This is a digital copy of a book that was preserved for generations on library shelves before it was carefully scanned by Google as part of a project to make the world's books discoverable online.

It has survived long enough for the copyright to expire and the book to enter the public domain. A public domain book is one that was never subject to copyright or whose legał copyright term has expired. Whether a book is in the public domain may vary country to country. Public domain books are our gateways to the past, representing a wealth of history, culture and knowledge that's often difficult to discover.

Marks, notations and other marginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journey from the publisher to a library and finally to you.

Usage guidelines

Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to prevent abuse by commercial parties, including placing technical restrictions on automated ąuerying.

We also ask that you:

+ Make non-commercial use of the file s We designed Google Book Search for use by individuals, and we reąuest that you use these files for personal, non-commercial purposes.

+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automated ąueries of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę translation, optical character recognition or other areas where access to a large amount of text is helpful, please contact us. We encourage the use of public domain materials for these purposes and may be able to help.

+ Maintain attribution The Google "watermark" you see on each file is essential for informing people about this project and helping them find additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.

+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can't offer guidance on whether any specific use of any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner any where in the world. Copyright infringement liability can be ąuite severe.

About Google Book Search

Google's mission is to organize the world's Information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps readers discover the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli text of this book on the web

at|http : //books . google . com/

S!/^v (^iT^f: Ijo

I3arvar5 College Xit>rar)^

BOUGHT WITH MONEY RECEIYED FROM THE SALE OF DUPLICATES

Digitized by

Google

Digitized by

Google

I

Digitized by

Google

ŻYWOT

ZEGO

gKnić^LLL

l!Un:(tSr.A\V ZALKSKl

POZNAŃ.

w KStĘCAFINt J. K. ŻUPAI^SKIEGO. 1881.

Digitized byj

^^C CSS^./^i

HARVARD COLLEGE LłBRARY

BOUGHT FROM

DUPUCATE WOHEY

DEC 51938

Drukiem J. I. Kraszewskiego (Dr. W. Łeblńakl) w Potnaalu.

4

Digitized by

Google

OD WYDAWCÓW.

Ś. p. Autor dzieła, którego tom I. wychodzi dziś na widok publiczny, zakładał sobie skreślić „Żywot Księcia Adama Jerzego Czartorj^skiego" w trzech tomach, a czując się zagrożonym na zdrowiu, postanowił oddać część gotową do druku, nie czekając, reszta dzieła będzie skończona. Miał bowiem autor nadzieję, że chociażby mu Bóg nie dozwolił dokończyć zaczętój pracy, to się łatwiej znaleźć może j6j kontynuator, gdy się tom I. ukaże.

^Podzielając jego nadzieję, nie chcieliśmy przerywać rozpoczętego na krótko przed śmiercią autora druku, zwłaszcza, ta część dzieła stanowi poniekąd odrębną całość i doprowadza czytelnika do chwili, w której ma się dopiero otworzyć zawód polityczny Księcia Adama, zawód tak ważny dla historyi naszój w bieżącem stuleciu i tyle znaczący w własnych losach Księcia. Przj^szłego kontynua- tora nic przeto krępować nie będzie w dalszem opowiadaniu 60-letniój działalności męża, którego

Digitized by

Google

II

lata dzieciństwa i pierwszój młodości, po większej części z własnych jego pamiętników opowiedziane^ w tym tomie znajdujemy. W przygotowanycti przez^ swego poprzednika materyałacli będzie miał konty- nuator niejedno ułatwienie w pracy, a może też i wzór naśladowania godny w jego patryotycznych, wzniosłych i wolnych od wszelkiej osobistości po- glądach. Dla tychto powodów zdało nam się słu- sznem, aby publiczność polska nie została pozba- wioną możności poznania pośmiertnej pracy, tyle dla niój niegdyś sympatycznego pisarza.

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ I.

Początki Rodziny. Książęta Michał i August Czartoryscy.

I.

Ród Książąt Czartoryskich wywodzono zwykle od Korygiełły, syna Olgierda z drugiego małźeiistwa; przy- jęła ten wywód genealogia domowa, a łatwo na nim oparto późniój rozpowszechnione przekonanie o płynącój jeszcze w tym rodzie przedrogiej Polsce krwi jagielloń- skiój. Ostatnie poszukiwania historyczne zachwiały wpra- wdzie tę legendę. ^) Rodowód książąt Litewskich w XVL wieku spoi-ządzony świadczy, że Korygiełło zeszedł bez- potomnie^ prócz tego, wiadomo dzisiaj, że brat ten Ja- giełły przyjął chrzest według obrządku zachodniego, kiedy książęta Czartoryscy długi czas jeszcze do wyznaw- ców wschodniego należeli Kościoła. Jakkolwiek bądź jednak, jeżeli wywód od Korygiełły udowodnić się nie da, niezaprzeczonym zawsze świadectwem ich pokrewień- stwa z panującą w Polsce jagiellońską dynastyą, pozo-

*) Stadnicki, Synowie Olgierda, w Bibliotece Ossolińskich i prace Juliana Bartoszewicza.

Ksiąię Adam Czartoryski. Tom I.

Digitized by

Google

staną, udzielane im przez Władysława HE. i objdwócłi Zygmuntów przywileje i nadania,') w których pokrewnymi (consanguineiy albo sanguinis vinculo conjuncti) stale nazy- wani; trudno bowiem przypuścić, aby ówczesne kancella- rye królewskie dokładniejszych w tój mierze wiadomości od nas . nie posiadały, albo tóż bez dowodu podobnego udzielały miana. Herbowna ich pogoń nie mniój o t^m świadczy. Nie siląc się na oznaczenie stopnia tego po- krewieństwa, z zupełną pewnością ród książąt Czartory- skich zaliczyć należy do bardzo dawnych a Hcznych rodów książęcych na Litwie i Rusi, które w końcu z obydwoma gałęziami spowinowacone były. Samo służące im stale nazwisko CzartorysŁdch, w epoce powszechnój u nas, przy zmianach sfedzib, niestałości nazwisk książęcych, zdaje się świadczyć o dawnóm władaniu leżącego na Wołyniu miasteczka Czartery sk, gdzie w wieku Xin. kniaź Mścisław zamek był zbudował. 2)

O jednym z ich przodków Hlebie, którego miano za syna Korygiełły wiadomo, że zginął pod Wilnem w walce z Krzyżakami. Następnie, zapisały kroniki imiona dwóch braci: Aleksandra i Iwana, a do osta- tniego z nich przywiązaną jest powieść charakterystyczna, malująca epokę. Było to za Władysława ITL (Warneń- czyka) j brat Witolda Zygmunt zasiadł był na wielkoksią- żęcój litewskiój stolicy, a okazał się surowszym od innych; podejrzewano go, że rody książęce chce wytopić i w imię

*) Prócz przywileju Władysława m. zatwierdzonego przez Zy- gmunta Augusta, nadanie ks. Michałowi Czartoryskiemu Nowicz , w ha- lickim powiecie położonych , przez króla Władysława , i inne Zygmimta I., które przytacza Umiastowski w swojój iVrt?/rt' o marowem pometrztt, Kraków 1591.

*) Zwaliska zamku widzialne dziś jeszcze, około w*si Sławnicy, między Bohem a Bożkiem, jadąc z Międzyboża ku Horbuzowu, za la- sem, w teraźniejszej guberuii podolskiej.

Digitized by

Google

niezależności feodalnój zawiązał się przeciw niemu spisek; kniaź Iwan stał na jego czele. W 1440 r. przekupiony koniuszy Zygmunta Skobiejko, wpuścił do Trok trzysta wozów sianem ładownych, ukrywających w sobie sze- ściuset żołnierzy; było to wojsko Iwana. On sam w nocy dostawszy się do zamku, udał ulubionego wielkiemu księciu niedźwiedzia; a dzięld temu fortelowi do kom- nat wpuszczony, sługę broniącego pana przez okno wy- rzucił a Zygmunta zamordował. Stawszy się panem zamku i znalezionego w nim skarbu, sam późnićj Litwą chciał rządzić , ale wkrótce ustąpić musiał i tylko wdaniu się Polaków zawdzięczał, że od kary uwolnionym został. Tldał się wtenczas za Królem na Węgry, i tam to, w Budzie, 1442 r. we Czwartek przed Św. Witem nadany był przez Władysława III. przywilój trzem bi*aciom: Iwanowi, Aleksandrowi i Michałowi, ducum de Czartoryska^ upoważniający ich do używania w herbie litewskićj pogoni. W przywileju tym, nazywa kniaziów król Władysław, to fratres^ to consanguinei nosłri; jeżeli zaś pierwsze z tych wyrażeń jest nawet grzecznością tylko dyplomatycznego owych czasów języka, jak chcą nie- którzy, to drugie niezawodnie pokrewieństwo oznacza, i-azem zaś z herbową pogonią o zaliczaniu Czartoryskich do udzielnych książęcych rodów świadczy.

Z trzech w przywileju wymienionych braci, olbrzy- miój siły Iwan zeszedł pono bezpotomnie. Aleksander próbował szczęścia na głęboltiój Rusi; z Dymitrem Sze- miaką, kniaziem na Ughczu, chadzał pod Moskwę, pó- źniój z ramienia w. kniazia Wasila ślepego rządził Pskowem i Nowogrodem, ubijał się z Kawalerami Mie- czowymi, a nie chcąc, jak wyrażano się wtenczas, „krzyża Wasilowi całować", coby oznaczało, że będąc dla Psko- wian kniaziem, byłby dla w. kniazia namiestnikiem, wrócił na Litwę, i miał sobie przez Kazimierza Jjigiel-

1*

Digitized by

Google

lończyka nadany na własność Łohojsk, który z ostatnią t^j linii dziedziczką w początkach XYL wieku przeszedł do Tyszkiewiczów. Pozostał trzeci brat Michał, co pier- wszy pisał się księciem na Klewaniu i Zukowie i), był pogranicznym starostą bi^acławskim i często na koniu, walczył z Tatary i Turki, a przez zapisy brata sw6j zony Niemierycza, przyszedł do trochę znaczniejszój for- tuny. Szczupłego majątku Czartoryscy, jeżeli nie prze- wodzili losom narodu, to podzielali je szczerze; dziedzic Łohojska widział swój zamek przez Tatarów zniszczony i synów uprowadzonych w jassyr, z którego nie wróciH; niejeden z późniejszych potomków legł w boju z nie- wiernymi lub Moskwą; późniój, czasu wojen kozackich, między ofiarami nienawiści syzmatyków, liczono też Czar- torysldego, przepiłowanego na poły wraz z dziećmi, przez hajdamaków, w czasie jednego z ich groźnych na- padów. Nie mogąc się mierzyć z przemożnemi na Rusi i Litwie ksiąźęcemi domami, wcześnie stanęli po stronie Unii z Polską. Dwaj wnukowie Michała: Iwan i Ale- ksander, niemałe nawet w doprowadzeniu j6j do skutku położyli zasługi. Pierwszy z nich, jeszcze w 1564 r. był posłem od Stanów Litewsltich na zjeździe mającym na celu obmyślenie środków dokonania Unii; Aleksan- der zaś, od 1560 r. wojewoda wołyński, z waleczności swojój w walkach z Tatarami pod Konstantym Ostrog- sldm znany, w 1569 r. gorąco za Unią oświadczał się w LubUnie; przyczynił się znacznie do usunięcia tru- dności przez wcielenie do korony Wołynia i Podola, i do zwrócenia nawet na powrót tych z pomiędzy Li- twinów, którzy z Janem Chodkiewiczem na czele już byU LubUn opuścih. Obydwaj bracia akt Unii podpisali,

*) Przywilój nosi datę 1458 r.

Digitized by

Google

5

a znalezienie się ich ówczesne dało powód Zygmuntowi Augustowi do wydania im przywileju, który zatwierdzając dawne nadania Warneńczyka świadczył o ich obywatel- kich zasługach J)

Przywilój ten u godność senatorska kniazia Ale- ksandra, podniosły znaczenie domuj wszakże zasoby jego pozostały szczupłe; przy podziale między braómi, Ale- ksandrowi dostał się tylko Czartorysk i Litowiż, Iwa- nowi Klewań i Biłhorod. Nie można było współubiegaó się o prym, nietylko z książęcemi domami Radziwiłłów, Ostrogskich, Zasławskich, Olelków, Różańskich, ale na- wet z nieksiąźęcemi, lecz przemożnemi na Litwie i Rusi rodami: Potockich, Sapiehów, Chodkiewiczów, Paców i tylu innych. Długi tóź czas jeszcze Czartoryscy pozo- stali na tśj pośredniej w Rzeczy pospoUtój stopie, która rzadko ich po za zakres wojewódzkich przenosząc urzę- dów, jeżeli z jednój strony nie obudzała przeciw nim zawiści, to z drugiój, znacznego na sprawy krajowe nie dozwalała wpływu, Posłowali na Sejmach, walczyli z Moskwą pod Batorym i Zygmuntem III., zasiadali w trybunałach, ale w tóm wszystkióm nie było nic wy- bitnego. W XVn. dopióro wieku dochodzą większego nieco znaczenia. Długosz nazywał ich: duces ritus et ge- neris Ruthenici; w XVL jeszcze wieku trzymaU się ko- ścioła wschodniego; wychwalano Zofią Bohowi tinową, chorążynę wołyńską, z domu Czartoryską, że staraniem i kosztem swoim księgi Nowego Testamentu z greckiego na język słowiański przełożyć i wydać kazała; w dedy- kacyach dzieł teologicznych powtarzano: że książęta Czartoryscy, jako dobrzy szafarze, dostatki swoje przez

*) Przywilój ten dotychczas w oryginale w archiwum rodzinnóm ks. ks. Czartoryskich przechowany, znajdzie czytelnik w Dodatku, pod Nr. 1.

Digitized by

Google

6

ręce ubogich do niebieskiój przesyłają skarbnicy, gdzie żadnej skazitelności ani stracie uledz nie mogą; wznosili cerkwie i monastery ; dopióro ks. Jerzy, syn Iwana i Anny, z domu księżniczki Zasławskiój, pierwszy przyjął obrzą- dek łaciński. Było to w czasie, ki^dy niedawno do nas sprowadzeni Jezuici największą rozwijali gorliwość, a do- pełniało się wielkie dzieło Unii kościelnój. Książę Jerzy wystąpił jako żarliwy Katolik i zgromadzenia Jezusowego „benefactor." „Na Boga pańsko szczodry" jak wyraża się Niesiecki, w Klewaniu swoim kościół zbudował i hoj- nie go uposażył, kolegia Jezuickie w Wiimicy i Lucku wspierał, a czynny miał udział w rehgijnych z Aryanami dysputach. Jedne z najgłośniejszych w owym czasie, co się odbyła w Lublinie, w kościele św. Ducha (d. 13 Lipca 1616), a na którćj sędziami byli: Jan Ostroróg wojewoda poznański i kasztelan biecki Firlej, z własną przedmową drukiem ogłosił. Syn jego Mikołaj Jerzy, odziedziczywszy po ojcu miłość dla synów św. Ignacego i szczere do kościoła przywiązanie, serdeczny Unii po- plecznik, przyczynie św. Jozafata cudowne uzdrowienie swoje przypisujący, co aktem uroczystym stwierdził, w przyjaźni kanclerza ks. Albrechta Radziwiłła miał zna- leźć skuteczną dla siebie w sprawach tego świata pod- porę: dzięki jego poparciu i sam do wyższych dostojeństw doszedł i synów tak pokierował, że powiadano, trzy stany Rzeczypospolitój nimi ozdobił; a spotykamy go na Sejmie koronacyjnym witającego w imieniu Izby po- selskiój Władysława lY. , potom stojącego z pospolitóm ruszeniem przeciw Turkom we Lwowie, przewodzącego województwu wołyńskiemu pod Beres toczkiem, nareszcie na trzech z kolei krzesłach w Senacie, którego już odtąd potomkowie jego opuścić nie mieli.

Z trzech synów, o których wspomnieliśmy, najwięk- szą domu chlubą stał się Floryan Kazimierz. Ten od

Digitized by

Google

mlodoHci do stanu duchownego przeznaczony, u Jezuitów w kraju, a później w Rzymie wychowany, znany za- szczytnie Urbanowi VIII., przez przyjaciela rodziny ks. Albrechta Radziwiłła ki'ólowi polecony, z kanonika i se- kretarza Władysława TV. na biskupstwo poznańskie a późnićj kujawskie podniesiony, mąż wielkiój nauki, surowego życia i pobożności gorącój, w pełnych nie- szczęsliwości czasach, Kościołowi i Ojczyźnie wielkie od- dal usługi. Mąż rządu i spokoju, zgodę wśród rozjątrao- nych umysłów szczepił, związki wojskowe i konfederacye namową swoją rozwiązywał, burze na elekoyach uciszał, a stąd biskupem konfederackim (praesul cofmexualis) prze- zwany, zasłużył na to, o nim wtenczas mówiono, że byt najcnotliwszym biskupem, jakiego Polska posiadała i posiada. Towarzysz Jana Kazimierza na Szlązku, do narad późniój wzywany, oświadczał się za wyznaczeniem następcy tronu za życia jeszcze Itrólewskiego, ale znając ówczesne usposobienie narodu, gwałtownie w tój rzeczy poczynać nie chciał, doradzając zawsze powolność i umiar- kowanie. Przy królu Michale Korybucie po jego elekcyi stał wytrwale i na sejmie 1672 r., gdzie się abdykacyi domagano, bronił go statecznie; mianowany w końcu ar- . cy biskupem gnieźnieńskim, jako prymas i interrex w bez- Icrółewiu po śmierci króla Michała narodowi przewodni- czył, i na niewiele dni przed własnym zgonem sejm elekcyjny zwoływał, doradzając, w obec grożących ojczy- źnie zewsząd niebezpieczeństw odnowienie zaniedbanych od lat wielu sejmików prowincyonalnych, czyli tak zwa- nych generałóWy ,,aby zgoda na sejmie już nie między po- wiatami, ale przynajmniój między trzema lub czterema zdaniami układała się." Chwile wolne zgłębianiu dzieł Św. Augustyna poświęcając, pokój wewnętrzny i moc czerpał w częstych do Częstochowy pielgrzymkach, w wy- łącznem do św. Anny i Matki Boskiój nabożeństwie,

Digitized by

Google

8

w praktykach religijnych, którym się w Smardzewicach swoich pod Wolborzem oddawał.

Brat jego książę Michał, przez prawdziwego rodziny orędownika, ks. Albrechta Radziwiłła królowi polecony, w potrzebach ojczyzny chorągiew kozacką swoim kosztem wystawił, sam pod trzema panowaniami trzy z kolei krzesła w Senacie zajmował, szczególniój zaś zasłużył się poselstwem do Moskwy (1678 r,), gdzie otrzymał zwrot Newla, Siebieźa i Wieliża i opłatę dwóch mihonów zło- tych przy przedłużeniu rozejmu do 1693 roku. Budo- wano wtenczas na tśm nadzieje pomyslnój z Osmanami walki i ks. Michał nawet od Stolicy Świętój podzięko- wania za to poselstwo odbierał. W życiu prywatućm był to człowiek pobożności wielkiój; w święta uroczyste zwykł był sam ubogim w domu swoim usługiwać, po- stów i wszelkich religijnych praktyk pilnie przestrzegał, ostatnie dni życia na takich ćwiczeniach i fundacyach pobożnych z żoną swą Olędzką z domu, która mu Siedlce wniosą, spędził.

Trzeci wreszcie brat, Jan Karol, żonaty z Zebrzy- dowską, osiadłszy w Krakowskiśm, został tam podko- morzym j bił się w młodości ze Szwedami, marszałkował na sejmie 1668 r., podpisał akt abdykacyi Jana Kazimie- rza, nie przyjął ofiarowanój sobie jako pierwszemu pod- komorzemu w Koronie, laski pod Gołębiem, ale szeroką u szlachty posiadłszy wziętość, nie chciał zająć żadnego krzesła w Senacie, aby tój popularności w obywatelstwie swojóm nie postradać. Od niego poszła, faik zwana książąt Czartoryskich linia korecka^ która w tym wieku wygasła. ^)

*) Ostatni z tój linii, ks. Józef Klemens, stolnik w. litewski, miał tylko córki, które powychodziły: Mary anna za Jana Potockiego, Klemen-

Digitized by

Google

9

Książę Michał umarł pray scliyłku XVn, wieku (1692 r.). W dotjcliczasowych losach rodzinj, uświetnio- uej niedawno pry maso wskióm dostojeństwem, nie było jeszcze nic niezwykłego. Ks. Michał poselstwem swojóm dodał jój blasku, ale nikt zapewne nie domyślał się wtedy do jakiego znaczenia w Rzeozypospohtśj dom ten miał dojśó niebawem, W trądy cy i jego leżało wpraw- dzie służenie jedności państwa, poszanowanie pewnego porządku i władzy, że się na poplecznika Unii lubelskiój, księcia Aleksandra i na prymasa Floryana powołamy; od czasu przejścia na obrządek zachodni, odznaczali się książęta żarliwością dla kościoła, opiekowali się młodzieżą szukającą nauki sami w ostatnich czasach chętnie szukali światła na zachodzie; ale w tem wszystkiśm prze- ścignęło ich wielu; fortuny zawsze stosimkowo mieli szczupłe, co im także uróść w większą powagę nie po- zwalało. Książę Michał podróżując w młodości z rowie- śnymi sobie książętami Koreckimi, wtenczas kiedy brat starszy naukom teologicznym oddawał się w Rzymie, zapoznał się z zagranicznemi Itrajami; pierwszą nawet z kilku żon jego była jedna z ulubionych panien Cecylii Renaty, cudzoziemka; przystęp do Dworu zdawał mu się być zapewniony, a razem i drzwi dla wpływów zagrani- cznych w domu jego otwarte. Ale to trwało niedługo; przyjaciółka żony Władysława lY. rychło umarła a ostatnia małżonka ks. Michała w staropolskim rozmi- łowana obyczaju, zachowała domowi do końca charakter patryarchalnój prostoty. Mógł pobożny wojewoda podzie- lać pojęcia prymasa co do sukcessyi tronu i niebezpie- czeństw ówczesnych już elekcyj , ale sam o żadnóm prze-

tyna za ks. Eustuchego Sanguszkę, Teresa za ks. Henryka Lubomir- skiego, Józefina za Alfreda Potockiego, Celestyna za Stanisława Bzy- szczewskiego.

Digitized by

Google

10

kształceniu Rzeczypospolitój nie zamyślał i szerszego dla siebie na sprawy publiczne wpływu nie szukała widzieli- śmy zaś, źe brat jego ze stanu rycerskiego wyjść nawet nie cliciał. W chwili gdy ks. Michał oczy zamykał, myśl która rodzonych jego wnuków natchnąó miała, spo- czywała jeszcze w duchu przyszłój jego synowój.

Jan Jakób Morsztyn, pan możny, pisarz, kt()ry kla- sycznym wierszem polskim Cyda tłumaczył i na teatrze Warszawskim przedstawiać go kazał, rozmiłowanym był we Francyi i całym jój obyczaju; miał tam dobra, pia- stując jeden z najwyższych urzędów krajowych, bo był w. podskarbim koronnym, chętnie siebie poddanym Lu- dwika XIV. nazywał, posiadając zaufanie Maryi Ludwiki stronnictwo francuzkie tworzył, zawsze stosunki rządu z domem austryackim starając się niweczyć, nawet ta- jemnice Stanu przed posłem francuzkim odsłaniał, a gdy się te, niegodne senatora i ministra konszachty wykryły z przejętój i z rozkazu królewskiego we wszystkich języ- kach ogłoszonój korespondencyi p. Vitry, który przeciw Janowi IIL snuł kabały, kraj opuścił i przeniósłszy się do Francyi, tam życia dokonał. Żonatym był z Kata- rzyną Gordon, margrabianką de Hmitley, rodem Angielką, a długie lata spędzając w Paryżu, tam córki swoje wy- chował. Jedna z nich Izabella, została żoną księcia Ka- zimierza Czartoryskiego, syna Michała. Wzrosła wśród największój świetności dworu Ludwika XIV., przejęta poszanowaniem dla jego potęgi i majestatu, nosiła ona w duszy ideał społeczeństwa zupełnie różny od szlache- ckiój Rzeczypospolitój polskiój i pragnęła widzieć ojczy- znę na ten wzór przekształconą i zamienioną w silną i rządną monarchią zachodnią. Znacznemi dostatkami pomnożywszy zasoby domu, który przez Ludwika XIV, do francuzkiego szlachectwa przypuszczonym został, roz- szerzyła krąg jego działań i wpływów, a otworzywszy

Digitized by

Google

11

w Wai'szawie pierwszy, prawdziwie wersalski salon, do którego gust i dowcip gospodyni sprowadzały wszystko, co stolica miała wówczas najwykwintniejszego, zrobiła zeń prawdziwe polityczne ognisko i jakby punkt środ- kowy, z którego się zachodnie po kraju rozchodziły po- jęcia. Z życiem salonowśm wniosła do nas i udział nie- wiast w sprawach politycznych, który późniój, za rządów jćj wnuka, tak nieszczęśliwie wybujał; sama jednak, w długnóm swóm, bo dziewięódziesięcioletnióm niemal ży- ciu*) wzniosłych celów nie straciła z oka i wywyższenie domu swojego łączyła w myśli z podźwignieniem ojczy- zny. Nie zrywała tóź z pełną pobożności tradycyą fami- lijną. Najstarsza j6j córka, Ludwika, wcześnie Bogu ślubowana, i poruczona Warszawskim Wizytkom, przy- wdziała w tóm Zgromadzeniu suknię zakonną, i po trzy- kroć na przełożoną wybierana, zostawiła po sobie pamięć świątobUwego żywota; 2) syn najmłodszy Teodor, do stanu duchownego był tóż przeznaczonym. Pozostałe dzieci odziedziczyły prawdziwie matczynego ducha; z tych córka Konstancya wyszedłszy za Poniatowskiego dała ży- cie ostatniemu królowi Polskiemu, dwaj zaś synowie: Michał Fiyderyk i August Aleksander doprowadzili dom do tego znaczenia, się około niego skupiały niejako dzieje całego narodu, i jak słusznie powiedział Mic- kiewicz, 3) stał się on jedynym domem prywatnym w Eiu*opie, mającym swoje polityczne dzieje.

^) Urodzona 1671 r., umarła d. 24 Lutego 1758 r.

2) Cyrkularz do klasztorów francuzkich Maryi Konstancy! Lesz- czyńskiój, przełożono] Warszawskiego klasztoru Nawiedzenia Maryi Panny, o życiu i cnotach ś. p. Matki Ludwiki Elżbiety Czartoryskiej, przełożonój tegoż klasztoru, zmarłśj d. 31 lipca 1745 r. (Rękopism.)

') Literatura słomaihka wykładana w kolegium franaizkiem; przekład F. Wrotnowskiego. Poznań 1865. T. n. str. 113,

Digitized by

Google

12

Bvło to owocem długolotniój i wytrwałój pracy. Obaj bracia przyszli na świat przy samym schyłku XVU. wieku ^) i pacholęce ich lata przypadły na czas wielkich wstrząsnień i wewnętranego w narodzie rozdarcia^ wy- wołanego wojną szwedzką i pierwszym obiorem Leszczyń- skiego. Ojciec ich, książę Kazimierz, należący zawsze do francuzkiego w kraju stronnictwa, stał zrazu po stro- nie księcia do Conti, i księdzu Polignacowi, który jako ambasador Ludwika XIV. tego kandydata do tronu za- lecał, wpływem swym i nawet pieniędzmi pomagał; pó- źniój, za królem Stanisławem się oświadczył i wtenczas podskarbiostwo wielkie litewskie otrzymał; wkrótce je- dnak ustąpił tego dostojeństwa; w konfederacyi tarno- grodzkiój sam udziału nie miał, a w uspokojonym nare- szcie kraju szukał zajęć, któreby odpowiadały wewnętrz- nemu jego usposobieniu. Z natury ułomny, a jak świadczą spółcześni pobożny i cichy. Dwór jednak i ży- cie stołeczne lubił i rad był każdemu zdarzeniu, które go do Warszawy powoływało. Dwa razy na deputata przy boku królewskim wybierany, w 1726 r. przeznaczony do układów z trzema sąsiedniemi Dworami, jako kasztelan wileński na narady Senatu wzywany, kilka lat z rzędu w stolicy przepędził, prowadząc tam wykwintne życie ówczesne, biorąc udział w ciągłych prawie uroczystościach, obchodach, zabawach, mnożąc stosunki i pi-zez nie drogi dzieciom ułatwiając. Brakowało jeszcze rodzinie konie- oznój w owym czasie do szerszego wpływu podstawy, to jest wielkiój fortuny, któraby jój pozwoliła mierzyć się z przemożnemi w kraju domami. Dojść do niój można było w części łaską królewską, otrzymując starostwa, a łatwiój jeszcze przez związki rodzinnne, małżeństwa

>) Michał, d. 26 kwietnia 1696 r., August w październiku czy listo- padzie 1697 r.

Digitized by

Google

13

Panuj fłce domy nie gardziły tym środkiem pomnożenia potęgi swojój, i księstwo Czartoryscy takim tśź sposobem świetność domu swego w dzieciach swych podnieść spo- dziewali się. Już w czasie konfederacyi tarnogrodzkiój, bawiąc w Krasnymstawie, młodziutkiego jeszcze wtenczas syna Michała swatali z córką wojewody bełzkiego Łaszczą, jedynaczką i dziedziczką dóbr ogromnych, o którój rękę wielu jednocześnie starało się panów. Ubiegł wprawdzie tym razem Czartoryskiego Stanisław Potocki, syn Jó- zefa, wojewody kijowskiego, co zapewne do rozjątrzenia istniejącój między dwoma domami niechęci przyczyniło się, ale w kilka lat późniój (1720 r.) córka ich wyszła za Stanisława Poniatowskiego, jednego z najbardziój wziętych wtenczas ludzi u Dworu, a w przyszłości dru- giego ich syna świetniejsze jeszcze czekały związki. Sto- sunki Księstwa były oczywiście rozległe. Już samo dawne stronnictwo francuzkie, do którego zaliczano ich zawsze, miało niemałe znaczenie. Należeli do niego między innymi: Sobiescy, Sapiehowie, Pacowie, Denhoffowie, Jabłonowscy, za czasów Maryi Ludwiki i Maryi Kazi- miry z domami francuzkiemi spokrewnieni; rodzona zaś siostra księżny Kazimierzowój była żoną marszałka wiel- kiego koronnego Bielińskiego, któremu wysokie jego dostojeństwo nadawało niezależne prawie stanowisko w Rzeczypospolitej. Praechowane w rodzinie korespon- dencyc świadczą znowu o blizkiój zażyłości z hetma- nową wielką koronną i kasztelanową ki^akowską, Sie- niawską, niewiastą wielkiego rozumu i szerokiego wpływu. Książę Kazimiei-z w jednym z tych listów (z września 1721 r.) dziękuje hetmanowój za probostwo międzyrze- ckie, przyrzeczone najmłodszemu jego synowi Teodorowi, który miał z czasem zostać biskupem poznańskim , a wten- czas jako kanonik krakowski był spowiednikiem pani hetmanowój. W innym, tłumacząc się z zarzutu jakiejś

Digitized by

Google

14

niechęci, powiada; „za patronkę niewinności moj6j wezmę moje serdeczną, kochaną dobrodziójkę, pannę Krako- wską," którą na innóm znów miejscu, „królową serc" (la reine des coeurs) nazywa. W 1726 r. księżna Kazi- mierzowa śpieszy donieśó hetmanowój, że syn j6j Mi- chał „ożenił się wielce dobrze, pojąwszy grafównę Eleo- norę de Waldstein,"*) że zaś ta miała wtenczas zaledwo lat 14, więc dodaje: „nie zdawało mi się do podobień- stwa, aby ta passya mogła być do dziecięcia, ale widać że mnie dobroó Boska chce szczęśliwą matką widzieć." Wszystkie te listy z niemałój lat kolei, pełne głębo- kiój dla hetmanowej „veneracyi." Tak rodzice, jako tóż i syn Michał, nazywają zawsze: „kochaną, nieporó- wnaną całego domu protektorką." Ks. Michał pozwala sobie czasem zupełnie poufnych uwag, jak np. kiedy wy- raża obawę „że Potoctwo (sic) nie da pokoju Sieniaw- skiój." W jednym z jego listów, gdy zaklina aby do Grodna jechała, znajdujemy następujące wyrażenie: „ProYidentia boska tak osobliwie geniuszem, godnością sentymentów i fortuną utalentowaną panią na to Polsce udzieliła, aby Ojczyźnie swojój i przyjaciołom skuteczną była we wszystkióm pomocą, a przez to pamiętną wieku swojego heroiną." A nie było jeszcze wtenczas mowy o zaślubieniu przez księcia Augusta córki hetmanowój; owszem, wychodziła ona właśnie za Denhoffa.

Polska, nie można tego zapomnieć na chwilę, ró- żniła się wtenczas od wszystkich państw europejskich; zwykłe zawody życia publicznego otwarte gdzie indziój przed ludźmi, nie istniały u nas; wymowa, która w Anglii

*) Cioteczna siostra jój matki, hrabianka Waldstein, była za Giełgudem, a w powtórnem małżeństwie za wojewodfj, wileńskim Sapielią.

Digitized by

Google

15

do najwyższych prowadziła dostojeństw^ nie mogła ro- zwinąć się wśród zgromadzeń sejmowych^ bo te zrywane ustawnie, nie przychodziły do skutku; administracya cala w zupełnćm była zaniedbaniu; wojska nie mieliśmy pra- wie. Kto chciał wojennego uczyć się rzemiosła, ćwiczył się w nióm u sąsiadów, w obcych szeregach. W woj- nach Karola XIL miał jeszcze Stanisław Poniatowski sposobność rozwinięcia wielkich swych wojskowych i dy- plomatycznych zdolności, ale następowała epoka najzu- pełniejszego pokoju, gdzie przez lat kilkadziesiąt nikt w Polsce hetmana nie miał widzieć na koniu. Dla am- bitniejszych zostawało jedno tylko: szukać popularności między swoimi, a czy to łaską Dworu czy małżeństwem zdobywszy szerszą majątkową podstawę, stanąć na równi z przemożnemi w kraju rodami, i odtąd już życie walką o prym z niemi zapełnić. Młodzi książęta Czartoryscy wcześnie wystąpih na pole działania. Zaledwo w lata młodzieńcze wchodzić zaczęli, gdy ich rodzice dla dokoń- czenia nauk wysłali za granicę. Tu prędko rozeszły się ich drogi; a jeżeU pierwsza tego przyczyna w różnśm usposobieniu wewnętrznóm braci leżeć musiała, to zaprze- czyć się nie da, że te odmienne młodości koleje, na wiek ich męzki bez wpływu pozostać nie mogły. Starszy z nich Michał rychło wrócił do kraju, a pozyskawszy wy- łączną przychylność wszechwładnego u Augusta II. ministra Fleminga, dzięki blizkim z nim stosunkom, w 20-tym roku życia został wielkim Podstolim , a w 28-tym pod- kancleraem htewskim; w szkole mądrego ministra wy- ćwiczony, od wczesnych lat w interesa wdany, przy bystrym umyśle nabył prędko wielkiśj znajomości ludzi i we- wnętrznych stosimków i spraw krajowych, a czynna i nie- znająca znużenia jego natura, zjednała mu wpływ bardzo rozległy w obywatelstwie. Młodszy od niego August, od maleństwa bardzićj był w sobie zamknięty. Prze-

Digitized by

Google

16

chowane domowe o nim podanie powiada,^) źe będąc z natury obdarzony gwałtownym i dumnym charakterem, czego liczne składał dowody, tak siłą woli zapanować nad sobą potrafił, źe już w dwunastym roku życia umiał wszystkim okazać się umiarkowanym i spokojnym. Baedy książę Michał wróciwszy do kraju, to o rękę Laszczówny się starał, to zaraz potom w wir spraw pubUcznych się rzucił, on został za granicą, i przypiąwszy na Malcie ki'zyż Zakonu, na jego galarach zawód wojskowy roz- począł; przeszedł prędko do szeregów cesarza niemie- ckiego, i pod rozkazami księcia Eugeniusza, w tój szkole mianój wówczas za najpierwszą w świecie (gdzie przed nim kształcił się Stanisław Poniatowski a późniój przy- szły nawet Fryderyk II.), odbył kilka kampanij i brał udział w pamiętnóm jego pod Belgradem zwycięztwie; zdobywszy na czele ochotników nieprzyjacielską przed twierdzą redutę, szpadę honorową od księcia Eugeniusza za to otrzymał (1718 r.). Ze sławnym Stahrenbergiem zostając tam w najbliższych stosunkach, nieraz dał poznać niepodległość swego charakteru; gdy zaś w Polsce, or- dynacya Ostrogska, po wygaśnięciu dwóch rodzin ksią- żęcych, których była dziedzictwem, miała przejść według konstytucyj koronnych na własność Maltańskiego Za- konu, on wystąpił w charakterze jego pełnomocnika i starał się o przyznaaie tych dóbr Zakonowi. Rodzina, jak widzieliśmy, szukała wtenczas fortuny, jako konieczno] wszelkiego wpływu podstawy, i w myśli księcia Augu- sta łączyła się zapewne z ordynacyą ostrogska nadzieja dożywotniego komandorstwa lub przeorstwa, a w każdym razie znacznego stanowiska. Rozwinął on tutaj wytrwałą, uporną, a sobie właściwą czynność, i miał po swój stronie

*) Pamiętniki Stan. Augusta. Część I.

Digitized by

Google

17

nawot Amni^ta IL, >przTJają<viro rwlzinie. l>o w niej opa- trywał stronników dziedziczności tronu, o której zaw>ze myślał; knil szwagrowi ks. Amni>ta, Poniatowskiemiu pomczjł zarząd ordrnacri ostroir^kiej i zilawalo >i^*, źe się rzecz według* źjczeń jt*go uloźr; s]>rawa ta jednak przTbrała u nas rozmiary rzeczywistej sprawy Stanu, za- kłóciła kraj, dala powód do zrywania Sejmów i Czarto- ryski przekonał się, źe nadziei >woicłi w tym wzirlędzie wyrzec się musi. Po dłusich, mozolnych zaliieirach, ka- waler maltański a wówczas pułkownik wojsk austryackicŁu dostał tylko reiriment gwardyi pie-^zej koronnej, a zaraz potem jenerał -majorem woj>k koronnych mianowany został (1729 r.).

W tym to cza>ie myśli jejro przybrały inny kieru- nek- Owdowiała właśnie, po nitMlluiriem z męz4*m |k>- życiu, żona hetmana jjolneiro litewskii*jro i jK>hK"kitnro wojewody Deidioffisi, Zofia Sieniawska, ostatnia U^o doma ilziedziczka , a dawna, jak wi^lzieli-^my, niewinnt^^ń księcia Kazimierza Czartoryskiesro prze<l matka swą het- manową patronka- Ogromny jej majątek pomnożyły jeszcze znaczne zaj)isy męża, który był taltźe ostatnim 8wegt> domu,' zcho<lziłC bezpotcmmie. Nie było wtenczas łjogatszej w calty Polsce partyi i młoda a piękna wdowa ujrzała wknitce tłum ubiegających się o jej rękę. Zna- lazły się tam najświetniejsze w kraju imiona, a wszystkie, można powietlzieć, najmożniejsze nnlziny zajmowało py- tanie, komu wojewoilzina polocka przyzna pierw >zeństwo, Ik) nie olwjętną było rzeiV4, w ówczesnych zwbł>zcza u nas f^osunkach, w czyje ręce do^^tanie się ta oirnmma fortuna. Zajmowało to nawet zairranii-zne dwor^-; Jjeszczyński. już wtenczas teŚ4- Ludwika XV., jnsal do mini--tni spraw zairr. we Francyi, że kto panią Denhoffową po- ślubi, ten dzięki lioiractwom, jakie osiąirnie, może >fai- się w przyszlem bezkrólewiu jeiro w>p«Wzaw(Mlniki<Mii do

1

Digitized by

Google

18

poLskiój korony. Gabinet tóż wersalski źądal od bawią- cego wtenczas w Polsce p. Monti najszczegółowszycli wiadomości o usposobieniu, majątku i nawet projektach na przyszłość młodój wdowy. Poseł austryacki robił jej największe grzeczności, clicąc dopomódz myślącemu o jćj ręce portugalskiemu książęciu Bragancy; król Stanisław zapraszał do zamku Cliambord, w myśli sw(Vj przezna- czając ją dla księcia de Cliarolais, August II. do Sa- ksonii ; książę Holsztynu był także między wsp(Słubiega- jącymi się. W liczbie naszych panów widziano: Paca, Klemensa Branickiego, Tarłę, nawet Franciszka Salezego Potockiego, pana na Krystynopolu, tego, kt<Sry wówczas królikiem Rusi, jak późniój Karol Radziwiłł królikiem Litwy^ był nazywany. Stanął obok nich i książę August. Wdowa nie spieszyła wcale z wyborem. Monti, który często widywał, w ostatnich dniach 1730 r. Dworowi swemu donosił, że pełna godności w obejściu, co do zamiarów swoich zupełnie jest nieprzeniknioną, i znając doskonale położenie swoje, wszystkicli w zawieszeniu utrzymać umió, nikomu zgoła nie okazując pierwszeństwa. Każdy ze współzawodników, składając u stóp wojewodziny dostatki swoje i stanowisko w kraju, starał się naturalnie innych prześcignąć, a najłatwiejszym się zdawało zaćmić w oczach bogatój Sicniawskiój najmniój dostatniego ze wszystkich Czartoryskiego. Współcześni opowiadają, że jeden ze starających się, chcąc księcia Augusta poniżyć, wywia- dywał się za pieniądze u jego przybocznych o stroju, w jakim się miał u wojewodziny połockiej pokazać, aby z liczną, tak samo przybraną służbą przed dom jej za- jechać. Książę Czartoryski, nie mogąc mieniem równać się z panami, pierś własną nadstawiał. Według pa- miętników Stanisława Augusta, w zajściu z podobnego powodu ze starostą stęży ckim Tarła, dawszy mu dwa razy do siebie wystrzelić, sam nie strzelając poprzestał

Digitized by

Google

19

na zapytaniu, czembj jeszcze przeciwnikowi mógł służy d? Inni, takie znalezienie się jego z Pacem opowiadają. Jakkolwiek bądź, ry cei^skosó ta ujęła hetmańską córkę i wdowę ; wyższe światło jego nmsiało też dodawać mu uroku w oczacli tój, która sama wykładów w łacińskim języku w akademii krakowskiój słuchała; jemu tóż oddała swą rękę, a że krół był za Czartoryskim, więc nawet prymas, chociaż do przeciwnój księciu rodziny Potockich należał, sam związkowi błogosławił, w warszawskim ko- ściele 00. Reformatów (dnia 11 lipca 1731 r.) ; wkrótce zaś potom książę August został wojewodą ruskim.

Związek ten księcia Augusta dla całej rodziny był niezmiernie pożądanym;^) dawał jej podstawę jakiej szu-

*) Stanisław August w pamiętnikach swoich wspomina o tem, jak matka jego zajętą była przyprowadzeniem tego małżeństwa do skutku ; kiedy po otrzymanóm już przez ks. Augusta przyrzeczeniu, za- szła kwestya, póki sam nic w kraju nie posiada, wojewodzina po- dolska żadnego mu dożywocia przy kontrakcie śkibnym zapisać nie może, najgoręcej wstawiała się do rodziców za bratem , aby mu donacyą zrobili z Żukowa. Ks. August prosząc o to, ze swój strony, zaręczał, że nic na tóm nie stracą, bo on po kilku tygodniach dobra te rodzicom niby w dzierżawę puści, a straty wszelkie jakieby przez ten czas ponieść mogli wynagrodzi. Ks. Kazimierz widocznie rad ze związku, zaraz do- nacyą uczynił, za co podziękowania od syna i córki Poniatowskiej od- bierał. Sam wprawdzie przy ślubie obecnym nie był, ale młodą parę zaraz przyjmował u siebie w Siedlcach, dokąd ta z uszanowaniem po- spieszyła. Siostra Eleonora Czartoryska wizytka, która w tej wycieczce razem z Poniatowską braterstwu towarzyszyła, pisała wtenczas do ojca, ks. Kazimierza : „Siostra Poniatowska, Siostra Urszula, ekonomka i całe nasze zgromadzenie do nóg W. Ks. Mości Dobrodzieja naszego upada- jąc, winszujemy całóm sercem konsolacyi szczęśliwóm brata mego posta- nowieniem . . .** Pierwsza odezwa księżny Augustowój do teścia, księcia Kazimierza, była następująca : „Łaskawe expressye y pełne affektu W. X. Mci Dóbr. y moia obligacya prowadzą mię do wyrażenia wszystkie energie przechodzącej wdzięczności którąm mu powinna ; tedy przy zasługiwaniu sobie na iego łaskę, całem życiem obowiązuię się oświad- czać, wziąwszy raz na siebie oblig być miłością pełną respektu J. O. W. X. Mci Dóbr. z serca kochaiącą synową i naj^niźszą sługą. Xna Czartoryska, (d. 18 lipca 17B1 r.) ; w rodzinie zaś książąt Czartoryskich przechował się list ks. Michała, do księżny Augustowój pisany, który

2*

Digitized by

Google

20

kała od dawna i pozwalał mierzyć się odtąd z najmo- źniojszemi domami w kraju; mówimy zaś o całój ro- dzinie razem, bo jedność zupełnie zachowana między braćmi do samego końca, wtenczas istniała między wszystkimi jój członkami. Książę August zajął się czyn- nie urządzeniem rozległych dóbr swój żony, i w krótkim stosunkowo czasie cały ogromny majątek uporządkowa<5 potrafił, a spłaciwszy milion czerwonych złotych leżącego na nim długu, dochód zeń roczny podwoił. Co roku, z rozkazu księcia, marszałek dworu z nadwornymi ko- zakami odnosił księżnie baryłki złota : „Książę wojewoda, mawiał on wtenczas, przysyła księżnój pani roczną in- tratę z jój dóbr." „Odnieście to mojemu mężowi," odpowiadała zawsze wojewodzina ruska, i to się powta- rzało przez lat przeszło cztćrdzieści, do jój śmierci, najregularniój. Środki były tóm większe, że im towa- rzyszył ład, tak rzadki wówczas w Polsce. Rodzina trzymała wtenczas z Dworem, a najściślój z nią połą- czeni byli : wspominany już przez nas Poniatowski i Jan Fleming, stryjeczny brat wszechwładnego niedawno mi- nistra, późniój podskarbi w. litewski. Z nimi dwoma.

wyraźnie o uczuciach rodziny dla niój świadczy, a który tu dla pa- miątki i właściwego księciu kanclerzowi stylu wypisujemy: „Niedo- starczającą znajduję wszelkich słów energią do wyrażenia W. Ksiąźęcój Mości kochanej dobrodzice mojój , rozradowanego ukontentowania mego, z tak pożądanego i pomyślnego jój z bratem moim połączenia ; w któ- rem nie tylko pryncypalne tak kochanego brata, ale partykularne oraz i znakomite całego domu znajduję szczęście, przez pozyskanie tak dystyn- gowanej damy, wszelkie, myśK ludzkiój podobne doskonałości zawiera- jącej. Niechże defekt słów rzetelność obowiązanego serca mego kom- pensuje, zupełnością którego oświadczam się W. Ks. Mci najźyw'szą i dozgonną rekognicyą moją , za to jej dobrotliwe i uszczęśliwiające nas dzieło. Z tóm oraz gruntownóm upewnieniem, że w najpilniejszym mieć będę zawsze usiłowaniu, utrzymanie i pomnożenie afektu jej, wszelką atencyą i aplikacyą oświadczyć pragnąc, żem jest dozgonnie i nicporuszenie W. Ks. Mci serdecznie kochającym bratem i imiźonym sługą. Michał Czartoryski, d. 15 lipca 1731 r.

Digitized by

Google

21

książę MiclijJ złożył królowi deklaracją, że w razie jego śmierci za królewiczem Augustem się oświadczy, i wszel- kich ze swój strony starań dołoży, „aby zachowując wolną elekcyą królów polskich, w rodzinie książąt saskich wznowić szczęśliwe i spokojne panowanie Piastów i Ja- giellonów." ^) Zawierała się w tych wyrazach, o ile to w akcie publicznym było wówczas możUwe, wypowie- dziana myśl dziedziczności tronu, którój zaprowadzenia u nas Czartoryscy już wtenczas pragnęli. Na czele tak zwanój party i francuzkiój u nas, staU jednocześnie Po- toccy, z których jeden, Teodor, był prymasem, drugi, wojewoda kijowski żonaty z Leszczyńską, spokrewniony był z Dworem wersalskim. Ten co roku we Lwowie uroczyście obchodził urodziny francuzkiego Delfina. Stron- nictwo układy z Dworem francuzkim prowadziło otwar- cie, i August IL sam mawiał, że poseł Ludwika XY. nie do niego, lecz do prymasa przyjeżdżał. Po śmierci króla, ogromna większość narodu oświadczyła się za Leszczyńskim, a gdy ten ogłoszony monarchą, mając za sobą głośne poparcie Francy i, sam zjechał do kraju, Czartoryscy stanęli tóż po jego stronie i najgorliwiój sprawę jego popierali. Książę August z ojcem swym i szwagrem Poniatowskim znajdował się wtenczas w oblę- żonym Gdańsku i razem z tym ostatnim częścią obrony

*) Hoffinan Karol. Historya reform politycznych w dawnej Polsce. Str. 206. Deklaracyi tój w Archiwum książąt Czartoryskich nie zna- leźliśmy ; ogłosił ją, nie podając daty, hr. Edward Raczyński w Tajnem Archiwum Augusta IL (T. II, str. 185). Możeby się w Dreźnie znalazła. Stanie wtenczas Czartoryskich po stronie Dworu, w chwiU kiedy ten ustaleniem sukcessyi tronu najbardziój był zajęty, nie ulega wątpliwości, a świadczą o tóm, między wdelu innemi i doniesienia von Kinnera, (re- zydenta austryackiego w Warszawie przy boku posła hr. Wilczka), który w 1729 r. cesarzowi Karolowi VI. ze stanu stronnictw w Polsce sprawę zdawał, co zawdzięczamy łaskawym wskazówkom historyka czasów saskich, p. Kazimierza Jarochowskiego.

Digitized by

Google

22

kierował. Gdy jednak pomoc Francyi zupełnie okazała się zawodną, i sam Leszczyński wszelką straciwszy otii- clię, z wielkim trudem uchodząc przebrany, cudem tylko ocalić się potrafił, wtenczas, z poddającą się twierdzą poddali się i Czartoryscy, a plocliością ówczesnej polityki francuzkiój ostatecznie zrażeni, Augusta III. za króla uznali. Za przykładem ojca i brata poszedł i książę Micliał, raz zaś po t^j stronie stanąwszy, wszyscy wspól- nie, z właściwą sobie gorliwością około uspokojenia kraju zaczęli się lu*zątaó.

n.

z ustaleniem w Polsce panowania Augusta ITEgo, rozpoczyna się dla obydwóch braci Czartoryskich epoka największój ich działalności, w którój podczas trzydziesto- letnich rządów tego króla nie ustali na chwilę; działal- ności mozolnćj, a nacechowanej głęboką polityczną myślą, mającej na celu podźwignienie Ojczyzny. Nigdy tóź na- ród hardzi 6j tego nie potrzebował. W liistoryi swojej zaznała Polska klęsk niemało, ale podobnego rozkładu wewnętrznego, do jakiego dochodziła wtenczas, jeszcze w niej dotąd nie było. Lata w które wchodzimy, miały wprawdzie być dla nićj latami naj zupełni ej szego spokoju i pozornój dla wielu umysłów błogości ; kiedy w około niój wrzała wojna a objąwszy cały europejski zachód, przenosiła się po za oceany i afrykańskie zakrwawiała wybrzeża, lub pustoszyła zdobywane Indye, ona ani je- dnego nie wystawiła żołnierza, a obywatł?l jćj spokojnie jak dawniój prywatnemi zajmował się sprawami, upra- wiał swoje rolę, ucztował i sejmikował, powtarzając przy kielichu znane o szczęśliwości tych czasów przysłowie.

Digitized by

Google

23

Ale państwo już było zeszło do zupełnej niemocy; na zewnątrz nic nie znaczyło, sąsiedzi w nióm gospodaro- wali ; Moskwa juz drugi raz siłą o losacli Rzeczypospo- litej stanowiła, a dworująca moźniejszym rodom szlachta, biorą<5 udział w ich waśniach wzajemnych, pomagała tylko do ostatecznego podkopania wszelkićj w kraju władzy, uważanćj za jedynego nieprzyjaciela, za jedyną rzecz groźną dla dobra pospolitego. Nigdzie wtenczas tak wielka jak w Polsce liczba obywateli nie brała udziału w życiu publicznćm, a stan szlachecki na prze- strzeni całój Rzeczypospolitój węzłami krwi, powinowa- ctwa, wspólnością trądy cy i i obyczajów tak był z sobą połączony, że stanowił w istocie jakby związek braterski i ledwo że nie jednę rodzinę ; wyłączanie się z ogólnego życia poczytywano za grzech prawie : Konarski odludków stawił na równi z leniwymi, pysznymi i łakomcami; ale wszystkie wady instytucyj naszych doszły już były do najwyższego stopnia, najpotworniejsze dla siebie wy- rażenie znajdując w liberum veto^ które za najprzedniejszą tarczę wolności poczytywano. Nie tylko siły zbrojnój, ale właściwie rządu nie było; cudzoziemiec, chcący swoim dac wyobrażenie o sejmie polskim, wór świegocącycli wróbU przed pubUcznością wysypał, mówiąc, gdy się rozlatywały, że trafniejszego wizerunku obrad polskich wynaleźć by nie mógł; wiarą, obyczajem, trądy cyą jeszcze z sobą spojeni, politycznie i społecznie rozsypywaliśmy się na drobne atomy, podobni do kupy żwiru, w którój każdy kamyczek jest osobną całością i światem dla sie- bie. Rozpoczynały się lata, w których wszystkie po ko- lei sejmy zerwane byó miłiły i kraj doszedł do tego już stopnia niemocy i bezładu, że znakomity tych czasów statysta, upominając rodaków odzywał się głośno : „w żą- dny m razie nie możemy być niż jesteśmy, ni ubożsi, ni

Digitized by

Google

24

słabsi, ni nędzniejsi, ni mniój wolni, ni bardziój oprymo- wani, ni wiccój od obcych wzgardzeni." ')

Stronnictwa, a raczśj party o roiły się od dawna między szlaclitą, ale i te, jalc wszystko u nas, nosiły wyłączną swoję cechę, nie były podobne do stronnictw zacliodnich; tworzył je sobie Itażdy niemal możno władzca; były to nie polityczne, ale zupełnie osobiste a raczej rodowe fakcye, którym nie o żadne zasady, ale o prze- wagę jednego lub drugiego panka i chlebodawcy cho- dziło. Zakłócały one kraj nieraz, przy wybujałój samo- wolnosci indywiduów a coraz bardziój do nicości zcho- dzącćj władzy rządowój , pozbawiały go wszelkiego po- rządku, ale właśnie dla tego, że poUtycznemi stronni- ctwami nie były, że ich właściwie nie różniły idee, łatwii^ wodzów i sztandary swe zmieniać mogły i istotnie zmie- niały. Nie znała Polska tych walk krwawych , tych nie- nawiści nieubłaganych, jakie spotykamy w historyi innych narodów. Krnąbrna, hałasująca i któtliwa szlachta, choó kiedy porwała się do kordą, to prędko jednała się znowu; dobroduszna w gruncie, byle mogła fantazyi swojej do- godzić, do niczego obowiązaną się nie czuó, w danćj chwili na swojóm postawić, swój parafialny interes prze- prowadzić, ukochaną źrenicę wolności nietkniętą zacho- wać, uciszała się łatwo. Był to zawsze do waśni we- wnętrznych gotowy, wpływom wszystkich pojedynczych ambicyj panów naszych powolny żywioł; zmienny i ru- chomy jak morska powierzchnia, chwilami, gdy go bu- rza rozkołysała, piętrzący się i groźny, ale bardzo rychło układający się do spokoju i nawet w bezczynną na rzecz publiczną obojętność zapadający. Możniejsze, u góry jakby stojące rody, miały w gruncie ten sam charakter; zmieniały go w nich po części wpływy i pokrewieństwa

*) O skutecznym rad sposobie. Część III. str. 280.

Digitized by

Google

25

zagraniczne, a także piastowane w ciągu kilku pokoleń urzędy a z niemi władza; zawziętość między temi rodami bywała nieraz żywa i nawet z pokoleń przechodziła na pokolenia, a jednak i ta przede wszystkióm we wzajemnój ku sobie objawiała się zawiści, którą Konarski zelozyą nazywał, jćj głównie ziywanie Sejmów i wszystkie nie- szczęścia krajowe przypisując. I tu nie o zasady, nie o myśl polityczną zwykle chodziło, tylko o osobiste zna- czenie i przewagę, o zadowolnienie uczucia pychy, a naj- częściój wybujałój tylko próżności. Bo tśż przy rozkła- dzie społecznym i zniżającym się nastroju ducha, i wady same się zmieniały j jeżeli dawniój nie bez słuszności ukazywano na pychę, jak na główny grzech narodowy; jeżeli ona, natchnąwszy niejedne fantastyczną, wbrew woli rządu i narodu podjętą, i temuż narodowi szkodliwą wyprawę, leżała także na dnie wszystkich starych roko- szów i waśni domowych ; to teraz, wśród pokoleń rozmi- łowanych przedewszystkióm w pokoju, ucztujących i gwar- nych, lecz do większych przedsięwzięć niepochopnych, chociaż rozlała się szerzój , za to zmalała sama i stała się najczęściej tylko próżnością. Jeden z książąt Jabło- nowskich , senator wojewoda bradawski, przed wielkióm zwierciadłem sam sobie cześć codziennie oddawał, odwie- dzających go przyjmował siedzący na tronie, w sali ozdo- bionój wielkióm płótnem, gdzie on znowu był odmah)- wany we wstęgach orderowych, zdejmujący kapelusz przed Najświętszą Panną, z której ust wychodził napis: CouvreZ'VouSy mon Cousin; a ileż podobnych temu anegdot przechowało się w ustnych podaniach, ile ich zapisały pamiętniki ówczesne! Tam gdzie ta próżność w taką potworną jak u Jabłonowskiego nie przerodziła się śmie- szność, w zdrowszych naturach, objawiała się jeszcze w szu- kaniu rozgłosu, w dobijaniu się różnych godności i za- szczytów, już nie dla istotnój władzy, ale dla zewnętrznego

Digitized by

Google

26

jój blasku; kiedy dawniej chciano panować, to teraz najczęściej tjlko świecić ; w takim tez zwykle celu szu- kano stosunków z zagTanicznenii Dworami. Nazyw^ano oryginałem t^go, który się pokrewieństwem Matki Boskiój 2)opisywal, ale do kogo król francuzki odezwał się: mon cousin, ten juz miał siebie za istotnie wyższego nad wszystkich. Wolny, wolnój Rzeczypospolitej obywateł, który względem własnego króla tylko do tytułu na j)ozwie czuł się obowiązanym, chętnie siebie poddanym króla francuzkiego nazywał, i urodziny Delfina hucznemi festynami obchodził; a gdy takie powinowactwa bardzo niewielu udziałem być mogły, pocieszał się bliźszemi stosunkami chociażby z jakim zagi*anicznym ambassado- rem, co przynosiło czasem order albo nawet pensyą, zawsze zaś dodawało splendoru. Żadnej w kraju wła- snym powagi nie uznawać, zawsze na własną działać rękę, najwięcćj ludzi sobą zaprzątać, o ile tylko można pierwsze miejsce wszędzie zabierać, nie dla wyższych celów, ale dla czczój okazałości, było powszechnym prawie u moż- nych zwyczajem i ledwo że nie ogólną chorobą. Usposo- bienie t^kie nie wykluczało dobrych zkąd inąd stron cha- rakteru, świetnej nawet rycerskości, która tak często ujmowała ludzi; wymagało ono przedewszystkiem popu- larności, a więc jak najliczniejszych stronników, o kt<i- rych się tóż ubiegano; ale w miękkich i słabych natu- rach, zapełniało życie fraszkami, czyniąc je bezużytecznóm dla drugich i kraju, w silniejszych a tem bardziój gwał- townych, przy łatwem niezmiernie rozdmżnieniu, wywo- ływało na czas prawdziwie gorączkową czynność, która nietylko kraj zawichrzała, ale nieraz o całych jego lo- sach stanowić odważała się, osobistej tylko radząc się namiętności. Przy takim stanie ogólnym trudny był niezmiernie ratunek. Czartoryscy umyślili to rozkłada- jące się Państw^o wzmocnić, uporządkować społecznie

Digitized by

Google

27

politycznie, umysłowo, przekształcić i jakby odrodzić, aby mu z cztusem przynależne miejsce w rodzinie naro- dów europejskicli na nowo zapewnić. Najwyższe zaiste dla ludzi politycznych i dla obywateli zadanie, a to że je na swoje wzięli barki, już im zaszczytne miejsce w dziejach polskich zapewnia, i do wdzięczności naszój niezaprzeczone daje prawo.

Nie łatwo w historyi znaleźlibyśmy mężów stanu, którymby tak trudne przypadło zadanie. Ci co po wiel- kich wstrząśnieniach przychodzili na nowo społeczeństwa ludzkie urządzać, mieli zazwyczaj na swe zawołanie te- miź burzami rozbudzone siły, które po krwawych nieraz zapasach nowego łaknęły porządku; ci co swój naród z orężem w ręku z pod obcego wyzwalali jarzma, w naj- głębszych tegoż narodu uczuciach i w jego zapale znaj- dowaU dźwignią dla siebie. Kromwel i Napoleon Iszy z własnymi tylko rodakami mieli do czynienia, a obydwa spotykali około siebie silne żywioły, o które opraeć się mogli. Czartoryscy jęli się naprawy Rzeczypospolitej, kiedy ta żadnych sił wewnątrz nie miała, jęli się jćj nie po burzy rozbudzającej życie, ale wśród zupełnego le- targu i s})olecznego rozkładu ; nie danćm im było ode- zwać się do zapału narodu, bo ten położenia swojego nie czuł wtenczas; mieli zaś przeciw sobie oprócz prze- szkód wewnętrznych, usiłowania wszystkich na zgubę nasze spiknionych mocarstw, które już wtenczas przewo- dziły w kraju. W epoce ostatecznego upadku i wielkiój już zależności, brali się do dzieła, któremu nie podołały siły Stefana Batorego, o którego trudności rozbiły się usiłowania tylu jego następców w dniach zupełnćj jeszcze niepodległości narodu. Oceniając ich działalność, wzglę- dów tych pominąć nie można.

W ówczesnym stanie kraju, pierwszym warunkiem jakiego bądź powodzenia, było dla nich utworzenie wła-

Digitized by

Google

28

snego, silnego stronuictwa. Zajęli się teni Czartoryscy, a stroiniictwo ich różniło się od innych tóin właśnie, co wyróżniało jego przywódzców ; było stronnictwem poli- ty cznem, dążyło do naprawy Rzeczypospolito].

Książę Kazimierz umarł w kilka łat po koronacyi Augusta m. (1741 r.), ale księżna Kazimierzowa długi czjis jeszcze była jakby węzłem rodziny. U niój to, we- dług świadectwa Rulhiera '), zbierali się na wspólne na- rady: synowie, córki, zięć Poniatowski, a zapewne i bliżsi stronnicy i przyjaciele. Zaprowadzony raz zwyczaj utrwa- lił się, i gdy z czasem wychowankę dworu Ludwika XIV. sam wiek od tych narad oddalił, synowie tój trą- dy cy i przestrzegali pilnie, czerpiąc w niój jedność dzia- łania i większą nieraz sądów dojrzałość. Do rzędu bliższych im ludzi należeli z czasem: Fleming, Sapieha, Ogiński, wszyscy trzój rodzinnemi związkami z księciem Michałem połączeni, młodzi Poniatowscy, nareszcze An- drzój Zamoyski. Stanisław August w późniejszych latach tak się o tym czasie odzywał: „każdy z nas szukał robić sobie przyjaciół na to, aby się stali powszechnymi partyi przyjaciółmi; i w naturze ludzkiój to jest, że wszyscy jednego równo kochać nie mogą, więc byle takie poje- dyncze przyjaźnienia były na profit massy obracane, toć i owszem; łatwiej tym sposobem pomnaża się partya cała." 2) Tak rzecz prowadząc, przy wielkiój na zewnątrz swobodzie, utrzymując ściśle jednolity kierunek, i wszy- stko dojrzalój poddając między sobą dyskussyi, Czarto- ryscy przyszli do tego, niechętni im nawet cudzoziemcy przyznać musieh, że książęta tak całe swoje stronnictwo potrafili uorganizować , „iż było małą, dobrze urządzoną

») Wydanie 1807. Tom I, str. 204.

2) List króla do ks. Michała Czartoryskiego dii. 20 sierpnia 1765 r. (Archiwum książąt Czartoryskich).

Digitized by

Google

29

Rzocząpospolitą na łonie -wiclkiój Rzeczypospolitej, bez- ładnój, rządzącej si^* najgorzój." Mamy wizerunek oby- dwóch braci w pamiętnikach Stanisława Augustaj nary- sował nam ich postać ze zwykłem sobie mistrzowstwem Rnlhi^re, a nareszcie na katedrze paryzkiej Mickiewicz, i trudno by chcieć co dodać do rysów taką ręką skre- ślonycli. Za naczelnika rodziny uważano powszechnie księcia Michała i jego t^ź „głową ministeryalną" nazy- wano, księciu Augustowi dając miano „familijnego Kre- zusa." Różnica wieku między nimi była nieznacząca, a chociaż wojewoda ruski starszemu bratu od łat mło- dzieńczych przyznawał pierwszeństwo', jak opowiada ich siostrzeniec, i sam się tym sposobem do postawienia księcia Kanclerza na czele rodziny niejako przyczynił, trudno dzisinj powiedzieć, który z dwóch braci umysłem lub charakterem nad drugim celował. Myślą swoją obej- mowali oni kraj cały i wszystkie jego potraeby, działali razem, dopełniając się wzajemnie; książę Michał kiero- wał wewnętrzną, że tak powiemy, polityką, zewnętrzne stosunki przedewszystkióm księciu Augustowi były zwie- i-zone. Pierwszy żywy, ruchawy, czyiuiy, bujnój wy- obraźni, wymowy łatwój, w zgiełku towarzyskim znaj- dujący upodobanie, zmd jak powiadano po imieniu i na- zwisku sto tysięcy szlachty, ich stosunki, interesa, potrzeby; posiadał dokładną prawa krajowego znajomość i te osobiste przymioty, które wśród ówczesnych życia warunków jednać mogły popularność; urządzał t^ż sejmiki, trybunały, pro- wadził niezliczone sprawy. Sam urząd podkanclerzego a późniój Kanclerza już mu wpływ przeważny na całą Litwę zapewniał. Drugi bardziój wewnątrz zamknięty, zawsze nad sobą panujący, spokojny i jakby nieporuszony, wielką powagą poszanowanie wzbudzał; zgiełku, a na pozór i zatrudnienia unikał, mniój może od brata do inicvatvwy skłonny, wykończał ni(Mako to, co ten naszki-

Digitized by

Google

30

cował, a w ciszy swojój rozległe snuł projekta. Na fa- milijnycli naradach ksiąię Michał pierwszy głos zwykle zabierał i każdą sprawę lub 2)rojekt wyłuszczał i prze- kładał; ostateczne rozwinięcie , wyjannienie i zamknięcie dyskussyi było rzeczą księcia Augusta. Książę Kanclerz przesiadując czasem w Wołczynie, to znowu w Przy- bysławicach, biegał po sejmikach i zjazdacli obywatelskich i w ciągłej był ze szlachtą styczności ; Wojewoda ruski zwolna przenosząc się z jednej do drugićj rezydencyi, a tych miał cztery: Sieniawę, Brzeźany, Puławy i Wi- lanów, odwiedzając rozległe dobra swoje, wystawą pocią- gał do siebie obywatelstwo; skrzętniejszy daleko od brata, choć go bogactwem nieskończenie przewyższał, przez długie lata znaczne mu pieniądze na sprawy publiczne z własnój kieszeni wypłacał, o czóm się zaledwo po śmierci Kanclerza dowiedziano; gdzie tego uznał po- trzebę, umiał okazać się liojnym po królewsku; przy- znawano mu zaś powszechnie dar ujmowania i jakby oczarowywania, nie mas szlacheckicli wprawdzie, ale po- jedynczych łudzi , skoro tylko chciał sobie zadać pracę. Podniesienie państwa i istotna, jak wyniżano się, naprawa Rzeczpltój nie była możliwą bez wzmocnienia władzy rządowój; do tego tćż dążyli Czartoryscy, i od razu stanąwszy przy królu, przez długi czas dworskie stanowili stronnictwo, w pomocy korony nowe czerpiąc środki do jednania sobie obywatelstwa, pr/ez załatwianie interesów, wyrabianie urzędów i przywilejów, nieraz oljronę szlachty przed samowolą możnych. Sam cel ich prze- chodzący osobiste widoki, wyższe nad innycli światło, dawały już im przewagę nad przeciwnikami; zawdzięczali zaś przedewszystkićm tym przymiotom, które wadom narodowym wręcz ]>rzeciwne, wyróżniały ich od innych. W społeczeństwie, gdzie wszyscy niemal żyli nad możność i skalę, gdzie wielkićj gościnności towarzyszył bezład,

Digitized by

Google

31

gflzie żjcie pojmowano jak joclnę, nieustającą prawie za- bawę i ucztę, wńród cliai'akterów lekkich, rządzących się fantazyą, zapalnych, ale najczęnciój pozbawionych wy- trwałości, nie lubiących pracy i obowiązku, obok dobrego zwykle serca miękkich, chełpliwych i próżnych, a przy zaniedbanój powszechnie oświacie przesądnych i ciemnych, musieli koniecznie wybitne zająć stanowisko ci ludzie woli hartownój , charakterów nieugiętych, wytrwali , cier- pliwi, którzy własne swe interesa urządziwszy najlepiej, wszędzie za sobą wprowadzali ład i porządek, a światłem prześcigah wszystkich. Gdy w pomoc tym przymiotom przybyły królewskie niemal dostjitki i poparcie korony, stronnictwo szybko urosło. Nie myśleli oni o źadnvm zamachu stanu, o zaprowadzeniu gwałtownój, radykal- nćj zmiany w konstytucyi; głębszą była ich mądrośó stanu i własnego narodu znajomość; trzeźwy cli i pra- ktycznych przedewszystkióm umysłów, nie mieli żadnój wymarzono) utopii, którąby urzeczywistnić starali się ; nie chcieli istniejącego wywracać i niszczyć, ale rozprzę- gające się skupiać i dźwigać; posiadali największą i naj- trudniejszą dla rządzących sztukę : umieli cierpliwie i wy- trwale naprawiać i nową prayspasabiać przyszłość.

Rozumiejąc, że trwałą naprawę Rzeczypospolitój od zmiany w wyobrażeniach samych i w usposobieniu narodu rozpoczynać potrzeba, pilną zwra<5ali uwagę na zdolniejszą młodzież, pomagali j6j do kształcenia się i nieraz w^łasnym kosztem wysyłaH za granicę, pi^zygoto- wująctym sposobem ludzi do rozmaitych gałęzi służby publi- cznćj. Skutki takiego mądrego orędownictwa dały się uczuć narodowi za następnego panowania, a tutaj mimo- chodem wspomnimy, że wychowańcami ich, między in- nymi, byli: przezacny biskuj) Turski, podskarbi Kossowski i Joachim Chreptowicz, do zawdzięczających zaś książę- tom (V.artor}skim najwięcej, nahv.y i Naruszewicz. Tym-

Digitized by

Google

32

czasem nie poprzestając na takowóm gotowaniu żywiołów lepszćj przyszłości, starali się oni jalc najwięcój czynnych ur/ędów obsadzić stronnikami swoimi, aby w lefi;alne formy Rzeczypospolitej tcłmąć niejako ducha swojeifo, i zmianę konieczną piY.ygotować bez wstrząśnień, bez gwałtu. ')

') Przechowany w archiwum książąt Czartoryskich, yohimeu ko- respondencyi książąt Michała i Augusta z Ogrodzkim, dyrektorem kan- celiaryi królewskiej (od 17 lutego 1745 do 29 kwietnia 1754 r.) zawiera niejedne wskazówkę do ocenienia ich wewnętrznej polityki. Zwracając uwagę rządu na znaczenie, jakie miało odpow iednie obsadzenie ui^zędów, książę Michał pisał : „Un souverain est V architecte de Tódifice, les mi- nistres en sont les ouyriers principaux. Ailleurs , on peut remedier i la meprise dans le choix par le changement des personnes ; le placement cheznous est immuable, et d' aut ant plus fant -ii se preserver des repen- tirs li-dessus. Le mieux serait que V on ne se presse pas en destination, pour peser suffisamment les plus solides et les plus avantageux motifs de la preference." Chcąc Dwór pobudzić do zajęcia się przygotowaniem sejmików, odzywał się w 1746 r. : „Avec assez de concorde et de bonno Yolontó dans notre proyince de Lithuanie , ii ne sera pas moins difficile k la prochaine dióte qu' elle puisse convenir des statuts dósirables et des moyens de contribution pour augmenter 1' amiee. Une assemblee d' anges n' en conviendrait pas plus aisement sans idees digerees et projets preparćs d*avance. U fant de plus de soigneuses directions pour reunir les conceptions et les yolontós humaines." Uskarżając się na to, że król sam do Warszawy zjechać nie chciał, a na pobycie we Wschowie po- przestawał (1752 r.), wracał do tegoż przedmiotu ustawnych z jego strony nalegań : „Cette demarche aura le mśme eflfet que produirait sur le public la dćclaration que le roi est indifferent au succes de la dietę, que celle-ci, n'etantniprćparee k temps ni dirigee par des mesures, sera nćcessairement infructueuse. II n*y a que la toutepuissance de Dieu qui peut par un fiat rćgir le monde, conduire les affaires, produire les evenements. Une septióme dietę annuUee , augmentera les infirmitćs de TEtat, deji si considerables, avec les facheuses suites de la conlusion dans toutes les parties de la regie, avec Taccroissement de la licence k mepriser et k franchir les lois, avec les risques qui dórivent natu- rellement d'une espece d'anarchie." Domagając się energii ze strony rządu pisał w listop. 1749 r. : „Pour remćdier k tout , ii faudrait que la nation fńt misę dans la persuasion que le roi est resolu d*agir avec fermetó, que S. M. ne se laissera plus abuser par de feintes contritions, par des promesses d'ent'ants : je ne le ferai plus, par des expedient8 palliatifs, ni par le masque des pretendues brouilleries personnelles entre les fanulles.** I wracając do tego zawsze powtarzającego się przedmiotu,

Digitized by

Google

33

Na tóm polu musieli się spotkać ze wszystkiemi osobistemi fakcjami, a tych, jakeśmy wsponmieli, było nie mało; którój z nich zjednać dla siebie nie potraiiU, z walczyć im przyszło. Na czele niejako wszystkich stał starożytny dom Potockich, na dwie gałęzie srebrnćj i złotćj Piławy rozrodzony, na szerokich dobrach na Po- dolu, Ukrainie, Rusi i Małopolsce rozsiadły, od stu przeszło lat pierwsze w Rzeczypospolitej dostojeństwa piastujący. Niechęć między nim a Czartoryskimi była nie dzisiejszą, a małżeństwo księcia Augusta z Sienia- wską, o którą jak wiemy starał się tóż jeden z Potockich, zwiększyło rozdrażnienie. Za powtórnój elekcyi Leszczyń- skiego na krótko pogodzeni, prędko do dawnego wró- cili współzawodnictwa, znaczenie ich zaś w kraju jeszcze bardziój urosło, gdy do prymasowskiego krzesła, które zajmował Teodor Potocki, przybyła w ręku drugiego z nich Józefa, wielka buława koronna. Józef Potocki

dodawał w paździem. 1751 r.: „J'exp6rimente depuis bien des anneós en Lithuanie que des soins attentifs et suiyis produisent de bons effets. Dans toutes les esp^ces de gouvernement, plus encore dans le popu- laire, ii faut da nerf en cohibition (?) des turbulencos, pour qu'elles ne puissent croltre et devenir monstrueuses. La condescendance enbardit les móchants et courage les bons citoyens." W 1749 r. pisał te mądre, streszczające stan społeczeństwa wyrazy: „II n'est point apparent que les tetes inąui^tes chez nous puissent exciter prochainement des troubles domestiąues ; mais ii est beaucoup plus que Paccroissement journa- lier de nos maladies civiles et le nul des remśdes, peut nous mettre au premier incident dans la plus triste situa- tion d*un chaos, et Dieu seul peut pr6voir quelle sera notre transformation.'* I jeszcze w r. 1754 już z Dworem poróżniony odzy- wał się: „Quelle sociótó, et d'autant plus quelle nation peut subsister et ^tre pr6serv6e de la destruction, sanslarógie, sans les soins et sans les attentions d*un chef ? Vous savez combien chez nous d*articles essentiels avaient ddjk besoin de rem^des dont le neglect ulterienr donnerait k ces maladies des progres et des symptómes tres pernicieux. II faut du bonheur et du suffisant dans les mesures suivies pour calmer les animosites entre les concitoyens et pour obvier aux extremitós de

la discorde."

3

Książę Adam Czartoryski. Tom f.

Digitized by

Google

34

czuł upośledzenie ojczyzny i pragnął z pod cudzo- ziemskiego wpływu wyzwolić, nie zdawał jednak sobie bynajmniśj sprawy z najkonieczniejszych do tego wa- runków, brał się w sposób zupełnie nieodpowiedni, po- wiedzielibyśmy anarchiczny, nie zdolny niczego zbudowaó, a po kilku niefortunnych próbach zniechęcił się, i już tylko walką wewnętrzną z domowymi przeciwnikami się zająŁ Z samego już urzędu służyło mu prawo utrzy- mywania stosunków z Porta Ottomańską i podległemi jój krajami, a stale domowi saskiemu przeciwny, używał wielki hetman koronny tego prawa, zawsze przeciw po- lityce Dworu występując. Najpierwój na Turcyi oparł nadzieje swoje. W 1739 r. posłowie moskiewski i austryacki złożyli królowi wspólną notę we Wschowie, żaląc się na zawarte jakoby przez Potockiego w Stambule układy, otwierające Polskę licznym hordom tatarskim, mającym zawojować obydwa te państwa z pomocą licznych u nas konfederacyj i pospolitego ruszenia, i Wacław Rzewuski, znaczną tylko z własnój szkatuły ofiarą zaspokoiwszy Hana, zażegnał wtenczas burzę. W 1741 r., gdy ko- rzystając z wewnętrznych w Rossyi wstrząśnień, Szwecya jój wojnę wypowiedziała, agent rządu sztokholmskiego bawiący na dworze wielkiego hetmana znalazł w nim gotowość połączenia się z tóm mocarstwem, i manifest z kancelaryi hetmańskiój wydany, wyliczając klęski na kraj sprowadzone przez obcych, wzywał do sojuszu ze Szwecyą i do konfederacyi. Nie znalazło to w obywa- telstwie poparcia i skutku żadnego nie miało, a nie zbli- żyło wcale hetmana do Augusta Ul. Czartoryscy wten- czas stali przy Dworze, to już wystarczało do rozbudze- nia niechęci; rosnące ich znaczenie tylko rozżarzać musiało; doszła zaś najwyższego stopnia, gdy z czasem rozległych ich zamiarów domyślać się poczęto. Było to naturalnóm, różnica bowiem w pojęciach i celach oby-

Digitized by

Google

35

dwóch rodzin była istotnie zasadniczą. Czartorjscj dą- żyli do wzmocnienia władzy rządowój, Potoccy do wię- kszego jeszcze jśj ograniczenia i podkopania; pierwsi chcieli ują<5 potęgi wielkim i zupełnie już samoistnym dygnitarzom w kraju, bez czego żaden ład możliwym nie był; drudzy upatrywali w tych właśnie dostojeń- stwach tarczę wolności i przy nich stali uparcie, a ko- ronę rozdawnictwa urzędów i starostw pozbawić chcieli, tworząc ku temu nieustającą, wszechmocną przy boku kró- lewskim Radę; jednidźwignienie państwa mieli na celu i pod- niesienie upośledzonych warstw w narodzie, drudzy roz- szerzenie prerogatyw szlacheckich i tak zwaną zhtą wol- ność; tych ideałem była rządna, dziedziczna monarchia, tamtych oligarchiczna RzeczpospoUta ; rozchodzące się między sobą pojęcia stron obu znalazły z czasem osta- teczne wyrażenie swoje: jedne w konstytucyi 3go maja, drugie w republikanckich projektach Szczęsnego Po- tockiego, podawanych Katarzynie przed Targowicą. Nie mogło byó miru między niemi. Z Potockimi trzymali najczęściój najmożniejsi na Litwie Radziwiłłowie, nie- chętni wyniesieniu się Czartoiyskich, i pragnący dawniej- sze swe stanowisko w kraju utrzymaó. Na tych czele stał natenczas hetman wielki litewski, Michał, od przy- słowia swojego „rybeńko" zwany; inni, w tym czasie dziwaków i oryginałów, potrafili jeszcze odznaczyć się potwornóm dziwactwem; jeden np. Faustyn bawił się w krwawe potyczki, które nadwornemu wojsku swojemu staczaó kazał, drugi Marcin, nie wzdrygnął się przyjąó mojżeszowego wyznania. Jak Radziwiłłowie tak Potoccy w dostatkach swoich obszerne znajdowali środki do skar- bienia hcznych stronników; wyobrażenia ich były ogó- łowi obywatelstwa wspólne, sam zaś sposób życia, na- wyknienia i ledwo że nie powiemy krój umysłów, zbli- żyły ich bardziój do mass szlacheckich, niż surowych,

3*

Digitized by

Google

36

systematycznych i nieraz twardych Czartoryskich. Mieli też zwykle tłumy za sobą. Walka toczyła "^się z obu stron j wśród wewnętrznych w kraju stosunków, używa- nemi wtenczas środkami: na sejmikach, po sądownictwach, w trybunale, pełna rysów charakterystycznych, bo w ni6j właściwie całe przejawiało się życie. Nieraz jedno, trafnie powiedziane słowo, przechylało szalę i długne przeciwni- ków niweczyło zabiegi. Idący np. do poselstwa w Wy- szogrodzie stronnik wówczas Potockich Mokronoski, po- strzegłszy w pośród zebranćj na sejmik szlachty w ko- ściele, wysłańców drugiój partyi, kt<5rzy innego prowa- dzili kandydata, i czując, że się na rozruch zanosi, po- wstał, rzucił do nóg swych szablę, i ręce złożywszy na piersi, donośnym głosem zawołał, że gotów jest zginąć, nie broniąc się wcale, jeżeli mu kto dowiedzie, że skrzywdził najmniejszego z braci albo cokolwiek w sw^m życiu na szkodę wolności poczynał, że zresztą umrze z radością, byle krew jego wzmocniła niezbędną między patryotami zgodę. Na te słowa błysnęły z pochew ka- rabele, ale w obronie Mokronoskiego , i przeciwników od siekania obroniło tylko wniesienie do świątyni SancHs- simum. Podobnego rodzaju sceny powtarzały się na ca- łym obszarze gwarnój Rzeczypospolitej, wśród ustawnych zgromadzeń i zjazdów; o mówców i ludzi popularnych starało się każde stronnictwo, książę zaś Michał miał na- wet swoich zawadyaków i rębaczy, od jego rezydencyi „wilkami wołczyńskimi" zwanych, którzy przeciw po- dobnegoż rodzaju stronnikom Radziwiłłów i Potockich występowaU. Obydwie strony nieraz do zrywania sej- mików uciekały się, gdy swoich kandydatów do posel- stwa przeprowadzić nie mogły; kiedy zaś szło o depu- tatów do trybunału, który, jako najwyższe sądownictwo miał w ręku swojóm nie tylko mienie, ale cześć nawet i życie Avspółobywateli, nie było końca zabiegom. Walka

Digitized by

Google

37

z sejmików pi^zenosiła się na sejnij, i wpływała na roz- strzYD-nienie naiważniejszych politvcznvch kwestyi.

Cierpliwym i wytrwałym Czartoryskim powodziło się długo. Mnićj liczny, ale zgodny i karny ich zastęp dawał im przewagę, a stanowisko u Dworu pozwalało rosnąć w znaczenie; wszelka jednak uzyskana przez nich korzyść ją- trzyła bardziój przeciwników, do nowych pobudzając ich wy- sileu, i walka rozjątrzała się coraz bardziój. Stronnictwo książąt nazywano zprzekąsem/Jw»///^. Głośny pojedynek Ka- zimiei-za Poniatowskiego, siostrzeńca Czartoryskich, z po- pularnym u szlachty wojewodą lubelskim, Adamem Tarła, zakończony śmiercią ostatniego, walkę na nowo rozognił. Choć pojedynek odbył się w dzień biały, na szerokióm błoniu, w obecności licznych tłumów, rozżalone jednak uczucia widziały w nim pi*zebiegle przygotowaną za- sadzkę i zdradę; w zaślepieniu namiętnym oskarżano ro- dzinę o skrytobójstwo, i długo ten przedmiot poruszał na zgromadzeniach szlacheckich umysły, grożąc wojną domową, póki łatwo dające się rozbudzić namiętności świeżego dla siebie nie znalazły pokarmu w nowój waśni domowój. Na ten raz wystarczył ku temu głośny spór innego Tarły, wojewody sandomirskiego, z hetmanem li- tewskim Radziwiłłem o dobra żółkiewskie i złoczowskie.

III.

Wszystkie te niechęci i całą wewnętrzną niezgodę wyzyskiwały na korzyść swoje ościenne mocarstwa, za je- dyny cel polityki swój w Polsce mając utrzymanie w niej zupełnój anarchii. Nie różniła się w tóm od innych państw i Fi-aucya. Z łatwością mogłaby była ona wpływ wywrzeć

Digitized by

Google

38

zbawienny; od wieków już istniejące między nią a Pol- ską stosunki, rozmaitemi kanałami płynące od niój światło, niejedna w charakterze obu narodów wspólność, spo- krewnienie licznych rodzin, urok jaki Dwór francuzki ciągle jeszcze na umysły wywierał, wszystko to ułatwiało niezmiernie zadanie. Na nieszczęście, polityka tego mo- carstwa w Polsce była ciągle nie tylko egoistyczną, ale najzupełniój płochą i krótkowidzącą. Rząd, który u sie- bie brakiem wszelkiój moralnój zasady i szerzonóm z góry zepsuciem, rewolucyą przygotowywał, który niedołęztwera i niecną rozpustą w monarchicznym narodzie majestat królewski podkopał i zbezcześcił, nie mógł ^y Polsce na uczciwą zdobyć się politykę. Posłowie i agenci francuzcy znali dobrze usposobienie panów i szlachty naszój; nie- którzy z nich serdecznie przywiązali się do Polski, zrę- czniejsi, na uczuciach i słabościach naszych grali jak na klawiszach, ale trzymając się tego zdania, że „najlepszym w Polsce systematem jest nie mieć żadnego systematu," zawsze tylko do zewnętrznego przyczyniali się rozstroju, występigąc przeciw wszystkiemu, co dążyło do zaprowa- dzenia jakiegokolwiek porządku, a szczególniój władzy. Potoccy byli zawsze stronnikami Francyi; z ich obozu wyszły propozycye ofiarowania korony książęciu de Conti (1745), wtenczas gdy się przez chwilę, po śmierci Ka- rola VI. zdawało, że August III. jako elektor saski mógł być na tron cesarski powołanym. Z nimi tóż utrzymy- wali ciągle stosunki ministrowie francuzcy; i wtenczas nawet, kiedy Dwór wersalski na nowo do polskiego się zbliżył, przysłany do Warszawy poseł des Essarts, dla ułożenia małżeństwa Delfina z córką Augusta IIL, stale tak zwane hetmańskie stronnictwo podtrzymywał ; w urzę- dowych depeszach swoich nazywając Czartoryskich naj- przeważniejszym domem (maison prepondiranie)^ donosił (1746), że od kt kilku wszystkie już trybunały stronni-

Digitized by

Google

39

kami swoimi obsadzają, i źe, o zgrozo! gotowi zaprowa- dzić pluralitatem i pomnożenie wojska, a później, gdyby się to udać mogło, nawet dziedziczność tronu. Tego się obawiano najbardziśj. Przysłana mu w odpowiedzi na to instnikcya, nakazując posłowi pilnowanie przedewszystldóm interesu Prus, bo Francya wtenczas była w przymierzu z Fryderykiem II, zalecała mu, aby niweczył zamiary stojących u steru i zeszedł sam do tego labiryntu anar- chii, w jakim duma i prywata możnych i szlachty utrzy- muje ten kraj przy ówczesnych jego instytucyach." *) Sto- sownie do tego, poseł nie tylko do ustalenia żadnego po- rządku się nie przyczyniał, nie tylko niechęci wzajemnych nie koił, ale przeciwnie rozżarzał je ciągle, a w tym la- biryncie jaki mu wskazywano, najdogodniejszy grunt znaj- dując dla wszelkich praktyk pokątnych, zamęt szerzył, sejmy zrywał, starając się tylko, jak sam Dworowi swo- jemu donosił, aby ręka jego w tych wszystkich matactwach jak najmniój była widzialną. Tak do rozdrażnień domo- wych przybywały jeszcze ustawne podżegania z zewnątrz, najczęściej uroczemi słowami wolności i sprawiedliwości okraszone.

Tymczasem w sąsiedztwie Polski zachodziły wypadki, które przezorna polityka na korzyść państwa zużytkować była mogła. Fryderyk II. wśród najgłębszego pokoju za- bierając gwałtem Szlązk, złamał wszystkie traktaty, wszystkie zobowiązania własne, wszystkie szlachetne uczu- cia, nawet uczucie osobistój wdzięczności, i rozpoczynał prawdziwie epokę panowania zręczności i siły. Na obronę

*) „Traverser les mauyais desseins qu'on pourrait avoir contrę le roi de Prusse, aflfaiblir le parti moscoyite de ce pays, pónótrer les desseins de ceux qui jouent le role principal, et entrer dans le dódale d'anarchie dont Torguell et les intórets particuliers des grands et de la noblesse foln te fondement des constitutions de ce pays.**

Digitized by

Google

40

zrazu przeciw niemu, późniój w rozmaitych widokach, wiązały się przymierza; szlachta przede wszy stkióm w po- koju rozmiłowana, do wojny, któraby Polsce pozwohła wzmocnić swe siły, wciągnąć się nie dała; pierwsze akta walki mającój się tyle razy odnawiać, odegrane zostały przy zupełnój ze strony Polski neutralności, chociaż Au- gust ni. jako elektor saski miał w niśj udział; w 1744 roku powstało nowe między Austryą, Anglią i Saksonią przymierze, do kt<5rego przystąpiła tóź Moskwa. Chciano do niego wciągnąć i Polskę, zobowiązywano się nawet „dopomódz królowi polskiemu, o ile to staćby się mogło bez nadwerężenia swobód Rzeczypospolitej, aby Polska stała się użytecznym członkiem Europy." Prowadziło to do pomnożenia siły zbrojnój i podźwignienia Państwa; ale Fryderyk II. miał swoich stronników; niesforność sejm zerwała, i znowu wszystko zostało w dawniejszym bez- ładzie, a kraj w dawniejszej niemocy.

Rozumieli to lepiój od innych Czartoryscy i posta- nowili całego użyć wpływu, aby z pierwszój okohczności podobnój skorzystać. Nastręczyła się ona niebawem. W 1746 r. wiązała się znowu Austrya z Moskwą prze- ciw Fryderykowi, i wezwano do tego przymierza króla i Rzeczpospolitą. Była to jedyna już może zręczność, pod opieką tych mocarstw podnieść siły Polski i znowu do czynnój polityki europejskiój wprowadzić. Rozwi- nięto wielką a cierpliwą czynność, przygotowując umysły; zdawało się, że sejm do pożądanego końca doprowadzo- nym będzie; już się na podatek i 60,000 wojska zga- dzano, ale francuzcy agenci pracowali tóż ze swój strony; Castern pisał do swojego Dworu, że w razie przeprowa- dzenia zamiaru Czartoryskich, stronnicy Francyi (a zali- czał do nich przedewszystkióm Potockich, Bielińskiego, Tarłę, Sapiehę) gotowi zawiązać konfederacyą, ufni, że wojsko pruskie zaraz im w pomoc nadciągnie. Sejm

Digitized by

Google

41

został zerwany, przymierze, a z nióm pomnożenie siły zbrój nój, nie przyszło do skutku. Ale teraz zamiary Czar- toryskicli odgadnięto niejako; des Essarts pisał do rządu swojego, że dociekł tajemnicy niegodziwości (ce mysih-e d'iniquite)^ że zamiarem tych niebezpiecznych ludzi jest nie tylko ścisły sojusz z Moskwą i Austryą i pomnoże- nie wojska, ale nawet ograniczenie liberum veto i zwięk- szenie władzy królewskiej . Cóż mogło być okropniej - szego dla miłośników złotej wolności? Zaciekłość tego stron- nictwa podwaja się t6ż odtąd.

Z obu stron rozwijają zadziwiającą czynność. Czar- toryscy spokojni, wytrwali, mnożą stosunki; u Dworu zapewniają sobie przewagę, jednając całkiem Brtlhla wszech- władnego ministra Augusta III.; pomagają mu właśnie do otrzymania indygenatu '); do prymasowskiój godności wynoszą oddanego sobie Komorowskiego, a nowe zwią- zki rodzinne zdają się im stanowczą w Rzeczypospolitój zapewniać przewagę; książę Michał córkę swą wydał wtenczas za Michała Sapiehę, a siostrzenicę Czartoryskich Poniatowską jednocześnie pojął za żonę hetman polny koronny Klemens Branicki, któremu lada rok miała się dostać po zgrzybiałym już Potockim wielka buława ko- ronna. Margrabia des Essarts winszując im tych zwią- zków, nie mógł się powstrzymać od oświadczenia, że nadto przez nie potężnymi stają się w Rzeczy pospolitój, aby Francya spokojnie na to patrzeć mogła, a tymcza- sem Dworowi swojemu donosił, że mają płatnych agen- tów swoich przy wszystkich większych Dworach i tak rozległe stosunki i interesa, że prawie zmuszeni mię-

*) Minister pisał do ks. Augusta Czartoryskiego, Igo marca 1749 r. „Permettez qu' im Polonais Brulowsky se recommande k la con- tinuation de#vos grA,ces. ..." W listach swych podpisywał si^ czasem Ocieszino Briihlowsky.

Digitized by

Google

42

f?zać się do spraw publicznych i służbę polityczną utrzy- mywać, jakby panujący. Potoccy krzątali się ze swej strony; stojącemu nad grobem hetmanowi nienawiść do przeciwników dodawała jeszcze bodźca; w Józefowie jego, około starca zbierali się na narady stronnicy i krewni; Antoni Potocki, wojewoda bełzki był wtenczas jakby du- szą partyi ; jego poseł francuzki jako najzdolniejszego rządowi swojemu przedstawiał, oddając najwyższe po- chwały jego światłu, gorliwości i charakterowi; drugi se- nator, Stanisław Jabłonowski, wojewoda rawski nie mniśj był czynnym. Ważyły się jeszcze ciągle dwa polityczne systemata: związku z Austryą i Moskwą z jednej, a z Francy ą, Turcy ą i Prusami z drugiój strony; pod niemi kryły się projekta urządzenia Rzeczypospolitój. Gdy sojusz zamierzony nie stanął, Moskwa bez pozwo- lenia 30,000 wojska swojego przez bezbronną Polskę na pomoc Austryi nad Ren posłała; wywołało to mani- festa i skargi bezowocne, a posłużyło do głośnych prze- ciw Czartoryskim krzyków. Des Essarts obwiniał w de- peszach swoich księcia Augusta, że w czasie przechodu tych wojsk order rossyjski był przywdział i od żołnierzy samych doznawał poszanowania. Z jednój i drugiój strony myślano o konfederacyi; hetman zamawiał sobie pomoc Francy i, posyłał do Fryderyka II; Dzierżanowski jeździł do Konstantynopola, inny wysłaniec hetmański bawił przy Hanie krymskim. Komendant Kamieńca podolskiego, pen- syonowany przez Francyą Bekierski, przyrzekał w razie potrzeby podburzyć Kozaków. Dwór francuzki i>ie po- zwalał mieszać imienia Ludwika XV. do żadnój konfede- racyi, odpowiadając posłowi swojemu, że zna nicość wszystkich tych związków, i że mu tylko o przeszkodze- nie planom Czartoryskich chodzi. Des Essarts mający obok urzędowych inne, tajne instrukcye, z prywatnego gabi- netu Ludwika XV. pochodzące, spodziewał się, że byle

Digitized by

Google

43

się co ważniejszego stało, większe poparcie u króla swego znajdzie, i podtrzymywał otuclię. Tymczasem prosił o ordery dla swoich stronników. Nic, pisał, lepszego wpływu nie wywiera; kilkadziesiąt pierścieni z wizerun- kiem Maryi Teresy rozdanych szlachcie przez posła austryackiego, zjednało temu Dworowi licznych stronni- ków, bo choć każdy z tych pierścieni zaledwo wart był sześó czerwonych złotych, posiadacze ich mogli się chełpić względami Cesarzowój , cóżby więc zdziałał order króla francuzkiego? W 1748 r. Jabłonowski koszto- wności swoje pozdawał werbując stronników przeciw Czartoryskim; wojewoda bełzki gotował się patetyczną mową zerwać obrady, gdyby się Sejm miał według ich myśU odbywać. Sejm naturalnie nie doszedł do skutku. W następnym roku powtórzyło się toż samo, z wię- kszćm tylko roznamiętnieniem. Zwołujące Sejm uniwer- sały, zredagowane przez Czartoryskich a wymownie ma- lujące okropne położenie kraju i konieczność ratunku, Potoccy ogłaszają za krwawy przeciw sobie manifest i obrazę całego narodu. Hetman wielki koronny nazna- cza regimentarzy w Wielko- i Małopolsce (Sapiehę i Małachowskiego), aby zapobiedz sojuszowi z Moskwą i Austryą, i zaprowadzeniu w obradach nienawistnój większości głosów; Potoccy gotując się do walki, obli- czają domowe poczty swoje, wynoszące jak się pokazało, 14,000 żołnierza, tworzą nawet wspólną na potrzeby partyi kassę, do którój składają 18,000 czerwonych zło- tych. Des Essarts donosił, że nigdy Polski tak wzbu- rzonój nie widział i lękał się ostateczności; przyznawał, że Czartoryscy dla bezpieczeństwa osób własnych muszą się starać o jakąkolwiek siłę, o zbliżenie się wojsk mo- skiewskich do granic Rzeczypospolitój. Gdy do ustano- wienia trybunału przyszło, prowadzony do laski Potocki, starosta szczerzecki, ukazał się ze zbrojnym hufcem;

Digitized by

Google

44

w8i>ółzawodnik jego Kazimierz Poniatowski ustąpić mu- siał ; wśród głośnych z tryumfu przecliwalek powtarzano, źe Cioiek (łierb Poniatowskicłi) ucield, aby na sztuki mięsa posiekanym nie został. Podobne sceny powtó- rzyły się tóź w Piotrkowie; swawola do tego doszła, źe pierwszy raz w liistoryi naszój juz i trybunał nie przy- szedł do skutku; Rzeczpospolita została bez najwyźszój w niój magistratury sądowój. Castern w depeszach swoich zerwanie trybunału przypisywał Potockim, utrzy- mując, źe rozjątrzenie tak było wielkie, przeciwnicy Czartoryskich gotowi byli chwyció się najgwałtowniej- szych przeciw nim środków, zburzyć albo popalić ich pałace, i tylko stanowcze z jego strony oświadczenie, źe Francya na to nie pozwala, wstrzymało zapamiętłiłych. Nie chciał Fryderyk wywoływać w Polsce wojny domo- wój, wystarczało mu utrzymanie w niój ciągłego wzbu- rzenia; polityka Prancyi służyła zupełnie jego widokom, a obydwa państwa nie dopuszczając tylko do ostate- cznego wybuchu, stroiły się jeszcze w pozory sprawie- dliwości i umiarkowania. Chociaż bezskuteczność obrad wszelkich i niedochodzenie Sejmów stało się rzeczą zwy- czajną, już nie zadziwiającą nikogo, zerwanie jednak trybunału zrobiło wrażenie; zdawało się przez chwilę, źe się swawola sama własnego dzieła przelęknie i może upamięta; prędko jednak z nową zaciętością wrócono do walki. Castern pisał do rządu francuzkiego, że Po- toccy i ich stronnictwo tak nienawidzą Czartoryskich, gotowiby sturczyć się prędzój niżeli pogodzić się z nimi; hetman wielki koronny podał królowi memoryał głównie praeciw nim wystosowany, dowodząc, że wszystkie nie- szczęścia kraju z ich przewagi wypływają i domagając się zwołania Rady Senatu dla przywrócenia równości między obywatelstwem. Nota przez niego jednocześnie rządowi francuzkiemu przesłana, same tylko skargi na

Digitized by

Google

45

Czartoryskich zawierała, obwiniając ich o to, że się wy- noszą nad równośd, w której z całym stanem szlacheckim zrodzeni, i że nadużywając łaski królewskiój dążą do rządzenia Polską. Nadchodził Sejm wyznaczono osobną komissyą dla wykrycia sprawców zerwania trybu- nału; Potoccy nowe do tronu skargi zanieśli; ale na ten raz jeszcze przewaga została przy Czartoryskich, którzy przede wszy stkióm zalecali stałość;^) król hetmanowi jego memoiyał zwrócił, a laskę w trybunale objął stronnik książąt. Gdy Sejm się rozpoczął, roznamiętnienie tak było wielkie, że panujący zwykle nad sobą książę August, pewien niechybnój wygranój, na trzecióm posiedzeniu, przy wielu osobach dał się z tóm słyszeć, że z pozwoleniem Jego Królewskiej Mości spodziewa się odjąć prędko bu- ławę Potockiemu, i że się skutków tego nie lęka, bo na wszelki wypadek ma w jednój kieszeni 40,000 Au- stryaków, a w drugiój 100,000 Moskali; Małachowski

*) Ks. August Czartoryski pisał wtenczas do Ogrodzkiego, dyre- ktora kancelaryi królewskiój: „Je Vou8 prie de dire de ma part au premier Ministre que je le eon jurę, indópendamment de mon propre intórSt, de ne se point laisser aller aux insinuations de mónagements que Ton preche, ils ne peuvent etre que nuisibles k tous ógards. Les personnages que Ton lui reprósente comme mócontents ou prets k brouil- ler, n^ont jamais 6tó redoutables et le sont moins que jamais au moment prósent, et au point que si la Cour voulait mettre k profit ses avantages dans cette circonstance, les brouilleurs yiendraient demander pardon a genoux et se croiraient trop heureux d'y Stre recus. Le prin- cipe de les mćnager est śgalement faux pour assurer le suecós d'une dióte soit k Varsovie cet ótó ou a Grodno. En un mot, tout ce qui se dit en faveur de ces brouilloiis est pure fourberie, intćr^t et faiblesse; je crois cette vćrit6 si claire quo je me ferais fort de la dómontrer en face et sans replique a ceux qui donnent d'autres couleurs dans tout ceci k leurs insinuations. (List z 2 lutego 1750 r.). W marcu jeszcze dodawał: „Les affaires se dórangeront toujours davantage dans notre pays, si l'on continue dans le systeme des mćnagements deplacós, qui sont en verit6 dans les circonstances actuelles moins excusables que jamais, suivant toutes les regles d'une saine politique." (Archiwum ks. Czartoryskich).

Digitized by

Google

46

powtórzył to zaraz wielkiemu hetmanowi, a ten odpo- wiedział, że jest przygotowany w tójźe samśj chwili zmierzyć się z Czartoryskimi, a późniój będzie mial na swoje rozkazy 100,000 Prusaków i tyleż Turków i Ta- tarów J) Tak obcemi siłami grożono sobie wzajemnie. Myślano z obu stron o konfederacyi, warty około sali obrad były podwojone, hetman wielki wojsku koronnemu praybliźyó się kazał; ale Fryderyk II. oświadczył, w razie konfederacyi pułki jego wejdą do Polski i w kilka dni zajmą Warszawę, a poseł pruski de Voss tak sku- tecznie z margrabią des Essarts się krzątał, że Sejm stosownie do ich woli zerwanym został. Był on ostatnim za życia Józefa Potockiego; w następnym roku zgrzy- biały hetman zstąpił do grobu.

Kilkonastoletnie wytrwałe usiłowania Czartoryskich zdawały się im teraz stanowczą w kraju zapewniać prze- wagę, fflemens Branicki, który już przed laty Augu- sta II. do zaprowadzenia dziedziczności tronu namawiał, dziś z książętami spokrewniony, otrzymał Avielką buławę ; przy rozdawnictwie godności i starostw, na radzie Se- natu we Wschowie (5 Czerwca 1752 r.), wszystkie pra- wie wakanse dostały się ich stronnikom; najpierwszym świeckim senatorem, bo kasztelanem krakowskim mia- nowany ich szwagier, Stanisław Poniatowski; książę Michjił z podkanclerstwa na urząd wielkiego kanclerza litewskiego podniesiony, ujrzał mniejszą przy sobie pie- częć w ręku zięcia swojego Michała Sapiehy, córkę zaś księcia Augusta Elżbietę miał wkrótce pojąć jeden z Lu- bomirskich. 2) Z takim po swojój stronie zastępem, ma-

') Doniesienia agentów francuzkich z sierpnia 1750 r.

*) Wyszła w czerwcu 1758 za Stanisława, późniój marszałka w. kor. Prymas Komorowski stylem ówczesnym pisał z tego powodu do ks. Augusta: „Nie mogła mię pocieszniejsza dość nowina jak ręką W. Ks. Mości wyrażona deklaracya księżniczki wojewodzianki za ks.

Digitized by

Google

47

jąc do tego silne u Dworu stanowisko, mogli spodzie- wać się Czartoryscy, że nareszcie naprawę Rzeczypospo- litej rozpoczną; ale taką była tragiczność położenia, taką chwiejnośó wszystkich żywiołów, na jakich opierać się im przyszło, że i te nadzieje, jakkolwiek uprawnionemi się zdawały, zawiodły ich. Potoccy zmienili taktykę swoje względem Dworu i postanowili pozyskać dla siebie wszechwładnego nad umysłem króla faworyta; ożenienie Mniszcha z córką Bruhla pomogło im do tego; minister, kt<5rego cała polityka zależała na schlebianiu kokyno różnym stronnictwom dla utrzymania się przy władzy,') lękając się zbytecznój przewagi Czartoryskich, przechylił się na stronę ich przeciwników; Branicki zaś, za nadto w gruncie był próżnym, aby się do wyłamania z pod kierunku wujów swój żony i do odegrania samoistnój niby roli namówić nie dał. Zmieniło się więc stanowi- sko u Dworu, a we własnym obozie, między najbliższy- mi, znaleźli się przeciwnicy.

Jak zwykle już od dawna tak i teraz, obce interesa i wpływy silnie na szali losów Rzeczypospolito) zawa- żyły; wielką zaś w tem rolę odegrywała, jak widzieli- śmy, Francya czyli raczój agenci tajnego gabinetu Lu-

Lubomirskiego, strażnika kor. Nie tylko całóm sercem winszuję tego uszczęśliwienia dla ks. strażnika, że zasług swoich szczerych, statecznych i przywiązanych w tak pięknój i doskonałśj Racheli odbiera recompensę, ale też, że W. Ks. M. proźbę moje, którą intendebam za nim, te- raźniejszym pisaniem dobrotliwie praevenire raczyłeś. A zatem, ad praesens wyrażam najniższe podziękowanie, że W. Ks. M. raceyłeś mi dać partem tój swojśj domowej consolacyi."

*) Ks. August Czartoryski pisał w październiku 17B1 r. do wspo- minanego już przez nas Ogrodzkiego: „Je me perds dans les procódós de la Cour qui ne condamne ni n' approuve rien d' une manierę 8uivie. C*est miracle, si k la continua tion ii n' arrive un dósordre et mouvement gónśral, prócisement par les raisons que V on semble avoir adoptees pour róviter." (Ar eh. ks. Czartoryskich).

Digitized by

Google

4S

dwika XV., którj obok jawnój, jakby urzędowój poli- tyki w Polsce, miał jeszcze drugą, swoje osobistą, tajemną, nieraz zupełnie pierwszój przeciwną, którą się bawił, przj słabości swego charakteru i dziwnój bojaźliwo.sci, pocieszając się tóra, że coś pomimo ministrów swoich układał i jakby prowadził. Przybył właśnie do Polski, naJHwietniój z nich może od natury uposażony, a jakby stworzony do walki, hrabia de Broglie, z całym polity- cznym systematem swoim. Lata, które pokój akwizgrań- ski od wojny siedmioletniój przedzielały, były av wieku XVIII, latami największój dyplomaty cznój czynności, chociaż wiek ten cały nie bez słuszności wiekiem dyplo- macyi nazywano. Wszyscy wiedzieli, że antagonizm między Francy ą i Anglią nową wojnę ni(?zawodnie spro- w%adzi, i że Austrya o odzyskanie świeżo utraconego Szlązka pokusić się jeszcze musi, wszędzie Avięc goto- wano się do przewidywanych wypadków. Stosownie do ostatniego traktatu, Francya trzymała z Prusami, Anglia z Austryą i Rossyą sprzymierzoną była; ale termin tra- ktatów był niedaleki, i obydwa współzawodniczące mo- carstwa starały się nowe związki, interesom swym odpo- wiednie, wywołaó. Hrabia de Broglie osobiście zachwy- cony był Fryderykiem II. jak wszyscy prawie liberaliści ówcześni; zresztą, widział on w nim sprzymierzeńca Francyi; za jedyny więc cel polityki swojćj w Polsce uważał, nie dopuśció sojuszu jej z Moskwą i Cesarstwem. August III. osobistego w królu pruskim upatrujący nie- pi^zyjaciela, sam z Dworem rossyjskim związany, skłaniał się ku projektom przeciwnym, które popierał na jego Dwoi^ze poseł angielski; Czartoryscy podzielali poli- tykę; ztąd stała ku nim posła francuzkiego niechęć. Nadchodził Sejm, przypadający na Grodno. Czartoryscy w poczuciu zupełnój jeszcze przewagi swojój, spodziewali się zamienió go na konfederacyą. Już laskę marszał-

Digitized by

Google

49

kowftką jednomyślnie oddano oboźnemu litewskiemu Mas- salskiemu, a prymas wniósł projekt pomnożenia wojska i uporządkowania skarbu j już dla ułożenia stosownćj uchwały wyznaczono pod przewodnictwem księcia Mi- chała osobną deputucyą, kiedy Morski, poseł sochaczewski sejm zerwał, w manifeście swoim obwiniając króla o nie- dotrzymanie paktów konwentów. Z wywołanego przez to oburzenia skorzystali Czartoryscy; na ich wniosek ułożono adres do króla wyrażający gotowość stłinia przy nim i bronienia go od nieprzyjaciół wewnętrznych; był to początek konfederacyi przy koronie; w obec ówcze- snego rozstroju i zakorzenionego zwyczaju zrywania Sej- mów, jedyny środek wyzwolenia się z pod tyranii liberum veto i wprowadzenia jakiegokolwiek ładu. Już stu trzy- dziestu Senatorów podpisało adres, kiedy Mokronoski wszystko zniweczył. Pięknój postawy, siły olbrzymiej, śmiały, wymowny, rycerski, między szlachtą j)opularny, umiał do niój przemówić; sam na niebezpieczeństwo w każdój chwili wystawić się gotowy, z równąż łatwo- ścią brał na siebie rozstrzyganie losów krajowych; mi- łośnik wolności jak pojmowano wtenczas, we wszel- kiej władzy upatrywał despotyzm; rządzący się zawsze uczuciem i fantazyą, był doskonałym typem tćj i*zęści szlachty naszój, którą pięknie brzmiącóm słowem zapalić było można, która żadnego nie znosiła wędzidła, a oso- biście szlachetna, najmniój mądrości Stanu posiadała, choć stanowić o wszystkióm czuła się uprawnioną i za zdolną się miała do wszystkiego. Mokronoski był naj- gorliwszym Francy i stronnikiem; tam służbę wojskową rozpoczynał, tam często jeździł, pensyą nawet od Lu- dwika XV. pobierał; łatwo więc hrabiemu de Broglie dał się użyć. Z właściwą sobie śmiałością wpadł do mie- szkania Branickiego, i zabrawszy adres, który zgroma- dzona tmn szlachta wtenczas właśnie podpisywała, zaniósł

K8ij)ic Adam Czartoryitki Tom 1. 4

Digitized by

Google

50

go do mieszkania posła pruskiego, gdzie się i hrabia de Broglie znalazł. Zwołani natychmiast stronnicy uznali niebezpieczeństwo; udano się do Branickiego i potrafiono mu wytłumaczyć, że podpisujący adres oddają się pod jarzmo króla i Czartoryskich, źe braciom narzucają kaj- dany. Pod wpływem wywołanego uczucia, adres zniszczony został; Branicki najserdeczniój Mokronoskiemu dziękował; król francuzki przysłał mu stopień jenerała, u szlachty ówczesnój wyrósł na zbawcę ale mozolnie przez Czar- toryskich przygotowywana robota upadła, a anarchia w kraju pozostała dawniejsza. Branicki zajął niejako miejsce zmarłego hetmana, stał się głową przeciwnego Czartoryskim stronnictwa.

Planom hrabiego de Broglie nie brakło świetności; połączenie ścisłe z Francyą i Prusami, państw południo- wych, Turcyi, Polski i Szwecyi, odosobnienie Austryi, przecięcie Moskwie wszelkiego wpływu na sprawy Eu- ropy, wszystko to otoczone urokiem jaki posiadała Fran- (5ya, poparte sławą Fryderyka II. musiało pociągnąć umysły. Mokronoski był dla tych planów najzupełniej zjednany; a iluż Polska liczyła wtenczas Mokronoskich, nie zastanawiających się nad tem, czy rzecz wykonahią była, i unoszących się fantazyą? Czartoryscy zbyt wiele politycznego mieli doświadczenia, aby się tak łatwo uno- sić dali, i nie widzieli, że tym projektom brakło najko- nieczniejszój podstawy: znajomości położenia, środków, a nawet i stałój a mocnój woli. Wytrawni mężowie Stanu, wielokroć płochości ówczesnój polityki francuzkiój boleśnie doznawszy, nie mogli teraz na obietnicach hra- biego de Broglie ślepo polegać, Ludwikowi XV. całkiem się oddawać i pracę całego żywota zależną czynić od pla- nów układanych i zmienianych w buduarach faworyt kró- lewskich. Dwór polski z Moskwą był w dobrych stosun- kach, ta przeważny wpływ w kraju już posiadała, w ra-

Digitized by

Google

51

zie nieprzyjaźni najgroźniejszym była nieprzyjacielem; Austrya zachowywała się przyj acielslco; trzeźwe ocenienie położenia nakazywało raczój szukać przymierza z temi dwoma mocarstwami i z Anglią, przy gotowości oświad- czenia się w razie wojny przeciw Prusom. Takim tóź był plan Czartoryskich, i dla tego skłaniali się ku an- gielskiemu posłowi. Był nim wtenczas w Warszawie znany w świecie dyplomatycznym Sir Hanbury Williams. Widzieliśmy, że hrabia de Broglie przygotowaną przez Czartoryskich konfederacyą obalił; nie z wyrozumiałój mi- łości dla Polski, lecz z nienawiści do Anglii; ale też i swojego planu nawet w cząstce wykonać nie mógł; właściwie nawet nie był to plan Francyi i jój ówczes- nego rządu, ani prywatny plan Ludwika XV, tylko utwór osobisty zdolnego, rzutkiego, a nieco fantastycznego mi- nistra, który środków urzeczywistnienia go nie posiadał. Bezpośrednim jego dla Polski skutkiem było to, że utrzy- mywane w niój wzburzenie nie pozwoliło dojść do sku- tku żadnemu sejmowi. Bardzo prędko Francya sama systemat swój polityczny całkiem zmieniła; wyrzekając się odwiecznego z Austryą współzawodnictwa, zawarła z nią sojusz wieczystym nazywany, podała rękę Moskwie i przeciw dotychczasowemu sprzymierzeńcowi swojemu, Fryderykowi, wystąpiła. Polska pozostała niemym i bez- czynnym świadkiem siedmioletniój w sąsiedztwie jój wojny, bezsilna i słaba, wystawiona na przechody wojsk obcych, gi-abiona przez Moskali i Prusaków. Kierujący wtenczas polityką francuzką kardynał de Bernis nie był człowie- kiem, któryby z upośledzenia miał dźwignąć; projektu hrabiego de Broglie nie znajdowały u niego uznania; Francya, według niego, powinna była Polskę opuścić; a ta jój polityka nie zmieniła się; nie wiele późniój, naj- bardziój przesiębiorczy z ministrów Ludwika XV. ( -hoisoul, w znanych powszechnie instrukcyach, udzii^lanych posłom

4*

Digitized by

Google

52

swoim w Warszawie, wyraźnie wypowiadał, że anarchią w Polsce uważa za niculeczoną, dodając, że interes Fran- cyi utrzymania jój w całój sile wymaga. Tylko agenci tajnego gabinetu pomimo to otrzymywali po dawnemu za- pewnienia, że Ludwik XV. czułby się szczęśliwym, gdyby mógł co dla Polski uczynić, i że się ciągle tym narodem zajmuje.

Gdy to się działo, BrQlil coraz bardziój oddalał się od Czartoryskich, przechylając się na stronę ich przeciwni- ków; postrzegU oni, że aby owocu prac tyloletnich nie stracić, muszą zmienić dotychczasową poUtykę swoje. Z właściwą sobie przezornością oceniając położenie, cier- pliwie i zwolna nowe obmyślali plany i szyki ustawiali swoje; daremnie Brahl próbował ich przejednać *); wie-

*) w marcu 1754 r. pisał do ks. wojewody ruskiego : Je

jura k Yotre Altesse sur mon salut qu' elle se trouve dans une erreur, si elle me juge capable de quelque changement, d'une froideur dans mon amitió et dóyoument, ou susceptible aux insinuations des autres, ou facile d^etre surpris par des gens qui youdraient profiter de mon peu d^esprit pour me tendre piege. Sur mon Dieu, Monseigneur, ces gens perdent leur latin. Je leur oppose toujours la candeur de mon ame, ma petite exp&ience et ma fermetó. Cela est suffisant pour supplóer

au manque d'autres lumióres Dieu m^est temoin que je Vous

dis la plus sainte veritó sans aucun fard. Je Yous rev6re, je Vou8 respecte, je Vous aime (excusez le termę), et je suis k Vous comme je Tai ót^, et comme je le serai toute ma vie, ou le diable m^emporte! Aprósent permettez moi que je Vous parle de la situation de notre patrie ; elle est triste et menacóe de plus de ruines que beaucoup de gens

ne V imaginent S. M. est toute rśsolue de mettre la main k Toeuyre

et de sauyer son royaume. Vous pouvez, Monseigneur, par yos sages conseils y contribuer beaucoup ; vos sentiments et yos idóes seront agróa- bles. Rompez Votre silence, ócriyez, parlez, que croyez Vous salutaire au bien public? que conseillez Vous au meilleur des rois, au vrai p6re.

qui ne dśsire que Votre fólicitć pour le prósent et pour Tayenir"

Podobne odezwy od niego i od Mniszcba odbierał tóż ks. Michał Czar- toryski; nie robiło to na braciach wrażenia. Ks. kanclerz litewski pi- sał o tóm do Ogrodzkiego : „Si c'est un pur langage de style ou de sóduction, je suis un gibier depuis trop longtemps et trop souvent chassó pour etre pris par de tels apports. Si c'ćtait une conyersion yćritable et róflóchie, j'en serais fort content.**

Digitized by

Google

53

dząc, że oprzeć się na nim nie mogą, nie dali się skusić, milczeli, w danćj chwili jawnie i stanowczo wystąpili przeciw faworytowi i całemu dworskiemu stronnictwu, które tóż saskióm nazywano. Widzieliśmy, źe od dawna rozległe z zagranicznemi Dworami utrzymywali stosunki j świadczyły o tem depesze niechętnych im posłów fran- cuzkich ; teraz rezydent wersalskiego Dworu skarżył się mi- nistrowi, źe książęta daleko pierwój od niego uwiado- mieni byli o układach toczących się z Austryą, a mają- cych zmienić całą politykę francuzką. Jeżeli tam mieli czynnych agentów swoich, to i w Petersburgu nie brakło im na usłużnych; opłacali niższych urzędników w mini- sterstwie, a prócz tego ze wszystkimi ambasadorami ros- syjskimi najlepsze zawsze utrzymywali stosunki. Kajser- ling uważał się za przyjaciela rodziny; dawny pedagog, siostrzeńcowi ich, do którego elekcyi miał się przed śmier- cią przyczynić, długi czas logikę wykładał. Póki Czar- toryscy dobrze byli z dworem, który o Moskwę się opie- rał, stosunki te były nawet łatwe. Najtragiczniejszą stroną ówczesnego położenia było to, że kraj na wszystkie wpływy obce otwarty, już właściwie pod obcą przemocą zosta- jący, sam tego poniżenia nie rozumiał i tylko w pomoc zewnętrzną wierzył, szanował, przed nią się korzył. Chcąc posiąść wpływ na umysły, trzeba było mieć za sobą jawne poparcie jakiego zagranicznego mocarstwa; wstępujący w szranki chcąc być szanowanym musiał roz- winąć jakąś o obcych barwach chorągiew. Rozumieli to Czartoryscy, wiedzieli, że dla wyrwania ojczyzny z tej toni i dla odzyskania z czasem niepodległości, tój właśnie niepodległości pozornie zrzekać się musieli; przeciwnicy ich głośno popisywali się z pomocą Turcyi, Prus, Fran- cyi, oni nie wahali się przybierać miana stronnictwa ros- syjskiego. Dotychczas plany reformy łączyli zawsze z pa- nującym w Polsce domem i pi^awdopodobnie o zapewnie-

Digitized by

Google

54

niu mu dziedzicznego tronu zamyślali; teraz, gdy prze- konawszy się o zupełnóm niedołcztwie Augusta IIL cały ciężar naprawy Rzeczy pospolitój na swoje własne wzięli barki, zdaje się, że już o koronie dla siebie samych my- śleć zaczęli. Nie posiadamy niezawodnych, materyalnych na to dowodów; kiedy ta myśl istotnie w ich duszach powstała, twierdzić nie śmiemy; najprawdopodobniój zdaje się nam jednak, odnieść do chwili tego w całój ich polityce przełomu. Myśl ta o koronie była długo w ustach ich przeciwników powodem zarzutów i ob winien; po- wiedzmy prawdę nie^usznych, Czartoryscy nie zdi'a- dzali przez to Augusta HE.; gdyby w nim byli znaleźli potrzebną siłę i dzielność, byliby łatwiejsze mieli zada- nie; nie oni dom saski opuścili, ale dom saski ich opu- ścił i sam z anarchistami się łącząc, naprawę Rzeczypo- spolito] utrudnił. Czartoryscy nigdy jawnie jako kandy- daci do korony nie wystąpili; gdy ta wbrew ich myśli dostała się ich siostrzeńcowi, nie tylko nie odstrychnęli się od niego, nie tylko pracy całego żywota nie zanie- chali, ale owszem, z całą gorliwością prowadzili do końca. W kraju jak Polska, gdzie każdy szlachcic od kolebki słyszał, że jest kandydatem do korony i rósł z myślą, gdzie kilka już razy naród wybrańców swoich z równości szlacheckiej, jak wyrażano się, do berła i)o- woływał, gdzie przy każdóm bezkrólewiu naczelnicy wię- kszych rodów uważali siebie i uważani byli za natural- nych do tronu kandydatów, myśl o koronie zupełnie była uprawnioną i nikomu za grzech poczytaną być nie mo- gła; pospieszamy zaś dodać, że ze wszystkich history- cznych postaci tego czasu w Polsce, oni jedni posiadali to, co człowieka na rządzcę społeczeństw ludzkich niejako namaszcza: rozległy umysł, dokładną potrzeb i stanu kraju znajomość, sąd przede wszy stkióm praktyczny i trzeźwy nieznużoną wytrwałość, przy cierpliwości do inicyatywy

Digitized by

Google

55

zdolność, a cliarakteiy ndmiętne w hartowną ujęte wolą. Zdolności ich i mądrość były przedewszystkiem zdolno- ściami i mądrością stanu; prawo krajowe, stanowisko spo- łeczne, ogólny obyczaj narodowy upoważniały ich do sta- rania się o korcmę, w samych zaś sobie nosili oni jeszcze jakby psychiczne takich zamiarów usprawiedliwienie.

Drugim zarzutem, jaki spotkał Czartoryskich, jest oparcie się o Moskwę i związanie planów swoich z j6j pomocą. Obłożono ich z tego powodu ciężką odpowie- dzialnością, a w miarę rosnących Idęsk narodu i zbliża- jącej się godziny zagłady, zarzut ten coraz dłuższym cie- niem zalegał ich pamięć, nie dając się w żalu ukoić zra- nionym do głębi uczuciom. W pierwszych latach, dokonane przez nich reformy były powodem głośnych narzekań, ale i dziś nawet, kiedy ze zmianą wyobrażeń nikt już tych reform za złe nie bierze, ale przeciwnie, każdy w nich widzi jedyną naó wczas kotwicę ratunku, jeszcze niejeden z historyków naszych, tego oparcia się o Moskwę prze- baczyć im nie może. Niebezpieczną jest zawsze wszelka pomoc obca, a największóm zaiste nieszczęściem, jakie naród spotkać może, jest cudze nad nim panowanie; kto się do nieprzyjacielskiój ucieka pomocy, chociażby z naj- czystszych pobudek, musi uledz potępieniu moralnego prawa, stanowiącego nieodwołalnie, że cel nie usprawie- dliwia środków. Nie mogą się od niego uwolnić i Czar- toryscy. Żeby jednak w sądzie naszym zachować spra- wiedliwość, musimy przyznać, że w chwili kiedy te zawiązywali stosunki, inaczój przedstawiać się to im mu- siało niż nam, ich prawnukom, po tylu krwawych do- świadczeniach. Zmuszeni oprzeć się o którekolwiek za- gi'aniczne mocai*stwo, wyboru właściwie przed sobą nie mieli. Widzieliśmy, że Francya z ówczesną polityką swoją za taki pmikt oparcia służyć im nie mogła; Au- strya długoletnią wojną o sukcesyą wycieńczona, straci-

Digitized by

Google

56

wszy prowincją, o jednóm tylko myślała, aby nad głó- wnym sprawcą swych nieszczęść, kilkakroó wiarołonmym Fryderykiem się zemścić, Szlązk odebrać i straty swe po- wetować; ambasadorom swym w Polsce w instrukcyach zalecała utrzymanie w niój anarchii, do czynnego wy- stąpienia nie dałaby się niezawodnie doprowadzić; Prusy z położenia swojego i z ducha tego państwa najzaciętszym były Polski nieprzyjacielem; na niój też wyróść miały; chociaż dzięki geniuszowi swego monarchy, przeważne w Europie ówczesnój zajęły stanowisko, własnym jedynie wzrostem zajęte, wiązały się tylko z mocnymi, i w źadnój kombinacyi mającój na celu podźwignienie Polski udziału by nie wzięły. Porta Ottomańska od czasu wojen Ka- rola XII. sprzyjała nam niezawodnie, czego nieraz do- wiodła, ale azaliż pod tarczą tego państwa mogły się u nas dokonywać reformy ? Moskwa przeciwnie była w tym czasie przedmiotem współubiegania się całego Zachodu sposobiące się do wojny mocarstwa na wyścigi ubiegały się o jój pomoc; już raz przed niewielu latami widziano jój pułki nad Renem, a w kilkoletniój walce, do którćj się zabierano, stanowczą miała odegrać rolę; jakby umyśl- nie wciągano na scenę wielkich wypadków, nie domy- ślając się straszliwój jój potęgi. Uważana za państwo barbarzyńskie jeszcze, jakićm istotnie była, znana w Eu- ropie od śmierci Piotra I. z ustawnych rewolucyj pała- cowych, miana za prawdziwe eldorado wszelkiego rodzaju przedsiębiorczych awanturników, nie budziła obaw. Wi- dziano w niój wielką materyalną siłę , którą spodziewano się we własnych tylko zużytkować celach, nie zdając sobie sprawy z jój zasobów, nie przeczuwając jój ducha. Naj- bardziój dla niój niechętny Ludwik XV., w tym samym czasie, kiedy Poniatowski znalazł się w Petersburgu, sam korespondencyą z carową Elżbietą utrzymywał, a pierw ój już, o ręce jój dla księcia Conti przemyślał; po zawarciu

Digitized by

Google

57

z Ausłryą przymierza, na Rossyi głównie nadzieję pokona- nia Fryderyka opierał. Czartoryscy znali praedajnosó jój ministrów, bierność zupełną samego narodu. Do wszy- stkicłi tych względów przybywa jeszcze jeden, najprze- waźniejszy: że Moskwa wtenczas rozkazywała już u nas; że przed Itilkudziesięciu latami do wewnętrznych spraw naszych wprowadzona, już tego stanowiska nie opuściła, i że do wydobycia się z pod jój rozkazów, większój nie- zawodnie potrzeba było mocy nad tę, jakiój się u niój dla dokonania reform zaczerpnąć spodziewano. Czarto- ryscy szukając siły zewnątrz, oparli się więc o jedyną, jaką w kraju znajdowali, a która, dodajmy, w ich oczach i w oczach współczesnych nie miała tej grozy, jaka oto- czyła późniój, wsparłaby zaś niezawodnie ich przeciwni- ków, gdyby oni tego nie zajęli stanowiska. To nam może tłumaczyć zwrócenie się ich do Petersburga. Mieli już tam, jak wiemy, zachowanie; zachwiani teraz w sta- nowisku swojóm u Dworu, pomyśleli o zabezpieczeniu się nad Newą. W tym celu, w charakterze sekretarza Wil- liamsa, wysłali tam swojego siostrzeńca, Stanisława Au- gusta Poniatowskiego. Wrócił on był niedawno z za granicy, postawą i całóm ułożeniem zdawał się odpowia- dać temu, czego na tym Dworze, według zdania starego posła angielskiego, potrzebowano wtenczas, sam nudził się w kraju. Brat jego Andrzej, był już w służbie au- stryackiój i stosunki z tamtym Dworem utrzymyw^J; nie inne zapewne w myśli wujów było zadanie Stanisława; w młodym, siłą charakteru nie odznaczającym się wcale człowieku, nie przeczuwali pewno przyszłego współzawo- dnika; choć znaną była rodzinie przywiązana do jego ko- lebki przepowiednia niezwykłych przeznaczeń.

Wypadki jednak o wiele ich rachuby omylić i prze- ścignąć miały. Na Dworze petersburskim dwa przeciwne prądy polityczne istniały; Elżbieta i Szuwałowowie byli

Digitized by

Google

58

za Fraucyą, iia8tc{)ca tronu i jego żona, przyszła Kata- rzyna IL, sprayjali Anglii i Fryderykowi II.; Bestużew z właściwą sobie przebiegłością oglądał się na obydwie strony, własuój upatrując korzyści. Wielkiój potrzeba było zręczności, aby łódź swoje między dzisiejszą a ju- trzejszą polityką tego mocarstwa prowadzić; mało zaś kto domyślał się wtenczas, że w W. Księźnój, którój stano- wisko tak jeszcze zdawało się niepewnóm, tkwił duch najbardziój Fryderykowi II. pokrewny, że ta młoda kobieta, co wdziękiem czarowała ludzi, posiadała największą am- bicyą przy nąjprzenikliwszym umyśle i zimnój zupełnie duszy, źe wtenczas juz, jak słusznie powiedział Mickie- wicz, starszą była od posiwiałych ministrów, starszą niź cały wiek XVIII., którego teoryj była najdoskonalszem wcieleniem. Ona to miała się okazać zręczniejszą od wszy- stkich, i ona w końcu zniweczyła całą Czartoryskich robotę.

IV.

Tymczasem w rodzinie samói patrvarchalnv lat pier- wszych stosunek był nieco zachwiany; sędziwa matka już się zupełnie od narad usunęła, kasztelan Poniatowski dla podeszłego wieku mniój także okazywał się czynnym; sy- nowie jego nie zawsze byli powolni, osobistemi nierzadko kierując się widokami, a w sercu pani kasztelanowej uczu- cia matki nieraz stawały w sprzeczności z dawnóm dla starszego brata uwielbieniem; zatrzymanie przez księcia Augusta szefostwa pułku gwardyi pieszój koronnój, ma- jącego stać się własnością najstarszego jój syna, podko- morzego koronnego, było pierwszym powodem nieukojo-

Digitized by

Google

59

nego do końca żalu, a raz utworzona szczelina, naturalnym rzeczy porządkiem rozszerzała się tylko; pani kasztelanowa uchylała się t<5ź od narad pod pozorem starań i pieczy, jakiej od niój podeszły wiek matki wymagał. Ogólny kierunek i jakby zai*ząd całego stronnictwa przechodził prawie wyłącznie do rąk dwóch książąt Czartorysldchj stronnictwo samo z rzeczypospolitój przetwarzało się nie- jako na monarchią, stawało się coraz bardziój do boju przysposobionym zastępem. Książęta Michał i August jedni pozostali zupełnie między sobą zgodni do samego końca.

Rodzice młodego Stanisława Poniatowskiego chcąc go wdrożyć do życia publicznego w kraju , przywołali go z Petersburga dla wzięcia udziału w mającym się otwo- i-zyc sejmie, ale przyjeżdżał on z pewnością już prawie rychłego powrotu. Bestużew zasługując się W. Księ- żnój zażądał tego od Brahla Stało się to w łonie ro- dziny przedmiotem osobnój narady. Matka Stanisława lękając się snadź dla syna zawiązanego z W. Księżną stosunku, nie przyzwalała na powrót; wierzyła ona chętnie w przyszłe wyniesienie syna, ale uczucia chrześcianld oburzały się na talde jego źródło, a potępiał je niemniój podniosły umysł obywatelki i Polki; niedarmo szlachta gradową chmurą nazywała; mogła w tój duszy być duma, mogły w niój byó pioruny nie było nic nizkiego. Wujowie inaczój zapatrywali się na to; sam Stanisław mniój icli obchodził, zajęci byli głównie stroną poUty- czną tego zdrożnego stosunku. Książę August szcze- góhiiój przekładał korzyści domu i całego stronnictwa, zapewne przyszłość zamierzonych reform; poparł go ojciec Stanisława i zdanie to przemogło. Brohl proźbom pe- tersburskim opi*zeć się nie mógł i młody kasztelanie, wten- czas już stolnik litewski, pojechał w urzędowym teraz charakterze, jako minister Dworu saskiego. Tak wo-

Digitized by

Google

60

jewoda ruski, puszczając płazem, a nawet ułatwiając po- gwałcenie bożych przykazań, niimowiednie , własnemi rę- kami otworzył drzwi niejako obcój mu sile, którój roz- miarów nie znał, która nietylko wyłamała się z pod jego kierunku, ale roboty jego zatruła, zgubny wpływ uzy- skując na długo. Po dwuletnim pobycie w Peters- burgu, Poniatowski przywiózł wprawdzie wujom pewność stanowczego ztamtąd poparcia, ale wrócił sam grzesznym i poniżającym stosunkiem skrępowany, moralnie najzupeł- niej od kobióty silniejszego charakteru zależny, z pewno- ścią prawie postawienia się na miejscu tychże wujów.

Tymczasem w Polsce wewnętrzne nie uciszyły się waśnie, owszem, coraz większa w nich zaczęła się roz- wijać zawziętość. Sprawa Ordynacyi ostrogskiój z tak zwaną kolbuszowską umową poruszając mnóstwo intere- sów prywatnych, zakłóciła kraj cały, a gdy burzę uko- łysano, zrywały się nowe, zwykłóm współubieganiem się o starostwa, urzędy, godności, wywoływane. Brtlhl coraz wyraźniój występował przeciw Czartoryskim, a wtó- rowali mu przed innymi zięć jego Mniszech i biskup kra- kowski Sołtyk; oni to razem z faworytem królewskim stanowili tak zwaną trójcę dworską ^ która przez rozdawni- ctwo łask i urzędów starała się stanowisko Czartoryskich podkopać. Bronili się książęta, a im pewniejszymi sta- wali się poparcia Moskwy, tóm ton ich stawał się gro- źniejszy i twardszy; przyszło do cierpkich między kancle- rzem htewskim i Brllhlem korespondencyj , do jawnego nareszcie wypowiedzenia ministrowi wojny. W 1759 r. syn księcia Augusta, Adam, późniejszy jenerał, to jest starosta jeneralny ziem podolskich, wysłanym był przez ojca i wuja do Petersburga, ze skargami na ucisk kró- lewskiego faworyta i całój partyi saskićj. Raz na to pole przeniesiona walka nie miała już ustać. Brtthl za- grożony, szukał w kraju związków z rodziną Potockich

Digitized by

Google

61

i dla tego małżeństwo syna swego z Potocką układał, a w Petersburgu stolnikowi litewskiemu i Czartoryskim starał się szkodzić, obwiniając ich o angielskie i pruskie, jak utrzymywał, sympatye; zajęty zresztą osobistemi je- dynie najniższego rzędu widokami, systematu politycznego nie miał i tylko wygodny dla siebie zamęt utrzymywał. Przez lat parę jeszcze pozostały stronnictwa na dawnój stopie. Czartoryscy kierując się zawsze przewodną swą myślą naprawy Rzpltój, dzisiaj zupełnie już z Dworem poróżnieni, w coraz bliższe z Moskwą zachodząc stosunki, nie chcieli jednak oddawać się j6j całkiem; przezorni za- wsze, oglądali się za pomocą do koła. Kilka razy zwra- cali się do Fi'ancyi; znajdują się na to świadectwa w ra- portach pułkownika Jakubowskiego, stałego agenta tego mocarstwa, który dawniój książętom przeciwny, teraz zupełnie był dla nich zjednanym i donosząc, że ich pro- jekta dobro jedynie kraju mają na celu, powtarzał, że nawet Potockim przeszkadzać nie chcą, tylko żądają, aby Francya raz stałą i wyraźną w Polsce obrała politykę. Jednocześnie stolnik litewski w imieniu swych wujów^ kilka razy próbował zawrzeć stosunki z Durandem, peł- nomocnikiem francuzkim. Ale gabinet wersalski syste- matycznie głuchym na to pozostał; nowego posła, mar- grabiego de Paulmy instrukcya zawierała to jedno, że dla Francyi anarchia w Polsce wystarcza. Pomimo zabiegów Czartoryskich i ich przyjaciół, wzmagała się też ona; trybu- nały stawały się igTaszką prywaty i swawoli; przyszło do tego, że na jednym z nich laskę marszałkowską oddano 19toletniemu Karolowi Radziwiłłowi, głośnemu późniój lisię- cm panie kochanku^ który wten(rzas burzliwą, a jeszcze bardziój bezmyślną tylko odznaczał się młodością; obcy żołnierz bezkarnie w Polsce dokazywał, zalewała fałszywa pru- ska moneta, a sejmy jedne po drugich nie dochodziły. Rozpacz ogarniała patrzące głębiej umysły.

Digitized by

Google

62

Nadszedł dawno oczekiwany zgon carowćj Eiżbieiy (5 stycznia 1762 r.) i miał być hasłem wielkiój w Eu- ropie zmiany. Doprowadzony już do ostateczności Fry- deryk II., o którego spuściznę układały się sprzymierzone mocarstwa, który wyczerpawszy wszystkie zasoby obfitego w pomysły geniuszu, widząc oczywistą swą zgubę o tru- ciźnie dla siebie był zamyślał, odzyskał znowu energią i nadzieję. Miejsce nienawidzącój go Elżbiety zajął naj- gorętszy jego wielbiciel Piotr UL, za zaszczyt sobie po- czytujący stopień pułkownika w wojsku pruskióm. Mo- skwa z nieprzyjaciela stała się jego sprzymierzeńcem; od- zyskał utracone prowincye, wojennych jeńców swoicli, przybyło mu nawet kilkanaście tysięcy posiłkowego, wy- borowego źołuierza. Ze wstąpieniem na tron nowego władcy, systemat polityczny, któremu na Dworze peters- burskim tajnio sprzyjali Czartoryscy, brał górę. Poczuli to zaraz ich przeciwnicy. Jako zadatek życzliwych chęci nowego cara dla rodziny, poseł rosyjski Wojejkow przy- wiózł uroczyście do Puław order ogo Andrzeja dla mło- dego księcia Adama, a jednocześnie z powinszowaniem do Petersburga posłany przez ojca młody BrOhl , źle tam przyjęty, wrócił z przekonaniem, że jedna chyba rewolu- cya usposobienie rossyjskiego Dworu dla domu saskiego zmienić może. Zachowanie się Rossyi względem Kurlan- dyi, którą koniecznie chciano oddaó Bironowi, wyzuwszy z niśj saskiego księcia Karola, dowodziło tego w sposób dla Augusta HE. najdotkliwszy. Na rewolucyą wprawdzie nie czekano długo; już w połowie lipca Katarzyna zrzu- ciwszy małżonka, na skrwawionym tronie zasiadła; przy- mierza jednak nie ucierpiały na tóm; Fryderyk bezpie- cznym ze strony Rossyi pozostał i sprawa kurlandzka, w tym samym kierunku, tylko bezwzględniój prowadzoną być miała; ale w parę tygodni zaledwo po objęciu wła- dzy, bo już 2 sic^rpnia, Katarzyna donosząc o tym wy-

Digitized by

Google

63

padku Poniatowskiemu, długi swój list rozpoczynała od wyrazów: „Posyłam niezwłocznie hr. Kajserlinga jako posła do Warszawy, aby po śmierci teraźniejszego króla was zrobił królem, a gdyby mu się to udać nie mogło w takim razie księcia Adama." ') Trudno było o bar- dziój stanowczą obietnicę, sam zaó pospiech w jćj udziele- niu dowodził, że umysł cesarzowój był tćm mocno zajęty. Nikt wtenczas jeszcze nie znał Katarzyny; w samym Petersburgu najrozmaitsze z jśj wyniesieniem się wiązano nadzieje; Panin spodziewał się wprowadzić rodzaj kon- stytucyi; miłośnikom francuzkich idei, tak zwanym umy- słom postępowym, wielbicielom króla filozofa, rewolucyj- nym utopistom swego rodzaju, bo i na takich nie zby- wało północnój stolicy, zdawało się, że się rozpocznie nowa era dla ludzkości. Stolnik litewski łączył z tóm osobiste serdeczne marzenia, ale i starzy, wytrawni Czar- toryscy myśleli, że nareszcie cel swój, do którego przez lat trzydzieści dążyli, osięgną i naprawę Rzplt^j prze- prowadzą. Trzymali się dawnego systematu swojego, który jedynie był w Polsce praktycznym i możliwym; dążyli do zapewnienia swemu stronnictwu, a więc swo- jój myśli legalnych organów Rzpltój; w dalszym planie była konfederacya. Przeszkadzał im BrOhl najbardziej, nie cierpieli go tóż szczerze. W mężach stanu i dbałych o dobro kraju obywatelach, uczucie to było naturalnóm, nie mogły tóż być bardziój przeciwne sobie natury; pła- szczący się dworak, przekupny utr«acyusz, osobistym naj- niższego i-zędu widokom poświęcający interesa dwóch

*) „J*envoie incessamment lo comte Kayserling ambassadeur en Pologne, pour vous laii'e roi, aprus lo decós de celni-ci, et en cas qu'il ne pnisso renssir pouryous, que co soit le prince Adam/' Pam. Sta- nisława Augusta Poniatowskiego i jego korespondencya z cesarzową Katarzyną. Poznań, 18<j2 r. str. 41.

Digitized by

Google

64

krajów i cześć nawet swojego pana minister, musiał bj6 wstrętny tym duszom dumnym, surowym, lecz czystym. Ale ta niechęć do saskiego faworyta obejmowała i in- nych przeciwników książęcego domu, a łączyła się z nią niekiedy prawdziwa zaciętość. Zjawisko to przy wszystkich walkach domowych zwyczajne; spotykamy je w historyi najrozmaitszych społeczeństw. Angielski dziejopis opisu- jąc ścieranie się stronnictw w swoim narodzie, powiada, że w walkach podobnych, najsilniejszy wstręt, jaki ludzie polityczni czuć zwykli do zagranicznych nieprzyjaciół, wy- daje się miłością, w porównaniu do nienawiści, jaką pa- łają ku domowym wrogom swoim, z którymi żyją zam- knięci na maJój przestrzeni, od których doznają obelg, wzgardy, niesprawiedliwości. Coś podobnego w t^j stra- sznćj epoce przedstawia i Polska j nie wolni od tego i Czartoryscy. Zabierano się wtenczas do sejmu, a gdy właśnie ważne odkryły się wakanse, książęta w poczuciu sił wła^snych i dla pokazania innym przewagi swojój, chcieli je wszystkie dla własnych stronników otrzymać. Przelękniona party a dworska za pośrednictwem Mniszcha już się na oddanie im prawie wszystkich zg-adzała, zosta- wiając tylko do szafunku królewskiego podkanclerstwo koronne. „Albo wszystko, albo nic," odpowiedział książę Michał. Brahlowi możeby ta pewność siebie zaimpono- wała, ale Mniszech był także polskim szlachcicem, a do tak zwanój ^ó/cy dworskiej ^ o którój wspominaliśmy, nale- żał jeden z najdumniejszych wtenczas ludzi, sławny pó- źniój Kajetan Sołtyk. „A jeżeli nic?" zagadnął księcia kanclerza marszałek nadworny. „W takim razie, będziemy wiedzieli co począć," odpowiedział mu książę Michał. Było w tóm jakby zobopólne wyzwanie. Obrażony dwór wszystkie wakanse przy sobie zatrzymał i zaraz oddał województwo wileńskie zaciętemu przeciwnikowi Czarto- ryskich Karolowi Il«adziwiłłowi, a polną buławę litewską

Digitized by

Google

65 _

wojewodzie połockiemu Sapieźe. Wybór był dla k.^ią- źąt obrazą, sposób zaś, w jaki Radziwiłł zajął senatorskie krzesło, maluje dobrze stronnictwo. Dokładnie zapewne podobnycłi raeczy świadomy Kitowicz opowiada, że Mni- szecli traktując o to województwo z sekretarzem księcia panie kochanku Bohuszem, zapytał go; „Jalcźe mu da(5 tak wysokie krzesło, kiedy to człowiek szalony?" „Tóm le- piój," odparł Bohusz; „dajcie wakans mądremu, a książę Kanclerz znajdzie rozum na rozum i mądrego na swoje stronę przeciągnie, z szalonym zaś tego nie potrafi.'^ „Brawo!" zawołał nadworny marszałek, licz waśe pienią- dze !" 40,000 czerwonych złotych wpłynęło do szkatuły Billhla a Senat dostał nowego wojewodę. Czartoryscy postanowili bezwzględnie przeciw Brtlhlowi wystąpić.

Zawrzało na sejmie. Stanisław^ August Poniatowski jeszcze przed obraniem marszałka, wystąpił w Izbie prze- ciw młodemu Brtlhlowi, posłowi jak on, obwiniając go o podrobione szlachectwo. Z obu stron porwano się do szabel i miejsca obrad publicznych o mało krew nie zbro- czyła. Małachowski z Mokronoskim zaledwo burzę za- żegnać potrafili; powtórzyła się uazajuti-z. Wiedzieli wszy- scy, że sami Czartoryscy przed laty pomogli Brtlhlowi do tego szlachectwa, którego teraz uznawać nie chcieli, ale zbhżało się ostateczne starcie, a w roznamiętnieniu broń wszelka wydawała się godziwą. Brnhl , aby uniknąć najdotkliwszego w ówczesnój Polsce wstydu, t. j. zar/utu nieszlachectwa, wynalazł posła, który za pieniądze sejm zerwał.

Skargi z powodu całój tej sprawy rozleg^ały się na zebranćj niebawem Radzie Senatu. Czartoryscy nowe ode- brali zapewnienie poparcia ze strony Katarzyny ^) i już

'j Kayserling, przy liście pisanym w niemieckim języku z Kró- lewca, d. 13 listopada 17(i2 r. przesyłał ks. Wojewodzie Ruskiemu kopią

Ksiątę Adam Czariuryski. Tom 1. 5

Digitized by

Google

G6

wyraźnie byli postanowili doprowadzi- rzecz do ostate- czności, a widząc nietylko stanowczość, alo gorączkową prawie czynność, z jaką brali się do dzieła ci ludzie tak zawsze dotąd oględni i wiele na działanie czasu racliująey, nie nioźna oprzeć się myśli, że przeważne do tego mu- sieli mieć pobudki. Wojna siedmioletnia zbliżała się do końca, wszyscy wiedzieb, że uspokojenie Europy było niedalekie i co tylko zastanawiało się w Polsce, lękało się dla niój chwili, w którój sąsiedzi z zahartowanemi pi-zez takie walki wojskami, znaleźć się mieli w obec niój, bezbronno), rozdartej wewnątrz i słabój. Klemens Branicki obawv te wvłożvł w memorvale, iaki teraz rza- dowi francuzkiemu podał. Ale wiemy o ile w t6j porze na pomoc Francyi rachować było można; zresztą, pro- jekt Branickiego gdyby nawet mógł być urzeczywistnio- nym, nie zaradzał jeszcze demu; wprawdzie oświadczał się w nim Hetman przeciw liberum veto^ ale jednocześnie chciał ogTaniczyć władzę królewską i Rzpt^j bardziój oligar- cliiczne nadać formv. Czartorvscv zarówno z nim widzieć musieli ważność i niebezpieczeństwo chwili, a więc konie- czność lychłego zaprowadzenia jakiegokolwiek poi-ządku; to było zapewne pierwszym powodem pospiechu. Nie omylimy się zaś może przypuszczając dalój , że chcieli ti^ż skorzystać z pierwszych chwil panowania Katarzyny, w kt<5- rych polityka jój musika być mniój ustaloną i pewną siebie i że woleli rozpocząć swe kroki, póki Fryderyk nie miał jeszcze rąk całkiem swobodnych i do zupełnego

następnego listu cesarzowej Katarayny: M. le Comte de Kayserling! Je viens d'apprendre que la dietę en Pologne est rompne et que vos amis ont pense etre massacrós. Je Vons recommande d'oiłrir tont mon appiii aiix princes Czai*torinsky (sic) et k leurs amis . et de ne rien negliger en tont ce qui leur peut procnrer surete, appui et profit. Je Yous tais cette lettre a ce snjet, Yous assurant d^ailleurs de mon affection. Moscou, ce 13 Octob. 1702. Caterine.

Digitized by

Google

«7

z Katarzyną nie doszedł porozumienia. Świadkowie w 8wćm źvciu wielkich i nienrzewidzianvcli a nai»łvch zmian w polityce europejskiój, znalazłszy .si<^* w chwili, kiedy konstellacye , jak wyrażano się wten(?zas, zdawały się planom ich sprzyjać, postanowili oni z tej cliwili ko- rzystać nie ufając, czy zaraz po nich następująca, zmian jakich nie naniesie. Zaciętość przeciwników^ popychała ich talcźe; Mniszech odzywał się publicznie*, źe odtąd nikt z ich przyjaciół niczego od Dworu spodziewać się nie może, że przy dałszćm rozdawnictwie urzędów i godności czwarty naw^et stopień pokrewieństwa z ich stronnikami, wszelką drogę do łaski królewskiej tamować będzie. Gdył)y tak potrwać miało, stronnictwo, a więc i budowane na jego siłach nadzieje osłabnąć mogły. I^ezczynność, powiadali sami, jest śmiercią dla stronnictw politycznycli. Do wszystkich tycli pobudek przyczyniać się także mogła w końcu i właściwa naturze ludzkiój niecierpliwość, gdy cel od dawna upragniony, nagle okaże się oczom w wi- domćm, dotykalnćm niemal przybliżeniu; niecierpliwość, której w tak wytrawnych nawet, ale namiętnycli cliara- kterach, jak Czartoryskich pojąć nie trudno, zwłaszcza, gdy posunięte już ku schyłkowi lata pospiech też dora- dzać musiały.

Xa Radzie Senatu zwołanćj ^y lutym 17()3 przełożono sprawę kurlandzką; osobiście była ona królowi najł)liższą, bo się tyczyła ulubionego mu syna, księcia Karola, bliz- kiego też szlachcie przez żonę swą Krasińską, i dla sa- mego już spola^ewnienia popularnego wśród szlachty. Sprawa sama przez się miała dla Polski ogromne zna- czenie, ale chcąc prawa Polski utrzymać, trzeba było Moskwie wojnę wypowiedzieć. Czartoryscy ostro po- tępiając politykę Dworu, oświadczyli się za ustąi)ieni(Mn i uznaniem praw Birona, za którym stała już liossya. Dwónastu tylko senatorów było tt^go zdania, w icli liczbie

5*

Digitized by

Google

68

i Andrzój Zamoyski; większość oświadczyła się za księciem Karolem i w skutek tego ułożoną notę z podpisem czte- rech ministrów przesłano Kayserlingowi ; w niój dotykano z lekka prawowitości rządów Katarzyny II. Gabinet pe- tersburski zażądał zadosycuczynienia, a rządowi polskiemu przez posła swego oświadczyć kazał , że gdyby jednego z przyjaciół Rossy i spotkać miało jakie prześladowanie, cesarzowa przeciwnikami swoimi Syberyą zaludni i Zapo- rożców na Polskę wypuści, i) Czartoryscy układający z Kayserlingem obszerny projekt i z tego skorzystali, przekładając Katarzynie korzyści z udzielono) im pomocy i konieczność zawiązania w Polsce konfederacyi. Zapytani, czy konfederacya ma być przeciw królowi, czy też prze- ciw nadużyciom tylko? odpowiedzieli, że jedynie przeciw nadużyciom, to jest przeciw Brfthlowi i stronnictwu dworskiemu; powiemy królowi, pisali do Katarzyny, jak ks. Grammont odezwał się do Ludwika XIV. : „Wypowia- dając wojnę kardynałowi Mazariniemu, służymy W. K. Mości." 2) Żądali poparcia, wyznając, że własnemi siłami nie podołają zadaniu; prosili o broń i pieniądze, potrze- bując zgromadzić siłę zbrojną dostateczną dla oparcia się w razie potrzeby wojsku koronnemu. Na początku kwietnia Katarayna przyrzekała i pieniądze i posunięcie wojsk własnych na granicę. Pod wpływem takich obietnic odbyło się burzliwe otwarcie trybunału w Wilnie ; książę Karol Radziwiłł laskę wprawdzie otrzymał i potom jój we właściwy sobie sposób używał, ale oficer moskiew- ski był wszystkiemu przytomny i część ujętej szlachty odzywała się, że nie chce trybunału, ale opieki Impera-

') Depesza Katarzyny do Kaj^serlinga z d. 1 k\^'ietnia ITCk^ r. w Sołowjewa Istoria padenia Poisz i.

2) Dokiimenta z archiwum ks. Czai-toryskich , ogłoszone przy dziele Henryka Scbmitta : Dzieje panów. Stan. Au g.

Digitized by

Google

^69

torowej. Na żądanie Katarzyny, 20 maja przesłali Czar- toryscy szczegółowy projelct h:onfederacyi. Żądali wejścia 10,000 wojsk moskiewskich z Knrlandyi do Litwy, 4,000 ze Smoleńska na Białoruś, 10,000 do 12,000 z Kjjowa na Ukrainę; pod ich osłoną spodziewali się zawiązać w lipcu konfederacyą na Litwie, a 12 września w Koronie; czas ten wyznaczono, bo był czasem zwykłych sejmików. Wybrani marszałkowie pojedynczych po powiatach kon- federacyj z marszałkiem konfederacyi generalnój, mieli się zjechać do Warszawy i tam, jako najwyższa władza legalna, przystąpić do usunięcia wszystkich nadużyć i upo- rządkowania kraju; dokonawszy tego dzieła, konfedera- cyą miała pozostać u steru do śmierci Augusta Ul., po jego zgonie wyznaczyłaby miłego Rossyi następcę, bez wstrząśnień i mieszania się ościennych mocarstw. Czar- toryscy ze swój strony obowiązywali się przyznać Kata- rzynie tytuł imperatorowój , za jedynego prawego księcia Kurlandyi uznać Birona, przeprowadzić uregulowanie gra- nic, otrzymać dla gabinetu petersburskiego zadosyćuczy- nienie za obrazę przez czterech ministrów wyrządzoną i wszelkich dołożyć starań, aby utrwalić wiekuisty dwóch narodów sojusz. Żądali sił znacznych, bo jak to z po- ufnych ich hstów okazuje się, chcieli przedewszystkióm wojny domowój uniknąć. „Im mniój szkód chcemy prze- ciwnikom naszym wyrządzić," pisali wtenczas do Fle- minga,— „tóm większe rozwinąć musimy siły, aby ich za- trwożyć." — Dodany przez nich za przewodnika oddzia- łowi Sołtykowa Leparski otrzymał instrukcyą, aby po dro- dze o sile tegoż oddziału przesadzone rozszerzał wieści. Wojska naturalnie miały się zachowywać najspokojniój za wszystko płacić i wszelkich strzedz się nadużyć. Starając się wojnie domowój zapobiedz przez obudzony pomiędzy przeciwnikami przestrach, Czartoryscy chcieli je- dnak przywódzcom ich dotkliwie ciężar swój ręki dać

Digitized by

Google

70

uczuć. Sprowadzonym do kraju obcrui pułkom wskazano umyślnie majętności czterech wspomnianych ministrów, w ich liczbie Mniszcha, aby się w nich przedcwszystkióm zatrzymywały i mościły. Przewodnicy partyi musieli być złamani. Obok t^i zbroinei demonstracyi, Czartoryscy Żądali jeszcze od Katarzyny znacznych na te czasy pie- niędzy; koszta konfederacyi dla Rossyi obliczaH wtenczas na 200,000 czerw. złt. Sami ogi"omne tóź ponosili wy- datki. — W jednym z listów ski^zętnego Fleminga znaj- dujemy, że on sam natenczas na przygotowania wydał z własnój kieszeni dwa miliony złotych. Rozwijali książęta nadzwyczajną czynność; uprzedziwszy Dwór pe- tersburski, że muszą własne zabezpieczyć osoby, aby nie uledz losowi, jakiego ze strony domu saskiego doznaU w swoim czasie synowie Jana Illgo i wojewoda Jabłono- Ayski, podstępnie do twierdzy Kónigstein odwiezieni, gdyż w takim razie stronnictwo rossyjskie w Polsce mu- siałoby upaść, a wtenczas Katarzyna chyba drogą podboju mogłaby w Polsce wpływ swój utrzymać, co byłoby bar- dzo niepewne, a jój wspaniałomyślnemu sercu niezawo- dnie wstrętne, osłonili nowo - zebranóm wojskiem jedne z rezydencyj księcia Augusta Puławy i w nich założyU jakby środkowy punkt swojego działania. Ztamtąd roz- chodziły się wskazówki i instrukcye do przyjaciół na prze- strzeni całego kraju gotujących przyszłe wybory, rozkazy do dowódzców oddziałów rossyjskich; ztamtąd znoszono się z Petersburgiem i z mieszkającym w Warszawie ambas- sadorem. Używany ciągle przez wujów Stolnik litewski, często pray Kayserlingu przesiadywał, pilnując wspólności w działaniu.

Gdyby książęta Czartoryscy mogli mieć prorocze w przyszłość widzenie i gdyby nawet postawili sobie wtenczas pytanie, co straszniejszym jest dla narodu nie- szczęściem, czy wojna domowa, której się tak strzegli,

Digitized by

Google

71

czyli też obce panowanie, któremu mimowiednie służyli? zapewneby się przed własnóm zatrzymali dziełem. Okro- pną zaiste jest wojna domowa i któżby chciał na kraj własny sprowadzić? a jednak złe to jeszcze przemijające^ nieraz rozbudza siły i tworzy cliaraktery; to jakby bui*za straszliwa, co plony niszczy i ziemię gruzami przykrywa, ale grunt użyźnia i oczyszcza powietrze; kiedy obce pa- nowanie, to jakby ołowiane niebo na czasy nieskończone rozwieszone nad narodem i tamujące oddech, to upiór krew mu z pod serca wysysający, trujący myśli, psujący sumienia; to rozkład wewnętrzny i ciągłe konanie. An- glia i Francya z najstraszliwszych wojen domowych wy- szły jakby odrodzone i silne, a żaden jeszcze naród bez- karnie pod obcóm nie zostawał panowaniem. Nie darmo też Księgi święte w szeregu prób, jakiemi Pan Bóg krną- brnego nawiedzał Izraela, jako najcięższą zapisały obce pa- nowanie, bo czómże innem jest babilońskie zaprowadze- nie? Książęta Czartoryscy nie zdawali sobie dostatecznój sprawy z tego niebezpieczeństwa, ufali rozumowi i zrę- czności 8WOJ6J , że go nie dopuszczą; wśród burzy, jaka miotła nawą narodową, nie z osobistych widoków, nie dla opatrywania własnych iłomoczków i skrzynek^ jak wy- raża się Skarga, ale z miłości do całego okrętu, dla uratowania go, chwycili się rudla: przysdość dowiodła, że omyhli się krwawo i przeceniali swe siły, ale pier- wotne poczucie ich było szlachetne i czysta, z niego pły- nęło i zbyteczne we własne siły zaufanie. Bojaźń zresztą wojny domowój z ich strony, oprócz wszystkich pobudek, które w każdóm niecą sercu, miała jeszcze za sobą głębszą społeczności naszój znajomość. Straszliwe te bu- rze życiodawczą siłę posiadają tylko w razach, kiedy je sprowadzają starcia wielkich religijnych lub politycznych idei; Polska takich żywiołów nie posiadała wtenczas, a do- puszczona w niój walka wewnętrzna, prywatnemi tylko

Digitized by

Google

72

widokami i prywatną pyszką podsycana, byłaby ostateczną, dla niej zagubą, bo ostatecznym rozkładem, cliaosem, któ- rego lękali się Czartoiyscy, bo gdyby do niego przyszło, jak mądrze mawiał ks. Kanclerz, jeden Bóg Wszechmo- gący mógłby wiedzieć, jakieby zeń wynikły przeobrażenia. Najpierwszą i najgwgJtowniejszą ojczyzny potrzebą było ujęcie rozprzęgających się żywiołów w pewne karby, za- prowadzenie jakiegokolwiek porządku, wzmocnienie pań- stwa; to był najkonieczniejszy warunek odzyskania z cza- sem utraconój już na pół niezależności. Zdawało się Czartoryskim, że to osiągnąć potrafią.

Wiążąc się z Moskwą, nie chcieli oni i teraz odda- wać się jój całkiem. Depesze p. Hennin dowodzą, że w tymże czasie raz jeszcze starali się zbliżyć do Francy i, a Andrzej Poniatowski, jenerał w wojsku austryackićm, z ich ramienia próbował układać się z następcą saskim; była to zawsze wielka polityczna akcya, obejmująca wszy- stkie kraju stosunki. Nie brakło zapewne i w bliższóm ich otoczeniu na ludziach niedowierzających Rossyi. Pra- ktyczny Fleming nie wierzył, aby to mocarstwo chciało istotnie naprawy Rzpltój ; nie radził szerszych na jćj po- mocy budować planów, poprzestając na tóm, aby z pomocą dobrych do trybunału otrzymać deputatów. Czar- toryscy szU dalój. Polegając na obietnicach Katarzyny, naglili przygotowania; rozeszła się wieść nawet, że za- mierzona konfederacya ma na celu zrzucenie z tronu Augusta HE. .Doszło to do Pet-ersburga, zapewne przez rezydenta saskiego zaniesione. Myśl ta nie w je- dnój głowie powstać mogła wtenczas; przystępna była rozmiłowanym w elekcyach szlacheckim umysłom; wystę- powano z nią dawniój za Michała Korybuta, wi^stąpić miano późniój za Poniatowskiego i to od chwili, gdy jego wyniesienie stało się pewn6m; stronnicy Dworu mogli j6j użyć dla zaszkodzenia książętom w Petersburgu, ale sa-

Digitized by

Google

73

mym Czartoryskim musika być obcą. - Poseł pruski Benoit pilnie śledzący ich ki*oki , donosił wtenczas Fryderykowi II., że nigdy się oni o tron za życia Augusta III. nie po- kuszą, bo ,,zanadto patryotami, i tylko o naprawie Rzpltćj myślą.^^ ') Zresztą przeciwiło się to całemu ich systematowi. Dążąc przedewszystkióm do wzmocnienia władzy rządowój i do uniknienia wszelkich w kraju za- mieszek, nie mogU oni chcieć tego, co pierwszą osłabić a drugie sprowadzić koniecznie musiało; plan praez nich Katarzynie przesłany daleko lepiój odpowiadał ich celowi. Ale rozwinięte już silnie działanie, nagle wstrzymanóm zostało. Katarzyna oświadczyła, że konfederacyi za życia królewskiego nie chce i doradzała cierpliwość, a tymcza- sem układy z Dworem, przyrzekając u niego interesa ro- dziny i stronnictwa popierać. Książę kanclerz litewski na wieść zachorował; nie tylko oddalała się upragniona możność rozpoczęcia naprawy Rzpltój, ale jeszcze poczuć on wtenczas musiał, że opiekę Rossyi ciężką okupić przyj- dzie zależnością; może w tój chwili odsłonił mu się ja- śniśj charakter Katarzyny i jój przyszła polityka. Prze- znaczone pieniądze nie były nadeszły; wojska nawet obcego cztery tylko pułki znajdowały się w granicach Rzpltój, żądanie odłożenia zamiarów było stanowcze; musiał uledz konieczności. Dostrzegło to stronnictwo przeciwne, i na chwilę zatrwożone, znowu podniosło głowę. Roznamię- tnienie z obu stron było wielkie i gotowano się do sto- czenia walki przy otwarciu głównego trybunału w Piotrko- wie; Hetman w. kor. z Potockimi ściągał zbrojne szyki z jednój strony, książę Wojewoda ruski z drugiój. Oba- wiano się, że się bez rozlewu krwi nie obejdzie. Już

') W lipcu 1762. patra: Friedrich der Grosse iind Polen 1762—60 au8 dem Nachlasse Ludw. Haiissera mitgetheilt von Mendel- sohn-Bartlioldy.

Digitized by

Google

74

15,000 szlachty rachowano w Piotrkowie, kiedy wieśó o śmierci Augusta III. (5 października 1703 r.) zmieniła wszystko. Rozjechano się, myśląc o spotkaniu na sej- mie konwokacyjnym.

V.

Otwierało się bezkrólewie. Od dawna już za jego na- dejściem, Polska zdawała się jakby placem turnieju nie tylko dla fakcyj wewnętrznych , ale i dla ościennych mo- carstw. Teraz wprawdzie, po tylu latach bezwładności i usunięcia się z widowni politycznój, z sił wszelkich wy- zuta, bez skarbu, bez wojska, wśród zbrojnych sąsiadów, nie miała ona dla obcych książąt dawnego uroku ; korona jój nie dawała żadnój prawie władzy, a wymagała naj- wyższych poświęceń; nie było tóż licznych jak dawniój kandydatów. Ale wszystkim ieszcze mocarstwom o za- chowanie w niój wpływu chodziło i ten wypadek dla ża- dnego z nich obojętnym być nie mógŁ Wiadomo jak uderzeni nim byU Fryderyk II. i Katarzyna. ') Dodajmy, że jakkolwiek przewidywano zgon królewski, nie spo- dziewano go się jednak w tćj chwili i wieść ta wszystkich znalazła niegotowych, zarówno obce gabinety jak czeka-

>) Król filozof ze zwykJym aobie cynizmem pisał wtenczas do brata swego Henryka : „Voici le roi de Pologne. qui s*est laissó mourir comme im sot ; je vous avoue que je n'aime pas les gens ąiii font tout k contre- temps. J^espere cependant, que cette ólection se passera sans qu'il en rósulte de nouveanx trnbles." (Fróderic II. Oeuvi'es. XXVI. 2^^.) Te słowa malnją sytuacyą bojaźii nowój wojny, przy niepewnioAci jeszcze, jak się postawi Rossya.

Digitized by

Google

75

jącc na icli pomoc doniowe stronuicłwa. Wszędzie po- traehowano czasu, aby się do stanowczej chwili przyspo- sobić. Za staraniem Czartoryskich odłożono konwokacyą do 7 maja następującego, 1764 r., a w tych kilku mie- siącach dojrzało właściwie wszystko, co na tym sejmie ujrzymy.

W chwili kiedy August IIL oczy zamykał, cała Eu- ropa zaledwo była wyszła z krwawćj siedmioletniój wojny i świóźo osiijgnięty pokój za najkonieczniejsze dla siebie uważała dobro; żadne z niedawno walczących mocarstw nie odważyłoby się nową rozpoczynać walkę. Nie różniły się wt^m od Austryi, Francyi i Wielkiój Brytanii, zdobywa- jące sobie nowe stanowisko Prusy, choć można było po- wiedzieć, że wyszły z boju z tryumfem, jakby zahartowane w ogniu; potrzebowały jednak czasu dla zabliźnienia ran swoich; nawet Rossya, którój sił ta wojna nie wy- czerpała bynajmniej, lękała się teraz nową wywoływać burzę. Nie zupełnie jeszcze tronu swego pewna Kata- rzyna, powtarzała, że wewnętrzne urządzenie jśj państwa przynajmniej pięciu lat zupełnego pokoju wymaga. Po- lityka wszystkich była więc oględną i wyczekującą. Baczny na wszystko i zawsze czujny Fryderyk, nie miał teraz sprzymierzeńców; między dawnymi przeciwnikami znaleźć ich nie mógł; nienawidzony przez jednych, podej- rzewany przez drugich, stał on zupełnie odosobniony; od śmierci Piotra III. o wzmocnienie świćżo z Rossyą zawiązanych stosunków się starał, ale jeszcze do tego przyjść nie mógł. Katarzyna grzeczności jego a nawet przełożenia przyjmowała dobrze, ale niczego stanowczo wypowiedzieć nie chciała i nie spieszyła wcale z zawar- ciem ścisłego przymierza, którego żądał Fryderyk; po- zostawiała wszystkich w niepewności co do systematu po- litycznego, jaki wybierze, co do aliansów, jakie nad inne przełoży, nawet co do męża stanu, któremu z pomiędzy

Digitized by

Google

76

starych doradzców Elżbiety kierunek gabinetu swojego powierzy. Koleje niedawnej wojny, rozwinięta wśród klęsk moc ducha i prawdziwie genialne, wojskowe i admi- nistracyjne zdolności, zjednały królowi pfuskiemu licznych w Europie wielbicieli; miał on między rossyjskimi męża- mi stanu przyjaciół, którzy dla swego państwa przymie- rza z nim żądali; należał do ich liczby i stary Kayserling, i od przyjazdu swego do Warszawy nie przestawał po- sła pruskiego namawiać, aby króla do podwojenia grze- czności względem Katarzyny zachęcał, utrzymując, że Im- peratorowa na wszystkie tego rodzaju oznaki niezmiernie jest tkliwą, a to się stokroć wynagi'odzić może. Fryderyk posła swego w Petersburgu był zmienił, sam korespon- dencyą z Katarzyną zawiązał, o wspólnych w Polsce mó- wił z nią interesach , nawet o niedalekióm w niój bezkró- lewiu napomykał. Katarzyna wprawdzie zgadzała się na to, aby w razie śmierci Augusta lH. żadnego arcyksią- żęcia austryackiego, ani też francuzkiego kandydata do tronu nie dopuścić, ale jak powiedzieliśmy, jeszcze sta- nowczego ze swój strony nie uczyniła kroku i nawet po- seł austryacki nie tracił nadziei, że dla swego Dworu pozyszcze , kiedy tymczasem w samym Petersburgu nie- jeden cesarzowój niedługie rokował panowanie. Bezkró- lewie w Polsce wywołało stanowcze z jój strony posta- nowienie; na głównego sprzymierzeńca swego wybrała ona Prusy. Na zwołanój radzie ministrów^, jeden tylko stary Bestużew, powołując się na politykę Piotra I., doradzał utrzymanie na tronie polskim domu saskiego. Panin, Worońcow, zgodnie z myślą Katarzyny oświad- czyli się za Piastem, ona zaś, już nazajutrz po ode- braniu wiadomości o śmierci Augusta III., napisała do Fryderyka, że zgadzając się zupełnie na podaną przez niego jeszcze w lutym myśl osadzenia na tronie polskim Piasta, życzyłaby sobie ze swój strony widzieć na nim

Digitized by

Google

77

Poniatowskiego, „bo jako najmniej praw do korony posia- dający, byłby za nią obydwom mocarstwom najbardziej obo- wiązany/^ — List ten rozminął się z pismem Fryderyka wzywającym Katarzynę do obmyślenia wspólnie dogo- dnego obydwom Dworom kandydata do polskiego tronu; pospieszyło wnet za nim zupełne ze strony króla pru- skiego zgodzenie się na Poniatowskiego, wśród najpo- chlebniej szych dla jego opiekunld wyrazów, i odtąd wy- miana listów pomiędzy panującymi stała się częstszą. Przesyłając do Sanssouci astrachańskie melony i wino- grona, Katarzyna od l^róla pruskiego odbierała łechcą^^e jój próżność kadzidła; „ta ręka, która obdarza melonami," pisał raz do niój , „rozdaje tóż korony i utrzymuje pokój niezbędny dla całego świata." Prędko najzupełniejsze nastąpiło porozumienie, a nim termin na konwokacyą naznaczony nadszedł, podpisany został ścisły między Pru- sami i Rossyą traktat, w którym kwestya polska prze- ważne zajęła miejsce. Fryderyk wbrew swemu zwycza- jowi przyjmował w nim podrzędną dla siebie rolę, wchodził nawet w stosunek pewnój zależności, byle stałego w Ros- syi zyskać sprzymierzeńca; przebiegły polityk, schlebiając pozornie słabości ambitnój i chciwój rozgłosu kobiety, wpływał właściwie na jój politykę i do własnych choć w części naginał widoków, sam zaś stawał się przez to niejako panem dalszych losów Polski. Zalecał przede- wszTstkióm środki łagodne, abv w żadnvm razie nie wv- wołać wojny, która znowu w europejski pożar zamienićby się mogła, pewny zresztą, że objawiona zgodna obu mo- carstw wola, do osiągnienia w Polsce zamierzonego przez nie celu wystarczy. Celem tym pokrywanym przed in- nymi miłością ludzkości i uszanowaniem dla swobód na- rodu polskiego, ale w instrukcyach poselsldch i w zna- nych już dzisiaj korospondencyach króla -filozofa objawia- nym z całym cynizmem, było na teraz nie tylko zape-

Digitized by

Google

78

wnienie sobie stałego w Rzpltej wplvwu, ale jeszezi* uti-zymanie jćj w stanie dotychczasowo) słabości, a więc zupełnój anarchii.

Gdy tak przewrotna, ale glębolco obmyślana, siebie, swego celu i środków świadoma zupełnie polityka dwóch Dworów sąsiednich sieć swoje nawiązywała, inne mocar- stwa na żaden nie tylko krok, ale plan nawet wATaźny zdobyć się nie potrafiły. Dom saski życzył sobie w Polsce utrzymać się przy tronie i poparcie dla siebie u wszy- stkich Dworów zamawiał; niezmiernie w tóm czynną oka- zała się żona ówczesnego elektora saskiego; sprzyjały tym widokom Austrya i Francy a, ale nie śmiało, połowicznie; dosyć, by hcznej partyi hetmaiiskiój , Dworowi od da- wna przychylno], dodawać zrazu otuchy i do szerzenia w kraju zamętu ośmielać, za mało, aby czegokolwiek isto- tnie dokonać. W obec coraz ściślejszego porozumienia się dwóch północnych Dworów, zaczęły one cofać się, a W8zełkieg'0 wpływu na przyszły wybór króla zrzekać się, a śmierć Elektora, który już w grudniu niespodzianie umarł, jeszcze więcój im takie zachowanie się ułatwiła. Uczuły się teraz jakby zwolnione od wszelkich względem domu saskiego pi-zyrzeczeń i zobowiązań i mogły słabość i bierną politykę swoje osłaniać tćm oświadczeniem, że byle wolności polskie były zachowane, one uznają ka- żdego elekta. O tych AVolnościach mówiły listy Kata- rzyny i Fryderyka, te wolności mieli też na ustach po- słowie Prus i Moskwy.

Wśród takiego położenia na zcMnątrz, występujące w Piotrkowie przeciw sobie stronnictwa dzieliły kraj. Czartoryscy mieli w nim teraz szerszą wprawdzie niż kiedy podstawę; jakby w nadgrodę trzydziestoletnich za- chodów i trudów, widzieli poważniejszą i myślącą część narodu zjednaną dla myśli naprawy Rzpltej. Wydana niedawno książka Konarskiego: „O skutecznym rad

Digitized by

Google

7i)

sposobie," obiegała nie tylko senatorskie pałace, ale i dwory szlaclieckie i znajdowała uznanie. Cłioe z rzadka odzywały się głosy, źe zasługuje na to, aby ręką kata spa- łonąbyła, przekonywała jednak wielu, tak znś powszednie obudzała zajęcie, źe stała się prawie wypadkiem polity- cznym; nam dzisiaj pomimo wielu interesujących wspo- mnień i faktów, wydaje się ona rozwlekłą, pełną nieskoń- czonych powtarzań i nudną, właśnie dla t^go, że prawdy w niój zawarte już dowodzenia nie poti*zebują; wtenczas poidowie zagraniczni przesyłali Dworom swoim, przy- znając, że się dokonywała zmiana w umysłach. Ale to jeszcze wystarczającym nie było; pomimo budzącego się lepszego usposobienia, zamierzona przez książąt napi-awa miała zaciętych nieprzyjaciół, namiętności były rozbudzone, a przy wrażliwości naszśj łatwo mogły przekonanych na- wet do przeciwnego zaprowadzić obozu. W stronnictwie hetmańskióm nikt sobie sprawy z położenia nie zdawał; rządzono się jak zAvyłde fantazyą, osobisłemi widokami lub namiętnością, ale miano tłumy za sobą. Klemens Bmnicld zawsze na Francyą i Turcyą rachował; tajni agenci Ludwika XV. podtrzymywali z początku nieuzasa- dnione nadzieje. Słusznie zauważano, źe Fryderyk II. zawsze oszukujący wszystkicli, nie kłamał bez potrzeby, a własnym tylko zajęty interesem sług* swoich nie oszu- kiwał nigdy; przeciwnie we Francyi; niby dla Polski utworzona, a lepszym popędom Ludwika XY. zadośó czy- nić mająca, tajna jego dyplomacya, była ciągłóm zwo- dzeniem nie tylko obcych, ale własnych jego agentów; kłamano tam bez żadnój potrzeby; chcąc innym pomagać, oszukiwano obcych i swoich, w^ końcu samego siebie. Przywódzcy stronnictwa licząc na pomoc, gotowali się zbrojnie wystąpić. Część wojska saskiego rozpuszczono umyślnie, aby hetman w. kor. mógł je pod swoje zacią- gnąć chorągwie; T^adziwill, Potoccy zbroili hufce swoje.

Digitized by

Google

80^

Kandydatem party i z początku był elektor saski; po jego śmierci niektórzy oświadczali się za bratem jego księciem Karolem, żonatym z Krasińską; inni wymieniali nawet księcia pruskiego Henryka, ale największa liczba goto- wa była prowadzić do tronu samego hetmana. Wojewoda kijowski Potocki powiedział Kayserlingowi, że z dwóchset kandydatów należących do pierwszych rodzin i mających równe prawo do korony, ale gotowych dac się posiekać^, aby żadnego z pomiędzy siebie do niój nie dopuścić, je- den hetman w. koronny mógłby mieć większość za sobą; pojawiały się jeszcze inne mniój głośne domowe kandy- datury; Ogiński z jednój, Stanisław Lubomirski z di*u- giój strony, nie wypierali się zamiarów swoich; posłowie zagraniczni w pierwszym rzędzie między kandydatami sta- wih Franciszka Potockieg'o, a zdaje się, że i Karolowi Radziwiłłowi nie zupełnie obcemi były podobne projekt a. Różność więc myśli i pragnień była wielka; całe jednak stronnictwo zgodnie nie chciało Czartoryskich, już z osobi- stAj ku nim niechęci, już dla systemału politycznego, jaki wymżali, a który w oligarchiczne -republikańskim obozie despotyzmem nazywano.

Czartoryscy jedni doskonale oceniali położenie; mieli zapewnione dla siebie poparcie Rossy i, a wiedzieli dobrze, że to im w samym kraju nada siłę. Rezydenci trancuzcy donosili Dworowi swojemu, że książęta w pierwszój chwili nie mogli nawet ukryć zadowolenia i pewności tryumfu. Jeżeli to uczucie, wydobywszy się na jaw, błysło wtenczas istotnie na tych poważnych i surowych obhczach, to mu- siało być bardzo przelotne i ustąpiło zara^ nie tylko przed hartowną, panującą wszystkiemu wolą, ale przed nawałą trosk i bólów uderzających zewsząd. Książęta nie zosta- wili żadnych pamiętników, ani poufnych zwierzeń; pozo- stało nam z tych czasów, tak jeszcze na.s blizkich, zale- dwo gdzie nie gdzie przechowanych słów kilka, jakie

Digitized by

Google

81

wtenczas z ust ich wypadały; ale wmyśliwszy się nieco w epokę i przypatrzywszy się wypadkom, można wy- stawić sobie, jakie walki wewnętrzne musiały staczać te dusze, znające całą tragiczność położenia, i jakie nieraz burze w samotnych gabinetach swoich uciszać im pray- chodziło, aby przed ludźmi spokój nóm zawsze módz świe- cić obliczem. Książę Michał lubił siebie porównywać do sternika, a ojczyznę do okrętu miotanego nawałnicą i zagrożonego rozbiciem; mawiał nawet, że plan jego był t^m niebezpiecznćm poruszeniem rudla, które chociaż jedyne okręt wyratować jest w stanie, może tćż jego zgubę przyspieszyć. Doświadczone jego i księcia Augu- sta oko musiało widzieć coraz bardziój piętrzące się tru- dności. — Grdyby byli tylko stronnictwem i tylko widoki partyi mieli na celu, mogliby być spokojni i pewni wy- granój, bo wiedzieli dobrze, że nikt w Europie przeciw zgodnój woli Pnis i Rossyi nie wystąpi, a poparcie t^j ostatniój mieli zapewnione dla siebie; ale kiedy Kata- rzyna upatiTwała w nich tylko stronnictwo, oni o całćj myśleU ojczyźnie i dla tego tóż sam ścisły jój z Fryde- rykiem związek musiał już im dać poczuć, że będą mieli daleko cięższe, niżeli się spodziewali zadanie, każdy zaś dzień prawie przynosił im nowe dowody, że oświadcza- jący się z opieką sąsiedzi zupełnymi panami w Rzplt^j l)yć zechcą. Do boku Kayserlinga, którego mieli za przy- jaciela, z którym plany pierwszój konfederacyi układali niedawno, i od którego mogli się spodziewać pewnój powolności na niektóre przynajmniój plany swoje , Kata- lizy na naznaczała teraz, znanego im chyba z przyjaznych z Poniatowskim w Petersburgu stosunków Repnina; wpra- wdzie uwiadamiał o tóm księcia Wojewodę Ruskiego list Tmperatorowój , pełen przyjaznych oświadczeń, ') ale

•) Patrz Dodatek Nr. II.

K.ii.j^i; A<i;iin rzurtoiywki. Tom I. fj

Digitized by

Google

82

w osobie ministra pełnomocnego przybywało im obu, Itontrolujące icłi czynności oko i nowa jeszcze , nieznana i niekoniecznie przyjazna im siła, którą ugłaskać było po- trzeba. — W grudniu zaś sami poufnym swoim mówili, że Moskwa i Prusy nałożyły na nich najtwardszy obo- wiązek, niezmieniania niczego w instytucyach krajowych ')• Kandydatura Poniatowskiego była tAż dla nich zawodem. Większość stronników rodziny księciu Augustowi prze- znaczała koronę. Dowiedziawszy się z listu Katarzyny,' źe ta życzyła sobie mieć oddaną synowi jego, księciu Ada- mowi, lub Poniatowskiemu, Wojewoda Ruski dal się z t^m słyszeć , że gdyby był młodszym , samby się o nią pokusił; powiadano, że sędziwi bracia istotnie dla księcia Adama tronu żądali, i że w tój myśli nie mający męz- kiego potomka książę Kanclerz litewski, wnuczkę swą za niego wydawał, źe w tćj nadziei ojciec jój Fleming na to małżeństwo przyzwolił. Wszystkie te projekta i nadzieje rozwiewały się teraz i miejsce księcia Adama miał zająć siostrzeniec, w politykę wujów wprawdzie wtajemniczony, dotychczas im uległy, ale nie bardzo od nich ceniony. Czysto osobiste widoki zniknęły; myśl zaś całego żywota, myśl naprawy Rzpltój przedstawiała się jakby odsuniętą daleko w jakąś nieskończoność. Mniój hartowne charaktery nierazby pewno] opuściły ręce; ale cechą tych dusz było, nie rozpaczać nigdy i niczóm się nie zrażać. Właściwą sobie trzeźwością sądu oceniwszy co było nieuniknionóm , poddali się temu, jakkolwiek boleć ich mogło, ale nie zaniechali niczego, co tylko dla dobra Rzplt^j uzyskać jeszcze było można. „Równie przykro mnie będzie jak innym, ulegać tak młodemu człowiekowi jak Poniatowski i chociaż siostrzane wi mojemu, ale niższego od nas urodzenia," mówił książę August wojewodzinie lubel-

*) Raport posła francuzkiego de Paulmy d. 24 grudnia 1763 r.

Digitized by

Google

83

skiój księżnie Lubomirskiój , „i to samo o jego wyniesieniu myślę, co Potoccy, Radziwiłłowie, Sapieliowie i inni, ale to by (5 musi i nie mając sposobu przeszkodzić lub zmienić, pod- dać się temu potrzeba." Nie mogąc od Francyi otrzy- mać, aby się wyraźnie oświadczyła za podawanym przez Rossyą i Prusy kandydatem , dla tego, by ten mniój się zależnym od tych mocarstw mógł uczuć, upewniali Czar- toryscy przysłanego do nich umyślnie jenerała Monneta, że związek z Francyą za niezbędny dla Polski uważają i zamawiali sobie blizkie z t6m państwem stosunki po dokonanój już elekcyi; jednocześnie Dwór wiedeński dla swoich widoków i dla przyszłego króla zjednać starali się, a w kraju samym sypali pieniądze, aby na sejmie konwokacyjnym mieć większość za sobą. Widzieliśmy, jak za życia jeszcze Augusta HE. chodziło im o uniknie- nie wojny domowój; zarówno byli teraz tóm zajęci; c^ły wpływ osobisty książąt zwrócony był ku tomu, aby umy- sły na kandydaturę Poniatowskiego oburzone uciszyć i przebłagać, o niemożności zbrojnego oporu przekony- wać i tak wzburzeniu zapobiedz. Wiemy, że pod tym względem wszystkie mocarstwa jednego żądały, uniknie- nia wojny. Ale Czartoryscy wiedzieli, że przekładania same nie wystarczą; zaciętość przeciwników była im znaną, środki ich w kraju rozległe, łudzenie się co do pomocy zewnętrznej w pewnych warstwach powszechne; uznali więc i teraz, jak pierwćj przy zamysłach konfederacyi, że chcąc rozlewowi krwi zapobiedz, muszą przeciwników roz- winięciem sił wielkich zachwiać i przestraszyć. W końcu grudnia odbył się w Białymstoku zjazd stronników Wiel- kiego Hetmana, którzy, obliczywszy tam siły swoje, spo- dziewali się 40,000 żołnierza zgTomadzić; jednocześnie prawie zebrani u Kayserlinga , Czartoryscy, Poniatowscy, Andrzój Zamoyski i Lubomirski powołując się na formo- wane przez tamto stronnictwo zaciągi, postanowili prosić

6*

Digitized by

Google

84

Katarzynę o udzielenie im sił dostatecznych dla stawie- nia mu czoła; ponieważ Dwór saski częśd wojska swo- jego rozpuścił, aby je Klemens Branicki pod swoje mógł zaciągnąć chorągwie, więc chciano prosió Imperatorową o rozpuszczenie także kilku swoich pułków, dla utworze- nia przeciwnego tiimtym zastępu. „My nie zaczniemy nieprzyjacielstwa," mówił Zamoyski, „ale aby zapobiedz strasznój domowój wojnie potrzebujemy zastraszyć źle myślących pokazaniem sił i dać im ujrzeć wsparcie, które ich może zniszczyć." Obydwaj pełnomocnicy rossyjscy poparli to żądanie i wkrótce głosnem się stało, że Impe- ratorową przyjaciół swoich i podanego przez siebie kandy- data wspierać gotowa wszystkiemi środkami, jakie Opatrz- ność złożyła w jój ręce. Znaczne pieniądze przychodziły im z Petersburga j władzom rossyjskim na pograni- czach nakazał rząd pilnować, aby kupcy nieprzyjaciołom Rossyi w Polsce broni sprzedawać nie ośmielah się ^) a wydawać stronnikom swoim zalecił. Prowadzący wszystko Czartoryscy dla uspokojenia zapewne rossyj- skiego i pruskiego rządu, głośno ubolewali nad t^m, że pod ich naciskiem nic zbawiennego dla kraju dokonać nie będą mogh, ale w ciszy obmyślali swe plany i goto- waK środki do ich wykonania. Młodsi w rodzinie, mniój wytrawni, zdradzali się czasem z nadziejami swemi. Kiedy poseł francuzki Paulmy zawiadomiony przez Po- niatowskiego, że Moskwa będzie strzegła konwokacyi, oświadczył mu, że to wieczną będzie dla stronnictwa za- kałą, ten odpowiedział: „Wolelibyśmy, żeby się bez tego obeszło i wiemy, że to nam przez czas jakiś za złe mieć

>) Ukaz Katarzynj'^ do inflanckiego jenerał -gubernatora (14 lutego 1764 r.) jako nieprzyjaciół wymieniu: Radziwiłłów, Paco w, Sapiehów, Abramowiczów, Ciechanowieckich, Zabiełłów, Wołodkowiczów, Bohu- szów, Strusiów, Rzewuskiego chorążego litewskiego i Bi*zostowskiego bystrzyckiego starostę.

Digitized by

Google

85

będą, ale zapomną, bylebyśmy dobro dla kraju sprowa- dzili, a spodziewamy się wkrótce dać tego dowody."^) Przeciwnicy sami czując ich przewagę próbowali wejść w układy; przed samą już konwokacyą Potoccy skłaniali się do zgody, za jedyny do niój warmiek Idadąc zapewnie- nie im buławy, gdy ta zawakuje; *^) ale książęta snadź uważali , że wszelki kompromis tylkoby ich osłabił i że dla dokonania zamiarów swoich potrzebowali byó zupełnymi panami położenia, odrzucili więc propozycyą; wkrótce potóm RadziwiBowi tęż samą co Potockim dano odpo- wiedź: „dowiedźcie pierwój czynami, żeście nasi, a wten- czas zobaczymy." Była w tóm zresztą i zaciętość ich cha- rakterom właściwa, a długą walką jeszcze spotęgowana. Agentom francuzkim przekładającym niebezpieczeństwo rossyjskiój pomocy, jeżeli wierzyć mamy p. Hennin, nie tylko Kazimierz Poniatowski , ale nawet 3) książę Adam Czartoryski odpowiadał: ,, Hetman Wielki ma w ręku siłę i chce nas zgnieść; myślimy o najpilniejszóm, niech bę- dzie co chce; z dwóch despotyzmów mniój straszny dla nas despotyzm Moskwy, niż Wielkiego Hetmana; lepiój cierpieć od nieprzyjaciela, niż od równego sobie." Prze- bijała się w tych wyrazach gorycz długoletnią domową walką w sercach nagromadzona; wyrzucić jój z duszy książęta Czartoryscy nie mieli siły; prawdziwi we wszy- stkiśm mężowie stanu, w tem jednóm pozostali ludźmi stronnictwa. Ze sami na wszelką ostateczność przygoto- wani byli i nie łudzili się wcale co do niechęci, jaką obu- dzała kandydatura Poniatowskiego, świadczy przechowane w rodzinie, a na początku marca 1764 r. wydane im

*) Raport p. Paulmy z d. 24 marca 1764 r.

2) Raport jenerała Monnet z d. 5 maja 1764 r.

3) „Nous allons au plus pressó: arrive ce ąiii pourra; esclavage pour esclavage, celiii des Russes est moins k craindre pour nous que celui du grand-gónóral.'* Raport p. Hennin z kwietnia 1764 r.

Digitized by

Google

86

oświadczenie Kayserlinga i Repnina, że Katarzyna wszel- kiemi siłami popierać będzie ich i całą ich rodzinę, na- wet w razie, gdyby jakie nieszczęście spotkać miało Stol- nika Litewskiego. ')

Zbliżał się dzień naznaczony na konwokacyą i zbrojne obydwóch stronnictw hufce zebrały się w Warszawie i jej okolicach; żołnierz moskiewski znalazł się w sa- mój stolicy i na dziedzińcu zamku, w kt^Srym obrado- wać miano. Zjednany przez Czartoryskich, a jak sam o sobie powiadał „moderujący obie partye" Prymas, tłu- maczył wszystkim, źo „obce wojsko z własnego grosza żyje i przyszło tylko dla ubezpieczenia rad od zawziętych duchów, które się sprzysięgają jedne przeciw drugim, i że chociaż to wojsko jest przeciw prawu, nie uczyni jednak nic złego i odejdzie, byle widziało zgodę i jedność. 2) Tak samo do Hetmana w. kor. odzywjd się niedawno Fryderyk EL, zalecając przedewszystkióm umiarkowanie i dając mu nawet lekcy e prawa krajowego. Dnia 7 maja na nabożeństwie dla uproszenia Ducha Świętego, mają- cćm rozpocząć konwokacyą, spotkjdy się stronnictwa i je- szcze w ciszy się rozeszły. U książąt Czartoryskich wszy- stko było obmyślane i gotowe; przeciwnicy ich naradzah się jeszcze u Wielkiego Hetmana na Podwalu. Właści- wie nie mieli oni środków, ani wodza, ani nawet sta- nowczego planu; do ostatniój chwili polegaK na za- granicznej pomocy, a ta ich całkiem zawiodła; Fran- cya postanowiła być zupełnie neutralną, poseł austryacki doradzał umiarkowanie, Turcya nie ruszała się zgoła. Wiedzieli, że sami oprzeć się nie zdołają. Postanowili zanieść uroczysty manifest i wstrzymać obrady jako nie-

0 Patarz dodatek Nr. HI.

«) List Prymasa do hrabiny de Salmour 28 kwietnia 1764 r., rę- kopism Biblioteki polskiój w Paryżu.

Digitized by

Google

87

możliwe w obecności wojsk obcych. Znanemu z rycer- skiej odwagi Mokronośkiemu przypadło zanieść czekają- cym na otwarcie swe Izbom, manifest 22 senatorów i 46 posłów. Nie zabrakło mu ducha, nie zatrwożyły dobyte w koło pałasze; zasłonili go wprawdzie młody książę Czartoryski i Poniatowski, ale opuścił on Izbę panujący nad sobą, nieulękniony i spokojny wraz z ostatniego sej- mu marszałkiem kraj czym Małachowskim, kt<5ry unosząc z sobą laskę, zapowiedział, że nie wróci pierwój, po- wróci wolnośó. Prawnośó mieli za sobą, a zdawało się im, że zaniósłszy manifest, rzecz samą obronili. Tym- czasem po odejściu ich , najstarszy poseł wielkopolski za- gaił pierwsze posiedzenie sejmowe; marszałkiem obrany został syn Wojewody Ruskiego, książę Adam Czartoryski i rozpocząć się miała długo przygotowywana czynność. Stron- nictwo hetmańskie chciało swój manifest rozsypać szeroko, ale mu go drukować nie pozwolono. Wadaw Rzewuski odzywał się do Prymasa, żaląc się, że przez to już i cień wolności narodowi odjęto; zaklinał, aby on sam z podo- bnym manifestem wystąpił; „Możesz Wasza książęca Mość, pisał do niego, kilkanaście liter na manifeście naszemu podobnym napisawszy, dźwignąć ojczyznę upadłą i obaloną, a nie dźwignąwszy, co za skrupuł mieć będziesz i jaki!" ') Sam w tóm stronnictwie może najbardziój do czynu po- chopny, chcid: w stolicy wiązać konfederacyą, ale na szum- nój naradzie myśl opuszczenia Warszawy przemogła. Utrzymywano, że książęta Czartoryscy sami się przyczy- nili do tego, przekupując najbliższych Klemensa Brani- ckiego doradzców (Starzyńskiego i Węgierskiego), którym starzec zwykle powodować się dawał. Jakkolwiekbądź, był to najpomyślniejszy dla nich wypadek. Hufce książąt

*) List do Prymasa Łubieńskiego z rękopismu Biblioteki polskiój 1 Paryżu.

Digitized by

Google

__88

i wojska rossyjskie rozstąpiły się z uszanowaniem przed kolumną opuszczającego stolicę Hetmana; pole działania zostało przed książętami otwarte. Wszelką straż z zamku zaraz cofnięto; d. 10 maja Izby połączyły się z Senatem, a młody marszałek sejmowy porównawszy królestwo 5,do domu przechodniego, do gmachu wiatrami skołatanego, do machiny z gruntu zbutwiałój i zawaliną grożącej , gdyby nie Boską Opatrznością wspieranój," skreślił obraz najkonieczniejszych reform i dzieło naprawy Rzpltój nie- jako zagaił. W parę dni potom , sejm odsądziwszy od buławy helanana w. kor., regimentarzem generalnym mia- nował księcia Augusta Czartoryskiego; wydane przez niego ordynanse zaraz część wojska koronnego z obozu hetmańskiego zwróciły; za resztą poszedł w pogoń żoł- nierz rossyjski i oddział krajowy pod wodzą Xawerego Branickiego. Nie długo potom wszyscy przywódzcy opo- zycyi znaleźli się za granicą.

Książęta Czartoryscy osiągnęli nareszcie cel tak długo pożądany; mogli się zabraó do naprawy Rzpltój, a czyn- ność ich na tym sejmie u nieprzychylnych im nawet sę- dziów wywołała tylko poklask i uszanowanie. „Opis tój reformy,*^ mówi słusznie ksiądz Kalinka, >) „zasługi- wałby sam przez się na osobne dzieło. W historyi pol- skiój ostatnich stu lat, niema już drugiego przykładu wielkiój politycznój czynności, obmyślanój tak głęboko w całości i w szczegółach, z takióm przewidzeniem prze- szkód a zarazem i środków przeciw nim nastawionych i z tak dokładną znajomością ludzi i czasów, jak owa naprawa Rzpltój dokonana wbrew woli ogi*omnej wię- kszości narodu i nad zamiar tych, którzy jój pomagali." I w rzeczy samój, po kilku tygodniach, kiedy sejm się

*) Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta. Str. CX1.

Digitized by

Google

_ ^ 89

zamykał, ujrzano zwłaszcza w administracji wewnętrznej takie zmiany zaprowadzone, które istotnie nową dla pań- stwa zaznaczały epokę. Przyczyną największego za- mętu i bezsilności władzy wykonawczej, były zupełnie niezależne najpierwsze w kraju dostojeństwa: hetmanów, kanclerzy, podskarbich i marszałków; piastujący je dy- gnitarze niby obrońcy wolności, znaczeniem w kraju często przerastający króla i wyżsi nad samo prawo, rząd wszelki niemożliwym czynili. Ustanowiono teraz cztery komissye: wojny, sprawiedliwości, skarbu i policyi, w któ- rych oni odtąd prezesami tylko być mogli; wakanse w tych komissyach między sejmami zamieszczał król, przez co tworzono gotową a uległą monarsze władzę i zapobie- gano w znacznój części zgubnym skutkom zrywania obrad. Uchwalono stały mniój więcój porządek sejmowania; prze- znaczając czas właściwy dla kaźdój czynności i zapewnia- jąc moc obowiązującą dla zapadłych już ustaw, nawet w razie późniejszego zerwania sejmu. Zaprowadziwszy w sejmikach większość głosów, pozwolono trybem sądo- wym, to jest prostą większością rozstrzyg-ać i na sejmach wszystkie wnioski skarbowe i ekonomiczne sprawy; ogra- niczono liczbę posłów pruskich, podwojono trybunał ko- ronny, zapobieżono niezmiernie zagęszczonym w tych cza- sach zajazdom, zakazując ich pod karą grzywien i wieży, a zapewniając wykonanie wyroków za pomocą siły zbroj- nój; wyzwolono miasta z pod nadużyć władzy starościń- skiój; ograniczono przemoc panów nad poddanymi, sta- nowiąc jedne za zabicie włościanina i szlachcica karę; określono rozdawnictwo starostw i zapewniono staran- niejszą ich lustracyą; zniesiono uciążliwe, przez właści- cieli prywatnch ustanawiane myta i uchwalono jednostajne do przywozowe, otwierając tym sposobem źródła sta- łego dla państwa dochodu; powzięto wiele innych jeszcze, szczegółowych, do uporządkowania kraju dążących posta-

Digitized by

Google

90

iiowień, które tutaj wyliczać byłoby zbytocznóm, ») gdy i te wystarczą do określenia ducha i celu reform, o co jedynie nam chodzi.

Wszystko to z największą tylko oględnością prze- prowadzić było można. Ograniczenie władzy hetmań- skiój otrzymano posługując się przed szlachtą tym naj- bardziój w ówczas do umysłów przemawiającym argu- mentem, że król bez udziału sejmów rozdający buławy, mógłby sobie takich dobrać hetmanów, z pomocą któ- rych rządziłby krajem samowładnie; a i tak jeszcze nie tknięto buławy litewskiój, aby nie zrażać potężnych Massalskich; na ustanowienie komissyi sprawiedliwości zgodzono się, bo jeden wtenczas był tylko wielki kan- clera litewski, który sam uszczuplenia swój władzy żą- dał; nikt więc w obronie dostojeństwa kanclerskiego nie wystąpił. Podobnie działo się ze wszystkióm. Książę Mi- chał Czartoryski dzień i noc pracował, jak powiadają wsp(y:cześni, a na publicznych obradach występowjdy wnioski i projekta do uchwał, głęboko obmyślane i w gabinecie reformatorów przygotowane zawczasu, kt<5- rych doniosłości nie domyślali się często sami głosujący, bo ich właściwe znaczenie przed zazdrosną o złotą wol- ność szlachtą i przed czujnóm okiem zagranicznych po- słów, osłaniały stosownie dobrane, a nie obudzające po- dejraeń wyrażenia. Wniósł w prawdzie Andrzój Za- moyski, w długiój i gruntownej mowie, zniesienie liberum veto^ ale postrzegłszy wywołane przez to wrażenie, już się z tśm więcej nie odzywano; pilnująca źrenicy wol- ności szlachta i strzegący głównego źródła anarchii obcy ambassadorowie, nie postrzegli, że stanowiąc dla niektó- rych zrazu uchwał sejmowych skromny tryb sądowy,

*) Morawski. Dzieje narodu polskiego. T. V.

Digitized by

Google

91

i pozwalając go rozciągnąć do wszystkich, dobra Rzpltój tyczących się wniosków właściwych komissyj, usuwano juź w zasadzie tak drogą wszystkim jednomyślność. Repnin niedawno przybyły, żadnego o instytucyach na- szych nie miał wyobrażenia ; Kayserling języka polskiego nie znał; dawnemu rodziny przyjacielowi, dotkniętemu ciężką niemocą i zwykle pilnującemu domu, książęta Czartoryscy dostarczali dokonywanego pod ich okiem ła- cińskiego przekładu uchwalonych ustaw, a w tśj nowej sukni, wydawały się one jeszcze mniój znaczącemi. Sejm Fryderykowi i Katarzynie tytuł królewski i imperator- ski przyznał, zgodnie z ich życzeniem postanowił, że na przyszłój elekcyi korona tylko Piastowi mogła się do- stać; w Izbach brzmiały często pochwały wspaniałomyśl- nych i potężnych sąsiadów, a spokojna elekcya zdawała się być zapewnioną; najbliższy więc cel obydwóch mo- carstw był osiągnięty i myśl utrzymania ogólnój konfe- deracyi, po rozwiązaniu się sejmu, nie napotkała ze strony Prus i Rossyi oporu. Generalnym tój konfederacyi mar- szałkiem został książę Wojewoda Ruski; najwyższa w kraju władza przechodziła tym sposobem w ręce Czar- toryskich. Tak się zakończył pamiętny sejm konwoka- cyjny. Zdumiony ogromem dokonanego przezeń dzieła historyk partyi sasko-francuzkiój Rulhióre, nie mógł się wstrzymać od podziwienia, że to, na co królowie fran- cuzcy potrzebowali czterech wieków, dokonano tutaj w przeciągu sześciu tygodni. ^)

Była to chwila największego dla książąt Czarto- ryskich powodzenia. Przeciwnicy ich byli złamani; po kilku miesiącach bezskutecznych to w kraju, to za gra- nicą zabiegów, lękając się, aby wszelkiego wpływu nie

») Rulhi^re. Hist. de Vmarcłuc de Potogne. T. II. str. 229.

Digitized by

Google

92

postradali i przy noweni rozdawnictwie starostw i urzę- dów zupełnie pominięci niebyli, wracali jeden po drugim, uroczyście własnego odrzekając się manifestu; wszystko w ojczyźnie ukorzyło się przed książętami, a mając w ręku swóm władzę, słusznie spodziewać się mogli, źe wprowadziwszy w życie nowe prawa i instytucye, w któ- rych spoczywał zaród zupełnój już odmiany stosunków Rzpltój i rozwijając je stopniowo, przy cierpliwości a sprzyjających cho(5 trochę okolicznościach, potrafią je z dotychczasowój wyprowadzić niemocy. Nie ulegało wątpliwości, że elekcya odbędzie się według ich myśli. Widząc praebieg czynności sejmowych, Austrya bardziój ku nim zaczęła się zbliżać. Marya Teresa poleciła hr. Salmour uprzedzić Poniatowskiego, że rada będzie jego wyniesieniu, i że byle Czartoryscy zrobili krok jaki do posła jój de Mercy, ten ma polecenie wejść z nimi w układy. Wracający do Wersalu jenerał Monnet (w li- pcu 1764 r.) złożył rządowi swemu pochlebny o doko- nanych reformach raport, przekładając? w nim korzyści, jakie dla Francyi przyniesie spodziewana . elekcya Ponia- towskiego. Katarzyna wprawdzie wiedząc o niechęci, ja- kie w wielu warstwach szlacheckich obudzała kandyda- tura Stolnika Litewskiego, dbała przedewszystkióm o utray- manie pokoju, zniechęcona może tylko co przytłumionym tureckim protestem a zapewne i w skutek nalegań no- wego faworyta swojego, który Poniatowskiego nie cier- piał, napisała w końcu do Kayserlinga, że zupełnie jego uznaniu pozostawia, kogo ma w jój imieniu do tronu zalecać: Poniatowskiego czy Czartoryskiego. Mogła znowu książętom bliższą się wydać korona wprawdzie nie dla księcia Wojewody Ruskiego, bo o tym sam Stolnik Li- tewski zapytany przez Kayserlinga był mu powiedział, że dałby narodowi twarde panowanie, czego tam piy^e-

Digitized by

Google

93

dewszystkióm nic chciano ^) ; ale dla księcia Adama. Wszakże książęta nie j)okusili się już o to. Młody kan- dydat do korony marzył jeszcze wtenczas o zaślubieniu Katarayny, budując na tóm najświetniejsze na przyszłość plany, a trudno przypuścić'*, aby te myśli choć chwilami nie miały przystępu do umysłu jego wujów, zwłaszcza, że w innych wprawdzie widokach, nie całkiem obcemi były one i hr. Paninowi. Zawsze posiadający siebie, nie zdradzili się z tćm książęta,, ale tóż w popieraniu sio- strzeńca nie zachwiali się na chwilę. Kayserling, któremu Panin utrzymanie Poniatowskiego bądź co bądź zalecił, wytrwał przy pierwiastkowym planie; wspólnego kan- dydata poparł stosownie do zawartój umowy poseł pru- ski, wszyscy stronnicy Czartoryskich oświadczyli się za nim, i w czasie oznaczonym elekcya odbyła się najspo- kojnićj. Stolnik litewski, jak wiadomo, został królem (d. 7 września 1764 r.). Niebawem nastąpił sejm koro-

») Stanisław August w pamiętnikach swoich tak opowiada : Kay- serling qui me marąuait constamment la confiance la plus aifectueuse, me dit un jour: que penseriez-vous d'une idee sur laquelle je veux avoir votre propre avis ? Ce serait, de porter au trone le prince Palatin de Russie, votre oncle, au lieu de vous; dites-moi franchement ce que vous croiriez qu'il serait plus avantageux k la Pologne? Vous me r*- pondrez li-dessus dans trois jours. Dans cet intervalle mille pensóes diiFórentes me montr^rent susccesiyement tous les cotós de la question. Celle qui m^occupa le plus fut que tót ou tard Tlmpóratrice pourrait penser k m'ópouser si je devenais roi, et que, si je ne le deyenais paś, cela ne serait jamais. Je connaissais en gónóral Fesprit de8potique et implacable de mon oncle. Ce furent Ik les motifs qui, au bout de trois jours, me porterent k dire que telle amitie que je crusse voir dans mon oncle pour moi personnellement, j^ayais lieu de croire qu'en totalitó le regne de mon oncle serait dur, et que par cette raison je croyais que pour le hien de la nation, ii valait mieux que ce fut moi que lui qui parytnt k la couronne. Du moment que Kayserling entendit ma róponse, ii me r^partit avec vivacite: „Dieu nous prćserve d'un r^gne dur" et ii ajouta, .,qu'il ne youlait plus qu'il fut seulement question de ce qu'il m'ayait propose." Memoires de Stanislas Auffustc Pomatowski et sa correspofitłattce avec Catherme IL Poznań 18G2. str. 80.

Digitized by

Google

94

nacyjny, a ten zatwierdziwszy wszystkie za konwokacyi dopełnione odmiany^ ustawę tycząc«a się władzy łietmań- skiój do Litwy także rozciągnął, a konfederacyą obojga narodów do następującego sejmu przedłużył. Przed rozejściem się, między konstytucye sejmowe zaciągnięto uchwalę, nakazującą wzniesienie posągów obydwom bra- ciom Czartoryskim w Warszawie i Wilnie, „na pamiątkę wdzięczności narodowój."

VL

Pozostawała teraz druga część zadania, czekająca wszystkich na świecie reformatorów, część bodaj naj- trudniejsza; trzeba było pokonanych, ale nie przejedna- nych, dla nowych instytucyj pozyskać, a gdyby to było niepodobieństwem, przynajmniój niechęć ich ułagodzić i tym sposobem wejście w życie praw nowych ułatwić, zanimby najbardziój im przeciwne pokolenie, schodząc do grobu nie ustąpiło miejsca nowemu, już z temi instytu- cyami wzrosłemu pokoleniu, któreby ich samo jak dobra własnego broniło i rozwijało je dalój. Trzeba było w do- datku tak rzeczy prowadzić, aby czujność potężnycli są- siadów omylić i nie dać się im domyślić kiełkującego na nowo w ciele narodowóm życia. Obok młodego króla stali zawsze książęta Czartoryscy, jako doświadczeni nawy sternicy, ale biegli w omijaniu wielu niebezpieczeństw, nie zdołali oni wydobyć z duszy tego słowa przejednania, któreby wewnętrzne zaklęło burze, a te niebawem całe ich dzieło obalić miałv.

Wiedzieli książęta Czartoryscy, że głównym źródłem

Digitized by

Google

95

anarchii wewnętrznej była wzajemna zawiś(5 i ambicva przemożnych w kraju rodzin, z niemi sami przez lat kil- kadziesiąt walczyli; książę Wojewoda Ruski między ra- dami, jakich siostrzeńcowi swojemu w wigilią wyniesienia go na tron udzielił, zalecał mu, aby za zasadę rządów swych prayjął, podnoszenie do znaczenia średnich rodzin szlacheckich a opieranie się pretensyom i dalszemu wzro- stowi tych, które się uważały za najpierwsze w narodzie. ^) Taką była stała wewnętrzna polityka Czartoryskich, tój się trzymali, tworząc swoje stronnictwo; nie mógł jój tracić z oka rząd mający kierować przeobrażeniem kraju, ale zanimby się utworzyły zastępy nowy W8piei'ające po- rządek, musiał on być pojednawczym, zwłaszcza, że sam sił jeszcze żadnych nie posiadjJ:. Mądrzy we wszystkióm i przezorni książęta. Czartoryscy tego jednego przymiotu mężów stanu nie posiadali ; nie umieli zapominać i prze- baczać, nie zdobyli się na tyle wspaniałomyshiości, aby się z pokonanymi przeciwnikami pogodzić; pozostali dla nich twardzi i nieubłagani; nie chcieli tego zrozumieć, że zwyciężone stronnictwa najprędzój roztapiają się w sa- mym kraju i "groźniej szemi dla porządku stają się za gra- nicą, będąc prześladowane. Już konfederacya litewska pod laską Brzostowskiego zawiązana, wydała przeciw Ka- rolowi Radziwiłłowi srogie dekreta; odsądzony od woje- wództwa, dóbr pozbawiony, tułał się on za granicą. - Książęta Czartoryscy wszystkie te wyroki utrzymali; głó- wni doradzcy Itrólewscy, ile razy sprawa Księcia yj>ame kochanku'^ była poruszoną, zawsze się przeciw niemu oświadczali ; liczni stronnicy i przyjaciele Radziwiłła wsta- wiali się za nim, on sam pragnął wrócić dd kraju z go-

») Komarze wski. Coup (Voeil s»r les causes r^ellcs He ht decadence de Ja Pologne, Str. 136.

Digitized by

Google

96

towością uznania nowego króla; książę Kanclerz litewski ciągle się temu opierał, twardóm a nieraz uszczypliwóm słowem, jak to było w jego zwyczaju, zbywając zawsze ten przedmiot. ^) Politycznemi jedynie pobudkami wy- tłumaczyć tego nie można, bo książę Karol nie mógł byó przecież przez naszych reformatorów za człowieka poli- tycznego uważany i niezawodnie mniój od innych prze- ciwników był groźny; tkwiła w tóm osobista przez lat^a nagromadzona niechęó, którój w sobie pokonać nie mieli siły, która nad temi hartownemi charakt^erami panowała niestety. Doznawali jśj skutków i najbliżsi Radziwiłła stronnicy. Późniejszy n. p. konfederacyi Barskiśj sekre- tarz Bohusz, będący teraz z ks. Karolem za granicą, nie mógł pozwolenia na powrót otrzymać, pomimo łzami prawie przepełnionych listów, a doświadczyli podobnćj surowości, między innymi i dawni w województwie Bm- cławskióm księcia Wojewody Ruskiego przeciwnicy. Pil- nie śledzący wszystkiego, co się w Polsce działo, Fryde- ryk II. przed samą elekcyą oświadczył obawy swoje, aby Czartoryscy zbyteczną względem przeciwników swoich surowością nie wywołali wojny domowój, późniój w roz- drażnieniu, jakie ta surowość pozostawiła, on i Kata- rzyna znaleźli najpowolniejsze dla własnych widoków na- raędzie.

Pierwsze miesiące nowego panowania obudzały naj- lepsze nadzieje. Stanisław August pełen dobrych chęci, żadną jeszcze przeciwnością nie złamany, ufny w przy- szłość i o podniesieniu kraju a sławie dla siebie ma- rzący, zajął się szczerze sprawami państwa- „Niepłonną

') Na radzie Sonat u d. 20 września, ic^iv odczytano list hrabiny Salmonr k Wiednia wstawiającej się za ks. Karolem, ks. Michał (Czarto- ryski powiedział: „T-upns dnm lann^nebat, a^nus esse volehat** i na jego śądanie odmówiono proszj|cej.

Digitized by

Google

97

mam otuchę," mówił zagajając zapomniano od dawna stałe posiedzenia senatu, „że wsltrzeszony między nami duch rady, wsitrzesi powoli i ducha czynności", i sam z sie- bie przyldad dawai. Złożywszy wielltą pieczęć koronną w ręce Andrzeja Zamoyskiego, wezwał go do najbliższej familijnój swój rady, którą składali książęta Czartoryscy. Powtórzyło się to, cośmy na początku politycznego ich zawodu widzieli, tylko w szerszych rozmiarach i z wi- doczniejszym skutkiem, bo mieli władzę w swóm ręku. Pod ich mądrym kierunkiem kraj zaczął zwolna wracać do porządku; przy uciszeniu wewnęti^znóm trybunały do- mierzały sprawiedliwość, skarb publiczny wychodził z nie- doboru; „cała Litwa," pisał książę kanclerz do króla, „bło- gosławi panowanie W. EL Mości, każdy obywatel czuje się bezpiecznym o swoje życie, cześć i mienie." Mocar- stwa zagraniczne jedne po drugich uznawały i*ząd nowy, poseł nawet rossyjski książę Repnin pobierający od Sta- nisława Augusta 10,000 czerwonych złotych pensyi, zda- wał się być zjednanym, a pisara Rzewuski na przedsta- wienia swoje nieraz przychylne u Panina znajdował ucho. Kanclerz rossyjski był jeszcze tego przekonania, że pewne wzmocnienie i*ządu i zaprowadzenie porządku w Polsce nie sprzeciwiało się interesom Rossyi. Król wierzył, że wszystkiego czego pragnął dokona; sprowadzał z Paryża panią Geoffrin, którą drugą swą matką nazywał, przy- gotowywał dla niój mieszkanie, zupełnie takie jakie zaj- mowała w Paryżu, ') cieszył się i trochę upajał blaskiem

') Kiedy już zabierała się do wyjazdu, bo świat warszawskie który myślała cywilizować nie był światem dla niśj, król pisał do ba- wiącego w swoim Wołczynie ks. kanclerza litewskiego: „Mme Geoffrin dit qne le 1 Septembre ne la verra plus ici. Cela ne pourrait-il pas Mter votre arriv6e? Cest un ótre uniąue dans son espece et assu- róment nous sommes en Pologne dans le cas de dire, comme aux jours sóculaires: Venez voir ce que vous n'avez pas vu, et ce que vous ne verrez jamais." (List z 3 Lipca 170G r.).

Kt*i.'ixę Adam O.artorynki. Tom I. 7

Digitized by

Google

J)8

swego dostojeństwa, którego cierniów jeszcze nie znał a nawet nie przewidywał.

Dalekimi od tych złudzeń byli starzy Czartoryscy. Mozolną długiego żywota pracą doprowadziwszy rzeczy do stanu, w jakim znajdowały się wtenczas, posiadali zbyt wielką ludzi i stosunków krajowych i europejskich zna- jomość, aby trudności położenia oceniać nie mieli i nie czuli, że wszystkie ich reformy ustawnej pieczy potrze- bowały, aby nie tylko wznieść się, ale ostać się mogły. Twardzi dla przeciwników swoich, w prowadzeniu inte- resów publicznych okazali się niezmiernie rozważni, oglę- dni i cierpliwi. Król z początku powodował się zupełnie ich radami; wkrótce jednak zapróbował wyzwolić się w części z ich opieki. Być może, że starzy wujowie, przy- wykli do dawnój uległości siostrzana, zbyt ostro mu cza- sem przewagę swą uczuć dali, żadnego nie znosząc prze- ciwieństwa; on znowu przez młodych przyjaciół i weso- łego życia towarzyszy podbudzany, pokazał, że mu się przykrzy wędzidło i że chce własnych popróbować skrzy- deł; być może, że ufny w przychylność Katarzyny myślał, wziąwszy wyłącznie w swe ręce kierunek spraw pu- blicznych, łatwiój w niej poparcie a w kraju samym mniejszą napotka opozycyą. Wiadomo, że długo łudził się co do usposobień dla niego Katarzyny i ta pisała do Panina, że Stanisław August potrzebuje, aby studzono jego zapał i zwracano go do trzeźwego poczucia swego położenia. ^) Dosyć, że między wujami i ukoronowanym ich siostrzeńcem przyszło do pewnego nieporozumienia. Rozjątrzał je umyślnie, niechętny wujom, a na księcia Wojewodę Ruskiego od dawna rozżalony brat królewski Kazimierz, w. podkomorzy koronny. Pomimo to jednak

i) Sołowjew.

Digitized by

Google

99^

nigdy do zerwania stosunków nie przyszło. Książę Kan- clerz litewski karał króla odjazdem na wieś do swojego Wołczyna, zkąd go Stanisław August nawet skarga, że jedynym jest panującym na świecie, który nie wie, kiedy ministrów swoich będzie mógł oglądaó, sprowadzić nie mógł, ale korrespondencya nie ustawała między nimi, król ciągle rady wujów zasięgał, a ci nie odmawiali j6j nigdy, sami zresztą zawsze z siebie dając przykład usza- nowania dla majestatu. Listy księcia Kanclerza pisane w t6j porze do króla wymownóm świadectwem jego mątlrości politycznój i miłości ojczyzny; zupełnie poufne, bo książę Michał zawsze sobie zastrzegał, aby przez je- dnego tylko króla czytane były, nie mogą byó posądzone o udawanie, a odpowiadają zwycięzko na wiele rozpowszech- nionych wtenczas a w części i do dziś dnia jeszcze w obiegu będących przeciw niemu zarautów. Gdy mu raz król na- pisał, że kiedy wujowie siedm ósmych całej Litwy mają na swe zawołanie, powinniby nie brać za złe, że jedna ósma szuka łaski królewskiój za pośrednictwem jego braci, książę Kanclei*z odpowiedział: „Wujowie W. K. Mości o tyle tylko zasługują na szacunek i ufność króla i po- wszechności, o ile rzeczywiste oddają usługi państwu, na którego czele W. K. Mość postawiony jesteś; pocóż więc te podziały na siedm i jedne ósmą? Tylko zgoda i harmonia tworzą dobrą orkiestrę, a gdyby w wozie o ośmiu kołach, jedno z nich odrębną chciało się toczyć koleją, wózby się zatoczył i w końcu wywrócić nmsiał. Wiek wujów W. K. Mości nie pozwala im rządzić się ambicyą, a położenie ich majątkowe i dobre w kraju imię uwalnia od dworactwa. Oświadczam więc stanowczo, że dziśbym najchętniój złożył mój urząd, gdybym nie uważał, że W. K. Mość, ja sam, rodzina moja i przyja- ciele*, cały nareszcie naród stanowimy jedne załogę na wspólnym ojczyzny okręcie, kt()ry [)otrzebuj(^ dobrych

7*

Digitized by

Google

100

i doświadczonych sterników, starannie dobranych maj- tków, mocnych lin i masztów, a dna pod sobą gdzieby mógł zarzucić kotwicę; że ten okręt prócz tego, dziś jakby na nowo odbudowany, wymaga umiejętnego kie- rownictwa, aby mógł, jeżeli nie żeglować szczęśliwie, to przynajmniej straszliwego uniknąć rozbicia." Zaklinał tóż króla, aby ostrożnie przyjmował i cierpliwie ważył wszystkie projekta i rady jakie odbiera, szukał zawsze ich pobudek i źródła, a nie tracił z uwagi, że cała doko- nana naprawa jest jeszcze w pieluchach i najdrobniejszy nawet jój szczegół musi przejść przez probierz doświad- czenia, być starannie pielęgnowanym i rozwijanym. Bo- jąc się zbyt porywczych kroków Stanisława Augusta, pisał innym razem: „W. K. Mość wyniesiony jesteś na tron wolnemi głosami współrodaków na to, abyś stał na czele Rzeczypospolitej. Obywatele takiego państwa przedewszystkióm zazdrośni wolności swojój i najmniej- szy pozór uszczuplenia jój, zawsze obudzać będzie ich obawy. Niezawodną jest rzeczą, że wielu rodaków na- szych chowa dotychczas w sercu żal nieukojony za to, że się poddać musieli wyższemu od nich prawu; ci przy danój okoliczności podadzą rękę niechętnym z innych powodów, których jak wszędzie nie zabraknie i u nas. Prócz tego, nie tylko sąsiednie, ale nawet bardziój od nas oddalone państwa będą myślały, że dla własnego bezpieczeństwa czy interesu powinny czuwać nad postę- powaniem króla i Rzeczypospolitej, a nawet czasem mie- szać się do ich czynności; wszystko to wymaga nadzwy- czaj nój rozwagi i oględności w postanowieniach, jeżeli czyny W. K. Mości mają mu zapewnić chwałę osobistą i trwałą szczęśliwość, fizycznie i moralnie nierozłączną i współistną z chwałą i szczęśliwością państwa."

. . . „Wszechmocna tylko Opatrzność mogła przysposo- bić i razem sprowadzić tyle przyjaznych okoliczności, które

Digitized by

Google

101

spowodowały spokojną elekcją W. K. Mości. Pi-zy- mioty, zapas dobrój woli, skłonność do pracy i zdolność, która pracę ułatwia, wszystko to razem rzadko w je- dnśj osobie jednocześnie spotykane, zjednało W. K. Mości szacunek i uznanie narodu, graniczące z uniesieniem. To przyjazne usposobienie, tak pożądane, możesz W. K. Mość łatwo zamienić na wyższą i droższą nad nie ufność zupełną poddanych, przez mądre i dla wszystkich poży- teczne rządy; a z połączonych tych uczuć wywiąże się stała i tkliwa miłość wszystkich obywateli państwa, któ- rego odnowicielem i jakby wskrzesicielem stać się mo- żesz Najjaśniejszy Panie. Wtenczas mądre zamiary i po- myślenia Twoje, tyczące się zarządu krajem, będą miały taką i większą jeszcze moc niż monarchów, którzy daleko rozleglejszą od królów polskich posiadają władzę. Nie posądzaj wujów twych o chęć szaloną, aby byli termo- metrami i kierownikami woli twojój i czynów; pochle- biają oni sobie jedynie, że ich wierność, prawość, przy- wiązanie i pi^agnienie rzetelnój chwały i pożytku dzisiej- szego panowania, będą zawsze pewnikami dla W. K. Mości. Zapomnij nawet o ich istnieniu, które przy pochylonych latach nie długo przeciągnąć się może, ale pamiętaj, że i wtenczas kiedy ich nie stanie, potrzebni ci będą ko- niecznie mądrzy doradzcy i sprawozdawcy sumienni, któ- rzyby światło przynosili wszędzie i światło około Ciebie mnożyli."

Zalecając ciągle królowi powolne i stopniowe prze- prowadzenie reform, pisał: „Pod wszystkiemi względami znajdujemy się jeszcze zaledwo w zaraniu dnia słonecznego; bojaźń upiorów straszących w ciemności jeszcze nie prze- minęła; kiedy zbawienne wpływy szczęśliwego panowania W. K. Mości rozświecą ogół umysłów, wtenczas dopióro można będzie wystąpić na jaw ze wszystkiemi projektami tyczącemi się dobra państwa. Rodacy nasi pod wzglę-

Digitized by

Google

K)2

dem moralnym i politycznym złożeni od dawna ciężką niemocą; W. K. Mośó Pan Bóg namaścił na ich leka- rza, a t6m łatwiój ich uzdrowisz, im bardzićj do stanu umysłów przystosujesz używane środki i na stopnie wój poprzestaniesz kuracyi." I często wracając do tego przedmiotu dodawał: „Musimy uważać ojczyznę jakby roz- poczynającą życie na nowo, a j6j obywateU jak drobne dziatki, które mlekiem karmione byó muszą, bo ich organizm zbyt wątły nie mógłby znieśó silniejszego po- karmu; pojęcia ich także tylko z latami, w miarę wzro- stu rozwijać się i dojrzewać mogą." Wśród zachęt, jakich pomimo tych uwag królowi nie szczędził, wyrywał się czasem jakby z pod serca surowego starca ten wykrzy- knik: „Tylko z serdecznój i zupełnój ufności i zgody króla z narodem, przy mądróm korzystaniu ze wszystkich przyjaznych okoliczności może wyniknąć i rozkwitnąć nowa, a Polsce odpowiednia rola j6j między mocarstwami. I jakaż chwała przewyższy chwałę Stanisława Augusta, jeżeli wybrany na to przez Opatrzność, ojczyznę z upadku jój podzwignie, odrodzi i dawną jój cześć i poważanie przywróci!" *)

Tak w poufnych listach odzywali się sędziwi twórcy naprawy Rzpltój, kiedy sami usuwali się ze sceny, a owoce prac swoich zwierzali szczęśliwszemu od siebie, jak się im zdawało, siostrzeńcowi. Podobnćj to chwały pragnienie przepełniało te podniosłe dusze; dla tego, aby mogli dźwignąć swój naród, wystawiali się spokojnie na wszystkie gniewy i nienawiści współczesnych. Bez- stronna potomność, wydając sąd o nich, zapomnieć o tóm nie powiima.

*) Wszystkie przytoczone tu miejsca znajdują się w listach księ- cia Michała Czartoryskiego, pisanych do króla między 11 czerwca 17G5 a 18 sierpnia 17G6, z Wołczyna, w języku fraucuzkim.

Digitized by

Google

103

Zbliżał się sejm 1766 r. a z nim epoka prób najcięż- szych dla Czartoryskich. Opierając* się o Rossyą i posługu- jąc się jój poparciem , strzegli oni pilnie niezależności na- rodowój 1 nie dali się nakłonid do żadnego aktu, któryby mógł do zrzeczenia się t^j niezależności prowadzió. Z wła- ściwą sobie trzeźwością oceniwszy położenie, zaznaczyli w myśli granice koniecznych ustępstw, a raz się na te ustępstwa w duchu zgodziwszy, jako ludzie charakteru nie zawahali się przed żadną w tych granicach ofiarą; widzieliśmy, że osobiste widoki i nadzieje na tym ołtai-zu złożyli; w aktach publicznych przyznali sąsiadom tytuły, o które się dopominali; zgodzili się nawet na nowe z Ros- syą rozgraniczenie i podpisali stratę, jaką przez to pono- siła Rzplta, t^m spokojniśj, że i własnóm tóź okupowali mieniem. Książę Wojewoda Ruski tracił przez to do- brą, przynoszące mu 60,000 zł. dochodu. Ale gdy Ros- syą chciała iśc dalój , stawili jój niepokonany opór i nic ich stałości zachwiaó nie zdołało. Katarzyna życzyła sobie zawrzeó z Rzpltą zaczepne i odporne przymierze; Czarto- ryscy lękając się, aby Polska tym sposobem nie weszła względem Rossyi w hołdowniczy stosunek, nakształt pogra- nicznych królestw ku starożytnemu Rzymowi, odrzucili propozycyą i nie myśleli, aby udzielane w takim razie przez gabinet petersburski przyzwolenie na powiększenie wojska do 50,000 dostatecznóm hyc mogło wynagrodzeniem; chcieli poprzestać tylko na przymierzu odpornóm. Podobnież zacho- wać się mieli względem dalszych projektów rządu rossyjskie- go. Ten na kwestyą dyssydentów wyraźny teraz kładł na- cisk. Czartoryscy przyznaniu im tolerancyi przychylni, stanowczo się opierali wprowadzeniu ich do sądownictwa, Izb i Senatu , co wtenczas równałoby się zupełnemu rozsa- dzeniu państwa. Przywykli do obejmowania myślą po- łożenia kraju ze wszystkich stron, widzieli, że wewnątrz mają licznych nieprzyjaciół, że przeciwnicy ich do Pe-

Digitized by

Google

104

tersburga przez wyrfańców swoich sięgali, starając się im szkodzić w umyśle Imperatorowój za pośrednictwem ówczesnego jój faworyta; wiedzieli, że Fryderyk II. wszy- stkim zaprowadzonym reformom najbardziej był przeci- wny i przewidywali burze. Sejm ten miał być pier- wszym zwyczajnym sejmem za rządów Stanisława Augusta i dla tego przywiązując doń wyłączną zupełnie wagę, pra- gnęli uniknąć wszystkiego, coby starcie na nim wywołać mogło. Żądali, aby wnioski od tronu były jak naj- skromniejsze, utrzymujące ufność w kraju, a nie będące w stanie budzić obaw ani zazdrości sąsiadów; zgadzali się poprzestać jedynie na utrzymaniu dalój konfederacyi. „Tylko wydając się maluczkimi," pisał książę kanclerz li- tewski do króla, „możemy w danym czasie przyjść do sił potrzebnych, aby stać się wielkimi." Ale tój ich prze- zorności nikt więcój w kraju nie podzielał. Wszystkie niechętne królowi żywioły korzystny z podniesionój przez obce Dwory sprawy róźnowierców, aby namiętności przeciw niemu rozżarzać; król zaś sam łudząc się je- szcze co do względów dla siebie Katarzyny, postanowił mimo ostrzeżeń wujów wnieść na obrady projekt o roz- strzyganiu wniosków skarbowych formą sądową, to jest większością głosów. Uchwala taka, gdyby zapadła, znosiła prawie ostatecznie liberum vetOy pod rozstrzygnie- nie większości oddając nowe podatki, a więc i po- mnożenie wojska. Prusy czuwały nad utrzymaniem w Polsce anarchii. Fryderyk U. od dwóch lat nie przestawał gabinetowi petersburskiemu znaczenia wszy- stkich nowych ustaw tłumaczyć, i bez ustanku nalegał, aby nie dano Polakom zużytkować ówczesnćj ich do re- form gotowości. Ogłoszone już dzisiaj korespondencye jego z posłami w Petersburgu i w Warszawie, *) wskazują

») Między innemi u Haussera: Friedrich der Grossa und Pol en.

Digitized by

Google

105

ciągłe jego na Dworze Katarzyny zabiegi, całą sieć in- tryg, jalciemi kraj opasać umijJ, korzystając z naszych słabości. Jemu bardziój jeszcze niż ciemnój szlachcie naszój chodziło o utrzymanie liberum veto; chciał rozwią- zania konfederacyi , bo nie przestawał powtarzać , że osta- tecznym j6j celem jest stopniowe zniesienie jednomyślno- ści. — W obec projektu królewskiego, Benoit zatrwożony pisał do Fryderyka II.: „W. K. Mość może być przeko- naną, że w tak stanowczo] chwili nie siedzę z założonemi rękami^^ i wszystkie sprężyny postanowił poruszyć. Re- pnin, choć wtenczas przez Stanisława Augusta płatny i na sprawę patrzeć przez szparę przyrzekający, za- grożony przez opozycyą, że w Petersburgu zaskarżonym będzie a przez posła pruskiego do współdziałania wezwany, stanowczo przeciw projektowi się oświadczył. Zapytani przez obydwóch posłów o znaczenie wniosku, Czartoryscy daremnie tłumaczyć próbowali, że ten przypisy wanój mu doniosłości nie miał i zawierał się już cały w przyj ętój da- wniśj ustawie. Benoit i Repnin przekonać się nie dali. Na drugiśj z tego powodu naradzie, doprowadzonym do ostateczności książętom wypadło z ust zapytanie: „Więc nie jesteśmy panami urządzać się we własnym domu, jak się nam podoba?!" „Owszem," odpowiedziano, „ale nie możecie bezkarnie wywracać całój formy rządu, a z dru- giój strony, nasze mocarstwa mają tóż prawo przedsię- brać środki ostrożności, jakie uznają za niezbędne i zapo- biegać projektom waszym." Czartoryscy przekonali się, że niepodobna było wniosku przeprowadzić i znowu na króla nalegali , aby go na ten raz zaniechał. Stanirfaw August ufny w przyjazną sobie większość sejmową, o któ- rój go bracia zapewniali, nie dał się odwieść od zamiaru. Wniosek z wielką przez sejmujących przyjęty niechęcią, wywołał burzę prawdziwą; król w obec rozkiełznanych już namiętności, ujrzawszy, na jak kruchój podstawie bn^

Digitized by

Google

106

do wał swoje nadzieje, zemdlał na tronie i czynności sej- mowe na dni kilka zawiesia musiano.

Przyszły niebawem Repninowi nowe z Petersbm'ga instrukcye, nakazujące zająó się przede wszy stkióm sprawą dyssydentów, a gdyby Czartoryscy okazali się temu prze- ci^^ni, podać rękę dotychczasowym ich przeciwnikom, a ich z całóm stronnictwem chociażby siłą zetrzeć. Repnin, który Czartoryskich w Petersburgu bronił, dla osobistych z nimi stosunków, jeszcze raz wezwał ich pomocy dla uzy- skania uchwjjy zgodnój z żądaniem swego Dworu, ale odebrał odmowną jak przedtóm odpowiedź. Król w tym razie okazał tóź większą niż kiedy stałość. Poseł rossyj- ski zwrócił się do opozycyi i na zawstydzenie nasze znalazł wśród niój od razu, jak przewidziała Katarzyna, goto- wych stronników. - Najźarliwsi dotychczas obrońcy praw i przywilejów Kościoła, skoro im zabłysła nadzieja skru- szenia przewagi Czartoryskich , weszli z Repninem w ukła- dy; przyrzekli mu wszystko niemal czego żądał, byle uwolnić się od „despotyzmu familii", jak wyrażano się wtenczas. Zmieniło się wszystko na sejmie i gdy przy- szło do uchwały, nie tylko wniosek królewski wśród naj- większego roznamiętnienia ogromną większością odrzu- cono, ale jeszcze ustawę 1764 r. wytłumaczono i okre- ślono w sposób żądaniu Prus i Moskwy zupełnie odpo- wiedni; źrenica wolności na nowo ubezpieczoną została. Książęta Czartoryscy uznając opór w tój chwili za zupeł- nie bezskuteczny, sami podali wniosek rozwiązania kon- federacyi. Był to ostatni akt sejmu.

Takim sposobem, reformatorowie sami niejako przy- kładali rękę do wywrócenia własnego dzieła, sami skła- dali władzę, na którą pracowali tak długo, którój na takie dobro kraju używali w przeciągu dwóch lat. Nie było to jednak małodusznością z ich strony; owszem, musimy w tśm właśnie uszanować świadectwo ich woli i zupeł-

Digitized by

Google

_ 107

#

nego posiadania siebie, Nie znały rozpaczy te dusze hartowne. Widząc, ze burzy pokonaó nie mogą, po- stanowili ją przeczekać i woleli z męztwem zrzec się sami czego obronić nie było podobna, niżeli bezskutecznym oporem zaciętość przeciwników powiększać i ich zwycięz- two zupełniejszóm jeszcze uczynić, sobie zaś odjąć mo- żność służenia dalśj krajowi. Wnosząc rozwiązanie konfederacyi, ocalili przynajmniój komissye rządowe i wię- kszość głosów zarówno w sprawach sądowych, jako tóż na sejmikach, co zawsze było krokiem naprzód. Sami pozostali na stanowiskach swoich i niczego zrywać nawet niepowrotnie nie chcieli, ze stałością wyczekując pogo- dniejszój znowu chwili. Stanisław August, gdy Repnin przed nim z pochwałą o zaprowadzonój na nowo jedno- myślności się odzywał, nie mogąc oprzeć się wezbranemu uczuciu, publicznie na Zamku głośnym płaczem wybuchnął; ich łez nikt nie widział. Co ta ofiara ich kosztowała. Bogu jednemu wiadomo; przed ludźmi zachowali niewzru- szoną powagę i spokój. Jeżeli w czasie piastowania władzy i powodzenia unieśli się namiętnością względem przeciwników i tóm zgrzeszyli, za to od chwili, gdy sami stali się przedmiotem wszystkich pocisków, utrzymali pra- wdziwy majestat charakteru, przed którym wrogowie na- wet uchylali czoło. Nie było w ich zachowaniu się nic teatralnego, ani krzykliwego; zimni na pozór i spokojni w obec gróźb i rozkiełznanych namiętności , wyglądali jak nieruchome skały wśród wzburzonych na chwilę i pianą pokrytych bałwanów.

Zbliżały się w tój bolesnój i pełnój sromoty epoce najsmutniejsze chwile. Sejm 1766 r. nie dopuścił wpro- wadzenia większości głosów i konfederacyą rozwiązał, ale dla różnowierców nic nie uczynił. Przeciwnicy Czar- toryskich, zadowolnieni z porażki króla i książąt, zapo- mnieli nawet o danych Repninowi przyraeczeniacb i nie

Digitized by

Google

108

tylko praw dyssydentów nie rozszerzyli, ale owszem, dawne przeciw nim zatwierdzili uchwały. —Nie obchodziło to Fry- deryka n., który o róźnowierców właściwie nie dbał, a na- wet nadania im szerokich przywilejów u nas przez wzgląd na własne państwo nie chciał i posłowi swojemu oświad- czał zadowolnienie z przebiegu sejmu, bo główny cel dla niego, utrwalenie anarchii, był osiągnięty, ale rozdra- żniło Dwór petersburski. Rossya oddawna już posłu- giwała się kwestyą dyzunitów dla mieszania się do spraw wewnętrznych Polski; domaganie się równouprawnienia dla róźnowierców dawało wtenczas najpopularniejszy w Eu- ropie pozór wszystkim krokom Katarzyny, jednało jój po- Idask filozofów, o który ubiegała się zawsze; jak utrzy- muje Sołowjew, uważała za obrazę dla swojego rządu nie- załatwienie powierzono] przez nią sprawy. Nakazano Repninowi zająć się nią zupełnie wyłącznie i z całą ener- gią; chcącym zawiązać konfederacyą róźnowiercom przy- rzekano poparcie Rossyi. Repnin na opozycyą, która zobowiązań swoich nie dotrzymała, rozżalony, raz jeszcze z przełożeniami wystąpił, tłumacząc przed rządem swoim ki*óla i Czartoryskich, którzy, jak poświadczał, przy ów- czesnóm usposobieniu umysłów, żądaniom Rossyi w tśj mierze zadość uczynić nie mogli. W skutek tego, Pa- nin sam napisał jeszcze do książąt, zapytując ich, czy ze- chcą pomagać róźnowiercom, mającym zamiar zawiązać konfederacyą i uciec się pod opiekę Katarzyny? Była to już ostatnia próba użycia ich do swoich widoków. Książęta odpowiedzieli odmownie, a Repninowi przekła- dali, że konfederacyą zaszkodzi w kraju samym róźno- wiercom, którzy do zawiązywania jój prawa nie mając, pod tóm imieniem rokoszby wyraźny podnosili, że więc poseł w widokach własnego ich dobra wstraymywaćby ich od tego powinien. ?jNie róźnowiercom, ale tym, którzyby ich uciskać odważyli się grozi niebezpieczeństwo",

Digitized by

Google

109

odpowiedział Repnin, ,,bo Iniperatorowa zemściłaby się na nich straszliwie." Odtąd poseł rossyjski wyraźnie już podał rękę wszystkim przeciwnikom króla i jego wujów i coraz bezwzględniój postępowaó zaczął.

Od początku ściślejszych z Rossy ą stosunków, Fry- deryk II. i jego dyplomaci .nieraz robili uwagę, że ga- binet petersbui^ski zbyt był pochopny do użycia przemocy i gwałtu i nie miał wyrachowano] króla pruskiego cier- pliwości; następne wypadki zupełnie miały usprawiedliwić to zdanie; ze wstydem zaś wyznaó musimy, że ten gabi- net dla wszystkich intryg i gwałtów swoich najpowolniej- szy materyał i narzędzie znalazł w ówczesnóm społeczeń- stwie polskióm. Wprowadzone do kraju nowe wojska moskiewskie pustoszyły umyślnie królewszczyzny i dobra Czartoryskich, aby wyraźnie pokazać, że cesarzowa oddaje ich na pastwę nieprzyjaciół; rozrzucony po całym kraju hst Panina do posła rossyjskiego schlebiał wszystkim przesądom i namiętnościom szlacheckim, powstawał na ambicyą i despotyzm twórców ostatniój reformy, obiecywał naprawę krzywd przecierpianych, wolność i opiekę wspa- niałomyślnój Imperatorowój ; Gabryel Podoski i rozmaici agenci Repnina objeżdżali prowincye, tłumacząc dotykalnie te obietnice, ukazując niechętnym królowi blizkie a nie- chybne bezkrólewie. Zużytkowano wszystkie zawiści i urazy dawniejsze, wszystkie osobiste widoki i wszystkie diabości nasze; pychę jednych, samo wolność drugich, lek- komyślność i ciemnotę mass całych; nie opuszczono ża- dnego z dawnych przeciwników książąt, udano się do najbardziój ze wszystkich zażalonego księcia Karola Ra- dziwiłła, i obok konfederacyi różnowierców, w czerwcu już następnego 1767 roku, powstała sromotnój pamięci konfedaracya Radomska; ta pod laską najgorętszego przy- jaciela wolności, który sam jeden, jak powiadano, łaski królewskiój nie przyj- i stolnika królem nie uznał, w są-

Digitized by

Google

110

siedztwie armat rossyjskich uchwaliła wszystko, czego żą- dał Repnin, a dopełniając miary poniżenia wysłała dzięk- czynną do Katarzyny deputacyą, prosząc: „O wielo władną gwarancyą dla trwałości , szczęścia i wolności narodu." Ośmdziesiąt tysięcy szlachty zaślepionój namiętnością, upo- jono) nadzieją obalenia Czartoryskich i nienawistnego pana Stolnika, bo tak już powszechnie nazywano Stani- sława Augusta, podpisało się w przeciągu dni kilku na aktach konfederacyi. Naród z gorączkowym prawie po- spiechem dopełniał samobójstwa własnego.

Czartoryscy przez cały ten czas do niczego nie dali się nagiąó. Repnin skarżył się, że sprzeciwiali się urzędowemu przez króla przyjęciu delegatów różnoyrier- czych konfederacyj , co tym konfederacyom za prawne po- służyć miało uznanie. Chciano ich zmusić do usunię- cia się od spraw publicznych, używano ku temu gróźb rozmaitych, nic nie pomogło. - Nie opuścili stanowisk swoich. Poseł rossyjski z polecenia rządu swojego oświadczył księciu Kanclerzowi litewskiemu, jeżeli do- browolnie nie złoży pieczęci i nie oddali się na wieś, czeka go niezawodnie sąd i potępienie. Książę Michał odpowiedział: „Nie z rąk Jój Imperatorskiej Mości urząd mój otrzymałem, niech mi więc Imperatorowa wybaczy, że go na jój żądanie nie złożę; bardzo jestem już stary i nie wielką uczyni mi krzywdę, odejmując nawet resztę dni jakie mi pozostają, ale zanadto dbam o moje sławę, abym przy schyłku życia spędzonego bez zmazy na usłu- dze ojczyzny, miał je plamić postępkiem, któryby świat słusznie potępił jako gnuśny i samolubny." ^) Po tój

*) „Je n'ai pas recu mon emploi de S. M. Imperiale, ainsi elle me pardonnera, sije ne veux pas m^en dófaire h sa reąuete. Je siiis vieux , tr6s-vioux , elle me tera tree pen de mai , en m'6tant le peu de jonrs qui me restent. Mais j'ai trop de soin de ma gloire, pour ter-

Digitized by

Google

odpowiedzi, oświadczył mu arabassador, aby się przygo- tował na los, jaki go czeka, bo na zbliżającym się sejmie, proces jego się rozpocznie a koniec sam łatwo przewi- dzieć może; że praez wzgląd na jogo dostojeństwo uwię- zionym praed wcześnie nie będzie, a więc czasu użyć po- winien na urządzenie interesów familijnych. W czasie tym, mówi świadek współczesny, którego słowa przyta- czamy; „Kilka razy byłem u niego na obiedzie, i była to rzecz godna podziwienia, owa w nim stateczność i pod- niosłość duszy w obec zagraźającój mu przyszłości. Sie- dząc u góry długiego stołu, wśród rodziny i przyjaciół, przyjmował wszystkich z pogodą i uprzejmie, jak gdyby mu o nic nie szło, rozmawiając swobodnie a nawet we- soło z cudzoziemcami o ich kraju, zwyczajach, ze swoimi o drobnych domowych wypadkach; nigdy roztargniony, nigdy zanurzony w myślach, a zawsze jako kanclerz obo- wiązki swego urzędu ze zwykłą sobie ścidością sp(^nia- jący." ^) Taki przykład z siebie dawali krajowi ci ludzie, w chwili ogólnego upadku charakterów. Podobnież zachowali się i podczas zwołanego sejmu. Nie mogąc ja- wnie wystąpić, bo wszystko było przeciw nim, w ciszy sprzyjali wszelkiemu oporowi , krzepili budzące się gdzie- kolwiek uczucie niepodległości. Z pierwszego upojenia wytrzeźwiający się konfederaci nie byh zadowolnieni, naj- goręcej upragnionój detronizacyi nie tylko doczekać się nie mogli, ale z ust Repnina posłyszeli nawet, że Cesa- rzowa Stanisława Augusta na tronie utrzymać postano- wiła; rozchwiały się prędko nadzieje domorosłych staty- stów, przypisujących przekupstwu takie znajdowanie się

nir la fin d'une vie qui, j'ose le dire, a óte passee sans tache au seryice de ma patrie , par un acte qiie le monde avec raison condamnerait comme lachę et intóresse.'* Rękopism współczesny w archi- wum ks. ks. Czartoryskich.

*) Rękopism współczesny w archiwum ks. ks. Czartoryskich.

Digitized by

Google

11*2

ambassadora, gdy wysłana do Katarzyny deputacya, to samo z ust kanclerza rosyjskiego usłyszała; samowolnośó Repnina i gwałty wojsk rossyjskicli jątrzyły wielu, poró- wnanie róźnowierców z katolikami niepokoiło sumienia przyrodzonycli obrońców Kościoła; dalój widzącycli obu- rzała narzucana gwarancya. Sołtyk gotował się prze- ciw róźnowiercora i gwarancyi wystąpić. Czartoryscy do narad w tym przedmiocie należeli, to sami, to za po- średnictwem zięcia Ruskiego Wojewody, księcia Stani- sława Lubomirskiego. Gdy wybranego posłem z In- flant koronnych, księcia Jenerała ziem podolskich, Re- pnin chciał koniecznie zawiesić w delegacyi, mającój się z Rossyą w imieniu sejmu układać, ojciec i stryj jego, pomimo wszystkich ze strony ambassadora postrachów, stanowczo mu tego zabronili, pod groźbą przekleństwa i wydziedziczenia. ') W dniu, kiedy się gwałt na Soł- tyku i jego towarzyszach wygnania miał dopełnić, sły- szano księcia Wojewodę Ruskiego protestującego głośno przeciw gwarancyi rossyjskiój na posiedzeniu posłów ma- łopolskich zebranych u biskupa krakowskiego.

Znane powszechnie następne wypadki. Repnin widząc rosnący opór, gdy rząd go z Petersburga do naj- samo wolniej szych upoważnił kroków, dotychcza^owem roz- zuchwalony powodzeniem, nie wahał się niesłychanego dopuścić się gwałtu i uwięzionych w stohcy senatorów w głąb Rossyi wysłać. Uczucie zgTozy i oburzenia przebiegło Polskę; imiona Załuskiego, Rzewuskich, a nade wszystko Sołtyka w sercach narodu otoczyła aureola męczeństwa, ale Repnin w Warszawie panował i miał jeszcze uzupeł- nić zwycięztwo. Rogatki stolicy wojskiem obsadził, nikomu z niój oddalać się nie pozwolił, a tak znał ówczesną

*) Sołowjew.

Digitized by

Google

Jl^

niemoc nasze, że urągając się nawet powszechnemu uczu- ciu, w pojazdach wywiezionego biskupa krakowskiego po mieście się przejeżdżał. Zaniesiono skargi do Im- peratorowój; Katarzyna odpowiadając na nie, pochwaliła wszystkie postępki ambassadora, a powołała się na jedno- myślność narodu w konfederacyi. Uległ sejm i zali- mitował się, wyznaczywszy z łona swojego delegacyą, jakiój żądał Repnin; czternastu członków, mających sta- nowić większością głosów, tworayło w niój prawomocny i wszechwładny komplet, bo sejmowi odmówioną już była moc odrzucenia uchwał delegacyi; miał on mieć tylko pi*awo ich zatwierdzenia. Na pokojach Gabryela Po- doskiego, już wtenczas prymasa, albo w pałacu ambassa- dora rossyjskiego u stóp wizerunku Katarzyny, gdy po- dwórze i sień przepełniało j6j źołnierstwo, zgromadzała się delegacyą, którój sekretarzował niecny Poniński. Repuin dyktował uchwały. Załatwiwszy stosownie do jego żądania sprawę różnowierców, zabrano się do tak zwanych praw kardynalnych, które na zawsze miały utwierdzić anar- chią; przyjęto w końcu gwarancyą rossyjską. Doko- nawszy dzieła d. 27 lutego 1768 r. , zebrano jeszcze gwał- tem sejmujących dla uprawnienia niejako wszystkiego. Repnin oświadczył, że ktoby zaprotestował, ulegnie lo- sowi wywiezionych do Rossyi senatorów; odezwała się pomimo tój groźby protestacya zacnego Wybickiego, ale gdy i on niezwłocznie ukryć się musiał przed szukają- cćm go wszędzie żołdactwem, wśród powszechnego mil- czenia, nowy sejm niemy milczeniem zatwierdził uchwałę delegacyi i traktat ścisłego przymierza z Moskwą, nada- jący j6j prawo strzeżenia kształtu rządu, praw i każdego tętna życia Rzpltój. Takióm było dzieło zaślepionych obrońców złotój wolności, nieprzyjaciół Czartoryskich, szukających w Rossyi podpory do obalenia mniemanego despotyzmu familii. Owoco dwóch przeciwnych sobie

Kn^ąjtę Adam Czartoryski. Tom I. 8

Digitized by

Google

114

konfederacyj z 1764 i 1767 roku dają miarę polityczno] mądrości ich twórców. Wszystko powiodło się Repni- nowi; w Petersburgu najzupełuiój byli z niego zadowo- leni, uważając sprawę polską za urządzoną wedle ich założenia; głównym przywódzcom rozwiązanój teraz kon- federaeyi Radomskiój wynadgrodzono sowicie ich usługi, a wojsko wyprowadzić z kraju zabierano się. Opuszczony od wszystkich i wbrew ogromnój większości narodu utrzy- many na tronie Stanisław August, widząc zniweczone wszystkie swe i wujów swych zamiary, z boleścią wyrzekł, „iż czuje ki'aj do takiój przywiedziony ciasnoty, że już tylko jedną dróżką chodzió mu zostaje i to ostrą i prze- paściami otoczoną, aby gdy już nie może byó dobrze, było chociażby jak najmniój źle."

Ale Rossy a zaraz przekonać -się miała, że kraj wcale zabitym jeszcze nie był i sprawa załatwioną. Strona za nadto była naciągnięta, gwałty zbyt straszne, aby na- ród w najdroższych uczuciach swoich głęboko zraniony, tak łatwo oswoił się z nowóm położeniem i jaramo przy- jął spokojnie. Praygłuszono na sejmie wszystkie pro- testa, wyrzucono z aktów ten, który był zaniósł Wybi- cki, ale sejmujący jeszcze się nie byli rozjechali z War- szawy, kiedy na krańcu Rzpltój, po nad granicą turecką, w Barze, d. 29 lutego 1768 rozległ się innego rodzaju protest , protest orężny, który jeden mógł obmyć naród ze sromoty, a gdyby był dobrze prowadzony i wszystkie jego siły skupić potrafił, mógłby jak za konfederacyi Tyszo- wieckiój ocalić narodową niepodległość. W czterole- tniej epoce, jaką akt nowśj konfederacyi rozpoczął, wy- stąpiły na jaw dodatnie i ujemne strony ówczesnego społeczeństwa polskiego; pomiędzy pierwszymi zwłaszcza rycerzami Jezusa i Maryi, bo tak siebie nazywali konfede- raci barscy, mieszczący na swych chorągwiach orła z uki*zy- żowanym Zbawicielem na piersiach, ukazały się postacie

Digitized by

Google

115

goi-ątój , młodemu pokoleniu już niedostępnej wiary, a wiel- kiój prostoty i mocy; w kupiącycli się pod ich znakami zastępach szlachty błysnęła nieraz dawna rycerskość i do poświęceń gotowość, ale obok tego widoczna wszędzie głęboko zakorzeniona niesforność, w przedsięwzięciacli porywczość i lelckość , w sądach o rzeczy publiczno] zaścian- kowa zupełnie nieświadomość, między przy wódzcami stron- nicza często zaciekłość, prywata, zawiść i próżność, wszę- dzie niemal nieograniczona, nieuleczona t^g^o czasu anar- chiczność. Ruch ten po czterech latach najrozmaitszych kolei , dla grzechów i błędów swoich i dla tego co w du- chu swym po konfederacyi Radomskiej odziedziczył i w niój zaczerpnął, zamiast dźwignięcia Ojczyzny, doprowadził do pierwszego jój rozbioru, ale tóź dla szlachetnego i czy- stego pierwiastku, jaki tkwił w nim także, stał się jakby początkiem wewnętrznego odrodzenia. Nie mieli ry- cerae barscy tój przezorności, z jaką reformatorowie nasi na polu prawodawczóm i administracyjnym dźwigali pań- stwo, ale mieli to, co dusze zawsze podnosi i wsti-ząsa, mieli heroizm i dali ojczyźnie krew ofiarną; dla tego tóż naród zapominając ich błędów, hasło ich święte i poświę- cenie w pamięci przechował i czcią otoczył. Od nich rozpoczął się szereg, już odtąd niepraerwany, często wpra- wdzie nierozważnych porywów, ale tóż i ofiar pokutnych, odkupujących, i nowy rozwój uczuć i pojęć.

Epoka ta miała zamknąć polityczny zawód książąt Czartoryskich. Przez ten czas cały widzimy ich jeszcze na dawnóm stanowisku, wiernych samym sobie, przy ea- łój tragiczności położenia. Duch twórców konfederacyi Barskiój musiał być ich naturze przeciwny i obcy; nie mieli książęta płomiennój wiary księdza Marka; głębocy statyści, przywykli wszystko obrachowywać i ważyć, nie mogli podzielać uniesienia ludzi, co nie pytali o środki i chwilę sposobną, a rządzili się tylko uczuciem i zapałem;

8*

Digitized by

Google

116

mężowie porządku i miarj, wiekiem samym od zuchwal- szych powstrzymywani przedsięwzięć, z niedowierzaniem patrzali na niesforne i chaotyczne prawie wybuchy, a bo- leścią przepełniać ich musiało, że konfederaci powstając przeciw narzuconym prawom o róźnowiercach i gwaran- cyi, chcieli tóż unieważnić wszystkie uchwały sejmu kon- wokacyjnego i wrócić do anarchii czasów saskich; ale łączyły ich z Barszczanami miłość ojczyzny i głębokie po- czucie jój krzywd i obecnego upośledzenia. Bolejąc nad niewczesnym wybuchem, radzi byli z niego możliwą dla kraju wyciągnąć korayść i za jego pomocą najprzód coś na ciemiężcach wymódz; późniój pilnie śledząc biegu wypadków, gdy te się wikłać zaczęły i Rossya do nich okazała się nie- pray gotowaną, zamyślali wzbudzone w kraju siły sprządz razem i powagą całego zjednoczonego narodu przyoblec; przyzwyczajeni lat kilkadziesiąt niesfornemi żywiołami szlacheckiemi się posługiwać i pewien porządek wśród nich zaprowadzać, nie zrażali się trudnością zadania i mieli nadzieję, że wytrwjd:ą cierpliwością i teraz skutek osięgną; w obec rossyjskich ambassadorów zachowali zawsze po- wagę i godność , i nie ugięli się przed żadnym naciskiem. Zaraz po odebraniu wiadomości o konfederacyi w Ba- rze, Repnin żądał od króla, aby się oddał pod opiekę Katarzyny i prosił o zatrzymanie wojsk w kraju. Król idąc za radą wujów odmówił. Gdy ambassador, zagroziwszy zemstą Imperatorowój , domagał się, aby rząd pomocy wojsk rossyjskich przeciw konfederatom zażądał, książęta z zięciem Wojewody ruskiego, Lubomirskim i księciem Sanguszką na radzie Senatu jeszcze się prze- ciw temu oświadczyli, a choć większość uległa i wniosek przyjęła, stanęło na tóm, że pożar w samych początka<5h łagodnością zażegnać trzeba, i Andrzej Mokronoski wy- słanym został do Barszczan ze słowami praejednania i pokoju, i z myślą wspólnego z królem działania.

Digitized by

Google

117

Nienawiść przeciw królowi była zbyt powszechną i żywą, aby poselstwo Mokronoskiego skutek jaki mieó mogło; Rossy a chcąc ruch szerzący się powstrzymać, wywołała rzeź humańską, ale Repnin postrzegający nareszcie, że przewagi sw6j w kraju był nadużył, słyszał ciągle z ust Książąt, że naród uspokoić się nie da, póki narzucona mu gwarancya cofniętą nie będzie i prawo o różnowier- cach zmienione. Zbliżeni zawsze do króla, Czartoryscy jak w pierwszych chwilach panowania byli mu w cięż- kich godzinach prawdziwą podporą i mocą.

Nadeszła wiadomość o wojnie wypowiedzianej Ros- syi przez Porte Ottomańską i podniosła ogólne nadzieje. Rossya potrzebowała mieć spokój w Polsce i Repnin zwrócił się do Książąt z projektem utworzenia konfede- racyi przy królu i Rossyi, ofiarując im przewodnictwo i wpływ na sprawy krajowe stanowczy, jak w 1764 r., przyrzekając nawet o tyle zmodyfikować warunki gwa- rancyi, żeby się naród dotkniętym nie czuł. Czarto- ryscy odpowiedzieli, że po wszystkióm co zaszło, żadnym obietnicom dowierzać nie mogą i żadnego nie uczynią kroku, póki csle dzieło ostatniego sejmu obalonóm nie będzie i katolickie mocarstwa do pośrednictwa wezwane nie zostaną. Nie pomogły przekładania a nawet oso- biste postrachy; nie mogąc przełamać ich oporu, Repnin powiedział, „że jeżeli nikt uspokojeniem kraju zająć się nie zechce, ten może być rozebranym." ^^Wie wiemy, co nas czeka," odrzekli książęta; „może pójdziemy w niewolę moskiewską lub wjassyr turecki, ale to wiemy, że ża^ dnego kroku do przejednania uczynić nie możemy, bez zniesienia uchwał ostatniego sejmu." ^) Nie mniój stanowczo oparli się otwarciu dla wojsk rossyjskich

*) Hermann. Tom V. str. 456.

Digitized by

Google

118

Kamieńca Podolskiego i Zamościa, czego domagał się Repiiin. Nie chcieli dawać Tm^cyi pozoru do wy- powiedzenia wojny Polsce, jako działaj ącój wspólnie z Rossyą, „a zresztą, gdyby tój nawet nie było oba- >vy, powiedział Wojewoda Ruski ambassadorowi, nie- godnśm byłoby Polaka, oddawać wam Kamieniec." „Czegóż od wojny tój oczekujecie, zapytał Repnin? ko- mu życzycie zwycięztwa?" „Położenie nasze," odrzekł książę August, „wymaga niemięszania się do niczego." „// vaut mieux ne rien faire qu€ faire des riens'\ dodał książę Michał. ^) Takież same względem Rossyi stanowisko pod natchnieniem wujów zajął tśż król; naglony przez Repnina o otwarcie Kamieńca a nawet o postawienie się na czele działającego wspólnie z Rossyą przeciw Tm-cyi wojska, przyczóm mu ambassador chwałę nawet obiecy- wał, odpowiedział: „W mojóm położeniu o żadnój chwale myśleć nie można, a przekładam nad nią spełnienie obo- wiązku, obowiązek zaś nie pozwala mi odmienić zacho- wania się mojego." W tym systemacie wyczekiwania, zwalającym na Moskwę całą za wszystkie nadużycia i gwałty odpowiedzialność i dla niój najniedogodniejszym, wytrwali książęta, a tymczasem starali się o stosunki z konfederatami. Myślą ich było, rozrzucony po kraju związek, któreg'o generalność znajdowała się za granicą, zamienić w ogólną konfederacyą całego narodu przy królu, coby jśj w oczach świata całego prawdziwie poważny na- dało charakter, a wszystkie siły i zasoby krajowe razem skupiło.

Odwołanego tymczasem z Warszawy Repnina zastąpił książę Wołkoński w czerwcu 1769 r. Zmiana ambas- sadora, który tylu dopuścił się gwałtów i samo wolnością

*) Sołowjew.

Digitized by

Google

119 _

swoją tak wielu zranił, zdawała się byd ze strony rządu rossjjskiego ustępstwera; książę Wołkoński był dawnym książąt Czartoryskich znajomym, z czasów pierwszego swojego w Polsce poselstwa; spodziewano się więc mieć łatwiejsze z nim stosunki. Nadzieja ta zawiodła; mniój w obejściu swóm szorstki i samowolny, nowy ambassa- dor miał swoje instrukcye, których głównym celem było niedopuszczenie powszechnój konfederacyi i utworzenie nowego związku pod opieką Rossyi. Zaraz po przy- jeździe zażądał jak Repnin Kamieńca, a odebrawszy od- powiedź odmowną, starał się Czartoiyskich wybadać, na jakich warunkach gotowi by mu pomódz do utworzenia konfederacyi. Książę Kanclerz litewski odpowiedział sta- nowczo, że bez wyrzeczenia się całój roboty ostatniego sejmu, żadnego kroku nie uczynią, „Trzeba to sobie wybić z głowy" rzekł Wołkoński. Czartoryscy na to dali do zrozumienia, że się powszechna konfederacya ca- łego narodu zawiąże. „Będzie więc przeciw królowi, a zatóm i przeciw książętom," powiedział poseł. ?jNie wiemy, co stanie się z nami", odrzekli Czartoryscy, „ale Polska zawsze będzie Polską." Książę Wojewoda Ru- ski już był wpływ dawniejszy w rządowych sferach pol- skich odzyskał i wszystko ku połączeniu się z Barszcza- nami kierował. Stronnicy królewscy powoli sposobili środki, przygotowywali magazyny, zdaje się, że walkę całego narodu przeciw Moskwie od uwięzienia ks. Woł- końskiego w zamian za wywiezionych senatorów, rozpo- cząć zamierzali. Za radą wujów, Stanisław August przygotował już manifest, w którym oświadczał, że gotów jest wszystko ku obronie ojczyzny poświęcić. Zebrano Radę Senatu (d. 29 września), na którój głośno się już oświadczano za uznaniem konfederacyi Barskiój , a w myśl ułożonego projektu wysłano posłów do mocarstw przyja- znych, odwołując się do poręczycieli Oliwskiego i Kar-

Digitized by

Google

120

łowickiego traktatu. Król zamyślał zwołać sejm, na który mieli być wezwani konfederaci. Grdyby to przy- szło do skutku, konfederacya wystąpiłaby jak cały naród, rozrządzałaby wszystkiemi jego zasobami, mogłaby zawie- rać przymierza, juźby i przez same Moskwę jak rokosz traktowaną być nie mogła. Gi'zeszna swawola i zacie- kłość, które obaliły dzieło 1764 r., zniweczyły i teraz te wszystkie zachody. Nienawiść do Stanisława Augusta tak była między konfederatami powszechną, że na pier- wsze jego ku Generalności kroki, odpowiedziano obwołu- jąc go za gwałciciela praw, wolności i wiary, za główną wszystkich nieszczęść krajowych przyczynę. Mądre usi- łowania Czartoryskich i ich przyjaciół napotykały nieprze- zwyciężone trudności. Wołkoński tymczasem przed- stawił ich Dworowi swojemu, jako głównych nieprzyjaciół Rossy i, w skutek czego odebrał rozkaz nieszczędzenia ich w niczóm i głoszenia wszędzie, że Katarzyna posta- nowiła ich na zawsze od spraw publicznych usunąć. Wiedziano, że mieli licznych nieprzyjaciół; pierwszemu regimentarzowi konfed. racyi Barskiój i prawdziwemu jój twórcy Józefowi PułaskieLiu, zmarłemu w więzach w Tur- cyi, zarzucano głównie dawne jego jako mecenasa z Czar- toryskimi stosunki; nienawiść do nich grała wielką rolę w konfederacyi Radomskiój, występując teraz stanowczo przeciw nim, pewną była Rossya, że przez to samo zje- dna stronników dla zamyślanój przez nią rekonfed(»racyi. „Cała ich siła, wszelkie znaczenie i wpływ w ojczyźnie," pisał o Czartoryskich do posła swojego Panin, „powinny być do ostatniego szczętu wytępione." ^) Stosownie

*) Wsią ich siła, znatnost* i influencja w oteczestwie swojem doł- źna bjrt' do posledniaho kraju moralnaho nebytja istreblena. Ruskij Wiestnik, artykuł Dubrowina, p. t. Na kanunie perwaho roz- dieła Polszi; z papierów ks. Wołkońskiego.

Digitized by

Google

J/21 _

do tego postępował Wołkoński , który za tysiąc dukatów dowiadywrf się od IDodziejowskiego o wszystkióm, co się na posiedzeniach Rady u króla odbywało. Zacz^ od oświadczenia Słanisławowi Augustowi, że Imperatorowa chcąca uspokoić Polskę i jego na tronie utrzymaó, nic nie może uczynić, póki się od wujów swoich nie oddali i rady ich zasięgać nie przestanie. Król opuścić ich nie chci^. „Cóż z nimi uczynicie?" zapytał Wołkońskiego; „czy chcecie wywieźć jak Sołtyka?" „Za nic nie ręczę," odpowiedział ambassador. , jeżeli postępowania swojego nie zmienią." „W takim razie," rzekł król, „lepiój i mnie ra- zem z nimi wywieźcie; spodziewam się, że cesarzowa nie zechce mnie od moich krewnych odłączać." Branickiemu wtenczas oświadczył, że prędzój zrzecze się korony, niżby miał wujów odstąpić. Ci powtarzali mu ciągle , „że tylko wytrwałością może zte pokonać," sami oglądali się wszędzie, śledzili pilnie wypadków, z Francyi i Wiednia otrzymy- wali zachętę i królowi dodawali otuchy; spodziewali się zawsze powszechną konfederacyą przy królu do skutku doprowadzić i pośrednictwo Francyi i Austryi otrzymać. Wołkoński donosił swojemu Dworowi, że póki Czarto- ryscy są w Warszawie, nic mu się udać nie może. Kazano mu dobra ich obłożyć kontry bucyami i okazywać na każdym ki'oku, źe Rossy a uważa ich za nieprzyjaciół; z królem tylko zalecono obchodzić się łagodniój, aby do- prowadzony do rozpaczy nie rzucił się w objęcia konfe- deratów. — Stan taki trwał kilka miesięcy. Konfe- deraci w sierpniu 1770 r. ogłosili bezkrólewie, ale akt ten źle przyjęty przez zagraniczne Dwory, nie obalił jeszcze nadziei Czaztoryskich i zachowania się swojego nie zmie- nili. — Grdy przeciwnicy ich, ośmieleni postępowaniem Rossyi, postanowili wreszcie otwarcie wystąpić i Po- niuski wraz z kilku innymi przyszedł oświadczyć Woł- końskiemu, źe w obec niedoli ojczyzny* chcą utworzyć

Digitized by

Google

__ 1 22__

stroiiuictwo pod opieka Katarzyny, prosząc tylko, aby ich tarczą swój opieki od nieprzyjaciół broniła, ambassador nie waliał się przypisywać tego pożądanego dla Rossyi wypadku stale okazywanój Czartoryskim niechęci. Od- powiadając na to, Panin rozkazał nowych przyjaciół gła- skać, a na dobra książąt sekwestr nałożyć, aby wszy- stkim jawnie przez to okazać, że Rossya Czartoryskich za jawnych i stałych swych nieprzyjaciół uważa i prze- śladować nie przestanie, póki się zupełnie i na zawsze od spraw publicznych nie uchylą. Chlubniejszego zapra- wdę świadectwa ich mądrości i patryotyzmowi oddać nie mógł. Jenerał Lizander oświadczał, że ma polecenie księcia Kanclerza litewskiego od czci, dóbr i starostw odsądzić. Pozbawieni dochodów, Czartoryscy ograni- czyli wydatki swoje i służbę odprawili, oświadczając, że im para świec i misek wystarczy, a umrą wierni ojczy- źnie. ^) Tak trwało do wyjazdu Wołkońskiego, którego na proźbę Stanisława Augusta zastąpił Saldern. Król pomimo nalegań ambassadora i nawet listów Kata- rzyny rozstać się z wujami nie chciał, powtarzając zawsze, że pierwój złoży koronę, niżby ich miał opuścić, a los im zgotowany podzielać jest gotów. Ta jedynie jego stałość ochroniła ich od dalszych ostateczności.

Z przybyciem Salderna zmniejszyło się prześladowa- nie Czartoryskich; w skutek porozumienia się ambassa- dora z królem, zdjęto z ich dóbr sekwestr, ale polityka ich została zawsze jednostajną. Katarzyna przystawała na ograniczenie narzuconój narodowi gwarancyi i na zmianę nawet uchwał o różnowiercach , jeżeli ci dla zapewnienia krajowi spokojności sami się na to zgodzą, żądała tylko rekonfederacyi pod jój opieką. Król i książęta stah

*) Morawski.

Digitized by

Google

123

przy tóni, źo jednćj Rossyi oddawać się całkiem nie uiu- gH, i domagali się przypuszczenia do pośrednictwa państw katolickich , a mianowicie Austiyi. Król w tym czasie bardziój zdaje się do rekonfederacyi przy Rossyi skłaniał się; wujowie jego lękając się wojny domowój w razie, gdyby generalność oddziałów zbrojnych nie rozpuściła, chcieli przedewszystkióm interwencyi. Wojna Rossyi z Turcy ą jeszcze nie była skończoną, a Saldern przesy- łał pełne trwogi depesze; Fryderyk zaś, który pierwej narzekał na zbyteczną pochopnośó do gwałtów sprzymie- rzeńców swoich, sam teraz, gdy chwila zdawała nm się sposobną, przed żadnym gwałtem się nie cofał i wojska swoje w głąb Polski posyłał. Panin, który współu- działu jego w załatwieniu spraw polskich sobie nie życzył , zgodził się na przypuszczenie Austryi do pośrednictwa. Przyzwolenie to na ambassadoiy.e rossyjskim wymógł król d. 3 listopada 1771 r. tegoż dnia, kiedy jadący od księ- cia kanclerza litewskiego do księżny Adamowój Czarto- ryskiój na wieczerzę, przez zaczajonych konfederatów por- wanym został. Król szczęśliwie do zamku wrócony, chcijd: zaraz potom z obudzonego wrażenia skorzystać i Radę Senatu zwołaó, aby się do narodu odezwać; Saldern nie pozwolił. „Możesz W. K. Mośó,^^ mówił mu, „zabójcom swoim przebaczyć, ale nigdy Barszczanom; radbyś teraz naród około siebie zgTomadzió, na to przy- zwolić nie możemy, bo w interesie naszym jest, abyś W. K. Mość tylko przez nas i dzięki nam jednym utrzy- mał się na tronie." Taką była względem króla i na- rodu polityka Rossyi.

Niefortunne pokuszenie konfederacyi o uprowadzenie króla, dobijało samą, a tymczasem sąsiednie mocar- stwa układały między sobą przyszłe losy Polski. Naj- czynniejszym ze wszystkich był Fryderyk i w Pi-usach zrodziła się pierwsza myśl podziału, którój ojcostwo tak

Digitized by

Google

124

koniecznie przyznanóm sobie mieć żądał brat króla filo- zofa, książę Henryk. Na początku lutego stanęła już zupełna w tym względzie umowa między Prusami a Ros- syą, a niebawem i Austrya do niój przystąpiła. Ucicliły ostatnie strzały konfederatów; kraj wewnątrz rozdarty, czteroletnią partyzancką walką wycieńczony, z zamożności dawnój przez wojska cudzoziemskie i rozboje domowe wy- zuty, po bezskutecznycli wysileniacli na ducłiu upadły, zalany wojskami, których siła razem wzięta wystarczała do pokonania najpotężniejszego mocarstwa, wpadł w odrę- twienie zupełne i okropna nad nim dopełniła się zbrodnia. Szczegóły straszliwego dramatu, którego skutki dziś je- szcze wstrząsają i nurtują Europę, nie mogą byc przed- miotem niniejszego opowiadania. Zapisała je zresztą historya.

Z chwilą pierwszego rozbioru kończy się polityczny zawód starych książąt Czartoryskich. W ostatnich la- tach, w stosunku zgodnych do końca między sobą braci tu zaszła zmiana, że książę August w młodości ustępu- jący pierwszeństwa starszemu od siebie księciu Michałowi, teraz sam główną grał rolę. Świadczy o tóm znający ich dobrze Saldern, który Dworowi swojemu przed wy- jazdem z Warszawy donosił, że książę Kanclerz litewski już bardzo wiekiem pochylony, przy całym rozumie swoim i licznych jeszcze w ki^aju, a zwłaszcza na Litwie stronni- kach, jest tylko powolnóm brata swojego narzędziem. O księciu Wojewodzie Ruskim tenże Saldern jednocześnie następujące dawał świadectwo. „Po nad wszystkimi tutaj góruje przymiotami swojemi książę August Czartoryski; chociaż widocznie starzeje, jednak pomimo to on jeden wszystkióm w państwie kieruje. Światły, przenikliwego umysłu, znający świat i ludzi (weltklug), Polskę zna t^ż z gruntu, a szanowany jest od przyjaciół i wrogów. Stały w postanowieniach a ostrożny, z nieporównaną

Digitized by

Google

125

sztuką umie serca zjednywać, z przebiegłością w potrze- bie różnić, przekonywającą wymową jednoczyć i godzić; każdego pi*zeji"zy na wskroś, sam nieprzenikniony. Król czyni wszystko, co mu on rozkaże." Niedogodnego świadka chciano się pozbyć koniecznie, a udało się to niebawem, bo kiedy nadzieja zawitp&ania ogólnój według projektu książąt konfederacyi spełzła na niczóm, książę Wojewoda Ruski pi-zeniósł się z Warszawy do Wilanowa i od spraw publicznych sam się uchylił. (Jdy zaś przycho- dziło do wyboru posłów na sejm, który miał być powołanym do zatwierdzenia rozbioru, dzielące się Polską mocarstwa oparły się temu, aby którekolwiek z przywłaszczanych przez nie województw miało na nim przedstawicieli swoich. Książę August przez to samo usuniętym został od obrad. Książę Kanclerz litewski jako minister musiał mieć w nich udział. Wiadomo, że król długo opierał się, wysyłał do obcych mocarstw skargi na gwałt niesłychany; opór jego przypisywano wpływowi wujów i ich prayja- ciół. Stackelberg, który Salderna od kilku miesięcy był zastąpił, knowania Czartoryskich upatrywał nawet w od- ważnój protestacyi Rejtena. Książę Michał z bisku- pem Turskim, marszałkiem Lubomirskim i kilku innymi, którzy sami przeciw konfederacyi Ponińskiego w senacie protestować mieli, odwiedzał w sali sejmowśj nieustra- szonego posła nowogródzkiego i cześć oddając jego pa- tryotyzmowi, nakłaniał, aby od chwili, gdy dalszy opór st^ się bezskutecznym, już go zaniechał i na lepsze dla ojczyzny zachował się czasy; następnie gdy niecna kon- federacya cnotliwego męża za nieprzyjaciela ojczyzny ogło- siwszy, na uti^atę majątku skazała, uprosił Rejtena, że opuścił Warszawę, gdzie pobyt jego na nic służyć już nie mógł, i tak go przed wykonaniem wyroku i ostate- cznóm prześladowaniem ochronih Sam z bi*atem i przy- jaciółmi gwałtów ustawnych doznawał, póki opór

Digitized by

Google

126

wszelki złamanym nie został i delegacji do ułożenia rozbio- rowych traktatów nie wyznaczono. Załogi wojskowe po 60 i 100 huzarów napełniały pałace stronników króle- wskich, ambassadorowie zapowiadali, że te załogi do 400 ludzi powiększą z opłatą każdemu z nich po dukacie dziennie; groźby, znęcania się nie ustawały; z zagranicy przychodziły tylko rady poddania się konieczności. Je- den Nuncyusz papieski doradzał królowi stałość, jak pó- źniśj jeden Ojciec Święty przeciw krzywdzie narodu za- protestował i rozbioru nie uznał. Sejm po większój części z wybranych gwałtem, płatnych stronników Moskwy złożony, uległ; uległ tóż i król, mniejsze złe wybierając i deleg'acya stanęła.

Jako W. kanclerz litewski musiał do niój naleźeó ks. Michał i wszystkie trzy traktaty podpisał; zanim atoli akta rozgraniczenia wygotowane zostały, już nie żył. -^ Umarł w Warszawie, d. 13 sierpnia 1775 r. otoczony rodziną, którą chciał mieć świadkiem chwil swych osta- tnich. — Udzielał jój rad i przestróg przed zgonem; spra- wami publicznemi do ostatka zaprzątniony, przemawiał nawet do następców swoich, okazując się próżnym bo- jaźni i niepokoju wszelkiego. Niechętni mu powtarzali późniój, co się i do pamiętników współczesnych dostało, że siebie obwiniał i jakby w spowiedzi publicznój wielu swych kroków żałował, ale sam charakter tego zgonu, przy calój powadze i surowości swojój nacechowanego pewną wystawą i jakby pozbawionego chrześciaiiskiój w ta,k uroczystej chwili prostoty, nie zgadza się z tóm twier- dzeniem, zresztą rachunek księcia kanclerza z Bogiem przed nami zakryty, w tóm zaś co historya wie o nim, nie ma chwih słabości, ani poświęcenia dobra ojczyzny osobistym widokom. Prędzój przypuścić możemy, że prawdziwemi słowa, jakie o księciu kancleiv.u inny

Digitized by

Google

127

współczesny zapisał, ') a według Ictórycli, łtsiążę Micliał w czasie delegacyi miał często powtarzać: „że on te dre- wka nosił, a Itto inny i w innym umyśle podpalił." Bo tśż w istocie, t^j siły, którój on dla dobra ojczyzny uży- wał, użyli przeciwnicy jego, nie tyle pr/ez złość, ile przez zapamiętałą zawiść i nierozum, na tćjże ojczyzny zgubę. Grdy sędziwy kanclerz oczy zamknął, poczuto próżnią, jaką po sobie zostawił; donosząc o jego zgonie ówczesna gazeta warszawska dodawała: „Równą może, ale wię- kszój nigdy naszych kościołów dzwony, całój ojczyzny nie ogłaszały straty, nad teraźniejszą." Stanisław zaś Trembecki we wspaniałym wierszu jaki mu ta narodowa natchnęła żałoba, mówiąc o znakach, jakie zwykły wiel- kie poprzedzać śmierci, zwracał się do zmarłego i doda- wbI: „Polska się przed twym zgonem rozpadła na ćwierci!" Zaiste, wysoko tragicznym był ten żywot i ta zgonu chwila. Ten, który siebie do sternika porównywał i znając caią grozę położenia, przez pół wieku z najburz- liwszemi walczył żywiołami, a dzięki rozumowi, wytrwa- ści i woli hartownój raz był już nawet wichrom zapano- wał i do bezpiecznego przybijać zdawał się portu , zamy- kdi oczy w chwili, gdy ten okręt narodowy, który nad wszystko był umiłował, nową porwany burzą, ginął wśród otchłani; mąż ładu i porządku, umierał wtenczas, gdy Polską rządziła ta delegacya, którą właśni jój stronnicy i członkowie do chaosu poprzedzającego dni stworzenia, porównywali; kanclerz litewski, nieznanym dotąd w Pol- sce przykładem przez lat pięćdziesiąt bez przerwy pia- stujący pieczęć, na to po raz niemal ostatni czuł w ręku, aby przyłożyć do aktu ćwiartującego ojczyznę. Wszy- stko to czuć musiały, w zaczernionój , jak mówi poeta,

1) Michał Zaleski wojski litewski. Pamiętnik. Poznań 1879.

Digitized by

Google

128

r

Warszawie, tłumy odprowadzające zwłoki do Swięto-lirzyz- Iciego Icościoła, gdzie po kilku latacłi misU: się z bratem połączyć wierny mu przez całe życie przyjaciel i współ- bojownik, książę Wojewoda Ruski.

Śmierć księcia kanclerza ciężkim była ciosem dla księ- cia Augusta. W r. 1771 (dnia 21go maja) stracił był żonę; młodszy brat Teodor, biskup poznański, umarł kilka lat wcześniój (1768); siostra Poniatowska pożegnała ten świat przed wyniesieniem jeszcze na tron Stanisława Augusta (dnia 27go paździoru. 1759 r.); z całego ro- dzeństwa zostawał on jeden. Miał, jak wspominaliśmy, syna Adama i córkę Elżbietę, wydaną za marszałka w. kor. Lubomirskiego; tę, jak powiadają, wyłączną kochał miłością. Ubezpieczony przez posła austryackiego Re- witzkiego, zjechał znowu do Warszawy, ') a usunąwszy się zupełnie od spraw publicznych, mieszkał w pałacu swoim przy Miodowój ulicy, gdzie zajęty ui-ządzeniem własnych swych interesów, miał zawsze dom dla przyja- ciół otwarty. Kilkadziesiąt osób zasiadało codzień do jego stołu, a i wieczorami przyjmował jeszcze chciwych jego rozmowy rodaków i obcych. Cudzoziemcy, zwiedzający wówczas Polskę, odchodzili ztamtąd oczarowani jego ro- zumem, nauką, powagą i uprzejmością. „Ci co się uskar- żają na powszechny upadek obyczajów w Polsce,'' mówi jeden z nich, ^) „nazywają księcia Augusta ostatnim Pola- kiem, jak Brutus był ostatnim Rzymianinem i mówią, że on jeden i jedyny długów nie ma, choć dwór wspa- niały prowadzi. Jeden jest o nim odgłos, o jego rządno- Hci, zamiłowaniu porządku, dobroczynności i innych przy- miotach i nie trzeba długo obcować z księciem Woje-

») Patrz Dodatek nr. IV.

*) Bernoiiilli. Reisen nach Brandenhirfj Pomment, Pretissrn, Curland,

Ilnssland mid Polen in den Jahren 1777 wid 1778. Lipsk 1780. Tom VI. str. 124.

Digitized by

Google

129

wodą Ruskim, aby w nim \xz\m6 męża wielkiój cnoty i charakteru, i hyć oczarowanym zupełnie. Posiada on wiele gi-untownych wiadomości, mówi wybornie kilku ję- zykami i jest najmilszym starcem."

Śmierć jego godnóm była zamknięciem tak rozpo- 'godzoneg'o po znojnym dniu wieczoru. Nie chorował wcale, tylko na kilka dni przed zgonem uczuł sił upa- dek; pomimo to, sposobu życia nie zmienił i rodzinę i zwykłych gości zawsze uprzejmie witał; w dniu śmierci (4go kwietnia 1782 r.) ociemniał i już tylko po głosie przychodzących poznawał; nie mniój jednak, o zwykłój godzinie w krześle swóm do salonu, gdzie odwiedzają- cych przyjmował, zanieść się kazał, a poznawszy po mo- wie Nuncyusza, wesoło go przepraszał, tego wieczoru grać z nim w zwykłą grę wtenczas Trysetem zwaną, nie może. Czując, że się ciemność przed jego oczami podwaja, kazał zapalić światła, a dowiedziawszy się, wszystkie były zapalone, zrozumiał, że ostatnie jego nadeszły chwile; zawoławszy doktora swego Bartha, zapytał go po nie- miecku, aby przytomnych nie trwożyć, ile mu życia jeszcze pozostaje? Gdy ten wzruszony milczał, łagodnie całój prawdy od niego zażądał, a usłyszawszy, że zaledwo na parę godzin rachować może, spokojnie do sypialni odwieźć się kazał, prosząc tylko Nuncyusza, aby mu to- warzyszył. Tam spowiedź odbywszy, drzwi otworzyć i wszystkich przywołać polecił. Nuncyusz ńa proźby umie- rającego począł z nim odmawiać modlitwy konających, a gdy doszedł wyrazów: „Tobie Panie ducha mojego oddaję," książę wojewoda ścisnął go lekko za rękę i w rae- czy samój, w t^jże chwili Bogu ducha oddał. Nie tylko rodzina, przyjaciele, dwór liczny, ale cała nawet czeladź, według patryarchalnego obyczaju polskiego, obecną była przy tym zgonie, a wrażenie tój śmierci prostej i natu- ralnój, bez żadnego popisu i żadnój wystawy, spokój nój

KKią^.p Atlain Czartoryski. Tom I. 9

Digitized by

Google

l;^o

1 pogoduój, jeszcze po siedmdziesięciu latach tkwiło w pa- mięci jego wnuka, którego świadectwo podejrzewanóm być nie może.

Słusznie do księcia Wojewody Ruskiego zastosować się dawały słowa poety:

Tak się spokojnie złożył z przodkami pospołu, Jak gdy po walnój uczcie wstawałby od stołu.

Zwłoki jego, w obecności całój, spieszącej na pogrzeb Warszawy, złożono w grobach Święto - Krzyzkiegó ko- ścioła, gdzie spoczywały już 'popioły przed pół wiekiem poślubionój mu małżonki, brata kanclerza litewskiego i kilku przodków.

Obydwom braciom Czartoryskim wyłączne we współ- czesnój historyi należy się miejsce; żaden z ludzi stoją- cych wtenczas na czele państw europejskich trudniejszego od nich nie miał zadania, a żaden tóż ich szlachetnością uczuć nie prześcignął, nie wyjmując nawet szczęśliwszego od książąt naszych lorda Chatham. Należąc do najpotę- żniejszych swojego czasu indywidualności, hartem woli, ścisłością we wszystkióm, administracyjnemi zdolnościami, umiejętnością rozkazywania drugim, przypominają oni niejedne ze świetnych stron Fryderyka IL, ale tak go mo- ralną przewyższają wartością, że dla wysokiój ich zacno- ści ubliżaj ącóm byłoby wszelkie z cynicznym królem filo- zofem porównanie. Na mężów stanu stworzeni a ogrze- wani najszlachetniejszą żądzą podźwignienia ojczyzny, gdyby w innych czasach i w innych zwłaszcza okoliczno- ściach przyszli byli na świat, gdyby takie pod ręką mieć mogli zasoby, jakie wstępując na tron znalazł np. Fry- deryk II., byliby zapewne wielkiego dokonali dzieła i ślad niespożyty zostawili po sobie, bo w duszach tych były niewyczerpane zasoby energii i woli, a charakterów na wielkie rzeczy starczyło. Nie mając o co się oprzeó,

Digitized by

Google

131

zmuszeni sami niejako wszystko tworzyć i organizować, musieli ciągle walczyć i jak wszyscy reformatorowie żywe obudzali niechęci, nienawiści nawet; jednakże i na nie- przyjaciołach zdobywali poszanowanie. Gdy starych Czar- toryskich nie stało, wszechwładny wtenczas w Warsza- wie Stackelberg odzywał się, że nie było przed kim zdjąć kapelusza w stolicy; póki żyli, krzyczano na nich często, potwarzano nieraz, ale nikt obojętnie pominąć ich nie mógł, nadto wielkie miejsce zajmowali w Oj- czyźnie. Zarzucają im i nie bez słuszności, że zbytecznie rozumowi i zręczności własnój zaufali i gwałtem a nie- mal podstępem naród mimo jego woli ocalić chcieli; w ustawnój walce uniosła ich czasem namiętność, w wy- borze środków popełnili błąd nieraz, zawiedli się w ra- chubie, ale własny ich żywot każdego bezstronnego badacza uderzyć musi wspaniałą jednością swoją. Nie łatwo w historyi napotkać się zdarza tak wytrwałą, cier- pliwą i niezłomną działalność, przez całe pół wieku je- dnój myśli wciąż wierną, ku jednemu zmierzającą celowi. Trzeźwością sądu i praktycznością swoją prześcigając wszystkich reformatorów swojego czasu, obfitującego w rozmaitego rodzaju marzenia i utopie, książęta w ca- łym ciągu poUtycznego zawodu swojego dążyli jedynie do naprawy Rzpltój, jak gdyby jój plan, głęboko obmy- ślany, mieli ciągle przed okiem od początku, do końca. Zupełną trzeźwość poglądu zachowali wtenczas, gdy sta- nęli u władzy, a nie opuściła ich ona zarówno w chwi- lach prześladowania. Nie byli to dorobkowicze, co przy- padkiem lub cudzą łaską wyniesieni, w powodzeniu tracą równowagę, a gdy się im przeniewierzy fortuna, popa- dają w rozpacz lub do wewnętrznój wracając nicości, go- towi są pochlebiać i pełzać. Oni moc swoje czerpali z wnętrza własnego i z czystości swych celów, dla tego tóż wszystkie zawody i prześladowania statecznym przy-

9*

Digitized by

Google

132

jęli umysłem; pozostali spokojni, nieulęknieni i dumni, jakimi ich znały chwile powodzenia. Posiadając rzadką między nami wytrwałość i cierpliwość/ a najrzadszą ze wszystkiego woli niezłomność, nie mieli tych przymio- tów, któreby z nich ulubieńców narodu uczynić mogły; surowym ich postaciom zbywało na tóm, co do uczuć i fantazyi narodu przemawiało najbardziój. Za<5zerpnąwszy światła XYUL wieku, nie mieli już gorącój wiary O. Marka, nie zajaśnieli rycerską walecznością Pułaskich, ani sielską prostotą Kościuszki, nie zaprotestowali prze- ciw rozbiorowi z Rejtenem. Nie danóm im było krwi przelać za Ojczyznę, choć książę August w młodości swojój złożył dowody wojskowego nawet uzdolnienia, a wątpić nie można, że ludzie takiego jak oni hartu nie zawahaliby się i oręża przeciw Moskwie podnieść, gdyby na jakąkolwiek siłę w narodzie rachować mogli. Utrzy- mywano, że nigdy się do uczuć i zapału narodu nie ode- zwali i temu głównie brak miłości dla nich w tym na- rodzie a nawet upadek ich reformy przypisywano. W isto- cie, nie byli to ludzie natchnienia i zap^u, ale skupio- nój w sobie energii, porządku i miary; nie zbawili Oj- czyzny to prawda, ale komuż to bardziój od nich iidało się dotychczas? Nie zbawili jój zarówno ani Pułascy, ani Kościuszko nawet, nie zbawiła protestacya Rejtena, ani tysiące późniejszych poświęceń. Zresztą, powodzenie nie jest i być nie może probierzem moralnój wartości czynów ludzkich, i jeżeli poświęcenie bohaterów i męczen- ników naszych, chociaż sprawie dotychczas nie zapewniło zwycięztwa, ukrzepiło i podniosło ducha narodowego, to i wytrwała a mądra przez pół wieku Czartoryskich działalność nie pozostała bezowocną dla niego. Mo- zolną ich reformę obaliła własna nasza swawola i prze- moc obca, ale ziarna w duszach zasiane zostały, i ile razy w następnych latach naród do wewnętrznego zabie-

Digitized by

Google

133

rał się gospodarstwa, do uporządkowania sił, bez któ- rego żadne dźwignienie się moźliwśm nie było, zawsze wracać musiał do tego, co mądra ich rozpoczęła gorli- wość. W dziedzinie społecznój i politycznój oni to po- łożyli węgielny kamień odrodzenia ojczyzny.

Digitized by

Google

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ II.

Rodzice Księcia Adama. Książę Jenerał Ziem Podolskich i Księżna Jenerałowa.

Po prawdziwie posągowych i jakby ze spiżu odla- nych postaciach książąt Michała i Augusta Czartoryskich, zatrzymać się musimy nad innych zupehiie rysów i roz- miarów postacią , księcia Jenerała ziem podolskich. Jedyny syn księcia Wojewody Ruskiego, książę Adam Kazimierz (Joachim, Ambroży, Marek) Czartoryski, był naturalnym dziedzicem społecznego w kraju stanowiska ojca i stryja, a według ich zamierzenia, miał być spadkobiercą ich po- lityczno} także myśli. Urodził się d. 1 grudnia 1734 r. w oblężonym wtenczas przez Moskali Gdańsku, gdy jak wspomnieliśmy, stojący po stronie króla Stanisława książę Wojewoda Ruski obroną miasta wraz ze swym szwagrem Poniatowskim kierował. Dla miejsca urodze- nia pisma swoje późniój pod imieniem Dantyszka, to jest Gdańszczanina (Dantiscus) ogłaszał. Przy chrzcie z wody, zaraz po urodzeniu dziecięcia odbytym, wprowadza! je lia łono Kościoła cały magistrat gdański, jak świadczy na pamiątkę wybity przez miasto medal; ^) po kilkunastu

*) Raczyński. Gabinet medalów polskich. Poznań 1841. Tom m. Str. 272.

Digitized by

Google

^136

zaś miesiącach, w uciszonym już kraju, gdy książęta Czartoryscy przy ówczesnym Dworze stali , obrzędu chrztu z olejów na zamku królewskim w Warszawie uroczyście dopełnił (d. 22 lipca 1736 r.) ksiądz Andrzój Załuski, biskup płocki i kanclerz W. Koronny, a rodzicami chrzest- nymi byli: August lU. i carowa Anna, którą w tym razie zastępowała królowa Marya Józefa. Taka to świetność otaczała jego kolebkę. Wychowanie, jakie odebrał, od- powiadało rozległym zamiarom twórców naprawy Rzpltój ; było dwojakie: swojskie, wiążące z krajem i jego ży- ciem, i zagraniczne, oswajające młody umysł z całym za- chodnim światem i jego ówczesnemi pojęciami. Książę Wojewoda Ruski sam nosił się po francuzku, kilku ję- zykami, jak widzieliśmy, wybornie mówił, na dworze swoim licznych miał zawsze cudzoziemców, syna tóż do żadnego nie oddał konwiktu, ale pod własnśm zatrzy- mawszy okiem, szczególnych do rozmaitych przedmiotów dobierał dla niego mistrzów, główny zaś nauk kierunek powierzył umyślnie w tym celu sprowadzonemu Francu- zowi de Monet. Ten, w młodości Jezuita, późniśj do- ktor prawa i kapitan artyleryi, członek akademij w Nancy i Rzymie, po kilkoletnim w Polsce pobycie przez Au- gusta m. do różnych używany negocyacyj , powołany do Wersalu przez Ludwika XV., a za rządów jego następcy znowu do służby rządowój we Francy i przyjęty i do hra- bi ostwa wyniesiony, nie musiał być zupełnie zwyczajnym człowiekiem; gdy zaś do podróży z młodym wychowań- cem przyszło, był mu dobrym i w wyższych sferach to- warzystwa przewodnikiem. Książę Adam Kazimierz częstemi z ojcem po kraju wędrówkami z życiem domo- wóm obeznany, kilka lat spędził teraz za granicą, we Włoszech, Niemczech, Francyi i Anglii; w ostatnim z tych krajów, zostając pod wyłączną opieką prezesa try- bunału ławy króle wskiój (lord- chief -justice) lorda Mansfield,

Digitized by

Google

m _

i przez uiego jakby za csdonka rodziny uważany, pi^y- patrując się instytucyom tamecznym, dopełniał umysło- wego i politycznego nl^ształcenia swojego. Petersburg zwiedził w towarzystwie dawnego domownika rodziny, Tomasza Pruszaka, późniój kasztelana gdańsldego. Tak przesdy młodzieńcze jego lata. Wracającego z dalekicli podróży lisięcia, zgromadzona w sejmikowóm miasteczku Sądowój Wiszni szlachta, parę razy na posła do sejmu wybierała; gdy zaś z powodu zrywanych ciągle obrad, poselstwo stalszego wpływu nie zapewniało, ojciec za zgodą Augusta III. odstąpił mu (d. 27 grudnia 1758 r.) sprawowano] przez siebie juryzdykcyi starosty podolskiego, czyli tak zwanego jeneralstwa ziem podolskich. Objął je książę Adam Kazimierz zaledwo w 1762 r. (w czwar- tek po Św. Małgorzacie), odprawiwszy wjazd uroczysty do Kamieńca podolskiego, a tytuł ten pozostał mu na całe życie i stał się jakby populamóm jego w narodzie imieniem. Pizy stanowisku, jakie dom w kraju zajmo- wał, jeneralstwo ziem podolskich miało być tylko pier- wszym krokiem w publicznym księcia zawodzie. Po śmierci carowój Elżbiety, posłał go ojciec raz jeszcze do Petersburga, gdzie nienawidzący Brtlhla i domowi sa- skiemu niechętny Piotr III. przyjął go najlepiój i oświad- czył, że mu chętnie, w czasie spodziewanego w Polsce bezkrólewia, pomagać będzie do osiągnienia korony. Z takiemi obietnicami wrócił Książę do domu, a wstą- pienie na tron Katarzyny nie rozchwiało całkiem tych na- dziei. — Widzieliśmy, że Imperatorowa posłowi swojemu, obok Poniatowskiego i w razie jego niepowodzenia, księ- cia Adama jako kandydata, do tronu wskazywała, że na- wet w przedostatniój chwili, nie chcąc zbytecznych w kraju wzbudzać niechęci, pierwszego z nich odstąpić była go- towa. — Po sejmie konwokacyjnym, na którym książę Adam laskę marszałkowską piasto wtvł, rodzina Czartery-

Digitized by

Google

138

skich była w kraju prawie wszechwładną; Jenerał ziem podolskjcli osobiście popularny, miał licznych bardzo przy- jaciół; zebrana na sejmiku w Sądowój Wiszni szlachta żądała, aby jako kandydat wystąpił. Ale nikt wtenczas o zachwianiu się Katarzyny nie wiedział, starzy ksią- żęta Czartoryscy mieli już postanowienie prowadzenia do tronu Poniatowskiego i książę Adam wszelkiego wpływu osobistego użył, aby bratu ciotecznemu jednać przyjaciół; do spokojnego t6ż dokonania elekcyi przyczynił się i ze stronnikami swoimi wybór Stanid:awa Augusta podpisał, a sam w sferze tylko obywatelskiój pozostał.

Wyniesienie na tron Stanisława Augusta mogło w pierwszych chwilach boleć Czartoryskich; wiemy, jak o tśm odzywał się książę Wojewoda Ruski i prawdo- podobnie samemu księciu Adamowi nie raz na myśl przy- chodzić musiało, że jemu się właiciwiój ta należała ko- rona; w obec zaś klęsk, jakie za rządów ostatniego króla nieprzerwaną prawie koleją spadały na naród, niejeden poważny nawet umysł w późniejszych jeszcze czasach z żalem się o t^j elekcyi odzywał, mniemając, że gdyby się korona wtenczas księciu Adamowi a nie ciotecznemu jego bratu była dostała, losy narodu byłyby inne. Trudno zaiste na podobne przypuszczenia stanowczo odpowie- dzieć; co do nas jednak, pozwalamy sobie twierdzić, że przynajmniój osobiście dla księcia Jenerała ziem podol- skich a zatóm i dla jego rodziny, najszczęśliwszym wy- padkiem było to, że mu się tron polski nie dostał. - Ciernistą nad wszystkie była polska korona, nawet w cza- sach potęgi i siły; już to i konający Stefan Batory powie- dział, a cóż dopióro w tej straszliwój epoce? Wśród ówczesnych losów swoich , zupełnie nadzwyczajnego u st^ru męża potrzebowała nawa narodowa, a takim mężem nad- zwyczajnym, powiedzmy to od razu, nie był książę Je- nerał ziem podolskich. Gdyby na miejscu Poniatow-

Digitized by

Google

139

skiego zasiadł był wtenczas na tronie, osobistym jego z Katarzyną stosunkiem nie skrępowany, byłby wprawdzie od moralnój króla zależności wolny; licznych w narodzie posiadając przyjaciół, społecznóm stanowiskiem bardziój do tronu zbliżony, byłby się może z tak zaciętą jak Stani- daw August nie spotkał opozycyą; wyniesienie jego nie wywołałoby szlachetnego oburzenia w narodzie, jak upo- karzające moralnie źródło względów carowój dla Poniato- wskiego; w dodatku jeszcze, książę Adam Kazimierz kie- runkowi ojca i stryja bezwarunkowo powolny, byłby się zapewne cierpliwszym od swego ciotecznego brata w prze- prowadzeniu reform okazał, i może nie tak prędko czuj- ność sąsiednich Dworów obudził; ale to wszystko nie wystarcza jeszcze do wniosku, że byłby niesłychanym trudnościom położenia podołał, bliższe zaś rozpatrzenie się w życiu jego wręcz przeciwne rodzi przekonanie.

Książę Jenerał ziem podolskich był jednym z naj- światlejszych i najmilszych wtenczas ludzi w Polsce; wielką obdarzony pamięcią, dziewięć języków umiał, a z pomiędzy nich kilkoma mówił i pisał z łatwością; rozległe w wielu przedmiotach posiadał wiadomości, między rozmowną , jo- wialną i dowcipną szlachtą słynął jeszcze z jowialności i przyjemnego dowcipu; po klęskach konfederacyi bar- skiój i pierwszego rozbioru, gdy wiele możniejszych rodzin podupadło, pierwszy co do fortuny pan polski, przystę- pny dla wszystkich, ogładą celował, uprzejmością i dobro- cią pociągał ku sobie. Sławny w swym czasie i wielu Dworom europejskim znajomy książę de Ligne nazywa go w pamiętnikach swoich najbardziej dystyngowanym czło- wiekiem czterech częci świata. Kiedy Książę August du- mnóm i chłodnóm obejściem się, a książę Michał uszczy- pliwóm słowem zrażali często do siebie i przez wielu byli nienawidzeni, o Jenerale ziem podolskich powiadano, że nieprzyjaciół nie miał, a popularność t^ w narodzie zachował

Digitized by

Google

uo_

przez cały ciąg dzicwiędziesiccioletnicgo prawie żywota. I nie rozkarmial ani rozpajał j^zlachty, jak niejeden je- szcze z ówczesnych jój ulubieńców; sam osobiście szum-' nych biesiad nie lubił, stół jego nawet zawsze był skrom- ny, nie wykwintna piwnica; mawiał żartobliwie, „wszystkim wiadomo, że u niego wino młode, ale masło za to stare;" dowcip jego nie był ani tak rubaszny, ani dziwaczną, a prawie wschodnią fantazyą zaprawiony, jak księcia „panie kochanku", był owszem zawsze miły, wy- kwintny, trzymający swawolę na złotóm, jak się wyra- żano, wędzidle, a nie raniący nikogo; nazywał go żarto- bliwością, którą sam w prostój linii od prawdy wywodził, czyniąc wnuczką zdrowego rozumu a wesołości córką; to tóż swobodę duszy i umysłu zachował do końca w obec najrozmaitszych wypadków, jakich w długióm swóm życiu był świadkiem, a dowcipne jego słowa obiegały całą Pol- skę i były powtarzane we dworach i dworkach szlache- ckich. — Podobnie do księcia Kanclerza stryja swego, mnóstwo szlachty znal po nazwisku i imieniu, o sprawach domowych chętnie z nimi rozmawiał, a chociaż powta- rzano, że przyciskając do piersi sejmikową bracią guzy swojego ubrania i ordery na ich szlacheckich wyciskał obliczach i tóm się bawił, ponieważ jednak potrzebują- cym z szeroką zawsze spieszył pomocą, dostępnym był dla wszystkich i w obejściu łatwym, więc serca ludzkie niewolił i chętnie mu pańskość jego przebaczano.

Znając i z trądy cyj domowych i dzięki światłu wła- snemu wady instytucyj naszych i potrzebę naprawy nie- mal wszystkiego, widząc, że zupełnie niezbędną dla kraju było rzeczą w wojsku karność zaszczepić, w trybunałach sprawiedliwość przywrócić, przedewszystkióm zaś młode pokolenie dobrze wychować, książę Jenerał we wszystkich tych kierunkach oddał ojczyźnie usługi. Objąwszy po Flemingu komendę gwardyi litewskiej, jeden z pierwszych

Digitized by

Google

141

zujął się j6j wyćwiczeniem i postawieniem na stopie woj- skowej ; przewodnicząc głównemu trybunałowi w Grodnie i Wilnie, dał przykład, od dawna niesłycłiany, bezstron- nej sprawiedliwości ; powtarzano wtenczas , że sprawę mo- żnego KaszycA, który już bezkarności był pewien, według prawa osądził; że nie tylko ks. Sapiehę kanclei'za za ucie- miężenie kilku z biednój szlachty, ale nawet własnego ojca księcia Wojewodę Ruskiego, za winę komisarza na wieżę skazał; że oddał pod miecz głowę przekonanego o zabójstwo zbrodniarza, który habit był przywdział dla uniknienia kary i osłaniany był opieką biskupa. Długo brzmiały w kraju te pochwały. Król do sędziwój księ- żny kanclerzyny Czartoryskiej pisał, że książę największy sobie zaszczyt robi takióm urzędu sprawowaniem, i jeden tylko sprawia kłoj)ot, że mu godnego trudno będzie zna- leźć następcę. Bardziój zaś jeszcze nad to przysłużył się krajowi, jako komendant i wyłączny opiekun szkoły kadet<Sw. *) Z zamiłowaniem oddawał się temu zakła- dowi , długie godziny w mundurze kadeckim , który równie jak król nosić lubił, między młodzieżą spędzał, sam komedyjki układał, które ona zwyczajem ówczesnym na własnym przedstawiała teatrze, na j6j postępowanie pilną zwracał uwagę, a ułożony praez Księcia katechizm kade- cki, który młodzieży codzień odczytywano, którego ona uczyła się na pamięć, podnosił uczucia szlachetne, szcze- pił w niój religią honoru i miłości ojczyzny. Ze szkoły tej wyszedł cały zastęp najszlachetniejszych synów i pra- wdziwych bohaterów Polski. Słusznie Karol Sienkie- wicz ])owiedział: „że ktoby chciał grób księcia Jenerała ziem podolskich najpiękniejszym jego czynem ozdobić.

*) Patent księcia na porucznika i komendanta korpusu kadetów, nosi datę d. 27 marca 1768 r. Nie przestał być nim książę do roku 1792.

Digitized by

Google

142

ten go na grobowym kamieni n wystawić powinien wśród map i książek, na krześle nauczy cielskióm , otoczonego dziećmi, i niech tam snycerz na twarzach młodzieńców otaczających swego opiekuna, wieszczom dłutem każdego przyszłość wyryje; niech tam wy wróży, kto będzie nieu- lęknionym Mokronoskim, cnotliwym Kochanowskim, ja- kim będzie Jasiński pod Pragą, gdy podniesiony na bagnetach moskiewskich umrze tryumfujący; jakim Knia- ziewicz wśród gradu kul pod Hohenlinden i ze sztanda- rami przed Dyrektoryatem , lecz przedewszystkiśm niech nie zapomni, że w oczach jednego z tych dzieci powinna świtać nieśmiertelna sława przyszłego Kościuszki." ^) A niejedno jeszcze zasłużone imię do przytoczonych tu- taj dodaćby przyszłej wiadomo, że Kazimierz Sapieha, Rembiehńscy, Sokolnicki, Ostrowski, ze szkoły kadetów wyszli, że w niój się także wykształcił niezapomniany w narodzie J. Ursyn Niemcewicz; takióm to błogosławio- n6m ogniskiem stał się ten pod opieką księcia Jenerała zostający zakład. Nie mniej gorliwe i światłe znajdu- jemy jego zachody w tak słusznie narodowi pamiętnój i drogiój Komissyi Edukacyjnój , którój Książę stałym był członkiem, a chociaż na tóm polu miała wówczas Polska wielu równie jak on gorliwych mężów i najszczerzój sprawą oświaty zajętego króla, nie mniój dla tego, wszystkie te prace, jakkolwiek nie wyłącznie księciu Jenerałowi przy- należne, splatają się dla niego na wieniec prawdziwój

j obywatelskiój zasługi, którego nie zwarzy żadna bm'za,

ani zdań ludzkich niestałość.

Ale przy wszystkich tych osobistych przymiotach i publicznych zasługach, zbywało księciu Jenerałowi ziem

, podolskich z jednój strony na silnój woli, a z drugiój

*) Rękopism.

Digitized by

Google

143

na systemacie politycznym. Nie miał on wcale hartu i śmiałćj inicyatywy ojca i stryja. Zupełnie bezintere- sowny, korzyści własnój nigdy nie szukał, wolny od oso- bistój ambicyi, władzy dla siebie nie żądał i o nią się nie ubiegał, ale tóż trudno przypuścić, aby sprawo- wać ją umiał. Z tradycyj domowych i przez własne światło z ideą naprawy Rzpltój obeznany, przez długie lata, łącząc się z wichrzycielami, z którymi w duszy nic wspólnego nie miał, prócz antagonizmu z ciotecznym swym bratem, zadanie rządu utrudniał, i mimowolnie do zamętu się przyczyniał; szlachetny i miły, w osobistych stosunkach dehkatność do najwyższego posuwający sto- pnia, życie uprzyjemniał; ojczyznę kochający, do usług dla niój był zawsze gotowy, dzięki światłu swojemu po- trzebę zmian we wszystkióm prawie widział, ale własnego systematu nie miał; miękkiego cliarakteru, wpływom obcym a zwłaszcza niewieścim idegał, a do życia łatwego nawykły, nie miał wcale t6j mocy wewnętrznój, która wytrwałych w jednym kierunku wysileń jest koniecznym warunkiem, a sama jedna tylko stałą nad ludźmi zdoby- wa przewagę; ani chcieć wytrwale i niezłomnie, ani roz- kazywać jak starzy Czartoryscy nie umiał. Był to łagodny, dobroczynny i szlachetny, a obyczajem wieku ła- twy, pogodny i lekki człowiek, miły towarzysz, dowcipny i światły pisarz, wspaniały prawdziwie mecenas, ale wcale nie wódz i rządzca narodu, ani t^ż mąż stanu.

Niepodobny z charakteru do ojca i stryja, ks. Jenerał ziem podolskich i w sposobie prowadzenia własnych in- teresów różnił się od nicli; zbywało mu całkiem na tćj ścisłości i porządku, jakiemi się między współczesnymi w Polsce odznaczali starzy Czartoryscy, a jakie dla rzą- dzącego koniecznym wtenczas zwłaszcza u nas były przy- miotem. — Wolny od wad niedawno jeszcze w Polsce powszechnych, nie lubił gry w karty, któi*a niejedne

Digitized by

Google

144

pańską w owym czasie pochłonęła fortunę ; wierny w tćni tradjcyom domowym, najlepsze z ludźmi obchodzenie się rządzcom dóbr swoich zalecał, w instrukcyach swoich wy- raźnie iui zapowiedział, że „nie chce poszukiwania intraty z ludzi, i źe wszelki ucisk, srogośó i naprzykrzanie się innym jest mu najbardziój niemiłóm," ale z drugićj strony, sam własnych dochodów i stanu interesów nie znał i pi'zez całe życie mało się tóm zajmował, i pod tym względem zupełnie był do ogółu obywatelstwa pol- skiego z tój epoki podobny. Już książę Wojewoda Ruski, gdy go dochodziły wiadomości o znacznych przez syna w Anglii zaciągniętych długach, osti*zegał go, aby się ze stratą majątku przynajmniój do jego śmierci za- trzymał. — Odziedziczywszy po ojcu i stryju ogromne dobra, wolne od wszelkich ciężarów, a po teściu swoim Plemingu znaczne jeszcze kapitały, książę Jenerał w cza- sie ostatniego rozbioru miał na dobrach około dwónastu milionów długu, kiedy kosztowne za granicą podróże i wystawne w kraju życie, już dawno były pochłonęły wszystkie kapitały. Mówiono powszechnie, że jedna podróż do Drezna w czasie czteroletniego sejmu, koszto- wała go parę milionów. Wiadomo dzisiaj , że długi były jedną z przyczyn ostatnich kroków Stanisława Augusta, najwięcój ujmy charakterowi jego przynoszących. W obec tego, bezstronny historyk zapytać się musi, czy przykład rządności jaki z siebie dawali starzy Czartoryscy, nie był konieczniój potrzebny dla trawionego bezładem kraju, i czy przy rozległości dóbr, jakie do ks. Jenerała ziem podol- skich należały, nie był powinien zbawienniej szego wywrzeć wpływu, niż przez wystawne, jakkolwiek ogładą towarzy- ską świecące życie w Warszawie i za granicą, i nie może się obronić od uwagi, że kto własnych interesów prowa- dzić nie umie, tenby tóm bardziej publicznym nie podołał. Książę Adam Kazimierz cieszył się najszerszą przez

Digitized by

Google

145

całe życie popularnością; jak stara Polska długa i szero- ka , wszędzie znano i można powiedzieć, że kochano księcia Jenerała ziem podolskich, ale tóż trzeba na to pamiętać, że nigdj on przeciw ogólnemu prądowi opinii szlacheckiój nie wystąpił i zawsze był z większością. Kiedy na sej- mie koilwokacyjnym marszalkowal, stronnictwo jego ojca i stryja było najpotężniejszym w kraju, co zaś w refor- mach ówczesnych obrażało przesądy i uczucia szlacheckie, to przypisywano powszechnie nie jemu, ale starym Czar- toryskim; podczas pierwszego rozbioru i delegacyi Poniń- skiego. Książę był za granicą; gdy wrócił znalazł się prędko w opozycyi i w najbliższych zostawał stosunkach z zaciętymi nieprzyjaciółmi nielubionego wtenczas króla, zawsze więc miał większość za sobą. Gdyby w cięż- kich chwilach przyszło mu stać u steru , gdyby nawet na sejmikach i sejmach 1782, 84, 86 r. starał się królowi ułatwiać zadanie, jak dobra nakazy wała polityka, nie cie- szyłby się zapewne tak stałą u szlachty miłością. Ojciec i stryj jego we współczesnych obudzali często nie- chęć, nienawiść nawet, ale potomność oddaje im spra- wiedliwość i przed majestatem ich woli uchyla czoła; książę Jenerał ziem podolskich miai ten szczęśHwy przy- wilój, że wszystko odebrai za życia; chwalonym i kocha- nym był ciągle. Pod tym względem szczęście sprzy- jało mu nawet do końca. Na wielkim sejmie należał do stronnictwa patryotycznego i radą, wpływem, mają- tkiem, twórcom konstytucyi 3go maja pomagał; na radzie, która o przystąpieniu króla do Targowicy stanowiła, obe- cnym nie był; wiedziano powszechnie, że sprzyjał usiło- waniom Kościuszki w 1794 r. i że z tego powodu cięż- kim stratom majątkowym uległ; wszystko więc postaci jego dodawało tylko uroku. Przy upadku innych ro- dzin, zachowawszy jeszcze wybitne majątkowe stanowi- sko, a zawsze szlachetnemi ożywiony uczuciami, stał się on

Kr-i.]/*^ Ałhim « V.ar!nr\vki. 'lom J. |(J

Digitized by

Google

w ostatnich latach jakby patryarchą narodu i danóm mu było przy schyłku żywota, przewodniczyć jeszcze, jak zobaczymy, tój konfederacyi w Warszawie, która pod opieką „bohatera wieku" ogłaszała niepodległość ojczyzny. Jeżeli*^ książę Jenerał ziem podolskich w sędziwych latach swoich, ogólną czcią narodu w Puławach swych otoczony, porównał kiedy skromniejszy swój zawód z życiem uko- ronowanego ciotecznego brata, który wśród upokorzeń, obciążony zasłużonemi i niezasłużonemi zarzutami, imiierał w północnój stolicy, musiał z rzewnóm a wdzięcznóm uczuciem błogosławić miłosierne zrządzenie Opatrzności, która oddaliła od jego skroni zbyt ciężką i dla nich koro- nę; a i nam nie przychodzi żałować, że postać szlache- tną i sympatyczną, lubo wątłą, postawiły dzieje nie w sło- necznym świetle naczelnego w narodzie stanowiska, ale w łagodnym blasku domowych, obywatelskich i litera- ckich zasług, najbardziój odpowiednim rozmiarom jój du- cha i charakteru.

Tyle tutaj o księciu Jenerale ziem podolskich powie- dzieć zdawało się nam koniecznom; w dalszóm opowia- daniu naszóm nieraz jeszcze do niego wrócimy, tymcza- sem zaś zatrzymamy się jeszcze nad towarzyszką jego życia, nie mniój w kraju znaną księżną Jenerałową.

W dawnój Polsce, niewiasty w zupełnój zależności męzkiój przez cale życie w obec prawa zostające, nie miały udziału we właściwóm życiu publicznóm; w poczu- ciu ogólnóm pewne nawet wyobrażenie sromu przywią- zane było do ulegania niewieście, a było to tak powsze- chnym, że pamięć narodu nie przebaczyła żadnój z kró- lowych naszych, które istotnie sprawowały władzę, lub tylko pokusiły się o nią, obciążając je wszystkie nieza- służonemi nieraz zarzutami. Pomimo to jednak, sam sposób życia, powszechna łatwość i serdeczność towarzy- skich stosunków, ogólne u mężczyzn w domowych zatru-

Digitized by

Google

147

dnieniach rozmiłowanie, to niewidziane gdzieindziój jak- by zespolenie życia publicznego z prywatnóm, jakie było w Polsce, sprawiało, że niewiasty nasze myślą i ser- cem wybiegały za granicę czysto domowego kółka, sta- wały się prawdziwemi wspólniczkami życia swych mężów i duchem obejmowały c&lj zakres ich prac i obowiązków^ a więc bardzo często i wszystkie narodowe sprawy. Niewiasta polska osobiście na sejmach i sejmikach nie występowała, walczących z Tatarami lub Moskwą nie stroiła w kokardy o swoich kolorach, nie przewodniczyła, jak na Zachodzie, rycerskim zabawom i wieńców zwycięzcom nie przysądzała, ale obradującego męża wszystkie gospo- darskie i prawne prowadziła interesa; gdy ten na kre- sach hetmanił, gromadziła zbrojne dla niego hufce, gdy popadł w jassyr, pieniądze na jego wykup zbierała; nie szukająca chluby, rozgłosu , cicha domowych progów wy- chowanka, z wielką prostotą w obejściu, z powierzcho- wnością niemal zakonną, łączyła przy pobożności gorącój głębokie obywatelskie uczucie; chrześcianka wedle Pisma Świętego, w heroicznój miłości rzeczy ojczystych dorówny- wała matce rzymskich Grachów; była tóż najczęściój nie tylko pociechą męża, ale ciągłym jego doradzcą, zawsze zaś prawdziwą życia wspólniczką. To tśż naród ze słów Ksiąg Świętych utworzył przysłowie i powtarzał: „Dobra żona, męża korona", a stosunek ten w zakresie życia rolniczych warstw narodu, przechował się jeszcze u ludu polskiego, gdzie wieśniak -gospodarz nic ważnego bez poradzenia się z żoną nie przedsiębierze. Z biegiem czasu, przy coraz szerszych wpływach zagranicznych i w miarę wzrastającego w Rzpltój zamętu, uległo to zmianie; zwolna, surowości zakonnój pozbywające się nie- wiasty, zaczęły jawniój i wyraźniój do spraw publicznych już na własną rękę się mieszać; gdy coraz jawniój pry- wata występowała, a charaktery na ogół malały, one

10*

Digitized by

Google

148

*L Życia wspólniczek przekształcały się na prawdziwe pa- nie, zrazu jeszcze poważne i same nieraz cliarakterem świecące, z czasem, przy coraz większóm rozwolnieniu obyczajów, przewodzące już nie cnotą i poczuciem obo- wiązku albo szerszą myślą, ale tylko wdziękami, zalo- tnością, a wreszcie intrygą. Nie od razu przyszło do tego i w najsmutniejszych nawet pod tym względem la- tach Stanisława Augusta, jakkolwiek płocha Warszawa, różniła się jeszcze wiele od stolicy Ludwika XY.; ale zaprzeczyć się nie da, że od Augusta II. począwszy do ostatniego rozbioru, niewiasty i u nas coraz przewaźniej- szy wpływ na sprawy krajowe wywierały, i że w osta- tnich zwłaszcza czasach nie był on wcale zbawienny. Pilnie przypatrujący się wszystkiemu, co się u nas działo, Frydeiyk II. mawiał wtenczas, że rozum w Polsce prze- niósł się do kądzieli, i że kobiety wszystkióm tam przez intrygi kierują, kiedy mężczyźni ucztują tylko; Józef zaś II. porównywając magnatów naszych do much , co to jedynie brzęczeć i ściany pstrzyć umieją, ale same nic nie robią, przyznawał, że wpływ kobiet na wszystko był w Polsce nieograniczony. Historya tój epoki przedstawia nam ciJy szereg różnorodnych niewieścich postaci, bez których nawet oblicza tego czasu odtworayć sobie nie można. Mamy między niemi dynną z rozumu hetmanową Sie- niawską, kt<5rój Karol ■XTT. daleko większe znaczenie po- lityczne przypisywał, niżeli samemu hetmanowi; znaną już nam księżnę Czartoryską, matkę księcia Augusta i Michla; córkę jój Poniatowską, matkę Stanisława Au- gusta, która charakterem braciom swym nie ustępowała; jenerałową Skórze wską mającą u Fryderyka II. za- chowanie; panią Mniszchową, córkę wszechwładnego przy Auguście m. Brohla; ta Dumouriera chcącego zaraz po przyjeździe swym Polskę opuszczać, między konfederata- mi zatrzymała, największe całój sprawie oddając usługi;

Digitized by

Google

149

jenerał francuzki nazywał polską Armidą, przyznawał j6j umysł wykształcony, duszę wzniosłą, szlachetną i tkli- wą, dokładną interesów krajowych a zwłaszcza ludzi i ich charakterów znajomość; utrzymywał, że przez rozmaite między konfederatami stronnictwa zarówno szanowana, ona jedna umiała je godzić, ale gwałtowna i mściwa, wszędzie namiętność swoje wnosiła, nie ustawała w in- trygach, a w nienawiści swojój do króla ukoić się nie dawała. gorączkową czynnością zapełniła tóż drugą połowę niedługiego, bo zaledwo 36 -letniego żywota. Obok tych pań, widzimy w tśj historycznćj galery i, gło- śną na całą Polskę z dowcipu i wytrwałój do Stanisława Augusta niechęci , kasztelanową Kamieńską Kossakowską, z domu Potocką, przez crfą rodzinę za wyrocznią prawie uważaną; księżnę Sapieźynę, wojewodzicową mścisła- wską, siostrę Ksawerego Branickiego, tyle już razy przez historyków opisywaną, a tak czynny biorącą udział w sej- mikach i sejmach, sławną z gwałtowności swojój, pro- cesów i intryg; panią Teressę ze Stadnickich Grabiań- (^ynę, co to sejmiki na rzecz ki'óla przygotowywała, mężowi i braciom nadając kierunek; wreszcie dalsze i bliż- sze krewne Stanisława Augusta: hetmanową Ogińską i księżnę marszałkowa Lubomirską, obydwie Czartory- skie z domu; siostrę królewską hetmanową Branicką, pa- nią Krakowską; siostrzenice: panią Mniszchową i Tyszkie- wiczową, w końcu poślubioną przez niego panią Grabo- wską, a dałby się ten szereg wielu jeszcze przyjaciółkami królewskiemi z rozmaitych epok uzupełnić. Pamiętniki współczesne i opisy zagranicznych posłów i podróżnych zwiedzających wtenczas Polskę pełne imion i rysów charakterystycznych. Już dla samego stanowiska, jakie w kraju Jenerał ziem podolskich zajmował, musiała i jego małżonka niepoślednią w tym świecie niewieścim ode- grać tśż rolę i pominiętą byćby w historyi tego czasu

Digitized by

Google

150

nie mogła. Jako matce księcia Adama, należy się jśj jeszcze w tóm opowiadaniu wyłączne zupełnie miejsce; gdy zaś księżna Jenerałowa w drugiój połowie swego życia taką czcią ogólną otoczoną była, że cały naród z miłością i uszanowaniem wymieniał jój imię, myślimy , polski czytelnik rad będzie znaleźć tutaj drobne nawet o niój szczegóły, jakie w rodzinnych pamiętnikach i no- tatkach przechować się dały.

Wiadomo że książę Michgd Czartoryski potomka męz- kiego nie mirf i); z trzech jego córek, dwie z rzędu były za Jerzym Flemingiem, podskarbim W, litewskim a pó- źniój wojewodą pomorskim, trzecia zaś za hetmanem Ogińskim. Z pierwszój z nich, Antoniny, pozostała wnu- czka, wychowywała się w Wołczynie, pod okiem dzia- dów i ojciec i stryj młodemu księciu Jenerałowi ziem podolskich przeznaczali za żonę. Rozpoczyna on wła- śnie polityczny swój zawód , kiedy ten układ rodziny miał przyjść do skutku; takim sposobem wjednóm ręku sku- piały się dostatki obydwóch braci, a wielki majątek zna- nego z rządności Fleminga, miał jeszcze powiększyć z czasem świetność domu, który do przewodniczenia lo- som narodu zdawał się być powołanym. Hrabianka Elżbieta, Dorota, Balbina Fleming, urodzona d. 3 marca 1745 r. zaledwo siedmna^tą rozpoczynała wiosnę ; powsta- wała właśnie z niebezpiecznój choroby, którą jój życie było zagrożone i nosiła jeszcze na twarzy wyraźne ślady tylko co przebytój ospy. Rodzona siostra księcia Je- nerała, Elżbieta, późniój marszałkowa koronna Lubomir- ska, patrząc na plamy czerwone pokrywające jój lica i na perukę jaką musiano okrywać ogołoconą z włosów jój głowę, zalewała się łzami i mdlała z rozpaczy, że

») Jedyny syn jego umarł małoletni w maju 1751 roku.

Digitized by

Google

151

ukochanemu jój bratu tak niepiękna dostawała się żona, ale starzy książęta musieli porę uznać za najstosowniej- szą i wszystko ustąpić musiało przed wyraźną wolą księ- cia K!anclerza; za dyspensą Klemensa XTTT. ślub odbył się w Wołczynie d. 19 września 1761 r. Młoda księ- żna prędko do zupełnego zdrowia wróciła, a o jój wdzię- kach mówiono dużo na świecie; związek zaś ten licznóm ubłogosławiony potomstwem, miał trwać lat sześćdzie- siąt trzy.

Mogło się zdawać, że córka takiego jak Fleming statysty, a nadewszystko wychowanka księcia Kanclerza, będzie ze sprawami publicznemi obeznaną , a charakterem i umysłem przypomni dopiero co wspomnianą Armidę pol- ską, albo Kasztelanową Kamieńską: tymczasem zupełnie inaczej rzecz się miała. Już Stanisław August przez rodziców księciu Michałowi Czartoryskiemu na jakiś czas, dla obeznania się z publicznemi sprawami oddany, skarżył się w pamiętnikach swoich, że wuj zupełnie się nim nie zajmował i że się przy W. Kanclerzu litewskim niczego nie nauczył. Z notatek księżny Jenerałowój wnieść zaś można, że i wychowaniu wnuczki nie więcój czasu poświęcać musiał. Wychodząc za mąż była ona mło- dóm, nieśmiałym dziewczęciem, przy bardzo niedokładnych i powierzchownych o wszystkióm wiadomościach , nie ma- jącóm żadnego o życiu publicznóm wyobrażenia; natura jój zaś była na wskroś niewieścią, żyła przedewszystkióm sercem. Już we trzy lata po ślubie, zaraz po elekcyi Stanisława Augusta, powiózł książę Jenerał za granicę. Zwiedziła z nim w tój pierwszój swojój podróży Niemcy, Holandyą, Paryż i Londyn. Sama powiada, że dni j6j wtenczas przepełnione były wesołością i tóm powodze- niem znikomóm, jakie upaja młode kobiety, jeżeli staran- nego nie odebrały wychowania i gruntownych zasad. Niemcy przejechała przebrana za pozwoleniem męża po

Digitized by

Google

152

męzku, w mundurze gwardyi Htewskićj, a że Ksiystwo, zwyczajem panów polskich , podróżowali dworno, kilku pojazdami j z wielkim sług pocztem, wzięto we Frankfurcie za mającego przejeżdżać wtenczas do Paryża młodego króla duńskiego, co niezmiernie zabawiło; umiała jednak już i wtenczas przywiązywać ludzi do siebie; furman w Spa, który z rozkazu Księżny nie chcącój się dać komuś prześcignąć, zjeżdżając z góry konie w cwał puścił, a gdy unoszących wstrzymać nie mógł, sam się z kozła pomiędzy nie rzucił i tak choć pokaleczony z naj- większego wybawił niebezpieczeństwa, za jedyną na- grodę żądał, po wyleczeniu się swojóm, aby mógł jćj służyć do śmierci i wzięty do Polski stał się najwierniej- szym przez lat przeszło trzydzieści masztalerzem i stan- gretem, miłość dla całego domu przekazując jeszcze swym dzieciom. W drobnych, ręką księżnój Jenerałowój pi- sanych notatkach, jakie z tych lat pozostały, obok cią- głych wyznań zupełnój o wszystkióm nieświadomości, znajdują się rysy, malujące naturę szczerą, szlachetną i żywą przy wielkim takcie, który sama ochroną swoją i przyrodzonym nazywała puklerzem. Bywając w to- warzystwach francuzkich, najczęściśj przysłuchiwała się tylko rozmowom, lękając się ust otworzyć, aby, jak się wyraża sama, nie odezwać się nie do rzeczy. Tak było w salonie pani Geoffrin, tak u będącego wtenczas na szczycie sławy Jana Jakuba Rousseau, o którym, jak się przyznaje, nie wiedziała wtenczas nic zgoła, bo przy- szła pani Puław i autorka: ..Północnych Ogrodów^' i „P/>/- grzyma w Dobromilu^\ w tych latach nic czytać nie miała zwyczaju. Raz wszakże, na świetno] wieczerzy u księ- żny Orleańskiój w Palais Royal, posłyszawszy panią de Clermont opowiadającą o liście jój krewnego, który wra- cając z Petersburga przejeżdżał przez Litwę i donosił, że tam ludzie mieszkają w jamach zimą pokrywanych

Digitized by

Google

153

śniegiem, a dzieci bvle się z nich, wychyliły, zjadano by- wają pi-zez niedźwiedzie, wybucliła głośnym śmiechem, a gdy się u niój o prayczynę tój nagłój wesołości dopy- tywano, odpowiedziała, śmieje się z radości, źe uni- knęła paszczęki niedźwiedzi na Litwie, która jest jój oj- czyzną; zaraz zaś po wieczerzy, przy jednój z tych gier, jakie wtenczas były w modzie w najwykwintniejszych salonach paryzkich, taż sama pani głośno ostrzegała księ- żnę Jenerałową, aby się miała na ostrożności z jej ma- tką, bo ta przy kartach zwykła szachrować. „Pani!" odpowiedziała jój z żywością młoda Litwy obronicielka, „w ojczyźnie mojój dzieci, które przez niedźwiedzic zja- dane bywają, nigdy podobnych rzeczy o matkach swoich nie mówią."

W Anglii, pomimo najlepszego przyjęcia, jakiego od przyjaciół męża doznała, wpadła w nostalgią, czuła się nieszczęśliwą, pewną była, że umrze, spowiadała się, napisi^a testament i listy pożegnalne do rodziny; noc jedna szczególniój , kiedy chora wyobraźnia w kwiatach pokrywających obicie widziała trupie głowy, co chwila spodziewając się końca, wydała się okropną. „Naza- jutrz," mówi sama, ') „mąż chcąc mnie rozerwać, zawiózł do Franklina. Nie wiedziałam nic o nim; mąż w po- jeździe starał mi się wytłumaczyć wszystko, ale mało mnie to zajmowało; zaledwo wiedziałam, że istnieje drugie półkuli; o machinach, konduktorach, harmonice najmniej- szego nie miałam wyobrażenia. Prayjechawszy, ujrza- łam postać bardzo poważną, ale łagodną i miłą. Mąż rozmawiał z nim po angielsku; ja nic nie rozumia- łam; on dziwił się nieruchomości mojej, ale gdy się do- wiedział o chorobie, wpatrując się we mnie i wziąwszy

^) Rękopism.

Digitized by

Google

154

za rękę powiedział głosem, którego nie zapomnę nigdy: „Biedna, młoda kobieta/^ Nie znając wyrazów, zrozumia- łam go i uczułam się pocieszoną. Wtenczas Franklin otworzył harmonikę i wydobył z niój tony przeciągłe i smę- tne, które zdały mi się byó niebieską harmonią. Słucha- łam jój z zachwyceniem, strumienie łez puściły mi się z oczu. Franklin posadził mię przy sobie, dał wy- płakać się i powiedział potom: „Teraz jesteś już ule- czona!" — I mówił prawdę; chmura, która mię przy- tłaczała, opadła nagle, z przyjemnością widziałam świat, wierzyłam w przyszłość, nie chciałam już umierać. W tój chwili Franklin zdał mi się ojcem i nie wahałam się go uścisnąć. Oświadczył mi wtenczas gotowość wy- uczenia mnie gry na harmonice i w rzeczy samćj dal mi dwanaście lekcyj. Uczyłam się szybko, ale wprędce za- pomniałam wszystkiego; wyjech:J:am z Anglii, a podróże i dalsze pełne rozrywek życie wybiło mi z głowy całkiem ten talent, pomimo, że dla samego mistrza, który mi pierwszych udzielał początków, winien był mię zajmować." Takióm było pierwsze na szeroki świat wystąpienie księżny Jenerałowój. Początkowe po zamążpójściu lata spędziła ona w cichych Oleszycach, majętności w woje- wództwie bełzkićm położonój, kt<5rój księżna Wojewo- dzina ruska, jako dóbr własnych, synowi odstąpiła; teraz, wróciwszy z zagranicy, osiedli księstwo w Warszawie, w tak zwanym błękitnym pałacu , oddanym im przez księ- cia Augusta, kt<5ry sam drugi pałac, na Krakowskióm przedmieściu położony, zajmował. Tu dla młodój ko- biety nowa rozpoczęła się epoka. Niedawno nad ni- czóm jeszcze głębiój nie zastanawiająca się, przemijającym uległa wrażeniom, poznała teraz to uczucie, które będąc serca niewieściego koroną, tak bujnie późniój rozkwitnąć w niój miało; w 1765 r. pierwszy raz została matką, dając życie księżniczce Teressie. Niebawem tóż zajęła

Digitized by

Google

155

miejsce w towarzystwie. Położenie rodziny było świetne; książę Wojewoda Ruski marszałkowa! istniejącej jeszcze konfederacyi, zaprowadzone reformy przynosiły owoce; przeciwnicy icli nie śmieli ust otworzyć; starzy Czarto- ryscy czuli się nareszcie panami kraju. Król, mimo poduszczeń młodych swoich przyjaciół i samego Repnina, nic bez wujów nie czynił; gdy książę Kanclerz na wieś się udał, utrzymywał z nim ciągłą korespondency ą ; am- bassador rossyjski oceniając wpływ ich w kraju, pomimo podejrzliwości i osobistój urazy, starał się dobre utrzy- mywać stosunki, wszystko więc przed nimi zdawało się korzyć. Przy pochopności naazój do przesadzonych na- dziei i usposobieniu wesołóm ówczesnych pokoleń, bawiła się Warszawa; młody Dwór wszelkiemi sposobami do tego zachęcał; porwał ten wir i księżnę Jeneralową. Do najświetniejszych uczt, jakie w tym czasie dla króla wydano, należało przepyszne przyjęcie, jakie dla niego w błękitnym urządzono prfacu. Kiedy dostojnych go- ści w obszernych raczono salonach, steij na podwórzach stoły dla publiczności miejskiój przygotowane; a z orlich dziobów lały się nieustannie wina w rozmaitych naczy- niach roznoszone przez gości nawet do gospód. Księżna, o którój pisma publiczne wyrażały się wtenczas, „że była licznym gminem powabów ciała i duszy ozdobiona", roz- taczała wdzięk jój właściwy, a nawet zalotność, nad którą subtolniejszój , według niój samój , żadna nie posiadała ko- bieta. — Wśród chmur, jakie zbierały się do koła, pro- wadzono w stolicy to wesołe życie. Ale wkrótce, ja- keśmy widzieli, zmieniło się wszystko. Moskwa zro- zumiawszy doniosłość zaprowadzonych reform, obalenie ich Repninowi nakazała i przechyliwszy się na stronę nieprzyjaciół Czartoryskich, znaną wywołała burzę. Wszystkie dawniejsze nienawiści, wszystkie urazy osobi- ste, odżyły znowu i twórcy naprawy Rzpltój ujrzeli się

Digitized by

Google

2^

zmuszonymi własną rękę do rozwiązania konfederacyi i oba- lenia swojego dzieła przyłożyć. Osobisty tylko ambas- sadora stosunek z księstwem Jeneralstwem ziem podolskich, łagodził jego przeciw starym Czartoi-yskim wystąpienia. Gdy Repnina miejsce książę Wołkoński zajął, stali się już przedmiotem wyłą<5znego zupełnie prześladowania. Księżna \ftenczas zaledwie na parę miesięcy przed od- jazdem Repnina z zagranicy wróciwszy, znowu do obcych udała się ki*ajów, a jak w tych latach najcięższych dla ojczyzny doświadczeń dojrzał jój umysł i rozwinęło się uczucie miłości dla kraju, świadczy list jćj własny, kt<Sry tu pi-zytaczamy. Książę Jenerał także za granicą ba- wiący, tylko w innóm na krótki czas miejscu, przywie- dziony chwilowo do rozpaczy ówczesnemi wypadkami i położeniem kraju, zapytywał księżnę, czyby jój nie było przyjemnćni, spi-zedawszy wszystko w Polsce, osiąść gdzie we Francyi, Anglii, lub innym jakim kraju? Księżna z Londynu, gdzie wówczas bawiła, odpisała mu co na- stępuje (d. 31 kwietnia 1772 r.): „Na postawione py- tanie odpowiem Ci szczerze co myślę. Mówiłam nieraz i powtarzam, że z uczucia i przez nawyknienie bardzo przywiązaną jestem do Polski, że tam zawsze pragnęła- bym mieszkać, póki jakakolwiek ku temu zostawałaby możność. Gdyby nieszczęścia i ostateczne zniszczenie znmszały nas innej szukać ojczyzny, wtenczas, ale wten- czas tylko, trzeba byłoby wybijać kraj jaki stosownie do okoliczności. Dziś jeszcze jedne zrobię Ci uwagę: za- nadto dobrym jesteś synem, zanadto przywiązanym do Ojca, abyś za jego życia mógł Polskę opuścić, a on bez najmniejszego cudu żyć może jeszcze lat dziesięć i wię- cój; przyt^m nie mało potrzebaby cziisu dla urządzenia twych interesów i sprzedaży dóbr tak rozległych, a po- myśl jeszcze mój drogi , jakby ciężko nam było opuszczać krewnych, przyjaciół, znajomych, kochających nas, i na

Digitized by

Google

167

których z pewnością rachować możemy, dla rozpoczynania nowego zupełnie życia, które, skoroby nie odpowiadało naszym nadziejom, obudzióby musiało żal tóm żywszy, za niepowrotnie już opuszczonym. A zresztą, mój kochany, jeszcze i u nas użytecznym byó można, czemużby się tego wyrzekać? Użytecznym, jeżeli nie całemu krajowi, to wielu indywiduom w szczególności. Pamiętaj także, że masz już syna, i że może mieć będziesz drugiego. Kształć ich, nauczaj, a nie będziesz się nudził ani chwili. Tymczasem powinniśmy myśleć o spłaceniu naszych dłu- gów i niezaciąganiu nowych. Mógłbyś pod pozorem niepokojów i podróży pozbyć się swojego dworu, konie i ludzi poodsyłać. To moja rada.'^ ')

Przytoczyliśmy list ten, bo będąc zupełnie poufnój natury, lepićj od słów naszych i długich wywodów ma- luje ówczesne usposobienie Księżny. Cały czas roz- biorowego sejmu i delegacyi Ponińskiego spędzili Księ- stwo za granicą, zkąd zaledwo w 1776 r. na stały pobyt do kraju wrócili, a po kilku latach zapełnionego znowu zabawami i rozproszonego życia, jakie wtenczas prowar- dzono w polskiój stolicy. Księżna osiadając w Puławach, w chwili większego zapewne skupienia, skreśliła sama swój wizerunek, co było wówczas upowszechnionym bar- dzo zwyczajem. Jćj własnemi słowami uzupełnimy tych kilka tyczących się j6j rysów.

*) List ten pisany po francuzku znajduje się w domowóm archi- wum ks. Czartoryskiego.

Digitized by

Google

PORTRET

KSIĘŻNY JENERAŁOW&J ZIEM PODOLSKICH

przez nią samą skreślony.

W Świecie często o mnie mówiono, ale jedni pa- trzali na mnie za nadto zblizka, drudzy za nadto zdale- ka, i dla tego rzadko kiedy widziano mnie taką, jaką jestem w istocie. Nieraz mężczyźni unosili się nad memi zaletami, kiedy kobiety sądziły mnie zbyt surowo. Przyjaźń zamykała oczy na moje wady, a zawiść korzy- staia, z każdój zręczności oczernienia mnie; co zaś do obojętnych, ci powtarzali jedno lub drugie, nie troszcząc się wcale o to, co mogło być prawdziwóm. Z góry wypada mi wyznać, że na szali losów moich i moich po- wodzeń przeważało szczęście, a jeżeli przyznanie się do tych powodzeń może mieć pozór próżności, to zapieranie się ich byłoby niezawodnie obłudą.

Doszedłszy lat, w których już każdy oceniać siebie może, chcę tóż powiedzieć co o sobie myślę; jeżeli mię zaślepia miłość własna, daję prawo przyjaźni wymazać to, co tu dla niój jedynie piszę.

Piękną nigdy nie byłam, ale często bywałam ładną; mam piękne oczy, a że się w nich wszystkie uczucia mśj duszy malują, wyraz twarzy mojój bywa zajmujący. Płeć mam dość białą, aby przy rumieńcu mogła mieć nieco blasku; czoło gładkie twarzy nie szpeci; nos ani brzydki, ani piękny, musiał być takim jakim jest, dla do- pełnienia rysów moich. Usta mam duże, zęby białe,

Digitized by

Google

159

uśmiech miły i ładny owal twarzy. Włosów posiadam dosyć, aby niemi z łatwością ubrać moje głowę; ciem- nego jak i brew koloru. Raczój słuszną jestem niż małą, kibić mam wysmukłą, gors może za chudy, rękę brzyd- ką, ale za to nóżkę prześliczną i wiele wdzięku w ru- chach. — Twarz moja podobna w tóm do umysłu; najwię- kszy obojga powab zależał na zręczności , z jaką umiałam podnosić ich wartość. W młodości bardzo byłam zalo- tną, jestem nią mniój z dniem każdym, chociaż płeć moja niewieścia jeszcze mi przypomina czasem, że podobanie się ma wielki w sobie urok. Zaniedbane wychowanie nie ostudziło wrodzonój mi popędliwości; ale pragnienie być kochaną przez wszystko co mnie otacza, ulecza mię powoli z tćj wady. Przyniosłam z sobą na świat wiele miłości własnój, a głośne powodzenie i odbierane hołdy nie mogły jój zmniejszyć; ale rzadki takt wrodzony był moją obroną i nie dozwalał mi nigdy narażać się, kiedy nie byłam pewną zwycięztwa. Tenże sam takt kiero- wał mną zawsze, tak żem rzadko uczyniła krok jaki, któ- ryby się nie podobał, lub żywego nie obudził zajęcia. Miałam zawsze talent wykazania wartości mojój i nigdy kobieta bardziój subtelnój nie posiadała zalotności. Przy- znaję się z całą szczerością do moich wad i wcale ich uspra- wiedliwiać nie myślę. Złym humorom podlegałam łatwo i może byłabym skłonniejszą jeszcze do nich, gdybym mniój powodzenia na świecie doznała; i dziś jeszcze nie zupełnie jestem od nich wolną, mam jednak nadzieję, że się całkiem z tój wady poprawię, kiedy się do niój przy- znaję tak szczerze.

Uczucia moje prawdziwe; przyjaźń dla ukochanych żywa, czuła i niezmienna. Nikt obcy, ani żadna oko- liczność nie jest w stanie zachwiać mojego ku nim zau- fania; serce moje nigdy się nie zachwiało w tóm uczuciu, mogącóm jedynie szczęście nasze ustalić. Przyjaciół

Digitized by

Google

160

moich stawiam zawsze wyźój po nad siebie samą i nie podejrzewam ich nigdy, bo ufną jestem bez granic. Nic nie jest w stanie zmienić przekonania mego o tych, których kocham, i serce moje nie oddala się od nich, chyba zmuszone szeregiem krzywd ciągle mu zadawanych, lub niewdzięcznością bez przerwy. Jestem dobrą ma- tką i nigdy cienia najmniejszego wyrzutu uczynić sobie nie miałam powodu, co do niezachwianej miłości mojój dla dzieci. Umysł mój z natury widzi jasno, ile razy mogę się zastanowić i mam czas po temu, ale pierwszy popęd unosi mię niekiedy. Nie upieram się długo, choć w pierwszój chwili mocno obstaję przy swojóm. Mam pewne ukształcenie , nie tak wielkie jednak jak zdawać się może tym, co mnie słyszą mówiącą. Posiadam kilka talentów uprzyjemniających życie, ale żadnego w wyso- kim stopniu. Tenże sam takt, który mi dozwala ode- zwać się w porę, posługuje mi we wszystkióm. Nie wiele mam pamięci, ale dosyć wrodzonego gustu, a na- byłam go więcój jeszcze w towarzystwie ludzi, z którymi żyłam. Chociaż wesoła z natury, żywo przejmuję się każdym smutkiem. Podobam się łatwo, bo nie jestem wymag^ającą i wolę milczeć, niż ganić cokolwiek. Brzy- dzę się obmową i nie szydzę z nikogo. Nie żyłam ni- gdy wśród martwój obojętności, ale szala szczęścia prze- ważała zawsze w mych losach, z rozkoszą zaś przychodzi mi dodać, że to mężowi i dzieciom moim przede wszy- stkióm zawdzięczam. Stosunki ze mną pewne, do- brą jestem do sekretu i nigdy niczyjego nie zawiodłam zaufania. Rozrzewniam się z łatwością, a serce moje nie zna nienawiści; zmuszona do niój prędko się nią umę- czam jak prawdziwym ciężarem i rychło zastępuję niepa- mięcią i obojętnością zupełną. Niecierpliwię się łatwo, ale t6ż prędko staję się panią tego poruszenia. Przy- znaję, 'ko jestem zręczną, aU* nigdy w podejściu; jestem

Digitized by

Google

161

czynną i lubię być zatrudnioną. Na kobietę mam dosyć odwagi i nie tracę głowy wśród kłopotów i niebezpie- czeństw. — Nie znam zawiści, łatwo zapominam osobistą urazę, ale długo pamiętam krzywdę wyrządzoną ukocha- nym moim. Nie mam pychy, ani ambicyi , ale nie zno- szę żadnego rodzaju upokorzenia. Panującóm we mnie uczuciem jest miłość Ojczyzny; z nią związałam całą przy- szłość, jaką założyłam sobie; mąż, dzieci, własne uczucia moje i charakter tak mi ten przedmiot, niemal religią czynią niezbędną i drogą, że nic mię od niój oderwać nie zdoła.

Oto co widzę w sobie i czóm jestem, ile mi się zdaje. Mało komu ta spowiedź dostanie się do ręki; powierzona przyjaźni chętnie ulegnie wszelkim zmianom; niech przyjaźń dodaje, lub przekreśla co się jój podoba. Jeżeli przyjaciele dostrzegą prawdę w tym portrecie, ich uznanie podniesie w mych oczach zalety moje, a doda mi gorliwości w pozbywaniu się wad moich.

Pisałam w Puławach, w 37-inym roku życia.

Elżbieta Czartoryska.

'^5^-!?8^<2«'-^^

Kstą^.p Adam Otarto ryski. Tom I. ]^1

Digitized by

Google

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ 111.

Książę Ad am Jerzy Czartoryski dziecinne jego lata.

Między pięciorgiem dzieci, jakiemi Opatrzność obda- rzyła księstwo Czartoryskich, jenerałostwo ziem podol- skich, książę Adam Jerzy trzecie z porządku, a więc środkowe zajmował miejsce; poprzedziły go w przyjściu na świat księżniczki: Teressa i Marya, a miał młodsze od siebie rodzeństwo: brata Konstantego i siostrę Zofią, późniejszą ordynatową Zamoyską, i) Urodził się w War- szawie dn. 14 stycznia 1770 r. w czasie, kiedy konfede- raci barscy walkę zaciętą toczyli, przybierając się ogłosić swój manifest, składający z tronu Stanisława Augusta, w stolicy zaś, nowy poseł rossyjski, książę Wołkoński, zajmujący miejsce świeżo odwołanego Repnina, z wy- łączną praeciw Czartoryskim występował zaciętością, w sta- rych książętach największych Rossyi wskazując nieprzy- jaciół. Tak u kolebki dziecięcia zbiegły się niejako dwie epoki dziejów naszych: kończyła się dawna, szlachecka, gwarna i w wolności rozmiłowana, a wewnętrznym nie-

1) Najstarsza córka księstwa Czartoryskich Teressa przyszła na A^^dat 1765 r., księżniczka Marya, później księżna Wirtembergska dn. 15 marca 17(38, książę Konstanty dn. 28 października 1778, a księżniczka Zolia d. 15 października 1778.

11*

Digitized by

Google

164

ładem i swawolą podkopana Rzeczpospolita, ze staremi instytucjami swojemi; zaczynała się zai nowa, rządniej- sza i pokutująca Polska, mająca wśród cierpień wieko- wych i przeobrażenia się wewnętrznego szukaó warunków dalszego bytu. Wnuk księcia Wojewody ruskiego, a po matce prawnuk księcia Kanclerza litewskiego, urodził się książę Adam Jerzy w całój jeszcze, nie poówiartowanój ojczyźnie, ale rozlegający się w około niemowlęcia po- szczęk orężny był niejako zamknięciem epoki niepodle- głości i już prowadził za sobą pierwszy rozbiór kraju; prześladowanie zaś, jakie w tój chwili dotykało głowy rodziny, było jakby zapowiedzią dalszych losów ojczyzny a z niemi i własnój ostatecznie nowonarodzonego doli.

Prędko po przyjściu na świat dziecięcia, rodzice jego unikając prześladowania wyjechali znowu za gTanicę, gdzie w różnych miejscach lat kilka spędziU; czy dziecię im towarzyszyło, nie wiemy; w każdym razie nie mogło to na dalsze jego życie mieó wpływu. Najrańszym z pier- wszych lat wspomnieniom księcia Adama, jakie do pó- źnój przechował starości, za tło służyły strony rodzinne, i w kraju zeszły mu te lata, które, jak sam w żywocie J. U. Niemcewicza powiedział, „najwięcój przyczyniają się do złożenia tego, co późniój nazywamy charakterem człowieka." Lecz na te pierwsze, przeważne wrażenia wiele rzeczy się składa; nie tylko życia narodu, ale po- jedynczego nawet człowieka nikt nie zrozumie, jeżeli go z życiem ogólnóm jego !czasu nie zwiąże. Młodzieńcze lata księcia Adama były zarazem latami, które poprze- dziły wielką rewolucyą francuzką i trzeba sobie ogólne w Europie usposobienie i stan umysłów ówczesnych przy- pomnieć, aby do wielu zagadek i u nas klucz znaleź(5. Dalekiemi już były czasy, kiedy córkę podskarbiego Mor- sztyna majestat Ludwika XIY. uszanowaniem przejmo- wał, a nawet kiedy j6j synowie z rówieśnikami swoimi

Digitized by

Google

wzorów taui urządzenia państwa i idei porządku szukać jeździli. Fryderyk II., który w młodości swojój zwykł był mawiać, że gdyby był królem fi'ancuzkim, niktby w Europie całój bez jego wiedzy z harmaty nie wystrzelił, teraz z przekąsem panowanie Ludwika XY. trzema ko- tylionami od imienia trzech jego faworyt nazywał; z przyćmioną sławą wojenną, z rozstrój onemi finansami a zależną od niewieścich kaprysów polityką swoją, Pran- cya już była utraciła dawne swoje polityczne znaczenie, ale pomimo to miała jeszcze niezaprzeczone swoje pano- wanie duchowe. Język jćj był językiem dworów i wyż- szych sfer towarzyskich, językiem dobrego tonu i wy- kwintno] ogłady, i jeżeli nieraz lekceważono niedołężnego wnuka Ludwika XIV., to korzono się powszechnie przed głośnymi pisarzami francuzkimi t^j epoki; sam nawet król-tilozof w Sansrtouci mawiał nieraz, że jak prawdziwy muzułmanin, dla zbawienia swego, pielgrzymkę do Mekki odbyć kiedykolwiek powinien, tak każdy Europejczyk obowiązany jest choć raz w życiu odwiedzić Paryż. On, który w Niemczech obudzał zapał jako przedstawiciel du- cha germańskiego i jakby zwiastun potęgi Niemiec, francuzki język daleko lepiój znał od własnego, w tym języku książki swoje pisał, utwory francuzkie wyżój nad wszystkie inne stawił, sam chętnie oiaczdl się Francu- zami. Wpływ pisarzy tamtejszych i w innych stolicach nie mniój był wyraźny. Tylko nie byli to klassyozni pisarze wielkiego wieku Ludwika XIV., ale przesłańcy i właściwi ojcowie rewolucyi francuzkiój; filozofia, którą populary- zowali i rozrzucili po świecie, była w istocie swojej za- przeczeniem chrześciaństwa; przemawiając niby w imię pokrzywdzonych praw człowieka i karcąc nadużycia isto- tne, powstawała ona przeciw wszelkiój powadze, odrzu- cała objawienie, nawet tradycyą historyczną, a zastąpiwszy zrazu naukę Kościoła jakimś mglistym a dla sumień wy-

Digitized by

Google

166

godnym deizmeui, przeszła prędko do zaprzeczenia całego duchowego świata, do zupełnego w gruncie materyalizniu. Wypowiedziawszy wojnę całemu układowi społecznemu, z największą nienawiścią powstawano na Kościół będący jego podstawą; tak zwani filozofowie nie mieli zapasu wielkiej erudycyi, jak niektórzy dzisiejsi ich następcy; owszóm, płytkość ich wiedzy zadziwia teraz, ale świecili bystrością, dowcipem i niezmordowaną czynnością; dzia- łali jakby zwarty hufiec, a wszędzie umieli znaleźć dla siebie sprzymierzeńców i pomocników; co w grubych fo- liałach Encyklopedyi powszechnój rozwijaU obszernie, to w tysiącznych drobnych pismach, romansach, w sztukach teatralnych, w ulotnych piosenkach i artykułach, w coraz nowój a często nęcącój formie, jak zdawkową monetę rozdawali ludziom; przeciskało się to wszędzie, stawało się chlebem powszednim całych warstw społecznych i po kilkudziesięciu latach wytrwałój a zręcznej siejby, plony już były obfite. Kościół w przekonaniu klas wyższych zdo- łano okryć śmiesznością, albo ohydą; niewiara lub zu- pełna na rzeczy zaziemskie obojętność rozlała się szeroko; dusze pod pozorem wyswobodzenia z więzów przesądu, pozbawione zostały wszelkiego hamulca i karbu a razem wszelkich pomocy, jakie dla siebie znajdowały w Ko- ściele; z usunięciem wiekami uświęconój prawdy i wszel- kićj zgoła powagi, obalono filary, na których opierało się społeczeństwo i oddano je teraz na łaskę pierwszój lepszój teoryi, na łup zręcznych sofistów lub brutalnój siły, bez żadnego wewnątrz oporu, jak łódź rzuconą na wzburzone morze, bez rudla, żaglu, kotwicy i sternika. Zwolna w zaślepieniu pychy, niektórzy bezwiednie, inni z całą świadomością rzeczy, z szatańską nienawiścią wiary i wszy- stkiego, co z nią jest w związku, prowadzili do rozprzę- żenia w przyszłości wszelkich węzłów rodzinnych i towa- rzyskich, do prawdziwego barbarzyństwa, gorszego od

Digitized by

Google

167

pogaństwa przedclirześciańskich czasów, bo już pozbawio- nego wszelkiój religijnój podstawy.

Po wstąpieniu na tron Ludwika XYI., filozofia szcze- gólnemi dotąd zaszczycana względami w Berlinie i Pe- tersburgu, gdzie j6j do własnych celów używaó umiano, przyszła z ministrem Turgot i we Francy i do władzy; odtąd coraz nowe i coraz łatwiejsze odnosiła zwycięztwa. Ze śmiercią starego króla, publiczne zgorszenie jakie Dwór z siebie dawał wprawdzie ustało, ale zaszczepiona przez regencyą i długie Ludwika Xy. panowanie rozwiązłość, była już w obyczajach i tak zwane wyższe towarzystwo prowadziło dalój zalotne, rozpustne i bezmyślne życie, zewnętrzną tylko ogładą i wdziękiem okraszone. Wy- kwintne salony paryzkie po dawnemu kierowały opinią, a były prawdziwą przystanią filozofów i wolnomyślicieli; obok nich powstawały rozmaite towarzyskie grona, istniał otwarcie między innemi klub z dwunastu pięknych i do najwyższego towarzystwa należących pań złożony, którego jedynóm hasłem była roskosz; przyjmowanych do klubu tyluż mężczyzn jawnóm zadaniem było pozyskanie kolejno względów wszystkich tych bogiń; ustawy stowarzyszenia jak prawdziwych potworów zalecały strzedz się tylko: wyłącznego przywiązania, stałości i nudy. Wesołe życie nie znało innych nieprzyjaciół. Trwoniono ogromne fundusze, dowcip cenił się wyżój nad uczciwość, a uciech i rozrywki szukano przedewszystkióm. Wszyscy czuli zbliżający się przełom, ale biegli ku niemu ochoczo, wi- tając w nim z daleka upragnioną jutrzenkę wolnego od przesądów wieku. Było coś prawie młodocianego w różo- wych marzeniach tego sceptycznego a płochego czasu. Niedawno jeszcze, były Ludwika XV. minister d'Argen- son, urządzając według swój myśli społeczeństwo, kreślił obraz jakiegoby się nie powstydziło piętnastoletnie dzie- wczę; potworzone przez niego falanstery przedstawiać

Digitized by

Google

168

mi^y samo schludne i piękne domki, tłuste bvdło, naj- szczęśliwszą, przy fujarkach bawiącą się i łatwe pędzącą żj(ńe ludność; według tój osobhwszój utopii, król pora- dziwszy się Akademii nauk miał mieszkańcom porę wy- łączną na każdy rodzaj zatrudnienia wyznaczyć i poważny według siebie pisarz zachwycał się tśm, że w wielkióm n. p. jak Paryż mieście, wszystko odbywać się będzie na głos dzwonka jak w klasztorze, tylko wesoło, przyjenmie, roskosznie. Nie szanując nic w przeszłości a wierząc tylko w swój rozum, z zadziwiającą łatwością tworzono utopie, a obok tego kochano się w sielankach; sentymentalne scen pasterskich opisy były ciągle w modzie; zachwycano się „Chatką indyjską" Bernardyna de St. Pierre; w ro- skosznych buduarach, przy najwykwintniój zastawionych stołach, unoszono się nad skromnóm, nieznającóm potrzeb życiem jakichś wymarzonych, pierwotnych czasów. Ma- larze w sztucznóm, pasterskióm życiu szukali przedmiotów dla obrazów swoich; w architekturze nawet, surowe linie ustąpiły miejsca stylowi zwanemu rococo) drobnóm, deko- racyjnóm, miłóm tylko i przedewszystkióm wygodnóm a wykwintnóm stawało się wszystko. Nie wierząca w Bog^a społeczność, wierzyła w rozum ludzki i jego cuda. Mes- mer z magnetyzmem swoim, Mongolfier z balonami za- chwycali umysły; marzono i spodziewano się w niedale- kiój przyszłości nadejścia tój błogićj epoki, w którćj wszystko się ludziom dostawać będzie bez pracy; pług sam skiby na łanach krajać będzie, a wygodnie na nim siedzący rolnik, doglądając tego bez trudu, będzie mógł dla rozrywki czyta- Bukoliki Wirgiliusza, albo artykuły Encyklopedystów. Zatracono pojęcie ofiary i trudu; dla wyzwolono) z chrześciaństwa społeczności miały one stać się niezrozumiałemi, zbytecznemi zupełnie. Tymczasem szydzono z tego, co istniało i napawano się nową wieku mądrością; wyższe duchowieństwo nie lepsze było w ogól-

Digitized by

Google

169

ności od klas >vyższYch, z któiych się rekrutowało; człon- kowie jego często żartowali z Kościoła, jak uprzywilejo- wani z przywilejów swoich, rządzący z władzy; rząd sam zachęci niejako przeciwników swoich i przyklaskiwał tym, co go obalali. Kiedy Wolter w ostatnim roku ży- cia (1778), mimo zakazu przyjechawszy z Perney, odbie- nJ: hołdy pochylonego do stóp jego Paryża, Mary a An- toinetta żądgJ:a, aby w teatrze miał swoje obok niój lożę, ozdobioną zupełnie jak loża królewska, bo chciała praez cały czas przedstawienia z rozmowy jego korzystać; gdy późniój ukazały się sławne sztuki Beaumarchais, będące już rewolucyą w czynie, jak o nich wyrażał się Napoleon Iszy, taż sama królowa, mająca stać się po kilku latach krwawą tój rewolucyi ofiarą, urządzała z księciem d'Ar- tois, w Trianonie swoim, przedstawienie Cyrulika Sewilskiego^ i sama w nióm grała Rozynę. Ludzie tak czuli się bez- pieczni i jakby pewni przyszłości, że Sśgur nie wiele pot6m wróciwszy z Ameryki pisał, Dwór i całą Pran- cyą znalazł odmłodzoną, pełną życia i szczęśliwą. Talley- rand zaś późniój, przenosząc się myślą w te czasy po- wtarzał, że „kto nie żył przed 1789 rokiem, ten nie zna prawdziwej życia słodyczy.'^ ^) Bywały przykłady oso- bistój odwagi, spokojnego zachowania się w obec śmierci, szczerego nawet, dochodzącego do ofiary indywidualnego pi-zy wiązania; na ogół jednak, nikt życia nie brał na sery o. Jeden z poważniejszych doradzców królowój, odważny żołnierz, po rycersku do króla i monarchii przywiązany, Besenral, urodzony z Bielińskiój, przez całe życie lubił liczne i gwarne towarzystwa; w dniu śmierci swojśj miał u siebie ze trzydzieści osób zgromadzonych na obiedzie

') ,,Quiconque n'a pas vecu avant 178J) ne connait pas la douceur de vivre/'

Digitized by

Google

170

i na godzinę przed zgonem wyszedł do biesiadujących, długim, białym całunem okryty, wołając: „Cień koman- dora przychodzi was odwiedzie !" Postrzegłszy przerażenie na twarzach swoich gości, wrócił do sypialni i skonał. Podobnego rodzaju szczegółami przepełnione pamiętniki i korespondencye spółczesne. Społeczność na drodze re- ligijnego sceptycyzmu i polityczno] negacyi z każdym ro- kiem posuwała się dalój. Przy wstąpieniu na tron witany z upojeniem niemal Ludwik XY1., nazywany powszechnie upragnionym Ludwikiem (Louis le desire), został prędko przed- miotem krytyki i opozycya przeciw rządowi stała się modą, nie tylko między szlachtą francuzką, ale i w samój rodzi- nie królewskiój, dawała od razu popularność.

Wszystkie te wyobrażenia, cały duch ówczesny, sze- rokióm korytem płynął do Polski. Stosunki nasze z Francyą nie przerywały się nigdy; wprawdzie król Sta- nisław Leszczyński od kilku lat już nie żył, ale widzieli- śmy, że liczne rodziny nasze spokrewnione były z francuz- kiemi ; konfederacya barska nowych przysporzyła węzłów ; przy zaprowadzono] przez Konarskiego reformie wycho- wania, liczba wędrowców naszych, szukających tam poloru i nauki zwiększyła się znacznie; prócz tego zaś było za- wsze tajemnicze, ale niezaprzeczone powinowactwo du- chowe między obydwoma narodami, które dla nas przy- swojenie sobie wszystkiego co francuzkie ułatwiało. Jeżeli do polskich umysłów niekoniecznie przemawiał Wolter a mniój jeszcze Diderot i Holbach z at^izmem swoim, to między statystami naszymi zwolenników znaj- dował Montesąuieu, do ogółu zaś najłatwiej trafiał J. J. Rousseau. Wszystko w nim odpowiadało usposobie- niom naszym: gorący republikanizm , nieznoszenie żadnój władzy, czułostkowość, szerokie rozprawianie o prawach swoich a nieuznawanie obowiązków, wysokie o własnój dobroci i szlachetności pi*zeświadczenie, wreszcie wiara

Digitized by

Google

171

w Boga i nieśmiertelność duszj, wolna od wszelkich kar- bów i obowiązującej praktyki. Rousseau broniąc wszę- dzie religii przyrodzonćj , ateuszom wojnę głośno wypo- wiadał, w teoryach swoich społecznych wyraźnie przeciw wszelkiój władzy dziedzicznej powstawał, dla utworzenia państM^a potrzebował nawet tak drogiój dla nas jedno- myślności; kiedy Wolter Fryderykowi II. i Katarzynie schlebiał, on z sympatyą dla Polski się odzywał; cóż dziwnego, że nas pociągał ? Kto tylko dawną , ściśle ko- ścielną utracił był podstawę i od domowój, katolickiój odstał tradycyi, w cliłodnym zaś sceptycyzmie zaspokojenia znaleźć nie mógł, lgnął do pomysłów genewskiego filozofa, którego paradoksa przynajmniej idealizm serca zostawiały nietknięty, wskazując w nim nawet źródło wszelkiego roz- winięcia człowieka. Zasięgano jego zdania co do spo- sobów podźwignięcia Polski, rady przyjmowano jak wy- rocznie, przywożono z sobą zapasy książek , kanniono się niemi. I dziwić się temu przestaniemy wspomniawszy, że tak się działo wtenczas w całój Europie. Człowiek tak rozległego a trzeźwego późniój umysłu jak Goethe, uderzony nowością wypowiedzianych w Emilu Rousseau a idei, nazywał wtenczas książkę wszechświatową ewan- gelią wychowania. Bardziój jeszcze od książek, wpły- wali jak zawsze ludzie. Francya dawała nam łicznych wędrowców swoich; oprócz aktorów, tancerzy, baletniczek, nauczycieli i nauczycielek, tak zwanych nawet maitres de plaisiTy których dla okrzesania młodzieży sprowadzano ztamtąd, mieliśmy jeszcze czasowych wprawdzie, ale po- mimo to większy jeszcze wpływ na towarzystwo wywie- rających gości. Roili się wtenczas w Europie wszel- kiego rodzaju awanturnicy, często do rozmaitych tajnych missyj i matactw 2}olitycznych używani, wyznający otwar- cie wygodny swojego czasu epikuryzm, poszukiwani w światowych towarzystwach dla wesołości swojej , do-

Digitized by

Google

172^

wcipu a często i bezecnych obyczajów; ci pędząc życie na wielkich gościńcach i po stolicach, zajeżdżali i do War- szawy; dla niejednego z nich była ona miejscem wy- tchnienia na drodze do Petersburga; niektórzy zostawali w niój dłużój. Gościli tćź nieraz w stolicy i członko- wie najwyższego towarzystwa francuzkiego, odwiedzający znajomych, lub przez ciekawość podróżujący po Europie. Sławny na wszystkich prawie Dworach książę de Ligne, Lauzun , Sógm* bawili tara nieraz i nie krótko. Wszy- stko to i-azem wzięta? składało się na utworzenie w War- szawie, zwłaszcza w wyższych wai'stwach społecznych, życia podobnego do stolicy fmncuzkiój , wytwornego, peł- nego ogłady, wesołego, zalotnego, a lekkiego, pomimo ca- łej grozy położenia.

W pierwszych latach życia księcia Adama położenie to było okropne i upokarzające; kraj materyalnie wycień- czony i zrujnowany, przyzwoleniem na rozbiór sam jeszcze sobie straszliwy cios zadał; złożył świadectwo zupełnej nielnocy, które sromem swoim przygniatało szlachetniej- sze dusze. Pod wpływem obcych rządów i za ich czę- sto pieniądze, na ławach przedstawicieli narodu zasiedli przekupni posłowie, najwyższe dostojeństwa w kraju w niecnych znajdowały się rękach; pieczęó wielką ko- ronną piastował Młodziej o wski, a mniój jeszcze wart od niego Podoski Gabryel, na prymasowskiój zasiadał sto- licy; ten zaś co miał smutny przywilój skupiania w so- bie wszelkiego rodzaju sprosności i był jakby uosobionym występkiem, Adam Poniński, przez lata całe samowolnie gospodarzył w ojczyźnie, tłumacząc gwałty swoje tóm, że robi na małą skalę to, czego w wielkich rozmiarach pozwalają sobie potężne mocarstwa. Ambassador ros- syjski już był w Warszawie wszechwładnym; król przez wszystkich, co w konfedera<?yi barskiej większy lub mniej- szy udział mieli, znienawidzony, w jego tylko poparciu

Digitized by

Google

173

znajdował moc potrzebną do utraymania się na tronie, a groźba dalszego podziału wisiała wciąż nad dopiero co poćwiartowanym krajem. Szlacłietniejsza częsó narodu w milczeniu połykała łzy upokorzenia, wielu w zupełną wpadało rozpacz i odrętwienie, a co moralnie było naj- niższego i drobnym tylko osobistym służyło namiętnościom albo interesom, używało żywota. W Warszawie ba- wiono się jak nigdy przedtem; złotem ambassadora, łu- pieztwem dóbr rządowych i pojezuickich podsycjine uczty i widowiska następowały jedne po drugich, tak, że te lata latami Lukullusa przezwano. Z końcem nawet tój ha- niebnej epoki, gdy się delegacya Ponińskiego zamknęła, i co było szlachetniejszego zabrało się do podnoszenia ruin i nowego budowania przyszłości, wpływ czasu po- został zawsze wyraźny, podkopują<5 uczucia religijne, charaktery osłabiał, szerząc za^ ówczesne wyobrażenia i ogładę fraucuzką, zawsze towarzystwu warszawskiemu cechę płochości zostawiał. Król do nadania stolicy zagranicznego tonu, znacznie się ze swój strony przy- czyniał. — - Wychowanie i dłuższy za granicą pobyt uczy- niły go także dzieckiem XVin. wieku; wiemy z pamię- tników jego, jak będąc w Petersburgu zachwycał się z Katarzyną nad jednym z najbezecniej szych poematów Woltera o Dziewicy Orleańskiój, nie drukowanym je- szcze wtenczas; upodobania jego były francuzkie; oby- czaje w pierwszych zwłaszcza latach panowania znane; od wstąpienia na tron, był razem z Fryderykiem II. i Katarzyną prenumeratorem sławnśj rękopiśmiennój ko- respondencyi Grimma, która czytelników swoich utrzy- mywała w wiadomości o wszystkióm, co się w Paryżu działo, i przynosiła im nieraz urywki utworów ówczesnych filozofów, które ogłoszonemi byc jeszcze nie mogły. Brat króla, ks. Kazimierz, w. podkomorzy koronny, na- leżał do zupełnie zepsutych i płochych ludzi swojego

Digitized by

Google

174

czasu. Zabawy szły jedne po drugich, a upadały oby- czaje. — Istniejącemu w Paryżu stowarzyszeniu pięknych pań, o którem mówiliśmy, odpowiadało u nas podobneż stowarzyszenie młodych trzpiotów, kt<3rego celem było nie zostawić nietkniętą czci żadnój kobiety; przy zobo- jętnieniu na rzeczy wiary, ubiegano się za rzeczami nad- przyrodzonemi, zajmowano się alchemią i nawet kabałą. Moszyński z Ożarowskim i kilku innymi szukał zawsze filozoficznego kamienia; Tadeusz Grabianka, który nie długo potćm miał stać się założycielem sekty Nowego Izraela, przez berlińskiego bibliotekarza ex -benedyktyna Dom Pernetti do tak zwanych illuminatów wprowadzony, już pokoju nie miał i z przyjaciółmi oddawał się magii; awanturnik Cagliostro, zanim się udał do Paryża, przez pewien czas miał wielkie w Warszawie powodzenie. Takie było ogólne usposobienie umysłów; większa część ówczesnego episkopatu polskiego podzielała mniój lub więcój w obiegu będące wyobrażenia encyklopedystów; gdy Moszyński w pałacu swoim wielką lożę massońską otwierał, na uroczysty obchód zjechało się całe wyższe towarzystwo stolicy; liczono sto pięćdziesiąt karet, a były między niemi i do wysokich dygnitarzy kościelnych na- leżące; najwytworniejszy tego czasu sztukmistrz w Polsce, najbardziój skończony pisarz, Trembecki, był zupełnym w utworach swoich Grekiem, a sam do niczego nie przy- wiązując się duszą, miał w życiu trzydzieści pojedynków, zawsze za kobiety.

Ale obok takiego życia stołecznego i coraz bardziój szerzącego się wpływu wieku, były jeszcze inne w Pol- sce żywioły. Nigdy w niój Dwór i stolica tak prze- ważnemi jak we Prancyi nie były; na innych podstawach i wśród zupełnie odmiennych stosunków wyrosła społe- czność, miała wiekami wyrobione własne swoje życie, które silnie jeszcze przeciw prądowi czasu oddziaływało. Ka-

Digitized by

Google

175

żden prawie dom szlachecki był ogniskiem narodowego ducha i obyczaju, a większe w Rzpltój rody znaczny około siebie wpływ wywierały. Najmożniejsze z nich, czasami tylko przemieszkiwały w stolicy; miast unikając, znaczną część każdego roku, a nieraz lata całe spędzały w wiejskich dworach i paiacach swoich, gdzie w ciągłóm zetknięciu z sielskióm obywatelstwem, czerpały życie na- rodowe i pewne zdrowie moralne, wykwintnym towarzy- stwom coraz bardziój obce. Jeżeli w stohcy psuły się obyczaje i rozwody zagęszczały się coraz bardziój, to po dworach i dworkach szlacheckich kwitnęły jeszcze nie- rzadko patryarchalne cnoty, przestrzegany był dawny oby- czaj a związki rodzinne w wielkiój nie przestawały być cenie. Potrzeba popularności nakazywała szukać ciągle i skupiać około siebie ludzi, a w zgiełkliwych często zgromadzeniach wyrabiała się przy obeznaniu się ze spra- wami publicznemi, pewna samoistność i męzkość, czego gdzie indzićj nie dawało życie salonowe; powstawały wę- zły, łączące wspólnością uczuć synów jednój ziemi, często odległe jój prowincye zamieszkujących; sztuczne za gra- nicą sentymentalnych poetów sielanki, zastępowało rze- czywiste rolniczego plemienia życie, pełne prawdy, a da- jące głębokie do rodzinnój ziemi przywiązanie. W oczach cudzoziemców nawet, na zewnętrzną tylko stronę zwra- cających uwagę, nadawało to wyłączny jakby urok Polsce. Łatwo się do niój przywiązywali. Książę de Ligne wyraźny ślad tego w pamiętnikach swoich zostawił. „Kt<Sżby," powiadał w nich, „nad wszystkie inne miasta nie przeniósł Warszawy?! Pobyt tam jest najmilszy. Panuje w niój najlepszy ton francuzki z oryginalnym od- cieniem wschodnim, smak europejski połączony z azyaty- ckim, grzeczność najwyszukańsza z patryarchalną niemal gościnnością. Kto mógłby nie pokochać narodu, w któ- rym się spotykają tak szlachetne jak tam postacie? gdzie

Digitized by

Google

176

sposób życia prosty jest i pełen łagodności, wylcwintna uprzejmość w stolicy a szczerość i dobroduszność po wsiach, gdzie świetna często wymowa, pojętność wielka, pogadanka zawsze przyjemna i łatwa, stai*anne wychowanie, wszy- stkie na świecie talenta, gdzie stroje wytworne, hojność prawie powszechna, upodobanie w wystawności i wyda- tkach ogólne, zbytek wielki, a obok niego niekłamana dobroć, tkliwość i rozwinięte uczucie wdzięczności?!" W istocie, było tam daleko więcój. Przy nieszczęśli- wie wypaczonych instytucyach naszych i rozwiniętych wa- dach, które upadek sprowadziły, był tam grunt chrze- ściański wiekowóm życiem wyrobiony, był rozwinięty pod wpływem Kościoła szlachetny narodowego charakteru pierwiastek, było to wszystko, co stanowiąc wybitną na- rodu w rodzinie europejskiój indywidualność, dotychczas go zachowało od śmierci, pozwalając przetrwać niezli- czone klęski.

Wszystko to, czegośmy tu dotknęli, otaczało księcia Adama Jerzego w dziecinnych już jego latach i na nie się niejako składało. Rodzina księcia Jenerała ziem podolskich od dawna, jak wiemy, zachodnim sprzyjająca wyobrażeniom, zaczerpnąwszy tam ideę porządku i swą mądrość stanu, ujemnym tóż wpływom całkiem obronić się nie mogła. Zmarły przed niewielu latami rodzony brat starych książąt Czartoryskich książę Teodor, biskup po- znański, nie odznaczał się wcale surowością życia; ,,gdyby wiara była temu, com słyszał o nim w Puławach, z ust najgodniejszych," pisze historyk pasterzy naszych, biskup Lętowski, „to z połowy miałby się z pyszna, a nie mó- wiono mi tego żartem." Rządny u siebie i katedralnój świątyni restaurator, książę biskup należał do licznych u nas wtedy dygnitarzy Kościoła, którzy dostojeństwa swojego nie brali na seryo, a mało troszcząc się o rze- czy duchowne, chodzili jak Krasicki „śpiewać w chórze

Digitized by

Google

177

z kanonikami, bo im za to przynoszono dukaty," a wio- dąc wystawne i wygodne życie, w najlepszym razie sta- rali się: oHari cum digniiale^ jak wyrażał się Naruszewicz. Znaną jest o księciu Teodoi"ze anegdota, że gdy raz w dzień postny rybę przed nim postawiono, „Cóż mi to dajecie? powiedział, mój Drole (był to pudel faworyt) te- goby nie jadł." Tak Ks. biskup poznański publicznie o kościelnych wyrażał się przepisach, a następne poko- lenie szło jeszcze dalój na tój drodze. Zięć księcia Kanclerza litewskiego, Michał Sapieha, był jednym z pier- wszych u nas tłumaczy niekt<5rych pism Woltera; siostra księcia Jenerała ziem podolskich, księżna marszałkowa Lubomirska, wielką była zwolenniczką wolnego mular- stwa; kiedy Moszyński (d. 24 Czerwca 1770 r.) uroczy- ście wielką lożę w pałacu swym zbudowaną otwierał i całe wyższe towarzystwo warszawskie na ten obchód zgromadził, domagała się publicznie, aby do niój przyjętą była, jako należąca do lóż angielskich, i mis^a w tój uro- czystości udział , na który się tak Nuncy usz papieski uskar- żaŁ Częste rodziców księcia Adama za granicę po- dróże, mnożyły jeszcze stosunki z zachodnim światem i dom jakby przystępnym na wpływy jego czyniły. W błękitnym pałacu, jak u ks. Wojewody Ruskiego pełno było zawsze cudzoziemców. Stanowisko społe- czne rodziny utrzymując na świeczniku, sprowadzało często do Warszawy, pogrążając w wii'ze stołecznym. Ale z drugiój strony, toż stanowisko zapewniało jój naj- rozleglejsze w całym kraju stosunki. Książę Jenerał ziem podolskich do wszystkich prac mających na celu umysłowe podźwignienie narodu należał, od powrotu z za granicy słał na czele korpusu kadetów, w Komissyi edu- kacyjnej pracował, a był zarazem jednym z najpopuhir- niejszych w Polsce ludzi; rodzina jogo musiała więc zo- stawać w ciągłóm zetknięciu z mnóstwem obywatelstwa,

K.si.|>.i; AUain Czartory.ski. T«>in I. X2

Digitized by

Google

178

tnusiala żyć życiem ogólnóm. Tak najrozmaitsze wra- żenia przeplatały się nawzajem w pierwszych młodego księcia Adama latach, płynących mu koleją, to w szumnój, wykwintnój a rozbawionój Warszawie, to we wdzięcznych w pobliżu jój Powązkach, to wśród wsi polskich w roz- maitych stronach kraju, zawsze w licznóm towarzystwie, często pośród gwaru i hucznych objawów barwnego wten- czas życia, pełnego jeszcze wyłącznego charakteru swojego. Za stróża pierwszych kroków swoich, gdy wyszedł z rąk niewieścich, dostał ks. Adam Francuza Boissy, ka- merdynera ojca, rodem z Pontoise pod Paryżem. „Był to dobry bardzo i rozsądny człowiek," mówi sam o nim we wspomnieniach dziecinnego wieku; *) „on to od mło- dych lat, demokratycznym obejściem obronił mnie od wpływu i zwyczajów jakiójś pańskości, powszechnój wten- czas w Polsce i zachęcił wcześnie do zbawiennój, samo- istnój czynności." Najdawniejsze wspomnienia Księcia, jakie jeszcze w późnój wywoływał starości, odnosiły się do Różanki nad Bugiem i odwiecznego, murowanego w niój domu, na wyniosłóm wzgórzu, z ogronmemi pod spodem piwnicami, dawnych dziedziców Pociejów; tam mając sześó lat zaledwo, widział na obszernym dziedzińcu rozłożone namioty pułku gwardyi pieszój litewskiój , któ- rego szefem, po śmierci stryja, ks. Kanclerza litewskiego, był wtenczas książę Jenerał ziem podolskich i który do dóbr swoich dla ówiczeń wojskowych sprowadził, chcąc wskrzesić w kraju niezbędną dla wojska karnośó. Zjechał tam wkrótce na przegląd, w najlepszych z ojcem ks. Adama zostający stosunkach, hetman w. kor. Branicki, a występujący na powitanie go z dwóch batalionów za- ledwo złożony pułk, wydał się dziecięciu potężnóm woj- skiem.— Po Różance, we wspomnieniach księcia Adama

*) Eękopism.

Digitized by

Google

179

następował Wołczyn, niedawno rezydencja ks. Michała Czartoryskiego, dokąd po jego zgonie Jenerałostwo ziem podolskich przyjeżdżali przez czas jakiś na lato. Wieś ta różniła się od Różanki; obszerny dom drewniany i murowaną oficynę okalał wielki ogród, przecięty dłu- gim i szerokim kanałem, na końcu którego Neptun z całym mytologicznym orszakiem przypominał Wersal; na ścianach domu rozwieszone portrety Karola Xn., dwóch Augustów i kasztelana krakowskiego Poniato- wskiego, ojca króla, zwracały na siebie młodzieńczą uwagę; zjazdy obywatelstwa były tam ustawne i liczne, pełne nieraz zgiełku zabawy; wyprawiano czasem na wielkim kanale jakby morskie gonitwy, będące naśladowaniem wersalkich; ubrani wtenczas za trytonów mężczyźni rzu- cali się do wody, a zręcznością w tym razie odznaczał się między innymi jenerał hr. Brtlhl. Ale i Wołczyn miał swoje ciche i sielskie rozrywki; w poblizkiój wsi Rymczai był zdrój w malowniczóm miejscu płynący, który księżna Czartoryska odkryła i z właściwym sobie przyo- zdobiła gustem; tam często jeżdżono na wesołe wiejskie podwieczorki; najbliższy zaś Wołczyna sąsiad, p. wojski Kłokocki w Syczykach, z podeszłych lat małżonką, ru- baszny, gościnny, serdeczny, był celem ustawnych odwie- dzin dla młodzieży, która ku wielkiój uciesze swojój znaj- dowała tam sadzawkę napełnioną rybami, które chlebem karmió mogła. Tak przechodziły pierwsze lata na wsi; księżna Jenerałowa sama uczyła wtenczas syna francuz- kiego języka, a najbardziój utkwiła mu w pamięci scena z Racina, gdzie Mitry dates dzieciom swym odkrywa za- miary swoje przeciw Rzymowi; musiał dosłownie wyu- czyć się jój chłopczyna i często powtarzać, aby się głęboko zapisała w jego umyśle, bo podobne ziarna składała już wtenczas w sercu dziecięcia, coniz bardziój losem ojczy- zny zajęta matka.

12*

Digitized by

Google

180

W Warszawie szło nieco inaczój; starsze księcia Adama siostry miały przy sobie nauczycielkę pauią Petit i nieodłączne towarzyszki: panny Aleksandrę i Konstan- cyą Narbuttówny, córki podkomorzego lidzkiego, dziedzica Sukurcz, a nieco późniój vice -marszałka trybunału za mar- szałkowstwa ks. Jenerała ziem podolskich. W błęki- tnym pałacu urządzano ciągle zabawy, niespodzianki, tea- tralne przedstawienia; ułatwiali je znajdujący się na dworze Francuzi: tancmistrz z wielkiój opery paryzkiój Dauvigny, nauczyciel muzyki Patonar i Norblin, kt<Sry dekoracye do teatru malował; nieraz w tych przedsta- wieniach miał udział i mały książę Adam. Pomimo nieustających prawie zabaw nie zapominano całkiem strony morahićj. Raz, gdy mały książę Adam dla oczyszcze- nia się z jakiejś drobnój winy złożył na jednego ze służą- cych, który był laufrem, bo tacy byli jeszcze powszechnie używani po pałacach, przyprowadzono go do niego w wy- tartym odzieniu i ten wymawiał mu : że się stał przyczyną, wypędzonym został ze służby. „Uczułem," mówi, „wstyd wielki i smutek, i przyznałem się do winy, a do- piero późniój domyśliłem się, że to był rodzaj komedyi, która jednak zbawienne zrobiła na mnie wrażenie. ')" Często w tych latach posyłano młodego Icsięcia Adama do dziada, ks. Wojewody Ruskiego, a wtenczas upoma- dowany, upudrowany, z modną naó wczas fryzurą, bywał obecnym jego ubieraniu, bo taki był zwyczaj. Przy podrastającym, gdy niebezpieczną przebył chorobę, miej- sce kamerdynera Boissy, zajął pułkownik Ciesielski. Odtąd nauki trochę porządniój iść zaczęły. Nim jednak na prawdę zabrano się do nich, upłynęło jeszcze nieco czasu. Księstwo Czartoryscy urządzili wtenczas wiejskie

*) Wspomnienia lat dziecinnych. Rękopism.

Digitized by

Google

J81

dla siebie mieszkanie w Powązkach, a gust księżny Je- nerale w6j potrafił jo tak ozdobić, że opisywali je, za- chwycali się niemi najbardziój z wszelkiego rodzaju po- dobnemi pięknościami oswojeni podróżni. ') Wśród piasczystój okohcy Powązki były prawdziwą oazą. Z je- dnój strony okalał je gaj, z drugiój u stóp wzgórza wy- kopana sadzawka rzeczką rozlewała wody po calój zielonój przestrzeni. Na małych pagórkach rozsiane chałupki, przedstawiały zdała widok wiejskiój osady; tu, według słów poety, „zbratany był dostatek z ubożuchną strzechą;" wszystkie chatki z nieociosanych budowane krąglaków, pokryte słomą lub trzciną, miały powierzchowność zu- pełnie sielską; wewnątrz urządzone były z najwyszukań- szą wygodą a nawet z przepychem. W pałacyku sa- mych księstwa, najobszerniejszym ze wszystkich,

„Wierzch podobien do chaty, środek do świątyni."

Były tam kosztowne malowidła, odpowiedne temu obicia i sprzęty; w niźszóm, we wzgórku wykopanóm piętrze, znajdowała się np. łazienka od dołu do góry wyłożona umyślnie na ten cel obstąlowaną saską porcelaną, którój każda kafla płaciła się po trzy dukaty, a było ich tam do tysiąca. Wszystko było tak wykończone, tak pełne wdzięku, że opisując to wybredny Trembecki dodawał:

„Gdy prace pożyteczne me siły nadsłabią, „Chciałbym być za nagrodę tćj chaty murgrabia."

Każde z dzieci miało swoje osobną chałupkę; miały je i panny Narbuttówny, a późnićj przyjeżdżający tam nawet na dłuższy czas i do osady przyjmowani goście. Cha- łupki miały swoje godła, po których je poznawano. Na pałacyku księżny Jenerałowój wymalowaną była kura

*) Patrz między innemi podróże berlińskiego akademika Bomoulli i sławnego w swym czasie Anglika Coxa, towarzysza lorda Herbert.

Digitized by

Google

182

z kurczętami; księżniczka Teressa miała kosz białych róż z napisem dobroi; księżniczka Marya: ziembę, z napisem wesołoii; księciu Adamowi dostała się gałązka dębowa z wyrazem staiośi; mieszkanie Wolskich, zarządzających osadą, zdobił ul pszczelny z podpisem: pracowitość i t. d. Cała okolica powoli zmieniła się w piękny, rozmaitości pełen, angielski ogród. Z kloców i gałęzi potworzone mostki łączyły brzegi sztucznój rzeczki i zostawioną na środku sadzawki wyspę. Porozrzucane w rozmaitych miejscach ruiny, naśladujące starożytność rzymską, mie- ściły w sobie różne gospodarskie budowle: stajnie, gołę- bniki, schronienia dla drobiu, składy rozmaite. Każda chałupka miała wyłączny swój ogródek. Kiedy księżna z jednemi tylko dziećmi była w Powązkach, wstawano rano i zbierano się na śniadanie u niój, lub tóż u stałój tego miejsca gospodyni Wolskiój, która doskonałą kawę przyrządzać umiała; każdy potóm w swoim pracował ogro- dzie, aż do godziny obiadu, który służący Marcin w dwóch koszach na osiołku przywoził z Warszawy; chiński dzwon zwoływał na obiad, a ten coraz w innóm zastawiano miej- scu. — Niespodzianki, zabawne przedstawienia, prze- jażdżki urządzano ciągle. W niedzielę na osiołkach lub pieszo udawano się na mszą do Wawrzyszewa. Książę Adam nieraz powtarzał, że chwile spędzone w Po- wązkach były najszczęśliwszemi chwilami w całóm jego życiu. Miał już konia i na nim z Warszawy do chatki swojój jeździł, a dni bezobłoczne wśród tój ciągłój sie- lanki płynęły szybko; poważny nawet Ciesielski, opiera- jący się zrazu częstym tam wycieczkom, dla przerwy jaką sprowadzały w naukach, sam uległ w końcu urokowi tego życia i rozbiwszy dla siebie namiot około chałupki swego wychowańca , chętnie tam przebywał. Ciche te zabawy przerywał niekiedy tłum zaproszonych z Warszawy gości; czasem król nawet przyjeżdżał z gronem sobie najbliź-

Digitized by

Google

183

szych; dawano wtenczas wielkie przedstawienia, grano opery, urządzano żywe obrazy; raz na szerokiój pod ol- szyną łące widzowie ujrzeli pokój Chocimski, Lubomir- skiego, obejmującego dowództwo nad wojskiem po śmierci Chodkiewicza i podpisującego z baszą tureckim warunki traktatu; obydwóch naturalnie otaczały hufce w polskich i tureckich strojach. Za nadejściem nocy zapalano w ta- kich razach tysiące świateł nad wodą i na mostach; świe- tno) illuminacyi towarzyszyła wyborna muzyka, i urocza zabawa przeciągała się do późna. Przytaczany już poeta stanisławowski , opisując uroki tego miejsca, zwra- cał się do bogów z proźbą:

j^edy nieprzebłagane nakażą wyroki,

j^bym oddał żywiołom ducba mego zwłoki,

„Parki będą dni moich docinały sznurka,

„Wy mnie wtenczas odziejcie piórami mazurka.

„Będę sobie świergotał, skacząc po gałązkach;

„Jedno być w raju Turków, co wróblem w Powązkach."

Książę Jenerał ziem podolskicb, z królem poróżniony, rzadko w Warszawie przebywał, ale księżna coraz się bardziój do Powązek przywiązywała i czas swój między stolicę i to wdzięczne ustronie dzieliła. Trudno zaś nie przypomnieć sobie, że w tymże czasie, kiedy księ- żna Jenerałowa zdobiła swoje Powązki, Mary a Antoinetta bawiła się podobnież w sielankę w Trianonie, i w cieniu pięknych drzew jego krowiarnią założyć kazała.

Przyjemne to, wesołe a macierzyńskióm uczuciem ogrzane życie, przerwał zgon nagły księżniczki Teressy, d. 13 stycznia 1780 r.; stojącój przed kominkiem, zapa- liła się suknia, a nim przelęknioną dopędzić i płomienie zagasić zdołano, tak ciężkiemu uległa opaleniu, że po dniach kilku ducha oddała. Okropna śmierć, zaledwo pierwszą młodość rozpoczynaj ącój a przez csJą rodzinę ukochanój istoty, srogim była ciosem dla wszystkich;

Digitized by

Google

184

I

książę Jenerał ziem podolskich długo w ż^dości ukoić się nie dal, księżna bardzo ciężltą przypłaciła to chorobą, a pogrążona w żałobie, usunęła się zupełnie od towarzy- stwa; bawiący wtenczas przy księciu Jenerale ziem po- dolskich Karpiński skarżył się, że przez rok cały ani razu widzieć jój nie mógł. Straszny wypadek stal się przedmiotem żałosnych pieśni i trenów nie tylko dla kra- jowych, ale nawet dla zagranicznych poetów ^) Dla naszego księcia Adama była to pierwsza boleść prawdzi- wa, o którój po kilkudziesięciu jeszcze latach bez wzru- szenia wspomnieć nie mógł. Błękitny pałac, w którym stało się to nieszczęście, ucichł i olcrył się kirem, nie było długo żadnych zgromadzeń w Powązkach , póki zwolna czas boleści nie ułagodził. Chatkę z koszem róż białych usunięto do lasu, gdzie jako pamiątkę zmarłój zacho- wano.— „Czwartek, dzień jój śmierci," mówi książę Adam, „długo pozostał dniem smutku, pobożnego rozmyślania i jakiego dobrego uczynku mojój matki. Powoli wszy- stko wróciło do dawnego trybu i Powązki znowu gro- madziły nas i pocieszały. Znowu nastały fety i przyj- mowano do osady nowych członków." Wśród wskrze- szonych tak zabaw największe zajmowały miejsce rozmaite teatralne przedstawienia. Ścisłą wtenczas przyjaźnią z księżną Jenerałową złączona była siostra księcia Józefa Poniatowskiego, pani Tyszkiewiczowa; z największą uroczystością przyjmowano w Powązkach, a ona znowu odwdzięczając się za to urządziła teatr, na kt<5rym ode- grano modną wtenczas francuzką komedyą Lamoureux de quinze ans. Uderzyło wyobraźnią ks. Adama, że

^) Muzeum ks. ks. Czartoryskich w Krakowie posiada małą o 24 str. książeczkę p. t. Thercse Czartofyska, z małym jój sztyohowanym por- tretem na tytule, opisującą nierymowym wierszem śmierć 15 -letniej księżniczki. Wydana w Zurychu d. 22 września 1780 r. z ])odpisem J. K. L., przypisywana sławnemu Lavaterowi.

Digitized by

Google

185

występując w roli owego zakochanego p. Tyszkiewiczowa, przebrana po męzku konno do Powązek przyjeżdżała, przedmiotem zaś jój uczuć na scenie była siotra jego, księżniczka Marya. W innych przedstawieniach księżna Jenerałowa nieraz występowała sama z dziećmi, a miały w nich udział kolejno rozmaite osoby ówczesnego towa- rzystwa warszawskiego. Nowa żałoba przerwała raz jeszcze ten sposób życia. Książę Wojewoda Ruski przeniósł się do wieczności, nie jedne tylko Powązki po- grążając w smutku. Dwunasty rok liczący natenczas książę Adam, w uczuciu największego uszanowania dla dziada wychowany, był z obecną w Warszawie rodziną świadkiem ostatnich chwil jego, a majestat tego zgonu na dziecinnym nawet umyśle głębokie zrobił wrjiżenie. Było ono jakby zamknięciem pierwszój dziecinnój epoki jego życia.

Książę Jenerał ziem podolskich nie był w Warsza- wie przy śmierci ojca; po skończeniu grodzieńskiój ka- dencyi przewodniczył wtenczas głównemu trybunałowi litewskiemu w Wilnie, i tam jak wszędzie jednał sobie przyjaciół. Tkliwy z natury i do rodzica najmocniój przywiązany, po odebraniu żałobnćj wieści, przez dni kilka w płaczu utulić się nie mógł, jak świadczy obecny wtenczas przy nim Karpiński; ale urzędowanie zbliżało się już do końca i do zamknięcia trybunału pozostał na miejscu. Gdy przybył do Warszawy, nastąpił po- dział dóbr ogromnych między nim i księżną marszałkowa Lubomirską, co się bardzo prędko i zgodnie dokonało, bo bezinteresownym i łatwym we wszelkich sprawach majątkowych był zawsze książę Jenerał. Pod wzglę- dem politycznego sta^nowiska swego, książę jak wspomi- naliśmy, należał do przeciwnego królowi obozu. Wpra- wdzie, była to chwila, kiedy trwająca od lat kilku niechęć, w skutek usilnych Stanisława Augusta zabiegów, nieco

Digitized by

Google

186

ułagodzoną była; dzięki zgodnemu porozumieniu na osta- tnim sejmie (1780 r.), trzecia część członliów Rady Nie- ustająco) wybraną została między stronnikami Icsięcia Je- nerała ziem podolskicli i marszałka Lubomirsldego, co na wszystkie wpływało stosunki. Kiedy król wracając z Wiszniowca, gdzie się spotykał z wielkim księciem Pawłem, udającym się wtenczas na zwiedzenie Europy, pod imieniem hrabiego du Nord, do Kamieńca wjeżdżał, książę mu towarzyszył, a jako Jenerał ziem podolskich przez dni kilka w starościńskim swym grodzie z wielką okazałością i wystawą monarchę podejmował; ale zawsze w najbliższych był stosunkach z Ksawerym Branickim, kró- lowi jawnie przeciwnym i ciągle w kraju wichrzącym; nie wahał się publicznie politykę królewską potępiać, i gdzie się zręczność nadarzyła, osobistego nawet uzdol- nienia ciotecznemu bratu odmawiał, czego i wspomniany już śpiewak Justyny był świadkiem. Stosunek księcia z Józefem II. przyczyniał się jeszcze do tego. Cesarz starał się jednać sobie możniejszych obywateli w świeżo zabranych prowincyach polskich, rad był także wyłączny wpływ Rossy i w sąsiedztwie s wojom, jeżeli nie zniweczyć, to przynajmniój osłabić; nie mógł zaś Stanisławowi Augu- stowi zapomnieć, że ten w czasie wojny o sukcessyą ba- warską porozumiewał się z Prusami i Saksonią i miał zamiar na Galicy ą uderzyć; mszcząc się za to i zabezpieczając się na przyszłość, usiłował w Polsce utworzyć przychylne sobie stronnictwo, któreby w danym razie projekta kró- lewskie krzyżować mogło, a zawsze utrudniało mu rządy. Dla tych wszystkich powodów zawiązał blizki z księciem Jenerałem ziem podolskich stosunek i od 1780 r. utrzy- mywał cyfrowaną z nim korespondencyą; sam pod imie- niem księdza Sartori pisywał, listy do siebie pod adresem jednego z bankierów wiedeńskich przesyłać kazał i po- dobnegoż dla własnych listów adresu od księcia Jenerała

Digitized by

Google

187

domagał się; zasięgał od niego rozmaity cli o Polsce i Dwor/e yriadomości, udzielał mu postrzeżeń swych o Fryderyku IL i Katarzynie. W październiku 1781 r. chcąc księciu dać dowód „szacunku i szczerój przyjaźni", ') zapytywał go, czyby nie przyjął w gwardyi szlacheckiej galicyjskiój , jaką zamyślał utworzyć, stopnia kapitana z tytułem jenerała kawaleryi wojsk austryackich? Książę odpowiadając prosił, aby mógł powziąć postanowienie dopiero po zamknięciu trybunału; na to cesarz znowu odpisał, że chętnie i na dłuższą zwłokę praystaje, byleby mógł z pewnością rachować na to, że książę przełożenia nie odrzuci; zapytywał zarazem, czy hetman polny Rze- wuski, chcący być w tój gwardyi porucznikiem, a więc jenerał -majorem, byłby dla księcia miłym towarzyszem, i czy cesarz może jednemu z pułków tój gwardyi dać imię pułku Czartoryskich. 2) Tak stały rzeczy, kiedy książę Wojewoda Ruski przeniósł się do wieczności. Stanisław August, którego zawsze główną troską było zapobieganie domowym rozterkom, bo te rządzić nie pozwalały, i któremu o zjednanie księcia Jenerała ziem podolskich więcój niż kogo innego chodziło, nie szczę- dził ze swój strony oznak życzliwości. Zaraz po śmierci księcia Augusta, bo już 8 kwietnia, przesyłał zasmuco- nemu synowi wszystkie ordery, jakich zwyczajem tego czasu, chcąc się przyjaźnie z kolegami rozstać, książę dla deputatów trybunału był żądał; „bogdajbym mógł," pisał wtenczas, „wlać w dla życzeń Wpana powolność moje, sposób jakiegokolwiek osłodzenia żalu, który teraz tak gorzko napełnia synowskie W. Ksiąźęcój Mości serce." Jednocześnie ofiarował mu województwo ruskie: „Krze-

ryskich.

') „D^estime et de franche amitió.'*

-) Listy te znajdują się w domowóm archiwum ks. ks. Czarto*

Digitized by

Google

288

sio to," dodawał, „gdy zasiądzie taki syn po takim ojcu, dogodzi przyzwoitości i mojemu życzeniu; tego cze- kam tylko, abym wiedział, czyli się dogodzi oraz wła- snemu W. Książęcój Mości upodobaniu." Zostawała jeszcze po księciu wojewodzie ruskim chorągiew kawale- ryi narodowej; o usilnie proszono króla ze stron kilku, dawniejsze mu przypominając przyrzeczenia. Stanisław August i nią rozrządził w sposób dla księ- cia obowiązujący. „Chorągiew," pisał w tymże li- ście, „która to imię nosiła poważne przez pół wieku, mojóm zdaniem niech pójdzie pod imię syna W. Książę- cój Mości. Gdy go zastaniesz już w mundurze rotmi- strze wskim, będziesz wprawdzie widział w tóm sam6m pamiątkę straty, którą poniosłeś, ale oraz dowód, ile poczucie onój dzielę z W. Książęcą Mością."') Wszy- stko to jednak nie rozbroiło księcia Jenenrfa ziem po- dolskich; krzesła w senacie przyją<5 nie chciał i dostało się ono późniój Szczęsnemu Potockiemu, opozycya zaś jego rychło silniój jeszcze zarysowaó się miała.

Zaraz potom, bo już we wrześniu, odbywał się sejm zwyczajny. Spodziewało się stronnictwo księcia Jenerała ziem podolskich, który na tym sejmie był posłem z Wilna, że całoroczny pobyt jego na Litwie i szeroko zaskarbiona tam wziętośó, zjednają mu większość między posłami t6j przynajmniój prowincyi. Stało się inaczój. Udało się wprawdzie opozycyi wywołaó niezwykłą na naszych na- wet sejmach burzę, z powodu sprawy biskupa krakow- skiego Sołtyka; przeciwnicy królewscy, między którymi szczególnie odznaczali się gwałtownością Ksawery Branicki

*) Patent na chorągiew kawaleryi narodowój brygady Petyhor- skiej w kompanii wojska W. Ks. L. na imi^ ks. Adama Czartoryskie- go, jenerałowicza ziem podolskich, wydanym został w miesiąc później; nosi datę d. 17 maja 1782 roku.

Digitized by

Google

189

i Seweryn Rzewuski, w niepowściągliwości mowy przeszli wszystko, co znały parlamentarne dzieje innych krajów; udręczono króla w sposób najdotkliwszy, dogodzono roz- namiętnieniu własnemu, ale po dniach kilku, gdy Sta- ckelberg, który na to dla upokorzenia Stanisława Au- gusta przyzwalał, pokazawszy mu swą władzę, czuł się juź zadowolonym i spokoju zażądał, musiano przycichnąć^ i właściwie nic nie wskórawszy, przekonano się tylko o własnój swojój niemocy. Wypadek taki nie mógł za- dowolnić księcia Jenerała ziem podolskich, przeciwnie, musiał w nim większe wywołać rozdrażnienie; usunął się jeszcze bardziój od Dworu, przyjął teraz ofiarowane sobie przez cesaraa Józefa II. dowództwo nad pułkiem gwardyi szlacheckiej galicyjskiój, a nawet sam z rodziną na stałe mieszkanie z Warszawy, gdzie go dotąd pobyt ojca zatrzymywał, przeniósł się do Puław.

Pamiętny w dziejach tego czasu sejm 1782 r. był pierwszym, na którym mały książę Adam obradom pu- blicznie się przypatrywał, pilnie z nieodstępnym Ciesiel- skim na posiedzenia Senatu i Izby poselskiój uczęszcza- jąc. Żądai tego książę Jenerał ziem podolskich, kt<Sry i kadetów dla obeznania się wcześnie z życiem pubłi- cznóm na posiedzenia sejmowe posyła. Poważna postaó marszałka koronnego Lubomirskiego, wielkie wtenczas na małym Adasiu, jak sam powiada, uczyniła wrażenie, naj- bardziój zaś w dziecinnój utkwiły pamięci, ogniste mowy posłów dowodzących zupełnój pi'zytomności umysłu kra- kowskiego biskupa; Ankwicz szczególniój wydał mu się wymownym. Przynosił z sobą naturalnie uczucia, wśród których wzrastał, sądy jakie o dziecinne jego obijały się uszy, całą że tak ])owiemy atmosferę moralną jaką oddychał, a nic lepiój nie dowodzi przeważnego na całe życie wpływu pierwotnych wrażeń naszych nad okoli- czność, że książę Adam sąd swój ówczesny o cał6m tóm zaj-

Digitized by

Google

_ 190^

ściu sej mowom do końca życia zachował, niewątpliwemu obłąkaniu Sołtyka wierzyć nie chciał i w późnój starości spisując notatki do swoich wspomnień dziecinnych, ubo- lewał, „że partya moskiewska i królewska liczebną wię- kszością swoją usprawiedliwiła wtenczas gwałt popełniony na biskupie, który od konfederacyi barskiój był jednym z filarów anti-moskiewskiój partyi."

Z przejazdem do Puław miały się już porządniejsze nauki młodego księcia Adama rozpocząć; zanim jednak przyszło do nich, wziął go z sobą ojciec w drogę, którą teraz praedsięwziąi dla obejrzenia świeżo odziedziczonych dóbr na Wołyniu, Podolu i Ukrainie. Książę Jenerał ziem podolskich z własnego upodobania zawsze dworno podróżował, ale podobnego rodzaju przejażdżki możniej- szych ludzi po kraju, należały od dawna jakby do wła- ściwości życia naszego; używane były dla zapewnienia sobie politycznego wpływu, służyły do roztoczenia przed ludźmi przepychu, w którym się powszechnie kochano, do pokazania bogactwa i potęgi domu, pomagały do skar- bienia sobie uczuć obywatelskich, do utrzymania dawnych i zawierania coraz nowych stosimków. Dziedzic roz- ległych dóbr księcia Wojewody ruskiego, książę Jenerał po niefortunnym sejmie, zapewne o przyszłych nie zapo- minający sejmikach, wspanialój tóż niż kiedy wystąpił teraz. Jeżeli zaś ta podróż w oswojonych z tego rodzaju rzeczami umysłach ślad zostawiła, czego dowodzą pa- miętniki współczesne, ') to jakże silnom musiało być wra- żenie, jakie wywarła na naszym księciu Adamie? Dla mło- dziutkiego umysłu, ledwo co uderzonego obrazem gwar-

*) Wzmianki o niej znajdujemy w pamiętnikach J. U. Niemcewi- cza i Kajetana Koźmiana, w IL^^cie Jerzego Soroki, ogłoszonym przez Klimaszewskiego w Noworoczniku 1iteivskim na rok 1S31, wreszcie w no- tatkach samego ks. Adama Jerzego.

Digitized by

Google

nych obrad warszawskich, była ona jakby dalszóm wta- jemniczeniem w społeczne życie nasze, rozmaitością zaś ciągle zmieniającycłi się miejsc, widoków i osób, wszy- stkie władze duszy w ustawnóm utrzymywała rozbudze- niu. Zaniechaną została na pewien czas jeszcze grama- tyka, arytmetyka i wszystkie nauki klassyczne, ale rozpoczęła się od razu umiejętność życia z ludźmi; i mu- siał ks. JenenJ ziem podolskich wielki w tóm dla synów upatrywać pożytek, kiedy sam klassycznie wykształcony i o naukę dla nich dbały, za stosowne uznał tak wcze- śnie otworzyć przed nimi i szkołę, z pominięciem wła- ściwych ich wiekowi nauk i zatrudnień. Orszak podróżny zebrał się najprzód w Puławach, gdzie marszałek dworu, p. Piotr Borzęcki, wszystko do drogi przygotować musiał. Na dworze księcia, nie dawno w Litwie goszczącego, znajdowało się wielu z tamecznój młodzieży; z pomiędzy nich Soroka i Sieheń kolejno spełniali obowiązki sta- nowniczego; zadaniem ich było wyjeżdżając dniem naprzód, mieszkania dla wszystkich upatrywać i zamawiać w miej- scach z góry na popasy i noclegi przeznaczonych. Gdy wyruszano, otwierały pochód siedmiokonne kryte bryki, ładowne kuchnią, cukiernią, garderobą i rozmaitego ro- dzaju zapasami podróżnemi; liczono ich na samym już wstę- pie ośmnaście pod dozorem podkoniuszego i ułanów; dalćj masztalerze na koniach, ubrani po turecku, prowa- dzili obwieszone rozmaitemi l)rzękadłami wielbłądy, które książę w kraju rozpowszechnić się starał; jedne z nich mirfy w okrytych wschodniemi kobiercami pakach po- dróżną księcia bibliotekę, inne rozmaitej barwy, ksztj^tu i wielkości namioty. Szły za niemi powodowe konie księcia i jego przybocznych, karety, kocze, landary na- pełnione dworem i przyjaciółmi; jechali wojskowi z li- tewskiego wojska, sekretarze, których książę zawsze miał kilku, domownicy, liczni na każdym wówczas dworze

Digitized by

Google

192

pańskim rezydenci, adjutanci, szlacheckiego wreszcie po- chodzenia pokojowej w zielonych kurtkach, z szablą przy boku, z łukiem i sajdakami na plecach; byli prócz tego to z węgierska, to z francuzka ubrani żołnierze, wiel- kiego wzrostu hajducy, mali paziowie, a wśród jeźdźców uwijał się nawet na koniu przeznaczony do podawania fajek murzyn i jego towarzysz, przywieziony z Konstan- tynopola Turek Ali; dalój ciągnęły się szeregi rozmai- tego rodzaju pojazdów, bryczek, półkrytków, należących do dążącego za księciem wiejskiego obywatelstwa. Do miast po drodze i rezydencyj większych panów wje- żdża! Książę poszóstną karetą, otoczoną hajdukami, z furmanem w bogatój polskiój ferezyi; z noclegu naj- częściój wyrusza! konno, a wtenczas szedł za nim lekki koczyk z małą garderobą i nieodstępnym zawsze fryzye- rem. Podróżowano zwolna, zaledwo cztery lub pięć mil dziennie ujeżdżając. Książę wstępowa! nie raz do przyjaciół po drodze, a potom najczęściój wszystkich z sobą zabierał i podejmowa! swym kosztem, póki tylko towarzyszyć mu chcieli; trafiano na uroczystości domowe, imieniny, śluby; przejazd Księcia stawał się głośnym dla całój okolicy wypadkiem; studenci w szkołach witali członka Komissyi edukacyjnój, umyślnie ułożonemi na to oracyami ; książę Sapieha pałac swój i obszerne ogrody rzęsiście oświe- cić kazał; nieraz po dni kilka zatrzymywano się na miejscu. Zmieniają<5y się po drodze tabor, w miarę jak posuwano się dalój, rósł ciągle jakby kłąb śnieżny, jak mówi ucze- stnik tój podróży, od roku 1776 adjutant księcia Jene- rała ziem podolskich J. U. Niemcewicz; a gdy na sze- rokie Wołynia i Ukrainy wjechano rozłogi, cały orszak nowóm zawrza! jeszcze życiem, bo mu przybył na spo- tkanie księcia z dóbr jego wysłany liczny poczet pięknych gi'anowskich kozaków. W Mikołajewie, gdzie nie było dość domów dla pomieszczenia całego towarzystwa,

Digitized by

Google

193

rozbito namioty; był obszerny, karmazynowy z adamaszku dla najdostojniejszych gości, mniój wytworne i szczuplejsze dla domowników i służbo wśj braci; znalazła się przyniesiona przez wielbłądy, z drewnianą kratą swoją i wojłokowa ki- bitka koczowniczych plemion Azyi środkowój , dar jednego z faworytów Katarzyny, jenenJa Zoricza. Tabor przy- bnrf postać obozu; kozacy w koło pełnili wartę, rozkła- dano ognie, dla żartu rozdawano hasła. W Między- boźu naprędce zbudowano forteca, a podzieliwszy na dwie części różnój broni żołnierzy swoich, zabawiano się w wojnę. Ówczesny mentor księcia Adama, Ciesielski, z młodszym jego bratem Konstantym, zamknął się wtśj improwizowano] twierdzy, dobywał jój zaś inny domownik Puław, pułkownik Molski, mający przy boku małego księ- cia Adama, który pełnił przy nim obowiązki adjutanta i ,już na koniu, bardzo się," jak powiada, „zapala! do tój wyprawy." Inne rozrywki w innych znajdowano miejscach. W Rajkowcach, u zamożnego obywatela Morskiego urządzono teatr i pi-zedstawiano przez samego księcia Jenerała z francuzkiego przerobioną sztukę : Gracz ; występowi w nićj między innymi Niemcewicz; podo- bnież zabawiano się w staropolskim domu podkomorzego latyczewskiego Borejki, a w podróży tój powstała nie- jedna piosenka Kniaźnina, niejeden wiersz Niemcewicza. Z kolei zawitano do Kamieńca, gdzie pięknością już kró- lowała, tak głośna późniój właścicielka Zofiówki, wów- czas żona młodego Witta. Stary jenerał, komendant twierdzy, wszystkie jój skały, lochy i działa natenczas księciu Adamowi pokazywał, mając zaniedbaną przez nas warownią za niezdobytą, dzięki przyrodzonemu jój położeniu. W czasie pobytu w Kamieńcu, basza cho- cimski zaprosił księcia, jako Jenerała ziem podolskich, do siebie i z wielką grzecznością i wystawą przyjmował; to- warzyszyli mu w tój wycieczce synowie, których wyobraźnią

Kiiiążę Adam CKurtorytiki. Tou I. X3

Digitized by

Google

194

uderzyło różne od naszego życie wschodnie. Wróci- wszy ztamtąd, udano się przez Oleszyce, Jarosław do Sieniawy, zkąd książę sam na zimę do Wiednia pojechał, mali zaś synowie z Ciesielskim i częścią dworu, po kilko- miesięcznój podróży wrócili do Puław. Tak młody książę Adam zabierając się do poważniejszych już nauk, wnajprzy- jaźniejszóm dla siebie gronie, w najpomyślniejszych jakie być mogły warunkach, objechał znaczną część kraju i naj- bardziej darami przyrodzenia ubłogosławione jego pro- wincye, a jeśli o jego uszy obijać się musiały skargi nad upośledzeniem, w jakióm znajdowd:a się Ojczyzna, to sposób, w jaki wszędzie był przyjmowanym, serdeczność, jaka go otaczała ciągle, musiały mu ojczyznę czynić bardzo drogą i mimowolnie głęboko w sercu jego za- pisywać; powszechne zaś uszanowanie, jakie otaczało księ- cia Jenerała ziem podolskich, musiało młodój wyobraźni szeptać o wielkióm znaczeniu domu i o wysokióm jego w narodzie stanowisku.

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ IV.

Dalsze wychowanie w Puławach zamęście księżniczki Maryi pierwsze podróże ks. Adama za granicę.

Czasem największego dla Puław znaczenia i najwięk- szój nawet świetności były lata porozbiorowe i doszedł- szy do tój epoki, dłużśj się nad niemi zatrzymamy; je- dnakże i teraz, opowiadając młodzieńcze lata ks. Adama, już tycłiże Puław milczeniem pominąć nie możemy. Od cliwili, gdy do nich na mieszkanie z rodziną swoją prae- niórf się książę Jenerał ziem podolskich, stj^y się one jednćm z tych ognisk, od których się światło i ciepło rozchodziło po kraju; różniły się zaś od innych rezyden- cyj pańskich w Polsce, jak sam ich właściciel wyróżniaj się od współczesnych sobie magnatów naszych.

Puławy, o ośmnaście mil wyżój Warszawy na pra- wym brzegu Wisły, na wyniosłóm wzgórzu położone, pa- nując niejako nad okolicą, w dawnych, pochopnych do oręża czasach, stały się obronnym zameczkiem; zawsze jednak pięknością miejsca i powabami ogrodów swoich rfynęły.') Dawne Tęczyńskich dziedzictwo, w XVn. wieku

*) Czeski podróżnik z 1678 r. Tanner powiada: „Pro8peximus hic a dextra fluminis parte Pulavii castrum splendidum, et a circumjacen- tium hortornm amoenitate deliciosum."

IB*

Digitized by

Google

196

były własnością Lubomirsl^ich, a od nicłi jako wiano w ręce Sieuiawskicłi przeszły. Gój w czasie wojen szwedzkich, ówczesny icłi właściciel, wojewoda bełzki, Sie- niawski trzymał się strony Augasta II, i praez niego hetmanem w. k. mianowany został, Karol XII. spalić je kazał, i sam się pożarowi z Góry miał przypatrywać (d. 19 lipca 1706 r.). Od tój chwili spustoszały one na czas jakiś, ale piękność miejsca i niedotrawione za- pewne przez ogień odwieczne nadwiślańskie topole, zwabiły tam wielką drzew miłośnicę, ostatnią córę hetmańskiego rodu. Księżna Wojewodzina ruska polubiła to miejsce, a na jój żądanie ks. August Czartoryski w pierwszych po ożenieniu latach dom tam mieszkalny zbudował, da- wniejszą bramę zamkową przerabiając na pałac. Miał on niezwykłą architekturę; do głównego o dwóch piętrach korpusu, przytykał kwadrat podłużny, od strony połu- dniowój dwoma pawilonami, czyli czworobocznemi wie- żami opatrzony; szerokie, z ciosowego kamienia wschody na wchodach, prowadziły od strony północnój, na samo pierwsze piętro; obszerne ówczesnym obyczajem sieni a dalój korytarze rozdzielały komnaty te zaś Woje- wodzina ruska, stosownie do zwyczaju, przyozdobiła. Raz tam osiadłszy, coraz bardziój przywiązywała się do miej- sca, i znaczną część roku stale w nióm przebywała do śmierci, rozprzestrzeniając ogród, do drzew odwiecznych dosadzając nowe. Mądra pani, nigdy w życiu nie wyje- chawszy za granicę Polski, jakby odgadła gust ogrodów angielskich, pierwszy ich wzór dając rodakom w Puła- wach, w czasie kiedy się jeszcze u nas na zaprowadzanie strzyżonych alei wersalskich wszędzie sadzono. Pokochawszy własne swe dzieło, powtarzała nieraz, że życzy sobie, aby po jój śmierci księżna Jenerałowa ziem podolskich tam za- mieszkała, „bo, mawiała wtenczas, ona tego nie zarzuci, co ja ztakićm staraniem ozdobiłam, i może pamiętając o mnie.

Digitized by

Google

197

wiole jeszcze ozdób przyda." ^) Stało się temu życzeniu zadość, i nowa Puław właścicielka zamieniła je z czasem na jedno z najpiękniejszych miejsc w kraju; w pierwszy cłi zaś porozbiorowych latach były one jakby sercem roz- szarpano) Polski.

W chwili, o którój mówimy, zaraz po przeniesieniu się z Warszawy, i powrocie z dałekiój po kraju podróży, zabrano się w Puławach do porządniejszych z Itsięciem Adamem i jego bratem nauk. Młodzi książęta licznych mieli nauczycieli. Przed kilku latami zajmował się małym Adasiem, głośny już w Europie z pism swoich, Dupont de Nómours, jeden z tak zwanych wówczas ekonomistów^ uczeń i przyjaciel sławnego Quesnay, ale ten już był wró- cił do Prancyi; inny jego przyjaciel Turgot stał wtenczas na czele ministerstwa, i sam Dupont de Nómours miał we własnój ojczyźnie ważne chwilowo zająó stanowisko, zostać późniśj jednym z wybitnych członków Izby pra- wodawczo], i rozmaite przechodzić koleje. Teraz, wycho- wania jego głównym ochmistrzem był znany już nam pułkownik Ciesielski, kt<5ry małym Czartoryskim histo- ryą polską także wykładał, każden zaś przedmiot miał osobnego jeszcze nauczyciela; matematyki i fizyki uczył ich genewczyk Szymon L'huillier, greckiój i łacińskiój li- teratury, były nauczyciel królewicza duńskiego, Schow (Scou), którego późniój zastąpił znakomity Ernest Gro- dek,*^) literatury polsldój Kniainin i t. d. Za towarzy-

*) Z notatek księżny Wirtembergskiój.

') Grodek, czyli poprawniój Groddeck, przybywszy do Puław na po- czątku 1787 r., bardzo krótko dawał lekcye ks. Adamowi, a był właściwie nauczycielem młodszego brata. ks. Konstantego; wszakże i ks. Adam w listach do niego pisanych, w czasie swoich zagranicznych podróży, nazywał siebie jego „uczniem.** Patrz wyczerpującą pracę professora Węclewskiego o Grodku, w t. IV-tym Rozpraw i sprawozdań wydziahi fi- lologicznego AkademU Undej^tnoścu Kraków 1876.

Digitized by

Google

198

szy w nauce mieli dwóch rówieśników: Franciszka Sa- piehę^ syna księcia kanclerza, i Szymanowskiego, którego ojciec, jeden z poetów Stanisławo wskiój epoki, był ser- decznym domu księcia Jenerała ziem podolskich przyja- cielem. Młodemu Sapieźe, w rodzaju ochmistrza, dodanym był dawny uczeń korpusu kadetów Ciepliński, a do po- mocy jemu i Ciesielskiemu przeznaczony inny tójźe szkoły wychowaniec Rembieliński. Nauki, jakkolwiek szły po- rządniój i raźniój niż w Warszawie i Powązkach, często je- dnak przerywane były rozrywkami. Nieraz na całe tygodnie jeżdżono do Siedlec, do hetmanowój Ogińskiój, gdzie bawiono się tylko. W zwykłym trybie życia, dzień ka- żdy rozpoczynało fechtowanie, gdy pora na to pozwalała pod gołóm niebem, w ogrodzie; zimą zaś w umyślnie na to przeznak5zonój sali. Odwiedzano także sąsiedztwo; wycieczki do Janowca , gdzie państwo Piaskowscy dawny Firlejów zamek wyporządzili , zajmowały młodego księcia Adama, a więcój jeszcze przejażdżki do Końskiój Woh, gdzie mieszkał komisarz dóbr puławskich, Filipowicz, który polowanie z chartami urządzał. Dwunastoletni Adaś był wtenczas zapalonym, jak sam powiada, myśli- wym, i cieszył się najbardziój, gdy przychodziło jechać na pagórki j albo na jałowce, co właśnie w myśliwskim ję- zyku oznaczało takie ze smyczą chartów wycieczki.

Więcój nad odbywane porządniój lekcye, kształciło umysł młodzieńczy i podnosiło serce towarzystwo napeł- niające Puławy i ta atmosfera moralna, jaką w nich od- dychano. Szerzyć w kraju oświatę, należało już do do- mowych trądy cyj Czartoryskich, a ruch w tym kierunku wyraźnym był wtenczas w Polsce. Stanisław August utworzył, jak słusznie powiedziano, nieznaną dotąd u nas klassę literatów z professyi; zabezpieczając ich utrzymanie, rozdając nagrody, zapraszając na czwartkowe u siebie obiady, rozniecił prawdziwe ognisko hterackie w War-

Digitized by

Google

199

sza wie ; drugióm takim po stolicy ogniskiem stały się Pu- ławy. Książę Jenerał ziem podolskicłi z wielu uczonymi w Europie utrzymujący korespondencyą, nikomu z pry- watnycłi na t4j drodze prześcignąć się nie dał; jakiego zaś ducłia włożył w swój katechizm kadecki^ takim tóż tchnęło otaczające go grono. Nauka czerpana wtenczas z książek encyklopedystów w zupełnój była często z wy- chowaniem religijnóm sprzeczności, nie mając, jak mówi Mickiewicz, podstawy w źadnój prawdzie moralnój, w ża- dnym dogmacie ogólnym, często ona w pojęciach zapro- wadzała odmęt; ale całą naukę ogrzewało, choó nie prostowało, coraz mocniój rozwijające się uczucie przy- wiązania do kraju. Pieśń: „Święta miłości kochanój oj- czyzny" powtarzał codzień każden kadet, jak modlitwę, przed oficerem swoim; nie było zaś sztuki teatralnój granój w Puławach, wiersza pisanego do gospodarzy tego miejsca, lub do którego z członków rodziny, gdzieby o Ojczyźnie i obowiązkach względem niój nie było mowy. Słyszał często podrastający młodzieniec o znaczeniu domu i zasługach swych przodków, ale obok tego obijało się zawsze o jego uszy przypomnienie wielkich obowiązków, jakie to pochodzenie wkładało na niego. Już ojcu na- szego ks. Adama Karpiński w pięknym wierszu mówił, że „ojczyzna prawo krwi jego wzięła" i jak gdyby wła- snemi jój ustami odzywał się:

Twoje majątki, życie i zdrowie, Jam dobrom prawem dostała.

. . . Gdy cię zawołam w moim ucisku Do wspólnój z bracią roboty; Niechaj kto inny biegnie dla zysku, Tobie nagrodą twe cnoty.

... A gdy nie będzie można wypłynąć, W upadku mego godzinie; Jam natenczas powinna zginąć, Kiedy ostatni z was zginie."

Digitized by

Google

200

Żale nad upośledzeniem ojczyzny, obowiązek podiwi- gnienia jój i poświęcenia się za nią, były jakby codzien- nym młodzieńca pokarmem; tak rośli wychowańcy szkoły lycerskiój, którzy od rana krokami chłopięcia kierowali, a podrastającego pierwszymi stawali się towarzyszami. Słyszał on ciągle, że należy do pokolenia, na któróm spo- czywają nadzieje ojczyzny. Głośny już w kraju Karpiń- ski, przypisując młodym Czartoryskim mowę o Janie lU., ułożoną na obchód setnój rocznicy zwycięztwa pod Wie- dniem, kończył jedyną w obecnój niedoli nadzieją, że gdy oni , „szczepy młode, rozrosną się w drzewa zamożne, spracowana ojczyzna w ich cieniu ochłodę a z ich gałą- zek wieniec mieć będzie.^^ Jakież młode a szlachetne serce, na takie zaklęcia tajemnóm nie odpowiedziałoby drgnieniem ! U księżny Jenerale wój , przy większóm teraz skupieniu, w obec podrastających dzieci, miłość kraju co- raz bardziój panującóm stawała się uczuciem; z nióm łą- czyła już ona wszystkie nadzieje i pragnienia macierzyń- skiego serca. Występując często na puławskim teatrze z synami swoimi w sztuce Kniaźnina: Malka Spar tanka ^ którą natchnęła sama, z zapałem powtarzała: „Kocham cię synu, lecz ojczyznę więcój; skoroś jój nie wart, nie jesteś mym synem." Młodziutki książę Adam słyszał to z ust najdroższych, wśród oklasków licznego zgromadze- nia, przepełnionego uszanowaniem dla jego matki, do którój domowy poeta, będąc prawdziwym ogólnych uczuć tłumaczem, odzywał się:

Te drogie szczepy, krwi twojój plemiona Uzbrój swóm sercem i prowadź swą ręką; Gdy z naszą chwałą chwała ich zaświeci, Ezeczesz szczęśliwa: moje to dzieci!

Cóż dziwnego, że pragnieniem młodzieńczego serca, w najlepszych chwilach, stawało się, takiego rodzaju szczę- ście przynieść kiedyś ukochanój matce!

Digitized by

Google

201

Dwór w Puławach był liczny; od ostatniego pobytu księcia Jenerała na Litwie przepełniała go młodzież z tam- tój prowincyi; widziano tam: Tyszkiewicza, Wysogierda, Hrebińskiego, Siehenia, Skucewicza, Sorokę; młodziutkicli wtenczas: Kimbara i Szpinka. He razy Jenerał ziem podolskich gościł w Puławach, otaczali go: pułkownik gwardyi litewskiój Kajzerling, podpułkownik Berken, Orłowski i ulubiony młodzieży J. TJ. Niemcewicz. Bar- dzo często odwiedzał przyjaciół poważny łowczy koronny Celestyn Czaplic, marszałek pamiętnego sejmu 1766 r.; ustawnymi prawie gośćmi byli : ks. Grzegorz Piramowicz, Józef Koblański , Zabłocki; kiedy niekiedy przyjeżdżał tam rzewny śpiewak Justyny; obydwaj zięciowie księżny mar- szałkowój Lubomirskiój , Stanisław i Ignacy Potoccy czę- sto pomnażali to grono. W takióm towarzystwie, je- dnóm z najświetniejszych, jakie można było mieó w Pol- sce, wyrastał na młodzieńca i mężniał nasz książę Adam; w późnym jUż wieku, spisując żywot J. TJ. Niemcewicza, żadnego z nich nie przepomniał, a wyliczywszy szanowne te imiona, dodawał rozrzewniony: „O mężowie dobrani, do których orszaku i ja z bratem, z dzieciństwa prze- chodząc do młodości, mieliśmy przystęp, przyjmijcie gdzie bądź jesteście, hołd tęskniącej jeszcze teraz po was przy- jaźni. Widzę was, dawną młodością obleczonych, prze- chadzających się po długich ogrodu ulicach, pod cieniem dwurzędnych lip na gładkiój murawie, lub po ścieżkach gaju, lub nad zielonym brzegiem Łachy Wiślanój , gdzie przy gasnącym zachodzie, tyle razy waszym pi-zyduchi- waliśmy się rozmowom." Te to rozmowy, to ciągłe z takimi ludźmi obcowanie, kształciły umysł i rozwijały uczucia. Pray największej uprzejmości panowała w Pu- ławach zupełna swoboda; dni poświęcone rozmaitym za- trudnieniom, kończyły zwykle spędzane wspólnie wie- czory, wśród rozmowy nieraz poważnój, bardzo często

Digitized by

Google

202

dowcipnśj, a przyjacielskiój zaws'/e. W nieobecności księcia Jenerała ziem podolskich, zmniejszało się natu- ralnie towarzystwo, ale i wtenczas nawet, kiedy obojga gospodarzy w Puławach nie było, jeszcze czas dla mło- dzieży uprzyjemnić i urozmaicić umiano, czego pamiątkę zostawił nam Kniaźnin w jednym z poematów swoich, opisującym tak zwane Towarzystwo balonowe j gdzie książę Adam jako przyjaciel Muz występuje.

Młodzież miewała także jakby swoje zgromadzenia sejmowe, na których rozbierała niektóre zagadnienia pu- bliczne. „Pamiętam, na jednóm z nich," mówi sam książę Adam, ^) „chodziło o przekonanie się, co powimio być przekładane: wolne rządy, jakeśmy je sobie wówczas wy- obrażali, czy tóż środkowa władza. Ja zawsze byłem stron- nikiem największój nawet wolności, lecz z wielkióm mo- j6m zadziwieniem Rembieliński wystąpił z mową na pochwałę wyższój, opiekuńczśj władzy, tak wymownie wy- rażoną, że ja bez głosu i bez możności odpowiedzenia mu, z wielkióm mojóm niezadowoleniem, zostałem nie już przekonany, ale zupełnie zwyciężony." Jest to rys charakterystyczny t^j chwili. Rembieliński, jak wiemy, wychodził z korpusu kadetów j książki, na których wten- czas uczyła się iułodzież w zakładach publicznych, wzięte z zagranicy, były zupełnie monarchii przeciwne; tymcza- sem w Polsce, przekonanie o zgubnym wpływie bezkró- lewi i o konieczności dziedzicznego tronu tak się szerzyło i jak każdy nowy kierunek między młodymi szczególnió| znajdowało stronników, że całe prawie nowe pokolenie było dla niego zjednanóm, w szkole zaś rycerskiój stało się ono jedną z podstaw tój wiary politycznój , jaką za- szczepiano w umysłach wychowańców, choć ich karmiono książkami zupełnie przeciwnych zasad.

*) Wspomnienia dziecinne. (Rękopism.)

Digitized by

Google

203

Takim był świat domowy, wśród którego wzrastał młodziutki książę Adam. Co do obowiązków religijnych, oboje rodzice pochwalali młodego Adasia za przykładne odbywanie spowiedzi wielkanocnój , a matka w listach swoich nieraz mu powtarzała, że wiara w najwyższą Istotę jest koniecznym warunkiem szczęścia na ziemi dla ka- żdego i wszystkich. „Nie chcąc cię zmuszać," pisywała do niego, „do spełniania drobnostkowych przepłsów i obrzę- dów, które nic nie znaczą, pragnę i wymagam, żebyś przez całe twe życie zachows^ uszanowanie dla religii, któreby ci nie pozwoliło szydzić z niój w żadnym razie. Co zaś do Pana Boga, pewna jestem, że serce twoje każe ci Go kochać, rozum zaś dowody Jego mądrości i wszechmocy znajdzie na każdym kroku, we wszystkióm co ciebie otacza." Była to nieokreślona, od dogma- tycznćj ścidości i mocy daleka, od wszelkich karbów za- konu wolna wiara, a raczój mgliste trochę uczucie ; nie mniój dla tego dalekióm było ono od chłodnój negacyi Helwecyusza i jego adeptów i jeżeli nie dawało pra- wdziwój mocy, to strzegło przynajmniej serce od wyzię- bienia. — W czasie młodzieńczych lat księcia Adama zagraniczne stosunki rodziców jego rozszerzyły się zna- cznie. W Wiedniu miał zawsze książę Jenerrf ziem po- dolskich dawne zachowanie , i korespondencya jego z ce- sarzem Józefem II. , o którćj wspominaliśmy, trwała cią- gle. Teraz Fryderyk II. zwrócił w stronę uwagę swoje. Pomimo wszystkich zabiegów, wpływ jego da- wniejszy na Katarzynę i Dwór petersburski był zachwiany; Imperatorowa wyraźnie przez Józefa II. w czasie pier- wszych jego odwiedzin ujęta, przechylała się coraz bar- dziój ku Austryi; przyszłemu następcy tronu rossyjskiego, wielkiemu księciu Pawłowi, w czasie podróży jego za granicę, kazano Berlin ominąć; teraz zaś stały polityki pruskićj popieracz, Panin, od spraw publicznych usunięty,

Digitized by

Google

204

w niełasce umarł, a myśli Katerzyny zajęte Wschodem zwracały się ku Wiedniowi. Ks. Jenerał ziem podolskich był ciągle w przyjaźni z Ksawery m Branickim, który wy- raźnie przeciw ambassadorowi moskiewskiemu się oświad- czał; przyszły zaś następca tronu rossyjskiego, w. książę Paweł, żonaty był z krewną Fryderyka II., księżniczką wirtembergską, z linii Montbeillard. Młodszego jój brata, Ludwika, zostającego w służbie pruskiój, życzył sobie król -filozof ożenić z młodziutką księżniczką Maryą Czar- toryską. Czy, jak mawiano, przeznaczał go wówczas w myśli swojój na przyszłego do tronu w Polsce kan- dydata, i tym sposobem chciał mu zawczasu jednaó przy- jaciół, czy rad był łączny z przyszłym Dworem rossyj- skim wpływ obu w Polsce zapewnić, czy tylko po prostu wstęp dla Prus do jednego z pierwszych domów polskich myślał ułatwić i jeszcze jedno źródło dokładnych o kraju wiadomości dla siebie otworzyć; dosyć, że zamiary księcia Ludwika wszelkiemi sposobami popierał. Musiano przed rodzicami, których myśl o kraju zawsze zajmowała, ja- kieś szerokie widoki użyteczności dla Ojczyzny roztoczyć, kiedy zgodzili się obcemu księciu oddać ukochane swe dziecko. W kilka lat późniój, obwiniała siebie księżna Jenerałowa, że córkę nakłoniła do tego. „Cel był dobry," pisała wtenczas do męża, „środki niepojęte, bo wszyscy mieliśmy wstręt do tego człowieka, a wszyscyśmy się do nieszczęsnego przyczynili małżeństwa; córka nasza zgo- dziła się oddać rękę nienawistnemu sobie księciu Ludwi- kowi, bo głowę jój zajęła i rozmarzyła myśl, że mąż jój odda wielkie urfugi Ojczyźnie. ^)" Do błękitnego w War- szawie pałacu przywiązaną jeszcze była żałobna pamięć księżniczki Teressy, ślub więc jój siostry odbył się (d. 27

*) List księżny Jenerałowśj ziem podolskich do męża, 1793 r. (Eękopism.)

Digitized by

Google

205

października 1784 roku) w hucznych zawsze Siedlcach, hetmanowćj Ogińskiój. Po skończonych uroczystościach młodziutką żonę powiózł książę Wirtembergski do Ber- lina; towarzyszyła jćj jedna z wychowywanych razem Narbuttówien, panna Konstancy a, a bardzo prędko po- śpieszyła za niemi i sama księżna Jenerałowa. We wła- snoręcznych notatkach , jakie zostawiła, znajduje się parę kartek o jćj spotkaniu z Fryderykiem II., które tu przy- taczamy:

„Król pruski," pisze księżna Jenerałowa, ') „mie- szkał zawsze w Potsdamie i przyjmował tylko w pewne dni oznaczone. Gotowałam się do posłuchania z pewną trwogą; od lat najmłodszych słysząc ciągle wychwalany jego geniusz i wielkie czyny, utworzyłam sobie o nim pojęcie tak olbrzymich rozmiarów, że mnie onieśmielało. Spodziewałam się, że się znajdę w licznóm towarzystwie i zniknę w tłumie; tymczasem pani Voss, dama dworu królowój, pełniąca wtenczas swą służbę, wprowadziła mnie jedne do salonu, a w chwili, gdy próg jego przestąpiłam, otworzyły się drzwi naprzeciw i wszedł król także jeden; przewodniczka moja, wypowiedziawszy me nazwisko, zawró- ciła się i wyszła; zostałam sam na sam z człowiekiem, o którym najstraszniejsze w świecie miałam wyobrażenie, który w przekonaniu mojóm pod względem geniuszu i wiadomości swoich prześcigał wszystko com spotykała dotychczas; tak głowę straciłam, że gdybym wyszła w t^j chwili, przysięgłabym niezawodnie, że Fryderyk miał 6 stóp co najmniój wzrostu. On ujął mię z dobrocią za rękę i powiedział: „stary jestem, niedowidzę, pozwól mi Księżno zaprowadzić siebie do okna i obrócić do światła, abym się jój mógł dobrze przypatrayć." To mię

*) Rękopism.

Digitized by

Google

206

zmieszało do reszty; łzy stanęły mi w oczach, których nie śmiejąc podnieść, drżs^am jak listek. Król chcąc mi zapewne dodać odwagi, sam zaczął rozmowę, trzymając mię zawsze za rękę. „Dałaś nam księżno anioła,^' po- wiedzid:, „widziałem wczoraj, los jój najmocniój mię obchodzi." Na te rfowa oczy podniosłam i ośmieliłam się spojrzeć na tego, który dziecko moje nazywał aniołem. Zdziwiłam się ujrzawszy przed sobą, zamiast olbrzyma, małego, niższego odemnie człowieka, trochę skrzywionego (contrefait) , w wytartym mundurze, obsypanym tabaką. Miał najpiękniejsze oczy niebieskie, spojrzenie łagodne ale przenikliwe, i coś wlewającego ufiiość w całóm wzię- ciu. Widząc, że patrzę na niego, ale ust jeszcze otwo- rzyć nie śmiem, mówił dalój: „Anioł wasz znajdzie za- wsze we mnie przyjaciela. Poślubiła ona mojego sio- strzana, ale chcę z Księżną mówić otwarcie; te dwie istoty

nie stworzone dla siebie; ona, to anioł, a on "

i nie dokończył. „Zresztą, dodał, znacie go sami i mu- sicie oceniać spi'awiedliwie; to tylko dziś powiem, że to trwać nie może, ale niech ona śmiało udaje się do mnie, ilekroć będzie tego potrzebowała." Te słowa króla uspo- koiły mię zupełnie i w tój chwili jednego tylko dozna- ws^am uczucia wdzięczności, które tóż matce mówiącój o swóm dziecku z łatwością wyrazić przyszło. Posłucha- nie trwało przesdo godzinę. Fryderyk II. mówił potom o wielu innych rzeczach; wypytywał nmie o Polskę, o króla naszego; przedmiot był bardzo drażliwy, bo tak niedawno obdarł go był wspólnie z sąsiadami swoimi. Wśród rozmaitych pytań, jakie mi zadał, pamiętam, że było i to, czy Stanisław August nosi mundur wojskowy? Poczułam ironią, bo wojsko nasze wtenczas tak było uszczuplone, że go prawie nie mieliśmy. Odpowiedzia- łam, co zresztą było prawdą, „że król nosi mundur szkoły kadetów." „Słusznie tak czyni, rzekł Fryderyk,

Digitized by

Google

207

bo jest prawdziwie królem co się uczy." O Oburzyło mię to; obelga zdała mi się zupełnie nie właściwą; poczer- wieniałam, łzą znowu nabiegły mi oczy, i nie zastana- wiając się odpowiedziałam: „Najjaśniejszy Panie! Wa- sza Królewska Mośó dałaś mu straszną, ale niezarfu- żoną lekcy ą." ^) Kiedym wesda, nie śmiałam oczu na niego podnieść; wzruszoną byłam późniój, gdy mi o córce mojćj mówió zaczął, a uniorfam się, kiedy do- tknął nieszczęśliwej Ojczyzny i nieszczęśliwego króla na- szego, którego obdarłszy upakarzano jeszcze. Wypowie- dziawszy te słowa, ulękłam się, ale Fryderyk jak gdyby ichnie uważał, powiedział mi: „Nieraz już mówiłem, że w Polsce rządzić powinnyby kobiety; wszystko tam szłoby daleko lepiój, a dzisiejsza rozmowa nasza utwierdza mię tylko w t^m przekonaniu." Poczóm ukłonił mi się gi*ze- cznie i z uszanowaniem, powtórzył mi jeszcze, że moja córka zawsze na jego opiekę rachować może, i na tóm się ta pierwsza wizyta skończyła."

Powtórzyliśmy dosłownie wyrazy księżny Jenerało- wój, bo nic nam lepiój odmalowaćby jój w tój porze nie mogło. I dzisiaj , jak przed kilkunastu laty, nie była to wcale niewiasta stanu ani kobieta polityczna; zacho- wała dawną, na wskroś niewieścią naturę, żyła przede- wszystkióm sercem, a z tąż samą żywością, z jaką niegdyś u księżny Orleańskićj ujmowała się za Litwą, dziś odzy- wała się w obronie króla, jako przedstawiciela całego narodu. Spoważniały jój uczucia, do wieńca ich przybyło uczucie macierzyńskie, ale natura pozostała dawniejszą. Bawiła teraz przy córce rok cały: zrazu w Berlinie, pó- źniój w Belgardzie, małóm miasteczku Pomeranii, gdzie st^ pułk księcia Wirtembergskiego. Fryderyk II. był

*) „Cest vraiment un roi k Tócole."

•) „Sire, Vous lui avez donnę une lecon cruelle et peu móritóe."

Digitized by

Google

208

ciągle najgrzeczniejszym dla niój. Na jednym z przeglą- dów wojska postrzegłszj z daleka, poprosił, aby około niego pojazdowi swojemu stanąć kazała, bo wszystko le- piój widzieć będzie, a po skończonój paradzie, pułkowi, z którego najbardziój był zadowolony, kazał w nagrodę, jak sam się wyraził, otoczyć pojazd i odprowadzić księ- żnę z honorami wojskowemi do jój mieszkania. Cała rodzina królewska, bracia Fryderyka, ten ks. Henryk, który się przechwalał, że był twórcą myśli podziału Pol- ski, przesadzali się w oznakach uprzejmości, a trwjJ:o to do samego jój z Berlina wyjazdu i powtarzało się pó- źniój, za każdóm w tym czasie przybyciem księżny do pruskiój stolicy.

Kiedy księżnę Czartoryską oburzało w Berlinie słowo lekceważenia, jakie o Stanisławie Auguście z ust Fryde- ryka n. wypadło, w Warszawie samój zrywała się prze- ciw temuż królo>vi naszemu jedna z tych burz wewnę- trznych, jakie często zatruwały dni jego, a książę Jenerał ziem podolskich dawał się wciągnąć do intrygi, mającój na celu zupełne tego monarchy sponiewieranie. Już po- myślny dla króla wypadek ostatniego sejmu, głośne jego pogodzenie się z ks. Karolem Radziwiłłem i pozyskana w ślad za tóm i dzięki podróży po Litwie pewna w tćj prowincyi popularność, jątrzyły zwykłych przeciwników królewskich, a książę Jenerał ziem podolskich zawsze do nich się liczył; teraz rozniosła się w samój stolicy sprawa Ugriumowój. Smutne jój szczegóły za nadto dokładnie znane, aby tu powtórzenia potrzebować mogły, ale dla każdego bezstronnego umysłu sprawa ta jest zupełnie przekonywającym dowodem, jak mało ks. Jenerał ziem podolskich był politycznym człowiekiem. Ulegając wpły- wom niewieścim, szczególnie zażalonój wtenczas na króla siostry swój, księżny Lubomirskiój , z trudną do pojęcia lekkomyślnością rozpoczął on proces, kt-óry kraj euły

Digitized by

Google

209

zakłócił i tylko zawstydzeniem zakończyć się musiał. Mnóstwo drobnycli namiętności i wkorzenionycli u nas nałogów sUadało się na to; przypomniawszy jednak so- bie współczesną prawie, bo w tymże roku toczącą się w Paryżu sprawę o naszyjniku królowój , trudno w calój tój brzydkiój domowój zawierusze nie dopatrzyć wpływu ówczesnycłi wyobrażeń francuzkich i towarzystwa paryz- kiego, którego modą i hadem w tój chwili było poniże- nie i zbezczeszczenie monarchii. Niesforność nasza i nio- uszanowanie żadnój, zwłaszcza domowój władzy, utrudnifJy już dawno rząd wszelki, nie mogący znaleźć stałego opar- cia na gruncie wiecznie ruchomym; gdy do żywiołów we- wnętrznych, już w samom usposobieniu naszóm leżących, do różnych osobistych uraz i niechęci, przybyły wyobra- żenia, przyWady i jakby zachęty z Zachodu, stać się mo- gło, że ludzie pełni zkąd inąd przymiotów i światła, mi- łujący ojczyznę i tak wysokie w niój zajmujący stanowisko, jak książę Jenerał ziem podolskich i obydwaj Potoccy, ludzie, którzy należąc do Komissyi edukacyjnój i kieru- jąc wychowaniem kadetów i młodzieży szkoluój, starali się w niój szczepić poszanowanie dla silnój , opiekuńczój wła- dzy i do dziedziczno) usposabiać monarchii, teraz, pod wpływem osobistego rozdrażnienia i namiętności poświę- cali wszystko: czas, znaczne pieniądze, bardzo wysoko cenione stosunki zagraniczne, na to jedynie, aby przyoble- czonego właśnie władzą króla sponiewierać, poniżyć i zdeptać. Sprawa ciągnęła się, jak wiadomo, kilka miesięcy, a stała się początkiem długo trwającego w ca- łym niemal kraju wzburzenia, które pochłonąwszy sił wiele, nie prędko ukołysać się dało. Nie poprzestano na ogłaszaniu dla polskich czytelników pism najdrobniejszym szczegółom tój sprawy poświęconych; roznoszono je- szcze po calój prawie Em*opie; starano się w nią wcią- gnąć obce poselstwa i Dwory. Nie ostudziły roznamię-

Kaiąłc Adam Csario ryski. Tom 1. 14

Digitized by

Google

210

tnienia listy Józefa II., który nie chcąc wierzyć, aby raecz tak się mieć mogła, jak mu przedstawiano, usiłował ks. Jenerała ziem podolskich uspokoić i przekonać, że był oszukanym; skargi i nalegania Księcia pomimo to nie ustały, i cesarz w końcu reprezentantowi swojemu de Cachó tak gorąco sprawę Jenerała ziem podolskich pole- cił, że ten dal się z tóm słyszeć, pewnoby troskliwićj nie przemawiał, gdyby o nabycie jakićj prowincyi cho- dziło. Stanisław August, trzeba mu oddać sprawie- dliwość, do samego końca szukał środków ułagodzenia tój sprawy, chociaż sam w niój był wyzwanym i ciężko obrażonym czuć się musiał; przeciwnicy jego nie złożyli broni i po wydaniu wyroku. Książę Jenerał ziem po- dolskich na kilka dni przed tóm do Wiednia wyjechał i tam usiłować nie przestał, aby za pomocą i wstawie- niem się tego Dworu, zadosyćuczynienie w doznanój, jak wyrażał się, krzywdzie otrzymać; późniój skazanój na dożywotnie zamknięcie w domu poprawy Ugriumowój, schronienie w sieniawskich dobrach swoich zapewnił; *) wróciwszy zaś do kraju nad przygotowaniem sejmików pracował, chcąc nieszczęśUwą sprawę wnieść na obrady sejmowe. Odtąd, cała zwykła opozycya, jakby zagrzana na nowo, częścićj porozumiewać się i szyki swoje gor- liwiój organizować zaczęła. W czasie Wielkiój Nocy (1786 r.) odbył się zjazd przeciwników królewskich w hucznych Siedlcach, hetmanowćj Ogińskiój; ponawij^y się one pó- źniój w Puławach; rozdano sobie role, podzielono woje- wództwa; Ksawery Branicki, ufny w opiekę Potemkina^ gwałtowniój od innych występował, a spółczesne świade- ctwa utrzymują, że sejmiki tego roku około półtorasta tysięcy czerwonych złotych opozycyą kosztowały. Bardzo

') Dembowski, kasztelan. Pamiętniki. (Rękopłsm.)

Digitized by

Google

211

czynnym na Podolu okazał się książę Jenerał ziem po- dolskich. Odbywała się wtenczas na c^ćj przestrzeni kraju zacięta walka stronnictw, pełna najdziwniejszych nie- raz ustępów; prawdziwa kampania z swojego rodzaju strategią, planami i fortelami; sprowadzano drobną oko- liczną szlachtę z odległych stron; kiedy tój nie stawjJ:o, zastępowano to przebranym, a z pod przyjaznej cho- rągwi zapożyczonym żołnierzem, to czeladzią domową, to w ostateczności włościanami nawet, chociaż tym nie tylko ustawy, ale przedewszystkićm wyobrażenia ówczesne brać udziału w wyborach nie pozwalały; zastawiano stoły, wy- taczano beczki z piwnic, urządzano zabawy i uczty, wszel- Idemi sposobami starano się pomnożyć liczbę swoich pi*zy- jaciół, a ubiedz przeciwników w obsadzeniu przeznaczonego na wybory kościoła. Wszystko to w przytomności księcia JenerjJ:a, który sam szedł do poselstwa, odbyło się w Ka- mieńcu; ale i tutaj, jak w większój części powiatów, stron- nicy królewscy odnieśli zwycięstwo. Zdaje się nawet, że je na ten raz jednemu z fortelów sejmikowych zawdzię- czali. Zwiedziona partya Czartoryskich od czwartój zrana zajęła katedrę, a gdy się tam cala znalazła, dygnitarze miejscowi obsadziwszy wartą drzwi świątyni, zebrali się sami ze stronnikami swoimi w dominikańskim kościele, dokąd i księcia Jenerała ziem podolskich zapraszali, a w spo- sób zupełnie prawny zagaiwszy sejmik, posłów tam swoich okrzyknęli , pominąwszy samego ks. Czartoryskiego. *) Po- rażka ta wprowincyi, której był starostą grodowym, głę- boko dotknęła księcia Jenerała i długo zapomnieć jój nie mógł; skarżył się cesarzowi Józefowi II. prosząc, aby mu poparcie gabinetu petersburgskiego wyjednał; ^) do Króla

') Korrespondencya krajowa Stanisława Augusta. Poznań 1872. Str. 59.

*) Cesarz Józef II. pisał do ks. Jenerała ziem pod. d. 2 sierpnia

14*

Digitized by

Google

212

zaś t^m żywsze uczuł rozdrażnienie. Nie ułagodził go sejm. Jalclcolwiet: t:ról ustępując natarczywości, sam zrobił wniosek, aby imiona killtu dygnitarzy wylcreślono zost^y z wyrołtu Ugriumowój , nie ultołysało to umysłów w opozycyi, ani przebłagało Its. Jener^a ziem podolskich. Cesarz Józef, który porfowi swojemu w Petersburgu za- lecał staranie się o to, aby Stackelbergowi nakazanćm było przychylne dla opozycyi załatwienie na sejmie sprawy Ugriumowój, pisał w grudniu do Jenerała ziem podol- skich, iż cieszy się, że do pomyślnego jój zakończenia mógł się przyczynić, ale chociaż ten powód do zażaleń ustał, niechęć w sercach pozostała jeszcze na długo, sil- niejsza niż dawnićj.

Cele to gorączkowe przez pewien czas życie nie mo- gło pozostać bez wpływu i na młodziutkiego księcia Ada- ma; widzieliśmy, że od lat najmłodszych wychowanie jogo nie było systematycznej bardzo często od pracy i zajęć, wiekowi jego właściwych, odrywał go prąd ogólnego ży- cia i na długie tygodnie a czasem i miesiące unosił; mu- siało to tóm bardzićj powtarzać się teraz, gdy w podra- stającym młodzianie rozwijały się władze, budziła się ciekawość, rorfa wrażliwość, a przedmiot ogólnego w około niego zajęcia tak blizko dotykał własnego jego Ojca. Po wyjeździe Matki do Berlina, pozostał był w Puławach z bratem i stałym mentorem Ciesielskim, ale zaraz po rozpoczęciu sprawy Ugriumowćj, Ojciec sam uwiadamiał

1786 r, „Je suis tr^s-f&chó du dósagróment , ou pour mieux dire, de la chicane qu*on vou8 a causóe k la diótine de Kamieniec. Si Ton en doit croire k toiit ce qn*on dit et ćcrit de Russie , et des ordres qu*on a don- nós k Varsovie, on devrait en juger avec certitude que vous ne serez exposó k aucune chicane ni mauvais procćdó k la di6te prochaine. Comptez que je le dósire de tout mon coeur, et que je ne manquerai pas de con- tribuer de mon mieux k yous procurer la tranquillitó qu* uniquement et avec tant de justice vous dósirez.** (Arch. ks. ks. Czartoryskich.)

Digitized by

Google

213

go o iiiój dodając: ') „Wypadek ten powinien ci służy <5 za dowód, że na świecie źli ludzie i nieskończenie dobro- tliwa Opatrzność; pamiętaj o tych prawdach przez całe twe życie, a staraj się na opiekę Opatrzności zawsze za- sługiwać. Ja mam się zupełnie dobrze." Odtąd wszy- stkie koleje tój sprawy obijać się musiały o jego uszy i nieraz młode serce poruszać; nie mógł ina<5z6j sądzić o nićj jak własny Ojciec jego i całe otoczenie; niezawo- dnie obecnym bywał przy hucznych zjazdach w Puławach i Siedlcach, a wszystko to na tajemniczy, wewnętrzny wyrób ducha i charakteru wpływać musiało. Matka w li- stach przychodzących z daleka, powtarzała mu ciągle, że ma stać się jedyną Ojca w dotkliwych jego zmartwie- niach pociechą, a kiedyś prawdziwą upośledzono) Ojczy- zny podporą i chlubą. Każde takie rfowo w duszę młodziana zapadało głęboko. Ojciec tymczasem mający plany obszerne dla niego, umyślił zaznajamiać go powoli z całym zachodem i chciał, aby szereg podróży, jakie z kolei miał odbyć, rozpoczął od wycieczki do sąsiednich Niemiec. Właśnie po hucznych zjazdach siedleckich, w 1786 r., hetmanowa Ogińska wybierała się do Karls- badu; Ciesielski wód tych poti*zebował także; postano- wiono więc, że i książę Adam z nim się tam uda; po- dróżni mieli tylko zwiedzić przed tóm kilka mniejszych stolic niemieckich. Wiele rzeczy pociągało tam szesna- stoletniego młodzieńca. „Miałem'^ mówi sam, w przyta- czanych już nieraz wspomnieniach lat dziecinnych, „nau- czyciela łaciny i greczyzuy, poleconego mojemu ojcu przez sławnego professora Stejna w Gettyndze. Był nim młody Duńczyk Schow, zapalony, jak wszyscy wychodzący z tój szkoły, pięknościami literatury starożytnój. Ja także, za-

0 List Jenerała ziem podolskich do syna. (Eękopism.)

Digitized by

Google

214

chęcony do tego przez Kniaźnina, dzieliłem ten entuzyazm trochę po dziecinnemu, ale nie mniój z wielką serde- cznością. Nadto, zaniedbując nudne, ale konieczne ucze- nie się gramatyki, rzuciłem się był do rozumienia poetów, co mi dawało pozór większój nauki niż istotnie miałem, i pozwalało popisywać się w czasie tćj podróży przed uczonymi niemieckimi/' Miał więc obaczyć wielu ludzi znakomitych, o których słyszał od nauczycieli swoich, i cały świat nowy; listy ojca, utrzymującego jak wspo- mnieliśmy, korrespondencyą z wielu głośnymi pisarzami, ułatwiały mu znajomości; sławny wówczas filolog Meissner przyjął go najlepiój w Pradze, minister Frankenberg w Gotha; mógł widzieó w Wej marze starego już Wie- landa i Herdera; nareszcie, czego pragnął najbardziój, był przedstawiony najsławniejszemu wówczas ze wszy- stkich Goethemu, i nawet dostąpił tego zaszczytu, że się znalazł w szczupłóm gronie, przed któróm poeta czytał niedawno napisaną, a nie drukowaną jeszcze wtenczas tragedyą swoje Ifigenia w Taurydzie; był nią oczarowany. „Goethe," pisał późnićj książę Adam '), „był wtenczas w całym blasku swój młodości: wysoki, z twarzą równie piękną jak imponującą; wzrok miał przenikający, lecz za- razem jakby wzgardliwy, patrzący z góry na poziom lu- dzi, co także w uśmiechu jego pięknych ust przebijd:o się. Moja młodociana admiracya, jako hołd do którego był przyzwyczajony, nie zwróciła jego uwagi. Późniój, został on ministrem W. Ks. Wej marskiego i nie okazał się równie dumnym na rządowe łaski i ordery, wszelako w swojój twarzy i postaci zachował zawsze t-en wyraz wyższości, który był powodem, że go porównywano do posągu Jowisza olimpijskiego." Po niemieckich Atenach,

>) Wspomnienia lat dziecinnych. (Rękopis m.)

Digitized by

Google

215

jak wtenczas nazywano Wejmar, czekał młodzieńca Karls- bad z wesołym dworem pani hetmanowój; tom spędził resztę lata. Listy jego ztamtąd do rodziców pisane, wy wo- ły wj^y jeszcze rozmaite przestrogi, a ze strony ks. Jenerała ziem podolskich pełne nieraz dowcipu uwagi, nad błę- dami nawet pisowni, bo rodzicielska jego troskliwość do takich zstępowała szczegółów, ale najbardziój rozwija- nia się duszy świadoma Matka, już go coraz bardziój jak dorosłego traktowała, dzieląc się z nim myślami i wra- żeniami swojemi. Gdy sejm 1786 r. rozpoczął się, przy tak zwanych rugach, posłowie podolscy przez stron- nictwo ks. Jenerała ziem podolskich już po dopełnieniu prawnego sejmiku wybrani, do Izby nie zostali przyjęci, sprawa zaś Ugriumowój napotykjJ:a trudności, księżna Jenerałowa wyraźnie już, nie krępując się niczóm, w li- stach do syna ostremi wyrazami potępiała króla, i narze- kając na samowolnośó ujętój jakoby przez niego większości, dodawała: ,,gwałty, jakich się dopuszczono, wycisnęły mi z oczu łzy gorzkie nad losem kraju, który kocham, dla którego chętnie oddałabym życie, a który przez najstra- szniejszy despotyzm pozbawionym będzie teraz wolności i stanie się nieszczęśliwym. Płakałam nad tobą i nad bratem twoim, płaks^am nad wszystkimi, którzy cierpieć ztąd będą. Rzewuski pierwszy opuścił salę, protestując przeciw bezprzykładnej przemocy, a układają teraz mani- fest, w którym ludzie szlachetni, cnotliwi i wolni zosta- wią pomnik czułości swojój. Ten przykład niech cię nau- czy, jak dla podparcia i obrony Ojczyzny potrzebni ludzie kochający ją, cnotliwi i odważni. Obym dożyła chwili, w którój wolną znowu i szczęśliwą, a ciebie w liczbie głównych sprawców tego jój szczęścia zobaczę." ')

*) Listy ks. Jenerałowój do syna ks. Adama. Tom I. (Archi- wum ks. ks. Czartoryskich.)

Digitized by

Google

216

List kończył się zapewnieniem, stanowiącem jakby tło wszystkicłi odtąd listów księżnój Jenerałowój do syna: „Kocham cię więcój," pisjJ:a w nim Matka, „niż to wy- razić mogę, kocham za to czóm już jesteś, i za to czóm mi być obiecujesz."

Młodzieniec w t^j życia epoce bywał często w sobie zamknięty, nie dosyó wywnętrzający się, na co uskarżała się Matka, utrzymując, że sobie tóm szkodzi, bo obcy biorą to za dumę, a blizcy i kochający za oziębłość; spę- dzając zimę po powrocie z zagranicy u hetmanowój Ogiń- skiój w Siedlcach, gdy, jak sam powiada, każdy z obe- cnych, wśród mnóstwa panien dwór jój napełniających „musiał uledz ogólnój modzie i rad nie rad choć umjzgaó się, jeżeli się już nie kochać," i on znalazł w pięknój a srogiój dla swoich wielbicieli Maryi Niezabitowskiój, pierwszy przedmiot nieśmiałych długo uwielbień i hołdów; ale wrodzona wzniosłość charakteru i poezya serca w inne go ciągle unosiły sfery. „Świadkowie młodości księcia Ada- ma," mówi znający ich wielu Karol Sienkiewicz , *) „pa- miętają, że zdradzając marzenia tęskniącój do wielkich czynów duszy, ten młody entuzyasta powtarzd: wtenczas rówiennikom swoim, że musi w życiu trzech rzeczy ko- niecznie dokazać: napisać bohaterski poemat, wygrać walną

bitwę co trzeciego? nie mówił." I historyk dodaje:

„Jest w duszy człowieka, któremu w kolebce jeszcze nie- widoma ręka pobłogosławi, jakiś zaród przeczucia, jakiś wieszczy niepokój, który mu jak Pytonissa ze świętój otchłani symboliczne wyroki przyszłości ogłasza. Szczę- śliwy kto je zrozumie, wiernie im na twardój drodze rze- czywistości dotrwać podoła, i różne sny poranku zasłu- gami obywatelskiego życia wytłumaczy."

Po burzliwym i bezskutecznym sejmie 1786 r. Sta-

*) Adam ks. Czartoryski przez K, Sienkiewicza. (Rękopism.)

Digitized by

Google

_ 217

nisław August chcąc ubezpieczyć się nadal od opozycji, i z wypadków, jakie w sąsiedztwie dojrzewać się zdawały skorzystać, powziął myśl spotkania się z Katarzyną 11., zabierającą się wtenczas do swojój krymskićj podróży. Dwór petersburski podaną sobie w t^j mierze propozy- cyą chętnie przyjął, i król w lutym 1787 r. wyruszył w drogę do Kaniowa, gdzie mu bliżsi jego towarzyszyli, kiedy przeciwnicy starając się go uprzedzić zawczasu wy- bierali się do Kijowa. Książę Jenerał ziem podolskich, polityce rosyjskiój w Polsce przeciwny, pozostał natural- nie w domu. Ale jak wiemy, Józef U. miał w tój po- dróży zjechać się także ze sprzymierzoną sobie cesarzową Katarzyną; wcześnie w tym celu przybył do Lwowa, zkąd chci{^ zobaczyć Zamość i incognito księstwo Czartoryskich w Puławach odwiedzić. Dowiedzieli się oni o tóm i aby tego -zaszczytu uniknąć, udali się do Lwowa, uprzedzając cesarza; towarzyszył rodzicom w tój wycieczce nasz ks. Adam i nieraz u nich Józefa ligo widywał. ') Cesarz prosił księżny Jenerałowój , aby jadąc do Montbeillard, do księstwa Wirtembergskich, wstąpiła do Wiednia i wzięła u niego listy do Maryi Antoinetty dla oddania ich jój

*) W notatkach ks. Jenerałowój znajdujemy następujące tego opi- sanie: .^Spotkaliśmy cesarza między Zamościem a Tomaszowem; kazał zatrzymać się, wymawiał, żeśmy się jego nie doczekali w Puławach, i po wielu grzecznościach prosił , abyśmy się we Lwowie zatrzymali wróci z Zamościa. Po kilku dniach przyjechał. Odwiedzał nas codzień; bardzo przyjemny w towarzystwie, tylko za wiele mówiący, zapraszał nas oboje, abyśmy znim'razem zwiedzili Włochy; przyrzekł mi przysłać nasiona roślin i cebulki najpiękniejszych hyacyntów z Schonbrunn. Nieraz dziwnym bywał prawdziwie. Wczoraj zapytał mnie, co myślę o cesarzowój Katarzjmie? pytanie tak było niespodziewane, że od razu nie mogłam znaleźć na nie odpowiedzi. Cesarz powtórzywszy je do- dał : widzę że Księżna jój nie lubi. Ja , przyszedłszy trochę do siebie, powiedziałem mu wtenczas, że podziwiam w nićj wielkie rzeczy, jakich dla państwa swego dokazała, ale źe nie widząc jćj nigdy, sądu o nićj samćj wydać nie mogę. „To ja w dwóch słowach odmaluję Księżnie, odparł cesarz była piękną, dzisiaj jest tylko śmieszną; chciała wiel-

Digitized by

Google

218

osobiście w Wersalu. We trzy miesiące późniój Księżna istotnie wyjechała, a spędziwszy czas jakiś u rodziców zięcia, *) udała się do Paryża, dokąd przybył i książę Adam, z nieodstępnym zawsze Ciesielskim, po odwiedzeniu pier- wój siostry swój w Pomeranii, gdzie się ćwiczeniom woj- skowym z zajęciem przypatrywał. 2)

Tym razem pobyt w Paryżu przeciągnął się dłużej. Księżna, która wtenczas pisała do syna: „mój kochany p. Adamie, choó znajduję, że jesteś oryginał w niektórych rzeczach, ale sama czuję z chlubą, żeś wart kochania i szacunku," w jednym z listów swoich tłumaczyła mu, dlaczego go tam wysłano. „Gdybym miała, jśj słowa, prosić Pana Boga o duszę, serce, charakter dla syna.

kich rzeczy dokazać a wykonała je zaledwo z pozoru; (elle a etó belle, elle n'est plus que ridicule; elle a voulu faire de grandes clioses,' elle ne les a ex6cut6Ó8 que pour Tapparence). Proszę mnie tylko nie zdradzić, dodał śmiejąc się, bo mam widzieć i chcę być dobrze przyjętym." Opo- wiadał późnićj parskając ze śmiechu mnóstwo anegdot o jój życiu pry- watnćm i licznych faworytach ; pies , którego miałam przy sobie , wsko- czywszy mu na kolana przerwał rozmowę, którćj szczegółów zresztą dla samćj przyzwoitości powtórzyćbym nie mogła."

*) Z pobytu swego w Montbeillard Księżna bardzo była zadowolo- na; pisała ztamtąd do syna: „Przyjęto mnie z otwartemi rękami, z szczerą serdecznością, która najmniejszym rzeczom prawdziwą nadaje cenę ; widząc jaką mnie tutaj otaczają tkliwością, nie wątpię, że córkę moje kochać tćż będą jak warta; to tćź zewsząd słyszę same tylko dla nićj pochwały. Książę i Księżna ubóstwiają i nie potrafiłabym ci wypo- wiedzieć, jak ona jest tutaj cenioną i kochaną. Matka i Ojciec bardzo dobrze wszystko widzą . sądzą i o synie i o Maryi tak , jak jest w istocie samej ; owo zgoła extra jestem z nich we wszystkićm kontenta. Dom pię- kny, wszystko w nim porządnie, ludzie grzeczni, ona sama dziwnie do- bra, ma rozum i rozsądek, on także extra dobry."

*) Księżna Jenerałowa paczkę listów cesarza Józefa U. oddała osobiście Maryi Antoinecie w Trianonie. Przyjętą była w małym sa- lonie na dole; gdy go chwaliła, królowa odpowiedziała: „Salonik wy- daje się Księżnie wdzięcznym, bo go widzisz przy świetle; w dzień smu- tny jest bardzo ; okna wychodzą na mały we^oiętrzny dziedziniec, a mają jeszcze kraty. Kiedy spojrzę na te sztaby żelaza, smutno mi się robi, jak gdybym była w więzieniu."

notatki Ksi^tny JeneraŁowej uem podolskich.

Digitized by

Google

219

któryby mitJ: staó się szczęściem mojóm, prosiłabym Go o takie', jakie się tobie dostały w udziale; masz chara- kter zacny i silny, duszę piękną, serce tkliwe, umysł ży- wy, talenta nawet a przytśm ochotę do pi-acy i pilność; trzeba tylko, żebyś się nauczył używaó tych darów i stał się przyjemniejszym dla innych; żebyś nabrał łatwości w wysłowieniu, wdzięku w obejściu, jednóm słowem togo wszystkiego, co ujmuje i zniewala ludzi a jedna przyjaciół. Łatwiój ci to przyjdzie między obcymi niżeli w Puławach, potrzebne zaś jest wszędzie, a w kraju republikańskim jak nasz, zupnie nawet konieczne i niezbędne dla ka- żdego, kto temuż krajowi chce służy ó." Ojciec ze swój strony powtarzał mu swoim sposobem to samo: „D^ ci Pan Bóg," pisał do niego, „obfite dary: miejże podług życzenia Horacyusza druiHas^ artemque fruendi; ars 7.?Afruendi będzie użycie tych wiadomości i przymiotów, jakie posia- dasz, na zjednanie sobie estymacyi powszechnój w wa- żnych czynach, a podobania się w społecznóm życiu

Nie chcę, żebyś był jak lekarstwo, co arcy- zdrowe i sku- teczne, ale za diabły niesmaczne." Bawiła wtenczas w Paryżu ciotka naszego ks. Adama, księżna marszałko- wa Lubomirska, która z powodu sprawy Ugriumowćj opuściwszy Warszawę, nigdy już do niój powrócić nie miała; towarzyszył jój zięć, Stanisław Potocki, a był tóż jednocześnie i J. U. Niemcewicz; tym wszystkim polecony był młody podróżny; pidkownik Ciesielski nic odstępował go także. Mieszkali w niedawno zbudowa- nym przez Księcia Orleańskiego Palais-Royal, zaj- mując tam jedne arkadę. Wśród mnóstwa osób, ja- kie widywać musieli, znajdował się i pierwszy niegdyś małego Adasia nauczyciel, głośny już wtenczas sekretarz zgromadzem*a „des Notables," Dupont de Nemours, uskar- żający się teraz, że z pięciu monarchami, którzy jego za- sięgają rady, korespondować musi. Rozpoczynało się

Digitized by

Google

220

dla młodzieńca ostateczne do życia publicznego przygo- towanie. Myśl o kraju i służeniu mu w prayszłości zaj- mows^a ciągle i jego i jego rodziców. Rozpatrzywszy się trochę w Paryżu, chciał ks. Adam zwiedzić jeszcze An- glią, która wtenczas we Francyi licznych miała wielbicieli a w wyższych warstwach towarzystwa prawdziwych an- glomanów; po wypowiedzeniu zaś wojny Rossyi praez Turcyą, gdy oczekiwano, że i Austrya, związana trakta- tem, do tój walki się wmiesza, młodzieniec o wojennych marzący wawrzynach błagał Ojca, aby mu pozwolił skorzystać z rzadko nadarzającej się zręczności odbycia kilku kampanij i w razie, gdyby Polska pozostt^ neu- tralną, choó do obcego zaciągnął go wojska, bo mu się zdawało, że tym sposobem najprędzój na użytecznego sługę ojczyzny wyrośnie. Jenerał ziem podolskich pozna- nie Anglii odkładał na późniój , kiedy na podróż wię- cćj czasu będzie mógł poświęcić, rycerską zaś ochotę po- chwalał szczerze i przyrzekał wyrobić u cesarza Józefa II. pozwolenie dla ks. Adama znajdowania się pode.zas wojny w głównym sztabie lub przy dowódzcy którego z austrya- ckich korpusów; jednocześnie prawie uwiadamiając go o tóm, co się w kraju działo, kończył bardzo przezi-oczy- stą dla znających ówczesne stosunki uwagą, która się wyraźnie odnosiła do króla, „mają słuszność ci co, utrzy- mują, że jeden człowiek podnosi lub upadla, wzmacnia albo osłabia naród" i zostawiając synowi przystosowanie tego zdania do chwili obecnój, dodawał: „zachowaj sam nietknięte zdrowie, zaps^ i całą energią, a może staniesz się tym właśnie mężem, którego potrzebuje Ojczyzna."

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ V.

Memoryał o przygotowaniu wyborów na sąjm czteroletni. ~

Ks. Adam marszałkiem sąjmiku podolskiego. Nowa podróż

za granicę. Powrót do kraju i zaciągnienie się do wojska.

Kampania 1792 roku.

Rok 1788 znalazł ks. Adama w Paryżu; był on tam świadkiem coraz bardziój wzrastającego rozstroju. Właśnie w tćj porze, kiedy Stanisław August spotykał się z Ka- tarzyną w Kaniowie, zgromadzenie „des Notables" w Pa- ryżu wywracało ministra Callonne, od którego przez osta- tnich lat parę oczekiwano jeszcze zaradzenia nieszczęśli- wościom powszechnym; rozpoczynała się teraz niefortunnie prowadzona walka rządu z parlamentami całój Francyi. Stan kraju i społeczeństwa stawał się coraz groźniejszym, pożegnano różowe marzenia, jakiemi łudzono się jeszcze niedawno, a w obec twardój rzeczywistości, przy podko- panym uczuciu chrześciańskióm , mnożyły się tylko i rosły nienawiści. Ogromny deficyt, jakiego nie wyobrażano sobie nawet, prowadził do niechybnego bankructwa; uprzywi- lejowani do ciężarów publicznych poczuwać się nie chcieli, a opodatkowani przeciążeni nadto, nic już nie mieli do dania. Nędza stawnla się coraz powszechniejszą, niezado- wolenie coraz groźniejsze, rząd coraz bardziój bezsilny.

Digitized by

Google

222 .

Dawny urok królewskiego majestatu już był zachwiany; Marya Antoinetta po kilku miesiącach bezczelnie na nią rzucanych potwarzy, z powodu sprawy o naszyjniku, ani sama w sobie wewnętrznój pogody, ani dawnego u ogółu nie mogła odzyskać poszanowania; książę Orleański pu- blicznie z królem zadzierał i tym sposobem wziętośó u mass zdobywał; rozmaite ambicye niespokojnie czekały chwili, w którój wystąpić będą mogły; potężny głos Mi- rabeau już dawał się słyszeć; teoretycy upatrywali ideał to w konstytucyi angielskiój, to częściśj jeszcze w Sta- nach Zjednoczonych Ameryki, nie tyle z miłości do tam- tych instytucyj, których gruntownie zazwyczaj nieznane, ile z nienawiści do tego, co było w domu a co przyzwy- czajono się za nieznośne poczytywać jarzmo; sławna umo- wa społeczna (Contrat social) Rousseau wiele głów prze- pełniała; w rosnącój niecierpliwości ogólnśj żądano po- wszechnie zmiany, obalenia wszystkiego co istniało, tysiące zaś pism ulotnych, odezw, afiszów, potajemnie drukowa- nych, którym policya dać rady nie mogła, bo im opinia sprzyjała, zalewały stolicę, powiększając zamęt w poję- ciach i uczuciach. Wszystko już było zachwiane, a wśród kataklizmu, którego zbliżania się każde już niemal dostrze- gało oko, niedawno wypowiedziana myśl zwołania Stanów (Etats giniraux) zdawała się ludziom gwiazdą zbawienia- Do niój przywiązywali jedni spełnienie swoich utopij, drudzy ocalenie reszty pozostałego jeszcze znaczema, wszy- scy w niój upatrywali jedyną na teraz kotwicę ratunku. Pragnienie to stawało się coraz powszechniejszóm, a przy- prowadzony do ostateczności rząd, już się do tój myśli przychylał i za lat kilka Stany zwołać przyrzekał.

Całemu fermentowi temu przypatrywał się nasz książę Adam, zwracać zaś na to wszystko uwagę zniewalało go już samo otoczenie ówczesne i nawet listy rodziców, za- wsze mu zawód publiczny jako cel życia przypominające.

Digitized by

Google

223

We Francji chciano wtenczas, pomijając rząd, który w coraz większą wpadał poniewierkę, odezwać się do na- rodu, wypadki zaś i usposobienia tanaeczne w pewn6j mierze oddziaływały i na nas. Widzieliśmy, że opozycya przeciw królowi znowu była czynniejszą; co tam zdziałała sprawa naszyjnika, tego u nas w pewnym stopniu doko- nał proces Ugriumowój; nie trzeba zaś było przykładów ani zachęty zagi'anicznćj , aby panów polskich do działania mimo rządu i na własną zupełnie rękę pobudzió; leżało to niejako w tradycyach niejednego domu i prawie we krwi naszćj. Zbliżający się sejm odkrywał do tego pole, a niezwyczajne w sąsiedztwie Polski wypadki koniecznie zachęcać musiały. Wypowiedziana przez Turcyą wojna Rossyi i oczekiwane co chwila wmieszanie się Austryi do tój walki, budziły przekonanie, że teraz właśnie sta- nowcza dla Polski nadeszła chwila, z którśj pod karą ostatecznego upadku skorzystać powinna dla urządzenia się wewnątrz i otrząśnienia się choć w części z obcój nad sobą przeipocy. Czuł to król, i w przewidywaniu tych właśnie wypadków, które dla niego wyraźniejszemi byó musiały niż dla ludzi prywatnych, jeździł, jakeśmy wi- dzieli, do Kaniowa; teraz rozumieli to nietylko główni jego przeciwnicy, ale nawet drobni, tylko do Ojczyzny przywiązani obywatele, i sejm oczekiwany wyjątkowego w oczach wszystkich nabierał znaczenia. Przy naszym ustroju społecznym inaczój być nawet nie mogło. W państwach, gdzie wszelka inicyatywa od rządu zwy- kle wychodzi, naród w chwilach stanowczych na ten rząd się ogląda i od niego wszystkiego oczekuje; w krajach konstytucyjnych, stojący u steru spraw publicznych mi- nister, posiadłszy zaufanie narodu, bezpiecznie jego lo- sami kieruje. Katarzynie II. i Fryderykowi dość było rozkazać, aby ten rozkaz poparły zaraz wszystkie siły, cała potęga ich państw; w Anglii, Pittowi przez dłu-

Digitized by

Google

224

gie lata, pomimo klęsk rozlicznych, wystarczało w parlamen- cie na mównicę wystąpić, aby poparcie całego narodu uzy- skać. Polska siły rządowój nie miała od dawna, a i po za rządem nie było wówczas nikogo, ktoby ogólną ufiiość na- rodu posiadał, i wpływ stanowczy na jego opinie wywie- rał. Wszystko się w niój działo tylko gromadnie, na zjazdach obradowych, sejmikach, zbiorową siłą, a ra- cz6j zbiorowóm jeno uczuciem; sejm był niby moralnóm ogniskiem narodu, jedynóm, nietylko źródłem, ale orga- nem nawet działania zbiorowego; do niego się odnosić, od niego wszystkiego się spodziewać, przyzwyczajono się powszechnie. Król długi czas nielubiony, lubo zabiegli- wością swoją i pamięcią o najdrobniejszych często inte- ressach, wielu dla siebie zjednać potrafił, a cierpliwością i pracą w Radzie nieustającój pewne narzędzia porządku i administracyi dla siebie wyrobił, nie posiadf^ serca na- rodu, i zawsze miał jeszcze licznych nieprzyjaciół. Cały zresztą plan jego, na przymierzu z Rossy ą oparty, ostro- żny, bojaźliwy, do ówczesnój niemocy narodu^ przystoso- wany, nie odpowiadał wcale gorącym uczuciom młodego pokolenia, występującego na scenę, ani żywój fantazyi domowych polityków naszych. Zalecali wprawdzie naro- dowi plan podobny nie tylko szczerze nam przychylny minister de Vergennes, ale nawet tak bardzo u ogółu wzięty J. J. Rousseau, a w ostatnich już chwilach ks. de Ligne; ale dla wykonania go trzeba było wielkiój w narodzie karności, na długie lata rozłożonego wytrwa- nia i cierpliwości, a nawet znakomitej siły rządów ój. Na t6m wszystkióm u nas zbywało, a ostatniój nie mie- liśmy zupełnie, zażalenie zaś do Rossyi było krwawe i najświeższe; kto się do niego odzywał, mógł być pewien, że zrozumianym będzie i echo znajdzie, a za nióm poparcie najprędzój uzyszcze. Cała zwykła opozycya, z najrozmaitszych pobudek królowi przeciwna, zabrała się

Digitized by

Google

225

teraz do przygotowywania sejmików, czyli właściwie sej- mu, zgadzała się powszeclinie w potępianiu polityki kró- lewskiej , a większą jeszcze niż zwykle rozwinęła czynność. Każdy z głównych jój przy wódzców miał swoje rozumie się widoki i swoje własną politykę, zgromadzali się jednak na wspólne narady, układali plany, do pewnego stopnia mo- gli iść razem. Ks. Jenerał ziem podolsldch zawsze je- szcze do opozycyi należał i z jój przywódżcami w najle- pszych był stosunkach; księżna Jenerałowa poślubiwszy sprawę sercem i gorącą wyobraźnią swoją, brała się do niój z właściwą sobie ruchliwością i zapałem; przy ta- kich warunkach, musiał w to koło wciągniętym zostać choć pośrednio i młodziutki książę Adam.

Wspomnieliśmy, że z marszałkowa Lubomirską ba- wił w Paryżu, zięć jój, Stanisław Potocki; odwiedzali często liczni przyjaciele; wszystkie na zjazdach i na- radach stronnictwa układane projekta były tam rozbierane obszernie; niejeden z nich zapewne w gronie tóm po- wstał. Obecnym przy tych dyskussyach bywał, najlepićj przez księżnę Marszałkowa widziany, ksiądz Piattoli ; ten w końcu przez księcia Jenerała ziem podolskich wezwa- nym został do ułożenia całego planu postępowania, a książę Adam miał być w to wszystko wtajemniczony i służyć mu niejako za sekretarza. Dziwnióm zaiste wydaje się dzisiaj to zasięganie rady cudzoziemca w rzeczach tak je- mu obcych, bo i kraju naszego i ludzi, których programat jego mifd obejmować, nie znał; ale czómże innóm było odwoływanie się na nasze do J. J. Rousseau i Mably'ego? mądrość obca zawsze jeszcze wysoko cenioną była u nas, jak niestety i władza nawet obca. Zresztą, w tój epoce, gdzież tak zwanych filozofów nie miano za sól świata? gdzie od nich nie oczekiwano rozstrzygnięcia wszystkich trudności, uchylenia niedoli ogólnój? NajcModniejsze i naj- praktyczniejsze tego czasu umysły, co na swą własną

Kgiąłc Adam Czartoryski. Tom i. 15

Digitized by

Google

226

korzyść wyzyskiwały to usposobienie powszechne, schle- biały im, i choć kłamanćm otaczały poważaniem. Czło- wiek, do którego książę Jenerał się udał, był jednym z przedstawicieli szkoły filozoficznśj.

Scypion Piattoli, którego późniój jeszcze spotykać będziemy, rodem Florentczyk i w młodości zakonnik (ka- pucyn), zrzuciwszy habit, był świeckim professorem przy uniwersytecie modeńskim, ale pomimo to nie przesta- wał tytułować się księdzem (Abbó), co wówczas nie raziło nikogo. Opuściwszy Włochy, spędził czas jakiś w Paryżu, zkąd dostawszy się do Polski przywiązał się do Polaków i ich ojczyzny, a zająwszy się wychowaniem małego Hen- ryka Lubomirskiego, odtąd we wszystkich podróżach księ- żnie Marszałkowój towarzyszył. Był to człowiek rozle- głych w kilku gałęziach nauk wiadomości, bystrego i gię- tkiego umysłu, gorącego serca, z żywą wyobraźnią rass południowych, ale tóż z właściwą im często trzeźwością sądu i przenikliwym rozsądkiem; zresztą, zwolennik, jak powiedzieliśmy, filozofii ówczesnój , nieprayjaciel tak zwa- nych przesądów. Kościół chętnie zastępujący swojego wieku filantropią, z upodobania zajmujący się polityką, a dzie- lący wiele ułud poczynaj ącśj się właśnie rewolucyjno) epoki. W Rzymie mianym był za jednego z najczynniej- szych członków, a nawet emissaryuszów tak zwanego klubu propagandy, mającego na celu wywołanie ogólnego na świecie przełomu i obalenie Kościoła i monarchii, przez ówczesne rządy włoskie tak źle był widziany, że się tam pokazać nie mógł i dla tego resztę życia na pół- nocy spędził. ') Niewyczerpany w pomysłach i projektach

*) "W archiwum watykańskióm znajduje się cała o ks. Fiattolim korrespondencya , między nuncyuszem pap. w Polsce Saluzzo, kardyna- łem Antici i kardynałem sekr. stanu. Stanisław August wstawiał się za Fiattolim i ręczył za jego zacność i wierność Kościołowi; w Rzymie

Digitized by

Google

227

a wielką nadewszystko łatwością redagowania obdarzony, w kilkanaście miesięcy późniój przeniósłszy się do War- szawy, został lektorem Stanisława Augusta i znaczny miał udział w układaniu projektu Konstytucyi 3 maja 1791 roku; obecnie, na żądanie ks. Jenerała ziem podolskich pracował czasem z młodym księciem Adamem; czytywał z nim starożytnych, greckich i łacińskich pisarzy, a ra- zem i w swoje polityczne idee i plany reform społecznych wtajemniczać go musiał. PodyktowtJ: mu teraz (d. 6 sty- cznia 1788 r.) cały, przez ks. Jenerała ziem podolskich żądany memoryał. ^)

Dosyć obszerna ta praca ciekawą jest jako świade- ctwo czasu; obok pochwał oddawanych z jednój strony filozofii, a z drugićj Stanom Zjednoczonym Ameryki pół- nocnśj, główną myślą j6j autora jest owładnienie krajem i postawienie się w zupełnój niezależności od króla, w celu naprawy instystucyj krajowych i otrząśnienia się z wpływu obcego. Według tego planu, czterech najpotężniejszych w Polsce, ojczyznę nadewszystko miłujących, światłych, szlachetnych, prawdziwie idealnych ludzi, powinno utwo- rzyć tajny ^uatiwr-yiratj związany przysięgą, a mający wszystkiśm kierować. Ten, dobrawszy sobie do pomocy ośmiu możnych i znacznego wpływu obywateli, złoży z nimi tak zwany Kongres patryotyczny. Kongresu zadaniem będzie przygotowanie w całym kraju, z zupełnćm pomi- nięciem rządu, wolnych, a jak memoryał się wyrażał,

wyliczano przytoczone tutaj przeciw niemu zarzuty. Skończyło się na tóm, źe przez wzgląd na wstawienie się królewskie uznano, lektor Stanisława Augusta i ex - zakonnik Scypion Piattoli, były to dwie różne osoby, a Ojciec Św. kazał królowi oświadczyć, cieszy się, źe ks. Piat- toli na względy króla zasłużyć i prawdziwie użytecznym stać się po- trafił. Ostatnia w tym przedmiocie depesza kardynała sekr. stanu jest z d. 14 stycznia 1792 roku.

*) Memoryał ten , cały pisany ręką ks. Adama , znajduje się w ar- chiwum książąt Czartoryskich.

15*

Digitized by

Google

228

cnotliwych, od Dworu i mocarstw ościennych niezależnych wyborów, skonfederowanio wszystkich województw i znaj- dujących się w nich pułków i połączenie ich późniój pod hasłem, „uspokojenia Polski wewnątrz i obrony jój od zewnętrznych nieprzyjaciół" Sejm skonfederowany zebrawszy się daleko od stolicy, najlepiój w miejscu po- bytu członków ^ałuor-viratUj w Kamieńcu lub Tulczynie, utworay z powstałych po województwach milicyj sto ty- sięcy wojska, wyznaczy dla niego dwóch regimentarzy, na Koronę i Litwę, podniesie patryotyzm ogólny, wybie- rze Komitet nadzwyczajny^ któremu kierownictwo spraw pu- blicznych aż do przyszłego sejmu przy rodzaju dyktatury powierzy, a tymczasem osobnój komissyi ułożenie planu naprawy Rzpltój poleci; ta, skargi obywateli i wszelkie z ich strony pomysły reform zgromadzać będzie i na- stępnemu sejmowi projekt konstytucyi przełoży. Człon- kowie ^atour -viratu mieli naturalnie i we wspomnianym komitecie zasiadać, bo oni i nadal mieli być osią wszy- stkiego. Oni to, zawsze tajemnicą okryci, zaufany cli mę- żów do wszystkich tóż Dworów europejskich roześlą, a ci, lubo żadnym urzędowym charakterem nie przyoble- czeni i z własnym nawet nie komunikujący się rządem, dzięki jednak społecznemu stanowisku swojemu, światłu i darowi ujmowania ludzi, z ministrami obcymi się za- przyjaźnią, we wszystko wnikną, wszędzie dotrzeć po- trafią, i niejedne nawet w polityce mocarstw rezolucyą dla nas korzystną wpływem swym przeprowadzą. Ko- mitet nadzwyczajny wszystko nareszcie na tak zdobytej podstawie na nowo urządzi, traktaty pozawiera i zagra- niczną politykę nasze ustali. Takim był w streszcze- niu swojóm naiwnie idealny, zupełnój nieznajomości i kraju i ludzi i gabinetów europejskich dowodzący programat! Przechodząc z kolei do ocenienia wszystkich raocai^stw europejskich, memoryjj naczelne między niemi stanowi-

Digitized by

Google

229

sko przyznawał jeszcze Francji, twierdził jednak, że w owej chwili, ona sama, wewnątrz wzburzona, do ża- dnego wystąpienia na zewnątrz zdołną nie była, sprawą zas polską zajmowała się zawsze jak Turcyą, o tyle tylko, o ile w niój gotową i korzystną dla siebie znajdowała dy wersy ą, że więc Polska rachować na nią wtenczas nie była powinna. Zalecając Polsce utrzymywanie zawsze dobrych stosunków przynajmniój z jednym z trzech naj- bliższych sąsiadów, memoryał utrzymywał, z pomiędzy tych sąsiadów najniebezpieczniejszym, bo najbardziój w u- padku j6j interesowanym, a więc naturalnym jój nieprzy- jacielem zdawały mu się być Prusy wszakże , dodawał, póki dwa cesarstwa w ścirfym z sobą pozostaną związku, mogłoby państwo Hohenzollernów we wzmocnionój tro- chę Polsce upatrywać dogodnego dla siebie sprzymie- rzeńca. — Jeżeli więc, mówił dalój, wspólna tych mo- carstw z Porta wojna przeciągnie się, wtenczas Polska- którój własny interes nakazuje zachowanie ścisłój neu- tralności, powinnaby, starając się w Konstantynopolu o przedłużenie walki, zwrócić się sama do Prus i zawrzeć z tóm mocarstwem otwarty traktat handlowy i tajne odporne przymierze, w celu utrzymania tój właśnie neu- tralności potrzebno] dla urządzenia się wewnątrz i na- prawy Rzpltój. Jednym z warunków przymierza byłoby wprowadzenie Polski do świeżo zawartego między Pru- sami, Anglią i Holandyą traktatu, coby się dało późniój do Szwecyi i Danii rozciągnąć.

W dalsze szczegóły memoryału nie będziemy już wchodzić; w jakim duchu miała być układaną zamierzona konstytucya, czy odpowiednio monarchicznym trądy cy om Czartoryskich, czy tóż oligarchicznym zachciankom nie- których możnowładzców naszych, czy wreszcie na wzór zachwalanych Stanów Zjednoczonych, memoryał nie mówił. Odkładano to zapewne do obrad ^atuor-viratu^ które

Digitized by

Google

230

największa otaczać miała tajemnica, zastrzegano tylko to jedno, źe w jego łonie, skoro się trzecłi członków na co zgodziło, czwarty ustępować i razem z innymi pod- pisywać musiał postanowienie, ktiSre odtąd stawać się miało obowiązującym dla wszystkich. Memoryał, jako domniemanego członka ^atuor -viratu wymieniał wpra- wdzie jednego tylko Rzewuskiego, źe jednak napisanym był z polecenia ks. Jenerała ziem podolskich, na miejsce pobytu wskazywał Tulczyn lub Kamieniec, a nasz. książę Adam w pamiętnikach swoich powiada, ^) źe. plan ten przez bardzo zaufaną osobę posłany był dwom zięciom księżny marszałkowój Lubomirskiój , Rzewuskiemu i Igna- cemu Potockiemu, nie omylimy się zapewne twierdząc, że w myśli twórców projektu, mężami mającymi tajnie rządzić całym krajem, mieli być: książę Jenerał ziem po- dolskich, dwaj wspomniani zięciowie księżny Lubomir- skiój i Szczęsny Potocki. Ten ostatni był wtenczas w naj- lepszych z Czartoryskimi stosunkach, w kraju zaś uważany za wzorowego patryotę najszerszą cieszył się popularno- ścią. Inni członkowie opozycyi mieli zapewne zasiąść w Kongresie patry etycznym i w projektowanych komis- syach i komitetach. K^. Jenerał ziem podolskich nie bez celu zapewne i syna do pisania go zaprzągł.

Memoryał przez tych, dla których był przeznaczony, najlepiój, według słów ks. Adama, przyjętym został. 2) Bezpośredniego, praktycznego skutku, już dla samój swój treści mieć nie mógł, choć niektóre jego myśli napoty- kają się w dalszóm działaniu stronnictwa patryotycznego. Nie obchodzą nas dalsze jego losy. Pomimo wtajemni- czenia swego w te zachody, chwilowy sekretarz Piatto- lego pozostał jeszcze w Paryżu, a nawet od ulubionój

O Kękopism.

^) Urywki pamiętników rękopism.

Digitized by

Google

2ai

wtenczas swój myśli odwieść się nie dał; zajęty był ciągle projektem odbycia jakićj kampanii. W marcu znowu o tem pisał do rodziców i zawsze od nich pochwały za- miarów swoich odbien^. £[siąźę Jenen^ ziem podolskich udawał się już nawet do austryackiego feldmarszsdka Haddika, chcąc dla syna umieszczenie przy jego sztabie wyrobić. Ale projekta nagłój uległy zmianie. Wśród gorączkowego zajęcia się przyszłemi sejmikami i ukła- dania coraz nowych planów kampanii wyborczój postano- wiono, że ks. Jenerał ziem podolskich na ten raz w Lu- blinie starać się będzie o poselstwo ale nie zapomniano klęski, którą przed dwoma latami poniód był w Kamieńcu; ponieśli z nim razem stronnicy wspólnie wtenczas idący do poselstwa, jakeśmy to w uprzednim rozdziale opowiedzieli. Rana zabliźnioną jeszcze nie była i do- magała się odwetu; powzięto myśl użycia ku temu mło- dego księcia Adama. „Wiesz", piss^a do niego Matka, ') „ile zmartwień przyniosły ojcu podolskie sejmiki; ty je- den zatrzeć to możesz, i niema innego środka odzyska- nia kredytu, jakim cieszył się dawniój w tój prowincyi książę Wojewoda ruski, a późniój twój ojciec. Nie przy- stoi, żeby on osobą swoją tam jechał, po niewdzięczności jakićj doświadczył, nie praystoi także, aby przed publi- cznością bez zadosyćuczynienia pozostał; ty jeden wszy- stko pogodzić możesz. Ojciec twój togo żąda, publiczność oczekuje, ja wszystko urządziłam z góry i wiele rzeczy przygotowałam, o których pisać nie mogę, ale które ci zrobią przyjemność. Pięknie będzie dla ciebie rozpocząć zawód od naprawienia dwuletniój krzywdy i okazania wy- stępując na świat, żeś i dobry syn i dobry obywatol. W województwie szczerze togo żądają; nie możesz je- szcze sam zostać posłem dla wieku twojego, ale ja całą

*) List z d. 20 marca 1788. Archiwum ks. ks. Czartoryskich.

Digitized by

Google

232

rzecz ułożyłam z naszymi i wszystko pójdzie dobrze

ale to bióda, że nic nie mogę pisać , bo się boję. Kiedy sobie pomyślę, że ty jesteś dobry Polak, dobry obywa- tel, to dopiero Panu Bogu dziękuję, żeś moim synem." Wzywano go zatóm aby do kraju powracał. Matka na pocieszenie dodawała jeszcze, że cesarz dotychczas żadnych ochotników przyjmować nie pozwalał, i że ta kampania według zdania wszystkich, wcale nauczającą nie będzie; że więc niema powodu dawnych projektów żałować. Sama coraz goręcój przejmowała się rozpoczynającą się walką, wtórowała wszystkim objawom narodowego uczu- cia, przeceniając je nawet bez miary, z właściwą sobie wrażliwością niewieścią. W miesiąc po przytoczonym li- ście, donosząc synowi o wojskim wschowskim Suchorze- wskim, który w patetycznój mowie oświadczył byt kró- lowi, źe cały swój majątek w jego ręce składa dla po- mnożenia wojska, pisała do niego: „Czyż podobna, aby naród posiadający takich ludzi, gin^ przez niedołęztwo króla i nikczemność tych co go otaczająl Po czynie Su- chorzewskiego błogo czuć się Polakiem, błogo czuć się wolnym, błogo należeć do kraju, w którym popędy serc szlachetnych i dusz prawych nie znajdują przegród 1" Wśród takiego nastrojenia uczuć, namawiała wtenczas wielu, aby suknie narodowe przywdziali i domagała się tego od syna. Naglony o powrót, zjechał on istotnie do Puław, już w kuntusz, jak chciała, przybrany. Ze wszy- stkiego co w dyktowanym sobie niedawno memoryale był napisał, najbardziój go widać zajmowały wtenczas proje- ktowane po województwach milicye, bo podróżne jego z tój pory notatki pełne uwag o organizacyi armii i takich właśnie milicyj. Matce, która przeznaczając go do wystąpienia niezwłocznie wśród obywatelstwa, pra- gnęła widzieć kochanym przez wszystkich, wydawał się jeszcze zanadto poważnym i zamkniętym w sobie.

Digitized by

Google

233

Prawdziwym wstępem do kampanii wyborczej byl wielki zjazd przyjaciół i stromiików w Puławach. Przy- było, jak mówi przytomny tam Kajetan Koźmian, ^) pię- ciu Potockich, Rzewuscy, Witosławski, Dłuski i mnóstwo innych; spodziewano się Szczęsnego Potockiego i księżna Jenerałowa z obydwoma synami miała na teatrze w Matce SparUmce wystąpić; nie przyjechd:, bo już był z królem zbliżony i ze Stackelbergiem korespondencyą utrzymywał, przedstawienie więc odłożono na późniój, ale przyjęcie było wspaniałe. Ks. Jenerd:, który suknie zmieniać lubił, ukazd: się rano w mundurze austryackim, gdy to się szlachcie nie podobało, przywdział mundur wojewódzki i lubo wina nie pijs^, spełnił zdrowie obywatelstwa. Ułożono listę posłów lubelskich, na którój czele stał na- turalnie gościnny Puław właściciel, przygotowano kam- panią podolską. Niedługo po uroczystościach puławskich a w ślad za rozjeżdżającymi się w stronę Kamieńca przy- jaciółmi, wyruszył książę Adam na Podole.

Nie jechał tam jeden. I teraz nie rozstawał się z nim stały wszędzie dotychczas towarzysz. Ciesielski, ale pra- wdziwym przewodnikiem w pierwszych krokach życia pu- blicznego był mu, wielki w owój porze rodziców pi^zyja- ciel, jeden z najpiękniejszych swojego czasu ludzi w Polsce, pisarz koronny, Kazimierz Rzewuski. Ten właściwie rzecz całą prowadził. W drodze już będącego księcia Adama dopędzały jeszcze listy Matki , która z troskliwo- ścią kochającego serca nie przestawała powtarzać mu tych samych zawsze uwag, o konieczności i sposobach jedna- nia sobie przyjaciół. Wśród pochwd: oddawanych jego charakterowi i sposobowi myślenia prosiła, aby starał się nie wyglądać na staruszka, być żywym i rozmownym. „Ta suknia polska,'^ pisd:a, „jeżeli będzie zrobioną źle,

>) Pamiętniki, T. 1.

Digitized by

Google

234

noszoną od niechcenia, to powiedzą, że ty nosisz nie- chętnie i tylko dla mnie; jak będziesz na Podolu, a ro- zeprzesz się na kanapie jak staruszek, a wszyscy będą stali, to powiedzą, żeś dumny, zimny; a jak będziesz ga- dający, przyjdziesz wesoło, dobrze ubrany, jednego uści- sniesz, drugiemu coś powiesz, to wszystkich zobligujesz." Nie brakło tóź zaleceń dla stronników i przyjaciół. „So- roce, Bielawskiemu i innym, powtarzaj proszę, aby z obywatelstwem jak najgrzeczniój się zachowywali, dla tego osobliwie, że na Podolu kilku mówiło, że ty jedziesz z Litwinami, żeby ich nastraszyć. Zmiłuj się mój panie Adamie, potraf w to, żeby myśl zatrzeć i wygubić; pamiętaj na to, że miło nam żyć w wolnym narodzie, i że sami powinniśmy tego dowodzić, że braciom na braci iść nie godzi się i tylko w ostateczności bronić się, ale nie zaczepiać nigdy." Ostatnie wyrazy odnosiły się do sejmikowój burdy, jaką partya ks. Jenerała ziem podol- skich wyprawiła przeciwnikom swoim już po sejmiku w Lublinie, a za którą odgrażano się od wetować w przy- szłości.

Goście puławscy a jeszcze bardziój gospodarze spo- dziewali się zaciętój ze stronnictwem królewskióm walki. Ks. Jenerał ziem podolskich pamiętny wyborów 1786 r. wszystkim powtarzał, że ma w tóm stronnictwie nieu- błaganych przeciwników, a kiedy mu przekładano, że bez potrzeby tak wielkie robi zaehody i do Lublina ogromne tabory szlachty, jakich nie widywano dotąd, sprowadza, odpowiadał, że „kto się na gorącój wodzie sparzy, ten na zimną dmucha^^ i całą szlachtę Łukowską, tak zwaną „partyą swoje podlaską" w Lublinie zebrał. ^) Wybór jego wszakże nie napotkał żadnój opozycyi, bo król prze- de wszystkióm pragnący uciszenia, wszystkim od siebie

*) Koźmian Kajetan. PamiębUku T. 1.

Digitized by

Google

235

umiarkowanie nakazywał, księcia zaś Jenerała ziem po- dolskich swoim tóż stronnikom wyraźnie do poselstwa zaleciŁ W Kamieńcu, jak zobaczymy, wszystko się tóż zgodnie zakończyło.

Znalazłszy się na Podolu, książę Adam rozpoczął kampanią swoje od objechania z pisarzem Rzewuskim znaczniejszych obywateli; oddając im attencyą, poznawano przyjaciół, sposobiono szyki, obliczano własne i przeci- wników siły; kilka liczniejszych zjazdów odbyło się w do- mu Dulskiego, stolnika latyczewskiego; jednocześnie w po- dobny sposób krzątali się stronnicy królewscy, między którymi najpoważniejszym w obywatelstwie był podko- morzy Lipiński, najczynniejszymi zaś okazali się: chorąży podolski Stadnicki i podkomorzy latyczewski Orłowski. Siły zdawały się równoważyć, a dla pozyskania uboższój braci nie żałowano nawet, jak zwyczajnie, grosza. Stano- wczą przewagę mógł zapewnić każdemu stronnictwu Szczę- sny Potocki, który już wtenczas zrezygnowawszy woje- wództwo ruskie, był jenerałem artyleryi koronnój. Książę Adam udał się więc z Rzewuskim do Tulczyna, aby mu rzecz całą przełożyć; rachowali z pewnością pra- wie na przychylność tak niedawno w Puławach 'jeszcze oczekiwanego przyjaciela, ale Orłowski już ich był uprze- dził, i otrzymał od niego przyrzeczenie, że szlachty swój do Kamieńca nie pośle i wpływ swój osobisty do przy- szłego odłoży sejmiku; oświadczył więc gościom swoim, że im pomocy udzielić nie może i nakłaniał ich do zgody i umiarkowania. Zatrwożeni, lękając się, aby w dniu ozna- czonym przeciwnicy nie okazali się silniejszymi, zwłaszcza że niektórzy z Barszczanów ujęci przez Stadnickiego dane im pierwój pieniądze księciu Adamowi pozwracali, rzucili się nasi sejmikowicze do zwykle używanego wtenczas środka; rozesłali listy na wszystkie strony, żądając do- stawienia do Kamieńca jak największój liczby wyborców,

Digitized by

Google

236

Ze wszystkich dóbr Rzewuskich, marszalkowój Lubomir- skiój i ks. Jenerała ziem podolskich przysyłano zagonową szlachtę; posłał po nią ks. Adam do Granowszczyzny, w Kijowskie; zażądano jój nawet z majętności w kordo- nie austryackim położonych; z miejsc odleglejszych, pę- dziła ona na podwodach, dniem i nocą. Przybliżał się dzień stanowczy, a liczba kresek, na które rachowano, z dwóch, zdawała się podnosić do pięciu tysięcy; w po- czuciu takiój przewagi układano listę poselską z tych wy- łącznie, którzy przed dwoma latami szli do poselstwa z księciem Jenerałem ziem podolskich i utrzymać się nie zdołali. Przed samym terminem nazna<3zonym na sejmik „napełnił się Kamieniec gminnością," jak wyrażano się wtenczas; przywódzcy obydwóch stronnictw znaleźli się na czele swych szyków, jakby wodzowie dwóch armij i oddawszy sobie wizyty z największą grzecznością, wśród zapewnienia serdecznych aflFektów, raz jeszcze obracho wy- wali swe siły. Dla uniknienia zwad wszelkich i broń Boże krwi rozlewu, pilnowano, aby szlachta przeciwnych obozów nie spotykała się z sobą; Rzewuski swoich stron- ników przyprowadzał codzień na obiad do tak zwanego w Kamieńcu Dłużka, kiedy party a królewska obiado- wała na Rynku. Nie chciano starcia nie tylko na szable, ale właściwie nawet na wota; arcysztuka zależała na zgro- madzeniu tak przeważnój siły, przed którąby przeciwnicy złożyli broń bez walki, albo przynajmniej do bardzo wiel- kich ustępstw uczuli się zmuszeni; fortele były pozwo- lono, ale miłość własną trzeba było zawsze szanować; unikano kresek, powiadając, że „to w obywatelstwie rzecz delikatna, bo zupełnie niespodzianie spaść można." Wtórując teraz rozdrażnionym przeciw Rossyi uczuciom^ rozpowiadano w obozie ks. Adama, „że ks. Jenerał ziem podolskich ze swoją familią i ze złączonemi z krwią swoją imionami, będzie na sejmie partyą pruską podtrzymywać."

Digitized by

Google

237

Oczekiwano przybycia kasztelana Swiejkowskiego, który z urzędu miał sejmik zagajać. Ale zajś(5 miała jeszcze jedna zmiana w położeniu. Zatrwożony przewagą Czarto- ryskich, bojąc się aby ich lista ,,układana dla zagładze- nia gorzkiój pamięci ostatniego sejmiku" cała w końcu nie przeszła, podkomorzy Orłowski pisał do Szczęsnego Potockiego namawiając go, aby sam szedł w Kamieńcu do poselstwa. Pan Tulczyna wdzięcznie przyjąwszy pro- pozycyą, zaprosił do siebie podkomoraego, a przetrzyma- wszy go dni kilka, przyrzekł albo sam na sejmik zjechać, albo tćż nadesłać odpowiedź po otrzymaniu oczekiwa- nych od króla listów. Gruchnęło to po Kamieńcu. Pe- wny dotąd wygranćj , Rzewuski napisał wtenczas w swo- jćm i ks. Adama imieniu do Szczęsnego Potockiego, prosząc go ,,aby nie przyjeżdżał do Kamieńca i nie psuł rozpoczętych tam układów, zkądby nowe wynikło źródło niezgody i zakłócenia." Obraźliwy pan Tulczyna uczuł się dotkniętym do żywego; „me tylko odmawiają mi po- słowania," powiedział, „ale nawet robią mnie burzycie- lem pokoju, zgody i jedności." Napisał zaraz do Orło- wskiego, „że zachowuje na prayszły sejm zaszczyt być posłem z Podola, i będąc pewnym dzisiaj go wzywają- cych obywateli, postara się wtenczas tak stanąć, aby mógł stronę pi-zeciwną uprosić o pozwolenie posłowania;" przysłał zarazem kilkuset szlachty, którzy pod pozorem utworzenia orszaku dla kasztelana, w razie gdyby do kresek przyjść miało, wotować mieli za partyą królewską. W obec tego, przyszło nieco z wymagań swoich ustąpić. Partya królewska prowadziła do poselstwa : Krasińskiego, starosta opinogórskiego, Tomasza Stadnickiego i pułko- wnika Zajączka; Szczęsny Potocki ze swojćj strony sta- wiał także trzech kandydatów: starostę tłomackiego Po- tockiego, podczaszego Winnickiego Moszczeńskiogo i cho- rążego Złotnickiego; ks. Adam z Rzewuskim już teraz

Digitized by

Google

238

przystawali na dwóch posłów z partyi przeciwnój , byleby pozostali ich czterój: pisarz Rzewuski, oboźny Witosła- wski, strażnik Mierzejewski i kasztelanie Morski. Gdy zjechał nareszcie kasztelan, przyjęły go obydwa stronnictwa „z wielką attencyą," prosząc o pośrednictwo. Przewaga w każdym razie była po stronie Czartoryskich. Po za- gajeniu sejmiku, marszałkiem koła rycerskiego obrany został, jak być miało, ks. Adam; asesorami przy nim zostali: chorąży latyczewski Raciborowski , stolnik podol- ski Borejko, sędzia ziemski Dąbski i skarbnikowicz Brze- ziński. Marszałkowi służyło prawo podawania kandyda- tów. — Wszystko odbyło się najspokojniej; nie przyszło nie tylko do źadnój kłótni, ale nawet do kresek; przez wzgląd na Szczęsnego Potockiego zgodzono się na je- dnego z jego kandydatów i „nie dopuszczając nawet gminnój szlachty do kościoła," jak wyrażają się doniesie- nia współczesne, cały wybór załatwiono. Posłami z Po- dola zostali: pisarz kor. Rzewuski, starosta tłomacki Po- tocki, opinogórski Ba^asiński, oboźny Witodawski, stra- żnik Mierzejewski i kasztelanie Morski. Z instrukcyą nie było trudności; król żądał głównie powiększenia woj- ska i usunięcia spraw prywatnych; książę Jenerał ziem podolskich to samo w instrukcyi lubelskiego wojewódz- twa był zapisał. Ostateczny wypadek sejmiku obydwie strony zadowolnił, a przynajmniój ukoił. Donoszący o tóm królowi podkomorzy Lipiński zaświadczał, że „książę Adam starając się przy układach z partyą królewską utrzymać tych wszystkich, którzy na przeszłym sejmiku winnym kościele wybrani, usunięci zostali, z największą grzecznością wszystkie rzeczy traktował." ^ Tak więc

*) Wszystkie tu opowiedziane szczegóły wzięte z własnorę- cznych listów Aleks. Roźnieckiego i podkom. Lipińskiego do Króla, znajdujących się w Archiwum ks. ks. Czartoryskich, w Korespmidencyi krajowej Stanisława Augusta, volum. LXV. Nr. 733.

Digitized by

Google

^39

stało się zadość zaleceniom Matki, a pierwsze na polu publicznóm wystąpienie młodego księcia Adama, przyja- ciół mu tylko w obywatelstwie zjednało. Wracając z Kamieńca, młodzieniec zwiedził jeszcze pola cecorskie, a Matka prosząc, aby jój przywiózł rysunek kolumny Żół- kiewskiego, jaką tam oglądał, dodawała: „pamiętaj z cza- sem zarobić na to, aby ci także za lat sto taką wysta- wiono."

Skończyły się w całym kraju sejmiki; Rossya, którój oblężenie Oczakowa i cała w ogólności walka z Turcy ą nie wiodła się, a wypowiedziana przez Szwecyą wojna rozrywała jeszcze siły, tak że do zuchwałości śmid:y Po- temkin upadał czasem na duchu i radził wojska nawet z Krymu wyprowadzić, w końcu września cofnęła się z projektem aliansu, który Prusy drażnił, a bardzo li- cznych spotykał u nas przeciwników; to zdawało się odej- mować Prusom powód mieszania się do naszych spraw wewnętrznych, a zarazem powinno było przyczyniać się do uspokojenia. Prymas przed otwarciem sejmu jeździł do Siedlec, zapraszając hetmana Ogińskiego i ks. Jene- rała ziem podolskich do Jabłonny na konferencyą; przy- jechali, i oświadczenia ich zapowiadały zgodę. Powsze- chnie, we wszystkich kołach żądano konfederacyi i po- nmożenia wojska, a już od bardzo dawna nie widziano w kraju zajęcia się sprawcą publiczną jak w tój chwili. Pojawiały się pisma traktujące niejedne żywotną kwestyą, ruch wszędzie był wielki, a w przededniu otwarcia sejmu napełniła się Warszawa niepamiętną mnogością obywatel- stwa. WecUug świadectw współczesnych, żaden sejm za Stanisława Augusta nie rozpoczynał się tak uroczyście i świetnie, żaden tóż tak wielkiego dla Ojczyzny nie miał nabrać znaczenia. Nie darmo historra nadać mu miała imię wielkiego sejmu.

Książę Adam w pracach jego sam udziału nie miał

Digitized by

Google

240

i mieć nie mógł; z zamknięciem podolskiego sejmiku, chwilowa jego czynność publiczna skończyła się; ale je- żeli widzieliśmy, że chłopięciem będąc posyłanym bywał przez ojca na posiedzenia sejmowe, aby się obradom pu- blicznym przypatrywał, to teraz, z własnego popędu zo- stał stałym i niezmordowanym tych obrad słuchaczem i wzruszonym świadkiem. Wiele rzeczy składało się na to, aby znaczenie tćj chwili w jego oczach jeszcze bar- dziój podnieść. Wtajemniczony w zamiary rodziny swo- jój i jój stronników, widział on na ławach sejmowych własnego ojca, krewnych, przyjaciół, trzydziestoletniego wtenczas J. U. Niemcewicza, który był niemal Puław do- mownikiem; wśród niewiast naszych, gorąco wtenczas sprawami pubhcznemi zajętych, ukochana jego matka najpierwsze zajmowała miejsce, żadnój z nich w zapale i czynności nie dając się prześcignąć. Jako Polak, jako członek rodziny swojój, jako syn i pi-zyjaciel, najmocniój musiał być każdym wypadkiem ówczesnym zajęty; a kiedy przypomnimy sobie, że ten młodzieniec o napisamu poe- matu i wygraniu kiedyś walnój bitwy niedawno marzył, że przed niewielu jeszcze dniami nosił się z planem urządzenia wojska, to łatwo wyobrazimy sobie, jakie dla niego znaczenie czas ten mieć musiał. Stała się ta epoka kulminacyjnym punktem i jakby koroną jego młodości, która otrzymanym na tym sejmie wrażeniom ostateczny już swój charakter zawdzięcza. Młodzieniec nie mógł na te obrady zapatrywać się jako wytrawny mąż stanu; dla niego, zwłaszcza w pierwszych miesiącach sejmowych, wszystko skupiało się w tóm jednóm pytaniu: które z dwóch stronnictw, królewskie czy tak zwane patryo- tyczne, to do którego należał jego ojciec i przyjaciele, otrzyma przewagę, bo razem z najlepszą częścią swego pokolenia czul upośledzenie narodu i głęboki żal do t^j ręki żelaznej, która nad nim ciężyła, a w otrząśnieniu się

Digitized by

Google

241

z przewagi Moskwy pierwszy warunek podźwigiiienia się ojczyzny upatrywał. W kilkadziesiąt lat potśni, kiedy pełen wiekowego prawie doświadczenia, kreśląc żywot J. U. Niemcewicza, ubolewał nad marnującą czas niesfor- nością sejmujących, nad brakiem wszelkiego w obrado- dowaniu porządku , kiedy widział wszystkie ułudy, omyłki i błędy czteroletniego sejmu, zawsze z najrzewniejszóm uczuciem zwi-acał się do chwil ówczesnych, nazywając je najszczęśliwszemi, jakich doznał w męzkim swym wieku. „Nigdy," powiada, „kraj nie był zacnićj wyobrażony, ni- gdy sejmujące Stany nie były słuszniój nazwane treścią wyborową całego narodu." Kiedy zaś kolejno opisuje zwycięztwo stopniowe anti-rossyjskiego stronnictwa, które wtenczas król pruski popierał, zapał ogólny wywołany uchwałą stotysiącznego wojska, wielką na razie ofiarnoś(^ na utraymanie jego, i podniesione uczucia, nikt wątpić nie może, że sam ich wszystkich doświadczał, że mówiąc o imiych, mówi też o sobie. „Party a królewska," jego słowa, „opierająca się o Rossyą, jak posąg śniegu stopiła się pod czynem promieni odżywionego patryoty- zmu i dopiero co bezsilna partya narodowa znalazła się

niebawnie przemagającą Po stuletnim prawie obcego

jarzma ucisku, czuó się znowu wolnym panem swoich czynów, jak przystoi licznemu i walecznemu narodowi, było to niewymownym szczęściem, którego wystawić sobie nikt nie potrafi, kto go nie doznał. Nie wiem, po tylu latach, czy kto jest jeszcze żyjący z tych, z którymi na- ówczas i ja dzieliłem to szczęście; pewnie równego, ani podobnego drugi raz nie uczuł w swćm życiu. Szczęście to bowiem było wówczas bez żadnćj niespokojności, bez przymięszania bojaźni lub wątpliwości o przyszłość. Dzi- wno powiedzieć, naród nie przewidywał w pierw szój chwili żadnych, mogących mu gTOzić niebezpieczeństw;

Książę Adam Czartoryski. Tom I. IG

Digitized by

Google

242

ale właśnie ta niebacznośó na przyszłe niepomyślne wy- padki, była przyczyną niewymownój wielkości doznanego wówczas szczęścia." Stanowczą w dziejach tego sejmu chwilą było posiedzenie d. 3 listopada, na któróm roz- strzygnąć się miało pytanie, czy władza nad świeżo uchwa- lonym wojskiem zostanie w ręku departamentu Rady nieustającój, ustanowionój jak wiadomo pod gwarancyą Rossy i, czy tśź oddaną będzie wybranój przez sejm ko- missyi wojskowój. Akt konfederacyi, po głośnem weto- waniu dozwalał wetowania tajnego, skoro go jeden z po- słów zażądał. Po skończonój więc ogólnój dyskusyi, dwa razy nad każdym niemal wnioskiem wetowano, a weto- wanie sekretne jedynie było stanowcze w takich wypad- kach. „Tego wieczora," mówi ks. Adam, ^) „gdy się tur- nus rozpoczął, mowa po mowie następowała: każdy prawie senator i poseł chciał w przeważnój okoliczności okazać, na jakich powodach kreskę swoje opiera. Publiczność, którą arbitrami zwano, słuchała z największą uwagą, nie tak powodów jak zakończenia każdego głosu, aby wie- dzieć do jakiój strony wetujący zapisuje się i jak o nim trzymać należy. Ważne odsłonienia serc tajników i naj- skrytszych zamiarów dokonały się na tój sessyi

Wetowanie trwało do czwartój zrana. Nareszcie, po se- kretnych wotach, gdy deputowani do konstytucyi, jak ich wtenczas zwano, powstali z senatu i z izby poselskiój dla obliczenia głosów, napełnione publicznością ganki, drzwi i przedsienia Izby zatrzymały dech, aby słyszeć stanowczy wyrok między partyą wówczas królewską a pa-

») Żywot J. U. Niemcewicza. Berlin. 1860. str. B9 i 60. —Książę mylnie tylko podaje liczbę głosów, mówiąc, że w tajnóm głosowaniu było za koraissyą głosów 82. Podaliśmy tu liczbę głosów według dya- ryuszu sejmowego równie jak i godzinę 4-tą z rana, o którśj Książę widocznie przepomniał.

Digitized by

Google

243

tryotyczną, między Moskwie poddaną , a niepodległą Pol- ską. W głosnóm wetowaniu było 149 kresek za depar- tamentem, 114 za komissyą; lecz wtajnóm oświadczyło się za departamentem 129 a za komissyą 140. Nie można sobie wystawić, jaka się radość objawiła po tój wygTanćj. Po csJóm mieście rozbiegli się gońce z wielką wiadomo- ścią. We wszystkich domach, a tóm bardzićj tam, gdzie bywały towarzyskie zebrania, nie spano, oczeldwano roz- strzygnienia sesyi; wszędzie taż sama radość rozeszła się. Ściskano się kobiety płakały z radości, dzieci skakały, klaskały w ręce. Pierwszy raz od wielu lat, Polacy, re- prezentacya narodowa na swojóm postawiła, postąpiła nie pod obuchem Moskwy, nie według rozkazu lub za po- zwoleniem jój ambassadora, lecz przeciwnie, i po swoje- mu; źle czy dobrze, to mniejsza, ale podług własnej, niepodległój myśli i woli. Takióm jedynóm wrażeniem i uczuciem ogarnioue były wówczas wszystkich umysły. Zwycięztwo rzeczywiste, kt<5reby było zniweczyło wojsko i potęgę Moskwy, nie sprawiłoby Polakom większój, a poniekąd szaleószćj radości , jak to zwycięztwo w wo- tach sejmu, które było niewątpliwym znakiem usamo weł- nienia narodu." Przytoczyliśmy umyślnie własne księcia Adama wyrazy, bo lepiój daleko od długich naszych wy- wodów malują ówczesne usposobienie i uczucia jego; któż nie odgadnie, że jednym z arbitrów w niemóm oczekiwa- niu wyglądających ostatecznego wypadku głosowania, był nasz młodzieniec, że on *wieść radosną Matce i hetma- nowój Ogińskiój zaniósł, że jedną z tych, która w t^j chwili rozkosznemi zalały się łzami, była księżna Jene- rale wa ziem podolskich? Chwile takie w młodości zostawiają wpływ niezatarty, należą do tych, które we- dług pięknego wyrażenia poety, „wykuwają żywot cały." „Wiecznotrwały cios ich dłuta" został wyraźny do końca we wzniosłej i szlachetnój postaci księcia Adama.

16*

Digitized by

Google

244

TJczucia, z których książę Adam zdaje sprawę, prze- pełniając serca, nadawały, że się tak wyrazimy, ton społe- czeństwu. — Stronnictwo, patryotycznóm zwane, rosło, a mnożyły się' i zewnętrzne tego oznaki. Jedną z nicli był powrót do narodowego stroju. Księżna Jenerałowa ziem podolskicli zajmowała się tóm najgorliwiój ; uło- żona pod wpływem księcia Jenerała instrukcya poselska w Lublinie żądała polskiego stroju dla wszystkich urzę- dników i dla całego wojska, a teraz w świetnym salonie księżny Jenerałowćj w Warszawie, kuntusz najlepszą stawał się rekomendacyą. Dopełniano zmiany stroju z pe- wną ostentacyą; kiedy marszałek konfed. litewskiój , książę Kazimierz Nestor Sapieha, postanowił się przebrać, księ- żna Czartoryska, publicznie na balu, z tego powodu przez nią wydanym, pierwszy mu pukiel włosów ucięła a ota- czany był przez cały wieczór szczególnóm poszanowaniem, jakby po dokonaniu bohaterskiego czynu. Ukazanie s^§ i^S^ ^ kuntuszu na posiedzeniu 29 listopada przy- sporzyło mu popularności. Drobniutkie to rzeczy, przy- noszące jednak rysy do obrazu tój epoki, jak ów memo- ryał przez ks. Piattolego układany. Nie spotykamy nigdzie ani rozległój myśli, ani wytrawnój mądrości stanu, ani har- townój woli starych ks. ks. Czartoryskich z 1764 roku; ale z drugiój strony znajdujemy sam naród budzący się do życia, podniesione i uszlachetnione uczucia, i pod tym względem postęp niezaprzeczony. Dzieje czterole- tniego sejmu nie mogą być przedmiotem naszego opo- wiadania: znakomity autor Ostatnich lat panowania Stani- sława Augusta obszerną poświęcił im pracę, w którój ocenione wszystkie obce wpływy, wszystkie ujemne i dodatnie strony, całe nareszcie polityczne sejmu znacze- nie i skutki; nam tutaj chodziło jedynie o zaznaczenie wpływu, jaki te chwile na księcia Adama mieó mogły i miały, i na t^m się ograniczyć musimy.

Digitized by

Google

245

Razem ze stanowczą przewagą stronnictwa patrioty- cznego zakończyła się, jak książę Adam powiada, pier- wsza epoka czeroletniego sejmu, a rozpoczęła się dla patryotów druga częśó zadania, będą<5a po każdóm zwy- cięztwie probierczym kamieniem wszystkich na świecie opozycyj; stawali się sami niejako władzą, brali na sie- bie odpowiedzialność za ostateczny obrad wypadek i za kierunek spraw państwa. We własnym obozie okazała się zaraz niezgoda, a za radością z poczucia własnój nie- podległości, o kt<5rój mówił książę Adam, szło łatwe u nas od kilku już pokoleń, oddanie się najpomyślniej- szym, choć na uczuciu tylko opartym nadziejom, któro wszelką oddalając troskę, czynność tóż uważały za zby- teczną. Kiedy przyszło, po głośnem uchwaleniu stotysią- cznój armii, zejść do szczegółów jój organizacyi, a także zstąpić do mozolnych urządzeń wewnętrznych, nie zna- leziono już niedawnego w arbitrach zapału i łatwój mię- dzy obradującymi jednomyślności; cala zwykła niesforność nasza zaczęła coraz wyraźniśj występować, a posiedzenia nierzadko skargi tylko wytrawniejszych i dalój widzą- cych wywoływały. Z pierwszą limitą sejmu (w końcu grudnia 1788 r.), wielu stałych świadków działań sejmo- wych opuściło Warszawę. Wyjechał z niój i młody książę Adam do Puław. Dnia 14 stycznia 1789 r. pisał do niego Ojciec: „Winszuję ci serdecznie urodzin i cieszę się, żeś na świat przyszedł, na którym wiele dobrego bę- dziesz mógł dokazywać, a w tym celu sądzę, że dobrze uczynisz, spędzając kilka miesięcy w Puławach, na pracy pożytecznój. Ten sejm niczego cię już nie nauczy; do- nosić ci będę co się na nim stanie, a ty będziesz tym- czasem zbierał materyfJ^y do figurowania przeważnie, jak czas przyjdzie dla ciebie być w publiczności czynnym." Chciał książę Jenerał ziem podolskich, żeby syn trochę się obezn^ z zarządem dóbr i w ogólności z praktyczną

Digitized by

Google

246

stroną źjcia, która widać źe zawsze najmniej była mu swojską; >) w tym celu dawał rozmaite polecenia, nic przestając mu wszakże i dyarynszów sejmowycli posyłać i doradzać pilnego czytania sławnój wtenczas Historyi Karola V. przez Robertsona , a nadewszystko uczenia się dziejów krajowych, bo zawód publiczny w ojczyźnie za- wsze był celem jego wychowania. Tak zeszła mu wię- ksza połowa 1789 roku.

Tymczasem we Francyi , którą książę Adam tak nie dawno opuścił, wypadki niepowstrzymanym rozwijały się pędem. Przyrzeczone za lat kilka zwołanie Stanów pi*zy- śpieszono; otwarte zostały 5 maja, a rząd, który spodzie- wa! się w nich znaleźć powolne narzędzie do uchwalenia podatków i gwarantowania pożyczki, ze zdumieniem spo- strzegł, że ma do czynienia z nowym zupełnie organi- zmem, o potężnych siłach, domagających się życia; sam nie wiedział co począć i plątał się coraz bardziój. Po niefor- tunnych próbach pogodzenia ti*zech Stanów, stan trzeci, którego wodzem i mówcą był Mirabeau, ogłosił się pra- wdziwym przedstawicielem narodu i nazwę Zgromadze- nia Narodowego (Assemblóe nationale) przybrał, a król rozkazując dwom innym stanom, to jest duchowieństwu i szlachcie połączyć się z tym trzecim, nadał już nawet prawny t^j reprezentacyi charakter. Lud to postanowie- nie królewskie przyjął z zapałem, i Ludwika XVI., gdy ze Zgromadzenia narodowego wychodził, oklaskami obsypał, i do pałacu tłumnie przeprowadził, ale słusznie powie-

*) W jednój z kartek, w tym czasie przez ojca do ka. Adama pisanych, znajdują się następujące wyraey: „Vous avez un coeur excel- lent, et ime t§te trós-bien organisóe; ii ne vous manąue, żeby wyjść na bardzo słusznego człeka, que de savoir tonjours Pheure qu'il est et de Vous accoutumer k mettre de Fordre dans vos aiłaires et de la suitę, żebyś o sobie wiedział, umiał i przewidywać i zaradzać w swoich po- trzebach." (Archiw. ks. ks. Czartoryskich yolumen listów ks. Jenerała do syna, ks, Adama,

Digitized by

Google

247

dziano^ że cały ten tryumf chwilowy był dla starodawnój monarchii francuzkiój pogrzebnym obrzędem. Nowo po- wstałe Zgromadzenie narodowe z całą filozoficzną pychą XVJJLL wieku zabrało się do ułożenia konstytucyi dla Prancyi i rozpoczęło epokę reformatorskich usiłowań, po- wtarzających się odtąd na tylu punktach globu ziem- skiego, w których kuszono się stosować teoretyczne po- jęcia do potrzeb różnych narodów, i tworzono cale usta- wy, wszędzie do siebie podobne, a krótko trwale, bo z życiem samom i z przeszłością w żadnym nie zostające związku. Zgromadzenie narodowe francuzkie na pier- wszćj karcie konstytucyi swojój wypisało owe, na cały świat głośne, a w gruncie niedorzeczne „prawa człowieka", które ogłaszając wszechwładztwo ludu i uprawniając wszelki rokosz przeciw władzy, z innego pochodzącój źródła, da- wały właściwie tój konstytucyi za podstawę ruchomy pia- sek politycznych atomów, i cały społeczny wywracały porządek. Karby, dotychczas wstrzymujące ludzi, rozsy- pywały się coraz bardziój, społeczeństwo wielkiemi kro- kami zdążało do anarchii, wśród rosnącego bezrządu, modoch paryzki chwycił za broń i zdobył Bastylią, a Lu- dwikowi XVI. w tój chwili dopiero ukazała się cała groza położenia. „Ależ to bunt prawdziwy!" powiedział, dono- szącemu mu o tśm księciu Liancourt. ,jNie, Najjaśniej- szy Panie," odrzekł zapytany, „to nie bunt, ale rewolu- cya." ^) Broń raz pochwycona, już się z rąk wytrącić nie dała, i niebawem gwardye narodowe pokryły c^ą Francy ą; na czele paryzkiój stanął autor wniosku o „pra- wach człowieka", głośny niedawno Waszyngtona na ziemi Stanów Zjednoczonych towarzysz, jenerał Lafayette; me- rem Paryża okrzyknięty filozof Bailly. W pierwszych

*) „Sire, ce n'e8t pas r6volte, c^est une rśyolution."

Digitized by

Google

248

dniach sierpnia Zgromadzenie narodowe zniosło nie tylko wszelkie przywileje i różnice stanów, ale wszystko prawie co było organicznego we Francy i; tak w przeciągu trzech zaledwo miesięcy rmięła cała niemal budowa przesdości. Sam Mirabeau robotę dni ostatnich orgiami polityeznemi nazywał, ale duch nowy uznawszy raz człowieka za sę- dziego ludzkości, mającego prawo według własnego ro- zumu wyrokowaó o losach nie tylko indywiduów, ale ca- łych społeczeństw, musiał mieć instynktową nienawiść ku wszystkiemu, co wiązało się z życiem wewnętrznóm mi- nionych pokoleń i wszystko na drodze swojój wywracał i burzył. Słusznie powiedziano, że cały żył w przyszłości i dla niego nadzieja była tóm, czóm dla innych pamięć przeszłości i cześć tradycyi. Zepsucie starego społeczeń- stwa ułatwiało mu robotę, filozofizm epoki przyklaski- wał całemu pochodowi, na ruinach obecnego rzeczy po- rządku spodziewając się rozkwitnienia dawno zapowia- danego raju.

Rozwijająca się we Francyi rewolucya z natury swojój była wszechświatową, nie mogła zamknąć się w grani- cach własnego kraju: wszędzie zaś gdzie sięgał wpływ francuzki od razu znajdowała stronników i wyznawców. Mało kto zresztą widział już wtenczas cel jój ostateczny, a szlachetna, poetyczna jój strona, pi*zemawiała do serc, czarowała wyobraźm'e, szła ona niby w imię pokrzy- wdzonych i wydziedziczonych, zapowiadała naprawę krzywd i niesprawiedliwości, wielkie słowa wolności, równości i braterstwa miała na ustach. Poważni dziejopisowie i statyści niemieccy przyklaskiwali jej; Jan MtlUer dzień wzięcia Bastylii najszczytniejszym dniem historyi nowo- żytnej nazywał; według Schlossera, aniołowie patrząc na te wypadki „Te Deum laudamus" śpiewać w niebie mu- sieli; odbiło się to i w Polsce, zwłaszcza w sferach spo- łecznych, do których książę Adam należał, bo te w ustawnój

Digitized by

Google

249

umjs^łowśj styczności i związku z Francją zostawały od dawna. Doświadczył elektrycznego potrącenia tego i młody książę Adam, a miał teraz znowu za granicę wyjecliać. Książę Jenerał ziem podolskicli, clioó go do marszał- kowania na sejmiku podolskim zaprzągł, jeszcze wycho- wania jego za skończone nie uważał, a ojcowska jego troskliwość umyśliła wyd:ać go w tym czasie do Anglii, którą, jak wspomnieliśmy, młody wędrowiec przed dwoma już latami chciał zwiedzić. Wybór miejsca trafniejszym zaiste być nie mógł. Rozgrzany w sercu, miłością ojczy- zny pałający młodzieniec, tam jedynie w tój chwili mógł znaleźć praktyczną szkołę nauk społecznych i wyuczyć się zasad wielkiój , zachowawczój polityki. Matka , chwilowo sejmem już nie zajęta, miała mu towarzyszyć. Wyjechali razem z Puław, d. 26 września (1789), 30 byli w Kra- kowie, a I-go paździeniika, przejechawszy granicę, no- cowali we rriedeck, gdzie księżna Jenerale wa w podró- żnych zapisała notatkach, że Orłowski zgubił pugilares ze wszystkiemi pieniędzmi, a książę Adam czytał jój swoje tłumaczenie Od Pindara. Nazajutrz , pugilares się znalazł i ruszono dalój szczęśliwie. Ominęli Paryż, bo w tych dniach właśnie, kiedy przejeżdżali polską granicę, we Fran- cyi, tłumy kobiet z pikami i pałaszami, prawdziwy sym- bol społecznego rozkładu, wlokąc za sobą harmaty, cią- gnęły pod wodzą Maillarda z Paryża do Wersalu, dla zabrania tam króla; w ślad za niemi wyruszyła tamże z Lafayettem na czele, gwardya narodowa paryzka, i 6-go października, Ludwik XVI., niedawno wskrzesicielem wol- ności we Francyi nazywany, teraz zdobyty przez ten tłum uzbrojony, wśród prawdziwych fal jego, przenosił się do Paryża, który w coraz ściślejsze miał się dla niego za- mieniać więzienie. Dalój od innych widząca Katarzyna, gdy jój wiadomość o tóm czytano, powiedziała o Ludwiku XVI.: „skończy jak Karol I."

Digitized by

Google

250^

Anglia w tym czasie najgłębszego używała pokoju; były to najpogodniejsze lata Pitta; przed kilku miesią- cami, gdy król wróciwszy do zdrowia znowu rządy pań- ^stwa obejmował, w tryumfalnym pochodzie przez ludnosó londyńską do mieszkania swego odprowadzony, prawdzi- wy jój ulubieniec, cieszył się najszerszą władzą i najwię- kszą wziętością, jaka w tym kraju mogła być udziałem pojedynczego człowieka. Polityka jego wewnętrzna, naj- ściślój wtenczas konstytucyjna i łagodna, zadawalniała wszystkich. Doniosłość rozpoczynającej się rewolucyi fran- cuzkiój ujrzał nieco późniój jeden tylko Burkę; ogół po- klaskiwał pierwszym zwycięztwom wolności na kontynencie, niczego od niój nie obawiająe się dla siebie; spokój więc był powszechny. Przed parlamentem toczyła się sprawa byłego rządzcy Indyi Warren -Hasting^sa; na ławie oskai'- źycieli widziano największych może mówców nowożytnych czasów; byli tam, zupełnie jeszcze z sobą zgodni: Bm*ke i Fox, dalój Sheridan, Windham, Grey, wszystkie chwały stronnictwa Whigów, a przemawiali w imieniu najświęt- szych praw człowieczeństwa, pociągając wielkiego pro- konsula do odpowiedzialności za popełnione gwałty i nad- użycia władzy na najdalszym Wschodzie, nad brzegami Indu i Gangesu. Jednocześnie rozprawiano nad znie- sieniem handlu niewolnikami, a piętnowali go w głosach swoich: Pitt i Wilberforce. W takiój chwili znalazł się ks. Adam z Matką na ziemi angielskiój. Dawny ks. Jenerała ziem podolskich przyjaciel i jego młodości w Lon- dynie orędownik, lord Mansfield żył jeszcze, a lubo wie- kiem złamany, cieszył się zupełną czerstwością umysłu i do odnowienia rodzinnych stosunków podróżnym naszym dopomógł. Książę Adam miał od Ojca swojego instru- kcyą, jak ma czasu swojego używać, czemu się przypa- trzyć szczególnićj , czego się uczyć, a w listach, jakie od niego odbierał, ponawiały się jeszcze te rady. Konsty-

Digitized by

Google

251

tucja angielska miała być głównym przedmiotem jego uwagi, a dokładne j6j poznanie prawdziwym celem po- dróży; zalecał mu ojciec systematyczne i oszczędne użycie czasu, tak, „aby codzień robił non multa ^ sed multum ^^^ ra- dząc zaś korzystać z powszechnój w Anglii znajomości starożytnych języków, nie przestawał powtarzać „że w ca- łym programie jego zatrudnień nauka historyi polskiój na- czebie powinna zajmować miejsce." ^) Młodzieniec, który w przejeździe przez Szwajcaryą starał się konstytucye oddzielnych kantonów poznać i zastanawiał się nad tóm, czyby do rozległego kraju przystosować się dały, teraz z każdćj sposobności korzystał, żeby się ustaw angielskich wyuczyć i swoje w tym przedmiocie uwagi i rozmowy z drugimi spisywał. Przyrfuchiwał się tóż razem z Matką

*) W przechowanych niektórych z tój epoki listach ks. Jenerała ziem podolskich do syna, znajdujemy następujący ustęp, z właściwą mu troskliwością ojcowską i humorem napisany: „Ne Vous laissez point aller k toutes les gentillesses de la chasse au renard et des courses de chevatix; yosprouesses en ce genre et les accidents qui pourraient en śtre les suites, vous yaudraient tout au plus une estampe sous le titre: a po- Ush prince breaking his neck at the taił of an engUsh fox. La houtiąue d'un marchand papetier dans le Strand deyiendrait pour Vou8 le tempie de Minerye , et ii n'y aurait que les hadauds et les passants instruits de vos hauts faits et gestes. Conseryez yotre indiyidu en somme et en dótails pour des occasions le gain yaudra 1'enjeu et appliąuez yous k di- stinguer la gloriole de la gloire. Kenoncez k la nonchalance et au d6p6- naillementpartout, dans yos affaires domestiąues, dans Pemploi de yotre temps; secouez-yous yous-mśme, luttez sans cesse contrę ces ennemis do- mestiąues, ne leur donnez pas un moment de repit, sans quoi yous etes suhjugó ; le moindre menagement pour eux est im danger. Mettez un peu d'attention k plaire ; ne yous reseryez pas uniąuement pour les grandes occasions ; souyent on ne se trouyB pas deux fois dans la yie dans le cas de rendre un seryice important, mais on a tous les jours sous la main les moyens d'ohliger et de marąuer des attentions et des prefórences flat-

teuses , dont on yous tient compte" W innym znowu liście : „Nie

chcę, źehyś byłtm Zoli garcon , dans l'acception friyole dumot, ale chcę, żebyś był un homme essentiel et un homme aimable, co się wyśmieni- cie zgadza z sobą. Masz w sobie de quoi fournir k Pun et k Tautre, a nie chcę, żebyś był jak lekarstwo, co arcy- zdrowe i skuteczne, ale za dyabły niesmaczne/*

Digitized by

Google

_ 252

procesowi Warren -Hastingsa; źe zaś wrażliwa, na wskroś niewieścia natura księżny Jenerałowój pozostała i wten- czas taką, jaką znaliśmy w młodości, świadczy uwaga, po kilkogodzinnój mowie Foxa wpisana jój ręką w po- dróżną książeczkę: „Fox," j6j słowa, „za nadto pragnie być słuchanym, oskarża z zaciętością; takie postępowanie względem obwinionego nie jest szlachetne."

Gdy się parlament po zamknięciu sessyi rozjechał, księżna Jenerałowa, z ks. Adamem, Orłowskim, Szwaj- carem Lhuiller i Francuzem d'Oraison, udała się na wy- cieczkę po Anglii i Szkocyi. Przez trzy miesiące zwie- dzali razem wielkie fabryczne miasta tego kraju, rezydencye arystokracyi i czarowne Szkocyi jeziora. W cienistych parkach Windsoru i Yorku, u lorda Strafford, książąt d'Argyle, u Duglasów, Hamiltonów i innych, księżna Je- nerałowa myślą zawsze zwracała się do Puław, zapisując w notatkach swoich, coby się ztamtąd do j6j ogrodu przy- stosować dało; czasem z pod podróżnego pióra wypłynęło gorętsze słowo na widok wspaniałości natury; tak n. p. w Dunkold w Szkocyi , zachwycona skaJistem wybrzeżem, zapisała następującą uwagę: „Kto ma szczęście posiadać takie miejsca, niech nic własnego do nich nie dodaje, i swoich utworów obok cudów natury nie stawi; jeżeli pozwoli sobie zasadzić nieco kwiatów, niech je pomiędzy skałami jak hołd wdzięczności umieści, ale niech się nie waży olbrzymich dzieł przyrodzenia swojemi drobnemi wyrobami upiększać; byłoby to świętokradzkie zuchwal- stwo." Wszystkie pamiątki po Maryi Stuart troskliwie były opatrywane; zwiedzano wszystkie miejsca tęsknemi pieśniami Ossyana świeżo wsławione, a kiedy wśród tój podróży nadszedł dzień imienin księżny Wirtembergskiój, zatrzymano się w drodze, aby obchodzić to święto drogie macierzyńskiemu sercu, i ręka Jenerale wój, zwyczajem sentymentalnego wieku, wyrżnęła na pamiątkę imię ukocha-

Digitized by

Google

253

nój córki na korze rozłożystego wiązu, ocieniającego brzegi szkockiego jeziora. Młody tłumacz Pindara, wśród parków i gajów, wśród szumu jodeł Fing^alu i fal mor- skicli roztrącającycli się o skały, niejedno tóż pewno upolował dumanie, a z notatek, co te drobniutkie pi*ze- chowały szczegóły, dowiadujemy się, zwiedzając muzea i galerye zwracał on uwagę Matki „na różnice, jakie za- chodzą między utwommi sztuki przed jój wydoskonaleniem, a w epoce j6j upadku i pokazywał, że pierwsze, choć grube i niewykwintnój roboty, oka nie rażą, bo czuć w nich ciepło wewnętrzne i widzi się tylko bi^ak wprawy; kiedy przeciwnie ostatnie, chłodne i wymuszone, a po- mimo wielkiój biegłości w wykonaniu, świadczą o zupeł- nóm ubóstwie ducha." ^) Najbardziój jednak zajmowały go odbywające się wtenczas w całym kraju wybory do parlamentu, które porównywał z domowemi, jakim nie- dawno sam przewodniczył; dalój zwróciły jego uwagę uni- wersytety w Oxfordzie i Edymburffu , a wreszcie fabryki i rękodzielnie, które w Bath, w Brodley, Wegwood, Li- werpolu, Manchesterae i wszędzie po drodze najtroskli- wiój opatrywał. W stolicy Szkocyi zapoznał się ze zna- komitościami ówczesnemi, jak Ciarkę, Robertson, Hume. Ostatnich dni sierpnia 1790 r. podróżni nasi wrócili do Londynu.

Związek z krajem nie zrywał się w oddaleniu; z my- ślą o nim prowadziły się studya ks. Adama, a podróżni nasi wiedzieli wszystko, co się w Polsce działo; to nawet staranne zwiedzanie fabi-yk i rękodzielni angielskich od- powiadało ówczesnemu skierowaniu umysłów u nas, gdzie w tój chwili mocno się t^m zajmowano. Zbliżał się

») Notatki księżny Jenerałowój z podróży po Anglii w 1789 i 1790 roku. (Rękopism.)

Digitized by

Google

254

w kraju termin nowych sejmików; książę Adam jednak nie miał ochoty znowu się do nich mieszać i trwał w da- wnóm postanowieniu swojśm co do wyboru dalszój dla siebie drogi. Zaraz po powrocie z wycieczki po Anglii i Szkocyi zapytany przez Matkę, co wróciwszy do kraju robić zamyśla? odpowiedział jój , „że ulubionym jego pro- jektem jest ćwiczenie się w sztuce wojskowój z księciem Ludwikiem Wirtembergskim. Co posłem," dodał, „to bym nie chcidl być, będę lata miał. Nie należy mi być wyjątkiem, ani dawać drugim złego przykładu, po- słując przed czasem oznaczonym w prawie, zwłaszcza że obowiązek posła wymaga doświadczenia, jakiego w moim wieku mieć nie można." Donosząc o tóm mężowi, księ- żna Jenerałowa dodawała: „Ja ci to piszę, żeby pokazać, że on nie wiedząc o t^m, myśli zupełnie zgodnie z za- miarami twojemi. Nie mogłabym istotnie dosyć się go nach walić! Ze mną osobiście zachowanie się jego jest ta- kie, że mi stokrotnie odpłaca za wszystko, czóm byłam dla niego; nad ukształceniem zaś swojóm pracuje z ca- łego serca i duszy. Myślę, że w g^ałęzi rękodzielnictwa i fabryk stanie się bardzo użytecznym w kraju , bo wszy- stko dobre obejrzał, a nadewszystko dobrze zrozumiał." *) Książę Jenerał ziem podolskich, już teraz z królem w naj- lepszych zostający stosunkach, nie miał potraeby, jak przed dwoma latami, pilnować sejmików na Podolu; przyjaciół tam swoich odsyłał do przywódzców dawnego stronni- ctwa królewskiego, a sam w Lublinie misi wystarczyć; nie sprowadzał więc syna do kraju i pozwolił mu jeszcze pozostać czas jakiś w Londynie. Spędził tam książę Adam jeszcze pół roku na naukowój pracy. Niejakiś Grogory wykładał mu konstytucyą angielską. Walker i Lhuiller

') List z Londynu, d. 31 sierpnia 1790 roku.

Digitized by

Google

255

w innych dopomagali naukach. W początkach marca 1791 r. opuścił Anglią razem z Matką, udając się do Polski. Wracający do kraju podróżni nasi, po nieobecności trwającój półtora roku, wielką w nim zmianę znaleźć mieli; stronnictwo patryotyczne stanowczą miało przewagę; wpływ Rossyi zdawał się byó złamany; wszechmocnego niedawno Stackelberga zastąpił zręczny, przebiegły, ale niepokaźny i skromnie zachowujący się Bułhakow; zale- dwo o nim słyszano. Zręcznemu Lucchesiniemu udało się wszystko; posiadł najzupelniejszą uthość, i zawarte przed rokiem (2i) marca 1790 r.) z następcą Fryderyka II., Fryderykiem Wilhelmem II. odporne przymierać, napeł- niało naród otuchą; wierzono, że Rzplta w nowym alian- cie potężnego na wszelki wypadek zyskała orędownika, który jój krzywdy wyrządzić nie da; polegano dziś na nim, jak niedawno polegano na opiece wspaniałomyślno] Se- miramidy północy, i upajano się niemal pozorami odzy- skanój samoistności. Wewnątrz wprawdzie dokonano bardzo mało; zniósłszy z wielkim hałasem Radę nieusta- jącą, nie tylko nie wzmocniono władzy rządowój, ale przeciwnie rozdrabiano, jak można było najbardziój , two- rząc liczne komissye rządowe, deputacyami zwane, któ- rym oddzielne gałęzie rządu powierzano; dochody kraju nie były zaopatrzone, obrona jego nie przygotowana, uchwala stutysiącznego wojska daleką była od wykonania ; sprawa Ponii^iskiego i drobiazgowe nad urządzeniem woj- ska spory zajęły prawie rok cały z ogromną szkodą kraju. Ale pomimo to wszystko, postęp w pojęciach i uczuciach społeczeństwa całego był niezaprzeczony. Nie posiadała w tćj chwili Polska ludzi takiój miary jak starzy książęta Czartoryscy ; żaden z przy wódzców stronnictwa patryo- tycznego, nikt na sejmie czteroletnim im nie dorównał, icli nie dorósł, i słusznie powiedziano, kiedy podczas reformy Czartoryskich mieliśmy wodzów, lecz brak nam

Digitized by

Google

256

było żołnierzy, to za czteroletniego sejmu całemu szere- gowi żołnierzy nie stawało wodzów; ale pracowity siew dawniejszy i doświadczenie pierwszego rozbioru widocznie przynosiło owoce; czego przed trzydziestu blizko latami dokonać chcieli pojedynczy mężowie, tego dzisiaj, śmiało powiedzieć można, dokonywała społeczność cała; bezła- dnie zapewne, bez tój ścisłości i wyrachowania, jakie na- daje jedność kierunku i prawdziwa mądrość stanu, ale z zapałem i dobrą wiarą. Okazało się to dowodnie w czasie sejmików, które działanie sejmu rozpatrywać i nowych posłów wybierać miały. Wypadek ich był nadspodzie- wanie pomyślny. Nie tylko dotychczasowe czynności sej- mu pochwalono na nich powszechnie, i utrzymano nadal konfederacyą, ale nawet zapytany naród, czy zgadza się na wyznaczenie następcy na tron za życia królewskiego, prawie jednomyślnie oświadczył się za tóm, a w kilku województwach dziedziczność nawet tronu, do którego panującą rodzinę saską powoływano, zalecgJ:. Chodziło o dokonanie rozpoczętego dzieła. Posłowie, w grudniu zeszłego roku, niebywałym dotąd przykładem, w podwój- nej liczbie zasiadłszy ławy sejmowe, w końcu stycznia rozpoczęli obrady nad projektami przy goto wanemi przez tak zwaną deputacyą do formy rządu. Była to, umyśl- nie ku t«mu wybrana komissya sejmowa, pod przewodni- ctwem biskupa kamienieckiego, Adama Krasińskiego. Uchwalono już ważne prawa o sejmikach i miastach, za kt^remi inne nastąpić miały.

Oceniając takie usposobienie kraju, przywódzcy stron- nictwa patry etycznego wiedzieli jednak, że zawierał on jeszcze nie mało anarchicznych żywiołów, które łatwo podburzyć i wewnętrzną zawieruchę wywołać było można; gotowe zawsze do tego zarzewie było w kilku ambitnych osobistościach naszych i w dawniejszych Moskwy stron- nikach , którzT niiAvróecni nie bvli. Jakkohviok oświeceni

Digitized by

Google

257

sternicy ki*aju sami polegali na Prusach, a przy opłaka- nym stanie dyplomacyi naszój i samym składzie deputa- cyi do spraw zagranicznych, złoźonćj z 16 osób, nic o zmowach i projektach sąsiedzkich wiedzieć nie mogli, musiała ich niepokoić możność prędkiego ukończenia wojny na południu i wschodzie. Leopold II., który po śmierci brata Józefa II. tron cesarski objął, wyprowadził Austryą z kiy tycznego położenia i pełnomocnicy jego w Sistowie układali warunki traktatu z Porta Ottomańską; Rossy a energicznie prowadząc wojnę, mogła pokojem zakończyć także, a wtenczas mieć wszystkie swe siły gotowe do zwrócenia ich na Polskę. Trzeba było pierwój, nimby do tego przyszło, kraj prawdziwie wzmocnić, i rozpoczętych reform dokonać. Te, zaledwo były w początku, a nie mo- żna było spodziewać się, aby nowym kompletem pomno- żony sejm, przy dobrój nawet woli sejmujących, o wiele prędzój od dawnego w obradach postępował. Myśląc temu wszystkiemu zaradzić, pracowano w cichości i taj- nie nad ułożeniem nowój ustawy rządowój , czyli tak zwa- nój konstytucyi. Należał do tego i król, który wtenczas zupełnie dla widoków stronnictwa patry etycznego zje- dnany, pierwszy raz w życiu, jako król -obywatel, pra- wdziwą cieszył się popularnością. Przy jego udziale, naj- czynniejszymi byli: Ignacy Potocki, ksiądz Hugo Kołłątaj, marszałek sejmu Stanisław Małachowski i znany nam już ksiądz Piattoli, wielce przez Stanisława Augusta ceniony, a przez wielu u nas miany wtenczas za wyrocznią. Wia- domo, że się wieczorami, w mieszkaniu Piattolego na zamku zbierano, i król tajnóm przejściem, ukradkiem na te posiedzenia przychodził. Powtarzały się one ciągle od Nowego roku. Książę Jenersl ziem podolskich osobistego udziału w pracach tych nie miał , ale do wtajemniczonych w rzecz całą należał, i wpływem swoim do jednania przyszłej ustawie stronników przyczyniał się. Stanowisko

Książę Adam Czartoryski. Tom I. 17

Digitized by

Google

258

społeczne, światło, znana powszeclinie bezinteresowności, przy dawnój z wymienionemi osobami zażyłości, czyniły zeń jedne z wybitnych postaci stronnictwa patryotycznego. W przewidywaniu zapewne niedalekich wypadków, we- zwał książę Jenerał żonę, aby wróciła do kraju. Obró- ciła ona drogę na Wiedeń, gdzie najlepszego doznała przyjęcia.

Mówiliśmy o dawnych księcia Jenerała ziem podol- skich z Józefem ET. stosunkach; cesarz Leopold równie dobrze dla niego był usposobiony. W kilka tygodni po objęciu rządów, w chwilach dla siebie najcięższych, pisał do Księcia list bardzo uprzejmy,') wzywając go, aby się ze swój strony przyczynił do uspokojenia umy- słów w Galicyi i do powstrzymania Polski od zamierzano] łącznie z Prusami wyprawy przeciw Austryi; t^raz, z tój strony bezpieczny, ale zawsze Prusom niedowierzający, ży- cząc sobie w widokach własnój polityki pewnego podźwignie- nia Polski, chciał z pobytu księżny Jenerałowój w Wiedniu

^) Oto list wspomniany, znajdujący się w archiwum ks. ks. Czar- toryskich, a zaadresowany : „ń, mon cousin, le prince Czartoryski." Nosi datę 16 kwietnia 1790. „Mon cher prince Czartoryski ! Quelque charmó que je serais de faire Votre connaissance , ainsi que celle de la Princesse, Votre digne ópouse, Vous 6tes assuróment dispensó de m'en procurer la satisfaction dans im temps, ou les intśrśts de la Rópubliąue róclament Votre prósence k Varsovie , autant que les miens propres : car ce dont je ne Vous dispense point, c^est d'avoir pour moi les sentiments que Vous aviez ci-devant pour ma maison. Je compte sur Yotre atta- chement, sur Votre amitió, sur Vos soins k dótoumer la R6publique d'une agression injuste; elle ouvrirait ime source intarissable de mal- heurs! Je compte particuli^rement sur Tinfluence que Vous donnę parmi les membres galliciens de la diet^, Teiemple et le pouvoir d*un beau caract^re. Dites-leur que je me confie en leur loyautó; qu'ils ayent confiance en mes sentiments ; que je m^occupe k róparer les torts qu'on leur a faits, et que Peponge soit portće mutuellement siu* le passo. Puis , quand un temps plus calme aura succódó aux troubles actuels, venez mon Prince recevoir de ma bouche rexpression de ma re- connaissance , et m'aider par Vos conseils, k gagner cette noble portion de mes sujets, en faisant leur bonheur.

Digitized by

Google

259

skorzystać, aby jeszcze ostrzeżenia udzielić; przypuszczał może, że taką drogą przesłane, skuteczniejszym będzie, niż gdyby doszło do Warszawy przez posła naszego Wojnę. Było to zaraz po odjeździe z Wiednia Bischofs- werdera, poufnego ulubieńca i doradzcy króla pruskiego, w czasie kiedy się cesarz do podróży swój włoskiój go- tował. Spotkjd Księżnę słowami: „Prusy was oszukują, tak, oszukują i ciągną w przepaść, aby zgnieść potom;" a gdy Księżna przestraszona tubalnym jego głosem nic mu nie odpowiadała, powtórzył jeszcze: „Oszukują was Prusy razem z Rossy ą, mam na to dowody w •kieszeni; niech Księżna to powie mężowi i marszałkom: Potockiemu i Małachowskiemu." >) Z tóm ostrzeżeniem, ale i z pa- mięcią uprzejmych względów Dworu wiedeńskiego, wró- ciła niebawem księżna Jeneralowa do Warszawy, w to- warzystwie nieodstępnego i teraz syna, ks. Adama. Czy słowa cesarza Leopolda zachwiały u kierowników sejmu wiarę w króla pruskiego, nie wiemy; w każdym razie mogły stać się dla nich jedną jeszcze wskazówką konie- czności przyspieszenia zamierzonego dzieła. Co do Księ- żny, ta uczuciem kierująca się zawsze, przekonania stron- nictwa patry etycznego poślubiwszy sercem, wszystkie jego ułudy podzielać tóż musiała. Ówczesny rezydent pruski Goltz, w depeszach swoich wyrażał obawę, aby przy wiel- łdm wpływie, jaki na towarzystwo warszawskie wywierała, nie rozszerzyła między sejmującymi „austryackich nauk" 2)5 ale zaraz zajęły cdBdem nowe na sejmie wnioski, sprawa miast rozstrzygająca się właśnie, i cały wir ów- czesnego życia w stolicy, która, według świadectwa spół- czesnych, nigdy świetniejszą, ale tóż bardziój huczną i roz- bawioną nie była. Dom księżny Jeneralowój stał się

*) Z własnoręcznych notatek księżny Jenerałowej ziem podolskich. ') Kraszewski: Polska jv czasie trzech rozbiorów, T. II. str. 393.

17*

Digitized by

Google

260

znowu, jak hjl w początkach sejmu, jednćm z ognisk patryotyzmu i nowego ducha.

Książę Adam niezawodnie na posiedzenia sejmu uczę- szczał, jak przed dwoma laty; widzimy to ze wspomnień, jakie w żywocie J. U. Niemcewicza umieścił, bo tylko naoczny świadek, i głęboko widokiem tym poruszony, mógł z takim uczuciem, po upływie lat kilkudziesięciu, opi- sywać majestat Izb połączonych, radość i rozpromienienie ogólne, odmłodzoną wewnętrznym zadowolnieniem postać kochanego wtenczas powszechnie króla. Był świadkiem i dnia 3* maja, o którym powiada, „że wiekopomnym w dziejach narodu pozostanie;" młody zaś i, jak sam o sobie po kilku jeszcze latach mówił, do exaltacyi wten- czas usposobiony, razem ze swojóm otoczeniem, musiał dzielić ówczesne przekonanie większości sejmują<5ych , „że najtrudniejsza część przedsięwziętego dzieła już była do- konaną^ że losy Ojczyzny były dostatecznie zabezpieczone i wewnętrzne niebezpieczeństwa pokonane, samą odmianą formy rządu, która była zrodziła." ») Nie mądrości stanu w tych dniach się uczył, ale przesiąkli już na wskroś t^ni uczuciem miłości ojczyzny, które jakby rdzeń duszy jego w ciągu długiego żywota stanowić miało. Trzeba zaś przyznać, że cała jego młodość i wszystkie trądy cye do- mowe składały się na to, aby dzień uchwalenia konsty- tucyi jeszcze osobiście drogim i uroczystym dla niego uczynić. Zniesienia elekcyi i zaprowadzenia dziedzicznego tronu dla zbawienia Ojczyzny żądali jego dziadowie, któ- rych wielkie postacie przyświecały dziecięcym jego latom i w których czci wyrósł; wszystko co późniój otaczało go w młodości, co kochał najmocniój, dzieliło te praekona- nia; potrzeba naprawy rządowój, pragnienie t^j naprawy

*) K8. Adam Czartoryski. Żywol J. U. Niemcm^icza, str. 70 i 71.

Digitized by

Google

261

w takim właśnie kierunku, bvlo codziennym chlebem, ustawną iiivślłi lat młodocianych; teraz, to co dla niego było drogą i świętą tradycyą rodzinną i jakby testamentem pi^zodków, w uchwale sejmu całego znajdowało sankcyą j>owszechną, stawało się wolą narodu; nie mogli ci przod- kowie, spoczywający niedaleko świątyni, w którćj nową ustawa zaprzysiężoną była, świetniejszego, uroczy stszego doczekać się uznania, a do ost|itecznego dokonania tego dzieła przyczynili się najbardziój blizcy mu osobiście lu- dzie. Otaczało ich poszanowanie i miłość ogólna. Księżna Jenerałowa ziem podolskich w tych dniach pisała do męża: „Przez całe życie czułam się szczęśliwą, że należę do cie- bie, ale chwile, w których jestem z tego dumną. Takiemi obecne, i wdzięczność ogólna, jaką cię ota- czają, jakićj składają ci dowody, za szlachetne twe uczu- cia, za twoje zasady, za zachowanie się jedyne i zawsze niezmienne, za niezliczone usługi, jakie sprawie publi- cznej oddłJeś z taką gorliwością i bez chełpliwości naj- muiejszój, powinna cię nauczyć nareszcie, co ty jesteś za człowiek, czego ty wart i jak ciebie szacują i kochają." >) Podobnym urokiem otoczone były postacie twórców nowój ustawy i wybitniejszych członków stronnictwa patryo- tycznego. Wszystko to w sercu syna i przyjaciela mu- siało znajdować echo i napełniać je radością i szlachetną dumą. Sama zaś Ustawa duchem swoim odpowiadała jeszcze temu, co w pojęciach tej epoki było najszlache- tniejszym, co i dla rewolucyi francuzkiój jednało serca i umysły, czćm była przepełnioną dusza wracającego do kraju młodzieńca. Taki myśliciel jak Burkę, nazwał „najczystszym i najszlachetniejszym dobrodziejstwem, jakie dostało się ludzkości ," liczni pisarze i mężowie stanu we

^) Archiwum ks. ks. Czartoryskich.

Digitized by

Google

262

Francyi i Anglii najpochlebniój odzywali się o niej cóż dziwnego, żo młody książę Adam poślubił wten- czas całą duszą, z zapałem do jakiego był zdolny, nie wi- dząc zapewne jój niedostatków, ufając że ojczyznę istotnie odrodzi.

Sam, z pobytu swego w Anglii przynosił pragnienie rozpoczęcia co prędzój czymiój i praktycznój służby oj- czyźnie. — Trwał zawsze w postanowieniu kształcenia się w sztuce wojsko wój, i widaó, że prędko po powrocie musiał już pierwsze ku temu poczynić kroki, bo w kilka dni po ogłoszeniu nowój Ustawy, komissya wojskowa za- mieściła go w stopniu majora, jaki od dzieciństwa po- siadał, przy księciu Ludwiku Wirtembergskim , dowo- dzącym wtenczas dywizyą małopolską. ') Książę Ludwik, jak wiemy, żonaty był z ukochaną ks. Adama siostrą Ma- ryą i posiadał już polski indygenat. Fryderyk IL udzie- lał mu często kilkomiesięcznych urlopów, aby mógł dłuższy czas spędzać w Polsce. W porze, kiedy się u nas reorgani- zacyą wojska zajmowano i wielu z obcój służby rodaków wezwano do narodowych szeregów, zaproszonym do nich został i zięć ks. Jenei*ała ziem podolskich. Województwo lubelskie żądanie to nawet, za staraniem zapewne same- goż ks. Jenerała, umieściło w instrukcyi udzielonój po- słom swoim na sejm czteroletni. ^) Uwolniony ze służby króla pruskiego, od 12 kwietnia (1791 r.) posiadał u nas stopień jenerał -porucznika. Książę Ludwik bawił z żoną w Warszawie albo w Puławach; nosił się po polsku;

») Akt urzędowy brzmi jak następuje: „Komissya wojskowa obojga narodów, przyczyniając się do powodów wyrażonych w nocie ks. Adama Czartoryskiego, majora kawaleryi narodowej, brygady Dzierżka, zaleca mu ordynansem swoim , aby zostawał przy boku ks. Wirtemberg- skiego, jenerał- lejtnanta, dywizyą małopolską komenderującego, dopóki ten Książę zajmować się będzie exercerimkiem tój dywizyi." Warsza- wa, d. 10 maja 1791 r.

*) Kraszewski: Polska w czasie f rzęch rozbiorów, T. II. str. 106.

Digitized by

Google

263

młodj, słusznego wzrostu, zręczny i przystojny, kiedy w czapce na bakier ukazał się konno na ulicacłi, a dziel- nie wierzchowca zażyó umiał, wywoływał poklask szla- chty, która, jak świadczą współcześni, ') biorąc go za jednego ze swoich, wołała: „ale co zuch, to zuchl^^; że zaś był w szkole Fryderyka II., więc miano nadzieję, że w wojsku, które wśród ciągłego pokoju, od bardzo da- wna do pompy tylko i parad używane, karności wojsko- wej nie znało, porządek zaprowadzi i znaczne odda usługi. Był to czas, kiedy książę Józef Poniatowski z Wielhor- skim zwracali na siebie uwagę stolicy pięknością cugów swoich i zręcznością, z jaką stojący powozili niemi. Książę Adam, jak wspominaliśmy, ćwiczył się już pod okiem szwagra w obrotach wojskowych w Stargardzie, w Pomeranii, kiedy u siostry swój bawił; teraz miał tej nauki dopełnić. Kawalerya narodowa, w którój się liczył dotychczas, według przepisów ówczesnych, uważała się za gwardyą i kto z niój do innych pułków przechodził, miał prawo do wyższego stopnia. W parę miesięcy, po przy- toczonym wyżój ordynansie komissyi wojskowój, Jenerał ziem podolskich, z Krzeszowic, dokąd po limicie sejmu dla kąpieli się udał, pisał do króla, prosząc, aby stoso- wnie do żądania księcia Wirtembergskiego pozwolił księ- cia Adama przenieść jako podpułkownika do formowa- nego przezeń pułku. Król najchętniój przychylając się do tego i obiecując potrzebne nominacye podpisać, do- dawał: „I tobie się dogodzi i młodemu, który widzę szczerze żołnierskiego ma ducha, za co Panu Bogu dzię- ki, bo tóż tego u nas wcale trzeba." ^) Księżna Je- nerałowa z córką już była w Puławach, gdzie właśnie

») Wsi)<mnienia z lat 178S-9J3. Poznań, 18G2, str. 117. *) List króla do ks. Jenerała ziem podolskich z d. 7 sierpnia 1791 r. Archiwum ks. ks. Czartoryskich, Korespondeticya polska. VoL LVI. Nr. 724.

Digitized by

Google

264

wybudowanym został dla księżny Wirtombergskiój oso- bny pałacyk, od jój imienia Marynkami przezwany, i ks. Adam tam szwadron swój formował. W połowie wrze- śnia był już na manewrach obozowych pod Gołębiem.

Manewra te dają miarę usposobień chwili; zesta- wiwszy je ze straszliwemi wypadkami, jakie natychmiast rozwinąć się i wszystko pochłonąć mijJy, usposobienie to chyba z usposobieniem starego społeczeństwa francuzldego w przededniu rewolucyi porównać można. Ćwiczenia te wojskowe miały w sobie coś teatralnego, były niemal ro- dzinną zabawą, popisem, a trwały cztery tygodnie w obec bardzo licznie ze wszystkich stron zgromadzonego obywa- telstwa. Urządzano je wtenczas w wielu miejscach, dla pod- niesienia ducha wojennego w narodzie, a choć cala tak zwana dywizya małopolska składała się zaledwo z 6224 lu- dzi, przy powszechnóm jeszcze upojeniu ówczesnóm i do- brodusznój niemal ufności w przyszłość, cieszono się z tych szczupłych szyków niewypowiedzianie, witano w nich zwia- stunów odradzającój się na prawdę siły narodowój. Cały ten miesiąc pod Gołębiem był ciągłą niemal uroczystością; sąsiednie obywatelstwo składało się na uczczenie przy- szłych wojowników, na zaspokojenie ich potrzeb; rozrzu- cano w mnóstwie exemplarzy uldadane z tego powodu wiersze i pieśni patry etyczne, a właścicielka Puław zaj- mowała się tóm z całą właściwą jój gorącością uczucia. Przy poświęceniu chorągwi brygady Hadziewicza, urzą- dzoną była msza pod namiotem na pagórku; proboszcz miejscowy, a stały gość i przyjaciel Puław, ksiądz Grze- gorz Piramowicz, miał mowę o miłości ojczyzny i obo- wiązkach żołnierza; wojsko późniój wykonywało przysięgę. Przy każdój podobnój zręczności uczty następowały po ucztach, wśród ogólnego zapału i wesela. Na urządza- nych przedstawieniach teatralnych, bez których żadna gło- śniejsza zabawa obyć się wtenczas nie mogła, powtarzano

Digitized by

y Google

265

znaną już nam, powstałą w Puławach sztukę Kniaźnina, Maika Spartanka\ księżna Jenerałowa ziem podolskicłi z księ- żną Wirtembergską, ubrane za markietanlu, często uka- zywały się w obozie, przywożąc rozmaite produkta, a uło- żona przez pierwszą z nicli i śpiewana w obozie pieśń, nie odznaczająca się zapewne doskonałością formy, maluje jednak wybornie ówczesną chwilę i zajmujące Księżnę uczucia. >) Na dalszóm ćwiczeniu się w wojennóm rze- miośle, ułatwionóm i uprzyjemnionćm przez pobyt w do- mu, zeszło księciu Adamowi jeszcze kilka miesięcy.

Księciu Jenerałowi ziem podolskich król tymczasem

*) Oto jest ta pieśń ) jak się przechowała w papierach księżny Jenerałowi) ; powtarzamy tutaj dla pamiątki:

,^ej, hej rycerze,

Serca nasze radość bierze,

Że kochacie nas! Żyje Polska, żyje cnota, Żyje wolność nasza złota,

Kiedy mamy was!

Hej, hej rycerze,

Pyszne na ich głowach pierze,

Twarz każdego Mars! Temu oręż w ręku błyska. Temu rumak ogniem pryska.

Nie poznają nas!

Hej, hej po błoniu,

Wódz na dzielnym toczy koniu;

Za nim nasza młódź! Twoje męztwo, twoja praca, Oczy nasze k* wam obraca,

Zwróć tu do nas, zwróć!

Hej, hej oręźe! Wodze twoi, piękne męże. Serce rośnie nam!

0 mam i ja tu chłopaka. Wyćwiczę go na wojaka,

Takiego jak sam!

Hej, hej rodacy,

Po tym kurzu, po tój pracy,

Dam zasiłek wam! Przyniosłyśmy z sobą chleba,

1 co tylko w domu nieba

Dały dla was nam!

Hej, hej młodzieńce,

W polu sławy kwitną wieńce,

Będziem zdobić was! Nie boim się poganina, Ni Moskala, ni Turczyna,

Obronicie nas!

Hej, hej żołnierze,

Serce nasze radość bierze,

Że kochacie nas! Żyje Polska, żyje cnota. Żyje nasza wolność złota,

Kiedy mamy was!"

Digitized by

Google

266

za usługi oddane korpusowi kadetów, z którego na te- gorocznych examinach szczególnie był zadowolniony, ser- decznie dziękował *) a w pierwszycli dniacli października powołał go do imiój publicznej posługi, mającej być ja- wnćm świadectwem i udziału jego w konstytucyi 3 maja i stanowiska w narodzie. Konstytucya, jakkolwiek przez naród zaprzysiężona, nie mogła byó uważaną za czyn do- konany, zwłaszcza za granicą, pólii to, co największą jćj stanowiło doniosłość, to jest nowa dynastya, ustaloną nie była. Twórcy nowój ustawy powołali na tron ele- ktora saskiego, nie otrzymawszy pierwej od niego sta- nowczego upoważnienia; wiedzieli, źewówczesnój Polsce, jedna tylko dynastya saska mogła głosy na sejmikach pozyskać, a nie przypuszczali, aby ktokolwiek mógł od- mówić korony, o którą zwykle, przy każdóm bezkrólewiu, tylu się ubiegało kandydatów. Elektor zaś z decyzyą swoją wciąż zwlekał i chcąc pierwój otrzymać przyzwole- nie wszystkich trzech Polski sąsiadów, składał się tym- czasem potrzebą bliższego z sejmem porozumienia co do niektórych punktów ustawy. Takim sposobem naród po- zostawał jeszcze bez dynasty i, a konstytucya, zwłaszcza dla obcych mocarstw i w stosunkach z niemi, nie prze- stawała być projektem. Tóm pilniejszą okazywała się potrzeba wyjścia z tego stanu zawieszenia i tymczasowo- ści, że w przeciągu nie wielu miesięcy, jakie ubiegły od

*) Oto list króla z tego powodu, dnia 6. sierpnia 1791 r. „Mój Książę kochany! Byłem na examinie kadeckim; nad wszelkie przeszłe razy byłem z tego examinu kontent, a z czego jeszcze bardziój, to z książeczki pod tytułem: Zbiór pistri tyczących sfę morahej cdukacyi mło- dzi korpusu kadetów. Ja i kraj cały winniśmy Ci za to największą wdzię- czność. Dla tego byłem sam i zawiozłem nasze damy i na ceremonią przyjęcia nowych kadetów, i wszyscyśmy byli widokiem tój ceremonii poruszeni. Encore une fois, soyez le bien tendrement reraercie et em- brassó pour le soin si yraiment utile que Yous prenez de cette jeunesse.

S. A. R.

Digitized by

Google

267

ogłoszenia konstytucji, i najbardziój uprzedzonemu oku widoczną bjła zmiana położenia. Znikła już zupełnie dla Rossyi obawa wojny z Prusami i Anglią; układano się o warunki ogólnego z Porta Ottomańską traktatu, który uńai Katarzynie rozwiązaó całkiem ręce; Prusy ze zmianą okoliczności wyraźnie ton swój zmieniały i coraz oglę- dniój wyrażając się o konstytucyi, dawjJy już niemał uczuó swoje ku niój niechęć. Najprzychylniejsze zamiary ce- sarza Leopolda II. , chcącego ubezpieczenia Polski i utrwa- lenia w niój saskiój dynastyi, potrzebowjJy stałój podstawy, na którójby się systemat jego polityczny względem nas mógł oprzeć. Sejm zgodnie z królem poruczył więc do- kończenie układów z Elektorem saskim, księciu Jenera- łowi ziem podolskich, łącznie ze starostą opoczyńskim Małachowskim, posłem Rzpltój przy Dworze drezdeńskim. List Stanisława Augusta do Elektora saskiego w naj- pochlebniejszych dla ks. Czartoryskiego ułożony był wy- razach; król polski zalecał w nim wybrańcowi narodu i przyszłemu następcy swojemu, ks. Jenerała ziem podol- skich nietylko jako krewnego, ale jeszcze jako osobistego przyjaciela swojego, a jednego z twórców nowój Ustawy; chciał, aby poruczenie mu tój missyi służyło za rękojmią najlepszych uczuć króla i ufności całój Rzpltój. ') Książę

*) List ten brzmiał jak następuje : „Monsieur mon Fr6re et Cou- sin! Comme Vous avez souhaitó de voir des personnes nommćes de ma part et de celle de la Rópiibliąue, pour leur confier les doutes qui peavent encore occuper Tesprit de V. A. S. sur notre constitution du 3 mai demier, je crois n*avoir pu mieux satisfaire k ce dósir, qu*en nom- mant k cette fin conjointement avec le Cte Małachowski, mon ministre k Votre Cour, le prince Czartoryski, góneral de Podolie, leąiiel aura ITionneur de Vous remettre ma prćsente. II a ete liii meme Tun des prin- cipaux coopórateurs de la Constitution du 3 mai. Personne n'en connait mieux Tesprit, personne ne peut Vous donner des notions plus sftres sur la disposition des esprits dans toute la nation dont ii est genóralement aimó et estimó. II est mon cousin, et de plus mon ami personnel.

Je prie Votre Altesse Sórónissime de regarder comme une nou»

Digitized by

Google

268

znalazłszy w Dreźnie wyznaczonych do traktowania z nim, ministra sankiego GuttscLmidta i hrabiego Loos, oświad- czył, że przyjechiJ wysłany od wołnego narodu, nie do Elektora sasldego jako elektora, ale do cnotliwego pana, któremu ten naród chce losy swoje powierzyć z ufnościrj, i naleg£^ na załatwienie wszystkiego z nim osobiście, a lubo od narad z ministrami się nie uwolnił, potrafił sobie zapewnić otwarty wstęp do Dworu i blizki z Ele- ktorem stosunek, z którego koraystać się starał, przema- wiając do jego szlachetnych uczuć i te podnosząc. To- wai^zysze księcia świadczyli, „że usprawiedliwił swój wybór, bo jego osoba, zręczność, delikatność, roztropność, a na- dewszystko dar ujmowania podbijały wszystkich;" sam w listach do króla użalał się tylko na to, że „przymu- szony był do zupełnój życia odmiany, bo w Dreźnie wcale na wspak od naszego kompasu idą godziny." Ale wszy- stkie jego usiłowania nic nie pomogły. Fryderyk August przy całój zacności i sumienności swojój nie łatwo na krok stanowczy się zdobywał; o decyzyą zawsze mu było najtrudniój; powtarzał, że głęboko przejęty wszystkićm, co król i naród polski dla niego uczynili, przez samo uczucie wdzięczności powinien najroztropniejszą zachować ostrożność, aby się nie stał chociażby najlżejszym powo- dem przyszłych nieszczęść Polski. Przyzwolenie Prus i Austryi wystarczało w jego oczach dla bezpieczeństwa dziedzicznych jego krajów, ale dla Polski potraebował jeszcze zgodzenia się Rossyi, a ta milczała. Ważył więc wszystko, rozmyślał, a stanowczego „tak" wypowiedzieć

velle preuve de mes sentiments les plus afifectueux pour EUe , de ce que j'ai voulu confier cette commission au prince Czartoryski. II saura Vou8 dire mieux que tout autre, combien ii me tarde de voir en Vous celui qui doit augmenter et achever le bonheur de la Pologne. Yarsoyie, le 22 novembre, 1791. (Papiery tyczące się missyi ks. Czartoryskiego do Drezna, w zbiorach p. Pawła Popiela w Krakowie.)

Digitized by

Google

269

nie odważał się. Gdy jeszcze cesarz Leopold umarł, skoń- czyło się na tćm, że Elektor zgodził się wyznaczyć od siebie komisarza, który z rządem polskim w Warszawie miał się porozumieć co do zmian w konstytucyi, jakie Fryderyk August za niezbędne uważał. Z tóm w osta- tnich dnia<5h marca wrócił ks. Jenerał ziem podolskich. Prawdziwym dla kraju nabytkiem było pozyskanie dla niego przyszłego twórcy legionów, Henryka Dąbrowskie- go, zostającego wtenczas w służbie saskiój , a którego ks. Czartoryski poznawszy, podczas pobytu swojego w Dre- źnie, ocenił, Królowi gorąco polecił, i do przejścia do wojska polskiego nakłonił.

Kiedy ks. Jenerał ziem podolskich opuszczał Drezno, traktat Rossy i z Porta Ottomańską już od miesiąca był ratyfikowany; Katarzyna II. od ciężkiój wojny nareszcie uwolniona, g^otowała się do wykonania dawno nakreślo- nych, dziwną znajomością ludzi i rzeczy w najdrobniej- szych szczegółach obmyślanych , a najcierpliwiój przygoto- wanych i prowadzonych planów swoich w Polsce. W mie- siąc późniój. Zgromadzenie francuzkie wypowiadając wojnę Austryi (21 kwietnia), zupełnie już Katarzynie rozwiązy- wało ręce, spełniało resztę jój życzeń w tój chwili i wień- czyło zabiegi polityki, dążącój z całą, właściwą jój prze- nikliwością, do zaprzątnienia sąsiadów, dla stania się zupełną panią położenia w Polsce. Odtąd już nie po- trzebowała oglądać się na Austryą. Dwa jeszcze mie- siące od śmierci Leopolda 11. nie upłynęły, a wszystko się na niekorzyść Polski w około niój zmieniło. Wewnąti*z jćj , miała niestety Katarzyna na zawołanie swoje też same jinarcliiczne żvwiołv i też same wady i nałogi nasze, któ- remi się posłużyła dla obalenia reformy Czartoryskich przed trzydziestu prawie laty. Zaślepieni butą Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski, z bardziój od nich wyra- chowanym wichrzycielem Xaworym Branickim, gotowali

Digitized by

Google

270

się znowu w imię dawnych haseł podnieść sromotną ra- domską chorągiew. Zbliżały się chwile stanowcze. Go- towano się do nich z gorączkowóm usposobieniem, które objawiało się wszędzie. Sejm na nowo otwarty (d. 15 marca) zajmował się czynniój niż kiedy organizacyą wojska, i tak zwaną obroną krajową, najopieszalśj prowadzoną dotych- czas. Stronnicy konstytucyi mnożyli manifestacye swoje za nowym rzeczy porządkiem; jakby w przeczuciu goto- wanych przeciw temu porządkowi zarzutów, starano się przed światem okazać jednomyślność całego narodu i ogólne z konstytucyi zadowolenie. Rodzina księstwa Czarto- ryskich brała w tćm wszystkiśm udział. Puławy, o dwa- dzieścia godzin drogi od Warszawy odległe, niektói'zy w tym czasie przedsionkiem sejmu nazywali, bo przy ka- żdóm zawieszeniu obrad, liczni posłowie tam się zwykle zbierali, i wiele projektów ułożono w domu ks. Jenerała ziem podolskich. W ważniejszych chwilach cala rodzina zjeżdżała do Warszawy; tak było i teraz. Z otwarciem sejmu ujrzano dom księżny Jenerałowśj jaśniejący jak zwykle, między najświetniejszemi w stolicy; przy wszelkich uroczystościach, głośniejszych objawach uczuć patryoty- cznych, widziano w pierwszym rzędzie; wśród świetnie obchodzonych Świąt Wielkanocnych, córka jój, księżniczka Zofia (późniój ordynatowa Zamoyska), młodością i wdzię- kiem czarująca wszystkich, publicznie zbierała jałmużnę. Książę Adam był także z księciem Wirtembergskim w stolicy; o nim odzywano się wtenczas, że dla kolegów i podwładnych nadto był wymagającym, co znaczyło, że służbę swoje bral na sery o, nie dla tytułu tylko, jak to najczęściśj praktywiJo się u nas; sam ks. Jenerał ziem podolskich odbierał od Stanów podziękowanie za missyą swoje w Dreźnie, z którćj sprawę zdawał. Niebawem gotowano się do uroczystego obchodu rocznicy 3 maja, na którym wybrani pr/ez województwa deleg^aci mieU

Digitized by

Google

271

zlożyó królowi życzenia i podziękowania. Odbyło się wszy- stko według programu i położony został węgielny kamień świątyni Opatrzności, mającój uwiecznić pamięć dnia tego i pamięć wdzięczności narodu za odrodzenie swoje. Cała rodzina ks. ks. Czartoryskich miała udział w tym obchodzie.

W kilka dni późniój , nadeszła nota z Berlina oświad- czająca, żeRzplta, jeżeli zechce utrzymać się przy dziedzi- cznym tronie i bronić orężem nowój konstytucyi, na pomoc Pras rachować nie powinna; z nad granic zaś rossyjskich nadbiegły wieści o poruszeniach wojsk sąsiednich. W obec tego, król już dowódzców dla wojsk naznaczył. Nie mie- liśmy wtenczas, i z powodu długiego pokoju nie mogli- śmy mieć, biegłych jenerałów. Wezwano wprawdzie do narodowych szeregów w obcych wojskach służących ro- daków, ale i między tymi ffłośnvch imion jeszcze nie bvlo. Najbardziój doświadczonym był może Kościuszko. Księcia Józefa Poniatowskiego zalecała w austryackióm wojsku odbyta kampania turecka i rany otrzymane pod Sabaczem, ale i on nigdy jeszcze armią nie dowodził. Starano się pozyskać pruskiego jenerała Kalkreutha, ale t^n namó- wić się nie dał. W niedostatku bieglejszych, król oddał główne dowództwo, z wyłącznóm nad wojskami koron- nemi zwierzchnictwem, księciu Józefowi Poniatowskiemu, którym się opiekował i którego kochał jak syna; książę Ludwik Wirtembergski otrzymał dowództwo nad woj- skiem lit^wskićm; adjutantem przy nim został ks. Adam Czartoryski. Książę Józef niebawem opuścił Warszawę udając się na Ruś, a 9 maja opuściła stolicę część woj- ska tam się znajdującego; prowadzono je z wielką pa- radą przez plac Saski, dla pokazania komisarzowi Ele- ktora, hrabiemu Leoben. Pułk ks. Wirtembergskiego był najpiękniejszy, najlepiój wyćwiczony, a na czele jednego w nim szwadronu stał nasz ks. Adam. Książę Wirtem-

Digitized by

Google

272

bergski przyrzekał wyjechać za tydzień. Spodziewano się wiele po jego znajomości sztuki wojennój, bo jój nabrał w wojsku pruskiśm, mianom wtenczas za najpier- wsze w Europie.

W kilka dni późniój, bo już 18-go maja, Bułhakow urzędownie złożył deklaracyą Katarzyny, która opierając się na ułożonym w Petersburgu pod jój okiem akcie Konfederacyi Targowickiój, domagała się zniesienia kon- stytucyi 3-go maja i powrotu do zagwarantowanej przez nią formy rządu, to jest do dawnój anarchii; wojska jój w ślad ża tóm miały przekroczyć gTanice. Rozpoczęła się kampania 1792 roku. Nie będziemy tu powtarzali zna- nych powszechnie jój szczegółów; ograniczymy się do wzmianki o działaniach na Litwie, w których książę Adam miał udział. Wiadomo, że sejm czteroletni wojska nie uorganizował; siły wszystkie nie przechodziły 50,000; to, rozrzucone na całój przestrzeni kraju, nie dość wyćwiczone, w części nieumundurowane i niedostatecznie uzbrojone, nie miały ani twierdz, ani przygotowanych miejsc obron- nych; rozmaite potrzeby wojenne, prochy nawet, rozsy- łano im pocztą po rozpoczętój kampanii. Kraj zewsząd otwarty, ogromną do strzeżenia przedstawiał granicę; wódz naczelny zaledwo dwadzieścia kilka tysięcy mógł mieć na Rusi, kiedy na Litwie liczono ich czternaście; reszta ściągać się miała. Nieprzyjaciel w sto tysięcy prze- szło wojska, znacznemi massami wchodził z dwóch stron. Na wszystkich punktach stawić mu czoła nie było po- dobna. Według planu ułożonego między ks. Józefem Po- niatowskim i ks. Wirtembergskim, obydwaj wodzowie mieli rozrzucone swe siły w każdój prowincyi skupić i późniój starać się je połączyć dla wspólnego działania. Król z gwardyą i rezerwami sam nadejść obiecywał, a około siebie pospolite ruszenie miał zebrać. W pierwszych chwi- lach łudzono się jeszcze pomocą Prus; dla stanowczego

Digitized by

Google

273

jej zażądania, na zasadzio niedawnego traktatu, sam Ignac v Potocki pojediał do Berlina z listem Stanisława Augusta do króla pruskiego. Niebawem książę Jenerał ziem po- dolskich udał się do Wiednia, Piattoli do Saksonii, szu- ka<5 jeżeli nie zbrojnej, to choć dyplomatyczno] pomocy. Wszystko zawiodło. Fryderyk Wilhelm U., który już z Rosyą miał ułożony przyszły rozbiór, cynicznie zmianą okoliczności się wymówił; księcia Czartoryskiego, który na powrót Franciszka II. do Wiednia czekać musiał, ks. Kaunitz po przyjacielsku ostrzegał, że się za nadto wy- stawia, a gdy sam panujący nadjechał, ks. Jen. ziem podol- skich to jedno za całą odpowiedź otrzymał, że Austrya za- jęta wojną z Francyą żadnój pomocy udzielić Polsce nie może; Elektor saski pojednanie się z Rosyą doradzał. Wszystko to od dawna wiedziała i obrachowała Kata- rzyna i żelazną obręczą obejmowała kraj nieszczęśliwy. Pozostawały mu własne jedynie siły; materyalnie szczu- płe, moralnie mogły się podnieść jeszcze. Żołnierz, jak mówił książę Józef, zręcznością swą i odwagą najpiękniejsze obudzał nadzieje; między młodzieżą wojskową duch był najlepszy; energią, poświęceniem się osobistóm i hartowną wolą mógł jeszcze król naród rozpłomienić i do wielkich ofiar natchnąć. Ale na tych przymiotach zbywało mu zawsze; do heroizmu nigdy podnieść się nie umiał, i te- raz go w duszy swój nie znalazł; a niestety i w przy- wódzcach stronnictwa patryotycznego, pomimo ofiarności, jakiój dali dowody, ani umysłu organizacyjnego, ani du- cha takich rozmiarów, jakiego tragiczne wymagały oko- liczności, nie było. Ogromna sił różnica, widoczna od pier- wszej chwili, przy posuwaniu się nieprzyjaciela w głąb kraju a miękkióm zachowaniu się króla, coraz bardziej przygniatała umysły, pozbawiając je wszelkiój otuchy; stare uprzedzenia, przesądy, nałogi, niezadowolenia z no- wości wprowadzonych przez Ustawę 3-go maja ])odnosiły

K^iątę Adam Czartoryski. Tom I. 18

Digitized by

Google

274

głowę ułatwiając poddawanie się najeźdźcom, idącym w imię dawniejszych wolności. Opór nie był takim, jakim był byó powinien i jakim być mógł.

Ks. Józef Poniatowski, mając do pomocy Kościuszkę i Wielhorskiego, z zastępem wychowańców szkoły woj- skowój, między którymi byli tacy jak Kniaziewicz, cho- ciaż dla szczupłych sił swoich i dla odbieranych z War- szawy rozkazów ciągle cofać się musiał, złożył przynajmniej dowody dzielności i poświęcenia; staczał utarczki, a Zie- leńce i Dubienka uświetniły krótką jego kampanią. Ina- czój działo się na Litwie. Tam nic nie zrobiono, a mło- dego adjutanta naczelnego wodza, najdotkliwsze czekały smutki. Książę Wirt^mbergski, opuściwszy Warszawę, za- miast udać się do wojska, zatrzymał się w Wołczynie i ruszyć się z niego nie chciał; zgromadzać rozrzuconych po prowincyi oddzijJóAv nie myślał wcale, a kiedy nareszcie ulegając nastawaniom, do Wilna się udal!^ przejęto w Siedl- cach listy jego do Berhna pisane, w których królowi pruskiemu donosił, że pozostaje bezczynnym i niczego nie uczyni, coby interesom siostry jego, Wielkiój księżny rosyjskiój, przeciwić się mogło. Powstał krzyk oburzenia na oczywistą już zdradę, a najboleśniój odbiła się ona w sercach całój rodziny książąt Czartoryskich. Księżna Jen. ziem podolskich zraniona w uczuciu macierzyńskióm i patryotycznóm, które stanowiły całą jój istotę, była nie- pocieszoną, wymawiając sobie, że się do nieszczęścia córki przyczyniła, namawiając do oddania ręki księciu Lu- dwikowi, i że człowieka, co dziś Polskę zdradzał, wpro- wadziła do swojój rodziny. Księżna Wirtembergska wy- toczyła zdrajcy proces o rozwód, na czas jego trwania zamknąwszy się sama, według zwyczaju, w klasztorze Sa- kramentek; żadnym późniój proźbom posła pruskiego nie dała ucha, powtarzając nm zawsze, że gdyby rozwodu otrzymać nie miała, w takim razie do śmierci celi kla-

Digitized by

Google

275

8ztorii<y nie opuści. Serdecznie do siostry przywiązany ks. Adam^ ciężko tóź to wszystko przebolał. Księciu Wir- tembergskiemu odjęto dowództwo; przez wzgląd tylko na króla pruskiego nie został pociągnięty do odpowie- dzialności, dostał urlop; przyjechał na Pragę i przywdzia- wszy tam mundur pruski, bezpiecznie do Berlina podążył. Wojsko jednak litewskie nie wiele na zmianie dowódzcy zyskało; został nim teraz, najwięcój lat służby liczący, je- nerał Judycki. „Ograniczony, leniwy, zarozumitdy i próżny, mówi o nim ks. Adam, *) niczego sam przez się nie ro- bił, a nie słuchał żadnój i najmędrszój rady. Nic z nim nie można było począć. Nie widziano go nigdy w obozie, nie mijd stosunków z żadnym ze swych oficerów, a csij czas spędzał w towarzystwie kilku trefnisiów i pochle- biających mu zauszników, za największą dla siebie po- czytując zabawę przysłuchiwanie się w wieczór bajkom i najdziwaczniejszym z tysiąca nocy powieściom." Pod takim wodzem nic nie przygotowano i niczemu nie potra- fiono zapobiedz. Wkraczający na Litwę jenerał Kreczetni- kow miał 32,000 żołnierza, podzielonego na cztery oddzia- ły ; pierwszym, przy którym sam się znajdował, dowodził noszący już mundur rossyjski jen. Szymon Kossakowski; ten szedł od Połocka na Wilno i Grodno; na czele in- nych, idących od strony smoleńskiój i pi-zez Tołoczyn, stali : ks. Dołhoruki, Mellin i Fersen. Drobne oddziały pol- skie opuszczały kolejno pograniczne powiaty, dalój Mińsk, Bobrujsk, nawet Wilno, gdzie Zabiełło miał mieć 4,000 ludzi. Instrukcye nakazywały jenerałom rossyjskim urzą- dzić wszędzie konfederacye; Kossakowski był w tój rzeczy najczynniejszym , rozsyłjd listy; groźbą i obietnicami po- zostawione bez kierunku i obrony obywatelstwo zwoly-

*) Rękopiśmienne notatki.

18*

Digitized by

Google

276

wał; w stolicy litewskićj z pewną teatralną okazało- ścią aktu konfederacji, w obecności Kreczetnikowa do- pełnił, i hetmanem się ogłosił. Judycki tymczasem z 10 tysiącami ludzi był w Mirze, nic o nieprayjacielu nie wiedząc. Stefan Grabowski wyszedłszy z jego obozu na rekonesans o mil kilka, natknął się pod Stołpcami na oddział jenerała Mellina, który tam czekid na zdąża- jącego ku niemu przez Słuck Fersena; cofając się, spro- wadził go za sobą i przyszło do niefortunnój utarczki pod Mirem. Nikt, według słów ks. Adama, nie dowo- dził. Stanisław Potocki, brat Ignacego, który po Szczę- snym został jenerałem artylery i koronnój, a nigdy pierwćj w ogniu nie był, przy pierwszym wysti^zale harmatnim tak się przeląld, że zapomniawszy o komendzie, dosiadł konia i w ucieczce swojój o Grodno się oparł. Kilku tylko oficerów pełniąc powinnośó swoje, uratowało kor- pus; Wedelstedt utworzył czworobok, bronił się długo pod zamkiem i odwrót wojska zasłonił. Ale porażka osłabiła w nióm ducba. Judycki o niczóm już, prócz scliro- nienia się do Grodna, nie myślał; w pospiesznym pocho- dzie swoim poświęcił Nieśwież, który z harmatami i za- pasami swojemi w kilka dni późniśj Fersenowi się poddał; nie chciał nawet w Słonimie doczekać się parku artyleryi, który prowadzono z Grodna; wszystkim siłom spieszyć tam nakazał, nie troszcząc się już zgoła o nieprzyjaciela. W Grodnie odebrał wprawdzie (21 czerwca) rozkaz zda- nia dowództwa Zabielle i stawienia się w Warszawie, ale wybór nowego dówódzcy, był prawie równie nieszczę- śliwym. Michał Zabiełło, niegdyś kapitan w pułku fran- cuzkira Royal-Allemand, raz wprawdzie znajdował się w ogniu w bitwie z Anglikami, ale na tóm się całe jego doświadczenie wojskowe kończyło; a dziesięć lat spędzo- nych na zalotnśm życiu w Paryżu nie usposobiło go na wojaka; wygodniś, a jak mówi ks. Adam, żarłok, ener-

Digitized by

Google

277

gii nie posiadał źadnój; w stanowczych chwilach powta- rzał ulubione przysłowie swoje: un insiani^ un insiani^ i na nic się zdecydowa(5 nie umiał. Z siłami przybyłemi z Ko- rony, zebrało się w Grodnie do 25,000 ludzi; ale Zabiełło wnet opuścił miasto, które niebawem Kreczetnikow zajął i tam konfederacyą ogłosił. Wódz polski korpus swój na dwa oddziały podzielił, oddawszy jeden z nich pod dowództwo brata swojego Szymona, i ku Zelwie pocią- gnął. Za t6m miasteczkiem dowiedziano się o nieprzy- jacielu, który słabszy daleko na siłach, łatwo mógł byó zniesionym, gdy obydwa polskie oddziały znajdowały się w pobliżu. Wysłano z jazdą Cłilewińskiego, któremu się udało sprowadzić za sobą oddział Fersena; trzeba było tylko uderzy ó, a zwycięztwo zdawało się byó niemy lnom; ale deszcz padał od dni kilku, drogi były popsute, roz- miękłe, Zabiełło nie zdobył się na decyzyą i Fersen uszedł pogromu. Wezwał ku pomocy Mellina, któiy nadciągał z pod Wołkowyska, ale spotkawszy polskie kolumny sam znowu ich nie atakowjJ, i tylko za niemi przez Mścibowo do Swisłoczy podążył. Nie dosięgnięte przez niego tam rozdzieliły się znowu polskie oddziały; główne siły Michał Zabiełło poprowadził na Bielsk, dla zasłonięcia Warszawy; brat jego Szymon udał się z re- sztą do Brześcia. Brześó, pomimo wzniesionych na prędce przez Jasińskiego okopów, wkrótce przez Fersena zaję- tym zost^; Bielsk nieprzyjaciel opanował także; przednia straż Michała Zabiełły starła się z jenerałem Kirejewem nad Narwią; on sam zbudowawszy most pod Grannem, przeszedł przez Bug i rozłożył się na lewym jego brze- gu; na prawym, jako straż tylna, pozostał Sułkowski ze strzelcami pułku Działyńskiego. Zasłonięty rzeką, Za- biełło nie przypuszczał żadnego niebezpieczeństwa i ostro- żności nie zachował; cały obóz jego był we śnie po- grążony, gdy Denisów napadłszy niespodzianie na słaby

Digitized by

Google

278

oddział Sułkowskiego, przerzucił go za rzekę i sam po mo- ście za nim na drugi brzeg o świcie się dostał. Była cliwila popłochu; Lipiński, dowodzący bateryą artyłeryi polskiój, opuścił już wzgórze chroniąc się na dół z działami, ale to trwało nie długo; przestrzeżony wrócił na stanowisko i sam ogień rozpoczął, a i obóz polski stanął nareszcie pod bronią. Denisów mający daleko mniejsze siły, mógł byó teraz od rzeki odcięty i zniesiony do szczętu, jak Fersen pod Zelwą; ale jak pod Zelw^ą, zanim Zabiełło w położeniu się rozpatrzył, i na wydanie rozkazów zde- cydował, nieprzyjaciel zrozumiawszy niebezpieczeństwo po- trafił z czasu skorzystać i na drugi brzeg uciec po mo- ście, który mu dostanie się pod obóz polski ułatwił. W parę godzin po tak szczęśliwóm uniknieniu zguby, Denisów przysłał parlamentarza, z ogromną rybą w po- darunku dla smakosza Zabielły, który z i-adością zaraz nią sztab swój uraczał, ku wielkiemu zgorszeniu księcia Adama i jego towarzyszy. Rossyjski jenenJ w pó- źniejszym życiu nieraz powtarzał, że nigdy większego jak pod Grannem nie doznał strachu, i że nigdy los bardziej mu nie sprzyjał. Potyczka pod Grannem była ostatnią dla wojska litewskiego w t^j kampanii. ') Książe Adam miał w niój ubitego konia, a w „nagrodę zasługi, męztwa w boju i okazanój biegłości w sztuce wojennój" otrzymał ustanowiony przy rozpoczęciu kampanii krzyż virtuH mi- /iuirij który mu do końca życia najmilszą pozostał pa- miątką. 2) Linii Bugu chciał bronió i ks. Józef Poniatowski,

') Szczegóły tój kampanii znajdują się w piśmie zbiorowem ros- syjskióm: Cztetua w mtpei-atot\skom obszezeslwic islorii i drewonosliej pri moskow- sicom tmwersytelie. T. lY. 1863 r. Di'€wnija zapiski o dmtefiii i dicjslwiacli rossijskick wojsk w W. A'. Ulcwskom 1792 goda, M. N. Krcczelmkotvn ; stre- ścił je według opowiadań ks. Adama Czartoryskiego, Waleryan Kalinka, w piśmie p. t. Żywot jetterala Wincentego Tyszidewicza,

*) Patent na ten krzyż nosi datę 20 lipca 1792 roku.

Digitized by

Google

279

a choó ta przełamaną już była, gotował się pod Kuro- wem stawić czoło nieprzyjacielowi, Itiedy jak piorun spa- dła wiadomość o przystąpieniu Itróla z wojskiem^ Ittórego był głównym dowódzcą, do Konfederacyi Targowicltiój. Krolt ten wytrącał broń z dłoni. Oburzenie w wojsku było powszechne; ks. Józef, Kościuszko, Wielhorski, wielu z młodszych oficerów, podało się do dymissyi; zna- lazł się między nimi i nasz książę Adam. Żadne na- mowy i nalegania króla złamać postanowienia księcia Józefa nie zdołały, a i książę Adam zatrzymać się nie dał. Dnia 16 sierpnia (1792 r.) udzieloną mu została „na wła- sne żądanie" dymissya, jako „podpułkownikowi pułku przedniój straży wojska obojga narodów, szefostwa księcia Wirtembergskiego, jenerał -lejtenanta," bo tak był zapi- sany w ówczesnój kontroli wojskowój.

Oburzenie wojska podzielmy wszystkie gorące i szla- chetne serca, a łączyło się ono z uczuciem wzg^ardy dla przywódzców konfederacyi Targowickiój , którzy nieprzy- jaciela na obalenie dzieła czteroletniego sejmu do kraju sprowadzili. Po zawartóm zawieszeniu broni, kiedy jeszcze Kochowski stał z wojskiem swojóm między Gnie- woszowem a Górą, w pobliżu Puław, księżna Jenera- łowa ziem podolskich kazała najgrzeczniój przyjmować Moskali; stół dla oficerów był zawsze otwarty, ale kiedy Xawery Branicki i Rzewuski chcieli jój wizytę oddać, kazała im oświadczyć, „że z nieprzyjaciółmi zgodzić się potrafi, lecz ze zdrajcami nigdy żyć nie może i nie umie." ') W kilka miesięcy późniój , kiedy znalazła się w Warsza- wie, a ks. Czetwertyński, czarnym zwany, sfaJy Konstytu- cyi 3 maja przeciwnik i teraz wielką w Generalności grający rolę, prosił przez CzapHca o posłuchanie, przy-

*) List Dembowskiego, znajdującego się wtenczas w Puławach, do Ignacego Potockiego, d. 4 sierpnia 1792 r. (Rękopism.)

Digitized by

Google

280

rzekając starać się, aby ustały nadużycia, jakich się w jój dobi-ach dopuszczano, odpowiedziała, że protekcyi nie chce, polegając na sprawiedliwości i Bogu, a przyjąć go nie może, bo mieszka u księżny Kanclerzy ny Czartoryskiej.

Stronnictwo patryotyczne całą winę przystąpienia do Targowicy starało się przypisać królowi, i w istocie od tój chwili stał się on prawdziwym kozłem ofiarnym, po- kutującym za swoje i nie swoje winy. Jeżeli dzisiaj, po ogłoszeniu wielu materyałów, daleko sprawiedliwiej od- powiedzialność tę rozłożyć, i głębiój w przyczyny wszy- stkich nieszczęść naszych wniknąć możemy, zawsze jednak, pomimo wszelkich łagodzących okoliczności, sąd o Stani- sławie Auguście w tój chwili musi być surowym; bo po- stawiony na czele narodu, bądź co bądź był stróżem czci jego i do wierności przysiędze i zasadzie przedewszy- stkióm obowiązany. W akcie przystąpienia do konfede- racyi był już zawarty jako następstwo i przyszły sejm grodzieński z całą sromotą swoją; szukając drogi pośre- dniój wtenczas nawet, kiedy nic, prócz najwyższo] ofiary, nie pozostawało, niczego nie uratował; czynem heroicznym mógł jeżeli nie zbawić w t^j chwili narodu, to miłość jego na zawsze zaskarbić a w zostawionym przykładzie nową moc na czasy pokuty jemu przekazać , mógł i wzna- wianą w kraju ideę monarchiczną utrwalić i w serca wszczepić; nie stało mu ducha, aby ofiarę z życia uczynił zachował je wprawdzie na lat kilka ale okryte sromem, napojone goryczą i upokorzeniem.

Nastąpiły zaraz czasy niewolnicze panowania konfe- deracyi targowickiój. Wszyscy przywódzcy stronnictwa patryotycznego, wszyscy wojskowi co opuścili szeregi, przenieśli się za granicę. „Przed zwycięzką przemocą^ przed krzywdą prawodawczą, jak mówi Sienkiewicz, ')

>) Książę Adam Czartoryski, łtękopism niedokończony.

Digitized by

Google

_ 281

uciekał kto mógł i, gdy i*atowaó ojczyzny podobieństwa nie było, unosił pi-zynajmniój , jak z uiorowój zarazy, nie- pokalaną duszę." Książę Jenei-ał ziem podolskich pozo- stał czasowo w Wiedniu; księżna Jenerałowa z córkami niebawem do Sieniawy przenieść się miała, nasz książę Adam odwiedziwszy ojca, zapewne na jego żądanie, udał się do Anglii, którą niedawno opuścił i gdzie licznych już miał przyjaciół.

Digitized by

Google

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ VI.

Powrót z Anglii. Konfiskata majątków ks. Jenerała ziem podolskich. Podróż księcia Adama z bratem do Petersbur- ga. — Elegia napisana w Grodnie. Pierwszy rok spędzony w Petersburgu. Wegście do służby rządowĄj, według wła- snycłi pamiętników Księcia.

W Anglii spędził ks. Adam czasy wszechwładztwa Targowicy, sejmu gi^odzieńskiego i drugiego rozbioru; na wieść o powstaniu Kościuszki wsiadł na okręt i spie- szył do Polski, aby znowu stanąć w szeregach, ale zale- dwo znalazł się na ziemi belgijskiej, z rozkazu rządu austryackiego zatrzymanym został i musiał dać przyrze- czenie, źe się z miejsca nie ruszy. Chwile walki naro- dowej zeszły mu więc w męczącój bezczynności i tam go wieść doszła o klęsce maciej o wickiój i ostatecznym zgnie- ceniu powstania. Wrócił do Wiednia, gdzie wtenczas mieszkali jego rodzice. Rossya w tajemnicy układała z sąsiedniemi państwami ostateczny rozbiór Polski , a tra- giczne losy ojczyzny, wstrząsając do głębi młodą duszę ks. Adama, miały i na osobiste jego koleje przeważny wpływ wywrzeć; bezpośrednióm ich dla niego następstwem stało się przeniesienie go do północnój stolicy. Przyszło do tego w następujący sposób.

Digitized by

Google

284

Konfederacja Targowicka dorwawszy się władzy, po- stępowała zupełnie zgodnie z tradycyami Radomsldój; nie tylko obalała wszystko, co stworzył sejm czteroletni, ale jeszcze, dogadzając osobistym namiętnościom przy- wódzców swoich, mściła się za nich na przeciwnikach, wyłącznym prześladowaniem dosięgała twórców ustawy 3 maja i wybitniejszych członków stronnictwa patryoty- cznego. Oni to główne ciężary utrzymania wojsk rossyj- sldch ponosić musieli, w ich dobrach największych dopu- szczano się naduźyó, na nich bogaciła się nienasycona chciwość. Książę Jenerał ziem podolskich musiał być przedmiotem ich niechęci. Wiedziano, że nie układał nowój Ustawy i w nienawiści swojój nie stawiono go na równi z Ignacym Potockim i Kołłątajem, ale za nadto był znanym za stronnika i wyznawcę nowych zasad, i na- zbyt wybitne miał w kraju stanowisko, aby mógł byó pominiętym. Księżna Jenerałowa ze swojój strony głośno oświadczała się z uczuciami swojemi; pruska i rossyjska ambassada przypisywały jój wpływ szeroki na sejmują- cych. Teraz, w ostatnich już chwilach, książę Jenerał ziem podolskich wszelkich w Dreźnie dokładał usiłowań, aby Elektora saskiego dla nowój Ustawy pozyskać, młody książę Adam bił się w jój obronie, a księżna Wirtem- bergska za jój zdradzenie proces o rozwód mężowi wy- toczyła. Nikt z całój rodziny nie tylko nowój władzy nie uznał, ale nawet czoła przed nią nie uchylił. To wystar- czało, aby na nich prześladowanie ściągnąć. Ale nieba- wem przybyły nowe jeszcze powody do rozjątrzenia nie- nawiści. — Cała szlachetna część narodu, nagłym upad- kiem sprawy przytłoczona, przejściem legalnój władzy do rąk znienawidzonój Generalności w zasadach zachwiana, odstępstwem słabego króla oburzona, szukała człowieka, w którymby własne uczucia odnaleźć, na którymby z ufno- ścią polegać, któregoby jako ideał narodowy ukochać mo-

Digitized by

Google

285

gła. Człowiekiem takim nic mógł staó się żaden z twórców konstjtucyi 3 maja; i najszlachetniejsi między nimi nie okazali się przygotowanymi do stano wezój chwili; cho- ciaż przeciw przystąpieniu króla do Targowicy zaprotesto- wali, żaden z nich nie odezwał się do narodu; w obozie nie stan^, nie wystawił się nawet na niebezpieczeństwo ; wszyscy przenieśli się za granicę. Ideałem takim mógł staó się tylko jeden z wodzów, bo musiano i na sercu i ramieniu jego polegaó. Nie mógł nim byó jeszcze w tój chwili książę Józef Poniatowski; był synowcem króla, nosił imię najniepojnilarniejszego wtenczas w kraju czło- wieka; choó mu się oparł i w tóm, co za swój honor uwa- żał, przełamać się nie dał, chociaż od współtowarayszy dowody ufności i przywiązania odbierał, w szerszych ko- łach jeszcze ocenianym dostatecznie nie był. Między woj- skowymi naszymi najwybitniejszą postacią był wtenczas Kościuszko. On to pod Dubienką walczył, on złożył do- Avody i większój od innych biegłości i szczerój miłości ojczyzny; opromieniała go jeszcze zdobyta w Ameryce sława, a umiał do siebie przywiązywać żołnierza; między współtowarzyszami ostatniój kampanii zjednał mu serca wielu list do Szczęsnego Potockiego i)isany, za ozdobio- nymi ki-zyźem wojskowym. Księżna Jenerałowa ziem podolskich zajęła się teraz roznieceniem ogólnego dla Kościuszki zapału, a zajęła się tak gorąco, jak przed kilku latami zajmowała się przygotowaniem sejmików podolskich, jak późnićj zaprowadzeniem stroju polskiego, manewrami pod Gołębiem i wreszcie wszystkióm, co odpowiadało jój patryotycznemu uczuciu a przemawiało do wyobmźni. Kościuszko dawno był znany ks. Jenerałowi ziem j)odol- skich; miał on go yv szkole kadetów, pomagał mu pó- źniej Av podróżach za granicę; wróconego do Ojczyzny serdecznie j>rzyjął. Księżna teraz zajęła się nim wyłą- cznie; przyjechawszy z obozu zamieszkał w błękitnym

Digitized by

Google

286

pałacu, tain w czasie choroby najtroskliwiój był pielęgno- wany, a kiedy oti-zymawszy dymissyą, kraj opuszczał, przeniósł się do Sieniawy, gdzie do początku listopada przebawił. ^) Późniój , Księżna Jenerałowa z Księżną Wirtembergską towai'zyszyły mu do Lwowa, a kiedy rząd austiyacki ofiarujący zrazu Kościuszce służbę u sie- bie, zapewne w skutek nalegań Rossy i wyjechać mu roz- kazał, z nim razem to miasto opuściły. Rozchodziły się z Sieniawy jego wizerunki, słowa posłyszane, lub zapa- miętane, ukazywano go patiyotom jako przyszłego wo- dza, nadzieję uciemiężonój i poniźonój Ojczyzny. Wszy- stko to wiedzieli przywódzcy Targowicy; między niemi najzawziętszymi księżny Jenerałowój nieprzyjaciółmi, we- dług jój mniemania, byli Kossakowscy; ci, jak powiada sama 2)^ ułożyli cały szereg listów, niby jój ręką do roz- maitych znaczących osób pisanych, pełnych dotkliwych dla Katarzyny II. wyrażeń, anegdot o niśj i uwag, i te cesarzowój jako autentyki potrafili praesłaó. -^ Nie śmie- my rozstrzygać, czy fakt ten jest tylko przypuszczeniem Księżny, czy tóź istotnie był rzeczywistością; jakkolwiek mściwe charaktery Kossakowskich wiele przypuszczeń usprawiedliwiają, nie posiadamy dostatecznych na to do- wodów, aby twierdzić stanowczo. To niezawodna, że Katarzyna osobistą, wyłączną do Czartoryskich miała nie- chęć, uważając ich za zawziętych Rossy i nieprzyjaciół, a to przy czy nifJo się do mnożenia ucisku i prześladowa- nia w ich dobrach. Książę Jenerał ziem podolskich, zawsze dobrze w Wiedniu widziany, i tam stale od 1792 r. mieszkający, uciekał się do opieki cesaraa Franciszka; w podanym mu memoryale przekładał, że głową żadnego

^) Do 1876 roku stała jeszcze w Sieniawie drewniana oficyna, pamiętna kilkomiesięcznym pobytem w niej Naczelnika.

*) Własnoręczne notatki księżny JenerałowóJ ziem podolskich.

Digitized by

Google

287

stronnictwa w Polsce nie był, lecz tylko użjwfJ przywileju obywatela wolnego kraju, który ma prawo mieć własną swoje opinią, że szuka jedynie spokoju i życia prywa- tnego, a prosi teraz, aby jako wojskowy austryacki był zasłonięty od prześladowania. •) Cesarz odpisał łaskawie, uwiadamiając, że to swojemu ministrowi spraw zagrani- cznych polecił. Nie wiele to jednak zrazu pomogło. Gdy powstanie Kościuszki wybuchło, pray pisywano je w Pe- tersburgu wpływowi Czartoryskich przedewszystkióm; Ka- tarzyna pisała do Repnina, że Księżna Jenerałowa, na- śladując w tóm kartagińskiego Amilkara, synom swoim kazała poprzysiądz wieczną do Rossyi nienawiść; Julian zaś Niemcewicz powiada, 2) jednóm z głównych pytań zadanych mu w więzieniu petersburskióm przy śledztwie, przez ober-prokurora Samojłowa było, jakie summy dał książę Czartoryski na powstanie Kościuszki? Wszystkie dobra jego położone na Litwie, Wołyniu, Podolu i Ukrai- nie skonfiskowano, a oddział wojsk rossyjskich, zostający pod dowództwem ks. Waleryana Zubowa, brata osta- tniego ulubieńca Katarzyny, jak gdyby uń-al wyłączny

*) ,^ó dans tm ótat librę, pisat w tym memoryale ks. Jenerał ziem podolskich, j'ai cru pouvoir y faire usage du droit qui distingue et caractśrise chaque citoyen d*un pareil gouvemement; celui d*śtre le maitre de son opinion; j^ai eu la mienne, sans vue d*ambition ni d*intó- rót et sans eiFervescence ; je ne me suis jamais órigó en chef de parti ni en tribun du peuple.**

Cesarz Franciszek I. odpowiedział z Tournay, d. 26 maja 1794 r. „Mon cher prince Czartoryski! J*ai trop bonne opinion de la loyautó de vos sentiments et de la sagesse de vos principes , pour que je ne sois hUlt ąvCi\ Vous sera facile d^eclaircir k Votre parfait avantage^ les soup- cons qui paraissent avoir occasionnó les dispositions prises k Tógard de Vos possessions en Pologne dont ii est fait mention dans Votre lettre du 2 mai. Je yiens de donner en consequence des ordres au Directeur gó- nóral de mes afifaires ótrang^res, pour Tappui de Vos róclamations , et en apprendrai avec plaisir le succes, par une suitę de Testime avec laquelle je serai toujours Yotre bien aiłectionne."

*) Notes sur ma captiyitó.

Digitized by

Google

288

roiskaz zniszczenia Puław, dwa razv dwór i miasteczko nawiedził. Niejaki z tego oddziału Bibikow, z kozakami, zupełnego dokonał tam spustoszenia. Zniszczywszy wszy- stko w pałacu, zabrał się już nawet do wycinania lip od- wiecznych; niektóre z nich, niegdyś przez ogień szwedzki oszczędzone, padły już pod toporem użytego ku temu żołdactwa, i tylko kuryer p. de Cachó praybyły z War- szawy z oświadczeniem, pastwienie się nad Puławami, własnością feldzeugmeistra austryackiego, poczytane bę- dzie w Wiedniu za osobistą dla cesarza obrazę, urato- wało resztę sędziwych świadków przeszłości, których cień, jak mówi poeta, „miły wieszczom i leśnym śpiewakom.^' W dobrach postępowano odtąd z zupełną bezwzględno- ścią. — Na powtarzane jednak wstawiania się Dworu austryackiego, Katarzyna w końcu kazała oświadczyć, że jeżeli ks. Jenerał ziem podolskich przyszłe do Petei's- burga synów swoich, wtenczas ona zobaczy, czy będzie mogła dobija mu zwrócić. Dog'odziwszy uczuciu osobistej zemsty, myślała zapewne teraz, przez dobrze zrozumiany interes własny, przejednać i w następnóm pokoleniu dla rządu swego pozyskać rodzinę, zajmującą dotąd prze- ważne stanowisko w nowo -zabranym kraju. Wobec tak postawionej kwesty i, ks. Czartoryski musiał, albo bez porównania większój części majątku się wyrzec, albo tóż poddać się wskazanemu warunkowi. Przy wstręcie, jaki miano do Rossyi i obawie, jaką ona obudzała, przy tkli- wóm Jenerałostwa ziem podolskich przywiązaniu do dzieci, decyzya łatwą nie była, i książę Jenerał chciał już mają- tek poświęcić, byle dzieci w ręce nieprzyjacielskie nie od- dawać; ale dobra skonfiskowane obarczały długi, docho- dzące ogromnój na te czasy summy 12-tu milionów złotych ; utrata dóbr pociągała za sobą znaczne straty wieraycieli, dotkliwsze niż kiedy, w czasie ogólnój całego kraju ruiny; wzgląd ten przeważył. Lękając się ukrzywdzić tych, którzy

Digitized by

Google

280 _

mu z ułuością mienie swe powierzyli, postanowił ks. Czartoryski poddać się warunkom i wysłać synów do Petersburga. Przyczyniła się zapewne do tego i pamięć na obowiązek, w obec ginącego społeczeństwa, utray mania dla dalszój jemu służby, o ile to na drogach godziwych było podobnóm, mozolnie przez przodków zdobytego i wraz z tradycyami przekazanego stanowiska w narodzie. Z pobudek osobisto) życzliwości, podtrzymywał księcia Czartorysldego w tóm postanowieniu, ówczesny wielko- rządzca Litwy i główny wojsk rossyjskich w Polsce do- wódzca, ks. Repnin, dawny, w czasie elekcyi Stanisława Augusta, księstwa Jeneralostwa znajomy, o którym mó- wiliśmy na swojóm miejscu. Nie był to już wtenczas bezwzględny dawnych lat gwaltownik; życie ukołysało burzliwą naturę, a choć Dierźawin napisał o nim w pa- miętnikach swoich, że pod koniec życia przybrai tylko pozoiy pobożności i miłości bliźniego, a w duszy fałszy- wy był i piekielnie hardy, jak szatan, nie da się zaprze- czyć, że niejedno dobre wspomnienie zostawił na Litwie. Przed kilku latami, w podróżach swych za granicą, był razem z kilku innymi Rossyanami zwolennikiem Grabianki, założyciela bractwa „Narodu bożego" czyli „Nowego Izra- ela" w Avignonie, a humanitarne tój epoki pojęcia mifd^y przystęp do jego umysłu i serca. Wierny sługa Ka- tarzyny, przejęty czcią dla panującój, jak wszyscy tego czasu Moskale, byłby spełnił bez wahania każdy od niój pochodzący rozkaz, ale własnego okrucieństwa i zniewagi jużby do niego nie dołożył; nie rozumiał krzywdy, jaką wyrządzano Polsce, rozbiór jój nie zakłócał jego sumie- nia; uważał go za rzecz zupełnie usprawiedliwioną; owszóm wszelki opór poczytywał za zbrodnią; Kościuszkę, Kołłą- taja, Ignacego Potockiego, przypisując im idee rewolucyi francuzkiój, którą wtenczas głośno potępiała Katarzyna, nazywał w listach poufnych złoczyńcami, wyrodkami ro-

Keiążę Adam CzartoryBki. Tom I. 19

Digitized by

Google

290

dzaju ludzkiego, ale krzywdy wyrządzane pojedynczym ludziom obruszały go; potępid konfiskaty majątków, utrzymując w pismach sw^oich do dygnitarzy rossyjskicb, źe niesłusznością jest kazać dzieciom odpowiadać za winy rodziców, zwycięzcom zaś nieprzyzwoicie żyć kosztem zwyciężonych, których „słusznie mają za niższych od sie- bie." Stanisław August, od którego przed trzydziestu latami sam pensy ą pobierał, a którego dzisiaj stróżem został, był dla niego źywóm świadectwem znikomości rzeczy ludzkich; tragiczność jego losów uderzała nieraz umyd Repnina. Trzeba wiedzieć, że taki sposób zapa- trywania się na rzeczy nie był obcy wielu dygnitarzom petersburskim. Kanclerz państwa, ks. Bezborodko, uwia- damiając pod największym sekretem Repnina, o losie zgotowanym Polsce i o postanowionym trzecim jój roz- biorze, oświadczał, że zupełnie podziela jego opinie co do sposobu administrowania nowych prowincyj ; że trzeba w nich uszanować wszystkie nie tylko prawa i przywi- leje, ale nawet obrzędy i zwyczaje, żeby ludność do rządu pi-zy wiązać, bo jedynowładztwo, dodawał, może się doskonale pogodzić i z litewskim statutem, a myśleć o zaprowadzeniu w całóm państwie jednakich instytucyj, byłoby chimerą, podobną chęci zaprowadzenia równości między ludźmi. ^) Bezborodko jednocześnie oświadczył, że w stolicy, a więc u Dworu, na to rachują, osobisty Repnina charakter potrafi serca nowych poddanych dla rządu pozyskać. Łagodne postępowanie było mu więc nawet zalecone, a przynajmniej wskazane. Zachował on był pamięć dawnych z księstwem Czartoiyskimi stosun- ków; póki w Petersburgu trwała do nich zawziętość, nic

*) List Bezborodki do ks. Eepnina, z Petersburga, d. 25 listopada 1794 r. Sbornik russkaho htoiczeskaho obszczestwa, T. XVI. str. 67—61. Petersburg, 1876 r.

Digitized by

Google

291

ze swój strony uczynić nie mógł, i dla tego Jia pierwszy list księcia Jenerała ziem podolskich jeszcze w grudniu 1794 r. przez Górskiego przywieziony, z boleścią odpo- wiedział, że pomódz nie jest w stanie '), ale niebawem, skoro wspomniany warunek postawionym został, zaczął nalegać na powierzenie mu obydwóch młodzieńców, przy- rzekając wszystko dla nich nad Newą urządzić i ułatwić. Trzeba mu oddać sprawiedliwość, że się z przyrze- czenia wywiązał. Skoro młodzi Czartoryscy przyjechali do Grodna (na początku lutego 1795 r.), doniósł o tóm Katarzynie , ręcząc przed nią za nich i biorąc ich na swoje odpowiedzialność, w skutek czego otrzymał rozkaz ode- brania od nich przysięgi na wierność, przekonawszy się, że taka przysięga przeciwną ich sumieniu nie będzie (sic), i pozwolenia im udania się w drogę do stolicy. Jedno- cześnie (^~~)y polecono z majątku ks. Jenerała ziem podolskich zdjąć konfiskatę, i tylko zarząd rządowy, opieką zwany, nad niemi ustanowić. Repnin na ta- kiego urzędowego opiekuna powołał b. kanclerza, Joa- chima Chreptowicza, przy pomocy wojskiego socha- czewskiego. Jawornickiego i majora Sokołowa, młodych zaś książąt zatrzyms^ jeszcze w Grodnie do końca kwietnia, zanim ostatecznie dobrego dla nich przyjęcia w stolicy nie przygotował. Odjeżdżającym rad przyjacielskich co do

*) ., Mon coeur se refuse par Tamitió que je Vous ai toujours

portóe, k Yous parler de la malheureuse situation oii Vou8 Vou8 trouvez. Je Youdrais pouvoir Vous aider; ^je youdrais dissiper les inculpations qu' on met k Votre charge; mais malgró ce dósir yraiment sincóre, la chose ne depend pas de moi, et je n'y puis absolmnent rien. Croyez que j'en souffre cruellement moi-m^me; croyez que j'ai toujours ótó votre ami et le suis encore; mais k quoi cette amitió est-elle bonne, si non

k Vou8 tśmoigner des regrets stóriles ? Je ne puis continuer cette

lettre. Je souffre trop en rćcriyant. Mais soyez bien persuade que mon amitie pour Yous et pour tout ce qui Vous appartient. est toujours la meme." Grodno, d. 23 grudnia 1794 r. Tamże.

19*

Digitized by

Google

292

sposobu zachowania się tam nie szczędził, a w listy po- lecające do przemożnych przy boku Katarzyny przyjaciół opatrzył. Brygadyer Merliu miał poruczenie zaprowadzić ich do Zubowa; Itsięciu Kurakinowi i Szuwałowym wyłą- cznie byli poleceni. ^) Cała korespondencya młodych ksią- żąt z rodzicami przechodziła praez ręce Repnina, który żądał 9 aby go o najdrobniejszych szczegółach swojego ży- cia uwiadamiali, sam zaś troskliwość rodzicielską ich ojca i matki w długich nieraz listach uspakajać się starał; on to nalegał, aby młodzi do służby rządowój wstąpili, uwa- żając to za najskuteczniejszy sposób otrzymania zwrotu majątków, on późniój wszystkie ich projekta odwiedzania rodziców, towarzyszenia ks. Waleryanowi Zubowowi w za- mierzono) wyprawie do Persyi i t. p. pod względem pra- ktycznym oceniał, nareszcie z dochodów jakie ustanowiony zai^ząd z dóbr Czartoryskich ściągał, część na potrzeby młodych książąt odkładał i im przesyłał, i dopiero po roku zwolnił ich od obowiązku donoszenia mu o wszy- stkióm, uznawszy, że tak w towarzystwie petersburskióm

^) W liście do ks. Szuwałowa, polecając im młodych Książąt^ pisze Eepnin d. 31 Marca 1795 r.: „Zajmowali wysokie stanowisko w spo- łeczeństwie, byli bogaci żyli w dostatkach otoczeni szacunkiem a straciwszy w młodości ojczyznę, wszystko stracili. Kto ma serce i rozum łatwo odgadnie ich wewnętrzne uczucia; chociaż najlepiój wy- chowani, w pierwszych chwilach ukazania się na obcjnoi im świecie nie zdołają przezwyciężyć wzruszenia; zarówno bać się będą i mówić i milczeć, i nic się im pewno nie uda, jeżeli nie spotkają życzliwości i zachęty. O to was dla nich proszę. Nieszczęście , a zwłaszcza nie- szczęście niezasłużone obudzą zawsze współczucie w duszach szlache- tnych. — Dodam jeszcze, że przyjmując uprzejmie tych młodych ludzi, zobowiążecie mię osobiście. I tak proszę Cię , drogi przyjacielu , przyj- mij ich łaskawie, serdecznie, z miłością Bóg wie, czy jeszcze

kiedy spotkamy się w tjnn świecie drogi jego nieprzeniknione to niezawodna, że On nam nakazuje miłować siebie społecznie i krzyże nasze wzajemnie nosić a serca nasze i dusze z ufnością i miłością zu- pełną oddawać Jemu , Panu i źródłu dobra wszelkiego RiL^kij Ar^

chiw, 1876 r. Tom I. str. 416 i 417.

Digitized by

Google

293

stanęli, i* sami już sobie da<5 radę w każdym wypadku potrafią. Nie robił różnicy między braćmi , wszystkim obydwóch razem polecając; przed rodzicami tylko, ks. Adama myślicielem (le penseur), a ks. Konstantego wietrznikiem (rótourdi) nazywał. Młody ks. Adam w czę- stych listach dziękow{^ mu z czułością za troskliwość, jemu głównie przypisując dobre przyjęcie, jakiego w Pe- tersburgu razem z bratem swym doznt^, świeżo zaś ogło- szona z tego czasu korespondencya księstwa Czartory- skich z Repninem, pełna jest wyrażeń serdecznśj Księstwa dla niego wdzięczności. ')

Cóż się działo w duszy młodego księcia Adama, kiedy posłuszny woli rodziców i sam uznawszy tego ko- nieczność, zgodził się jechać do północnój stolicy? Dzi- siejszym pokoleniom polskim „urodzonym w niewoli, okutym w powiciu", nie łatwo już zdać sobie sprawę z uczuć, jakie w synach swobodnój jeszcze przed chwilą i niepod- ległój ojczyzny, wywoła mord na niój dokonany; nie był to upadek powstania tylko, rozwianie niedawno rozbu- dzonych nadziei i powrót do okropnego, ale dobrze zna- nego stanu; było to nagłe, nieprzewidziane zatrzymanie życia, grób pod stopami otwarty, który zdaw^ się już wszelką nawet pochłaniać nadzieję. Niejeden wyższy umysł zachwi^ się wtenczas, niejedno szlachetniejsze serce pę- kło. — Ojciec Kazimierza Brodzińskiego na wieść o roz- biorze padł tknięty apopleksyą. Naruszewicz w głębo- kiój melancholii, Kniaźnin w obłąkaniu życia dokont^, a ileż podobnych boleści Bogu jednemu znanych? Młody książę Adam w gorącej miłości ojczyzny wychowany, cały tóm uczuciem przejęty, wszystko to przeboM głęboko. Niemcewicza elegią do wiosny 1793 roku, pełną smutku

*) Papiery księcia Mikołaja Repnina Sboriuk riisskałto istoriczes- kaho obszczestwa, T. XVI. Petersburg. 1875 r.

Digitized by

Google

294

i niemal rozpaczy, do końca życia za najlepszy jego utwór uważał, bo w niój własne swoje odnajdował uczucia; w czasie teraźniejszego pobytu swojego w Grodnie na- pisał także elegią, w którśj się odmalował stan jego du- szy. Poetą właściwie nie był ; i utwór ten pod względem formy a szczególniój układu wiele do życzenia pozostawia; zawiera jednak miejsca poetyczne a tchnące niewymowną rzewnością i melancholią, świadczącą o niezmiernój , szcze- rój, serdeczno) boleści, i dla tego, nie jako utwór poe- tyczny, ale jako wyraz uczuć, biografa zajmować musi. Wszystko w ojczyźnie zdaje się poecie w tój elegii nie- szczęśliwym; w ludziach, „żal trwogą osłupiały roz- pacz nawet głucha" ale i po za nimi we wszystkióm wi- dzi on tylko cierpienie:

martwe twory, drzewa, ziemia, wody,

Które od czucia łaska ocala przyrody,

Dąb stuletni, głaz twardy, co ledwie stal kuje,

Mnie rozrzewnia; zda mi się ulgi potrzebuje.

Pełen uwielbienia dla Kościuszki i jego współtowa- rzyszy, wyraźnie mówi o sobie, kiedy ubolewa nad tymi, którym „fatalne zapory" walczyć obok nich nie pozwoliły :

Któż ich żal okróśli, Gdy sobie wymawiając, który z nich pomyśli. Kto wie , gdyby ma ręka ojczyzny broniła, Może jednym tchem dłuźój Ojczyznaby żyła!

A jeszcze rzewniój zwrot ten na siebie samego ob- jawia się w następującym ustępie:

Mamźe przysięgi na przysięgi wkładać? Sumienie moje obciążać w kajdany? By kawał roli nie był mi zabrany; Za kawał kruszcu, duch mój zaprzedany

Na przyszłość więzić? o zgrozo niewoli!

Co uczucia śmie pętać, myśleć nie dozwoli.

Pomimo całą boleść i okropność położenia, nie ma

Digitized by

Google

^295

tom jednak zupełnego zwątpienia; przeciwnie, jest w głębi wiara we wspólne, łączące wszystkicli uczucia:

„Wicher nieszczęścia rozmiecie Każdego z nas gdzie indzićj, po szerokim świecie; W koleje inne wpędzi, inne smutki zdarzy; Wspólna myśl pozostanie, i kiedyś skojarzy.

Poeta, po wszystkicli stratacli, gdy jego mistrz i przy- jaciel składając swą lutnię na ojczyzny grobie, żegna go na zawsze, tak kończy swoje elegią:

On nsnąl na swój ziemi; a ja tęskne lata

Między obcymi ronię, po bezdrożach świata! Czasem, gwiazda pociechy zabłyśnie z wysoka: Bym nieszczęsny nie zbłądził, nie spuszczam jój z oka. We mgle, w burzach j6j szukam duchem poświęcenia. Patrzę w niebo, na ziemię, czy się co nie zmienia? Czy się nie pokazują nowych dni znamiona? Gdy gwałt góruje wszędzie, a słuszność zelżona, Może w wnętrzach natury za przykładem ludzi Stary Chaos, wróg Prawa, krnąbrne siły budzi? Może dzień sądu blizki? Grożące wyrocznie Może Bóg sprawiedliwy uiszczać już pocznie. Wówczas dumne wierzchołki w przepaści zapadną, Korne doliny wzbite górami zawładną. Gwiazdy wstecz ruszą; blade rozbiegną się słońca, Rozuzdane żywioły w przestrzeni bez końca Bujać będą, ład niszcząc wszechrzeczy do szczętu, I nowy świat wystąpi z strasznego odmętu. Co mówię? Noc jest cicha; gwiazdy błyszczą mnogie, Niebawem słońce wejdzie, promienne i błogie; Czuję woń kwiatów; owoc dojrzeje w swój porze; Dla złych, dla dobrych, równie świecić będą zorze. Bied i grzechów niepomna, płocha ludzi tłuszcza, Codzień z równą głupotą na swój lep się puszcza. Pokolenia bez liczby, to mrą, to się rodzą.

Zarówno lgną w roskoszach, w namiętnościach brodzą

O ciężkićj tożsamości niezmienne koleje! Co gładząc smutki, razem niszczycie nadzieje! Czyż wir wasz kołujący zetrze z naszćj duszy Boleść, pamięć, powinność czy wrzące wysuszy Łzy z wzniesionej powieki, krew z najgłębszćj rany? O drogie żale! o śnie zeszłych dni kochany! Ofiary i wzruszenia! gorzkie a pragnione! Czómże serce bez ducha , z was osierocone ?

Digitized by

Google

296

Nie odstąpcie! otulcie świętą nas żałobą;

Wszak Ty cierpiałeś Boże! cierpieć wolim z Tobą.

Cierpieć to wyższe życie, co górnie spoziera

Na świat; do nieba tęskni, na niebie się wspiera;

Boże! nie daj w materyi duszy spełznąć marnie,

Wybaw nas od nieczucia, a zostaw męczarnie. ^)

Jech^ więc książę Adam, jak z tój pieśni widzimy^ z uczuciem niezachwianój wierności ojczyźnie, z goto- wością na cierpienie, z rezygnacyą, ale z głębokim smu- tkiem, bez żadnych dalszych projektów, z obojętnością nawet na wszystko, co go osobiście spotkać mogło; je- ch^ do stoUcy tój monarchini, którą od dzieciństwa przy- wykł był uważać za sprawczynię wszystkich klęsk ojczy- zny. Katarzyna wtenczas była u szczytu potęgi ; wszystko jój się powiodło; sekretarzowi swojemu Chrapo wickiemu, którego referatów słuchała zazwyczaj robiąc siatkę, mó- wiła w przededniu naszój Targowicy, że wiąże dla Eu- ropy węzełki, których rozwiązać nie potrafią. Istotnie, wszystkie jój kombinacye udały się , a powodzenie podno- sząc ogromną i tak dumę, podniecało tylko czynny i za- dziwiającój , szatańskiój przebiegłości umysł. Inny jój re- ferent, senator Dierżawin, co pod imieniem Felicy w odach swoich opiewał, ale pomimo najwyższego uwielbienia dla cesarzowój miewał czasem sąd samoistny, zapisał w pamiętnikach swoich, że dawniój z uwagą prze- kładanych jój. spraw słuchająca, teraz już zwykle nie zwa- żała na nie; snadź nowe w jój myśli snuły się węzełki. Czasem z ust jój wyrywały się wyrazy, malujące głąb jój duszy; jak n. p. „Gdybym pożyła lat dwieście, tobym całą Europę berłu rossyjskiemu zhołdowała;" albo „Nie umrę, póki Turków nio wypędzę z Europy, nie upokorzę

*) Elegia ta, przechowana w rodzinie, ogłoszoną została z przed- mową J. U. Niemcewicza, p. t. Bard polskie 1795 r. w Skarhat history- cznym Karola Sienkiewicza. T. I. str. 465 489. Wyszła tóź w oso- bnóm odbiciu w Paryżu. 1841 r.

Digitized by

Google

297

dumy Chin, i nie zawiążę handlowych stosunków z lu- dy ami." Nieraz tylko wracrfa do poezyj Dierźawiua, zachęcając go, aby dałój pisał ody w rodzaju Felica, ') Do tego czasu odnosi się t^ż i ów fantastyczny projekt urzą- dzenia Europy, ręką Zubowa pisany, który w Rossyi ogło- szono nie dawno, a który państwu Katarzyny naznaczt^ sześó stolic i większą połowę Azyi i Europy. 2) Ani dumna cesarzowa, sprowadzająca do Petersburga polskiego zakładnika, ani ten młody Polak, nie przeczuwali wten- czas wypadków, jakie Opatrzność w niedalekiój gotowała przyszłości.

Z przyjazdem do Petersburga rozpoczęła się dla księ- cia Adama zupełnie nowa w życiu epoka. Nie występuje on zrazu samoistnie; zostaje nie tylko pod kierunkiem ojca, ale ma jeszcze przy sobie mentora, którego mu do- dida troskliwość rodzicielska; ale pierwsze lata pobytu w stolicy przysposabiają go i właściwie wstępem do nowego obywatelskiego zawodu, któremu on już odtąd cale swe życie poświęci , do zawodu politycznego po upadku Ojczyzny. Dziwny zaisj:e to zawód, trudny i ciernisty, pełen boleści i niebezpieczeństw, a nie dla wszystkich na- wet zrozumiały; dla tego tóż w tych wstępnych jego la- tach pilnie rozpatrzyć się nam należy. Na szczęście, mamy o nich opowiadanie samego księcia Adama. Uło- żone w późnój starości, przy schyłku już życia, góruje ono nad wspomnieniami tego rodzaju, spokojem i wytra- wnością sądu; ztąd zdaje się jakby dwie epoki życia, po- łudnie jego i zmierzch obejmować i z sobą kojarzyć, a boleści i znoje rannój godziny, złotą barwą spokojnego wieczora nieraz oblewać. Proste jest i nie wykwintno] formy, choć właściwego sobie wdzięku nie pozbawione.

*) Zapiski G. Dierżawina.

«) Lebediew. Grafy Pamiy. Petersburg. 1863 r. str, 301—304,

Digitized by

Google

298

w gruncie niewypowiedzianie smutne, jak dola całych polskich pokoleń, a w drobniutkich często szczegółach, dla poznania ludzi i czasu nieocenione. Pamiętnik ten opowiada z prostotą wszystkie wewnętrzne walki, boleści, nieraz zwątpienia młodego patryoty, przeniesionego w świat obcy i sobie nienawistny; maluje Dwór Katarzyny i Pa- wła, wielu ludzi, z którymi później spotykać się nam je- szcze przyjdzie, wprowadza czytelnika na Dwór, do pa- łaców cesarze wój i przedpokojów jój faworyta, stawi wśród zgrai jego suplikantów, w obec krzyczących bez- prawi i nadużyć, w obec dumy z jednśj a nikczemności z drugiój strony, ale tóź z bezstronnością zupełną oddaje sprawiedliwość wszystkiemu co zacne, szlachetne i dobre; pełen rzewności często, oburzony nieraz, namiętnym ni- gdy nie jest; kiedy zaś opowiada ówczesne księcia Ada- ma z wielkim księciem Aleksandrem, a późniejszym ce- sarzem stosunki, niczóm właściwie zastąpionym być nie może, bo nicby wagi i znaczenia własnego w tym razie świadectwa nie miało. Wprowadzając je tutaj w cało- ści, jak nas doszły, przekonani jesteśmy, dogadzamy tylko czytelnikom polskim. ^)

„Przybyliśmy z bratem do Petersburga, pisze książę Adam, d. 12 maja 1795 roku. Aby wyobrazić sobie, z jakióm uczuciem wjechaliśmy do stolicy państwa ros- syjskiego, trzeba przypomnieć sobie, jakie odebraliśmy wychowanie. Było ono dotąd zupełnie polskie i repu- blikanckie. Dzieje, literatura starodawna i nasza ojczysta^

*) Część tych pamiętników obejmująca pierwszy rok pobytu ks. Adama w Petersburgu pisaną jest po polsku; reszta po francuzku; pier- wszą dajemy w oryginale, według rękopismu, drugą w polskim prze- kładzie. Mały ustęp odnoszący się do bliższego zapoznania się z w. ks. Aleksandrem był ogłoszony we wstępie Mazada do książki p. t. Jle- xandre 1. et le jmnce Czarłm-yski: coirespmdance parliaUilre et cmwersations (1801—1823), puhliees par le pritice Laduslas Czartoryski. Paryż, 1865 r.

Digitized by

Google

299

byłj nauką młodości. Roiły nam się nieustannie cnoty Greltów i Rzymian i marzyliśmy o tóm, jaltby je za przy- Idadem naszycli naddziadów do spraw Itrajowycli przysto- sować. Nowsze naul^i o wolności, brane z Anglii i Francy i, prostowały cokolwiek pojęcia, lecz w niczóm nie ziębiły uczuć. Miłość ojczyzny, jój chwały, jój praw i wolności była nam wpajaną przez wszystko czegośmy się uczyli, na cośmy patrzyli i cośmy słyszeli. Z tśm uczuciem, które weszło przez wszystkie pory w istność nasze, łą- czyła się najwyższa odraza ku tym , którzy niewinną Pol- skę, tę drogą ojczyznę, o zgubę przyprawili. Te uczu-. cia, to jest miłość z jednój strony, nienawiść z drugiój, tak mocne były we mnie, że pamiętam, w kraju i za granicą nie mogłem w owych czasach spotkać Moskala i spojrzeć na niego, żebym natychmiast nie uczuł, że ble- dnę i czerwienieję na przemian; tak mi się krew bu- rzyła na sam widok jednego z tych, których wszystkich mii^em za sprawców nieszczęść kraju naszego.

„Położenie interesów ojca naszego, któremu wszystkie dobra w kordonie rossyjskim, to jest trzy czwarte for- tuny zasekwestrowano, wymagało prędkich zaradczych środków. Długi obarczały fortunę; hczni obywatele, po- wierzywszy swe kapitały, byli o nie zastraszeni. Dwór au- stryacki wstawić się za ojcem naszym do Katarzyny, po kilka razy, ale na próżno. Zbyt rozgniewaną była za patryotyzm ojca, matki; za wspieranie Kościuszki; „niech synowie stawią się", rzekła, „a potom zobaczę." Zakła- dnikami chciała nas mieć.

„Wyjazd nas obu do Petersburga był koniecznym. Ojciec nasz ze zwykłą sobie dobrocią i delikatnością wa- htrf się, czy wymagać od nas tego kroku. Lecz po zgła- dzeniu kraju, możnaż było ukochanych rodziców na ubó- stwo i niedopełnienie obowiązków względem wierzycieli skazać? Ta myśl zdecydowała nas natychmiast. Lecz po-

Digitized by

Google

__ 300

jechanie do Petersburga, oddalenie się od wszystkich na- szych stosunków, oddanie się jakby w niewolą nienawi- dzonym wrogom i niszczycielom kraju naszego, było we- dług naszych pojęć najwyższą ofiarą, jakąśmy mogli ponieść dla rodziców, bo było łamaniem wszystkich uczuć, prze- konań i przedsięwzięć, jakiemi dotąd karmił się nasz umysł. Jakie one były, można osądzić z poezyi Barda, którą wtenczas właśnie, będąc w Grodnie, z cjdśm wyla- niem młodśj namiętności napisałem. Rękopism, odjeżdża- jąc ztamtąd, odesłałem Kniaźninowi. Ta poezya była przez kilka lat z wielkióm rozrzewnieniem odczytywaną, lecz jój czas przeszedł, straciła swą wartość.

„Z Wiednia, ówczesnego mieszkania naszych rodzi- ców, wyjechaliśmy w zimie 1795 roku do Sieniawy, gdzie kilka dni smutnie spędziwszy, z nowym rokiem puściliśmy się w dalszą drogę, najprzód do Grodna, gdzie nasz król Stanisław August był trzymany pod strażą księcia Re- pnina, i gdzie czekaliśmy na pozwolenie przyjazdu do Petersburga. Imperatorowa wzbraniała się go dać, i mię- dzy powodami przez nią wyrażonemi , pokazano nam przy- pisek jój własną ręką skreślony, że nam matka, jak nie- gdyś Amilkar młodemu Annibalowi , kazała przysiądz wie- czną nienawiść ku Moskwie i jój władczyni. W czasie tych kilku miesięcy bywaliśmy często u naszego króla i słyszeliśmy z ust jego gorzkie żale i wyrzuty sobie czynione, nie umiał ocalić ojczyzny i nie zginął w jój obronie; szambelan Wolski starał się pochlebstwami zbi- jać te wyrzuty sumienia. Król bardzo uprzejmie uga- szcz^ święconóm, na które się wielu poczciwych Litwi- nów zjechało.

„Też same uczucia pozostały zawsze w głębi mojćj duszy, lecz ich zewnętrzny wyraz musi^ się wówczas miarkować w skutek różnych konieczności. Taż sama żywość młodości, która wystawiała nam tak ciężką ofiarę

Digitized by

Google

301

nasze dla rodziców, posłużyła do tego, żeśmy nowe, znie- nawidzone położenie znaleźli znośniejszóm, niżelłśniy się spodziewać mogli. Czegóż człowiek w młodym wieku nie wytrzyma? jakie boleści przecierpieó, jakie koleje prze- nieść nie jest zdolnym? Nowe sceny i wrażenia, jakkol- wiek bolesne, byle urozmaicone, choć nie zdołają odmie- nić gi'untu duszy, trudno aby roztargnąć nie potrafiły.

„Zostaliśmy przyjęci w Petersburgu z wielką grze- cznością i uprzejmością. Ojciec nasz był tam za czasów Elżbiety, Piotra HI. i pierwszych lat panowania Kata- rzyny, od wielu stai^szych ludzi osobiście znany i szano- wany; przywieźliśmy od niego listy, które nam przychylne przyjęcie zjednały. Wyrządzona tóż nam niesprawiedli- wość, obudz^a ku nam współczucie, które nie mogło być bez skutku, skoro się wówczas bez bojaźni okazywało. O wszom, gdy sobie przypominam, jaką uprzedzającą go- ścinność spotykaliśmy wszędzie, nie mogę wątpić, dwo- racy, z których się całe społejczeństwo petersburskie skła- dało, musieli już być zapewnieni , że ta uprzejmość dla nas, sekwestrem dotkniętych, polskiój wolności wychowańców, nie będzie za złe poczytaną u Dworu , i że może im była nawet niejako poleconą. Jakoż, w kilka tygodni po naszym przyjeździe, byliśmy wraz z Jakubem Górskim, który nam towarzyszył, już szeroko zapoznani i zapraszani codziennie po wszystkich domach i towarzystwach wyż- szego świata w stolicy. Obiady, wieczory, koncerta, bale, przedstawienia towarzyskie nie miały końca.

„Jakub Górski, który nam był przez ojca dodany za doradzcę i przyjaciela, najtrafniej był wybrany. Nie mo- żna było dla młodych ludzi lepszego znaleźć mentora. Wesoły w pożyciu, rubaszny a pobłażliwy, lubiący życia używać, lecz przytóm arcy uczciwy i werydyk , był właśnie tćm, czego było potrzeba, aby młodych ani zbyt trzymać pod dyscypliną, na uwięzi, ani tóż im dać zbłądzić. Miłe

Digitized by

Google

jio-2

było dla nas obcowanie z tym goduyin człowiekiem, któ- remu tu nasze wdzięczność zapisać mam za obowiązek, obok żalu, żeśmy go potćm tak niespodzianie stracili. Wielce się on do tego przyłożył, żeśmy się od okazy- wanych nam uprzejmości nie usimęli i zapoznali się ze wszystkimi, i żeśmy przez to doszli w końcu do celu, dla kt<5rego podróż była podjętą, to jest do oswobodzenia fortuny rodziców. Górski mówił po francuzku z bardzo polskim akcentem, ale to go wcale nie wstrzymywało i nie mięszjdo. Mówił i dzialsd z jakąś lakoniczną pe- wnością, która mu się zawsze udawała. Głowa do góry, ruchy pewne siebie, ton rozstrzygający i stanowczy, choć przyzwoity, składały jego osobę; choć mało cenił większą część osób, z któremi obcowai, umiai je przecież jednać dla siebie, co mu się potom samemu, gdy mówił z nami, często dziwnóm i śmiesznóm zdawało. Lubił zabawy i dobrą kuchnią i pchnął nas w ten świat, do którego przez posępność, smutek lub lenistwo, mniójbyśmy byli bez niego przystali. Nie stracił z oczu ani na chwilę celu, dla którego poświęcaliśmy się i sposobów, jakie do niego prowadzić mogły; przynagM do nich, zmuszał do prae- stawania ze społeczeństwem, do zapoznania się ze wszy- skimi, do nudnych wizyt, do potraebnych kroków, z któ- remi nieraz ociągaliśmy się; słowem, jemu winniśmy po większój części, żeśmy nie napróżno odbyli przykrą podróż, i że postępowanie nasze zasłużyło wtenczas na pochwałę.

„Stanowcza to była i arcyważna w młodości naszój i w życiu epoka, bośmy w niój raptownie zostah prze- sadzeni w świat nie tylko zupełnie nam obcy, lecz naj- przeciwniejszy ; wszystkie uczucia, wszystkie przekonania, wszystkie plany i przedsięwzięcia zostały przełamane , zer- wane; cały bieg i los życia przeciw włjisnym chęciom i przekonaniu zmieniony i przytłumiony. Ta epoka

Digitized by

Google

303

na mnie szczególniej wielkie i smutne wjwarła skutki. Nieszczęścia kraju, rodziców i tylu zacnych ludzi, sprawa duszności stracona, a gwałt i zbrodnia tryumfujące, wszy- stko to pomieszało, zmąciło pojęcia moje; zwątpiłem o drogach Opatrzności. Wszystko mi się zdało sprze- cznym na świecie, bez zamiaru, bez celu, nie zasługują- cóm na żaden wzgląd i uwagę i byłem bhzki zupełnego zwątpienia, zimnój, rozpaczliwój obojętności na wszystko, a ten stan umysłu często w życiu powracał. Przypomi- nam sobie jednak, że wtenczas, kiedy o wszystkióm wąt- piłem, wszystkióm pogardzałem, w niczóm oparcia nie znajdując, przecież jakiś głos lub uczucie wewnętrzne we mnie powtarzało, że jeśli jest co istotnego na świecie, to chyba cnota i dobre dla drugich uczynki j że cnota musi być czegoś warta, a chociażby nawet wartości nie micJa, zawsze lepiój jest z wolnego wyboru jój się trzy- maó. To poczucie ocaliło mię od nieszczęśliwych sku- tków powątpiewania bez granic. Przez szczególną łaskę nie zatarły się t^ż nigdy całkiem we mnie nasiona wiary, choó bardzo osłabionśj, lecz od czasu do czasu odzywa- jącej się jeszcze.

„Nie bez tego, aby doznawane grzeczności i otacza- jące zabawy nie sprawiły swego skutku na młodych umy- słach. Zabawy nie przeszkadzają moralnemu zwątpieniu, owszóm, mogą mu nadto pomag*aó. W duszy pozo- stjrfy też same rany, ten sam sposób myślenia, lecz na powierzchni różne z czasem odmiany dofy się nam sa- mym dostrzeg^aó. Nauczyliśmy się, że według pj^y- słowia, „nie tak czarny jest dyabeł jak go malują, zwła- szcza wtenczas kiedy się przymila"; że nie można całego narodu obwiniaó, ani t^ż godzi się c^ego bez różnicy nienawidzieó, jakkolwiek wielkie klęski od niego po- niesione; że często indywidua od rządu odróżniane byó muszą; że wreszcie, stosownie do położenia i zajmowanego

Digitized by

Google

<i04

stuuowiska rzeczy się inaczój wydają, że więc, chcąc słu- sznie o ludziach sądzić, bądź w życiu prywatnćm, bądź i tóm bardziój w publicznćm,' trzeba pierwej , o ile mo- żności, postawić się w ich położeniu i mieć wzgląd na okoliczności, w jakich się znajdowali. Przekonaliśmy się, że ci Moskale, których tak nienawidziliśmy, których mie- liśmy za istoty szkodliwe i zajadłe, z którymi nie można nam było przestawać, ani spotykać się, na których nawet patrzeć nieznośnóm nam się zdaw^o, byli przecież z wielu miar tacy jak inni ludzie; że byli między nimi młodzi dowcipni, starsi uprzejmi przynajmniej na pozór; że w ich kole grzeczne i uprzejme spoty kidy się kobiety; że można było z nimi nie tylko przestawać, ale nawet czas bez odrazy trawić, zabaw towarzyskich używać, czuć nawet dla nich obowiązki przyjaźni i wdzięczności. O tego ro- dzaju doświadczeniach, które innym wydadzą się bardzo zwyczajne i proste, wspominam dla tego, żeśmy ich na- gle doznali, w mgnieniu oka przechodząc z jednój osta- teczności do drugiój, wrzuceni jakby w otchłań, w morze, po Ittóróm bez możności co&ienia się, z największą od- razą zmuszeni płynąć, znaleźliśmy przy młodym wieku naszym, zatrute łatwości i roztargnienia niespodziane, a po części zdi*adne. Towarzystwo petersburskie wten- czas było świetne, pełne ruchu i rozmaitości.

„Wiele było otwartych domów w różnym rodzaju, które sobie wyrywały przybyłych cudzoziemców. Ciało dyplomatyczne i emigracya francuzka dodawały życia i po- lom. Dwa domy celowrfy przed innemi w codzień po- wtarzanój salonowój wytworności : dom księżny Bazylowój Dołgoinikowój i księżny Michałowój Golicynowój. Oby- dwie późniój dtrfy się poznać w Paryżu, a współubiegały się z sobą o piękność, dowcip i prayjemność gromadzą- cego się u nich towarzystwa. O obydwóch mówiono, że były przedmiotem hołdów ks. Potemkina. Pierwszój

Digitized by

Google

305

nieszczęśliwym adoratorem był hr. Cobentzi, poseł austrya- cki, dnigiój, lir. Choiscul Gouffier, znany przez swoje po- selstwo do Stambułu i wydanie podróży po Grrecyi. Hr. Choiseul z domu księżny Golicynowój zrobił był przyby- tek kunsztów, do których ona wszelako nie wiele pra- wdziwego smaku i pociągu miała.

„W innym zupełnie rodzaju był dom Naryszkinów, gdzie jeszcze panowała dawna azyatycka moskiewszczyzna, z całym nieporządkiem swoim. Panny Uim swobodniejsze, mioij być także wyszczególniane przez Potemkina, jak powiadano. Tam pray chodził kto chciał; dom zawsze był otwarty; spotykać w nim było można: Kozaków, Tatarów, Czerkiesów i wszelkiego rodzaju Azyatów. Gospodarz, Lew Aleksandrowicz Nai*yszkin, zawsze wesoły, uprzejmy, dawny dworak i faworyt Piotra UL, odtąd dworak Ka- tarzyny, nadskakujący wszystkim jój ulubieńcom i dobrze od nich widziany, jako wielki koniuszy rujnował się na uczty dla Dworu, na sute dla wszystkich przyjęcia, i przez lat kilkadziesiąt dorujnować się nie mógł, czego nie wiem, czy podobnego z nim charakteru dzieci jego, nie dopełuiły.

„Dom Gołowinów do żadnego z poprzednich nie był podobny. Tam nie było codziennych wieczorów, tylko nieliczna, ścisła, na wzór dawnych paryzkich koterya, gdzie duch wersalskiego Dworu był przechowywany, gdzie pani domu, (matka wydanych potom córek za M. Fredrę i L. Potockiego) łączyła z wykształconym umysłem i ży- wo czującóm sercem, łatwość do exaltacyi i prawdziwy talent do sztuk pięknych.

„Nareszcie, w innój jeszcze kategoryi zamieścićby wy- padło dom Strogonowych, gdzie francuzczyzna, po dłu- gim pobycie hrabiego w Paryżu, mieszała się z formami dawnej Moskwy. Tam zawsze mówiono o Wolterze, Diderocie, o teatrze paryzkim i malowidłach, których pan

Książę Adam Czartoryski. Tom I. 20

Digitized by

Google

306

domu miał zbiór kosztowny, a przytóm do wielkiego stołu zasiadano bez zaproszenia, a zgraja sług i interesa w nie- porządku przypominały sybirskich bogactw pochodzenie.

„Było przytśm wiele innych domów, jak Kurakinów, Guryewów, które naśladowały wieczory księżny Dołgoini- kowój, i dom, który się z tamtemi nie mięsz^, księżny Wiaziemskiój (wdowy już w wieku, po niedawno zmar- łym prokuratorze generalnym, najwyższym wówczas dygni- tarzu w administracyi krajowój), którój jedna córka była poszła za posła neapolitańskiego, duka Serra Capriola, di'uga za ministra duńskiego, a trzecia za jednego z Zu- bowów.

„Między młodzieżą odznaczali się satyrycznym do- wcipem, który zawsze najwięcój bawi i pociąga, dwaj Golicynowie, wychowani w Paryżu, i Boratyński, także cudzoziemskiój edukacyi, którzy stanowili jakby sąd sa- lonowy; źle się miał ten, kogo oni wzięli na swe zęby i ła- two mogli pospolitego nieuka, lub spokojnego głupca na osobliwszego wystrychnąć dudka. Do nich się mieszał niekiedy starszy już Tatiszczew, znany późniój w dyplo- macyi poseł w Wiedniu.

„C^e to społeczeństwo było wypływem i odbiciem Dworu, poniekąd jego tylko przysionkiem , w którym wszystkie oczy i uszy do ołtarza niedalekiego bóstwa zwrócone były. Każda prawie rozmowa, ledwo nie ka- żdy jfraaes kończył się na tóm, co się u Dworu mówiło, działo, lub dziaó miało. Ztamtąd płynęło życie i natchnie- nie; społeczeństwo własnego życia nie mijrfo, przez co przybyszom musiało się martwóm wydawaó. Wszakże to pożyczane życie zdawało się byó wtenczas pełne ini- chu i blasku.

„Imperatorowa Katarzyna, bezpośrednia sprawczyni nieszczęść Polski, którśj samo wspomnienie nas i każdego Polaka zgrozą przejmowało, która opodal zdawała się

Digitized by

Google

307

żadnój nie posiadać cnoty i przyzwoitości kobiecój , umiała jednak we własnym kraju, a szczególniój w stolicy swo- jój, otoczyó się czcią a nawet przywiązaniem swycłi sług i poddanycli. Długie lata jój panowania liczyły nie mało chwil, które uświetniły wojsko, wyższe klassy i mnogość urzędników. Państwo za jój rządów nabyło niewątpli- wie bez porównania większego znaczenia w Europie, a wewnątrz lepiój za<5zęło być urządzane niż przed nią, za Anny lub Elżbiety. Umysły wówczas były jeszcze przepełnione dawną, zabobonną i płaską admiracyą dla swych samodzierżców ; szczęśliwe panowanie Katarzyny utwierdziło cześć ślepą, pomimo dochodzących już tam niekiedy słabych promieni europejskiego światła. Naród pi-awdziwie niewolniczy, zarówno w wyższych jak w niż- szych warstwach, nie był wcale zgorszony ani zbrodni- czemi i krwawemi czynami, ani tóż całą rozwiązłością swojój monarchini. Jój wszystko było wolno; jój ros- kosze były święte. Nie przychodziło nikomu na myśl je ganić! Nie inaczój i z równóm uszanowaniem spo- glądali dawni poganie na lubieżności i niegodziwe postę- pki nmiemanycb swych bogów, lub na równie haniebne zbrodnie lub sprosności rzymskich cezarów.

„Olymp rossyjski składał się wówczas z traech sto- pni , czyli kondygnacyj. Na pierwszój , widać było młody Dwór, złożony z książąt, w pierwszym kwiecie wieku; rodzina ta odznaczała się przyrodzoną pięknością , i wszel- kie rodzaje dalekich nadziei mogły się około niój roić. Na drugiój kondygnacyi stał z żoną i swoim orszakiem wielki książę Paweł, którego charakter ponury, wymaga- jący i dziwaczny, obudzał różnego rodzaju obawy, prze- strach, a niekiedy i śmiech. Na najwyższym szczycie siedziała sama Katarzyna, wsparta na swych zwycięztwach, na powodzeniu długiego panowania, na pewności posia-

20*

Digitized by

Google

308

dania serc poddanych, któremi umiała rządzi(5 według swój woli.

„Nadzieje, jakie na widolc młodego Dworu budziły się w niejednym sercu, odnosząc się do oddalonój jeszcze przyszłości, nie ujmowały nic powszecłmemu przywiąza- niu do obecnój, najwyższój władzy, tóm bardziój, że Dwór ten młody za utwór tójźe władzy uważano. Katarzyna cłiciała sama wyłącznie kierować wycliowaniem wnuków. Rodzicom żaden wpływ na nicli nie był dozwolony. Wszyscy książęta i księżniczki po urodzeniu odbierani byli rodzicom. Dzieci wzrastając otaczały nieustannie babkę i do niój raczój niż do ojca i matki zdawały się należeć.

„Wielki książę Paweł z żoną był jakby cieniem w tym obrazie, lecz dodawał wiele do całkowitego efektu. Bojaźń, jaką powszechnie obudzał, powiększała jeszcze mi- łość wszystkich dla rządów Katarzyny; wszyscy życzyli so- bie długo nosić wędzidło doświadczoną jój kierowane ręką, a tażsama bojaźń wzmagała wysokie pojęcie o rozumie i potędze tój , która strasznego dla wszystkich syna imiiała utrzymać w uległości i w oddaleniu od tronu, który w istocie do niego należał.

„Z powyższego rysu i ze zbiegu tych okoliczności, łatwo sobie wyobrazić można powszechną uległość, pod- daństwo, uwielbienie, jakióm mieszkańcy Petersburga klas wszelkich byli przejęci dla swego niewieściego Jo- wisza, okazującego się im na szczycie tego Olympu, i mo- żnaby ten stan rzeczy przyrównać niemal do świetności, jaka otaczała Ludwika XIV., zanim śmierć, grasująca w jego rodzinie, nie pozbawiła go licznych następców.

„Trudno było cudzoziemcom przyjeżdżającym do Pe- tersburga nie uledz tak mocno i tak powszechnie zako- rzenionym przesądom i wrażeniom; skoro który z nich wszedł w atmosferę Dworu i towarzystw od niego zale-

Digitized by

Google

309

żnjch, bywał zazwyczaj tym samym wirem i obrotem myśli i przekonań mimowolnie porwany i musiał najczę- ściej śpiewać z innymi ów jednogłośny Iconcert uwielbień, tam nieustannie w około tronu powtarzany. Na do- wód służy ó mogą naj dowcipniej si z cudzoziemców u Dworu Katarzyny przesiadujący, jak książę de Ligne, Lord St. Helenę, hr. hr. Sógur i Choiseul i wielu innych. W wiel- kićj liczbie krajowców i cudzoziemców, który cheśmy z bra- t<3m słyszeli rozmawiających, kt^ray właściwie uszczypli- wym dowcipem lubili się popisywać i dla konceptu rzadko przed czćmkolwiek dawali się powstrzymać, a żadnego nie mieli powodu nas się wystrzegać, nie pamiętam, żeby którykolwi(*k pozwolił sobie jakiego żarciku z Imperato- wój. Wszystko bywało dotknięte i w śmieszność obra- cane; nieraz w poufałości drwiący uśmiech ukazywał się na ustach , gdy wymawiano imię wielkiego księcia Pawła; lecz skoro rozmowa zwracała się do Katarzyny, uśmiech wnet znikał, twarze przybierały wyraz poważny, nie tylko drwinki cofały się głęboko, ale nawet wyrzuty, skargi i żale cichły, jak gdyby i najbardziój rażące niesprawie- dliwości i klęski przez nią zadane, spadały z ręki prze- znaczenia, którego najsroższe razy ze schyloną głową i uszanowaniem przyjmować i znosić należy.

„Katarzyna była ambitną, zawziętą, mściwą, samo- wolną, lubieżną; wszelako ambicya łączyła się w niój z miłością chwały, a chociaż, gdy chodziło o jój interes lub dogodzenie namiętnościom, wszystko jój woli uledz musiało, despotyzm jój jednak nie był kapryśnym; rzadka biegłość i rozsądek przewodniczyły jój namiętnościom , da- remnych srogości nie popełniała i nie przyczyniała dole- gliwości, kiedy z nich żadnego dobra ani przyjemności dla siebie obiecywać nie mogła. Chciała nawet i niekiedy umiała być sprawiedliwą, kiedy zresztą to obojętnóm dla niój było, a blask sprawiedliwości na jój tron spadał;

Digitized by

Google

310

owszem, chcąc się wszelką świetnością okrjd, chciała także byó prawodawczyiiią, w Europie, a przynajmniej w histor}!, uchodzić za sprawiedliwą. Wiedzisda dosko- nale, iź jeżeli nie istota, to przynajmniej pozór spra- wiedliwości koniecznie jest potrzebny monarchom. Dbała o opinią ludzką i starsJa się pozyskać; wtenczas tylko, kiedy nie można było inaczój sobie dogodzić, i nad nią się wywyższała. Wielkie zbrodnie polityczne, jakich się względem Polski dopuściła, były ubarwione pozorami po- lityki, potrzeby stanu i ^wy wojennój; rozdawnictwem dóbr w podbitój Polsce uj^ przecież wszystkie wyższe warstwy Rossy an, chociaż najniesłuszniój zagam^ fami- lijne własności tych, którzy zostali za to tylko skarani, że z większóm poświęceniem niepodległej dotąd ojczyzny bronili; owszem, nadzieja połowu na obywatelach polskich była powodem, że wszyscy otaczający Katarzynę zachę- cali ją do zbrodniczej, nielitościwój i zaborczej polityki. Z pomiędzy tylu donataryuszów, którzy bez zgrozy cudze majątki pobrali, jeden tylko podobno jenerał Persen, szczęśliwy zwycięzca pod Maciejowicami, odmówił dóbr po Czackich, i prosił o wyznaczenie mu innego majątku z dawnych królewszczyzn. Nikt inny tego aktu słuszno- ścił nie uczynił, pod pozorem, toby rozgniewdio Im- peratową, i że jój rozkazom należało być ślepo posłu- sznym. — Co raz monarchini wyrzekła, nie było już przedmiotem rozbioru; chociażby przy najmniejszem za- stanowieniu musidio się wydawać niesłusznem i niegodzi- wem, nikt tego przecież nie przypuszczał do myśli, nie pozwalał sobie podobnego sądu. Nie przypuszczano, aby można było monarchinią sądzić wedle powszechnych zasad słuszności; rozumiano, że słuszność nawet powinna była jej wyrokom ulegać. Na dowód przytoczę dość głośny wówczas wypadek. Niejaka księżna Szachowska, bardzo majętna, wyjechawszy z córką za granicę, wydała tam

Digitized by

Google

311

za księcia d'Aremberg. Xie podobało się to małźeń:?two Katarzynie; kazała wziąć w sekwestr dobra księżny Sza- chowskiej. Matka z córką wróciły, dla przedstawienia całój rzeczy. ELatarzjna, głucba na ich proźbj, skaso- wała własną powagą mf^eństwo, pod pozorem, że bez jój pozwolenia bvło zawarte. Nic zapewne nie mogło być niesłuszniejszego; przecież matka i zakocłi&na w mężu córka, przyjęły bez sarkania ten wrrok z Oljmpu, i one i cała publiczność tamtejsza, uznsij to za rzecz naturalną, a przynajmniej żadnych głośnych uwag nad tym gwał- tem nie pozwoliły sobie. Młoda księżna d'Aremberg wr- srfa wkrótce za drugiego męża, z którym źle żyjąc i tra- piona wyrzutami sumienia, śmierć sobie zadała za po- mocą trucizny.

„Chcąc przykładami objaśnić stan rzeczy w Peters- burga, możnaby go w tóm przyrównać do okazałego Dworu Ludwika XIT., jeśli mu przez to zbyt nie uwła- czamy, że w nim metresy tężsamą grały rolę co fawo- ryci u Katarzyny; co do intryg, zepsucia i płaskości dwo- rzan podobnym on był do bizantyńskiego pdiacu greckich cezarów ; co do uległości i admiracyi dla swój władczyni, do Anglii, oczarowano) przez Elżbietę, ambitną także i srogą, lecz wielkiemi talentami i męzką energią uda- rowaną.

„Lubieżność nawet Katarzyny, która nieraz w chwi- lowych, przemiennych kaprysach się objawidia i musidia być zadowolnioną natychmiast, stanowiła niejako szcze- gólny węzeł między nią i jój narodem , to jest wojskiem, dworakami i klassami przewodniczącemi w kraju« Każdy oficerek, każdy przystojny młodzian zaczynający swój za- wód, roił sobie, że może się kiedyś podoba monarchini, którą czcił w oUokach. Chociaż ona często, jak pogań- scy bogowie, zstępowała z Olympu na ziemię, aby się mieszać ze śmiertelnymi , nic to w oczach poddanych nie

Digitized by

Google

312

uwłaczało j6j władzy i powadze; owszem, unoszono się nad jej rozględnością i rozumem, a wszyscy jój bliżsi słu- dzy płci obojój, doznający jój łaslt, głosili, wychwalali jój łagodność i w rzeczy samój byli do niój przywiązani.

„Nam jeszcze nie było wolno zbliżyć się do przybytliu łask i potęgi, Ittórego blaskiem wszystkie oczy były tara olśnione. Jeszcze nie odebraliśmy pozwolenia przedsta- wienia się u Dworu, który, jak zazwyczaj, na początku wiosny przeniósł się był do Taurydzkiego pałacu. Wi- dzieliśmy tylko pierwszego dnia naszego przybycia do Petersburga (1 maja według starego lutlendarza), młodych wielkich książąt jadących w paradzie do Katarinenhofu, miejsca za miastem, gdzie cala publiczność zbiei^a się co roku. Tam, zaraz z pojazdów wysiadłszy, poszliśmy chodzić z ciekawości i spotkaliśmy młody Dwór, kilkakrotnie to miejsce wśród tłumu objeżdżający. Niebawnie, już w społeczeństwie zapoznani , zaproszeni zostaliśmy na uozt^ mającą trwać prawie 24 godzin, bo zaczynając się od wczesnego śniadania, zawierała w sobie tance, ranne prze- jażdżki, teatr, i nareszcie bal z późną wieczerzą. ucztę dawała księżna Golicynowa, której matlut, ozdo- biona portretem cesarzowo], była ochmistrzynią, przydaną wielkiój księżnie, żonie Aleksandra. Młody Dwór zatóm znajdował się na uczcie, i dla niego ona dawaną była. Księżna Golicynowa zaprosiła nas, chociaż nie przedsta- wionych u Dworu, a uczyniła to z natchnienia matłd, hrabiny Szuwałowowój , kt^ra, jak nam oświadczyła, za- pytawszy się o to wyżój, odebrała zadowalniającą odpo- wiedź. To nam dodawało pewnój wagi. Nie można było widzieć piękniejszój pary nad 18-to letniego W. Ks. Ale- ksandra z jego 16 -to letnią żoną; niepodobna było nie być ujętym ich młodością, wdziękiem i wyrazem dobroci.

„Tak, zwłaszcza wieczorami, zajęci rozbudzoną cie- kawością, roztargnieniem i nadzwyczajną wszystkich grze-

Digitized by

Google

313

cznośeią, miewaliśmy wszakże w ciągu długich dni cięż- kie godziny, w których C4iła gorycz naszego położenia sta- wała przed oczami i bardzo przykro czuó się nam dawała. Ti-zeba było kłaniać się, zalecać, dopraszać się. Było to zmudnóm i gorzkióm i w tśm najbardziśj potrzebną była przynuka, jaldśj Górsld z nami użjwsl. Był on w tój mierze bez żadnój litości, i skoro widział, że za- lecanie się lub powtórzona wizyta mogła być użyteczną, albo żeśmy zbyt długo' odkładali, nie dawał pokoju i zmuszał do jój odbycia, przypominając, że tu o los naszych rodziców idzie, żeśmy po to tu przyjechali. Ulu- bieńcem podówczas był Platon Zubow; pierwszóm więc staraniem naszóm było jemu się przedstawić.

„Pojechaliśmy o naznaczono] poobiedniój godzinie do Taurydzkiego pałacu, gdzie Dwór bawił i wprowadzeni zostaliśmy do pokoju, gdzieśmy Zubowa stojącego i opar- tego o komodę zastali. Był ubrany w ciemnym surdu- cie; włosy w wysoki tupet ufiyzowane i nieco rozczo- chrane. Młody dosyć, szczupły, pociągły, ciemnój m- czój i przyjemno) twarzy, głos miał dyszkantowy. Przy- jt^ nas z protekcyjną grzecznością. Górski najczęściej bywał naszym oratorem i zabierał głos odpowiadając na stawiane nam pytania z tęgą zawsze miną, choć ka- leczoną często francuzczyzną. Hr. Zubow oświadczył, że będzie się starał nam pomódz, że wszystko zależy od ła- sld N. Imperatorowój i że mylnóm byłoby mniemanie, on lub ktokolwiekbądź może w sposób stanowczy na najwyższą jój wolę wpływać, lecz że wkrótce jój samój przedstawieni będziemy.

„Książę Kui*akin (brat znanego późniój ambassadora), który z grzecznością był się podjął nami opiekować i wszę- dzie wozić, zawiózł nas także do hr. Zubowa, lecz, jeżeli mię pamięć nie myli, nie wszedł z nami trzema, i został przez ciąg naszój konwersacyi w poprzedzającym pokoju,

Digitized by

Google

314

a Inaczej w przedpokoju, gdzie nas znowu zabrał, pyta- jąc z ciekawym uśmiechem, co się stało? Wszystko w jego pytaniacli okazywało przekonanie, żeśmy byli u najwa- żniejszego w imperyum człowieka.

„Drugą podobną figurą był Waleryan Zubow, młodszy brat tamtego, przystojniejszy od Platona, bo coś bardziój męzkiego w rysach i postaci mający; był on szczególnie uprzejmóm okiem przez cesarzową widziany i wnoszono, że gdyby pierwój był postrzeżony, byłby zapewne miejsce faworyta otrzymał. Teraz, dla pokrewieństwa z hr. Pla- tonem i dla osobistego powziętego ku niemu upodobania, niemały miał wpływ nad umysłem starćj monarchini. Tam więc nam trzeba było uczęszczać. Dziwnym trafem, Waleryan Zubow dowodził właśnie tym oddziałem wojska, który przed rokiem zaledwo Puławy burzył i do szczętu był zrabował. Wiadomo, do jakiego stopnia rozwiązło- ści wolno puszczone wojsko posunęło swój rabunek, a chociaż w Puławach nie widziano samego Waleryana Zubowa, trudno jest jednak uwierzyć, aby tak srogie rozpusty działy się w jego praedniój straży, bez jego wiadomości i dozwolenia. Nie praeczę, że mógł byó na to rozkaz wyraźny, czy z Petersburga, czy przez dowo- dzącego jenerała, zgadzający się z wolą wyższą i dla przy- podobania się j6j wydany; lecz człowiek honoru w spo- sobie wykonania podobnych rozkazów może okazać, że ich niechętnie dopełnia i zachować pewną miarę, jakiój w tym razie nie było zgoła. My tedy zrabowani, mu- sieliśmy iść i kłaniać się temu, którego u nas miano za sprawcę rabunku i prosić go o protekcyą; owszem, od niego zaczęliśmy, i przez niego uzyskaliśmy wstęp do sa- mego faworyta, i ten osobliwy honor, żeśmy jemu w szcze- gólnej wizycie byli przedstawieni.

„Jakkolwiekbądź, hr. Waleryan Zubow uchodził w Rossyi za młodego człowieka, szczerego i szlachetnie

Digitized by

Google

315

myślącego, lecz mającego wszystkie wesołe upodobania i passye, jakim się młodość oddaje, bez splamienia na potóm umysłu i reputacyi. Był wówczas w romansie z pa- nią Protową Potocką, przybyłą za nim do Petersburga, lecz nigdzie się nie pokazującą, co mu nie przeszkadzało w inne razem wchodzić miłostki. Stracona tak młodo noga (pod Kobyłką, w małój utarczce, zanim Su worów na Pragę uderzył) i chodzenie na kulach, dodawało mu niemało wdzięku w oczach Imperatorowój i wielu dam. Przypatrując mu się z blizka, łatwo było w nim dostrzedz pewną elegancką opieszałość, maniery i zwyczaje zepsu- tego przez kobiety i fortunę młodzieńca. Otaczali go różnego rodzaju pochlebcy, którymi pokoje jego zawsze były zapełnione. Tam i my, jak na powrozie przez po- czciwego Górskiego prowadzeni, musieliśmy z attencyą bywać, naszemi figurami przypominając, że interes ro- dziców jeszcze załatwionym nie był. Przypominam sobie, że te wizyty, kiedy większej poufałości i zbliżenia się miały minę, były nadzwyczaj uciążliwe i nudne, bo żadna rozmowa nie mogła się nigdy zawiązać; nie było między nami żadnego punktu zetknięcia. Najczęściój, hr. Wa- lery an na tóm kończył, że prosił, abyśmy byli przekonani, ani jego brat, ani on sam nie bynajmniój wielowła- dni, że nie wszystko mogą wyjednać u monarchini, i że często rzeczy się dzieją wbrew ich chęciom. Myślę wszelako, że hr. Waleryan Zubow poczuw^ się do pe- wnego względem nas obowiązku, i że dla poprawienia swój sławy i dogodzenia temu uczuciu, chciał nagrodzić zło jakie nam wyrządził, i najwięcój może w owym czasie przyczynił się do usunienia stawianych nam trudności a ze wszystkich przytomnych w Petersburgu , najstalój u brata i u Imperatorewój za nami przemawiał.

„Wizyty u hr. Platona zupełnie innego były rodzaju. Tam było un lever^ w calom znaczeniu tego wyrazu. Po

Digitized by

Google

_ 316^

otrzjmanój dystynkcyi, że nas osobno na pierwszy raz przyjąłj jeździliśmy jak wszyscy, aby się przypomnieć J Wielmożnemu faworytowi i zapewnić sobie jego wsta- wienie się za nami. Co dzień około jedenastój z rana zjeżdżała się czereda, prawdziwa zginają suplikantów i dwo- raków, aby asystować ubieraniu się faworyta; ulica była pełną cztero- i sześciokonnycli karet, i zajeżdżania były liczne jak przed teatrem. Czasem, po krótkiój chwili oświadczano tćj zgrai , że hrabia nie ukaże się dnia t^go i suplikanci pozdrowiwszy się wzajemnie, mówili sobie do zobaczenia się nazajutrz. Gdy zaś publiczne ubiera- nie się hrabiego (lever) miało mieć miejsce, wpuszczano przytomnych do przeznaczonój na to sali. Cisnęli się tam ludzie rozmaitego stanu, pochodzenia i stopnia, od głó- wnodowodzących jenerałów i błękitnych wstęg, do czer- kiesów, Itupców i brodaczy. W tym czasie wielu było Polaków, proszących o powrócenie wydartego majątku, lub sprostowanie innój jakiój niesprawiedliwości. Pomię- dzy nimi pamiętam księcia Aleksandra Lubomirskiego, chcącego sprzedać dobra swoje, aby wstrząśnioną nieszczę- ściami la-aju fortunę podźwignąć; metropolitę unickiego Kosteckiego, który napróżno sędziwą swą głowę chylił, aby uratować niesłusznie odjęte mu dobra, i ocalić obrzą- dek, dla którego rząd moskiewski już wtenczas wyłącznie był srogim; młodego Oskierkę, który za ojcem porwa- nym na Sybir prosił i oddania majątku się domagał. Daleko byłoby ich więcój, gdyby każdemu wolno było przyjechać, gdyby największa część nie była po więzie- niach, lub na Sybir zagnaną, i gdyby głos chcących od- woływać się choć do wątpliwego miłosierdzia monarchini nie był Avstrzymany i zagłuszony; gdyby nareszcie synom i przyjaciołom pokrzywdzonych wolny był przyjazd do sto- licy. Ale zazwyczaj wiedzieli ci z wyższych czy z niż- szych urzędników, którym o tśm wiedzieć należało, kto

Digitized by

Google

317

z jakim lnterc^^em chciał jechać do Petersburga i często, stosownie do własnych widoków, odmawiano srogo pas- portów. Metropolita unicki Jatwo wprawdzie pasport uzyskał, ale za przyjazdem doznał tylko odmowy, lekce- ważenia, prawie pogardy. Odpowiedziano mu, że od wyrzeczonój jakkolwiek niesłuszno] woli monarchini od- wołania niema, że próżno jest utyskiwać, błagać, spodzie- wać się nawet, aby odrobioną być mogła. Klamka zapa- dła, a tóm mocniój zapadła, że korzystająca chciwość zasuniętą trzymała.

„Te rozmaite i)roszące figury zjeżdżały się tedy gro- madnie do faworyta. Można było prawie zgadywać z twa- rzy każdego, co go przywiodło. Na jednym znać było frasunek i poti-zebę bronienia tylko własnego majątku, honoru i całój swój istności; na drugim przeciwnie chęć pozyskania cudzego, lub zachowania zagrabionych dóbr; jedni smutnie tam przychodzili, znagleni nieszczęściem, drudzy przybiegali z dobrój woli, aby wyżebrać nadanie jakich skonfiskowanych majątków, inni naostatek przez proste dworactwo, aby się płaszczyć.

„Zdawało się, że nie można prawie być poniżonym znajdując się w tój zgrai, gdy każdy około siebie po- strzegał pierwszych panów i dowodzących jenerałów, przed któremi nasze prowincye drżały, którym opłacały się z po- korą, a którzy tu z wielkiem uniżeniem zbliżali się faworyta i odchodzili nie mając szczęścia widzieć go, albo musieli stać pi*zed nim, gdy on na krześle ubierał się.

„W dniu, kiedy Zubow przyjmował, otwierały się podwoje, on wchodził niedbałym, przeciągłym krokiem, w szlafi'oku i białym podwlośniku, spodem na pół ubra- ny, i lekko się głową skłoniwszy stojącym w milczeniu^ w nieco oddalonóm kole, zebranym suplikantom i dwo- rakom, siadał przed gotowalnią na krześle; kamerdynery przystępowali do fryzowania pukli i tupetu dosyć wyso-

Digitized by

Google

318

kiego i mocno iiapudrowanego. Pod ten czas wchodzili inni suplikanci lub zalecający się; z tych, gdy fryzujący się hrabia znienacka którego spostrzegł, tego niekiedy głową pozdrowił. Wszyscy z wielką uwagą i uszanowaniem wy- glądali chwili spotkania jego oczu. Myśmy zawsze zy- skali wyłącznie łaskawy uśmiech i skłonienie głowy. Wszyscy nie otwierając ust stali. Ta wizyta była niejako grą mimiczną, wymownóm milczeniom, któróm każdy swój interes faworytowi przypominał i polecał, nikt bowiem ani słowa do niego nie przemówił, chyba on sam zaga- dał, ale nigdy prawie o interesie, który mu już zkądinąd był znany, z podanśj lub odesłanój prośby. Często ani słowa do nikogo nie wyrzekł; nikt zaś tam nie siedział, prócz samego pana. Nie pamiętam, aby gospodarz kazał komu daó krzesło, prócz jednego feldmarszałka Sołtykowa, pierwszej figury u Dworu, o któiym powiadano, że był pierwszym sprawcą fortuny Zubowów, bo po odejściu Ma- monowa, Platona Imperatorowój podsunął. Wielowładny gubernator Tutolmin, który wówczas trząsł Wołyniem i Podolem, gdy przybył na audyencyą, a faworyt od nie- chcenia pozwolił mu siąść, nie śmiał prawie tego za- szczytu przyj ąó, a na pół usiadłszy nó, stołku, tak się na nim czuł niewygodnie, że wkrótce wstał. W czasie fryzowania, papiery do podpisu przynosił zazwyczaj sekre- tarz Grybowski, o którym stojący do ucha sobie szeptali, że go grubo opłacać trzeba, aby interes wy kierować, i który we własnóm mieszkaniu z równą dumą swoich aplikantów przyjmował, jak jego pryncypał u Dworu; właśnie jak to się w Idzym Błażeju (Gil-Blas) czyta. Hra- bia, podpisawszy kilka papierów i otarłszy puder, wdzie- wał mundur lub surdut, i pokłoniwszy się do koła, czę- sto nikomu ani słowa nie powiedziawszy, wracał do we- wnętrznego pokoju. Wszystko to się dopełniało z pe- wną niedbałością , wielką powagą i niby godnością, które

Digitized by

Google

319

oczywiście nie były naturalne, lecz należały do przepisa- nego sobie i nieco przesadnego układu. Tak się odby- wało najczęścićj to milczące posłuchanie , a skoro znikł hra- bia, zgraja obróciwszy się na piętach , spieszyła do swoich karet, przy czóm każdy mniój więcój krzywił się lub mni- czał sobie pod nosem uwagi nad odbytą dopiero sceną.

„Do żadnego ministra nie udawaliśmy się o pomoc w naszym interesie. P. Jakub według rady różnych ży- czliwych zdecydował, i bardzo słusznie, że pewniój jest i roztropniój polegać na samych Zubowach. Wszelako byliśmy innym, znaczącym osobom prezentowani. Mię- dzy niemi celował hr. Bezborodko, malorossyanin , który był zaczął swą służbę przy marszałku Rumiancowie i od niego Imperatorowój polecony, dzięki własnym talentom, to jest niezmiernćj pamięci i wielkiój łatwości do pracy, prędko porósł w znaczenie i dostatki. Mianowany człon- kiem Collegium spraw zagi^anicznych, do najsekretniej- szych przez Katarzynę był używany interesów. Przy gTu- bój figurze i trochę niedźwiedziowatym pozorze, posiadał on bystry rozum, wielką pojętność i rzadką zdolnośó przy- swajania sobie wszystkiego. Choć bardzo leniwy, lubiący wszelkie zabawy i roskosze i w nich żyjący, w ostatniój tylko potrzebie brał się do roboty, gdy ta nadeszła , pra- cował szybko i bez odpoczynku; poważany był przez Impe- ratorową i obsypany jój łaskami. On jeden z ludzi znaczą- cych w Petei*sburgu nie nadskakiwał Zubowom i nigdy u nich nie bywał, co wszyscy z wielką admiracyą cyto- wali, ale czego nikt nie naśladował.

„Stary hr. Ostennan, vice -kanclerz i pierwszy czło- nek Collegium spraw zagranicznych, wyglądał jak figura na starom, tkanóm obiciu. Długi, blady, chudy, nosił się po dawnemu, w butach sukiennych, w sukni szarćj sta- rego kroju, ze złotemi guzikami i czarną wstążką na szyi. Sięgał on czasów Elżbiety; nastąpił po hr. Paninie. Re-

Digitized by

Google

320

prezeiitant uiiiiioiiycli czasów, miał reputacyą bardzo uczciwego człowieka; maniery jego były poważne i jakby ttilegraficzne, bo często nic nie mówiąc witał tylko z wy- soka długą ręką i pokazywał krzesło, aby usiąsó. Używa- nym był teraz tylko do obiadów i formalności, do zwy- kłych codziennych spraw, lub Idedy chodziło o wydanie jakiój tinalnój noty albo deklaracyi, gdzie imię jego figu- rowało na czele. Miernego rozumu, już podeszły hr. Osterman, miał zalety długiój praktyki, uczciwości, pro- stego i doświadczonego rozsądku. On jeden, ta mu niech pozostanie chwała, wotował na radzie przeciw rozbiorowi Polski, dowodząc, że Austrya i Prusy więcój na tśm wygrają niż Rossya. Głos jego wtenczas nie znalazł poparcia i wagi; odtąd tóż hr. Osterman stał się mniój jeszcze znaczącym i zostawiano go na boku, chociaż pozor- nie stał jeszcze na czele spraw zagranicznych i zawsze z uprzejmością i względami przez Katarzynę był trakto- wany. Hr. Osterman z tytułem kanclerza usunął się do Moskwy, skoro cesarz Paweł wstąpił na tron. W tśmże mieście mieszkał starszy brat jego senator, sławny w Mo- skwie ze swoich dziwnych dystrakcyj. Ci dwaj starcy żyli jeszcze w czasie koronacyi cesai^za Aleksandra. Nie mając potomka, przysposobili hr. Tołstoja- Ostermana, który późniój wsławił się swoją odwagą i stratą nogi pod Kulm.

„Hr. Samojłow, prokurator generalny, czyli jak wów- czas minister spraw wewnętranych, sprawiedliwości i fi- nansów zarazem, chociaż siostrzeniec Potemkina, był je- dnym z dworaków najbardziój nadskakujących Zubowowi, przeciwnikowi, jak wiadomo, nieboszczyka jego wuja. Sa- mojłow, nadzwyczaj płytkiego rozumu, często śmieszny dla swój nadętój głupoty, zresztą niezły człowiek, złośli- wy, jak go Niemcewicz maluje, raczój pi-zez brak roze- znania, wielką bojaźliwość i płytkość niżeli przez własną

Digitized by

Google

321

niegodziwośó, wziętym był przez Katarzynę, aby dowieś(5 światu, źe ona nawet z ministrem bez mózgu potrafi rządzić tak ogromnóm państwem. Zakładała na tóm bo- wiem miłość własną, że zna doskonale prawodawstwo i wewnętrzny tryb interesów kraju, który w samój rze- czy, za jój panowania na nowo i lepiśj urządzonym zo- stał. Zresztą, Samojłow nie miał najmniejszego wpływu ani znaczenia, i biada tym, z którymi, z powodu wy^so- kiego urzędu swojego, miał do czynienia; nie żeby im przez złość cliciał szkodzić, lecz dla trudności zrozumienia czegokolwiek, dla dumy i płytkości umysłu. Tego do- znali ks. Aleksander Lubomirski , traktujący z nim o sprze- daż dóbr i biedni nasi, w niewoli zostający, czcigodni więźniowie.

„Tak przechodziły dni po dniach, tygodnie po ty- godniach, w nieustannym ruchu dla nas nowych, raz przykre, to znowu obojętne, a zawsze roztargnienie przy- noszące. Lecz ani myśl odzyskania fortuny rodziców naszych, ani świetne społeczeństwo, do którego by- liśmy wciągnieni, nie zagłuszyły bynajmniój innych, głę- boko w duszy wkorzenionych uczuć. Wracając do siebie, rozpamiętywaliśmy o naszóm oddaleniu od kochanych ro- dziców i sióstr, o nieszczęściach Polski, o naszóm tru- dn6m i przykróm położeniu , a najboleśniój nam było po- myśleć, że kiedy my wolni, po salonach i uczta<5h snujemy się, tylu najzacniejszych Polaków, w tómże miejscu trzy- manych, jest w ciężkiój niewoli. Trudno było cokolwiek o nich posłyszeć, niebezpiecznie dowiadywać się. Dwóch było Polaków na posyłkach przy hr. Zubowie, którzy weszli do służby rossyjskiój po drugim zaborze, kiedy część wojska polskiego na Ukrainie i Podolu zmuszoną została do tój służby. Jeden z nich Komar, teraźniejszy bogacz i obywatel podolski, którego rodzina trudniła się interesami naszego dziada i ztą<ł była nam znana; drugi

Ksiąię Adam Czartoryski. Tom I. 21

Digitized by

Google

322

Porado wski, późniój waleczny jenerał, poległy w woj- nie z Francuzami. Poradowski był oficerem i namie- stnikiem w pułku ks. Wirtembergskiego, a ztąd jeszcze lepićj mi znany. Przez nich mieliśmy niejalde wiado- mości o naszych więźniach. Poradowski zwłaszcza poti-a- fił nawet oddaó mi niejakie przysługi. Dowiedzieliśmy się, źe z pomiędzy jeńców wojennych, jeden tylko Niem- cewicz, a z nim Konopka i Kiliński pozostali w foitecy; że Kościuszko z niój wyprowadzony, dobrze był trakto- wany i od wszystkich wysoko ceniony; że przydany mu major Titow miał się do niego przywiązać i opowiadał o nim pewne szczegóły, które choć nic nie znaczące (bo ten major mało miał rozpoznania), jednak jako ty- czącze się takiego człowieka, nawet w petersburskióm towarzystwie z ciekawością i zajęciem były słuchane i po- wtarzane na ucho.

„Marszałek Potocki, Zakrzewski, Mostowski, Sokol- nicki, trzymani byli osobno w mieście, na szerokiój i ja- snój uhcy, Litgną zwanój. Nie mogąc zrobić ^c innego, przynajmniój często przez ulicę jeździliśmy i chodzi- liśmy, w nadziei, że choć przypadkiem ujrzymy którego z więźniów; parę razy nam się mignęli, ale nigdy podo- bno nie postrzegU nas. Ta część ulicy i dom ich wewnątrz i zewnątrz nadto był strzeżony, aby w naszóm położeniu można było coś więcćj przedsięwziąć. Jeździhśmy prze- cież często, a gdy ta ulica znajdowała się po drodze do Taurydzkiego dworca, więc nieraz, wracając z suplikau- ckiój wizyty, obracahśmy jazdę tamtędy, z biciem serca patrząc na okna, za któremi byli w więzach mężowie, nam młodym, prócz marszałka Potockiego, mniój osobiście znani, ale z reputacyi i z czynów znakomitych w cał6j ojczyźnie głośni, i za nią srogo i niedusznie cierpiący.

„Wracając do siebie wieczorem, albo w godzinach niezajętych, każdy mówił o tóm, co midi na sercu i co

Digitized by

Google

323

czuł prawdziwie. Poczciwy Górski nie szczędził wówczas epitetów rozmaitym figurom, Ictóre na świecie, z wyso- Icości swojój lepiój raczył tralctowaó, nie zmieniając dla tego wewnętrznego o nicli zdania. Na pierwszą wzmiankę jakiego imienia (z nielicznym wyjątkiem szanownych pra- wdziwie ludzi), kiedy się umyślnie najmniejsza do niego dodała pochwała, p. Jakub zwykł był praerywac nam mowę temi słowy: „tak, tak, wielki to k... i gał- gan." To nigdy nie chybiło, tak że obydwa z bratem często umyślnie wyjeżdżaliśmy przed nim z czyjąś po- chwałą, aby dojśó do takiego, niezawodnego z ust jego wyroku. Te sądy szczególnie spadały na Polaków, ska- źonój lub wątpliwój reputacyi, z których coraz inny po- kazy wjJ się na petersburskim horyzoncie, w nadziei, że jego ozięWośó lub zdrada powinna mu teraz pochlebne przyjęcie i nagrody u Dworu i ministrów zjednaó. Tacy wszędzie składali dowody podłości, tem większe im mniój w ich oczach dawniejsze ich usługi wynagi'odzone zostały. Trzeba było za podłość bez granic tych ziomków rumie- nić się nieraz. Nie mieszano ich wszakże z nami i wie- dziano doskonale, że dwie były kategorye Polaków, wcale różne, tak wartością, jak sposobem obejścia się i uczu- ciami. Z Polaków, najczęściój obcowaliśmy z ks. Ale- ksandrem Lubomirskim, prawym Polakiem, człowiekiem zacnym i światłym, którego spokojny lecz wesoły umysł, czasem z najsmutniejszych okoliczności śmieszność wypro- wadzić umid. Nieraz razem we czterech oddawaliśmy nieustanne wizyty, na których wszystkie dni nasze zcho- dziły. W karecie, między wizytą a wizytą, lub kiedyśmy do siebie wrócili, wszystkie śmieszności i zgorszenia w ciągu dnia dostrzeżone roztrząsane były i puszczane praez rózgi między nami, jak to bywa, gdy suplikanci skrzywdzeni, przymuszeni do zamilczenia własnego spo- sobu myślenia i do potakiwania wszystkiemu z miną za-

21*

Digitized by

Google

324

dowoloną, potóm między sobą i w poufałości, dają wo- dze prawdziwym myślom i uczuciom i w sądach swoich mszczą się za przymus i doznane upokorzenie.

„Po kilku miesiącach takiego oczekiwania, przyszła nareszcie chwila przedstawienia się Katarzynie. Stało się to w lecie, w Carskióm Siole, gdzie Dwór z Taurydz- kiego pałacu był się przeniósł. Chwila dla nas była sta- nowczą, bo dotąd nie wiedzieliśmy nic pewnego o losie podanój przez naszego ojca prośby, w którój oświadczając, że nas wysyła do Petersburga, prosił o zwrócenie mu zase- kwestrowanego majątku. Kazano z rana przyjechać, a pre- zentacya miała mieó miejsce po nabożeństwie. W ocze- kiwaniu tśj chwili, poszliśmy do hetmana Bi*anickiego, który jako dawny znajomy Katarzyny, dobrze j6j w in- teresach Polski zasłużony, a mąż siostrzenicy Potemkina, łaskawie przez nią był traktowany i wszędzie miał mie- szkanie u Dworu. Szkoda, że się ten człowiek tak spla- mił i tak oczywiście do nieszczęść Ojczyzny przyłożył. Mimo swojego dworactwa, mimo popełnionych przestępstw, omylonój ambicyi, potrzeby zbogacenia się, mimo wątłych i niepewnych zasad a związków familijnych, w jakich znaj- dował się z Rossyanami, Branicki zawsze czuł się w du- szy Polakiem, wolałby byó bogatym i ambicyi swojój do- gadzać w Polsce niż gdzieindziój ; miał jakąś własną miłość dla tój Polski, którą zgubił, żałował jój, czuł się nieraz upokorzonym po jój zniszczeniu; mimo położenia swojego znał i nie lubił Moskali i mścił się za ich pano- wanie skrytą pogardą i wyśmiewaniem ich wad; był bar- dzo przyjacielskim dla dawnych znajomych, z którymi mógł się nie żenować i otwarcie, bez obawy mówić. Do- wcip prawdziwie polski, pełen rzutkości i samorodnego humoru czynił jego rozmowę bardzo zabawną; pełno miał różnych dykteryek, żartów polskich i właściwych sobie sposobów tłumaczenia się; o Targowicy nigdy nie wspo-

Digitized by

Google

325

minął, lecz lubił o dawnych czasach rozprawiać, a wtedy wracała mu gęsta i pańska mina, którą tracił zupełnie w tłumie dworaków, gdzie czuł całą swą nicość i w obec Katarzyny, która mu często do swój partyi kazała siadać.

„Hetman Branicki wspominał zawsze o moich ro- dzicach z wielkićm i zdaje się szczeróm przywiązaniem; z nimi pi-zebył długie i pełne przygód lata. Oświadczał się zawsze z dobremi chęciami; niczóm zresztą pomódz nie mógł, chyba radą, że trzeba było być cierpliwym i powolnym na wszystko, ostrzeżeniem o tóm, co się działo, i daniem praytułku u Dworu w częstych godzinach, kiedy tam nic nie robiąc czekać trzeba było. Do hetmana więc Branickiego zaszli^my, przyjechawszy do Car- skiego Sioła i u niego czekaliśmy na godzinę prezenta- cyi. Dawał nam swoje instrukcye. Gdyśmy go pytali, czy trzeba Imperatorową w rękę całować (bo w niektó- rych krajach byłoby to nieuszanowaniem), „Ej, odpowie- dział, pocałujcie i w byle oddała wam dobra'^;

nauczał jak przyklęknąć trzeba, i t. p.

„Jeszcze Imperatorową była w kaplicy, kiedy mający się prezentować zebrali się na pokojach. Przedstawiono nas wielkiemu podkomorzemu, hr. Szuwałowowi, dawne- mu faworytowi Elżbiety, który za jój panowania był wie- lo władnym, głośnym w Europie, w korespondencyi z ła- szczącymi się sawantami, d'Alambertem, Diderotem, Wolterem , który podobno z rozkazu Elżbiety zlecił temu ostatniemu napisanie żywota jój ojca, cesarza Piotra L, o którego dobrą wolę sama Katarzyna, młodą będąc, wielce się starała. Teraz hr. Szuwałow choć stary, ale dość czerstwy, pomimo lat późnych przedłużał jeszcze dworski swój zawód. Postawił nas wielki podkomorzy rzędem, przy drzwiach, na przejściu. Skończyło się nabożeństwo; służba dworska, kamerjunkry, szambelanowie i dygnitarze zaczęli po dwóch wychodzić z kaplicy; pokazała się na-

Digitized by

Google

326

reszcie sama Imperatorowa, z całym książąt, księżniczek i dam orszakiem. Nie było czasu na nią popatrzyć, gdy musieliśmy zbliżywszy się przyklęknąć i w rękę pocało- wać, a nasze imiona wyrzeczone zostały. Cały tłum dam i osób znakomitych idących za nią, stanął w kole, i my tam miejsce znaleźliśmy. Katarzyna zaczęła się przecha- dzać w koło i do każdego coś przemawiać.

„Była to kobieta już w latach, lecz jeszcze czerstwa; nie wielka i mocno rozwinięta, miała w chodzie, w spo- sobie trzymania głowy i w całój postawie wiele powagi i składności; nie było w niój żadnego raptownego ruchu, wszystko płynęło zwolna i z godnością, lecz była to rzeka, którój zdawało się, że mało co oprzeć się zdoła; j6j twarz już pomarszczoną, lecz pełną wyrazu wyższości i panowa- nia, nieustanny rozjaśniał uśmiech, który dla przypomi- nających jój czyny, pozorem ciszy najsilniejsze namiętno- ści i wolę nieugiętą pokrywał.

„Gdy się Lnperatorowa do nas przybliżyła, twarz jój rozjaśniła się widocznie i z uśmiechem i wzrokiem bardzo łaskawym, który snadź często wychwalać musiano, rzekła do nas: „przypominam sobie, żem ojca waszego pierwszy raz poznała właśnie w tym wieku, w jakim te- raz jesteście. Spodziewam się, że wam w tym kraju do- brze będzie." Te krótkie słowa były dostateczne, aby nas zaraz tłum dworaków otoczył, abyśmy jeszcze bar- dziój uprzejme niż dotąd twarze około siebie ujrzeli, je- szcze przyjazniejsze usłyszeli zapewnienia. Nadto, zapro- szeni zostaliśmy do stołu Imperatorowój , na kolonadę , co wówczas było wielkim zaszczytem, który nie wielu spo- tykał; był to bowiem stół wyłączny, do którego Kata- rzyna tylko z wybranóm towarzystwem swojóm zasiadała.

„Przypominając sobie nasz wiek młodociany i poło- żenie, które nie wiele uwagi na nas powinny były zwra- cać, a obok tego, bardzo pochlebne i uprzejme przyjęcie.

Digitized by

Google

327

jakiego w towarzystwie petersburskićm doznaliśmy, spo- sób nawet w jaki nas Katarayna powitała, muszę w tóm widzieć jakby ostatnie odbicie dawnych wyobrażeń o Pol- sce. Trudno to inaczój wytłumaczyć, jak przez nie- zatartą jeszcze na Moskwie wysoką opinią o naszych wielkich panach, a zwłaszcza o naszój rodzinie, która w ostatnim wieku więcój tam była znaną i nieszczę- śliwie widziała się zmuszoną więcój mieć z Moskwą sto- sunków; przyczynić się zaś do tego musiał najbardziój osobisty szacunek, jaki mój dziad, a późniój ojciec za- skarbić tam sobie potrafili. Zastaliśmy jeszcze obydwóch Naryszkinów z żonami, którzy ojca mojego w wielkich łaskach u Piotra HI. i w początkach panowania Kata- rzyny znali, a ich opowiadania słyszane były i powtarzane przez młodych.

„Tegoż samego dnia byliśmy przedstawieni wielkim książętom. Paweł przyj- nas sucho, lecz dobrze; jego żona, w. księżna Mary a, z łaskawóm zajęciem, z przy- czyny brata, którego chciała z siotrą naszą pogodzić; młodzi zaś książęta przyjęli nas wesoło i z uprzejmą grzecznością.

„Towarzystwo petersburskie podczas lata rozsypane jest po domach wiejskich, które zowią daczami. Każdy z panów ma swoje albo najmuje i tam na kilka mie- sięcy swój zbytek przenosi. Im krótsze i mniój pewne jest lato pod tóm niebem, tóm chciwiój każdy z nieco piękniejszych dni chce korzystać, i nikt zamożniejszy nie pozostaje w mieście. Nasze więc nieustanne wizyty za- mieniły się w ciągu lata na jazdę po daczach, tak by- liśmy zawsze prawie w ruchu i na dyszlu; często z da- lekich dacz wracaliśmy w późną noc, o tój porze roku zupełnie tam jasną, która mniój piękną nam się zdawała od naszych księżycowych nocy, i tylko smutne zazwyczaj wspomnienia w nas rodziła. Górski niczego nam nie

Digitized by

Google

328

prze]>iiszczał^ do większój rucha wośoi, do iiiezaiiiedbywania starań, do mnożenia ze wszystkimi stosunków przynaglał. One w samój rzeczy były jednym ze środków mogący cli nas do pożądanego końca naszego interesu doprowadzi(5; o tym albowiem końcu, pomimo poclilebnego przyjęcia i odbieranych grzeczności nic wcale nie było jeszcze sły- chaó. Katarzyna jednak wiedziała o wszystkióm, co się działo w towarzystwach miejskich, i doszło do niój, żeśmy w świecie petersbm-skim mieli niejakie powodzenie. Po- chwały ztamtąd pochodzące miały u niój pewną wagę.

„Do naszój już zbyt morduj ącój włóczęgi po daczach, dodać jeszcze przyszło jazdy do Carskiego Sioła, o trzy mile od miasta, któreśmy we święta i co drugą niedzielę odprawiali, dla zwyczajnego pokazania się przy ubieraniu się Platona Zubowa. Jako prezentowahi, bywahśmy także na pokojach i zapraszano nas do wielkiego stołu, u którego Imperatorowa z całą rodziną swoją zasiadała, i w którym wszyscy, do pewnój klassy, mieli udział. Kilka razy kazano nam być także na wieczornych zaba- wach, które w ogrodzie miały miejsce, jeśli sprzyjała pogoda. Imperatorowa wtenczas przechadzała się z całym Dworem , lub tóż ze starszymi siadała na ławie, a młodzi Wielcy Książęta i Księżne, Księżniczki, damy i kawalero- wie grali przed nią w gi-y na murawie. Nie było tam widać w. ks. Pawła, który zaraz po nabożeństwie, lub wsta- wszy od stołu, odjeżdżał do Pawłowska, blizkiego swego pałacu. Gry te zapoznały nas bliżój z Wielkimi Książę- tami, którzy nam widocznie uprzejmość zaczęli okazywać.

„Pi^zed udaniem się na wieczorne pokoje, było zwy- czajem dla niektórych wybranych, do jakich i my nale- żeliśmy, przychodzić do Platona Zubowa po obiedzie; miały to już być pouMe wizyty. Wychodził faworyt w suniu- cie, bardziój rozkołysany niż kiedy, wszystkich nieUcznych zazwyczaj przytomnych prosił siedzieć, a sam się na krze-

Digitized by

Google

329

ślo lub kanapie rozlegał. Rozmowa zwykle tak wlekła się opieszale i tak była omdlała, jak wszystkie ruchy fa- woryta. Ożywiał niekiedy hr. Cobentzl, poseł austi^a- cki, albo lir. Esterhazy, mieszkający w Carskióm Siole, kt^ry żywą swą mową i pewną porywczością dworacką, najzręczniejszą do pochlebstw, tak się potrafił podobać, że sobie przez Zubowa łaskę Imperatorowój i nadanie znacznych włości na Wołyniu wyjednał. Trudno było widzieć mniój szlachetną postać jak jego i jego żony, która wszelako należała także do towarzystwa Katarzyny. Syn ich, mały chłopiec, bardzo zepsuty, wiele sobie pozwala- jący, i z kałmuczką przy Dworze wychowywany, przez swe złe nałogi zabawny, przyłożył się także do wykiero- wania rodziców. Późniój, on czy brat jego, był zacnym obywatelem na Wołyniu.

„Szeptano sobie do ucha, że Platon Zubow, kiedy go pi-zeszło sześćdziesięcioletnia Pani wybrała dla siebie, obrócił był oczy na szesnastoletnią w. księżnę Elżbietę, żonę Aleksandra. Kto to postrzegł, ten ostrój nie szczę- dził mu nagany. Śmiano się z niego, że tam daremne ofiary pah, a dziwiono się, że śmie takie myśli dopu- szczać pod okiem Katarzyny. M3oda Wielka Księżna nie zważała wcale na niego. Zdaje się, że sentymentalne zapały szczególnie napadały faworyta w poobiednich go- dzinach, kiedyśmy go nawiedzali; wówczas bowiem wzdy- chał, rozciągał się po sofach ze smętnością, zdawał się upadać pod jakimś serdecznym ciężarem, lubił namiętnie buchać muzyki fletu , lubieżnego, rozrzewniającego instru- mentu, słowem, dawał wszelkie oznaki rozkochanego. Niektórzy powiernicy słuchali podobno jego zwiei-zeń, a przynajmniej , nie zgadując niby przyczyny jego smu- tków, pobłażali im. Jego służba opowiadała, że w po- obiednich godzinach bywał u Katarzyny i wracał od nićj znużony i nieszczęśliwy ; oblewał się pachnącemi wódkami

Digitized by

Google

330

i wtenczas wychodził przyjmować poufalsze wizyty, z tym wyrazem smętności i zmordowania, który wszystkich ude- rzał. Nigdy zaś nie chciał sił snem pokrzepiać, mówiąc, źe spać, jest to tracić droższą częńć życia.

„Tak przeszło nam lato 1795 roku. Nastaia jesień. Dwór z Carskiego Sioła przeniósł się do miasta i znowu do Taurydzkiego dworca, gdzie nasze ranne jazdy do faworyta, za sprawą poczciwego Górskiego, jeszcze regulai-niój po- wtarzały się, zbliż^a się bowiem chwila dla fortuny na- szych rodziców stanowcza, a nie wiadomo było jakie wy- padną wyroki. Zubowowie powtarzali ciągle, źe mimo najlepszych chęci nie mogą wszystkiego zrobić, co zda- wało się coś złego zapowiadać. Scena coraz się oży- wiała, bo oprócz kilku dopraszających się zwrócenia swojój własności, wszyscy chcący korzystać z zabranych majątków byli także w ruchu. Liczba ich była znaczną. Od wiel- kich figur do wcale małych, każdy chcisd coś szar- pnąć przy tój wielkiój odprawie, gdzie tyle ziemi polskiój miano pomiędzy jój nieprzyjaciół rozszafować. Jeszcze bowiem po obłowię tylu konfiskat, tylu dóbr królewskich i duchownych, Imperatorowa nie wyi-zekła, jaki z nich zrobi użytek i co komu da. Chwila więc w świecie mo- skiewskim była wielce interesująca i od dawna oczekiwana; mnóstwo było napiętych nadziei, każdy chciał jak naj- więcój ziemi i nieszczęśliwych dusz na swój talerz nało- żyć. To było prayczyną podwojonych podłości i zabie- gów, zwiększonój liczby kłaniających się i jeżdżących do faworyta, do jego sekretarzy, którzy (i muszę powtórzyć, bo podobieństwo jest uderzające) jak Idzy Błażój (Gil Blas) w romansie, małpowali u siebie faworyta i ministra, i z ró- wną dumą pi-zyjmowali u swój gotowalni głupią i płaską trzodę, co się w ich przedpokojach gi^omadziła.

„Liczne znalazły się naówczas projekta i knowania między źle myślącymi i niektórymi łotrami w Polsce;

Digitized by

Google

331

świadom] tych czasów mogliby zapewne więcćj o nich powiedzieć i niejedne odsłonić brzydotę. Jak plac boju sprowadza chciwych rabunku i chcących obedrzeć ciała poległych, nad któremi już krążą żarłoczne ptaki, tak t^ż naó wczas, z powodu będących w modzie sekwestrów, konfiskat i rozdawnictw, roiły się po niecnych głowach, nietylko w Rossyi ale i w Polsce, różne projekta zbo- gacenia się. Ktokolwiek sobie pochlebiał , że bywał uży- teczny Moskalom, że mógł mieć u nich zasługi i dowieść im, że zawsze był złym Polakiem, ten wybierał sobie ofiarę między przekonanymi lub podejraanymi o pa- tryotyzm, albo lóż starał się ich liczbę pomnożyć, aby przez to samo powiększyć fundusz wspólnego rabunku. Rodzice nasi w wielkiój byli o nas niespokojności, a ra- zem w niemałych trudnościach z powodu zasekwestrowa- nego majątku i nalegania wierzycieli. W tym właśnie czasie, kiedy nasze listy donosiły, żeśmy bardzo grzecznie i pochlebnie przyjęci zostali, matka nasza odebrała list bez podpisu, dobrze po francuzku pisany, w którym, z wielkiemi dla nas pochwałami, opisywano jój z prze- sadą, jak uprzejmie, z jaką łaskawością przyjęto nas i traktowano u Dworu, dodając, że ztąd największą mamy zaletę i matka nasza największą mieć będzie pociechę, wszystkie te grzeczności i uroki nie potrafiły nas w m*- czóm odmienić, i że w duszy pałamy zawsze tąź samą miłością dla Polski a nienawiścią do Katarzyny i t. p., że piszący pośpiesza matkę nasze, dbfJą o nasz sposób myślenia, w tój mierze zaspokoić i t. d. Jak dalece list taki, pocztą przesłany, kiedy wszystkie czytano '), zastra-

') To czytanie listów było wtenczas powszechnie znaną rzeczą; sam Repnin w obawie tak zwanój perUistraaji , bo taki tytuł odczytywa- nie listów nosiło za Katarzyny, żądał, aby listy Jeneralstwa ziem po- dolskich do synów przechodziły przez jego ręce. Patrz przytoczony wyżój Sbortiik russkaho istor, obszczeslwa. T. XVI.

Digitized by

Google

332

szjł iijusz^* matkę, łatwo sobie czytelnik wyobrazi; oczy- wiście był on w złój chęci pisany, aby wszystkie podej- rzenia Katarzyny obudzić i zamiar oddania dóbr zniweczyć.

„Trzeba przypomnieć sobie, że w czasie pobytu na- szego w Grodnie, ks. Repnin pokazał nam własnoręczny dopisek Imperatorowój , w którym mówiła o mniemanćj przysiędze, odebranój odemnie przez matkę raoję, wie- cznój nienawiści dla Moskwy j powieść ta musiaJa być także przez jakiegoś rodaka doniesioną. Nie potrzeba było teatralnój przysięgi, aby wieczną odrazę i nienawiść ku takim wrogom zaszczepić w sercu.

„Dla odzyskania majątku należało zdecydować się na wejście do służby. Było to pierwszym i koniecznym wa- runkiem, dopełnieniem rozpoczętój ofiary i nieodzownóm następstwem przysłania iias do Petei-sburga. Już w Car- skióm Siole, w jednój z chwil poobiednich, o jakich wy- żój wspomni^em, hr. Zubow oświadczył nam, Impe- ratorowa ma zamiar mianować nas łaskawie oficerami gwardyi; że większe szczęście spotkać nas nie może jak być w zwycięzkióm ^^pobiedonosnom^^ wojsku, któremu nic oprzeć się nie potrafi, i z któróm do końca świata dojść można. Takie jest przekonanie górujące w oficerach od dawna; ich duma rozstać się z nióm nie może.

„Chociaż byliśmy przygotowani do tego kroku, wsze- lako gorzko ścisnęło się, zadrgnęło serce na propozy- cyą. Cofnąć się nie było podobna i nie było w naszój myśli. Raz wziąwszy determinacyą oddać się w ręce mo- skiewskie, najzupełniej byliśmy obojętni co do sposobu i formy w jakiój ta ofiara miała się dopełnić. Wszelki rodzaj służby i wszelki stopień bylibyśmy jednako przy- jęli. Zdało się nam niegodnóm targować się z tóm, kiedy najwyższy stopień równie nam był nieznośny jak najniż- szy, kiedy rozbieranie tych rzeczy i wymaganie czegokol- wiek, byłoby znajdowaniem w nich jakiejś wartości, a my

Digitized by

Google

333

im żadnój nie przyznawaliśmy. Na wszystkie więc pro- pozycje ze schyloną głową, jak poświęcone ofiary, przy- staliśmy, nie pytając wcale ani się troszcząc, co i jak misUo się stać z nami. Nie raz potćm myślałem sobie, że jak przypadkiem rzucony podróżny, w Japonii, lub przed władcami Borneo i Jawy, lub w jakióm królestwie wewnętrznój Afryki, mało dba w duszy o formy, stopnie i zaszczyty barbai-zyńskiego Dworu i kraju, tak t^ż i my, z innego świata, nieszczęściem tam zagnani, władnie ta- kićm okiem na wszystko, co się z nami działo, wtenczas spoglądaliśmy; a gdy wszystko było dziełem gwałtu i przy- musu, z uczuciem rozpaczy, odrazy i zniechęcenia rozu- mieliśmy, że do niczego woli naszój zmuszać nie warto i nie powinniśmy.

„Wyszedł nakoniec długo oczekiwany ukaz, wszy- stkim proszącym wspólny, różnym różne zwiastujący losy, i rozdający liczne, krajowi i prywatnym osobom zabrane majątki. Zacząwszy od faworyta i ministrów, rozmaici jenerałowie, gubernatorowie, dyplomaci, doktorzy, sekre- tarze, piszczy ki, Moskale i niektóray Polacy, dostali po kawałku zdobyczy. Rodzicom naszym nie oddano ich ma- jątku, lecz wyrokiem zupełnie bezzasadnym i niesprawie- dliwym, Imperatorowa, ich nie wzmiankując, i opierając się niewiadomo na jakióm prawie, darowała nam cały ich majątek w cesaretwie, wynoszący około 42,000 dusz męzkich, prócz starostw Latyczewskiego i Krzemienie- ckiego *), które ojciec nasz utracił, i które dane były hrabiemu Markowowi. O siostrach nie było w ukazie wzmianki. Ponieważ my, w rodzinnćm naszóm kole , akt

') Starostwa te, według Dra Antoniego J , przynosiły wten- czas 94,000 złotych dochodu; majątki darowane młodym ks. ks. Czarto- ryskim liczyły 43,560 dusz męzkich, jak czytamy w ukazie z d. 20 sier- pnia, wydanym na imię jenerał -guhematora Tutulmina.

Digitized by

Google

334

ten monarchicznj, bezzasadny i bezprawny, uważaliśmy za niebyły i bez skutku, co do sióstr naszych, a t^ni bardziój co do rodziców, przeto wyszło na jedno, jak gdyby majątek bezpośrednio im był oddany. Wszelako, musieliśmy ojcu naszemu wygotować nieogi-aniczoną ple- nipotencyą, aby mógł swego majątku używać i nim roz- rządzać,

„Długie oczekiwanie zrodziło już niepewność co do tego, jak Katarzyna chciała z nami postąpić; rozwiązanie więc naszego losu było dobrze przyjęte w towarzystwie peUTsbm^skióm, a mówiono zarazem, że strata Krzemieńca i Latyczewa była strafem, opłatą, którój żałować nie na- leży. Dziękowaliśmy Imperatorowój zwyczajnym sposo- bem, przykląkłszy na jedno kolano, i w tymże prawie czasie musieliśmy przywdziać mundury: ja, gwardyi kon- nój, a mój brat gwardyi pieszój Izmajłowskiego pidku.

„Nie wypadało, uzyskawszy koniec interesu, zaprze- stać naszych rannych wizyt u faworyta; p. Jakub Górski nadto był świata świadomym, aby nas od tego uwolnił. Byliśmy tóż kilka razy zaproszeni na koncerta do Tau- rydzkiego pałacu, gdzie tylko Dwór i wyborowe towa- i-zystwo bywało, co było rzeczą, jak mówiono, nadzwy- czajną dla oficerów gwardyi, nie należących do Dworu. Takim sposobem, pewne odznaczenie z rozkazu Impera- torowój dochodziło nas jeszcze. Lecz te oznaki ustały zupełnie, za powrotem Dworu zimowego pałacu. We- szliśmy w liczbę oficerów gwardyi, uczęszczających do Dworu tylko w niedziele i święta, i to w sali, gdzie tłum zewnętrzny się mieścił. Oficerowie gwardyi mieli pewne, przy jednych drzwiach wyznaczone miejsce, gdzieś- my z innymi stawali, niedaleko Ciała dyplomatycznego. Tamtędy Dwór, Imperatorowa i cała rodzina przechodzili z wewnęti*znych pokojów do kaplicy i nazad , i przez ten czas, z oświadczanych grzeczności tyle nam się tylko do-

Digitized by

Google

335

stało, że Imperatorowa rzuciła okiem, a młodzi W. Ksią- żęta przechodząc, zazwyczaj sldonili się uprzejmie.

„Mówią, że i)odczas tych to niedzielnych i świąte- cznych, dworskich, ceremoniahiych przechodów, niejeden pułkowy chwat czyli elegant umyślnie wymuskany, ści- śnięty, ubrany jak tylko mógł najlepiój , stawiał się na przejściu monarchini, w nadziei, że wzrok jój spadnie na niego, jego kształty, wzrost i postawa potrafią się jój podobać; mówią, że się im nieraz udało. Lecz tego już za naszych czasów nie bywało; Katarzyna zbyt była w la- tach podeszłą, aby podobne sceny ponawiać się mogły.

„Służba wojskowa w gwardyi bardzo naó wczas była opuszczona i mało znacząca. Traeba było jój jednak choć raz zadość uczynić. Byli wprawdzie oficerowie, którzy się jój bardzićj oddawali, lecz to zależe^o od ich dobrój woli, i gorUwość taka, między młodzieżą wyższego tonu, była raczój przedmiotem zadziwienia i niemal śmieszności, niż pochwały i zachwycenia. Nasi jenerałowie wcale nas do gorhwój służby nie zachęcali. Raz trzeba było za- ciągnąć warty w zamku, i raz tylko na nas ta kolój przypadła. Mnie przy tóm nic się szczególnego nie tra- fiło; zdarzyło mi się być pod komendą p. Chanykowa, później posła w Dreźnie, wracając zaś z moim szwadro- nem, zastałem w koszarach gwardyi konnój księcia Tru- beckiego, teraz jenerała piechoty i jenerał -adjutanta ce- sarsldego, który wówczas pierwszy raz wartę zaciągał. Lecz bratu mojemu, jako oficerowi piechoty, przypadło pójść na pokoje, gdzie w nocy oddział piechoty zawsze trzy- mał wartę. Imperatorowa, postrzegłszy go, powie- działa mu, że pod jego strażą bardzo spokojnie spoczy- wać będzie.

„Zdarzyła się w tych czasach śmieszna awantura p. Jakubowi Górsldemu. Ukaz o dobrach naszego ojca już był wydany, lecz brakowało jeszcze osobny cli poleceń do

Digitized by

Google

336

zniesienia sekwestru i oddania ich w nasz zarząd; Gói*8ki chodził około tego. Wiedział o tóni Platon Zubow i miał wspomniane polecenie przesłać do jenerał -gubernatora Tutidmina, znajdującego się wówczas w Petersburgu, dla ui-ządzenia tego wielkiego rozdawnictwa. Bylismj tedy raz z rana, jak zwykle, w czasie ubierania się Pla- tona Zubowa. Zgromadzenie dnia tego było bardzo liczne; faworyt, w podwłosniku bielszym nad śnieg, odbiei^ał na wymyślno] fryzurze ostatnie dotknięcie grzebienia swego kamerdynei-a Francuza, gdy postrzegłszy w tłumie Gór- skiego, zawołał go, aby mu coś powiedzieć względem pręd- kiego zniesienia sekwestru. Pan Jakub przysunął się, z gęstą jak zawsze miną, lecz gdy się przysłuchiwał sło- wom faworyta, na śnieżny podwłośnik kapnęło szeroko z zatabaczonego nosa. Kto znał wówczas Petersburg, zrozumie, jak zmieszali się bliżój stojący, ale Górski je- szcze wyżój nosa podniósł i wcale nie zdekoncertowany, dokończył swój konwersacyi i jak po zwycięztwie wrócił na swoje miejsce.

„Nie długo trwało nasze usunięcie od Dworu. Nowy rok nadszedł, i mianowani zostaliśmy kamerjunkrami. Dworskie urzędy miały wówczas w Rossyi więcćj wagi niż teraz; stopnie dworskie uważały się za wyższe od cy- wilnych, a równe wojskowym i synowie rodziców boga- tych i mających wziętośó, byli zazwyczaj jednocześnie M^ gwardyi i przy Dworze. Te ostatnie miejsca dawały im natychmiast wyższe stopnie (czyny)^ z któremi prze- chodzili do służby cywilnój lub wojskowój. Był to spo- sób prędkiego posunięcia młodego człowieka.

„Projektowane małżeństwo W. Ks. Konstantego, którego Katarzyna chciała za życia swego ożenić, i ukła- danie dla niego nowego Dworu, zajmowało wszystkich petersburskich próżniaków i wszystkich chcących awansu dla siebie lub dla swoich. Układano listy kamerjunkrów,

Digitized by

Google

337

to jest brygadyerów, mających rangę jenerała i szambe- lanów, czyli jenerał -majorów.

„W tym czasie przyjecłiała do Petersburga Icsiężna Sasko -Icobm^gska z trzema córkami. Działo się zazwy- czaj, źe kiedy w Rossyi potrzebowano jakićj księżniczki, wysłany agent dyplomatyczny do Niemiec, objeżdżał dwory małych książąt i upatrywał, gdzie urodziwe znajdo- wały się córki. O wszystkich donosił Imperatorowój, opi- sując szczegółowo ich osoby, domniemane przymioty chara- kteru, rodziców i związki ich familijne. Imperatorowa we- dług tych raportów wyznaczała, które księżniczki życzyła sobie mieć do wyboru w Petersburgu. Sama tak niegdyś zaczęła, wiedziała więc doskonale, jak to prowadzić i nie sądziła podobnćm obejściem równym sobie krzywdę jaką wyrządzać. Jakoż, wszystkie księżny niemieckie rade były, Idedy ich córki wzywano do przyjazdu i kiedy mogły pochlebiać sobie, że jedne z nich za którego z wielkich książąt wydadzą. Rossya w przeszłym wieku jeszcze bardziój świeciła niż teraz, zwłaszcza w Niem- czech, bo była mniój znaną; przed księżniczką tam prze- znaczoną zdawała się otwierać jakaś przyszłość awan- turnicza, co poważne matrony, ich matki, bardzo lubiły i ceniły. Tak piękne Czerkieski pragną i uważają za szczęście, dosta<5 się do niewoli i być zaprzedane do ha- remów baszów tureckich. Los i świetne koleje cesarzo- wo] Katarzyny zapełniają mimowolnie myśli tych kocha- jących matek, które same tylko zaszczyty i przyjemności roją<5 dla swoich córek, nie zastanawiają się nad tóm, czóm je okupić przyjdzie, albo t^n okup mają za zwy- czajną trudność, z którój każda księżniczka potrafi wyjść jako tako, i w sposób, na jaki niema przyczyny zbyte- cznój zwracać uwagi.

„Księżna Koburgska, szczęście przyjechania z cór- kami do Petersburga winną była raportom agenta; był

Kgi<)żę Adam Czartoryulci. Toin I. 22

Digitized by

Google

338

nim ten sam Budberg, który późniój został ministrem spraw zagranicznych. Matka miała rozum, jój trzy córki były urodziwe. Przykro było widzieć panią przywo- żącą je jak na tandetę i czekającą, na którą z nich padnie wyrok monarchini i rzucona przez Konstantego chustka. To położenie miało w oczach naszych coś uniżającego, czego nie chcianoby widzieć w osobach zresztą bardzo ujmujących i godnych. O w. księciu Konstantym roz- powiadano tysiączne anegdoty, nie wróżące zbyt szczęśli- wego z nim pożycia, i które powinny były zastraszyć i młode księżniczki i dbałą o ich przyszłość matkę. Lecz z tak daleka przyjechawszy i będąc już w łapce, trudno było robić takie spóźnione uwagi, a może tóż ambicya i olśnione blaskiem wielkości oczy nie dozwalały widzieć rozsądnie.

„Katarzyna przyjęła księżnę i księżniczki najuprzej- miój; sama się niemi zajmowała, z matką w długie i zaj- mujące wchodziła rozmowy, gdy tymczasem jój wnukowie mieli się z młodemi księżniczkami zapoznać. Godzien były wieczory, częste gry różne, bale, przejażdżki i roz- maite zabawy, dające sposobność poznania się. Impera- torowa rozkazs^a wnukowi, aby się koniecznie żenił zje- dna z trzech praybyłych księżniczek, a jój rozkazy mu- siały być spełnione; lecz wybór między trzema był w. księciu Konstantemu zostawiony. Miał on wtenczas aiedmnaście lat. Późniój nawet, przez długie lata, książę ten mało miał zastanowienia i władzy nad sobą; cóż do- piero tak młodym będąc? Trudno więc było spodziewać się, aby jego wybór był skutkiem prawdziwego uczucia, zastanowienia i przekonania, lub czóm innóm jak speł- nieniem byle jak naglącój woli wielowładnój babki. Wkrótce po przyjeździe księżniczek Koburgskich, mó- wiono po towarzystwach miasta (bośmy jeszcze wtenczas u Dworu nie byli), że w. ks. Konstanty zapewne najmłodszą

Digitized by

Google

339

księżniczkę wybierze. Starsza, najlepiój była sobie pora- dziła, oświadczając, że jój serce już było zajęte. Przy- wiązała się do jednego oficera austryackiego, teraz jene- rała, wyszła za niego późniój i jedna ze wszystldch sióstr była szczęśliwą. osoby szczególne mające szczęście; to jój uszło! Rodzice pełni dobroci skłonili się do jój chęci, a wszystkie inne córki powydawano za książąt, któ- rych nie kochały, i z którymi , dwie szczególniój , musiały byó bardzo nieszczęśliwe.

„Nadszedł nowy rok 1796 i przy tój uroczystości liczniejsze niż kiedy awanse i nominacye dla formującego się Dworu w. ks. Konstantego, z powodu zbliżającego się jego ożenienia. My także zostaliśmy mianowani kamer- junkrami samój Imperatorowój. Było to, jakem powie- dział, kary erą młodzieży, najbardziój protegowanśj ; zre- sztą, być oficerem gwardyi, a przyt^m kawalerem u Dworu, to jest kamerjunkrem albo szambelanem, było to być najzupełniejszym próżniakiem. Wszelako przyznać należy, że to połączenie gwardyjskiój, nietrudnej wojskowości, ze służbą przy Dworze, miało wiele powabu, wydarzało różne trafy drażniące i zajmujące pitiiwdziwHie, a do smaku dla bogatój , ambitnój , i chciwój zabaw młodzieży. Przy- puszczano ją do wszelkich zabaw, wieczorów, gier, tań- ców, teatrów wewnętrznego Dworu , do tój zapartej świą- tyni, gdzie osoby inną, rzeczywistą służbą zajęte, nie miały dostępu, chyba doszedłszy bardzo wysokiego już stopnia. Dziwna, że przed młodymi ludźmi bez zasługi otwierały się podwoje wewuętranych carskich pokojów, kiedy tymczasem stary jenerał musiał stać w tłumie i ani się zbliżał do swojśj pani. Miło zapewne było widzieć gubernatora, groźnego władcę gubernii, jak przyjecha- wszy do stolicy nikł w tłumie, zaledwo od faworyta do- strzeżony, i jak na niego nikt nie patrzał, jak w żadnym dobrom towarzystwie nie pokazał się; był to rodzaj pray-

22*

Digitized by

Google

340

jemnćj zemsty, który jednak krom towarzyskiśj wyższo- ści, żadnój innój istotnój korzyści nie przynosił; bo ten gubernator, tak źle w stolicy traktowany, wróciwszy do swojój prowincyi, dawne swe nadużycia bezkarnie na nowo rozpoczynał, odebrane wzgardy biednym obywate- lom w trójnasób oddawał, nawet panów i paniczów pe- tersburskich bez żadnćj obawy uciskaŁ Albowiem tru- dno było, a nawet niepodobna, uzyskaó sprawiedliwość przeciw codziennym nadużyciom nieokreślonój władzy, byleby te nadużycia zbyt krzyczącemi nie były, krzyczą- cemi jak na ten kraj, i byleby pewną zręczność formy przy nich zachowano. "Wszystko szło i rozstrzygało się przez biuralistów, przez sekretarzy, przez ludzi nie ma- jących wstępu nie tylko do Dworu, ale nawet do żadnego przwoitszego salonu, lecz kierujących wszystkiemi inte- resami, w miejsce swych leniwych i mało uzdolnionych naczelników. Dośó było mieć podwładnych po sobie, aby się nie bać niczego, i ścisłe ligi były pozawierane między gnębicielami, zdziercami prowincyj a biuralistami w se- nacie i przy ministrach, w taki sposób, że prawda i spra- wiedliwość nie mogły mieć nigdzie dostępu.

„Nasza z bratem nominacya na kawalerów Dworu wprowadziła nas do jego wewnętrznych zwyczajów, d^a nam poznać bliżśj niektóre znaczące figury, uczyniła to- warzyszami młodych ludzi, których już spotykaliśmy w to- warzystwach miasta, nareszcie zbliżyła nas znowu do mło- dych wielkich książąt.

„Lecz najprzód nastąpiły obrzędy i festyny ożenienia w. ks. Konstantego. Już wybór jego był niewątpliwy i ogłoszony. Już księżniczka Julia, a pi*zyszła wielka księżna Anna, odbierała naukę religii greckiej od popów i gotowała się do odmiany wiary. Powiadają, że nieje- dna z młodych księżniczek niemieckich, skoro jest widok jakiegoś zamęzcia w Rossyi, wychowuje się przez prze-

Digitized by

Google

Ml

zornych rodziców albo bez źadnój wiary wyłącznćj, albo przynajmnićj bez prawdziwego ugruntowania młodych urny w w dogmatach dzielących Chrześcian, tak, te księżniczki z łatwością zawsze do odmiany wiary przy- stępują. Nie wiem, czy ta wieść jest zupełnie prawdziwą, lecz chociażby nią nie była, skutek jest ten sam, a ła- twość zmieniania wyznań ze strony księżniczek niemiec- kich, będących na wydaniu, musi rodzić podobne domy- ty i nie jest pochwalną dla ich religijnych zasad; naj- częściój one albo oziębłe i lekceważące dogmata wiary, albo tóż w sercu pozostają czóm były, mimo rewokacyi. Wiele o tóm rozumować można i dowieść, że rozsądek starych rodziców życzących świetnego postanowienia dla córki, umie nie mało ważnych przyczyn przytaczać, za którómi młody umysł łatwo pójść może, lecz proste uczu- cie inaczej się odezwie. Dla tego tóż zawsze jest upo- karzającóm odstąpienie od swój wiary nie z przekonania, lecz tylko z posłuszeństwa, i z powodów zupełnie świa- towych, żadnój wagi w sumieniu nie mających.

„Nadszedł dzień rewokacyi i chrztu, bo nawracający się na wiarę rossyjską musi chrzcić się na nowo, chociaż już jest chrześcianinem. Familia cesarska i calj Dwór w najsutszych ubiorach, udali się do kaplicy, gdzie li- czni biskupi z duchowieństwem nań czekali, zaczęły się śpiewy i obrzędy kościelne. Żal było patrzeć na młodą księżniczkę, która obciążona złotolitą szatą i drogiemi kamieniami, przedstawiała nam jakby w kwiaty ustro- joną ofiarę, szła bić pokłony przed cudzemi obrazami i poddawać się obcym obrzędom, bez żadnego przeko- nania, bez najmniejszego uczucia, coby wspierało, coby nią kierowało. Widać tóż było, że przechodziła różne, nie- raz dziwaczne ceremonie obrządku greckiego, z prostego poduszeństwa i dla tego tylko, że nie mogło być inaczój, ale żadnój wewnętrznój wagi do nich nie przywiązywała.

Digitized by

Google

342

,,Obrządki greckie okazalsze od naszych, lecz zbyt pr/ypominają bałwochwalstwo. Biskupi i popi z wiel- kiemi brodami przypominają mimowolnie wielkich kapła- nów starożytnych bogów. Wszystko w tym obrządku jest zewnętrzne, wszystko dla uderzenia zmysłów uło- żone do tego stopnia, że wewnętrzne podniesienie się do Boga, które potrzebuje uciszenia i zamknięcia się w so- bie, miejsca mieó nie może. Nauka z kazalnicy mało się rozwija; nigdy nie słyszałem ani u Dworu, ani gdzie indziój, dobrego tam kazania. Nie one zwyczajne i bywają tylko przy wielkich uroczystościach. Księża w mowach swoich, ze zwyczaju i obowiązku, mieszają wiele wyrażeń dyalektu cerkiewnego, co sprawia, że ich wy- mowa zawsze jest wyszukaną, napuszoną, a nigdy prze- konywającą i nauczają^ją , same zaś obrządki i śpiewy tak długo trwają, że mało zostaje czasu do nauki. Obrzą- dek grecki zbyt jest teatralny, widaó że z bałwochwal- stwa prosto ciągnie swe zwyczaje; owo noszenie kieli- chów na głowie, otwieranie i zamykanie przybytku, po- kłony przed obrazami, ubiory, kadzenie nieskończone i t. p. przywodzą na myśl ofiarę bałwochwalczą. Niema tu korzyści ani prostoty i nauki, jakie protestanci chcą sobie przypisywać; niema nabożeństwa i rzewności kato- licyzmu, którego obrządek znaó, że się bardziój łączy z cywilizacyą, kiedy grecki trąci jeszcze Azyą i barba- rzyństwem.

„Wśród takich uwag i uczuć, z przykróm i smu- tnóm rozmyślaniem, patrzaliśmy na ceremonią gai*nącą młodą księżniczkę w objęcia rossyjskiego kościoła, gdy tymczasem obecna t«mu jój rodzina, zdawała się uszczęśli- wionemi twarzami na wszystko spoglądać; a ona, zaledwo wyszedłszy z dzieciństwa, i od natury pięknością i wdzię- kiem obdarzona, cieszyła się jeszcze temi darami, losu swo- jego nie zgłębiając. Można go było przecież przewidywać.

Digitized by

Google

343

„Wkrótce potóm nadszedł dzień ślubu, który panią oddał na wolą wychodzącego ledwo z dzieciństwa ksiąźęcia, o którego niepohamowanym charakterze i dzi- wnie srogich gustach wiele opowiadano. Przepyszne fe- styny, bale dworskie, bankiety ceremonialne, fajerwerki trwi^y jeszcze przez kilka tygodni, lecz jak zazwyczaj, przepych dworski i nieustanne zmiany widoków nie wzbu- dzimy żadnych, prawdziwie wes(Jych uczuć. Zawsze obrzędy weselne, w których się los czyj na cale życie rozstrzyga, rozbudzają smutek, ledwo nie powiem politowanie nad tymi, których szczęście naó wczas się waży. Pamiętam, że tamte szczególniój uroczystości, mimo wracającej roz- rywki, nosiły na sobie ciężącą smutku powłokę, na wi- dok pięknój księżniczki, z tak daleka przybyłój, aby na obcej ziemi, obcą przyjąó wiarę, rozłączyć się ze swoimi i być oddaną na samowolę człowieka, o którym z pe- wnością można było przewidywać, że jój szczęściem wcale zajmować się nie będzie. Jakoż, zwierzenia się w. ks. Konstantego między młodzieżą i otaczającą go służbą, o pierwszych, poweselnych spotkaniach jego z żoną, za- powiadały zupełny brak delikatnych uczuć i najdziwa- czniejsze kaprysy.

„Uważano, że obydwie Wielkie Księżno ścisłą się połączyły przyjaźnią. Z jednego kraju przybyłe, dalekie od swoich i w podobnych życia warunkach, niedziw, znalazły w sobie powody do wzajemnego zaufania, które nie tylko w przeciwnościach mogło być pewnóm pocie- szeniem, ale nawet w szczęściu ważną osłodą. Wielka księżna Elżbieta, do wyższych losów przeznaczona, i dla przymiotów męża bez porównania szczęśliwsza, zdawała się swój towarzyszki podporą i opiekunką, mającą wkrótce dla niój zastąpić odjeżdżającą matkę i siostry. To nie- równe p(Jożenie złączyło je ściślój.

„Po odbytych festynach, po odjeździe rodziny Ko-

Digitized by

Google

^44

burgskiój, Dwór wrócił do zwyczajnego trybu. Bywały jazdy sankami, czasem sama Katarzyna przejeżdżała się z rana; wówczas kawalerowie znajdujący się na służbie, bywali przywoływani i towarzyszyli jój w osobnych san- kach. Raz tak przywołanemu zdarzyło mi się widzieć Katarzynę w rannym stroju i Zubowa także w bekieszy i żółtych butach od niój poufale wychodzącego, co ani ich, ani nikogS nie mieszało. W czasie zimy i w Zimo- wym dworcu bywały wieczory w pokoju zwanym dya- mentowym, dla tego, że tam dyamenty państwa w sza- fach pod szkłem były rozłożone. Ten pokój dotykał z jednój strony sypialni, goto walni i gabinetów Impera- towój, a z drugiój pokojów służby dworskiój, zkąd, tak nazwana latarnia nad zajazdem występowała na plac przed- dworcowy. Sala tronowa, należąca jeszcze do pokojów wewnętrznych, dzieliła pokój służbowy od sal zewnętrz- nych, gdzie u drzwi stali, a raczój siedzieli kawalergardy, kompania z samych oficerów złożona, do którój tylko zasłużonych, ale razem okazałych ze wzrostu wybierano i którzy byli jeszcze następcami owój kompanii grenadye- rów, która w mgnieniu oka Imperatową Elżbietę na tro- nie posadziła. Ta monarchini dała wszystkim żołnierzom stopień oficerski i zrobiła z nich pokojową dla siebie gwardyą, która do śmierci Katarzyny, na tójże stopie i prawie w dawnym, bogatym ubiorze utrzymała się. „Przechodzić za kawaler- gardy" mówiło się o tych, co mieli wejście do wewnętrznych pokojów. Ubranie apar- tamentu i meble odmieniały się zapewne , lecz układ po- kojów, który potom za Pawia całkiem się odmienił, zacho- wał się za Katarzyny takim, jakim był za Anny i Elżbiety. O tój tronowćj sali opowiadano mi nieraz znaną powieść, za ktorćj prawdziwość zapewne nie ręczę, że w niój po- stać Anny, na tronie, ukoronowaną i z berłem siedzącą ujrzano. Doniesiono jój w nocy o tóm zjawisku; przy-

Digitized by

Google

M6

szła sama je zobacz jó; kazała do postaci strzelić, a wtedy zjawisko znikło; było to krótko przed j6j śmiercią. W pokoju dyamentowym odbywały się zwykłe wieczory dworskie; tylko nieliczne codzienne towarzystwo Kata- ryny i kawalerowie j znajdujący się na ^uibie, byli do nich przypuszczani. Imperatorowa grała w karty z Zu- bowem i dwoma innymi matadorami. Uważano, że fa- woryt mało zwracał uwagi na grę i swoje panią a w nsg- większych dystrakcyach i sentymentalnych przechyleniach nieustannie zwracał głowę ku stolikowi, gdzie obydwie Wielkie Księżne z mężami swoje party ą miały. Dziwiono się, że Imperatorowa nie postrzegała takiego nieroztro- pnego postępowania, które wszystkich raziło. Inni także partye robili, i taki wieczór, gdyby nie u Dworu Katarzy- ny, wydawałby się najnudniejszym w świecie; szczęściem, trwał nie długo. Imperatorowa, wstawszy od gry, wcze- śnie do swych pokojów, bez wieczerzy odchodziła. Ukłon jój księźnom i całemu towarzystwu był bardzo poważny; otwierały się wewnętrzne podwoje, a gdy wielcy książęta w swoje tóż stronę udawali się, za nią jeden Zubow, także się bokiem ukłoniwszy odchodził, przez t<3ż same wewnętrzne drzwi, które się za nim zamykały, co niejednemu dziwnćm się bardzo wydawało.

„Zdarzyła się w tych czasach wielka u Dworu szlich- tada do przygotowanych lodowych gór, niedaleko Tau- rydzkiego dworca. Dwie były góry, i wszystkie księżny, księżniczki i kawalerowie Dworu ślizgali się na nich we- dług rossyjskiego zwyczaju. Wielka przytóm panowała swoboda, a nawet wesołość; Dwór liczny, wiele młodych, przystojnych i bawiących się panien, czyniły te partye świetnemi i ożywionemi. Młody Strogonow na jednój z tych partyj dał w policzek oficerowi policyi, który go chciał zatrzymać; Strogonow dostał wygowor, rzecz zre- , sztą uszła na sucho. Bywały tóż u Wielkiój księżny

Digitized by

Google

346

koDoerta; tam najlepszą muzykę dyszeć było można; dobrą zaś komedyą francuzką i wyborną operę włoską widywano najwygodniej w teatrze, w Ermitażu. Na tych przedstawieniach teatrahiych bywał zwyczajnie za- praszany Cobentzl, poseł austryacki, z którym Impe- ratorowa, mając go przy sobie, zawsze rozmawiała. Je- dynie rodzina cesarska z Dworem znajdowała się na przed- stawieniach, które parę razy na tydzień dawano. Tam sama tylko była przyjemność, bez żadnego przymusu i żenowania. Zda mi się jeszcze widzieć cały ten teatr, jak był zajęty: na dole w środku Imperatorowa, przy nićj zezowaty, z zapudrowaną łysiną Cobentzl, potakujący jój we wszystkióm; tuż obok rodzina, cala piękna, prócz jednego w. ks. Konstantego ; dalój amfiteatr ławek, przez różne figury zajętych; przypominam sobie sławne opery których rozmaite arye długo w pamięci mi pozostały. Er- mitaż pełen najpiękniejszych obrazów, już potom za Pa- wła i Aleksandra wcale inną miał postać.

„Imperatorowa, zadowolona postanowieniem młodego wnuka, zdawała się z przyjemnością używać wczasów, które jój polityka zostawiała. Interesa zgnębionój Polski załatwione we^ug jój woli, król pruski ustępujący Kra- ków Austryi, stosownie do poleceń Katarzyny, wszystkie mocarstwa u jój nóg, starające się potakiwać, pochlebiać, wszelkiój jój woli nadskakiwać; Anglia bowiem i Austrya żądały uzyskać jój czynną pomoc przeciw Francyi; Nea- pol, Rzym, Sardynia, w obawie republikanów, wzdychały do tegoż samego ; król pruski starek się tylko niczśm j6j nie obrazić i jćj gniewu nie wzniecić. Tymczasem Ka- tarzyna, w słowach i notach dyplomatycznych najmocnićj powstająca przeciw rewolucyi i Rzpltój francuzkiój , i całą Europę na nią podburzająca, sama w roztropnóm odda- leniu od wojny się trzymała; przypatrywała się różnym kolejom sprzymierzonych, lecz swoich wojsk nie posyłała.

Digitized by

Google

347

Gdy tamci w krwawój wojnie się wjsilaJi, ona po dwa- kroó haniebnie zabierała i rozdawała Polskę, dyktowała prawa na północy, trzymała Turków w bojaźni, widziała wszystkich u stóp swoich , używała pokoju i wysyłała ex- pedycyą do Persyi, pod wodzą miłego sobie Walery ana Zubowa. Bo w Katarzynie strona kobieca mieszała się zawsze do męzkiój, a bardzo machiawelskiój zazwyczaj polityki. Wówczas tedy użyła ostatnich przyjemnych dni swoich; wkrótce niespodziane zwycięztwa Francuzów pod Bonapartym we Włoszech i postępki młodego króla szwedzkiego, mifjy goryczą zaprawić ostatni rok jój życia."

Tak opowiedziawszy pierwszy rok pobytu swojego w Petersburgu, ks. Adam dodaje jeszcze następującą o so- bie samym uwagę:

„Chociaż bywały chwile ufności i zwierzenia między sobą tego wszystkiego, co było na sercu i co bolało, wsze- lako potrzeba nieustanna przemilczania prawdziwego sposobu myślenia, tłumienia najczęściój jego wyrazu, owe niepodobieństwo być sobą i wyznawać się głośno i wyraźnie tem czćm się jest, było dla nas najuciążli- wszym przymusem i nieszczęściem, które smutny i szko- dliwy na mój charakter i umydowe usposobienie wpływ wywarło. Ten twardy przymus uczynił mię ponurym, nad miarę milczącym, w sobie zamkniętym, z sobą pra- wie żyjącym i biesiadującym. Z natury może już skłonny byłem do tój wady, którą szczęśliwsze okoliczności mo- żcby przemogły, a przynajmniój zmniejszyły ; wśród przeciwnych zwiększyła się ona. Stałem się zbytecznie zastanawiającym się, ważącym każde zdanie, każde słowo nim je z ust wydam; życia mi nie wystarczyło, aby się poprawić z tego n^ogu, powziętego w młodości, pod wpływem przeciwnego losu."

Digitized by

Google

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ VII.

Dalszy ciąg pamiętników Księcia Adama. Stosunek z w. ks. Aleksandrem. Stanowcza rozmowa. Uwagi nad wycho- waniem W. Ks. Przyjazd króla szwedzkiego do Peters- burga. — Niedoszłe zaręczyny. Śmierć Katarzyny II.

Książę Adam tak opowiada dalszy swój pobyt w Pe- tersburgu i ściślejsze z wielkim księciem Aleksandrem stosunki:

,^Zimą 1796 r. częste festyny, teatra, przejażdżki u Dworu dały mnie i bratu sposobność bliższego zapo- znania się z Wielkimi Książętami, którzy nas z widoczną uprzejmością traktowali. W. ks. Aleksander kazał raz przynieść sobie jeden z rysunków, jakiemi się wówczas zajmowałem; przyjął mię w swoim gabinecie, w zimo- wym pałacu, bardzo uprzejmie, w przytomności W. księ- żny, która także pi-zypatrywała się mojój robocie.

„Co roku, póki Newa, niosąc na sobie pękające lody Ładogi, sprowadzi do Petersburga bardzo ostre zimno, co zdarzać się zwykło w końcu kwietnia, stolica ta cieszy się zwykle kilka pięknemi słonecznemi dniami, w których zimno nie przechodzi kilku stopni, a wtenczas wybrzeża Newy pełne przechadzających się; cale towarzystwo, mężczyzn i damy, w wykwintnych strojach rannych spo-

Digitized by

Google

350

tkać tam można. W. ks. Aleksander przechadzał się tam często; czasem sam, a czasem z W. Księżną, co było nowym jeszcze powodem napływu na to wybrzeże całego wyższego świata. Uczęszczaliśmy tóż z bratem na te prze- chadzki, a W. Książę, ile razy którego z nas spotkał, zatrzymywał się dla rozmowy, i wyłączną nam okazywał łaskawość.

,,Ranne te spotkania były niejako przedłużeniem wieczorów przydwornych i nasze z W. Księciem stosunki przybiei-ały coraz bardziój charakter pewnój zażyłości. Z wiosną, Dwór przeniósł się do Taurydzkiego pałacu, gdzie cesaraowa Katarzyna czuła się jakby na ustroniu i przyjmowała wieczorami małą tylko liczbę wybranych osób, do których nie byli zaliczani zwykli kawalerowie Dworu, chyba w razie dawanych koncertów, na które osobno ich zapraszano. W. Książę odbywał jeszcze cza- sem przechadzki swoje po wybrzeżach Newy; spotka wszy mnie pewnego dnia oświadczył, że żałuje, mnie widuje tak rzadko i kazał mi przyjść do siebie, do Taurydzkiego pałacu, którego ogi^ód chciał mi pokazać. Naznaczył dzień i godzinę. Słuchają<5 tego zaproszenia nie przewi- dywałem, iż zbliża się chwila, która na los wielkiój czę- ści życia mojego, a nawet na los Polski ważny wpływ wywrzeć miała.

„Wiosna już była ustalona; przyrodzenie, jak zwykle w tym klimacie, wynagrodziło sobie czas stracony; roślin- ność w przeciągni dni kilku rozwinęła się bujnie; wszędzie zieleń i kwiecie. Stanąłem w dniu i godzinie naznaczo- nój, w Taurydzkim psłacu; żałuję, żem nie zapisał sobie dokładnój daty. Od tego dnia i od rozmowy, którą mam opowiedzieć, rozpoczęło się moje serdeczne oddanie się W. Księciu, mogę powiedzieć, że się rozpoczęła przy- jaźń nasza, jój pobudki i cały szereg szczęsnych i nie-

Digitized by

Google

351

szczęsnych wypadków, których łańcuch trwa dotąd i przez długie lata da się postrzegać.

„Zaledwo wsze^em, W. Książę uj^ mię za rękę i zaproponował pójść do ogrodu, abym mógł, jak powia- dał, ocenić zręczność ogrodnika z Anglii, który umiał zaprowadzić tam wiele rozmaitości, nie dając nigdy po- strzedz granic zostawionój mu przestrzeni, jakkolwiek ta szczupłą była. Pamiętam, że znajdowało się tam wiele kungurów, przyd:anych Imperatorowój przez króla angiel- skiego, na które także poszliśmy patrzeć. Przebiegtiliśmy ogród we wszystkich kierunkach, podczas ciągle ożywio- nój i nieustająco) rozmowy, która trwała godzin trzy.

„W. Książę powiedział mi, że moje i brata mojego postępowanie, nasze poddanie się trybowi życia, który dla nas nieprzyjemnym być musiał, spokój i obojętność, z jaką przyjmowaliśmy niemiłe dla nas łaski, nie odpychając ich i nie przywiązując żadnój do nich wagi, zjednały nam jego sza^junek i zaufanie ; że miał sy mpatyą dla uczuć naszych, odgadywał je i potwierdzał ; że czuł potrzebę odkryć nam swój rzeczywisty sposób myślenia; że nie mógł znieść tój myśli, moglibyśmy go sądzić inaczój niż na to rzeczy- wiście zasługi wtd. Powiedział mi wtenczas, że nie podzielał wcale pojęć i doktryn gabinetu i Dworu; że dalekim jest od pochwalania polityki swojój babki; że jój zasady potępia; że najlepsze nosi w duszy życzenia dla Polski podczas pełnój chwały jój walki; że ubolewa nad jój upad- kiem, że Kościuszko w jego oczach jest wielkim człowie- kiem przez swoje czyny i przez sprawę, którój bronił, a która jest sprawą ludzkości i sprawiedliwości. Wyznał mi, nienawidzi despotyzmu wszędzie, w jakikolwiek on spo- sób się objawiał; że miłuje wolność, że ona się wszy- stkim ludziom zarówno należy; że rewolucya francuzka zajmuje go najmocniój i że ubolewając nad jój stra- szliwemi zboczeniami, ży(»y powodzenia rzeczy pospolitśj

Digitized by

Google

352

i z niego się cieszj. Mówił mi ze czcią o swoim nau- czycielu, p. La Harpe, jak o człowieku wysokiój cnoty, prawdziwój mądrości, szczerycli zasad i energicznego charakteru. Jemu zawdzięczał wszystko, cokolwiek miał dobrego, cokolwiek umiał; a szczególniój te zasady pra- wdy i sprawiedliwości jakie czul się szczęśliwym, że nosił w sw6m sercu, a jakie tenże La Harpe w duszy jego zaszczepił.

„Przebiegając wzdłuż i w poprzek ogród, spotkaliś- my kilka razy W. Księżnę, która przechadzała się także. W. książę powiedział mi, że żona była powiernicą jego myśli, że ona jedna znała i podzielała jego uczucia, ale że oprócz niój, ja byłem pierwszą i jedyną osobą, od chwili wyjazdu La Harpa, którój śmiał mówió o tómj że uczuć tych nie mógł powierzyć nikomu bez wyjątku, bo w całój Rossy i nikt jeszcze nie był w stanie nie tylko podzielić ale zrozumieć ich nawet, że mogę więc pojąć, jak roskosznie będzie mu odtąd mieć kogoś, z kim bę- dzie mógł mówić otwarcie, z zaufaniem zupełnym. Roz- mowę tę przerywały, jak łatwo wyobrazić sobie, wylewy przyjaźni z jego, a zadziwienia i wdzięczności z mojój strony, obok zapewnień zupełnego poświęcenia. Poże- gnał mię oświadczając, że będzie się starał widywać ze mną jak najczęściój, a zalecając mi największą ostrożność i tajemnicę, upoważnił mię jednak do udzielenia bratu mojemu treści naszój rozmowy.

„Odszedłem, wyznaję, wzruszony do głębi, nie wie- dząc czy to był sen, czy rzeczywistość. Jakto? W. Książę rossyjski, następca Katarzyny i jój idubiony wychowaniec, ten, któregoby sobie życzyła, usunąwszy syna, widzieć na własnym tronie, ten, o którym mówiono, że przedłuży jój panowanie, ten wielki książę wyrzekał się zasad swojój babki, nienawidził ich, odpychał bezecną politykę Rossyi, kochał namiętnie sprawiedliwość i wolność, ubolewał nad

Digitized by

Google

353

Polską i pi*agnął widzieć szczęśliwą? Nie byłoź cudem, że w takiój atmosferze, i wśród takiego otoczenia, zdo- łały się rozwiną<5 tak szlachetne myśli i cnoty tak Avy- sokie? Młody byłem, pełen uczuć i pojęć wygórowanych; rzeczy nadzwyczajne nie zadziwiały mnie długo, chętnie wierzyłem wszystkiemu, co mi się wydawało cnotliwóm i wielkióm. Podbił mię łatwy do zrozumiema urok; wy- razy i postawa W. Księcia tchnęły taką szczei*ą prostotą i niewinnością, tak niewzruszonóm postanowieniem, ta- kióm zaparciem się samego siebie a podniosłością duszy, że zda2 mi się być jakąś uprzywilejowaną istotą, zesłaną na ziemię przez Opatrzność, dla szczęścia rodu ludzkiego i mojój ojczyzny. Powziąłem dla niego przywiązanie bez granic, a uczucie, j akiom mię natchnął w tćj pierwszśj chwili, przetrwało upadek wszystkich kolejno złudzeń, ja- kie obudził wtenczas, oparło się wszystkim ciosom, jakie mu późniój sam Aleksander zadał, i nigdy całkiem nie zgasło, pomimo tylu przyczyn i zawodów mogących je zniszczyć. Opowiedziałem bratu rozmowę nasze i puści- wszy zrazu wodze podziwowi i zachwyceniu naszemu, utonęliśmy razem w marzeniach o promiennój przyszłości, jaka zdawała się roztaczać przed nami.

„Należy pamiętać, że tak zwane liberalne opinie da- leko mniój były rozpowszechnione wtenczas niż dzisiaj, że jeszcze nie były przeniknęły wszystkich warstw spo- łeczeństwa i nie dostały się do gabinetów monarchów, że przeciwnie, wszystko co je przypominało, potępione i wyklęte było na Dworach i salonach wszystkich prawie stolic europejskich, szczególniój zaś w Rossyi i Peters- burgu, gdzie wyobrażenia dawnego francuzkiego porządku rzeczy, posunięte do ostateczności, zaszczepione były na despotyzmie i służalsti/\de moskiewskióm. Spotkanie wśród takich żywiołów książęcia, przeznaczonego panować temu narodowi i wywierać przeważny wpływ na Europę, ksią-

Kriiąż^* Adam Cturtoryski. Tom ). 23

Digitized by

Google

354

żęcia z opiniami tak wjraznemi a przeciwnemi porząd- kowi zaprowadzonemu, nie byłoż zdarzeniem szczęśliwóm i największego znaczenia? Po upłjwie pół wieku, zasta- nawiając się nad całym szeregiem wypadków, jakie od chwili tój rozmowy koleją rozwinęły się po sobie, widzi- my aż nadto, jak dalece nie odpowiedziały one nadzie- jom i oczekiwaniom naszym. Bo tóź idee liberalne ota- czbIo, wtenczas w wyobraźni naszój aureola, która później dopiero zbladła, a próby zastosowania ich w praktyce nie były jeszcze sprowadziły ciężkich zawodów, jakie się powtarzały tak często. Rzplta francuzka otrząsłszy się z terroryzmu, zdawjJa się w niezwyciężonym pochodzie kroczyó ku zadziwiającój pomyślności i chwale. Były to najpiękniejsze j6j chwile, w 1796 i 1797 roku. Okres cesarstwa jeszcze był nie oziębił i nie zbił z drogi najgo- rętszych stronników rewolucyi. Zdawszy sobie sprawę z naszych uczuć polskich, z naszych pragnień, z naszego niedoświadczenia, z naszój nareszcie wiary w ostateczne zwycięztwo wolności i sprawiedliwości, łatwo będzie po- jąó, że w tój chwih oddaliśmy się z roskoszą najpowa- bniejszym złudzeniom.

„Przez kilka dni po tój pamiętnój rozmowie, nie mieliśmy zręczności mówić obszerniój z W. Księciem, ale ile razy nas spotkał, słowa przyjaźni lub znaki poro- zumienia zamieniane były niiędzy nami.

„Dwór przeniósł się wkrótce do Carskiego Sioła. Przy- jętóm było, że wszyscy kawalerowie jeździli tam w niedziele i dni świąteczne, dla obecności przy nabożeństwie, na obia- dach i wieczorach. Przyjeżdżało się tam na noc, aJbo się tóż stale mieszkało w obrębie małych domków, bardzo niewygodnych, otaczających dziedziniec naprzeciw pałacu, lub w miasteczku samom, gdzie było wprawdzie również niewygodnie, ale swobodniej, w domach nie mających nic zgoła nad ściany, drzwi i okna. W. Książę żądał zrazu,

Digitized by

Google

J55_

źebjśmy często przyjeżdżali, a później, żebyśmy nawet całkiem przenieśli się do Carskiego Sioła, a to dla tego, jak powiadał, aby mieć zręczność dłużćj być z nami. Po- dobi^ sobie w naszóm towarzystwie, i pragnął go, bo z nami tylko mógł mówić z całą szczerością i odkrywać nam głąb myśli swojój. Mieliśmy prawo przychodzić na pokoje, kiedy cesarzowa ukazywała się na nich wie- czorami, należeć do przechadzek i zabaw ogrodowych, po- wtarzających się każdego dnia pogodnego, albo tćż w li- czbie innych dworaków znajdować się pod kolumnadą, w ulubionój przez cesarzową części pałacu, przytykającej do jój wewnętrznych apartamentów. W dni powszednie, obiadowali u stołu cesarzowej ci tylko, którzy wtenczas znajdowali się na służbie. To mi się raz jeden wyda- rzyło i dostałem miejsce naprzeciw Katarzyny, którój słu- żyć było wtenczas moim obowiązkiem, z czego wywiązy- wałem się dosyć niezgrabnie. Przyjeżdżaliśmy często do Carskiego Sioła, a wkrótce przenieśliśmy się tam oal- kiem na lato.

„Stosunki nasze z W. E^ięciem przywiązywały do niego i najżywsze obudzały zajęcie; był to związek, jakby rodzaj wolnego mularstwa, któremu i W. Księżna obcą nie była, a jego przedmiot dostarczał nam wątku do nie- skończonych rozmów, których nie przerywaliśmy nigdy inaezój jak z obietnicą wznowienia ich jeszcze. To co z polityki wydałoby się dzisiaj zużytóm i oklepanóm, miało wtenczas cały urok najświeższej nowości, a tajemnica, jaką się trzeba było otaczać, myśl sama, że to się działo pod okiem Dworu, zapleśniałego w uprzedzeniach i absoluty- zmie, pod nosem ministrów pełnych uczucia swój nieo- mylności, dodawała jeszcze uroku tym stosunkom, które się coraz częstszemi i bardziej poufałemi stawały.

„Cesarzowa Katarzyna przychylnie spoglądała na za- wiązujący się między jej wnukiem i nami stosunek; po-

2»*

Digitized by

Google

356

eh walała to zbliżenie się, nie odgadując zapewne, co było prawdziwóm jego źródłem, i jakie miały być jego nastę- pstwa. Zdaje mi się, w skutek dawniejszych wyobra- żeń o świetności arystokracyi polskiój, powstało w jej umyśle przekonanie, pożytecznśm było przywiązać do jój wnuka, wpływ w lu-aju mającą rodzinę. Nie domy- ślała się wcale, że właśnie ta przyjaźń utwierdzi go w uczuciach, których nienawidziła i których lękała się sa- ma, że stanie się jedną z tysiąca przyczyn postępu pojęć liberalnych w Europie i chociaż znikomego niestety poja- wienia się znowu na widowni politycznej tćj Polski, którą ona mniemała pogrzebać na wieki. Pochwała ze strony cesarzowój wyraźnych względów, jakie nam W. Książę okazywał, zamknęła usta wszystkim cenzorom i zachęciła nas do utrzymywania dalśj stosunków, które zresztą tak były ponętne.

„W. książę Konstanty, przez naśladownictwo i wi- dząc, że się to cesarzowój podoba, rozmiłowtJ się tóż w moim bracie ; sprowadził go do siebie i zmusił należeć do jego domowego grona; ale w tych stosunkach nie było mowy o polityce i memu bratu zła pod tym wzglę- dem dostała się cząstka. Żadna z pobudek, jakie zbliżyły Aleksandra do nas, nie istniała dla Konstantego, a cha- rakter jego kapryśny i gwałtowny, nie znający żadnego hamulca, prócz strachu, nie zachęcał wcale do ścidych z nim stosunków. W. ks. Aleksander prosił mojego brata, aby się chętnie temu poddał, byleby tylko o jego zwierzeniach niczego się nie dowiedzidt Konstanty, dla którego jednak miał w sercu braterskie uczucie.

„W. Książę w początkach tegorocznego pobytu swego w Carskióm Siole mieszkał w wielkim dworcu i nie zaj- mował jeszcze osobnego w zwierzyńcu pałacyku, który mu cesarzowa wystawić kazała, i kt<Sry ukończono wła- śnie. Zwiedzanie go było przez pewien czas celem po-

Digitized by

y Google

357

obiednich przechadzek. Przeniósł się tam w końcu W. Książę , i łatwóm stało mu się odtąd widywa<5 nas. Często zapraszał jednego z nas do siebie na obiady a rzadki był dzień, żeby który z nas nie przyszedł do niego na wieczerzę, po rozejściu się towarzystwa na poko- jach cesarskich. Rankami odbywaliśmy tóź czasem lul- komilowe wycieczki pieszo. W. Książę lubił chodzió i przebiegach okoliczne wioski , i wtenczas to oddawał się zwykle ulubionym swym dyskussyom. Był pod urokiem zaledwo się rozpoczynającej młodości, która marzeniami się karmi i chętnie mierzy się z niepodobieństwami, która buduje projekta bez końca na całą przyszłość, nie mającą dla niśj granic.

„Opinie jego były opiniami studenta z 1789 roku, który pragnąłby widzieó wszędzie rzeczypospolite, i formę r/ądu uważa za jedynie odpowiadającą pragnieniom i prawom rodzaju ludzkiego. Chociaż sam wtenczas bar- dzo byłem exaltowany, chociaż się urodziłem i wychowałem na łonie rzeczypospolitój , gdzie zasady rewolucyi francuz- kićj powitano z zapałem, jednakże w rozprawach naszych, ja to przemawiałem w imię rozsądku i starałem się miar- kować skrajne opinie W. Księcia. Utrzymywał on mię- dzy innemi, że dziedziczność tronu była instytucyą nie- sprawiedliwą i bezrozumną, i że piastowanie najwyższój władzy winno być zależne nie od przypadku urodzenia, ale od głosów narodu, który sam potrafi wybrać najzdolniej- szego do rządzenia nim. Przekładałem mu wszystko, co się przeciw t^j opinii przytoczyć dawało : trudności i przy- padki elekcyj, co Polska od nich ucierpiała, jak znowu Rossya mało zdolną i przygotowaną była do instytucyj podobnych. Dodawałem, że na ten raz przynajmniej, Rossya nicby na tóm nie zyskała, ponieważ straciłaby tego, który był najgodniejszym piastowania władzy, bo misi najczystsze i najzbawienniejsze zamiary. Rozprawy

Digitized by

Google

358

w tym przedmiocie toczyły się między nami bez końca. Czasami, wńród długich przechadzek naszych, rozmowa zwracała się t^ż gdzie indziój; z dziedziny polityki prze- nosiła się do natury. Młodziutki W. Książę unosił się nad jój pięknościami; a trzeba było hjó prawdziwie usposo- bionym do tego rodzaju roskoszy, aby je umieć wyna- leić wśród kraju, który przebiegaliśmy; ponieważ jednak wszystko jest względnóm na świecie , W. Książę zachwy- cał się nad kwiatkiem, nad zielonością drzewa, nad trochę rozleglejszym widokiem , jakiego dostarczała mała wynio- słość gruntu, bo niema nic mniój malowniczego, nic brzyd- szego, nad okolice Petersburga. Aleksander lubił ogrody i wieś w ogólności, lubił rolników i sielskie wdzięki wie- śniaczek; proste i spokojne życie na ustroniu, przy pracy i zatrudnieniach wiejskich, w ładnńj formie, w uśmie- chniętój a zacisznój okolicy, było jego marzeniem; rad byłby je urzeczywistnić i ciągle do niego wzdychał. Czułem dobrze, że nie t^go było mu potrzeba; że dla tak wielkich jak jego przeznaczeń i aby w porządku spo- łecznym ważnych zmian dokonać, trzeba było posiadać więcój podniosłości , więcój mocy i ufności w siebie, niż ich okazywał W. Książę; że na jego stanowisku nie do- brze było żywić pragnienia pozbycia się zgotowanego mu ciężaru i wzdychać do wczasów życia spokojnego; że nie dość było ocenić trudności swego położenia i tych się oba- wiać, ale należało rozgorzeć szlachetną żądzą ich przezwy- ciężenia. Lecz te uwagi nasuwały mi się tylko kiedy niekiedy, a nawet w chwilach , gdy czułem całą ich słu- szność, nie zmniejszały one we mnie uczuć miłości i uwiel- bienia dla W. Księcia; jego szczerość, prawość, zupełne oddanie się szla<5hetnym złudzeniom, jakie go unosiły, wszystko to wywierało urok, któremu oprzeć się nie było podobna. Zresztą, tak młody jeszcze, mógł nabyć czego mu brakowało; okoliczności, samo nawet położenie, mo-

Digitized by

Google

359

gło rozwinąć w nim władze, jakie nie miały jeszcze czasu i sposobności objawid się, a tymczasem widoki jego i in- teneye były najszacowniejsze, czyste jak najszczersze złoto, i chociaż późnićj zmienił się on bardzo, zachował jednak, pomimo to, do końca dni swoich, część opinij i upo- dobań młodości.

„Niejeden, zwłaszcza między rodakami, zarzucał mi późniój , żem tyle przywiązywał wiary do zapewnień Ale- ksandra. Wbrew tym, którzy mu uwłaczali,, utrzymywa- łem często, że jego opinie nie były udane, lecz szczere. Popęd nadany w pierwszych latach stosunków naszych, nie mógł się zatrzeć. Zaiste, kiedy dziewiętnastoletni Aleksander, pod osłoną największćj tajemnicy, wylewał przedemną uczucia swoje, które ukrywał przed całym światem, czynił to dla tego, że tych uczuć doznawał rzeczywiście, i potrzebow^ zwierzyć się z nich przed kim- kolwiek. Jakąż inną pobudkę mógłby mieć wtenczas? kogóż miałby zamiar oszukiwać? Szedł niezawodnie za po- pędem serca, i zwierzał się z istotnych swych myśli.

„Oprócz marzeń i gawęd politycznych , oprócz zawsze uprzejmie witanego przedmiotu piękności natury, i ukła- danego romansu cichego wiejskiego życia, po ustaleniu losów Rossyi, W. Książę miał jeszcze jeden przedmiot, któremu oddawał się z zapałem, który nie rymował wcale z uprzedniemi a nawet przeciwić im się zdawał; była nim wojskowość, na sposób ojca jego, wielkiego księcia Pa- wła. Ten lato przepędzał w Pawłowsku, wiejskióm ustro- niu swojóm, o pół mili od Carskiego Sioła. Cesarzowa Katarzyna pozwoliła mu dla zabawy zgromadzić kilka batalionów marynarzy. Był wielkim admirałem, a urząd ten honorowy udzielał mu pewnych przywilejów. Cesa- rzowa zdawała się nie postrzegać, że Paweł ich naduży- wiJ, i że na wzór nieszczęśliwego ojca swojego. Piotra HE., utworzył był rodzaj malutkiój armii, którą umundurował

Digitized by

Google

360

i starał się był y^jćw\czjó na wzór tego, co widział w Ber- linie , Iciedy tam Frydorylca II. odwiedzał. Wojslto w. l^s. Pawła składało się w komplecie z dwunastu, jeśli się nie mylę, bardzo szczupłych batalionów; właściwie, z gar- stek kirysyerów, dragonów i huzarów, z kilku harmatanii. W. Książę podpisywał patenta i rozdawał stopnie, które miały znaczenie* jedynie w malutkiój jego armii. Krój mundurów zupełnie był dziwaczny i różnił się całkowicie od mundurów rossyjskiego wojska; była to karykatura dawnych mundurów Fryderyka II.

„Kilka osób z towarzystwa i ze Dworu otrzymiJo pozwolenie noszenia tego munduru; byli to malkontenci wielkiego Dworu, którzy umyślnie przywiązywali się do Pawła i byli to jedyni dworacy, którym on pozwalał peł- nić służbę w wiejskich swych rezydencyach. Znajdował się między nimi Roztopczin , który za rządów Pawła zna- czną grał rolę, a potom jeszcze tak stał się głośnym podczas pożaru Moskwy. Wdziewano ten mundur (po za służbą wojskową), jadąc do Pawłowska lub Gat^ czina, drugiój wioski w. ks. Pawła, albo tóż udając się na jego wieczory do zimowego pałacu, bo W. Książę nigdy u matki wieczorami nie bywał. Nikt w tym stroju nie pokazywał się nigdzie, po za pokojami W. Księcia; na każdóm innóm miejscu, pozostał on do śmierci Katarzyny prawdziwą kontrabandą, i żartowano sobie z niego naj- swobodniój.

„Obydwaj młodzi W. Książęta mieli dowództwa w tój armii. Oddawali się pełnieniu tych swoich obowiązków z niezmordowaną gorliwością młodych ludzi, którym po- raź pierwszy jakąkolwiek powierzają czynność i z całą powagą urzędu na seryo. Dwór i publiczność widziała w t^m jedynie karykaturę bez znaczenia i następstw, którój śmieszność spadla na biorących w niój udział. W. Książęta szczególniój wystawieni byli na uszczypliwą

Digitized by

Google

361

cenzurę za to, że wleźli w to na oślep; porównywano ich do dzieci bawiących się w drewnianych żołnierzy ; oni jednak, nie zważając na wyrok panującój opinii, zajęci byli jedynie chęcią zadosyd uczynienia nie tylko żądaniom, ale nawet dziwactwom swego ojca; wnikali w najdro- bniejsze szczegóły służby wojskowej , i spełniali je z nie- zrównanym zapałem.

„Miid ten świat udzielny swoje własne żarty i po- wtarzane przysłowia, swoje przyjaźnie, swoich nawet bo- haterów, którzy późniśj, w rzeczywisto) służbie, niczóm takiego miana nie usprawiedliwili. Zdarzały się na pa- radach i manewrach tój armii w miniaturze, wielkie wy- padki, zwycięztwa i porażki , przypływy i odpływy łaski, nieszczęścia i powodzenia, które to przerażały, to niewy- mowną wywoływały radość. Słyszirfem ich opisy w rozmo- wach braci, którzy lubili opowiadaó wszystkie koleje i drobne wypadki Dworu w Pawłowsku. Młodzi książęta znajdowali tam życie czynne, które im nadawało pewne znaczenie, a chociaż samo w bardzo szczupłóm zawierało się kółku, jednak, pozwalając im odegrywaó pewną rolę, zadawalniało bez natężenia umysłu ich młodzieńczą potrzebę czynności, kiedy przeciwnie, monotonna jednostajnośó Dworu ich babki , na którym żadnego nie znajdowali za- jęcia, nieraz nudziła ich bardzo. Kapralska ich służba, trudy fizyczne, konieczność unikania wzroku babki, kiedy zjajani wracali po manewrach do domu w stroju, jakiego natychmiast pozbyó się było potrzeba, wszystko to, do dąsów ojca, którego lękali się niezmiernie, urozmaicało i umilało im ten zawód, nie mający nic wspólnego z tym, jaki publiczność petersburgska i widoki Katarzyny mu- siały dla nich przeznaczać.

„Cesarzowa nie umiała zająć wyobraźni wnuków swoich , ani tóż zatrudnić ich czynnie w sposób urozmai- cony; udało się to ich ojcu, a było złem wielkióm i miało

Digitized by

Google

362

nieszczęśliwe następstwa. !&Oodzi W. Książęta w sercu swojóm daleko bardziój byli zespoleni z armią gatczyń- ską niżeli z armią rossyjską. Gutczin był ulubionćm sie- dliskiem Pawła, jego jesienną rezydencyą, wktórój, tro- chę bardzićj od Petersburga oddalony, swobodniój mógł się oddawać kaprysom swoim. Wielcy Książęta żałowali, że się tam udać nie mogli, ale mówiąc o t^m, co się dzi^o w malutkiój icb armii, chętnie przybierali ton wiarusów Pawła, powtarzając: „To po naszemu, po Gratczyńsku." Przypominam sobie, że Cesarzowa miała raz zamiar wy- słania Aleksandra z Kutuzowem, dla inspekcyi fortec nad szwedzką granicę. Młody książę obojętnie przyjął to zlecenie, nie okazał najmniejszój do spełnienia go ochoty i mowy więcój o nióm nie było. Drobiazgi słu- żby wojskowej i nawyknienie przywiązywania do nich wielkiśj wagi, spaczyły umysł w. ks. Aleksandra; upo- dobał w nich sobie i nie potrafił już wyleczyć się z tego upodobania nawet wtenczas, kiedy poznał całą jego niedo- rzeczność. Przez cały czas rządów swoich cierpiał na paradomanią, rzeczywistą epidemią panujących, dla którój stracił dużo najdroższego czasu, będąc na tronie, a w młodości nie mógł użytecznie pracować i nabyć nie- zbędnych wiadomości. Zaszczepiona przez Pawła para- domania połączyła tóż ściślejszym węzłem Aleksandra z Konstantym i dała nieraz temu ostatniemu zbyteczną przewagę nad bratem; Konstanty bowiem był arcy -mi- strzem w sztuce wojskowej , o ile ta nie przechodziła za granice parad, i brat miał o nim wysokie pod tym wzglę- dem wyobrażenie. Było to zresztą ustawnym przedmio- tem najbardziój ożywionych między nimi rozmów.

„Cesarzowa niechętnym okiem widziała porozumie- nie między ojcem i synami, nie przewidując jednak zape- wne wszystkich jego następstw, bo w takim razie pe- wnoby mu przeszkodziła. W. ks. Aleksander powiedział

Digitized by

Google

363

mi raz: ^zaszczycają na^ swoją obawą /^ przez co chciał dać do zrozumienia, że Katarzyna zaczynała się niepokoić zgromadzeniem wojska i musztrami w Pawłowsku, a także rodzajem harmonii, jaka się ustaliła między ojcem i sy- nami. Pochlebiało Aleksandrowi , że zdołali nabawić pe- wnego strachu Cesarzową, nie zdaje mi się jednak, aby ten strach był istotnym , a jeżeli tego rodzaju obawy po- wstały nawet w umyśle Katarzyny, były niezawodnie słabe i przemijające. Katarzyna za nadto dobrze znała brak osobistej odwagi swego syna , śmieszność jego wojska, lekceważenie go w publiczności i w całój armii, aby miała zaprzątać swój umysł tego rodzaju obawami. Spała więc spokojnie pod strażą jednój kompanii grenadyerów, kiedy Paweł o pół mili ztamtąd manewrował ze swoją malutką armią. Cesarzowa Elżbieta tak samo zachowywała się względem Piotra III. , który rezydował w Oranienbaumie, otoczony małym korpusem oddanych mu Holsztyńczyków; znała także nadzwyczajną bojaźliwość swojego następcy, a może tóż i dobre jego serce.

„Rozmaite wieści krążyły o prawowitości Pawła I., ale widząc uderzające podobieństwo jego charakteru i po- stępowania z Piotrem III., niepodobna wątpić, że był istotnie jego synem.

„W tym roku zaszedł wypadek, który miał dla Eu- ropy ogi*omne, dla Polski zaś straszliwe prawdziwie na- stępstwa. Ogłoszono brzemienność wielkiój księżny Ma- ryi, a niezadługo wydała ona na świat syna. Obrządek chrztu odbył się w kaplicy Carskiego Sioła; cały Dwór w paradnych mundurach zgromadził się w obszernój sali, poprzedzającej kaplicę; ceremonia, jak się spodziewać było można, należała do najwspanialszych; obecnymi byli ambasadorowie. Nie wiem , którzy z nich trzymali dziecię do chrztu w imieniu swoich monarchów. Nowo naro- dzonemu dano imię Mikołaj. Widząc go wtenczas w pielu^

Digitized by

Google

364

cbach, wydajłicego kilka krzyków, z powodu długiego bar- dzo u sehyzmatyków obrzędu, nie przewidywałem, że ta istotka, taka słaba, a taka śliczna, jak każde piękne dzie- cko, stanie się kiedyś plagą naszej Ojczyzny.

„Między przyczynami uroku, jaki młodych wielkich książąt przywiąy.ywał do ich ojca, był jeden dorzeczniej- szy i szlachetniejszy nad przytoczone wyźój. Uderzeni byli niepomiarkowaną surowością Katarzyny, która nie pozwalała synowi i jego małżonce W. Księżnie cieszyó się wychowaniem dzieci w najpierwszych nawet ich la- tach. Skoro tylko W. Księżna powstawała z łoża, od- bierano jój nowonarodzone dziecię, aby je z całóm ro- dzeństwem wychowywać pod okiem babki. Żadne z tych dzieci za życia Katarzyny nie było pozostawione czułości rodzicielskiój , żadne przy rodzicach ani jednego nie spę- dziło roku. Taka niesprawiedliwość oburzała młodych Wielkich Książąt i oddalała ich od Katarzyny. Zresztą, sposób w jaki Aleksander zapatrywał się na politykę swój babki, nie usposabiał go wcale do chętnego pełnienia jój woli, ile razy tylko mógł się od tego uwolnić. Zawsze znajdował jaką wymówkę, nie okazywał ani gorliwości, ani dobrój woli, a przeciwnie obojętność i znudzenie, ilekroć chodziło o przyjęcie najmniejszego udziału w rzą- dzie, który mu wtenczas nie przypadał do smaku. W. ks. Konstanty nie podzielając liberalnych opinij swego brata, nie mniój dla tego zgadzał się z nim w sądzie o obycza- jach i charakterze cesai-zowój Katarayny. Słyszałem go nieraz wyrażającego się o babce, za życia i po jój śmierci, z cierpkością bez miary i w sposób najnieprzyzwoitszy.

„Pobyt nasz w Carskióm Siole zbliżał się do końca; poufiie towarzystwo nasze widziało to ze smutkiem; każdy tracił na tóm; my żałowaliśmy łatwości spotykania się na- szego, codziennych rozmów, długich przechadzek , to po ogrodach, to po okolicach. Uszczknęliśmy byli pierwszy

Digitized by

Google

365

kwiat przyjaźni, młodzieńczój i ufnój, użyliśmy rosko- sznych mai'zeń, jakiemi się ona kołysze. to wrażenia, które bądź co bądź, nie odnajdują się drugi raz w życiu z tąż samą świeżością i upojeniem. Im dalśj w nie za- chodzimy, tóm rzadziój powtui-zają się one.

„Dwór, według swego zwyczaju, przeniósł się najprzód pod jesień do Taurydzkiego pałacu. W. Książę mniój tam bywał widzialny i rzadziśj mógł nas zapraszać na swoje obiady. Wszakże, utrudnione ku wielkiemu żalowi naszemu stosunki, nie przestały być ciągłym przedmiotem wyłącznego zajęcia naszego.

„Nie wpłynęły one bynajmniój na złagodzenie losu wygnańców naszych, więzionych w mieście, albo w pod- ziemiach fortecy. Często mówiliśmy o nich i o Kościuszce. W. Książę z jednakim zawsze zapałem unosił się nad poświęceniem i czynami tych męczenników miłości ojczy- zny i oburzał się na niesprawiedliwość tyranii , jakiój byli ofiarą. Ale W. Książę związany stanowiskiem swojóm i nieśmiały przez poczucie młodości swój i niedoświad- czenia, nie miał żadnego udziału w sprawach państwa i nie myśM nawet, aby o jakikolwiek w nich udział mógł się starać. Nie miirf więc najmniejszego wpływu i ża- dnój nawet styczności ze sprawami stanu.

„Dziwnóm jest zaiste, że cesarzowa Katarzyna z upo- dobaniem upatrująca w Aleksandrze tego, który j6j pano- wanie i chwałę przedłużać będzie, nie pomyślała o pray- sposobieniu go ku temu, zapoznając wcześnie z rozmai- temi gałęziami zarządu państwa. Nie próbowano nawet nic podobnego. Może nie byłby nabrał dokładnych o wielu rzeczach wiadomości, ale w każdym razie byłoby go to wybawiło od bezczynności. Zdaje się, że myśl tak na- turalna nie powstała w umyśle ani cesarzowój, ani ża- dnego z członków Rady państwa, a przynajmnićj, że Ce- sarzowa nie nalegała wcale na jśj wykonanie.

Digitized by

Google

366

„Wychowanie W. Księcia zostało przerwane z od- jazdem La Harpa, w chwili małżeństwa, to jest w ośm- nastym roku życia. Ożeniony zbyt młodo^ nie postrzegł W. Książę, że to wychowanie dalój prowadzić należało. Czuł jednak wagę studyów na seryo, i chętnie byłby je przedsięwziął; ale nie miał dość woli, żeby przezwyciężyć codzienne przeszkody, wynikające z obowiązków i z nudy jego życia. Tak mu zeszło pierwszych pięć lat młodo- ści, i zmarnował najdroższy czas, jakiego mu nie brako- wało póki żyła Katarzyna, jaki mógłby był znaleźć na- wet za rządów cesarza Pawła. Zostawiony był bez ża- dnego określonego zatrudnienia, nie zalecono mu żadnój zgoła pracy, nie poruczono żadnego praktycznego zada- nia, a nawet nie dano żadnych wskazówek co do wyboru książek do czytania, któreby pomocnemi stać mu się mogły w ciężkim zawodzie , do którego był przeznaczony. Często mówiłem mu o tóm i wtenczas i późniój; zaleca- łem czytanie rozmaitych dzieł tyczących się historyi, pra- wa i nauk politycznych. Uznawał dobro, jakieby mu przynieść mogły i rad byłby temu się oddać, ale życie dworskie odejmuje zdolność do porządnój pracy. Ale- ksander, będąc wielkim księciem, nie przeczy ttJ do końca ani jednój książki poważnćj i nauczającej. Nie sądzę, aby mógł to uczynić późniój, kiedy cały ciężar władzy nieo- graniczonćj dźwigać musiał. Życie na Dworze bezczynne jest a nużące; dostarcza lenistwu mnóstwa wymówek, bo się jest ciągle zajętym niczśm. W. Książę wracając do siebie przychodził odpoczywać, nie zaś pracować. Czy- tał urywkami, bez silnego zajęcia, bez korzyści. Pra- gnienie nabycia wiadomości, żądza wiedzy, nie objawiała się w nim. Aleksander, jakim go uczyniło wychowanie, będąc wielkim księciem i nawet w pierwszych latach pa- nowania, innym był człowiekiem niż ten, jakim się stał późniój sam przez się. Wnieść ztąd należy, że przyro-

Digitized by

Google

367

dzenie musiało go niezwykłemi uposaijć darami^ kiedy pomimo wychowania jakie odebrał, stał się najmilszym panującym swojego wieku, a przeciwnikiem, przed którym upadł sam Napoleon Wielki. Dziwiono się powszechnie, że po kilku latach panowania, gdy nabył wprawy, jaką nadaje konieczność zajmowania się stale sprawami naj- większćj wagi, i ustawne stykanie się z ludimi pełnią- cymi obowiązki publiczne, cesarz Aleksander stał się nie- tylko wykończonym salonowym człowiekiem, ale na- wet biegłym politykiem, o bystrym i przenikliwym umy- śle, redagującym wybornie listy w interesach zawiłych i trudnych, a pełnym uroku w najpoważniejszych nawet dyskussyach. Cóżby było, gdyby wychowanie jego było mniój zaniedbane, przezorniejsze i lepiój zastosowane do trudów, jakie zapełnić miały jego życie? Pomiędzy oso- bami, którym wychowanie obydwóch wielkich książąt było powierzone. La Harpe jeden i jedyny może być wymie- niony z pochwałą. Nie wiem dokładnie, komu Katarzyna poruczyła ten ważny wybór; mniemam, że jakim encyklo- pedystom, powiernikom Grimma i barona Holbacha.

„Zdaje się, La Harpe nie domagał się od W. Księ- cia poważnych studyów nad żadnym przedmiotem; przy władzy, jaką posiadał nad jego umysłem i sercem, byłby wszystko od niego otrzymał. Z nauk pod jego kierun- kiem, W. Książę wyniósł tylko wiadomości powierzcho- wne i nieugruntowane; nic zasadnego i zupełnego. La Harpe zaszczepił w nim miłość ludzkości i sprawiedliwo- ści a nawet równości i wolności dla wszystkich; nie do- puścił, aby przeciwne temu a otaczające go przesądy, przy- kłady pochlebstwa i uprzedzenia, zagłuszyły te szlachetne instynkta; zasługą jego pozostanie, takie uczucia na- tchnął i rozwinął w sercu rosyjskiego książęcia; ale po- zostały one w umyśle Aleksandra w kształcie ogólników i pięknych frazesów. Zdaje się , że La Harpe nie pobu-

Digitized by

Google

368

dził go do zastanowienia się dostatecznie nad niezmierne- mi trudnośoiami wykonania i nad arcy mozolnóm zadaniem poznania środków, jakich użyć należy dla otrzymania ja- kichkolwiek możliwych skutków. Wybór wszystkich in- nych osób, którym powierzone było wychowanie Ale- ksandra (panu La Harpe zlecona była tylko jego nauka), był tego rodzaju, że musiał zadziwiać każdego, kto mógł mieć sąd w tój rzeczy.

„Hr. Mikołaj Sołtykow, małego stopnia oficer w sie- dmioletniój wojnie, który odtąd już w czynnój nie zo- stawał dużbie, co mu wszakże nie przeszkodziło dojść do najwyższych stopni w wojsku, był głównym ochmi- strzem obydwóch Wielkich Książąt. Małego wzrostu, z ogromną głową, grymaiśnik, nerwowy, ze zdrowiem wy- magaj ącśm ustawnój pieczołowitości, nie mogący nosió szelek, co go zmuszało do podnoszenia ustawnie pewnój części swego stroju, uchodził on za najzręczniejszego dwo- raka w cf^ój Rossyi. Po upadku faworyta Mamonowa (Katarzyna odkrywszy stosunek tego ostatniego z jedną z frejlin, kazc^a obojgu stanąć przed sobą, dać im ślub na- tychmiast i z Dworu wyprawić), on to potrafił przedstawić cesarzowój Platona Zubowa i otrzymać jego przyjęcie. Ta okoliczność i śmierć Potemkina, który rozgniewany odgra- żał się, że przyjedzie ząb ten (po rossyjsku zub) wyrwać, utrwaliły wziętość i wpływ, jaki posiadał hr. Sołtykow. Był on nie tylko kanałem, przez który dochodziły Wiel- kich Książąt wszelkie poselstwa i napomnienia Cesarzo- wój, ale jego t^ż używała do przeniesienia słów swoich, ilekroć miała co do powiedzenia w. ks. Pawłowi. Hr. Soł- tykow opuszczi^ lub łagodził cokolwiek bywiJo niemiłego lub zbyt ostrego dla syna w rozkazach i wymówkach ce- sarze wój matki; tak samo postępował sobie z odpowie- dzią, jaką przynosił; przemilczał połowę tego, co mu po- wiedziano, a resztę zmieniał w ten sposób, zazwyczaj

Digitized by

Google

369

obydwie strony rade były, o ile na to pozwalały okoliczno- ści, źe się wytłumaczyły wzajemnie. Przebiegły pośrednilc jeden tylko wiedział całą prawdę, ale strzegł się wy- da(5. Była może zasługa w skutecznóm pełnieniu tój roli, ale trzeba przyznać, źe człowiek takiego jak Sołtykow charakteru i^ postępowania, nie był zdolnym do kierowa- nia wychowaniem młodego następcy tronu i nie mógł na jego charakter zbawiennego wywierać wpływu.

„Hr. Mikołaj Sołtykow był głównym ochmistrzem obydwóch W. Książąt, ale każdy miał przy sobie oso- bnego jeszcze dyrektora i przybocznego stróża, który mu wszędzie towarzyszył. Wybór tych dwóch dyrektorów był jeszcze dziwniejszym od wyboru samego głównego ochmistrza.

„Wyłączny dozór nad w. ks. Aleksandrem powie- lony był hr. Protasowowi, który nie posiadał innśj za- sługi nad jedyną, źe był bratem ozdobionój portret<}m cesarzowój panny Protasow, starej ulubienicy Katarzyny, dobrój w gruncie osoby, ale o którój urzędowych obo- wiązkach tysiące najdziAvaczniejszych rozpowiadano ane- gdot. Wychowanie w. ks. Konstantego zlecone było hra- biemu Sackenowi. Ten przy tępym umyśle nie mogąc zdobyć dla siebie poszanowania, był przedmiotem usta- wnych żartów i szyderstw swego ucznia. Co do hr. Pro- tasowa, to zdaje mi się, nie ubliżę mu wcale, przy- znając mu zupełną głupotę; W. Książę, który szydzić nie lubił, nie stroił z niego żartów, ale t^ż nigdy najmniej- szego nie miał dla niego szacunku.

„Wyborem przybocznych stróżów prywatne tylko kierowały względy. Wyjątek w tóm możnaby zrobić dla Aleksandra Murawiewa, którego Aleksander, wstąpiwszy na tron , chciał zrobić sekretarzem swoim do proźb i pe- tycyj a mianował późniój kuratorem szkół w okręgu nau- kowym moskiewskim. Był to, jak powiadano, człowiek

Kaiąłę Adam Czartoryski. Tom I. 24

Digitized by

Google

370

zacny i światły, tylko tak bojaźliwy z natury, że ta bo- jailiwość czyniła go do wszelkicli interesów niezdolnym.

„Muszę wymienić także Budberga, który w kilka lat późniój zastąpił mię w ministerstwie spraw zagra- nicznych.

„Takie otoczenie musiało tylko wady rozwijaó, i przy- mioty, jakie Aleksander okazał, t^m bardziój zadziwiać powinny, i na tóm większe zasługują pochAvały, że je w sobie rozwinąć potrafił, pomimo wychowania, jakie ode- bnd i przykładów, jakie miał przed oczami.

„Pod koniec pobytu cesarzowój Katarzyny 1796 r. w Taurydzkim pałacu, gdzie już ze swym dworem po raz ostatni pi-zebywać miała, mówiono jedynie o lychłóm praybyciu młodego króla szwedzkiego, mającego poślubić najstarszą Wielką Księżniczkę. Cesarzowa kazała wiel- kim księżniczkom i frejlinom, aby się wydoskonaliły we francuzkim kontredansie, który był tańcem najbardziój używanym na dworze sztokholmskim. Stało się to mo- dnóm zajęciem wszystkich tańczących u Dworu. Ki'ól szwedzki przyjętym został z wyszukaną graecznością. Przy- był z regentem, wujem swoim, księciem Sudemianii i z li- cznym orszakiem. Strój szwedzki , podobny do dawnego stroju hiszpańskiego, pięknie wyglądał na uroczystych przyjęciach, na balach i zabawach publicznych, jakie da- wano młodemu monai*sze i jego orszakowi. Nie było zre- sztą innych, prócz im poświęconych; wszystkie grzeczno- ści, pierwszeństwo na każdym kroku, im było zostawionej W. Księżniczki tańczyły tylko ze Szwedami; nigdy Dwór żaden tak nadskakującym nie okazał się dla cudzoziemców.

„W czasie, kiedy uroczystości jedne po drugich na- stępowały w Zimowym pałacu, a bale, koncerta, elegancko urządzane góry lodowe powtarzały się codzień w Tau- rydzkim dworcu, w. księżniczka Aleksandra prayjmowała Króla szwedzkiego jak swego niebawem narzeczonego.

Digitized by

Google

371

Była rzadkiój piękności i czarującój słodyczy; kto po- znał, musiał uwielbiać, a codzienne z nią rozmowy po- mnażały pobudki, jakie zdawały się skłaniać króla szwedz- kiego do szukania związków pokrewnych z dynastyą Romanowów. Ks. Sudermanii zupełnie był za t^m i przy- czynił się do skłonienia synowca, aby pojecliał do Pe- tersburga, co nie pozwalało już powątpiewać o zamia- rach króla.

„Chodziło już jedynie o ostateczne ułożenie formal- ności i o zgodzenie się na punkta umowy, która, jak się zdawało, nie powinnaby żadnych napotkać trudności. Wy- pracowanie tego, bo jak powtaraano, rokowanie nie miało już miejsca, gdyż strony zupełnie były zgodne, powie- rzono Marko wowi, którego Zubowowie posuwali naprzód, aby się módz pozbyć hr. Bezborodki, który nie chciał uchylać czoła praed nimi, a pomimo to zachował stano- wisko swoje i wziętość u Katarzyny.

„Po kilku tygodniach, spędzonych bardzo wesoło i świetnie, wybrano nareszcie dzień zaręczyn. Miały się odbyć wieczorem. Arcybiskupi: petersburski i no- wogrodzki, z licznym pocztem duchowieństwa, udali się do kaplicy, w którój się miał odbyć obrządek. Damy ozdobione portretem cesarzowój, frejliny. Dwór cały, mi- nistrowie, senat, wielu jenerałów zgromadzonych i usta- wionych w szeregi, znajdowało się we wstępnym salonie. Wszyscy czekali od kilku godzin; już było późno. Zau- ważano szepty między osobami, które najlepiój musiaiy być zawiadomione o przyjściach i wyjściach osób, udają- cych się w pośpiechu do wewnętrznych apartamentów ce- sarzowój i w pędzie ztamtąd wracających; były chwile wzruszenia; nareszcie, po czterech godzinach śmiertelnego wyczekiwania, oświadczono nam, że obrządek nie będzie miał miejsca. Cesarzowa kazała przeprosić arcybiskupów, ich daremnie wezwała in pontificalibus y damom z wiel-

24*

Digitized by

Google

372

kiemi kokosznikami i całemu tłumowi w paradnych mun- durach powiedzieć, mogą wracać do siebie, bo obrzą- dek, z powodu drobnych nieprzewidzianych trudnością odłożonym został na późniój. Ale prędko dowiedziano się , że wszystko było zerwane. Hr. Marków, lekkomyślny przez zarozumiałość, nierozważny przez pychę i pogardę dla wszystkiego, co nie było nim samym , wyobraził sobie, że wszystko było ułożone, nie troszcząc się o to, aby to jasno wyrazić na piśmie i dać podpisać. Trudność zna- lazła się w chwili, gdy przyszło podpis położyć. Król Gustaw IV. chciał określić swobodę, jaką wielka księ- żniczka rossyjska, a przyszła królowa szwedzka, mida posiadać, co do wyznawania religii według własnego obrządku w Sztokholmie. Szwedzi, żarliwi protestanci, występowali z zarzutami; hr. Marków, nie bardzo tro- szcząc się o nie, wyobraził sobie, że trzeba rzecz naprzód posuwać, działać jak gdyby wszystko było umówione, nie dozwolić żadnego wahania się Szwedom, którzy nie będą śmieli cofnąć się w umowie, tak daleko już posuniętój; że nareszcie prześliczna twarz W. Księżniczki dokona t«go, czegoby zręczność ministra rossyjskiego dokazać nie zdo- łała. Ale rzeczy wcale inny wzięły obrót, niż to prze- nikliwość hr. Markowa przewidziała. Młody król był naj- żarliwszym protestantem z ci^ego królestwa swojego. Nie chciał nigdy przyzwolić, aby małżonka jego miała pu- bliczną kaplicę swoje w Sztokholmie. Ministrowie jego, doradcy, sam Regent, obawiając się skutków wyrzą- dzonój Katarzynie obelgi, nakłamali go do ustępstw, do szukania pośredniój drogi, półśrodka, ale nadaremnie. Zamiast dać się pociągnąć na stronę żądań rossyjskich, Gustaw IV. w długich rozmowach swoich z W. Księżni- czką, starał się namówić i otraymał od niój niemal przyrzeczenie, że przyjmie wiarę męża i kraju, w kt>ó- rym osiędzie.

Digitized by

Google

373

„Król uparł się nic przyjmować żadnych propozycyj hr. Markowa, w celu zi^atwienia ti-udności. Daremnie mu przekładano, że narazi się na wojnę z Rossyą, jeżeli doprowadziwszy rzecz tak daleko, zerwie w chwili osta- tecznego ukończenia. Nic nie pomogło. Daremnie dzień zaręczyn został wyznaczony; daremnie cesarzowa wystro- jona czekała; duchowieństwo zwołane i cały Dwór zgro- madzony, nie wzruszyły Gustawa IV.

„Upór ten młodego króla w obec Rossyi i jój po- tęźnój władczyni, zaniepokoił zrazu, przestraszył potom Szwedów, ale w końcu im się podobał; chełpili się z tego, że król ich okazał tyle charakteru. Całe ożywienie wy- wołane w Petersburgu przez zjawienie się tam Szwedów i ich króla, zmieniło się nazajutrz po tym wieczorze w ponure milczenie zawodu i gniewu. Przypadały wła- śnie w tym dniu urodziny jednój z małych wielkich księ- żniczek (dzisiejszój królowój wdowy holenderskiój) , był więc bal u Dworu. Cesarzowa ukazała się na nim, ze swym wiecznym uśmiechem na ustach, ale w oczach jój widać było ponury wyraz smutku i wściekłości; podzi- wiano niewzi-uszoną powagę, z jaką przyjęła swych gości. Na królu i Szwedach widać było nieco przymusu, ale bynajmniój nie zakłopotania. Obydwie strony były szty- wne; cały Dwór podzieljJ to usposobienie. W. ks. Pa- weł mówił, że się bardzo gniewa, choć mam podejrzenie, że rad był z grubego potknięcia się gabinetu. W. Ks. Aleksander oburzsJ: się na krzywdę wyrządzoną siostrze, ale naganę zwalał na hr. Markowa. Cesarzowa bardzo była rada, wnuk j6j oburzenie podzieM.

„Płaszcze i pióra Szwedów nie z takim już powie- wały wdziękiem i zdawrfy się ulegać powszechnemu uczu- ciu przymusu; skończyła się już wziętość tych panów. Przetańcowano na balu kilka menuetów, które poważniej - szemi jeszcze wydały się niż zwykle. Brat mój był je-

Digitized by

Google

374

dnyin z tanceray i dobrze się z tego wywiązał. Król ze swoim orszakiem po dwóch dniach odjechała i Petersburg stał się ponurym i milczącym. Wszyscy byli okupieni tem co zaszło; nie mogli pojąó, jak stać się mogło, aby „mizerny królik^^ odważył się do tego stopnia ubliżyó mo- narchini Wszechrossyi ? Co ona teraz uczyni? niepodobna, aby Katarzyna połknęła wyrządzoną sobie zniewagę i nie chciała się zemścić, to sobie powtarzano. Nie było zgro- madzeń u Dworu, w. ks. Paweł powrócił do Gatczina. Cesarzowa nie pokazywała się, przesiadywana w swoich pokojach i myślano, że w tóm odosobnieniu dojrzeje ja- kie postanowienie, które królowi szwedzkiemu każe po- żałować jego uporu. Nie ziściło się nic z tego; owszem, Katarzynę to zabiło.

„Byliśmy w listopadzie; czas mglisty był i chłodny, odpowiedni postaci, jaką przybrjJ Dwór i pałac zimowy po uroczystościach, jakie ożywiały je niedawno. W. ks. Aleksander przechadzał się jak zwykle po wybrzeżach. Pewnego dnia (było to 15 listopada) spotkał mego brata. Po wspólnój praez jakiś czas przechadzce, zatrzymali się przed domem, w którym mieszkaliśmy. Tylko co byłem zeszedł i rozmawialiśmy we trzech, kiedy nadbiegł posła- niec przydworny wyd:any do W. Księcia i powiedzijJ: mu, że hr. Sołtykow prosi go, aby natychmiast przyby- wa. W. Książę zaraz udał się za nim, nie mogąc od- gadnąć, coby mogło być powodem tak nagłego wezwania.

„Dowiedziano się rychło, że Cesarzowa tknięta była apopleksyą. Od dawna misJ:a już nogi mocno nabrzmiałe, a nie robiła nic z tego, co jój przepisywali doktorowie, którym nie wierzyła. Używała rozmaitych babskich le- ków, zalecanych jój przez pokojówki. Upokorzenie, jakiego doznała od króla szwedzkiego, było ciosem zbyt silnym na taką jak jój dumę, i i^usznie powiedzieć można, że Gu- staw IV. skrócił o kilka lat jój życie. Wstała jeszcze

Digitized by

Google

375

dnia tego, n.a pozór zdrowa, weszła do swego gabineciku i pozostała sama, jak zwykle; lokaj będący na służbie widząc, że nie wraca, przybliżył się do drzwi, nsunął je z lekka, i z przerażeniem ujrzał Cesarzową leżącą bez zmy- słów; za zbliżeniem się wiernego swego Zachara, otwarła jeszcze oczy, położyła rękę na sercu, z wyrazem niewy- mownój boleści i zamknęła powieki, aby już ich więcćj nie podnicśó. Był to ostatni z jśj strony znak życia i przytomności. Zbiegli się doktorowie; próbowano przez trzy dni wszystkich środków, jakich w podobnych razach dostarczyć może nauka, ale nadaremnie.

„Nazajutrz po tym pierwszym dniu, wiadomość o śmier- telnój chorobie Cesarzowój rozeszła się po mieście. Ma- jący wstęp do Dworu pośpieszyli tam, przerażeni, trwo- żni, niepewni co się z nimi stanie. Miasto i Dwór były w zamęcie i poruszone głęboko. Większość obecnych okazywała szczerą boleść. Wielu było takich, których wybladłe i przerażone oblicza wyrażały obawę stracenia posiadanych korzyści i obowiązku zdawania może rachun- ków. Byliśmy z bratem, jak inni, świadkami tśj sceny żalów i trwogi. Książę Platon przerażony, z rozczochra- nemi włosami, wszystkich oczy zwracał na siebie. Mu- siał być zrozpaczony, zarówno jak wszyscy, którzy mu zawdzięczali wyniesienie się swoje. To był zajęty pale- niem papierów, które go skompromitować mogły, to przychodził zobaczyć, czy użyte środki nie dawały jakiój nadziei. Nieład u Dworu był wielki; nie zachowywano żadnój etykiety. Dostaliśmy się do pokoju, w kt^Srym Cesarzowa leżała rozciągnięta na materacach, bez życia, chrapiąca śmiertelnie, jak machina, którśj ruch ustaje.

Książę Platon Zubow otrzymawszy od lekarzy za- pewnienie, iż nie było najmniejszej nadziei ani podobień- stwa, żeby Cesarzowa do przytomności wróciła, zniszczył mnóstwo papierów i wtenczas wysłał brała swojego Mi-

Digitized by

Google

376

kołaja do Gatczina, dla uwiadomienia cesarza Pawła o eta- nie, w jakim znajdowała się jego Matka. Chociaż Pa- weł od dawna zajęty bjł następstwami wypadku, o jakim mu donoszono, został nim jednak głęboko wstrząśnięty, i przybył do Petersburga wzruszony, w niepewności co go czeka, i czy Matka jego nie wróci jeszcze do życia. Póki jój ci jJo zachowało jałtiekolwiek ślady ruchu, chociaż przy- tomności nie miała najnmiejszój , nie użył on władzy, jaką już posiadał, nie pokazał się, i pozostał ukryty przy ciele, albo tóż w swoich apartamentach. Przychodził z całą rodziną swoją do tego ciała już nieżyjącego, i powtarzał dwa razy na dzień te ponure odwiedziny."

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ Vin.

Rządy cesarza Pawła. Przyjazd Stanisława Augusta do Pe- tersburga. — Koronacya cesarza w Mosk>vie. Stosunki ks. Adama z W. Ks. Aleksandrem. Hr. Strogonow i Nowosilcow^. Odwiedziny rodzicó\A^ w Puła>A^acłi. Powrót do Petersbur- ga. — Śmierć Stanisła\A^a Augusta. Zmiany u Dworu. Po- dejrzliw^ość Cesarza. Terroryzm. Ks. Konstanty Czartory- ski opuszcza Petersburg. Ks. Adam wysłany do Włoch jako minister przy królu sardyńskim.

Panowanie cesarza Pawła misio wiele rzeczy w Ros- sji zmienić: w samych początkach, serca polskie szlache- tnem obejściem się z Kościuszką i powrotem mnóstwa wygnańców ująó, a w zarządzie prowincyami naszemi pe- wne uczucie sprawiedliwości i względności dla Kościoła zaszczepić; w sprawach zewnętrznych uczynić z Rossy i czynnego członka drugiój koalicyi przeciw Francy i i woj- ska jćj do Włoch, Holandyi i Szwajcaryi zaprowadzić; po rozmaitych przejściach i naszego księcia Adama sta- nowisko w Petersburgu zmienić. Mając do opowiadania teraz te jego przygody, wrócimy raz jeszcze do jego pamiętników, które niemając pretensyi być t^go czasu historyą, dostarczą nam jednak wielu charakterystycznych rysów, a po tóm, co już wiemy o jego stosunkach w pół- nocno) stolicy, wystarczą, aby nam dać zrozumieć dalsze tam jego życie, do wyjazdu do Włoch.

Digitized by

Google

378

„Nigdy, za odezwaniem się dzwonka, mówi ks. Adam, nic dopełniła się bardziój nagła i zupełna zmiana deko- racyi, jak przy wstąpieniu na tron cesarza Pawła. Prę- dzój niż w dniu jednym wszystko zostało zmienione: stroje, fryzury, miny, rucłiy, zatrudnienia. Noszono dosyć sze- rokie kołniei-ze, które może zanadto okalały spodnią częśó twaray; zniżone raptem i obcięte, dały widzieó długie szyje i wydatne szczęki, jakicłi się nikt nie domyślał. Fryzowano się według mody francuzkiój , zaczesując włosy wskraydełka i podwiązując je wysoko z tyłu; t«raz, no- szono je płasko, z dwoma sztywnemi kiełbaskami nad uchem, na sposób pruski, z łiarcapem przywiązanym do włosów, a wszystko mocno zapudrowane, jak mur nowo pobie- lany. Eleganci starali się dotychczas nadaó mundurom pozór kształtniejszy i rozpinali je chętnie. Teraz, zaprowa- dzono z nieubłaganą ścisłością krój pruski starego Pry- dei^ka, już istniejący w gatczyńskiój armii. Parada stała się głównśm zatrudnieniem dnia każdego, miejscem naj- ważniejszych wypadków, które wprawiały Cesarza w do- bry lub zły humor, czyniły go pobłażającym i na łaski szczodrym, albo tóż ostrym i nawet strasznym na re- sztę dnia.

„Niezadługo gatczyńska armia w miniaturze odbyła uroczyste wejście swe do Petersburga. Miała służyó za wzór gwardyom i całśj armii rossyjskiój. Był to dzień pełen wzruszeń i niepokoju dla obydwóch Wielkich Ksią- żąt. Mieli rozkaz stanąó na czele tych wojsk i wprowadzić je do stolicy. Traeba było pokazać się przed publiczno- ścią, źle uspobioną dotychczas, a co daleko trudniejsza, trzeba było zadowolnić Cesarza. Wszystko odbyło się szczęśliwie. Ulubieńcy Pawła, gatczyńscy żołnierze, sta- nęli w szyku bojowym, na wielkim placu, przed Zimo- wym pałacem, wpośród tłumu bojaźliwego, zdumiałego widokiem żołnierzy zupełnie innych od tych, których przy-

Digitized by

Google

379

zwyczajony był oglądać. Wojsko defilowało w porządku przed Cesarzom, który oświadczył W. W, Książętom za- dowolenie swoje ze sposobu, w jaki wykonali pierwszą manifestacyą jego rządów. Napełniło to icłi radością. Nowi przybysze rozmieszczeni zostali zrazu u mieszkań- ców, którzy najlepiój się z nimi obeszli. Spotykano na ulicach grenadyerów z ich spiczastemi, na sposób pruski, czapkami, którym gospodarze nie szczędzili wina i wódki i którzy pijani jak Bele, walali się w rynsztokach.

„Paweł w ciągu długich lat odosobnienia i wyczeki- wania ułożył sobie wszystko, co zamyślał dokonaó do- szedłszy raz do władzy. Dla tego tóż zmiany i nowe postanowienia z niesłychaną szybkością następowiJy jedne po drugich. Żołnierze gatczyńscy rozesłani zostali na wzór do trzech pułków gwardyi pieszój i do czwartego gwar- dyi konnój. Utworzono pułk kawalergardów, któremu dano ukute na prędce srebrne hełmy i pancerze; obronna ta zbroja zaniechaną była w armii rossyjskiój. Oficero- wie gatczyńscy nagle posunięci zostali w stopniach, i uj- rzano wkrótce starych wojskowych, zmuszonych podawać się do dymissyi, albo tóź zarówno z elegantami i trefni- siami dworskimi słuchać rozkazów nieokrzesanych chło- pów, zupełnie nikomu nieznanych , których nazwiska wy- mawiano niekiedy chyba jedynie przez szyderstwo.

„Obok dziwactwa i śmieszności nawet, jakie towarzy- szyły wszystkim prawie aktom tego panowania, mijJy one w gruncie słuszną, sprawiedliwą i użyteczną stronę swoje; i tak. Cesarz rozkazuj, aby każdy z młodych lu- dzi u Dworu wybrał dla siebie zawód i jemu się po- święcił. Nie było już wolno służyć w gwardyi po ama- torsku. Odkąd służbę traktować zaczęto bardzo na seryo, większa część młodzieży obrała zawód cywilny.

„Pierwszą myślą Pawła po objęciu władzy, było odda- nie uroczystego hołdu pamięci ojca, hołdu, który zarazem

Digitized by

Google

380

bjł wyrokiem potępienia dla winnych jego Hniierci. W pier- wszych dniach po zgonie Cesarzowój i przez czas potrzebny do zabalsamowania jćj ciała^ wszystko co tylko należało do Dworu: damy, frejliny, wysocy urzędnicy, kawalerowie, mieli rozkaz dzień i noc czuwać przy ciele, w aparta- mentach wewnętrznych. Cesarz, cesarzowa i cala rodzina, przychodzili codziennie dwa razy odbywać rozmyślania przy ciele i cjJować rękę zmarłój. Wkrótce Cesarz roz- kazsJ:, aby zwłoki jego ojca wydobyte z grobu, przenie- sione zostały z Newskiego monasteru do Zimowego pa- łacu i postawione obok zwłok cesarzowój Katarzyny. Żyło jeszcze trzech czy czterech z pomiędzy tych, których oskar- żano o udział w morderstwie Piotra III. W czasie tego wypadku, byli to żołnierze albo podoficerowie gwardyi, teraz, wielcy panowie, piastujący wysokie godności. Je- dnym z nich był marszałek Dworu, książę Bariatyński, nielubiony, bo był gbur, niegrzeczny i gderaczj drugim, jenenJ- gubernator Białorusi, Passek, adjutant Cesarzo- wój. Tytuł ten za uprzednich rządów nadawał wysokie stanowisko i rozległe przywileje; rzadko bywał udzielany; jenerał -adjutant kiedy był obecnym, jeden miał laskę w ręku, dowodził w zamku i czuwał nad bezpieczeństwem monarchini. Passek znikł w dniu śmierci Katarzyny, a książę Bariatyński jakby z nóg zwalony, umierał ze strachu. Zmuszony zostid, zarówno z kilku wspólnikami swymi czuwać przy trumnie Piotra III. i iść w pogrze- bowym orszaku, na wyznaczonóm sobie miejscu. Tylko hr. Aleksy Orłów, jeden z głównych aktorów rewolucyi, co Piotra III. złożyła do gi'obu, szedł pewnym krokiem, z twarzą, na którój starid się wyraz spokoju utrzymać. „Cesarz Paweł kazał obydwie trumny umieścić obok, na wspanisJym katafalku, gdzie im publiczność hołd od- dawała. Trumna Katarzyny była otwarta. Wielcy dy- gnitarze, damy ozdobione portretem, frejliny, kawalero-

Digitized by

Google

381

wie praydworni pełnili służbę przy katafalku, dniem i nocą, przez sześć tygodni, co dato powód do dziwnych nieraz spotkań, spowodowało przyjazne o niezwykłych godzinach stosunki między osobami , które się nigdy pierwój nie wi- dzifJy, kiedy inni, po takiem zetknięciu, spędziwszy ra- zem dwadzieścia cztery godzin bez wytchnienia, i rozsta- wszy się jak dobrzy koledzy, nigdy się już późniój zejść nie mieli.

„Po sześciu tygodniach , odbył się pogrzeb Katarzyny i Piotra, których ciała odprowadzone razem, złożone zo- stały we wspólnym grobie, w Newskim monasterze. Wszystkie wojska Petersburga i okolic towarzyszyły or- szakowi, a wszystko co należało do Dworu i do Rządu szło pieszo, w dwóch szeregach, do Newskiego rao- nasteru, na drugi koniec miasta. Nie pudrowano głów kobiet i mężczyzn, któray zresztą nie zmienili fryzury, co szpeciło wszystkich; strój żałobny surowo był przepi- sany i przestrzegany; orszak pogrzebowy niezmiernie był długi, a obrzęd trw^ dzień cały.

„Cesai'z zachował w Zimowym pałacu apartamenta, które zajmow^ jako wielki książę. W sali, gdzie ocze- kiwano na posłuchanie, zbierali się wszyscy mający wstęp do Dworu. Praepędzano tam dni całe, schodzono się jak na bardzo zabawne widowisko. Ruch tam był ciągły, zmiany ustawiczne. Lokaje, adjutanci , w ogromnych palonych botach, ci co nieśli rozkazy cesarskie, co byli posyłani po kogoś, spotykali się, potrącali wzajemnie; a przywoływany -zjawiał się zazwyczaj zadyszany, niewie- dzący co go czeka? wchodził, i za chwilę powracał, w tych pierwszych dniach najczęściej rozpromieniony, z pąsową albo tśż błękitną wstęgą na piersiach. Tak widziałem wychodzącego hr. Mikołaja Zubowa, mianowanego wiel- kim koniuszym, pi^zy błękitnój wstędze, za przyniesienie Pawłowi pierwszój pewnój wiadomości o czekającym go już

Digitized by

Google

382

tronie. Ustawne zresztą działy się metamorfozy. Wszy- stko prawie co było wielkićm i znaczącćm za Katarzyny, z bardzo nielicznemi wyjątkami, popadło w nicość i za- pomnienie. Nowe figury występowały na scenę i w nie- wiełu dniach przebiegały niesłychaną drogę. Wszyscy ministrowie zostali zmienieni.

„Książę Platon , który wyglądał na wyzutego z tronu książęcia, odjechał do rozległych dóbr swoich na Litwie, które mu Katarzyna nadała (ponęta ich była jedną z przy- czyn ostatnich dwóch podziałów Polski), i które wystar- czyły aż nadto do opędzenia kosztów jego podróży po świecie. Zwiedził kilka miast w Niemczech. Kobiety łatwego obejścia i obyczajów potrafiły go wytresować i do- prowadzić do tego, się pozbył tój miny tęsknój, omdle- wającój godności, jaką zazwyczaj przybierał. Poznał korzyści życia niezależnego i tych używał, póki, uwierzy- wszy przez ambicyą i próżność, że był przeznaczony ode- grać jeszcze wielką rolę, nie powrócił do Petersburga, aby się stać winniejszym i nieszczęśliwszym niż był kie- dykolwiek w życiu.

„Z pomiędzy dawnych ministrów Katarzyny, Paweł wyróżnił jednego tylko hr. Bezborodkę, dla jego niepospo- litych zdolności, dobrego imienia jakiego użyAvał, a może przedewszystkióm dla jego zachowania sie z Zubowami, przed klóiymi nie schylił się nigdy, w czasie największej ich wziętości. Uczuł Paweł, że rozpoczynając panowanie potrzebował Bezborodki ; obsypał go łaskami , zrobił księ- ciem, radził się zawsze, ilekroć chciał dać życie roidłom swoim, podwoił jego bogactwa nadaniem dóbr rozległych i znacznych kapitałów. Zresztą, panującą myślą, która stale zajmowała Cesarza i kierowała jego wyborem, było otoczenie się sługami, na których mógłby polegać z naj- zupełniejszą ufnością; bo od wstąpienia na tron przeczu- wał on rewolucyą pałacową i jój się obawiał. Wynosił

Digitized by

Google

383

do najpierwszych godności osoby najniższe, częstokroć zupełnie niezdolne do pełnienia nowycli swych obowiąz- ków. Wybierał je z pomiędzy tych, którymi się podu- giwjd w Gatczinie, odgrzebywał wśród tych, którzy nie- gdyś złożyli dowody wierności jego ojcu, między ich potomkami lub krewnymi. Prześladował i wy])ędzał tych, któray doznawali wyłącznych względów jego matki i już przez to samo stali mu się podejrzani. Obawa zdrady była nieustanną, ale zawsze zmienną sprężyną jak łask jego tak i czynów przez cały ciąg panowania. Omylił się w wyborze środków, jakich użył dla zabezpieczenia życia swojego i władzy, a nade wszystko w rozmiarze i przy- stosowaniu tych środków; one to przyspieszyły jeszcze zgon jego opłakany.

„Z pomiędzy ludzi, którzy mu się zdawali podejrza- nymi, prześladował niektórych z nieubłaganą surowością, utraymanych zaś na miejscu, lub przywołanych napo- wrót, chciał przywiązać do siebie hojnością, a zrobił z nich tylko niewdzięczników. Nigdy panujący nie był stmszliwszym w surowości a bardziój szczodrym nad niego w chwilach hojności monarszój. Ale łaski jego nie miały nic stałego; słowo pi-zypadkiem wypadłe w rozmowie, lub powiedziane umyślnie, cień jakiegoś podejrzenia wystar- czał, żeby zaledwo co udzieloną łaskę zamienić na prze- śladowanie. Obsypani łaskami dzisiaj, drżeli, aby ich jutro nie wypędzono z Dworu i nie zasłano daleko. Ta- kim był stan kraju przez cały czas panowania. Cesarz jednak chciał byó sprawiedliwym; posiadał w duszy, obok kapryśnych i niepohamowanych uniesień, głębokie po- czucie słuszności, któro go pobudzało do czynów prawdzi- wie pochwalnych. Zdarzyło się kilka razy, że przepędzi- wszy kogoś ze wzmagającą się stopniowo surowością, przywoływał go napowrót, ściskał, prosił niemal o pi-ze- baczenie, wyznając, że się pomylił, że go posądził nie-

Digitized by

Google

384

słusznie i szczodrze obdarowywał go znowu, dla napra- wienia krzywdy. Trwogą, jaliiój sam doznawał, napełniał wszystkich urzędników cesarstwa, a ta powszeclina trwoga miała bardzo dobre skutki. Kiedy w Petersburgu i w sa- mom ognisku rządu, niepewność jutra dręczyła wszystkie umysły, na prowincyach, gubernatorowie cywilni, jenerał- gubernatorowie i wszyscy wojskowi, przejęci strachem, żeby nadużycia jakich się dopuszczali nie doszły do wia- domości cesarza, i żeby pewnego pięknego poranku nie ujrzeli się, bez żądnych formalności sądowych złożeni z urzędów i wygnani do jakiego odległego zakątka Sy- beryi, stali się uważniejszymi w pełnieniu swych obo- wiązków, zmienili obejście się z podwładnymi i strzegli się przynajmniej bardzo krzyczących nadużyć. W pol- skich zwłaszcza prowincyach mieszkańcy poczuć musieli zmianę; i dzisiaj jeszcze wspominają u nas rządy Pa- wła jako czas, w którym nadużycia, niesprawiedliwości i drobiazgowy ucisk, towarzyszący zwykle obcemu pano- waniu, mniój dotkliwie czuć się dawrfy.

„Jedną z najpierwszych i bez zaprzeczenia najszla- chetniejszych myśli Pawła przy wstąpieniu na tron, było uwolnienie więźniów polskich. Podobnie do ojca swego, który odwiedził Iwana w więzieniu. Cesarz udał się sam do Kościuszki, był dla niego uprzejmym i otoczył go troskliwością; powiedział mu, że gdyby był na tronie, nie byłby zezwolił na rozbiór Polski; że żałował, akt ten niesprawiedliwy i niepolityczny miał miejsce, ale że ponieważ już był dokonany, nie miał mocy odmienić go i był obowiązany utrzymać. Na prośbę Kościuszki, Ce- sarz uwolnił wszystkich innych więźniów, żądając tylko, aby wykonali przysięgę na wierność. Hr. Ignacy Poto- cki jeden był z tego wyjęty i zanim go uwolniono, żądano, aby wszyscy obecni w Petersburgu Polacy stali się po- ręczycielami jego postępowania.

Digitized by

Google

385

„Cesarz, ile razy nie skłaniał się do proźb Kościu- szki za współrodakami , tłumaczył się przed nim , że mu- siał mieć wzgląd przedstawienia ministrów, którzy nie dawali mu iśó za popędem własnego serca. Kościuszko, pogrążony w smutku, okryty niezagojonemi jeszcze ra- nami, osłabiony, noszący na twarzy wyraz utraconój na- dziei, wzruszająco) rezygnacyi, zaledwo nie wyrzutu, że życie zachował kiedy nie zdoł^ ocalić ojczyzny, musiał obudzać tylko współczucie cesarza i przypadać mu do serca, nie budząc w nim najmniejszej obawy, najmniej- szego podejrzenia. Odwiedzał często Kościuszkę, z całą rodziną swoją, która okazywała niedawnemu więźniowi zajęcie, powiedziałbym niemal, że prawdziwą czułość.

„W. ks. Aleksander bardziój pewno od innych po- dzielił te szlachetne uczucia, ale zatrudnienia służbowe całkiem pochłaniały go wtenczas, do tego stopnia, że w tych pierwszych chwilach nie mogłem prawie przybli- żyć się do niego. Od nastania nowych rządów stosunki nasze były bardzo utrudnione i stały się rzadsze, a nie- słychany strach przed ojcem nie pozwolił mu wypowie- dzieć Kościuszce na osobności tego, co od dawna nosił w swśm sercu.

„Zwołani zostaliśmy wszyscy do zamku, dla podpi- sania każdy po osobno zaręczenia, że hr. Potocki nie przedsięweźmie nic przeciw bezpieczeństwu i c^ości pań- stwa, i że to bierzemy na nasze odpowiedzialność. To ostatnie zobowiązanie miało być jasno i wyraźnie wypo- wiedziane w piśmie każdego. Zgromadzenie było li- czne. Książę Kurakin, mianowany vice -kanclerzem, był obecny i miał obowiązek pilnować, aby pismo każdego wymżało dokładnie przyjmowane na się zobowiązania. Podpisaliśmy z bratem bez wahania; zanadto mieliśmy od dawna szacunku i rodzinnego przywiązania do hr. Ignacego, abyśmy się mieli wahać dać to zaręczenie

Książę Adam Czartorybki. Tom 1. 25

Digitized by

Google

386

wspólne, które jedynie mogło mu wróció woluoś(5. Zna- leźli się tacy, którzy robili trudności; nawet tacy, co się cof- nęli natychmiast, dowiedziawszy się o celu zebrania; w ich liczbie był Ireneusz Chreptowicz (syn kanclerza tego na- zwiska, co się najbardziej przyczynił do nakłonienia króla, aby do Targowicy przystąpił), który wkrótce stał się zu- pełnym Moskalem. Liczba podpisów okazała się jednak dosó znaczną, aby się cesarz zdecydował nie zatrzymywać dłużój p. Ignacego.

„Łatwo wyobrazić sobie, z jaką radością więźniowie ujrzeli się znowu po tak długióm i bolesnóm zamknięciu, z radością zmieszaną z żalem i łzami. Najznakomitsi członkowie czteroletniego sejmu byli tam połą<5zeni: hr. Potocki, hr. Tadeusz Mostowski, Julian Niemcewicz, prezes miasta Warszawy Zakrzewski, znany ze swój pra- wości, patryotyzmu i wielkiój odwagi; jenerał Sokolni- cki, który się dobrowolnie z nim zamknął, żeby się nie rozłączać, Kiliński i Kapostas, zacni obywatele warszaw- scy, pierwszy majster szewski, drugi wexlarz czy tóż bankier, którzy obydwaj zasłużony wpływ wywierali na ludność warszawską. Widywaliśmy ich codzień. Wszyscy po radosnóm spotkaniu się doznali boleści rozstania się na nowo.

„Cesarz, aby Kościuszce zapewnić niepodległość, ob- sypał go darami i ten przyjąć je musiał. Ciążyły mu one i zwrócił je z Ameryki, przy liście, w którym po- winien był nie zapomnieć o osobistój wdzięczności, jaką wszyscy więźniowie, a on mianowicie, mieli obowiązek zachować dla cesarza Pawła.

„W dzień Trzech Króli, jedno z najuroczystszych świąt wschodniego Kościoła, podczas którego święcą wodę, odbyła się wielka parada wojskowa. Cesarz chciał, aby uroczystość obchodzono z jak największą okazałością. Gwardye i wszystkie pułki, jakie miano pod ręką, usta-

Digitized by

Google

387

wiono nad Newą, między Zimowym pałacem i Admirali- cją. Zeszła na dół rodzina cesarska. Dworowi rozlcazano znajdować się tam w paradnych mundurach. Cesarz sam wojsku dowodził; lubił pokazywać się w taldch razach. Defilował na czele wojska, z wielkimi książętami, przed cesarzową i wielkiemi księżnami. Myślałem, że ta defi- lada nie skończy się nigdy. Zimno przechodziło 17" Reau- mura; byliśmy w jedwabnych pończochach, mundurach haftowanych, z kapeluszami w rękach. Starano się mieć ciepłą odzież pod spodem, ale nic nie pomogło; dozna- łem dnia tego męczeństwa ludzi marznących. Nie czu- łem już ani rąk, ani nóg; daremnie tupałem, rzucałem się w różne strony, jak kilku innych, doznających podo- bnego cierpienia, i niezważających jak ja na decorum i ża- dne dworskie przyzwoitości, bo już chodziło niemal o życie. Lodowate zimno przejmowano nas coi*az bardziój ; zdawało mi się, że już połowa mojego ciała zamarzła. Nareszcie, nie mogąc znieść dłużój tego męczeństwa, wróciłem do siebie, gdziem się zaledwo po kilku godzinach rozgrzać potrafił. Zachowałem pamiątkę dnia tego w palcach rąk obu , które raz przemrożone tracą często wszelką czułość przy najmniejszym zimnie.

„Wspomniałem już, że jadąc do Petersburga spę- dziliśmy około trzech miesięcy w Grodnie, gdzie mie- szkał i był strzeżony nasz król, Stanisław August. Pod- czas tego pobytu często bywahśmy u niego na obiedzie i wieczorami i okazywał nam zawsze życzliwość wuja. Cesarz Paweł, lubiący wszystko robić inaczćj niż jego matka, skoro wstąpił na tron, zaprosił króla polskiego, aby przybył do Petersburga. Paweł , będąc wielkim księ- ciem i żona jego, wielka księżna Marya, podczas podróży swojej za granicę, w 1781 roku, przejeżdżali przez południowe prowincye Polski. Stanisław August wyje- chał z Warszawy, aby ich spotkać na drodze i przyjąć

26*

Digitized by

Google

388

w królestwie swojóm. Główne przyjęcie miało miejsce w Wiśnio wcu, należącym do hr. Mniszcha, w. marszałka koronnego, męża jednój z siostrzenic królewskich, córki Zamoyskiego, wojewody podolskiego. Bawiła późniój długi czas w Paryżu z dzieómi swojemi i odznaczała się brakiem taktu i ustawnóm roztargnieniem. Zamek w Wi- śniowcu, prawdziwa rezydencya książęca, należał niegdyś do wygasłśj dzisiaj rodziny Wiśniowieckich, którój osta- tnia dziedziczka oddała rękę Mniszcliowi , potomkowi tego, którego córka zasiadała przez czas jakiś na tronie carów moskiewskich. Pokoje w zamku pełne były najcieka- wszych historycznych portretów; widziano między nimi wizerunki sławnój Maryny i Dymitra, równie jak obrazy przedstawiające ich koronacyą w Moskwie. W tój to pięknój rezydencyi obchodził król szczęśliwy przyjazd wiel- kiego księcia rossyjskiego do swojego królestwa. Stani- sław August umiał byó ujmującym i zjednał przychylność Pawła; potrafił tóż stad się miłym wielkiój księżnie Ma- ryi. Były między nimi poufne rozmowy, może obietnice, przynajmniej wspólnie powzięte nadzieje, które nie ziściły się mgdy, a odnosiły się do czasu, kiedy Paweł doszedł- szy do władzy, znalazłby się w stanie oddać we stokroć swojemu gospodarzowi, wspaniałe i przyjacielskie przy- jęcie, jakiego doznał w Polsce.

„Powiadają, marszałek Mniszech powziął był wten- czas nadzieję, że życzliwość następcy Katarzyny będzie mogła kiedyś wprowadzić go na tron elekcyjny, do którego rościł może niejakie prawo, jako dziedzic Wi- śniowieckich i potomek ojca sławnój carycy. Opowiadano nawet, że wielka księżna, w poufałój rozmowie, chcąc dać lepiój ocenić piękność dyademu z kosztownych ka- mieni, włożyła go na głowę siostrzenicy królewski<y a późniój i samego marszałka koronnego. „Przyjmuję wróżbę", miał powiedzieć ten ostatni, uniesiony naiwno-

Digitized by

Google

389

ścią czy tćż głupowatą próżnostkjj;, której pewno żałowrf za chwilę potom.

„Wstąpiwszy na tron , Paweł przypomnij^ sobie przy- jacielskie ze Stanisławem Augustem stosunki, i cbciał mu to okazać. Cesarzowa Marya przyklasnęła temu usposo- bieniu. Cesarz zaprosił króla- więźnia, aby opuścił Grodno i przeniósł się na Dwór jego; rad był z jednój jeszcze zręczności pokazania się szlachetniejszym i sprawiedliwszym od matki. Król polski przyjętym został w Petersburgu ze wszystkiemi honorami, należnemi głowie koronowanój. Zbliżającemu się do stolicy, posłano na spotkanie szam- belanów i wysokich dygnitarzy państwa, dla powitania go w imieniu cesarza i członków rodziny cesarskiój. Pa- weł ofiarował królowi polskiemu jeden ze swoich pała- ców, podejmował go wspaniale, i starał się uprzyjemnić mu pobyt w Petersburgu. Były recepcye i uczty z obu stron i w pierwszych czasach żadna chmurka nie zasępiła dobrego porozumienia, jakie zdawało się być tylko prze- dłużeniem przyjacielskich w Wiśniowcu stosunków. Nie było jednak nigdy wzmianki o powrocie Itróla do swego królestwa, chyba może w sposób, w jakim Cesarz odzy- wał się do Kościuszki , składając winę na cesarzową Ka- tarzynę, a sam się zasłaniając niemożnością odrobienia dokonanego faktu.

„Początek panowania cesarza Pawła nosił wyłączny charakter zamętu, pełen był wzruszających wydarzeń, scen dziwacznych, zdających się zapowiadać zmiany stanu rze- czy w państwie i zaprowadzenie nowego ich porządku, jeżeli nie w zasadzie , to na powierzchni i we wszystkióm, co stanowiło ich zewnętrzną szatę. Wysocy dostojnicy, jenerałowie, zmieniali się z niesłychaną szybkością; mnó- stwo dymissyj udzielono, o mnóstwo ich dopraszano się także. Nieznane figury zjawiały się ciągle. Awanse w armii nie miały żadnój miary; nie dowiadywano się

Digitized by

Google

390

o zdolności tych, których prawo starszeństwa powoływało teraz do zajęcia posad, jaliich osiągnąć nie spodziewali się nigdy. Cesarz w decyzyach swoich na to jedynie zważał, aby każdy objaw jego woli, wypowiedziany pod wpływem pierwszego poruszenia i bez najmniejszej roz- wagi, natychmiast był wykonanym. Trwoga, jaką przej- mował, sprawiała, poddawano się ze drżeniem i ze schy- loną głową najbardziej niespodzianym i najdziwaczniejszym jego rozkazom. Parady stawały się codziennie powodem scen przykrych i dziwacznych. Wyżsi oficerowie, jenerało- wie, spotykali tam za lada co kary albo nagrody, jakie zaledwo nieprzebaczone błędy albo wielkie, oddane pań- stwu usługi usprawiedliwić mogły. Cesarz zakazał był noszenie okrągłych kapeluszy, które mu się zdawały być oznaką liberalizmu. Jeżeli w tłumie zgromadzonym dla przypatrywania się paradom, ukazał się jaki chłop w sta- rym okrągłym kapeluszu na głowie, adjutanci puszczali się wnet w pogoń za winowajcą, który zmykał co t<?hu dla uniknienia pałek, jakie odebrałby niezawodnie na pierwszym odwachu gdzieby go zaprowadzono. Polowa- nia takie odbywiJy się na ulicach, pomiędzy widzami, których to bawiło, a którzy składali w duszy życzenia, aby ścigany biedak ujść potrafił. Lord Whitworth, am- basador angielski, musiał kazać sobie zrobić szczególniej- szego kształtu kapelusz, w którym mógłby się przecha- dzać rano, nie naruszając rozkazów cesarza.

„Cesarz przebiegał codzień miasto w sankach lub w koczu, w towarzystwie jenerał- adjutanta. Kiedy po- jazd go spotkid:, musiał zatraymać się; furman, foryś, lo- kaj, wszyscy musieli czapki zdejmować, a panowie wysia- dać z największym pośpiechem i pokłon głęboki oddawać cesarzowi, który się przyglądał, czy ten pokłon był do- syć pełen uszanowania. Widziano kobiety z dziećmi, przejęte strachem i włażące głęboko w śnieg podczas

Digitized by

Google

391

mrozu, lub w błoto w czasie odwilży, dla oddania ze drżeniem tego głębokiego pokłonu. Cesarz, któremu zdawało się zrazu, że chcą mu ubliżać, jak wtenczas kiedy był wielkim książęciem, lubił spotykać ustawnie oznaki uległości i bojaźni i myślfd, że nigdy dosyć prze- strachu obudzać nie może. To t^ż dostawszy się na ulicę, piechotą czy w pojeździe, starannie unikano spotkania się z panem, uciekano gdy się przybliżał, zwracając w bo- czne ulice, albo zachodząc do bram kamienic. Było je- szcze drugie, niebezpieczne spotkanie, straszliwego ober- policmajstra Archasowa, który ze swój strony objeżdżał miasto, pilnując, aby się wszystko działo według jego roz- kazów. Szybka jazda saniami, ulubiona Moskalom i bę- dąca tam w obyczaju, została zakazaną. Kiedy naczelnik policyi dojrzał zaprząg, który mu się zdawał przeki'aczać ten rozkaz, kazał go chwytać natychmiast, a obatożywszy woźnicę, posługiwał się w policyi, przez dłuższy lub krót- szy czas, powozem i końmi. Właściciel wracał piechotą do domu. Brat mój doświadczył raz tój sprawiedliwości doraźnój. Wyjechawszy saniami, na nieszczęście skrzy- żował się z cesarzem; zaledwo miał czas wyskoczyć z sa- nek. Mijając go, Cesarz krzyknął, że mógł był głowę sobie rozbić. Zaledwo wrócił do domu, straszliwy na- czelnik policyi Archasow przysłał z rozkazu cesarza po sanki i konie i używał ich do przejażdżek swoich przez cały tydzień, poczóm mu je odedał.

„Jak na paradach, tak i u Dworu, cesarz chciał za- prowadzić najsurowszą ścisłość ceremoniału, w sposobie przybliżania się do niego i do cesarzowój , w ilości i ro- dzaju oddawanych mu pokłonów. Wielki mistrz ceremo- nii Wałujew fukał na dworaków, jak na rekrutów nie umiejących musztry i nie wiedzący eh , którą nogą stąpić, ani w jakim postępować porządku. Przy ucałowaniu ręki, co powtarzało się ustawnie, przy każdój okoliczności,

Digitized by

Google

392

w niedziele i święta, trzeba było, oddawszy pokłon głę- boki, pi*zyklęknąó na jedno kolano i w takiój postawie złożyć głośny całus (co bardzo zalecano) na ręce cesarza, który klęczącego całował w policzek, potom, z takiómże przyklęknieniem zbliżyć się do cesarzowo] i usunąć się nazad, nie odwracając się plecami, przy czśm następowano na nogi idących naprzód, i pomimo usiłowań mistrza ce- remonii, wywoływano zamieszanie, póki Dwór trochę się do tego nie wprawił, i cesarz sam zadowolony z uległo- ści i z bojaźni, jaką czytał na wszystkich twarzach, nie zwolnił trochę ze swój surowości.

„W początkach jego panowania doświadczyliśmy z bra- tem moim skutków tój jeszcze nieułagodzonój surowo- ści. Cesarz i cesarzowa chcieli trzymać do chrztu w ka- plicy pałacowój dziecko jednego gwardyaka. Służba pa- łacowa, którą pełniliśmy tego dnia, złożona z dwóch szam- belanów i dwóch kamerjunkrów, powinna była być gotową, żeby poprzedzać cesarstwo przy wyjściu ich z pokojów. Spóźniliśmy się i nie było nas na stanowisku. Cesarz, nie znalazłszy przy wyjściu służby, która mu towarayszyć miała, wpadł w gniew straszliwy. Przybiegliśmy zady- szani i znaleźliśmy dworaków zgromadzonych przed zam- kniętemi drzwiami kaplicy, przelęknionych tóm, co się stanie, i wyrażających nam obawy swoje nad losem, jaki nas czekał. Stanęliśmy skruszeni przy drzwiach kaplicy, które się niebawem otwarły. Cesarz wyszedł, i minął nas rzucając groźne spojrzenia, przybierając minę wściekłą, sa- piąc głośno, jak miał zwyczaj czynić, gdy był rozgnie- wany, albo chciał przejąć trwogą. Otrzymaliśmy wszyscy czterój bardzo lekką karę; areszt w mieszkaniach naszych, z rozkazem niewychodzenia z nich. Wielki książę Ale- ksander wstawił się za nami, wytłumaczył, żeśmy nie w porę uwiadomieni zostali i tak dobrze bronił naszój sprawy przy pomocy Kutajsowa, balwierza wówczas ce-

Digitized by

Google

393

sarskiego, źe po dwóch tygodniach uwolnieni zostaliśmy z pod aresztu, a wkrótce przenieśliśmy się do armii, sto- sując się do ogólnego przepisu; stanowiącego, każdy z kawalerów Dworu powinien był obraó zawód dla siebie.

„Otrzymaliśmy w armii stopnie brygadyerów, co odpo- wiadało randze kamerjunkrów, a przez wyłączną łaskę, dzięki względom, jakie nam okazywali wielcy książęta, ja mianowany zostałem adjutantem wielkiego księcia Aleksan- dra, a mój brat, wielkiego księcia Konstantego. Nomi- nacya ta uradowała nas, bo zbliżyła do wielkich książąt i uwalniała od obowiązków przy dwornych , do których najmniejszego nie czuliśmy powołania.

„Nowe obowiązki nasze nie były uciążliwe. Zale- żały na towarzyszeniu wielkim książętom podczas parad, i stania po za nimi, kiedy cesarz, zszedłszy na wielki plac przed pałacem, przechodził mimo szeregu oficerów i dawał dzień dobry synom, nazywając ich „Wysoko- ściami'^, a potćm wracał, dla zajęcia miejsca pośrodku i rozpoczęcia obrotów poprzedzających zwykłą paradę. Jako adjutanci, mieliśmy wstęp wolny do wielkich książąt. Czas ich obydwóch pochłaniały obowiązki przydworne, rodzinne, wojskowe, i tysiączne szczegóły jakiemi zaj- mowaó się musieli , jako dowódzcy dwóch pułków gwar- dyi. Cały ranek do obiadu pochłaniały im te zajęcia, wymagające więcój fizycznego trudu niż umysłowój pracy, chociaż wielkiój trzeba było uwagi, żeby dopełnić wszy- stkich drobiazgowych przepisów służby. Wielki książę obiadował prawie zawsze z cesarzem i poobiedne godziny były jedynemi , w których można z nim było mówić swo- bodnie, ale bywał zazwyczaj zupełnie z sił wybity przez ranną swą bieganinę, musiał trochę wypocząć, a rychło nadchodziła chwila udania się na wieczór do cesarzowój. Słusznie więc żałować nam przychodziło swobodnych chwil

Digitized by

Google

394

oarskosielskich, które, jak przewidywałem, już się po- wtórzy(5 nie miały.

„Z nadejściem wiosny 1797 roku, Cesarz udał się do Moskwy na koronacyą. Cały Petersburg wybrał się tam za nim. Zima zbliżała się do końca, ale mrozy były jeszcze dojmujące. Zwykli goście petersburskich salo- nów, pookręcani w futra i leżący w saniach, spotykali się i prześcigali wzajemnie na drodze do Moskwy, sta- rając się wyprzedzić jedni drugich w przyjeździe do sto- licy. Miała ona wtenczas szczególniejszą postać, która o wiele musiała się zmienić od czasu, kiedy spaloną i we- dług nowego planu odbudowaną została. Było to raczój zebranie wielu miast, niż jeden gród wielki, bo pomię- dzy różnemi cyrkułami były nie tylko ogTody i parki, ale całe nawet pola, jedne uprawne, drugie leżące odło- giem. Oddając wizyty przychodziło nieraz jechać więcój godziny, zanim się dostało z jednego cyrkułu do drugiego. Spotykało się wszędzie obok lichych lepianek wspaniało pałace zamieszkałe przez Golicynów, Dołhorukowów i inne historyczne rodziny, przez wielkich panów, którzy w ży- wocie arystokratycznym, jaki pędzili, szukali pociechy i osłody po niesmakach i zawodach doznanych u Dworu. W pośrodku rozległego grodu wznosił się Kremlin, ro- dzaj twierdzy, otoczono) murem, poza którym rozpoście- rrfy się główne sklepy kupców, składające szereg bazarów. Dawniejsza rezydencya wielkich kniaziów moskiewskich, pełna starodawnych wspomnień, przeznaczoną była na miejsce uroczystości koronacyjnych. Przez czas ich trwa- nia, cesarz i cała jego rodzina musiała się tam mieścić ścieśniona.

„Ceremonie koronacyjne trwjdy dni kilka. Cesara z rodziną zatrzymał się na noc jedne po za rogatkami miasta i odbył wjazd uroczysty na Kremlin. Nazajutrz, % niezmiernym orszakiem udał się do cerkwi, w któ-

Digitized by

Google

395

rój Platou, arcybiskup moskiewski, miany za najzdolniej- szcgo i najuczeiiszego dostojnika rossyjskiego Kościoła, powitał go w biblijnym języku. Nastąpiła późniój wła- ściwa koronacya, powrót do pałacu z tąż samą uroczy- stością, nareszcie uczta cesarska, przy którój Cesarstwu i ich rodzinie, siedzącym na podwyższeniu, pod wspania- łym baldachinem, usługiwali wielcy dygnitarze państwa. Rozmaite di'obiazgowe ceremonie, których dokładnie nie przypominam sobie, miały jeszcze miejsce w przeciągu tych dni kilku. Mnożył je cesarz, lubował się w nich, wyobrażając sobie, że mu przystawały do twarzy, i że w nich wydawał się dobrze. Skoro ukazywał się publi- cznie, chodził krokiem mierzonym, jak gdyby był w ko- turnie, starał się nadad okazalsze rozmiary szczupłój po- staci swojój i widywano go za powrotem do swych pokojów, wracającego do zwykłych ruchów prostego śmiertelnika, w których wtenczas przebijało się wielkie znużenie, w skutek przybierania tej sztucznój godności i teatralnój powagi. Próby generalne poprzedzały roz- liczne ceremonie, aby każdy wiedział, gdzie miał staó i co misi. robid. Mieliśmy w nich udział z bratem moim, jako adjutanci wielkich książąt. Cesarz, czynny i myślący o wszystkióm, jakby jaki impressarioy sam zajmował się urządzeniem wszystkiego. Była z jego strony pewn^o rodzaju kokieterya, gdy chodziło o pokazanie się damom. Chciał raz wystąpić na czele ulubionego batalionu gwar- dyi, z halebardą w ręku, aby osobiście oddać hołd nale- żny cesarzowój, ukoronowanój jego własną ręką.

„Cesarz rozkazał, aby król polski jechał za nim do Moskwy j wymagał jego obecności przy wszystkich ko- ronacyjnych uroczystościach. Wleczono go za świetnym orszakiem otaczającym cesarza i jego rodzinę. Stanisław August smutną tam odegrywał rolę. Podczas nabożeń- stwa i ceremonij poprzedzających koronacyą, a które nad-

Digitized by

Google

396

zwyczaj h\ly długie, umęczony znojom clin*a całego, przy- siadł on w loży jemu wyznaczono). Postrzegłszy to Pa- weł, kazał mu powiedzieć, że powinien wstać i trzymać się na nogach, póki nie wyjdą z cerkwi, rozkaz, do któ- rego biedny król zastosować się pospieszył.

„Po skończeniu ceremonij koronacyjnych, cesarz z całą swoją rodziną opuścił Kremlin, i przeniósł się do tak zwanego Piotrowskiego pałacu, w innym cyrkule miasta. Resztę dni spędzonych w Moskwie, poświęcił zabawom, musztrom , paradom. Były ognie sztuczne i uczty ludowe, podobne do petersburskich. Szlachta dała bal cesarzowi w obszernym lokalu, gdzie się zbierała zazwyczaj. Wszy- stkie te zabawy nie tchnęły wesołością ani zadowoleniem wzajemnśm. Wszędzie bywają one bardziój męczące niż miłe, i każdy bardziój jest rad zawsze doczekać się ich końca, niż znajdować się na nich.

„Liczne deputacye, z rozmaitych prowincyj państwa, miały rozkaz powitać cesarza i złożyć mu hołd poddań- stwa. Deputowani z polskich prowincyj wyraźnie byli znękani. Wszyscy byh obywatelami Polski niepodległój, wszyscy mieli znaczenie w województwach swoich, niektó- rzy z nich odznaczyli się na ostatnim sejmie albo piastowali godności w Rzpltój. Widzieli króla swojego posadzo- nego w zapomnianćj loży, i przechodzili mimo niego, aby ugiąć kolano i wykonać akt poddaństwa obcemu panu, władającemu ich ojczyzną. Ze smutkiem ujrzałem kilka znajomych twarzy, nie mogiic doznać radości z oglądania ich. Uderzony byłem zmianą, jaka zaszła w ich osobach; wypiętnowany był na nich przymus, obawa, stopniowe zubożenie moralne i uczucie upokorzenia z konieczności należenia do tych ceremonij.

„Między deputowanymi z Litwy znajdował się Bu- katy, który przez wiele lat pełnił obowiązki posła króla i Rzpltój przy rządzie angielskim. Był to człowiek pro-

Digitized by

Google

397

stego obejścia i wielkiego rozsądku. Zjednał był sobie szacunek Anglików i ich rządu. Eilku jego przyjaciół w Anglii, chcąc mu dać dowód przywiązania, według* zwyczaju tamecznego, nadało przy chrzcie imię jego dzie- ciom swoim. Często w Londynie bywaiem u niego na obiadach z matką moją. Zdrów był wtenczas i dobrój tuszy; porter obdarzył go kwitnącóm zdrowiem; humoru był wesołego. Znalazłem go teraz chudego, z wybladłe- mi policzkami; suknie, które niegdyś zaledwo mogły objąć jego tuszę i które zapewne pochodziły jeszcze z An- glii, albo przynajmniój zachowały krój dawniejszy, spa- dały teraz grubemi fałdami na jego zbiedzonóm ciele. Chodził chwiejąc się, ze spuszczoną głową, był to wize- runek tego, co się stało z Polską. Żadne słowo zado- wolenia lub pociechy nic wyszło z ust jego. Uścisnęli- śmy sobie ręce żegnając się, i on umarł prędko po po- wrocie z Moskwy, w rodzinnym swoim Mińsku.

„Śmierć Katarzyny, wstąpienie na tron Pawła, zbli- żając wielkiego księcia Aleksandra do korony, nie zmie- niły dotąd w niczóm politycznych wyobrażeń jego; owszem, wszystko, co zaszło od czasu tych wypadków, utwierdzało go tylko w opiniach, pragnieniach osobistych i postano- wieniach, które zdaiwało mu się, że wykonać potrafi. Kiedy mu zostawało kilka chwil wolnych po umęczeniu służbą wojskową, jakiój oddawał się z zapałem, tak z wła- snego upodobania, jako tóż pragnąc jak najlepiój wypeł- nić wolą ojca, kt<5ry go ciągłym praejmował strachem, mówił mi zawsze o swoich projektach i o przyszłości, jaką chciał Rossyi zgotować. Despotyzm ojca, luz dzi- waczny, to znowu straszny a niekiedy nawet okrutny, bezpośrednie tego despotyzmu następstwa i t^, jakich w przyszłości obawiać się należało, wywarły głębokie i bolesne wrażenie na szlachetnym umyśle Wielkiego Księcia, przepełnionym pojęciami wolności i sprawiedli-

Digitized by

Google

398

wości. Jednocześnie przestraszony był ogromem trudno- ści, jakie go czekały, a zbliżały się doń teraz wielkiemi krokami. Obrzędy koronacyjne, które czekały go kiedyś a tak przeciwiły się ówczesnym jego zasadom i przyro- dzonym skłonnościom, przyczyniły się jeszcze do rozegzal- towania go w przeciwnym kierunku.

„Byliśmy otrzymali trzechmiesięczny urlop i mieliśmy prosto z Moskwy udać się do Polski, do naszych rodzi- ców. Wielki Książę bardzo był zasmucony i zaniepoko- jony tóm, że zostanie jeden, nie mając nikogo ktoby go rozumi{^ i przed kim mógłby się zwierzyć. Niepokój jego wzrasta! w miarę zbliżania się chwili naszego odjazdu i kilkomiesięcznego rozstania. Poprosił mię nareszcie, abym mu zostawił projekt odezwy, któraby dała znać o jego postanowieniach, w chwili objęcia najwyższój władzy. Daremnie broniłem się; nie dał mi chwili spo- koju, póki mu nie sformułowałem na papierze idei, jakie zajmowały go ciągle. Trzeba było, dla uspokojenia go, uledz woli coraz bardziój naglącój i niecierpliwej. Zre- dagowałem więc na prędce, jak mogłem, ów projekt ode- zwy. Był to szereg wywodów, w których wykładałem wady tój formy rządu, pod jaką dotychczas zostawała Rossya i korzyści nowój, jaką jój chciał nadać Aleksan- der; dobrodziejstwa wolności i sprawiedliwości, jakich używa<5 będzie, pozbywszy się krępujących więzów; na- reszcie, postanowienie złożenia władzy po dokonaniu tego wielkiego zadania, aby ten, który się najgodniejszym jój okaże, mógł być powołanym do utrwalenia i wydoskona- lenia rozpoczętego działania. Nie potrzebuję mówić, jak wszystkie te piękne rezonowania, wszystkie te frazesa, które starcem się o ile możności powiązać jedne z dru- giemi, nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Ale- ksander był uszczęśliwiony z moj^j roboty, która odpo- wiadała chwilowej jego fantazyi, bardzo szlachetnej, ale

Digitized by

Google

399

w gruncie niezmiernie tóż samolubnój , bo pragnąc zape- wnić swojój ojczyźnie szczęśliwość, jak wtenczas poj- mował, chciał on jednocześnie uzyskać możność oswobo- dzenia się od władzy i stanowiska, którego się obawia i nie lubił, a to dla tego, aby w miłóm ustroniu pędzić błogie życie i wśród wczasów kosztować z daleka słody- czy zdziałanego przez siebie dobra. Aleksander z wiel- kićm zadowoleniem włożył papier do kieszeni i podzię- kował mi z wylaniem serdecznóm. To go uspokoiło co do jego przyszłości!! Zdało mu się, że z tym papierem w biurku był już przygotowany na wypadki jakie znie- nacka zaskoczyć go mogły. Dziwny, nie do uwierzenia prawie skutek ułud i marzeń , jakiemi karmi się młodość, w tych nawet sferach, gdzie doświadczenie najprędzój duszę wyziębia. Nie wiem , co stało się z tym papierem. Myślę, że Aleksander nie pokazał go nikomu; nigdy mi więcćj nie wspomniał o nim. Spodziewam się, że go spalił, zrozumiawszy niedoraeczność pisma, jakiego wy- magał odemnie, niedorzeczność, o którój, układając je, nie powątpiewałem na chwilę.

„Wtenczas właśnie , kiedy nas zaprzątały takiego ro- dzaju marzenia, nowe zdai*zenie mi^o nadać zamysłom Wielkiego Księcia praktyczniejszy charakter. Od przy- jazdu mojego do Petersburga odwiedzałem najczęściój dom hr. Strogonowa. Stałem się tam niemal członkiem ro- dziny. Tkliwa prayjaźń, jaką mi stary hrabia okazy wrf, pozostawiła w sercu mojóm drogą na zawsze pamiątkę, o którój z uczuciem żywój wdzięczności wspominam. Wszedłem w ścisłe stosunki, jak to się zwykle zdarza między młodymi ludźmi równego prawie wieku, z jego synem, hr. Pawłem Strogonowem i jegoż przyjacielem Nowosilcowem, wychowańcem i protegowanym rodziny, za którój dalekiego krewnego uchodził. Młoda hrabina była bardzo dystyngowaną osobą, dobrą, miłą, dowcipną, choć

Digitized by

Google

400

nie była włajści wie piękną; miaJa więcój niż piękno4<5, bo posiadała dar podobania się i ujmowania wszystkich, któ- rzy się do niój zbliżali. Stary hr. Strogonow mieszkał długo w Paryżu, za Ludwika XV., i chciał, jak wielu Rossyan, żeby syna jego wychowywał Francuz. Posłał go nawet do Francy i, z nauczycielem, p. Romme, człowiekiem bystrym a nawet dobrego serca, jak mi mówiono, ale wielbicielem Rousseau, i chcącym z ucznia swojego zro- bić koniecznie Emila. Plan ten podobał się staremu hra- biemu, który przy szlachetnych popędach i kochającóm sercu skłaniał się do niektórych doktryn genewskiego filozofa. Hr. Paweł został więc powierzony panu Romme, a ten kazał mu odbywać podróże pieszo i usiłował udzie- lić wychowania, w którśm trzym^ się zasad Rousseau ze zbyt niewolniczą zapewne ścisłością. Kiedy wybuchła rewolucya francuzka, szczycąca się t6m, że była rozwi- nięciem nauk tegoż mistrza, p. Romme poślubił cał- kowicie i chciał pogodzić to, co uważał za obowiązek obywatela, z obowiązkami zaciągniętemi względem ucznia. Często nadarzała się zręczność pokazania mu w czynie zasad, jakie w teoryi starał się w nim zaszczepić. Za- ciągnął go do udziału w manifestacyach i w scenach re- wolucyjnych, jakie z zatrważającą szybkością następowały jedne po drugich we Francyi. Nauczyciel i uczeń zapi- sali się wkrótce do klubu Jakobinów i regularnie uczę- szczali na jego posiedzenia. Hr. Strogonow został o t^m uwiadomiony przez ambassadę rossyjską, która jeszcze nie była opuściła Paryża, i przez samego, zdaje mi się pana Romme, który wyobrażał sobie, że nie może le- piój dopełnić powierzonego mu wychowania, jak dając uczniowi odbyć praktyczny kurs swoich doktryn. No- wosilcow posłany został do Francyi , aby wyrwać młodego przyjaciela z rąk mistrza, którego gorliwość tak stała się niebezpieczną. Wywiązał się z tego z wielką zręcznością.

Digitized by

Google

401

Umiał przezwyciężyć opozycyą pana Romme i jego żale nad tóm, rozłączano, jak mówił, dwóch przyjaciół, którzy się rozumieli tak doskonale, pi-zemógł przywiązanie, ja- kióm nauczyciel natchnął był młodego hrabiego i odwiózł go ojcu. Wróciwszy do Petersburga, młody Strogonow zrozumiał, na jakie był wystawiony niebezpieczeństwo. Wyobrażenia jego uległy zmianie zupełnój; zachował je- dnak w charakterze i nawet w zasadach, niektóre rvsv pierwotnego wychowania swojego.

„Dom Strogonowów utrzymywfJ: zawsze ton, że się tak wyrażę, liberalny i krytykujący; nicowano tam chętnie to co się działo u Dworu. Stary hrabia dobrze był je- dnak widziany przez cesarzową Kataraynę. Lubiła w nim człowieka, który miał stosunki z dawnymi jój przyjaciół- mi encyklopedystami, i któremu znaną była cala zakuli- sowa historya, wszystkie drobne szczegóły i anegdoty sekty. To mu pozwalało wypowiedzieć czasem otwarcie co myślał, wbrew jój zdaniu, i nawet w j^j obecności. Opowiadał mi często, że mając prawo wejść do garde- roby cesarzowej, jak wszyscy, według starego obyczaju, najznakomitsi panowie u Dworu, znalazł się tam w chwili, kiedy Katarzyna gotowała się przyjąć deputacyą konfedera- cyi Targowickiój , wysłaną dla złożenia j6j podziękowań za ^^znakomiie dobrodziejstwa ^^^ jakie zlała na Polskę, (po- zbawiając ją Konstytucyi 3-go maja, narzucając j6j anar- chiczne prawa, a wkrótce potom, przez drugi podział wy- dzierając jój najpiękniejsze prowincye). Kiedy doniesiono, że deputacyą przybyła i cesarzowa zabierała się zejść do sali tronowój, dla wysłuchania mów (przeciwnych wszel- kiej prawdzie), jakie jój wypowiedzieć miano, hr. Strogo- now zaczął się śmiać i powiedział: „Waszój Cesarskiej Mości nie trudno będzie odpowiedzieć na wymowne po- dziękowania tych panów; teraz to właśnie okoliczność powiedzenia im: „doprawdy, nie ma za co." Żarcik ten

Książę Adam Czartoryski. Tom 1. 26

Digitized by

Google

402

nie podobał się cesarzowój; zachowała chłodne milczenie, i wyszła odbierać hołdy, litórych niedorzeczność czuła prawdopodobnie. Panujący powinniby tym, których uci- skają, oszczędzić przynajmniój konieczności wypowiadania im kłamstw, które nie oszukują nikogo.

„Usługa, jaką Nowosilcow odd^ rodzinie Strogo- nowów, przywożąc do Rossyi młodego hrabiego, wzmo- cniła jeszcze uczucia ojca i syna dla niego; stał się do- radzcą i niemal kierownikiem rodziny w każdóm zdarze- niu. Chełpił się tóm, że miał chawkter niepodległy, że działał według stałych zasad, których nie odstępował nigdy, i nie znosił żadnego nad sobą przewodzenia. Był adjutantem przy księciu de Nassau, kiedy ten dowodził flotyllą rossyjską przeciw Szwedom i towarzyszył mu także przy oblężeniu Warszawy 1794 roku. Zdawało mu się, że zasłużył na krzyż wojskowy i z oburzeniem odrzucił cywilny krzyż św. Włodzimierza, jakim Cesa- rzowa ozdobić go chciała. Uparł się ten krzyż odesłać i zaledwo z wielkim trudem zdołano go uspokoić, prze- kładając niebezpieczeństwa, na jakie się wystawiał przez taki krok wyzywający. Zgodził się nareszcie nosić swój krzyż św. Włodzimierza, kiedy doń kokardę z tój samój wstążki dodano, co oznacz^o, że był nagrodą zasługi wojskowój. Nowosilcow rmsi wiele bystrości, przenikli- wości, wielką zdolność do pracy, którą paraliżowała tylko żądza uciech i zmysłowych rozkoszy, co nie przeszkadzało mu jednak dużo czytać i znaczne uczynić postępy w nau- kach przystosowanych do przemysłu i nabrać gruntownych wiadomości w przedmiocie administracyi , prawa i eko- nomii politycznój. Nauce tój towarzyszyła łatwa pod wielu względami filozofia, pragnąca być wolną od wszel- kich przesądów, która jednak nie zdawała się wtenczas nic ujmować zaletom jego charakteru. Te odbijały się korzystnie, jak w zwierciadle, w młodym Strogonowie.

Digitized by

Google

403

Pojęcia ich i uczucia mii^j nienapotjkaną wówczas w Ros- syi barwę sprawiedliwości, szczerości, światła europejskiego, którym nie mogłem się oprzeć, i które zrobiły między nami serdeczną przyjaźń, o jakiój już mówiłem, i wspólne zaufanie. Często wypytywali mię o W. Księcia. Myśla- łem, że zachowując pewną oględność, mogłem bezpie- cznie powierzyć im część wyznań Aleksandra, i jego szla- chetne usposobienie. Poczuli ogromną doniosłość tego, com im powiedzii^

„Mówiłem W. Księciu o moich dwóch przyjaciołach. Już był zwrócił wyłączną uwagę na hr. Pawła; powie- działem mu, że ich przekonania zbliżały się do jego prze- konań, że można było polegać na ich uczuciach i roz- tropności; że pragnęli widzieć się z nim na osobności, ofiarować mu swoje usługi, i oświecić się co do tego, jak w danym czasie mogliby odpowiedzieć jego szlache- tnym dążeniom. W. Książę zgodził się przypuścić ich do współki i wtajemniczyć w swoje zamiary. Rozpoczęło się to w Petersburgu, po wstąpieniu na tron Pawła, ale wykonanóm zostało zaledwo w Moskwie, podczas koro- nacyi. Umówiono się, że się zbierzemy pewnego dnia, o pewnój godzinie, w ustronnóm miejscu, i że W. Książę tam przybędzie.

„Nowosilcow przygotowid się na konferencyą. Prze- tłumaczył po rossyjsku ustęp z dzieła francuzkiego, któ- rego tytułu nie przypominam sobie, ale w któróm wła- śnie udzielano rad młodemu książęciu, mającemu wstąpić na tron, pragnącemu uszczęśliwić swój kraj, i chcącemu wiedzieć, jak miał się zabrać do tego? Pismo Nowosil- cowa było tylko wstępem, który dawid zaledwo ogólny zarys przedmiotu, nie wchodząc w szczegóły żadnój z li- cznych a odrębnych g^ęzi każdego rządu; następne wy- pracowanie miało dzieło uzupełnić. Nigdy do tego nie

26*

Digitized by

Google

404

przyszło. Wszakże, W. Książę z zadowoleniem i wielką uwagą słuchał tego ogólnego a treściwego przedstawienia obowiązków panującego i prac, jakie zajmować go po- winny. Były to trafnie dobrane postrzeźenia i ogólne wywody nad utrwaleniem pomyślności narodów^ obok za- rysu głównych ku temu środków. Autor wprowadził tam wymowne ustępy, przemawiające do szlachetnych i patryotycznych ucziió młodego książęcia. Nowosilcow z wdziękiem pisał po rossyjsku i styl jego wydal mi się jasnym i harmonijnym. W. książę Aleksander obsypał go pochwałami i zapewnił, równie jak lir. Pawła, że po- dziela zasady wyrażone w piśmie i że one były własnemi jego zasadami. Zobowiązał Nowosilcowa do pracowania nad jego dziełem, do ukończenia go i oddania mu zno- wu, aby mógł lepiój wniknąć w treść jego i przygoto- wać się do wprowadzenia kiedyś teoryi w^ praktykę. Od tego dnia, młody Strogonow i Nowosilcow przypu- szczeni zostali do ufności, jaką mnie W. Książę obdarzał, i weszli do naszój spółki, utrzymywano) długo w taje- mnicy, co później ważne miało następstwa.. Następstwa te i samo już wtajemniczenie w zamiary W. Księcia dwóch żarliwych patryotów rossyjskich, musiało powoli odzierać z wiosennego liścia nasze pierwotne, takie uro- cze marzenia: dla mnie, o niepodległości mojój ojczyzny, dla W. Księcia o dalekióm, cichóm i spokojnóm ustro- niu. Nie zaraz jednak pożegnaliśmy te marzenia; o wszom, utrzymywały się one długo wbrew rzeczywistości, kt^Sra je niszczyła, kropla po kropli. W. Książę ciągle do nich powracał, w nich szukał pociechy w obec niedalekiój pray- szłości, której zbliżanie się i cały ciężar przeczuwał. Nie mógł zdecydować się na pożegnanie nadziei odleglejszej a bardziej jego pragnieniom odpowiedniej przyszłości; wy- obraźnia przedstawiała nm w tak czarownych kobuzach, że już nawet po rozmowie, z którój tylko co zdałem spra-

Digitized by

Google

405

>\c, wymógł na uinie ułożenie tój niesłjclmnój odezwy, o litórćj wspomniałem wyżój.

„Dwaj nowi przyjaciele dostrzegli skłonności W. Księcia do życia spokojnego, wolnego od trudów, jakie nań włożyć miała korona; powiedzieli słusznie, że to się nie zgadzało ani z jego chwałą, ani z chwałą lokaju, któ- rego szczęście miało byó jemu powierzone i powinno było staó się jedynym jego celem. Przy każdój zręczności powstawali na samolubną skłonność, nie dając poznać, że o niój byli uwiadomieni; ja tymczasem, słuchałem wy- lewu tych życzeń W. Księcia, boje rozumiałem i całkiem potępić ich nie mogłem, nie ukiywając jednak praed nim, o ile mi się zdawały niewykonalnemi. Wynikło ztąd, że szczerszą, zupełniejszą zachował ku njnie ufność, która przez pamięć pierwotnego stosunku naszego przetrwała długo, wśród rozmaitych kolei, i nie zgasła, po ostatecznym wyjeździe moim z Petersburga.

„Na konferencyi mianój podczas koronacyi postano- wiono, że Nowosilcow, który był źle notowany, z powodu przypisywanych mu opinij i dla niepodległego zachowa- nia się, jakióm się dał poznać, opuści Rossyą na czas pa- nowania cesaraa Pawła, albo do chwili, kiedy można go będzie nazad przywołać, i uda się do Anglii. W. Książę otrzymał dla niego pasport przez Rostopczina, pełniącego wtenczas obowiązki ministra wojny i który zaczynał rość w łaskach u Pawła.

„Roztopczin był jednym ze stałych gości w Gutczinie i Pawłowsku, przed wstąpieniem na tron Pawła I. Był to, zdaje mi się, jedyny człowiek rozumny, który się do jego osoby przed otrzymaniem korony pi-zywiąaał. W. książę Aleksander sercem oddany ojcu, za rządów Katarzyny, zwrócił uwagę na hr. Roztopczina i powziął dla niego przyjaźń i szacunek. Intrygi przydworne zmieniły późniój te uczucia na chłód i opozycyą, wtenczas jednak istniały

Digitized by

Google

406

one jeszcze, a Roztopczin w dobrych był także stosun- kach z Nowosilcowem, gdyż obaj mieli umysł liardy i nie- sforny; na prośbę zatóm W. Księcia przyrzekł, że pas- port dla niego otrzyma. Wszakże, kiedy pod koniec pobytu naszego w Moskwie, przyszedłem w imieniu W. Księcia przypomnieć mu obietnicę, okazał mi zniecierpli- wienie i podejrzliwość z powodu politycznego, jak powia- dał, znaczenia, jakie zdawano się do tój podróży przy- wiązywać. Otrzymrf jednak w końcu pasport Nowosilcow i odjechał do Petersburga, zkąd popłynął do Anglii. Podczas pobytu swojego w tym kraju, co trwało przez cały ciąg panowania Pawła, wydoskonalił się w posiada- nych już wiadomościach , a dobrze przyjęty przez hr. Wo- roncowa, ambassadora rossyjskiego w Londynie, pozabie- rał tam stosunki, które mu późnićj bardzo użyt^czuemi się staiy."

Tak książę Adam opowiada pierwsze chwile pano- wania cesarza Pawła i dalszy swój z w. ks. Aleksandrem stosunek. Ubiegły już przeszło dwa lata od chwili, w któ- rój rodziców pożegn^^. Zrazu, jak widzieliśmy, rzadko znosił się z nimi, i to za pośrednictwem Repnina; pó- źniój, kiedy już dobrze widzianym był u Dworu, swo- bodniój pisywał; raz przyszło mu nawet, z polecenia- Wielkiój Księżny Maryi, żony Pawła, odezwać się do siostry. Książę Ludwik Wirtembergski prosił Wielką Księżnę, aby się przyczyniła do pogodzenia go z żoną, używszy ku temu ks. Adama, który, jak powiadał, największy wpływ na umyrf rodziców wywierał, i W. Księżna polecając to księciu Adamowi, dodawała: „czyż- by już księżna Wirtembergska nie chciiJ^a nazywać się moją siostrą?" Książę Adam powtarzając to sio- strze swojój, prosił wtenczas, aby mu odpisdia tak.

Digitized by

Google

407

iżby ten list iiióg:ł W. Księżnie pokazać. Cala kores- pondencya z rodziną zupełnie poufną i szczerą być nie mogła; najwaźniejszój wtenczas dla niego rzeczy, sto- sunku z następcą tronu dotykać nie było podobna; po- żądane więc zawsze z rodzicami widzenie się, teraz sta- wko się dla niego coraz bardziój upragnionóm. Widzie- liśmy, że już pozwolenie odwiedzenia ich był pozyskał. Księstwo Czartoryscy od niedawna wrócili znowu do Puław, które opuścili wyjeżdżając do austryackiego za- boru, w czasie Targowicy. Uległy one tymczasem zupeł- nemu, jakeśmy wspominali, zniszczeniu. Teraz, po do- konanóm ostatecznóm między rozbiorczemi państwami rozgraniczeniu. Warszawa, jak wiadomo, znajdowała się wpruskióm, Kraków zaś, Sandomierz i Lublin, a z nim Puławy, w austryackićm ręku. Długa niepewność wszy- stkiego, doznawane od władz miejscowych a nawet i w Wiedniu przykrości i niemal prześladowania, wresz- cie niedostatek środków, póki skonfiskowane przez Ka- tarzynę dobra powrócono nie zostały, nie pozwohły wła- ścicielom Puław zająć się odbudowaniem ich na nowo- Zaledwo w lecie 1796 roku przystąpić do tego mogli. Książę Jenerał ziem podolskich był u wód. Księżna Je- nerałowa pierwsza tam pojechi^a, a w jój notatkach zna- lazła się pamiątka odebranego wrażenia, któremu podo- bnego wiele serc polskich doznać wtenczas musiało. Było to 20 czerwca, w ciepłą noc księżycową. „Rzadko kiedy w życiu, pisze Księżna, uderzył mię tak smutny widok. Wjechawszy między czwororzędne lipy, serce mi się ścisnęło na widok wszystkich klęsk i rabunków, jakim Puławy uległy; na dziedzińcu cichość, samotność, milczenie, najprzód mię przeraziły. Spojrzawszy na pa- łac, bez drzwi i okien, pustkami stojący, nie mogłam , się wstrzymać od płaczu; blade światło miesiąca przez te ruiny na przestrzał widać było. Wysiadłszy

Digitized by

Google

408

z pojazdu 5 Hpotkałaui hajduka, na którego twarzy jeszcze się przestrach ohok zbiednienia malował; ten ostrzegłszy burgrabiego, otworzył mi pokój w oficynie, na mój przy- jazd przygotowany, który miał przecież okno i drzwi za- mykane; tam się umieściłam z dziećmi i sługą. Łóżka, ani materaca, ani kanapy w całych Puławach nie było; spaliśmy na sianie. Na środku obszernego dziedzińca, wznosił się dziwnego kształtu wzgórek, złożony z najroz- maitszych sprzętów i kosztowności, zwalonych jedne na drugie i przez cały ten czas tam butwiejących; były tam głowy, ręce, nogi od marmurowych posągów, kawałki por- celany, kryształów, bronzów, zwierciadła, obicia, pucho wki, instrumenta fizyczne, skrzypce, gitaiy, globusy, meble ma- honiowe i hebanowe, poszarpane książki, porznięte w pasy malowidła, wszystko co ręka nieprzyjacielska nie mogąc unieść, tutaj zrzuciła i co się już warstwą ziemi było pokryło. Nazajutrz, o wschodzie słońca, poszłam do ogTodu. Moje drzewa rozłożyste, krzaki kwitnące, kwiaty wonne osłodziły gorycz widoku rozrzuconego i na w pół rozwalonego domu. Po kilku dniach zabrałam się do restauracyi i do postawienia kilku pokojów dla mego męża. Pogodne chwile, wieczory cudnój piękności, spo- kojne dni i pewność, żem w domu i że mnie nikt z niego nie wyrzuci, osładzały życie." Towarzystwo bardzo było szczupłe: składało się, oprócz Księżny i jej córki Zofii, przyszłój ordynatowój Zamoyskiój , z księdza Koblańskie- go, dawnego rodziny przyjaciela, trochę poety, którego ks. Adam zawsze najmilćj wspominał, majoi-a Orłowskiego, i panny Barleben. Śniadania i obiady były wspólne w ogrodzie. ^^Moja córka w kwiecie pierwszój młodości, mówi księżna Jenerałowa, siadała koło księdza Koblai\- skiego, którego wiek ustroił srebrnemi włosami, a potom każdy zajęty był swojemi zatrudnieniami." Przybyła prędko, nieodstępna przez długie lata, matki towarzyszka, księżna

Digitized by

Google

409

Wirtembergska; ta o tym czasie powiada: „Nie było oj- czyzny; każdy szukał jój w rodzinie i stai*ał się ty \\mh\ ojczyznę upięknić, ozdobić jak można ^ nie tracąc nadziei odzyskania z czasem wielkiej ojczyzny. Puławy zwolna stały się taką małą , wzorową ojczyzną." Zaznaczamy umy- ślnie te wyrazy i datę pierwszój około podniesienia Pu- ław pracy, bo jest początkiem nowego, a prawdziwie bło- gosławionego w życiu Księżny Jenerałowój kierunku. Jeżeli pierwój, mieszając się do spraw publicznych, które sercem tylko a często i wyobraźnią obejmowała, nieraz do zamętu przyczynić się mogła, i krytyki usprawiedli- wione wywoływała, to teraz najzbawienniejszy wpływ tylko wywierała, a w spokojnój, nieustająco] czynności swojój, mającój zawsze ojczyznę na celu, najpiękniejszym stida się przykładem dla rosnącego pokolenia. Tu jest początek tego znaczenia, jakie miały Puławy w porozbio- rowój historyi naszój.

Książę Adam w pamiętnikach swoich poświęca także słów kilka ówczesnym odwiedzinom swoim. „Otrzyma- wszy trzech -miesięczny urlop, mówi on, pojechaliśmy obydwa, ja i mój brat, z dobrym Górskim do Puław, do naszych rodziców, wyglądających nas niecierpliwie, po dwóch latach niewidzenia, pełnych dla nich niepokoju i troski. Najmilsze chwile spędziliśmy t«raz przy nich, w miejscu gdzie nam szczęśliwa ubiegła młodość, cho- ciaż pei*spektywa rychłego odjazdu zmniejszała urok tych chwil błogich, a myśl zaprzątnięta Petei^sburgiem, w zu- pełności tóż z nich korzystać nie pozwaMa. Mieliśmy głowy przepełnione przymiotami W. księcia i nadziejami, jakie obudzały nasze z nim stosunki. Rodzice słuchali naszych promiennych opisów, dziwiąc się, niepokojąc, nie- dowierzając naszym zbyt pochlebnym nadziejom. Otrzy- małem w Puławach kilka listów od W. Księcia pełnych przyjacielskich wyrazów, a przesłanych przez rozmaite

Digitized by

Google

410

osoby, między iiinemi przez arcyksięcia Palatyna, który był właśnie poślubił W. Księżniczkę Aleksandrę, co było powodem, że mię daleko późniój, kiedy przez Peszt prze- jeżdżałem (1812), bardzo uprzejmie przyjął. Ojciec nasz porównywał opowiadania nasze z tóm czćm był Peters- burg, kiedy on tameczny Dwór odwiedzał, za Elżbiety i Piotra IIL, jeszcze wielkiego księcia, albo tóż nieco pó- źniój , w pierwszych latach panowania Katarzyny. Matka trwożyła się o nasze bezpieczeństwo. Bała się, aby nas nie zaskarżono, nie wykryto celu naszych z W. Księciem stosunków. Było to usławnym przedmiotem naszych roz- mów. Podczas pobytu naszego w Puławach, prayjazne dla Polski pogłoski rozchodziły się kilka razy; króciutko zaledwo utrzymać się mogły dla nieprawdopodobieństwa swojego; zawsze chciwie przyjmowane przez publiczność polską, sprowadzały za sobą smutek i upadek ija duchu. „Gubernator Galicyi, hr. Ermoien Erdódy, przyjeż- dżał w tym czasie odwiedzić moich rodziców. Węgier z urodzenia, zajęty był jedną myślą, o którój ciągle roz- prawić. Chciał dowieść Polakom, że najszczęśliwiój by- łoby dla nich, być przyłączonymi do Węgier, bo jak po- wiądł, cesarz austryacki tylko jako król węgierski wy- stąpił z mniemanemi prawami do Polski. Taka mowa, w ustach wysokiego urzędnika austryackiego dowodziła, jaką Madziaryzm zachował był jeszcze siłę. Połączenie z Węgrami, gdyby było możliwe, prayniosłoby niezawo- dnie Galicyi wiele materyalny eh korzyści, pozwoliłoby j6j używać rozmaitych swobód, a przedewszystkiem ustrze- głoby ją od klęsk wielu w ciągu pięciudziesięciu lat, ja- kie ubiegły do 1848 roku. Coby to połączenie wydało w tój epoce? przewidzieć trudno. W każdym razie, cho- ciaż Polacy łatwoby się pobratali z Węgrami, opinia jednak publiczna i polskie uczucia narodowe pewnoby się temu przeciwiły, a wątpię także, aby myśl podobna

Digitized by

Google

411

przyzwolenie rządu austriackiego kiedykolwiek otrzy- mać mogła.

„Puławy powstawały wtenczas z podwójnego rabunku dokonanego w czasie powstania Kościuszki. Pierwszy miał miejsce pod wodzą hr. Bibikowa, i dotknął najbai'- dziój mieszkańców miasteczka; drugiego głównym przed- miotem był dwór, a dokonała go przednia straż korpusu jenerała Derfeldena, pod dowództwem Walery ana Zu- bowa. Ostatni rabunek był zupełny. Połamano, potłu- czono wszystkie ozdoby wewnętrzne. Cenne obrazy po- cięto na pasy, rozszarpano i rozrzucono księgozbiór, oca- lał tylko główny salon pałacu, bo Kozacy widząc złocone jego nitrowania i odrzwia malowane przez Bouchera, myśleli, że był kaplicą. Zapasy domowe: oliwę, wino, cukier, kawę, spirytus, cytryny, wędzonki i t. d. zrzu- cono i zlano razem do kamienuój sadzawki, zdobiącój dzie- dziniec, i Kozacy w niój się kąpali. Kiedyśmy przyje- chali, pracowano jeszcze nad uprzątnieniem gruzów, nad podnoszeniem ścian uszkodzonych, i zbieraniem biblioteki. Rodzice nasi wróciwszy do swego domu, z trudnością znaleźć w nim potrafili kilka pokoików mieszkalnych; przy naszym odjeździe, wy porządzenie i odbudowanie dworu dalekióm było końca.

„Straciliśmy w tym czasie, dodaje książę Adam, po- czciwego Górskiego, który umarł, tknięty apopleksyą. Znalazłem go jednego poranku, nieprzytomnego, i ze spa- raliżowanym językiem; przywołano chirurga, który zara- zem był dobrym lekarzem; ten krwi mu upuścił; położono chorego. Dr. Goltz był nieobecny ; nadbiegł późniój , ale już go uratować nie mógł. Górski zupełnój przytomno- ści już nie odzyskał; mówił ciągle bez związku, skarżąc się tylko na ból głowy. Poznawał mię i uśmiechdi się do mnie. Z wdzięcznością ten jego uśmiech wspominam. Nie odstąpiłem go na krok; skonał tegoż dnia, późnym

Digitized by

Google

412

wieczorem, gusiinc lekko, jak mieszek, z którego wypu- szczono powietrze. Żałowałem go bardzo. Był to pra- wdziwie zacny człowiek, nie mający w sercu nic prócz prawości i szłaclietności. Często powtarzał, że życzył sobie krótkiego i uczciwego życia, a to życzenie zbyt rychło niestety spełnionśm zostało. Ksiądz Koblański znajdował się także wtenczas w Puławacli i był z moją matką na dole w oficynie, w wielkióm zatrwożeniu, w czasie, gdy na piętrze biedny Górski umierał. Księ- dza Piramowicza, przejeżdżając, zastaliśmy w Międzyrzeczu, gdzie był proboszczem. Już ich więcój nie widziałem.

„Tymczasem, termin trzechmiesięcznego urlopu zmu- szał nas wracaó do Petersburga. Odjechaliśmy żałośni z rozstania się z rodzicami i z siedliskiem domowóm, a jednali radzi znaleźć się znowu przy W. Księciu i od- nowić z nim nasze stosunki. Listy, jakie od niego ode- brałem w Puławach, przekonywałyby mię, gdybym mógł naw^et o tóm powątpiewać, że się zmienić nie myślał. W rzeczy samój, znaleźliśmy go niezmiennym w jego uczuciach i opiniach.

„Z końcem 1797 roku, wszystkie wybryki i dziwa- ctwa, jakie zakłóciły pałac i Dwór cesarza Pawła, ucichły, i pozory spokoju zdawały się zapowiadać pewną tego spokoju trwałość. Paweł, będąc wielkim księciem, ko- chał się w pannie Nelidow, frejlinie jego żony, W. Księ- żny Maryi. Uczucie to, najzupełniój platoniczne, nie ustało po wstąpieniu jego na tron. Panna Nelidow, obda- rzona niezwykłym umysłem i tkliwem sercem, potrafiła zjednać w końcu przywiązanie i ufność cesarzowój Maryi, tóm bardziej, że zewnętrzne jój powaby nie mogły obu- dzić zazdrości cesarzowo], która miała wzrost okazały, płeć białą i piękną powierzchowność, kiedy domniemana jój współzawodnioa nie posiadała ajii wzrostu, ani płci, ani tśż rysów powabnych; uśmiechnięte oczy i ożywiona

Digitized by

Google

413

rozmowa, stanowiły cały jój urok. Dwie te niewiasty podały sobie dłonie i rozumiały się we wszystkióm. Wy- nikło ztąd w postępowaniu Cesarza, w wyborze przez niego ludzi, w polityce nawet, mniój nagłycli i niespo- dzianycli zmian, mniój więc zamieszania, a więcój jedno- ści i ciągu, niż icli bywało dotąd. Na nieszczęście, ce- sarz Paweł nie długo znosił ten wpływ zbawienny.

„Po powrocie z koronacyi. Dwór udał się do Gat- czina, gdzie cesarz lubił przepędzać jesień. Pobyt tam ^dodawał jeszcze smutku t^j porze roku, która w istocie nieznośną jest w Rossyi; bo niebo ciągle jest zamgłone, słońce w przeciągu trzech miesięcy zaledwo się niekiedy pokazuje, deszcz łeje ustawnie, a chłód bardziój jest przej- mujący i niemiły niź zimą. Prayjaźń i nieograniczona ufnośó, jaką nam okazywał w. ks. Aleksander, poufałość jakiój obydwaj bracia zażywać nam z sobą pozwalali , wy- nagradzały nas z lichwą za nudę tego posępnego pobytu i nie pozwalały uskarżać się na nią. Przypominam sobie, że miewałem z w. ks. Konstantym bardzo żywe dysputy, przy których nie u.^tępo wałem mu wcale, ani w słowach ani tóż w gestach, i że raz borykaliśmy się z nim na- wet leżąc na ziemi. Zdaje mi się, tym wspomnieniom zawdzięczałem nawet rodzaj względności, jaką mi zawsze okazywał W. Książę w chwilach , kiedy obleczony wszech- władzą w Polsce, zdawał się być bardzo rozdrażnionym na mnie; wspomnienia te, jak u innych wspomnienia szkolne, obroniły mię od dotkliwych skutków jego gwał- towności.

„W. ks. Konstanty, naśladując starszego swego brata, chciał, jakem już wspomniał, przywiązać do siebie brata mego Konstantego. Było to stanowisko podobne, tylko z powodu nieznośnego charakteru W. Księcia daleko nmiej przyjemne od mego, niialo jednak dobrą dla nas stronę, ż(» pozwalało nam być zawsze razem. Pod-

Digitized by

Google

414

czas pobytu naszego w Gatczinie, zawiązaliśmy bliższe stosunki z baronem Wintzingerode, młodym oficerem, pełnym szlachetnych uczuć, protegowanym przez dom Sasko -Koburgski, a którego w. ks. Konstanty mianował swoim adjutantem. Ta przyjaźń serdeczna nie zachwiała się nigdy i przetrwała do jego śmierci.

„Z końcem jesieni. Dwór wrócił do Petersburga, żeby tam spędzić zimę z 1797- go na 1798 -my rok. W ciągu lat, które spędziłem w Rossy i. Dwór był jedy- nóm ciekawóm widowiskiem, jakie miałem przed oczami, ' i ciągle też o Dworze zmuszony jestem mówić.

„BLról nasz, Stanisław August, po powrocie z Mo- skwy, umieszczonym został ze świtą swoją, jeżeli się nie mylę, w tak zwanym Marmurowym pałacu i utrzymy- wany tam na wielkiój stopie, kosztem rządu. Siostrze- nica jego, Mniszchowa, mieszkała przy nim. Miał swoich szambelanów, między którymi odznaczał się poeta Stani- sław Trembecki. Obowiązki marszałka Dworu spełniał tymczasowo pułkownik Wieki, niegdyś kapitan w gwar- dyi litewskiój i wiemy naszśj rodziny przyjaciel, doktor zaś Boeckler, który w dzieciństwie uratował mi życie, był lekarzem królewskim. Chodziliśmy często składać uszanowanie nasze królowi, który przyjmował nas chę- tnie, o każdój godzinie. Widziałem go kilka razy rano, kiedy w szlafroku, z włosami w nieładzie, zajęty był, jak mówiono, pisaniem swoich pamiętników. Nie mogłem nigdy dowiedzieć się. co się stało z temi pamiętnikami, które mieAj być bardzo obszerne ; dostałem tylko pierwszy ich tom, obejmujący poselstwo jego w Petei^sburgu za Augusta m. >); następne tomy, daleko ciekawsze, tak

*) Tom ten, w polskim przekładzie wyszedł w Bibliotece patnię- tników i podróiy po danmej Polsce, wydawanój przez J. I. Kraszewskiego i stanowi tom jśj Ul. Drezno, 1870 r.

Digitized by

Google

415

dobrze zostały zachowane albo tóż zniszczone, że naj- mniejszego ich nie odszukałem śladu. Zdawało mi się, że nieszczęśliwy król zbyt łacno oswajał się ze swojóm położeniem. Starał się stać przyjemnym panom, któ- rzy go z tronu wyzuli. Wysilał się na odgadywanie ka- pryśnych zachcianek Cesarza, który często z rodziną swoją obiadował u niego. Stół króla był wykwintny i dosko- nale zastawiony, dzięki biegłości sławnego kuchmistrza Trómeau, który jeden przypominał dawniejszą jego świe- tność. Stanisław August, chcąc urozmaicić pzzyjemności, jakich mógł dostarczyć Ich Cesarskim Mościom, zajęty był ze swoim orszakiem pi-zygotowaniem wieczoru i to- warayskiego przedstawienia teatralnego, kiedy go zasko- czyło uderzenie krwi, dnia 2 lutego 1798 r. Wiadomość o tóm rozeszła się zaraz po całój stolicy. Przybiegliśmy do Marmurowego pałacu. Dr. Boeckler puścił był krew chorenm i użył wszelkich środków zalecanych w takich razach przez sztukę lekarską, ale nadaremnie. Król le- żał nieprzytomny na łożu. Cały orszak we łzach otaczt^ go. Trembecki nadszedłszy, załamał ręce i pobiegł zam- knąć się do swego pokoju. Cesarz przyjechał ze swoją rodziną. Bacciarelli odmalował scenę w obrazie, gdzie z wielkim talentem potrafił schwycić podobieństwo wszy- stkich obecnych. Król już nie żył. Pochowany został z odpowiednią wystawą w petersburskim kościele O. O. Dominikanów.

„Stanisław August istotnie był opłakiwany tylko przez tych, których byt od jego życia zależał; sam, ża- dnego nie miał powodu tego życia żałować. Wypadki i własne króla postępowanie stało się powodem, że uczu- cie polskie nie widziało w nim przedstawiciela Ojczyzny. Kościuszko jeden był nim daleko bardziój. Zgon Sta.ni- sława Augusta nie zmienił nic w losach Polski ani w na- dziejach, jakie ona mieć jeszcze mogła. Były osoby, które

Digitized by

Google

_ 416

bacząc na trudności i znaczne wydatki, jakich skarbowi państwa przyczyniał, myślały, że dla pobudek stanu, przy- łożono się do przyspieszenia jego śmierci; wszakże, nic w krótkiój jego chorobie nie zdaje się potwierdzać tych podejrzeń, które na nieszczęście tego kraju powstają w opinii publicznój po zgonie tam kaźdćj, wysoko po- stawionój osoby.

„Postać rzeczy zdawała się być ustaloną na długo. Kaprysy cesarza zmniejszyły się pod wpływem cesarzo- wej i jój przyjaciółki; publiczność także oswoiła się nieco z tśm, co w postępowaniu Pawła było dziwacznóm i raptu- sowóm. Życie, jakieśmy wiedli wtenczas, tak w Gratczi- nie jak i w stolicy, mogło sprzyjać nam, gdybyśmy z jego warunków korzystać umieli. Godziny były rozło- żone; jedno tylko mieliśmy niezbędne codzień zatrudnie- nie — paradę; spędziwszy na niój godzinę lub dwie w po- ranku, cały dzień mieliśmy wolny, wyjąwszy niedziele i święta, które wkładały zawsze na nas jaką dworską pańszczyznę. Dwór zresztą uważano za rzecz tak wiel- kiej wagi, że zajęcie tam uwalniało od wszelkich obo- wiązków i przyzwoitości towarzyskich, tak że można było czas pozostały obracać na wybrane praez siebie zatru- dnienie. Na nieszczęście, nie umiałem zużytkować tego czasu, który sam mi się nastręczał i zmarnowałem go w znacznój części. Odkładamy zazwyczaj pożyteczne prace do spodziewanych chwil pogodniejszych, póki całe ży- cie nie upłynie na pięknych zamiarach , nieuraeczy wi- stnionych nigdy.

„Pełniąc przy W. Księciu obowiązek głównego ad- jutanta, musiałem mu towarzyszyć na paradach, i codzień po obiedzie przychodziłem do niego po rozkazy; były to chwile poufnych rozmów. W. Książę miał drugiego je- szcze adjutanta, kapitana Ratko wa, dobrego człeczynę, ale prawdziwego Gatczińca, to jest w języku ówczesnym,

Digitized by

Google

417

zupełnie do niczego, i trochę glupowatego. Do tego czasu odnosi się tóż znajomość moja z księciem Piotrem Wołkońskim, adjutantem siemionowskiego pułku gwardyi, którego W. Książę był pułkownikiem; ta okoliczność zbliżyła księcia Piotra do W. Księcia. On to był pó- źniój głównym jego adjutantem, a nawet jenerał-majo- rem przy cesarzu Aleksandrze, następnie wielkim mar- szf^iem dworu, czćm pozostc^ i przy Mikołaju. Nie posiadając świetnych ani tóź wyższych zdolności, umiał być systematycznym i bardzo uważnym w pełnieniu swój służby, z którój cesarz był zadowolniony; nabył nawet wiadomości niezbędnych wyższemu zawodowi wojskowe- mu; był jednakiego humoru, a zdania miewał zawsze rozsądne i wypowiada! je nawet wtenczas, kiedy się nie- podobały W. Księciu; chętnie oddawał usługi, kiedy mógł. Wiele chwil spędziliśmy razem, a tylko uprzej- mości od niego doznałem, którą miło mi jest zaświad- czyć po przerwie przeszło półwiecznój, i kiedy znajomość nasza przerwaną została czterdziesioletnióm oddaleniem i całym szeregiem rewolucyj i wypadków, jakie nas roz- dzieliły. Żona jego, księżna Zofia, pochodząca z innój, bardziój w majątek zasobnój rodziny Wołkońskich, ży- wszego od męża charakteru i gorętszego serca, dowiodła mi w wielu razach przyjaźni, wtenczas nawet, kiedy się już z Rossy ą zupełnie rozsti^em, i wdzięczność za to cho- wam dla niój w sercu. Nie przebaczyła ona nigdy Mi- kołajowi, że młodszego jój brata przez lat trzydzieści trzymaź w kopalniach sybirskich, że ten w nich zestai'zał i zaledwo przy koronacyi Aleksandra IL wróconym zo- st^ siostrze i rodzinie. Ta boleść oddaliła księżnę Zo- fią od Dworu rossyjskiego i Petersburga, przez cały ciąg panowania cesarza Mikołaja.

„Z pomiędzy młodych ludzi znajdujących się u Dworu, jednego tylko W. Książę przypuszczał do swojój osoby

Ksiąię AiUm Czartoryski. Tom I. 27

Digitized by

Google

418

i przyjmował u siebie. Był nim jeden z jego kamerjun- krów, ks. Aleksander Galicjn. Nazywano go małym Galicynem, bo był szczupłego wzrostu. TJmiał podobać się W. Księciu; rozmowa jego była bardzo zabawna; znał plotki miejskie, przedrzeźniał wszystkich w sposób za- dziwiający, umiejąc przybrać twai-z, mowę, frazesa Ica- żdego. Kiedyśmy byli sami, bez W. Księcia, przedrze- źniał nawet cesai*za Pawła, a tak doskonale, że strach wzbudzał. Książę Gralicyn był zapamiętałym wielbicie- lem cesarzowój Katarzyny, i pomimo jój wieku, miałby się za najszczęśliwszego, gdyby na chwilę mógł był zo- stać jój wybrańcem. Kiedyśmy się poznali, był epiku- rejczykiem zupełnym, pozwalającym sobie wszelkich mo- żliwych rozkoszy, z najdziwaczniejszemi waryacyami. Po wstąpieniu na tron Aleksandra, zażądał obrać zawód po- ważny, i zachęcony przez cesarza, zosti^ prokuratorem rządzącego Senatu; późniój jeszcze, natchniony zapewne pobożnością Aleksandra, stał się bardzo religijnym, mie- wał z panią Koszelow widzenia, i mianowany zostcd na- reszcie ministrem oświecenia, do czego nie przypuszcza- łem nigdy, aby mógł być usposobionym. Nominacya jego nastąpiła około 1822 roku; byłem jeszcze wtenczas ku- ratorem okręgu naukowego wileńskiego i przypominając sobie małego Gtilicyna takim, jakim go znt^em, nie mo- głem wystawić w nim sobie ministra kierującego oświatą całego państwa; jeden w nim tylko znałem talent, talent zabawiania i śmieszenia. Nie miał zresztą żółci ani złośli- wości osobistój , co jednak nie przeszkodziło, pod jego zarządem poprfniono w okręgu wileńskim krzyczące nie- sprawiedliwości, które zmusiły mię złożyć urząd kuratora. „Bywały czasem u Dworu bale mniój liczne, gdzie miało być niby to swobodniój. Cesarz ukazd się raz na nim we fraku; strój, którego nie nosił nigdy. Frak ten, jeżeli się nie mylę, był z cienmo- czerwonego aksamitu

Digitized by

Google

419

i przestarzałego kroju. Tańcował dnia tego z panną Ne- lidow kontredansa^ którj wtenczas nazywano anglezem; stawały w nim pary szeregiem, jedne za drugiemi, tworząc szpaler, który przechodzono wykony wając figury. Można sobie wyobrazić, jak swobodnemi czuły się pary, zmuszone stanąć w tym szpalerze. Ciekawy był widok, który mi zosti^ w pamięci, patrzeć na cesarza Pawła, maleńkiego wzrostu, w okrągłych i szerokich trzewikach, stojącego w trzeciój pozycyi, zaokrąglającego ramiona, i robiącego pliiy jak niegdyś uczyli tancmistrze, a mającego naprze- ciw tancerkę, malutką także, którój się zdawało, że mu- siała powtarzać ze swój strony miarowe ruchy i wygina- nia się tancerza.

„W maju 1798 r. Dwór przeniósł się do Pawłowska, który miał stać się odtąd letnią jego rezydencyą. Car- skie Sioło, ulubione miejsce pobytu Katarzyny, zaniechane zostd:o dla Pawłowska, własności i utworu cesarze wój Maryi, dość wdzięcznie położonego, jak na okolice Pe- tersburga. Cesarzowa Marya kazała tam rozszerzyć ogrody i budowle ; chciała przyjmować i bawić gości w tóm ustro- niu i rozkazała, aby w godzinach poobiednych odbywało się czytanie, przy któróm cesarz nie miał być obecnym. Zamiar ten nie powiódł się. Każdy unikał tego nudnego i usypiającego czytania; wybór tóż łisiążki przyczynisz się do tegoj były nią, tłumaczone na język francuzki. Pory roku Thompsona.

„Obaj W. Książęta mieszkali w Pawłowsku, w do- mu odosobnionym od pałacu, a na prędce zbudowanym w lesie; każdy z nich zajmował jeden koniec rozległego budynku, wychodzącego na ogród, oddzielony gościńcem od parku. Oddzielne to mieszkanie pozwalało widywać ich częściój.

„Cesarz Paweł chciał tego roku zwiedzić część swo- jego państwa. W. Książęta jechali z nim razem, a my-

27*

Digitized by

Google

420

śmj im towarzyszyli, ja z bratem. Cesarz zwiedził kanał łączącj Wołgę i Newę, a więc morze Kaspijskie z Bal- tyckióm. Dzieło to Piotra I., przynoszące największy zaszczyt jego czynności i geniuszowi , stanowi prawdziwą życiodawczą przekątną rozległego państwa. Cesarz oglą- dał zgromadzone w wielkiśj ilości statki, z których je- dne popłynęły do Astrachania, a drugie do Petersburga. Siewers, sławny z ohydnego sposobu, jakim prowadził piekielne dzieło drugiego rozbioru Polski, był wtenczas na czele departamentu dróg i mostów. W czasie obja- zdu, dla doglądania niby robót, przyjechał na spotkanie cesarza. Wydał mi się starym, chudym, bladym, znę- dzniałym, bez żadnój dystynkcyi i energii. Chłodne przy- jęcie cesarza zapowiadało mu, że nie długo pozostanie na miejscu. Jechaliśmy przez Twer, wracaliśmy zaś z Ka- zania przez Jarosław i Włodzimierz. Gubernie te bo- gate i ludne, świecą obfitością i dobrobytem, który uderza zwiedzającego. To wnętrze Rossyi stanowi jój siłę; kraj ten, dobrze administrowany, pod rządem skoncentrowa- nym we właściwych mu granicach, dla wielkich zasobów swoich i pomyślności prawdziwój, powinienby obrzydzić Moskalom rolę oprawców i więziennych stróżów krajów sąsiednich.

„W Moskwie, dokąd udaliśmy się najprzód, zgro- madzoną była wielka ilośó wojska, którego przegląd od- był cesarz i chciał oglądać manewra. Były to pułki li- niowe, nie tak wyćwiczone jak gwardya, i które nie miały czasu wyuczyć się nowego regulaminu. Piechota ustawianą była we dwie linie, maszerujące dwoma kolu- mnami. W. Książęta stali na czele każdój z nich. Za danym znakiem miały się one rozwinąć. Z przyjemno- ścią przypominam sobie, jak czynnie byliśmy zajęci wy- konaniem tego ruchu, który się udał nad wszelkie spo- dziewanie, bez zamieszania, nie zostawiwszy żadnój przer-

Digitized by

Google

421

wy w kolumnach, składających się, o ile pamiętam, każda z 12 do 15 batalionów, które od razu rozwinęły się i roz- ciągnięto w linią, maszerowały naprzód, ku wielkiemu zadowoleniu cesarza i licznie zgromadzonój publiczności. Wynikły ztąd rozmaite nagrody, a nie było kar, ani ce- sarskiego gniewu, którego się obawiano.

„Podróż ta odbyła się z nadzwyczajnym pośpiechem, co pozbawiło wszelkich korzyści, jakie oko pańskie mo- głoby przynieść prowincyom, gdyby w innych warunkach odbytą była. Wróciliśmy, ominąwszy Moskwę, a osta- tnią stacyą naszą był Schltlsselburg, twierdza sławna z tra- gicznego zgonu nieszczęsnego Iwana. Cesarz wsiadł na Ladodze na statek. Kiedyśmy byli na pokładzie, kazał nagle przywołać mnie i brata mojego i włożył nam na szyję ordery Św. Anny 2-ój klassy, jako nagrodę usług oddanych w podróży; był to jedyny znak honorowy jaki otrzymałem w Rossyi. Baron Wintzingerode , adjutant w. ks. Konstantego dostjJ: wtenczas szpadę 8 w. Anny.

„Po powrocie z kazańskiój wycieczki, resztę lata spędziliśmy w Pawłowsku, najprzyjemniejszój bez zaprze- czenia rezydencyi cesarskiój, od czasu gdy Carskie Sioło było w niełasce. Z nadejściem jesieni trzeba było znowu przenieść się do Gatczina. Cesarz Paweł na najsmutniej- szą porę roku w Rossyi wybrał tóż był najsmutniejsze miejsce pobytu. Chciał zapewne, aby się tam przeno- szono jedynie przez posłuszeństwo jego woli. Zamek w Gat<jzinie, złożony z kilku obszernych dziedzińców, otoczonych budowlami, pomnożonemi jeszcze w ostatnich czasach , wyglądał na więzienie. Położony był w płaskiój dolinie, bez łąk i drzew. Zaprowadzone w parku upię- kszenia wjglądeiy ponuro i smutnie; słońce ukazywało się tam rzadko i na krótką chwilę ; nic nie zachęcało do przechadzki wśród ustawnego chłodu i wilgoci. Parady, czasem manewra, były wypadkami porannych godzin;

Digitized by

Google

422

wieczorem, teatr francuzki lub włoski przerywał jedynie wrażenia smutku i nudy, jakie te miejsca wywierały na wszystkich, co tam musieli przebywać. Smutny ten pobyt w Gatczinie i zima z 1798 na 1799 rok spowodowały wiele niespodzianych a przykrych zmian w położeniu i by- cie osób, składających Dwór rossyjski.

„Dzieciak turecki, który przy wzięciu Kutajska i rzezi jego mieszkańców ocalał, a od rodzinnego miasta prze- zwany zosti^ Kutajsowem, dosti^ się był przy podziale wielkiemu księciu Pawłowi, który go kazał wychować i zatrzymał przy sobie, zrazu jako golibrodę, a późniój jako pierwszego kamerdynera. Na początku panowania Pawła, widywałem jeszcze Kutajsowa przynoszącego bu- lion swemu panu do domu, gdzie się zimą odbywały mu- sztry piechoty i jazdy. Kamerdyner nosił wtenczas strój służby porannój. Był wzrostu średniego, trochę gruby, ale zwinny i rzutki, włosa bardzo czarnego, zawsze uśmie- chnięty, z oczami i twarzą wschodnią, w którój się ma- lowała zmysłowość i figlarność. W rannym stroju swoim wyglądał mi trochę na Figara; ale już wtenczas był przed- miotem uniżonych ukłonów i nadskakiwań większój czę- ści jenerałów i osób obecnych musztrze, które starały się zawiązać z nim znajomość. Niebawem, wpływ jaki na swego pana wywierał, zrobił zeń ważną osobę, dygnita- rza państwa, wszechwładnego ulubieńca. Wszechmocna różczka caryzmu dokonała tój metamorfozy mniój niż w przeciągu roku. W rok nie spełua, Kutajsow, który z prostego cyrulika został kamerdynerem, otrzymał no- minacyą na wielkiego koniuszego (godność ta nie była zajętą po śmierci starego Naryszkina, spokrewnionego z rodziną cesarską przez matkę Piotra I., a nie została udzieloną jego synowi, posiadającemu jednak względy cesarza, i pełniącemu obowiązki marszałka Dworu). Za- dziwił potom świat rossyjski, ukazując się ozdobiony or-

Digitized by

Google

423

derami: św. Aunj, św. Aleksandra, nareszcie św. An- drzeja i stal się szafai*zem wszelkich łask cesarza. Hr. Kutajsow nie dostąpił od razu tych wszystkich zaszczy- tów, którym towarzyszyły znaczne dary w dobrach ziem- skich i kapitałach, jakie pod koniec sypały się na niego z zadziwiającą szybkością; prawdopodobnie j nie byłby ich nawet dostąpił, gdyby Cesarzowa i panna Nelidow były zachowały dawny swój wpływ nad umysłem cesar- skim. Ta to właśnie niemożność albo trudność wynie- sienia się, póki trwał przeważny wpływ Cesarzowo) i jój przyjaciółki, stała się głównym powodem niepowodzenia, jakiego doznały. Inni, wyniesienia chciwi, połączyli się z ulubionym kamerdynerem , w celu kierowania nim i ko- rzystania z magnetycznego zda mi się wpływu, jaki na pana swego wywierać umiał. Hr. Roztopczin był, zdaje się, podżegaczem i duszą tego spisku. Usunięty był od dyrekcyi departamentu wojny przy cesarzu, i zastąpiony przez Nelidowa, synowca frejliny, ozdobionój portretem. (Ozdoba ta nadaje w Rossyi stopień feldmarszałka. Z po- między kobiet, jedna tylko panna Protasow za Katarzy- ny, Nelidow za Pawła i córka księcia Orłowa za Miko- łaja, otrzymały ten stopień.)

„Roztopczin odesłany nawet został do Moskwy, bo Paweł nigdy nie zachowywał miary, prześcigał zawsze zaledwo sobie udzielone wskazówki i w każdój rzeczy szedł jak było można najspieszniój i najdalój. Roztopczin nie był człowiekiem przebaczającym podobne urazy; zapra- gnął odwetu nad sprawcami swojego upadku i związał się z Kutajsowem, Trzeba było oderwać Pawła od panny Nehdow, zwaśnić go z żoną. W tym celu, dano uczuć cesarzowi, że znajdował się w kurateli, że te dwie ko- biety panowały w jego imieniu, że cały świat był o tóm przekonany. Wskazano mu nawet młodszą i piękniejszą od panny Nelidow, która nie miałaby pretensyi nim rzą-

Digitized by

Google

424

dzić; wszystkie te środki uAeij się. Paweł rozkochał się w córce Łopuchina, który był za Katarzyny naczelnikiem policyi w Moskwie. Został księciem i otrzymał błękitną wstęgę za to, źe się nie opierał zamiarom cesarza wzglę- dem córki. Roztopczin przywołany na nowo, objął tekę spraw zagranicznych.

„Wszystkie osoby zajmujące wyższe stanowiska, a na- leżące do stronnictwa Cesarzowo), książęta Kurakinowie i ich krewni, ze starym księciem Repninem na czele, po- traciły urzędy swoje i wygnane zosieij do Moskwy. Roz- bicie stronnictwa było zupełne. WystarczsJo, żeby cesarz przypuszczał, kto był protegowany albo dobrze widziany przez cesarzową, aby go złożyć z urzędu i wygnać daleko od Dworu. Paweł dręczony był odtąd najrozmait^zemi podejrzeniami; raz mu się zdawało, że synowie nie do- syć byli mu oddani, to znowu, że cesarzowa chce pano- wać na jego miejscu. Bardzo zręcznie potrafiono zaszcze- pić w nim nieufność do niój i do sług dawnych. Odtąd, dla przybliżonych do Dworu rozpoczęło się życie ciągłój niepewności i trwogi. Każdy mógł spodziewać się być lada chwila wygnanym albo złajanym w imieniu cesarza, który do tych niemiłych poleceń używał zazwyczaj marszałka dworu. Był to rodzaj terroryzmu. Bale -i zabawy przy Dworze stały się areną, na którój wystawiano się ciągle na utratę stanowiska swojego i wolności. Cesarz n. p. wyobra- ził sobie, że ktoś nie dosyć okazywał uszanowania osobie, kt<5rą on wyszczególniał wśród innych , albo jakiój jój kre- wnój czy powinowatój , i że to było skutkiem intrygi cesa- rzowo], a t^go wystarczało, żeby mniemanego winowajcę odpędzić natychmiast ze Dworu. Nie dość uniżony ukłon, niegrzeczne obrócenie się plecami w tańcu, lub inna tego rodzaju zbrodnia, stawała się na balach i zgromadzeniach wieczornych u Dworu, równie jak na rannych paradach, na placu, powodem nieszczęśliwych wypadków dla osób.

Digitized by

Google

425

które ściągnęły na siebie podejrzenie lub niechęć cesarza. Gniewy jego i postanowienia były gwałtowne, natych- miastowe, a wykonywały się w tójże chwili.

„Inni panujący, po pierwszym wybuchu gniewu i osta- teczno] surowości, uspakajają się niekiedy i starają się zazwyczaj złagodzić skutki pierwiastkowej srogości. Ina- czej dzi{J:o się z Pawłem; najczęściój, po wydaniu suro- wego wyroku na człowieka, który mu się nie podobał, po niejakim czasie, w skutek zastanowienia, znajdował, że pierwsza kara była niedostateczną; co chwila więc doda- wał coś jeszcze do jój surowości i zmieniał rozkaz oddalenia się ze stolicy, na zakaz pokazywania mu się kiedykolwiek, później na odległe wygnanie, dalój na Syberyą i t. p. Wszystko, co Dwór składs^o i przedsta;wiało się cesarzowi, żyło w trwodze ustawnój; nikt nic był pewien, czy do końca dnia na stanowisku swojóm zostanie; Idadąc się do łóżka, nie wiedziano, azali w nocy lub następnego poranku nic zjawi się u drzwi feldjeger z kibitką. Stało się to zwykłym żartem, który powtarzano codziennie. Taki stan rzeczy rozpoczął się z chwilą niełaski panny Nelidow i trwjJ: do końca życia cesarza Pawła.

„Panna Nelidow w czasie niełaski swojój zachowała wielką godność i szlachetną dumę. Opuściła Dwór, nie oka- zała najmniejszej ochoty pozostać na nim, albo tóż doń wrócić. Mówiła każdemu, kto chciał słuchać, i z uczuciem wyraźnój pogardy, że nie było nic nudniejszego nad ży- cie na Dworze, i że była szczęśliwą, się od niego uwolniła nareszcie.

„Temz opanowała Pawła nowa fantazya, która odwra- cała go czasem od podejrzeń i surowości, będącój ich skutkiem. Przyszła mu raptem chęć zostania wielkim mistrzem Maltańskiego Zakonu. Polityka przyczyniła się zapewne do zrodzenia tój myśli, bo z pomiędzy wszy- stkich posiadaczy albo opiekunów, jakich znaleźć było mo-.

Digitized by

Google

426

żna dla tój wyspy, Anglicy, którzy opanowali, najmniój byli pożądani dla Europy. Dobre jeszcze stosunki Pa- wła z Anglią, konieczność dla niój nakłonienia cesarza do czynnego wspierania jój przeciw Francyi, kazały przy- puszczać, że nie odmówi odstąpienia mu posiadłości, którą zajęła tymczasowo, zobowiązawszy się wyraźnie oddać zakonowi Sw. Jana, którego była własnością, pod opieką wyznaczonego ku temu przez Europę mocarstwa. Paweł zapalił się myślą zostania wielkim mistrzem maltańskim i połączenia w osobie swojój tego tytułu głośnego w hi- storyi z siłą potrzebną do strzeżenia niepodległości tak ważnego na morzu Śródziemnem stanowiska. Co do niego samego, rachuba polityczna mniój na jego postanowienie wpływała, niż żądza, jakiój wtenczas ulegał, przybrania się zwłaszcza w oczach księżniczki Lopuchin w jakiś ry- cerski heroizm. Głowa i obrońca schyzmatyckiego Ko- ścioła, nie widział najmniejszój trudności postawienia się na czele najbardziój rzymsko-katolickiego zakonu, i ogło- szenia, że chce go podnieść na nowo. Sprzymierzone gabinety, wyjąwszy Anglią, nie myśWy sprzeciwiać mu się w tóm bynajmniej. Bailly zakonu, hr. de Litta i brat jego, nuncyusz papiezki przy cesarzu, późniejszy kardy- nał, dali się użyć do tego najchętniój i zachęcali cesarza. Była w Zakonie Maltańskim prowincya języka polskiego. Od czasu, jak książę Poniński, pogardzany i znienawi- dzony marszałek sejmu za pierwszego rozbioru, umoczył ręce w tych sprawach i frymarczył dobrami Zakonu, Za- kon był źle widziany u nas; komandorye istniały jednak w Polsce. Wyszukano je i odnowiono. Paweł potwo- rzył je między Rossyanami, nie troszcząc się o różnice wyznań. Bailly Litta ułożył według dawnych rytuałów ceremoniał wielkiój kapituły Zakonu, na którój wielki misti*z miał objąć godność swoje. Cesarz ukazsJ: się kilka razy na tronie w stroju wielkiego mistrza, z krzyżem na

Digitized by

Google

427

szyi wielkiego mi8ti*za de La Yaletta, który mu Rzym nadesłać pośpieszył. Paweł lubił namiętnie ceremonie; chciał- żeby w nich brano udział z niczóm niezachwianą powagą, i żeby do nich nadzwyczajną przywiązywano cenę. Mianowani zostaliśmy, ja i mój brat, komando- rami, i byliśmy zmuszeni przywdziać dawny strój Zakonu: długie, czarne, aksamitne płaszcze, z pasami i wyszywa- nemi krzyżami. Były przygotowacze kapituły, dla ofia- rowania cesarzowi wielkiego mistrzostwa. Wszystko to wyglądało trochę na teatralną maskaradę i wywoływało uśmiech na ustach widzów i samych nawet aktorów, prócz jednego cesarza, który zupełnie był zespolony ze swą rolą, Mieliśmy za sekretarza kapituły, dawnego znajomego, p. de Maisonneuve,^) Francuza, który w młodości swojój szukał szczęścia w Polsce, miał tam powodzenie u kobiet, i za ich pośrednictwem dostał był stopień w wojsku i krzyż maltański. Na starość przyjechał do Rossyi, chcąc odrobić fortunę, którą zjadł dwa razy. Litta wziął go na sekretarza. Dobrze władał piórem i potrafił przygo- tować materyał do traktowania na posiedzeniach kapi- tuły, ku wielkiemu zaś zadowoleniu wszystkich członków, posiadał frazeologią protokułów. 2)

*) MesonneuYe de Crony był przez w. mistrza Zakonu Maltań- skiego, Rohana , akredytowany jako pełnomocnik (chargó d^affaires) przy Królu i Rzpltój polskiój, w 1787 r, i przez niego polecony Igna- cemu Potockiemu.

*) Zakon Św. Jana Jerozolimskiego, kt<Sry jak wiadomo, 1530 r. Maltę od cesarza Karola V. otrzymał, co dało powód nowemu jego na- zwaniu, składał się z ośmiu narodów, czyli tak zwanych języków, (lan- gues). Każdy naród miał swego przeora i stanowił osobne wielkie prze^ orstwoj dzielf^e się na huiUages; deputowani od przeorstw składali kopi- tulę, która razem ż wielkim mistrzem rządziła Zakonem.

Pierwszym kawalerem maltańskim Meskalin, był Szeremetjew, I)osłany tam w 1698 r. przez Piotra I. dla wyuczenia się wojennego rze- miosła na morzu; odtąd zawiązały się dyplomatyczne stosunki Zakonu z Dworem petersburskim. Katarzyna II. posłała sześciu młodych ludzi

Digitized by

Google

428

„Ta fantazya cesarza Pawła przyczyniła się do po- różnienia go z Angłią, Ictóra nie dając odpowiedzi sta-

do Malty, którzy tam przebyli od 1766—69 r. Do ściślejszych stosun- ków dała powód nasza sprawa Ostrogska. W. mistrzem był wtenczas Pinto ; jego pełnomocnikiem w Petersburgiu hr. Sagramoso. Katarzyna II. pisała do Stanisława Augusta, a Stackelbergowi zaleciła, aby łącznie z posłami austryackim i pruskim, zajął się sprawą zakonu w Polsce. Stanęło w 1774 r. na tóm, że ustanowiono nowe wielkie przeorstwo, z sześciu komandorstwami , które miały być obsadzane zawsze przez Po- laków. Dobra ostrogskie stały się centralnym ich punktem, jakby wę- złem. Godność w. mistrza piastował wtenczas Rohan, wielki Katarzyny wielbiciel. Ta chciała, żeby Sagramoso został przy niój, jako stały poseł Zakonu, ale uszczuplone środki nie pozwoliły na to Zakonowi. Drugi podział Polski, oddając Rossyi dobra ostrogskie, stał się powo- dem wznowionych stosunków. Rohan na pełnomocnika Zakonu wybrał Littę, a ten w 1795 r. podał memoryał o sunmiach należnych Zakonowi z prowincyi polskiej.

Paweł już w dzieciństwie lubił Zakon maltański: kiedy wstąpił na tron, był on zagrożony ostateczną ruiną; mieścił w sobie starą ary- stokracyą francuzką, co obudzało nienawiść rewolucyi, obawiającój się, aby emigrantom pomocy nie dał. To stało się dla Pawła nowym jeszcze powodem ujęcia się za Zakonem. W grudniu 1796 r. przeznaczył Bez- borodkę i Kurakina do zawarcia konwencyi z Littą. Ta stanęła w sty- czniu 1797 r.; polskie przeorstwo zamieniono na katolickie rossyjskie, z dziesięciu komandorstwami, w miejscu dawnych sześciu i z dochodem 900,000 zł. polskich. Cesarz z całą rodziną chciał przywdziać znaki Za- konu. — Tymczasem stary Rohan lunarł, a jego następca, baron Hom- pesch , przez baillego Littę ofiarował Pawłowi tytuł protektora; jednocze- śnie krzyże maltańskie dla niego i całćj rodziny, oraz dla Bezborodki i Kurakina przywiózł ksiądz Edgeworth , który spowiadał Ludwika XVI. przed zgonem i towarzyszył mu na rusztowanie. Cesarz pasował wtenczas obydwóch Wielkich książąt na rycerzy, a ks. Kondeusza mia- nował wielkim przeorem rossyjskim. Kiedy Hompesch Maltę bez boju oddał Bonapartemu (10 czerwca 1798 r.), zebrała się w Petersburgu ka- pituła Zakonu i ułożywszy protest, oświadczyła, że całą ufność pokłada w protektorze. Paweł odpowiedział zaraz, że nie tylko Zakon przy wszystkich jego prawach utrzyma, ale dołoży wszelkich starań, aby mu dawną przywrócić świetność. Dnia 29 listopada 1798 r. przyjął godność Wielkiego mistrza Zakonu, ustanowił tćż order Św. Jana Jerozolim- skiego, którym ozdobiona została cała rodzina cesarska; wydał odezwę do szlachty całego świata, aby wstępowała do Zakonu, i ustanowił grecko-rossyjskie przeorstwo, którego przeorem został W. K. Aleksan- der. — Hompesch tymczasem, po oddaniu Malty siedział w Tryeście i ża- dnego usprawiedliwienia tego kroku Zakonowi i Europie złożyć nie

Digitized by

Google

429

nowczój, pod kilku pozorami odmówiła ustąpienia Malty. Jedjnćm następstwem posiedzeń naszych pod wielkim mistrzem 9 było mi^żeństwo baillego Litty, którego pa- pież zwolnił ze ślubów i który pojął za żonę hrabiankę Skowrońską, ulubioną siostrzenicę księcia Potemkina, bardzo piękną jeszcze kobietę , która za cesarza Aleksan- dra uzyskała dla męża znaczny majątek i wysokie stano- wisko w Rossy i, gdzie umarł on wielkim szambelanem. Synową jego była księżniczka Bagration, którój dochoda- mi zarządzał on z wielką gorliwością i porządkiem.

„W czasie tych zmian ustawnych, nizkie i sromotne intrygi, jak to się często zdarza, mieszały się do wypad- ków codziennych. Kiedy cesarzowi zdawi^o się, że skru- szył kajdany, jakiemi według przywidzenia swojego był otoczony, p. Kutajsow wszedł w bliższe stosunki z panią Chevalier, piękną kobietą i wyborną aktorką, zamówioną do przydwornego teatru, w którój był rozkochany Bignon, minister francuzki w Kasselu, ale którego ona opuściła dla wspanialszych daleko ofiar kamerdynera Pawła I. Mi- łosne te intrygi stiJy się przedmiotem zwierzeń wzaje- mnych i dodawały zaprawy chwilom, jakie pan spędzić ze swym sługą, zwiększając wpływ tego ostatniego.

„Polityka zwiększyła nerwową draźliwośó Cesarza.

chciał ; przeorstwa więc czeskie , bawarskie i niemieckie wysłały do Pe- tersburga deputacye, aby cesarzowi Pawłowi, jako wielkiemu mistrzowi, złożyć wyznanie posłuszeństwa swojego. Litta urządzał wszystko. Każda z dawnych prowincyj, czyli tak zwsLnych języków Zakonu, miała w Świętój Radzie przedstawicieli swoich, nazywanych filarami (les pi- liers du sacró conseil). Litta namówił cesarza, aby następcę tronu i najwyższych dygnitarzy państwa mianował członkami Świętój Rady. Zasiedli w niój : W. Ks. Aleksander , feldmarszałek Sołtykow, ks. Łopu- chin, Roztopczin i inni wielkim jałmużnikiem został grecko -ross. arcbp. Ambroży straż honorową wielkiego mistrza składało 189 ka- walerów mieczowych. Hr. Litta otrzymał komandoryą, przynoszącą 10,000 rubli brat jego nuncyusz został jałmużnikiem prowincyi an- gielskiej z równąż pensyą , ale prędko miejsca ustąpił metropolicie Sio- strzeńce wieżowi.

Digitized by

Google

430

Austrya otrzymała przymierze i pomoc Rossyi, Hr. Roz- topczin od chwili przywołania swojego do Dworu, nadsd pewny oznaczony kierunek departamentowi spraw zagra- grąnicznycłi, którym zarządzał z właściwym mu rozumem i energią. Cały zaszczyt nowój koalicyi i pierwszycli jój powodzeń przypisywano jemu i przyjaciele jego grzecznie powtarzali , że Pitt i Roztopczin byli to dwaj wielcy ludzie tego wieku. Przyzwano feldmarszałka Suworowa. Od wstą- pienia na tron Pawła, był on w niełasce, wygnany do dóbr swoich, doglądany z blizka, jako stronnik Katarzyny. Przytaczano bardzo złośliwe słówka jego o rządach Pa- wła, o nowym regulaminie, i nowśm umundurowaniu wojska, nad którśm pozwalał sobie ostrych żartów. Skoro stał się potrzebnym, cesarz obsypał go dobrodziej- stwami i pochlebstwy. Udj^ się do armii i miał napo- leońskie powodzenie przeciw francuzkiemu wojsku, które już Napoleona nie miiJo na czele. W 1796 r. i w na- stępnych latach , cieszyliśmy się z niesłychanych zwycięztw Bonapartego, w których zdawała się świtać nadzieja od- budowania Polski. Nazywaliśmy go arcy -przyjacielem^ żeby się nie narażać, wymawiając jego imię. Teraz, każde zwycięztwo odniesione nad Fi*ancuzami, wydawało się nam sztyletem topionym w sercu naszój Ojczyzny. Dwór był w Pawłowsku, kiedy się dowiedziano o pierwszych po- wodzeniach Suworowa.

„Był tam obecny stary jenerał kozacki Denisów, pobity przez Kościuszkę pod Radawicami. Ze rfośliwą przyjemnością przypatrywał się twarzom naszym przy ka- żdóm zwycięztwie, o jakióm wiadomość kuryerami przy- chodziła z Włoch. „Mówiłem wam, powtai^zał, że Fran- cuzi będą pobici; nie mogło być inaczój. Rossya zawsze i wszędzie pokona swych nieprzyjaciół; jest niezwycię- żoną." Przeświadczenie, póki trwa, nieocenięne dla rzą- dzących tym krajem. Nabożeństwa dziękczynne odbywały

Digitized by

Google

431

się ciągle. Cesarz galanteryą rmęszsi ze wszystkióm: z po- lityką, z wojną, z uabożeństwem. Trofea zdobyte przez swoje wojska składał u stóp pani swych myśli. Po- chwaliła raz ten kolor nieokreślony, który nazywają sza- moa (chamois) i wszystko musiało się nim pokryć. Ka- zał grać sztuki rycerskie w teatrze i zdawało mu się , źe to jego przedstawiano; był raz Bajardem, to znowu Nśmours'em, kazał ogłosić w dziennikach wyzwanie do panujących, którzyby nie chcieli połączyć się w szrankach dla rozstrzygnienia swych sporów (było to skierowane do króla pruskiego, który nie chciid przystąpić do koalicyi). Paweł znalazłby się w wielkim kłopocie, gdyby jego wy- zwanie zostało przyjęte, bo osobiście nie był wcale odważny, a bardzo bojaźliwy na koniu, co widocznóm było przy każdój musztrae jazdy, którój ruchy paraliżowi^ ciągle stojący przed frontem cesarz, wstrzymując je, i nie dając wykonać szarż jak należało.

„I na mnie z bratom spadła tćż cząatka burz i wi- chrów, na jakie wszyscy byli wystawieni To, żeśmy byli Polacy, przeszłość naszój rodziny, może uboczne jakie denuncyacye, albo wyrazy obojętne, wypowiedziane bez myśli, zrodziły w umyśle Pawła podejrzenie, żeśmy byli liberalistami, a nawet skrytymi jakobinami. TraktowaJ nas jednak z pewną dobrocią na zebraniach dworskich, gdzieśmy się znajdowali blizko niego i gdzie mógł nam okazać twarz surową albo łagodną. Brat mój szczególniój zdaw^ mu się podobać. Czasem zwrac^ się do niego z żartobliwóm słowem. Cesarz, ilekroć mu się zdarzyło być w dobrym humorze, sypał ustawnie dowcipne słó- wka. Łaska okazywana mojemu bratu doszła do tego stopnia, że pewnego dnia polecił mu zanieść obelżywe słowo jednemu z przytomnych dygnitarzy. Brat mój bro- nił się od tego, ale w końcu musiiJ spełnić surowo po- wtórzony rozkaz cesarza. Innego razu, nie pamiętam czy

Digitized by

Google

432

nie było to po wypadku z sankami, spotkawszy go, po- kazał mu język. Podczas jednego z pobytów w Peter- hofie, Paweł w przystępie swój romansowości, spotkał mojego bi*ata, przechadzającego się w alei ogrodu, pro- wadzącej do mieszkania hrabiny Szuwałowój, mistrzyni W. Księżniczki Elżbiety; ujął go za ramiona, zawrócił i kazał iść nazad, dodając: „ta papuga nie dla waszeci; ruszaj zkądeś przyszedł." Pokazało się, że hrabina Szuwałowa miała bai^dzo ładną pokojówkę. Innego dnia znowu powiedziid mu: „no, opowiedz mi swoje przygody; zrób mię powiernikiem swoim; nie zdradzę ciebie, owszem, pomogę." W. Ks. Konstanty został gubernatorem Pe- terhofu i odpowiadał za porządek tam w służbie wojsko- wój. Minister bawarski wyszedł za rogatki, a oficer do- wodzący posterunkami nie przesłał o tćm raportu. Cesar/ uwiadomiony, kazał mojemu bi-atu powtórayć temu ofice- rowi zwykły w podobnych razach komplement, to jest oświadczyć mu w imieniu Imperatora, że jest bydlęciem. W. Książę był przerażony i przelękły tym wypadkiem, który innego nie miał następstwa nad zmuszenie mojego brata do spełnienia niemiłego rozkazu. Młody oficer bę- dący jego przedmiotem, odpowiedziid memu bratu, że był na to najzupełniój obojętnym, jako na rzecz pocho- dzącą od człowieka pozbawionego zdrowych zmysłów. Można ztąd wnosić o uczuciach, jakie cesarz Paweł już wtenczas obudzał.

„Życzliwy dla nas wyraz twarzy cesaiv.a znikł od pe- wnego czasu. Niecierpliwił się, widząc nas tak zbli- żonymi do W. Książąt; chciał nas oddalić i zatrudnić gdzie indziój.

„KJsiążę Bezborodko żył jeszcze, a póki żył, służył niejako za wid poprzeczny, wstrzymujący wiele szaleństw. Nagła śmierć wybawiła go może od niełaski, którój nie

Digitized by

Google

433

byłby uniknął. Paweł widział śmierć jego bez żalu; ubywał z nim cenzor, niewygodny hamulec w działaniu bez kon- troli, według własnego widzi mi się. Książę Bezborodko radził cesarzowi wysłać nas do armii austryackiśj , dla prowadzenia korespondenoyi , jaką Dwory wzajemnie przy wojskach swoich utrzymywały. Projekt ten nie przy- szedł do skutku.

„Cesarz podniecany podejrzeniami, jakie powziął względem nas, zaczął raz mówić o nich jenerałowi Lewa- szowowi. Stary jenend był za młodu graczem i zauszni- kiem księcia Potemkina, ale miał wolność mówienia qo myślał, a umiał zaprawić to zawsze śmiesznóm słówkiem; życzliwy dla wszystkich, rad był oddać usługę każdemu. Zaledwo nas znał, a stanął w naszój obronie. Raptem, ce- sarz go zapytał: „Czy ręczysz za nich?" jjTak jest. Naj- jaśniejszy Panie!" „Głową? Zastanów się dobrze." Jenend zatrzymał się chwilę; wahanie się byłoby oczywi- stą naszą zgubą. ZdecydowiJ się nareszcie i powiedział: „Tak jest, ręczę moją głową." To uspokoiło cesarza na pewien czas. Opowiadid mi to sam Lewaszew.

„Przyszła kolej nasza awansowania, według starszeń- stwa służby, na jenerał-poruczników; gdy jednak ten sto- pień nie dawał się pogodzić z obowiązkami adjutantów W. Książąt, cesarz postanowił mianować mię marszałkiem dworu W. Księżniczki Heleny, która niezadługo wyszła za mąż za W. E^. Meklemburgskiego, mojego zaś brata koniuszym W. Księżniczki Maryi, zaręczonój z następcą tronu Księcia Wej marskiego. Godności te dawidy nam rzeczywiste stopnie jenerał-poruczników. Żałowałem, że nie byłem już przywiązany z urzędu do osoby W. Ks. Aleksandra i nie mogłem mu towarzyszyć przy pełnieniu służby wojskowój. Zmiana ta jednak nie wpłynęła wcale na nasze stosunki.

Ksiąłf Adam Ctartoryskt. Tom I. 28

Digitized by

Google

434

„Obydwie W. Księżniczki , do któiych mieliśmy niby należeć, były najgrzeczniejsze. Książęta, których poślu- biały, nie odznaczali się niczóm. Zwykłe uroczystości z powodu ich zaślubin miały miejsce.

„Wkrótce potśm, musieliśmy się rozłączyć z moim bratem. Rodzice nasi osiedli w Galicyi i wzywali je- dnego z nas; musiał jeden obrać panowanie austryackie, kiedy drugi pozostałby jeszcze w Rossyi. - Obowiązek powrotu, ułożony w rodzinie, przypadł na mojego brata. Napisał więc do cesarza pełen uszanowania list, w któ- rym przekład^^, że aby zadość uczynić wymaganiom rządu austryackiego i wezwaniu rodziców, potrzebujących jego pomocy, widział się zmuszonym prosić o pozwolenie uda- nia się do nich, do Galicyi. Pawła oburzył ten krok prosty, naturalny a usprawiedliwiony. Rozdi*ażnienie jego większe było może z powodu , że nieco wyłącznój okazywał mu względności. Uniósł się do tego stopnia, że chciał mojego brata wysłać na Sybir i natychmiast wydał na to rozkaz. Szczęściem Kutajsow, dobrze życzący memu bratu i natchniony praez W. Ks, Aleksandra, potrafił ułagodzić gniew cesarza, który kaz£^ przywołać mojego brata, dał mu uwolnienie od służby, pozwolenie wyjazdu, i wstęgę Św. Anny I. klassy.

„Po odjeździe brata zostałem bardzo osamotniony i w smutnóm pogrążony rozpamiętywaniu. Przyjechj^ był kury er z armii, którego rozpytywano o szczegóły mundurów i stroju oficerów francuzkich. Opowiadał mię- dzy innemi rzeczami , że nosili wielkie faworyty. Cesarz to usłyszawszy rozkaz^^, aby wszystkie faworyty ogolono, i w godzinę późniój rozkaz został wykonany. Na wieczor- nym balu ujrzano jakby nowe twarze, gołe tam gdzie były zarosłe, z białemi plamami na policzkach, w miejscu fawo- rytów. Śmiano się, spotykając się i przypatrując sobie

Digitized by

Google

435

wzajemnie. Marszalek dworu Naryszkin sam rozkaz ob- nosił i pilnował niezwłocznego jego wykonania.

„Dwór znajdował się w Pawłowska. W porze po- obiedniej odbywały się kawalkady, w których W. Księ- żniczki władały końmi z wielką zręcznością i wdziękiem. Cesarzowa, którój jazdę konno zalecali doktorowie, je- ździła po męzku i tylko stępą. Lato piękniejsze było niż zwykle. Mieszkałem w samotnym domku , na końcu parku, u wejścia do lasu; byłem tam bardziój odosobniony i uspo- sobiony lepiój do zapełnienia dni moich jaką użyteczną pracą, kiedy pewnego poranku odebrałem od hr. Rozto- pczina list uwiadamiający mię, że mianowany zostałem ministrem cesarza przy królu sardyńskim, że powinienem niezwłocznie udaó się do Petersburga dla otr/.ymania in- strukcyi i w przeciągu tygodnia wyjechaó do Wioch. Była to niełaska, mająca pozory łaski. Podkopano znowu dołki podemną w umyśle cesarza. Nagły ten rozkaz, którego nie spodziewałem się zgoła, dotknął mię i za- smucił; przykro mi było rozstawa($ się z W. Księciem, do którego się byłem szczerze pi-zywiązał i z kilku przy- jaciółmi, których życzliwość osłodziła mi pobyt w Rossyi.

„Trzeba było byó posłusznym i już nazajutrz opuśció Pawłowsk. W. Książę okazał mi żal z powodu mojego odjazdu. Kiedy teraz myślę o tój chwili, przypominam sobie, że nie zupełnie już był takim, jak kiedyśmy się żegnali w Moskwie, po koronacyi jego ojca. Przypa- trzył się już był trochę rzeczywistości i to skutek swój zaczynało wywierad. Część jego marzeń, ta zwłaszcza co się do niego osobiście odnosiła, a którój w rozmowach naszych nie dotykaliśmy od dawna, już się była rozwiała. Zresztą, W. Książę nie mógł się całkiem oprzeć otacza- jącym go przykładom, i szukał rozrywki, umizgając się do najpiękniejszych elegantek tego czasu. Przy poże-

28*

Digitized by

Google

436

gnaniu 9 w któróm się malowało jego dobre serce, przy- rzekł mi pisać przj pierwszój możności. Daremnie prosi- łem ministra o pozwolenie spędzenia dni kilku u rodziców, których dom leżał na mojój drodze; odmówiono mi tego. Wyjechałem jednak z nadzieją, że przejeżdżając tak blizko, uda mi się ich spotkać i spędzić z nimi chociaż chwil kilka.^^

Digitized by

Google

ROZDZIAŁ IX.

Missya przy Królu sardyńskim. Pobyt we Włoszech. Śmierć cesarza Pa^wła. Powrót do Petersburga.

Czas^ w którym przyszło księciu Adamowi opuścić Petersburg i przenieść się do Włoch, pełen był znaczenia; sprzymiei*zona przeciw rewołucyi francuzkiój monarcłiiczna Europa, utworzywszy drugą z kolei koalicyą, toczyła walkę z Francyą i kilkodniowemi, potworzonemi przez nią Respublikami; cesarz Paweł, głoszący się zawziętym nieprzyjacielem nowych idei, całą siłą walkę popierał. Widziano wojska rossyjskie w Holandyi, Szwajcaryi, Włoszech. Powodziło się sprzymierzonym; Bonaparte był w Egipcie, Nelson po zniszczeniu floty francuzkiój pod Abukirem był panem Śródziemnego morza; jenera- le wie dyrektoryatu zwyciężani jedni po drugich, ustępo- wali z Włoch. Suworow doszedłszy do Turynu, ogła- szał tom uroczyście, w imieniu cesarza Pawła, przywrócenie na tron Karola Emanuela IV. Już Włochy północne prawie całe odzyskane były. Massena zamkn^ się w Ge- nui; nie tylko owoce pierwszój włoskiój kampanii Bona- partego, upewnione traktatem w Campo-Formio, zdawały się dla Francy i zupełnie stracone, ale widziała już ona zagrożone własne swoje granice. Nieporozumienie jednak

Digitized by

Google

438

wciskać się zaczynało pomiędzy członków koalicyi; Paweł, zgodnie z cłiarakterem swoim, clicij^ sam w ni^ wszy- stko rozstrzygać, Austrya, którą hr. de Maistre „wielką nieprzyjaciółką rodzaju ludzkiego" wtenczas nazywał, o któ- rój ks. Adam pisał, „źe z większą od innych Dworów namiętnością samą siebie kocha i że ta namiętność nie pozwala jój uledz szlachetniejszemu popędowi i szczerą, przychylną, uczciwą się dla drugich okazać," Austrya nie chciała królowi sardyńskiemu oddać Piemontu, myśląc zatrzymać go dla siebie, co jątrzyło cesarza Pawła. Tym- czasem Bonaparte miał, omyliwszy czujność angielską, morze Śródziemne niebawem przepłynąć, a w zmęczono] długiemi burzami Francy i przywitany jak zbawca, stanąć w Paryżu, dyrektoryat wywrócić, anarchii koniec poło- żyć i jak prawdziwy mąż przeznaczenia wystąpić, nową dla Francyi rozpoczynając epokę.

Dla Polski, ubiegłe od ostatniego rozbioru lata nie przeszły także bez śladu. Na grobie Ojczyzny, uczucie patryotyzmu, mające być kotwicą i dźwignią następują- cych pokoleń, rozwinęło się potężnie. Co było wyższego intelektualnie, jęło się pracy około przechowywania języka, trądy cyj i pamiątek narodowych, około podnoszenia i zdo- bienia nawet domowych zagród, do których przywiązy- wano się coraz rzewniój, coraz uporniój, a tymczasem gorętsze dusze biegły na zachód, w nadziei, że ztamtąd zbawienie dla Ojczyzny przyniosą. Powstały legiony, to prawdziwe ogniwo między dawniejszą, minioną, a przy- szłą Polską. Swą krwią i męztwem wpisały one na nowo Ojczyznę nasze w pamięci świata, wkupiły pogrze- bany naród do rodziny europejskiój ; jak słusznie zau- ważył Mickiewicz, rozwiązały nawet w historyi swojej najważniejsze zagadnienia ówczesnój chwili, rozjaśniły po- jęcia patryotyzmu, obywatelstwa i równości. W chwili, o którój mówimy, wyginęły wprawdzie niemal zupełnie

Digitized by

Google

439

pod Novi 1 w Mantuy, ale Dombrowski i inni ich wodzo- wie żjli jeszcze, niezłamani, niezniechęceni i wkrótce na nowo, w większój jeszcze liczbie powstać miały, a pieśń ich wiekopomna nie przestała już odtąd brzmieć w całój Polsce i serca poruszać.

Książę Adam w głębokości patryotycznego uczucia nikomu pewno w Polsce prześcignąć się nie dal; wypeł- niało ono całą jego duszę, cieszył się kaźdóm powodze- niem, bolał nad każdą klęską legionistów naszych; ale stanowisko społeczne, stosunki zawarte w Petersburgu, wreszcie może i samo usposobienie wewnętrzne wskazy- wało mu inne pole służenia Ojczyźnie. Podróż do Pe- tersburga podjętą była dla tego, aby ocalając ziemię oj- czystą, rodzicom a z czasem i dalszym ich następcom rolę, podstawę dla sprawy narodowój przygotować ścisły z W. Ks. Aleksandrem stosunek obiecywał skute- czną w przyszłości dla niój pomoc tam mu się przed- stawiało właściwe z czasejn dla jego działalności pole. Zmienić go, innego w tój chwili szukać, nie mógł. Na- gły wyjazd z Petersburga, na czas nieograniczony, przy nieży czliwóm teraz usposobieniu cesarza Pawła , słusznie te nadzieje zach wiewać się zdawał; nie dziw, że przyjął ten rozkaz z niechęcią. „Przyszła mi tśż wówczas, mówi sam, wena jakiójś umysłowój kreacyi. Przyjemne ta- Itic chwile, bo wtedy człowiek rozumie, że coś stworzyć może, i dopióro późniój przychodzi mniój pochlebne prze- konanie, iż dla wykonania powziętój, upodobano] myśli, trzebaby długićj pracy, więcój zebranych wiadomości, wy- trwałości i więcój talentu, które często nie dopiszą za- miarowi." — Wszystkie te zatrudnienia pożegnał, i już po ośmiu dniach, jak było rozkazano, Petersburg opuścił.

Nie pozwolono mu po drodze wstąpić do Puław; „na szczęście, powiada, Międzyrzec, stojący na drodze, był stacyą pocztową; tam się zatrzymałem. W nocy, starsza

Digitized by

Google

440

siostra przybiegła z Puław i doniosła o rodzicacłi; nie mogliśmy nacieszyć się, nagadać przez resztę nocy i na- stępny ranek. Roztropność jednak nakazywała nie od- kładać wyjazdu. Rozstaliśmy się z siostrą z wielkim żalem, lecz z nadzieją blizkiego widzenia się w Wiedniu, dokąd natychmiast odjechałem, gdzie młodsza siostra (or- dynatowa Zamoyska) z mężem już się znajdowała, a star- sza niebawnie' przybyła."

Wiedeń był wtenczas bardzo świetny; zjeżdżało się tam wiele osób wyższego towarzystwa z rozmaitych stron Europy, bo Paryż w tych warstwach był znienawidzony od czasów rewolucyjnego terroryzmu; dom księżny mar- szałkowój Lubomirskiój , ciotki ks. Adama, był jednóm z ognisk najlepszego tonu. „W różnorodnóm, a wy- borowóm, nmiśj austryackióm niż europejskióm towarzy- stwie, mówi książę Adam, siostry moje były jak najle- piój, jak najpochlebniój uważane i przyjmowane. Młodsza była w kwiecie swój piękności, mało kiedy zrówanego wdzięku, a starsza, w innym rodzaju piękna, ujmowała szczególnie swym towarzyskim dowcipem ')", wziętość zaś jój podwoiło to jeszcze, że W. Ks. Konstanty, gdy z po- lecenia ojca jechał do armii Suworowa, i zatrzymywał się w Wiedniu, szukał jój, i publicznie ciotką swoją (ks. Wirtembergski był bratem cesai*zowój Maryi) nazy- wał, a była to chwila najściślejszych między petersbur- skim a wiedeńskim Dworem stosunków. „Kiedy Wielki Książę, opowiada dalój ks. Adam, do mojój siostry przy- jechał, ks. Esterhazy i inni austryaccy jenerałowie mu- sieli czekać w przedpokoju. Siostra moja tóm stro- skana, prosiła, aby ich tak długo nie trzymał, ale Wielki

*) Hr. Aleksander Ribeaupierre znajdujący się wtenczas przy am- bassadzie rossyjskiój w Wiedniu, tak samo się w Pamiętnikach swoich wyraża.

Digitized by

Google

441

Książę więcój niż przez godzinę nagadał się i naimiał; wiedział, że to dokucza i przjkróm jest. Austrjakom i dla tego po części to czynił. Nie żenował się nigdy w tój mierze , i w podróżacłi bawiło go, gdy mógł mniój nawet przyzwoitym sposobem wyrządzić psikusa przyj- mującym go cudzoziemcom." Samemu ks. Adamowi cbarakter ministra cesarskiego jedn^^ najlepsze w sferach urzędowych przyjęcie; wszystko składało się zatóm na umilenie pobytu w austryackiój stolicy i wcale się z niśj nie spieszył, a i późniój mile wspominał kilka spę- dzonych tam miesięcy. Wtenczas to zapoznał się po raz pierwszy z Pozzo di Borgo, któremu następnie mitJ świe- tny zawód otworzyć. Pozzo di Borgo, młody jeszcze człowiek, należfJ w Wiedniu do polskiój koteryi; przed kilku latami w Korsyce, przez jenerała Paoli sekretarzem stanu mianowany, przez Francuzów wypędzony, został korsykańskim emigi-antem, namiętnie, po korsykańsku nienawidził Bonapartego i Francyą, a był miany za mę- czennika dobrój sprawy. Pobierał pensyą od Anglii, ale jako cudzoziemiec żadnego urzędowego nie otrzymał od niój stanowiska, i szukał dla siebie pozycyi. „Pomimo przychylności, z jaką był w salonach przyjmowany, pisze o nim ks. Adam, miał on w sobie coś niepewnego, nie- wyraźnego, coś zamkniętego, co się nigdy nie wyjaśniało szczerze, bez ogródki, i co wstrzymywało od poufiiego zapoznania się i od przyjacielskich zwierzeń. Znać było w nim wyższe i literackie wychowanie, czasem bnJy go chętki poetyzowania życia i projektował pisać dzid:a hi- storyczne lub moralno -polityczne; lecz we wszystkich jego rozmowach, wyraz oczu okazywał, że prócz słów wymienionych, była zawsze u niego inna myśl przyto- mna, i ten wyraz pozostał mu właściwym i późniój. zaś myślą zawsze przytomną, choć mówił o wzruszeniach serca, jakie mu ówczesne okoliczności nakazywały, była

Digitized by

Google

442

nieustanna pamięó na to, aby ci}]gie do polepszenia i wy- wyższenia swego losu dążyć, i nie dać się od tego jedy- nego celu, nawet na chwilę żadnćm zbytecznśm unie- sieniem, żadną dystrakcyą odwrócić. Nie mniój przeto, Pozzo di Borgo mianym był przez towaraystwa wiedeń- skie za człowieka równie interesującego jak szczerego, godnego prayjaźni i zaufania, i ja wyjecliałem z Wiednia z taldómże przekonaniem i z instynktem zagłuszonym przez powszechne dla niego pochwały.'^

Jak mówiliśmy, nie spieszył wcale ks. Adam z wy- jazdem. — Zaledwo w najpóźniejszej jesieni opuścił Wie- deń, wrażenie zaś ówczesnój podróży swojćj zostawił w notatkacli przeznaczonych do pamiętników, według któ- rych je tóż powtórzymy: „Widok pierwszych miasteczek włoskich, mówi w nich, zdawał mi się dziwnym, ile razy się dla mnie odnawiał, a wtedy najdziwniejszym i nosił na sobie wyraz wielkiśj nędzy, który znikał dopiero od Werony. Przejechałem Wenecyą, Weronę, Mantuę, i spie- sząc zaledwo mogłem zwiedzić ważniejsze pomniki tych miejsc tak różnie sławnych i oddać się na krótkie chwile dumaniem przez nie wzbudzonym. Mało kto tym dumaniem nie ulega, skoro nie jest zupełnie obcy dziejom, pisarzom, poetom starożytnym. Co do mnie, pamiętam, że przebie- gając te okolice, widząc po wszystkich polach i łąkach wi- nokrzewy od drzewa do drzewa wiszące, jakby sploty kwia- tów na świąteczny obchód przygotowane, myślałem jedynie o Wirgihuszu i Shakespearze, o Ottello i o Romeo i Ju- lii, ich czuciem i pięknościami byłem oczarowany. Wło- chy były w smutnym stanie; były polem bitew, które te kraje naprzemian oddawały jednemu to drugiemu zwy- cięzcy. Mieszkańcy, dopióro należąc do Rzpltej cyzalpiń- skiej i wierząc w siłę niepowstrzymaną wojsk francuz- kich, raptem świadkowie ich pobicia, nie wiedzieli jeszcze jak mają postąpić i którój stronie swoicłi zaborców więcój

Digitized by

Google

443

ufać; kraj wojną opustoszały ^ mieszkańcy lękliwi, a pora późna była i dżdżysta. Z Mantuy do pierwszćj poczty tak droga była zepsuta, że wołami dopióro mogłem do- jechać do Benedetto, gdzie jakiś mieszczanin przyjął mię na noc i wieczerzą poczęstował. Oświadczył, że mu się właśnie zdarzyło zabić ptaka nieznanego i że mi z niego da polewkę. Uważałem, że gospodarz, co przedstawiał wyobrażenia całego kraju, skarżył się na ciężkie czasy i patrzył mi w oczy za każdóm słowem, żeby odgadnąć co myślę i jakiój jestem strony, aby wiedzieć, jakie zda- nie ma wyrzec lub cofnąć i w sobie zatrzymać. Dano wieczerzę; gadatliwy gospodarz, po zupie, która wydała mi się smaczną, sam przynió^ owego nieznanego ptaka; zdziwiła mię cliudość ciała, czarność mięsa, a wielkość głowy i dziobu. Był to po prostu kruk lub wrona, którą gospodarz był upoetyzował. Cały dzień tam przepę- dzony i wieczór, wewnętrzny pozór gościnnego domu mieszczanina rzemieślnika lombardzldego, który zdaje się, że w sercu sprzyjał Francuzom, ale się bał Austryaków, utkwił na zawsze w mojój pamięci."

Król sardyński nie mogąc, jak wspomnieliśmy, dostać się do Turynu, bawił we Florencyi, tam więc udał się książę Adam, i przybył do tego miasta w ostatnich dniach grudnia 1799 r. Znalazł tam czekającą na siebie legacyą, którój pierwszym sekretarzem był stary biuralista Kar- pow, mający, jak książę myślał, polecenie doglądania go, bo rząd petersburski podejrzewał, że jako Polak będzie sprzyjał Francuzom. Missya nie była trudną; młody wy- słannik żadnój wyłącznój instrukcyi przy odjeździe z Pe- tersburga nie odebrał, miał tylko Karola Emanuela o współczuciu cesarza Pawła i jego sti^ój opiece zape- wnić, i najdalój co miesiąc o wszystkióm, co się około niego działo, donosić. Zlecenie mu t^j missyi było je- dynie pretextem do oddalenia go ze stolicy, gdzie po-

Digitized by

Google

444

dejrzliwoś<5 Pawła nie chciała go dłużój zbliżonego do następcy tronu widzieć. Dwór, towarzystwo i zajęcia swoje tak sam opisuje. „Karol Emanuel IV. miał coś podobnego do króla angielskiego, Jakuba I. , jak go Walter Scott maluje, prócz chęci uchodzenia za wielkiego teo- loga. Nie lubiąc trudnić się int-eresami, był bardzo po- bożny, a miał pełno małych anegdot do opowiadania, w których stronę śmieszną umiał uwydatnić. Żona jego, królowa Klotylda, jedna z sióstr Ludwika XVI., miała w pięknych jeszcze oczach, w twarzy i głosie, wyraz do- broci, łagodności i smutku. Ciało dyplomatyczne, do któ- rego należałem, nie było liczne. Składało się ze mnie i p. Windham, brata idawnego członka Izby wyższój, grubego Anglika, który ani grzecznością, ani tonem i fi- gurą nie był podobny do dyplomaty, ale raczój do piwo- wara lub rzeźnika. Nas dwóch jeździło ivięc w niedziele i święta do mieszkania królewskiego, znajdującego się w jednym z pałaców W. Ks. Toskańskiego, za murami miasta, na ustroniu. Hr. de Challambert, niby minister spraw zagranicznych, wprowadzał do króla, który nas z kró- lową przyjmował. Rozmowa zazwyczaj była mało znacząca, nie trwała i dwudziestu minut. Po kilku żartach, król żegnał] nas, udając czasem w sposób bardzo śmieszny, osobę o którśj mówił; a królowa ze smętnym uśmiechem. Bywał jeszcze z nami podrzędny, wygłodniały dyplomata, u Dworu nie bywający, jakiś chargi (Tąffaires pruski, imie- niem Winterhalter podobno. Biedak! płaca jego zaledwie wystarczała na nędzne utrzymanie; w wyszarzanym surdu- cie lub fraku, wszędzie się snid, kręcił, bywał, gadał i dla niestracenia ostatniego kawałka chleba, zapisywał zapewne co poczta arkusze papieru. Miał on jednak okrągłą, mie- sięczną twarz, brzuch dostatni i zabiegliwość polityczną. Towarzystwo składało się z kilku piemontskich rodzin, które się tam za królem były udały; krajowego towarzy-

Digitized by

Google

445

stwa wcale nie było; każdy żył dla siebie i nikogo nie widywał. Bailly de St. Germain, dawny ochmistrz kró- lewski, miany był za naczelnika rządu , ale nie widywano go wcale i nie traktowano z nim o interesach. Dai je- den wielki obiad i to był jedyny akt jego rządów. Pan Dmioyer, pomocnik hr. de Challambert, p. de Lamar- mora, raz z Turynu przybyły hr. de la Tour, to byli za moich czasów jedyni reprezentanci Piemontu przy królu. W towarzystwie zresztą florenckióm, dwa tylko były wy- jątki osób udzielających się drugim: margrabia Corfi, który bywi^ u Piemontczyków i u mnie, i hrabina Al- bany z przyjacielem swoim Alfilerim. Ta dawt^a czę- sto obiady, na które wszyscy cudzoziemcy byli zapraszani. Alfieri, którego dawniój spotykałem w Paryżu, uniesiony zrazu zasadami rewolucyi francuzkiój , potom zrażony wielu jój nieszczęśliwemi skutkami, namiętną teraz przeciw Fran- cyi pałał nienawiścią i powziął był bardzo żarliwe uczucia dla Karola Emanuela, którego miał za swego króla, wy- rzucając sobie, że mu nie zawsze był wiernym. Był to człowiek zacny, z wysoka na świat spoglądający, lecz przez zbyt żywą imaginacyą często uwodzony. Najzna- komitszą wtenczas we Florenoyi figurą, był austryacki je- nen^ SommanTa. Całe to towarzystwo i ten stan rze- czy cichy, spokojny, w jakim się zachowywał Dwór sar- dyński, nie były zabawnemi i urozmaiconemi; dzień po dniu schodził jednostajnie. Co do urzędowych obowiąz- ków moich, byłem zawsze w tóm usposobieniu, które mię wspierało od pierwszego przyjazdu do Rossyi; czułem się pod musem, który mię czynił zupełnie obojętnym na wszystko, czego odemnie żądano. Tój obojętności bardzo potrzebowałem teraz: trzeba było uważaó za powodzenie cośmy mieli niedawno za klęski, trzeba było pisać do Suworowa, bez względu na pamięó rzezi Pragi, trzeba było podpisywać się wiernym poddanym, niewolnikiem,

Digitized by

Google

446

rabem ^ bo wtedy to uwłaczające nazwanie nie bjlo jeszcze zaniechane."

Stan ten prajmnsu a bezczynności wywoływał pe- wną apatyą, zniechęcenie, którego ślady przechowały się w listach matki ks. Adama z tego czasu. Układała ona wtenczas ciągłe projekta przyjechania do Włoch, aby by<5 z nim razem , przysłania tam to księżny Wirtembergskiój, to brata ks. Konstantego, dla umilenia mu życia, ') za- chęcała do jakiój stałój pracy. „Nie pojmuję, mówiła raz, jak nuda może cię napastować we Florencyi; masz bibliotekę, galerye; zacznij jakie rysunki do jakiego dzieła, zacznij co pisać, poznaj się z kilku literatami, pisz co o Włoszech, a jeśli Ci się nie chce, to się przymuś z początku a potćm się zdziwisz, jak Cię to będzie zaj- mować." I powtarzały się te rady nieustannie. Sama już była zajęta wtenczas książką swoją o Ogrodach, pro- siła go więc o rysunki klombów do tego dzieła, a pó- źniej znowu donosząc z wielką radością, że Delille w sła- wnym wówczas poemacie swoim o Ogrodach, wzmiankę o Puławach umieścił, rozmaite do upięknienia ich odno- szące się dawała polecenia. 2) Coraz bardziój przywiązu- jąc się do tego świata, który około siebie tworzyła, za- czynała lubować się w ciszy; „wielki świat już nie dla

') Z Wiednia do Florencyi towarzyszył ks. Adamowi stary rodziny przyjaciel i domownik, major Orłowski, który miesiąc tam przy nim spędziwszy wrócił do Sieniawy i szczegóły Księżnie Jenerałowej ziem podolskich o synie przywiózł. Nasłuchawszy się ich księżna pisała do ks. Adama: ,,Smiałam się jak opowiadał, jakeś siedział n stołu pośród

swojego dworu i Orłowskiego pytałeś po polsku , czego te d ode-

nmie chcą, na co oni tu stoją i co ja im powiem? A ce noble cotarotuc je reccnmds mon song. Przednią rzecz mi t^ż powiedział o rozmaitych regimes jakich próbowałeś. Mój panie Adamie, oprócz tego, że cię ko- cham serdecznie, jeszcze mię bawisz jak nikt boś wielki oryginał.''

*) J*ai recu une lettre charmante de Pabbó Delille, pisała wten- czas, avec la nouvelle que Puławy, sont citós dans son poeme des Jar- dins. Je Vous avouerai, que cela m*a donno une joie d^enfant."

Digitized by

Google

447

mnie, pisała wtenczas, męczj mię i nuży; najszczęśliwszą jestem, kiedy w moim kątku, między swoimi siedzę." Rozmiłowywała się coraz bardziój w naturze i to swoj- skiój, naszej. W liście jój z kwietnia tego roku, pisanym do ks. Adama, znajdujemy następujące wyrazy: „Wiosna cudowna, najpiękniejsze dni, najcieplejsze noce; zieloność młoda, bujna i świeża, jakiój sobie wystawić nie można. Na Pokuciu u nas w lasach znajdują się sławne sosny z Wejmouth , które z takim kosztem sprowadzają z Ame- ryki, tamarix, azalie i inne cudne rzeczy. Polska! Pol- ska! czego w niój niema! wszystko, oprócz szczęścia! SauTage (był to ogrodnik sprowadzony do Puław) w za- chwyceniu Cobym ja teraz robiła sama i daleko

od wszystkich, gdyby drzewa i kwiaty nie stroiły mi samotności mojój? winnam im tóż wdzięczność, i chcę pamiątkę jój zostawić." Towarzyszyły tym słowom ustępy z przygotowywanój książki, ale wszystkie te my- śli przerywał często zwrot do okoliczności obecnych, tę- sknota za synem, którego nadewszystko kochała^ niepe- wność o niego i przyszłość całą. „Wieleźto razy, pis£^a pewnego dnia, ^) rozpamiętywam nad twardemi okoli- cznościami, które zmieniły nasz los. Ozy mogłam się ja spodziewać, kiedyś w Spartance grał, że ja ciebie dla takich przyczyn, po kilka lat widzieć nie będę? Oto, na czóm się kończą wszystkie nasze projekta i oto, jak każdemu się zdaje, że los swój urządzić potrafi, a pó- źniój , dostaje mu się wbrew jego myślom i chęciom przeciwny." Takie były wówczas uczucia syna i ma- tki, a nikt życia i czynów Polaka prawdziwie nie oceni, kto się w wyjątkowe zupełnie położenie nasze na świe- cie nie wmyśli i nióm się nie przejmie głęboko.

») Dnia 8 maja 1800 r.

Digitized by

Google

448

Po niejakim czasie, starając się dni zapełnić, książę Adam odddl się nauce włoskiego języka, czjtał Danta z jakimś miejscowym księdzem, odwiedzał tóż czasem osiadłego od lat kilku w Pizie, dawnego rodziny przy- jaciela, marszałka Franciszka Rzewuskiego. Tak prze- szła wiosna c^a. Rozpoczęła się nowa kampania; ale Bonaparte, już pierwszy konsul, który w wigilią wyjazdu z Paryża, w chwili prawdziwój intuicyi genialnego umy- słu, wskazał na mapie zdumionemu adjutfintowi swojemu miejsce, gdzie nieprzyjaciela dosięgnie i pokona, prze- szedł z armią Alpy i niespodzianie ukazał się nad Pa- dem. W połowie czerwca „raptem, mówi ks. Adam, twarze się poprzeciągały, dając oznaki niepokoju i zaczęto przez parę dni szeptaó. Wreszcie wszyscy dowiedzieli się o bitwie pod Marengo i o jój skutkach. Sommariva zniknął, zrej terował się; król i wszyscy, co przy nim byli, a z nimi i ja, zabrawszy manatki, pojechaliśmy do Rzymu."

Pobyt w wiecznóm mieście wstrząsnął i ożywił na chwilę ks. Adama. „Pierwszy widok Rzymu, mówi w notatkach swoich, sprawia wielkie w duszy wrażenie. Człowiek chciałby przypomnieć sobie wszystko, co czytał, słyszał o nim, zgromadzić wszystkie wspomnienia odzy- wają<5e się w duszy i zebmć w jedno ognisko, jak może być jasne, aby należycie używać tego szczęścia. Nie może zrazu uwierzyć, że jest istotnie w tych miejscach, gdzie się tak wielkie działy rzeczy, że stąpa po gruncie, po którym stąpali tak wielcy ludzie; wszystko maluje mu się nie w rzeczywistości teraźniejszo] , ale jak gdyby było widziane przez czarne szkła praeszłości. Skoro wysia- dłem z pojazdu , pobiegłem na wszystkie ważniejsze miej- sca; na Kapitol i wzgórze Palatyńskie, nie mogłem swój niecierpliwości poskromić, ani oczu, ani wyobraźni nasycić widokiem tych miejsc, świadków tylu dziejów i czynów.

Digitized by

Google

449

Jestźe podobnóm, mówiłem do siebie, abym oglądał te miejsca, gdzie żył ród Scypionów, Katony, Grachowie, Cezar, Cycero, Horacy, i to wszystko co mię od dzie- ciństwa zajmowało, co było przedmiotem mojego najwyż- szego współczucia i podziwienia tak w historykach jak w poetach rzymskich!" Zapisując to w późnćj starości, żałował, że nie był wtenczas, tak jak przy końcu życia, przejęty starożytnościami chrześciańskiemi Rzymu, ale takie było i wychowanie jakie odebrał i ogólne, powiedz- my, usposobienie ówczesne; starożytny, pogański Rzym zajmował go jedynie. Posuwając studya swoje w tym przedmiocie, starał się poznać go w najdrobniejszych szczegółach, odbudować nawet takim, jakim był w roz- maitych epokach historyi swojój; dostawszy plan dokła- dny staroźytnój Romy z podziałem na 17 okręgów, szu- kał na nim dawnych placów, świątyń, warowni, i kazał wykonywać rysunki, które w myśli jego miały przedsta- wiać stopniowy wzrost miasta, od pierwszego założenia na Palatynie, do ceglanego grodu za i-zeczy pospolito) i marmurowćj stolicy cezarów, wraz z odpowiednemi ka- żdój epoce scenami. Kilka ich zaledwo w ciągu pobytu tam księcia Adama wykonać zdołano, ale przez pewien czas był tóm mocno zajęty; wystarczyć mu to jednak nie mogło; uczucie bezuźyteczności własnego stanowiska, brak celu przed sobą, przygniatały go. „Oddalenie od domu, rodziny i przyjaciół, pisze sam o tym czasie, oddalenie bez żadnego skutku i celu im dogodnego, wprawiło mię nakoniec w jakiś letarg, podobny temu stanowi umysłu, jakiego przy pierwszym przyjeździe moim do Petersburga doświadczałem. Żadne wypadki, jakkolwiek przeważne i dziwne, nie mogły mię od tego letargu czyli obojęłnój senności zupełnie wyzwolić. Egoizm narodowy przez całe życie miał największą nademną moc. Co nie mogło po- módz Pofece lub ziomkom, co nie miało żadnego stosunku

Ksiąłę Adam Czartoryski. Tom I. 29

Digitized by

Google

450

z tym najdroższym celem, nie midlo dla ranie wartości. Wartość, którą prawdziwie czułem, która mię od po- czątku życia zajmowrfa, musiała mieć jakikolwiek pro- sty lub postronny, bezpośredni lub pośredni wpływ lub stosunek z naszą Ojczyzną, aby mię mocno i stale za- interesowała. Najdrobniejsza znowu okoliczność, naj- drobniejszy przedmiot lub cel, skoro Polska jakbądi do niego wmieszana, natychmiast mię zajmuje i bawi. Do- strzegłem tego późniój w Warszawie, za królestwa kon- gresowego, kiedy teatr francuzki wcale dobry, nudził mię bardzo, a polski, choć nieraz zupełnie mierny, często był przeżeranie odwiedzany."

Tymczasera zachwiany już między Rossyą a Austryą stosunek, coraz bardziój rozprzęgać się zaczynał. Za je- den z głównych ku temu, choć mniój znanych powodów, ks. Adam w notatkach swoich wskazuje przyjęcie, jakiego w Wiedniu doznała córka cesarza Pawła, W. Ks. Ale- ksandra, którój zerwane z królem szwedzkim zaręczyny opowiedziane były w poprzednim rozdziale. Wydaną ona została, w czasie najściślejszój obydwóch Dworów przyjaźni, za arcyksięcia Józefa, palatyna Węgier, brata cesarza Franciszka II. Piękna i , jak powiada ks. Adam, wszystkiemi przymiotarai zdobiącemi płeć jój uposażona, oczarowała cały Wiedeń, co obudziło niechęć ku niój ce- sarzowo], Neapolitanki z rodu, i stało się powodem roz- licznych przykrości, tak, że „nie znalazłszy wśród nowój rodziny ani serca, ani zabawy, ani spokoju, zmęczona i znudzona na zabój , wyjechała z mężem do Budy i tam niebawera, w kwiecie wieku umarła." Było to ukochane dziecko Pawła; dowiedziawszy się o przyjęciu, jakiego dozn£J:a, oburzony, domagał się, aby mu zwrócono, groził nawet wojną, a lubo z jój śmiercią powód do wojny ustał, rana w sercu została, nie przestając wpływać na cały kierunek polityki. Pierwszy konsul, pragnący spokoju,

Digitized by

Google

451

a wszystkiego świadomy, starał się z tego skorzystacJ^' aby się zbliży <$ do Rossyi ; próbował trafi<5 do niój za po- średnictwem Prus, to Danii, nareszcie w lipcu, 7000 jeń- ców rossyjskich, których Anglicy i Austrya<5y na fran- cuzkich wymienić nie chcieli, kazał umundurować, uzbroić i dobrowolnie oddał ich Pawłowi, oświadczając przytóm, że zgadza się na odstąpienie mu, jako wielkiemu mi- strzowi Maltańskiego zakonu, obleganój wtenczas przez Anglików Malty. Nic bardziój ująć cesarza nie mogło; z nieprzyjaciela stal się żarliwym wielbicielem Bonapar- tego; ministrom i poufałym swoim sam dowodził, się dosyć zrobiło dla Austryi, która nawet wdzięczną być nie umie, że pierwszy konsul odsyła jeńców, stara się szczerze o przyjaźń, przytóm poskromił już we Francy i demagogią i anarchią, że więc niema powodu z nim się nie pogodzić. To pogodzenie przyszło niebawem do sku- tku, a miało za sobą poprowadzić wypowiedzenie wojny Anglii ; w ówczesnych zamiarach Pawła i hr. Roztopczina, ostatecznóm jego następstwem miał być nawet podział Turcyi i cesarz wykonanie t^go planu powierzył swemu ministrowi spraw zagranicznych. ^) Sposobiąc się do tego, wysłany był bez urzędowego wprawdzie charakteru, jako podróżny tylko, ale z instrukcyami ministerstwa, jenerał Lewaszew, w celu uzyskania zawieszenia broni między wojującymi i w drodze do Neapolu zatrzymj^ się w Rzy- mie; przywiózł księciu Adamowi list od hr. Roztopczina, pierwszy jaki od niego w czasie swój missyi odbierał, zalecający, aby nowemu wysłańcowi stara! się być wszel- kiemi sposobami użytecznym. „Z łatwością mi to przy- szło, pisze książę Adam, bo Lewaszew był i zabawny

') Memoryał hr. Roztopczina , zatwierdzony przez cesarza Pawła, dnia 2 (14) paźdz. 1800 r. ogłoszony w PyccKiii Ap.KUBl rok 1878. Tom I., str. 108-110.

29*

Digitized by

Google

452

*i muie bardzo przjchjlnj; a niebawem nadszedł drugi list ministra, który mię uwiadamiał, źo Cesarz Jmć nie będąc zupełnie zadowolony z postępowania Dworu sar- djńskiego, chce, żebym się z Rzymu oddalił, nie mó- wiąc dla jakiego powodu, i żebym się udał, jakby z cie- kawości, do Neapolu."

Ks. Adam z radością zastosował się do tego roz- kazu i reszta czasu, jaki miał spędzić we Włoszech, prze- szła mu w Neapolu. Rossyjskim chargó daflFaires, był tam wtenczas małorossyanin Italiński, późniejszy poseł w Konstantynopolu, dowódzcą oddziału wojska Borozdin. Dworu nie było; znajdował się w Sycylii; jeden tylko kawaler Acton, wielowładny minister, bawił w stolicy i rządził królestwem. „Zawiózł mię Italiński do niego, mówi ks. Adam; zastaliśmy go za stolikiem, obłożonego papierami. Był to wówczas człowiek suchy, chudy, prze- ciągłój i ciemnój twarzy, z czarnemi oczami, już podsta- rzały, zgarbiony, z wklęsłemi piersiami, i zawsze wzdy- chający pod ciężarem interessów i nieszczęśliwych okoli- czności Mnie czas w Neapolu łatwo zchodził; nie

spieszyłem oglądać wszystkich miejscowych, naturalnych i artystycznych ciekawości, kiedy jak piorun w czasie pogo- dnym, spadła wiadomość o śmierci cesarza Pawła. Feld- jeger, który przywiózł do legacyi tak wielką dla wszy- stkich wiadomość, nie odpowiadał na żadne pytanie; był jak głuchoniemy, i tylko niewyrainemi głosami odżywi się. Widać w nim było zalęknienie i rozkaz milczenia. Oddj^ mi kilka słów od nowego cesarza Aleksandra, który mi rozkazywał wrócić do Petersburga bez straty czasu."

W przeciągu półtora przeszło roku spędzonego we Włoszech, ks. Adam odebrał od W. Ks. Aleksandra je- dne kartkę tylko, przesłaną mu przez arcyksięcia Pala- tyna Węgier; przyjazne wyrazy listu, który go teraz do-

Digitized by

Google

453

chodził, ^) sama nawet data jego tak blizka daty wstąpie- nia na tron, 2) świadczyły o dawniejszych dla księcia Adama uczuciach cesarza; ucieszył go tćź nie mało. „Choć Wło- chy, mówi sam, ciekawym, nauczającym, roskosznym krajem, jak go kto zechce zwiedzić i używać, jednak byłem tam daleko od kraju, od rodziny, od wszystkich, których kochałem , i smutne wewnątrz duszy, samotne pę- dziłem dni. Trudnym albowiem zawsze byłem do zawie- rania nowych stosunków i takim pozostałem do końca. Wiele czasu i wielu okoliczności potrzeba, aby przemódz lody, które mię od kaźdćj, choć często widzianój figury oddzielają. Im się mocniój trzymam dawnych, drogich, nielicznych związków, tóm mnićj zdolny jestem do za- wierania nowych. Z niewymowną więc radością pomy- ślałem o wyjeździe, do czego mię i serce i ciekawość pędziły." Postanowił jednak obejrzeć pośpiesznie choć najważniejsze miejscowości, i jednym tchem, jak powiada, zwiedził jeszcze Wezuwiusz, Pompei, Herkulanum, Por- tici. Na Wezuwiuszu pośliznęła mu się noga i zaczął się zsuwać ku kraterowi, który był wtenczas przepaścisty, a doznane w tój chwili wrażenie, które zapamiętał, naj- le[)iej świadczy o ówczesnym stanie jego duszy. „Myśl śmierci, powiada, zdała mi się nader gorzką; właśnie

*) Oto jest ten list. Ce 17 mars 1801. Vous avez d^}k appris, mon clier ami , que , par la mort de mon pere je suis k la t^te des affai- res. Je tais les details pour Vous en parler de bouche. Je Vous ecńs pour que Vous remettiez sur-le-champ toiites les aifaires de Votre mis- sion k celni qni s'y trouve le plus ancien apr^s Yous, et que Vou8-Vous mettiez en route pour venir a Petersbourg. Je n'ai pas besoin de Vous dire avec quelle impatience je Vous attends. J' espere que le Ciel veil- lera sur Vous pendant Votre route et Vous amenera ici sain et sauf. Adieu, mon cher ami, je ne puis Vous en dire davantage; je joins ici unpasse-port pour le montrer k la frontióre.

Alexandre.

^) Śmierć Pawła przypadła w nocy z 11 na 12 marca rządy więc Aleksandra I. rozpoczęły się 12 (24) marca 1801 roku.

Digitized by

Google

454

w tój cliwili, przy ówczesnym obrocie okolicznością śmierci najmniśjbym sobie życzył, życia najwięc^bym żałował. Krzyknąłem o pomoc; przybiegł przewodnik, podjJ: rękę, zrobił kijem w ślizkim piasku wklęsłość, na którój noga mogła się oprzeć i całe niebezpieczeństwo minęło. Szcze- gólniej w tój porze, oddalony od wszystkich i wracający do nicli; kończący byt bierny i dotykający bytu czynnego, czułem, jak nigdy potom przywiązanie do życia, bo na- dzieja nieomylna i niedoświadczona była jeszcze pi^zede- mną. Myślę, że każdy ma taką porę w swojóm życiu."

Cały ten ustęp, clioć zakończony smutnym zwrotem lat sędziwych, co tyle razy widziały omylono nadzieje, jak z jednój strony może być kluczem do tych zniechę- ceń, apatyi i smutków, o jakie nieraz potrącić nam przy- szło, tak z drugiój znowu jest doskon£J:óm zamknięciem tćj epoki w życiu ks. Adama, która się kończyła w tój chwili. Liczył już wprawdzie rok 32, ale teraz wła- ściwie dotykał tój czynnój epoki swojego żywota, która go w historyi i w pamięci narodu trwale zapisać miała; przystępował do niój z pragnieniem życia, z ufnością, jakby niósł w piersi przeczucie, że następne lata pra- wdziwie będą owocne. Wszystko, co przeżył dotychczas, było niejako przygotowaniem do nich.

Kuryer posła neapolitańskiego nazajutrz po feldje- grze roesyjskim do Neapolu przybyły, przywiózł dokładną wiadomość o tragicznój śmierci cesarza Pawła. Mniój od innych zdziwiony był nią ks. Adam, bo opuszcza- jąc Petersburg widzisz: już jawną wszystkich dla cesarza niechęć. Własnoręczny list nowego monarchy wzywa- jący go do stolicy, nadawał mu w oczach wszystkich zna- czenie; z wyłą<5znóm tóż wszędzie przyjmowany był usza- nowaniem. — Do Rzymu towarzyszył mu jenerał Borozdin; z Rzymu do Florencyi jenerał Lewaszew, któremu da- wniejsza missya na nowo potwierdzoną została. Wojska

Digitized by

Google

455

francuzkie posuwały się wtenczas ku południowi i ks. Adam w wiecznóm mieście spotkał niejednego legionistę; od- wiedził go tam między innymi, ks. Jabłonowski. W Pi- zie, dokąd raz jeszcze się nddl, dla pożegnania marszałka Rzewuskiego, znalazł Sokolnickiego, z którym razem od- bywał kampanią 1792 roku, i Rożniecłdego, znanego so- bie jeszcze z pod Gołębia i z rozprawy pod Grannem. Ten mu powiedział, że do jazdy legionów wprowadził nauki z regulaminu pruskiego pod Gołębiem brane, i że to jój dawało w szybkości ruchów pierwszeństwo przed jazdą francuzką. Obaj zaszczytnie już byli znani w woj- sku, a witali go z rozrzewnieniem. Marsz{J:ek Rzewu- ski niebawem miał już spocząć na pizańskim cmentarzu, z dawnymi kolegami wojskowymi ks. Adam po latach, w zupełnie zmienionych miał się spotkać stosunkach.

Florencyą zajmował wtenczas Murat. Czuł on dobrze, jak mówi ks. Adam, zanim nawet instrukcye mu przy- szły z Paryża, że Francuzi mniój mogli spodziewać się od młodego Aleksandra niż od szalonych raptusów Pa- wła , ale tśm więcój okazywał grzeczności i mnożył oznaki mniemanój przyjaźni z Rossy ą, którą chciał się popisywać. Przedmiotem tych jego grzeczności był i ks. Czartoryski razem z Lewaszewem. Kiedy opuścił to miasto, już tylko w Wiedniu zatrzymał się dni parę i pospieszył do Puław, gdzie go cała oczeldwała rodzina, ale i tam nie długo pozostał; rodzice sami czuli potrzebę pośpiechu, pożegna- wszy ich więc, dniem i nocą pojechał do Petersburga. Pierwsze spotkanie swe z Aleksandrem po przyjeździe , sam opowiedział, dodając do tego historyą tragicznego zgonu Pawła, wywołaną opisem Thiersa w jego Dziejach Konsulatu i Cesarstwa. ^) Dajemy tutaj pracę w dokładnóm tłuma-

^) Eękopism francuzki, znajdujący się w archiwum ks. ks. Czar- toryskich.

Digitized by

Google

456

czeiiiUy jako uzapełnieiue opowiadaDia fnneozki^o hi- htorrka , i cenną niezmiernie cfaarakterT:«tTkc cesarza Ale- k^andra, w którćj zresztą i ksią£ę Adam niechąer sam r^ię tć£ w części odmalowaL

y^hn bardzićj zbliiałem się do Petersburga, mówi ks. Adam^ tćm mnićj mogłem się oprzeć sprzecznym oczu- ciom: szczęsliwj z pewności oglądania osób, do któnreh hjłem przywiązany, i pragnący dostąpić tego co najprę- dzej , lękałem się zmian , jakie czas i nowe położenie za- prowadzić w nich mnsiałj. Wjsłany naprzeciw mnie feldjeger, spotkał mię około Rjgi; wiÓ2^ przyjacielski liścik cesarza, <) i podoróinę z rozkazem do pocztmistrzów przyspieszania podróży mojćj. Adres na pierwszym lifcie napisany ręką cesarza nazywał mię rzeczywistym tajnym radzcą stanu, co się równało wtenczas stopniowi na- czelnego wodza. Zdziwiłem się, te Aleksander odważył się tak prędko podnieść mię na ten stopień i postanowi- łem nie przyjmować go. W istocie napisiJ był ten adres przez roztargnienie, ale w Rossyi można było wziąć pa- nującego za dowo i skorzystać z podpisu; nie przyszło mi to na myśl, i nigdy tam żadnćj nie otrzymałem rangi ani dekoracyi, prócz tych, jakiemi mię już cesarz Paweł był obdarzył

„Ujrzałem nareszcie Aleksandra, a pierwsze wraże- nie, jakiego doznałem, było potwierdzeniem niepokojących mię [)rzeczuć. Cesarz wracał z parady, czy z musztry, jak gdyby Paweł żył jeszcze. Blady był i znużony. Przy-

*) Oto jest ten liścik. Pótersbourg, ce 12 Juin 1801. Je ne pui« Vou8 exprimer, mon cher ami, ce que j'ai óprouvć en recevant Votre lettre et siirtout par Tidće que je Vous reverrais bientot. Je ne puis concevoir comment j'ai fait pour me tromper sur Yotre titre; et je joins ici un autre passe-port d^apres Votre desir. Adieu, mon cher. je ne puis Vou8 ćcrire davantage.

Alexandre.

Digitized by

Google

457

jął mię bardzo przyjaźnie, ale z twarzą smutną i znę- kaną, bez wybuchu tój serdecznój radości, jakąby okazał człowiek, nie potrzebujący czuwać nad sobą i powściągać swycli uczuć. Teraz, kiedy był panem, zdało mi się, że dostrzegam w nim, może mylnie, jakiś odcień chłodu, od czego ścisnęło mi się serce.

„Wzi^ mię do swego gabinetu. Dobrze, żeś przy- jechał, powiedział mi; nasi wyglądają cię niecierpliwie, a mówił to o kilku osobach, które mu się wydawały oświeceńszemi i bardziój wolnomyślnemi, które uważał jako swoich wyłącznych prayjaciół, i w których większą ufność pokładał. Gdybyś był tutaj, dodsd, nicby się z tego wszystkiego nie st£^o; mając Cię przy sobie, ni- gdybym się w taki sposób pociągnąć nie dał. Mówił mi wtenczas o śmierci ojca, z wyrazem boleści i zgryzoty niewysłowionój.

„Smutny ten i złowrogi wypadek częstym był przez pewien czas przedmiotem naszych rozmów; cesarz, chociaż go to bolało, chciał opowiedzieć mi szczegółowo wszystkie okoliczności; powtórzę to późniój, razem z wiadomościami, jakich mi udzielili inni aktorowie tój straszliwo) sceny.

„Co do innych, a tak licznych przedmiotów, jakie zaj- mowały nas niegdyś, a o których życzyłem sobie zbadać teraźniejsze jego opinie, chcąc się przekonać o modyfika- cyach , jakie tak wielki przewrót sprawić w nich koniecznie musiał, znalazłem w ogólności takim prawie, jakim sobie wyobraziłem; nie całkiem wytrzeźwiony z dawnych swoich marzeń, ku którym zawsze zwracał swe spojraenia, był już ujęty żelazną dłonią rzeczywistości; ustępował jój, nie panując jeszcze nad niczóm, nie znając rozległości swojój władzy i nie umiejąc jej używać.

„Petersburg w chwili mojego przyjazdu miał posłać morza, które po silnój burzy jeszcze jest rozkołysane i tylko zwolna do ciszy i spokoju powraca.

Digitized by

Google

458

„Cesar/, oddalił był hr. Pahlena. Jenerał ten, po- siadający zupełne zaufanie cesarza Pawła, był razem z lir. Paninem pierwszym twórcą i jakby duszą spisku na ży- cie tego monarchy, któryby się nie mógł udać, gdyby hr. Pahlen z władzą i środkami, jakie mu dawał urząd jenerrf-gubernatora stolicy, nie był stanął na jego czele. Po dokonanym czynie, zdało się hr. Pahlenowi, że był potężnym sam pi^zez się. On to właściwie przedsięwziął nie- zbędne środki ostrożności na zewnątrz i wewnąti-z państwa, w przewidywaniu możliwego ukazania się floty angielskiój przed Rygą, Rewlem i Kronstadtem, po krwawem spotkaniu pod Kopenhagą. Nelson odniósł to zwycięztwo w kilka dni po zamordowaniu cesarza Pawła w Petersburgu, ') i wia- domość o nićm doszła do stolicy, wśród ogólnego zamie- szania wywołanego śmiercią tego monarchy. JenersJ ka- waleryi hr. Pahlen myślał wtenczas ująó w swe ręce wodze państwa. Do ważnego urzędu jenerał -guberna- tora stolicy, chciał dodaó urząd sekretarza stanu do spraw zagranicznych; podpis jego znajduje się na proklamacyach tych chwil najpierwszych. Nic się nie miało dziaó ani dokonywać bez jego przyzwolenia i mimo niego; przybierał minę protektora młodego cesarza i robił mu sceny, skoro nie zgadzał się od razu na to, czego żądał, lub co mu raczój narzucał. Mówiono już, że się chciał stać Merem pałacu. Cesarz Aleksander, z całą swoją rodziną, we- wnątrz pałacu, zrozpaczony, pogrążony w smutku, zda- wał się być w zupełnój zależności od spiskowców. My- śM, że musi ich oszczędzać i do ich woli się naginać.

„Wszakże, ważny urząd głównego prokuratora, w któ- rego ręku skupiał się wtenczas kierunek wszystkich spraw administracyjnych cesarstwa, tak wewnętrznych, jako tóż

') Dnia 2 kwietnia 1801 r.

Digitized by

Google

459

sprawiedliwości, policjri i skarbu, po oddalenia jednego z ulubieńców Pawła, który go piastował, obsadzonym nie bjŁ Aleksander miał myśl szczęśliwą, miano wa(5 na posadę jenerała Bekiesze wa, który mu się znalazł pod ręką, będąc moie w tym celu przywołanym do Peters- burga przez zmarłego cesarza. Był to starego kroju Mo- skal, szorstki i gruby w obejściu, który nie znał języka francuzkiego, albo zaledwo go rozumiał, ale pod nie- okrzesaną powłoką miał serce prawe, zacne, i wsp<^czu- jące cierpieniom drugicL Miał ustaloną opinią szlache- tnego człowieka, a umiał zachować nawet na urzędzie jenen^- gubernatora polskich południowych prowincyj. Okazał się sprawiedliwym dla rządzonych, a dla podwła- dnych urzędników surowym; o ile mógł przeszkadzał zło- dziejstwom, nadużyciom i przeniewierstwom wszelkiego rodzaju; nie pozwolił, aby jego przybliżeni wydali na li- cytacyą sprawiedliwość; czystym i nieskalanym wyszedł z tój próby, zjednawszy sobie wdzięczność mieszkańców cfdój prowincyi. Jest to najti-udniejsza próba dla wysokiego urzędnika rossyjskicgo i nie wiele zaiste podobnych przy- kładów zacytowaćby można. JenersJ Bekleszew nic zgolą nie wiedział o tóm , co się działo po za granicami Rossyi, ale znrf dobrze ukazy i Cfrfą rutynę rządową, umiał się nią posługiwać z energią i dopełniać sprawiedliwości, jaka przy niój była możliwą. Nieobecny, zupełnie był obcym spiskowi. Aleksander z ufnością poskarżył się mu na tru- dne położenie swoje względem hr. Pahlena. Bekleszew, z właściwą sobie szorstkością wyraził mu zadziwienie swoje, wszechwładny pan Rossyi mógł skarżyć się, nie zaś działać według swój woli. „Kiedy mi muchy brzę- czą koło nosa, powiedział, to je przepędzam." Cesarz podpisał rozkaz, nakazujący hr. Palenowi opuścić natych- miast Petersburg i udać się do dóbr swoich. Bekleszew, niegdyś przyjaciel tego jenersia i jeszcze w blizkich z nim

Digitized by

Google

460

zostający stosunkach , podjął się, jako główny prokurator, wręczyć mu rozkaz i wyprawić go w przeciągu dwudzie- stu czterech godzin. Nazajutrz raniutko, Pahlen obudzony został przez Bekleszewa, który mu objawił wolą cesarza. Poddał się jój. Aleksander po raz pierwszy spróbował użyć najwyższćj władzy, która póki działa, niema granic w Rossyi. Wypadek ten narobił hałasu; oskarżano Aleksandra o fałszywość, obłudę. W wigilią dnia, w którym hr. Pahlen miał stracić swoje urzędy i zostać wygnanym, Aleksander przyjął z rąk jego, dość późno, jak zwykle, dzienny raport, nie zmieniwszy zgoła sweg'o z nim obej- ścia i rozmawiał z nim jak zawsze. Mógłźe inaczój uczy- nić? Pierwszy akt wszechwładzy młodego cesarza nie po- dobał się i zaniepokoił przywódzców spisku.

„Za Katarzyny znajdowałem się w innych zupełnie stosunkach z Zubowami; wszechmocne wtenczas ich wsta- wienie się , przyczyniło się wielce do zwrócenia nam zna- cznój części majątków naszego ojca. Za Pawła, kiedy wszyscy stronili od nich, bojąc się nawet przybliżyć, udało mi się otrzymywać dla nich posłuchania u W. Ks. Ale- ksandra. W kilka dni po moim do Petersburga przy- jeździe, hr. Waleryan Zubow zażądał rozmowy ze mną. Rozwodził się obszernie nad dokonanfj rewolucyą i sta- nem umysłów. Uskarżał się, że cesarz nie oświadcz^ się stanowczo za prawdziwymi przyjaciółmi swoimi, za tymi , którzy go na tron wynieśli , któi^^y dla służenia mu nie ulękli się żadnego niebezpieczeństwa. Nie tak, po- wiadał, postępowała cesarzowa Katarzyna; otwarcie i gło- śno poparła tych, którzy dla wyzwolenia jój narazili się na wszystko. Nie wahała się na nich oprzeć. Dzięki tak mądremu i przezornemu zachowaniu się, dodawał, zapewniła sobie na zawsze ich poświęcenie. Dawszy tym sposobem rękojmię, nie zdoła puścić w niepamięć raz oddanych jój usług, zapewniła sobie wierność i miłość

Digitized by

Google

461

całój Rossyi. Oto, mówił dal^j hr. Walerjan , czemu za- wdzięcza jój panowanie bezpieczeństwo swoje i niezmierną chwalę, bo nikt nie wahał się poświęcić siebie dla niój, wiedząc, że poświęcenie jego będzie wynagrodzone. Ce- sarz przeciwnie, niejasnóm i chwiej nóm zachowaniem się swojóm naraża się na najgorsze następstwa; zniechęca i onieśmiela prawdziwy cli swoich przyjaciół, litórzy pra- gną jedynie poświęcić się dla niego. Hrabia dodaJ, ,,że „cesarzowa Katarzyna wyraźnie im zaleciła, to jest jemu „i jego bratu Platonowi , uważaó Aleksandra za jedynego, „prawowitego ich pana, jemu tśż a nie komu innemu słu- „żyó wiernie, z gorliwością bez granic; dopełnili tegOy „a jakąż za to mają teraz nagi^odę?" Słowa te powiedziane były na to, aby ich w oczach młodego cesaiv.a uniewinnić z dokonanego na jego ojcu morderstwa i dowieść mu, że ono było koniecznom następstwem zobowiązań, jakich od nich dla wnuka swojego wymagała Katarzyna. Nie wie- dzieli, że Aleksander, a nawet i brat jego Konstanty, nie mieli wcale dla pamięci swój babki tój czci i tego przy- wiązania, jakiego się po nich spodziewali.

„W ciągu rozmowy, która trwała przeszło godzinę, przerywjdem kilka razy Zubowowi , starając się wytłuma- czyć postępowanie młodego cesarza, ale nie zawiązując dyskussyi, co zresztą łatwo mi przyszło, bo byłem nieo- becny i zupełnie obcy wszystkiemu, co się stało. Hrabia Waleryau chciał mię widzieć i wypowiedział mi to wszy- stko oczywiście dla tego, abym powtórzył cesarzowi. Nie zobowiązałem się do tego stanowczo; nie mniój jednak postarzeni się uiścić prędko z tego obowiązku. Słowa hr. Zubowa nie wielkie zrobiły wrażenie na Aleksandrze, któremu wierną zdałem z nich sprawę; dowiodły jednak, że spiskowi, a zwłaszcza ich przywódzcy, przechwalali się jeszcze głośno ze swojego czynu; że byli przekonani,

Digitized by

Google

462

dopełniwszy celu sprzjsiężenia prawdziwie zasłużyli się Rossy i, nabyli prawa do wdzięczności, łask i zaufania młodego cesarza; i że mieli siebie za niezbędnie potrze- bnych dla bezpieczeństwa i pomyślności nowego panowa- nia. Dawali nawet do zrozumienia, że oddalenie ich i nieukontentowanie mogłoby stać się dla niego niebez- piecznym; że więc uczucie wdzięczności zarówno jak do- brze zrozumiany interes, nakazywały cesarzowi Aleksan- drowi otoczyć się tymi, którzy go wynieśli na tron pierwćj niż mógł się tego spodziewać i widzieć w nich najpewniejszą dla siebie podporę. Podobne dowodzenie miało dosyć pozorów a było zresztą naturalne w kraju rewolucyj pałacowych jak Rossya, nie mogło jednak mieć najmniejszego wpływu na cesarza Aleksandra. Jakże przypuścić i wyobrazić sobie, byłby w stanie przywiązać się kiedykolwiek do morderców swojego ojca (którego kochał pomimo wad jego) i że do- browolnie oddałby się w ich ręce? Postępowanie Ale- ksandra było wypadkową jego charakteru, jego uczuć, jego położenia, i innóm być nie mogło. Zresztą, już był oddalił Pahlena, jedynego może z przywódzców spisku, którego zręczność, rozległe stosunki, urzędy, śmiałość i ambicya mogły budzić istotne obawy i stać się rzeczy- wiście niebezpiecznemi, Aleksander oddalił następnie i ska- zał na wygnanie jednego po drugim, innych przywódz- ców, którzy niebezpiecznymi nie byli, ale których sam widok stał się dla niego niemiłym, a nawet prawdziwie obmierzłym. Jeden hr. Waleryan Zubow pozostał w Pe- tersburgu i był członkiem Rady Państwa. Powierzcho- wność jego ujmująca, otwarta, i szczera, podobała się cesarzowi Aleksandrowi i obudzała w nim ufność ; utwier- dzało ją jeszcze szczere, zdaje mi się, przywiązanie Hra- biego do osoby cesarza, a także jego lenistwo, niedbanie o urzędy połączone z istotną pracą, i nareszcie nadzwy-

Digitized by

Google

463

czaj na jego dabość dla płci pięknój, którą wyłącznie prawie był zajęty.

„Opowiem teraz o sprzysiężeniu i jego najbliższych następstwach^ to czego sam bjłem świadkiem, dodając do tego zebrane wiadomości , które późniój mię nauczyły, jakim sposobem spisek ten zost^ osnuty i przywiedziony do skutku. Spiszę wspomnienia moje, jak mi na myśl przyjdą, a raczćj tak^ jak &kta doszły Wtenczas do wia- domości moj^j , zamiast starania się w opowiadaniu o ści- rfy porządek, jakiegoby opis historyczny miał prawo wy- maga<5. Czytelnik zobaczy wszakże, jak często mylą się i najzręczniejsi, kiedy się opierają na mylnóm ocenieniu swoich obowiązków i środków, jakiemi rozporządzają, a także na niedokładno) znajomości charakteru tych, od których zależy ostateczny wypadek ich czynności i speł- nienie ich życzeń.

„Zaraz po dokonanym czynie, radość sprzysiężonych była zuchwała, bezczelna, nieznająca żadnój miary ani wstydu. Był to szał, upojenie ogólne, nie tylko moralne, ale nawet bardzo materyalne, bo odbito piwnice w pa- łacu, i zalewano się winem, sp^niając toasty za zdrowie nowego cesarza i bohaterów sprzysiężenia. W pierwszych dniach następnych modą było należeć do spisku; każdy chciał w nim znaczyć, każdy przechwalał się swoim w nim udziałem, opowiadał wielkie czyny swoje, utrzymywf^, że należf^ do tój lub owój gromady, szedł między pier- wszymi, był obecnym przy straszliwóm rozwiązaniu. Wśród tego rozpasauia, tój nieprzyzwoitój i hałaśliwo) radości, cesarz i jego rodzina, zamknięci w pałacu, po- grążeni we łzach nie pokazywali się wcale. W miarę uciszania się pierwszego rozgorączkowania, postrzegano się, że okazywanie wielkiój radości nie było wcale naj- lepszym środkiem podobania się Dworowi, że ten rodzaj samochwalstwa był ohydny, nie dowodził ani rozsądku,

Digitized by

Google

464

ani dobrego serca, i źe chociaż śmier(5 Pawła oszczędziła krajowi wiele nieszczęść, lepiój było dla każdego nie mieć w niej najmniejszego udziału. Przywódzcy jednak spisku zasłaniali się interesem państwa, zbawieniem Ros- syi, które według nich było jedyną pobudką ich czynu. Usiłowali wywodzić ztąd dla siebie źródło pewnej chwały, zaszczytów i wziętości.

,;Młody cesarz , ochłonąwszy z pierwszego strjiszliwego wrażenia i jakby' znękania, uczuł rosnący ciągle i nie- przezwyciężony wstręt do przywódzców spisku; szczegól- niej do tych , którzy pi-zełożeniami swojemi potrafiH wmó- wić mu, że przyzwalając na ich zamiary, nie podawał życia swojego ojca w niebezpieczeństwo, i że chodziło tylko, dla wybawienia Rossyi, o złożenie go z tronu, o zniewolenie, aby sam, dobrowolnie, zrzekł się na rzecz syna ciężaru najwyższo] władzy, jak tego nieraz już da- wali przykład monarchowie europejscy.

„Cesarz Aleksander mówił mi. hr. Panin pierwszy mu o tóm powiedział i nigdy mu tćż tego nie przebaczył. Człowiek ten, bardziój niż kto inny był przeznaczonym do odegrania ważnśj roli w państwie, posiadał wszystkie potrzebne ku temu warunki : imię głośne w Rossyi , nie- zwykłe zdolności i wielką ambicyą; młody jeszcze już świetną przebiegł był drogę. Mianowany ministrem ros- syjskim w Berlinie, odwołanym został ztamtąd pr/ez ce- sarza Pawła, aby wejść do Collegium Spraw Zagrani- cznych, pod kierunkiem wuja swojego, ks. Aleksandra Kurakina, wiernego przyjaciela Pawła, towarzysza jego dzieciństwa i młodości, jedynego z pomiędzy wyższych dygnitarzy cesarstwa, który potrafił uniknąć kaprysów pana, i zachował do samego końca jego względy. Występujący na scenę młody hr. Panin był synem je- nerała tegoż imienia, którego pamięć szanowaną była w Rossyi, a synowcem ministra, który był ochmistrzem

Digitized by

Google

465

młodego w. ks. Pawła, i w pierwszych latach panowania Katarzyny II. zachował do śmierci wszystkie urzędy i całą, nietkniętą wziętośó swoje. Młody hr. Panin nie zaniedbał z tego wszystkiego skorzystać, nabyć znaczenia i ufności w siebie. Był to człowiek wysoki , chłodny, wy- bornie władający francuzlcim językiem; depesze jego, ja- kie mi się w archiwum czytać zdarzyło, były doskonałe tak pod względem treści, jako tóź i stylu. Między Rossyana- mi miał opinią człowieka bardzo zdolnego, energicznego i 35 wielkim rozsądkiem , ale suchego, opryskliwego i nie- towarzyskiego. Po kilku miesiącach pracy w departamencie spraw zagranicznych, nie podobał się cesarzowi Pawłowi, który mu odebrał jego posadę i wysłał go do Moskwy; hrabia jednak, jak zobaczymy niżój , potrafił skorzystać z tego krótkiego czasu i wywrzeć wpływ stanowczy na losy swojego kraju. Dowiedział się o śmierci cesarza Pawła z nadzwyczajną radością, którój powściągnąć nie mógł i przybiegł zaraz do Petersburga, pełen najświe- tniejszych nadziei. W istocie, zaraz mianowany został ministrem spraw zagTanicznych. Podczas pierwszego po- bytu mojego w Petersburgu, nie zdarzyło mi się nigdy spotkać hr. Panina, bo wcześnie wszedłszy w zawód dy- plomatyczny, ukazywał się tam bardzo rzadko. Zona jego, księżniczka Orłów, nie towarzyszyła mu za granicę. Była to osoba łagodna, dobra, przyjemna, z sercem dla wszy- stkich przychylnóm, która mi wiele okazywała przyjaźni. Za powrotem moim do Petersburga, gdzie znalazłem hra- biego jeszcze na czele departamentu spraw zagranicznych, starała się ona koniecznie zbliżyć mię ze swoim mężem, i wiele sobie trudu w tym celu zadała, ale wszystkie jój usiłowania, jakkolwiek uprzejme, nie mogły mieć skutku. Gdyby nawet inne przyczyny nie przeciwiły się temu, już sama powierzchowność hrabiego wystarczyłaby, zdaje mi się, aby bhższy z nim stosunek uczynić prawie nie-

Edąłę Adam Czartoryski. Tom I. 30

Digitized by

Google

466

podobnjra. Uderzył mię nieraz lodowaty wyraz tćj po- staci, którój twarz niewzruszona, osadzona na ciele dłu- gióm i sztywnóm jak tyczka, w salonie przepełnionym ludźmi górowała po nad wszystkiemi głowami, nie zacłię- cając nikogo do zbliżenia się. Zresztą, widując hrabiego nie długo, i nie mając z nim nigdy stidych, dłuższych stosunków, łatwo mogę się mylić i nawet niesprawiedli- wie charakter jego oceniać. Dowiedziałem się późniój, że mnie nazywał Sarmatą^ a ponieważ wtenczas nie byłem wdany w żadne sprawy urzędowe, więc ciągle powtarzał pytanie: ale c6z porabia Sarmata?

„Hr. Pahlen i hr. Panin, prawdziwi twórcy spisku, były to, w owym czasie, bez zaprzeczenia, dwie najtęższe głowy w państwie, w rządzie i u Dworu. Spojrzenie ich sięgało daleko głębiój i dal6j niż wzrok innych do- radzców Pawła, do których liczby należeli obydwa. Uło- żywszy plan między sobą, postanowili oni wciągnąć do niego w. ks. Aleksandra. W istocie, nie uzyskawszy przyzwolenia następcy tronu, nie mogli nic przedsiębrać ludzie rozważni, myślący o ostatecznych następstwach gro- źnego przedsięwzięcia, i upatrujący w nióm własne wy- niesienie. Roztrzepańcy, zuchwali a pełni poświęcenia zapaleńcy możeby działali inaćzćj. Nie mieszając syna do detronizacyi ojca, poświęcając samych siebie, wysta- wiając się na śmierć niechybną, oddaliby oni bez zaprze- czenia większą usługę Rossyi i przyszłemu jśj władzcy, który powinien był pozostać wolnym od wszelkiego na- wet pozoru winy, tak częstój niestety w Rossyi. Ale w ten. sposób prowadzone przedsięwzięcie stawało się prawie niewykonahióm , wymagało zaś szalonój odwagi, albo do ostateczności posuniętój starożytnój cnoty, co się l>ardzo rzadko napotyka między ludźmi.

„Jenerał Pahlen, który jako wojskowy i jenerrf- gubernator Petersburga, łatwy miał przystęp do w. ks.

Digitized by

Google

467

Aleksandra^ otrzymał u mego tajne dla hr. Panina po^ słuchanie; pierwsze spotkanie iełi miało miejsce w ką- pieli. Panin skreślił W. Księciu obraz obecnych Rossyi nieszczęść i tych, jakie w przyszłości spaść na nią mu- siały, gdyby Paweł dalój panował. Starał się mu dowieść, że najświętsze jego obowiązki były względem ojczyzny; ze nie wolno mu było poświęcić milionów ludzi niedorze- cznym kaprysom i nieszczęśliwemu szaleństwu jednego człowieka, chociażby tym człowiekiem był własny jego ojciec. Przekładał mu, że życie, a przynajmniej wolność matki, jego samego i całćj rodziny zagrożoną była przez niesłychany wstręt, jaki cesarz Paweł powziął dla swojój żony, z którą rozstał się całkiem, jakiego nie ukrywał wcale, a który wzrastał z dniem każdym i mógł lada chwila popchnąć go do kroków niesłychanych i najsuro- wszych; że chodziło jedynie o złożenie go z tronu, o prze- szkodzenie, aby większych klęsk jeszcze nie ściągnął na kraj i własną rodzinę, o zapewnienie jemu samemu spo- kojniejszego i szczęśliwszego losu , w którym mógłby uży- wać wszelkich przyjemności i roskoszy życia, nie lękając się niebezpieczeństw, jakie otaczały go teraz; nareszcie, że zbawienie Rossyi było w ręku W. Księcia, ale że po- trzeba było, aby się zdecydowjd udzielić swego poparcia tym, którzy chcieli jakąbądź ofiarą zbawić państwo i dy- nastyą. Pierwsza ta przemowa Panina zachwiała W. Księ- cia, ale go nie zdecydowała, i upłynęło sześć przeszło mie- sięcy, zanim ci kusiciele potrafili wyrwać u niego pi"zy- zwolenie na to, co przeciw jego ojcu przedsięwziąć mieli. Pahlen, który z wielką zręcznością wysimął był napraód Panina i jemu pierwszemu mówić kazał, jako najwymo- wniejszemu, najzdolniejszemu do takiój przemowy, któ- raby na dnie duszy W. Księcia zasiała ziarna wszystkich pozornych argumentów, jakie użyte być mogły dla zdecy- dowania go na czyn, tak wszystkim jego uczuciom przo-

ao»

Digitized by

Google

468

oiwny, Pahlen, powiadam, po odesłaniu Panina do Moskwy, wziął na siebie ustawne jakby obrabianie sumienia i prze- konań w. ks. Aleksandra, za pomocą podszeptów, alluzyj, zręcznie rzucanych , a tylko W. Księciu zrozumiałych słó- wek, wymawianych niby ze szczerością żołnierską, co sta- nowiło właściwą t«mu jenerałowi wymowę. *)

„Panin wysłanym został, jak wspominaliśmy, z Pe- tersburga do Moskwy, nie dla tego, żeby przejrzano jego zamiary, ale w skutek jednego z tych częstych a nie- przewidzianych kaprysów podejrzliwości, właściwych Pa- włowi I. Pahlen pozostał jeden na swojóm stanowisku i przy swojój robocie, i wydari nareszcie u Aleksandra fatalne przyzwolenie na czyn zamierzony.

„O! jakże było pożądanóm, aby ten książę, pragnący dobra jedynie, i posiadający tyle przymiotów do jego urzeczywistnienia, mógł był pozostać najzupełniój obcym straszliwój a prawie nieuniknionój katastrofie, jaka miała zakończyć dni życia cesarza, jego ojca!

„Prawda, że Bossya dużo cierpiała z powodu, rządził nią rodzaj waryata; prawda, że w tym kraju pa- nujący, w razie szaleństwa nawet, nie może być ani po- wstrzymanym ani tóż zamkniętym, ale sposób użyty do wyjścia z tych trudności sprawił, Aleksander nosił na sobie jakby cień krwawego zamachu, dokonanego na jego

*) Uchodził za najprzebieglejszego i najobrotniejszego człowieka, jaki istniał. Z niezrównaną, jak powiadam, zręcznością umiał ze wszel- kiej wyplątać się matni i łódkę swoje, bądź co bądź, zawsze dalćj po- sunąć. Osiadła ona jednak na mieliźnie właśnie wtenczas, kiedy zda- wało się, że w biegu swoim niczego już obawiać się nie potrzebowała. Tak to los igra sobie z najbieglejszymi graczami, którzy zdają się być wtajemniczeni we wszystkie jego sekreta. W Inflantach, zkąd pocho- dził i gdzie wyższe warstwy społeczeństwa niemieckie, mawiano o nim: er hal dic FiflUogie studiei^t, od wyrazu fiffig, oznaczającego franta, chytrego, który oszukuje drugich, sam nigdy oszukać się nie dając; i on sam używał tego wyrażenia, kiedy chciał pochwalić jakiego ze swych protegowanych.

Digitized by

Google

469

ojcu, ten cień sam we własnych oczach przesadzić, i wyo- braził sobie, że się z niego nie oczyści nigdy. Plama ta, niczóm nie starta , choć dowodziła tylko całkowitego braku doświadczenia z jego strony, niewinnój a zupełnój niezna- jomości ludzi i rzeczy własnego kraju, jak ich również do- wodziły i zupełnie niemożliwe reformy, o jakich marzył dla Rossyi, i projekta cichego ustronia dla samego siebie, plama ta, powtarzam, przyczepiła się jak sęp do jego sumienia i paraliżując w początkach panowania najpię- kniejsze i najszlachetniejsze jego władze, pogrążyła go przy końcu życia w bezdennym smutku i mistycyzmie, przeradzającym się niekiedy w zabobonność. Cesarz Pa- weł, przyznać to należy, wiódł państwo bitym gościńcem do strat nieobracho wany eh , do rozprzężenia machiny rzą- dowój i sił krajowych takich, jakie dotychczas istniały w Rossyi. Mówiłem już o tśm poprzednio. Cesarz Pa- weł rządził pod wpływem raptusów i wybryków bez związ- ku, nie troszcząc się bynajmniój o następstwa, jak człowiek, który nigdy sobie nie zadaje trudu zastanowić się, zwa- żyć dowody za i praeciw, który rozkazuje i ma preten- syą wykonywać natychmiast każdą fantazyą, jaka mu przyj- dzie do głowy. Wszyscy, to jest wyższe warstwy spo- łeczne, pierwsi dygnitarze, jenerałowie, oficerowie, wyżsi urzędnicy, jednóm słowem to wszystko, co w Rossyi sta- nowi myślącą i działającą część narodu, mniój lub więcój ogólnie przekonanóm było, że cesarz podlega chwilowemu obłąkaniu. Panowanie jego stało się nareszcie panowa- niem terroryzmu. Znienawidzony został nawet za swoje przymioty, bo w gruncie chciał on sprawiedliwości, ile- kroć przypomniał sobie w uniesieniach swoich, i zda- rzało mu się czasem dobrze trafić; dla tego to za jego pa- nowania urzędnicy rossyjscy mniejszych dopuszczali się nadużyć, byli grzeczniej si, mniój oddawali się ziym swoim skłonnościom, mniój kradli, nmiój się nadymali, nawet

Digitized by

Google

470

w polskich prowincjach; ale ta sprawiedliwość cesarska prawdziwie ślepa, rąhała na oślep; zawsze namiętna, czę- sto kapryśna i okrutna, zawsze jak miecz zawieszoną była nad głowami jenerałów, oficerów armii, nrzędników^ cy- wilnych, i kazsda im nienawidzić w duszy człowieka, który ich mroził przestrachem i utrzymywał w ustawnój nie- pewności oczekującego ich losu. Spisek był więc od lat kilku w powszechności przygotowany; wszyscy, uczuciem, życzeniami, z przestrachu lub przeświadczenia należeli nie- jako do niego. Znużeni byli wszyscy trwogą i strachem nieustannym. Ten stan niepokoju i cierpień indy widualny eh bez chwih wytchnienia, stał się w końcu nieznośnym i mu- siał doprowadzić do katastrof. Panujący, albo rząd jego, mogą popełnić wielkie błędy, sprowadzić na kraj nieszczę- ścia, uszczuplić jego bogactwa, zmniejszyć potęgę, a nie być jeszcze pomimo to zagrożonymi wewnątrz. Istnienie ich wystawione bywa na daleko bliższe i groźniejsze nie- bezpieczeństwo, kiedy władza najwyższa co chwila cięży nad każdym, i jak nieustająca gorączka, we dnie i w nocy zamącą i trawi spokojność rodzin, mieszając się do naj- pospolitszych wydarzeń codziennego życia.

„Rossy a doznawała takiój gorączki, takiego niepo- koju i ogólnćj trwogi, od pierwszego roku panowania cesarza Pawła. Zamiast złagodzenia ich, podniósł on je tylko i wzmógł następnie do ostateczności. To było isto- tną przyczyną zamachu, który pozbawił go życia. Utrzy- mywano, że złoto angielskie przyczyniło się do jego zgonu. Nie przypuszczam tego; bo odmówiwszy nawet temu rzą- dowi wszelkiój moralności, co z głębokiego przeświadcze- nia bardzo dalekiem jest od mojój myśli , trzeba przyznać, że byłby to z jego strony najzupełniej zbyteczny wyda- tek. — Następstwa wywiązały się same przez się ze swój naturalnój przyczyny. Od wstąpienia na tron Pawła^ było wRossyi niejasne, ale jednomyślne przeczucie zmiany

Digitized by

Google

471 .

prawdopodobnćj , pożądanćj^ nieuniknionój , o którój ma-: wiano półsłówkami, którój oczekiwano bez ustanku, nie wiedząc, kiedy nadejdzie. Już przed wyjazdem moim z Petersburgu, modą było pomiędzy młodymi ludźmi u Dworu i uważało się za najlepszy ton , pozwalać sobie najśmielszych w tym przedmiocie wniosków, układać epi- gramata pełne odrazy i drwin nad śmiesznościami i nie- sprawiedliwościami cesarza Pawła, wymyślać najdziwa- czniejsze sposoby pozbycia się jego władzy. Ta odraza, z którą nierozważnie oświadczano się przy każdój zrę- czności, nie zadając sobie często trudu ukrywania się z nią, była tajemnicą stanu, zwierzoną wszystkim, kobietom, trefnisiom salonowym; tajemnicą, którój nie zdradzsd nikt, pod rządem najpodejrzliwszego pana, którego się okro- pnie lękano, który zachęcał szpiegostwo, donosicielstwo, niczego nie szczędził, aby je wywołać, aby jak najdo- kładniej być uwiadomionym nie tylko o uczynkach, ale i o intencyach a nawet o myślach swoich poddanych. Nic jednak z usposobienia i pragnień tak powszechnych nie doszło do jego wiadomości. Fakt ten, godzien zastano- wienia, dowodzi najlepiój, do jakiego stopnia, w dziedzi- nie życzeń i teoryj, sprzysiężenie obejmowało już kraj cały, przepełniało zaś ono coraz bardziój umysły i serca, w miarę zbliżania się do stolicy i Dworu. De facto nie istniało ono jednak i ciałem stało się zaledwo w samój prawie chwili wykonania. Pomimo calój przychylności, jaką to przedsięwzięcie napotkało w wyższych i znaczą- cych sferach całego kraju, nie mogłoby się ono dokonać, zostałoby prawdopodobnie wykryte, gdyby urząd jenerał- gubernatora Petei-sburga, mającego w swóm ręku cd:ą załogę i wszystkie policyjne środki, nie należał do czło- wieka bardzo zręcznego, który sam był twórcą i głową sprzysiężenia. Pewnego dnia, cesarz Paweł patrząc ba- dawczo w oczy Pahlenowi, rzekł: „otrzymałem ostrzeże-

Digitized by

Google

472

nic, że się knuje spisek przeciw mnie." „Jest to zu- pełne niepodobieństwo, Najjaśniejszy Panie, odpowiedział jenerał, uśmiecłiając się z właściwą mu dobroduszną niby szczerością, bo diybabym ja do niego należał." Te słowa uspokoiły Pawła. Utrzymują jednak, że podejrzenia jego obudzone były przez bezimienne ostrzeżenie , i że w wigi- lią swój śmierci rozkazał był przywołać jenerrfa Ai*ak- czejewa, chcąc mu powierzyć urząd jenerał -gubernatora stolicy, a oddalić Pahlena. Gdyby jenersJ: Arakczejew przybył w porę, Petersburg stałby się teatrem scen naj- tragiczniejszych. Był to człowiek obdarzony zmysłem poraądku, regularności, drobiazgowości , z energią prze- chodzącą czasem w okrucieństwo. Za jego powrotem nastąpiłby prawdopodobnie powrót jenerała Roztopczina i cesarz Paweł mógł być uratowanym. Wydalając ko- lejno wszystkich, został był wtenczas otoczony samymi prawie głupcami, którym był po wieraył najwyższe posady rządowe. Książę Kurakin, obdarzony wielką dobrocią ale małym umysłem, kierował jeszcze polityką zagrani- czną; niejaki Obolianinow, w którym nie można było dostrzedz śladu najmniejszych wiadomości ani talentów, zajmował ważny urząd prokuratora generalnego i stał na czele policyi i administracyi państwa za to jedynie, że był niegdyś rządzcą dóbr gatczińskich.

„Człowiekiem posiadającym zupełną ufność cesai*za Pawła i mającym największe znaczenie, był hr. Kutajsow, niegdyś golibroda cesarza, wówczas wielki koniuszy, ze wstęgą błękitną, dobry, ludzki, ale lubiący łatwe i we- sołe życic, w którego kieszeni, gdy go aresztowano na- zajutrz po śmierci jego pana, znaleziono listy donoszące o spisku, o chwili jego wykonania i o nazwiskach sprzy- sięźonych. Hrabia Kutajsow nie otworzył tych bstów, mówiąc: „interesa na jutro," i włożył je do ksieszeni, nie

Digitized by

Google

473

mjśląc ich czyta<5, aby nie przerywać wieczornych i no- cnych swych przyjemności.

„Cesarz Paweł zaledwo był dokończył z ogromnym kosztem budowy pałacu św. Michała. ^) Plan był wła- snym jego pomysłem; ogromna, najcięższa jaką widzieć można massa murów; rodzaj obronnego zamku, w któ- rym zdawało się cesarzowi, że przedsięwzięte środki ostro- żności zabezpieczały go najzupełniój. „Nigdy nie czułem się bardzidj zadowolony, nigdy nie było mi tak wygodnie i nigdy szczęśliwszy nie byłem jak teraz^^, mówił cesarz swoim zausznikom, kiedy się przeniósł do tego nowego, za- ledwo dokończonego pałacu. Zdawdio mu się, że tam był zupełnie bezpieczny; to tóż nigdy nie widziano go bardziój samowolnym i niedorzecznym. Tam pozwolił sobie uży- wać bez żadnego wędzidła i miary tój wszechwładzy, którą myślał, że posiadł na zawsze, a która midia mu być wydartą.

„Sprzysięźenie, jak powiedzieliśmy, było powszechne, ale jeszcze się ciałem nie stało. Zdobyte na w. ks. Ale- ksandrze przyzwolenie, było tem tchnieniem, które miało je ożywić i w rzeczywistość zamienić. Kiedy hr. Panin znajdo w£^ się na wygnaniu w Moskwie, zarodek całego przedsięwzięcia złożony był w rękach Pahlena i Zubowów, którzy jedni wiedzieli o całój tajemnicy. Tych ostatnich niedawno przywołał był z wygnania i obsypywdi łaskami cesarz Paweł, który myślał, że w nowój fortecy swojój

*) Przy źadnój budowie nie było tak bezczelnych kradzieży. Głó- wnym architektem był niejaki Brenna, majster mularski, którego hr. Stanisław Potocki sprowadził był z Włoch, i który z Warszawy prze- niósł się do Gatczina, przyjmując służbę u w. ks. Pawła. Brenna po- trafił ciągnąć ogromne zyski ze wszystkich budowli, jakie prowadził i zostawił znaczny majątek zięciowi swojemu i wnukom, którzy stali się dyplomatami rossyjskiemi. Cesarz Paweł przeniósł się do dworca Św. Michała d. 1 (12) lutego 1801 r.

Digitized by

Google

474

nie miał powodu ich się lęka<5 ani podejrzy wad i chciał ich pozyskać dobrodziejstwami.

„Hr. Pahlen i Zubowowio wezwali pod rozniaitenii pozorami przyjaznych sobie jenerałów i oficerów do Pe- tersburga. Gubernator stolicy okazał się pobłażliwym i dla dyraissyonowanych, którzy przybyli tam bez pozwo- lenia. Cesarz Paweł sam przywołał wielu wysokich urzę- dników i jenerałów, chcąc ich mieó przytomnymi uroczy- stościom i zabawom, jakie urządzić zamierztd z powodu zbliżającego się zamąźpójścia jednój ze swych córek. Wy- starczyło Pahlenowi i Zubowom wyrozumieć najwybitniej- szych pomiędzy nimi, aby się przekonać o ich usposo- bieniu, nie odsłaniając przed nimi samego spisku. Taki stan rzeczy nie mógł trwać jednak. Lada doniesienie, bez dostatecznych nawet dowodów, i nierozwaga najmniej- sza, mogły cesarza na trop wprowadzić. Podejrzliwy do zbytku, w słowach, jakie mu się wyrywały czasami, i w obejściu swojóm okazywał (tak sobie wyobi-ażano przynajmniej) zatrważającą nieufność i niepokój , które lada chwila mogły stać się powodem najstraszliwszych z jego strony postanowień. Nie wiedziano, czy nie po- sła! już po Arakczejewa, i czy hr. Roztopczin nie był na nowo przy wołany. Pierw^szy mieszkał na wsi, w oko- licach Petersburga, i mógł przybyć w przeciągu dwudzie- stu czterech godzin. Gdyby ci dwaj ludzie znajdowali się przy Pawle, mógłby przez czas jakiś z bezpieczeń- stwem zupełnóm oddawać się nadal szalonym swoim wybrykom, które oni staraliby się łagodzić i powstrzy- mywać, ale prawdopodobnie wpływ ich nie zdołałby po- wściągnąć surowości względem kilku członków rodziny cesarskiój. Wszelka zwłoka, wszelkie dłuższe wahanie się, stawało się niebezpiecznóm , i mogło sprowadzić uie- obrachowane nieszczęścia i klęski.

Digitized by

Google

475

„Wybrano więc i przeznaczono na wykonanie zama- chu, noc z 23 na 24 marca 1801 roku.

„Wieczorem, książę Zubow wyprawił wielką wieczerzę, 8pro8iw8zy na nią wszystkich jenerałów i wyższych ofice- rów, których usposobienie było mu znane. Przy tój do- piero wieczerzy, większa częsó zaproszonych usłyszała wyraźnie o co chodziło i jakie przedsięwzięcie za kilka godzin, wstawszy od stołu, wykonaó mieli. Jest to zaiste najzręczniejszy sposób prowadzenia spisku: daó mu doj- rzeć zupełnie, pomiędzy dwoma lub trzema tylko przy- wódzcami, a licznych aktorów dramatu powołać zaledwo w chwili wykonania, to najlepszy środek zabezpieczenia go od doniesień, przypadków, i wszelkiego rodzaju za- wodów, jakie im grożą zazwyczaj przed wybuchem. Ks. Zubow odmalował gościom swoim opłakany stan, w jakim znajdowała się Rossya z powodu szaleństwa obecnego cesaraa; przedstawił im niebezpieczeństwa, na jakie wy- stawione było państwo i każdy człowiek prywatny; że każdój chwili można było oczekiwać nowych wybryków; że szalone zerwanie z Anglią, przeciwne istotnym inte- resom narodu rossyjskiego, podkopywano jego bogactwo, wystawiało na największe klęski porty morza Bałtyckiego i same nawet stolicę; że nareszcie żaden z obecnych nie mógł być pewien losu, jaki go czekał nazajutrz. Rozsze- rzał się nad cnotami w. ks. Aleksandra, nad świetnemi losami Rossyi pod berłem młodego monarchy, tak pełnego nadziei, którego wielka Katarzyna uważała za prawdzi- wego następcę swojego, któremu chciała powierzyć rządy państwa, czego tylko śmierć nagła dopełnić jój nie po- zwoliła. Książę Zubow zakończył przemowę swoje oświad- czeniem, iż w. ks. Aleksander doprowadzony do rozpaczy niedolą ojczyzny, postanowił wyzwolić; że więc chodziło tylko o złożenie z tronu cesarza Pawła i o zmuszenie go do podpisania abdykacyi, aby, ogłaszając cesarzem

Digitized by

Google

476

Aleksandra, nie dać ojcu jego zgubi<5 samego siebie i do- konać zguby państwa. Zubowowie i Pahlen powtarzali zgromadzonym i zapewniali ich, plan cały miał przy- zwolenie W. Księcia; ale nie powiedzieli bynajmniój, ile czasu potrzebowali na otrzymanie tego przyzwolenia i z jaką niesłychaną trudnością, z jakiemi zastrzeżeniami i mody- fikacyami zgodził się je udzielić. Ostatni ten punkt roz- jaśnionym wcale nie został; pozostawiony we mgle, uległ prawdopodobnie najrozmaitszemu tłumaczeniu; każdy ro- zumiał go po swojemu, albo myśl swoje o nim chował dla samego siebie. Skoro obecni pi'zekonali się, że to Aleksander dzidiał, nie było między nimi wahania się. Butelki szampana ki*ążyły i wypróżniały się tymczasem; zawracały się głowy. Pahlen, który był odjechał na chwilę, dla spełniem*a obowiązku jenerał -gubernatora, powrócił z Dworu i oświadczył, że wieczór i wieczerza przeszły tam dobrze, że cesarz zdawdi się nie domyślać niczego, i że pożegnał cesarzową i wielkich książąt jak zwykle. Osoby obecne przy tój wieczerzy u Dworu, utrzymywały późniój, że jakoby przypominały sobie, że Aleksander podczas tego wieczoru , u stołu i przy pożegna- niu z ojcem, nie zmienił twarzy, nie zmieszał się i naj- mniejszym znakiem zewnętrznym nie zdradził zbliżenia się sceny, którą za jego wiedzą na noc przygotowy- wano; postrzeżenie to przytaczano, jako uderzający do- wód nadzwyczajno] skrytości i obłudy, o jakie go obwi- niano. Nikt może wówczas nie zwrócił na to uwagi, ale on sam opowiadał mi nieraz, jak był wtenczas wzru- szony, przejęty smutkiem i niepokojem, i być nim mu- siał zaprawdę, myśląc nawet jedynie o niebezpieczeń- stwach, jakie groziły jemu, matce, całój rodzinie i wielu innym, w razie, gdyby przedsięwzięcie, do jakiego się gotowano, nie miało się udać. Zresztą, wielcy książęta obowiązani byli zachowywać zawsze względem ojca wielką

Digitized by

Google

477

powściągliwość, z którój się nigdy oti-ząśd nie śmieli, a to przyzwyczajenie ciągłego zamykania w sobie swych wrażeń i myśli, ta przymusowa nieczułość i bojaźń wy- wnętrzenia się przed kimkolwiek, tłumaczy dostatecznie, dla czego w tych ważnych i ostatnich chwilach, nikt z powierzchowności Aleksandra nie odgadł ani cząstki tego, co się działo w jego duszy.

„TJ Zubowów, wśród wesołości podbudzonój winem, i którą każdy z biesiadników starał się natchnąć sąsia- dowi swemu, godziny dla niektórych sprzysiężonych ubie- gły zbyt. szybko. Chwila przeznaczona na wykonanie, nadeszła. Przywódzcy byli wstrzemięźliwi przy wiecze- rzy, i zachowali całą przytomność umysłu; ale większa część biesiadników była pod hełmem, niektórzy z nich słaniali się. Rozdzielono się na dwie gromady, z których każda składała się z sześciudziesięciu mniój więcój jenera- łów i oficerów. Dwaj Zubowowie, Platon i Mikołaj, z jenerdiem Benningsenem stanęli na czele pierwszój, mającćj iść prosto do pałacu św. Michała. Drugą gro- madę skierowano do letniego ogrodu, aby z tamtój strony dostała się do dworca. Dowództwo nad nią objął Pah- len. Adjutant placu, zuający wszystkie przejścia, kory- tarze i drzwi pałacu, w którym codziennie z obowiązku bywać musiał, prowadził pierwszą kolumnę z głuchą la- tarką w ręku i w wiódł do garderoby cesarza, przy- tykającej do jego sypialni. Młody lokaj placowy będący na dużbie, nie chciał wpuścić sprzysiężonych, krzycztJ^ że mordują, że bunt! Ranny w obronie, rychło i bronić się już nie mógł. Krzyk jego rozbudził cesarza Pawła. Zeskoczył z łóżka i pobiegł ku drzwiom prowadzącym do pokojów Cesarzowój, przy których zawieszoną była sze- roka firanka. Na własne nieszczęście, w przystępie wstrętu swojego do żony, kazał był drzwi te zamknąć i zatara- sować; klucza w nich nawet nie było; czy sam Paweł

Digitized by

Google

478

wjjąd go kazał, czy tóż ówcześni jego ulubieńcy, przeci- wni cesarzowój, zawładnęli nim w obawie dla nich złowro- giój , aby mu nie przyszła fantazya powrócić kiedy do żony. Tymczasem krzyki wiernego sługi, jedynego obrońcy, ja- kiego w chwili ostatecznego niebezpieczeństwa miał ten mocarz, bardziój niż kiedy ufny w swoje wszechpotęgę, i który dla zachowania j6j otoczył się był potrójnym sze- regiem murów i szyldwachów, krzyki tego jedynego obrońcy wystarczyły do strwożenia sprzysiężonych i wy- wołania popłochu między nimi. Zatrzymali się zmie- szani na schodach i naradzali się. Księciu Zubowowi, dowódzcy kolumny, zabrakło odwagi; zmieszany, zbity z toru, wniósł, aby się cofnąć co najprędzój; ale jenerał Benningsen, z którego ust słyszałem większą część tego opowiadania, ujął go za ramię, powstając silnie przeciw tak niebezpiecznój radzie. „Jakto, powiedział, pi-zypro- „wadziliście nas tutaj i teraz chcecie się cofać? za- „szliśmy zbyt daleko, aby usłuchać takiój rady, która zgu- „biłaby nas wszystkich. Wino nalane, trzeba je wypić „marsz I" Hanowerczyk Benningsen rozstrzygnął wten- czas wszystko, i sam wypadek i jego następstwa dla Rossyi i Europy; a był jednym z tych, którzy zaledwo tego wieczora dowiedzieli się o sprzysiężeniu. Staje na czele kolumny; najodważniejsi, albo może najbardzićj na Pawła zawzięci, idą krok w krok za nim; wchodzą do sypialni cesarza i udają się prosto do jego łóżka; już go tam nie było. Nowa trwoga dla sprzysiężonych. Szukają go ze światłem w ręku i wkrótce znajdują nie- szczęśliwego cesarza, uwiniętego w fałdy firanki, za którą starał się ukryć przed ich wzrokiem ; wyciągają go ztam- tąd w jednój koszuli i już na wpół umarłego. Oddano mu tak z okrutną lichwą wszystkie trwogi, jakich bywał powodem. Strach sparaliżował mu zmysły, odjął mowę; drżał cały; posadzono go na krześle przed biurem. Długa,

Digitized by

Google

479

chuda ^ blada i koścista twarz jenei-ała Benningscna, z kapeluszem na głowie i gołym pałaszom w ręku, mu- siała mu się wydać widmem straszliwóm. *) „Najjaśniej- szy Panie, rzekł jenerał, jesteś moim jeńcem i przestałeś panowad! zrzecz się korony, napisz i podpisz natycłimiast akt abdykacyi na rzecz w. ks. Aleksandra." Cesarz nie był w stanie odpowiedzieć; włożono mu pióro do ręki. Miano zapewne przygotowami formę abdykacyi, aby mu podyktować; drżący i nieprzytomny prawie, miał być posłusznym, gdy nowe krayki dały się dyszeć. Jenerał Benningsen, narzuciwszy zdetronizowanemu mo- narsze podpis, którego wymagano od niego, wyszedł, jak mi to kilkakrotnie powtarzał, aby się przekonać zkąd pochodziły te krzyki, przywrócić porządek, i przedsię- wziąć środki potrzebne dla bezpieczeństwa zamku i ro- dziny cesarskiej. Ale zaledwie jenerał Benningsen prze- stąpił próg pokoju, gdy się rozpoczęła okropna scena. Nieszczęśliwy Paweł pozostał sam na sam z ludźmi przeję- tymi osobistą i wściekłą ku niemu nienawiścią, za niespra- wiedliwości, prześladowania albo nawet za odmowy jakich od niego doznali. Stał się zaraz pi*zedmiotem ich naigrawań i niecnych pokrzywdzeń. Zdaje się, że śmierć jego musiała być z góry postanowioną między kilku najzawzięt^zymi spiskowymi, bez wiedzy może przywódzców, a przynaj- mniój bez formalnego ich przyzwolenia. Straszliwe to rozwiązanie, nieuniknione prawie w Rossyi w podobnych wypadkach, przyspieszyły niezawodnie krzyki, które spo- wodowały wyjście jenerała Benningsena, a napełniły po- zostałych w sypialni spiskowych niepokojem i trwogą o samych siebie. Hr. Mikołaj Zubow, człowiek form atletycznych, (którego dla rysów jego nazywają Alexym

') Zwykły wyraz jego twarzy byl raczój uprzejmy i łagodny.

Digitized by

Google

480

Orłowem rodziny Zubowów) pierwszy, jak powiadają, ściągnął rękę na swego monarchę; gdy granicę raz przekroczono, nic już nie hamowało sprzysiężonych. Widzą już w Pawle tylko potworę, tyrana, i nieubłaganego wroga. Jego znękanie, uległość zupełna, nie rozbrajają nikogo; czynią go tylko w ich oczach równie godnym pogardy i śmiesznym jak znienawidzonym. Biją go ; jeden ze spi- skowych, którego imię znane późnićj, wypadło rai teraz z pamięci, odpina szarfę swoje; zarzucają na szyję ce- sarza; on targa się; groźne niebezpieczeństwo, śmierć niechybna, wracają mu mowę i nieco siły; ,,powietrza! powietrza!'^ woła, kładąc pomiędzy kołnierz i fat^ilną szarfę jedne z rąk swoich, którą potrafił wyrwać u mor- derców. W tćj chwili spostrzega czerwony mundur ów- czesnych oficerów gwardyi konnój; myśli, źe to syn jego, w. ks. Konstanty, pułkownik tego pułku, chce mu śmiei*ć zadać. „Daruj Wasza Wysokość, wola, daruj ! po- wietrza! powietrza!" Sprzysiężeni odrywają rękę, kt<5rą starał się praedłuźyć życie swoje; ściągają szarfę za oba końce z okrutną wściekłością; już nieszczęśliwy car wy- zionął ducha, a jeszcze wieszają się u tój szarfy; wloką trupa, potrącają go rękami i nogami; wtenczas tchóiv.o owego spisku wpadają, łączą się z tymi co dokonali mor- derstwa i prześcigają ich w okrucieństwie i szkaradzie. Jenerał Benningsen wraca; nie wiem, czy na prawdę był zgrozą przejęty na widok tego, co się stało a w czóm ża- dnego nie miał udziału. Poprzestał na położeniu końca tój ohydnój scenie. Tymczasem okrzyk, Paweł nie żyje! dochodząc do wszystkich, a opóźnionych spiskowych, upaja ich radością a wyzuwa ze wszelkiego poczucia przyzwoitości i godności osobistój. Rozbiegają się z ha- łasem po korytarzach i salonach pała^ju, rozpowiadają sobie mniemane wielkie czyny swoje, wielu z nich do- pełnia pijaństwa rozpoczętego przy wieczerzy i dostawszy

Digitized by

Google

461

się do piwnic przydwornyoh , wznosi toasty sa śmieró tego, który już żyć przestał

* ,,Pahlen, na ozele drugiój kolumny, zbłądziwszy, jak się zdaje, w letnim ogrodzie, przybywa do pałacu ze swą gromadą w chwili, gdy morderstwo już było dokonanóm. Powiadają, ale twierdzić tego nie śmiem, że spóźnił się rozmyślnie, dla tego, by w razie niepowodzenia spiskowych mieć pozór, że przybywa dla ich aresztowania i by wmó- wić cesarzowi Pawłowi, że był jego zbawcą. Jakkol- wiek bądź, skoro przybył na miejsce, nuneA przybrać wszystkie pozory wielkiój czynności, rozwinąć nawet w istocie, nie szczędzić rozkazów, jakich wymagały osta- tnie wypadki nocy, jednóm słowem, nie pominąć niczego, coby mogło podnieść wyłączną jego zasługę, jako przy- wódzcy całego przedsięwzięcia, gorliwego i zręcznego człowieka.

„Można było ocenić, jak podczas wykonania zama- chu, pomimo wszelkich ostrożności przedsięwziętych dla zapewnienia mu skutku, lada traf mógł wszystkiemu przeszkodzić. Następne okoliczności lepiój jeszcze tego dowiodą.

„Spisek istotnie był prawie jednomyślnym w wyż- szych warstwach społecznych i między oficerami; ale ina- czój rzecz się miiJa z żołnierzem. Cała surowość i bez- rozumna niekiedy wściekłość Pawła spadała zazwyczaj na dygnitarzy, jenerałów i wyższych oficerów; im wyżój kto stał, tóm bardziój był na nie wystawiony; rzadko bardzo dziwaczna srogość jego dosięgida żołnierza. Owszem, dostawał on ciągle w nagrodę za parady i musztry, por- cye chleba, mięsa, a nawet i ruble. Trwogi oficerów i kary, na jakie codziennie wystawieni byli, nie miały więc nic bardzo nieprzyjemnego dla prostego żołnierza; przeciwnie było to dla niego rodzajem wynagrodzenia za złe obejście się i pałki, jakie od nich ustawnie odbierał.

Ksiąic Adam Czartoryski. Tom 1. 81

Digitized by

Google

482

Zresztą, wielkie znaczenie , jakie miał żołnierz, pochlebidio jego dumie; a cóż za Pawła było ważniejszego nad pa- radę, musztrę, nogę zbyt wcześnie podniesioną, lub nie- zapięty guzik? Bawiło żołnierzy i podobało się im, że Cesarz, ten wielki ich znawca, srożył się na oficerów i karał ich ciągle, kiedy przy każdój zręczności wynagra- dzał szeregowców za trudy, bezsenne noce i rozliczne niewygody, na jakie byli wystawieni. Jednóm słowem, żołnierze, zwłaszcza w gwardyi, gdzie wielu było żona- tych i z rodzinami nawet żyło w pewnym stosunkowo dostatku, radzi byli z położenia swojego za Pawła i przy- wiązani do niego. Jenerał Tałyzin, jeden z głównych spiskowych, bardzo lubiony przez swoich podwładnych, podjął się był przyprowadzić do zamku jeden z batalio- nów pierwszego pidku gwardyi, którym dowodziŁ Wy- szedłszy z wieczerzy Zubowów, zebrał swoich żołnierzy, i chcidi im oznajmić, że srogość i męczące trudy ich rfu- żby zakończą się, że za chwilę będą mieli cesarza łago- dnego, pobłażliwego, dobroczynnego, od którego nie będą mieli powodu obawiać się surowości dzisiejszo). Postrzegł prędko, że słów jego słuchano niechętnie; żołnierz zacho- wywał ponure milczenie; twarze przybierały wyraz gro- źny, szemrania dyszeć się dały. Jenerał przestał więc siUć się na wymowę, zakończył krótkiemi wyrazami w to- nie zwykłój wojskowój komendy : pół obrotu w prawo marsz! i batalion sta wszy się na nowo machiną, zwró- cił się, poszedł i dał się zaprowadzić do pałacu św. Mi- chała, gdzie wszystkie wyjścia obsadził.

„Hr. Walery an Zubow, pozbawiony nogi, którą w kampanii polskiój postradał, nie mógł należeć do ża- dnych z dwóch kolumn spiskowych. Wszedł do zamku zaraz potom, gdy wieść o śmierci Pawła już się była rozeszła i udał się do sali gwardyi pieszej , aby się prze- świadczyć o jćj usposobieniu. Przechodząc, zwrócił się do

Digitized by

GooQle J

483

żołnierzy, winszując im, że dostali nowego, młodego, cesarza, ale to powinszowanie nie dobrze było przyjęte, i hr. Zubow musiał wyjść pośpiesznie, aby uniknąć bar- dzo nieprzyjemnych manifestacyj.

„Szczegóły te dowodzą, z jaką łatwością prayszłoby cesarzowi Pawłowi zgnieść sprzysiężonych , gdyby zdołał na chwilę wymknąć się z ich rąk ; gdyby ukazał się gwar- dyi stojącój na dziedzińcu pałacu, gdyby mógł tylko wy- słać do niój jednego człowieka, spiskowi byliby zgubieni. Dokonać swego mogli tylko nagłym bardzo zamachem. Dowodzi to zarazem, jak ułudnym, niepodobnym do wy- konania, był projekt Aleksandra, trzymania ojca w ku- rateli. Gdyby cesarz pozostał przy życiu, krew popły- nęłaby na rusztowaniach, zaludniłaby się Syberya, i stra- szliwa jego zemsta dotknęłaby prawdopodobnie kilku członków jego rodziny.

„Powiedzmy teraz, co się działo podczas tój nocy straszliwój, w części pałacu zamieszkiwano] przez rodzinę cesarską.

„W. ks. Aleksander wiedzisJ, że zbliżała się chwila, w którój t^jże samśj nocy, miano zaproponować jego ojcu, żeby abdykował i zrzekł się korony. Owładnięty niepo- kojem, powątpiewaniem, tysiącem trwóg i przeczuć nie- jasnych, które bój z sobą toczyły w jego duszy, rzucił się całkiem ubrany na posłanie. Około pierwszej , zapu- kano do drzwi jego i ujrzał wchodzącego Mikołaja Zu- bowa, rozczochranego, z twarzą rozgrzaną winem i do- piero co dokonanóm morderstwem, z ubiorem w nieładzie. Zbliżył się do W. Księcia, który był podniósł się na łożu, i powiedział mu chrapliwym swym głosem: ,,ff^S2y- stko spełnione !'' „Co spełnione?" zapytał przerażony W. Książę. Miał słuch' tępy, a może lękał się zrozumieć to, co mu powiedzieć miano, kiedy Zubow z swój strony bał się oznajmić wyraźnie, co się stało. To przedłużyło

31*

Digitized by

Google

484

nieco rozmowę; śmierć ojca tak była daleką od myśli W. Księcia, że jój możności nawet nie przypuszczał. Postraegł nareszcie, że lir. Zubow nie wyrażając się ja- sno, mówił ciągle do niego: Najjaśniejszy Panie ^ kiedy W. Książę myślsJ zostać tylko regentem. Ta okoliczność nie dała mu pozostać długo w niepewności. W. Książę wpadł w największą boleść, w rozpacz najstraszliwszą. Możnaż się temu dziwić? Ambitni nawet nie mogą po- pełnić zbrodni, albo czuć, że się stali do niój powodem, bez drżenia a W. Książę wtenczas ambitnym wcale nie był, nie był nim nigdy z natury; myśl, że się stał powodem śmierci ojca, była dla niego okropną; uczuł miecz przenikający jego sumienie i zdało mu się, że ni- czóm niezatarta plama przywiązaną będzie na zawsze do jego imienia.

„Tymczasem wieść o buncie i zamachu na życie ce- sarza dosda do pokojów cesarze wój; skoczyła z łóżka i ubrała się na prędce. Wiadomość o dokonanój zbro- dni wzruszyła do nieopisania; zdziwienie^ bojaźń, żal po małżonku, trwoga o siebie samą, miotały nią. Kzadko cesarzowe, księżniczki zagraniczne i te z należących do rodziny, które los w Bossyi umieścił, mogły i mogą po- wstrzymać się od przypuszczenia czasem myśli, że jakie niespodziane zdarzenie może im dać wyłączne panowanie; w najgłębszych tajnikach duszy tkwi tam nieraz chociażby chwilowe marzenie o podobnym obrocie rzeczy, tak czę- sto powatrzającym się, tak zgodnym z tradycyą i poję- ciami, ze skłonnością nawet i urokiem tego kraju.

„Cesarzowa Marya ukazała się spiskowym, niopanu- jąca nad sobą, zrozpaczona, gwałtowna. Napełniła krzy- kiem swoim przedpokój i korytarze, prowadzące do jój apartamentu. Postrzegłszy grenadyerów, zwróciła się ku nim i powtórzyła kilkakroó: „Kiedy już niema cara, kiedy on padł ofiarą zdrajców, ja jestem waszą carową, ja jedna

Digitized by

Google

486

jestem waszą prawowitą panią; brońcie miiie i idźcie za mnąj!" Jenerał Benningsen i hr. Pahlen, któray właśnie dla przywrócenia porządku byli przyprowadzili do zamku oddział doborowego żołnierza, na którym polegać mogli, starali się uspokoić i zaledwo z trudnością i prawie gwałtem zdołali odprowadzić do jój pokojów. Zaledwo tam się znalazła, znowu wyjść próbowała, pomimo po- stawionych u jój drzwi szyldwachów. W pierwszój chwili zdawała się być zdecydowaną na wszystko, żeby pochwycić rządy państwa i pomścić się śmierci swego małżonka. Ale cesarzowa Marya ani w powierzchowno- ści ani w naturze swojój nie posiadała nic z tego, co pociąga, wzbudza zapał i poświęcenie bez granic. Po- ważana i szanowana powszechnie, nie obudzała uczuć porywu i uniesienia bez rachuby. Słowa jój i powta- rzane przemowy żadnego nie wywarły wrażenia na żoł- nierzu. Przyczynił się może do tego i zagraniczny, nie- miecki akcent, jaki zachowała, mówiąc po rossyjsku. Szyldwachy broń przed nią skrzyżowały. Cofnęła się zmieszana, zrozpaczona, a gorzkie uczucie upokorzenia i gniewu z powodu daremnie, bez najmniejszego powo- dzenia wyjawionój ambicyi, musidio powiększać jeszcze boleść, jakiój doznawała.

„Nic nigdy nie wiedziałem o pierwszóm spotkaniu się syna i matki po dokonanym zamachu. Co powiedzieli sobie? jak mogli sobie wzajemnie tłumaczyć to, co się stało? Zrozumieli się późniój i oddali sobie sprawiedli- wość, ale w tych pierwszych i straszliwych chwilach, cesarz Aleksander przybity wyrzutami sumienia i rozpaczą zdawał się nie być w stanie przemówić ani słowa albo pomyśleć o czómkolwiek bądź. Cesarzowa zaó matka ze swojój strony znajdowała się w stanie najwyższój exal- tacyi, żalu i zawziętości, pozbawiającój wszelkiój miary i wszelkiego zastanowienia. Wśród straszliwego zamię-

Digitized by

Google

486

szania, jakie panowało w całym pałacu^ jedna tylko młoda Cesarzowa, pomiędzy członkami cesarskiój rodziny, zaclio- wała według świadectwa wszystkich, przytomność umy- słu. Cesarz Aleksander powtarzał to nieraz. Starała się go pocieszyć, wlać w niego odwagę i zaufanie w siebie. Nie opuściła go od dnia poprzedniego, i chwilowo odda- lała się tylko, aby uspakajać o ile podobna teście swoje, zatrzymać w wewnętrznych pokojach i doprowadzić do zaniechania gniewnych uniesień , które mogły stać się niebezpiecznemi, kiedy spiskowi upojeni powodzeniem, a wiedzący ile jój zemsty obawiać się powinni, byli pa- nami zamku. Jednóm dowem, w tój straszliwo] nocy, kiedy wszyscy aktorowie dramatu sprzecznemi miotani byli uczuciami, jedni przechwalali się ze swego tryumfu, drudzy pogrążeni byli w boleściach i rozpaczy, cesarzowa Elżbieta pozostała jedyną niejako władzą, która, wywie- rając wpływ bezpośredni, a przez wszystkich uznany, stała się prawdziwym pośrednikiem pociechy, pokoju i zgody, między jśj małżonkiem, teścia i spiskowymi.

„Cesarz Aleksander w początkach panowania znaj- dował się w obec morderców swojego ojca, w położeniu trudnóm, fałszywóm i najprzykrzejszóm. Przez kilka miesięcy czuł się zupełnie od nich zależnym i pozbawio- nym wszelkiój swobody działania. Głównym tego powodem było własne jego sumienie i to wrodzone uczucie słuszności, które i późniój nie pozwoliło mu postąpić stanowczo ze spiskowymi i najwinniej szych z pomiędzy nich oddać ramie- niu sprawiedliwości. Aleksander wiedział, że prawie od chwili wstąpienia na tron cesarza Pawła, sprzysiężonie istniało we wszystkich niemal umysłach, ale że ci, którzy osobiście przyłożyli rękę do jego wykonania, nie pierwój przystali na to, kiedy ich zapewniono o przyzwoleniu z jego strony. Jakże ich karać, kiedy to przyzwolenie (w jakiejkolwiek bądź formie i z jakiemi bądź zastrzeżeniami

Digitized by

Google

487

udzielone bjó mogło) istotnie otrzymanóm zostało? Jak w oczacli sprawiedliwości oddzieli<5 najwinniejszych od mniój winnycłi , do rzędu który cłi należały wszystkie znakomitości armii i salonów w obydwóch stolicach, wszyscy wyżsi oficerowie gwardyi? Żadna z osób należących do towa- rzystwa petersburgskiego uniknąóby tego nie mogła. Jak w oczach prawa ustanowić stopniowanie winy między tymi, którzy dokonali czynu, a tymi, co chcieli tylko panu- jącego z tronu dożyć? Zmuszenie go do abdykacyi, nie byłoż targnięciem się na jego osobę, a w razie oporu i walki, nie sprowadzałoż możności, konieczności prawie, targnięcia się na jego życie? Grdyby mordercy sami jedni stawiani byli przed trybunały, nie omieszkaHby sprowa- dzić i powołać przed nie innych spiskowych, a dla obrony własnój nie zaniechaliby niezawodnie oprzeć się na udzie- lonćm przez W. Księcia przyzwoleniu. Heż trudności spotykało się na tój drodze? i możnaż było wymagać, aby Aleksander wystawił się na to wszystko? Niesłusznie więc wyi*zucają mu, że nie ukarał natychmiast i pod miecz prawa nie oddał właściwych morderców swojego ojca, którzy zbrodnię popełnili wbrew najwyraźniejszój jego woli. Zresztą, długo nie wiedział on ich nazwisk; miano interes ukrywać je przed nim. Nikt ze spiskowych nie chci^ ich wydać, bo wszyscy czuli własne niebezpie- czeństwo i solidarność swoje w tój sprawie. Aleksander po kilku zaledwo latach i stopniowo dowiedział się o na- zwiskach morderców. Sami dobrowolnie poszli na wy- gnanie lub wygnani zostali na Kaukaz, za udziałem na- wet licznój kategoryi spiskowych, którzy pozostawszy przy posadach swoich postarali się usunąć ich z oczu pu- bliczności. Wszyscy poginęli marnie, zacząwszy od hr. Mikołaja Zubowa, który rychło po wstąpieniu na tron Aleksandra, nie śmiejąc pokazać się u Dworu, umarł

Digitized by

Google

488

w przjmusowóm schronieniu, trawiony chorobą, zgryzo- tami i zawiedzioną ambicją.

„Zważywszy wszystkie te okoliczności , przychodzi się do przekonania, że cesarz Aleksander nie mógł inaczój postąpić niż postąpił, chociaż matka jego nie przestała się tego domagać. Nie mogąc poprowadzić tój fatalnój i ohydnój sprawy drogą otwartą, publiczną i legalną, po- szedł za popędem własnych swych uczuć. Znienawidził tych, którzy go pierwsi skłonili do warunkowego cho- ciaż przyzwolenia na spisek. Nie zaniechał poszukiwań dla wykrycia istotnych morderców swego ojca, a poprze- stał na ich śmierci marnój i nikomu nieznanśj na Kau- kazie lub tśż w jednym z odległych korpusów armii. Niebo samo zdawało się sprzyjać jego pomście, zgon ich przyśpieszając. Aleksander uczynił zadość nieustan- nym naleganiom matki, którój surowość ścigała ciągle głównych wykonawców zamachu. Jenerała Benningsena nie ujrzano nigdy u Dworuj stracił posadę jenerał-gu- bernatora Litwy, którą oddano jenerałowi Kutuzowowi. Zaledwo pod koniec 1806 roku, znane zdolności woj- skowe jenerała Benningsena, wyprowadziły go znowu na widownią i zniewoliły Aleksandra do postawienia go na czele armii, która walczyła pod Pruską Iławą i Fried- landem. Książę Platon Zubow, pozorny przywódzca sprzy- siężenia, nie dostał żadnego urzędu, pomimo wszystkich krzątań się swoich, a czując jak widok jego niemiłym był cesarzowi, zamknął się na wsi, w dobrach swoich; chciał wprawdzie za pomocą niewczesnego małżeństwa z piękną Polką uprzyjemnić sobie życie, błąkał się z nią za granicą, ale nie spotykając nigdzie poszanowania, umarł wkrótce , nieżałowany przez nikogo. Widzieliśmy, jakim sposobem oddalony został hr. Pahlen; toż samo spotkało hr. Panina. Po kilku miesiącach, przed wyja- zdem na koronacyą, cesarz odj^ mu tekę spraw zagra-

Digitized by

Google

489

nicznych. Obydwaj ci twórcy spisku, oddani pod nad- zór najwyższój połicyi, otrzymali rofkoz, nie tylko nie pokazywania się u Dworu, ale nawet nie znajdowania się nigdy w blizkości miejsca, do któregoby cesarz przy- jechał. Zawód ich został złamany, zniszczony. Zmuszeni wyrzec się na zawsze spraw publicznych, będących ich żywiołem, musieli odtąd wlec swój żywot w odosobnieniu i niepamięci zupełnśj, z którój już nigdy nie wyszli. Trzeba uznać, że kara jaka ich i kilku innych dosięgła, była właśnie najboleśniejszą, powiedziałbym najsurowszą, jaka spotkać ich mogła.

„Ale ze wszystkich winnych, cesarz Aleksander naj- srożój ukarał siebie samego. Nie możnaby dostatecznie wysłowić, jak boleść jego, żal, zgryzoty, które ciągle sta- rał się w sobie rozżarzać, były głębokie i wzruszające.

„Dzień koronacyi zbliżał się. W końcu sierpnia 1801 r. Dwór i cały Petersburg przeniósł się do Mo- skwy. Wśród przepychu wielkości, wśród najświetniej- szych a pełnych rozmaitości zabaw, jakie otaczały młodego cesarza, wśród oznak miłości i uwielbienia, jakie odbierał zewsząd, mogłem z zupełną pewnością oceniać, co się działo w jego duszy. Uroczystości, przyjęcia, wszystkie obrządki koronacyjne przypominały mu niezawodnie je- szcze żywiój ojca, praechodzącego też same miejsca, wstę- pującego z tąż samą okazałością na też same stopnie tronu, który miał być splamiony krwią jego, i zbezczeszczony jego trupem. Cały zewnętrzny blask najwyższśj władzy, zamiast podniecania ambicyi, zadowalniania próżności Aleksandra, zaogniał tylko wewnętrzną jego mękę. Ni- gdy, zdaje mi się, nieszczęśliwszym się nie czuł. Całe go- dziny spędzał sam, w milczeniu, z utkwionym w punkt jeden, osłupiałym wzrokiem. Powracały one codzień, a wtenczas nikogo nie chciał mieć przy sobie. Ze mną jednym czuł się najswobodniejszym, najmniój się przy-

Digitized by

Google

_ 490

inuszał; mnie jednemu od dawna był powierzył tajenme swe myśli i trosld; mnie tćź prędzój niż komu innemu dozwolonóm było wchodzić do jego gabinetu w diwilacłi taldego upadku na duchu, takich rozpaczliwych zgryzot. Czasem tćż, nie zważając na zakaz istniejący dla wszy- stkich^ wchodziłem, kiedy te straszne rozpamiętywania przeciągały się zbyt długo. Starałem się odei^waó go od nich, przypominając mu obowiązki i prace, do jakich był powołany. Aleksander zapatrywał się na nie jak na cię- żar, który dźwigać musiał, ale siła, nadmiar jego zgry- zot, własna jego względem samego siebie niesłuszność, pozbawiały go wszelkiój energii. Na moje upomnie- nia, na słowa pociechy i nadziei, odpowiadał mi zawsze: „Nie, to niepodobna; na to niema lekarstwa. Muszę cierpieć; jak chcesz żebym cierpieć przestał? to zmienić się nie może!" Wszyscy, co się zbliżali do niego, oba- wiali się nieraz, aby umysł jego dotkniętym nie został, a ponieważ ja jeden mogłem wtenczas mówić z nim swo- bodnie, od serca, więc mię ustawnie do tego nakłaniano, i zdaje mi się, moje starania przyczyniły się tóż w czę- ści do tego, że młody cesarz nie uległ pod ciężarem stra- szliwo) myśli , jaka go prześladowała. W kilka lat pó- źniój, wielkie wypadki europejskie, w których cesarz Aleksander coraz większy i coraz świetniejszy miał udział, stały się dla niego pociechą i może nawet przez ten czas pochłaniały wszystkie jego władze. Ale przekonany je- stem, iż późnićj nawet, taż sama myśl straszliwa odzy- skawszy na nowo dawną nad jego umysłem władzę, stała się przy końcu dni jego powodem moralnego upadku, zniechęcenia do życia i przesadzonój może dewocyi, jakkol- wiek ta ostatnia jedyną każdego człowieka rzetelną stanowi podporę w najdotkliwszych cierpieniach ziemskiego żywota. Kiedy czasami rozmowa zwracała się na ten smutny przedmiot, cesarz Aleksander opowiadał mi jeszcze nie-

Digitized by

Google

4Q1

raz szczegółowo projekt swój osadzenia ojca w pi^acu św. Michała 9 i oddania mu późniój, stosownie do możności innych rezjdencjj cesarskich na wsi. ,,Ale, mawiał, pałac Św. Michała to była jego ulubiona rezydencja; tam dobrzeby mu było; miałby do swego użytku cały ogród zimowy i przechadzki i przejażdżki konno." Aleksan- der chciał tam zbudować maneż i teatr; myślał, w tym szczupłym obwodzie potrafi zgromadzić wszystkie przyje- mności życia, wszystko, co ojca jego bawiło; myślał, że ojciec poprzestałby na tóm i czułby się szczęśliwym. Są- dził go według siebie.

„Aleksander w szlachetnym swoim charakterze miał zawsze coś niewieściego, ze wszystkiemi miłemi, dobre- mi, ale tóż i ujemnemi tego następstwami. Zdarzało mu się często układać w wyobraźni swojój projekta, które mu się podobały, ale których niepodobna było zgo- dzić z rzeczywistością. Na takim idealnym fundamencie wznosił on późniój całe gmachy, które wykończał szcze- gółowo, z największóm zamiłowaniem. Nic zresztą bar- dziej praktycznie niemożliwego, nad ten romans przez Aleksandra wymarzony, uszczęśliwienia ojca, odjąwszy mu razem z koroną możność dręczenia i rujnowania kraju. W Rossyi było to jeszcze bardziój niepodobnym do wy- konania niż gdziekolwiek bądź. Aleksander był wtenczas nie tylko młodym i bez doświadczenia; posiadał jeszcze ufne i ślepe niedoświadczenie dziecięcia, i te rysy pier- wotnego jego charaktaru, zaledwo się po kilku latach rzeczywistego życia zatarły.

„Zdało mi się stosownóm, powiedzieć wszystko o naj- opłakańszój katastrofie, jaką się rozpoczęło panowanie ce- sarza Aleksandra, bo był to najlepszy sposób oddania sprawiedliwości temu monarsze, o którym rozpuszczano tyle krzywdzących pogłosek, które czernią pamięć jego. CjJa prawda, bez żadnych zastrzeżeń, oczyszcza go zu-

Digitized by

Google

492

pełnie z niecnych oskarżeń i tłumaczy^ jakim sposobem wciągnięty został do czynu wbrew przeciwnego jego my- ślom i wszystkim skłonnościom, i dla czego nie mógł po- kazać światu, że dosyć surowo karze ludzi, którzy go zgrozą przejmowali. Dla ocalenia pamięci cesarza Ale- ksandra od niecnćj i straszliwój plamy, wystarczało mi, z najskrupulatniejszą ścisłością odmalować jego niewin- ność, całkowite niedoświadczenie , charakteryzujący go brak wszelkiój ambicyi, dochodzący do tego, że pragnął raczój uniknąć tronu niżeli nań wstąpić; a potom opo- wiedzieć przeważne, pozorne a nawet i zaszczytne po- budki, jakie przed nim roztoczyć umiano, aby go skłonić nareszcie do udziału w czynie, którego rozwiązania nie przypuszczał nawet, a który raz spełniony stał się dla niego źródłem straszliwych udręczeń i nad którym boW pr/ez całe swe życie. Zdawszy sobie sprawę z tych wszy- stkich okoliczności, przyznać należy, że według wszelkiój sprawiedliwości, jeżeli często litować się można nad Ale- ksandrem, to nigdy go potępić się nie godzi.^'

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.

Digitized by

Google

DODATKI.

Digitized by

Google

Digitized by

Google

I.

Sigismundus Augustus Sei &ratia Eei Foloniae, Mag.

H. L etc.

Significamus praesentibus literis nostris quorum interest , uniyersis ; Eam foisse semper Illustrium Ducuni de Czartorisko familiae dignitatem nt a Serenissimis Poloniae Regibus antecessoribus nostris. ac a nobis ipsis qnoque multis , iisque grayissimis de causis , singularis illius ratio ha- beretnr. Nam et antiquissima est, et cum inclita Jagellonum familia ex qua nos patemum genus ducimus, sanguinis yinculo coniuncta. Hue accedit, quod qui ex hac familia processerunt , singulań semper erga Serenissimos Principes suos studio et obseryantia fuerunt. fidemque suam illis ac R. P. integram et constantem omnibus in rebus tam dom i quam foris probaverunt; quo factum est ut yicissim Serenissimi Princi- pes majores nostri , cum ob alias causas , tum ob hanc illorum praestan- tem fidem, ingensque de se ac R. P. sua, bene merendi studium, et charos semper habuerint , et maximis quibusque honoribus dignos judicaverint, quos quidemin R. P. praecipuos semper illos gessisse constat. Hanc familiae et majorum suorum dignitatem non modo conseryayit, yerum etiam auxit Ulustris et MagniUcus Alexander J)ux Czarlorysidy Terrarum nostrarum Yolyniae Palatinus , qai ab ineunte aetate ad hoc U8que tempus per omnes et aetatis et honorum gradus , ita se et publice et priyatim ges- sit, ut maximam ingenii , prudentiac, fortitudinis, probitatisque , ac fidei constantis erga nos ac R. P. cum apud omnes alios , tum apud nos laudem meruerit, ac ob has yirtutes ea praemia et ornamenta , quibus nunc inter caeteros eminet, a nobis consecutus fuerit, quamquidem ejus laudem non parum auget praeclara Ulustris ac generosi ducis Michaelis Czartoryski lilii ejus legitimi indoles, qui in juyenili aetate sua, magna dat sin- gularis yirtutis, ingenii, et in rebus gerendis dexteritatis suae docu- menta; bonamque spem facit, se a patema, majorumque suorum yirtute non esse degeneraturum imo daturum operam, ut progressu aetatis , non solimi y eterem familiae suae dignitatem retinere yerum etiam, pro yirili sua amplificare possit. Is itaque Illustris et Magnificus Dux Alexander Czartoryski Yolyniae Palatinus exliibuit nobis literas Sere- nissimi olim Principis domini Wladislai Hungariae et Poloniae Regis magni patrui nostri in pargameno scriptas, et sigillo eiusdem appenso communitas, quibu8 serenitas illius Ducibus de Czartorysko pro sua singulari erga hanc familiam gratia, insigni Ducali, quod yulgari lingua nostra Pogoma dicitur, pro sigillo uti permisit et concessit, peteus a no-

Digitized by

Google

496

bis ut eas literas descńbere, ac antoritate nostra approbare et confir- mare dignaremnr, quaram literarum tenor est talia:

In Nomine Domini Amen.

ad perpetuam rei memoriam.

Nos Wladislaus, Dei gratia Rex Hungariae, Poloniae, Dalmatiae, Croatiae, Rasciae, Seruiae, Sclayoniae:, nec non terrarum Ora- coyiae, Sandomiriae, Siradiae, Lancitiae, Caiayiae, Łithuaniae princeps snpremas , Pomeraniae Russiaeqae Dominus et Haeres.

Significamos tenore praesentimn, qaibus expedit uniyersis, prae- sentibos et futnris noticiam praesentium habituris. Qaomodo cnpientes Fratrum nostrorum ILlastrium Dominomm lyonis , Alexandri et Michae- lis Ducum de Czartorysko, honori intendere qui singulań affectione et fidelitate erga nostram Maiestatem, et inclitam coronam re'gni nostri Poloniae se exliibent et exercent. Pro eorum Dncali statu et promotione praehabita matura deliberatione , et consilio Praelatomm et Baronom nostrorum, tam Poloniae quam Hungariae Regnortun, praefatos Duces consangaineos nostros communiter et diyisim, sigillo eorum ducali frui quo ex avo et patre ipsorum uti con8veverunt, scilicet equo cui supersedet yir armatus gladium eyaginatum in manu tenens , yolumus , decemimus, approbamus et concedimus perpetuo ac in aeyum: in cuius rei testimoniam, sigillum nostrum praesentibus est appensum. Actum Budae . feria quinta proxima antę festum Sancti Viti A. D. MCCCCXIilI. Praesentibus idem Reyerendis in Christo Pa tribus, Dominis, Simone Agriensi, Pe- tro Canadiensi, Episcopis, Magnificisque Łaurentio de Hederwara Kegni Hungariae, Luca de Górka , Posnaniensi Petro Odrowasz de Sprowa Leo- poliensi Palatinis, Łaurentio de Kalinowa Syradiensi, Gregorio Branicze, Kadomiensi Gastellanis, ac aliis pluribus fide dignis. Datum per manus Ma- gnificorum, Joannis de Konieczpolie, Cancellarii, et Petri Woda de Szcze- koczin, yice- cancellarii Regni Poloniae, sincere nobis dilectorum. Ad relationem mag^nifici Petri Odrowasch de Sprowa , palatini Łeopoliensisr

Nos itaque Sigismundus Augustus Kex praenominatus exigentibus id singularibus praedicti Ulustris et magnifici Alexandri Ducis Czartory- ski, Terrarum Wolyniae Palatini , erga nos ac Rempubl. regni nostri me- ritis , literas supra scriptas , non solum quemadmodum a nobis petitum est. ad yerbum describi fecimus, easque autoritate nostra regia appro-, bayimus et confirmayimus , quemadmodum approbamus et confirmamus praesentibus literis nostris decementes eas robur debitae et perpetuae firmitatis obtinere debere, yerum etiam profitemur nos omnia quae ad hanc familiam omandam et amplificandam pertinebunt Hbenter, quan- tum in nobis erit et cum se occasio dederit facturos esse. In cuius rei testimonium praesentes manu nostra subscripsimus et sigillo nostro communiri fecimus. Datum Łublini in conyentione regni nostri gene- rali, 25 die Maii, A. D. MDLXIX regni vero nostri XL.

Sigismundus Augustus Rex

sst.

Digitized by

Google

4117

11.

Katarzyna II. do ks. Augusta Czartoryskiego.

Mr. le Prince Palatin! Votre zMe patriotiqne autant que Votre facon de penser k Pogard des intórdts de mon empire, si ótroitement lićs ayec ceux de la Rque, me sont teliement connus qae'danf) la crise prósente des affaires. je crois pouyoir me dispenser d'animer en Vous Tun ^t de Vous exliorter k toute la fermetó dont Vous śtes ca- pable, dans Tautre. Je voas fais donc cette lettre plutót pour satis- faire au dósir que j'ai de Vous distinguer en t^ute occasion, en Vou8 donnant des marques róiteróes de mon afifection et de la confiance particuli^re que je mets dans la droiture de yos sentiments. Je suis plus que persuadće que dans une occasion si importante Vous les ferez yaloir si efficacement que le bien de Yotre patrie rexige, et au- tant que j*ai liea de me le promettre de Votre attaohement pour moi. J'y concourrerai de mon mieux et en yraie amie et allióe de la Rćpu- blique. Mon ambassadeur est dój& instruit de mes intentions k cet ćgard, et pour lui faccliter labesogne je yiens de nommer le prince Ni- colas Repnin mon ministre plenipoteniaire , pour agir conjointement ayec lui. Je dósire d'ailleurs tr6s-fortement que la nouyelle 61ection se fasse ayec le plus d'ordre et ayec le moins de troubles qu'il est pos- sible; c'est k Votre prudence et k ceUe de Vos amis, que je reconnais aussi pour les miens , que je m*en remets , Vous assurant au reste que je serai inyariablement Votre tres-affectionnóe.

k St. Pótersbourg, 22 Octobre 1763.

Caterine.

Ksiąłf Adam Ctarioryskl. Tom I. 32

Digitized by

Google

498

III.

Nous soussignós, ambassadeur extraordinaire et le ministre plónipt. de S. M. rimpćratrice de toutes les Russies, instruits par nos ordres de la vraie et inóbranblable intention de Notre tr^s-gracieuse Souveraine, ne balancons nuUement d^assurer la familie du prince Czartoryski, Po- niatowski et tous leurs amis, que dans la cńse ou se trouvent mutuelle- ment les affaires de Pologne, S. M. Tlmpóratrice de t. 1. R. est ferme- ment rósolue de leur donner son aide et assistance, qui assnróment ne sera employóe ni faiblement, ni k demi, mais bien en temps et bien avec teut le poids que le ciel a mis entre ses mains; et que, quand m^me qnelque dósastre, que Dieu veuille emp^cber, arriverait k la per- sonne du Comte Stan. Poniatowski, stolnik de Lithuanie, elie n*en con- tinuerait pas moins aux princes Czartoryski, ses oncles, et k tout« leur familie et amis, ainsi qu' aux comtes Poniatowski ses fr^res et k tous ses parents et amis , son puissant appui , avec la m^me fermetó qu* Elle a commencó, et ne les laissera si^rement pas opprimer.

Fait k Varsovie, le 7 mars 1764.

Herman Charles Comte Keyserling.

Nicolas Prince Repnin.

IV.

Hr. Rewitzki do ks. Augusta Czartoryskiego, wdy ruskiego.

Warszawa d. 16. Sierpnia 1776 r.

Je n'ai pas bósitó un moment de me rendre ici garant des

bonnes dispositions de Votre Altesse, et je sens combien peu je risque en me fiant aveugl6ment k Votre parole. Je ne vois aussi rien qui puisse Vous empScher de venir ici prendre part aux affaires de la pro- chaine dióte, ni qui puisse Vous alarmer sur les desseins formós k cet ógard; et quoique les avis donnós par le comte Moszyiiski soyent yrais quant k la substance de sa lettre, ils ne le sont pas quant au consoil pour Póloignement de Votre personne.

Digitized by

Google

499

V.

Punkta Ichmość PP. Kommissarzom , Ekonomom , Pisarzom , Ad- ministratorom podane, które w Rządzeniu Dóbr naszych według dyspo- zycji naszey tu wyrażoney w rządzeniu Poddanych naszych zachować będą powinni, iako te ustawy, które kaźdey Zwierzchności pod utratą zbawienia od Pana Boga przykazane do wypełnienia nad tymi, którymi rządzą. Uznaiąc y na sobie to Prawo od Pana Boga włożone, aby każdy Pan Poddanych swoich, urzędnik pod swoią władzą będących, Gospodarz dzieci y czeladkę swoje pilnie zawsze przestrzega! y zabra- niał, aby Pana Boga nie obrażały, y tak którzy nie będą posłusznemi Prawu Boskiemu y Zwierzchności grzechy karali, czego ieżeli nie uczy- nią, ścisły rachunek za cudze grzechy, to iest za wszystkich pod swoią władzą będących , Jako sam Pan Bóg powiedział w piśmie Świętym na strasznym Sądzie Jego oddadzą. My tedy czuląc się do tey powinno- ści a wiedząc iako przez zły rząd, wiele iest Obrazy Bożey y Dusz gi- nących, takowy w dobrach naszych wszystkim poddanym naszym usta- nawiamy porządek pilnie zalecaiąc y usilnie przykazując wszystkim Jmci PP. Kommissarzom , Ekonomom, Pisarzom , Administratorom , Pod- starościm, Woytom y na jakieykolwiek Zwierzchności y urzędzie w do- brach naszych będącym, aby tego pilnie przestrzegali y surowo przy- kazali a nie posłusznych karali wszystkich pod swoią władzą będących, tak czeladź iako y Poddanych , którzyby się według niżey wyrażonych ustaw niesprawowali. Na co takowy przez punkta postanawiamy y opisuiemy porządek do przestrzegania Jakomkolwiek w Dobrach na- szych maiącym Zwierzchność, do przestrzegania usilnie zalecaiąc.

1-0. Aby tego pilnie przestrzegali, aby każdy Poddany nasz na mszy świętey, każdą niedzielę y święto uroczyste od kapłana zapowie- dziane. Służby Bożey w swój ey Cerkwi, według porządku w Uniwersale naszym niedawno ogłoszonym zawsze słuchali y na Katechizmie bywali, maiąc podane od Kapłana regestrem, nie będących pilnie z jakiey przy- czyny InkwirowaK. A ieżeli słuszney przyczyny mieć nie będą, za to niedbalstwo surowo karali y pilnie przykazywali. A ieżeli który dla Targu lub iakiey potrzeby do miasta odiechawszy w swoiey Cerkwi bydz nie mógł, więc ma mieć kartkę na świadectwo od tegoż Kapłana gdzie mszy słuchał.

2-0. Także aby tego przestrzegali, aby Żydzi w Niedziele i Święta uroczyste Jako i w Sobotę w wieczór, lub w Niedziele w wieczór, iako tez y w Wigilią Świąt miodu, wudek y Piw nie nakładali, gdyż do tey usługi Katolików zażywaią, którzy przez to Niedziele i Święta gwałcą, które trwa od północy do północy, a naylepieyby żeby Żydzi żydów za winników trzymali

3-0. Także aby Katolikom tak rusi jak y polakom u Żydów nie- pozwalali służyć żadną miarą iako to Białogłowom, Dziewkom, Parob- kom, Winiarzom y Woźnicom, ale ieżeli który Zyd potrzebnie usługi

Digitized by

Google

500

od katolika, niech że tego na te zasługi naymie, ale nie na długo. Dla czego każdy Zyd nie ma trzymać naiętego katolika nad miesiąc, a osobliwie aby żaden katolik Polak lub Rusin nie ważył się usługiwać nigdy w pilnowaniu Ich kirkutu na dzień ich Sądny, y bydz za Hamana kiedy Jego pamiątkę odprawuią.

4-0. Także aby tego przestrzegali, aby ZydzL w post po usłysza- nem na północ Dzwonieniu do przewodniey Niedzieli y w Adwent począwszy od pierwszey Niedzieli Adwentowey do 3ch Królów mu- zykę przy szynkach gdzie Polacy w Polskiey a Ruś w Ruski nietrzy- mali y Rus w Ruski, Polacy w Polski nietancowali Jako y w Dni od Biskupa przez Jaki process zakazanych, ani sami Żydzi wesel niespra- wowali. Także aby Dziewki y kobiety pod karą wielką po Zachodzie Słońca zawsze z karczem wychodziły.

5-0 Także y to aby każda wieś , lub razem kilka pobliższych wsi na iednego się pastucha zgodzili, króry sam, a nie iego dzieci bydło paść maią.

6-0. Także aby surowo przykazali, aby zawczasu znać do cho- rych kapłanom dawali. Także żeby Wielkanocną spowiedź wszyscy odprawiali w swoiey Parafii lub y gdzie Indziey , ale za wziętym pozwo- leniem corok od swoiego kapłana z swoiey Parafii.

7-0. Także aby tego przestrzegali, aby żadne z poddanych na- szych brać się w małżeństwo niesmieli, puki nie pokażą Rządzącemu wsią lub miastem Metrykę że białogłowie IB-cie a męszczyznie 15-cie lat minęło, a pobrawszy się aby mąż żony, a żona męża nieodstępowali. ale z sobą mieszkali, gdyż tak Bóg przykazał.

8-0. Także żeby do wróżek nie udawali , gdyż to wróżka ze złego ducha, a nie z Pana Boga to ma że wróży.

9-0. Także aby się nieważyli kapłanów iako y oyca matkę sło- wem iakim lżyć, dopiero się na nich porywać, abo Ich uchoway Boże uderzyć.

lO-o. Także aby tego Ichmość P. P. Dozorcy usilnie przestrzegali, aby Poddani nasi w Niedzielę y święta niegwałcili przez robota iaką to wożenie zboża z pól. Jeżdżenie do Lasów po drwa, w żarnach mielenie, Chleba pieczenie, Chust prać, zwarzać y inne jakiekolwiek pracowite roboty. To im zalecając, że Niedziele i Święta od Boga postano- wione na ulżenie Człowiekowi pracy y na przypilnowanie Nabożeństwa y Chwały Boskiey, więc kiedy w Inne dni robotami zatrudnieni które nam Bóg dał na pracę dla pożytku naszego, niektóre tylko jako to : w Niedziele y Święta uroczyste dla siebie zachował , które po- winni bywać na służbie Bożey y na katechizmie rano y toż sobie w Do- mu po obiedzie przypominać y tego się uczyć z domowemi co w Cer- kwi słyszeli. Ta ma być naszych poddanych robota w Niedzielę y Święta. Te y inne punta które do zbawienia od Pana Boga przy- kazane. Jako w przykazaniu Boskiem podane usilnie Ichmosc P. P. Ekonomom, Pisarzom, Administratorom, Podstaroscim , Wuytom i na iakieykolwiek Zwierzchności y Urzędzie w dobrach naszych będąc3rm zalecamy y pod utratą Łaski naszey przykazuiemy aby Poddanych na-

Digitized by

Google

501

szych w tym wszystkim Jako nayusilniey przestrzegali y dozierali ieźeli się tak sprawuią y Ich oto upominali y dozierali tego wszystkiego, a nieposłosznych za obaczeniem lub doniesieniem po uczynioney inkwi- zycyi surowo karali. Którą to dyspozycyą naszą raz na zawsze uczy- nioną z podpisem Rąk naszych stwierdzam.

Dan w Woiutyczach dnia 57 bris 1745 anno.

August książę Czartoryski Woiewoda ruski.

Wszelkie prawa zastrzegają się.

Digitized by

Google

<o

Digitized by

Google

Digitized by

Google

Digitized by

Google

3 2044 036 013 324

Thie book should be retumed to the Library on or before the laat datę stamped below.

A flne of flve centa a day is incurred by retaining it beyond the apecified time.

Plemae return promptly.

1«li(^JJ58H

Digitized by

Google