Skip to main content

Full text of "Żywot Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego"

See other formats


This  is  a  digital  copy  of  a  book  that  was  preserved  for  generations  on  library  shelves  before  it  was  carefully  scanned  by  Google  as  part  of  a  project 
to  make  the  world's  books  discoverable  online. 

It  has  survived  long  enough  for  the  copyright  to  expire  and  the  book  to  enter  the  public  domain.  A  public  domain  book  is  one  that  was  never  subject 
to  copyright  or  whose  legał  copyright  term  has  expired.  Whether  a  book  is  in  the  public  domain  may  vary  country  to  country.  Public  domain  books 
are  our  gateways  to  the  past,  representing  a  wealth  of  history,  culture  and  knowledge  that's  often  difficult  to  discover. 

Marks,  notations  and  other  marginalia  present  in  the  original  volume  will  appear  in  this  file  -  a  reminder  of  this  book's  long  journey  from  the 
publisher  to  a  library  and  finally  to  you. 

Usage  guidelines 

Google  is  proud  to  partner  with  libraries  to  digitize  public  domain  materials  and  make  them  widely  accessible.  Public  domain  books  belong  to  the 
public  and  we  are  merely  their  custodians.  Nevertheless,  this  work  is  expensive,  so  in  order  to  keep  providing  this  resource,  we  have  taken  steps  to 
prevent  abuse  by  commercial  parties,  including  placing  technical  restrictions  on  automated  ąuerying. 

We  also  ask  that  you: 

+  Make  non-commercial  use  of  the  file s  We  designed  Google  Book  Search  for  use  by  individuals,  and  we  reąuest  that  you  use  these  files  for 
personal,  non-commercial  purposes. 

+  Refrainfrom  automated  ąuerying  Do  not  send  automated  ąueries  of  any  sort  to  Google's  system:  If  you  are  conducting  research  on  machinę 
translation,  optical  character  recognition  or  other  areas  where  access  to  a  large  amount  of  text  is  helpful,  please  contact  us.  We  encourage  the 
use  of  public  domain  materials  for  these  purposes  and  may  be  able  to  help. 

+  Maintain  attribution  The  Google  "watermark"  you  see  on  each  file  is  essential  for  informing  people  about  this  project  and  helping  them  find 
additional  materials  through  Google  Book  Search.  Please  do  not  remove  it. 

+  Keep  it  legał  Whatever  your  use,  remember  that  you  are  responsible  for  ensuring  that  what  you  are  doing  is  legał.  Do  not  assume  that  just 
because  we  believe  a  book  is  in  the  public  domain  for  users  in  the  United  States,  that  the  work  is  also  in  the  public  domain  for  users  in  other 
countries.  Whether  a  book  is  still  in  copyright  varies  from  country  to  country,  and  we  can't  offer  guidance  on  whether  any  specific  use  of 
any  specific  book  is  allowed.  Please  do  not  assume  that  a  book's  appearance  in  Google  Book  Search  means  it  can  be  used  in  any  manner 
any  where  in  the  world.  Copyright  infringement  liability  can  be  ąuite  severe. 

About  Google  Book  Search 

Google's  mission  is  to  organize  the  world's  Information  and  to  make  it  universally  accessible  and  useful.  Google  Book  Search  helps  readers 
discover  the  world's  books  while  helping  authors  and  publishers  reach  new  audiences.  You  can  search  through  the  fuli  text  of  this  book  on  the  web 


at|http  :  //books  .  google  .  com/ 


S!/^v  (^iT^f:  Ijo 


I3arvar5  College  Xit>rar)^ 


BOUGHT  WITH  MONEY 
RECEIYED  FROM  THE 
SALE  OF  DUPLICATES 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


I 


Digitized  by 


Google 


ŻYWOT 


ZEGO 


gKnić^LLL 


l!Un:(tSr.A\V  ZALKSKl 


POZNAŃ. 

w     KStĘCAFINt    J.    K.    ŻUPAI^SKIEGO. 
1881. 


Digitized  byj 


^^C  CSS^./^i 


HARVARD  COLLEGE  LłBRARY 

BOUGHT  FROM 

DUPUCATE  WOHEY 

DEC  51938 


Drukiem  J.  I.  Kraszewskiego  (Dr.  W.  Łeblńakl)  w  Potnaalu. 


4 


Digitized  by 


Google 


OD  WYDAWCÓW. 


Ś.  p.  Autor  dzieła,  którego  tom  I.  wychodzi 
dziś  na  widok  publiczny,  zakładał  sobie  skreślić 
„Żywot  Księcia  Adama  Jerzego  Czartorj^skiego" 
w  trzech  tomach,  a  czując  się  zagrożonym  na 
zdrowiu,  postanowił  oddać  część  gotową  do  druku, 
nie  czekając,  aż  reszta  dzieła  będzie  skończona. 
Miał  bowiem  autor  nadzieję,  że  chociażby  mu  Bóg 
nie  dozwolił  dokończyć  zaczętój  pracy,  to  się  łatwiej 
znaleźć  może  j6j  kontynuator,  gdy  się  tom  I.  ukaże. 

^Podzielając  tę  jego  nadzieję,  nie  chcieliśmy 
przerywać  rozpoczętego  na  krótko  przed  śmiercią 
autora  druku,  zwłaszcza,  iż  ta  część  dzieła  stanowi 
poniekąd  odrębną  całość  i  doprowadza  czytelnika 
do  chwili,  w  której  ma  się  dopiero  otworzyć  zawód 
polityczny  Księcia  Adama,  zawód  tak  ważny  dla 
historyi  naszój  w  bieżącem  stuleciu  i  tyle  znaczący 
w  własnych  losach  Księcia.  Przj^szłego  kontynua- 
tora nic  przeto  krępować  nie  będzie  w  dalszem 
opowiadaniu   60-letniój    działalności   męża,    którego 


Digitized  by 


Google 


II 

lata  dzieciństwa  i  pierwszój  młodości,  po  większej 
części  z  własnych  jego  pamiętników  opowiedziane^ 
w  tym  tomie  znajdujemy.  W  przygotowanycti  przez^ 
swego  poprzednika  materyałacli  będzie  miał  konty- 
nuator niejedno  ułatwienie  w  pracy,  a  może  też 
i  wzór  naśladowania  godny  w  jego  patryotycznych, 
wzniosłych  i  wolnych  od  wszelkiej  osobistości  po- 
glądach. Dla  tychto  powodów  zdało  nam  się  słu- 
sznem,  aby  publiczność  polska  nie  została  pozba- 
wioną możności  poznania  pośmiertnej  pracy,  tyle 
dla  niój  niegdyś  sympatycznego  pisarza. 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  I. 


Początki  Rodziny.   —   Książęta  Michał  i  August  Czartoryscy. 


I. 

Ród  Książąt  Czartoryskich  wywodzono  zwykle  od 
Korygiełły,  syna  Olgierda  z  drugiego  małźeiistwa;  przy- 
jęła ten  wywód  genealogia  domowa,  a  łatwo  na  nim 
oparto  późniój  rozpowszechnione  przekonanie  o  płynącój 
jeszcze  w  tym  rodzie  przedrogiej  Polsce  krwi  jagielloń- 
skiój.  Ostatnie  poszukiwania  historyczne  zachwiały  wpra- 
wdzie tę  legendę.  ^)  Rodowód  książąt  Litewskich  w  XVL 
wieku  spoi-ządzony  świadczy,  że  Korygiełło  zeszedł  bez- 
potomnie^ prócz  tego,  wiadomo  dzisiaj,  że  brat  ten  Ja- 
giełły przyjął  chrzest  według  obrządku  zachodniego, 
kiedy  książęta  Czartoryscy  długi  czas  jeszcze  do  wyznaw- 
ców wschodniego  należeli  Kościoła.  Jakkolwiek  bądź 
jednak,  jeżeli  wywód  od  Korygiełły  udowodnić  się  nie 
da,  niezaprzeczonym  zawsze  świadectwem  ich  pokrewień- 
stwa z  panującą  w  Polsce  jagiellońską    dynastyą,   pozo- 


*)  Stadnicki,  Synowie  Olgierda,  w  Bibliotece  Ossolińskich  i  prace 
Juliana  Bartoszewicza. 


Ksiąię  Adam  Czartoryski.     Tom  I. 


Digitized  by 


Google 


staną,  udzielane  im  przez  Władysława  HE.  i  objdwócłi 
Zygmuntów  przywileje  i  nadania,')  w  których  pokrewnymi 
(consanguineiy  albo  sanguinis  vinculo  conjuncti)  stale  są  nazy- 
wani; trudno  bowiem  przypuścić,  aby  ówczesne  kancella- 
rye  królewskie  dokładniejszych  w  tój  mierze  wiadomości 
od  nas .  nie  posiadały,  albo  tóż  bez  dowodu  podobnego 
udzielały  miana.  Herbowna  ich  pogoń  nie  mniój  o  t^m 
świadczy.  Nie  siląc  się  na  oznaczenie  stopnia  tego  po- 
krewieństwa, z  zupełną  pewnością  ród  książąt  Czartory- 
skich zaliczyć  należy  do  bardzo  dawnych  a  Hcznych  rodów 
książęcych  na  Litwie  i  Rusi,  które  w  końcu  z  obydwoma 
gałęziami  spowinowacone  były.  Samo  służące  im  stale 
nazwisko  CzartorysŁdch,  w  epoce  powszechnój  u  nas, 
przy  zmianach  sfedzib,  niestałości  nazwisk  książęcych, 
zdaje  się  świadczyć  o  dawnóm  władaniu  leżącego  na 
Wołyniu  miasteczka  Czartery sk,  gdzie  w  wieku  Xin. 
kniaź  Mścisław  zamek  był  zbudował.  2) 

O  jednym  z  ich  przodków  Hlebie,  którego  miano 
za  syna  Korygiełły  wiadomo,  że  zginął  pod  Wilnem 
w  walce  z  Krzyżakami.  Następnie,  zapisały  kroniki 
imiona  dwóch  braci:  Aleksandra  i  Iwana,  a  do  osta- 
tniego z  nich  przywiązaną  jest  powieść  charakterystyczna, 
malująca  tę  epokę.  Było  to  za  Władysława  ITL  (Warneń- 
czyka) j  brat  Witolda  Zygmunt  zasiadł  był  na  wielkoksią- 
żęcój  litewskiój  stolicy,  a  okazał  się  surowszym  od  innych; 
podejrzewano  go,  że  rody  książęce  chce  wytopić  i  w  imię 


*)  Prócz  przywileju  Władysława  m.  zatwierdzonego  przez  Zy- 
gmunta Augusta,  nadanie  ks.  Michałowi  Czartoryskiemu  Nowicz ,  w  ha- 
lickim powiecie  położonych ,  przez  króla  Władysława ,  i  inne  Zygmimta 
I.,  które  przytacza  Umiastowski  w  swojój  iVrt?/rt'  o  marowem  pometrztt, 
Kraków  1591. 

*)  Zwaliska  zamku  widzialne  są  dziś  jeszcze,  około  w*si  Sławnicy, 
między  Bohem  a  Bożkiem,  jadąc  z  Międzyboża  ku  Horbuzowu,  za  la- 
sem, w  teraźniejszej  guberuii  podolskiej. 


Digitized  by 


Google 


niezależności  feodalnój  zawiązał  się  przeciw  niemu  spisek; 
kniaź  Iwan  stał  na  jego  czele.  W  1440  r.  przekupiony 
koniuszy  Zygmunta  Skobiejko,  wpuścił  do  Trok  trzysta 
wozów  sianem  ładownych,  ukrywających  w  sobie  sze- 
ściuset żołnierzy;  było  to  wojsko  Iwana.  On  sam  w  nocy 
dostawszy  się  do  zamku,  udał  ulubionego  wielkiemu 
księciu  niedźwiedzia;  a  dzięld  temu  fortelowi  do  kom- 
nat wpuszczony,  sługę  broniącego  pana  przez  okno  wy- 
rzucił a  Zygmunta  zamordował.  Stawszy  się  panem 
zamku  i  znalezionego  w  nim  skarbu,  sam  późnićj  Litwą 
chciał  rządzić ,  ale  wkrótce  ustąpić  musiał  i  tylko  wdaniu 
się  Polaków  zawdzięczał,  że  od  kary  uwolnionym  został. 
Tldał  się  wtenczas  za  Królem  na  Węgry,  i  tam  to, 
w  Budzie,  1442  r.  we  Czwartek  przed  Św.  Witem 
nadany  był  przez  Władysława  III.  przywilój  trzem 
bi*aciom:  Iwanowi,  Aleksandrowi  i  Michałowi,  ducum  de 
Czartoryska^  upoważniający  ich  do  używania  w  herbie 
litewskićj  pogoni.  W  przywileju  tym,  nazywa  kniaziów 
król  Władysław,  to  fratres^  to  consanguinei  nosłri;  jeżeli  zaś 
pierwsze  z  tych  wyrażeń  jest  nawet  grzecznością  tylko 
dyplomatycznego  owych  czasów  języka,  jak  chcą  nie- 
którzy, to  drugie  niezawodnie  pokrewieństwo  oznacza, 
i-azem  zaś  z  herbową  pogonią  o  zaliczaniu  Czartoryskich 
do  udzielnych  książęcych  rodów  świadczy. 

Z  trzech  w  przywileju  wymienionych  braci,  olbrzy- 
miój  siły  Iwan  zeszedł  pono  bezpotomnie.  Aleksander 
próbował  szczęścia  na  głęboltiój  Rusi;  z  Dymitrem  Sze- 
miaką,  kniaziem  na  Ughczu,  chadzał  pod  Moskwę,  pó- 
źniój  z  ramienia  w.  kniazia  Wasila  ślepego  rządził 
Pskowem  i  Nowogrodem,  ubijał  się  z  Kawalerami  Mie- 
czowymi, a  nie  chcąc,  jak  wyrażano  się  wtenczas,  „krzyża 
Wasilowi  całować",  coby  oznaczało,  że  będąc  dla  Psko- 
wian  kniaziem,  byłby  dla  w.  kniazia  namiestnikiem, 
wrócił  na  Litwę,    i  miał  sobie  przez   Kazimierza  Jjigiel- 

1* 


Digitized  by 


Google 


lończyka  nadany  na  własność  Łohojsk,  który  z  ostatnią 
t^j  linii  dziedziczką  w  początkach  XYL  wieku  przeszedł 
do  Tyszkiewiczów.  Pozostał  trzeci  brat  Michał,  co  pier- 
wszy pisał  się  księciem  na  Klewaniu  i  Zukowie  i),  był 
pogranicznym  starostą  bi^acławskim  i  często  na  koniu, 
walczył  z  Tatary  i  Turki,  a  przez  zapisy  brata  sw6j 
zony  Niemierycza,  przyszedł  do  trochę  znaczniejszój  for- 
tuny. Szczupłego  majątku  Czartoryscy,  jeżeli  nie  prze- 
wodzili losom  narodu,  to  podzielali  je  szczerze;  dziedzic 
Łohojska  widział  swój  zamek  przez  Tatarów  zniszczony 
i  synów  uprowadzonych  w  jassyr,  z  którego  nie  wróciH; 
niejeden  z  późniejszych  potomków  legł  w  boju  z  nie- 
wiernymi lub  Moskwą;  późniój,  czasu  wojen  kozackich, 
między  ofiarami  nienawiści  syzmatyków,  liczono  też  Czar- 
torysldego,  przepiłowanego  na  poły  wraz  z  dziećmi, 
przez  hajdamaków,  w  czasie  jednego  z  ich  groźnych  na- 
padów. Nie  mogąc  się  mierzyć  z  przemożnemi  na  Rusi 
i  Litwie  ksiąźęcemi  domami,  wcześnie  stanęli  po  stronie 
Unii  z  Polską.  Dwaj  wnukowie  Michała:  Iwan  i  Ale- 
ksander, niemałe  nawet  w  doprowadzeniu  j6j  do  skutku 
położyli  zasługi.  Pierwszy  z  nich,  jeszcze  w  1564  r. 
był  posłem  od  Stanów  Litewsltich  na  zjeździe  mającym 
na  celu  obmyślenie  środków  dokonania  Unii;  Aleksan- 
der zaś,  od  1560  r.  wojewoda  wołyński,  z  waleczności 
swojój  w  walkach  z  Tatarami  pod  Konstantym  Ostrog- 
sldm  znany,  w  1569  r.  gorąco  za  Unią  oświadczał  się 
w  LubUnie;  przyczynił  się  znacznie  do  usunięcia  tru- 
dności przez  wcielenie  do  korony  Wołynia  i  Podola, 
i  do  zwrócenia  nawet  na  powrót  tych  z  pomiędzy  Li- 
twinów, którzy  z  Janem  Chodkiewiczem  na  czele  już 
byU  LubUn  opuścih.     Obydwaj  bracia  akt  Unii  podpisali, 


*)  Przywilój  nosi  datę  1458  r. 


Digitized  by 


Google 


5 

a  znalezienie  się  ich  ówczesne  dało  powód  Zygmuntowi 
Augustowi  do  wydania  im  przywileju,  który  zatwierdzając 
dawne  nadania  Warneńczyka  świadczył  o  ich  obywatel- 
kich  zasługach J) 

Przywilój  ten  u  godność  senatorska  kniazia  Ale- 
ksandra, podniosły  znaczenie  domuj  wszakże  zasoby  jego 
pozostały  szczupłe;  przy  podziale  między  braómi,  Ale- 
ksandrowi dostał  się  tylko  Czartorysk  i  Litowiż,  Iwa- 
nowi Klewań  i  Biłhorod.  Nie  można  było  współubiegaó 
się  o  prym,  nietylko  z  książęcemi  domami  Radziwiłłów, 
Ostrogskich,  Zasławskich,  Olelków,  Różańskich,  ale  na- 
wet z  nieksiąźęcemi,  lecz  przemożnemi  na  Litwie  i  Rusi 
rodami:  Potockich,  Sapiehów,  Chodkiewiczów,  Paców 
i  tylu  innych.  Długi  tóź  czas  jeszcze  Czartoryscy  pozo- 
stali na  tśj  pośredniej  w  Rzeczy pospoUtój  stopie,  która 
rzadko  ich  po  za  zakres  wojewódzkich  przenosząc  urzę- 
dów, jeżeli  z  jednój  strony  nie  obudzała  przeciw  nim 
zawiści,  to  z  drugiój,  znacznego  na  sprawy  krajowe  nie 
dozwalała  wpływu,  Posłowali  na  Sejmach,  walczyli 
z  Moskwą  pod  Batorym  i  Zygmuntem  III.,  zasiadali 
w  trybunałach,  ale  w  tóm  wszystkióm  nie  było  nic  wy- 
bitnego. W  XVn.  dopióro  wieku  dochodzą  większego 
nieco  znaczenia.  Długosz  nazywał  ich:  duces  ritus  et  ge- 
neris  Ruthenici;  w  XVL  jeszcze  wieku  trzymaU  się  ko- 
ścioła wschodniego;  wychwalano  Zofią  Bohowi tinową, 
chorążynę  wołyńską,  z  domu  Czartoryską,  że  staraniem 
i  kosztem  swoim  księgi  Nowego  Testamentu  z  greckiego 
na  język  słowiański  przełożyć  i  wydać  kazała;  w  dedy- 
kacyach  dzieł  teologicznych  powtarzano:  że  książęta 
Czartoryscy,  jako  dobrzy  szafarze,    dostatki    swoje    przez 


*)  Przywilój  ten  dotychczas  w  oryginale  w  archiwum  rodzinnóm 
ks.  ks.  Czartoryskich  przechowany,  znajdzie  czytelnik  w  Dodatku,  pod 
Nr.  1. 


Digitized  by 


Google 


6 

ręce  ubogich  do  niebieskiój  przesyłają  skarbnicy,  gdzie 
żadnej  skazitelności  ani  stracie  uledz  nie  mogą;  wznosili 
cerkwie  i  monastery ;  dopióro  ks.  Jerzy,  syn  Iwana  i  Anny, 
z  domu  księżniczki  Zasławskiój,  pierwszy  przyjął  obrzą- 
dek łaciński.  Było  to  w  czasie,  ki^dy  niedawno  do  nas 
sprowadzeni  Jezuici  największą  rozwijali  gorliwość,  a  do- 
pełniało się  wielkie  dzieło  Unii  kościelnój.  Książę  Jerzy 
wystąpił  jako  żarliwy  Katolik  i  zgromadzenia  Jezusowego 
„benefactor."  „Na  Boga  pańsko  szczodry"  jak  wyraża 
się  Niesiecki,  w  Klewaniu  swoim  kościół  zbudował  i  hoj- 
nie go  uposażył,  kolegia  Jezuickie  w  Wiimicy  i  Lucku 
wspierał,  a  czynny  miał  udział  w  rehgijnych  z  Aryanami 
dysputach.  Jedne  z  najgłośniejszych  w  owym  czasie,  co 
się  odbyła  w  Lublinie,  w  kościele  św.  Ducha  (d.  13 
Lipca  1616),  a  na  którćj  sędziami  byli:  Jan  Ostroróg 
wojewoda  poznański  i  kasztelan  biecki  Firlej,  z  własną 
przedmową  drukiem  ogłosił.  Syn  jego  Mikołaj  Jerzy, 
odziedziczywszy  po  ojcu  miłość  dla  synów  św.  Ignacego 
i  szczere  do  kościoła  przywiązanie,  serdeczny  Unii  po- 
plecznik, przyczynie  św.  Jozafata  cudowne  uzdrowienie 
swoje  przypisujący,  co  aktem  uroczystym  stwierdził, 
w  przyjaźni  kanclerza  ks.  Albrechta  Radziwiłła  miał  zna- 
leźć skuteczną  dla  siebie  w  sprawach  tego  świata  pod- 
porę: dzięki  jego  poparciu  i  sam  do  wyższych  dostojeństw 
doszedł  i  synów  tak  pokierował,  że  powiadano,  iż  trzy 
stany  Rzeczypospolitój  nimi  ozdobił;  a  spotykamy  go 
na  Sejmie  koronacyjnym  witającego  w  imieniu  Izby  po- 
selskiój  Władysława  lY. ,  potom  stojącego  z  pospolitóm 
ruszeniem  przeciw  Turkom  we  Lwowie,  przewodzącego 
województwu  wołyńskiemu  pod  Beres toczkiem,  nareszcie 
na  trzech  z  kolei  krzesłach  w  Senacie,  którego  już  odtąd 
potomkowie  jego  opuścić  nie  mieli. 

Z  trzech  synów,  o  których  wspomnieliśmy,  najwięk- 
szą  domu   chlubą  stał   się   Floryan   Kazimierz.     Ten  od 


Digitized  by 


Google 


mlodoHci  do  stanu  duchownego  przeznaczony,  u  Jezuitów 
w  kraju,  a  później  w  Rzymie  wychowany,  znany  za- 
szczytnie Urbanowi  VIII.,  przez  przyjaciela  rodziny  ks. 
Albrechta  Radziwiłła  ki'ólowi  polecony,  z  kanonika  i  se- 
kretarza Władysława  TV.  na  biskupstwo  poznańskie 
a  późnićj  kujawskie  podniesiony,  mąż  wielkiój  nauki, 
surowego  życia  i  pobożności  gorącój,  w  pełnych  nie- 
szczęsliwości  czasach,  Kościołowi  i  Ojczyźnie  wielkie  od- 
dal usługi.  Mąż  rządu  i  spokoju,  zgodę  wśród  rozjątrao- 
nych  umysłów  szczepił,  związki  wojskowe  i  konfederacye 
namową  swoją  rozwiązywał,  burze  na  elekoyach  uciszał, 
a  stąd  biskupem  konfederackim  (praesul  cofmexualis)  prze- 
zwany, zasłużył  na  to,  iż  o  nim  wtenczas  mówiono,  że 
byt  najcnotliwszym  biskupem,  jakiego  Polska  posiadała 
i  posiada.  Towarzysz  Jana  Kazimierza  na  Szlązku,  do 
narad  późniój  wzywany,  oświadczał  się  za  wyznaczeniem 
następcy  tronu  za  życia  jeszcze  Itrólewskiego,  ale  znając 
ówczesne  usposobienie  narodu,  gwałtownie  w  tój  rzeczy 
poczynać  nie  chciał,  doradzając  zawsze  powolność  i  umiar- 
kowanie. Przy  królu  Michale  Korybucie  po  jego  elekcyi 
stał  wytrwale  i  na  sejmie  1672  r.,  gdzie  się  abdykacyi 
domagano,  bronił  go  statecznie;  mianowany  w  końcu  ar-  . 
cy biskupem  gnieźnieńskim,  jako  prymas  i  interrex  w  bez- 
Icrółewiu  po  śmierci  króla  Michała  narodowi  przewodni- 
czył, i  na  niewiele  dni  przed  własnym  zgonem  sejm 
elekcyjny  zwoływał,  doradzając,  w  obec  grożących  ojczy- 
źnie zewsząd  niebezpieczeństw  odnowienie  zaniedbanych 
od  lat  wielu  sejmików  prowincyonalnych,  czyli  tak  zwa- 
nych generałóWy  ,,aby  zgoda  na  sejmie  już  nie  między  po- 
wiatami, ale  przynajmniój  między  trzema  lub  czterema 
zdaniami  układała  się."  Chwile  wolne  zgłębianiu  dzieł 
Św.  Augustyna  poświęcając,  pokój  wewnętrzny  i  moc 
czerpał  w  częstych  do  Częstochowy  pielgrzymkach,  w  wy- 
łącznem    do    św.  Anny    i    Matki    Boskiój    nabożeństwie, 


Digitized  by 


Google 


8 

w  praktykach  religijnych,  którym  się  w  Smardzewicach 
swoich  pod  Wolborzem  oddawał. 

Brat  jego  książę  Michał,  przez  prawdziwego  rodziny 
orędownika,  ks.  Albrechta  Radziwiłła  królowi  polecony, 
w  potrzebach  ojczyzny  chorągiew  kozacką  swoim  kosztem 
wystawił,  sam  pod  trzema  panowaniami  trzy  z  kolei 
krzesła  w  Senacie  zajmował,  szczególniój  zaś  zasłużył  się 
poselstwem  do  Moskwy  (1678  r,),  gdzie  otrzymał  zwrot 
Newla,  Siebieźa  i  Wieliża  i  opłatę  dwóch  mihonów  zło- 
tych przy  przedłużeniu  rozejmu  do  1693  roku.  Budo- 
wano wtenczas  na  tśm  nadzieje  pomyslnój  z  Osmanami 
walki  i  ks.  Michał  nawet  od  Stolicy  Świętój  podzięko- 
wania za  to  poselstwo  odbierał.  W  życiu  prywatućm 
był  to  człowiek  pobożności  wielkiój;  w  święta  uroczyste 
zwykł  był  sam  ubogim  w  domu  swoim  usługiwać,  po- 
stów i  wszelkich  religijnych  praktyk  pilnie  przestrzegał, 
ostatnie  dni  życia  na  takich  ćwiczeniach  i  fundacyach 
pobożnych  z  żoną  swą  Olędzką  z  domu,  która  mu  Siedlce 
wniosą,  spędził. 

Trzeci  wreszcie  brat,  Jan  Karol,  żonaty  z  Zebrzy- 
dowską, osiadłszy  w  Krakowskiśm,  został  tam  podko- 
morzym j  bił  się  w  młodości  ze  Szwedami,  marszałkował 
na  sejmie  1668  r.,  podpisał  akt  abdykacyi  Jana  Kazimie- 
rza, nie  przyjął  ofiarowanój  sobie  jako  pierwszemu  pod- 
komorzemu w  Koronie,  laski  pod  Gołębiem,  ale  szeroką 
u  szlachty  posiadłszy  wziętość,  nie  chciał  zająć  żadnego 
krzesła  w  Senacie,  aby  tój  popularności  w  obywatelstwie 
swojóm  nie  postradać.  Od  niego  poszła,  faik  zwana 
książąt  Czartoryskich  linia  korecka^  która  w  tym  wieku 
wygasła.  ^) 


*)  Ostatni  z  tój  linii,  ks.  Józef  Klemens,  stolnik  w.  litewski,  miał 
tylko  córki,  które  powychodziły:  Mary anna  za  Jana  Potockiego,  Klemen- 


Digitized  by 


Google 


9 

Książę  Michał  umarł  pray  scliyłku  XVn,  wieku 
(1692  r.).  W  dotjcliczasowych  losach  rodzinj,  uświetnio- 
uej  niedawno  pry  maso  wskióm  dostojeństwem,  nie  było 
jeszcze  nic  niezwykłego.  Ks.  Michał  poselstwem  swojóm 
dodał  jój  blasku,  ale  nikt  zapewne  nie  domyślał  się 
wtedy  do  jakiego  znaczenia  w  Rzeozypospohtśj  dom  ten 
miał  dojśó  niebawem,  W  trądy cy i  jego  leżało  wpraw- 
dzie służenie  jedności  państwa,  poszanowanie  pewnego 
porządku  i  władzy,  że  się  na  poplecznika  Unii  lubelskiój, 
księcia  Aleksandra  i  na  prymasa  Floryana  powołamy; 
od  czasu  przejścia  na  obrządek  zachodni,  odznaczali  się 
książęta  żarliwością  dla  kościoła,  opiekowali  się  młodzieżą 
szukającą  nauki  —  sami  w  ostatnich  czasach  chętnie 
szukali  światła  na  zachodzie;  ale  w  tem  wszystkiśm  prze- 
ścignęło ich  wielu;  fortuny  zawsze  stosimkowo  mieli 
szczupłe,  co  im  także  uróść  w  większą  powagę  nie  po- 
zwalało. Książę  Michał  podróżując  w  młodości  z  rowie- 
śnymi  sobie  książętami  Koreckimi,  wtenczas  kiedy  brat 
starszy  naukom  teologicznym  oddawał  się  w  Rzymie, 
zapoznał  się  z  zagranicznemi  Itrajami;  pierwszą  nawet 
z  kilku  żon  jego  była  jedna  z  ulubionych  panien  Cecylii 
Renaty,  cudzoziemka;  przystęp  do  Dworu  zdawał  mu  się 
być  zapewniony,  a  razem  i  drzwi  dla  wpływów  zagrani- 
cznych w  domu  jego  otwarte.  Ale  to  trwało  niedługo; 
przyjaciółka  żony  Władysława  lY.  rychło  umarła  — 
a  ostatnia  małżonka  ks.  Michała  w  staropolskim  rozmi- 
łowana obyczaju,  zachowała  domowi  do  końca  charakter 
patryarchalnój  prostoty.  Mógł  pobożny  wojewoda  podzie- 
lać pojęcia  prymasa  co  do  sukcessyi  tronu  i  niebezpie- 
czeństw ówczesnych  już  elekcyj ,  ale  sam  o  żadnóm  prze- 


tyna  za  ks.  Eustuchego  Sanguszkę,  Teresa  za  ks.  Henryka  Lubomir- 
skiego, Józefina  za  Alfreda  Potockiego,  Celestyna  za  Stanisława  Bzy- 
szczewskiego. 


Digitized  by 


Google 


10 

kształceniu  Rzeczypospolitój  nie  zamyślał  i  szerszego  dla 
siebie  na  sprawy  publiczne  wpływu  nie  szukała  widzieli- 
śmy zaś,  źe  brat  jego  ze  stanu  rycerskiego  wyjść  nawet 
nie  cliciał.  W  chwili  gdy  ks.  Michał  oczy  zamykał, 
myśl  która  rodzonych  jego  wnuków  natchnąó  miała,  spo- 
czywała jeszcze  w  duchu  przyszłój  jego  synowój. 

Jan  Jakób  Morsztyn,  pan  możny,  pisarz,  kt()ry  kla- 
sycznym wierszem  polskim  Cyda  tłumaczył  i  na  teatrze 
Warszawskim  przedstawiać  go  kazał,  rozmiłowanym  był 
we  Francyi  i  całym  jój  obyczaju;  miał  tam  dobra,  pia- 
stując jeden  z  najwyższych  urzędów  krajowych,  bo  był 
w.  podskarbim  koronnym,  chętnie  siebie  poddanym  Lu- 
dwika XIV.  nazywał,  posiadając  zaufanie  Maryi  Ludwiki 
stronnictwo  francuzkie  tworzył,  zawsze  stosunki  rządu 
z  domem  austryackim  starając  się  niweczyć,  nawet  ta- 
jemnice Stanu  przed  posłem  francuzkim  odsłaniał,  a  gdy 
się  te,  niegodne  senatora  i  ministra  konszachty  wykryły 
z  przejętój  i  z  rozkazu  królewskiego  we  wszystkich  języ- 
kach ogłoszonój  korespondencyi  p.  Vitry,  który  przeciw 
Janowi  IIL  snuł  kabały,  kraj  opuścił  i  przeniósłszy  się 
do  Francyi,  tam  życia  dokonał.  Żonatym  był  z  Kata- 
rzyną Gordon,  margrabianką  de  Hmitley,  rodem  Angielką, 
a  długie  lata  spędzając  w  Paryżu,  tam  córki  swoje  wy- 
chował. Jedna  z  nich  Izabella,  została  żoną  księcia  Ka- 
zimierza Czartoryskiego,  syna  Michała.  Wzrosła  wśród 
największój  świetności  dworu  Ludwika  XIV.,  przejęta 
poszanowaniem  dla  jego  potęgi  i  majestatu,  nosiła  ona 
w  duszy  ideał  społeczeństwa  zupełnie  różny  od  szlache- 
ckiój  Rzeczypospolitój  polskiój  i  pragnęła  widzieć  ojczy- 
znę na  ten  wzór  przekształconą  i  zamienioną  w  silną 
i  rządną  monarchią  zachodnią.  Znacznemi  dostatkami 
pomnożywszy  zasoby  domu,  który  przez  Ludwika  XIV, 
do  francuzkiego  szlachectwa  przypuszczonym  został,  roz- 
szerzyła krąg  jego    działań    i    wpływów,    a  otworzywszy 


Digitized  by 


Google 


11 

w  Wai'szawie  pierwszy,  prawdziwie  wersalski  salon,  do 
którego  gust  i  dowcip  gospodyni  sprowadzały  wszystko, 
co  stolica  miała  wówczas  najwykwintniejszego,  zrobiła 
zeń  prawdziwe  polityczne  ognisko  i  jakby  punkt  środ- 
kowy, z  którego  się  zachodnie  po  kraju  rozchodziły  po- 
jęcia. Z  życiem  salonowśm  wniosła  do  nas  i  udział  nie- 
wiast w  sprawach  politycznych,  który  późniój,  za  rządów 
jćj  wnuka,  tak  nieszczęśliwie  wybujał;  sama  jednak, 
w  długnóm  swóm,  bo  dziewięódziesięcioletnióm  niemal  ży- 
ciu*) wzniosłych  celów  nie  straciła  z  oka  i  wywyższenie 
domu  swojego  łączyła  w  myśli  z  podźwignieniem  ojczy- 
zny. Nie  zrywała  tóź  z  pełną  pobożności  tradycyą  fami- 
lijną. Najstarsza  j6j  córka,  Ludwika,  wcześnie  Bogu 
ślubowana,  i  poruczona  Warszawskim  Wizytkom,  przy- 
wdziała w  tóm  Zgromadzeniu  suknię  zakonną,  i  po  trzy- 
kroć na  przełożoną  wybierana,  zostawiła  po  sobie  pamięć 
świątobUwego  żywota; 2)  syn  najmłodszy  Teodor,  do 
stanu  duchownego  był  tóż  przeznaczonym.  Pozostałe 
dzieci  odziedziczyły  prawdziwie  matczynego  ducha;  z  tych 
córka  Konstancya  wyszedłszy  za  Poniatowskiego  dała  ży- 
cie ostatniemu  królowi  Polskiemu,  dwaj  zaś  synowie: 
Michał  Fiyderyk  i  August  Aleksander  doprowadzili  dom 
do  tego  znaczenia,  iż  się  około  niego  skupiały  niejako 
dzieje  całego  narodu,  i  jak  słusznie  powiedział  Mic- 
kiewicz, 3)  stał  się  on  jedynym  domem  prywatnym 
w  Eiu*opie,  mającym  swoje  polityczne  dzieje. 


^)  Urodzona  1671  r.,  umarła  d.  24  Lutego  1758  r. 

2)  Cyrkularz  do  klasztorów  francuzkich  Maryi  Konstancy!  Lesz- 
czyńskiój,  przełożono]  Warszawskiego  klasztoru  Nawiedzenia  Maryi 
Panny,  o  życiu  i  cnotach  ś.  p.  Matki  Ludwiki  Elżbiety  Czartoryskiej, 
przełożonój  tegoż  klasztoru,  zmarłśj  d.  31  lipca  1745  r.    (Rękopism.) 

')  Literatura  słomaihka  wykładana  w  kolegium  franaizkiem;  przekład 
F.  Wrotnowskiego.    Poznań  1865.  T.  n.  str.  113, 


Digitized  by 


Google 


12  

Bvło  to  owocem  długolotniój  i  wytrwałój  pracy. 
Obaj  bracia  przyszli  na  świat  przy  samym  schyłku  XVU. 
wieku  ^)  i  pacholęce  ich  lata  przypadły  na  czas  wielkich 
wstrząsnień  i  wewnętranego  w  narodzie  rozdarcia^  wy- 
wołanego wojną  szwedzką  i  pierwszym  obiorem  Leszczyń- 
skiego. Ojciec  ich,  książę  Kazimierz,  należący  zawsze 
do  francuzkiego  w  kraju  stronnictwa,  stał  zrazu  po  stro- 
nie księcia  do  Conti,  i  księdzu  Polignacowi,  który  jako 
ambasador  Ludwika  XIV.  tego  kandydata  do  tronu  za- 
lecał, wpływem  swym  i  nawet  pieniędzmi  pomagał;  pó- 
źniój,  za  królem  Stanisławem  się  oświadczył  i  wtenczas 
podskarbiostwo  wielkie  litewskie  otrzymał;  wkrótce  je- 
dnak ustąpił  tego  dostojeństwa;  w  konfederacyi  tarno- 
grodzkiój  sam  udziału  nie  miał,  a  w  uspokojonym  nare- 
szcie kraju  szukał  zajęć,  któreby  odpowiadały  wewnętrz- 
nemu jego  usposobieniu.  Z  natury  ułomny,  a  jak 
świadczą  spółcześni  pobożny  i  cichy.  Dwór  jednak  i  ży- 
cie stołeczne  lubił  i  rad  był  każdemu  zdarzeniu,  które  go 
do  Warszawy  powoływało.  Dwa  razy  na  deputata  przy 
boku  królewskim  wybierany,  w  1726  r.  przeznaczony  do 
układów  z  trzema  sąsiedniemi  Dworami,  jako  kasztelan 
wileński  na  narady  Senatu  wzywany,  kilka  lat  z  rzędu 
w  stolicy  przepędził,  prowadząc  tam  wykwintne  życie 
ówczesne,  biorąc  udział  w  ciągłych  prawie  uroczystościach, 
obchodach,  zabawach,  mnożąc  stosunki  i  pi-zez  nie  drogi 
dzieciom  ułatwiając.  Brakowało  jeszcze  rodzinie  konie- 
oznój  w  owym  czasie  do  szerszego  wpływu  podstawy,  to 
jest  wielkiój  fortuny,  któraby  jój  pozwoliła  mierzyć  się 
z  przemożnemi  w  kraju  domami.  Dojść  do  niój  można 
było  w  części  łaską  królewską,  otrzymując  starostwa, 
a  łatwiój    jeszcze  przez   związki    rodzinnne,    małżeństwa 


>)  Michał,  d.  26  kwietnia  1696  r.,  August  w  październiku  czy  listo- 
padzie 1697  r. 


Digitized  by 


Google 


13 

Panuj fłce  domy  nie  gardziły  tym  środkiem  pomnożenia 
potęgi  swojój,  i  księstwo  Czartoryscy  takim  tśź  sposobem 
świetność  domu  swego  w  dzieciach  swych  podnieść  spo- 
dziewali się.  Już  w  czasie  konfederacyi  tarnogrodzkiój, 
bawiąc  w  Krasnymstawie,  młodziutkiego  jeszcze  wtenczas 
syna  Michała  swatali  z  córką  wojewody  bełzkiego  Łaszczą, 
jedynaczką  i  dziedziczką  dóbr  ogromnych,  o  którój  rękę 
wielu  jednocześnie  starało  się  panów.  Ubiegł  wprawdzie 
tym  razem  Czartoryskiego  Stanisław  Potocki,  syn  Jó- 
zefa, wojewody  kijowskiego,  co  zapewne  do  rozjątrzenia 
istniejącój  między  dwoma  domami  niechęci  przyczyniło 
się,  ale  w  kilka  lat  późniój  (1720  r.)  córka  ich  wyszła 
za  Stanisława  Poniatowskiego,  jednego  z  najbardziój 
wziętych  wtenczas  ludzi  u  Dworu,  a  w  przyszłości  dru- 
giego ich  syna  świetniejsze  jeszcze  czekały  związki.  —  Sto- 
sunki Księstwa  były  oczywiście  rozległe.  Już  samo  dawne 
stronnictwo  francuzkie,  do  którego  zaliczano  ich  zawsze, 
miało  niemałe  znaczenie.  Należeli  do  niego  między 
innymi:  Sobiescy,  Sapiehowie,  Pacowie,  Denhoffowie, 
Jabłonowscy,  za  czasów  Maryi  Ludwiki  i  Maryi  Kazi- 
miry  z  domami  francuzkiemi  spokrewnieni;  rodzona  zaś 
siostra  księżny  Kazimierzowój  była  żoną  marszałka  wiel- 
kiego koronnego  Bielińskiego,  któremu  wysokie  jego 
dostojeństwo  nadawało  niezależne  prawie  stanowisko 
w  Rzeczypospolitej.  Praechowane  w  rodzinie  korespon- 
dencyc  świadczą  znowu  o  blizkiój  zażyłości  z  hetma- 
nową wielką  koronną  i  kasztelanową  ki^akowską,  Sie- 
niawską,  niewiastą  wielkiego  rozumu  i  szerokiego  wpływu. 
Książę  Kazimiei-z  w  jednym  z  tych  listów  (z  września 
1721  r.)  dziękuje  hetmanowój  za  probostwo  międzyrze- 
ckie, przyrzeczone  najmłodszemu  jego  synowi  Teodorowi, 
który  miał  z  czasem  zostać  biskupem  poznańskim ,  a  wten- 
czas jako  kanonik  krakowski  był  spowiednikiem  pani 
hetmanowój.     W  innym,  tłumacząc  się  z  zarzutu  jakiejś 


Digitized  by 


Google 


14 

niechęci,  powiada;  „za  patronkę  niewinności  moj6j  wezmę 
moje  serdeczną,  kochaną  dobrodziójkę,  pannę  Krako- 
wską," którą  na  innóm  znów  miejscu,  „królową  serc" 
(la  reine  des  coeurs)  nazywa.  W  1726  r.  księżna  Kazi- 
mierzowa  śpieszy  donieśó  hetmanowój,  że  syn  j6j  Mi- 
chał „ożenił  się  wielce  dobrze,  pojąwszy  grafównę  Eleo- 
norę de  Waldstein,"*)  że  zaś  ta  miała  wtenczas  zaledwo 
lat  14,  więc  dodaje:  „nie  zdawało  mi  się  do  podobień- 
stwa, aby  ta  passya  mogła  być  do  dziecięcia,  ale  widać 
że  mnie  dobroó  Boska  chce  szczęśliwą  matką  widzieć." 
Wszystkie  te  listy  z  niemałój  lat  kolei,  pełne  są  głębo- 
kiój  dla  hetmanowej  „veneracyi."  Tak  rodzice,  jako  tóż 
i  syn  Michał,  nazywają  ją  zawsze:  „kochaną,  nieporó- 
wnaną całego  domu  protektorką."  Ks.  Michał  pozwala 
sobie  czasem  zupełnie  poufnych  uwag,  jak  np.  kiedy  wy- 
raża obawę  „że  Potoctwo  (sic)  nie  da  pokoju  Sieniaw- 
skiój."  W  jednym  z  jego  listów,  gdy  ją  zaklina  aby 
do  Grodna  jechała,  znajdujemy  następujące  wyrażenie: 
„ProYidentia  boska  tak  osobliwie  geniuszem,  godnością 
sentymentów  i  fortuną  utalentowaną  panią  na  to  Polsce 
udzieliła,  aby  Ojczyźnie  swojój  i  przyjaciołom  skuteczną 
była  we  wszystkióm  pomocą,  a  przez  to  pamiętną  wieku 
swojego  heroiną."  A  nie  było  jeszcze  wtenczas  mowy 
o  zaślubieniu  przez  księcia  Augusta  córki  hetmanowój; 
owszem,  wychodziła  ona  właśnie  za  Denhoffa. 

Polska,  nie  można  tego  zapomnieć  na  chwilę,  ró- 
żniła się  wtenczas  od  wszystkich  państw  europejskich; 
zwykłe  zawody  życia  publicznego  otwarte  gdzie  indziój 
przed  ludźmi,  nie  istniały  u  nas;  wymowa,  która  w  Anglii 


*)  Cioteczna  siostra  jój  matki,  hrabianka  Waldstein,  była  za 
Giełgudem,  a  w  powtórnem  małżeństwie  za  wojewodfj,  wileńskim 
Sapielią. 


Digitized  by 


Google 


15 

do  najwyższych  prowadziła  dostojeństw^  nie  mogła  ro- 
zwinąć się  wśród  zgromadzeń  sejmowych^  bo  te  zrywane 
ustawnie,  nie  przychodziły  do  skutku;  administracya  cala 
w  zupełnćm  była  zaniedbaniu;  wojska  nie  mieliśmy  pra- 
wie. Kto  chciał  wojennego  uczyć  się  rzemiosła,  ćwiczył 
się  w  nióm  u  sąsiadów,  w  obcych  szeregach.  W  woj- 
nach Karola  XIL  miał  jeszcze  Stanisław  Poniatowski 
sposobność  rozwinięcia  wielkich  swych  wojskowych  i  dy- 
plomatycznych zdolności,  ale  następowała  epoka  najzu- 
pełniejszego  pokoju,  gdzie  przez  lat  kilkadziesiąt  nikt 
w  Polsce  hetmana  nie  miał  widzieć  na  koniu.  Dla  am- 
bitniejszych zostawało  jedno  tylko:  szukać  popularności 
między  swoimi,  a  czy  to  łaską  Dworu  czy  małżeństwem 
zdobywszy  szerszą  majątkową  podstawę,  stanąć  na  równi 
z  przemożnemi  w  kraju  rodami,  i  odtąd  już  życie  walką 
o  prym  z  niemi  zapełnić.  Młodzi  książęta  Czartoryscy 
wcześnie  wystąpih  na  pole  działania.  Zaledwo  w  lata 
młodzieńcze  wchodzić  zaczęli,  gdy  ich  rodzice  dla  dokoń- 
czenia nauk  wysłali  za  granicę.  Tu  prędko  rozeszły  się 
ich  drogi;  a  jeżeU  pierwsza  tego  przyczyna  w  różnśm 
usposobieniu  wewnętrznóm  braci  leżeć  musiała,  to  zaprze- 
czyć się  nie  da,  że  te  odmienne  młodości  koleje,  na  wiek 
ich  męzki  bez  wpływu  pozostać  nie  mogły.  Starszy 
z  nich  Michał  rychło  wrócił  do  kraju,  a  pozyskawszy  wy- 
łączną przychylność  wszechwładnego  u  Augusta  II.  ministra 
Fleminga,  dzięki  blizkim  z  nim  stosunkom,  w  20-tym 
roku  życia  został  wielkim  Podstolim ,  a  w  28-tym  aż  pod- 
kancleraem  htewskim;  w  szkole  mądrego  ministra  wy- 
ćwiczony, od  wczesnych  lat  w  interesa  wdany,  przy  bystrym 
umyśle  nabył  prędko  wielkiśj  znajomości  ludzi  i  we- 
wnętrznych stosimków  i  spraw  krajowych,  a  czynna  i  nie- 
znająca  znużenia  jego  natura,  zjednała  mu  wpływ  bardzo 
rozległy  w  obywatelstwie.  Młodszy  od  niego  August, 
od  maleństwa  bardzićj    był    w    sobie    zamknięty.     Prze- 


Digitized  by 


Google 


16 

chowane  domowe  o  nim  podanie  powiada,^)  źe  będąc 
z  natury  obdarzony  gwałtownym  i  dumnym  charakterem, 
czego  liczne  składał  dowody,  tak  siłą  woli  zapanować 
nad  sobą  potrafił,  źe  już  w  dwunastym  roku  życia  umiał 
wszystkim  okazać  się  umiarkowanym  i  spokojnym.  Baedy 
książę  Michał  wróciwszy  do  kraju,  to  o  rękę  Laszczówny 
się  starał,  to  zaraz  potom  w  wir  spraw  pubUcznych  się 
rzucił,  on  został  za  granicą,  i  przypiąwszy  na  Malcie 
ki'zyż  Zakonu,  na  jego  galarach  zawód  wojskowy  roz- 
począł; przeszedł  prędko  do  szeregów  cesarza  niemie- 
ckiego, i  pod  rozkazami  księcia  Eugeniusza,  w  tój  szkole 
mianój  wówczas  za  najpierwszą  w  świecie  (gdzie  przed 
nim  kształcił  się  Stanisław  Poniatowski  a  późniój  przy- 
szły nawet  Fryderyk  II.),  odbył  kilka  kampanij  i  brał 
udział  w  pamiętnóm  jego  pod  Belgradem  zwycięztwie; 
zdobywszy  na  czele  ochotników  nieprzyjacielską  przed  tą 
twierdzą  redutę,  szpadę  honorową  od  księcia  Eugeniusza 
za  to  otrzymał  (1718  r.).  Ze  sławnym  Stahrenbergiem 
zostając  tam  w  najbliższych  stosunkach,  nieraz  dał  poznać 
niepodległość  swego  charakteru;  gdy  zaś  w  Polsce,  or- 
dynacya  Ostrogska,  po  wygaśnięciu  dwóch  rodzin  ksią- 
żęcych, których  była  dziedzictwem,  miała  przejść  według 
konstytucyj  koronnych  na  własność  Maltańskiego  Za- 
konu, on  wystąpił  w  charakterze  jego  pełnomocnika 
i  starał  się  o  przyznaaie  tych  dóbr  Zakonowi.  Rodzina, 
jak  widzieliśmy,  szukała  wtenczas  fortuny,  jako  konieczno] 
wszelkiego  wpływu  podstawy,  i  w  myśli  księcia  Augu- 
sta łączyła  się  zapewne  z  ordynacyą  ostrogska  nadzieja 
dożywotniego  komandorstwa  lub  przeorstwa,  a  w  każdym 
razie  znacznego  stanowiska.  Rozwinął  on  tutaj  wytrwałą, 
uporną,  a  sobie  właściwą  czynność,  i  miał  po  swój  stronie 


*)  Pamiętniki  Stan.  Augusta.     Część  I. 


Digitized  by 


Google 


17 

nawot  Amni^ta  IL,  >przTJają<viro  rwlzinie.  l>o  w  niej  opa- 
trywał stronników  dziedziczności  tronu,  o  której  zaw>ze 
myślał;  knil  szwagrowi  ks.  Amni>ta,  Poniatowskiemiu 
pomczjł  zarząd  ordrnacri  ostroir^kiej  i  zilawalo  >i^*,  źe 
się  rzecz  według*  źjczeń  jt*go  uloźr;  s]>rawa  ta  jednak 
przTbrała  u  nas  rozmiary  rzeczywistej  sprawy  Stanu,  za- 
kłóciła kraj,  dala  powód  do  zrywania  Sejmów  i  Czarto- 
ryski przekonał  się,  źe  nadziei  >woicłi  w  tym  wzirlędzie 
wyrzec  się  musi.  Po  dłusich,  mozolnych  zaliieirach,  ka- 
waler maltański  a  wówczas  pułkownik  wojsk  austryackicŁu 
dostał  tylko  reiriment  gwardyi  pie-^zej  koronnej,  a  zaraz 
potem  jenerał -majorem  woj>k  koronnych  mianowany 
został  (1729  r.). 

W  tym  to  cza>ie  myśli  jejro  przybrały  inny  kieru- 
nek- Owdowiała  właśnie,  po  nitMlluiriem  z  męz4*m  |k>- 
życiu,  żona  hetmana  jjolneiro  litewskii*jro  i  jK>hK"kitnro 
wojewody  Deidioffisi,  Zofia  Sieniawska,  ostatnia  U^o 
doma  ilziedziczka ,  a  dawna,  jak  wi^lzieli-^my,  niewinnt^^ń 
księcia  Kazimierza  Czartoryskiesro  prze<l  matka  swą  het- 
manową patronka-  Ogromny  jej  majątek  pomnożyły 
jeszcze  znaczne  zaj)isy  męża,  który  był  taltźe  ostatnim 
8wegt>  domu,'  zcho<lziłC  bezpotcmmie.  Nie  było  wtenczas 
łjogatszej  w  calty  Polsce  partyi  i  młoda  a  piękna  wdowa 
ujrzała  wknitce  tłum  ubiegających  się  o  jej  rękę.  Zna- 
lazły się  tam  najświetniejsze  w  kraju  imiona,  a  wszystkie, 
można  powietlzieć,  najmożniejsze  nnlziny  zajmowało  py- 
tanie, komu  wojewoilzina  polocka  przyzna  pierw >zeństwo, 
Ik)  nie  olwjętną  było  rzeiV4,  w  ówczesnych  zwbł>zcza  u  nas 
f^osunkach,  w  czyje  ręce  do^^tanie  się  ta  oirnmma  fortuna. 
Zajmowało  to  nawet  zairranii-zne  dwor^-;  Jjeszczyński. 
już  wtenczas  teŚ4-  Ludwika  XV.,  jnsal  do  mini--tni 
spraw  zairr.  we  Francyi,  że  kto  panią  Denhoffową  po- 
ślubi, ten  dzięki  lioiractwom,  jakie  osiąirnie,  może  >fai- 
się  w  przyszlem  bezkrólewiu  jeiro  w>p«Wzaw(Mlniki<Mii  do 


1 


Digitized  by 


Google 


18 

poLskiój  korony.  Gabinet  tóż  wersalski  źądal  od  bawią- 
cego wtenczas  w  Polsce  p.  Monti  najszczegółowszycli 
wiadomości  o  usposobieniu,  majątku  i  nawet  projektach 
na  przyszłość  młodój  wdowy.  Poseł  austryacki  robił  jej 
największe  grzeczności,  clicąc  dopomódz  myślącemu  o  jćj 
ręce  portugalskiemu  książęciu  Bragancy;  król  Stanisław 
zapraszał  ją  do  zamku  Cliambord,  w  myśli  sw(Vj  przezna- 
czając ją  dla  księcia  de  Cliarolais,  August  II.  do  Sa- 
ksonii ;  książę  Holsztynu  był  także  między  wsp(Słubiega- 
jącymi  się.  W  liczbie  naszych  panów  widziano:  Paca, 
Klemensa  Branickiego,  Tarłę,  nawet  Franciszka  Salezego 
Potockiego,  pana  na  Krystynopolu,  tego,  kt<Sry  wówczas 
królikiem  Rusi,  jak  późniój  Karol  Radziwiłł  królikiem  Litwy^ 
był  nazywany.  Stanął  obok  nich  i  książę  August.  Wdowa 
nie  spieszyła  wcale  z  wyborem.  Monti,  który  ją  często 
widywał,  w  ostatnich  dniach  1730  r.  Dworowi  swemu 
donosił,  że  pełna  godności  w  obejściu,  co  do  zamiarów 
swoich  zupełnie  jest  nieprzeniknioną,  i  znając  doskonale 
położenie  swoje,  wszystkicli  w  zawieszeniu  utrzymać  umió, 
nikomu  zgoła  nie  okazując  pierwszeństwa.  Każdy  ze 
współzawodników,  składając  u  stóp  wojewodziny  dostatki 
swoje  i  stanowisko  w  kraju,  starał  się  naturalnie  innych 
prześcignąć,  a  najłatwiejszym  się  zdawało  zaćmić  w  oczach 
bogatój  Sicniawskiój  najmniój  dostatniego  ze  wszystkich 
Czartoryskiego.  Współcześni  opowiadają,  że  jeden  ze 
starających  się,  chcąc  księcia  Augusta  poniżyć,  wywia- 
dywał  się  za  pieniądze  u  jego  przybocznych  o  stroju, 
w  jakim  się  miał  u  wojewodziny  połockiej  pokazać,  aby 
z  liczną,  tak  samo  przybraną  służbą  przed  dom  jej  za- 
jechać. Książę  Czartoryski,  nie  mogąc  mieniem  równać 
się  z  panami,  pierś  własną  nadstawiał.  Według  pa- 
miętników Stanisława  Augusta,  w  zajściu  z  podobnego 
powodu  ze  starostą  stęży ckim  Tarła,  dawszy  mu  dwa 
razy  do   siebie  wystrzelić,    sam    nie   strzelając   poprzestał 


Digitized  by 


Google 


19    

na  zapytaniu,  czembj  jeszcze  przeciwnikowi  mógł  służy d? 
Inni,  takie  znalezienie  się  jego  z  Pacem  opowiadają. 
Jakkolwiek  bądź,  ry cei^skosó  ta  ujęła  hetmańską  córkę 
i  wdowę ;  wyższe  światło  jego  nmsiało  też  dodawać  mu 
uroku  w  oczacli  tój,  która  sama  wykładów  w  łacińskim 
języku  w  akademii  krakowskiój  słuchała;  jemu  tóż  oddała 
swą  rękę,  a  że  krół  był  za  Czartoryskim,  więc  nawet 
prymas,  chociaż  do  przeciwnój  księciu  rodziny  Potockich 
należał,  sam  związkowi  błogosławił,  w  warszawskim  ko- 
ściele 00.  Reformatów  (dnia  11  lipca  1731  r.) ;  wkrótce 
zaś  potom  książę  August  został  wojewodą  ruskim. 

Związek  ten  księcia  Augusta  dla  całej  rodziny  był 
niezmiernie  pożądanym;^)  dawał  jej  podstawę  jakiej  szu- 


*)  Stanisław  August  w  pamiętnikach  swoich  wspomina  o  tem, 
jak  matka  jego  zajętą  była  przyprowadzeniem  tego  małżeństwa  do 
skutku ;  kiedy  po  otrzymanóm  już  przez  ks.  Augusta  przyrzeczeniu,  za- 
szła kwestya,  iż  póki  sam  nic  w  kraju  nie  posiada,  wojewodzina  po- 
dolska żadnego  mu  dożywocia  przy  kontrakcie  śkibnym  zapisać  nie  może, 
najgoręcej  wstawiała  się  do  rodziców  za  bratem ,  aby  mu  donacyą  zrobili 
z  Żukowa.  Ks.  August  prosząc  o  to,  ze  swój  strony,  zaręczał,  że  nic 
na  tóm  nie  stracą,  bo  on  po  kilku  tygodniach  dobra  te  rodzicom  niby 
w  dzierżawę  puści,  a  straty  wszelkie  jakieby  przez  ten  czas  ponieść 
mogli  wynagrodzi.  Ks.  Kazimierz  widocznie  rad  ze  związku,  zaraz  do- 
nacyą uczynił,  za  co  podziękowania  od  syna  i  córki  Poniatowskiej  od- 
bierał. Sam  wprawdzie  przy  ślubie  obecnym  nie  był,  ale  młodą  parę 
zaraz  przyjmował  u  siebie  w  Siedlcach,  dokąd  ta  z  uszanowaniem  po- 
spieszyła. Siostra  Eleonora  Czartoryska  wizytka,  która  w  tej  wycieczce 
razem  z  Poniatowską  braterstwu  towarzyszyła,  pisała  wtenczas  do  ojca, 
ks.  Kazimierza :  „Siostra  Poniatowska,  Siostra  Urszula,  ekonomka  i  całe 
nasze  zgromadzenie  do  nóg  W.  Ks.  Mości  Dobrodzieja  naszego  upada- 
jąc, winszujemy  całóm  sercem  konsolacyi  szczęśliwóm  brata  mego  posta- 
nowieniem .  .  .**  Pierwsza  odezwa  księżny  Augustowój  do  teścia,  księcia 
Kazimierza,  była  następująca :  „Łaskawe  expressye  y  pełne  affektu  W. 
X.  Mci  Dóbr.  y  moia  obligacya  prowadzą  mię  do  wyrażenia  wszystkie 
energie  przechodzącej  wdzięczności  którąm  mu  powinna ;  tę  tedy  przy 
zasługiwaniu  sobie  na  iego  łaskę,  całem  życiem  obowiązuię  się  oświad- 
czać, wziąwszy  raz  na  siebie  oblig  być  miłością  pełną  respektu  J.  O. 
W.  X.  Mci  Dóbr.  z  serca  kochaiącą  synową  i  naj^niźszą  sługą.  Xna 
Czartoryska,  (d.  18  lipca  17B1  r.) ;  w  rodzinie  zaś  książąt  Czartoryskich 
przechował   się   list  ks.  Michała,    do  księżny  Augustowój  pisany,  który 

2* 


Digitized  by 


Google 


20 

kała  od  dawna  i  pozwalał  mierzyć  się  odtąd  z  najmo- 
źniojszemi  domami  w  kraju;  mówimy  zaś  o  całój  ro- 
dzinie razem,  bo  jedność  zupełnie  zachowana  między 
braćmi  do  samego  końca,  wtenczas  istniała  między 
wszystkimi  jój  członkami.  Książę  August  zajął  się  czyn- 
nie urządzeniem  rozległych  dóbr  swój  żony,  i  w  krótkim 
stosunkowo  czasie  cały  ogromny  majątek  uporządkowa<5 
potrafił,  a  spłaciwszy  milion  czerwonych  złotych  leżącego 
na  nim  długu,  dochód  zeń  roczny  podwoił.  Co  roku, 
z  rozkazu  księcia,  marszałek  dworu  z  nadwornymi  ko- 
zakami odnosił  księżnie  baryłki  złota :  „Książę  wojewoda, 
mawiał  on  wtenczas,  przysyła  księżnój  pani  roczną  in- 
tratę  z  jój  dóbr."  —  „Odnieście  to  mojemu  mężowi," 
odpowiadała  zawsze  wojewodzina  ruska,  i  to  się  powta- 
rzało przez  lat  przeszło  cztćrdzieści,  aż  do  jój  śmierci, 
najregularniój.  Środki  były  tóm  większe,  że  im  towa- 
rzyszył ład,  tak  rzadki  wówczas  w  Polsce.  Rodzina 
trzymała  wtenczas  z  Dworem,  a  najściślój  z  nią  połą- 
czeni byli :  wspominany  już  przez  nas  Poniatowski  i  Jan 
Fleming,  stryjeczny  brat  wszechwładnego  niedawno  mi- 
nistra, późniój    podskarbi    w.  litewski.     Z   nimi    dwoma. 


wyraźnie  o  uczuciach  rodziny  dla  niój  świadczy,  a  który  tu  dla  pa- 
miątki i  właściwego  księciu  kanclerzowi  stylu  wypisujemy:  „Niedo- 
starczającą  znajduję  wszelkich  słów  energią  do  wyrażenia  W.  Ksiąźęcój 
Mości  kochanej  dobrodzice  mojój ,  rozradowanego  ukontentowania  mego, 
z  tak  pożądanego  i  pomyślnego  jój  z  bratem  moim  połączenia ;  w  któ- 
rem  nie  tylko  pryncypalne  tak  kochanego  brata,  ale  partykularne  oraz 
i  znakomite  całego  domu  znajduję  szczęście,  przez  pozyskanie  tak  dystyn- 
gowanej damy,  wszelkie,  myśK  ludzkiój  podobne  doskonałości  zawiera- 
jącej. Niechże  defekt  słów  rzetelność  obowiązanego  serca  mego  kom- 
pensuje, zupełnością  którego  oświadczam  się  W.  Ks.  Mci  najźyw'szą 
i  dozgonną  rekognicyą  moją ,  za  to  jej  dobrotliwe  i  uszczęśliwiające 
nas  dzieło.  Z  tóm  oraz  gruntownóm  upewnieniem,  że  w  najpilniejszym 
mieć  będę  zawsze  usiłowaniu,  utrzymanie  i  pomnożenie  afektu  jej, 
wszelką  atencyą  i  aplikacyą  oświadczyć  pragnąc,  żem  jest  dozgonnie 
i  nicporuszenie  W.  Ks.  Mci  serdecznie  kochającym  bratem  i  imiźonym 
sługą.    Michał  Czartoryski,  d.  15  lipca  1731  r. 


Digitized  by 


Google 


21 

książę  MiclijJ  złożył  królowi  deklaracją,  że  w  razie  jego 
śmierci  za  królewiczem  Augustem  się  oświadczy,  i  wszel- 
kich ze  swój  strony  starań  dołoży,  „aby  zachowując 
wolną  elekcyą  królów  polskich,  w  rodzinie  książąt  saskich 
wznowić  szczęśliwe  i  spokojne  panowanie  Piastów  i  Ja- 
giellonów." ^)  Zawierała  się  w  tych  wyrazach,  o  ile  to 
w  akcie  publicznym  było  wówczas  możUwe,  wypowie- 
dziana myśl  dziedziczności  tronu,  którój  zaprowadzenia 
u  nas  Czartoryscy  już  wtenczas  pragnęli.  Na  czele  tak 
zwanój  party  i  francuzkiój  u  nas,  staU  jednocześnie  Po- 
toccy, z  których  jeden,  Teodor,  był  prymasem,  drugi, 
wojewoda  kijowski  żonaty  z  Leszczyńską,  spokrewniony 
był  z  Dworem  wersalskim.  Ten  co  roku  we  Lwowie 
uroczyście  obchodził  urodziny  francuzkiego  Delfina.  Stron- 
nictwo układy  z  Dworem  francuzkim  prowadziło  otwar- 
cie, i  August  IL  sam  mawiał,  że  poseł  Ludwika  XY. 
nie  do  niego,  lecz  do  prymasa  przyjeżdżał.  Po  śmierci 
króla,  ogromna  większość  narodu  oświadczyła  się  za 
Leszczyńskim,  a  gdy  ten  ogłoszony  monarchą,  mając 
za  sobą  głośne  poparcie  Francy  i,  sam  zjechał  do  kraju, 
Czartoryscy  stanęli  tóż  po  jego  stronie  i  najgorliwiój 
sprawę  jego  popierali.  Książę  August  z  ojcem  swym 
i  szwagrem  Poniatowskim  znajdował  się  wtenczas  w  oblę- 
żonym Gdańsku   i  razem  z  tym   ostatnim  częścią  obrony 


*)  Hoffinan  Karol.  Historya  reform  politycznych  w  dawnej  Polsce. 
Str.  206.  Deklaracyi  tój  w  Archiwum  książąt  Czartoryskich  nie  zna- 
leźliśmy ;  ogłosił  ją,  nie  podając  daty,  hr.  Edward  Raczyński  w  Tajnem 
Archiwum  Augusta  IL  (T.  II,  str.  185).  Możeby  się  w  Dreźnie  znalazła. 
Stanie  wtenczas  Czartoryskich  po  stronie  Dworu,  w  chwiU  kiedy  ten 
ustaleniem  sukcessyi  tronu  najbardziój  był  zajęty,  nie  ulega  wątpliwości, 
a  świadczą  o  tóm,  między  wdelu  innemi  i  doniesienia  von  Kinnera,  (re- 
zydenta austryackiego  w  Warszawie  przy  boku  posła  hr.  Wilczka), 
który  w  1729  r.  cesarzowi  Karolowi  VI.  ze  stanu  stronnictw  w  Polsce 
sprawę  zdawał,  co  zawdzięczamy  łaskawym  wskazówkom  historyka 
czasów  saskich,  p.  Kazimierza  Jarochowskiego. 


Digitized  by 


Google 


22 

kierował.  Gdy  jednak  pomoc  Francyi  zupełnie  okazała 
się  zawodną,  i  sam  Leszczyński  wszelką  straciwszy  otii- 
clię,  z  wielkim  trudem  uchodząc  przebrany,  cudem  tylko 
ocalić  się  potrafił,  wtenczas,  z  poddającą  się  twierdzą 
poddali  się  i  Czartoryscy,  a  plocliością  ówczesnej  polityki 
francuzkiój  ostatecznie  zrażeni,  Augusta  III.  za  króla 
uznali.  Za  przykładem  ojca  i  brata  poszedł  i  książę 
Micliał,  raz  zaś  po  t^j  stronie  stanąwszy,  wszyscy  wspól- 
nie, z  właściwą  sobie  gorliwością  około  uspokojenia  kraju 
zaczęli  się  lu*zątaó. 


n. 

z  ustaleniem  w  Polsce  panowania  Augusta  ITEgo, 
rozpoczyna  się  dla  obydwóch  braci  Czartoryskich  epoka 
największój  ich  działalności,  w  którój  podczas  trzydziesto- 
letnich rządów  tego  króla  nie  ustali  na  chwilę;  działal- 
ności mozolnćj,  a  nacechowanej  głęboką  polityczną  myślą, 
mającej  na  celu  podźwignienie  Ojczyzny.  Nigdy  tóź  na- 
ród hardzi 6j  tego  nie  potrzebował.  W  liistoryi  swojej 
zaznała  Polska  klęsk  niemało,  ale  podobnego  rozkładu 
wewnętrznego,  do  jakiego  dochodziła  wtenczas,  jeszcze 
w  niej  dotąd  nie  było.  Lata  w  które  wchodzimy,  miały 
wprawdzie  być  dla  nićj  latami  naj  zupełni  ej  szego  spokoju 
i  pozornój  dla  wielu  umysłów  błogości ;  kiedy  w  około 
niój  wrzała  wojna  a  objąwszy  cały  europejski  zachód, 
przenosiła  się  po  za  oceany  i  afrykańskie  zakrwawiała 
wybrzeża,  lub  pustoszyła  zdobywane  Indye,  ona  ani  je- 
dnego nie  wystawiła  żołnierza,  a  obywatł?l  jćj  spokojnie 
jak  dawniój  prywatnemi  zajmował  się  sprawami,  upra- 
wiał swoje  rolę,  ucztował  i  sejmikował,  powtarzając  przy 
kielichu   znane   o    szczęśliwości    tych   czasów    przysłowie. 


Digitized  by 


Google 


23 

Ale  państwo  już  było  zeszło  do  zupełnej  niemocy;  na 
zewnątrz  nic  nie  znaczyło,  sąsiedzi  w  nióm  gospodaro- 
wali ;  Moskwa  juz  drugi  raz  siłą  o  losacli  Rzeczypospo- 
litej stanowiła,  a  dworująca  moźniejszym  rodom  szlachta, 
biorą<5  udział  w  ich  waśniach  wzajemnych,  pomagała 
tylko  do  ostatecznego  podkopania  wszelkićj  w  kraju 
władzy,  uważanćj  za  jedynego  nieprzyjaciela,  za  jedyną 
rzecz  groźną  dla  dobra  pospolitego.  Nigdzie  wtenczas 
tak  wielka  jak  w  Polsce  liczba  obywateli  nie  brała 
udziału  w  życiu  publicznćm,  a  stan  szlachecki  na  prze- 
strzeni całój  Rzeczypospolitój  węzłami  krwi,  powinowa- 
ctwa, wspólnością  trądy cy i  i  obyczajów  tak  był  z  sobą 
połączony,  że  stanowił  w  istocie  jakby  związek  braterski 
i  ledwo  że  nie  jednę  rodzinę ;  wyłączanie  się  z  ogólnego 
życia  poczytywano  za  grzech  prawie :  Konarski  odludków 
stawił  na  równi  z  leniwymi,  pysznymi  i  łakomcami; 
ale  wszystkie  wady  instytucyj  naszych  doszły  już  były 
do  najwyższego  stopnia,  najpotworniejsze  dla  siebie  wy- 
rażenie znajdując  w  liberum  veto^  które  za  najprzedniejszą 
tarczę  wolności  poczytywano.  Nie  tylko  siły  zbrojnój, 
ale  właściwie  rządu  nie  było;  cudzoziemiec,  chcący  swoim 
dac  wyobrażenie  o  sejmie  polskim,  wór  świegocącycli 
wróbU  przed  pubUcznością  wysypał,  mówiąc,  gdy  się 
rozlatywały,  że  trafniejszego  wizerunku  obrad  polskich 
wynaleźć  by  nie  mógł;  wiarą,  obyczajem,  trądy cyą  jeszcze 
z  sobą  spojeni,  politycznie  i  społecznie  rozsypywaliśmy 
się  na  drobne  atomy,  podobni  do  kupy  żwiru,  w  którój 
każdy  kamyczek  jest  osobną  całością  i  światem  dla  sie- 
bie. Rozpoczynały  się  lata,  w  których  wszystkie  po  ko- 
lei sejmy  zerwane  byó  miłiły  i  kraj  doszedł  do  tego  już 
stopnia  niemocy  i  bezładu,  że  znakomity  tych  czasów 
statysta,  upominając  rodaków  odzywał  się  głośno :  „w  żą- 
dny m    razie   nie  możemy  być  niż  jesteśmy,  ni  ubożsi,  ni 


Digitized  by 


Google 


24 

słabsi,  ni  nędzniejsi,  ni  mniój  wolni,  ni  bardziój  oprymo- 
wani,  ni  wiccój  od  obcych  wzgardzeni."  ') 

Stronnictwa,  a  raczśj  party  o  roiły  się  od  dawna 
między  szlaclitą,  ale  i  te,  jalc  wszystko  u  nas,  nosiły 
wyłączną  swoję  cechę,  nie  były  podobne  do  stronnictw 
zacliodnich;  tworzył  je  sobie  Itażdy  niemal  możno władzca; 
były  to  nie  polityczne,  ale  zupełnie  osobiste  a  raczej 
rodowe  fakcye,  którym  nie  o  żadne  zasady,  ale  o  prze- 
wagę jednego  lub  drugiego  panka  i  chlebodawcy  cho- 
dziło. Zakłócały  one  kraj  nieraz,  przy  wybujałój  samo- 
wolnosci  indywiduów  a  coraz  bardziój  do  nicości  zcho- 
dzącćj  władzy  rządowój ,  pozbawiały  go  wszelkiego  po- 
rządku, ale  właśnie  dla  tego,  że  poUtycznemi  stronni- 
ctwami nie  były,  że  ich  właściwie  nie  różniły  idee,  łatwii^ 
wodzów  i  sztandary  swe  zmieniać  mogły  i  istotnie  zmie- 
niały. Nie  znała  Polska  tych  walk  krwawych ,  tych  nie- 
nawiści nieubłaganych,  jakie  spotykamy  w  historyi  innych 
narodów.  Krnąbrna,  hałasująca  i  któtliwa  szlachta,  choó 
kiedy  porwała  się  do  kordą,  to  prędko  jednała  się  znowu; 
dobroduszna  w  gruncie,  byle  mogła  fantazyi  swojej  do- 
godzić, do  niczego  obowiązaną  się  nie  czuó,  w  danćj 
chwili  na  swojóm  postawić,  swój  parafialny  interes  prze- 
prowadzić, ukochaną  źrenicę  wolności  nietkniętą  zacho- 
wać, uciszała  się  łatwo.  Był  to  zawsze  do  waśni  we- 
wnętrznych gotowy,  wpływom  wszystkich  pojedynczych 
ambicyj  panów  naszych  powolny  żywioł;  zmienny  i  ru- 
chomy jak  morska  powierzchnia,  chwilami,  gdy  go  bu- 
rza rozkołysała,  piętrzący  się  i  groźny,  ale  bardzo  rychło 
układający  się  do  spokoju  i  nawet  w  bezczynną  na  rzecz 
publiczną  obojętność  zapadający.  Możniejsze,  u  góry 
jakby  stojące  rody,  miały  w  gruncie  ten  sam  charakter; 
zmieniały  go  w  nich  po  części   wpływy  i  pokrewieństwa 


*)     O  skutecznym  rad  sposobie.    Część  III.  str.  280. 


Digitized  by 


Google 


25 

zagraniczne,  a  także  piastowane  w  ciągu  kilku  pokoleń 
urzędy  a  z  niemi  władza;  zawziętość  między  temi  rodami 
bywała  nieraz  żywa  i  nawet  z  pokoleń  przechodziła  na 
pokolenia,  a  jednak  i  ta  przede wszystkióm  we  wzajemnój 
ku  sobie  objawiała  się  zawiści,  którą  Konarski  zelozyą 
nazywał,  jćj  głównie  ziywanie  Sejmów  i  wszystkie  nie- 
szczęścia krajowe  przypisując.  I  tu  nie  o  zasady,  nie 
o  myśl  polityczną  zwykle  chodziło,  tylko  o  osobiste  zna- 
czenie i  przewagę,  o  zadowolnienie  uczucia  pychy,  a  naj- 
częściój  wybujałój  tylko  próżności.  Bo  tśż  przy  rozkła- 
dzie społecznym  i  zniżającym  się  nastroju  ducha,  i  wady 
same  się  zmieniały  j  jeżeli  dawniój  nie  bez  słuszności 
ukazywano  na  pychę,  jak  na  główny  grzech  narodowy; 
jeżeli  ona,  natchnąwszy  niejedne  fantastyczną,  wbrew 
woli  rządu  i  narodu  podjętą,  i  temuż  narodowi  szkodliwą 
wyprawę,  leżała  także  na  dnie  wszystkich  starych  roko- 
szów i  waśni  domowych ;  to  teraz,  wśród  pokoleń  rozmi- 
łowanych przedewszystkióm  w  pokoju,  ucztujących  i  gwar- 
nych, lecz  do  większych  przedsięwzięć  niepochopnych, 
chociaż  rozlała  się  szerzój ,  za  to  zmalała  sama  i  stała 
się  najczęściej  tylko  próżnością.  Jeden  z  książąt  Jabło- 
nowskich ,  senator  wojewoda  bradawski,  przed  wielkióm 
zwierciadłem  sam  sobie  cześć  codziennie  oddawał,  odwie- 
dzających go  przyjmował  siedzący  na  tronie,  w  sali  ozdo- 
bionój  wielkióm  płótnem,  gdzie  on  znowu  był  odmah)- 
wany  we  wstęgach  orderowych,  zdejmujący  kapelusz 
przed  Najświętszą  Panną,  z  której  ust  wychodził  napis: 
CouvreZ'VouSy  mon  Cousin;  a  ileż  podobnych  temu  anegdot 
przechowało  się  w  ustnych  podaniach,  ile  ich  zapisały 
pamiętniki  ówczesne!  Tam  gdzie  ta  próżność  w  taką 
potworną  jak  u  Jabłonowskiego  nie  przerodziła  się  śmie- 
szność, w  zdrowszych  naturach,  objawiała  się  jeszcze  w  szu- 
kaniu rozgłosu,  w  dobijaniu  się  różnych  godności  i  za- 
szczytów, już  nie  dla  istotnój  władzy,  ale  dla  zewnętrznego 


Digitized  by 


Google 


26 

jój  blasku;  kiedy  dawniej  chciano  panować,  to  teraz 
najczęściej  tjlko  świecić ;  w  takim  tez  zwykle  celu  szu- 
kano stosunków  z  zagTanicznenii  Dworami.  Nazyw^ano 
oryginałem  t^go,  który  się  pokrewieństwem  Matki  Boskiój 
2)opisywal,  ale  do  kogo  król  francuzki  odezwał  się:  mon 
cousin,  ten  juz  miał  siebie  za  istotnie  wyższego  nad 
wszystkich.  Wolny,  wolnój  Rzeczypospolitej  obywateł, 
który  względem  własnego  króla  tylko  do  tytułu  na 
j)ozwie  czuł  się  obowiązanym,  chętnie  siebie  poddanym 
króla  francuzkiego  nazywał,  i  urodziny  Delfina  hucznemi 
festynami  obchodził;  a  gdy  takie  powinowactwa  bardzo 
niewielu  udziałem  być  mogły,  pocieszał  się  bliźszemi 
stosunkami  chociażby  z  jakim  zagi*anicznym  ambassado- 
rem,  co  przynosiło  czasem  order  albo  nawet  pensyą, 
zawsze  zaś  dodawało  splendoru.  Żadnej  w  kraju  wła- 
snym powagi  nie  uznawać,  zawsze  na  własną  działać  rękę, 
najwięcćj  ludzi  sobą  zaprzątać,  o  ile  tylko  można  pierwsze 
miejsce  wszędzie  zabierać,  nie  dla  wyższych  celów,  ale 
dla  czczój  okazałości,  było  powszechnym  prawie  u  moż- 
nych zwyczajem  i  ledwo  że  nie  ogólną  chorobą.  Usposo- 
bienie t^kie  nie  wykluczało  dobrych  zkąd  inąd  stron  cha- 
rakteru, świetnej  nawet  rycerskości,  która  tak  często 
ujmowała  ludzi;  wymagało  ono  przedewszystkiem  popu- 
larności, a  więc  jak  najliczniejszych  stronników,  o  kt<i- 
rych  się  tóż  ubiegano;  ale  w  miękkich  i  słabych  natu- 
rach, zapełniało  życie  fraszkami,  czyniąc  je  bezużytecznóm 
dla  drugich  i  kraju,  w  silniejszych  a  tem  bardziój  gwał- 
townych, przy  łatwem  niezmiernie  rozdmżnieniu,  wywo- 
ływało na  czas  prawdziwie  gorączkową  czynność,  która 
nietylko  kraj  zawichrzała,  ale  nieraz  o  całych  jego  lo- 
sach stanowić  odważała  się,  osobistej  tylko  radząc  się 
namiętności.  Przy  takim  stanie  ogólnym  trudny  był 
niezmiernie  ratunek.  Czartoryscy  umyślili  to  rozkłada- 
jące   się   Państw^o   wzmocnić,    uporządkować    społecznie 


Digitized  by 


Google 


27 

politycznie,  umysłowo,  przekształcić  i  jakby  odrodzić, 
aby  mu  z  cztusem  przynależne  miejsce  w  rodzinie  naro- 
dów europejskicli  na  nowo  zapewnić.  Najwyższe  zaiste 
dla  ludzi  politycznych  i  dla  obywateli  zadanie,  a  to  że 
je  na  swoje  wzięli  barki,  już  im  zaszczytne  miejsce 
w  dziejach  polskich  zapewnia,  i  do  wdzięczności  naszój 
niezaprzeczone  daje  prawo. 

Nie  łatwo  w  historyi  znaleźlibyśmy  mężów  stanu, 
którymby  tak  trudne  przypadło  zadanie.  Ci  co  po  wiel- 
kich wstrząśnieniach  przychodzili  na  nowo  społeczeństwa 
ludzkie  urządzać,  mieli  zazwyczaj  na  swe  zawołanie  te- 
miź  burzami  rozbudzone  siły,  które  po  krwawych  nieraz 
zapasach  nowego  łaknęły  porządku;  ci  co  swój  naród 
z  orężem  w  ręku  z  pod  obcego  wyzwalali  jarzma,  w  naj- 
głębszych tegoż  narodu  uczuciach  i  w  jego  zapale  znaj- 
dowaU  dźwignią  dla  siebie.  Kromwel  i  Napoleon  Iszy 
z  własnymi  tylko  rodakami  mieli  do  czynienia,  a  obydwa 
spotykali  około  siebie  silne  żywioły,  o  które  opraeć  się 
mogli.  Czartoryscy  jęli  się  naprawy  Rzeczypospolitej, 
kiedy  ta  żadnych  sił  wewnątrz  nie  miała,  jęli  się  jćj  nie 
po  burzy  rozbudzającej  życie,  ale  wśród  zupełnego  le- 
targu i  s})olecznego  rozkładu ;  nie  danćm  im  było  ode- 
zwać się  do  zapału  narodu,  bo  ten  położenia  swojego 
nie  czuł  wtenczas;  mieli  zaś  przeciw  sobie  oprócz  prze- 
szkód wewnętrznych,  usiłowania  wszystkich  na  zgubę 
nasze  spiknionych  mocarstw,  które  już  wtenczas  przewo- 
dziły w  kraju.  W  epoce  ostatecznego  upadku  i  wielkiój 
już  zależności,  brali  się  do  dzieła,  któremu  nie  podołały 
siły  Stefana  Batorego,  o  którego  trudności  rozbiły  się 
usiłowania  tylu  jego  następców  w  dniach  zupełnćj  jeszcze 
niepodległości  narodu.  Oceniając  ich  działalność,  wzglę- 
dów tych  pominąć  nie  można. 

W  ówczesnym  stanie  kraju,  pierwszym  warunkiem 
jakiego  bądź  powodzenia,   było  dla  nich  utworzenie  wła- 


Digitized  by 


Google 


28 

snego,  silnego  stronuictwa.  Zajęli  się  teni  Czartoryscy, 
a  stroiniictwo  ich  różniło  się  od  innych  tóin  właśnie,  co 
wyróżniało  jego  przywódzców ;  było  stronnictwem  poli- 
ty cznem,  dążyło  do  naprawy  Rzeczypospolito]. 

Książę  Kazimierz  umarł  w  kilka  łat  po  koronacyi 
Augusta  m.  (1741  r.),  ale  księżna  Kazimierzowa  długi 
czjis  jeszcze  była  jakby  węzłem  rodziny.  U  niój  to,  we- 
dług świadectwa  Rulhiera  '),  zbierali  się  na  wspólne  na- 
rady: synowie,  córki,  zięć  Poniatowski,  a  zapewne  i  bliżsi 
stronnicy  i  przyjaciele.  Zaprowadzony  raz  zwyczaj  utrwa- 
lił się,  i  gdy  z  czasem  wychowankę  dworu  Ludwika 
XIV.  sam  wiek  od  tych  narad  oddalił,  synowie  tój  trą- 
dy cy  i  przestrzegali  pilnie,  czerpiąc  w  niój  jedność  dzia- 
łania i  większą  nieraz  sądów  dojrzałość.  Do  rzędu 
bliższych  im  ludzi  należeli  z  czasem:  Fleming,  Sapieha, 
Ogiński,  wszyscy  trzój  rodzinnemi  związkami  z  księciem 
Michałem  połączeni,  młodzi  Poniatowscy,  nareszcze  An- 
drzój  Zamoyski.  Stanisław  August  w  późniejszych  latach 
tak  się  o  tym  czasie  odzywał:  „każdy  z  nas  szukał  robić 
sobie  przyjaciół  na  to,  aby  się  stali  powszechnymi  partyi 
przyjaciółmi;  i  w  naturze  ludzkiój  to  jest,  że  wszyscy 
jednego  równo  kochać  nie  mogą,  więc  byle  takie  poje- 
dyncze przyjaźnienia  były  na  profit  massy  obracane,  toć 
i  owszem;  łatwiej  tym  sposobem  pomnaża  się  partya 
cała."  2)  Tak  rzecz  prowadząc,  przy  wielkiój  na  zewnątrz 
swobodzie,  utrzymując  ściśle  jednolity  kierunek,  i  wszy- 
stko dojrzalój  poddając  między  sobą  dyskussyi,  Czarto- 
ryscy przyszli  do  tego,  iż  niechętni  im  nawet  cudzoziemcy 
przyznać  musieh,  że  książęta  tak  całe  swoje  stronnictwo 
potrafili  uorganizować ,    „iż  było  małą,  dobrze  urządzoną 


»)    Wydanie  1807.    Tom  I,  str.  204. 

2)     List  króla  do  ks.  Michała  Czartoryskiego  dii.  20  sierpnia  1765 
r.  (Archiwum  książąt  Czartoryskich). 


Digitized  by 


Google 


29 

Rzocząpospolitą  na  łonie  -wiclkiój  Rzeczypospolitej,  bez- 
ładnój,  rządzącej  si^*  najgorzój."  Mamy  wizerunek  oby- 
dwóch braci  w  pamiętnikach  Stanisława  Augustaj  nary- 
sował nam  ich  postać  ze  zwykłem  sobie  mistrzowstwem 
Rnlhi^re,  a  nareszcie  na  katedrze  paryzkiej  Mickiewicz, 
i  trudno  by  chcieć  co  dodać  do  rysów  taką  ręką  skre- 
ślonycli.  Za  naczelnika  rodziny  uważano  powszechnie 
księcia  Michała  i  jego  t^ź  „głową  ministeryalną"  nazy- 
wano, księciu  Augustowi  dając  miano  „familijnego  Kre- 
zusa."  Różnica  wieku  między  nimi  była  nieznacząca, 
a  chociaż  wojewoda  ruski  starszemu  bratu  od  łat  mło- 
dzieńczych przyznawał  pierwszeństwo',  jak  opowiada  ich 
siostrzeniec,  i  sam  się  tym  sposobem  do  postawienia 
księcia  Kanclerza  na  czele  rodziny  niejako  przyczynił, 
trudno  dzisinj  powiedzieć,  który  z  dwóch  braci  umysłem 
lub  charakterem  nad  drugim  celował.  Myślą  swoją  obej- 
mowali oni  kraj  cały  i  wszystkie  jego  potraeby,  działali 
razem,  dopełniając  się  wzajemnie;  książę  Michał  kiero- 
wał wewnętrzną,  że  tak  powiemy,  polityką,  zewnętrzne 
stosunki  przedewszystkióm  księciu  Augustowi  były  zwie- 
i-zone.  Pierwszy  żywy,  ruchawy,  czyiuiy,  bujnój  wy- 
obraźni, wymowy  łatwój,  w  zgiełku  towarzyskim  znaj- 
dujący upodobanie,  zmd  jak  powiadano  po  imieniu  i  na- 
zwisku sto  tysięcy  szlachty,  ich  stosunki,  interesa,  potrzeby; 
posiadał  dokładną  prawa  krajowego  znajomość  i  te  osobiste 
przymioty,  które  wśród  ówczesnych  życia  warunków  jednać 
mogły  popularność;  urządzał  t^ż  sejmiki,  trybunały,  pro- 
wadził niezliczone  sprawy.  Sam  urząd  podkanclerzego 
a  późniój  Kanclerza  już  mu  wpływ  przeważny  na  całą 
Litwę  zapewniał.  Drugi  bardziój  wewnątrz  zamknięty, 
zawsze  nad  sobą  panujący,  spokojny  i  jakby  nieporuszony, 
wielką  powagą  poszanowanie  wzbudzał;  zgiełku,  a  na 
pozór  i  zatrudnienia  unikał,  mniój  może  od  brata  do 
inicvatvwy  skłonny,  wykończał  ni(Mako  to,  co  ten  naszki- 


Digitized  by 


Google 


30 

cował,  a  w  ciszy  swojój  rozległe  snuł  projekta.  Na  fa- 
milijnycli  naradach  ksiąię  Michał  pierwszy  głos  zwykle 
zabierał  i  każdą  sprawę  lub  2)rojekt  wyłuszczał  i  prze- 
kładał;  ostateczne  rozwinięcie ,  wyjannienie  i  zamknięcie 
dyskussyi  było  rzeczą  księcia  Augusta.  Książę  Kanclerz 
przesiadując  czasem  w  Wołczynie,  to  znowu  w  Przy- 
bysławicach,  biegał  po  sejmikach  i  zjazdacli  obywatelskich 
i  w  ciągłej  był  ze  szlachtą  styczności ;  Wojewoda  ruski 
zwolna  przenosząc  się  z  jednej  do  drugićj  rezydencyi, 
a  tych  miał  cztery:  Sieniawę,  Brzeźany,  Puławy  i  Wi- 
lanów, odwiedzając  rozległe  dobra  swoje,  wystawą  pocią- 
gał do  siebie  obywatelstwo;  skrzętniejszy  daleko  od  brata, 
choć  go  bogactwem  nieskończenie  przewyższał,  przez 
długie  lata  znaczne  mu  pieniądze  na  sprawy  publiczne 
z  własnój  kieszeni  wypłacał,  o  czóm  się  zaledwo  po 
śmierci  Kanclerza  dowiedziano;  gdzie  tego  uznał  po- 
trzebę, umiał  okazać  się  liojnym  po  królewsku;  przy- 
znawano mu  zaś  powszechnie  dar  ujmowania  i  jakby 
oczarowywania,  nie  mas  szlacheckicli  wprawdzie,  ale  po- 
jedynczych łudzi ,  skoro  tylko  chciał  sobie  zadać  tę  pracę. 
Podniesienie  państwa  i  istotna,  jak  wyniżano  się, 
naprawa  Rzeczpltój  nie  była  możliwą  bez  wzmocnienia 
władzy  rządowój;  do  tego  tćż  dążyli  Czartoryscy,  i  od 
razu  stanąwszy  przy  królu,  przez  długi  czas  dworskie 
stanowili  stronnictwo,  w  pomocy  korony  nowe  czerpiąc 
środki  do  jednania  sobie  obywatelstwa,  pr/ez  załatwianie 
interesów,  wyrabianie  urzędów  i  przywilejów,  nieraz  oljronę 
szlachty  przed  samowolą  możnych.  Sam  cel  ich  prze- 
chodzący osobiste  widoki,  wyższe  nad  innycli  światło, 
dawały  już  im  przewagę  nad  przeciwnikami;  zawdzięczali 
ją  zaś  przedewszystkićm  tym  przymiotom,  które  wadom 
narodowym  wręcz  ]>rzeciwne,  wyróżniały  ich  od  innych. 
W  społeczeństwie,  gdzie  wszyscy  niemal  żyli  nad  możność 
i  skalę,    gdzie    wielkićj    gościnności    towarzyszył  bezład, 


Digitized  by 


Google 


31 

gflzie  żjcie  pojmowano  jak  joclnę,  nieustającą  prawie  za- 
bawę i  ucztę,  wńród  cliai'akterów  lekkich,  rządzących  się 
fantazyą,  zapalnych,  ale  najczęnciój  pozbawionych  wy- 
trwałości, nie  lubiących  pracy  i  obowiązku,  obok  dobrego 
zwykle  serca  miękkich,  chełpliwych  i  próżnych,  a  przy 
zaniedbanój  powszechnie  oświacie  przesądnych  i  ciemnych, 
musieli  koniecznie  wybitne  zająć  stanowisko  ci  ludzie 
woli  hartownój ,  charakterów  nieugiętych,  wytrwali ,  cier- 
pliwi, którzy  własne  swe  interesa  urządziwszy  najlepiej, 
wszędzie  za  sobą  wprowadzali  ład  i  porządek,  a  światłem 
prześcigah  wszystkich.  Gdy  w  pomoc  tym  przymiotom 
przybyły  królewskie  niemal  dostjitki  i  poparcie  korony, 
stronnictwo  szybko  urosło.  Nie  myśleli  oni  o  źadnvm 
zamachu  stanu,  o  zaprowadzeniu  gwałtownój,  radykal- 
nćj  zmiany  w  konstytucyi;  głębszą  była  ich  mądrośó 
stanu  i  własnego  narodu  znajomość;  trzeźwy  cli  i  pra- 
ktycznych przedewszystkióm  umysłów,  nie  mieli  żadnój 
wymarzono)  utopii,  którąby  urzeczywistnić  starali  się ; 
nie  chcieli  istniejącego  wywracać  i  niszczyć,  ale  rozprzę- 
gające  się  skupiać  i  dźwigać;  posiadali  największą  i  naj- 
trudniejszą dla  rządzących  sztukę :  umieli  cierpliwie  i  wy- 
trwale naprawiać  i  nową  prayspasabiać  przyszłość. 

Rozumiejąc,  że  trwałą  naprawę  Rzeczypospolitój 
od  zmiany  w  wyobrażeniach  samych  i  w  usposobieniu 
narodu  rozpoczynać  potrzeba,  pilną  zwra<5ali  uwagę  na 
zdolniejszą  młodzież,  pomagali  j6j  do  kształcenia  się 
i  nieraz  w^łasnym  kosztem  wysyłaH  za  granicę,  pi^zygoto- 
wująctym  sposobem  ludzi  do  rozmaitych  gałęzi  służby  publi- 
cznćj.  Skutki  takiego  mądrego  orędownictwa  dały  się 
uczuć  narodowi  za  następnego  panowania,  a  tutaj  mimo- 
chodem wspomnimy,  że  wychowańcami  ich,  między  in- 
nymi, byli:  przezacny  biskuj)  Turski,  podskarbi  Kossowski 
i  Joachim  Chreptowicz,  do  zawdzięczających  zaś  książę- 
tom (V.artor}skim  najwięcej,  nahv.y  i  Naruszewicz.  Tym- 


Digitized  by 


Google 


32 

czasem  nie  poprzestając  na  takowóm  gotowaniu  żywiołów 
lepszćj  przyszłości,  starali  się  oni  jalc  najwięcój  czynnych 
ur/ędów  obsadzić  stronnikami  swoimi,  aby  w  lefi;alne 
formy  Rzeczypospolitej  tcłmąć  niejako  ducha  swojeifo, 
i  zmianę  konieczną  piY.ygotować  bez  wstrząśnień,  bez 
gwałtu. ') 


')  Przechowany  w  archiwum  książąt  Czartoryskich,  yohimeu  ko- 
respondencyi  książąt  Michała  i  Augusta  z  Ogrodzkim,  dyrektorem  kan- 
celiaryi  królewskiej  (od  17  lutego  1745  do  29  kwietnia  1754  r.)  zawiera 
niejedne  wskazówkę  do  ocenienia  ich  wewnętrznej  polityki.  Zwracając 
uwagę  rządu  na  znaczenie,  jakie  miało  odpow  iednie  obsadzenie  ui^zędów, 
książę  Michał  pisał :  „Un  souverain  est  V  architecte  de  Tódifice,  les  mi- 
nistres  en  sont  les  ouyriers  principaux.  Ailleurs ,  on  peut  remedier  i  la 
meprise  dans  le  choix  par  le  changement  des  personnes ;  le  placement 
cheznous  est  immuable,  et  d' aut  ant  plus  fant -ii  se  preserver  des  repen- 
tirs  li-dessus.  Le  mieux  serait  que  V  on  ne  se  presse  pas  en  destination, 
pour  peser  suffisamment  les  plus  solides  et  les  plus  avantageux  motifs 
de  la  preference."  Chcąc  Dwór  pobudzić  do  zajęcia  się  przygotowaniem 
sejmików,  odzywał  się  w  1746  r. :  „Avec  assez  de  concorde  et  de  bonno 
Yolontó  dans  notre  proyince  de  Lithuanie ,  ii  ne  sera  pas  moins  difficile 
k  la  prochaine  dióte  qu'  elle  puisse  convenir  des  statuts  dósirables  et 
des  moyens  de  contribution  pour  augmenter  1'  amiee.  Une  assemblee 
d'  anges  n'  en  conviendrait  pas  plus  aisement  sans  idees  digerees  et  projets 
preparćs  d*avance.  U  fant  de  plus  de  soigneuses  directions  pour  reunir 
les  conceptions  et  les  yolontós  humaines."  Uskarżając  się  na  to,  że  król 
sam  do  Warszawy  zjechać  nie  chciał,  a  na  pobycie  we  Wschowie  po- 
przestawał (1752  r.),  wracał  do  tegoż  przedmiotu  ustawnych  z  jego 
strony  nalegań :  „Cette  demarche  aura  le  mśme  eflfet  que  produirait 
sur  le  public  la  dćclaration  que  le  roi  est  indifferent  au  succes  de  la 
dietę,  que  celle-ci,  n'etantniprćparee  k  temps  ni  dirigee  par  des  mesures, 
sera  nćcessairement  infructueuse.  II  n*y  a  que  la  toutepuissance  de  Dieu 
qui  peut  par  un  fiat  rćgir  le  monde,  conduire  les  affaires,  produire  les 
evenements.  Une  septióme  dietę  annuUee ,  augmentera  les  infirmitćs  de 
TEtat,  deji  si  considerables,  avec  les  facheuses  suites  de  la  conlusion 
dans  toutes  les  parties  de  la  regie,  avec  Taccroissement  de  la  licence 
k  mepriser  et  k  franchir  les  lois,  avec  les  risques  qui  dórivent  natu- 
rellement  d'une  espece  d'anarchie."  —  Domagając  się  energii  ze  strony 
rządu  pisał  w  listop.  1749  r. :  „Pour  remćdier  k  tout ,  ii  faudrait  que  la 
nation  fńt  misę  dans  la  persuasion  que  le  roi  est  resolu  d*agir  avec 
fermetó,  que  S.  M.  ne  se  laissera  plus  abuser  par  de  feintes  contritions, 
par  des  promesses  d'ent'ants :  je  ne  le  ferai  plus,  par  des  expedient8 
palliatifs,  ni  par  le  masque  des  pretendues  brouilleries  personnelles  entre 
les  fanulles.**    I  wracając  do  tego  zawsze  powtarzającego  się  przedmiotu, 


Digitized  by 


Google 


33 

Na  tóm  polu  musieli  się  spotkać  ze  wszystkiemi 
osobistemi  fakcjami,  a  tych,  jakeśmy  wsponmieli,  było 
nie  mało;  którój  z  nich  zjednać  dla  siebie  nie  potraiiU, 
z  tą  walczyć  im  przyszło.  Na  czele  niejako  wszystkich 
stał  starożytny  dom  Potockich,  na  dwie  gałęzie  srebrnćj 
i  złotćj  Piławy  rozrodzony,  na  szerokich  dobrach  na  Po- 
dolu, Ukrainie,  Rusi  i  Małopolsce  rozsiadły,  od  stu 
przeszło  lat  pierwsze  w  Rzeczypospolitej  dostojeństwa 
piastujący.  Niechęć  między  nim  a  Czartoryskimi  była 
nie  dzisiejszą,  a  małżeństwo  księcia  Augusta  z  Sienia- 
wską,  o  którą  jak  wiemy  starał  się  tóż  jeden  z  Potockich, 
zwiększyło  rozdrażnienie.  Za  powtórnój  elekcyi  Leszczyń- 
skiego na  krótko  pogodzeni,  prędko  do  dawnego  wró- 
cili współzawodnictwa,  znaczenie  ich  zaś  w  kraju  jeszcze 
bardziój  urosło,  gdy  do  prymasowskiego  krzesła,  które 
zajmował  Teodor  Potocki,  przybyła  w  ręku  drugiego 
z   nich  Józefa,    wielka  buława   koronna.     Józef  Potocki 


dodawał  w  paździem.  1751  r.:  „J'exp6rimente  depuis  bien  des  anneós 
en  Lithuanie  que  des  soins  attentifs  et  suiyis  produisent  de  bons  effets. 
Dans  toutes  les  esp^ces  de  gouvernement,  plus  encore  dans  le  popu- 
laire,  ii  faut  da  nerf  en  cohibition  (?)  des  turbulencos,  pour  qu'elles  ne 
puissent  croltre  et  devenir  monstrueuses.  La  condescendance  enbardit 
les  móchants  et  dó  courage  les  bons  citoyens."  W  1749  r.  pisał  te  mądre, 
streszczające  stan  społeczeństwa  wyrazy:  „II  n'est  point  apparent  que 
les  tetes  inąui^tes  chez  nous  puissent  exciter  prochainement  des  troubles 
domestiąues ;  mais  ii  est  beaucoup  plus  que  Paccroissement  journa- 
lier  de  nos  maladies  civiles  et  le  nul  des  remśdes,  peut 
nous  mettre  au  premier  incident  dans  la  plus  triste  situa- 
tion  d*un  chaos,  et  Dieu  seul  peut  pr6voir  quelle  sera  notre 
transformation.'*  I  jeszcze  w  r.  1754  już  z  Dworem  poróżniony  odzy- 
wał się:  „Quelle  sociótó,  et  d'autant  plus  quelle  nation  peut  subsister 
et  ^tre  pr6serv6e  de  la  destruction,  sanslarógie,  sans  les  soins  et  sans 
les  attentions  d*un  chef  ?  Vous  savez  combien  chez  nous  d*articles 
essentiels  avaient  ddjk  besoin  de  rem^des  dont  le  neglect  ulterienr 
donnerait  k  ces  maladies  des  progres  et  des  symptómes  tres  pernicieux. 
II  faut  du  bonheur  et  du  suffisant  dans  les  mesures  suivies  pour  calmer 
les    animosites    entre  les  concitoyens  et  pour  obvier  aux  extremitós  de 

la  discorde." 

3 


Książę  Adam  Czartoryski.    Tom  f. 


Digitized  by 


Google 


34 

czuł  upośledzenie  ojczyzny  i  pragnął  ją  z  pod  cudzo- 
ziemskiego wpływu  wyzwolić,  nie  zdawał  jednak  sobie 
bynajmniśj  sprawy  z  najkonieczniejszych  do  tego  wa- 
runków, brał  się  w  sposób  zupełnie  nieodpowiedni,  po- 
wiedzielibyśmy anarchiczny,  nie  zdolny  niczego  zbudowaó, 
a  po  kilku  niefortunnych  próbach  zniechęcił  się,  i  już 
tylko  walką  wewnętrzną  z  domowymi  przeciwnikami  się 
zająŁ  Z  samego  już  urzędu  służyło  mu  prawo  utrzy- 
mywania stosunków  z  Porta  Ottomańską  i  podległemi 
jój  krajami,  a  stale  domowi  saskiemu  przeciwny,  używał 
wielki  hetman  koronny  tego  prawa,  zawsze  przeciw  po- 
lityce Dworu  występując.  Najpierwój  na  Turcyi  oparł 
nadzieje  swoje.  W 1739  r.  posłowie  moskiewski  i  austryacki 
złożyli  królowi  wspólną  notę  we  Wschowie,  żaląc  się  na 
zawarte  jakoby  przez  Potockiego  w  Stambule  układy, 
otwierające  Polskę  licznym  hordom  tatarskim,  mającym 
zawojować  obydwa  te  państwa  z  pomocą  licznych  u  nas 
konfederacyj  i  pospolitego  ruszenia,  i  Wacław  Rzewuski, 
znaczną  tylko  z  własnój  szkatuły  ofiarą  zaspokoiwszy 
Hana,  zażegnał  wtenczas  ię  burzę.  W  1741  r.,  gdy  ko- 
rzystając z  wewnętrznych  w  Rossyi  wstrząśnień,  Szwecya 
jój  wojnę  wypowiedziała,  agent  rządu  sztokholmskiego 
bawiący  na  dworze  wielkiego  hetmana  znalazł  w  nim 
gotowość  połączenia  się  z  tóm  mocarstwem,  i  manifest 
z  kancelaryi  hetmańskiój  wydany,  wyliczając  klęski  na 
kraj  sprowadzone  przez  obcych,  wzywał  do  sojuszu  ze 
Szwecyą  i  do  konfederacyi.  Nie  znalazło  to  w  obywa- 
telstwie poparcia  i  skutku  żadnego  nie  miało,  a  nie  zbli- 
żyło wcale  hetmana  do  Augusta  Ul.  Czartoryscy  wten- 
czas stali  przy  Dworze,  to  już  wystarczało  do  rozbudze- 
nia niechęci;  rosnące  ich  znaczenie  tylko  rozżarzać  ją 
musiało;  doszła  zaś  najwyższego  stopnia,  gdy  z  czasem 
rozległych  ich  zamiarów  domyślać  się  poczęto.  Było  to 
naturalnóm,    różnica   bowiem  w  pojęciach  i   celach    oby- 


Digitized  by 


Google 


35 

dwóch  rodzin  była  istotnie  zasadniczą.  Czartorjscj  dą- 
żyli do  wzmocnienia  władzy  rządowój,  Potoccy  do  wię- 
kszego jeszcze  jśj  ograniczenia  i  podkopania;  pierwsi 
chcieli  ują<5  potęgi  wielkim  i  zupełnie  już  samoistnym 
dygnitarzom  w  kraju,  bez  czego  żaden  ład  możliwym 
nie  był;  drudzy  upatrywali  w  tych  właśnie  dostojeń- 
stwach tarczę  wolności  i  przy  nich  stali  uparcie,  a  ko- 
ronę rozdawnictwa  urzędów  i  starostw  pozbawić  chcieli, 
tworząc  ku  temu  nieustającą,  wszechmocną  przy  boku  kró- 
lewskim Radę;  jednidźwignienie  państwa  mieli  na  celu  i  pod- 
niesienie upośledzonych  warstw  w  narodzie,  drudzy  roz- 
szerzenie prerogatyw  szlacheckich  i  tak  zwaną  zhtą  wol- 
ność; tych  ideałem  była  rządna,  dziedziczna  monarchia, 
tamtych  oligarchiczna  RzeczpospoUta ;  rozchodzące  się 
między  sobą  pojęcia  stron  obu  znalazły  z  czasem  osta- 
teczne wyrażenie  swoje:  jedne  w  konstytucyi  3go  maja, 
drugie  w  republikanckich  projektach  Szczęsnego  Po- 
tockiego, podawanych  Katarzynie  przed  Targowicą.  Nie 
mogło  byó  miru  między  niemi.  Z  Potockimi  trzymali 
najczęściój  najmożniejsi  na  Litwie  Radziwiłłowie,  nie- 
chętni wyniesieniu  się  Czartoiyskich,  i  pragnący  dawniej- 
sze swe  stanowisko  w  kraju  utrzymaó.  Na  tych  czele 
stał  natenczas  hetman  wielki  litewski,  Michał,  od  przy- 
słowia swojego  „rybeńko"  zwany;  inni,  w  tym  czasie 
dziwaków  i  oryginałów,  potrafili  jeszcze  odznaczyć  się 
potwornóm  dziwactwem;  jeden  np.  Faustyn  bawił  się 
w  krwawe  potyczki,  które  nadwornemu  wojsku  swojemu 
staczaó  kazał,  drugi  Marcin,  nie  wzdrygnął  się  przyjąó 
mojżeszowego  wyznania.  Jak  Radziwiłłowie  tak  Potoccy 
w  dostatkach  swoich  obszerne  znajdowali  środki  do  skar- 
bienia hcznych  stronników;  wyobrażenia  ich  były  ogó- 
łowi obywatelstwa  wspólne,  sam  zaś  sposób  życia,  na- 
wyknienia  i  ledwo  że  nie  powiemy  krój  umysłów,  zbli- 
żyły ich    bardziój    do   mass  szlacheckich,    niż    surowych, 

3* 


Digitized  by 


Google 


36 

systematycznych  i  nieraz  twardych  Czartoryskich.  Mieli 
też  zwykle  tłumy  za  sobą.  Walka  toczyła  "^się  z  obu 
stron j  wśród  wewnętrznych  w  kraju  stosunków,  używa- 
nemi  wtenczas  środkami:  na  sejmikach,  po  sądownictwach, 
w  trybunale,  pełna  rysów  charakterystycznych,  bo  w  ni6j 
właściwie  całe  przejawiało  się  życie.  Nieraz  jedno,  trafnie 
powiedziane  słowo,  przechylało  szalę  i  długne  przeciwni- 
ków niweczyło  zabiegi.  Idący  np.  do  poselstwa  w  Wy- 
szogrodzie stronnik  wówczas  Potockich  Mokronoski,  po- 
strzegłszy  w  pośród  zebranćj  na  sejmik  szlachty  w  ko- 
ściele, wysłańców  drugiój  partyi,  kt<5rzy  innego  prowa- 
dzili kandydata,  i  czując,  że  się  na  rozruch  zanosi,  po- 
wstał, rzucił  do  nóg  swych  szablę,  i  ręce  złożywszy  na 
piersi,  donośnym  głosem  zawołał,  że  gotów  jest  zginąć, 
nie  broniąc  się  wcale,  jeżeli  mu  kto  dowiedzie,  że 
skrzywdził  najmniejszego  z  braci  albo  cokolwiek  w  sw^m 
życiu  na  szkodę  wolności  poczynał,  że  zresztą  umrze 
z  radością,  byle  krew  jego  wzmocniła  niezbędną  między 
patryotami  zgodę.  Na  te  słowa  błysnęły  z  pochew  ka- 
rabele, ale  w  obronie  Mokronoskiego ,  i  przeciwników 
od  siekania  obroniło  tylko  wniesienie  do  świątyni  SancHs- 
simum.  Podobnego  rodzaju  sceny  powtarzały  się  na  ca- 
łym obszarze  gwarnój  Rzeczypospolitej,  wśród  ustawnych 
zgromadzeń  i  zjazdów;  o  mówców  i  ludzi  popularnych 
starało  się  każde  stronnictwo,  książę  zaś  Michał  miał  na- 
wet swoich  zawadyaków  i  rębaczy,  od  jego  rezydencyi 
„wilkami  wołczyńskimi"  zwanych,  którzy  przeciw  po- 
dobnegoż  rodzaju  stronnikom  Radziwiłłów  i  Potockich 
występowaU.  Obydwie  strony  nieraz  do  zrywania  sej- 
mików uciekały  się,  gdy  swoich  kandydatów  do  posel- 
stwa przeprowadzić  nie  mogły;  kiedy  zaś  szło  o  depu- 
tatów do  trybunału,  który,  jako  najwyższe  sądownictwo 
miał  w  ręku  swojóm  nie  tylko  mienie,  ale  cześć  nawet 
i  życie  Avspółobywateli,  nie  było  końca  zabiegom.  Walka 


Digitized  by 


Google 


37 

z  sejmików  pi^zenosiła  się  na  sejnij,  i  wpływała  na  roz- 
strzYD-nienie  naiważniejszych  politvcznvch  kwestyi. 

Cierpliwym  i  wytrwałym  Czartoryskim  powodziło 
się  długo.  Mnićj  liczny,  ale  zgodny  i  karny  ich  zastęp 
dawał  im  przewagę,  a  stanowisko  u  Dworu  pozwalało  rosnąć 
w  znaczenie;  wszelka  jednak  uzyskana  przez  nich  korzyść  ją- 
trzyła bardziój  przeciwników,  do  nowych  pobudzając  ich  wy- 
sileu,  i  walka  rozjątrzała  się  coraz  bardziój.  Stronnictwo 
książąt  nazywano  zprzekąsem/Jw»///^.  Głośny  pojedynek  Ka- 
zimiei-za  Poniatowskiego,  siostrzeńca  Czartoryskich,  z  po- 
pularnym u  szlachty  wojewodą  lubelskim,  Adamem  Tarła, 
zakończony  śmiercią  ostatniego,  walkę  na  nowo  rozognił. 
Choć  pojedynek  odbył  się  w  dzień  biały,  na  szerokióm 
błoniu,  w  obecności  licznych  tłumów,  rozżalone  jednak 
uczucia  widziały  w  nim  pi*zebiegle  przygotowaną  za- 
sadzkę i  zdradę;  w  zaślepieniu  namiętnym  oskarżano  ro- 
dzinę o  skrytobójstwo,  i  długo  ten  przedmiot  poruszał 
na  zgromadzeniach  szlacheckich  umysły,  grożąc  aż  wojną 
domową,  póki  łatwo  dające  się  rozbudzić  namiętności 
świeżego  dla  siebie  nie  znalazły  pokarmu  w  nowój  waśni 
domowój.  Na  ten  raz  wystarczył  ku  temu  głośny  spór 
innego  Tarły,  wojewody  sandomirskiego,  z  hetmanem  li- 
tewskim Radziwiłłem   o  dobra  żółkiewskie  i  złoczowskie. 


III. 

Wszystkie  te  niechęci  i  całą  wewnętrzną  niezgodę 
wyzyskiwały  na  korzyść  swoje  ościenne  mocarstwa,  za  je- 
dyny cel  polityki  swój  w  Polsce  mając  utrzymanie  w  niej 
zupełnój  anarchii.  Nie  różniła  się  w  tóm  od  innych  państw 
i  Fi-aucya.  Z  łatwością  mogłaby  była  ona  wpływ  wywrzeć 


Digitized  by 


Google 


38 

zbawienny;  od  wieków  już  istniejące  między  nią  a  Pol- 
ską stosunki,  rozmaitemi  kanałami  płynące  od  niój  światło, 
niejedna  w  charakterze  obu  narodów  wspólność,  spo- 
krewnienie licznych  rodzin,  urok  jaki  Dwór  francuzki 
ciągle  jeszcze  na  umysły  wywierał,  wszystko  to  ułatwiało 
niezmiernie  zadanie.  Na  nieszczęście,  polityka  tego  mo- 
carstwa w  Polsce  była  ciągle  nie  tylko  egoistyczną,  ale 
najzupełniój  płochą  i  krótkowidzącą.  Rząd,  który  u  sie- 
bie brakiem  wszelkiój  moralnój  zasady  i  szerzonóm  z  góry 
zepsuciem,  rewolucyą  przygotowywał,  który  niedołęztwera 
i  niecną  rozpustą  w  monarchicznym  narodzie  majestat 
królewski  podkopał  i  zbezcześcił,  nie  mógł  ^y  Polsce  na 
uczciwą  zdobyć  się  politykę.  Posłowie  i  agenci  francuzcy 
znali  dobrze  usposobienie  panów  i  szlachty  naszój;  nie- 
którzy z  nich  serdecznie  przywiązali  się  do  Polski,  zrę- 
czniejsi, na  uczuciach  i  słabościach  naszych  grali  jak  na 
klawiszach,  ale  trzymając  się  tego  zdania,  że  „najlepszym 
w  Polsce  systematem  jest  nie  mieć  żadnego  systematu," 
zawsze  tylko  do  zewnętrznego  przyczyniali  się  rozstroju, 
występigąc  przeciw  wszystkiemu,  co  dążyło  do  zaprowa- 
dzenia jakiegokolwiek  porządku,  a  szczególniój  władzy. 
Potoccy  byli  zawsze  stronnikami  Francyi;  z  ich  obozu 
wyszły  propozycye  ofiarowania  korony  książęciu  de  Conti 
(1745),  wtenczas  gdy  się  przez  chwilę,  po  śmierci  Ka- 
rola VI.  zdawało,  że  August  III.  jako  elektor  saski  mógł 
być  na  tron  cesarski  powołanym.  Z  nimi  tóż  utrzymy- 
wali ciągle  stosunki  ministrowie  francuzcy;  i  wtenczas 
nawet,  kiedy  Dwór  wersalski  na  nowo  do  polskiego  się 
zbliżył,  przysłany  do  Warszawy  poseł  des  Essarts,  dla 
ułożenia  małżeństwa  Delfina  z  córką  Augusta  IIL,  stale 
tak  zwane  hetmańskie  stronnictwo  podtrzymywał ;  w  urzę- 
dowych depeszach  swoich  nazywając  Czartoryskich  naj- 
przeważniejszym  domem  (maison  prepondiranie)^  donosił 
(1746),  że  od  kt  kilku  wszystkie  już  trybunały  stronni- 


Digitized  by 


Google 


39 

kami  swoimi  obsadzają,  i  źe,  o  zgrozo!  gotowi  zaprowa- 
dzić pluralitatem  i  pomnożenie  wojska,  a  później,  gdyby 
się  to  udać  mogło,  nawet  dziedziczność  tronu.  Tego  się 
obawiano  najbardziśj.  Przysłana  mu  w  odpowiedzi  na  to 
instnikcya,  nakazując  posłowi  pilnowanie  przedewszystldóm 
interesu  Prus,  bo  Francya  wtenczas  była  w  przymierzu 
z  Fryderykiem  II,  zalecała  mu,  aby  niweczył  zamiary 
stojących  u  steru  i  zeszedł  sam  do  tego  labiryntu  anar- 
chii, w  jakim  duma  i  prywata  możnych  i  szlachty  utrzy- 
muje ten  kraj  przy  ówczesnych  jego  instytucyach."  *)  Sto- 
sownie do  tego,  poseł  nie  tylko  do  ustalenia  żadnego  po- 
rządku się  nie  przyczyniał,  nie  tylko  niechęci  wzajemnych 
nie  koił,  ale  przeciwnie  rozżarzał  je  ciągle,  a  w  tym  la- 
biryncie jaki  mu  wskazywano,  najdogodniejszy  grunt  znaj- 
dując dla  wszelkich  praktyk  pokątnych,  zamęt  szerzył, 
sejmy  zrywał,  starając  się  tylko,  jak  sam  Dworowi  swo- 
jemu donosił,  aby  ręka  jego  w  tych  wszystkich  matactwach 
jak  najmniój  była  widzialną.  Tak  do  rozdrażnień  domo- 
wych przybywały  jeszcze  ustawne  podżegania  z  zewnątrz, 
najczęściej  uroczemi  słowami  wolności  i  sprawiedliwości 
okraszone. 

Tymczasem  w  sąsiedztwie  Polski  zachodziły  wypadki, 
które  przezorna  polityka  na  korzyść  państwa  zużytkować 
była  mogła.  Fryderyk  II.  wśród  najgłębszego  pokoju  za- 
bierając gwałtem  Szlązk,  złamał  wszystkie  traktaty, 
wszystkie  zobowiązania  własne,  wszystkie  szlachetne  uczu- 
cia, nawet  uczucie  osobistój  wdzięczności,  i  rozpoczynał 
prawdziwie  epokę  panowania  zręczności  i  siły.  Na  obronę 


*)  „Traverser  les  mauyais  desseins  qu'on  pourrait  avoir  contrę 
le  roi  de  Prusse,  aflfaiblir  le  parti  moscoyite  de  ce  pays,  pónótrer  les 
desseins  de  ceux  qui  jouent  le  role  principal,  et  entrer  dans  le  dódale 
d'anarchie  dont  Torguell  et  les  intórets  particuliers  des  grands  et  de 
la  noblesse  foln  te  fondement  des  constitutions  de  ce  pays.** 


Digitized  by 


Google 


40 

zrazu  przeciw  niemu,  późniój  w  rozmaitych  widokach, 
wiązały  się  przymierza;  szlachta  przede  wszy  stkióm  w  po- 
koju rozmiłowana,  do  wojny,  któraby  Polsce  pozwohła 
wzmocnić  swe  siły,  wciągnąć  się  nie  dała;  pierwsze  akta 
walki  mającój  się  tyle  razy  odnawiać,  odegrane  zostały 
przy  zupełnój  ze  strony  Polski  neutralności,  chociaż  Au- 
gust ni.  jako  elektor  saski  miał  w  niśj  udział;  w  1744 
roku  powstało  nowe  między  Austryą,  Anglią  i  Saksonią 
przymierze,  do  kt<5rego  przystąpiła  tóź  Moskwa.  Chciano 
do  niego  wciągnąć  i  Polskę,  zobowiązywano  się  nawet 
„dopomódz  królowi  polskiemu,  o  ile  to  staćby  się  mogło 
bez  nadwerężenia  swobód  Rzeczypospolitej,  aby  Polska 
stała  się  użytecznym  członkiem  Europy."  Prowadziło  to 
do  pomnożenia  siły  zbrojnój  i  podźwignienia  Państwa; 
ale  Fryderyk  II.  miał  swoich  stronników;  niesforność  sejm 
zerwała,  i  znowu  wszystko  zostało  w  dawniejszym  bez- 
ładzie, a  kraj  w  dawniejszej  niemocy. 

Rozumieli  to  lepiój  od  innych  Czartoryscy  i  posta- 
nowili całego  użyć  wpływu,  aby  z  pierwszój  okohczności 
podobnój  skorzystać.  Nastręczyła  się  ona  niebawem. 
W  1746  r.  wiązała  się  znowu  Austrya  z  Moskwą  prze- 
ciw Fryderykowi,  i  wezwano  do  tego  przymierza  króla 
i  Rzeczpospolitą.  Była  to  jedyna  już  może  zręczność, 
pod  opieką  tych  mocarstw  podnieść  siły  Polski  i  znowu 
ją  do  czynnój  polityki  europejskiój  wprowadzić.  Rozwi- 
nięto wielką  a  cierpliwą  czynność,  przygotowując  umysły; 
zdawało  się,  że  sejm  do  pożądanego  końca  doprowadzo- 
nym będzie;  już  się  na  podatek  i  60,000  wojska  zga- 
dzano, ale  francuzcy  agenci  pracowali  tóż  ze  swój  strony; 
Castern  pisał  do  swojego  Dworu,  że  w  razie  przeprowa- 
dzenia zamiaru  Czartoryskich,  stronnicy  Francyi  (a  zali- 
czał do  nich  przedewszystkióm  Potockich,  Bielińskiego, 
Tarłę,  Sapiehę)  gotowi  są  zawiązać  konfederacyą,  ufni, 
że  wojsko   pruskie   zaraz  im  w  pomoc  nadciągnie.    Sejm 


Digitized  by 


Google 


41 

został  zerwany,  przymierze,  a  z  nióm  pomnożenie  siły 
zbrój  nój,  nie  przyszło  do  skutku.  Ale  teraz  zamiary  Czar- 
toryskicli  odgadnięto  niejako;  des  Essarts  pisał  do  rządu 
swojego,  że  dociekł  tajemnicy  niegodziwości  (ce  mysih-e 
d'iniquite)^  że  zamiarem  tych  niebezpiecznych  ludzi  jest 
nie  tylko  ścisły  sojusz  z  Moskwą  i  Austryą  i  pomnoże- 
nie wojska,  ale  nawet  ograniczenie  liberum  veto  i  zwięk- 
szenie władzy  królewskiej .  Cóż  mogło  być  okropniej - 
szego  dla  miłośników  złotej  wolności?  Zaciekłość  tego  stron- 
nictwa podwaja  się  t6ż  odtąd. 

Z  obu  stron  rozwijają  zadziwiającą  czynność.  Czar- 
toryscy spokojni,  wytrwali,  mnożą  stosunki;  u  Dworu 
zapewniają  sobie  przewagę,  jednając  całkiem  Brtlhla  wszech- 
władnego ministra  Augusta  III.;  pomagają  mu  właśnie 
do  otrzymania  indygenatu  ');  do  prymasowskiój  godności 
wynoszą  oddanego  sobie  Komorowskiego,  a  nowe  zwią- 
zki rodzinne  zdają  się  im  stanowczą  w  Rzeczypospolitój 
zapewniać  przewagę;  książę  Michał  córkę  swą  wydał 
wtenczas  za  Michała  Sapiehę,  a  siostrzenicę  Czartoryskich 
Poniatowską  jednocześnie  pojął  za  żonę  hetman  polny 
koronny  Klemens  Branicki,  któremu  lada  rok  miała  się 
dostać  po  zgrzybiałym  już  Potockim  wielka  buława  ko- 
ronna. Margrabia  des  Essarts  winszując  im  tych  zwią- 
zków, nie  mógł  się  powstrzymać  od  oświadczenia,  że 
nadto  przez  nie  potężnymi  stają  się  w  Rzeczy pospolitój, 
aby  Francya  spokojnie  na  to  patrzeć  mogła,  a  tymcza- 
sem Dworowi  swojemu  donosił,  że  mają  płatnych  agen- 
tów swoich  przy  wszystkich  większych  Dworach  i  tak 
rozległe  stosunki  i  interesa,  że  są  prawie  zmuszeni  mię- 


*)  Minister  pisał  do  ks.  Augusta  Czartoryskiego,  Igo  marca 
1749  r.  „Permettez  qu'  im  Polonais  Brulowsky  se  recommande  k  la  con- 
tinuation  de#vos  grA,ces. ..."  W  listach  swych  podpisywał  si^  czasem 
Ocieszino  Briihlowsky. 


Digitized  by 


Google 


42 

f?zać  się  do  spraw  publicznych  i  służbę  polityczną  utrzy- 
mywać, jakby  panujący.  Potoccy  krzątali  się  ze  swej 
strony;  stojącemu  nad  grobem  hetmanowi  nienawiść  do 
przeciwników  dodawała  jeszcze  bodźca;  w  Józefowie  jego, 
około  starca  zbierali  się  na  narady  stronnicy  i  krewni; 
Antoni  Potocki,  wojewoda  bełzki  był  wtenczas  jakby  du- 
szą partyi ;  jego  poseł  francuzki  jako  najzdolniejszego 
rządowi  swojemu  przedstawiał,  oddając  najwyższe  po- 
chwały jego  światłu,  gorliwości  i  charakterowi;  drugi  se- 
nator, Stanisław  Jabłonowski,  wojewoda  rawski  nie  mniśj 
był  czynnym.  Ważyły  się  jeszcze  ciągle  dwa  polityczne 
systemata:  związku  z  Austryą  i  Moskwą  z  jednej, 
a  z  Francy ą,  Turcy ą  i  Prusami  z  drugiój  strony;  pod 
niemi  kryły  się  projekta  urządzenia  Rzeczypospolitój. 
Gdy  sojusz  zamierzony  nie  stanął,  Moskwa  bez  pozwo- 
lenia 30,000  wojska  swojego  przez  bezbronną  Polskę  na 
pomoc  Austryi  aż  nad  Ren  posłała;  wywołało  to  mani- 
festa  i  skargi  bezowocne,  a  posłużyło  do  głośnych  prze- 
ciw Czartoryskim  krzyków.  Des  Essarts  obwiniał  w  de- 
peszach swoich  księcia  Augusta,  że  w  czasie  przechodu 
tych  wojsk  order  rossyjski  był  przywdział  i  od  żołnierzy 
samych  doznawał  poszanowania.  Z  jednój  i  drugiój  strony 
myślano  o  konfederacyi;  hetman  zamawiał  sobie  pomoc 
Francy  i,  posyłał  do  Fryderyka  II;  Dzierżanowski  jeździł 
do  Konstantynopola,  inny  wysłaniec  hetmański  bawił  przy 
Hanie  krymskim.  Komendant  Kamieńca  podolskiego,  pen- 
syonowany  przez  Francyą  Bekierski,  przyrzekał  w  razie 
potrzeby  podburzyć  Kozaków.  Dwór  francuzki  i>ie  po- 
zwalał mieszać  imienia  Ludwika  XV.  do  żadnój  konfede- 
racyi, odpowiadając  posłowi  swojemu,  że  zna  nicość 
wszystkich  tych  związków,  i  że  mu  tylko  o  przeszkodze- 
nie planom  Czartoryskich  chodzi.  Des  Essarts  mający  obok 
urzędowych  inne,  tajne  instrukcye,  z  prywatnego  gabi- 
netu Ludwika  XV.  pochodzące,  spodziewał  się,   że  byle 


Digitized  by 


Google 


43 

się  co  ważniejszego  stało,  większe  poparcie  u  króla  swego 
znajdzie,  i  podtrzymywał  otuclię.  Tymczasem  prosił 
o  ordery  dla  swoich  stronników.  Nic,  pisał,  lepszego 
wpływu  nie  wywiera;  kilkadziesiąt  pierścieni  z  wizerun- 
kiem Maryi  Teresy  rozdanych  szlachcie  przez  posła 
austryackiego,  zjednało  temu  Dworowi  licznych  stronni- 
ków, bo  choć  każdy  z  tych  pierścieni  zaledwo  wart 
był  sześó  czerwonych  złotych,  posiadacze  ich  mogli  się 
chełpić  względami  Cesarzowój ,  cóżby  więc  zdziałał  order 
króla  francuzkiego?  W  1748  r.  Jabłonowski  koszto- 
wności swoje  pozdawał  werbując  stronników  przeciw 
Czartoryskim;  wojewoda  bełzki  gotował  się  patetyczną 
mową  zerwać  obrady,  gdyby  się  Sejm  miał  według  ich 
myśU  odbywać.  Sejm  naturalnie  nie  doszedł  do  skutku. 
W  następnym  roku  powtórzyło  się  toż  samo,  z  wię- 
kszćm  tylko  roznamiętnieniem.  Zwołujące  Sejm  uniwer- 
sały, zredagowane  przez  Czartoryskich  a  wymownie  ma- 
lujące okropne  położenie  kraju  i  konieczność  ratunku, 
Potoccy  ogłaszają  za  krwawy  przeciw  sobie  manifest 
i  obrazę  całego  narodu.  Hetman  wielki  koronny  nazna- 
cza regimentarzy  w  Wielko-  i  Małopolsce  (Sapiehę 
i  Małachowskiego),  aby  zapobiedz  sojuszowi  z  Moskwą 
i  Austryą,  i  zaprowadzeniu  w  obradach  nienawistnój 
większości  głosów;  Potoccy  gotując  się  do  walki,  obli- 
czają domowe  poczty  swoje,  wynoszące  jak  się  pokazało, 
14,000  żołnierza,  tworzą  nawet  wspólną  na  potrzeby 
partyi  kassę,  do  którój  składają  18,000  czerwonych  zło- 
tych. Des  Essarts  donosił,  że  nigdy  Polski  tak  wzbu- 
rzonój  nie  widział  i  lękał  się  ostateczności;  przyznawał, 
że  Czartoryscy  dla  bezpieczeństwa  osób  własnych  muszą 
się  starać  o  jakąkolwiek  siłę,  o  zbliżenie  się  wojsk  mo- 
skiewskich do  granic  Rzeczypospolitój.  Gdy  do  ustano- 
wienia trybunału  przyszło,  prowadzony  do  laski  Potocki, 
starosta    szczerzecki,    ukazał    się    ze    zbrojnym    hufcem; 


Digitized  by 


Google 


44  

w8i>ółzawodnik  jego  Kazimierz  Poniatowski  ustąpić  mu- 
siał ;  wśród  głośnych  z  tryumfu  przecliwalek  powtarzano, 
źe  Cioiek  (łierb  Poniatowskicłi)  ucield,  aby  na  sztuki 
mięsa  posiekanym  nie  został.  Podobne  sceny  powtó- 
rzyły się  tóź  w  Piotrkowie;  swawola  do  tego  doszła,  źe 
pierwszy  raz  w  liistoryi  naszój  juz  i  trybunał  nie  przy- 
szedł do  skutku;  Rzeczpospolita  została  bez  najwyźszój 
w  niój  magistratury  sądowój.  Castern  w  depeszach 
swoich  zerwanie  trybunału  przypisywał  Potockim,  utrzy- 
mując, źe  rozjątrzenie  tak  było  wielkie,  iż  przeciwnicy 
Czartoryskich  gotowi  byli  chwyció  się  najgwałtowniej- 
szych  przeciw  nim  środków,  zburzyć  albo  popalić  ich 
pałace,  i  tylko  stanowcze  z  jego  strony  oświadczenie,  źe 
Francya  na  to  nie  pozwala,  wstrzymało  zapamiętłiłych. 
Nie  chciał  Fryderyk  wywoływać  w  Polsce  wojny  domo- 
wój,  wystarczało  mu  utrzymanie  w  niój  ciągłego  wzbu- 
rzenia; polityka  Prancyi  służyła  zupełnie  jego  widokom, 
a  obydwa  państwa  nie  dopuszczając  tylko  do  ostate- 
cznego wybuchu,  stroiły  się  jeszcze  w  pozory  sprawie- 
dliwości i  umiarkowania.  Chociaż  bezskuteczność  obrad 
wszelkich  i  niedochodzenie  Sejmów  stało  się  rzeczą  zwy- 
czajną, już  nie  zadziwiającą  nikogo,  zerwanie  jednak 
trybunału  zrobiło  wrażenie;  zdawało  się  przez  chwilę, 
źe  się  swawola  sama  własnego  dzieła  przelęknie  i  może 
upamięta;  prędko  jednak  z  nową  zaciętością  wrócono  do 
walki.  —  Castern  pisał  do  rządu  francuzkiego,  że  Po- 
toccy i  ich  stronnictwo  tak  nienawidzą  Czartoryskich,  iż 
gotowiby  sturczyć  się  prędzój  niżeli  pogodzić  się  z  nimi; 
hetman  wielki  koronny  podał  królowi  memoryał  głównie 
praeciw  nim  wystosowany,  dowodząc,  że  wszystkie  nie- 
szczęścia kraju  z  ich  przewagi  wypływają  i  domagając 
się  zwołania  Rady  Senatu  dla  przywrócenia  równości 
między  obywatelstwem.  Nota  przez  niego  jednocześnie 
rządowi  francuzkiemu   przesłana,   same   tylko   skargi   na 


Digitized  by 


Google 


45 

Czartoryskich  zawierała,  obwiniając  ich  o  to,  że  się  wy- 
noszą nad  równośd,  w  której  z  całym  stanem  szlacheckim 
są  zrodzeni,  i  że  nadużywając  łaski  królewskiój  dążą  do 
rządzenia  Polską.  Nadchodził  Sejm  —  wyznaczono 
osobną  komissyą  dla  wykrycia  sprawców  zerwania  trybu- 
nału; Potoccy  nowe  do  tronu  skargi  zanieśli;  ale  na  ten 
raz  jeszcze  przewaga  została  przy  Czartoryskich,  którzy 
przede  wszy  stkióm  zalecali  stałość;^)  król  hetmanowi  jego 
memoiyał  zwrócił,  a  laskę  w  trybunale  objął  stronnik 
książąt.  Gdy  Sejm  się  rozpoczął,  roznamiętnienie  tak 
było  wielkie,  że  panujący  zwykle  nad  sobą  książę  August, 
pewien  niechybnój  wygranój,  na  trzecióm  posiedzeniu,  przy 
wielu  osobach  dał  się  z  tóm  słyszeć,  że  z  pozwoleniem 
Jego  Królewskiej  Mości  spodziewa  się  odjąć  prędko  bu- 
ławę Potockiemu,  i  że  się  skutków  tego  nie  lęka,  bo 
na  wszelki  wypadek  ma  w  jednój  kieszeni  40,000  Au- 
stryaków,    a  w   drugiój    100,000  Moskali;    Małachowski 


*)  Ks.  August  Czartoryski  pisał  wtenczas  do  Ogrodzkiego,  dyre- 
ktora kancelaryi  królewskiój:  „Je  Vou8  prie  de  dire  de  ma  part  au 
premier  Ministre  que  je  le  eon  jurę,  indópendamment  de  mon  propre 
intórSt,  de  ne  se  point  laisser  aller  aux  insinuations  de  mónagements 
que  Ton  preche,  ils  ne  peuvent  etre  que  nuisibles  k  tous  ógards.  Les 
personnages  que  Ton  lui  reprósente  comme  mócontents  ou  prets  k  brouil- 
ler,  n^ont  jamais  6tó  redoutables  et  le  sont  moins  que  jamais  au 
moment  prósent,  et  au  point  que  si  la  Cour  voulait  mettre  k  profit  ses 
avantages  dans  cette  circonstance,  les  brouilleurs  yiendraient  demander 
pardon  a  genoux  et  se  croiraient  trop  heureux  d'y  Stre  recus.  Le  prin- 
cipe  de  les  mćnager  est  śgalement  faux  pour  assurer  le  suecós  d'une 
dióte  soit  k  Varsovie  cet  ótó  ou  a  Grodno.  En  un  mot,  tout  ce  qui  se 
dit  en  faveur  de  ces  brouilloiis  est  pure  fourberie,  intćr^t  et  faiblesse; 
je  crois  cette  vćrit6  si  claire  quo  je  me  ferais  fort  de  la  dómontrer  en 
face  et  sans  replique  a  ceux  qui  donnent  d'autres  couleurs  dans  tout 
ceci  k  leurs  insinuations.  (List  z  2  lutego  1750  r.).  W  marcu  jeszcze 
dodawał:  „Les  affaires  se  dórangeront  toujours  davantage  dans  notre 
pays,  si  l'on  continue  dans  le  systeme  des  mćnagements  deplacós,  qui 
sont  en  verit6  dans  les  circonstances  actuelles  moins  excusables  que 
jamais,  suivant  toutes  les  regles  d'une  saine  politique."  (Archiwum 
ks.  Czartoryskich). 


Digitized  by 


Google 


46 

powtórzył  to  zaraz  wielkiemu  hetmanowi,  a  ten  odpo- 
wiedział, że  jest  przygotowany  w  tójźe  samśj  chwili 
zmierzyć  się  z  Czartoryskimi,  a  późniój  będzie  mial  na 
swoje  rozkazy  100,000  Prusaków  i  tyleż  Turków  i  Ta- 
tarów J)  Tak  obcemi  siłami  grożono  sobie  wzajemnie. 
Myślano  z  obu  stron  o  konfederacyi,  warty  około  sali 
obrad  były  podwojone,  hetman  wielki  wojsku  koronnemu 
praybliźyó  się  kazał;  ale  Fryderyk  II.  oświadczył,  iż 
w  razie  konfederacyi  pułki  jego  wejdą  do  Polski  i  w  kilka 
dni  zajmą  Warszawę,  a  poseł  pruski  de  Voss  tak  sku- 
tecznie z  margrabią  des  Essarts  się  krzątał,  że  Sejm 
stosownie  do  ich  woli  zerwanym  został.  Był  on  ostatnim 
za  życia  Józefa  Potockiego;  w  następnym  roku  zgrzy- 
biały hetman  zstąpił  do  grobu. 

Kilkonastoletnie  wytrwałe  usiłowania  Czartoryskich 
zdawały  się  im  teraz  stanowczą  w  kraju  zapewniać  prze- 
wagę, fflemens  Branicki,  który  już  przed  laty  Augu- 
sta II.  do  zaprowadzenia  dziedziczności  tronu  namawiał, 
dziś  z  książętami  spokrewniony,  otrzymał  Avielką  buławę ; 
przy  rozdawnictwie  godności  i  starostw,  na  radzie  Se- 
natu we  Wschowie  (5  Czerwca  1752  r.),  wszystkie  pra- 
wie wakanse  dostały  się  ich  stronnikom;  najpierwszym 
świeckim  senatorem,  bo  kasztelanem  krakowskim  mia- 
nowany ich  szwagier,  Stanisław  Poniatowski;  książę 
Michjił  z  podkanclerstwa  na  urząd  wielkiego  kanclerza 
litewskiego  podniesiony,  ujrzał  mniejszą  przy  sobie  pie- 
częć w  ręku  zięcia  swojego  Michała  Sapiehy,  córkę  zaś 
księcia  Augusta  Elżbietę  miał  wkrótce  pojąć  jeden  z  Lu- 
bomirskich. 2)     Z  takim  po  swojój  stronie  zastępem,  ma- 


')    Doniesienia  agentów  francuzkich  z  sierpnia  1750  r. 

*)  Wyszła  w  czerwcu  1758  za  Stanisława,  późniój  marszałka  w. 
kor.  Prymas  Komorowski  stylem  ówczesnym  pisał  z  tego  powodu  do 
ks.  Augusta:  „Nie  mogła  mię  pocieszniejsza  dość  nowina  jak  ręką 
W.  Ks.  Mości  wyrażona   deklaracya   księżniczki   wojewodzianki  za  ks. 


Digitized  by 


Google 


47 


jąc  do  tego  silne  u  Dworu  stanowisko,  mogli  spodzie- 
wać się  Czartoryscy,  że  nareszcie  naprawę  Rzeczypospo- 
litej rozpoczną;  ale  taką  była  tragiczność  położenia,  taką 
chwiejnośó  wszystkich  żywiołów,  na  jakich  opierać  się  im 
przyszło,  że  i  te  nadzieje,  jakkolwiek  uprawnionemi  się 
zdawały,  zawiodły  ich.  Potoccy  zmienili  taktykę  swoje 
względem  Dworu  i  postanowili  pozyskać  dla  siebie 
wszechwładnego  nad  umysłem  króla  faworyta;  ożenienie 
Mniszcha  z  córką  Bruhla  pomogło  im  do  tego;  minister, 
kt<5rego  cała  polityka  zależała  na  schlebianiu  kokyno 
różnym  stronnictwom  dla  utrzymania  się  przy  władzy,') 
lękając  się  zbytecznój  przewagi  Czartoryskich,  przechylił 
się  na  stronę  ich  przeciwników;  Branicki  zaś,  za  nadto 
w  gruncie  był  próżnym,  aby  się  do  wyłamania  z  pod 
kierunku  wujów  swój  żony  i  do  odegrania  samoistnój 
niby  roli  namówić  nie  dał.  Zmieniło  się  więc  stanowi- 
sko u  Dworu,  a  we  własnym  obozie,  między  najbliższy- 
mi, znaleźli  się  przeciwnicy. 

Jak  zwykle  już  od  dawna  tak  i  teraz,  obce  interesa 
i  wpływy  silnie  na  szali  losów  Rzeczypospolito)  zawa- 
żyły; wielką  zaś  w  tem  rolę  odegrywała,  jak  widzieli- 
śmy,   Francya    czyli  raczój  agenci  tajnego  gabinetu  Lu- 


Lubomirskiego,  strażnika  kor.  Nie  tylko  całóm  sercem  winszuję  tego 
uszczęśliwienia  dla  ks.  strażnika,  że  zasług  swoich  szczerych,  statecznych 
i  przywiązanych  w  tak  pięknój  i  doskonałśj  Racheli  odbiera  recompensę, 
ale  też,  że  W.  Ks.  M.  proźbę  moje,  którą  intendebam  za  nim,  te- 
raźniejszym pisaniem  dobrotliwie  praevenire  raczyłeś.  A  zatem,  ad 
praesens  wyrażam  najniższe  podziękowanie,  że  W.  Ks.  M.  raceyłeś 
mi  dać  partem  tój  swojśj  domowej  consolacyi." 

*)  Ks.  August  Czartoryski  pisał  w  październiku  17B1  r.  do  wspo- 
minanego już  przez  nas  Ogrodzkiego:  „Je  me  perds  dans  les  procódós 
de  la  Cour  qui  ne  condamne  ni  n'  approuve  rien  d'  une  manierę  8uivie. 
C*est  miracle,  si  k  la  continua tion  ii  n'  arrive  un  dósordre  et  mouvement 
gónśral,  prócisement  par  les  raisons  que  V  on  semble  avoir  adoptees  pour 
róviter."    (Ar eh.  ks.  Czartoryskich). 


Digitized  by 


Google 


4S 

dwika  XV.,  którj  obok  jawnój,  jakby  urzędowój  poli- 
tyki w  Polsce,  miał  jeszcze  drugą,  swoje  osobistą,  tajemną, 
nieraz  zupełnie  pierwszój  przeciwną,  którą  się  bawił, 
przj  słabości  swego  charakteru  i  dziwnój  bojaźliwo.sci, 
pocieszając  się  tóra,  że  coś  pomimo  ministrów  swoich 
układał  i  jakby  prowadził.  Przybył  właśnie  do  Polski, 
naJHwietniój  z  nich  może  od  natury  uposażony,  a  jakby 
stworzony  do  walki,  hrabia  de  Broglie,  z  całym  polity- 
cznym systematem  swoim.  Lata,  które  pokój  akwizgrań- 
ski  od  wojny  siedmioletniój  przedzielały,  były  av  wieku 
XVIII,  latami  największój  dyplomaty  cznój  czynności, 
chociaż  wiek  ten  cały  nie  bez  słuszności  wiekiem  dyplo- 
macyi  nazywano.  Wszyscy  wiedzieli,  że  antagonizm 
między  Francy ą  i  Anglią  nową  wojnę  ni(?zawodnie  spro- 
w%adzi,  i  że  Austrya  o  odzyskanie  świeżo  utraconego 
Szlązka  pokusić  się  jeszcze  musi,  wszędzie  Avięc  goto- 
wano się  do  przewidywanych  wypadków.  Stosownie  do 
ostatniego  traktatu,  Francya  trzymała  z  Prusami,  Anglia 
z  Austryą  i  Rossyą  sprzymierzoną  była;  ale  termin  tra- 
ktatów był  niedaleki,  i  obydwa  współzawodniczące  mo- 
carstwa starały  się  nowe  związki,  interesom  swym  odpo- 
wiednie, wywołaó.  Hrabia  de  Broglie  osobiście  zachwy- 
cony był  Fryderykiem  II.  jak  wszyscy  prawie  liberaliści 
ówcześni;  zresztą,  widział  on  w  nim  sprzymierzeńca 
Francyi;  za  jedyny  więc  cel  polityki  swojćj  w  Polsce 
uważał,  nie  dopuśció  sojuszu  jej  z  Moskwą  i  Cesarstwem. 
August  III.  osobistego  w  królu  pruskim  upatrujący  nie- 
pi^zyjaciela,  sam  z  Dworem  rossyjskim  związany,  skłaniał 
się  ku  projektom  przeciwnym,  które  popierał  na  jego 
Dwoi^ze  poseł  angielski;  Czartoryscy  podzielali  tę  poli- 
tykę; ztąd  stała  ku  nim  posła  francuzkiego  niechęć. 
Nadchodził  Sejm,  przypadający  na  Grodno.  Czartoryscy 
w  poczuciu  zupełnój  jeszcze  przewagi  swojój,  spodziewali 
się   zamienió    go    na    konfederacyą.     Już   laskę   marszał- 


Digitized  by 


Google 


49 

kowftką  jednomyślnie  oddano  oboźnemu  litewskiemu  Mas- 
salskiemu, a  prymas  wniósł  projekt  pomnożenia  wojska 
i  uporządkowania  skarbu j  już  dla  ułożenia  stosownćj 
uchwały  wyznaczono  pod  przewodnictwem  księcia  Mi- 
chała osobną  deputucyą,  kiedy  Morski,  poseł  sochaczewski 
sejm  zerwał,  w  manifeście  swoim  obwiniając  króla  o  nie- 
dotrzymanie paktów  konwentów.  Z  wywołanego  przez 
to  oburzenia  skorzystali  Czartoryscy;  na  ich  wniosek 
ułożono  adres  do  króla  wyrażający  gotowość  stłinia  przy 
nim  i  bronienia  go  od  nieprzyjaciół  wewnętrznych;  był 
to  początek  konfederacyi  przy  koronie;  w  obec  ówcze- 
snego rozstroju  i  zakorzenionego  zwyczaju  zrywania  Sej- 
mów, jedyny  środek  wyzwolenia  się  z  pod  tyranii  liberum 
veto  i  wprowadzenia  jakiegokolwiek  ładu.  Już  stu  trzy- 
dziestu Senatorów  podpisało  adres,  kiedy  Mokronoski 
wszystko  zniweczył.  Pięknój  postawy,  siły  olbrzymiej, 
śmiały,  wymowny,  rycerski,  między  szlachtą  j)opularny, 
umiał  do  niój  przemówić;  sam  na  niebezpieczeństwo 
w  każdój  chwili  wystawić  się  gotowy,  z  równąż  łatwo- 
ścią brał  na  siebie  rozstrzyganie  losów  krajowych;  mi- 
łośnik wolności  jak  ją  pojmowano  wtenczas,  we  wszel- 
kiej władzy  upatrywał  despotyzm;  rządzący  się  zawsze 
uczuciem  i  fantazyą,  był  doskonałym  typem  tćj  i*zęści 
szlachty  naszój,  którą  pięknie  brzmiącóm  słowem  zapalić 
było  można,  która  żadnego  nie  znosiła  wędzidła,  a  oso- 
biście szlachetna,  najmniój  mądrości  Stanu  posiadała, 
choć  stanowić  o  wszystkióm  czuła  się  uprawnioną  i  za 
zdolną  się  miała  do  wszystkiego.  Mokronoski  był  naj- 
gorliwszym Francy  i  stronnikiem;  tam  służbę  wojskową 
rozpoczynał,  tam  często  jeździł,  pensyą  nawet  od  Lu- 
dwika XV.  pobierał;  łatwo  więc  hrabiemu  de  Broglie 
dał  się  użyć.  Z  właściwą  sobie  śmiałością  wpadł  do  mie- 
szkania Branickiego,  i  zabrawszy  adres,  który  zgroma- 
dzona tmn  szlachta  wtenczas  właśnie  podpisywała,  zaniósł 

K8ij)ic  Adam  Czartoryitki     Tom  1.  4 


Digitized  by 


Google 


50 

go  do  mieszkania  posła  pruskiego,  gdzie  się  i  hrabia  de 
Broglie  znalazł.  Zwołani  natychmiast  stronnicy  uznali 
niebezpieczeństwo;  udano  się  do  Branickiego  i  potrafiono 
mu  wytłumaczyć,  że  podpisujący  adres  oddają  się  pod 
jarzmo  króla  i  Czartoryskich,  źe  braciom  narzucają  kaj- 
dany. Pod  wpływem  wywołanego  uczucia,  adres  zniszczony 
został;  Branicki  najserdeczniój  Mokronoskiemu  dziękował; 
król  francuzki  przysłał  mu  stopień  jenerała,  u  szlachty 
ówczesnój  wyrósł  na  zbawcę  —  ale  mozolnie  przez  Czar- 
toryskich przygotowywana  robota  upadła,  —  a  anarchia 
w  kraju  pozostała  dawniejsza.  Branicki  zajął  niejako 
miejsce  zmarłego  hetmana,  stał  się  głową  przeciwnego 
Czartoryskim  stronnictwa. 

Planom  hrabiego  de  Broglie  nie  brakło  świetności; 
połączenie  ścisłe  z  Francyą  i  Prusami,  państw  południo- 
wych, Turcyi,  Polski  i  Szwecyi,  odosobnienie  Austryi, 
przecięcie  Moskwie  wszelkiego  wpływu  na  sprawy  Eu- 
ropy, wszystko  to  otoczone  urokiem  jaki  posiadała  Fran- 
(5ya,  poparte  sławą  Fryderyka  II.  musiało  pociągnąć 
umysły.  Mokronoski  był  dla  tych  planów  najzupełniej 
zjednany;  a  iluż  Polska  liczyła  wtenczas  Mokronoskich, 
nie  zastanawiających  się  nad  tem,  czy  rzecz  wykonahią 
była,  i  unoszących  się  fantazyą?  Czartoryscy  zbyt  wiele 
politycznego  mieli  doświadczenia,  aby  się  tak  łatwo  uno- 
sić dali,  i  nie  widzieli,  że  tym  projektom  brakło  najko- 
nieczniejszój  podstawy:  znajomości  położenia,  środków, 
a  nawet  i  stałój  a  mocnój  woli.  Wytrawni  mężowie 
Stanu,  wielokroć  płochości  ówczesnój  polityki  francuzkiój 
boleśnie  doznawszy,  nie  mogli  teraz  na  obietnicach  hra- 
biego de  Broglie  ślepo  polegać,  Ludwikowi  XV.  całkiem 
się  oddawać  i  pracę  całego  żywota  zależną  czynić  od  pla- 
nów układanych  i  zmienianych  w  buduarach  faworyt  kró- 
lewskich. Dwór  polski  z  Moskwą  był  w  dobrych  stosun- 
kach, ta  przeważny  wpływ  w  kraju  już  posiadała,  w  ra- 


Digitized  by 


Google 


51 

zie  nieprzyjaźni  najgroźniejszym  była  nieprzyjacielem; 
Austrya  zachowywała  się  przyj acielslco;  trzeźwe  ocenienie 
położenia  nakazywało  raczój  szukać  przymierza  z  temi 
dwoma  mocarstwami  i  z  Anglią,  przy  gotowości  oświad- 
czenia się  w  razie  wojny  przeciw  Prusom.  Takim  tóź 
był  plan  Czartoryskich,  i  dla  tego  skłaniali  się  ku  an- 
gielskiemu posłowi.  Był  nim  wtenczas  w  Warszawie 
znany  w  świecie  dyplomatycznym  Sir  Hanbury  Williams. 
Widzieliśmy,  że  hrabia  de  Broglie  przygotowaną  przez 
Czartoryskich  konfederacyą  obalił;  nie  z  wyrozumiałój  mi- 
łości dla  Polski,  lecz  z  nienawiści  do  Anglii;  ale  też 
i  swojego  planu  nawet  w  cząstce  wykonać  nie  mógł; 
właściwie  nawet  nie  był  to  plan  Francyi  i  jój  ówczes- 
nego rządu,  ani  prywatny  plan  Ludwika  XV,  tylko  utwór 
osobisty  zdolnego,  rzutkiego,  a  nieco  fantastycznego  mi- 
nistra, który  środków  urzeczywistnienia  go  nie  posiadał. 
Bezpośrednim  jego  dla  Polski  skutkiem  było  to,  że  utrzy- 
mywane w  niój  wzburzenie  nie  pozwoliło  dojść  do  sku- 
tku żadnemu  sejmowi.  Bardzo  prędko  Francya  sama 
systemat  swój  polityczny  całkiem  zmieniła;  wyrzekając 
się  odwiecznego  z  Austryą  współzawodnictwa,  zawarła 
z  nią  sojusz  wieczystym  nazywany,  podała  rękę  Moskwie 
i  przeciw  dotychczasowemu  sprzymierzeńcowi  swojemu, 
Fryderykowi,  wystąpiła.  Polska  pozostała  niemym  i  bez- 
czynnym świadkiem  siedmioletniój  w  sąsiedztwie  jój  wojny, 
bezsilna  i  słaba,  wystawiona  na  przechody  wojsk  obcych, 
gi-abiona  przez  Moskali  i  Prusaków.  Kierujący  wtenczas 
polityką  francuzką  kardynał  de  Bernis  nie  był  człowie- 
kiem, któryby  ją  z  upośledzenia  miał  dźwignąć;  projektu 
hrabiego  de  Broglie  nie  znajdowały  u  niego  uznania; 
Francya,  według  niego,  powinna  była  Polskę  opuścić; 
a  ta  jój  polityka  nie  zmieniła  się;  nie  wiele  późniój,  naj- 
bardziój  przesiębiorczy  z  ministrów  Ludwika  XV.  ( -hoisoul, 
w  znanych  powszechnie  instrukcyach,  udzii^lanych  posłom 

4* 


Digitized  by 


Google 


52 

swoim  w  Warszawie,  wyraźnie  wypowiadał,  że  anarchią 
w  Polsce  uważa  za  niculeczoną,  dodając,  że  interes  Fran- 
cyi  utrzymania  jój  w  całój  sile  wymaga.  Tylko  agenci 
tajnego  gabinetu  pomimo  to  otrzymywali  po  dawnemu  za- 
pewnienia, że  Ludwik  XV.  czułby  się  szczęśliwym,  gdyby 
mógł  co  dla  Polski  uczynić,  i  że  się  ciągle  tym  narodem 
zajmuje. 

Gdy  to  się  działo,  BrQlil  coraz  bardziój  oddalał  się 
od  Czartoryskich,  przechylając  się  na  stronę  ich  przeciwni- 
ków; postrzegU  oni,  że  aby  owocu  prac  tyloletnich  nie 
stracić,  muszą  zmienić  dotychczasową  poUtykę  swoje. 
Z  właściwą  sobie  przezornością  oceniając  położenie,  cier- 
pliwie i  zwolna  nowe  obmyślali  plany  i  szyki  ustawiali 
swoje;    daremnie  Brahl  próbował  ich  przejednać  *);  wie- 


*)    w  marcu   1754  r.    pisał  do  ks.  wojewody  ruskiego :    „ Je 

jura  k  Yotre  Altesse  sur  mon  salut  qu'  elle  se  trouve  dans  une  erreur, 
si  elle  me  juge  capable  de  quelque  changement,  d'une  froideur  dans 
mon  amitió  et  dóyoument,  ou  susceptible  aux  insinuations  des  autres, 
ou  facile  d^etre  surpris  par  des  gens  qui  youdraient  profiter  de  mon 
peu  d^esprit  pour  me  tendre  piege.  Sur  mon  Dieu,  Monseigneur,  ces 
gens  perdent  leur  latin.  Je  leur  oppose  toujours  la  candeur  de  mon 
ame,  ma  petite  exp&ience  et  ma  fermetó.  Cela  est  suffisant  pour  supplóer 

au   manque   d'autres   lumióres Dieu   m^est   temoin   que  je  Vous 

dis  la  plus  sainte  veritó  sans  aucun  fard.  Je  Yous  rev6re,  je  Vou8 
respecte,  je  Vous  aime  (excusez  le  termę),  et  je  suis  k  Vous  comme  je 
Tai  ót^,  et  comme  je  le  serai  toute  ma  vie,  ou  le  diable  m^emporte! 
Aprósent  permettez  moi  que  je  Vous  parle  de  la  situation  de  notre 
patrie ;  elle  est  triste  et  menacóe  de  plus  de  ruines  que  beaucoup  de  gens 

ne  V  imaginent S.  M.  est  toute  rśsolue  de  mettre  la  main  k  Toeuyre 

et  de  sauyer  son  royaume.  Vous  pouvez,  Monseigneur,  par  yos  sages 
conseils  y  contribuer  beaucoup ;  vos  sentiments  et  yos  idóes  seront  agróa- 
bles.  Rompez  Votre  silence,  ócriyez,  parlez,  que  croyez  Vous  salutaire 
au  bien  public?    que    conseillez  Vous  au  meilleur  des  rois,  au  vrai  p6re. 

qui  ne  dśsire  que  Votre  fólicitć  pour  le  prósent  et  pour  Tayenir" 

Podobne  odezwy  od  niego  i  od  Mniszcba  odbierał  tóż  ks.  Michał  Czar- 
toryski; nie  robiło  to  na  braciach  wrażenia.  Ks.  kanclerz  litewski  pi- 
sał o  tóm  do  Ogrodzkiego :  „Si  c'est  un  pur  langage  de  style  ou  de 
sóduction,  je  suis  un  gibier  depuis  trop  longtemps  et  trop  souvent  chassó 
pour  etre  pris  par  de  tels  apports.  Si  c'ćtait  une  conyersion  yćritable  et 
róflóchie,  j'en  serais  fort  content.** 


Digitized  by 


Google 


53 

dząc,  że  oprzeć  się  na  nim  nie  mogą,  nie  dali  się  skusić, 
milczeli,  aż  w  danćj  chwili  jawnie  i  stanowczo  wystąpili 
przeciw  faworytowi  i  całemu  dworskiemu  stronnictwu, 
które  tóż  saskióm  nazywano.  Widzieliśmy,  źe  od  dawna 
rozległe  z  zagranicznemi  Dworami  utrzymywali  stosunki  j 
świadczyły  o  tem  depesze  niechętnych  im  posłów  fran- 
cuzkich ;  teraz  rezydent  wersalskiego  Dworu  skarżył  się  mi- 
nistrowi, źe  książęta  daleko  pierwój  od  niego  uwiado- 
mieni byli  o  układach  toczących  się  z  Austryą,  a  mają- 
cych zmienić  całą  politykę  francuzką.  Jeżeli  tam  mieli 
czynnych  agentów  swoich,  to  i  w  Petersburgu  nie  brakło 
im  na  usłużnych;  opłacali  niższych  urzędników  w  mini- 
sterstwie, a  prócz  tego  ze  wszystkimi  ambasadorami  ros- 
syjskimi  najlepsze  zawsze  utrzymywali  stosunki.  Kajser- 
ling  uważał  się  za  przyjaciela  rodziny;  dawny  pedagog, 
siostrzeńcowi  ich,  do  którego  elekcyi  miał  się  przed  śmier- 
cią przyczynić,  długi  czas  logikę  wykładał.  Póki  Czar- 
toryscy dobrze  byli  z  dworem,  który  o  Moskwę  się  opie- 
rał, stosunki  te  były  nawet  łatwe.  Najtragiczniejszą  stroną 
ówczesnego  położenia  było  to,  że  kraj  na  wszystkie  wpływy 
obce  otwarty,  już  właściwie  pod  obcą  przemocą  zosta- 
jący, sam  tego  poniżenia  nie  rozumiał  i  tylko  w  pomoc 
zewnętrzną  wierzył,  ją  szanował,  przed  nią  się  korzył. 
Chcąc  posiąść  wpływ  na  umysły,  trzeba  było  mieć  za 
sobą  jawne  poparcie  jakiego  zagranicznego  mocarstwa; 
wstępujący  w  szranki  chcąc  być  szanowanym  musiał  roz- 
winąć jakąś  o  obcych  barwach  chorągiew.  Rozumieli  to 
Czartoryscy,  wiedzieli,  że  dla  wyrwania  ojczyzny  z  tej 
toni  i  dla  odzyskania  z  czasem  niepodległości,  tój  właśnie 
niepodległości  pozornie  zrzekać  się  musieli;  przeciwnicy 
ich  głośno  popisywali  się  z  pomocą  Turcyi,  Prus,  Fran- 
cyi,  oni  nie  wahali  się  przybierać  miana  stronnictwa  ros- 
syjskiego.  Dotychczas  plany  reformy  łączyli  zawsze  z  pa- 
nującym w  Polsce  domem  i  pi^awdopodobnie  o  zapewnie- 


Digitized  by 


Google 


54 

niu  mu  dziedzicznego  tronu  zamyślali;  teraz,  gdy  prze- 
konawszy się  o  zupełnóm  niedołcztwie  Augusta  IIL  cały 
ciężar  naprawy  Rzeczy pospolitój  na  swoje  własne  wzięli 
barki,  zdaje  się,  że  już  o  koronie  dla  siebie  samych  my- 
śleć zaczęli.  Nie  posiadamy  niezawodnych,  materyalnych 
na  to  dowodów;  kiedy  ta  myśl  istotnie  w  ich  duszach 
powstała,  twierdzić  nie  śmiemy;  najprawdopodobniój  zdaje 
się  nam  jednak,  odnieść  ją  do  chwili  tego  w  całój  ich 
polityce  przełomu.  Myśl  ta  o  koronie  była  długo  w  ustach 
ich  przeciwników  powodem  zarzutów  i  ob  winien;  po- 
wiedzmy prawdę  —  nie^usznych,  Czartoryscy  nie  zdi'a- 
dzali  przez  to  Augusta  HE.;  gdyby  w  nim  byli  znaleźli 
potrzebną  siłę  i  dzielność,  byliby  łatwiejsze  mieli  zada- 
nie; nie  oni  dom  saski  opuścili,  ale  dom  saski  ich  opu- 
ścił i  sam  z  anarchistami  się  łącząc,  naprawę  Rzeczypo- 
spolito] utrudnił.  Czartoryscy  nigdy  jawnie  jako  kandy- 
daci do  korony  nie  wystąpili;  gdy  ta  wbrew  ich  myśli 
dostała  się  ich  siostrzeńcowi,  nie  tylko  nie  odstrychnęli 
się  od  niego,  nie  tylko  pracy  całego  żywota  nie  zanie- 
chali, ale  owszem,  z  całą  gorliwością  prowadzili  ją  do 
końca.  W  kraju  jak  Polska,  gdzie  każdy  szlachcic  od 
kolebki  słyszał,  że  jest  kandydatem  do  korony  i  rósł 
z  tą  myślą,  gdzie  kilka  już  razy  naród  wybrańców  swoich 
z  równości  szlacheckiej,  jak  wyrażano  się,  do  berła  i)o- 
woływał,  gdzie  przy  każdóm  bezkrólewiu  naczelnicy  wię- 
kszych rodów  uważali  siebie  i  uważani  byli  za  natural- 
nych do  tronu  kandydatów,  myśl  o  koronie  zupełnie  była 
uprawnioną  i  nikomu  za  grzech  poczytaną  być  nie  mo- 
gła; pospieszamy  zaś  dodać,  że  ze  wszystkich  history- 
cznych postaci  tego  czasu  w  Polsce,  oni  jedni  posiadali 
to,  co  człowieka  na  rządzcę  społeczeństw  ludzkich  niejako 
namaszcza:  rozległy  umysł,  dokładną  potrzeb  i  stanu  kraju 
znajomość,  sąd  przede  wszy  stkióm  praktyczny  i  trzeźwy 
nieznużoną   wytrwałość,    przy  cierpliwości  do  inicyatywy 


Digitized  by 


Google 


55 

zdolność,  a  cliarakteiy  ndmiętne  w  hartowną  ujęte  wolą. 
Zdolności  ich  i  mądrość  były  przedewszystkiem  zdolno- 
ściami i  mądrością  stanu;  prawo  krajowe,  stanowisko  spo- 
łeczne, ogólny  obyczaj  narodowy  upoważniały  ich  do  sta- 
rania się  o  korcmę,  w  samych  zaś  sobie  nosili  oni  jeszcze 
jakby  psychiczne  takich  zamiarów  usprawiedliwienie. 

Drugim  zarzutem,  jaki  spotkał  Czartoryskich,  jest 
oparcie  się  o  Moskwę  i  związanie  planów  swoich  z  j6j 
pomocą.  Obłożono  ich  z  tego  powodu  ciężką  odpowie- 
dzialnością, a  w  miarę  rosnących  Idęsk  narodu  i  zbliża- 
jącej się  godziny  zagłady,  zarzut  ten  coraz  dłuższym  cie- 
niem zalegał  ich  pamięć,  nie  dając  się  w  żalu  ukoić  zra- 
nionym do  głębi  uczuciom.  W  pierwszych  latach,  dokonane 
przez  nich  reformy  były  powodem  głośnych  narzekań, 
ale  i  dziś  nawet,  kiedy  ze  zmianą  wyobrażeń  nikt  już 
tych  reform  za  złe  nie  bierze,  ale  przeciwnie,  każdy  w  nich 
widzi  jedyną  naó wczas  kotwicę  ratunku,  jeszcze  niejeden 
z  historyków  naszych,  tego  oparcia  się  o  Moskwę  prze- 
baczyć im  nie  może.  Niebezpieczną  jest  zawsze  wszelka 
pomoc  obca,  a  największóm  zaiste  nieszczęściem,  jakie 
naród  spotkać  może,  jest  cudze  nad  nim  panowanie;  kto 
się  do  nieprzyjacielskiój  ucieka  pomocy,  chociażby  z  naj- 
czystszych pobudek,  musi  uledz  potępieniu  moralnego 
prawa,  stanowiącego  nieodwołalnie,  że  cel  nie  usprawie- 
dliwia środków.  Nie  mogą  się  od  niego  uwolnić  i  Czar- 
toryscy. Żeby  jednak  w  sądzie  naszym  zachować  spra- 
wiedliwość, musimy  przyznać,  że  w  chwili  kiedy  te 
zawiązywali  stosunki,  inaczój  przedstawiać  się  to  im  mu- 
siało niż  nam,  ich  prawnukom,  po  tylu  krwawych  do- 
świadczeniach. Zmuszeni  oprzeć  się  o  którekolwiek  za- 
gi'aniczne  mocai*stwo,  wyboru  właściwie  przed  sobą  nie 
mieli.  Widzieliśmy,  że  Francya  z  ówczesną  polityką 
swoją  za  taki  pmikt  oparcia  służyć  im  nie  mogła;  Au- 
strya  długoletnią  wojną  o  sukcesyą  wycieńczona,    straci- 


Digitized  by 


Google 


56 

wszy  prowincją,  o  jednóm  tylko  myślała,  aby  nad  głó- 
wnym sprawcą  swych  nieszczęść,  kilkakroó  wiarołonmym 
Fryderykiem  się  zemścić,  Szlązk  odebrać  i  straty  swe  po- 
wetować; ambasadorom  swym  w  Polsce  w  instrukcyach 
zalecała  utrzymanie  w  niój  anarchii,  do  czynnego  wy- 
stąpienia nie  dałaby  się  niezawodnie  doprowadzić;  Prusy 
z  położenia  swojego  i  z  ducha  tego  państwa  najzaciętszym 
były  Polski  nieprzyjacielem;  na  niój  też  wyróść  miały; 
chociaż  dzięki  geniuszowi  swego  monarchy,  przeważne 
w  Europie  ówczesnój  zajęły  stanowisko,  własnym  jedynie 
wzrostem  zajęte,  wiązały  się  tylko  z  mocnymi,  i  w  źadnój 
kombinacyi  mającój  na  celu  podźwignienie  Polski  udziału 
by  nie  wzięły.  Porta  Ottomańska  od  czasu  wojen  Ka- 
rola XII.  sprzyjała  nam  niezawodnie,  czego  nieraz  do- 
wiodła, ale  azaliż  pod  tarczą  tego  państwa  mogły  się 
u  nas  dokonywać  reformy  ?  Moskwa  przeciwnie  była  w  tym 
czasie  przedmiotem  współubiegania  się  całego  Zachodu 
sposobiące  się  do  wojny  mocarstwa  na  wyścigi  ubiegały 
się  o  jój  pomoc;  już  raz  przed  niewielu  latami  widziano 
jój  pułki  nad  Renem,  a  w  kilkoletniój  walce,  do  którćj 
się  zabierano,  stanowczą  miała  odegrać  rolę;  jakby  umyśl- 
nie wciągano  ją  na  scenę  wielkich  wypadków,  nie  domy- 
ślając się  straszliwój  jój  potęgi.  Uważana  za  państwo 
barbarzyńskie  jeszcze,  jakićm  istotnie  była,  znana  w  Eu- 
ropie od  śmierci  Piotra  I.  z  ustawnych  rewolucyj  pała- 
cowych, miana  za  prawdziwe  eldorado  wszelkiego  rodzaju 
przedsiębiorczych  awanturników,  nie  budziła  obaw.  Wi- 
dziano w  niój  wielką  materyalną  siłę ,  którą  spodziewano 
się  we  własnych  tylko  zużytkować  celach,  nie  zdając  sobie 
sprawy  z  jój  zasobów,  nie  przeczuwając  jój  ducha.  Naj- 
bardziój  dla  niój  niechętny  Ludwik  XV.,  w  tym  samym 
czasie,  kiedy  Poniatowski  znalazł  się  w  Petersburgu,  sam 
korespondencyą  z  carową  Elżbietą  utrzymywał,  a  pierw ój 
już,  o  ręce  jój  dla  księcia  Conti  przemyślał;   po  zawarciu 


Digitized  by 


Google 


57 

z  Ausłryą  przymierza,  na  Rossyi  głównie  nadzieję  pokona- 
nia Fryderyka  opierał.  Czartoryscy  znali  praedajnosó  jój 
ministrów,  bierność  zupełną  samego  narodu.  Do  wszy- 
stkicłi  tych  względów  przybywa  jeszcze  jeden,  najprze- 
waźniejszy:  że  Moskwa  wtenczas  rozkazywała  już  u  nas; 
że  przed  Itilkudziesięciu  latami  do  wewnętrznych  spraw 
naszych  wprowadzona,  już  tego  stanowiska  nie  opuściła, 
i  że  do  wydobycia  się  z  pod  jój  rozkazów,  większój  nie- 
zawodnie potrzeba  było  mocy  nad  tę,  jakiój  się  u  niój 
dla  dokonania  reform  zaczerpnąć  spodziewano.  Czarto- 
ryscy szukając  siły  zewnątrz,  oparli  się  więc  o  tę  jedyną, 
jaką  w  kraju  znajdowali,  a  która,  dodajmy,  w  ich  oczach 
i  w  oczach  współczesnych  nie  miała  tej  grozy,  jaka  ją  oto- 
czyła późniój,  wsparłaby  zaś  niezawodnie  ich  przeciwni- 
ków, gdyby  oni  tego  nie  zajęli  stanowiska.  To  nam 
może  tłumaczyć  zwrócenie  się  ich  do  Petersburga.  Mieli 
już  tam,  jak  wiemy,  zachowanie;  zachwiani  teraz  w  sta- 
nowisku swojóm  u  Dworu,  pomyśleli  o  zabezpieczeniu  się 
nad  Newą.  W  tym  celu,  w  charakterze  sekretarza  Wil- 
liamsa,  wysłali  tam  swojego  siostrzeńca,  Stanisława  Au- 
gusta Poniatowskiego.  Wrócił  on  był  niedawno  z  za 
granicy,  postawą  i  całóm  ułożeniem  zdawał  się  odpowia- 
dać temu,  czego  na  tym  Dworze,  według  zdania  starego 
posła  angielskiego,  potrzebowano  wtenczas,  sam  nudził 
się  w  kraju.  Brat  jego  Andrzej,  był  już  w  służbie  au- 
stryackiój  i  stosunki  z  tamtym  Dworem  utrzymyw^J;  nie 
inne  zapewne  w  myśli  wujów  było  zadanie  Stanisława; 
w  młodym,  siłą  charakteru  nie  odznaczającym  się  wcale 
człowieku,  nie  przeczuwali  pewno  przyszłego  współzawo- 
dnika; choć  znaną  była  rodzinie  przywiązana  do  jego  ko- 
lebki przepowiednia  niezwykłych  przeznaczeń. 

Wypadki  jednak  o  wiele  ich  rachuby  omylić  i  prze- 
ścignąć miały.  Na  Dworze  petersburskim  dwa  przeciwne 
prądy  polityczne   istniały;    Elżbieta  i  Szuwałowowie  byli 


Digitized  by 


Google 


58 

za  Fraucyą,  iia8tc{)ca  tronu  i  jego  żona,  przyszła  Kata- 
rzyna IL,  sprayjali  Anglii  i  Fryderykowi  II.;  Bestużew 
z  właściwą  sobie  przebiegłością  oglądał  się  na  obydwie 
strony,  własuój  upatrując  korzyści.  Wielkiój  potrzeba 
było  zręczności,  aby  łódź  swoje  między  dzisiejszą  a  ju- 
trzejszą polityką  tego  mocarstwa  prowadzić;  mało  zaś  kto 
domyślał  się  wtenczas,  że  w  W.  Księźnój,  którój  stano- 
wisko tak  jeszcze  zdawało  się  niepewnóm,  tkwił  duch 
najbardziój  Fryderykowi  II.  pokrewny,  że  ta  młoda  kobieta, 
co  wdziękiem  czarowała  ludzi,  posiadała  największą  am- 
bicyą  przy  nąjprzenikliwszym  umyśle  i  zimnój  zupełnie 
duszy,  źe  wtenczas  juz,  jak  słusznie  powiedział  Mickie- 
wicz, starszą  była  od  posiwiałych  ministrów,  starszą  niź 
cały  wiek  XVIII.,  którego  teoryj  była  najdoskonalszem 
wcieleniem.  Ona  to  miała  się  okazać  zręczniejszą  od  wszy- 
stkich, i  ona  w  końcu  zniweczyła  całą  Czartoryskich  robotę. 


IV. 

Tymczasem  w  rodzinie  samói  patrvarchalnv  lat  pier- 
wszych  stosunek  był  nieco  zachwiany;  sędziwa  matka  już 
się  zupełnie  od  narad  usunęła,  kasztelan  Poniatowski  dla 
podeszłego  wieku  mniój  także  okazywał  się  czynnym;  sy- 
nowie jego  nie  zawsze  byli  powolni,  osobistemi  nierzadko 
kierując  się  widokami,  a  w  sercu  pani  kasztelanowej  uczu- 
cia matki  nieraz  stawały  w  sprzeczności  z  dawnóm  dla 
starszego  brata  uwielbieniem;  zatrzymanie  przez  księcia 
Augusta  szefostwa  pułku  gwardyi  pieszój  koronnój,  ma- 
jącego stać  się  własnością  najstarszego  jój  syna,  podko- 
morzego koronnego,  było  pierwszym  powodem  nieukojo- 


Digitized  by 


Google 


59 

nego  do  końca  żalu,  a  raz  utworzona  szczelina,  naturalnym 
rzeczy  porządkiem  rozszerzała  się  tylko;  pani  kasztelanowa 
uchylała  się  t<5ź  od  narad  pod  pozorem  starań  i  pieczy, 
jakiej  od  niój  podeszły  wiek  matki  wymagał.  —  Ogólny 
kierunek  i  jakby  zai*ząd  całego  stronnictwa  przechodził 
prawie  wyłącznie  do  rąk  dwóch  książąt  Czartorysldchj 
stronnictwo  samo  z  rzeczypospolitój  przetwarzało  się  nie- 
jako na  monarchią,  stawało  się  coraz  bardziój  do  boju 
przysposobionym  zastępem.  —  Książęta  Michał  i  August 
jedni  pozostali  zupełnie  między  sobą  zgodni  do  samego 
końca. 

Rodzice  młodego  Stanisława  Poniatowskiego  chcąc 
go  wdrożyć  do  życia  publicznego  w  kraju ,  przywołali  go 
z  Petersburga  dla  wzięcia  udziału  w  mającym  się  otwo- 
i-zyc  sejmie,  ale  przyjeżdżał  on  z  pewnością  już  prawie 
rychłego  powrotu.  —  Bestużew  zasługując  się  W.  Księ- 
żnój  zażądał  tego  od  Brahla  —  Stało  się  to  w  łonie  ro- 
dziny przedmiotem  osobnój  narady.  —  Matka  Stanisława 
lękając  się  snadź  dla  syna  zawiązanego  z  W.  Księżną 
stosunku,  nie  przyzwalała  na  powrót;  wierzyła  ona  chętnie 
w  przyszłe  wyniesienie  syna,  ale  uczucia  chrześcianld 
oburzały  się  na  talde  jego  źródło,  a  potępiał  je  niemniój 
podniosły  umysł  obywatelki  i  Polki;  niedarmo  ją  szlachta 
gradową  chmurą  nazywała;  mogła  w  tój  duszy  być  duma, 
mogły  w  niój  byó  pioruny  —  nie  było  nic  nizkiego.  — 
Wujowie  inaczój  zapatrywali  się  na  to;  sam  Stanisław 
mniój  icli  obchodził,  zajęci  byli  głównie  stroną  poUty- 
czną  tego  zdrożnego  stosunku.  —  Książę  August  szcze- 
góhiiój  przekładał  korzyści  domu  i  całego  stronnictwa, 
zapewne  przyszłość  zamierzonych  reform;  poparł  go  ojciec 
Stanisława  i  zdanie  to  przemogło.  —  Brohl  proźbom  pe- 
tersburskim opi*zeć  się  nie  mógł  i  młody  kasztelanie,  wten- 
czas już  stolnik  litewski,  pojechał  w  urzędowym  teraz 
charakterze,  jako  minister  Dworu  saskiego.  —  Tak  wo- 


Digitized  by 


Google 


60 

jewoda  ruski,  puszczając  płazem,  a  nawet  ułatwiając  po- 
gwałcenie bożych  przykazań,  niimowiednie ,  własnemi  rę- 
kami otworzył  drzwi  niejako  obcój  mu  sile,  którój  roz- 
miarów nie  znał,  która  nietylko  wyłamała  się  z  pod  jego 
kierunku,  ale  roboty  jego  zatruła,  zgubny  wpływ  uzy- 
skując na  długo.  —  Po  dwuletnim  pobycie  w  Peters- 
burgu, Poniatowski  przywiózł  wprawdzie  wujom  pewność 
stanowczego  ztamtąd  poparcia,  ale  wrócił  sam  grzesznym 
i  poniżającym  stosunkiem  skrępowany,  moralnie  najzupeł- 
niej od  kobióty  silniejszego  charakteru  zależny,  z  pewno- 
ścią prawie  postawienia  się  na  miejscu  tychże  wujów. 

Tymczasem  w  Polsce  wewnętrzne  nie  uciszyły  się 
waśnie,  owszem,  coraz  większa  w  nich  zaczęła  się  roz- 
wijać zawziętość.  Sprawa  Ordynacyi  ostrogskiój  z  tak 
zwaną  kolbuszowską  umową  poruszając  mnóstwo  intere- 
sów prywatnych,  zakłóciła  kraj  cały,  a  gdy  tę  burzę  uko- 
łysano, zrywały  się  nowe,  zwykłóm  współubieganiem  się 
o  starostwa,  urzędy,  godności,  wywoływane.  —  Brtlhl 
coraz  wyraźniój  występował  przeciw  Czartoryskim,  a  wtó- 
rowali mu  przed  innymi  zięć  jego  Mniszech  i  biskup  kra- 
kowski Sołtyk;  oni  to  razem  z  faworytem  królewskim 
stanowili  tak  zwaną  trójcę  dworską  ^  która  przez  rozdawni- 
ctwo łask  i  urzędów  starała  się  stanowisko  Czartoryskich 
podkopać.  —  Bronili  się  książęta,  a  im  pewniejszymi  sta- 
wali się  poparcia  Moskwy,  tóm  ton  ich  stawał  się  gro- 
źniejszy i  twardszy;  przyszło  do  cierpkich  między  kancle- 
rzem htewskim  i  Brllhlem  korespondencyj ,  do  jawnego 
nareszcie  wypowiedzenia  ministrowi  wojny.  —  W  1759  r. 
syn  księcia  Augusta,  Adam,  późniejszy  jenerał,  to  jest 
starosta  jeneralny  ziem  podolskich,  wysłanym  był  przez 
ojca  i  wuja  do  Petersburga,  ze  skargami  na  ucisk  kró- 
lewskiego faworyta  i  całój  partyi  saskićj.  —  Raz  na  to 
pole  przeniesiona  walka  nie  miała  już  ustać.  Brtthl  za- 
grożony,   szukał  w  kraju  związków   z  rodziną  Potockich 


Digitized  by 


Google 


61 

i  dla  tego  małżeństwo  syna  swego  z  Potocką  układał, 
a  w  Petersburgu  stolnikowi  litewskiemu  i  Czartoryskim 
starał  się  szkodzić,  obwiniając  ich  o  angielskie  i  pruskie, 
jak  utrzymywał,  sympatye;  zajęty  zresztą  osobistemi  je- 
dynie najniższego  rzędu  widokami,  systematu  politycznego 
nie  miał  i  tylko  wygodny  dla  siebie  zamęt  utrzymywał. 
Przez  lat  parę  jeszcze  pozostały  stronnictwa  na  dawnój 
stopie.  Czartoryscy  kierując  się  zawsze  przewodną  swą 
myślą  naprawy  Rzpltój,  dzisiaj  zupełnie  już  z  Dworem 
poróżnieni,  w  coraz  bliższe  z  Moskwą  zachodząc  stosunki, 
nie  chcieli  jednak  oddawać  się  j6j  całkiem;  przezorni  za- 
wsze, oglądali  się  za  pomocą  do  koła.  Kilka  razy  zwra- 
cali się  do  Fi'ancyi;  znajdują  się  na  to  świadectwa  w  ra- 
portach pułkownika  Jakubowskiego,  stałego  agenta  tego 
mocarstwa,  który  dawniój  książętom  przeciwny,  teraz 
zupełnie  był  dla  nich  zjednanym  i  donosząc,  że  ich  pro- 
jekta  dobro  jedynie  kraju  mają  na  celu,  powtarzał,  że 
nawet  Potockim  przeszkadzać  nie  chcą,  tylko  żądają,  aby 
Francya  raz  stałą  i  wyraźną  w  Polsce  obrała  politykę. 
Jednocześnie  stolnik  litewski  w  imieniu  swych  wujów^ 
kilka  razy  próbował  zawrzeć  stosunki  z  Durandem,  peł- 
nomocnikiem francuzkim.  Ale  gabinet  wersalski  syste- 
matycznie głuchym  na  to  pozostał;  nowego  posła,  mar- 
grabiego de  Paulmy  instrukcya  zawierała  to  jedno,  że  dla 
Francyi  anarchia  w  Polsce  wystarcza.  Pomimo  zabiegów 
Czartoryskich  i  ich  przyjaciół,  wzmagała  się  też  ona;  trybu- 
nały stawały  się  igTaszką  prywaty  i  swawoli;  przyszło  do 
tego,  że  na  jednym  z  nich  laskę  marszałkowską  oddano 
19toletniemu Karolowi  Radziwiłłowi,  głośnemu  późniój  lisię- 
cm  panie  kochanku^  który  wten(rzas  burzliwą,  a  jeszcze  bardziój 
bezmyślną  tylko  odznaczał  się  młodością;  obcy  żołnierz 
bezkarnie  w  Polsce  dokazywał,  zalewała  ją  fałszywa  pru- 
ska moneta,  a  sejmy  jedne  po  drugich  nie  dochodziły. 
Rozpacz  ogarniała  patrzące  głębiej  umysły. 


Digitized  by 


Google 


62 

Nadszedł  dawno  oczekiwany  zgon  carowćj  Eiżbieiy 
(5  stycznia  1762  r.)  i  miał  być  hasłem  wielkiój  w  Eu- 
ropie zmiany.  —  Doprowadzony  już  do  ostateczności  Fry- 
deryk II.,  o  którego  spuściznę  układały  się  sprzymierzone 
mocarstwa,  który  wyczerpawszy  wszystkie  zasoby  obfitego 
w  pomysły  geniuszu,  widząc  oczywistą  swą  zgubę  o  tru- 
ciźnie  dla  siebie  był  zamyślał,  odzyskał  znowu  energią 
i  nadzieję.  Miejsce  nienawidzącój  go  Elżbiety  zajął  naj- 
gorętszy jego  wielbiciel  Piotr  UL,  za  zaszczyt  sobie  po- 
czytujący stopień  pułkownika  w  wojsku  pruskióm.  Mo- 
skwa z  nieprzyjaciela  stała  się  jego  sprzymierzeńcem;  od- 
zyskał utracone  prowincye,  wojennych  jeńców  swoicli, 
przybyło  mu  nawet  kilkanaście  tysięcy  posiłkowego,  wy- 
borowego źołuierza.  —  Ze  wstąpieniem  na  tron  nowego 
władcy,  systemat  polityczny,  któremu  na  Dworze  peters- 
burskim tajnio  sprzyjali  Czartoryscy,  brał  górę.  Poczuli 
to  zaraz  ich  przeciwnicy.  Jako  zadatek  życzliwych  chęci 
nowego  cara  dla  rodziny,  poseł  rosyjski  Wojejkow  przy- 
wiózł uroczyście  do  Puław  order  ogo  Andrzeja  dla  mło- 
dego księcia  Adama,  a  jednocześnie  z  powinszowaniem 
do  Petersburga  posłany  przez  ojca  młody  BrOhl ,  źle  tam 
przyjęty,  wrócił  z  przekonaniem,  że  jedna  chyba  rewolu- 
cya  usposobienie  rossyjskiego  Dworu  dla  domu  saskiego 
zmienić  może.  Zachowanie  się  Rossyi  względem  Kurlan- 
dyi,  którą  koniecznie  chciano  oddaó  Bironowi,  wyzuwszy 
z  niśj  saskiego  księcia  Karola,  dowodziło  tego  w  sposób 
dla  Augusta  HE.  najdotkliwszy.  Na  rewolucyą  wprawdzie 
nie  czekano  długo;  już  w  połowie  lipca  Katarzyna  zrzu- 
ciwszy małżonka,  na  skrwawionym  tronie  zasiadła;  przy- 
mierza jednak  nie  ucierpiały  na  tóm;  Fryderyk  bezpie- 
cznym ze  strony  Rossyi  pozostał  i  sprawa  kurlandzka, 
w  tym  samym  kierunku,  tylko  bezwzględniój  prowadzoną 
być  miała;  ale  w  parę  tygodni  zaledwo  po  objęciu  wła- 
dzy,   bo  już  2  sic^rpnia,    Katarzyna  donosząc  o  tym  wy- 


Digitized  by 


Google 


63 

padku  Poniatowskiemu,    długi   swój  list  rozpoczynała  od 
wyrazów:     „Posyłam   niezwłocznie   hr.   Kajserlinga    jako 
posła  do  Warszawy,  aby  po  śmierci  teraźniejszego  króla 
was  zrobił   królem,    a  gdyby  mu  się  to  udać  nie  mogło 
w  takim    razie   księcia  Adama." ')     Trudno  było   o  bar- 
dziój  stanowczą  obietnicę,  sam  zaó  pospiech  w  jćj  udziele- 
niu dowodził,  że  umysł  cesarzowój  był  tćm  mocno  zajęty. 
Nikt  wtenczas  jeszcze  nie  znał  Katarzyny;  w  samym 
Petersburgu  najrozmaitsze  z  jśj  wyniesieniem  się  wiązano 
nadzieje;    Panin   spodziewał  się  wprowadzić  rodzaj  kon- 
stytucyi;  miłośnikom  francuzkich  idei,  tak  zwanym  umy- 
słom postępowym,  wielbicielom  króla  filozofa,  rewolucyj- 
nym utopistom  swego  rodzaju,    bo   i  na  takich  nie  zby- 
wało   północnój    stolicy,    zdawało  się,    że   się    rozpocznie 
nowa  era   dla  ludzkości.     Stolnik   litewski    łączył  z  tóm 
osobiste  serdeczne  marzenia,  ale  i  starzy,  wytrawni  Czar- 
toryscy myśleli,  że  nareszcie  cel  swój,  do  którego  przez 
lat   trzydzieści   dążyli,   osięgną    i   naprawę   Rzplt^j   prze- 
prowadzą.     Trzymali    się    dawnego    systematu    swojego, 
który   jedynie    był  w  Polsce   praktycznym    i    możliwym; 
dążyli   do  zapewnienia   swemu  stronnictwu,    a  więc  swo- 
jój  myśli  legalnych  organów  Rzpltój;    w  dalszym   planie 
była   konfederacya.     Przeszkadzał   im   BrOhl    najbardziej, 
nie  cierpieli  go  tóż  szczerze.  W  mężach  stanu  i  dbałych 
o  dobro  kraju   obywatelach,   uczucie  to  było  naturalnóm, 
nie  mogły  tóż  być  bardziój  przeciwne  sobie  natury;  pła- 
szczący się  dworak,  przekupny  utr«acyusz,  osobistym  naj- 
niższego   i-zędu    widokom    poświęcający    interesa    dwóch 


*)  „J*envoie  incessamment  lo  comte  Kayserling  ambassadeur  en 
Pologne,  pour  vous  laii'e  roi,  aprus  lo  decós  de  celni-ci,  et  en  cas  qu'il 
ne  pnisso  renssir  pouryous,  que  co  soit  le  prince  Adam/'  —  Pam.  Sta- 
nisława Augusta  Poniatowskiego  i  jego  korespondencya  z  cesarzową 
Katarzyną.    Poznań,  18<j2  r.  str.  41. 


Digitized  by 


Google 


64 

krajów  i  cześć  nawet  swojego  pana  minister,  musiał  bj6 
wstrętny  tym  duszom  dumnym,  surowym,  lecz  czystym. 
Ale  ta  niechęć  do  saskiego  faworyta  obejmowała  i  in- 
nych przeciwników  książęcego  domu,  a  łączyła  się  z  nią 
niekiedy  prawdziwa  zaciętość.  Zjawisko  to  przy  wszystkich 
walkach  domowych  zwyczajne;  spotykamy  je  w  historyi 
najrozmaitszych  społeczeństw.  Angielski  dziejopis  opisu- 
jąc ścieranie  się  stronnictw  w  swoim  narodzie,  powiada, 
że  w  walkach  podobnych,  najsilniejszy  wstręt,  jaki  ludzie 
polityczni  czuć  zwykli  do  zagranicznych  nieprzyjaciół,  wy- 
daje się  miłością,  w  porównaniu  do  nienawiści,  jaką  pa- 
łają ku  domowym  wrogom  swoim,  z  którymi  żyją  zam- 
knięci na  maJój  przestrzeni,  od  których  doznają  obelg, 
wzgardy,  niesprawiedliwości.  Coś  podobnego  w  t^j  stra- 
sznćj  epoce  przedstawia  i  Polska  j  nie  wolni  są  od  tego 
i  Czartoryscy.  Zabierano  się  wtenczas  do  sejmu,  a  gdy 
właśnie  ważne  odkryły  się  wakanse,  książęta  w  poczuciu 
sił  wła^snych  i  dla  pokazania  innym  przewagi  swojój, 
chcieli  je  wszystkie  dla  własnych  stronników  otrzymać. 
Przelękniona  party  a  dworska  za  pośrednictwem  Mniszcha 
już  się  na  oddanie  im  prawie  wszystkich  zg-adzała,  zosta- 
wiając tylko  do  szafunku  królewskiego  podkanclerstwo 
koronne.  „Albo  wszystko,  albo  nic,"  odpowiedział  książę 
Michał.  Brahlowi  możeby  ta  pewność  siebie  zaimpono- 
wała, ale  Mniszech  był  także  polskim  szlachcicem,  a  do 
tak  zwanój  ^ó/cy  dworskiej ^  o  którój  wspominaliśmy,  nale- 
żał jeden  z  najdumniejszych  wtenczas  ludzi,  sławny  pó- 
źniój  Kajetan  Sołtyk.  „A  jeżeli  nic?"  zagadnął  księcia 
kanclerza  marszałek  nadworny.  „W  takim  razie,  będziemy 
wiedzieli  co  począć,"  odpowiedział  mu  książę  Michał. 
Było  w  tóm  jakby  zobopólne  wyzwanie.  Obrażony  dwór 
wszystkie  wakanse  przy  sobie  zatrzymał  i  zaraz  oddał 
województwo  wileńskie  zaciętemu  przeciwnikowi  Czarto- 
ryskich Karolowi  Il«adziwiłłowi,  a  polną  buławę  litewską 


Digitized  by 


Google 


65       _ 

wojewodzie  połockiemu  Sapieźe.  Wybór  był  dla  k.^ią- 
źąt  obrazą,  sposób  zaś,  w  jaki  Radziwiłł  zajął  senatorskie 
krzesło,  maluje  dobrze  stronnictwo.  Dokładnie  zapewne 
podobnycłi  raeczy  świadomy  Kitowicz  opowiada,  że  Mni- 
szecli  traktując  o  to  województwo  z  sekretarzem  księcia 
panie  kochanku  Bohuszem,  zapytał  go;  „Jalcźe  mu  da(5  tak 
wysokie  krzesło,  kiedy  to  człowiek  szalony?"  „Tóm  le- 
piój,"  odparł  Bohusz;  „dajcie  wakans  mądremu,  a  książę 
Kanclerz  znajdzie  rozum  na  rozum  i  mądrego  na  swoje 
stronę  przeciągnie,  z  szalonym  zaś  tego  nie  potrafi.'^  — 
„Brawo!"  zawołał  nadworny  marszałek,  licz  waśe  pienią- 
dze !"  —  40,000  czerwonych  złotych  wpłynęło  do  szkatuły 
Billhla  a  Senat  dostał  nowego  wojewodę.  Czartoryscy 
postanowili  bezwzględnie  przeciw  Brtlhlowi  wystąpić. 

Zawrzało  na  sejmie.  —  Stanisław^  August  Poniatowski 
jeszcze  przed  obraniem  marszałka,  wystąpił  w  Izbie  prze- 
ciw młodemu  Brtlhlowi,  posłowi  jak  on,  obwiniając  go 
o  podrobione  szlachectwo.  Z  obu  stron  porwano  się  do 
szabel  i  miejsca  obrad  publicznych  o  mało  krew  nie  zbro- 
czyła. Małachowski  z  Mokronoskim  zaledwo  burzę  za- 
żegnać potrafili;  powtórzyła  się  uazajuti-z.  Wiedzieli  wszy- 
scy, że  sami  Czartoryscy  przed  laty  pomogli  Brtlhlowi 
do  tego  szlachectwa,  którego  teraz  uznawać  nie  chcieli, 
ale  zbhżało  się  ostateczne  starcie,  a  w  roznamiętnieniu 
broń  wszelka  wydawała  się  godziwą.  Brnhl ,  aby  uniknąć 
najdotkliwszego  w  ówczesnój  Polsce  wstydu,  t.  j.  zar/utu 
nieszlachectwa,  wynalazł  posła,  który  za  pieniądze  sejm 
zerwał. 

Skargi  z  powodu  całój  tej  sprawy  rozleg^ały  się  na 
zebranćj  niebawem  Radzie  Senatu.  Czartoryscy  nowe  ode- 
brali  zapewnienie    poparcia   ze  strony  Katarzyny  ^)  i  już 


'j    Kayserling,   przy  liście  pisanym  w  niemieckim  języku  z  Kró- 
lewca, d.  13  listopada  17(i2  r.  przesyłał  ks.  Wojewodzie  Ruskiemu  kopią 

Ksiątę  Adam  Czariuryski.    Tom  1.  5 


Digitized  by 


Google 


G6 

wyraźnie  byli  postanowili  doprowadzi-  rzecz  do  ostate- 
czności, a  widząc  nietylko  stanowczość,  alo  gorączkową 
prawie  czynność,  z  jaką  brali  się  do  dzieła  ci  ludzie  tak 
zawsze  dotąd  oględni  i  wiele  na  działanie  czasu  racliująey, 
nie  nioźna  oprzeć  się  myśli,  że  przeważne  do  tego  mu- 
sieli mieć  pobudki.  Wojna  siedmioletnia  zbliżała  się  do 
końca,  wszyscy  wiedzieb,  że  uspokojenie  Europy  było 
niedalekie  i  co  tylko  zastanawiało  się  w  Polsce,  lękało 
się  dla  niój  chwili,  w  którój  sąsiedzi  z  zahartowanemi 
pi-zez  takie  walki  wojskami,  znaleźć  się  mieli  w  obec 
niój,  bezbronno),  rozdartej  wewnątrz  i  słabój.  Klemens 
Branicki  obawv  te  wvłożvł  w  memorvale,  iaki  teraz  rza- 
dowi  francuzkiemu  podał.  Ale  wiemy  o  ile  w  t6j  porze 
na  pomoc  Francyi  rachować  było  można;  zresztą,  pro- 
jekt Branickiego  gdyby  nawet  mógł  być  urzeczywistnio- 
nym, nie  zaradzał  jeszcze  demu;  wprawdzie  oświadczał 
się  w  nim  Hetman  przeciw  liberum  veto^  ale  jednocześnie 
chciał  ogTaniczyć  władzę  królewską  i  Rzpt^j  bardziój  oligar- 
cliiczne  nadać  formv.  Czartorvscv  zarówno  z  nim  widzieć 
musieli  ważność  i  niebezpieczeństwo  chwili,  a  więc  konie- 
czność lychłego  zaprowadzenia  jakiegokolwiek  poi-ządku; 
to  było  zapewne  pierwszym  powodem  pospiechu.  Nie 
omylimy  się  zaś  może  przypuszczając  dalój ,  że  chcieli  ti^ż 
skorzystać  z  pierwszych  chwil  panowania  Katarzyny,  w  kt<5- 
rych  polityka  jój  musika  być  mniój  ustaloną  i  pewną 
siebie  i  że  woleli  rozpocząć  swe  kroki,  póki  Fryderyk  nie 
miał  jeszcze   rąk    całkiem    swobodnych    i    do    zupełnego 


następnego  listu  cesarzowej  Katarayny:  M.  le  Comte  de  Kayserling! 
Je  viens  d'apprendre  que  la  dietę  en  Pologne  est  rompne  et  que  vos 
amis  ont  pense  etre  massacrós.  Je  Vons  recommande  d'oiłrir  tont  mon 
appiii  aiix  princes  Czai*torinsky  (sic)  et  k  leurs  amis .  et  de  ne  rien 
negliger  en  tont  ce  qui  leur  peut  procnrer  surete,  appui  et  profit. 
Je  Yous  tais  cette  lettre  a  ce  snjet,  Yous  assurant  d^ailleurs  de  mon 
affection.    Moscou,  ce  13  Octob.  1702.    Caterine. 


Digitized  by 


Google 


«7 

z  Katarzyną  nie  doszedł  porozumienia.  —  Świadkowie 
w  8wćm  źvciu  wielkich  i  nienrzewidzianvcli  a  nai»łvch 
zmian  w  polityce  europejskiój,  znalazłszy  .si<^*  w  chwili, 
kiedy  konstellacye ,  jak  wyrażano  się  wten(?zas,  zdawały 
się  planom  ich  sprzyjać,  postanowili  oni  z  tej  cliwili  ko- 
rzystać nie  ufając,  czy  zaraz  po  nich  następująca,  zmian 
jakich  nie  naniesie.  Zaciętość  przeciwników^  popychała 
ich  talcźe;  Mniszech  odzywał  się  publicznie*,  źe  odtąd  nikt 
z  ich  przyjaciół  niczego  od  Dworu  spodziewać  się  nie 
może,  że  przy  dałszćm  rozdawnictwie  urzędów  i  godności 
czwarty  naw^et  stopień  pokrewieństwa  z  ich  stronnikami, 
wszelką  drogę  do  łaski  królewskiej  tamować  będzie.  — 
Gdył)y  tak  potrwać  miało,  stronnictwo,  a  więc  i  budowane 
na  jego  siłach  nadzieje  osłabnąć  mogły.  —  I^ezczynność, 
powiadali  sami,  jest  śmiercią  dla  stronnictw  politycznycli. 
Do  wszystkich  tycli  pobudek  przyczyniać  się  także  mogła 
w  końcu  i  właściwa  naturze  ludzkiój  niecierpliwość,  gdy 
cel  od  dawna  upragniony,  nagle  okaże  się  oczom  w  wi- 
domćm,  dotykalnćm  niemal  przybliżeniu;  niecierpliwość, 
której  w  tak  wytrawnych  nawet,  ale  namiętnycli  cliara- 
kterach,  jak  Czartoryskich  pojąć  nie  trudno,  zwłaszcza, 
gdy  posunięte  już  ku  schyłkowi  lata  pospiech  też  dora- 
dzać musiały. 

Xa  Radzie  Senatu  zwołanćj  ^y  lutym  17()3  przełożono 
sprawę  kurlandzką;  osobiście  była  ona  królowi  najł)liższą, 
bo  się  tyczyła  ulubionego  mu  syna,  księcia  Karola,  bliz- 
kiego  też  szlachcie  przez  żonę  swą  Krasińską,  i  dla  sa- 
mego już  spola^ewnienia  popularnego  wśród  szlachty.  — 
Sprawa  sama  przez  się  miała  dla  Polski  ogromne  zna- 
czenie, ale  chcąc  prawa  Polski  utrzymać,  trzeba  było 
Moskwie  wojnę  wypowiedzieć.  —  Czartoryscy  ostro  po- 
tępiając politykę  Dworu,  oświadczyli  się  za  ustąi)ieni(Mn 
i  uznaniem  praw  Birona,  za  którym  stała  już  liossya. 
Dwónastu  tylko  senatorów  było  tt^go  zdania,  w  icli  liczbie 

5* 


Digitized  by 


Google 


68 

i  Andrzój  Zamoyski;  większość  oświadczyła  się  za  księciem 
Karolem  i  w  skutek  tego  ułożoną  notę  z  podpisem  czte- 
rech ministrów  przesłano  Kayserlingowi ;  w  niój  dotykano 
z  lekka  prawowitości  rządów  Katarzyny  II.  Gabinet  pe- 
tersburski zażądał  zadosycuczynienia,  a  rządowi  polskiemu 
przez  posła  swego  oświadczyć  kazał ,  że  gdyby  jednego 
z  przyjaciół  Rossy  i  spotkać  miało  jakie  prześladowanie, 
cesarzowa  przeciwnikami  swoimi  Syberyą  zaludni  i  Zapo- 
rożców na  Polskę  wypuści,  i)  Czartoryscy  układający 
z  Kayserlingem  obszerny  projekt  i  z  tego  skorzystali, 
przekładając  Katarzynie  korzyści  z  udzielono)  im  pomocy 
i  konieczność  zawiązania  w  Polsce  konfederacyi.  Zapytani, 
czy  konfederacya  ma  być  przeciw  królowi,  czy  też  prze- 
ciw nadużyciom  tylko?  odpowiedzieli,  że  jedynie  przeciw 
nadużyciom,  to  jest  przeciw  Brfthlowi  i  stronnictwu 
dworskiemu;  powiemy  królowi,  pisali  do  Katarzyny,  jak 
ks.  Grammont  odezwał  się  do  Ludwika  XIV. :  „Wypowia- 
dając wojnę  kardynałowi  Mazariniemu,  służymy  W.  K. 
Mości."  2)  Żądali  poparcia,  wyznając,  że  własnemi  siłami 
nie  podołają  zadaniu;  prosili  o  broń  i  pieniądze,  potrze- 
bując zgromadzić  siłę  zbrojną  dostateczną  dla  oparcia  się 
w  razie  potrzeby  wojsku  koronnemu.  —  Na  początku 
kwietnia  Katarayna  przyrzekała  i  pieniądze  i  posunięcie 
wojsk  własnych  na  granicę.  —  Pod  wpływem  takich 
obietnic  odbyło  się  burzliwe  otwarcie  trybunału  w  Wilnie ; 
książę  Karol  Radziwiłł  laskę  wprawdzie  otrzymał  i  potom 
jój  we  właściwy  sobie  sposób  używał,  ale  oficer  moskiew- 
ski był  wszystkiemu  przytomny  i  część  ujętej  szlachty 
odzywała  się,   że  nie  chce  trybunału,  ale  opieki  Impera- 


')  Depesza  Katarzyny  do  Kaj^serlinga  z  d.  1  k\^'ietnia  ITCk^  r. 
w  Sołowjewa  Istoria  padenia  Poisz  i. 

2)  Dokiimenta  z  archiwum  ks.  Czai-toryskich ,  ogłoszone  przy 
dziele  Henryka  Scbmitta :  Dzieje  panów.  Stan.  Au g. 


Digitized  by 


Google 


^69   

torowej.  Na  żądanie  Katarzyny,  20  maja  przesłali  Czar- 
toryscy szczegółowy  projelct  h:onfederacyi.  Żądali  wejścia 
10,000  wojsk  moskiewskich  z  Knrlandyi  do  Litwy,  4,000 
ze  Smoleńska  na  Białoruś,  10,000  do  12,000  z  Kjjowa 
na  Ukrainę;  pod  ich  osłoną  spodziewali  się  zawiązać 
w  lipcu  konfederacyą  na  Litwie,  a  12  września  w  Koronie; 
czas  ten  wyznaczono,  bo  był  czasem  zwykłych  sejmików. 
Wybrani  marszałkowie  pojedynczych  po  powiatach  kon- 
federacyj  z  marszałkiem  konfederacyi  generalnój,  mieli 
się  zjechać  do  Warszawy  i  tam,  jako  najwyższa  władza 
legalna,  przystąpić  do  usunięcia  wszystkich  nadużyć  i  upo- 
rządkowania kraju;  dokonawszy  tego  dzieła,  konfedera- 
cyą miała  pozostać  u  steru  aż  do  śmierci  Augusta  Ul., 
po  jego  zgonie  wyznaczyłaby  miłego  Rossyi  następcę,  bez 
wstrząśnień  i  mieszania  się  ościennych  mocarstw.  Czar- 
toryscy ze  swój  strony  obowiązywali  się  przyznać  Kata- 
rzynie tytuł  imperatorowój ,  za  jedynego  prawego  księcia 
Kurlandyi  uznać  Birona,  przeprowadzić  uregulowanie  gra- 
nic, otrzymać  dla  gabinetu  petersburskiego  zadosyćuczy- 
nienie  za  obrazę  przez  czterech  ministrów  wyrządzoną 
i  wszelkich  dołożyć  starań,  aby  utrwalić  wiekuisty  dwóch 
narodów  sojusz.  Żądali  sił  znacznych,  bo  jak  to  z  po- 
ufnych ich  hstów  okazuje  się,  chcieli  przedewszystkióm 
wojny  domowój  uniknąć.  „Im  mniój  szkód  chcemy  prze- 
ciwnikom naszym  wyrządzić,"  pisali  wtenczas  do  Fle- 
minga,—  „tóm  większe  rozwinąć  musimy  siły,  aby  ich  za- 
trwożyć." —  Dodany  przez  nich  za  przewodnika  oddzia- 
łowi Sołtykowa  Leparski  otrzymał  instrukcyą,  aby  po  dro- 
dze o  sile  tegoż  oddziału  przesadzone  rozszerzał  wieści. 
Wojska  naturalnie  miały  się  zachowywać  najspokojniój 
za  wszystko  płacić  i  wszelkich  strzedz  się  nadużyć.  — 
Starając  się  wojnie  domowój  zapobiedz  przez  obudzony 
pomiędzy  przeciwnikami  przestrach,  Czartoryscy  chcieli  je- 
dnak   przywódzcom    ich    dotkliwie   ciężar    swój    ręki    dać 


Digitized  by 


Google 


70 

uczuć.  —  Sprowadzonym  do  kraju  obcrui  pułkom  wskazano 
umyślnie  majętności  czterech  wspomnianych  ministrów, 
w  ich  liczbie  Mniszcha,  aby  się  w  nich  przedcwszystkióm 
zatrzymywały  i  mościły.  Przewodnicy  partyi  musieli  być 
złamani.  Obok  t^i  zbroinei  demonstracyi,  Czartoryscy 
Żądali  jeszcze  od  Katarzyny  znacznych  na  te  czasy  pie- 
niędzy; koszta  konfederacyi  dla  Rossyi  obliczaH  wtenczas 
na  200,000  czerw.  złt.  Sami  ogi"omne  tóź  ponosili  wy- 
datki. —  W  jednym  z  listów  ski^zętnego  Fleminga  znaj- 
dujemy, że  on  sam  natenczas  na  przygotowania  wydał 
z  własnój  kieszeni  dwa  miliony  złotych.  —  Rozwijali 
książęta  nadzwyczajną  czynność;  uprzedziwszy  Dwór  pe- 
tersburski, że  muszą  własne  zabezpieczyć  osoby,  aby  nie 
uledz  losowi,  jakiego  ze  strony  domu  saskiego  doznaU 
w  swoim  czasie  synowie  Jana  Illgo  i  wojewoda  Jabłono- 
Ayski,  podstępnie  do  twierdzy  Kónigstein  odwiezieni, 
gdyż  w  takim  razie  stronnictwo  rossyjskie  w  Polsce  mu- 
siałoby upaść,  a  wtenczas  Katarzyna  chyba  drogą  podboju 
mogłaby  w  Polsce  wpływ  swój  utrzymać,  co  byłoby  bar- 
dzo niepewne,  a  jój  wspaniałomyślnemu  sercu  niezawo- 
dnie wstrętne,  —  osłonili  nowo  -  zebranóm  wojskiem  jedne 
z  rezydencyj  księcia  Augusta  Puławy  i  w  nich  założyU 
jakby  środkowy  punkt  swojego  działania.  —  Ztamtąd  roz- 
chodziły się  wskazówki  i  instrukcye  do  przyjaciół  na  prze- 
strzeni całego  kraju  gotujących  przyszłe  wybory,  rozkazy 
do  dowódzców  oddziałów  rossyjskich;  ztamtąd  znoszono  się 
z  Petersburgiem  i  z  mieszkającym  w  Warszawie  ambas- 
sadorem.  —  Używany  ciągle  przez  wujów  Stolnik  litewski, 
często  pray  Kayserlingu  przesiadywał,  pilnując  wspólności 
w  działaniu. 

Gdyby  książęta  Czartoryscy  mogli  mieć  prorocze 
w  przyszłość  widzenie  i  gdyby  nawet  postawili  sobie 
wtenczas  pytanie,  co  straszniejszym  jest  dla  narodu  nie- 
szczęściem,   czy  wojna   domowa,    której    się  tak  strzegli, 


Digitized  by 


Google 


71 

czyli  też  obce  panowanie,  któremu  mimowiednie  służyli? 
zapewneby  się  przed  własnóm  zatrzymali  dziełem.  Okro- 
pną zaiste  jest  wojna  domowa  i  któżby  chciał  ją  na  kraj 
własny  sprowadzić?  a  jednak  złe  to  jeszcze  przemijające^ 
nieraz  rozbudza  siły  i  tworzy  cliaraktery;  to  jakby  bui*za 
straszliwa,  co  plony  niszczy  i  ziemię  gruzami  przykrywa, 
ale  grunt  użyźnia  i  oczyszcza  powietrze;  kiedy  obce  pa- 
nowanie, to  jakby  ołowiane  niebo  na  czasy  nieskończone 
rozwieszone  nad  narodem  i  tamujące  oddech,  to  upiór 
krew  mu  z  pod  serca  wysysający,  trujący  myśli,  psujący 
sumienia;  to  rozkład  wewnętrzny  i  ciągłe  konanie.  An- 
glia i  Francya  z  najstraszliwszych  wojen  domowych  wy- 
szły jakby  odrodzone  i  silne,  a  żaden  jeszcze  naród  bez- 
karnie pod  obcóm  nie  zostawał  panowaniem.  Nie  darmo 
też  Księgi  święte  w  szeregu  prób,  jakiemi  Pan  Bóg  krną- 
brnego nawiedzał  Izraela,  jako  najcięższą  zapisały  obce  pa- 
nowanie, bo  czómże  innem  jest  babilońskie  zaprowadze- 
nie? Książęta  Czartoryscy  nie  zdawali  sobie  dostatecznój 
sprawy  z  tego  niebezpieczeństwa,  ufali  rozumowi  i  zrę- 
czności 8WOJ6J ,  że  go  nie  dopuszczą;  wśród  burzy,  jaka 
miotła  nawą  narodową,  nie  z  osobistych  widoków,  nie 
dla  opatrywania  własnych  iłomoczków  i  skrzynek^  jak  wy- 
raża się  Skarga,  ale  z  miłości  do  całego  okrętu,  dla 
uratowania  go,  chwycili  się  rudla:  przysdość  dowiodła, 
że  omyhli  się  krwawo  i  przeceniali  swe  siły,  ale  pier- 
wotne poczucie  ich  było  szlachetne  i  czysta,  z  niego  pły- 
nęło i  zbyteczne  we  własne  siły  zaufanie.  Bojaźń  zresztą 
wojny  domowój  z  ich  strony,  oprócz  wszystkich  pobudek, 
które  ją  w  każdóm  niecą  sercu,  miała  jeszcze  za  sobą 
głębszą  społeczności  naszój  znajomość.  Straszliwe  te  bu- 
rze życiodawczą  siłę  posiadają  tylko  w  razach,  kiedy  je 
sprowadzają  starcia  wielkich  religijnych  lub  politycznych 
idei;  Polska  takich  żywiołów  nie  posiadała  wtenczas,  a  do- 
puszczona  w  niój    walka  wewnętrzna,    prywatnemi  tylko 


Digitized  by 


Google 


72 

widokami  i  prywatną  pyszką  podsycana,  byłaby  ostateczną, 
dla  niej  zagubą,  bo  ostatecznym  rozkładem,  cliaosem,  któ- 
rego lękali  się  Czartoiyscy,  bo  gdyby  do  niego  przyszło, 
jak  mądrze  mawiał  ks.  Kanclerz,  jeden  Bóg  Wszechmo- 
gący mógłby  wiedzieć,  jakieby  zeń  wynikły  przeobrażenia. 
Najpierwszą  i  najgwgJtowniejszą  ojczyzny  potrzebą  było 
ujęcie  rozprzęgających  się  żywiołów  w  pewne  karby,  za- 
prowadzenie jakiegokolwiek  porządku,  wzmocnienie  pań- 
stwa; to  był  najkonieczniejszy  warunek  odzyskania  z  cza- 
sem utraconój  już  na  pół  niezależności.  —  Zdawało  się 
Czartoryskim,  że  to  osiągnąć  potrafią. 

Wiążąc  się  z  Moskwą,  nie  chcieli  oni  i  teraz  odda- 
wać się  jój  całkiem.  Depesze  p.  Hennin  dowodzą,  że 
w  tymże  czasie  raz  jeszcze  starali  się  zbliżyć  do  Francy  i, 
a  Andrzej  Poniatowski,  jenerał  w  wojsku  austryackićm, 
z  ich  ramienia  próbował  układać  się  z  następcą  saskim; 
była  to  zawsze  wielka  polityczna  akcya,  obejmująca  wszy- 
stkie kraju  stosunki.  Nie  brakło  zapewne  i  w  bliższóm 
ich  otoczeniu  na  ludziach  niedowierzających  Rossyi.  Pra- 
ktyczny Fleming  nie  wierzył,  aby  to  mocarstwo  chciało 
istotnie  naprawy  Rzpltój ;  nie  radził  szerszych  na  jćj  po- 
mocy budować  planów,  poprzestając  na  tóm,  aby  z  tą 
pomocą  dobrych  do  trybunału  otrzymać  deputatów.  Czar- 
toryscy szU  dalój.  Polegając  na  obietnicach  Katarzyny, 
naglili  przygotowania;  rozeszła  się  wieść  nawet,  że  za- 
mierzona konfederacya  ma  na  celu  zrzucenie  z  tronu 
Augusta  HE.  .Doszło  to  aż  do  Pet-ersburga,  zapewne 
przez  rezydenta  saskiego  zaniesione.  Myśl  ta  nie  w  je- 
dnój  głowie  powstać  mogła  wtenczas;  przystępna  była 
rozmiłowanym  w  elekcyach  szlacheckim  umysłom;  wystę- 
powano z  nią  dawniój  za  Michała  Korybuta,  wi^stąpić 
miano  późniój  za  Poniatowskiego  i  to  od  chwili,  gdy  jego 
wyniesienie  stało  się  pewn6m;  stronnicy  Dworu  mogli  j6j 
użyć  dla  zaszkodzenia  książętom  w  Petersburgu,   ale  sa- 


Digitized  by 


Google 


73 

mym  Czartoryskim  musika  być  obcą.  -  Poseł  pruski  Benoit 
pilnie  śledzący  ich  ki*oki ,  donosił  wtenczas  Fryderykowi  II., 
że  nigdy  się  oni  o  tron  za  życia  Augusta  III.  nie  po- 
kuszą, bo  ,,zanadto  są  patryotami,  i  tylko  o  naprawie 
Rzpltćj  myślą.^^  ')  Zresztą  przeciwiło  się  to  całemu  ich 
systematowi.  Dążąc  przedewszystkióm  do  wzmocnienia 
władzy  rządowój  i  do  uniknienia  wszelkich  w  kraju  za- 
mieszek, nie  mogU  oni  chcieć  tego,  co  pierwszą  osłabić 
a  drugie  sprowadzić  koniecznie  musiało;  plan  praez  nich 
Katarzynie  przesłany  daleko  lepiój  odpowiadał  ich  celowi. 
Ale  rozwinięte  już  silnie  działanie,  nagle  wstrzymanóm 
zostało.  Katarzyna  oświadczyła,  że  konfederacyi  za  życia 
królewskiego  nie  chce  i  doradzała  cierpliwość,  a  tymcza- 
sem układy  z  Dworem,  przyrzekając  u  niego  interesa  ro- 
dziny i  stronnictwa  popierać.  Książę  kanclerz  litewski 
na  tę  wieść  zachorował;  nie  tylko  oddalała  się  upragniona 
możność  rozpoczęcia  naprawy  Rzpltój,  ale  jeszcze  poczuć 
on  wtenczas  musiał,  że  opiekę  Rossyi  ciężką  okupić  przyj- 
dzie zależnością;  może  w  tój  chwili  odsłonił  mu  się  ja- 
śniśj  charakter  Katarzyny  i  jój  przyszła  polityka.  Prze- 
znaczone pieniądze  nie  były  nadeszły;  wojska  nawet  obcego 
cztery  tylko  pułki  znajdowały  się  •  w  granicach  Rzpltój, 
żądanie  odłożenia  zamiarów  było  stanowcze;  musiał  uledz 
konieczności.  Dostrzegło  to  stronnictwo  przeciwne,  i  na 
chwilę  zatrwożone,  znowu  podniosło  głowę.  Roznamię- 
tnienie  z  obu  stron  było  wielkie  i  gotowano  się  do  sto- 
czenia walki  przy  otwarciu  głównego  trybunału  w  Piotrko- 
wie; Hetman  w.  kor.  z  Potockimi  ściągał  zbrojne  szyki 
z  jednój  strony,  książę  Wojewoda  ruski  z  drugiój.  Oba- 
wiano   się,    że   się   bez   rozlewu  krwi  nie   obejdzie.     Już 


')  W  lipcu  1762.  patra:  Friedrich  der  Grosse  iind  Polen 
1762—60  au8  dem  Nachlasse  Ludw.  Haiissera  mitgetheilt  von  Mendel- 
sohn-Bartlioldy. 


Digitized  by 


Google 


74 

15,000  szlachty  rachowano  w  Piotrkowie,  kiedy  wieśó 
o  śmierci  Augusta  III.  (5  października  1703  r.)  zmieniła 
wszystko.  Rozjechano  się,  myśląc  o  spotkaniu  na  sej- 
mie konwokacyjnym. 


V. 

Otwierało  się  bezkrólewie.  Od  dawna  już  za  jego  na- 
dejściem, Polska  zdawała  się  jakby  placem  turnieju  nie 
tylko  dla  fakcyj  wewnętrznych ,  ale  i  dla  ościennych  mo- 
carstw. Teraz  wprawdzie,  po  tylu  latach  bezwładności 
i  usunięcia  się  z  widowni  politycznój,  z  sił  wszelkich  wy- 
zuta, bez  skarbu,  bez  wojska,  wśród  zbrojnych  sąsiadów, 
nie  miała  ona  dla  obcych  książąt  dawnego  uroku ;  korona 
jój  nie  dawała  żadnój  prawie  władzy,  a  wymagała  naj- 
wyższych poświęceń;  nie  było  tóż  licznych  jak  dawniój 
kandydatów.  Ale  wszystkim  ieszcze  mocarstwom  o  za- 
chowanie  w  niój  wpływu  chodziło  i  ten  wypadek  dla  ża- 
dnego z  nich  obojętnym  być  nie  mógŁ  Wiadomo  jak 
uderzeni  nim  byU  Fryderyk  II.  i  Katarzyna.  ')  Dodajmy, 
że  jakkolwiek  przewidywano  zgon  królewski,  nie  spo- 
dziewano go  się  jednak  w  tćj  chwili  i  wieść  ta  wszystkich 
znalazła  niegotowych,  zarówno  obce  gabinety  jak  czeka- 


>)  Król  filozof  ze  zwykJym  aobie  cynizmem  pisał  wtenczas  do  brata 
swego  Henryka :  „Voici  le  roi  de  Pologne.  qui  s*est  laissó  mourir  comme 
im  sot ;  je  vous  avoue  que  je  n'aime  pas  les  gens  ąiii  font  tout  k  contre- 
temps.  —  J^espere  cependant,  que  cette  ólection  se  passera  sans  qu'il  en 
rósulte  de  nouveanx  trnbles."  (Fróderic  II.  Oeuvi'es.  XXVI.  2^^.)  Te 
słowa  malnją  sytuacyą  —  bojaźii  nowój  wojny,  przy  niepewnioAci  jeszcze, 
jak  się  postawi  Rossya. 


Digitized  by 


Google 


75 

jącc  na  icli  pomoc  doniowe  stronuicłwa.  Wszędzie  po- 
traehowano  czasu,  aby  się  do  stanowczej  chwili  przyspo- 
sobić. Za  staraniem  Czartoryskich  odłożono  konwokacyą 
do  7  maja  następującego,  1764  r.,  a  w  tych  kilku  mie- 
siącach dojrzało  właściwie  wszystko,  co  na  tym  sejmie 
ujrzymy. 

W  chwili  kiedy  August  IIL  oczy  zamykał,  cała  Eu- 
ropa zaledwo  była  wyszła  z  krwawćj  siedmioletniój  wojny 
i  świóźo  osiijgnięty  pokój  za  najkonieczniejsze  dla  siebie 
uważała  dobro;  żadne  z  niedawno  walczących  mocarstw  nie 
odważyłoby  się  nową  rozpoczynać  walkę.  Nie  różniły  się 
wt^m  od  Austryi,  Francyi  i  Wielkiój  Brytanii,  zdobywa- 
jące sobie  nowe  stanowisko  Prusy,  choć  można  było  po- 
wiedzieć, że  wyszły  z  boju  z  tryumfem,  jakby  zahartowane 
w  ogniu;  potrzebowały  jednak  czasu  dla  zabliźnienia 
ran  swoich;  nawet  Rossya,  którój  sił  ta  wojna  nie  wy- 
czerpała bynajmniej,  lękała  się  teraz  nową  wywoływać 
burzę.  Nie  zupełnie  jeszcze  tronu  swego  pewna  Kata- 
rzyna, powtarzała,  że  wewnętrzne  urządzenie  jśj  państwa 
przynajmniej  pięciu  lat  zupełnego  pokoju  wymaga.  Po- 
lityka wszystkich  była  więc  oględną  i  wyczekującą.  — 
Baczny  na  wszystko  i  zawsze  czujny  Fryderyk,  nie  miał 
teraz  sprzymierzeńców;  między  dawnymi  przeciwnikami 
znaleźć  ich  nie  mógł;  nienawidzony  przez  jednych,  podej- 
rzewany przez  drugich,  stał  on  zupełnie  odosobniony; 
od  śmierci  Piotra  III.  o  wzmocnienie  świćżo  z  Rossyą 
zawiązanych  stosunków  się  starał,  ale  jeszcze  do  tego 
przyjść  nie  mógł.  Katarzyna  grzeczności  jego  a  nawet 
przełożenia  przyjmowała  dobrze,  ale  niczego  stanowczo 
wypowiedzieć  nie  chciała  i  nie  spieszyła  wcale  z  zawar- 
ciem ścisłego  przymierza,  którego  żądał  Fryderyk;  po- 
zostawiała wszystkich  w  niepewności  co  do  systematu  po- 
litycznego, jaki  wybierze,  co  do  aliansów,  jakie  nad  inne 
przełoży,  nawet  co  do  męża  stanu,    któremu  z  pomiędzy 


Digitized  by 


Google 


76 

starych  doradzców  Elżbiety  kierunek  gabinetu  swojego 
powierzy.  —  Koleje  niedawnej  wojny,  rozwinięta  wśród 
klęsk  moc  ducha  i  prawdziwie  genialne,  wojskowe  i  admi- 
nistracyjne zdolności,  zjednały  królowi  pfuskiemu  licznych 
w  Europie  wielbicieli;  miał  on  między  rossyjskimi  męża- 
mi stanu  przyjaciół,  którzy  dla  swego  państwa  przymie- 
rza z  nim  żądali;  należał  do  ich  liczby  i  stary  Kayserling, 
i  od  przyjazdu  swego  do  Warszawy  nie  przestawał  po- 
sła pruskiego  namawiać,  aby  króla  do  podwojenia  grze- 
czności względem  Katarzyny  zachęcał,  utrzymując,  że  Im- 
peratorowa  na  wszystkie  tego  rodzaju  oznaki  niezmiernie 
jest  tkliwą,  a  to  się  stokroć  wynagi'odzić  może.  Fryderyk 
posła  swego  w  Petersburgu  był  zmienił,  sam  korespon- 
dencyą  z  Katarzyną  zawiązał,  o  wspólnych  w  Polsce  mó- 
wił z  nią  interesach ,  nawet  o  niedalekióm  w  niój  bezkró- 
lewiu napomykał.  Katarzyna  wprawdzie  zgadzała  się  na 
to,  aby  w  razie  śmierci  Augusta  lH.  żadnego  arcyksią- 
żęcia  austryackiego,  ani  też  francuzkiego  kandydata  do 
tronu  nie  dopuścić,  ale  jak  powiedzieliśmy,  jeszcze  sta- 
nowczego ze  swój  strony  nie  uczyniła  kroku  i  nawet  po- 
seł austryacki  nie  tracił  nadziei,  że  ją  dla  swego  Dworu 
pozyszcze ,  kiedy  tymczasem  w  samym  Petersburgu  nie- 
jeden cesarzowój  niedługie  rokował  panowanie.  Bezkró- 
lewie w  Polsce  wywołało  stanowcze  z  jój  strony  posta- 
nowienie; na  głównego  sprzymierzeńca  swego  wybrała 
ona  Prusy.  Na  zwołanój  radzie  ministrów^,  jeden  tylko 
stary  Bestużew,  powołując  się  na  politykę  Piotra  I., 
doradzał  utrzymanie  na  tronie  polskim  domu  saskiego. 
Panin,  Worońcow,  zgodnie  z  myślą  Katarzyny  oświad- 
czyli się  za  Piastem,  ona  zaś,  już  nazajutrz  po  ode- 
braniu wiadomości  o  śmierci  Augusta  III.,  napisała  do 
Fryderyka,  że  zgadzając  się  zupełnie  na  podaną  przez 
niego  jeszcze  w  lutym  myśl  osadzenia  na  tronie  polskim 
Piasta,    życzyłaby   sobie  ze   swój  strony  widzieć  na  nim 


Digitized  by 


Google 


77 

Poniatowskiego,  „bo  jako  najmniej  praw  do  korony  posia- 
dający, byłby  za  nią  obydwom  mocarstwom  najbardziej  obo- 
wiązany/^ —  List  ten  rozminął  się  z  pismem  Fryderyka 
wzywającym   Katarzynę    do    obmyślenia    wspólnie    dogo- 
dnego obydwom  Dworom  kandydata  do  polskiego  tronu; 
pospieszyło    wnet    za   nim   zupełne    ze  strony  króla  pru- 
skiego zgodzenie   się   na   Poniatowskiego,    wśród  najpo- 
chlebniej szych  dla  jego  opiekunld  wyrazów,   i  odtąd  wy- 
miana listów  pomiędzy  panującymi  stała  się    częstszą.  — 
Przesyłając    do   Sanssouci   astrachańskie   melony  i  wino- 
grona,   Katarzyna  od  l^róla  pruskiego  odbierała  łechcą^^e 
jój  próżność  kadzidła;  „ta  ręka,  która  obdarza  melonami," 
pisał  raz  do  niój ,  „rozdaje  tóż  korony  i  utrzymuje  pokój 
niezbędny  dla  całego  świata."  —  Prędko  najzupełniejsze 
nastąpiło   porozumienie,    a  nim    termin    na    konwokacyą 
naznaczony  nadszedł,  podpisany  został  ścisły  między  Pru- 
sami i  Rossyą  traktat,    w  którym  kwestya  polska  prze- 
ważne zajęła  miejsce.     Fryderyk  wbrew   swemu  zwycza- 
jowi przyjmował  w  nim  podrzędną  dla  siebie  rolę,  wchodził 
nawet  w  stosunek  pewnój  zależności,  byle  stałego  w  Ros- 
syi  zyskać  sprzymierzeńca;  przebiegły  polityk,  schlebiając 
pozornie  słabości   ambitnój    i    chciwój    rozgłosu    kobiety, 
wpływał  właściwie  na  jój  politykę  i  do  własnych  ją  choć 
w  części  naginał  widoków,    sam   zaś   stawał  się  przez  to 
niejako  panem  dalszych    losów    Polski.     Zalecał    przede- 
wszTstkióm  środki  łagodne,  abv  w  żadnvm  razie  nie  wv- 
wołać  wojny,  która  znowu  w  europejski  pożar  zamienićby 
się  mogła,  pewny  zresztą,  że  objawiona  zgodna  obu  mo- 
carstw wola,  do  osiągnienia  w  Polsce  zamierzonego  przez 
nie  celu   wystarczy.     Celem   tym  pokrywanym  przed  in- 
nymi miłością  ludzkości  i  uszanowaniem  dla  swobód  na- 
rodu  polskiego,    ale   w  instrukcyach  poselsldch  i  w  zna- 
nych już  dzisiaj  korospondencyach  króla -filozofa  objawia- 
nym   z  całym   cynizmem,    było    na  teraz  nie  tylko  zape- 


Digitized  by 


Google 


78 

wnienie  sobie  stałego  w  Rzpltej  wplvwu,  ale  jeszezi* 
uti-zymanie  jćj  w  stanie  dotychczasowo)  słabości,  a  więc 
zupełnój  anarchii. 

Gdy  tak  przewrotna,  ale  glębolco  obmyślana,  siebie, 
swego  celu  i  środków  świadoma  zupełnie  polityka  dwóch 
Dworów  sąsiednich  sieć  swoje  nawiązywała,  inne  mocar- 
stwa na  żaden  nie  tylko  krok,  ale  plan  nawet  wATaźny 
zdobyć  się  nie  potrafiły.  Dom  saski  życzył  sobie  w  Polsce 
utrzymać  się  przy  tronie  i  poparcie  dla  siebie  u  wszy- 
stkich Dworów  zamawiał;  niezmiernie  w  tóm  czynną  oka- 
zała się  żona  ówczesnego  elektora  saskiego;  sprzyjały  tym 
widokom  Austrya  i  Francy  a,  ale  nie  śmiało,  połowicznie; 
dosyć,  by  hcznej  partyi  hetmaiiskiój ,  Dworowi  od  da- 
wna przychylno],  dodawać  zrazu  otuchy  i  ją  do  szerzenia 
w  kraju  zamętu  ośmielać,  za  mało,  aby  czegokolwiek  isto- 
tnie dokonać.  W  obec  coraz  ściślejszego  porozumienia 
się  dwóch  północnych  Dworów,  zaczęły  one  cofać  się, 
a  W8zełkieg'0  wpływu  na  przyszły  wybór  króla  zrzekać  się, 
a  śmierć  Elektora,  który  już  w  grudniu  niespodzianie 
umarł,  jeszcze  więcój  im  takie  zachowanie  się  ułatwiła. 
Uczuły  się  teraz  jakby  zwolnione  od  wszelkich  względem 
domu  saskiego  pi-zyrzeczeń  i  zobowiązań  i  mogły  słabość 
i  bierną  politykę  swoje  osłaniać  tćm  oświadczeniem,  że 
byle  wolności  polskie  były  zachowane,  one  uznają  ka- 
żdego elekta.  O  tych  AVolnościach  mówiły  listy  Kata- 
rzyny i  Fryderyka,  te  wolności  mieli  też  na  ustach  po- 
słowie Prus  i  Moskwy. 

Wśród  takiego  położenia  na  zcMnątrz,  występujące 
w  Piotrkowie  przeciw  sobie  stronnictwa  dzieliły  kraj.  — 
Czartoryscy  mieli  w  nim  teraz  szerszą  wprawdzie  niż 
kiedy  podstawę;  jakby  w  nadgrodę  trzydziestoletnich  za- 
chodów i  trudów,  widzieli  poważniejszą  i  myślącą  część 
narodu  zjednaną  dla  myśli  naprawy  Rzpltej.  Wydana 
niedawno   książka   Konarskiego:   „O  skutecznym   rad 


Digitized  by 


Google 


7i) 

sposobie,"    obiegała    nie  tylko    senatorskie  pałace,  ale 
i  dwory  szlaclieckie  i  znajdowała  uznanie.     Cłioe  z  rzadka 
odzywały  się  głosy,    źe  zasługuje  na  to,  aby  ręką  kata  spa- 
łonąbyła,  przekonywała  jednak  wielu,  tak  znś  powszednie 
obudzała  zajęcie,    źe  stała  się  prawie  wypadkiem  polity- 
cznym;   nam   dzisiaj    pomimo  wielu  interesujących  wspo- 
mnień i  faktów,  wydaje  się  ona  rozwlekłą,  pełną  nieskoń- 
czonych powtarzań  i  nudną,  właśnie  dla  t^go,  że  prawdy 
w  niój  zawarte  już  dowodzenia  nie  poti*zebują;   wtenczas 
poidowie  zagraniczni  przesyłali  ją  Dworom  swoim,  przy- 
znając,   że   się  dokonywała  zmiana  w  umysłach.     Ale  to 
jeszcze   wystarczającym  nie  było;    pomimo  budzącego  się 
lepszego  usposobienia,  zamierzona  przez  książąt  napi-awa 
miała  zaciętych  nieprzyjaciół,  namiętności  były  rozbudzone, 
a  przy  wrażliwości  naszśj  łatwo  mogły  przekonanych  na- 
wet do  przeciwnego  zaprowadzić  obozu.     W  stronnictwie 
hetmańskióm   nikt    sobie   sprawy  z  położenia  nie  zdawał; 
rządzono  się  jak   zAvyłde   fantazyą,    osobisłemi  widokami 
lub    namiętnością,    ale    miano    tłumy  za  sobą.     Klemens 
Bmnicld   zawsze   na    Francyą   i   Turcyą   rachował;    tajni 
agenci  Ludwika  XV.  podtrzymywali  z  początku  nieuzasa- 
dnione  nadzieje.     Słusznie   zauważano,    źe   Fryderyk   II. 
zawsze   oszukujący  wszystkicli,    nie  kłamał  bez  potrzeby, 
a  własnym  tylko  zajęty  interesem  sług*  swoich  nie  oszu- 
kiwał nigdy;    przeciwnie   we  Francyi;    niby    dla    Polski 
utworzona,  a  lepszym  popędom  Ludwika  XY.  zadośó  czy- 
nić mająca,    tajna   jego  dyplomacya,    była  ciągłóm  zwo- 
dzeniem  nie   tylko   obcych,    ale  własnych  jego  agentów; 
kłamano  tam  bez  żadnój  potrzeby;  chcąc  innym  pomagać, 
oszukiwano    obcych   i   swoich,    w^  końcu    samego    siebie. 
Przywódzcy    stronnictwa  licząc    na  pomoc,    gotowali    się 
zbrojnie  wystąpić.     Część   wojska   saskiego   rozpuszczono 
umyślnie,  aby  hetman  w.  kor.  mógł  je  pod  swoje  zacią- 
gnąć chorągwie;  T^adziwill,    Potoccy  zbroili  hufce  swoje. 


Digitized  by 


Google 


■ 80^ 

Kandydatem  party  i  z  początku  był  elektor  saski;  po  jego 
śmierci  niektórzy  oświadczali  się  za  bratem  jego  księciem 
Karolem,  żonatym  z  Krasińską;  inni  wymieniali  nawet 
księcia  pruskiego  Henryka,  ale  największa  liczba  goto- 
wa była  prowadzić  do  tronu  samego  hetmana.  Wojewoda 
kijowski  Potocki  powiedział  Kayserlingowi,  że  z  dwóchset 
kandydatów  należących  do  pierwszych  rodzin  i  mających 
równe  prawo  do  korony,  ale  gotowych  dac  się  posiekać^, 
aby  żadnego  z  pomiędzy  siebie  do  niój  nie  dopuścić,  je- 
den hetman  w.  koronny  mógłby  mieć  większość  za  sobą; 
pojawiały  się  jeszcze  inne  mniój  głośne  domowe  kandy- 
datury; Ogiński  z  jednój,  Stanisław  Lubomirski  z  di*u- 
giój  strony,  nie  wypierali  się  zamiarów  swoich;  posłowie 
zagraniczni  w  pierwszym  rzędzie  między  kandydatami  sta- 
wih  Franciszka  Potockieg'o,  a  zdaje  się,  że  i  Karolowi 
Radziwiłłowi  nie  zupełnie  obcemi  były  podobne  projekt  a. 
Różność  więc  myśli  i  pragnień  była  wielka;  całe  jednak 
stronnictwo  zgodnie  nie  chciało  Czartoryskich,  już  z  osobi- 
stAj  ku  nim  niechęci,  już  dla  systemału  politycznego,  jaki 
wymżali,  a  który  w  oligarchiczne -republikańskim  obozie 
despotyzmem  nazywano. 

Czartoryscy  jedni  doskonale  oceniali  położenie;  mieli 
zapewnione  dla  siebie  poparcie  Rossy  i,  a  wiedzieli  dobrze, 
że  to  im  w  samym  kraju  nada  siłę.  Rezydenci  trancuzcy 
donosili  Dworowi  swojemu,  że  książęta  w  pierwszój  chwili 
nie  mogli  nawet  ukryć  zadowolenia  i  pewności  tryumfu. 
Jeżeli  to  uczucie,  wydobywszy  się  na  jaw,  błysło  wtenczas 
istotnie  na  tych  poważnych  i  surowych  obhczach,  to  mu- 
siało być  bardzo  przelotne  i  ustąpiło  zara^  nie  tylko  przed 
hartowną,  panującą  wszystkiemu  wolą,  ale  przed  nawałą 
trosk  i  bólów  uderzających  zewsząd.  Książęta  nie  zosta- 
wili żadnych  pamiętników,  ani  poufnych  zwierzeń;  pozo- 
stało nam  z  tych  czasów,  tak  jeszcze  na.s  blizkich,  zale- 
dwo  gdzie    nie    gdzie    przechowanych  słów    kilka,    jakie 


Digitized  by 


Google 


81 

wtenczas  z  ust  ich  wypadały;  ale  wmyśliwszy  się  nieco 
w  ię  epokę  i  przypatrzywszy  się  wypadkom,  można  wy- 
stawić sobie,  jakie  walki  wewnętrzne  musiały  staczać  te 
dusze,  znające  całą  tragiczność  położenia,  i  jakie  nieraz 
burze  w  samotnych  gabinetach  swoich  uciszać  im  pray- 
chodziło,  aby  przed  ludźmi  spokój  nóm  zawsze  módz  świe- 
cić obliczem.  —  Książę  Michał  lubił  siebie  porównywać 
do  sternika,  a  ojczyznę  do  okrętu  miotanego  nawałnicą 
i  zagrożonego  rozbiciem;  mawiał  nawet,  że  plan  jego 
był  t^m  niebezpiecznćm  poruszeniem  rudla,  które  chociaż 
jedyne  okręt  wyratować  jest  w  stanie,  może  tćż  jego 
zgubę  przyspieszyć.  Doświadczone  jego  i  księcia  Augu- 
sta oko  musiało  widzieć  coraz  bardziój  piętrzące  się  tru- 
dności. —  Grdyby  byli  tylko  stronnictwem  i  tylko  widoki 
partyi  mieli  na  celu,  mogliby  być  spokojni  i  pewni  wy- 
granój,  bo  wiedzieli  dobrze,  że  nikt  w  Europie  przeciw 
zgodnój  woli  Pnis  i  Rossyi  nie  wystąpi,  a  poparcie  t^j 
ostatniój  mieli  zapewnione  dla  siebie;  ale  kiedy  Kata- 
rzyna upatiTwała  w  nich  tylko  stronnictwo,  oni  o  całćj 
myśleU  ojczyźnie  i  dla  tego  tóż  sam  ścisły  jój  z  Fryde- 
rykiem związek  musiał  już  im  dać  poczuć,  że  będą  mieli 
daleko  cięższe,  niżeli  się  spodziewali  zadanie,  każdy  zaś 
dzień  prawie  przynosił  im  nowe  dowody,  że  oświadcza- 
jący się  z  opieką  sąsiedzi  zupełnymi  panami  w  Rzplt^j 
l)yć  zechcą.  Do  boku  Kayserlinga,  którego  mieli  za  przy- 
jaciela, z  którym  plany  pierwszój  konfederacyi  układali 
niedawno,  i  od  którego  mogli  się  spodziewać  pewnój 
powolności  na  niektóre  przynajmniój  plany  swoje ,  Kata- 
lizy na  naznaczała  teraz,  znanego  im  chyba  z  przyjaznych 
z  Poniatowskim  w  Petersburgu  stosunków  Repnina;  wpra- 
wdzie uwiadamiał  o  tóm  księcia  Wojewodę  Ruskiego  list 
Tmperatorowój ,     pełen     przyjaznych     oświadczeń,  ')     ale 

•)    Patrz  Dodatek  Nr.  II. 

K.ii.j^i;  A<i;iin  rzurtoiywki.     Tom   I.  fj 


Digitized  by 


Google 


82 

w  osobie  ministra  pełnomocnego  przybywało  im  obu, 
Itontrolujące  icłi  czynności  oko  i  nowa  jeszcze ,  nieznana 
i  niekoniecznie  przyjazna  im  siła,  którą  ugłaskać  było  po- 
trzeba. —  W  grudniu  zaś  sami  poufnym  swoim  mówili, 
że  Moskwa  i  Prusy  nałożyły  na  nich  najtwardszy  obo- 
wiązek, niezmieniania  niczego  w  instytucyach  krajowych  ')• 
Kandydatura  Poniatowskiego  była  tAż  dla  nich  zawodem. 
Większość  stronników  rodziny  księciu  Augustowi  prze- 
znaczała koronę.  Dowiedziawszy  się  z  listu  Katarzyny,'  źe 
ta  życzyła  sobie  mieć  ją  oddaną  synowi  jego,  księciu  Ada- 
mowi, lub  Poniatowskiemu,  Wojewoda  Ruski  dal  się 
z  t^m  słyszeć ,  że  gdyby  był  młodszym ,  samby  się  o  nią 
pokusił;  powiadano,  że  sędziwi  bracia  istotnie  dla  księcia 
Adama  tronu  żądali,  i  że  w  tój  myśli  nie  mający  męz- 
kiego  potomka  książę  Kanclerz  litewski,  wnuczkę  swą 
za  niego  wydawał,  źe  w  tćj  nadziei  ojciec  jój  Fleming 
na  to  małżeństwo  przyzwolił.  —  Wszystkie  te  projekta 
i  nadzieje  rozwiewały  się  teraz  i  miejsce  księcia  Adama 
miał  zająć  siostrzeniec,  w  politykę  wujów  wprawdzie 
wtajemniczony,  dotychczas  im  uległy,  ale  nie  bardzo  od 
nich  ceniony.  —  Czysto  osobiste  widoki  zniknęły;  myśl 
zaś  całego  żywota,  myśl  naprawy  Rzpltój  przedstawiała 
się  jakby  odsuniętą  daleko  w  jakąś  nieskończoność.  — 
Mniój  hartowne  charaktery  nierazby  pewno]  opuściły  ręce; 
ale  cechą  tych  dusz  było,  nie  rozpaczać  nigdy  i  niczóm  się 
nie  zrażać.  Właściwą  sobie  trzeźwością  sądu  oceniwszy 
co  było  nieuniknionóm ,  poddali  się  temu,  jakkolwiek  boleć 
ich  mogło,  ale  nie  zaniechali  niczego,  co  tylko  dla  dobra 
Rzplt^j  uzyskać  jeszcze  było  można.  —  „Równie  przykro 
mnie  będzie  jak  innym,  ulegać  tak  młodemu  człowiekowi  jak 
Poniatowski  i  chociaż  siostrzane wi  mojemu,  ale  niższego  od 
nas  urodzenia,"  mówił  książę  August  wojewodzinie  lubel- 


*)    Raport  posła  francuzkiego  de  Paulmy  d.  24  grudnia  1763  r. 


Digitized  by 


Google 


83 

skiój  księżnie  Lubomirskiój ,  „i  to  samo  o  jego  wyniesieniu 
myślę,  co  Potoccy,  Radziwiłłowie,  Sapieliowie  i  inni,  ale  to 
by (5  musi  i  nie  mając  sposobu  przeszkodzić  lub  zmienić,  pod- 
dać się  temu  potrzeba."  —  Nie  mogąc  od  Francyi  otrzy- 
mać, aby  się  wyraźnie  oświadczyła  za  podawanym  przez 
Rossyą  i  Prusy  kandydatem ,  dla  tego,  by  ten  mniój  się 
zależnym  od  tych  mocarstw  mógł  uczuć,  upewniali  Czar- 
toryscy przysłanego  do  nich  umyślnie  jenerała  Monneta, 
że  związek  z  Francyą  za  niezbędny  dla  Polski  uważają 
i  zamawiali  sobie  blizkie  z  t6m  państwem  stosunki  po 
dokonanój  już  elekcyi;  jednocześnie  Dwór  wiedeński  dla 
swoich  widoków  i  dla  przyszłego  króla  zjednać  starali 
się,  a  w  kraju  samym  sypali  pieniądze,  aby  na  sejmie 
konwokacyjnym  mieć  większość  za  sobą.  —  Widzieliśmy, 
jak  za  życia  jeszcze  Augusta  HE.  chodziło  im  o  uniknie- 
nie  wojny  domowój;  zarówno  byli  teraz  tóm  zajęci;  c^ły 
wpływ  osobisty  książąt  zwrócony  był  ku  tomu,  aby  umy- 
sły na  kandydaturę  Poniatowskiego  oburzone  uciszyć 
i  przebłagać,  o  niemożności  zbrojnego  oporu  przekony- 
wać i  tak  wzburzeniu  zapobiedz.  —  Wiemy,  że  pod  tym 
względem  wszystkie  mocarstwa  jednego  żądały,  uniknie- 
nia  wojny.  —  Ale  Czartoryscy  wiedzieli,  że  przekładania 
same  nie  wystarczą;  zaciętość  przeciwników  była  im  znaną, 
środki  ich  w  kraju  rozległe,  łudzenie  się  co  do  pomocy 
zewnętrznej  w  pewnych  warstwach  powszechne;  uznali 
więc  i  teraz,  jak  pierwćj  przy  zamysłach  konfederacyi,  że 
chcąc  rozlewowi  krwi  zapobiedz,  muszą  przeciwników  roz- 
winięciem sił  wielkich  zachwiać  i  przestraszyć.  —  W  końcu 
grudnia  odbył  się  w  Białymstoku  zjazd  stronników  Wiel- 
kiego Hetmana,  którzy,  obliczywszy  tam  siły  swoje,  spo- 
dziewali się  40,000  żołnierza  zgTomadzić;  jednocześnie 
prawie  zebrani  u  Kayserlinga ,  Czartoryscy,  Poniatowscy, 
Andrzój  Zamoyski  i  Lubomirski  powołując  się  na  formo- 
wane przez  tamto  stronnictwo  zaciągi,  postanowili  prosić 

6* 


Digitized  by 


Google 


84 

Katarzynę  o  udzielenie  im  sił  dostatecznych  dla  stawie- 
nia mu  czoła;  ponieważ  Dwór  saski  częśd  wojska  swo- 
jego rozpuścił,  aby  je  Klemens  Branicki  pod  swoje  mógł 
zaciągnąć  chorągwie,  więc  chciano  prosió  Imperatorową 
o  rozpuszczenie  także  kilku  swoich  pułków,  dla  utworze- 
nia przeciwnego  tiimtym  zastępu.  —  „My  nie  zaczniemy 
nieprzyjacielstwa,"  mówił  Zamoyski,  „ale  aby  zapobiedz 
strasznój  domowój  wojnie  potrzebujemy  zastraszyć  źle 
myślących  pokazaniem  sił  i  dać  im  ujrzeć  wsparcie,  które 
ich  może  zniszczyć."  —  Obydwaj  pełnomocnicy  rossyjscy 
poparli  to  żądanie  i  wkrótce  głosnem  się  stało,  że  Impe- 
ratorową przyjaciół  swoich  i  podanego  przez  siebie  kandy- 
data wspierać  gotowa  wszystkiemi  środkami,  jakie  Opatrz- 
ność złożyła  w  jój  ręce.  —  Znaczne  pieniądze  przychodziły 
im  z  Petersburga  j  władzom  rossyjskim  na  pograni- 
czach nakazał  rząd  pilnować,  aby  kupcy  nieprzyjaciołom 
Rossyi  w  Polsce  broni  sprzedawać  nie  ośmielah  się  ^) 
a  wydawać  ją  stronnikom  swoim  zalecił.  —  Prowadzący 
wszystko  Czartoryscy  dla  uspokojenia  zapewne  rossyj- 
skiego  i  pruskiego  rządu,  głośno  ubolewali  nad  t^m,  że 
pod  ich  naciskiem  nic  zbawiennego  dla  kraju  dokonać 
nie  będą  mogh,  ale  w  ciszy  obmyślali  swe  plany  i  goto- 
waK  środki  do  ich  wykonania.  Młodsi  w  rodzinie,  mniój 
wytrawni,  zdradzali  się  czasem  z  nadziejami  swemi.  — 
Kiedy  poseł  francuzki  Paulmy  zawiadomiony  przez  Po- 
niatowskiego, że  Moskwa  będzie  strzegła  konwokacyi, 
oświadczył  mu,  że  to  wieczną  będzie  dla  stronnictwa  za- 
kałą, ten  odpowiedział:  „Wolelibyśmy,  żeby  się  bez  tego 
obeszło  i  wiemy,  że  to  nam  przez  czas  jakiś  za  złe  mieć 


>)  Ukaz  Katarzynj'^  do  inflanckiego  jenerał -gubernatora  (14  lutego 
1764  r.)  jako  nieprzyjaciół  wymieniu:  Radziwiłłów,  Paco  w,  Sapiehów, 
Abramowiczów,  Ciechanowieckich,  Zabiełłów,  Wołodkowiczów,  Bohu- 
szów, Strusiów,  Rzewuskiego  chorążego  litewskiego  i  Bi*zostowskiego 
bystrzyckiego  starostę. 


Digitized  by 


Google 


85     

będą,  ale  zapomną,  bylebyśmy  dobro  dla  kraju  sprowa- 
dzili, a  spodziewamy  się  wkrótce  dać  tego  dowody."^) 
Przeciwnicy  sami  czując  ich  przewagę  próbowali  wejść 
w  układy;  przed  samą  już  konwokacyą  Potoccy  skłaniali 
się  do  zgody,  za  jedyny  do  niój  warmiek  Idadąc  zapewnie- 
nie im  buławy,  gdy  ta  zawakuje;  *^)  —  ale  książęta  snadź 
uważali ,  że  wszelki  kompromis  tylkoby  ich  osłabił  i  że  dla 
dokonania  zamiarów  swoich  potrzebowali  byó  zupełnymi 
panami  położenia,  odrzucili  więc  propozycyą;  wkrótce 
potóm  RadziwiBowi  tęż  samą  co  Potockim  dano  odpo- 
wiedź: „dowiedźcie  pierwój  czynami,  żeście  nasi,  a  wten- 
czas zobaczymy."  Była  w  tóm  zresztą  i  zaciętość  ich  cha- 
rakterom właściwa,  a  długą  walką  jeszcze  spotęgowana. 
Agentom  francuzkim  przekładającym  niebezpieczeństwo 
rossyjskiój  pomocy,  jeżeli  wierzyć  mamy  p.  Hennin,  nie 
tylko  Kazimierz  Poniatowski ,  ale  nawet  3)  książę  Adam 
Czartoryski  odpowiadał:  ,, Hetman  Wielki  ma  w  ręku  siłę 
i  chce  nas  zgnieść;  myślimy  o  najpilniejszóm,  niech  bę- 
dzie co  chce;  z  dwóch  despotyzmów  mniój  straszny  dla 
nas  despotyzm  Moskwy,  niż  Wielkiego  Hetmana;  lepiój 
cierpieć  od  nieprzyjaciela,  niż  od  równego  sobie."  Prze- 
bijała się  w  tych  wyrazach  gorycz  długoletnią  domową 
walką  w  sercach  nagromadzona;  wyrzucić  jój  z  duszy 
książęta  Czartoryscy  nie  mieli  siły;  prawdziwi  we  wszy- 
stkiśm  mężowie  stanu,  w  tem  jednóm  pozostali  ludźmi 
stronnictwa.  Ze  sami  na  wszelką  ostateczność  przygoto- 
wani byli  i  nie  łudzili  się  wcale  co  do  niechęci,  jaką  obu- 
dzała  kandydatura  Poniatowskiego,  świadczy  przechowane 
w  rodzinie,    a  na  początku   marca   1764  r.   wydane    im 


*)    Raport  p.  Paulmy  z  d.  24  marca  1764  r. 

2)  Raport  jenerała  Monnet  z  d.  5  maja  1764  r. 

3)  „Nous  allons  au  plus  pressó:  arrive  ce  ąiii  pourra;  esclavage 
pour  esclavage,  celiii  des  Russes  est  moins  k  craindre  pour  nous  que 
celui  du  grand-gónóral.'*  —  Raport  p.  Hennin  z  kwietnia  1764  r. 


Digitized  by 


Google 


86 

oświadczenie  Kayserlinga  i  Repnina,  że  Katarzyna  wszel- 
kiemi  siłami  popierać  będzie  ich  i  całą  ich  rodzinę,  na- 
wet w  razie,  gdyby  jakie  nieszczęście  spotkać  miało  Stol- 
nika Litewskiego.  ') 

Zbliżał  się  dzień  naznaczony  na  konwokacyą  i  zbrojne 
obydwóch  stronnictw  hufce  zebrały  się  w  Warszawie 
i  jej  okolicach;  żołnierz  moskiewski  znalazł  się  w  sa- 
mój  stolicy  i  na  dziedzińcu  zamku,  w  kt^Srym  obrado- 
wać miano.  Zjednany  przez  Czartoryskich,  a  jak  sam 
o  sobie  powiadał  „moderujący  obie  partye"  Prymas,  tłu- 
maczył wszystkim,  źo  „obce  wojsko  z  własnego  grosza 
żyje  i  przyszło  tylko  dla  ubezpieczenia  rad  od  zawziętych 
duchów,  które  się  sprzysięgają  jedne  przeciw  drugim,  i  że 
chociaż  to  wojsko  jest  przeciw  prawu,  nie  uczyni  jednak 
nic  złego  i  odejdzie,  byle  widziało  zgodę  i  jedność.  2) 
Tak  samo  do  Hetmana  w.  kor.  odzywjd  się  niedawno 
Fryderyk  EL,  zalecając  przedewszystkióm  umiarkowanie 
i  dając  mu  nawet  lekcy e  prawa  krajowego.  Dnia  7  maja 
na  nabożeństwie  dla  uproszenia  Ducha  Świętego,  mają- 
cćm  rozpocząć  konwokacyą,  spotkjdy  się  stronnictwa  i  je- 
szcze w  ciszy  się  rozeszły.  U  książąt  Czartoryskich  wszy- 
stko było  obmyślane  i  gotowe;  przeciwnicy  ich  naradzah 
się  jeszcze  u  Wielkiego  Hetmana  na  Podwalu.  Właści- 
wie nie  mieli  oni  środków,  ani  wodza,  ani  nawet  sta- 
nowczego planu;  do  ostatniój  chwili  polegaK  na  za- 
granicznej pomocy,  a  ta  ich  całkiem  zawiodła;  Fran- 
cya  postanowiła  być  zupełnie  neutralną,  poseł  austryacki 
doradzał  umiarkowanie,  Turcya  nie  ruszała  się  zgoła.  — 
Wiedzieli,  że  sami  oprzeć  się  nie  zdołają.  Postanowili 
zanieść  uroczysty  manifest  i  wstrzymać  obrady  jako  nie- 


0    Patarz  dodatek  Nr.  HI. 

«)    List  Prymasa  do  hrabiny  de  Salmour  28  kwietnia  1764  r.,   rę- 
kopism  Biblioteki  polskiój  w  Paryżu. 


Digitized  by 


Google 


87 

możliwe  w  obecności  wojsk  obcych.  Znanemu  z  rycer- 
skiej odwagi  Mokronośkiemu  przypadło  zanieść  czekają- 
cym na  otwarcie  swe  Izbom,  manifest  22  senatorów  i  46 
posłów.  Nie  zabrakło  mu  ducha,  nie  zatrwożyły  dobyte 
w  koło  pałasze;  zasłonili  go  wprawdzie  młody  książę 
Czartoryski  i  Poniatowski,  ale  opuścił  on  Izbę  panujący 
nad  sobą,  nieulękniony  i  spokojny  wraz  z  ostatniego  sej- 
mu marszałkiem  kraj  czym  Małachowskim,  kt<5ry  unosząc 
z  sobą  laskę,  zapowiedział,  że  nie  wróci  pierwój,  aż  po- 
wróci wolnośó.  —  Prawnośó  mieli  za  sobą,  a  zdawało  się 
im,  że  zaniósłszy  manifest,  rzecz  samą  obronili.  Tym- 
czasem po  odejściu  ich ,  najstarszy  poseł  wielkopolski  za- 
gaił pierwsze  posiedzenie  sejmowe;  marszałkiem  obrany 
został  syn  Wojewody  Ruskiego,  książę  Adam  Czartoryski 
i  rozpocząć  się  miała  długo  przygotowywana  czynność.  Stron- 
nictwo hetmańskie  chciało  swój  manifest  rozsypać  szeroko, 
ale  mu  go  drukować  nie  pozwolono.  Wadaw  Rzewuski 
odzywał  się  do  Prymasa,  żaląc  się,  że  przez  to  już  i  cień 
wolności  narodowi  odjęto;  zaklinał,  aby  on  sam  z  podo- 
bnym manifestem  wystąpił;  „Możesz  Wasza  książęca  Mość, 
pisał  do  niego,  kilkanaście  liter  na  manifeście  naszemu 
podobnym  napisawszy,  dźwignąć  ojczyznę  upadłą  i  obaloną, 
a  nie  dźwignąwszy,  co  za  skrupuł  mieć  będziesz  i  jaki!"  ') 
Sam  w  tóm  stronnictwie  może  najbardziój  do  czynu  po- 
chopny, chcid:  w  stolicy  wiązać  konfederacyą,  ale  na  szum- 
nój  naradzie  myśl  opuszczenia  Warszawy  przemogła.  — 
Utrzymywano,  że  książęta  Czartoryscy  sami  się  przyczy- 
nili do  tego,  przekupując  najbliższych  Klemensa  Brani- 
ckiego  doradzców  (Starzyńskiego  i  Węgierskiego),  którym 
starzec  zwykle  powodować  się  dawał.  —  Jakkolwiekbądź, 
był  to  najpomyślniejszy  dla  nich  wypadek.     Hufce  książąt 


*)    List  do  Prymasa  Łubieńskiego  z  rękopismu  Biblioteki  polskiój 
1  Paryżu. 


Digitized  by 


Google 


__88 

i  wojska  rossyjskie  rozstąpiły  się  z  uszanowaniem  przed 
kolumną  opuszczającego  stolicę  Hetmana;  pole  działania 
zostało  przed  książętami  otwarte.  —  Wszelką  straż  z  zamku 
zaraz  cofnięto;  d.  10  maja  Izby  połączyły  się  z  Senatem, 
a  młody  marszałek  sejmowy  porównawszy  królestwo  5,do 
domu  przechodniego,  do  gmachu  wiatrami  skołatanego, 
do  machiny  z  gruntu  zbutwiałój  i  zawaliną  grożącej ,  gdyby 
nie  Boską  Opatrznością  wspieranój,"  —  skreślił  obraz 
najkonieczniejszych  reform  i  dzieło  naprawy  Rzpltój  nie- 
jako zagaił.  —  W  parę  dni  potom ,  sejm  odsądziwszy  od 
buławy  helanana  w.  kor.,  regimentarzem  generalnym  mia- 
nował księcia  Augusta  Czartoryskiego;  wydane  przez 
niego  ordynanse  zaraz  część  wojska  koronnego  z  obozu 
hetmańskiego  zwróciły;  za  resztą  poszedł  w  pogoń  żoł- 
nierz rossyjski  i  oddział  krajowy  pod  wodzą  Xawerego 
Branickiego.  Nie  długo  potom  wszyscy  przywódzcy  opo- 
zycyi  znaleźli  się  za  granicą. 

Książęta  Czartoryscy  osiągnęli  nareszcie  cel  tak  długo 
pożądany;  mogli  się  zabraó  do  naprawy  Rzpltój,  a  czyn- 
ność ich  na  tym  sejmie  u  nieprzychylnych  im  nawet  sę- 
dziów wywołała  tylko  poklask  i  uszanowanie.  —  „Opis 
tój  reformy,*^  mówi  słusznie  ksiądz  Kalinka,  >)  „zasługi- 
wałby sam  przez  się  na  osobne  dzieło.  W  historyi  pol- 
skiój  ostatnich  stu  lat,  niema  już  drugiego  przykładu 
wielkiój  politycznój  czynności,  obmyślanój  tak  głęboko 
w  całości  i  w  szczegółach,  z  takióm  przewidzeniem  prze- 
szkód a  zarazem  i  środków  przeciw  nim  nastawionych 
i  z  tak  dokładną  znajomością  ludzi  i  czasów,  jak  owa 
naprawa  Rzpltój  dokonana  wbrew  woli  ogi*omnej  wię- 
kszości narodu  i  nad  zamiar  tych,  którzy  jój  pomagali." 
I  w  rzeczy  samój,   po  kilku  tygodniach,    kiedy  sejm  się 


*)    Ostatnie  lata  panowania  Stanisława  Augusta.    Str.  CX1. 


Digitized  by 


Google 


_  ^   89 

zamykał,  ujrzano  zwłaszcza  w  administracji  wewnętrznej 
takie  zmiany  zaprowadzone,  które  istotnie  nową  dla  pań- 
stwa zaznaczały  epokę.  —  Przyczyną  największego  za- 
mętu i  bezsilności  władzy  wykonawczej,  były  zupełnie 
niezależne  najpierwsze  w  kraju  dostojeństwa:  hetmanów, 
kanclerzy,  podskarbich  i  marszałków;  piastujący  je  dy- 
gnitarze niby  obrońcy  wolności,  znaczeniem  w  kraju 
często  przerastający  króla  i  wyżsi  nad  samo  prawo,  rząd 
wszelki  niemożliwym  czynili.  —  Ustanowiono  teraz  cztery 
komissye:  wojny,  sprawiedliwości,  skarbu  i  policyi,  w  któ- 
rych oni  odtąd  prezesami  tylko  być  mogli;  wakanse 
w  tych  komissyach  między  sejmami  zamieszczał  król,  przez 
co  tworzono  gotową  a  uległą  monarsze  władzę  i  zapobie- 
gano w  znacznój  części  zgubnym  skutkom  zrywania  obrad. 
Uchwalono  stały  mniój  więcój  porządek  sejmowania;  prze- 
znaczając czas  właściwy  dla  kaźdój  czynności  i  zapewnia- 
jąc moc  obowiązującą  dla  zapadłych  już  ustaw,  nawet 
w  razie  późniejszego  zerwania  sejmu.  Zaprowadziwszy 
w  sejmikach  większość  głosów,  pozwolono  trybem  sądo- 
wym, to  jest  prostą  większością  rozstrzyg-ać  i  na  sejmach 
wszystkie  wnioski  skarbowe  i  ekonomiczne  sprawy;  ogra- 
niczono liczbę  posłów  pruskich,  podwojono  trybunał  ko- 
ronny, zapobieżono  niezmiernie  zagęszczonym  w  tych  cza- 
sach zajazdom,  zakazując  ich  pod  karą  grzywien  i  wieży, 
a  zapewniając  wykonanie  wyroków  za  pomocą  siły  zbroj- 
nój;  wyzwolono  miasta  z  pod  nadużyć  władzy  starościń- 
skiój;  ograniczono  przemoc  panów  nad  poddanymi,  sta- 
nowiąc jedne  za  zabicie  włościanina  i  szlachcica  karę; 
określono  rozdawnictwo  starostw  i  zapewniono  staran- 
niejszą ich  lustracyą;  zniesiono  uciążliwe,  przez  właści- 
cieli prywatnch  ustanawiane  myta  i  uchwalono  jednostajne 
do  przywozowe,  otwierając  tym  sposobem  źródła  sta- 
łego dla  państwa  dochodu;  powzięto  wiele  innych  jeszcze, 
szczegółowych,  do  uporządkowania  kraju  dążących  posta- 


Digitized  by 


Google 


90    

iiowień,  które  tutaj  wyliczać  byłoby  zbytocznóm,  »)  gdy 
i  te  wystarczą  do  określenia  ducha  i  celu  reform,  o  co 
jedynie  nam  chodzi. 

Wszystko  to  z  największą  tylko  oględnością  prze- 
prowadzić było  można.  Ograniczenie  władzy  hetmań- 
skiój  otrzymano  posługując  się  przed  szlachtą  tym  naj- 
bardziój  w  ówczas  do  umysłów  przemawiającym  argu- 
mentem, że  król  bez  udziału  sejmów  rozdający  buławy, 
mógłby  sobie  takich  dobrać  hetmanów,  z  pomocą  któ- 
rych rządziłby  krajem  samowładnie;  a  i  tak  jeszcze  nie 
tknięto  buławy  litewskiój,  aby  nie  zrażać  potężnych 
Massalskich;  na  ustanowienie  komissyi  sprawiedliwości 
zgodzono  się,  bo  jeden  wtenczas  był  tylko  wielki  kan- 
clera  litewski,  który  sam  uszczuplenia  swój  władzy  żą- 
dał; nikt  więc  w  obronie  dostojeństwa  kanclerskiego  nie 
wystąpił.  Podobnie  działo  się  ze  wszystkióm.  Książę  Mi- 
chał Czartoryski  dzień  i  noc  pracował,  jak  powiadają 
wsp(y:cześni,  a  na  publicznych  obradach  występowjdy 
wnioski  i  projekta  do  uchwał,  głęboko  obmyślane 
i  w  gabinecie  reformatorów  przygotowane  zawczasu,  kt<5- 
rych  doniosłości  nie  domyślali  się  często  sami  głosujący, 
bo  ich  właściwe  znaczenie  przed  zazdrosną  o  złotą  wol- 
ność szlachtą  i  przed  czujnóm  okiem  zagranicznych  po- 
słów, osłaniały  stosownie  dobrane,  a  nie  obudzające  po- 
dejraeń  wyrażenia.  Wniósł  w  prawdzie  Andrzój  Za- 
moyski, w  długiój  i  gruntownej  mowie,  zniesienie  liberum 
veto^  ale  postrzegłszy  wywołane  przez  to  wrażenie,  już 
się  z  tśm  więcej  nie  odzywano;  pilnująca  źrenicy  wol- 
ności szlachta  i  strzegący  głównego  źródła  anarchii  obcy 
ambassadorowie,  nie  postrzegli,  że  stanowiąc  dla  niektó- 
rych   zrazu    uchwał    sejmowych    skromny    tryb    sądowy, 


*)    Morawski.    Dzieje  narodu  polskiego.  T.  V. 


Digitized  by 


Google 


91 

i  pozwalając  go  rozciągnąć  do  wszystkich,  dobra  Rzpltój 
tyczących  się  wniosków  właściwych  komissyj,  usuwano 
juź  w  zasadzie  tak  drogą  wszystkim  jednomyślność. 
Repnin  niedawno  przybyły,  żadnego  o  instytucyach  na- 
szych nie  miał  wyobrażenia ;  Kayserling  języka  polskiego 
nie  znał;  dawnemu  rodziny  przyjacielowi,  dotkniętemu 
ciężką  niemocą  i  zwykle  pilnującemu  domu,  książęta 
Czartoryscy  dostarczali  dokonywanego  pod  ich  okiem  ła- 
cińskiego przekładu  uchwalonych  ustaw,  a  w  tśj  nowej 
sukni,  wydawały  się  one  jeszcze  mniój  znaczącemi.  Sejm 
Fryderykowi  i  Katarzynie  tytuł  królewski  i  imperator- 
ski  przyznał,  zgodnie  z  ich  życzeniem  postanowił,  że  na 
przyszłój  elekcyi  korona  tylko  Piastowi  mogła  się  do- 
stać; w  Izbach  brzmiały  często  pochwały  wspaniałomyśl- 
nych i  potężnych  sąsiadów,  a  spokojna  elekcya  zdawała 
się  być  zapewnioną;  najbliższy  więc  cel  obydwóch  mo- 
carstw był  osiągnięty  i  myśl  utrzymania  ogólnój  konfe- 
deracyi,  po  rozwiązaniu  się  sejmu,  nie  napotkała  ze  strony 
Prus  i  Rossyi  oporu.  Generalnym  tój  konfederacyi  mar- 
szałkiem został  książę  Wojewoda  Ruski;  najwyższa 
w  kraju  władza  przechodziła  tym  sposobem  w  ręce  Czar- 
toryskich. Tak  się  zakończył  pamiętny  sejm  konwoka- 
cyjny.  Zdumiony  ogromem  dokonanego  przezeń  dzieła 
historyk  partyi  sasko-francuzkiój  Rulhióre,  nie  mógł  się 
wstrzymać  od  podziwienia,  że  to,  na  co  królowie  fran- 
cuzcy  potrzebowali  czterech  wieków,  dokonano  tutaj 
w  przeciągu  sześciu  tygodni.  ^) 

Była  to  chwila  największego  dla  książąt  Czarto- 
ryskich powodzenia.  Przeciwnicy  ich  byli  złamani;  po 
kilku  miesiącach  bezskutecznych  to  w  kraju,  to  za  gra- 
nicą zabiegów,  lękając   się,  aby   wszelkiego   wpływu  nie 


»)    Rulhi^re.    Hist.  de   Vmarcłuc  de  Potogne.  T.  II.  str.  229. 


Digitized  by 


Google 


92 

postradali  i  przy  noweni  rozdawnictwie  starostw  i  urzę- 
dów zupełnie  pominięci  niebyli,  wracali  jeden  po  drugim, 
uroczyście  własnego  odrzekając  się  manifestu;  wszystko 
w  ojczyźnie  ukorzyło  się  przed  książętami,  a  mając 
w  ręku  swóm  władzę,  słusznie  spodziewać  się  mogli,  źe 
wprowadziwszy  w  życie  nowe  prawa  i  instytucye,  w  któ- 
rych spoczywał  zaród  zupełnój  już  odmiany  stosunków 
Rzpltój  i  rozwijając  je  stopniowo,  przy  cierpliwości 
a  sprzyjających  cho(5  trochę  okolicznościach,  potrafią  je 
z  dotychczasowój  wyprowadzić  niemocy.  Nie  ulegało 
wątpliwości,  że  elekcya  odbędzie  się  według  ich  myśli. 
Widząc  praebieg  czynności  sejmowych,  Austrya  bardziój 
ku  nim  zaczęła  się  zbliżać.  Marya  Teresa  poleciła  hr. 
Salmour  uprzedzić  Poniatowskiego,  że  rada  będzie  jego 
wyniesieniu,  i  że  byle  Czartoryscy  zrobili  krok  jaki  do 
posła  jój  de  Mercy,  ten  ma  polecenie  wejść  z  nimi 
w  układy.  Wracający  do  Wersalu  jenerał  Monnet  (w  li- 
pcu 1764  r.)  złożył  rządowi  swemu  pochlebny  o  doko- 
nanych reformach  raport,  przekładając?  w  nim  korzyści, 
jakie  dla  Francyi  przyniesie  spodziewana .  elekcya  Ponia- 
towskiego. Katarzyna  wprawdzie  wiedząc  o  niechęci,  ja- 
kie w  wielu  warstwach  szlacheckich  obudzała  kandyda- 
tura  Stolnika  Litewskiego,  dbała  przedewszystkióm  o  utray- 
manie  pokoju,  zniechęcona  może  tylko  co  przytłumionym 
tureckim  protestem  a  zapewne  i  w  skutek  nalegań  no- 
wego faworyta  swojego,  który  Poniatowskiego  nie  cier- 
piał, napisała  w  końcu  do  Kayserlinga,  że  zupełnie  jego 
uznaniu  pozostawia,  kogo  ma  w  jój  imieniu  do  tronu 
zalecać:  Poniatowskiego  czy  Czartoryskiego.  Mogła  znowu 
książętom  bliższą  się  wydać  korona  wprawdzie  nie  dla 
księcia  Wojewody  Ruskiego,  bo  o  tym  sam  Stolnik  Li- 
tewski zapytany  przez  Kayserlinga  był  mu  powiedział, 
że    dałby    narodowi    twarde   panowanie,    czego  tam  piy^e- 


Digitized  by 


Google 


93 

dewszystkióm  nic  chciano  ^) ;  ale  dla  księcia  Adama. 
Wszakże  książęta  nie  j)okusili  się  już  o  to.  Młody  kan- 
dydat do  korony  marzył  jeszcze  wtenczas  o  zaślubieniu 
Katarayny,  budując  na  tóm  najświetniejsze  na  przyszłość 
plany,  a  trudno  przypuścić'*,  aby  te  myśli  choć  chwilami 
nie  miały  przystępu  do  umysłu  jego  wujów,  zwłaszcza, 
że  w  innych  wprawdzie  widokach,  nie  całkiem  obcemi 
były  one  i  hr.  Paninowi.  Zawsze  posiadający  siebie,  nie 
zdradzili  się  z  tćm  książęta,,  ale  tóż  w  popieraniu  sio- 
strzeńca nie  zachwiali  się  na  chwilę.  Kayserling,  któremu 
Panin  utrzymanie  Poniatowskiego  bądź  co  bądź  zalecił, 
wytrwał  przy  pierwiastkowym  planie;  wspólnego  kan- 
dydata poparł  stosownie  do  zawartój  umowy  poseł  pru- 
ski, wszyscy  stronnicy  Czartoryskich  oświadczyli  się  za 
nim,  i  w  czasie  oznaczonym  elekcya  odbyła  się  najspo- 
kojnićj.  Stolnik  litewski,  jak  wiadomo,  został  królem 
(d.  7  września  1764  r.).    Niebawem  nastąpił  sejm  koro- 


»)  Stanisław  August  w  pamiętnikach  swoich  tak  opowiada :  Kay- 
serling qui  me  marąuait  constamment  la  confiance  la  plus  aifectueuse, 
me  dit  un  jour:  que  penseriez-vous  d'une  idee  sur  laquelle  je  veux 
avoir  votre  propre  avis  ?  Ce  serait,  de  porter  au  trone  le  prince  Palatin 
de  Russie,  votre  oncle,  au  lieu  de  vous;  dites-moi  franchement  ce  que 
vous  croiriez  qu'il  serait  plus  avantageux  k  la  Pologne?  Vous  me  r*- 
pondrez  li-dessus  dans  trois  jours.  Dans  cet  intervalle  mille  pensóes 
diiFórentes  me  montr^rent  susccesiyement  tous  les  cotós  de  la  question. 
Celle  qui  m^occupa  le  plus  fut  que  tót  ou  tard  Tlmpóratrice  pourrait 
penser  k  m'ópouser  si  je  devenais  roi,  et  que,  si  je  ne  le  deyenais  paś, 
cela  ne  serait  jamais.  Je  connaissais  en  gónóral  Fesprit  de8potique  et 
implacable  de  mon  oncle.  Ce  furent  Ik  les  motifs  qui,  au  bout  de  trois 
jours,  me  porterent  k  dire  que  telle  amitie  que  je  crusse  voir  dans  mon 
oncle  pour  moi  personnellement,  j^ayais  lieu  de  croire  qu'en  totalitó  le 
regne  de  mon  oncle  serait  dur,  et  que  par  cette  raison  je  croyais  que 
pour  le  hien  de  la  nation,  ii  valait  mieux  que  ce  fut  moi  que  lui  qui 
parytnt  k  la  couronne.  Du  moment  que  Kayserling  entendit  ma  róponse, 
ii  me  r^partit  avec  vivacite:  —  „Dieu  nous  prćserve  d'un  r^gne  dur" 
et  ii  ajouta,  .,qu'il  ne  youlait  plus  qu'il  fut  seulement  question  de  ce 
qu'il  m'ayait  propose."  —  Memoires  de  Stanislas  Auffustc  Pomatowski  et  sa 
correspofitłattce  avec  Catherme  IL  Poznań  18G2.  str.  80. 


Digitized  by 


Google 


94 

nacyjny,  a  ten  zatwierdziwszy  wszystkie  za  konwokacyi 
dopełnione  odmiany^  ustawę  tycząc«a  się  władzy  łietmań- 
skiój  do  Litwy  także  rozciągnął,  a  konfederacyą  obojga 
narodów  do  następującego  sejmu  przedłużył.  Przed 
rozejściem  się,  między  konstytucye  sejmowe  zaciągnięto 
uchwalę,  nakazującą  wzniesienie  posągów  obydwom  bra- 
ciom Czartoryskim  w  Warszawie  i  Wilnie,  „na  pamiątkę 
wdzięczności  narodowój." 


VL 

Pozostawała  teraz  druga  część  zadania,  czekająca 
wszystkich  na  świecie  reformatorów,  —  część  bodaj  naj- 
trudniejsza; trzeba  było  pokonanych,  ale  nie  przejedna- 
nych, dla  nowych  instytucyj  pozyskać,  a  gdyby  to  było 
niepodobieństwem,  przynajmniój  niechęć  ich  ułagodzić 
i  tym  sposobem  wejście  w  życie  praw  nowych  ułatwić, 
zanimby  najbardziój  im  przeciwne  pokolenie,  schodząc  do 
grobu  nie  ustąpiło  miejsca  nowemu,  już  z  temi  instytu- 
cyami  wzrosłemu  pokoleniu,  któreby  ich  samo  jak  dobra 
własnego  broniło  i  rozwijało  je  dalój.  Trzeba  było  w  do- 
datku tak  rzeczy  prowadzić,  aby  czujność  potężnycli  są- 
siadów omylić  i  nie  dać  się  im  domyślić  kiełkującego 
na  nowo  w  ciele  narodowóm  życia.  Obok  młodego  króla 
stali  zawsze  książęta  Czartoryscy,  jako  doświadczeni  nawy 
sternicy,  ale  biegli  w  omijaniu  wielu  niebezpieczeństw, 
nie  zdołali  oni  wydobyć  z  duszy  tego  słowa  przejednania, 
któreby  wewnętrzne  zaklęło  burze,  a  te  niebawem  całe 
ich  dzieło  obalić  miałv. 

Wiedzieli  książęta  Czartoryscy,  że  głównym  źródłem 


Digitized  by 


Google 


95 

anarchii  wewnętrznej  była  wzajemna  zawiś(5  i  ambicva 
przemożnych  w  kraju  rodzin,  z  niemi  sami  przez  lat  kil- 
kadziesiąt walczyli;  książę  Wojewoda  Ruski  między  ra- 
dami, jakich  siostrzeńcowi  swojemu  w  wigilią  wyniesienia 
go  na  tron  udzielił,  zalecał  mu,  aby  za  zasadę  rządów 
swych  prayjął,  podnoszenie  do  znaczenia  średnich  rodzin 
szlacheckich  a  opieranie  się  pretensyom  i  dalszemu  wzro- 
stowi tych,  które  się  uważały  za  najpierwsze  w  narodzie.  ^) 
Taką  była  stała  wewnętrzna  polityka  Czartoryskich,  tój 
się  trzymali,  tworząc  swoje  stronnictwo;  nie  mógł  jój 
tracić  z  oka  rząd  mający  kierować  przeobrażeniem  kraju, 
ale  zanimby  się  utworzyły  zastępy  nowy  W8piei'ające  po- 
rządek, musiał  on  być  pojednawczym,  zwłaszcza,  że  sam 
sił  jeszcze  żadnych  nie  posiadjJ:.  Mądrzy  we  wszystkióm 
i  przezorni  książęta.  Czartoryscy  tego  jednego  przymiotu 
mężów  stanu  nie  posiadali ;  nie  umieli  zapominać  i  prze- 
baczać, nie  zdobyli  się  na  tyle  wspaniałomyshiości,  aby 
się  z  pokonanymi  przeciwnikami  pogodzić;  pozostali  dla 
nich  twardzi  i  nieubłagani;  nie  chcieli  tego  zrozumieć, 
że  zwyciężone  stronnictwa  najprędzój  roztapiają  się  w  sa- 
mym kraju  i  "groźniej szemi  dla  porządku  stają  się  za  gra- 
nicą, będąc  prześladowane.  Już  konfederacya  litewska 
pod  laską  Brzostowskiego  zawiązana,  wydała  przeciw  Ka- 
rolowi Radziwiłłowi  srogie  dekreta;  odsądzony  od  woje- 
wództwa, dóbr  pozbawiony,  tułał  się  on  za  granicą.  - — 
Książęta  Czartoryscy  wszystkie  te  wyroki  utrzymali;  głó- 
wni doradzcy  Itrólewscy,  ile  razy  sprawa  Księcia  yj>ame 
kochanku'^  była  poruszoną,  zawsze  się  przeciw  niemu 
oświadczali ;  liczni  stronnicy  i  przyjaciele  Radziwiłła  wsta- 
wiali się  za  nim,  on   sam  pragnął  wrócić  dd  kraju  z  go- 


»)    Komarze wski.     Coup  (Voeil  s»r  les  causes  r^ellcs  He  ht  decadence 
de  Ja  Pologne,  Str.  136. 


Digitized  by 


Google 


96 

towością  uznania  nowego  króla;  książę  Kanclerz  litewski 
ciągle  się  temu  opierał,  twardóm  a  nieraz  uszczypliwóm 
słowem,  jak  to  było  w  jego  zwyczaju,  zbywając  zawsze 
ten  przedmiot.  ^)  Politycznemi  jedynie  pobudkami  wy- 
tłumaczyć tego  nie  można,  bo  książę  Karol  nie  mógł  byó 
przecież  przez  naszych  reformatorów  za  człowieka  poli- 
tycznego uważany  i  niezawodnie  mniój  od  innych  prze- 
ciwników był  groźny;  tkwiła  w  tóm  osobista  przez  lat^a 
nagromadzona  niechęó,  którój  w  sobie  pokonać  nie  mieli 
siły,  która  nad  temi  hartownemi  charakt^erami  panowała 
niestety.  Doznawali  jśj  skutków  i  najbliżsi  Radziwiłła 
stronnicy.  Późniejszy  n.  p.  konfederacyi  Barskiśj  sekre- 
tarz Bohusz,  będący  teraz  z  ks.  Karolem  za  granicą,  nie 
mógł  pozwolenia  na  powrót  otrzymać,  pomimo  łzami 
prawie  przepełnionych  listów,  a  doświadczyli  podobnćj 
surowości,  między  innymi  i  dawni  w  województwie  Bm- 
cławskióm  księcia  Wojewody  Ruskiego  przeciwnicy.  Pil- 
nie śledzący  wszystkiego,  co  się  w  Polsce  działo,  Fryde- 
ryk II.  przed  samą  elekcyą  oświadczył  obawy  swoje,  aby 
Czartoryscy  zbyteczną  względem  przeciwników  swoich 
surowością  nie  wywołali  wojny  domowój,  późniój  w  roz- 
drażnieniu, jakie  ta  surowość  pozostawiła,  on  i  Kata- 
rzyna znaleźli  najpowolniejsze  dla  własnych  widoków  na- 
raędzie. 

Pierwsze  miesiące  nowego  panowania  obudzały  naj- 
lepsze nadzieje.  Stanisław  August  pełen  dobrych  chęci, 
żadną  jeszcze  przeciwnością  nie  złamany,  ufny  w  przy- 
szłość i  o  podniesieniu  kraju  a  sławie  dla  siebie  ma- 
rzący,  zajął  się  szczerze  sprawami  państwa-     „Niepłonną 


')  Na  radzie  Sonat  u  d.  20  września,  ic^iv  odczytano  list  hrabiny 
Salmonr  k  Wiednia  wstawiającej  się  za  ks.  Karolem,  ks.  Michał  (Czarto- 
ryski powiedział:  „T-upns  dnm  lann^nebat,  a^nus  esse  volehat**  i  na 
jego  śądanie  odmówiono  proszj|cej. 


Digitized  by 


Google 


97 

mam  otuchę,"  mówił  zagajając  zapomniano  od  dawna 
stałe  posiedzenia  senatu,  „że  wsltrzeszony  między  nami 
duch  rady,  wsitrzesi  powoli  i  ducha  czynności",  i  sam  z  sie- 
bie przyldad  dawai.  Złożywszy  wielltą  pieczęć  koronną 
w  ręce  Andrzeja  Zamoyskiego,  wezwał  go  do  najbliższej 
familijnój  swój  rady,  którą  składali  książęta  Czartoryscy. 
Powtórzyło  się  to,  cośmy  na  początku  politycznego  ich 
zawodu  widzieli,  tylko  w  szerszych  rozmiarach  i  z  wi- 
doczniejszym  skutkiem,  bo  mieli  władzę  w  swóm  ręku. 
Pod  ich  mądrym  kierunkiem  kraj  zaczął  zwolna  wracać 
do  porządku;  przy  uciszeniu  wewnęti^znóm  trybunały  do- 
mierzały sprawiedliwość,  skarb  publiczny  wychodził  z  nie- 
doboru; „cała  Litwa,"  pisał  książę  kanclerz  do  króla,  „bło- 
gosławi panowanie  W.  EL  Mości,  każdy  obywatel  czuje 
się  bezpiecznym  o  swoje  życie,  cześć  i  mienie."  Mocar- 
stwa zagraniczne  jedne  po  drugich  uznawały  i*ząd  nowy, 
poseł  nawet  rossyjski  książę  Repnin  pobierający  od  Sta- 
nisława Augusta  10,000  czerwonych  złotych  pensyi,  zda- 
wał się  być  zjednanym,  a  pisara  Rzewuski  na  przedsta- 
wienia swoje  nieraz  przychylne  u  Panina  znajdował  ucho. 
Kanclerz  rossyjski  był  jeszcze  tego  przekonania,  że  pewne 
wzmocnienie  i*ządu  i  zaprowadzenie  porządku  w  Polsce 
nie  sprzeciwiało  się  interesom  Rossyi.  Król  wierzył,  że 
wszystkiego  czego  pragnął  dokona;  sprowadzał  z  Paryża 
panią  Geoffrin,  którą  drugą  swą  matką  nazywał,  przy- 
gotowywał dla  niój  mieszkanie,  zupełnie  takie  jakie  zaj- 
mowała w  Paryżu,  ')  cieszył  się  i  trochę  upajał  blaskiem 


')  Kiedy  już  zabierała  się  do  wyjazdu,  bo  świat  warszawskie 
który  myślała  cywilizować  nie  był  światem  dla  niśj,  król  pisał  do  ba- 
wiącego w  swoim  Wołczynie  ks.  kanclerza  litewskiego:  „Mme  Geoffrin 
dit  qne  le  1  Septembre  ne  la  verra  plus  ici.  Cela  ne  pourrait-il  pas 
Mter  votre  arriv6e?  Cest  un  ótre  uniąue  dans  son  espece  et  assu- 
róment  nous  sommes  en  Pologne  dans  le  cas  de  dire,  comme  aux 
jours  sóculaires:  Venez  voir  ce  que  vous  n'avez  pas  vu,  et  ce  que 
vous  ne  verrez  jamais."  (List  z  3  Lipca  170G  r.). 

Kt*i.'ixę  Adam  O.artorynki.    Tom  I.  7 


Digitized  by 


Google 


J)8 

swego    dostojeństwa,    którego    cierniów  jeszcze  nie  znał 
a  nawet  nie  przewidywał. 

Dalekimi    od  tych   złudzeń  byli  starzy   Czartoryscy. 
Mozolną   długiego   żywota  pracą   doprowadziwszy  rzeczy 
do  stanu,  w  jakim  znajdowały  się  wtenczas,  posiadali  zbyt 
wielką  ludzi  i  stosunków   krajowych  i  europejskich  zna- 
jomość,   aby  trudności   położenia  oceniać  nie  mieli  i  nie 
czuli,    że  wszystkie  ich  reformy  ustawnej  pieczy  potrze- 
bowały,  aby  nie   tylko  wznieść  się,   ale  ostać  się  mogły. 
Twardzi   dla  przeciwników  swoich,   w  prowadzeniu  inte- 
resów publicznych  okazali  się  niezmiernie  rozważni,  oglę- 
dni i  cierpliwi.  Król  z  początku  powodował  się  zupełnie 
ich    radami;    wkrótce   jednak    zapróbował    wyzwolić    się 
w  części  z  ich  opieki.  Być  może,  że  starzy  wujowie,  przy- 
wykli do  dawnój  uległości  siostrzana,  zbyt  ostro  mu  cza- 
sem przewagę  swą  uczuć  dali,  żadnego  nie  znosząc  prze- 
ciwieństwa;   on  znowu  przez  młodych  przyjaciół  i  weso- 
łego   życia    towarzyszy  podbudzany,    pokazał,    że  mu  się 
przykrzy  wędzidło  i  że  chce  własnych  popróbować  skrzy- 
deł; być  może,  że  ufny  w  przychylność  Katarzyny  myślał, 
iż   wziąwszy  wyłącznie  w  swe  ręce   kierunek   spraw  pu- 
blicznych,   łatwiój    w  niej    poparcie    a   w    kraju    samym 
mniejszą  napotka   opozycyą.     Wiadomo,    że  długo  łudził 
się  co  do  usposobień  dla  niego  Katarzyny  i  ta  pisała  do 
Panina,    że   Stanisław   August  potrzebuje,    aby  studzono 
jego   zapał  i  zwracano  go  do  trzeźwego  poczucia  swego 
położenia.  ^)     Dosyć,  że  między  wujami  i  ukoronowanym 
ich   siostrzeńcem  przyszło   do   pewnego  nieporozumienia. 
Rozjątrzał  je    umyślnie,    niechętny  wujom,    a  na  księcia 
Wojewodę  Ruskiego  od  dawna  rozżalony  brat  królewski 
Kazimierz,  w.  podkomorzy  koronny.    Pomimo  to  jednak 


i)    Sołowjew. 


Digitized  by 


Google 


99^ 

nigdy  do  zerwania  stosunków  nie  przyszło.  Książę  Kan- 
clerz litewski  karał  króla  odjazdem  na  wieś  do  swojego 
Wołczyna,  zkąd  go  Stanisław  August  nawet  skarga,  że 
jedynym  jest  panującym  na  świecie,  który  nie  wie,  kiedy 
ministrów  swoich  będzie  mógł  oglądaó,  sprowadzić  nie 
mógł,  ale  korrespondencya  nie  ustawała  między  nimi, 
król  ciągle  rady  wujów  zasięgał,  a  ci  nie  odmawiali  j6j 
nigdy,  sami  zresztą  zawsze  z  siebie  dając  przykład  usza- 
nowania dla  majestatu.  Listy  księcia  Kanclerza  pisane 
w  t6j  porze  do  króla  wymownóm  są  świadectwem  jego 
mątlrości  politycznój  i  miłości  ojczyzny;  zupełnie  poufne, 
bo  książę  Michał  zawsze  sobie  zastrzegał,  aby  przez  je- 
dnego tylko  króla  czytane  były,  nie  mogą  byó  posądzone 
o  udawanie,  a  odpowiadają  zwycięzko  na  wiele  rozpowszech- 
nionych wtenczas  a  w  części  i  do  dziś  dnia  jeszcze  w  obiegu 
będących  przeciw  niemu  zarautów.  Gdy  mu  raz  król  na- 
pisał, że  kiedy  wujowie  siedm  ósmych  całej  Litwy  mają  na 
swe  zawołanie,  powinniby  nie  brać  za  złe,  że  jedna  ósma 
szuka  łaski  królewskiój  za  pośrednictwem  jego  braci, 
książę  Kanclei*z  odpowiedział:  „Wujowie  W.  K.  Mości 
o  tyle  tylko  zasługują  na  szacunek  i  ufność  króla  i  po- 
wszechności, o  ile  rzeczywiste  oddają  usługi  państwu,  na 
którego  czele  W.  K.  Mość  postawiony  jesteś;  pocóż 
więc  te  podziały  na  siedm  i  jedne  ósmą?  Tylko  zgoda 
i  harmonia  tworzą  dobrą  orkiestrę,  a  gdyby  w  wozie 
o  ośmiu  kołach,  jedno  z  nich  odrębną  chciało  się  toczyć 
koleją,  wózby  się  zatoczył  i  w  końcu  wywrócić  nmsiał. 
Wiek  wujów  W.  K.  Mości  nie  pozwala  im  rządzić  się 
ambicyą,  a  położenie  ich  majątkowe  i  dobre  w  kraju 
imię  uwalnia  od  dworactwa.  Oświadczam  więc  stanowczo, 
że  dziśbym  najchętniój  złożył  mój  urząd,  gdybym  nie 
uważał,  że  W.  K.  Mość,  ja  sam,  rodzina  moja  i  przyja- 
ciele*, cały  nareszcie  naród  stanowimy  jedne  załogę  na 
wspólnym    ojczyzny    okręcie,     kt()ry    [)otrzebuj(^    dobrych 

7* 


Digitized  by 


Google 


100 

i  doświadczonych  sterników,  starannie  dobranych  maj- 
tków, mocnych  lin  i  masztów,  a  dna  pod  sobą  gdzieby 
mógł  zarzucić  kotwicę;  że  ten  okręt  prócz  tego,  dziś 
jakby  na  nowo  odbudowany,  wymaga  umiejętnego  kie- 
rownictwa, aby  mógł,  jeżeli  nie  żeglować  szczęśliwie,  to 
przynajmniej  straszliwego  uniknąć  rozbicia."  Zaklinał 
tóż  króla,  aby  ostrożnie  przyjmował  i  cierpliwie  ważył 
wszystkie  projekta  i  rady  jakie  odbiera,  szukał  zawsze 
ich  pobudek  i  źródła,  a  nie  tracił  z  uwagi,  że  cała  doko- 
nana naprawa  jest  jeszcze  w  pieluchach  i  najdrobniejszy 
nawet  jój  szczegół  musi  przejść  przez  probierz  doświad- 
czenia, być  starannie  pielęgnowanym  i  rozwijanym.  Bo- 
jąc się  zbyt  porywczych  kroków  Stanisława  Augusta, 
pisał  innym  razem:  „W.  K.  Mość  wyniesiony  jesteś  na 
tron  wolnemi  głosami  współrodaków  na  to,  abyś  stał  na 
czele  Rzeczypospolitej.  Obywatele  takiego  państwa  są 
przedewszystkióm  zazdrośni  wolności  swojój  i  najmniej- 
szy pozór  uszczuplenia  jój,  zawsze  obudzać  będzie  ich 
obawy.  Niezawodną  jest  rzeczą,  że  wielu  rodaków  na- 
szych chowa  dotychczas  w  sercu  żal  nieukojony  za  to, 
że  się  poddać  musieli  wyższemu  od  nich  prawu;  ci  przy 
danój  okoliczności  podadzą  rękę  niechętnym  z  innych 
powodów,  których  jak  wszędzie  nie  zabraknie  i  u  nas. 
Prócz  tego,  nie  tylko  sąsiednie,  ale  nawet  bardziój  od 
nas  oddalone  państwa  będą  myślały,  że  dla  własnego 
bezpieczeństwa  czy  interesu  powinny  czuwać  nad  postę- 
powaniem króla  i  Rzeczypospolitej,  a  nawet  czasem  mie- 
szać się  do  ich  czynności;  wszystko  to  wymaga  nadzwy- 
czaj nój  rozwagi  i  oględności  w  postanowieniach,  jeżeli 
czyny  W.  K.  Mości  mają  mu  zapewnić  chwałę  osobistą 
i  trwałą  szczęśliwość,  fizycznie  i  moralnie  nierozłączną 
i  współistną  z  chwałą  i  szczęśliwością  państwa." 

.  . .  „Wszechmocna  tylko  Opatrzność  mogła  przysposo- 
bić i  razem  sprowadzić  tyle  przyjaznych  okoliczności,  które 


Digitized  by 


Google 


101 

spowodowały  spokojną  elekcją  W.  K.  Mości.  —  Pi-zy- 
mioty,  zapas  dobrój  woli,  skłonność  do  pracy  i  zdolność, 
która  tę  pracę  ułatwia,  wszystko  to  razem  rzadko  w  je- 
dnśj  osobie  jednocześnie  spotykane,  zjednało  W.  K.  Mości 
szacunek  i  uznanie  narodu,  graniczące  z  uniesieniem.  — 
To  przyjazne  usposobienie,  tak  pożądane,  możesz  W.  K. 
Mość  łatwo  zamienić  na  wyższą  i  droższą  nad  nie  ufność 
zupełną  poddanych,  przez  mądre  i  dla  wszystkich  poży- 
teczne rządy;  a  z  połączonych  tych  uczuć  wywiąże  się 
stała  i  tkliwa  miłość  wszystkich  obywateli  państwa,  któ- 
rego odnowicielem  i  jakby  wskrzesicielem  stać  się  mo- 
żesz Najjaśniejszy  Panie.  Wtenczas  mądre  zamiary  i  po- 
myślenia Twoje,  tyczące  się  zarządu  krajem,  będą  miały 
taką  i  większą  jeszcze  moc  niż  monarchów,  którzy  daleko 
rozleglejszą  od  królów  polskich  posiadają  władzę.  —  Nie 
posądzaj  wujów  twych  o  chęć  szaloną,  aby  byli  termo- 
metrami i  kierownikami  woli  twojój  i  czynów;  pochle- 
biają oni  sobie  jedynie,  że  ich  wierność,  prawość,  przy- 
wiązanie i  pi^agnienie  rzetelnój  chwały  i  pożytku  dzisiej- 
szego panowania,  będą  zawsze  pewnikami  dla  W.  K.  Mości. 
Zapomnij  nawet  o  ich  istnieniu,  które  przy  pochylonych 
latach  nie  długo  przeciągnąć  się  może,  ale  pamiętaj,  że 
i  wtenczas  kiedy  ich  nie  stanie,  potrzebni  ci  będą  ko- 
niecznie mądrzy  doradzcy  i  sprawozdawcy  sumienni,  któ- 
rzyby  światło  przynosili  wszędzie  i  światło  około  Ciebie 
mnożyli." 

Zalecając  ciągle  królowi  powolne  i  stopniowe  prze- 
prowadzenie reform,  pisał:  „Pod  wszystkiemi  względami 
znajdujemy  się  jeszcze  zaledwo  w  zaraniu  dnia  słonecznego; 
bojaźń  upiorów  straszących  w  ciemności  jeszcze  nie  prze- 
minęła; kiedy  zbawienne  wpływy  szczęśliwego  panowania 
W.  K.  Mości  rozświecą  ogół  umysłów,  wtenczas  dopióro 
można  będzie  wystąpić  na  jaw  ze  wszystkiemi  projektami 
tyczącemi  się  dobra  państwa.  —  Rodacy  nasi  pod  wzglę- 


Digitized  by 


Google 


K)2 

dem  moralnym  i  politycznym  złożeni  są  od  dawna  ciężką 
niemocą;  W.  K.  Mośó  Pan  Bóg  namaścił  na  ich  leka- 
rza, a  t6m  łatwiój  ich  uzdrowisz,  im  bardzićj  do  stanu 
umysłów  przystosujesz  używane  środki  i  na  stopnie wój 
poprzestaniesz  kuracyi."  —  I  często  wracając  do  tego 
przedmiotu  dodawał:  „Musimy  uważać  ojczyznę  jakby  roz- 
poczynającą życie  na  nowo,  a  j6j  obywateU  jak  drobne 
dziatki,  które  mlekiem  karmione  byó  muszą,  bo  ich 
organizm  zbyt  wątły  nie  mógłby  znieśó  silniejszego  po- 
karmu; pojęcia  ich  także  tylko  z  latami,  w  miarę  wzro- 
stu rozwijać  się  i  dojrzewać  mogą."  Wśród  zachęt,  jakich 
pomimo  tych  uwag  królowi  nie  szczędził,  wyrywał  się 
czasem  jakby  z  pod  serca  surowego  starca  ten  wykrzy- 
knik: „Tylko  z  serdecznój  i  zupełnój  ufności  i  zgody 
króla  z  narodem,  przy  mądróm  korzystaniu  ze  wszystkich 
przyjaznych  okoliczności  może  wyniknąć  i  rozkwitnąć  nowa, 
a  Polsce  odpowiednia  rola  j6j  między  mocarstwami.  — 
I  jakaż  chwała  przewyższy  chwałę  Stanisława  Augusta, 
jeżeli  wybrany  na  to  przez  Opatrzność,  ojczyznę  z  upadku 
jój  podzwignie,  odrodzi  ją  i  dawną  jój  cześć  i  poważanie 
przywróci!"  *) 

Tak  w  poufnych  listach  odzywali  się  sędziwi  twórcy 
naprawy  Rzpltój,  kiedy  sami  usuwali  się  ze  sceny, 
a  owoce  prac  swoich  zwierzali  szczęśliwszemu  od  siebie, 
jak  się  im  zdawało,  siostrzeńcowi.  Podobnćj  to  chwały 
pragnienie  przepełniało  te  podniosłe  dusze;  dla  tego,  aby 
mogli  dźwignąć  swój  naród,  wystawiali  się  spokojnie 
na  wszystkie  gniewy  i  nienawiści  współczesnych.  Bez- 
stronna potomność,  wydając  sąd  o  nich,  zapomnieć  o  tóm 
nie  powiima. 


*)  Wszystkie  przytoczone  tu  miejsca  znajdują  się  w  listach  księ- 
cia Michała  Czartoryskiego,  pisanych  do  króla  między  11  czerwca  17G5 
a  18  sierpnia  17G6,  z  Wołczyna,  w  języku  fraucuzkim. 


Digitized  by 


Google 


103 

Zbliżał  się  sejm  1766  r.  a  z  nim  epoka  prób  najcięż- 
szych dla  Czartoryskich.  Opierając*  się  o  Rossyą  i  posługu- 
jąc się  jój  poparciem ,  strzegli  oni  pilnie  niezależności  na- 
rodowój  1  nie  dali  się  nakłonid  do  żadnego  aktu,  któryby 
mógł  do  zrzeczenia  się  t^j  niezależności  prowadzió.  Z  wła- 
ściwą sobie  trzeźwością  oceniwszy  położenie,  zaznaczyli 
w  myśli  granice  koniecznych  ustępstw,  a  raz  się  na  te 
ustępstwa  w  duchu  zgodziwszy,  jako  ludzie  charakteru 
nie  zawahali  się  przed  żadną  w  tych  granicach  ofiarą; 
widzieliśmy,  że  osobiste  widoki  i  nadzieje  na  tym  ołtai-zu 
złożyli;  w  aktach  publicznych  przyznali  sąsiadom  tytuły, 
o  które  się  dopominali;  zgodzili  się  nawet  na  nowe  z  Ros- 
syą rozgraniczenie  i  podpisali  stratę,  jaką  przez  to  pono- 
siła Rzplta,  t^m  spokojniśj,  że  i  własnóm  ją  tóź  okupowali 
mieniem.  —  Książę  Wojewoda  Ruski  tracił  przez  to  do- 
brą, przynoszące  mu  60,000  zł.  dochodu.  Ale  gdy  Ros- 
syą chciała  iśc  dalój ,  stawili  jój  niepokonany  opór  i  nic  ich 
stałości  zachwiaó  nie  zdołało.  —  Katarzyna  życzyła  sobie 
zawrzeó  z  Rzpltą  zaczepne  i  odporne  przymierze;  Czarto- 
ryscy lękając  się,  aby  Polska  tym  sposobem  nie  weszła 
względem  Rossyi  w  hołdowniczy  stosunek,  nakształt  pogra- 
nicznych królestw  ku  starożytnemu  Rzymowi,  odrzucili  tę 
propozycyą  i  nie  myśleli,  aby  udzielane  w  takim  razie  przez 
gabinet  petersburski  przyzwolenie  na  powiększenie  wojska 
do  50,000  dostatecznóm  hyc  mogło  wynagrodzeniem;  chcieli 
poprzestać  tylko  na  przymierzu  odpornóm.  Podobnież  zacho- 
wać się  mieli  względem  dalszych  projektów  rządu  rossyjskie- 
go.  Ten  na  kwestyą  dyssydentów  wyraźny  teraz  kładł  na- 
cisk. Czartoryscy  przyznaniu  im  tolerancyi  przychylni, 
stanowczo  się  opierali  wprowadzeniu  ich  do  sądownictwa, 
Izb  i  Senatu ,  co  wtenczas  równałoby  się  zupełnemu  rozsa- 
dzeniu państwa.  Przywykli  do  obejmowania  myślą  po- 
łożenia kraju  ze  wszystkich  stron,  widzieli,  że  wewnątrz 
mają  licznych  nieprzyjaciół,  że  przeciwnicy  ich  aż  do  Pe- 


Digitized  by 


Google 


104 

tersburga    przez    wyrfańców   swoich  sięgali,    starając  się 
im  szkodzić  w  umyśle  Imperatorowój    za  pośrednictwem 
ówczesnego  jój  faworyta;  wiedzieli,  że  Fryderyk  II.  wszy- 
stkim  zaprowadzonym  reformom  najbardziej   był  przeci- 
wny i  przewidywali  burze.  —   Sejm  ten  miał  być   pier- 
wszym zwyczajnym  sejmem  za  rządów  Stanisława  Augusta 
i  dla  tego  przywiązując  doń  wyłączną  zupełnie  wagę,  pra- 
gnęli uniknąć  wszystkiego,  coby  starcie  na  nim  wywołać 
mogło.  —  Żądali,    aby  wnioski  od  tronu  były  jak   naj- 
skromniejsze, utrzymujące  ufność  w  kraju,    a  nie  będące 
w  stanie  budzić   obaw  ani    zazdrości   sąsiadów;    zgadzali 
się  poprzestać  jedynie  na  utrzymaniu  dalój    konfederacyi. 
„Tylko  wydając  się  maluczkimi,"  pisał  książę  kanclerz  li- 
tewski do  króla,  „możemy  w  danym  czasie  przyjść  do  sił 
potrzebnych,  aby  stać  się  wielkimi."  —  Ale  tój  ich  prze- 
zorności nikt  więcój  w  kraju  nie  podzielał.  —  Wszystkie 
niechętne  królowi  żywioły  korzystny  z  podniesionój  przez 
obce    Dwory    sprawy     róźnowierców,     aby     namiętności 
przeciw   niemu   rozżarzać;    król   zaś  sam   łudząc    się   je- 
szcze co  do  względów   dla   siebie  Katarzyny,    postanowił 
mimo  ostrzeżeń  wujów  wnieść  na  obrady  projekt  o  roz- 
strzyganiu wniosków  skarbowych  formą  sądową,    to  jest 
większością    głosów.    —    Uchwala   taka,    gdyby   zapadła, 
znosiła  prawie   ostatecznie  liberum  vetOy    pod  rozstrzygnie- 
nie   większości    oddając    nowe    podatki,     a   więc    i    po- 
mnożenie   wojska.  —  Prusy    czuwały    nad    utrzymaniem 
w  Polsce   anarchii.   —  Fryderyk  U.   od    dwóch    lat    nie 
przestawał  gabinetowi  petersburskiemu    znaczenia    wszy- 
stkich nowych  ustaw  tłumaczyć,    i  bez   ustanku  nalegał, 
aby  nie  dano  Polakom  zużytkować  ówczesnćj  ich  do  re- 
form gotowości.  —  Ogłoszone  już  dzisiaj  korespondencye 
jego  z  posłami  w  Petersburgu  i  w  Warszawie,  *)  wskazują 

»)    Między  innemi  u  Haussera:  Friedrich  der  Grossa  und  Pol  en. 


Digitized  by 


Google 


105 

ciągłe  jego  na  Dworze  Katarzyny  zabiegi,  całą  sieć  in- 
tryg, jalciemi  kraj  opasać  umijJ,  korzystając  z  naszych 
słabości.  —  Jemu  bardziój  jeszcze  niż  ciemnój  szlachcie 
naszój  chodziło  o  utrzymanie  liberum  veto;  chciał  rozwią- 
zania konfederacyi ,  bo  nie  przestawał  powtarzać ,  że  osta- 
tecznym j6j  celem  jest  stopniowe  zniesienie  jednomyślno- 
ści. —  W  obec  projektu  królewskiego,  Benoit  zatrwożony 
pisał  do  Fryderyka  II.:  „W.  K.  Mość  może  być  przeko- 
naną, że  w  tak  stanowczo]  chwili  nie  siedzę  z  założonemi 
rękami^^  i  wszystkie  sprężyny  postanowił  poruszyć.  Re- 
pnin,  choć  wtenczas  przez  Stanisława  Augusta  płatny 
i  na  tę  sprawę  patrzeć  przez  szparę  przyrzekający,  za- 
grożony przez  opozycyą,  że  w  Petersburgu  zaskarżonym 
będzie  a  przez  posła  pruskiego  do  współdziałania  wezwany, 
stanowczo  przeciw  projektowi  się  oświadczył.  —  Zapytani 
przez  obydwóch  posłów  o  znaczenie  wniosku,  Czartoryscy 
daremnie  tłumaczyć  próbowali,  że  ten  przypisy wanój  mu 
doniosłości  nie  miał  i  zawierał  się  już  cały  w  przyj ętój  da- 
wniśj  ustawie.  —  Benoit  i  Repnin  przekonać  się  nie  dali. 
Na  drugiśj  z  tego  powodu  naradzie,  doprowadzonym  do 
ostateczności  książętom  wypadło  z  ust  zapytanie:  „Więc 
nie  jesteśmy  panami  urządzać  się  we  własnym  domu, 
jak  się  nam  podoba?!"  —  „Owszem,"  odpowiedziano,  „ale 
nie  możecie  bezkarnie  wywracać  całój  formy  rządu,  a  z  dru- 
giój  strony,  nasze  mocarstwa  mają  tóż  prawo  przedsię- 
brać środki  ostrożności,  jakie  uznają  za  niezbędne  i  zapo- 
biegać projektom  waszym."  —  Czartoryscy  przekonali  się, 
że  niepodobna  było  wniosku  przeprowadzić  i  znowu  na 
króla  nalegali ,  aby  go  na  ten  raz  zaniechał.  —  Stanirfaw 
August  ufny  w  przyjazną  sobie  większość  sejmową,  o  któ- 
rój  go  bracia  zapewniali,  nie  dał  się  odwieść  od  zamiaru. 
Wniosek  z  wielką  przez  sejmujących  przyjęty  niechęcią, 
wywołał  burzę  prawdziwą;  król  w  obec  rozkiełznanych 
już  namiętności,  ujrzawszy,  na  jak  kruchój  podstawie  bn^ 


Digitized  by 


Google 


106 

do  wał  swoje  nadzieje,  zemdlał  na  tronie  i  czynności  sej- 
mowe na  dni  kilka  zawiesia  musiano. 

Przyszły  niebawem  Repninowi  nowe  z  Petersbm'ga 
instrukcye,  nakazujące  zająó  się  przede  wszy  stkióm  sprawą 
dyssydentów,  a  gdyby  Czartoryscy  okazali  się  temu  prze- 
ci^^ni,  podać  rękę  dotychczasowym  ich  przeciwnikom,  a  ich 
z  całóm  stronnictwem  chociażby  siłą  zetrzeć.  —  Repnin, 
który  Czartoryskich  w  Petersburgu  bronił,  dla  osobistych 
z  nimi  stosunków,  jeszcze  raz  wezwał  ich  pomocy  dla  uzy- 
skania uchwjjy  zgodnój  z  żądaniem  swego  Dworu,  ale 
odebrał  odmowną  jak  przedtóm  odpowiedź.  —  Król  w  tym 
razie  okazał  tóź  większą  niż  kiedy  stałość.  —  Poseł  rossyj- 
ski  zwrócił  się  do  opozycyi  i  na  zawstydzenie  nasze  znalazł 
wśród  niój  od  razu,  jak  przewidziała  Katarzyna,  goto- 
wych stronników.  -  Najźarliwsi  dotychczas  obrońcy  praw 
i  przywilejów  Kościoła,  skoro  im  zabłysła  nadzieja  skru- 
szenia przewagi  Czartoryskich ,  weszli  z  Repninem  w  ukła- 
dy; przyrzekli  mu  wszystko  niemal  czego  żądał,  byle 
uwolnić  się  od  „despotyzmu  familii",  jak  wyrażano  się 
wtenczas.  —  Zmieniło  się  wszystko  na  sejmie  i  gdy  przy- 
szło do  uchwały,  nie  tylko  wniosek  królewski  wśród  naj- 
większego roznamiętnienia  ogromną  większością  odrzu- 
cono, ale  jeszcze  ustawę  1764  r.  wytłumaczono  i  okre- 
ślono w  sposób  żądaniu  Prus  i  Moskwy  zupełnie  odpo- 
wiedni; źrenica  wolności  na  nowo  ubezpieczoną  została. 
Książęta  Czartoryscy  uznając  opór  w  tój  chwili  za  zupeł- 
nie bezskuteczny,  sami  podali  wniosek  rozwiązania  kon- 
federacyi.  —  Był  to  ostatni  akt  sejmu. 

Takim  sposobem,  reformatorowie  sami  niejako  przy- 
kładali rękę  do  wywrócenia  własnego  dzieła,  sami  skła- 
dali władzę,  na  którą  pracowali  tak  długo,  którój  na  takie 
dobro  kraju  używali  w  przeciągu  dwóch  lat.  —  Nie  było 
to  jednak  małodusznością  z  ich  strony;  owszem,  musimy 
w  tśm  właśnie  uszanować  świadectwo   ich   woli   i   zupeł- 


Digitized  by 


Google 


_      107 

# 

nego  posiadania  siebie,  —  Nie  znały  rozpaczy  te  dusze 
hartowne.  —  Widząc,  ze  burzy  pokonaó  nie  mogą,  po- 
stanowili ją  przeczekać  i  woleli  z  męztwem  zrzec  się  sami 
czego  obronić  nie  było  podobna,  niżeli  bezskutecznym 
oporem  zaciętość  przeciwników  powiększać  i  ich  zwycięz- 
two  zupełniejszóm  jeszcze  uczynić,  sobie  zaś  odjąć  mo- 
żność służenia  dalśj  krajowi.  —  Wnosząc  rozwiązanie 
konfederacyi,  ocalili  przynajmniój  komissye  rządowe  i  wię- 
kszość głosów  zarówno  w  sprawach  sądowych,  jako  tóż 
na  sejmikach,  co  zawsze  było  krokiem  naprzód.  —  Sami 
pozostali  na  stanowiskach  swoich  i  niczego  zrywać  nawet 
niepowrotnie  nie  chcieli,  ze  stałością  wyczekując  pogo- 
dniejszój  znowu  chwili.  —  Stanisław  August,  gdy  Repnin 
przed  nim  z  pochwałą  o  zaprowadzonój  na  nowo  jedno- 
myślności się  odzywał,  nie  mogąc  oprzeć  się  wezbranemu 
uczuciu,  publicznie  na  Zamku  głośnym  płaczem  wybuchnął; 
ich  łez  nikt  nie  widział.  —  Co  ta  ofiara  ich  kosztowała. 
Bogu  jednemu  wiadomo;  przed  ludźmi  zachowali  niewzru- 
szoną powagę  i  spokój.  —  Jeżeli  w  czasie  piastowania 
władzy  i  powodzenia  unieśli  się  namiętnością  względem 
przeciwników  i  tóm  zgrzeszyli,  za  to  od  chwili,  gdy  sami 
stali  się  przedmiotem  wszystkich  pocisków,  utrzymali  pra- 
wdziwy majestat  charakteru,  przed  którym  wrogowie  na- 
wet uchylali  czoło.  —  Nie  było  w  ich  zachowaniu  się  nic 
teatralnego,  ani  krzykliwego;  zimni  na  pozór  i  spokojni 
w  obec  gróźb  i  rozkiełznanych  namiętności ,  wyglądali  jak 
nieruchome  skały  wśród  wzburzonych  na  chwilę  i  pianą 
pokrytych  bałwanów. 

Zbliżały  się  w  tój  bolesnój  i  pełnój  sromoty  epoce 
najsmutniejsze  chwile.  —  Sejm  1766  r.  nie  dopuścił  wpro- 
wadzenia większości  głosów  i  konfederacyą  rozwiązał,  ale 
dla  różnowierców  nic  nie  uczynił.  —  Przeciwnicy  Czar- 
toryskich, zadowolnieni  z  porażki  króla  i  książąt,  zapo- 
mnieli nawet  o  danych  Repninowi  przyraeczeniacb  i   nie 


Digitized  by 


Google 


108 

tylko  praw  dyssydentów  nie  rozszerzyli,  ale  owszem,  dawne 
przeciw  nim  zatwierdzili  uchwały.  —Nie  obchodziło  to  Fry- 
deryka n.,  który  o  róźnowierców  właściwie  nie  dbał,  a  na- 
wet nadania  im  szerokich  przywilejów  u  nas  przez  wzgląd 
na  własne  państwo  nie  chciał  i  posłowi  swojemu  oświad- 
czał zadowolnienie  z  przebiegu  sejmu,  bo  główny  cel  dla 
niego,  utrwalenie  anarchii,  był  osiągnięty,  ale  rozdra- 
żniło Dwór  petersburski.  —  Rossya  oddawna  już  posłu- 
giwała się  kwestyą  dyzunitów  dla  mieszania  się  do  spraw 
wewnętrznych  Polski;  domaganie  się  równouprawnienia 
dla  róźnowierców  dawało  wtenczas  najpopularniejszy  w  Eu- 
ropie pozór  wszystkim  krokom  Katarzyny,  jednało  jój  po- 
Idask  filozofów,  o  który  ubiegała  się  zawsze;  jak  utrzy- 
muje Sołowjew,  uważała  za  obrazę  dla  swojego  rządu  nie- 
załatwienie  powierzono]  przez  nią  sprawy.  —  Nakazano 
Repninowi  zająć  się  nią  zupełnie  wyłącznie  i  z  całą  ener- 
gią; chcącym  zawiązać  konfederacyą  róźnowiercom  przy- 
rzekano poparcie  Rossyi.  —  Repnin  na  opozycyą,  która 
zobowiązań  swoich  nie  dotrzymała,  rozżalony,  raz  jeszcze 
z  przełożeniami  wystąpił,  tłumacząc  przed  rządem  swoim 
ki*óla  i  Czartoryskich,  którzy,  jak  poświadczał,  przy  ów- 
czesnóm  usposobieniu  umysłów,  żądaniom  Rossyi  w  tśj 
mierze  zadość  uczynić  nie  mogli.  —  W  skutek  tego,  Pa- 
nin  sam  napisał  jeszcze  do  książąt,  zapytując  ich,  czy  ze- 
chcą pomagać  róźnowiercom,  mającym  zamiar  zawiązać 
konfederacyą  i  uciec  się  pod  opiekę  Katarzyny?  —  Była 
to  już  ostatnia  próba  użycia  ich  do  swoich  widoków.  — 
Książęta  odpowiedzieli  odmownie,  a  Repninowi  przekła- 
dali, że  konfederacyą  zaszkodzi  w  kraju  samym  róźno- 
wiercom, którzy  do  zawiązywania  jój  prawa  nie  mając, 
pod  tóm  imieniem  rokoszby  wyraźny  podnosili,  że  więc 
poseł  w  widokach  własnego  ich  dobra  wstraymywaćby 
ich  od  tego  powinien.  —  ?jNie  róźnowiercom,  ale  tym, 
którzyby  ich  uciskać  odważyli  się  grozi  niebezpieczeństwo", 


Digitized  by 


Google 


109 

odpowiedział  Repnin,  ,,bo  Iniperatorowa  zemściłaby  się  na 
nich  straszliwie."  —  Odtąd  poseł  rossyjski  wyraźnie  już 
podał  rękę  wszystkim  przeciwnikom  króla  i  jego  wujów 
i  coraz  bezwzględniój  postępowaó  zaczął. 

Od  początku  ściślejszych  z  Rossy ą  stosunków,  Fry- 
deryk II.  i  jego  dyplomaci  .nieraz  robili  tę  uwagę,  że  ga- 
binet petersbui^ski  zbyt  był  pochopny  do  użycia  przemocy 
i  gwałtu  i  nie  miał  wyrachowano]  króla  pruskiego  cier- 
pliwości; następne  wypadki  zupełnie  miały  usprawiedliwić 
to  zdanie;  ze  wstydem  zaś  wyznaó  musimy,  że  ten  gabi- 
net dla  wszystkich  intryg  i  gwałtów  swoich  najpowolniej- 
szy materyał  i  narzędzie  znalazł  w  ówczesnóm  społeczeń- 
stwie polskióm.  —  Wprowadzone  do  kraju  nowe  wojska 
moskiewskie  pustoszyły  umyślnie  królewszczyzny  i  dobra 
Czartoryskich,  aby  wyraźnie  pokazać,  że  cesarzowa  oddaje 
ich  na  pastwę  nieprzyjaciół;  rozrzucony  po  całym  kraju 
hst  Panina  do  posła  rossyjskiego  schlebiał  wszystkim 
przesądom  i  namiętnościom  szlacheckim,  powstawał  na 
ambicyą  i  despotyzm  twórców  ostatniój  reformy,  obiecywał 
naprawę  krzywd  przecierpianych,  wolność  i  opiekę  wspa- 
niałomyślnój  Imperatorowój ;  Gabryel  Podoski  i  rozmaici 
agenci  Repnina  objeżdżali  prowincye,  tłumacząc  dotykalnie 
te  obietnice,  ukazując  niechętnym  królowi  blizkie  a  nie- 
chybne bezkrólewie.  —  Zużytkowano  wszystkie  zawiści 
i  urazy  dawniejsze,  wszystkie  osobiste  widoki  i  wszystkie 
diabości  nasze;  pychę  jednych,  samo  wolność  drugich,  lek- 
komyślność i  ciemnotę  mass  całych;  nie  opuszczono  ża- 
dnego z  dawnych  przeciwników  książąt,  udano  się  do 
najbardziój  ze  wszystkich  zażalonego  księcia  Karola  Ra- 
dziwiłła, i  obok  konfederacyi  różnowierców,  w  czerwcu 
już  następnego  1767  roku,  powstała  sromotnój  pamięci 
konfedaracya  Radomska;  ta  pod  laską  najgorętszego  przy- 
jaciela wolności,  który  sam  jeden,  jak  powiadano,  łaski 
królewskiój  nie  przyj-  i  stolnika  królem  nie  uznał,  w  są- 


Digitized  by 


Google 


110 

siedztwie  armat  rossyjskich  uchwaliła  wszystko,  czego  żą- 
dał Repnin,  a  dopełniając  miary  poniżenia  wysłała  dzięk- 
czynną do  Katarzyny  deputacyą,  prosząc:  „O  wielo  władną 
gwarancyą  dla  trwałości ,  szczęścia  i  wolności  narodu."  — 
Ośmdziesiąt  tysięcy  szlachty  zaślepionój  namiętnością,  upo- 
jono) nadzieją  obalenia  Czartoryskich  i  nienawistnego 
pana  Stolnika,  bo  tak  już  powszechnie  nazywano  Stani- 
sława Augusta,  podpisało  się  w  przeciągu  dni  kilku  na 
aktach  konfederacyi.  —  Naród  z  gorączkowym  prawie  po- 
spiechem dopełniał  samobójstwa  własnego. 

Czartoryscy  przez  cały  ten  czas  do  niczego  nie  dali 
się  nagiąó.  —  Repnin  skarżył  się,  że  sprzeciwiali  się 
urzędowemu  przez  króla  przyjęciu  delegatów  różnoyrier- 
czych  konfederacyj ,  co  tym  konfederacyom  za  prawne  po- 
służyć miało  uznanie.  —  Chciano  ich  zmusić  do  usunię- 
cia się  od  spraw  publicznych,  używano  ku  temu  gróźb 
rozmaitych,  nic  nie  pomogło.  -  Nie  opuścili  stanowisk 
swoich.  —  Poseł  rossyjski  z  polecenia  rządu  swojego 
oświadczył  księciu  Kanclerzowi  litewskiemu,  iż  jeżeli  do- 
browolnie nie  złoży  pieczęci  i  nie  oddali  się  na  wieś, 
czeka  go  niezawodnie  sąd  i  potępienie.  —  Książę  Michał 
odpowiedział:  „Nie  z  rąk  Jój  Imperatorskiej  Mości  urząd 
mój  otrzymałem,  niech  mi  więc  Imperatorowa  wybaczy, 
że  go  na  jój  żądanie  nie  złożę;  bardzo  jestem  już  stary 
i  nie  wielką  uczyni  mi  krzywdę,  odejmując  nawet  resztę 
dni  jakie  mi  pozostają,  ale  zanadto  dbam  o  moje  sławę, 
abym  przy  schyłku  życia  spędzonego  bez  zmazy  na  usłu- 
dze ojczyzny,  miał  je  plamić  postępkiem,  któryby  świat 
słusznie  potępił  jako  gnuśny  i  samolubny."  ^)  —  Po  tój 


*)  „Je  n'ai  pas  recu  mon  emploi  de  S.  M.  Imperiale,  ainsi  elle 
me  pardonnera,  sije  ne  veux  pas  m^en  dófaire  h  sa  reąuete.  —  Je  siiis 
vieux ,  tr6s-vioux ,  elle  me  tera  tree  pen  de  mai ,  en  m'6tant  le  peu  de 
jonrs  qui  me  restent.  —  Mais  j'ai  trop  de  soin  de  ma  gloire,    pour  ter- 


Digitized  by 


Google 


odpowiedzi,  oświadczył  mu  arabassador,  aby  się  przygo- 
tował na  los,  jaki  go  czeka,  bo  na  zbliżającym  się  sejmie, 
proces  jego  się  rozpocznie  a  koniec  sam  łatwo  przewi- 
dzieć może;  że  praez  wzgląd  na  jogo  dostojeństwo  uwię- 
zionym praed wcześnie  nie  będzie,  a  więc  czasu  użyć  po- 
winien na  urządzenie  interesów  familijnych.  —  W  czasie 
tym,  mówi  świadek  współczesny,  którego  słowa  przyta- 
czamy; „Kilka  razy  byłem  u  niego  na  obiedzie,  i  była  to 
rzecz  godna  podziwienia,  owa  w  nim  stateczność  i  pod- 
niosłość  duszy  w  obec  zagraźającój  mu  przyszłości.  —  Sie- 
dząc u  góry  długiego  stołu,  wśród  rodziny  i  przyjaciół, 
przyjmował  wszystkich  z  pogodą  i  uprzejmie,  jak  gdyby 
mu  o  nic  nie  szło,  rozmawiając  swobodnie  a  nawet  we- 
soło z  cudzoziemcami  o  ich  kraju,  zwyczajach,  ze  swoimi 
o  drobnych  domowych  wypadkach;  nigdy  roztargniony, 
nigdy  zanurzony  w  myślach,  a  zawsze  jako  kanclerz  obo- 
wiązki swego  urzędu  ze  zwykłą  sobie  ścidością  sp(^nia- 
jący."  ^)  Taki  przykład  z  siebie  dawali  krajowi  ci  ludzie, 
w  chwili  ogólnego  upadku  charakterów.  —  Podobnież 
zachowali  się  i  podczas  zwołanego  sejmu.  Nie  mogąc  ja- 
wnie wystąpić,  bo  wszystko  było  przeciw  nim,  w  ciszy 
sprzyjali  wszelkiemu  oporowi ,  krzepili  budzące  się  gdzie- 
kolwiek uczucie  niepodległości.  — Z  pierwszego  upojenia 
wytrzeźwiający  się  konfederaci  nie  byh  zadowolnieni,  naj- 
goręcej upragnionój  detronizacyi  nie  tylko  doczekać  się 
nie  mogli,  ale  z  ust  Repnina  posłyszeli  nawet,  że  Cesa- 
rzowa Stanisława  Augusta  na  tronie  utrzymać  postano- 
wiła; rozchwiały  się  prędko  nadzieje  domorosłych  staty- 
stów,   przypisujących   przekupstwu   takie  znajdowanie  się 


nir  la  fin  d'une  vie  qui,  j'ose  le  dire,  a  óte  passee  sans  tache  au  seryice 
de  ma  patrie ,  par  un  acte  qiie  le  monde  avec  raison  condamnerait 
comme  lachę  et  intóresse.'*  —  Rękopism  współczesny  w  archi- 
wum ks.  ks.  Czartoryskich. 

*)    Rękopism  współczesny  w  archiwum  ks.  ks.  Czartoryskich. 


Digitized  by 


Google 


11*2 


ambassadora,  gdy  wysłana  do  Katarzyny  deputacya,  to 
samo  z  ust  kanclerza  rosyjskiego  usłyszała;  samowolnośó 
Repnina  i  gwałty  wojsk  rossyjskicli  jątrzyły  wielu,  poró- 
wnanie róźnowierców  z  katolikami  niepokoiło  sumienia 
przyrodzonycli  obrońców  Kościoła;  dalój  widzącycli  obu- 
rzała narzucana  gwarancya.  —  Sołtyk  gotował  się  prze- 
ciw róźnowiercora  i  gwarancyi  wystąpić.  —  Czartoryscy 
do  narad  w  tym  przedmiocie  należeli,  to  sami,  to  za  po- 
średnictwem zięcia  Ruskiego  Wojewody,  księcia  Stani- 
sława Lubomirskiego.  —  Gdy  wybranego  posłem  z  In- 
flant koronnych,  księcia  Jenerała  ziem  podolskich,  Re- 
pnin  chciał  koniecznie  zawiesić  w  delegacyi,  mającój  się 
z  Rossyą  w  imieniu  sejmu  układać,  ojciec  i  stryj  jego, 
pomimo  wszystkich  ze  strony  ambassadora  postrachów, 
stanowczo  mu  tego  zabronili,  pod  groźbą  przekleństwa 
i  wydziedziczenia.  ')  —  W  dniu,  kiedy  się  gwałt  na  Soł- 
tyku  i  jego  towarzyszach  wygnania  miał  dopełnić,  sły- 
szano księcia  Wojewodę  Ruskiego  protestującego  głośno 
przeciw  gwarancyi  rossyjskiój  na  posiedzeniu  posłów  ma- 
łopolskich zebranych  u  biskupa  krakowskiego. 

Znane  powszechnie  następne  wypadki.  —  Repnin 
widząc  rosnący  opór,  gdy  rząd  go  z  Petersburga  do  naj- 
samo  wolniej  szych  upoważnił  kroków,  dotychcza^owem  roz- 
zuchwalony powodzeniem,  nie  wahał  się  niesłychanego 
dopuścić  się  gwałtu  i  uwięzionych  w  stohcy  senatorów  w  głąb 
Rossyi  wysłać.  —  Uczucie  zgTozy  i  oburzenia  przebiegło 
Polskę;  imiona  Załuskiego,  Rzewuskich,  a  nade  wszystko 
Sołtyka  w  sercach  narodu  otoczyła  aureola  męczeństwa, 
ale  Repnin  w  Warszawie  panował  i  miał  jeszcze  uzupeł- 
nić zwycięztwo.  —  Rogatki  stolicy  wojskiem  obsadził, 
nikomu  z  niój  oddalać  się  nie  pozwolił,  a  tak  znał  ówczesną 


*)    Sołowjew. 


Digitized  by 


Google 


Jl^ 

niemoc  nasze,  że  urągając  się  nawet  powszechnemu  uczu- 
ciu, w  pojazdach  wywiezionego  biskupa  krakowskiego 
po  mieście  się  przejeżdżał.  —  Zaniesiono  skargi  do  Im- 
peratorowój;  Katarzyna  odpowiadając  na  nie,  pochwaliła 
wszystkie  postępki  ambassadora,  a  powołała  się  na  jedno- 
myślność narodu  w  konfederacyi.  —  Uległ  sejm  i  zali- 
mitował  się,  wyznaczywszy  z  łona  swojego  delegacyą, 
jakiój  żądał  Repnin;  czternastu  członków,  mających  sta- 
nowić większością  głosów,  tworayło  w  niój  prawomocny 
i  wszechwładny  komplet,  bo  sejmowi  odmówioną  już  była 
moc  odrzucenia  uchwał  delegacyi;  miał  on  mieć  tylko 
pi*awo  ich  zatwierdzenia.  —  Na  pokojach  Gabryela  Po- 
doskiego,  już  wtenczas  prymasa,  albo  w  pałacu  ambassa- 
dora rossyjskiego  u  stóp  wizerunku  Katarzyny,  gdy  po- 
dwórze i  sień  przepełniało  j6j  źołnierstwo,  zgromadzała 
się  delegacyą,  którój  sekretarzował  niecny  Poniński.  — 
Repuin  dyktował  uchwały.  Załatwiwszy  stosownie  do  jego 
żądania  sprawę  różnowierców,  zabrano  się  do  tak  zwanych 
praw  kardynalnych,  które  na  zawsze  miały  utwierdzić  anar- 
chią; przyjęto  w  końcu  gwarancyą  rossyjską.  —  Doko- 
nawszy dzieła  d.  27  lutego  1768  r. ,  zebrano  jeszcze  gwał- 
tem sejmujących  dla  uprawnienia  niejako  wszystkiego. — 
Repnin  oświadczył,  że  ktoby  zaprotestował,  ulegnie  lo- 
sowi wywiezionych  do  Rossyi  senatorów;  odezwała  się 
pomimo  tój  groźby  protestacya  zacnego  Wybickiego,  ale 
gdy  i  on  niezwłocznie  ukryć  się  musiał  przed  szukają- 
cćm  go  wszędzie  żołdactwem,  wśród  powszechnego  mil- 
czenia, nowy  sejm  niemy  milczeniem  zatwierdził  uchwałę 
delegacyi  i  traktat  ścisłego  przymierza  z  Moskwą,  nada- 
jący j6j  prawo  strzeżenia  kształtu  rządu,  praw  i  każdego 
tętna  życia  Rzpltój.  —  Takióm  było  dzieło  zaślepionych 
obrońców  złotój  wolności,  nieprzyjaciół  Czartoryskich, 
szukających  w  Rossyi  podpory  do  obalenia  mniemanego 
despotyzmu    familii.   —   Owoco    dwóch    przeciwnych    sobie 

Kn^ąjtę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  8 


Digitized  by 


Google 


114 

konfederacyj  z  1764  i  1767  roku  dają  miarę  polityczno] 
mądrości  ich  twórców.  —  Wszystko  powiodło  się  Repni- 
nowi;  w  Petersburgu  najzupełuiój  byli  z  niego  zadowo- 
leni, uważając  sprawę  polską  za  urządzoną  wedle  ich 
założenia;  głównym  przywódzcom  rozwiązanój  teraz  kon- 
federaeyi  Radomskiój  wynadgrodzono  sowicie  ich  usługi, 
a  wojsko  wyprowadzić  z  kraju  zabierano  się.  —  Opuszczony 
od  wszystkich  i  wbrew  ogromnój  większości  narodu  utrzy- 
many na  tronie  Stanisław  August,  widząc  zniweczone 
wszystkie  swe  i  wujów  swych  zamiary,  z  boleścią  wyrzekł, 
„iż  czuje  ki'aj  do  takiój  przywiedziony  ciasnoty,  że  już 
tylko  jedną  dróżką  chodzió  mu  zostaje  i  to  ostrą  i  prze- 
paściami otoczoną,  aby  gdy  już  nie  może  byó  dobrze, 
było  chociażby  jak  najmniój  źle." 

Ale  Rossy  a  zaraz  przekonać  -się  miała,  że  kraj  wcale 
zabitym  jeszcze  nie  był  i  sprawa  załatwioną.  —  Strona 
za  nadto  była  naciągnięta,  gwałty  zbyt  straszne,  aby  na- 
ród w  najdroższych  uczuciach  swoich  głęboko  zraniony, 
tak  łatwo  oswoił  się  z  nowóm  położeniem  i  jaramo  przy- 
jął spokojnie.  —  Praygłuszono  na  sejmie  wszystkie  pro- 
testa,  wyrzucono  z  aktów  ten,  który  był  zaniósł  Wybi- 
cki, ale  sejmujący  jeszcze  się  nie  byli  rozjechali  z  War- 
szawy, kiedy  na  krańcu  Rzpltój,  po  nad  granicą  turecką, 
w  Barze,  d.  29  lutego  1768  rozległ  się  innego  rodzaju 
protest ,  protest  orężny,  który  jeden  mógł  obmyć  naród  ze 
sromoty,  a  gdyby  był  dobrze  prowadzony  i  wszystkie  jego 
siły  skupić  potrafił,  mógłby  jak  za  konfederacyi  Tyszo- 
wieckiój  ocalić  narodową  niepodległość.  —  W  czterole- 
tniej epoce,  jaką  akt  nowśj  konfederacyi  rozpoczął,  wy- 
stąpiły na  jaw  dodatnie  i  ujemne  strony  ówczesnego 
społeczeństwa  polskiego;  pomiędzy  pierwszymi  zwłaszcza 
rycerzami  Jezusa  i  Maryi,  bo  tak  siebie  nazywali  konfede- 
raci barscy,  mieszczący  na  swych  chorągwiach  orła  z  uki*zy- 
żowanym  Zbawicielem  na  piersiach,    ukazały  się  postacie 


Digitized  by 


Google 


115 

goi-ątój ,  młodemu  pokoleniu  już  niedostępnej  wiary,  a  wiel- 
kiój  prostoty  i  mocy;  w  kupiącycli  się  pod  ich  znakami 
zastępach  szlachty  błysnęła  nieraz  dawna  rycerskość  i  do 
poświęceń  gotowość,  ale  obok  tego  widoczna  wszędzie 
głęboko  zakorzeniona  niesforność,  w  przedsięwzięciacli 
porywczość  i  lelckość ,  w  sądach  o  rzeczy  publiczno]  zaścian- 
kowa zupełnie  nieświadomość,  między  przy  wódzcami  stron- 
nicza często  zaciekłość,  prywata,  zawiść  i  próżność,  wszę- 
dzie niemal  nieograniczona,  nieuleczona  t^g^o  czasu  anar- 
chiczność.  Ruch  ten  po  czterech  latach  najrozmaitszych 
kolei ,  dla  grzechów  i  błędów  swoich  i  dla  tego  co  w  du- 
chu swym  po  konfederacyi  Radomskiej  odziedziczył  i  w  niój 
zaczerpnął,  zamiast  dźwignięcia  Ojczyzny,  doprowadził  do 
pierwszego  jój  rozbioru,  ale  tóź  dla  szlachetnego  i  czy- 
stego pierwiastku,  jaki  tkwił  w  nim  także,  stał  się  jakby 
początkiem  wewnętrznego  odrodzenia.  —  Nie  mieli  ry- 
cerae  barscy  tój  przezorności,  z  jaką  reformatorowie  nasi 
na  polu  prawodawczóm  i  administracyjnym  dźwigali  pań- 
stwo, ale  mieli  to,  co  dusze  zawsze  podnosi  i  wsti-ząsa, 
mieli  heroizm  i  dali  ojczyźnie  krew  ofiarną;  dla  tego  tóż 
naród  zapominając  ich  błędów,  hasło  ich  święte  i  poświę- 
cenie w  pamięci  przechował  i  czcią  otoczył.  —  Od  nich 
rozpoczął  się  szereg,  już  odtąd  niepraerwany,  często  wpra- 
wdzie nierozważnych  porywów,  ale  tóż  i  ofiar  pokutnych, 
odkupujących,  i  nowy  rozwój  uczuć  i  pojęć. 

Epoka  ta  miała  zamknąć  polityczny  zawód  książąt 
Czartoryskich.  —  Przez  ten  czas  cały  widzimy  ich  jeszcze 
na  dawnóm  stanowisku,  wiernych  samym  sobie,  przy  ea- 
łój  tragiczności  położenia.  —  Duch  twórców  konfederacyi 
Barskiój  musiał  być  ich  naturze  przeciwny  i  obcy;  nie 
mieli  książęta  płomiennój  wiary  księdza  Marka;  głębocy 
statyści,  przywykli  wszystko  obrachowywać  i  ważyć,  nie 
mogli  podzielać  uniesienia  ludzi,  co  nie  pytali  o  środki 
i  chwilę  sposobną,  a  rządzili  się  tylko  uczuciem  i  zapałem; 

8* 


Digitized  by 


Google 


116 

mężowie  porządku  i  miarj,  wiekiem  samym  od  zuchwal- 
szych powstrzymywani  przedsięwzięć,    z  niedowierzaniem 
patrzali  na  niesforne  i  chaotyczne  prawie  wybuchy,  a  bo- 
leścią przepełniać  ich  musiało,    że   konfederaci   powstając 
przeciw  narzuconym  prawom  o  róźnowiercach  i  gwaran- 
cyi,  chcieli  tóż  unieważnić  wszystkie  uchwały  sejmu  kon- 
wokacyjnego  i  wrócić    do    anarchii    czasów    saskich;    ale 
łączyły  ich  z  Barszczanami  miłość  ojczyzny  i  głębokie  po- 
czucie jój  krzywd  i  obecnego  upośledzenia.     Bolejąc  nad 
niewczesnym  wybuchem,    radzi  byli  z  niego  możliwą  dla 
kraju  wyciągnąć  korayść  i  za  jego  pomocą  najprzód  coś  na 
ciemiężcach  wymódz;  późniój  pilnie  śledząc  biegu  wypadków, 
gdy  te  się  wikłać  zaczęły  i  Rossya  do  nich  okazała  się  nie- 
pray gotowaną,  zamyślali  wzbudzone  w  kraju  siły  sprządz 
razem  i  powagą  całego  zjednoczonego  narodu  przyoblec; 
przyzwyczajeni    lat    kilkadziesiąt    niesfornemi    żywiołami 
szlacheckiemi  się  posługiwać    i    pewien    porządek    wśród 
nich  zaprowadzać,  nie  zrażali  się  trudnością  zadania  i  mieli 
nadzieję,  że  wytrwjd:ą  cierpliwością  i  teraz  skutek  osięgną; 
w  obec  rossyjskich  ambassadorów   zachowali  zawsze  po- 
wagę i  godność ,  i  nie  ugięli  się  przed  żadnym  naciskiem. 
Zaraz  po  odebraniu  wiadomości  o  konfederacyi  w  Ba- 
rze, Repnin  żądał  od   króla,    aby   się  oddał  pod    opiekę 
Katarzyny  i  prosił  ją  o   zatrzymanie   wojsk  w  kraju.  — 
Król  idąc  za  radą  wujów  odmówił.  —  Gdy  ambassador, 
zagroziwszy  zemstą  Imperatorowój ,   domagał  się,  aby  rząd 
pomocy  wojsk  rossyjskich  przeciw  konfederatom  zażądał, 
książęta    z    zięciem    Wojewody    ruskiego,    Lubomirskim 
i  księciem  Sanguszką  na  radzie  Senatu  jeszcze  się   prze- 
ciw temu  oświadczyli,  a  choć  większość  uległa  i  wniosek 
przyjęła,  stanęło  na  tóm,  że  pożar  w  samych  początka<5h 
łagodnością  zażegnać  trzeba,    i  Andrzej  Mokronoski  wy- 
słanym   został    do    Barszczan    ze    słowami    praejednania 
i  pokoju,    i   z  myślą    wspólnego   z  królem   działania.   — 


Digitized  by 


Google 


117 

Nienawiść  przeciw  królowi  była  zbyt  powszechną  i  żywą, 
aby  poselstwo  Mokronoskiego  skutek  jaki  mieó  mogło; 
Rossy  a  chcąc  ruch  szerzący  się  powstrzymać,  wywołała 
rzeź  humańską,  ale  Repnin  postrzegający  nareszcie,  że 
przewagi  sw6j  w  kraju  był  nadużył,  słyszał  ciągle  z  ust 
Książąt,  że  naród  uspokoić  się  nie  da,  póki  narzucona 
mu  gwarancya  cofniętą  nie  będzie  i  prawo  o  różnowier- 
cach  zmienione.  —  Zbliżeni  zawsze  do  króla,  Czartoryscy 
jak  w  pierwszych  chwilach  panowania  byli  mu  w  cięż- 
kich godzinach  prawdziwą  podporą  i  mocą. 

Nadeszła  wiadomość  o  wojnie  wypowiedzianej  Ros- 
syi  przez  Porte  Ottomańską  i  podniosła  ogólne  nadzieje. 
Rossya  potrzebowała  mieć  spokój  w  Polsce  i  Repnin 
zwrócił  się  do  Książąt  z  projektem  utworzenia  konfede- 
racyi  przy  królu  i  Rossyi,  ofiarując  im  przewodnictwo 
i  wpływ  na  sprawy  krajowe  stanowczy,  jak  w  1764  r., 
przyrzekając  nawet  o  tyle  zmodyfikować  warunki  gwa- 
rancyi,  żeby  się  naród  dotkniętym  nie  czuł.  —  Czarto- 
ryscy odpowiedzieli,  że  po  wszystkióm  co  zaszło,  żadnym 
obietnicom  dowierzać  nie  mogą  i  żadnego  nie  uczynią 
kroku,  póki  csle  dzieło  ostatniego  sejmu  obalonóm  nie 
będzie  i  katolickie  mocarstwa  do  pośrednictwa  wezwane 
nie  zostaną.  —  Nie  pomogły  przekładania  a  nawet  oso- 
biste postrachy;  nie  mogąc  przełamać  ich  oporu,  Repnin 
powiedział,  „że  jeżeli  nikt  uspokojeniem  kraju  zająć  się 
nie  zechce,  ten  może  być  rozebranym."  ^^Wie  wiemy,  co 
nas  czeka,"  odrzekli  książęta;  „może  pójdziemy  w  niewolę 
moskiewską  lub  wjassyr  turecki,  ale  to  wiemy,  że  ża^ 
dnego  kroku  do  przejednania  uczynić  nie  możemy,  bez 
zniesienia  uchwał  ostatniego  sejmu."  ^)  —  Nie  mniój 
stanowczo    oparli    się    otwarciu     dla    wojsk    rossyjskich 


*)    Hermann.    Tom  V.  str.  456. 


Digitized  by 


Google 


118 

Kamieńca  Podolskiego  i  Zamościa,  czego  domagał  się 
Repiiin.  —  Nie  chcieli  dawać  Tm^cyi  pozoru  do  wy- 
powiedzenia wojny  Polsce,  jako  działaj ącój  wspólnie 
z  Rossyą,  „a  zresztą,  gdyby  tój  nawet  nie  było  oba- 
>vy,  powiedział  Wojewoda  Ruski  ambassadorowi,  nie- 
godnśm  byłoby  Polaka,  oddawać  wam  Kamieniec."  — 
„Czegóż  od  wojny  tój  oczekujecie,  zapytał  Repnin?  ko- 
mu życzycie  zwycięztwa?"  —  „Położenie  nasze,"  odrzekł 
książę  August,  „wymaga  niemięszania  się  do  niczego."  — 
„//  vaut  mieux  ne  rien  faire  qu€  faire  des  riens'\  dodał  książę 
Michał.  ^)  —  Takież  same  względem  Rossyi  stanowisko 
pod  natchnieniem  wujów  zajął  tśż  król;  naglony  przez 
Repnina  o  otwarcie  Kamieńca  a  nawet  o  postawienie  się 
na  czele  działającego  wspólnie  z  Rossyą  przeciw  Tm-cyi 
wojska,  przyczóm  mu  ambassador  chwałę  nawet  obiecy- 
wał, odpowiedział:  „W  mojóm  położeniu  o  żadnój  chwale 
myśleć  nie  można,  a  przekładam  nad  nią  spełnienie  obo- 
wiązku, obowiązek  zaś  nie  pozwala  mi  odmienić  zacho- 
wania się  mojego."  —  W  tym  systemacie  wyczekiwania, 
zwalającym  na  Moskwę  całą  za  wszystkie  nadużycia 
i  gwałty  odpowiedzialność  i  dla  niój  najniedogodniejszym, 
wytrwali  książęta,  a  tymczasem  starali  się  o  stosunki 
z  konfederatami.  —  Myślą  ich  było,  rozrzucony  po  kraju 
związek,  któreg'o  generalność  znajdowała  się  za  granicą, 
zamienić  w  ogólną  konfederacyą  całego  narodu  przy  królu, 
coby  jśj  w  oczach  świata  całego  prawdziwie  poważny  na- 
dało charakter,  a  wszystkie  siły  i  zasoby  krajowe  razem 
skupiło. 

Odwołanego  tymczasem  z  Warszawy  Repnina  zastąpił 
książę  Wołkoński  w  czerwcu  1769  r.  —  Zmiana  ambas- 
sadora,  który  tylu  dopuścił  się  gwałtów  i  samo  wolnością 


*)    Sołowjew. 


Digitized  by 


Google 


119     _ 

swoją  tak  wielu  zranił,  zdawała  się  byd  ze  strony  rządu 
rossjjskiego  ustępstwera;  książę  Wołkoński  był  dawnym 
książąt  Czartoryskich  znajomym,  z  czasów  pierwszego 
swojego  w  Polsce  poselstwa;  spodziewano  się  więc  mieć 
łatwiejsze  z  nim  stosunki.  —  Nadzieja  ta  zawiodła;  mniój 
w  obejściu  swóm  szorstki  i  samowolny,  nowy  ambassa- 
dor  miał  swoje  instrukcye,  których  głównym  celem  było 
niedopuszczenie  powszechnój  konfederacyi  i  utworzenie 
nowego  związku  pod  opieką  Rossyi.  —  Zaraz  po  przy- 
jeździe zażądał  jak  Repnin  Kamieńca,  a  odebrawszy  od- 
powiedź odmowną,  starał  się  Czartoiyskich  wybadać,  na 
jakich  warunkach  gotowi  by  mu  pomódz  do  utworzenia 
konfederacyi. — Książę  Kanclerz  litewski  odpowiedział  sta- 
nowczo, że  bez  wyrzeczenia  się  całój  roboty  ostatniego 
sejmu,  żadnego  kroku  nie  uczynią,  —  „Trzeba  to  sobie 
wybić  z  głowy"  rzekł  Wołkoński.  —  Czartoryscy  na  to 
dali  do  zrozumienia,  że  się  powszechna  konfederacya  ca- 
łego narodu  zawiąże.  —  „Będzie  więc  przeciw  królowi, 
a  zatóm  i  przeciw  książętom,"  powiedział  poseł.  —  ?jNie 
wiemy,  co  stanie  się  z  nami",  odrzekli  Czartoryscy,  „ale 
Polska  zawsze  będzie  Polską."  —  Książę  Wojewoda  Ru- 
ski już  był  wpływ  dawniejszy  w  rządowych  sferach  pol- 
skich odzyskał  i  wszystko  ku  połączeniu  się  z  Barszcza- 
nami  kierował.  —  Stronnicy  królewscy  powoli  sposobili 
środki,  przygotowywali  magazyny,  zdaje  się,  że  walkę 
całego  narodu  przeciw  Moskwie  od  uwięzienia  ks.  Woł- 
końskiego  w  zamian  za  wywiezionych  senatorów,  rozpo- 
cząć zamierzali.  —  Za  radą  wujów,  Stanisław  August 
przygotował  już  manifest,  w  którym  oświadczał,  że  gotów 
jest  wszystko  ku  obronie  ojczyzny  poświęcić.  —  Zebrano 
Radę  Senatu  (d.  29  września),  na  którój  głośno  się  już 
oświadczano  za  uznaniem  konfederacyi  Barskiój ,  a  w  myśl 
ułożonego  projektu  wysłano  posłów  do  mocarstw  przyja- 
znych,   odwołując   się  do  poręczycieli  Oliwskiego  i  Kar- 


Digitized  by 


Google 


120 

łowickiego  traktatu.  —  Król  zamyślał  zwołać  sejm,  na 
który  mieli  być  wezwani  konfederaci.  —  Grdyby  to  przy- 
szło do  skutku,  konfederacya  wystąpiłaby  jak  cały  naród, 
rozrządzałaby  wszystkiemi  jego  zasobami,  mogłaby  zawie- 
rać przymierza,  juźby  i  przez  same  Moskwę  jak  rokosz 
traktowaną  być  nie  mogła.  —  Gi'zeszna  swawola  i  zacie- 
kłość, które  obaliły  dzieło  1764  r.,  zniweczyły  i  teraz  te 
wszystkie  zachody.  —  Nienawiść  do  Stanisława  Augusta 
tak  była  między  konfederatami  powszechną,  że  na  pier- 
wsze jego  ku  Generalności  kroki,  odpowiedziano  obwołu- 
jąc go  za  gwałciciela  praw,  wolności  i  wiary,  za  główną 
wszystkich  nieszczęść  krajowych  przyczynę.  —  Mądre  usi- 
łowania Czartoryskich  i  ich  przyjaciół  napotykały  nieprze- 
zwyciężone trudności.  —  Wołkoński  tymczasem  przed- 
stawił ich  Dworowi  swojemu,  jako  głównych  nieprzyjaciół 
Rossy  i,  w  skutek  czego  odebrał  rozkaz  nieszczędzenia 
ich  w  niczóm  i  głoszenia  wszędzie,  że  Katarzyna  posta- 
nowiła ich  na  zawsze  od  spraw  publicznych  usunąć.  — 
Wiedziano,  że  mieli  licznych  nieprzyjaciół;  pierwszemu 
regimentarzowi  konfed.  racyi  Barskiój  i  prawdziwemu  jój 
twórcy  Józefowi  PułaskieLiu,  zmarłemu  w  więzach  w  Tur- 
cyi,  zarzucano  głównie  dawne  jego  jako  mecenasa  z  Czar- 
toryskimi stosunki;  nienawiść  do  nich  grała  wielką  rolę 
w  konfederacyi  Radomskiój,  występując  teraz  stanowczo 
przeciw  nim,  pewną  była  Rossya,  że  przez  to  samo  zje- 
dna stronników  dla  zamyślanój  przez  nią  rekonfed(»racyi. 
„Cała  ich  siła,  wszelkie  znaczenie  i  wpływ  w  ojczyźnie," 
pisał  o  Czartoryskich  do  posła  swojego  Panin,  „powinny 
być  do   ostatniego   szczętu    wytępione."  ^)   —  Stosownie 


*)  Wsią  ich  siła,  znatnost*  i  influencja  w  oteczestwie  swojem  doł- 
źna  bjrt'  do  posledniaho  kraju  moralnaho  nebytja  istreblena.  —  Ruskij 
Wiestnik,  artykuł  Dubrowina,  p.  t.  Na  kanunie  perwaho  roz- 
dieła  Polszi;  —  z  papierów  ks.  Wołkońskiego. 


Digitized  by 


Google 


J/21      _ 

do  tego  postępował  Wołkoński ,  który  za  tysiąc  dukatów 
dowiadywrf  się  od  IDodziejowskiego  o  wszystkióm,  co  się 
na  posiedzeniach  Rady  u  króla  odbywało.  —  Zacz^  od 
oświadczenia  Słanisławowi  Augustowi,  że  Imperatorowa 
chcąca  uspokoić  Polskę  i  jego  na  tronie  utrzymaó,  nic 
nie  może  uczynić,  póki  się  od  wujów  swoich  nie  oddali 
i  rady  ich  zasięgać  nie  przestanie.  —  Król  opuścić  ich 
nie  chci^. — „Cóż  z  nimi  uczynicie?"  zapytał  Wołkońskiego; 
„czy  chcecie  wywieźć  jak  Sołtyka?"  —  „Za  nic  nie  ręczę," 
odpowiedział  ambassador.  , jeżeli  postępowania  swojego  nie 
zmienią."  —  „W  takim  razie,"  rzekł  król,  „lepiój  i  mnie  ra- 
zem z  nimi  wywieźcie;  spodziewam  się,  że  cesarzowa  nie 
zechce  mnie  od  moich  krewnych  odłączać."  —  Branickiemu 
wtenczas  oświadczył,  że  prędzój  zrzecze  się  korony,  niżby 
miał  wujów  odstąpić.  —  Ci  powtarzali  mu  ciągle ,  „że  tylko 
wytrwałością  może  zte  pokonać,"  sami  oglądali  się  wszędzie, 
śledzili  pilnie  wypadków,  z  Francyi  i  Wiednia  otrzymy- 
wali zachętę  i  królowi  dodawali  otuchy;  spodziewali  się 
zawsze  powszechną  konfederacyą  przy  królu  do  skutku 
doprowadzić  i  pośrednictwo  Francyi  i  Austryi  otrzymać. 
Wołkoński  donosił  swojemu  Dworowi,  że  póki  Czarto- 
ryscy są  w  Warszawie,  nic  mu  się  udać  nie  może.  — 
Kazano  mu  dobra  ich  obłożyć  kontry bucyami  i  okazywać 
na  każdym  ki'oku,  źe  Rossy  a  uważa  ich  za  nieprzyjaciół; 
z  królem  tylko  zalecono  obchodzić  się  łagodniój,  aby  do- 
prowadzony do  rozpaczy  nie  rzucił  się  w  objęcia  konfe- 
deratów. —  Stan  taki  trwał  kilka  miesięcy.  —  Konfe- 
deraci w  sierpniu  1770  r.  ogłosili  bezkrólewie,  ale  akt  ten 
źle  przyjęty  przez  zagraniczne  Dwory,  nie  obalił  jeszcze 
nadziei  Czaztoryskich  i  zachowania  się  swojego  nie  zmie- 
nili. —  Grdy  przeciwnicy  ich,  ośmieleni  postępowaniem 
Rossyi,  postanowili  wreszcie  otwarcie  wystąpić  i  Po- 
niuski  wraz  z  kilku  innymi  przyszedł  oświadczyć  Woł- 
końskiemu,    źe   w  obec  niedoli   ojczyzny*  chcą    utworzyć 


Digitized  by 


Google 


__  1 22__ 

stroiiuictwo  pod  opieka  Katarzyny,  prosząc  tylko,  aby  ich 
tarczą  swój  opieki  od  nieprzyjaciół  broniła,  ambassador 
nie  waliał  się  przypisywać  tego  pożądanego  dla  Rossyi 
wypadku  stale  okazywanój  Czartoryskim  niechęci.  —  Od- 
powiadając na  to,  Panin  rozkazał  nowych  przyjaciół  gła- 
skać, a  na  dobra  książąt  sekwestr  nałożyć,  aby  wszy- 
stkim jawnie  przez  to  okazać,  że  Rossya  Czartoryskich 
za  jawnych  i  stałych  swych  nieprzyjaciół  uważa  i  prze- 
śladować nie  przestanie,  póki  się  zupełnie  i  na  zawsze 
od  spraw  publicznych  nie  uchylą.  Chlubniejszego  zapra- 
wdę świadectwa  ich  mądrości  i  patryotyzmowi  oddać  nie 
mógł.  —  Jenerał  Lizander  oświadczał,  że  ma  polecenie 
księcia  Kanclerza  litewskiego  od  czci,  dóbr  i  starostw 
odsądzić.  —  Pozbawieni  dochodów,  Czartoryscy  ograni- 
czyli wydatki  swoje  i  służbę  odprawili,  oświadczając,  że 
im  para  świec  i  misek  wystarczy,  a  umrą  wierni  ojczy- 
źnie. ^)  —  Tak  trwało  aż  do  wyjazdu  Wołkońskiego, 
którego  na  proźbę  Stanisława  Augusta  zastąpił  Saldern. 
Król  pomimo  nalegań  ambassadora  i  nawet  listów  Kata- 
rzyny rozstać  się  z  wujami  nie  chciał,  powtarzając  zawsze, 
że  pierwój  złoży  koronę,  niżby  ich  miał  opuścić,  a  los 
im  zgotowany  podzielać  jest  gotów.  —  Ta  jedynie  jego 
stałość  ochroniła  ich  od  dalszych  ostateczności. 

Z  przybyciem  Salderna  zmniejszyło  się  prześladowa- 
nie Czartoryskich;  w  skutek  porozumienia  się  ambassa- 
dora z  królem,  zdjęto  z  ich  dóbr  sekwestr,  ale  polityka 
ich  została  zawsze  jednostajną.  —  Katarzyna  przystawała 
na  ograniczenie  narzuconój  narodowi  gwarancyi  i  na  zmianę 
nawet  uchwał  o  różnowiercach ,  jeżeli  ci  dla  zapewnienia 
krajowi  spokojności  sami  się  na  to  zgodzą,  żądała  tylko 
rekonfederacyi   pod  jój  opieką.  —  Król   i   książęta   stah 


*)    Morawski. 


Digitized  by 


Google 


123 

przy  tóni,  źo  jednćj  Rossyi  oddawać  się  całkiem  nie  uiu- 
gH,  i  domagali  się  przypuszczenia  do  pośrednictwa  państw 
katolickich ,  a  mianowicie  Austiyi.  —  Król  w  tym  czasie 
bardziój  zdaje  się  do  rekonfederacyi  przy  Rossyi  skłaniał 
się;  wujowie  jego  lękając  się  wojny  domowój  w  razie, 
gdyby  generalność  oddziałów  zbrojnych  nie  rozpuściła, 
chcieli  przedewszystkióm  interwencyi.  —  Wojna  Rossyi 
z  Turcy ą  jeszcze  nie  była  skończoną,  a  Saldern  przesy- 
łał pełne  trwogi  depesze;  Fryderyk  zaś,  który  pierwej 
narzekał  na  zbyteczną  pochopnośó  do  gwałtów  sprzymie- 
rzeńców swoich,  sam  teraz,  gdy  chwila  zdawała  nm  się 
sposobną,  przed  żadnym  gwałtem  się  nie  cofał  i  wojska 
swoje  w  głąb  Polski  posyłał.  —  Panin,  który  współu- 
działu jego  w  załatwieniu  spraw  polskich  sobie  nie  życzył , 
zgodził  się  na  przypuszczenie  Austryi  do  pośrednictwa.  — 
Przyzwolenie  to  na  ambassadoiy.e  rossyjskim  wymógł  król 
d.  3  listopada  1771  r.  tegoż  dnia,  kiedy  jadący  od  księ- 
cia kanclerza  litewskiego  do  księżny  Adamowój  Czarto- 
ryskiój  na  wieczerzę,  przez  zaczajonych  konfederatów  por- 
wanym został.  —  Król  szczęśliwie  do  zamku  wrócony, 
chcijd:  zaraz  potom  z  obudzonego  wrażenia  skorzystać 
i  Radę  Senatu  zwołaó,  aby  się  do  narodu  odezwać;  — 
Saldern  nie  pozwolił.  —  „Możesz  W.  K.  Mośó,^^  mówił 
mu,  „zabójcom  swoim  przebaczyć,  ale  nigdy  Barszczanom; 
radbyś  teraz  naród  około  siebie  zgTomadzió,  na  to  przy- 
zwolić nie  możemy,  bo  w  interesie  naszym  jest,  abyś 
W.  K.  Mość  tylko  przez  nas  i  dzięki  nam  jednym  utrzy- 
mał się  na  tronie."  —  Taką  była  względem  króla  i  na- 
rodu polityka  Rossyi. 

Niefortunne  pokuszenie  konfederacyi  o  uprowadzenie 
króla,  dobijało  ją  samą,  a  tymczasem  sąsiednie  mocar- 
stwa układały  między  sobą  przyszłe  losy  Polski.  —  Naj- 
czynniejszym  ze  wszystkich  był  Fryderyk  i  w  Pi-usach 
zrodziła  się  pierwsza  myśl  podziału,    którój  ojcostwo  tak 


Digitized  by 


Google 


124 

koniecznie  przyznanóm  sobie  mieć  żądał  brat  króla  filo- 
zofa, książę  Henryk.  —  Na  początku  lutego  stanęła  już 
zupełna  w  tym  względzie  umowa  między  Prusami  a  Ros- 
syą,  a  niebawem  i  Austrya  do  niój  przystąpiła.  —  Ucicliły 
ostatnie  strzały  konfederatów;  kraj  wewnątrz  rozdarty, 
czteroletnią  partyzancką  walką  wycieńczony,  z  zamożności 
dawnój  przez  wojska  cudzoziemskie  i  rozboje  domowe  wy- 
zuty, po  bezskutecznycli  wysileniacli  na  ducłiu  upadły, 
zalany  wojskami,  których  siła  razem  wzięta  wystarczała 
do  pokonania  najpotężniejszego  mocarstwa,  wpadł  w  odrę- 
twienie zupełne  i  okropna  nad  nim  dopełniła  się  zbrodnia. 
Szczegóły  straszliwego  dramatu,  którego  skutki  dziś  je- 
szcze wstrząsają  i  nurtują  Europę,  nie  mogą  byc  przed- 
miotem niniejszego  opowiadania.  —  Zapisała  je  zresztą 
historya. 

Z  chwilą  pierwszego  rozbioru  kończy  się  polityczny 
zawód  starych  książąt  Czartoryskich.  —  W  ostatnich  la- 
tach, w  stosunku  zgodnych  do  końca  między  sobą  braci 
tu  zaszła  zmiana,  że  książę  August  w  młodości  ustępu- 
jący pierwszeństwa  starszemu  od  siebie  księciu  Michałowi, 
teraz  sam  główną  grał  rolę.  —  Świadczy  o  tóm  znający 
ich  dobrze  Saldern,  który  Dworowi  swojemu  przed  wy- 
jazdem z  Warszawy  donosił,  że  książę  Kanclerz  litewski 
już  bardzo  wiekiem  pochylony,  przy  całym  rozumie  swoim 
i  licznych  jeszcze  w  ki^aju,  a  zwłaszcza  na  Litwie  stronni- 
kach, jest  tylko  powolnóm  brata  swojego  narzędziem. — 
O  księciu  Wojewodzie  Ruskim  tenże  Saldern  jednocześnie 
następujące  dawał  świadectwo.  „Po  nad  wszystkimi  tutaj 
góruje  przymiotami  swojemi  książę  August  Czartoryski; 
chociaż  widocznie  starzeje,  jednak  pomimo  to  on  jeden 
wszystkióm  w  państwie  kieruje.  —  Światły,  przenikliwego 
umysłu,  znający  świat  i  ludzi  (weltklug),  Polskę  zna  t^ż 
z  gruntu,  a  szanowany  jest  od  przyjaciół  i  wrogów.  — 
Stały    w   postanowieniach    a    ostrożny,    z    nieporównaną 


Digitized  by 


Google 


125 

sztuką  umie  serca  zjednywać,  z  przebiegłością  w  potrze- 
bie różnić,  przekonywającą  wymową  jednoczyć  i  godzić; 
każdego  pi*zeji"zy  na  wskroś,  sam  nieprzenikniony.  —  Król 
czyni  wszystko,  co  mu  on  rozkaże."  —  Niedogodnego 
świadka  chciano  się  pozbyć  koniecznie,  a  udało  się  to 
niebawem,  bo  kiedy  nadzieja  zawitp&ania  ogólnój  według 
projektu  książąt  konfederacyi  spełzła  na  niczóm,  książę 
Wojewoda  Ruski  pi-zeniósł  się  z  Warszawy  do  Wilanowa 
i  od  spraw  publicznych  sam  się  uchylił.  —  (Jdy  zaś  przycho- 
dziło do  wyboru  posłów  na  sejm,  który  miał  być  powołanym 
do  zatwierdzenia  rozbioru,  dzielące  się  Polską  mocarstwa 
oparły  się  temu,  aby  którekolwiek  z  przywłaszczanych 
przez  nie  województw  miało  na  nim  przedstawicieli  swoich. 
Książę  August  przez  to  samo  usuniętym  został  od  obrad. 
Książę  Kanclerz  litewski  jako  minister  musiał  mieć 
w  nich  udział.  —  Wiadomo,  że  król  długo  opierał  się, 
wysyłał  do  obcych  mocarstw  skargi  na  gwałt  niesłychany; 
opór  jego  przypisywano  wpływowi  wujów  i  ich  prayja- 
ciół.  Stackelberg,  który  Salderna  od  kilku  miesięcy  był 
zastąpił,  knowania  Czartoryskich  upatrywał  nawet  w  od- 
ważnój  protestacyi  Rejtena.  —  Książę  Michał  z  bisku- 
pem Turskim,  marszałkiem  Lubomirskim  i  kilku  innymi, 
którzy  sami  przeciw  konfederacyi  Ponińskiego  w  senacie 
protestować  mieli,  odwiedzał  w  sali  sejmowśj  nieustra- 
szonego posła  nowogródzkiego  i  cześć  oddając  jego  pa- 
tryotyzmowi,  nakłaniał,  aby  od  chwili,  gdy  dalszy  opór 
st^  się  bezskutecznym,  już  go  zaniechał  i  na  lepsze  dla 
ojczyzny  zachował  się  czasy;  następnie  gdy  niecna  kon- 
federacya  cnotliwego  męża  za  nieprzyjaciela  ojczyzny  ogło- 
siwszy, na  uti^atę  majątku  skazała,  uprosił  Rejtena,  że 
opuścił  Warszawę,  gdzie  pobyt  jego  na  nic  służyć  już 
nie  mógł,  i  tak  go  przed  wykonaniem  wyroku  i  ostate- 
cznóm  prześladowaniem  ochronih  —  Sam  z  bi*atem  i  przy- 
jaciółmi   gwałtów    ustawnych    doznawał,    aż    póki    opór 


Digitized  by 


Google 


126 

wszelki  złamanym  nie  został  i  delegacji  do  ułożenia  rozbio- 
rowych traktatów  nie  wyznaczono.  —  Załogi  wojskowe  po 
60  i  100  huzarów  napełniały  pałace  stronników  króle- 
wskich, ambassadorowie  zapowiadali,  że  te  załogi  do  400 
ludzi  powiększą  z  opłatą  każdemu  z  nich  po  dukacie 
dziennie;  groźby,  znęcania  się  nie  ustawały;  z  zagranicy 
przychodziły  tylko  rady  poddania  się  konieczności.  —  Je- 
den Nuncyusz  papieski  doradzał  królowi  stałość,  jak  pó- 
źniśj  jeden  Ojciec  Święty  przeciw  krzywdzie  narodu  za- 
protestował i  rozbioru  nie  uznał.  —  Sejm  po  większój 
części  z  wybranych  gwałtem,  płatnych  stronników  Moskwy 
złożony,  uległ;  uległ  tóż  i  król,  mniejsze  złe  wybierając 
i  deleg'acya  stanęła. 

Jako  W.  kanclerz  litewski  musiał  do  niój  naleźeó  ks. 
Michał  i  wszystkie  trzy  traktaty  podpisał;  zanim  atoli 
akta  rozgraniczenia  wygotowane  zostały,  już  nie  żył.  -^ 
Umarł  w  Warszawie,  d.  13  sierpnia  1775  r.  otoczony 
rodziną,  którą  chciał  mieć  świadkiem  chwil  swych  osta- 
tnich. —  Udzielał  jój  rad  i  przestróg  przed  zgonem;  spra- 
wami publicznemi  do  ostatka  zaprzątniony,  przemawiał 
nawet  do  następców  swoich,  okazując  się  próżnym  bo- 
jaźni  i  niepokoju  wszelkiego.  —  Niechętni  mu  powtarzali 
późniój,  co  się  i  do  pamiętników  współczesnych  dostało, 
że  siebie  obwiniał  i  jakby  w  spowiedzi  publicznój  wielu 
swych  kroków  żałował,  ale  sam  charakter  tego  zgonu, 
przy  calój  powadze  i  surowości  swojój  nacechowanego 
pewną  wystawą  i  jakby  pozbawionego  chrześciaiiskiój 
w  ta,k  uroczystej  chwili  prostoty,  nie  zgadza  się  z  tóm  twier- 
dzeniem, zresztą  rachunek  księcia  kanclerza  z  Bogiem 
przed  nami  zakryty,  w  tóm  zaś  co  historya  wie  o  nim, 
nie  ma  chwih  słabości,  ani  poświęcenia  dobra  ojczyzny 
osobistym  widokom.  —  Prędzój  przypuścić  możemy,  że 
prawdziwemi    są   słowa,    jakie   o  księciu   kancleiv.u   inny 


Digitized  by 


Google 


127 

współczesny  zapisał,  ')  a  według  Ictórycli,  łtsiążę  Micliał 
w  czasie  delegacyi  miał  często  powtarzać:  „że  on  te  dre- 
wka  nosił,  a  Itto  inny  i  w  innym  umyśle  podpalił."  —  Bo 
tśż  w  istocie,  t^j  siły,  którój  on  dla  dobra  ojczyzny  uży- 
wał, użyli  przeciwnicy  jego,  nie  tyle  pr/ez  złość,  ile  przez 
zapamiętałą  zawiść  i  nierozum,  na  tćjże  ojczyzny  zgubę. 
Grdy  sędziwy  kanclerz  oczy  zamknął,  poczuto  próżnią, 
jaką  po  sobie  zostawił;  donosząc  o  jego  zgonie  ówczesna 
gazeta  warszawska  dodawała:  „Równą  może,  ale  wię- 
kszój  nigdy  naszych  kościołów  dzwony,  całój  ojczyzny  nie 
ogłaszały  straty,  nad  teraźniejszą."  —  Stanisław  zaś 
Trembecki  we  wspaniałym  wierszu  jaki  mu  ta  narodowa 
natchnęła  żałoba,  mówiąc  o  znakach,  jakie  zwykły  wiel- 
kie poprzedzać  śmierci,  zwracał  się  do  zmarłego  i  doda- 
wbI:  „Polska  się  przed  twym  zgonem  rozpadła  na  ćwierci!" 
Zaiste,  wysoko  tragicznym  był  ten  żywot  i  ta  zgonu 
chwila.  —  Ten,  który  siebie  do  sternika  porównywał 
i  znając  caią  grozę  położenia,  przez  pół  wieku  z  najburz- 
liwszemi  walczył  żywiołami,  a  dzięki  rozumowi,  wytrwa- 
ści  i  woli  hartownój  raz  był  już  nawet  wichrom  zapano- 
wał i  do  bezpiecznego  przybijać  zdawał  się  portu ,  zamy- 
kdi  oczy  w  chwili,  gdy  ten  okręt  narodowy,  który  nad 
wszystko  był  umiłował,  nową  porwany  burzą,  ginął  wśród 
otchłani;  mąż  ładu  i  porządku,  umierał  wtenczas,  gdy 
Polską  rządziła  ta  delegacya,  którą  właśni  jój  stronnicy 
i  członkowie  do  chaosu  poprzedzającego  dni  stworzenia, 
porównywali;  kanclerz  litewski,  nieznanym  dotąd  w  Pol- 
sce przykładem  przez  lat  pięćdziesiąt  bez  przerwy  pia- 
stujący pieczęć,  na  to  po  raz  niemal  ostatni  czuł  ją  w  ręku, 
aby  przyłożyć  do  aktu  ćwiartującego  ojczyznę.  —  Wszy- 
stko to  czuć  musiały,    w  zaczernionój ,   jak  mówi    poeta, 


1)    Michał  Zaleski  wojski  litewski.  —  Pamiętnik.    Poznań  1879. 


Digitized  by 


Google 


128 

r 

Warszawie,  tłumy  odprowadzające  zwłoki  do  Swięto-lirzyz- 
Iciego  Icościoła,  gdzie  po  kilku  latacłi  misU:  się  z  bratem 
połączyć  wierny  mu  przez  całe  życie  przyjaciel  i  współ- 
bojownik,  książę  Wojewoda  Ruski. 

Śmierć  księcia  kanclerza  ciężkim  była  ciosem  dla  księ- 
cia Augusta.  W  r.  1771  (dnia  21go  maja)  stracił  był 
żonę;  młodszy  brat  Teodor,  biskup  poznański,  umarł 
kilka  lat  wcześniój  (1768);  siostra  Poniatowska  pożegnała 
ten  świat  przed  wyniesieniem  jeszcze  na  tron  Stanisława 
Augusta  (dnia  27go  paździoru.  1759  r.);  z  całego  ro- 
dzeństwa zostawał  on  jeden.  Miał,  jak  wspominaliśmy, 
syna  Adama  i  córkę  Elżbietę,  wydaną  za  marszałka  w. 
kor.  Lubomirskiego;  tę,  jak  powiadają,  wyłączną  kochał 
miłością.  Ubezpieczony  przez  posła  austryackiego  Re- 
witzkiego,  zjechał  znowu  do  Warszawy, ')  a  usunąwszy 
się  zupełnie  od  spraw  publicznych,  mieszkał  w  pałacu 
swoim  przy  Miodowój  ulicy,  gdzie  zajęty  ui-ządzeniem 
własnych  swych  interesów,  miał  zawsze  dom  dla  przyja- 
ciół otwarty.  Kilkadziesiąt  osób  zasiadało  codzień  do  jego 
stołu,  a  i  wieczorami  przyjmował  jeszcze  chciwych  jego 
rozmowy  rodaków  i  obcych.  Cudzoziemcy,  zwiedzający 
wówczas  Polskę,  odchodzili  ztamtąd  oczarowani  jego  ro- 
zumem, nauką,  powagą  i  uprzejmością.  „Ci  co  się  uskar- 
żają na  powszechny  upadek  obyczajów  w  Polsce,''  mówi 
jeden  z  nich,  ^)  „nazywają  księcia  Augusta  ostatnim  Pola- 
kiem, jak  Brutus  był  ostatnim  Rzymianinem  i  mówią, 
że  on  jeden  i  jedyny  długów  nie  ma,  choć  dwór  wspa- 
niały prowadzi.  Jeden  jest  o  nim  odgłos,  o  jego  rządno- 
Hci,  zamiłowaniu  porządku,  dobroczynności  i  innych  przy- 
miotach  i  nie  trzeba   długo   obcować   z   księciem  Woje- 


»)  Patrz  Dodatek  nr.  IV. 

*)  Bernoiiilli.  Reisen  nach  Brandenhirfj  Pomment,  Pretissrn,  Curland, 

Ilnssland  mid  Polen  in  den  Jahren  1777  wid  1778.  Lipsk  1780.  Tom  VI. 
str.  124. 


Digitized  by 


Google 


129 

wodą  Ruskim,  aby  w  nim  \xz\m6  męża  wielkiój  cnoty 
i  charakteru,  i  hyć  oczarowanym  zupełnie.  Posiada  on 
wiele  gi-untownych  wiadomości,  mówi  wybornie  kilku  ję- 
zykami i  jest  najmilszym  starcem." 

Śmierć  jego  godnóm  była  zamknięciem  tak  rozpo- 
'godzoneg'o  po  znojnym  dniu  wieczoru.  Nie  chorował 
wcale,  tylko  na  kilka  dni  przed  zgonem  uczuł  sił  upa- 
dek; pomimo  to,  sposobu  życia  nie  zmienił  i  rodzinę 
i  zwykłych  gości  zawsze  uprzejmie  witał;  w  dniu  śmierci 
(4go  kwietnia  1782  r.)  ociemniał  i  już  tylko  po  głosie 
przychodzących  poznawał;  nie  mniój  jednak,  o  zwykłój 
godzinie  w  krześle  swóm  do  salonu,  gdzie  odwiedzają- 
cych przyjmował,  zanieść  się  kazał,  a  poznawszy  po  mo- 
wie Nuncyusza,  wesoło  go  przepraszał,  iż  tego  wieczoru 
grać  z  nim  w  zwykłą  grę  wtenczas  Trysetem  zwaną,  nie 
może.  Czując,  że  się  ciemność  przed  jego  oczami  podwaja, 
kazał  zapalić  światła,  a  dowiedziawszy  się,  iż  wszystkie 
były  zapalone,  zrozumiał,  że  ostatnie  jego  nadeszły  chwile; 
zawoławszy  doktora  swego  Bartha,  zapytał  go  po  nie- 
miecku, aby  przytomnych  nie  trwożyć,  ile  mu  życia 
jeszcze  pozostaje?  —  Gdy  ten  wzruszony  milczał,  łagodnie 
•  całój  prawdy  od  niego  zażądał,  a  usłyszawszy,  że  zaledwo 
na  parę  godzin  rachować  może,  spokojnie  do  sypialni 
odwieźć  się  kazał,  prosząc  tylko  Nuncyusza,  aby  mu  to- 
warzyszył. Tam  spowiedź  odbywszy,  drzwi  otworzyć 
i  wszystkich  przywołać  polecił.  Nuncyusz  ńa  proźby  umie- 
rającego począł  z  nim  odmawiać  modlitwy  konających, 
a  gdy  doszedł  wyrazów:  „Tobie  Panie  ducha  mojego 
oddaję,"  książę  wojewoda  ścisnął  go  lekko  za  rękę  i  w  rae- 
czy  samój,  w  t^jże  chwili  Bogu  ducha  oddał.  Nie  tylko 
rodzina,  przyjaciele,  dwór  liczny,  ale  cała  nawet  czeladź, 
według  patryarchalnego  obyczaju  polskiego,  obecną  była 
przy  tym  zgonie,  a  wrażenie  tój  śmierci  prostej  i  natu- 
ralnój,    bez  żadnego  popisu  i  żadnój  wystawy,  spokój  nój 

KKią^.p  Atlain  Czartoryski.    Tom  I.  9 


Digitized  by 


Google 


l;^o 

1  pogoduój,  jeszcze  po  siedmdziesięciu  latach  tkwiło  w  pa- 
mięci jego  wnuka,  którego  świadectwo  podejrzewanóm 
być  nie  może. 

Słusznie  do  księcia  Wojewody  Ruskiego  zastosować 
się  dawały  słowa  poety: 

Tak  się  spokojnie  złożył  z  przodkami  pospołu, 
Jak  gdy  po  walnój  uczcie  wstawałby  od  stołu. 

Zwłoki  jego,  w  obecności  całój,  spieszącej  na  pogrzeb 
Warszawy,  złożono  w  grobach  Święto  -  Krzyzkiegó  ko- 
ścioła, gdzie  spoczywały  już 'popioły  przed  pół  wiekiem 
poślubionój  mu  małżonki,  brata  kanclerza  litewskiego 
i  kilku  przodków. 

Obydwom  braciom  Czartoryskim  wyłączne  we  współ- 
czesnój  historyi  należy  się  miejsce;  żaden  z  ludzi  stoją- 
cych wtenczas  na  czele  państw  europejskich  trudniejszego 
od  nich  nie  miał  zadania,  a  żaden  tóż  ich  szlachetnością 
uczuć  nie  prześcignął,  nie  wyjmując  nawet  szczęśliwszego 
od  książąt  naszych  lorda  Chatham.  Należąc  do  najpotę- 
żniejszych swojego  czasu  indywidualności,  hartem  woli, 
ścisłością  we  wszystkióm,  administracyjnemi  zdolnościami, 
umiejętnością  rozkazywania  drugim,  przypominają  oni 
niejedne  ze  świetnych  stron  Fryderyka  IL,  ale  tak  go  mo- 
ralną przewyższają  wartością,  że  dla  wysokiój  ich  zacno- 
ści ubliżaj ącóm  byłoby  wszelkie  z  cynicznym  królem  filo- 
zofem porównanie.  Na  mężów  stanu  stworzeni  a  ogrze- 
wani najszlachetniejszą  żądzą  podźwignienia  ojczyzny, 
gdyby  w  innych  czasach  i  w  innych  zwłaszcza  okoliczno- 
ściach przyszli  byli  na  świat,  gdyby  takie  pod  ręką  mieć 
mogli  zasoby,  jakie  wstępując  na  tron  znalazł  np.  Fry- 
deryk II.,  byliby  zapewne  wielkiego  dokonali  dzieła 
i  ślad  niespożyty  zostawili  po  sobie,  bo  w  duszach  tych 
były  niewyczerpane  zasoby  energii  i  woli,  a  charakterów 
na  wielkie  rzeczy  starczyło.     Nie   mając  o  co  się  oprzeó, 


Digitized  by 


Google 


131 

zmuszeni  sami  niejako  wszystko  tworzyć  i  organizować, 
musieli  ciągle  walczyć  i  jak  wszyscy  reformatorowie  żywe 
obudzali  niechęci,  nienawiści  nawet;  jednakże  i  na  nie- 
przyjaciołach zdobywali  poszanowanie.  Gdy  starych  Czar- 
toryskich nie  stało,  wszechwładny  wtenczas  w  Warsza- 
wie Stackelberg  odzywał  się,  że  nie  było  przed  kim 
zdjąć  kapelusza  w  stolicy;  póki  żyli,  krzyczano  na  nich 
często,  potwarzano  nieraz,  ale  nikt  obojętnie  pominąć 
ich  nie  mógł,  nadto  wielkie  miejsce  zajmowali  w  Oj- 
czyźnie. Zarzucają  im  i  nie  bez  słuszności,  że  zbytecznie 
rozumowi  i  zręczności  własnój  zaufali  i  gwałtem  a  nie- 
mal podstępem  naród  mimo  jego  woli  ocalić  chcieli; 
w  ustawnój  walce  uniosła  ich  czasem  namiętność,  w  wy- 
borze środków  popełnili  błąd  nieraz,  zawiedli  się  w  ra- 
chubie, ale  własny  ich  żywot  każdego  bezstronnego 
badacza  uderzyć  musi  wspaniałą  jednością  swoją.  Nie 
łatwo  w  historyi  napotkać  się  zdarza  tak  wytrwałą,  cier- 
pliwą i  niezłomną  działalność,  przez  całe  pół  wieku  je- 
dnój  myśli  wciąż  wierną,  ku  jednemu  zmierzającą  celowi. 
Trzeźwością  sądu  i  praktycznością  swoją  prześcigając 
wszystkich  reformatorów  swojego  czasu,  obfitującego 
w  rozmaitego  rodzaju  marzenia  i  utopie,  książęta  w  ca- 
łym ciągu  poUtycznego  zawodu  swojego  dążyli  jedynie 
do  naprawy  Rzpltój,  jak  gdyby  jój  plan,  głęboko  obmy- 
ślany, mieli  ciągle  przed  okiem  od  początku,  do  końca. 
Zupełną  trzeźwość  poglądu  zachowali  wtenczas,  gdy  sta- 
nęli u  władzy,  a  nie  opuściła  ich  ona  zarówno  w  chwi- 
lach prześladowania.  Nie  byli  to  dorobkowicze,  co  przy- 
padkiem lub  cudzą  łaską  wyniesieni,  w  powodzeniu  tracą 
równowagę,  a  gdy  się  im  przeniewierzy  fortuna,  popa- 
dają w  rozpacz  lub  do  wewnętrznój  wracając  nicości,  go- 
towi są  pochlebiać  i  pełzać.  Oni  moc  swoje  czerpali 
z  wnętrza  własnego  i  z  czystości  swych  celów,  dla  tego 
tóż  wszystkie  zawody  i  prześladowania  statecznym  przy- 

9* 


Digitized  by 


Google 


132 

jęli  umysłem;  pozostali  spokojni,  nieulęknieni  i  dumni, 
jakimi  ich  znały  chwile  powodzenia.  Posiadając  rzadką 
między  nami  wytrwałość  i  cierpliwość/  a  najrzadszą  ze 
wszystkiego  —  woli  niezłomność,  nie  mieli  tych  przymio- 
tów, któreby  z  nich  ulubieńców  narodu  uczynić  mogły; 
surowym  ich  postaciom  zbywało  na  tóm,  co  do  uczuć 
i  fantazyi  narodu  przemawiało  najbardziój.  Za<5zerpnąwszy 
światła  XYUL  wieku,  nie  mieli  już  gorącój  wiary  O. 
Marka,  nie  zajaśnieli  rycerską  walecznością  Pułaskich, 
ani  sielską  prostotą  Kościuszki,  nie  zaprotestowali  prze- 
ciw rozbiorowi  z  Rejtenem.  Nie  danóm  im  było  krwi 
przelać  za  Ojczyznę,  choć  książę  August  w  młodości 
swojój  złożył  dowody  wojskowego  nawet  uzdolnienia, 
a  wątpić  nie  można,  że  ludzie  takiego  jak  oni  hartu  nie 
zawahaliby  się  i  oręża  przeciw  Moskwie  podnieść,  gdyby 
na  jakąkolwiek  siłę  w  narodzie  rachować  mogli.  Utrzy- 
mywano, że  nigdy  się  do  uczuć  i  zapału  narodu  nie  ode- 
zwali i  temu  głównie  brak  miłości  dla  nich  w  tym  na- 
rodzie a  nawet  upadek  ich  reformy  przypisywano.  W  isto- 
cie, nie  byli  to  ludzie  natchnienia  i  zap^u,  ale  skupio- 
nój  w  sobie  energii,  porządku  i  miary;  nie  zbawili  Oj- 
czyzny to  prawda,  ale  komuż  to  bardziój  od  nich  iidało 
się  dotychczas?  Nie  zbawili  jój  zarówno  ani  Pułascy,  ani 
Kościuszko  nawet,  nie  zbawiła  protestacya  Rejtena,  ani 
tysiące  późniejszych  poświęceń.  Zresztą,  powodzenie  nie 
jest  i  być  nie  może  probierzem  moralnój  wartości  czynów 
ludzkich,  —  i  jeżeli  poświęcenie  bohaterów  i  męczen- 
ników naszych,  chociaż  sprawie  dotychczas  nie  zapewniło 
zwycięztwa,  ukrzepiło  i  podniosło  ducha  narodowego, 
to  i  wytrwała  a  mądra  przez  pół  wieku  Czartoryskich 
działalność  nie  pozostała  bezowocną  dla  niego.  Mo- 
zolną ich  reformę  obaliła  własna  nasza  swawola  i  prze- 
moc obca,  ale  ziarna  w  duszach  zasiane  zostały,  i  ile 
razy  w  następnych  latach  naród  do  wewnętrznego  zabie- 


Digitized  by 


Google 


133 

rał  się  gospodarstwa,  do  uporządkowania  sił,  bez  któ- 
rego żadne  dźwignienie  się  moźliwśm  nie  było,  zawsze 
wracać  musiał  do  tego,  co  mądra  ich  rozpoczęła  gorli- 
wość. W  dziedzinie  społecznój  i  politycznój  oni  to  po- 
łożyli węgielny  kamień  odrodzenia  ojczyzny. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  II. 


Rodzice   Księcia    Adama.  —   Książę  Jenerał   Ziem  Podolskich 
i  Księżna  Jenerałowa. 


Po  prawdziwie  posągowych  i  jakby  ze  spiżu  odla- 
nych postaciach  książąt  Michała  i  Augusta  Czartoryskich, 
zatrzymać  się  musimy  nad  innych  zupehiie  rysów  i  roz- 
miarów postacią ,  księcia  Jenerała  ziem  podolskich.  Jedyny 
syn  księcia  Wojewody  Ruskiego,  książę  Adam  Kazimierz 
(Joachim,  Ambroży,  Marek)  Czartoryski,  był  naturalnym 
dziedzicem  społecznego  w  kraju  stanowiska  ojca  i  stryja, 
a  według  ich  zamierzenia,  miał  być  spadkobiercą  ich  po- 
lityczno} także  myśli.  —  Urodził  się  d.  1  grudnia  1734 
r.  w  oblężonym  wtenczas  przez  Moskali  Gdańsku,  gdy 
jak  wspomnieliśmy,  stojący  po  stronie  króla  Stanisława 
książę  Wojewoda  Ruski  obroną  miasta  wraz  ze  swym 
szwagrem  Poniatowskim  kierował.  —  Dla  miejsca  urodze- 
nia pisma  swoje  późniój  pod  imieniem  Dantyszka,  to  jest 
Gdańszczanina  (Dantiscus)  ogłaszał.  —  Przy  chrzcie  z  wody, 
zaraz  po  urodzeniu  dziecięcia  odbytym,  wprowadza!  je lia 
łono  Kościoła  cały  magistrat  gdański,  jak  świadczy  na 
tę  pamiątkę  wybity  przez  miasto  medal;  ^)  po  kilkunastu 


*)    Raczyński.  —  Gabinet  medalów  polskich.  —  Poznań  1841.  — 
Tom  m.    Str.  272. 


Digitized  by 


Google 


^136 

zaś    miesiącach,    w  uciszonym   już    kraju,    gdy   książęta 
Czartoryscy  przy  ówczesnym  Dworze  stali ,  obrzędu  chrztu 
z  olejów  na  zamku  królewskim  w  Warszawie  uroczyście 
dopełnił   (d.   22  lipca   1736  r.)   ksiądz  Andrzój   Załuski, 
biskup  płocki  i  kanclerz  W.  Koronny,  a  rodzicami  chrzest- 
nymi byli:  August  lU.  i  carowa  Anna,  którą  w  tym  razie 
zastępowała  królowa  Marya  Józefa.  —  Taka  to  świetność 
otaczała  jego  kolebkę.  —  Wychowanie,  jakie  odebrał,  od- 
powiadało rozległym  zamiarom  twórców  naprawy  Rzpltój ; 
było  dwojakie:   swojskie,    wiążące   z  krajem  i  jego   ży- 
ciem, i  zagraniczne,  oswajające  młody  umysł  z  całym  za- 
chodnim światem  i  jego  ówczesnemi  pojęciami.  —  Książę 
Wojewoda  Ruski  sam  nosił  się  po  francuzku,    kilku  ję- 
zykami,   jak  widzieliśmy,    wybornie   mówił,    na   dworze 
swoim  licznych  miał  zawsze  cudzoziemców,    syna  tóż  do 
żadnego  nie  oddał   konwiktu,    ale  pod   własnśm  zatrzy- 
mawszy okiem,  szczególnych  do  rozmaitych  przedmiotów 
dobierał  dla  niego  mistrzów,    główny  zaś  nauk   kierunek 
powierzył  umyślnie  w  tym  celu  sprowadzonemu  Francu- 
zowi de  Monet. — Ten,  w  młodości  Jezuita,  późniśj  do- 
ktor prawa  i  kapitan  artyleryi,  członek  akademij  w  Nancy 
i  Rzymie,    po   kilkoletnim  w  Polsce  pobycie  przez  Au- 
gusta m.  do  różnych  używany  negocyacyj ,  powołany  do 
Wersalu  przez  Ludwika  XV.,  a  za  rządów  jego  następcy 
znowu  do  służby  rządowój  we  Francy  i  przyjęty  i  do  hra- 
bi ostwa  wyniesiony,  nie  musiał  być  zupełnie  zwyczajnym 
człowiekiem;    gdy  zaś  do  podróży  z  młodym  wychowań- 
cem  przyszło,    był  mu  dobrym  i  w  wyższych  sferach  to- 
warzystwa   przewodnikiem.  —  Książę    Adam    Kazimierz 
częstemi  z  ojcem  po  kraju  wędrówkami  z  życiem  domo- 
wóm  obeznany,    kilka  lat   spędził   teraz   za   granicą,    we 
Włoszech,    Niemczech,    Francyi    i    Anglii;    w  ostatnim 
z  tych  krajów,  zostając  pod  wyłączną  opieką  prezesa  try- 
bunału ławy  króle wskiój  (lord- chief -justice)  lorda  Mansfield, 


Digitized  by 


Google 


m  _ 

i  przez  uiego  jakby  za  csdonka  rodziny  uważany,  pi^y- 
patrując  się  instytucyom  tamecznym,  dopełniał  umysło- 
wego i  politycznego  nl^ształcenia  swojego.  —  Petersburg 
zwiedził  w  towarzystwie  dawnego  domownika  rodziny, 
Tomasza  Pruszaka,  późniój  kasztelana  gdańsldego.  — 
Tak  przesdy  młodzieńcze  jego  lata.  —  Wracającego 
z  dalekicli  podróży  lisięcia,  zgromadzona  w  sejmikowóm 
miasteczku  Sądowój  Wiszni  szlachta,  parę  razy  na  posła 
do  sejmu  wybierała;  gdy  zaś  z  powodu  zrywanych  ciągle 
obrad,  poselstwo  stalszego  wpływu  nie  zapewniało,  ojciec 
za  zgodą  Augusta  III.  odstąpił  mu  (d.  27  grudnia  1758  r.) 
sprawowano]  przez  siebie  juryzdykcyi  starosty  podolskiego, 
czyli  tak  zwanego  jeneralstwa  ziem  podolskich.  —  Objął 
je  książę  Adam  Kazimierz  zaledwo  w  1762  r.  (w  czwar- 
tek po  Św.  Małgorzacie),  odprawiwszy  wjazd  uroczysty 
do  Kamieńca  podolskiego,  a  tytuł  ten  pozostał  mu  na 
całe  życie  i  stał  się  jakby  populamóm  jego  w  narodzie 
imieniem.  —  Pizy  stanowisku,  jakie  dom  w  kraju  zajmo- 
wał, jeneralstwo  ziem  podolskich  miało  być  tylko  pier- 
wszym krokiem  w  publicznym  księcia  zawodzie.  —  Po 
śmierci  carowój  Elżbiety,  posłał  go  ojciec  raz  jeszcze  do 
Petersburga,  gdzie  nienawidzący  Brtlhla  i  domowi  sa- 
skiemu niechętny  Piotr  III.  przyjął  go  najlepiój  i  oświad- 
czył, że  mu  chętnie,  w  czasie  spodziewanego  w  Polsce 
bezkrólewia,  pomagać  będzie  do  osiągnienia  korony.  — 
Z  takiemi  obietnicami  wrócił  Książę  do  domu,  a  wstą- 
pienie na  tron  Katarzyny  nie  rozchwiało  całkiem  tych  na- 
dziei. —  Widzieliśmy,  że  Imperatorowa  posłowi  swojemu, 
obok  Poniatowskiego  i  w  razie  jego  niepowodzenia,  księ- 
cia Adama  jako  kandydata,  do  tronu  wskazywała,  że  na- 
wet w  przedostatniój  chwili,  nie  chcąc  zbytecznych  w  kraju 
wzbudzać  niechęci,  pierwszego  z  nich  odstąpić  była  go- 
towa. —  Po  sejmie  konwokacyjnym,  na  którym  książę 
Adam  laskę  marszałkowską  piasto wtvł,  rodzina  Czartery- 


Digitized  by 


Google 


138 

skich  była  w  kraju  prawie  wszechwładną;  Jenerał  ziem 
podolskjcli  osobiście  popularny,  miał  licznych  bardzo  przy- 
jaciół; zebrana  na  sejmiku  w  Sądowój  Wiszni  szlachta 
żądała,  aby  jako  kandydat  wystąpił.  —  Ale  nikt  wtenczas 
o  zachwianiu  się  Katarzyny  nie  wiedział,  starzy  ksią- 
żęta Czartoryscy  mieli  już  postanowienie  prowadzenia  do 
tronu  Poniatowskiego  i  książę  Adam  wszelkiego  wpływu 
osobistego  użył,  aby  bratu  ciotecznemu  jednać  przyjaciół; 
do  spokojnego  t6ż  dokonania  elekcyi  przyczynił  się  i  ze 
stronnikami  swoimi  wybór  Stanid:awa  Augusta  podpisał, 
a  sam  w  sferze  tylko  obywatelskiój  pozostał. 

Wyniesienie  na  tron  Stanisława  Augusta  mogło 
w  pierwszych  chwilach  boleć  Czartoryskich;  wiemy,  jak 
o  tśm  odzywał  się  książę  Wojewoda  Ruski  i  prawdo- 
podobnie samemu  księciu  Adamowi  nie  raz  na  myśl  przy- 
chodzić musiało,  że  jemu  się  właiciwiój  ta  należała  ko- 
rona; w  obec  zaś  klęsk,  jakie  za  rządów  ostatniego  króla 
nieprzerwaną  prawie  koleją  spadały  na  naród,  niejeden 
poważny  nawet  umysł  w  późniejszych  jeszcze  czasach 
z  żalem  się  o  t^j  elekcyi  odzywał,  mniemając,  że  gdyby 
się  korona  wtenczas  księciu  Adamowi  a  nie  ciotecznemu 
jego  bratu  była  dostała,  losy  narodu  byłyby  inne.  —  Trudno 
zaiste  na  podobne  przypuszczenia  stanowczo  odpowie- 
dzieć; co  do  nas  jednak,  pozwalamy  sobie  twierdzić,  że 
przynajmniój  osobiście  dla  księcia  Jenerała  ziem  podol- 
skich a  zatóm  i  dla  jego  rodziny,  najszczęśliwszym  wy- 
padkiem było  to,  że  mu  się  tron  polski  nie  dostał.  - 
Ciernistą  nad  wszystkie  była  polska  korona,  nawet  w  cza- 
sach potęgi  i  siły;  już  to  i  konający  Stefan  Batory  powie- 
dział, a  cóż  dopióro  w  tej  straszliwój  epoce?  —  Wśród 
ówczesnych  losów  swoich ,  zupełnie  nadzwyczajnego  u  st^ru 
męża  potrzebowała  nawa  narodowa,  a  takim  mężem  nad- 
zwyczajnym, powiedzmy  to  od  razu,  nie  był  książę  Je- 
nerał  ziem  podolskich.  —  Gdyby    na  miejscu  Poniatow- 


Digitized  by 


Google 


139 

skiego  zasiadł  był  wtenczas  na  tronie,  osobistym  jego 
z  Katarzyną  stosunkiem  nie  skrępowany,  byłby  wprawdzie 
od  moralnój  króla  zależności  wolny;  licznych  w  narodzie 
posiadając  przyjaciół,  społecznóm  stanowiskiem  bardziój  do 
tronu  zbliżony,  byłby  się  może  z  tak  zaciętą  jak  Stani- 
daw  August  nie  spotkał  opozycyą;  wyniesienie  jego  nie 
wywołałoby  szlachetnego  oburzenia  w  narodzie,  jak  upo- 
karzające moralnie  źródło  względów  carowój  dla  Poniato- 
wskiego; w  dodatku  jeszcze,  książę  Adam  Kazimierz  kie- 
runkowi ojca  i  stryja  bezwarunkowo  powolny,  byłby  się 
zapewne  cierpliwszym  od  swego  ciotecznego  brata  w  prze- 
prowadzeniu reform  okazał,  i  może  nie  tak  prędko  czuj- 
ność sąsiednich  Dworów  obudził;  ale  to  wszystko  nie 
wystarcza  jeszcze  do  wniosku,  że  byłby  niesłychanym 
trudnościom  położenia  podołał,  bliższe  zaś  rozpatrzenie 
się  w  życiu  jego  wręcz  przeciwne  rodzi  przekonanie. 

Książę  Jenerał  ziem  podolskich  był  jednym  z  naj- 
światlejszych i  najmilszych  wtenczas  ludzi  w  Polsce;  wielką 
obdarzony  pamięcią,  dziewięć  języków  umiał,  a  z  pomiędzy 
nich  kilkoma  mówił  i  pisał  z  łatwością;  rozległe  w  wielu 
przedmiotach  posiadał  wiadomości,  między  rozmowną ,  jo- 
wialną i  dowcipną  szlachtą  słynął  jeszcze  z  jowialności 
i  przyjemnego  dowcipu;  po  klęskach  konfederacyi  bar- 
skiój  i  pierwszego  rozbioru,  gdy  wiele  możniejszych  rodzin 
podupadło,  pierwszy  co  do  fortuny  pan  polski,  przystę- 
pny dla  wszystkich,  ogładą  celował,  uprzejmością  i  dobro- 
cią pociągał  ku  sobie.  —  Sławny  w  swym  czasie  i  wielu 
Dworom  europejskim  znajomy  książę  de  Ligne  nazywa  go 
w  pamiętnikach  swoich  najbardziej  dystyngowanym  czło- 
wiekiem czterech  częci  świata.  —  Kiedy  Książę  August  du- 
mnóm  i  chłodnóm  obejściem  się,  a  książę  Michał  uszczy- 
pliwóm  słowem  zrażali  często  do  siebie  i  przez  wielu  byli 
nienawidzeni,  o  Jenerale  ziem  podolskich  powiadano,  że 
nieprzyjaciół  nie  miał,  a  popularność  t^  w  narodzie  zachował 


Digitized  by 


Google 


uo_ 

przez  cały  ciąg  dzicwiędziesiccioletnicgo  prawie  żywota. 
I  nie  rozkarmial  ani  rozpajał  j^zlachty,  jak  niejeden  je- 
szcze z  ówczesnych  jój  ulubieńców;  sam  osobiście  szum-' 
nych  biesiad  nie  lubił,  stół  jego  nawet  zawsze  był  skrom- 
ny, nie  wykwintna  piwnica;  mawiał  żartobliwie,  iż 
„wszystkim  wiadomo,  że  u  niego  wino  młode,  ale  masło 
za  to  stare;"  dowcip  jego  nie  był  ani  tak  rubaszny,  ani 
dziwaczną,  a  prawie  wschodnią  fantazyą  zaprawiony,  jak 
księcia  „panie  kochanku",  był  owszem  zawsze  miły,  wy- 
kwintny, trzymający  swawolę  na  złotóm,  jak  się  wyra- 
żano, wędzidle,  a  nie  raniący  nikogo;  nazywał  go  żarto- 
bliwością,  którą  sam  w  prostój  linii  od  prawdy  wywodził, 
czyniąc  ją  wnuczką  zdrowego  rozumu  a  wesołości  córką; 
to  tóż  swobodę  duszy  i  umysłu  zachował  do  końca  w  obec 
najrozmaitszych  wypadków,  jakich  w  długióm  swóm  życiu 
był  świadkiem,  a  dowcipne  jego  słowa  obiegały  całą  Pol- 
skę i  były  powtarzane  we  dworach  i  dworkach  szlache- 
ckich. —  Podobnie  do  księcia  Kanclerza  stryja  swego, 
mnóstwo  szlachty  znal  po  nazwisku  i  imieniu,  o  sprawach 
domowych  chętnie  z  nimi  rozmawiał,  a  chociaż  powta- 
rzano, że  przyciskając  do  piersi  sejmikową  bracią  guzy 
swojego  ubrania  i  ordery  na  ich  szlacheckich  wyciskał 
obliczach  i  tóm  się  bawił,  ponieważ  jednak  potrzebują- 
cym z  szeroką  zawsze  spieszył  pomocą,  dostępnym  był 
dla  wszystkich  i  w  obejściu  łatwym,  więc  serca  ludzkie 
niewolił  i  chętnie  mu  pańskość  jego  przebaczano. 

Znając  i  z  trądy cyj  domowych  i  dzięki  światłu  wła- 
snemu wady  instytucyj  naszych  i  potrzebę  naprawy  nie- 
mal wszystkiego,  widząc,  że  zupełnie  niezbędną  dla  kraju 
było  rzeczą  w  wojsku  karność  zaszczepić,  w  trybunałach 
sprawiedliwość  przywrócić,  przedewszystkióm  zaś  młode 
pokolenie  dobrze  wychować,  książę  Jenerał  we  wszystkich 
tych  kierunkach  oddał  ojczyźnie  usługi.  —  Objąwszy  po 
Flemingu  komendę  gwardyi  litewskiej,  jeden  z  pierwszych 


Digitized  by 


Google 


141 

zujął  się  j6j  wyćwiczeniem  i  postawieniem  na  stopie  woj- 
skowej ;  przewodnicząc  głównemu  trybunałowi  w  Grodnie 
i  Wilnie,  dał  przykład,  od  dawna  niesłycłiany,  bezstron- 
nej sprawiedliwości ;  powtarzano  wtenczas ,  że  sprawę  mo- 
żnego KaszycA,  który  już  bezkarności  był  pewien,  według 
prawa  osądził;  że  nie  tylko  ks.  Sapiehę  kanclei'za  za  ucie- 
miężenie kilku  z  biednój  szlachty,  ale  nawet  własnego 
ojca  księcia  Wojewodę  Ruskiego,  za  winę  komisarza  na 
wieżę  skazał;  że  oddał  pod  miecz  głowę  przekonanego 
o  zabójstwo  zbrodniarza,  który  habit  był  przywdział  dla 
uniknienia  kary  i  osłaniany  był  opieką  biskupa.  —  Długo 
brzmiały  w  kraju  te  pochwały.  —  Król  do  sędziwój  księ- 
żny kanclerzyny  Czartoryskiej  pisał,  że  książę  największy 
sobie  zaszczyt  robi  takióm  urzędu  sprawowaniem,  i  jeden 
tylko  sprawia  kłoj)ot,  że  mu  godnego  trudno  będzie  zna- 
leźć następcę.  —  Bardziój  zaś  jeszcze  nad  to  przysłużył 
się  krajowi,  jako  komendant  i  wyłączny  opiekun  szkoły 
kadet<Sw.  *)  —  Z  zamiłowaniem  oddawał  się  temu  zakła- 
dowi ,  długie  godziny  w  mundurze  kadeckim ,  który  równie 
jak  król  nosić  lubił,  między  młodzieżą  tą  spędzał,  sam 
komedyjki  układał,  które  ona  zwyczajem  ówczesnym  na 
własnym  przedstawiała  teatrze,  na  j6j  postępowanie  pilną 
zwracał  uwagę,  a  ułożony  praez  Księcia  katechizm  kade- 
cki,  który  młodzieży  codzień  odczytywano,  którego  ona 
uczyła  się  na  pamięć,  podnosił  uczucia  szlachetne,  szcze- 
pił w  niój  religią  honoru  i  miłości  ojczyzny.  —  Ze  szkoły 
tej  wyszedł  cały  zastęp  najszlachetniejszych  synów  i  pra- 
wdziwych bohaterów  Polski.  —  Słusznie  Karol  Sienkie- 
wicz ])owiedział:  „że  ktoby  chciał  grób  księcia  Jenerała 
ziem   podolskich    najpiękniejszym   jego    czynem    ozdobić. 


*)  Patent  księcia  na  porucznika  i  komendanta  korpusu  kadetów, 
nosi  datę  d.  27  marca  1768  r.  —  Nie  przestał  być  nim  książę  aż  do 
roku  1792. 


Digitized  by 


Google 


142 

ten  go  na  grobowym  kamieni n  wystawić  powinien  wśród 
map  i  książek,  na  krześle  nauczy cielskióm ,  otoczonego 
dziećmi,  i  niech  tam  snycerz  na  twarzach  młodzieńców 
otaczających  swego  opiekuna,  wieszczom  dłutem  każdego 
przyszłość  wyryje;  niech  tam  wy  wróży,  kto  będzie  nieu- 
lęknionym  Mokronoskim,  cnotliwym  Kochanowskim,  ja- 
kim będzie  Jasiński  pod  Pragą,  gdy  podniesiony  na 
bagnetach  moskiewskich  umrze  tryumfujący;  jakim  Knia- 
ziewicz  wśród  gradu  kul  pod  Hohenlinden  i  ze  sztanda- 
rami przed  Dyrektoryatem ,  lecz  przedewszystkiśm  niech 
nie  zapomni,  że  w  oczach  jednego  z  tych  dzieci  powinna 
świtać  nieśmiertelna  sława  przyszłego  Kościuszki."  ^)  — 
A  niejedno  jeszcze  zasłużone  imię  do  przytoczonych  tu- 
taj dodaćby  przyszłej  wiadomo,  że  Kazimierz  Sapieha, 
Rembiehńscy,  Sokolnicki,  Ostrowski,  ze  szkoły  kadetów 
wyszli,  że  w  niój  się  także  wykształcił  niezapomniany 
w  narodzie  J.  Ursyn  Niemcewicz;  takióm  to  błogosławio- 
n6m  ogniskiem  stał  się  ten  pod  opieką  księcia  Jenerała 
zostający  zakład.  —  Nie  mniej  gorliwe  i  światłe  znajdu- 
jemy jego  zachody  w  tak  słusznie  narodowi  pamiętnój 
i  drogiój  Komissyi  Edukacyjnój ,  którój  Książę  stałym  był 
członkiem,  a  chociaż  na  tóm  polu  miała  wówczas  Polska 
wielu  równie  jak  on  gorliwych  mężów  i  najszczerzój  sprawą 
oświaty  zajętego  króla,  nie  mniój  dla  tego,  wszystkie  te 
prace,  jakkolwiek  nie  wyłącznie  księciu  Jenerałowi  przy- 
należne,   splatają    się    dla    niego   na  wieniec  prawdziwój 

j  obywatelskiój   zasługi,    którego  nie  zwarzy  żadna  bm'za, 

•  ani  zdań  ludzkich  niestałość. 

Ale    przy    wszystkich    tych    osobistych    przymiotach 
i  publicznych  zasługach,  zbywało  księciu  Jenerałowi  ziem 

,  podolskich   z  jednój  strony  na    silnój   woli,    a    z  drugiój 


*)     Rękopism. 


Digitized  by 


Google 


143  

na  systemacie  politycznym.  —  Nie  miał  on  wcale  hartu 
i  śmiałćj  inicyatywy  ojca  i  stryja.  Zupełnie  bezintere- 
sowny, korzyści  własnój  nigdy  nie  szukał,  wolny  od  oso- 
bistój  ambicyi,  władzy  dla  siebie  nie  żądał  i  o  nią  się 
nie  ubiegał,  ale  tóż  trudno  przypuścić,  aby  sprawo- 
wać ją  umiał.  —  Z  tradycyj  domowych  i  przez  własne 
światło  z  ideą  naprawy  Rzpltój  obeznany,  przez  długie 
lata,  łącząc  się  z  wichrzycielami,  z  którymi  w  duszy  nic 
wspólnego  nie  miał,  prócz  antagonizmu  z  ciotecznym 
swym  bratem,  zadanie  rządu  utrudniał,  i  mimowolnie  do 
zamętu  się  przyczyniał;  szlachetny  i  miły,  w  osobistych 
stosunkach  dehkatność  do  najwyższego  posuwający  sto- 
pnia, życie  uprzyjemniał;  ojczyznę  kochający,  do  usług 
dla  niój  był  zawsze  gotowy,  dzięki  światłu  swojemu  po- 
trzebę zmian  we  wszystkióm  prawie  widział,  ale  własnego 
systematu  nie  miał;  miękkiego  cliarakteru,  wpływom 
obcym  a  zwłaszcza  niewieścim  idegał,  a  do  życia  łatwego 
nawykły,  nie  miał  wcale  t6j  mocy  wewnętrznój,  która 
wytrwałych  w  jednym  kierunku  wysileń  jest  koniecznym 
warunkiem,  a  sama  jedna  tylko  stałą  nad  ludźmi  zdoby- 
wa przewagę;  ani  chcieć  wytrwale  i  niezłomnie,  ani  roz- 
kazywać jak  starzy  Czartoryscy  nie  umiał.  —  Był  to 
łagodny,  dobroczynny  i  szlachetny,  a  obyczajem  wieku  ła- 
twy, pogodny  i  lekki  człowiek,  miły  towarzysz,  dowcipny 
i  światły  pisarz,  wspaniały  prawdziwie  mecenas,  ale  wcale 
nie  wódz  i  rządzca  narodu,  ani  t^ż  mąż  stanu. 

Niepodobny  z  charakteru  do  ojca  i  stryja,  ks.  Jenerał 
ziem  podolskich  i  w  sposobie  prowadzenia  własnych  in- 
teresów różnił  się  od  nicli;  zbywało  mu  całkiem  na  tćj 
ścisłości  i  porządku,  jakiemi  się  między  współczesnymi 
w  Polsce  odznaczali  starzy  Czartoryscy,  a  jakie  dla  rzą- 
dzącego koniecznym  wtenczas  zwłaszcza  u  nas  były  przy- 
miotem. —  Wolny  od  wad  niedawno  jeszcze  w  Polsce 
powszechnych,    nie    lubił    gry    w   karty,    któi*a    niejedne 


Digitized  by 


Google 


144 

pańską  w  owym  czasie  pochłonęła  fortunę ;  wierny  w  tćni 
tradjcyom  domowym,  najlepsze  z  ludźmi  obchodzenie  się 
rządzcom  dóbr  swoich  zalecał,  w  instrukcyach  swoich  wy- 
raźnie iui  zapowiedział,  że  „nie  chce  poszukiwania  intraty 
z  ludzi,  i  źe  wszelki  ucisk,  srogośó  i  naprzykrzanie  się 
innym  jest  mu  najbardziój  niemiłóm,"  —  ale  z  drugićj 
strony,  sam  własnych  dochodów  i  stanu  interesów  nie 
znał  i  pi'zez  całe  życie  mało  się  tóm  zajmował,  i  pod 
tym  względem  zupełnie  był  do  ogółu  obywatelstwa  pol- 
skiego z  tój  epoki  podobny.  —  Już  książę  Wojewoda 
Ruski,  gdy  go  dochodziły  wiadomości  o  znacznych  przez 
syna  w  Anglii  zaciągniętych  długach,  osti*zegał  go,  aby 
się  ze  stratą  majątku  przynajmniój  do  jego  śmierci  za- 
trzymał. —  Odziedziczywszy  po  ojcu  i  stryju  ogromne 
dobra,  wolne  od  wszelkich  ciężarów,  a  po  teściu  swoim 
Plemingu  znaczne  jeszcze  kapitały,  książę  Jenerał  w  cza- 
sie ostatniego  rozbioru  miał  na  dobrach  około  dwónastu 
milionów  długu,  kiedy  kosztowne  za  granicą  podróże 
i  wystawne  w  kraju  życie,  już  dawno  były  pochłonęły 
wszystkie  kapitały.  —  Mówiono  powszechnie,  że  jedna 
podróż  do  Drezna  w  czasie  czteroletniego  sejmu,  koszto- 
wała go  parę  milionów.  —  Wiadomo  dzisiaj ,  że  długi  były 
jedną  z  przyczyn  ostatnich  kroków  Stanisława  Augusta, 
najwięcój  ujmy  charakterowi  jego  przynoszących.  W  obec 
tego,  bezstronny  historyk  zapytać  się  musi,  czy  przykład 
rządności  jaki  z  siebie  dawali  starzy  Czartoryscy,  nie  był 
konieczniój  potrzebny  dla  trawionego  bezładem  kraju,  i  czy 
przy  rozległości  dóbr,  jakie  do  ks.  Jenerała  ziem  podol- 
skich należały,  nie  był  powinien  zbawienniej szego  wywrzeć 
wpływu,  niż  przez  wystawne,  jakkolwiek  ogładą  towarzy- 
ską świecące  życie  w  Warszawie  i  za  granicą,  i  nie  może 
się  obronić  od  uwagi,  że  kto  własnych  interesów  prowa- 
dzić nie  umie,  tenby  tóm  bardziej  publicznym  nie  podołał. 
Książę  Adam  Kazimierz  cieszył  się  najszerszą  przez 


Digitized  by 


Google 


145 

całe  życie  popularnością;  jak  stara  Polska  długa  i  szero- 
ka ,  wszędzie  znano  i  można  powiedzieć,  że  kochano  księcia 
Jenerała  ziem  podolskich,  ale  tóż  trzeba  na  to  pamiętać, 
że  nigdj  on  przeciw  ogólnemu  prądowi  opinii  szlacheckiój 
nie  wystąpił  i  zawsze  był  z  większością.  —  Kiedy  na  sej- 
mie koilwokacyjnym  marszalkowal,  stronnictwo  jego  ojca 
i  stryja  było  najpotężniejszym  w  kraju,    co  zaś  w  refor- 
mach ówczesnych  obrażało  przesądy  i  uczucia  szlacheckie, 
to  przypisywano  powszechnie  nie  jemu,  ale  starym  Czar- 
toryskim; podczas  pierwszego  rozbioru  i  delegacyi  Poniń- 
skiego.    Książę  był    za  granicą;    gdy    wrócił   znalazł  się 
prędko  w  opozycyi  i  w  najbliższych  zostawał  stosunkach 
z  zaciętymi  nieprzyjaciółmi    nielubionego   wtenczas  króla, 
zawsze  więc  miał  większość   za  sobą.  —  Gdyby   w  cięż- 
kich chwilach  przyszło  mu  stać  u  steru ,  gdyby  nawet  na 
sejmikach  i  sejmach  1782,    84,    86  r.  starał  się   królowi 
ułatwiać  zadanie,  jak  dobra  nakazy  wała  polityka,  nie  cie- 
szyłby   się    zapewne    tak    stałą    u    szlachty    miłością.  — 
Ojciec  i  stryj  jego  we  współczesnych  obudzali  często  nie- 
chęć,   nienawiść  nawet,    ale  potomność  oddaje  im  spra- 
wiedliwość   i    przed   majestatem    ich    woli   uchyla  czoła; 
książę  Jenerał  ziem  podolskich  miai  ten  szczęśHwy  przy- 
wilój,  że  wszystko  odebrai  za  życia;  chwalonym  i  kocha- 
nym był  ciągle.    —  Pod  tym  względem   szczęście    sprzy- 
jało mu  nawet  do  końca.  —  Na  wielkim   sejmie   należał 
do  stronnictwa  patryotycznego  i  radą,    wpływem,    mają- 
tkiem, twórcom  konstytucyi  3go  maja  pomagał;  na  radzie, 
która  o  przystąpieniu  króla  do  Targowicy  stanowiła,  obe- 
cnym nie  był;   wiedziano  powszechnie,    że  sprzyjał  usiło- 
waniom Kościuszki  w  1794  r.  i  że   z  tego  powodu  cięż- 
kim stratom   majątkowym    uległ;    wszystko   więc  postaci 
jego  dodawało  tylko  uroku.  —  Przy  upadku  innych  ro- 
dzin,   zachowawszy  jeszcze  wybitne    majątkowe    stanowi- 
sko, a  zawsze  szlachetnemi  ożywiony  uczuciami,  stał  się  on 

Kr-i.]/*^  Ałhim  « V.ar!nr\vki.     'lom  J.  |(J 


Digitized  by 


Google 


w  ostatnich  latach  jakby  patryarchą  narodu  i  danóm  mu 
było  przy  schyłku  żywota,  przewodniczyć  jeszcze,  jak 
zobaczymy,  tój  konfederacyi  w  Warszawie,  która  pod 
opieką  „bohatera  wieku"  ogłaszała  niepodległość  ojczyzny. 
Jeżeli*^ książę  Jenerał  ziem  podolskich  w  sędziwych  latach 
swoich,  ogólną  czcią  narodu  w  Puławach  swych  otoczony, 
porównał  kiedy  skromniejszy  swój  zawód  z  życiem  uko- 
ronowanego ciotecznego  brata,  który  wśród  upokorzeń, 
obciążony  zasłużonemi  i  niezasłużonemi  zarzutami,  imiierał 
w  północnój  stolicy,  musiał  z  rzewnóm  a  wdzięcznóm 
uczuciem  błogosławić  miłosierne  zrządzenie  Opatrzności, 
która  oddaliła  od  jego  skroni  zbyt  ciężką  i  dla  nich  koro- 
nę; a  i  nam  nie  przychodzi  żałować,  że  postać  tę  szlache- 
tną i  sympatyczną,  lubo  wątłą,  postawiły  dzieje  nie  w  sło- 
necznym świetle  naczelnego  w  narodzie  stanowiska,  ale 
w  łagodnym  blasku  domowych,  obywatelskich  i  litera- 
ckich zasług,  najbardziój  odpowiednim  rozmiarom  jój  du- 
cha i  charakteru. 

Tyle  tutaj  o  księciu  Jenerale  ziem  podolskich  powie- 
dzieć zdawało  się  nam  koniecznom;  w  dalszóm  opowia- 
daniu naszóm  nieraz  jeszcze  do  niego  wrócimy,  tymcza- 
sem zaś  zatrzymamy  się  jeszcze  nad  towarzyszką  jego 
życia,  nie  mniój  w  kraju  znaną  księżną  Jenerałową. 

W  dawnój  Polsce,  niewiasty  w  zupełnój  zależności 
męzkiój  przez  cale  życie  w  obec  prawa  zostające,  nie 
miały  udziału  we  właściwóm  życiu  publicznóm;  w  poczu- 
ciu ogólnóm  pewne  nawet  wyobrażenie  sromu  przywią- 
zane było  do  ulegania  niewieście,  a  było  to  tak  powsze- 
chnym, że  pamięć  narodu  nie  przebaczyła  żadnój  z  kró- 
lowych naszych,  które  istotnie  sprawowały  władzę,  lub 
tylko  pokusiły  się  o  nią,  obciążając  je  wszystkie  nieza- 
służonemi nieraz  zarzutami.  —  Pomimo  to  jednak,  sam 
sposób  życia,  powszechna  łatwość  i  serdeczność  towarzy- 
skich stosunków,  ogólne  u  mężczyzn  w  domowych  zatru- 


Digitized  by 


Google 


147 

dnieniach  rozmiłowanie,    to  niewidziane  gdzieindziój  jak- 
by zespolenie  życia  publicznego  z  prywatnóm,  jakie  było 
w  Polsce,    sprawiało,    że  niewiasty    nasze    myślą    i    ser- 
cem wybiegały  za  granicę  czysto  domowego  kółka,    sta- 
wały się  prawdziwemi  wspólniczkami  życia  swych  mężów 
i  duchem  obejmowały  c&lj  zakres  ich  prac  i  obowiązków^ 
a  więc  bardzo  często  i   wszystkie  narodowe   sprawy.  — 
Niewiasta  polska  osobiście  na  sejmach    i    sejmikach    nie 
występowała,    walczących    z  Tatarami    lub    Moskwą    nie 
stroiła  w  kokardy  o  swoich  kolorach,  nie  przewodniczyła, 
jak  na  Zachodzie,  rycerskim  zabawom  i  wieńców  zwycięzcom 
nie  przysądzała,   ale  obradującego  męża  wszystkie  gospo- 
darskie i  prawne  prowadziła  interesa;    gdy  ten   na   kre- 
sach hetmanił,   gromadziła  zbrojne  dla  niego  hufce,  gdy 
popadł  w  jassyr,  pieniądze  na  jego  wykup  zbierała;    nie 
szukająca  chluby,  rozgłosu ,  cicha  domowych  progów  wy- 
chowanka,  z  wielką  prostotą  w  obejściu,    z  powierzcho- 
wnością niemal  zakonną,  łączyła  przy  pobożności  gorącój 
głębokie  obywatelskie  uczucie;  chrześcianka  wedle  Pisma 
Świętego,  w  heroicznój  miłości  rzeczy  ojczystych  dorówny- 
wała matce  rzymskich  Grachów;    była  tóż  najczęściój  nie 
tylko  pociechą  męża,  ale  ciągłym  jego  doradzcą,   zawsze 
zaś  prawdziwą  życia  wspólniczką.  —  To  tśż  naród  ze  słów 
Ksiąg  Świętych  utworzył  przysłowie  i  powtarzał:  „Dobra 
żona,  męża  korona",  —  a  stosunek  ten  w  zakresie  życia 
rolniczych  warstw  narodu,  przechował  się  jeszcze  u  ludu 
polskiego,    gdzie    wieśniak -gospodarz  nic    ważnego    bez 
poradzenia  się  z  żoną   nie   przedsiębierze.  —  Z  biegiem 
czasu,     przy    coraz    szerszych    wpływach     zagranicznych 
i   w  miarę    wzrastającego   w  Rzpltój    zamętu,    uległo  to 
zmianie;  zwolna,  surowości  zakonnój  pozbywające  się  nie- 
wiasty, zaczęły  jawniój  i  wyraźniój  do  spraw  publicznych 
już  na  własną  rękę  się  mieszać;    gdy  coraz  jawniój  pry- 
wata   występowała,    a    charaktery    na   ogół   malały,    one 

10* 


Digitized  by 


Google 


148 

*L  Życia  wspólniczek  przekształcały  się  na  prawdziwe  pa- 
nie, zrazu  jeszcze  poważne  i  same  nieraz  cliarakterem 
świecące,  z  czasem,  przy  coraz  większóm  rozwolnieniu 
obyczajów,  przewodzące  już  nie  cnotą  i  poczuciem  obo- 
wiązku albo  szerszą  myślą,  ale  tylko  wdziękami,  zalo- 
tnością, a  wreszcie  intrygą.  —  Nie  od  razu  przyszło  do 
tego  i  w  najsmutniejszych  nawet  pod  tym  względem  la- 
tach Stanisława  Augusta,  jakkolwiek  płocha  Warszawa, 
różniła  się  jeszcze  wiele  od  stolicy  Ludwika  XY.;  ale 
zaprzeczyć  się  nie  da,  że  od  Augusta  II.  począwszy  aż  do 
ostatniego  rozbioru,  niewiasty  i  u  nas  coraz  przewaźniej- 
szy  wpływ  na  sprawy  krajowe  wywierały,  i  że  w  osta- 
tnich zwłaszcza  czasach  nie  był  on  wcale  zbawienny.  — 
Pilnie  przypatrujący  się  wszystkiemu,  co  się  u  nas  działo, 
Frydeiyk  II.  mawiał  wtenczas,  że  rozum  w  Polsce  prze- 
niósł się  do  kądzieli,  i  że  kobiety  wszystkióm  tam  przez 
intrygi  kierują,  kiedy  mężczyźni  ucztują  tylko;  Józef  zaś  II. 
porównywając  magnatów  naszych  do  much ,  co  to  jedynie 
brzęczeć  i  ściany  pstrzyć  umieją,  ale  same  nic  nie  robią, 
przyznawał,  że  wpływ  kobiet  na  wszystko  był  w  Polsce 
nieograniczony.  —  Historya  tój  epoki  przedstawia  nam 
ciJy  szereg  różnorodnych  niewieścich  postaci,  bez  których 
nawet  oblicza  tego  czasu  odtworayć  sobie  nie  można.  — 
Mamy  między  niemi  dynną  z  rozumu  hetmanową  Sie- 
niawską,  kt<5rój  Karol  ■XTT.  daleko  większe  znaczenie  po- 
lityczne przypisywał,  niżeli  samemu  hetmanowi;  znaną 
już  nam  księżnę  Czartoryską,  matkę  księcia  Augusta 
i  Michla;  córkę  jój  Poniatowską,  matkę  Stanisława  Au- 
gusta, która  charakterem  braciom  swym  nie  ustępowała; 
jenerałową  Skórze wską  —  mającą  u  Fryderyka  II.  za- 
chowanie; panią  Mniszchową,  córkę  wszechwładnego  przy 
Auguście  m.  Brohla;  ta  Dumouriera  chcącego  zaraz  po 
przyjeździe  swym  Polskę  opuszczać,  między  konfederata- 
mi  zatrzymała,    największe   całój  sprawie  oddając  usługi; 


Digitized  by 


Google 


149 

jenerał  francuzki  nazywał  ją  polską  Armidą,  przyznawał 
j6j  umysł  wykształcony,  duszę  wzniosłą,  szlachetną  i  tkli- 
wą, dokładną  interesów  krajowych  a  zwłaszcza  ludzi  i  ich 
charakterów  znajomość;  utrzymywał,  że  przez  rozmaite 
między  konfederatami  stronnictwa  zarówno  szanowana, 
ona  jedna  umiała  je  godzić,  ale  gwałtowna  i  mściwa, 
wszędzie  namiętność  swoje  wnosiła,  nie  ustawała  w  in- 
trygach, a  w  nienawiści  swojój  do  króla  ukoić  się  nie 
dawała.  Tą  gorączkową  czynnością  zapełniła  tóż  drugą 
połowę  niedługiego,  bo  zaledwo  36 -letniego  żywota.  — 
Obok  tych  pań,  widzimy  w  tśj  historycznćj  galery  i,  gło- 
śną na  całą  Polskę  z  dowcipu  i  wytrwałój  do  Stanisława 
Augusta  niechęci ,  kasztelanową  Kamieńską  Kossakowską, 
z  domu  Potocką,  przez  crfą  rodzinę  za  wyrocznią  prawie 
uważaną;  —  księżnę  Sapieźynę,  wojewodzicową  mścisła- 
wską,  siostrę  Ksawerego  Branickiego,  tyle  już  razy  przez 
historyków  opisywaną,  a  tak  czynny  biorącą  udział  w  sej- 
mikach i  sejmach,  sławną  z  gwałtowności  swojój,  pro- 
cesów i  intryg;  panią  Teressę  ze  Stadnickich  Grabiań- 
(^ynę,  co  to  sejmiki  na  rzecz  ki'óla  przygotowywała, 
mężowi  i  braciom  nadając  kierunek;  wreszcie  dalsze  i  bliż- 
sze krewne  Stanisława  Augusta:  hetmanową  Ogińską 
i  księżnę  marszałkowa  Lubomirską,  obydwie  Czartory- 
skie z  domu;  siostrę  królewską  hetmanową  Branicką,  pa- 
nią Krakowską;  siostrzenice:  panią  Mniszchową  i  Tyszkie- 
wiczową,  w  końcu  poślubioną  przez  niego  panią  Grabo- 
wską, a  dałby  się  ten  szereg  wielu  jeszcze  przyjaciółkami 
królewskiemi  z  rozmaitych  epok  uzupełnić.  —  Pamiętniki 
współczesne  i  opisy  zagranicznych  posłów  i  podróżnych 
zwiedzających  wtenczas  Polskę  pełne  są  imion  i  rysów 
charakterystycznych.  —  Już  dla  samego  stanowiska,  jakie 
w  kraju  Jenerał  ziem  podolskich  zajmował,  musiała  i  jego 
małżonka  niepoślednią  w  tym  świecie  niewieścim  ode- 
grać tśż   rolę    i  pominiętą   byćby   w  historyi   tego    czasu 


Digitized  by 


Google 


150 

nie  mogła.  —  Jako  matce  księcia  Adama,  należy  się  jśj 
jeszcze  w  tóm  opowiadaniu  wyłączne  zupełnie  miejsce; 
gdy  zaś  księżna  Jenerałowa  w  drugiój  połowie  swego 
życia  taką  czcią  ogólną  otoczoną  była,  że  cały  naród 
z  miłością  i  uszanowaniem  wymieniał  jój  imię,  myślimy , 
iż  polski  czytelnik  rad  będzie  znaleźć  tutaj  drobne  nawet 
o  niój  szczegóły,  jakie  w  rodzinnych  pamiętnikach  i  no- 
tatkach przechować  się  dały. 

Wiadomo  że  książę  Michgd  Czartoryski  potomka  męz- 
kiego  nie  mirf  i);  z  trzech  jego  córek,  dwie  z  rzędu  były 
za  Jerzym  Flemingiem,  podskarbim  W,  litewskim  a  pó- 
źniój  wojewodą  pomorskim,  trzecia  zaś  za  hetmanem 
Ogińskim. — Z  pierwszój  z  nich,  Antoniny,  pozostała  wnu- 
czka, wychowywała  się  w  Wołczynie,  pod  okiem  dzia- 
dów i  tę  ojciec  i  stryj  młodemu  księciu  Jenerałowi  ziem 
podolskich  przeznaczali  za  żonę.  —  Rozpoczyna  on  wła- 
śnie polityczny  swój  zawód ,  kiedy  ten  układ  rodziny  miał 
przyjść  do  skutku;  takim  sposobem  wjednóm  ręku  sku- 
piały się  dostatki  obydwóch  braci,  a  wielki  majątek  zna- 
nego z  rządności  Fleminga,  miał  jeszcze  powiększyć 
z  czasem  świetność  domu,  który  do  przewodniczenia  lo- 
som narodu  zdawał  się  być  powołanym.  —  Hrabianka 
Elżbieta,  Dorota,  Balbina  Fleming,  urodzona  d.  3  marca 
1745  r.  zaledwo  siedmna^tą  rozpoczynała  wiosnę ;  powsta- 
wała właśnie  z  niebezpiecznój  choroby,  którą  jój  życie 
było  zagrożone  i  nosiła  jeszcze  na  twarzy  wyraźne  ślady 
tylko  co  przebytój  ospy.  —  Rodzona  siostra  księcia  Je- 
nerała, Elżbieta,  późniój  marszałkowa  koronna  Lubomir- 
ska,  patrząc  na  plamy  czerwone  pokrywające  jój  lica 
i  na  perukę  jaką  musiano  okrywać  ogołoconą  z  włosów 
jój    głowę,    zalewała    się  łzami  i  mdlała  z  rozpaczy,    że 


»)    Jedyny  syn  jego  umarł  małoletni  w  maju  1751  roku. 


Digitized  by 


Google 


151 

ukochanemu  jój  bratu  tak  niepiękna  dostawała  się  żona, 
ale  starzy  książęta  musieli  porę  uznać  za  najstosowniej- 
szą i  wszystko  ustąpić  musiało  przed  wyraźną  wolą  księ- 
cia K!anclerza;  za  dyspensą  Klemensa  XTTT.  ślub  odbył 
się  w  Wołczynie  d.  19  września  1761  r.  —  Młoda  księ- 
żna prędko  do  zupełnego  zdrowia  wróciła,  a  o  jój  wdzię- 
kach mówiono  dużo  na  świecie;  związek  zaś  ten  licznóm 
ubłogosławiony  potomstwem,  miał  trwać  lat  sześćdzie- 
siąt trzy. 

Mogło   się   zdawać,    że   córka  takiego  jak  Fleming 
statysty,  a  nadewszystko   wychowanka  księcia  Kanclerza, 
będzie  ze  sprawami  publicznemi  obeznaną ,  a  charakterem 
i  umysłem  przypomni  dopiero  co  wspomnianą  Armidę  pol- 
ską,   albo  Kasztelanową  Kamieńską:  tymczasem  zupełnie 
inaczej  rzecz   się   miała.  —  Już  Stanisław  August  przez 
rodziców  księciu  Michałowi  Czartoryskiemu  na  jakiś  czas, 
dla  obeznania  się  z  publicznemi  sprawami  oddany,  skarżył 
się  w  pamiętnikach  swoich,  że  wuj  zupełnie  się  nim  nie 
zajmował  i  że  się  przy  W.  Kanclerzu  litewskim   niczego 
nie  nauczył.  —  Z   notatek    księżny    Jenerałowój    wnieść 
zaś  można,    że  i  wychowaniu  wnuczki   nie   więcój  czasu 
poświęcać  musiał.  —  Wychodząc  za  mąż  była   ona  mło- 
dóm,  nieśmiałym  dziewczęciem,  przy  bardzo  niedokładnych 
i  powierzchownych  o  wszystkióm  wiadomościach ,  nie  ma- 
jącóm  żadnego  o  życiu   publicznóm   wyobrażenia;    natura 
jój  zaś  była  na  wskroś  niewieścią,  żyła  przedewszystkióm 
sercem.  —  Już  we  trzy  lata  po  ślubie,  zaraz  po  elekcyi 
Stanisława  Augusta,  powiózł  ją  książę  Jenerał  za  granicę. 
Zwiedziła  z  nim  w  tój  pierwszój  swojój  podróży  Niemcy, 
Holandyą,    Paryż   i  Londyn.  —  Sama  powiada,    że  dni 
j6j  wtenczas  przepełnione  były  wesołością  i  tóm  powodze- 
niem znikomóm,  jakie  upaja  młode  kobiety,  jeżeli  staran- 
nego nie  odebrały  wychowania  i  gruntownych  zasad.  — 
Niemcy   przejechała  przebrana  za  pozwoleniem  męża  po 


Digitized  by 


Google 


152 

męzku,  w  mundurze  gwardyi  Htewskićj,  a  że  Ksiystwo, 
zwyczajem  panów  polskich ,  podróżowali  dworno,  kilku 
pojazdami j  z  wielkim  sług  pocztem,  —  wzięto  ją  we 
Frankfurcie  za  mającego  przejeżdżać  wtenczas  do  Paryża 
młodego  króla  duńskiego,  co  ją  niezmiernie  zabawiło; 
umiała  jednak  już  i  wtenczas  przywiązywać  ludzi  do  siebie; 
furman  w  Spa,  który  z  rozkazu  Księżny  nie  chcącój  się 
dać  komuś  prześcignąć,  zjeżdżając  z  góry  konie  w  cwał 
puścił,  a  gdy  unoszących  wstrzymać  nie  mógł,  sam  się 
z  kozła  pomiędzy  nie  rzucił  i  tak  choć  pokaleczony  z  naj- 
większego wybawił  ją  niebezpieczeństwa,  za  jedyną  na- 
grodę żądał,  po  wyleczeniu  się  swojóm,  aby  mógł  jćj 
służyć  do  śmierci  i  wzięty  do  Polski  stał  się  najwierniej- 
szym przez  lat  przeszło  trzydzieści  masztalerzem  i  stan- 
gretem, miłość  dla  całego  domu  przekazując  jeszcze  swym 
dzieciom.  —  W  drobnych,  ręką  księżnój  Jenerałowój  pi- 
sanych notatkach,  jakie  z  tych  lat  pozostały,  obok  cią- 
głych wyznań  zupełnój  o  wszystkióm  nieświadomości, 
znajdują  się  rysy,  malujące  tę  naturę  szczerą,  szlachetną 
i  żywą  przy  wielkim  takcie,  który  sama  ochroną  swoją 
i  przyrodzonym  nazywała  puklerzem.  —  Bywając  w  to- 
warzystwach francuzkich,  najczęściśj  przysłuchiwała  się 
tylko  rozmowom,  lękając  się  ust  otworzyć,  aby,  jak  się 
wyraża  sama,  nie  odezwać  się  nie  do  rzeczy.  —  Tak 
było  w  salonie  pani  Geoffrin,  tak  u  będącego  wtenczas 
na  szczycie  sławy  Jana  Jakuba  Rousseau,  o  którym,  jak 
się  przyznaje,  nie  wiedziała  wtenczas  nic  zgoła,  bo  przy- 
szła pani  Puław  i  autorka:  ..Północnych  Ogrodów^'  i  „P/>/- 
grzyma  w  Dobromilu^\  w  tych  latach  nic  czytać  nie  miała 
zwyczaju.  —  Raz  wszakże,  na  świetno]  wieczerzy  u  księ- 
żny Orleańskiój  w  Palais  Royal,  posłyszawszy  panią  de 
Clermont  opowiadającą  o  liście  jój  krewnego,  który  wra- 
cając z  Petersburga  przejeżdżał  przez  Litwę  i  donosił, 
że   tam   ludzie    mieszkają    w  jamach    zimą    pokrywanych 


Digitized  by 


Google 


153 

śniegiem,  a  dzieci  bvle  się  z  nich,  wychyliły,  zjadano  by- 
wają pi-zez  niedźwiedzie,  wybucliła  głośnym  śmiechem, 
a  gdy  się  u  niój  o  prayczynę  tój  nagłój  wesołości  dopy- 
tywano, odpowiedziała,  iż  śmieje  się  z  radości,  źe  uni- 
knęła paszczęki  niedźwiedzi  na  Litwie,  która  jest  jój  oj- 
czyzną; zaraz  zaś  po  wieczerzy,  przy  jednój  z  tych  gier, 
jakie  wtenczas  były  w  modzie  w  najwykwintniejszych 
salonach  paryzkich,  taż  sama  pani  głośno  ostrzegała  księ- 
żnę Jenerałową,  aby  się  miała  na  ostrożności  z  jej  ma- 
tką, bo  ta  przy  kartach  zwykła  szachrować.  —  „Pani!" 
odpowiedziała  jój  z  żywością  młoda  Litwy  obronicielka, 
„w  ojczyźnie  mojój  dzieci,  które  przez  niedźwiedzic  zja- 
dane bywają,  nigdy  podobnych  rzeczy  o  matkach  swoich 
nie  mówią." 

W  Anglii,  pomimo  najlepszego  przyjęcia,  jakiego 
od  przyjaciół  męża  doznała,  wpadła  w  nostalgią,  czuła 
się  nieszczęśliwą,  pewną  była,  że  umrze,  spowiadała  się, 
napisi^a  testament  i  listy  pożegnalne  do  rodziny;  noc 
jedna  szczególniój ,  kiedy  chora  wyobraźnia  w  kwiatach 
pokrywających  obicie  widziała  trupie  głowy,  co  chwila 
spodziewając  się  końca,  wydała  się  okropną.  —  „Naza- 
jutrz," mówi  sama,  ')  „mąż  chcąc  mnie  rozerwać,  zawiózł 
do  Franklina.  —  Nie  wiedziałam  nic  o  nim;  mąż  w  po- 
jeździe starał  mi  się  wytłumaczyć  wszystko,  ale  mało  mnie 
to  zajmowało;  zaledwo  wiedziałam,  że  istnieje  drugie 
półkuli;  o  machinach,  konduktorach,  harmonice  najmniej- 
szego nie  miałam  wyobrażenia.  —  Prayjechawszy,  ujrza- 
łam postać  bardzo  poważną,  ale  łagodną  i  miłą.  — 
Mąż  rozmawiał  z  nim  po  angielsku;  ja  nic  nie  rozumia- 
łam; on  dziwił  się  nieruchomości  mojej,  ale  gdy  się  do- 
wiedział o  chorobie,    wpatrując  się   we   mnie  i  wziąwszy 


^)    Rękopism. 


Digitized  by 


Google 


154 

za  rękę  powiedział  głosem,  którego  nie  zapomnę  nigdy: 
„Biedna,  młoda  kobieta/^ — Nie  znając  wyrazów,  zrozumia- 
łam go  i  uczułam  się  pocieszoną.  —  Wtenczas  Franklin 
otworzył  harmonikę  i  wydobył  z  niój  tony  przeciągłe  i  smę- 
tne, które  zdały  mi  się  byó  niebieską  harmonią.  —  Słucha- 
łam jój  z  zachwyceniem,  aż  strumienie  łez  puściły  mi 
się  z  oczu.  —  Franklin  posadził  mię  przy  sobie,  dał  wy- 
płakać się  i  powiedział  potom:  „Teraz  jesteś  już  ule- 
czona!" —  I  mówił  prawdę;  chmura,  która  mię  przy- 
tłaczała, opadła  nagle,  z  przyjemnością  widziałam  świat, 
wierzyłam  w  przyszłość,  nie  chciałam  już  umierać.  — 
W  tój  chwili  Franklin  zdał  mi  się  ojcem  i  nie  wahałam 
się  go  uścisnąć.  —  Oświadczył  mi  wtenczas  gotowość  wy- 
uczenia mnie  gry  na  harmonice  i  w  rzeczy  samćj  dal  mi 
dwanaście  lekcyj.  —  Uczyłam  się  szybko,  ale  wprędce  za- 
pomniałam wszystkiego;  wyjech:J:am  z  Anglii,  a  podróże 
i  dalsze  pełne  rozrywek  życie  wybiło  mi  z  głowy  całkiem 
ten  talent,  pomimo,  że  dla  samego  mistrza,  który  mi 
pierwszych  udzielał  początków,  winien  był  mię  zajmować." 
Takióm  było  pierwsze  na  szeroki  świat  wystąpienie 
księżny  Jenerałowój.  —  Początkowe  po  zamążpójściu  lata 
spędziła  ona  w  cichych  Oleszycach,  majętności  w  woje- 
wództwie bełzkićm  położonój,  kt<5rój  księżna  Wojewo- 
dzina ruska,  jako  dóbr  własnych,  synowi  odstąpiła;  teraz, 
wróciwszy  z  zagranicy,  osiedli  księstwo  w  Warszawie, 
w  tak  zwanym  błękitnym  pałacu ,  oddanym  im  przez  księ- 
cia Augusta,  kt<5ry  sam  drugi  pałac,  na  Krakowskióm 
przedmieściu  położony,  zajmował.  —  Tu  dla  młodój  ko- 
biety nowa  rozpoczęła  się  epoka.  —  Niedawno  nad  ni- 
czóm  jeszcze  głębiój  nie  zastanawiająca  się,  przemijającym 
uległa  wrażeniom,  poznała  teraz  to  uczucie,  które  będąc 
serca  niewieściego  koroną,  tak  bujnie  późniój  rozkwitnąć 
w  niój  miało;  w  1765  r.  pierwszy  raz  została  matką, 
dając    życie    księżniczce   Teressie.    Niebawem    tóż    zajęła 


Digitized  by 


Google 


155 

miejsce  w  towarzystwie.  —  Położenie  rodziny  było  świetne; 
książę  Wojewoda  Ruski  marszałkowa!  istniejącej  jeszcze 
konfederacyi,  zaprowadzone  reformy  przynosiły  owoce; 
przeciwnicy  icli  nie  śmieli  ust  otworzyć;  starzy  Czarto- 
ryscy czuli  się  nareszcie  panami  kraju.  —  Król,  mimo 
poduszczeń  młodych  swoich  przyjaciół  i  samego  Repnina, 
nic  bez  wujów  nie  czynił;  gdy  książę  Kanclerz  na  wieś 
się  udał,  utrzymywał  z  nim  ciągłą  korespondency ą ;  am- 
bassador  rossyjski  oceniając  wpływ  ich  w  kraju,  pomimo 
podejrzliwości  i  osobistój  urazy,  starał  się  dobre  utrzy- 
mywać stosunki,  wszystko  więc  przed  nimi  zdawało  się 
korzyć.  —  Przy  pochopności  naazój  do  przesadzonych  na- 
dziei i  usposobieniu  wesołóm  ówczesnych  pokoleń,  bawiła 
się  Warszawa;  młody  Dwór  wszelkiemi  sposobami  do 
tego  zachęcał;  porwał  ten  wir  i  księżnę  Jeneralową.  — 
Do  najświetniejszych  uczt,  jakie  w  tym  czasie  dla  króla 
wydano,  należało  przepyszne  przyjęcie,  jakie  dla  niego 
w  błękitnym  urządzono  prfacu.  —  Kiedy  dostojnych  go- 
ści w  obszernych  raczono  salonach,  steij  na  podwórzach 
stoły  dla  publiczności  miejskiój  przygotowane;  a  z  orlich 
dziobów  lały  się  nieustannie  wina  w  rozmaitych  naczy- 
niach roznoszone  przez  gości  nawet  do  gospód.  —  Księżna, 
o  którój  pisma  publiczne  wyrażały  się  wtenczas,  „że  była 
licznym  gminem  powabów  ciała  i  duszy  ozdobiona",  roz- 
taczała wdzięk  jój  właściwy,  a  nawet  zalotność,  nad  którą 
subtolniejszój ,  według  niój  samój ,  żadna  nie  posiadała  ko- 
bieta. —  Wśród  chmur,  jakie  zbierały  się  do  koła,  pro- 
wadzono w  stolicy  to  wesołe  życie.  —  Ale  wkrótce,  ja- 
keśmy widzieli,  zmieniło  się  wszystko.  —  Moskwa  zro- 
zumiawszy doniosłość  zaprowadzonych  reform,  obalenie 
ich  Repninowi  nakazała  i  przechyliwszy  się  na  stronę 
nieprzyjaciół  Czartoryskich,  znaną  wywołała  burzę.  — 
Wszystkie  dawniejsze  nienawiści,  wszystkie  urazy  osobi- 
ste,   odżyły  znowu  i  twórcy  naprawy  Rzpltój  ujrzeli  się 


Digitized  by 


Google 


2^ 

zmuszonymi  własną  rękę  do  rozwiązania  konfederacyi  i  oba- 
lenia swojego  dzieła  przyłożyć.  —  Osobisty  tylko  ambas- 
sadora  stosunek  z  księstwem  Jeneralstwem  ziem  podolskich, 
łagodził  jego  przeciw  starym  Czartoi-yskim  wystąpienia.  — 
Gdy  Repnina  miejsce  książę  Wołkoński  zajął,  stali  się 
już  przedmiotem  wyłą<5znego  zupełnie  prześladowania.  — 
Księżna  \ftenczas  zaledwie  na  parę  miesięcy  przed  od- 
jazdem Repnina  z  zagranicy  wróciwszy,  znowu  do  obcych 
udała  się  ki*ajów,  a  jak  w  tych  latach  najcięższych  dla 
ojczyzny  doświadczeń  dojrzał  jój  umysł  i  rozwinęło  się 
uczucie  miłości  dla  kraju,  świadczy  list  jćj  własny,  kt<Sry 
tu  pi-zytaczamy.  —  Książę  Jenerał  także  za  granicą  ba- 
wiący, tylko  w  innóm  na  krótki  czas  miejscu,  przywie- 
dziony chwilowo  do  rozpaczy  ówczesnemi  wypadkami 
i  położeniem  kraju,  zapytywał  księżnę,  czyby  jój  nie  było 
przyjemnćni,  spi-zedawszy  wszystko  w  Polsce,  osiąść  gdzie 
we  Francyi,  Anglii,  lub  innym  jakim  kraju? — Księżna 
z  Londynu,  gdzie  wówczas  bawiła,  odpisała  mu  co  na- 
stępuje (d.  31  kwietnia  1772  r.):  — „Na  postawione  py- 
tanie odpowiem  Ci  szczerze  co  myślę.  —  Mówiłam  nieraz 
i  powtarzam,  że  z  uczucia  i  przez  nawyknienie  bardzo 
przywiązaną  jestem  do  Polski,  że  tam  zawsze  pragnęła- 
bym mieszkać,  póki  jakakolwiek  ku  temu  zostawałaby 
możność.  —  Gdyby  nieszczęścia  i  ostateczne  zniszczenie 
znmszały  nas  innej  szukać  ojczyzny,  wtenczas,  ale  wten- 
czas tylko,  trzeba  byłoby  wybijać  kraj  jaki  stosownie  do 
okoliczności.  —  Dziś  jeszcze  jedne  zrobię  Ci  uwagę:  za- 
nadto dobrym  jesteś  synem,  zanadto  przywiązanym  do 
Ojca,  abyś  za  jego  życia  mógł  Polskę  opuścić,  a  on  bez 
najmniejszego  cudu  żyć  może  jeszcze  lat  dziesięć  i  wię- 
cój;  przyt^m  nie  mało  potrzebaby  cziisu  dla  urządzenia 
twych  interesów  i  sprzedaży  dóbr  tak  rozległych,  a  po- 
myśl jeszcze  mój  drogi ,  jakby  ciężko  nam  było  opuszczać 
krewnych,  przyjaciół,   znajomych,   kochających  nas,  i  na 


Digitized  by 


Google 


167 

których  z  pewnością  rachować  możemy,  dla  rozpoczynania 
nowego  zupełnie  życia,  które,  skoroby  nie  odpowiadało 
naszym  nadziejom,  obudzióby  musiało  żal  tóm  żywszy,  za 
niepowrotnie  już  opuszczonym.  —  A  zresztą,  mój  kochany, 
jeszcze  i  u  nas  użytecznym  byó  można,  czemużby  się  tego 
wyrzekać?  Użytecznym,  jeżeli  nie  całemu  krajowi,  to 
wielu  indywiduom  w  szczególności.  — Pamiętaj  także,  że 
masz  już  syna,  i  że  może  mieć  będziesz  drugiego.  — 
Kształć  ich,  nauczaj,  a  nie  będziesz  się  nudził  ani  chwili. 
Tymczasem  powinniśmy  myśleć  o  spłaceniu  naszych  dłu- 
gów i  niezaciąganiu  nowych.  —  Mógłbyś  pod  pozorem 
niepokojów  i  podróży  pozbyć  się  swojego  dworu,  konie 
i  ludzi  poodsyłać.  —  To  moja  rada.'^  ') 

Przytoczyliśmy  list  ten,  bo  będąc  zupełnie  poufnój 
natury,  lepićj  od  słów  naszych  i  długich  wywodów  ma- 
luje ówczesne  usposobienie  Księżny.  —  Cały  czas  roz- 
biorowego sejmu  i  delegacyi  Ponińskiego  spędzili  Księ- 
stwo za  granicą,  zkąd  zaledwo  w  1776  r.  na  stały  pobyt 
do  kraju  wrócili,  a  po  kilku  latach  zapełnionego  znowu 
zabawami  i  rozproszonego  życia,  jakie  wtenczas  prowar- 
dzono  w  polskiój  stolicy.  Księżna  osiadając  w  Puławach, 
w  chwili  większego  zapewne  skupienia,  skreśliła  sama 
swój  wizerunek,  co  było  wówczas  upowszechnionym  bar- 
dzo zwyczajem.  —  Jćj  własnemi  słowami  uzupełnimy 
tych  kilka  tyczących  się  j6j  rysów. 


*)  List  ten  pisany  po  francuzku  znajduje  się  w  domowóm  archi- 
wum ks.  Czartoryskiego. 


Digitized  by 


Google 


PORTRET 

KSIĘŻNY  JENERAŁOW&J  ZIEM  PODOLSKICH 

przez  nią  samą  skreślony. 


W  Świecie  często  o  mnie  mówiono,  ale  jedni  pa- 
trzali  na  mnie  za  nadto  zblizka,  drudzy  za  nadto  zdale- 
ka,  i  dla  tego  rzadko  kiedy  widziano  mnie  taką,  jaką 
jestem  w  istocie.  —  Nieraz  mężczyźni  unosili  się  nad 
memi  zaletami,  kiedy  kobiety  sądziły  mnie  zbyt  surowo. 
Przyjaźń  zamykała  oczy  na  moje  wady,  a  zawiść  korzy- 
staia,  z  każdój  zręczności  oczernienia  mnie;  co  zaś  do 
obojętnych,  ci  powtarzali  jedno  lub  drugie,  nie  troszcząc 
się  wcale  o  to,  co  mogło  być  prawdziwóm.  —  Z  góry 
wypada  mi  wyznać,  że  na  szali  losów  moich  i  moich  po- 
wodzeń przeważało  szczęście,  a  jeżeli  przyznanie  się  do 
tych  powodzeń  może  mieć  pozór  próżności,  to  zapieranie 
się  ich  byłoby  niezawodnie  obłudą. 

Doszedłszy  lat,  w  których  już  każdy  oceniać  siebie 
może,  chcę  tóż  powiedzieć  co  o  sobie  myślę;  jeżeli  mię 
zaślepia  miłość  własna,  daję  prawo  przyjaźni  wymazać 
to,  co  tu  dla  niój  jedynie  piszę. 

Piękną  nigdy  nie  byłam,  ale  często  bywałam  ładną; 
mam  piękne  oczy,  a  że  się  w  nich  wszystkie  uczucia  mśj 
duszy  malują,  wyraz  twarzy  mojój  bywa  zajmujący.  — 
Płeć  mam  dość  białą,  aby  przy  rumieńcu  mogła  mieć 
nieco  blasku;  czoło  gładkie  twarzy  nie  szpeci;  nos  ani 
brzydki,  ani  piękny,  musiał  być  takim  jakim  jest,  dla  do- 
pełnienia rysów  moich.  —  Usta  mam    duże,    zęby  białe, 


Digitized  by 


Google 


159 

uśmiech  miły  i  ładny  owal  twarzy.  —  Włosów  posiadam 
dosyć,  aby  niemi  z  łatwością  ubrać  moje  głowę;  są  ciem- 
nego jak  i  brew  koloru.  —  Raczój  słuszną  jestem  niż  małą, 
kibić  mam  wysmukłą,    gors  może  za  chudy,  rękę  brzyd- 
ką,   ale   za    to  nóżkę  prześliczną   i  wiele  wdzięku  w  ru- 
chach. —  Twarz  moja  podobna  w  tóm  do  umysłu;  najwię- 
kszy obojga  powab  zależał  na  zręczności ,  z  jaką  umiałam 
podnosić  ich  wartość.  —  W  młodości  bardzo  byłam  zalo- 
tną, jestem  nią  mniój  z  dniem  każdym,  chociaż  płeć  moja 
niewieścia  jeszcze  mi   przypomina  czasem,    że  podobanie 
się  ma  wielki  w  sobie   urok.  —  Zaniedbane  wychowanie 
nie  ostudziło  wrodzonój  mi  popędliwości;    ale  pragnienie 
być  kochaną  przez  wszystko  co  mnie  otacza,    ulecza  mię 
powoli  z  tćj  wady.  —  Przyniosłam  z  sobą  na  świat  wiele 
miłości  własnój,    a  głośne   powodzenie  i  odbierane  hołdy 
nie  mogły  jój  zmniejszyć;    ale  rzadki  takt  wrodzony  był 
moją  obroną  i  nie  dozwalał  mi  nigdy  narażać  się,   kiedy 
nie  byłam  pewną  zwycięztwa.  —  Tenże  sam  takt  kiero- 
wał mną  zawsze,  tak  żem  rzadko  uczyniła  krok  jaki,  któ- 
ryby się  nie  podobał,  lub  żywego  nie  obudził  zajęcia.  — 
Miałam  zawsze    talent  wykazania  wartości  mojój  i  nigdy 
kobieta  bardziój  subtelnój  nie  posiadała  zalotności.  —  Przy- 
znaję się  z  całą  szczerością  do  moich  wad  i  wcale  ich  uspra- 
wiedliwiać nie  myślę.  —  Złym  humorom  podlegałam  łatwo 
i   może   byłabym   skłonniejszą  jeszcze   do  nich,    gdybym 
mniój  powodzenia  na  świecie  doznała;    i  dziś  jeszcze  nie 
zupełnie  jestem  od  nich  wolną,  mam  jednak  nadzieję,   że 
się  całkiem  z  tój  wady  poprawię,  kiedy  się  do  niój  przy- 
znaję tak  szczerze. 

Uczucia  moje  są  prawdziwe;  przyjaźń  dla  ukochanych 
żywa,  czuła  i  niezmienna.  —  Nikt  obcy,  ani  żadna  oko- 
liczność nie  jest  w  stanie  zachwiać  mojego  ku  nim  zau- 
fania; serce  moje  nigdy  się  nie  zachwiało  w  tóm  uczuciu, 
mogącóm   jedynie    szczęście    nasze    ustalić.  —  Przyjaciół 


Digitized  by 


Google 


160 

moich  stawiam  zawsze  wyźój  po  nad  siebie  samą  i  nie 
podejrzewam  ich  nigdy,  —  bo  ufną  jestem  bez  granic.  — 
Nic  nie  jest  w  stanie  zmienić  przekonania  mego  o  tych, 
których  kocham,  i  serce  moje  nie  oddala  się  od  nich, 
chyba  zmuszone  szeregiem  krzywd  ciągle  mu  zadawanych, 
lub  niewdzięcznością  bez  przerwy.  —  Jestem  dobrą  ma- 
tką i  nigdy  cienia  najmniejszego  wyrzutu  uczynić  sobie 
nie  miałam  powodu,  co  do  niezachwianej  miłości  mojój 
dla  dzieci.  —  Umysł  mój  z  natury  widzi  jasno,  ile  razy 
mogę  się  zastanowić  i  mam  czas  po  temu,  ale  pierwszy 
popęd  unosi  mię  niekiedy.  Nie  upieram  się  długo,  choć 
w  pierwszój  chwili  mocno  obstaję  przy  swojóm.  —  Mam 
pewne  ukształcenie ,  nie  tak  wielkie  jednak  jak  zdawać 
się  może  tym,  co  mnie  słyszą  mówiącą.  —  Posiadam  kilka 
talentów  uprzyjemniających  życie,  ale  żadnego  w  wyso- 
kim stopniu.  —  Tenże  sam  takt,  który  mi  dozwala  ode- 
zwać się  w  porę,  posługuje  mi  we  wszystkióm.  —  Nie 
wiele  mam  pamięci,  ale  dosyć  wrodzonego  gustu,  a  na- 
byłam go  więcój  jeszcze  w  towarzystwie  ludzi,  z  którymi 
żyłam.  —  Chociaż  wesoła  z  natury,  żywo  przejmuję  się 
każdym  smutkiem.  Podobam  się  łatwo,  bo  nie  jestem 
wymag^ającą  i  wolę  milczeć,  niż  ganić  cokolwiek.  —  Brzy- 
dzę się  obmową  i  nie  szydzę  z  nikogo.  —  Nie  żyłam  ni- 
gdy wśród  martwój  obojętności,  ale  szala  szczęścia  prze- 
ważała zawsze  w  mych  losach,  z  rozkoszą  zaś  przychodzi 
mi  dodać,  że  to  mężowi  i  dzieciom  moim  przede wszy- 
stkióm  zawdzięczam.  —  Stosunki  ze  mną  są  pewne,  do- 
brą jestem  do  sekretu  i  nigdy  niczyjego  nie  zawiodłam 
zaufania.  —  Rozrzewniam  się  z  łatwością,  a  serce  moje 
nie  zna  nienawiści;  zmuszona  do  niój  prędko  się  nią  umę- 
czam jak  prawdziwym  ciężarem  i  rychło  zastępuję  niepa- 
mięcią i  obojętnością  zupełną.  —  Niecierpliwię  się  łatwo, 
ale  t6ż  prędko  staję  się  panią  tego  poruszenia.  —  Przy- 
znaję, 'ko  jestem  zręczną,  aU*  nigdy  w  podejściu;  jestem 


Digitized  by 


Google 


161 

czynną  i  lubię  być  zatrudnioną.  —  Na  kobietę  mam  dosyć 
odwagi  i  nie  tracę  głowy  wśród  kłopotów  i  niebezpie- 
czeństw. —  Nie  znam  zawiści,  łatwo  zapominam  osobistą 
urazę,  ale  długo  pamiętam  krzywdę  wyrządzoną  ukocha- 
nym moim.  —  Nie  mam  pychy,  ani  ambicyi ,  ale  nie  zno- 
szę żadnego  rodzaju  upokorzenia.  —  Panującóm  we  mnie 
uczuciem  jest  miłość  Ojczyzny;  z  nią  związałam  całą  przy- 
szłość, jaką  założyłam  sobie;  mąż,  dzieci,  własne  uczucia 
moje  i  charakter  tak  mi  ten  przedmiot,  tę  niemal  religią 
czynią  niezbędną  i  drogą,  że  nic  mię  od  niój  oderwać 
nie  zdoła. 

Oto  co  widzę  w  sobie  i  czóm  jestem,  ile  mi  się 
zdaje.  —  Mało  komu  ta  spowiedź  dostanie  się  do  ręki; 
powierzona  przyjaźni  chętnie  ulegnie  wszelkim  zmianom; 
niech  przyjaźń  dodaje,  lub  przekreśla  co  się  jój  podoba.  — 
Jeżeli  przyjaciele  dostrzegą  prawdę  w  tym  portrecie,  ich 
uznanie  podniesie  w  mych  oczach  zalety  moje,  a  doda 
mi  gorliwości  w  pozbywaniu  się  wad  moich. 

Pisałam  w  Puławach,  w  37-inym  roku  życia. 

Elżbieta  Czartoryska. 


'^5^-!?8^<2«'-^^ 


Kstą^.p  Adam  Otarto  ryski.    Tom  I.  ]^1 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  111. 


Książę  Ad  am  Jerzy  Czartoryski  —  dziecinne  jego  lata. 


Między  pięciorgiem  dzieci,  jakiemi  Opatrzność  obda- 
rzyła księstwo  Czartoryskich,  jenerałostwo  ziem  podol- 
skich, książę  Adam  Jerzy  trzecie  z  porządku,  a  więc 
środkowe  zajmował  miejsce;  poprzedziły  go  w  przyjściu 
na  świat  księżniczki:  Teressa  i  Marya,  a  miał  młodsze 
od  siebie  rodzeństwo:  brata  Konstantego  i  siostrę  Zofią, 
późniejszą  ordynatową  Zamoyską,  i)  Urodził  się  w  War- 
szawie dn.  14  stycznia  1770  r.  w  czasie,  kiedy  konfede- 
raci barscy  walkę  zaciętą  toczyli,  przybierając  się  ogłosić 
swój  manifest,  składający  z  tronu  Stanisława  Augusta, 
w  stolicy  zaś,  nowy  poseł  rossyjski,  książę  Wołkoński, 
zajmujący  miejsce  świeżo  odwołanego  Repnina,  z  wy- 
łączną praeciw  Czartoryskim  występował  zaciętością,  w  sta- 
rych książętach  największych  Rossyi  wskazując  nieprzy- 
jaciół. Tak  u  kolebki  dziecięcia  zbiegły  się  niejako  dwie 
epoki  dziejów  naszych:  kończyła  się  dawna,  szlachecka, 
gwarna  i  w  wolności  rozmiłowana,   a  wewnętrznym  nie- 


1)  Najstarsza  córka  księstwa  Czartoryskich  Teressa  przyszła  na 
A^^dat  1765  r.,  księżniczka  Marya,  później  księżna  Wirtembergska  dn.  15 
marca  17(38,  książę  Konstanty  dn.  28  października  1778,  a  księżniczka 
Zolia  d.  15  października  1778. 

11* 


Digitized  by 


Google 


164 

ładem  i  swawolą  podkopana  Rzeczpospolita,  ze  staremi 
instytucjami  swojemi;  zaczynała  się  zai  nowa,  rządniej- 
sza  i  pokutująca  Polska,  mająca  wśród  cierpień  wieko- 
wych i  przeobrażenia  się  wewnętrznego  szukaó  warunków 
dalszego  bytu.  Wnuk  księcia  Wojewody  ruskiego,  a  po 
matce  prawnuk  księcia  Kanclerza  litewskiego,  urodził  się 
książę  Adam  Jerzy  w  całój  jeszcze,  nie  poówiartowanój 
ojczyźnie,  ale  rozlegający  się  w  około  niemowlęcia  po- 
szczęk  orężny  był  niejako  zamknięciem  epoki  niepodle- 
głości i  już  prowadził  za  sobą  pierwszy  rozbiór  kraju; 
prześladowanie  zaś,  jakie  w  tój  chwili  dotykało  głowy 
rodziny,  było  jakby  zapowiedzią  dalszych  losów  ojczyzny 
a  z  niemi  i  własnój  ostatecznie  nowonarodzonego  doli. 

Prędko  po  przyjściu  na  świat  dziecięcia,  rodzice  jego 
unikając  prześladowania  wyjechali  znowu  za  gTanicę,  gdzie 
w  różnych  miejscach  lat  kilka  spędziU;  czy  dziecię  im 
towarzyszyło,  nie  wiemy;  w  każdym  razie  nie  mogło  to 
na  dalsze  jego  życie  mieó  wpływu.  Najrańszym  z  pier- 
wszych lat  wspomnieniom  księcia  Adama,  jakie  do  pó- 
źnój  przechował  starości,  za  tło  służyły  strony  rodzinne, 
i  w  kraju  zeszły  mu  te  lata,  które,  jak  sam  w  żywocie 
J.  U.  Niemcewicza  powiedział,  „najwięcój  przyczyniają 
się  do  złożenia  tego,  co  późniój  nazywamy  charakterem 
człowieka."  Lecz  na  te  pierwsze,  przeważne  wrażenia 
wiele  rzeczy  się  składa;  nie  tylko  życia  narodu,  ale  po- 
jedynczego nawet  człowieka  nikt  nie  zrozumie,  jeżeli  go 
z  życiem  ogólnóm  jego  !czasu  nie  zwiąże.  Młodzieńcze 
lata  księcia  Adama  były  zarazem  latami,  które  poprze- 
dziły wielką  rewolucyą  francuzką  i  trzeba  sobie  ogólne 
w  Europie  usposobienie  i  stan  umysłów  ówczesnych  przy- 
pomnieć, aby  do  wielu  zagadek  i  u  nas  klucz  znaleź(5. 
Dalekiemi  już  były  czasy,  kiedy  córkę  podskarbiego  Mor- 
sztyna majestat  Ludwika  XIY.  uszanowaniem  przejmo- 
wał,   a  nawet   kiedy  j6j  synowie   z  rówieśnikami  swoimi 


Digitized  by 


Google 


wzorów  taui  urządzenia  państwa  i  idei  porządku  szukać 
jeździli.  Fryderyk  II.,  który  w  młodości  swojój  zwykł 
był  mawiać,  że  gdyby  był  królem  fi'ancuzkim,  niktby 
w  Europie  całój  bez  jego  wiedzy  z  harmaty  nie  wystrzelił, 
teraz  z  przekąsem  panowanie  Ludwika  XY.  trzema  ko- 
tylionami od  imienia  trzech  jego  faworyt  nazywał; 
z  przyćmioną  sławą  wojenną,  z  rozstrój onemi  finansami 
a  zależną  od  niewieścich  kaprysów  polityką  swoją,  Pran- 
cya  już  była  utraciła  dawne  swoje  polityczne  znaczenie, 
ale  pomimo  to  miała  jeszcze  niezaprzeczone  swoje  pano- 
wanie duchowe.  Język  jćj  był  językiem  dworów  i  wyż- 
szych sfer  towarzyskich,  językiem  dobrego  tonu  i  wy- 
kwintno] ogłady,  i  jeżeli  nieraz  lekceważono  niedołężnego 
wnuka  Ludwika  XIV.,  to  korzono  się  powszechnie  przed 
głośnymi  pisarzami  francuzkimi  t^j  epoki;  sam  nawet 
król-tilozof  w  Sansrtouci  mawiał  nieraz,  że  jak  prawdziwy 
muzułmanin,  dla  zbawienia  swego,  pielgrzymkę  do  Mekki 
odbyć  kiedykolwiek  powinien,  tak  każdy  Europejczyk 
obowiązany  jest  choć  raz  w  życiu  odwiedzić  Paryż.  On, 
który  w  Niemczech  obudzał  zapał  jako  przedstawiciel  du- 
cha germańskiego  i  jakby  zwiastun  potęgi  Niemiec, 
francuzki  język  daleko  lepiój  znał  od  własnego,  w  tym 
języku  książki  swoje  pisał,  utwory  francuzkie  wyżój  nad 
wszystkie  inne  stawił,  sam  chętnie  oiaczdl  się  Francu- 
zami. Wpływ  pisarzy  tamtejszych  i  w  innych  stolicach  nie 
mniój  był  wyraźny.  Tylko  nie  byli  to  klassyozni  pisarze 
wielkiego  wieku  Ludwika  XIV.,  ale  przesłańcy  i  właściwi 
ojcowie  rewolucyi  francuzkiój;  filozofia,  którą  populary- 
zowali i  rozrzucili  po  świecie,  była  w  istocie  swojej  za- 
przeczeniem chrześciaństwa;  przemawiając  niby  w  imię 
pokrzywdzonych  praw  człowieka  i  karcąc  nadużycia  isto- 
tne, powstawała  ona  przeciw  wszelkiój  powadze,  odrzu- 
cała objawienie,  nawet  tradycyą  historyczną,  a  zastąpiwszy 
zrazu  naukę  Kościoła  jakimś  mglistym  a  dla  sumień  wy- 


Digitized  by 


Google 


166 

godnym  deizmeui,  przeszła  prędko  do  zaprzeczenia  całego 
duchowego  świata,  do  zupełnego  w  gruncie  materyalizniu. 
Wypowiedziawszy  wojnę   całemu  układowi  społecznemu, 
z  największą  nienawiścią  powstawano  na  Kościół  będący 
jego  podstawą;    tak   zwani   filozofowie  nie  mieli  zapasu 
wielkiej  erudycyi,  jak    niektórzy  dzisiejsi    ich   następcy; 
owszóm,  płytkość  ich  wiedzy  zadziwia  teraz,  ale  świecili 
bystrością,   dowcipem  i  niezmordowaną  czynnością;   dzia- 
łali jakby   zwarty  hufiec,    a  wszędzie  umieli  znaleźć  dla 
siebie  sprzymierzeńców  i  pomocników;  co  w  grubych  fo- 
liałach Encyklopedyi   powszechnój  rozwijaU  obszernie,  to 
w  tysiącznych  drobnych  pismach,  romansach,  w  sztukach 
teatralnych,  w  ulotnych  piosenkach  i  artykułach,  w  coraz 
nowój   a  często   nęcącój    formie,   jak    zdawkową  monetę 
rozdawali  ludziom;    przeciskało  się  to  wszędzie,    stawało 
się  chlebem  powszednim  całych  warstw  społecznych  i  po 
kilkudziesięciu  latach  wytrwałój    a  zręcznej  siejby,  plony 
już  były  obfite.  Kościół  w  przekonaniu  klas  wyższych  zdo- 
łano okryć  śmiesznością,    albo   ohydą;    niewiara    lub  zu- 
pełna na  rzeczy  zaziemskie  obojętność  rozlała  się  szeroko; 
dusze   pod   pozorem   wyswobodzenia  z  więzów   przesądu, 
pozbawione  zostały  wszelkiego  hamulca  i  karbu  a  razem 
wszelkich  pomocy,   jakie    dla  siebie   znajdowały   w  Ko- 
ściele; z  usunięciem  wiekami  uświęconój  prawdy  i  wszel- 
kićj  zgoła  powagi,  obalono  filary,  na  których  opierało  się 
społeczeństwo  i  oddano  je  teraz  na  łaskę  pierwszój  lepszój 
teoryi,   na  łup  zręcznych  sofistów  lub  brutalnój  siły,  bez 
żadnego  wewnątrz  oporu,  jak  łódź  rzuconą  na  wzburzone 
morze,  bez  rudla,   żaglu,  kotwicy  i  sternika.  —    Zwolna 
w  zaślepieniu  pychy,    niektórzy   bezwiednie,   inni  z  całą 
świadomością  rzeczy,  z  szatańską  nienawiścią  wiary  i  wszy- 
stkiego, co  z  nią  jest  w  związku,  prowadzili  do  rozprzę- 
żenia w  przyszłości  wszelkich  węzłów  rodzinnych  i  towa- 
rzyskich,   do    prawdziwego    barbarzyństwa,    gorszego  od 


Digitized  by 


Google 


167 

pogaństwa  przedclirześciańskich  czasów,  bo  już  pozbawio- 
nego wszelkiój  religijnój  podstawy. 

Po  wstąpieniu  na  tron  Ludwika  XYI.,  filozofia  szcze- 
gólnemi  dotąd  zaszczycana  względami  w  Berlinie  i  Pe- 
tersburgu, gdzie  j6j  do  własnych  celów  używaó  umiano, 
przyszła  z  ministrem  Turgot  i  we  Francy  i  do  władzy; 
odtąd  coraz  nowe  i  coraz  łatwiejsze  odnosiła  zwycięztwa. 
Ze  śmiercią  starego  króla,  publiczne  zgorszenie  jakie  Dwór 
z  siebie  dawał  wprawdzie  ustało,  ale  zaszczepiona  przez 
regencyą  i  długie  Ludwika  Xy.  panowanie  rozwiązłość, 
była  już  w  obyczajach  i  tak  zwane  wyższe  towarzystwo 
prowadziło  dalój  zalotne,  rozpustne  i  bezmyślne  życie, 
zewnętrzną  tylko  ogładą  i  wdziękiem  okraszone.  Wy- 
kwintne salony  paryzkie  po  dawnemu  kierowały  opinią, 
a  były  prawdziwą  przystanią  filozofów  i  wolnomyślicieli; 
obok  nich  powstawały  rozmaite  towarzyskie  grona,  istniał 
otwarcie  między  innemi  klub  z  dwunastu  pięknych  i  do 
najwyższego  towarzystwa  należących  pań  złożony,  którego 
jedynóm  hasłem  była  roskosz;  przyjmowanych  do  klubu 
tyluż  mężczyzn  jawnóm  zadaniem  było  pozyskanie  kolejno 
względów  wszystkich  tych  bogiń;  ustawy  stowarzyszenia 
jak  prawdziwych  potworów  zalecały  strzedz  się  tylko: 
wyłącznego  przywiązania,  stałości  i  nudy.  Wesołe  życie 
nie  znało  innych  nieprzyjaciół.  Trwoniono  ogromne 
fundusze,  dowcip  cenił  się  wyżój  nad  uczciwość,  a  uciech 
i  rozrywki  szukano  przedewszystkióm.  Wszyscy  czuli 
zbliżający  się  przełom,  ale  biegli  ku  niemu  ochoczo,  wi- 
tając w  nim  z  daleka  upragnioną  jutrzenkę  wolnego  od 
przesądów  wieku.  Było  coś  prawie  młodocianego  w  różo- 
wych marzeniach  tego  sceptycznego  a  płochego  czasu. 
Niedawno  jeszcze,  były  Ludwika  XV.  minister  d'Argen- 
son,  urządzając  według  swój  myśli  społeczeństwo,  kreślił 
obraz  jakiegoby  się  nie  powstydziło  piętnastoletnie  dzie- 
wczę;   potworzone    przez    niego    falanstery    przedstawiać 


Digitized  by 


Google 


168 

mi^y  samo  schludne  i  piękne  domki,  tłuste  bvdło,  naj- 
szczęśliwszą, przy  fujarkach  bawiącą  się  i  łatwe  pędzącą 
żj(ńe  ludność;  według  tój  osobhwszój  utopii,  król  pora- 
dziwszy się  Akademii  nauk  miał  mieszkańcom  porę  wy- 
łączną na  każdy  rodzaj  zatrudnienia  wyznaczyć  i  poważny 
według  siebie  pisarz  zachwycał  się  tśm,  że  w  wielkióm 
n.  p.  jak  Paryż  mieście,  wszystko  odbywać  się  będzie  na 
głos  dzwonka  jak  w  klasztorze,  tylko  wesoło,  przyjenmie, 
roskosznie.  Nie  szanując  nic  w  przeszłości  a  wierząc  tylko 
w  swój  rozum,  z  zadziwiającą  łatwością  tworzono  utopie, 
a  obok  tego  kochano  się  w  sielankach;  sentymentalne 
scen  pasterskich  opisy  były  ciągle  w  modzie;  zachwycano 
się  „Chatką  indyjską"  Bernardyna  de  St.  Pierre;  w  ro- 
skosznych  buduarach,  przy  najwykwintniój  zastawionych 
stołach,  unoszono  się  nad  skromnóm,  nieznającóm  potrzeb 
życiem  jakichś  wymarzonych,  pierwotnych  czasów.  Ma- 
larze w  sztucznóm,  pasterskióm  życiu  szukali  przedmiotów 
dla  obrazów  swoich;  w  architekturze  nawet,  surowe  linie 
ustąpiły  miejsca  stylowi  zwanemu  rococo)  drobnóm,  deko- 
racyjnóm,  miłóm  tylko  i  przedewszystkióm  wygodnóm 
a  wykwintnóm  stawało  się  wszystko.  Nie  wierząca  w  Bog^a 
społeczność,  wierzyła  w  rozum  ludzki  i  jego  cuda.  Mes- 
mer  z  magnetyzmem  swoim,  Mongolfier  z  balonami  za- 
chwycali umysły;  marzono  i  spodziewano  się  w  niedale- 
kiój  przyszłości  nadejścia  tój  błogićj  epoki,  w  którćj 
wszystko  się  ludziom  dostawać  będzie  bez  pracy;  pług 
sam  skiby  na  łanach  krajać  będzie,  a  wygodnie  na  nim 
siedzący  rolnik,  doglądając  tego  bez  trudu,  będzie  mógł 
dla  rozrywki  czyta-  Bukoliki  Wirgiliusza,  albo  artykuły 
Encyklopedystów.  Zatracono  pojęcie  ofiary  i  trudu;  dla 
wyzwolono)  z  chrześciaństwa  społeczności  miały  one  stać 
się  niezrozumiałemi,  zbytecznemi  zupełnie.  Tymczasem 
szydzono  z  tego,  co  istniało  i  napawano  się  nową  wieku 
mądrością;  wyższe  duchowieństwo  nie  lepsze  było  w  ogól- 


Digitized  by 


Google 


169 

ności  od  klas  >vyższYch,  z  któiych  się  rekrutowało;  człon- 
kowie jego  często  żartowali  z  Kościoła,  jak  uprzywilejo- 
wani z  przywilejów  swoich,  rządzący  z  władzy;  rząd  sam 
zachęci  niejako  przeciwników  swoich  i  przyklaskiwał 
tym,  co  go  obalali.  Kiedy  Wolter  w  ostatnim  roku  ży- 
cia (1778),  mimo  zakazu  przyjechawszy  z  Perney,  odbie- 
nJ:  hołdy  pochylonego  do  stóp  jego  Paryża,  Mary  a  An- 
toinetta  żądgJ:a,  aby  w  teatrze  miał  swoje  obok  niój  lożę, 
ozdobioną  zupełnie  jak  loża  królewska,  bo  chciała  praez 
cały  czas  przedstawienia  z  rozmowy  jego  korzystać;  gdy 
późniój  ukazały  się  sławne  sztuki  Beaumarchais,  będące 
już  rewolucyą  w  czynie,  jak  o  nich  wyrażał  się  Napoleon 
Iszy,  taż  sama  królowa,  mająca  stać  się  po  kilku  latach 
krwawą  tój  rewolucyi  ofiarą,  urządzała  z  księciem  d'Ar- 
tois,  w  Trianonie  swoim,  przedstawienie  Cyrulika  Sewilskiego^ 
i  sama  w  nióm  grała  Rozynę.  Ludzie  tak  czuli  się  bez- 
pieczni i  jakby  pewni  przyszłości,  że  Sśgur  nie  wiele 
pot6m  wróciwszy  z  Ameryki  pisał,  iż  Dwór  i  całą  Pran- 
cyą  znalazł  odmłodzoną,  pełną  życia  i  szczęśliwą.  Talley- 
rand zaś  późniój,  przenosząc  się  myślą  w  te  czasy  po- 
wtarzał, że  „kto  nie  żył  przed  1789  rokiem,  ten  nie  zna 
prawdziwej  życia  słodyczy.'^  ^)  —  Bywały  przykłady  oso- 
bistój  odwagi,  spokojnego  zachowania  się  w  obec  śmierci, 
szczerego  nawet,  dochodzącego  do  ofiary  indywidualnego 
pi-zy  wiązania;  na  ogół  jednak,  nikt  życia  nie  brał  na  sery  o. 
Jeden  z  poważniejszych  doradzców  królowój,  odważny 
żołnierz,  po  rycersku  do  króla  i  monarchii  przywiązany, 
Besenral,  urodzony  z  Bielińskiój,  przez  całe  życie  lubił 
liczne  i  gwarne  towarzystwa;  w  dniu  śmierci  swojśj  miał 
u  siebie  ze  trzydzieści   osób  zgromadzonych   na  obiedzie 


')  ,,Quiconque  n'a  pas  vecu  avant  178J)  ne  connait  pas  la  douceur 
de  vivre/' 


Digitized  by 


Google 


170 

i  na  godzinę  przed  zgonem  wyszedł  do  biesiadujących, 
długim,  białym  całunem  okryty,  wołając:  „Cień  koman- 
dora przychodzi  was  odwiedzie !"  Postrzegłszy  przerażenie 
na  twarzach  swoich  gości,  wrócił  do  sypialni  i  skonał. — 
Podobnego  rodzaju  szczegółami  przepełnione  są  pamiętniki 
i  korespondencye  spółczesne.  —  Społeczność  na  drodze  re- 
ligijnego sceptycyzmu  i  polityczno]  negacyi  z  każdym  ro- 
kiem posuwała  się  dalój.  —  Przy  wstąpieniu  na  tron  witany 
z  upojeniem  niemal  Ludwik  XY1.,  nazywany  powszechnie 
upragnionym  Ludwikiem  (Louis  le  desire),  został  prędko  przed- 
miotem krytyki  i  opozycya  przeciw  rządowi  stała  się  modą, 
nie  tylko  między  szlachtą  francuzką,  ale  i  w  samój  rodzi- 
nie królewskiój,  —  dawała  od  razu  popularność. 

Wszystkie  te  wyobrażenia,  cały  duch  ówczesny,  sze- 
rokióm  korytem  płynął  do  Polski.  —  Stosunki  nasze 
z  Francyą  nie  przerywały  się  nigdy;  wprawdzie  król  Sta- 
nisław Leszczyński  od  kilku  lat  już  nie  żył,  ale  widzieli- 
śmy, że  liczne  rodziny  nasze  spokrewnione  były  z  francuz- 
kiemi ;  konfederacya  barska  nowych  przysporzyła  węzłów ; 
przy  zaprowadzono]  przez  Konarskiego  reformie  wycho- 
wania, liczba  wędrowców  naszych,  szukających  tam  poloru 
i  nauki  zwiększyła  się  znacznie;  prócz  tego  zaś  było  za- 
wsze tajemnicze,  ale  niezaprzeczone  powinowactwo  du- 
chowe między  obydwoma  narodami,  które  dla  nas  przy- 
swojenie sobie  wszystkiego  co  francuzkie  ułatwiało.  — 
Jeżeli  do  polskich  umysłów  niekoniecznie  przemawiał 
Wolter  a  mniój  jeszcze  Diderot  i  Holbach  z  at^izmem 
swoim,  to  między  statystami  naszymi  zwolenników  znaj- 
dował Montesąuieu,  do  ogółu  zaś  najłatwiej  trafiał  J.  J. 
Rousseau.  —  Wszystko  w  nim  odpowiadało  usposobie- 
niom naszym:  gorący  republikanizm ,  nieznoszenie  żadnój 
władzy,  czułostkowość,  szerokie  rozprawianie  o  prawach 
swoich  a  nieuznawanie  obowiązków,  wysokie  o  własnój 
dobroci    i    szlachetności    pi*zeświadczenie,    wreszcie    wiara 


Digitized  by 


Google 


171 

w  Boga  i  nieśmiertelność  duszj,  wolna  od  wszelkich  kar- 
bów i  obowiązującej  praktyki.  —  Rousseau  broniąc  wszę- 
dzie religii  przyrodzonćj ,  ateuszom  wojnę  głośno  wypo- 
wiadał, w  teoryach  swoich  społecznych  wyraźnie  przeciw 
wszelkiój  władzy  dziedzicznej  powstawał,  dla  utworzenia 
państM^a  potrzebował  nawet  tak  drogiój  dla  nas  jedno- 
myślności; kiedy  Wolter  Fryderykowi  II.  i  Katarzynie 
schlebiał,  on  z  sympatyą  dla  Polski  się  odzywał;  cóż 
dziwnego,  że  nas  pociągał  ?  Kto  tylko  dawną ,  ściśle  ko- 
ścielną utracił  był  podstawę  i  od  domowój,  katolickiój 
odstał  tradycyi,  w  cliłodnym  zaś  sceptycyzmie  zaspokojenia 
znaleźć  nie  mógł,  lgnął  do  pomysłów  genewskiego  filozofa, 
którego  paradoksa  przynajmniej  idealizm  serca  zostawiały 
nietknięty,  wskazując  w  nim  nawet  źródło  wszelkiego  roz- 
winięcia człowieka.  —  Zasięgano  jego  zdania  co  do  spo- 
sobów podźwignięcia  Polski,  rady  przyjmowano  jak  wy- 
rocznie, przywożono  z  sobą  zapasy  książek ,  kanniono  się 
niemi.  —  I  dziwić  się  temu  przestaniemy  wspomniawszy, 
że  tak  się  działo  wtenczas  w  całój  Europie.  —  Człowiek 
tak  rozległego  a  trzeźwego  późniój  umysłu  jak  Goethe, 
uderzony  nowością  wypowiedzianych  w  Emilu  Rousseau  a 
idei,  nazywał  wtenczas  tę  książkę  wszechświatową  ewan- 
gelią wychowania.  —  Bardziój  jeszcze  od  książek,  wpły- 
wali jak  zawsze  ludzie.  —  Francya  dawała  nam  łicznych 
wędrowców  swoich;  oprócz  aktorów,  tancerzy,  baletniczek, 
nauczycieli  i  nauczycielek,  tak  zwanych  nawet  maitres  de 
plaisiTy  których  dla  okrzesania  młodzieży  sprowadzano 
ztamtąd,  mieliśmy  jeszcze  czasowych  wprawdzie,  ale  po- 
mimo to  większy  jeszcze  wpływ  na  towarzystwo  wywie- 
rających gości.  —  Roili  się  wtenczas  w  Europie  wszel- 
kiego rodzaju  awanturnicy,  często  do  rozmaitych  tajnych 
missyj  i  matactw  2}olitycznych  używani,  wyznający  otwar- 
cie wygodny  swojego  czasu  epikuryzm,  poszukiwani 
w  światowych  towarzystwach  dla   wesołości   swojej ,    do- 


Digitized  by 


Google 


172^ 

wcipu  a  często  i  bezecnych  obyczajów;  ci  pędząc  życie 
na  wielkich  gościńcach  i  po  stolicach,  zajeżdżali  i  do  War- 
szawy; dla  niejednego  z  nich  była  ona  miejscem  wy- 
tchnienia na  drodze  do  Petersburga;  niektórzy  zostawali 
w  niój  dłużój.  —  Gościli  tćź  nieraz  w  stolicy  i  członko- 
wie najwyższego  towarzystwa  francuzkiego,  odwiedzający 
znajomych,  lub  przez  ciekawość  podróżujący  po  Europie. 
Sławny  na  wszystkich  prawie  Dworach  książę  de  Ligne, 
Lauzun ,  Sógm*  bawili  tara  nieraz  i  nie  krótko.  —  Wszy- 
stko to  i-azem  wzięta?  składało  się  na  utworzenie  w  War- 
szawie, zwłaszcza  w  wyższych  wai'stwach  społecznych, 
życia  podobnego  do  stolicy  fmncuzkiój ,  wytwornego,  peł- 
nego ogłady,  wesołego,  zalotnego,  a  lekkiego,  pomimo  ca- 
łej grozy  położenia. 

W  pierwszych  latach  życia  księcia  Adama  położenie 
to  było  okropne  i  upokarzające;  kraj  materyalnie  wycień- 
czony i  zrujnowany,  przyzwoleniem  na  rozbiór  sam  jeszcze 
sobie  straszliwy  cios  zadał;  złożył  świadectwo  zupełnej 
nielnocy,  które  sromem  swoim  przygniatało  szlachetniej- 
sze dusze.  —  Pod  wpływem  obcych  rządów  i  za  ich  czę- 
sto pieniądze,  na  ławach  przedstawicieli  narodu  zasiedli 
przekupni  posłowie,  najwyższe  dostojeństwa  w  kraju 
w  niecnych  znajdowały  się  rękach;  pieczęó  wielką  ko- 
ronną piastował  Młodziej  o  wski,  a  mniój  jeszcze  wart  od 
niego  Podoski  Gabryel,  na  prymasowskiój  zasiadał  sto- 
licy; ten  zaś  co  miał  smutny  przywilój  skupiania  w  so- 
bie wszelkiego  rodzaju  sprosności  i  był  jakby  uosobionym 
występkiem,  Adam  Poniński,  przez  lata  całe  samowolnie 
gospodarzył  w  ojczyźnie,  tłumacząc  gwałty  swoje  tóm, 
że  robi  na  małą  skalę  to,  czego  w  wielkich  rozmiarach 
pozwalają  sobie  potężne  mocarstwa.  —  Ambassador  ros- 
syjski  już  był  w  Warszawie  wszechwładnym;  król  przez 
wszystkich,  co  w  konfedera<?yi  barskiej  większy  lub  mniej- 
szy udział  mieli,  znienawidzony,    w  jego   tylko   poparciu 


Digitized  by 


Google 


173 

znajdował  moc  potrzebną  do  utraymania  się  na  tronie, 
a  groźba  dalszego  podziału  wisiała  wciąż  nad  dopiero  co 
poćwiartowanym  krajem.  —  Szlacłietniejsza  częsó  narodu 
w  milczeniu  połykała  łzy  upokorzenia,  wielu  w  zupełną 
wpadało  rozpacz  i  odrętwienie,  a  co  moralnie  było  naj- 
niższego i  drobnym  tylko  osobistym  służyło  namiętnościom 
albo  interesom,  używało  żywota.  —  W  Warszawie  ba- 
wiono się  jak  nigdy  przedtem;  złotem  ambassadora,  łu- 
pieztwem  dóbr  rządowych  i  pojezuickich  podsycjine  uczty 
i  widowiska  następowały  jedne  po  drugich,  tak,  że  te  lata 
latami  Lukullusa  przezwano.  —  Z  końcem  nawet  tój  ha- 
niebnej epoki,  gdy  się  delegacya  Ponińskiego  zamknęła, 
i  co  było  szlachetniejszego  zabrało  się  do  podnoszenia 
ruin  i  nowego  budowania  przyszłości,  wpływ  czasu  po- 
został zawsze  wyraźny,  podkopują<5  uczucia  religijne, 
charaktery  osłabiał,  szerząc  za^  ówczesne  wyobrażenia 
i  ogładę  fraucuzką,  zawsze  towarzystwu  warszawskiemu 
cechę  płochości  zostawiał.  —  Król  do  nadania  stolicy 
zagranicznego  tonu,  znacznie  się  ze  swój  strony  przy- 
czyniał. — -  Wychowanie  i  dłuższy  za  granicą  pobyt  uczy- 
niły go  także  dzieckiem  XVin.  wieku;  wiemy  z  pamię- 
tników jego,  jak  będąc  w  Petersburgu  zachwycał  się 
z  Katarzyną  nad  jednym  z  najbezecniej szych  poematów 
Woltera  o  Dziewicy  Orleańskiój,  nie  drukowanym  je- 
szcze wtenczas;  upodobania  jego  były  francuzkie;  oby- 
czaje w  pierwszych  zwłaszcza  latach  panowania  znane; 
od  wstąpienia  na  tron,  był  razem  z  Fryderykiem  II. 
i  Katarzyną  prenumeratorem  sławnśj  rękopiśmiennój  ko- 
respondencyi  Grimma,  która  czytelników  swoich  utrzy- 
mywała w  wiadomości  o  wszystkióm,  co  się  w  Paryżu 
działo,  i  przynosiła  im  nieraz  urywki  utworów  ówczesnych 
filozofów,  które  ogłoszonemi  byc  jeszcze  nie  mogły.  — 
Brat  króla,  ks.  Kazimierz,  w.  podkomorzy  koronny,  na- 
leżał  do   zupełnie    zepsutych    i    płochych    ludzi    swojego 


Digitized  by 


Google 


174 

czasu.  —  Zabawy  szły  jedne  po  drugich,  a  upadały  oby- 
czaje. —  Istniejącemu  w  Paryżu  stowarzyszeniu  pięknych 
pań,  o  którem  mówiliśmy,  odpowiadało  u  nas  podobneż 
stowarzyszenie  młodych  trzpiotów,  kt<3rego  celem  było 
nie  zostawić  nietkniętą  czci  żadnój  kobiety;  przy  zobo- 
jętnieniu na  rzeczy  wiary,  ubiegano  się  za  rzeczami  nad- 
przyrodzonemi,  zajmowano  się  alchemią  i  nawet  kabałą. 
Moszyński  z  Ożarowskim  i  kilku  innymi  szukał  zawsze 
filozoficznego  kamienia;  Tadeusz  Grabianka,  który  nie 
długo  potćm  miał  stać  się  założycielem  sekty  Nowego 
Izraela,  przez  berlińskiego  bibliotekarza  ex -benedyktyna 
Dom  Pernetti  do  tak  zwanych  illuminatów  wprowadzony, 
już  pokoju  nie  miał  i  z  przyjaciółmi  oddawał  się  magii; 
awanturnik  Cagliostro,  zanim  się  udał  do  Paryża,  przez 
pewien  czas  miał  wielkie  w  Warszawie  powodzenie.  — 
Takie  było  ogólne  usposobienie  umysłów;  większa  część 
ówczesnego  episkopatu  polskiego  podzielała  mniój  lub 
więcój  w  obiegu  będące  wyobrażenia  encyklopedystów; 
gdy  Moszyński  w  pałacu  swoim  wielką  lożę  massońską 
otwierał,  na  uroczysty  obchód  zjechało  się  całe  wyższe 
towarzystwo  stolicy;  liczono  sto  pięćdziesiąt  karet,  a  były 
między  niemi  i  do  wysokich  dygnitarzy  kościelnych  na- 
leżące; najwytworniejszy  tego  czasu  sztukmistrz  w  Polsce, 
najbardziój  skończony  pisarz,  Trembecki,  był  zupełnym 
w  utworach  swoich  Grekiem,  a  sam  do  niczego  nie  przy- 
wiązując się  duszą,  miał  w  życiu  trzydzieści  pojedynków, 
zawsze  za  kobiety. 

Ale  obok  takiego  życia  stołecznego  i  coraz  bardziój 
szerzącego  się  wpływu  wieku,  były  jeszcze  inne  w  Pol- 
sce żywioły.  —  Nigdy  w  niój  Dwór  i  stolica  tak  prze- 
ważnemi  jak  we  Prancyi  nie  były;  na  innych  podstawach 
i  wśród  zupełnie  odmiennych  stosunków  wyrosła  społe- 
czność, miała  wiekami  wyrobione  własne  swoje  życie,  które 
silnie  jeszcze  przeciw  prądowi  czasu  oddziaływało.  —  Ka- 


Digitized  by 


Google 


175 

żden  prawie  dom  szlachecki  był  ogniskiem  narodowego 
ducha  i  obyczaju,  a  większe  w  Rzpltój  rody  znaczny 
około  siebie  wpływ  wywierały.  —  Najmożniejsze  z  nich, 
czasami  tylko  przemieszkiwały  w  stolicy;  miast  unikając, 
znaczną  część  każdego  roku,  a  nieraz  lata  całe  spędzały 
w  wiejskich  dworach  i  paiacach  swoich,  gdzie  w  ciągłóm 
zetknięciu  z  sielskióm  obywatelstwem,  czerpały  życie  na- 
rodowe i  pewne  zdrowie  moralne,  wykwintnym  towarzy- 
stwom coraz  bardziój  obce.  —  Jeżeli  w  stohcy  psuły  się 
obyczaje  i  rozwody  zagęszczały  się  coraz  bardziój,  to  po 
dworach  i  dworkach  szlacheckich  kwitnęły  jeszcze  nie- 
rzadko patryarchalne  cnoty,  przestrzegany  był  dawny  oby- 
czaj a  związki  rodzinne  w  wielkiój  nie  przestawały  być 
cenie.  —  Potrzeba  popularności  nakazywała  szukać  ciągle 
i  skupiać  około  siebie  ludzi,  a  w  zgiełkliwych  często 
zgromadzeniach  wyrabiała  się  przy  obeznaniu  się  ze  spra- 
wami publicznemi,  pewna  samoistność  i  męzkość,  czego 
gdzie  indzićj  nie  dawało  życie  salonowe;  powstawały  wę- 
zły, łączące  wspólnością  uczuć  synów  jednój  ziemi,  często 
odległe  jój  prowincye  zamieszkujących;  sztuczne  za  gra- 
nicą sentymentalnych  poetów  sielanki,  zastępowało  rze- 
czywiste rolniczego  plemienia  życie,  pełne  prawdy,  a  da- 
jące głębokie  do  rodzinnój  ziemi  przywiązanie.  —  W  oczach 
cudzoziemców  nawet,  na  zewnętrzną  tylko  stronę  zwra- 
cających uwagę,  nadawało  to  wyłączny  jakby  urok  Polsce. 
Łatwo  się  do  niój  przywiązywali.  —  Książę  de  Ligne 
wyraźny  ślad  tego  w  pamiętnikach  swoich  zostawił.  — 
„Kt<Sżby,"  powiadał  w  nich,  „nad  wszystkie  inne  miasta 
nie  przeniósł  Warszawy?!  Pobyt  tam  jest  najmilszy.  — 
Panuje  w  niój  najlepszy  ton  francuzki  z  oryginalnym  od- 
cieniem wschodnim,  smak  europejski  połączony  z  azyaty- 
ckim,  grzeczność  najwyszukańsza  z  patryarchalną  niemal 
gościnnością.  —  Kto  mógłby  nie  pokochać  narodu,  w  któ- 
rym się  spotykają  tak  szlachetne  jak  tam  postacie?  gdzie 


Digitized  by 


Google 


176 

sposób  życia  prosty  jest  i  pełen  łagodności,  wylcwintna 
uprzejmość  w  stolicy  a  szczerość  i  dobroduszność  po  wsiach, 
gdzie  świetna  często  wymowa,  pojętność  wielka,  pogadanka 
zawsze  przyjemna  i  łatwa,  stai*anne  wychowanie,  wszy- 
stkie na  świecie  talenta,  gdzie  stroje  wytworne,  hojność 
prawie  powszechna,  upodobanie  w  wystawności  i  wyda- 
tkach ogólne,  zbytek  wielki,  a  obok  niego  niekłamana 
dobroć,  tkliwość  i  rozwinięte  uczucie  wdzięczności?!" 
W  istocie,  było  tam  daleko  więcój.  —  Przy  nieszczęśli- 
wie wypaczonych  instytucyach  naszych  i  rozwiniętych  wa- 
dach, które  upadek  sprowadziły,  był  tam  grunt  chrze- 
ściański  wiekowóm  życiem  wyrobiony,  był  rozwinięty  pod 
wpływem  Kościoła  szlachetny  narodowego  charakteru 
pierwiastek,  było  to  wszystko,  co  stanowiąc  wybitną  na- 
rodu w  rodzinie  europejskiój  indywidualność,  dotychczas 
go  zachowało  od  śmierci,  pozwalając  przetrwać  niezli- 
czone klęski. 

Wszystko  to,  czegośmy  tu  dotknęli,  otaczało  księcia 
Adama  Jerzego  w  dziecinnych  już  jego  latach  i  na  nie 
się  niejako  składało.  —  Rodzina  księcia  Jenerała  ziem 
podolskich  od  dawna,  jak  wiemy,  zachodnim  sprzyjająca 
wyobrażeniom,  zaczerpnąwszy  tam  ideę  porządku  i  swą 
mądrość  stanu,  ujemnym  tóż  wpływom  całkiem  obronić  się 
nie  mogła.  —  Zmarły  przed  niewielu  latami  rodzony  brat 
starych  książąt  Czartoryskich  książę  Teodor,  biskup  po- 
znański, nie  odznaczał  się  wcale  surowością  życia;  ,,gdyby 
wiara  była  temu,  com  słyszał  o  nim  w  Puławach,  z  ust 
najgodniejszych,"  pisze  historyk  pasterzy  naszych,  biskup 
Lętowski,  „to  z  połowy  miałby  się  z  pyszna,  a  nie  mó- 
wiono mi  tego  żartem."  —  Rządny  u  siebie  i  katedralnój 
świątyni  restaurator,  książę  biskup  należał  do  licznych 
u  nas  wtedy  dygnitarzy  Kościoła,  którzy  dostojeństwa 
swojego  nie  brali  na  seryo,  a  mało  troszcząc  się  o  rze- 
czy duchowne,    chodzili  jak   Krasicki  „śpiewać  w  chórze 


Digitized  by 


Google 


177 

z  kanonikami,  bo  im  za  to  przynoszono  dukaty,"  a  wio- 
dąc wystawne  i  wygodne  życie,  w  najlepszym  razie  sta- 
rali się:  oHari  cum  digniiale^  jak  wyrażał  się  Naruszewicz.  — 
Znaną  jest  o  księciu  Teodoi"ze  anegdota,  że  gdy  raz 
w  dzień  postny  rybę  przed  nim  postawiono,  „Cóż  mi  to 
dajecie?  powiedział,  mój  Drole  (był  to  pudel  faworyt)  te- 
goby  nie  jadł."  —  Tak  Ks.  biskup  poznański  publicznie 
o  kościelnych  wyrażał  się  przepisach,  a  następne  poko- 
lenie szło  jeszcze  dalój  na  tój  drodze.  —  Zięć  księcia 
Kanclerza  litewskiego,  Michał  Sapieha,  był  jednym  z  pier- 
wszych u  nas  tłumaczy  niekt<5rych  pism  Woltera;  siostra 
księcia  Jenerała  ziem  podolskich,  księżna  marszałkowa 
Lubomirska,  wielką  była  zwolenniczką  wolnego  mular- 
stwa;  kiedy  Moszyński  (d.  24  Czerwca  1770  r.)  uroczy- 
ście wielką  lożę  w  pałacu  swym  zbudowaną  otwierał 
i  całe  wyższe  towarzystwo  warszawskie  na  ten  obchód 
zgromadził,  domagała  się  publicznie,  aby  do  niój  przyjętą 
była,  jako  należąca  do  lóż  angielskich,  i  mis^a  w  tój  uro- 
czystości udział ,  na  który  się  tak  Nuncy usz  papieski  uskar- 
żaŁ  —  Częste  rodziców  księcia  Adama  za  granicę  po- 
dróże, mnożyły  jeszcze  stosunki  z  zachodnim  światem 
i  dom  jakby  przystępnym  na  wpływy  jego  czyniły.  — 
W  błękitnym  pałacu,  jak  u  ks.  Wojewody  Ruskiego 
pełno  było  zawsze  cudzoziemców.  —  Stanowisko  społe- 
czne rodziny  utrzymując  ją  na  świeczniku,  sprowadzało  ją 
często  do  Warszawy,  pogrążając  w  wii'ze  stołecznym.  — 
Ale  z  drugiój  strony,  toż  stanowisko  zapewniało  jój  naj- 
rozleglejsze  w  całym  kraju  stosunki.  —  Książę  Jenerał 
ziem  podolskich  do  wszystkich  prac  mających  na  celu 
umysłowe  podźwignienie  narodu  należał,  od  powrotu  z  za 
granicy  słał  na  czele  korpusu  kadetów,  w  Komissyi  edu- 
kacyjnej pracował,  a  był  zarazem  jednym  z  najpopuhir- 
niejszych  w  Polsce  ludzi;  rodzina  jogo  musiała  więc  zo- 
stawać w  ciągłóm  zetknięciu  z  mnóstwem    obywatelstwa, 

K.si.|>.i;  AUain  Czartory.ski.     T«>in   I.  X2 


Digitized  by 


Google 


178 

tnusiala  żyć  życiem  ogólnóm.  —  Tak  najrozmaitsze  wra- 
żenia przeplatały  się  nawzajem  w  pierwszych  młodego 
księcia  Adama  latach,  płynących  mu  koleją,  to  w  szumnój, 
wykwintnój  a  rozbawionój  Warszawie,  to  we  wdzięcznych 
w  pobliżu  jój  Powązkach,  to  wśród  wsi  polskich  w  roz- 
maitych stronach  kraju,  zawsze  w  licznóm  towarzystwie, 
często  pośród  gwaru  i  hucznych  objawów  barwnego  wten- 
czas życia,  pełnego  jeszcze  wyłącznego  charakteru  swojego. 
Za  stróża  pierwszych  kroków  swoich,  gdy  wyszedł 
z  rąk  niewieścich,  dostał  ks.  Adam  Francuza  Boissy,  ka- 
merdynera ojca,  rodem  z  Pontoise  pod  Paryżem.  — „Był 
to  dobry  bardzo  i  rozsądny  człowiek,"  mówi  sam  o  nim 
we  wspomnieniach  dziecinnego  wieku;  *)  „on  to  od  mło- 
dych lat,  demokratycznym  obejściem  obronił  mnie  od 
wpływu  i  zwyczajów  jakiójś  pańskości,  powszechnój  wten- 
czas w  Polsce  i  zachęcił  wcześnie  do  zbawiennój,  samo- 
istnój  czynności."  —  Najdawniejsze  wspomnienia  Księcia, 
jakie  jeszcze  w  późnój  wywoływał  starości,  odnosiły  się 
do  Różanki  nad  Bugiem  i  odwiecznego,  murowanego 
w  niój  domu,  na  wyniosłóm  wzgórzu,  z  ogronmemi  pod 
spodem  piwnicami,  dawnych  dziedziców  Pociejów;  tam 
mając  sześó  lat  zaledwo,  widział  na  obszernym  dziedzińcu 
rozłożone  namioty  pułku  gwardyi  pieszój  litewskiój ,  któ- 
rego szefem,  po  śmierci  stryja,  ks.  Kanclerza  litewskiego, 
był  wtenczas  książę  Jenerał  ziem  podolskich  i  który  do 
dóbr  swoich  dla  ówiczeń  wojskowych  sprowadził,  chcąc 
wskrzesić  w  kraju  niezbędną  dla  wojska  karnośó.  Zjechał 
tam  wkrótce  na  przegląd,  w  najlepszych  z  ojcem  ks. 
Adama  zostający  stosunkach,  hetman  w.  kor.  Branicki, 
a  występujący  na  powitanie  go  z  dwóch  batalionów  za- 
ledwo złożony  pułk,  wydał  się  dziecięciu  potężnóm  woj- 
skiem.—  Po  Różance,  we  wspomnieniach  księcia  Adama 


*)    Eękopism. 


Digitized  by 


Google 


179 

następował  Wołczyn,  niedawno  rezydencja  ks.  Michała 
Czartoryskiego,  dokąd  po  jego  zgonie  Jenerałostwo  ziem 
podolskich  przyjeżdżali  przez  czas  jakiś  na  lato.  —  Wieś 
ta  różniła  się  od  Różanki;  obszerny  dom  drewniany 
i  murowaną  oficynę  okalał  wielki  ogród,  przecięty  dłu- 
gim i  szerokim  kanałem,  na  końcu  którego  Neptun 
z  całym  mytologicznym  orszakiem  przypominał  Wersal; 
na  ścianach  domu  rozwieszone  portrety  Karola  Xn., 
dwóch  Augustów  i  kasztelana  krakowskiego  Poniato- 
wskiego, ojca  króla,  zwracały  na  siebie  młodzieńczą  uwagę; 
zjazdy  obywatelstwa  były  tam  ustawne  i  liczne,  pełne 
nieraz  zgiełku  zabawy;  wyprawiano  czasem  na  wielkim 
kanale  jakby  morskie  gonitwy,  będące  naśladowaniem 
wersalkich;  ubrani  wtenczas  za  trytonów  mężczyźni  rzu- 
cali się  do  wody,  a  zręcznością  w  tym  razie  odznaczał 
się  między  innymi  jenerał  hr.  Brtlhl.  —  Ale  i  Wołczyn 
miał  swoje  ciche  i  sielskie  rozrywki;  w  poblizkiój  wsi 
Rymczai  był  zdrój  w  malowniczóm  miejscu  płynący,  który 
księżna  Czartoryska  odkryła  i  z  właściwym  sobie  przyo- 
zdobiła gustem;  tam  często  jeżdżono  na  wesołe  wiejskie 
podwieczorki;  najbliższy  zaś  Wołczyna  sąsiad,  p.  wojski 
Kłokocki  w  Syczykach,  z  podeszłych  lat  małżonką,  ru- 
baszny, gościnny,  serdeczny,  był  celem  ustawnych  odwie- 
dzin dla  młodzieży,  która  ku  wielkiój  uciesze  swojój  znaj- 
dowała tam  sadzawkę  napełnioną  rybami,  które  chlebem 
karmió  mogła.  —  Tak  przechodziły  pierwsze  lata  na  wsi; 
księżna  Jenerałowa  sama  uczyła  wtenczas  syna  francuz- 
kiego  języka,  a  najbardziój  utkwiła  mu  w  pamięci  scena 
z  Racina,  gdzie  Mitry dates  dzieciom  swym  odkrywa  za- 
miary swoje  przeciw  Rzymowi;  musiał  dosłownie  wyu- 
czyć się  jój  chłopczyna  i  często  powtarzać,  aby  się  głęboko 
zapisała  w  jego  umyśle,  bo  podobne  ziarna  składała  już 
wtenczas  w  sercu  dziecięcia,  coniz  bardziój  losem  ojczy- 
zny zajęta  matka. 

12* 


Digitized  by 


Google 


180 

W  Warszawie    szło    nieco    inaczój;    starsze    księcia 
Adama  siostry  miały  przy  sobie  nauczycielkę  pauią  Petit 
i  nieodłączne  towarzyszki:  panny  Aleksandrę  i  Konstan- 
cyą  Narbuttówny,  córki  podkomorzego  lidzkiego,  dziedzica 
Sukurcz,  a  nieco  późniój  vice -marszałka  trybunału  za  mar- 
szałkowstwa   ks.   Jenerała  ziem  podolskich.  —  W  błęki- 
tnym pałacu  urządzano  ciągle  zabawy,  niespodzianki,  tea- 
tralne   przedstawienia;     ułatwiali   je    znajdujący    się    na 
dworze  Francuzi:    tancmistrz   z  wielkiój    opery  paryzkiój 
Dauvigny,    nauczyciel   muzyki   Patonar  i  Norblin,    kt<Sry 
dekoracye  do   teatru  malował;    nieraz   w  tych    przedsta- 
wieniach  miał    udział   i  mały  książę   Adam.  —  Pomimo 
nieustających  prawie  zabaw  nie  zapominano  całkiem  strony 
morahićj.  —  Raz,  gdy  mały  książę  Adam  dla  oczyszcze- 
nia się  z  jakiejś  drobnój  winy  złożył  ją  na  jednego  ze  służą- 
cych, który  był  laufrem,  bo  tacy  byli  jeszcze  powszechnie 
używani  po  pałacach,  przyprowadzono  go  do  niego  w  wy- 
tartym odzieniu  i  ten  wymawiał  mu :  że  się  stał  przyczyną, 
iż  wypędzonym   został  ze    służby.  —  „Uczułem,"    mówi, 
„wstyd  wielki  i  smutek,  i  przyznałem  się  do  winy,  a  do- 
piero późniój  domyśliłem  się,   że  to  był  rodzaj  komedyi, 
która  jednak  zbawienne  zrobiła  na  mnie  wrażenie.  ')"  — 
Często  w  tych  latach   posyłano  młodego  Icsięcia  Adama 
do  dziada,  ks.  Wojewody  Ruskiego,  a  wtenczas  upoma- 
dowany,  upudrowany,  z  modną  naó wczas  fryzurą,   bywał 
obecnym  jego   ubieraniu,    bo   taki  był  zwyczaj.  —  Przy 
podrastającym,  gdy  niebezpieczną  przebył  chorobę,  miej- 
sce kamerdynera  Boissy,    zajął  pułkownik   Ciesielski.   — 
Odtąd  nauki  trochę  porządniój  iść  zaczęły.  —  Nim  jednak 
na  prawdę  zabrano  się  do   nich,    upłynęło  jeszcze   nieco 
czasu.  —  Księstwo  Czartoryscy  urządzili  wtenczas  wiejskie 


*)    Wspomnienia  lat  dziecinnych.  —  Rękopism. 


Digitized  by 


Google 


J81 

dla  siebie  mieszkanie  w  Powązkach,  a  gust  księżny  Je- 
nerale w6j  potrafił  jo  tak  ozdobić,  że  opisywali  je,  za- 
chwycali się  niemi  najbardziój  z  wszelkiego  rodzaju  po- 
dobnemi  pięknościami  oswojeni  podróżni.  ')  —  Wśród 
piasczystój  okohcy  Powązki  były  prawdziwą  oazą.  Z  je- 
dnój  strony  okalał  je  gaj,  z  drugiój  u  stóp  wzgórza  wy- 
kopana sadzawka  rzeczką  rozlewała  wody  po  calój  zielonój 
przestrzeni.  —  Na  małych  pagórkach  rozsiane  chałupki, 
przedstawiały  zdała  widok  wiejskiój  osady;  tu,  według 
słów  poety,  „zbratany  był  dostatek  z  ubożuchną  strzechą;" 
wszystkie  chatki  z  nieociosanych  budowane  krąglaków, 
pokryte  słomą  lub  trzciną,  miały  powierzchowność  zu- 
pełnie sielską;  wewnątrz  urządzone  były  z  najwyszukań- 
szą  wygodą  a  nawet  z  przepychem.  —  W  pałacyku  sa- 
mych księstwa,  najobszerniejszym  ze  wszystkich, 

„Wierzch  podobien  do  chaty,  środek  do  świątyni." 

Były  tam  kosztowne  malowidła,  odpowiedne  temu  obicia 
i  sprzęty;  w  niźszóm,  we  wzgórku  wykopanóm  piętrze, 
znajdowała  się  np.  łazienka  od  dołu  do  góry  wyłożona 
umyślnie  na  ten  cel  obstąlowaną  saską  porcelaną,  którój 
każda  kafla  płaciła  się  po  trzy  dukaty,  a  było  ich  tam 
do  tysiąca.  —  Wszystko  było  tak  wykończone,  tak  pełne 
wdzięku,    że   opisując  to  wybredny  Trembecki  dodawał: 

„Gdy  prace  pożyteczne  me  siły  nadsłabią, 
„Chciałbym  być  za  nagrodę  tćj  chaty  murgrabia." 

Każde  z  dzieci  miało  swoje  osobną  chałupkę;  miały  je 
i  panny  Narbuttówny,  a  późnićj  przyjeżdżający  tam  nawet 
na  dłuższy  czas  i  do  osady  przyjmowani  goście.  —  Cha- 
łupki miały  swoje  godła,  po  których  je  poznawano.  — 
Na  pałacyku  księżny  Jenerałowój  wymalowaną  była  kura 


*)    Patrz  między  innemi  podróże  berlińskiego  akademika  Bomoulli 
i  sławnego  w  swym  czasie  Anglika  Coxa,  towarzysza  lorda  Herbert. 


Digitized  by 


Google 


182 

z  kurczętami;  księżniczka  Teressa  miała  kosz  białych  róż 
z  napisem  dobroi;  księżniczka  Marya:  ziembę,  z  napisem 
wesołoii;  księciu  Adamowi  dostała  się  gałązka  dębowa 
z  wyrazem  staiośi;  mieszkanie  Wolskich,  zarządzających 
osadą,  zdobił  ul  pszczelny  z  podpisem:  pracowitość  i  t.  d. 
Cała  okolica  powoli  zmieniła  się  w  piękny,  rozmaitości 
pełen,  angielski  ogród.  Z  kloców  i  gałęzi  potworzone 
mostki  łączyły  brzegi  sztucznój  rzeczki  i  zostawioną  na 
środku  sadzawki  wyspę.  —  Porozrzucane  w  rozmaitych 
miejscach  ruiny,  naśladujące  starożytność  rzymską,  mie- 
ściły w  sobie  różne  gospodarskie  budowle:  stajnie,  gołę- 
bniki, schronienia  dla  drobiu,  składy  rozmaite.  —  Każda 
chałupka  miała  wyłączny  swój  ogródek.  —  Kiedy  księżna 
z  jednemi  tylko  dziećmi  była  w  Powązkach,  wstawano 
rano  i  zbierano  się  na  śniadanie  u  niój,  lub  tóż  u  stałój 
tego  miejsca  gospodyni  Wolskiój,  która  doskonałą  kawę 
przyrządzać  umiała;  każdy  potóm  w  swoim  pracował  ogro- 
dzie, aż  do  godziny  obiadu,  który  służący  Marcin  w  dwóch 
koszach  na  osiołku  przywoził  z  Warszawy;  chiński  dzwon 
zwoływał  na  obiad,  a  ten  coraz  w  innóm  zastawiano  miej- 
scu. —  Niespodzianki,  zabawne  przedstawienia,  prze- 
jażdżki urządzano  ciągle.  —  W  niedzielę  na  osiołkach 
lub  pieszo  udawano  się  na  mszą  do  Wawrzyszewa.  — 
Książę  Adam  nieraz  powtarzał,  że  chwile  spędzone  w  Po- 
wązkach były  najszczęśliwszemi  chwilami  w  całóm  jego 
życiu.  —  Miał  już  konia  i  na  nim  z  Warszawy  do  chatki 
swojój  jeździł,  a  dni  bezobłoczne  wśród  tój  ciągłój  sie- 
lanki płynęły  szybko;  poważny  nawet  Ciesielski,  opiera- 
jący się  zrazu  częstym  tam  wycieczkom,  dla  przerwy  jaką 
sprowadzały  w  naukach,  sam  uległ  w  końcu  urokowi  tego 
życia  i  rozbiwszy  dla  siebie  namiot  około  chałupki  swego 
wychowańca ,  chętnie  tam  przebywał.  —  Ciche  te  zabawy 
przerywał  niekiedy  tłum  zaproszonych  z  Warszawy  gości; 
czasem   król  nawet  przyjeżdżał  z  gronem  sobie  najbliź- 


Digitized  by 


Google 


183 

szych;  dawano  wtenczas  wielkie  przedstawienia,  grano 
opery,  urządzano  żywe  obrazy;  raz  na  szerokiój  pod  ol- 
szyną łące  widzowie  ujrzeli  pokój  Chocimski,  Lubomir- 
skiego, obejmującego  dowództwo  nad  wojskiem  po  śmierci 
Chodkiewicza  i  podpisującego  z  baszą  tureckim  warunki 
traktatu;  obydwóch  naturalnie  otaczały  hufce  w  polskich 
i  tureckich  strojach.  —  Za  nadejściem  nocy  zapalano  w  ta- 
kich razach  tysiące  świateł  nad  wodą  i  na  mostach;  świe- 
tno) illuminacyi  towarzyszyła  wyborna  muzyka,  i  urocza 
zabawa  przeciągała  się  do  późna.  —  Przytaczany  już 
poeta  stanisławowski ,  opisując  uroki  tego  miejsca,  zwra- 
cał się  do  bogów  z  proźbą: 

j^edy  nieprzebłagane  nakażą  wyroki, 

j^bym  oddał  żywiołom  ducba  mego  zwłoki, 

„Parki  będą  dni  moich  docinały  sznurka, 

„Wy  mnie  wtenczas  odziejcie  piórami  mazurka. 

„Będę  sobie  świergotał,  skacząc  po  gałązkach; 

„Jedno  być  w  raju  Turków,  co  wróblem  w  Powązkach." 

Książę  Jenerał  ziem  podolskicb,  z  królem  poróżniony, 
rzadko  w  Warszawie  przebywał,  ale  księżna  coraz  się 
bardziój  do  Powązek  przywiązywała  i  czas  swój  między 
stolicę  i  to  wdzięczne  ustronie  dzieliła.  —  Trudno  zaś 
nie  przypomnieć  sobie,  że  w  tymże  czasie,  kiedy  księ- 
żna Jenerałowa  zdobiła  swoje  Powązki,  Mary  a  Antoinetta 
bawiła  się  podobnież  w  sielankę  w  Trianonie,  i  w  cieniu 
pięknych  drzew  jego  krowiarnią  założyć  kazała. 

Przyjemne  to,  wesołe  a  macierzyńskióm  uczuciem 
ogrzane  życie,  przerwał  zgon  nagły  księżniczki  Teressy, 
d.  13  stycznia  1780  r.;  stojącój  przed  kominkiem,  zapa- 
liła się  suknia,  a  nim  przelęknioną  dopędzić  i  płomienie 
zagasić  zdołano,  tak  ciężkiemu  uległa  opaleniu,  że  po 
dniach  kilku  ducha  oddała.  —  Okropna  śmierć,  zaledwo 
pierwszą  młodość  rozpoczynaj ącój  a  przez  csJą  rodzinę 
ukochanój    istoty,    srogim    była    ciosem    dla    wszystkich; 


Digitized  by 


Google 


184 

I 

książę  Jenerał  ziem  podolskich  długo  w  ż^dości  ukoić  się 
nie  dal,  księżna  bardzo  ciężltą  przypłaciła  to  chorobą, 
a  pogrążona  w  żałobie,  usunęła  się  zupełnie  od  towarzy- 
stwa; bawiący  wtenczas  przy  księciu  Jenerale  ziem  po- 
dolskich Karpiński  skarżył  się,  że  przez  rok  cały  ani 
razu  widzieć  jój  nie  mógł.  —  Straszny  wypadek  stal  się 
przedmiotem  żałosnych  pieśni  i  trenów  nie  tylko  dla  kra- 
jowych, ale  nawet  dla  zagranicznych  poetów  ^)  —  Dla 
naszego  księcia  Adama  była  to  pierwsza  boleść  prawdzi- 
wa, o  którój  po  kilkudziesięciu  jeszcze  latach  bez  wzru- 
szenia wspomnieć  nie  mógł.  —  Błękitny  pałac,  w  którym 
stało  się  to  nieszczęście,  ucichł  i  olcrył  się  kirem,  nie  było 
długo  żadnych  zgromadzeń  w  Powązkach ,  aż  póki  zwolna 
czas  boleści  nie  ułagodził.  —  Chatkę  z  koszem  róż  białych 
usunięto  do  lasu,  gdzie  ją  jako  pamiątkę  zmarłój  zacho- 
wano.— „Czwartek,  dzień  jój  śmierci,"  mówi  książę  Adam, 
„długo  pozostał  dniem  smutku,  pobożnego  rozmyślania 
i  jakiego  dobrego  uczynku  mojój  matki.  —  Powoli  wszy- 
stko wróciło  do  dawnego  trybu  i  Powązki  znowu  gro- 
madziły nas  i  pocieszały.  —  Znowu  nastały  fety  i  przyj- 
mowano do  osady  nowych  członków."  —  Wśród  wskrze- 
szonych tak  zabaw  największe  zajmowały  miejsce  rozmaite 
teatralne  przedstawienia.  —  Ścisłą  wtenczas  przyjaźnią 
z  księżną  Jenerałową  złączona  była  siostra  księcia  Józefa 
Poniatowskiego,  pani  Tyszkiewiczowa;  tę  z  największą 
uroczystością  przyjmowano  w  Powązkach,  a  ona  znowu 
odwdzięczając  się  za  to  urządziła  teatr,  na  kt<5rym  ode- 
grano modną  wtenczas  francuzką  komedyą  Lamoureux 
de    quinze    ans.  —  Uderzyło    wyobraźnią    ks.    Adama,    że 


^)  Muzeum  ks.  ks.  Czartoryskich  w  Krakowie  posiada  małą  o  24 
str.  książeczkę  p.  t.  Thercse  Czartofyska,  z  małym  jój  sztyohowanym  por- 
tretem na  tytule,  opisującą  nierymowym  wierszem  śmierć  15 -letniej 
księżniczki.  —  Wydana  w  Zurychu  d.  22  września  1780  r.  z  ])odpisem 
J.  K.  L.,  przypisywana  sławnemu  Lavaterowi. 


Digitized  by 


Google 


185 

występując  w  roli  owego  zakochanego  p.  Tyszkiewiczowa, 
przebrana  po  męzku  konno  do  Powązek  przyjeżdżała, 
przedmiotem  zaś  jój  uczuć  na  scenie  była  siotra  jego, 
księżniczka  Marya.  —  W  innych  przedstawieniach  księżna 
Jenerałowa  nieraz  występowała  sama  z  dziećmi,  a  miały 
w  nich  udział  kolejno  rozmaite  osoby  ówczesnego  towa- 
rzystwa warszawskiego.  —  Nowa  żałoba  przerwała  raz 
jeszcze  ten  sposób  życia.  —  Książę  Wojewoda  Ruski 
przeniósł  się  do  wieczności,  nie  jedne  tylko  Powązki  po- 
grążając w  smutku.  —  Dwunasty  rok  liczący  natenczas 
książę  Adam,  w  uczuciu  największego  uszanowania  dla 
dziada  wychowany,  był  z  obecną  w  Warszawie  rodziną 
świadkiem  ostatnich  chwil  jego,  a  majestat  tego  zgonu 
na  dziecinnym  nawet  umyśle  głębokie  zrobił  wrjiżenie. 
—  Było  ono  jakby  zamknięciem  pierwszój  dziecinnój  epoki 
jego  życia. 

Książę  Jenerał  ziem  podolskich  nie  był  w  Warsza- 
wie przy  śmierci  ojca;  po  skończeniu  grodzieńskiój  ka- 
dencyi  przewodniczył  wtenczas  głównemu  trybunałowi 
litewskiemu  w  Wilnie,  i  tam  jak  wszędzie  jednał  sobie 
przyjaciół.  —  Tkliwy  z  natury  i  do  rodzica  najmocniój 
przywiązany,  po  odebraniu  żałobnćj  wieści,  przez  dni 
kilka  w  płaczu  utulić  się  nie  mógł,  jak  świadczy  obecny 
wtenczas  przy  nim  Karpiński;  ale  urzędowanie  zbliżało 
się  już  do  końca  i  aż  do  zamknięcia  trybunału  pozostał 
na  miejscu.  —  Gdy  przybył  do  Warszawy,  nastąpił  po- 
dział dóbr  ogromnych  między  nim  i  księżną  marszałkowa 
Lubomirską,  co  się  bardzo  prędko  i  zgodnie  dokonało, 
bo  bezinteresownym  i  łatwym  we  wszelkich  sprawach 
majątkowych  był  zawsze  książę  Jenerał.  —  Pod  wzglę- 
dem politycznego  sta^nowiska  swego,  książę  jak  wspomi- 
naliśmy, należał  do  przeciwnego  królowi  obozu.  —  Wpra- 
wdzie, była  to  chwila,  kiedy  trwająca  od  lat  kilku  niechęć, 
w  skutek  usilnych   Stanisława   Augusta  zabiegów,    nieco 


Digitized  by 


Google 


186 

ułagodzoną  była;  dzięki  zgodnemu  porozumieniu  na  osta- 
tnim sejmie  (1780  r.),  trzecia  część  członliów  Rady  Nie- 
ustająco) wybraną  została  między  stronnikami  Icsięcia  Je- 
nerała ziem  podolskicli  i  marszałka  Lubomirsldego,  co  na 
wszystkie  wpływało  stosunki.  —  Kiedy  król  wracając 
z  Wiszniowca,  gdzie  się  spotykał  z  wielkim  księciem 
Pawłem,  udającym  się  wtenczas  na  zwiedzenie  Europy, 
pod  imieniem  hrabiego  du  Nord,  do  Kamieńca  wjeżdżał, 
książę  mu  towarzyszył,  a  jako  Jenerał  ziem  podolskich 
przez  dni  kilka  w  starościńskim  swym  grodzie  z  wielką 
okazałością  i  wystawą  monarchę  podejmował;  ale  zawsze 
w  najbliższych  był  stosunkach  z  Ksawerym  Branickim,  kró- 
lowi jawnie  przeciwnym  i  ciągle  w  kraju  wichrzącym; 
nie  wahał  się  publicznie  politykę  królewską  potępiać, 
i  gdzie  się  zręczność  nadarzyła,  osobistego  nawet  uzdol- 
nienia ciotecznemu  bratu  odmawiał,  czego  i  wspomniany 
już  śpiewak  Justyny  był  świadkiem.  —  Stosunek  księcia 
z  Józefem  II.  przyczyniał  się  jeszcze  do  tego.  —  Cesarz 
starał  się  jednać  sobie  możniejszych  obywateli  w  świeżo 
zabranych  prowincyach  polskich,  rad  był  także  wyłączny 
wpływ  Rossy  i  w  sąsiedztwie  s  wojom,  jeżeli  nie  zniweczyć, 
to  przynajmniój  osłabić;  nie  mógł  zaś  Stanisławowi  Augu- 
stowi zapomnieć,  że  ten  w  czasie  wojny  o  sukcessyą  ba- 
warską porozumiewał  się  z  Prusami  i  Saksonią  i  miał  zamiar 
na  Galicy ą  uderzyć;  mszcząc  się  za  to  i  zabezpieczając  się 
na  przyszłość,  usiłował  w  Polsce  utworzyć  przychylne 
sobie  stronnictwo,  któreby  w  danym  razie  projekta  kró- 
lewskie krzyżować  mogło,  a  zawsze  utrudniało  mu  rządy. 
Dla  tych  wszystkich  powodów  zawiązał  blizki  z  księciem 
Jenerałem  ziem  podolskich  stosunek  i  od  1780  r.  utrzy- 
mywał cyfrowaną  z  nim  korespondencyą;  sam  pod  imie- 
niem księdza  Sartori  pisywał,  listy  do  siebie  pod  adresem 
jednego  z  bankierów  wiedeńskich  przesyłać  kazał  i  po- 
dobnegoż  dla  własnych  listów  adresu  od  księcia  Jenerała 


Digitized  by 


Google 


187 

domagał  się;  zasięgał  od  niego  rozmaity  cli  o  Polsce 
i  Dwor/e  yriadomości,  udzielał  mu  postrzeżeń  swych 
o  Fryderyku  IL  i  Katarzynie.  —  W  październiku  1781  r. 
chcąc  księciu  dać  dowód  „szacunku  i  szczerój  przyjaźni", ') 
zapytywał  go,  czyby  nie  przyjął  w  gwardyi  szlacheckiej 
galicyjskiój ,  jaką  zamyślał  utworzyć,  stopnia  kapitana 
z  tytułem  jenerała  kawaleryi  wojsk  austryackich?  Książę 
odpowiadając  prosił,  aby  mógł  powziąć  postanowienie 
dopiero  po  zamknięciu  trybunału;  na  to  cesarz  znowu 
odpisał,  że  chętnie  i  na  dłuższą  zwłokę  praystaje,  byleby 
mógł  z  pewnością  rachować  na  to,  że  książę  przełożenia 
nie  odrzuci;  zapytywał  zarazem,  czy  hetman  polny  Rze- 
wuski, chcący  być  w  tój  gwardyi  porucznikiem,  a  więc 
jenerał -majorem,  byłby  dla  księcia  miłym  towarzyszem, 
i  czy  cesarz  może  jednemu  z  pułków  tój  gwardyi  dać 
imię  pułku  Czartoryskich.  2)  —  Tak  stały  rzeczy,  kiedy 
książę  Wojewoda  Ruski  przeniósł  się  do  wieczności.  — 
Stanisław  August,  którego  zawsze  główną  troską  było 
zapobieganie  domowym  rozterkom,  bo  te  rządzić  nie 
pozwalały,  i  któremu  o  zjednanie  księcia  Jenerała  ziem 
podolskich  więcój  niż  kogo  innego  chodziło,  nie  szczę- 
dził ze  swój  strony  oznak  życzliwości.  —  Zaraz  po  śmierci 
księcia  Augusta,  bo  już  8  kwietnia,  przesyłał  zasmuco- 
nemu synowi  wszystkie  ordery,  jakich  zwyczajem  tego 
czasu,  chcąc  się  przyjaźnie  z  kolegami  rozstać,  książę  dla 
deputatów  trybunału  był  żądał;  „bogdajbym  mógł,"  pisał 
wtenczas,  „wlać  w  tę  dla  życzeń  Wpana  powolność  moje, 
sposób  jakiegokolwiek  osłodzenia  żalu,  który  teraz  tak 
gorzko  napełnia  synowskie  W.  Ksiąźęcój  Mości  serce."  — 
Jednocześnie  ofiarował  mu  województwo   ruskie:    „Krze- 


ryskich. 


')    „D^estime  et  de  franche  amitió.'* 

-)    Listy  te  znajdują  się  w  domowóm  archiwum  ks.  ks.   Czarto* 


Digitized  by 


Google 


288 

sio  to,"  dodawał,  „gdy  zasiądzie  taki  syn  po  takim  ojcu, 
dogodzi  przyzwoitości  i  mojemu  życzeniu;  tego  cze- 
kam tylko,  abym  wiedział,  czyli  się  dogodzi  oraz  wła- 
snemu W.  Książęcój  Mości  upodobaniu."  —  Zostawała 
jeszcze  po  księciu  wojewodzie  ruskim  chorągiew  kawale- 
ryi  narodowej;  o  tę  usilnie  proszono  króla  ze  stron 
kilku,  dawniejsze  mu  przypominając  przyrzeczenia.  — 
Stanisław  August  i  nią  rozrządził  w  sposób  dla  księ- 
cia obowiązujący.  —  „Chorągiew,"  pisał  w  tymże  li- 
ście, „która  to  imię  nosiła  poważne  przez  pół  wieku, 
mojóm  zdaniem  niech  pójdzie  pod  imię  syna  W.  Książę- 
cój  Mości.  —  Gdy  go  zastaniesz  już  w  mundurze  rotmi- 
strze wskim,  będziesz  wprawdzie  widział  w  tóm  sam6m 
pamiątkę  straty,  którą  poniosłeś,  ale  oraz  dowód,  ile 
poczucie  onój  dzielę  z  W.  Książęcą  Mością."')  —  Wszy- 
stko to  jednak  nie  rozbroiło  księcia  Jenenrfa  ziem  po- 
dolskich; krzesła  w  senacie  przyją<5  nie  chciał  i  dostało 
się  ono  późniój  Szczęsnemu  Potockiemu,  opozycya  zaś 
jego  rychło  silniój  jeszcze  zarysowaó  się  miała. 

Zaraz  potom,  bo  już  we  wrześniu,  odbywał  się  sejm 
zwyczajny.  Spodziewało  się  stronnictwo  księcia  Jenerała 
ziem  podolskich,  który  na  tym  sejmie  był  posłem  z  Wilna, 
że  całoroczny  pobyt  jego  na  Litwie  i  szeroko  zaskarbiona 
tam  wziętośó,  zjednają  mu  większość  między  posłami  t6j 
przynajmniój  prowincyi.  Stało  się  inaczój.  Udało  się 
wprawdzie  opozycyi  wywołaó  niezwykłą  na  naszych  na- 
wet sejmach  burzę,  z  powodu  sprawy  biskupa  krakow- 
skiego Sołtyka;  przeciwnicy  królewscy,  między  którymi 
szczególnie  odznaczali  się  gwałtownością  Ksawery  Branicki 


*)  Patent  na  chorągiew  kawaleryi  narodowój  brygady  Petyhor- 
skiej  w  kompanii  wojska  W.  Ks.  L.  na  imi^  ks.  Adama  Czartoryskie- 
go, jenerałowicza  ziem  podolskich,  wydanym  został  w  miesiąc  później; 
nosi  datę  d.  17  maja  1782  roku. 


Digitized  by 


Google 


189 

i  Seweryn  Rzewuski,  w  niepowściągliwości  mowy  przeszli 
wszystko,  co  znały  parlamentarne  dzieje  innych  krajów; 
udręczono  króla  w  sposób  najdotkliwszy,  dogodzono  roz- 
namiętnieniu  własnemu,  ale  po  dniach  kilku,  gdy  Sta- 
ckelberg,  który  na  to  dla  upokorzenia  Stanisława  Au- 
gusta przyzwalał,  pokazawszy  mu  swą  władzę,  czuł  się 
juź  zadowolonym  i  spokoju  zażądał,  musiano  przycichnąć^ 
i  właściwie  nic  nie  wskórawszy,  przekonano  się  tylko 
o  własnój  swojój  niemocy.  Wypadek  taki  nie  mógł  za- 
dowolnić  księcia  Jenerała  ziem  podolskich,  przeciwnie, 
musiał  w  nim  większe  wywołać  rozdrażnienie;  usunął 
się  jeszcze  bardziój  od  Dworu,  przyjął  teraz  ofiarowane 
sobie  przez  cesaraa  Józefa  II.  dowództwo  nad  pułkiem 
gwardyi  szlacheckiej  galicyjskiój,  a  nawet  sam  z  rodziną 
na  stałe  mieszkanie  z  Warszawy,  gdzie  go  dotąd  pobyt 
ojca  zatrzymywał,  przeniósł  się  do  Puław. 

Pamiętny  w  dziejach  tego  czasu  sejm  1782  r.  był 
pierwszym,  na  którym  mały  książę  Adam  obradom  pu- 
blicznie się  przypatrywał,  pilnie  z  nieodstępnym  Ciesiel- 
skim na  posiedzenia  Senatu  i  Izby  poselskiój  uczęszcza- 
jąc. Żądai  tego  książę  Jenerał  ziem  podolskich,  kt<Sry 
i  kadetów  dla  obeznania  się  wcześnie  z  życiem  pubłi- 
cznóm  na  posiedzenia  sejmowe  posyła.  Poważna  postaó 
marszałka  koronnego  Lubomirskiego,  wielkie  wtenczas  na 
małym  Adasiu,  jak  sam  powiada,  uczyniła  wrażenie,  naj- 
bardziój  zaś  w  dziecinnój  utkwiły  pamięci,  ogniste  mowy 
posłów  dowodzących  zupełnój  pi'zytomności  umysłu  kra- 
kowskiego biskupa;  Ankwicz  szczególniój  wydał  mu  się 
wymownym.  Przynosił  z  sobą  naturalnie  uczucia,  wśród 
których  wzrastał,  sądy  jakie  o  dziecinne  jego  obijały 
się  uszy,  całą  że  tak  ])owiemy  atmosferę  moralną  jaką 
oddychał,  a  nic  lepiój  nie  dowodzi  przeważnego  na  całe 
życie  wpływu  pierwotnych  wrażeń  naszych  nad  tę  okoli- 
czność, że  książę  Adam  sąd  swój  ówczesny  o  cał6m  tóm  zaj- 


Digitized  by 


Google 


_   190^ 

ściu  sej  mowom  do  końca  życia  zachował,  niewątpliwemu 
obłąkaniu  Sołtyka  wierzyć  nie  chciał  i  w  późnój  starości 
spisując  notatki  do  swoich  wspomnień  dziecinnych,  ubo- 
lewał, „że  partya  moskiewska  i  królewska  liczebną  wię- 
kszością swoją  usprawiedliwiła  wtenczas  gwałt  popełniony 
na  biskupie,  który  od  konfederacyi  barskiój  był  jednym 
z  filarów  anti-moskiewskiój  partyi." 

Z  przejazdem  do  Puław  miały  się  już  porządniejsze 
nauki  młodego  księcia  Adama  rozpocząć;  zanim  jednak 
przyszło  do  nich,  wziął  go  z  sobą  ojciec  w  drogę,  którą 
teraz  praedsięwziąi  dla  obejrzenia  świeżo  odziedziczonych 
dóbr  na  Wołyniu,  Podolu  i  Ukrainie.  —  Książę  Jenerał 
ziem  podolskich  z  własnego  upodobania  zawsze  dworno 
podróżował,  ale  podobnego  rodzaju  przejażdżki  możniej- 
szych  ludzi  po  kraju,  należały  od  dawna  jakby  do  wła- 
ściwości życia  naszego;  używane  były  dla  zapewnienia 
sobie  politycznego  wpływu,  służyły  do  roztoczenia  przed 
ludźmi  przepychu,  w  którym  się  powszechnie  kochano, 
do  pokazania  bogactwa  i  potęgi  domu,  pomagały  do  skar- 
bienia sobie  uczuć  obywatelskich,  do  utrzymania  dawnych 
i  zawierania  coraz  nowych  stosimków.  —  Dziedzic  roz- 
ległych dóbr  księcia  Wojewody  ruskiego,  książę  Jenerał 
po  niefortunnym  sejmie,  zapewne  o  przyszłych  nie  zapo- 
minający sejmikach,  wspanialój  tóż  niż  kiedy  wystąpił 
teraz.  Jeżeli  zaś  ta  podróż  w  oswojonych  z  tego  rodzaju 
rzeczami  umysłach  ślad  zostawiła,  czego  dowodzą  pa- 
miętniki współczesne, ')  to  jakże  silnom  musiało  być  wra- 
żenie, jakie  wywarła  na  naszym  księciu  Adamie?  Dla  mło- 
dziutkiego umysłu,  ledwo  co  uderzonego   obrazem  gwar- 


*)  Wzmianki  o  niej  znajdujemy  w  pamiętnikach  J.  U.  Niemcewi- 
cza i  Kajetana  Koźmiana,  w  IL^^cie  Jerzego  Soroki,  ogłoszonym  przez 
Klimaszewskiego  w  Noworoczniku  1iteivskim  na  rok  1S31,  wreszcie  w  no- 
tatkach samego  ks.  Adama  Jerzego. 


Digitized  by 


Google 


nych  obrad  warszawskich,  była  ona  jakby  dalszóm  wta- 
jemniczeniem w  społeczne  życie  nasze,  rozmaitością  zaś 
ciągle  zmieniającycłi  się  miejsc,  widoków  i  osób,  wszy- 
stkie władze  duszy  w  ustawnóm  utrzymywała  rozbudze- 
niu. Zaniechaną  została  na  pewien  czas  jeszcze  grama- 
tyka, arytmetyka  i  wszystkie  nauki  klassyczne,  ale 
rozpoczęła  się  od  razu  umiejętność  życia  z  ludźmi;  i  mu- 
siał ks.  JenenJ  ziem  podolskich  wielki  w  tóm  dla  synów 
upatrywać  pożytek,  kiedy  sam  klassycznie  wykształcony 
i  o  naukę  dla  nich  dbały,  za  stosowne  uznał  tak  wcze- 
śnie otworzyć  przed  nimi  i  tę  szkołę,  z  pominięciem  wła- 
ściwych ich  wiekowi  nauk  i  zatrudnień.  Orszak  podróżny 
zebrał  się  najprzód  w  Puławach,  gdzie  marszałek  dworu, 
p.  Piotr  Borzęcki,  wszystko  do  drogi  przygotować  musiał. 
Na  dworze  księcia,  nie  dawno  w  Litwie  goszczącego, 
znajdowało  się  wielu  z  tamecznój  młodzieży;  z  pomiędzy 
nich  Soroka  i  Sieheń  kolejno  spełniali  obowiązki  sta- 
nowniczego;  zadaniem  ich  było  wyjeżdżając  dniem  naprzód, 
mieszkania  dla  wszystkich  upatrywać  i  zamawiać  w  miej- 
scach z  góry  na  popasy  i  noclegi  przeznaczonych.  Gdy 
wyruszano,  otwierały  pochód  siedmiokonne  kryte  bryki, 
ładowne  kuchnią,  cukiernią,  garderobą  i  rozmaitego  ro- 
dzaju zapasami  podróżnemi;  liczono  ich  na  samym  już  wstę- 
pie ośmnaście  pod  dozorem  podkoniuszego  i  ułanów; 
dalćj  masztalerze  na  koniach,  ubrani  po  turecku,  prowa- 
dzili obwieszone  rozmaitemi  l)rzękadłami  wielbłądy,  które 
książę  w  kraju  rozpowszechnić  się  starał;  jedne  z  nich 
mirfy  w  okrytych  wschodniemi  kobiercami  pakach  po- 
dróżną księcia  bibliotekę,  inne  rozmaitej  barwy,  ksztj^tu 
i  wielkości  namioty.  Szły  za  niemi  powodowe  konie 
księcia  i  jego  przybocznych,  karety,  kocze,  landary  na- 
pełnione dworem  i  przyjaciółmi;  jechali  wojskowi  z  li- 
tewskiego wojska,  sekretarze,  których  książę  zawsze  miał 
kilku,    domownicy,    liczni    na   każdym    wówczas    dworze 


Digitized  by 


Google 


192 

pańskim  rezydenci,  adjutanci,  szlacheckiego  wreszcie  po- 
chodzenia pokojowej  w  zielonych  kurtkach,  z  szablą  przy 
boku,  z  łukiem  i  sajdakami  na  plecach;  byli  prócz  tego 
to  z  węgierska,  to  z  francuzka  ubrani  żołnierze,  wiel- 
kiego wzrostu  hajducy,  mali  paziowie,  a  wśród  jeźdźców 
uwijał  się  nawet  na  koniu  przeznaczony  do  podawania 
fajek  murzyn  i  jego  towarzysz,  przywieziony  z  Konstan- 
tynopola Turek  Ali;  dalój  ciągnęły  się  szeregi  rozmai- 
tego rodzaju  pojazdów,  bryczek,  półkrytków,  należących 
do  dążącego  za  księciem  wiejskiego  obywatelstwa.  — 
Do  miast  po  drodze  i  rezydencyj  większych  panów  wje- 
żdża! Książę  poszóstną  karetą,  otoczoną  hajdukami, 
z  furmanem  w  bogatój  polskiój  ferezyi;  z  noclegu  naj- 
częściój  wyrusza!  konno,  a  wtenczas  szedł  za  nim  lekki 
koczyk  z  małą  garderobą  i  nieodstępnym  zawsze  fryzye- 
rem.  —  Podróżowano  zwolna,  zaledwo  cztery  lub  pięć 
mil  dziennie  ujeżdżając.  —  Książę  wstępowa!  nie  raz  do 
przyjaciół  po  drodze,  a  potom  najczęściój  wszystkich 
z  sobą  zabierał  i  podejmowa!  swym  kosztem,  póki  tylko 
towarzyszyć  mu  chcieli;  trafiano  na  uroczystości  domowe, 
imieniny,  śluby;  przejazd  Księcia  stawał  się  głośnym  dla 
całój  okolicy  wypadkiem;  studenci  w  szkołach  witali  członka 
Komissyi  edukacyjnój,  umyślnie  ułożonemi  na  to  oracyami ; 
książę  Sapieha  pałac  swój  i  obszerne  ogrody  rzęsiście  oświe- 
cić kazał;  nieraz  po  dni  kilka  zatrzymywano  się  na  miejscu. 
Zmieniają<5y  się  po  drodze  tabor,  w  miarę  jak  posuwano 
się  dalój,  rósł  ciągle  jakby  kłąb  śnieżny,  jak  mówi  ucze- 
stnik tój  podróży,  od  roku  1776  adjutant  księcia  Jene- 
rała ziem  podolskich  J.  U.  Niemcewicz;  a  gdy  na  sze- 
rokie Wołynia  i  Ukrainy  wjechano  rozłogi,  cały  orszak 
nowóm  zawrza!  jeszcze  życiem,  bo  mu  przybył  na  spo- 
tkanie księcia  z  dóbr  jego  wysłany  liczny  poczet  pięknych 
gi'anowskich  kozaków.  —  W  Mikołajewie,  gdzie  nie 
było  dość  domów  dla  pomieszczenia   całego    towarzystwa, 


Digitized  by 


Google 


193 

rozbito  namioty;  był  obszerny,  karmazynowy  z  adamaszku 
dla  najdostojniejszych  gości,  mniój  wytworne  i  szczuplejsze 
dla  domowników  i  służbo wśj  braci;  znalazła  się  przyniesiona 
przez  wielbłądy,  z  drewnianą  kratą  swoją  i  wojłokowa  ki- 
bitka koczowniczych  plemion  Azyi  środkowój ,  dar  jednego 
z  faworytów  Katarzyny,  jenenJa  Zoricza.  —  Tabor  przy- 
bnrf  postać  obozu;  kozacy  w  koło  pełnili  wartę,  rozkła- 
dano ognie,  dla  żartu  rozdawano  hasła.  —  W  Między- 
boźu  naprędce  zbudowano  forteca,  a  podzieliwszy  na 
dwie  części  różnój  broni  żołnierzy  swoich,  zabawiano  się 
w  wojnę.  —  Ówczesny  mentor  księcia  Adama,  Ciesielski, 
z  młodszym  jego  bratem  Konstantym,  zamknął  się  wtśj 
improwizowano]  twierdzy,  dobywał  jój  zaś  inny  domownik 
Puław,  pułkownik  Molski,  mający  przy  boku  małego  księ- 
cia Adama,  który  pełnił  przy  nim  obowiązki  adjutanta 
i  ,już  na  koniu,  bardzo  się,"  jak  powiada,  „zapala!  do 
tój  wyprawy."  —  Inne  rozrywki  w  innych  znajdowano 
miejscach.  —  W  Rajkowcach,  u  zamożnego  obywatela 
Morskiego  urządzono  teatr  i  pi-zedstawiano  przez  samego 
księcia  Jenerała  z  francuzkiego  przerobioną  sztukę :  Gracz ; 
występowi  w  nićj  między  innymi  Niemcewicz;  podo- 
bnież zabawiano  się  w  staropolskim  domu  podkomorzego 
latyczewskiego  Borejki,  a  w  podróży  tój  powstała  nie- 
jedna piosenka  Kniaźnina,  niejeden  wiersz  Niemcewicza. 
Z  kolei  zawitano  do  Kamieńca,  gdzie  pięknością  już  kró- 
lowała, tak  głośna  późniój  właścicielka  Zofiówki,  wów- 
czas żona  młodego  Witta.  —  Stary  jenerał,  komendant 
twierdzy,  wszystkie  jój  skały,  lochy  i  działa  natenczas 
księciu  Adamowi  pokazywał,  mając  tę  zaniedbaną  przez 
nas  warownią  za  niezdobytą,  dzięki  przyrodzonemu  jój 
położeniu.  —  W  czasie  pobytu  w  Kamieńcu,  basza  cho- 
cimski  zaprosił  księcia,  jako  Jenerała  ziem  podolskich,  do 
siebie  i  z  wielką  grzecznością  i  wystawą  przyjmował;  to- 
warzyszyli mu  w  tój  wycieczce  synowie,  których  wyobraźnią 

Kiiiążę  Adam  CKurtorytiki.    Tou  I.  X3 


Digitized  by 


Google 


194    

uderzyło  różne  od  naszego  życie  wschodnie.  —  Wróci- 
wszy ztamtąd,  udano  się  przez  Oleszyce,  Jarosław  do 
Sieniawy,  zkąd  książę  sam  na  zimę  do  Wiednia  pojechał, 
mali  zaś  synowie  z  Ciesielskim  i  częścią  dworu,  po  kilko- 
miesięcznój  podróży  wrócili  do  Puław.  —  Tak  młody  książę 
Adam  zabierając  się  do  poważniejszych  już  nauk,  wnajprzy- 
jaźniejszóm  dla  siebie  gronie,  w  najpomyślniejszych  jakie 
być  mogły  warunkach,  objechał  znaczną  część  kraju  i  naj- 
bardziej darami  przyrodzenia  ubłogosławione  jego  pro- 
wincye,  a  jeśli  o  jego  uszy  obijać  się  musiały  skargi 
nad  upośledzeniem,  w  jakióm  znajdowd:a  się  Ojczyzna,  to 
sposób,  w  jaki  wszędzie  był  przyjmowanym,  serdeczność, 
jaka  go  otaczała  ciągle,  musiały  mu  tę  ojczyznę  czynić 
bardzo  drogą  i  mimowolnie  głęboko  ją  w  sercu  jego  za- 
pisywać; powszechne  zaś  uszanowanie,  jakie  otaczało  księ- 
cia Jenerała  ziem  podolskich,  musiało  młodój  wyobraźni 
szeptać  o  wielkióm  znaczeniu  domu  i  o  wysokióm  jego 
w  narodzie  stanowisku. 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  IV. 


Dalsze  wychowanie  w  Puławach  —  zamęście  księżniczki 
Maryi  —  pierwsze  podróże  ks.  Adama  za  granicę. 


Czasem  największego  dla  Puław  znaczenia  i  najwięk- 
szój  nawet  świetności  były  lata  porozbiorowe  i  doszedł- 
szy do  tój  epoki,  dłużśj  się  nad  niemi  zatrzymamy;  je- 
dnakże i  teraz,  opowiadając  młodzieńcze  lata  ks.  Adama, 
już  tycłiże  Puław  milczeniem  pominąć  nie  możemy.  Od 
cliwili,  gdy  do  nich  na  mieszkanie  z  rodziną  swoją  prae- 
niórf  się  książę  Jenerał  ziem  podolskich,  stj^y  się  one 
jednćm  z  tych  ognisk,  od  których  się  światło  i  ciepło 
rozchodziło  po  kraju;  różniły  się  zaś  od  innych  rezyden- 
cyj  pańskich  w  Polsce,  jak  sam  ich  właściciel  wyróżniaj 
się  od  współczesnych  sobie  magnatów  naszych. 

Puławy,  o  ośmnaście  mil  wyżój  Warszawy  na  pra- 
wym brzegu  Wisły,  na  wyniosłóm  wzgórzu  położone,  pa- 
nując niejako  nad  okolicą,  w  dawnych,  pochopnych  do 
oręża  czasach,  stały  się  obronnym  zameczkiem;  zawsze 
jednak  pięknością  miejsca  i  powabami  ogrodów  swoich 
rfynęły.')  Dawne  Tęczyńskich  dziedzictwo,  w  XVn.  wieku 


*)  Czeski  podróżnik  z  1678  r.  Tanner  powiada:  „Pro8peximus  hic 
a  dextra  fluminis  parte  Pulavii  castrum  splendidum,  et  a  circumjacen- 
tium  hortornm  amoenitate  deliciosum." 

IB* 


Digitized  by 


Google 


196 

były  własnością  Lubomirsl^ich,  a  od  nicłi  jako  wiano 
w  ręce  Sieuiawskicłi  przeszły.  —  Gój  w  czasie  wojen 
szwedzkich,  ówczesny  icłi  właściciel,  wojewoda  bełzki,  Sie- 
niawski  trzymał  się  strony  Augasta  II,  i  praez  niego 
hetmanem  w.  k.  mianowany  został,  Karol  XII.  spalić 
je  kazał,  i  sam  się  pożarowi  z  Góry  miał  przypatrywać 
(d.  19  lipca  1706  r.).  Od  tój  chwili  spustoszały  one  na 
czas  jakiś,  ale  piękność  miejsca  i  niedotrawione  za- 
pewne przez  ogień  odwieczne  nadwiślańskie  topole,  zwabiły 
tam  wielką  drzew  miłośnicę,  ostatnią  córę  hetmańskiego 
rodu.  Księżna  Wojewodzina  ruska  polubiła  to  miejsce, 
a  na  jój  żądanie  ks.  August  Czartoryski  w  pierwszych 
po  ożenieniu  latach  dom  tam  mieszkalny  zbudował,  da- 
wniejszą bramę  zamkową  przerabiając  na  pałac.  Miał  on 
niezwykłą  architekturę;  do  głównego  o  dwóch  piętrach 
korpusu,  przytykał  kwadrat  podłużny,  od  strony  połu- 
dniowój  dwoma  pawilonami,  czyli  czworobocznemi  wie- 
żami opatrzony;  szerokie,  z  ciosowego  kamienia  wschody 
na  wchodach,  prowadziły  od  strony  północnój,  na  samo 
pierwsze  piętro;  —  obszerne  ówczesnym  obyczajem  sieni 
a  dalój  korytarze  rozdzielały  komnaty  —  te  zaś  Woje- 
wodzina ruska,  stosownie  do  zwyczaju,  przyozdobiła.  Raz 
tam  osiadłszy,  coraz  bardziój  przywiązywała  się  do  miej- 
sca, i  znaczną  część  roku  stale  w  nióm  przebywała  aż  do 
śmierci,  rozprzestrzeniając  ogród,  do  drzew  odwiecznych 
dosadzając  nowe.  Mądra  pani,  nigdy  w  życiu  nie  wyje- 
chawszy za  granicę  Polski,  jakby  odgadła  gust  ogrodów 
angielskich,  pierwszy  ich  wzór  dając  rodakom  w  Puła- 
wach, w  czasie  kiedy  się  jeszcze  u  nas  na  zaprowadzanie 
strzyżonych  alei  wersalskich  wszędzie  sadzono.  Pokochawszy 
własne  swe  dzieło,  powtarzała  nieraz,  że  życzy  sobie,  aby  po 
jój  śmierci  księżna  Jenerałowa  ziem  podolskich  tam  za- 
mieszkała, „bo,  mawiała  wtenczas,  ona  tego  nie  zarzuci,  co 
ja  ztakićm  staraniem  ozdobiłam,  i  może  pamiętając  o  mnie. 


Digitized  by 


Google 


197 

wiole  jeszcze  ozdób  przyda."  ^)  Stało  się  temu  życzeniu 
zadość,  i  nowa  Puław  właścicielka  zamieniła  je  z  czasem 
na  jedno  z  najpiękniejszych  miejsc  w  kraju;  w  pierwszy cłi 
zaś  porozbiorowych  latach  były  one  jakby  sercem  roz- 
szarpano) Polski. 

W  chwili,  o  którój  mówimy,  zaraz  po  przeniesieniu 
się  z  Warszawy,  i  powrocie  z  dałekiój  po  kraju  podróży, 
zabrano  się  w  Puławach  do  porządniejszych  z  Itsięciem 
Adamem  i  jego  bratem  nauk.  Młodzi  książęta  licznych 
mieli  nauczycieli.  Przed  kilku  latami  zajmował  się  małym 
Adasiem,  głośny  już  w  Europie  z  pism  swoich,  Dupont 
de  Nómours,  jeden  z  tak  zwanych  wówczas  ekonomistów^ 
uczeń  i  przyjaciel  sławnego  Quesnay,  ale  ten  już  był  wró- 
cił do  Prancyi;  inny  jego  przyjaciel  Turgot  stał  wtenczas 
na  czele  ministerstwa,  i  sam  Dupont  de  Nómours  miał 
we  własnój  ojczyźnie  ważne  chwilowo  zająó  stanowisko, 
zostać  późniśj  jednym  z  wybitnych  członków  Izby  pra- 
wodawczo], i  rozmaite  przechodzić  koleje.  Teraz,  wycho- 
wania jego  głównym  ochmistrzem  był  znany  już  nam 
pułkownik  Ciesielski,  kt<5ry  małym  Czartoryskim  histo- 
ryą  polską  także  wykładał,  każden  zaś  przedmiot  miał 
osobnego  jeszcze  nauczyciela;  matematyki  i  fizyki  uczył 
ich  genewczyk  Szymon  L'huillier,  greckiój  i  łacińskiój  li- 
teratury, były  nauczyciel  królewicza  duńskiego,  Schow 
(Scou),  którego  późniój  zastąpił  znakomity  Ernest  Gro- 
dek,*^)   literatury  polsldój   Kniainin  i  t.  d.     Za  towarzy- 


*)    Z  notatek  księżny  Wirtembergskiój. 

')  Grodek,  czyli  poprawniój  Groddeck,  przybywszy  do  Puław  na  po- 
czątku 1787  r.,  bardzo  krótko  dawał  lekcye  ks.  Adamowi,  a  był  właściwie 
nauczycielem  młodszego  brata.  ks.  Konstantego;  wszakże  i  ks.  Adam 
w  listach  do  niego  pisanych,  w  czasie  swoich  zagranicznych  podróży, 
nazywał  siebie  jego  „uczniem.**  Patrz  wyczerpującą  pracę  professora 
Węclewskiego  o  Grodku,  w  t.  IV-tym  Rozpraw  i  sprawozdań  wydziahi  fi- 
lologicznego AkademU  Undej^tnoścu    Kraków  1876. 


Digitized  by 


Google 


198 

szy  w  nauce  mieli  dwóch  rówieśników:  Franciszka  Sa- 
piehę^ syna  księcia  kanclerza,  i  Szymanowskiego,  którego 
ojciec,  jeden  z  poetów  Stanisławo wskiój  epoki,  był  ser- 
decznym domu  księcia  Jenerała  ziem  podolskich  przyja- 
cielem. Młodemu  Sapieźe,  w  rodzaju  ochmistrza,  dodanym 
był  dawny  uczeń  korpusu  kadetów  Ciepliński,  a  do  po- 
mocy jemu  i  Ciesielskiemu  przeznaczony  inny  tójźe  szkoły 
wychowaniec  Rembieliński.  —  Nauki,  jakkolwiek  szły  po- 
rządniój  i  raźniój  niż  w  Warszawie  i  Powązkach,  często  je- 
dnak przerywane  były  rozrywkami.  Nieraz  na  całe  tygodnie 
jeżdżono  do  Siedlec,  do  hetmanowój  Ogińskiój,  gdzie 
bawiono  się  tylko.  W  zwykłym  trybie  życia,  dzień  ka- 
żdy rozpoczynało  fechtowanie,  gdy  pora  na  to  pozwalała 
pod  gołóm  niebem,  w  ogrodzie;  zimą  zaś  w  umyślnie  na 
to  przeznak5zonój  sali.  —  Odwiedzano  także  sąsiedztwo; 
wycieczki  do  Janowca ,  gdzie  państwo  Piaskowscy  dawny 
Firlejów  zamek  wyporządzili ,  zajmowały  młodego  księcia 
Adama,  a  więcój  jeszcze  przejażdżki  do  Końskiój  Woh, 
gdzie  mieszkał  komisarz  dóbr  puławskich,  Filipowicz, 
który  polowanie  z  chartami  urządzał.  —  Dwunastoletni 
Adaś  był  wtenczas  zapalonym,  jak  sam  powiada,  myśli- 
wym, i  cieszył  się  najbardziój,  gdy  przychodziło  jechać 
na  pagórki j  albo  na  jałowce,  co  właśnie  w  myśliwskim  ję- 
zyku oznaczało  takie  ze  smyczą  chartów  wycieczki. 

Więcój  nad  odbywane  porządniój  lekcye,  kształciło 
umysł  młodzieńczy  i  podnosiło  serce  towarzystwo  napeł- 
niające Puławy  i  ta  atmosfera  moralna,  jaką  w  nich  od- 
dychano. Szerzyć  w  kraju  oświatę,  należało  już  do  do- 
mowych trądy cyj  Czartoryskich,  a  ruch  w  tym  kierunku 
wyraźnym  był  wtenczas  w  Polsce.  Stanisław  August 
utworzył,  jak  słusznie  powiedziano,  nieznaną  dotąd  u  nas 
klassę  literatów  z  professyi;  zabezpieczając  ich  utrzymanie, 
rozdając  nagrody,  zapraszając  na  czwartkowe  u  siebie 
obiady,    rozniecił  prawdziwe   ognisko  hterackie  w  War- 


Digitized  by 


Google 


199 

sza  wie ;   drugióm  takim  po  stolicy  ogniskiem  stały  się  Pu- 
ławy.    Książę  Jenerał  ziem  podolskicłi  z  wielu  uczonymi 
w  Europie  utrzymujący  korespondencyą,    nikomu  z  pry- 
watnycłi  na  t4j   drodze  prześcignąć   się  nie  dał;  jakiego 
zaś  ducłia  włożył  w  swój  katechizm  kadecki^    takim  tóż 
tchnęło   otaczające  go   grono.     Nauka  czerpana  wtenczas 
z  książek  encyklopedystów  w  zupełnój  była  często  z  wy- 
chowaniem religijnóm  sprzeczności,  nie  mając,  jak  mówi 
Mickiewicz,  podstawy  w  źadnój  prawdzie  moralnój,   w  ża- 
dnym dogmacie  ogólnym,  często  ona  w  pojęciach  zapro- 
wadzała  odmęt;    ale   całą   tę    naukę   ogrzewało,  choó  nie 
prostowało,    coraz   mocniój    rozwijające   się  uczucie  przy- 
wiązania do  kraju.     Pieśń:   „Święta  miłości  kochanój  oj- 
czyzny"   powtarzał    codzień   każden  kadet,  jak  modlitwę, 
przed    oficerem    swoim;     nie    było    zaś   sztuki   teatralnój 
granój  w  Puławach,  wiersza  pisanego  do  gospodarzy  tego 
miejsca,    lub    do  którego    z  członków    rodziny,    gdzieby 
o  Ojczyźnie  i  obowiązkach  względem  niój  nie  było  mowy. 
Słyszał  często  podrastający  młodzieniec  o  znaczeniu  domu 
i  zasługach  swych   przodków,    ale  obok  tego   obijało   się 
zawsze  o  jego  uszy  przypomnienie  wielkich  obowiązków, 
jakie  to  pochodzenie   wkładało  na  niego.     Już   ojcu   na- 
szego ks.  Adama  Karpiński   w  pięknym   wierszu   mówił, 
że  „ojczyzna  prawo  krwi  jego  wzięła"  i  jak  gdyby    wła- 
snemi  jój  ustami  odzywał  się: 

Twoje  majątki,  życie  i  zdrowie, 
Jam  dobrom  prawem  dostała. 

. . .  Gdy  cię  zawołam  w  moim  ucisku 
Do  wspólnój  z  bracią  roboty; 
Niechaj  kto  inny  biegnie  dla  zysku, 
Tobie  nagrodą  twe  cnoty. 

...  A  gdy  nie  będzie  można  wypłynąć, 
W  upadku  mego  godzinie; 
Jam  aż  natenczas  powinna  zginąć, 
Kiedy  ostatni  z  was  zginie." 


Digitized  by 


Google 


200 

Żale  nad  upośledzeniem  ojczyzny,  obowiązek  podiwi- 
gnienia  jój  i  poświęcenia  się  za  nią,  były  jakby  codzien- 
nym młodzieńca  pokarmem;  tak  rośli  wychowańcy  szkoły 
lycerskiój,  którzy  od  rana  krokami  chłopięcia  kierowali, 
a  podrastającego  pierwszymi  stawali  się  towarzyszami. 
Słyszał  on  ciągle,  że  należy  do  pokolenia,  na  któróm  spo- 
czywają nadzieje  ojczyzny.  Głośny  już  w  kraju  Karpiń- 
ski, przypisując  młodym  Czartoryskim  mowę  o  Janie  lU., 
ułożoną  na  obchód  setnój  rocznicy  zwycięztwa  pod  Wie- 
dniem, kończył  tą  jedyną  w  obecnój  niedoli  nadzieją,  że 
gdy  oni ,  „szczepy  młode,  rozrosną  się  w  drzewa  zamożne, 
spracowana  ojczyzna  w  ich  cieniu  ochłodę  a  z  ich  gałą- 
zek wieniec  mieć  będzie.^^  Jakież  młode  a  szlachetne 
serce,  na  takie  zaklęcia  tajemnóm  nie  odpowiedziałoby 
drgnieniem !  U  księżny  Jenerale wój ,  przy  większóm  teraz 
skupieniu,  w  obec  podrastających  dzieci,  miłość  kraju  co- 
raz bardziój  panującóm  stawała  się  uczuciem;  z  nióm  łą- 
czyła już  ona  wszystkie  nadzieje  i  pragnienia  macierzyń- 
skiego serca.  —  Występując  często  na  puławskim  teatrze 
z  synami  swoimi  w  sztuce  Kniaźnina:  Malka  Spar tanka  ^ 
którą  natchnęła  sama,  z  zapałem  powtarzała:  „Kocham 
cię  synu,  lecz  ojczyznę  więcój;  skoroś  jój  nie  wart,  nie 
jesteś  mym  synem."  Młodziutki  książę  Adam  słyszał  to 
z  ust  najdroższych,  wśród  oklasków  licznego  zgromadze- 
nia, przepełnionego  uszanowaniem  dla  jego  matki,  do 
którój  domowy  poeta,  będąc  prawdziwym  ogólnych  uczuć 
tłumaczem,  odzywał  się: 

Te  drogie  szczepy,  krwi  twojój  plemiona 
Uzbrój  swóm  sercem  i  prowadź  swą  ręką; 
Gdy  z  naszą  chwałą  chwała  ich  zaświeci, 
Ezeczesz  szczęśliwa:  moje  to  są  dzieci! 

Cóż  dziwnego,  że  pragnieniem  młodzieńczego  serca, 
w  najlepszych  chwilach,  stawało  się,  takiego  rodzaju  szczę- 
ście przynieść  kiedyś  ukochanój  matce! 


Digitized  by 


Google 


201 

Dwór  w  Puławach  był  liczny;  od  ostatniego  pobytu 
księcia  Jenerała  na  Litwie  przepełniała  go  młodzież  z  tam- 
tój  prowincyi;  widziano  tam:  Tyszkiewicza,  Wysogierda, 
Hrebińskiego,  Siehenia,  Skucewicza,  Sorokę;  młodziutkicli 
wtenczas:  Kimbara  i  Szpinka.  He  razy  Jenerał  ziem 
podolskich  gościł  w  Puławach,  otaczali  go:  pułkownik 
gwardyi  litewskiój  Kajzerling,  podpułkownik  Berken, 
Orłowski  i  ulubiony  młodzieży  J.  TJ.  Niemcewicz.  Bar- 
dzo często  odwiedzał  przyjaciół  poważny  łowczy  koronny 
Celestyn  Czaplic,  marszałek  pamiętnego  sejmu  1766  r.; 
ustawnymi  prawie  gośćmi  byli :  ks.  Grzegorz  Piramowicz, 
Józef  Koblański ,  Zabłocki;  kiedy  niekiedy  przyjeżdżał  tam 
rzewny  śpiewak  Justyny;  obydwaj  zięciowie  księżny  mar- 
szałkowój  Lubomirskiój ,  Stanisław  i  Ignacy  Potoccy  czę- 
sto pomnażali  to  grono.  —  W  takióm  towarzystwie,  je- 
dnóm  z  najświetniejszych,  jakie  można  było  mieó  w  Pol- 
sce, wyrastał  na  młodzieńca  i  mężniał  nasz  książę  Adam; 
w  późnym  jUż  wieku,  spisując  żywot  J.  TJ.  Niemcewicza, 
żadnego  z  nich  nie  przepomniał,  a  wyliczywszy  szanowne 
te  imiona,  dodawał  rozrzewniony:  „O  mężowie  dobrani, 
do  których  orszaku  i  ja  z  bratem,  z  dzieciństwa  prze- 
chodząc do  młodości,  mieliśmy  przystęp,  przyjmijcie  gdzie 
bądź  jesteście,  hołd  tęskniącej  jeszcze  teraz  po  was  przy- 
jaźni. Widzę  was,  dawną  młodością  obleczonych,  prze- 
chadzających się  po  długich  ogrodu  ulicach,  pod  cieniem 
dwurzędnych  lip  na  gładkiój  murawie,  lub  po  ścieżkach 
gaju,  lub  nad  zielonym  brzegiem  Łachy  Wiślanój ,  gdzie 
przy  gasnącym  zachodzie,  tyle  razy  waszym  pi-zyduchi- 
waliśmy  się  rozmowom."  —  Te  to  rozmowy,  to  ciągłe 
z  takimi  ludźmi  obcowanie,  kształciły  umysł  i  rozwijały 
uczucia.  Pray  największej  uprzejmości  panowała  w  Pu- 
ławach zupełna  swoboda;  dni  poświęcone  rozmaitym  za- 
trudnieniom, kończyły  zwykle  spędzane  wspólnie  wie- 
czory,   wśród  rozmowy  nieraz   poważnój,    bardzo    często 


Digitized  by 


Google 


202 

dowcipnśj,  a  przyjacielskiój  zaws'/e.  —  W  nieobecności 
księcia  Jenerała  ziem  podolskich,  zmniejszało  się  natu- 
ralnie towarzystwo,  ale  i  wtenczas  nawet,  kiedy  obojga 
gospodarzy  w  Puławach  nie  było,  jeszcze  czas  dla  mło- 
dzieży uprzyjemnić  i  urozmaicić  umiano,  czego  pamiątkę 
zostawił  nam  Kniaźnin  w  jednym  z  poematów  swoich, 
opisującym  tak  zwane  Towarzystwo  balonowe  j  gdzie  książę 
Adam  jako  przyjaciel  Muz  występuje. 

Młodzież  miewała  także  jakby  swoje  zgromadzenia 
sejmowe,  na  których  rozbierała  niektóre  zagadnienia  pu- 
bliczne. „Pamiętam,  na  jednóm  z  nich,"  mówi  sam  książę 
Adam,  ^)  „chodziło  o  przekonanie  się,  co  powimio  być 
przekładane:  wolne  rządy,  jakeśmy  je  sobie  wówczas  wy- 
obrażali, czy  tóż  środkowa  władza.  Ja  zawsze  byłem  stron- 
nikiem największój  nawet  wolności,  lecz  z  wielkióm  mo- 
j6m  zadziwieniem  Rembieliński  wystąpił  z  mową  na 
pochwałę  wyższój,  opiekuńczśj  władzy,  tak  wymownie  wy- 
rażoną, że  ja  bez  głosu  i  bez  możności  odpowiedzenia 
mu,  z  wielkióm  mojóm  niezadowoleniem,  zostałem  nie 
już  przekonany,  ale  zupełnie  zwyciężony."  —  Jest  to  rys 
charakterystyczny  t^j  chwili.  Rembieliński,  jak  wiemy, 
wychodził  z  korpusu  kadetów j  książki,  na  których  wten- 
czas uczyła  się  iułodzież  w  zakładach  publicznych,  wzięte 
z  zagranicy,  były  zupełnie  monarchii  przeciwne;  tymcza- 
sem w  Polsce,  przekonanie  o  zgubnym  wpływie  bezkró- 
lewi i  o  konieczności  dziedzicznego  tronu  tak  się  szerzyło 
i  jak  każdy  nowy  kierunek  między  młodymi  szczególnió| 
znajdowało  stronników,  że  całe  prawie  nowe  pokolenie 
było  dla  niego  zjednanóm,  w  szkole  zaś  rycerskiój  stało 
się  ono  jedną  z  podstaw  tój  wiary  politycznój ,  jaką  za- 
szczepiano w  umysłach  wychowańców,  choć  ich  karmiono 
książkami  zupełnie  przeciwnych  zasad. 

*)    Wspomnienia  dziecinne.    (Rękopism.) 


Digitized  by 


Google 


203 

Takim  był  świat  domowy,  wśród  którego  wzrastał 
młodziutki  książę  Adam.  Co  do  obowiązków  religijnych, 
oboje  rodzice  pochwalali  młodego  Adasia  za  przykładne 
odbywanie  spowiedzi  wielkanocnój ,  a  matka  w  listach 
swoich  nieraz  mu  powtarzała,  że  wiara  w  najwyższą  Istotę 
jest  koniecznym  warunkiem  szczęścia  na  ziemi  dla  ka- 
żdego i  wszystkich.  „Nie  chcąc  cię  zmuszać,"  pisywała  do 
niego,  „do  spełniania  drobnostkowych  przepłsów  i  obrzę- 
dów, które  nic  nie  znaczą,  pragnę  i  wymagam,  żebyś 
przez  całe  twe  życie  zachows^  uszanowanie  dla  religii, 
któreby  ci  nie  pozwoliło  szydzić  z  niój  w  żadnym  razie. 
Co  zaś  do  Pana  Boga,  pewna  jestem,  że  serce  twoje 
każe  ci  Go  kochać,  rozum  zaś  dowody  Jego  mądrości 
i  wszechmocy  znajdzie  na  każdym  kroku,  we  wszystkióm 
co  ciebie  otacza."  —  Była  to  nieokreślona,  od  dogma- 
tycznćj  ścidości  i  mocy  daleka,  od  wszelkich  karbów  za- 
konu wolna  wiara,  a  raczój  mgliste  trochę  uczucie  — ;  nie 
mniój  dla  tego  dalekióm  było  ono  od  chłodnój  negacyi 
Helwecyusza  i  jego  adeptów  —  i  jeżeli  nie  dawało  pra- 
wdziwój  mocy,  to  strzegło  przynajmniej  serce  od  wyzię- 
bienia. —  W  czasie  młodzieńczych  lat  księcia  Adama 
zagraniczne  stosunki  rodziców  jego  rozszerzyły  się  zna- 
cznie. W  Wiedniu  miał  zawsze  książę  Jenerrf  ziem  po- 
dolskich dawne  zachowanie ,  i  korespondencya  jego  z  ce- 
sarzem Józefem  II. ,  o  którćj  wspominaliśmy,  trwała  cią- 
gle. Teraz  Fryderyk  II.  zwrócił  w  tę  stronę  uwagę 
swoje.  Pomimo  wszystkich  zabiegów,  wpływ  jego  da- 
wniejszy na  Katarzynę  i  Dwór  petersburski  był  zachwiany; 
Imperatorowa  wyraźnie  przez  Józefa  II.  w  czasie  pier- 
wszych jego  odwiedzin  ujęta,  przechylała  się  coraz  bar- 
dziój  ku  Austryi;  przyszłemu  następcy  tronu  rossyjskiego, 
wielkiemu  księciu  Pawłowi,  w  czasie  podróży  jego  za 
granicę,  kazano  Berlin  ominąć;  teraz  zaś  stały  polityki 
pruskićj  popieracz,  Panin,  od  spraw  publicznych  usunięty, 


Digitized  by 


Google 


204 

w  niełasce  umarł,  a  myśli  Katerzyny  zajęte  Wschodem 
zwracały  się  ku  Wiedniowi.  Ks.  Jenerał  ziem  podolskich 
był  ciągle  w  przyjaźni  z  Ksawery m  Branickim,  który  wy- 
raźnie przeciw  ambassadorowi  moskiewskiemu  się  oświad- 
czał; przyszły  zaś  następca  tronu  rossyjskiego,  w.  książę 
Paweł,  żonaty  był  z  krewną  Fryderyka  II.,  księżniczką 
wirtembergską,  z  linii  Montbeillard.  Młodszego  jój  brata, 
Ludwika,  zostającego  w  służbie  pruskiój,  życzył  sobie 
król -filozof  ożenić  z  młodziutką  księżniczką  Maryą  Czar- 
toryską. Czy,  jak  mawiano,  przeznaczał  go  wówczas 
w  myśli  swojój  na  przyszłego  do  tronu  w  Polsce  kan- 
dydata, i  tym  sposobem  chciał  mu  zawczasu  jednaó  przy- 
jaciół, czy  rad  był  łączny  z  przyszłym  Dworem  rossyj- 
skim  wpływ  obu  w  Polsce  zapewnić,  czy  tylko  po  prostu 
wstęp  dla  Prus  do  jednego  z  pierwszych  domów  polskich 
myślał  ułatwić  i  jeszcze  jedno  źródło  dokładnych  o  kraju 
wiadomości  dla  siebie  otworzyć;  dosyć,  że  zamiary  księcia 
Ludwika  wszelkiemi  sposobami  popierał.  Musiano  przed 
rodzicami,  których  myśl  o  kraju  zawsze  zajmowała,  ja- 
kieś szerokie  widoki  użyteczności  dla  Ojczyzny  roztoczyć, 
kiedy  zgodzili  się  obcemu  księciu  oddać  ukochane  swe 
dziecko.  W  kilka  lat  późniój,  obwiniała  siebie  księżna 
Jenerałowa,  że  córkę  nakłoniła  do  tego.  „Cel  był  dobry," 
pisała  wtenczas  do  męża,  „środki  niepojęte,  bo  wszyscy 
mieliśmy  wstręt  do  tego  człowieka,  a  wszyscyśmy  się  do 
nieszczęsnego  przyczynili  małżeństwa;  córka  nasza  zgo- 
dziła się  oddać  rękę  nienawistnemu  sobie  księciu  Ludwi- 
kowi, bo  głowę  jój  zajęła  i  rozmarzyła  myśl,  że  mąż  jój 
odda  wielkie  urfugi  Ojczyźnie.  ^)"  Do  błękitnego  w  War- 
szawie pałacu  przywiązaną  jeszcze  była  żałobna  pamięć 
księżniczki  Teressy,  ślub  więc  jój  siostry  odbył  się  (d.  27 


*)    List  księżny  Jenerałowśj  ziem  podolskich  do   męża,    1793  r. 
(Eękopism.) 


Digitized  by 


Google 


205 

października  1784  roku)  w  hucznych  zawsze  Siedlcach, 
hetmanowćj  Ogińskiój.  Po  skończonych  uroczystościach 
młodziutką  żonę  powiózł  książę  Wirtembergski  do  Ber- 
lina; towarzyszyła  jćj  jedna  z  wychowywanych  razem 
Narbuttówien,  panna  Konstancy  a,  a  bardzo  prędko  po- 
śpieszyła za  niemi  i  sama  księżna  Jenerałowa.  We  wła- 
snoręcznych notatkach ,  jakie  zostawiła,  znajduje  się  parę 
kartek  o  jćj  spotkaniu  z  Fryderykiem  II.,  które  tu  przy- 
taczamy: 

„Król  pruski,"  pisze  księżna  Jenerałowa,  ')  „mie- 
szkał zawsze  w  Potsdamie  i  przyjmował  tylko  w  pewne 
dni  oznaczone.  Gotowałam  się  do  posłuchania  z  pewną 
trwogą;  od  lat  najmłodszych  słysząc  ciągle  wychwalany 
jego  geniusz  i  wielkie  czyny,  utworzyłam  sobie  o  nim 
pojęcie  tak  olbrzymich  rozmiarów,  że  mnie  onieśmielało. 
Spodziewałam  się,  że  się  znajdę  w  licznóm  towarzystwie 
i  zniknę  w  tłumie;  tymczasem  pani  Voss,  dama  dworu 
królowój,  pełniąca  wtenczas  swą  służbę,  wprowadziła  mnie 
jedne  do  salonu,  a  w  chwili,  gdy  próg  jego  przestąpiłam, 
otworzyły  się  drzwi  naprzeciw  i  wszedł  król  także  jeden; 
przewodniczka  moja,  wypowiedziawszy  me  nazwisko,  zawró- 
ciła się  i  wyszła;  zostałam  sam  na  sam  z  człowiekiem, 
o  którym  najstraszniejsze  w  świecie  miałam  wyobrażenie, 
który  w  przekonaniu  mojóm  pod  względem  geniuszu 
i  wiadomości  swoich  prześcigał  wszystko  com  spotykała 
dotychczas;  tak  głowę  straciłam,  że  gdybym  wyszła  w  t^j 
chwili,  przysięgłabym  niezawodnie,  że  Fryderyk  miał  6 
stóp  co  najmniój  wzrostu.  On  ujął  mię  z  dobrocią  za 
rękę  i  powiedział:  „stary  jestem,  niedowidzę,  pozwól 
mi  Księżno  zaprowadzić  siebie  do  okna  i  obrócić  do 
światła,  abym  się  jój  mógł  dobrze  przypatrayć."   To  mię 


*)    Rękopism. 


Digitized  by 


Google 


206 

zmieszało  do  reszty;  łzy  stanęły  mi  w  oczach,  których 
nie  śmiejąc  podnieść,  drżs^am  jak  listek.  Król  chcąc  mi 
zapewne  dodać  odwagi,  sam  zaczął  rozmowę,  trzymając 
mię  zawsze  za  rękę.  „Dałaś  nam  księżno  anioła,^'  po- 
wiedzid:,  „widziałem  ją  wczoraj,  los  jój  najmocniój  mię 
obchodzi."  Na  te  rfowa  oczy  podniosłam  i  ośmieliłam 
się  spojrzeć  na  tego,  który  dziecko  moje  nazywał  aniołem. 
Zdziwiłam  się  ujrzawszy  przed  sobą,  zamiast  olbrzyma, 
małego,  niższego  odemnie  człowieka,  trochę  skrzywionego 
(contrefait) ,  w  wytartym  mundurze,  obsypanym  tabaką. 
Miał  najpiękniejsze  oczy  niebieskie,  spojrzenie  łagodne 
ale  przenikliwe,  i  coś  wlewającego  ufiiość  w  całóm  wzię- 
ciu. Widząc,  że  patrzę  na  niego,  ale  ust  jeszcze  otwo- 
rzyć nie  śmiem,  mówił  dalój:  „Anioł  wasz  znajdzie  za- 
wsze we  mnie  przyjaciela.  Poślubiła  ona  mojego  sio- 
strzana, ale  chcę  z  Księżną  mówić  otwarcie;  te  dwie  istoty 

nie  są  stworzone  dla  siebie;    ona,    to  anioł,   a  on " 

i  nie  dokończył.  „Zresztą,  dodał,  znacie  go  sami  i  mu- 
sicie oceniać  spi'awiedliwie;  to  tylko  dziś  powiem,  że  to 
trwać  nie  może,  ale  niech  ona  śmiało  udaje  się  do  mnie, 
ilekroć  będzie  tego  potrzebowała."  Te  słowa  króla  uspo- 
koiły mię  zupełnie  i  w  tój  chwili  jednego  tylko  dozna- 
ws^am  uczucia  wdzięczności,  które  tóż  matce  mówiącój 
o  swóm  dziecku  z  łatwością  wyrazić  przyszło.  Posłucha- 
nie trwało  przesdo  godzinę.  Fryderyk  II.  mówił  potom 
o  wielu  innych  rzeczach;  wypytywał  nmie  o  Polskę, 
o  króla  naszego;  przedmiot  był  bardzo  drażliwy,  bo  tak 
niedawno  obdarł  go  był  wspólnie  z  sąsiadami  swoimi. 
Wśród  rozmaitych  pytań,  jakie  mi  zadał,  pamiętam,  że 
było  i  to,  czy  Stanisław  August  nosi  mundur  wojskowy? 
Poczułam  ironią,  bo  wojsko  nasze  wtenczas  tak  było 
uszczuplone,  że  go  prawie  nie  mieliśmy.  Odpowiedzia- 
łam, co  zresztą  było  prawdą,  „że  król  nosi  mundur 
szkoły  kadetów."     „Słusznie  tak  czyni,    rzekł  Fryderyk, 


Digitized  by 


Google 


207 

bo  jest  prawdziwie  królem  co  się  uczy."  O  Oburzyło  mię 
to;  obelga  zdała  mi  się  zupełnie  nie  właściwą;  poczer- 
wieniałam, łzą  znowu  nabiegły  mi  oczy,  i  nie  zastana- 
wiając się  odpowiedziałam:  „Najjaśniejszy  Panie!  Wa- 
sza Królewska  Mośó  dałaś  mu  straszną,  ale  niezarfu- 
żoną  lekcy ą."  ^)  Kiedym  wesda,  nie  śmiałam  oczu 
na  niego  podnieść;  wzruszoną  byłam  późniój,  gdy  mi 
o  córce  mojćj  mówió  zaczął,  a  uniorfam  się,  kiedy  do- 
tknął nieszczęśliwej  Ojczyzny  i  nieszczęśliwego  króla  na- 
szego, którego  obdarłszy  upakarzano  jeszcze.  Wypowie- 
dziawszy te  słowa,  ulękłam  się,  ale  Fryderyk  jak  gdyby 
ichnie  uważał,  powiedział  mi:  „Nieraz  już  mówiłem,  że 
w  Polsce  rządzić  powinnyby  kobiety;  wszystko  tam  szłoby 
daleko  lepiój,  a  dzisiejsza  rozmowa  nasza  utwierdza  mię 
tylko  w  t^m  przekonaniu."  Poczóm  ukłonił  mi  się  gi*ze- 
cznie  i  z  uszanowaniem,  powtórzył  mi  jeszcze,  że  moja 
córka  zawsze  na  jego  opiekę  rachować  może,  i  na  tóm 
się  ta  pierwsza  wizyta  skończyła." 

Powtórzyliśmy  dosłownie  wyrazy  księżny  Jenerało- 
wój,  bo  nic  nam  lepiój  odmalowaćby  jój  w  tój  porze 
nie  mogło.  I  dzisiaj ,  jak  przed  kilkunastu  laty,  nie  była 
to  wcale  niewiasta  stanu  ani  kobieta  polityczna;  zacho- 
wała dawną,  na  wskroś  niewieścią  naturę,  żyła  przede- 
wszystkióm  sercem,  a  z  tąż  samą  żywością,  z  jaką  niegdyś 
u  księżny  Orleańskićj  ujmowała  się  za  Litwą,  dziś  odzy- 
wała się  w  obronie  króla,  jako  przedstawiciela  całego 
narodu.  Spoważniały  jój  uczucia,  do  wieńca  ich  przybyło 
uczucie  macierzyńskie,  ale  natura  pozostała  dawniejszą. 
Bawiła  teraz  przy  córce  rok  cały:  zrazu  w  Berlinie,  pó- 
źniój  w  Belgardzie,  małóm  miasteczku  Pomeranii,  gdzie 
st^  pułk  księcia  Wirtembergskiego.     Fryderyk  II.   był 


*)    „Cest  vraiment  un  roi  k  Tócole." 

•)    „Sire,  Vous  lui  avez  donnę  une  lecon  cruelle  et  peu  móritóe." 


Digitized  by 


Google 


208 

ciągle  najgrzeczniejszym  dla  niój.  Na  jednym  z  przeglą- 
dów wojska  postrzegłszj  ją  z  daleka,  poprosił,  aby  około 
niego  pojazdowi  swojemu  stanąć  kazała,  bo  wszystko  le- 
piój  widzieć  będzie,  a  po  skończonój  paradzie,  pułkowi, 
z  którego  najbardziój  był  zadowolony,  kazał  w  nagrodę, 
jak  sam  się  wyraził,  otoczyć  pojazd  i  odprowadzić  księ- 
żnę z  honorami  wojskowemi  aż  do  jój  mieszkania.  Cała 
rodzina  królewska,  bracia  Fryderyka,  ten  ks.  Henryk, 
który  się  przechwalał,  że  był  twórcą  myśli  podziału  Pol- 
ski, przesadzali  się  w  oznakach  uprzejmości,  a  trwjJ:o 
to  do  samego  jój  z  Berlina  wyjazdu  i  powtarzało  się  pó- 
źniój,  za  każdóm  w  tym  czasie  przybyciem  księżny  do 
pruskiój  stolicy. 

Kiedy  księżnę  Czartoryską  oburzało  w  Berlinie  słowo 
lekceważenia,  jakie  o  Stanisławie  Auguście  z  ust  Fryde- 
ryka n.  wypadło,  w  Warszawie  samój  zrywała  się  prze- 
ciw temuż  królo>vi  naszemu  jedna  z  tych  burz  wewnę- 
trznych, jakie  często  zatruwały  dni  jego,  a  książę  Jenerał 
ziem  podolskich  dawał  się  wciągnąć  do  intrygi,  mającój 
na  celu  zupełne  tego  monarchy  sponiewieranie.  Już  po- 
myślny dla  króla  wypadek  ostatniego  sejmu,  głośne  jego 
pogodzenie  się  z  ks.  Karolem  Radziwiłłem  i  pozyskana 
w  ślad  za  tóm  i  dzięki  podróży  po  Litwie  pewna  w  tćj 
prowincyi  popularność,  jątrzyły  zwykłych  przeciwników 
królewskich,  a  książę  Jenerał  ziem  podolskich  zawsze  do 
nich  się  liczył;  teraz  rozniosła  się  w  samój  stolicy  sprawa 
Ugriumowój.  Smutne  jój  szczegóły  za  nadto  dokładnie 
są  znane,  aby  tu  powtórzenia  potrzebować  mogły,  ale  dla 
każdego  bezstronnego  umysłu  sprawa  ta  jest  zupełnie 
przekonywającym  dowodem,  jak  mało  ks.  Jenerał  ziem 
podolskich  był  politycznym  człowiekiem.  Ulegając  wpły- 
wom niewieścim,  szczególnie  zażalonój  wtenczas  na  króla 
siostry  swój,  księżny  Lubomirskiój ,  z  trudną  do  pojęcia 
lekkomyślnością   rozpoczął    on    proces,    kt-óry    kraj    euły 


Digitized  by 


Google 


209 

zakłócił  i  tylko  zawstydzeniem  zakończyć  się  musiał.  — 
Mnóstwo  drobnycli  namiętności  i  wkorzenionycli  u  nas 
nałogów  sUadało  się  na  to;  przypomniawszy  jednak  so- 
bie współczesną  prawie,  bo  w  tymże  roku  toczącą  się 
w  Paryżu  sprawę  o  naszyjniku  królowój ,  trudno  w  calój 
tój  brzydkiój  domowój  zawierusze  nie  dopatrzyć  wpływu 
ówczesnycłi  wyobrażeń  francuzkich  i  towarzystwa  paryz- 
kiego,  którego  modą  i  hadem  w  tój  chwili  było  poniże- 
nie i  zbezczeszczenie  monarchii.  —  Niesforność  nasza  i  nio- 
uszanowanie  żadnój,  zwłaszcza  domowój  władzy,  utrudnifJy 
już  dawno  rząd  wszelki,  nie  mogący  znaleźć  stałego  opar- 
cia na  gruncie  wiecznie  ruchomym;  gdy  do  żywiołów  we- 
wnętrznych, już  w  samom  usposobieniu  naszóm  leżących, 
do  różnych  osobistych  uraz  i  niechęci,  przybyły  wyobra- 
żenia, przyWady  i  jakby  zachęty  z  Zachodu,  stać  się  mo- 
gło, że  ludzie  pełni  zkąd  inąd  przymiotów  i  światła,  mi- 
łujący ojczyznę  i  tak  wysokie  w  niój  zajmujący  stanowisko, 
jak  książę  Jenerał  ziem  podolskich  i  obydwaj  Potoccy, 
ludzie,  którzy  należąc  do  Komissyi  edukacyjnój  i  kieru- 
jąc wychowaniem  kadetów  i  młodzieży  szkoluój,  starali  się 
w  niój  szczepić  poszanowanie  dla  silnój ,  opiekuńczój  wła- 
dzy i  do  dziedziczno)  ją  usposabiać  monarchii,  teraz,  pod 
wpływem  osobistego  rozdrażnienia  i  namiętności  poświę- 
cali wszystko:  czas,  znaczne  pieniądze,  bardzo  wysoko 
cenione  stosunki  zagraniczne,  na  to  jedynie,  aby  przyoble- 
czonego właśnie  tą  władzą  króla  sponiewierać,  poniżyć 
i  zdeptać.  —  Sprawa  ciągnęła  się,  jak  wiadomo,  kilka 
miesięcy,  a  stała  się  początkiem  długo  trwającego  w  ca- 
łym niemal  kraju  wzburzenia,  które  pochłonąwszy  sił 
wiele,  nie  prędko  ukołysać  się  dało.  Nie  poprzestano  na 
ogłaszaniu  dla  polskich  czytelników  pism  najdrobniejszym 
szczegółom  tój  sprawy  poświęconych;  roznoszono  ją  je- 
szcze po  calój  prawie  Em*opie;  starano  się  w  nią  wcią- 
gnąć obce   poselstwa  i  Dwory.     Nie   ostudziły  roznamię- 

Kaiąłc  Adam  Csario ryski.    Tom  1.  14 


Digitized  by 


Google 


210 

tnienia  listy  Józefa  II.,  który  nie  chcąc  wierzyć,  aby  raecz 
tak  się  mieć  mogła,  jak  mu  ją  przedstawiano,  usiłował  ks. 
Jenerała  ziem  podolskich  uspokoić  i  przekonać,  że  był 
oszukanym;  skargi  i  nalegania  Księcia  pomimo  to  nie 
ustały,  i  cesarz  w  końcu  reprezentantowi  swojemu  de 
Cachó  tak  gorąco  sprawę  Jenerała  ziem  podolskich  pole- 
cił, że  ten  dal  się  z  tóm  słyszeć,  iż  pewnoby  troskliwićj 
nie  przemawiał,  gdyby  o  nabycie  jakićj  prowincyi  cho- 
dziło. Stanisław  August,  trzeba  mu  oddać  tę  sprawie- 
dliwość, do  samego  końca  szukał  środków  ułagodzenia 
tój  sprawy,  chociaż  sam  w  niój  był  wyzwanym  i  ciężko 
obrażonym  czuć  się  musiał;  przeciwnicy  jego  nie  złożyli 
broni  i  po  wydaniu  wyroku.  Książę  Jenerał  ziem  po- 
dolskich na  kilka  dni  przed  tóm  do  Wiednia  wyjechał 
i  tam  usiłować  nie  przestał,  aby  za  pomocą  i  wstawie- 
niem się  tego  Dworu,  zadosyćuczynienie  w  doznanój,  jak 
wyrażał  się,  krzywdzie  otrzymać;  późniój  skazanój  na 
dożywotnie  zamknięcie  w  domu  poprawy  Ugriumowój, 
schronienie  w  sieniawskich  dobrach  swoich  zapewnił;  *) 
wróciwszy  zaś  do  kraju  nad  przygotowaniem  sejmików 
pracował,  chcąc  nieszczęśUwą  sprawę  wnieść  na  obrady 
sejmowe.  Odtąd,  cała  zwykła  opozycya,  jakby  zagrzana 
na  nowo,  częścićj  porozumiewać  się  i  szyki  swoje  gor- 
liwiój  organizować  zaczęła.  W  czasie  Wielkiój  Nocy  (1786 
r.)  odbył  się  zjazd  przeciwników  królewskich  w  hucznych 
Siedlcach,  hetmanowćj  Ogińskiój;  ponawij^y  się  one  pó- 
źniój w  Puławach;  rozdano  sobie  role,  podzielono  woje- 
wództwa; Ksawery  Branicki,  ufny  w  opiekę  Potemkina^ 
gwałtowniój  od  innych  występował,  a  spółczesne  świade- 
ctwa utrzymują,  że  sejmiki  tego  roku  około  półtorasta 
tysięcy  czerwonych  złotych  opozycyą  kosztowały.     Bardzo 


')    Dembowski,  kasztelan.    Pamiętniki.    (Rękopłsm.) 


Digitized  by 


Google 


211 

czynnym  na  Podolu  okazał  się  książę  Jenerał  ziem  po- 
dolskich. Odbywała  się  wtenczas  na  c^ćj  przestrzeni 
kraju  zacięta  walka  stronnictw,  pełna  najdziwniejszych  nie- 
raz ustępów;  prawdziwa  kampania  z  swojego  rodzaju 
strategią,  planami  i  fortelami;  sprowadzano  drobną  oko- 
liczną szlachtę  z  odległych  stron;  kiedy  tój  nie  stawjJ:o, 
zastępowano  ją  to  przebranym,  a  z  pod  przyjaznej  cho- 
rągwi zapożyczonym  żołnierzem,  to  czeladzią  domową,  to 
w  ostateczności  włościanami  nawet,  chociaż  tym  nie  tylko 
ustawy,  ale  przedewszystkićm  wyobrażenia  ówczesne  brać 
udziału  w  wyborach  nie  pozwalały;  zastawiano  stoły,  wy- 
taczano beczki  z  piwnic,  urządzano  zabawy  i  uczty,  wszel- 
Idemi  sposobami  starano  się  pomnożyć  liczbę  swoich  pi*zy- 
jaciół,  a  ubiedz  przeciwników  w  obsadzeniu  przeznaczonego 
na  wybory  kościoła.  Wszystko  to  w  przytomności  księcia 
JenerjJ:a,  który  sam  szedł  do  poselstwa,  odbyło  się  w  Ka- 
mieńcu; ale  i  tutaj,  jak  w  większój  części  powiatów,  stron- 
nicy królewscy  odnieśli  zwycięstwo.  Zdaje  się  nawet, 
że  je  na  ten  raz  jednemu  z  fortelów  sejmikowych  zawdzię- 
czali. Zwiedziona  partya  Czartoryskich  od  czwartój  zrana 
zajęła  katedrę,  a  gdy  się  tam  cala  znalazła,  dygnitarze 
miejscowi  obsadziwszy  wartą  drzwi  świątyni,  zebrali  się 
sami  ze  stronnikami  swoimi  w  dominikańskim  kościele, 
dokąd  i  księcia  Jenerała  ziem  podolskich  zapraszali,  a  w  spo- 
sób zupełnie  prawny  zagaiwszy  sejmik,  posłów  tam  swoich 
okrzyknęli ,  pominąwszy  samego  ks.  Czartoryskiego.  *)  Po- 
rażka ta  wprowincyi,  której  był  starostą  grodowym,  głę- 
boko dotknęła  księcia  Jenerała  i  długo  zapomnieć  jój  nie 
mógł;  skarżył  się  cesarzowi  Józefowi  II.  prosząc,  aby  mu 
poparcie  gabinetu  petersburgskiego  wyjednał;  ^)  do  Króla 


')    Korrespondencya  krajowa   Stanisława  Augusta.    Poznań  1872. 
Str.  59. 

*)    Cesarz  Józef  II.  pisał  do  ks.  Jenerała  ziem  pod.  d.  2  sierpnia 

14* 


Digitized  by 


Google 


212 

zaś  t^m  żywsze  uczuł  rozdrażnienie.  Nie  ułagodził  go 
sejm.  —  Jalclcolwiet:  t:ról  ustępując  natarczywości,  sam 
zrobił  wniosek,  aby  imiona  killtu  dygnitarzy  wylcreślono 
zost^y  z  wyrołtu  Ugriumowój ,  nie  ultołysało  to  umysłów 
w  opozycyi,  ani  przebłagało  Its.  Jener^a  ziem  podolskich. 
Cesarz  Józef,  który  porfowi  swojemu  w  Petersburgu  za- 
lecał staranie  się  o  to,  aby  Stackelbergowi  nakazanćm 
było  przychylne  dla  opozycyi  załatwienie  na  sejmie  sprawy 
Ugriumowój,  pisał  w  grudniu  do  Jenerała  ziem  podol- 
skich, iż  cieszy  się,  że  do  pomyślnego  jój  zakończenia 
mógł  się  przyczynić,  ale  chociaż  ten  powód  do  zażaleń 
ustał,  niechęć  w  sercach  pozostała  jeszcze  na  długo,  sil- 
niejsza niż  dawnićj. 

Cele  to  gorączkowe  przez  pewien  czas  życie  nie  mo- 
gło pozostać  bez  wpływu  i  na  młodziutkiego  księcia  Ada- 
ma; widzieliśmy,  że  od  lat  najmłodszych  wychowanie  jogo 
nie  było  systematycznej  bardzo  często  od  pracy  i  zajęć, 
wiekowi  jego  właściwych,  odrywał  go  prąd  ogólnego  ży- 
cia i  na  długie  tygodnie  a  czasem  i  miesiące  unosił;  mu- 
siało to  tóm  bardzićj  powtarzać  się  teraz,  gdy  w  podra- 
stającym  młodzianie  rozwijały  się  władze,  budziła  się 
ciekawość,  rorfa  wrażliwość,  a  przedmiot  ogólnego  w  około 
niego  zajęcia  tak  blizko  dotykał  własnego  jego  Ojca.  —  Po 
wyjeździe  Matki  do  Berlina,  pozostał  był  w  Puławach 
z  bratem  i  stałym  mentorem  Ciesielskim,  ale  zaraz  po 
rozpoczęciu  sprawy  Ugriumowćj,   Ojciec  sam  uwiadamiał 


1786  r,  „Je  suis  tr^s-f&chó  du  dósagróment ,  ou  pour  mieux  dire,  de  la 
chicane  qu*on  vou8  a  causóe  k  la  diótine  de  Kamieniec.  Si  Ton  en  doit 
croire  k  toiit  ce  qn*on  dit  et  ćcrit  de  Russie ,  et  des  ordres  qu*on  a  don- 
nós  k  Varsovie,  on  devrait  en  juger  avec  certitude  que  vous  ne  serez 
exposó  k  aucune  chicane  ni  mauvais  procćdó  k  la  di6te  prochaine.  Comptez 
que  je  le  dósire  de  tout  mon  coeur,  et  que  je  ne  manquerai  pas  de  con- 
tribuer  de  mon  mieux  k  yous  procurer  la  tranquillitó  qu*  uniquement 
et  avec  tant  de  justice  vous  dósirez.**    (Arch.  ks.  ks.  Czartoryskich.) 


Digitized  by 


Google 


213 

go  o  iiiój  dodając:  ')  „Wypadek  ten  powinien  ci  służy <5  za 
dowód,  że  są  na  świecie  źli  ludzie  i  nieskończenie  dobro- 
tliwa Opatrzność;  pamiętaj  o  tych  prawdach  przez  całe 
twe  życie,  a  staraj  się  na  opiekę  Opatrzności  zawsze  za- 
sługiwać. Ja  mam  się  zupełnie  dobrze."  —  Odtąd  wszy- 
stkie koleje  tój  sprawy  obijać  się  musiały  o  jego  uszy 
i  nieraz  młode  serce  poruszać;  nie  mógł  ina<5z6j  sądzić 
o  nićj  jak  własny  Ojciec  jego  i  całe  otoczenie;  niezawo- 
dnie obecnym  bywał  przy  hucznych  zjazdach  w  Puławach 
i  Siedlcach,  a  wszystko  to  na  tajemniczy,  wewnętrzny 
wyrób  ducha  i  charakteru  wpływać  musiało.  Matka  w  li- 
stach przychodzących  z  daleka,  powtarzała  mu  ciągle,  że 
ma  stać  się  jedyną  Ojca  w  dotkliwych  jego  zmartwie- 
niach pociechą,  a  kiedyś  prawdziwą  upośledzono)  Ojczy- 
zny podporą  i  chlubą.  —  Każde  takie  rfowo  w  duszę 
młodziana  zapadało  głęboko.  —  Ojciec  tymczasem  mający 
plany  obszerne  dla  niego,  umyślił  zaznajamiać  go  powoli 
z  całym  zachodem  i  chciał,  aby  szereg  podróży,  jakie 
z  kolei  miał  odbyć,  rozpoczął  od  wycieczki  do  sąsiednich 
Niemiec.  Właśnie  po  hucznych  zjazdach  siedleckich, 
w  1786  r.,  hetmanowa  Ogińska  wybierała  się  do  Karls- 
badu; Ciesielski  wód  tych  poti*zebował  także;  postano- 
wiono więc,  że  i  książę  Adam  z  nim  się  tam  uda;  po- 
dróżni mieli  tylko  zwiedzić  przed  tóm  kilka  mniejszych 
stolic  niemieckich.  —  Wiele  rzeczy  pociągało  tam  szesna- 
stoletniego młodzieńca.  „Miałem'^  mówi  sam,  w  przyta- 
czanych już  nieraz  wspomnieniach  lat  dziecinnych,  „nau- 
czyciela łaciny  i  greczyzuy,  poleconego  mojemu  ojcu  przez 
sławnego  professora  Stejna  w  Gettyndze.  Był  nim  młody 
Duńczyk  Schow,  zapalony,  jak  wszyscy  wychodzący  z  tój 
szkoły,  pięknościami  literatury  starożytnój.     Ja  także,  za- 


0    List  Jenerała  ziem  podolskich  do  syna.    (Eękopism.) 


Digitized  by 


Google 


214 

chęcony  do  tego  przez  Kniaźnina,  dzieliłem  ten  entuzyazm 
trochę  po  dziecinnemu,  ale  nie  mniój  z  wielką  serde- 
cznością. Nadto,  zaniedbując  nudne,  ale  konieczne  ucze- 
nie się  gramatyki,  rzuciłem  się  był  do  rozumienia  poetów, 
co  mi  dawało  pozór  większój  nauki  niż  ją  istotnie  miałem, 
i  pozwalało  popisywać  się  w  czasie  tćj  podróży  przed 
uczonymi  niemieckimi/'  Miał  więc  obaczyć  wielu  ludzi 
znakomitych,  o  których  słyszał  od  nauczycieli  swoich, 
i  cały  świat  nowy;  listy  ojca,  utrzymującego  jak  wspo- 
mnieliśmy, korrespondencyą  z  wielu  głośnymi  pisarzami, 
ułatwiały  mu  znajomości;  sławny  wówczas  filolog  Meissner 
przyjął  go  najlepiój  w  Pradze,  minister  Frankenberg 
w  Gotha;  mógł  widzieó  w  Wej marze  starego  już  Wie- 
landa  i  Herdera;  nareszcie,  czego  pragnął  najbardziój, 
był  przedstawiony  najsławniejszemu  wówczas  ze  wszy- 
stkich Goethemu,  i  nawet  dostąpił  tego  zaszczytu,  że  się 
znalazł  w  szczupłóm  gronie,  przed  któróm  poeta  czytał 
niedawno  napisaną,  a  nie  drukowaną  jeszcze  wtenczas 
tragedyą  swoje  Ifigenia  w  Taurydzie;  był  nią  oczarowany. 
„Goethe,"  pisał  późnićj  książę  Adam  '),  „był  wtenczas 
w  całym  blasku  swój  młodości:  wysoki,  z  twarzą  równie 
piękną  jak  imponującą;  wzrok  miał  przenikający,  lecz  za- 
razem jakby  wzgardliwy,  patrzący  z  góry  na  poziom  lu- 
dzi, co  także  w  uśmiechu  jego  pięknych  ust  przebijd:o 
się.  Moja  młodociana  admiracya,  jako  hołd  do  którego 
był  przyzwyczajony,  nie  zwróciła  jego  uwagi.  Późniój, 
został  on  ministrem  W.  Ks.  Wej  marskiego  i  nie  okazał 
się  równie  dumnym  na  rządowe  łaski  i  ordery,  wszelako 
w  swojój  twarzy  i  postaci  zachował  zawsze  t-en  wyraz 
wyższości,  który  był  powodem,  że  go  porównywano  do 
posągu  Jowisza  olimpijskiego."     Po  niemieckich  Atenach, 


>)    Wspomnienia  lat  dziecinnych.    (Rękopis m.) 


Digitized  by 


Google 


215 

jak  wtenczas  nazywano  Wejmar,  czekał  młodzieńca  Karls- 
bad z  wesołym  dworem  pani  hetmanowój;  tom  spędził 
resztę  lata.  Listy  jego  ztamtąd  do  rodziców  pisane,  wy  wo- 
ły wj^y  jeszcze  rozmaite  przestrogi,  a  ze  strony  ks.  Jenerała 
ziem  podolskich  pełne  nieraz  dowcipu  uwagi,  nad  błę- 
dami nawet  pisowni,  bo  rodzicielska  jego  troskliwość  aż 
do  takich  zstępowała  szczegółów,  ale  najbardziój  rozwija- 
nia się  duszy  świadoma  Matka,  już  go  coraz  bardziój  jak 
dorosłego  traktowała,  dzieląc  się  z  nim  myślami  i  wra- 
żeniami swojemi.  —  Gdy  sejm  1786  r.  rozpoczął  się, 
przy  tak  zwanych  rugach,  posłowie  podolscy  przez  stron- 
nictwo ks.  Jenerała  ziem  podolskich  już  po  dopełnieniu 
prawnego  sejmiku  wybrani,  do  Izby  nie  zostali  przyjęci, 
sprawa  zaś  Ugriumowój  napotykjJ:a  trudności,  księżna 
Jenerałowa  wyraźnie  już,  nie  krępując  się  niczóm,  w  li- 
stach do  syna  ostremi  wyrazami  potępiała  króla,  i  narze- 
kając na  samowolnośó  ujętój  jakoby  przez  niego  większości, 
dodawała:  ,,gwałty,  jakich  się  dopuszczono,  wycisnęły  mi 
z  oczu  łzy  gorzkie  nad  losem  kraju,  który  kocham,  dla 
którego  chętnie  oddałabym  życie,  a  który  przez  najstra- 
szniejszy despotyzm  pozbawionym  będzie  teraz  wolności 
i  stanie  się  nieszczęśliwym.  Płakałam  nad  tobą  i  nad 
bratem  twoim,  płaks^am  nad  wszystkimi,  którzy  cierpieć 
ztąd  będą.  Rzewuski  pierwszy  opuścił  salę,  protestując 
przeciw  bezprzykładnej  przemocy,  a  układają  teraz  mani- 
fest, w  którym  ludzie  szlachetni,  cnotliwi  i  wolni  zosta- 
wią pomnik  czułości  swojój.  Ten  przykład  niech  cię  nau- 
czy, jak  dla  podparcia  i  obrony  Ojczyzny  potrzebni  są 
ludzie  kochający  ją,  cnotliwi  i  odważni.  —  Obym  dożyła 
chwili,  w  którój  ją  wolną  znowu  i  szczęśliwą,  a  ciebie 
w  liczbie  głównych  sprawców  tego  jój  szczęścia  zobaczę."  ') 


*)    Listy  ks.  Jenerałowój  do  syna  ks.  Adama.    Tom  I.  —    (Archi- 
wum ks.  ks.  Czartoryskich.) 


Digitized  by 


Google 


216 

List  kończył  się  zapewnieniem,  stanowiącem  jakby  tło 
wszystkicłi  odtąd  listów  księżnój  Jenerałowój  do  syna: 
„Kocham  cię  więcój,"  pisjJ:a  w  nim  Matka,  „niż  to  wy- 
razić mogę,  kocham  za  to  czóm  już  jesteś,  i  za  to  czóm 
mi  być  obiecujesz." 

Młodzieniec  w  t^j  życia  epoce  bywał  często  w  sobie 
zamknięty,  nie  dosyó  wywnętrzający  się,  na  co  uskarżała 
się  Matka,  utrzymując,  że  sobie  tóm  szkodzi,  bo  obcy 
biorą  to  za  dumę,  a  blizcy  i  kochający  za  oziębłość;  spę- 
dzając zimę  po  powrocie  z  zagranicy  u  hetmanowój  Ogiń- 
skiój  w  Siedlcach,  gdy,  jak  sam  powiada,  każdy  z  obe- 
cnych, wśród  mnóstwa  panien  dwór  jój  napełniających 
„musiał  uledz  ogólnój  modzie  i  rad  nie  rad  choć  umjzgaó 
się,  jeżeli  się  już  nie  kochać,"  i  on  znalazł  w  pięknój 
a  srogiój  dla  swoich  wielbicieli  Maryi  Niezabitowskiój, 
pierwszy  przedmiot  nieśmiałych  długo  uwielbień  i  hołdów; 
ale  wrodzona  wzniosłość  charakteru  i  poezya  serca  w  inne 
go  ciągle  unosiły  sfery.  „Świadkowie  młodości  księcia  Ada- 
ma," mówi  znający  ich  wielu  Karol  Sienkiewicz ,  *)  „pa- 
miętają, że  zdradzając  marzenia  tęskniącój  do  wielkich 
czynów  duszy,  ten  młody  entuzyasta  powtarzd:  wtenczas 
rówiennikom  swoim,  że  musi  w  życiu  trzech  rzeczy  ko- 
niecznie dokazać:  napisać  bohaterski  poemat,  wygrać  walną 

bitwę co  trzeciego?  nie  mówił."     I  historyk  dodaje: 

„Jest  w  duszy  człowieka,  któremu  w  kolebce  jeszcze  nie- 
widoma ręka  pobłogosławi,  jakiś  zaród  przeczucia,  jakiś 
wieszczy  niepokój,  który  mu  jak  Pytonissa  ze  świętój 
otchłani  symboliczne  wyroki  przyszłości  ogłasza.  Szczę- 
śliwy kto  je  zrozumie,  wiernie  im  na  twardój  drodze  rze- 
czywistości dotrwać  podoła,  i  różne  sny  poranku  zasłu- 
gami obywatelskiego  życia  wytłumaczy." 

Po  burzliwym  i  bezskutecznym  sejmie  1786  r.  Sta- 


*)    Adam  ks.  Czartoryski  przez  K,  Sienkiewicza.    (Rękopism.) 


Digitized  by 


Google 


_    217 

nisław  August  chcąc  ubezpieczyć  się  nadal  od  opozycji, 
i  z  wypadków,  jakie  w  sąsiedztwie  dojrzewać  się  zdawały 
skorzystać,  powziął  myśl  spotkania  się  z  Katarzyną  11., 
zabierającą  się  wtenczas  do  swojój  krymskićj  podróży.  — 
Dwór  petersburski  podaną  sobie  w  t^j  mierze  propozy- 
cyą  chętnie  przyjął,  i  król  w  lutym  1787  r.  wyruszył 
w  drogę  do  Kaniowa,  gdzie  mu  bliżsi  jego  towarzyszyli, 
kiedy  przeciwnicy  starając  się  go  uprzedzić  zawczasu  wy- 
bierali się  do  Kijowa.  Książę  Jenerał  ziem  podolskich, 
polityce  rosyjskiój  w  Polsce  przeciwny,  pozostał  natural- 
nie w  domu.  Ale  jak  wiemy,  Józef  U.  miał  w  tój  po- 
dróży zjechać  się  także  ze  sprzymierzoną  sobie  cesarzową 
Katarzyną;  wcześnie  w  tym  celu  przybył  do  Lwowa,  zkąd 
chci{^  zobaczyć  Zamość  i  incognito  księstwo  Czartoryskich 
w  Puławach  odwiedzić.  Dowiedzieli  się  oni  o  tóm  i  aby 
tego  -zaszczytu  uniknąć,  udali  się  do  Lwowa,  uprzedzając 
cesarza;  towarzyszył  rodzicom  w  tój  wycieczce  nasz  ks. 
Adam  i  nieraz  u  nich  Józefa  ligo  widywał.  ')  Cesarz 
prosił  księżny  Jenerałowój ,  aby  jadąc  do  Montbeillard,  do 
księstwa  Wirtembergskich,  wstąpiła  do  Wiednia  i  wzięła 
u  niego   listy  do    Maryi   Antoinetty  dla   oddania  ich  jój 


*)  W  notatkach  ks.  Jenerałowój  znajdujemy  następujące  tego  opi- 
sanie: .^Spotkaliśmy  cesarza  między  Zamościem  a  Tomaszowem;  kazał 
zatrzymać  się,  wymawiał,  żeśmy  się  jego  nie  doczekali  w  Puławach, 
i  po  wielu  grzecznościach  prosił ,  abyśmy  się  we  Lwowie  zatrzymali  aź 
wróci  z  Zamościa.  Po  kilku  dniach  przyjechał.  Odwiedzał  nas  codzień; 
bardzo  przyjemny  w  towarzystwie,  tylko  za  wiele  mówiący,  zapraszał 
nas  oboje,  abyśmy  znim'razem  zwiedzili  Włochy;  przyrzekł  mi  przysłać 
nasiona  roślin  i  cebulki  najpiękniejszych  hyacyntów  z  Schonbrunn.  — 
Nieraz  dziwnym  bywał  prawdziwie.  —  Wczoraj  zapytał  mnie,  co  myślę 
o  cesarzowój  Katarzjmie?  pytanie  tak  było  niespodziewane,  że  od  razu 
nie  mogłam  znaleźć  na  nie  odpowiedzi.  —  Cesarz  powtórzywszy  je  do- 
dał :  widzę  że  Księżna  jój  nie  lubi.  —  Ja ,  przyszedłszy  trochę  do  siebie, 
powiedziałem  mu  wtenczas,  że  podziwiam  w  nićj  wielkie  rzeczy,  jakich 
dla  państwa  swego  dokazała,  ale  źe  nie  widząc  jćj  nigdy,  sądu  o  nićj 
samćj  wydać  nie  mogę.  —  „To  ja  w  dwóch  słowach  odmaluję  ją  Księżnie, 
odparł  cesarz  —  była  piękną,  dzisiaj  jest  tylko  śmieszną;  chciała  wiel- 


Digitized  by 


Google 


218 

osobiście  w  Wersalu.  We  trzy  miesiące  późniój  Księżna 
istotnie  wyjechała,  a  spędziwszy  czas  jakiś  u  rodziców 
zięcia,  *)  udała  się  do  Paryża,  dokąd  przybył  i  książę  Adam, 
z  nieodstępnym  zawsze  Ciesielskim,  po  odwiedzeniu  pier- 
wój  siostry  swój  w  Pomeranii,  gdzie  się  ćwiczeniom  woj- 
skowym z  zajęciem  przypatrywał.  2) 

Tym  razem  pobyt  w  Paryżu  przeciągnął  się  dłużej. 
Księżna,  która  wtenczas  pisała  do  syna:  „mój  kochany  p. 
Adamie,  choó  znajduję,  że  jesteś  oryginał  w  niektórych 
rzeczach,  ale  sama  czuję  z  chlubą,  żeś  wart  kochania 
i  szacunku,"  w  jednym  z  listów  swoich  tłumaczyła  mu, 
dlaczego  go  tam  wysłano.  „Gdybym  miała,  są  jśj  słowa, 
prosić  Pana  Boga  o   duszę,    serce,    charakter  dla   syna. 


kich  rzeczy  dokazać  a  wykonała  je  zaledwo  z  pozoru;  (elle  a  etó  belle, 
elle  n'est  plus  que  ridicule;  elle  a  voulu  faire  de  grandes  clioses,'  elle  ne 
les  a  ex6cut6Ó8  que  pour  Tapparence).  Proszę  mnie  tylko  nie  zdradzić, 
dodał  śmiejąc  się,  bo  mam  ją  widzieć  i  chcę  być  dobrze  przyjętym."  Opo- 
wiadał późnićj  parskając  ze  śmiechu  mnóstwo  anegdot  o  jój  życiu  pry- 
watnćm  i  licznych  faworytach ;  pies ,  którego  miałam  przy  sobie ,  wsko- 
czywszy mu  na  kolana  przerwał  tę  rozmowę,  którćj  szczegółów  zresztą 
dla  samćj  przyzwoitości  powtórzyćbym  nie  mogła." 

*)  Z  pobytu  swego  w  Montbeillard  Księżna  bardzo  była  zadowolo- 
na; pisała  ztamtąd  do  syna:  „Przyjęto  mnie  z  otwartemi  rękami,  z  tą 
szczerą  serdecznością,  która  najmniejszym  rzeczom  prawdziwą  nadaje  cenę ; 
widząc  jaką  mnie  tutaj  otaczają  tkliwością,  nie  wątpię,  że  córkę  moje 
kochać  tćż  będą  jak  warta;  to  tćź  zewsząd  słyszę  same  tylko  dla  nićj 
pochwały.  Książę  i  Księżna  ją  ubóstwiają  i  nie  potrafiłabym  ci  wypo- 
wiedzieć, jak  ona  jest  tutaj  cenioną  i  kochaną.  Matka  i  Ojciec  bardzo 
dobrze  wszystko  widzą .  sądzą  i  o  synie  i  o  Maryi  tak ,  jak  jest  w  istocie 
samej ;  owo  zgoła  extra  jestem  z  nich  we  wszystkićm  kontenta.  Dom  pię- 
kny, wszystko  w  nim  porządnie,  ludzie  grzeczni,  ona  sama  dziwnie  do- 
bra, ma  rozum  i  rozsądek,  on  także  extra  dobry." 

*)  Księżna  Jenerałowa  paczkę  listów  cesarza  Józefa  U.  oddała 
osobiście  Maryi  Antoinecie  w  Trianonie.  —  Przyjętą  była  w  małym  sa- 
lonie na  dole;  gdy  go  chwaliła,  królowa  odpowiedziała:  „Salonik  wy- 
daje się  Księżnie  wdzięcznym,  bo  go  widzisz  przy  świetle;  w  dzień  smu- 
tny jest  bardzo ;  okna  wychodzą  na  mały  we^oiętrzny  dziedziniec,  a  mają 
jeszcze  kraty.  Kiedy  spojrzę  na  te  sztaby  żelaza,  smutno  mi  się  robi, 
jak  gdybym  była  w  więzieniu." 

notatki  Ksi^tny  JeneraŁowej  uem  podolskich. 


Digitized  by 


Google 


219 

któryby  mitJ:  staó  się  szczęściem  mojóm,  prosiłabym  Go 
o  takie',  jakie  się  tobie  dostały  w  udziale;  masz  chara- 
kter zacny  i  silny,  duszę  piękną,  serce  tkliwe,  umysł  ży- 
wy, talenta  nawet  a  przytśm  ochotę  do  pi-acy  i  pilność; 
trzeba  tylko,  żebyś  się  nauczył  używaó  tych  darów  i  stał 
się  przyjemniejszym  dla  innych;  żebyś  nabrał  łatwości 
w  wysłowieniu,  wdzięku  w  obejściu,  jednóm  słowem  togo 
wszystkiego,  co  ujmuje  i  zniewala  ludzi  a  jedna  przyjaciół. 
Łatwiój  ci  to  przyjdzie  między  obcymi  niżeli  w  Puławach, 
potrzebne  zaś  jest  wszędzie,  a  w  kraju  republikańskim 
jak  nasz,  zupnie  nawet  konieczne  i  niezbędne  dla  ka- 
żdego, kto  temuż  krajowi  chce  służy ó."  —  Ojciec  ze  swój 
strony  powtarzał  mu  swoim  sposobem  to  samo:  „D^  ci 
Pan  Bóg,"  pisał  do  niego,  „obfite  dary:  miejże  podług 
życzenia  Horacyusza  druiHas^  artemque  fruendi;  ars  7.?Afruendi 
będzie  użycie  tych  wiadomości  i  przymiotów,  jakie  posia- 
dasz, na  zjednanie  sobie  estymacyi  powszechnój  w  wa- 
żnych czynach,  a  podobania  się  w  społecznóm  życiu 

Nie  chcę,  żebyś  był  jak  lekarstwo,  co  arcy- zdrowe  i  sku- 
teczne, ale  za  diabły  niesmaczne."  —  Bawiła  wtenczas 
w  Paryżu  ciotka  naszego  ks.  Adama,  księżna  marszałko- 
wa Lubomirska,  która  z  powodu  sprawy  Ugriumowćj 
opuściwszy  Warszawę,  nigdy  już  do  niój  powrócić  nie 
miała;  towarzyszył  jój  zięć,  Stanisław  Potocki,  a  był 
tóż  jednocześnie  i  J.  U.  Niemcewicz;  tym  wszystkim 
polecony  był  młody  podróżny;  pidkownik  Ciesielski  nic 
odstępował  go  także.  Mieszkali  w  niedawno  zbudowa- 
nym przez  Księcia  Orleańskiego  Palais-Royal,  zaj- 
mując tam  jedne  arkadę.  —  Wśród  mnóstwa  osób,  ja- 
kie widywać  musieli,  znajdował  się  i  pierwszy  niegdyś 
małego  Adasia  nauczyciel,  głośny  już  wtenczas  sekretarz 
zgromadzem*a  „des  Notables,"  Dupont  de  Nemours,  uskar- 
żający się  teraz,  że  z  pięciu  monarchami,  którzy  jego  za- 
sięgają rady,   korespondować  musi.  —  Rozpoczynało   się 


Digitized  by 


Google 


220 

dla  młodzieńca  ostateczne  do  życia  publicznego  przygo- 
towanie. Myśl  o  kraju  i  służeniu  mu  w  prayszłości  zaj- 
mows^a  ciągle  i  jego  i  jego  rodziców.  Rozpatrzywszy  się 
trochę  w  Paryżu,  chciał  ks.  Adam  zwiedzić  jeszcze  An- 
glią, która  wtenczas  we  Francyi  licznych  miała  wielbicieli 
a  w  wyższych  warstwach  towarzystwa  prawdziwych  an- 
glomanów;  po  wypowiedzeniu  zaś  wojny  Rossyi  praez 
Turcyą,  gdy  oczekiwano,  że  i  Austrya,  związana  trakta- 
tem, do  tój  walki  się  wmiesza,  młodzieniec  o  wojennych 
marzący  wawrzynach  błagał  Ojca,  aby  mu  pozwolił 
skorzystać  z  rzadko  nadarzającej  się  zręczności  odbycia 
kilku  kampanij  i  w  razie,  gdyby  Polska  pozostt^  neu- 
tralną, choó  do  obcego  zaciągnął  go  wojska,  bo  mu  się 
zdawało,  że  tym  sposobem  najprędzój  na  użytecznego 
sługę  ojczyzny  wyrośnie.  Jenerał  ziem  podolskich  pozna- 
nie Anglii  odkładał  na  późniój ,  kiedy  na  tę  podróż  wię- 
cćj  czasu  będzie  mógł  poświęcić,  rycerską  zaś  ochotę  po- 
chwalał szczerze  i  przyrzekał  wyrobić  u  cesarza  Józefa  II. 
pozwolenie  dla  ks.  Adama  znajdowania  się  pode.zas  wojny 
w  głównym  sztabie  lub  przy  dowódzcy  którego  z  austrya- 
ckich  korpusów;  jednocześnie  prawie  uwiadamiając  go 
o  tóm,  co  się  w  kraju  działo,  kończył  bardzo  przezi-oczy- 
stą  dla  znających  ówczesne  stosunki  uwagą,  która  się 
wyraźnie  odnosiła  do  króla,  iż  „mają  słuszność  ci  co,  utrzy- 
mują, że  jeden  człowiek  podnosi  lub  upadla,  wzmacnia 
albo  osłabia  naród"  i  zostawiając  synowi  przystosowanie 
tego  zdania  do  chwili  obecnój,  dodawał:  „zachowaj  sam 
nietknięte  zdrowie,  zaps^  i  całą  energią,  a  może  staniesz 
się  tym  właśnie  mężem,  którego  potrzebuje  Ojczyzna." 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  V. 


Memoryał  o  przygotowaniu  wyborów  na  sąjm  czteroletni.  ~ 

Ks.  Adam  marszałkiem  sąjmiku  podolskiego.  —  Nowa  podróż 

za  granicę.  —  Powrót  do  kraju  i  zaciągnienie  się  do  wojska.  — 

Kampania  1792  roku. 


Rok  1788  znalazł  ks.  Adama  w  Paryżu;  —  był  on  tam 
świadkiem  coraz  bardziój  wzrastającego  rozstroju.  Właśnie 
w  tćj  porze,  kiedy  Stanisław  August  spotykał  się  z  Ka- 
tarzyną w  Kaniowie,  zgromadzenie  „des  Notables"  w  Pa- 
ryżu wywracało  ministra  Callonne,  od  którego  przez  osta- 
tnich lat  parę  oczekiwano  jeszcze  zaradzenia  nieszczęśli- 
wościom  powszechnym;  rozpoczynała  się  teraz  niefortunnie 
prowadzona  walka  rządu  z  parlamentami  całój  Francyi. 
Stan  kraju  i  społeczeństwa  stawał  się  coraz  groźniejszym, 
pożegnano  różowe  marzenia,  jakiemi  łudzono  się  jeszcze 
niedawno,  a  w  obec  twardój  rzeczywistości,  przy  podko- 
panym uczuciu  chrześciańskióm ,  mnożyły  się  tylko  i  rosły 
nienawiści.  Ogromny  deficyt,  jakiego  nie  wyobrażano  sobie 
nawet,  prowadził  do  niechybnego  bankructwa;  uprzywi- 
lejowani do  ciężarów  publicznych  poczuwać  się  nie  chcieli, 
a  opodatkowani  przeciążeni  aż  nadto,  nic  już  nie  mieli  do 
dania.  Nędza  stawnla  się  coraz  powszechniejszą,  niezado- 
wolenie coraz  groźniejsze,    rząd   coraz   bardziój    bezsilny. 


Digitized  by 


Google 


222  . 

Dawny  urok  królewskiego  majestatu  już  był  zachwiany; 
Marya  Antoinetta  po  kilku  miesiącach  bezczelnie  na  nią 
rzucanych  potwarzy,  z  powodu  sprawy  o  naszyjniku,  ani 
sama  w  sobie  wewnętrznój  pogody,  ani  dawnego  u  ogółu 
nie  mogła  odzyskać  poszanowania;  książę  Orleański  pu- 
blicznie z  królem  zadzierał  i  tym  sposobem  wziętośó 
u  mass  zdobywał;  rozmaite  ambicye  niespokojnie  czekały 
chwili,  w  którój  wystąpić  będą  mogły;  potężny  głos  Mi- 
rabeau  już  dawał  się  słyszeć;  teoretycy  upatrywali  ideał 
to  w  konstytucyi  angielskiój,  to  częściśj  jeszcze  w  Sta- 
nach Zjednoczonych  Ameryki,  nie  tyle  z  miłości  do  tam- 
tych instytucyj,  których  gruntownie  zazwyczaj  nieznane, 
ile  z  nienawiści  do  tego,  co  było  w  domu  a  co  przyzwy- 
czajono się  za  nieznośne  poczytywać  jarzmo;  sławna  umo- 
wa społeczna  (Contrat  social)  Rousseau  wiele  głów  prze- 
pełniała; w  rosnącój  niecierpliwości  ogólnśj  żądano  po- 
wszechnie zmiany,  obalenia  wszystkiego  co  istniało,  tysiące 
zaś  pism  ulotnych,  odezw,  afiszów,  potajemnie  drukowa- 
nych, którym  policya  dać  rady  nie  mogła,  bo  im  opinia 
sprzyjała,  zalewały  stolicę,  powiększając  zamęt  w  poję- 
ciach i  uczuciach.  Wszystko  już  było  zachwiane,  a  wśród 
kataklizmu,  którego  zbliżania  się  każde  już  niemal  dostrze- 
gało oko,  niedawno  wypowiedziana  myśl  zwołania  Stanów 
(Etats  giniraux)  zdawała  się  ludziom  gwiazdą  zbawienia- 
Do  niój  przywiązywali  jedni  spełnienie  swoich  utopij, 
drudzy  ocalenie  reszty  pozostałego  jeszcze  znaczema,  wszy- 
scy w  niój  upatrywali  jedyną  na  teraz  kotwicę  ratunku. 
Pragnienie  to  stawało  się  coraz  powszechniejszóm,  a  przy- 
prowadzony do  ostateczności  rząd,  już  się  do  tój  myśli 
przychylał  i  za  lat  kilka  Stany  zwołać  przyrzekał. 

Całemu  fermentowi  temu  przypatrywał  się  nasz  książę 
Adam,  zwracać  zaś  na  to  wszystko  uwagę  zniewalało  go 
już  samo  otoczenie  ówczesne  i  nawet  listy  rodziców,  za- 
wsze mu  zawód  publiczny  jako  cel  życia  przypominające. 


Digitized  by 


Google 


223 

We  Francji  chciano  wtenczas,  pomijając  rząd,  który 
w  coraz  większą  wpadał  poniewierkę,  odezwać  się  do  na- 
rodu, wypadki  zaś  i  usposobienia  tanaeczne  w  pewn6j 
mierze  oddziaływały  i  na  nas.  Widzieliśmy,  że  opozycya 
przeciw  królowi  znowu  była  czynniejszą;  co  tam  zdziałała 
sprawa  naszyjnika,  tego  u  nas  w  pewnym  stopniu  doko- 
nał proces  Ugriumowój;  nie  trzeba  zaś  było  przykładów 
ani  zachęty  zagi'anicznćj ,  aby  panów  polskich  do  działania 
mimo  rządu  i  na  własną  zupełnie  rękę  pobudzió;  leżało 
to  niejako  w  tradycyach  niejednego  domu  i  prawie  we 
krwi  naszćj.  Zbliżający  się  sejm  odkrywał  do  tego  pole, 
a  niezwyczajne  w  sąsiedztwie  Polski  wypadki  koniecznie 
zachęcać  musiały.  Wypowiedziana  przez  Turcyą  wojna 
Rossyi  i  oczekiwane  co  chwila  wmieszanie  się  Austryi 
do  tój  walki,  budziły  przekonanie,  że  teraz  właśnie  sta- 
nowcza dla  Polski  nadeszła  chwila,  z  którśj  pod  karą 
ostatecznego  upadku  skorzystać  powinna  dla  urządzenia 
się  wewnątrz  i  otrząśnienia  się  choć  w  części  z  obcój  nad 
sobą  przeipocy.  Czuł  to  król,  i  w  przewidywaniu  tych 
właśnie  wypadków,  które  dla  niego  wyraźniejszemi  byó 
musiały  niż  dla  ludzi  prywatnych,  jeździł,  jakeśmy  wi- 
dzieli, do  Kaniowa;  teraz  rozumieli  to  nietylko  główni 
jego  przeciwnicy,  ale  nawet  drobni,  tylko  do  Ojczyzny 
przywiązani  obywatele,  i  sejm  oczekiwany  wyjątkowego 
w  oczach  wszystkich  nabierał  znaczenia.  Przy  naszym 
ustroju  społecznym  inaczój  być  nawet  nie  mogło.  — 
W  państwach,  gdzie  wszelka  inicyatywa  od  rządu  zwy- 
kle wychodzi,  naród  w  chwilach  stanowczych  na  ten  rząd 
się  ogląda  i  od  niego  wszystkiego  oczekuje;  w  krajach 
konstytucyjnych,  stojący  u  steru  spraw  publicznych  mi- 
nister, posiadłszy  zaufanie  narodu,  bezpiecznie  jego  lo- 
sami kieruje.  Katarzynie  II.  i  Fryderykowi  dość  było 
rozkazać,  aby  ten  rozkaz  poparły  zaraz  wszystkie  siły, 
cała   potęga   ich  państw;    w  Anglii,    Pittowi  przez  dłu- 


Digitized  by 


Google 


224 

gie  lata,  pomimo  klęsk  rozlicznych,  wystarczało  w  parlamen- 
cie na  mównicę  wystąpić,  aby  poparcie  całego  narodu  uzy- 
skać. Polska  siły  rządowój  nie  miała  od  dawna,  a  i  po  za 
rządem  nie  było  wówczas  nikogo,  ktoby  ogólną  ufiiość  na- 
rodu posiadał,  i  wpływ  stanowczy  na  jego  opinie  wywie- 
rał. Wszystko  się  w  niój  działo  tylko  gromadnie,  na 
zjazdach  obradowych,  sejmikach,  zbiorową  siłą,  a  ra- 
cz6j  zbiorowóm  jeno  uczuciem;  sejm  był  niby  moralnóm 
ogniskiem  narodu,  jedynóm,  nietylko  źródłem,  ale  orga- 
nem nawet  działania  zbiorowego;  do  niego  się  odnosić, 
od  niego  wszystkiego  się  spodziewać,  przyzwyczajono  się 
powszechnie.  Król  długi  czas  nielubiony,  lubo  zabiegli- 
wością  swoją  i  pamięcią  o  najdrobniejszych  często  inte- 
ressach,  wielu  dla  siebie  zjednać  potrafił,  a  cierpliwością 
i  pracą  w  Radzie  nieustającój  pewne  narzędzia  porządku 
i  administracyi  dla  siebie  wyrobił,  nie  posiadf^  serca  na- 
rodu, i  zawsze  miał  jeszcze  licznych  nieprzyjaciół.  Cały 
zresztą  plan  jego,  na  przymierzu  z  Rossy ą  oparty,  ostro- 
żny, bojaźliwy,  do  ówczesnój  niemocy  narodu^  przystoso- 
wany, nie  odpowiadał  wcale  gorącym  uczuciom  młodego 
pokolenia,  występującego  na  scenę,  ani  żywój  fantazyi 
domowych  polityków  naszych.  Zalecali  wprawdzie  naro- 
dowi plan  podobny  nie  tylko  szczerze  nam  przychylny 
minister  de  Vergennes,  ale  nawet  tak  bardzo  u  ogółu 
wzięty  J.  J.  Rousseau,  a  w  ostatnich  już  chwilach  ks. 
de  Ligne;  ale  dla  wykonania  go  trzeba  było  wielkiój 
w  narodzie  karności,  na  długie  lata  rozłożonego  wytrwa- 
nia i  cierpliwości,  a  nawet  znakomitej  siły  rządów ój.  — 
Na  t6m  wszystkióm  u  nas  zbywało,  a  ostatniój  nie  mie- 
liśmy zupełnie,  zażalenie  zaś  do  Rossyi  było  krwawe 
i  najświeższe;  —  kto  się  do  niego  odzywał,  mógł  być 
pewien,  że  zrozumianym  będzie  i  echo  znajdzie,  a  za  nióm 
poparcie  najprędzój  uzyszcze.  Cała  zwykła  opozycya, 
z  najrozmaitszych  pobudek  królowi  przeciwna,    zabrała  się 


Digitized  by 


Google 


225 

teraz  do  przygotowywania  sejmików,  czyli  właściwie  sej- 
mu, zgadzała  się  powszeclinie  w  potępianiu  polityki  kró- 
lewskiej ,  a  większą  jeszcze  niż  zwykle  rozwinęła  czynność. 
Każdy  z  głównych  jój  przy wódzców  miał  swoje  rozumie  się 
widoki  i  swoje  własną  politykę,  zgromadzali  się  jednak  na 
wspólne  narady,  układali  plany,  do  pewnego  stopnia  mo- 
gli iść  razem.  Ks.  Jenerał  ziem  podolsldch  zawsze  je- 
szcze do  opozycyi  należał  i  z  jój  przywódżcami  w  najle- 
pszych był  stosunkach;  księżna  Jenerałowa  poślubiwszy 
tę  sprawę  sercem  i  gorącą  wyobraźnią  swoją,  brała  się 
do  niój  z  właściwą  sobie  ruchliwością  i  zapałem;  przy  ta- 
kich warunkach,  musiał  w  to  koło  wciągniętym  zostać 
choć  pośrednio  i  młodziutki  książę  Adam. 

Wspomnieliśmy,  że  z  marszałkowa  Lubomirską  ba- 
wił w  Paryżu,  zięć  jój,  Stanisław  Potocki;  odwiedzali 
ją  często  liczni  przyjaciele;  wszystkie  na  zjazdach  i  na- 
radach stronnictwa  układane  projekta  były  tam  rozbierane 
obszernie;  niejeden  z  nich  zapewne  w  gronie  tóm  po- 
wstał. Obecnym  przy  tych  dyskussyach  bywał,  najlepićj 
przez  księżnę  Marszałkowa  widziany,  ksiądz  Piattoli ;  ten 
w  końcu  przez  księcia  Jenerała  ziem  podolskich  wezwa- 
nym został  do  ułożenia  całego  planu  postępowania,  a  książę 
Adam  miał  być  w  to  wszystko  wtajemniczony  i  służyć 
mu  niejako  za  sekretarza.  Dziwnióm  zaiste  wydaje  się 
dzisiaj  to  zasięganie  rady  cudzoziemca  w  rzeczach  tak  je- 
mu obcych,  bo  i  kraju  naszego  i  ludzi,  których  programat 
jego  mifd  obejmować,  nie  znał;  ale  czómże  innóm  było 
odwoływanie  się  na  nasze  do  J.  J.  Rousseau  i  Mably'ego? 
mądrość  obca  zawsze  jeszcze  wysoko  cenioną  była  u  nas, 
jak  niestety  i  władza  nawet  obca.  Zresztą,  w  tój  epoce, 
gdzież  tak  zwanych  filozofów  nie  miano  za  sól  świata? 
gdzie  od  nich  nie  oczekiwano  rozstrzygnięcia  wszystkich 
trudności,  uchylenia  niedoli  ogólnój?  NajcModniejsze  i  naj- 
praktyczniejsze   tego   czasu   umysły,    co    na    swą    własną 

Kgiąłc  Adam  Czartoryski.    Tom  i.  15 


Digitized  by 


Google 


226 

korzyść  wyzyskiwały  to  usposobienie  powszechne,  schle- 
biały im,  i  choć  kłamanćm  otaczały  poważaniem.  Czło- 
wiek, do  którego  książę  Jenerał  się  udał,  był  jednym 
z  przedstawicieli  szkoły  filozoficznśj. 

Scypion  Piattoli,  którego  późniój  jeszcze  spotykać 
będziemy,  rodem  Florentczyk  i  w  młodości  zakonnik  (ka- 
pucyn), zrzuciwszy  habit,  był  świeckim  professorem  przy 
uniwersytecie  modeńskim,  ale  pomimo  to  nie  przesta- 
wał tytułować  się  księdzem  (Abbó),  co  wówczas  nie  raziło 
nikogo.  Opuściwszy  Włochy,  spędził  czas  jakiś  w  Paryżu, 
zkąd  dostawszy  się  do  Polski  przywiązał  się  do  Polaków 
i  ich  ojczyzny,  a  zająwszy  się  wychowaniem  małego  Hen- 
ryka Lubomirskiego,  odtąd  we  wszystkich  podróżach  księ- 
żnie Marszałkowój  towarzyszył.  Był  to  człowiek  rozle- 
głych w  kilku  gałęziach  nauk  wiadomości,  bystrego  i  gię- 
tkiego umysłu,  gorącego  serca,  z  żywą  wyobraźnią  rass 
południowych,  ale  tóż  z  właściwą  im  często  trzeźwością 
sądu  i  przenikliwym  rozsądkiem;  zresztą,  zwolennik,  jak 
powiedzieliśmy,  filozofii  ówczesnój ,  nieprayjaciel  tak  zwa- 
nych przesądów.  Kościół  chętnie  zastępujący  swojego  wieku 
filantropią,  z  upodobania  zajmujący  się  polityką,  a  dzie- 
lący wiele  ułud  poczynaj  ącśj  się  właśnie  rewolucyjno) 
epoki.  W  Rzymie  mianym  był  za  jednego  z  najczynniej- 
szych  członków,  a  nawet  emissaryuszów  tak  zwanego 
klubu  propagandy,  mającego  na  celu  wywołanie  ogólnego 
na  świecie  przełomu  i  obalenie  Kościoła  i  monarchii, 
przez  ówczesne  rządy  włoskie  tak  źle  był  widziany,  że 
się  tam  pokazać  nie  mógł  i  dla  tego  resztę  życia  na  pół- 
nocy spędził.  ')     Niewyczerpany  w  pomysłach  i  projektach 


*)  "W  archiwum  watykańskióm  znajduje  się  cała  o  ks.  Fiattolim 
korrespondencya ,  między  nuncyuszem  pap.  w  Polsce  Saluzzo,  kardyna- 
łem Antici  i  kardynałem  sekr.  stanu.  Stanisław  August  wstawiał  się 
za  Fiattolim  i  ręczył  za  jego  zacność  i  wierność  Kościołowi;  w  Rzymie 


Digitized  by 


Google 


227 

a  wielką  nadewszystko  łatwością  redagowania  obdarzony, 
w  kilkanaście  miesięcy  późniój  przeniósłszy  się  do  War- 
szawy, został  lektorem  Stanisława  Augusta  i  znaczny  miał 
udział  w  układaniu  projektu  Konstytucyi  3  maja  1791 
roku;  obecnie,  na  żądanie  ks.  Jenerała  ziem  podolskich 
pracował  czasem  z  młodym  księciem  Adamem;  czytywał 
z  nim  starożytnych,  greckich  i  łacińskich  pisarzy,  a  ra- 
zem i  w  swoje  polityczne  idee  i  plany  reform  społecznych 
wtajemniczać  go  musiał.  PodyktowtJ:  mu  teraz  (d.  6  sty- 
cznia 1788  r.)  cały,  przez  ks.  Jenerała  ziem  podolskich 
żądany  memoryał.  ^) 

Dosyć  obszerna  ta  praca  ciekawą  jest  jako  świade- 
ctwo czasu;  obok  pochwał  oddawanych  z  jednój  strony 
filozofii,  a  z  drugićj  Stanom  Zjednoczonym  Ameryki  pół- 
nocnśj,  główną  myślą  j6j  autora  jest  owładnienie  krajem 
i  postawienie  się  w  zupełnój  niezależności  od  króla,  w  celu 
naprawy  instystucyj  krajowych  i  otrząśnienia  się  z  wpływu 
obcego.  Według  tego  planu,  czterech  najpotężniejszych 
w  Polsce,  ojczyznę  nadewszystko  miłujących,  światłych, 
szlachetnych,  prawdziwie  idealnych  ludzi,  powinno  utwo- 
rzyć tajny  ^uatiwr-yiratj  związany  przysięgą,  a  mający 
wszystkiśm  kierować.  Ten,  dobrawszy  sobie  do  pomocy 
ośmiu  możnych  i  znacznego  wpływu  obywateli,  złoży 
z  nimi  tak  zwany  Kongres  patryotyczny.  Kongresu  zadaniem 
będzie  przygotowanie  w  całym  kraju,  z  zupełnćm  pomi- 
nięciem  rządu,   wolnych,    a   jak    memoryał    się  wyrażał, 


wyliczano  przytoczone  tutaj  przeciw  niemu  zarzuty.  Skończyło  się  na 
tóm,  źe  przez  wzgląd  na  wstawienie  się  królewskie  uznano,  iż  lektor 
Stanisława  Augusta  i  ex  -  zakonnik  Scypion  Piattoli,  były  to  dwie  różne 
osoby,  a  Ojciec  Św.  kazał  królowi  oświadczyć,  iż  cieszy  się,  źe  ks.  Piat- 
toli na  względy  króla  zasłużyć  i  prawdziwie  użytecznym  stać  się  po- 
trafił. Ostatnia  w  tym  przedmiocie  depesza  kardynała  sekr.  stanu  jest 
z  d.  14  stycznia  1792  roku. 

*)    Memoryał  ten ,  cały  pisany  ręką  ks.  Adama ,  znajduje  się  w  ar- 
chiwum książąt  Czartoryskich. 

15* 


Digitized  by 


Google 


228 

cnotliwych,  od  Dworu  i  mocarstw  ościennych  niezależnych 
wyborów,  skonfederowanio  wszystkich  województw  i  znaj- 
dujących się  w  nich  pułków  i  połączenie  ich  późniój  pod 
hasłem,  „uspokojenia  Polski  wewnątrz  i  obrony  jój  od 
zewnętrznych  nieprzyjaciół"  —  Sejm  skonfederowany 
zebrawszy  się  daleko  od  stolicy,  najlepiój  w  miejscu  po- 
bytu członków  ^ałuor-viratUj  w  Kamieńcu  lub  Tulczynie, 
utworay  z  powstałych  po  województwach  milicyj  sto  ty- 
sięcy wojska,  wyznaczy  dla  niego  dwóch  regimentarzy, 
na  Koronę  i  Litwę,  podniesie  patryotyzm  ogólny,  wybie- 
rze Komitet  nadzwyczajny^  któremu  kierownictwo  spraw  pu- 
blicznych aż  do  przyszłego  sejmu  przy  rodzaju  dyktatury 
powierzy,  a  tymczasem  osobnój  komissyi  ułożenie  planu 
naprawy  Rzpltój  poleci;  ta,  skargi  obywateli  i  wszelkie 
z  ich  strony  pomysły  reform  zgromadzać  będzie  i  na- 
stępnemu sejmowi  projekt  konstytucyi  przełoży.  Człon- 
kowie ^atour -viratu  mieli  naturalnie  i  we  wspomnianym 
komitecie  zasiadać,  bo  oni  i  nadal  mieli  być  osią  wszy- 
stkiego. Oni  to,  zawsze  tajemnicą  okryci,  zaufany  cli  mę- 
żów do  wszystkich  tóż  Dworów  europejskich  roześlą, 
a  ci,  lubo  żadnym  urzędowym  charakterem  nie  przyoble- 
czeni i  z  własnym  nawet  nie  komunikujący  się  rządem, 
dzięki  jednak  społecznemu  stanowisku  swojemu,  światłu 
i  darowi  ujmowania  ludzi,  z  ministrami  obcymi  się  za- 
przyjaźnią, we  wszystko  wnikną,  wszędzie  dotrzeć  po- 
trafią, i  niejedne  nawet  w  polityce  mocarstw  rezolucyą 
dla  nas  korzystną  wpływem  swym  przeprowadzą.  Ko- 
mitet nadzwyczajny  wszystko  nareszcie  na  tak  zdobytej 
podstawie  na  nowo  urządzi,  traktaty  pozawiera  i  zagra- 
niczną politykę  nasze  ustali.  —  Takim  był  w  streszcze- 
niu swojóm  naiwnie  idealny,  zupełnój  nieznajomości  i  kraju 
i  ludzi  i  gabinetów  europejskich  dowodzący  programat! 
Przechodząc  z  kolei  do  ocenienia  wszystkich  raocai^stw 
europejskich,    memoryjj  naczelne  między  niemi  stanowi- 


Digitized  by 


Google 


229 

sko  przyznawał  jeszcze  Francji,  twierdził  jednak,  że 
w  owej  chwili,  ona  sama,  wewnątrz  wzburzona,  do  ża- 
dnego wystąpienia  na  zewnątrz  zdołną  nie  była,  sprawą 
zas  polską  zajmowała  się  zawsze  jak  Turcyą,  o  tyle  tylko, 
o  ile  w  niój  gotową  i  korzystną  dla  siebie  znajdowała 
dy wersy ą,  że  więc  Polska  rachować  na  nią  wtenczas  nie 
była  powinna.  —  Zalecając  Polsce  utrzymywanie  zawsze 
dobrych  stosunków  przynajmniój  z  jednym  z  trzech  naj- 
bliższych sąsiadów,  memoryał  utrzymywał,  iż  z  pomiędzy 
tych  sąsiadów  najniebezpieczniejszym,  bo  najbardziój  w  u- 
padku  j6j  interesowanym,  a  więc  naturalnym  jój  nieprzy- 
jacielem zdawały  mu  się  być  Prusy  —  wszakże ,  dodawał, 
póki  dwa  cesarstwa  w  ścirfym  z  sobą  pozostaną  związku, 
mogłoby  państwo  Hohenzollernów  we  wzmocnionój  tro- 
chę Polsce  upatrywać  dogodnego  dla  siebie  sprzymie- 
rzeńca. —  Jeżeli  więc,  mówił  dalój,  wspólna  tych  mo- 
carstw z  Porta  wojna  przeciągnie  się,  wtenczas  Polska- 
którój  własny  interes  nakazuje  zachowanie  ścisłój  neu- 
tralności, powinnaby,  starając  się  w  Konstantynopolu 
o  przedłużenie  walki,  zwrócić  się  sama  do  Prus  i  zawrzeć 
z  tóm  mocarstwem  otwarty  traktat  handlowy  i  tajne 
odporne  przymierze,  w  celu  utrzymania  tój  właśnie  neu- 
tralności potrzebno]  dla  urządzenia  się  wewnątrz  i  na- 
prawy Rzpltój.  Jednym  z  warunków  przymierza  byłoby 
wprowadzenie  Polski  do  świeżo  zawartego  między  Pru- 
sami, Anglią  i  Holandyą  traktatu,  coby  się  dało  późniój 
do  Szwecyi  i  Danii  rozciągnąć. 

W  dalsze  szczegóły  memoryału  nie  będziemy  już 
wchodzić;  w  jakim  duchu  miała  być  układaną  zamierzona 
konstytucya,  czy  odpowiednio  monarchicznym  trądy cy om 
Czartoryskich,  czy  tóż  oligarchicznym  zachciankom  nie- 
których możnowładzców  naszych,  czy  wreszcie  na  wzór 
zachwalanych  Stanów  Zjednoczonych,  memoryał  nie  mówił. 
Odkładano   to    zapewne    do   obrad   ^atuor-viratu^    które 


Digitized  by 


Google 


230 

największa  otaczać  miała  tajemnica,  zastrzegano  tylko  to 
jedno,  źe  w  jego  łonie,  skoro  się  trzecłi  członków  na 
co  zgodziło,  czwarty  ustępować  i  razem  z  innymi  pod- 
pisywać musiał  postanowienie,  ktiSre  odtąd  stawać  się 
miało  obowiązującym  dla  wszystkich.  —  Memoryał,  jako 
domniemanego  członka  ^atuor -viratu  wymieniał  wpra- 
wdzie jednego  tylko  Rzewuskiego,  źe  jednak  napisanym 
był  z  polecenia  ks.  Jenerała  ziem  podolskich,  na  miejsce 
pobytu  wskazywał  Tulczyn  lub  Kamieniec,  a  nasz.  książę 
Adam  w  pamiętnikach  swoich  powiada,  ^)  źe.  plan  ten 
przez  bardzo  zaufaną  osobę  posłany  był  dwom  zięciom 
księżny  marszałkowój  Lubomirskiój ,  Rzewuskiemu  i  Igna- 
cemu Potockiemu,  nie  omylimy  się  zapewne  twierdząc, 
że  w  myśli  twórców  projektu,  mężami  mającymi  tajnie 
rządzić  całym  krajem,  mieli  być:  książę  Jenerał  ziem  po- 
dolskich, dwaj  wspomniani  zięciowie  księżny  Lubomir- 
skiój i  Szczęsny  Potocki.  Ten  ostatni  był  wtenczas  w  naj- 
lepszych z  Czartoryskimi  stosunkach,  w  kraju  zaś  uważany 
za  wzorowego  patryotę  najszerszą  cieszył  się  popularno- 
ścią. Inni  członkowie  opozycyi  mieli  zapewne  zasiąść 
w  Kongresie  patry etycznym  i  w  projektowanych  komis- 
syach  i  komitetach.  K^.  Jenerał  ziem  podolskich  nie  bez 
celu  zapewne  i  syna  do  pisania  go  zaprzągł. 

Memoryał  przez  tych,  dla  których  był  przeznaczony, 
najlepiój,  według  słów  ks.  Adama,  przyjętym  został. 2)  — 
Bezpośredniego,  praktycznego  skutku,  już  dla  samój  swój 
treści  mieć  nie  mógł,  choć  niektóre  jego  myśli  napoty- 
kają się  w  dalszóm  działaniu  stronnictwa  patryotycznego. 
Nie  obchodzą  nas  dalsze  jego  losy.  Pomimo  wtajemni- 
czenia swego  w  te  zachody,  chwilowy  sekretarz  Piatto- 
lego  pozostał  jeszcze  w  Paryżu,    a  nawet   od    ulubionój 


O    Kękopism. 

^)    Urywki  pamiętników  —  rękopism. 


Digitized  by 


Google 


2ai 

wtenczas  swój  myśli  odwieść  się  nie  dał;  zajęty  był  ciągle 
projektem  odbycia  jakićj  kampanii.  W  marcu  znowu 
o  tem  pisał  do  rodziców  i  zawsze  od  nich  pochwały  za- 
miarów swoich  odbien^.  £[siąźę  Jenen^  ziem  podolskich 
udawał  się  już  nawet  do  austryackiego  feldmarszsdka 
Haddika,  chcąc  dla  syna  umieszczenie  przy  jego  sztabie 
wyrobić.  Ale  projekta  nagłój  uległy  zmianie.  Wśród 
gorączkowego  zajęcia  się  przyszłemi  sejmikami  i  ukła- 
dania coraz  nowych  planów  kampanii  wyborczój  postano- 
wiono, że  ks.  Jenerał  ziem  podolskich  na  ten  raz  w  Lu- 
blinie starać  się  będzie  o  poselstwo  —  ale  nie  zapomniano 
klęski,  którą  przed  dwoma  latami  poniód  był  w  Kamieńcu; 
ponieśli  ją  z  nim  razem  stronnicy  wspólnie  wtenczas 
idący  do  poselstwa,  jakeśmy  to  w  uprzednim  rozdziale 
opowiedzieli.  —  Rana  zabliźnioną  jeszcze  nie  była  i  do- 
magała się  odwetu;  powzięto  myśl  użycia  ku  temu  mło- 
dego księcia  Adama.  „Wiesz",  piss^a  do  niego  Matka, ') 
„ile  zmartwień  przyniosły  ojcu  podolskie  sejmiki;  ty  je- 
den zatrzeć  to  możesz,  i  niema  innego  środka  odzyska- 
nia kredytu,  jakim  cieszył  się  dawniój  w  tój  prowincyi 
książę  Wojewoda  ruski,  a  późniój  twój  ojciec.  Nie  przy- 
stoi, żeby  on  osobą  swoją  tam  jechał,  po  niewdzięczności 
jakićj  doświadczył,  nie  praystoi  także,  aby  przed  publi- 
cznością bez  zadosyćuczynienia  pozostał;  ty  jeden  wszy- 
stko pogodzić  możesz.  Ojciec  twój  togo  żąda,  publiczność 
oczekuje,  ja  wszystko  urządziłam  z  góry  i  wiele  rzeczy 
przygotowałam,  o  których  pisać  nie  mogę,  ale  które  ci 
zrobią  przyjemność.  Pięknie  będzie  dla  ciebie  rozpocząć 
zawód  od  naprawienia  dwuletniój  krzywdy  i  okazania  wy- 
stępując na  świat,  żeś  i  dobry  syn  i  dobry  obywatol. 
W  województwie  szczerze  togo  żądają;  nie  możesz  je- 
szcze sam  zostać  posłem  dla  wieku  twojego,    ale  ja  całą 


*)    List  z  d.  20  marca  1788.  —  Archiwum  ks.  ks.  Czartoryskich. 


Digitized  by 


Google 


232 

rzecz  ułożyłam  z  naszymi  i  wszystko  pójdzie  dobrze 

ale  to  bióda,  że  nic  nie  mogę  pisać ,  bo  się  boję.  Kiedy 
sobie  pomyślę,  że  ty  jesteś  dobry  Polak,  dobry  obywa- 
tel, to  dopiero  Panu  Bogu  dziękuję,  żeś  moim  synem." 
Wzywano  go  zatóm  aby  do  kraju  powracał.  Matka  na 
pocieszenie  dodawała  jeszcze,  że  cesarz  dotychczas  żadnych 
ochotników  przyjmować  nie  pozwalał,  i  że  ta  kampania 
według  zdania  wszystkich,  wcale  nauczającą  nie  będzie; 
że  więc  niema  powodu  dawnych  projektów  żałować.  — 
Sama  coraz  goręcój  przejmowała  się  rozpoczynającą  się 
walką,  wtórowała  wszystkim  objawom  narodowego  uczu- 
cia, przeceniając  je  nawet  bez  miary,  z  właściwą  sobie 
wrażliwością  niewieścią.  W  miesiąc  po  przytoczonym  li- 
ście, donosząc  synowi  o  wojskim  wschowskim  Suchorze- 
wskim,  który  w  patetycznój  mowie  oświadczył  byt  kró- 
lowi, źe  cały  swój  majątek  w  jego  ręce  składa  dla  po- 
mnożenia wojska,  pisała  do  niego:  „Czyż  podobna,  aby 
naród  posiadający  takich  ludzi,  gin^  przez  niedołęztwo 
króla  i  nikczemność  tych  co  go  otaczająl  Po  czynie  Su- 
chorzewskiego  błogo  czuć  się  Polakiem,  błogo  czuć  się 
wolnym,  błogo  należeć  do  kraju,  w  którym  popędy  serc 
szlachetnych  i  dusz  prawych  nie  znajdują  przegród  1"  — 
Wśród  takiego  nastrojenia  uczuć,  namawiała  wtenczas 
wielu,  aby  suknie  narodowe  przywdziali  i  domagała  się 
tego  od  syna.  Naglony  o  powrót,  zjechał  on  istotnie  do 
Puław,  już  w  kuntusz,  jak  chciała,  przybrany.  Ze  wszy- 
stkiego co  w  dyktowanym  sobie  niedawno  memoryale  był 
napisał,  najbardziój  go  widać  zajmowały  wtenczas  proje- 
ktowane po  województwach  milicye,  bo  podróżne  jego 
z  tój  pory  notatki  pełne  są  uwag  o  organizacyi  armii 
i  takich  właśnie  milicyj.  Matce,  która  przeznaczając  go 
do  wystąpienia  niezwłocznie  wśród  obywatelstwa,  pra- 
gnęła widzieć  kochanym  przez  wszystkich,  wydawał  się 
jeszcze  zanadto  poważnym  i  zamkniętym  w  sobie. 


Digitized  by 


Google 


233 

Prawdziwym  wstępem  do  kampanii  wyborczej  byl 
wielki  zjazd  przyjaciół  i  stromiików  w  Puławach.  Przy- 
było, jak  mówi  przytomny  tam  Kajetan  Koźmian,  ^)  pię- 
ciu Potockich,  Rzewuscy,  Witosławski,  Dłuski  i  mnóstwo 
innych;  spodziewano  się  Szczęsnego  Potockiego  i  księżna 
Jenerałowa  z  obydwoma  synami  miała  na  teatrze  w  Matce 
SparUmce  wystąpić;  nie  przyjechd:,  bo  już  był  z  królem 
zbliżony  i  ze  Stackelbergiem  korespondencyą  utrzymywał, 
przedstawienie  więc  odłożono  na  późniój,  ale  przyjęcie 
było  wspaniałe.  Ks.  Jenerd:,  który  suknie  zmieniać  lubił, 
ukazd:  się  rano  w  mundurze  austryackim,  gdy  to  się 
szlachcie  nie  podobało,  przywdział  mundur  wojewódzki 
i  lubo  wina  nie  pijs^,  spełnił  zdrowie  obywatelstwa. 
Ułożono  listę  posłów  lubelskich,  na  którój  czele  stał  na- 
turalnie gościnny  Puław  właściciel,  przygotowano  kam- 
panią podolską.  Niedługo  po  uroczystościach  puławskich 
a  w  ślad  za  rozjeżdżającymi  się  w  stronę  Kamieńca  przy- 
jaciółmi, wyruszył  książę  Adam  na  Podole. 

Nie  jechał  tam  jeden.  I  teraz  nie  rozstawał  się  z  nim 
stały  wszędzie  dotychczas  towarzysz.  Ciesielski,  ale  pra- 
wdziwym przewodnikiem  w  pierwszych  krokach  życia  pu- 
blicznego był  mu,  wielki  w  owój  porze  rodziców  pi^zyja- 
ciel,  jeden  z  najpiękniejszych  swojego  czasu  ludzi  w  Polsce, 
pisarz  koronny,  Kazimierz  Rzewuski.  —  Ten  właściwie 
rzecz  całą  prowadził.  —  W  drodze  już  będącego  księcia 
Adama  dopędzały  jeszcze  listy  Matki ,  która  z  troskliwo- 
ścią kochającego  serca  nie  przestawała  powtarzać  mu  tych 
samych  zawsze  uwag,  o  konieczności  i  sposobach  jedna- 
nia sobie  przyjaciół.  Wśród  pochwd:  oddawanych  jego 
charakterowi  i  sposobowi  myślenia  prosiła,  aby  starał 
się  nie  wyglądać  na  staruszka,  być  żywym  i  rozmownym. 
„Ta  suknia  polska,'^    pisd:a,    „jeżeli  będzie  zrobioną   źle, 


>)    Pamiętniki,  T.  1. 


Digitized  by 


Google 


234 


noszoną  od  niechcenia,  to  powiedzą,  że  ty  ją  nosisz  nie- 
chętnie i  tylko  dla  mnie;  jak  będziesz  na  Podolu,  a  ro- 
zeprzesz  się  na  kanapie  jak  staruszek,  a  wszyscy  będą 
stali,  to  powiedzą,  żeś  dumny,  zimny;  a  jak  będziesz  ga- 
dający, przyjdziesz  wesoło,  dobrze  ubrany,  jednego  uści- 
sniesz,  drugiemu  coś  powiesz,  to  wszystkich  zobligujesz." 
Nie  brakło  tóź  zaleceń  dla  stronników  i  przyjaciół.  „So- 
roce, Bielawskiemu  i  innym,  powtarzaj  proszę,  aby 
z  obywatelstwem  jak  najgrzeczniój  się  zachowywali,  dla 
tego  osobliwie,  że  na  Podolu  kilku  mówiło,  że  ty  jedziesz 
z  Litwinami,  żeby  ich  nastraszyć.  Zmiłuj  się  mój  panie 
Adamie,  potraf  w  to,  żeby  tę  myśl  zatrzeć  i  wygubić; 
pamiętaj  na  to,  że  miło  nam  żyć  w  wolnym  narodzie, 
i  że  sami  powinniśmy  tego  dowodzić,  że  braciom  na  braci 
iść  nie  godzi  się  i  tylko  w  ostateczności  bronić  się,  ale 
nie  zaczepiać  nigdy."  Ostatnie  wyrazy  odnosiły  się  do 
sejmikowój  burdy,  jaką  partya  ks.  Jenerała  ziem  podol- 
skich wyprawiła  przeciwnikom  swoim  już  po  sejmiku 
w  Lublinie,  a  za  którą  odgrażano  się  od  wetować  w  przy- 
szłości. 

Goście  puławscy  a  jeszcze  bardziój  gospodarze  spo- 
dziewali się  zaciętój  ze  stronnictwem  królewskióm  walki. 
Ks.  Jenerał  ziem  podolskich  pamiętny  wyborów  1786  r. 
wszystkim  powtarzał,  że  ma  w  tóm  stronnictwie  nieu- 
błaganych przeciwników,  a  kiedy  mu  przekładano,  że  bez 
potrzeby  tak  wielkie  robi  zaehody  i  do  Lublina  ogromne 
tabory  szlachty,  jakich  nie  widywano  dotąd,  sprowadza, 
odpowiadał,  że  „kto  się  na  gorącój  wodzie  sparzy,  ten 
na  zimną  dmucha^^  i  całą  szlachtę  Łukowską,  tak  zwaną 
„partyą  swoje  podlaską"  w  Lublinie  zebrał.  ^)  —  Wybór 
jego  wszakże  nie  napotkał  żadnój  opozycyi,  bo  król  prze- 
de wszystkióm  pragnący  uciszenia,    wszystkim    od    siebie 

*)    Koźmian  Kajetan.    PamiębUku    T.  1. 


Digitized  by 


Google 


235 

umiarkowanie  nakazywał,  księcia  zaś  Jenerała  ziem  po- 
dolskich swoim  tóż  stronnikom  wyraźnie  do  poselstwa 
zaleciŁ  W  Kamieńcu,  jak  zobaczymy,  wszystko  się  tóż 
zgodnie  zakończyło. 

Znalazłszy  się  na  Podolu,  książę  Adam  rozpoczął 
kampanią  swoje  od  objechania  z  pisarzem  Rzewuskim 
znaczniejszych  obywateli;  oddając  im  attencyą,  poznawano 
przyjaciół,  sposobiono  szyki,  obliczano  własne  i  przeci- 
wników siły;  kilka  liczniejszych  zjazdów  odbyło  się  w  do- 
mu Dulskiego,  stolnika  latyczewskiego;  jednocześnie  w  po- 
dobny sposób  krzątali  się  stronnicy  królewscy,  między 
którymi  najpoważniejszym  w  obywatelstwie  był  podko- 
morzy Lipiński,  najczynniejszymi  zaś  okazali  się:  chorąży 
podolski  Stadnicki  i  podkomorzy  latyczewski  Orłowski. 
Siły  zdawały  się  równoważyć,  a  dla  pozyskania  uboższój 
braci  nie  żałowano  nawet,  jak  zwyczajnie,  grosza.  Stano- 
wczą przewagę  mógł  zapewnić  każdemu  stronnictwu  Szczę- 
sny Potocki,  który  już  wtenczas  zrezygnowawszy  woje- 
wództwo ruskie,  był  jenerałem  artyleryi  koronnój.  — 
Książę  Adam  udał  się  więc  z  Rzewuskim  do  Tulczyna, 
aby  mu  rzecz  całą  przełożyć;  rachowali  z  pewnością  pra- 
wie na  przychylność  tak  niedawno  w  Puławach  'jeszcze 
oczekiwanego  przyjaciela,  ale  Orłowski  już  ich  był  uprze- 
dził, i  otrzymał  od  niego  przyrzeczenie,  że  szlachty  swój 
do  Kamieńca  nie  pośle  i  wpływ  swój  osobisty  do  przy- 
szłego odłoży  sejmiku;  oświadczył  więc  gościom  swoim, 
że  im  pomocy  udzielić  nie  może  i  nakłaniał  ich  do  zgody 
i  umiarkowania.  Zatrwożeni,  lękając  się,  aby  w  dniu  ozna- 
czonym przeciwnicy  nie  okazali  się  silniejszymi,  zwłaszcza 
że  niektórzy  z  Barszczanów  ujęci  przez  Stadnickiego  dane 
im  pierwój  pieniądze  księciu  Adamowi  pozwracali,  rzucili 
się  nasi  sejmikowicze  do  zwykle  używanego  wtenczas 
środka;  rozesłali  listy  na  wszystkie  strony,  żądając  do- 
stawienia do  Kamieńca  jak  największój  liczby  wyborców, 


Digitized  by 


Google 


236 

Ze  wszystkich  dóbr  Rzewuskich,  marszalkowój  Lubomir- 
skiój  i  ks.  Jenerała  ziem  podolskich  przysyłano  zagonową 
szlachtę;  posłał  po  nią  ks.  Adam  aż  do  Granowszczyzny, 
w  Kijowskie;  zażądano  jój  nawet  z  majętności  w  kordo- 
nie austryackim  położonych;  z  miejsc  odleglejszych,  pę- 
dziła ona  na  podwodach,  dniem  i  nocą.  Przybliżał  się 
dzień  stanowczy,  a  liczba  kresek,  na  które  rachowano, 
z  dwóch,  zdawała  się  podnosić  aż  do  pięciu  tysięcy;  w  po- 
czuciu takiój  przewagi  układano  listę  poselską  z  tych  wy- 
łącznie, którzy  przed  dwoma  latami  szli  do  poselstwa 
z  księciem  Jenerałem  ziem  podolskich  i  utrzymać  się  nie 
zdołali.  Przed  samym  terminem  nazna<3zonym  na  sejmik 
„napełnił  się  Kamieniec  gminnością,"  jak  wyrażano  się 
wtenczas;  przywódzcy  obydwóch  stronnictw  znaleźli  się 
na  czele  swych  szyków,  jakby  wodzowie  dwóch  armij 
i  oddawszy  sobie  wizyty  z  największą  grzecznością,  wśród 
zapewnienia  serdecznych  aflFektów,  raz  jeszcze  obracho wy- 
wali swe  siły.  Dla  uniknienia  zwad  wszelkich  i  broń 
Boże  krwi  rozlewu,  pilnowano,  aby  szlachta  przeciwnych 
obozów  nie  spotykała  się  z  sobą;  Rzewuski  swoich  stron- 
ników przyprowadzał  codzień  na  obiad  do  tak  zwanego 
w  Kamieńcu  Dłużka,  kiedy  party  a  królewska  obiado- 
wała na  Rynku.  Nie  chciano  starcia  nie  tylko  na  szable, 
ale  właściwie  nawet  na  wota;  arcysztuka  zależała  na  zgro- 
madzeniu tak  przeważnój  siły,  przed  którąby  przeciwnicy 
złożyli  broń  bez  walki,  albo  przynajmniej  do  bardzo  wiel- 
kich ustępstw  uczuli  się  zmuszeni;  fortele  były  pozwo- 
lono, ale  miłość  własną  trzeba  było  zawsze  szanować; 
unikano  kresek,  powiadając,  że  „to  w  obywatelstwie 
rzecz  delikatna,  bo  zupełnie  niespodzianie  spaść  można." 
Wtórując  teraz  rozdrażnionym  przeciw  Rossyi  uczuciom^ 
rozpowiadano  w  obozie  ks.  Adama,  „że  ks.  Jenerał  ziem 
podolskich  ze  swoją  familią  i  ze  złączonemi  z  krwią  swoją 
imionami,  będzie  na  sejmie  partyą  pruską  podtrzymywać." 


Digitized  by 


Google 


237 

Oczekiwano  przybycia  kasztelana  Swiejkowskiego,  który 
z  urzędu  miał  sejmik  zagajać.  Ale  zajś(5  miała  jeszcze 
jedna  zmiana  w  położeniu.  Zatrwożony  przewagą  Czarto- 
ryskich, bojąc  się  aby  ich  lista  ,,układana  dla  zagładze- 
nia gorzkiój  pamięci  ostatniego  sejmiku"  cała  w  końcu 
nie  przeszła,  podkomorzy  Orłowski  pisał  do  Szczęsnego 
Potockiego  namawiając  go,  aby  sam  szedł  w  Kamieńcu 
do  poselstwa.  Pan  Tulczyna  wdzięcznie  przyjąwszy  pro- 
pozycyą,  zaprosił  do  siebie  podkomoraego,  a  przetrzyma- 
wszy go  dni  kilka,  przyrzekł  albo  sam  na  sejmik  zjechać, 
albo  tćż  nadesłać  odpowiedź  po  otrzymaniu  oczekiwa- 
nych od  króla  listów.  Gruchnęło  to  po  Kamieńcu.  Pe- 
wny dotąd  wygranćj ,  Rzewuski  napisał  wtenczas  w  swo- 
jćm  i  ks.  Adama  imieniu  do  Szczęsnego  Potockiego, 
prosząc  go  ,,aby  nie  przyjeżdżał  do  Kamieńca  i  nie  psuł 
rozpoczętych  tam  układów,  zkądby  nowe  wynikło  źródło 
niezgody  i  zakłócenia."  Obraźliwy  pan  Tulczyna  uczuł 
się  dotkniętym  do  żywego;  „me  tylko  odmawiają  mi  po- 
słowania," powiedział,  „ale  nawet  robią  mnie  burzycie- 
lem pokoju,  zgody  i  jedności."  Napisał  zaraz  do  Orło- 
wskiego, „że  zachowuje  na  prayszły  sejm  zaszczyt  być 
posłem  z  Podola,  i  będąc  pewnym  dzisiaj  go  wzywają- 
cych obywateli,  postara  się  wtenczas  tak  stanąć,  aby 
mógł  stronę  pi-zeciwną  uprosić  o  pozwolenie  posłowania;" 
przysłał  zarazem  kilkuset  szlachty,  którzy  pod  pozorem 
utworzenia  orszaku  dla  kasztelana,  w  razie  gdyby  do 
kresek  przyjść  miało,  wotować  mieli  za  partyą  królewską. 
W  obec  tego,  przyszło  nieco  z  wymagań  swoich  ustąpić. 
Partya  królewska  prowadziła  do  poselstwa :  Krasińskiego, 
starosta  opinogórskiego,  Tomasza  Stadnickiego  i  pułko- 
wnika Zajączka;  Szczęsny  Potocki  ze  swojćj  strony  sta- 
wiał także  trzech  kandydatów:  starostę  tłomackiego  Po- 
tockiego, podczaszego  Winnickiego  Moszczeńskiogo  i  cho- 
rążego  Złotnickiego;    ks.  Adam  z  Rzewuskim  już  teraz 


Digitized  by 


Google 


238 

przystawali  na  dwóch  posłów  z  partyi  przeciwnój ,  byleby 
pozostali  ich  czterój:  pisarz  Rzewuski,  oboźny  Witosła- 
wski,  strażnik  Mierzejewski  i  kasztelanie  Morski.  —  Gdy 
zjechał  nareszcie  kasztelan,  przyjęły  go  obydwa  stronnictwa 
„z  wielką  attencyą,"  prosząc  o  pośrednictwo.  — Przewaga 
w  każdym  razie  była  po  stronie  Czartoryskich.  —  Po  za- 
gajeniu sejmiku,  marszałkiem  koła  rycerskiego  obrany 
został,  jak  być  miało,  ks.  Adam;  asesorami  przy  nim 
zostali:  chorąży  latyczewski  Raciborowski ,  stolnik  podol- 
ski Borejko,  sędzia  ziemski  Dąbski  i  skarbnikowicz  Brze- 
ziński. Marszałkowi  służyło  prawo  podawania  kandyda- 
tów. —  Wszystko  odbyło  się  najspokojniej;  nie  przyszło 
nie  tylko  do  źadnój  kłótni,  ale  nawet  do  kresek;  przez 
wzgląd  na  Szczęsnego  Potockiego  zgodzono  się  na  je- 
dnego z  jego  kandydatów  i  „nie  dopuszczając  nawet 
gminnój  szlachty  do  kościoła,"  jak  wyrażają  się  doniesie- 
nia współczesne,  cały  wybór  załatwiono.  Posłami  z  Po- 
dola zostali:  pisarz  kor.  Rzewuski,  starosta  tłomacki  Po- 
tocki, opinogórski  Ba^asiński,  oboźny  Witodawski,  stra- 
żnik Mierzejewski  i  kasztelanie  Morski.  —  Z  instrukcyą 
nie  było  trudności;  król  żądał  głównie  powiększenia  woj- 
ska i  usunięcia  spraw  prywatnych;  książę  Jenerał  ziem 
podolskich  to  samo  w  instrukcyi  lubelskiego  wojewódz- 
twa był  zapisał.  Ostateczny  wypadek  sejmiku  obydwie 
strony  zadowolnił,  a  przynajmniój  ukoił.  Donoszący  o  tóm 
królowi  podkomorzy  Lipiński  zaświadczał,  że  „książę 
Adam  starając  się  przy  układach  z  partyą  królewską 
utrzymać  tych  wszystkich,  którzy  na  przeszłym  sejmiku 
winnym  kościele  wybrani,  usunięci  zostali,  z  największą 
grzecznością  wszystkie  rzeczy   traktował."  ^      Tak    więc 


*)  Wszystkie  tu  opowiedziane  szczegóły  wzięte  są  z  własnorę- 
cznych listów  Aleks.  Roźnieckiego  i  podkom.  Lipińskiego  do  Króla, 
znajdujących  się  w  Archiwum  ks.  ks.  Czartoryskich,  w  Korespmidencyi 
krajowej  Stanisława  Augusta,  volum.  LXV.  Nr.  733. 


Digitized  by 


Google 


^39 

stało  się  zadość  zaleceniom  Matki,  a  pierwsze  na  polu 
publicznóm  wystąpienie  młodego  księcia  Adama,  przyja- 
ciół mu  tylko  w  obywatelstwie  zjednało.  —  Wracając 
z  Kamieńca,  młodzieniec  zwiedził  jeszcze  pola  cecorskie, 
a  Matka  prosząc,  aby  jój  przywiózł  rysunek  kolumny  Żół- 
kiewskiego, jaką  tam  oglądał,  dodawała:  „pamiętaj  z  cza- 
sem zarobić  na  to,  aby  ci  także  za  lat  sto  taką  wysta- 
wiono." 

Skończyły  się  w  całym  kraju  sejmiki;  Rossya,  którój 
oblężenie  Oczakowa  i  cała  w  ogólności  walka  z  Turcy ą 
nie  wiodła  się,  a  wypowiedziana  przez  Szwecyą  wojna 
rozrywała  jeszcze  siły,  tak  że  do  zuchwałości  śmid:y  Po- 
temkin  upadał  czasem  na  duchu  i  radził  wojska  nawet 
z  Krymu  wyprowadzić,  w  końcu  września  cofnęła  się 
z  projektem  aliansu,  który  Prusy  drażnił,  a  bardzo  li- 
cznych spotykał  u  nas  przeciwników;  to  zdawało  się  odej- 
mować Prusom  powód  mieszania  się  do  naszych  spraw 
wewnętrznych,  a  zarazem  powinno  było  przyczyniać  się 
do  uspokojenia.  Prymas  przed  otwarciem  sejmu  jeździł 
do  Siedlec,  zapraszając  hetmana  Ogińskiego  i  ks.  Jene- 
rała ziem  podolskich  do  Jabłonny  na  konferencyą;  przy- 
jechali, i  oświadczenia  ich  zapowiadały  zgodę.  Powsze- 
chnie, we  wszystkich  kołach  żądano  konfederacyi  i  po- 
nmożenia  wojska,  a  już  od  bardzo  dawna  nie  widziano 
w  kraju  zajęcia  się  sprawcą  publiczną  jak  w  tój  chwili. 
Pojawiały  się  pisma  traktujące  niejedne  żywotną  kwestyą, 
ruch  wszędzie  był  wielki,  a  w  przededniu  otwarcia  sejmu 
napełniła  się  Warszawa  niepamiętną  mnogością  obywatel- 
stwa. WecUug  świadectw  współczesnych,  żaden  sejm  za 
Stanisława  Augusta  nie  rozpoczynał  się  tak  uroczyście 
i  świetnie,  żaden  tóż  tak  wielkiego  dla  Ojczyzny  nie 
miał  nabrać  znaczenia.  Nie  darmo  historra  nadać  mu  miała 
imię  wielkiego  sejmu. 

Książę  Adam  w  pracach  jego  sam  udziału  nie  miał 


Digitized  by 


Google 


240 

i  mieć  nie  mógł;  z  zamknięciem  podolskiego  sejmiku, 
chwilowa  jego  czynność  publiczna  skończyła  się;  ale  je- 
żeli widzieliśmy,  że  chłopięciem  będąc  posyłanym  bywał 
przez  ojca  na  posiedzenia  sejmowe,  aby  się  obradom  pu- 
blicznym przypatrywał,  to  teraz,  z  własnego  popędu  zo- 
stał stałym  i  niezmordowanym  tych  obrad  słuchaczem 
i  wzruszonym  świadkiem.  Wiele  rzeczy  składało  się  na 
to,  aby  znaczenie  tćj  chwili  w  jego  oczach  jeszcze  bar- 
dziój  podnieść.  Wtajemniczony  w  zamiary  rodziny  swo- 
jój  i  jój  stronników,  widział  on  na  ławach  sejmowych 
własnego  ojca,  krewnych,  przyjaciół,  trzydziestoletniego 
wtenczas  J.  U.  Niemcewicza,  który  był  niemal  Puław  do- 
mownikiem; wśród  niewiast  naszych,  gorąco  wtenczas 
sprawami  pubhcznemi  zajętych,  ukochana  jego  matka 
najpierwsze  zajmowała  miejsce,  żadnój  z  nich  w  zapale 
i  czynności  nie  dając  się  prześcignąć.  Jako  Polak,  jako 
członek  rodziny  swojój,  jako  syn  i  pi-zyjaciel,  najmocniój 
musiał  być  każdym  wypadkiem  ówczesnym  zajęty;  a  kiedy 
przypomnimy  sobie,  że  ten  młodzieniec  o  napisamu  poe- 
matu i  wygraniu  kiedyś  walnój  bitwy  niedawno  marzył, 
że  przed  niewielu  jeszcze  dniami  nosił  się  z  planem 
urządzenia  wojska,  to  łatwo  wyobrazimy  sobie,  jakie  dla 
niego  znaczenie  czas  ten  mieć  musiał.  Stała  się  ta  epoka 
kulminacyjnym  punktem  i  jakby  koroną  jego  młodości, 
która  •  otrzymanym  na  tym  sejmie  wrażeniom  ostateczny 
już  swój  charakter  zawdzięcza.  Młodzieniec  nie  mógł  na 
te  obrady  zapatrywać  się  jako  wytrawny  mąż  stanu;  dla 
niego,  zwłaszcza  w  pierwszych  miesiącach  sejmowych, 
wszystko  skupiało  się  w  tóm  jednóm  pytaniu:  które 
z  dwóch  stronnictw,  królewskie  czy  tak  zwane  patryo- 
tyczne,  to  do  którego  należał  jego  ojciec  i  przyjaciele, 
otrzyma  przewagę,  bo  razem  z  najlepszą  częścią  swego 
pokolenia  czul  upośledzenie  narodu  i  głęboki  żal  do  t^j 
ręki  żelaznej,  która  nad  nim  ciężyła,  a  w  otrząśnieniu  się 


Digitized  by 


Google 


241 

z  przewagi  Moskwy  pierwszy  warunek  podźwigiiienia  się 
ojczyzny  upatrywał.  W  kilkadziesiąt  lat  potśni,  kiedy 
pełen  wiekowego  prawie  doświadczenia,  kreśląc  żywot 
J.  U.  Niemcewicza,  ubolewał  nad  marnującą  czas  niesfor- 
nością sejmujących,  nad  brakiem  wszelkiego  w  obrado- 
dowaniu  porządku ,  kiedy  widział  wszystkie  ułudy,  omyłki 
i  błędy  czteroletniego  sejmu,  zawsze  z  najrzewniejszóm 
uczuciem  zwi-acał  się  do  chwil  ówczesnych,  nazywając  je 
najszczęśliwszemi,  jakich  doznał  w  męzkim  swym  wieku. 
„Nigdy,"  powiada,  „kraj  nie  był  zacnićj  wyobrażony,  ni- 
gdy sejmujące  Stany  nie  były  słuszniój  nazwane  treścią 
wyborową  całego  narodu."  Kiedy  zaś  kolejno  opisuje 
zwycięztwo  stopniowe  anti-rossyjskiego  stronnictwa,  które 
wtenczas  król  pruski  popierał,  zapał  ogólny  wywołany 
uchwałą  stotysiącznego  wojska,  wielką  na  razie  ofiarnoś(^ 
na  utraymanie  jego,  i  podniesione  uczucia,  nikt  wątpić 
nie  może,  że  sam  ich  wszystkich  doświadczał,  że  mówiąc 
o  imiych,  mówi  też  o  sobie.  „Party a  królewska,"  są 
jego  słowa,  „opierająca  się  o  Rossyą,  jak  posąg  śniegu 
stopiła  się  pod  czynem  promieni  odżywionego  patryoty- 
zmu  i  dopiero  co  bezsilna  partya  narodowa  znalazła  się 

niebawnie  przemagającą Po  stuletnim  prawie  obcego 

jarzma  ucisku,  czuó  się  znowu  wolnym  panem  swoich 
czynów,  jak  przystoi  licznemu  i  walecznemu  narodowi, 
było  to  niewymownym  szczęściem,  którego  wystawić  sobie 
nikt  nie  potrafi,  kto  go  nie  doznał.  Nie  wiem,  po  tylu 
latach,  czy  kto  jest  jeszcze  żyjący  z  tych,  z  którymi  na- 
ówczas  i  ja  dzieliłem  to  szczęście;  pewnie  równego,  ani 
podobnego  drugi  raz  nie  uczuł  w  swćm  życiu.  Szczęście 
to  bowiem  było  wówczas  bez  żadnćj  niespokojności,  bez 
przymięszania  bojaźni  lub  wątpliwości  o  przyszłość.  Dzi- 
wno powiedzieć,  iż  naród  nie  przewidywał  w  pierw szój 
chwili    żadnych,    mogących  mu  gTOzić  niebezpieczeństw; 

Książę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  IG 


Digitized  by 


Google 


242 

ale  właśnie  ta  niebacznośó  na  przyszłe  niepomyślne  wy- 
padki, była  przyczyną  niewymownój  wielkości  doznanego 
wówczas  szczęścia."  —  Stanowczą  w  dziejach  tego  sejmu 
chwilą  było  posiedzenie  d.  3  listopada,  na  któróm  roz- 
strzygnąć się  miało  pytanie,  czy  władza  nad  świeżo  uchwa- 
lonym wojskiem  zostanie  w  ręku  departamentu  Rady 
nieustającój,  ustanowionój  jak  wiadomo  pod  gwarancyą 
Rossy  i,  czy  tśź  oddaną  będzie  wybranój  przez  sejm  ko- 
missyi  wojskowój.  Akt  konfederacyi,  po  głośnem  weto- 
waniu dozwalał  wetowania  tajnego,  skoro  go  jeden  z  po- 
słów zażądał.  Po  skończonój  więc  ogólnój  dyskusyi,  dwa 
razy  nad  każdym  niemal  wnioskiem  wetowano,  a  weto- 
wanie sekretne  jedynie  było  stanowcze  w  takich  wypad- 
kach. „Tego  wieczora,"  mówi  ks.  Adam,  ^)  „gdy  się  tur- 
nus rozpoczął,  mowa  po  mowie  następowała:  każdy  prawie 
senator  i  poseł  chciał  w  przeważnój  okoliczności  okazać, 
na  jakich  powodach  kreskę  swoje  opiera.  Publiczność, 
którą  arbitrami  zwano,  słuchała  z  największą  uwagą,  nie 
tak  powodów  jak  zakończenia  każdego  głosu,  aby  wie- 
dzieć do  jakiój  strony  wetujący  zapisuje  się  i  jak  o  nim 
trzymać  należy.  Ważne  odsłonienia  serc  tajników  i  naj- 
skrytszych   zamiarów    dokonały    się    na   tój    sessyi 

Wetowanie  trwało  do  czwartój  zrana.  Nareszcie,  po  se- 
kretnych wotach,  gdy  deputowani  do  konstytucyi,  jak  ich 
wtenczas  zwano,  powstali  z  senatu  i  z  izby  poselskiój 
dla  obliczenia  głosów,  napełnione  publicznością  ganki, 
drzwi  i  przedsienia  Izby  zatrzymały  dech,  aby  słyszeć 
stanowczy  wyrok  między  partyą  wówczas  królewską  a  pa- 


»)  Żywot  J.  U.  Niemcewicza.  Berlin.  1860.  str.  B9  i  60.  —Książę 
mylnie  tylko  podaje  liczbę  głosów,  mówiąc,  że  w  tajnóm  głosowaniu 
było  za  koraissyą  głosów  82.  —  Podaliśmy  tu  liczbę  głosów  według  dya- 
ryuszu  sejmowego  —  równie  jak  i  godzinę  4-tą  z  rana,  o  którśj  Książę 
widocznie  przepomniał. 


Digitized  by 


Google 


243 

tryotyczną,  między  Moskwie  poddaną ,  a  niepodległą  Pol- 
ską. W  głosnóm  wetowaniu  było  149  kresek  za  depar- 
tamentem, 114  za  komissyą;  lecz  wtajnóm  oświadczyło  się 
za  departamentem  129  a  za  komissyą  140.  Nie  można 
sobie  wystawić,  jaka  się  radość  objawiła  po  tój  wygTanćj. 
Po  csJóm  mieście  rozbiegli  się  gońce  z  wielką  wiadomo- 
ścią. We  wszystkich  domach,  a  tóm  bardzićj  tam,  gdzie 
bywały  towarzyskie  zebrania,  nie  spano,  oczeldwano  roz- 
strzygnienia  sesyi;  wszędzie  taż  sama  radość  rozeszła  się. 
Ściskano  się  —  kobiety  płakały  z  radości,  dzieci  skakały, 
klaskały  w  ręce.  Pierwszy  raz  od  wielu  lat,  Polacy,  re- 
prezentacya  narodowa  na  swojóm  postawiła,  postąpiła  nie 
pod  obuchem  Moskwy,  nie  według  rozkazu  lub  za  po- 
zwoleniem jój  ambassadora,  lecz  przeciwnie,  i  po  swoje- 
mu; źle  czy  dobrze,  to  mniejsza,  ale  podług  własnej, 
niepodległój  myśli  i  woli.  Takióm  jedynóm  wrażeniem 
i  uczuciem  ogarnioue  były  wówczas  wszystkich  umysły. 
Zwycięztwo  rzeczywiste,  kt<5reby  było  zniweczyło  wojsko 
i  potęgę  Moskwy,  nie  sprawiłoby  Polakom  większój, 
a  poniekąd  szaleószćj  radości ,  jak  to  zwycięztwo  w  wo- 
tach sejmu,  które  było  niewątpliwym  znakiem  usamo weł- 
nienia narodu."  Przytoczyliśmy  umyślnie  własne  księcia 
Adama  wyrazy,  bo  lepiój  daleko  od  długich  naszych  wy- 
wodów malują  ówczesne  usposobienie  i  uczucia  jego;  któż 
nie  odgadnie,  że  jednym  z  arbitrów  w  niemóm  oczekiwa- 
niu wyglądających  ostatecznego  wypadku  głosowania,  był 
nasz  młodzieniec,  że  on  tę  *wieść  radosną  Matce  i  hetma- 
nowój  Ogińskiój  zaniósł,  że  jedną  z  tych,  która  w  t^j 
chwili  rozkosznemi  zalały  się  łzami,  była  księżna  Jene- 
rale wa  ziem  podolskich?  —  Chwile  takie  w  młodości 
zostawiają  wpływ  niezatarty,  należą  do  tych,  które  we- 
dług pięknego  wyrażenia  poety,  „wykuwają  żywot  cały."  — 
„Wiecznotrwały  cios  ich  dłuta"  został  wyraźny  do  końca 
we  wzniosłej  i  szlachetnój  postaci  księcia  Adama. 

16* 


Digitized  by 


Google 


244 

TJczucia,  z  których  książę  Adam  zdaje  sprawę,  prze- 
pełniając serca,  nadawały,  że  się  tak  wyrazimy,  ton  społe- 
czeństwu. —  Stronnictwo,  patryotycznóm  zwane,  rosło, 
a  mnożyły  się'  i  zewnętrzne  tego  oznaki.  Jedną  z  nicli  był 
powrót  do  narodowego  stroju.  —  Księżna  Jenerałowa 
ziem  podolskicli  zajmowała  się  tóm  najgorliwiój ;  —  uło- 
żona pod  wpływem  księcia  Jenerała  instrukcya  poselska 
w  Lublinie  żądała  polskiego  stroju  dla  wszystkich  urzę- 
dników i  dla  całego  wojska,  a  teraz  w  świetnym  salonie 
księżny  Jenerałowćj  w  Warszawie,  kuntusz  najlepszą 
stawał  się  rekomendacyą.  Dopełniano  zmiany  stroju  z  pe- 
wną ostentacyą;  kiedy  marszałek  konfed.  litewskiój ,  książę 
Kazimierz  Nestor  Sapieha,  postanowił  się  przebrać,  księ- 
żna Czartoryska,  publicznie  na  balu,  z  tego  powodu  przez 
nią  wydanym,  pierwszy  mu  pukiel  włosów  ucięła  —  a  ota- 
czany był  przez  cały  wieczór  szczególnóm  poszanowaniem, 
jakby  po  dokonaniu  bohaterskiego  czynu.  —  Ukazanie 
s^§  i^S^  ^  kuntuszu  na  posiedzeniu  29  listopada  przy- 
sporzyło mu  popularności.  —  Drobniutkie  to  rzeczy,  przy- 
noszące jednak  rysy  do  obrazu  tój  epoki,  jak  ów  memo- 
ryał  przez  ks.  Piattolego  układany.  Nie  spotykamy  nigdzie 
ani  rozległój  myśli,  ani  wytrawnój  mądrości  stanu,  ani  har- 
townój  woli  starych  ks.  ks.  Czartoryskich  z  1764  roku;  — 
ale  z  drugiój  strony  znajdujemy  sam  naród  budzący  się 
do  życia,  podniesione  i  uszlachetnione  uczucia,  i  pod 
tym  względem  postęp  niezaprzeczony.  Dzieje  czterole- 
tniego sejmu  nie  mogą  być  przedmiotem  naszego  opo- 
wiadania: znakomity  autor  Ostatnich  lat  panowania  Stani- 
sława Augusta  obszerną  poświęcił  im  pracę,  w  którój 
ocenione  są  wszystkie  obce  wpływy,  wszystkie  ujemne 
i  dodatnie  strony,  całe  nareszcie  polityczne  sejmu  znacze- 
nie i  skutki;  nam  tutaj  chodziło  jedynie  o  zaznaczenie 
wpływu,  jaki  te  chwile  na  księcia  Adama  mieó  mogły 
i  miały,  i  na  t^m  się  ograniczyć  musimy. 


Digitized  by 


Google 


245 

Razem  ze  stanowczą  przewagą  stronnictwa  patrioty- 
cznego zakończyła  się,  jak  książę  Adam  powiada,  pier- 
wsza epoka  czeroletniego  sejmu,  a  rozpoczęła  się  dla 
patryotów  druga  częśó  zadania,  będą<5a  po  każdóm  zwy- 
cięztwie  probierczym  kamieniem  wszystkich  na  świecie 
opozycyj;  stawali  się  sami  niejako  władzą,  brali  na  sie- 
bie odpowiedzialność  za  ostateczny  obrad  wypadek  i  za 
kierunek  spraw  państwa.  We  własnym  obozie  okazała 
się  zaraz  niezgoda,  a  za  radością  z  poczucia  własnój  nie- 
podległości, o  kt<5rój  mówił  książę  Adam,  szło  łatwe 
u  nas  od  kilku  już  pokoleń,  oddanie  się  najpomyślniej- 
szym,  choć  na  uczuciu  tylko  opartym  nadziejom,  któro 
wszelką  oddalając  troskę,  czynność  tóż  uważały  za  zby- 
teczną. Kiedy  przyszło,  po  głośnem  uchwaleniu  stotysią- 
cznój  armii,  zejść  do  szczegółów  jój  organizacyi,  a  także 
zstąpić  do  mozolnych  urządzeń  wewnętrznych,  nie  zna- 
leziono już  niedawnego  w  arbitrach  zapału  i  łatwój  mię- 
dzy obradującymi  jednomyślności;  cala  zwykła  niesforność 
nasza  zaczęła  coraz  wyraźniśj  występować,  a  posiedzenia 
nierzadko  skargi  tylko  wytrawniejszych  i  dalój  widzą- 
cych wywoływały.  Z  pierwszą  limitą  sejmu  (w  końcu 
grudnia  1788  r.),  wielu  stałych  świadków  działań  sejmo- 
wych opuściło  Warszawę.  Wyjechał  z  niój  i  młody  książę 
Adam  do  Puław.  —  Dnia  14  stycznia  1789  r.  pisał  do 
niego  Ojciec:  „Winszuję  ci  serdecznie  urodzin  i  cieszę 
się,  żeś  na  świat  przyszedł,  na  którym  wiele  dobrego  bę- 
dziesz mógł  dokazywać,  a  w  tym  celu  sądzę,  że  dobrze 
uczynisz,  spędzając  kilka  miesięcy  w  Puławach,  na  pracy 
pożytecznój.  Ten  sejm  niczego  cię  już  nie  nauczy;  do- 
nosić ci  będę  co  się  na  nim  stanie,  a  ty  będziesz  tym- 
czasem zbierał  materyfJ^y  do  figurowania  przeważnie,  jak 
czas  przyjdzie  dla  ciebie  być  w  publiczności  czynnym." 
Chciał  książę  Jenerał  ziem  podolskich,  żeby  syn  trochę 
się  obezn^  z  zarządem  dóbr  i  w  ogólności  z  praktyczną 


Digitized  by 


Google 


246 

stroną  źjcia,  która  widać  źe  zawsze  najmniej  była  mu 
swojską;  >)  w  tym  celu  dawał  rozmaite  polecenia,  nic 
przestając  mu  wszakże  i  dyarynszów  sejmowycli  posyłać 
i  doradzać  pilnego  czytania  sławnój  wtenczas  Historyi 
Karola  V.  przez  Robertsona ,  a  nadewszystko  uczenia  się 
dziejów  krajowych,  bo  zawód  publiczny  w  ojczyźnie  za- 
wsze był  celem  jego  wychowania.  Tak  zeszła  mu  wię- 
ksza połowa  1789  roku. 

Tymczasem  we  Francyi ,  którą  książę  Adam  tak  nie 
dawno  opuścił,  wypadki  niepowstrzymanym  rozwijały  się 
pędem.  Przyrzeczone  za  lat  kilka  zwołanie  Stanów  pi*zy- 
śpieszono;  otwarte  zostały  5  maja,  a  rząd,  który  spodzie- 
wa! się  w  nich  znaleźć  powolne  narzędzie  do  uchwalenia 
podatków  i  gwarantowania  pożyczki,  ze  zdumieniem  spo- 
strzegł, że  ma  do  czynienia  z  nowym  zupełnie  organi- 
zmem, o  potężnych  siłach,  domagających  się  życia;  sam  nie 
wiedział  co  począć  i  plątał  się  coraz  bardziój.  Po  niefor- 
tunnych próbach  pogodzenia  ti*zech  Stanów,  stan  trzeci, 
którego  wodzem  i  mówcą  był  Mirabeau,  ogłosił  się  pra- 
wdziwym przedstawicielem  narodu  i  nazwę  Zgromadze- 
nia Narodowego  (Assemblóe  nationale)  przybrał,  a  król 
rozkazując  dwom  innym  stanom,  to  jest  duchowieństwu 
i  szlachcie  połączyć  się  z  tym  trzecim,  nadał  już  nawet 
prawny  t^j  reprezentacyi  charakter.  Lud  to  postanowie- 
nie królewskie  przyjął  z  zapałem,  i  Ludwika  XVI.,  gdy  ze 
Zgromadzenia  narodowego  wychodził,  oklaskami  obsypał, 
i  do  pałacu   tłumnie   przeprowadził,    ale   słusznie  powie- 


*)  W  jednój  z  kartek,  w  tym  czasie  przez  ojca  do  ka.  Adama 
pisanych,  znajdują  się  następujące  wyraey:  „Vous  avez  un  coeur  excel- 
lent,  et  ime  t§te  trós-bien  organisóe;  ii  ne  vous  manąue,  żeby  wyjść 
na  bardzo  słusznego  człeka,  que  de  savoir  tonjours  Pheure  qu'il  est  et 
de  Vous  accoutumer  k  mettre  de  Fordre  dans  vos  aiłaires  et  de  la  suitę, 
żebyś  o  sobie  wiedział,  umiał  i  przewidywać  i  zaradzać  w  swoich  po- 
trzebach." (Archiw.  ks.  ks.  Czartoryskich  —  yolumen  listów  ks.  Jenerała 
do  syna,  ks,  Adama, 


Digitized  by 


Google 


247 

dziano^  że  cały  ten  tryumf  chwilowy  był  dla  starodawnój 
monarchii  francuzkiój  pogrzebnym  obrzędem.  Nowo  po- 
wstałe Zgromadzenie  narodowe  z  całą  filozoficzną  pychą 
XVJJLL  wieku  zabrało  się  do  ułożenia  konstytucyi  dla 
Prancyi  i  rozpoczęło  epokę  reformatorskich  usiłowań,  po- 
wtarzających się  odtąd  na  tylu  punktach  globu  ziem- 
skiego, w  których  kuszono  się  stosować  teoretyczne  po- 
jęcia do  potrzeb  różnych  narodów,  i  tworzono  cale  usta- 
wy, wszędzie  do  siebie  podobne,  a  krótko  trwale,  bo 
z  życiem  samom  i  z  przeszłością  w  żadnym  nie  zostające 
związku.  Zgromadzenie  narodowe  francuzkie  na  pier- 
wszćj  karcie  konstytucyi  swojój  wypisało  owe,  na  cały 
świat  głośne,  a  w  gruncie  niedorzeczne  „prawa  człowieka", 
które  ogłaszając  wszechwładztwo  ludu  i  uprawniając  wszelki 
rokosz  przeciw  władzy,  z  innego  pochodzącój  źródła,  da- 
wały właściwie  tój  konstytucyi  za  podstawę  ruchomy  pia- 
sek politycznych  atomów,  i  cały  społeczny  wywracały 
porządek.  —  Karby,  dotychczas  wstrzymujące  ludzi,  rozsy- 
pywały się  coraz  bardziój,  społeczeństwo  wielkiemi  kro- 
kami zdążało  do  anarchii,  wśród  rosnącego  bezrządu, 
modoch  paryzki  chwycił  za  broń  i  zdobył  Bastylią,  a  Lu- 
dwikowi XVI.  w  tój  chwili  dopiero  ukazała  się  cała  groza 
położenia.  „Ależ  to  bunt  prawdziwy!"  powiedział,  dono- 
szącemu mu  o  tśm  księciu  Liancourt.  —  ,jNie,  Najjaśniej- 
szy Panie,"  odrzekł  zapytany,  „to  nie  bunt,  ale  rewolu- 
cya."  ^)  Broń  raz  pochwycona,  już  się  z  rąk  wytrącić 
nie  dała,  i  niebawem  gwardye  narodowe  pokryły  c^ą 
Francy ą;  na  czele  paryzkiój  stanął  autor  wniosku  o  „pra- 
wach człowieka",  głośny  niedawno  Waszyngtona  na  ziemi 
Stanów  Zjednoczonych  towarzysz,  jenerał  Lafayette;  me- 
rem Paryża  okrzyknięty  filozof  Bailly.  —  W  pierwszych 


*)    „Sire,  ce  n'e8t  pas  r6volte,  c^est  une  rśyolution."  — 


Digitized  by 


Google 


248 

dniach  sierpnia  Zgromadzenie  narodowe  zniosło  nie  tylko 
wszelkie  przywileje  i  różnice  stanów,  ale  wszystko  prawie 
co  było  organicznego  we  Francy  i;  tak  w  przeciągu  trzech 
zaledwo  miesięcy  rmięła  cała  niemal  budowa  przesdości. 
Sam  Mirabeau  robotę  dni  ostatnich  orgiami  polityeznemi 
nazywał,  ale  duch  nowy  uznawszy  raz  człowieka  za  sę- 
dziego ludzkości,  mającego  prawo  według  własnego  ro- 
zumu wyrokowaó  o  losach  nie  tylko  indywiduów,  ale  ca- 
łych społeczeństw,  musiał  mieć  instynktową  nienawiść  ku 
wszystkiemu,  co  wiązało  się  z  życiem  wewnętrznóm  mi- 
nionych pokoleń  i  wszystko  na  drodze  swojój  wywracał 
i  burzył.  Słusznie  powiedziano,  że  cały  żył  w  przyszłości 
i  dla  niego  nadzieja  była  tóm,  czóm  dla  innych  pamięć 
przeszłości  i  cześć  tradycyi.  Zepsucie  starego  społeczeń- 
stwa ułatwiało  mu  robotę,  filozofizm  epoki  przyklaski- 
wał całemu  pochodowi,  na  ruinach  obecnego  rzeczy  po- 
rządku spodziewając  się  rozkwitnienia  dawno  zapowia- 
danego raju. 

Rozwijająca  się  we  Francyi  rewolucya  z  natury  swojój 
była  wszechświatową,  nie  mogła  zamknąć  się  w  grani- 
cach własnego  kraju:  wszędzie  zaś  gdzie  sięgał  wpływ 
francuzki  od  razu  znajdowała  stronników  i  wyznawców. 
Mało  kto  zresztą  widział  już  wtenczas  cel  jój  ostateczny, 
a  szlachetna,  poetyczna  jój  strona,  pi*zemawiała  do  serc, 
czarowała  wyobraźm'e,  —  szła  ona  niby  w  imię  pokrzy- 
wdzonych i  wydziedziczonych,  zapowiadała  naprawę  krzywd 
i  niesprawiedliwości,  wielkie  słowa  wolności,  równości 
i  braterstwa  miała  na  ustach.  Poważni  dziejopisowie 
i  statyści  niemieccy  przyklaskiwali  jej;  Jan  MtlUer  dzień 
wzięcia  Bastylii  najszczytniejszym  dniem  historyi  nowo- 
żytnej nazywał;  według  Schlossera,  aniołowie  patrząc  na 
te  wypadki  „Te  Deum  laudamus"  śpiewać  w  niebie  mu- 
sieli; odbiło  się  to  i  w  Polsce,  zwłaszcza  w  sferach  spo- 
łecznych, do  których  książę  Adam  należał,  bo  te  w  ustawnój 


Digitized  by 


Google 


249 

umjs^łowśj  styczności  i  związku  z  Francją  zostawały  od 
dawna.  Doświadczył  elektrycznego  potrącenia  tego  i  młody 
książę  Adam,  a  miał  teraz  znowu  za  granicę  wyjecliać. 
Książę  Jenerał  ziem  podolskicli,  clioó  go  do  marszał- 
kowania  na  sejmiku  podolskim  zaprzągł,  jeszcze  wycho- 
wania jego  za  skończone  nie  uważał,  a  ojcowska  jego 
troskliwość  umyśliła  wyd:ać  go  w  tym  czasie  do  Anglii, 
którą,  jak  wspomnieliśmy,  młody  wędrowiec  przed  dwoma 
już  latami  chciał  zwiedzić.  Wybór  miejsca  trafniejszym 
zaiste  być  nie  mógł.  Rozgrzany  w  sercu,  miłością  ojczy- 
zny pałający  młodzieniec,  tam  jedynie  w  tój  chwili  mógł 
znaleźć  praktyczną  szkołę  nauk  społecznych  i  wyuczyć  się 
zasad  wielkiój ,  zachowawczój  polityki.  Matka ,  chwilowo 
sejmem  już  nie  zajęta,  miała  mu  towarzyszyć.  Wyjechali 
razem  z  Puław,  d.  26  września  (1789),  —  30  byli  w  Kra- 
kowie, a  I-go  paździeniika,  przejechawszy  granicę,  no- 
cowali we  rriedeck,  gdzie  księżna  Jenerale wa  w  podró- 
żnych zapisała  notatkach,  że  Orłowski  zgubił  pugilares 
ze  wszystkiemi  pieniędzmi,  a  książę  Adam  czytał  jój  swoje 
tłumaczenie  Od  Pindara.  Nazajutrz ,  pugilares  się  znalazł 
i  ruszono  dalój  szczęśliwie.  Ominęli  Paryż,  bo  w  tych 
dniach  właśnie,  kiedy  przejeżdżali  polską  granicę,  we  Fran- 
cyi,  tłumy  kobiet  z  pikami  i  pałaszami,  prawdziwy  sym- 
bol społecznego  rozkładu,  wlokąc  za  sobą  harmaty,  cią- 
gnęły pod  wodzą  Maillarda  z  Paryża  do  Wersalu,  dla 
zabrania  tam  króla;  w  ślad  za  niemi  wyruszyła  tamże 
z  Lafayettem  na  czele,  gwardya  narodowa  paryzka,  i  6-go 
października,  Ludwik  XVI.,  niedawno  wskrzesicielem  wol- 
ności we  Francyi  nazywany,  teraz  zdobyty  przez  ten  tłum 
uzbrojony,  wśród  prawdziwych  fal  jego,  przenosił  się  do 
Paryża,  który  w  coraz  ściślejsze  miał  się  dla  niego  za- 
mieniać więzienie.  Dalój  od  innych  widząca  Katarzyna, 
gdy  jój  wiadomość  o  tóm  czytano,  powiedziała  o  Ludwiku 
XVI.:  „skończy  jak  Karol  I." 


Digitized  by 


Google 


250^ 

Anglia  w  tym  czasie  najgłębszego  używała  pokoju; 
były  to  najpogodniejsze  lata  Pitta;  przed  kilku  miesią- 
cami, gdy  król  wróciwszy  do  zdrowia  znowu  rządy  pań- 
^stwa  obejmował,  w  tryumfalnym  pochodzie  przez  ludnosó 
londyńską  do  mieszkania  swego  odprowadzony,  prawdzi- 
wy jój  ulubieniec,  cieszył  się  najszerszą  władzą  i  najwię- 
kszą wziętością,  jaka  w  tym  kraju  mogła  być  udziałem 
pojedynczego  człowieka.  Polityka  jego  wewnętrzna,  naj- 
ściślój  wtenczas  konstytucyjna  i  łagodna,  zadawalniała 
wszystkich.  Doniosłość  rozpoczynającej  się  rewolucyi  fran- 
cuzkiój  ujrzał  nieco  późniój  jeden  tylko  Burkę;  ogół  po- 
klaskiwał  pierwszym  zwycięztwom  wolności  na  kontynencie, 
niczego  od  niój  nie  obawiająe  się  dla  siebie;  spokój  więc 
był  powszechny.  Przed  parlamentem  toczyła  się  sprawa 
byłego  rządzcy  Indyi  Warren -Hasting^sa;  na  ławie  oskai'- 
źycieli  widziano  największych  może  mówców  nowożytnych 
czasów;  byli  tam,  zupełnie  jeszcze  z  sobą  zgodni:  Bm*ke 
i  Fox,  dalój  Sheridan,  Windham,  Grey,  wszystkie  chwały 
stronnictwa  Whigów,  a  przemawiali  w  imieniu  najświęt- 
szych praw  człowieczeństwa,  pociągając  wielkiego  pro- 
konsula  do  odpowiedzialności  za  popełnione  gwałty  i  nad- 
użycia władzy  na  najdalszym  Wschodzie,  nad  brzegami 
Indu  i  Gangesu.  Jednocześnie  rozprawiano  nad  znie- 
sieniem handlu  niewolnikami,  a  piętnowali  go  w  głosach 
swoich:  Pitt  i  Wilberforce.  W  takiój  chwili  znalazł  się 
ks.  Adam  z  Matką  na  ziemi  angielskiój.  —  Dawny  ks. 
Jenerała  ziem  podolskich  przyjaciel  i  jego  młodości  w  Lon- 
dynie orędownik,  lord  Mansfield  żył  jeszcze,  a  lubo  wie- 
kiem złamany,  cieszył  się  zupełną  czerstwością  umysłu 
i  do  odnowienia  rodzinnych  stosunków  podróżnym  naszym 
dopomógł.  Książę  Adam  miał  od  Ojca  swojego  instru- 
kcyą,  jak  ma  czasu  swojego  używać,  czemu  się  przypa- 
trzyć szczególnićj ,  czego  się  uczyć,  a  w  listach,  jakie  od 
niego  odbierał,  ponawiały  się  jeszcze  te  rady.     Konsty- 


Digitized  by 


Google 


251 

tucja  angielska  miała  być  głównym  przedmiotem  jego 
uwagi,  a  dokładne  j6j  poznanie  prawdziwym  celem  po- 
dróży; zalecał  mu  ojciec  systematyczne  i  oszczędne  użycie 
czasu,  tak,  „aby  codzień  robił  non  multa ^  sed  multum ^^^  ra- 
dząc zaś  korzystać  z  powszechnój  w  Anglii  znajomości 
starożytnych  języków,  nie  przestawał  powtarzać  „że  w  ca- 
łym programie  jego  zatrudnień  nauka  historyi  polskiój  na- 
czebie  powinna  zajmować  miejsce."  ^)  —  Młodzieniec,  który 
w  przejeździe  przez  Szwajcaryą  starał  się  konstytucye 
oddzielnych  kantonów  poznać  i  zastanawiał  się  nad  tóm, 
czyby  do  rozległego  kraju  przystosować  się  dały,  teraz 
z  każdćj  sposobności  korzystał,  żeby  się  ustaw  angielskich 
wyuczyć  i  swoje  w  tym  przedmiocie  uwagi  i  rozmowy 
z  drugimi  spisywał.     Przyrfuchiwał  się  tóż  razem  z  Matką 


*)  W  przechowanych  niektórych  z  tój  epoki  listach  ks.  Jenerała 
ziem  podolskich  do  syna,  znajdujemy  następujący  ustęp,  z  właściwą 
mu  troskliwością  ojcowską  i  humorem  napisany:  „Ne  Vous  laissez  point 
aller  k  toutes  les  gentillesses  de  la  chasse  au  renard  et  des  courses  de 
chevatix;  yosprouesses  en  ce  genre  et  les  accidents  qui  pourraient  en  śtre 
les  suites,  vous  yaudraient  tout  au  plus  une  estampe  sous  le  titre:  a  po- 
Ush  prince  breaking  his  neck  at  the  taił  of  an  engUsh  fox.  La  houtiąue  d'un 
marchand  papetier  dans  le  Strand  deyiendrait  pour  Vou8  le  tempie  de 
Minerye ,  et  ii  n'y  aurait  que  les  hadauds  et  les  passants  instruits  de  vos 
hauts  faits  et  gestes.  Conseryez  yotre  indiyidu  en  somme  et  en  dótails 
pour  des  occasions  oń  le  gain  yaudra  1'enjeu  et  appliąuez  —  yous  k  di- 
stinguer  la  gloriole  de  la  gloire.  —  Kenoncez  k  la  nonchalance  et  au  d6p6- 
naillementpartout,  dans  yos  affaires  domestiąues,  dans  Pemploi  de  yotre 
temps;  secouez-yous  yous-mśme,  luttez  sans  cesse  contrę  ces  ennemis  do- 
mestiąues, ne  leur  donnez  pas  un  moment  de  repit,  sans  quoi  yous  etes 
suhjugó ;  le  moindre  menagement  pour  eux  est  im  danger.  Mettez  un  peu 
d'attention  k  plaire ;  ne  yous  reseryez  pas  uniąuement  pour  les  grandes 
occasions ;  souyent  on  ne  se  trouyB  pas  deux  fois  dans  la  yie  dans  le  cas 
de  rendre  un  seryice  important,  mais  on  a  tous  les  jours  sous  la  main  les 
moyens  d'ohliger  et  de  marąuer  des  attentions  et  des  prefórences  flat- 

teuses ,    dont  on  yous  tient  compte" W  innym  znowu  liście :  „Nie 

chcę,  źehyś  byłtm  Zoli  garcon ,  dans  l'acception  friyole  dumot,  ale  chcę, 
żebyś  był  un  homme  essentiel  et  un  homme  aimable,  co  się  wyśmieni- 
cie zgadza  z  sobą.  Masz  w  sobie  de  quoi  fournir  k  Pun  et  k  Tautre, 
a  nie  chcę,  żebyś  był  jak  lekarstwo,  co  arcy- zdrowe  i  skuteczne,  ale 
za  dyabły  niesmaczne/* 


Digitized  by 


Google 


_      252  

procesowi  Warren -Hastingsa;  źe  zaś  wrażliwa,  na  wskroś 
niewieścia  natura  księżny  Jenerałowój  pozostała  i  wten- 
czas taką,  jaką  ją  znaliśmy  w  młodości,  świadczy  uwaga, 
po  kilkogodzinnój  mowie  Foxa  wpisana  jój  ręką  w  po- 
dróżną książeczkę:  „Fox,"  są  j6j  słowa,  „za  nadto  pragnie 
być  słuchanym,  oskarża  z  zaciętością;  takie  postępowanie 
względem  obwinionego  nie  jest  szlachetne." 

Gdy  się  parlament  po  zamknięciu  sessyi  rozjechał, 
księżna  Jenerałowa,  z  ks.  Adamem,  Orłowskim,  Szwaj- 
carem Lhuiller  i  Francuzem  d'Oraison,  udała  się  na  wy- 
cieczkę po  Anglii  i  Szkocyi.  Przez  trzy  miesiące  zwie- 
dzali razem  wielkie  fabryczne  miasta  tego  kraju,  rezydencye 
arystokracyi  i  czarowne  Szkocyi  jeziora.  W  cienistych 
parkach  Windsoru  i  Yorku,  u  lorda  Strafford,  książąt 
d'Argyle,  u  Duglasów,  Hamiltonów  i  innych,  księżna  Je- 
nerałowa myślą  zawsze  zwracała  się  do  Puław,  zapisując 
w  notatkach  swoich,  coby  się  ztamtąd  do  j6j  ogrodu  przy- 
stosować dało;  czasem  z  pod  podróżnego  pióra  wypłynęło 
gorętsze  słowo  na  widok  wspaniałości  natury;  tak  n.  p. 
w  Dunkold  w  Szkocyi ,  zachwycona  skaJistem  wybrzeżem, 
zapisała  następującą  uwagę:  „Kto  ma  szczęście  posiadać 
takie  miejsca,  niech  nic  własnego  do  nich  nie  dodaje, 
i  swoich  utworów  obok  cudów  natury  nie  stawi;  jeżeli 
pozwoli  sobie  zasadzić  nieco  kwiatów,  niech  je  pomiędzy 
skałami  jak  hołd  wdzięczności  umieści,  ale  niech  się  nie 
waży  olbrzymich  dzieł  przyrodzenia  swojemi  drobnemi 
wyrobami  upiększać;  byłoby  to  świętokradzkie  zuchwal- 
stwo." Wszystkie  pamiątki  po  Maryi  Stuart  troskliwie 
były  opatrywane;  zwiedzano  wszystkie  miejsca  tęsknemi 
pieśniami  Ossyana  świeżo  wsławione,  a  kiedy  wśród  tój 
podróży  nadszedł  dzień  imienin  księżny  Wirtembergskiój, 
zatrzymano  się  w  drodze,  aby  obchodzić  to  święto  drogie 
macierzyńskiemu  sercu,  i  ręka  Jenerale wój,  zwyczajem 
sentymentalnego  wieku,  wyrżnęła  na  pamiątkę  imię  ukocha- 


Digitized  by 


Google 


253 

nój  córki  na  korze  rozłożystego  wiązu,  ocieniającego  brzegi 
szkockiego  jeziora.  —  Młody  tłumacz  Pindara,  wśród 
parków  i  gajów,  wśród  szumu  jodeł  Fing^alu  i  fal  mor- 
skicli  roztrącającycli  się  o  skały,  niejedno  tóż  pewno 
upolował  dumanie,  a  z  notatek,  co  te  drobniutkie  pi*ze- 
chowały  szczegóły,  dowiadujemy  się,  iż  zwiedzając  muzea 
i  galerye  zwracał  on  uwagę  Matki  „na  różnice,  jakie  za- 
chodzą między  utwommi  sztuki  przed  jój  wydoskonaleniem, 
a  w  epoce  j6j  upadku  i  pokazywał,  że  pierwsze,  choć 
grube  i  niewykwintnój  roboty,  oka  nie  rażą,  bo  czuć 
w  nich  ciepło  wewnętrzne  i  widzi  się  tylko  bi^ak  wprawy; 
kiedy  przeciwnie  ostatnie,  chłodne  są  i  wymuszone,  a  po- 
mimo wielkiój  biegłości  w  wykonaniu,  świadczą  o  zupeł- 
nóm  ubóstwie  ducha."  ^)  —  Najbardziój  jednak  zajmowały 
go  odbywające  się  wtenczas  w  całym  kraju  wybory  do 
parlamentu,  które  porównywał  z  domowemi,  jakim  nie- 
dawno sam  przewodniczył;  dalój  zwróciły  jego  uwagę  uni- 
wersytety w  Oxfordzie  i  Edymburffu ,  a  wreszcie  fabryki 
i  rękodzielnie,  które  w  Bath,  w  Brodley,  Wegwood,  Li- 
werpolu,  Manchesterae  i  wszędzie  po  drodze  najtroskli- 
wiój  opatrywał.  W  stolicy  Szkocyi  zapoznał  się  ze  zna- 
komitościami ówczesnemi,  jak  Ciarkę,  Robertson,  Hume. 
Ostatnich  dni  sierpnia  1790  r.  podróżni  nasi  wrócili  do 
Londynu. 

Związek  z  krajem  nie  zrywał  się  w  oddaleniu;  z  my- 
ślą o  nim  prowadziły  się  studya  ks.  Adama,  a  podróżni 
nasi  wiedzieli  wszystko,  co  się  w  Polsce  działo;  to  nawet 
staranne  zwiedzanie  fabi-yk  i  rękodzielni  angielskich  od- 
powiadało ówczesnemu  skierowaniu  umysłów  u  nas,  gdzie 
w    tój    chwili    mocno    się    t^m    zajmowano.     Zbliżał    się 


»)    Notatki  księżny  Jenerałowój  z  podróży  po  Anglii  w  1789  i  1790 
roku.     (Rękopism.) 


Digitized  by 


Google 


254 

w  kraju  termin  nowych  sejmików;  książę  Adam  jednak 
nie  miał  ochoty  znowu  się  do  nich  mieszać  i  trwał  w  da- 
wnóm  postanowieniu  swojśm  co  do  wyboru  dalszój  dla 
siebie  drogi.  Zaraz  po  powrocie  z  wycieczki  po  Anglii 
i  Szkocyi  zapytany  przez  Matkę,  co  wróciwszy  do  kraju 
robić  zamyśla?  odpowiedział  jój ,  „że  ulubionym  jego  pro- 
jektem jest  ćwiczenie  się  w  sztuce  wojskowój  z  księciem 
Ludwikiem  Wirtembergskim.  Co  posłem,"  dodał,  „to 
bym  nie  chcidl  być,  aź  będę  lata  miał.  Nie  należy  mi 
być  wyjątkiem,  ani  dawać  drugim  złego  przykładu,  po- 
słując przed  czasem  oznaczonym  w  prawie,  zwłaszcza  że 
obowiązek  posła  wymaga  doświadczenia,  jakiego  w  moim 
wieku  mieć  nie  można."  Donosząc  o  tóm  mężowi,  księ- 
żna Jenerałowa  dodawała:  „Ja  ci  to  piszę,  żeby  pokazać, 
że  on  nie  wiedząc  o  t^m,  myśli  zupełnie  zgodnie  z  za- 
miarami twojemi.  Nie  mogłabym  istotnie  dosyć  się  go 
nach walić!  Ze  mną  osobiście  zachowanie  się  jego  jest  ta- 
kie, że  mi  stokrotnie  odpłaca  za  wszystko,  czóm  byłam 
dla  niego;  nad  ukształceniem  zaś  swojóm  pracuje  z  ca- 
łego serca  i  duszy.  Myślę,  że  w  g^ałęzi  rękodzielnictwa 
i  fabryk  stanie  się  bardzo  użytecznym  w  kraju ,  bo  wszy- 
stko dobre  obejrzał,  a  nadewszystko  dobrze  zrozumiał."  *) 
Książę  Jenerał  ziem  podolskich,  już  teraz  z  królem  w  naj- 
lepszych zostający  stosunkach,  nie  miał  potraeby,  jak  przed 
dwoma  latami,  pilnować  sejmików  na  Podolu;  przyjaciół 
tam  swoich  odsyłał  do  przywódzców  dawnego  stronni- 
ctwa królewskiego,  a  sam  w  Lublinie  misi  wystarczyć; 
nie  sprowadzał  więc  syna  do  kraju  i  pozwolił  mu  jeszcze 
pozostać  czas  jakiś  w  Londynie.  Spędził  tam  książę  Adam 
jeszcze  pół  roku  na  naukowój  pracy.  Niejakiś  Grogory 
wykładał  mu  konstytucyą  angielską.     Walker  i  Lhuiller 


')    List  z  Londynu,  d.  31  sierpnia  1790  roku. 


Digitized  by 


Google 


255 

w  innych  dopomagali  naukach.  W  początkach  marca  1791 
r.  opuścił  Anglią  razem  z  Matką,  udając  się  do  Polski. 
Wracający  do  kraju  podróżni  nasi,  po  nieobecności 
trwającój  półtora  roku,  wielką  w  nim  zmianę  znaleźć 
mieli;  stronnictwo  patryotyczne  stanowczą  miało  przewagę; 
wpływ  Rossyi  zdawał  się  byó  złamany;  wszechmocnego 
niedawno  Stackelberga  zastąpił  zręczny,  przebiegły,  ale 
niepokaźny  i  skromnie  zachowujący  się  Bułhakow;  zale- 
dwo  o  nim  słyszano.  Zręcznemu  Lucchesiniemu  udało  się 
wszystko;  posiadł  najzupelniejszą  uthość,  i  zawarte  przed 
rokiem  (2i)  marca  1790  r.)  z  następcą  Fryderyka  II., 
Fryderykiem  Wilhelmem  II.  odporne  przymierać,  napeł- 
niało naród  otuchą;  wierzono,  że  Rzplta  w  nowym  alian- 
cie potężnego  na  wszelki  wypadek  zyskała  orędownika, 
który  jój  krzywdy  wyrządzić  nie  da;  polegano  dziś  na  nim, 
jak  niedawno  polegano  na  opiece  wspaniałomyślno]  Se- 
miramidy  północy,  i  upajano  się  niemal  pozorami  odzy- 
skanój  samoistności.  —  Wewnątrz  wprawdzie  dokonano 
bardzo  mało;  zniósłszy  z  wielkim  hałasem  Radę  nieusta- 
jącą, nie  tylko  nie  wzmocniono  władzy  rządowój,  ale  ją 
przeciwnie  rozdrabiano,  jak  można  było  najbardziój ,  two- 
rząc liczne  komissye  rządowe,  deputacyami  zwane,  któ- 
rym oddzielne  gałęzie  rządu  powierzano;  dochody  kraju 
nie  były  zaopatrzone,  obrona  jego  nie  przygotowana, 
uchwala  stutysiącznego  wojska  daleką  była  od  wykonania ; 
sprawa  Ponii^iskiego  i  drobiazgowe  nad  urządzeniem  woj- 
ska spory  zajęły  prawie  rok  cały  z  ogromną  szkodą  kraju. 
Ale  pomimo  to  wszystko,  postęp  w  pojęciach  i  uczuciach 
społeczeństwa  całego  był  niezaprzeczony.  Nie  posiadała 
w  tćj  chwili  Polska  ludzi  takiój  miary  jak  starzy  książęta 
Czartoryscy ;  żaden  z  przy wódzców  stronnictwa  patryo- 
tycznego,  nikt  na  sejmie  czteroletnim  im  nie  dorównał, 
icli  nie  dorósł,  i  słusznie  powiedziano,  iż  kiedy  podczas 
reformy  Czartoryskich  mieliśmy  wodzów,    lecz  brak  nam 


Digitized  by 


Google 


256 

było  żołnierzy,  to  za  czteroletniego  sejmu  całemu  szere- 
gowi żołnierzy  nie  stawało  wodzów;  ale  pracowity  siew 
dawniejszy  i  doświadczenie  pierwszego  rozbioru  widocznie 
przynosiło  owoce;  czego  przed  trzydziestu  blizko  latami 
dokonać  chcieli  pojedynczy  mężowie,  tego  dzisiaj,  śmiało 
powiedzieć  można,  dokonywała  społeczność  cała;  bezła- 
dnie zapewne,  bez  tój  ścisłości  i  wyrachowania,  jakie  na- 
daje jedność  kierunku  i  prawdziwa  mądrość  stanu,  ale 
z  zapałem  i  dobrą  wiarą.  Okazało  się  to  dowodnie  w  czasie 
sejmików,  które  działanie  sejmu  rozpatrywać  i  nowych 
posłów  wybierać  miały.  Wypadek  ich  był  nadspodzie- 
wanie pomyślny.  Nie  tylko  dotychczasowe  czynności  sej- 
mu pochwalono  na  nich  powszechnie,  i  utrzymano  nadal 
konfederacyą,  ale  nawet  zapytany  naród,  czy  zgadza  się 
na  wyznaczenie  następcy  na  tron  za  życia  królewskiego, 
prawie  jednomyślnie  oświadczył  się  za  tóm,  a  w  kilku 
województwach  dziedziczność  nawet  tronu,  do  którego 
panującą  rodzinę  saską  powoływano,  zalecgJ:.  Chodziło 
o  dokonanie  rozpoczętego  dzieła.  Posłowie,  w  grudniu 
zeszłego  roku,  niebywałym  dotąd  przykładem,  w  podwój- 
nej liczbie  zasiadłszy  ławy  sejmowe,  w  końcu  stycznia 
rozpoczęli  obrady  nad  projektami  przy  goto  wanemi  przez 
tak  zwaną  deputacyą  do  formy  rządu.  Była  to,  umyśl- 
nie ku  t«mu  wybrana  komissya  sejmowa,  pod  przewodni- 
ctwem biskupa  kamienieckiego,  Adama  Krasińskiego. 
Uchwalono  już  ważne  prawa  o  sejmikach  i  miastach,  za 
kt^remi  inne  nastąpić  miały. 

Oceniając  takie  usposobienie  kraju,  przywódzcy  stron- 
nictwa patry etycznego  wiedzieli  jednak,  że  zawierał  on 
jeszcze  nie  mało  anarchicznych  żywiołów,  które  łatwo 
podburzyć  i  wewnętrzną  zawieruchę  wywołać  było  można; 
gotowe  zawsze  do  tego  zarzewie  było  w  kilku  ambitnych 
osobistościach  naszych  i  w  dawniejszych  Moskwy  stron- 
nikach ,  którzT  niiAvróecni  nie  bvli.     Jakkohviok  oświeceni 


Digitized  by 


Google 


257 

sternicy  ki*aju  sami  polegali  na  Prusach,  a  przy  opłaka- 
nym stanie  dyplomacyi  naszój  i  samym  składzie  deputa- 
cyi  do  spraw  zagranicznych,  złoźonćj  z  16  osób,  nic 
o  zmowach  i  projektach  sąsiedzkich  wiedzieć  nie  mogli, 
musiała  ich  niepokoić  możność  prędkiego  ukończenia  wojny 
na  południu  i  wschodzie.  Leopold  II.,  który  po  śmierci 
brata  Józefa  II.  tron  cesarski  objął,  wyprowadził  Austryą 
z  kiy tycznego  położenia  i  pełnomocnicy  jego  w  Sistowie 
układali  warunki  traktatu  z  Porta  Ottomańską;  Rossy  a 
energicznie  prowadząc  wojnę,  mogła  pokojem  zakończyć 
ją  także,  a  wtenczas  mieć  wszystkie  swe  siły  gotowe  do 
zwrócenia  ich  na  Polskę.  Trzeba  było  pierwój,  nimby 
do  tego  przyszło,  kraj  prawdziwie  wzmocnić,  i  rozpoczętych 
reform  dokonać.  Te,  zaledwo  były  w  początku,  a  nie  mo- 
żna było  spodziewać  się,  aby  nowym  kompletem  pomno- 
żony sejm,  przy  dobrój  nawet  woli  sejmujących,  o  wiele 
prędzój  od  dawnego  w  obradach  postępował.  —  Myśląc 
temu  wszystkiemu  zaradzić,  pracowano  w  cichości  i  taj- 
nie nad  ułożeniem  nowój  ustawy  rządowój ,  czyli  tak  zwa- 
nój  konstytucyi.  Należał  do  tego  i  król,  który  wtenczas 
zupełnie  dla  widoków  stronnictwa  patry etycznego  zje- 
dnany, pierwszy  raz  w  życiu,  jako  król -obywatel,  pra- 
wdziwą cieszył  się  popularnością.  Przy  jego  udziale,  naj- 
czynniejszymi  byli:  Ignacy  Potocki,  ksiądz  Hugo  Kołłątaj, 
marszałek  sejmu  Stanisław  Małachowski  i  znany  nam  już 
ksiądz  Piattoli,  wielce  przez  Stanisława  Augusta  ceniony, 
a  przez  wielu  u  nas  miany  wtenczas  za  wyrocznią.  Wia- 
domo, że  się  wieczorami,  w  mieszkaniu  Piattolego  na 
zamku  zbierano,  i  król  tajnóm  przejściem,  ukradkiem  na 
te  posiedzenia  przychodził.  Powtarzały  się  one  ciągle  od 
Nowego  roku.  Książę  Jenersl  ziem  podolskich  osobistego 
udziału  w  pracach  tych  nie  miał ,  ale  do  wtajemniczonych 
w  rzecz  całą  należał,  i  wpływem  swoim  do  jednania 
przyszłej  ustawie  stronników  przyczyniał  się.     Stanowisko 

Książę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  17 


Digitized  by 


Google 


258 

społeczne,  światło,  znana  powszeclinie  bezinteresowności, 
przy  dawnój  z  wymienionemi  osobami  zażyłości,  czyniły 
zeń  jedne  z  wybitnych  postaci  stronnictwa  patryotycznego. 
W  przewidywaniu  zapewne  niedalekich  wypadków,  we- 
zwał książę  Jenerał  żonę,  aby  wróciła  do  kraju.  Obró- 
ciła ona  drogę  na  Wiedeń,  gdzie  najlepszego  doznała 
przyjęcia. 

Mówiliśmy  o  dawnych  księcia  Jenerała  ziem  podol- 
skich z  Józefem  ET.  stosunkach;  cesarz  Leopold  równie 
dobrze  dla  niego  był  usposobiony.  —  W  kilka  tygodni 
po  objęciu  rządów,  w  chwilach  dla  siebie  najcięższych, 
pisał  do  Księcia  list  bardzo  uprzejmy,')  wzywając  go, 
aby  się  ze  swój  strony  przyczynił  do  uspokojenia  umy- 
słów w  Galicyi  i  do  powstrzymania  Polski  od  zamierzano] 
łącznie  z  Prusami  wyprawy  przeciw  Austryi;  t^raz,  z  tój 
strony  bezpieczny,  ale  zawsze  Prusom  niedowierzający,  ży- 
cząc sobie  w  widokach  własnój  polityki  pewnego  podźwignie- 
nia  Polski,  chciał  z  pobytu  księżny  Jenerałowój  w  Wiedniu 


^)  Oto  list  wspomniany,  znajdujący  się  w  archiwum  ks.  ks.  Czar- 
toryskich, a  zaadresowany :  „ń,  mon  cousin,  le  prince  Czartoryski."  Nosi 
datę  16  kwietnia  1790.  „Mon  cher  prince  Czartoryski !  Quelque  charmó  que 
je  serais  de  faire  Votre  connaissance ,  ainsi  que  celle  de  la  Princesse, 
Votre  digne  ópouse,  Vous  6tes  assuróment  dispensó  de  m'en  procurer  la 
satisfaction  dans  im  temps,  ou  les  intśrśts  de  la  Rópubliąue  róclament 
Votre  prósence  k  Varsovie ,  autant  que  les  miens  propres :  car  ce  dont 
je  ne  Vous  dispense  point,  c^est  d'avoir  pour  moi  les  sentiments  que 
Vous  aviez  ci-devant  pour  ma  maison.  Je  compte  sur  Yotre  atta- 
chement,  sur  Votre  amitió,  sur  Vos  soins  k  dótoumer  la  R6publique 
d'une  agression  injuste;  elle  ouvrirait  ime  source  intarissable  de  mal- 
heurs!  Je  compte  particuli^rement  sur  Tinfluence  que  Vous  donnę 
parmi  les  membres  galliciens  de  la  diet^,  Teiemple  et  le  pouvoir  d*un 
beau  caract^re.  Dites-leur  que  je  me  confie  en  leur  loyautó;  qu'ils 
ayent  confiance  en  mes  sentiments ;  que  je  m^occupe  k  róparer  les  torts 
qu'on  leur  a  faits,  et  que  Peponge  soit  portće  mutuellement  siu*  le 
passo.  Puis ,  quand  un  temps  plus  calme  aura  succódó  aux  troubles 
actuels,  venez  mon  Prince  recevoir  de  ma  bouche  rexpression  de  ma  re- 
connaissance ,  et  m'aider  par  Vos  conseils,  k  gagner  cette  noble  portion 
de  mes  sujets,  en  faisant  leur  bonheur. 


Digitized  by 


Google 


259 

skorzystać,  aby  jeszcze  ostrzeżenia  udzielić;  przypuszczał 
może,  że  taką  drogą  przesłane,  skuteczniejszym  będzie, 
niż  gdyby  doszło  do  Warszawy  przez  posła  naszego 
Wojnę.  Było  to  zaraz  po  odjeździe  z  Wiednia  Bischofs- 
werdera,  poufnego  ulubieńca  i  doradzcy  króla  pruskiego, 
w  czasie  kiedy  się  cesarz  do  podróży  swój  włoskiój  go- 
tował. Spotkjd  Księżnę  słowami:  „Prusy  was  oszukują, 
tak,  oszukują  i  ciągną  w  przepaść,  aby  zgnieść  potom;" 
a  gdy  Księżna  przestraszona  tubalnym  jego  głosem  nic 
mu  nie  odpowiadała,  powtórzył  jeszcze:  „Oszukują  was 
Prusy  razem  z  Rossy  ą,  mam  na  to  dowody  w  •kieszeni; 
niech  Księżna  to  powie  mężowi  i  marszałkom:  Potockiemu 
i  Małachowskiemu."  >)  Z  tóm  ostrzeżeniem,  ale  i  z  pa- 
mięcią uprzejmych  względów  Dworu  wiedeńskiego,  wró- 
ciła niebawem  księżna  Jeneralowa  do  Warszawy,  w  to- 
warzystwie nieodstępnego  i  teraz  syna,  ks.  Adama.  Czy 
słowa  cesarza  Leopolda  zachwiały  u  kierowników  sejmu 
wiarę  w  króla  pruskiego,  nie  wiemy;  w  każdym  razie 
mogły  stać  się  dla  nich  jedną  jeszcze  wskazówką  konie- 
czności przyspieszenia  zamierzonego  dzieła.  Co  do  Księ- 
żny, ta  uczuciem  kierująca  się  zawsze,  przekonania  stron- 
nictwa patry etycznego  poślubiwszy  sercem,  wszystkie  jego 
ułudy  podzielać  tóż  musiała.  Ówczesny  rezydent  pruski 
Goltz,  w  depeszach  swoich  wyrażał  obawę,  aby  przy  wiel- 
łdm  wpływie,  jaki  na  towarzystwo  warszawskie  wywierała, 
nie  rozszerzyła  między  sejmującymi  „austryackich  nauk"  2)5 
ale  ją  zaraz  zajęły  cdBdem  nowe  na  sejmie  wnioski, 
sprawa  miast  rozstrzygająca  się  właśnie,  i  cały  wir  ów- 
czesnego życia  w  stolicy,  która,  według  świadectwa  spół- 
czesnych,  nigdy  świetniejszą,  ale  tóż  bardziój  huczną  i  roz- 
bawioną nie    była.     Dom    księżny    Jeneralowój    stał    się 


*)    Z  własnoręcznych  notatek  księżny  Jenerałowej  ziem  podolskich. 
')    Kraszewski:    Polska  jv  czasie  trzech  rozbiorów,    T.  II.  str.  393. 

17* 


Digitized  by 


Google 


260 

znowu,   jak  hjl  w  początkach  sejmu,   jednćm  z  ognisk 
patryotyzmu  i  nowego  ducha. 

Książę  Adam  niezawodnie  na  posiedzenia  sejmu  uczę- 
szczał, jak  przed  dwoma  laty;  widzimy  to  ze  wspomnień, 
jakie  w  żywocie  J.  U.  Niemcewicza  umieścił,  bo  tylko 
naoczny  świadek,  i  głęboko  widokiem  tym  poruszony, 
mógł  z  takim  uczuciem,  po  upływie  lat  kilkudziesięciu,  opi- 
sywać majestat  Izb  połączonych,  radość  i  rozpromienienie 
ogólne,  odmłodzoną  wewnętrznym  zadowolnieniem postać 
kochanego  wtenczas  powszechnie  króla.  Był  świadkiem 
i  dnia  3*  maja,  o  którym  powiada,  „że  wiekopomnym 
w  dziejach  narodu  pozostanie;"  młody  zaś  i,  jak  sam 
o  sobie  po  kilku  jeszcze  latach  mówił,  do  exaltacyi  wten- 
czas usposobiony,  razem  ze  swojóm  otoczeniem,  musiał 
dzielić  ówczesne  przekonanie  większości  sejmują<5ych ,  „że 
najtrudniejsza  część  przedsięwziętego  dzieła  już  była  do- 
konaną^ że  losy  Ojczyzny  były  dostatecznie  zabezpieczone 
i  wewnętrzne  niebezpieczeństwa  pokonane,  samą  odmianą 
formy  rządu,  która  ją  była  zrodziła."  »)  Nie  mądrości  stanu 
w  tych  dniach  się  uczył,  ale  przesiąkli  już  na  wskroś  t^ni 
uczuciem  miłości  ojczyzny,  które  jakby  rdzeń  duszy  jego 
w  ciągu  długiego  żywota  stanowić  miało.  —  Trzeba  zaś 
przyznać,  że  cała  jego  młodość  i  wszystkie  trądy cye  do- 
mowe składały  się  na  to,  aby  dzień  uchwalenia  konsty- 
tucyi  jeszcze  osobiście  drogim  i  uroczystym  dla  niego 
uczynić.  Zniesienia  elekcyi  i  zaprowadzenia  dziedzicznego 
tronu  dla  zbawienia  Ojczyzny  żądali  jego  dziadowie,  któ- 
rych wielkie  postacie  przyświecały  dziecięcym  jego  latom 
i  w  których  czci  wyrósł;  wszystko  co  późniój  otaczało  go 
w  młodości,  co  kochał  najmocniój,  dzieliło  te  praekona- 
nia;  potrzeba  naprawy  rządowój,  pragnienie  t^j  naprawy 


*)    K8.  Adam  Czartoryski.    Żywol  J.  U.  Niemcm^icza,  str.  70  i  71. 


Digitized  by 


Google 


261 

w  takim  właśnie  kierunku,  bvlo  codziennym  chlebem, 
ustawną  iiivślłi  lat  młodocianych;  teraz,  to  co  dla  niego 
było  drogą  i  świętą  tradycyą  rodzinną  i  jakby  testamentem 
pi^zodków,  w  uchwale  sejmu  całego  znajdowało  sankcyą 
j>owszechną,  stawało  się  wolą  narodu;  nie  mogli  ci  przod- 
kowie, spoczywający  niedaleko  świątyni,  w  którćj  nową 
ustawa  zaprzysiężoną  była,  świetniejszego,  uroczy stszego 
doczekać  się  uznania,  a  do  ost|itecznego  dokonania  tego 
dzieła  przyczynili  się  najbardziój  blizcy  mu  osobiście  lu- 
dzie. Otaczało  ich  poszanowanie  i  miłość  ogólna.  Księżna 
Jenerałowa  ziem  podolskich  w  tych  dniach  pisała  do  męża: 
„Przez  całe  życie  czułam  się  szczęśliwą,  że  należę  do  cie- 
bie, ale  są  chwile,  w  których  jestem  z  tego  dumną.  — 
Takiemi  są  obecne,  i  wdzięczność  ogólna,  jaką  cię  ota- 
czają, jakićj  składają  ci  dowody,  za  szlachetne  twe  uczu- 
cia, za  twoje  zasady,  za  zachowanie  się  jedyne  i  zawsze 
niezmienne,  za  niezliczone  usługi,  jakie  sprawie  publi- 
cznej oddłJeś  z  taką  gorliwością  i  bez  chełpliwości  naj- 
muiejszój,  powinna  cię  nauczyć  nareszcie,  co  ty  jesteś  za 
człowiek,  czego  ty  wart  i  jak  ciebie  szacują  i  kochają."  >) 
Podobnym  urokiem  otoczone  były  postacie  twórców  nowój 
ustawy  i  wybitniejszych  członków  stronnictwa  patryo- 
tycznego.  Wszystko  to  w  sercu  syna  i  przyjaciela  mu- 
siało znajdować  echo  i  napełniać  je  radością  i  szlachetną 
dumą.  —  Sama  zaś  Ustawa  duchem  swoim  odpowiadała 
jeszcze  temu,  co  w  pojęciach  tej  epoki  było  najszlache- 
tniejszym, co  i  dla  rewolucyi  francuzkiój  jednało  serca 
i  umysły,  czćm  była  przepełnioną  dusza  wracającego  do 
kraju  młodzieńca.  Taki  myśliciel  jak  Burkę,  nazwał  ją 
„najczystszym  i  najszlachetniejszym  dobrodziejstwem,  jakie 
dostało  się  ludzkości ,"  liczni  pisarze  i  mężowie  stanu  we 


^)    Archiwum  ks.  ks.  Czartoryskich. 


Digitized  by 


Google 


262 

Francyi  i  Anglii  najpochlebniój  odzywali  się  o  niej  — 
cóż  dziwnego,  żo  młody  książę  Adam  poślubił  ją  wten- 
czas całą  duszą,  z  zapałem  do  jakiego  był  zdolny,  nie  wi- 
dząc zapewne  jój  niedostatków,  ufając  że  ojczyznę  istotnie 
odrodzi. 

Sam,  z  pobytu  swego  w  Anglii  przynosił  pragnienie 
rozpoczęcia  co  prędzój  czymiój  i  praktycznój  służby  oj- 
czyźnie. —  Trwał  zawsze  w  postanowieniu  kształcenia 
się  w  sztuce  wojsko wój,  i  widaó,  że  prędko  po  powrocie 
musiał  już  pierwsze  ku  temu  poczynić  kroki,  bo  w  kilka 
dni  po  ogłoszeniu  nowój  Ustawy,  komissya  wojskowa  za- 
mieściła go  w  stopniu  majora,  jaki  od  dzieciństwa  po- 
siadał, przy  księciu  Ludwiku  Wirtembergskim ,  dowo- 
dzącym wtenczas  dywizyą  małopolską. ')  Książę  Ludwik, 
jak  wiemy,  żonaty  był  z  ukochaną  ks.  Adama  siostrą  Ma- 
ryą  i  posiadał  już  polski  indygenat.  Fryderyk  IL  udzie- 
lał mu  często  kilkomiesięcznych  urlopów,  aby  mógł  dłuższy 
czas  spędzać  w  Polsce.  W  porze,  kiedy  się  u  nas  reorgani- 
zacyą  wojska  zajmowano  i  wielu  z  obcój  służby  rodaków 
wezwano  do  narodowych  szeregów,  zaproszonym  do  nich 
został  i  zięć  ks.  Jenei*ała  ziem  podolskich.  Województwo 
lubelskie  żądanie  to  nawet,  za  staraniem  zapewne  same- 
goż  ks.  Jenerała,  umieściło  w  instrukcyi  udzielonój  po- 
słom swoim  na  sejm  czteroletni.  ^)  Uwolniony  ze  służby 
króla  pruskiego,  od  12  kwietnia  (1791  r.)  posiadał  u  nas 
stopień  jenerał -porucznika.  —  Książę  Ludwik  bawił  z  żoną 
w  Warszawie    albo    w  Puławach;    nosił    się    po    polsku; 


»)  Akt  urzędowy  brzmi  jak  następuje:  „Komissya  wojskowa 
obojga  narodów,  przyczyniając  się  do  powodów  wyrażonych  w  nocie 
ks.  Adama  Czartoryskiego,  majora  kawaleryi  narodowej,  brygady  Dzierżka, 
zaleca  mu  ordynansem  swoim ,  aby  zostawał  przy  boku  ks.  Wirtemberg- 
skiego,  jenerał- lejtnanta,  dywizyą  małopolską  komenderującego,  dopóki 
ten  Książę  zajmować  się  będzie  exercerimkiem  tój  dywizyi."  Warsza- 
wa, d.  10  maja  1791  r. 

*)    Kraszewski:   Polska  w  czasie  f rzęch  rozbiorów,     T.  II.  str.  106. 


Digitized  by 


Google 


263 

młodj,  słusznego  wzrostu,  zręczny  i  przystojny,  kiedy 
w  czapce  na  bakier  ukazał  się  konno  na  ulicacłi,  a  dziel- 
nie wierzchowca  zażyó  umiał,  wywoływał  poklask  szla- 
chty, która,  jak  świadczą  współcześni, ')  biorąc  go  za 
jednego  ze  swoich,  wołała:  „ale  co  zuch,  to  zuchl^^;  że  zaś 
był  w  szkole  Fryderyka  II.,  więc  miano  nadzieję,  że 
w  wojsku,  które  wśród  ciągłego  pokoju,  od  bardzo  da- 
wna do  pompy  tylko  i  parad  używane,  karności  wojsko- 
wej nie  znało,  porządek  zaprowadzi  i  znaczne  odda  usługi. 
Był  to  czas,  kiedy  książę  Józef  Poniatowski  z  Wielhor- 
skim  zwracali  na  siebie  uwagę  stolicy  pięknością  cugów 
swoich  i  zręcznością,  z  jaką  stojący  powozili  niemi.  — 
Książę  Adam,  jak  wspominaliśmy,  ćwiczył  się  już  pod 
okiem  szwagra  w  obrotach  wojskowych  w  Stargardzie, 
w  Pomeranii,  kiedy  u  siostry  swój  bawił;  teraz  miał  tej 
nauki  dopełnić.  Kawalerya  narodowa,  w  którój  się  liczył 
dotychczas,  według  przepisów  ówczesnych,  uważała  się  za 
gwardyą  i  kto  z  niój  do  innych  pułków  przechodził,  miał 
prawo  do  wyższego  stopnia.  W  parę  miesięcy,  po  przy- 
toczonym wyżój  ordynansie  komissyi  wojskowój,  Jenerał 
ziem  podolskich,  z  Krzeszowic,  dokąd  po  limicie  sejmu 
dla  kąpieli  się  udał,  pisał  do  króla,  prosząc,  aby  stoso- 
wnie do  żądania  księcia  Wirtembergskiego  pozwolił  księ- 
cia Adama  przenieść  jako  podpułkownika  do  formowa- 
nego przezeń  pułku.  —  Król  najchętniój  przychylając  się 
do  tego  i  obiecując  potrzebne  nominacye  podpisać,  do- 
dawał: „I  tobie  się  dogodzi  i  młodemu,  który  widzę 
szczerze  żołnierskiego  ma  ducha,  za  co  Panu  Bogu  dzię- 
ki, bo  tóż  tego  u  nas  wcale  trzeba."  ^)  Księżna  Je- 
nerałowa    z  córką  już  była   w  Puławach,    gdzie   właśnie 


»)     Wsi)<mnienia  z  lat  178S-9J3.    Poznań,  18G2,  str.  117. 
*)    List  króla  do  ks.  Jenerała  ziem  podolskich  z  d.  7  sierpnia  1791  r. 
Archiwum  ks.  ks.  Czartoryskich,  Korespondeticya  polska.  VoL  LVI.  Nr.  724. 


Digitized  by 


Google 


264 

wybudowanym  został  dla  księżny  Wirtombergskiój  oso- 
bny pałacyk,  od  jój  imienia  Marynkami  przezwany,  i  ks. 
Adam  tam  szwadron  swój  formował.  W  połowie  wrze- 
śnia był  już  na  manewrach  obozowych  pod  Gołębiem. 

Manewra  te  dają  miarę  usposobień  chwili;  zesta- 
wiwszy je  ze  straszliwemi  wypadkami,  jakie  natychmiast 
rozwinąć  się  i  wszystko  pochłonąć  mijJy,  usposobienie  to 
chyba  z  usposobieniem  starego  społeczeństwa  francuzldego 
w  przededniu  rewolucyi  porównać  można.  Ćwiczenia  te 
wojskowe  miały  w  sobie  coś  teatralnego,  były  niemal  ro- 
dzinną zabawą,  popisem,  a  trwały  cztery  tygodnie  w  obec 
bardzo  licznie  ze  wszystkich  stron  zgromadzonego  obywa- 
telstwa. Urządzano  je  wtenczas  w  wielu  miejscach,  dla  pod- 
niesienia ducha  wojennego  w  narodzie,  a  choć  cala  tak 
zwana  dywizya  małopolska  składała  się  zaledwo  z  6224  lu- 
dzi, przy  powszechnóm  jeszcze  upojeniu  ówczesnóm  i  do- 
brodusznój  niemal  ufności  w  przyszłość,  cieszono  się  z  tych 
szczupłych  szyków  niewypowiedzianie,  witano  w  nich  zwia- 
stunów odradzającój  się  na  prawdę  siły  narodowój.  —  Cały 
ten  miesiąc  pod  Gołębiem  był  ciągłą  niemal  uroczystością; 
sąsiednie  obywatelstwo  składało  się  na  uczczenie  przy- 
szłych wojowników,  na  zaspokojenie  ich  potrzeb;  rozrzu- 
cano w  mnóstwie  exemplarzy  uldadane  z  tego  powodu 
wiersze  i  pieśni  patry etyczne,  a  właścicielka  Puław  zaj- 
mowała się  tóm  z  całą  właściwą  jój  gorącością  uczucia. 
Przy  poświęceniu  chorągwi  brygady  Hadziewicza,  urzą- 
dzoną była  msza  pod  namiotem  na  pagórku;  proboszcz 
miejscowy,  a  stały  gość  i  przyjaciel  Puław,  ksiądz  Grze- 
gorz Piramowicz,  miał  mowę  o  miłości  ojczyzny  i  obo- 
wiązkach żołnierza;  wojsko  późniój  wykonywało  przysięgę. 
Przy  każdój  podobnój  zręczności  uczty  następowały  po 
ucztach,  wśród  ogólnego  zapału  i  wesela.  Na  urządza- 
nych przedstawieniach  teatralnych,  bez  których  żadna  gło- 
śniejsza zabawa  obyć  się  wtenczas  nie  mogła,  powtarzano 


Digitized  by 


y  Google 


265 


znaną  już  nam,  powstałą  w  Puławach  sztukę  Kniaźnina, 
Maika  Spartanka\  księżna  Jenerałowa  ziem  podolskicłi  z  księ- 
żną Wirtembergską,  ubrane  za  markietanlu,  często  uka- 
zywały się  w  obozie,  przywożąc  rozmaite  produkta,  a  uło- 
żona przez  pierwszą  z  nicli  i  śpiewana  w  obozie  pieśń, 
nie  odznaczająca  się  zapewne  doskonałością  formy,  maluje 
jednak  wybornie  ówczesną  chwilę  i  zajmujące  Księżnę 
uczucia.  >)  —  Na  dalszóm  ćwiczeniu  się  w  wojennóm  rze- 
miośle, ułatwionóm  i  uprzyjemnionćm  przez  pobyt  w  do- 
mu, zeszło  księciu  Adamowi  jeszcze  kilka  miesięcy. 

Księciu  Jenerałowi  ziem  podolskich  król  tymczasem 


*)    Oto  jest  ta  pieśń )   jak  się  przechowała  w  papierach  księżny 
Jenerałowi) ;  powtarzamy  ją  tutaj  dla  pamiątki: 


,^ej,  hej  rycerze, 

Serca  nasze  radość  bierze, 

Że  kochacie  nas! 
Żyje  Polska,  żyje  cnota, 
Żyje  wolność  nasza  złota, 

Kiedy  mamy  was! 

Hej,  hej  rycerze, 

Pyszne  na  ich  głowach  pierze, 

Twarz  każdego  Mars! 
Temu  oręż  w  ręku  błyska. 
Temu  rumak  ogniem  pryska. 

Nie  poznają  nas! 

Hej,  hej  po  błoniu, 

Wódz  na  dzielnym  toczy  koniu; 

Za  nim  nasza  młódź! 
Twoje  męztwo,  twoja  praca, 
Oczy  nasze  k*  wam  obraca, 

Zwróć  tu  do  nas,   zwróć! 


Hej,  hej  oręźe! 
Wodze  twoi,  piękne  męże. 
Serce  rośnie  nam! 

0  mam  i  ja  tu  chłopaka. 
Wyćwiczę  go  na  wojaka, 

Takiego  jak  sam! 

Hej,  hej  rodacy, 

Po  tym  kurzu,  po  tój  pracy, 

Dam  zasiłek  wam! 
Przyniosłyśmy  z  sobą  chleba, 

1  co  tylko  w  domu  nieba 

Dały  dla  was  nam! 

Hej,  hej  młodzieńce, 

W  polu  sławy  kwitną  wieńce, 

Będziem  zdobić  was! 
Nie  boim  się  poganina, 
Ni  Moskala,  ni  Turczyna, 

Obronicie  nas! 


Hej,  hej  żołnierze, 

Serce  nasze  radość  bierze, 

Że  kochacie  nas! 
Żyje  Polska,  żyje  cnota. 
Żyje  nasza  wolność  złota, 

Kiedy  mamy  was!" 


Digitized  by 


Google 


266 

za  usługi  oddane  korpusowi  kadetów,  z  którego  na  te- 
gorocznych examinach  szczególnie  był  zadowolniony,  ser- 
decznie dziękował  *)  a  w  pierwszycli  dniacli  października 
powołał  go  do  imiój  publicznej  posługi,  mającej  być  ja- 
wnćm  świadectwem  i  udziału  jego  w  konstytucyi  3  maja 
i  stanowiska  w  narodzie.  —  Konstytucya,  jakkolwiek  przez 
naród  zaprzysiężona,  nie  mogła  byó  uważaną  za  czyn  do- 
konany, zwłaszcza  za  granicą,  pólii  to,  co  największą  jćj 
stanowiło  doniosłość,  to  jest  nowa  dynastya,  ustaloną 
nie  była.  Twórcy  nowój  ustawy  powołali  na  tron  ele- 
ktora saskiego,  nie  otrzymawszy  pierwej  od  niego  sta- 
nowczego upoważnienia;  wiedzieli,  źewówczesnój  Polsce, 
jedna  tylko  dynastya  saska  mogła  głosy  na  sejmikach 
pozyskać,  a  nie  przypuszczali,  aby  ktokolwiek  mógł  od- 
mówić korony,  o  którą  zwykle,  przy  każdóm  bezkrólewiu, 
tylu  się  ubiegało  kandydatów.  Elektor  zaś  z  decyzyą 
swoją  wciąż  zwlekał  i  chcąc  pierwój  otrzymać  przyzwole- 
nie wszystkich  trzech  Polski  sąsiadów,  składał  się  tym- 
czasem potrzebą  bliższego  z  sejmem  porozumienia  co  do 
niektórych  punktów  ustawy.  Takim  sposobem  naród  po- 
zostawał jeszcze  bez  dynasty  i,  a  konstytucya,  zwłaszcza 
dla  obcych  mocarstw  i  w  stosunkach  z  niemi,  nie  prze- 
stawała być  projektem.  Tóm  pilniejszą  okazywała  się 
potrzeba  wyjścia  z  tego  stanu  zawieszenia  i  tymczasowo- 
ści, że  w  przeciągu  nie  wielu  miesięcy,  jakie  ubiegły  od 


*)  Oto  list  króla  z  tego  powodu,  dnia  6.  sierpnia  1791  r.  „Mój 
Książę  kochany!  Byłem  na  examinie  kadeckim;  nad  wszelkie  przeszłe 
razy  byłem  z  tego  examinu  kontent,  a  z  czego  jeszcze  bardziój,  to 
z  książeczki  pod  tytułem:  Zbiór  pistri  tyczących  sfę  morahej  cdukacyi  mło- 
dzi korpusu  kadetów.  Ja  i  kraj  cały  winniśmy  Ci  za  to  największą  wdzię- 
czność. Dla  tego  byłem  sam  i  zawiozłem  nasze  damy  i  na  ceremonią 
przyjęcia  nowych  kadetów,  i  wszyscyśmy  byli  widokiem  tój  ceremonii 
poruszeni.  Encore  une  fois,  soyez  le  bien  tendrement  reraercie  et  em- 
brassó  pour  le  soin  si  yraiment  utile  que  Yous  prenez  de  cette  jeunesse. 

S.  A.  R. 


Digitized  by 


Google 


267 

ogłoszenia  konstytucji,  i  najbardziój  uprzedzonemu  oku 
widoczną  bjła  zmiana  położenia.  Znikła  już  zupełnie  dla 
Rossyi  obawa  wojny  z  Prusami  i  Anglią;  układano  się 
o  warunki  ogólnego  z  Porta  Ottomańską  traktatu,  który 
uńai  Katarzynie  rozwiązaó  całkiem  ręce;  Prusy  ze  zmianą 
okoliczności  wyraźnie  ton  swój  zmieniały  i  coraz  oglę- 
dniój  wyrażając  się  o  konstytucyi,  dawjJy  już  niemał  uczuó 
swoje  ku  niój  niechęć.  Najprzychylniejsze  zamiary  ce- 
sarza Leopolda  II. ,  chcącego  ubezpieczenia  Polski  i  utrwa- 
lenia w  niój  saskiój  dynastyi,  potrzebowjJy  stałój  podstawy, 
na  którójby  się  systemat  jego  polityczny  względem  nas 
mógł  oprzeć.  Sejm  zgodnie  z  królem  poruczył  więc  do- 
kończenie układów  z  Elektorem  saskim,  księciu  Jenera- 
łowi ziem  podolskich,  łącznie  ze  starostą  opoczyńskim 
Małachowskim,  posłem  Rzpltój  przy  Dworze  drezdeńskim. 
List  Stanisława  Augusta  do  Elektora  saskiego  w  naj- 
pochlebniejszych  dla  ks.  Czartoryskiego  ułożony  był  wy- 
razach; król  polski  zalecał  w  nim  wybrańcowi  narodu 
i  przyszłemu  następcy  swojemu,  ks.  Jenerała  ziem  podol- 
skich nietylko  jako  krewnego,  ale  jeszcze  jako  osobistego 
przyjaciela  swojego,  a  jednego  z  twórców  nowój  Ustawy; 
chciał,  aby  poruczenie  mu  tój  missyi  służyło  za  rękojmią 
najlepszych  uczuć  króla  i  ufności  całój  Rzpltój. ')     Książę 


*)  List  ten  brzmiał  jak  następuje :  „Monsieur  mon  Fr6re  et  Cou- 
sin!  Comme  Vous  avez  souhaitó  de  voir  des  personnes  nommćes  de 
ma  part  et  de  celle  de  la  Rópiibliąue,  pour  leur  confier  les  doutes  qui 
peavent  encore  occuper  Tesprit  de  V.  A.  S.  sur  notre  constitution  du  3 
mai  demier,  je  crois  n*avoir  pu  mieux  satisfaire  k  ce  dósir,  qu*en  nom- 
mant  k  cette  fin  conjointement  avec  le  Cte  Małachowski,  mon  ministre 
k  Votre  Cour,  le  prince  Czartoryski,  góneral  de  Podolie,  leąiiel  aura 
ITionneur  de  Vous  remettre  ma  prćsente.  II  a  ete  liii  meme  Tun  des  prin- 
cipaux  coopórateurs  de  la  Constitution  du  3  mai.  Personne  n'en  connait 
mieux  Tesprit,  personne  ne  peut  Vous  donner  des  notions  plus  sftres  sur 
la  disposition  des  esprits  dans  toute  la  nation  dont  ii  est  genóralement 
aimó  et  estimó.    II  est  mon  cousin,  et  de  plus  mon  ami  personnel. 

Je  prie  Votre  Altesse  Sórónissime  de  regarder  comme  une  nou» 


Digitized  by 


Google 


268 

znalazłszy  w  Dreźnie  wyznaczonych  do  traktowania  z  nim, 
ministra  sankiego  GuttscLmidta  i  hrabiego  Loos,  oświad- 
czył, że  przyjechiJ  wysłany  od  wołnego  narodu,  nie  do 
Elektora  sasldego  jako  elektora,  ale  do  cnotliwego  pana, 
któremu  ten  naród  chce  losy  swoje  powierzyć  z  ufnościrj, 
i  naleg£^  na  załatwienie  wszystkiego  z  nim  osobiście, 
a  lubo  od  narad  z  ministrami  się  nie  uwolnił,  potrafił 
sobie  zapewnić  otwarty  wstęp  do  Dworu  i  blizki  z  Ele- 
ktorem stosunek,  z  którego  koraystać  się  starał,  przema- 
wiając do  jego  szlachetnych  uczuć  i  te  podnosząc.  To- 
wai^zysze  księcia  świadczyli,  „że  usprawiedliwił  swój  wybór, 
bo  jego  osoba,  zręczność,  delikatność,  roztropność,  a  na- 
dewszystko  dar  ujmowania  podbijały  wszystkich;"  —  sam 
w  listach  do  króla  użalał  się  tylko  na  to,  że  „przymu- 
szony był  do  zupełnój  życia  odmiany,  bo  w  Dreźnie  wcale 
na  wspak  od  naszego  kompasu  idą  godziny."  Ale  wszy- 
stkie jego  usiłowania  nic  nie  pomogły.  Fryderyk  August 
przy  całój  zacności  i  sumienności  swojój  nie  łatwo  na 
krok  stanowczy  się  zdobywał;  o  decyzyą  zawsze  mu  było 
najtrudniój;  powtarzał,  że  głęboko  przejęty  wszystkićm, 
co  król  i  naród  polski  dla  niego  uczynili,  przez  samo 
uczucie  wdzięczności  powinien  najroztropniejszą  zachować 
ostrożność,  aby  się  nie  stał  chociażby  najlżejszym  powo- 
dem przyszłych  nieszczęść  Polski.  Przyzwolenie  Prus 
i  Austryi  wystarczało  w  jego  oczach  dla  bezpieczeństwa 
dziedzicznych  jego  krajów,  ale  dla  Polski  potraebował 
jeszcze  zgodzenia  się  Rossyi,  a  ta  milczała.  Ważył  więc 
wszystko,    rozmyślał,   a  stanowczego  „tak"  wypowiedzieć 


velle  preuve  de  mes  sentiments  les  plus  afifectueux  pour  EUe ,  de  ce  que 
j'ai  voulu  confier  cette  commission  au  prince  Czartoryski.  II  saura  Vou8 
dire  mieux  que  tout  autre,  combien  ii  me  tarde  de  voir  en  Vous  celui 
qui  doit  augmenter  et  achever  le  bonheur  de  la  Pologne.  Yarsoyie,  le 
22  novembre,  1791.  (Papiery  tyczące  się  missyi  ks.  Czartoryskiego 
do  Drezna,  w  zbiorach  p.  Pawła  Popiela  w  Krakowie.) 


Digitized  by 


Google 


269 

nie  odważał  się.  Gdy  jeszcze  cesarz  Leopold  umarł,  skoń- 
czyło się  na  tćm,  że  Elektor  zgodził  się  wyznaczyć  od 
siebie  komisarza,  który  z  rządem  polskim  w  Warszawie 
miał  się  porozumieć  co  do  zmian  w  konstytucyi,  jakie 
Fryderyk  August  za  niezbędne  uważał.  Z  tóm  w  osta- 
tnich dnia<5h  marca  wrócił  ks.  Jenerał  ziem  podolskich.  — 
Prawdziwym  dla  kraju  nabytkiem  było  pozyskanie  dla 
niego  przyszłego  twórcy  legionów,  Henryka  Dąbrowskie- 
go, zostającego  wtenczas  w  służbie  saskiój ,  a  którego  ks. 
Czartoryski  poznawszy,  podczas  pobytu  swojego  w  Dre- 
źnie, ocenił,  Królowi  gorąco  polecił,  i  do  przejścia  do 
wojska  polskiego  nakłonił. 

Kiedy  ks.  Jenerał  ziem  podolskich  opuszczał  Drezno, 
traktat  Rossy  i  z  Porta  Ottomańską  już  od  miesiąca  był 
ratyfikowany;  Katarzyna  II.  od  ciężkiój  wojny  nareszcie 
uwolniona,  g^otowała  się  do  wykonania  dawno  nakreślo- 
nych, dziwną  znajomością  ludzi  i  rzeczy  w  najdrobniej- 
szych szczegółach  obmyślanych ,  a  najcierpliwiój  przygoto- 
wanych i  prowadzonych  planów  swoich  w  Polsce.  W  mie- 
siąc późniój.  Zgromadzenie  francuzkie  wypowiadając  wojnę 
Austryi  (21  kwietnia),  zupełnie  już  Katarzynie  rozwiązy- 
wało ręce,  spełniało  resztę  jój  życzeń  w  tój  chwili  i  wień- 
czyło zabiegi  polityki,  dążącój  z  całą,  właściwą  jój  prze- 
nikliwością, do  zaprzątnienia  sąsiadów,  dla  stania  się 
zupełną  panią  położenia  w  Polsce.  Odtąd  już  nie  po- 
trzebowała oglądać  się  na  Austryą.  Dwa  jeszcze  mie- 
siące od  śmierci  Leopolda  11.  nie  upłynęły,  a  wszystko 
się  na  niekorzyść  Polski  w  około  niój  zmieniło.  Wewnąti*z 
jćj ,  miała  niestety  Katarzyna  na  zawołanie  swoje  też  same 
jinarcliiczne  żvwiołv  i  też  same  wady  i  nałogi  nasze,  któ- 
remi  się  posłużyła  dla  obalenia  reformy  Czartoryskich 
przed  trzydziestu  prawie  laty.  Zaślepieni  butą  Szczęsny 
Potocki  i  Seweryn  Rzewuski,  z  bardziój  od  nich  wyra- 
chowanym wichrzycielem  Xaworym  Branickim,   gotowali 


Digitized  by 


Google 


270 

się  znowu  w  imię  dawnych  haseł  podnieść  sromotną  ra- 
domską chorągiew.  Zbliżały  się  chwile  stanowcze.  Go- 
towano się  do  nich  z  gorączkowóm  usposobieniem,  które 
objawiało  się  wszędzie.  Sejm  na  nowo  otwarty  (d.  15  marca) 
zajmował  się  czynniój  niż  kiedy  organizacyą  wojska,  i  tak 
zwaną  obroną  krajową,  najopieszalśj  prowadzoną  dotych- 
czas. Stronnicy  konstytucyi  mnożyli  manifestacye  swoje 
za  nowym  rzeczy  porządkiem;  jakby  w  przeczuciu  goto- 
wanych przeciw  temu  porządkowi  zarzutów,  starano  się 
przed  światem  okazać  jednomyślność  całego  narodu  i  ogólne 
z  konstytucyi  zadowolenie.  —  Rodzina  księstwa  Czarto- 
ryskich brała  w  tćm  wszystkiśm  udział.  Puławy,  o  dwa- 
dzieścia godzin  drogi  od  Warszawy  odległe,  niektói'zy 
w  tym  czasie  przedsionkiem  sejmu  nazywali,  bo  przy  ka- 
żdóm  zawieszeniu  obrad,  liczni  posłowie  tam  się  zwykle 
zbierali,  i  wiele  projektów  ułożono  w  domu  ks.  Jenerała 
ziem  podolskich.  W  ważniejszych  chwilach  cala  rodzina 
zjeżdżała  do  Warszawy;  tak  było  i  teraz.  Z  otwarciem 
sejmu  ujrzano  dom  księżny  Jenerałowśj  jaśniejący  jak 
zwykle,  między  najświetniejszemi  w  stolicy;  przy  wszelkich 
uroczystościach,  głośniejszych  objawach  uczuć  patryoty- 
cznych,  widziano  ją  w  pierwszym  rzędzie;  wśród  świetnie 
obchodzonych  Świąt  Wielkanocnych,  córka  jój,  księżniczka 
Zofia  (późniój  ordynatowa  Zamoyska),  młodością  i  wdzię- 
kiem czarująca  wszystkich,  publicznie  zbierała  jałmużnę. 
Książę  Adam  był  także  z  księciem  Wirtembergskim 
w  stolicy;  o  nim  odzywano  się  wtenczas,  że  dla  kolegów 
i  podwładnych  nadto  był  wymagającym,  co  znaczyło,  że 
służbę  swoje  bral  na  sery  o,  nie  dla  tytułu  tylko,  jak 
to  najczęściśj  praktywiJo  się  u  nas;  sam  ks.  Jenerał  ziem 
podolskich  odbierał  od  Stanów  podziękowanie  za  missyą 
swoje  w  Dreźnie,  z  którćj  sprawę  zdawał.  Niebawem 
gotowano  się  do  uroczystego  obchodu  rocznicy  3  maja, 
na    którym    wybrani    pr/ez  województwa   deleg^aci   mieU 


Digitized  by 


Google 


271 

zlożyó  królowi  życzenia  i  podziękowania.  Odbyło  się  wszy- 
stko według  programu  i  położony  został  węgielny  kamień 
świątyni  Opatrzności,  mającój  uwiecznić  pamięć  dnia  tego 
i  pamięć  wdzięczności  narodu  za  odrodzenie  swoje.  — 
Cała  rodzina  ks.  ks.  Czartoryskich  miała  udział  w  tym 
obchodzie. 

W  kilka  dni  późniój ,  nadeszła  nota  z  Berlina  oświad- 
czająca, żeRzplta,  jeżeli  zechce  utrzymać  się  przy  dziedzi- 
cznym tronie  i  bronić  orężem  nowój  konstytucyi,  na  pomoc 
Pras  rachować  nie  powinna;  z  nad  granic  zaś  rossyjskich 
nadbiegły  wieści  o  poruszeniach  wojsk  sąsiednich.  W  obec 
tego,  król  już  dowódzców  dla  wojsk  naznaczył.  Nie  mie- 
liśmy wtenczas,  i  z  powodu  długiego  pokoju  nie  mogli- 
śmy mieć,  biegłych  jenerałów.  Wezwano  wprawdzie  do 
narodowych  szeregów  w  obcych  wojskach  służących  ro- 
daków, ale  i  między  tymi  ffłośnvch  imion  jeszcze  nie  bvlo. 
Najbardziój  doświadczonym  był  może  Kościuszko.  Księcia 
Józefa  Poniatowskiego  zalecała  w  austryackióm  wojsku 
odbyta  kampania  turecka  i  rany  otrzymane  pod  Sabaczem, 
ale  i  on  nigdy  jeszcze  armią  nie  dowodził.  Starano  się 
pozyskać  pruskiego  jenerała  Kalkreutha,  ale  t^n  namó- 
wić się  nie  dał.  W  niedostatku  bieglejszych,  król  oddał 
główne  dowództwo,  z  wyłącznóm  nad  wojskami  koron- 
nemi  zwierzchnictwem,  księciu  Józefowi  Poniatowskiemu, 
którym  się  opiekował  i  którego  kochał  jak  syna;  książę 
Ludwik  Wirtembergski  otrzymał  dowództwo  nad  woj- 
skiem lit^wskićm;  adjutantem  przy  nim  został  ks.  Adam 
Czartoryski.  —  Książę  Józef  niebawem  opuścił  Warszawę 
udając  się  na  Ruś,  a  9  maja  opuściła  stolicę  część  woj- 
ska tam  się  znajdującego;  prowadzono  je  z  wielką  pa- 
radą przez  plac  Saski,  dla  pokazania  komisarzowi  Ele- 
ktora, hrabiemu  Leoben.  Pułk  ks.  Wirtembergskiego  był 
najpiękniejszy,  najlepiój  wyćwiczony,  a  na  czele  jednego 
w  nim  szwadronu  stał  nasz  ks.  Adam.     Książę  Wirtem- 


Digitized  by 


Google 


272 

bergski  przyrzekał  wyjechać  za  tydzień.  Spodziewano 
się  wiele  po  jego  znajomości  sztuki  wojennój,  bo  jój 
nabrał  w  wojsku  pruskiśm,  mianom  wtenczas  za  najpier- 
wsze  w  Europie. 

W  kilka  dni  późniój,  bo  już  18-go  maja,  Bułhakow 
urzędownie  złożył  deklaracyą  Katarzyny,  która  opierając 
się  na  ułożonym  w  Petersburgu  pod  jój  okiem  akcie 
Konfederacyi  Targowickiój,  domagała  się  zniesienia  kon- 
stytucyi  3-go  maja  i  powrotu  do  zagwarantowanej  przez 
nią  formy  rządu,  to  jest  do  dawnój  anarchii;  wojska  jój 
w  ślad  ża  tóm  miały  przekroczyć  gTanice.  Rozpoczęła  się 
kampania  1792  roku.  Nie  będziemy  tu  powtarzali  zna- 
nych powszechnie  jój  szczegółów;  ograniczymy  się  do 
wzmianki  o  działaniach  na  Litwie,  w  których  książę  Adam 
miał  udział.  Wiadomo,  że  sejm  czteroletni  wojska  nie 
uorganizował;  siły  wszystkie  nie  przechodziły  50,000;  to, 
rozrzucone  na  całój  przestrzeni  kraju,  nie  dość  wyćwiczone, 
w  części  nieumundurowane  i  niedostatecznie  uzbrojone, 
nie  miały  ani  twierdz,  ani  przygotowanych  miejsc  obron- 
nych; rozmaite  potrzeby  wojenne,  prochy  nawet,  rozsy- 
łano im  pocztą  po  rozpoczętój  kampanii.  Kraj  zewsząd 
otwarty,  ogromną  do  strzeżenia  przedstawiał  granicę; 
wódz  naczelny  zaledwo  dwadzieścia  kilka  tysięcy  mógł 
mieć  na  Rusi,  kiedy  na  Litwie  liczono  ich  czternaście; 
reszta  ściągać  się  miała.  Nieprzyjaciel  w  sto  tysięcy  prze- 
szło wojska,  znacznemi  massami  wchodził  z  dwóch  stron. 
Na  wszystkich  punktach  stawić  mu  czoła  nie  było  po- 
dobna. Według  planu  ułożonego  między  ks.  Józefem  Po- 
niatowskim i  ks.  Wirtembergskim,  obydwaj  wodzowie  mieli 
rozrzucone  swe  siły  w  każdój  prowincyi  skupić  i  późniój 
starać  się  je  połączyć  dla  wspólnego  działania.  —  Król 
z  gwardyą  i  rezerwami  sam  nadejść  obiecywał,  a  około 
siebie  pospolite  ruszenie  miał  zebrać.  W  pierwszych  chwi- 
lach  łudzono  się  jeszcze  pomocą  Prus;    dla  stanowczego 


Digitized  by 


Google 


273 

jej  zażądania,  na  zasadzio  niedawnego  traktatu,  sam  Ignac v 
Potocki  pojediał  do  Berlina  z  listem  Stanisława  Augusta 
do  króla  pruskiego.  Niebawem  książę  Jenerał  ziem  po- 
dolskich udał  się  do  Wiednia,  Piattoli  do  Saksonii,  szu- 
ka<5  jeżeli  nie  zbrojnej,  to  choć  dyplomatyczno]  pomocy. 
Wszystko  zawiodło.  Fryderyk  Wilhelm  U.,  który  już 
z  Rosyą  miał  ułożony  przyszły  rozbiór,  cynicznie  zmianą 
okoliczności  się  wymówił;  księcia  Czartoryskiego,  który 
na  powrót  Franciszka  II.  do  Wiednia  czekać  musiał,  ks. 
Kaunitz  po  przyjacielsku  ostrzegał,  że  się  za  nadto  wy- 
stawia, a  gdy  sam  panujący  nadjechał,  ks.  Jen.  ziem  podol- 
skich to  jedno  za  całą  odpowiedź  otrzymał,  że  Austrya  za- 
jęta wojną  z  Francyą  żadnój  pomocy  udzielić  Polsce  nie 
może;  Elektor  saski  pojednanie  się  z  Rosyą  doradzał. 
Wszystko  to  od  dawna  wiedziała  i  obrachowała  Kata- 
rzyna i  żelazną  obręczą  obejmowała  kraj  nieszczęśliwy. 
Pozostawały  mu  własne  jedynie  siły;  materyalnie  szczu- 
płe, moralnie  mogły  się  podnieść  jeszcze.  Żołnierz,  jak 
mówił  książę  Józef,  zręcznością  swą  i  odwagą  najpiękniejsze 
obudzał  nadzieje;  między  młodzieżą  wojskową  duch  był 
najlepszy;  energią,  poświęceniem  się  osobistóm  i  hartowną 
wolą  mógł  jeszcze  król  naród  rozpłomienić  i  do  wielkich 
ofiar  natchnąć.  Ale  na  tych  przymiotach  zbywało  mu 
zawsze;  do  heroizmu  nigdy  podnieść  się  nie  umiał,  i  te- 
raz go  w  duszy  swój  nie  znalazł;  a  niestety  i  w  przy- 
wódzcach  stronnictwa  patryotycznego,  pomimo  ofiarności, 
jakiój  dali  dowody,  ani  umysłu  organizacyjnego,  ani  du- 
cha takich  rozmiarów,  jakiego  tragiczne  wymagały  oko- 
liczności, nie  było.  Ogromna  sił  różnica,  widoczna  od  pier- 
wszej chwili,  przy  posuwaniu  się  nieprzyjaciela  w  głąb 
kraju  a  miękkióm  zachowaniu  się  króla,  coraz  bardziej 
przygniatała  umysły,  pozbawiając  je  wszelkiój  otuchy; 
stare  uprzedzenia,  przesądy,  nałogi,  niezadowolenia  z  no- 
wości wprowadzonych  przez  Ustawę  3-go  maja  ])odnosiły 

K^iątę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  18 


Digitized  by 


Google 


274 

głowę  —  ułatwiając  poddawanie  się  najeźdźcom,  idącym 
w  imię  dawniejszych  wolności.  Opór  nie  był  takim,  jakim 
był  byó  powinien  i  jakim  być  mógł. 

Ks.  Józef  Poniatowski,  mając  do  pomocy  Kościuszkę 
i  Wielhorskiego,  z  zastępem  wychowańców  szkoły  woj- 
skowój,  między  którymi  byli  tacy  jak  Kniaziewicz,  cho- 
ciaż dla  szczupłych  sił  swoich  i  dla  odbieranych  z  War- 
szawy rozkazów  ciągle  cofać  się  musiał,  złożył  przynajmniej 
dowody  dzielności  i  poświęcenia;  staczał  utarczki,  a  Zie- 
leńce i  Dubienka  uświetniły  krótką  jego  kampanią.  Ina- 
czój  działo  się  na  Litwie.  Tam  nic  nie  zrobiono,  a  mło- 
dego adjutanta  naczelnego  wodza,  najdotkliwsze  czekały 
smutki.  Książę  Wirt^mbergski,  opuściwszy  Warszawę,  za- 
miast udać  się  do  wojska,  zatrzymał  się  w  Wołczynie 
i  ruszyć  się  z  niego  nie  chciał;  zgromadzać  rozrzuconych  po 
prowincyi  oddzijJóAv  nie  myślał  wcale,  a  kiedy  nareszcie 
ulegając  nastawaniom,  do  Wilna  się  udal!^  przejęto  w  Siedl- 
cach listy  jego  do  Berhna  pisane,  w  których  królowi 
pruskiemu  donosił,  że  pozostaje  bezczynnym  i  niczego 
nie  uczyni,  coby  interesom  siostry  jego,  Wielkiój  księżny 
rosyjskiój,  przeciwić  się  mogło.  Powstał  krzyk  oburzenia 
na  oczywistą  już  zdradę,  a  najboleśniój  odbiła  się  ona 
w  sercach  całój  rodziny  książąt  Czartoryskich.  Księżna 
Jen.  ziem  podolskich  zraniona  w  uczuciu  macierzyńskióm 
i  patryotycznóm,  które  stanowiły  całą  jój  istotę,  była  nie- 
pocieszoną, wymawiając  sobie,  że  się  do  nieszczęścia  córki 
przyczyniła,  namawiając  ją  do  oddania  ręki  księciu  Lu- 
dwikowi, i  że  człowieka,  co  dziś  Polskę  zdradzał,  wpro- 
wadziła do  swojój  rodziny.  Księżna  Wirtembergska  wy- 
toczyła zdrajcy  proces  o  rozwód,  na  czas  jego  trwania 
zamknąwszy  się  sama,  według  zwyczaju,  w  klasztorze  Sa- 
kramentek;  żadnym  późniój  proźbom  posła  pruskiego  nie 
dała  ucha,  powtarzając  nm  zawsze,  że  gdyby  rozwodu 
otrzymać   nie   miała,    w  takim   razie  do  śmierci  celi  kla- 


Digitized  by 


Google 


275 

8ztorii<y  nie  opuści.  —  Serdecznie  do  siostry  przywiązany 
ks.  Adam^  ciężko  tóź  to  wszystko  przebolał.  Księciu  Wir- 
tembergskiemu  odjęto  dowództwo;  przez  wzgląd  tylko 
na  króla  pruskiego  nie  został  pociągnięty  do  odpowie- 
dzialności, dostał  urlop;  przyjechał  na  Pragę  i  przywdzia- 
wszy tam  mundur  pruski,  bezpiecznie  do  Berlina  podążył. 
Wojsko  jednak  litewskie  nie  wiele  na  zmianie  dowódzcy 
zyskało;  został  nim  teraz,  najwięcój  lat  służby  liczący,  je- 
nerał Judycki.  „Ograniczony,  leniwy,  zarozumitdy  i  próżny, 
mówi  o  nim  ks.  Adam,  *)  niczego  sam  przez  się  nie  ro- 
bił, a  nie  słuchał  żadnój  i  najmędrszój  rady.  Nic  z  nim 
nie  można  było  począć.  Nie  widziano  go  nigdy  w  obozie, 
nie  mijd  stosunków  z  żadnym  ze  swych  oficerów,  a  csij 
czas  spędzał  w  towarzystwie  kilku  trefnisiów  i  pochle- 
biających mu  zauszników,  za  największą  dla  siebie  po- 
czytując zabawę  przysłuchiwanie  się  w  wieczór  bajkom 
i  najdziwaczniejszym  z  tysiąca  nocy  powieściom."  Pod 
takim  wodzem  nic  nie  przygotowano  i  niczemu  nie  potra- 
fiono zapobiedz.  Wkraczający  na  Litwę  jenerał  Kreczetni- 
kow  miał  32,000  żołnierza,  podzielonego  na  cztery  oddzia- 
ły ;  pierwszym,  przy  którym  sam  się  znajdował,  dowodził 
noszący  już  mundur  rossyjski  jen.  Szymon  Kossakowski; 
ten  szedł  od  Połocka  na  Wilno  i  Grodno;  na  czele  in- 
nych, idących  od  strony  smoleńskiój  i  pi-zez  Tołoczyn, 
stali :  ks.  Dołhoruki,  Mellin  i  Fersen.  Drobne  oddziały  pol- 
skie opuszczały  kolejno  pograniczne  powiaty,  dalój  Mińsk, 
Bobrujsk,  nawet  Wilno,  gdzie  Zabiełło  miał  mieć  4,000 
ludzi.  Instrukcye  nakazywały  jenerałom  rossyjskim  urzą- 
dzić wszędzie  konfederacye;  Kossakowski  był  w  tój  rzeczy 
najczynniejszym ,  rozsyłjd  listy;  groźbą  i  obietnicami  po- 
zostawione bez  kierunku  i  obrony    obywatelstwo   zwoly- 


*)    Rękopiśmienne  notatki. 

18* 


Digitized  by 


Google 


276 

wał;  w  stolicy  litewskićj  z  pewną  teatralną  okazało- 
ścią aktu  konfederacji,  w  obecności  Kreczetnikowa  do- 
pełnił, i  hetmanem  się  ogłosił.  —  Judycki  tymczasem 
z  10  tysiącami  ludzi  był  w  Mirze,  nic  o  nieprayjacielu 
nie  wiedząc.  Stefan  Grabowski  wyszedłszy  z  jego  obozu 
na  rekonesans  o  mil  kilka,  natknął  się  pod  Stołpcami 
na  oddział  jenerała  Mellina,  który  tam  czekid  na  zdąża- 
jącego ku  niemu  przez  Słuck  Fersena;  cofając  się,  spro- 
wadził go  za  sobą  i  przyszło  do  niefortunnój  utarczki 
pod  Mirem.  Nikt,  według  słów  ks.  Adama,  nie  dowo- 
dził. Stanisław  Potocki,  brat  Ignacego,  który  po  Szczę- 
snym został  jenerałem  artylery i  koronnój,  a  nigdy  pierwćj 
w  ogniu  nie  był,  przy  pierwszym  wysti^zale  harmatnim 
tak  się  przeląld,  że  zapomniawszy  o  komendzie,  dosiadł 
konia  i  w  ucieczce  swojój  aż  o  Grodno  się  oparł.  Kilku 
tylko  oficerów  pełniąc  powinnośó  swoje,  uratowało  kor- 
pus; Wedelstedt  utworzył  czworobok,  bronił  się  długo 
pod  zamkiem  i  odwrót  wojska  zasłonił.  Ale  porażka 
osłabiła  w  nióm  ducba.  Judycki  o  niczóm  już,  prócz  scliro- 
nienia  się  do  Grodna,  nie  myślał;  w  pospiesznym  pocho- 
dzie swoim  poświęcił  Nieśwież,  który  z  harmatami  i  za- 
pasami swojemi  w  kilka  dni  późniśj  Fersenowi  się  poddał; 
nie  chciał  nawet  w  Słonimie  doczekać  się  parku  artyleryi, 
który  prowadzono  z  Grodna;  wszystkim  siłom  spieszyć 
tam  nakazał,  nie  troszcząc  się  już  zgoła  o  nieprzyjaciela. 
W  Grodnie  odebrał  wprawdzie  (21  czerwca)  rozkaz  zda- 
nia dowództwa  Zabielle  i  stawienia  się  w  Warszawie, 
ale  wybór  nowego  dówódzcy,  był  prawie  równie  nieszczę- 
śliwym. Michał  Zabiełło,  niegdyś  kapitan  w  pułku  fran- 
cuzkira  Royal-Allemand,  raz  wprawdzie  znajdował  się 
w  ogniu  w  bitwie  z  Anglikami,  ale  na  tóm  się  całe  jego 
doświadczenie  wojskowe  kończyło;  a  dziesięć  lat  spędzo- 
nych na  zalotnśm  życiu  w  Paryżu  nie  usposobiło  go  na 
wojaka;  wygodniś,  a  jak  mówi  ks.  Adam,  żarłok,  ener- 


Digitized  by 


Google 


277  

gii  nie  posiadał  źadnój;  w  stanowczych  chwilach  powta- 
rzał ulubione  przysłowie  swoje:  un  insiani^  un  insiani^  i  na 
nic  się  zdecydowa(5  nie  umiał.  Z  siłami  przybyłemi  z  Ko- 
rony, zebrało  się  w  Grodnie  do  25,000  ludzi;  ale  Zabiełło 
wnet  opuścił  miasto,  które  niebawem  Kreczetnikow  zajął 
i  tam  konfederacyą  ogłosił.  —  Wódz  polski  korpus  swój 
na  dwa  oddziały  podzielił,  oddawszy  jeden  z  nich  pod 
dowództwo  brata  swojego  Szymona,  i  ku  Zelwie  pocią- 
gnął. Za  t6m  miasteczkiem  dowiedziano  się  o  nieprzy- 
jacielu, który  słabszy  daleko  na  siłach,  łatwo  mógł  byó 
zniesionym,  gdy  obydwa  polskie  oddziały  znajdowały  się 
w  pobliżu.  Wysłano  z  jazdą  Cłilewińskiego,  któremu  się 
udało  sprowadzić  za  sobą  oddział  Fersena;  trzeba  było 
tylko  uderzy  ó,  a  zwycięztwo  zdawało  się  byó  niemy  lnom; 
ale  deszcz  padał  od  dni  kilku,  drogi  były  popsute,  roz- 
miękłe, Zabiełło  nie  zdobył  się  na  decyzyą  i  Fersen 
uszedł  pogromu.  —  Wezwał  ku  pomocy  Mellina,  któiy 
nadciągał  z  pod  Wołkowyska,  ale  spotkawszy  polskie 
kolumny  sam  znowu  ich  nie  atakowjJ,  i  tylko  za  niemi 
przez  Mścibowo  do  Swisłoczy  podążył.  Nie  dosięgnięte 
przez  niego  tam  rozdzieliły  się  znowu  polskie  oddziały; 
główne  siły  Michał  Zabiełło  poprowadził  na  Bielsk,  dla 
zasłonięcia  Warszawy;  brat  jego  Szymon  udał  się  z  re- 
sztą do  Brześcia.  Brześó,  pomimo  wzniesionych  na  prędce 
przez  Jasińskiego  okopów,  wkrótce  przez  Fersena  zaję- 
tym zost^;  Bielsk  nieprzyjaciel  opanował  także;  przednia 
straż  Michała  Zabiełły  starła  się  z  jenerałem  Kirejewem 
nad  Narwią;  on  sam  zbudowawszy  most  pod  Grannem, 
przeszedł  przez  Bug  i  rozłożył  się  na  lewym  jego  brze- 
gu; na  prawym,  jako  straż  tylna,  pozostał  Sułkowski  ze 
strzelcami  pułku  Działyńskiego.  Zasłonięty  rzeką,  Za- 
biełło nie  przypuszczał  żadnego  niebezpieczeństwa  i  ostro- 
żności nie  zachował;  cały  obóz  jego  był  we  śnie  po- 
grążony,   gdy  Denisów  napadłszy  niespodzianie  na  słaby 


Digitized  by 


Google 


278 

oddział  Sułkowskiego,  przerzucił  go  za  rzekę  i  sam  po  mo- 
ście za  nim  na  drugi  brzeg  o  świcie  się  dostał.  Była  cliwila 
popłochu;  Lipiński,  dowodzący  bateryą  artyłeryi  polskiój, 
opuścił  już  wzgórze  chroniąc  się  na  dół  z  działami,  ale 
to  trwało  nie  długo;  przestrzeżony  wrócił  na  stanowisko 
i  sam  ogień  rozpoczął,  a  i  obóz  polski  stanął  nareszcie 
pod  bronią.  Denisów  mający  daleko  mniejsze  siły,  mógł 
byó  teraz  od  rzeki  odcięty  i  zniesiony  do  szczętu,  jak 
Fersen  pod  Zelwą;  ale  jak  pod  Zelw^ą,  zanim  Zabiełło 
w  położeniu  się  rozpatrzył,  i  na  wydanie  rozkazów  zde- 
cydował, nieprzyjaciel  zrozumiawszy  niebezpieczeństwo  po- 
trafił z  czasu  skorzystać  i  na  drugi  brzeg  uciec  po  mo- 
ście, który  mu  dostanie  się  pod  obóz  polski  ułatwił.  — 
W  parę  godzin  po  tak  szczęśliwóm  uniknieniu  zguby, 
Denisów  przysłał  parlamentarza,  z  ogromną  rybą  w  po- 
darunku dla  smakosza  Zabielły,  który  z  i-adością  zaraz 
nią  sztab  swój  uraczał,  ku  wielkiemu  zgorszeniu  księcia 
Adama  i  jego  towarzyszy.  —  Rossyjski  jenenJ  w  pó- 
źniejszym życiu  nieraz  powtarzał,  że  nigdy  większego  jak 
pod  Grannem  nie  doznał  strachu,  i  że  nigdy  los  bardziej 
mu  nie  sprzyjał.  Potyczka  pod  Grannem  była  ostatnią 
dla  wojska  litewskiego  w  t^j  kampanii. ')  Książe  Adam 
miał  w  niój  ubitego  konia,  a  w  „nagrodę  zasługi,  męztwa 
w  boju  i  okazanój  biegłości  w  sztuce  wojennój"  otrzymał 
ustanowiony  przy  rozpoczęciu  kampanii  krzyż  virtuH  mi- 
/iuirij  który  mu  do  końca  życia  najmilszą  pozostał  pa- 
miątką. 2)  Linii  Bugu  chciał  bronió  i  ks.  Józef  Poniatowski, 


')  Szczegóły  tój  kampanii  znajdują  się  w  piśmie  zbiorowem  ros- 
syjskióm:  Cztetua  w  mtpei-atot\skom  obszezeslwic  islorii  i  drewonosliej  pri  moskow- 
sicom  tmwersytelie.  T.  lY.  1863  r.  Di'€wnija  zapiski  o  dmtefiii  i  dicjslwiacli 
rossijskick  wojsk  w  W.  A'.  Ulcwskom  1792  goda,  M.  N.  Krcczelmkotvn ;  stre- 
ścił je  według  opowiadań  ks.  Adama  Czartoryskiego,  Waleryan  Kalinka, 
w  piśmie  p.  t.  Żywot  jetterala  Wincentego  Tyszidewicza, 

*)    Patent  na  ten  krzyż  nosi  datę  20  lipca  1792  roku. 


Digitized  by 


Google 


279 

a  choó  ta  przełamaną  już  była,  gotował  się  pod  Kuro- 
wem stawić  czoło  nieprzyjacielowi,  Itiedy  jak  piorun  spa- 
dła wiadomość  o  przystąpieniu  Itróla  z  wojskiem^  Ittórego 
był  głównym  dowódzcą,  do  Konfederacyi  Targowicltiój. 
Krolt  ten  wytrącał  broń  z  dłoni.  Oburzenie  w  wojsku 
było  powszechne;  ks.  Józef,  Kościuszko,  Wielhorski, 
wielu  z  młodszych  oficerów,  podało  się  do  dymissyi;  zna- 
lazł się  między  nimi  i  nasz  książę  Adam.  —  Żadne  na- 
mowy i  nalegania  króla  złamać  postanowienia  księcia 
Józefa  nie  zdołały,  a  i  książę  Adam  zatrzymać  się  nie  dał. 
Dnia  16  sierpnia  (1792  r.)  udzieloną  mu  została  „na  wła- 
sne żądanie"  dymissya,  jako  „podpułkownikowi  pułku 
przedniój  straży  wojska  obojga  narodów,  szefostwa  księcia 
Wirtembergskiego,  jenerał -lejtenanta,"  bo  tak  był  zapi- 
sany w  ówczesnój  kontroli  wojskowój. 

Oburzenie  wojska  podzielmy  wszystkie  gorące  i  szla- 
chetne serca,  a  łączyło  się  ono  z  uczuciem  wzg^ardy  dla 
przywódzców  konfederacyi  Targowickiój ,  którzy  nieprzy- 
jaciela na  obalenie  dzieła  czteroletniego  sejmu  do  kraju 
sprowadzili.  —  Po  zawartóm  zawieszeniu  broni,  kiedy 
jeszcze  Kochowski  stał  z  wojskiem  swojóm  między  Gnie- 
woszowem a  Górą,  w  pobliżu  Puław,  księżna  Jenera- 
łowa  ziem  podolskich  kazała  najgrzeczniój  przyjmować 
Moskali;  stół  dla  oficerów  był  zawsze  otwarty,  ale  kiedy 
Xawery  Branicki  i  Rzewuski  chcieli  jój  wizytę  oddać, 
kazała  im  oświadczyć,  „że  z  nieprzyjaciółmi  zgodzić  się 
potrafi,  lecz  ze  zdrajcami  nigdy  żyć  nie  może  i  nie  umie." ') 
W  kilka  miesięcy  późniój ,  kiedy  znalazła  się  w  Warsza- 
wie, a  ks.  Czetwertyński,  czarnym  zwany,  sfaJy  Konstytu- 
cyi  3  maja  przeciwnik  i  teraz  wielką  w  Generalności 
grający  rolę,  prosił  ją  przez  CzapHca  o  posłuchanie,  przy- 


*)    List  Dembowskiego,  znajdującego  się  wtenczas  w  Puławach, 
do  Ignacego  Potockiego,  d.  4  sierpnia  1792  r.    (Rękopism.) 


Digitized  by 


Google 


280 

rzekając  starać  się,  aby  ustały  nadużycia,  jakich  się  w  jój 
dobi-ach  dopuszczano,  odpowiedziała,  że  protekcyi  nie  chce, 
polegając  na  sprawiedliwości  i  Bogu,  a  przyjąć  go  nie 
może,    bo   mieszka  u  księżny  Kanclerzy ny  Czartoryskiej. 

Stronnictwo  patryotyczne  całą  winę  przystąpienia  do 
Targowicy  starało  się  przypisać  królowi,  i  w  istocie  od 
tój  chwili  stał  się  on  prawdziwym  kozłem  ofiarnym,  po- 
kutującym za  swoje  i  nie  swoje  winy.  Jeżeli  dzisiaj,  po 
ogłoszeniu  wielu  materyałów,  daleko  sprawiedliwiej  od- 
powiedzialność tę  rozłożyć,  i  głębiój  w  przyczyny  wszy- 
stkich nieszczęść  naszych  wniknąć  możemy,  zawsze  jednak, 
pomimo  wszelkich  łagodzących  okoliczności,  sąd  o  Stani- 
sławie Auguście  w  tój  chwili  musi  być  surowym;  bo  po- 
stawiony na  czele  narodu,  bądź  co  bądź  był  stróżem  czci 
jego  i  do  wierności  przysiędze  i  zasadzie  przedewszy- 
stkióm  obowiązany.  W  akcie  przystąpienia  do  konfede- 
racyi  był  już  zawarty  jako  następstwo  i  przyszły  sejm 
grodzieński  z  całą  sromotą  swoją;  szukając  drogi  pośre- 
dniój  wtenczas  nawet,  kiedy  nic,  prócz  najwyższo]  ofiary, 
nie  pozostawało,  niczego  nie  uratował;  czynem  heroicznym 
mógł  jeżeli  nie  zbawić  w  t^j  chwili  narodu,  to  miłość 
jego  na  zawsze  zaskarbić  a  w  zostawionym  przykładzie 
nową  moc  na  czasy  pokuty  jemu  przekazać ,  mógł  i  wzna- 
wianą w  kraju  ideę  monarchiczną  utrwalić  i  w  serca 
wszczepić;  nie  stało  mu  ducha,  aby  ofiarę  z  życia  uczynił  — 
zachował  je  wprawdzie  na  lat  kilka  —  ale  okryte  sromem, 
napojone  goryczą  i  upokorzeniem. 

Nastąpiły  zaraz  czasy  niewolnicze  panowania  konfe- 
deracyi  targowickiój.  Wszyscy  przywódzcy  stronnictwa 
patryotycznego,  wszyscy  wojskowi  co  opuścili  szeregi, 
przenieśli  się  za  granicę.  „Przed  zwycięzką  przemocą^ 
przed    krzywdą  prawodawczą,   jak   mówi  Sienkiewicz, ') 


>)    Książę  Adam  Czartoryski,    łtękopism  niedokończony. 


Digitized  by 


Google 


_     281 

uciekał  kto  mógł  i,  gdy  i*atowaó  ojczyzny  podobieństwa 
nie  było,  unosił  pi-zynajmniój ,  jak  z  uiorowój  zarazy,  nie- 
pokalaną duszę."  Książę  Jenei-ał  ziem  podolskich  pozo- 
stał czasowo  w  Wiedniu;  księżna  Jenerałowa  z  córkami 
niebawem  do  Sieniawy  przenieść  się  miała,  nasz  książę 
Adam  odwiedziwszy  ojca,  zapewne  na  jego  żądanie,  udał 
się  do  Anglii,  którą  niedawno  opuścił  i  gdzie  licznych 
już  miał  przyjaciół. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  VI. 


Powrót  z  Anglii.  —  Konfiskata  majątków  ks.  Jenerała  ziem 
podolskich.  —  Podróż  księcia  Adama  z  bratem  do  Petersbur- 
ga. —  Elegia  napisana  w  Grodnie.  —  Pierwszy  rok  spędzony 
w  Petersburgu.  —  Wegście  do  służby  rządowĄj,  według  wła- 
snycłi  pamiętników  Księcia. 


W  Anglii  spędził  ks.  Adam  czasy  wszechwładztwa 
Targowicy,  sejmu  gi^odzieńskiego  i  drugiego  rozbioru; 
na  wieść  o  powstaniu  Kościuszki  wsiadł  na  okręt  i  spie- 
szył do  Polski,  aby  znowu  stanąć  w  szeregach,  ale  zale- 
dwo  znalazł  się  na  ziemi  belgijskiej,  z  rozkazu  rządu 
austryackiego  zatrzymanym  został  i  musiał  dać  przyrze- 
czenie, źe  się  z  miejsca  nie  ruszy.  Chwile  walki  naro- 
dowej zeszły  mu  więc  w  męczącój  bezczynności  i  tam  go 
wieść  doszła  o  klęsce  maciej  o  wickiój  i  ostatecznym  zgnie- 
ceniu powstania.  —  Wrócił  do  Wiednia,  gdzie  wtenczas 
mieszkali  jego  rodzice.  —  Rossya  w  tajemnicy  układała 
z  sąsiedniemi  państwami  ostateczny  rozbiór  Polski ,  a  tra- 
giczne losy  ojczyzny,  wstrząsając  do  głębi  młodą  duszę 
ks.  Adama,  miały  i  na  osobiste  jego  koleje  przeważny 
wpływ  wywrzeć;  bezpośrednióm  ich  dla  niego  następstwem 
stało  się  przeniesienie  go  do  północnój  stolicy.  Przyszło 
do  tego  w  następujący  sposób. 


Digitized  by 


Google 


284 

Konfederacja  Targowicka  dorwawszy  się  władzy,  po- 
stępowała zupełnie  zgodnie  z  tradycyami  Radomsldój; 
nie  tylko  obalała  wszystko,  co  stworzył  sejm  czteroletni, 
ale  jeszcze,  dogadzając  osobistym  namiętnościom  przy- 
wódzców  swoich,  mściła  się  za  nich  na  przeciwnikach, 
wyłącznym  prześladowaniem  dosięgała  twórców  ustawy  3 
maja  i  wybitniejszych  członków  stronnictwa  patryoty- 
cznego.  Oni  to  główne  ciężary  utrzymania  wojsk  rossyj- 
sldch  ponosić  musieli,  w  ich  dobrach  największych  dopu- 
szczano się  naduźyó,  na  nich  bogaciła  się  nienasycona 
chciwość.  Książę  Jenerał  ziem  podolskich  musiał  być 
przedmiotem  ich  niechęci.  Wiedziano,  że  nie  układał 
nowój  Ustawy  i  w  nienawiści  swojój  nie  stawiono  go  na 
równi  z  Ignacym  Potockim  i  Kołłątajem,  ale  za  nadto 
był  znanym  za  stronnika  i  wyznawcę  nowych  zasad,  i  na- 
zbyt wybitne  miał  w  kraju  stanowisko,  aby  mógł  byó 
pominiętym.  Księżna  Jenerałowa  ze  swojój  strony  głośno 
oświadczała  się  z  uczuciami  swojemi;  pruska  i  rossyjska 
ambassada  przypisywały  jój  wpływ  szeroki  na  sejmują- 
cych. Teraz,  w  ostatnich  już  chwilach,  książę  Jenerał 
ziem  podolskich  wszelkich  w  Dreźnie  dokładał  usiłowań, 
aby  Elektora  saskiego  dla  nowój  Ustawy  pozyskać,  młody 
książę  Adam  bił  się  w  jój  obronie,  a  księżna  Wirtem- 
bergska  za  jój  zdradzenie  proces  o  rozwód  mężowi  wy- 
toczyła. Nikt  z  całój  rodziny  nie  tylko  nowój  władzy  nie 
uznał,  ale  nawet  czoła  przed  nią  nie  uchylił.  To  wystar- 
czało, aby  na  nich  prześladowanie  ściągnąć.  Ale  nieba- 
wem przybyły  nowe  jeszcze  powody  do  rozjątrzenia  nie- 
nawiści. —  Cała  szlachetna  część  narodu,  nagłym  upad- 
kiem sprawy  przytłoczona,  przejściem  legalnój  władzy  do 
rąk  znienawidzonój  Generalności  w  zasadach  zachwiana, 
odstępstwem  słabego  króla  oburzona,  szukała  człowieka, 
w  którymby  własne  uczucia  odnaleźć,  na  którymby  z  ufno- 
ścią polegać,  któregoby  jako  ideał  narodowy  ukochać  mo- 


Digitized  by 


Google 


285 

gła.  Człowiekiem  takim  nic  mógł  staó  się  żaden  z  twórców 
konstjtucyi  3  maja;  i  najszlachetniejsi  między  nimi  nie 
okazali  się  przygotowanymi  do  stano wezój  chwili;  cho- 
ciaż przeciw  przystąpieniu  króla  do  Targowicy  zaprotesto- 
wali, żaden  z  nich  nie  odezwał  się  do  narodu;  w  obozie 
nie  stan^,  nie  wystawił  się  nawet  na  niebezpieczeństwo ; 
wszyscy  przenieśli  się  za  granicę.  —  Ideałem  takim  mógł 
staó  się  tylko  jeden  z  wodzów,  bo  musiano  i  na  sercu 
i  ramieniu  jego  polegaó.  Nie  mógł  nim  byó  jeszcze  w  tój 
chwili  książę  Józef  Poniatowski;  był  synowcem  króla, 
nosił  imię  najniepojnilarniejszego  wtenczas  w  kraju  czło- 
wieka; choó  mu  się  oparł  i  w  tóm,  co  za  swój  honor  uwa- 
żał, przełamać  się  nie  dał,  chociaż  od  współtowarayszy 
dowody  ufności  i  przywiązania  odbierał,  w  szerszych  ko- 
łach jeszcze  ocenianym  dostatecznie  nie  był.  Między  woj- 
skowymi naszymi  najwybitniejszą  postacią  był  wtenczas 
Kościuszko.  On  to  pod  Dubienką  walczył,  on  złożył  do- 
Avody  i  większój  od  innych  biegłości  i  szczerój  miłości 
ojczyzny;  opromieniała  go  jeszcze  zdobyta  w  Ameryce 
sława,  a  umiał  do  siebie  przywiązywać  żołnierza;  między 
współtowarzyszami  ostatniój  kampanii  zjednał  mu  serca 
wielu  list  do  Szczęsnego  Potockiego  i)isany,  za  ozdobio- 
nymi ki-zyźem  wojskowym.  —  Księżna  Jenerałowa  ziem 
podolskich  zajęła  się  teraz  roznieceniem  ogólnego  dla 
Kościuszki  zapału,  a  zajęła  się  tak  gorąco,  jak  przed  kilku 
latami  zajmowała  się  przygotowaniem  sejmików  podolskich, 
jak  późnićj  zaprowadzeniem  stroju  polskiego,  manewrami 
pod  Gołębiem  i  wreszcie  wszystkióm,  co  odpowiadało 
jój  patryotycznemu  uczuciu  a  przemawiało  do  wyobmźni. 
Kościuszko  dawno  był  znany  ks.  Jenerałowi  ziem  j)odol- 
skich;  miał  on  go  yv  szkole  kadetów,  pomagał  mu  pó- 
źniej Av  podróżach  za  granicę;  wróconego  do  Ojczyzny 
serdecznie  j>rzyjął.  Księżna  teraz  zajęła  się  nim  wyłą- 
cznie;   przyjechawszy    z   obozu    zamieszkał    w  błękitnym 


Digitized  by 


Google 


286 

pałacu,  tain  w  czasie  choroby  najtroskliwiój  był  pielęgno- 
wany, a  kiedy  oti-zymawszy  dymissyą,  kraj  opuszczał, 
przeniósł  się  do  Sieniawy,  gdzie  do  początku  listopada 
przebawił.  ^)  Późniój ,  Księżna  Jenerałowa  z  Księżną 
Wirtembergską  towai'zyszyły  mu  do  Lwowa,  a  kiedy 
rząd  austiyacki  ofiarujący  zrazu  Kościuszce  służbę  u  sie- 
bie, zapewne  w  skutek  nalegań  Rossy  i  wyjechać  mu  roz- 
kazał, z  nim  razem  to  miasto  opuściły.  Rozchodziły  się 
z  Sieniawy  jego  wizerunki,  słowa  posłyszane,  lub  zapa- 
miętane, ukazywano  go  patiyotom  jako  przyszłego  wo- 
dza, nadzieję  uciemiężonój  i  poniźonój  Ojczyzny.  Wszy- 
stko to  wiedzieli  przywódzcy  Targowicy;  między  niemi 
najzawziętszymi  księżny  Jenerałowój  nieprzyjaciółmi,  we- 
dług jój  mniemania,  byli  Kossakowscy;  ci,  jak  powiada 
sama  2)^  ułożyli  cały  szereg  listów,  niby  jój  ręką  do  roz- 
maitych znaczących  osób  pisanych,  pełnych  dotkliwych 
dla  Katarzyny  II.  wyrażeń,  anegdot  o  niśj  i  uwag,  i  te 
cesarzowój  jako  autentyki  potrafili  praesłaó.  -^  Nie  śmie- 
my rozstrzygać,  czy  fakt  ten  jest  tylko  przypuszczeniem 
Księżny,  czy  tóź  istotnie  był  rzeczywistością;  jakkolwiek 
mściwe  charaktery  Kossakowskich  wiele  przypuszczeń 
usprawiedliwiają,  nie  posiadamy  dostatecznych  na  to  do- 
wodów, aby  twierdzić  stanowczo.  To  niezawodna,  że 
Katarzyna  osobistą,  wyłączną  do  Czartoryskich  miała  nie- 
chęć, uważając  ich  za  zawziętych  Rossy  i  nieprzyjaciół, 
a  to  przy  czy  nifJo  się  do  mnożenia  ucisku  i  prześladowa- 
nia w  ich  dobrach.  —  Książę  Jenerał  ziem  podolskich, 
zawsze  dobrze  w  Wiedniu  widziany,  i  tam  stale  od  1792  r. 
mieszkający,  uciekał  się  do  opieki  cesaraa  Franciszka; 
w  podanym  mu  memoryale  przekładał,  że  głową  żadnego 


^)    Do  1876  roku  stała  jeszcze   w  Sieniawie   drewniana   oficyna, 
pamiętna  kilkomiesięcznym  pobytem  w  niej  Naczelnika. 

*)    Własnoręczne  notatki  księżny  JenerałowóJ  ziem  podolskich. 


Digitized  by 


Google 


287 

stronnictwa  w  Polsce  nie  był,  lecz  tylko  użjwfJ  przywileju 
obywatela  wolnego  kraju,  który  ma  prawo  mieć  własną 
swoje  opinią,  że  szuka  jedynie  spokoju  i  życia  prywa- 
tnego, a  prosi  teraz,  aby  jako  wojskowy  austryacki  był 
zasłonięty  od  prześladowania.  •)  Cesarz  odpisał  łaskawie, 
uwiadamiając,  że  to  swojemu  ministrowi  spraw  zagrani- 
cznych polecił.  Nie  wiele  to  jednak  zrazu  pomogło.  Gdy 
powstanie  Kościuszki  wybuchło,  pray pisywano  je  w  Pe- 
tersburgu wpływowi  Czartoryskich  przedewszystkióm;  Ka- 
tarzyna pisała  do  Repnina,  że  Księżna  Jenerałowa,  na- 
śladując w  tóm  kartagińskiego  Amilkara,  synom  swoim 
kazała  poprzysiądz  wieczną  do  Rossyi  nienawiść;  Julian 
zaś  Niemcewicz  powiada,  2)  iż  jednóm  z  głównych  pytań 
zadanych  mu  w  więzieniu  petersburskióm  przy  śledztwie, 
przez  ober-prokurora  Samojłowa  było,  jakie  summy  dał 
książę  Czartoryski  na  powstanie  Kościuszki?  Wszystkie 
dobra  jego  położone  na  Litwie,  Wołyniu,  Podolu  i  Ukrai- 
nie skonfiskowano,  a  oddział  wojsk  rossyjskich,  zostający 
pod  dowództwem  ks.  Waleryana  Zubowa,  brata  osta- 
tniego   ulubieńca   Katarzyny,   jak  gdyby   uń-al   wyłączny 


*)  ,^ó  dans  tm  ótat  librę,  pisat  w  tym  memoryale  ks.  Jenerał 
ziem  podolskich,  j'ai  cru  pouvoir  y  faire  usage  du  droit  qui  distingue 
et  caractśrise  chaque  citoyen  d*un  pareil  gouvemement;  celui  d*śtre  le 
maitre  de  son  opinion;  j^ai  eu  la  mienne,  sans  vue  d*ambition  ni  d*intó- 
rót  et  sans  eiFervescence ;  je  ne  me  suis  jamais  órigó  en  chef  de  parti 
ni  en  tribun  du  peuple.** 

Cesarz  Franciszek  I.  odpowiedział  z  Tournay,  d.  26  maja  1794  r. 
„Mon  cher  prince  Czartoryski!  J*ai  trop  bonne  opinion  de  la  loyautó  de 
vos  sentiments  et  de  la  sagesse  de  vos  principes ,  pour  que  je  ne  sois 
hUlt  ąvCi\  Vous  sera  facile  d^eclaircir  k  Votre  parfait  avantage^  les  soup- 
cons  qui  paraissent  avoir  occasionnó  les  dispositions  prises  k  Tógard  de 
Vos  possessions  en  Pologne  dont  ii  est  fait  mention  dans  Votre  lettre  du 
2  mai.  Je  yiens  de  donner  en  consequence  des  ordres  au  Directeur  gó- 
nóral  de  mes  afifaires  ótrang^res,  pour  Tappui  de  Vos  róclamations ,  et 
en  apprendrai  avec  plaisir  le  succes,  par  une  suitę  de  Testime  avec 
laquelle  je  serai  toujours  Yotre  bien  aiłectionne." 

*)    Notes  sur  ma  captiyitó. 


Digitized  by 


Google 


288 

roiskaz  zniszczenia  Puław,  dwa  razv  dwór  i  miasteczko 
nawiedził.  Niejaki  z  tego  oddziału  Bibikow,  z  kozakami, 
zupełnego  dokonał  tam  spustoszenia.  Zniszczywszy  wszy- 
stko w  pałacu,  zabrał  się  już  nawet  do  wycinania  lip  od- 
wiecznych; niektóre  z  nich,  niegdyś  przez  ogień  szwedzki 
oszczędzone,  padły  już  pod  toporem  użytego  ku  temu 
żołdactwa,  i  tylko  kuryer  p.  de  Cachó  praybyły  z  War- 
szawy z  oświadczeniem,  iż  pastwienie  się  nad  Puławami, 
własnością  feldzeugmeistra  austryackiego,  poczytane  bę- 
dzie w  Wiedniu  za  osobistą  dla  cesarza  obrazę,  urato- 
wało resztę  sędziwych  świadków  przeszłości,  których  cień, 
jak  mówi  poeta,  „miły  wieszczom  i  leśnym  śpiewakom.^' 
W  dobrach  postępowano  odtąd  z  zupełną  bezwzględno- 
ścią. —  Na  powtarzane  jednak  wstawiania  się  Dworu 
austryackiego,  Katarzyna  w  końcu  kazała  oświadczyć,  że 
jeżeli  ks.  Jenerał  ziem  podolskich  przyszłe  do  Petei's- 
burga  synów  swoich,  wtenczas  ona  zobaczy,  czy  będzie 
mogła  dobija  mu  zwrócić.  Dog'odziwszy  uczuciu  osobistej 
zemsty,  myślała  zapewne  teraz,  przez  dobrze  zrozumiany 
interes  własny,  przejednać  i  w  następnóm  pokoleniu  dla 
rządu  swego  pozyskać  rodzinę,  zajmującą  dotąd  prze- 
ważne stanowisko  w  nowo -zabranym  kraju.  Wobec  tak 
postawionej  kwesty  i,  ks.  Czartoryski  musiał,  albo  bez 
porównania  większój  części  majątku  się  wyrzec,  albo  tóż 
poddać  się  wskazanemu  warunkowi.  Przy  wstręcie,  jaki 
miano  do  Rossyi  i  obawie,  jaką  ona  obudzała,  przy  tkli- 
wóm  Jenerałostwa  ziem  podolskich  przywiązaniu  do  dzieci, 
decyzya  łatwą  nie  była,  i  książę  Jenerał  chciał  już  mają- 
tek poświęcić,  byle  dzieci  w  ręce  nieprzyjacielskie  nie  od- 
dawać; ale  dobra  skonfiskowane  obarczały  długi,  docho- 
dzące ogromnój  na  te  czasy  summy  12-tu  milionów  złotych ; 
utrata  dóbr  pociągała  za  sobą  znaczne  straty  wieraycieli, 
dotkliwsze  niż  kiedy,  w  czasie  ogólnój  całego  kraju  ruiny; 
wzgląd  ten  przeważył.  Lękając  się  ukrzywdzić  tych,  którzy 


Digitized  by 


Google 


280    _ 

mu  z  ułuością  mienie  swe  powierzyli,  postanowił  ks. 
Czartoryski  poddać  się  warunkom  i  wysłać  synów  do 
Petersburga.  Przyczyniła  się  zapewne  do  tego  i  pamięć 
na  obowiązek,  w  obec  ginącego  społeczeństwa,  utray mania 
dla  dalszój  jemu  służby,  o  ile  to  na  drogach  godziwych 
było  podobnóm,  mozolnie  przez  przodków  zdobytego 
i  wraz  z  tradycyami  przekazanego  stanowiska  w  narodzie. 
Z  pobudek  osobisto)  życzliwości,  podtrzymywał  księcia 
Czartorysldego  w  tóm  postanowieniu,  ówczesny  wielko- 
rządzca  Litwy  i  główny  wojsk  rossyjskich  w  Polsce  do- 
wódzca,  ks.  Repnin,  dawny,  w  czasie  elekcyi  Stanisława 
Augusta,  księstwa  Jeneralostwa  znajomy,  o  którym  mó- 
wiliśmy na  swojóm  miejscu.  Nie  był  to  już  wtenczas 
bezwzględny  dawnych  lat  gwaltownik;  życie  ukołysało 
burzliwą  naturę,  a  choć  Dierźawin  napisał  o  nim  w  pa- 
miętnikach swoich,  że  pod  koniec  życia  przybrai  tylko 
pozoiy  pobożności  i  miłości  bliźniego,  a  w  duszy  fałszy- 
wy był  i  piekielnie  hardy,  jak  szatan,  nie  da  się  zaprze- 
czyć, że  niejedno  dobre  wspomnienie  zostawił  na  Litwie. 
Przed  kilku  latami,  w  podróżach  swych  za  granicą,  był 
razem  z  kilku  innymi  Rossyanami  zwolennikiem  Grabianki, 
założyciela  bractwa  „Narodu  bożego"  czyli  „Nowego  Izra- 
ela" w  Avignonie,  a  humanitarne  tój  epoki  pojęcia  mifd^y 
przystęp  do  jego  umysłu  i  serca.  —  Wierny  sługa  Ka- 
tarzyny, przejęty  czcią  dla  panującój,  jak  wszyscy  tego 
czasu  Moskale,  byłby  spełnił  bez  wahania  każdy  od  niój 
pochodzący  rozkaz,  ale  własnego  okrucieństwa  i  zniewagi 
jużby  do  niego  nie  dołożył;  nie  rozumiał  krzywdy,  jaką 
wyrządzano  Polsce,  rozbiór  jój  nie  zakłócał  jego  sumie- 
nia; uważał  go  za  rzecz  zupełnie  usprawiedliwioną;  owszóm 
wszelki  opór  poczytywał  za  zbrodnią;  Kościuszkę,  Kołłą- 
taja, Ignacego  Potockiego,  przypisując  im  idee  rewolucyi 
francuzkiój,  którą  wtenczas  głośno  potępiała  Katarzyna, 
nazywał  w  listach  poufnych  złoczyńcami,    wyrodkami  ro- 

Keiążę  Adam  CzartoryBki.    Tom  I.  19 


Digitized  by 


Google 


290 

dzaju  ludzkiego,  ale  krzywdy  wyrządzane  pojedynczym 
ludziom  obruszały  go;  potępid  konfiskaty  majątków, 
utrzymując  w  pismach  sw^oich  do  dygnitarzy  rossyjskicb, 
źe  niesłusznością  jest  kazać  dzieciom  odpowiadać  za  winy 
rodziców,  zwycięzcom  zaś  nieprzyzwoicie  żyć  kosztem 
zwyciężonych,  których  „słusznie  mają  za  niższych  od  sie- 
bie." Stanisław  August,  od  którego  przed  trzydziestu 
latami  sam  pensy ą  pobierał,  a  którego  dzisiaj  stróżem 
został,  był  dla  niego  źywóm  świadectwem  znikomości 
rzeczy  ludzkich;  tragiczność  jego  losów  uderzała  nieraz 
umyd  Repnina.  Trzeba  wiedzieć,  że  taki  sposób  zapa- 
trywania się  na  rzeczy  nie  był  obcy  wielu  dygnitarzom 
petersburskim.  Kanclerz  państwa,  ks.  Bezborodko,  uwia- 
damiając pod  największym  sekretem  Repnina,  o  losie 
zgotowanym  Polsce  i  o  postanowionym  trzecim  jój  roz- 
biorze, oświadczał,  że  zupełnie  podziela  jego  opinie  co 
do  sposobu  administrowania  nowych  prowincyj ;  że  trzeba 
w  nich  uszanować  wszystkie  nie  tylko  prawa  i  przywi- 
leje, ale  nawet  obrzędy  i  zwyczaje,  żeby  ludność  do 
rządu  pi-zy wiązać,  bo  jedynowładztwo,  dodawał,  może  się 
doskonale  pogodzić  i  z  litewskim  statutem,  a  myśleć 
o  zaprowadzeniu  w  całóm  państwie  jednakich  instytucyj, 
byłoby  chimerą,  podobną  chęci  zaprowadzenia  równości 
między  ludźmi.  ^)  Bezborodko  jednocześnie  oświadczył, 
że  w  stolicy,  a  więc  u  Dworu,  na  to  rachują,  iż  osobisty 
Repnina  charakter  potrafi  serca  nowych  poddanych  dla 
rządu  pozyskać.  Łagodne  postępowanie  było  mu  więc 
nawet  zalecone,  a  przynajmniej  wskazane.  Zachował  on 
był  pamięć  dawnych  z  księstwem  Czartoiyskimi  stosun- 
ków; póki  w  Petersburgu  trwała  do  nich  zawziętość,  nic 


*)  List  Bezborodki  do  ks.  Eepnina,  z  Petersburga,  d.  25  listopada 
1794  r.  Sbornik  russkaho  htoiczeskaho  obszczestwa,  T.  XVI.  str.  67—61. 
Petersburg,  1876  r. 


Digitized  by 


Google 


291 

ze  swój  strony  uczynić  nie  mógł,  i  dla  tego  Jia  pierwszy 
list  księcia  Jenerała  ziem  podolskich  jeszcze  w  grudniu 
1794  r.  przez  Górskiego  przywieziony,  z  boleścią  odpo- 
wiedział, że  pomódz  nie  jest  w  stanie  '),  ale  niebawem, 
skoro  wspomniany  warunek  postawionym  został,  zaczął 
nalegać  na  powierzenie  mu  obydwóch  młodzieńców,  przy- 
rzekając wszystko  dla  nich  nad  Newą  urządzić  i  ułatwić. 
Trzeba  mu  oddać  tę  sprawiedliwość,  że  się  z  przyrze- 
czenia wywiązał.  Skoro  młodzi  Czartoryscy  przyjechali 
do  Grodna  (na  początku  lutego  1795  r.),  doniósł  o  tóm 
Katarzynie ,  ręcząc  przed  nią  za  nich  i  biorąc  ich  na  swoje 
odpowiedzialność,  w  skutek  czego  otrzymał  rozkaz  ode- 
brania od  nich  przysięgi  na  wierność,  przekonawszy  się, 
że  taka  przysięga  przeciwną  ich  sumieniu  nie  będzie  (sic), 
i  pozwolenia  im  udania  się  w  drogę  do  stolicy.  Jedno- 
cześnie (^~~)y  polecono  z  majątku  ks.  Jenerała  ziem 
podolskich  zdjąć  konfiskatę,  i  tylko  zarząd  rządowy, 
opieką  zwany,  nad  niemi  ustanowić.  —  Repnin  na  ta- 
kiego urzędowego  opiekuna  powołał  b.  kanclerza,  Joa- 
chima Chreptowicza,  przy  pomocy  wojskiego  socha- 
czewskiego.  Jawornickiego  i  majora  Sokołowa,  młodych 
zaś  książąt  zatrzyms^  jeszcze  w  Grodnie  do  końca  kwietnia, 
zanim  ostatecznie  dobrego  dla  nich  przyjęcia  w  stolicy  nie 
przygotował.     Odjeżdżającym    rad    przyjacielskich    co  do 


*)    ., Mon  coeur  se  refuse  par  Tamitió  que  je  Vous  ai  toujours 

portóe,  k  Yous  parler  de  la  malheureuse  situation  oii  Vou8  Vou8  trouvez. 
Je  Youdrais  pouvoir  Vous  aider;  ^je  youdrais  dissiper  les  inculpations 
qu'  on  met  k  Votre  charge;  mais  malgró  ce  dósir  yraiment  sincóre,  la 
chose  ne  depend  pas  de  moi,  et  je  n'y  puis  absolmnent  rien.  Croyez  que 
j'en  souffre  cruellement  moi-m^me;  croyez  que  j'ai  toujours  ótó  votre 
ami  et  le  suis  encore;   mais  k  quoi  cette  amitió  est-elle  bonne,   si  non 

k  Vou8  tśmoigner  des  regrets  stóriles  ? Je  ne  puis  continuer  cette 

lettre.  Je  souffre  trop  en  rćcriyant.  Mais  soyez  bien  persuade  que  mon 
amitie  pour  Yous  et  pour  tout  ce  qui  Vous  appartient.  est  toujours  la 
meme."     Grodno,  d.  23  grudnia  1794  r.  —  Tamże. 

19* 


Digitized  by 


Google 


292 

sposobu  zachowania  się  tam  nie  szczędził,  a  w  listy  po- 
lecające do  przemożnych  przy  boku  Katarzyny  przyjaciół 
opatrzył.  Brygadyer  Merliu  miał  poruczenie  zaprowadzić 
ich  do  Zubowa;  Itsięciu  Kurakinowi  i  Szuwałowym  wyłą- 
cznie byli  poleceni.  ^)  Cała  korespondencya  młodych  ksią- 
żąt z  rodzicami  przechodziła  praez  ręce  Repnina,  który 
żądał 9  aby  go  o  najdrobniejszych  szczegółach  swojego  ży- 
cia uwiadamiali,  sam  zaś  troskliwość  rodzicielską  ich  ojca 
i  matki  w  długich  nieraz  listach  uspakajać  się  starał;  on 
to  nalegał,  aby  młodzi  do  służby  rządowój  wstąpili,  uwa- 
żając to  za  najskuteczniejszy  sposób  otrzymania  zwrotu 
majątków,  on  późniój  wszystkie  ich  projekta  odwiedzania 
rodziców,  towarzyszenia  ks.  Waleryanowi  Zubowowi  w  za- 
mierzono) wyprawie  do  Persyi  i  t.  p.  pod  względem  pra- 
ktycznym oceniał,  nareszcie  z  dochodów  jakie  ustanowiony 
zai^ząd  z  dóbr  Czartoryskich  ściągał,  część  na  potrzeby 
młodych  książąt  odkładał  i  im  przesyłał,  i  dopiero  po 
roku  zwolnił  ich  od  obowiązku  donoszenia  mu  o  wszy- 
stkióm,  uznawszy,  że  tak  w  towarzystwie  petersburskióm 


^)  W  liście  do  ks.  Szuwałowa,  polecając  im  młodych  Książąt^ 
pisze  Eepnin  d.  31  Marca  1795  r.:  „Zajmowali  wysokie  stanowisko  w  spo- 
łeczeństwie, byli  bogaci  —  żyli  w  dostatkach  otoczeni  szacunkiem  — 
a  straciwszy  w  młodości  ojczyznę,  wszystko  stracili.  —  Kto  ma  serce 
i  rozum  łatwo  odgadnie  ich  wewnętrzne  uczucia;  chociaż  najlepiój  wy- 
chowani, w  pierwszych  chwilach  ukazania  się  na  obcjnoi  im  świecie 
nie  zdołają  przezwyciężyć  wzruszenia;  zarówno  bać  się  będą  i  mówić 
i  milczeć,  i  nic  się  im  pewno  nie  uda,  jeżeli  nie  spotkają  życzliwości 
i  zachęty.  —  O  to  was  dla  nich  proszę.  —  Nieszczęście ,  a  zwłaszcza  nie- 
szczęście niezasłużone  obudzą  zawsze  współczucie  w  duszach  szlache- 
tnych. —  Dodam  jeszcze,  że  przyjmując  uprzejmie  tych  młodych  ludzi, 
zobowiążecie  mię  osobiście.  —  I  tak  proszę  Cię ,  drogi  przyjacielu ,  przyj- 
mij ich  łaskawie,  serdecznie,   z  miłością  — Bóg  wie,  czy  jeszcze 

kiedy  spotkamy  się  w  tjnn  świecie  —  drogi  jego  nieprzeniknione  —  to 
niezawodna,  że  On  nam  nakazuje  miłować  siebie  społecznie  i  krzyże 
nasze  wzajemnie  nosić  a  serca  nasze  i  dusze  z  ufnością  i  miłością  zu- 
pełną oddawać  Jemu ,   Panu  i  źródłu  dobra  wszelkiego RiL^kij  Ar^ 

chiw,  1876  r.    Tom  I.  str.  416  i  417. 


Digitized  by 


Google 


293 

stanęli,  i*  sami  już  sobie  da<5  radę  w  każdym  wypadku 
potrafią.  —  Nie  robił  różnicy  między  braćmi ,  wszystkim 
obydwóch  razem  polecając;  przed  rodzicami  tylko,  ks. 
Adama  myślicielem  (le  penseur),  a  ks.  Konstantego 
wietrznikiem  (rótourdi)  nazywał.  Młody  ks.  Adam  w  czę- 
stych listach  dziękow{^  mu  z  czułością  za  troskliwość, 
jemu  głównie  przypisując  dobre  przyjęcie,  jakiego  w  Pe- 
tersburgu razem  z  bratem  swym  doznt^,  świeżo  zaś  ogło- 
szona z  tego  czasu  korespondencya  księstwa  Czartory- 
skich z  Repninem,  pełna  jest  wyrażeń  serdecznśj  Księstwa 
dla  niego  wdzięczności. ') 

Cóż  się  działo  w  duszy  młodego  księcia  Adama, 
kiedy  posłuszny  woli  rodziców  i  sam  uznawszy  tego  ko- 
nieczność, zgodził  się  jechać  do  północnój  stolicy?  Dzi- 
siejszym pokoleniom  polskim  „urodzonym  w  niewoli, 
okutym  w  powiciu",  nie  łatwo  już  zdać  sobie  sprawę  z  uczuć, 
jakie  w  synach  swobodnój  jeszcze  przed  chwilą  i  niepod- 
ległój  ojczyzny,  wywoła  mord  na  niój  dokonany;  nie  był 
to  upadek  powstania  tylko,  rozwianie  niedawno  rozbu- 
dzonych nadziei  i  powrót  do  okropnego,  ale  dobrze  zna- 
nego stanu;  było  to  nagłe,  nieprzewidziane  zatrzymanie 
życia,  grób  pod  stopami  otwarty,  który  zdaw^  się  już 
wszelką  nawet  pochłaniać  nadzieję.  Niejeden  wyższy  umysł 
zachwi^  się  wtenczas,  niejedno  szlachetniejsze  serce  pę- 
kło. —  Ojciec  Kazimierza  Brodzińskiego  na  wieść  o  roz- 
biorze padł  tknięty  apopleksyą.  —  Naruszewicz  w  głębo- 
kiój  melancholii,  Kniaźnin  w  obłąkaniu  życia  dokont^, 
a  ileż  podobnych  boleści  Bogu  jednemu  znanych?  Młody 
książę  Adam  w  gorącej  miłości  ojczyzny  wychowany,  cały 
tóm  uczuciem  przejęty,  wszystko  to  przeboM  głęboko.  — 
Niemcewicza  elegią  do  wiosny  1793  roku,  pełną  smutku 


*)    Papiery  księcia  Mikołaja  Repnina  —  Sboriuk  riisskałto  istoriczes- 
kaho  obszczestwa,    T.  XVI.    Petersburg.  1875  r. 


Digitized  by 


Google 


294 

i  niemal  rozpaczy,  do  końca  życia  za  najlepszy  jego 
utwór  uważał,  bo  w  niój  własne  swoje  odnajdował  uczucia; 
w  czasie  teraźniejszego  pobytu  swojego  w  Grodnie  na- 
pisał także  elegią,  w  którśj  się  odmalował  stan  jego  du- 
szy. Poetą  właściwie  nie  był ;  i  utwór  ten  pod  względem 
formy  a  szczególniój  układu  wiele  do  życzenia  pozostawia; 
zawiera  jednak  miejsca  poetyczne  a  tchnące  niewymowną 
rzewnością  i  melancholią,  świadczącą  o  niezmiernój ,  szcze- 
rój,  serdeczno)  boleści,  i  dla  tego,  nie  jako  utwór  poe- 
tyczny, ale  jako  wyraz  uczuć,  biografa  zajmować  musi.  — 
Wszystko  w  ojczyźnie  zdaje  się  poecie  w  tój  elegii  nie- 
szczęśliwym; w  ludziach,  „żal  trwogą  osłupiały roz- 
pacz nawet  głucha"  ale  i  po  za  nimi  we  wszystkióm  wi- 
dzi on  tylko  cierpienie: 

martwe  twory,  drzewa,  ziemia,  wody, 

Które  od  czucia  łaska  ocala  przyrody, 

Dąb  stuletni,  głaz  twardy,  co  ledwie  stal  kuje, 

Mnie  rozrzewnia;  zda  mi  się  ulgi  potrzebuje. 

Pełen  uwielbienia  dla  Kościuszki  i  jego  współtowa- 
rzyszy, wyraźnie  mówi  o  sobie,  kiedy  ubolewa  nad  tymi, 
którym  „fatalne  zapory"  walczyć  obok  nich  nie  pozwoliły : 

Któż  ich  żal  okróśli, 
Gdy  sobie  wymawiając,  który  z  nich  pomyśli. 
Kto  wie ,  gdyby  ma  ręka  ojczyzny  broniła, 
Może  jednym  tchem  dłuźój  Ojczyznaby  żyła! 

A  jeszcze  rzewniój  zwrot  ten  na  siebie  samego  ob- 
jawia się  w  następującym  ustępie: 

Mamźe  przysięgi  na  przysięgi  wkładać? 
Sumienie  moje  obciążać  w  kajdany? 
By  kawał  roli  nie  był  mi  zabrany; 
Za  kawał  kruszcu,  duch  mój  zaprzedany 

Na  przyszłość  więzić? o  zgrozo  niewoli! 

Co  uczucia  śmie  pętać,  myśleć  nie  dozwoli. 

Pomimo  całą  boleść  i  okropność  położenia,    nie  ma 


Digitized  by 


Google 


^295 

tom  jednak  zupełnego  zwątpienia;  przeciwnie,  jest  w  głębi 
wiara  we  wspólne,  łączące  wszystkicli  uczucia: 

„Wicher  nieszczęścia  rozmiecie 
Każdego  z  nas  gdzie  indzićj,  po  szerokim  świecie; 
W  koleje  inne  wpędzi,  inne  smutki  zdarzy; 
Wspólna  myśl  pozostanie,  —  i  kiedyś  skojarzy.  — 

Poeta,  po  wszystkicli  stratacli,  gdy  jego  mistrz  i  przy- 
jaciel składając  swą  lutnię  na  ojczyzny  grobie,  żegna  go 
na  zawsze,  tak  kończy  swoje  elegią: 

On nsnąl  na  swój  ziemi;  a  ja  tęskne  lata 

Między  obcymi  ronię,  po  bezdrożach  świata! 
Czasem,  gwiazda  pociechy  zabłyśnie  z  wysoka: 
Bym  nieszczęsny  nie  zbłądził,  nie  spuszczam  jój  z  oka. 
We  mgle,  w  burzach  j6j  szukam  duchem  poświęcenia. 
Patrzę  w  niebo,  na  ziemię,  czy  się  co  nie  zmienia? 
Czy  się  nie  pokazują  nowych  dni  znamiona? 
Gdy  gwałt  góruje  wszędzie,  a  słuszność  zelżona, 
Może  w  wnętrzach  natury  za  przykładem  ludzi 
Stary  Chaos,  wróg  Prawa,  krnąbrne  siły  budzi? 
Może  dzień  sądu  blizki?  —  Grożące  wyrocznie 
Może  Bóg  sprawiedliwy  uiszczać  już  pocznie. 
Wówczas  dumne  wierzchołki  w  przepaści  zapadną, 
Korne  doliny  wzbite  górami  zawładną. 
Gwiazdy  wstecz  ruszą;  blade  rozbiegną  się  słońca, 
Rozuzdane  żywioły  w  przestrzeni  bez  końca 
Bujać  będą,  ład  niszcząc  wszechrzeczy  do  szczętu, 
I  nowy  świat  wystąpi  z  strasznego  odmętu.  — 
Co  mówię?  Noc  jest  cicha;  gwiazdy  błyszczą  mnogie, 
Niebawem  słońce  wejdzie,  promienne  i  błogie; 
Czuję  woń  kwiatów;  owoc  dojrzeje  w  swój  porze; 
Dla  złych,  dla  dobrych,  równie  świecić  będą  zorze. 
Bied  i  grzechów  niepomna,  płocha  ludzi  tłuszcza, 
Codzień  z  równą  głupotą  na  swój  lep  się  puszcza. 
Pokolenia  bez  liczby,  to  mrą,  to  się  rodzą. 

Zarówno  lgną  w  roskoszach,  w  namiętnościach  brodzą 

O  ciężkićj  tożsamości  niezmienne  koleje! 
Co  gładząc  smutki,  razem  niszczycie  nadzieje! 
Czyż  wir  wasz  kołujący  zetrze  z  naszćj  duszy 
Boleść,  pamięć,  powinność  —  czy  wrzące  wysuszy 
Łzy  z  wzniesionej  powieki,  krew  z  najgłębszćj  rany? 
O  drogie  żale!  o  śnie  zeszłych  dni  kochany! 
Ofiary  i  wzruszenia!  gorzkie  a  pragnione! 
Czómże  serce  bez  ducha ,  z  was  osierocone  ? 


Digitized  by 


Google 


296 

Nie  odstąpcie!  otulcie  świętą  nas  żałobą; 

Wszak  Ty  cierpiałeś  Boże!  cierpieć  wolim  z  Tobą. 

Cierpieć  to  wyższe  życie,  co  górnie  spoziera 

Na  świat;  —  do  nieba  tęskni,  na  niebie  się  wspiera; 

Boże!  nie  daj  w  materyi  duszy  spełznąć  marnie, 

Wybaw  nas  od  nieczucia,  a  zostaw  męczarnie.  ^) 

Jech^  więc  książę  Adam,  jak  z  tój  pieśni  widzimy^ 
z  uczuciem  niezachwianój  wierności  ojczyźnie,  z  goto- 
wością na  cierpienie,  z  rezygnacyą,  ale  z  głębokim  smu- 
tkiem, bez  żadnych  dalszych  projektów,  z  obojętnością 
nawet  na  wszystko,  co  go  osobiście  spotkać  mogło;  je- 
ch^  do  stoUcy  tój  monarchini,  którą  od  dzieciństwa  przy- 
wykł był  uważać  za  sprawczynię  wszystkich  klęsk  ojczy- 
zny. Katarzyna  wtenczas  była  u  szczytu  potęgi ;  wszystko 
jój  się  powiodło;  sekretarzowi  swojemu  Chrapo wickiemu, 
którego  referatów  słuchała  zazwyczaj  robiąc  siatkę,  mó- 
wiła w  przededniu  naszój  Targowicy,  że  wiąże  dla  Eu- 
ropy węzełki,  których  rozwiązać  nie  potrafią.  Istotnie, 
wszystkie  jój  kombinacye  udały  się ,  a  powodzenie  podno- 
sząc ogromną  i  tak  dumę,  podniecało  tylko  czynny  i  za- 
dziwiającój ,  szatańskiój  przebiegłości  umysł.  Inny  jój  re- 
ferent, senator  Dierżawin,  co  pod  imieniem  Felicy 
w  odach  ją  swoich  opiewał,  ale  pomimo  najwyższego 
uwielbienia  dla  cesarzowój  miewał  czasem  sąd  samoistny, 
zapisał  w  pamiętnikach  swoich,  że  dawniój  z  uwagą  prze- 
kładanych jój.  spraw  słuchająca,  teraz  już  zwykle  nie  zwa- 
żała na  nie;  snadź  nowe  w  jój  myśli  snuły  się  węzełki. 
Czasem  z  ust  jój  wyrywały  się  wyrazy,  malujące  głąb 
jój  duszy;  jak  n.  p.  „Gdybym  pożyła  lat  dwieście,  tobym 
całą  Europę  berłu  rossyjskiemu  zhołdowała;"  albo  „Nie 
umrę,  póki  Turków  nio  wypędzę  z  Europy,  nie  upokorzę 


*)  Elegia  ta,  przechowana  w  rodzinie,  ogłoszoną  została  z  przed- 
mową J.  U.  Niemcewicza,  p.  t.  Bard  polskie  1795  r.  w  Skarhat  history- 
cznym Karola  Sienkiewicza.  T.  I.  str.  465 — 489.  —  Wyszła  tóź  w  oso- 
bnóm  odbiciu  w  Paryżu.  1841  r. 


Digitized  by 


Google 


297 

dumy  Chin,  i  nie  zawiążę  handlowych  stosunków  z  lu- 
dy ami."  Nieraz  tylko  wracrfa  do  poezyj  Dierźawiua, 
zachęcając  go,  aby  dałój  pisał  ody  w  rodzaju  Felica, ')  Do 
tego  czasu  odnosi  się  t^ż  i  ów  fantastyczny  projekt  urzą- 
dzenia Europy,  ręką  Zubowa  pisany,  który  w  Rossyi  ogło- 
szono nie  dawno,  a  który  państwu  Katarzyny  naznaczt^ 
sześó  stolic  i  większą  połowę  Azyi  i  Europy.  2)  —  Ani 
dumna  cesarzowa,  sprowadzająca  do  Petersburga  polskiego 
zakładnika,  ani  ten  młody  Polak,  nie  przeczuwali  wten- 
czas wypadków,  jakie  Opatrzność  w  niedalekiój  gotowała 
przyszłości. 

Z  przyjazdem  do  Petersburga  rozpoczęła  się  dla  księ- 
cia Adama  zupełnie  nowa  w  życiu  epoka.  Nie  występuje 
on  zrazu  samoistnie;  zostaje  nie  tylko  pod  kierunkiem 
ojca,  ale  ma  jeszcze  przy  sobie  mentora,  którego  mu  do- 
dida  troskliwość  rodzicielska;  ale  pierwsze  lata  pobytu 
w  stolicy  przysposabiają  go  i  są  właściwie  wstępem  do 
nowego  obywatelskiego  zawodu,  któremu  on  już  odtąd 
cale  swe  życie  poświęci ,  do  zawodu  politycznego  po  upadku 
Ojczyzny.  —  Dziwny  zaisj:e  to  zawód,  trudny  i  ciernisty, 
pełen  boleści  i  niebezpieczeństw,  a  nie  dla  wszystkich  na- 
wet zrozumiały;  dla  tego  tóż  w  tych  wstępnych  jego  la- 
tach pilnie  rozpatrzyć  się  nam  należy.  —  Na  szczęście, 
mamy  o  nich  opowiadanie  samego  księcia  Adama.  Uło- 
żone w  późnój  starości,  przy  schyłku  już  życia,  góruje 
ono  nad  wspomnieniami  tego  rodzaju,  spokojem  i  wytra- 
wnością  sądu;  ztąd  zdaje  się  jakby  dwie  epoki  życia,  po- 
łudnie jego  i  zmierzch  obejmować  i  z  sobą  kojarzyć, 
a  boleści  i  znoje  rannój  godziny,  złotą  barwą  spokojnego 
wieczora  nieraz  oblewać.  Proste  jest  i  nie  wykwintno] 
formy,    choć  właściwego   sobie  wdzięku  nie  pozbawione. 


*)    Zapiski  G.  Dierżawina. 

«)    Lebediew.    Grafy  Pamiy.    Petersburg.    1863  r.  str,  301—304, 


Digitized  by 


Google 


298 

w  gruncie  niewypowiedzianie  smutne,  jak  dola  całych 
polskich  pokoleń,  a  w  drobniutkich  często  szczegółach, 
dla  poznania  ludzi  i  czasu  nieocenione.  Pamiętnik  ten 
opowiada  z  prostotą  wszystkie  wewnętrzne  walki,  boleści, 
nieraz  zwątpienia  młodego  patryoty,  przeniesionego  w  świat 
obcy  i  sobie  nienawistny;  maluje  Dwór  Katarzyny  i  Pa- 
wła, wielu  ludzi,  z  którymi  później  spotykać  się  nam  je- 
szcze przyjdzie,  wprowadza  czytelnika  na  Dwór,  do  pa- 
łaców cesarze wój  i  przedpokojów  jój  faworyta,  stawi 
wśród  zgrai  jego  suplikantów,  w  obec  krzyczących  bez- 
prawi i  nadużyć,  w  obec  dumy  z  jednśj  a  nikczemności 
z  drugiój  strony,  ale  tóź  z  bezstronnością  zupełną  oddaje 
sprawiedliwość  wszystkiemu  co  zacne,  szlachetne  i  dobre; 
pełen  rzewności  często,  oburzony  nieraz,  namiętnym  ni- 
gdy nie  jest;  kiedy  zaś  opowiada  ówczesne  księcia  Ada- 
ma z  wielkim  księciem  Aleksandrem,  a  późniejszym  ce- 
sarzem stosunki,  niczóm  właściwie  zastąpionym  być  nie 
może,  bo  nicby  wagi  i  znaczenia  własnego  w  tym  razie 
świadectwa  nie  miało.  Wprowadzając  je  tutaj  w  cało- 
ści, jak  nas  doszły,  przekonani  jesteśmy,  iż  dogadzamy 
tylko  czytelnikom  polskim.  ^) 

„Przybyliśmy  z  bratem  do  Petersburga,  pisze  książę 
Adam,  d.  12  maja  1795  roku.  Aby  wyobrazić  sobie, 
z  jakióm  uczuciem  wjechaliśmy  do  stolicy  państwa  ros- 
syjskiego,  trzeba  przypomnieć  sobie,  jakie  odebraliśmy 
wychowanie.  Było  ono  dotąd  zupełnie  polskie  i  repu- 
blikanckie.    Dzieje,  literatura  starodawna  i  nasza  ojczysta^ 


*)  Część  tych  pamiętników  obejmująca  pierwszy  rok  pobytu  ks. 
Adama  w  Petersburgu  pisaną  jest  po  polsku;  reszta  po  francuzku;  pier- 
wszą dajemy  w  oryginale,  według  rękopismu,  drugą  w  polskim  prze- 
kładzie. Mały  ustęp  odnoszący  się  do  bliższego  zapoznania  się  z  w.  ks. 
Aleksandrem  był  ogłoszony  we  wstępie  Mazada  do  książki  p.  t.  Jle- 
xandre  1.  et  le  jmnce  Czarłm-yski:  coirespmdance  parliaUilre  et  cmwersations 
(1801—1823),  puhliees  par  le  pritice  Laduslas  Czartoryski.    Paryż,  1865  r. 


Digitized  by 


Google 


299 

byłj  nauką  młodości.  Roiły  nam  się  nieustannie  cnoty 
Greltów  i  Rzymian  i  marzyliśmy  o  tóm,  jaltby  je  za  przy- 
Idadem  naszycli  naddziadów  do  spraw  Itrajowycli  przysto- 
sować. Nowsze  naul^i  o  wolności,  brane  z  Anglii  i  Francy  i, 
prostowały  cokolwiek  pojęcia,  lecz  w  niczóm  nie  ziębiły 
uczuć.  Miłość  ojczyzny,  jój  chwały,  jój  praw  i  wolności 
była  nam  wpajaną  przez  wszystko  czegośmy  się  uczyli, 
na  cośmy  patrzyli  i  cośmy  słyszeli.  Z  tśm  uczuciem, 
które  weszło  przez  wszystkie  pory  w  istność  nasze,  łą- 
czyła się  najwyższa  odraza  ku  tym ,  którzy  niewinną  Pol- 
skę, tę  drogą  ojczyznę,  o  zgubę  przyprawili.  —  Te  uczu-. 
cia,  to  jest  miłość  z  jednój  strony,  nienawiść  z  drugiój, 
tak  mocne  były  we  mnie,  że  pamiętam,  iż  w  kraju  i  za 
granicą  nie  mogłem  w  owych  czasach  spotkać  Moskala 
i  spojrzeć  na  niego,  żebym  natychmiast  nie  uczuł,  że  ble- 
dnę i  czerwienieję  na  przemian;  tak  mi  się  krew  bu- 
rzyła na  sam  widok  jednego  z  tych,  których  wszystkich 
mii^em  za  sprawców  nieszczęść  kraju  naszego. 

„Położenie  interesów  ojca  naszego,  któremu  wszystkie 
dobra  w  kordonie  rossyjskim,  to  jest  trzy  czwarte  for- 
tuny zasekwestrowano,  wymagało  prędkich  zaradczych 
środków.  Długi  obarczały  fortunę;  hczni  obywatele,  po- 
wierzywszy swe  kapitały,  byli  o  nie  zastraszeni.  Dwór  au- 
stryacki  wstawić  się  za  ojcem  naszym  do  Katarzyny,  po 
kilka  razy,  ale  na  próżno.  Zbyt  rozgniewaną  była  za 
patryotyzm  ojca,  matki;  za  wspieranie  Kościuszki;  „niech 
synowie  stawią  się",  rzekła,  „a  potom  zobaczę."  Zakła- 
dnikami chciała  nas  mieć. 

„Wyjazd  nas  obu  do  Petersburga  był  koniecznym. 
Ojciec  nasz  ze  zwykłą  sobie  dobrocią  i  delikatnością  wa- 
htrf  się,  czy  wymagać  od  nas  tego  kroku.  Lecz  po  zgła- 
dzeniu kraju,  możnaż  było  ukochanych  rodziców  na  ubó- 
stwo i  niedopełnienie  obowiązków  względem  wierzycieli 
skazać?  Ta  myśl  zdecydowała  nas  natychmiast.     Lecz  po- 


Digitized  by 


Google 


__  300 

jechanie  do  Petersburga,  oddalenie  się  od  wszystkich  na- 
szych stosunków,  oddanie  się  jakby  w  niewolą  nienawi- 
dzonym wrogom  i  niszczycielom  kraju  naszego,  było  we- 
dług naszych  pojęć  najwyższą  ofiarą,  jakąśmy  mogli  ponieść 
dla  rodziców,  bo  było  łamaniem  wszystkich  uczuć,  prze- 
konań i  przedsięwzięć,  jakiemi  dotąd  karmił  się  nasz 
umysł.  Jakie  one  były,  można  osądzić  z  poezyi  Barda, 
którą  wtenczas  właśnie,  będąc  w  Grodnie,  z  cjdśm  wyla- 
niem młodśj  namiętności  napisałem.  Rękopism,  odjeżdża- 
jąc ztamtąd,  odesłałem  Kniaźninowi.  Ta  poezya  była 
przez  kilka  lat  z  wielkióm  rozrzewnieniem  odczytywaną, 
lecz  jój  czas  przeszedł,  straciła  swą  wartość. 

„Z  Wiednia,  ówczesnego  mieszkania  naszych  rodzi- 
ców, wyjechaliśmy  w  zimie  1795  roku  do  Sieniawy,  gdzie 
kilka  dni  smutnie  spędziwszy,  z  nowym  rokiem  puściliśmy 
się  w  dalszą  drogę,  najprzód  do  Grodna,  gdzie  nasz  król 
Stanisław  August  był  trzymany  pod  strażą  księcia  Re- 
pnina,  i  gdzie  czekaliśmy  na  pozwolenie  przyjazdu  do 
Petersburga.  Imperatorowa  wzbraniała  się  go  dać,  i  mię- 
dzy powodami  przez  nią  wyrażonemi ,  pokazano  nam  przy- 
pisek  jój  własną  ręką  skreślony,  że  nam  matka,  jak  nie- 
gdyś Amilkar  młodemu  Annibalowi ,  kazała  przysiądz  wie- 
czną nienawiść  ku  Moskwie  i  jój  władczyni.  W  czasie 
tych  kilku  miesięcy  bywaliśmy  często  u  naszego  króla 
i  słyszeliśmy  z  ust  jego  gorzkie  żale  i  wyrzuty  sobie 
czynione,  iż  nie  umiał  ocalić  ojczyzny  i  nie  zginął  w  jój 
obronie;  szambelan  Wolski  starał  się  pochlebstwami  zbi- 
jać te  wyrzuty  sumienia.  Król  bardzo  uprzejmie  uga- 
szcz^  święconóm,  na  które  się  wielu  poczciwych  Litwi- 
nów zjechało. 

„Też  same  uczucia  pozostały  zawsze  w  głębi  mojćj 
duszy,  lecz  ich  zewnętrzny  wyraz  musi^  się  wówczas 
miarkować  w  skutek  różnych  konieczności.  Taż  sama 
żywość  młodości,  która  wystawiała  nam  tak  ciężką  ofiarę 


Digitized  by 


Google 


301 

nasze  dla  rodziców,  posłużyła  do  tego,  żeśmy  nowe,  znie- 
nawidzone położenie  znaleźli  znośniejszóm,  niżelłśniy  się 
spodziewać  mogli.  Czegóż  człowiek  w  młodym  wieku  nie 
wytrzyma?  jakie  boleści  przecierpieó,  jakie  koleje  prze- 
nieść nie  jest  zdolnym?  Nowe  sceny  i  wrażenia,  jakkol- 
wiek bolesne,  byle  urozmaicone,  choć  nie  zdołają  odmie- 
nić gi'untu  duszy,  trudno  aby  roztargnąć  nie  potrafiły. 

„Zostaliśmy  przyjęci  w  Petersburgu  z  wielką  grze- 
cznością i  uprzejmością.  Ojciec  nasz  był  tam  za  czasów 
Elżbiety,  Piotra  HI.  i  pierwszych  lat  panowania  Kata- 
rzyny, od  wielu  stai^szych  ludzi  osobiście  znany  i  szano- 
wany; przywieźliśmy  od  niego  listy,  które  nam  przychylne 
przyjęcie  zjednały.  Wyrządzona  tóż  nam  niesprawiedli- 
wość, obudz^a  ku  nam  współczucie,  które  nie  mogło  być 
bez  skutku,  skoro  się  wówczas  bez  bojaźni  okazywało. 
O  wszom,  gdy  sobie  przypominam,  jaką  uprzedzającą  go- 
ścinność spotykaliśmy  wszędzie,  nie  mogę  wątpić,  iż  dwo- 
racy, z  których  się  całe  społejczeństwo  petersburskie  skła- 
dało, musieli  już  być  zapewnieni ,  że  ta  uprzejmość  dla  nas, 
sekwestrem  dotkniętych,  polskiój  wolności  wychowańców, 
nie  będzie  za  złe  poczytaną  u  Dworu ,  i  że  może  im  była 
nawet  niejako  poleconą.  —  Jakoż,  w  kilka  tygodni  po 
naszym  przyjeździe,  byliśmy  wraz  z  Jakubem  Górskim, 
który  nam  towarzyszył,  już  szeroko  zapoznani  i  zapraszani 
codziennie  po  wszystkich  domach  i  towarzystwach  wyż- 
szego świata  w  stolicy.  Obiady,  wieczory,  koncerta,  bale, 
przedstawienia  towarzyskie  nie  miały  końca. 

„Jakub  Górski,  który  nam  był  przez  ojca  dodany  za 
doradzcę  i  przyjaciela,  najtrafniej  był  wybrany.  Nie  mo- 
żna było  dla  młodych  ludzi  lepszego  znaleźć  mentora. 
Wesoły  w  pożyciu,  rubaszny  a  pobłażliwy,  lubiący  życia 
używać,  lecz  przytóm  arcy uczciwy  i  werydyk ,  był  właśnie 
tćm,  czego  było  potrzeba,  aby  młodych  ani  zbyt  trzymać 
pod  dyscypliną,  na  uwięzi,  ani  tóż  im  dać  zbłądzić.    Miłe 


Digitized  by 


Google 


jio-2 

było  dla  nas  obcowanie  z  tym  goduyin  człowiekiem,  któ- 
remu tu  nasze  wdzięczność  zapisać  mam  za  obowiązek, 
obok  żalu,  żeśmy  go  potćm  tak  niespodzianie  stracili. 
Wielce  się  on  do  tego  przyłożył,  żeśmy  się  od  okazy- 
wanych nam  uprzejmości  nie  usimęli  i  zapoznali  się  ze 
wszystkimi,  i  żeśmy  przez  to  doszli  w  końcu  do  celu,  dla 
kt<5rego  podróż  była  podjętą,  to  jest  do  oswobodzenia 
fortuny  rodziców.  Górski  mówił  po  francuzku  z  bardzo 
polskim  akcentem,  ale  to  go  wcale  nie  wstrzymywało 
i  nie  mięszjdo.  Mówił  i  dzialsd  z  jakąś  lakoniczną  pe- 
wnością, która  mu  się  zawsze  udawała.  Głowa  do  góry, 
ruchy  pewne  siebie,  ton  rozstrzygający  i  stanowczy,  choć 
przyzwoity,  składały  jego  osobę;  choć  mało  cenił  większą 
część  osób,  z  któremi  obcowai,  umiai  je  przecież  jednać 
dla  siebie,  co  mu  się  potom  samemu,  gdy  mówił  z  nami, 
często  dziwnóm  i  śmiesznóm  zdawało.  Lubił  zabawy 
i  dobrą  kuchnią  i  pchnął  nas  w  ten  świat,  do  którego 
przez  posępność,  smutek  lub  lenistwo,  mniójbyśmy  byli  bez 
niego  przystali.  Nie  stracił  z  oczu  ani  na  chwilę  celu,  dla 
którego  poświęcaliśmy  się  i  sposobów,  jakie  do  niego 
prowadzić  mogły;  przynagM  do  nich,  zmuszał  do  prae- 
stawania  ze  społeczeństwem,  do  zapoznania  się  ze  wszy- 
skimi,  do  nudnych  wizyt,  do  potraebnych  kroków,  z  któ- 
remi nieraz  ociągaliśmy  się;  słowem,  jemu  winniśmy  po 
większój  części,  żeśmy  nie  napróżno  odbyli  tę  przykrą 
podróż,  i  że  postępowanie  nasze  zasłużyło  wtenczas  na 
pochwałę. 

„Stanowcza  to  była  i  arcyważna  w  młodości  naszój 
i  w  życiu  epoka,  bośmy  w  niój  raptownie  zostah  prze- 
sadzeni w  świat  nie  tylko  zupełnie  nam  obcy,  lecz  naj- 
przeciwniejszy ;  wszystkie  uczucia,  wszystkie  przekonania, 
wszystkie  plany  i  przedsięwzięcia  zostały  przełamane ,  zer- 
wane; cały  bieg  i  los  życia  przeciw  włjisnym  chęciom 
i    przekonaniu    zmieniony   i   przytłumiony.  —  Ta   epoka 


Digitized  by 


Google 


303 

na  mnie  szczególniej  wielkie  i  smutne  wjwarła  skutki. 
Nieszczęścia  kraju,  rodziców  i  tylu  zacnych  ludzi,  sprawa 
duszności  stracona,  a  gwałt  i  zbrodnia  tryumfujące,  wszy- 
stko to  pomieszało,  zmąciło  pojęcia  moje;  zwątpiłem 
o  drogach  Opatrzności.  Wszystko  mi  się  zdało  sprze- 
cznym na  świecie,  bez  zamiaru,  bez  celu,  nie  zasługują- 
cóm  na  żaden  wzgląd  i  uwagę  i  byłem  bhzki  zupełnego 
zwątpienia,  zimnój,  rozpaczliwój  obojętności  na  wszystko, 
a  ten  stan  umysłu  często  w  życiu  powracał.  Przypomi- 
nam sobie  jednak,  że  wtenczas,  kiedy  o  wszystkióm  wąt- 
piłem, wszystkióm  pogardzałem,  w  niczóm  oparcia  nie 
znajdując,  przecież  jakiś  głos  lub  uczucie  wewnętrzne  we 
mnie  powtarzało,  że  jeśli  jest  co  istotnego  na  świecie, 
to  chyba  cnota  i  dobre  dla  drugich  uczynki  j  że  cnota 
musi  być  czegoś  warta,  a  chociażby  nawet  wartości  nie 
micJa,  zawsze  lepiój  jest  z  wolnego  wyboru  jój  się  trzy- 
maó.  To  poczucie  ocaliło  mię  od  nieszczęśliwych  sku- 
tków powątpiewania  bez  granic.  Przez  szczególną  łaskę 
nie  zatarły  się  t^ż  nigdy  całkiem  we  mnie  nasiona  wiary, 
choó  bardzo  osłabionśj,  lecz  od  czasu  do  czasu  odzywa- 
jącej się  jeszcze. 

„Nie  bez  tego,  aby  doznawane  grzeczności  i  otacza- 
jące zabawy  nie  sprawiły  swego  skutku  na  młodych  umy- 
słach. Zabawy  nie  przeszkadzają  moralnemu  zwątpieniu, 
owszóm,  mogą  mu  aż  nadto  pomag*aó.  W  duszy  pozo- 
stjrfy  też  same  rany,  ten  sam  sposób  myślenia,  lecz  na 
powierzchni  różne  z  czasem  odmiany  dofy  się  nam  sa- 
mym dostrzeg^aó.  —  Nauczyliśmy  się,  że  według  pj^y- 
słowia,  „nie  tak  czarny  jest  dyabeł  jak  go  malują,  zwła- 
szcza wtenczas  kiedy  się  przymila";  że  nie  można  całego 
narodu  obwiniaó,  ani  t^ż  godzi  się  c^ego  bez  różnicy 
nienawidzieó,  jakkolwiek  wielkie  są  klęski  od  niego  po- 
niesione; że  często  indywidua  od  rządu  odróżniane  byó 
muszą;  że  wreszcie,  stosownie  do  położenia  i  zajmowanego 


Digitized  by 


Google 


<i04 

stuuowiska  rzeczy  się  inaczój  wydają,  że  więc,  chcąc  słu- 
sznie o  ludziach  sądzić,  bądź  w  życiu  prywatnćm,  bądź 
i  tóm  bardziój  w  publicznćm,'  trzeba  pierwej ,  o  ile  mo- 
żności, postawić  się  w  ich  położeniu  i  mieć  wzgląd  na 
okoliczności,  w  jakich  się  znajdowali.  Przekonaliśmy  się, 
że  ci  Moskale,  których  tak  nienawidziliśmy,  których  mie- 
liśmy za  istoty  szkodliwe  i  zajadłe,  z  którymi  nie  można 
nam  było  przestawać,  ani  spotykać  się,  na  których  nawet 
patrzeć  nieznośnóm  nam  się  zdaw^o,  byli  przecież  z  wielu 
miar  tacy  jak  inni  ludzie;  że  byli  między  nimi  młodzi 
dowcipni,  starsi  uprzejmi  przynajmniej  na  pozór;  że  w  ich 
kole  grzeczne  i  uprzejme  spoty  kidy  się  kobiety;  że  można 
było  z  nimi  nie  tylko  przestawać,  ale  nawet  czas  bez 
odrazy  trawić,  zabaw  towarzyskich  używać,  czuć  nawet 
dla  nich  obowiązki  przyjaźni  i  wdzięczności.  O  tego  ro- 
dzaju doświadczeniach,  które  innym  wydadzą  się  bardzo 
zwyczajne  i  proste,  wspominam  dla  tego,  żeśmy  ich  na- 
gle doznali,  w  mgnieniu  oka  przechodząc  z  jednój  osta- 
teczności do  drugiój,  wrzuceni  jakby  w  otchłań,  w  morze, 
po  Ittóróm  bez  możności  co&ienia  się,  z  największą  od- 
razą zmuszeni  płynąć,  znaleźliśmy  przy  młodym  wieku 
naszym,  zatrute  łatwości  i  roztargnienia  niespodziane, 
a  po  części  zdi*adne.  Towarzystwo  petersburskie  wten- 
czas było  świetne,  pełne  ruchu  i  rozmaitości. 

„Wiele  było  otwartych  domów  w  różnym  rodzaju, 
które  sobie  wyrywały  przybyłych  cudzoziemców.  Ciało 
dyplomatyczne  i  emigracya  francuzka  dodawały  życia  i  po- 
lom. Dwa  domy  celowrfy  przed  innemi  w  codzień  po- 
wtarzanój  salonowój  wytworności :  dom  księżny  Bazylowój 
Dołgoinikowój  i  księżny  Michałowój  Golicynowój.  Oby- 
dwie późniój  dtrfy  się  poznać  w  Paryżu,  a  współubiegały 
się  z  sobą  o  piękność,  dowcip  i  prayjemność  gromadzą- 
cego się  u  nich  towarzystwa.  O  obydwóch  mówiono, 
że   były  przedmiotem  hołdów  ks.  Potemkina.     Pierwszój 


Digitized  by 


Google 


305 

nieszczęśliwym  adoratorem  był  hr.  Cobentzi,  poseł  austrya- 
cki,  dnigiój,  lir.  Choiscul  Gouffier,  znany  przez  swoje  po- 
selstwo do  Stambułu  i  wydanie  podróży  po  Grrecyi.  Hr. 
Choiseul  z  domu  księżny  Golicynowój  zrobił  był  przyby- 
tek kunsztów,  do  których  ona  wszelako  nie  wiele  pra- 
wdziwego smaku  i  pociągu  miała. 

„W  innym  zupełnie  rodzaju  był  dom  Naryszkinów, 
gdzie  jeszcze  panowała  dawna  azyatycka  moskiewszczyzna, 
z  całym  nieporządkiem  swoim.  Panny  Uim  swobodniejsze, 
mioij  być  także  wyszczególniane  przez  Potemkina,  jak 
powiadano.  Tam  pray chodził  kto  chciał;  dom  zawsze  był 
otwarty;  spotykać  w  nim  było  można:  Kozaków,  Tatarów, 
Czerkiesów  i  wszelkiego  rodzaju  Azyatów.  Gospodarz, 
Lew  Aleksandrowicz  Nai*yszkin,  zawsze  wesoły,  uprzejmy, 
dawny  dworak  i  faworyt  Piotra  UL,  odtąd  dworak  Ka- 
tarzyny, nadskakujący  wszystkim  jój  ulubieńcom  i  dobrze 
od  nich  widziany,  jako  wielki  koniuszy  rujnował  się  na 
uczty  dla  Dworu,  na  sute  dla  wszystkich  przyjęcia,  i  przez 
lat  kilkadziesiąt  dorujnować  się  nie  mógł,  czego  nie 
wiem,  czy  podobnego  z  nim  charakteru  dzieci  jego,  nie 
dopełuiły. 

„Dom  Gołowinów  do  żadnego  z  poprzednich  nie  był 
podobny.  Tam  nie  było  codziennych  wieczorów,  tylko 
nieliczna,  ścisła,  na  wzór  dawnych  paryzkich  koterya, 
gdzie  duch  wersalskiego  Dworu  był  przechowywany,  gdzie 
pani  domu,  (matka  wydanych  potom  córek  za  M.  Fredrę 
i  L.  Potockiego)  łączyła  z  wykształconym  umysłem  i  ży- 
wo czującóm  sercem,  łatwość  do  exaltacyi  i  prawdziwy 
talent  do  sztuk  pięknych. 

„Nareszcie,  w  innój  jeszcze  kategoryi  zamieścićby  wy- 
padło dom  Strogonowych,  gdzie  francuzczyzna,  po  dłu- 
gim pobycie  hrabiego  w  Paryżu,  mieszała  się  z  formami 
dawnej  Moskwy.  Tam  zawsze  mówiono  o  Wolterze, 
Diderocie,  o  teatrze  paryzkim  i  malowidłach,  których  pan 

Książę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  20 


Digitized  by 


Google 


306 

domu  miał  zbiór  kosztowny,  a  przytóm  do  wielkiego  stołu 
zasiadano  bez  zaproszenia,  a  zgraja  sług  i  interesa  w  nie- 
porządku przypominały   sybirskich  bogactw  pochodzenie. 

„Było  przytśm  wiele  innych  domów,  jak  Kurakinów, 
Guryewów,  które  naśladowały  wieczory  księżny  Dołgoini- 
kowój,  i  dom,  który  się  z  tamtemi  nie  mięsz^,  księżny 
Wiaziemskiój  (wdowy  już  w  wieku,  po  niedawno  zmar- 
łym prokuratorze  generalnym,  najwyższym  wówczas  dygni- 
tarzu w  administracyi  krajowój),  którój  jedna  córka  była 
poszła  za  posła  neapolitańskiego,  duka  Serra  Capriola, 
di'uga  za  ministra  duńskiego,  a  trzecia  za  jednego  z  Zu- 
bowów. 

„Między  młodzieżą  odznaczali  się  satyrycznym  do- 
wcipem, który  zawsze  najwięcój  bawi  i  pociąga,  dwaj 
Golicynowie,  wychowani  w  Paryżu,  i  Boratyński,  także 
cudzoziemskiój  edukacyi,  którzy  stanowili  jakby  sąd  sa- 
lonowy; źle  się  miał  ten,  kogo  oni  wzięli  na  swe  zęby  i  ła- 
two mogli  pospolitego  nieuka,  lub  spokojnego  głupca  na 
osobliwszego  wystrychnąć  dudka.  Do  nich  się  mieszał 
niekiedy  starszy  już  Tatiszczew,  znany  późniój  w  dyplo- 
macyi  poseł  w  Wiedniu. 

„C^e  to  społeczeństwo  było  wypływem  i  odbiciem 
Dworu,  poniekąd  jego  tylko  przysionkiem ,  w  którym 
wszystkie  oczy  i  uszy  do  ołtarza  niedalekiego  bóstwa 
zwrócone  były.  Każda  prawie  rozmowa,  ledwo  nie  ka- 
żdy jfraaes  kończył  się  na  tóm,  co  się  u  Dworu  mówiło, 
działo,  lub  dziaó  miało.  Ztamtąd  płynęło  życie  i  natchnie- 
nie; społeczeństwo  własnego  życia  nie  mijrfo,  przez  co 
przybyszom  musiało  się  martwóm  wydawaó.  Wszakże 
to  pożyczane  życie  zdawało  się  byó  wtenczas  pełne  ini- 
chu  i  blasku. 

„Imperatorowa  Katarzyna,  bezpośrednia  sprawczyni 
nieszczęść  Polski,  którśj  samo  wspomnienie  nas  i  każdego 
Polaka    zgrozą    przejmowało,    która    opodal    zdawała  się 


Digitized  by 


Google 


307 

żadnój  nie  posiadać  cnoty  i  przyzwoitości  kobiecój ,  umiała 
jednak  we  własnym  kraju,  a  szczególniój  w  stolicy  swo- 
jój,  otoczyó  się  czcią  a  nawet  przywiązaniem  swycłi  sług 
i  poddanycli.  Długie  lata  jój  panowania  liczyły  nie  mało 
chwil,  które  uświetniły  wojsko,  wyższe  klassy  i  mnogość 
urzędników.  Państwo  za  jój  rządów  nabyło  niewątpli- 
wie bez  porównania  większego  znaczenia  w  Europie, 
a  wewnątrz  lepiój  za<5zęło  być  urządzane  niż  przed  nią, 
za  Anny  lub  Elżbiety.  Umysły  wówczas  były  jeszcze 
przepełnione  dawną,  zabobonną  i  płaską  admiracyą  dla 
swych  samodzierżców ;  szczęśliwe  panowanie  Katarzyny 
utwierdziło  tę  cześć  ślepą,  pomimo  dochodzących  już  tam 
niekiedy  słabych  promieni  europejskiego  światła.  Naród 
pi-awdziwie  niewolniczy,  zarówno  w  wyższych  jak  w  niż- 
szych warstwach,  nie  był  wcale  zgorszony  ani  zbrodni- 
czemi  i  krwawemi  czynami,  ani  tóż  całą  rozwiązłością 
swojój  monarchini.  Jój  wszystko  było  wolno;  jój  ros- 
kosze  były  święte.  Nie  przychodziło  nikomu  na  myśl 
je  ganić!  —  Nie  inaczój  i  z  równóm  uszanowaniem  spo- 
glądali dawni  poganie  na  lubieżności  i  niegodziwe  postę- 
pki nmiemanycb  swych  bogów,  lub  na  równie  haniebne 
zbrodnie  lub  sprosności  rzymskich  cezarów. 

„Olymp  rossyjski  składał  się  wówczas  z  traech  sto- 
pni ,  czyli  kondygnacyj.  Na  pierwszój ,  widać  było  młody 
Dwór,  złożony  z  książąt,  w  pierwszym  kwiecie  wieku; 
rodzina  ta  odznaczała  się  przyrodzoną  pięknością ,  i  wszel- 
kie rodzaje  dalekich  nadziei  mogły  się  około  niój  roić. 
Na  drugiój  kondygnacyi  stał  z  żoną  i  swoim  orszakiem 
wielki  książę  Paweł,  którego  charakter  ponury,  wymaga- 
jący i  dziwaczny,  obudzał  różnego  rodzaju  obawy,  prze- 
strach, a  niekiedy  i  śmiech.  —  Na  najwyższym  szczycie 
siedziała  sama  Katarzyna,  wsparta  na  swych  zwycięztwach, 
na  powodzeniu  długiego  panowania,    na  pewności  posia- 

20* 


Digitized  by 


Google 


308 

dania  serc  poddanych,  któremi  umiała  rządzi(5  według 
swój  woli. 

„Nadzieje,  jakie  na  widolc  młodego  Dworu  budziły  się 
w  niejednym  sercu,  odnosząc  się  do  oddalonój  jeszcze 
przyszłości,  nie  ujmowały  nic  powszecłmemu  przywiąza- 
niu do  obecnój,  najwyższój  władzy,  tóm  bardziój,  że  Dwór 
ten  młody  za  utwór  tójźe  władzy  uważano.  Katarzyna 
cłiciała  sama  wyłącznie  kierować  wycliowaniem  wnuków. 
Rodzicom  żaden  wpływ  na  nicli  nie  był  dozwolony. 
Wszyscy  książęta  i  księżniczki  po  urodzeniu  odbierani 
byli  rodzicom.  Dzieci  wzrastając  otaczały  nieustannie 
babkę  i  do  niój  raczój  niż  do  ojca  i  matki  zdawały  się 
należeć. 

„Wielki  książę  Paweł  z  żoną  był  jakby  cieniem 
w  tym  obrazie,  lecz  dodawał  wiele  do  całkowitego  efektu. 
Bojaźń,  jaką  powszechnie  obudzał,  powiększała  jeszcze  mi- 
łość wszystkich  dla  rządów  Katarzyny;  wszyscy  życzyli  so- 
bie długo  nosić  wędzidło  doświadczoną  jój  kierowane  ręką, 
a  tażsama  bojaźń  wzmagała  wysokie  pojęcie  o  rozumie 
i  potędze  tój ,  która  strasznego  dla  wszystkich  syna  imiiała 
utrzymać  w  uległości  i  w  oddaleniu  od  tronu,  który 
w  istocie  do  niego  należał. 

„Z  powyższego  rysu  i  ze  zbiegu  tych  okoliczności, 
łatwo  sobie  wyobrazić  można  powszechną  uległość,  pod- 
daństwo, uwielbienie,  jakióm  mieszkańcy  Petersburga 
klas  wszelkich  byli  przejęci  dla  swego  niewieściego  Jo- 
wisza, okazującego  się  im  na  szczycie  tego  Olympu,  i  mo- 
żnaby  ten  stan  rzeczy  przyrównać  niemal  do  świetności, 
jaka  otaczała  Ludwika  XIV.,  zanim  śmierć,  grasująca 
w  jego  rodzinie,  nie  pozbawiła  go  licznych  następców. 

„Trudno  było  cudzoziemcom  przyjeżdżającym  do  Pe- 
tersburga nie  uledz  tak  mocno  i  tak  powszechnie  zako- 
rzenionym przesądom  i  wrażeniom;  skoro  który  z  nich 
wszedł  w  atmosferę  Dworu  i  towarzystw  od  niego  zale- 


Digitized  by 


Google 


309 

żnjch,  bywał  zazwyczaj  tym  samym  wirem  i  obrotem 
myśli  i  przekonań  mimowolnie  porwany  i  musiał  najczę- 
ściej śpiewać  z  innymi  ów  jednogłośny  Iconcert  uwielbień, 
tam  nieustannie  w  około  tronu  powtarzany.  Na  do- 
wód służy ó  mogą  naj dowcipniej  si  z  cudzoziemców  u  Dworu 
Katarzyny  przesiadujący,  jak  książę  de  Ligne,  Lord  St. 
Helenę,  hr.  hr.  Sógur  i  Choiseul  i  wielu  innych.  W  wiel- 
kićj  liczbie  krajowców  i  cudzoziemców,  który cheśmy  z  bra- 
t<3m  słyszeli  rozmawiających,  kt^ray  właściwie  uszczypli- 
wym dowcipem  lubili  się  popisywać  i  dla  konceptu  rzadko 
przed  czćmkolwiek  dawali  się  powstrzymać,  a  żadnego 
nie  mieli  powodu  nas  się  wystrzegać,  nie  pamiętam,  żeby 
którykolwi(*k  pozwolił  sobie  jakiego  żarciku  z  Imperato- 
wój.  Wszystko  bywało  dotknięte  i  w  śmieszność  obra- 
cane; nieraz  w  poufałości  drwiący  uśmiech  ukazywał  się 
na  ustach ,  gdy  wymawiano  imię  wielkiego  księcia  Pawła; 
lecz  skoro  rozmowa  zwracała  się  do  Katarzyny,  uśmiech 
wnet  znikał,  twarze  przybierały  wyraz  poważny,  nie  tylko 
drwinki  cofały  się  głęboko,  ale  nawet  wyrzuty,  skargi 
i  żale  cichły,  jak  gdyby  i  najbardziój  rażące  niesprawie- 
dliwości i  klęski  przez  nią  zadane,  spadały  z  ręki  prze- 
znaczenia, którego  najsroższe  razy  ze  schyloną  głową 
i  uszanowaniem  przyjmować  i  znosić  należy. 

„Katarzyna  była  ambitną,  zawziętą,  mściwą,  samo- 
wolną, lubieżną;  wszelako  ambicya  łączyła  się  w  niój 
z  miłością  chwały,  a  chociaż,  gdy  chodziło  o  jój  interes 
lub  dogodzenie  namiętnościom,  wszystko  jój  woli  uledz 
musiało,  despotyzm  jój  jednak  nie  był  kapryśnym;  rzadka 
biegłość  i  rozsądek  przewodniczyły  jój  namiętnościom ,  da- 
remnych srogości  nie  popełniała  i  nie  przyczyniała  dole- 
gliwości, kiedy  z  nich  żadnego  dobra  ani  przyjemności 
dla  siebie  obiecywać  nie  mogła.  Chciała  nawet  i  niekiedy 
umiała  być  sprawiedliwą,  kiedy  zresztą  to  obojętnóm  dla 
niój    było,    a   blask  sprawiedliwości   na  jój   tron   spadał; 


Digitized  by 


Google 


310 

owszem,  chcąc  się  wszelką  świetnością  okrjd,  chciała 
także  byó  prawodawczyiiią,  w  Europie,  a  przynajmniej 
w  histor}!,  uchodzić  za  sprawiedliwą.  Wiedzisda  dosko- 
nale, iź  jeżeli  nie  istota,  to  przynajmniej  pozór  spra- 
wiedliwości koniecznie  jest  potrzebny  monarchom.  Dbała 
o  opinią  ludzką  i  starsJa  się  ją  pozyskać;  wtenczas  tylko, 
kiedy  nie  można  było  inaczój  sobie  dogodzić,  i  nad  nią 
się  wywyższała.  Wielkie  zbrodnie  polityczne,  jakich  się 
względem  Polski  dopuściła,  były  ubarwione  pozorami  po- 
lityki, potrzeby  stanu  i  ^wy  wojennój;  rozdawnictwem 
dóbr  w  podbitój  Polsce  uj^  przecież  wszystkie  wyższe 
warstwy  Rossy an,  chociaż  najniesłuszniój  zagam^  fami- 
lijne własności  tych,  którzy  zostali  za  to  tylko  skarani, 
że  z  większóm  poświęceniem  niepodległej  dotąd  ojczyzny 
bronili;  owszem,  nadzieja  połowu  na  obywatelach  polskich 
była  powodem,  że  wszyscy  otaczający  Katarzynę  zachę- 
cali ją  do  zbrodniczej,  nielitościwój  i  zaborczej  polityki. 
Z  pomiędzy  tylu  donataryuszów,  którzy  bez  zgrozy  cudze 
majątki  pobrali,  jeden  tylko  podobno  jenerał  Persen, 
szczęśliwy  zwycięzca  pod  Maciejowicami,  odmówił  dóbr 
po  Czackich,  i  prosił  o  wyznaczenie  mu  innego  majątku 
z  dawnych  królewszczyzn.  Nikt  inny  tego  aktu  słuszno- 
ścił  nie  uczynił,  pod  pozorem,  iź  toby  rozgniewdio  Im- 
peratową,  i  że  jój  rozkazom  należało  być  ślepo  posłu- 
sznym. —  Co  raz  monarchini  wyrzekła,  nie  było  już 
przedmiotem  rozbioru;  chociażby  przy  najmniejszem  za- 
stanowieniu musidio  się  wydawać  niesłusznem  i  niegodzi- 
wem,  nikt  tego  przecież  nie  przypuszczał  do  myśli,  nie 
pozwalał  sobie  podobnego  sądu.  Nie  przypuszczano,  aby 
można  było  monarchinią  sądzić  wedle  powszechnych  zasad 
słuszności;  rozumiano,  że  słuszność  nawet  powinna  była 
jej  wyrokom  ulegać.  —  Na  dowód  przytoczę  dość  głośny 
wówczas  wypadek.  Niejaka  księżna  Szachowska,  bardzo 
majętna,  wyjechawszy  z  córką  za  granicę,  wydała  ją  tam 


Digitized  by 


Google 


311 

za  księcia  d'Aremberg.  Xie  podobało  się  to  małźeń:?two 
Katarzynie;  kazała  wziąć  w  sekwestr  dobra  księżny  Sza- 
chowskiej.  Matka  z  córką  wróciły,  dla  przedstawienia 
całój  rzeczy.  ELatarzjna,  głucba  na  ich  proźbj,  skaso- 
wała własną  powagą  mf^eństwo,  pod  pozorem,  że  bez 
jój  pozwolenia  bvło  zawarte.  Nic  zapewne  nie  mogło  być 
niesłuszniejszego;  przecież  matka  i  zakocłi&na  w  mężu 
córka,  przyjęły  bez  sarkania  ten  wrrok  z  Oljmpu,  i  one 
i  cała  publiczność  tamtejsza,  uznsij  to  za  rzecz  naturalną, 
a  przynajmniej  żadnych  głośnych  uwag  nad  tym  gwał- 
tem nie  pozwoliły  sobie.  Młoda  księżna  d'Aremberg  wr- 
srfa  wkrótce  za  drugiego  męża,  z  którym  źle  żyjąc  i  tra- 
piona wyrzutami  sumienia,  śmierć  sobie  zadała  za  po- 
mocą trucizny. 

„Chcąc  przykładami  objaśnić  stan  rzeczy  w  Peters- 
burga, możnaby  go  w  tóm  przyrównać  do  okazałego 
Dworu  Ludwika  XIT.,  jeśli  mu  przez  to  zbyt  nie  uwła- 
czamy, że  w  nim  metresy  tężsamą  grały  rolę  co  fawo- 
ryci u  Katarzyny;  co  do  intryg,  zepsucia  i  płaskości  dwo- 
rzan podobnym  on  był  do  bizantyńskiego  pdiacu  greckich 
cezarów ;  co  do  uległości  i  admiracyi  dla  swój  władczyni, 
do  Anglii,  oczarowano)  przez  Elżbietę,  ambitną  także 
i  srogą,  lecz  wielkiemi  talentami  i  męzką  energią  uda- 
rowaną.  • 

„Lubieżność  nawet  Katarzyny,  która  nieraz  w  chwi- 
lowych, przemiennych  kaprysach  się  objawidia  i  musidia 
być  zadowolnioną  natychmiast,  stanowiła  niejako  szcze- 
gólny węzeł  między  nią  i  jój  narodem ,  to  jest  wojskiem, 
dworakami  i  klassami  przewodniczącemi  w  kraju«  Każdy 
oficerek,  każdy  przystojny  młodzian  zaczynający  swój  za- 
wód, roił  sobie,  że  może  się  kiedyś  podoba  monarchini, 
którą  czcił  w  oUokach.  Chociaż  ona  często,  jak  pogań- 
scy bogowie,  zstępowała  z  Olympu  na  ziemię,  aby  się 
mieszać  ze  śmiertelnymi ,  nic  to  w  oczach  poddanych  nie 


Digitized  by 


Google 


312 

uwłaczało  j6j  władzy  i  powadze;  owszem,  unoszono  się 
nad  jej  rozględnością  i  rozumem,  a  wszyscy  jój  bliżsi  słu- 
dzy płci  obojój,  doznający  jój  łaslt,  głosili,  wychwalali 
jój  łagodność  i  w  rzeczy  samój  byli  do  niój  przywiązani. 

„Nam  jeszcze  nie  było  wolno  zbliżyć  się  do  przybytliu 
łask  i  potęgi,  Ittórego  blaskiem  wszystkie  oczy  były  tara 
olśnione.  Jeszcze  nie  odebraliśmy  pozwolenia  przedsta- 
wienia się  u  Dworu,  który,  jak  zazwyczaj,  na  początku 
wiosny  przeniósł  się  był  do  Taurydzkiego  pałacu.  Wi- 
dzieliśmy tylko  pierwszego  dnia  naszego  przybycia  do 
Petersburga  (1  maja  według  starego  lutlendarza),  młodych 
wielkich  książąt  jadących  w  paradzie  do  Katarinenhofu, 
miejsca  za  miastem,  gdzie  cala  publiczność  zbiei^a  się  co  roku. 
Tam,  zaraz  z  pojazdów  wysiadłszy,  poszliśmy  chodzić 
z  ciekawości  i  spotkaliśmy  młody  Dwór,  kilkakrotnie  to 
miejsce  wśród  tłumu  objeżdżający.  —  Niebawnie,  już 
w  społeczeństwie  zapoznani ,  zaproszeni  zostaliśmy  na  uozt^ 
mającą  trwać  prawie  24  godzin,  bo  zaczynając  się  od 
wczesnego  śniadania,  zawierała  w  sobie  tance,  ranne  prze- 
jażdżki, teatr,  i  nareszcie  bal  z  późną  wieczerzą.  Tę 
ucztę  dawała  księżna  Golicynowa,  której  matlut,  ozdo- 
biona portretem  cesarzowo],  była  ochmistrzynią,  przydaną 
wielkiój  księżnie,  żonie  Aleksandra.  Młody  Dwór  zatóm 
znajdował  się  na  uczcie,  i  dla  niego  ona  dawaną  była. 
Księżna  Golicynowa  zaprosiła  nas,  chociaż  nie  przedsta- 
wionych u  Dworu,  a  uczyniła  to  z  natchnienia  matłd, 
hrabiny  Szuwałowowój ,  kt^ra,  jak  nam  oświadczyła,  za- 
pytawszy się  o  to  wyżój,  odebrała  zadowalniającą  odpo- 
wiedź. To  nam  dodawało  pewnój  wagi.  Nie  można  było 
widzieć  piękniejszój  pary  nad  18-to  letniego  W.  Ks.  Ale- 
ksandra z  jego  16 -to  letnią  żoną;  niepodobna  było  nie 
być  ujętym  ich  młodością,  wdziękiem  i  wyrazem  dobroci. 

„Tak,  zwłaszcza  wieczorami,  zajęci  rozbudzoną  cie- 
kawością, roztargnieniem  i  nadzwyczajną  wszystkich  grze- 


Digitized  by 


Google 


313 

cznośeią,  miewaliśmy  wszakże  w  ciągu  długich  dni  cięż- 
kie godziny,  w  których  C4iła  gorycz  naszego  położenia  sta- 
wała przed  oczami  i  bardzo  przykro  czuó  się  nam  dawała. 
Ti-zeba  było  kłaniać  się,  zalecać,  dopraszać  się.  —  Było 
to  zmudnóm  i  gorzkióm  i  w  tśm  najbardziśj  potrzebną 
była  przynuka,  jaldśj  Górsld  z  nami  użjwsl.  Był  on 
w  tój  mierze  bez  żadnój  litości,  i  skoro  widział,  że  za- 
lecanie się  lub  powtórzona  wizyta  mogła  być  użyteczną, 
albo  żeśmy  ją  zbyt  długo'  odkładali,  nie  dawał  pokoju 
i  zmuszał  do  jój  odbycia,  przypominając,  że  tu  o  los 
naszych  rodziców  idzie,  żeśmy  po  to  tu  przyjechali.  Ulu- 
bieńcem  podówczas  był  Platon  Zubow;  pierwszóm  więc 
staraniem  naszóm  było  jemu  się  przedstawić. 

„Pojechaliśmy  o  naznaczono]  poobiedniój  godzinie  do 
Taurydzkiego  pałacu,  gdzie  Dwór  bawił  i  wprowadzeni 
zostaliśmy  do  pokoju,  gdzieśmy  Zubowa  stojącego  i  opar- 
tego o  komodę  zastali.  Był  ubrany  w  ciemnym  surdu- 
cie; włosy  w  wysoki  tupet  ufiyzowane  i  nieco  rozczo- 
chrane. Młody  dosyć,  szczupły,  pociągły,  ciemnój  m- 
czój  i  przyjemno)  twarzy,  głos  miał  dyszkantowy.  Przy- 
jt^  nas  z  protekcyjną  grzecznością.  Górski  najczęściej 
bywał  naszym  oratorem  i  zabierał  głos  odpowiadając  na 
stawiane  nam  pytania  —  z  tęgą  zawsze  miną,  choć  ka- 
leczoną często  francuzczyzną.  Hr.  Zubow  oświadczył,  że 
będzie  się  starał  nam  pomódz,  że  wszystko  zależy  od  ła- 
sld  N.  Imperatorowój  i  że  mylnóm  byłoby  mniemanie, 
iż  on  lub  ktokolwiekbądź  może  w  sposób  stanowczy  na 
najwyższą  jój  wolę  wpływać,  lecz  że  wkrótce  jój  samój 
przedstawieni   będziemy. 

„Książę  Kui*akin  (brat  znanego  późniój  ambassadora), 
który  z  grzecznością  był  się  podjął  nami  opiekować  i  wszę- 
dzie wozić,  zawiózł  nas  także  do  hr.  Zubowa,  lecz,  jeżeli 
mię  pamięć  nie  myli,  nie  wszedł  z  nami  trzema,  i  został 
przez  ciąg  naszój  konwersacyi  w  poprzedzającym  pokoju, 


Digitized  by 


Google 


314 

a  Inaczej  w  przedpokoju,  gdzie  nas  znowu  zabrał,  pyta- 
jąc z  ciekawym  uśmiechem,  co  się  stało?  Wszystko  w  jego 
pytaniacli  okazywało  przekonanie,  żeśmy  byli  u  najwa- 
żniejszego w  imperyum  człowieka. 

„Drugą  podobną  figurą  był  Waleryan  Zubow,  młodszy 
brat  tamtego,  przystojniejszy  od  Platona,  bo  coś  bardziój 
męzkiego  w  rysach  i  postaci  mający;  był  on  szczególnie 
uprzejmóm  okiem  przez  cesarzową  widziany  i  wnoszono, 
że  gdyby  pierwój  był  postrzeżony,  byłby  zapewne  miejsce 
faworyta  otrzymał.  Teraz,  dla  pokrewieństwa  z  hr.  Pla- 
tonem i  dla  osobistego  powziętego  ku  niemu  upodobania, 
niemały  miał  wpływ  nad  umysłem  starćj  monarchini. 
Tam  więc  nam  trzeba  było  uczęszczać.  Dziwnym  trafem, 
Waleryan  Zubow  dowodził  właśnie  tym  oddziałem  wojska, 
który  przed  rokiem  zaledwo  Puławy  burzył  i  do  szczętu 
był  zrabował.  Wiadomo,  do  jakiego  stopnia  rozwiązło- 
ści wolno  puszczone  wojsko  posunęło  swój  rabunek, 
a  chociaż  w  Puławach  nie  widziano  samego  Waleryana 
Zubowa,  trudno  jest  jednak  uwierzyć,  aby  tak  srogie 
rozpusty  działy  się  w  jego  praedniój  straży,  bez  jego 
wiadomości  i  dozwolenia.  Nie  praeczę,  że  mógł  byó  na 
to  rozkaz  wyraźny,  czy  z  Petersburga,  czy  przez  dowo- 
dzącego jenerała,  zgadzający  się  z  wolą  wyższą  i  dla  przy- 
podobania się  j6j  wydany;  lecz  człowiek  honoru  w  spo- 
sobie wykonania  podobnych  rozkazów  może  okazać,  że 
ich  niechętnie  dopełnia  i  zachować  pewną  miarę,  jakiój 
w  tym  razie  nie  było  zgoła.  My  tedy  zrabowani,  mu- 
sieliśmy iść  i  kłaniać  się  temu,  którego  u  nas  miano  za 
sprawcę  rabunku  i  prosić  go  o  protekcyą;  owszem,  od 
niego  zaczęliśmy,  i  przez  niego  uzyskaliśmy  wstęp  do  sa- 
mego faworyta,  i  ten  osobliwy  honor,  żeśmy  jemu  w  szcze- 
gólnej wizycie  byli  przedstawieni. 

„Jakkolwiekbądź,  hr.  Waleryan  Zubow  uchodził 
w  Rossyi  za  młodego  człowieka,    szczerego  i  szlachetnie 


Digitized  by 


Google 


315 

myślącego,  lecz  mającego  wszystkie  wesołe  upodobania 
i  passye,  jakim  się  młodość  oddaje,  bez  splamienia  na 
potóm  umysłu  i  reputacyi.  Był  wówczas  w  romansie  z  pa- 
nią Protową  Potocką,  przybyłą  za  nim  do  Petersburga, 
lecz  nigdzie  się  nie  pokazującą,  co  mu  nie  przeszkadzało 
w  inne  razem  wchodzić  miłostki.  Stracona  tak  młodo 
noga  (pod  Kobyłką,  w  małój  utarczce,  zanim  Su  worów 
na  Pragę  uderzył)  i  chodzenie  na  kulach,  dodawało  mu 
niemało  wdzięku  w  oczach  Imperatorowój  i  wielu  dam. 
Przypatrując  mu  się  z  blizka,  łatwo  było  w  nim  dostrzedz 
pewną  elegancką  opieszałość,  maniery  i  zwyczaje  zepsu- 
tego przez  kobiety  i  fortunę  młodzieńca.  Otaczali  go 
różnego  rodzaju  pochlebcy,  którymi  pokoje  jego  zawsze 
były  zapełnione.  Tam  i  my,  jak  na  powrozie  przez  po- 
czciwego Górskiego  prowadzeni,  musieliśmy  z  attencyą 
bywać,  naszemi  figurami  przypominając,  że  interes  ro- 
dziców jeszcze  załatwionym  nie  był.  Przypominam  sobie, 
że  te  wizyty,  kiedy  większej  poufałości  i  zbliżenia  się 
miały  minę,  były  nadzwyczaj  uciążliwe  i  nudne,  bo  żadna 
rozmowa  nie  mogła  się  nigdy  zawiązać;  nie  było  między 
nami  żadnego  punktu  zetknięcia.  Najczęściój,  hr.  Wa- 
lery an  na  tóm  kończył,  że  prosił,  abyśmy  byli  przekonani, 
iż  ani  jego  brat,  ani  on  sam  nie  są  bynajmniój  wielowła- 
dni,  że  nie  wszystko  mogą  wyjednać  u  monarchini,  i  że 
często  rzeczy  się  dzieją  wbrew  ich  chęciom.  —  Myślę 
wszelako,  że  hr.  Waleryan  Zubow  poczuw^  się  do  pe- 
wnego względem  nas  obowiązku,  i  że  dla  poprawienia 
swój  sławy  i  dogodzenia  temu  uczuciu,  chciał  nagrodzić 
zło  jakie  nam  wyrządził,  i  najwięcój  może  w  owym  czasie 
przyczynił  się  do  usunienia  stawianych  nam  trudności  a  ze 
wszystkich  przytomnych  w  Petersburgu ,  najstalój  u  brata 
i  u  Imperatorewój  za  nami  przemawiał. 

„Wizyty  u  hr.  Platona  zupełnie  innego  były  rodzaju. 
Tam  było  un  lever^  w  calom  znaczeniu  tego  wyrazu.    Po 


Digitized  by 


Google 


_     316^ 

otrzjmanój  dystynkcyi,  że  nas  osobno  na  pierwszy  raz 
przyjąłj  jeździliśmy  jak  wszyscy,  aby  się  przypomnieć 
J  Wielmożnemu  faworytowi  i  zapewnić  sobie  jego  wsta- 
wienie się  za  nami.  Co  dzień  około  jedenastój  z  rana 
zjeżdżała  się  czereda,  prawdziwa  zginają  suplikantów  i  dwo- 
raków, aby  asystować  ubieraniu  się  faworyta;  ulica  była 
pełną  cztero-  i  sześciokonnycli  karet,  i  zajeżdżania  były 
liczne  jak  przed  teatrem.  Czasem,  po  krótkiój  chwili 
oświadczano  tćj  zgrai ,  że  hrabia  nie  ukaże  się  dnia  t^go 
i  suplikanci  pozdrowiwszy  się  wzajemnie,  mówili  sobie 
do  zobaczenia  się  nazajutrz.  Gdy  zaś  publiczne  ubiera- 
nie się  hrabiego  (lever)  miało  mieć  miejsce,  wpuszczano 
przytomnych  do  przeznaczonój  na  to  sali.  Cisnęli  się  tam 
ludzie  rozmaitego  stanu,  pochodzenia  i  stopnia,  od  głó- 
wnodowodzących jenerałów  i  błękitnych  wstęg,  do  czer- 
kiesów,  Itupców  i  brodaczy.  W  tym  czasie  wielu  było 
Polaków,  proszących  o  powrócenie  wydartego  majątku, 
lub  sprostowanie  innój  jakiój  niesprawiedliwości.  Pomię- 
dzy nimi  pamiętam  księcia  Aleksandra  Lubomirskiego, 
chcącego  sprzedać  dobra  swoje,  aby  wstrząśnioną  nieszczę- 
ściami la-aju  fortunę  podźwignąć;  metropolitę  unickiego 
Kosteckiego,  który  napróżno  sędziwą  swą  głowę  chylił, 
aby  uratować  niesłusznie  odjęte  mu  dobra,  i  ocalić  obrzą- 
dek, dla  którego  rząd  moskiewski  już  wtenczas  wyłącznie 
był  srogim;  młodego  Oskierkę,  który  za  ojcem  porwa- 
nym na  Sybir  prosił  i  oddania  majątku  się  domagał. 
Daleko  byłoby  ich  więcój,  gdyby  każdemu  wolno  było 
przyjechać,  gdyby  największa  część  nie  była  po  więzie- 
niach, lub  na  Sybir  zagnaną,  i  gdyby  głos  chcących  od- 
woływać się  choć  do  wątpliwego  miłosierdzia  monarchini 
nie  był  Avstrzymany  i  zagłuszony;  gdyby  nareszcie  synom 
i  przyjaciołom  pokrzywdzonych  wolny  był  przyjazd  do  sto- 
licy. Ale  zazwyczaj  wiedzieli  ci  z  wyższych  czy  z  niż- 
szych urzędników,    którym  o  tśm  wiedzieć  należało,    kto 


Digitized  by 


Google 


317 

z  jakim  lnterc^^em  chciał  jechać  do  Petersburga  i  często, 
stosownie  do  własnych  widoków,  odmawiano  srogo  pas- 
portów.  Metropolita  unicki  Jatwo  wprawdzie  pasport 
uzyskał,  ale  za  przyjazdem  doznał  tylko  odmowy,  lekce- 
ważenia, prawie  pogardy.  Odpowiedziano  mu,  że  od 
wyrzeczonój  jakkolwiek  niesłuszno]  woli  monarchini  od- 
wołania niema,  że  próżno  jest  utyskiwać,  błagać,  spodzie- 
wać się  nawet,  aby  odrobioną  być  mogła.  Klamka  zapa- 
dła, a  tóm  mocniój  zapadła,  że  ją  korzystająca  chciwość 
zasuniętą  trzymała. 

„Te  rozmaite  i)roszące  figury  zjeżdżały  się  tedy  gro- 
madnie do  faworyta.  Można  było  prawie  zgadywać  z  twa- 
rzy każdego,  co  go  przywiodło.  Na  jednym  znać  było 
frasunek  i  poti-zebę  bronienia  tylko  własnego  majątku, 
honoru  i  całój  swój  istności;  na  drugim  przeciwnie  chęć 
pozyskania  cudzego,  lub  zachowania  zagrabionych  dóbr; 
jedni  smutnie  tam  przychodzili,  znagleni  nieszczęściem, 
drudzy  przybiegali  z  dobrój  woli,  aby  wyżebrać  nadanie 
jakich  skonfiskowanych  majątków,  inni  naostatek  przez 
proste  dworactwo,  aby  się  płaszczyć. 

„Zdawało  się,  że  nie  można  prawie  być  poniżonym 
znajdując  się  w  tój  zgrai,  gdy  każdy  około  siebie  po- 
strzegał pierwszych  panów  i  dowodzących  jenerałów,  przed 
któremi  nasze  prowincye  drżały,  którym  opłacały  się  z  po- 
korą, a  którzy  tu  z  wielkiem  uniżeniem  zbliżali  się  dó 
faworyta  i  odchodzili  nie  mając  szczęścia  widzieć  go,  albo 
musieli  stać  pi*zed  nim,    gdy  on  na    krześle   ubierał  się. 

„W  dniu,  kiedy  Zubow  przyjmował,  otwierały  się 
podwoje,  on  wchodził  niedbałym,  przeciągłym  krokiem, 
w  szlafi'oku  i  białym  podwlośniku,  spodem  na  pół  ubra- 
ny, i  lekko  się  głową  skłoniwszy  stojącym  w  milczeniu^ 
w  nieco  oddalonóm  kole,  zebranym  suplikantom  i  dwo- 
rakom, siadał  przed  gotowalnią  na  krześle;  kamerdynery 
przystępowali  do  fryzowania   pukli  i  tupetu  dosyć  wyso- 


Digitized  by 


Google 


318 

kiego  i  mocno  iiapudrowanego.  Pod  ten  czas  wchodzili 
inni  suplikanci  lub  zalecający  się;  z  tych,  gdy  fryzujący  się 
hrabia  znienacka  którego  spostrzegł,  tego  niekiedy  głową 
pozdrowił.  Wszyscy  z  wielką  uwagą  i  uszanowaniem  wy- 
glądali chwili  spotkania  jego  oczu.  Myśmy  zawsze  zy- 
skali wyłącznie  łaskawy  uśmiech  i  skłonienie  głowy. 
Wszyscy  nie  otwierając  ust  stali.  Ta  wizyta  była  niejako 
grą  mimiczną,  wymownóm  milczeniom,  któróm  każdy  swój 
interes  faworytowi  przypominał  i  polecał,  nikt  bowiem 
ani  słowa  do  niego  nie  przemówił,  chyba  on  sam  zaga- 
dał, ale  nigdy  prawie  o  interesie,  który  mu  już  zkądinąd 
był  znany,  z  podanśj  lub  odesłanój  prośby.  Często  ani 
słowa  do  nikogo  nie  wyrzekł;  nikt  zaś  tam  nie  siedział, 
prócz  samego  pana.  Nie  pamiętam,  aby  gospodarz  kazał 
komu  daó  krzesło,  prócz  jednego  feldmarszałka  Sołtykowa, 
pierwszej  figury  u  Dworu,  o  któiym  powiadano,  że  był 
pierwszym  sprawcą  fortuny  Zubowów,  bo  po  odejściu  Ma- 
monowa,  Platona  Imperatorowój  podsunął.  Wielowładny 
gubernator  Tutolmin,  który  wówczas  trząsł  Wołyniem 
i  Podolem,  gdy  przybył  na  audyencyą,  a  faworyt  od  nie- 
chcenia pozwolił  mu  siąść,  nie  śmiał  prawie  tego  za- 
szczytu przyj  ąó,  a  na  pół  usiadłszy  nó,  stołku,  tak  się  na 
nim  czuł  niewygodnie,  że  wkrótce  wstał.  —  W  czasie 
fryzowania,  papiery  do  podpisu  przynosił  zazwyczaj  sekre- 
tarz Grybowski,  o  którym  stojący  do  ucha  sobie  szeptali, 
że  go  grubo  opłacać  trzeba,  aby  interes  wy  kierować, 
i  który  we  własnóm  mieszkaniu  z  równą  dumą  swoich 
aplikantów  przyjmował,  jak  jego  pryncypał  u  Dworu; 
właśnie  jak  to  się  w  Idzym  Błażeju  (Gil-Blas)  czyta.  Hra- 
bia, podpisawszy  kilka  papierów  i  otarłszy  puder,  wdzie- 
wał mundur  lub  surdut,  i  pokłoniwszy  się  do  koła,  czę- 
sto nikomu  ani  słowa  nie  powiedziawszy,  wracał  do  we- 
wnętrznego pokoju.  Wszystko  to  się  dopełniało  z  pe- 
wną niedbałością ,  wielką  powagą  i  niby  godnością,  które 


Digitized  by 


Google 


319 

oczywiście  nie  były  naturalne,  lecz  należały  do  przepisa- 
nego sobie  i  nieco  przesadnego  układu.  Tak  się  odby- 
wało najczęścićj  to  milczące  posłuchanie ,  a  skoro  znikł  hra- 
bia, zgraja  obróciwszy  się  na  piętach ,  spieszyła  do  swoich 
karet,  przy  czóm  każdy  mniój  więcój  krzywił  się  lub  mni- 
czał  sobie  pod  nosem  uwagi   nad  odbytą   dopiero   sceną. 

„Do  żadnego  ministra  nie  udawaliśmy  się  o  pomoc 
w  naszym  interesie.  P.  Jakub  według  rady  różnych  ży- 
czliwych zdecydował,  i  bardzo  słusznie,  że  pewniój  jest 
i  roztropniój  polegać  na  samych  Zubowach.  Wszelako 
byliśmy  innym,  znaczącym  osobom  prezentowani.  Mię- 
dzy niemi  celował  hr.  Bezborodko,  malorossyanin ,  który 
był  zaczął  swą  służbę  przy  marszałku  Rumiancowie  i  od 
niego  Imperatorowój  polecony,  dzięki  własnym  talentom, 
to  jest  niezmiernćj  pamięci  i  wielkiój  łatwości  do  pracy, 
prędko  porósł  w  znaczenie  i  dostatki.  Mianowany  człon- 
kiem Collegium  spraw  zagi^anicznych,  do  najsekretniej- 
szych  przez  Katarzynę  był  używany  interesów.  Przy  gTu- 
bój  figurze  i  trochę  niedźwiedziowatym  pozorze,  posiadał 
on  bystry  rozum,  wielką  pojętność  i  rzadką  zdolnośó  przy- 
swajania sobie  wszystkiego.  Choć  bardzo  leniwy,  lubiący 
wszelkie  zabawy  i  roskosze  i  w  nich  żyjący,  w  ostatniój 
tylko  potrzebie  brał  się  do  roboty,  gdy  ta  nadeszła ,  pra- 
cował szybko  i  bez  odpoczynku;  poważany  był  przez  Impe- 
ratorową  i  obsypany  jój  łaskami.  On  jeden  z  ludzi  znaczą- 
cych w  Petei*sburgu  nie  nadskakiwał  Zubowom  i  nigdy 
u  nich  nie  bywał,  co  wszyscy  z  wielką  admiracyą  cyto- 
wali,  ale  czego  nikt  nie  naśladował. 

„Stary  hr.  Ostennan,  vice -kanclerz  i  pierwszy  czło- 
nek Collegium  spraw  zagranicznych,  wyglądał  jak  figura 
na  starom,  tkanóm  obiciu.  Długi,  blady,  chudy,  nosił  się 
po  dawnemu,  w  butach  sukiennych,  w  sukni  szarćj  sta- 
rego kroju,  ze  złotemi  guzikami  i  czarną  wstążką  na  szyi. 
Sięgał  on  czasów  Elżbiety;  nastąpił  po  hr.  Paninie.    Re- 


Digitized  by 


Google 


320 

prezeiitant  uiiiiioiiycli  czasów,  miał  reputacyą  bardzo 
uczciwego  człowieka;  maniery  jego  były  poważne  i  jakby 
ttilegraficzne,  bo  często  nic  nie  mówiąc  witał  tylko  z  wy- 
soka długą  ręką  i  pokazywał  krzesło,  aby  usiąsó.  —  Używa- 
nym był  teraz  tylko  do  obiadów  i  formalności,  do  zwy- 
kłych codziennych  spraw,  lub  Idedy  chodziło  o  wydanie 
jakiój  tinalnój  noty  albo  deklaracyi,  gdzie  imię  jego  figu- 
rowało na  czele.  Miernego  rozumu,  już  podeszły  hr. 
Osterman,  miał  zalety  długiój  praktyki,  uczciwości,  pro- 
stego i  doświadczonego  rozsądku.  On  jeden,  ta  mu  niech 
pozostanie  chwała,  wotował  na  radzie  przeciw  rozbiorowi 
Polski,  dowodząc,  że  Austrya  i  Prusy  więcój  na  tśm 
wygrają  niż  Rossya.  Głos  jego  wtenczas  nie  znalazł 
poparcia  i  wagi;  odtąd  tóż  hr.  Osterman  stał  się  mniój 
jeszcze  znaczącym  i  zostawiano  go  na  boku,  chociaż  pozor- 
nie stał  jeszcze  na  czele  spraw  zagranicznych  i  zawsze 
z  uprzejmością  i  względami  przez  Katarzynę  był  trakto- 
wany. Hr.  Osterman  z  tytułem  kanclerza  usunął  się  do 
Moskwy,  skoro  cesarz  Paweł  wstąpił  na  tron.  W  tśmże 
mieście  mieszkał  starszy  brat  jego  senator,  sławny  w  Mo- 
skwie ze  swoich  dziwnych  dystrakcyj.  —  Ci  dwaj  starcy 
żyli  jeszcze  w  czasie  koronacyi  cesai^za  Aleksandra.  Nie 
mając  potomka,  przysposobili  hr.  Tołstoja- Ostermana, 
który  późniój  wsławił  się  swoją  odwagą  i  stratą  nogi 
pod  Kulm. 

„Hr.  Samojłow,  prokurator  generalny,  czyli  jak  wów- 
czas minister  spraw  wewnętranych,  sprawiedliwości  i  fi- 
nansów zarazem,  chociaż  siostrzeniec  Potemkina,  był  je- 
dnym z  dworaków  najbardziój  nadskakujących  Zubowowi, 
przeciwnikowi,  jak  wiadomo,  nieboszczyka  jego  wuja.  Sa- 
mojłow, nadzwyczaj  płytkiego  rozumu,  często  śmieszny 
dla  swój  nadętój  głupoty,  zresztą  niezły  człowiek,  złośli- 
wy, jak  go  Niemcewicz  maluje,  raczój  pi-zez  brak  roze- 
znania, wielką  bojaźliwość  i  płytkość  niżeli  przez  własną 


Digitized  by 


Google 


321 

niegodziwośó,  wziętym  był  przez  Katarzynę,  aby  dowieś(5 
światu,  źe  ona  nawet  z  ministrem  bez  mózgu  potrafi 
rządzić  tak  ogromnóm  państwem.  Zakładała  na  tóm  bo- 
wiem miłość  własną,  że  zna  doskonale  prawodawstwo 
i  wewnętrzny  tryb  interesów  kraju,  który  w  samój  rze- 
czy, za  jój  panowania  na  nowo  i  lepiśj  urządzonym  zo- 
stał. Zresztą,  Samojłow  nie  miał  najmniejszego  wpływu 
ani  znaczenia,  i  biada  tym,  z  którymi,  z  powodu  wy^so- 
kiego  urzędu  swojego,  miał  do  czynienia;  nie  żeby  im 
przez  złość  cliciał  szkodzić,  lecz  dla  trudności  zrozumienia 
czegokolwiek,  dla  dumy  i  płytkości  umysłu.  Tego  do- 
znali ks.  Aleksander  Lubomirski ,  traktujący  z  nim  o  sprze- 
daż dóbr  i  biedni  nasi,  w  niewoli  zostający,  czcigodni 
więźniowie. 

„Tak  przechodziły  dni  po  dniach,  tygodnie  po  ty- 
godniach, w  nieustannym  ruchu  dla  nas  nowych,  raz 
przykre,  to  znowu  obojętne,  a  zawsze  roztargnienie  przy- 
noszące. Lecz  ani  myśl  odzyskania  fortuny  rodziców 
naszych,  ani  świetne  społeczeństwo,  do  którego  by- 
liśmy wciągnieni,  nie  zagłuszyły  bynajmniój  innych,  głę- 
boko w  duszy  wkorzenionych  uczuć.  Wracając  do  siebie, 
rozpamiętywaliśmy  o  naszóm  oddaleniu  od  kochanych  ro- 
dziców i  sióstr,  o  nieszczęściach  Polski,  o  naszóm  tru- 
dn6m  i  przykróm  położeniu ,  a  najboleśniój  nam  było  po- 
myśleć, że  kiedy  my  wolni,  po  salonach  i  uczta<5h  snujemy 
się,  tylu  najzacniejszych  Polaków,  w  tómże  miejscu  trzy- 
manych, jest  w  ciężkiój  niewoli.  Trudno  było  cokolwiek 
o  nich  posłyszeć,  niebezpiecznie  dowiadywać  się.  Dwóch 
było  Polaków  na  posyłkach  przy  hr.  Zubowie,  którzy 
weszli  do  służby  rossyjskiój  po  drugim  zaborze,  kiedy 
część  wojska  polskiego  na  Ukrainie  i  Podolu  zmuszoną 
została  do  tój  służby.  Jeden  z  nich  Komar,  teraźniejszy 
bogacz  i  obywatel  podolski,  którego  rodzina  trudniła  się 
interesami  naszego  dziada  i  ztą<ł  była  nam   znana;  drugi 

Ksiąię  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  21 


Digitized  by 


Google 


322 

Porado wski,  późniój  waleczny  jenerał,  poległy  w  woj- 
nie z  Francuzami.  Poradowski  był  oficerem  i  namie- 
stnikiem w  pułku  ks.  Wirtembergskiego,  a  ztąd  jeszcze 
lepićj  mi  znany.  Przez  nich  mieliśmy  niejalde  wiado- 
mości o  naszych  więźniach.  Poradowski  zwłaszcza  poti-a- 
fił  nawet  oddaó  mi  niejakie  przysługi.  Dowiedzieliśmy 
się,  źe  z  pomiędzy  jeńców  wojennych,  jeden  tylko  Niem- 
cewicz, a  z  nim  Konopka  i  Kiliński  pozostali  w  foitecy; 
że  Kościuszko  z  niój  wyprowadzony,  dobrze  był  trakto- 
wany i  od  wszystkich  wysoko  ceniony;  że  przydany  mu 
major  Titow  miał  się  do  niego  przywiązać  i  opowiadał 
o  nim  pewne  szczegóły,  które  choć  nic  nie  znaczące 
(bo  ten  major  mało  miał  rozpoznania),  jednak  jako  ty- 
czącze  się  takiego  człowieka,  nawet  w  petersburskióm 
towarzystwie  z  ciekawością  i  zajęciem  były  słuchane  i  po- 
wtarzane na  ucho. 

„Marszałek  Potocki,  Zakrzewski,  Mostowski,  Sokol- 
nicki,  trzymani  byli  osobno  w  mieście,  na  szerokiój  i  ja- 
snój  uhcy,  Litgną  zwanój.  Nie  mogąc  zrobić  ^c  innego, 
przynajmniój  często  przez  tę  ulicę  jeździliśmy  i  chodzi- 
liśmy, w  nadziei,  że  choć  przypadkiem  ujrzymy  którego 
z  więźniów;  parę  razy  nam  się  mignęli,  ale  nigdy  podo- 
bno nie  postrzegU  nas.  Ta  część  ulicy  i  dom  ich  wewnątrz 
i  zewnątrz  nadto  był  strzeżony,  aby  w  naszóm  położeniu 
można  było  coś  więcćj  przedsięwziąć.  Jeździhśmy  prze- 
cież często,  a  gdy  ta  ulica  znajdowała  się  po  drodze  do 
Taurydzkiego  dworca,  więc  nieraz,  wracając  z  suplikau- 
ckiój  wizyty,  obracahśmy  jazdę  tamtędy,  z  biciem  serca 
patrząc  na  okna,  za  któremi  byli  w  więzach  mężowie, 
nam  młodym,  prócz  marszałka  Potockiego,  mniój  osobiście 
znani,  ale  z  reputacyi  i  z  czynów  znakomitych  w  cał6j 
ojczyźnie  głośni,    i   za   nią  srogo  i  niedusznie   cierpiący. 

„Wracając  do  siebie  wieczorem,  albo  w  godzinach 
niezajętych,    każdy  mówił  o  tóm,    co  midi  na  sercu  i  co 


Digitized  by 


Google 


323 

czuł  prawdziwie.  Poczciwy  Górski  nie  szczędził  wówczas 
epitetów  rozmaitym  figurom,  Ictóre  na  świecie,  z  wyso- 
Icości  swojój  lepiój  raczył  tralctowaó,  nie  zmieniając  dla 
tego  wewnętrznego  o  nicli  zdania.  Na  pierwszą  wzmiankę 
jakiego  imienia  (z  nielicznym  wyjątkiem  szanownych  pra- 
wdziwie ludzi),  kiedy  się  umyślnie  najmniejsza  do  niego 
dodała  pochwała,  p.  Jakub  zwykł  był  praerywac  nam 
mowę  temi  słowy:  „tak,  tak,  wielki  to  k...  i  gał- 
gan."  To  nigdy  nie  chybiło,  tak  że  obydwa  z  bratem 
często  umyślnie  wyjeżdżaliśmy  przed  nim  z  czyjąś  po- 
chwałą, aby  dojśó  do  takiego,  niezawodnego  z  ust  jego 
wyroku.  Te  sądy  szczególnie  spadały  na  Polaków,  ska- 
źonój  lub  wątpliwój  reputacyi,  z  których  coraz  inny  po- 
kazy wjJ  się  na  petersburskim  horyzoncie,  w  nadziei,  że 
jego  ozięWośó  lub  zdrada  powinna  mu  teraz  pochlebne 
przyjęcie  i  nagrody  u  Dworu  i  ministrów  zjednaó.  Tacy 
wszędzie  składali  dowody  podłości,  tem  większe  im  mniój 
w  ich  oczach  dawniejsze  ich  usługi  wynagi'odzone  zostały. 
Trzeba  było  za  podłość  bez  granic  tych  ziomków  rumie- 
nić się  nieraz.  Nie  mieszano  ich  wszakże  z  nami  i  wie- 
dziano doskonale,  że  dwie  były  kategorye  Polaków,  wcale 
różne,  tak  wartością,  jak  sposobem  obejścia  się  i  uczu- 
ciami. Z  Polaków,  najczęściój  obcowaliśmy  z  ks.  Ale- 
ksandrem Lubomirskim,  prawym  Polakiem,  człowiekiem 
zacnym  i  światłym,  którego  spokojny  lecz  wesoły  umysł, 
czasem  z  najsmutniejszych  okoliczności  śmieszność  wypro- 
wadzić umid.  Nieraz  razem  we  czterech  oddawaliśmy 
nieustanne  wizyty,  na  których  wszystkie  dni  nasze  zcho- 
dziły.  W  karecie,  między  wizytą  a  wizytą,  lub  kiedyśmy 
do  siebie  wrócili,  wszystkie  śmieszności  i  zgorszenia 
w  ciągu  dnia  dostrzeżone  roztrząsane  były  i  puszczane 
praez  rózgi  między  nami,  jak  to  bywa,  gdy  suplikanci 
skrzywdzeni,  przymuszeni  do  zamilczenia  własnego  spo- 
sobu myślenia  i  do  potakiwania  wszystkiemu  z  miną  za- 

21* 


Digitized  by 


Google 


324 

dowoloną,  potóm  między  sobą  i  w  poufałości,  dają  wo- 
dze prawdziwym  myślom  i  uczuciom  i  w  sądach  swoich 
mszczą  się  za  przymus  i  doznane  upokorzenie. 

„Po  kilku  miesiącach  takiego  oczekiwania,  przyszła 
nareszcie  chwila  przedstawienia  się  Katarzynie.  Stało  się 
to  w  lecie,  w  Carskióm  Siole,  gdzie  Dwór  z  Taurydz- 
kiego  pałacu  był  się  przeniósł.  Chwila  dla  nas  była  sta- 
nowczą, bo  dotąd  nie  wiedzieliśmy  nic  pewnego  o  losie 
podanój  przez  naszego  ojca  prośby,  w  którój  oświadczając, 
że  nas  wysyła  do  Petersburga,  prosił  o  zwrócenie  mu  zase- 
kwestrowanego  majątku.  Kazano  z  rana  przyjechać,  a  pre- 
zentacya  miała  mieó  miejsce  po  nabożeństwie.  W  ocze- 
kiwaniu tśj  chwili,  poszliśmy  do  hetmana  Bi*anickiego, 
który  jako  dawny  znajomy  Katarzyny,  dobrze  j6j  w  in- 
teresach Polski  zasłużony,  a  mąż  siostrzenicy  Potemkina, 
łaskawie  przez  nią  był  traktowany  i  wszędzie  miał  mie- 
szkanie u  Dworu.  Szkoda,  że  się  ten  człowiek  tak  spla- 
mił i  tak  oczywiście  do  nieszczęść  Ojczyzny  przyłożył. 
Mimo  swojego  dworactwa,  mimo  popełnionych  przestępstw, 
omylonój  ambicyi,  potrzeby  zbogacenia  się,  mimo  wątłych 
i  niepewnych  zasad  a  związków  familijnych,  w  jakich  znaj- 
dował się  z  Rossyanami,  Branicki  zawsze  czuł  się  w  du- 
szy Polakiem,  wolałby  byó  bogatym  i  ambicyi  swojój  do- 
gadzać w  Polsce  niż  gdzieindziój ;  miał  jakąś  własną 
miłość  dla  tój  Polski,  którą  zgubił,  żałował  jój,  czuł  się 
nieraz  upokorzonym  po  jój  zniszczeniu;  mimo  położenia 
swojego  znał  i  nie  lubił  Moskali  i  mścił  się  za  ich  pano- 
wanie skrytą  pogardą  i  wyśmiewaniem  ich  wad;  był  bar- 
dzo przyjacielskim  dla  dawnych  znajomych,  z  którymi 
mógł  się  nie  żenować  i  otwarcie,  bez  obawy  mówić.  Do- 
wcip prawdziwie  polski,  pełen  rzutkości  i  samorodnego 
humoru  czynił  jego  rozmowę  bardzo  zabawną;  pełno  miał 
różnych  dykteryek,  żartów  polskich  i  właściwych  sobie 
sposobów  tłumaczenia  się;  o  Targowicy  nigdy  nie  wspo- 


Digitized  by 


Google 


325  

minął,  lecz  lubił  o  dawnych  czasach  rozprawiać,  a  wtedy 
wracała  mu  gęsta  i  pańska  mina,  którą  tracił  zupełnie 
w  tłumie  dworaków,  gdzie  czuł  całą  swą  nicość  i  w  obec 
Katarzyny,  która  mu  często  do  swój  partyi  kazała  siadać. 

„Hetman  Branicki  wspominał  zawsze  o  moich  ro- 
dzicach z  wielkićm  i  zdaje  się  szczeróm  przywiązaniem; 
z  nimi  pi-zebył  długie  i  pełne  przygód  lata.  Oświadczał 
się  zawsze  z  dobremi  chęciami;  niczóm  zresztą  pomódz 
nie  mógł,  chyba  radą,  że  trzeba  było  być  cierpliwym 
i  powolnym  na  wszystko,  ostrzeżeniem  o  tóm,  co  się  działo, 
i  daniem  praytułku  u  Dworu  w  częstych  godzinach,  kiedy 
tam  nic  nie  robiąc  czekać  trzeba  było.  Do  hetmana 
więc  Branickiego  zaszli^my,  przyjechawszy  do  Car- 
skiego Sioła  i  u  niego  czekaliśmy  na  godzinę  prezenta- 
cyi.  Dawał  nam  swoje  instrukcye.  Gdyśmy  go  pytali, 
czy  trzeba  Imperatorową  w  rękę  całować  (bo  w  niektó- 
rych krajach  byłoby  to  nieuszanowaniem),  „Ej,  odpowie- 
dział, pocałujcie  ją  i  w byle  oddała  wam  dobra'^; 

nauczał  jak  przyklęknąć  trzeba,  i  t.  p. 

„Jeszcze  Imperatorową  była  w  kaplicy,  kiedy  mający 
się  prezentować  zebrali  się  na  pokojach.  Przedstawiono 
nas  wielkiemu  podkomorzemu,  hr.  Szuwałowowi,  dawne- 
mu faworytowi  Elżbiety,  który  za  jój  panowania  był  wie- 
lo władnym,  głośnym  w  Europie,  w  korespondencyi  z  ła- 
szczącymi się  sawantami,  d'Alambertem,  Diderotem, 
Wolterem ,  który  podobno  z  rozkazu  Elżbiety  zlecił  temu 
ostatniemu  napisanie  żywota  jój  ojca,  cesarza  Piotra  L, 
o  którego  dobrą  wolę  sama  Katarzyna,  młodą  będąc,  wielce 
się  starała.  Teraz  hr.  Szuwałow  choć  stary,  ale  dość 
czerstwy,  pomimo  lat  późnych  przedłużał  jeszcze  dworski 
swój  zawód.  Postawił  nas  wielki  podkomorzy  rzędem, 
przy  drzwiach,  na  przejściu.  Skończyło  się  nabożeństwo; 
służba  dworska,  kamerjunkry,  szambelanowie  i  dygnitarze 
zaczęli  po  dwóch  wychodzić  z  kaplicy;    pokazała  się   na- 


Digitized  by 


Google 


326   

reszcie  sama  Imperatorowa,  z  całym  książąt,  księżniczek 
i  dam  orszakiem.  Nie  było  czasu  na  nią  popatrzyć,  gdy 
musieliśmy  zbliżywszy  się  przyklęknąć  i  w  rękę  pocało- 
wać, a  nasze  imiona  wyrzeczone  zostały.  Cały  tłum  dam 
i  osób  znakomitych  idących  za  nią,  stanął  w  kole,  i  my 
tam  miejsce  znaleźliśmy.  Katarzyna  zaczęła  się  przecha- 
dzać w  koło  i  do  każdego  coś  przemawiać. 

„Była  to  kobieta  już  w  latach,  lecz  jeszcze  czerstwa; 
nie  wielka  i  mocno  rozwinięta,  miała  w  chodzie,  w  spo- 
sobie trzymania  głowy  i  w  całój  postawie  wiele  powagi 
i  składności;  nie  było  w  niój  żadnego  raptownego  ruchu, 
wszystko  płynęło  zwolna  i  z  godnością,  lecz  była  to  rzeka, 
którój  zdawało  się,  że  mało  co  oprzeć  się  zdoła;  j6j  twarz 
już  pomarszczoną,  lecz  pełną  wyrazu  wyższości  i  panowa- 
nia, nieustanny  rozjaśniał  uśmiech,  który  dla  przypomi- 
nających jój  czyny,  pozorem  ciszy  najsilniejsze  namiętno- 
ści i  wolę  nieugiętą  pokrywał. 

„Gdy  się  Lnperatorowa  do  nas  przybliżyła,  twarz 
jój  rozjaśniła  się  widocznie  i  z  uśmiechem  i  wzrokiem 
bardzo  łaskawym,  który  snadź  często  wychwalać  musiano, 
rzekła  do  nas:  „przypominam  sobie,  żem  ojca  waszego 
pierwszy  raz  poznała  właśnie  w  tym  wieku,  w  jakim  te- 
raz jesteście.  Spodziewam  się,  że  wam  w  tym  kraju  do- 
brze będzie."  Te  krótkie  słowa  były  dostateczne,  aby 
nas  zaraz  tłum  dworaków  otoczył,  abyśmy  jeszcze  bar- 
dziój  uprzejme  niż  dotąd  twarze  około  siebie  ujrzeli,  je- 
szcze przyjazniejsze  usłyszeli  zapewnienia.  Nadto,  zapro- 
szeni zostaliśmy  do  stołu  Imperatorowój ,  na  kolonadę ,  co 
wówczas  było  wielkim  zaszczytem,  który  nie  wielu  spo- 
tykał; był  to  bowiem  stół  wyłączny,  do  którego  Kata- 
rzyna tylko  z  wybranóm  towarzystwem  swojóm  zasiadała. 

„Przypominając  sobie  nasz  wiek  młodociany  i  poło- 
żenie, które  nie  wiele  uwagi  na  nas  powinny  były  zwra- 
cać, a  obok  tego,  bardzo  pochlebne  i  uprzejme  przyjęcie. 


Digitized  by 


Google 


327 

jakiego  w  towarzystwie  petersburskićm  doznaliśmy,  spo- 
sób nawet  w  jaki  nas  Katarayna  powitała,  muszę  w  tóm 
widzieć  jakby  ostatnie  odbicie  dawnych  wyobrażeń  o  Pol- 
sce. Trudno  to  inaczój  wytłumaczyć,  jak  przez  nie- 
zatartą jeszcze  na  Moskwie  wysoką  opinią  o  naszych 
wielkich  panach,  a  zwłaszcza  o  naszój  rodzinie,  która 
w  ostatnim  wieku  więcój  tam  była  znaną  i  nieszczę- 
śliwie widziała  się  zmuszoną  więcój  mieć  z  Moskwą  sto- 
sunków; przyczynić  się  zaś  do  tego  musiał  najbardziój 
osobisty  szacunek,  jaki  mój  dziad,  a  późniój  ojciec  za- 
skarbić tam  sobie  potrafili.  Zastaliśmy  jeszcze  obydwóch 
Naryszkinów  z  żonami,  którzy  ojca  mojego  w  wielkich 
łaskach  u  Piotra  HI.  i  w  początkach  panowania  Kata- 
rzyny znali,  a  ich  opowiadania  słyszane  były  i  powtarzane 
przez  młodych. 

„Tegoż  samego  dnia  byliśmy  przedstawieni  wielkim 
książętom.  Paweł  przyj-  nas  sucho,  lecz  dobrze;  jego 
żona,  w.  księżna  Mary  a,  z  łaskawóm  zajęciem,  z  przy- 
czyny brata,  którego  chciała  z  siotrą  naszą  pogodzić; 
młodzi  zaś  książęta  przyjęli  nas  wesoło  i  z  uprzejmą 
grzecznością. 

„Towarzystwo  petersburskie  podczas  lata  rozsypane 
jest  po  domach  wiejskich,  które  zowią  daczami.  Każdy 
z  panów  ma  swoje  albo  ją  najmuje  i  tam  na  kilka  mie- 
sięcy swój  zbytek  przenosi.  Im  krótsze  i  mniój  pewne 
jest  lato  pod  tóm  niebem,  tóm  chciwiój  każdy  z  nieco 
piękniejszych  dni  chce  korzystać,  i  nikt  zamożniejszy  nie 
pozostaje  w  mieście.  Nasze  więc  nieustanne  wizyty  za- 
mieniły się  w  ciągu  lata  na  jazdę  po  daczach,  tak  iż  by- 
liśmy zawsze  prawie  w  ruchu  i  na  dyszlu;  często  z  da- 
lekich dacz  wracaliśmy  w  późną  noc,  o  tój  porze  roku 
zupełnie  tam  jasną,  która  mniój  piękną  nam  się  zdawała 
od  naszych  księżycowych  nocy,  i  tylko  smutne  zazwyczaj 
wspomnienia    w  nas  rodziła.     Górski    niczego    nam    nie 


Digitized  by 


Google 


328    

prze]>iiszczał^  do  większój  rucha wośoi,  do  iiiezaiiiedbywania 
starań,  do  mnożenia  ze  wszystkimi  stosunków  przynaglał. 
One  w  samój  rzeczy  były  jednym  ze  środków  mogący  cli 
nas  do  pożądanego  końca  naszego  interesu  doprowadzi(5; 
o  tym  albowiem  końcu,  pomimo  poclilebnego  przyjęcia 
i  odbieranych  grzeczności  nic  wcale  nie  było  jeszcze  sły- 
chaó.  —  Katarzyna  jednak  wiedziała  o  wszystkióm,  co  się 
działo  w  towarzystwach  miejskich,  i  doszło  do  niój,  żeśmy 
w  świecie  petersbm-skim  mieli  niejakie  powodzenie.  Po- 
chwały ztamtąd  pochodzące  miały  u  niój  pewną  wagę. 

„Do  naszój  już  zbyt  morduj ącój  włóczęgi  po  daczach, 
dodać  jeszcze  przyszło  jazdy  do  Carskiego  Sioła,  o  trzy 
mile  od  miasta,  któreśmy  we  święta  i  co  drugą  niedzielę 
odprawiali,  dla  zwyczajnego  pokazania  się  przy  ubieraniu 
się  Platona  Zubowa.  Jako  prezentowahi,  bywahśmy 
także  na  pokojach  i  zapraszano  nas  do  wielkiego  stołu, 
u  którego  Imperatorowa  z  całą  rodziną  swoją  zasiadała, 
i  w  którym  wszyscy,  aż  do  pewnój  klassy,  mieli  udział. 
Kilka  razy  kazano  nam  być  także  na  wieczornych  zaba- 
wach, które  w  ogrodzie  miały  miejsce,  jeśli  sprzyjała 
pogoda.  Imperatorowa  wtenczas  przechadzała  się  z  całym 
Dworem ,  lub  tóż  ze  starszymi  siadała  na  ławie,  a  młodzi 
Wielcy  Książęta  i  Księżne,  Księżniczki,  damy  i  kawalero- 
wie grali  przed  nią  w  gi-y  na  murawie.  Nie  było  tam  widać 
w.  ks.  Pawła,  który  zaraz  po  nabożeństwie,  lub  wsta- 
wszy od  stołu,  odjeżdżał  do  Pawłowska,  blizkiego  swego 
pałacu.  Gry  te  zapoznały  nas  bliżój  z  Wielkimi  Książę- 
tami, którzy  nam  widocznie  uprzejmość  zaczęli  okazywać. 

„Pi^zed  udaniem  się  na  wieczorne  pokoje,  było  zwy- 
czajem dla  niektórych  wybranych,  do  jakich  i  my  nale- 
żeliśmy, przychodzić  do  Platona  Zubowa  po  obiedzie;  miały 
to  już  być  pouMe  wizyty.  Wychodził  faworyt  w  suniu- 
cie,  bardziój  rozkołysany  niż  kiedy,  wszystkich  nieUcznych 
zazwyczaj  przytomnych  prosił  siedzieć,  a  sam  się  na  krze- 


Digitized  by 


Google 


329 

ślo  lub  kanapie  rozlegał.  Rozmowa  zwykle  tak  wlekła 
się  opieszale  i  tak  była  omdlała,  jak  wszystkie  ruchy  fa- 
woryta. Ożywiał  ją  niekiedy  hr.  Cobentzl,  poseł  austi^a- 
cki,  albo  lir.  Esterhazy,  mieszkający  w  Carskióm  Siole, 
kt^ry  żywą  swą  mową  i  pewną  porywczością  dworacką, 
najzręczniejszą  do  pochlebstw,  tak  się  potrafił  podobać, 
że  sobie  przez  Zubowa  łaskę  Imperatorowój  i  nadanie 
znacznych  włości  na  Wołyniu  wyjednał.  Trudno  było 
widzieć  mniój  szlachetną  postać  jak  jego  i  jego  żony,  która 
wszelako  należała  także  do  towarzystwa  Katarzyny.  Syn 
ich,  mały  chłopiec,  bardzo  zepsuty,  wiele  sobie  pozwala- 
jący, i  z  kałmuczką  przy  Dworze  wychowywany,  przez 
swe  złe  nałogi  zabawny,  przyłożył  się  także  do  wykiero- 
wania  rodziców.  Późniój,  on  czy  brat  jego,  był  zacnym 
obywatelem  na  Wołyniu. 

„Szeptano  sobie  do  ucha,  że  Platon  Zubow,  kiedy 
go  pi-zeszło  sześćdziesięcioletnia  Pani  wybrała  dla  siebie, 
obrócił  był  oczy  na  szesnastoletnią  w.  księżnę  Elżbietę, 
żonę  Aleksandra.  Kto  to  postrzegł,  ten  ostrój  nie  szczę- 
dził mu  nagany.  Śmiano  się  z  niego,  że  tam  daremne 
ofiary  pah,  a  dziwiono  się,  że  śmie  takie  myśli  dopu- 
szczać pod  okiem  Katarzyny.  M3oda  Wielka  Księżna  nie 
zważała  wcale  na  niego.  Zdaje  się,  że  sentymentalne 
zapały  szczególnie  napadały  faworyta  w  poobiednich  go- 
dzinach, kiedyśmy  go  nawiedzali;  wówczas  bowiem  wzdy- 
chał, rozciągał  się  po  sofach  ze  smętnością,  zdawał  się 
upadać  pod  jakimś  serdecznym  ciężarem,  lubił  namiętnie 
buchać  muzyki  fletu ,  lubieżnego,  rozrzewniającego  instru- 
mentu, słowem,  dawał  wszelkie  oznaki  rozkochanego. 
Niektórzy  powiernicy  słuchali  podobno  jego  zwiei-zeń, 
a  przynajmniej ,  nie  zgadując  niby  przyczyny  jego  smu- 
tków, pobłażali  im.  Jego  służba  opowiadała,  że  w  po- 
obiednich godzinach  bywał  u  Katarzyny  i  wracał  od  nićj 
znużony  i  nieszczęśliwy ;  oblewał  się  pachnącemi  wódkami 


Digitized  by 


Google 


330 

i  wtenczas  wychodził  przyjmować  poufalsze  wizyty,  z  tym 
wyrazem  smętności  i  zmordowania,  który  wszystkich  ude- 
rzał. Nigdy  zaś  nie  chciał  sił  snem  pokrzepiać,  mówiąc, 
źe  spać,  jest  to  tracić  droższą  częńć  życia. 

„Tak  przeszło  nam  lato  1795  roku.  Nastaia  jesień. 
Dwór  z  Carskiego  Sioła  przeniósł  się  do  miasta  i  znowu  do 
Taurydzkiego  dworca,  gdzie  nasze  ranne  jazdy  do  faworyta, 
za  sprawą  poczciwego  Górskiego,  jeszcze  regulai-niój  po- 
wtarzały się,  zbliż^a  się  bowiem  chwila  dla  fortuny  na- 
szych rodziców  stanowcza,  a  nie  wiadomo  było  jakie  wy- 
padną wyroki.  Zubowowie  powtarzali  ciągle,  źe  mimo 
najlepszych  chęci  nie  mogą  wszystkiego  zrobić,  co  zda- 
wało się  coś  złego  zapowiadać.  Scena  coraz  się  oży- 
wiała, bo  oprócz  kilku  dopraszających  się  zwrócenia  swojój 
własności,  wszyscy  chcący  korzystać  z  zabranych  majątków 
byli  także  w  ruchu.  Liczba  ich  była  znaczną.  Od  wiel- 
kich figur  aż  do  wcale  małych,  każdy  chcisd  coś  szar- 
pnąć przy  tój  wielkiój  odprawie,  gdzie  tyle  ziemi  polskiój 
miano  pomiędzy  jój  nieprzyjaciół  rozszafować.  Jeszcze 
bowiem  po  obłowię  tylu  konfiskat,  tylu  dóbr  królewskich 
i  duchownych,  Imperatorowa  nie  wyi-zekła,  jaki  z  nich 
zrobi  użytek  i  co  komu  da.  Chwila  więc  w  świecie  mo- 
skiewskim była  wielce  interesująca  i  od  dawna  oczekiwana; 
mnóstwo  było  napiętych  nadziei,  każdy  chciał  jak  naj- 
więcój  ziemi  i  nieszczęśliwych  dusz  na  swój  talerz  nało- 
żyć. To  było  prayczyną  podwojonych  podłości  i  zabie- 
gów, zwiększonój  liczby  kłaniających  się  i  jeżdżących  do 
faworyta,  do  jego  sekretarzy,  którzy  (i  muszę  powtórzyć, 
bo  podobieństwo  jest  uderzające)  jak  Idzy  Błażój  (Gil  Blas) 
w  romansie,  małpowali  u  siebie  faworyta  i  ministra,  i  z  ró- 
wną dumą  pi-zyjmowali  u  swój  gotowalni  głupią  i  płaską 
trzodę,  co  się  w  ich  przedpokojach  gi^omadziła. 

„Liczne  znalazły  się  naówczas  projekta  i  knowania 
między  źle  myślącymi    i    niektórymi    łotrami    w  Polsce; 


Digitized  by 


Google 


331 

świadom]  tych  czasów  mogliby  zapewne  więcćj  o  nich 
powiedzieć  i  niejedne  odsłonić  brzydotę.  Jak  plac  boju 
sprowadza  chciwych  rabunku  i  chcących  obedrzeć  ciała 
poległych,  nad  któremi  już  krążą  żarłoczne  ptaki,  tak  t^ż 
naó wczas,  z  powodu  będących  w  modzie  sekwestrów, 
konfiskat  i  rozdawnictw,  roiły  się  po  niecnych  głowach, 
nietylko  w  Rossyi  ale  i  w  Polsce,  różne  projekta  zbo- 
gacenia  się.  Ktokolwiek  sobie  pochlebiał ,  że  bywał  uży- 
teczny Moskalom,  że  mógł  mieć  u  nich  zasługi  i  dowieść 
im,  że  zawsze  był  złym  Polakiem,  ten  wybierał  sobie 
ofiarę  między  przekonanymi  lub  podejraanymi  o  pa- 
tryotyzm,  albo  lóż  starał  się  ich  liczbę  pomnożyć,  aby 
przez  to  samo  powiększyć  fundusz  wspólnego  rabunku.  — 
Rodzice  nasi  w  wielkiój  byli  o  nas  niespokojności,  a  ra- 
zem w  niemałych  trudnościach  z  powodu  zasekwestrowa- 
nego  majątku  i  nalegania  wierzycieli.  W  tym  właśnie 
czasie,  kiedy  nasze  listy  donosiły,  żeśmy  bardzo  grzecznie 
i  pochlebnie  przyjęci  zostali,  matka  nasza  odebrała  list 
bez  podpisu,  dobrze  po  francuzku  pisany,  w  którym, 
z  wielkiemi  dla  nas  pochwałami,  opisywano  jój  z  prze- 
sadą, jak  uprzejmie,  z  jaką  łaskawością  przyjęto  nas 
i  traktowano  u  Dworu,  dodając,  że  ztąd  największą  mamy 
zaletę  i  matka  nasza  największą  mieć  będzie  pociechę,  iż 
wszystkie  te  grzeczności  i  uroki  nie  potrafiły  nas  w  m*- 
czóm  odmienić,  i  że  w  duszy  pałamy  zawsze  tąź  samą 
miłością  dla  Polski  a  nienawiścią  do  Katarzyny  i  t.  p., 
że  piszący  pośpiesza  matkę  nasze,  dbfJą  o  nasz  sposób 
myślenia,  w  tój  mierze  zaspokoić  i  t.  d.  Jak  dalece  list 
taki,  pocztą  przesłany,  kiedy  wszystkie  czytano  '),  zastra- 


')  To  czytanie  listów  było  wtenczas  powszechnie  znaną  rzeczą; 
sam  Repnin  w  obawie  tak  zwanój  perUistraaji ,  bo  taki  tytuł  odczytywa- 
nie listów  nosiło  za  Katarzyny,  żądał,  aby  listy  Jeneralstwa  ziem  po- 
dolskich do  synów  przechodziły  przez  jego  ręce.  —  Patrz  przytoczony 
wyżój  Sbortiik  russkaho  istor,  obszczeslwa.    T.  XVI. 


Digitized  by 


Google 


332 

szjł  iijusz^*  matkę,  łatwo  sobie  czytelnik  wyobrazi;  oczy- 
wiście był  on  w  złój  chęci  pisany,  aby  wszystkie  podej- 
rzenia Katarzyny  obudzić  i  zamiar  oddania  dóbr  zniweczyć. 

„Trzeba  przypomnieć  sobie,  że  w  czasie  pobytu  na- 
szego w  Grodnie,  ks.  Repnin  pokazał  nam  własnoręczny 
dopisek  Imperatorowój ,  w  którym  mówiła  o  mniemanćj 
przysiędze,  odebranój  odemnie  przez  matkę  raoję,  wie- 
cznój  nienawiści  dla  Moskwy  j  powieść  ta  musiaJa  być 
także  przez  jakiegoś  rodaka  doniesioną.  Nie  potrzeba 
było  teatralnój  przysięgi,  aby  wieczną  odrazę  i  nienawiść 
ku  takim  wrogom  zaszczepić  w  sercu. 

„Dla  odzyskania  majątku  należało  zdecydować  się  na 
wejście  do  służby.  Było  to  pierwszym  i  koniecznym  wa- 
runkiem, dopełnieniem  rozpoczętój  ofiary  i  nieodzownóm 
następstwem  przysłania  iias  do  Petei-sburga.  Już  w  Car- 
skióm  Siole,  w  jednój  z  chwil  poobiednich,  o  jakich  wy- 
żój  wspomni^em,  hr.  Zubow  oświadczył  nam,  iż  Impe- 
ratorowa  ma  zamiar  mianować  nas  łaskawie  oficerami 
gwardyi;  że  większe  szczęście  spotkać  nas  nie  może  jak 
być  w  zwycięzkióm  ^^pobiedonosnom^^  wojsku,  któremu  nic 
oprzeć  się  nie  potrafi,  i  z  któróm  do  końca  świata  dojść 
można.  Takie  jest  przekonanie  górujące  w  oficerach  od 
dawna;  ich  duma  rozstać  się  z  nióm  nie  może. 

„Chociaż  byliśmy  przygotowani  do  tego  kroku,  wsze- 
lako gorzko  ścisnęło  się,  zadrgnęło  serce  na  tę  propozy- 
cyą.  Cofnąć  się  nie  było  podobna  i  nie  było  w  naszój 
myśli.  Raz  wziąwszy  determinacyą  oddać  się  w  ręce  mo- 
skiewskie, najzupełniej  byliśmy  obojętni  co  do  sposobu 
i  formy  w  jakiój  ta  ofiara  miała  się  dopełnić.  Wszelki 
rodzaj  służby  i  wszelki  stopień  bylibyśmy  jednako  przy- 
jęli. Zdało  się  nam  niegodnóm  targować  się  z  tóm,  kiedy 
najwyższy  stopień  równie  nam  był  nieznośny  jak  najniż- 
szy, kiedy  rozbieranie  tych  rzeczy  i  wymaganie  czegokol- 
wiek, byłoby  znajdowaniem  w  nich  jakiejś  wartości,  a  my 


Digitized  by 


Google 


333 

im  żadnój  nie  przyznawaliśmy.  Na  wszystkie  więc  pro- 
pozycje ze  schyloną  głową,  jak  poświęcone  ofiary,  przy- 
staliśmy, nie  pytając  wcale  ani  się  troszcząc,  co  i  jak 
misUo  się  stać  z  nami.  Nie  raz  potćm  myślałem  sobie, 
że  jak  przypadkiem  rzucony  podróżny,  w  Japonii,  lub 
przed  władcami  Borneo  i  Jawy,  lub  w  jakióm  królestwie 
wewnętrznój  Afryki,  mało  dba  w  duszy  o  formy,  stopnie 
i  zaszczyty  barbai-zyńskiego  Dworu  i  kraju,  tak  t^ż  i  my, 
z  innego  świata,  nieszczęściem  tam  zagnani,  władnie  ta- 
kićm  okiem  na  wszystko,  co  się  z  nami  działo,  wtenczas 
spoglądaliśmy;  a  gdy  wszystko  było  dziełem  gwałtu  i  przy- 
musu, z  uczuciem  rozpaczy,  odrazy  i  zniechęcenia  rozu- 
mieliśmy, że  do  niczego  woli  naszój  zmuszać  nie  warto 
i  nie  powinniśmy. 

„Wyszedł  nakoniec  długo  oczekiwany  ukaz,  wszy- 
stkim proszącym  wspólny,  różnym  różne  zwiastujący  losy, 
i  rozdający  liczne,  krajowi  i  prywatnym  osobom  zabrane 
majątki.  Zacząwszy  od  faworyta  i  ministrów,  rozmaici 
jenerałowie,  gubernatorowie,  dyplomaci,  doktorzy,  sekre- 
tarze, piszczy  ki,  Moskale  i  niektóray  Polacy,  dostali  po 
kawałku  zdobyczy.  Rodzicom  naszym  nie  oddano  ich  ma- 
jątku, lecz  wyrokiem  zupełnie  bezzasadnym  i  niesprawie- 
dliwym, Imperatorowa,  ich  nie  wzmiankując,  i  opierając 
się  niewiadomo  na  jakióm  prawie,  darowała  nam  cały 
ich  majątek  w  cesaretwie,  wynoszący  około  42,000  dusz 
męzkich,  prócz  starostw  Latyczewskiego  i  Krzemienie- 
ckiego *),  które  ojciec  nasz  utracił,  i  które  dane  były 
hrabiemu  Markowowi.  O  siostrach  nie  było  w  ukazie 
wzmianki.     Ponieważ  my,  w  rodzinnćm  naszóm  kole ,  akt 


')  Starostwa  te,  według  Dra  Antoniego  J ,  przynosiły  wten- 
czas 94,000  złotych  dochodu;  majątki  darowane  młodym  ks.  ks.  Czarto- 
ryskim liczyły  43,560  dusz  męzkich,  jak  czytamy  w  ukazie  z  d.  20  sier- 
pnia, wydanym  na  imię  jenerał -guhematora  Tutulmina. 


Digitized  by 


Google 


334 

ten  monarchicznj,  bezzasadny  i  bezprawny,  uważaliśmy 
za  niebyły  i  bez  skutku,  co  do  sióstr  naszych,  a  t^ni 
bardziój  co  do  rodziców,  przeto  wyszło  na  jedno,  jak 
gdyby  majątek  bezpośrednio  im  był  oddany.  Wszelako, 
musieliśmy  ojcu  naszemu  wygotować  nieogi-aniczoną  ple- 
nipotencyą,  aby  mógł  swego  majątku  używać  i  nim  roz- 
rządzać, 

„Długie  oczekiwanie  zrodziło  już  niepewność  co  do 
tego,  jak  Katarzyna  chciała  z  nami  postąpić;  rozwiązanie 
więc  naszego  losu  było  dobrze  przyjęte  w  towarzystwie 
peUTsbm^skióm,  a  mówiono  zarazem,  że  strata  Krzemieńca 
i  Latyczewa  była  strafem,  opłatą,  którój  żałować  nie  na- 
leży. Dziękowaliśmy  Imperatorowój  zwyczajnym  sposo- 
bem, przykląkłszy  na  jedno  kolano,  i  w  tymże  prawie 
czasie  musieliśmy  przywdziać  mundury:  ja,  gwardyi  kon- 
nój,    a  mój   brat  gwardyi  pieszój  Izmajłowskiego  pidku. 

„Nie  wypadało,  uzyskawszy  koniec  interesu,  zaprze- 
stać naszych  rannych  wizyt  u  faworyta;  p.  Jakub  Górski 
nadto  był  świata  świadomym,  aby  nas  od  tego  uwolnił. 
Byliśmy  tóż  kilka  razy  zaproszeni  na  koncerta  do  Tau- 
rydzkiego  pałacu,  gdzie  tylko  Dwór  i  wyborowe  towa- 
i-zystwo  bywało,  co  było  rzeczą,  jak  mówiono,  nadzwy- 
czajną dla  oficerów  gwardyi,  nie  należących  do  Dworu. 
Takim  sposobem,  pewne  odznaczenie  z  rozkazu  Impera- 
torowój  dochodziło  nas  jeszcze.  Lecz  te  oznaki  ustały 
zupełnie,  za  powrotem  Dworu  dó  zimowego  pałacu.  We- 
szliśmy w  liczbę  oficerów  gwardyi,  uczęszczających  do 
Dworu  tylko  w  niedziele  i  święta,  i  to  w  sali,  gdzie 
tłum  zewnętrzny  się  mieścił.  Oficerowie  gwardyi  mieli 
pewne,  przy  jednych  drzwiach  wyznaczone  miejsce,  gdzieś- 
my z  innymi  stawali,  niedaleko  Ciała  dyplomatycznego. 
Tamtędy  Dwór,  Imperatorowa  i  cała  rodzina  przechodzili 
z  wewnęti*znych  pokojów  do  kaplicy  i  nazad ,  i  przez  ten 
czas,  z  oświadczanych  grzeczności  tyle  nam  się  tylko  do- 


Digitized  by 


Google 


335 

stało,  że  Imperatorowa  rzuciła  okiem,  a  młodzi  W.  Ksią- 
żęta przechodząc,  zazwyczaj  sldonili  się  uprzejmie. 

„Mówią,  że  i)odczas  tych  to  niedzielnych  i  świąte- 
cznych, dworskich,  ceremoniahiych  przechodów,  niejeden 
pułkowy  chwat  czyli  elegant  umyślnie  wymuskany,  ści- 
śnięty, ubrany  jak  tylko  mógł  najlepiój ,  stawiał  się  na 
przejściu  monarchini,  w  nadziei,  że  wzrok  jój  spadnie  na 
niego,  iż  jego  kształty,  wzrost  i  postawa  potrafią  się  jój 
podobać;  mówią,  że  się  im  nieraz  udało.  Lecz  tego  już 
za  naszych  czasów  nie  bywało;  Katarzyna  zbyt  była  w  la- 
tach podeszłą,    aby  podobne   sceny  ponawiać  się  mogły. 

„Służba  wojskowa  w  gwardyi  bardzo  naó wczas  była 
opuszczona  i  mało  znacząca.  Traeba  było  jój  jednak  choć 
raz  zadość  uczynić.  Byli  wprawdzie  oficerowie,  którzy 
się  jój  bardzićj  oddawali,  lecz  to  zależe^o  od  ich  dobrój 
woli,  i  gorUwość  taka,  między  młodzieżą  wyższego  tonu, 
była  raczój  przedmiotem  zadziwienia  i  niemal  śmieszności, 
niż  pochwały  i  zachwycenia.  Nasi  jenerałowie  wcale  nas 
do  gorhwój  służby  nie  zachęcali.  Raz  trzeba  było  za- 
ciągnąć warty  w  zamku,  i  raz  tylko  na  nas  ta  kolój 
przypadła.  Mnie  przy  tóm  nic  się  szczególnego  nie  tra- 
fiło; zdarzyło  mi  się  być  pod  komendą  p.  Chanykowa, 
później  posła  w  Dreźnie,  wracając  zaś  z  moim  szwadro- 
nem, zastałem  w  koszarach  gwardyi  konnój  księcia  Tru- 
beckiego,  teraz  jenerała  piechoty  i  jenerał -adjutanta  ce- 
sarsldego,  który  wówczas  pierwszy  raz  wartę  zaciągał.  Lecz 
bratu  mojemu,  jako  oficerowi  piechoty,  przypadło  pójść 
na  pokoje,  gdzie  w  nocy  oddział  piechoty  zawsze  trzy- 
mał wartę.  Imperatorowa,  postrzegłszy  go,  powie- 
działa mu,  że  pod  jego  strażą  bardzo  spokojnie  spoczy- 
wać będzie. 

„Zdarzyła  się  w  tych  czasach  śmieszna  awantura  p. 
Jakubowi  Górsldemu.  Ukaz  o  dobrach  naszego  ojca  już 
był  wydany,  lecz  brakowało  jeszcze  osobny  cli  poleceń  do 


Digitized  by 


Google 


336  

zniesienia  sekwestru  i  oddania  ich  w  nasz  zarząd;  Gói*8ki 
chodził  około  tego.  Wiedział  o  tóni  Platon  Zubow  i  miał 
wspomniane  polecenie  przesłać  do  jenerał -gubernatora  • 
Tutidmina,  znajdującego  się  wówczas  w  Petersburgu, 
dla  ui-ządzenia  tego  wielkiego  rozdawnictwa.  Bylismj 
tedy  raz  z  rana,  jak  zwykle,  w  czasie  ubierania  się  Pla- 
tona Zubowa.  Zgromadzenie  dnia  tego  było  bardzo  liczne; 
faworyt,  w  podwłosniku  bielszym  nad  śnieg,  odbiei^ał  na 
wymyślno]  fryzurze  ostatnie  dotknięcie  grzebienia  swego 
kamerdynei-a  Francuza,  gdy  postrzegłszy  w  tłumie  Gór- 
skiego, zawołał  go,  aby  mu  coś  powiedzieć  względem  pręd- 
kiego zniesienia  sekwestru.  Pan  Jakub  przysunął  się, 
z  gęstą  jak  zawsze  miną,  lecz  gdy  się  przysłuchiwał  sło- 
wom faworyta,  na  śnieżny  podwłośnik  kapnęło  szeroko 
z  zatabaczonego  nosa.  Kto  znał  wówczas  Petersburg, 
zrozumie,  jak  zmieszali  się  bliżój  stojący,  ale  Górski  je- 
szcze wyżój  nosa  podniósł  i  wcale  nie  zdekoncertowany, 
dokończył  swój  konwersacyi  i  jak  po  zwycięztwie  wrócił 
na  swoje  miejsce. 

„Nie  długo  trwało  nasze  usunięcie  od  Dworu.  Nowy 
rok  nadszedł,  i  mianowani  zostaliśmy  kamerjunkrami. 
Dworskie  urzędy  miały  wówczas  w  Rossyi  więcćj  wagi 
niż  teraz;  stopnie  dworskie  uważały  się  za  wyższe  od  cy- 
wilnych, a  równe  wojskowym  i  synowie  rodziców  boga- 
tych i  mających  wziętośó,  byli  zazwyczaj  jednocześnie 
M^  gwardyi  i  przy  Dworze.  Te  ostatnie  miejsca  dawały 
im  natychmiast  wyższe  stopnie  (czyny)^  z  któremi  prze- 
chodzili do  służby  cywilnój  lub  wojskowój.  Był  to  spo- 
sób prędkiego  posunięcia  młodego  człowieka. 

„Projektowane  małżeństwo  W.  Ks.  Konstantego, 
którego  Katarzyna  chciała  za  życia  swego  ożenić,  i  ukła- 
danie dla  niego  nowego  Dworu,  zajmowało  wszystkich 
petersburskich  próżniaków  i  wszystkich  chcących  awansu 
dla  siebie  lub  dla  swoich.     Układano  listy  kamerjunkrów, 


Digitized  by 


Google 


337 

to  jest  brygadyerów,  mających  rangę  jenerała  i  szambe- 
lanów,  czyli  jenerał -majorów. 

„W  tym  czasie  przyjecłiała  do  Petersburga  Icsiężna 
Sasko -Icobm^gska  z  trzema  córkami.  Działo  się  zazwy- 
czaj, źe  kiedy  w  Rossyi  potrzebowano  jakićj  księżniczki, 
wysłany  agent  dyplomatyczny  do  Niemiec,  objeżdżał 
dwory  małych  książąt  i  upatrywał,  gdzie  urodziwe  znajdo- 
wały się  córki.  O  wszystkich  donosił  Imperatorowój,  opi- 
sując szczegółowo  ich  osoby,  domniemane  przymioty  chara- 
kteru, rodziców  i  związki  ich  familijne.  Imperatorowa  we- 
dług tych  raportów  wyznaczała,  które  księżniczki  życzyła 
sobie  mieć  do  wyboru  w  Petersburgu.  Sama  tak  niegdyś 
zaczęła,  wiedziała  więc  doskonale,  jak  to  prowadzić  i  nie 
sądziła  podobnćm  obejściem  równym  sobie  krzywdę 
jaką  wyrządzać.  Jakoż,  wszystkie  księżny  niemieckie 
rade  były,  Idedy  ich  córki  wzywano  do  przyjazdu  i  kiedy 
mogły  pochlebiać  sobie,  że  jedne  z  nich  za  którego 
z  wielkich  książąt  wydadzą.  Rossya  w  przeszłym  wieku 
jeszcze  bardziój  świeciła  niż  teraz,  zwłaszcza  w  Niem- 
czech, bo  była  mniój  znaną;  przed  księżniczką  tam  prze- 
znaczoną zdawała  się  otwierać  jakaś  przyszłość  awan- 
turnicza, co  poważne  matrony,  ich  matki,  bardzo  lubiły 
i  ceniły.  Tak  piękne  Czerkieski  pragną  i  uważają  za 
szczęście,  dosta<5  się  do  niewoli  i  być  zaprzedane  do  ha- 
remów baszów  tureckich.  Los  i  świetne  koleje  cesarzo- 
wo] Katarzyny  zapełniają  mimowolnie  myśli  tych  kocha- 
jących matek,  które  same  tylko  zaszczyty  i  przyjemności 
roją<5  dla  swoich  córek,  nie  zastanawiają  się  nad  tóm, 
czóm  je  okupić  przyjdzie,  albo  t^n  okup  mają  za  zwy- 
czajną trudność,  z  którój  każda  księżniczka  potrafi  wyjść 
jako  tako,  i  w  sposób,  na  jaki  niema  przyczyny  zbyte- 
cznój  zwracać  uwagi. 

„Księżna  Koburgska,  szczęście  przyjechania  z  cór- 
kami do  Petersburga  winną  była   raportom   agenta;    był 

Kgi<)żę  Adam  Czartoryulci.    Toin  I.  22 


Digitized  by 


Google 


338 

nim  ten  sam  Budberg,  który  późniój  został  ministrem 
spraw  zagranicznych.  Matka  miała  rozum,  jój  trzy  córki 
były  urodziwe.  Przykro  było  widzieć  tę  panią  przywo- 
żącą je  jak  na  tandetę  i  czekającą,  na  którą  z  nich  padnie 
wyrok  monarchini  i  rzucona  przez  Konstantego  chustka. 
To  położenie  miało  w  oczach  naszych  coś  uniżającego, 
czego  nie  chcianoby  widzieć  w  osobach  zresztą  bardzo 
ujmujących  i  godnych.  O  w.  księciu  Konstantym  roz- 
powiadano tysiączne  anegdoty,  nie  wróżące  zbyt  szczęśli- 
wego z  nim  pożycia,  i  które  powinny  były  zastraszyć 
i  młode  księżniczki  i  dbałą  o  ich  przyszłość  matkę.  Lecz 
z  tak  daleka  przyjechawszy  i  będąc  już  w  łapce,  trudno 
było  robić  takie  spóźnione  uwagi,  a  może  tóż  ambicya 
i  olśnione  blaskiem  wielkości  oczy  nie  dozwalały  widzieć 
rozsądnie. 

„Katarzyna  przyjęła  księżnę  i  księżniczki  najuprzej- 
miój;  sama  się  niemi  zajmowała,  z  matką  w  długie  i  zaj- 
mujące wchodziła  rozmowy,  gdy  tymczasem  jój  wnukowie 
mieli  się  z  młodemi  księżniczkami  zapoznać.  Godzien 
były  wieczory,  częste  gry  różne,  bale,  przejażdżki  i  roz- 
maite zabawy,  dające  sposobność  poznania  się.  Impera- 
torowa  rozkazs^a  wnukowi,  aby  się  koniecznie  żenił  zje- 
dna z  trzech  praybyłych  księżniczek,  a  jój  rozkazy  mu- 
siały być  spełnione;  lecz  wybór  między  trzema  był 
w.  księciu  Konstantemu  zostawiony.  Miał  on  wtenczas 
aiedmnaście  lat.  Późniój  nawet,  przez  długie  lata,  książę 
ten  mało  miał  zastanowienia  i  władzy  nad  sobą;  cóż  do- 
piero tak  młodym  będąc?  Trudno  więc  było  spodziewać 
się,  aby  jego  wybór  był  skutkiem  prawdziwego  uczucia, 
zastanowienia  i  przekonania,  lub  czóm  innóm  jak  speł- 
nieniem byle  jak  naglącój  woli  wielowładnój  babki.  — 
Wkrótce  po  przyjeździe  księżniczek  Koburgskich,  mó- 
wiono po  towarzystwach  miasta  (bośmy  jeszcze  wtenczas 
u  Dworu  nie  byli),  że  w.  ks.  Konstanty  zapewne  najmłodszą 


Digitized  by 


Google 


339 

księżniczkę  wybierze.  Starsza,  najlepiój  była  sobie  pora- 
dziła, oświadczając,  że  jój  serce  już  było  zajęte.  Przy- 
wiązała się  do  jednego  oficera  austryackiego,  teraz  jene- 
rała, wyszła  za  niego  późniój  i  jedna  ze  wszystldch  sióstr 
była  szczęśliwą.  Są  osoby  szczególne  mające  szczęście; 
to  jój  uszło!  Rodzice  pełni  dobroci  skłonili  się  do  jój 
chęci,  a  wszystkie  inne  córki  powydawano  za  książąt,  któ- 
rych nie  kochały,  i  z  którymi ,  dwie  szczególniój ,  musiały 
byó  bardzo  nieszczęśliwe. 

„Nadszedł  nowy  rok  1796  i  przy  tój  uroczystości 
liczniejsze  niż  kiedy  awanse  i  nominacye  dla  formującego 
się  Dworu  w.  ks.  Konstantego,  z  powodu  zbliżającego  się 
jego  ożenienia.  My  także  zostaliśmy  mianowani  kamer- 
junkrami  samój  Imperatorowój.  Było  to,  jakem  powie- 
dział, kary  erą  młodzieży,  najbardziój  protegowanśj ;  zre- 
sztą, być  oficerem  gwardyi,  a  przyt^m  kawalerem  u  Dworu, 
to  jest  kamerjunkrem  albo  szambelanem,  było  to  być 
najzupełniejszym  próżniakiem.  Wszelako  przyznać  należy, 
że  to  połączenie  gwardyjskiój,  nietrudnej  wojskowości, 
ze  służbą  przy  Dworze,  miało  wiele  powabu,  wydarzało 
różne  trafy  drażniące  i  zajmujące  pitiiwdziwHie,  a  do  smaku 
dla  bogatój ,  ambitnój ,  i  chciwój  zabaw  młodzieży.  Przy- 
puszczano ją  do  wszelkich  zabaw,  wieczorów,  gier,  tań- 
ców, teatrów  wewnętrznego  Dworu ,  do  tój  zapartej  świą- 
tyni, gdzie  osoby  inną,  rzeczywistą  służbą  zajęte,  nie 
miały  dostępu,  chyba  doszedłszy  bardzo  wysokiego  już 
stopnia.  Dziwna,  że  przed  młodymi  ludźmi  bez  zasługi 
otwierały  się  podwoje  wewuętranych  carskich  pokojów, 
kiedy  tymczasem  stary  jenerał  musiał  stać  w  tłumie  i  ani 
się  zbliżał  do  swojśj  pani.  Miło  zapewne  było  widzieć 
gubernatora,  groźnego  władcę  gubernii,  jak  przyjecha- 
wszy do  stolicy  nikł  w  tłumie,  zaledwo  od  faworyta  do- 
strzeżony, i  jak  na  niego  nikt  nie  patrzał,  jak  w  żadnym 
dobrom  towarzystwie  nie  pokazał  się;  był  to  rodzaj  pray- 

22* 


Digitized  by 


Google 


340 

jemnćj  zemsty,  który  jednak  krom  towarzyskiśj  wyższo- 
ści, żadnój  innój  istotnój  korzyści  nie  przynosił;  bo  ten 
gubernator,  tak  źle  w  stolicy  traktowany,  wróciwszy  do 
swojój  prowincyi,  dawne  swe  nadużycia  bezkarnie  na 
nowo  rozpoczynał,  odebrane  wzgardy  biednym  obywate- 
lom w  trójnasób  oddawał,  nawet  panów  i  paniczów  pe- 
tersburskich bez  żadnćj  obawy  uciskaŁ  Albowiem  tru- 
dno było,  a  nawet  niepodobna,  uzyskaó  sprawiedliwość 
przeciw  codziennym  nadużyciom  nieokreślonój  władzy, 
byleby  te  nadużycia  zbyt  krzyczącemi  nie  były,  krzyczą- 
cemi  jak  na  ten  kraj,  i  byleby  pewną  zręczność  formy 
przy  nich  zachowano.  "Wszystko  szło  i  rozstrzygało  się 
przez  biuralistów,  przez  sekretarzy,  przez  ludzi  nie  ma- 
jących wstępu  nie  tylko  do  Dworu,  ale  nawet  do  żadnego 
przwoitszego  salonu,  lecz  kierujących  wszystkiemi  inte- 
resami, w  miejsce  swych  leniwych  i  mało  uzdolnionych 
naczelników.  Dośó  było  mieć  podwładnych  po  sobie,  aby 
się  nie  bać  niczego,  i  ścisłe  ligi  były  pozawierane  między 
gnębicielami,  zdziercami  prowincyj  a  biuralistami  w  se- 
nacie i  przy  ministrach,  w  taki  sposób,  że  prawda  i  spra- 
wiedliwość nie  mogły  mieć  nigdzie  dostępu. 

„Nasza  z  bratem  nominacya  na  kawalerów  Dworu 
wprowadziła  nas  do  jego  wewnętrznych  zwyczajów,  d^a 
nam  poznać  bliżśj  niektóre  znaczące  figury,  uczyniła  to- 
warzyszami młodych  ludzi,  których  już  spotykaliśmy  w  to- 
warzystwach miasta,  nareszcie  zbliżyła  nas  znowu  do  mło- 
dych wielkich  książąt. 

„Lecz  najprzód  nastąpiły  obrzędy  i  festyny  ożenienia 
w.  ks.  Konstantego.  Już  wybór  jego  był  niewątpliwy 
i  ogłoszony.  Już  księżniczka  Julia,  a  pi*zyszła  wielka 
księżna  Anna,  odbierała  naukę  religii  greckiej  od  popów 
i  gotowała  się  do  odmiany  wiary.  Powiadają,  że  nieje- 
dna z  młodych  księżniczek  niemieckich,  skoro  jest  widok 
jakiegoś  zamęzcia  w  Rossyi,    wychowuje  się  przez  prze- 


Digitized  by 


Google 


Ml 

zornych  rodziców  albo  bez  źadnój  wiary  wyłącznćj,  albo 
przynajmnićj  bez  prawdziwego  ugruntowania  młodych 
urny ^ó w  w  dogmatach  dzielących  Chrześcian,  tak,  iż  te 
księżniczki  z  łatwością  zawsze  do  odmiany  wiary  przy- 
stępują. Nie  wiem,  czy  ta  wieść  jest  zupełnie  prawdziwą, 
lecz  chociażby  nią  nie  była,  skutek  jest  ten  sam,  a  ła- 
twość zmieniania  wyznań  ze  strony  księżniczek  niemiec- 
kich, będących  na  wydaniu,  musi  rodzić  podobne  domy- 
ty i  nie  jest  pochwalną  dla  ich  religijnych  zasad;  naj- 
częściój  są  one  albo  oziębłe  i  lekceważące  dogmata  wiary, 
albo  tóż  w  sercu  pozostają  czóm  były,  mimo  rewokacyi. 
Wiele  o  tóm  rozumować  można  i  dowieść,  że  rozsądek 
starych  rodziców  życzących  świetnego  postanowienia  dla 
córki,  umie  nie  mało  ważnych  przyczyn  przytaczać,  za 
którómi  młody  umysł  łatwo  pójść  może,  lecz  proste  uczu- 
cie inaczej  się  odezwie.  Dla  tego  tóż  zawsze  jest  upo- 
karzającóm  odstąpienie  od  swój  wiary  nie  z  przekonania, 
lecz  tylko  z  posłuszeństwa,  i  z  powodów  zupełnie  świa- 
towych, żadnój  wagi  w  sumieniu  nie  mających. 

„Nadszedł  dzień  rewokacyi  i  chrztu,  bo  nawracający 
się  na  wiarę  rossyjską  musi  chrzcić  się  na  nowo,  chociaż 
już  jest  chrześcianinem.  Familia  cesarska  i  calj  Dwór 
w  najsutszych  ubiorach,  udali  się  do  kaplicy,  gdzie  li- 
czni biskupi  z  duchowieństwem  nań  czekali,  zaczęły  się 
śpiewy  i  obrzędy  kościelne.  Żal  było  patrzeć  na  młodą 
księżniczkę,  która  obciążona  złotolitą  szatą  i  drogiemi 
kamieniami,  przedstawiała  nam  jakby  w  kwiaty  ustro- 
joną ofiarę,  szła  bić  pokłony  przed  cudzemi  obrazami 
i  poddawać  się  obcym  obrzędom,  bez  żadnego  przeko- 
nania, bez  najmniejszego  uczucia,  coby  ją  wspierało,  coby 
nią  kierowało.  Widać  tóż  było,  że  przechodziła  różne,  nie- 
raz dziwaczne  ceremonie  obrządku  greckiego,  z  prostego 
poduszeństwa  i  dla  tego  tylko,  że  nie  mogło  być  inaczój, 
ale  żadnój  wewnętrznój  wagi  do  nich  nie  przywiązywała. 


Digitized  by 


Google 


342 

,,Obrządki  greckie  okazalsze  są  od  naszych,  lecz  zbyt 
pr/ypominają  bałwochwalstwo.  Biskupi  i  popi  z  wiel- 
kiemi  brodami  przypominają  mimowolnie  wielkich  kapła- 
nów starożytnych  bogów.  Wszystko  w  tym  obrządku 
jest  zewnętrzne,  wszystko  dla  uderzenia  zmysłów  uło- 
żone do  tego  stopnia,  że  wewnętrzne  podniesienie  się  do 
Boga,  które  potrzebuje  uciszenia  i  zamknięcia  się  w  so- 
bie, miejsca  mieó  nie  może.  Nauka  z  kazalnicy  mało  się 
rozwija;  nigdy  nie  słyszałem  ani  u  Dworu,  ani  gdzie 
indziój,  dobrego  tam  kazania.  Nie  są  one  zwyczajne 
i  bywają  tylko  przy  wielkich  uroczystościach.  Księża 
w  mowach  swoich,  ze  zwyczaju  i  obowiązku,  mieszają  wiele 
wyrażeń  dyalektu  cerkiewnego,  co  sprawia,  że  ich  wy- 
mowa zawsze  jest  wyszukaną,  napuszoną,  a  nigdy  prze- 
konywającą i  nauczają^ją ,  same  zaś  obrządki  i  śpiewy  tak 
długo  trwają,  że  mało  zostaje  czasu  do  nauki.  Obrzą- 
dek grecki  zbyt  jest  teatralny,  widaó  że  z  bałwochwal- 
stwa prosto  ciągnie  swe  zwyczaje;  owo  noszenie  kieli- 
chów na  głowie,  otwieranie  i  zamykanie  przybytku,  po- 
kłony przed  obrazami,  ubiory,  kadzenie  nieskończone 
i  t.  p.  przywodzą  na  myśl  ofiarę  bałwochwalczą.  Niema 
tu  korzyści  ani  prostoty  i  nauki,  jakie  protestanci  chcą 
sobie  przypisywać;  niema  nabożeństwa  i  rzewności  kato- 
licyzmu, którego  obrządek  znaó,  że  się  bardziój  łączy 
z  cywilizacyą,  kiedy  grecki  trąci  jeszcze  Azyą  i  barba- 
rzyństwem. 

„Wśród  takich  uwag  i  uczuć,  z  przykróm  i  smu- 
tnóm  rozmyślaniem,  patrzaliśmy  na  ceremonią  gai*nącą 
młodą  księżniczkę  w  objęcia  rossyjskiego  kościoła,  gdy 
tymczasem  obecna  t«mu  jój  rodzina,  zdawała  się  uszczęśli- 
wionemi  twarzami  na  wszystko  spoglądać;  a  ona,  zaledwo 
wyszedłszy  z  dzieciństwa,  i  od  natury  pięknością  i  wdzię- 
kiem obdarzona,  cieszyła  się  jeszcze  temi  darami,  losu  swo- 
jego nie  zgłębiając.   Można  go  było  przecież  przewidywać. 


Digitized  by 


Google 


343 

„Wkrótce  potóm  nadszedł  dzień  ślubu,  który  tę 
panią  oddał  na  wolą  wychodzącego  ledwo  z  dzieciństwa 
ksiąźęcia,  o  którego  niepohamowanym  charakterze  i  dzi- 
wnie srogich  gustach  wiele  opowiadano.  Przepyszne  fe- 
styny, bale  dworskie,  bankiety  ceremonialne,  fajerwerki 
trwi^y  jeszcze  przez  kilka  tygodni,  lecz  jak  zazwyczaj, 
przepych  dworski  i  nieustanne  zmiany  widoków  nie  wzbu- 
dzimy żadnych,  prawdziwie  wes(Jych  uczuć.  Zawsze  obrzędy 
weselne,  w  których  się  los  czyj  na  cale  życie  rozstrzyga, 
rozbudzają  smutek,  ledwo  nie  powiem  politowanie  nad 
tymi,  których  szczęście  naó wczas  się  waży.  Pamiętam, 
że  tamte  szczególniój  uroczystości,  mimo  wracającej  roz- 
rywki, nosiły  na  sobie  ciężącą  smutku  powłokę,  na  wi- 
dok pięknój  księżniczki,  z  tak  daleka  przybyłój,  aby  na 
obcej  ziemi,  obcą  przyjąó  wiarę,  rozłączyć  się  ze  swoimi 
i  być  oddaną  na  samowolę  człowieka,  o  którym  z  pe- 
wnością można  było  przewidywać,  że  jój  szczęściem  wcale 
zajmować  się  nie  będzie.  Jakoż,  zwierzenia  się  w.  ks. 
Konstantego  między  młodzieżą  i  otaczającą  go  służbą, 
o  pierwszych,  poweselnych  spotkaniach  jego  z  żoną,  za- 
powiadały zupełny  brak  delikatnych  uczuć  i  najdziwa- 
czniejsze kaprysy. 

„Uważano,  że  obydwie  Wielkie  Księżno  ścisłą  się 
połączyły  przyjaźnią.  Z  jednego  kraju  przybyłe,  dalekie 
od  swoich  i  w  podobnych  życia  warunkach,  niedziw,  iż 
znalazły  w  sobie  powody  do  wzajemnego  zaufania,  które 
nie  tylko  w  przeciwnościach  mogło  być  pewnóm  pocie- 
szeniem, ale  nawet  w  szczęściu  ważną  osłodą.  Wielka 
księżna  Elżbieta,  do  wyższych  losów  przeznaczona,  i  dla 
przymiotów  męża  bez  porównania  szczęśliwsza,  zdawała 
się  swój  towarzyszki  podporą  i  opiekunką,  mającą  wkrótce 
dla  niój  zastąpić  odjeżdżającą  matkę  i  siostry.  To  nie- 
równe p(Jożenie  złączyło  je  ściślój. 

„Po  odbytych  festynach,    po  odjeździe   rodziny  Ko- 


Digitized  by 


Google 


^44 

burgskiój,    Dwór   wrócił  do  zwyczajnego  trybu.    Bywały 
jazdy  sankami,    czasem  sama  Katarzyna  przejeżdżała  się 
z  rana;    wówczas  kawalerowie  znajdujący  się  na  służbie, 
bywali  przywoływani  i  towarzyszyli  jój  w  osobnych  san- 
kach.    Raz  tak  przywołanemu  zdarzyło   mi    się    widzieć 
Katarzynę  w  rannym  stroju  i  Zubowa  także  w  bekieszy 
i  żółtych  butach  od  niój    poufale   wychodzącego,    co  ani 
ich,  ani  nikogS  nie  mieszało.     W  czasie  zimy  i  w  Zimo- 
wym dworcu   bywały   wieczory   w  pokoju  zwanym  dya- 
mentowym,  dla  tego,  że  tam  dyamenty  państwa  w  sza- 
fach   pod    szkłem    były    rozłożone.     Ten    pokój    dotykał 
z  jednój  strony  sypialni,  goto  walni  i  gabinetów  Impera- 
towój,  a  z  drugiój  pokojów  służby  dworskiój,   zkąd,   tak 
nazwana  latarnia  nad  zajazdem  występowała  na  plac  przed- 
dworcowy.     Sala  tronowa,    należąca  jeszcze  do   pokojów 
wewnętrznych,   dzieliła  pokój  służbowy  od  sal  zewnętrz- 
nych, gdzie  u  drzwi  stali,  a  raczój  siedzieli  kawalergardy, 
kompania    z  samych    oficerów   złożona,    do  którój  tylko 
zasłużonych,    ale  razem  okazałych  ze  wzrostu  wybierano 
i  którzy  byli  jeszcze  następcami  owój  kompanii  grenadye- 
rów,  która  w  mgnieniu  oka  Imperatową  Elżbietę  na  tro- 
nie posadziła.     Ta  monarchini  dała  wszystkim  żołnierzom 
stopień   oficerski   i   zrobiła    z  nich    pokojową    dla    siebie 
gwardyą,  która  aż  do  śmierci  Katarzyny,  na  tójże  stopie 
i   prawie    w  dawnym,    bogatym    ubiorze    utrzymała    się. 
„Przechodzić  za  kawaler- gardy"  mówiło   się    o   tych,    co 
mieli  wejście  do  wewnętrznych  pokojów.     Ubranie  apar- 
tamentu i  meble  odmieniały  się  zapewne ,  lecz  układ  po- 
kojów, który  potom  za  Pawia  całkiem  się  odmienił,  zacho- 
wał się  za  Katarzyny  takim,  jakim  był  za  Anny  i  Elżbiety. 
O  tój  tronowćj  sali  opowiadano  mi  nieraz  znaną  powieść, 
za  ktorćj  prawdziwość  zapewne  nie  ręczę,  że  w  niój  po- 
stać Anny,  na  tronie,    ukoronowaną  i  z  berłem  siedzącą 
ujrzano.     Doniesiono  jój  w  nocy  o  tóm  zjawisku;    przy- 


Digitized  by 


Google 


M6 

szła  sama  je  zobacz jó;  kazała  do  postaci  strzelić,  a  wtedy 
zjawisko  znikło;  było  to  krótko  przed  j6j  śmiercią.  — 
W  pokoju  dyamentowym  odbywały  się  zwykłe  wieczory 
dworskie;  tylko  nieliczne  codzienne  towarzystwo  Kata- 
ryny i  kawalerowie  j  znajdujący  się  na  ^uibie,  byli  do 
nich  przypuszczani.  Imperatorowa  grała  w  karty  z  Zu- 
bowem  i  dwoma  innymi  matadorami.  Uważano,  że  fa- 
woryt mało  zwracał  uwagi  na  grę  i  swoje  panią  a  w  nsg- 
większych  dystrakcyach  i  sentymentalnych  przechyleniach 
nieustannie  zwracał  głowę  ku  stolikowi,  gdzie  obydwie 
Wielkie  Księżne  z  mężami  swoje  party ą  miały.  Dziwiono 
się,  że  Imperatorowa  nie  postrzegała  takiego  nieroztro- 
pnego postępowania,  które  wszystkich  raziło.  Inni  także 
partye  robili,  i  taki  wieczór,  gdyby  nie  u  Dworu  Katarzy- 
ny, wydawałby  się  najnudniejszym  w  świecie;  szczęściem, 
trwał  nie  długo.  Imperatorowa,  wstawszy  od  gry,  wcze- 
śnie do  swych  pokojów,  bez  wieczerzy  odchodziła. 
Ukłon  jój  księźnom  i  całemu  towarzystwu  był  bardzo 
poważny;  otwierały  się  wewnętrzne  podwoje,  a  gdy  wielcy 
książęta  w  swoje  tóż  stronę  udawali  się,  za  nią  jeden 
Zubow,  także  się  bokiem  ukłoniwszy  odchodził,  przez  t<3ż 
same  wewnętrzne  drzwi,  które  się  za  nim  zamykały,  co 
niejednemu  dziwnćm  się  bardzo  wydawało. 

„Zdarzyła  się  w  tych  czasach  wielka  u  Dworu  szlich- 
tada  do  przygotowanych  lodowych  gór,  niedaleko  Tau- 
rydzkiego  dworca.  Dwie  były  góry,  i  wszystkie  księżny, 
księżniczki  i  kawalerowie  Dworu  ślizgali  się  na  nich  we- 
dług rossyjskiego  zwyczaju.  Wielka  przytóm  panowała 
swoboda,  a  nawet  wesołość;  Dwór  liczny,  wiele  młodych, 
przystojnych  i  bawiących  się  panien,  czyniły  te  partye 
świetnemi  i  ożywionemi.  Młody  Strogonow  na  jednój 
z  tych  partyj  dał  w  policzek  oficerowi  policyi,  który  go 
chciał  zatrzymać;  Strogonow  dostał  wygowor,  rzecz  zre- 
,  sztą  uszła  na  sucho.  —  Bywały  tóż  u  Wielkiój  księżny 


Digitized  by 


Google 


346 

koDoerta;  tam  najlepszą  muzykę  dyszeć  było  można; 
dobrą  zaś  komedyą  francuzką  i  wyborną  operę  włoską 
widywano  najwygodniej  w  teatrze,  w  Ermitażu.  —  Na 
tych  przedstawieniach  teatrahiych  bywał  zwyczajnie  za- 
praszany Cobentzl,  poseł  austryacki,  z  którym  Impe- 
ratorowa,  mając  go  przy  sobie,  zawsze  rozmawiała.  Je- 
dynie rodzina  cesarska  z  Dworem  znajdowała  się  na  przed- 
stawieniach, które  parę  razy  na  tydzień  dawano.  Tam 
sama  tylko  była  przyjemność,  bez  żadnego  przymusu 
i  żenowania.  Zda  mi  się  jeszcze  widzieć  cały  ten  teatr, 
jak  był  zajęty:  na  dole  w  środku  Imperatorowa,  przy 
nićj  zezowaty,  z  zapudrowaną  łysiną  Cobentzl,  potakujący 
jój  we  wszystkióm;  tuż  obok  rodzina,  cala  piękna,  prócz 
jednego  w.  ks.  Konstantego ;  dalój  amfiteatr  ławek,  przez 
różne  figury  zajętych;  przypominam  sobie  sławne  opery 
których  rozmaite  arye  długo  w  pamięci  mi  pozostały.  Er- 
mitaż pełen  najpiękniejszych  obrazów,  już  potom  za  Pa- 
wła i  Aleksandra  wcale  inną  miał  postać. 

„Imperatorowa,  zadowolona  postanowieniem  młodego 
wnuka,  zdawała  się  z  przyjemnością  używać  wczasów, 
które  jój  polityka  zostawiała.  Interesa  zgnębionój  Polski 
załatwione  we^ug  jój  woli,  król  pruski  ustępujący  Kra- 
ków Austryi,  stosownie  do  poleceń  Katarzyny,  wszystkie 
mocarstwa  u  jój  nóg,  starające  się  potakiwać,  pochlebiać, 
wszelkiój  jój  woli  nadskakiwać;  Anglia  bowiem  i  Austrya 
żądały  uzyskać  jój  czynną  pomoc  przeciw  Francyi;  Nea- 
pol, Rzym,  Sardynia,  w  obawie  republikanów,  wzdychały 
do  tegoż  samego ;  król  pruski  starek  się  tylko  niczśm  j6j 
nie  obrazić  i  jćj  gniewu  nie  wzniecić.  Tymczasem  Ka- 
tarzyna, w  słowach  i  notach  dyplomatycznych  najmocnićj 
powstająca  przeciw  rewolucyi  i  Rzpltój  francuzkiój ,  i  całą 
Europę  na  nią  podburzająca,  sama  w  roztropnóm  odda- 
leniu od  wojny  się  trzymała;  przypatrywała  się  różnym 
kolejom  sprzymierzonych,  lecz  swoich  wojsk  nie  posyłała. 


Digitized  by 


Google 


347 

Gdy  tamci  w  krwawój  wojnie  się  wjsilaJi,  ona  po  dwa- 
kroó  haniebnie  zabierała  i  rozdawała  Polskę,  dyktowała 
prawa  na  północy,  trzymała  Turków  w  bojaźni,  widziała 
wszystkich  u  stóp  swoich ,  używała  pokoju  i  wysyłała  ex- 
pedycyą  do  Persyi,  pod  wodzą  miłego  sobie  Walery ana 
Zubowa.  Bo  w  Katarzynie  strona  kobieca  mieszała  się 
zawsze  do  męzkiój,  a  bardzo  machiawelskiój  zazwyczaj 
polityki.  Wówczas  tedy  użyła  ostatnich  przyjemnych 
dni  swoich;  wkrótce  niespodziane  zwycięztwa  Francuzów 
pod  Bonapartym  we  Włoszech  i  postępki  młodego  króla 
szwedzkiego,  mifjy  goryczą  zaprawić  ostatni  rok  jój  życia." 

Tak  opowiedziawszy  pierwszy  rok  pobytu  swojego 
w  Petersburgu,  ks.  Adam  dodaje  jeszcze  następującą  o  so- 
bie samym  uwagę: 

„Chociaż  bywały  chwile  ufności  i  zwierzenia  między 
sobą  tego  wszystkiego,  co  było  na  sercu  i  co  bolało,  wsze- 
lako potrzeba  nieustanna  przemilczania  prawdziwego 
sposobu  myślenia,  tłumienia  najczęściój  jego  wyrazu, 
owe  niepodobieństwo  być  sobą  i  wyznawać  się  głośno 
i  wyraźnie  tem  czćm  się  jest,  było  dla  nas  najuciążli- 
wszym  przymusem  i  nieszczęściem,  które  smutny  i  szko- 
dliwy na  mój  charakter  i  umydowe  usposobienie  wpływ 
wywarło.  Ten  twardy  przymus  uczynił  mię  ponurym, 
nad  miarę  milczącym,  w  sobie  zamkniętym,  z  sobą  pra- 
wie żyjącym  i  biesiadującym.  Z  natury  może  już  skłonny 
byłem  do  tój  wady,  którą  szczęśliwsze  okoliczności  mo- 
żcby  przemogły,  a  przynajmniój  zmniejszyły ;  wśród 
przeciwnych  zwiększyła  się  ona.  Stałem  się  zbytecznie 
zastanawiającym  się,  ważącym  każde  zdanie,  każde  słowo 
nim  je  z  ust  wydam;  życia  mi  nie  wystarczyło,  aby  się 
poprawić  z  tego  n^ogu,  powziętego  w  młodości,  pod 
wpływem  przeciwnego  losu." 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  VII. 


Dalszy  ciąg  pamiętników  Księcia  Adama.  —  Stosunek  z  w.  ks. 
Aleksandrem.  —  Stanowcza  rozmowa.  —  Uwagi  nad  wycho- 
waniem  W.  Ks.  —  Przyjazd  króla  szwedzkiego   do  Peters- 
burga. —  Niedoszłe  zaręczyny.  —  Śmierć  Katarzyny  II. 


Książę  Adam  tak  opowiada  dalszy  swój  pobyt  w  Pe- 
tersburgu i  ściślejsze  z  wielkim  księciem  Aleksandrem 
stosunki: 

,^Zimą  1796  r.  częste  festyny,  teatra,  przejażdżki 
u  Dworu  dały  mnie  i  bratu  sposobność  bliższego  zapo- 
znania się  z  Wielkimi  Książętami,  którzy  nas  z  widoczną 
uprzejmością  traktowali.  W.  ks.  Aleksander  kazał  raz 
przynieść  sobie  jeden  z  rysunków,  jakiemi  się  wówczas 
zajmowałem;  przyjął  mię  w  swoim  gabinecie,  w  zimo- 
wym pałacu,  bardzo  uprzejmie,  w  przytomności  W.  księ- 
żny, która  także  pi-zypatrywała  się  mojój  robocie. 

„Co  roku,  póki  Newa,  niosąc  na  sobie  pękające  lody 
Ładogi,  sprowadzi  do  Petersburga  bardzo  ostre  zimno, 
co  zdarzać  się  zwykło  w  końcu  kwietnia,  stolica  ta  cieszy 
się  zwykle  kilka  pięknemi  słonecznemi  dniami,  w  których 
zimno  nie  przechodzi  kilku  stopni,  a  wtenczas  wybrzeża 
Newy  pełne  są  przechadzających  się;  cale  towarzystwo, 
mężczyzn  i  damy,  w  wykwintnych  strojach  rannych  spo- 


Digitized  by 


Google 


350 

tkać  tam  można.  W.  ks.  Aleksander  przechadzał  się 
tam  często;  czasem  sam,  a  czasem  z  W.  Księżną,  co  było 
nowym  jeszcze  powodem  napływu  na  to  wybrzeże  całego 
wyższego  świata.  Uczęszczaliśmy  tóż  z  bratem  na  te  prze- 
chadzki, a  W.  Książę,  ile  razy  którego  z  nas  spotkał, 
zatrzymywał  się  dla  rozmowy,  i  wyłączną  nam  okazywał 
łaskawość. 

,,Ranne  te  spotkania  były  niejako  przedłużeniem 
wieczorów  przydwornych  i  nasze  z  W.  Księciem  stosunki 
przybiei-ały  coraz  bardziój  charakter  pewnój  zażyłości. 
Z  wiosną,  Dwór  przeniósł  się  do  Taurydzkiego  pałacu, 
gdzie  cesaraowa  Katarzyna  czuła  się  jakby  na  ustroniu 
i  przyjmowała  wieczorami  małą  tylko  liczbę  wybranych 
osób,  do  których  nie  byli  zaliczani  zwykli  kawalerowie 
Dworu,  chyba  w  razie  dawanych  koncertów,  na  które 
osobno  ich  zapraszano.  W.  Książę  odbywał  jeszcze  cza- 
sem przechadzki  swoje  po  wybrzeżach  Newy;  spotka  wszy 
mnie  pewnego  dnia  oświadczył,  że  żałuje,  iż  mnie  widuje 
tak  rzadko  i  kazał  mi  przyjść  do  siebie,  do  Taurydzkiego 
pałacu,  którego  ogi^ód  chciał  mi  pokazać.  Naznaczył 
dzień  i  godzinę.  Słuchają<5  tego  zaproszenia  nie  przewi- 
dywałem, iż  zbliża  się  chwila,  która  na  los  wielkiój  czę- 
ści życia  mojego,  a  nawet  na  los  Polski  ważny  wpływ 
wywrzeć  miała. 

„Wiosna  już  była  ustalona;  przyrodzenie,  jak  zwykle 
w  tym  klimacie,  wynagrodziło  sobie  czas  stracony;  roślin- 
ność w  przeciągni  dni  kilku  rozwinęła  się  bujnie;  wszędzie 
zieleń  i  kwiecie.  Stanąłem  w  dniu  i  godzinie  naznaczo- 
nój,  w  Taurydzkim  psłacu;  żałuję,  żem  nie  zapisał  sobie 
dokładnój  daty.  Od  tego  dnia  i  od  rozmowy,  którą  mam 
opowiedzieć,  rozpoczęło  się  moje  serdeczne  oddanie  się 
W.  Księciu,  mogę  powiedzieć,  że  się  rozpoczęła  przy- 
jaźń nasza,   jój  pobudki  i   cały  szereg   szczęsnych  i  nie- 


Digitized  by 


Google 


351 

szczęsnych  wypadków,  których  łańcuch  trwa  dotąd  i  przez 
długie  lata  da  się  postrzegać. 

„Zaledwo  wsze^em,  W.  Książę  uj^  mię  za  rękę 
i  zaproponował  pójść  do  ogrodu,  abym  mógł,  jak  powia- 
dał, ocenić  zręczność  ogrodnika  z  Anglii,  który  umiał 
zaprowadzić  tam  wiele  rozmaitości,  nie  dając  nigdy  po- 
strzedz  granic  zostawionój  mu  przestrzeni,  jakkolwiek 
ta  szczupłą  była.  Pamiętam,  że  znajdowało  się  tam  wiele 
kungurów,  przyd:anych  Imperatorowój  przez  króla  angiel- 
skiego, na  które  także  poszliśmy  patrzeć.  Przebiegtiliśmy 
ogród  we  wszystkich  kierunkach,  podczas  ciągle  ożywio- 
nój  i  nieustająco)  rozmowy,  która  trwała  godzin  trzy. 

„W.  Książę  powiedział  mi,  że  moje  i  brata  mojego 
postępowanie,  nasze  poddanie  się  trybowi  życia,  który  dla 
nas  nieprzyjemnym  być  musiał,  spokój  i  obojętność,  z  jaką 
przyjmowaliśmy  niemiłe  dla  nas  łaski,  nie  odpychając  ich 
i  nie  przywiązując  żadnój  do  nich  wagi,  zjednały  nam  jego 
sza^junek  i  zaufanie ;  że  miał  sy mpatyą  dla  uczuć  naszych, 
odgadywał  je  i  potwierdzał ;  że  czuł  potrzebę  odkryć  nam 
swój  rzeczywisty  sposób  myślenia;  że  nie  mógł  znieść  tój 
myśli,  iż  moglibyśmy  go  sądzić  inaczój  niż  na  to  rzeczy- 
wiście zasługi wtd.  Powiedział  mi  wtenczas,  że  nie  podzielał 
wcale  pojęć  i  doktryn  gabinetu  i  Dworu;  że  dalekim 
jest  od  pochwalania  polityki  swojój  babki;  że  jój  zasady 
potępia;  że  najlepsze  nosi  w  duszy  życzenia  dla  Polski 
podczas  pełnój  chwały  jój  walki;  że  ubolewa  nad  jój  upad- 
kiem, że  Kościuszko  w  jego  oczach  jest  wielkim  człowie- 
kiem przez  swoje  czyny  i  przez  sprawę,  którój  bronił, 
a  która  jest  sprawą  ludzkości  i  sprawiedliwości.  Wyznał  mi, 
iż  nienawidzi  despotyzmu  wszędzie,  w  jakikolwiek  on  spo- 
sób się  objawiał;  że  miłuje  wolność,  że  ona  się  wszy- 
stkim ludziom  zarówno  należy;  że  rewolucya  francuzka 
zajmuje  go  najmocniój  i  że  ubolewając  nad  jój  stra- 
szliwemi  zboczeniami,    ży(»y  powodzenia  rzeczy pospolitśj 


Digitized  by 


Google 


352 

i  z  niego  się  cieszj.  Mówił  mi  ze  czcią  o  swoim  nau- 
czycielu, p.  La  Harpe,  jak  o  człowieku  wysokiój  cnoty, 
prawdziwój  mądrości,  szczerycli  zasad  i  energicznego 
charakteru.  Jemu  zawdzięczał  wszystko,  cokolwiek  miał 
dobrego,  cokolwiek  umiał;  a  szczególniój  te  zasady  pra- 
wdy i  sprawiedliwości  jakie  czul  się  szczęśliwym,  że  nosił 
w  sw6m  sercu,  a  jakie  tenże  La  Harpe  w  duszy  jego 
zaszczepił. 

„Przebiegając  wzdłuż  i  w  poprzek  ogród,  spotkaliś- 
my kilka  razy  W.  Księżnę,  która  przechadzała  się  także. 
W.  książę  powiedział  mi,  że  żona  była  powiernicą  jego 
myśli,  że  ona  jedna  znała  i  podzielała  jego  uczucia,  ale 
że  oprócz  niój,  ja  byłem  pierwszą  i  jedyną  osobą,  od 
chwili  wyjazdu  La  Harpa,  którój  śmiał  mówió  o  tómj  że 
uczuć  tych  nie  mógł  powierzyć  nikomu  bez  wyjątku,  bo 
w  całój  Rossy  i  nikt  jeszcze  nie  był  w  stanie  nie  tylko 
podzielić  ale  zrozumieć  ich  nawet,  że  mogę  więc  pojąć, 
jak  roskosznie  będzie  mu  odtąd  mieć  kogoś,  z  kim  bę- 
dzie mógł  mówić  otwarcie,  z  zaufaniem  zupełnym.  Roz- 
mowę tę  przerywały,  jak  łatwo  wyobrazić  sobie,  wylewy 
przyjaźni  z  jego,  a  zadziwienia  i  wdzięczności  z  mojój 
strony,  obok  zapewnień  zupełnego  poświęcenia.  Poże- 
gnał mię  oświadczając,  że  będzie  się  starał  widywać  ze 
mną  jak  najczęściój,  a  zalecając  mi  największą  ostrożność 
i  tajemnicę,  upoważnił  mię  jednak  do  udzielenia  bratu 
mojemu  treści  naszój  rozmowy. 

„Odszedłem,  wyznaję,  wzruszony  do  głębi,  nie  wie- 
dząc czy  to  był  sen,  czy  rzeczywistość.  Jakto?  W.  Książę 
rossyjski,  następca  Katarzyny  i  jój  idubiony  wychowaniec, 
ten,  któregoby  sobie  życzyła,  usunąwszy  syna,  widzieć  na 
własnym  tronie,  ten,  o  którym  mówiono,  że  przedłuży  jój 
panowanie,  ten  wielki  książę  wyrzekał  się  zasad  swojój 
babki,  nienawidził  ich,  odpychał  bezecną  politykę  Rossyi, 
kochał  namiętnie  sprawiedliwość  i  wolność,  ubolewał  nad 


Digitized  by 


Google 


353 

Polską  i  pi*agnął  widzieć  ją  szczęśliwą?  Nie  byłoź  cudem, 
że  w  takiój  atmosferze,  i  wśród  takiego  otoczenia,  zdo- 
łały się  rozwiną<5  tak  szlachetne  myśli  i  cnoty  tak  Avy- 
sokie?  Młody  byłem,  pełen  uczuć  i  pojęć  wygórowanych; 
rzeczy  nadzwyczajne  nie  zadziwiały  mnie  długo,  chętnie 
wierzyłem  wszystkiemu,  co  mi  się  wydawało  cnotliwóm 
i  wielkióm.  Podbił  mię  łatwy  do  zrozumiema  urok;  wy- 
razy i  postawa  W.  Księcia  tchnęły  taką  szczei*ą  prostotą 
i  niewinnością,  tak  niewzruszonóm  postanowieniem,  ta- 
kióm  zaparciem  się  samego  siebie  a  podniosłością  duszy, 
że  zda2  mi  się  być  jakąś  uprzywilejowaną  istotą,  zesłaną 
na  ziemię  przez  Opatrzność,  dla  szczęścia  rodu  ludzkiego 
i  mojój  ojczyzny.  Powziąłem  dla  niego  przywiązanie  bez 
granic,  a  uczucie,  j akiom  mię  natchnął  w  tćj  pierwszśj 
chwili,  przetrwało  upadek  wszystkich  kolejno  złudzeń,  ja- 
kie obudził  wtenczas,  oparło  się  wszystkim  ciosom,  jakie 
mu  późniój  sam  Aleksander  zadał,  i  nigdy  całkiem  nie 
zgasło,  pomimo  tylu  przyczyn  i  zawodów  mogących  je 
zniszczyć.  Opowiedziałem  bratu  rozmowę  nasze  i  puści- 
wszy zrazu  wodze  podziwowi  i  zachwyceniu  naszemu, 
utonęliśmy  razem  w  marzeniach  o  promiennój  przyszłości, 
jaka  zdawała  się  roztaczać  przed  nami. 

„Należy  pamiętać,  że  tak  zwane  liberalne  opinie  da- 
leko mniój  były  rozpowszechnione  wtenczas  niż  dzisiaj, 
że  jeszcze  nie  były  przeniknęły  wszystkich  warstw  spo- 
łeczeństwa i  nie  dostały  się  do  gabinetów  monarchów, 
że  przeciwnie,  wszystko  co  je  przypominało,  potępione 
i  wyklęte  było  na  Dworach  i  salonach  wszystkich  prawie 
stolic  europejskich,  szczególniój  zaś  w  Rossyi  i  Peters- 
burgu, gdzie  wyobrażenia  dawnego  francuzkiego  porządku 
rzeczy,  posunięte  do  ostateczności,  zaszczepione  były  na 
despotyzmie  i  służalsti/\de  moskiewskióm.  Spotkanie  wśród 
takich  żywiołów  książęcia,  przeznaczonego  panować  temu 
narodowi  i  wywierać  przeważny  wpływ  na  Europę,  ksią- 

Kriiąż^*  Adam  Cturtoryski.    Tom  ).  23 


Digitized  by 


Google 


354 

żęcia  z  opiniami  tak  wjraznemi  a  przeciwnemi  porząd- 
kowi zaprowadzonemu,  nie  byłoż  zdarzeniem  szczęśliwóm 
i  największego  znaczenia?  Po  upłjwie  pół  wieku,  zasta- 
nawiając się  nad  całym  szeregiem  wypadków,  jakie  od 
chwili  tój  rozmowy  koleją  rozwinęły  się  po  sobie,  widzi- 
my aż  nadto,  jak  dalece  nie  odpowiedziały  one  nadzie- 
jom i  oczekiwaniom  naszym.  Bo  tóź  idee  liberalne  ota- 
czbIo,  wtenczas  w  wyobraźni  naszój  aureola,  która  później 
dopiero  zbladła,  a  próby  zastosowania  ich  w  praktyce 
nie  były  jeszcze  sprowadziły  ciężkich  zawodów,  jakie  się 
powtarzały  tak  często.  Rzplta  francuzka  otrząsłszy  się 
z  terroryzmu,  zdawjJa  się  w  niezwyciężonym  pochodzie 
kroczyó  ku  zadziwiającój  pomyślności  i  chwale.  Były  to 
najpiękniejsze  j6j  chwile,  w  1796  i  1797  roku.  Okres 
cesarstwa  jeszcze  był  nie  oziębił  i  nie  zbił  z  drogi  najgo- 
rętszych stronników  rewolucyi.  Zdawszy  sobie  sprawę 
z  naszych  uczuć  polskich,  z  naszych  pragnień,  z  naszego 
niedoświadczenia,  z  naszój  nareszcie  wiary  w  ostateczne 
zwycięztwo  wolności  i  sprawiedliwości,  łatwo  będzie  po- 
jąó,  że  w  tój  chwih  oddaliśmy  się  z  roskoszą  najpowa- 
bniejszym  złudzeniom. 

„Przez  kilka  dni  po  tój  pamiętnój  rozmowie,  nie 
mieliśmy  zręczności  mówić  obszerniój  z  W.  Księciem, 
ale  ile  razy  nas  spotkał,  słowa  przyjaźni  lub  znaki  poro- 
zumienia zamieniane  były  niiędzy  nami. 

„Dwór  przeniósł  się  wkrótce  do  Carskiego  Sioła.  Przy- 
jętóm  było,  że  wszyscy  kawalerowie  jeździli  tam  w  niedziele 
i  dni  świąteczne,  dla  obecności  przy  nabożeństwie,  na  obia- 
dach i  wieczorach.  Przyjeżdżało  się  tam  na  noc,  aJbo  się 
tóż  stale  mieszkało  w  obrębie  małych  domków,  bardzo 
niewygodnych,  otaczających  dziedziniec  naprzeciw  pałacu, 
lub  w  miasteczku  samom,  gdzie  było  wprawdzie  również 
niewygodnie,  ale  swobodniej,  w  domach  nie  mających  nic 
zgoła  nad  ściany,   drzwi  i  okna.     W.  Książę  żądał  zrazu, 


Digitized  by 


Google 


J55_ 

źebjśmy  często  przyjeżdżali,  a  później,  żebyśmy  nawet 
całkiem  przenieśli  się  do  Carskiego  Sioła,  a  to  dla  tego, 
jak  powiadał,  aby  mieć  zręczność  dłużćj  być  z  nami.  Po- 
dobi^  sobie  w  naszóm  towarzystwie,  i  pragnął  go,  bo 
z  nami  tylko  mógł  mówić  z  całą  szczerością  i  odkrywać 
nam  głąb  myśli  swojój.  —  Mieliśmy  prawo  przychodzić 
na  pokoje,  kiedy  cesarzowa  ukazywała  się  na  nich  wie- 
czorami, należeć  do  przechadzek  i  zabaw  ogrodowych,  po- 
wtarzających się  każdego  dnia  pogodnego,  albo  tćż  w  li- 
czbie innych  dworaków  znajdować  się  pod  kolumnadą, 
w  ulubionój  przez  cesarzową  części  pałacu,  przytykającej 
do  jój  wewnętrznych  apartamentów.  W  dni  powszednie, 
obiadowali  u  stołu  cesarzowej  ci  tylko,  którzy  wtenczas 
znajdowali  się  na  służbie.  To  mi  się  raz  jeden  wyda- 
rzyło i  dostałem  miejsce  naprzeciw  Katarzyny,  którój  słu- 
żyć było  wtenczas  moim  obowiązkiem,  z  czego  wywiązy- 
wałem się  dosyć  niezgrabnie.  Przyjeżdżaliśmy  często  do 
Carskiego  Sioła,  a  wkrótce  przenieśliśmy  się  tam  oal- 
kiem  na  lato. 

„Stosunki  nasze  z  W.  E^ięciem  przywiązywały  do 
niego  i  najżywsze  obudzały  zajęcie;  był  to  związek,  jakby 
rodzaj  wolnego  mularstwa,  któremu  i  W.  Księżna  obcą 
nie  była,  a  jego  przedmiot  dostarczał  nam  wątku  do  nie- 
skończonych rozmów,  których  nie  przerywaliśmy  nigdy 
inaezój  jak  z  obietnicą  wznowienia  ich  jeszcze.  To  co 
z  polityki  wydałoby  się  dzisiaj  zużytóm  i  oklepanóm,  miało 
wtenczas  cały  urok  najświeższej  nowości,  a  tajemnica,  jaką 
się  trzeba  było  otaczać,  myśl  sama,  że  to  się  działo  pod 
okiem  Dworu,  zapleśniałego  w  uprzedzeniach  i  absoluty- 
zmie, pod  nosem  ministrów  pełnych  uczucia  swój  nieo- 
mylności, dodawała  jeszcze  uroku  tym  stosunkom,  które 
się  coraz  częstszemi  i  bardziej  poufałemi  stawały. 

„Cesarzowa  Katarzyna  przychylnie  spoglądała  na  za- 
wiązujący się  między  jej  wnukiem  i  nami  stosunek;  po- 

2»* 


Digitized  by 


Google 


356 

eh  walała  to  zbliżenie  się,  nie  odgadując  zapewne,  co  było 
prawdziwóm  jego  źródłem,  i  jakie  miały  być  jego  nastę- 
pstwa. Zdaje  mi  się,  iż  w  skutek  dawniejszych  wyobra- 
żeń o  świetności  arystokracyi  polskiój,  powstało  w  jej 
umyśle  przekonanie,  iż  pożytecznśm  było  przywiązać  do 
jój  wnuka,  wpływ  w  lu-aju  mającą  rodzinę.  Nie  domy- 
ślała się  wcale,  że  właśnie  ta  przyjaźń  utwierdzi  go 
w  uczuciach,  których  nienawidziła  i  których  lękała  się  sa- 
ma, że  stanie  się  jedną  z  tysiąca  przyczyn  postępu  pojęć 
liberalnych  w  Europie  i  chociaż  znikomego  niestety  poja- 
wienia się  znowu  na  widowni  politycznej  tćj  Polski,  którą 
ona  mniemała  pogrzebać  na  wieki.  Pochwała  ze  strony 
cesarzowój  wyraźnych  względów,  jakie  nam  W.  Książę 
okazywał,  zamknęła  usta  wszystkim  cenzorom  i  zachęciła 
nas  do  utrzymywania  dalśj  stosunków,  które  zresztą  tak 
były  ponętne. 

„W.  książę  Konstanty,  przez  naśladownictwo  i  wi- 
dząc, że  się  to  cesarzowój  podoba,  rozmiłowtJ  się  tóż 
w  moim  bracie ;  sprowadził  go  do  siebie  i  zmusił  należeć 
do  jego  domowego  grona;  ale  w  tych  stosunkach  nie 
było  mowy  o  polityce  i  memu  bratu  zła  pod  tym  wzglę- 
dem dostała  się  cząstka.  Żadna  z  pobudek,  jakie  zbliżyły 
Aleksandra  do  nas,  nie  istniała  dla  Konstantego,  a  cha- 
rakter jego  kapryśny  i  gwałtowny,  nie  znający  żadnego 
hamulca,  prócz  strachu,  nie  zachęcał  wcale  do  ścidych 
z  nim  stosunków.  W.  ks.  Aleksander  prosił  mojego 
brata,  aby  się  chętnie  temu  poddał,  byleby  tylko  o  jego 
zwierzeniach  niczego  się  nie  dowiedzidt  Konstanty,  dla 
którego  jednak  miał  w  sercu  braterskie  uczucie. 

„W.  Książę  w  początkach  tegorocznego  pobytu  swego 
w  Carskióm  Siole  mieszkał  w  wielkim  dworcu  i  nie  zaj- 
mował jeszcze  osobnego  w  zwierzyńcu  pałacyku,  który 
mu  cesarzowa  wystawić  kazała,  i  kt<Sry  ukończono  wła- 
śnie.    Zwiedzanie  go  było  przez  pewien   czas   celem   po- 


Digitized  by 


y  Google 


357 

obiednich  przechadzek.  Przeniósł  się  tam  w  końcu  W. 
Książę ,  i  łatwóm  stało  mu  się  odtąd  widywa<5  nas.  Często 
zapraszał  jednego  z  nas  do  siebie  na  obiady  a  rzadki 
był  dzień,  żeby  który  z  nas  nie  przyszedł  do  niego 
na  wieczerzę,  po  rozejściu  się  towarzystwa  na  poko- 
jach cesarskich.  Rankami  odbywaliśmy  tóź  czasem  lul- 
komilowe  wycieczki  pieszo.  W.  Książę  lubił  chodzió 
i  przebiegach  okoliczne  wioski ,  i  wtenczas  to  oddawał  się 
zwykle  ulubionym  swym  dyskussyom.  Był  pod  urokiem 
zaledwo  się  rozpoczynającej  młodości,  która  marzeniami 
się  karmi  i  chętnie  mierzy  się  z  niepodobieństwami,  która 
buduje  projekta  bez  końca  na  całą  przyszłość,  nie  mającą 
dla  niśj  granic. 

„Opinie  jego  były  opiniami  studenta  z  1789  roku, 
który  pragnąłby  widzieó  wszędzie  rzeczypospolite,  i  tę 
formę  r/ądu  uważa  za  jedynie  odpowiadającą  pragnieniom 
i  prawom  rodzaju  ludzkiego.  Chociaż  sam  wtenczas  bar- 
dzo byłem  exaltowany,  chociaż  się  urodziłem  i  wychowałem 
na  łonie  rzeczypospolitój ,  gdzie  zasady  rewolucyi  francuz- 
kićj  powitano  z  zapałem,  jednakże  w  rozprawach  naszych, 
ja  to  przemawiałem  w  imię  rozsądku  i  starałem  się  miar- 
kować skrajne  opinie  W.  Księcia.  Utrzymywał  on  mię- 
dzy innemi,  że  dziedziczność  tronu  była  instytucyą  nie- 
sprawiedliwą i  bezrozumną,  i  że  piastowanie  najwyższój 
władzy  winno  być  zależne  nie  od  przypadku  urodzenia,  ale 
od  głosów  narodu,  który  sam  potrafi  wybrać  najzdolniej- 
szego do  rządzenia  nim.  Przekładałem  mu  wszystko,  co 
się  przeciw  t^j  opinii  przytoczyć  dawało :  trudności  i  przy- 
padki elekcyj,  co  Polska  od  nich  ucierpiała,  jak  znowu 
Rossya  mało  zdolną  i  przygotowaną  była  do  instytucyj 
podobnych.  Dodawałem,  że  na  ten  raz  przynajmniej, 
Rossya  nicby  na  tóm  nie  zyskała,  ponieważ  straciłaby 
tego,  który  był  najgodniejszym  piastowania  władzy,  bo 
misi  najczystsze  i  najzbawienniejsze  zamiary.     Rozprawy 


Digitized  by 


Google 


358 

w  tym  przedmiocie  toczyły  się  między  nami  bez  końca. 
Czasami,  wńród  długich  przechadzek  naszych,  rozmowa 
zwracała  się  t^ż  gdzie  indziój;  z  dziedziny  polityki  prze- 
nosiła się  do  natury.  Młodziutki  W.  Książę  unosił  się  nad 
jój  pięknościami;  a  trzeba  było  hjó  prawdziwie  usposo- 
bionym do  tego  rodzaju  roskoszy,  aby  je  umieć  wyna- 
leić  wśród  kraju,  który  przebiegaliśmy;  ponieważ  jednak 
wszystko  jest  względnóm  na  świecie ,  W.  Książę  zachwy- 
cał się  nad  kwiatkiem,  nad  zielonością  drzewa,  nad  trochę 
rozleglejszym  widokiem ,  jakiego  dostarczała  mała  wynio- 
słość gruntu,  bo  niema  nic  mniój  malowniczego,  nic  brzyd- 
szego, nad  okolice  Petersburga.  Aleksander  lubił  ogrody 
i  wieś  w  ogólności,  lubił  rolników  i  sielskie  wdzięki  wie- 
śniaczek; proste  i  spokojne  życie  na  ustroniu,  przy  pracy 
i  zatrudnieniach  wiejskich,  w  ładnńj  formie,  w  uśmie- 
chniętój  a  zacisznój  okolicy,  było  jego  marzeniem;  rad 
byłby  je  urzeczywistnić  i  ciągle  do  niego  wzdychał.  — 
Czułem  dobrze,  że  nie  t^go  było  mu  potrzeba;  że  dla 
tak  wielkich  jak  jego  przeznaczeń  i  aby  w  porządku  spo- 
łecznym ważnych  zmian  dokonać,  trzeba  było  posiadać 
więcój  podniosłości ,  więcój  mocy  i  ufności  w  siebie,  niż 
ich  okazywał  W.  Książę;  że  na  jego  stanowisku  nie  do- 
brze było  żywić  pragnienia  pozbycia  się  zgotowanego  mu 
ciężaru  i  wzdychać  do  wczasów  życia  spokojnego;  że  nie 
dość  było  ocenić  trudności  swego  położenia  i  tych  się  oba- 
wiać, ale  należało  rozgorzeć  szlachetną  żądzą  ich  przezwy- 
ciężenia. Lecz  te  uwagi  nasuwały  mi  się  tylko  kiedy 
niekiedy,  a  nawet  w  chwilach ,  gdy  czułem  całą  ich  słu- 
szność, nie  zmniejszały  one  we  mnie  uczuć  miłości  i  uwiel- 
bienia dla  W.  Księcia;  jego  szczerość,  prawość,  zupełne 
oddanie  się  szla<5hetnym  złudzeniom,  jakie  go  unosiły, 
wszystko  to  wywierało  urok,  któremu  oprzeć  się  nie  było 
podobna.  Zresztą,  tak  młody  jeszcze,  mógł  nabyć  czego 
mu  brakowało;  okoliczności,  samo  nawet  położenie,  mo- 


Digitized  by 


Google 


359 

gło  rozwinąć  w  nim  władze,  jakie  nie  miały  jeszcze  czasu 
i  sposobności  objawid  się,  a  tymczasem  widoki  jego  i  in- 
teneye  były  najszacowniejsze,  czyste  jak  najszczersze  złoto, 
i  chociaż  późnićj  zmienił  się  on  bardzo,  zachował  jednak, 
pomimo  to,  aż  do  końca  dni  swoich,  część  opinij  i  upo- 
dobań młodości. 

„Niejeden,  zwłaszcza  między  rodakami,  zarzucał  mi 
późniój ,  żem  tyle  przywiązywał  wiary  do  zapewnień  Ale- 
ksandra. Wbrew  tym,  którzy  mu  uwłaczali,,  utrzymywa- 
łem często,  że  jego  opinie  nie  były  udane,  lecz  szczere. 
Popęd  nadany  w  pierwszych  latach  stosunków  naszych, 
nie  mógł  się  zatrzeć.  Zaiste,  kiedy  dziewiętnastoletni 
Aleksander,  pod  osłoną  największćj  tajemnicy,  wylewał 
przedemną  uczucia  swoje,  które  ukrywał  przed  całym 
światem,  czynił  to  dla  tego,  że  tych  uczuć  doznawał 
rzeczywiście,  i  potrzebow^  zwierzyć  się  z  nich  przed  kim- 
kolwiek. Jakąż  inną  pobudkę  mógłby  mieć  wtenczas? 
kogóż  miałby  zamiar  oszukiwać?  Szedł  niezawodnie  za  po- 
pędem serca,  i  zwierzał  się  z  istotnych  swych  myśli. 

„Oprócz  marzeń  i  gawęd  politycznych ,  oprócz  zawsze 
uprzejmie  witanego  przedmiotu  piękności  natury,  i  ukła- 
danego romansu  cichego  wiejskiego  życia,  po  ustaleniu 
losów  Rossyi,  W.  Książę  miał  jeszcze  jeden  przedmiot, 
któremu  oddawał  się  z  zapałem,  który  nie  rymował  wcale 
z  uprzedniemi  a  nawet  przeciwić  im  się  zdawał;  była  nim 
wojskowość,  na  sposób  ojca  jego,  wielkiego  księcia  Pa- 
wła. Ten  lato  przepędzał  w  Pawłowsku,  wiejskióm  ustro- 
niu swojóm,  o  pół  mili  od  Carskiego  Sioła.  Cesarzowa 
Katarzyna  pozwoliła  mu  dla  zabawy  zgromadzić  kilka 
batalionów  marynarzy.  Był  wielkim  admirałem,  a  urząd 
ten  honorowy  udzielał  mu  pewnych  przywilejów.  Cesa- 
rzowa zdawała  się  nie  postrzegać,  że  Paweł  ich  naduży- 
wiJ,  i  że  na  wzór  nieszczęśliwego  ojca  swojego.  Piotra  HE., 
utworzył  był  rodzaj  malutkiój  armii,  którą  umundurował 


Digitized  by 


Google 


360 

i  starał  się  był  y^jćw\czjó  na  wzór  tego,  co  widział  w  Ber- 
linie ,  Iciedy  tam  Frydorylca  II.  odwiedzał.  Wojslto  w.  l^s. 
Pawła  składało  się  w  komplecie  z  dwunastu,  jeśli  się 
nie  mylę,  bardzo  szczupłych  batalionów;  właściwie,  z  gar- 
stek kirysyerów,  dragonów  i  huzarów,  z  kilku  harmatanii. 
W.  Książę  podpisywał  patenta  i  rozdawał  stopnie,  które 
miały  znaczenie*  jedynie  w  malutkiój  jego  armii.  Krój 
mundurów  zupełnie  był  dziwaczny  i  różnił  się  całkowicie 
od  mundurów  rossyjskiego  wojska;  była  to  karykatura 
dawnych  mundurów  Fryderyka  II. 

„Kilka  osób  z  towarzystwa  i  ze  Dworu  otrzymiJo 
pozwolenie  noszenia  tego  munduru;  byli  to  malkontenci 
wielkiego  Dworu,  którzy  umyślnie  przywiązywali  się  do 
Pawła  i  byli  to  jedyni  dworacy,  którym  on  pozwalał  peł- 
nić służbę  w  wiejskich  swych  rezydencyach.  Znajdował 
się  między  nimi  Roztopczin ,  który  za  rządów  Pawła  zna- 
czną grał  rolę,  a  potom  jeszcze  tak  stał  się  głośnym 
podczas  pożaru  Moskwy.  Wdziewano  ten  mundur  (po 
za  służbą  wojskową),  jadąc  do  Pawłowska  lub  Gat^ 
czina,  drugiój  wioski  w.  ks.  Pawła,  albo  tóż  udając  się  na 
jego  wieczory  do  zimowego  pałacu,  bo  W.  Książę  nigdy 
u  matki  wieczorami  nie  bywał.  Nikt  w  tym  stroju  nie 
pokazywał  się  nigdzie,  po  za  pokojami  W.  Księcia;  na 
każdóm  innóm  miejscu,  pozostał  on  do  śmierci  Katarzyny 
prawdziwą  kontrabandą,  i  żartowano  sobie  z  niego  naj- 
swobodniój. 

„Obydwaj  młodzi  W.  Książęta  mieli  dowództwa  w  tój 
armii.  Oddawali  się  pełnieniu  tych  swoich  obowiązków 
z  niezmordowaną  gorliwością  młodych  ludzi,  którym  po- 
raź pierwszy  jakąkolwiek  powierzają  czynność  i  z  całą 
powagą  urzędu  na  seryo.  Dwór  i  publiczność  widziała 
w  t^m  jedynie  karykaturę  bez  znaczenia  i  następstw, 
którój  śmieszność  spadla  na  biorących  w  niój  udział. 
W.  Książęta  szczególniój  wystawieni  byli  na  uszczypliwą 


Digitized  by 


Google 


361 

cenzurę  za  to,  że  wleźli  w  to  na  oślep;  porównywano 
ich  do  dzieci  bawiących  się  w  drewnianych  żołnierzy ;  oni 
jednak,  nie  zważając  na  wyrok  panującój  opinii,  zajęci 
byli  jedynie  chęcią  zadosyd  uczynienia  nie  tylko  żądaniom, 
ale  nawet  dziwactwom  swego  ojca;  wnikali  w  najdro- 
bniejsze szczegóły  służby  wojskowej ,  i  spełniali  je  z  nie- 
zrównanym zapałem. 

„Miid  ten  świat  udzielny  swoje  własne  żarty  i  po- 
wtarzane przysłowia,  swoje  przyjaźnie,  swoich  nawet  bo- 
haterów, którzy  późniśj,  w  rzeczywisto)  służbie,  niczóm 
takiego  miana  nie  usprawiedliwili.  Zdarzały  się  na  pa- 
radach i  manewrach  tój  armii  w  miniaturze,  wielkie  wy- 
padki, zwycięztwa  i  porażki ,  przypływy  i  odpływy  łaski, 
nieszczęścia  i  powodzenia,  które  to  przerażały,  to  niewy- 
mowną wywoływały  radość.  Słyszirfem  ich  opisy  w  rozmo- 
wach braci,  którzy  lubili  opowiadaó  wszystkie  koleje 
i  drobne  wypadki  Dworu  w  Pawłowsku.  Młodzi  książęta 
znajdowali  tam  życie  czynne,  które  im  nadawało  pewne 
znaczenie,  a  chociaż  samo  w  bardzo  szczupłóm  zawierało 
się  kółku,  jednak,  pozwalając  im  odegrywaó  pewną  rolę, 
zadawalniało  bez  natężenia  umysłu  ich  młodzieńczą  potrzebę 
czynności,  kiedy  przeciwnie,  monotonna  jednostajnośó 
Dworu  ich  babki ,  na  którym  żadnego  nie  znajdowali  za- 
jęcia, nieraz  nudziła  ich  bardzo.  — Kapralska  ich  służba, 
trudy  fizyczne,  konieczność  unikania  wzroku  babki,  kiedy 
zjajani  wracali  po  manewrach  do  domu  w  stroju,  jakiego 
natychmiast  pozbyó  się  było  potrzeba,  wszystko  to,  aż  do 
dąsów  ojca,  którego  lękali  się  niezmiernie,  urozmaicało 
i  umilało  im  ten  zawód,  nie  mający  nic  wspólnego  z  tym, 
jaki  publiczność  petersburgska  i  widoki  Katarzyny  mu- 
siały dla  nich  przeznaczać. 

„Cesarzowa  nie  umiała  zająć  wyobraźni  wnuków 
swoich ,  ani  tóż  zatrudnić  ich  czynnie  w  sposób  urozmai- 
cony;  udało  się  to  ich  ojcu,  a  było  złem  wielkióm  i  miało 


Digitized  by 


Google 


362 

nieszczęśliwe  następstwa.  !&Oodzi  W.  Książęta  w  sercu 
swojóm  daleko  bardziój  byli  zespoleni  z  armią  gatczyń- 
ską  niżeli  z  armią  rossyjską.  Gutczin  był  ulubionćm  sie- 
dliskiem Pawła,  jego  jesienną  rezydencyą,  wktórój,  tro- 
chę bardzićj  od  Petersburga  oddalony,  swobodniój  mógł 
się  oddawać  kaprysom  swoim.  Wielcy  Książęta  żałowali, 
że  się  tam  udać  nie  mogli,  ale  mówiąc  o  t^m,  co  się  dzi^o 
w  malutkiój  icb  armii,  chętnie  przybierali  ton  wiarusów 
Pawła,  powtarzając:  „To  po  naszemu,  po  Gratczyńsku." 
Przypominam  sobie,  że  Cesarzowa  miała  raz  zamiar  wy- 
słania Aleksandra  z  Kutuzowem,  dla  inspekcyi  fortec 
nad  szwedzką  granicę.  Młody  książę  obojętnie  przyjął 
to  zlecenie,  nie  okazał  najmniejszój  do  spełnienia  go 
ochoty  i  mowy  więcój  o  nióm  nie  było.  Drobiazgi  słu- 
żby wojskowej  i  nawyknienie  przywiązywania  do  nich 
wielkiśj  wagi,  spaczyły  umysł  w.  ks.  Aleksandra;  upo- 
dobał w  nich  sobie  i  nie  potrafił  już  wyleczyć  się  z  tego 
upodobania  nawet  wtenczas,  kiedy  poznał  całą  jego  niedo- 
rzeczność. Przez  cały  czas  rządów  swoich  cierpiał  na 
paradomanią,  tę  rzeczywistą  epidemią  panujących,  dla 
którój  stracił  dużo  najdroższego  czasu,  będąc  na  tronie, 
a  w  młodości  nie  mógł  użytecznie  pracować  i  nabyć  nie- 
zbędnych wiadomości.  Zaszczepiona  przez  Pawła  para- 
domania  połączyła  tóż  ściślejszym  węzłem  Aleksandra 
z  Konstantym  i  dała  nieraz  temu  ostatniemu  zbyteczną 
przewagę  nad  bratem;  Konstanty  bowiem  był  arcy -mi- 
strzem w  sztuce  wojskowej ,  o  ile  ta  nie  przechodziła  za 
granice  parad,  i  brat  miał  o  nim  wysokie  pod  tym  wzglę- 
dem wyobrażenie.  Było  to  zresztą  ustawnym  przedmio- 
tem najbardziój  ożywionych  między  nimi  rozmów. 

„Cesarzowa  niechętnym  okiem  widziała  porozumie- 
nie między  ojcem  i  synami,  nie  przewidując  jednak  zape- 
wne wszystkich  jego  następstw,  bo  w  takim  razie  pe- 
wnoby  mu  przeszkodziła.     W.  ks.  Aleksander  powiedział 


Digitized  by 


Google 


363 

mi  raz:  ^zaszczycają  na^  swoją  obawą /^  przez  co  chciał 
dać  do  zrozumienia,  że  Katarzyna  zaczynała  się  niepokoić 
zgromadzeniem  wojska  i  musztrami  w  Pawłowsku,  a  także 
rodzajem  harmonii,  jaka  się  ustaliła  między  ojcem  i  sy- 
nami. Pochlebiało  Aleksandrowi ,  że  zdołali  nabawić  pe- 
wnego strachu  Cesarzową,  nie  zdaje  mi  się  jednak,  aby 
ten  strach  był  istotnym ,  a  jeżeli  tego  rodzaju  obawy  po- 
wstały nawet  w  umyśle  Katarzyny,  były  niezawodnie 
słabe  i  przemijające.  Katarzyna  za  nadto  dobrze  znała 
brak  osobistej  odwagi  swego  syna ,  śmieszność  jego  wojska, 
lekceważenie  go  w  publiczności  i  w  całój  armii,  aby  miała 
zaprzątać  swój  umysł  tego  rodzaju  obawami.  Spała  więc 
spokojnie  pod  strażą  jednój  kompanii  grenadyerów,  kiedy 
Paweł  o  pół  mili  ztamtąd  manewrował  ze  swoją  malutką 
armią.  Cesarzowa  Elżbieta  tak  samo  zachowywała  się 
względem  Piotra  III. ,  który  rezydował  w  Oranienbaumie, 
otoczony  małym  korpusem  oddanych  mu  Holsztyńczyków; 
znała  także  nadzwyczajną  bojaźliwość  swojego  następcy, 
a  może  tóż  i  dobre  jego  serce. 

„Rozmaite  wieści  krążyły  o  prawowitości  Pawła  I., 
ale  widząc  uderzające  podobieństwo  jego  charakteru  i  po- 
stępowania z  Piotrem  III.,  niepodobna  wątpić,  że  był 
istotnie  jego  synem. 

„W  tym  roku  zaszedł  wypadek,  który  miał  dla  Eu- 
ropy ogi*omne,  dla  Polski  zaś  straszliwe  prawdziwie  na- 
stępstwa. Ogłoszono  brzemienność  wielkiój  księżny  Ma- 
ryi, a  niezadługo  wydała  ona  na  świat  syna.  Obrządek 
chrztu  odbył  się  w  kaplicy  Carskiego  Sioła;  cały  Dwór 
w  paradnych  mundurach  zgromadził  się  w  obszernój  sali, 
poprzedzającej  kaplicę;  ceremonia,  jak  się  spodziewać 
było  można,  należała  do  najwspanialszych;  obecnymi  byli 
ambasadorowie.  Nie  wiem ,  którzy  z  nich  trzymali  dziecię 
do  chrztu  w  imieniu  swoich  monarchów.  Nowo  naro- 
dzonemu dano  imię  Mikołaj.    Widząc  go  wtenczas  w  pielu^ 


Digitized  by 


Google 


364 

cbach,  wydajłicego  kilka  krzyków,  z  powodu  długiego  bar- 
dzo u  sehyzmatyków  obrzędu,  nie  przewidywałem,  że  ta 
istotka,  taka  słaba,  a  taka  śliczna,  jak  każde  piękne  dzie- 
cko, stanie  się  kiedyś  plagą  naszej  Ojczyzny. 

„Między  przyczynami  uroku,  jaki  młodych  wielkich 
książąt  przywiąy.ywał  do  ich  ojca,  był  jeden  dorzeczniej- 
szy  i  szlachetniejszy  nad  przytoczone  wyźój.  Uderzeni 
byli  niepomiarkowaną  surowością  Katarzyny,  która  nie 
pozwalała  synowi  i  jego  małżonce  W.  Księżnie  cieszyó 
się  wychowaniem  dzieci  w  najpierwszych  nawet  ich  la- 
tach. Skoro  tylko  W.  Księżna  powstawała  z  łoża,  od- 
bierano jój  nowonarodzone  dziecię,  aby  je  z  całóm  ro- 
dzeństwem wychowywać  pod  okiem  babki.  Żadne  z  tych 
dzieci  za  życia  Katarzyny  nie  było  pozostawione  czułości 
rodzicielskiój ,  żadne  przy  rodzicach  ani  jednego  nie  spę- 
dziło roku.  Taka  niesprawiedliwość  oburzała  młodych 
Wielkich  Książąt  i  oddalała  ich  od  Katarzyny.  Zresztą, 
sposób  w  jaki  Aleksander  zapatrywał  się  na  politykę  swój 
babki,  nie  usposabiał  go  wcale  do  chętnego  pełnienia  jój 
woli,  ile  razy  tylko  mógł  się  od  tego  uwolnić.  Zawsze 
znajdował  jaką  wymówkę,  nie  okazywał  ani  gorliwości, 
ani  dobrój  woli,  a  przeciwnie  obojętność  i  znudzenie, 
ilekroć  chodziło  o  przyjęcie  najmniejszego  udziału  w  rzą- 
dzie, który  mu  wtenczas  nie  przypadał  do  smaku.  W.  ks. 
Konstanty  nie  podzielając  liberalnych  opinij  swego  brata, 
nie  mniój  dla  tego  zgadzał  się  z  nim  w  sądzie  o  obycza- 
jach i  charakterze  cesai-zowój  Katarayny.  —  Słyszałem  go 
nieraz  wyrażającego  się  o  babce,  za  życia  i  po  jój  śmierci, 
z  cierpkością  bez  miary  i  w  sposób  najnieprzyzwoitszy. 

„Pobyt  nasz  w  Carskióm  Siole  zbliżał  się  do  końca; 
poufiie  towarzystwo  nasze  widziało  to  ze  smutkiem;  każdy 
tracił  na  tóm;  my  żałowaliśmy  łatwości  spotykania  się  na- 
szego, codziennych  rozmów,  długich  przechadzek ,  to  po 
ogrodach,  to  po  okolicach.     Uszczknęliśmy  byli  pierwszy 


Digitized  by 


Google 


365 

kwiat  przyjaźni,  młodzieńczój  i  ufnój,  użyliśmy  rosko- 
sznych  mai'zeń,  jakiemi  się  ona  kołysze.  Są  to  wrażenia, 
które  bądź  co  bądź,  nie  odnajdują  się  drugi  raz  w  życiu 
z  tąż  samą  świeżością  i  upojeniem.  Im  dalśj  w  nie  za- 
chodzimy, tóm  rzadziój  powtui-zają  się  one. 

„Dwór,  według  swego  zwyczaju,  przeniósł  się  najprzód 
pod  jesień  do  Taurydzkiego  pałacu.  W.  Książę  mniój 
tam  bywał  widzialny  i  rzadziśj  mógł  nas  zapraszać  na 
swoje  obiady.  Wszakże,  utrudnione  ku  wielkiemu  żalowi 
naszemu  stosunki,  nie  przestały  być  ciągłym  przedmiotem 
wyłącznego  zajęcia  naszego. 

„Nie  wpłynęły  one  bynajmniój  na  złagodzenie  losu 
wygnańców  naszych,  więzionych  w  mieście,  albo  w  pod- 
ziemiach fortecy.  Często  mówiliśmy  o  nich  i  o  Kościuszce. 
W.  Książę  z  jednakim  zawsze  zapałem  unosił  się  nad 
poświęceniem  i  czynami  tych  męczenników  miłości  ojczy- 
zny i  oburzał  się  na  niesprawiedliwość  tyranii ,  jakiój  byli 
ofiarą.  Ale  W.  Książę  związany  stanowiskiem  swojóm 
i  nieśmiały  przez  poczucie  młodości  swój  i  niedoświad- 
czenia,  nie  miał  żadnego  udziału  w  sprawach  państwa 
i  nie  myśM  nawet,  aby  o  jakikolwiek  w  nich  udział  mógł 
się  starać.  Nie  miirf  więc  najmniejszego  wpływu  i  ża- 
dnój  nawet  styczności  ze  sprawami  stanu. 

„Dziwnóm  jest  zaiste,  że  cesarzowa  Katarzyna  z  upo- 
dobaniem upatrująca  w  Aleksandrze  tego,  który  j6j  pano- 
wanie i  chwałę  przedłużać  będzie,  nie  pomyślała  o  pray- 
sposobieniu  go  ku  temu,  zapoznając  wcześnie  z  rozmai- 
temi  gałęziami  zarządu  państwa.  Nie  próbowano  nawet  nic 
podobnego.  Może  nie  byłby  nabrał  dokładnych  o  wielu 
rzeczach  wiadomości,  ale  w  każdym  razie  byłoby  go  to 
wybawiło  od  bezczynności.  Zdaje  się,  że  myśl  tak  na- 
turalna nie  powstała  w  umyśle  ani  cesarzowój,  ani  ża- 
dnego z  członków  Rady  państwa,  a  przynajmnićj,  że  Ce- 
sarzowa nie  nalegała  wcale  na  jśj  wykonanie. 


Digitized  by 


Google 


366 

„Wychowanie  W.  Księcia  zostało  przerwane  z  od- 
jazdem La  Harpa,  w  chwili  małżeństwa,  to  jest  w  ośm- 
nastym  roku  życia.  Ożeniony  zbyt  młodo^  nie  postrzegł 
W.  Książę,  że  to  wychowanie  dalój  prowadzić  należało. 
Czuł  jednak  wagę  studyów  na  seryo,  i  chętnie  byłby  je 
przedsięwziął;  ale  nie  miał  dość  woli,  żeby  przezwyciężyć 
codzienne  przeszkody,  wynikające  z  obowiązków  i  z  nudy 
jego  życia.  Tak  mu  zeszło  pierwszych  pięć  lat  młodo- 
ści, i  zmarnował  najdroższy  czas,  jakiego  mu  nie  brako- 
wało póki  żyła  Katarzyna,  jaki  mógłby  był  znaleźć  na- 
wet za  rządów  cesarza  Pawła.  Zostawiony  był  bez  ża- 
dnego określonego  zatrudnienia,  nie  zalecono  mu  żadnój 
zgoła  pracy,  nie  poruczono  żadnego  praktycznego  zada- 
nia, a  nawet  nie  dano  żadnych  wskazówek  co  do  wyboru 
książek  do  czytania,  któreby  pomocnemi  stać  mu  się 
mogły  w  ciężkim  zawodzie ,  do  którego  był  przeznaczony. 
Często  mówiłem  mu  o  tóm  i  wtenczas  i  późniój;  zaleca- 
łem czytanie  rozmaitych  dzieł  tyczących  się  historyi,  pra- 
wa i  nauk  politycznych.  Uznawał  dobro,  jakieby  mu 
przynieść  mogły  i  rad  byłby  temu  się  oddać,  ale  życie 
dworskie  odejmuje  zdolność  do  porządnój  pracy.  Ale- 
ksander, będąc  wielkim  księciem,  nie  przeczy ttJ  do  końca 
ani  jednój  książki  poważnćj  i  nauczającej.  Nie  sądzę,  aby 
mógł  to  uczynić  późniój,  kiedy  cały  ciężar  władzy  nieo- 
graniczonćj  dźwigać  musiał.  Życie  na  Dworze  bezczynne 
jest  a  nużące;  dostarcza  lenistwu  mnóstwa  wymówek, 
bo  się  jest  ciągle  zajętym  niczśm.  W.  Książę  wracając 
do  siebie  przychodził  odpoczywać,  nie  zaś  pracować.  Czy- 
tał urywkami,  bez  silnego  zajęcia,  bez  korzyści.  Pra- 
gnienie nabycia  wiadomości,  żądza  wiedzy,  nie  objawiała 
się  w  nim.  Aleksander,  jakim  go  uczyniło  wychowanie, 
będąc  wielkim  księciem  i  nawet  w  pierwszych  latach  pa- 
nowania, innym  był  człowiekiem  niż  ten,  jakim  się  stał 
późniój  sam  przez  się.     Wnieść  ztąd   należy,    że   przyro- 


Digitized  by 


Google 


367 

dzenie  musiało  go  niezwykłemi  uposaijć  darami^  kiedy 
pomimo  wychowania  jakie  odebrał,  stał  się  najmilszym 
panującym  swojego  wieku,  a  przeciwnikiem,  przed  którym 
upadł  sam  Napoleon  Wielki.  Dziwiono  się  powszechnie, 
że  po  kilku  latach  panowania,  gdy  nabył  wprawy,  jaką 
nadaje  konieczność  zajmowania  się  stale  sprawami  naj- 
większćj  wagi,  i  ustawne  stykanie  się  z  ludimi  pełnią- 
cymi obowiązki  publiczne,  cesarz  Aleksander  stał  się  nie- 
tylko  wykończonym  salonowym  człowiekiem,  ale  na- 
wet biegłym  politykiem,  o  bystrym  i  przenikliwym  umy- 
śle, redagującym  wybornie  listy  w  interesach  zawiłych 
i  trudnych,  a  pełnym  uroku  w  najpoważniejszych  nawet 
dyskussyach.  Cóżby  było,  gdyby  wychowanie  jego  było 
mniój  zaniedbane,  przezorniejsze  i  lepiój  zastosowane  do 
trudów,  jakie  zapełnić  miały  jego  życie?  Pomiędzy  oso- 
bami, którym  wychowanie  obydwóch  wielkich  książąt  było 
powierzone.  La  Harpe  jeden  i  jedyny  może  być  wymie- 
niony z  pochwałą.  Nie  wiem  dokładnie,  komu  Katarzyna 
poruczyła  ten  ważny  wybór;  mniemam,  że  jakim  encyklo- 
pedystom, powiernikom  Grimma  i  barona  Holbacha. 

„Zdaje  się,  iż  La  Harpe  nie  domagał  się  od  W.  Księ- 
cia poważnych  studyów  nad  żadnym  przedmiotem;  przy 
władzy,  jaką  posiadał  nad  jego  umysłem  i  sercem,  byłby 
wszystko  od  niego  otrzymał.  Z  nauk  pod  jego  kierun- 
kiem, W.  Książę  wyniósł  tylko  wiadomości  powierzcho- 
wne i  nieugruntowane;  nic  zasadnego  i  zupełnego.  La 
Harpe  zaszczepił  w  nim  miłość  ludzkości  i  sprawiedliwo- 
ści a  nawet  równości  i  wolności  dla  wszystkich;  nie  do- 
puścił, aby  przeciwne  temu  a  otaczające  go  przesądy,  przy- 
kłady pochlebstwa  i  uprzedzenia,  zagłuszyły  te  szlachetne 
instynkta;  zasługą  jego  pozostanie,  iż  takie  uczucia  na- 
tchnął i  rozwinął  w  sercu  rosyjskiego  książęcia;  ale  po- 
zostały one  w  umyśle  Aleksandra  w  kształcie  ogólników 
i  pięknych  frazesów.     Zdaje  się ,  że  La  Harpe  nie  pobu- 


Digitized  by 


Google 


368 

dził  go  do  zastanowienia  się  dostatecznie  nad  niezmierne- 
mi  trudnośoiami  wykonania  i  nad  arcy  mozolnóm  zadaniem 
poznania  środków,  jakich  użyć  należy  dla  otrzymania  ja- 
kichkolwiek możliwych  skutków.  Wybór  wszystkich  in- 
nych osób,  którym  powierzone  było  wychowanie  Ale- 
ksandra (panu  La  Harpe  zlecona  była  tylko  jego  nauka), 
był  tego  rodzaju,  że  musiał  zadziwiać  każdego,  kto  mógł 
mieć  sąd  w  tój  rzeczy. 

„Hr.  Mikołaj  Sołtykow,  małego  stopnia  oficer  w  sie- 
dmioletniój  wojnie,  który  odtąd  już  w  czynnój  nie  zo- 
stawał dużbie,  co  mu  wszakże  nie  przeszkodziło  dojść  aż 
do  najwyższych  stopni  w  wojsku,  był  głównym  ochmi- 
strzem obydwóch  Wielkich  Książąt.  Małego  wzrostu, 
z  ogromną  głową,  grymaiśnik,  nerwowy,  ze  zdrowiem  wy- 
magaj ącśm  ustawnój  pieczołowitości,  nie  mogący  nosió 
szelek,  co  go  zmuszało  do  podnoszenia  ustawnie  pewnój 
części  swego  stroju,  uchodził  on  za  najzręczniejszego  dwo- 
raka w  cf^ój  Rossyi.  Po  upadku  faworyta  Mamonowa 
(Katarzyna  odkrywszy  stosunek  tego  ostatniego  z  jedną 
z  frejlin,  kazc^a  obojgu  stanąć  przed  sobą,  dać  im  ślub  na- 
tychmiast i  z  Dworu  wyprawić),  on  to  potrafił  przedstawić 
cesarzowój  Platona  Zubowa  i  otrzymać  jego  przyjęcie.  Ta 
okoliczność  i  śmierć  Potemkina,  który  rozgniewany  odgra- 
żał się,  że  przyjedzie  ząb  ten  (po  rossyjsku  zub)  wyrwać, 
utrwaliły  wziętość  i  wpływ,  jaki  posiadał  hr.  Sołtykow. 
Był  on  nie  tylko  kanałem,  przez  który  dochodziły  Wiel- 
kich Książąt  wszelkie  poselstwa  i  napomnienia  Cesarzo- 
wój,  ale  jego  t^ż  używała  do  przeniesienia  słów  swoich, 
ilekroć  miała  co  do  powiedzenia  w.  ks.  Pawłowi.  Hr.  Soł- 
tykow opuszczi^  lub  łagodził  cokolwiek  bywiJo  niemiłego 
lub  zbyt  ostrego  dla  syna  w  rozkazach  i  wymówkach  ce- 
sarze wój  matki;  tak  samo  postępował  sobie  z  odpowie- 
dzią, jaką  przynosił;  przemilczał  połowę  tego,  co  mu  po- 
wiedziano, a  resztę  zmieniał  w  ten  sposób,    iż  zazwyczaj 


Digitized  by 


Google 


369 

obydwie  strony  rade  były,  o  ile  na  to  pozwalały  okoliczno- 
ści, źe  się  wytłumaczyły  wzajemnie.  Przebiegły  pośrednilc 
jeden  tylko  wiedział  całą  prawdę,  ale  strzegł  się  ją  wy- 
da(5.  Była  może  zasługa  w  skutecznóm  pełnieniu  tój  roli, 
ale  trzeba  przyznać,  źe  człowiek  takiego  jak  Sołtykow 
charakteru  i^  postępowania,  nie  był  zdolnym  do  kierowa- 
nia wychowaniem  młodego  następcy  tronu  i  nie  mógł  na 
jego  charakter  zbawiennego  wywierać  wpływu. 

„Hr.  Mikołaj  Sołtykow  był  głównym  ochmistrzem 
obydwóch  W.  Książąt,  ale  każdy  miał  przy  sobie  oso- 
bnego jeszcze  dyrektora  i  przybocznego  stróża,  który  mu 
wszędzie  towarzyszył.  Wybór  tych  dwóch  dyrektorów 
był  jeszcze  dziwniejszym  od  wyboru  samego  głównego 
ochmistrza. 

„Wyłączny  dozór  nad  w.  ks.  Aleksandrem  powie- 
lony był  hr.  Protasowowi,  który  nie  posiadał  innśj  za- 
sługi nad  tę  jedyną,  źe  był  bratem  ozdobionój  portret<}m 
cesarzowój  panny  Protasow,  starej  ulubienicy  Katarzyny, 
dobrój  w  gruncie  osoby,  ale  o  którój  urzędowych  obo- 
wiązkach tysiące  najdziAvaczniejszych  rozpowiadano  ane- 
gdot. Wychowanie  w.  ks.  Konstantego  zlecone  było  hra- 
biemu Sackenowi.  Ten  przy  tępym  umyśle  nie  mogąc 
zdobyć  dla  siebie  poszanowania,  był  przedmiotem  usta- 
wnych  żartów  i  szyderstw  swego  ucznia.  Co  do  hr.  Pro- 
tasowa,  to  zdaje  mi  się,  iż  nie  ubliżę  mu  wcale,  przy- 
znając mu  zupełną  głupotę;  W.  Książę,  który  szydzić  nie 
lubił,  nie  stroił  z  niego  żartów,  ale  t^ż  nigdy  najmniej- 
szego nie  miał  dla  niego  szacunku. 

„Wyborem  przybocznych  stróżów  prywatne  tylko 
kierowały  względy.  Wyjątek  w  tóm  możnaby  zrobić  dla 
Aleksandra  Murawiewa,  którego  Aleksander,  wstąpiwszy 
na  tron ,  chciał  zrobić  sekretarzem  swoim  do  proźb  i  pe- 
tycyj  a  mianował  późniój  kuratorem  szkół  w  okręgu  nau- 
kowym moskiewskim.     Był  to,   jak  powiadano,   człowiek 

Kaiąłę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  24 


Digitized  by 


Google 


370 

zacny  i  światły,  tylko  tak  bojaźliwy  z  natury,  że  ta  bo- 
jailiwość  czyniła   go  do  wszelkicli  interesów  niezdolnym. 

„Muszę  wymienić  także  Budberga,  który  w  kilka 
lat  późniój  zastąpił  mię  w  ministerstwie  spraw  zagra- 
nicznych. 

„Takie  otoczenie  musiało  tylko  wady  rozwijaó,  i  przy- 
mioty, jakie  Aleksander  okazał,  t^m  bardziój  zadziwiać 
powinny,  i  na  tóm  większe  zasługują  pochAvały,  że  je 
w  sobie  rozwinąć  potrafił,  pomimo  wychowania,  jakie  ode- 
bnd  i  przykładów,  jakie  miał  przed  oczami. 

„Pod  koniec  pobytu  cesarzowój  Katarzyny  1796  r. 
w  Taurydzkim  pałacu,  gdzie  już  ze  swym  dworem  po 
raz  ostatni  pi-zebywać  miała,  mówiono  jedynie  o  lychłóm 
praybyciu  młodego  króla  szwedzkiego,  mającego  poślubić 
najstarszą  Wielką  Księżniczkę.  Cesarzowa  kazała  wiel- 
kim księżniczkom  i  frejlinom,  aby  się  wydoskonaliły  we 
francuzkim  kontredansie,  który  był  tańcem  najbardziój 
używanym  na  dworze  sztokholmskim.  Stało  się  to  mo- 
dnóm  zajęciem  wszystkich  tańczących  u  Dworu.  Ki'ól 
szwedzki  przyjętym  został  z  wyszukaną  graecznością.  Przy- 
był z  regentem,  wujem  swoim,  księciem  Sudemianii  i  z  li- 
cznym orszakiem.  Strój  szwedzki ,  podobny  do  dawnego 
stroju  hiszpańskiego,  pięknie  wyglądał  na  uroczystych 
przyjęciach,  na  balach  i  zabawach  publicznych,  jakie  da- 
wano młodemu  monai*sze  i  jego  orszakowi.  Nie  było  zre- 
sztą innych,  prócz  im  poświęconych;  wszystkie  grzeczno- 
ści, pierwszeństwo  na  każdym  kroku,  im  było  zostawionej 
W.  Księżniczki  tańczyły  tylko  ze  Szwedami;  nigdy  Dwór 
żaden  tak  nadskakującym  nie  okazał  się  dla  cudzoziemców. 

„W  czasie,  kiedy  uroczystości  jedne  po  drugich  na- 
stępowały w  Zimowym  pałacu,  a  bale,  koncerta,  elegancko 
urządzane  góry  lodowe  powtarzały  się  codzień  w  Tau- 
rydzkim dworcu,  w.  księżniczka  Aleksandra  prayjmowała 
Króla  szwedzkiego  jak    swego    niebawem    narzeczonego. 


Digitized  by 


Google 


371 

Była  rzadkiój  piękności  i  czarującój  słodyczy;  kto  ją  po- 
znał, musiał  uwielbiać,  a  codzienne  z  nią  rozmowy  po- 
mnażały pobudki,  jakie  zdawały  się  skłaniać  króla  szwedz- 
kiego do  szukania  związków  pokrewnych  z  dynastyą 
Romanowów.  Ks.  Sudermanii  zupełnie  był  za  t^m  i  przy- 
czynił się  do  skłonienia  synowca,  aby  pojecliał  do  Pe- 
tersburga, co  nie  pozwalało  już  powątpiewać  o  zamia- 
rach króla. 

„Chodziło  już  jedynie  o  ostateczne  ułożenie  formal- 
ności i  o  zgodzenie  się  na  punkta  umowy,  która,  jak  się 
zdawało,  nie  powinnaby  żadnych  napotkać  trudności.  Wy- 
pracowanie tego,  bo  jak  powtaraano,  rokowanie  nie  miało 
już  miejsca,  gdyż  strony  zupełnie  były  zgodne,  powie- 
rzono Marko wowi,  którego  Zubowowie  posuwali  naprzód, 
aby  się  módz  pozbyć  hr.  Bezborodki,  który  nie  chciał 
uchylać  czoła  praed  nimi,  a  pomimo  to  zachował  stano- 
wisko swoje  i  wziętość  u  Katarzyny. 

„Po  kilku  tygodniach,  spędzonych  bardzo  wesoło 
i  świetnie,  wybrano  nareszcie  dzień  zaręczyn.  Miały 
się  odbyć  wieczorem.  Arcybiskupi:  petersburski  i  no- 
wogrodzki, z  licznym  pocztem  duchowieństwa,  udali 
się  do  kaplicy,  w  którój  się  miał  odbyć  obrządek.  Damy 
ozdobione  portretem  cesarzowój,  frejliny.  Dwór  cały,  mi- 
nistrowie, senat,  wielu  jenerałów  zgromadzonych  i  usta- 
wionych w  szeregi,  znajdowało  się  we  wstępnym  salonie. 
Wszyscy  czekali  od  kilku  godzin;  już  było  późno.  Zau- 
ważano szepty  między  osobami,  które  najlepiój  musiaiy 
być  zawiadomione  o  przyjściach  i  wyjściach  osób,  udają- 
cych się  w  pośpiechu  do  wewnętrznych  apartamentów  ce- 
sarzowój  i  w  pędzie  ztamtąd  wracających;  były  chwile 
wzruszenia;  nareszcie,  po  czterech  godzinach  śmiertelnego 
wyczekiwania,  oświadczono  nam,  że  obrządek  nie  będzie 
miał  miejsca.  Cesarzowa  kazała  przeprosić  arcybiskupów, 
iż  ich  daremnie  wezwała  in  pontificalibus y    damom   z  wiel- 

24* 


Digitized  by 


Google 


372 

kiemi  kokosznikami  i  całemu  tłumowi  w  paradnych  mun- 
durach powiedzieć,  iż  mogą  wracać  do  siebie,  bo  obrzą- 
dek, z  powodu  drobnych  nieprzewidzianych  trudnością 
odłożonym  został  na  późniój.  Ale  prędko  dowiedziano 
się ,  że  wszystko  było  zerwane.  Hr.  Marków,  lekkomyślny 
przez  zarozumiałość,  nierozważny  przez  pychę  i  pogardę 
dla  wszystkiego,  co  nie  było  nim  samym ,  wyobraził  sobie, 
że  wszystko  było  ułożone,  nie  troszcząc  się  o  to,  aby  to 
jasno  wyrazić  na  piśmie  i  dać  podpisać.  Trudność  zna- 
lazła się  w  chwili,  gdy  przyszło  podpis  położyć.  Król 
Gustaw  IV.  chciał  określić  swobodę,  jaką  wielka  księ- 
żniczka rossyjska,  a  przyszła  królowa  szwedzka,  mida 
posiadać,  co  do  wyznawania  religii  według  własnego 
obrządku  w  Sztokholmie.  Szwedzi,  żarliwi  protestanci, 
występowali  z  zarzutami;  hr.  Marków,  nie  bardzo  tro- 
szcząc się  o  nie,  wyobraził  sobie,  że  trzeba  rzecz  naprzód 
posuwać,  działać  jak  gdyby  wszystko  było  umówione,  nie 
dozwolić  żadnego  wahania  się  Szwedom,  którzy  nie  będą 
śmieli  cofnąć  się  w  umowie,  tak  daleko  już  posuniętój; 
że  nareszcie  prześliczna  twarz  W.  Księżniczki  dokona  t«go, 
czegoby  zręczność  ministra  rossyjskiego  dokazać  nie  zdo- 
łała. Ale  rzeczy  wcale  inny  wzięły  obrót,  niż  to  prze- 
nikliwość  hr.  Markowa  przewidziała.  Młody  król  był  naj- 
żarliwszym  protestantem  z  ci^ego  królestwa  swojego.  Nie 
chciał  nigdy  przyzwolić,  aby  małżonka  jego  miała  pu- 
bliczną kaplicę  swoje  w  Sztokholmie.  Ministrowie  jego, 
doradcy,  sam  Regent,  obawiając  się  skutków  wyrzą- 
dzonój  Katarzynie  obelgi,  nakłamali  go  do  ustępstw, 
do  szukania  pośredniój  drogi,  półśrodka,  ale  nadaremnie. 
Zamiast  dać  się  pociągnąć  na  stronę  żądań  rossyjskich, 
Gustaw  IV.  w  długich  rozmowach  swoich  z  W.  Księżni- 
czką, starał  się  ją  namówić  i  otraymał  od  niój  niemal 
przyrzeczenie,  że  przyjmie  wiarę  męża  i  kraju,  w  kt>ó- 
rym  osiędzie. 


Digitized  by 


Google 


373 

„Król  uparł  się  nic  przyjmować  żadnych  propozycyj 
hr.  Markowa,  w  celu  zi^atwienia  ti-udności.  Daremnie 
mu  przekładano,  że  narazi  się  na  wojnę  z  Rossyą,  jeżeli 
doprowadziwszy  rzecz  tak  daleko,  zerwie  ją  w  chwili  osta- 
tecznego ukończenia.  Nic  nie  pomogło.  Daremnie  dzień 
zaręczyn  został  wyznaczony;  daremnie  cesarzowa  wystro- 
jona czekała;  duchowieństwo  zwołane  i  cały  Dwór  zgro- 
madzony, nie  wzruszyły  Gustawa  IV. 

„Upór  ten  młodego  króla  w  obec  Rossyi  i  jój  po- 
tęźnój  władczyni,  zaniepokoił  zrazu,  przestraszył  potom 
Szwedów,  ale  w  końcu  im  się  podobał;  chełpili  się  z  tego, 
że  król  ich  okazał  tyle  charakteru.  Całe  ożywienie  wy- 
wołane w  Petersburgu  przez  zjawienie  się  tam  Szwedów 
i  ich  króla,  zmieniło  się  nazajutrz  po  tym  wieczorze 
w  ponure  milczenie  zawodu  i  gniewu.  Przypadały  wła- 
śnie w  tym  dniu  urodziny  jednój  z  małych  wielkich  księ- 
żniczek (dzisiejszój  królowój  wdowy  holenderskiój) ,  był 
więc  bal  u  Dworu.  Cesarzowa  ukazała  się  na  nim,  ze 
swym  wiecznym  uśmiechem  na  ustach,  ale  w  oczach  jój 
widać  było  ponury  wyraz  smutku  i  wściekłości;  podzi- 
wiano niewzi-uszoną  powagę,  z  jaką  przyjęła  swych  gości. 
Na  królu  i  Szwedach  widać  było  nieco  przymusu,  ale 
bynajmniój  nie  zakłopotania.  Obydwie  strony  były  szty- 
wne; cały  Dwór  podzieljJ  to  usposobienie.  W.  ks.  Pa- 
weł mówił,  że  się  bardzo  gniewa,  choć  mam  podejrzenie, 
że  rad  był  z  grubego  potknięcia  się  gabinetu.  W.  Ks. 
Aleksander  oburzsJ:  się  na  krzywdę  wyrządzoną  siostrze, 
ale  naganę  zwalał  na  hr.  Markowa.  Cesarzowa  bardzo 
była  rada,  iż  wnuk  j6j  oburzenie  podzieM. 

„Płaszcze  i  pióra  Szwedów  nie  z  takim  już  powie- 
wały wdziękiem  i  zdawrfy  się  ulegać  powszechnemu  uczu- 
ciu przymusu;  skończyła  się  już  wziętość  tych  panów. 
Przetańcowano  na  balu  kilka  menuetów,  które  poważniej - 
szemi  jeszcze  wydały  się  niż  zwykle.     Brat  mój   był  je- 


Digitized  by 


Google 


374 

dnyin  z  tanceray  i  dobrze  się  z  tego  wywiązał.  Król  ze 
swoim  orszakiem  po  dwóch  dniach  odjechała  i  Petersburg 
stał  się  ponurym  i  milczącym.  Wszyscy  byli  okupieni 
tem  co  zaszło;  nie  mogli  pojąó,  jak  stać  się  mogło,  aby 
„mizerny  królik^^  odważył  się  do  tego  stopnia  ubliżyó  mo- 
narchini  Wszechrossyi  ?  Co  ona  teraz  uczyni?  niepodobna, 
aby  Katarzyna  połknęła  wyrządzoną  sobie  zniewagę  i  nie 
chciała  się  zemścić,  to  sobie  powtarzano.  Nie  było  zgro- 
madzeń u  Dworu,  w.  ks.  Paweł  powrócił  do  Gatczina. 
Cesarzowa  nie  pokazywała  się,  przesiadywana  w  swoich 
pokojach  i  myślano,  że  w  tóm  odosobnieniu  dojrzeje  ja- 
kie postanowienie,  które  królowi  szwedzkiemu  każe  po- 
żałować jego  uporu.  Nie  ziściło  się  nic  z  tego;  owszem, 
Katarzynę  to  zabiło. 

„Byliśmy  w  listopadzie;  czas  mglisty  był  i  chłodny, 
odpowiedni  postaci,  jaką  przybrjJ  Dwór  i  pałac  zimowy 
po  uroczystościach,  jakie  ożywiały  je  niedawno.  W.  ks. 
Aleksander  przechadzał  się  jak  zwykle  po  wybrzeżach. 
Pewnego  dnia  (było  to  15  listopada)  spotkał  mego  brata. 
Po  wspólnój  praez  jakiś  czas  przechadzce,  zatrzymali  się 
przed  domem,  w  którym  mieszkaliśmy.  Tylko  co  byłem 
zeszedł  i  rozmawialiśmy  we  trzech,  kiedy  nadbiegł  posła- 
niec przydworny  wyd:any  do  W.  Księcia  i  powiedzijJ: 
mu,  że  hr.  Sołtykow  prosi  go,  aby  natychmiast  przyby- 
wa. W.  Książę  zaraz  udał  się  za  nim,  nie  mogąc  od- 
gadnąć, coby  mogło  być  powodem  tak  nagłego  wezwania. 

„Dowiedziano  się  rychło,  że  Cesarzowa  tknięta  była 
apopleksyą.  Od  dawna  misJ:a  już  nogi  mocno  nabrzmiałe, 
a  nie  robiła  nic  z  tego,  co  jój  przepisywali  doktorowie, 
którym  nie  wierzyła.  Używała  rozmaitych  babskich  le- 
ków, zalecanych  jój  przez  pokojówki.  Upokorzenie,  jakiego 
doznała  od  króla  szwedzkiego,  było  ciosem  zbyt  silnym  na 
taką  jak  jój  dumę,  i  i^usznie  powiedzieć  można,  że  Gu- 
staw IV.   skrócił  o  kilka  lat  jój    życie.     Wstała  jeszcze 


Digitized  by 


Google 


375 

dnia  tego,  n.a  pozór  zdrowa,  weszła  do  swego  gabineciku 
i  pozostała  sama,  jak  zwykle;  lokaj  będący  na  służbie 
widząc,  że  nie  wraca,  przybliżył  się  do  drzwi,  nsunął  je 
z  lekka,  i  z  przerażeniem  ujrzał  Cesarzową  leżącą  bez  zmy- 
słów; za  zbliżeniem  się  wiernego  swego  Zachara,  otwarła 
jeszcze  oczy,  położyła  rękę  na  sercu,  z  wyrazem  niewy- 
mownój  boleści  i  zamknęła  powieki,  aby  już  ich  więcćj 
nie  podnicśó.  Był  to  ostatni  z  jśj  strony  znak  życia 
i  przytomności.  Zbiegli  się  doktorowie;  próbowano  przez 
trzy  dni  wszystkich  środków,  jakich  w  podobnych  razach 
dostarczyć  może  nauka,  ale  nadaremnie. 

„Nazajutrz  po  tym  pierwszym  dniu,  wiadomość  o  śmier- 
telnój  chorobie  Cesarzowój  rozeszła  się  po  mieście.  Ma- 
jący wstęp  do  Dworu  pośpieszyli  tam,  przerażeni,  trwo- 
żni,  niepewni  co  się  z  nimi  stanie.  Miasto  i  Dwór  były 
w  zamęcie  i  poruszone  głęboko.  Większość  obecnych 
okazywała  szczerą  boleść.  Wielu  było  takich,  których 
wybladłe  i  przerażone  oblicza  wyrażały  obawę  stracenia 
posiadanych  korzyści  i  obowiązku  zdawania  może  rachun- 
ków. Byliśmy  z  bratem,  jak  inni,  świadkami  tśj  sceny 
żalów  i  trwogi.  Książę  Platon  przerażony,  z  rozczochra- 
nemi  włosami,  wszystkich  oczy  zwracał  na  siebie.  Mu- 
siał być  zrozpaczony,  zarówno  jak  wszyscy,  którzy  mu 
zawdzięczali  wyniesienie  się  swoje.  To  był  zajęty  pale- 
niem papierów,  które  go  skompromitować  mogły,  to 
przychodził  zobaczyć,  czy  użyte  środki  nie  dawały  jakiój 
nadziei.  Nieład  u  Dworu  był  wielki;  nie  zachowywano 
żadnój  etykiety.  Dostaliśmy  się  aż  do  pokoju,  w  kt^Srym 
Cesarzowa  leżała  rozciągnięta  na  materacach,  bez  życia, 
chrapiąca  śmiertelnie,  jak  machina,  którśj  ruch  ustaje. 

Książę  Platon  Zubow  otrzymawszy  od  lekarzy  za- 
pewnienie, iż  nie  było  najmniejszej  nadziei  ani  podobień- 
stwa, żeby  Cesarzowa  do  przytomności  wróciła,  zniszczył 
mnóstwo  papierów  i  wtenczas  wysłał  brała  swojego  Mi- 


Digitized  by 


Google 


376 

kołaja  do  Gatczina,  dla  uwiadomienia  cesarza  Pawła  o  eta- 
nie, w  jakim  znajdowała  się  jego  Matka.  —  Chociaż  Pa- 
weł od  dawna  zajęty  bjł  następstwami  wypadku,  o  jakim 
mu  donoszono,  został  nim  jednak  głęboko  wstrząśnięty, 
i  przybył  do  Petersburga  wzruszony,  w  niepewności  co  go 
czeka,  i  czy  Matka  jego  nie  wróci  jeszcze  do  życia.  Póki 
jój  ci jJo  zachowało  jałtiekolwiek  ślady  ruchu,  chociaż  przy- 
tomności nie  miała  najnmiejszój ,  nie  użył  on  władzy,  jaką 
już  posiadał,  nie  pokazał  się,  i  pozostał  ukryty  przy  ciele, 
albo  tóż  w  swoich  apartamentach.  Przychodził  z  całą 
rodziną  swoją  do  tego  ciała  już  nieżyjącego,  i  powtarzał 
dwa  razy  na  dzień  te  ponure  odwiedziny." 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  Vin. 


Rządy  cesarza  Pawła.  —  Przyjazd  Stanisława  Augusta  do  Pe- 
tersburga. —  Koronacya  cesarza  w  Mosk>vie.  —  Stosunki  ks. 
Adama  z  W.  Ks.  Aleksandrem.  —  Hr.  Strogonow  i  Nowosilcow^. 
Odwiedziny  rodzicó\A^  w  Puła>A^acłi.  —  Powrót  do  Petersbur- 
ga. —  Śmierć  Stanisła\A^a  Augusta.  —  Zmiany  u  Dworu.  —  Po- 
dejrzliw^ość  Cesarza.  —  Terroryzm.  — Ks.  Konstanty  Czartory- 
ski opuszcza  Petersburg.  —  Ks.  Adam  wysłany  do  Włoch  jako 
minister  przy  królu  sardyńskim. 


Panowanie  cesarza  Pawła  misio  wiele  rzeczy  w  Ros- 
sji  zmienić:  w  samych  początkach,  serca  polskie  szlache- 
tnem  obejściem  się  z  Kościuszką  i  powrotem  mnóstwa 
wygnańców  ująó,  a  w  zarządzie  prowincyami  naszemi  pe- 
wne uczucie  sprawiedliwości  i  względności  dla  Kościoła 
zaszczepić;  w  sprawach  zewnętrznych  uczynić  z  Rossy  i 
czynnego  członka  drugiój  koalicyi  przeciw  Francy  i  i  woj- 
ska jćj  do  Włoch,  Holandyi  i  Szwajcaryi  zaprowadzić; 
po  rozmaitych  przejściach  i  naszego  księcia  Adama  sta- 
nowisko w  Petersburgu  zmienić.  Mając  do  opowiadania 
teraz  te  jego  przygody,  wrócimy  raz  jeszcze  do  jego 
pamiętników,  które  niemając  pretensyi  być  t^go  czasu 
historyą,  dostarczą  nam  jednak  wielu  charakterystycznych 
rysów,  a  po  tóm,  co  już  wiemy  o  jego  stosunkach  w  pół- 
nocno) stolicy,  wystarczą,  aby  nam  dać  zrozumieć  dalsze 
tam  jego  życie,  aż  do  wyjazdu  do  Włoch. 


Digitized  by 


Google 


378 

„Nigdy,  za  odezwaniem  się  dzwonka,  mówi  ks.  Adam, 
nic  dopełniła  się  bardziój  nagła  i  zupełna  zmiana  deko- 
racyi,  jak  przy  wstąpieniu  na  tron  cesarza  Pawła.  Prę- 
dzój  niż  w  dniu  jednym  wszystko  zostało  zmienione:  stroje, 
fryzury,  miny,  rucłiy,  zatrudnienia.  Noszono  dosyć  sze- 
rokie kołniei-ze,  które  może  zanadto  okalały  spodnią  częśó 
twaray;  zniżone  raptem  i  obcięte,  dały  widzieó  długie 
szyje  i  wydatne  szczęki,  jakicłi  się  nikt  nie  domyślał. 
Fryzowano  się  według  mody  francuzkiój ,  zaczesując  włosy 
wskraydełka  i  podwiązując  je  wysoko  z  tyłu;  t«raz,  no- 
szono je  płasko,  z  dwoma  sztywnemi  kiełbaskami  nad  uchem, 
na  sposób  pruski,  z  łiarcapem  przywiązanym  do  włosów, 
a  wszystko  mocno  zapudrowane,  jak  mur  nowo  pobie- 
lany. Eleganci  starali  się  dotychczas  nadaó  mundurom 
pozór  kształtniejszy  i  rozpinali  je  chętnie.  Teraz,  zaprowa- 
dzono z  nieubłaganą  ścisłością  krój  pruski  starego  Pry- 
dei^ka,  już  istniejący  w  gatczyńskiój  armii.  Parada  stała 
się  głównśm  zatrudnieniem  dnia  każdego,  miejscem  naj- 
ważniejszych wypadków,  które  wprawiały  Cesarza  w  do- 
bry lub  zły  humor,  czyniły  go  pobłażającym  i  na  łaski 
szczodrym,  albo  tóż  ostrym  i  nawet  strasznym  na  re- 
sztę dnia. 

„Niezadługo  gatczyńska  armia  w  miniaturze  odbyła 
uroczyste  wejście  swe  do  Petersburga.  Miała  służyó  za 
wzór  gwardyom  i  całśj  armii  rossyjskiój.  Był  to  dzień 
pełen  wzruszeń  i  niepokoju  dla  obydwóch  Wielkich  Ksią- 
żąt. Mieli  rozkaz  stanąó  na  czele  tych  wojsk  i  wprowadzić 
je  do  stolicy.  Traeba  było  pokazać  się  przed  publiczno- 
ścią, źle  uspobioną  dotychczas,  a  co  daleko  trudniejsza, 
trzeba  było  zadowolnić  Cesarza.  Wszystko  odbyło  się 
szczęśliwie.  Ulubieńcy  Pawła,  gatczyńscy  żołnierze,  sta- 
nęli w  szyku  bojowym,  na  wielkim  placu,  przed  Zimo- 
wym pałacem,  wpośród  tłumu  bojaźliwego,  zdumiałego 
widokiem  żołnierzy  zupełnie  innych  od  tych,  których  przy- 


Digitized  by 


Google 


379 

zwyczajony  był  oglądać.  Wojsko  defilowało  w  porządku 
przed  Cesarzom,  który  oświadczył  W.  W,  Książętom  za- 
dowolenie swoje  ze  sposobu,  w  jaki  wykonali  tę  pierwszą 
manifestacyą  jego  rządów.  Napełniło  to  icłi  radością. 
Nowi  przybysze  rozmieszczeni  zostali  zrazu  u  mieszkań- 
ców, którzy  najlepiój  się  z  nimi  obeszli.  Spotykano  na 
ulicach  grenadyerów  z  ich  spiczastemi,  na  sposób  pruski, 
czapkami,  którym  gospodarze  nie  szczędzili  wina  i  wódki 
i  którzy  pijani  jak  Bele,  walali  się  w  rynsztokach. 

„Paweł  w  ciągu  długich  lat  odosobnienia  i  wyczeki- 
wania ułożył  sobie  wszystko,  co  zamyślał  dokonaó  do- 
szedłszy raz  do  władzy.  Dla  tego  tóż  zmiany  i  nowe 
postanowienia  z  niesłychaną  szybkością  następowiJy  jedne 
po  drugich.  Żołnierze  gatczyńscy  rozesłani  zostali  na  wzór 
do  trzech  pułków  gwardyi  pieszój  i  do  czwartego  gwar- 
dyi  konnój.  Utworzono  pułk  kawalergardów,  któremu 
dano  ukute  na  prędce  srebrne  hełmy  i  pancerze;  obronna 
ta  zbroja  zaniechaną  była  w  armii  rossyjskiój.  Oficero- 
wie gatczyńscy  nagle  posunięci  zostali  w  stopniach,  i  uj- 
rzano wkrótce  starych  wojskowych,  zmuszonych  podawać 
się  do  dymissyi,  albo  tóź  zarówno  z  elegantami  i  trefni- 
siami  dworskimi  słuchać  rozkazów  nieokrzesanych  chło- 
pów, zupełnie  nikomu  nieznanych ,  których  nazwiska  wy- 
mawiano niekiedy  chyba  jedynie  przez  szyderstwo. 

„Obok  dziwactwa  i  śmieszności  nawet,  jakie  towarzy- 
szyły wszystkim  prawie  aktom  tego  panowania,  mijJy 
one  w  gruncie  słuszną,  sprawiedliwą  i  użyteczną  stronę 
swoje;  i  tak.  Cesarz  rozkazuj,  aby  każdy  z  młodych  lu- 
dzi u  Dworu  wybrał  dla  siebie  zawód  i  jemu  się  po- 
święcił. Nie  było  już  wolno  służyć  w  gwardyi  po  ama- 
torsku. Odkąd  służbę  traktować  zaczęto  bardzo  na  seryo, 
większa  część  młodzieży  obrała  zawód  cywilny. 

„Pierwszą  myślą  Pawła  po  objęciu  władzy,  było  odda- 
nie uroczystego  hołdu  pamięci  ojca,  hołdu,  który  zarazem 


Digitized  by 


Google 


380 

bjł  wyrokiem  potępienia  dla  winnych  jego  Hniierci.  W  pier- 
wszych dniach  po  zgonie  Cesarzowój  i  przez  czas  potrzebny 
do  zabalsamowania  jćj  ciała^  wszystko  co  tylko  należało  do 
Dworu:  damy,  frejliny,  wysocy  urzędnicy,  kawalerowie, 
mieli  rozkaz  dzień  i  noc  czuwać  przy  ciele,  w  aparta- 
mentach wewnętrznych.  Cesarz,  cesarzowa  i  cala  rodzina, 
przychodzili  codziennie  dwa  razy  odbywać  rozmyślania 
przy  ciele  i  cjJować  rękę  zmarłój.  Wkrótce  Cesarz  roz- 
kazsJ:,  aby  zwłoki  jego  ojca  wydobyte  z  grobu,  przenie- 
sione zostały  z  Newskiego  monasteru  do  Zimowego  pa- 
łacu i  postawione  obok  zwłok  cesarzowój  Katarzyny.  Żyło 
jeszcze  trzech  czy  czterech  z  pomiędzy  tych,  których  oskar- 
żano o  udział  w  morderstwie  Piotra  III.  W  czasie  tego 
wypadku,  byli  to  żołnierze  albo  podoficerowie  gwardyi, 
teraz,  wielcy  panowie,  piastujący  wysokie  godności.  Je- 
dnym z  nich  był  marszałek  Dworu,  książę  Bariatyński, 
nielubiony,  bo  był  gbur,  niegrzeczny  i  gderaczj  drugim, 
jenenJ- gubernator  Białorusi,  Passek,  adjutant  Cesarzo- 
wój. Tytuł  ten  za  uprzednich  rządów  nadawał  wysokie 
stanowisko  i  rozległe  przywileje;  rzadko  bywał  udzielany; 
jenerał -adjutant  kiedy  był  obecnym,  jeden  miał  laskę 
w  ręku,  dowodził  w  zamku  i  czuwał  nad  bezpieczeństwem 
monarchini.  Passek  znikł  w  dniu  śmierci  Katarzyny, 
a  książę  Bariatyński  jakby  z  nóg  zwalony,  umierał  ze 
strachu.  Zmuszony  zostid,  zarówno  z  kilku  wspólnikami 
swymi  czuwać  przy  trumnie  Piotra  III.  i  iść  w  pogrze- 
bowym orszaku,  na  wyznaczonóm  sobie  miejscu.  Tylko 
hr.  Aleksy  Orłów,  jeden  z  głównych  aktorów  rewolucyi, 
co  Piotra  III.  złożyła  do  gi'obu,  szedł  pewnym  krokiem, 
z  twarzą,  na  którój  starid  się  wyraz  spokoju  utrzymać. 
„Cesarz  Paweł  kazał  obydwie  trumny  umieścić  obok, 
na  wspanisJym  katafalku,  gdzie  im  publiczność  hołd  od- 
dawała. Trumna  Katarzyny  była  otwarta.  Wielcy  dy- 
gnitarze,  damy  ozdobione  portretem,  frejliny,  kawalero- 


Digitized  by 


Google 


381 

wie  praydworni  pełnili  służbę  przy  katafalku,  dniem  i  nocą, 
przez  sześć  tygodni,  co  dato  powód  do  dziwnych  nieraz 
spotkań,  spowodowało  przyjazne  o  niezwykłych  godzinach 
stosunki  między  osobami ,  które  się  nigdy  pierwój  nie  wi- 
dzifJy,  kiedy  inni,  po  takiem  zetknięciu,  spędziwszy  ra- 
zem dwadzieścia  cztery  godzin  bez  wytchnienia,  i  rozsta- 
wszy się  jak  dobrzy  koledzy,  nigdy  się  już  późniój  zejść 
nie  mieli. 

„Po  sześciu  tygodniach ,  odbył  się  pogrzeb  Katarzyny 
i  Piotra,  których  ciała  odprowadzone  razem,  złożone  zo- 
stały we  wspólnym  grobie,  w  Newskim  monasterze. 
Wszystkie  wojska  Petersburga  i  okolic  towarzyszyły  or- 
szakowi, a  wszystko  co  należało  do  Dworu  i  do  Rządu 
szło  pieszo,  w  dwóch  szeregach,  aż  do  Newskiego  rao- 
nasteru,  na  drugi  koniec  miasta.  Nie  pudrowano  głów 
kobiet  i  mężczyzn,  któray  zresztą  nie  zmienili  fryzury, 
co  szpeciło  wszystkich;  strój  żałobny  surowo  był  przepi- 
sany i  przestrzegany;  orszak  pogrzebowy  niezmiernie  był 
długi,  a  obrzęd  trw^  dzień  cały. 

„Cesai'z  zachował  w  Zimowym  pałacu  apartamenta, 
które  zajmow^  jako  wielki  książę.  W  sali,  gdzie  ocze- 
kiwano na  posłuchanie,  zbierali  się  wszyscy  mający  wstęp 
do  Dworu.  Praepędzano  tam  dni  całe,  schodzono  się  jak 
na  bardzo  zabawne  widowisko.  Ruch  tam  był  ciągły, 
zmiany  ustawiczne.  — Lokaje,  adjutanci ,  w  ogromnych 
palonych  botach,  ci  co  nieśli  rozkazy  cesarskie,  co  byli 
posyłani  po  kogoś,  spotykali  się,  potrącali  wzajemnie; 
a  przywoływany -zjawiał  się  zazwyczaj  zadyszany,  niewie- 
dzący  co  go  czeka?  wchodził,  i  za  chwilę  powracał,  w  tych 
pierwszych  dniach  najczęściej  rozpromieniony,  z  pąsową 
albo  tśż  błękitną  wstęgą  na  piersiach.  Tak  widziałem 
wychodzącego  hr.  Mikołaja  Zubowa,  mianowanego  wiel- 
kim koniuszym,  pi^zy  błękitnój  wstędze,  za  przyniesienie 
Pawłowi  pierwszój  pewnój  wiadomości  o  czekającym  go  już 


Digitized  by 


Google 


382 

tronie.  Ustawne  zresztą  działy  się  metamorfozy.  Wszy- 
stko prawie  co  było  wielkićm  i  znaczącćm  za  Katarzyny, 
z  bardzo  nielicznemi  wyjątkami,  popadło  w  nicość  i  za- 
pomnienie. Nowe  figury  występowały  na  scenę  i  w  nie- 
wiełu  dniach  przebiegały  niesłychaną  drogę.  Wszyscy 
ministrowie  zostali  zmienieni. 

„Książę  Platon ,  który  wyglądał  na  wyzutego  z  tronu 
książęcia,  odjechał  do  rozległych  dóbr  swoich  na  Litwie, 
które  mu  Katarzyna  nadała  (ponęta  ich  była  jedną  z  przy- 
czyn ostatnich  dwóch  podziałów  Polski),  i  które  wystar- 
czyły aż  nadto  do  opędzenia  kosztów  jego  podróży  po 
świecie.  Zwiedził  kilka  miast  w  Niemczech.  Kobiety 
łatwego  obejścia  i  obyczajów  potrafiły  go  wytresować  i  do- 
prowadzić do  tego,  iż  się  pozbył  tój  miny  tęsknój,  omdle- 
wającój  godności,  jaką  zazwyczaj  przybierał.  Poznał 
korzyści  życia  niezależnego  i  tych  używał,  póki,  uwierzy- 
wszy przez  ambicyą  i  próżność,  że  był  przeznaczony  ode- 
grać jeszcze  wielką  rolę,  nie  powrócił  do  Petersburga, 
aby  się  stać  winniejszym  i  nieszczęśliwszym  niż  był  kie- 
dykolwiek w  życiu. 

„Z  pomiędzy  dawnych  ministrów  Katarzyny,  Paweł 
wyróżnił  jednego  tylko  hr.  Bezborodkę,  dla  jego  niepospo- 
litych zdolności,  dobrego  imienia  jakiego  użyAvał,  a  może 
przedewszystkióm  dla  jego  zachowania  sie  z  Zubowami, 
przed  klóiymi  nie  schylił  się  nigdy,  w  czasie  największej 
ich  wziętości.  Uczuł  Paweł,  że  rozpoczynając  panowanie 
potrzebował  Bezborodki ;  obsypał  go  łaskami ,  zrobił  księ- 
ciem, radził  się  zawsze,  ilekroć  chciał  dać  życie  roidłom 
swoim,  podwoił  jego  bogactwa  nadaniem  dóbr  rozległych 
i  znacznych  kapitałów.  Zresztą,  panującą  myślą,  która 
stale  zajmowała  Cesarza  i  kierowała  jego  wyborem,  było 
otoczenie  się  sługami,  na  których  mógłby  polegać  z  naj- 
zupełniejszą  ufnością;  bo  od  wstąpienia  na  tron  przeczu- 
wał on  rewolucyą  pałacową   i  jój  się   obawiał.     Wynosił 


Digitized  by 


Google 


383 

do  najpierwszych  godności  osoby  najniższe,  częstokroć 
zupełnie  niezdolne  do  pełnienia  nowycli  swych  obowiąz- 
ków. Wybierał  je  z  pomiędzy  tych,  którymi  się  podu- 
giwjd  w  Gatczinie,  odgrzebywał  wśród  tych,  którzy  nie- 
gdyś złożyli  dowody  wierności  jego  ojcu,  między  ich 
potomkami  lub  krewnymi.  Prześladował  i  wy])ędzał  tych, 
któray  doznawali  wyłącznych  względów  jego  matki  i  już 
przez  to  samo  stali  mu  się  podejrzani.  Obawa  zdrady 
była  nieustanną,  ale  zawsze  zmienną  sprężyną  jak  łask  jego 
tak  i  czynów  przez  cały  ciąg  panowania.  Omylił  się 
w  wyborze  środków,  jakich  użył  dla  zabezpieczenia  życia 
swojego  i  władzy,  a  nade  wszystko  w  rozmiarze  i  przy- 
stosowaniu tych  środków;  one  to  przyspieszyły  jeszcze 
zgon  jego  opłakany. 

„Z  pomiędzy  ludzi,  którzy  mu  się  zdawali  podejrza- 
nymi, prześladował  niektórych  z  nieubłaganą  surowością, 
utraymanych  zaś  na  miejscu,  lub  przywołanych  napo- 
wrót,  chciał  przywiązać  do  siebie  hojnością,  a  zrobił 
z  nich  tylko  niewdzięczników.  Nigdy  panujący  nie  był 
stmszliwszym  w  surowości  a  bardziój  szczodrym  nad  niego 
w  chwilach  hojności  monarszój.  Ale  łaski  jego  nie  miały 
nic  stałego;  słowo  pi-zypadkiem  wypadłe  w  rozmowie,  lub 
powiedziane  umyślnie,  cień  jakiegoś  podejrzenia  wystar- 
czał, żeby  zaledwo  co  udzieloną  łaskę  zamienić  na  prze- 
śladowanie. Obsypani  łaskami  dzisiaj,  drżeli,  aby  ich 
jutro  nie  wypędzono  z  Dworu  i  nie  zasłano  daleko.  Ta- 
kim był  stan  kraju  przez  cały  czas  panowania.  Cesarz 
jednak  chciał  byó  sprawiedliwym;  posiadał  w  duszy,  obok 
kapryśnych  i  niepohamowanych  uniesień,  głębokie  po- 
czucie słuszności,  któro  go  pobudzało  do  czynów  prawdzi- 
wie pochwalnych.  Zdarzyło  się  kilka  razy,  że  przepędzi- 
wszy kogoś  ze  wzmagającą  się  stopniowo  surowością, 
przywoływał  go  napowrót,  ściskał,  prosił  niemal  o  pi-ze- 
baczenie,  wyznając,    że  się  pomylił,    że  go  posądził  nie- 


Digitized  by 


Google 


384 

słusznie  i  szczodrze  obdarowywał  go  znowu,  dla  napra- 
wienia krzywdy.  Trwogą,  jaliiój  sam  doznawał,  napełniał 
wszystkich  urzędników  cesarstwa,  a  ta  powszeclina  trwoga 
miała  bardzo  dobre  skutki.  Kiedy  w  Petersburgu  i  w  sa- 
mom ognisku  rządu,  niepewność  jutra  dręczyła  wszystkie 
umysły,  na  prowincyach,  gubernatorowie  cywilni,  jenerał- 
gubernatorowie  i  wszyscy  wojskowi,  przejęci  strachem, 
żeby  nadużycia  jakich  się  dopuszczali  nie  doszły  do  wia- 
domości cesarza,  i  żeby  pewnego  pięknego  poranku  nie 
ujrzeli  się,  bez  żądnych  formalności  sądowych  złożeni 
z  urzędów  i  wygnani  do  jakiego  odległego  zakątka  Sy- 
beryi,  stali  się  uważniejszymi  w  pełnieniu  swych  obo- 
wiązków, zmienili  obejście  się  z  podwładnymi  i  strzegli 
się  przynajmniej  bardzo  krzyczących  nadużyć.  W  pol- 
skich zwłaszcza  prowincyach  mieszkańcy  poczuć  musieli 
tę  zmianę;  i  dzisiaj  jeszcze  wspominają  u  nas  rządy  Pa- 
wła jako  czas,  w  którym  nadużycia,  niesprawiedliwości 
i  drobiazgowy  ucisk,  towarzyszący  zwykle  obcemu  pano- 
waniu, mniój  dotkliwie  czuć  się  dawrfy. 

„Jedną  z  najpierwszych  i  bez  zaprzeczenia  najszla- 
chetniejszych myśli  Pawła  przy  wstąpieniu  na  tron,  było 
uwolnienie  więźniów  polskich.  Podobnie  do  ojca  swego, 
który  odwiedził  Iwana  w  więzieniu.  Cesarz  udał  się  sam 
do  Kościuszki,  był  dla  niego  uprzejmym  i  otoczył  go 
troskliwością;  powiedział  mu,  że  gdyby  był  na  tronie, 
nie  byłby  zezwolił  na  rozbiór  Polski;  że  żałował,  iż  akt 
ten  niesprawiedliwy  i  niepolityczny  miał  miejsce,  ale  że 
ponieważ  już  był  dokonany,  nie  miał  mocy  odmienić  go 
i  był  obowiązany  utrzymać.  Na  prośbę  Kościuszki,  Ce- 
sarz uwolnił  wszystkich  innych  więźniów,  żądając  tylko, 
aby  wykonali  przysięgę  na  wierność.  Hr.  Ignacy  Poto- 
cki jeden  był  z  tego  wyjęty  i  zanim  go  uwolniono,  żądano, 
aby  wszyscy  obecni  w  Petersburgu  Polacy  stali  się  po- 
ręczycielami jego  postępowania. 


Digitized  by 


Google 


385 

„Cesarz,  ile  razy  nie  skłaniał  się  do  proźb  Kościu- 
szki za  współrodakami ,  tłumaczył  się  przed  nim ,  że  mu- 
siał mieć  wzgląd  ną  przedstawienia  ministrów,  którzy  nie 
dawali  mu  iśó  za  popędem  własnego  serca.  Kościuszko, 
pogrążony  w  smutku,  okryty  niezagojonemi  jeszcze  ra- 
nami, osłabiony,  noszący  na  twarzy  wyraz  utraconój  na- 
dziei, wzruszająco)  rezygnacyi,  zaledwo  nie  wyrzutu,  że 
życie  zachował  kiedy  nie  zdoł^  ocalić  ojczyzny,  musiał 
obudzać  tylko  współczucie  cesarza  i  przypadać  mu  do 
serca,  nie  budząc  w  nim  najmniejszej  obawy,  najmniej- 
szego podejrzenia.  Odwiedzał  często  Kościuszkę,  z  całą 
rodziną  swoją,  która  okazywała  niedawnemu  więźniowi 
zajęcie,  powiedziałbym  niemal,  że  prawdziwą  czułość. 

„W.  ks.  Aleksander  bardziój  pewno  od  innych  po- 
dzielił te  szlachetne  uczucia,  ale  zatrudnienia  służbowe 
całkiem  pochłaniały  go  wtenczas,  do  tego  stopnia,  że 
w  tych  pierwszych  chwilach  nie  mogłem  prawie  przybli- 
żyć się  do  niego.  Od  nastania  nowych  rządów  stosunki 
nasze  były  bardzo  utrudnione  i  stały  się  rzadsze,  a  nie- 
słychany strach  przed  ojcem  nie  pozwolił  mu  wypowie- 
dzieć Kościuszce  na  osobności  tego,  co  od  dawna  nosił 
w  swśm  sercu. 

„Zwołani  zostaliśmy  wszyscy  do  zamku,  dla  podpi- 
sania każdy  po  osobno  zaręczenia,  że  hr.  Potocki  nie 
przedsięweźmie  nic  przeciw  bezpieczeństwu  i  c^ości  pań- 
stwa, i  że  to  bierzemy  na  nasze  odpowiedzialność.  To 
ostatnie  zobowiązanie  miało  być  jasno  i  wyraźnie  wypo- 
wiedziane w  piśmie  każdego.  Zgromadzenie  było  li- 
czne. Książę  Kurakin,  mianowany  vice -kanclerzem,  był 
obecny  i  miał  obowiązek  pilnować,  aby  pismo  każdego 
wymżało  dokładnie  przyjmowane  na  się  zobowiązania. 
Podpisaliśmy  z  bratem  bez  wahania;  zanadto  mieliśmy 
od  dawna  szacunku  i  rodzinnego  przywiązania  do  hr. 
Ignacego,    abyśmy    się    mieli    wahać    dać    to    zaręczenie 

Książę  Adam  Czartorybki.    Tom  1.  25 


Digitized  by 


Google 


386   

wspólne,  które  jedynie  mogło  mu  wróció  woluoś(5.  Zna- 
leźli się  tacy,  którzy  robili  trudności;  nawet  tacy,  co  się  cof- 
nęli natychmiast,  dowiedziawszy  się  o  celu  zebrania;  w  ich 
liczbie  był  Ireneusz  Chreptowicz  (syn  kanclerza  tego  na- 
zwiska, co  się  najbardziej  przyczynił  do  nakłonienia  króla, 
aby  do  Targowicy  przystąpił),  który  wkrótce  stał  się  zu- 
pełnym Moskalem.  Liczba  podpisów  okazała  się  jednak 
dosó  znaczną,  aby  się  cesarz  zdecydował  nie  zatrzymywać 
dłużój  p.  Ignacego. 

„Łatwo  wyobrazić  sobie,  z  jaką  radością  więźniowie 
ujrzeli  się  znowu  po  tak  długióm  i  bolesnóm  zamknięciu, 
z  radością  zmieszaną  z  żalem  i  łzami.  Najznakomitsi 
członkowie  czteroletniego  sejmu  byli  tam  połą<5zeni:  hr. 
Potocki,  hr.  Tadeusz  Mostowski,  Julian  Niemcewicz, 
prezes  miasta  Warszawy  Zakrzewski,  znany  ze  swój  pra- 
wości, patryotyzmu  i  wielkiój  odwagi;  jenerał  Sokolni- 
cki,  który  się  dobrowolnie  z  nim  zamknął,  żeby  się  nie 
rozłączać,  Kiliński  i  Kapostas,  zacni  obywatele  warszaw- 
scy, pierwszy  majster  szewski,  drugi  wexlarz  czy  tóż 
bankier,  którzy  obydwaj  zasłużony  wpływ  wywierali  na 
ludność  warszawską.  Widywaliśmy  ich  codzień.  Wszyscy 
po  radosnóm  spotkaniu  się  doznali  boleści  rozstania  się 
na  nowo. 

„Cesarz,  aby  Kościuszce  zapewnić  niepodległość,  ob- 
sypał go  darami  i  ten  przyjąć  je  musiał.  Ciążyły  mu 
one  i  zwrócił  je  z  Ameryki,  przy  liście,  w  którym  po- 
winien był  nie  zapomnieć  o  osobistój  wdzięczności,  jaką 
wszyscy  więźniowie,  a  on  mianowicie,  mieli  obowiązek 
zachować  dla  cesarza  Pawła. 

„W  dzień  Trzech  Króli,  jedno  z  najuroczystszych 
świąt  wschodniego  Kościoła,  podczas  którego  święcą 
wodę,  odbyła  się  wielka  parada  wojskowa.  Cesarz  chciał, 
aby  uroczystość  obchodzono  z  jak  największą  okazałością. 
Gwardye  i  wszystkie  pułki,  jakie  miano  pod  ręką,  usta- 


Digitized  by 


Google 


387 

wiono  nad  Newą,  między  Zimowym  pałacem  i  Admirali- 
cją. Zeszła  na  dół  rodzina  cesarska.  Dworowi  rozlcazano 
znajdować  się  tam  w  paradnych  mundurach.  Cesarz  sam 
wojsku  dowodził;  lubił  pokazywać  się  w  taldch  razach. 
Defilował  na  czele  wojska,  z  wielkimi  książętami,  przed 
cesarzową  i  wielkiemi  księżnami.  Myślałem,  że  ta  defi- 
lada nie  skończy  się  nigdy.  Zimno  przechodziło  17"  Reau- 
mura;  byliśmy  w  jedwabnych  pończochach,  mundurach 
haftowanych,  z  kapeluszami  w  rękach.  Starano  się  mieć 
ciepłą  odzież  pod  spodem,  ale  nic  nie  pomogło;  dozna- 
łem dnia  tego  męczeństwa  ludzi  marznących.  Nie  czu- 
łem już  ani  rąk,  ani  nóg;  daremnie  tupałem,  rzucałem 
się  w  różne  strony,  jak  kilku  innych,  doznających  podo- 
bnego cierpienia,  i  niezważających  jak  ja  na  decorum  i  ża- 
dne dworskie  przyzwoitości,  bo  już  chodziło  niemal  o  życie. 
Lodowate  zimno  przejmowano  nas  coi*az  bardziój ;  zdawało 
mi  się,  że  już  połowa  mojego  ciała  zamarzła.  Nareszcie, 
nie  mogąc  znieść  dłużój  tego  męczeństwa,  wróciłem  do 
siebie,  gdziem  się  zaledwo  po  kilku  godzinach  rozgrzać 
potrafił.  Zachowałem  pamiątkę  dnia  tego  w  palcach  rąk 
obu ,  które  raz  przemrożone  tracą  często  wszelką  czułość 
przy  najmniejszym  zimnie. 

„Wspomniałem  już,  że  jadąc  do  Petersburga  spę- 
dziliśmy około  trzech  miesięcy  w  Grodnie,  gdzie  mie- 
szkał i  był  strzeżony  nasz  król,  Stanisław  August.  Pod- 
czas tego  pobytu  często  bywahśmy  u  niego  na  obiedzie 
i  wieczorami  i  okazywał  nam  zawsze  życzliwość  wuja. 
Cesarz  Paweł,  lubiący  wszystko  robić  inaczćj  niż  jego 
matka,  skoro  wstąpił  na  tron,  zaprosił  króla  polskiego, 
aby  przybył  do  Petersburga.  Paweł ,  będąc  wielkim  księ- 
ciem i  żona  jego,  wielka  księżna  Marya,  podczas  podróży 
swojej  za  granicę,  w  1781  roku,  przejeżdżali  przez 
południowe  prowincye  Polski.  Stanisław  August  wyje- 
chał z  Warszawy,    aby  ich  spotkać   na   drodze   i    przyjąć 

26* 


Digitized  by 


Google 


388 

w  królestwie  swojóm.  Główne  przyjęcie  miało  miejsce 
w  Wiśnio wcu,  należącym  do  hr.  Mniszcha,  w.  marszałka 
koronnego,  męża  jednój  z  siostrzenic  królewskich,  córki 
Zamoyskiego,  wojewody  podolskiego.  Bawiła  późniój 
długi  czas  w  Paryżu  z  dzieómi  swojemi  i  odznaczała  się 
brakiem  taktu  i  ustawnóm  roztargnieniem.  Zamek  w  Wi- 
śniowcu,  prawdziwa  rezydencya  książęca,  należał  niegdyś 
do  wygasłśj  dzisiaj  rodziny  Wiśniowieckich,  którój  osta- 
tnia dziedziczka  oddała  rękę  Mniszcliowi ,  potomkowi  tego, 
którego  córka  zasiadała  przez  czas  jakiś  na  tronie  carów 
moskiewskich.  Pokoje  w  zamku  pełne  były  najcieka- 
wszych historycznych  portretów;  widziano  między  nimi 
wizerunki  sławnój  Maryny  i  Dymitra,  równie  jak  obrazy 
przedstawiające  ich  koronacyą  w  Moskwie.  W  tój  to 
pięknój  rezydencyi  obchodził  król  szczęśliwy  przyjazd  wiel- 
kiego księcia  rossyjskiego  do  swojego  królestwa.  Stani- 
sław August  umiał  byó  ujmującym  i  zjednał  przychylność 
Pawła;  potrafił  tóż  stad  się  miłym  wielkiój  księżnie  Ma- 
ryi. Były  między  nimi  poufne  rozmowy,  może  obietnice, 
przynajmniej  wspólnie  powzięte  nadzieje,  które  nie  ziściły 
się  mgdy,  a  odnosiły  się  do  czasu,  kiedy  Paweł  doszedł- 
szy do  władzy,  znalazłby  się  w  stanie  oddać  we  stokroć 
swojemu  gospodarzowi,  wspaniałe  i  przyjacielskie  przy- 
jęcie, jakiego  doznał  w  Polsce. 

„Powiadają,  iż  marszałek  Mniszech  powziął  był  wten- 
czas nadzieję,  że  życzliwość  następcy  Katarzyny  będzie 
mogła  kiedyś  wprowadzić  go  aż  na  tron  elekcyjny,  do 
którego  rościł  może  niejakie  prawo,  jako  dziedzic  Wi- 
śniowieckich i  potomek  ojca  sławnój  carycy.  Opowiadano 
nawet,  że  wielka  księżna,  w  poufałój  rozmowie,  chcąc 
dać  lepiój  ocenić  piękność  dyademu  z  kosztownych  ka- 
mieni, włożyła  go  na  głowę  siostrzenicy  królewski<y 
a  późniój  i  samego  marszałka  koronnego.  „Przyjmuję 
wróżbę",  miał  powiedzieć  ten  ostatni,  uniesiony  naiwno- 


Digitized  by 


Google 


389 

ścią  czy  tćż  głupowatą  próżnostkjj;,  której  pewno  żałowrf 
za  chwilę  potom. 

„Wstąpiwszy  na  tron ,  Paweł  przypomnij^  sobie  przy- 
jacielskie ze  Stanisławem  Augustem  stosunki,  i  cbciał  mu 
to  okazać.  Cesarzowa  Marya  przyklasnęła  temu  usposo- 
bieniu. Cesarz  zaprosił  króla- więźnia,  aby  opuścił  Grodno 
i  przeniósł  się  na  Dwór  jego;  rad  był  z  jednój  jeszcze 
zręczności  pokazania  się  szlachetniejszym  i  sprawiedliwszym 
od  matki.  Król  polski  przyjętym  został  w  Petersburgu 
ze  wszystkiemi  honorami,  należnemi  głowie  koronowanój. 
Zbliżającemu  się  do  stolicy,  posłano  na  spotkanie  szam- 
belanów  i  wysokich  dygnitarzy  państwa,  dla  powitania 
go  w  imieniu  cesarza  i  członków  rodziny  cesarskiój.  Pa- 
weł ofiarował  królowi  polskiemu  jeden  ze  swoich  pała- 
ców, podejmował  go  wspaniale,  i  starał  się  uprzyjemnić 
mu  pobyt  w  Petersburgu.  Były  recepcye  i  uczty  z  obu 
stron  i  w  pierwszych  czasach  żadna  chmurka  nie  zasępiła 
dobrego  porozumienia,  jakie  zdawało  się  być  tylko  prze- 
dłużeniem przyjacielskich  w  Wiśniowcu  stosunków.  Nie 
było  jednak  nigdy  wzmianki  o  powrocie  Itróla  do  swego 
królestwa,  chyba  może  w  sposób,  w  jakim  Cesarz  odzy- 
wał się  do  Kościuszki ,  składając  winę  na  cesarzową  Ka- 
tarzynę, a  sam  się  zasłaniając  niemożnością  odrobienia 
dokonanego  faktu. 

„Początek  panowania  cesarza  Pawła  nosił  wyłączny 
charakter  zamętu,  pełen  był  wzruszających  wydarzeń,  scen 
dziwacznych,  zdających  się  zapowiadać  zmiany  stanu  rze- 
czy w  państwie  i  zaprowadzenie  nowego  ich  porządku, 
jeżeli  nie  w  zasadzie ,  to  na  powierzchni  i  we  wszystkióm, 
co  stanowiło  ich  zewnętrzną  szatę.  Wysocy  dostojnicy, 
jenerałowie,  zmieniali  się  z  niesłychaną  szybkością;  mnó- 
stwo dymissyj  udzielono,  o  mnóstwo  ich  dopraszano  się 
także.  Nieznane  figury  zjawiały  się  ciągle.  Awanse 
w  armii  nie  miały  żadnój    miary;    nie   dowiadywano   się 


Digitized  by 


Google 


390 

o  zdolności  tych,  których  prawo  starszeństwa  powoływało 
teraz  do  zajęcia  posad,  jaliich  osiągnąć  nie  spodziewali 
się  nigdy.  Cesarz  w  decyzyach  swoich  na  to  jedynie 
zważał,  aby  każdy  objaw  jego  woli,  wypowiedziany  pod 
wpływem  pierwszego  poruszenia  i  bez  najmniejszej  roz- 
wagi, natychmiast  był  wykonanym.  Trwoga,  jaką  przej- 
mował, sprawiała,  iż  poddawano  się  ze  drżeniem  i  ze  schy- 
loną głową  najbardziej  niespodzianym  i  najdziwaczniejszym 
jego  rozkazom.  Parady  stawały  się  codziennie  powodem 
scen  przykrych  i  dziwacznych.  Wyżsi  oficerowie,  jenerało- 
wie,  spotykali  tam  za  lada  co  kary  albo  nagrody,  jakie 
zaledwo  nieprzebaczone  błędy  albo  wielkie,  oddane  pań- 
stwu usługi  usprawiedliwić  mogły.  Cesarz  zakazał  był 
noszenie  okrągłych  kapeluszy,  które  mu  się  zdawały  być 
oznaką  liberalizmu.  Jeżeli  w  tłumie  zgromadzonym  dla 
przypatrywania  się  paradom,  ukazał  się  jaki  chłop  w  sta- 
rym okrągłym  kapeluszu  na  głowie,  adjutanci  puszczali 
się  wnet  w  pogoń  za  winowajcą,  który  zmykał  co  t<?hu 
dla  uniknienia  pałek,  jakie  odebrałby  niezawodnie  na 
pierwszym  odwachu  gdzieby  go  zaprowadzono.  Polowa- 
nia takie  odbywiJy  się  na  ulicach,  pomiędzy  widzami, 
których  to  bawiło,  a  którzy  składali  w  duszy  życzenia, 
aby  ścigany  biedak  ujść  potrafił.  Lord  Whitworth,  am- 
basador angielski,  musiał  kazać  sobie  zrobić  szczególniej- 
szego kształtu  kapelusz,  w  którym  mógłby  się  przecha- 
dzać rano,  nie  naruszając  rozkazów  cesarza. 

„Cesarz  przebiegał  codzień  miasto  w  sankach  lub 
w  koczu,  w  towarzystwie  jenerał- adjutanta.  Kiedy  po- 
jazd go  spotkid:,  musiał  zatraymać  się;  furman,  foryś,  lo- 
kaj, wszyscy  musieli  czapki  zdejmować,  a  panowie  wysia- 
dać z  największym  pośpiechem  i  pokłon  głęboki  oddawać 
cesarzowi,  który  się  przyglądał,  czy  ten  pokłon  był  do- 
syć pełen  uszanowania.  Widziano  kobiety  z  dziećmi, 
przejęte   strachem    i    włażące    głęboko    w  śnieg    podczas 


Digitized  by 


Google 


391 

mrozu,  lub  w  błoto  w  czasie  odwilży,  dla  oddania  ze 
drżeniem  tego  głębokiego  pokłonu.  Cesarz,  któremu 
zdawało  się  zrazu,  że  chcą  mu  ubliżać,  jak  wtenczas 
kiedy  był  wielkim  książęciem,  lubił  spotykać  ustawnie 
oznaki  uległości  i  bojaźni  i  myślfd,  że  nigdy  dosyć  prze- 
strachu obudzać  nie  może.  To  t^ż  dostawszy  się  na  ulicę, 
piechotą  czy  w  pojeździe,  starannie  unikano  spotkania 
się  z  panem,  uciekano  gdy  się  przybliżał,  zwracając  w  bo- 
czne ulice,  albo  zachodząc  do  bram  kamienic.  Było  je- 
szcze drugie,  niebezpieczne  spotkanie,  straszliwego  ober- 
policmajstra  Archasowa,  który  ze  swój  strony  objeżdżał 
miasto,  pilnując,  aby  się  wszystko  działo  według  jego  roz- 
kazów. Szybka  jazda  saniami,  ulubiona  Moskalom  i  bę- 
dąca tam  w  obyczaju,  została  zakazaną.  Kiedy  naczelnik 
policyi  dojrzał  zaprząg,  który  mu  się  zdawał  przeki'aczać 
ten  rozkaz,  kazał  go  chwytać  natychmiast,  a  obatożywszy 
woźnicę,  posługiwał  się  w  policyi,  przez  dłuższy  lub  krót- 
szy czas,  powozem  i  końmi.  Właściciel  wracał  piechotą 
do  domu.  Brat  mój  doświadczył  raz  tój  sprawiedliwości 
doraźnój.  Wyjechawszy  saniami,  na  nieszczęście  skrzy- 
żował się  z  cesarzem;  zaledwo  miał  czas  wyskoczyć  z  sa- 
nek. Mijając  go,  Cesarz  krzyknął,  że  mógł  był  głowę 
sobie  rozbić.  Zaledwo  wrócił  do  domu,  straszliwy  na- 
czelnik policyi  Archasow  przysłał  z  rozkazu  cesarza  po 
sanki  i  konie  i  używał  ich  do  przejażdżek  swoich  przez 
cały  tydzień,  poczóm  mu  je  odedał. 

„Jak  na  paradach,  tak  i  u  Dworu,  cesarz  chciał  za- 
prowadzić najsurowszą  ścisłość  ceremoniału,  w  sposobie 
przybliżania  się  do  niego  i  do  cesarzowój ,  w  ilości  i  ro- 
dzaju oddawanych  mu  pokłonów.  Wielki  mistrz  ceremo- 
nii Wałujew  fukał  na  dworaków,  jak  na  rekrutów  nie 
umiejących  musztry  i  nie  wiedzący  eh ,  którą  nogą  stąpić, 
ani  w  jakim  postępować  porządku.  Przy  ucałowaniu  ręki, 
co    powtarzało    się    ustawnie,    przy    każdój    okoliczności, 


Digitized  by 


Google 


392 

w  niedziele  i  święta,  trzeba  było,  oddawszy  pokłon  głę- 
boki, pi*zyklęknąó  na  jedno  kolano  i  w  takiój  postawie 
złożyć  głośny  całus  (co  bardzo  zalecano)  na  ręce  cesarza, 
który  klęczącego  całował  w  policzek,  potom,  z  takiómże 
przyklęknieniem  zbliżyć  się  do  cesarzowo]  i  usunąć  się 
nazad,  nie  odwracając  się  plecami,  przy czśm  następowano 
na  nogi  idących  naprzód,  i  pomimo  usiłowań  mistrza  ce- 
remonii, wywoływano  zamieszanie,  póki  Dwór  trochę  się 
do  tego  nie  wprawił,  i  cesarz  sam  zadowolony  z  uległo- 
ści i  z  bojaźni,  jaką  czytał  na  wszystkich  twarzach,  nie 
zwolnił  trochę  ze  swój  surowości. 

„W  początkach  jego  panowania  doświadczyliśmy  z  bra- 
tem moim  skutków  tój  jeszcze  nieułagodzonój  surowo- 
ści. Cesarz  i  cesarzowa  chcieli  trzymać  do  chrztu  w  ka- 
plicy pałacowój  dziecko  jednego  gwardyaka.  Służba  pa- 
łacowa, którą  pełniliśmy  tego  dnia,  złożona  z  dwóch  szam- 
belanów  i  dwóch  kamerjunkrów,  powinna  była  być  gotową, 
żeby  poprzedzać  cesarstwo  przy  wyjściu  ich  z  pokojów. 
Spóźniliśmy  się  i  nie  było  nas  na  stanowisku.  Cesarz, 
nie  znalazłszy  przy  wyjściu  służby,  która  mu  towarayszyć 
miała,  wpadł  w  gniew  straszliwy.  Przybiegliśmy  zady- 
szani i  znaleźliśmy  dworaków  zgromadzonych  przed  zam- 
kniętemi  drzwiami  kaplicy,  przelęknionych  tóm,  co  się 
stanie,  i  wyrażających  nam  obawy  swoje  nad  losem,  jaki 
nas  czekał.  Stanęliśmy  skruszeni  przy  drzwiach  kaplicy, 
które  się  niebawem  otwarły.  Cesarz  wyszedł,  i  minął  nas 
rzucając  groźne  spojrzenia,  przybierając  minę  wściekłą,  sa- 
piąc głośno,  jak  miał  zwyczaj  czynić,  gdy  był  rozgnie- 
wany, albo  chciał  przejąć  trwogą.  Otrzymaliśmy  wszyscy 
czterój  bardzo  lekką  karę;  areszt  w  mieszkaniach  naszych, 
z  rozkazem  niewychodzenia  z  nich.  Wielki  książę  Ale- 
ksander wstawił  się  za  nami,  wytłumaczył,  żeśmy  nie 
w  porę  uwiadomieni  zostali  i  tak  dobrze  bronił  naszój 
sprawy  przy  pomocy  Kutajsowa,    balwierza  wówczas  ce- 


Digitized  by 


Google 


393 

sarskiego,  źe  po  dwóch  tygodniach  uwolnieni  zostaliśmy 
z  pod  aresztu,  a  wkrótce  przenieśliśmy  się  do  armii,  sto- 
sując się  do  ogólnego  przepisu;  stanowiącego,  iż  każdy 
z  kawalerów  Dworu  powinien  był  obraó  zawód  dla  siebie. 

„Otrzymaliśmy  w  armii  stopnie  brygadyerów,  co  odpo- 
wiadało randze  kamerjunkrów,  a  przez  wyłączną  łaskę, 
dzięki  względom,  jakie  nam  okazywali  wielcy  książęta,  ja 
mianowany  zostałem  adjutantem  wielkiego  księcia  Aleksan- 
dra, a  mój  brat,  wielkiego  księcia  Konstantego.  Nomi- 
nacya  ta  uradowała  nas,  bo  zbliżyła  do  wielkich  książąt 
i  uwalniała  od  obowiązków  przy  dwornych ,  do  których 
najmniejszego  nie  czuliśmy  powołania. 

„Nowe  obowiązki  nasze  nie  były  uciążliwe.  Zale- 
żały na  towarzyszeniu  wielkim  książętom  podczas  parad, 
i  stania  po  za  nimi,  kiedy  cesarz,  zszedłszy  na  wielki 
plac  przed  pałacem,  przechodził  mimo  szeregu  oficerów 
i  dawał  dzień  dobry  synom,  nazywając  ich  „Wysoko- 
ściami'^, a  potćm  wracał,  dla  zajęcia  miejsca  pośrodku 
i  rozpoczęcia  obrotów  poprzedzających  zwykłą  paradę. 
Jako  adjutanci,  mieliśmy  wstęp  wolny  do  wielkich  książąt. 
Czas  ich  obydwóch  pochłaniały  obowiązki  przydworne, 
rodzinne,  wojskowe,  i  tysiączne  szczegóły  jakiemi  zaj- 
mowaó  się  musieli ,  jako  dowódzcy  dwóch  pułków  gwar- 
dyi.  Cały  ranek  aż  do  obiadu  pochłaniały  im  te  zajęcia, 
wymagające  więcój  fizycznego  trudu  niż  umysłowój  pracy, 
chociaż  wielkiój  trzeba  było  uwagi,  żeby  dopełnić  wszy- 
stkich drobiazgowych  przepisów  służby.  Wielki  książę 
obiadował  prawie  zawsze  z  cesarzem  i  poobiedne  godziny 
były  jedynemi ,  w  których  można  z  nim  było  mówić  swo- 
bodnie, ale  bywał  zazwyczaj  zupełnie  z  sił  wybity  przez 
ranną  swą  bieganinę,  musiał  trochę  wypocząć,  a  rychło 
nadchodziła  chwila  udania  się  na  wieczór  do  cesarzowój. 
Słusznie  więc  żałować  nam  przychodziło  swobodnych  chwil 


Digitized  by 


Google 


394 

♦ 

oarskosielskich,  które,  jak  przewidywałem,  już  się  po- 
wtórzy(5  nie  miały. 

„Z  nadejściem  wiosny  1797  roku,  Cesarz  udał  się 
do  Moskwy  na  koronacyą.  Cały  Petersburg  wybrał  się 
tam  za  nim.  Zima  zbliżała  się  do  końca,  ale  mrozy  były 
jeszcze  dojmujące.  Zwykli  goście  petersburskich  salo- 
nów, pookręcani  w  futra  i  leżący  w  saniach,  spotykali 
się  i  prześcigali  wzajemnie  na  drodze  do  Moskwy,  sta- 
rając się  wyprzedzić  jedni  drugich  w  przyjeździe  do  sto- 
licy. Miała  ona  wtenczas  szczególniejszą  postać,  która 
o  wiele  musiała  się  zmienić  od  czasu,  kiedy  spaloną  i  we- 
dług nowego  planu  odbudowaną  została.  Było  to  raczój 
zebranie  wielu  miast,  niż  jeden  gród  wielki,  bo  pomię- 
dzy różnemi  cyrkułami  były  nie  tylko  ogTody  i  parki, 
ale  całe  nawet  pola,  jedne  uprawne,  drugie  leżące  odło- 
giem. Oddając  wizyty  przychodziło  nieraz  jechać  więcój 
godziny,  zanim  się  dostało  z  jednego  cyrkułu  do  drugiego. 
Spotykało  się  wszędzie  obok  lichych  lepianek  wspaniało 
pałace  zamieszkałe  przez  Golicynów,  Dołhorukowów  i  inne 
historyczne  rodziny,  przez  wielkich  panów,  którzy  w  ży- 
wocie arystokratycznym,  jaki  pędzili,  szukali  pociechy 
i  osłody  po  niesmakach  i  zawodach  doznanych  u  Dworu. 
W  pośrodku  rozległego  grodu  wznosił  się  Kremlin,  ro- 
dzaj twierdzy,  otoczono)  murem,  poza  którym  rozpoście- 
rrfy  się  główne  sklepy  kupców,  składające  szereg  bazarów. 
Dawniejsza  rezydencya  wielkich  kniaziów  moskiewskich, 
pełna  starodawnych  wspomnień,  przeznaczoną  była  na 
miejsce  uroczystości  koronacyjnych.  Przez  czas  ich  trwa- 
nia, cesarz  i  cała  jego  rodzina  musiała  się  tam  mieścić 
ścieśniona. 

„Ceremonie  koronacyjne  trwjdy  dni  kilka.  Cesara 
z  rodziną  zatrzymał  się  na  noc  jedne  po  za  rogatkami 
miasta  i  odbył  wjazd  uroczysty  na  Kremlin.  Nazajutrz, 
%  niezmiernym  orszakiem  udał  się  aż  do  cerkwi,  w  któ- 


Digitized  by 


Google 


395 

rój  Platou,  arcybiskup  moskiewski,  miany  za  najzdolniej- 
szcgo  i  najuczeiiszego  dostojnika  rossyjskiego  Kościoła, 
powitał  go  w  biblijnym  języku.  Nastąpiła  późniój  wła- 
ściwa koronacya,  powrót  do  pałacu  z  tąż  samą  uroczy- 
stością, nareszcie  uczta  cesarska,  przy  którój  Cesarstwu 
i  ich  rodzinie,  siedzącym  na  podwyższeniu,  pod  wspania- 
łym baldachinem,  usługiwali  wielcy  dygnitarze  państwa. — 
Rozmaite  di'obiazgowe  ceremonie,  których  dokładnie  nie 
przypominam  sobie,  miały  jeszcze  miejsce  w  przeciągu 
tych  dni  kilku.  Mnożył  je  cesarz,  lubował  się  w  nich, 
wyobrażając  sobie,  że  mu  przystawały  do  twarzy,  i  że 
w  nich  wydawał  się  dobrze.  Skoro  ukazywał  się  publi- 
cznie, chodził  krokiem  mierzonym,  jak  gdyby  był  w  ko- 
turnie, starał  się  nadad  okazalsze  rozmiary  szczupłój  po- 
staci swojój  i  widywano  go  za  powrotem  do  swych 
pokojów,  wracającego  do  zwykłych  ruchów  prostego 
śmiertelnika,  w  których  wtenczas  przebijało  się  wielkie 
znużenie,  w  skutek  przybierania  tej  sztucznój  godności 
i  teatralnój  powagi.  Próby  generalne  poprzedzały  roz- 
liczne ceremonie,  aby  każdy  wiedział,  gdzie  miał  staó  i  co 
misi.  robid.  Mieliśmy  w  nich  udział  z  bratem  moim,  jako 
adjutanci  wielkich  książąt.  Cesarz,  czynny  i  myślący 
o  wszystkióm,  jakby  jaki  impressarioy  sam  zajmował  się 
urządzeniem  wszystkiego.  Była  z  jego  strony  pewn^o 
rodzaju  kokieterya,  gdy  chodziło  o  pokazanie  się  damom. 
Chciał  raz  wystąpić  na  czele  ulubionego  batalionu  gwar- 
dyi,  z  halebardą  w  ręku,  aby  osobiście  oddać  hołd  nale- 
żny cesarzowój,  ukoronowanój  jego  własną  ręką. 

„Cesarz  rozkazał,  aby  król  polski  jechał  za  nim  do 
Moskwy  j  wymagał  jego  obecności  przy  wszystkich  ko- 
ronacyjnych uroczystościach.  Wleczono  go  za  świetnym 
orszakiem  otaczającym  cesarza  i  jego  rodzinę.  Stanisław 
August  smutną  tam  odegrywał  rolę.  Podczas  nabożeń- 
stwa i  ceremonij  poprzedzających  koronacyą,  a  które  nad- 


Digitized  by 


Google 


396 

zwyczaj  h\ly  długie,  umęczony  znojom  clin*a  całego,  przy- 
siadł on  w  loży  jemu  wyznaczono).  Postrzegłszy  to  Pa- 
weł, kazał  mu  powiedzieć,  że  powinien  wstać  i  trzymać 
się  na  nogach,  póki  nie  wyjdą  z  cerkwi,  rozkaz,  do  któ- 
rego biedny  król  zastosować  się  pospieszył. 

„Po  skończeniu  ceremonij  koronacyjnych,  cesarz  z  całą 
swoją  rodziną  opuścił  Kremlin,  i  przeniósł  się  do  tak 
zwanego  Piotrowskiego  pałacu,  w  innym  cyrkule  miasta. 
Resztę  dni  spędzonych  w  Moskwie,  poświęcił  zabawom, 
musztrom ,  paradom.  Były  ognie  sztuczne  i  uczty  ludowe, 
podobne  do  petersburskich.  Szlachta  dała  bal  cesarzowi 
w  obszernym  lokalu,  gdzie  się  zbierała  zazwyczaj.  Wszy- 
stkie te  zabawy  nie  tchnęły  wesołością  ani  zadowoleniem 
wzajemnśm.  Wszędzie  bywają  one  bardziój  męczące  niż 
miłe,  i  każdy  bardziój  jest  rad  zawsze  doczekać  się  ich 
końca,  niż  znajdować  się  na  nich. 

„Liczne  deputacye,  z  rozmaitych  prowincyj  państwa, 
miały  rozkaz  powitać  cesarza  i  złożyć  mu  hołd  poddań- 
stwa. Deputowani  z  polskich  prowincyj  wyraźnie  byli 
znękani.  Wszyscy  byh  obywatelami  Polski  niepodległój, 
wszyscy  mieli  znaczenie  w  województwach  swoich,  niektó- 
rzy z  nich  odznaczyli  się  na  ostatnim  sejmie  albo  piastowali 
godności  w  Rzpltój.  Widzieli  króla  swojego  posadzo- 
nego w  zapomnianćj  loży,  i  przechodzili  mimo  niego,  aby 
ugiąć  kolano  i  wykonać  akt  poddaństwa  obcemu  panu, 
władającemu  ich  ojczyzną.  Ze  smutkiem  ujrzałem  kilka 
znajomych  twarzy,  nie  mogiic  doznać  radości  z  oglądania 
ich.  Uderzony  byłem  zmianą,  jaka  zaszła  w  ich  osobach; 
wypiętnowany  był  na  nich  przymus,  obawa,  stopniowe 
zubożenie  moralne  i  uczucie  upokorzenia  z  konieczności 
należenia  do  tych  ceremonij. 

„Między  deputowanymi  z  Litwy  znajdował  się  Bu- 
katy, który  przez  wiele  lat  pełnił  obowiązki  posła  króla 
i  Rzpltój  przy  rządzie  angielskim.     Był  to  człowiek  pro- 


Digitized  by 


Google 


397 

stego  obejścia  i  wielkiego  rozsądku.  Zjednał  był  sobie 
szacunek  Anglików  i  ich  rządu.  Eilku  jego  przyjaciół 
w  Anglii,  chcąc  mu  dać  dowód  przywiązania,  według* 
zwyczaju  tamecznego,  nadało  przy  chrzcie  imię  jego  dzie- 
ciom swoim.  Często  w  Londynie  bywaiem  u  niego  na 
obiadach  z  matką  moją.  Zdrów  był  wtenczas  i  dobrój 
tuszy;  porter  obdarzył  go  kwitnącóm  zdrowiem;  humoru 
był  wesołego.  Znalazłem  go  teraz  chudego,  z  wybladłe- 
mi  policzkami;  suknie,  które  niegdyś  zaledwo  mogły 
objąć  jego  tuszę  i  które  zapewne  pochodziły  jeszcze  z  An- 
glii, albo  przynajmniój  zachowały  krój  dawniejszy,  spa- 
dały teraz  grubemi  fałdami  na  jego  zbiedzonóm  ciele. 
Chodził  chwiejąc  się,  ze  spuszczoną  głową,  był  to  wize- 
runek tego,  co  się  stało  z  Polską.  Żadne  słowo  zado- 
wolenia lub  pociechy  nic  wyszło  z  ust  jego.  Uścisnęli- 
śmy sobie  ręce  żegnając  się,  i  on  umarł  prędko  po  po- 
wrocie z  Moskwy,  w  rodzinnym  swoim  Mińsku. 

„Śmierć  Katarzyny,  wstąpienie  na  tron  Pawła,  zbli- 
żając wielkiego  księcia  Aleksandra  do  korony,  nie  zmie- 
niły dotąd  w  niczóm  politycznych  wyobrażeń  jego;  owszem, 
wszystko,  co  zaszło  od  czasu  tych  wypadków,  utwierdzało 
go  tylko  w  opiniach,  pragnieniach  osobistych  i  postano- 
wieniach, które  zdaiwało  mu  się,  że  wykonać  potrafi. 
Kiedy  mu  zostawało  kilka  chwil  wolnych  po  umęczeniu 
służbą  wojskową,  jakiój  oddawał  się  z  zapałem,  tak  z  wła- 
snego upodobania,  jako  tóż  pragnąc  jak  najlepiój  wypeł- 
nić wolą  ojca,  kt<5ry  go  ciągłym  praejmował  strachem, 
mówił  mi  zawsze  o  swoich  projektach  i  o  przyszłości, 
jaką  chciał  Rossyi  zgotować.  Despotyzm  ojca,  luz  dzi- 
waczny, to  znowu  straszny  a  niekiedy  nawet  okrutny, 
bezpośrednie  tego  despotyzmu  następstwa  i  t^,  jakich 
w  przyszłości  obawiać  się  należało,  wywarły  głębokie 
i  bolesne  wrażenie  na  szlachetnym  umyśle  Wielkiego 
Księcia,    przepełnionym  pojęciami  wolności  i  sprawiedli- 


Digitized  by 


Google 


398 

wości.  Jednocześnie  przestraszony  był  ogromem  trudno- 
ści, jakie  go  czekały,  a  zbliżały  się  doń  teraz  wielkiemi 
krokami.  Obrzędy  koronacyjne,  które  czekały  go  kiedyś 
a  tak  przeciwiły  się  ówczesnym  jego  zasadom  i  przyro- 
dzonym skłonnościom,  przyczyniły  się  jeszcze  do  rozegzal- 
towania  go  w  przeciwnym  kierunku. 

„Byliśmy  otrzymali  trzechmiesięczny  urlop  i  mieliśmy 
prosto  z  Moskwy  udać  się  do  Polski,  do  naszych  rodzi- 
ców. Wielki  Książę  bardzo  był  zasmucony  i  zaniepoko- 
jony tóm,  że  zostanie  jeden,  nie  mając  nikogo  ktoby  go 
rozumi{^  i  przed  kim  mógłby  się  zwierzyć.  Niepokój  jego 
wzrasta!  w  miarę  zbliżania  się  chwili  naszego  odjazdu 
i  kilkomiesięcznego  rozstania.  Poprosił  mię  nareszcie, 
abym  mu  zostawił  projekt  odezwy,  któraby  dała  znać 
o  jego  postanowieniach,  w  chwili  objęcia  najwyższój 
władzy.  Daremnie  broniłem  się;  nie  dał  mi  chwili  spo- 
koju, póki  mu  nie  sformułowałem  na  papierze  idei,  jakie 
zajmowały  go  ciągle.  Trzeba  było,  dla  uspokojenia  go, 
uledz  woli  coraz  bardziój  naglącój  i  niecierpliwej.  Zre- 
dagowałem więc  na  prędce,  jak  mogłem,  ów  projekt  ode- 
zwy. Był  to  szereg  wywodów,  w  których  wykładałem 
wady  tój  formy  rządu,  pod  jaką  dotychczas  zostawała 
Rossya  i  korzyści  nowój,  jaką  jój  chciał  nadać  Aleksan- 
der; dobrodziejstwa  wolności  i  sprawiedliwości,  jakich 
używa<5  będzie,  pozbywszy  się  krępujących  ją  więzów;  na- 
reszcie, postanowienie  złożenia  władzy  po  dokonaniu  tego 
wielkiego  zadania,  aby  ten,  który  się  najgodniejszym  jój 
okaże,  mógł  być  powołanym  do  utrwalenia  i  wydoskona- 
lenia rozpoczętego  działania.  Nie  potrzebuję  mówić,  jak 
wszystkie  te  piękne  rezonowania,  wszystkie  te  frazesa, 
które  starcem  się  o  ile  możności  powiązać  jedne  z  dru- 
giemi,  nie  miały  nic  wspólnego  z  rzeczywistością.  Ale- 
ksander był  uszczęśliwiony  z  moj^j  roboty,  która  odpo- 
wiadała chwilowej  jego  fantazyi,    bardzo  szlachetnej,    ale 


Digitized  by 


Google 


399 

w  gruncie  niezmiernie  tóż  samolubnój ,  bo  pragnąc  zape- 
wnić swojój  ojczyźnie  szczęśliwość,  jak  ją  wtenczas  poj- 
mował, chciał  on  jednocześnie  uzyskać  możność  oswobo- 
dzenia się  od  władzy  i  stanowiska,  którego  się  obawia 
i  nie  lubił,  a  to  dla  tego,  aby  w  miłóm  ustroniu  pędzić 
błogie  życie  i  wśród  wczasów  kosztować  z  daleka  słody- 
czy zdziałanego  przez  siebie  dobra.  Aleksander  z  wiel- 
kićm  zadowoleniem  włożył  papier  do  kieszeni  i  podzię- 
kował mi  z  wylaniem  serdecznóm.  To  go  uspokoiło  co 
do  jego  przyszłości!!  Zdało  mu  się,  że  z  tym  papierem 
w  biurku  był  już  przygotowany  na  wypadki  jakie  znie- 
nacka zaskoczyć  go  mogły.  Dziwny,  nie  do  uwierzenia 
prawie  skutek  ułud  i  marzeń ,  jakiemi  karmi  się  młodość, 
w  tych  nawet  sferach,  gdzie  doświadczenie  najprędzój 
duszę  wyziębia.  Nie  wiem ,  co  stało  się  z  tym  papierem. 
Myślę,  że  Aleksander  nie  pokazał  go  nikomu;  nigdy  mi 
więcćj  nie  wspomniał  o  nim.  Spodziewam  się,  że  go 
spalił,  zrozumiawszy  niedoraeczność  pisma,  jakiego  wy- 
magał odemnie,  niedorzeczność,  o  którój,  układając  je,  nie 
powątpiewałem  na  chwilę. 

„Wtenczas  właśnie ,  kiedy  nas  zaprzątały  takiego  ro- 
dzaju marzenia,  nowe  zdai*zenie  mi^o  nadać  zamysłom 
Wielkiego  Księcia  praktyczniejszy  charakter.  Od  przy- 
jazdu mojego  do  Petersburga  odwiedzałem  najczęściój  dom 
hr.  Strogonowa.  Stałem  się  tam  niemal  członkiem  ro- 
dziny. Tkliwa  prayjaźń,  jaką  mi  stary  hrabia  okazy wrf, 
pozostawiła  w  sercu  mojóm  drogą  na  zawsze  pamiątkę, 
o  którój  z  uczuciem  żywój  wdzięczności  wspominam. 
Wszedłem  w  ścisłe  stosunki,  jak  to  się  zwykle  zdarza 
między  młodymi  ludźmi  równego  prawie  wieku,  z  jego 
synem,  hr.  Pawłem  Strogonowem  i  jegoż  przyjacielem 
Nowosilcowem,  wychowańcem  i  protegowanym  rodziny,  za 
którój  dalekiego  krewnego  uchodził.  Młoda  hrabina  była 
bardzo  dystyngowaną  osobą,  dobrą,  miłą,  dowcipną,  choć 


Digitized  by 


Google 


400 

nie  była  włajści wie  piękną;  miaJa  więcój  niż  piękno4<5,  bo 
posiadała  dar  podobania  się  i  ujmowania  wszystkich,  któ- 
rzy się  do  niój  zbliżali.  Stary  hr.  Strogonow  mieszkał 
długo  w  Paryżu,  za  Ludwika  XV.,  i  chciał,  jak  wielu 
Rossyan,  żeby  syna  jego  wychowywał  Francuz.  Posłał  go 
nawet  do  Francy  i,  z  nauczycielem,  p.  Romme,  człowiekiem 
bystrym  a  nawet  dobrego  serca,  jak  mi  mówiono,  ale 
wielbicielem  Rousseau,  i  chcącym  z  ucznia  swojego  zro- 
bić koniecznie  Emila.  Plan  ten  podobał  się  staremu  hra- 
biemu, który  przy  szlachetnych  popędach  i  kochającóm 
sercu  skłaniał  się  do  niektórych  doktryn  genewskiego 
filozofa.  Hr.  Paweł  został  więc  powierzony  panu  Romme, 
a  ten  kazał  mu  odbywać  podróże  pieszo  i  usiłował  udzie- 
lić wychowania,  w  którśm  trzym^  się  zasad  Rousseau 
ze  zbyt  niewolniczą  zapewne  ścisłością.  Kiedy  wybuchła 
rewolucya  francuzka,  szczycąca  się  t6m,  że  była  rozwi- 
nięciem nauk  tegoż  mistrza,  p.  Romme  poślubił  ją  cał- 
kowicie i  chciał  pogodzić  to,  co  uważał  za  obowiązek 
obywatela,  z  obowiązkami  zaciągniętemi  względem  ucznia. 
Często  nadarzała  się  zręczność  pokazania  mu  w  czynie 
zasad,  jakie  w  teoryi  starał  się  w  nim  zaszczepić.  Za- 
ciągnął go  do  udziału  w  manifestacyach  i  w  scenach  re- 
wolucyjnych, jakie  z  zatrważającą  szybkością  następowały 
jedne  po  drugich  we  Francyi.  Nauczyciel  i  uczeń  zapi- 
sali się  wkrótce  do  klubu  Jakobinów  i  regularnie  uczę- 
szczali na  jego  posiedzenia.  Hr.  Strogonow  został  o  t^m 
uwiadomiony  przez  ambassadę  rossyjską,  która  jeszcze 
nie  była  opuściła  Paryża,  i  przez  samego,  zdaje  mi  się 
pana  Romme,  który  wyobrażał  sobie,  że  nie  może  le- 
piój  dopełnić  powierzonego  mu  wychowania,  jak  dając 
uczniowi  odbyć  praktyczny  kurs  swoich  doktryn.  —  No- 
wosilcow  posłany  został  do  Francyi ,  aby  wyrwać  młodego 
przyjaciela  z  rąk  mistrza,  którego  gorliwość  tak  stała  się 
niebezpieczną.     Wywiązał  się  z  tego  z  wielką  zręcznością. 


Digitized  by 


Google 


401 

Umiał  przezwyciężyć  opozycyą  pana  Romme  i  jego  żale  nad 
tóm,  iż  rozłączano,  jak  mówił,  dwóch  przyjaciół,  którzy 
się  rozumieli  tak  doskonale,  pi-zemógł  przywiązanie,  ja- 
kióm  nauczyciel  natchnął  był  młodego  hrabiego  i  odwiózł 
go  ojcu.  Wróciwszy  do  Petersburga,  młody  Strogonow 
zrozumiał,  na  jakie  był  wystawiony  niebezpieczeństwo. 
Wyobrażenia  jego  uległy  zmianie  zupełnój;  zachował  je- 
dnak w  charakterze  i  nawet  w  zasadach,  niektóre  rvsv 
pierwotnego  wychowania  swojego. 

„Dom  Strogonowów  utrzymywfJ:  zawsze  ton,  że  się 
tak  wyrażę,  liberalny  i  krytykujący;  nicowano  tam  chętnie 
to  co  się  działo  u  Dworu.  Stary  hrabia  dobrze  był  je- 
dnak widziany  przez  cesarzową  Kataraynę.  Lubiła  w  nim 
człowieka,  który  miał  stosunki  z  dawnymi  jój  przyjaciół- 
mi encyklopedystami,  i  któremu  znaną  była  cala  zakuli- 
sowa historya,  wszystkie  drobne  szczegóły  i  anegdoty 
sekty.  To  mu  pozwalało  wypowiedzieć  czasem  otwarcie 
co  myślał,  wbrew  jój  zdaniu,  i  nawet  w  j^j  obecności. 
Opowiadał  mi  często,  że  mając  prawo  wejść  do  garde- 
roby cesarzowej,  jak  wszyscy,  według  starego  obyczaju, 
najznakomitsi  panowie  u  Dworu,  znalazł  się  tam  w  chwili, 
kiedy  Katarzyna  gotowała  się  przyjąć  deputacyą  konfedera- 
cyi  Targowickiój ,  wysłaną  dla  złożenia  j6j  podziękowań 
za  ^^znakomiie  dobrodziejstwa ^^^  jakie  zlała  na  Polskę,  (po- 
zbawiając ją  Konstytucyi  3-go  maja,  narzucając  j6j  anar- 
chiczne prawa,  a  wkrótce  potom,  przez  drugi  podział  wy- 
dzierając jój  najpiękniejsze  prowincye).  Kiedy  doniesiono, 
że  deputacyą  przybyła  i  cesarzowa  zabierała  się  zejść  do 
sali  tronowój,  dla  wysłuchania  mów  (przeciwnych  wszel- 
kiej prawdzie),  jakie  jój  wypowiedzieć  miano,  hr.  Strogo- 
now zaczął  się  śmiać  i  powiedział:  „Waszój  Cesarskiej 
Mości  nie  trudno  będzie  odpowiedzieć  na  wymowne  po- 
dziękowania tych  panów;  teraz  to  właśnie  okoliczność 
powiedzenia  im:  „doprawdy,  nie  ma  za  co."     Żarcik  ten 

Książę  Adam  Czartoryski.    Tom  1.  26 


Digitized  by 


Google 


402 

nie  podobał  się  cesarzowój;  zachowała  chłodne  milczenie, 
i  wyszła  odbierać  hołdy,  litórych  niedorzeczność  czuła 
prawdopodobnie.  Panujący  powinniby  tym,  których  uci- 
skają, oszczędzić  przynajmniój  konieczności  wypowiadania 
im  kłamstw,  które  nie  oszukują  nikogo. 

„Usługa,  jaką  Nowosilcow  odd^  rodzinie  Strogo- 
nowów,  przywożąc  do  Rossyi  młodego  hrabiego,  wzmo- 
cniła jeszcze  uczucia  ojca  i  syna  dla  niego;  stał  się  do- 
radzcą  i  niemal  kierownikiem  rodziny  w  każdóm  zdarze- 
niu. Chełpił  się  tóm,  że  miał  chawkter  niepodległy,  że 
działał  według  stałych  zasad,  których  nie  odstępował 
nigdy,  i  nie  znosił  żadnego  nad  sobą  przewodzenia.  Był 
adjutantem  przy  księciu  de  Nassau,  kiedy  ten  dowodził 
flotyllą  rossyjską  przeciw  Szwedom  i  towarzyszył  mu 
także  przy  oblężeniu  Warszawy  1794  roku.  Zdawało 
mu  się,  że  zasłużył  na  krzyż  wojskowy  i  z  oburzeniem 
odrzucił  cywilny  krzyż  św.  Włodzimierza,  jakim  Cesa- 
rzowa ozdobić  go  chciała.  Uparł  się  ten  krzyż  odesłać 
i  zaledwo  z  wielkim  trudem  zdołano  go  uspokoić,  prze- 
kładając niebezpieczeństwa,  na  jakie  się  wystawiał  przez 
taki  krok  wyzywający.  Zgodził  się  nareszcie  nosić  swój 
krzyż  św.  Włodzimierza,  kiedy  doń  kokardę  z  tój  samój 
wstążki  dodano,  co  oznacz^o,  że  był  nagrodą  zasługi 
wojskowój.  Nowosilcow  rmsi  wiele  bystrości,  przenikli- 
wości, wielką  zdolność  do  pracy,  którą  paraliżowała  tylko 
żądza  uciech  i  zmysłowych  rozkoszy,  co  nie  przeszkadzało 
mu  jednak  dużo  czytać  i  znaczne  uczynić  postępy  w  nau- 
kach przystosowanych  do  przemysłu  i  nabrać  gruntownych 
wiadomości  w  przedmiocie  administracyi ,  prawa  i  eko- 
nomii politycznój.  Nauce  tój  towarzyszyła  łatwa  pod 
wielu  względami  filozofia,  pragnąca  być  wolną  od  wszel- 
kich przesądów,  która  jednak  nie  zdawała  się  wtenczas 
•  nic  ujmować  zaletom  jego  charakteru.  Te  odbijały  się 
korzystnie,  jak  w  zwierciadle,    w  młodym  Strogonowie. 


Digitized  by 


Google 


403 

Pojęcia  ich  i  uczucia  mii^j  nienapotjkaną  wówczas  w  Ros- 
syi  barwę  sprawiedliwości,  szczerości,  światła  europejskiego, 
którym  nie  mogłem  się  oprzeć,  i  które  zrobiły  między 
nami  serdeczną  przyjaźń,  o  jakiój  już  mówiłem,  i  wspólne 
zaufanie.  Często  wypytywali  mię  o  W.  Księcia.  Myśla- 
łem, że  zachowując  pewną  oględność,  mogłem  bezpie- 
cznie powierzyć  im  część  wyznań  Aleksandra,  i  jego  szla- 
chetne usposobienie.  Poczuli  ogromną  doniosłość  tego, 
com  im  powiedzii^ 

„Mówiłem  W.  Księciu  o  moich  dwóch  przyjaciołach. 
Już  był  zwrócił  wyłączną  uwagę  na  hr.  Pawła;  powie- 
działem mu,  że  ich  przekonania  zbliżały  się  do  jego  prze- 
konań, że  można  było  polegać  na  ich  uczuciach  i  roz- 
tropności; że  pragnęli  widzieć  się  z  nim  na  osobności, 
ofiarować  mu  swoje  usługi,  i  oświecić  się  co  do  tego, 
jak  w  danym  czasie  mogliby  odpowiedzieć  jego  szlache- 
tnym dążeniom.  W.  Książę  zgodził  się  przypuścić  ich 
do  współki  i  wtajemniczyć  w  swoje  zamiary.  Rozpoczęło 
się  to  w  Petersburgu,  po  wstąpieniu  na  tron  Pawła,  ale 
wykonanóm  zostało  zaledwo  w  Moskwie,  podczas  koro- 
nacyi.  Umówiono  się,  że  się  zbierzemy  pewnego  dnia, 
o  pewnój  godzinie,  w  ustronnóm  miejscu,  i  że  W.  Książę 
tam  przybędzie. 

„Nowosilcow  przygotowid  się  na  konferencyą.  Prze- 
tłumaczył po  rossyjsku  ustęp  z  dzieła  francuzkiego,  któ- 
rego tytułu  nie  przypominam  sobie,  ale  w  któróm  wła- 
śnie udzielano  rad  młodemu  książęciu,  mającemu  wstąpić 
na  tron,  pragnącemu  uszczęśliwić  swój  kraj,  i  chcącemu 
wiedzieć,  jak  miał  się  zabrać  do  tego?  Pismo  Nowosil- 
cowa  było  tylko  wstępem,  który  dawid  zaledwo  ogólny 
zarys  przedmiotu,  nie  wchodząc  w  szczegóły  żadnój  z  li- 
cznych a  odrębnych  g^ęzi  każdego  rządu;  następne  wy- 
pracowanie  miało  dzieło   uzupełnić.     Nigdy  do  tego  nie 

26* 


Digitized  by 


Google 


404 

przyszło.  Wszakże,  W.  Książę  z  zadowoleniem  i  wielką 
uwagą  słuchał  tego  ogólnego  a  treściwego  przedstawienia 
obowiązków  panującego  i  prac,  jakie  zajmować  go  po- 
winny. Były  to  trafnie  dobrane  postrzeźenia  i  ogólne 
wywody  nad  utrwaleniem  pomyślności  narodów^  obok  za- 
rysu głównych  ku  temu  środków.  Autor  wprowadził 
tam  wymowne  ustępy,  przemawiające  do  szlachetnych 
i  patryotycznych  ucziió  młodego  książęcia.  Nowosilcow 
z  wdziękiem  pisał  po  rossyjsku  i  styl  jego  wydal  mi  się 
jasnym  i  harmonijnym.  W.  książę  Aleksander  obsypał 
go  pochwałami  i  zapewnił,  równie  jak  lir.  Pawła,  że  po- 
dziela zasady  wyrażone  w  piśmie  i  że  one  były  własnemi 
jego  zasadami.  Zobowiązał  Nowosilcowa  do  pracowania 
nad  jego  dziełem,  do  ukończenia  go  i  oddania  mu  zno- 
wu, aby  mógł  lepiój  wniknąć  w  treść  jego  i  przygoto- 
wać się  do  wprowadzenia  kiedyś  teoryi  w^  praktykę. 
Od  tego  dnia,  młody  Strogonow  i  Nowosilcow  przypu- 
szczeni zostali  do  ufności,  jaką  mnie  W.  Książę  obdarzał, 
i  weszli  do  naszój  spółki,  utrzymywano)  długo  w  taje- 
mnicy, co  później  ważne  miało  następstwa..  Następstwa 
te  i  samo  już  wtajemniczenie  w  zamiary  W.  Księcia 
dwóch  żarliwych  patryotów  rossyjskich,  musiało  powoli 
odzierać  z  wiosennego  liścia  nasze  pierwotne,  takie  uro- 
cze marzenia:  dla  mnie,  o  niepodległości  mojój  ojczyzny, 
dla  W.  Księcia  o  dalekióm,  cichóm  i  spokojnóm  ustro- 
niu. Nie  zaraz  jednak  pożegnaliśmy  te  marzenia;  o  wszom, 
utrzymywały  się  one  długo  wbrew  rzeczywistości,  kt^Sra 
je  niszczyła,  kropla  po  kropli.  W.  Książę  ciągle  do  nich 
powracał,  w  nich  szukał  pociechy  w  obec  niedalekiój  pray- 
szłości,  której  zbliżanie  się  i  cały  ciężar  przeczuwał.  Nie 
mógł  zdecydować  się  na  pożegnanie  nadziei  odleglejszej 
a  bardziej  jego  pragnieniom  odpowiedniej  przyszłości;  wy- 
obraźnia przedstawiała  nm  ją  w  tak  czarownych  kobuzach, 
że  już  nawet  po  rozmowie,  z  którój  tylko  co  zdałem  spra- 


Digitized  by 


Google 


405 

>\c,    wymógł  na  uinie   ułożenie  tój   niesłjclmnój    odezwy, 
o  litórćj  wspomniałem  wyżój. 

„Dwaj  nowi  przyjaciele  dostrzegli  skłonności  W. 
Księcia  do  życia  spokojnego,  wolnego  od  trudów,  jakie 
nań  włożyć  miała  korona;  powiedzieli  słusznie,  że  to  się 
nie  zgadzało  ani  z  jego  chwałą,  ani  z  chwałą  lokaju,  któ- 
rego szczęście  miało  byó  jemu  powierzone  i  powinno  było 
staó  się  jedynym  jego  celem.  Przy  każdój  zręczności 
powstawali  na  tę  samolubną  skłonność,  nie  dając  poznać, 
że  o  niój  byli  uwiadomieni;  ja  tymczasem,  słuchałem  wy- 
lewu tych  życzeń  W.  Księcia,  boje  rozumiałem  i  całkiem 
potępić  ich  nie  mogłem,  nie  ukiywając  jednak  praed  nim, 
o  ile  mi  się  zdawały  niewykonalnemi.  Wynikło  ztąd,  że 
szczerszą,  zupełniejszą  zachował  ku  njnie  ufność,  która  przez 
pamięć  pierwotnego  stosunku  naszego  przetrwała  długo, 
wśród  rozmaitych  kolei,  i  nie  zgasła,  aż  po  ostatecznym 
wyjeździe  moim  z  Petersburga. 

„Na  konferencyi  mianój  podczas  koronacyi  postano- 
wiono, że  Nowosilcow,  który  był  źle  notowany,  z  powodu 
przypisywanych  mu  opinij  i  dla  niepodległego  zachowa- 
nia się,  jakióm  się  dał  poznać,  opuści  Rossyą  na  czas  pa- 
nowania cesaraa  Pawła,  albo  do  chwili,  kiedy  można  go 
będzie  nazad  przywołać,  i  uda  się  do  Anglii.  W.  Książę 
otrzymał  dla  niego  pasport  przez  Rostopczina,  pełniącego 
wtenczas  obowiązki  ministra  wojny  i  który  zaczynał  rość 
w  łaskach  u  Pawła. 

„Roztopczin  był  jednym  ze  stałych  gości  w  Gutczinie 
i  Pawłowsku,  przed  wstąpieniem  na  tron  Pawła  I.  Był  to, 
zdaje  mi  się,  jedyny  człowiek  rozumny,  który  się  do  jego 
osoby  przed  otrzymaniem  korony  pi-zywiąaał.  W.  książę 
Aleksander  sercem  oddany  ojcu,  za  rządów  Katarzyny, 
zwrócił  uwagę  na  hr.  Roztopczina  i  powziął  dla  niego 
przyjaźń  i  szacunek.  Intrygi  przydworne  zmieniły  późniój 
te  uczucia  na  chłód  i  opozycyą,  wtenczas  jednak  istniały 


Digitized  by 


Google 


406 

one  jeszcze,  a  Roztopczin  w  dobrych  był  także  stosun- 
kach z  Nowosilcowem,  gdyż  obaj  mieli  umysł  liardy  i  nie- 
sforny; na  prośbę  zatóm  W.  Księcia  przyrzekł,  że  pas- 
port  dla  niego  otrzyma.  Wszakże,  kiedy  pod  koniec 
pobytu  naszego  w  Moskwie,  przyszedłem  w  imieniu  W. 
Księcia  przypomnieć  mu  obietnicę,  okazał  mi  zniecierpli- 
wienie i  podejrzliwość  z  powodu  politycznego,  jak  powia- 
dał, znaczenia,  jakie  zdawano  się  do  tój  podróży  przy- 
wiązywać. Otrzymrf  jednak  w  końcu  pasport  Nowosilcow 
i  odjechał  do  Petersburga,  zkąd  popłynął  do  Anglii. 
Podczas  pobytu  swojego  w  tym  kraju,  co  trwało  przez 
cały  ciąg  panowania  Pawła,  wydoskonalił  się  w  posiada- 
nych już  wiadomościach ,  a  dobrze  przyjęty  przez  hr.  Wo- 
roncowa,  ambassadora  rossyjskiego  w  Londynie,  pozabie- 
rał tam  stosunki,  które  mu  późnićj  bardzo  użyt^czuemi 
się  staiy." 


Tak  książę  Adam  opowiada  pierwsze  chwile  pano- 
wania cesarza  Pawła  i  dalszy  swój  z  w.  ks.  Aleksandrem 
stosunek.  Ubiegły  już  przeszło  dwa  lata  od  chwili,  w  któ- 
rój  rodziców  pożegn^^.  Zrazu,  jak  widzieliśmy,  rzadko 
znosił  się  z  nimi,  i  to  za  pośrednictwem  Repnina;  pó- 
źniój,  kiedy  już  dobrze  widzianym  był  u  Dworu,  swo- 
bodniój  pisywał;  raz  przyszło  mu  nawet,  z  polecenia- 
Wielkiój  Księżny  Maryi,  żony  Pawła,  odezwać  się  do 
siostry.  Książę  Ludwik  Wirtembergski  prosił  Wielką 
Księżnę,  aby  się  przyczyniła  do  pogodzenia  go  z  żoną, 
używszy  ku  temu  ks.  Adama,  który,  jak  powiadał, 
największy  wpływ  na  umyrf  rodziców  wywierał,  i  W. 
Księżna  polecając  to  księciu  Adamowi,  dodawała:  „czyż- 
by już  księżna  Wirtembergska  nie  chciiJ^a  nazywać  się 
moją  siostrą?"  —  Książę  Adam  powtarzając  to  sio- 
strze  swojój,    prosił  ją   wtenczas,    aby  mu  odpisdia  tak. 


Digitized  by 


Google 


407 

iżby  ten  list  iiióg:ł  W.  Księżnie  pokazać.  Cala  kores- 
pondencya  z  rodziną  zupełnie  poufną  i  szczerą  być  nie 
mogła;  najwaźniejszój  wtenczas  dla  niego  rzeczy,  sto- 
sunku z  następcą  tronu  dotykać  nie  było  podobna;  po- 
żądane więc  zawsze  z  rodzicami  widzenie  się,  teraz  sta- 
wko się  dla  niego  coraz  bardziój  upragnionóm.  Widzie- 
liśmy, że  już  pozwolenie  odwiedzenia  ich  był  pozyskał. 
Księstwo  Czartoryscy  od  niedawna  wrócili  znowu  do 
Puław,  które  opuścili  wyjeżdżając  do  austryackiego  za- 
boru, w  czasie  Targowicy.  Uległy  one  tymczasem  zupeł- 
nemu, jakeśmy  wspominali,  zniszczeniu.  Teraz,  po  do- 
konanóm  ostatecznóm  między  rozbiorczemi  państwami 
rozgraniczeniu.  Warszawa,  jak  wiadomo,  znajdowała  się 
wpruskióm,  Kraków  zaś,  Sandomierz  i  Lublin,  a  z  nim 
Puławy,  w  austryackićm  ręku.  —  Długa  niepewność  wszy- 
stkiego, doznawane  od  władz  miejscowych  a  nawet 
i  w  Wiedniu  przykrości  i  niemal  prześladowania,  wresz- 
cie niedostatek  środków,  póki  skonfiskowane  przez  Ka- 
tarzynę dobra  powrócono  nie  zostały,  nie  pozwohły  wła- 
ścicielom Puław  zająć  się  odbudowaniem  ich  na  nowo- 
Zaledwo  w  lecie  1796  roku  przystąpić  do  tego  mogli. 
Książę  Jenerał  ziem  podolskich  był  u  wód.  Księżna  Je- 
nerałowa  pierwsza  tam  pojechi^a,  a  w  jój  notatkach  zna- 
lazła się  pamiątka  odebranego  wrażenia,  któremu  podo- 
bnego wiele  serc  polskich  doznać  wtenczas  musiało.  — 
Było  to  20  czerwca,  w  ciepłą  noc  księżycową.  „Rzadko 
kiedy  w  życiu,  pisze  Księżna,  uderzył  mię  tak  smutny 
widok.  —  Wjechawszy  między  czwororzędne  lipy,  serce 
mi  się  ścisnęło  na  widok  wszystkich  klęsk  i  rabunków, 
jakim  Puławy  uległy;  na  dziedzińcu  cichość,  samotność, 
milczenie,  najprzód  mię  przeraziły.  Spojrzawszy  na  pa- 
łac, bez  drzwi  i  okien,  pustkami  stojący,  nie  mogłam  , 
się  wstrzymać  od  płaczu;  —  blade  światło  miesiąca 
przez   te   ruiny    na    przestrzał    widać    było.     Wysiadłszy 


Digitized  by 


Google 


408 

z  pojazdu 5  Hpotkałaui  hajduka,  na  którego  twarzy  jeszcze 
się  przestrach  ohok  zbiednienia  malował;  ten  ostrzegłszy 
burgrabiego,  otworzył  mi  pokój  w  oficynie,  na  mój  przy- 
jazd przygotowany,  który  miał  przecież  okno  i  drzwi  za- 
mykane; tam  się  umieściłam  z  dziećmi  i  sługą.  Łóżka, 
ani  materaca,  ani  kanapy  w  całych  Puławach  nie  było; 
spaliśmy  na  sianie.  Na  środku  obszernego  dziedzińca, 
wznosił  się  dziwnego  kształtu  wzgórek,  złożony  z  najroz- 
maitszych sprzętów  i  kosztowności,  zwalonych  jedne  na 
drugie  i  przez  cały  ten  czas  tam  butwiejących;  były  tam 
głowy,  ręce,  nogi  od  marmurowych  posągów,  kawałki  por- 
celany, kryształów,  bronzów,  zwierciadła,  obicia,  pucho wki, 
instrumenta  fizyczne,  skrzypce,  gitaiy,  globusy,  meble  ma- 
honiowe i  hebanowe,  poszarpane  książki,  porznięte  w  pasy 
malowidła,  wszystko  co  ręka  nieprzyjacielska  nie  mogąc 
unieść,  tutaj  zrzuciła  i  co  się  już  warstwą  ziemi  było 
pokryło.  —  Nazajutrz,  o  wschodzie  słońca,  poszłam  do 
ogTodu.  Moje  drzewa  rozłożyste,  krzaki  kwitnące,  kwiaty 
wonne  osłodziły  gorycz  widoku  rozrzuconego  i  na  w  pół 
rozwalonego  domu.  Po  kilku  dniach  zabrałam  się  do 
restauracyi  i  do  postawienia  kilku  pokojów  dla  mego 
męża.  Pogodne  chwile,  wieczory  cudnój  piękności,  spo- 
kojne dni  i  pewność,  żem  w  domu  i  że  mnie  nikt  z  niego 
nie  wyrzuci,  osładzały  życie."  Towarzystwo  bardzo  było 
szczupłe:  —  składało  się,  oprócz  Księżny  i  jej  córki  Zofii, 
przyszłój  ordynatowój  Zamoyskiój ,  z  księdza  Koblańskie- 
go,  dawnego  rodziny  przyjaciela,  trochę  poety,  którego  ks. 
Adam  zawsze  najmilćj  wspominał,  majoi-a  Orłowskiego, 
i  panny  Barleben.  —  Śniadania  i  obiady  były  wspólne 
w  ogrodzie.  —  ^^Moja  córka  w  kwiecie  pierwszój  młodości, 
mówi  księżna  Jenerałowa,  siadała  koło  księdza  Koblai\- 
•  skiego,  którego  wiek  ustroił  srebrnemi  włosami,  a  potom 
każdy  zajęty  był  swojemi  zatrudnieniami."  Przybyła  prędko, 
nieodstępna  przez  długie  lata,  matki  towarzyszka,  księżna 


Digitized  by 


Google 


409  

Wirtembergska;  ta  o  tym  czasie  powiada:  „Nie  było  oj- 
czyzny; każdy  szukał  jój  w  rodzinie  i  stai*ał  się  ty  \\mh\ 
ojczyznę  upięknić,  ozdobić  jak  można  ^  nie  tracąc  nadziei 
odzyskania  z  czasem  wielkiej  ojczyzny.  —  Puławy  zwolna 
stały  się  taką  małą ,  wzorową  ojczyzną."  Zaznaczamy  umy- 
ślnie te  wyrazy  i  datę  pierwszój  około  podniesienia  Pu- 
ław pracy,  bo  jest  początkiem  nowego,  a  prawdziwie  bło- 
gosławionego w  życiu  Księżny  Jenerałowój  kierunku. 
Jeżeli  pierwój,  mieszając  się  do  spraw  publicznych,  które 
sercem  tylko  a  często  i  wyobraźnią  obejmowała,  nieraz 
do  zamętu  przyczynić  się  mogła,  i  krytyki  usprawiedli- 
wione wywoływała,  to  teraz  najzbawienniejszy  wpływ 
tylko  wywierała,  a  w  spokojnój,  nieustająco]  czynności 
swojój,  mającój  zawsze  ojczyznę  na  celu,  najpiękniejszym 
stida  się  przykładem  dla  rosnącego  pokolenia.  Tu  jest 
początek  tego  znaczenia,  jakie  miały  Puławy  w  porozbio- 
rowój  historyi  naszój. 

Książę  Adam  w  pamiętnikach  swoich  poświęca  także 
słów  kilka  ówczesnym  odwiedzinom  swoim.  „Otrzyma- 
wszy trzech -miesięczny  urlop,  mówi  on,  pojechaliśmy 
obydwa,  ja  i  mój  brat,  z  dobrym  Górskim  do  Puław, 
do  naszych  rodziców,  wyglądających  nas  niecierpliwie,  po 
dwóch  latach  niewidzenia,  pełnych  dla  nich  niepokoju 
i  troski.  Najmilsze  chwile  spędziliśmy  t«raz  przy  nich, 
w  miejscu  gdzie  nam  szczęśliwa  ubiegła  młodość,  cho- 
ciaż pei*spektywa  rychłego  odjazdu  zmniejszała  urok  tych 
chwil  błogich,  a  myśl  zaprzątnięta  Petei^sburgiem,  w  zu- 
pełności tóż  z  nich  korzystać  nie  pozwaMa.  Mieliśmy 
głowy  przepełnione  przymiotami  W.  księcia  i  nadziejami, 
jakie  obudzały  nasze  z  nim  stosunki.  Rodzice  słuchali 
naszych  promiennych  opisów,  dziwiąc  się,  niepokojąc,  nie- 
dowierzając naszym  zbyt  pochlebnym  nadziejom.  Otrzy- 
małem w  Puławach  kilka  listów  od  W.  Księcia  pełnych 
przyjacielskich   wyrazów,    a    przesłanych    przez    rozmaite 


Digitized  by 


Google 


410 

osoby,  między  iiinemi  przez  arcyksięcia  Palatyna,  który 
był  właśnie  poślubił  W.  Księżniczkę  Aleksandrę,  co  było 
powodem,  że  mię  daleko  późniój,  kiedy  przez  Peszt  prze- 
jeżdżałem (1812),  bardzo  uprzejmie  przyjął.  Ojciec  nasz 
porównywał  opowiadania  nasze  z  tóm  czćm  był  Peters- 
burg, kiedy  on  tameczny  Dwór  odwiedzał,  za  Elżbiety 
i  Piotra  IIL,  jeszcze  wielkiego  księcia,  albo  tóż  nieco  pó- 
źniój ,  w  pierwszych  latach  panowania  Katarzyny.  Matka 
trwożyła  się  o  nasze  bezpieczeństwo.  Bała  się,  aby  nas 
nie  zaskarżono,  nie  wykryto  celu  naszych  z  W.  Księciem 
stosunków.  Było  to  usławnym  przedmiotem  naszych  roz- 
mów. Podczas  pobytu  naszego  w  Puławach,  prayjazne 
dla  Polski  pogłoski  rozchodziły  się  kilka  razy;  króciutko 
zaledwo  utrzymać  się  mogły  dla  nieprawdopodobieństwa 
swojego;  zawsze  chciwie  przyjmowane  przez  publiczność 
polską,  sprowadzały  za  sobą  smutek  i  upadek  ija  duchu. 
„Gubernator  Galicyi,  hr.  Ermoien  Erdódy,  przyjeż- 
dżał w  tym  czasie  odwiedzić  moich  rodziców.  Węgier 
z  urodzenia,  zajęty  był  jedną  myślą,  o  którój  ciągle  roz- 
prawić. Chciał  dowieść  Polakom,  że  najszczęśliwiój  by- 
łoby dla  nich,  być  przyłączonymi  do  Węgier,  bo  jak  po- 
wiądł, cesarz  austryacki  tylko  jako  król  węgierski  wy- 
stąpił z  mniemanemi  prawami  do  Polski.  Taka  mowa, 
w  ustach  wysokiego  urzędnika  austryackiego  dowodziła, 
jaką  Madziaryzm  zachował  był  jeszcze  siłę.  Połączenie 
z  Węgrami,  gdyby  było  możliwe,  prayniosłoby  niezawo- 
dnie Galicyi  wiele  materyalny eh  korzyści,  pozwoliłoby  j6j 
używać  rozmaitych  swobód,  a  przedewszystkiem  ustrze- 
głoby ją  od  klęsk  wielu  w  ciągu  pięciudziesięciu  lat,  ja- 
kie ubiegły  do  1848  roku.  Coby  to  połączenie  wydało 
w  tój  epoce?  przewidzieć  trudno.  W  każdym  razie,  cho- 
ciaż Polacy  łatwoby  się  pobratali  z  Węgrami,  opinia 
jednak  publiczna  i  polskie  uczucia  narodowe  pewnoby 
się  temu  przeciwiły,   a  wątpię  także,   aby  myśl  podobna 


Digitized  by 


Google 


411 

przyzwolenie  rządu  austriackiego  kiedykolwiek  otrzy- 
mać mogła. 

„Puławy  powstawały  wtenczas  z  podwójnego  rabunku 
dokonanego  w  czasie  powstania  Kościuszki.  Pierwszy 
miał  miejsce  pod  wodzą  hr.  Bibikowa,  i  dotknął  najbai'- 
dziój  mieszkańców  miasteczka;  drugiego  głównym  przed- 
miotem był  dwór,  a  dokonała  go  przednia  straż  korpusu 
jenerała  Derfeldena,  pod  dowództwem  Walery ana  Zu- 
bowa.  Ostatni  rabunek  był  zupełny.  Połamano,  potłu- 
czono wszystkie  ozdoby  wewnętrzne.  Cenne  obrazy  po- 
cięto na  pasy,  rozszarpano  i  rozrzucono  księgozbiór,  oca- 
lał tylko  główny  salon  pałacu,  bo  Kozacy  widząc  złocone 
jego  nitrowania  i  odrzwia  malowane  przez  Bouchera, 
myśleli,  że  był  kaplicą.  —  Zapasy  domowe:  oliwę,  wino, 
cukier,  kawę,  spirytus,  cytryny,  wędzonki  i  t.  d.  zrzu- 
cono i  zlano  razem  do  kamienuój  sadzawki,  zdobiącój  dzie- 
dziniec, i  Kozacy  w  niój  się  kąpali.  Kiedyśmy  przyje- 
chali, pracowano  jeszcze  nad  uprzątnieniem  gruzów,  nad 
podnoszeniem  ścian  uszkodzonych,  i  zbieraniem  biblioteki. 
Rodzice  nasi  wróciwszy  do  swego  domu,  z  trudnością 
znaleźć  w  nim  potrafili  kilka  pokoików  mieszkalnych; 
przy  naszym  odjeździe,  wy  porządzenie  i  odbudowanie 
dworu  dalekióm  było  końca. 

„Straciliśmy  w  tym  czasie,  dodaje  książę  Adam,  po- 
czciwego Górskiego,  który  umarł,  tknięty  apopleksyą. 
Znalazłem  go  jednego  poranku,  nieprzytomnego,  i  ze  spa- 
raliżowanym językiem;  przywołano  chirurga,  który  zara- 
zem był  dobrym  lekarzem;  ten  krwi  mu  upuścił;  położono 
chorego.  Dr.  Goltz  był  nieobecny ;  nadbiegł  późniój ,  ale 
już  go  uratować  nie  mógł.  Górski  zupełnój  przytomno- 
ści już  nie  odzyskał;  mówił  ciągle  bez  związku,  skarżąc 
się  tylko  na  ból  głowy.  Poznawał  mię  i  uśmiechdi  się 
do  mnie.  Z  wdzięcznością  ten  jego  uśmiech  wspominam. 
Nie  odstąpiłem  go  na  krok;   skonał  tegoż  dnia,  późnym 


Digitized  by 


Google 


412 

wieczorem,  gusiinc  lekko,  jak  mieszek,  z  którego  wypu- 
szczono powietrze.  Żałowałem  go  bardzo.  Był  to  pra- 
wdziwie zacny  człowiek,  nie  mający  w  sercu  nic  prócz 
prawości  i  szłaclietności.  Często  powtarzał,  że  życzył 
sobie  krótkiego  i  uczciwego  życia,  a  to  życzenie  zbyt 
rychło  niestety  spełnionśm  zostało.  Ksiądz  Koblański 
znajdował  się  także  wtenczas  w  Puławacli  i  był  z  moją 
matką  na  dole  w  oficynie,  w  wielkióm  zatrwożeniu, 
w  czasie,  gdy  na  piętrze  biedny  Górski  umierał.  Księ- 
dza Piramowicza,  przejeżdżając,  zastaliśmy  w  Międzyrzeczu, 
gdzie  był  proboszczem.     Już  ich  więcój  nie  widziałem. 

„Tymczasem,  termin  trzechmiesięcznego  urlopu  zmu- 
szał nas  wracaó  do  Petersburga.  Odjechaliśmy  żałośni 
z  rozstania  się  z  rodzicami  i  z  siedliskiem  domowóm, 
a  jednali  radzi  znaleźć  się  znowu  przy  W.  Księciu  i  od- 
nowić z  nim  nasze  stosunki.  Listy,  jakie  od  niego  ode- 
brałem w  Puławach,  przekonywałyby  mię,  gdybym  mógł 
naw^et  o  tóm  powątpiewać,  że  się  zmienić  nie  myślał. 
W  rzeczy  samój,  znaleźliśmy  go  niezmiennym  w  jego 
uczuciach   i  opiniach. 

„Z  końcem  1797  roku,  wszystkie  wybryki  i  dziwa- 
ctwa, jakie  zakłóciły  pałac  i  Dwór  cesarza  Pawła,  ucichły, 
i  pozory  spokoju  zdawały  się  zapowiadać  pewną  tego 
spokoju  trwałość.  Paweł,  będąc  wielkim  księciem,  ko- 
chał się  w  pannie  Nelidow,  frejlinie  jego  żony,  W.  Księ- 
żny Maryi.  Uczucie  to,  najzupełniój  platoniczne,  nie 
ustało  po  wstąpieniu  jego  na  tron.  Panna  Nelidow,  obda- 
rzona niezwykłym  umysłem  i  tkliwem  sercem,  potrafiła 
zjednać  w  końcu  przywiązanie  i  ufność  cesarzowój  Maryi, 
tóm  bardziej,  że  zewnętrzne  jój  powaby  nie  mogły  obu- 
dzić zazdrości  cesarzowo],  która  miała  wzrost  okazały, 
płeć  białą  i  piękną  powierzchowność,  kiedy  domniemana 
jój  współzawodnioa  nie  posiadała  ajii  wzrostu,  ani  płci, 
ani  tśż  rysów  powabnych;  uśmiechnięte  oczy  i  ożywiona 


Digitized  by 


Google 


413 

rozmowa,  stanowiły  cały  jój  urok.  Dwie  te  niewiasty 
podały  sobie  dłonie  i  rozumiały  się  we  wszystkióm.  Wy- 
nikło ztąd  w  postępowaniu  Cesarza,  w  wyborze  przez 
niego  ludzi,  w  polityce  nawet,  mniój  nagłycli  i  niespo- 
dzianycli  zmian,  mniój  więc  zamieszania,  a  więcój  jedno- 
ści i  ciągu,  niż  icli  bywało  dotąd.  Na  nieszczęście,  ce- 
sarz Paweł  nie  długo  znosił  ten  wpływ  zbawienny. 

„Po  powrocie  z  koronacyi.  Dwór  udał  się  do  Gat- 
czina,  gdzie  cesarz  lubił  przepędzać  jesień.  Pobyt  tam 
^dodawał  jeszcze  smutku  t^j  porze  roku,  która  w  istocie 
nieznośną  jest  w  Rossyi;  bo  niebo  ciągle  jest  zamgłone, 
słońce  w  przeciągu  trzech  miesięcy  zaledwo  się  niekiedy 
pokazuje,  deszcz  łeje  ustawnie,  a  chłód  bardziój  jest  przej- 
mujący i  niemiły  niź  zimą.  Prayjaźń  i  nieograniczona 
ufnośó,  jaką  nam  okazywał  w.  ks.  Aleksander,  poufałość 
jakiój  obydwaj  bracia  zażywać  nam  z  sobą  pozwalali ,  wy- 
nagradzały nas  z  lichwą  za  nudę  tego  posępnego  pobytu 
i  nie  pozwalały  uskarżać  się  na  nią.  Przypominam  sobie, 
że  miewałem  z  w.  ks.  Konstantym  bardzo  żywe  dysputy, 
przy  których  nie  u.^tępo wałem  mu  wcale,  ani  w  słowach 
ani  tóż  w  gestach,  i  że  raz  borykaliśmy  się  z  nim  na- 
wet leżąc  na  ziemi.  Zdaje  mi  się,  iż  tym  wspomnieniom 
zawdzięczałem  nawet  rodzaj  względności,  jaką  mi  zawsze 
okazywał  W.  Książę  w  chwilach ,  kiedy  obleczony  wszech- 
władzą w  Polsce,  zdawał  się  być  bardzo  rozdrażnionym 
na  mnie;  wspomnienia  te,  jak  u  innych  wspomnienia 
szkolne,  obroniły  mię  od  dotkliwych  skutków  jego  gwał- 
towności. 

„W.  ks.  Konstanty,  naśladując  starszego  swego  brata, 
chciał,  jakem  już  wspomniał,  przywiązać  do  siebie  brata 
mego  Konstantego.  Było  to  stanowisko  podobne,  tylko 
z  powodu  nieznośnego  charakteru  W.  Księcia  daleko 
nmiej  przyjemne  od  mego,  niialo  jednak  tę  dobrą  dla 
nas  stronę,    ż(»  pozwalało  nam  być  zawsze  razem.     Pod- 


Digitized  by 


Google 


414 

czas  pobytu  naszego  w  Gatczinie,  zawiązaliśmy  bliższe 
stosunki  z  baronem  Wintzingerode,  młodym  oficerem, 
pełnym  szlachetnych  uczuć,  protegowanym  przez  dom 
Sasko -Koburgski,  a  którego  w.  ks.  Konstanty  mianował 
swoim  adjutantem.  Ta  przyjaźń  serdeczna  nie  zachwiała 
się  nigdy  i  przetrwała  do  jego  śmierci. 

„Z  końcem  jesieni.    Dwór  wrócił    do    Petersburga, 
żeby  tam    spędzić    zimę    z  1797- go    na    1798 -my    rok. 
W  ciągu  lat,  które  spędziłem  w  Rossy  i.  Dwór  był  jedy- 
nóm  ciekawóm  widowiskiem,  jakie  miałem  przed  oczami, ' 
i  ciągle  też  o  Dworze  zmuszony  jestem  mówić. 

„BLról  nasz,  Stanisław  August,  po  powrocie  z  Mo- 
skwy, umieszczonym  został  ze  świtą  swoją,  jeżeli  się  nie 
mylę,  w  tak  zwanym  Marmurowym  pałacu  i  utrzymy- 
wany tam  na  wielkiój  stopie,  kosztem  rządu.  Siostrze- 
nica jego,  Mniszchowa,  mieszkała  przy  nim.  Miał  swoich 
szambelanów,  między  którymi  odznaczał  się  poeta  Stani- 
sław Trembecki.  Obowiązki  marszałka  Dworu  spełniał 
tymczasowo  pułkownik  Wieki,  niegdyś  kapitan  w  gwar- 
dyi  litewskiój  i  wiemy  naszśj  rodziny  przyjaciel,  doktor 
zaś  Boeckler,  który  w  dzieciństwie  uratował  mi  życie, 
był  lekarzem  królewskim.  Chodziliśmy  często  składać 
uszanowanie  nasze  królowi,  który  przyjmował  nas  chę- 
tnie, o  każdój  godzinie.  Widziałem  go  kilka  razy  rano, 
kiedy  w  szlafroku,  z  włosami  w  nieładzie,  zajęty  był, 
jak  mówiono,  pisaniem  swoich  pamiętników.  Nie  mogłem 
nigdy  dowiedzieć  się.  co  się  stało  z  temi  pamiętnikami, 
które  mieAj  być  bardzo  obszerne ;  dostałem  tylko  pierwszy 
ich  tom,  obejmujący  poselstwo  jego  w  Petei^sburgu  za 
Augusta  m.  >);    następne   tomy,    daleko  ciekawsze,    tak 


*)  Tom  ten,  w  polskim  przekładzie  wyszedł  w  Bibliotece  patnię- 
tników  i  podróiy  po  danmej  Polsce,  wydawanój  przez  J.  I.  Kraszewskiego 
i  stanowi  tom  jśj  Ul.    Drezno,  1870  r. 


Digitized  by 


Google 


415 

dobrze  zostały  zachowane  albo  tóż  zniszczone,  że  naj- 
mniejszego ich  nie  odszukałem  śladu.  Zdawało  mi  się, 
że  nieszczęśliwy  król  zbyt  łacno  oswajał  się  ze  swojóm 
położeniem.  Starał  się  stać  przyjemnym  panom,  któ- 
rzy go  z  tronu  wyzuli.  Wysilał  się  na  odgadywanie  ka- 
pryśnych zachcianek  Cesarza,  który  często  z  rodziną  swoją 
obiadował  u  niego.  Stół  króla  był  wykwintny  i  dosko- 
nale zastawiony,  dzięki  biegłości  sławnego  kuchmistrza 
Trómeau,  który  jeden  przypominał  dawniejszą  jego  świe- 
tność. Stanisław  August,  chcąc  urozmaicić  pzzyjemności, 
jakich  mógł  dostarczyć  Ich  Cesarskim  Mościom,  zajęty 
był  ze  swoim  orszakiem  pi-zygotowaniem  wieczoru  i  to- 
warayskiego  przedstawienia  teatralnego,  kiedy  go  zasko- 
czyło uderzenie  krwi,  dnia  2  lutego  1798  r.  Wiadomość 
o  tóm  rozeszła  się  zaraz  po  całój  stolicy.  Przybiegliśmy 
do  Marmurowego  pałacu.  Dr.  Boeckler  puścił  był  krew 
chorenm  i  użył  wszelkich  środków  zalecanych  w  takich 
razach  przez  sztukę  lekarską,  ale  nadaremnie.  Król  le- 
żał nieprzytomny  na  łożu.  Cały  orszak  we  łzach  otaczt^ 
go.  Trembecki  nadszedłszy,  załamał  ręce  i  pobiegł  zam- 
knąć się  do  swego  pokoju.  Cesarz  przyjechał  ze  swoją 
rodziną.  Bacciarelli  odmalował  tę  scenę  w  obrazie,  gdzie 
z  wielkim  talentem  potrafił  schwycić  podobieństwo  wszy- 
stkich obecnych.  Król  już  nie  żył.  Pochowany  został 
z  odpowiednią  wystawą  w  petersburskim  kościele  O.  O. 
Dominikanów. 

„Stanisław  August  istotnie  był  opłakiwany  tylko 
przez  tych,  których  byt  od  jego  życia  zależał;  sam,  ża- 
dnego nie  miał  powodu  tego  życia  żałować.  Wypadki 
i  własne  króla  postępowanie  stało  się  powodem,  że  uczu- 
cie polskie  nie  widziało  w  nim  przedstawiciela  Ojczyzny. 
Kościuszko  jeden  był  nim  daleko  bardziój.  Zgon  Sta.ni- 
sława  Augusta  nie  zmienił  nic  w  losach  Polski  ani  w  na- 
dziejach, jakie  ona  mieć  jeszcze  mogła.    Były  osoby,  które 


Digitized  by 


Google 


_     416 

bacząc  na  trudności  i  znaczne  wydatki,  jakich  skarbowi 
państwa  przyczyniał,  myślały,  że  dla  pobudek  stanu,  przy- 
łożono się  do  przyspieszenia  jego  śmierci;  wszakże,  nic 
w  krótkiój  jego  chorobie  nie  zdaje  się  potwierdzać  tych 
podejrzeń,  które  na  nieszczęście  tego  kraju  powstają 
w  opinii  publicznój  po  zgonie  tam  kaźdćj,  wysoko  po- 
stawionój  osoby. 

„Postać  rzeczy  zdawała  się  być  ustaloną  na  długo. 
Kaprysy  cesarza  zmniejszyły  się  pod  wpływem  cesarzo- 
wej i  jój  przyjaciółki;  publiczność  także  oswoiła  się  nieco 
z  tśm,  co  w  postępowaniu  Pawła  było  dziwacznóm  i  raptu- 
sowóm.  Życie,  jakieśmy  wiedli  wtenczas,  tak  w  Gratczi- 
nie  jak  i  w  stolicy,  mogło  sprzyjać  nam,  gdybyśmy 
z  jego  warunków  korzystać  umieli.  Godziny  były  rozło- 
żone; jedno  tylko  mieliśmy  niezbędne  codzień  zatrudnie- 
nie —  paradę;  spędziwszy  na  niój  godzinę  lub  dwie  w  po- 
ranku, cały  dzień  mieliśmy  wolny,  wyjąwszy  niedziele 
i  święta,  które  wkładały  zawsze  na  nas  jaką  dworską 
pańszczyznę.  Dwór  zresztą  uważano  za  rzecz  tak  wiel- 
kiej wagi,  że  zajęcie  tam  uwalniało  od  wszelkich  obo- 
wiązków i  przyzwoitości  towarzyskich,  tak  że  można  było 
czas  pozostały  obracać  na  wybrane  praez  siebie  zatru- 
dnienie. Na  nieszczęście,  nie  umiałem  zużytkować  tego 
czasu,  który  sam  mi  się  nastręczał  i  zmarnowałem  go 
w  znacznój  części.  Odkładamy  zazwyczaj  pożyteczne  prace 
do  spodziewanych  chwil  pogodniejszych,  aż  póki  całe  ży- 
cie nie  upłynie  na  pięknych  zamiarach ,  nieuraeczy wi- 
stnionych  nigdy. 

„Pełniąc  przy  W.  Księciu  obowiązek  głównego  ad- 
jutanta,  musiałem  mu  towarzyszyć  na  paradach,  i  codzień 
po  obiedzie  przychodziłem  do  niego  po  rozkazy;  były  to 
chwile  poufnych  rozmów.  W.  Książę  miał  drugiego  je- 
szcze adjutanta,  kapitana  Ratko wa,  dobrego  człeczynę, 
ale  prawdziwego  Gatczińca,  to  jest  w  języku  ówczesnym, 


Digitized  by 


Google 


417 

zupełnie  do  niczego,  i  trochę  glupowatego.  Do  tego 
czasu  odnosi  się  tóż  znajomość  moja  z  księciem  Piotrem 
Wołkońskim,  adjutantem  siemionowskiego  pułku  gwardyi, 
którego  W.  Książę  był  pułkownikiem;  ta  okoliczność 
zbliżyła  księcia  Piotra  do  W.  Księcia.  On  to  był  pó- 
źniój  głównym  jego  adjutantem,  a  nawet  jenerał-majo- 
rem  przy  cesarzu  Aleksandrze,  następnie  wielkim  mar- 
szf^iem  dworu,  czćm  pozostc^  i  przy  Mikołaju.  Nie 
posiadając  świetnych  ani  tóź  wyższych  zdolności,  umiał 
być  systematycznym  i  bardzo  uważnym  w  pełnieniu  swój 
służby,  z  którój  cesarz  był  zadowolniony;  nabył  nawet 
wiadomości  niezbędnych  wyższemu  zawodowi  wojskowe- 
mu; był  jednakiego  humoru,  a  zdania  miewał  zawsze 
rozsądne  i  wypowiada!  je  nawet  wtenczas,  kiedy  się  nie- 
podobały  W.  Księciu;  chętnie  oddawał  usługi,  kiedy 
mógł.  Wiele  chwil  spędziliśmy  razem,  a  tylko  uprzej- 
mości od  niego  doznałem,  którą  miło  mi  jest  zaświad- 
czyć po  przerwie  przeszło  półwiecznój,  i  kiedy  znajomość 
nasza  przerwaną  została  czterdziesioletnióm  oddaleniem 
i  całym  szeregiem  rewolucyj  i  wypadków,  jakie  nas  roz- 
dzieliły. Żona  jego,  księżna  Zofia,  pochodząca  z  innój, 
bardziój  w  majątek  zasobnój  rodziny  Wołkońskich,  ży- 
wszego od  męża  charakteru  i  gorętszego  serca,  dowiodła 
mi  w  wielu  razach  przyjaźni,  wtenczas  nawet,  kiedy  się 
już  z  Rossy ą  zupełnie  rozsti^em,  i  wdzięczność  za  to  cho- 
wam dla  niój  w  sercu.  Nie  przebaczyła  ona  nigdy  Mi- 
kołajowi, że  młodszego  jój  brata  przez  lat  trzydzieści 
trzymaź  w  kopalniach  sybirskich,  że  ten  w  nich  zestai'zał 
i  zaledwo  przy  koronacyi  Aleksandra  IL  wróconym  zo- 
st^  siostrze  i  rodzinie.  Ta  boleść  oddaliła  księżnę  Zo- 
fią od  Dworu  rossyjskiego  i  Petersburga,  przez  cały  ciąg 
panowania  cesarza  Mikołaja. 

„Z  pomiędzy  młodych  ludzi  znajdujących  się  u  Dworu, 
jednego  tylko  W.  Książę  przypuszczał   do   swojój   osoby 

Ksiąię  AiUm  Czartoryski.    Tom  I.  27 


Digitized  by 


Google 


418 

i  przyjmował  u  siebie.  Był  nim  jeden  z  jego  kamerjun- 
krów,  ks.  Aleksander  Galicjn.  Nazywano  go  małym 
Galicynem,  bo  był  szczupłego  wzrostu.  TJmiał  podobać 
się  W.  Księciu;  rozmowa  jego  była  bardzo  zabawna;  znał 
plotki  miejskie,  przedrzeźniał  wszystkich  w  sposób  za- 
dziwiający, umiejąc  przybrać  twai-z,  mowę,  frazesa  Ica- 
żdego.  Kiedyśmy  byli  sami,  bez  W.  Księcia,  przedrze- 
źniał nawet  cesai*za  Pawła,  a  tak  doskonale,  że  aż  strach 
wzbudzał.  —  Książę  Gralicyn  był  zapamiętałym  wielbicie- 
lem cesarzowój  Katarzyny,  i  pomimo  jój  wieku,  miałby 
się  za  najszczęśliwszego,  gdyby  na  chwilę  mógł  był  zo- 
stać jój  wybrańcem.  Kiedyśmy  się  poznali,  był  epiku- 
rejczykiem zupełnym,  pozwalającym  sobie  wszelkich  mo- 
żliwych rozkoszy,  z  najdziwaczniejszemi  waryacyami.  Po 
wstąpieniu  na  tron  Aleksandra,  zażądał  obrać  zawód  po- 
ważny, i  zachęcony  przez  cesarza,  zosti^  prokuratorem 
rządzącego  Senatu;  późniój  jeszcze,  natchniony  zapewne 
pobożnością  Aleksandra,  stał  się  bardzo  religijnym,  mie- 
wał z  panią  Koszelow  widzenia,  i  mianowany  zostcd  na- 
reszcie ministrem  oświecenia,  do  czego  nie  przypuszcza- 
łem nigdy,  aby  mógł  być  usposobionym.  Nominacya  jego 
nastąpiła  około  1822  roku;  byłem  jeszcze  wtenczas  ku- 
ratorem okręgu  naukowego  wileńskiego  i  przypominając 
sobie  małego  Gtilicyna  takim,  jakim  go  znt^em,  nie  mo- 
głem wystawić  w  nim  sobie  ministra  kierującego  oświatą 
całego  państwa;  jeden  w  nim  tylko  znałem  talent,  talent 
zabawiania  i  śmieszenia.  Nie  miał  zresztą  żółci  ani  złośli- 
wości osobistój ,  co  jednak  nie  przeszkodziło,  iż  pod  jego 
zarządem  poprfniono  w  okręgu  wileńskim  krzyczące  nie- 
sprawiedliwości, które  zmusiły  mię  złożyć  urząd  kuratora. 
„Bywały  czasem  u  Dworu  bale  mniój  liczne,  gdzie 
miało  być  niby  to  swobodniój.  Cesarz  ukazd  się  raz  na 
nim  we  fraku;  strój,  którego  nie  nosił  nigdy.  Frak  ten, 
jeżeli  się  nie  mylę,    był  z  cienmo- czerwonego  aksamitu 


Digitized  by 


Google 


419 

i  przestarzałego  kroju.  Tańcował  dnia  tego  z  panną  Ne- 
lidow  kontredansa^  którj  wtenczas  nazywano  anglezem; 
stawały  w  nim  pary  szeregiem,  jedne  za  drugiemi,  tworząc 
szpaler,  który  przechodzono  wykony wając  figury.  Można 
sobie  wyobrazić,  jak  swobodnemi  czuły  się  pary,  zmuszone 
stanąć  w  tym  szpalerze.  Ciekawy  był  widok,  który  mi 
zosti^  w  pamięci,  patrzeć  na  cesarza  Pawła,  maleńkiego 
wzrostu,  w  okrągłych  i  szerokich  trzewikach,  stojącego 
w  trzeciój  pozycyi,  zaokrąglającego  ramiona,  i  robiącego 
pliiy  jak  niegdyś  uczyli  tancmistrze,  a  mającego  naprze- 
ciw tancerkę,  malutką  także,  którój  się  zdawało,  że  mu- 
siała powtarzać  ze  swój  strony  miarowe  ruchy  i  wygina- 
nia się  tancerza. 

„W  maju  1798  r.  Dwór  przeniósł  się  do  Pawłowska, 
który  miał  stać  się  odtąd  letnią  jego  rezydencyą.  Car- 
skie Sioło,  ulubione  miejsce  pobytu  Katarzyny,  zaniechane 
zostd:o  dla  Pawłowska,  własności  i  utworu  cesarze wój 
Maryi,  dość  wdzięcznie  położonego,  jak  na  okolice  Pe- 
tersburga. Cesarzowa  Marya  kazała  tam  rozszerzyć  ogrody 
i  budowle ;  chciała  przyjmować  i  bawić  gości  w  tóm  ustro- 
niu i  rozkazała,  aby  w  godzinach  poobiednych  odbywało 
się  czytanie,  przy  któróm  cesarz  nie  miał  być  obecnym. 
Zamiar  ten  nie  powiódł  się.  Każdy  unikał  tego  nudnego 
i  usypiającego  czytania;  wybór  tóż  łisiążki  przyczynisz 
się  do  tegoj  były  nią,  tłumaczone  na  język  francuzki. 
Pory  roku  Thompsona. 

„Obaj  W.  Książęta  mieszkali  w  Pawłowsku,  w  do- 
mu odosobnionym  od  pałacu,  a  na  prędce  zbudowanym 
w  lesie;  każdy  z  nich  zajmował  jeden  koniec  rozległego 
budynku,  wychodzącego  na  ogród,  oddzielony  gościńcem 
od  parku.  Oddzielne  to  mieszkanie  pozwalało  widywać 
ich  częściój. 

„Cesarz  Paweł  chciał  tego  roku  zwiedzić  część  swo- 
jego państwa.     W.  Książęta  jechali  z  nim  razem,  a  my- 

27* 


Digitized  by 


Google 


420 

śmj  im  towarzyszyli,  ja  z  bratem.  Cesarz  zwiedził  kanał 
łączącj  Wołgę  i  Newę,  a  więc  morze  Kaspijskie  z  Bal- 
tyckióm.  Dzieło  to  Piotra  I.,  przynoszące  największy 
zaszczyt  jego  czynności  i  geniuszowi ,  stanowi  prawdziwą 
życiodawczą  przekątną  rozległego  państwa.  Cesarz  oglą- 
dał zgromadzone  w  wielkiśj  ilości  statki,  z  których  je- 
dne popłynęły  do  Astrachania,  a  drugie  do  Petersburga. 
Siewers,  sławny  z  ohydnego  sposobu,  jakim  prowadził 
piekielne  dzieło  drugiego  rozbioru  Polski,  był  wtenczas 
na  czele  departamentu  dróg  i  mostów.  W  czasie  obja- 
zdu, dla  doglądania  niby  robót,  przyjechał  na  spotkanie 
cesarza.  Wydał  mi  się  starym,  chudym,  bladym,  znę- 
dzniałym,  bez  żadnój  dystynkcyi  i  energii.  Chłodne  przy- 
jęcie cesarza  zapowiadało  mu,  że  nie  długo  pozostanie 
na  miejscu.  Jechaliśmy  przez  Twer,  wracaliśmy  zaś  z  Ka- 
zania przez  Jarosław  i  Włodzimierz.  Gubernie  te  są  bo- 
gate i  ludne,  świecą  obfitością  i  dobrobytem,  który  uderza 
zwiedzającego.  To  wnętrze  Rossyi  stanowi  jój  siłę;  kraj 
ten,  dobrze  administrowany,  pod  rządem  skoncentrowa- 
nym we  właściwych  mu  granicach,  dla  wielkich  zasobów 
swoich  i  pomyślności  prawdziwój,  powinienby  obrzydzić 
Moskalom  rolę  oprawców  i  więziennych  stróżów  krajów 
sąsiednich. 

„W  Moskwie,  dokąd  udaliśmy  się  najprzód,  zgro- 
madzoną była  wielka  ilośó  wojska,  którego  przegląd  od- 
był cesarz  i  chciał  oglądać  manewra.  Były  to  pułki  li- 
niowe, nie  tak  wyćwiczone  jak  gwardya,  i  które  nie 
miały  czasu  wyuczyć  się  nowego  regulaminu.  Piechota 
ustawianą  była  we  dwie  linie,  maszerujące  dwoma  kolu- 
mnami. W.  Książęta  stali  na  czele  każdój  z  nich.  Za 
danym  znakiem  miały  się  one  rozwinąć.  Z  przyjemno- 
ścią przypominam  sobie,  jak  czynnie  byliśmy  zajęci  wy- 
konaniem tego  ruchu,  który  się  udał  nad  wszelkie  spo- 
dziewanie, bez  zamieszania,  nie  zostawiwszy  żadnój  przer- 


Digitized  by 


Google 


421 

wy  w  kolumnach,  składających  się,  o  ile  pamiętam,  każda 
z  12  do  15  batalionów,  które  od  razu  rozwinęły  się  i  roz- 
ciągnięto w  linią,  maszerowały  naprzód,  ku  wielkiemu 
zadowoleniu  cesarza  i  licznie  zgromadzonój  publiczności. 
Wynikły  ztąd  rozmaite  nagrody,  a  nie  było  kar,  ani  ce- 
sarskiego gniewu,  którego  się  obawiano. 

„Podróż  ta  odbyła  się  z  nadzwyczajnym  pośpiechem, 
co  ją  pozbawiło  wszelkich  korzyści,  jakie  oko  pańskie  mo- 
głoby przynieść  prowincyom,  gdyby  w  innych  warunkach 
odbytą  była.  Wróciliśmy,  ominąwszy  Moskwę,  a  osta- 
tnią stacyą  naszą  był  Schltlsselburg,  twierdza  sławna  z  tra- 
gicznego zgonu  nieszczęsnego  Iwana.  Cesarz  wsiadł  na 
Ladodze  na  statek.  Kiedyśmy  byli  na  pokładzie,  kazał 
nagle  przywołać  mnie  i  brata  mojego  i  włożył  nam  na 
szyję  ordery  Św.  Anny  2-ój  klassy,  jako  nagrodę  usług 
oddanych  w  podróży;  był  to  jedyny  znak  honorowy  jaki 
otrzymałem  w  Rossyi.  Baron  Wintzingerode ,  adjutant 
w.  ks.  Konstantego  dostjJ:  wtenczas  szpadę  8 w.  Anny. 

„Po  powrocie  z  kazańskiój  wycieczki,  resztę  lata 
spędziliśmy  w  Pawłowsku,  najprzyjemniejszój  bez  zaprze- 
czenia rezydencyi  cesarskiój,  od  czasu  gdy  Carskie  Sioło 
było  w  niełasce.  Z  nadejściem  jesieni  trzeba  było  znowu 
przenieść  się  do  Gatczina.  Cesarz  Paweł  na  najsmutniej- 
szą porę  roku  w  Rossyi  wybrał  tóż  był  najsmutniejsze 
miejsce  pobytu.  Chciał  zapewne,  aby  się  tam  przeno- 
szono jedynie  przez  posłuszeństwo  jego  woli.  Zamek 
w  Gat<jzinie,  złożony  z  kilku  obszernych  dziedzińców, 
otoczonych  budowlami,  pomnożonemi  jeszcze  w  ostatnich 
czasach ,  wyglądał  na  więzienie.  Położony  był  w  płaskiój 
dolinie,  bez  łąk  i  drzew.  Zaprowadzone  w  parku  upię- 
kszenia wjglądeiy  ponuro  i  smutnie;  słońce  ukazywało 
się  tam  rzadko  i  na  krótką  chwilę ;  nic  nie  zachęcało  do 
przechadzki  wśród  ustawnego  chłodu  i  wilgoci.  Parady, 
czasem    manewra,    były    wypadkami    porannych    godzin; 


Digitized  by 


Google 


422 

wieczorem,  teatr  francuzki  lub  włoski  przerywał  jedynie 
wrażenia  smutku  i  nudy,  jakie  te  miejsca  wywierały  na 
wszystkich,  co  tam  musieli  przebywać.  Smutny  ten  pobyt 
w  Gatczinie  i  zima  z  1798  na  1799  rok  spowodowały 
wiele  niespodzianych  a  przykrych  zmian  w  położeniu  i  by- 
cie osób,  składających  Dwór  rossyjski. 

„Dzieciak  turecki,  który  przy  wzięciu  Kutajska  i  rzezi 
jego  mieszkańców  ocalał,  a  od  rodzinnego  miasta  prze- 
zwany zosti^  Kutajsowem,  dosti^  się  był  przy  podziale 
wielkiemu  księciu  Pawłowi,  który  go  kazał  wychować 
i  zatrzymał  przy  sobie,  zrazu  jako  golibrodę,  a  późniój 
jako  pierwszego  kamerdynera.  Na  początku  panowania 
Pawła,  widywałem  jeszcze  Kutajsowa  przynoszącego  bu- 
lion swemu  panu  do  domu,  gdzie  się  zimą  odbywały  mu- 
sztry piechoty  i  jazdy.  Kamerdyner  nosił  wtenczas  strój 
służby  porannój.  Był  wzrostu  średniego,  trochę  gruby, 
ale  zwinny  i  rzutki,  włosa  bardzo  czarnego,  zawsze  uśmie- 
chnięty, z  oczami  i  twarzą  wschodnią,  w  którój  się  ma- 
lowała zmysłowość  i  figlarność.  W  rannym  stroju  swoim 
wyglądał  mi  trochę  na  Figara;  ale  już  wtenczas  był  przed- 
miotem uniżonych  ukłonów  i  nadskakiwań  większój  czę- 
ści jenerałów  i  osób  obecnych  musztrze,  które  starały  się 
zawiązać  z  nim  znajomość.  Niebawem,  wpływ  jaki  na 
swego  pana  wywierał,  zrobił  zeń  ważną  osobę,  dygnita- 
rza państwa,  wszechwładnego  ulubieńca.  Wszechmocna 
różczka  caryzmu  dokonała  tój  metamorfozy  mniój  niż 
w  przeciągu  roku.  W  rok  nie  spełua,  Kutajsow,  który 
z  prostego  cyrulika  został  kamerdynerem,  otrzymał  no- 
minacyą  na  wielkiego  koniuszego  (godność  ta  nie  była 
zajętą  po  śmierci  starego  Naryszkina,  spokrewnionego 
z  rodziną  cesarską  przez  matkę  Piotra  I.,  a  nie  została 
udzieloną  jego  synowi,  posiadającemu  jednak  względy 
cesarza,  i  pełniącemu  obowiązki  marszałka  Dworu).  Za- 
dziwił potom  świat  rossyjski,  ukazując  się  ozdobiony  or- 


Digitized  by 


Google 


423 

derami:  św.  Aunj,  św.  Aleksandra,  nareszcie  św.  An- 
drzeja i  stal  się  szafai*zem  wszelkich  łask  cesarza.  Hr. 
Kutajsow  nie  dostąpił  od  razu  tych  wszystkich  zaszczy- 
tów, którym  towarzyszyły  znaczne  dary  w  dobrach  ziem- 
skich i  kapitałach,  jakie  pod  koniec  sypały  się  na  niego 
z  zadziwiającą  szybkością;  prawdopodobnie j  nie  byłby  ich 
nawet  dostąpił,  gdyby  Cesarzowa  i  panna  Nelidow 
były  zachowały  dawny  swój  wpływ  nad  umysłem  cesar- 
skim. Ta  to  właśnie  niemożność  albo  trudność  wynie- 
sienia się,  póki  trwał  przeważny  wpływ  Cesarzowo)  i  jój 
przyjaciółki,  stała  się  głównym  powodem  niepowodzenia, 
jakiego  doznały.  Inni,  wyniesienia  chciwi,  połączyli  się 
z  ulubionym  kamerdynerem ,  w  celu  kierowania  nim  i  ko- 
rzystania z  magnetycznego  zda  mi  się  wpływu,  jaki  na 
pana  swego  wywierać  umiał.  Hr.  Roztopczin  był,  zdaje 
się,  podżegaczem  i  duszą  tego  spisku.  Usunięty  był  od 
dyrekcyi  departamentu  wojny  przy  cesarzu,  i  zastąpiony 
przez  Nelidowa,  synowca  frejliny,  ozdobionój  portretem. 
(Ozdoba  ta  nadaje  w  Rossyi  stopień  feldmarszałka.  Z  po- 
między kobiet,  jedna  tylko  panna  Protasow  za  Katarzy- 
ny, Nelidow  za  Pawła  i  córka  księcia  Orłowa  za  Miko- 
łaja, otrzymały  ten  stopień.) 

„Roztopczin  odesłany  nawet  został  do  Moskwy,  bo 
Paweł  nigdy  nie  zachowywał  miary,  prześcigał  zawsze 
zaledwo  sobie  udzielone  wskazówki  i  w  każdój  rzeczy 
szedł  jak  było  można  najspieszniój  i  najdalój.  Roztopczin 
nie  był  człowiekiem  przebaczającym  podobne  urazy;  zapra- 
gnął odwetu  nad  sprawcami  swojego  upadku  i  związał 
się  z  Kutajsowem,  Trzeba  było  oderwać  Pawła  od  panny 
Nehdow,  zwaśnić  go  z  żoną.  W  tym  celu,  dano  uczuć 
cesarzowi,  że  znajdował  się  w  kurateli,  że  te  dwie  ko- 
biety panowały  w  jego  imieniu,  że  cały  świat  był  o  tóm 
przekonany.  Wskazano  mu  nawet  młodszą  i  piękniejszą 
od  panny  Nelidow,  która  nie  miałaby  pretensyi  nim  rzą- 


Digitized  by 


Google 


424 

dzić;  wszystkie  te  środki  uAeij  się.  Paweł  rozkochał  się 
w  córce  Łopuchina,  który  był  za  Katarzyny  naczelnikiem 
policyi  w  Moskwie.  Został  księciem  i  otrzymał  błękitną 
wstęgę  za  to,  źe  się  nie  opierał  zamiarom  cesarza  wzglę- 
dem córki.  Roztopczin  przywołany  na  nowo,  objął  tekę 
spraw  zagranicznych. 

„Wszystkie  osoby  zajmujące  wyższe  stanowiska,  a  na- 
leżące do  stronnictwa  Cesarzowo),  książęta  Kurakinowie 
i  ich  krewni,  ze  starym  księciem  Repninem  na  czele,  po- 
traciły urzędy  swoje  i  wygnane  zosieij  do  Moskwy.  Roz- 
bicie stronnictwa  było  zupełne.  WystarczsJo,  żeby  cesarz 
przypuszczał,  iż  kto  był  protegowany  albo  dobrze  widziany 
przez  cesarzową,  aby  go  złożyć  z  urzędu  i  wygnać  daleko 
od  Dworu.  Paweł  dręczony  był  odtąd  najrozmait^zemi 
podejrzeniami;  raz  mu  się  zdawało,  że  synowie  nie  do- 
syć byli  mu  oddani,  to  znowu,  że  cesarzowa  chce  pano- 
wać na  jego  miejscu.  Bardzo  zręcznie  potrafiono  zaszcze- 
pić w  nim  nieufność  do  niój  i  do  sług  dawnych.  —  Odtąd, 
dla  przybliżonych  do  Dworu  rozpoczęło  się  życie  ciągłój 
niepewności  i  trwogi.  Każdy  mógł  spodziewać  się  być  lada 
chwila  wygnanym  albo  złajanym  w  imieniu  cesarza,  który 
do  tych  niemiłych  poleceń  używał  zazwyczaj  marszałka 
dworu.  —  Był  to  rodzaj  terroryzmu.  Bale -i  zabawy  przy 
Dworze  stały  się  areną,  na  którój  wystawiano  się  ciągle  na 
utratę  stanowiska  swojego  i  wolności.  Cesarz  n.  p.  wyobra- 
ził sobie,  że  ktoś  nie  dosyć  okazywał  uszanowania  osobie, 
kt<5rą  on  wyszczególniał  wśród  innych ,  albo  jakiój  jój  kre- 
wnój  czy  powinowatój ,  i  że  to  było  skutkiem  intrygi  cesa- 
rzowo], a  t^go  wystarczało,  żeby  mniemanego  winowajcę 
odpędzić  natychmiast  ze  Dworu.  Nie  dość  uniżony  ukłon, 
niegrzeczne  obrócenie  się  plecami  w  tańcu,  lub  inna  tego 
rodzaju  zbrodnia,  stawała  się  na  balach  i  zgromadzeniach 
wieczornych  u  Dworu,  równie  jak  na  rannych  paradach, 
na  placu,    powodem  nieszczęśliwych  wypadków  dla  osób. 


Digitized  by 


Google 


425 

które  ściągnęły  na  siebie  podejrzenie  lub  niechęć  cesarza. 
Gniewy  jego  i  postanowienia  były  gwałtowne,  natych- 
miastowe, a  wykonywały  się  w  tójże  chwili. 

„Inni  panujący,  po  pierwszym  wybuchu  gniewu  i  osta- 
teczno] surowości,  uspakajają  się  niekiedy  i  starają  się 
zazwyczaj  złagodzić  skutki  pierwiastkowej  srogości.  Ina- 
czej dzi{J:o  się  z  Pawłem;  najczęściój,  po  wydaniu  suro- 
wego wyroku  na  człowieka,  który  mu  się  nie  podobał, 
po  niejakim  czasie,  w  skutek  zastanowienia,  znajdował, 
że  pierwsza  kara  była  niedostateczną;  co  chwila  więc  doda- 
wał coś  jeszcze  do  jój  surowości  i  zmieniał  rozkaz  oddalenia 
się  ze  stolicy,  na  zakaz  pokazywania  mu  się  kiedykolwiek, 
później  na  odległe  wygnanie,  dalój  na  Syberyą  i  t.  p. 
Wszystko,  co  Dwór  składs^o  i  przedsta;wiało  się  cesarzowi, 
żyło  w  trwodze  ustawnój;  nikt  nic  był  pewien,  czy  do 
końca  dnia  na  stanowisku  swojóm  zostanie;  Idadąc  się 
do  łóżka,  nie  wiedziano,  azali  w  nocy  lub  następnego 
poranku  nic  zjawi  się  u  drzwi  feldjeger  z  kibitką.  Stało 
się  to  zwykłym  żartem,  który  powtarzano  codziennie. 
Taki  stan  rzeczy  rozpoczął  się  z  chwilą  niełaski  panny 
Nelidow  i  trwjJ:  do  końca  życia  cesarza  Pawła. 

„Panna  Nelidow  w  czasie  niełaski  swojój  zachowała 
wielką  godność  i  szlachetną  dumę.  Opuściła  Dwór,  nie  oka- 
zała najmniejszej  ochoty  pozostać  na  nim,  albo  tóż  doń 
wrócić.  Mówiła  każdemu,  kto  chciał  słuchać,  i  z  uczuciem 
wyraźnój  pogardy,  że  nie  było  nic  nudniejszego  nad  ży- 
cie na  Dworze,  i  że  była  szczęśliwą,  iż  się  od  niego 
uwolniła  nareszcie. 

„Temz  opanowała  Pawła  nowa  fantazya,  która  odwra- 
cała go  czasem  od  podejrzeń  i  surowości,  będącój  ich 
skutkiem.  Przyszła  mu  raptem  chęć  zostania  wielkim 
mistrzem  Maltańskiego  Zakonu.  Polityka  przyczyniła  się 
zapewne  do  zrodzenia  tój  myśli,  bo  z  pomiędzy  wszy- 
stkich posiadaczy  albo  opiekunów,  jakich  znaleźć  było  mo-. 


Digitized  by 


Google 


426 

żna  dla  tój  wyspy,  Anglicy,  którzy  ją  opanowali,  najmniój 
byli  pożądani  dla  Europy.  Dobre  jeszcze  stosunki  Pa- 
wła z  Anglią,  konieczność  dla  niój  nakłonienia  cesarza 
do  czynnego  wspierania  jój  przeciw  Francyi,  kazały  przy- 
puszczać, że  nie  odmówi  odstąpienia  mu  posiadłości,  którą 
zajęła  tymczasowo,  zobowiązawszy  się  wyraźnie  oddać  ją 
zakonowi  Sw.  Jana,  którego  była  własnością,  pod  opieką 
wyznaczonego  ku  temu  przez  Europę  mocarstwa.  Paweł 
zapalił  się  myślą  zostania  wielkim  mistrzem  maltańskim 
i  połączenia  w  osobie  swojój  tego  tytułu  głośnego  w  hi- 
storyi  z  siłą  potrzebną  do  strzeżenia  niepodległości  tak 
ważnego  na  morzu  Śródziemnem  stanowiska.  Co  do  niego 
samego,  rachuba  polityczna  mniój  na  jego  postanowienie 
wpływała,  niż  żądza,  jakiój  wtenczas  ulegał,  przybrania 
się  zwłaszcza  w  oczach  księżniczki  Lopuchin  w  jakiś  ry- 
cerski heroizm.  Głowa  i  obrońca  schyzmatyckiego  Ko- 
ścioła, nie  widział  najmniejszój  trudności  postawienia  się 
na  czele  najbardziój  rzymsko-katolickiego  zakonu,  i  ogło- 
szenia, że  chce  go  podnieść  na  nowo.  Sprzymierzone 
gabinety,  wyjąwszy  Anglią,  nie  myśWy  sprzeciwiać  mu 
się  w  tóm  bynajmniej.  Bailly  zakonu,  hr.  de  Litta  i  brat 
jego,  nuncyusz  papiezki  przy  cesarzu,  późniejszy  kardy- 
nał, dali  się  użyć  do  tego  najchętniój  i  zachęcali  cesarza. 
Była  w  Zakonie  Maltańskim  prowincya  języka  polskiego. 
Od  czasu,  jak  książę  Poniński,  pogardzany  i  znienawi- 
dzony marszałek  sejmu  za  pierwszego  rozbioru,  umoczył 
ręce  w  tych  sprawach  i  frymarczył  dobrami  Zakonu,  Za- 
kon był  źle  widziany  u  nas;  komandorye  istniały  jednak 
w  Polsce.  Wyszukano  je  i  odnowiono.  Paweł  potwo- 
rzył je  między  Rossyanami,  nie  troszcząc  się  o  różnice 
wyznań.  Bailly  Litta  ułożył  według  dawnych  rytuałów 
ceremoniał  wielkiój  kapituły  Zakonu,  na  którój  wielki 
misti*z  miał  objąć  godność  swoje.  Cesarz  ukazsJ:  się  kilka 
razy  na  tronie  w  stroju  wielkiego  mistrza,  z  krzyżem  na 


Digitized  by 


Google 


427 

szyi  wielkiego  mi8ti*za  de  La  Yaletta,  który  mu  Rzym 
nadesłać  pośpieszył.  Paweł  lubił  namiętnie  ceremonie; 
chciał-  żeby  w  nich  brano  udział  z  niczóm  niezachwianą 
powagą,  i  żeby  do  nich  nadzwyczajną  przywiązywano 
cenę.  Mianowani  zostaliśmy,  ja  i  mój  brat,  komando- 
rami, i  byliśmy  zmuszeni  przywdziać  dawny  strój  Zakonu: 
długie,  czarne,  aksamitne  płaszcze,  z  pasami  i  wyszywa- 
nemi  krzyżami.  Były  przygotowacze  kapituły,  dla  ofia- 
rowania cesarzowi  wielkiego  mistrzostwa.  Wszystko  to 
wyglądało  trochę  na  teatralną  maskaradę  i  wywoływało 
uśmiech  na  ustach  widzów  i  samych  nawet  aktorów,  prócz 
jednego  cesarza,  który  zupełnie  był  zespolony  ze  swą  rolą, 
Mieliśmy  za  sekretarza  kapituły,  dawnego  znajomego,  p. 
de  Maisonneuve,^)  Francuza,  który  w  młodości  swojój 
szukał  szczęścia  w  Polsce,  miał  tam  powodzenie  u  kobiet, 
i  za  ich  pośrednictwem  dostał  był  stopień  w  wojsku 
i  krzyż  maltański.  Na  starość  przyjechał  do  Rossyi,  chcąc 
odrobić  fortunę,  którą  zjadł  dwa  razy.  Litta  wziął  go 
na  sekretarza.  Dobrze  władał  piórem  i  potrafił  przygo- 
tować materyał  do  traktowania  na  posiedzeniach  kapi- 
tuły, ku  wielkiemu  zaś  zadowoleniu  wszystkich  członków, 
posiadał  frazeologią  protokułów.  2) 


*)  MesonneuYe  de  Crony  był  przez  w.  mistrza  Zakonu  Maltań- 
skiego, Rohana ,  akredytowany  jako  pełnomocnik  (chargó  d^affaires) 
przy  Królu  i  Rzpltój  polskiój,  w  1787  r,  i  przez  niego  polecony  Igna- 
cemu Potockiemu. 

*)  Zakon  Św.  Jana  Jerozolimskiego,  kt<Sry  jak  wiadomo,  1530  r. 
Maltę  od  cesarza  Karola  V.  otrzymał,  co  dało  powód  nowemu  jego  na- 
zwaniu, składał  się  z  ośmiu  narodów,  czyli  tak  zwanych  języków,  (lan- 
gues).  Każdy  naród  miał  swego  przeora  i  stanowił  osobne  wielkie  prze^ 
orstwoj  dzielf^e  się  na  huiUages;  deputowani  od  przeorstw  składali  kopi- 
tulę,  która  razem  ż  wielkim  mistrzem  rządziła  Zakonem. 

Pierwszym  kawalerem  maltańskim  Meskalin,  był  Szeremetjew, 
I)osłany  tam  w  1698  r.  przez  Piotra  I.  dla  wyuczenia  się  wojennego  rze- 
miosła na  morzu;  odtąd  zawiązały  się  dyplomatyczne  stosunki  Zakonu 
z  Dworem  petersburskim.    Katarzyna  II.  posłała  sześciu  młodych  ludzi 


Digitized  by 


Google 


428 

„Ta  fantazya  cesarza  Pawła   przyczyniła   się   do   po- 
różnienia go  z  Angłią,    Ictóra  nie  dając   odpowiedzi   sta- 


do Malty,  którzy  tam  przebyli  od  1766—69  r.  Do  ściślejszych  stosun- 
ków dała  powód  nasza  sprawa  Ostrogska.  W.  mistrzem  był  wtenczas 
Pinto ;  jego  pełnomocnikiem  w  Petersburgiu  hr.  Sagramoso.  Katarzyna  II. 
pisała  do  Stanisława  Augusta,  a  Stackelbergowi  zaleciła,  aby  łącznie 
z  posłami  austryackim  i  pruskim,  zajął  się  sprawą  zakonu  w  Polsce. 
Stanęło  w  1774  r.  na  tóm,  że  ustanowiono  nowe  wielkie  przeorstwo, 
z  sześciu  komandorstwami ,  które  miały  być  obsadzane  zawsze  przez  Po- 
laków. Dobra  ostrogskie  stały  się  centralnym  ich  punktem,  jakby  wę- 
złem. Godność  w.  mistrza  piastował  wtenczas  Rohan,  wielki  Katarzyny 
wielbiciel.  —  Ta  chciała,  żeby  Sagramoso  został  przy  niój,  jako  stały 
poseł  Zakonu,  ale  uszczuplone  środki  nie  pozwoliły  na  to  Zakonowi. 
Drugi  podział  Polski,  oddając  Rossyi  dobra  ostrogskie,  stał  się  powo- 
dem wznowionych  stosunków.  Rohan  na  pełnomocnika  Zakonu  wybrał 
Littę,  a  ten  w  1795  r.  podał  memoryał  o  sunmiach  należnych  Zakonowi 
z  prowincyi  polskiej. 

Paweł  już  w  dzieciństwie  lubił  Zakon  maltański:  kiedy  wstąpił 
na  tron,  był  on  zagrożony  ostateczną  ruiną;  mieścił  w  sobie  starą  ary- 
stokracyą  francuzką,  co  obudzało  nienawiść  rewolucyi,  obawiającój  się, 
aby  emigrantom  pomocy  nie  dał.  To  stało  się  dla  Pawła  nowym  jeszcze 
powodem  ujęcia  się  za  Zakonem.  W  grudniu  1796  r.  przeznaczył  Bez- 
borodkę  i  Kurakina  do  zawarcia  konwencyi  z  Littą.  Ta  stanęła  w  sty- 
czniu 1797  r.;  polskie  przeorstwo  zamieniono  na  katolickie  rossyjskie, 
z  dziesięciu  komandorstwami,  w  miejscu  dawnych  sześciu  i  z  dochodem 
900,000  zł.  polskich.  Cesarz  z  całą  rodziną  chciał  przywdziać  znaki  Za- 
konu. —  Tymczasem  stary  Rohan  lunarł,  a  jego  następca,  baron  Hom- 
pesch ,  przez  baillego  Littę  ofiarował  Pawłowi  tytuł  protektora;  jednocze- 
śnie krzyże  maltańskie  dla  niego  i  całćj  rodziny,  oraz  dla  Bezborodki 
i  Kurakina  przywiózł  ksiądz  Edgeworth ,  który  spowiadał  Ludwika  XVI. 
przed  zgonem  i  towarzyszył  mu  na  rusztowanie.  —  Cesarz  pasował 
wtenczas  obydwóch  Wielkich  książąt  na  rycerzy,  a  ks.  Kondeusza  mia- 
nował wielkim  przeorem  rossyjskim.  Kiedy  Hompesch  Maltę  bez  boju 
oddał  Bonapartemu  (10  czerwca  1798  r.),  zebrała  się  w  Petersburgu  ka- 
pituła Zakonu  i  ułożywszy  protest,  oświadczyła,  że  całą  ufność  pokłada 
w  protektorze.  Paweł  odpowiedział  zaraz,  że  nie  tylko  Zakon  przy 
wszystkich  jego  prawach  utrzyma,  ale  dołoży  wszelkich  starań,  aby  mu 
dawną  przywrócić  świetność.  Dnia  29  listopada  1798  r.  przyjął  godność 
Wielkiego  mistrza  Zakonu,  ustanowił  tćż  order  Św.  Jana  Jerozolim- 
skiego, którym  ozdobiona  została  cała  rodzina  cesarska;  wydał  odezwę 
do  szlachty  całego  świata,  aby  wstępowała  do  Zakonu,  i  ustanowił 
grecko-rossyjskie  przeorstwo,  którego  przeorem  został  W.  K.  Aleksan- 
der. —  Hompesch  tymczasem,  po  oddaniu  Malty  siedział  w  Tryeście  i  ża- 
dnego usprawiedliwienia  tego  kroku  Zakonowi  i  Europie  złożyć  nie 


Digitized  by 


Google 


429 

nowczój,  pod  kilku  pozorami  odmówiła  ustąpienia  Malty. 
Jedjnćm  następstwem  posiedzeń  naszych  pod  wielkim 
mistrzem  9  było  mi^żeństwo  baillego  Litty,  którego  pa- 
pież zwolnił  ze  ślubów  i  który  pojął  za  żonę  hrabiankę 
Skowrońską,  ulubioną  siostrzenicę  księcia  Potemkina, 
bardzo  piękną  jeszcze  kobietę ,  która  za  cesarza  Aleksan- 
dra uzyskała  dla  męża  znaczny  majątek  i  wysokie  stano- 
wisko w  Rossy  i,  gdzie  umarł  on  wielkim  szambelanem. 
Synową  jego  była  księżniczka  Bagration,  którój  dochoda- 
mi zarządzał  on  z  wielką  gorliwością  i  porządkiem. 

„W  czasie  tych  zmian  ustawnych,  nizkie  i  sromotne 
intrygi,  jak  to  się  często  zdarza,  mieszały  się  do  wypad- 
ków codziennych.  Kiedy  cesarzowi  zdawi^o  się,  że  skru- 
szył kajdany,  jakiemi  według  przywidzenia  swojego  był 
otoczony,  p.  Kutajsow  wszedł  w  bliższe  stosunki  z  panią 
Chevalier,  piękną  kobietą  i  wyborną  aktorką,  zamówioną 
do  przydwornego  teatru,  w  którój  był  rozkochany  Bignon, 
minister  francuzki  w  Kasselu,  ale  którego  ona  opuściła 
dla  wspanialszych  daleko  ofiar  kamerdynera  Pawła  I.  Mi- 
łosne te  intrygi  stiJy  się  przedmiotem  zwierzeń  wzaje- 
mnych i  dodawały  zaprawy  chwilom,  jakie  pan  spędzić  ze 
swym  sługą,  zwiększając  wpływ  tego  ostatniego. 

„Polityka  zwiększyła  nerwową    draźliwośó    Cesarza. 


chciał ;  przeorstwa  więc  czeskie ,  bawarskie  i  niemieckie  wysłały  do  Pe- 
tersburga deputacye,  aby  cesarzowi  Pawłowi,  jako  wielkiemu  mistrzowi, 
złożyć  wyznanie  posłuszeństwa  swojego.  —  Litta  urządzał  wszystko.  — 
Każda  z  dawnych  prowincyj,  czyli  tak  zwsLnych  języków  Zakonu,  miała 
w  Świętój  Radzie  przedstawicieli  swoich,  nazywanych  filarami  (les  pi- 
liers  du  sacró  conseil).  —  Litta  namówił  cesarza,  aby  następcę  tronu 
i  najwyższych  dygnitarzy  państwa  mianował  członkami  Świętój  Rady.  — 
Zasiedli  w  niój :  W.  Ks.  Aleksander ,  feldmarszałek  Sołtykow,  ks.  Łopu- 
chin,  Roztopczin  i  inni  —  wielkim  jałmużnikiem  został  grecko -ross. 
arcbp.  Ambroży  —  straż  honorową  wielkiego  mistrza  składało  189  ka- 
walerów mieczowych.  Hr.  Litta  otrzymał  komandoryą,  przynoszącą 
10,000  rubli  —  brat  jego  nuncyusz  został  jałmużnikiem  prowincyi  an- 
gielskiej z  równąż  pensyą ,  ale  prędko  miejsca  ustąpił  metropolicie  Sio- 
strzeńce  wieżowi. 


Digitized  by 


Google 


430 

Austrya  otrzymała  przymierze  i  pomoc  Rossyi,  Hr.  Roz- 
topczin  od  chwili  przywołania  swojego  do  Dworu,  nadsd 
pewny  oznaczony  kierunek  departamentowi  spraw  zagra- 
grąnicznycłi,  którym  zarządzał  z  właściwym  mu  rozumem 
i  energią.  Cały  zaszczyt  nowój  koalicyi  i  pierwszycli  jój 
powodzeń  przypisywano  jemu  i  przyjaciele  jego  grzecznie 
powtarzali ,  że  Pitt  i  Roztopczin  byli  to  dwaj  wielcy  ludzie 
tego  wieku.  Przyzwano  feldmarszałka  Suworowa.  Od  wstą- 
pienia na  tron  Pawła,  był  on  w  niełasce,  wygnany  do  dóbr 
swoich,  doglądany  z  blizka,  jako  stronnik  Katarzyny. 
Przytaczano  bardzo  złośliwe  słówka  jego  o  rządach  Pa- 
wła, o  nowym  regulaminie,  i  nowśm  umundurowaniu 
wojska,  nad  którśm  pozwalał  sobie  ostrych  żartów. 
Skoro  stał  się  potrzebnym,  cesarz  obsypał  go  dobrodziej- 
stwami i  pochlebstwy.  —  Udj^  się  do  armii  i  miał  napo- 
leońskie powodzenie  przeciw  francuzkiemu  wojsku,  które 
już  Napoleona  nie  miiJo  na  czele.  W  1796  r.  i  w  na- 
stępnych latach ,  cieszyliśmy  się  z  niesłychanych  zwycięztw 
Bonapartego,  w  których  zdawała  się  świtać  nadzieja  od- 
budowania Polski.  Nazywaliśmy  go  arcy -przyjacielem^  żeby 
się  nie  narażać,  wymawiając  jego  imię.  Teraz,  każde 
zwycięztwo  odniesione  nad  Fi*ancuzami,  wydawało  się  nam 
sztyletem  topionym  w  sercu  naszój  Ojczyzny.  Dwór  był 
w  Pawłowsku,  kiedy  się  dowiedziano  o  pierwszych  po- 
wodzeniach Suworowa. 

„Był  tam  obecny  stary  jenerał  kozacki  Denisów, 
pobity  przez  Kościuszkę  pod  Radawicami.  Ze  rfośliwą 
przyjemnością  przypatrywał  się  twarzom  naszym  przy  ka- 
żdóm  zwycięztwie,  o  jakióm  wiadomość  kuryerami  przy- 
chodziła z  Włoch.  „Mówiłem  wam,  powtai^zał,  że  Fran- 
cuzi będą  pobici;  nie  mogło  być  inaczój.  Rossya  zawsze 
i  wszędzie  pokona  swych  nieprzyjaciół;  jest  niezwycię- 
żoną." Przeświadczenie,  póki  trwa,  nieocenięne  dla  rzą- 
dzących tym  krajem.     Nabożeństwa  dziękczynne  odbywały 


Digitized  by 


Google 


431 

się  ciągle.  Cesarz  galanteryą  rmęszsi  ze  wszystkióm:  z  po- 
lityką, z  wojną,  z  uabożeństwem.  Trofea  zdobyte  przez 
swoje  wojska  składał  u  stóp  pani  swych  myśli.  Po- 
chwaliła raz  ten  kolor  nieokreślony,  który  nazywają  sza- 
moa  (chamois)  i  wszystko  musiało  się  nim  pokryć.  Ka- 
zał grać  sztuki  rycerskie  w  teatrze  i  zdawało  mu  się ,  źe 
to  jego  przedstawiano;  był  raz  Bajardem,  to  znowu 
Nśmours'em,  kazał  ogłosić  w  dziennikach  wyzwanie  do 
panujących,  którzyby  nie  chcieli  połączyć  się  w  szrankach 
dla  rozstrzygnienia  swych  sporów  (było  to  skierowane  do 
króla  pruskiego,  który  nie  chciid  przystąpić  do  koalicyi). 
Paweł  znalazłby  się  w  wielkim  kłopocie,  gdyby  jego  wy- 
zwanie zostało  przyjęte,  bo  osobiście  nie  był  wcale  odważny, 
a  bardzo  bojaźliwy  na  koniu,  co  widocznóm  było  przy 
każdój  musztrae  jazdy,  którój  ruchy  paraliżowi^  ciągle 
stojący  przed  frontem  cesarz,  wstrzymując  je,  i  nie  dając 
wykonać  szarż  jak  należało. 

„I  na  mnie  z  bratom  spadła  tćż  cząatka  burz  i  wi- 
chrów, na  jakie  wszyscy  byli  wystawieni  To,  żeśmy  byli 
Polacy,  przeszłość  naszój  rodziny,  może  uboczne  jakie 
denuncyacye,  albo  wyrazy  obojętne,  wypowiedziane  bez 
myśli,  zrodziły  w  umyśle  Pawła  podejrzenie,  żeśmy  byli 
liberalistami,  a  nawet  skrytymi  jakobinami.  TraktowaJ 
nas  jednak  z  pewną  dobrocią  na  zebraniach  dworskich, 
gdzieśmy  się  znajdowali  blizko  niego  i  gdzie  mógł  nam 
okazać  twarz  surową  albo  łagodną.  Brat  mój  szczególniój 
zdaw^  mu  się  podobać.  Czasem  zwrac^  się  do  niego 
z  żartobliwóm  słowem.  Cesarz,  ilekroć  mu  się  zdarzyło 
być  w  dobrym  humorze,  sypał  ustawnie  dowcipne  słó- 
wka. Łaska  okazywana  mojemu  bratu  doszła  do  tego 
stopnia,  że  pewnego  dnia  polecił  mu  zanieść  obelżywe 
słowo  jednemu  z  przytomnych  dygnitarzy.  Brat  mój  bro- 
nił się  od  tego,  ale  w  końcu  musiiJ  spełnić  surowo  po- 
wtórzony rozkaz  cesarza.     Innego  razu,  nie  pamiętam  czy 


Digitized  by 


Google 


432 

nie  było  to  po  wypadku  z  sankami,  spotkawszy  go,  po- 
kazał mu  język.  Podczas  jednego  z  pobytów  w  Peter- 
hofie,  Paweł  w  przystępie  swój  romansowości,  spotkał 
mojego  bi*ata,  przechadzającego  się  w  alei  ogrodu,  pro- 
wadzącej do  mieszkania  hrabiny  Szuwałowój,  mistrzyni 
W.  Księżniczki  Elżbiety;  ujął  go  za  ramiona,  zawrócił 
i  kazał  iść  nazad,  dodając:  „ta  papuga  nie  dla  waszeci; 
ruszaj  zkądeś  przyszedł."  Pokazało  się,  że  hrabina 
Szuwałowa  miała  bai^dzo  ładną  pokojówkę.  Innego  dnia 
znowu  powiedziid  mu:  „no,  opowiedz  mi  swoje  przygody; 
zrób  mię  powiernikiem  swoim;  nie  zdradzę  ciebie,  owszem, 
pomogę."  W.  Ks.  Konstanty  został  gubernatorem  Pe- 
terhofu  i  odpowiadał  za  porządek  tam  w  służbie  wojsko- 
wój.  Minister  bawarski  wyszedł  za  rogatki,  a  oficer  do- 
wodzący posterunkami  nie  przesłał  o  tćm  raportu.  Cesar/ 
uwiadomiony,  kazał  mojemu  bi-atu  powtórayć  temu  ofice- 
rowi zwykły  w  podobnych  razach  komplement,  to  jest 
oświadczyć  mu  w  imieniu  Imperatora,  że  jest  bydlęciem. 
W.  Książę  był  przerażony  i  przelękły  tym  wypadkiem, 
który  innego  nie  miał  następstwa  nad  zmuszenie  mojego 
brata  do  spełnienia  niemiłego  rozkazu.  Młody  oficer  bę- 
dący jego  przedmiotem,  odpowiedziid  memu  bratu,  że 
był  na  to  najzupełniój  obojętnym,  jako  na  rzecz  pocho- 
dzącą od  człowieka  pozbawionego  zdrowych  zmysłów. 
Można  ztąd  wnosić  o  uczuciach,  jakie  cesarz  Paweł  już 
wtenczas  obudzał. 

„Życzliwy  dla  nas  wyraz  twarzy  cesaiv.a  znikł  od  pe- 
wnego czasu.  —  Niecierpliwił  się,  widząc  nas  tak  zbli- 
żonymi do  W.  Książąt;  chciał  nas  oddalić  i  zatrudnić 
gdzie  indziój. 

„KJsiążę  Bezborodko  żył  jeszcze,  a  póki  żył,  służył 
niejako  za  wid  poprzeczny,  wstrzymujący  wiele  szaleństw. 
Nagła  śmierć  wybawiła  go  może  od  niełaski,    którój  nie 


Digitized  by 


Google 


433 

byłby  uniknął.  Paweł  widział  śmierć  jego  bez  żalu;  ubywał 
z  nim  cenzor,  niewygodny  hamulec  w  działaniu  bez  kon- 
troli, według  własnego  widzi  mi  się.  Książę  Bezborodko 
radził  cesarzowi  wysłać  nas  do  armii  austryackiśj ,  dla 
prowadzenia  korespondenoyi ,  jaką  Dwory  wzajemnie  przy 
wojskach  swoich  utrzymywały.  Projekt  ten  nie  przy- 
szedł do  skutku. 

„Cesarz  podniecany  podejrzeniami,  jakie  powziął 
względem  nas,  zaczął  raz  mówić  o  nich  jenerałowi  Lewa- 
szowowi.  Stary  jenend  był  za  młodu  graczem  i  zauszni- 
kiem księcia  Potemkina,  ale  miał  wolność  mówienia  qo 
myślał,  a  umiał  zaprawić  to  zawsze  śmiesznóm  słówkiem; 
życzliwy  dla  wszystkich,  rad  był  oddać  usługę  każdemu. 
Zaledwo  nas  znał,  a  stanął  w  naszój  obronie.  Raptem,  ce- 
sarz go  zapytał:  „Czy  ręczysz  za  nich?"  —  jjTak  jest.  Naj- 
jaśniejszy Panie!"  —  „Głową?  —  Zastanów  się  dobrze."  — 
Jenend  zatrzymał  się  chwilę;  wahanie  się  byłoby  oczywi- 
stą naszą  zgubą.  ZdecydowiJ  się  nareszcie  i  powiedział: 
„Tak  jest,  ręczę  moją  głową."  —  To  uspokoiło  cesarza 
na  pewien  czas.     Opowiadid  mi  to  sam  Lewaszew. 

„Przyszła  kolej  nasza  awansowania,  według  starszeń- 
stwa służby,  na  jenerał-poruczników;  gdy  jednak  ten  sto- 
pień nie  dawał  się  pogodzić  z  obowiązkami  adjutantów 
W.  Książąt,  cesarz  postanowił  mianować  mię  marszałkiem 
dworu  W.  Księżniczki  Heleny,  która  niezadługo  wyszła 
za  mąż  za  W.  E^.  Meklemburgskiego,  mojego  zaś  brata 
koniuszym  W.  Księżniczki  Maryi,  zaręczonój  z  następcą 
tronu  Księcia  Wej  marskiego.  Godności  te  dawidy  nam 
rzeczywiste  stopnie  jenerał-poruczników.  Żałowałem,  że 
nie  byłem  już  przywiązany  z  urzędu  do  osoby  W.  Ks. 
Aleksandra  i  nie  mogłem  mu  towarzyszyć  przy  pełnieniu 
służby  wojskowój.  Zmiana  ta  jednak  nie  wpłynęła  wcale 
na  nasze  stosunki. 

Ksiąłf  Adam  Ctartoryskt.    Tom  I.  28 


Digitized  by 


Google 


434 

„Obydwie  W.  Księżniczki ,  do  któiych  mieliśmy  niby 
należeć,  były  najgrzeczniejsze.  Książęta,  których  poślu- 
biały, nie  odznaczali  się  niczóm.  Zwykłe  uroczystości 
z  powodu  ich  zaślubin  miały  miejsce. 

„Wkrótce  potśm,  musieliśmy  się  rozłączyć  z  moim 
bratem.  Rodzice  nasi  osiedli  w  Galicyi  i  wzywali  je- 
dnego z  nas;  musiał  jeden  obrać  panowanie  austryackie, 
kiedy  drugi  pozostałby  jeszcze  w  Rossyi.  -  Obowiązek 
powrotu,  ułożony  w  rodzinie,  przypadł  na  mojego  brata. 
Napisał  więc  do  cesarza  pełen  uszanowania  list,  w  któ- 
rym przekład^^,  że  aby  zadość  uczynić  wymaganiom  rządu 
austryackiego  i  wezwaniu  rodziców,  potrzebujących  jego 
pomocy,  widział  się  zmuszonym  prosić  o  pozwolenie  uda- 
nia się  do  nich,  do  Galicyi.  Pawła  oburzył  ten  krok 
prosty,  naturalny  a  usprawiedliwiony.  Rozdi*ażnienie  jego 
większe  było  może  z  powodu ,  że  nieco  wyłącznój  okazywał 
mu  względności.  Uniósł  się  do  tego  stopnia,  że  chciał 
mojego  brata  wysłać  na  Sybir  i  natychmiast  wydał  na 
to  rozkaz.  Szczęściem  Kutajsow,  dobrze  życzący  memu 
bratu  i  natchniony  praez  W.  Ks,  Aleksandra,  potrafił 
ułagodzić  gniew  cesarza,  który  kaz£^  przywołać  mojego 
brata,  dał  mu  uwolnienie  od  służby,  pozwolenie  wyjazdu, 
i  wstęgę  Św.  Anny  I.  klassy. 

„Po  odjeździe  brata  zostałem  bardzo  osamotniony 
i  w  smutnóm  pogrążony  rozpamiętywaniu.  Przyjechj^ 
był  kury  er  z  armii,  którego  rozpytywano  o  szczegóły 
mundurów  i  stroju  oficerów  francuzkich.  Opowiadał  mię- 
dzy innemi  rzeczami ,  że  nosili  wielkie  faworyty.  Cesarz 
to  usłyszawszy  rozkaz^^,  aby  wszystkie  faworyty  ogolono, 
i  w  godzinę  późniój  rozkaz  został  wykonany.  Na  wieczor- 
nym balu  ujrzano  jakby  nowe  twarze,  gołe  tam  gdzie  były 
zarosłe,  z  białemi  plamami  na  policzkach,  w  miejscu  fawo- 
rytów.    Śmiano  się,    spotykając  się  i  przypatrując  sobie 


Digitized  by 


Google 


435 

wzajemnie.     Marszalek  dworu  Naryszkin  sam  rozkaz  ob- 
nosił i  pilnował  niezwłocznego  jego  wykonania. 

„Dwór  znajdował  się  w  Pawłowska.  W  porze  po- 
obiedniej odbywały  się  kawalkady,  w  których  W.  Księ- 
żniczki władały  końmi  z  wielką  zręcznością  i  wdziękiem. 
Cesarzowa,  którój  jazdę  konno  zalecali  doktorowie,  je- 
ździła po  męzku  i  tylko  stępą.  Lato  piękniejsze  było  niż 
zwykle.  Mieszkałem  w  samotnym  domku ,  na  końcu  parku, 
u  wejścia  do  lasu;  byłem  tam  bardziój  odosobniony  i  uspo- 
sobiony lepiój  do  zapełnienia  dni  moich  jaką  użyteczną 
pracą,  kiedy  pewnego  poranku  odebrałem  od  hr.  Rozto- 
pczina  list  uwiadamiający  mię,  że  mianowany  zostałem 
ministrem  cesarza  przy  królu  sardyńskim,  że  powinienem 
niezwłocznie  udaó  się  do  Petersburga  dla  otr/.ymania  in- 
strukcyi  i  w  przeciągu  tygodnia  wyjechaó  do  Wioch. 
Była  to  niełaska,  mająca  pozory  łaski.  Podkopano  znowu 
dołki  podemną  w  umyśle  cesarza.  Nagły  ten  rozkaz, 
którego  nie  spodziewałem  się  zgoła,  dotknął  mię  i  za- 
smucił; przykro  mi  było  rozstawa($  się  z  W.  Księciem, 
do  którego  się  byłem  szczerze  pi-zywiązał  i  z  kilku  przy- 
jaciółmi, których  życzliwość  osłodziła  mi  pobyt  w  Rossyi. 

„Trzeba  było  byó  posłusznym  i  już  nazajutrz  opuśció 
Pawłowsk.  W.  Książę  okazał  mi  żal  z  powodu  mojego 
odjazdu.  Kiedy  teraz  myślę  o  tój  chwili,  przypominam 
sobie,  że  nie  zupełnie  już  był  takim,  jak  kiedyśmy  się 
żegnali  w  Moskwie,  po  koronacyi  jego  ojca.  Przypa- 
trzył się  już  był  trochę  rzeczywistości  i  to  skutek  swój 
zaczynało  wywierad.  Część  jego  marzeń,  ta  zwłaszcza 
co  się  do  niego  osobiście  odnosiła,  a  którój  w  rozmowach 
naszych  nie  dotykaliśmy  od  dawna,  już  się  była  rozwiała. 
Zresztą,  W.  Książę  nie  mógł  się  całkiem  oprzeć  otacza- 
jącym go  przykładom,  i  szukał  rozrywki,  umizgając  się 
do   najpiękniejszych   elegantek  tego    czasu.     Przy    poże- 

28* 


Digitized  by 


Google 


436 

gnaniu 9  w  któróm  się  malowało  jego  dobre  serce,  przy- 
rzekł mi  pisać  przj  pierwszój  możności.  Daremnie  prosi- 
łem ministra  o  pozwolenie  spędzenia  dni  kilku  u  rodziców, 
których  dom  leżał  na  mojój  drodze;  odmówiono  mi  tego. 
Wyjechałem  jednak  z  nadzieją,  że  przejeżdżając  tak 
blizko,  uda  mi  się  ich  spotkać  i  spędzić  z  nimi  chociaż 
chwil  kilka.^^ 


Digitized  by 


Google 


ROZDZIAŁ  IX. 


Missya  przy   Królu  sardyńskim.   —  Pobyt  we   Włoszech. 
Śmierć  cesarza  Pa^wła.  —  Powrót  do  Petersburga. 


Czas^  w  którym  przyszło  księciu  Adamowi  opuścić 
Petersburg  i  przenieść  się  do  Włoch,  pełen  był  znaczenia; 
sprzymiei*zona  przeciw  rewołucyi  francuzkiój  monarcłiiczna 
Europa,  utworzywszy  drugą  z  kolei  koalicyą,  toczyła 
walkę  z  Francyą  i  kilkodniowemi,  potworzonemi  przez 
nią  Respublikami;  cesarz  Paweł,  głoszący  się  zawziętym 
nieprzyjacielem  nowych  idei,  całą  siłą  tę  walkę  popierał. 
Widziano  wojska  rossyjskie  w  Holandyi,  Szwajcaryi, 
Włoszech.  —  Powodziło  się  sprzymierzonym;  Bonaparte 
był  w  Egipcie,  Nelson  po  zniszczeniu  floty  francuzkiój 
pod  Abukirem  był  panem  Śródziemnego  morza;  jenera- 
le wie  dyrektoryatu  zwyciężani  jedni  po  drugich,  ustępo- 
wali z  Włoch.  —  Suworow  doszedłszy  do  Turynu,  ogła- 
szał tom  uroczyście,  w  imieniu  cesarza  Pawła,  przywrócenie 
na  tron  Karola  Emanuela  IV.  Już  Włochy  północne 
prawie  całe  odzyskane  były.  Massena  zamkn^  się  w  Ge- 
nui; nie  tylko  owoce  pierwszój  włoskiój  kampanii  Bona- 
partego,  upewnione  traktatem  w  Campo-Formio,  zdawały 
się  dla  Francy  i  zupełnie  stracone,  ale  widziała  już  ona 
zagrożone  własne  swoje  granice.     Nieporozumienie  jednak 


Digitized  by 


Google 


438 

wciskać  się  zaczynało  pomiędzy  członków  koalicyi;  Paweł, 
zgodnie  z  cłiarakterem  swoim,  clicij^  sam  w  ni^  wszy- 
stko rozstrzygać,  Austrya,  którą  hr.  de  Maistre  „wielką 
nieprzyjaciółką  rodzaju  ludzkiego"  wtenczas  nazywał,  o  któ- 
rój  ks.  Adam  pisał,  „źe  z  większą  od  innych  Dworów 
namiętnością  samą  siebie  kocha  i  że  ta  namiętność  nie 
pozwala  jój  uledz  szlachetniejszemu  popędowi  i  szczerą, 
przychylną,  uczciwą  się  dla  drugich  okazać,"  Austrya  nie 
chciała  królowi  sardyńskiemu  oddać  Piemontu,  myśląc 
zatrzymać  go  dla  siebie,  co  jątrzyło  cesarza  Pawła.  Tym- 
czasem Bonaparte  miał,  omyliwszy  czujność  angielską, 
morze  Śródziemne  niebawem  przepłynąć,  a  w  zmęczono] 
długiemi  burzami  Francy  i  przywitany  jak  zbawca,  stanąć 
w  Paryżu,  dyrektoryat  wywrócić,  anarchii  koniec  poło- 
żyć i  jak  prawdziwy  mąż  przeznaczenia  wystąpić,  nową 
dla  Francyi  rozpoczynając  epokę. 

Dla  Polski,  ubiegłe  od  ostatniego  rozbioru  lata  nie 
przeszły  także  bez  śladu.  Na  grobie  Ojczyzny,  uczucie 
patryotyzmu,  mające  być  kotwicą  i  dźwignią  następują- 
cych pokoleń,  rozwinęło  się  potężnie.  Co  było  wyższego 
intelektualnie,  jęło  się  pracy  około  przechowywania  języka, 
trądy cyj  i  pamiątek  narodowych,  około  podnoszenia  i  zdo- 
bienia nawet  domowych  zagród,  do  których  przywiązy- 
wano się  coraz  rzewniój,  coraz  uporniój,  a  tymczasem 
gorętsze  dusze  biegły  na  zachód,  w  nadziei,  że  ztamtąd 
zbawienie  dla  Ojczyzny  przyniosą.  Powstały  legiony,  to 
prawdziwe  ogniwo  między  dawniejszą,  minioną,  a  przy- 
szłą Polską.  —  Swą  krwią  i  męztwem  wpisały  one  na 
nowo  Ojczyznę  nasze  w  pamięci  świata,  wkupiły  pogrze- 
bany naród  do  rodziny  europejskiój ;  —  jak  słusznie  zau- 
ważył Mickiewicz,  rozwiązały  nawet  w  historyi  swojej 
najważniejsze  zagadnienia  ówczesnój  chwili,  rozjaśniły  po- 
jęcia patryotyzmu,  obywatelstwa  i  równości.  W  chwili, 
o  którój   mówimy,    wyginęły  wprawdzie  niemal  zupełnie 


Digitized  by 


Google 


439 

pod  Novi  1  w  Mantuy,  ale  Dombrowski  i  inni  ich  wodzo- 
wie żjli  jeszcze,  niezłamani,  niezniechęceni  i  wkrótce  na 
nowo,  w  większój  jeszcze  liczbie  powstać  miały,  a  pieśń 
ich  wiekopomna  nie  przestała  już  odtąd  brzmieć  w  całój 
Polsce  i  serca  poruszać. 

Książę  Adam  w  głębokości  patryotycznego  uczucia 
nikomu  pewno  w  Polsce  prześcignąć  się  nie  dal;  wypeł- 
niało ono  całą  jego  duszę,  cieszył  się  kaźdóm  powodze- 
niem, bolał  nad  każdą  klęską  legionistów  naszych;  ale 
stanowisko  społeczne,  stosunki  zawarte  w  Petersburgu, 
wreszcie  może  i  samo  usposobienie  wewnętrzne  wskazy- 
wało mu  inne  pole  służenia  Ojczyźnie.  —  Podróż  do  Pe- 
tersburga podjętą  była  dla  tego,  aby  ocalając  ziemię  oj- 
czystą, rodzicom  a  z  czasem  i  dalszym  ich  następcom 
rolę,  podstawę  dla  sprawy  narodowój  przygotować  — 
ścisły  z  W.  Ks.  Aleksandrem  stosunek  obiecywał  skute- 
czną w  przyszłości  dla  niój  pomoc  —  tam  mu  się  przed- 
stawiało właściwe  z  czasejn  dla  jego  działalności  pole. 
Zmienić  go,  innego  w  tój  chwili  szukać,  nie  mógł.  Na- 
gły wyjazd  z  Petersburga,  na  czas  nieograniczony,  przy 
nieży czliwóm  teraz  usposobieniu  cesarza  Pawła ,  słusznie  te 
nadzieje  zach wiewać  się  zdawał;  nie  dziw,  że  przyjął  ten 
rozkaz  z  niechęcią.  —  „Przyszła  mi  tśż  wówczas,  mówi 
sam,  wena  jakiójś  umysłowój  kreacyi.  Przyjemne  są  ta- 
Itic  chwile,  bo  wtedy  człowiek  rozumie,  że  coś  stworzyć 
może,  i  dopióro  późniój  przychodzi  mniój  pochlebne  prze- 
konanie, iż  dla  wykonania  powziętój,  upodobano]  myśli, 
trzebaby  długićj  pracy,  więcój  zebranych  wiadomości,  wy- 
trwałości i  więcój  talentu,  które  często  nie  dopiszą  za- 
miarowi." —  Wszystkie  te  zatrudnienia  pożegnał,  i  już 
po  ośmiu  dniach,  jak  było  rozkazano,  Petersburg  opuścił. 

Nie  pozwolono  mu  po  drodze  wstąpić  do  Puław;  — 
„na  szczęście,  powiada,  Międzyrzec,  stojący  na  drodze,  był 
stacyą  pocztową;  tam  się  zatrzymałem.     W  nocy,  starsza 


Digitized  by 


Google 


440 

siostra  przybiegła  z  Puław  i  doniosła  o  rodzicacłi;  nie 
mogliśmy  nacieszyć  się,  nagadać  przez  resztę  nocy  i  na- 
stępny ranek.  Roztropność  jednak  nakazywała  nie  od- 
kładać wyjazdu.  —  Rozstaliśmy  się  z  siostrą  z  wielkim 
żalem,  lecz  z  nadzieją  blizkiego  widzenia  się  w  Wiedniu, 
dokąd  natychmiast  odjechałem,  gdzie  młodsza  siostra  (or- 
dynatowa  Zamoyska)  z  mężem  już  się  znajdowała,  a  star- 
sza niebawnie'  przybyła." 

Wiedeń  był  wtenczas  bardzo  świetny;  zjeżdżało  się 
tam  wiele  osób  wyższego  towarzystwa  z  rozmaitych  stron 
Europy,  bo  Paryż  w  tych  warstwach  był  znienawidzony 
od  czasów  rewolucyjnego  terroryzmu;  dom  księżny  mar- 
szałkowój  Lubomirskiój ,  ciotki  ks.  Adama,  był  jednóm 
z  ognisk  najlepszego  tonu.  —  „W  różnorodnóm,  a  wy- 
borowóm,  nmiśj  austryackióm  niż  europejskióm  towarzy- 
stwie, mówi  książę  Adam,  siostry  moje  były  jak  najle- 
piój,  jak  najpochlebniój  uważane  i  przyjmowane.  Młodsza 
była  w  kwiecie  swój  piękności,  mało  kiedy  zrówanego 
wdzięku,  a  starsza,  w  innym  rodzaju  piękna,  ujmowała 
szczególnie  swym  towarzyskim  dowcipem  ')",  wziętość  zaś 
jój  podwoiło  to  jeszcze,  że  W.  Ks.  Konstanty,  gdy  z  po- 
lecenia ojca  jechał  do  armii  Suworowa,  i  zatrzymywał 
się  w  Wiedniu,  szukał  jój,  i  publicznie  ciotką  ją  swoją 
(ks.  Wirtembergski  był  bratem  cesai*zowój  Maryi)  nazy- 
wał, a  była  to  chwila  najściślejszych  między  petersbur- 
skim a  wiedeńskim  Dworem  stosunków.  „Kiedy  Wielki 
Książę,  opowiada  dalój  ks.  Adam,  do  mojój  siostry  przy- 
jechał, ks.  Esterhazy  i  inni  austryaccy  jenerałowie  mu- 
sieli czekać  w  przedpokoju.  —  Siostra  moja  tóm  stro- 
skana, prosiła,  aby  ich  tak  długo  nie  trzymał,  ale  Wielki 


*)  Hr.  Aleksander  Ribeaupierre  znajdujący  się  wtenczas  przy  am- 
bassadzie  rossyjskiój  w  Wiedniu,  tak  samo  się  w  Pamiętnikach  swoich 
wyraża. 


Digitized  by 


Google 


441 

Książę  więcój  niż  przez  godzinę  nagadał  się  i  naimiał; 
wiedział,  że  to  dokucza  i  przjkróm  jest.  Austrjakom 
i  dla  tego  po  części  to  czynił.  Nie  żenował  się  nigdy 
w  tój  mierze ,  i  w  podróżacłi  bawiło  go,  gdy  mógł  mniój 
nawet  przyzwoitym  sposobem  wyrządzić  psikusa  przyj- 
mującym go  cudzoziemcom."  —  Samemu  ks.  Adamowi 
cbarakter  ministra  cesarskiego  jedn^^  najlepsze  w  sferach 
urzędowych  przyjęcie;  —  wszystko  składało  się  zatóm 
na  umilenie  pobytu  w  austryackiój  stolicy  i  wcale  się 
z  niśj  nie  spieszył,  a  i  późniój  mile  wspominał  kilka  spę- 
dzonych tam  miesięcy.  Wtenczas  to  zapoznał  się  po  raz 
pierwszy  z  Pozzo  di  Borgo,  któremu  następnie  mitJ  świe- 
tny zawód  otworzyć.  —  Pozzo  di  Borgo,  młody  jeszcze 
człowiek,  należfJ  w  Wiedniu  do  polskiój  koteryi;  przed 
kilku  latami  w  Korsyce,  przez  jenerała  Paoli  sekretarzem 
stanu  mianowany,  przez  Francuzów  wypędzony,  został 
korsykańskim  emigi-antem,  namiętnie,  po  korsykańsku 
nienawidził  Bonapartego  i  Francyą,  a  był  miany  za  mę- 
czennika dobrój  sprawy.  —  Pobierał  pensyą  od  Anglii, 
ale  jako  cudzoziemiec  żadnego  urzędowego  nie  otrzymał 
od  niój  stanowiska,  i  szukał  dla  siebie  pozycyi.  —  „Pomimo 
przychylności,  z  jaką  był  w  salonach  przyjmowany,  pisze 
o  nim  ks.  Adam,  miał  on  w  sobie  coś  niepewnego,  nie- 
wyraźnego, coś  zamkniętego,  co  się  nigdy  nie  wyjaśniało 
szczerze,  bez  ogródki,  i  co  wstrzymywało  od  poufiiego 
zapoznania  się  i  od  przyjacielskich  zwierzeń.  Znać  było 
w  nim  wyższe  i  literackie  wychowanie,  czasem  bnJy  go 
chętki  poetyzowania  życia  i  projektował  pisać  dzid:a  hi- 
storyczne lub  moralno -polityczne;  lecz  we  wszystkich 
jego  rozmowach,  wyraz  oczu  okazywał,  że  prócz  słów 
wymienionych,  była  zawsze  u  niego  inna  myśl  przyto- 
mna, i  ten  wyraz  pozostał  mu  właściwym  i  późniój.  Tą 
zaś  myślą  zawsze  przytomną,  choć  mówił  o  wzruszeniach 
serca,  jakie  mu  ówczesne  okoliczności   nakazywały,    była 


Digitized  by 


Google 


442 

nieustanna  pamięó  na  to,  aby  ci}]gie  do  polepszenia  i  wy- 
wyższenia swego  losu  dążyć,  i  nie  dać  się  od  tego  jedy- 
nego celu,  nawet  na  chwilę  żadnćm  zbytecznśm  unie- 
sieniem, żadną  dystrakcyą  odwrócić.  —  Nie  mniój  przeto, 
Pozzo  di  Borgo  mianym  był  przez  towaraystwa  wiedeń- 
skie za  człowieka  równie  interesującego  jak  szczerego, 
godnego  prayjaźni  i  zaufania,  i  ja  wyjecliałem  z  Wiednia 
z  taldómże  przekonaniem  i  z  instynktem  zagłuszonym  przez 
powszechne  dla  niego  pochwały.'^ 

Jak  mówiliśmy,  nie  spieszył  wcale  ks.  Adam  z  wy- 
jazdem. —  Zaledwo  w  najpóźniejszej  jesieni  opuścił  Wie- 
deń, wrażenie  zaś  ówczesnój  podróży  swojćj  zostawił 
w  notatkacli  przeznaczonych  do  pamiętników,  według  któ- 
rych je  tóż  powtórzymy:  „Widok  pierwszych  miasteczek 
włoskich,  mówi  w  nich,  zdawał  mi  się  dziwnym,  ile  razy 
się  dla  mnie  odnawiał,  a  wtedy  najdziwniejszym  i  nosił 
na  sobie  wyraz  wielkiśj  nędzy,  który  znikał  dopiero  od 
Werony.  Przejechałem  Wenecyą,  Weronę,  Mantuę,  i  spie- 
sząc zaledwo  mogłem  zwiedzić  ważniejsze  pomniki  tych 
miejsc  tak  różnie  sławnych  i  oddać  się  na  krótkie  chwile 
dumaniem  przez  nie  wzbudzonym.  Mało  kto  tym  dumaniem 
nie  ulega,  skoro  nie  jest  zupełnie  obcy  dziejom,  pisarzom, 
poetom  starożytnym.  Co  do  mnie,  pamiętam,  że  przebie- 
gając te  okolice,  widząc  po  wszystkich  polach  i  łąkach  wi- 
nokrzewy  od  drzewa  do  drzewa  wiszące,  jakby  sploty  kwia- 
tów na  świąteczny  obchód  przygotowane,  myślałem  jedynie 
o  Wirgihuszu  i  Shakespearze,  o  Ottello  i  o  Romeo  i  Ju- 
lii, ich  czuciem  i  pięknościami  byłem  oczarowany.  Wło- 
chy były  w  smutnym  stanie;  były  polem  bitew,  które 
te  kraje  naprzemian  oddawały  jednemu  to  drugiemu  zwy- 
cięzcy. Mieszkańcy,  dopióro  należąc  do  Rzpltej  cyzalpiń- 
skiej  i  wierząc  w  siłę  niepowstrzymaną  wojsk  francuz- 
kich,  raptem  świadkowie  ich  pobicia,  nie  wiedzieli  jeszcze 
jak  mają  postąpić  i  którój  stronie  swoicłi  zaborców  więcój 


Digitized  by 


Google 


443 

ufać;  kraj  wojną  opustoszały ^  mieszkańcy  lękliwi,  a  pora 
późna  była  i  dżdżysta.  Z  Mantuy  do  pierwszćj  poczty 
tak  droga  była  zepsuta,  że  wołami  dopióro  mogłem  do- 
jechać do  Benedetto,  gdzie  jakiś  mieszczanin  przyjął  mię 
na  noc  i  wieczerzą  poczęstował.  Oświadczył,  że  mu  się 
właśnie  zdarzyło  zabić  ptaka  nieznanego  i  że  mi  z  niego 
da  polewkę.  Uważałem,  że  gospodarz,  co  przedstawiał 
wyobrażenia  całego  kraju,  skarżył  się  na  ciężkie  czasy 
i  patrzył  mi  w  oczy  za  każdóm  słowem,  żeby  odgadnąć 
co  myślę  i  jakiój  jestem  strony,  aby  wiedzieć,  jakie  zda- 
nie ma  wyrzec  lub  cofnąć  i  w  sobie  zatrzymać.  —  Dano 
wieczerzę;  gadatliwy  gospodarz,  po  zupie,  która  wydała 
mi  się  smaczną,  sam  przynió^  owego  nieznanego  ptaka; 
zdziwiła  mię  cliudość  ciała,  czarność  mięsa,  a  wielkość 
głowy  i  dziobu.  Był  to  po  prostu  kruk  lub  wrona,  którą 
gospodarz  był  upoetyzował.  —  Cały  dzień  tam  przepę- 
dzony i  wieczór,  wewnętrzny  pozór  gościnnego  domu 
mieszczanina  rzemieślnika  lombardzldego,  który  zdaje  się, 
że  w  sercu  sprzyjał  Francuzom,  ale  się  bał  Austryaków, 
utkwił  na  zawsze  w  mojój  pamięci." 

Król  sardyński  nie  mogąc,  jak  wspomnieliśmy,  dostać 
się  do  Turynu,  bawił  we  Florencyi,  tam  więc  udał  się 
książę  Adam,  i  przybył  do  tego  miasta  w  ostatnich  dniach 
grudnia  1799  r.  Znalazł  tam  czekającą  na  siebie  legacyą, 
którój  pierwszym  sekretarzem  był  stary  biuralista  Kar- 
pow,  mający,  jak  książę  myślał,  polecenie  doglądania  go, 
bo  rząd  petersburski  podejrzewał,  że  jako  Polak  będzie 
sprzyjał  Francuzom.  Missya  nie  była  trudną;  młody  wy- 
słannik żadnój  wyłącznój  instrukcyi  przy  odjeździe  z  Pe- 
tersburga nie  odebrał,  miał  tylko  Karola  Emanuela 
o  współczuciu  cesarza  Pawła  i  jego  sti^ój  opiece  zape- 
wnić, i  najdalój  co  miesiąc  o  wszystkióm,  co  się  około 
niego  działo,  donosić.  Zlecenie  mu  t^j  missyi  było  je- 
dynie pretextem  do   oddalenia   go  ze  stolicy,    gdzie   po- 


Digitized  by 


Google 


444 

dejrzliwoś<5  Pawła  nie  chciała  go  dłużój  zbliżonego  do 
następcy  tronu  widzieć.  Dwór,  towarzystwo  i  zajęcia 
swoje  tak  sam  opisuje.  „Karol  Emanuel  IV.  miał  coś 
podobnego  do  króla  angielskiego,  Jakuba  I. ,  jak  go  Walter 
Scott  maluje,  prócz  chęci  uchodzenia  za  wielkiego  teo- 
loga. Nie  lubiąc  trudnić  się  int-eresami,  był  bardzo  po- 
bożny, a  miał  pełno  małych  anegdot  do  opowiadania, 
w  których  stronę  śmieszną  umiał  uwydatnić.  Żona  jego, 
królowa  Klotylda,  jedna  z  sióstr  Ludwika  XVI.,  miała 
w  pięknych  jeszcze  oczach,  w  twarzy  i  głosie,  wyraz  do- 
broci, łagodności  i  smutku.  Ciało  dyplomatyczne,  do  któ- 
rego należałem,  nie  było  liczne.  Składało  się  ze  mnie 
i  p.  Windham,  brata  idawnego  członka  Izby  wyższój, 
grubego  Anglika,  który  ani  grzecznością,  ani  tonem  i  fi- 
gurą nie  był  podobny  do  dyplomaty,  ale  raczój  do  piwo- 
wara lub  rzeźnika.  Nas  dwóch  jeździło  ivięc  w  niedziele 
i  święta  do  mieszkania  królewskiego,  znajdującego  się 
w  jednym  z  pałaców  W.  Ks.  Toskańskiego,  za  murami 
miasta,  na  ustroniu.  Hr.  de  Challambert,  niby  minister 
spraw  zagranicznych,  wprowadzał  do  króla,  który  nas  z  kró- 
lową przyjmował.  Rozmowa  zazwyczaj  była  mało  znacząca, 
nie  trwała  i  dwudziestu  minut.  Po  kilku  żartach,  król 
żegnał]  nas,  udając  czasem  w  sposób  bardzo  śmieszny, 
osobę  o  którśj  mówił;  a  królowa  ze  smętnym  uśmiechem. 
Bywał  jeszcze  z  nami  podrzędny,  wygłodniały  dyplomata, 
u  Dworu  nie  bywający,  jakiś  chargi  (Tąffaires  pruski,  imie- 
niem Winterhalter  podobno.  Biedak!  płaca  jego  zaledwie 
wystarczała  na  nędzne  utrzymanie;  w  wyszarzanym  surdu- 
cie lub  fraku,  wszędzie  się  snid,  kręcił,  bywał,  gadał  i  dla 
niestracenia  ostatniego  kawałka  chleba,  zapisywał  zapewne 
co  poczta  arkusze  papieru.  Miał  on  jednak  okrągłą,  mie- 
sięczną twarz,  brzuch  dostatni  i  zabiegliwość  polityczną. 
Towarzystwo  składało  się  z  kilku  piemontskich  rodzin, 
które  się  tam  za  królem  były  udały;  krajowego  towarzy- 


Digitized  by 


Google 


445 

stwa  wcale  nie  było;  każdy  żył  dla  siebie  i  nikogo  nie 
widywał.  Bailly  de  St.  Germain,  dawny  ochmistrz  kró- 
lewski, miany  był  za  naczelnika  rządu ,  ale  nie  widywano 
go  wcale  i  nie  traktowano  z  nim  o  interesach.  Dai  je- 
den wielki  obiad  i  to  był  jedyny  akt  jego  rządów.  Pan 
Dmioyer,  pomocnik  hr.  de  Challambert,  p.  de  Lamar- 
mora,  raz  z  Turynu  przybyły  hr.  de  la  Tour,  to  byli  za 
moich  czasów  jedyni  reprezentanci  Piemontu  przy  królu. 
W  towarzystwie  zresztą  florenckióm,  dwa  tylko  były  wy- 
jątki osób  udzielających  się  drugim:  margrabia  Corfi, 
który  bywi^  u  Piemontczyków  i  u  mnie,  i  hrabina  Al- 
bany  z  przyjacielem  swoim  Alfilerim.  —  Ta  dawt^a  czę- 
sto obiady,  na  które  wszyscy  cudzoziemcy  byli  zapraszani. 
Alfieri,  którego  dawniój  spotykałem  w  Paryżu,  uniesiony 
zrazu  zasadami  rewolucyi  francuzkiój ,  potom  zrażony  wielu 
jój  nieszczęśliwemi  skutkami,  namiętną  teraz  przeciw  Fran- 
cyi  pałał  nienawiścią  i  powziął  był  bardzo  żarliwe  uczucia 
dla  Karola  Emanuela,  którego  miał  za  swego  króla,  wy- 
rzucając sobie,  że  mu  nie  zawsze  był  wiernym.  Był  to 
człowiek  zacny,  z  wysoka  na  świat  spoglądający,  lecz 
przez  zbyt  żywą  imaginacyą  często  uwodzony.  Najzna- 
komitszą wtenczas  we  Florenoyi  figurą,  był  austryacki  je- 
nen^  SommanTa.  Całe  to  towarzystwo  i  ten  stan  rze- 
czy cichy,  spokojny,  w  jakim  się  zachowywał  Dwór  sar- 
dyński,  nie  były  zabawnemi  i  urozmaiconemi;  dzień  po 
dniu  schodził  jednostajnie.  Co  do  urzędowych  obowiąz- 
ków moich,  byłem  zawsze  w  tóm  usposobieniu,  które  mię 
wspierało  od  pierwszego  przyjazdu  do  Rossyi;  czułem 
się  pod  musem,  który  mię  czynił  zupełnie  obojętnym  na 
wszystko,  czego  odemnie  żądano.  Tój  obojętności  bardzo 
potrzebowałem  teraz:  trzeba  było  uważaó  za  powodzenie 
cośmy  mieli  niedawno  za  klęski,  trzeba  było  pisać  do 
Suworowa,  bez  względu  na  pamięó  rzezi  Pragi,  trzeba 
było  podpisywać  się  wiernym   poddanym,    niewolnikiem, 


Digitized  by 


Google 


446 

rabem ^  bo  wtedy  to  uwłaczające  nazwanie  nie  bjlo  jeszcze 
zaniechane." 

Stan  ten  prajmnsu  a  bezczynności  wywoływał  pe- 
wną apatyą,  zniechęcenie,  którego  ślady  przechowały  się 
w  listach  matki  ks.  Adama  z  tego  czasu.  Układała  ona 
wtenczas  ciągłe  projekta  przyjechania  do  Włoch,  aby  by<5 
z  nim  razem ,  przysłania  tam  to  księżny  Wirtembergskiój, 
to  brata  ks.  Konstantego,  dla  umilenia  mu  życia, ')  za- 
chęcała do  jakiój  stałój  pracy.  „Nie  pojmuję,  mówiła 
raz,  jak  nuda  może  cię  napastować  we  Florencyi;  masz 
bibliotekę,  galerye;  zacznij  jakie  rysunki  do  jakiego  dzieła, 
zacznij  co  pisać,  poznaj  się  z  kilku  literatami,  pisz  co 
o  Włoszech,  a  jeśli  Ci  się  nie  chce,  to  się  przymuś 
z  początku  a  potćm  się  zdziwisz,  jak  Cię  to  będzie  zaj- 
mować." I  powtarzały  się  te  rady  nieustannie.  —  Sama 
już  była  zajęta  wtenczas  książką  swoją  o  Ogrodach,  pro- 
siła go  więc  o  rysunki  klombów  do  tego  dzieła,  a  pó- 
źniej znowu  donosząc  z  wielką  radością,  że  Delille  w  sła- 
wnym wówczas  poemacie  swoim  o  Ogrodach,  wzmiankę 
o  Puławach  umieścił,  rozmaite  do  upięknienia  ich  odno- 
szące się  dawała  polecenia.  2)  Coraz  bardziój  przywiązu- 
jąc się  do  tego  świata,  który  około  siebie  tworzyła,  za- 
czynała  lubować   się   w  ciszy;    „wielki   świat  już  nie  dla 


')  Z  Wiednia  do  Florencyi  towarzyszył  ks.  Adamowi  stary  rodziny 
przyjaciel  i  domownik,  major  Orłowski,  który  miesiąc  tam  przy  nim 
spędziwszy  wrócił  do  Sieniawy  i  szczegóły  Księżnie  Jenerałowej  ziem 
podolskich  o  synie  przywiózł.  Nasłuchawszy  się  ich  księżna  pisała  do 
ks.  Adama:   ,,Smiałam  się  jak  opowiadał,  jakeś  siedział  n  stołu  pośród 

swojego  dworu  i  Orłowskiego  pytałeś  po  polsku ,  czego  te  d ode- 

nmie  chcą,  na  co  oni  tu  stoją  i  co  ja  im  powiem?  A  ce  noble  cotarotuc 
je  reccnmds  mon  song.  Przednią  rzecz  mi  t^ż  powiedział  o  rozmaitych 
regimes  jakich  próbowałeś.  Mój  panie  Adamie,  oprócz  tego,  że  cię  ko- 
cham serdecznie,  jeszcze  mię  bawisz  jak  nikt  —  boś  wielki  oryginał.'' 

*)  J*ai  recu  une  lettre  charmante  de  Pabbó  Delille,  pisała  wten- 
czas, avec  la  nouvelle  que  Puławy,  sont  citós  dans  son  poeme  des  Jar- 
dins.    Je  Vous  avouerai,  que  cela  m*a  donno  une  joie  d^enfant." 


Digitized  by 


Google 


447 

mnie,  pisała  wtenczas,  męczj  mię  i  nuży;  najszczęśliwszą 
jestem,  kiedy  w  moim  kątku,  między  swoimi  siedzę."  — 
Rozmiłowywała  się  coraz  bardziój  w  naturze  i  to  swoj- 
skiój,  naszej.  W  liście  jój  z  kwietnia  tego  roku,  pisanym 
do  ks.  Adama,  znajdujemy  następujące  wyrazy:  „Wiosna 
cudowna,  najpiękniejsze  dni,  najcieplejsze  noce;  zieloność 
młoda,  bujna  i  świeża,  jakiój  sobie  wystawić  nie  można. 
Na  Pokuciu  u  nas  w  lasach  znajdują  się  sławne  sosny 
z  Wejmouth ,  które  z  takim  kosztem  sprowadzają  z  Ame- 
ryki, tamarix,  azalie  i  inne  cudne  rzeczy.  Polska!  Pol- 
ska! czego  w  niój  niema!  —  wszystko,  oprócz  szczęścia! 
SauTage  (był  to  ogrodnik  sprowadzony  do  Puław)  w  za- 
chwyceniu      Cobym  ja   teraz  robiła  sama  i  daleko 

od  wszystkich,  gdyby  drzewa  i  kwiaty  nie  stroiły  mi 
samotności  mojój?  winnam  im  tóż  wdzięczność,  i  chcę 
pamiątkę  jój  zostawić."  —  Towarzyszyły  tym  słowom 
ustępy  z  przygotowywanój  książki,  ale  wszystkie  te  my- 
śli przerywał  często  zwrot  do  okoliczności  obecnych,  tę- 
sknota za  synem,  którego  nadewszystko  kochała^  niepe- 
wność o  niego  i  przyszłość  całą.  „Wieleźto  razy,  pis£^a 
pewnego  dnia,  ^)  rozpamiętywam  nad  twardemi  okoli- 
cznościami, które  zmieniły  nasz  los.  Ozy  mogłam  się 
ja  spodziewać,  kiedyś  w  Spartance  grał,  że  ja  ciebie  dla 
takich  przyczyn,  po  kilka  lat  widzieć  nie  będę?  Oto, 
na  czóm  się  kończą  wszystkie  nasze  projekta  —  i  oto, 
jak  każdemu  się  zdaje,  że  los  swój  urządzić  potrafi,  a  pó- 
źniój ,  dostaje  mu  się  wbrew  jego  myślom  i  chęciom 
przeciwny."  —  Takie  były  wówczas  uczucia  syna  i  ma- 
tki, a  nikt  życia  i  czynów  Polaka  prawdziwie  nie  oceni, 
kto  się  w  wyjątkowe  zupełnie  położenie  nasze  na  świe- 
cie nie  wmyśli  i  nióm  się  nie  przejmie  głęboko. 


»)    Dnia  8  maja  1800  r. 


Digitized  by 


Google 


448 

Po  niejakim  czasie,  starając  się  dni  zapełnić,  książę 
Adam  odddl  się  nauce  włoskiego  języka,  czjtał  Danta 
z  jakimś  miejscowym  księdzem,  odwiedzał  tóż  czasem 
osiadłego  od  lat  kilku  w  Pizie,  dawnego  rodziny  przy- 
jaciela, marszałka  Franciszka  Rzewuskiego.  Tak  prze- 
szła wiosna  c^a.  Rozpoczęła  się  nowa  kampania;  —  ale 
Bonaparte,  już  pierwszy  konsul,  który  w  wigilią  wyjazdu 
z  Paryża,  w  chwili  prawdziwój  intuicyi  genialnego  umy- 
słu, wskazał  na  mapie  zdumionemu  adjutfintowi  swojemu 
miejsce,  gdzie  nieprzyjaciela  dosięgnie  i  pokona,  prze- 
szedł z  armią  Alpy  i  niespodzianie  ukazał  się  nad  Pa- 
dem. W  połowie  czerwca  „raptem,  mówi  ks.  Adam, 
twarze  się  poprzeciągały,  dając  oznaki  niepokoju  i  zaczęto 
przez  parę  dni  szeptaó.  Wreszcie  wszyscy  dowiedzieli 
się  o  bitwie  pod  Marengo  i  o  jój  skutkach.  Sommariva 
zniknął,  zrej terował  się;  król  i  wszyscy,  co  przy  nim 
byli,  a  z  nimi  i  ja,  zabrawszy  manatki,  pojechaliśmy  do 
Rzymu." 

Pobyt  w  wiecznóm  mieście  wstrząsnął  i  ożywił  na 
chwilę  ks.  Adama.  „Pierwszy  widok  Rzymu,  mówi 
w  notatkach  swoich,  sprawia  wielkie  w  duszy  wrażenie. 
Człowiek  chciałby  przypomnieć  sobie  wszystko,  co  czytał, 
słyszał  o  nim,  zgromadzić  wszystkie  wspomnienia  odzy- 
wają<5e  się  w  duszy  i  zebmć  w  jedno  ognisko,  jak  może 
być  jasne,  aby  należycie  używać  tego  szczęścia.  Nie  może 
zrazu  uwierzyć,  że  jest  istotnie  w  tych  miejscach,  gdzie 
się  tak  wielkie  działy  rzeczy,  że  stąpa  po  gruncie,  po 
którym  stąpali  tak  wielcy  ludzie;  wszystko  maluje  mu 
się  nie  w  rzeczywistości  teraźniejszo] ,  ale  jak  gdyby  było 
widziane  przez  czarne  szkła  praeszłości.  Skoro  wysia- 
dłem z  pojazdu ,  pobiegłem  na  wszystkie  ważniejsze  miej- 
sca; na  Kapitol  i  wzgórze  Palatyńskie,  nie  mogłem  swój 
niecierpliwości  poskromić,  ani  oczu,  ani  wyobraźni  nasycić 
widokiem  tych  miejsc,   świadków  tylu  dziejów  i  czynów. 


Digitized  by 


Google 


449 

Jestźe  podobnóm,  mówiłem  do  siebie,  abym  oglądał  te 
miejsca,  gdzie  żył  ród  Scypionów,  Katony,  Grachowie, 
Cezar,  Cycero,  Horacy,  i  to  wszystko  co  mię  od  dzie- 
ciństwa zajmowało,  co  było  przedmiotem  mojego  najwyż- 
szego współczucia  i  podziwienia  tak  w  historykach  jak 
w  poetach  rzymskich!"  Zapisując  to  w  późnćj  starości, 
żałował,  że  nie  był  wtenczas,  tak  jak  przy  końcu  życia, 
przejęty  starożytnościami  chrześciańskiemi  Rzymu,  ale 
takie  było  i  wychowanie  jakie  odebrał  i  ogólne,  powiedz- 
my, usposobienie  ówczesne;  starożytny,  pogański  Rzym 
zajmował  go  jedynie.  Posuwając  studya  swoje  w  tym 
przedmiocie,  starał  się  poznać  go  w  najdrobniejszych 
szczegółach,  odbudować  nawet  takim,  jakim  był  w  roz- 
maitych epokach  historyi  swojój;  dostawszy  plan  dokła- 
dny staroźytnój  Romy  z  podziałem  na  17  okręgów,  szu- 
kał na  nim  dawnych  placów,  świątyń,  warowni,  i  kazał 
wykonywać  rysunki,  które  w  myśli  jego  miały  przedsta- 
wiać stopniowy  wzrost  miasta,  od  pierwszego  założenia 
na  Palatynie,  do  ceglanego  grodu  za  i-zeczy pospolito) 
i  marmurowćj  stolicy  cezarów,  wraz  z  odpowiednemi  ka- 
żdój  epoce  scenami.  Kilka  ich  zaledwo  w  ciągu  pobytu 
tam  księcia  Adama  wykonać  zdołano,  ale  przez  pewien 
czas  był  tóm  mocno  zajęty;  wystarczyć  mu  to  jednak  nie 
mogło;  uczucie  bezuźyteczności  własnego  stanowiska,  brak 
celu  przed  sobą,  przygniatały  go.  „Oddalenie  od  domu, 
rodziny  i  przyjaciół,  pisze  sam  o  tym  czasie,  oddalenie 
bez  żadnego  skutku  i  celu  im  dogodnego,  wprawiło  mię 
nakoniec  w  jakiś  letarg,  podobny  temu  stanowi  umysłu, 
jakiego  przy  pierwszym  przyjeździe  moim  do  Petersburga 
doświadczałem.  Żadne  wypadki,  jakkolwiek  przeważne 
i  dziwne,  nie  mogły  mię  od  tego  letargu  czyli  obojęłnój 
senności  zupełnie  wyzwolić.  Egoizm  narodowy  przez  całe 
życie  miał  największą  nademną  moc.  Co  nie  mogło  po- 
módz  Pofece  lub  ziomkom,  co  nie  miało  żadnego  stosunku 

Ksiąłę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  29 


Digitized  by 


Google 


450 

z  tym  najdroższym  celem,  nie  midlo  dla  ranie  wartości. 
Wartość,  którą  prawdziwie  czułem,  która  mię  od  po- 
czątku życia  zajmowrfa,  musiała  mieć  jakikolwiek  pro- 
sty lub  postronny,  bezpośredni  lub  pośredni  wpływ  lub 
stosunek  z  naszą  Ojczyzną,  aby  mię  mocno  i  stale  za- 
interesowała. Najdrobniejsza  znowu  okoliczność,  naj- 
drobniejszy przedmiot  lub  cel,  skoro  Polska  jakbądi  do 
niego  wmieszana,  natychmiast  mię  zajmuje  i  bawi.  Do- 
strzegłem tego  późniój  w  Warszawie,  za  królestwa  kon- 
gresowego, kiedy  teatr  francuzki  wcale  dobry,  nudził  mię 
bardzo,  a  polski,  choć  nieraz  zupełnie  mierny,  często  był 
przeżeranie  odwiedzany." 

Tymczasera  zachwiany  już  między  Rossyą  a  Austryą 
stosunek,  coraz  bardziój  rozprzęgać  się  zaczynał.  Za  je- 
den z  głównych  ku  temu,  choć  mniój  znanych  powodów, 
ks.  Adam  w  notatkach  swoich  wskazuje  przyjęcie,  jakiego 
w  Wiedniu  doznała  córka  cesarza  Pawła,  W.  Ks.  Ale- 
ksandra, którój  zerwane  z  królem  szwedzkim  zaręczyny 
opowiedziane  były  w  poprzednim  rozdziale.  —  Wydaną 
ona  została,  w  czasie  najściślejszój  obydwóch  Dworów 
przyjaźni,  za  arcyksięcia  Józefa,  palatyna  Węgier,  brata 
cesarza  Franciszka  II.  —  Piękna  i ,  jak  powiada  ks.  Adam, 
wszystkiemi  przymiotarai  zdobiącemi  płeć  jój  uposażona, 
oczarowała  cały  Wiedeń,  co  obudziło  niechęć  ku  niój  ce- 
sarzowo], Neapolitanki  z  rodu,  i  stało  się  powodem  roz- 
licznych przykrości,  tak,  że  „nie  znalazłszy  wśród  nowój 
rodziny  ani  serca,  ani  zabawy,  ani  spokoju,  zmęczona 
i  znudzona  na  zabój ,  wyjechała  z  mężem  do  Budy  i  tam 
niebawera,  w  kwiecie  wieku  umarła."  Było  to  ukochane 
dziecko  Pawła;  dowiedziawszy  się  o  przyjęciu,  jakiego 
dozn£J:a,  oburzony,  domagał  się,  aby  mu  ją  zwrócono, 
groził  nawet  wojną,  a  lubo  z  jój  śmiercią  powód  do  wojny 
ustał,  rana  w  sercu  została,  nie  przestając  wpływać  na  cały 
kierunek  polityki.     Pierwszy  konsul,    pragnący  spokoju, 


Digitized  by 


Google 


451 

a  wszystkiego  świadomy,  starał  się  z  tego  skorzystacJ^' 
aby  się  zbliży <$  do  Rossyi ;  próbował  trafi<5  do  niój  za  po- 
średnictwem Prus,  to  Danii,  nareszcie  w  lipcu,  7000  jeń- 
ców rossyjskich,  których  Anglicy  i  Austrya<5y  na  fran- 
cuzkich  wymienić  nie  chcieli,  kazał  umundurować,  uzbroić 
i  dobrowolnie  oddał  ich  Pawłowi,  oświadczając  przytóm, 
że  zgadza  się  na  odstąpienie  mu,  jako  wielkiemu  mi- 
strzowi Maltańskiego  zakonu,  obleganój  wtenczas  przez 
Anglików  Malty.  Nic  bardziój  ująć  cesarza  nie  mogło; 
z  nieprzyjaciela  stal  się  żarliwym  wielbicielem  Bonapar- 
tego;  ministrom  i  poufałym  swoim  sam  dowodził,  iż  się 
dosyć  zrobiło  dla  Austryi,  która  nawet  wdzięczną  być 
nie  umie,  że  pierwszy  konsul  odsyła  jeńców,  stara  się 
szczerze  o  przyjaźń,  przytóm  poskromił  już  we  Francy  i 
demagogią  i  anarchią,  że  więc  niema  powodu  z  nim  się 
nie  pogodzić.  To  pogodzenie  przyszło  niebawem  do  sku- 
tku, a  miało  za  sobą  poprowadzić  wypowiedzenie  wojny 
Anglii ;  w  ówczesnych  zamiarach  Pawła  i  hr.  Roztopczina, 
ostatecznóm  jego  następstwem  miał  być  nawet  podział 
Turcyi  i  cesarz  wykonanie  t^go  planu  powierzył  swemu 
ministrowi  spraw  zagranicznych.  ^)  Sposobiąc  się  do  tego, 
wysłany  był  bez  urzędowego  wprawdzie  charakteru,  jako 
podróżny  tylko,  ale  z  instrukcyami  ministerstwa,  jenerał 
Lewaszew,  w  celu  uzyskania  zawieszenia  broni  między 
wojującymi  i  w  drodze  do  Neapolu  zatrzymj^  się  w  Rzy- 
mie; przywiózł  księciu  Adamowi  list  od  hr.  Roztopczina, 
pierwszy  jaki  od  niego  w  czasie  swój  missyi  odbierał, 
zalecający,  aby  nowemu  wysłańcowi  stara!  się  być  wszel- 
kiemi  sposobami  użytecznym.  „Z  łatwością  mi  to  przy- 
szło,   pisze   książę  Adam,    bo  Lewaszew   był   i  zabawny 


')  Memoryał  hr.  Roztopczina ,  zatwierdzony  przez  cesarza  Pawła, 
dnia  2  (14)  paźdz.  1800  r.  —  ogłoszony  w  PyccKiii  Ap.KUBl  rok  1878. 
Tom  I.,  str.  108-110. 

29* 


Digitized  by 


Google 


452 

*i  muie  bardzo  przjchjlnj;  a  niebawem  nadszedł  drugi 
list  ministra,  który  mię  uwiadamiał,  źo  Cesarz  Jmć  nie 
będąc  zupełnie  zadowolony  z  postępowania  Dworu  sar- 
djńskiego,  chce,  żebym  się  z  Rzymu  oddalił,  nie  mó- 
wiąc dla  jakiego  powodu,  i  żebym  się  udał,  jakby  z  cie- 
kawości, do  Neapolu." 

Ks.  Adam  z  radością  zastosował  się  do  tego  roz- 
kazu i  reszta  czasu,  jaki  miał  spędzić  we  Włoszech,  prze- 
szła mu  w  Neapolu.  —  Rossyjskim  chargó  daflFaires,  był 
tam  wtenczas  małorossyanin  Italiński,  późniejszy  poseł 
w  Konstantynopolu,  dowódzcą  oddziału  wojska  Borozdin. 
Dworu  nie  było;  znajdował  się  w  Sycylii;  jeden  tylko 
kawaler  Acton,  wielowładny  minister,  bawił  w  stolicy 
i  rządził  królestwem.  „Zawiózł  mię  Italiński  do  niego, 
mówi  ks.  Adam;  zastaliśmy  go  za  stolikiem,  obłożonego 
papierami.  Był  to  wówczas  człowiek  suchy,  chudy,  prze- 
ciągłój  i  ciemnój  twarzy,  z  czarnemi  oczami,  już  podsta- 
rzały, zgarbiony,  z  wklęsłemi  piersiami,  i  zawsze  wzdy- 
chający pod  ciężarem  interessów  i  nieszczęśliwych  okoli- 
czności       Mnie   czas   w  Neapolu  łatwo  zchodził;  nie 

spieszyłem  oglądać  wszystkich  miejscowych,  naturalnych 
i  artystycznych  ciekawości,  kiedy  jak  piorun  w  czasie  pogo- 
dnym, spadła  wiadomość  o  śmierci  cesarza  Pawła.  Feld- 
jeger,  który  przywiózł  do  legacyi  tę  tak  wielką  dla  wszy- 
stkich wiadomość,  nie  odpowiadał  na  żadne  pytanie;  był 
jak  głuchoniemy,  i  tylko  niewyrainemi  głosami  odżywi 
się.  Widać  w  nim  było  zalęknienie  i  rozkaz  milczenia. 
Oddj^  mi  kilka  słów  od  nowego  cesarza  Aleksandra, 
który  mi  rozkazywał  wrócić  do  Petersburga  bez  straty 
czasu." 

W  przeciągu  półtora  przeszło  roku  spędzonego  we 
Włoszech,  ks.  Adam  odebrał  od  W.  Ks.  Aleksandra  je- 
dne kartkę  tylko,  przesłaną  mu  przez  arcyksięcia  Pala- 
tyna  Węgier;  przyjazne  wyrazy  listu,  który  go  teraz  do- 


Digitized  by 


Google 


453 

chodził,  ^)  sama  nawet  data  jego  tak  blizka  daty  wstąpie- 
nia na  tron,  2)  świadczyły  o  dawniejszych  dla  księcia  Adama 
uczuciach  cesarza;  ucieszył  go  tćź  nie  mało.  „Choć  Wło- 
chy, mówi  sam,  są  ciekawym,  nauczającym,  roskosznym 
krajem,  jak  go  kto  zechce  zwiedzić  i  używać,  jednak 
byłem  tam  daleko  od  kraju,  od  rodziny,  od  wszystkich, 
których  kochałem ,  i  smutne  wewnątrz  duszy,  samotne  pę- 
dziłem dni.  Trudnym  albowiem  zawsze  byłem  do  zawie- 
rania nowych  stosunków  i  takim  pozostałem  do  końca. 
Wiele  czasu  i  wielu  okoliczności  potrzeba,  aby  przemódz 
lody,  które  mię  od  kaźdćj,  choć  często  widzianój  figury 
oddzielają.  Im  się  mocniój  trzymam  dawnych,  drogich, 
nielicznych  związków,  tóm  mnićj  zdolny  jestem  do  za- 
wierania nowych.  Z  niewymowną  więc  radością  pomy- 
ślałem o  wyjeździe,  do  czego  mię  i  serce  i  ciekawość 
pędziły."  Postanowił  jednak  obejrzeć  pośpiesznie  choć 
najważniejsze  miejscowości,  i  jednym  tchem,  jak  powiada, 
zwiedził  jeszcze  Wezuwiusz,  Pompei,  Herkulanum,  Por- 
tici.  —  Na  Wezuwiuszu  pośliznęła  mu  się  noga  i  zaczął 
się  zsuwać  ku  kraterowi,  który  był  wtenczas  przepaścisty, 
a  doznane  w  tój  chwili  wrażenie,  które  zapamiętał,  naj- 
le[)iej  świadczy  o  ówczesnym  stanie  jego  duszy.  „Myśl 
śmierci,    powiada,    zdała  mi   się   nader  gorzką;    właśnie 


*)  Oto  jest  ten  list.  Ce  17  mars  1801.  Vous  avez  d^}k  appris, 
mon  clier  ami ,  que ,  par  la  mort  de  mon  pere  je  suis  k  la  t^te  des  affai- 
res.  Je  tais  les  details  pour  Vous  en  parler  de  bouche.  Je  Vous  ecńs 
pour  que  Vous  remettiez  sur-le-champ  toiites  les  aifaires  de  Votre  mis- 
sion  k  celni  qni  s'y  trouve  le  plus  ancien  apr^s  Yous,  et  que  Vou8-Vous 
mettiez  en  route  pour  venir  a  Petersbourg.  Je  n'ai  pas  besoin  de  Vous 
dire  avec  quelle  impatience  je  Vous  attends.  J'  espere  que  le  Ciel  veil- 
lera  sur  Vous  pendant  Votre  route  et  Vous  amenera  ici  sain  et  sauf. 
Adieu,  mon  cher  ami,  je  ne  puis  Vous  en  dire  davantage;  je  joins  ici 
unpasse-port  pour  le  montrer  k  la  frontióre. 

Alexandre. 

^)  Śmierć  Pawła  przypadła  w  nocy  z  11  na  12  marca  —  rządy 
więc  Aleksandra  I.  rozpoczęły  się  12  (24)  marca  1801  roku. 


Digitized  by 


Google 


454 

w  tój  cliwili,  przy  ówczesnym  obrocie  okolicznością  śmierci 
najmniśjbym  sobie  życzył,  życia  najwięc^bym  żałował. 
Krzyknąłem  o  pomoc;  przybiegł  przewodnik,  podjJ:  rękę, 
zrobił  kijem  w  ślizkim  piasku  wklęsłość,  na  którój  noga 
mogła  się  oprzeć  i  całe  niebezpieczeństwo  minęło.  Szcze- 
gólniej w  tój  porze,  oddalony  od  wszystkich  i  wracający 
do  nicli;  kończący  byt  bierny  i  dotykający  bytu  czynnego, 
czułem,  jak  nigdy  potom  przywiązanie  do  życia,  bo  na- 
dzieja nieomylna  i  niedoświadczona  była  jeszcze  pi^zede- 
mną.     Myślę,  że  każdy  ma  taką  porę  w  swojóm  życiu." 

Cały  ten  ustęp,  clioć  zakończony  smutnym  zwrotem 
lat  sędziwych,  co  tyle  razy  widziały  omylono  nadzieje, 
jak  z  jednój  strony  może  być  kluczem  do  tych  zniechę- 
ceń, apatyi  i  smutków,  o  jakie  nieraz  potrącić  nam  przy- 
szło, tak  z  drugiój  znowu  jest  doskon£J:óm  zamknięciem 
tćj  epoki  w  życiu  ks.  Adama,  która  się  kończyła  w  tój 
chwili.  —  Liczył  już  wprawdzie  rok  32,  ale  teraz  wła- 
ściwie dotykał  tój  czynnój  epoki  swojego  żywota,  która 
go  w  historyi  i  w  pamięci  narodu  trwale  zapisać  miała; 
przystępował  do  niój  z  pragnieniem  życia,  z  ufnością, 
jakby  niósł  w  piersi  przeczucie,  że  następne  lata  pra- 
wdziwie będą  owocne.  Wszystko,  co  przeżył  dotychczas, 
było  niejako  przygotowaniem  do  nich. 

Kuryer  posła  neapolitańskiego  nazajutrz  po  feldje- 
grze  roesyjskim  do  Neapolu  przybyły,  przywiózł  dokładną 
wiadomość  o  tragicznój  śmierci  cesarza  Pawła.  —  Mniój 
od  innych  zdziwiony  był  nią  ks.  Adam,  bo  opuszcza- 
jąc Petersburg  widzisz:  już  jawną  wszystkich  dla  cesarza 
niechęć.  Własnoręczny  list  nowego  monarchy  wzywa- 
jący go  do  stolicy,  nadawał  mu  w  oczach  wszystkich  zna- 
czenie; z  wyłą<5znóm  tóż  wszędzie  przyjmowany  był  usza- 
nowaniem. —  Do  Rzymu  towarzyszył  mu  jenerał  Borozdin; 
z  Rzymu  do  Florencyi  jenerał  Lewaszew,  któremu  da- 
wniejsza missya  na  nowo  potwierdzoną  została.  —  Wojska 


Digitized  by 


Google 


455 

francuzkie  posuwały  się  wtenczas  ku  południowi  i  ks.  Adam 
w  wiecznóm  mieście  spotkał  niejednego  legionistę;  od- 
wiedził go  tam  między  innymi,  ks.  Jabłonowski.  W  Pi- 
zie, dokąd  raz  jeszcze  się  nddl,  dla  pożegnania  marszałka 
Rzewuskiego,  znalazł  Sokolnickiego,  z  którym  razem  od- 
bywał kampanią  1792  roku,  i  Rożniecłdego,  znanego  so- 
bie jeszcze  z  pod  Gołębia  i  z  rozprawy  pod  Grannem.  — 
Ten  mu  powiedział,  że  do  jazdy  legionów  wprowadził 
nauki  z  regulaminu  pruskiego  pod  Gołębiem  brane,  i  że 
to  jój  dawało  w  szybkości  ruchów  pierwszeństwo  przed 
jazdą  francuzką.  Obaj  zaszczytnie  już  byli  znani  w  woj- 
sku, a  witali  go  z  rozrzewnieniem.  — Marsz{J:ek  Rzewu- 
ski niebawem  miał  już  spocząć  na  pizańskim  cmentarzu, 
z  dawnymi  kolegami  wojskowymi  ks.  Adam  po  latach, 
w  zupełnie  zmienionych  miał  się  spotkać  stosunkach. 

Florencyą  zajmował  wtenczas  Murat.  Czuł  on  dobrze, 
jak  mówi  ks.  Adam,  zanim  nawet  instrukcye  mu  przy- 
szły z  Paryża,  że  Francuzi  mniój  mogli  spodziewać  się 
od  młodego  Aleksandra  niż  od  szalonych  raptusów  Pa- 
wła ,  ale  tśm  więcój  okazywał  grzeczności  i  mnożył  oznaki 
mniemanój  przyjaźni  z  Rossy ą,  którą  chciał  się  popisywać. 
Przedmiotem  tych  jego  grzeczności  był  i  ks.  Czartoryski 
razem  z  Lewaszewem.  Kiedy  opuścił  to  miasto,  już  tylko 
w  Wiedniu  zatrzymał  się  dni  parę  i  pospieszył  do  Puław, 
gdzie  go  cała  oczeldwała  rodzina,  ale  i  tam  nie  długo 
pozostał;  rodzice  sami  czuli  potrzebę  pośpiechu,  pożegna- 
wszy ich  więc,  dniem  i  nocą  pojechał  do  Petersburga. 
Pierwsze  spotkanie  swe  z  Aleksandrem  po  przyjeździe ,  sam 
opowiedział,  dodając  do  tego  historyą  tragicznego  zgonu 
Pawła,  wywołaną  opisem  Thiersa  w  jego  Dziejach  Konsulatu 
i  Cesarstwa.  ^)    Dajemy  tutaj  tę  pracę  w  dokładnóm  tłuma- 


^)    Eękopism  francuzki,  znajdujący  się  w  archiwum  ks.  ks.  Czar- 
toryskich. 


Digitized  by 


Google 


456 

czeiiiUy  jako  uzapełnieiue  opowiadaDia  fnneozki^o  hi- 
htorrka ,  i  cenną  niezmiernie  cfaarakterT:«tTkc  cesarza  Ale- 
k^andra,  w  którćj  zresztą  i  ksią£ę  Adam  niechąer  sam 
r^ię  tć£  w  części  odmalowaL 

y^hn  bardzićj  zbliiałem  się  do  Petersburga,  mówi  ks. 
Adam^  tćm  mnićj  mogłem  się  oprzeć  sprzecznym  oczu- 
ciom:  szczęsliwj  z  pewności  oglądania  osób,  do  któnreh 
hjłem  przywiązany,  i  pragnący  dostąpić  tego  co  najprę- 
dzej ,  lękałem  się  zmian ,  jakie  czas  i  nowe  położenie  za- 
prowadzić w  nich  mnsiałj.  Wjsłany  naprzeciw  mnie 
feldjeger,  spotkał  mię  około  Rjgi;  wiÓ2^  przyjacielski 
liścik  cesarza,  <)  i  podoróinę  z  rozkazem  do  pocztmistrzów 
przyspieszania  podróży  mojćj.  Adres  na  pierwszym  lifcie 
napisany  ręką  cesarza  nazywał  mię  rzeczywistym  tajnym 
radzcą  stanu,  co  się  równało  wtenczas  stopniowi  na- 
czelnego wodza.  Zdziwiłem  się,  te  Aleksander  odważył 
się  tak  prędko  podnieść  mię  na  ten  stopień  i  postanowi- 
łem nie  przyjmować  go.  W  istocie  napisiJ  był  ten  adres 
przez  roztargnienie,  ale  w  Rossyi  można  było  wziąć  pa- 
nującego za  dowo  i  skorzystać  z  podpisu;  nie  przyszło 
mi  to  na  myśl,  i  nigdy  tam  żadnćj  nie  otrzymałem  rangi 
ani  dekoracyi,  prócz  tych,  jakiemi  mię  już  cesarz  Paweł 
był  obdarzył 

„Ujrzałem  nareszcie  Aleksandra,  a  pierwsze  wraże- 
nie, jakiego  doznałem,  było  potwierdzeniem  niepokojących 
mię  [)rzeczuć.  Cesarz  wracał  z  parady,  czy  z  musztry, 
jak  gdyby  Paweł  żył  jeszcze.   Blady  był  i  znużony.     Przy- 


*)  Oto  jest  ten  liścik.  Pótersbourg,  ce  12  Juin  1801.  —  Je  ne 
pui«  Vou8  exprimer,  mon  cher  ami,  ce  que  j'ai  óprouvć  en  recevant 
Votre  lettre  et  siirtout  par  Tidće  que  je  Vous  reverrais  bientot.  Je  ne 
puis  concevoir  comment  j'ai  fait  pour  me  tromper  sur  Yotre  titre;  et  je 
joins  ici  un  autre  passe-port  d^apres  Votre  desir.  Adieu,  mon  cher.  je 
ne  puis  Vou8  ćcrire  davantage. 

Alexandre. 


Digitized  by 


Google 


457 

jął  mię  bardzo  przyjaźnie,  ale  z  twarzą  smutną  i  znę- 
kaną, bez  wybuchu  tój  serdecznój  radości,  jakąby  okazał 
człowiek,  nie  potrzebujący  czuwać  nad  sobą  i  powściągać 
swycli  uczuć.  Teraz,  kiedy  był  panem,  zdało  mi  się,  że 
dostrzegam  w  nim,  może  mylnie,  jakiś  odcień  chłodu, 
od  czego  ścisnęło  mi  się  serce. 

„Wzi^  mię  do  swego  gabinetu.  —  Dobrze,  żeś  przy- 
jechał, powiedział  mi;  nasi  wyglądają  cię  niecierpliwie, 
a  mówił  to  o  kilku  osobach,  które  mu  się  wydawały 
oświeceńszemi  i  bardziój  wolnomyślnemi,  które  uważał 
jako  swoich  wyłącznych  prayjaciół,  i  w  których  większą 
ufność  pokładał.  Gdybyś  był  tutaj,  dodsd,  nicby  się 
z  tego  wszystkiego  nie  st£^o;  mając  Cię  przy  sobie,  ni- 
gdybym  się  w  taki  sposób  pociągnąć  nie  dał.  —  Mówił 
mi  wtenczas  o  śmierci  ojca,  z  wyrazem  boleści  i  zgryzoty 
niewysłowionój. 

„Smutny  ten  i  złowrogi  wypadek  częstym  był  przez 
pewien  czas  przedmiotem  naszych  rozmów;  cesarz,  chociaż 
go  to  bolało,  chciał  opowiedzieć  mi  szczegółowo  wszystkie 
okoliczności;  powtórzę  to  późniój,  razem  z  wiadomościami, 
jakich  mi  udzielili  inni   aktorowie   tój    straszliwo)   sceny. 

„Co  do  innych,  a  tak  licznych  przedmiotów,  jakie  zaj- 
mowały nas  niegdyś,  a  o  których  życzyłem  sobie  zbadać 
teraźniejsze  jego  opinie,  chcąc  się  przekonać  o  modyfika- 
cyach ,  jakie  tak  wielki  przewrót  sprawić  w  nich  koniecznie 
musiał,  znalazłem  w  ogólności  takim  prawie,  jakim  sobie 
wyobraziłem;  nie  całkiem  wytrzeźwiony  z  dawnych  swoich 
marzeń,  ku  którym  zawsze  zwracał  swe  spojraenia,  był 
już  ujęty  żelazną  dłonią  rzeczywistości;  ustępował  jój, 
nie  panując  jeszcze  nad  niczóm,  nie  znając  rozległości 
swojój  władzy  i  nie  umiejąc  jej  używać. 

„Petersburg  w  chwili  mojego  przyjazdu  miał  posłać 
morza,  które  po  silnój  burzy  jeszcze  jest  rozkołysane 
i  tylko  zwolna  do  ciszy  i  spokoju  powraca. 


Digitized  by 


Google 


458 

„Cesar/,  oddalił  był  hr.  Pahlena.  —  Jenerał  ten,  po- 
siadający zupełne  zaufanie  cesarza  Pawła,  był  razem  z  lir. 
Paninem  pierwszym  twórcą  i  jakby  duszą  spisku  na  ży- 
cie tego  monarchy,  któryby  się  nie  mógł  udać,  gdyby 
hr.  Pahlen  z  władzą  i  środkami,  jakie  mu  dawał  urząd 
jenerrf-gubernatora  stolicy,  nie  był  stanął  na  jego  czele. 
Po  dokonanym  czynie,  zdało  się  hr.  Pahlenowi,  że  był 
potężnym  sam  pi^zez  się.  On  to  właściwie  przedsięwziął  nie- 
zbędne środki  ostrożności  na  zewnątrz  i  wewnąti-z  państwa, 
w  przewidywaniu  możliwego  ukazania  się  floty  angielskiój 
przed  Rygą,  Rewlem  i  Kronstadtem,  po  krwawem  spotkaniu 
pod  Kopenhagą.  Nelson  odniósł  to  zwycięztwo  w  kilka  dni 
po  zamordowaniu  cesarza  Pawła  w  Petersburgu, ')  i  wia- 
domość o  nićm  doszła  do  stolicy,  wśród  ogólnego  zamie- 
szania wywołanego  śmiercią  tego  monarchy.  JenersJ  ka- 
waleryi  hr.  Pahlen  myślał  wtenczas  ująó  w  swe  ręce 
wodze  państwa.  Do  ważnego  urzędu  jenerał -guberna- 
tora stolicy,  chciał  dodaó  urząd  sekretarza  stanu  do  spraw 
zagranicznych;  podpis  jego  znajduje  się  na  proklamacyach 
tych  chwil  najpierwszych.  —  Nic  się  nie  miało  dziaó  ani 
dokonywać  bez  jego  przyzwolenia  i  mimo  niego;  przybierał 
minę  protektora  młodego  cesarza  i  robił  mu  sceny,  skoro 
nie  zgadzał  się  od  razu  na  to,  czego  żądał,  lub  co  mu 
raczój  narzucał.  Mówiono  już,  że  się  chciał  stać  Merem 
pałacu.  Cesarz  Aleksander,  z  całą  swoją  rodziną,  we- 
wnątrz pałacu,  zrozpaczony,  pogrążony  w  smutku,  zda- 
wał się  być  w  zupełnój  zależności  od  spiskowców.  My- 
śM,  że  musi  ich  oszczędzać  i   do  ich   woli   się  naginać. 

„Wszakże,  ważny  urząd  głównego  prokuratora,  w  któ- 
rego ręku  skupiał  się  wtenczas  kierunek  wszystkich  spraw 
administracyjnych  cesarstwa,  tak  wewnętrznych,  jako  tóż 


')    Dnia  2  kwietnia  1801  r. 


Digitized  by 


Google 


459 

sprawiedliwości,  policjri  i  skarbu,  po  oddalenia  jednego 
z  ulubieńców  Pawła,  który  go  piastował,  obsadzonym 
nie  bjŁ  Aleksander  miał  myśl  szczęśliwą,  miano wa(5  na 
tę  posadę  jenerała  Bekiesze wa,  który  mu  się  znalazł  pod 
ręką,  będąc  moie  w  tym  celu  przywołanym  do  Peters- 
burga przez  zmarłego  cesarza.  Był  to  starego  kroju  Mo- 
skal, szorstki  i  gruby  w  obejściu,  który  nie  znał  języka 
francuzkiego,  albo  zaledwo  go  rozumiał,  ale  pod  tą  nie- 
okrzesaną  powłoką  miał  serce  prawe,  zacne,  i  wsp<^czu- 
jące  cierpieniom  drugicL  Miał  ustaloną  opinią  szlache- 
tnego człowieka,  a  umiał  ją  zachować  nawet  na  urzędzie 
jenen^- gubernatora  polskich  południowych  prowincyj. 
Okazał  się  sprawiedliwym  dla  rządzonych,  a  dla  podwła- 
dnych urzędników  surowym;  o  ile  mógł  przeszkadzał  zło- 
dziejstwom, nadużyciom  i  przeniewierstwom  wszelkiego 
rodzaju;  nie  pozwolił,  aby  jego  przybliżeni  wydali  na  li- 
cytacyą  sprawiedliwość;  czystym  i  nieskalanym  wyszedł 
z  tój  próby,  zjednawszy  sobie  wdzięczność  mieszkańców 
cfdój  prowincyi.  Jest  to  najti-udniejsza  próba  dla  wysokiego 
urzędnika  rossyjskicgo  i  nie  wiele  zaiste  podobnych  przy- 
kładów zacytowaćby  można.  JenersJ  Bekleszew  nic  zgolą 
nie  wiedział  o  tóm ,  co  się  działo  po  za  granicami  Rossyi, 
ale  znrf  dobrze  ukazy  i  Cfrfą  rutynę  rządową,  umiał  się  nią 
posługiwać  z  energią  i  dopełniać  sprawiedliwości,  jaka 
przy  niój  była  możliwą.  —  Nieobecny,  zupełnie  był  obcym 
spiskowi.  Aleksander  z  ufnością  poskarżył  się  mu  na  tru- 
dne położenie  swoje  względem  hr.  Pahlena.  Bekleszew, 
z  właściwą  sobie  szorstkością  wyraził  mu  zadziwienie 
swoje,  iż  wszechwładny  pan  Rossyi  mógł  skarżyć  się, 
nie  zaś  działać  według  swój  woli.  „Kiedy  mi  muchy  brzę- 
czą koło  nosa,  powiedział,  to  je  przepędzam."  Cesarz 
podpisał  rozkaz,  nakazujący  hr.  Palenowi  opuścić  natych- 
miast Petersburg  i  udać  się  do  dóbr  swoich.  Bekleszew, 
niegdyś  przyjaciel  tego  jenersia  i  jeszcze  w  blizkich  z  nim 


Digitized  by 


Google 


460  

zostający  stosunkach ,  podjął  się,  jako  główny  prokurator, 
wręczyć  mu  rozkaz  i  wyprawić  go  w  przeciągu  dwudzie- 
stu czterech  godzin.  Nazajutrz  raniutko,  Pahlen  obudzony 
został  przez  Bekleszewa,  który  mu  objawił  wolą  cesarza. 
Poddał  się  jój.  —  Aleksander  po  raz  pierwszy  spróbował 
użyć  najwyższćj  władzy,  która  póki  działa,  niema  granic 
w  Rossyi.  —  Wypadek  ten  narobił  hałasu;  oskarżano 
Aleksandra  o  fałszywość,  obłudę.  W  wigilią  dnia,  w  którym 
hr.  Pahlen  miał  stracić  swoje  urzędy  i  zostać  wygnanym, 
Aleksander  przyjął  z  rąk  jego,  dość  późno,  jak  zwykle, 
dzienny  raport,  nie  zmieniwszy  zgoła  sweg'o  z  nim  obej- 
ścia i  rozmawiał  z  nim  jak  zawsze.  Mógłźe  inaczój  uczy- 
nić? Pierwszy  akt  wszechwładzy  młodego  cesarza  nie  po- 
dobał się  i  zaniepokoił  przywódzców  spisku. 

„Za  Katarzyny  znajdowałem  się  w  innych  zupełnie 
stosunkach  z  Zubowami;  wszechmocne  wtenczas  ich  wsta- 
wienie się ,  przyczyniło  się  wielce  do  zwrócenia  nam  zna- 
cznój  części  majątków  naszego  ojca.  Za  Pawła,  kiedy 
wszyscy  stronili  od  nich,  bojąc  się  nawet  przybliżyć,  udało 
mi  się  otrzymywać  dla  nich  posłuchania  u  W.  Ks.  Ale- 
ksandra. W  kilka  dni  po  moim  do  Petersburga  przy- 
jeździe, hr.  Waleryan  Zubow  zażądał  rozmowy  ze  mną. 
Rozwodził  się  obszernie  nad  dokonanfj  rewolucyą  i  sta- 
nem umysłów.  Uskarżał  się,  że  cesarz  nie  oświadcz^ 
się  stanowczo  za  prawdziwymi  przyjaciółmi  swoimi,  za 
tymi ,  którzy  go  na  tron  wynieśli ,  któi^^y  dla  służenia  mu 
nie  ulękli  się  żadnego  niebezpieczeństwa.  — Nie  tak,  po- 
wiadał, postępowała  cesarzowa  Katarzyna;  otwarcie  i  gło- 
śno poparła  tych,  którzy  dla  wyzwolenia  jój  narazili  się 
na  wszystko.  Nie  wahała  się  na  nich  oprzeć.  Dzięki 
tak  mądremu  i  przezornemu  zachowaniu  się,  dodawał, 
zapewniła  sobie  na  zawsze  ich  poświęcenie.  Dawszy  tym 
sposobem  rękojmię,  iż  nie  zdoła  puścić  w  niepamięć  raz 
oddanych  jój    usług,    zapewniła  sobie    wierność   i  miłość 


Digitized  by 


Google 


461 

całój  Rossyi.  Oto,  mówił  dal^j  hr.  Walerjan ,  czemu  za- 
wdzięcza jój  panowanie  bezpieczeństwo  swoje  i  niezmierną 
chwalę,  bo  nikt  nie  wahał  się  poświęcić  siebie  dla  niój, 
wiedząc,  że  poświęcenie  jego  będzie  wynagrodzone.  Ce- 
sarz przeciwnie,  niejasnóm  i  chwiej nóm  zachowaniem  się 
swojóm  naraża  się  na  najgorsze  następstwa;  zniechęca 
i  onieśmiela  prawdziwy  cli  swoich  przyjaciół,  litórzy  pra- 
gną jedynie  poświęcić  się  dla  niego.  Hrabia  dodaJ,  ,,że 
„cesarzowa  Katarzyna  wyraźnie  im  zaleciła,  to  jest  jemu 
„i  jego  bratu  Platonowi ,  uważaó  Aleksandra  za  jedynego, 
„prawowitego  ich  pana,  jemu  tśż  a  nie  komu  innemu  słu- 
„żyó  wiernie,  z  gorliwością  bez  granic;  dopełnili  tegOy 
„a  jakąż  za  to  mają  teraz  nagi^odę?"  Słowa  te  powiedziane 
były  na  to,  aby  ich  w  oczach  młodego  cesaiv.a  uniewinnić 
z  dokonanego  na  jego  ojcu  morderstwa  i  dowieść  mu,  że 
ono  było  koniecznom  następstwem  zobowiązań,  jakich  od 
nich  dla  wnuka  swojego  wymagała  Katarzyna.  Nie  wie- 
dzieli, że  Aleksander,  a  nawet  i  brat  jego  Konstanty,  nie 
mieli  wcale  dla  pamięci  swój  babki  tój  czci  i  tego  przy- 
wiązania, jakiego  się  po  nich  spodziewali. 

„W  ciągu  rozmowy,  która  trwała  przeszło  godzinę, 
przerywjdem  kilka  razy  Zubowowi ,  starając  się  wytłuma- 
czyć postępowanie  •  młodego  cesarza,  ale  nie  zawiązując 
dyskussyi,  co  zresztą  łatwo  mi  przyszło,  bo  byłem  nieo- 
becny i  zupełnie  obcy  wszystkiemu,  co  się  stało.  Hrabia 
Waleryau  chciał  mię  widzieć  i  wypowiedział  mi  to  wszy- 
stko oczywiście  dla  tego,  abym  powtórzył  cesarzowi.  Nie 
zobowiązałem  się  do  tego  stanowczo;  nie  mniój  jednak 
postarzeni  się  uiścić  prędko  z  tego  obowiązku.  Słowa 
hr.  Zubowa  nie  wielkie  zrobiły  wrażenie  na  Aleksandrze, 
któremu  wierną  zdałem  z  nich  sprawę;  dowiodły  jednak, 
że  spiskowi,  a  zwłaszcza  ich  przywódzcy,  przechwalali  się 
jeszcze  głośno  ze  swojego  czynu;    że  byli  przekonani,  iż 


Digitized  by 


Google 


462 

dopełniwszy  celu  sprzjsiężenia  prawdziwie  zasłużyli  się 
Rossy  i,  nabyli  prawa  do  wdzięczności,  łask  i  zaufania 
młodego  cesarza;  i  że  mieli  siebie  za  niezbędnie  potrze- 
bnych dla  bezpieczeństwa  i  pomyślności  nowego  panowa- 
nia. Dawali  nawet  do  zrozumienia,  że  oddalenie  ich 
i  nieukontentowanie  mogłoby  stać  się  dla  niego  niebez- 
piecznym; że  więc  uczucie  wdzięczności  zarówno  jak  do- 
brze zrozumiany  interes,  nakazywały  cesarzowi  Aleksan- 
drowi otoczyć  się  tymi,  którzy  go  wynieśli  na  tron 
pierwćj  niż  mógł  się  tego  spodziewać  i  widzieć  w  nich 
najpewniejszą  dla  siebie  podporę.  Podobne  dowodzenie 
miało  dosyć  pozorów  a  było  zresztą  naturalne  w  kraju 
rewolucyj  pałacowych  jak  Rossya,  nie  mogło  jednak 
mieć  najmniejszego  wpływu  na  cesarza  Aleksandra. 
Jakże  przypuścić  i  wyobrazić  sobie,  iż  byłby  w  stanie 
przywiązać  się  kiedykolwiek  do  morderców  swojego 
ojca  (którego  kochał  pomimo  wad  jego)  i  że  do- 
browolnie oddałby  się  w  ich  ręce?  Postępowanie  Ale- 
ksandra było  wypadkową  jego  charakteru,  jego  uczuć, 
jego  położenia,  i  innóm  być  nie  mogło.  Zresztą,  już  był 
oddalił  Pahlena,  jedynego  może  z  przywódzców  spisku, 
którego  zręczność,  rozległe  stosunki,  urzędy,  śmiałość 
i  ambicya  mogły  budzić  istotne  obawy  i  stać  się  rzeczy- 
wiście niebezpiecznemi,  Aleksander  oddalił  następnie  i  ska- 
zał na  wygnanie  jednego  po  drugim,  innych  przywódz- 
ców, którzy  niebezpiecznymi  nie  byli,  ale  których  sam 
widok  stał  się  dla  niego  niemiłym,  a  nawet  prawdziwie 
obmierzłym.  Jeden  hr.  Waleryan  Zubow  pozostał  w  Pe- 
tersburgu i  był  członkiem  Rady  Państwa.  Powierzcho- 
wność jego  ujmująca,  otwarta,  i  szczera,  podobała  się 
cesarzowi  Aleksandrowi  i  obudzała  w  nim  ufność ;  utwier- 
dzało ją  jeszcze  szczere,  zdaje  mi  się,  przywiązanie  Hra- 
biego do  osoby  cesarza,  a  także  jego  lenistwo,  niedbanie 
o  urzędy  połączone  z  istotną  pracą,    i  nareszcie  nadzwy- 


Digitized  by 


Google 


463 

czaj  na  jego  dabość  dla  płci  pięknój,  którą  wyłącznie 
prawie  był  zajęty. 

„Opowiem  teraz  o  sprzysiężeniu  i  jego  najbliższych 
następstwach^  to  czego  sam  bjłem  świadkiem,  dodając 
do  tego  zebrane  wiadomości ,  które  późniój  mię  nauczyły, 
jakim  sposobem  spisek  ten  zost^  osnuty  i  przywiedziony 
do  skutku.  Spiszę  wspomnienia  moje,  jak  mi  na  myśl 
przyjdą,  a  raczćj  tak^  jak  &kta  doszły  Wtenczas  do  wia- 
domości moj^j ,  zamiast  starania  się  w  opowiadaniu  o  ści- 
rfy  porządek,  jakiegoby  opis  historyczny  miał  prawo  wy- 
maga<5.  Czytelnik  zobaczy  wszakże,  jak  często  mylą  się 
i  najzręczniejsi,  kiedy  się  opierają  na  mylnóm  ocenieniu 
swoich  obowiązków  i  środków,  jakiemi  rozporządzają, 
a  także  na  niedokładno)  znajomości  charakteru  tych,  od 
których  zależy  ostateczny  wypadek  ich  czynności  i  speł- 
nienie ich  życzeń. 

„Zaraz  po  dokonanym  czynie,  radość  sprzysiężonych 
była  zuchwała,  bezczelna,  nieznająca  żadnój  miary  ani 
wstydu.  Był  to  szał,  upojenie  ogólne,  nie  tylko  moralne, 
ale  nawet  bardzo  materyalne,  bo  odbito  piwnice  w  pa- 
łacu, i  zalewano  się  winem,  sp^niając  toasty  za  zdrowie 
nowego  cesarza  i  bohaterów  sprzysiężenia.  W  pierwszych 
dniach  następnych  modą  było  należeć  do  spisku;  każdy 
chciał  w  nim  znaczyć,  każdy  przechwalał  się  swoim  w  nim 
udziałem,  opowiadał  wielkie  czyny  swoje,  utrzymywf^, 
że  należf^  do  tój  lub  owój  gromady,  szedł  między  pier- 
wszymi, był  obecnym  przy  straszliwóm  rozwiązaniu. 
Wśród  tego  rozpasauia,  tój  nieprzyzwoitój  i  hałaśliwo) 
radości,  cesarz  i  jego  rodzina,  zamknięci  w  pałacu,  po- 
grążeni we  łzach  nie  pokazywali  się  wcale.  W  miarę 
uciszania  się  pierwszego  rozgorączkowania,  postrzegano 
się,  że  okazywanie  wielkiój  radości  nie  było  wcale  naj- 
lepszym środkiem  podobania  się  Dworowi,  że  ten  rodzaj 
samochwalstwa  był  ohydny,    nie   dowodził  ani   rozsądku, 


Digitized  by 


Google 


464 

ani  dobrego  serca,  i  źe  chociaż  śmier(5  Pawła  oszczędziła 
krajowi  wiele  nieszczęść,  lepiój  było  dla  każdego  nie 
mieć  w  niej  najmniejszego  udziału.  Przywódzcy  jednak 
spisku  zasłaniali  się  interesem  państwa,  zbawieniem  Ros- 
syi,  które  według  nich  było  jedyną  pobudką  ich  czynu. 
Usiłowali  wywodzić  ztąd  dla  siebie  źródło  pewnej  chwały, 
zaszczytów  i  wziętości. 

,;Młody  cesarz ,  ochłonąwszy  z  pierwszego  strjiszliwego 
wrażenia  i  jakby' znękania,  uczuł  rosnący  ciągle  i  nie- 
przezwyciężony wstręt  do  przywódzców  spisku;  szczegól- 
niej do  tych ,  którzy  pi-zełożeniami  swojemi  potrafiH  wmó- 
wić mu,  że  przyzwalając  na  ich  zamiary,  nie  podawał 
życia  swojego  ojca  w  niebezpieczeństwo,  i  że  chodziło 
tylko,  dla  wybawienia  Rossyi,  o  złożenie  go  z  tronu, 
o  zniewolenie,  aby  sam,  dobrowolnie,  zrzekł  się  na  rzecz 
syna  ciężaru  najwyższo]  władzy,  jak  tego  nieraz  już  da- 
wali przykład  monarchowie  europejscy. 

„Cesarz  Aleksander  mówił  mi.  iż  hr.  Panin  pierwszy 
mu  o  tóm  powiedział  i  nigdy  mu  tćż  tego  nie  przebaczył. 
Człowiek  ten,  bardziój  niż  kto  inny  był  przeznaczonym 
do  odegrania  ważnśj  roli  w  państwie,  posiadał  wszystkie 
potrzebne  ku  temu  warunki :  imię  głośne  w  Rossyi ,  nie- 
zwykłe zdolności  i  wielką  ambicyą;  młody  jeszcze  już 
świetną  przebiegł  był  drogę.  Mianowany  ministrem  ros- 
syjskim  w  Berlinie,  odwołanym  został  ztamtąd  pr/ez  ce- 
sarza Pawła,  aby  wejść  do  Collegium  Spraw  Zagrani- 
cznych, pod  kierunkiem  wuja  swojego,  ks.  Aleksandra 
Kurakina,  wiernego  przyjaciela  Pawła,  towarzysza  jego 
dzieciństwa  i  młodości,  jedynego  z  pomiędzy  wyższych 
dygnitarzy  cesarstwa,  który  potrafił  uniknąć  kaprysów 
pana,  i  zachował  aż  do  samego  końca  jego  względy. 
Występujący  na  scenę  młody  hr.  Panin  był  synem  je- 
nerała tegoż  imienia,  którego  pamięć  szanowaną  była 
w  Rossyi,  a  synowcem  ministra,   który  był  ochmistrzem 


Digitized  by 


Google 


465 

młodego  w.  ks.  Pawła,  i  w  pierwszych  latach  panowania 
Katarzyny  II.  zachował  aż  do  śmierci  wszystkie  urzędy 
i  całą,  nietkniętą  wziętośó  swoje.  Młody  hr.  Panin  nie 
zaniedbał  z  tego  wszystkiego  skorzystać,  nabyć  znaczenia 
i  ufności  w  siebie.  Był  to  człowiek  wysoki ,  chłodny,  wy- 
bornie władający  francuzlcim  językiem;  depesze  jego,  ja- 
kie mi  się  w  archiwum  czytać  zdarzyło,  były  doskonałe  tak 
pod  względem  treści,  jako  tóź  i  stylu.  Między  Rossyana- 
mi  miał  opinią  człowieka  bardzo  zdolnego,  energicznego 
i  35  wielkim  rozsądkiem ,  ale  suchego,  opryskliwego  i  nie- 
towarzyskiego.  Po  kilku  miesiącach  pracy  w  departamencie 
spraw  zagranicznych,  nie  podobał  się  cesarzowi  Pawłowi, 
który  mu  odebrał  jego  posadę  i  wysłał  go  do  Moskwy; 
hrabia  jednak,  jak  zobaczymy  niżój ,  potrafił  skorzystać 
z  tego  krótkiego  czasu  i  wywrzeć  wpływ  stanowczy  na 
losy  swojego  kraju.  Dowiedział  się  o  śmierci  cesarza 
Pawła  z  nadzwyczajną  radością,  którój  powściągnąć  nie 
mógł  i  przybiegł  zaraz  do  Petersburga,  pełen  najświe- 
tniejszych nadziei.  W  istocie,  zaraz  mianowany  został 
ministrem  spraw  zagTanicznych.  Podczas  pierwszego  po- 
bytu mojego  w  Petersburgu,  nie  zdarzyło  mi  się  nigdy 
spotkać  hr.  Panina,  bo  wcześnie  wszedłszy  w  zawód  dy- 
plomatyczny, ukazywał  się  tam  bardzo  rzadko.  Zona  jego, 
księżniczka  Orłów,  nie  towarzyszyła  mu  za  granicę.  Była 
to  osoba  łagodna,  dobra,  przyjemna,  z  sercem  dla  wszy- 
stkich przychylnóm,  która  mi  wiele  okazywała  przyjaźni. 
Za  powrotem  moim  do  Petersburga,  gdzie  znalazłem  hra- 
biego jeszcze  na  czele  departamentu  spraw  zagranicznych, 
starała  się  ona  koniecznie  zbliżyć  mię  ze  swoim  mężem, 
i  wiele  sobie  trudu  w  tym  celu  zadała,  ale  wszystkie  jój 
usiłowania,  jakkolwiek  uprzejme,  nie  mogły  mieć  skutku. 
Gdyby  nawet  inne  przyczyny  nie  przeciwiły  się  temu, 
już  sama  powierzchowność  hrabiego  wystarczyłaby,  zdaje 
mi  się,    aby  bhższy  z  nim  stosunek  uczynić  prawie   nie- 

Edąłę  Adam  Czartoryski.    Tom  I.  30 


Digitized  by 


Google 


466 

podobnjra.  Uderzył  mię  nieraz  lodowaty  wyraz  tćj  po- 
staci, którój  twarz  niewzruszona,  osadzona  na  ciele  dłu- 
gióm  i  sztywnóm  jak  tyczka,  w  salonie  przepełnionym 
ludźmi  górowała  po  nad  wszystkiemi  głowami,  nie  zacłię- 
cając  nikogo  do  zbliżenia  się.  Zresztą,  widując  hrabiego 
nie  długo,  i  nie  mając  z  nim  nigdy  stidych,  dłuższych 
stosunków,  łatwo  mogę  się  mylić  i  nawet  niesprawiedli- 
wie charakter  jego  oceniać.  Dowiedziałem  się  późniój, 
że  mnie  nazywał  Sarmatą^  a  ponieważ  wtenczas  nie  byłem 
wdany  w  żadne  sprawy  urzędowe,  więc  ciągle  powtarzał 
pytanie:  ale  c6z  porabia  Sarmata? 

„Hr.  Pahlen  i  hr.  Panin,  prawdziwi  twórcy  spisku, 
były  to,  w  owym  czasie,  bez  zaprzeczenia,  dwie  najtęższe 
głowy  w  państwie,  w  rządzie  i  u  Dworu.  Spojrzenie 
ich  sięgało  daleko  głębiój  i  dal6j  niż  wzrok  innych  do- 
radzców  Pawła,  do  których  liczby  należeli  obydwa.  Uło- 
żywszy plan  między  sobą,  postanowili  oni  wciągnąć  do 
niego  w.  ks.  Aleksandra.  W  istocie,  nie  uzyskawszy 
przyzwolenia  następcy  tronu,  nie  mogli  nic  przedsiębrać 
ludzie  rozważni,  myślący  o  ostatecznych  następstwach  gro- 
źnego przedsięwzięcia,  i  upatrujący  w  nióm  własne  wy- 
niesienie. Roztrzepańcy,  zuchwali  a  pełni  poświęcenia 
zapaleńcy  możeby  działali  inaćzćj.  Nie  mieszając  syna 
do  detronizacyi  ojca,  poświęcając  samych  siebie,  wysta- 
wiając się  na  śmierć  niechybną,  oddaliby  oni  bez  zaprze- 
czenia większą  usługę  Rossyi  i  przyszłemu  jśj  władzcy, 
który  powinien  był  pozostać  wolnym  od  wszelkiego  na- 
wet pozoru  winy,  tak  częstój  niestety  w  Rossyi.  Ale 
w  ten.  sposób  prowadzone  przedsięwzięcie  stawało  się 
prawie  niewykonahióm ,  wymagało  zaś  szalonój  odwagi, 
albo  do  ostateczności  posuniętój  starożytnój  cnoty,  co 
się  l>ardzo  rzadko  napotyka  między  ludźmi. 

„Jenerał  Pahlen,  który  jako  wojskowy  i  jenerrf- 
gubernator   Petersburga,    łatwy  miał  przystęp  do  w.  ks. 


Digitized  by 


Google 


467 

Aleksandra^  otrzymał  u  mego  tajne  dla  hr.  Panina  po^ 
słuchanie;  pierwsze  spotkanie  iełi  miało  miejsce  w  ką- 
pieli. Panin  skreślił  W.  Księciu  obraz  obecnych  Rossyi 
nieszczęść  i  tych,  jakie  w  przyszłości  spaść  na  nią  mu- 
siały, gdyby  Paweł  dalój  panował.  Starał  się  mu  dowieść, 
że  najświętsze  jego  obowiązki  były  względem  ojczyzny; 
ze  nie  wolno  mu  było  poświęcić  milionów  ludzi  niedorze- 
cznym kaprysom  i  nieszczęśliwemu  szaleństwu  jednego 
człowieka,  chociażby  tym  człowiekiem  był  własny  jego 
ojciec.  Przekładał  mu,  że  życie,  a  przynajmniej  wolność 
matki,  jego  samego  i  całćj  rodziny  zagrożoną  była  przez 
niesłychany  wstręt,  jaki  cesarz  Paweł  powziął  dla  swojój 
żony,  z  którą  rozstał  się  całkiem,  jakiego  nie  ukrywał 
wcale,  a  który  wzrastał  z  dniem  każdym  i  mógł  lada 
chwila  popchnąć  go  do  kroków  niesłychanych  i  najsuro- 
wszych; że  chodziło  jedynie  o  złożenie  go  z  tronu,  o  prze- 
szkodzenie, aby  większych  klęsk  jeszcze  nie  ściągnął  na 
kraj  i  własną  rodzinę,  o  zapewnienie  jemu  samemu  spo- 
kojniejszego i  szczęśliwszego  losu ,  w  którym  mógłby  uży- 
wać wszelkich  przyjemności  i  roskoszy  życia,  nie  lękając 
się  niebezpieczeństw,  jakie  otaczały  go  teraz;  nareszcie, 
że  zbawienie  Rossyi  było  w  ręku  W.  Księcia,  ale  że  po- 
trzeba było,  aby  się  zdecydowjd  udzielić  swego  poparcia 
tym,  którzy  chcieli  jakąbądź  ofiarą  zbawić  państwo  i  dy- 
nastyą.  Pierwsza  ta  przemowa  Panina  zachwiała  W.  Księ- 
cia, ale  go  nie  zdecydowała,  i  upłynęło  sześć  przeszło  mie- 
sięcy, zanim  ci  kusiciele  potrafili  wyrwać  u  niego  pi"zy- 
zwolenie  na  to,  co  przeciw  jego  ojcu  przedsięwziąć  mieli. 
Pahlen,  który  z  wielką  zręcznością  wysimął  był  napraód 
Panina  i  jemu  pierwszemu  mówić  kazał,  jako  najwymo- 
wniejszemu, najzdolniejszemu  do  takiój  przemowy,  któ- 
raby  na  dnie  duszy  W.  Księcia  zasiała  ziarna  wszystkich 
pozornych  argumentów,  jakie  użyte  być  mogły  dla  zdecy- 
dowania go  na  czyn,  tak  wszystkim  jego  uczuciom  przo- 

ao» 


Digitized  by 


Google 


468 

oiwny,  Pahlen,  powiadam,  po  odesłaniu  Panina  do  Moskwy, 
wziął  na  siebie  ustawne  jakby  obrabianie  sumienia  i  prze- 
konań w.  ks.  Aleksandra,  za  pomocą  podszeptów,  alluzyj, 
zręcznie  rzucanych ,  a  tylko  W.  Księciu  zrozumiałych  słó- 
wek, wymawianych  niby  ze  szczerością  żołnierską,  co  sta- 
nowiło właściwą  t«mu  jenerałowi  wymowę.  *) 

„Panin  wysłanym  został,  jak  wspominaliśmy,  z  Pe- 
tersburga do  Moskwy,  nie  dla  tego,  żeby  przejrzano  jego 
zamiary,  ale  w  skutek  jednego  z  tych  częstych  a  nie- 
przewidzianych kaprysów  podejrzliwości,  właściwych  Pa- 
włowi I.  Pahlen  pozostał  jeden  na  swojóm  stanowisku 
i  przy  swojój  robocie,  i  wydari  nareszcie  u  Aleksandra 
fatalne  przyzwolenie  na  czyn  zamierzony. 

„O!  jakże  było  pożądanóm,  aby  ten  książę,  pragnący 
dobra  jedynie,  i  posiadający  tyle  przymiotów  do  jego 
urzeczywistnienia,  mógł  był  pozostać  najzupełniój  obcym 
straszliwój  a  prawie  nieuniknionój  katastrofie,  jaka  miała 
zakończyć  dni  życia  cesarza,  jego  ojca! 

„Prawda,  że  Bossya  dużo  cierpiała  z  powodu,  iż 
rządził  nią  rodzaj  waryata;  prawda,  że  w  tym  kraju  pa- 
nujący, w  razie  szaleństwa  nawet,  nie  może  być  ani  po- 
wstrzymanym ani  tóż  zamkniętym,  ale  sposób  użyty  do 
wyjścia  z  tych  trudności  sprawił,  iż  Aleksander  nosił  na 
sobie  jakby  cień  krwawego  zamachu,  dokonanego  na  jego 


*)  Uchodził  za  najprzebieglejszego  i  najobrotniejszego  człowieka, 
jaki  istniał.  Z  niezrównaną,  jak  powiadam,  zręcznością  umiał  ze  wszel- 
kiej wyplątać  się  matni  i  łódkę  swoje,  bądź  co  bądź,  zawsze  dalćj  po- 
sunąć. Osiadła  ona  jednak  na  mieliźnie  właśnie  wtenczas,  kiedy  zda- 
wało się,  że  w  biegu  swoim  niczego  już  obawiać  się  nie  potrzebowała. 
Tak  to  los  igra  sobie  z  najbieglejszymi  graczami,  którzy  zdają  się  być 
wtajemniczeni  we  wszystkie  jego  sekreta.  W  Inflantach,  zkąd  pocho- 
dził i  gdzie  wyższe  warstwy  społeczeństwa  są  niemieckie,  mawiano 
o  nim:  er  hal  dic  FiflUogie  studiei^t,  od  wyrazu  fiffig,  oznaczającego  franta, 
chytrego,  który  oszukuje  drugich,  sam  nigdy  oszukać  się  nie  dając; 
i  on  sam  używał  tego  wyrażenia,  kiedy  chciał  pochwalić  jakiego  ze 
swych  protegowanych. 


Digitized  by 


Google 


469 

ojcu,  ten  cień  sam  we  własnych  oczach  przesadzić,  i  wyo- 
braził sobie,  że  się  z  niego  nie  oczyści  nigdy.  Plama  ta, 
niczóm  nie  starta ,  choć  dowodziła  tylko  całkowitego  braku 
doświadczenia  z  jego  strony,  niewinnój  a  zupełnój  niezna- 
jomości ludzi  i  rzeczy  własnego  kraju,  jak  ich  również  do- 
wodziły i  zupełnie  niemożliwe  reformy,  o  jakich  marzył  dla 
Rossyi,  i  projekta  cichego  ustronia  dla  samego  siebie, 
plama  ta,  powtarzam,  przyczepiła  się  jak  sęp  do  jego 
sumienia  i  paraliżując  w  początkach  panowania  najpię- 
kniejsze i  najszlachetniejsze  jego  władze,  pogrążyła  go 
przy  końcu  życia  w  bezdennym  smutku  i  mistycyzmie, 
przeradzającym  się  niekiedy  w  zabobonność.  Cesarz  Pa- 
weł, przyznać  to  należy,  wiódł  państwo  bitym  gościńcem 
do  strat  nieobracho wany eh ,  do  rozprzężenia  machiny  rzą- 
dowój  i  sił  krajowych  takich,  jakie  dotychczas  istniały 
w  Rossyi.  Mówiłem  już  o  tśm  poprzednio.  Cesarz  Pa- 
weł rządził  pod  wpływem  raptusów  i  wybryków  bez  związ- 
ku, nie  troszcząc  się  bynajmniój  o  następstwa,  jak  człowiek, 
który  nigdy  sobie  nie  zadaje  trudu  zastanowić  się,  zwa- 
żyć dowody  za  i  praeciw,  który  rozkazuje  i  ma  preten- 
syą  wykonywać  natychmiast  każdą  fantazyą,  jaka  mu  przyj- 
dzie do  głowy.  Wszyscy,  to  jest  wyższe  warstwy  spo- 
łeczne, pierwsi  dygnitarze,  jenerałowie,  oficerowie,  wyżsi 
urzędnicy,  jednóm  słowem  to  wszystko,  co  w  Rossyi  sta- 
nowi myślącą  i  działającą  część  narodu,  mniój  lub  więcój 
ogólnie  przekonanóm  było,  że  cesarz  podlega  chwilowemu 
obłąkaniu.  Panowanie  jego  stało  się  nareszcie  panowa- 
niem terroryzmu.  Znienawidzony  został  nawet  za  swoje 
przymioty,  bo  w  gruncie  chciał  on  sprawiedliwości,  ile- 
kroć przypomniał  ją  sobie  w  uniesieniach  swoich,  i  zda- 
rzało mu  się  czasem  dobrze  trafić;  dla  tego  to  za  jego  pa- 
nowania urzędnicy  rossyjscy  mniejszych  dopuszczali  się 
nadużyć,  byli  grzeczniej si,  mniój  oddawali  się  ziym  swoim 
skłonnościom,   mniój  kradli,   nmiój  się  nadymali,    nawet 


Digitized  by 


Google 


470 

w  polskich  prowincjach;  ale  ta  sprawiedliwość  cesarska 
prawdziwie  ślepa,  rąhała  na  oślep;  zawsze  namiętna,  czę- 
sto kapryśna  i  okrutna,  zawsze  jak  miecz  zawieszoną  była 
nad  głowami  jenerałów,  oficerów  armii,  nrzędników^  cy- 
wilnych, i  kazsda  im  nienawidzić  w  duszy  człowieka,  który 
ich  mroził  przestrachem  i  utrzymywał  w  ustawnój  nie- 
pewności oczekującego  ich  losu.  Spisek  był  więc  od  lat 
kilku  w  powszechności  przygotowany;  wszyscy,  uczuciem, 
życzeniami,  z  przestrachu  lub  przeświadczenia  należeli  nie- 
jako do  niego.  Znużeni  byli  wszyscy  trwogą  i  strachem 
nieustannym.  Ten  stan  niepokoju  i  cierpień  indy widualny eh 
bez  chwih  wytchnienia,  stał  się  w  końcu  nieznośnym  i  mu- 
siał doprowadzić  do  katastrof.  Panujący,  albo  rząd  jego, 
mogą  popełnić  wielkie  błędy,  sprowadzić  na  kraj  nieszczę- 
ścia, uszczuplić  jego  bogactwa,  zmniejszyć  potęgę,  a  nie 
być  jeszcze  pomimo  to  zagrożonymi  wewnątrz.  Istnienie 
ich  wystawione  bywa  na  daleko  bliższe  i  groźniejsze  nie- 
bezpieczeństwo, kiedy  władza  najwyższa  co  chwila  cięży  nad 
każdym,  i  jak  nieustająca  gorączka,  we  dnie  i  w  nocy 
zamącą  i  trawi  spokojność  rodzin,  mieszając  się  do  naj- 
pospolitszych wydarzeń  codziennego  życia. 

„Rossy a  doznawała  takiój  gorączki,  takiego  niepo- 
koju i  ogólnćj  trwogi,  od  pierwszego  roku  panowania 
cesarza  Pawła.  Zamiast  złagodzenia  ich,  podniósł  on  je 
tylko  i  wzmógł  następnie  do  ostateczności.  To  było  isto- 
tną przyczyną  zamachu,  który  pozbawił  go  życia.  Utrzy- 
mywano, że  złoto  angielskie  przyczyniło  się  do  jego  zgonu. 
Nie  przypuszczam  tego;  bo  odmówiwszy  nawet  temu  rzą- 
dowi wszelkiój  moralności,  co  z  głębokiego  przeświadcze- 
nia bardzo  dalekiem  jest  od  mojój  myśli ,  trzeba  przyznać, 
że  byłby  to  z  jego  strony  najzupełniej  zbyteczny  wyda- 
tek. —  Następstwa  wywiązały  się  same  przez  się  ze  swój 
naturalnój  przyczyny.  Od  wstąpienia  na  tron  Pawła^ 
było  wRossyi  niejasne,  ale  jednomyślne  przeczucie  zmiany 


Digitized  by 


Google 


471  . 

prawdopodobnćj ,  pożądanćj^  nieuniknionój ,  o  którój  ma-: 
wiano  półsłówkami,  którój  oczekiwano  bez  ustanku,  nie 
wiedząc,  kiedy  nadejdzie.  Już  przed  wyjazdem  moim 
z  Petersburgu,  modą  było  pomiędzy  młodymi  ludźmi 
u  Dworu  i  uważało  się  za  najlepszy  ton ,  pozwalać  sobie 
najśmielszych  w  tym  przedmiocie  wniosków,  układać  epi- 
gramata  pełne  odrazy  i  drwin  nad  śmiesznościami  i  nie- 
sprawiedliwościami cesarza  Pawła,  wymyślać  najdziwa- 
czniejsze sposoby  pozbycia  się  jego  władzy.  Ta  odraza, 
z  którą  nierozważnie  oświadczano  się  przy  każdój  zrę- 
czności, nie  zadając  sobie  często  trudu  ukrywania  się 
z  nią,  była  tajemnicą  stanu,  zwierzoną  wszystkim,  kobietom, 
trefnisiom  salonowym;  tajemnicą,  którój  nie  zdradzsd  nikt, 
pod  rządem  najpodejrzliwszego  pana,  którego  się  okro- 
pnie lękano,  który  zachęcał  szpiegostwo,  donosicielstwo, 
niczego  nie  szczędził,  aby  je  wywołać,  aby  jak  najdo- 
kładniej być  uwiadomionym  nie  tylko  o  uczynkach,  ale 
i  o  intencyach  a  nawet  o  myślach  swoich  poddanych. 
Nic  jednak  z  usposobienia  i  pragnień  tak  powszechnych 
nie  doszło  do  jego  wiadomości.  Fakt  ten,  godzien  zastano- 
wienia, dowodzi  najlepiój,  do  jakiego  stopnia,  w  dziedzi- 
nie życzeń  i  teoryj,  sprzysiężenie  obejmowało  już  kraj 
cały,  przepełniało  zaś  ono  coraz  bardziój  umysły  i  serca, 
w  miarę  zbliżania  się  do  stolicy  i  Dworu.  De  facto  nie 
istniało  ono  jednak  i  ciałem  stało  się  zaledwo  w  samój 
prawie  chwili  wykonania.  Pomimo  calój  przychylności, 
jaką  to  przedsięwzięcie  napotkało  w  wyższych  i  znaczą- 
cych sferach  całego  kraju,  nie  mogłoby  się  ono  dokonać, 
zostałoby  prawdopodobnie  wykryte,  gdyby  urząd  jenerał- 
gubernatora  Petei-sburga,  mającego  w  swóm  ręku  cd:ą 
załogę  i  wszystkie  policyjne  środki,  nie  należał  do  czło- 
wieka bardzo  zręcznego,  który  sam  był  twórcą  i  głową 
sprzysiężenia.  Pewnego  dnia,  cesarz  Paweł  patrząc  ba- 
dawczo w  oczy  Pahlenowi,  rzekł:  „otrzymałem  ostrzeże- 


Digitized  by 


Google 


472 

nic,  że  się  knuje  spisek  przeciw  mnie."  —  „Jest  to  zu- 
pełne niepodobieństwo,  Najjaśniejszy  Panie,  odpowiedział 
jenerał,  uśmiecłiając  się  z  właściwą  mu  dobroduszną  niby 
szczerością,  bo  diybabym  ja  do  niego  należał."  Te  słowa 
uspokoiły  Pawła.  Utrzymują  jednak,  że  podejrzenia  jego 
obudzone  były  przez  bezimienne  ostrzeżenie ,  i  że  w  wigi- 
lią swój  śmierci  rozkazał  był  przywołać  jenerrfa  Ai*ak- 
czejewa,  chcąc  mu  powierzyć  urząd  jenerał -gubernatora 
stolicy,  a  oddalić  Pahlena.  Gdyby  jenersJ:  Arakczejew 
przybył  w  porę,  Petersburg  stałby  się  teatrem  scen  naj- 
tragiczniejszych. Był  to  człowiek  obdarzony  zmysłem 
poraądku,  regularności,  drobiazgowości ,  z  energią  prze- 
chodzącą czasem  w  okrucieństwo.  Za  jego  powrotem 
nastąpiłby  prawdopodobnie  powrót  jenerała  Roztopczina 
i  cesarz  Paweł  mógł  być  uratowanym.  Wydalając  ko- 
lejno wszystkich,  został  był  wtenczas  otoczony  samymi 
prawie  głupcami,  którym  był  po wieraył  najwyższe  posady 
rządowe.  Książę  Kurakin,  obdarzony  wielką  dobrocią 
ale  małym  umysłem,  kierował  jeszcze  polityką  zagrani- 
czną; niejaki  Obolianinow,  w  którym  nie  można  było 
dostrzedz  śladu  najmniejszych  wiadomości  ani  talentów, 
zajmował  ważny  urząd  prokuratora  generalnego  i  stał 
na  czele  policyi  i  administracyi  państwa  za  to  jedynie, 
że  był  niegdyś  rządzcą  dóbr  gatczińskich. 

„Człowiekiem  posiadającym  zupełną  ufność  cesai*za 
Pawła  i  mającym  największe  znaczenie,  był  hr.  Kutajsow, 
niegdyś  golibroda  cesarza,  wówczas  wielki  koniuszy,  ze 
wstęgą  błękitną,  dobry,  ludzki,  ale  lubiący  łatwe  i  we- 
sołe życic,  w  którego  kieszeni,  gdy  go  aresztowano  na- 
zajutrz po  śmierci  jego  pana,  znaleziono  listy  donoszące 
o  spisku,  o  chwili  jego  wykonania  i  o  nazwiskach  sprzy- 
sięźonych.  Hrabia  Kutajsow  nie  otworzył  tych  bstów, 
mówiąc:  „interesa  na  jutro,"  i  włożył  je  do  ksieszeni,  nie 


Digitized  by 


Google 


473 

mjśląc  ich  czyta<5,  aby  nie  przerywać  wieczornych  i  no- 
cnych swych  przyjemności. 

„Cesarz  Paweł  zaledwo  był  dokończył  z  ogromnym 
kosztem  budowy  pałacu  św.  Michała.  ^)  Plan  był  wła- 
snym jego  pomysłem;  ogromna,  najcięższa  jaką  widzieć 
można  massa  murów;  rodzaj  obronnego  zamku,  w  któ- 
rym zdawało  się  cesarzowi,  że  przedsięwzięte  środki  ostro- 
żności zabezpieczały  go  najzupełniój.  „Nigdy  nie  czułem 
się  bardzidj  zadowolony,  nigdy  nie  było  mi  tak  wygodnie 
i  nigdy  szczęśliwszy  nie  byłem  jak  teraz^^,  mówił  cesarz 
swoim  zausznikom,  kiedy  się  przeniósł  do  tego  nowego,  za- 
ledwo dokończonego  pałacu.  Zdawdio  mu  się,  że  tam  był 
zupełnie  bezpieczny;  to  tóż  nigdy  nie  widziano  go  bardziój 
samowolnym  i  niedorzecznym.  Tam  pozwolił  sobie  uży- 
wać bez  żadnego  wędzidła  i  miary  tój  wszechwładzy,  którą 
myślał,  że  posiadł  na  zawsze,  a  która  midia  mu  być 
wydartą. 

„Sprzysięźenie,  jak  powiedzieliśmy,  było  powszechne, 
ale  jeszcze  się  ciałem  nie  stało.  Zdobyte  na  w.  ks.  Ale- 
ksandrze przyzwolenie,  było  tem  tchnieniem,  które  miało 
je  ożywić  i  w  rzeczywistość  zamienić.  Kiedy  hr.  Panin 
znajdo w£^  się  na  wygnaniu  w  Moskwie,  zarodek  całego 
przedsięwzięcia  złożony  był  w  rękach  Pahlena  i  Zubowów, 
którzy  jedni  wiedzieli  o  całój  tajemnicy.  Tych  ostatnich 
niedawno  przywołał  był  z  wygnania  i  obsypywdi  łaskami 
cesarz  Paweł,   który  myślał,   że  w  nowój  fortecy  swojój 


*)  Przy  źadnój  budowie  nie  było  tak  bezczelnych  kradzieży.  Głó- 
wnym architektem  był  niejaki  Brenna,  majster  mularski,  którego  hr. 
Stanisław  Potocki  sprowadził  był  z  Włoch,  i  który  z  Warszawy  prze- 
niósł się  do  Gatczina,  przyjmując  służbę  u  w.  ks.  Pawła.  Brenna  po- 
trafił ciągnąć  ogromne  zyski  ze  wszystkich  budowli,  jakie  prowadził 
i  zostawił  znaczny  majątek  zięciowi  swojemu  i  wnukom,  którzy  stali 
się  dyplomatami  rossyjskiemi.  —  Cesarz  Paweł  przeniósł  się  do  dworca 
Św.  Michała  d.  1  (12)  lutego  1801  r. 


Digitized  by 


Google 


474 

nie  miał  powodu  ich  się  lęka<5   ani   podejrzy  wad  i   chciał 
ich  pozyskać  dobrodziejstwami. 

„Hr.  Pahlen  i  Zubowowio  wezwali  pod  rozniaitenii 
pozorami  przyjaznych  sobie  jenerałów  i  oficerów  do  Pe- 
tersburga. Gubernator  stolicy  okazał  się  pobłażliwym 
i  dla  dyraissyonowanych,  którzy  przybyli  tam  bez  pozwo- 
lenia. Cesarz  Paweł  sam  przywołał  wielu  wysokich  urzę- 
dników i  jenerałów,  chcąc  ich  mieó  przytomnymi  uroczy- 
stościom i  zabawom,  jakie  urządzić  zamierztd  z  powodu 
zbliżającego  się  zamąźpójścia  jednój  ze  swych  córek.  Wy- 
starczyło Pahlenowi  i  Zubowom  wyrozumieć  najwybitniej- 
szych pomiędzy  nimi,  aby  się  przekonać  o  ich  usposo- 
bieniu, nie  odsłaniając  przed  nimi  samego  spisku.  Taki 
stan  rzeczy  nie  mógł  trwać  jednak.  Lada  doniesienie, 
bez  dostatecznych  nawet  dowodów,  i  nierozwaga  najmniej- 
sza, mogły  cesarza  na  trop  wprowadzić.  Podejrzliwy 
do  zbytku,  w  słowach,  jakie  mu  się  wyrywały  czasami, 
i  w  obejściu  swojóm  okazywał  (tak  sobie  wyobi-ażano 
przynajmniej)  zatrważającą  nieufność  i  niepokój ,  które 
lada  chwila  mogły  stać  się  powodem  najstraszliwszych 
z  jego  strony  postanowień.  Nie  wiedziano,  czy  nie  po- 
sła! już  po  Arakczejewa,  i  czy  hr.  Roztopczin  nie  był 
na  nowo  przy  wołany.  Pierw^szy  mieszkał  na  wsi,  w  oko- 
licach Petersburga,  i  mógł  przybyć  w  przeciągu  dwudzie- 
stu czterech  godzin.  Gdyby  ci  dwaj  ludzie  znajdowali 
się  przy  Pawle,  mógłby  przez  czas  jakiś  z  bezpieczeń- 
stwem zupełnóm  oddawać  się  nadal  szalonym  swoim 
wybrykom,  które  oni  staraliby  się  łagodzić  i  powstrzy- 
mywać, ale  prawdopodobnie  wpływ  ich  nie  zdołałby  po- 
wściągnąć surowości  względem  kilku  członków  rodziny 
cesarskiój.  Wszelka  zwłoka,  wszelkie  dłuższe  wahanie 
się,  stawało  się  niebezpiecznóm ,  i  mogło  sprowadzić  uie- 
obrachowane  nieszczęścia  i  klęski. 


Digitized  by 


Google 


475 

„Wybrano  więc  i  przeznaczono  na  wykonanie  zama- 
chu, noc  z  23  na  24  marca  1801  roku. 

„Wieczorem,  książę  Zubow  wyprawił  wielką  wieczerzę, 
8pro8iw8zy  na  nią  wszystkich  jenerałów  i  wyższych  ofice- 
rów, których  usposobienie  było  mu  znane.  Przy  tój  do- 
piero wieczerzy,  większa  częsó  zaproszonych  usłyszała 
wyraźnie  o  co  chodziło  i  jakie  przedsięwzięcie  za  kilka 
godzin,  wstawszy  od  stołu,  wykonaó  mieli.  Jest  to  zaiste 
najzręczniejszy  sposób  prowadzenia  spisku:  daó  mu  doj- 
rzeć zupełnie,  pomiędzy  dwoma  lub  trzema  tylko  przy- 
wódzcami,  a  licznych  aktorów  dramatu  powołać  zaledwo 
w  chwili  wykonania,  to  najlepszy  środek  zabezpieczenia 
go  od  doniesień,  przypadków,  i  wszelkiego  rodzaju  za- 
wodów, jakie  im  grożą  zazwyczaj  przed  wybuchem.  Ks. 
Zubow  odmalował  gościom  swoim  opłakany  stan,  w  jakim 
znajdowała  się  Rossya  z  powodu  szaleństwa  obecnego 
cesaraa;  przedstawił  im  niebezpieczeństwa,  na  jakie  wy- 
stawione było  państwo  i  każdy  człowiek  prywatny;  że 
każdój  chwili  można  było  oczekiwać  nowych  wybryków; 
że  szalone  zerwanie  z  Anglią,  przeciwne  istotnym  inte- 
resom narodu  rossyjskiego,  podkopywano  jego  bogactwo, 
wystawiało  na  największe  klęski  porty  morza  Bałtyckiego 
i  same  nawet  stolicę;  że  nareszcie  żaden  z  obecnych  nie 
mógł  być  pewien  losu,  jaki  go  czekał  nazajutrz.  Rozsze- 
rzał się  nad  cnotami  w.  ks.  Aleksandra,  nad  świetnemi 
losami  Rossyi  pod  berłem  młodego  monarchy,  tak  pełnego 
nadziei,  którego  wielka  Katarzyna  uważała  za  prawdzi- 
wego następcę  swojego,  któremu  chciała  powierzyć  rządy 
państwa,  czego  tylko  śmierć  nagła  dopełnić  jój  nie  po- 
zwoliła. Książę  Zubow  zakończył  przemowę  swoje  oświad- 
czeniem, iż  w.  ks.  Aleksander  doprowadzony  do  rozpaczy 
niedolą  ojczyzny,  postanowił  ją  wyzwolić;  że  więc  chodziło 
tylko  o  złożenie  z  tronu  cesarza  Pawła  i  o  zmuszenie 
go   do  podpisania    abdykacyi,    aby,    ogłaszając    cesarzem 


Digitized  by 


Google 


476 

Aleksandra,  nie  dać  ojcu  jego  zgubi<5  samego  siebie  i  do- 
konać zguby  państwa.  Zubowowie  i  Pahlen  powtarzali 
zgromadzonym  i  zapewniali  ich,  iż  plan  cały  miał  przy- 
zwolenie W.  Księcia;  ale  nie  powiedzieli  bynajmniój,  ile 
czasu  potrzebowali  na  otrzymanie  tego  przyzwolenia  i  z  jaką 
niesłychaną  trudnością,  z  jakiemi  zastrzeżeniami  i  mody- 
fikacyami  zgodził  się  je  udzielić.  Ostatni  ten  punkt  roz- 
jaśnionym wcale  nie  został;  pozostawiony  we  mgle,  uległ 
prawdopodobnie  najrozmaitszemu  tłumaczeniu;  każdy  ro- 
zumiał go  po  swojemu,  albo  myśl  swoje  o  nim  chował 
dla  samego  siebie.  —  Skoro  obecni  pi'zekonali  się,  że  to 
Aleksander  dzidiał,  nie  było  między  nimi  wahania  się. 
Butelki  szampana  ki*ążyły  i  wypróżniały  się  tymczasem; 
zawracały  się  głowy.  Pahlen,  który  był  odjechał  na 
chwilę,  dla  spełniem*a  obowiązku  jenerał -gubernatora, 
powrócił  z  Dworu  i  oświadczył,  że  wieczór  i  wieczerza 
przeszły  tam  dobrze,  że  cesarz  zdawdi  się  nie  domyślać 
niczego,  i  że  pożegnał  cesarzową  i  wielkich  książąt  jak 
zwykle.  Osoby  obecne  przy  tój  wieczerzy  u  Dworu, 
utrzymywały  późniój,  że  jakoby  przypominały  sobie,  że 
Aleksander  podczas  tego  wieczoru ,  u  stołu  i  przy  pożegna- 
niu z  ojcem,  nie  zmienił  twarzy,  nie  zmieszał  się  i  naj- 
mniejszym znakiem  zewnętrznym  nie  zdradził  zbliżenia 
się  sceny,  którą  za  jego  wiedzą  na  tą  noc  przygotowy- 
wano; postrzeżenie  to  przytaczano,  jako  uderzający  do- 
wód nadzwyczajno]  skrytości  i  obłudy,  o  jakie  go  obwi- 
niano. Nikt  może  wówczas  nie  zwrócił  na  to  uwagi, 
ale  on  sam  opowiadał  mi  nieraz,  jak  był  wtenczas  wzru- 
szony, przejęty  smutkiem  i  niepokojem,  i  być  nim  mu- 
siał zaprawdę,  myśląc  nawet  jedynie  o  niebezpieczeń- 
stwach, jakie  groziły  jemu,  matce,  całój  rodzinie  i  wielu 
innym,  w  razie,  gdyby  przedsięwzięcie,  do  jakiego  się 
gotowano,  nie  miało  się  udać.  Zresztą,  wielcy  książęta 
obowiązani  byli  zachowywać  zawsze  względem  ojca  wielką 


Digitized  by 


Google 


477 

powściągliwość,  z  którój  się  nigdy  oti-ząśd  nie  śmieli, 
a  to  przyzwyczajenie  ciągłego  zamykania  w  sobie  swych 
wrażeń  i  myśli,  ta  przymusowa  nieczułość  i  bojaźń  wy- 
wnętrzenia  się  przed  kimkolwiek,  tłumaczy  dostatecznie, 
dla  czego  w  tych  ważnych  i  ostatnich  chwilach,  nikt 
z  powierzchowności  Aleksandra  nie  odgadł  ani  cząstki 
tego,  co  się  działo  w  jego  duszy. 

„TJ  Zubowów,  wśród  wesołości  podbudzonój  winem, 
i  którą  każdy  z  biesiadników  starał  się  natchnąć  sąsia- 
dowi swemu,  godziny  dla  niektórych  sprzysiężonych  ubie- 
gły zbyt.  szybko.  Chwila  przeznaczona  na  wykonanie, 
nadeszła.  Przywódzcy  byli  wstrzemięźliwi  przy  wiecze- 
rzy, i  zachowali  całą  przytomność  umysłu;  ale  większa 
część  biesiadników  była  pod  hełmem,  niektórzy  z  nich 
słaniali  się.  Rozdzielono  się  na  dwie  gromady,  z  których 
każda  składała  się  z  sześciudziesięciu  mniój  więcój  jenera- 
łów i  oficerów.  Dwaj  Zubowowie,  Platon  i  Mikołaj, 
z  jenerdiem  Benningsenem  stanęli  na  czele  pierwszój, 
mającćj  iść  prosto  do  pałacu  św.  Michała.  Drugą  gro- 
madę skierowano  do  letniego  ogrodu,  aby  z  tamtój  strony 
dostała  się  do  dworca.  Dowództwo  nad  nią  objął  Pah- 
len.  Adjutant  placu,  zuający  wszystkie  przejścia,  kory- 
tarze i  drzwi  pałacu,  w  którym  codziennie  z  obowiązku 
bywać  musiał,  prowadził  pierwszą  kolumnę  z  głuchą  la- 
tarką w  ręku  i  w  wiódł  ją  aż  do  garderoby  cesarza,  przy- 
tykającej do  jego  sypialni.  Młody  lokaj  placowy  będący 
na  dużbie,  nie  chciał  wpuścić  sprzysiężonych,  krzycztJ^ 
że  mordują,  że  bunt!  Ranny  w  obronie,  rychło  i  bronić 
się  już  nie  mógł.  Krzyk  jego  rozbudził  cesarza  Pawła. 
Zeskoczył  z  łóżka  i  pobiegł  ku  drzwiom  prowadzącym  do 
pokojów  Cesarzowój,  przy  których  zawieszoną  była  sze- 
roka firanka.  Na  własne  nieszczęście,  w  przystępie  wstrętu 
swojego  do  żony,  kazał  był  drzwi  te  zamknąć  i  zatara- 
sować;   klucza   w  nich   nawet  nie  było;  czy  sam  Paweł 


Digitized  by 


Google 


478 

wjjąd  go  kazał,  czy  tóż  ówcześni  jego  ulubieńcy,  przeci- 
wni cesarzowój,  zawładnęli  nim  w  obawie  dla  nich  złowro- 
giój ,  aby  mu  nie  przyszła  fantazya  powrócić  kiedy  do  żony. 
Tymczasem  krzyki  wiernego  sługi,  jedynego  obrońcy,  ja- 
kiego w  chwili  ostatecznego  niebezpieczeństwa  miał  ten 
mocarz,  bardziój  niż  kiedy  ufny  w  swoje  wszechpotęgę, 
i  który  dla  zachowania  j6j  otoczył  się  był  potrójnym  sze- 
regiem murów  i  szyldwachów,  krzyki  tego  jedynego 
obrońcy  wystarczyły  do  strwożenia  sprzysiężonych  i  wy- 
wołania popłochu  między  nimi.  Zatrzymali  się  zmie- 
szani na  schodach  i  naradzali  się.  Księciu  Zubowowi, 
dowódzcy  kolumny,  zabrakło  odwagi;  zmieszany,  zbity 
z  toru,  wniósł,  aby  się  cofnąć  co  najprędzój;  ale  jenerał 
Benningsen,  z  którego  ust  słyszałem  większą  część  tego 
opowiadania,  ujął  go  za  ramię,  powstając  silnie  przeciw 
tak  niebezpiecznój  radzie.  „Jakto,  powiedział,  pi-zypro- 
„wadziliście  nas  aż  tutaj  i  teraz  chcecie  się  cofać?  za- 
„szliśmy  zbyt  daleko,  aby  usłuchać  takiój  rady,  która  zgu- 
„biłaby  nas  wszystkich.  Wino  nalane,  trzeba  je  wypić  — 
„marsz  I"  —  Hanowerczyk  Benningsen  rozstrzygnął  wten- 
czas wszystko,  i  sam  wypadek  i  jego  następstwa  dla 
Rossyi  i  Europy;  a  był  jednym  z  tych,  którzy  zaledwo 
tego  wieczora  dowiedzieli  się  o  sprzysiężeniu.  Staje  na 
czele  kolumny;  najodważniejsi,  albo  może  najbardzićj 
na  Pawła  zawzięci,  idą  krok  w  krok  za  nim;  wchodzą 
do  sypialni  cesarza  i  udają  się  prosto  do  jego  łóżka;  — 
już  go  tam  nie  było.  —  Nowa  trwoga  dla  sprzysiężonych. 
Szukają  go  ze  światłem  w  ręku  i  wkrótce  znajdują  nie- 
szczęśliwego cesarza,  uwiniętego  w  fałdy  firanki,  za  którą 
starał  się  ukryć  przed  ich  wzrokiem ;  wyciągają  go  ztam- 
tąd  w  jednój  koszuli  i  już  na  wpół  umarłego.  Oddano 
mu  tak  z  okrutną  lichwą  wszystkie  trwogi,  jakich  bywał 
powodem.  Strach  sparaliżował  mu  zmysły,  odjął  mowę; 
drżał  cały;  posadzono  go  na  krześle  przed  biurem.    Długa, 


Digitized  by 


Google 


479 

chuda  ^  blada  i  koścista  twarz  jenei-ała  Benningscna, 
z  kapeluszem  na  głowie  i  gołym  pałaszom  w  ręku,  mu- 
siała mu  się  wydać  widmem  straszliwóm.  *)  „Najjaśniej- 
szy Panie,  rzekł  jenerał,  jesteś  moim  jeńcem  i  przestałeś 
panowad!  zrzecz  się  korony,  napisz  i  podpisz  natycłimiast 
akt  abdykacyi  na  rzecz  w.  ks.  Aleksandra."  —  Cesarz 
nie  był  w  stanie  odpowiedzieć;  włożono  mu  pióro  do 
ręki.  Miano  zapewne  przygotowami  formę  abdykacyi,  aby 
mu  ją  podyktować;  drżący  i  nieprzytomny  prawie,  miał 
być  posłusznym,  gdy  nowe  krayki  dały  się  dyszeć.  — 
Jenerał  Benningsen,  narzuciwszy  zdetronizowanemu  mo- 
narsze podpis,  którego  wymagano  od  niego,  wyszedł,  jak 
mi  to  kilkakrotnie  powtarzał,  aby  się  przekonać  zkąd 
pochodziły  te  krzyki,  przywrócić  porządek,  i  przedsię- 
wziąć środki  potrzebne  dla  bezpieczeństwa  zamku  i  ro- 
dziny cesarskiej.  Ale  zaledwie  jenerał  Benningsen  prze- 
stąpił próg  pokoju,  gdy  się  rozpoczęła  okropna  scena. 
Nieszczęśliwy  Paweł  pozostał  sam  na  sam  z  ludźmi  przeję- 
tymi osobistą  i  wściekłą  ku  niemu  nienawiścią,  za  niespra- 
wiedliwości, prześladowania  albo  nawet  za  odmowy  jakich 
od  niego  doznali.  Stał  się  zaraz  pi*zedmiotem  ich  naigrawań 
i  niecnych  pokrzywdzeń.  Zdaje  się,  że  śmierć  jego  musiała 
być  z  góry  postanowioną  między  kilku  najzawzięt^zymi 
spiskowymi,  bez  wiedzy  może  przywódzców,  a  przynaj- 
mniój  bez  formalnego  ich  przyzwolenia.  Straszliwe  to 
rozwiązanie,  nieuniknione  prawie  w  Rossyi  w  podobnych 
wypadkach,  przyspieszyły  niezawodnie  krzyki,  które  spo- 
wodowały wyjście  jenerała  Benningsena,  a  napełniły  po- 
zostałych w  sypialni  spiskowych  niepokojem  i  trwogą 
o  samych  siebie.  Hr.  Mikołaj  Zubow,  człowiek  form 
atletycznych,  (którego  dla  rysów  jego  nazywają  Alexym 


')    Zwykły  wyraz  jego  twarzy  byl  raczój  uprzejmy  i  łagodny. 


Digitized  by 


Google 


480 

Orłowem  rodziny  Zubowów)  pierwszy,  jak  powiadają, 
ściągnął  rękę  na  swego  monarchę;  gdy  tę  granicę  raz 
przekroczono,  nic  już  nie  hamowało  sprzysiężonych.  Widzą 
już  w  Pawle  tylko  potworę,  tyrana,  i  nieubłaganego  wroga. 
Jego  znękanie,  uległość  zupełna,  nie  rozbrajają  nikogo; 
czynią  go  tylko  w  ich  oczach  równie  godnym  pogardy 
i  śmiesznym  jak  znienawidzonym.  Biją  go ;  jeden  ze  spi- 
skowych, którego  imię  znane  późnićj,  wypadło  rai  teraz 
z  pamięci,  odpina  szarfę  swoje;  zarzucają  ją  na  szyję  ce- 
sarza; on  targa  się;  groźne  niebezpieczeństwo,  śmierć 
niechybna,  wracają  mu  mowę  i  nieco  siły;  ,,powietrza! 
powietrza!'^  woła,  kładąc  pomiędzy  kołnierz  i  fat^ilną 
szarfę  jedne  z  rąk  swoich,  którą  potrafił  wyrwać  u  mor- 
derców. W  tćj  chwili  spostrzega  czerwony  mundur  ów- 
czesnych oficerów  gwardyi  konnój;  myśli,  źe  to  syn  jego, 
w.  ks.  Konstanty,  pułkownik  tego  pułku,  chce  mu  śmiei*ć 
zadać.  „Daruj  Wasza  Wysokość,  wola,  daruj ! po- 
wietrza! powietrza!"  Sprzysiężeni  odrywają  rękę,  kt<5rą 
starał  się  praedłuźyć  życie  swoje;  ściągają  szarfę  za  oba 
końce  z  okrutną  wściekłością;  już  nieszczęśliwy  car  wy- 
zionął ducha,  a  jeszcze  wieszają  się  u  tój  szarfy;  wloką 
trupa,  potrącają  go  rękami  i  nogami;  wtenczas  tchóiv.o 
owego  spisku  wpadają,  łączą  się  z  tymi  co  dokonali  mor- 
derstwa i  prześcigają  ich  w  okrucieństwie  i  szkaradzie. 
Jenerał  Benningsen  wraca;  nie  wiem,  czy  na  prawdę  był 
zgrozą  przejęty  na  widok  tego,  co  się  stało  a  w  czóm  ża- 
dnego nie  miał  udziału.  Poprzestał  na  położeniu  końca 
tój  ohydnój  scenie.  Tymczasem  okrzyk,  Paweł  nie  żyje! 
dochodząc  do  wszystkich,  a  opóźnionych  spiskowych, 
upaja  ich  radością  a  wyzuwa  ze  wszelkiego  poczucia 
przyzwoitości  i  godności  osobistój.  Rozbiegają  się  z  ha- 
łasem po  korytarzach  i  salonach  pała^ju,  rozpowiadają 
sobie  mniemane  wielkie  czyny  swoje,  wielu  z  nich  do- 
pełnia pijaństwa  rozpoczętego  przy  wieczerzy  i  dostawszy 


Digitized  by 


Google 


461 

się  do  piwnic  przydwornyoh ,    wznosi   toasty   sa    śmieró 
tego,  który  już  żyć  przestał 

*  ,,Pahlen,  na  ozele  drugiój  kolumny,  zbłądziwszy,  jak 
się  zdaje,  w  letnim  ogrodzie,  przybywa  do  pałacu  ze  swą 
gromadą  w  chwili,  gdy  morderstwo  już  było  dokonanóm. 
Powiadają,  ale  twierdzić  tego  nie  śmiem,  że  spóźnił  się 
rozmyślnie,  dla  tego,  by  w  razie  niepowodzenia  spiskowych 
mieć  pozór,  że  przybywa  dla  ich  aresztowania  i  by  wmó- 
wić cesarzowi  Pawłowi,  że  był  jego  zbawcą.  Jakkol- 
wiek bądź,  skoro  przybył  na  miejsce,  nuneA  przybrać 
wszystkie  pozory  wielkiój  czynności,  rozwinąć  ją  nawet 
w  istocie,  nie  szczędzić  rozkazów,  jakich  wymagały  osta- 
tnie wypadki  nocy,  jednóm  słowem,  nie  pominąć  niczego, 
coby  mogło  podnieść  wyłączną  jego  zasługę,  jako  przy- 
wódzcy  całego  przedsięwzięcia,  gorliwego  i  zręcznego 
człowieka. 

„Można  było  ocenić,  jak  podczas  wykonania  zama- 
chu, pomimo  wszelkich  ostrożności  przedsięwziętych  dla 
zapewnienia  mu  skutku,  lada  traf  mógł  wszystkiemu 
przeszkodzić.  Następne  okoliczności  lepiój  jeszcze  tego 
dowiodą. 

„Spisek  istotnie  był  prawie  jednomyślnym  w  wyż- 
szych warstwach  społecznych  i  między  oficerami;  ale  ina- 
czój  rzecz  się  miiJa  z  żołnierzem.  Cała  surowość  i  bez- 
rozumna  niekiedy  wściekłość  Pawła  spadała  zazwyczaj  na 
dygnitarzy,  jenerałów  i  wyższych  oficerów;  im  wyżój  kto 
stał,  tóm  bardziój  był  na  nie  wystawiony;  rzadko  bardzo 
dziwaczna  srogość  jego  dosięgida  żołnierza.  Owszem, 
dostawał  on  ciągle  w  nagrodę  za  parady  i  musztry,  por- 
cye  chleba,  mięsa,  a  nawet  i  ruble.  Trwogi  oficerów 
i  kary,  na  jakie  codziennie  wystawieni  byli,  nie  miały 
więc  nic  bardzo  nieprzyjemnego  dla  prostego  żołnierza; 
przeciwnie  było  to  dla  niego  rodzajem  wynagrodzenia  za 
złe  obejście  się  i  pałki,  jakie  od  nich  ustawnie   odbierał. 

Ksiąic  Adam  Czartoryski.    Tom  1.  81 


Digitized  by 


Google 


482 

Zresztą,  wielkie  znaczenie ,  jakie  miał  żołnierz,  pochlebidio 
jego  dumie;  a  cóż  za  Pawła  było  ważniejszego  nad  pa- 
radę, musztrę,  nogę  zbyt  wcześnie  podniesioną,  lub  nie- 
zapięty  guzik?  Bawiło  żołnierzy  i  podobało  się  im,  że 
Cesarz,  ten  wielki  ich  znawca,  srożył  się  na  oficerów 
i  karał  ich  ciągle,  kiedy  przy  każdój  zręczności  wynagra- 
dzał szeregowców  za  trudy,  bezsenne  noce  i  rozliczne 
niewygody,  na  jakie  byli  wystawieni.  Jednóm  słowem, 
żołnierze,  zwłaszcza  w  gwardyi,  gdzie  wielu  było  żona- 
tych i  z  rodzinami  nawet  żyło  w  pewnym  stosunkowo 
dostatku,  radzi  byli  z  położenia  swojego  za  Pawła  i  przy- 
wiązani do  niego.  Jenerał  Tałyzin,  jeden  z  głównych 
spiskowych,  bardzo  lubiony  przez  swoich  podwładnych, 
podjął  się  był  przyprowadzić  do  zamku  jeden  z  batalio- 
nów pierwszego  pidku  gwardyi,  którym  dowodziŁ  Wy- 
szedłszy z  wieczerzy  Zubowów,  zebrał  swoich  żołnierzy, 
i  chcidi  im  oznajmić,  że  srogość  i  męczące  trudy  ich  rfu- 
żby  zakończą  się,  że  za  chwilę  będą  mieli  cesarza  łago- 
dnego, pobłażliwego,  dobroczynnego,  od  którego  nie  będą 
mieli  powodu  obawiać  się  surowości  dzisiejszo).  Postrzegł 
prędko,  że  słów  jego  słuchano  niechętnie;  żołnierz  zacho- 
wywał ponure  milczenie;  twarze  przybierały  wyraz  gro- 
źny, szemrania  dyszeć  się  dały.  Jenerał  przestał  więc 
siUć  się  na  wymowę,  zakończył  krótkiemi  wyrazami  w  to- 
nie zwykłój  wojskowój  komendy :  pół  obrotu  w  prawo  — 
marsz!  —  i  batalion  sta  wszy  się  na  nowo  machiną,  zwró- 
cił się,  poszedł  i  dał  się  zaprowadzić  do  pałacu  św.  Mi- 
chała, gdzie  wszystkie  wyjścia  obsadził. 

„Hr.  Walery an  Zubow,  pozbawiony  nogi,  którą 
w  kampanii  polskiój  postradał,  nie  mógł  należeć  do  ża- 
dnych z  dwóch  kolumn  spiskowych.  Wszedł  do  zamku 
zaraz  potom,  gdy  wieść  o  śmierci  Pawła  już  się  była 
rozeszła  i  udał  się  do  sali  gwardyi  pieszej ,  aby  się  prze- 
świadczyć o  jćj  usposobieniu.    Przechodząc,  zwrócił  się  do 


Digitized  by 


GooQle       J 


483 

żołnierzy,  winszując  im,  że  dostali  nowego,  młodego, 
cesarza,  ale  to  powinszowanie  nie  dobrze  było  przyjęte, 
i  hr.  Zubow  musiał  wyjść  pośpiesznie,  aby  uniknąć  bar- 
dzo nieprzyjemnych  manifestacyj. 

„Szczegóły  te  dowodzą,  z  jaką  łatwością  prayszłoby 
cesarzowi  Pawłowi  zgnieść  sprzysiężonych ,  gdyby  zdołał 
na  chwilę  wymknąć  się  z  ich  rąk ;  gdyby  ukazał  się  gwar- 
dyi  stojącój  na  dziedzińcu  pałacu,  gdyby  mógł  tylko  wy- 
słać do  niój  jednego  człowieka,  spiskowi  byliby  zgubieni. 
Dokonać  swego  mogli  tylko  nagłym  bardzo  zamachem. 
Dowodzi  to  zarazem,  jak  ułudnym,  niepodobnym  do  wy- 
konania, był  projekt  Aleksandra,  trzymania  ojca  w  ku- 
rateli. Gdyby  cesarz  pozostał  przy  życiu,  krew  popły- 
nęłaby na  rusztowaniach,  zaludniłaby  się  Syberya,  i  stra- 
szliwa jego  zemsta  dotknęłaby  prawdopodobnie  kilku 
członków  jego  rodziny. 

„Powiedzmy  teraz,  co  się  działo  podczas  tój  nocy 
straszliwój,  w  części  pałacu  zamieszkiwano]  przez  rodzinę 
cesarską. 

„W.  ks.  Aleksander  wiedzisJ,  że  zbliżała  się  chwila, 
w  którój  t^jże  samśj  nocy,  miano  zaproponować  jego  ojcu, 
żeby  abdykował  i  zrzekł  się  korony.  Owładnięty  niepo- 
kojem, powątpiewaniem,  tysiącem  trwóg  i  przeczuć  nie- 
jasnych, które  bój  z  sobą  toczyły  w  jego  duszy,  rzucił 
się  całkiem  ubrany  na  posłanie.  Około  pierwszej ,  zapu- 
kano do  drzwi  jego  i  ujrzał  wchodzącego  Mikołaja  Zu- 
bowa,  rozczochranego,  z  twarzą  rozgrzaną  winem  i  do- 
piero co  dokonanóm  morderstwem,  z  ubiorem  w  nieładzie. 
Zbliżył  się  do  W.  Księcia,  który  był  podniósł  się  na 
łożu,  i  powiedział  mu  chrapliwym  swym  głosem:  ,,ff^S2y- 
stko  spełnione !''  —  „Co  spełnione?"  —  zapytał  przerażony 
W.  Książę.  Miał  słuch'  tępy,  a  może  lękał  się  zrozumieć 
to,  co  mu  powiedzieć  miano,  kiedy  Zubow  z  swój  strony 
bał  się  oznajmić  wyraźnie,  co   się  stało.     To  przedłużyło 

31* 


Digitized  by 


Google 


484 

nieco  rozmowę;  śmierć  ojca  tak  była  daleką  od  myśli 
W.  Księcia,  że  jój  możności  nawet  nie  przypuszczał. 
Postraegł  nareszcie,  że  lir.  Zubow  nie  wyrażając  się  ja- 
sno, mówił  ciągle  do  niego:  Najjaśniejszy  Panie ^  kiedy 
W.  Książę  myślsJ  zostać  tylko  regentem.  Ta  okoliczność 
nie  dała  mu  pozostać  długo  w  niepewności.  W.  Książę 
wpadł  w  największą  boleść,  w  rozpacz  najstraszliwszą. 
Możnaż  się  temu  dziwić?  Ambitni  nawet  nie  mogą  po- 
pełnić zbrodni,  albo  czuć,  że  się  stali  do  niój  powodem, 
bez  drżenia  —  a  W.  Książę  wtenczas  ambitnym  wcale 
nie  był,  nie  był  nim  nigdy  z  natury;  myśl,  że  się  stał 
powodem  śmierci  ojca,  była  dla  niego  okropną;  uczuł 
miecz  przenikający  jego  sumienie  i  zdało  mu  się,  że  ni- 
czóm  niezatarta  plama  przywiązaną  będzie  na  zawsze  do 
jego  imienia. 

„Tymczasem  wieść  o  buncie  i  zamachu  na  życie  ce- 
sarza dosda  do  pokojów  cesarze wój;  skoczyła  z  łóżka 
i  ubrała  się  na  prędce.  Wiadomość  o  dokonanój  zbro- 
dni wzruszyła  ją  do  nieopisania;  zdziwienie^  bojaźń,  żal 
po  małżonku,  trwoga  o  siebie  samą,  miotały  nią.  Kzadko 
cesarzowe,  księżniczki  zagraniczne  i  te  z  należących  do 
rodziny,  które  los  w  Bossyi  umieścił,  mogły  i  mogą  po- 
wstrzymać się  od  przypuszczenia  czasem  myśli,  że  jakie 
niespodziane  zdarzenie  może  im  dać  wyłączne  panowanie; 
w  najgłębszych  tajnikach  duszy  tkwi  tam  nieraz  chociażby 
chwilowe  marzenie  o  podobnym  obrocie  rzeczy,  tak  czę- 
sto powatrzającym  się,  tak  zgodnym  z  tradycyą  i  poję- 
ciami, ze  skłonnością  nawet  i  urokiem  tego  kraju. 

„Cesarzowa  Marya  ukazała  się  spiskowym,  niopanu- 
jąca  nad  sobą,  zrozpaczona,  gwałtowna.  Napełniła  krzy- 
kiem swoim  przedpokój  i  korytarze,  prowadzące  do  jój 
apartamentu.  Postrzegłszy  grenadyerów,  zwróciła  się  ku 
nim  i  powtórzyła  kilkakroó:  „Kiedy  już  niema  cara,  kiedy 
on  padł  ofiarą  zdrajców,  ja  jestem  waszą  carową,  ja  jedna 


Digitized  by 


Google 


486 

jestem  waszą  prawowitą  panią;  brońcie  miiie  i  idźcie  za 
mnąj!"  Jenerał  Benningsen  i  hr.  Pahlen,  któray  właśnie 
dla  przywrócenia  porządku  byli  przyprowadzili  do  zamku 
oddział  doborowego  żołnierza,  na  którym  polegać  mogli, 
starali  się  ją  uspokoić  i  zaledwo  z  trudnością  i  prawie 
gwałtem  zdołali  ją  odprowadzić  do  jój  pokojów.  Zaledwo 
tam  się  znalazła,  znowu  wyjść  próbowała,  pomimo  po- 
stawionych u  jój  drzwi  szyldwachów.  W  pierwszój 
chwili  zdawała  się  być  zdecydowaną  na  wszystko,  żeby 
pochwycić  rządy  państwa  i  pomścić  się  śmierci  swego 
małżonka.  Ale  cesarzowa  Marya  ani  w  powierzchowno- 
ści ani  w  naturze  swojój  nie  posiadała  nic  z  tego,  co 
pociąga,  wzbudza  zapał  i  poświęcenie  bez  granic.  Po- 
ważana i  szanowana  powszechnie,  nie  obudzała  uczuć 
porywu  i  uniesienia  bez  rachuby.  Słowa  jój  i  powta- 
rzane przemowy  żadnego  nie  wywarły  wrażenia  na  żoł- 
nierzu. Przyczynił  się  może  do  tego  i  zagraniczny,  nie- 
miecki akcent,  jaki  zachowała,  mówiąc  po  rossyjsku. 
Szyldwachy  broń  przed  nią  skrzyżowały.  Cofnęła  się 
zmieszana,  zrozpaczona,  a  gorzkie  uczucie  upokorzenia 
i  gniewu  z  powodu  daremnie,  bez  najmniejszego  powo- 
dzenia wyjawionój  ambicyi,  musidio  powiększać  jeszcze 
boleść,  jakiój  doznawała. 

„Nic  nigdy  nie  wiedziałem  o  pierwszóm  spotkaniu  się 
syna  i  matki  po  dokonanym  zamachu.  Co  powiedzieli 
sobie?  jak  mogli  sobie  wzajemnie  tłumaczyć  to,  co  się 
stało?  Zrozumieli  się  późniój  i  oddali  sobie  sprawiedli- 
wość, ale  w  tych  pierwszych  i  straszliwych  chwilach, 
cesarz  Aleksander  przybity  wyrzutami  sumienia  i  rozpaczą 
zdawał  się  nie  być  w  stanie  przemówić  ani  słowa  albo 
pomyśleć  o  czómkolwiek  bądź.  Cesarzowa  zaó  matka  ze 
swojój  strony  znajdowała  się  w  stanie  najwyższój  exal- 
tacyi,  żalu  i  zawziętości,  pozbawiającój  ją  wszelkiój  miary 
i  wszelkiego  zastanowienia.     Wśród  straszliwego  zamię- 


Digitized  by 


Google 


486 

szania,  jakie  panowało  w  całym  pałacu^  jedna  tylko  młoda 
Cesarzowa,  pomiędzy  członkami  cesarskiój  rodziny,  zaclio- 
wała  według  świadectwa  wszystkich,  przytomność  umy- 
słu. Cesarz  Aleksander  powtarzał  to  nieraz.  Starała  się 
go  pocieszyć,  wlać  w  niego  odwagę  i  zaufanie  w  siebie. 
Nie  opuściła  go  od  dnia  poprzedniego,  i  chwilowo  odda- 
lała się  tylko,  aby  uspakajać  o  ile  podobna  teście  swoje, 
zatrzymać  ją  w  wewnętrznych  pokojach  i  doprowadzić 
do  zaniechania  gniewnych  uniesień ,  które  mogły  stać  się 
niebezpiecznemi,  kiedy  spiskowi  upojeni  powodzeniem, 
a  wiedzący  ile  jój  zemsty  obawiać  się  powinni,  byli  pa- 
nami zamku.  Jednóm  dowem,  w  tój  straszliwo]  nocy, 
kiedy  wszyscy  aktorowie  dramatu  sprzecznemi  miotani 
byli  uczuciami,  jedni  przechwalali  się  ze  swego  tryumfu, 
drudzy  pogrążeni  byli  w  boleściach  i  rozpaczy,  cesarzowa 
Elżbieta  pozostała  jedyną  niejako  władzą,  która,  wywie- 
rając wpływ  bezpośredni,  a  przez  wszystkich  uznany, 
stała  się  prawdziwym  pośrednikiem  pociechy,  pokoju 
i  zgody,  między  jśj  małżonkiem,  teścia  i  spiskowymi. 

„Cesarz  Aleksander  w  początkach  panowania  znaj- 
dował się  w  obec  morderców  swojego  ojca,  w  położeniu 
trudnóm,  fałszywóm  i  najprzykrzejszóm.  Przez  kilka 
miesięcy  czuł  się  zupełnie  od  nich  zależnym  i  pozbawio- 
nym wszelkiój  swobody  działania.  Głównym  tego  powodem 
było  własne  jego  sumienie  i  to  wrodzone  uczucie  słuszności, 
które  i  późniój  nie  pozwoliło  mu  postąpić  stanowczo  ze 
spiskowymi  i  najwinniej szych  z  pomiędzy  nich  oddać  ramie- 
niu sprawiedliwości.  Aleksander  wiedział,  że  prawie  od 
chwili  wstąpienia  na  tron  cesarza  Pawła,  sprzysiężonie 
istniało  we  wszystkich  niemal  umysłach,  ale  że  ci,  którzy 
osobiście  przyłożyli  rękę  do  jego  wykonania,  nie  pierwój 
przystali  na  to,  aż  kiedy  ich  zapewniono  o  przyzwoleniu 
z  jego  strony.  Jakże  ich  karać,  kiedy  to  przyzwolenie 
(w  jakiejkolwiek  bądź  formie  i  z  jakiemi  bądź  zastrzeżeniami 


Digitized  by 


Google 


487 

udzielone  bjó  mogło)  istotnie  otrzymanóm  zostało?  Jak 
w  oczacli  sprawiedliwości  oddzieli<5  najwinniejszych  od  mniój 
winnycłi ,  do  rzędu  który cłi  należały  wszystkie  znakomitości 
armii  i  salonów  w  obydwóch  stolicach,  wszyscy  wyżsi 
oficerowie  gwardyi?  Żadna  z  osób  należących  do  towa- 
rzystwa petersburgskiego  uniknąóby  tego  nie  mogła.  Jak 
w  oczach  prawa  ustanowić  stopniowanie  winy  między 
tymi,  którzy  dokonali  czynu,  a  tymi,  co  chcieli  tylko  panu- 
jącego z  tronu  dożyć?  Zmuszenie  go  do  abdykacyi,  nie 
byłoż  targnięciem  się  na  jego  osobę,  a  w  razie  oporu 
i  walki,  nie  sprowadzałoż  możności,  konieczności  prawie, 
targnięcia  się  na  jego  życie?  Grdyby  mordercy  sami  jedni 
stawiani  byli  przed  trybunały,  nie  omieszkaHby  sprowa- 
dzić i  powołać  przed  nie  innych  spiskowych,  a  dla  obrony 
własnój  nie  zaniechaliby  niezawodnie  oprzeć  się  na  udzie- 
lonćm  przez  W.  Księcia  przyzwoleniu.  Heż  trudności 
spotykało  się  na  tój  drodze?  i  możnaż  było  wymagać, 
aby  Aleksander  wystawił  się  na  to  wszystko?  Niesłusznie 
więc  wyi*zucają  mu,  że  nie  ukarał  natychmiast  i  pod  miecz 
prawa  nie  oddał  właściwych  morderców  swojego  ojca, 
którzy  tę  zbrodnię  popełnili  wbrew  najwyraźniejszój  jego 
woli.  Zresztą,  długo  nie  wiedział  on  ich  nazwisk;  miano 
interes  ukrywać  je  przed  nim.  Nikt  ze  spiskowych  nie 
chci^  ich  wydać,  bo  wszyscy  czuli  własne  niebezpie- 
czeństwo i  solidarność  swoje  w  tój  sprawie.  Aleksander 
po  kilku  zaledwo  latach  i  stopniowo  dowiedział  się  o  na- 
zwiskach morderców.  Sami  dobrowolnie  poszli  na  wy- 
gnanie lub  wygnani  zostali  na  Kaukaz,  za  udziałem  na- 
wet licznój  kategoryi  spiskowych,  którzy  pozostawszy 
przy  posadach  swoich  postarali  się  usunąć  ich  z  oczu  pu- 
bliczności. Wszyscy  poginęli  marnie,  zacząwszy  od  hr. 
Mikołaja  Zubowa,  który  rychło  po  wstąpieniu  na  tron 
Aleksandra,    nie   śmiejąc  pokazać  się   u   Dworu,    umarł 


Digitized  by 


Google 


488 

w  przjmusowóm  schronieniu,  trawiony  chorobą,  zgryzo- 
tami i  zawiedzioną  ambicją. 

„Zważywszy  wszystkie  te  okoliczności ,  przychodzi  się 
do  przekonania,  że  cesarz  Aleksander  nie  mógł  inaczój 
postąpić  niż  postąpił,  chociaż  matka  jego  nie  przestała 
się  tego  domagać.  Nie  mogąc  poprowadzić  tój  fatalnój 
i  ohydnój  sprawy  drogą  otwartą,  publiczną  i  legalną,  po- 
szedł za  popędem  własnych  swych  uczuć.  Znienawidził 
tych,  którzy  go  pierwsi  skłonili  do  warunkowego  cho- 
ciaż przyzwolenia  na  spisek.  Nie  zaniechał  poszukiwań 
dla  wykrycia  istotnych  morderców  swego  ojca,  a  poprze- 
stał na  ich  śmierci  marnój  i  nikomu  nieznanśj  na  Kau- 
kazie lub  tśż  w  jednym  z  odległych  korpusów  armii. 
Niebo  samo  zdawało  się  sprzyjać  jego  pomście,  zgon 
ich  przyśpieszając.  Aleksander  uczynił  zadość  nieustan- 
nym naleganiom  matki,  którój  surowość  ścigała  ciągle 
głównych  wykonawców  zamachu.  Jenerała  Benningsena 
nie  ujrzano  nigdy  u  Dworuj  stracił  posadę  jenerał-gu- 
bernatora  Litwy,  którą  oddano  jenerałowi  Kutuzowowi. 
Zaledwo  pod  koniec  1806  roku,  znane  zdolności  woj- 
skowe jenerała  Benningsena,  wyprowadziły  go  znowu  na 
widownią  i  zniewoliły  Aleksandra  do  postawienia  go  na 
czele  armii,  która  walczyła  pod  Pruską  Iławą  i  Fried- 
landem.  Książę  Platon  Zubow,  pozorny  przywódzca  sprzy- 
siężenia,  nie  dostał  żadnego  urzędu,  pomimo  wszystkich 
krzątań  się  swoich,  a  czując  jak  widok  jego  niemiłym 
był  cesarzowi,  zamknął  się  na  wsi,  w  dobrach  swoich; 
chciał  wprawdzie  za  pomocą  niewczesnego  małżeństwa 
z  piękną  Polką  uprzyjemnić  sobie  życie,  błąkał  się  z  nią 
za  granicą,  ale  nie  spotykając  nigdzie  poszanowania, 
umarł  wkrótce ,  nieżałowany  przez  nikogo.  Widzieliśmy, 
jakim  sposobem  oddalony  został  hr.  Pahlen;  toż  samo 
spotkało  hr.  Panina.  Po  kilku  miesiącach,  przed  wyja- 
zdem na  koronacyą,    cesarz  odj^  mu  tekę  spraw  zagra- 


Digitized  by 


Google 


489 

nicznych.  Obydwaj  ci  twórcy  spisku,  oddani  pod  nad- 
zór najwyższój  połicyi,  otrzymali  rofkoz,  nie  tylko  nie 
pokazywania  się  u  Dworu,  ale  nawet  nie  znajdowania 
się  nigdy  w  blizkości  miejsca,  do  któregoby  cesarz  przy- 
jechał. Zawód  ich  został  złamany,  zniszczony.  Zmuszeni 
wyrzec  się  na  zawsze  spraw  publicznych,  będących  ich 
żywiołem,  musieli  odtąd  wlec  swój  żywot  w  odosobnieniu 
i  niepamięci  zupełnśj,  z  którój  już  nigdy  nie  wyszli. 
Trzeba  uznać,  że  kara  jaka  ich  i  kilku  innych  dosięgła, 
była  właśnie  najboleśniejszą,  powiedziałbym  najsurowszą, 
jaka  spotkać  ich  mogła. 

„Ale  ze  wszystkich  winnych,  cesarz  Aleksander  naj- 
srożój  ukarał  siebie  samego.  Nie  możnaby  dostatecznie 
wysłowić,  jak  boleść  jego,  żal,  zgryzoty,  które  ciągle  sta- 
rał się  w  sobie   rozżarzać,    były  głębokie   i  wzruszające. 

„Dzień  koronacyi  zbliżał  się.  W  końcu  sierpnia 
1801  r.  Dwór  i  cały  Petersburg  przeniósł  się  do  Mo- 
skwy. Wśród  przepychu  wielkości,  wśród  najświetniej- 
szych a  pełnych  rozmaitości  zabaw,  jakie  otaczały  młodego 
cesarza,  wśród  oznak  miłości  i  uwielbienia,  jakie  odbierał 
zewsząd,  mogłem  z  zupełną  pewnością  oceniać,  co  się 
działo  w  jego  duszy.  Uroczystości,  przyjęcia,  wszystkie 
obrządki  koronacyjne  przypominały  mu  niezawodnie  je- 
szcze żywiój  ojca,  praechodzącego  też  same  miejsca,  wstę- 
pującego z  tąż  samą  okazałością  na  też  same  stopnie  tronu, 
który  miał  być  splamiony  krwią  jego,  i  zbezczeszczony 
jego  trupem.  Cały  zewnętrzny  blask  najwyższśj  władzy, 
zamiast  podniecania  ambicyi,  zadowalniania  próżności 
Aleksandra,  zaogniał  tylko  wewnętrzną  jego  mękę.  Ni- 
gdy, zdaje  mi  się,  nieszczęśliwszym  się  nie  czuł.  Całe  go- 
dziny spędzał  sam,  w  milczeniu,  z  utkwionym  w  punkt 
jeden,  osłupiałym  wzrokiem.  Powracały  one  codzień, 
a  wtenczas  nikogo  nie  chciał  mieć  przy  sobie.  —  Ze  mną 
jednym  czuł   się   najswobodniejszym,    najmniój    się  przy- 


Digitized  by 


Google 


_    490 

inuszał;  mnie  jednemu  od  dawna  był  powierzył  tajenme 
swe  myśli  i  trosld;  mnie  tćź  prędzój  niż  komu  innemu 
dozwolonóm  było  wchodzić  do  jego  gabinetu  w  diwilacłi 
taldego  upadku  na  duchu,  takich  rozpaczliwych  zgryzot. 
Czasem  tćż,  nie  zważając  na  zakaz  istniejący  dla  wszy- 
stkich^ wchodziłem,  kiedy  te  straszne  rozpamiętywania 
przeciągały  się  zbyt  długo.  Starałem  się  odei^waó  go  od 
nich,  przypominając  mu  obowiązki  i  prace,  do  jakich  był 
powołany.  Aleksander  zapatrywał  się  na  nie  jak  na  cię- 
żar, który  dźwigać  musiał,  ale  siła,  nadmiar  jego  zgry- 
zot, własna  jego  względem  samego  siebie  niesłuszność, 
pozbawiały  go  wszelkiój  energii.  —  Na  moje  upomnie- 
nia, na  słowa  pociechy  i  nadziei,  odpowiadał  mi  zawsze: 
„Nie,  to  niepodobna;  na  to  niema  lekarstwa.  Muszę 
cierpieć;  jak  chcesz  żebym  cierpieć  przestał?  to  zmienić 
się  nie  może!"  Wszyscy,  co  się  zbliżali  do  niego,  oba- 
wiali się  nieraz,  aby  umysł  jego  dotkniętym  nie  został, 
a  ponieważ  ja  jeden  mogłem  wtenczas  mówić  z  nim  swo- 
bodnie, od  serca,  więc  mię  ustawnie  do  tego  nakłaniano, 
i  zdaje  mi  się,  iż  moje  starania  przyczyniły  się  tóż  w  czę- 
ści do  tego,  że  młody  cesarz  nie  uległ  pod  ciężarem  stra- 
szliwo) myśli ,  jaka  go  prześladowała.  W  kilka  lat  pó- 
źniój,  wielkie  wypadki  europejskie,  w  których  cesarz 
Aleksander  coraz  większy  i  coraz  świetniejszy  miał  udział, 
stały  się  dla  niego  pociechą  i  może  nawet  przez  ten  czas 
pochłaniały  wszystkie  jego  władze.  Ale  przekonany  je- 
stem, iż  późnićj  nawet,  taż  sama  myśl  straszliwa  odzy- 
skawszy na  nowo  dawną  nad  jego  umysłem  władzę,  stała 
się  przy  końcu  dni  jego  powodem  moralnego  upadku, 
zniechęcenia  do  życia  i  przesadzonój  może  dewocyi,  jakkol- 
wiek ta  ostatnia  jedyną  każdego  człowieka  rzetelną  stanowi 
podporę  w  najdotkliwszych  cierpieniach  ziemskiego  żywota. 
Kiedy  czasami  rozmowa  zwracała  się  na  ten  smutny 
przedmiot,    cesarz  Aleksander  opowiadał  mi  jeszcze  nie- 


Digitized  by 


Google 


4Q1 

raz  szczegółowo  projekt  swój  osadzenia  ojca  w  pi^acu  św. 
Michała  9  i  oddania  mu  późniój,  stosownie  do  możności 
innych  rezjdencjj  cesarskich  na  wsi.  —  ,,Ale,  mawiał, 
pałac  Św.  Michała  to  była  jego  ulubiona  rezydencja;  tam 
dobrzeby  mu  było;  miałby  do  swego  użytku  cały  ogród 
zimowy  i  przechadzki  i  przejażdżki  konno."  —  Aleksan- 
der chciał  tam  zbudować  maneż  i  teatr;  myślał,  iż  w  tym 
szczupłym  obwodzie  potrafi  zgromadzić  wszystkie  przyje- 
mności życia,  wszystko,  co  ojca  jego  bawiło;  myślał,  że 
ojciec  poprzestałby  na  tóm  i  czułby  się  szczęśliwym.  Są- 
dził go  według  siebie. 

„Aleksander  w  szlachetnym  swoim  charakterze  miał 
zawsze  coś  niewieściego,  ze  wszystkiemi  miłemi,  dobre- 
mi,  ale  tóż  i  ujemnemi  tego  następstwami.  Zdarzało 
mu  się  często  układać  w  wyobraźni  swojój  projekta, 
które  mu  się  podobały,  ale  których  niepodobna  było  zgo- 
dzić z  rzeczywistością.  Na  takim  idealnym  fundamencie 
wznosił  on  późniój  całe  gmachy,  które  wykończał  szcze- 
gółowo, z  największóm  zamiłowaniem.  Nic  zresztą  bar- 
dziej praktycznie  niemożliwego,  nad  ten  romans  przez 
Aleksandra  wymarzony,  uszczęśliwienia  ojca,  odjąwszy 
mu  razem  z  koroną  możność  dręczenia  i  rujnowania  kraju. 
W  Rossyi  było  to  jeszcze  bardziój  niepodobnym  do  wy- 
konania niż  gdziekolwiek  bądź.  Aleksander  był  wtenczas 
nie  tylko  młodym  i  bez  doświadczenia;  posiadał  jeszcze 
ufne  i  ślepe  niedoświadczenie  dziecięcia,  i  te  rysy  pier- 
wotnego jego  charaktaru,  zaledwo  się  po  kilku  latach 
rzeczywistego  życia  zatarły. 

„Zdało  mi  się  stosownóm,  powiedzieć  wszystko  o  naj- 
opłakańszój  katastrofie,  jaką  się  rozpoczęło  panowanie  ce- 
sarza Aleksandra,  bo  był  to  najlepszy  sposób  oddania 
sprawiedliwości  temu  monarsze,  o  którym  rozpuszczano 
tyle  krzywdzących  pogłosek,  które  czernią  pamięć  jego. 
CjJa  prawda,    bez  żadnych  zastrzeżeń,    oczyszcza  go  zu- 


Digitized  by 


Google 


492 

pełnie  z  niecnych  oskarżeń  i  tłumaczy^  jakim  sposobem 
wciągnięty  został  do  czynu  wbrew  przeciwnego  jego  my- 
ślom i  wszystkim  skłonnościom,  i  dla  czego  nie  mógł  po- 
kazać światu,  że  dosyć  surowo  karze  ludzi,  którzy  go 
zgrozą  przejmowali.  Dla  ocalenia  pamięci  cesarza  Ale- 
ksandra od  niecnćj  i  straszliwój  plamy,  wystarczało  mi, 
z  najskrupulatniejszą  ścisłością  odmalować  jego  niewin- 
ność, całkowite  niedoświadczenie ,  charakteryzujący  go 
brak  wszelkiój  ambicyi,  dochodzący  do  tego,  że  pragnął 
raczój  uniknąć  tronu  niżeli  nań  wstąpić;  a  potom  opo- 
wiedzieć przeważne,  pozorne  a  nawet  i  zaszczytne  po- 
budki, jakie  przed  nim  roztoczyć  umiano,  aby  go  skłonić 
nareszcie  do  udziału  w  czynie,  którego  rozwiązania  nie 
przypuszczał  nawet,  a  który  raz  spełniony  stał  się  dla 
niego  źródłem  straszliwych  udręczeń  i  nad  którym  boW 
pr/ez  całe  swe  życie.  Zdawszy  sobie  sprawę  z  tych  wszy- 
stkich okoliczności,  przyznać  należy,  że  według  wszelkiój 
sprawiedliwości,  jeżeli  często  litować  się  można  nad  Ale- 
ksandrem, to  nigdy  go  potępić  się  nie  godzi.^' 


KONIEC  TOMU  PIERWSZEGO. 


Digitized  by 


Google 


DODATKI. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


I. 

Sigismundus  Augustus  Sei  &ratia  Eei  Foloniae,  Mag. 

H.  L  etc. 


Significamus  praesentibus  literis  nostris  quorum  interest ,  uniyersis ; 
Eam  foisse  semper  Illustrium  Ducuni  de  Czartorisko  familiae  dignitatem 
nt  a  Serenissimis  Poloniae  Regibus  antecessoribus  nostris.  ac  a  nobis  ipsis 
qnoque  multis ,  iisque  grayissimis  de  causis ,  singularis  illius  ratio  ha- 
beretnr.  Nam  et  antiquissima  est,  et  cum  inclita  Jagellonum  familia  ex 
qua  nos  patemum  genus  ducimus,  sanguinis  yinculo  coniuncta.  —  Hue 
accedit,  quod  qui  ex  hac  familia  processerunt ,  singulań  semper  erga 
Serenissimos  Principes  suos  studio  et  obseryantia  fuerunt.  fidemque 
suam  illis  ac  R.  P.  integram  et  constantem  omnibus  in  rebus  tam  dom  i 
quam  foris  probaverunt;  quo  factum  est  ut  yicissim  Serenissimi  Princi- 
pes majores  nostri ,  cum  ob  alias  causas ,  tum  ob  hanc  illorum  praestan- 
tem  fidem,  ingensque  de  se  ac  R.  P.  sua,  bene  merendi  studium,  et  charos 
semper  habuerint ,  et  maximis  quibusque  honoribus  dignos  judicaverint, 
quos  quidemin  R.  P.  praecipuos  semper  illos  gessisse  constat.  —  Hanc 
familiae  et  majorum  suorum  dignitatem  non  modo  conseryayit,  yerum 
etiam  auxit  Ulustris  et  MagniUcus  Alexander  J)ux  Czarlorysidy  Terrarum 
nostrarum  Yolyniae  Palatinus ,  qai  ab  ineunte  aetate  ad  hoc  U8que  tempus 
per  omnes  et  aetatis  et  honorum  gradus ,  ita  se  et  publice  et  priyatim  ges- 
sit,  ut  maximam  ingenii ,  prudentiac,  fortitudinis,  probitatisque ,  ac  fidei 
constantis  erga  nos  ac  R.  P.  cum  apud  omnes  alios ,  tum  apud  nos  laudem 
meruerit,  ac  ob  has  yirtutes  ea  praemia  et  ornamenta ,  quibus  nunc  inter 
caeteros  eminet,  a  nobis  consecutus  fuerit,  quamquidem  ejus  laudem  non 
parum  auget  praeclara  Ulustris  ac  generosi  ducis  Michaelis  Czartoryski 
lilii  ejus  legitimi  indoles,  qui  in  juyenili  aetate  sua,  magna  dat  sin- 
gularis yirtutis,  ingenii,  et  in  rebus  gerendis  dexteritatis  suae  docu- 
menta;  bonamque  spem  facit,  se  a  patema,  majorumque  suorum  yirtute 
non  esse  degeneraturum  imo  daturum  operam,  ut  progressu  aetatis ,  non 
solimi  y eterem  familiae  suae  dignitatem  retinere  yerum  etiam,  pro 
yirili  sua  amplificare  possit.  —  Is  itaque  Illustris  et  Magnificus  Dux 
Alexander  Czartoryski  Yolyniae  Palatinus  exliibuit  nobis  literas  Sere- 
nissimi olim  Principis  domini  Wladislai  Hungariae  et  Poloniae  Regis 
magni  patrui  nostri  in  pargameno  scriptas,  et  sigillo  eiusdem  appenso 
communitas,  quibu8  serenitas  illius  Ducibus  de  Czartorysko  pro  sua 
singulari  erga  hanc  familiam  gratia,  insigni  Ducali,  quod  yulgari  lingua 
nostra  Pogoma  dicitur,  pro  sigillo  uti  permisit  et  concessit,  peteus  a  no- 


Digitized  by 


Google 


496 

bis  ut  eas  literas  descńbere,    ac  antoritate  nostra  approbare  et  confir- 
mare  dignaremnr,  quaram  literarum  tenor  est  talia: 

In  Nomine  Domini  Amen. 

ad  perpetuam  rei  memoriam. 

Nos  Wladislaus,  Dei  gratia  Rex  Hungariae,  Poloniae,  Dalmatiae, 
Croatiae,  Rasciae,  Seruiae,  Sclayoniae:,  nec  non  terrarum  Ora- 
coyiae,  Sandomiriae,  Siradiae,  Lancitiae,  Caiayiae,  Łithuaniae 
princeps  snpremas ,  Pomeraniae  Russiaeqae  Dominus  et  Haeres. 

Significamos  tenore  praesentimn,  qaibus  expedit  uniyersis,  prae- 
sentibos  et  futnris  noticiam  praesentium  habituris.  Qaomodo  cnpientes 
Fratrum  nostrorum  ILlastrium  Dominomm  lyonis ,  Alexandri  et  Michae- 
lis  Ducum  de  Czartorysko,  honori  intendere  qui  singulań  affectione  et 
fidelitate  erga  nostram  Maiestatem,  et  inclitam  coronam  re'gni  nostri 
Poloniae  se  exliibent  et  exercent.  Pro  eorum  Dncali  statu  et  promotione 
praehabita  matura  deliberatione ,  et  consilio  Praelatomm  et  Baronom 
nostrorum,  tam  Poloniae  quam  Hungariae  Regnortun,  praefatos  Duces 
consangaineos  nostros  communiter  et  diyisim,  sigillo  eorum  ducali  frui 
quo  ex  avo  et  patre  ipsorum  uti  con8veverunt,  scilicet  equo  cui  supersedet 
yir  armatus  gladium  eyaginatum  in  manu  tenens ,  yolumus ,  decemimus, 
approbamus  et  concedimus  perpetuo  ac  in  aeyum:  in  cuius  rei  testimoniam, 
sigillum  nostrum  praesentibus  est  appensum.  Actum  Budae .  feria  quinta 
proxima  antę  festum  Sancti  Viti  A.  D.  MCCCCXIilI.  —  Praesentibus 
idem  Reyerendis  in  Christo  Pa  tribus,  Dominis,  Simone  Agriensi,  Pe- 
tro  Canadiensi,  Episcopis,  Magnificisque  Łaurentio  de  Hederwara  Kegni 
Hungariae,  Luca  de  Górka ,  Posnaniensi  Petro  Odrowasz  de  Sprowa  Leo- 
poliensi  Palatinis,  Łaurentio  de  Kalinowa  Syradiensi,  Gregorio  Branicze, 
Kadomiensi  Gastellanis,  ac  aliis  pluribus  fide  dignis.  Datum  per  manus  Ma- 
gnificorum,  Joannis  de  Konieczpolie,  Cancellarii,  et  Petri  Woda  de  Szcze- 
koczin,  yice- cancellarii  Regni  Poloniae,  sincere  nobis  dilectorum.  Ad 
relationem  mag^nifici  Petri  Odrowasch  de  Sprowa ,  palatini  Łeopoliensisr 

Nos  itaque  Sigismundus  Augustus  Kex  praenominatus  exigentibus 
id  singularibus  praedicti  Ulustris  et  magnifici  Alexandri  Ducis  Czartory- 
ski, Terrarum  Wolyniae  Palatini ,  erga  nos  ac  Rempubl.  regni  nostri  me- 
ritis ,  literas  supra  scriptas ,  non  solum  quemadmodum  a  nobis  petitum 
est.  ad  yerbum  describi  fecimus,  easque  autoritate  nostra  regia  appro-, 
bayimus  et  confirmayimus ,  quemadmodum  approbamus  et  confirmamus 
praesentibus  literis  nostris  decementes  eas  robur  debitae  et  perpetuae 
firmitatis  obtinere  debere,  yerum  etiam  profitemur  nos  omnia  quae  ad 
hanc  familiam  omandam  et  amplificandam  pertinebunt  Hbenter,  quan- 
tum  in  nobis  erit  et  cum  se  occasio  dederit  facturos  esse.  —  In  cuius 
rei  testimonium  praesentes  manu  nostra  subscripsimus  et  sigillo  nostro 
communiri  fecimus.  Datum  Łublini  in  conyentione  regni  nostri  gene- 
rali,  25   die    Maii,  A.  D.  MDLXIX  regni  vero  nostri  XL. 

Sigismundus  Augustus  Rex 

sst. 


Digitized  by 


Google 


4117 


11. 


Katarzyna  II.  do  ks.  Augusta  Czartoryskiego. 


Mr.  le  Prince  Palatin!  Votre  zMe  patriotiqne  autant  que  Votre 
facon  de  penser  k  Pogard  des  intórdts  de  mon  empire,  si  ótroitement 
lićs  ayec  ceux  de  la  Rque,  me  sont  teliement  connus  qae'danf)  la 
crise  prósente  des  affaires.  je  crois  pouyoir  me  dispenser  d'animer  en 
Vous  Tun  ^t  de  Vous  exliorter  k  toute  la  fermetó  dont  Vous  śtes  ca- 
pable,  dans  Tautre.  —  Je  voas  fais  donc  cette  lettre  plutót  pour  satis- 
faire  au  dósir  que  j'ai  de  Vous  distinguer  en  t^ute  occasion,  en  Vou8 
donnant  des  marques  róiteróes  de  mon  afifection  et  de  la  confiance 
particuli^re  que  je  mets  dans  la  droiture  de  yos  sentiments.  —  Je  suis 
plus  que  persuadće  que  dans  une  occasion  si  importante  Vous  les 
ferez  yaloir  si  efficacement  que  le  bien  de  Yotre  patrie  rexige,  et  au- 
tant que  j*ai  liea  de  me  le  promettre  de  Votre  attaohement  pour  moi.  — 
J'y  concourrerai  de  mon  mieux  et  en  yraie  amie  et  allióe  de  la  Rćpu- 
blique.  —  Mon  ambassadeur  est  dój&  instruit  de  mes  intentions  k  cet 
ćgard,  et  pour  lui  faccliter  labesogne  je  yiens  de  nommer  le  prince  Ni- 
colas Repnin  mon  ministre  plenipoteniaire ,  pour  agir  conjointement 
ayec  lui.  —  Je  dósire  d'ailleurs  tr6s-fortement  que  la  nouyelle  61ection 
se  fasse  ayec  le  plus  d'ordre  et  ayec  le  moins  de  troubles  qu'il  est  pos- 
sible;  c'est  k  Votre  prudence  et  k  ceUe  de  Vos  amis,  que  je  reconnais 
aussi  pour  les  miens ,  que  je  m*en  remets ,  Vous  assurant  au  reste  que 
je  serai  inyariablement  Votre  tres-affectionnóe. 

k  St.  Pótersbourg,  22  Octobre  1763. 

Caterine. 


Ksiąłf  Adam  Ctarioryskl.    Tom  I.  32 


Digitized  by 


Google 


498 


III. 

Nous  soussignós,  ambassadeur  extraordinaire  et  le  ministre  plónipt. 
de  S.  M.  rimpćratrice  de  toutes  les  Russies,  instruits  par  nos  ordres  de 
la  vraie  et  inóbranblable  intention  de  Notre  tr^s-gracieuse  Souveraine, 
ne  balancons  nuUement  d^assurer  la  familie  du  prince  Czartoryski,  Po- 
niatowski et  tous  leurs  amis,  que  dans  la  cńse  ou  se  trouvent  mutuelle- 
ment  les  affaires  de  Pologne,  S.  M.  Tlmpóratrice  de  t.  1.  R.  est  ferme- 
ment  rósolue  de  leur  donner  son  aide  et  assistance,  qui  assnróment  ne 
sera  employóe  ni  faiblement,  ni  k  demi,  mais  bien  en  temps  et  bien 
avec  teut  le  poids  que  le  ciel  a  mis  entre  ses  mains;  et  que,  quand 
m^me  qnelque  dósastre,  que  Dieu  veuille  emp^cber,  arriverait  k  la  per- 
sonne  du  Comte  Stan.  Poniatowski,  stolnik  de  Lithuanie,  elie  n*en  con- 
tinuerait  pas  moins  aux  princes  Czartoryski,  ses  oncles,  et  k  tout«  leur 
familie  et  amis,  ainsi  qu'  aux  comtes  Poniatowski  ses  fr^res  et  k  tous 
ses  parents  et  amis ,  son  puissant  appui ,  avec  la  m^me  fermetó  qu*  Elle 
a  commencó,  et  ne  les  laissera  si^rement  pas  opprimer. 

Fait  k  Varsovie,  le  7  mars  1764. 

Herman  Charles  Comte  Keyserling. 

Nicolas  Prince  Repnin. 


IV. 

Hr.  Rewitzki  do  ks.  Augusta  Czartoryskiego,  wdy  ruskiego. 

Warszawa  d.  16.  Sierpnia  1776  r. 

Je  n'ai  pas  bósitó  un  moment  de  me  rendre  ici  garant  des 

bonnes  dispositions  de  Votre  Altesse,  et  je  sens  combien  peu  je  risque 
en  me  fiant  aveugl6ment  k  Votre  parole.  Je  ne  vois  aussi  rien  qui 
puisse  Vous  empScher  de  venir  ici  prendre  part  aux  affaires  de  la  pro- 
chaine  dióte,  ni  qui  puisse  Vous  alarmer  sur  les  desseins  formós  k  cet 
ógard;  et  quoique  les  avis  donnós  par  le  comte  Moszyiiski  soyent  yrais 
quant  k  la  substance  de  sa  lettre,  ils  ne  le  sont  pas  quant  au  consoil 
pour  Póloignement  de  Votre  personne. 


Digitized  by 


Google 


499 


V. 

Punkta  Ichmość  PP.  Kommissarzom ,  Ekonomom ,  Pisarzom ,  Ad- 
ministratorom podane,  które  w  Rządzeniu  Dóbr  naszych  według  dyspo- 
zycji naszey  tu  wyrażoney  w  rządzeniu  Poddanych  naszych  zachować 
będą  powinni,  iako  te  ustawy,  które  są  kaźdey  Zwierzchności  pod  utratą 
zbawienia  od  Pana  Boga  przykazane  do  wypełnienia  nad  tymi,  którymi 
rządzą.  —  Uznaiąc  y  na  sobie  to  Prawo  od  Pana  Boga  włożone,  aby 
każdy  Pan  Poddanych  swoich,  urzędnik  pod  swoią  władzą  będących, 
Gospodarz  dzieci  y  czeladkę  swoje  pilnie  zawsze  przestrzega!  y  zabra- 
niał, aby  Pana  Boga  nie  obrażały,  y  tak  którzy  nie  będą  posłusznemi 
Prawu  Boskiemu  y  Zwierzchności  grzechy  karali,  czego  ieżeli  nie  uczy- 
nią, ścisły  rachunek  za  cudze  grzechy,  to  iest  za  wszystkich  pod  swoią 
władzą  będących ,  Jako  sam  Pan  Bóg  powiedział  w  piśmie  Świętym  na 
strasznym  Sądzie  Jego  oddadzą.  —  My  tedy  czuląc  się  do  tey  powinno- 
ści a  wiedząc  iako  przez  zły  rząd,  wiele  iest  Obrazy  Bożey  y  Dusz  gi- 
nących, takowy  w  dobrach  naszych  wszystkim  poddanym  naszym  usta- 
nawiamy porządek  —  pilnie  zalecaiąc  y  usilnie  przykazując  wszystkim 
Jmci  PP.  Kommissarzom ,  Ekonomom,  Pisarzom ,  Administratorom ,  Pod- 
starościm,  Woytom  y  na  jakieykolwiek  Zwierzchności  y  urzędzie  w  do- 
brach naszych  będącym,  aby  tego  pilnie  przestrzegali  y  surowo  przy- 
kazali a  nie  posłusznych  karali  wszystkich  pod  swoią  władzą  będących, 
tak  czeladź  iako  y  Poddanych ,  którzyby  się  według  niżey  wyrażonych 
ustaw  niesprawowali.  —  Na  co  takowy  przez  punkta  postanawiamy 
y  opisuiemy  porządek  do  przestrzegania  Jakomkolwiek  w  Dobrach  na- 
szych maiącym  Zwierzchność,  do  przestrzegania  usilnie  zalecaiąc. 

1-0.  Aby  tego  pilnie  przestrzegali,  aby  każdy  Poddany  nasz  na 
mszy  świętey,  każdą  niedzielę  y  święto  uroczyste  od  kapłana  zapowie- 
dziane. Służby  Bożey  w  swój ey  Cerkwi,  według  porządku  w  Uniwersale 
naszym  niedawno  ogłoszonym  zawsze  słuchali  y  na  Katechizmie  bywali, 
maiąc  podane  od  Kapłana  regestrem,  nie  będących  pilnie  z  jakiey  przy- 
czyny InkwirowaK.  —  A  ieżeli  słuszney  przyczyny  mieć  nie  będą,  za  to 
niedbalstwo  surowo  karali  y  pilnie  przykazywali.  —  A  ieżeli  który  dla 
Targu  lub  iakiey  potrzeby  do  miasta  odiechawszy  w  swoiey  Cerkwi 
bydz  nie  mógł,  więc  ma  mieć  kartkę  na  świadectwo  od  tegoż  Kapłana 
gdzie  mszy  słuchał. 

2-0.  Także  aby  tego  przestrzegali,  aby  Żydzi  w  Niedziele  i  Święta 
uroczyste  Jako  i  w  Sobotę  w  wieczór,  lub  w  Niedziele  w  wieczór,  iako 
tez  y  w  Wigilią  Świąt  miodu,  wudek  y  Piw  nie  nakładali,  gdyż  do  tey 
usługi  Katolików  zażywaią,  którzy  przez  to  Niedziele  i  Święta  gwałcą, 
które  trwa  od  północy  do  północy,  a  naylepieyby  żeby  Żydzi  żydów  za 
winników  trzymali 

3-0.  Także  aby  Katolikom  tak  rusi  jak  y  polakom  u  Żydów  nie- 
pozwalali  służyć  żadną  miarą  iako  to  Białogłowom,  Dziewkom,  Parob- 
kom,  Winiarzom  y  Woźnicom,    ale  ieżeli  który  Zyd  potrzebnie  usługi 


Digitized  by 


Google 


500 


od  katolika,  niech  że  tego  na  te  zasługi  naymie,  ale  nie  na  długo. 
Dla  czego  każdy  Zyd  nie  ma  trzymać  naiętego  katolika  nad  miesiąc, 
a  osobliwie  aby  żaden  katolik  Polak  lub  Rusin  nie  ważył  się  usługiwać 
nigdy  w  pilnowaniu  Ich  kirkutu  na  dzień  ich  Sądny,  y  bydz  za  Hamana 
kiedy  Jego  pamiątkę  odprawuią. 

4-0.  Także  aby  tego  przestrzegali,  aby  ZydzL  w  post  po  usłysza- 
nem  na  północ  Dzwonieniu  aż  do  przewodniey  Niedzieli  y  w  Adwent 
począwszy  od  pierwszey  Niedzieli  Adwentowey  aż  do  3ch  Królów  mu- 
zykę przy  szynkach  gdzie  Polacy  w  Polskiey  a  Ruś  w  Ruski  nietrzy- 
mali  y  Rus  w  Ruski,  Polacy  w  Polski  nietancowali  Jako  y  w  Dni  od 
Biskupa  przez  Jaki  process  zakazanych,  ani  sami  Żydzi  wesel  niespra- 
wowali.  Także  aby  Dziewki  y  kobiety  pod  karą  wielką  po  Zachodzie 
Słońca  zawsze  z  karczem  wychodziły. 

5-0  Także  y  to  aby  każda  wieś ,  lub  razem  kilka  pobliższych  wsi 
na  iednego  się  pastucha  zgodzili,  króry  sam,  a  nie  iego  dzieci  bydło 
paść  maią. 

6-0.  Także  aby  surowo  przykazali,  aby  zawczasu  znać  do  cho- 
rych kapłanom  dawali.  Także  żeby  Wielkanocną  spowiedź  wszyscy 
odprawiali  w  swoiey  Parafii  lub  y  gdzie  Indziey ,  ale  za  wziętym  pozwo- 
leniem corok  od  swoiego  kapłana  z  swoiey  Parafii. 

7-0.  Także  aby  tego  przestrzegali,  aby  żadne  z  poddanych  na- 
szych brać  się  w  małżeństwo  niesmieli,  puki  nie  pokażą  Rządzącemu  tą 
wsią  lub  miastem  Metrykę  że  białogłowie  IB-cie  a  męszczyznie  15-cie 
lat  minęło,  a  pobrawszy  się  aby  mąż  żony,  a  żona  męża  nieodstępowali. 
ale  z  sobą  mieszkali,  gdyż  tak  Bóg  przykazał. 

8-0.  Także  żeby  do  wróżek  nie  udawali ,  gdyż  to  wróżka  ze  złego 
ducha,  a  nie  z  Pana  Boga  to  ma  że  wróży. 

9-0.  Także  aby  się  nieważyli  kapłanów  iako  y  oyca  matkę  sło- 
wem iakim  lżyć,  dopiero  się  na  nich  porywać,  abo  Ich  uchoway  Boże 
uderzyć. 

lO-o.  Także  aby  tego  Ichmość  P.  P.  Dozorcy  usilnie  przestrzegali, 
aby  Poddani  nasi  w  Niedzielę  y  święta  niegwałcili  przez  robota  iaką  to 
wożenie  zboża  z  pól.  Jeżdżenie  do  Lasów  po  drwa,  w  żarnach  mielenie, 
Chleba  pieczenie,  Chust  prać,  zwarzać  y  inne  jakiekolwiek  pracowite 
roboty.  —  To  im  zalecając,  że  Niedziele  i  Święta  są  od  Boga  postano- 
wione na  ulżenie  Człowiekowi  pracy  y  na  przypilnowanie  Nabożeństwa 
y  Chwały  Boskiey,  więc  kiedy  w  Inne  dni  robotami  są  zatrudnieni 
które  nam  Bóg  dał  na  pracę  dla  pożytku  naszego,  niektóre  tylko 
jako  to :  w  Niedziele  y  Święta  uroczyste  dla  siebie  zachował ,  które  po- 
winni bywać  na  służbie  Bożey  y  na  katechizmie  rano  y  toż  sobie  w  Do- 
mu po  obiedzie  przypominać  y  tego  się  uczyć  z  domowemi  co  w  Cer- 
kwi słyszeli.  —  Ta  ma  być  naszych  poddanych  robota  w  Niedzielę 
y  Święta.  —  Te  y  inne  punta  które  są  do  zbawienia  od  Pana  Boga  przy- 
kazane. Jako  w  przykazaniu  Boskiem  podane  usilnie  Ichmosc  P.  P. 
Ekonomom,  Pisarzom,  Administratorom,  Podstaroscim ,  Wuytom  i  na 
iakieykolwiek  Zwierzchności  y  Urzędzie  w  dobrach  naszych  będąc3rm 
zalecamy  y  pod  utratą  Łaski  naszey  przykazuiemy  aby  Poddanych  na- 


Digitized  by 


Google 


501 

szych  w  tym  wszystkim  Jako  nayusilniey  przestrzegali  y  dozierali  ieźeli 
się  tak  sprawuią  y  Ich  oto  upominali  y  dozierali  tego  wszystkiego, 
a  nieposłosznych  za  obaczeniem  lub  doniesieniem  po  uczynioney  inkwi- 
zycyi  surowo  karali.  —  Którą  to  dyspozycyą  naszą  raz  na  zawsze  uczy- 
nioną z  podpisem  Rąk  naszych  stwierdzam. 

Dan  w  Woiutyczach  dnia  57  bris  1745  anno. 

August  książę  Czartoryski 
Woiewoda  ruski. 


Wszelkie  prawa  zastrzegają  się. 


Digitized  by 


Google 


<o 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


3  2044  036  013  324 


Thie  book  should  be  retumed  to 
the  Library  on  or  before  the  laat  datę 
stamped  below. 

A  flne  of  flve  centa  a  day  is  incurred 
by  retaining  it  beyond  the  apecified 
time. 

Plemae  return  promptly. 


1«li(^JJ58H 


Digitized  by 


Google