Google
This is a digital copy of a book that was prcscrvod for gcncrations on library shclvcs bcforc it was carcfully scannod by Google as part of a projcct
to make the world's books discoverablc onlinc.
It has survived long enough for the copyright to cxpirc and thc book to cntcr thc public domain. A public domain book is one that was never subjcct
to copyright or whose legał copyright term has expircd. Whcthcr a book is in thc public domain may vary country to country. Public domain books
are our gateways to the past, representing a wealth of history, cultuie and knowledge that's often difficult to discovcr.
Marks, notations and other maiginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journcy from thc
publishcr to a library and finally to you.
Usage guidelines
Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to
prevent abuse by commercial partics, including placing technical rcstrictions on automatcd querying.
We also ask that you:
+ Make non-commercial use ofthefiles We designcd Google Book Search for use by individuals, and we request that you use these files for
person al, non-commercial purposes.
+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automatcd queries of any sort to Google's system: If you are conducting rcsearch on machinę
translation, optical character recognition or other areas where access to a laigc amount of text is hclpful, pleasc contact us. We cncourage the
use of public domain materials for these purposes and may be able to help.
+ Maintain attributłonTht Goog^s "watermark" you see on each file is essential for in forming peopleabout this project andhelping them lind
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.
+ Keep it legał WhatCYcr your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assumc that just
becausc we believc a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other
countries. Whcthcr a book is still in copyright varies from country to country, and we can'l offcr guidancc on whcthcr any specific use of
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner
anywhere in the world. Copyright infringement liabili^ can be quite severe.
About Google Book Search
Google's mission is to organize the world's information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps rcaders
discoYcr the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli icxi of this book on the web
at|http : //books . google . com/|
Google
Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznydi pólkach, zanim została troskliwie zeska^
nowana przez Google w ramach projektu światowej bibhoteki sieciowej.
Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego
dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego
dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony
dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy.
Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając
długą podróż tej książki od wydawcy do bibhoteki, a wreszcie do Ciebie.
Zasady uźytkowEinia
Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych
pokoleń. Niemniej jednak, prEice takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostEu^czać te materiały, podjęliśmy środki,
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów
komercyjnych.
Prosimy również o;
• Wykorzystywanie tych phków jedynie w celach niekomercyjnych
Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w nickomcrcyjnycti
celach prywatnych.
• Nieautomatyzowanie zapytań
Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia
badań nad tlumaczeniEimi maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest
dostęp do dużych ilości telfstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni.
• Zachowywanie przypisań
Znak wodny"Googłe w łsażdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowyeti
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać.
Hganie prawa
W ItEiżdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że
skoro dana łisiążka została uznana za część powszecłmego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam
sposób tralrtowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych lirajów, a
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej użj'wać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe.
Informacje o usłudze Google Book Search
Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem [http : //books . google . comT]
I
i
•i
u.
r
■ •' • • • •.•^-*^*;:—
ŻYWOT
ADAMA MICKIEWICZA.
ZEBRANYCH PRZEZ SIEBIE MATERYAŁÓW
ORAZ Z WŁASNYCH WSPOMNIEŃ
i>iiiujui/.i.\t,
WtADVStAW HICIIIEWICZ.
TOSI II.
W POZNANIU
ŻYWOT
ADAMA MICKIEWICZA.
PODŁUa
ZEBRANYCH PRZEZ SIEBIE HATERYAŁÓW
ORAZ Z WŁASHYCH "WSPOMHIElł
OPOWIEDZUŁ
WŁADYSŁAW MICKIEWICZ.
'/
TOM n.
w POZNANIU
w DRUKARNI DZIENNIKA POZNAŃSKIEGO,
W PMjto Q iDton 7 nu
1892.
Wnienia Mickiewicza przy opuszczeniu Roisyi. Podróż po
Niemozeoli i pobyt w Berlinie.
Hołdy gieninszowi poety wskutek jego wyjazdu. Swobodne ode-
tchnięcie na wyjezdnem z Kronstadtu. Wylądowanie w Trave-
munde. Pierwszy rzut oka na miasta niemieckie i picn\'sze donie-
Bienia o sobie przyjaciołom pozostałym w Petersburgu. Niezado-
wolenie z Berlina. Zaznajomienie eię z Mcndelssolmem i 2 Zelterem.
Spotkanie się z Bazy lim żakowskim. Prożba do BuUiaryna
O wstawienie się za zesłanymi Filaretami. Przyjęcie Mickiewicza
przez kolonia polaka nad Sprewą. Krytyka heRlomanii i ztąd
oburzenie rwolennik<'iw filozofii niemieckiL-j. Zażalenia na Mickie-
wicza przed Lelewelem i obrona Malewskiego. Uczty na cześii
AdAtna, jeg;o improwizacye, wierezo Eulogiu^za Zakrzewskiego
i wystąpienie publiczne profesora Cianso. Wpływ na Stefana Oar'
czyńskiego. Ostatnie spory z powodu artykułu do recenzentów
warszawskich.
Przyjaciele Mickiewicza, tak Polacy jak Rossyanie, cie-
szyli się z jego odjazdu. Fakt, te odetchnie wolnera powie-
trzem, osładzał 2alc rozstania. Wszyscy myśliic o nim, za-
pominali o sobie. Rozjątrzonym na Adama klassykom Rząd
zamknął usta, warszawscy przyjaciele poety też odezwać sig
nie mogli. Za to, w Telegrafie moshemskim^) Polewoj pod-
') Artykuł ten ogłoszony został w Marcu na pierwsza wia-
domość, że poecie pasportu nie odmówiono i że gotuje sii; do
drop.
2»K»t Aitma i/irhttiieim. Tom II. i
niósł głos w imieniu literatów rossjjskicłi: „Mickiewicz, pisał
Polewoj , opuszcza w tśj chwili Rossy^ i udaje sig do Włoch.
Nowe natchnienia czekają go na ruinach Rzymu i na gro-
bach wielkich ludzi. Rodacy jego i odlegli przyjaciele ocze-
kiwać bgd% od niego nowych pieśni i dalszego ciągu znako-
mitych j^o utworów. Oprócz gieniuszu, posiada on nadzwy-
czajne wykształcenie i zadziwiającą znajomość wszelkich
literatur." Cały ten artykuł jest pełen werwy i ciepła. Mó-
wiąc o znikomości pochwał, które się sypią nieraz autorom
współczesnym, a którjcb nie uznaje potomność, Polewoj do-
daje, iż taki sąd nie może być udziałem Mickiewicza. „Nie
mówimy tego z grzeczności, ale jesteśmy przekonani, że
chwalą Mickiewicza będzie trwała i nie przez dziecinny za-
p^ nazywamy go wielkim poetą : głos poważny krjtyki przy-
znaje mu wieniec nieśmiertelności. Gdy zamilkł Goethe,
a Byron zeszedł z pola, Mickiewicz, bądźmy z tego dumni,
zostaje nietylko pierwszym poetą Polski, ale niemal pierws/yni
ze wszystkich dziś istniejących poetów. Jlallettrod, Dziadij,
Sonety, Farys, są to płody twórczćj wyobraźni, którćj nic
równego przeciwstawić nie może żaden z teraźniejszych poe-
tów Anglii, Niemiec, Francyi i Włoch. Niech Opatrzność bło-
gosławi temu młodemu orłowi, który w locie swym wznosi
sig pod niebiosa." Polewoj kończy wyrażeniem życzenia, aliy
wyborną przedmowg edycyi petersburskiej przetłumaczono na
język rossyjski, ponieważ klassycy są wszędzie jednacy, ró-
wnie ciaśui, przesądni, i dodaje : „Jeden sarkazm wyższe;^'0
umysłu wystarcza, aby obalić to plemię, które raiei^zy łokciem
talent i gieniusz. Pociesznie widzieć, jak w upadku chwytają
sig Listom do PUonÓHf i Sztuki Rymolitórczej Boileau." Pod
taką wróżbą podążał Adam ku nowym swym przeznaczeniom.
Gdy grono jego wielbicieli winszowało mu głośno, że
Petersbui^ zamienia na Rzym, jakżeby sam Mickiewicz nie
miał się cieszyć z cudownój swój ucieczki z nad Newy? Pra-
wie każdy, 'kto opuszcza gianice państwa rossyjskiogo, do-
znaje uczucia ulgi, wielki cigżar spada mu z piersi, wie, że
odzyskał piawo objawiania swobodnie swój myśli, i że bidzie
czytał niecenzurowane książki i dzienniki. Rozkoszniejszera
jeszcze musiało bjć to wrażenie Mickiewiczowi po więzieniach,
śledztwach i prześladowaniach. Zamiast marnować, jak tylu
biednych towarzyszy, zdolność swą w przymusowćj bezczyn-
ności i zostawać na Sybcryi niemym świadkiem ucisku współ-
braci i naduż}ć władz rossyjskich, mógł bujać po Europie,
poznawać jćj zoakomitych mgżów, podziwiać arcydzieła sztuki.
Dotychczas krępowały go wymagania cenzury, odtąd nic nie
miało tamować jego natchnień. Kadował sig, bo nie przewi-
dywał, że niezależność słowa ogłoszonego drukiem lub wy-
powiedzianego z katedry okupi dożywotniem wygnaniem. „Od-
pływając z Krousladtu instynktowo prawie chowałem si§ pod
pokładem, opowiadał Aleksandrowi Biergielowi, A na pełucm
morzu, gdy byłem jui pewny, że mnie nie schwycą, wstąpiłem
na pokład i wrzucałem w morze drobne pieniądze z wizerau-
kiem orła rossyjskiego." ') Fatyga i wzruszenie nabawiły go
bólu głowy. Po dwudziestu czterech godzinach odzyskał
zdrowie i nawet oczy praestały mu dokuczaj Wylądował
w Gravcnmunde l^o Junii, zaraz ruszył do Lubeki, zkąd
po noclegu, wybrał sig do Hamburga. Z Hamburga pierwsze
listy wysiał do Szymanowskiej i do Malewskiego. Ponieważ
koledzy jego wiecniie wątpili, aby sam sobie dał radg, chwa-
lił się przed Panem Franciszkiem, że liczy marki i szylingi
i robi redukcyą monet „z całą zimną krwią bankierską"^)
i że wszystko zwiedza z sumiennością angielskiego turysty.
Przyznawał mu sig, że go podróż bawi, ale, wśród mnogich
wrażeu, w najpigkniejszćj porze roku i nieznanym mu kraju,
odzywała sig tęsknota do przyjaciół i humorystycznie zape-
wniał Panią Szymanowską, że gdyby nie wstyd, toby w>Tzekl
się wież gotyckich i powróciłby do Petersburga, aby „potem
z łyżką w kieszeni nie proszony u drzwi Pientcszcwa^) za-
dzwonić. "*).
■) Z opowiutlnń A. ISicrgiela atarszemu synowi Adama.
*) Korespondencya A. Mickiemcza t, I. str. -i~\
') Mieszkanie Szymanowskiej w Petersburgu.
*) JCorespoiiilairya A. Mkkiemieza t I, str. 4',
Po paru dniach , spędzonych w Hamburgu zwrócił
drogę ku Berlinowi, gdzie stanął 6-go Czerwca. Widzie-
liśmy, że wielbicielka jego w Moskwie przetłumaczyła Wal-
lenroda wierszem na język niemiecki. ') Wyjście z druku
tego przekładu zdarzyło się właśnie na wstępie podróży
Adama po Niemczech. 8-go Czerwca C. Daszkiewicz zapo-
wiadał z Moskwy Lelewelowi, że mu powierzy rękopi.sm
panny Karoliny Jaenisch. „Przyślę, pisał do niego, Panu po
niemiecku przełożony urywek Wallenroda, którego czyby wy-
drukować nie można było w gazetach niemieckich i war-
szawskich. Autor, panna mfoda, piękna i moja elewa, po
polsku nauczyła się wyśmienicie, wigc już teraz wszystkiemi
Europy mówi językami," Panna Jaenisch wydala pracę
swoje w myśli przyczynienia się tym sposobem do dobrego
przyjęcia poety w jćj ojczyźnie i rzeczywiście ten przekład,
umieszczony w bardzo rozpowszechnionym przeglądzie lip-
skim, rozniósł nazwisko autora po kolach literackich od
Elby do Renu.
Łatwo sobie wyobrazić, jaką próżnię wyjazd Mickiewi-
cza zostawił w gronie jego petersburgskich przyjaciół i jak
wielce osierocił jego tyloletniego towarzysza. „Oto, pisze
Malewski 1/13-go Czerwca do sióstr, wyjechał Adam, zosta-
wił mi swoje intercsa, musiałem w różne strony pisać, lic;!y(',
a to wszystko przy smutnym z tego rozstania humorze. Acli
Adam, Adam! Z jego odjazdem zdaje mi się, że mię do-
bry duch odleciał. Nie mogę przywyknąć do samotnych
śniadań, obiadów." Z innego hstu Malewskiego pod datą,
6-go lipca dowiadujemy się, jak wyglądał pokój Adama
w Petersburgu: „Pozostałe, pisze on, po Adamie sprzęty
i rysunki zapełniły moje dwa pokoiki bardzo ładnie i wy-
godnie. Nad moim stolikiem portret Papy, Lelewela, księcia
"Wiaziemskiego, wielki portret okjny Adama '^) Turek, ntliofy
') Żyifot Adama Miekiemicza t. 1. str. 271.
*> Pi.^dzla Olcszkicwiczn, dzi^ w Muzeum Narodowcm v
ko wie.
Orłowskiego nad kanapą służącą za łóżko, portret Krasic-
kiego, drugi Mickiewicza,') kilka widoków, jeden olgny
obraz na drugiej ścianie. To wszystko leżało zwalone, za-
kryte i pewnie byłbym nie wydobył nic z paki i pyłu, gdyby
mnie raz nie odwiedziły damy (_pani Szymanowska z familią).
Tak mif złajały, zakrzyczały, że musiałem wszystko poroz-
wieszać. Czasami też to i smutek robi, przypominając ko-
chanego Adama."
Berlin, który i dziś przykre sprawia wrażenie na każ-
dym cudzoziemcu, nie podobał się Mickiewiczowi. „Osobli-
wości tutejsze, pisał on do Szymanowskiej 12-go Czerwca,
strasznie mig nudz%. Jeżeli wszgdzic tyle tylko, ile.tu znajdę
ciekawych przedmiotów, nie miałem poco z domu Jochima
z takim kłopotem, biedą i nudą uciekać." ^ Listy poleca-
jące pani Szymanowskiej wręczył Mendelssohnowi i staremu
Zeltcrowi. Zelter, architekt i muzyk, a przedewszystkiem
przyjaciel i korespondent Goethego, oświadczył Adamowi,
że pani Szymanowska napisała o nim, że wielki poeta, co
dla niego dużo znaczy, bo to osoba bystrego umysłu, i zdolna
sądzić o tem jako będąca w stosunkach z Goethcm. *) Nic
był widać zadowolnioiiy z tego Mickiewicz, skoro sig nawet
nie zgłosił do staruszka po obiecany list polecający do Goe-
thego. Zelter 12-go Czerwca zapowiedział Groethemu odwie-
dziny Mickiewicza. Pisał do niego: „Nasza przyjaciółka,
pani Szymanowska poleca pełnego talentu współrodaka
i poetę, tobie osobliwie jako księciu poetów, nazywa się
Mickiewicz i chce odbyć podróż do Włoch. Młody to czło-
wiek, mówi dość dobrze po niemiecku, lleszty dowiesz się
od niego samego." Goethe mu doniósł 18-go Lipca, że pol-
ski poeta odwiedził go w towarzystwie księżny Wołkońskiej,
nie wyrzekł ani słowa i nie wpadł na pomysł przedstawienia
się osobno, ale w kilka dni potem tłumaczy Zelterowi, że
') Rjsunek "Wańkowicza tówaiei w Muzeum Krakowakiem.
•) Korespondeticya Ailatna Mickiewicza t. I. etr. IG — 1".
') Ibid. t. I. Btr. 47.
wziął za Mickiewicza jakiegoś Rosjanina. Był to prawdo-
podobnie towarzyszący Wolkoiiskićj Szewyrew, grzeszi^cy
zbytnią nieśmiałością.
Jeżeli Mickiewiczowi znajomość z Zeltercm nic przy-
padła do smaku, to zawitał dość miły gość ze świty car-
skiej. Po koronacyi w Warszawie, Mikołaj wybrał się do
Berłina, a w orszaku jego znajdował sig przjjacieł Adama.
Bazyli Żukowski, nauczyciel następcy tronu. Mickiewicz
użalał sig w liście z 12-go Czerwca do Lelewela, iż nie
udało mu się go odszukać. ^) Obaj poeci zeszli sig wkrótce
i Adam przesłał przez Żukowskiego list do Lelewela. ,Po-
wróciłem, pisze Adam, do domu o dwunastćj, a Żukowski
wyjeżdża o siódmtj z rana jutro." *) Serdecznie go pole-
cał panu Joachimowi, mówiąc o nim : „Jest to zacny mąż
i niepospolity poeta." *) Lelewelowi poruczał zaznajomić
Żukowskiego z Bohdanem Zaleskim za pośrednictwem Wit-
wickiego. *)
') Jiorespondeneya Mama ilickieiiicza t. III. str. 201.
•) Ibid. »Łr. 295.
»J Ibid.
*) Żukowski obezedl się bez Witwickicgo i wprost zapukał
do pokoiku Bohdana Zaleskiego, który mu aam drzwi otworzywszy
pomyślał iobie na widok orderowego paan, że g03u ten o piętro
się omylit, poniewnż iiii£^ mieszkała Jakaś urzędowa figura. Zn-
czynat mu więc to tłumaczyć, lecz Żiikowaki przerwał mu, zapc-
vroiaii|C, te przyjechał odazukau nic ^Inii eksccIcDcyą , aln ukraiń-
skiego pienci;, zachwalonego mu przez Mickiewicza. IZ opowiailau
Bohdana Zaleskiego titarszcmu syuowi Adamn). 1t>ła to chwila
naigorętHzych uczuó Żukowskiego dla 1'olBki. Mianowano jcfjo
i Wiaziemskiego członkami Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciilit
Nauk, a 3-go Kwicttiin 1S'2<.> r. Żukowski pisał <lo jednc;;o z naj-
bliższych powierników cesarza Mikoluja list, w którym mówił, ,,Ke
przysztefio władzcę polskiego trzeba zapoznać z Polski) i zmusić
do pokochania jC-j. Trzeba, aby jii widział taką, .jaku jest, bez
nprzedzcii, bez stronniczości, trzeba, żeby on wiedział czem jest
ona obecnie, czego jej brak, co mieć powinna, trzeba, Żeby pozna-
wszy ji'-j przeszłość i leraźniejsza4i'', mógt on pokochać ji^ przy-
szłość." (Ob. t. VI. s^tr. 373 dzieł Żukowskiego.) Takie zdrowe po-
żukowski w Petersburgu chętnie wygnańcom polskim
życzliwość swoję okazywał, ale nie odważyłby się przemówić
za Sybirczykami. Los Zana, Czeczota, Kowalewskiego naj-
bardziej trapił Mickiewicza. Przekonał się był, że jedyny
mo2c Tadeusz Biiłharyn mógł dalekim przyjaciołom poety
przysłużyć się, a to dzięki zażyłości swojćj z Maksymilia-
nem von Fockiem, który jako prawa ręka hr. Benkendorfa,
stał na czele tajnój policyi. Mickiewicz wystosował więc do
Bułharyna list pisany, jak listy kobiece, dla post scriplum.
Zaczynał od doniesienia mu, że odebrał z Warszawy wia-
domość o koronacyi i pełne entuzyazmu opisy uczt i zabaw.
„Ja tam, dodawał, nic byłem. Podzielam tylko z daleka
szczęście moich spólrodaków. Chciałem zrazu przesiać tobie
w oryginałach i prozaiczne i poetyczne Warszawianów i Li-
twinów płody, ale musisz je mieć od dawna, a przynajmnićj
słyszeć o nich musiałeś." ') . Mickiewicz wiedział, że te za-
chwyty nakazane są prasie polskii''j, gorszyło go jednak, 2e
się ZDigdują pisarze, płaszczący się uizko choćby i za grube
pieniądze. Kończył, odwołując się do znanego mu wpływu
Bułbaryna i polecając mu Filaretów, osiedlonych na Syberyi.
Ledwie gruchnęła w Berlinie wieść o przybyciu Mic-
kiewicza, rodacy pospieszyli odwiedzić go, niektórzy powo-
dowani samą ciekawością, lecz większa część współczuciem
i czcią. Dla zdania sobie sprawy z usposobienia ówczesnego
kolonii polskiej w Berlinie, trzeba sobie przypomnieć, że
w Maju 1820 roku chciano w Warszawie skorzystać ze zjazdu
obywateli na obchód koronacyjny i z mal^j liczby pułków
rosyjskich, konsystiyących w Polsce, aby dać hasto do po-
jęcia o obowiązkacli cesnrzewicza zawdzięczał Żukowski n-plywowi
Mickiewicza i starał »ię je wpoić swojouiu uczniowi. Moie stara-
niom tym nalely przypisać słalie porywy Aleksanilra II-go w po-
czątkach panowania ku polspazeniu \>yVa Polski.
') Krytyków, ktńrzyby aiij kusili brać tę ironia, za crcilo po-
litjcsne, odsyłamy do li^jtu pijanego w podobnych okoliczno.^ ciach
i 2Ł^ samą ironią 20 marca ll^JU do paci It. Zaleski<'j.
wstania przez zamach na życie Mikołaja. Posłowie Trzciński
i Żurkowski obradowali z Piotrem Wysockim nad oznacze-
niem chwili wybuchu. Wielu Poznańczyków (między nimi
hrabia Tytus Dzialyński) hyło wtajemniczonych w zamiary
patryotów warszawskich. Datę powstania odroczono z na-
mowy wpływowych posłów, ale Polacy w Berlinie wiedzieli,
co się kryło pod oficyaln% pompą uroczystości koronacyjnych,
nie jeden z nich iświadomy był niebezpieczeństwa jakie gro-
ziło Mikołajowi.
Ziomkowie Adama w Berlinie serca mieli gorące, pol-
skie, ale głowy obałamucone niemieckiemi teorjami. Kolonia
polska nad Sprewij składała sig prawie wyłącznie z Poznau-
czyków, poznał więc Mickiewicz przedstawicieli części kraju
bezpośrednio wystawionej na wpływ pruski. Rodacy wypra-
wili mu obiad u Jaegra pod Lipami, hucznie pili jego zdro-
wie i objawiali mu swe sympatye, ale gdy na biesiadach pol-
skich wydawanych poecie w Moskwie i w Petei-sburgu pano-
wała zupełna niezależność od ducha rossyjskiego, tu przeci-
wnie duch niemiecki niemile się dawał uczuć. Słuchano
improwizacyi Adama z uniesieniem, zapytywano ro o stan
Litwy. Chlubiono się z tego, że Poznańczycy idą ręka
w rękę z Warszawą, lecz wracano zawsze do mglistych ab-
atrakcyi ideologów teutofiskich, zatapiano sig w niezrozu-
miałych ich formułach i balano, co wieszcz mniema o sub-
telnych definicyacb, któremi głośni ówcześni profesorowie
owładnęli uczącą się młodzież. O ile cieszyła go serdeczność
Poznańczyków, o tyle martwiło ich korzenie się przed filo-
zofią niemiecką: „FilozoAa, pisze 12-go Czerwca Mickiewicz,
tu pozawracała łby ; Igkam sig, abym nie przeszedł na stronę
Śniadeckiego, tak mnie nudzą Hegliści. Cliadzam na Hegla.
Dwie lekcye zajęła różnica między J'ermai/i i Verstand.''^)
Wtenczas bardzićj jeszcze utwierdził się Adam w niekorzy-
stnym swym sądzie o wartości umysłowej pracy Niemców
') Kori!sponileucija Aifama MkkieKicta t. I. Btr. 4(j.
i t^o przekonania nic nigdy zachwiać nie zdołało. Z pó-
źniejszych zdań jego o bałamuctwach mędrków germańskich
można sobie wyubrazić, jak jego napomnienia gorsz}'ty mło-
dzież odurzoną gr^ słów swycli psendo mistrzów i zamykającą
oczy na icłi próżnią moralną. Według Mickiewicza „tilozotia
nieioiecka chciałaby zatrzymać wszelki ruch ducha ludzkiego
tolo jego słońca i wbić go całkiem w ziemię, zatrzymała
nawet postęp nauk ścisłych w Niemczech. Możnaby powie-
dzieć, 2e sama myśl u nich zapomniała już drogi, kgdy nie-
gdyś puszczała sig ku ciałom niebieskim. Materyalizm uczo-
nych francazkich daleko w tćj mierze jest odważniejszy, wig-
c^ dociekający, niż filozofia niemiecka. We Francyi robią
przynajmniej domysły co być może na księżycu,* w Niemczech
cała rzecz kończy się na definicyach próżnych. II^cl na
przykład mówiąc o kornelach powiada, że fo zanos:;enia się
na wod{. I czegóż sig ztąd dowia<Iujemy ? Wiele razy za-
cznie rozprawiać o gwiazdach, o słońcu, zawsze zbywa wszy>
stko podobnemi wyrażeniami jak śmiatło bierne albo czynne,
jednia siły, cifikości i ciepła i t. d. Ale co tam dzieje sig
na tych gwiazdach, na tern słońcu'? — to go nie zastanawia.
Od chwili, jak Niemcy wyrzekli, że Bóg objawia się tylko
■w człowieku, że myśl ludzka jest szczytem wszystkiego na
świecie, nie masz dla nich żadoych jestestw duchowych na
wszystkich globach świata. Niezliczone gwiazdy, księżyce,
komety stały sig u nich świecidełkami przyczepionemi do
2iemi: chcą oni dać obrót światu nie około słotica, ale około
katedry filozofii swojćj " *)
Heglistom poznańskim ten zdrowy litewski rozum \)0-
]ączony z bystrem ocenieniem ostatecznych wyników wykła-
danych im prawideł zdał się dziwactwem, przestrogi Adama
drażniły miłość własną ludzi uważających sig za Platonów
nowego. Sokratesa z nad Sprewy. Niektórzy z nich rozpisali
się do. prz^aciół Warszawskicli, upokorzeni, że ich uczo-
') Lileraliira Shnńaiiska t. III str. i'5J— 2ó'i.
— 10 —
nośr nie olśniła wcale Mickiewicza i że on otwarcie ganił
mozolne ich ^Igczenie nad terminologią kryjącą według nicłi
aksiomata moralne a według niego absolutną nicość. Lele-
wel miał bibtiograńczną słabość do wszelkich druków. Ogro-
mne foliały niemieckie i sława ich autorów imponowały mu
nieco, życzył Mickiewiczowi więcej uległości dla modnych
doktryn i dla dyalektyki ziomków. Po części dzieląc kwasy
filozofujących Poznauczyków, zaczepił nie poetę, lecz Malew-
skiego, który mu na to odpowiedział 11-go Września 1829
roku: „Daruj mi, kochany Panie Joachimie, jeśli mijając
chronologiczny porządek, od ostatniego listu odpowiedź moje
zacznę. Odebrałem go współcześnie z listem Adama z Dre-
zna do mnie pisanym, długo myślałem i po tern długiem
myśleniu muszę wziąć obrong Adama przeciwko tobie nawet,
najdroższy, naj szanownie szy Panie Joachimie. Najprzód urc-
czam honorem i życiem, żem w ciągu długoletniego obco-
wania z Adamem nigdy nic od niego nieposłyszał , nigdym
nic nie dostrzegł, coby komukolwiek z ziomków mogło dać
prawo do wykrzyknienia: Me dla nas Adam! Po tem urc-
czenin, choć wiem, że słowo honoru w historyi nie wielkiej
jest wagi, mogę Cię, Szanowny Panie Joachimie, prosić,
abyś otrzymane doniesienia wziął pod krjtyczną rozwagę
i rozpatrzył jak faktum historyczne potrzebujące wielostron-
nego sprawdzenia. Z kilku słów, bo obszernego listu jeszcze
nic miałem, wiem, co było w Berlinie, przenoszę się w stan
duszy naszego podróżnika. Znam młodzież Poznańską, znam
ją z własnego na miejscu doświadczenia. Niepohamowany
entuzyazm ze szlacbetnych w gruncie pochodzących pobudek,
ale tak na siebie niebaczny, że się z najgorętszą skwapliwo-
ścią chwyta za coś sobie pochlebne, nie pomny, że i pod
względem nauki i pod wzglądem uczucia zaprzedaje się
w obce dla siebie, podobno najzgubniejsze ręce. Za dni moich,
po szale Szleglowskim nastąpił szał Heglowski. Nie rozu-
miałem dziesięciu lekcyi, ale com na jedenastćj mógł zrozu-
mieć, przekonało mię, że kursu słuchać warto, że się go po-
tępiać nie godzi. Prawda, mówiłem, że w Hegiu nowe
— 11 -
zstąpiło objawienie, ale przynajiDnićj, kiedy jut mamy jurare
in verba przysięgąjmyż, W7uczyv¥szy się wprzód historyi na-
turalnej i historyi powszechni i t. d. i t. d. Adam znalazł
rzeczy w podobnym stanie, z tą różnicą, że za moich cza-
sów nie było nad kilku ziomków, on ich zastf^ kilkudziesiąt.
Upojenie się Heglem nie było mu mile, nie mnićj przypaść
mu nie mogło do smaku i przejęcie obcych zwyczajów w za-
bawach, w obiedzie dla niego danym. Te okoliczności mogły
ostudzać Adama, który i tak do pierwszych znajomości nigdy
nie miał szczęścia, lecz zawsze zyskiwał na przywiązaniu
przez dłuższą zażyłośi!."
Malewski, odpierając zarzuty, czynione Mickiewiczowi,
wyraźnie był krępowany obawą obrażenia Lelewela, Lelewel
za^ zbyt łatwowiernie dowierzał wszelkim zażaleniom swych
korespondentów i, jak niejeden z dzisiejszych krytyków,
chętnieby posądzał Adama o wkroczenie w szranki bez na-
leżytej zbroi. Otóż wstręt Mickiewicza do filozofii niemie-
ckićj bynajmniój nie polegał na nieznajomości jćj mistrzów,*)
') Ka zasadzie jednego frazesu z listu Mickiewicza z lK22r,
{Korespondencya Ad<tma IHkkieniita t. I. Btr. 2) P, Chmielowski wy-
rokuje, że jego studya filozoficzne ograniczaty się w owf-j epoce „na
czytaniu jakiejś rozprawy Szellinga, a następnie nie miitt sposobno-
ćci ani chęti prowadzenia ich Jal^j." (Zarys biograficino-tileracki
t. II. sir, ii)- W wyżćj przytoiiionym liście, Mickiewicz i Kanta
wspomina. Ponieważ prawie wszystkie listy wileńskie i kowieiiskie
zaginęły, nie można z pani ocalałych bilt^cikfiw wydać zdania sta-
nowczego o oczytaniu poety w tych właśnie latach. Blyszatom od
Franciszka Malewskiego, który z Berlina (ioatarczat Mickiewiczowi
najnowszych utwonjw w tym przedmiocie i listownie mu dono-^il
o sporach scholastycznycb, fe Adam jui na Litwie przewcrtowat
nuićatWD dziel nierotecliich filozoficznymi treści. Dopisek iego na
bileciku Malewskiego do Polewoja dowodzi, że w Roasyi żywe pro-
wadził sprzeczki metafizyczne. iŻyn'ol Adama Mickicivic:a t. I. atr.
242.) Nic Ojczyzna nie straciła na jego niepoddaniu się prąilom
aiemieckim, bo Niemcy, chociai niektórzy z ich pisarzy zdobyli sie
na pewną bezstronność wobec Policki , a czasem i na częściowe
nwiględnienie jśj zasług w przeszłości, filozofa broniącego świc-
— 12 —
ale na poczuciu szkodliwości jej dla ducha polskiego. Mło-
dzież poznańska niarnowak du2o czasu na zgłębianiu czczych
subtelności, wbijała się w pychę. Zamiast wyłącznie myśleć
o Ojczyźnie, z niesłychanym natężeniem umysłu oddawała
się sofizmatom, które ich twórców nie odwodziły bynHjmnićj
od gnębienia słabszego sąsiada. Można nawet powiedzieć,
że większa część sjstematów filozoficznych niemieckich uspra-
wiedliwiała podział Polski i starała się uprannić podboje
pruskie. Słusznie póżnićj Mickiewicz porównał filozofią nie-
miecką do gęstego lasn, w którego krzakath zaczajeni roz-
bójnicy czyhają na przechodnia.
Ale nie samym Ileglistom nie dogodził Mickiewicz
i w wyżćj przytoczonym liście z 11-go Września. Malewski
zbija też zarzuty z innćj strony czynione Adamowi. Do
Warszawy doleciały zażalenia, jakoby Mickiewicz uchybił
Muczkowskicmu, co Lelewela tern żywiej dotknęło, że on
był z nim traktował o wydanie poznańskie dzieł poety
i uważał się za osobiście mu zobowiązanego. Wieści te
więc w ]iierwszych chwilacli bardzo Pana Joachima obeszły,
zaniepokoił niemi Malewskiego, a ten znów owemi plotkami
Mickiewicza samego turbował, tak że burza w szklance wody
wywołała cały szereg tłumaczeń. Dla tego też opisujemy
ji'} przebieg. W Berlinie, Mickiewicz nie zastał Józefa Muez-
kowskicgo, wydawcy zbioru jego poezyi, ale spotkał sig
z bratem jego Antonim. Kto nadesłał Józefowi Muczkow-
skieniu rclacyą z Berlina nie wiadomo, fakt jest, że ten
ostatni obraził się i że Lelewel początkowo stanął po jego
stronie.
Malewski, zagabnięty pnsez Lelewela, nie czekał nawet
na usprawiedliwienie się Adama i w tym liście z 11-go Wrze-
śnia, prawie wyłącznie poświęconym obronie przyjaciela, pisał
do Pana Joachima : ,,0 nie dobrem przyjęciu Muczkowskiego
nic mogę sądzić, nie wiedząc, jak był, jak jest Muczkowski,
loici sprawy polskMj nie wydały. Nnpaści łlartmuiia :
8^ oatatnieiii alowcm tych apologistuw brutnlui'j siły?
— 13 —
kiedy sig pokazał, może wówczas zawiązanie rozmowy było
Bieatosowne. Wyrazy francuzkie najwiccćj mnie dotkngły,
ale przed kim? kiedy? jak były wyrzeczone? jeżeli były.
Może też Adam dostrzegł, że tg przysługę edycyi za nadto
w}'6oko stawiono, że nadto sig z nićj chlubiono. Kiedyśmy
o tćj edycyi z sobą roi^mawiali, wprawdzie nie chwaliliśmy
jćj wcale (na końcu dla zrównoważenia tomów przydano wier-
sse Góreckiego i to jeszcze nie Goreckio^o), aleśmy obaj
wdzięcznie wspominali zajgcie si$ Muczkowskiego, dokładność
rachunków. Pisał przecież do Muczkowskiego sam Adam,
w te słowa własne niechby wierzył, a nie w niepewne wieści.
Przydam jeszcze, że w liście ostatnim wspomina, że w Berli-
nie nad zamiar dłużej zabawił, znalazł<;zy wielu zacnych Po-
znańczyków, z którjmi czas mu prędko schodził. Byli wigc
i tacy, którym i on i oni jemu do serca przypadli. Musiało
coś zajść z Muczkowskim poznańskim, czego bez wysłucha-
nia i drugićj strony roztrzygać nie śmiem."
Poeta tem niewinniejszą; był ofiarą urojonćj krzywdy
i niezasłużonych posądzeń, że nie tylko oddawał zupełną
sprawiedliwość szlachetnym pobudkom, gorliwym zabiegom
i wzorowćj akuratności Muczkowskiego, aie chwytał każdą
zręczność wywdzigczenia się mu i pisał na przykład z Ber-
lina 23-go Czerwca do Malinowskiego : „P. Muczkowski, dla
któr^o, jak wiesz, mam obowiązki, ogłosił pierwszy tomik
zbioru dawnych poetów. Tomik ten obejmuje rymy Sępa.
liiestety ! to ptastwo nie zbyt u nas popłatne. Wszakże
tizeł>a zachęcać gorliwość przedsięwzięcia. Umyśliłem więc
tobie stadko Sępów nastać. Dziesięć egzemplarzy na moje
konto zakup. Gdyby nieszczęściem nic nic udało się sprze-
dać, weź połowę na mój koszt. ■)." Kiedy pó;hiiij okazała się
jakad pomyłka w rachunkach Muczkowskiego, Malewski pisał
o tem do Lelewela: „Wracam do rachunków. Muczkowskiego
pomyłkę zdaje mi się można za nic uważać. Adam nic
apomni się o to, biorę na moje odpowiedzialność."
') KorespomleiKija A. Wckiemkza t, I. -tr. ■
— 14 —
Józef Muczkowski, któremu Mickiewicza wystawiono
jako lekceważącego j^o osobę, choć krytykował jedynie po-
prawność poznańskiego wydania, wziąwszy to do serca, po-
Etanowit usuQ%ć się od wszystkiego, tern bardziej że Księstwo
opuszczał, i w Sierpniu napisał do Lelewela: „Nim przez
zdarzającą się sposobność będę mógł z końcem tego miesiąca
przesłać W. P. Dóbr. pieniądze i sprawę z danych mi pole-
ceń i uskutecznionego wydania poezyi P. Mickiewicza, upra-
szam, byś W. P. Dóbr., dla uwolnienia mig od dalszej opieki
nad pozostałemi egzemplarzami, chciał się porozumieć z któ-
rym z księgarzy warszawskich, c/yliby nie wziął w komis
gotowych do podróży, bo już zapakowanych 305 egzemplarzy
2 nowo wydanym piątym tomikiem. Jestto reszta i w Po-
znaniu ani jednego nie zostawiam, dla tego, 2eby łatwiej było
z jednym tylko księgarzem załatwić interesy pieniginc. Cze-
kając spiesznćj odpowiedzi, bo z końcem tego miesiąca wy-
jeżdżam do Krakowa, zostaję z najwyższym szacunkiem itd."
W następnym łiście 3-go Września, Muczkowski żal
swój najwyraźniej Lelewelowi wypowiada: „Przesyłając W.
P. Dóbr. rachunek z zebranych pieniędzy za poezye Mickie-
wicza winienem mu oświadczyć, iż dodatek w końcu rachun-
ku: trh maufiiise edition, byłem przymuszony umieścić jako
odwet autorowi za jego niegrzeczność, z którą się przed
kilkoma obywatelami w Berlinie dał słyszeć, naganiając wy-
danie poznańskie jedynie dla zadośćuczynienia woli W. P,
Dóbr., nie bez małych zabiegów dla korzyści autora, przed-
sięwzięte. P. Mickiewicz pokazał się i ztąd względem mnie
dosyć niegrzecznym, że przez bawiącego wówczas w Berlinie
brata mego nie raczył mnie choć ustnie o sobie zawiadomić;
lubo z mojego o upowszechnienie poezyi interesowania e;g
powinien był osądzić, że osoba jego i powodzenie nie mogą
mi być obojętne : a kiedym mu na list pisany z Petersburga
nie odpisał, to raczćj niepewności, w jakiej zostawałem
względem jego miejsca pobytu, aniżeli memu niedbalstwu
powinien był przypisać. Po dziesięcioletnim pobycie w Po-
— 15 —
znaniu opuszczam Wielkopolskę i 9-go b. in. wyjeżdżam do
Krakowa, zkąd może już nie powrócę."
Bezinteresowność Kuczkowskiego zasługiwała na uzna-
nie, którego mu wcale Mickiewicz nie odmawiał. Józef
Muczkowski przecenił doniosłość uwag o kilku niedorzeczno-
ściacli wydania poznańskiego. Oskarżenia jego doszły przez
Petersburg do Mickiewicza we Włoszech i poeta ttumaczyl
ich bezzasadność w liście do Muczkowskiego pod datą 30-go
Listopada 1829 roku : „Mnczkowskiego paszkwilów przez
Boga nie rozumiem. Wiesz dobrze, że nigdy nie byłem dla
rodaków niegrzeczny i pamiętam nawet, że z bratem Mucz-
kowskiego gadałem, i że mu list bardzo grzeczny do profe-
sora wręczyłem. Coś mi się obiło o uszy, że go tam na ja-
kąś fetę nie zaproszono, ale już nie wiem jak to było.
Wieści te rnusz^ być karą Bożą za jakieś moje grzechy.
Zdarzyć sig mogło, że o poznańskiem wydaniu, jako o źle
dmkowanem mówiłem, ale o entrepryzic i o wdzięczności
dla Muczkowskiego rozwodziłem sig do znudzenia. Pisałem
nawet do Poznaniu na ręce Bernatowicza, dawnego kolegi
Nowogródzkiego i Muczkowskieniu odpowiedziałem na jego
pytania względem pieniędzy. Pozostałe egzemplarze zdałem
na jego rozporządzenie, prosząc, aby je biednym uczaiom
rozdarował. Masz tedy nadto już długie wymówki. Powta-
rzam, że brat Muczkowskiego musiał nakłamać grubo. Mo-
gły też spaść na mnie różne kłótnie, które danym mnie
obiadom, słyszałem, że towarzyszyły. Dość już o tem.-")
Wkrótce Lelewel, zimuićj już rzeczy biorąc, całą winę
składał na hypocliondryą Józefa Muczkowskiego i pisał do
Malewskiego : „Trzeba wiedzieć, że Józef Muczkowski stetry-
czał, narzeka, że Adam nie dał mu o sobie wiedzieć, że może
się Adam nań gniewa, że na list nie odpisał i za ofiarowany
^emplarz nie podziękował.''^ Inna musiała być przyczyna
rozjątrzenia Józefa Muczkowskiego i tego też był zdania brat
M koresponilimajn Ailmna Mkkicn'k:n t. I. sir. .
») Ibid. t. III. 8tr. 4',t.
— 16 —
jego Antoni: „Przybyły tutaj do Warszawy Muczkowski, pi-
sze datój Lelewel 6^ Października 1829 r., domyśla si§,
że ktoś musiał chcieć jego brata Józefowi złość wyrządzić,
dla t^o o Adamie taką puścił plotkg, a Józef temu uwie-
rzył. Kto Adamowi sig przysłużył, dochodzić będziemy." ')
Winowajcy Lelewel nie odkrył, ale okazuje się, że to nie
brat Antoni w błąd wprowadził Józefa Muczkowskiego, po-
nieważ Lelewel odwoływ^ sig na jego świadectwo, aby „za-
przeczać potwarzom." ') Antoni, obecny na uczcie wydanćj
Mickiewiczowi, bynajmnićj sig na jego obejście nie użalał :
„Opowiadał mi, pisze Lelewel 6-go Października 1829 r. do
Malewskiego, spotkanie swoje z Adamem, jak w kompanii
licznćj Adam dopytywał sig o Józefa Muczkowskiego, czy nie
spotka kogo, coby go znał, bo mu wdzięczny niemało za tak
staranne wydaniem w Poznaniu zajęcie sig. Wskazano mu
na to oświadczenie, że właśnie jest jego brat i zaprezento-
wano, ale nacisk nie dozwolił Muczkowskiemu z Adamem
rozmawiać, a wkrótce Muczkowski z Berlina wyjechał i co
było dalćj nie wie Upewnia mig tedy, że co było Pola-
ków, przjnajmnićj w pierwszych dniach pobytu Adama,
z Adama kontenci byli."")
Nieporozumienia te z Muczkowskim więcćj krwi napsuły
przyjaciołom Mickiewicza, niż samemu poecie.
W BerliDie bawili wówczas migdzy innymi: Włodzimierz
Wolniewicz, Stefan Garczyński, Karol Libelt i Wojciech Cy-
bulski. O pierwszym wiemy tylko z słów, które wpijał
24-go Sierpnia 1880 r. do Albumu pamiątkowego Mickiewi-
cza w Karlsbadzie: „Przed laty pięćdziesiąt jeden poznałem
cię wieszczu w Berlinie. Ćwierć wieku leżysz w grobie, lecz
pamięć żyje wiecznie o tobie." *) Stefana Garezyiiskiego
') Ibid. t m. 8tr. 50.
') Ibitl. t. Ul. att. 49.
') Ibi'l.
*) Ś. p. "Włodzimierz Wolniewicz byl właścicielem w
f Poznaiiskicm,
- 17 —
wpływ Mickiewicza oderwał od filozofii niemieckiej i przerzu-
cił do poezyi ojczygtćj. Libelta zraził poeta, nie podzielając
czci jego dla tćj kuźni niemieckiej, wyrabiającej niesłychaną
moc syllogizmów, Wojciechowi Cybulskiemu zawdzięczamy
najwięcćj szczegółów o pobycie Adama w Berlinie. „Cała
młodzież uniwersytecka, pisze Cybulski, słuchała łlegla, mia-
nowicie Polacy byli najgorliwszymi. Nie było zadnio zebra-
nia, na któremby nie rozprawiano o przedmiotach filozofi-
cznych. Wprowadzono, także Mickiewicza na jeden z jego
odczytów, a mianowicie na odczyt z Ic^ki. Przedmiotem
wykładu był rozwój rozumu i rozsądku. Hegel nie miał daru
wykładów, trzeba się tiylo do niego przyzwyczaić. Micldewicz
nie bardzo lub wcale nie okazał wrażenia i wyprowadził tylko
wniosek, że mą2, który tak niejasno mówi, tak się męczy
caluteńką godzinę, by rozjaśnić znaczenie dwóch pojęć, pe-
wnie się sam nie musi rozumićć. Libelt odpowiedział na to,
że niepodobna wystawić sobie psychologicznego stanu czło-
wieka przy zdrowych zmysłach, któryby mógł mówić godzinę
sam siebie nie rozumiejąc i wywierał podoboe wrażenie na
słuchaczy, których na setki liczono." ') „Metafizyka zaczjiia
sif tam, mówił Yoltaire, gdzie profesor i uczeii jeden dru-
gi^o nie pojmoją," co nie wyklucza bynajmniej, że obie strony
są ze siebie zadowolone. Powodzenie niezmierne w staro-
żytności tylu czczych sofistów greckich świadczy, że można
nie tylko całemi godzinami, ale całemi latami odurzać siebie
i drugich rozumowaniami, których sensu nikt ostatecznie nie
donuica się. Jużci nauka Hegla strasznie była zagmatwana,
gdy „po dziesięciu leciech nauczania filozofii na katedrze
w Berlinie zostawił swoich słuchaczy w wątpliwości o tern,
czy przypuszczał bytność Boga osobistego, duszy nieśmiertel-
nej i niewidom^o świata? Przecież wykładał on filozofią,
nie chemią, ani fizykę, albo historyą naturalną. Jeżeli nic
pewo^o nie wyrzekł o Bc^d, o nieśmiertelności duszy,
o ćwiecie niewidomym, o czemże przez dziesięć lat gadał?"*)
') Odciytij o poezyi polskuj str. 215.
•) Literatura stoniaiiska Ł III. str. 215.
Sąd Libelta był słuszny, że Mickiewicz „nie cierpiał
abstr&kcyi mcmieckich", *) ale nie tylko Hegel, lecz i jego
buchacze nie mni^ go gorszyli. Tak on oddaje wrażenie
jakie na nim wywarli : „Niechaj kto szuka typu ludzi zdol-
nych czuć rzeczy wniosle. , . Wszedłszy do sali prelekcyi
w Niemczech znajdiye sig wpośród głów obciążonych formu-
łami, posępnych, zwisłych ku ziemi, jak gdyby był w ogro-
dzie maku. Widać tam zaraz, że wszystkie umysły posku-
pialy sig całkiem w czaszkach, zostawiając serca oschle
i czułe tylko na wrażenia życia zwierzgcego. Jeżeli czasem
na tych czołach przeminie coś na kształt radości z pojgcia
t^j lub owśj formuły oderwanćj, wzruszenie to, zadrganie,
pochodzące jedynie z mózgu, ze krwi, bardzo jest podobne
do tego, jakie można widzieć migdzy grającymi w bursę;
jest radością z zysku, nic w niem nie masz przenikającego
do ducha."*)
Poetg korciła myśl, że wielu Poznańczyków, nasłuchaw-
szy sig tych przygnębiających doktryn, stanie sig podobnymi
do zaroznmiałćj, a samolubnćj młodzieży niemieckiej. Zby-
teczne hołdowanie Heglianizmowi nie wstrzymało młodzieży
od objawów najżywszćj dla Mickiewicza admiracyi: „Wszy-
scy, pisze Cybulski, ubiegali sig o to, by Mickiewiczowi
okazać uwielbienie lub ofiarować usługi. Co dzień miały
miejsce zebrania prywatne i obiady, zwłaszcza, że to była
chwila jarmaku na wełng, na który wielu obywateli z Po-
znańskiego przybyło. Podczas jednćj z tych uczt, poeta, gdy
już wstano i zaczęło coś śpiewać przy fortepianie, nakazał
milczenie. Wszyscy byli posłuszni. Poeta improwizował,
śpitwąjąc przy akompaniamencie fortepianu na nótg: Za szu-
mnym Dniestrem. Pieśni tćj, ponieważ nie było pod ręką
ani papieru, ani ołówka, a wszyscy byli rozochoceni, nikt
nie był w stanie spisać. Przypominam sobie tylko, że obu-
') Liat Libelta do Bełzy w Kronice z iywola Jl!ii-kiewic:a.
etr. 248.
') LiUralma słomaAska L IV. Btr, 22.
— ła-
dziła wówczas zapuł nie^ychany, równie jak druga pieśti,
także improwizowaua , którćj treść dotyczyła unii Litwy
z Polską, tg już pisać się przygotowano, lecz każdy wolał
slacłiać niż spisywać. Poeta śpiewał na melodyą poloneza
Kościuszki. Przypominam sobie tylko cztery wiersze, które
sam zapisałem:
Czy to
z Litwy, czy z Poznania,
Ohociaż
T6iB6 nosim bronie,
Nic nai
D bracia nie zabraoia
Wspóin
e Bobie podać dłonie. ')
13-go Maja, po innym takim obiedzie, udano sig do
Poznaiiczyka Eulogiusza Zakrzewskiego, który go wierszem
przywitał. °) Zdaje sig, że Zakrzewski, przecliadzając się
w towarzystwie kilku kolegów świadomych, jak on, że Mic-
kiewicz musi już znajdować się w Berlinie, pozn^ poetę,
mówi mu bowiem:
Mickiewicz, toś ty byt! W»zakżei sie nie mylę.
Poznotem cię za znakiem, coś m^j duszy wtłoczył.
Nie znanym ci był, alo ja znalem cii; tyle
Dawniej , nitelim dc zoczył !
•) Wojciech Cybulski. Oikzylijt o poevji polskWj t I. str. L'll,
Poznań 1870.
•) Wieraz ten przytoczony w całości na str. 2r)i» t. II, W)'d.
z 1872 r. korcspiaidmaji Adama Mickiewicza. Aatograf Zaltrzewskie-
go wierszu opatrzony naat^pnym przypisctii : „Wiersz ten napisany
do Adama Mickiewicza w dzień, kiedy tcn'c przyjechał do Berlina
i aamotnio wieczorem przechadzając się |ioil Lipami, od rodaków
poznany został. Wiersz ten itiiat mu być aninnjme do stancyi prze-
słany, lecz gdy autor osobiście miał szczęście poznać te^i) kcula
wierazAw, za niegodny poczytał ton pidd Hwcgo szalu udzielenia te-
muż mężowi. Lecz jak zbytek radości z widzenia go w Berlinie
ośmieli! do napisania tych rymów, tak uczucie dla niego wyniesione
do najwyższego stopnia w dniu 13-go Maja, gdy tenże improwiza-
cyami najpyszniejszenii przez cztery przeszło go<lziny wszystkich
nmysly rozognił, przywiodło do przeczytania ich, tak jak hyly
w brulionie. Te na rozkaz tego trysokiego wieszcza zostały mu
tutaj przepisano i wn.^zone dnia Ii>go Czerwca. E. Z,"
jakiż dźwięk czarujący ji',n'i glos
slow jego ! Eiitu/jnzni dos/cdl by
kiedy poeta, cny to w czuciu be
czy w świadomości hezwzfitfdnój w
czy też w zaininrze, aby mlod/ioż,
i w zagraniczni poezyi i titeraturzt
nia niż w swojój własnój znajdującą,
iiio>szym dla krajii natcluifjł duchen
w chwili powszeclinego uniesienia, lit
cyą, wyrzekł z całą duin^ wcwnętrzn
Móreśmy wiernie zachowali w paniigt
Czyś ty mi !<cliillpr lub C
Widiial rfnviii'go poetę?")
') libelt inacit?] sBpnmi^tsl pier»v9zi
' następne przytacza:
Nietib mi Schiller albo (
k-Wakaźe równego poele!
W'Jm Pan rymów: silą duc
'Wskrzeszam temu co mi
Z piersi mojf^j pieśii.
Niejaki P. S. (zapewno .Skarżyński),
■ - ■ ■ Beiaie U7.rr<- ■•—
— 21 —
„O nie! O nie! odpowiedziały glosy. Ty wieszcz nad
wieszczami! Ty wieszcz z ramienia Boga! Wieszcz z ar-
chanielskiemi skrzydłami i głosem, dzierżący w ręku miecz
archanioła! Ty Polski, tyś naszym duchem. Tyś Polski,
tyś naszym archaniolem-stróżem. Ty naród, jak nas w Łćj
chwili, uszczęśliwisz. . . Oto wrażenie jakie na słuchaczach
sprawiły słowa Mickiewicza. Oto bezpośredni s%d o potgdze
jego gieniuszu. Ludzie zimni i krótkiego wzroku nazw^
natchnienie takie zarozumieniem i dumą, my nazywamy ne-
nmfłrznem przeiwiadczenićm ducha, isltrą, boską, która wszę-
dzie, gdzie padnie, nowe życie zapładnia." ')
Mickiewicz, jeżeli Hegla nie podziwiał, to nie mi^ do
Niemców uprzedzenia i z innym profesorem berlińskiego uni-
wersytetu zawiązał serdeczne stosunki. „Zapoznano go, pi-
sze Cybulski, z Gansem, który wkrótce bardzo sig zaprzyja-
źnił z poetą i na jego cześć dał obiad, zapraszając zarazem
znaczną liczbę Polaków. Oans podówczas miał swe znako-
mite odczyty o rewolucyi francuzkiij. Cfda młodzież uniwer-
sytecka ich słuchała. Największa sala nie starczyła na po-
mieszczenie słuchaczów. Kreślił wówczas historyą traktatu
w iedeć sinego, przyczem po mistrzowsku charakteryzow^
rządy, udział w nim biorące. Wybornie przedstawił nowe
zapatrywania na Rossyą, dziwiono się tym wybitnym właści-
wościom, które wykazywał. Nie wiedziano, iż sig ich nau-
czył od poety a niemi wysoko podniósł swoje odczyty, lecz
przy tój sposobności dał dowód dla poety największego pu-
z 21-go Grudnia 1B74 r. zaczyna, od wyznania, że m^o co panuctft
o pobjcie Mickiewicza w Berlinie, a potem dodaje, ii. deklamował
nędznie, miał „głos slaby, prawie piskliwy" (atr. 223 w Kromce z ty-
cia Adama Mickietcicia). !Moie głoa Mickiewicza byłby sig wydi^
Libeltowi dźni^iniejf^zym, gdyby spory filozoficzne z poct^ nie byljr
go ^le usposobiły. Adam w liście późniejszym nazywa Libelta
„zimnym filozofem." (Listy tlo Honstanofi atr. 10, Poznań 1803 r.)
') W piśmie Itoh 1845 pod względem oświaty, przemyśla
i wypadków czasowych, w artykule Dr. Cybubkiego: Mickiauicza
morahe i poetyckie stanowisko. \U1, 34—35.
— 22 —
blicznego uznania. Mówił o dzidach „stu dni,*' wystawiając
Napoleona jako Tytana, co raz jeszcze wziął na swe barki
liistoryą świata. „Byłaby to, dodał najwspanialsza treść do
epopei nowożytni, gdyż wszelkie ludy Europy, jak niegdyś
greckie szczepy przed llionuui, wystąpiły do wspólntj walki
przeciw jednemu powszechnodziejowemu ludowi, przeciwko
mętowi, co stał na j^o czele. Pomiędzy żyjącymi poetami
znam jednego tylko, zdolnego opisać ten wzniosły przedmiot.
Zaszczyca on w t^j chwili mój odczyt, a należy do narodu,
który do ostatniej chwili walczył przy boku bohatera. Oka-
zał on niesłychane zdolności w swych dotychczasowych
utworach ducha i dla tego sądzg, te jest jedynie godnym
opiewać treść tak wzniosłą!" Oczy wszystkich szukały po
sali nienazwanego poety i wkrótce z ust do ust przecho-
dziło imig jego podane przez znajomych. Gdy przy wyjściu
wszyscy koło niego sig kupili, Gans podał mu ramię i wraz
z nim opuścił audytoryum." ')
Mickiewicz spełnił zapowiedź Gansa w części przynaj-
mniL^, co sig odnosi do jego ojczyzny. Przezeń Polska prz)-
łączyła hymn swój na cześć Napoleona do natchniefi innych
wieszczów, których bohater za sobą pociągnął. Ze strof
tych może powstanie kiedyś prawdziwa epopeja Napoleońska,
jak Diada powstała z urywków rapsody! wszystkich ludów
') Oilezijiy o poczyi iwUkićj etr. 214, Gana urwlzil sig w 17',iS
roku. '/i powodu prciekcyi o poet^jiic w OBlatnim piędiiicsi<:cio1cciii,
nąd pnislii zawiciiit jejro wykUdy. Gans zot^tał do kocka, żyatliwy
Polakom i u nich mir /acfiowat, umnrł Ti-go ilaja 1&J1> r., pogrzeb
odbył aip w-RO Maja. „Cały uniwersytet, akademicka m!odxii'ż,
a szciegfllniój Polary, na uniwersytecie w Berlinie zostający, nieśli
na barkach drogie szczątki uwielbianeffo nauczyciela." I Ti/;/0'iniA
literaM, Poznań, w t-ierpniu ISSU r.) „Kuchni on, wyrzekł pro fcsnor
Marlieineke nad jego grobem, wolność nauki, wolnoii' duclia, ^¥ol-
ność ludów, ponieważ ii'j istota była mitośir, a miłośi; jest wolnośi',
wolność miloHcią. Kochał prawdę, w ji^j źriidlc tylko szukał prze-
konania, nic zaś u mocarzy ti'go świata, aby podług ich zttaiiia
własny sąd nastroić, gardził taką drogą, kt<'ira dzi.4 dnpronadza wielu
do chlebai, pozbawiając ich szacunku innycłi."
— 23 —
Hellady. Już w 1829 r. poeta polski wyrobił w sobie te
głębokie poglądy o Napoleonie, które wspaniale rozwinął
w ColUge de France.
Silniąjsze i trwalsze wrażenie niż na Gansie wywarł
na dwudziestodwuletnim Stefanie Garczyńskim. Poetyczny
ogień zapalony w jego duszy żywem słowem Adama oczyścił
ją z mętów heglowskiej filozofii.
Garczyński dozgonną mu zachował wdzięczność, której
ślady znajdują się w jego dzietacb. Jeszcze z Berlina ode-
zwał się wierszem do Mickiewicza:
. . , Tak, kiedy czucia twego zadiwieczyiy strony.
Ja śpię, aż rozpoczynam od ciebie budzony. ')
Nieśmiały młodzieniec długo ukrywał przed Adamem
tajemnicę swego poetycznego zawodu.
W ostatnich dniach pobytu Mickiewicza w Berlinie
młodizież coraz bardziej garnęła się do niego: „W Berlinie,
pisał sam Adam 3-go Listopada do Malewskiego, zdaje się,
że wszyscy ze mnie byli radzi, bo mnie uczniowie fetowali
i w nocy do powozu odprowadzili, a dla Poznańczyków
obywateli powziąłem szacunek i mam dowody, że mnie na-
wzajem lubili i najmilej przyjmowali: z nimi w Berlinie
ciągle żyłem." *) Potwierdza to Cybulski, opisiyąc odjazd
Adama. „Na pożegnanie, pisze on, zgromadzili się jego
znajomi jeszcze raz na wieczorne zebranie. Bawiono poetę
śpiewami patryotycznemi, narodowemi i ludowemi, o co
Bzczególnićj prosił. Wiele rzeczy nieznanych zanotował so-
') Z rękopisu znajdującego się w Bibliotece JagieUońskiiij cy-
towanego przez Chmielowskiego. W przedmowie podpisan(?j 13-go
lipca 1820 r. Garczyński pisze: „Trudniłem się juJ wprawdzie da-
wnii^j poezyą; zatrudnienie to jednakie nigdy czasu mego nie pię-
tnowało. Poznanie przypadkiem .A.clama Mickiewicza takie wrażenio
na duszy m^j wywarło, ie od tego czaau gwałtowną chęć pisania
uczułem."
*) Korespoiidćnaja Adama Mickiewicza t. I. str. "il.
— 24 —
bie. Pożegnał się z towarzystwem już późno. O północy
odprowadzono poetę do tiotelu. Gdy mu jego towarzysz
podróży, hrabia Plater robił wyrzuty, że go tak długo nie
było, wówczas gdy konie pocztowe już od godziny czekały,
odpowiedział: Patrz na tych naszych braci, a Jeśli masz
serce odeślesz konie, abyś sam w ich towarzystwie moment
przeżył, jakich mało w tem życiu mieć bgdziesz," ^) Że
Mickiewicz nie przesadzić wzniosłości tych chwil, świadczy
Cybulski: „Jaki zaś, pisze on, od czasu pobytu Mickiewicza
w Berlinie aż do chwili powstania panował duch pomigdzy
młodzieżą polską w tem mieście, nie tu pora o tem mówić.
Dosyć nadmienić, że od lego czasu zgoda, miłość, brater-
skość, zapał do nauk, obyczajność w życiu i pożyciu, przy-
tem pewien rodzaj egzalŁacyi, przeczucia i oczekiwania, na-
dzieja i wiara w przyszłość, ożywiały wszystkich umysły
i serca. Zdawało się, jakoby ducli promienisty przeniósł sig
z Wilna do Berlina. Całą tg przemianę spraw- kilkodniowy
pobyt Mickiewcza." ^
Jechał wigc Mickiewicz do Drezna pod miłem wraże-
niem tego ciepła polskiego, które mogły przypniszyć, ale
nie zdołały zgasić naleciałości cudzoziemskie. W owyni
czasie, cały transport wydania Petersburskiego, wysłany do
Krzemieńca Aleksandrowi Mickiewiczowi, przepadł w drodze.
Malewski ^^^§~-^,^-" doniósł o tem I^elewelowi: „Od Adama
dwa listy już miałem z Hamburga i z Berlina, oba z data-
mi , dobrze złożone i nieźle zapieczętowane. Prosiłbym
łaskawego Pana Joachima, abyś, jeśli to być może, za po-
wrotem Edwarda^) pozwolił mu dla mnie ze swoich ode-
branych listów co ważniejszego wypisać. Po tak nagłym
odjeździe, nie mogę jeszcze przemódz na sobie, abym nie
wiedzie jak można najwięcćj o wędrowniku. Cięży mi te-
raz na sercu zawód doznany ze sprzedażą dzieł jego : wy-
') Oitczyti/ o poezyi polskidj atr. 214.
■) Rok 1845, Btr. 35,
') Od>'ńca.
słane do Krzemieńca w Kwietniu egzemplarze dotąd tam nie
stanęły. Najmniej z 1000 r. na tem straty, a długo trzeba
czekać nim się to naprawi. W przyszłym roku powinien
wydać coś nowego na zapewnienie dalszćj podróży. Przyłą-
czam list do ni^o, oddanie na pocztę i opłata pada na Wa-
leryana." *)
Lelewel szczerze był Adamowi oddany i z klassykami
ujadał sig o niego, ale żył z nimi i Przedmowg petersburską
uważał za zbyt surową dla Warszawy, na co mu Malewski
odpowiada: „Radbym uwierzył w uwagi nad Przedmową i or-
tografią, lecz mam fakta po sobie. Byrona i Walter Scotta
nie było wprawdzie za życia Dmochowskiego, lecz był Goethe
w całi?j swojćj wielkości, był Schiller, a co najwięk.sza, był
Szekspir. Jeśli to było czytane, jakże się mogło utaić, kiedy
wiadomo, że nauka nie może się utaić. JMożna było ignoro-
wać wówczas Niemców jawnie, lecz czytać w kącie zawsze
■warto było, a podług czytanego zawszeby się sąd urozmM-
cił i nie urósłby stos sexternów, aniby wychodziły całe ge-
neracye pełne takich uprzedzeń, z jakiemi teraz walczyć po-
trzeba. Nic byłoby ludzi, którzyby czekali aż na WaZ/enrorfa,
z przyznaniem Adamowi talentu i myśleli, że ta jałmużna
z ich ust będzie wielkim dla niego zasiłkiem. Może w roz-
mowach warszawskich wigcśj jest dobrego ; w pismach, w ie-
kcyach, na pensyach brzibią jeszcze nie zużyte cymbały.
Wczora jeszcze słyszałem kogoś, wrócił z Warszawy i po-
przywoził pełno zdań Beockich, mam wielkie podejrzenie, że
świeJo słyszanych. Może dziś Towarzystwo nie zamierza ko-
deksu ortograficznego. Lecz to pewne, że dawnićj zapowia-
d^o komissyą do ustalenia pisowni, a nawet przez byłego
Prezydtnta oświadczyło sig wyraźnie, ii a i e kreskować nie
będzie. Wcale sig inaczćj wydaje wszelki krok Towarzystwa
na prowincyi, niż w małćj izdebce, w którój kiedyś byłem.
Mojore longinąue remreniia. Może nie mam racyi , lecz mi
tego nie zaprzeczysz, Szanowny Panie Joachimie, że masz
*J Knuiuakiego.
Itologów, którzy myślą, że to jest właśnie rzecz Towarzystwa
napii^ać stałe prawidła pisowoi, stały słownik syDOnimów
i stały słownik starożytności polskich, a wszystko raz na
zawsze, bo wspólną urzędową kolegialną pracą. Te słowni-
kowo ortograficzne przedsięwzigcia przypominają mi Szlegla,
który akademią francuzką z jćj słownikami porównał do cy-
rulika, który tak powoli golił, że broda z jednój strony od-
rosła, póki on drugą był zajęty." '■).
Na pierwszą wieść o Lelewelowskich skrupułach, Mic-
kiewicz z Berlina 12-go Czerwca tak się mu tłumaczył :
„Słyszałem, żeś nie bardzo rad z przedmowy! Cierpig nad
tem. Myślałem nieraz pisząc, że cię do śmiechu pobudzi.
Powiedz, dla czego miałem oszczędzać krzyklmif czeladkę
Parnasu, jak nazywa Trębecki. Wielkie też oni zadali ciosy
literaturze, głupiemi radami swojemi zły smak zaszczepiając.
Odyniec choć ich nie lubi, jednakże uległ nieco ich wpły-
wowi i głupstwa niektóre ledwie źe nie admiruje. Może
w innych naukach macie tam dobrych pracowników, ale
w literaturze, cofniono się o pól wieku nawet od Rossyi.
Cokolwiek będziesz myślał, jeszcze im dokuczę nieraz, niech
sobłe co chcą na mnie piszą i jak chcą potępiaj ą."'')
Zapewne, że i Lelewel niektóre głupstwa klassyków
warszawskich, ledwie że nie adrairowal, nie dał się przeko-
nać, posądzał Adama o zarozumiałość i cierpko się na niego
użalał. Wywołał odpowiedź Malewskiego, którćj urywek
podaliśmy, a dokończenie przytaczamy, ponieważ zamyka się
na tem zawzięta polemika warszawskich klassyków z lite-
wskimi romantykami. Pan Franciszek nie przewidywał, że
spór literacki pełen pozornćj żywotności w samćj rzeczy do-
gorywał : „Niechby, pisał on, ci co pomawiają o upojenie
się dymem pochlebstw i o traktowanie z góry przychylnych
osób, niechby świadkami byli, jak Adam mówi o Byronie,
Moorze, Goethem, Skocie, jak szanuje ich dzieła, jak skrom-
') List z 11-go ■\Vrze«nia 1829,
'J Aorćspoiiilciiei/a J. Mickieifieia t. III. 9tr. 2!)5.
— 27 —
nie, mojem zdaniem zbyt skromnie, swój do nich stosunek
ocenia, jak go nigdy robione nad jego dziełami postrzelenia
nie obruszają, jak nawet do uwag sig nakłania, a w rze-
czach krajowej literatur)' jak jest wyrozumiałym sędzią, jak
wszelkie piękności podnosi, z jakim zapałem powtarza wier-
sze Zaleskiego, Niemcewicza. Nie skończyłbym, gdybym
miał wyliczać wszystko, co go różni od ludzi odymanych
pochlebstwami. Któż mu wreszcie pochlebiał, rozumiejąc
pod tym wyrazem bezwzględną pochwalę : rossyjscy literaci
i kobiety. Ale są zdania, opinie, reputacye, którym Adam
otwartą wojnę wypowiedział i to nie ze względu na osoby,
lecz na dobro krajowej literatury. Ile razy przychodziło
o nie zawadzaf, prawda, '/.e nie szczędził wyrazów, nazywał
rzeczy po nazwisku i wyszlifowany jak palce szulerskie gust
często obrażał. Tu właśnie wielu dostrzega skutki pochlebstw,
widzi symptomata zarozumiałości. Czuli adoratorowie Bar-
bary, przebaczyć mu nic mogą, że o Felińskim, o gieoiuszu
Wołynia mówi nie na klęczkach: wieczni dcklamatorowie
Cyda, AUyry, odchodzą zgorszeni, że Mickiewicz nie przestał
palić lulki wśród ich extozyi. Widywałem osoby stygnące po
takich pierwszych spotkaniach. Podobnie stygły przychylne
osoby, kiedy Adam nie chciał po obiedzie zaimprowizować,
kiedy w sali nie szukał zręczności prezentowania się pol-
skiemu hrabiemu! nic wpisał wierszy do sztambuchu, nie dał
egzemplarza swoich poezyi, pokazał wyraźnie, że nie jest
biednym, potrzebującym laski, zadrwił nieco z protekcyi,
z dawanych mu instrukcyt, nasuwanych do pisania przed-
miotów i tysiąca innych tego rodzaju pobudek. Ale ta to
władnie niepodległość, bo wigcij nigdy nic nie widziałem,
d^a nam Wallenroda. Zawczasu jestem przygotowany na
najsprzeczniejsze z mojem przekonaniem opinie o Adamie, przy-
wożone z zagranicy przez własnych ziomków, lecz obok tego
mam mocną wiarę, że najpiękniejszy jego charakter po nie-
jakim czasie wyjdzie tak na jaw, jak wyszedł już jego ta-
lent. Żałować tylko będę, jeśli jak przewiduję, wprzódy się
na nim obcy poznają niż swoi. Co do tegoczesmfj naszij
literatury, Mickiewicz już w swojćj przedmowie wyspowiadał
się z głębi duszy, oie ma nadziei, żeby zdanie cofnął; ci
którzy go po odczytaniu mieli za straconego, niech go już
mają na zawsze, lecz niech się przygotują posłyszeć, że
w Adamie byl doskonały kwadrat serca i gieuiu^zu. Będą
może zmuszeni cenii^ osobę, nie cierpiąc ballad, nie nawidząc
wierszy nierymowych i gniewając się za przedmowę. Za-
nadtom podobno sig rozpisał, ale mi szło bardzo o to, żebyś
Pan podzielił moje przekonanie i nie bolał z powodu biega-
jącycli wieści o Adamie, dla którego pewnie ta boleść Pana
Joachima byłaby smutniejszą i dotkliwszą niż wszystko, co
o nim było i będzie mówione. Pomimo to wszakże napiszę
od siebie do Adama, powiem mu szczerze moje myśli, jestem
pewny, że jeśliby w czem chybił, to zaraz naprawi." ')
Wszyscy oczekiwali z jednćj strony często powtarzają-
cych sig Szturmów, a z drugićj zaciętój obrony. Ale wkrótce
jedni spostrzegli, że nie mieli o co dobijać się do fortecy,
która sobie zostawiona nic mogła nie poddać sig, a oblężeni
tem bardzićj upadli na ducliu, że nieprzyjaciel nawet ich
turbować nie raczyŁ fiewolucya 1830 roku zagłuszyła lite-
rackie kłótnie, ale i bez wybucłiu listopadowego Mickiewicz
nie byłby odnowił wycieczek na krzykliwą czeladkf Pamam.
6-go Lutego 1830 roku pisze on do Lelewela: „A propos
literatury, cliciałem jeszcze raz o moj^j przedmowie do ciebie
napisać, ale już miejsca nie ma. Wreszcie wolę przyszłcmi
dziełami (jeśli si§ urodzą) na zarzuty odpowiedzieć." *) Żadna
już napaść późniejsza nie zmieni tego zapatrywania i do
końca życia Mickiewicz krytykom inacz6j nie odpowie jak
czynami lub dziełami.
■) Liat z n-go Września 1829 r.
') Korespondencja Adama Mickiemcza t. IIL etr. 2'Jij.
II.
Pobyt w Dreźnie, Pradze i Karlsbadzie. Poznanie się z Goethem
w Wejmarze i podrói do Wtooh.
Przyjemny trj'b życia w Dreźnie i zawarta tam znajomoM^i. (.'el
wycieczki do Pragi i Btosunek z Wacławem Hnnką. Powzięta myi*!
Dspisania ilrnmatu o i^yżce. Kuracya w KarUbadsic i połączenie
się z Odyiicem. Droga do Wejjnarii. Uprzejm* przyjęcie Goetłipgo.
Mickiewicz staje bIę codzieDnym gościom niemieckiego poety i bie-
rze udziat w uroczystym obchodzie jego imicDio. Zbli;tenie eię
z Dawidem d 'Angere, Wykonanie przez tegoż medalionu Adama
i portret przez Szmellera do zbiorów Goethego. "Widzenie się
w Bonn z Wilhelmem Schleglem. Droga przez Niemcy i Szwajca-
ryii do granicy wtoakii'}.
Drezno „chociaż ciasne i ciemne" ') wydało się Mic-
kiewiczowi „milszem daleko" *) od Berlina. Sławna galerya
obrazów data mu przedsmak arcydzieł muzeów włoskich.
W Dreźnie byli Polacy liczni i dobrze widziani. Poeta po-
znał jenerała Kniaziewicza, miał więc żyjącą kronikę Le-
gionów, Bywał w kilku domach polskich : ti Pani Dobrzy-
cki(?j, u Państwa r.abcckich i donosił Malewskiemu że „tu
Mazurów i Warszawiaków ledwie nie tyle co Niemców,
a wszystkie Mazurki ładne." ^ Poznajomił się Adam z Fal-
■) Korespondenajn Adama Aliekiemaa
») Ibid.
*) Ibid. Btr. 49.
kcnsteincm, bibliotekarzem królewskim, biografem Kościuszki,
i z Aleksandrem Bronikowskim, autorem licznych romansów
po niemiecku. Czas mu schodził przyjemnie. „Mam, pisał
do Fr. Malewskiego 15-go I.ipca, o pięćdziesiąt kroków Elbę
i piękne przechadzki. Dzień mój tak się pospolicie toczy:
o 6-t4j, jeżeli pogoda, w szkole pływania; po 8-m<?j idg z ka-
talogiem w kieszeni do galeryi obrazów i tam siedzę, a ra-
czój chodzę do J2-ŁĆJ lub 2-giej i potem z kochanym jene-
rałem gdzieś na obiad, lub gawędkę, lub wizyty." ')
Nic długo jednak zatrzymał sig w Dreźnie i w połowie
Lipca wybrał się w towarzystwie Morozewicza do Saskji^j
Szwajcar)!. Po kilkudniowej wycieczce wśród uroczćj natury
i gór wspaniałych Saksonii udał się do Czech. Ciekawy był
przypatrzeć się widokowi narodu, wygrzebującego się wla-
snemi siłami z pod min wiekowego ucisku i poznać ojców
filologii słowiański^. O ruchu literackim w Czechach ob*
szeme mu był przed laty przysłał sprawozdanie Franciszek
Malewski, który liczne zawiązał w Pradze stosunki i zaprzy-
jaźnił się z Hanką. W Sierpniu 1823 roku Maryan Piasecki
zawitawszy do stolicy czeskiój, dopisywał się na liście (do
Malewskiego) „poczciwego Hanki, u którego tyle Pan umiał
pozyskać przewiązania." Hanka zaś swoją czeską polszczy-
zną pisał do Malewskiego : „Kochany Franciszku, z iiie-
ukoutcntowaniem serca wiadomość ci dawani, żem bardzo
już rozgniewanym, że do mnie żadnego listu lak długo uie
posyłasz." Więc nic jako turysta zawitał poeta polski do
ojczyzny Żyżki. Wiele lat póinićj ce! tćj podróży tłuma-
czył: „Umyślnie po to jeździłem do Pragi w 18211 roku,
abym ])oznaI tamecznych filologów i rozpatrzył się w icli
dziełach. *} Jeżeli, według słów Zyżki, sam odgłos bębna
z jego skóry miał zmuszać Niemców do ucieczki, to do dziś
dnia samo nazwisko ich pogromcy wywołuje cały szereg ol-
'I Korespondi-ncya Adama Mickietfieta t. L Htr. JSI.
*J I.iat z i!l Lipca 1S4(J na str, ^_*5 1. 1. Koreiponiiencji Ailama
Mkkitmeza.
- 31 —
■brzymich walk Czechów o niepodległość. Nic dziwnego, że
taka postać bohaterska obudziła w Mickiewiczu chęć jćj
opiewania, zbierał o ni^ szczegóły historyczne, w czem mu
Hanka dopomagał, ale zaniechał dramatu, ^) bo inny bohater,
lud warszawski, wystąpił na scenę i gromy bitew polskich
oderwiJy poetę od czeski<^ przeszłości. Literaci w Pradze od
dawna go znali z dzieł i z opowiadań Malewskiego i Piase*
ckiego. Przyjęli go najserdeczniej, i opuszczając Pragę 24-go
Lipca zapisał się w pamiątkowej ksigdze Hauki jako jeden
z jego wielbicieli. *) Mało pozostało piśmiennych śladów
bytności poety w Pradze, ale mile z nićj wywiózł wspomnie-
nia. Wyuczył się dość mowy czeskićj, aby o sobie powie-
dzieć „umiem po czesku nie?,le." ') Z wiadomości zaś ze-
branych o słowiaiiszczyznie skorzystał później przy wykła-
dzie literatury słowiańskićj w ColU-ge de France.
Z Pragi Mickiewicz pojechał do Karlsbadu, gdzie z Ka-
likstem Morozewiczem*) zamieszkał na AlteWiese') pod
■) Wypada zaliczać do przechwałek mu zwtkły<.h tnicrdze-
nle Niewiarowicift, jakoby poeta czytał mu usti py z dramatu /i ika.
Wprawdzie w .^iiryerze poUkim" w Diimorze z 4 Listopada IbJO r
czytamy: „Słychać, że Adam Mickiewicz ukoiiczjł za graiiicit nono
poema z dziejfiw czeskich pod tytułem ^ytka" I^ecz ]cieli niLnct
Mickiewicz poemat ten naszkicował, to zniszczał go zapewne nra^
z innemi próbami tego rodzaju w roku 1S41, o czem będzie mowa
niićj.
*) iorespoiitleticya Adama Mkkuivkza t, IV 8tr. 134.
•) Ibid. t. I atr. 2^.
*) Morozewirz urodzony w Jakiibowcu w Liilielnkiom 14-go
Kwietnia lTt)9, liyl jednym z sekretarzy Bejtnu polskiego, podczas
wojny 1831 r. dyrektorem poczty, w 1848 r. w imieniu 17-tu człon-
ków byłego sejmu polskiego zuatal delegowany do aejmu nioiniuc-
kicgo w Frankfurcie, l'mar( w Paryżu I-go Kwietnia ISTL* r.
*) Dom ten jest miejscem pielgrzymki dla gości kiipielowych
w Karlsbadzie, którzy zapisują się w hotelu pod ^-trznlii w ksiinlzo,
opatrzonej następnem objaśnieniem ; „Polacy, j>rzebywajiicy na kura-
cyi w Karlsbadzie w IJpcu 1870 r., mając sobie wskazany ten dom
ptzez A. E. Odyńca, który wtenczas towarzyszył w tern miejscu
Midkimriczowi, poi^tauowili położyć na uim pamiiitkowii tablic;, uii
«iiniyin, czPgo clice. Cie^zkows
ale po rliwili odiirtwiedzial wiers/i
Bo gdzież ma leciei' po
Kto pn^iiiiil Iioga wiclkipf
I kochHl invKa wi-lkirjro
Wzruszenie, z jakiem Cieszko
mowat, rozdobruchalo Aiiaina, w
i uszczęśliwi! dość dlugii gawędką.
waftr Jidoliiin^ych domy i>o<l Bliilym l.iibi
nsni, w których mJcezkali uicj.tlya !;fliil
BicJBi^iii wmurowaną została w ilumu pod
X oapiwim „Tu mieszkał poil n-rem 4-tyij
1829." Odyuiui:, AJcktauJcr Przcźilnierk
siniyli iiH n;ce wJaśoicieln domu nlhiim, ]
Micltifu-icna, aby «■ nim przyszli pticic.
tuphywnć mogli. Z mnóstwa n aj równio) s2
exeiu cici dla poety, podoie-my slowjt
ojcaystycii: „WyczytiJpm z li.ilii twoioli
wal tego, it mnie nie po2nale.~, pi^at to li
irddego Feliksa w Saint- Eticiine, a ten
eaawy. A łńcc ugoda / nami. Pisał w Kii
187!i r. Wacław Aleksander JlaL^iejow-^ki.
— 33 —
Poeta zastał licznych kąpielowych gości i nie łatwo
mu było obronić sig w tak małćj mieścinie od natrę-
tów. Naglił więc na Odyńca, który marudził w Dreźnie,
aby do niego przybył co prędzój uwolnić go „od udrę-
czeń sławy, która mu wody w Karlsbadzie emetykiem za-
prawia," O 2 listu tego znamy tylko ustęp przytoczony
przez Odynca, ale inny list z Sierpnia 1829 r., również pi-
sany z Karlsbadu, zdradza zniecierpliwienie poety : „Kochany
Edwardzie, listów twoich dawniejszych nie odebrałem i na
moje daremnie czekałem odpisu. Wyglądam tu ciebie, tylko
się nie baw długo, bo i tak te kilka dni umyślnie dla ciebie
wysiedzieć muszę." *) Najbardzićj dokuczali Adamowi wier-
szokleci, którzy nalegali, aby oceniał ich utwory. „Vf Karls-
badzie, pisał do Franciszka Malewskiego, 30-go Listopada
1829 roku, prawda, że od niektórych poetów uciekałem, bo
biorąc wody, niepodobna być w humorze słuchania głupich
■wierszy, ale z całą prozą w dobrój byłem harmonii."*)
Odyniec przybył dopiero 10-go Sierpnia. Adam chciał
wnet wjTUBzyć, zabawił jednak parę dni dłużej na naleganie
enie z MickicH-iczem bawił w Karlsbadzie Arcybiskup warszawski Ick.
Pawei Woronicz, autor poematu Sybilla. Cytra gości kupiolowycli
yrynosiła 4783 osób. W liście gości kąpielowych figuruje i^Uckiewicz
pod dniem 24 Lipca 1S2H, zapisany jak następuje: ,3cit von )lic-
kiewicz, rusaisch-kaiserlicher Beaiiiter aua St. Petersburg, in Beglei-
tung eines Herm von Morozowiez, Gutsbeaitzet aua Lublin, wolin-
haft zum weiBsen Pfeil neue Wicae." Szczegóły te pudiil dziennifc
karlsbadzki Spnutel w Lipcu 18!)0 r.
') Lisly I podróży t. I. str. 113.
») Poeta dalśj pisze: „Dądż zdrów. Paniom Dobriyckim i Pani
Bielińskiśj przypomnij nmie. Wyszukaj w Dreźnie malarza llęczko-
irsldego, który wziul do oprawy egzemplarz poezyi moich, i tu przy-
wieź. Dopytaj Bię o p. Kraszewskiego, doktora fitozoiii na Krcutzgasao
Kr. TSó czy Sió. Ma on polecenie listy pisane do mnie odbierać,
mofe iuf jakie odebrał. Zajrzyj t^ż, czy nie ma co do mnie na
poste-restante. Adam. Pytaj o mnie w Karlsbadzie na Neue Wiese
2H»i P/eS." Liat ten Odyniec ofiarował do pamiątkowego aJbnmn
Mickiewicza w Karlsbadzie,
*) KoTespondeH<ya Adama Miekiemicza t, I. str. 31.
Żttul Adama ifIcUnrIeta. Ton IL 3
Odyńca i bliższych zuajomych. Ziomkowie chcieli wyprawić
IDU pożegnalny obiad, ale wyprosił się od tego, zrażony może
przypomnieniem niesnasków wynikłych na ucztach w Berlinie.
Wypoczęcie w górach czeskich orzeźwiło Mickiewicza
i na kilka miesięcy przed śmiercią, przypominając sobie <Jw
pobyt, pisał do pani Wodpol : „Gdyby nie utrudzenia grani-
czne, jakże bym był rad choć oa krótko odwiedzić Karlsbad)
Tameczne wody bardzo mi służyły, lubo wówcsas byłem zdrów,
czułem, że mi przydawały zdrowia." ')
Mickiewicz wyruszywszy z Karlsbadu 13-go Sierpnia,
zatrzymał się w Marienbadzie, zapewae, aby dać możnoić
Odyńcowi widzenia się z dobrą przyjaciółką Panią Becu, ktÓra
tam się znajdowt^a na kuracyi. Obaj podróżni razem pra-
wdopodobnie złożyli wizytę matce Juliusza Słowackiego. Z Ju-
liuszem Odyniec niedawno rozBtał się był w Warszawie
i pragnął o nim powziąć wiadomość. Adam zaś znał Słowa-
ckiego dzieckiem, lecz pierwszych a słabych prób jego pióra
nie czyt^. Słowacki w końcu Maja przysłał był Odyńcowl,
bawiącemu wówczas w Petersburgu, jakąś powieść, z proźb)
oddania jćj po sąd Mickiewicza, ale list ten i zamączone wier-
sze Malewski odebrał po wyjeździe już Pana Edwarda.^) MSo
musi^o być dwom Litwinom pogawędzić o Wilnie z osobf
świadomą wszystkich tamecznych stosunków i powszechnie
szanowaną, pomimo nie osobliwćj reputacyi jej drugiego
') Korcspoiulenci/a Adamn Mickiemeza t. II. str. 108.
'J D^iobi t^j okoliczności li*t 6vr jjozoatai u Malewskiego
i jest ogłoszony iia str. 61 111 t. Horesponi/encyi Adama SHckiewietM.
Z wierazy, Malewski coś iir^^pisal i wysłai Atlamoiri , wyraź*}^
zttuDic, ŻQ „to nie su urj-aiiskie perły," dotączyt nawet parodyf
orycntalnych poezyi Juliusza. Przy pierH'szcm epotkanin się ns
euiigracyi Adam ,,przypomiiiaż mi, pisze Słowacki, że ma Malewski
moje wierezi' za granic; przysłał," fJnlinsz Siorfacki, jei/o tycie i dóeia,
w stoswiku ilo Kspółczestiej efioki, przez Antoniego Małecki^o, t. Ł
Btr. 57.)
— 35 —
W Marienbadzie widział Adam Metternicha, który się
tam leczył, „Włosy białe a twarz czerwona," ^) pisze Ody-
niec. Łatwo wyobrazić sobie, jakie uczucia widok najprzewro-
tDiejsz^o wroga wolności narodów obudził w poecie tak
przpjętym epopeją napoleońską.
W Chebie (Eger), Mickiewicz obejrzał z Odyńcem pa-
miątki po Wallensteiuie. Postaci tćj zagadkowi^' tyle blasku
przydf^ Schiller, że rozmowa toczyła się o wpływie poezyi
na dzieje, bistorya przez poezyą tylko może być mistrzynią
ludzkości. „Bez Iliady, powiedzif^ Mickiewicz, Aleksander
Wielki nie miałby siły do podboju światii. Nie bistorya bo-
wiem sama, ale dopiero poezya nadaje wypadkom tg posąguwą
nieśmiertelną postać, pod którą je widzi potomność."^
Adam 15-go stanął w Iraacensbadzie, chcąc uścisnąć
po drodze przyjaciela z Litwy, wieczór spędził z Adolfem
jannszkiewiczem, który dla piersiowćj choroby pił wody
w Franceusbadzie. W parę lat potem Moskale zesłali Janusz-
kiewicza na Sybir za udział w rewolucyi polskiój.
Mickiewicz 16-go raco puściwszy się w dalszą drogę,
popasał w Hof, w Bawaryi, a nocował w Schlciz. Przyja-
ciele poety w kraju nie przestawali troszczyć się o warunki
przyszłych jego wędrówek. Franciszek Malewski rozpisał
listy do wszystkich tych, co mieli dzieła Adama na sprzedaż
i zdaje mu sprawę 11-go czerwca 1829 r.: „Pietraszkiewicz
przysłał 1300 złp., Krasiński 1000 złp., z Mińska 300 złp.,
Piotrowski 200 złp., zapłaciłem Maryanowi 800 złp., Glau-
bicz po swoje nie przyszedł jeszcze." ") Przyznawał się, że
sła2ąc^o Nikifora nie miał serca odprawić- „Zapomniał
się raz, pisze Malewski do Adama, podał mi lulkę z rana."*)
FaD Franciszek nie palił. Wspomina tćż o Szymanowskich.
„Ileż te kobiety nie wyliczyły rzeczy istotnych, hez których
') lisly I podróiy t, I. atr. lliS.
») Ibid. t. I. 8tr. 137.
•) Korespoti/lenci/a Adama Mickkwicza t. 111. 8tr, 112.
*) Ibid.
— 36 —
^^j^^^ •" O Adam nie spieszył się z odpowiedzią, jak to
widzimy z listu Malewskiego do sióstr z 21 Sierpnia 1829 r.
„Zmęczony wieczorem id§ do domu Szymanowskićj, proszę
o muzykę, a ie mi nie odmawiają, wracam lepićj zabawiony
niż po przechadzce w salonie miedzy wistowemi stolikami
i rozmowie z kilku staremi damami. Od Adama nie mam
iadnćj wiadomości już od Juuii. Pisał mi Jed: ak temi dniami
Hanka z Pragi, że go widział w Pradze, a z gazet wiem. że
już był w Karlsbadzie."
Nie zatrzymując się, przejechał Mickiewicz przez Jenę,
zamierzał bowiem umyślnie wybrać się z Wejmaru na zwie-
dzenie miejsca zwycięztwa, z którego powstało Wielkie Księ-
stwo warszawskie. Jeżeli Odyniec spieszył do Wejmaru jak
Turek do Mekki*), to zapewne Mickiewicz podzielał j^o
niecierpliwość. Goethe wznosił się nad całą plejadą żyjących
poetów i odbierał z Olimpijskim spokojem hołdy bezustannie
przesuwających się wielbicieli.
Widzieliśmy, te Goethego jeszcze z Berljna uwiadomił
Zelter o przybyciu Mickiewicza z listem polecającym pani
Szymanowskićj. Goethe był wielkim jćj wielbicielem,") cze-
') Korespondeiiofa Adama Mkkieificza t. III. Htr. II?.
*) Listy t ipodrótij t. I. atr. 134.
*} Jeżeli nic bez pr/.esftUy pr7/!<istnn'iono w jcdnem ?. pi^m
.n-skich panii) Szymanowską jako ostntnii; mitośi' (loetliego,
to rzecz pewna, źe silne na nioi wywarU wrażenie, Spotkawazy się
z nią n Manenbadzie iv 1623 r. zachwyci siu jój gni i rozmową
i wpiaai jćj do sztambucha następujący nieraz:
Namiętność, która totnami najii dzwoni.
Co uspokoi w sercu zasmueonem?
Kto zwróci chwile watrzą^ająCL' lonetii.
Godziny, które prę<lki ctas uroni?
Nieprótnoi dany najwznioślejszy dar,
Który E przed zmysłów zciera smutny świat.
Anielskich dźwięków gdy nas dotknie czar
Skłócone chęci w piękny zbiera Jad.
Miliony dźivięków z milionami wioże,
Ca)ą istotę prsejmuje i wzrusza.
_ 37 _
mu po czgści Mickiewicz zawdzięcza, że autor Fausta tak
się star&j uprzyjemnić mu pobyt w Wejmarze. Właśuie
opuszczali gu goście angielscy i w pierwszćj chwili żałował,
że Mickiewicz wcześniej się nie zjawił, ponieważ wygodnić
by mu było podejmować wszystkich naraz, lecz prędko po-
cieszył się, zobaczywszy różnicę migdzy odjeżdżającymi An-
glikami, a przybyłymi Polakami. „Rzadko się zdai'zyto, pi-
sał Goethe, być świadkiem większego kontrastu." *)
We wieczną piękność czuję wraz źe dążę
W łzawćj tęsknocie żyje vk-zniośle dusza.
Harmonii cenę puznaju i tez,
I czujo Bycie i znów kocham życie,
Świat chmuroy, gorzki z oczu moich zszedł,
Powraca męzkie, silne serca bicie,
Niechże ta chwila po wiek się nie prześni,
WthieczDości pctcn także się otworzę,
Żj-je me serce i żyć jcsx»;e może
Podwójnem szczęściem miłości i pieśni.
(TtiiinaczcDio Teofila l>enartowicza.)
Goethe zaproeit panią Si^yiuanowską do Wejmaru i przema-
wiajnc na pożegnalnym obiedzie, tak sie wyraził: „Czyi nic czujemy
#ię wszyscy odświeżeni, lepsi, szczersi przez to czarujące zjawisko ?"
Fani Szymanowska mu d;'.iękowa)a, ic pokrzepił wiarę w siebie sa-
mą. {Goethe iit Poleii, dn Beilrag zur alłgtmeiata ŁiUeratur-GeschichU
-von Gustav Karpelcs, Berlin 18U0 i recenzya tego dzieta przez Za-
theya w C:iasie N. 05—70 ISllO r.J
'} Dziwi niektórych krytyków pobkich, że w koreepondencyt
tioethego nie ma innych wzmianek o Mickiewiczu. Jeśli dla Adama
poznać osohii^cie Goethego było zdarzeniem 8zcz<;^liwem, to odwie-
dziny polskiego poety utanowily w żyeiu tioethego epizod nic nie
znaczący. Polską się nie zajmował, bo jak to sztusznie zauwaiot
P. Zatbey „to była przykra sprawa, a od systematycznie odsuwał
się od wszystkiego co go niepokoić mogło." Karpeles przytoczył
zdanie niby wypowiedziane przez niego kanclerzowi MilUerowi o po-
-dziale Polski, ale chociażby w potocznej rozmowie Goethe przyzual
królom prawo niedotrzymania słowa a Prusakom wyjścia nie z go-
lemi rękoma, gdy Rt>HSya i Auatrya zabierały, to potwierdziło by
tjlko obojętność, z jaka pogladat na przewroty polityczno w Europie
— 38 —
Adam stan^ w Weimarze I7-go Sierpnia o l-mij im-
czorem, ząjech^ do hotelu pod Słoniem na rToku. Ooetke
przeniósł się był na letnie mieszkanie tu2 za miastem, więc
dopiero 18-go Sierpnia mógł Adam wręczyć pani Ottilii
listy pani Szymanowskiej, polecające go jćj i teściowi/ Sy-
nowa Goethego, osoba bardzo wykształcona, świetnie wywiązy-
wała sig z tnidnćj roli gospodyni salonu, przez który pmso-
wały się znakomitości całego świata. Najuprzejmićj Midde-
wicza przyjęła; i ona, i mąż jćj i teść nie zaniedbali nic, aby
dwaj Polacy czas jak najmilćj spędzali. Nie trzebaby pne-
sadzać sobie doniosłości tych grzeczności. Goethe królowi
w Wejmarze, musiał też dźwigać ciężary podobnego panowa>
nia. Ustalił się byt pewien ceremoniał na jego dworze:
śmiertelników, którzy mieli zaszczyt mu być przedstawieiii
dzielił na różne katcgoryc. Dzięki listom pani Szymanow-
skiej Mickiewicza i Oilyńca przypuścił do rzędu osób my-
bardziej ugaszczanych. ')
Pani Ottilia tegoż samego wieczora zaprosiła Mickie-
wicza i Odyńca na herbatę. Mąż jćj „realny człowiek, to
jest nie bujający po niebie, ale wesoło i jasno patrzący po
ziemi"*) spotkał się z Adamem w wspólnej admiracyi dla
Napoleona. Pani Ottilia lubiała się otaczać kwiatem Łowa-
') "W ronnowftch Goetliego, spisywanych przez Eckermanns
wzmianki o Mickiewiczu nie ma, chocinź znalazł sii; jednocześnie
z nim w Wejmarze. Zatliey przyznaje, ie g<)yt)y nie li«t Ottilii
do Mickiewicza to możnaby powątpiewać o prawtlziwouci opiro
Odyńca. Zdaje się, że przeciwiiiu ta Ciąść Lislóm z potłriitij mciśI^
zredagowana według notatek Ówczesnych. W Maju ISW roku Mea-
delsBohn-Bartholdi te* Ijawit dni kilka w Wejmarze, listy jego
najzupełniej zgadzają siq z i^2czcg''iłan)i, iwdancmi przez Odyńca
i wykazują wielkie poilobieiistwo w traktowaniu dobrze widzianych
o«ób. (ioethe Mendelssohnowi oznajmił, źe zapruHil mnOKtwo pię-
kności wejmarakich, ponieważ wypadało, aby goić jcpo źyl też
z młodzieżą, a Odyiica, zapraszając na obiad, ostrz<^gl podobnie, źe :
„Nous anrons (]uel<iues joliea dames et demoisellen, j'eKpiTe (|ue ca.
TOUB fera plaisir," {Listy z poilróiij t. 1. str. 157.)
*) IJsty t podruUj t. 1., str. 151.
— 39 —
raystwa wąjmarskiego : pierwszego wieczora, oprócz Ecker-
nianiia i siostry pani domu, znajdowała Big panna Pappen-
heitn, praprawnnczka sławnego wodza. Wśród bardzo oży-
wionćj rozmowy, bo Adam chociai całe 2ycie salonów nie
łnbił, nmiał w nich błyszczeć, kiedy sobie trud ten zadawał
oddano pani Ottilii list, po przeczytaniu którego oznajmiła
Mickiewiczowi i Odyńcowi, że ich Goethe nazajutrz przyjmie
o dwunastej, dodała, że na ten sam dzień zaprasza ich na
obiad, na którym i teść jćj będzie.
Mickiewicz i Odyniec 19-go rano otrzymali bilet wizy-
towy Goethego, a ponieważ deszcz padał, pani Ottilia po-
słała po nich swój powóz. Kwadrans wypadło im czekać
na Goethego. Słysząc nareszcie krok jego, Adam zacytował
wiersz Kiszki Zgierskiego:
Słychać chodzenie i g<^ni« stąpanie.
Goethe podf^ im rękę i powiedział: „Przepraszam
Panów, te kazałem im czekać na siebie. Bardzo mi jest
miło widzieć przyjaciół pani Szymanowskiej, która zaszczyca
mię też swoją przyjaźnią. Jest ona równie roiła jak piękna
i tak pełna wdzięku jak jest mila." ') Adamowi oświadczył,
że jest mu wiadomo, iż stoi na czele nowego kierunku lite-
ratury w Polsce. „Wiem z doświadczenia, dodał, jak to jest
rzecz tmdna, jest to jak iść przeciwko wiatru." „My też
wiemy z doświadczenia waszćj Ekscclcncyi, odpowiedział
Adam, jak wielkie gicniusze w przechodzie wiatr ten zawra-
cają za sobą." Goethe wyraził jeszcze żal, że tak mało wic
o literaturze połskićj, „ale człowiek ma tyle do czynienia
w tem życiu !" *) Po wymianie kilku spostrzeżeń o pieśniach
ludowych, zakończył przypominając gościom, że ich zobaczy
na obiedzie u synowćj.
*) pardon Sle^Hietirs ąue je vous ai fait alttsmlre. II ni'est
trts agrćable de voir les amis de Jl-nie Szymanowska, qui m'ho-
nore aussi de hod amitić. Kile pst channante eomruc clle est lielle
«t grocieuse comme elle est charmante."
■) i^aia Hiomine a tant A faire dana cctte vie."
— 40 —
/ powierzchowności Goethego najbardzićj uderz3iy Ada-
ma jego oczy. „Oczy, pisze Odyniec, piwne, jasne i żywe,
odznaczają, się jeszcze jakąś osobliwą światło-szar% , jakby
emaliowaną obwódką, która obie tęcze źrenic na około ota-
cza. Adam przyrównać j% do pierścienia Saturna.'' ')
Przy obiedzie Goethe rozpowiadał o dawnych żołnie-
rzach niemieckich, których widywał za młodu w Strasburgu,
jak stojąc na wałach twierdzy, a położywszy na ziemi ka-
rabin, sami robili pończochę. Przy stole zasiadało osób
szesnaście, między innemi wnuczka Schillera, lejb-medyk
książęcy ^'ogel z żoną i t. d. Na twierdzenie p. Vogla, że
teorya w każdej nauce musi poprzedzić praktykę, Goethe
zauważał, że praktyka powinna zawsze iść obok „bo nie
dano jest ludziom tworzyć duszy bez ciała." Gdy Goethe
odszedł do swoich pokojów, całe towarzystwo poszło na
przechadzkę do parku i wróciło na herbatę do państwa Vo-
gel. Do sprzyjających Adamowi okoliczności trzeba zaliczj-ć,
że rzadkim przypadkiem on i Odyniec byli przez dni kilka
jedynymi gośćmi w Wejmarze. Widywali codzień Goethego
„z parku, z ławki Schillera, jak chodzi po swoim ogródku."-)
Po proszonych obiadach, bo grzeczni Niemcy bardzo ich roz-
rywali, wieczór kończyli u państwa Goethe. Często słuchali
grającego Hummla i czas tak miło schodził, że Adam zde-
cydował się pozostać aż do 28-go Sierpnia, to jest do ośm-
dziesiątćj rocznicy urodzin Goethego. Ze wszystkich stron
Niemiec miały przybyć deputacye od uniwersytetów, teatrów
i uczonych korporacyi.
Pierwsi :^awili się dwaj Francuzi: Wiktor Pavie, przy-
jaciel Wiktora Hugo, który miał listy Cousin'a i Ampera,
polecające go Goethemu i David d'Angers, znakomity rzeź-
biarz. Zatrzymali się też pod Sioniem i przy obiedzie do-
wiedziawszy się, że sąsiadują z dwoma Polakami, Pa\ie za-
') Lisly : iioiliciji t. I., etr. 15i.
"J Ibid str. 163.
— 41 —
pyti^ Adama, czy zna wielkiego poeŁg polskiego, którego
^ieła Chodźko niedawoo wydał w Paryżu. Adam odpowie-
dziawszy, że mówić zapewne chce o Krasickim (Chodźko
bowiem też dzieła Krasickiego w Paryżu był wydał) Pavie
zaprotestował, gniewał sig, że Polacy o własnćj sławie nic
nie wiedzą, ale dokładnie nazwiska przypomnieć sobie nie
mógł. Gdy wypiwszy kawę Adam do swojego pokoju po-
wrócił, Odyniec zdradził tajemnicę, ku wielkiemu zdumieniu
p. Pavie. Francuzi natychmiast złożyli wizytg Adamowi,
David'a d'Angers poglądy o sztuce Mickiewiczowi podobały
sig, David zaś prosił o pozwolenie wykonania jego meda-
lionu. Tak sig zawiązała w Wejmarze przyjażu z Davidem
d'Anger8, z którym w blizkich późnićj żył stosunkach w Pa-
ryżu. ')
') Wiktor pRvie (ur. 26-go listopada 1808 r,, umarł IT-gu
Sierpnia 1886 r.) byl syDem drukarza z Angera, kolegą szkolnym hr.
FaUonx i Gu£ranger'a, przyjacielem Davtda d'Angera, Wiktora Hugo
i Sainte-BeuYB. Po powrocie z Wejmaru ogłosił w dzienniku: Ajfi-
ehes d'Angers No. 21 18-go paidaiernika 1829 roku, artykuł jiod
tytułem „Goethe, son hiisle eolossalpar David if Amjers," gdzie wzmianki
o Miclciewiczu nie ma. ^V' 1874 r. wydał wspomnienia swoje wej-
marskie pod tytułem: Goethe et Dachi. Soimenirs ifuii oayage ii Ifei-
mar, Angers 1874. ^Icr6cenic t^j pracy ogtoait dziennik VArlisle pod
tytułem: Goethe chez łiii, sm biiste par Harid <f'Anffers w zcszj-cio
z Września 1874 r. Całkowicie za« przedrukowaną została w Oetiores
choisUs de YietoT Panie, prrccd^es d'une notice biographiqiie par lieue
Bazin, 2 voł. in-lS. Paris 1887. Dowiadujemy się od brata autorii,
źe Wipomniema z Wijmaru pisano dopiero po wojnie 1870 roku.
P. Wiktor Favie posługiwał sic, jak Odyniec, listami ówczesncnii
do rodzicńw, ałe Że uzupełniał owe listy niezawsze szczęśliwie, tego
dowodzi n. p. twierdzenie, jakoby ftan zdrowia pewnego towarzysza-
wygnańca aciiignąt byt Adama do łte.\ w Pzwajearyi, zknd się iidal do
Wejmaru dla widzenia się z Goethem. {Goethe et David fltr, 54.) Pa»io
■W kilku drobnych szczegółach uzupełnia Odyiica, ale ten ostatni do-
kładniejszy od niego. Opowiadanie jego potwierdza jednakowo w glfi-
wnych zarysach opowiadanie Odyńca. W swoim nie wydanym dzien-
niku podróiyPaTie zapisuje tylko: „Spotkanie dziwne i nieprztj widziane
z poetą Mickiewiczem, przed którym nic znając go, kaleczyłem jego
własne nazwisko." W liście zaś nie drukowanym do ojca, pianym 20
— 42 -
Na wieczorze n Goethego z powodu obecności Davida
d'Angers i nowo przybyłego architekta Coudray rozmowa
toczyła sig o pomnikach. Goethe wyraził się, „że gdyby
wieża Babel dała się dokończyć, to według wszelkicti praw
natury i sztuki, musiałaby się zakończyć spiczasto, to jest
jednym najwyższym, kulminacyjnym punktem." Adam zwródł
uwagę na podobieństwo piramid, odkrytych w Ameryce
z Egipskiemi. Goethe zauważał, że oprócz umysłowego roz-
woju sama także natura materyału, który artyści mają do
użycia musi mieć wpływ konieczny na ogólny charakter ich
utworów jak n. p. zbyteczna twardość egipskiego granitn
należy bezwątpienia do przyczyn, że wszystkie z niego wy-
kute posągi raąją zawsze ręce przy ciele.
25-go Sierpnia, przy obiedzie na cześć Davida, Goethe
rozwijał poglądy humanitarne. Zaznaczał, że obowiązkiem
ludzi wyższych jest łagodzić stosunki narodów i ubolewał
nad tern, że dotąd społeczeństwo międzynarodowe nie ma
pewnych praw i zasad moralnych, które już w społeczeń-
stwach prywatnych nieskończone różnice Indywiduów zlewają
w mniej więcćj harmonijną całość. Goethe sądził, że wiek
nasz nie jest po prostu dalszym ciągiem poprzednich, lecz,
J^ierpnia 18:^9 z Wejmani, tak opowiada zawarcie zimjomosci z Mic-
kiewiczem: ...„Jeszcze wzruszenie, dziś przy obiolzic, bardzo nie-
przewiilziane i dziwne. Odszukaj w zbiorze moim portret Mickie-
-wicza, poety polskiego, którego nic nigdy nie czytałem, ale wyraz
jego mi sii; szczególnie podobał, z gtow% pochylona i z brodą, kry-
jącH sig pod płaszczem. Podczas obiadu, cudzoziemiec (juź zgadłeś
o kim mowa, ale mniejsza o to), siedząc obok przyjaciela, wmieszał
eii; do naszćj rozmowy, napomknął, źe jest l'alakiem i odpowiadał
na Diehti^re nasze pytania, tyczące się literatury polskiej , ktCra
wzrasta z siłą młodości. Wymieniam mu niewyraźnie poetę, któ-
rego nigdym nie mógł wymćwić nazwiska. Un się uśmiechnął,
a jego przyjaciel objaśnia ntts, że ten autor to chluba poezyi pol-
skiej i okazuje się , iera rozroawiil z oryginałem mojego portretu.
Obaj mieszkiijii w hotelu, jadą do lizymu i czekają tu na uroczy-
stość (ioetlicgo. I)avid już zabiera eię do zostawienia w Wejmarze
jeszcze jednrj pamiątki."
— 43 —
łe zdaje się być przeznaczoiiTm do rozpoczęcia jakićjś nowćj
ery, poniewajt wielkie wypadki, jakie zatrzęsły światem
w pierwszych j^o latach, nie mogą pozostać bez odpowie-
dnich im skutków. Po w^^ściu Goethego, Odyniec poszedł
dowiedzieć się, dla czego pani Yogel na obiedzie nie było,
„zostawiwszy Adama i reszt§ towarzystwa, które David głó-
¥rmc zagajał." M
Po tym obiedzie u Goethego, D&vid zabr^ sig do lepie-
nia medalionu Mickiewicza. Rzeźbiarz prosił poetg o prze-
thimaczenie mu choćby m^ego urywku z swych poezyi :
„Wypowiedz nam, jedng z pieSni powtarzanych przez matki."
A on, chociaż noga jego nigdy nie postała we Francji, wy-
recytował doborem wyrazów, kti^regoby mu pozazdrościł naj-
wysznkańszy pisarz francuzki pierwsze strofy Fari/sa." *) Wie-
czorem wszyscy zeszli się u jednćj z Pań Wejmarskich pani
Gerstenberg.
Już 27-go Sierpnia zebrał sig był w Wejraarze cały
tłum gości spieszących na imieniny Goethego. Goethe z sy-
nem i synową przyjmował wieczorem całe towarzystwo Wej-
marskie i przybyłych z rói^nych ^t^0D wielbicieli, a między
nimi pana Quetelet, Dyrektora obserwatoryum astronomicznego
■) Zisiff z podróiy t. I. str. 176.
*| Goethe et DiiM atr. !}2. ravie twierdzi, że eiowa Adama
BpiRot Dntjchiniast. Jak to twierdzenie p. Pavie pof^dzić z tem,
fo pray roMtaniu aiq z l)avidein w Strasburgu Mickiewicz ofiaro-
wał ma przekład Faryca z następnym przypiHkiem : „Przetłumaczone
I polskiego i darowane p, Davidowt w dowrtd przyjaźni przez Ada-
ma Mickiewicza 16-go Września 1820." (Traduit dit polonais et
donn^ ^ M. David en aigne d'aniiti^ par Adam Mickiewicz 15 !^p-
Łembre 1829.) David udzieli! ów przekład pp. G. FulgenB'owi
i Miaskowskienm, którzy utwór ten dołączyli do wydanego przez
nich w 1830 r. tłumaczenia Konrada Wallcnroila, z takim do Fa-
rjBB przypiskiem: „Winniśmy grzeczności p. Duvlcia to tłumaczenie
wykonane przez samego poetę, którego nanz znakomity rzeźbiarz
jest od dawna przyjacielem.'* (Nous devou)< u la complaieance de -M.
Dm-id cette tradnction faite par le poi-te lui-m<^me dont cet illuatre
Bculpteur eat depuiK longtemps l'ami."
w Brukselli. Po odejściu Goethego z salonu, Adam zacieka-
wił mocno obecnych oświadczając, że umie z oczu odgadywać
myśli i przenikać tajemnice serc ludzkich. Na jego wezwa-
nie złożyła na tacy każda z dam najulubieńszy pierścionek.
Adam przeglądał je przez kilka chftil i potem wrgczał po
kolei kaźdćj właścicielce z uwagami po cichu, które wpra-
wiały w zdumienie i zamieszanie wejmarskie damy. Musiało
być silne wrażenie, wywołane tym wesołym, jak mniemamy,
żartem Adama, kiedy obecny tćj scenie poeta niemiecki
Karol Holtei, opowiadając o nićj w swych pamiętnikach do-
daje: „Ilekroć! potem widziałem w pismach francuzkicb imig
jego połączone z najniepodobniejszemi do wiary baśaiami,
zawsze mi stał w oczach ów blady wejmarski czarodziej
pierścionkowy." ')
28-go Sierpnia po południu Adam złożył powinszowa-
nia swoje Goethemu. Tego dnia solenizant obiadował z sa-
memi tylko damami u Pani Ottilii, a wszyscy mężczyźni ze-
brali się na składkowy obiad poć Słoniem. Cudzoziemcy
zaproszeni zostah bezpłatnie przez mieszkańców Wejmaru.
Pierwszy przemówił kanclerz Mtlller; delegowany uniwersy-
tetu w Bonn odczytał wiersz Wilhelma Schlegla, Adam
i David podziękowali po francuzkii. Gdy siadano do stołu,
Adam i Odyniec nie znajdując na żadnera miejscu swych
nazwisk, zwrócili się do kanclerza Mallera, pełniącego obo-
wiązki gospodarza. OkazaJo się, że Niemcy nie mogąc so-
bie dać rady z polskiemi nazwiskami, poprzestali na kart-
kach z napisem : der Pole A'. 1. der Pole A'. 2.
29-go Sierpnia Goethe dal panu Quetelet obiad, na
który zaprosił Adama z Odyńcem. W rozmowie o naukach
przyrodzonych uderzyły Odyńca aforyzmy Goethego i kilka
z nich sobie zanotował: „Natura ma powab i wdzięk nie-
skończoności. Trzebaby być tylko konsekwentnym w szuka-
niu, a natura nie zawiedzie nik(^o. Skarby natury są to
') yier:ig Jahre. lipsk 18C2 r. str. 138, t. VI.
— 45 —
skarby zaklęte, które nietylko rydel, ale i słowo otwiera-
Bfłem często w sporze z naturą, aleiu zawsze ją ostatecznie
przeprosił, Kiedy rozprawiam z człowiekiem, nigdy całkiem
pcvniy nie jestem, kto z nas ma rzeczywiście słuszność, ale
rozprawiając z naturą, wiem z góry, że słuszność po jćj
stronie. " ^).
Wieczorem wszyscy zebrali się na przedstawieniu /"aw-
sta w teatrze. .,Z głębi loży, ku którśj ciągle zwrócone
były oczy i aktorów i widzów, Goethe z twarzą nierucbomą
śledził bacznie, jakie wrażenie sprawiała gra jego dramatu.
Faust liczył sześćdziesiąt lat wypróbowanćj popularności
w chwili, w którćj się przedstawiał oklaskom parteru. Autor
żadnego zdania nie odwołał i olśniewający blask jego młodo-
cianych i zuchwałych negaeyi oświecał przy zachodzie żywot
jego." *)
Fo tern pamiętnem przedstawieniu Odyniec zachęcał
Adama do napisania polskiego Fausta, Twardowskiego.
Adam mu tłumaczył, że polski Faust musiałby być nawpół
jowialnym. ')
Następnego dnia t. j. 30-go Sierpnia Goethe wyświad-
czył Adamowi grzeczność, którą tylko wybraiiszym gościom
okazywał. Przysłał do Adama malarza Schmellera z bileci-
kiem, w którym prosił o pozwolenie zdjęcia jego portretu
do swojćj kolekcyi. *)
Zbliżała się godzina pożegnania Wejmaru. 31^0 Sier-
pnia Adam z Davidem d'Angers i Wiktorem Favie zrobił
wycieczkę do Jeny i zwiedził pole wiekopomnój t^ bitwy.
') Lisly i podróiy t. I. atr. 200—207.
■) Goethe et Daeid p. 82,
') Listij z podniiy t. I, str. 214.
*) Portret ten zDajduje się w Goethonskiem muzeum w Wej-
marze i jego reprodukcya została zamieszczona na czcla 8-go Bocz-
nika Pamiętnika Toiuarzi/stma literackiego Imienia Adama Mickiewiaa.
Bilecik Goethego ogłoszony w 8-cim tomie Korespondencyi Adama
Mickiewicza etr. 116.
— 46 —
W Dzienniku swym Pavie pisze: „Zdumiewająca jeet szybkodć
z jaką wykonano myśl Napoleona. W jednaj nocy wykuto
drogę w Bkale i opanowano gorg niedostępną w wilią. Na-
poleon nąjczgścićj tworzył miejscowości jak ludzi. „Dal^
znajdujemy uwagg zapewne wypowiedzianą przez Davida
d'Angers: „!4atura rzeźbi miejsca dla wiclkicb wypadków,
jak głowy dla wielkich dzi^" Pogodę mieli tę samą co
Napoleon 14-go Października 1806 r. Według Pavięgo, „złu-
dzenie było zupinę, m^a jak w ów dzień, góry wydawt^
się jak olbrzymie groby, a chmury jak kłęby dymu." Darid
dodaje Favie, w późniejszych wspomnieniach, rozmyślić nad
poległymi bez nazwisk, którycb nie podaje żaden głos ani
grobowiec. Mickiewicz mówił ze smutkiem „o tak obfitym,
a marnym wylewie krwi bratniej." ') Dumid nad przezna-
czeniem bohatera, który na tem polu:
„Brzydkie Prus»ctwo zdepta!"
i nad zagadnieniem pozornie bezowocnój, a ciągle powtarza*
jącćj się ofiarności polskiój. Wieczorem Goethe parę godzin
bawił z gośćmi. Odyniec poproeił go o własnoręczny podpis
i o dwa zużyte pióra, Adam dodał, że to będzie dla nich
drogą pamiątką. Odchodząc Goethe pocałował Adama w czoło,
a w kilka minut potem, wnuk jego starszy przyniósł Ada-
mowi gęsie pióro zużyte i wiersz drukowany z własnoręcznym
podpisem Goethego i datą 28-go Sierpnia.-)
') Goethe et Damd atr. 70.
°j Odyoicc zlewajuc w jedn<; całość aoŁiitki ewojc podrfiżnu,
listy do przyjaciół i późniejsze wspomnienia, wielki trud zadał pray-
ezlytn biografom Adama. N. p. w Ustach z [Mifruti/ (t I. atr. LIM)
ycbmoller wn^cza "iS-go Sierpnia bilecik Ooethefro, który nosi w rze-
czywistości dati; 30. {Korespondeiteija Adama Mickiemcia t. III. str.
IIG.I Pożegnanie z Goctbcni i wręczenie wierszy z jego podpisem.
majii miejsce 31-go Sierpnia (Listij : jioiłróiy t. I. str. 244), a (lOethe
podpiaal na odbitce dawniej iioozyi z 182i; r. dato 2S aug. I82D
(Atelimi/es jiosl/iuaies d'.4dam Mickienicz t. I. Btr. 212.) Może antida-
towal naumyślnie, aby odjeżdźąjącciiiii Adamowi przypomnieć dzicu
— 47 —
Czułości Goethego bjłj szczere, ale powierzchowne. Jo-
wisz wejmarski, który uśmiech^ się do ludzkości, ale z ludzko-
ścią nigdy nie zapłakał, przypatrywał sig łaskawie nowym
generacyom, lecz pamigci swojej nie obciążał postaciami
szybko przesuwającemi sig przed nim. Chociaż niejednemu
okazywi^ większe jeszcze wzglgdy,') Mickiewicza przyj-
obchodu aroczystego, w którym brał udział? Wiersz 6v/ brzmi jak
nftatępiiie :
Wątek doi nasiych dziwnie się mota,
Jutra uinpewne skarby 2ywota,
Łzy s pod powieki wyciska żal.
Idziesz samotny stromą drużyną,
Dni twoje mamie płyną a płyną,
Smutno samemu poglądać wdał.
Gdy przyjacielska dloń cię powita,
Błogosławieństwa dusza twa syta,
Wnet promyk ciemną roajaśni noc.
Kiecli przy twym boka stAnie ktoś drogi,
Podzieli radość, trud i zasługi,
Duch twój w potęiną urasta moc.
Skoro dwa eerca drgające 2ywo,
Święte braterstwa sprzęie ogniwo,
Patrzcie bez trwogi w dni przyszłych tór,
Bozmoie dzielność, sławę wzbogaci
życzliwy udział drogich współbraci,
To blyek słoneczny wśr6d życia chmur.
(Tłumaczenie Pani Seweryny Du chińskiej.)
Odyńcowi dostał się następny cztorowicrsz;
Chccaz posłuchać dobrej rady,
Idź, nie wstrzymuj kroku —
Pierzchnie pomrok, a zawady
Zostawisz na boku.
') Mendelssohnowi n. p. ofiarował przy rozstaniu nie druko-
waną poezyą, ale ćwiartkę z rękopiFtmu Fausta. 'A wyjątkiem Uij
okoliczności opowiadanie Mendelesolina o jego pobycio w Wcjmarze
to kubek w kubek opowieść o bytności tamie naszych dwóch poe-
tów. Mendelasołm bawił w Wejmarze od 21 do 25 łtfaja lIjSO: ,,Lii
— 48 -
b&rdzo dobrze. O Adamie Goethe powiedział Dawidoin
d'Angers : „Widać że to człowiek gienialny." *) Nad tem
zjawiskiem dłużćj sig nie zastanawia. Goethe kanoił się ^aw|
jak bogowie greccy źyh dymem kadzideł i ofiar. O dzidach
Mickiewicza z kilku drobnych tłumaczeń, Goethe mógł tylko
lekkie powziąć wyobrażenia. Cierpień duchowych Polaka
pojąć nie był wstanie. Odgadł, że ma do cz}'nienia z wy-
jątkowo obdarzonym człowiekiem, i o więcćj nie pytid.")
Adama uderzył niezmiernie widok gienialnego męjta, który
majestatycznie jak słońce zatapiające się w morze, schodził
ze sceny świata. Pierwszy wykrzyknik Adama po wizycie
u Goethego: „Niech go licho, jaki rozumny !" ') był zapewne
i ostatniem jego słowem przy opuszczaniu Wejmaru. Zmie-
rzywszy jeden z najświetniejszych i najpotężniejszych rozu-
mów ludzkich, powtarzał sobie :
rdaoD i|ni me fait prolonger mon ^^jonr h Weimar, pisze on, n'B
rien de dfsagr<?ttble. EUe me rend j)resqoe vaniteu. Goethe in'ł
cnvovii biur poar un peintre d'ici uue leŁtre que je devaid r«mettre
tnoi-inr^nie et Oltilie m'a confii- (lue dans cette lettre it chargeait I«
peintre de dewincr mon portrait qu'il Tcut joindre ii ane collection
de portraitK de uee amis. Jusqu' & pr^sent j'aj din^ tous les joun
i 88 tablc... II a convoquĆ iine foule de beautós de Weimar, paroe
<|u'il dit <|nc je dois Tivre aussi avec la jeiinesse. {Mendelssohn, leilres
iiiedites trąd. par A. Rolland. PariH 1S84).
■) 'On voit <(ne cest un homme de g^oici {Zisly z podróiy
t. 1. str, 372,)
') W niewydanych pamiętnikach Goetbego, przechowanjch
w muzeum jego imienia w Wejmarze znajdują siq tylko następu-
jące wzmianki; „m-go Sierpnia. Po przytoczeniu rozmaitych za-
rządzeń „Hierauf die beiden Polen" a potem: Zu Tische die bei-
den Polen. 24-go Sierpnia wieczorem herbata n Goethego na któ-
rej ; Die polniscben, franzosiachen und engliscben Fremden. 27-go
Sierpnia wieczorem herbata a przyczem ogólnikowo wspomniano:
Yicle Einheimische und die Fremden." 31-go Sierpnia wieczorem
znowu herbata, przyczem dodano: „Die Polen nahmea Abaohied."
Z pohijlH m fCejmarze przez Leopolda Meyeta w Kr. 14 15-go Łipoft
1890 r. dziennika krakowskiego Świai).
') Listy z podróii/ t. J. str. 1B7.
Czucie i winra silniej mńwi do mnie.
Z listu późniejszego Pani Ottilii do Mickiewicza widzi-
my, te ta powzięła dlań głgbsze uczucie. Ostatni wieczór,
który spędził Adam w jćj domu, pozostawił w ni^j trwalsze
wrażenie, przytacza w owym liście słowa Adama i przeczy
jego zdania, że sława nie jest tak wielkiem dobrem na ziemi.
List C£^ tchnie uczuciem przyjaźni, czułości prawie. ')
Mickiewicz opuścił Wejmar I-go Września z rana. Do
dyliżansu odprowadził go Dawid d'Angers. On i Odyniec
mieli za towarzyszy podróży Karola Tijpfera z Goettingi,
dramaturga i powieściopisarza i barona Meyendorfa, Kur-
landczyka, urzędnika z niinisteryum finansów. O 5 po połu-
dniu 2-go Września stanęli w Frankfurcie, widocznie nie
bardzo znużeni, bo tegoż samego wieczora poszli na przed-
stawienie Fidelia BeethoTcna. W Frankfurcie zmienili weksle
na złoto. Odyniec wysypał dla zabawki całe to złoto na
stół. Na ten widok Adam przypomniał mu scenę z Orlando
Furioso, kiedy on zobaczywszy pierwszy raz broń paln% ^vy-
wozi ją na morze i topi, przewidując z niśj upadek odwagi
i siły osobistej : „Otóż, dodał, i ja myślę, 2e jak skoro po-
ezya zacznie przynosić złoto, to się sama powoli w bałwo-
chwalstwo złota zamieni." Do Moguncyi udali się wod%.
Patrząc na Ren, Adam powiedział Odyńcowi, że widzi Dru-
idów i Legiony Cezara. W Moguncyi i w Koblencyi zwie-
dził na prędce główne kościoły i gmachy. W Bonn stanął
6-go Września. Dzieła Augusta Wilhelma Schlegla obudziły
u Adama chęć poznania osobiście tego krytyka europejskićj
sławy. Opatrzył się w listy rekomendacyjne do niego od
kanclerza Mullera i barona Meyendorfa. Schlegel ciekawe
udzielił mu szczegóły o Schillerze i Burgerze, ale za wielkie
zajmowała w jego życiu migsce Pani Stitel, żeby o nićj nie
wspomniał. Opowiedział więc wspólną podróż odbytą z nią
do Szwecyi i do Rossyi w 1805 r. Z komiczną próżnością
') Ob. Liflt Pani Ottilii w dodatku pod
2>>K)I Adama HtckiacHtii. Tam IŁ
— 50 —
podD03ił, jak na stacyach pocztowych w Rossyi spotkali ich
z rozkazu ministra urzędnicy miejscowi w mundurze galowym,
z odkrytą glow% i ze szpadą u boku.') Może ta próżność
Schlegla uatcbnęła Mickiewiczowi wiersze z 3-dćj częśd
Dziadów o profesorze niemieckim:
On przez dzień caJy chodzi po Bpaceracli.
Albo prz7 piwie zasiada w orderacłi,
A wieczór pisze, cara ataniąc, póki
Wystarczą lipskie bibuły i druki. ')
Przy rozstaniu się, Schlegel ofiarował Adamowi z dedy-
kacyą : A monsieur Mickiewicz de la part de favteur, wiera
odczytany na obchodzie urodzin Goethego.
Odyniec, który obdarzał znajomych na Litwie mnogiemi
opisami i wierszyki układał, nalegał na Mickiewicza, aby
ten prowadził dziennik podróży. Adam 7-go poszedł za je^
radą i pokazał mu w pugilaresie następne słowa: „Hamburg-
bifsztyk, Weimar-Goethe, Bonn-kartofle." Widocznie kartofle
w Bonn barfzićj mu sig podobały niżeli Schlegel. Spisywri
inny szczegółowy dziennik podróży, lecz nigdy jednśj kartki
nie przeczyli^ Odyiicowi.
Po drodze z Darmstadtu do Heidelberga, Mickiewicz
i Odyniec spotkali 12-go Września Davida d'Angers i Wi-
ktora Pavie i w ich towarzystwie zwiedzili Heidelberg i Karls-
ruhe. 15-go Września rozsta'i się z nimi w Strasburgu. De-
szcze prawie ciągłe towarzyszyły Adamowi w przejeździe
przez Szwajcaryą. l3-go Września podziwiał spadek Renu
w Szaffuzie i przez Chur, Zurych i Splugen dostał się do
Włoch, głównego celu swojśj podróży.
') ,.En plein uniforme de gala, chapeau boa et Tep^ au cAtó,"
•) Diifia Adama Mkkien-iaa t. II. etr. 419.
m.
Miokiewioz we Włoszech. Stosunki jego i tryb iyoia w Rzy-
mie. Anastazya Chlustin i Henryetta Anitwiozówna.
Przeprawa przez Alpy i ostatni wiersz do Maryli na ich §zcz;cie.
Urocze wraienie muzeOw i pomników miast włoskich. Poznanie się
z księciem Atichałcm Ogińskim we Ftorcncyi. Wjazd do miasta
wiecznego. Ksicina Wolkońaka i ksiąie Ga{:arjn, Kniądz Parczc-
ivBki i Wojciech Stattler. Rodzina Chlustinćw i poznanie członków
familii Napoleona. Cicerone poety w Kzymie. '
Mickiewicz 25-go Września nad raoem zaczął się spu-
szczać ku Włochom wśród mgły i deszczu. Odbył on czgści^
pieszo, częścią powozem przeprawę przez Alpy wśród słoty.
Deszcz chwilami ustawał, słońce przedzierało sig przez mgły
i pozwalało podziwiać piękności tak zwaiK^j via mała, wyku-
tĆj w skale i wijącej sig nad przepaściami. Adam wierzył,
ie Opatrzność nastręcza każdemu człowiekowi na drodze ży-
cia zjawiska najstosowniejsze dla jego nauki i jeduo drobne
zdarzenie głęboko się wyryło w jego pamięci : „Ja w Alpacti,
pisał do Aleksandra Chodźki, raz widziałem byka na urwi-
sku góry walczącego z piaskiem,' który usuwał się i niósł
go w przepaść. Walka trwała dwie może godziny i byk
wytnuął. Podróżni przechodzili mimo. Odyniec patrz^ na
zwierzę jak na aktora, a ja wyciągnąłem z jego ruchów
naukę, która mi nieraz była pomocna, a raz wyrwała mig
z niebezpieczeństwa moralnego." ')
Idat z I-go Kwietnia 1S42 i
— 52 -
Zbliit^ąc się do Wioch, poeta dumał o roskoszy z ji-
kąby zwiedzał cudną t§ krainę z Marylą, obnrzał dg u
myśl, te niewdzigczna może w t^j chwili rej wiedzie na we-
sołem zebraniu i wnet zadawał j^ czułe pytanie :
Czy bvtabyj szcz<,-śliwa, g<lyby moja miła
WieriK^ oi wygnaiica przygody dzieliła?
Maluje jćj, czemby była przeprawa z nią przez góiy:
Ach jabym cie za rękę po tych skalach wodził,
Jabym trudy podróżne piosenkami ałodził.
Wiersz ten rzucony na papier w wiosce Splitgen, t»
ostateczne pożegnanie pierwszćj miłości, to jakby wieniec
z kwiatów alpejskich, zło2ony na grobowcu przeszłokL
Serce już się namiętnie nie burzy, jak przed laty, ale na
szczycie Alp, jak niegdyś na szczycie Czatyrdachu, gdy wzro-
kiem szukał Litwy, stanęła przed oczyma poety TuchanCK
Więcka kochanka:
Na lodowiskach widzę blytszczące twe śkdy
I głos twój slyszi.; w ezumic alpcjśkiij kaskady.
Chociaż tysiączne drobne zdarzenia podróżne oderwrfj
poetę od dumań żałosnych, to lada co przenosiło go w ro-
dzinne strony, W Campo Dolcino, pirożki z serem przypo-
mniały mu nowogródzką kuchnią, ravio/i lombardzkie wydidy
mu 819 tem samem, co domowe szaitonosy. Ulewa prawie nie
ustawała, wezbrana woda rzeki Liro uszkodziła drogg. Adaa
brnąc w t)łocie, pieszo (tostał się do Cliiaveimy. Z Chiap
Tenny dnia następnego wyjechi^ ekstra-pocztą, ale w miaste-
czku Riva musiał przesiąść na statek i przypłynął do sam^
bramy pocztowego domu w Domaso, zkąd parowcem Lano
zawinął do Como. Prawie całe miasto leżało pod wod|
i czółnem udał się do katedrj-. Owoce południowe, jak
świeże figi i winogrona, sprzedawały się po ulicach, mimo
powodzi, a 27-go Września, w ciąga odbytćj drogi do Me-
— 53 —
d;olanu odkryła się Mickiewiczowi roślinność Lombardyi,
morwowe drzewa, przeplatane girlandami winnych latorośli
yf Medyolanie zastał Adam śliczna pogodę. Spotkał
pierwsze z tych muzeów, których bogactwo odsłania widzo-
wi całą dziedziog sztuk pięknych i pobudza do badań wie-
kowego ich rozwojn.
Jeżeli pierwszy rzut oka na brzegi Renu dał Mickie-
wiczowi widzenie Druidów i Rzymskich Legionów Cezara, ')
ileż wielkich scen dziejowych wywołały w jego umyśle Wło-
chy, ta wspani^a świątynia wspomnień? Z jak% roskoszą
odczytywał te karty przeszłości, zapisane na olbrzymich ru-
inach lub w arcydziełach sztuki? Przypatrywał się wszyst-
kiemn, najczęściej nie objawiając doznanych wrażeń, nie tyle
dla braku gruntownej znajomości technicznej strony ogląda-
nych przezeń przedmiotów, jak to przypuszcza jego biograf,*)
ile z potrzeby zamknięcia w sobie myśli i uczuć cisnących
się Oumnie na sam widok tych pamiątek przeszłości. Ody-
niec nieraz go męczył, nalegając, aby ideę ledwie poczętą,
wcielił i wydał na świat. Adam pokusie tćj opierał się,
zbierał skrzętnie zasoby wiedzy, ale nie chcirf spostrzeżeń
Gwoich udzielać na prędce ani publiczności, ani nawet Odyń-
cowi, którego zbyw^ bądź milczeniem, bądź żartem. Po-
dziwiał olbrzymich rozmiarów dtiomo lśniące od białego mar-
muru. W wspaniałym teatrze de la Scala śpiewacy pier-
') lisli/ z podroży Ł. I. str. 270.
*) Zanfs hioyraficmo -Uuracki ekrcślił Piotr Chmielowati,
L II. atr. 45. Aotor wybornie streniicza listy Odyiica, ale, zbyt na
nich polegając, twierdzi, że „IV[ickiewicz do szcr.egi^łowego rozpatrze-
lU 8JQ w koMoIach. galeryacb, posągacli, obrazach i ciekawościacb
miejskich ochoty wielkidj nic miał i oglądał to wszystko b&rdziej
[łla podróźniowego znyczAJn, aniżoli dla zadoHĆu czynienia Hilnćj
iifetyczn^ potrzebie." Z tego or/eezenia wypadałoby posądzać
Mickiewicza o zupełny l)rak, w owym czasie, zmyi^tu estetycznego.
My jesteśmy innego zdania: mógł zmysł ten wydoskonalić, ale jego
^najomoJG starożytności i wyższe poczucie artystyczne nie pozwa<
ają przypuszczać, ieby Mickiewicz oglndaJ obojętnie Włochy.
wszorzędni: Rubini, Lablache, wykonywali opery Rossiniego,
balety odznaczały się wielkim przepychem. Ale Rzym ngcił
Adama nadewezystko. 3-go Października puścił sig w dal-
szii drogę. W tej czĘŚci podróży znalazł rozrywkę w do-
wcipnej rozmowie bardzo oczytanej Włoszki Signora Racheli.
W Wicenzie 5-go Października Odyniec zauważywszy, te
Adam zabiera się oprowadzić tę panią po mieście, poszedł
w inną stronę, aby nie narazić się na poetyckie gromy rzn-
cane w sonecie na natrętnych:') i
O przeklęty nadziarzii! Ja liczę minuty '
Jak zbrodniarz, co go czeka ostatnia katusza,
Ty pleciesz błahe dzieje.
Obawy Odyiica były zapewne urojone, lecz za usunie i
cie sig swoje 2adnćj nie odebrał wymówki.
W Padwie 6-go Października, Włoch Yizenzio MozetU,
z którjm Odyniec zapoznał się na ulicy, oprowadzał grze-
cznie jego i Adama po mieście i pokazał im posągi Stefana '
Batorego i Jana Sobieskiego, wystawione byłym uczniom
sławnego uniwersytetu Padewskiego. 7-go Października rano
w Fusinie nad Brentą, gdzie zamożni Wcnecyanie mają swe le-
tnie wille, Adam i Odyniec spotkali hr. Gritti, do którego mieU
list z Petersburga. Tegoż samego dnia wylądowali w We-
necyi w oberży delia Luni;. Ale nie długo tam gościli i prze-
nieśli się do prywatnego mieszkania: Ponte dei Dite Tom
Correnta al Moro.
Adam miał listy polecające od pani Szymanowskiej
i od księżny Wołkońskićj do muzyka Peruchiniego: „Jestem,
mówiła Wolkońska o Adamie w swym liście do Peruchi-
niego, przyjaciółką jego gieniuszu i jego serca, nasz Ricri
też go kocha, jest to jednem słowem ogniwo z naszego
przyjacielskiego łańcucha." *) Peruchini zaprosił parę razy
■) Lisly z podrótij t. IV. Btr. 130.
') KorespOttdgnaja Adama Hickieiricza t. III. str. 100.
— 55 —
llickiewicza na muzykalny wieczór. Z przypadkowo spot-
kanym Badowskim z Królestwa Polskiego i z Signorą Ra-
chelą, Odyniec i Mickiewicz zwiedzili gondolą Malamocco,
Mnrazzi i klasztor Mechitarystów na wyspie ś. f^azarza.
W ciągłym nicliu i roztargnieniu Adam nie spieszył si§
z udzieleniem szczczegółów o sobie nawet swoim najserdecz-
niejszym kolegom. „Od Adama pisał Malewski do Lelewela
18/30-go Września 1629 roku, żadnych późniejszych, nad lip-
cowe drezdeńskie wiadomości, dotąd nie mam, łubom otrzy-
mał list z Pragi, podług podyktowanego przezeń adresu na-
pisany. Niech mu Bóg tego nie pamięta, że mig tak niepo-
koju nabawia! Już wyczerpała się cierphwość. Nie wiem
żadnego adresu." Odyniec mniśj się zaniedbywał w korespou-
dencyi, zdaje się, że z jego listów czerpane były doniesienia
o obrotach Adama, które ukazywały sig od czasu do czasu
w pismach warszawskich. Świadomy, że poeta, pod względem
funduszów, opatrzony jest na kilka miesięcy, Malewski nie
naglił przyjaciel, którzy wzięli na siebie trud rozpowszechnie-
nia petersburgskiego wydania," Nie ścit)gam, donosił Lele-
welowi w powyżćj przytoczonym liście, pieniędzy, bo aż
w nowym roku chciałbym wszystkie długi popłacić, żeby za-
ległych żadnych nie mieć rachunków.-' Prawie wszyscy, któ-
rzy zajmowali sig sprzedażą wydania petersburgskiego, przy-
jęli też na skład odbitki portretu poety. Lekwel nie wiedział,
jak sobie poradzić ze zbyt wielką liczbą nadesłanych mu
egzemplarzy litografii Wańkowicza, zasięgnął zdania Malew-
skiego. „Spekulacye, odpowiada mu Malewski, na facyatę
Adama tak dokuczyły, 2e już dawno wszelki^o do nich wda*
wania się zaprzestałem. Teraz w 1500 r. ma być tu w loteryą
rozgrywany ten sam wielki olejny portret, z którego te
wszystkie ćwiartkowe i arkuszowe litografie rozmnożyły się.
Zdaje mi się, że jeżeli do magazynów oddać egzemplarzy nie
można, ode^anie ich do komisanta Wańkowicza byłoby naj-
właściwsze." Litografie, na mnogość których tak początkowo
narzekano, stały się prędko rzadkością. Oryginał zaś olej-
n^;o portretu Adama wygrał br. Michał Borch.
_ 56 —
Gdy przyfaciele Adama byli tak niespokojoi o j^o
osobę, czas mu szybko schodził w WcDecyi. Miasto to do
zadnio innego nie podobne, przypomniało mu żywo Byrona,
który tak lubił szukać natchnienia na pustem wybrzeżu Lido,
gdzie Adam bgdąc raz sam na sam z Odyiicem, wpadł w zadumg
i zapytał: „Czy ty czujesz kto tu jest z nami?" 1 jakby
potrącony duchem angielskiego poety, zaczął o nim prawić.
Dla niego dwa imiona wiek zapełniały: Byron i Napoleon.
„Byron, mówił on, rozjątrzył tylko, Napoleon nadeptał t« rfe,
które obaj w ludziacli czali i chcieli naprawić. Ale pr^z^j
czy późniój przyjdą inni zesłańcy, którzy robotę ich d&lćj
posunę." 1)
Tak rozmyślając w Lido nad posłannictwem wielkich
mężów i przyszłemi losami narodów, lub w kościołach i pa-
łacach weneckicłi nad dawną świetnością królowćj Adryatyku,
Mickiewicz nie odzywał sig nawet do rodzonych braci, nie
sam więc Malewski ubolewał nad jego uporczywem milcze-
niem : „Posyła ci, pisał z Krzemieńca 8-go Października
18*29 roku do pana Franciszka Aleksander Mickiewicz, ukłon
pani Zaleska, którą tu za powrotem z Wilna na kuracyi
u Kaczkowskiego znalazłem. W tych dniach powraca na
dawne mieszkanie do Białój Cerkwi, nie doznawszy spodzie-
wanf'j pomocy w talentach lekarskich Kaczkowskiego. Przy-
pomina ci jakiś iuteres literacko -drukarski, który ci powie-
rzyła. Dla czego tak rzadko do niój pisiyesz? Dla czego
Adam całkiem zdaje się zapominać? Mało jest osób, które
równie z nią cenię, pamięć jój powiną być dla nas droższą
i spodziewam się, że tak jest, bo o rzeczywistości ide^,
który sobie o was wymai-zyłera, jeszcze nie wątpię."
Mimo nalegania brata, Adam nie stał się pilniejszym
'i Listy z poilroty t. JI. str. 17j. Może ze wezystltich zebra-
nych w ksztiilcie listów wspoiiinieii Odyńca, żadne iiie nosi tak
■nyrflżaie piętna Mickiowiczowekiego, jak ston-a, w których. wicsECz
jiolt-ki bada tajouiiiico tjcli wielkich przeznaczeń.
— 57 —
korespondentem. Przebaczali mu przyjaciele, odgadując z ja-
kich pobadek rzadko się do nieb zgłaszał. Do Rossyi swo-
bodnie pisywać nie mógł ; zniechęćmy go ostrożności konie-
czne przy wymianie listów z krajem, w którym tajemnicy
korespondencyi rząd nie szanuje. Wiedział, że jednem słó-
wkiem nieoględnem może narazić nie siebie, ale drogie mu
osoby, o samych wrażeniach podróży pisać nie chciał, głęb-
szych ncznć bał się wynurzyć. I finansowe względy miał
na uwadze. Opłacać listów za ca}% przestrzeń nie było mo-
żna, taryfa proporcyonalna do odległości wynosiła Bummc zna-
czną, a dla kieszeni niejednego z wygnańców byłaby zbyt
uciążliwą. Kilka zresztą listów jego do Malewskiego, które
pan Franciszek posłał Czeczotowi i Zanowi do Orenburga,
przepadło, między innemi i list jeden z Wenecyi. O tym
liście Malewski wspominał ojcu swojemu 9-go Listopada
1829 r.: „Miałem temi czasy list od Mickiewicza z Wenecyi.
Papa wie zapewne, że sławny Goethe żądał mieć jego por-
tret i umyślnie po to przysłał malarza. Piszę to jedynie
dla tego, abym mego najłaskawszego Papg przekonni, że sig
nie pomyliłem w wyborze moich przyjaciół, o których zna-
jomość pierwsi dziś na świecie ludzie ubiegają się." Zdaje
się więc, że w tym zatraconym liście Adam nadmienić
o swojem przyjęciu w Wejmarze. Tyle pan Franciszek skru-
szył kopii z ojcem o Adama, że nie mógł oprzeć się chęci
dowiedzenia ma, że miał słuszność za sobą. „Z drugićj
strony, dodawał z dumą dającą się usprawiedliwić, we^ Papo
na uwagę, że taki jak ja człowiek, w obcym kraju, do któ-
rego przybyłem bez żadnych rekomendacyi, nie mając 300
I, sr. na rok opatrzonego dochodu, potrafiłem jednak zyskać
dobrą opinią, znajomość uczciwych ludzi, zasłużyć na ich
przychylność i mieć przyjaciół, których dziś świat admiruje,
a szczerze mówiąc, jest za co dziękować Bogu! Daruj mi,
drogi Ojcze, że się tak z głębi duszy przed tobą tłumaczę,
ale radbym, żebyś uwierzył, że twoje dobrodziejstwa dotąd
nie poszły na darmo i nadal, da Bóg, nie pójdą." Chwała
]VIickiewicza wynagradzała Franciszkowi Malewskiemu nic-
— 58 —
złomn^ wiarę w gwiazdg poety, ale gwiazda la tylko zda-
Icka miała mu przyświecać.
W Wenecyi prawdopodobnie otrzymał Adam rozczula-
jący dowód pamięci przyjaciół rosyjskich. W numerze Wrze-
śniowym Telegrafu Moskiewskiego 1829 roku wyszło tłuma-
czenie przedmowy do petersburgskiego wydania dzieł jego.
Powtórzywszy artykuł o krytykach i recenzentach warszaw-
skich, tłumacz dodawał nastgpne uwagi : „Mickiewicz jest
njezaprzeczenie pierwszym poetą Polski i jednym z pier-
wszych wszechświata literackiego. Podobnie jak wszystkie
gioniusze, które sobie torują nowe drogi w dziedzinie poe-
zji, przyjęty był oklaskami radości i podziwienia przez lubo-
wników sztuki, a krytykami pedantów klasycznych. Uczo-
noś<^, tych ostatnich czuła się widocznie znieważoną. Jakże
młody poeta śmiał uwolnić się od prawideł scholastycznych,
które go pętały jak pajęczyna i wznieść się tak wysoko bez
zezwolenia obrońców dawnój poetyki ? Takie zuchwalstwo
musiało byó ukarane. Ale jak ? Poeta wziął lot tak wy-
soko, 2e pająki nic mogły już go dosięgnąć. Nie pozosta-
wało im, jak snuć nową pajęczynę dość grubą, aby przejąć
światło, które mogłoby innych wwicść w pokuszenie. Tak
też poradzono sobie. Dziennikarze zabrali się do usunięcia
nowćj pajęczyny prawideł scholastycznych z gorliwością zdu-
miewającą dla wszystkich. Mickiewicz przez litość dla nich
postanowił wykazać im wątłość ich roboty. Wydał wszys-
tkie swe dzieła z odpowiedzią szczegółową i pouczającą dla
swych krytyków." Dal^j oświadcza tłumacz, że pominął
nazwiska tych krytyków „ponieważ są nieznane w Rosyi,
a ich nieuctwo tak dowiedzione, że miał skrupuł rozpow-
szechniać aż do Azyi repuŁacyą, którćj w własnym kraju
używają. Powiem dla pociechy ciekawych, że i w Rossyi
mamy klasyków, którzy dzięki nicowaniu dziel wielkich pi-
sarzy, nie mniej śmiesznie przyczepili swoje nazwiska do
nazwisk Karamzina, Żukowskiego t Puszkina. Któż im za-
zdrości tego rozgłosu ? Można ich porównać do węża w bajce
Ezopa, gryzącego piłę."
— 59 —
Dla Mickiewicza to wystąpienie mii^o tylko wartość
znaku czci przechowanej dla niego. Klasyków warszawskich
musiało to jeszcze bardzićj rozdrażnić.
Z Wenecji Adam wybrał się 20-go Października przez
Padwę, Ferrarę, Bolonią do Florencyi. Signora Rachela
odprowadziła odjeżdżających aż do brzegu kanału, a p. Ba-
dowski aż do Mcstry, pierwszego miasta na stałym lądzie.
Wieczorem stanęli w Padwie w oberży Stella d'Oro. Dnia
następnego kilka godzin poświęcił Adam Ferrarze, zwiedza-
jąc pamiątki po Tassie i Arioscie. W tera mieście uśpio-
nem i pustem, żaden objaw współczesnego życia nie tamuje
cofnięcia się w przeszłość. Jak w Pompei starożytność, tak
w Ferrarze epoka odrodzenia bije w oczy na każdym kroku.
I^zy okazałości gmachów i obfitości arcydzieł nie zwraca
się uwagi na to, że ludzi nie widać, doznaje się tego sa-
mego uczucia, eona scenie przed zaczęciem widowiska: sala
pusta, lecz ma się zapełnić za parg godzin.
W Bolonii Adam zabawił od 22 do 25-go Października.
Stanął w oberży Aquiia i\era. Miał list polecający do Mezzo-
fantego, który władał kilkudziesięciu językami, a zaczął od
polskiego w 1800 r , kiedy w mieście stał legion Dąbrow-
skiego, ale nie udało się Mickiewiczowi zastać w domu tego
uczonego Włocha. Przechadzał się więc pod arkadami ulic
Bolońskich, zwiedził stary uniwersytet, gdzie znajdują się
herby Polaków, którzy tam -studya odbywali, Piazza degi-
ganie, dwie krzywe wieże Asinelli i Garisenda, finakołeke,
kościoły w mieście i kościół Madonny di S. Luca za mia-
stem. Do I''lorencyi jechał w jednym powozie z Williamem
Allanem, malarzem. Allan, rodem ze Szkocyi, przepędził
niegdyś półtora roku w Tulczynic, u Szczęsnego Potockiego
i umiał trochę po polsku. Nie władając włoskim językiem,
zażądał czegoś w karczmie po polsku, przez co zwrócił na
siebie uwagę Adama i Odyi'ica i wywiązała się znajomość.
Allan znał Trembeckiego w Tukzynie, był przyjacielem Wal-
ter Scotta, prezesem Akademii sztuk pięknych w Edymburgu.
Adam chętnie rozprawiał o sztuce, zwiedzał z nim muzea,
— 60 —
ale nie zdaje się, żeby ich poglądy artystyczne były zgodae
i nic przyszło do ściślejszych między nimi stosunków.
Droga z Bolonii prowadziła przez Apeniny, te Alpy
w miniaturze. Florencya leży na równinie, między góraini.
Przybywającemu do niój podróżnemu przedstawia się coras
w innym kształcie. „Piękność kraju, słodycz obyczajów jego
mieszkańców, były podziwem dla cudzoziemców, nazywąji-
cycb Toskańczyków kapitalistami." ') Stolica Toskanii jest
po Rzymie miastem najbogatszem we Włoszech w arcydzieła
sztuki, nie dziw, że Adam parę tygodni potrzcbowi^ dla
obejrzenia tylu skarbów. W Duomo florenckim, w Santa-
Croce, w Uffizi, w Palazzo Pitti, dojrzewały w nim te po-
jęcia o sztuce, które rozkwitły w Rzymie, a plon wydały
dopiero w Paryżu. We Florencyi posłem rossyjskim był
książę Gorczakow, przyjaciel Puszkina, dawna dobra znajo-
mość londyńska Maryi Szymanowskiej. „Proszę go konie-
cznie widzieć i powiedzieć, że się pamięci przypominam.
Należy on do malfj liczby ludzi uczciwych na świecie." *)
Gorczakow otworzył Mickiewiczowi salony arystokracyi wło-
skićj. Poeta mało korzystał z jego uprzejmości. Pokazał
się jednak na świetnym balu wydanym przez księcia Baccio-
chi, szwagra Napoleona. ..Rzadko, pisał Odyniec do Wit-
wiekicgo o pobycie we Florencyi, bywaliśmy gdziekolwiek.
Większa część wieCKOrów przeszła nam na teatrze del Coco-
mero, gdzie sławny aktor Yestri doskonale nas ubawił." ')
Z hotelu di San Luigi Adam przeprowadzi! się na Canio
alle RonĆini Nr. 7000 ulica Pianellai. Z polecenia Lelewela
wręczył egzemplarz jego historyi polskiej Cianipieinu.*) Ksiądz
Sebastian Ciampi, jako były professor literatury starożytnej
w uniwersytecie warszawskim, został w stosunkach z uczo-
nymi polskimi. Osiedlił się też by! we Florencyi książę
') biiela Miana MkkUmicza 1. VI. atr. liii.
=J KiiresiHiHiliHcya Adama Mickiewicza t. III, n
") Ibid. t. I. str. m.
*) Ibid.
— 61 —
Michał Ogiński, z którym Adam zawzięcie grywał w Bzachy,
przysłuchiwać się gorliwie opowiadaniom człowieka czynnie'
wmieszanego do wielkich wstrząśnięć narodowych od ostat-
nich lat panowania Stanisława Augusta do upadku Napo-
leona. . Stary ksią2e przekonawszy się do jakiego stopnia
Adam lubował się w muzyce, grywrf mu polonezy w}asn^
kompozycyi, przeplatając te narodowe melodye anegdotami
o Kościuszce i Aleksandrze I-szym.
Jeżeli na Lido stanęły Adamowi przed oczyma postacie
Kapoleona i Byrona, to w Santa-Croce, w tym Panteonie
włoskim, wielkie imiona Galileusza, Michała-Anit^a, Alfierego,
nie mogły nie wstrząsnąć silnie jego duszą. „Obchodziliśmy,
pisze o bytności w Santa-Croce Odyniec, formalne Dziady."'^)
Tak samo jak w Wenecyi, towarzysz Adama, streszcza roz-
mowy z nim we Floroncyj w sposób noszący cechę wiarogo-
dności. „Wieczna walka, mówił Adam, człowieka z niebem
o pierwszeństwo ziemi nad słońcem, tak w świecie natural-
nym jak ducha, jest jedną z wielkich tajemnic stworzenia
i odkupienia. Ile wieków min§ło, rte walk staczać było po-
trzeba nim Kopernik a za nim Galileusz odkryli i przekonali,
że ziemia nie jest panią, ale sługą słońca. W świecie ducha,
^ońce prawdy duchowćj ulega ciągle jeszcze wątpieniu i roz-
trząsaniu każdego nowego pokolenia, które t§ prawdę po
swojemu przesądza, a zawsze chce ją uczynić satettUą ziem-
skiego rozumu. W świecie ducha ziemia, którćj silą jest
rozum, a grzechem jest pycha, przeważa dotąd nad słońcem,
którego światłem prawda, a ciepłem jest miłość," *J Poeta
zastanawiając się nad oporem stawianym wielkim ludziom
przez współczesne im społeczeństwo, tłumaczył, że wyższość
ich w duchu razi „pychę równych im w ciele, chyba że ich
matcryalną potęgą do uznania tćj wyższości przymuszą.
Ludzie wielcy i dla przyszłych nawet pokoleń stają się bo-
żyszczem, często nic przez co innego, jak przez to, że im
') IasUj z podróiij %. TL str. !
') Ibid. t n. atr. 2m.
słoią za miarę do sądzenia i poniżania współżyjących, a obok
tego, solidarnie niejako w każdym pychę ludzką podnoszą
i łechcą," ') Jest rzeczą godną uwagi, jak poglądy ówcze-
sne Adama we 'Włoszech, o ile są przechowane dokładnie,
przypominają treścią i formą późaiejsze wykłady parj-zkie
w Collage de France.
Adam wyruszył z Florencyi 14-go Listopada w towa-
rzystwie Allana, Anglika Ryszarda Templcr, Izraelity Isaaka
Mocatty i jakiesjoś Meksykanina. Przez San Cacciano i Ta-
vemalli, zajechał na noc do Poggibonsi, 15-go Listopada
zatrzymał się w Sienne, nocleg wypadł w Torinieri, 16-go
Listopada popasywał w Radicofani, a nocował w San Lo-
renzo. Odyniec spotrzegłszy, że Mocatta jest bardzo boja-
źliwy, wpadł na koncept nastraszenia go, a namówiwszy sig
z towarzyszami, zaczęli opowiadać o rozbojacli i rozljójni-
kach, w ezero dopomagał i Adam. Mocatta przerażony, za-
czął chować pieniądze w cholewy. Ponieważ Odyniec za-
pewniał, że w razie napadu bronić si; będzie wszelkiemi
silami, Mocatta błagał* Adama, aby go umitygował, zaręcza-
jąc, że zwróci w Rzymie, coby napastnicy im zabrali. Mi-
styiikacya ta niezmiernie zaba\Yiła wszystkicb, a Mocatta na-
straszony wziął 17-go Listopada ckstra-pocztg do Rzymu,
dla zyskania na czasie i bezpieczeństwie nie podróżując nocą.
Po popasie w \iterbo Adam nocował w Ronciglione, zkąd
ruszył w dalszą drogę 18-go Listopada o 4 z rana. 'Wkrótce
odkryły się przed nim Campi A/aladeili, to jest kampania
rzymska ogołocona z ludzi z powodu febry. AYidać było
tylko stada bawołów i pastuchów konno z długimi kijami
w poprzek siodła. O trzecićj po południu na widok kopuły
Św. Piotra, Adam zdjął sam i kazał Odyńcowi zdjąć czapkę
przed tą „tyarą świata."-}
„Z uczuciem i wzruszeniem, pisał Odyniec do Witwi-
ckicgo, wjeżdżaliśmy do Itzymu dnia 18-go Listopada o 4'/ł
') LisUj z iiodróiij t. II. 8tr. 3(8.
•j Ibid. Btr. 886.
po polndniu. Przejeżdżając most na płowym Tybne, sławny
zwycieztwem Konstantego nad Massancyuszem i rozparaicty-
wn|ąc o legiach, postrzegamy z zagóry coś podobnego do
ostrza dzid, były to uszy stada osłów, kt^re łachmanami
malowniczo udrapowane Włochy pgdziły i ztąd rozmowa
o togach, tunikach, nakoniec o konsulach. Wtem spotkaliśmy
trzech tucznych abbatów. Za każdym krokiem odnawiają się
podobne przeciwieństwa między wspomnieniami i rzeczywi-
stością.." •)
Szczególny urok miało dla Mickiewicza to „miejsce bo-
skie, gdzie wszystko co znikło odradza się, aby nam okazać,
że nie ma śmierci."*) Od ławek szkolnych tęsknił za Rzy-
mem, wychowany wedle dawnćj metody Rzeczypospolltój
Polski^'. „Żyliśmy, pisfJ Adam, w nićj i w Rzymie,"')
We Florcncyi poeta odebrał był list księżny Zeneidy
Wolkoński^, ponawiającej dawne nalegania, aby u rai] w Rzy-
mie zamieszkał: „Nie zapominaj, pisała do niego 10-go
Października, że ci ofiarowałam zajechać do mnie; nic krę*
powalabym cię w niczem, a to nie jest czczym frazesem.
Wjeżdżając przez bramę dei Popolo, zatrzymaj się na placu.
Jest to widok przecudny, Toskania jest sama wytwomość,
wszystko tam nosi cechę dobrego smaku. Brwi się marszczą
przybliżając się do Rzymu, ale też i myśli się rozszerzaji^." *)
Poeta przenosił swobodę nad najserdeczni^szą gościn-
ność, ale pierwsza jego wizyta była n Wołkońskićj. Nim
przecie do nićj zaszedł, obrawszy sobie kwaterę w Albcrgo
di Europa na Corso, pobiegł do kościoła Ara Coch i do są-
siedniego Kapitolium. Po południu, rzucił okiem na Wa-
tykan i kościół świętego Piotra, potem udał się do PaJazso
Ferruccl Via Monte de Briamo Nr. 20, gdzie Wołkońska ka-
') Korespondeneya A. Miekietnicza i. I. etr. 56.
■J Uefaip z Hatu pod dstą 12-go Kwietnia 1830 r. EonstctŁcna
do panny ChluBtin.
') Korespondeiio/a A. Mickiemcza t. II. str. 76.
•) Ibid. t. HI. atr. 116.
— 64 —
zała przygotować mu pokój. Z pokoju nie skorzysta, lecę
dal się zatrzymać na obiad, a księżna wysłała Szewyrewt,
guwernera J^ syna, aby sprowadzić Odyńca, który czeka)
na Adama w hotelu.
Niezawodnie, źe i bez Wołkońskićj, byłyby się otwo-
rzyły przed Adamem salony kosmopolityczne stolicy papież-
kićj, ale nikt nie mógł oezczgdzić mu bardziej przykrości
pierwszych chwil pobytu pomiędzy obcymi. Nie mógł te*
Uickiewicz przybyć w lepsz^ chwili - Wołkońska, która żyła
w wielkićj zażyłości z zacnym księciem Gagarynem, posłem
rossyjskim, pośpieszyła 20-go Listopada przedstawić mo
Adama. Gagaryn oświadczył się poecie z gotowością uprzy-
jemnienia mu pobytu w Rzymie, o ile będzie w jego mocy,
nalegał, aby swobodnie korzystał z bogatćj ksi%2ęcćj biblio-
teki i zaprosił go natychmiast na obiad. Prasa moskiewska
rozniosła była sławę Mickiewicza i pomiędzy Rossyanami,
przebywającymi za granicą. Właśnie w zeszycie Łistopador
wym 1829 r. lelegra/u Moskiewskiego, krytyk, rozbierając tłu-
maczenie Sonetów Mickiewicza przez Kozłowa, chlubił się
z tego, że Rossyanie sprawiedliwiej ocenili poetę polaki^o
od samych j<^o ziomków. Krytyk zapominał, że wielbiciela
polscy Mickiewicza nie mogli wyjawiać swoich uczuć dla niego
z tą samą swobodą, co naprzyklad Polewoj, ale takie wystą-
pienie krytyki rossyjskiej uie mnićj było dla ni^ zaszczytne
i oddziaływało na zachowanie się wobec poety polskiego
nawet figur rządowych.
Adam pożyczył od Gagaryna Liwiusza, a na obiedzie
poznał profesorów uniwersytetu rzymskiego Nibby i Lanzi,
malarza Brulowa i księdza Stanisława Parczewskiego. Re-
prczentacya Rossyi przy Watykanie podówczas istniida tylko
z tytułu spraw dotyczących kościoła katolickiego w Polsce.
Gagaryn mawiał żartobliwie, że się uważa jedynie za posła
króla polskiego, Polaków przyciągał do siebie i chętnie ich
popierał. W albumie Mickiewicza przecliowała się akwarela,
przedstawiająca Adama z długim cybuchem w ręku, grają-
cego w szachy z rudym Gagarynem. Sama Wołkońska wy-
dawała wieczory, ndńi' >ii; ;^hi(.'i-:ily «>/y-lkic /llaknlllit^l^|■i
rzymskie, duście jej. z ^(ity liinyed/eni kim je^t Mitkiewie/,
wyjątkowe okazywali mu wzi;lęiiy, a w 182'J r. towarzystwo
w Uzj-mie było i liczniejsze i wybrańsze ni* kiedykolwieii,
Rzym skupia każdt'^ prawie zimy wybitniejsze osobistości
z całego świata, ale nigdy nie było nad Tybrem większego
doboru cudzoziemców, bawiono się na zabój. Po wstrząśnie-
niach wojen napoleońskich, arystokracya europejska odnawiała
tradycye XVI]I-go witku, przerwane katastrofami plerwszćj
rewolucyi francnzkiej i piorunuj iicemi zwycięztwami cesarza.
Spieszono się korzystać z chwili wytchnienia. Adam wapo-
minając o gorączkowej wesołości wyższych sfer Swczesnych,
przypisywał ją po czgści mętnemu przeczuciu blizkich zmian.
Jak w wilią, terroryzmu, tak w wilią dni lipcowych, w przed-
burzy odurzano się bezustannie rozrywkami.
Na balu wydanym 28-go listopada przez Gagaryna,
Mickiewicz zapoznał się z najznakomitszymi artystami, któ-
rzy bawili wówczas w Itzymie: z Comniucinem, z Horacyu-
szem Yernetem, z Thorwaldsenem, który wykonał był pię-
kne popiersie marmurowe Maryi Szymanowskiij, na tyni?:e
balu spotkał się z hrabią, Aukwiczem z Galicyi. Hrabia
Ankwicz, pan zamożny, przjjmowal n siebie cale towarzystwo
polskie. Zaraz na następny wieczór (,2d'go Listopada), zapro-
sił Adama z Odyńcem. Zebrało się u .\nkwiczów na Via
Mercede ze trzydzieści osób, między nimi księitna Iza San-
guszkowa, książę Wilhelm Radziwiłł, młody książę Aleksan-
der Czartoryski z guwernerem swoim Strzeleckim, dziewięć-
dziesiątletni Dunin , komandor Maltański etc, Mickiewi-
czowi ból zębów nie pozwolił być na balu. 15-go Grudnia
oddał wizytę Ankwiczowi, który 2-go Grudnia przyszedł za-
prosić go na obiad, na 4-go Grudnia. I'o obiedzie córka jego
Henryeta') zagrała na fortepianie. Tak się zawiązał ten sto-
') Urodziła sii; w Macliowic kolo Pil/.na, 2!i-go Listopada
ISIO r., primo voto Soltykowa, seciiiii/o '■•ilo Kuczkowska, umarła
w Krasneiu T-go Stycznia 18711 r. Do zwiRrzeii jej, starannie spisa-
nym Adama McUruicia. Tom IL 5
— 66 —
Eunek, który pozostał długo niejasnym dla przyszłych bio-
grafów Adama, a może nie był nigdy Jasnym i dla nich
samycłi. Rzeczywistość nie odpowiada późniejszym domy-
słom ; błąkanie się po kwiecistych ścieżkach, nawet bez ża-
dnego celu, ma wprawdzie w sobie wiele powabu, lecz nie
należy nadawać mu dokładności topograficznej, jak to nh
nych przez Panią Sewerynę Uuohlńaką , nie moina przywiązywać
uajmniojszĆ) wagi, jak tego dowiódł ksiądz Jan Siemieński na zasa-
dzie i^j własnych papierów, które mu się dostały. Z papierów tych
okazało aię, ie w Listach z podróiif opia stosunku Adauia z Ankwi-
czarni Pani Kuczkowska ułoiyła 2 Odyticeui. Talent Odyiica nie
mógł zarfldrió jego wlasnty nicwiafiomoaci, a Pani Kuczkowska bai^
dzi^j tro.szczyfa fi«; o wystawienie siebie w poetyczuem świetle przed
potomnością, niż o prawdę. W dzienniczkach j^j, wzmianki o ItUo-
kiewiczu są rsadkie i suche, namiętność obudzą się dopiero, gdy
występuje na scenę przyszły j^j pierwszy maż, hrabia Sołtyk.
W koreapondencyi Mickiewicza są dowody, ie OdyńcH nie przy-
puszczał do roli konfidenta. Uwalnia nas od potrzeby azezegóto-
wszych objaśnień dzieło ks. .T. Sieniieńakicgo pod tytułem; Eimmia,
gdzie wykazuje dostatecznie, ie tak opisy Odyńca o Ewuni , jak j^j
zwierzenia nalcłą do szeregu tych bajeczek, które dość obficie priy-
ozepiaJy się do opowiadań o Mickiewiczu. „Wiele w nich, pisze-
ełusznie ks. J. SiemieńskL o zwierzeniach Ewuni, jest fantazya i na-
wet niedokładności i nawet zmyislenia... Mówiła przy herbacie to,
co w podobnych razach mogło mieć miejsce, co znajduje sie w ro-
mansach drukowanych, lecz, co prawdopodobnie w stosunku Mic-
Idewicza do ni^j miejsca nie miało." (Emuiia str. 258 — 259.) N, p.
opowiadanie, jakoby w Albano Odyniec zgubiwszy śrubkę od ołówka
i napisawszy wierszyk na ten temat w Albumie Panny Henrietty,
otrzymał za to burę od Adama, który natychmiast utwór przyjar
dela zastąpił wierszem:
Gdybym się zmienił w stęgc złocistą,
upada przed faktem, ie wiersz ów powstał jeszcze w Odessie. Pani
Kuczkowska wspomina o a potkam u się Malewskiego w Pary £11
w 1834 r. z Mickiewiczem, a Malewski za iycta Adama w Paryia
nigdy nie był. Pani Duchińska rozczula się na myśl, co cierpiało
serce Ewuni, gdy Celina Szymanowska przejeżdżała przez Kraków,
w drodze do Paryia. Panna Celina jechała na AVrocław, w Kra*
kowie nie była, a nikt o j^j projekcie zam^pójścia nie wiedział.
- 67 —
bią Odyniec i pani Buchińska. Dwudziestoletnia panienka
wzdychała za ideałem, poeta nie byt obojgtnTm na widok
podlatującego ku niemu Eerduszka. Błogie wahanie się,
słodkie wątpliwości, czarujące znaki zapytania, trwi^y dość
dłogo, aby ślad zostawić w poezyacb Adama.
Hrabia Ankiewicz wybnd się hyl do Włoch w 1827 r.
z żoną i córką z przyczyny wątłego zdrowia tćj ostatniej.
Opowiadania księżnćj Wołkońskiój o Mickiewiczu bardzo
zaciekawiły pannę Ewę Henryettę Ankwiczównę, znalazł
więc w ni^j poeta gotową wielbicielkę. Ma wiadomość, że
poeta do Wioch się wybiera, „panna Henryetta Ankwicz,
mówi obecny wówczas w Rzymie Wojciech Stattler, drżała
z radości, iż go wkrótce obaczy."')
Sam Adam miłego doznał wrażenia, spotykając ładną
panienkę (acz nie była istotną pięknością), wielce oczytaną,
bardzo muzykalną, obeznaną z osobliwościami Rzymu i z naj-
nowszą poezyą francuzką i angielską. Pierwsza to była ro-
daczka, w której dostrzegł tyle wiadomości estety czno-lite-
rackicb i nie taił jćj, jaką znajdował przyjemność w możności
traktowania z nią poważnycb przedmiotów. Ale ododość
nie zamyka się długo w przeszłości, rozmowa przechodziła
z katakumb rzymskich do więzień rossyjskich. Panna Hen-
ryetta okazywała najwyższe współczucie dla ofiar litewskich,
j^j religijność była raczej powierzchowna, chociaż gorliwie
broniła katolicyzmu, może pod wpływem nieodstępnej towa-
rzyszki, krewnćj Marceliny EempickićJ, osohy wyższśj i głę-
boki^ wiary; lecz jeżeli Łempicka marzyła o niebie tylko
i o lilasztorze, to panna Henryetta zdawała się być postacią
Byronowską. Rozplywfda się nad dziełami angielskiego poety,
ubolewała, że nie znalazł godnćj siebie pocieszycielki. Uczony
YiscoDti chętnie skarbami sw^ erudycyi obdarzał młodziu-
■) Przypomnienie starych tnajomosci na pamiąlkĘ Kletneulynie
z Zerbonich SlatlUr przez Wojciecha Kornela Stattlera (Nr. 431 Kiosów
aOWrlrtnl. J873 j
chne cadzoziemki. „Yisconti, pisze w swoim dzienniku 13-go
Grudnia 1829 r. panna Chlustin, oddany nam jest, jak gdy-
byśmy były ruinami." On tei przysposobił pannę Ankvi-
czównę do cyceronowania poecie, a jego spostrzeżenia nabie*
rały szczególncj^o uroku w panieiiskicti ustach. Poeta uwie-
rzył w nastrój poważny rozpieszczonej jedynaczki; „panna
Henryetta ceniła (według pani Cłilustiu ') nie człowieka, ale
poetę, kochała się w je^o sławie nie w jego osobie. Oboje
usiłowali wmówić w siebie uczucia, którycti nie dozuawalL
Nie była to miłość. Nie przywiązywałam wielkiej wagi do
podobnych marzeń bez jutra."
Matka panny Ilenryetty chciała przedewszystkicm nie
sprzeciwiać się w niczem ubóstwianćj córze. Ojciec zaś
jćj był człowiekiem praktycznym i prozaicznym , pełnym
dumy rodowej i obawy nu'zaliani>u. Nie zdaje sig, żeby
córka kiedykolwiek opierała sig gwałtownie woli ojca. Nie
troszcząc się zapewne barłizo o mglistą przyszłość, trzymała
się raczćj starożytnćj maksymy: Oape diem. A dni scho-
dziły tak miłe! Kolonia polska iiyła łącznie, w kilku do-
mach zbierali się i magnaci, jak : księstwo Sanguszkowie,
hrabiowie Alfred i Artur Potocki, książę Jerzy Czartoryski
i duchowni, jak : Parczewski i Chołoniewski i artyści, jak :
Stattler i Karczewski. Mickiewicz w Uzymic prowadził więc
życie nic mniij ruchliwe i światowe, jak w Moskwie i Pe-
*) Z opowiadania ustno>;o. Oilc:!ytiiłoin pnni (Ihliisliii, tłu-
macząo na francnzkie, Lisli/ ; jioiłnii;/, i sąd s(,ilziwej przyj aci''ilki
Adama zgai\x&l si^ najzujielui^j zu zdattii'i>i, kti'irc znajdujem; da'
leko płSźnićj u ksii^ny iSaiigiisKkowilj. ..Uzccis była ci&bawa, pisał
hrabia Stanisław Tarnowski w iiekfoloini ksi(;;!ny Izy z Liiltouiir-
flkich Sangusakowfj, slyszcó ksii.-żiii-, jnk czyfnjnc Odyilca, prosto-
wała jego podnnic i sprowadzała du właściwej miui-y. Jako naowny
świadek przyznawała, że ive wszystkitiui je^t coś prawdy, ale pra-
wie zawrze prawda pr/osadzona i przekaztałcoiia. — Wierzcie mi,
ie w tycli liatacli jeat dużo poetyckich amplifikacyi. Sama ta miłośt^
Mickiewicza nio liyla nic wielkiego." (Odcinpit Cznsii ll^-go Kwietnia
189(1 r.)
— 69 —
sburgu. Z Allanem, a częściej z Stattlereni zwiedzi
izea, z Ankwicz6wn% starożytności i okoliczne wille.
Adam trafił na zimę dżdżystą w Rzymie, a że zawsze
ł czuiy na zimno w mieszkaniu, mało siedział w domu, zwie-
ał du£o i korzystał z ciągłycłi zaproszeń. Nakoaiec uciekł
!ed zimnem z Albergo dtl Europa, Szewyrew wyszukf^ ma
>szą stancyą na Via del Orso 35 w pobliżu palazzo Ferrucci,
zie mieszkała księżna Wołkońska. Niestety i na via del Orso
am dzwonił zębami, a raz próbując ogrzać się za pomocą
rbonelli, to jest naczynia z blachy z rozpalonemi węglami,
ko co się nie zaczadził. Życie takie, najnieodpowiedniej-
! literackiej pracy, uśpiło jego muzę, spotkały go tćż
artwienia, o którycłi pisał Malewskiemu pod dat% 30-go
itopada 1829 r. „Odbieram dziś list twój pełen nowin smu-
■ch i zgryźliwych. Biedny Sobolewski, mój niegdyś towa-
sz u Bazylianów i na kibitce! Słowa twoje, że to pier-
zy nasz nieboszczyk głęboko utkwiły mi w duszy."*)
rwszy to był nieboszczyk z zastępu czternastu Filomatów,
iyt kości swoje na zauralskim cmentarzu tylu pokoleń
skich, na Syberyi. Myśl, że może w t^ chwili jedea
ego towarzyszy kona gdzieś samotnie, często ściski^a serce
arna wśród wesołego gwaru biesiad i wieczorów rzymskich,
ikał ukojenia w gruzach miasta wiecznego tak silnie prze-
A-iających do jego wyobraźni. \. nie same kamienie
adczyły o znikomości najpotężniejszych mocarstw. Nad
łrem żyła matka człowieka, który trząsł światem, żyła
odziną swoją na wygnaniu. Napoleonidzi poczuli instyn-
wo, że po ruinie ich losów, najwłaściwszą dla nich sie-
>ą było miasto odwiecznych ruin.
Księżna Wołkońska wspomniała królowej Hortensji
rzybyciu Mickiewicza, o jego czci dla cesarza i chęci
:nania jego rodziny. Mickiewicz złożył 12-go Grudnia
ytę królowej Hortensyi. W domu rodzicielskim czyty-
') Korespmidataja Adama Mickiewicza t. L str. 51.
wał o ni^ coda w opisach uroczystości pierwsz^o cesar-
stwa i nieraz słyszał jak zazdroszczono szczęśliwcom, którzy
mogli podziwiać j^j r>'sy. Przy wejściu do jej salonu, mło-
dociane te wrażenia tak go silnie opanowały, te gdy zuniasŁ
spodziewanej cudnej urody kriilow^j spostrzegł osot>g bei
żadnych śladów piękności, zapomniał jeżyka w gębie. ')
Zmieszanie to krótko tmało. Adam wyraził wiarg swojg,
że gwiazda Napoleonów nie znikła na zawsze. Było to też
przekonaniem Hortensyi, wszczepiła je może w doszę syna,
Ifcz nie podzielali go wszyscy czIonkoHie rodziny. liortfn-
sya raczyła otworzyć mu zbinr}' familijne, które pokazywała
tylko wybranym. Był tam także portret Napoleona na ko*
niu przez barona Gros, w historycznm szarym sordocie
Pani Letycya złamała była sobie nogę, więc j^ widzieć
nie mógł. Hortensya przypomniała .\damowi, że j4j brat
winien był ocalenie życia jenerałowi Kickiemu i zaprosiła go
na wtorki i soboty, dni. w których przyjmowała,
Uickiewicz niebawem z jej zaprosin skorzystał i 15-go
Grudnia był u nićj na wielkim wieczorze. Przedstawiony
został synom królowćj Hortensyi. Przyszły cesarz liczył
wówczas 21-szy rok życia, zdawał sie szczególnie lubować
w konnfj jeździe. Skończyło się z nim na pohicżnćj znajo-
mości, chociaż go później spotkał kilkakrotnie, gdy przeci<
wnie ze strjjem jego królem Hieronimem, zawijały się
bliższe stosunki. Przy przedstawieniu go nąjmłodszemo
z braci Napoleona, Adam przypomniał sobie, żewlbia roku,
przez sztachety ogrodu rodzicielskiego domu, widzi^ króla
Hieronima „idącego przez szpaler, salutującego na obie strony
prezentujących przed nim broń żołnierzy. Tłumny orszak
lśniących od złota, w kaszkietacłi i kapeluszach z piórami,
szedł za nim i zatrzymał się przed gankiem, z którego król
ich pożegnał. Gdyby anioł zstąpił z nieba, nie mógłby go
przejąć wigksz% czcią i podniesieniem." -) Adam powziąt
■) Z opowiadań Adama Mickiewicza star^icmu sanowi.
*) Listi/ z poilriiiij t. III. etr. j4.
— 71 —
wielką sympatyą dla króla westfalskiego, ktdry mu odpłacał
najszczerszą życzliwością.
W tymie samym miesiącu, 14-go Grudnia na wieczorze
B księżnej Zeneid; Wołkoński^j poznał osobę, z którą za-
chował stosunek długotrwałej przyjaźni, Rossyankę, Werę
CłilustiD, wdowg podróżującą po Europie z córką. Prostotą
i słodyczą swoją wznosiła się ponad wszelkie międzynaro-
dowe rozterki, nigdy zaciętość walk polsko-rossyjsklcłi nie
zakłóciła ani na chwilę j6j przyjaźni z Adamem, na skargi
własnych rodaków odpowiadała, że jeżeli Adam na nich po-
wstaje, to chyba dla ich większego dobra i ie za to należy
mu się od nich wdzięczność, w żadne zresztą dyskusye
w tym przedmiocie nie wdawj^a się. Najwięksi panowie
rossyjscy, Posłowie Mikołaja w Paryżu, uszanowali jćj nie-
złomne przekonanie. Po kilku dniach znajomości, znalazła
się z Adamem na tej sam^j stopie, co do końca jego życia,
żadna chmura nigdy nie zaćmiła ich harmonii. Pani Chlustin,
jak Ankwiczowie, szukała pod pięknem niebem włoskiem
wzmocnienia delikatnego zdrowia swćj córki. Córka ta,
panna Anastazya, trzymała dzienniczek, opisuje w nim pier-
wsze widzenie się z Adamem „Otóż mi dzień ruchliwy
Po nŁ=zćj mszy nastąpiły przedstawienia wszystkich nowo-
przybyłych Rossyanów, potem zaszliśmy do świętego Piotra,
następnie obiadowaliśmy n księcia Gagaryna w małem kółku.']
Jaki chłód panował! Wszystkie damy w jednym salonie,
wszyscy mężczyźni w drugim, podczas obiadu ten sam roz-
dział. Miałam przy sobie nadzwyczajnym trafem jenerała
') Jest to w sprzeczności z Odyńcem, który przytacza nawet
bilecik Wotkoóskićj do Adama: „Venez diner .')ujourd'hui chez moi.
Anastasie sera des ni'itres" i opowiada, że piec, przy którym po
obiedzie podawano kawę i cygara ,,tak wkrótce obie strony roz-
grzał, że gdybyśmy nie pierwej poznali Pannę Honryettę, Bóg wie,
coby być mogin. Adam jest pod urokiem t^j nowej Armidy." (Listi/
2 podróiy t m, Btr. 74). W tych wszystkich szczegółach pamięć
Odyńcowi nie dopisała widocznie.
— 72 —
Winspeare, który jest bardzo uprzejmy. Wieczorem wrbrar
liśmy sig caią, gromadą do ksigżnój Zeneidy Wolkoński^
osoby dowcipnćj, pelnćj talentów. Mo2na tam słyszeć wy-
borną muzykę, ale zawsze wokalną. Wyznaję, że te piękne
rulady nie wstrząsają moj^j duszy, mały kawałek odegrany
przez pana Brockelberga większe robi na mnie wrażenie.
Wszystkie znakomitości Rzymu były tam zebrane, zacząwsiy
od sekretarza stanu kardynała Albani, który też układ&
pieśni, ale sądzę, że trzebaby edyktu, aby je kto wykonaŁ
Dużo rozmawiałam z Thorwaldsenem, jest pełen naturalno-
ści i prostoty Jakby sig nie domyślał własDój cbwały. Po-
znałam poetę polskiego, którego Szymon ') już był widzi^.
Jest to Byron polski, rozmawialiśmy o literaturze i wy-
znaję, że wieczór zszedł mi mile między sztuką a literatarą.
W żadnym kraju cierpieć nie mogę oklepanycłi komunałów,
lecz nie do przebaczenia są tu w Rzymie, gdzie tyle na-
stręcza się przedmiotów do rozmowy dla wszelkiego rodzaju
umysłów."
Panna Anastazya, chłodnej duszy, ale przenikliwego
umysłu, rzadkiego wykształcenia osoba, całe życie gam^
do siebie wielkie inteligencye i ciekawie przezierała skarby
ich wiedzy jak inni wertują książkę. Wprawdzie zapisatei
ona pod datą 18-go Grudnia: „Wczoraj poeta Mickiewicz
zacłiwycił mię swoim dowcipem," lecz mózg jźj a nie serce
podlegało zachwytom. Dzięki trzeźwemu rozumowi nie da-
wała się odurzyć światowością, chociaż salonowość była j^
żywiołem. Jak na balach tancerze podziwiali jćj dowcip
i wesołość, tak podziwiali starsi archeologowie j6j oczyta-
nie i inteligencyą. Otoczona naj wybitniej szemi osobistościa-
mi, nie starała się bynajmnićj zawracać im głowy, cieszyła
się z obfitości składanych j^ hołdów i z rozmaitości obja-
wianych uwielbień. W swoim dzienniku, pod datą 9I-go
Kwietnia 1830, pisze o sobie: „Znajdują mnie miłą w towa-
rzystwie. Xie jest to zalotność, ale naturalna skłonność do
') Chluatiu, brat P. AnuBtazyi.
— 73 -
zaskarbienia sobie życzliwości. Po co ta żądza podobania
się, ta chęć jednania sobie sympatyi, po co ten haracz na
rodzaj ludzki? Tego sobie wytiumaczyć dotąd nie umiem,
przyjdzie to potem. Nigdy tyle się nie rozkoszowałam w po-
ezji, wszystko mi sig przedstawia w kolorach ciepłych i ży-
Tvycfa, poezye Byrona zgadzają się z tem uczuciem. Nie je-
stem melancboliczną, ale melancholią rozumiem, boję sig
żeby nie była moim udziałem, gdy wyjdę z życzliwćj atmo-
sfery, w którćj rozwinęła się moja młodośl^. Czuję, że bę-
dzie coś ze mnie, jeżeli trafię na serce. Szczęśliwą mogę
być tylko przy zupełnćj swobodzie i wyrobionem stanowi-
sku." Teorya, według której szczęście polega na tem, aby
głowa zawsze rozkazyw^a sercu, zapowiadała pannie Ana-
stazyi najpomyśIniq'sz% przyszłość.
Brat j^j Szymon zupełnie inacz^ zapatrywał się na ży-
cie. „Ma on, pisała panna Anastazya w swoim dzienniku,
du2o oryginalności, piękną, szlachetną i gorącą duszę, ale
bez jasnego celu. Życie realne go nudzi, zdaje sig wszyst-
kiem brzydzić. Gdy się chce każdą rzecz rozbierać i spro-
wadzać do ostatecznych wyników, życie traci urok. Moje
■wesołość bierze za lekkomyślność. Chciałabym natychmiast
pogrążyć się w smutku, aby mu dogodzić. Ale nie mogę."
W bracie mnićj było równowagi, w siostrze mni^ ciepła.
Trójcę Cblustinów, jak ich żartobliwie Mickiewicz na-
zywał, prędko polubił i dom ich upodobał sobie, a chociaż
wierszem nie podzigkow^ pannie Anastazyi, za to nie mniój
go oprowadz^a po Bzymie, jak jćj przyjaciółka Henryetta
Ankwiczówna, którćj poeta wdzięczność swojg wyraził jako
swojemn cicerone:
Przez rzjmskie bramy, grahj i świątynie
Tjpj przewodaiczym bjla dla mnie aniołem.
<• Oprócz polskich i rossyjskich domów, Adam hywat
jeszcze u księżn^ Bietricbstein, u hr. Ksawerostwa de Maistre
i w paru angielskich kołach. Ale pogoda wciąż nie sprzy-
jała wycieczkom za miasto. „Ciągle deszcz, pisze panna
Anastazya w swoim dzićnnikii pod datą 16-go Grudnia.
T-T/.-! -w-jn^z 'i* Eiii?- ■*. laisT"- - C-iwifiei^ sw. Piotr
-•t«-, la; a-j:*-'/.-; Łi:rł=ŁŁh' AiiaLŁlbir Sass^I i lady H»-
~:"*,r_ Tl ■■-r.trr--.i wriia Łł l*-r; GnńŚŁ _C'5rki Udj
Ei.-,;.;7 iiizi;'.:-!! -ł rrr4s1i.2=^. ;si-i pdsaa ^ustuyi.
hty.r.. ziz.^ --i;!z.:z:. ^■"-•is.y JiiŁKi-iori. srządzosT Dajgin
■■■■.■*i.ł;. C-- Tj-i: .'■*s* iŁii:-=iT7.i Ta-irci:«iKi>w znaUdo
*;* 'a::! '-•rz -r^it^- W t-i-ritii:! Iłł;*: i^nisu. nstlok
i«;iWT7:*, zi;r-.^z^ : rcris:-;: tiłki-elsyca aże tU SKe-
k'.»^'.T:'[ ;':.-*i'.\ ■^^-."■-■'^r-A ii-^-zo GnisiA był lu śnia-
"iir.:-. 'ii.^ćc. ;tz~z hzziryzA =:■«*=:: f-:j!=i'>»i inncozkieiin
li*. U f *rT0i:.i7*. Ci k:->*c: się z&i]uł.> ai :ne^*li kanlyiu-
t'i» : Pi',..*. AlijiŁi : OdesthilihL I»e lx Ferroanaye pod-
«4.i "Tsizra-' ji. dńEO przebywał jak AiI»Ł w TukzyBie. szczy-
cił ni^ z:.iy.^'i'.ciA i z Trembeckim i B»acz3 Tomaszewskiiii,
a'-*orijn T-j /usifUoniilu. ktOra p-jishiżyła Mickiewiczowi do
wj-^ąpi^iiia r.a ictr.ie literacidej « r>>li recenzenta. Wieczór
pT7.':p^iizH poeta na (1:3 Mtrctńt. Naitepneso dnia. to jesl
Sfl-irr) wtbrał rjc z Ankwiozami d<> Watykann oglądać Loggk
e nanzt )Ufa<.-Ia : po obiedzie catc poUkie towarzy^wo udała
-:c i\h ksi^ztwa r^aniiiszków. i^-ąa Grudnia ksictua Woł-
krfń<<ka zawiozła Adama do willi Pamphili i do galeryi Bor-
(.'b"v-. ^3-Ko Orudnia hył na ••biedzie a Itadziwilła. na ber-
hA<-Ai: PI .Strzel'":kiei:"j.
Na wilią. uc/.ta odbyła się u Ankwiczów, całkiem po
pol-ikri, na .siaoir; pod gwiazdą z opłatków i z obrzędowemi
pritrawami. Zf:brało się osób dwanaście: Pani Moszyńska,
JtTzy Czartoryski, Strzelecki, Stattler. ksiądz Zaj%czko\i-ski
i k^i^dz {'arczewiiki i t. d. Gospodarz wzniósł zdronie soleni-
zanta, ^■>^cie odpowiedzieli zdrowiem solenizantki, a ksiądz Za-
jąrzkow.ski wzniósł trzeci wspólny toast Adama i Ewy. Pani
Ankwiczowa, po obiedzie, na proźbę Adama, zagrała melo-
(lyj[ : Anioł pitUerzom mówił, Ale żadna z dam nie towa-
r/yHzyla Adamowi na pasterkę do Sania Maria Maggiore
7. przyczyny ulewnego deszczu. „Papież, pisze w swoim
dzienniku panna Anastazya pod datą 25-go Grudnia, mit^
_ 75 —
odprawić pasterkę w kościele Santa Maria Maggiiire, ale
ma tego zdrowie nie pozwoliło. Poszliśmy więc spać spo-
kojnie, zamiast noc przepędzić w kościele, jak tylu cieka-
Na Boie Narodzenie Pius Viii jeszcze nie domag^,
ale zastępował go kardynał Pacca i ceremonie odbyły się
po kościołach rzymskich z zwykłą stolicy apostolskiej oka-
załością. Adam był na mszy w kościele św. Piotra. „Na
nieszpory, pisze w swoim dzienniku panna Anastazya, wy-
braliśmy sig do Sania Mana Maggiore, gdzie były wysta-
wione prawdziwe jasełki Zbawiciela."
Tego dnia Adam obiadował u Sanguszków, a 26-go
Grudnia u pani Ghlustiu, ') jako w oktawę dnia urodzin
księżny WołkońskiĆj.
Zabawy 1829 r. zakoiiczył dla Adama wspaniały raut
n Potockich, w pałacu Gregorio. Adam ujrzawszy Ankwi-
czównę w balowym stroju, powiedział j^j ; „Jabym pani dzi-
siaj nie poznał, taka pani strojna, światowa." *) Na tym
wieczorze panna Henryetta poddawała się tylko wymaganiom
salonowym i zapewne sam poeta dając jśj do zrozumienia,
*) Odyniec zaliczA Bonstcttena do gości obecnjch na tym
obiedzie i podaje treść rozmowy z nim Adama, {Lisbj z poilriiiy
t. III. etr. 101 — 107.J Z całego szeregu listów BonMettenn do Fanny
Anastazy], które przejrzałem, okaiuje aie, że niezawodnie ten zna-
komity Gecewczyfc ani w Gnidniu 1829, ani w Styczniu 18:^0 r. nie
mszył Bie z miejsca. 22-go Grudnia 182!) r. pisze on do panny Ana-
stazy! o zimie genewskiej : „Słońce zjawiło sig po raz pierwszy od
waszego odjazdu. Mamy piękną Sybcryą bieluteńką, zupełnie za-
marzła, chociaż ją oŚR-ieca piękne słońce, które walcząc z mrozem,
skrapla dachy kilku kroplami śniegu, jak na znak zwjciiy.twa."
JUówiąc o m próbach literackich, twierdzi, źc talent pisarski pocho-
dzi z duszy, a *e kształty jego wyrabiają się w towarzystwie. Do-
daje: „ZawBze i wszędzie iyłaś z tem, co jest wzniosłe, zacząwszy
od najmilszej z matek." Zobaczymy, że 22-go Marca 1H30 Bonatet-
ten donosi Pannie Anastazy!, ie cieszy ai<; z perspektywy poznania
Mickiewicza, z którym spotka się po raz pierwszy w Genewie.
') Lisly z podróiij t. III. atr. UO.
76
że ją woli w codziennej sukience, nie odgadł jakie mięj&ce
Btrój i światowość zajmą w 2y'ciu tćj dotychczas cich^
i skromnej panienki.
Chociaż Adam w Rzymie nie brał się do pióra, Ody-
niec nie tracił przecież nadziei, że zasili awemi poezjami
pisma warszawskie i widocznie na jego doniesieniach opie-
rała się wiadomość, podana w Kuryerze Warszawskim z dnia
38-go Listopada 1829 r. . „Słychać, że z początkiem rokn
przyszłego, równie jak w roku bieżącym, wyjdzie na widok
publiczny noworocznik. Ma zawierać poezye po większ^
części młodych autorów, a migdzy niemi wiele innych nowych
utworów Adama Mickiewicza. Lubownicy narodowćj poezyi
oczekują z niecierpliwością wyjścia tegoż." Tenże sam dzien-
nik 30-go Listopada donosił, że wyszły w Petersburgu so-
nety Mickiewicza, przetłumaczone na język rossyjski przez
poetę Kozłowa.
IV.
Nowe Askahe wymagania moskiewskie z powodu procesu Fila-
retów. Nieoględne wystąpienie prasy francuzhiej. Rozstanie si^
z Ankwiozami 1 wyjazd z Rzymu.
PrasMi warazaweka o Mickiewiczu. Uduni(;cie si<; Franciazlca Male-
wskiego z tedakcyi Tygoilińka PeUrshwskiego. Salony rEymskio.
Oziębi<:nie stoBiinku i Odyńcem. Pierwsze glosy dziennikilw paryz-
kich i pii?riT!>zo tłumaczenia francuzkie. Alekaoniler Potocki i Stefan
Garczyu-iki. Władysław Zamoyski i Wojciech Stattler. Wiersze do
Heoryetty AnkwicuJwny i Maryi I^mpickiej. Zgon ksiiilza Par-
czciYsldego. Poeta wybiera sii; do Nenpohi.
Na pozór rok 1830 zaczynał sig Mickiewiczowi w wa-
niDkach pomyślnych. Byt matcryalny miał chwilowo zabez-
pieczony, życie pędził wśród najdobrańszego towarzystwa,
w mieście wiccznem, na tćj ziemi włoskićj tak uroczij dla
dusz poetyckich, Ale nawet w zamęcie salonowych rozry-
wek nie spuszczał on z myśli towarzyszy, którzy się nic wyr-
wali jak on, z pod rossyjskiego jarzma. Zaczynali oni ustępo-
wać z pola Jeden po drugim, przypłacając życiem długoletnie
prześladowanie. Dla powierzchownych widzów, może i dla
Odyiica, czas Mickiewiczowi przyjemnie schodził, poeta nie
stronił bowiem od ludzi, błąkał się po ruinach, zwiedzał
kościoły, bywfd na balach. Co się działo w jego duszy,
opowiadania Odyńca zajmującego się tylko zewnętrznem ży-
dem poety, nie di\ją nam odgadnąć. Prawdziwe uczucia,
— 78 —
bUre miotały duszą jego, przebijają się głównie w listach
do dalekich przyjaciół. Jak na końcu 1829 r. śmierć Sobo-
lewskiego, tak na początku 1830 r. zakrwawił mu serce zgon
Cypryana Daszkiewicza. Począł się obawiać i o ionycli ko-
legów. „Ach! kochany Józefie, pisał on do Je2owskiegi>
w lutym 1830 r., takie okropne nowiay robią mnie niespo-
kojnym o was Mam zaś taką naturę, że w oddaleiUD
jeszcze więcćj koctiam." ') I Franciszek Malewski podobnie
u2alał sig przed Lelewelem 1/13 Stycznia : „Mój rok smutnie
się zakończył. Nie miałem od dalekich przyjaci(U żadoćj
wiadomości, jeden przeniósł się już nadto daleko, na tam-
tym już chyba świecie zobaczę Cypryana, a jeden bliższy
w tćj chwili odrywa się odemnie. Chodźko Aleksander
wyjeżdża do Astrachania, zkąd ma [^ynąć z darowanemi dlt
Abbasa Mirzy armatani do Baku, a ztamtąd pojectutć do
Tyflisu i czekać na rozkazy Paszkiewicza." Żałobne te wie-
ści trapiły również Lelewela. Odpisał on 29-go Sierpnia
Malewskiemu: „Z ostatniego listu twojego wyczytiąję o zgo-
nie Cypryana. Ciężki to los dla wielu bardzo i dla mnie
nie mniejszy. Zawszem miał nadzieję, że zdołam go jeszoe
do mego serca przycisnąć, podobało się niebu inacz^ I fi-
szą mi, że Sobolewski^) w uiedostatkn umarł, że Czeczot
jest tćż w niedostatku. Czyż to prawda?" Lelewel w tymże
samym liście dodawał parę szczegółów o Mickiewiczu: „So-
bolewski ') znajduje się w tycb czasach w Paryżu, przywiózł
Adama listy z Rzymu, żądające pieniędzy, o tern późnij
obszerniój napiszę. Księgarzom Szlegnerowi i £ermanowi
skradziono tom pierwszy poezyi Adama, wydania petersburg-
skiego, pytają się, czyby nie mogli tego tomu pierwsz^o
dla skompletowania nabyć osobno. Zostawi^ę resztę papierń
na interes kolegi mojego, o którym już dawniej z natchnie-
nia Adama do Ciebie Fanie pisałem. Znany jest z miłośni*
') Korespotidaicija Adama Mickiemicza t, lY. str. 111.
■) Ja-i.
»} Nie wiadomo nam, o którym tu Sobolewskim jest i
— 79 —
ctwa swego do nauk i ksiąg, a instancya Adama, do której
i moje dołączam dosUteczD% będzie u was, abyście co mo2e-
cie pomogli i obcego w petersburgskich robotach objaSnili."
Nie sama podróż pochłaniała dochody z wyprzedaży
dzieł. Mickiewicz dopomagi^ rodzeństwa. Po części zape-
wne z powodu poczynionych wydatków na brata Jerzego,
a po częśd dla pokrycia kosztów sądowych filareckićj sprawy,
zaciągnione zostiUy pożyczki hipoteczne na kamienicę w No-
wogródku. Snmmy potrzebne na opłacenie procentów dostar-
czti Malewski z wpływów edycyi petersburskiej; 25-go Sty-
cznia poleci siostrom poprosić p. Pietkiewicza „aby z pie-
niędzy za ksią2ki Adama 150 r. ass. posłał bratu jego Fran-
ciszkowi do Nowogródka." W końcu Lutego rząd rossyjski
zaczął dopominać się nowych summ od Filaretów w dalszym
ciągu kosztów procesu. Rozporządzeniem pod datą 28-go
Lutego V. s. 1830 r. gubernator wojenny ogłosił, że od by-
łych członków tajnych Towarzystw Filaretów i Filomatów,
a mianowicie od Aleksandra, Adama i Jerzego Mickiewiczów
należy się do zwrotu skarbowi od każdego po 13 r. 8673
kop. srebr. i po 213 r. 317* kop. asygnacyami. ') Na tę
wiadomość, Franciszek Mickiewicz pisał do Malewskiego :
„Konieczne procenta, ucięmieżające nieszczęśliwą kamienicę
poopłacałem. Po wyjeździe Adama za granicę w ogóle summę
rubli assygn. 245 otrzymałem. W kuryerze wyczytałem, że
Adam, Aleksander i Jerzy, bracia moi, jako Filareci na za-
płatę kosztów monarszych skazani. Nie wiem co to znaczy.
Wszak od lat dwóch pohcya odemnie należność takową uzy-
skała i do kaznaczejstwa Nowogródzkiego wniosła, a ja mam
urzędowe świadectwo z odbioru tych pieniędzy."
Na tego rodzaju nadużycia w Rossyi środków nie ma.
Franciszek Malewski załatwiał te sprawy z funduszów Ada-
ma. 7-go Kwietnia za pośrednictwem swoich sióstr znowu
naglił o dochody ze sprzedaży dzieł poety : „Z listów widzę
żo p. Pietkiewicz was odwiedza. Poproście go w mojem
imieniu, aby przed końcem tego miesiąca odesłał mi co ic-
brat ze sprzedaży Mickiewicza. Trzeba już posyłać mu pie-
niądze i tu zapłacić. Dziś nie mam czasu sam napisać, dia
niech będzie tak dobry na list mój nie czeka. Poproście
p. Pietkiewicza do siebie, przeczytajcie mu to z listu. Spo-
dziewam się, te daruje mi, żem tak nieregularny, zwłaszcza
kiedy go za brata pięknie przeprosicie."
Wpływy z petersburgskiego wydaaia miały wkrótce
ustać: „Edycya Adama, pisał Malewski do Lelewela 5/17
Lutfgo, kończy się w przyszłym tygodniu," W ciągu nie-
spełna roku, wyczerpała sig edycya petersburska, mimo pu-
szczenia w obieg, prawie w tymże samym czasie, wydań
w Poznaniu i w Paryżu.
Prassa krajowa zajmowała się coraz bardzie Mickiewi-
czem, Wieści o projektowanych przez Adama dalekicli wę-
drówkach po wscliodzie niepokoiły pana Joachima. „J^
to źle, odpisywał mu Malewski, że o jego przejazdacti mylne
wiadomości szerzą." 2ó-go Kwietnia v, a. Kunjer Litentki
powtórzył z Guzely Warszawskiej następną o nim wzmiankę:
„Mickiewicz ciągle bawi w Itzymie. Widzieć go mo2na
czĘstfl po przechadzkach ze sławnym amerykańskim romaa-
sistą Cooperem i z rossyjską literatką panną Chlustin. Jest
tam teraz wiciu Polaków. P. Artur Potocki wyjechał do
Paryża." 30-go Kwietnia 1830 r. Kuryer Warszawski wy-
drukował szczegóły, pocłiodzące widocznie od osoby, mają-
cej zręczność widywania poety. „W Gazecie Lwowskiej ')
mówi warszawskie pismo, jest następujący list, pisany z Rzy-
mu do Lwowa: Wiadomo ci, że Mickiewicz jest w Rzymie
i pewnie go nam zasdrościcie. Należy sig spodziewać, że
w tym miłym klimacie natchnięty pięknościami tak zachwy-
cającogo kraju, zbogaci łiteraturg ojczystą stosownemi poe-
zyami, równie świefnemi jak wszystkie jego dzieła. Jakże
ci wyrazić radość, której doznajemy, widząc go pośród nas,
'J R-izmailosci Nr. 17 2:-i-go Kwietnia 1B:W r. str. IM.
— si-
tem nięcćj, 2e jako człowiek towarzyski zyskuje w poufołem
zgromadzeniu, gdzie i duch jego jest obecny. Czssto się
zdarza, (jak tego przeRzłćj zimy tutaj doświadczyłam), że
ludzie za autorów ogłoszeni, tracą na bliJszem icłi poznaniu,
lecz przeciwnie, Mickiewicz na pierwszym wstępie powa2ny
i spokojny, ale wszedłszy z nim w ściślejsze obcowanie, mo-
żna dopiero poznać krainę jego myśli, a każde słowo zdra-
dza V nim iskrę gieniuszu wielkiego poety i czoła duszę
autora Wallenroda. Ten poeta jest jeszcze więc^ godny
uwielbienia z swćj prostoty i skromności, nigdy bowiem
o swoich dziełacli nie mówi, chyba zmuszony pytaniami, na
które wrodzona grzeczność każe mu odpowiadać, a nieraz
uważałam, że nawet w małem gronie dziesięcin osób zdawał
się być przyćmiony ich światłem, gdyż jest tak małomówiiicy,
jakby lękał się okazać swoję wielkość, najchętniej zaś roz-
mawia w cztery osoby; chociaż zazwyczaj melancholiczny,
jednak w mniejszem zgromadzeniu jego rozmowa jest żywa,
pełna rozmaitych ciekawych rzeczy, których mu dostarcz^ą
obszerne wiadomości. Gdyby kiedy mogło zabraknąć z nim
rozmowy, możnaby go jeszcze ująć i zachwycić muzyką, lubi
ją równie jak poezyą, wyznając, że jest jego główną namięt-
nością; chociaż sam wcale nie grywa, zna tak dobrze mu-
zykę, jakby całe życie strawił na jćj nauce, szczególnie unosi
8ię nad dziełami Mozarta i Rossiniego. Trzy razy w tygo-
dniu przyozdabia on nasze małe wieczorki, lecz to dla nas
nigdy zadosyć, ażeby go widzieć i słyszeć mówiącego; je-
dnak wyznam szczerze, 2e jeszcze więci^j go lubię na prze-
chadzce po gruzach starożytnego Rzymu, obok tegoczesnych
końd<^ów, któremi odwieczna Ciie jeszcze się szczyci. Roz-
prawiając o tych cząstkach nietrwałości dzieł ludzkich, gie-
nioBz jego poezyjny zmienia się w uwagi proste i zwyczajne,
leo r^ttem zachwycony staje się w myślach tak wielki 1 no-
-wy, że chciałabym zawsze pisać wszystko co powiedział,
ażełiy nic z pamięci nie stracić. Święta wielkanocne prze-
pędzi jeszcze z nami, potem zamierza odbyć wielkie podróże,
chce zwiedzić Grecyą, Kair, Aleksandryą, Palestynę. Co za
JtKl Oiltmm Mttmuua. Tom IL 6
pole dla jego gieniusza! Z powrotem myśli bjć
w Paryżu. Moie też jeszcze nie wiecie, że Wallenrod jest
przetłumaczony na rossyjski język przez p. Szewyrewa, który
jest teraz także w Rzymie. Mickiewicz chwali to Uumacze-
nie. Sławny tutejszy malarz StAttler zrobił pyszny portret
naszego poety, tak że wszyscy tutejsi znawcy uczcili to dzieło
swemi pocfawtUami, a br. Artur Potocki kupił go i przezna-
czył podobno do Krakowa. Jest tu także przyjaciel Mickie-
wicza Odyniec ; nie znam wprawdzie pism jego, ale mnsz^
być piękne, równie jak on, w calem znalezieniu sig jest we-
sc^y, żywy, rozsądny i światły." ')
Korespondencya ta, może nie przeznaczona do dnibi,
pisana była niezawodnie przez jedne z pań stale uczęszcza-
jących na wieczorki Ankwiczów. Przyjaciele Mickiewicza
w krąjn nie zadawalniali się podobnemi doniesieniami, sztor-
mowali do Malewskiego, spragnieni wieści o działalności
Adama. Pan Franciszek nie doczekawszy się spodziewanych
prac, któremi Adam miał zasilać Tygodnik Pe/ersbwsAi, ogło-
sił w tem piśmie krótkie wyjątki z kilku listów, skleiwszy
je w jedne całość, o czem donosi Lelewelowi 15/27 Stycznia.
„List patiski, pisze on, przez Rohozińskiego wczoraj odebra-
łem. Z dawien dawna wiedziałem o procederze ŚwidziiS-
skiego. Adam nie bardzo mocnych wskazał do sprawy agen-
tów. Od Adama listy podrukowalem temi dniami."^) Kole-
dzy Adama dopominali się, aby nie króciutkie wyjątki, ale
listy w całości drukować. Adam, który nie cierpiał zajmo-
wać publiczność swoją osobą nie byłby się na to zgodził.
'Wigksza część tych listów przepadła, ponieważ każdy odbie-
') List ten ogtosil też Kuryer Polski 2-ga Maja 1830. W}rd-
oek (Bil z guetjAdam przechował w swoich papierach, przez wzgląd
mołe dla piezącć] go z Rzjmu osob;^.
') ^yn^ki z listónt Adama Mkkiemcza pisatiyck z Jt^mu iv końai
littopada i w połonie //rodnia 1839 w N-rze 1-azym I-go Stjcznim.
1830 r. Tygodnika Petersburskkgo i w Korespondencyi Adama Uiekie-
wicza Ł. I. Btr. 52.
|cy lada kartkę od Adama, prz«sjłał ją dalszym jego
yjaciołom, nie wiedzieć gdzie zapodzii^a si^ jego kores-
ideDcya z owego czasu. W Lutym redakcyą Tygodnika
ersburskiego objął Przecławski. „Zaszła zmiana w moim
:ie, pisał 5-go Lutego Malewski do sióstr, dla którć)
Tygodnikiem mnszg się rozliczyć. Zostałem na rozkaz
;arza odkomenderowany na pomocnika redaktora do jego
icelaryi i do redakcyi praw polskich, a póki tam bgdę
nie wolno drukować, nic pisać do dzienników." Malew-
dodawE^ 19-go Lutego: „Żal mi rozstania się z Tygo-
kiem, ale cóż było począć? Miejsce nowo przyjgte było
o które się dawno starałem." Od usunięcia się Malew-
ego z redakcyi Tygodnika, żaden już list Mickiewicza
piśmie tern się nie ukazał.
Klassycy warszawscy, skruszywszy kopie przeciw Mic-
wiczowl upadali na duchu i przyjęli dość przychylnie to-
i, wydany w końcu 1829 r. przed wyjazdem do Persyi,
ez Aleksandra Chodźkę, co Lelewel przypisywał ich nie-
adomości stosunku autora z Adamem. „Poezye Chodźki,
al on do Malewskiego 3-go Lutego 1830 r. podobały się,
ie je na pamięć Dmochowski, smakuje w nich Kruszyński,,
dwik Kamiński, Witwicki, Brodziński (lubo czegoś więcĄj
mi^a niż znajduje) i wielu innych, tylko Koźmian się
'ma, bo mu powiedziano, że to Adama przyjaciel. Zdaje
się, że wojna o Chodźkę dopiero się rozpoczyna, a Ko-
ian napsuje sobie krwi wiele, bo przy takich zdarzeniach
lowią się wspomnienia o Adamie."
Klassycy wojny Aleksandrowi Chodżce nie wypowie-
eli. Mickiewicz zaś, mając ogrom Rzymu do zbadania,
brat się do pióra, często też poddawi^ sig tęsknocie,
obrzem widziała wczorą) po twćj powarzonćj minie, pi-
a do niego panna Cblustin, żeś był racz^' smutny ni2
)ry. Znam przyczynę twego żalu i wierząj, że go podśfr-
1 i pojmuję. Jeżeli Cię to może rozerwać, byłybyśmy
zęśliwe przy t^ pięknćj pogodzie znów opatrywać ten
— 84 —
Rzym staroż}'tny, który jedyny mocen rozerwać albo nto^
zająć duszg strapioną. Posyłam ci dwa dzieła
z którycłi spodziewam się będziesz rad." ') -Tylko
przeczytał, odpowiada jćj Mickiewicz, piękny poemat waszego
genewskiego przyjaciela. Jest niezawodnie więc^ filozofii
w jego książce, niż jćj znaleźć można w kilku szk<rfaeh nie-
mieckich, a więcćj poezyi, niż w grubych rymowaoydi to-
inacłL Zawdzięczam temu czytaniu kilka rozkosznych
dżin." *)
Niewiemy dokładnie o jakich dzidach Bonstettena^
tu mowa, ale panna Chlustin pospieszyła udzielić sŁaremn
swemu czcicielowi sąd o nim tak pochlebny polskiego poety.
Na wiadomość, że Mickiewicz wysoko ceni jego atworj
i niecierpliwy go poznać osobii^cie, BoDStetten odpisał 10-gs
Marca pannie Chlustin: „Cieszę się, że zobaczę waszfgD
przyjaciela Mickiewicza, chociaż boję się zawrzeć z nim zna-
jomość. Ma o mnie zbyt dobrą opinią, abym nie stracił za
ukazaniem się." Poeta nosił się z zamiarem uciec do Szwq-
■) Korespondenci/a Adama Mickimicza t IV, atr. 372.
") Ibid t. I. etr. (J7.
*} Sławnego tego Szwajcara, kWry urodeiwszy się w 1746 r.
był żywą kroniką schyłku zeszłego i początku naszego stnledi,
Panna Chluatin poznała w Sierpniu 1828 r. w Genewie. „Uąż, pisM
ona w snoun dzieoDiku, który poufale żyt z Yoltairem, Bonii«t«iii,
Neckerem, Mathiaeonem, Gibbonem, Urayem, jednem słowem, któiy
przypatrzył się wszystkim znakomitościom ostatniego wieku, obudnl
moje ciekawość. Wiedziałam, jak aię boi nudów, byłam pewoa, ■•
go nie zdołam zaciekawić. Zaczął od przytoczenia mi anegdoty
o bocianach. Odpowiedziałam mu: „W RosByi smutno poglądać aa
wędrówkę ptaków. Kiedy nas opuszczają, zdaje się, łe to kraj bliz-
ki^j wojny." Znalazł t*; myśl oryginalną, winszował mi poetyom^
wyobraźni, rozpoczęła się rozmowa, która trwała caluteńki wieczór.
Koiumiem, że głowy zawraca, oltdarzony jest bowiem bystrością
imaginacyi i żywoaci% rozmowy, które rzadko spotykają eię a łudzi
jego wieku. Pan Bonstetten dziwi się, że w moich latach mogf
smakować w czem innem, jak idyllach i rozprawiać zapalczywie
o czem innem, jak o sukniach i galganach."
- 85 —
caryi na czas upaWw włoskich. Panna ChlustJn, która
w 183S r. letnie miesiące przepędziła nad Lemanem, chwa-
liła mu tameczne towarzystwo, a Genewczykom zalecała
poetę polskiego. Zapewne, że w listach swoich czgsto o nim
wspominała, poniewa2 22-go Marca Bonstetten dodaje: „Ty-
siąc przyszłych życzliwości Byronowi polskiemu." A 22-go
Kwietnia pisał do niśj : „Weź twoje rószczkę, aby mi przy-
prowadzić waszego barda polskiego."
Panna Chlustin wolała używać swojśj czarodziejskiej
rószczki, aby barda polskiego przyciągać do salonów, których
opis zostawiła w swoim dzienniku. Z magnatów różnych
narodowości, zebranych w Rzymie, najliczniejsi byli Anglicy,
a z angielskich domów najmilszy pannie Anastazyi dom lady
Hamilton. Z późniejszego listu panny Chlustin dowiadujemy
się, że „lady Russel, pigkność nad pięknościami" była wielką
wielbicielką Adama, ale nie zdaje sig, aby te wsz; stkie zna-
jomości z arystokracyą angielską ślad po sobie zostawiły
w życiu poety. Z mnogich opisów panny Chlustin przyto-
czymy bal u posła rossyjskiego Gagaryoa, z teatrem ama-
torskun, na którym występowali Sanguszkowie: „I*yszna
para, pisze panna Chlustin, księstwo Sanguszkowie, odegry-
wali rolę kochanków. Pani Menou, dyrektorka jeneralna,
oddawca doskonale rolę staruszki, w dowcipnej przesadzie
jćj gry nie podobna było odgadnąć jćj wieku. Nic nie ma
przebieglejszego, jak Francuzka, gdy chodzi o ukrywanie
zmarszczek i niepowetowanych krzywd wieku. Rozpoczęto
od Afame da Proverbes, sztuczki przyjemniejszej w czytaniu
□iż na scenie. Za to Siary m^i miał zupełne powodzenie.
Hrabia Alfred Potocki grał stryja, p. Bengnot Michała. Ca-
łośii wydała mi się chłodną z powodu publiczności, złożonćj
z pięciuset osób. Jest to zebranie zbyt liczne na przedsta-
wienie amatorskie. Obszerna sala zapełniona przypomina
wielki teatr, widząc podjętą kurtynę, oczekuje sig prawdzi-
wych talentów, zapomina się o drobnostkach towarzyskich.
Po oklaskach mni^ wigcćj zasłużonych, bal uwieńczył ten
wieczór." Jeżelh u Gagarina pięciuset zebrało się gości, to
następnego dnia u Torlonii tysiąc sto osób, od kardynałów
do urzędników bankowych, od lordów do kupczyków loo-
dyiiskich przesuwało się przez wspaniałe sale, przep^iooe
arcydziełami, a służba roznosiła „na karczemnycłi tacad
szkaradne chłodzące napoje." 5-go Lutego kolonia angiel-
ska wydała bal kostiumowy. Panna Anastazya, udając sig
nań, zaszła do Ankmczów, przebrana za damę z czasów
Henryka III. „Oczy Mickiewicza zapaliły się, pisze w dzien-
niku swoim, oczekuję co najnini^ ody na cześć mojc." Nie
doczekała się ody. Urządzający uczty i bale, oa lEtóre
uczęszczał, nie dziwili się, że poeta często nie podzielał ogól-
nćj wesołości, chmurne jego usposobienie przypisywali zape-
wne byronizmowi. Mickiewicz sposępniał z innych zupełnie
przyczyn. W pałacach rzymskich, jak w celi więzienni,
oddawał się tym samym dumaniom, a nie miał już z kim
wymieniać głębszych uczuć. Podczas wygnania do Rossyi,
osładzali mu 2ycic nieodstępni towarzysze. Bozmowy z nimi
nie bylyż poniekąd dalszym ciągiem prac Filomackich?
Rozpamiątjwania o Litwie łączyły się z treską o jśj wy-
zwolenie i w otoczeniu druhów młodości, odkrywała się poe-
cie: „Księga syhylińska przyszłych losów świata."
Miła gawędka z Odyiicem uie była w stanie zastąpif
związku z powiernikami wszelkich porywów j^o duszj.
Odyńca przerażała zuchwałość tytanów, gotowych jak Atlat
dżwiguąć świat na barkach swoich, przed nowymi zaś zna-
jomymi Adam nie łatwo mógł się wynurzać. Pewne ukoję*
nie znajdował w towarzystwie panny Ankwiczówuy, ale po
kilku zawodach, serce jego bało się prób nowych. Odyniec
czułostkowy radby swatać Adama, Mickiewicz musiał wystrze-
gać się jego gorliwości, którą nie mało iim dokuczał. Żale
z tego powodu wypowiada w kilku') listach do dalekich kole-
gów. Najjaskrawszy zaś przykład tego zniecierpliwienia znaj-
dujemy w liście Adama do Jeżowskiego (w Lutym) : „Jestem
*j SlyHzeiiŚmy od Aleksandm Hickienicza, że Adam i do
niego pisząc, podobnie się wyraził o Odyńcu.
— 87 —
moralnie samotny zupełnie, bo towarzysz mój dobry już calem
niebem różni się odemnie i sposobem myślenia i czucia i nie
mając między sobą języka, zamknęliśmy się w skompach, wy-
jąwszy to, 2e razem mieszkamy, zdaje się, żeśmy daleko od sie-
bie."*) 2-go Lutego Malewskiemu prawie w tych samycli sło-
wach to samo powtarza: „Może w części tęsknota pochodzi
z zupełnej samotności, bo mój towarzysz zbyt różni się i wie-
kiem i myślami i całem życiem, nie ma więc między nami takich
związków, w jakich żyó przywykłem."*) Nte można tych
kilkakrotnych utyskiwań uważać za przypadkowy wybuch
złego humoru. Adam kładł widoczny przycisk na rozbrat
swój duchowy z Odyócem i chciał, aby grono najbliższych
kolegów o tym fakcie wiedziało, a chociaż jeszcze rok pra-
wie obok niego przebędzie, stosunek ich do końca nie zmieni
sif. Odyniec wziął byt na siebie praktyczną strong wspól-
nego pożycia. Panna Anastazya przezwała go la bonne de
M. Mlckiemicz, za co się Odyniec bynajmoiój nie gniewał.
^Nieustanne, jak mawiał Czeczot, paplotanie Odyńca"^ nie-
raz bawiło Adama, był mu wdzięczny za troskliwość jego
i tnidy około kawalerskiego gospodarstwa, ale unikał wyja-
wiać mu skrytość serca swego, a gdy czasami Odyniec co
odgadywał, to nie śmiał się chlubić przed Adamem z swćj
domyślności.
Pomimo fiskalnych prześladowań byłych Filaretów, za-
czynano w Wilnie swobodniej wspominać o ich dziełach
i losach. Widzieliśmy powyżój, że Kuryer Litewski powtó-
rzył wzmiankę Gazety Warszawskiej o pobycie i stosunkach
Adama w Rzymie. To samo urzędowe pismo 24-go Marca
V. S. 1830 w nr. 36 donosi, że „z litografii Uniwersytetu
Wileńskiego przez P. Przybylskiego zarządzanej, wyszedł
Śpiem Sirzełca z poezyi Mickiewicza ułożony na gitarę hisz-
pańską i ofiarowany przez K. Kotkowskiego z piękną wi-
') Korespowlencija Adama Mickiewicza t IV, str. 112.
*) Ibid. t. I. sir, iii.
*) Żywot Adama Mickiemcza. t. 1, str. XXII.
nietą strzelca konno wyobrałającą i przedaje sig w kaifgani
Józefa Zawadzkiego w Wilnie po r. sr. 40." W Kwietnin,
Wojciech Sowiński *) dorobił muzykę do ballady Lilie i wy-
dał z nutami nietylko tekst polski owej ballady, ale i fr«o-
cuzkie tłumaczenie wierszem pióra p, G. Fulgence.^
Ale p. Fulgence podkładając słowa francuzkie pod pol-
skie w jednaj balladzie, nie dotykał biografii autora. Nad'
chodziła cliwila, w której zaczęto z życiem Mickiewicza za-
poznawać publicjinoSć zagraniczną, a to tak niedokładnie
i nieoględnie, że Mickiewicz wyrzekłby się chętnie wszel-
kiego rozgłosu, byleby nie powtarzano o nim tyle bredni.
Szereg podobnycłi wystąpień otwiera artykuł Joumai da Bi-
bats pod datą 2-go Stycznia 1630 r. podpisany J. J. ( Juliuu
Janin). Janin, z powodu przekładu l^H/ielma Meistra przei
Tb. Toussenella przyznaje Mickiewiczowi pierwszeństwo mie-
dzy poetami polskimi i opowiada, że „był wygnany przez
siedm lat na Syberii za to, że jak Włoch opiewał z namięt-
nością i łzami straconą wolność swojćj ojczyzny." ') Poeta
obawiał się, aby kto nie przypuścił, że z własnych jego prze-
') Wojciech Sowiński (urodź. 180."i na Podolu; osiadł byl
w Paryiu w 1828 r., umarł w teni inic;kie 2-go Marca IS30 r.
•) Cliauls polonais naiionmu: el /Mi/mltiires apcv arcotupngittment
de piano et karpę par G. Ftdijenee et de Frematit. Eii dau: Ucraitons.
Prix HO franci, a Paiis, c/iez P. Petit, ediieur de nt»si'/He me yivienM
Paris 1830. Pierwszy zeazyt zawiera tekst i tłumaczenie ballady
Lilie z luwtępDem objaśnieniem; ,.Pieśń ta, pochodząca z Litwy, ro-
zeszła się od dawna w reszcie Poliiki. Czysto intode dziewczyny
sluchajti tego sraĘtnego opowiadania. P. Mickiewicz przywłaszczył
sobie ten temat i rozwinął go, ule zachowując z rzadkim talentem
wszystkie wyraienia ludowe. Muzyka jest jclna z najdawniejszych
melodyi, przechownja.eych się w wi(;kszt'j części Słowian azczy z ny."
') Adam Afiekiewicz, sa vie cl sim mwrc, str. 103. W pismach
francuzkich nazwisko Mickiewicza po raz pierwszy, o ile nam wia-
domo, wymieniła Reeue Eiicyclopedii/ue, donosząc w artykule o prassie
polskiej, te zaliczają go do „sławnych żyjących Polaki')W." (P. XXXI
«tr. fi'j8, Wrzeeień 1S20 r.) Artykuł ten podpisany; M. P. (MictuU:
Podczaszyński.)
Chwałek powstała legenda o iDOiemanem wywiezieniu jego na
Sybir, a w samśj rzeczy autor artykułów jego nie rozróżnić
wewnętrznych prowincyi Rossy! od Syberyi. Ale co najży-
wićj nbodło Adama, to, że mu hołdy oddając, oceniano nie-
dorzecznie Goethego w artykule zdradzającym co najmni^
współpracowntctwo jednego z gości podejmowanych razem
z Mickiewiczem przez poetę niemieckiego i że tg napaść
ogłaszał dziennik czytywany w Wejmarze. Gniew Mickie-
wicza wybuchnął w liście do Fr. Malewskiego, pisanym
z Rzymu pod datą 2-go Lutego 1830 r.') „Musiałeś czytać
w Joumai des Debats niedorzeczny artykuł o Goethein, gdzie
i o mnie i o moich podróżach po Syberyi śmiesznie bre-
dzono. Wybaczam głupiemu cudzoziemcowi, który wtenczas
był w Wejmarze i przebawiwszy miesiąc, synową Goethego
bral za żonę i w artykule swoim troje dziwów o Niemczech
prawi ; ale stokroć wigc^j mię boli, że ten przeklęty Leo-
nard Chodźko *) w swoich jakichś Rysach Literatury polskiej,
bez sensu o mnie pisze." Dwćch Francuzów zDajdowało się
w ówczas w Wejmarze; architekt Coudray i Wiktor Pavie.
Że nie Wiktora Pavie posądzał o autorstwo artykułu, tego
dowodzi fakt, iż nie Pavie „przebawiwszy miesiąc, synową
Goethego brał za iong," ponieważ towarzysz Dawid'a d'An-
gers w dzienniczku swoim pisze : „Następnego dnia w ponie-
działek widzieliśmy Goethego chwil kilka na wieczorku wy-
danym przez jego synową, panią Goethe. Syn jego jest
ciężki głupiec, dobry chłopak, ale używający powszednio
życia i ani odrobina rozunm ojca nie przeszła do jego móz-
gownicy. Synowa Goethego jest jego prawdziwą przedsta-
') Korespoiidenaja Adama Miekierricza t. I H'r. fil— (i2.
^ Leonard Chodźko {ur. 16 listopada 1800 r. w Oborku,
w powiecie O^zmiań^kim) kolegon-ał w Mołodecznie z Tomaszem
Zanem, kraj opnScił w 1810 r. jako sekretarz księcia Michała Ogiń-
skiego, osiadł w 1S26 r. e^łale w Paryżu, podczas wojny fraocuzko-
pruekićj schronił sig do Poitiers i tam iycie zakończył 21-fco MarcR
1871 r.
- 90 —
wicieiką. To t^ż ooa jest wszrstkieni w domu. Poeta ro-
mantrczD}- Mickiewicz znajdował się na t7m wieczoize.
Goethe przTbvł ze wsL pokazał sig tylko i wrócił na noc
do swego wiejskiego mieszkania. W przyszły piątek pny-
pada 80-ta roc2nica jego urodzin. Nazajutrz odegrają Fausta
po raz pierwszy."*
Te pobieżne notatki uwalniaią go od powytszego za-
rzutu, na który nie mógł t^ż zasłużyć p. Condray, arcłiitekt
francuzki, zamieszkały w Wejmarze i zaprzyjaźniony od da-
wna z Goethem i z jego rodziną. Winowajcą był astronom
belgijski p. Quetelet, o którym Mickiewicz nie zbyt poclile-
bne powziął wyobrażenie. List p. Qut'telet, do p. JuUiena ')
dał pochop Juliuszowi Janin ^przyszłemu księciu Icry^ków*'
do rozpisania si« tak niefortunnie o Wejmarze. Janin mó^
nawet dużo swego dodać do plytkicli spostrzeżeń p. Qućte-
leta o Niemczech, ale ustęp o wygnaniu Mickiewicza na Sy-
berii dosłownie był wzięty z listu Darid'a d'Angere,*) dOi
którego Newa płynęła za Uralem.
Nietaktowne wyrażania się o nim rodaka Litwina obu-
rzyły Mickiewicza więc^ aniżeli gruba nieświadomość cudzo-
ziemca. Wszelkie miał prawo czuć się obrażonym, czytając
') Marc-ADtonin^ JuUitu i]e 1'arb (ur. 1774, um. 1848 r.J
za. mtudfch lat przyjaciel i ajent Kobe^pterra, w 1829 i 1830 r. byt
dyrektorem Rtruć Emyiiojieili-jiu, u po rewolucji listopadowej gor-
lin-ym Mt: okaziit obroiicH sprawy polakii^j.
*) „MoD^ieur, pisał z Paryia 24 Października I821I r. D«vid
d'Angeia do P. Jiillieiia, U lettre dc M. Qut'ielet rend tr&s eiacte-
ment ce qtti 8'eat passe i Wetmdr, le jour de la fr'tc da (ioetho.
II parle da M. )Iickiewic£, jeune poet« polonais. Voua pourriez
peiit-utre, dans votrc artiole, dirc '[uo ce poidle a óli' es tle en SibiEiie
pendant ^pt annees, parce qu'il a osi flever la voix pour raflriui-
cbii^enient de son pays; vou9 poiirriez dire i|ue r'eat le poetę le
pluii Temartjiiablc dc »on pays, qu'il a publie di^jA plusienia rolu-
mes Feiiiplis de cette poćsie toutc d'amc.
,.QuaDd vouB ^rirez H M. Qu£telet, veuillez avoir la bontć de
le remercier de aon boo eousenir i mon egard, et lui pr^Dter
mes complimentB ałfectueux
Votre bien devoui: de coenr."
— gi-
ną miejscu nąjbardzi^ bijącrm w oczy wielkiej sztychowanćj
tablicy XVI. szkiców literatury polskićj pod szumnym tytu-
łem: Pomnik polski: „Poniższe dzi^o jest podwójnie godne
uwagi i jako pierwsza książka polska drukowana we Fran-
cji i jako pomnik poświęcony cbwale poety miłowanego przez
swych rodaków. Wydanie dzieł poetycznych Adama Mickie-
wicza, z portretem autora, w dwóch tomach, drukowane
a J. Pinard w 1828 r., dokonane zostało kosztem szlache-
chetnćj i hojn^ Polki hrabiny Ostrowskiój (Klementyny),
z domu księżniczki Sanguszkównćj, z znakomitego szczepu
Jagiellonów. Dzieło to sprzedaje się na korzyść wygnanego
poety." ') Reklama ta wystawiała Mickiewicza jako wygnań-
ca, gdy tymczasem podróżował on za pasportem. Nie miłe
mu też było kadzenie Ostrowskiej jego kosztem, bo nigdy
jój o nic nie prosił, a z jój ofiarności najwięcej skorzystał
sam Chodźko. Odlane czcionki polskie dla wydania Mickie-
wicza pozwalały próbować innych spekulacyi i puszczać
w obieg w Paryżu cały szereg dzieł polskich.
Nie była to jedyna sprawka p. Leonarda, która doku-
czyła poecie. Chodźko był podówczas prawie wyłącznem
') „Monument polonais. L'ouvrage ci-apr?^s cet doiiblcment re-
marąuable eomme 1e premier Iivre polonaia imprimó en France et
<!ominB tm monument conaacrć i la gloirc du poetę chSri <li; sea
compatrioŁes. L'ĆditioD dea oeuvres po(^tii|ues d' Adam Mickiewicz,
avec le portr&it de I'anteur en dciix volunies In IS impriini;s ii l'a-
ria cbez J. Piaard en 1828, a 6t6 publió aux frais d'iinc noble et
g6aireaae Polonaise, la comtesse Oatrowsbu (Ci^mentine), n£c prin-
cesse Sanguszko, de la race illuatre des Jagellons. Cct oi]vrflge sa
vend aa profit du poiite en exil." (Esquisse cIiToiiologUjue de la Utlź-
rattirc polonaise par A. J. de Mancy et L. Chodźko.) Esqmsse \ t. d.
■tanowi ŁablicQ XVI bia 25 tablic, składających dzieło: Atlas histo-
riguf et chrorwloffique des Ulteialitres andennes el modenus, des scieiices
et des Seaux-Arts par A. Jarry de Manaj, d'apris la mOibode et sur
le plaa de r Atlas de Lesuge {Las Cases) in fol. Paris 1831. W przed-
mowie powiedziano, ie Polską literutun; opracował wyłącznie 1a
Ctiodźko. Tablica zaś XVI bis ukazała sią w r. 1829. Wyjście \i.\
<%Io8Eone w Joumal de la Łibrairie 2-go Maja 18^ r.
— 92 —
źródłem wszystkiego, co pisano o Polsce w prassie francnz-
bićj. Za jego natchoieniem powstały przekłady Mickiewicn,
których przedmowy nabawiały poetę nie małego kłopota.
Sam zaś Chodźko drukował w słownikach biograficzDTch
i encyklopedyach francnzkich życiorysy wybitniąjszych Pola-
ków, bez zachowania niezbędnych w obec p<^ożenia kriya
ostrożności. Mickiewicz nie wiedział, czy mu nie wypadnie
do Rossyi powrócić, takie zaś artykuły o nim zamyki^ mn
granicę państwa. Narażały one ogromnie wygnańców gybir-
ryjskich, o których patryotycznem dzi^aniu rozpisywano się
bez najmniejszój oględności. Coraz więc nowe miał Mickie-
wicz powody być niezadowolnionym z dzi^alności Chodźki.
Od chwili zaś, w którćj poeta dał Chodźce do zrozumienia,
że ma mu za złe wydanie dzieł jego w Paryża bez poprze*
dniego z nim porozumienia się, ten ostatni ciągle użal^ się
przed Lelewelem na niewdzięczność Adama. Pan Joachim
czuły na skargi pana Leonarda, pisał 3-go Lutego 1830 r.
do Malewskiego: „Adam ma w Paryżu różnych przyjaciół,
którzy do niego nieco się poniechęcili. Sam zacny i da8E%
i ciałem Leonard cierpi od Adama. To wszystko nie dobrze,
oh wiele nie dobrze ! Sobolewski rozgłosił, rozniósł narzeka-
nia Adama na hrabiny Ostrowskiej uczynność. ') Niewczesna
i śmieszna wielfcomyślność ! Nie, panie Franciszku, nie prze-
konasz mię, jest Adam w swćj sprawie winowaL Mrukiem
być dla swoich ziomków tyle sercem i uczuciem przychyl-
nych, nie ładnie. Zdarzenia niestety aż nadto częste. Nie
wiemy w kogo natrafimy, a to nic dobrego nie zbuduje
') Chodźko w pierwszej receuzyi fmacuzki^j dziel Adanui
w zeszycie kwietniowym Ririie Ena/clnpfdu/ne, o Promienistych wy-
rażał sie oględnie, mówiąc, ie to byto towarzystwo literacko-filantro-
piczne, nie mające nic wspólnego z niemieokiemi tajnemi zwiątkftmi,
ale głosił tirbi et orbi wspaniałomyślność br. Oatrowski^j, pisząc, le
wszystkie egzemplarze paryzkiego wydania Autorowi darowała, co
t«m cli wale bn lej Bze, łc go osobiście nie zna. Chwalebniejsze to mote,
ale źe antorowi nie przyjemniejsze, to penna.
— 93 —
Adamowi, to go do celu nie doprow&d2i. Jei:eli otwarcie
piszę do ciebie, milczę ze wszystkiem co żyje, ale boleję, to
iD02e nie mało ctiwil Adama zatruć. Bodajem był złym
«różb%. Żąda Adam z Paryża pieniędzy, ma je Łam przez
Życzliwych 1 sławę jego ceniących zgromadzone, a z tego coś
mi Panie o funduBzach, gdy się puszczał w podróż, pisał,
to mię dziwuje, że tak prędko zapotrzebow^ ? i trwoży
mnie nie pomału, ażeby się zaprgdko wszystkie nie wyczer-
pały resursa."
Leonard Chodźko nie spieszył się z wypłacaniem Mickie-
wiczowi dochodów z paryzkiego wydania. Lelewel z daleka
^m był sędzią gospodarki pieniężnćj Adama. Przedłuża-
jąc system zbytniej opieki nad Mickiewiczem, fundusze ze
sprzedaży dzieł powierzał Chodźko drukarzowi Barbezafowi,
u którego one później przepadły, gdy zbankrutował.
Gderalatwo Lelewela mało obeszło Mickiewicza, zbyt
mu był wdzięczny za jego niezachwianą przyjaźń, aby się
urazić łatwowiernością, z jaką przyjmował plotki berlińskie
lab paryzkie. Ale nie mogło go nie obruszyć przedwczesne
wyjawienie faktów, które najprostsza ostrożność nakazywt^a
<^go jeszcze zachowywać w tajemnicy. Bardzo był zwa-
rzony artykułem o nim p. Alfonsa d'Herbelot. ') D'Herbe-
lot, pisząc z notatek danych mu przez L. Chodźkę, taki sąd
wydawał o pierwszych poezyach Adama; „Był to czas,
w którym duch wolności, po wstrząśnieniach europ^skicb,
gasł wszędzie, przytłumiony obłudą lub gwałtem. Despotyzm
po chwilowem zachwianiu się, powstawał straszniejszy, kon-
stytncye pad^ jak trony przed trzydziestu laty. Oburzony
takim widokiem i aby użyć jego własnych wyrażeń, tchó-
rzostwem ludzi dojrzałych, Mickiewicz w swój szlachetnćj
boleści, odezwo sig do młodzieży, zdając na nią odbudowa-
nie ołtarza wolności. Prześladowania, wygnania, kajdany
młodzieży wileńskiój stanowią najwymowniejszy komentarz
') NoHct sw la vie et Us poesies dAdam Mickienncz na stronie
35G— 373 Ł XLVI pneglądn RAme Encyciop^diipie. Maj 1830 r.
_ Ji4 —
W^' do młodości.-' Dalej p. d Herbelot twierdzi, *e „Wallen-
rod je^t czToem patryotTC2iiyffi. Tożsamość p(rfo2eiut Ii-
twinaw, tępionych przez Krzyżaków i Polaków pod jaizmem
mo-kieikskiem uderzyła poetę.' Adamowi, którego noga ni-
gdy nie j-ostata na dworze rossjjskim, przykro było czytaf
w artykule p. dHerbeiot, że ^eiykieU dworska nie zga-
dzała Eic z niepodległością duszy Mickiewicza." Aator pio^
whzego francuzkiego tłumaczenia Konrada Wallenroda *) p.
Burceaud des Marets*) nie wiecćj miał względów na bezpie-
czeństwo osób. gdy w swej przedmowie mówił, że „stowa-
rzyszenia wileńskie miały na celo rozniecać w sztacheta^
Polsce świętą miłość ojczyzny i wolności," o samym zii
autorze takie zadawał sobie pytanie: .gdyby mn było daae
opiewać ojczyznę niepodległą i oswobodzoną, jakteżby nie-
śmiertelne wydobył tony ten. którego serce rozdarte kies-
kami kraju nie ugiylo się na «Tgnaniu, ale wzolodo d{
i jakby zatiartowane nową walką, obdarzyło Polskę Konra-
dem Wallenrodem'"'
W tym samym miesiącu wyszedł w Paryża inny prze-
kład tego2 sarnio poematu bez żadnego wprawdzie komen-
tarza, tylko ustęp z przedmowy autora, gdzie mowa o Roś,
opatrzony przypiskiem, ostrzegającym czytelnika, że Roi
i Rossya nie jest wcale jedno i to samo. *) Za to w nnme-
'I Konrail Ha/h-nrotl, romaii histerigue Iradmt du pelammt,^
\*i <)c 7 feuillef *,(- Iin|<riinerie łie J. Tutu, ches Osfpuud Oni
YolEaire No. 13 et A. .i. DeDoin rae VineDDe K. 10. Dzieimik^
bUfjrapliie lie Ui France ogłasza lo tłumaczenie w N. 23 lui str, 3GS
ii Czerwca 1S30 r.
*i LeonanI Chodźko podaje Burg^aud des Marets jako thi-
marza w katalojra pod tytułom : „Oarrayes reiab/i a l« Pologtte |»
bfWi en France •■( en AmjUterre dqnas 1836." Tvp<^nplue d« P^
Dard, Impriuieiir du Comitć polunai?, nie ćCAnjou Dauphine No. 8^
litr. 8. w S-ce. 1'odobDo, łe Btu^eaad'oiri dopom&gł Jaatn^bdd,
kt-irt-inu tet przrpisrwano tlumftczeDie.
■) Konrad Jfallenrod , recit historique tii€ des AddaIm d»
Lithuania ei de I'Tus9e, Le Fani, Sonnata de Crimće, tnduik
— 95 —
rae 25-go Kwietnia 1830 dziennik Łe GMe, zdając sprawę
' z owego tłumaczenia, udzielonego mu w korekcie, nim jeszcze
w obieg puszczono egzemplarze, po wzmiance o prześlado-
waniach doznanych przez autora, dodawał, że „kara jakkol-
wiek okrutna wydaje się ledwie odpowiednią zbrodni, kiedy
sig czyta te wiersze, gdzie zapał patryotyczny odmalowany
w tak jaskrawych kolorach, niweczy wszelką inną namię-
Łnoś^, zwycięża nawet cnotę i jak płomień wszystko spożywa
i świeci nad popiołami." Recenzent wspomina, że autor
„długo wygnany do Tartaryi, zamknięty w ostrogu, bez ognia
podczas srogich zim rossyjskich, odpokutował za tę potrzebę
życia i rozwoju, które rządy prześladują tak zażarcie u lu-
dów."
Najnieoględniźj postąpił sobie L. Chodiko w artyku-
łach o Mickiewiczu i o Zanie w dziele: Biographie unher-
teiie et portative des conlemporains. ') Rozżalony Adam pisał
do Malewskiego: „W biografiacti des Conlemporains moje
2ycie z wymienieniem różnych domowych okoliczności i z na-
zwiskami osób, umieszczono za sprawą zapewne tegoż Chodźki.
Nie słusznież woł^ ów Wlocb : „Broń nas Boże od głupich
dn polunaiB pur M. Fćlix Miaahowski et G. Fulgence, in S<* de 5
feuillea. Intprimerie de A. Barbier. librairie de Sódillot. Bibliographie
de ta France ogłeszs to tłumaczenie w aeezycie 26, str. 416 pod datą
2ti Czerwca 1830 r. Kwyer Warsiaieski z d. 16 Listopada 1B39 za-
powiedział bfl jego wyjście: „Jeden x ziomków naazych, bawit^c; za
' granicą, który zna język francuzki, tak jak ojczysty, zajmaje ai^
teraz pTzeUHdem Konrada Wallenroda, poematu Adama Mickiewi-
cza, na język francazki, z przydaniem krótkiej wiadomości o nowszej
literaturze dbskćj."
') BiographU uniuerselli! ei portatwe dts eoiitemporaiits ou die-
tUnmaire hUtoriąue da homniti tmanti et des hommes morts deptds
1788 fusgu' a nos jmcrs pubtiee sous la direction dt M. Viahł de Bois-
jodm 4 t. w 8-ce. Wydanie ozdobione ^0-cin portretami. IMerwazy
K»zji wyszedł w 1826 r., ostatni na samym początku 1880 r. W ar-
tykule o Mickiewiczu (t. ITI etr. 694—595) zapowiedziana jeat re-
Tec«D^a Wallenroda w dodutku, ftle w Supptónenl, t. j. V tomie,
iryszłym w 1834 r., wzmianki nie ma o Mickiewiczu.
przfjaciółl" Jeśli tu bezwstydna biografia dojdzie kiedy do
Litwy, może ktoś poiDjśIi, że ja sam napisałem." *)
Przedewszystkiem wzdryg^ się na podaoBzeoie go poi
niebiosa. Drżał tćż o ofiary Nowosilcowa, tak niemSosia'-
nie wystawione na nowe pociski wroga. W artykule poświe-
conym iyciorysoiD spólczesnych Mickiewicza, Chodźko tbA-
wił, 2e Filareci mieli na celu podtrzymanie w całćj sile
ducha narodowego i języka polskiego. W artyknle ai
o Zanie*) Chodźko kreśli tak szczegółowy opis FikmiaekiA
i Filarcckich związków, te zostaje to do dziś dnia doko-
mentem pouczającym, lecz podobna szczerość mogła szko-
dliwe mieć skutki i dla t^o Mickiewicz 10-go Lipca 1830 r.
pisząc z Florencyi do Leonarda Chodźki, przypomina ma,
że oprócz niego ^wszyscy przyjaciele są na wygnaniu i łe
wystawiać ich jako ludzi niebezpiecznych jest to im na za-
wsze drogę do powrotu zamykać."^). W tym samym liśde
Adam użalał się na część polityczna artykała z Jlerue E»-
cyclopt-dir/tte.
Tłumaczenia te Konrada Wallenroda szybko się rose-
szły. „Z powodu, mówi Tygodnik Petersbwgski (w nnmKa
9 lipca 1830 r.) wydanego tłumaczenia poezyi Mickiewicza,
dzienniki paryzkie zamieszczają rozbiory dzieł naszego poe^,
wszystkie na zuszczyt na&zćj literaturze nużące, szkoda
tylko, że wiadomości biograficzne o nim wszędzie są liczneiai
błgdami skażone." Kuryer Warszawski z 20-go Sierpnia o. s.
umieszcza wiadomo.^ć, że „poezye Mickiewicza przełożose
na język francuzki, gdy niedawno wyszły z dmku w Paiyta,
natycliniiast rozkupiono wszystkie egzemplarze." kurjtr
Litewtki w numerze 18-go Sierpnia n. s. nowinę tę przedru-
kował dosłownie. 20-go Sierpnia Kuryer PoJski pisze : „Poe-
') List z ■> Lutego 1830 r. HorespondeiKija Adama i
Ł 1. str. Gl,
*) Biographie tmkerselie et portative des Coattmporm%$ Ł. IT| '
*) Karespwidencija Adama MickUwieza t. L ste. 65.
— 97 —
zye Mickiewicza zwróciły na siebie uwagg Paryża. Pierwsze
wydanie przekładu Wallenroda, uskutecznione tamże przez
p. p. Miaskowskiego i Fulgence, rozkupione zostało tak
prędko, że księgarze nie zdołali nawet kilku egzemplarzy
takowego do Warszawy przesłać. Powtórne wydanie w for-
macie mniejszym (pierwsze było w duiśj 8-ce) wyjdzie wkró-
tce 2 pod prasy. Oprócz Wallenroda znajdują się. w pier-
wszem wydaniu Sonety Krymskie i Farys, przez samego
Mickiewicza dla znanego rzeźbiarza pana David przełożony,
Yfszystko proz%. Zaslugujit na uwagę miejsca, w których
Mickiewicz od swego oryginału odstąpił. Miało już wyjść
i inne tłumaczenie wierszem." 13-go Września Kuryer Polski
dodaje : „Donieśliśmy czytelnikom o rozbiorze pism Mickie-
wicza przez Niemców. Dziennik francuzki Retme Encyclope-
dupie umieścił także obszerny artykuł o naszym pisarzu.
Ocenienie pism wymowne, światłe i najczęściej prawdziwe.
Autorem artykułu jest d'Herbe!of ; podług niego Mickiewicz
nasz czerpie natchnienie w miłości i patryotyzmie. Wytłu-
maczył jego Ode do młodości, kawałki z Dziadów i hczy go
do najpierwszych poetów dzisiejszego wieku." W lipcowym
zeszycie pisma angielskiego The Aew MontMy und London
magazine, w artykule: Anegdoles of Russiit jest wzmianka
o Mickiewiczu i tłumaczenie dwóch wyjątków z pism jego:
z Wallenroda i Sonetów Krymskich. 5-go Lipca Gazeta Pol-
ska streszczała artykuł o Mickiewiczu z niemieckiego pisma
liliitłer fiir LlUerarische Uaterknltunij z 16-go Maja, gdzie
Icrj-tyk szczególnie rozbierając balladg: /"ani Twardoteska, za-
daje sobie pytanie „czy poeta nie miał na myśli znanćj po-
wieści Machiavela, gdzie także uporny djabet ucieka przed
złą kobietą, czy też AsX to zakończenie z własnćj fantazyi
i doświadczenia?" Ostatnie to przypuszczenie tłumaczy się
zupełną nieświadomością biografii poety,
W początku Lutego przybył do Rzymu hr. Aleksander
Potocki, syn Szczęsnego, dziedzic Zofijówki, gorliwy Polak,
trochę dziwak, ale pełen prostoty i ofiarności. Mickiewicz
znał go z Odessy. Wczesna wiosna sprzyjała przejażdżkom
ŻttH* Aima MclUtKktm. Tom U. 7
i czgsto Potocki zajeżdżał z rana powozem po AdanuL
Z Odyiiccm, ks. Parczewskim, Strzeteckitn i Potockim, zwie-
dził Adau) katakumby iw. Sebastyaiia, z Ankwiczami grób
Tassa, w kościele św. Onufrego, na wzgórku Janicuhim i wiUj
Doria Pamphili. W pigknym ogrodzie U'i willi, Adam azbie-
rai garstkę fijolków dla panny Henryetty za to, że mu gry-
wała ulubioną sztuczkę: la iloleiie Herza, oua mu znląz^t
bukiecik z dwóch różyczek i kilku liści laurowych, które
Adam wzbraniał się przyjąć, mówiąc : „Jedno zawcześnie,
drugie zapóźno." ') Nazajutrz zapowiedział Odyiicowi wyjazd
swój do Neapolu z Potockim. Wstrzymał się z wyjazdem,
ale widocznie bał się zapuścić za daleko w igraszkach
z kwiatami. Dał sig przecież namówić w kilka dni późniĆj
do towarzyszenia Ankwiczom w zwiedzaniu Villi Albani, JJiels
i San Scverino. Karnawał kończył si§ 23 Lutego. W Marcu,
w licznem kole rodaków, odbyła się wycieczka do ujścia
Tybru i Fiumicino, a „nazajutrz wszyscy razem byli na ko-
pule Św. Piotra, zkąd powróciwszy Ewunia, rozentuzyazmo-
wana rozmową artystyczną z Adamem, skreśliła przypisek do
obszernego opisu kościoła św. Piotra, z roku przeszłego : Po-
wracam z drugićj wyprawy na kopulę kościoła św. Piotra,
którą zwiedziłam w towarzystwie dziesiątka Polaków, między
nimi znajdował" się sławny Mickiewicz, my beloved, zaszczyt
swego wieku i chwała Polski. Bardzo jest rzeczą korzystna
podziwiać dzieło wielkiego gieniuszu w towarzystwie innego
gieniuszu wzniosłego, chociaż w innym rodzaju. Wielkie talenta
umieją oceniać się wzajemnie, a wielki człowiek czuje i nau-
cza czuć otaczających go prawdziwi| wzniosłość i prawdziwe
piękno." -) Dziennika Ankwiczówny nigdy nie znamieuąje
ani szczera namiętność, ani zdolność pisarska.
') Uslij : podióty t. III. str. 2(i:>— 300.
*) Ustoii, skreślony po fraucozkii, brzuii w oryginale jak na-
sti^iiujer „.lo reiiens une aiUre fois dc la coiipole <le Saint-Kene
quc )'ai yisilf^fi dans la pocit-tć d'iine dizoine de Polonais^ parmi les-
ijubIs k6 trouvaii le eflrbre Mickiewicz, my /'cloreil, liouneur de aon
tłi('cle et gloire dc la Pobij^ae. II cst c\ttt'meDicnt ayautageuz
Oczekiwała Mickie\ncza w Rzymie miła niespodziaDka.
3-go Marca przybył do wiecznego miasta Stefan Garczyuski,
szukając ciepłego nieba dla słabych płuc. Odyniec opowia-
da, ') 2e przy pierwszem spotkaniu Mickiewicz zadumany le-
dwie poznał Stefana, co tern bardziój tego ostatniego zmie-
szało, że w Berlinie wystąpił jako jeden z gorgtszycb wiel-
bicieli Adama i zapozna! go był z profesorem Gansem.
Garczyński o siedm lat młodszy od Adama, całą ener-
gią trawił na zgłębianie systematów filozoficznych niemiec-
kicb, gdy Adam oderwał go od spekulacyi abstrakcyjnych
i otworzył mu dziedzinę poezyi, Bojaźliwie się bral do nićj
młodzieniec z polszczyzną skażoną, przez wyłączne używanie
obcego języka i z obciążającym go w chodzie niezmiernym
balastem arcyprozaicznych syllogizmów i rozumowań- Długo
nie śmiał przyznać sig Adamowi, że wiersze pisze. Nie cał-
kiem daremnie lata najpiękniejsze spędził ua ławach szkół
oiemieckich. Zdobytą przez niego martwą naukę ożywiły
wielkie myśli, które rodzi sam widok IŁzymu. Mickiewicz
wykazywał mu nicość oderwanych teoryi, zwłaszcza w zasto-
sowaniu do sprawy polskiśj i radził mu badać, o ile każda
z nich jest zbawienną dla ojczyzny. Maiemane leki przeista-
czały się w kuglarstwo lub truciznę. Mickiewicza zaś, ten
hegelista przesiąkły ideologią, lepić'] wtajemniczał w dążno-
ści mistrzów niemieckich i zarazem odkrywał mn, jakie
w jego słowiańskiej duszy istniaJy skarby pod naleciałościami
gcrmańskiemi. Szczerze go pokochał Mickiewicz, którego
dusza łaknęła zawsze obcowania z pokrewnemi duszami,
przywiązywał się coraz bardziój do Stefana. Dawni towa-
rzysze młodości Adama byli od niego oddaleni, żadnego już
d'adiiiirer les cBiivres d'un grand gfnio en coitipagnic d'un nuŁre
gf'Die ćlcvć, i)iioiquc dane iin genre dilfĆTent. Les granda talentu
(■afent B'apprĆcie]; mutuellement et un grand bommc eent et apprend
Si sentir i, ceux (^ui Tcntoureiit le vTai sublime et le VTfti beau," .
(Emmia Btr. 33, 34.)
') Usit/ z iiodTÓtij t. III, Btr. 254.
:■— i;;:::. 'T^rZ-ż Garczyństi
::■", :^:rr:;:_r— ii^ zastępie
-^. ■---:£ Ali- w nowej faiie
::s;-."™::: riŁk-TTiiifs.j jioKie-
L". :t ■,■..:; -b RzTcje z córką
r.:---;. .-_.:. « juper. o sitilm
":t£ .-■_: ;-.£ i.^je europejitą
i:..; " r:i:; i:Lor>kaH;ki>? i tak
..:- '\ Z -_ 1;. :z -.y.Th. że w sa-
^ ::>■";;:; j :.;:v wii-Ikiepi
■.-.r:^ :r:.~:.-, kieJy jianna
.k:y'r:.v ■ '^.L:^^: ]'chał Adama
lTc- r..-is-i;y rraj^iu wątpliwości
-. -■ tri ::.>;zia:i? >:■? Oikńca
: j uk ir..:';:ivej.:- lu.Iożpnia,
;■::.;■.: :.:■; i ■ AsiiTTki, ro na
".-.' kr:-;-; :,;i.- ijuigl myśleć,
■tka!. W iiisrzmióaej Litwie
.;;,-. wy '^yc:?.. rirlinientarjzm
;l^.> r-^::i-'u -ilii Adama. Ra-
I.jyzk: j Iz-y Dojiuuiwamch.
^Mi^^kitw:.;^. ^iu-^ w Paniiv::iika-:i sw.:.:.:h Wla:Iy*ław Za-
ti,oj-ki. kt^żry Kiwil wowc;::i« w I^y::.:e. .iMx\l lezwzglęilne
zaj/^ilzaiiif bi^- opozyoyi Warszawek: t.;T. w:i..cznie szakaj^ci^
wz'"irów w niedowarzoiijiii farlaiiiiMtaryzmio irsncuzkini owych
cza-r'jw; ul-łlewal nal wa'ką iiliT..^w:!ą. iiji-p.idobua, proica-
flzącą do kl£=ki nieuniknior.ii. Za Iziwiat mię sądem tak
siiro»7in i do zastanowienia potiuilzah źródłem t^j politycz-
n<';j w nim wytra«nońi była el<^bi'ka, izfielna, sumienna
inilo.MJ ojczyzny, ktijra wzcledem sii-bie i Imizi wszechstron-
ną, jasnowidzącą prawie byia." 'i PrzL'^wiadc2en^e o bez-
kLia rzy:i
;k: b
k:.
:_.
po-i^u ]■-.-,
y '
J -"
■. I
A:.k«;^.^;L:
•.!■.
:.■■:■
źy»o y^y-.lr.
:/L:a
; ■,
i
:■: :.
d-. t^; i>ai;
L?; i
>y.
1 ■■■'-
w tym iz^;-
iz:-.
■]•■
•■'■i.':.
i La :er- .■
z.y
li!
wy-
i V
jrzeirirMora
ic liii
:vką
r
i.
Wschód. 0
ncL
lyni
■.MO
w-:e.lzial. jak:
:ry ^
■ .. ta
ini
;. s
-:
Ko;sya Di': ']
loż-.^s
Llńla
i:a
ża
i::---
waraawski !
a !:!
■■ r.;
;.^.i
w ii
,;k:
lii: ^0 śki..r
!ia-:
'.A-l-
»C!
,:«
'j 0<lvni(:'.- oponiada. żo IJ^jro 4irii'łni:i l^.ł r, na balu
U krvlow''j J Ifcrttn-yi, Kapuznal A'laiua z -nieio przybyłym do B«j'-
— 101 —
skuteczności krasomówczćj walki nie pochodziło u Adama
z niewiary w siły narodowe. Cuda waleczności dokonane
w 1830—31 r. dowiodły, że Polska mogła zwyciężyć wroga
tak bez porównania mocniejszego od nićj liczebnie, ale wąt-
pił, aby kierownicy opinii publicznćj w kraju byli duchowo
na wysokości wymagań nadchodząjCych wypadków. To bo-
lesne przeczucie przekazał nam Zamoyski.
Władysław Zamoyski nie długo bawił w Rzymie, po-
nieważ 22-go Kwietnia 1830 r. J. Lelewel pisał do Malew-
skiego: „W ten moment, gdy ten list piszę, przynosi mi
Władysław Zamoyski ordynatowicz list z Rzymu od Adama
z kusyip Odyiica przypisem. Jest z daty 6-go Lutego ').
Żali si§, że dawno z Petersburga nie ma wiadomości, czyta
Łiwiusza, przerzuca Niebuhra, Giiubona, pali się do historyi,
radby jaką czgSć wziąć do wypracowania, nadewEzystko jak%
cześć polskićj, myśli o dalszym ciągu przedmowy, pisze, że
przeciąga swój pobyt w Rzymie dla ekonomii, że jeśli mu się
uda co napisać, coby pokrzepiło fundusz, toby się udał na
Wschód. Tyle jest słów jego. Widzę, że o Paryż nie dba.
Czy £i§ z przyszłym funduszem do Judei czy do Arabii wy-
bierze, także nie wiem, bo nie do Marokku. Zimno mu
w Rzymie, obucha w palce i pragnie pory cicplejszćj. Niech
jedzie z Rogiem, gdzie mu sig podoba, byleby mu zdrowie słu-
żyło zawsze, to wszystko na użytek obrócić potrafi." Adam,
w powyższym liście zamiast bronić przedmowy swojśj, która
Lelewelowi nie podobała sig, lub zapowiadać dalszy jśj ciąg,
mówił mu, że woli „na zarzuty przyszłemi '.dziełami odpo-
wiedzieć." Nic dał się tem ukoić Lelewel : „To mi się tylko
nie podoba, donosi on Malewskiemu, że trzyma sig przed-
mowy swojćj jak pijany płotu. Nie ja sam upewniam go, że
mu WladyBlawem Zamoyskim (Lisly z podroiy t. 111, str. 51 — 52),
ale, wedtug świadectwa samego Zamoyskiego, przybył on do Rzyma
j)0 raz pierwszy dopii^ro iv Lutym 1831 (Jenerał Zamoyski, nekrolog
przez Bronisława Zaleskiego, atr. IS, Paryż 186!).)
') Korespondeiicya A. Mickićwiaa t. 111, str. 2%.
— 102 —
jest jak w rogu. ustnie mu to niejeden już powiedział, ale npór,
zaślepienie, uprzedzenie. Ś. p. Laclinicki, kiedy wiete ^^M>^-
tóy JW. Generał Gubernatora o bractwacłi wileńskich poda-
wał, powtarzał, że sam Generał Gubernator Korsaków nąj-
lepszym jest dowodem spokojności miasta, bowiem bez straSj
śpi bezpiecznie i posila się spokojnie. Tak coŚ podobna
jest z Adamem, wrzeszczy na zapowietrzoną, obarykadowan%
Warszawę, a przecież w nićj znajduje tłum czytelników po-
ezyi, że nie mówię admiratorów. Są że tu obarykadowaui
ludzie, bez gustu, bez czucia? Połowa Warszawy z Niem-
ców urosła i wybornie po niemiecku mówi, jest publicznych
czytelni niemieckich wiccćj i dawniejsze niż francuzkie, ale
nasz pan Adam utrzymuje, że w Warszawie nie znają lite-
ratury niemieckiej, a to dla tego, że p. Edward ') dworako-
wał przy ordynacie, w bibliotece jego żadnćj niemieckićj
książki nie znalazł, szukał po salouikach dymku pochleb-
nego, tam sig nudził, gdzie zgromadzenie mnićj nim było
zajgte, kłócił się bez potrzeby z Osińskim i t. d., o czem
niesłychanie wiele gadać. 1 dobry Witwicki nie wiele z tych
otrębów wystudzL Wiele, nieskończenieby wiele było o- tem
gadać, ale pewny jestem, żeby to było groch o ścianę."
Dalej Lelewel znów powtarza swe obawy rozrzutności Adama :
„Odyniec i Adam wielcy bałamuci. Może tam do was do
Petersburga coś wigcój pisują, ale do Warszawy bardzo
mt^o. Coś mi Waleryan ') wspominał, że mu trzeba będzie
pieniędzy posłać. Jeżeli nie wyjechawszy z Rzymu warsza-
wski fuodusz zabiorą, to nie daleko zajadą i nie długo koło
Alp zagrzeją."
Lelewel zżył się był z Warszawą i gromy ciskane
w przedmowie Mickiewicza na klassyków obraźmy jego mi-
łość własną jako mieszkańca nadwiślańskićj stolicy. Ciągłe
zaś jego obawy o stan kassy Adama powodowała szczera
życzliwość. Pielęgnował on z Malewskim projekt zebrać
') Odyoiec.
») Krasiński.
— 103 —
z kapita)iku, wpływającego z wydania petersburskiego fun-
dusz żelazny, mający kiedyś zapewnić niezależność matery-
alną poety. Były to pia desideńa. Adam przez c^e życie
wiemy zostanie zasadzie, wypowiedzianej w liście z Moskwy
do Czeczota: „Kiedy mam grosz, każdy z przyjaciół może
wziąść z niego trzy czwarte." ') Nie jest to droga do ma-
jątku. Wzbogacał się ioaczćj w Rzymie, dni spędzał w nie-
porównanych muzeacli miasta wiecznego, w pracowniacłi naj-
głośniejszych mistrzów, znakomici archeologowie odczytywali
z nim dzieje zapisane wspaniałemi pomnikami. Owerbeck
rozwijał mu chrześciańskie teorye neo-Rafaeltzmu a Yemet
poglądy nowszćj szkoły francuzki^j. Szczęśliwym trafem,
znalazł na samym wstgpie rodaka, z którego doświadczenia
wielce skorzysta. Ich sądy estetyczne zgadzały się zupełnie.
Był to malarz Wojciech Stattler. ^) Fachowe jego wykształ-
cenie, długi pobyt we Włoszech i gruntowne obzuąjomienie
sif z arcydziełami Rzymu pozwalały mu oddać rzeczywiste
osługi poecie, kroczącemu nieśmi£^ym krokiem po tym nie-
zmiernym labiryncie. Mickiewicz lubiał z nim rozprawiać
o źródle i celu nauki: „Otwierają się powoli, pisał w Lu-
tym do Jeżowskiego, zmysły moje dla sztuki, które oceniać
i rozeznawać poczynam. Pomaga ^i wiele jeden artysta
Polak, Stattler, którego zdania przemawiają do mnie." ^)
Stattler wprowadził Adama do pracowni Owerbecka: „Ma
poruszenie dzwonka, pisze Stattler, sam Owerbeck stan^
w otwartych drzwiach przed nami. Poeci zetknęli się jak
Jeden płomień Poznali się jak znajome, odwieczne duchy.
Owerbeck pokazywał mu rysunki obrazów z pisma świętego.
') Korespmidencija Adama MickUwieza t. I. etr. 2!i.
*) Stattler byl rodem z Galicyi, banit we Włoszech od Vx\kxi
laU W 1829 r., powracając do Rzymu, przejeżdżaj przez Drezno,
gdzie mu hr. Roman Sottyk dat list polecaji^y do Mickiemcza.
Odmalowi^ portret poety, o którym eun przytacza trafne zdanie
hr. Alfredowi] Potockiej, \t poet& na tem płótnie wygląda jak nobSć
Veiieio. Portret ten znajduje aiQ dziś w Weinbaua około Wiednia,
w galeryi księcia Jerzego Czartoryskiego.
•) Korespondencija A. MtekićKieza %. lY. atr. 112.
— 1«_«4 —
'/jy ]■".• 2>az!a;t- ]-jże^i^:i^j e*. jian Adam iHTTniByiii
hł/rerii. iaklr i-/,; ł :d« fi-rira przeszkadzało. powiedzuU:
>':e wirdziai-^iu ta c<- lianzeć: cz>- na oiego? czy na
jrtEO obrazy r- '_! Miwiaj fi.źiJ^j o Owfrbecku. że w dzie-
lacL te:;... ii;:-trza z^iuwatL- ma fie czytać pisma prorł-
k'^'. *. Wymykali śif tz^sto A']am 2 falonów airstokra-
tyiiaiiyth IlzyiD',;, aby w kołku rodaków swobodni^ oddj-
chaiy. .\V;c-.-z.jii-!L. j.ifze .Siatiler. z pośpiechem biegł ni
]iKtc HifZi<u!i>k; i znikai n uarożnym domu (presso la Scali-
nata." V '^ Sirzi-iŁ-ckii-so za^ta«&l < larczjiiskiego, Gajer-
skii-^o. Par.zi-w-kii-^o. Nie^cik-wskiego. Politylłj, Wodn-
ckieL'-j. ./ajniował kanapkę. uyi-:ą<ająi- r^ke ku dłagieom
cybuchowi z ttiflkiiii !'ur?zt>i,em. \-y rzucać dymy w pełaycii
kłębaL-h, tworząct.' i'b!i.iki nad jr^o głową. Tak przesiady-
wał cale wifczoiy. olniozając naj.iikawize rozmowy. Stne-
lecki, tilolo;^ i zapalony ^Ur^żymik, podawał ku temu mate-
ryal z naj>viit-ż>zyoli t-dkryć rzyni>kifli. których z oka nie-
spuszczał. St('t'.tii (jarczyiiiki. łiiiili^ta. bronił stanu filozofii
w Niemczech. Stanisław Parczt-wiki, leolcę i romaosopisan,
stawiał obrazki z d;;wnych i<liyfzajóvv. Najmilszą jednak
w>ród tych przyjaciół była dla pana Adama pogadanka
o starycli polskicli cza-atli, I'ykieryiki o księciu Panie
Kochanku, pobudzały f;o do rad-sufan .-hichotania. od któ-
rego po»>tizymać <ię nie niu^'!." 'i lialtj Siattlcr przyta-
tacza >aii Slitkifwicza. z którtjio ?if okazuje jego zwykle
niezadiiwolenii.' z własnych utworów: _Po przeczytaniu Wal-
lenroda w tłumaczeniu trancuzkicui księżny Wolkoiiski^
rzi-kl w najwi^-kszym niepokoju: Nigdy nie dam do druką
czego pierwej w obcym jeżyku uie zobaczę, jakby chciał
święcie zobowiązać się do i>aczności na czary mowy ojczy-
' II-I fnnmiit/tf KIcmeHlgHit
/itziernik 1^73 r.
,
■rf,'
nit/' Siiiitfi:
5
Ibi.I.
»
II.M,
*
Ibi.l.
— 105 —
tój, co swą pięknością zasłoniła niedostatek myśli." *) Nie
otrzymt^ w t^ mierze i nie mógł dotrzymać sobie słowa,
le ta uwaga cecbuje wzniosłe jego pojęcie o powołaniu
oety.
Post położył koniec balom i amatorskim przedstawię^
iom, zostały przechadzki po dawnym Rzymie i kazania.
Ranki, pisze panna Ghlustin w swoim dzienniku 5-go Lu-
;go 1830 r., bardzo mile spędzamy. Zwiedzamy z Mickie-
'iczem i z p. Duby wille i galeryp, słuię im za cycerona.
Pczoraj dobrze dzień zużytkowaliśmy. Zaczęliśmy go od
ysłuchania kazania O. Jabolot,^ dominikanina. Obrał so-
ie za przedmiot, szczęście należenia do kościoła katolickiego,
iczekiwałam gromów przeciw heretykom, usłyszałam tylko
ardzo piękne kazanie praktyczne, mogące zastosować się
: ogóle do wszystkich cbrześcian. Kilka uniesień krasomów-
zych podobało mi się, żałowałam tylko, że audytoryum
łożone z kanoników świętego Piotra, było tak mało w sta-
le je oceniać, spali spokojnie z łokciami oparteml aa krze-
pi Frzupomiiitiiie slan/ch znajomość'. Klosy JS73 t.
*) O. Jabolot, mimo swego francuzkiego nazwiska, byt WIo-
bem i n' bardzo nielkiśj zażyłości z księdzem S. CholoDiewskini,
kt<Jrj'm niirj będzie mowa. Ks. Chotooiewski wprowadza go na
;eJiĘ w swojem dziele; Wieczory i przechadzki rzymskie. „Kiedym
nwił w Rzymie, piiize ks. Chołoniewski, dla studydw teologicznych
tak zwanej Akademii cklezyae tycznej, korzystają z przypadają-
joh wakacyi zaszedłem wieczorem do blizkiego klasztoru 0I.>. I>0-
linikanów Siipra Htmervani, w którym midom wielce na siebie la-
lawego wielebnego Ojca J&łjoJot. 'Włosi, nie wiedzieć po jakiemu,
azwisko jego wymawiali, cliociai on był z Parmy rodem, co mnie,
ic wiem dla czego, w ciekawość jakąś n-p^dziło zapytać się o przy-
zynę t^o dziwnego wymawiania, a on mnie sie przyznał, że jogo
radziad pono oriiindus był z Polski i z Marya Leazczyńakii do Pa*
JŻA przybył. A ojciec ju£ zfrancuziatj na dwfir kBii'CLu Pariciy mq
istat i osiadł na zawsze we Włoszech Ja zaraz na myśl w pa-
lem, ie Włosi dla tego kaleczyli naznisko jego, iz byto iiljmkicm
;yli korrupcyą jirzezwiska polskiego i ^e terazmcjszy Jabolot mu-
nl być łriedyś poprostu Zabłockim." {Puma poiimeitne ks. Si (Ao-
■Hiewskiego t. II. Lipsk 1B51.)
— 106 —
słacli. Ztamtąd poszliśmy opatrywać iiaczynia etruskie i k]q-
noty znalezione w wykopaliskach przez Lucyana Bonaputego,
niegdyś republikanina, a dzisiaj ksigcia rzymskiego. S4 to
przedmioty dawniejsze jeszcze od pompejskich, pochodzą bo*
wiem z miasta etruskiego, które nawet BzjTnianom nie było
znane. Allegorye i napisy wystarczają, aby nam odtworzyć
całe dzieje tego narodu, tak mato znanego, a który przygo-
tował Rzymianom całą ich chwałg. Może kiedyś wylcaże a(,
2c ci wladzcy świata mnićj zdziałali mi myślimy. Nasz po-
ranek skończyliśmy na Via Ap/ńa, na tćj ożywionćj drodie,
która nigdzie nie prowadzi. Jedynie służy cudzoziemcom,
podziwiającym groby, których nazwiska s% już przypuszcze-
niami. Wieczorem udaliśmy się do hrabiny Lozzano slysief
doskonałą muzykę i widzieć rzecz dość ciekawą: tow^rty-
stwo włoskie i Włoszkę robiącą honory domu. Zupinie
byłam zachwycona wdziękami pani GuiccioU. Przy nićj nij-
piękniejsze kobiety zdawały mi się brzydkie, a przyn^-
mnićj jednostronnie ładne. Daje mi ona zrozumieć ko*
biety Rubensa, których piękność zdaje mi sig idealną. Jaka
cera ! Jakie włosy ! Rysy ma regularne, wzrok dumny
i łagodny. Zdawało mi się, że cień Byrona błąka sig ok(do
nićj, Bóg nie szafuje na raz wszystkiemi swojemi darami.
Obdarzył ją sowicie pod względem piękności i dowcipu, ale
niektóre fakta dają do myślenia, że nie ma serca. Z mę-
żem nie żyje i niejedno małżeństwo zakłóca. Włada wybor-
nie angielskim językiem. Byron patrzał na jćj ustal Ilet
wspomnień! Dla niej napisał przepowiednią Daotego. Bliż^
poznałam Byrona polskiego. Czytałam przekład jego dzi^
Znajduję je nie mnJćj poetyczne, ale rzewniejsze dla serca.
Por}'wają mnie, unoszą. Gdyby sądzić o autorze z cłiara-
kteru nadanego jego bohaterce, Mickiewicz byłby aniołeoL
Aldona Wallenroda jest zupełnie tKtska, nie ma nic ludzki^^."
Zbliżała się pora, w której cudzoziemcy Rzym opu-
szczają. Fanny, podziwiające z rana wymowę kościelną,
we dnie zabytki etruskie, a wieczorem powaby Guiccioli
projektowały tć2 uciec od brzegów Tybru przed upałami
— 107 —
Uickiewicz zamierz^ paścić eig ku ślicznym wybrzeżom nea-
politauskićj zatoki. Ankwiczowie, korzystając z pogodoych
doi wiosennych, 2egnali okolice wiecznego miasta. Adam to-
warzyszył im w tych wycieczkach. 20-go Marca nocowano
V Frascati, nazajutrz przez Grotta Ferrata udano się do
AlbsBo, w Rzymie stanigto o północy. Pani Chlustin otrzy-
n^a pozwolenie zwiedzenia rzeźb Watykańskiego muzeum
przy pochodniach, zaprosiła i polskich swoich przyjaciół,
a Yisconti sam oprowadzał gości po tćj świątyni sztuki.
Postanowiono 2-go Kwietnia odbyć pielgrzymkę do Genez-
zano. Ankwiczówna, w swym dzienniku zapisuje, że tą raz%
„i mizantrop Garczyński dał sig namówić." Nocleg wypadł
V PaleBtrinie. Do Genezzano trafiono na nabożeństwo, pa-
nie przystępowały do św. Sakramentów. Okoliczność ta nat-
chnęła Adamowi wiersz do Marcelliny Łempickićj. Panna
Ankwicz powierzyła była poecie swój album z proźbą o na-
pisanie w nim czego. Dziękując jćj za cycerowanie mu
V Rzymie, kończył zapytaniem :
Ach ty wiesz może i pnyszlość pielgrzyma? ')
Ankwiczówna nie wiedziała jasno, czy drogi jćj i Mic-
kiewicza zejdą się kiedyś. Nie była w stanie odpowiedzieć
na zadane jćj pytanie, jeszcze niepewniejsza siebie niżeli
poeta.
\^'ier8z do Marcelliny £empickićj tchnie czcią najwyż-
szą dla głębokićj jćj pobożności:
Ty spuszczasz oczy, kUJre bóstwem górą,
Jak ty mnie swoją przerażasz pokorą!
Czyż W tem wyznaniu mdzieć trzeba oznakę jakićjś
rewolucyi wewnętrznej i przypisać wpływowi Marcelliny
*) Odynieo niby donosi 24-go Marca Korsakowi, łe wiersz
ten był napisany 17-go Marcs, ale w aztambuciiu Ankwiozówny da-
towany z Kwietnia. [fJmmia str. 40.)
— 108 —
Łcmpickićj i Henryetty Ankwiciówny skruchę poety i uwrot
ku kościoloui? Henryetta (IziaJala bardzićj na wyobrainif
AdAtiia niż na jego serce, a nie mogła mu udzielić czego
sama nieposiadała, to jest ognistej wiary. Płytki katolicym
panny Henryetty nic zasługiwał na cłiwilg zastanowienia ug
ze strony Adama. Uderzyć go owszem musiał powa2ny lu-
strój jej towarzyszki. Ale silniej jeszcze niż szczera religij-
ność Marcelliny Łempickiej Itzym sam przez sig podzi^
na ożywienie wiary Mickiewicza, pobudzając potężny j^
umysł do zgłębiania tajemnicy upadku pogaAstwa. ^.Nierat
pisze Stattler, p<^źn!i nocą, o pełni księżyca udawaliśmy sig
z nim na stare Forum do Colosseum. Tam siadał skronuiie,
jak pielgrzym, pod drewnianym krzyżem na środku arnę
będącym i skupiał się w sobie, jakby przerażony widokiem
lwów i tygrysów, co pożerały clirześcian na skinieuie Ne-
ronów. Potem podnosił oczy w górę ku miejscu Westalek,
jakby im czynił wyrzuty, że na to patrzały! A cłicąc przer-
wać te wspomnienia zwracał nagle nasze uwagę na najwyż-
sze szczyty amfiteatru i tam w czworogrannych okienkadi
palcem wskazywał nam szyby, które w nich upatrywał. Był
to czysty błękit nieba." ')
A cóż w nim dopatrywał? Źródło siły moralnćj Piotr*
i Pawia, „którzy z małego miasteczka żydowskiego wycho-
dząc rozbili największe na świecie mocarstwo, większe nit
Mikołaja cesarza i zatknęli na jego ruinie krzyż." *j Docho-
dzenie jak kończą się caryzmy ukajało boleść patryotycznf.
Wśród tych medytacyi, spotkało go nowe utrapienie.
Zaprzyjaźnił się był w Rzymie z księdzem Stanisławem Par-
czewskim, którego widzieliśmy, że Stattler wymienia w lio-
bie zwykłych gości wieczornych zebrań u Strzeleckiego. .Par-
czewski, wysłany za granicę kosztem uniwersytetu Wileń-
skiego, oddawał się literaturze 1 pracował nad powieśdi
') przypomnienie starych znajomości, w Kłosach Wrzesień
Paxilzieniik 1873 t.
') KortspondeHCija Adama MickieKicza t. It. str. "6.
historyczną ■/. c/as/j\v I.c^/lia llićilriro. •i\'-'i<\ \k\\'w\\\\a kirw
ii(lt'rzy]a mu do [liui', c^iijai -ii; lili/kiiii koi;ia ["jilyUtuw.il
ostatiiiii swij wol^. W tjiii toftamencii'. pijanym i"gką Ju-
liana Karczewskiego, dnia 2Jt-go Kwietnia 1830 r., a który
się między papierami Adama przechował, chory, po przeka-
zaniu majątku siostrze swojej Zotii, dodawał: „Rgkopisma
powierzam Edwardowi Odyńcowi i Adamowi Mickiewiczowi
i po zdjęciu z nich kopii, oryginał matce moj^j ma być
przesłany. To rozporządzenie dyktowałem w obecności An-
toniego Strzeleckiego, Juliana Karczewskiego, Franciszka
Tanhauzera, Apolinarego Gajewskiego." Parczewski skonał
I-go Maja. ,,Trzeba było, opowiada Stattler, ułożyć napis
na kamień grobowy. Podałem nm (Mickiewiczowi) pióro.
Napisał:
W imię Ojca i Syna i Ducha św.
Stanit-ław ks. Parczewski
ur. się na Litwie. Umarł w Rzymie 1830 r.
Pochowany d. 3 Maja
Ziomkowi
Ten kamień położyli
Przyjaciele. ')
„Nie od razu jednak ulał się ten napis. Pierwszy
wiersz dopisanym był w końcu ręką Strzeleckiego, na który
zgodzono się dla nadania napisowi ducha cbrześciańskiego;
zaś po napisaniu wiersza drugiego i trzeciego, pan Adam
zmuszonym byt zatrzymać się, bo Garczyiiski prosił „by nie
pominąć daty 3-go Maja, daty historycznej, narodowćj! pod
którą Bóg dozwolił Parczewskiemu umrzeć." Pan Adam na-
pisał ją. Lecz gdy przyszło powiedzieć: „Ziomkowi ten
kamień położyli przyjaciele," naraz ozwało się kilka gło-
sów: „Przyjaciele!" A inni wołali: „Przyjaciele zmarlegol-'
^) Imiona, pisze t-tuttlcr, kazałem wyryć na brzegach tablicj
grobowej, zapuszczonymi w poHiidzki; kościelną, w kościele ś. Stani-
Btawa. (Prtj^onmiaiie starych znajomości, w Kłosach 1873 t.)
— 110 —
Fan Adam napisał pierwszy wyraz, a przemazawszy napiad
drugi, który równic przemazał i zapytał: „Ozy wam konie-
cznie idzie o to, by obok wspomnienia nieboszczyka hjli
i o was wspomnienie?-' „Nic! Nic idzie o nasze imiona*
odrzekli, „ale o narodowość tych co ten kamień połołyU."
Pan Adam zawsze powolny dla pana Edwarda, napisał we-
dług jego chęci ; lecz znowu przekreśliwszy, tę samą mjfl
wyraził w swój sposób:
Ziomkowi
Ten kamień położyli
Przyjaciele.
„Cytując ten spór o napis (według autografu, któiy
posiadam) z upodobaniem przypominam sobie tego nielki^
wieszcza z piórem w ręku, mażącego wyraz po wyrazie,, ja-
kiemi prostą myśl wyłożył." *)
Z innym polskim księdzem Stanisławem CliołoniewskiiB,
Mickiewicz serdeczne w Rzymie zawiązał stosunki; na psrc
lat przed przybyciem poety do wiecznego miasta, CIiołoDie-
wski napisał był „zrozpaczonego wioską kuchnią Polaka
sonet do barszczu, potworna metamorfoza sławnego sa
Adama Mickiewicza: Aiemnie, domowa rzeko moja."^ Pra-
') Oto ów sonet do liaisECzu:
'Rkb/.czm, ilomowit zupo moja, gdzież an mry,
'A których BZ|)tk n-)-ci>kalciii w iiKta niemowlęce,
Kt^irenii potom, dzielnu uzbroiwszy n'Co,
Tęsknemu ^olndkowi z.ibijatem kury?
W tobie imlchoa sloninkti, cbiul>na z swt^j urody,
liUliitn sit; przegliidni- w miłosnych nszck gronie,
Tn obrft/ jt'] miilowny, w srebrniy misy łonie,
Lyżkii nieraz mijcileni, zapaleniec młody.
Bnrdzrzii, domowa zupol gdzie na smaczno soje,
A z uionii tyle szcz^hcij, łakoci tak wiele?
— 111 —
-podobnie nie pochwalił się przed Adamem z tej niewin-
parodyi, ale, chociaż i fraszki pisywał, był to wyższy
ys\ i Mickiewicz z nim o Kzymie chrześciańskim rozpra-
.1 jak z Yiscontim i z Kibby o Rzymie pogańskim.
Trzechdniowa wycieczka do Subiaco zamknęła szereg
ti peregrynacyi, gdzie zachwyty nad krajobrazami, kościo-
li i gruzami zaprawiane bywały złudzeniem miłości, zwic-
no po drodze yiUc Adriana i Usticg, gdzie wznosiła się
a Horacego. Ankwiczowie gotowali się już do wjjazdu.
im ofiarował na pamiątkę pannie Henryecie dwa tomy
'ch poezyi wydania petersburskiego. Na okładce wpisał
imię i nazwisko, dalój: „w dzień jej odjazdu z Kzymu
o Maja 1830 r. Adam Mickiewicz." Na pierwszi^j zaś
tce skreśli! te słowa: „W bramie del Popolo. Wyjeżdża-
z Rzymu, nie będziemy płakać ani w dzień ani w nocy,
Iziemy w dobrem zdrowiu, do widzenia." Jest to raozćj
przestróg kapryśnemu dziecku, niż żałości żegnającego
:hanka. W dzienniczku pisanym po francuzku przez An-
iczównę i darowanym Odyńcowi, od którego dostał go
im, panna Henryetta zapisuje, że rzewnie płakała, ale
ue te kartki nie zdradzają głębszego i trwalszego wzru-
nia. Na drugim tomiku darowanego jćj egzemplarza dzi^
ama, w klórym są Dziady, poeta napisał: , .Czytać nic
Ino!" Przekonany, że całych Dziadów panna się nie wy-
cze, dużo ustępów naznaczał słowem: lo^) Ostrożność
zawodnie zbyteczna. Adam odprowadził odjeżdżających
pierwszego popasu w Storta. Z Terni Ankwiczówna wy-
,wiła Adamowi obiecany list, gdzie słabiuchno opisuje
A'ną kaskadę.
Gdzież milsze burzliwego miodku niepokoje?
Kijdyi jest wódka moja? Gdzie tatarskie ziele?
Wszystko przeszło. Ach! czemu nie przejdą Izy moje?
(Pisma pośmiertne ks. Si. Chołoniewskiego t. II. Lipak 1851.)
') Emalia Btr. 51.
— 112 —
Adam 6-go Maja puścił się z Odyńcem w drogę do
Neapolu, Adolf JniiuszŁiewicz i Stefan Garczyński po2egDali
się z nimi w Albano. Adam stanął 8-go wieczorem w Nea-
polu i najął prywatne mieszkanie Via Concezione nr. 39.
Płacił on z Odyńcem za jeden wielki pokój od osoby na
dohę po 3 karliny {car/ino ncapolitańskie wynosiło 20 gro-
szy polskich).
Tymcasem Ankwiczowie jechali na Florencyą do Pa-
ryża. ^V Perugii zwiedziwszy kościół zwany Porciuncida,
panna Henryetta zapisała w swoim dzienniczku: „Tam po-
modliłam się, ofiarując siebie i Adama pod opiekę Matki
Boskiij'' (słowo: Ailama przekreśliła i zastąpiła słowami:
mojego brata.') Wchodzący ludzie z ciałem zmarłego wy-
płoszyli ją z kościoła. „Smutne wrażenie, pisze ona, zostało
na cały dzień. Chcąc przerwać ten bieg myśli, wzięliśmy
sig do poezyi, i te natychmiast pożądany skutek zrobiły,
zajmując nas zupełnie i odrywając od kaźdćj inn^j przykro
myśli, za co nową wdzięczność dla autora mamy i tak cią-
gle nim zatrudnieni, przybyliśmy do Tybm." Towarzyszący
Ankwiczom w podróży Strzelecki, uczył panny jak czytać
Pieśń Wajdeloty podług metru. „Od granicy toskańskiej,
pisze panna Henryetta, niebo sig zachmurzyło. Tak wszystko
zdawało się łączyć, aby mnie przekonać, iż z Rzymem po-
goda wszelka dla nas znikła i tam ją może tylko jeszcze
zobaczymy." W Arezzo panna Henryetta zapisuje, że podała
towarzyszom projekt uczenia się na wyścigi na pamięć piosnki
o Wilii. „Marysia i ja wzięłyśmy się szczerze do tego
a z wielką moją radością ja najpierwćj całą piosnkę bez
zmyłki powiedzieć mogłam." W Chamhćry panna Henryetta
zapisuje, że sig wyuczyła wiersza Adama do Lelewela.
W Lyonie przcrj-wa się Dziennik Henryetty. Okazuje się
z tjTh wzmianek, że panna Henryetta o poecie nte zapom-
niała, ale tćż, że bez wielkich wysiłków zastosowyw^a się
do danćj przez niego rady : nie płakać ani w dzień ani w nocy.
') Ewunia atr. 53.
Miokiewioz w Neapolu. Przekład z Goethego. Poeta udaje tię
przez Rzym do Szwajoaryr. Powrót do miasta wieoznego.
Projekt wybrania się na Wachód. Wycieczka do Sycylii. Prze-
chadzki po okolicach Neapolu z Aleksandrem Potockim, Wyprawa
z Chlustinami do zatoki SalerDy i do Poestum, a z Odyńcem na
WeznwiuBz. Stosunki te znakomity mi Neapolitaiiczykami. MickiC'
wicz na ślubie Stattlera w Kzymie. Wyprawa do Szwajcarjri. Wiersz
do Sfatki-Polki. Zejście siq w Genui z Angustcm Goethe. Oenew-
»kie znajomości. Wycieczka do Obcrlandu w towarzystwie Zy-
gmunta Krasińskiego. Poiegnanie się z Odyńcem. Wiadomość
o wybuchu listopadowego powstania. Wptyw księdza Chołoniew-
skiego na nastrfij wysoko religijny poety.
W Neapola pędził Mickiewicz tryb życia turysty. Z hr.
Aleksandrem Potockim obcował częściej jeszcze mż w Rzy-
mie i zwiedzi z nim wspólnie okolice. Wkrótce zjawili sig
tćż w Neapolu tyle mu życzliwi Chlustinowie. Zast^ Łćż
kilka rodaków, między innymi Władysława Pusłowskiego
i Jaźwióskiego. Był to a Adama peryod niesmaku i nieza-
dowolenia z siebie. Głos wewnętrzny wyrzucał mu, 2e sig
dał za daleko pociągnąć w Rzymie, nie przyznawał sig może
do tego, lecz czuł potrzebę ucieczki. W oddaleniu łatwićj
było odzyskać zupełną swobodę, którą postradał, wmawiając
w siełrie, że BpoŁkał pokrewną mu duszg. Powątpiewanie,
kt^e często powraca, jest bezowocną męczarnią. W walce
t^ z sobą samym nie miał pomocy w Odyńcu, który w po-
dobaycli zdarzeniach stawić zawsze po strome płci pięknćj.
— 114 —
Adam, miotany niepokojem, postanowił wybrać się do
Sycylii sam jeden, nie zwierzając się towarzyszowi Bwojemu,
że marzy o Atenach, Konstantynopolu i Jerozolimie. Może
dalby nam klucz do chwilowego usposobienia poety list pi-
sany przezeu do Maryi Szymanowskićj przćd projektowana
wycieczką, lecz go nie posiadamy. Wzmiankuje o nim panna
Helena Szymanowska w swoim dzienniku pod datą S^go
Czerwca: „Mickiewicz pisał z Neapolu, że wyjeżdża do Sy-
cylii." Wiadomo nam tylko, że odpłynął 15-go Maja. Z li-
stu Odyóca do Malewskiego z tego2 samego dnia okazuje
się, że cierpiał na brak wiadomości z kraju: „Niech dę nie
martwi, pisze Odyniec, ani obraża gorzki nieco styl jego lista
do pani Szymanowskiej. Nie wiem, jakie mieliście powody
do tak nadzwyczajnego długiego milczenia, ale wldzifUem,
ile ono chwil, ile dni Adamowi zatruło. Adam nic a mc
nie pisał. Dał mi raz słowo, że jeżeli list twój odbierte,
w parę dni napisze pierwszą pieśń zamierzonego poematu.
List nie przyszedł i poematu nie ma. Mo2e go Sycylia
natchnie." *)
Eorespondencya Polaka z zagranicy do Kossyi , jak
z Rossyi za granicę, jest zawsze niepewna, a wówczas pro-
porcya konfiskowanych lub zatraconych listów była znacznie
większa ni2 dzisiaj. Nąjczęścićj więc obie strony oskarżał;
się bezzasadnie, ale w braku wiadomości niepokój przema-
gal nad rozumowaniem. Sycylia Adama nie natchn^a, zwie-
dził jedynie Palermo i Mesaynę, i nie poddając się pokusie
wędrówki po wschodzie, zawitał 24-go Maja do Neapolu.
Zakątki roskoszne zatoki neapolitańskićj uprzytomniła
poetyczne tradycye przechowane w Eneidzie i groźne sceaj
Cezaryzmu, opowiedziane przez Tacyta. Wśród dziwów na-
tury odzwierciedlają się w błękicie morza szczątki świątyfi
i pałaców, które runęły pod ciężarem wieków i zbrodni Ty-
beryuszów i Neronów. Adam umiał odtwarzać postade tych
') Korespmdenq/a Adama Mtckieimcza t. III. str. 54 — 55.
— 115 —
^razecliwładzcńw świata na ich własnym teatrze dzidania.
Pani Wera Chlnstia stania sig odbywać z nim te pielgrzymki,
nakłonią go więc, nie tracąc czasu, wybrać &i§ morzem
wj^ towarzystwie do przylądku Mizeny. Mickiewicz z Odyii-
cem i rodziną Chlustinów płynął wzdłuż malowniczych wysp
Misidy, Frocidy i lachii, a wylądował w pobliżu tak zwanych
Cento Comere, zwiedził świątynie Wenery, Dyany, Merkurego,
kąpiele Nerona, groty Sybilli, jezioro Fusaro i Avemo ').
Dnia następnego panie Chlustin, potrzebi^ąc wypoczynku,
zostały w Neapolu. Adam z Szymonem Chlustinem, Odyii-
cem i Potockim pojechał do Puzzoli, a po drodze zatrzyni^
się u grobu Wirgiliusza i wszczęła sig rozmowa o Niebuhrze
i jego szkole historycznej ; przytoczono opinią jednego z adep-
tów t^ szkoły, że mniemany griib autora Eneidy, to proste
cottanbarium. „A czy on był na pogrzebie?" spytał Adam*),
Wstrętna mu była erudycya niemiecka, wiecznie szukająca
namacalnych dowodów i za nic uważająca wiekowe podania.
W towarzystwie pani Chlustin i jój córki, jako też kilku
znajomych, zszedł Mickiewicz 27-go Maja do Herkulanum,
a po tym wspaniałym okazie cywilizacyi pogański^, zwiedził
98-go Maja katakumby św. Januarego. 29-go Maja po po-
łudniu odbyła się wyprawa na Wezuwiusz. ') Odyniec sta-
nąwszy na wierzchu był zgrzany, więc Mickiewicz jaj^oby
otulił go swoim płaszczem, którego Jaskrawo-czerwona bar-
wa, odbijająca promienie zachodniego słońca, czyniła go
istotnie podobnym, mówi Odyniec, .do ognistego płaszcza
Eliasza." Ta czerwona podszewka natchn'^ła ma wiersz,
w którym mówi:
I tw6j płaszcz — od którego barw elońce jak [rfomię
Bito bliBkiem, zdał mi się, jak ów plaezcs proraka,
Fnez który du(A od mistrza zszedł w Elizeusza. *}
■) Dodatek pod numeiem IIL
■) litfy X podrói!/ t. IV. atr. 61.
*) Dodatek pod nnmerem III.
•) Lilly z podróiy t IV. str. 69-73.
Adam i Odjoiiec zeszli aż do dna krateru. W jednem
miejscu przez rozpadlinę dochodził ogień, przy którj^ Adam
ukląUszy zapalił cygaro, które Odjrniec odebrał mu i zacho-
wał sobie na pamiątkę. ')
Na Zielone Świątki 30-go Maja Mickiewicz, Odyniec
i rodzina Chlustinów obiadowali u Arcybiskupa Tarentu
z księciem Satriano-Filangieri. Adam dowodził gościom, 2e
Etan rzeczy we Francyi utrzymać się nie może, co trafii^ft
do przekonania gorących Napoleonistów. Po obiedzie zawióit
Fiłangieri Mickiewicza i Odyńca na pokład wojennego ofcrgta
Capri i oprowadził po wojennćj fregacie Cristina. Nastę-
pnego dnia, 31-go Maja u mostu delia Maddalena Adam z Po-
tockim i Cblustinami przyglądał sig powrotowi Neapoliłaii-
czyków z pielgrzymki do okolicznćj Madonny defarco. Wi-
dok dwukołowych Corricoti neapolitańskich, mieszczących po
kilkanaście osób jest do dziś dnia jedną z osobliwości tćj
Btolicy. Nazajutrz 2-go Lipca, książę Fiłangieri oprowadzi
Mickiewicza i Chlustinów po willach Ricciardi i Floridiani.
Zwiedziło tćż całe towarzystwo klasztor Kamedułów z jego
katakumbami i klasztor żcuski Trenlaire.
3-go Czerwca Mickiewicz wybrał się do prześliczna
zatoki Salerny, w niczem nie ustępującój Neapolitańsld^
i do Poestum, tćj europejskii^ Palmiry. Poprzedniego roku
paniom Chlustin zabrakło odwagi koczować pod kolumnami
Eterczącemi w bezludni krainie, ponieważ rozbójnicy tylko
co tam byli zamordowali młode m^żeństwo. Ale towarzy-
stwo Szymona Chlustina, Adama i Odyńca przemogło nad
obawą, wywijaną strasznym tym wypadkiem. Ziyechawszy
w pc^dnic do Avellino, podejmowani byli gościnnie przez
adwokata Baf^a Filidei, do którego Fiłangieri d^ im list
polecający. Nocowali w Salemie. 4-go Czerwca w południe
hyli w Poestum i oglądali świątynie Neptuna i Wenery
z prześlicznem panorama na góry, na morze i na wyspę Ca-
') Ust!/ z podruiy L IV. str. 69— 7a
— 117 —
pri. Za powrotem do Salemy, Adam z Odyńcem i paniami
odbyt jeszcze przechadzkę po ogrodach wśród migocącego
światła latających świętojańskich robaczków. Przez Yietri,
Cava i Nocera dojechawszy do Pompei, raz jeszcze zgrzeli
do tego umarłego miasta, którego mury więc^ przemawiają
■do wyobraźni niź tłum uliczny w Neapolu. Adam lubił du-
mać „nad drogami w Pompei, myśląc o kołach, które mu-
siały w tył i w przód wyjechać, nim tę koleinę wygryzły!"')
Hr. Aleksander Potocki nie doczekał się powrotu Adama.
W obawie, aby poeta nie znalazł się w pieniężnych kłopo-
tacli, oznajmił mu w liście pożegnalnym, że mu otworzył
kredyt u swojego bankiera, tak że Mickiewicz mógł już się
nie troszczyć o opóźnienie przesyłek z kr^u. „Asygnowałem
sto dukatów dla Odyńca za napisane przezeń wiersze w dzień
moich imienin. Odyniec nie mógł wierzyć, żeby to istotnie
było prawdą, mówił Adam." ^) Gdy wysł^ Odyńca do bankiera
po sto dnkatów, pan Edward nieświadomy kredytu, otworzo-
nego przez Potockiego, z niedowierzaniem zgłosił się do
kasyera, który mu sumkę wypłacił. Dopióro za powrotem
z banku, Mickiewicz mu wytłumaczył, jakim sposobem pod-
pis jego nabył podobnego finansowego znaczenia.
Cuda przyrody nie obudziły w Mickiewiczu natchnienia.
PrzeUnmaczył jedynie z Goethego:
Znaaz li ten kraj, zoaaz li o moja mil&f
Tu byłby raj, gdybyś ty ze mną była.
Nie jest to już jęk boleści, jaki mu się wyrwał z piersi
•vr Splagen, żegnając na zawsze Marylę. Wspomnienie An-
kwiczówny nic nie wywołało oprócz . mistrzowski^o naśla-
dowania niemieckiego poety.")
') Korespondencya Adama SUckiemeza Ł I. atr. 106.
') Z opowiadań Mickiewicza Eustachemu Jan uszkie wieżowi
w 1846 r.
') Tłumaczenie to stało Bię wkrCtce tak popularne w Pobce,
jak OTyginal w Niemczech. Po npadku powataoia 1831 r. pn^jadel
— 118 —
Zaspokoiwszy pierwszą ciekawość wspanifJycfa widoków
tego wybrzc2a, Mickiewicz zaczął bywać częstym gośden
n wybitnięjszycti osobistości Neapolu. Żyli jeszcze świadko-
wie krótkotrwałej rzeczypospolit<'j Partenopejskiftj, jenerdft-
wie i mrowie stanu, którzy dobili się sławy pod orłami
francuzkiemi i żałowali upadku odrodziciela Włoch. Mickie-
wicz zbli2ał Bi§ zawsze chgtnie do uczestników epopei Ma-
poleońskićj. Widzieliśmy, że na Zielone Świątki Adam olń*-
dow^ u Arcybiskupa Tarentu z Filangierim. Wstęp do ^ch
znakomitości ułatwili mu Chlustinowie. Poprzednie lato
spędziwszy w Neapolu, zaprzyjaźnili się z przedslawictelaim
świcźominionych czasów i dworów Józefa Napoleona i Joa-
chima Murata. Wymienia ich panna AnasŁazya w dziennika
swoim z 1829 r., zajmujące o nich podając szczegóły. Pod
datą na przykład 18-go Czerwca 1829 r. zapisuje: „Kstąłe
Satriano zaprowadził nas przedwczoraj do hrabiego Ridardi,
byłego ministra sprawiedliwości za panowania Murata. Zna-
leźliśmy u piego jednego z pierwszych poetów włoslitch. Ni-
gdym jeszcze nie spotkała człowieka tak wytrawnego jak
książę Satriano. Jest to syn sławnego Filangieręgo, którego
dzieła tutaj wysoko cenią. Sam bardzo przystojoy, wycho-
wany we Francyi, ma ducha czysto fntncuzkiego. Był jui je-
nerałem w trzydziestym roku życia. Posiada wielkie dolnt
w Sycylii. Książe zaprowadził nns do Arcybiskuoa Tarentu,
który mimo swoich 85-ciu lat, niezmiernie lubi towarzystwo,
wszystkie panie u niego bywają. Ma słabość wielką do ko-
tów, wymaga, aby się z jego faworytami zapoznawano, przy-
taczf^, że w Turcyi mówią : „Chrześcianic psy" a nie mó-
Mickicwioza K. Fi Wodziński, podnJż.njiic po Wtoszech za pupor-
leii] Francuza, pisze w swoim dzienniku: „Znnszli ten km]... Dwie
Angielki, obok kt^rjch zjeidżałem z ^Ve7.uniu^za, patrzały na utaie
jnk na mroga, gdy, mniemany Frnncuz. deklamowałem im z sapa-
łem h; pioanku po polaku, kti^rą (.'•iicilic w Neapolu Dapiaa), ■ Mio-
kiewicz w Neapolu przetłumaczył." (lispwimUnia z wlóczfgi |W
Europie.)
— 119 —
wi%: „Chrześcianie koty." Przyj- sas z rzadką i
ćcią. Utrzymywał on korespondencyą z panią Stael."
Filangieri odznaczył się pod Austeriitz i zntd osobiście
nąjdzielniąjBzych polskich jener^ów. Poezya opromieniająca
niegdyś Paladynów Karola Wielkiego otaczała nie mniejszym
blaskiem towarzyszy broni nowożytnego Cezara. Arcybiskup
Tarentu, Capece Latro, ex-niinister Józefa N'apoleona i Joa-
chima Murata, został gorącym wielbicielem gieniuszu, na
którym pokładał długo nadzieję oswobodzenia i zjednoczenia
swojćj ojczyzny.
Naturalnie, ie panna Anastazya pospieszyła opowiedzieć
swoim wielbicielom w Neapolu o chwale Adama, i że zaraz
go z nimi zapoznała. Czcią dla męczennika na wyspie imę-
t^ Heleny, Adam prędko zaskarbiał sobie względy wiemyi^
t^j tradycyi. Nie jest nam wiadomo, czy z margrabią del
Carretto ') zetknął się poeta w Neapolu lub w Sycylii, z któ-
rśj przyszły ulubieniec Ferdynanda II był rodem. Z trzech
Włochów, któi7ch nazwiska łączą się z pobytem Adama
w Neapolu, dwóch mitdo si§ sprzeniewierzyć sprawie naro-
dowej i stać się katami własnych ziomków.
Dzięki piękności przyrody prawie każda z miejscowości
sąsiednich stolicy godna jest widzenia. Chlustinowie wybrali
się z Adamem 9-go Czerwca do Caserto, gdzie wznosi się
królewska rezydencya budowana na wzór wersalskiego pa-
łacu, tylko z okien widać morze. 15-go Czerwca Mickiewicz
') Filangieri i Del Carretto zniżyli się do roli ślepych oarz^-
dzi Ferdynaiida II. Del Carretto zasłynął z okrucieństwa i Mickie-
wici przypadkowo byl świadkiem grozy, którij samo nazwisko
bylago ministra policyi Biirbona Neapolitańskiego wywoływało od
Alp do Adryatyku. „W podrAfy naszej morBki^j, pi?al Adam 12-go
Lutego 1848 r., minęliśmy się z okrętem, który niósł zbójcę Del
Carretto, znajomego mi jeszcze x czasów pierwszego pobytu we Wło-
szech." (Korespom/enci/a Adama Mickiewicza t. IV, str. 128.) Okrętu,
na którym uciekał Del Carreto przed rewolucyą w INeapolu, nie
przyjęto w ładnym porcie włoskim i znienawidzony margrabia wy-
lądował dopiśro w Marsylii.
— 120 —
z Odyńcem, Jaźwińskim i Niegolewskim puścił się do Sor-
rento, miasteczka na nysokich skałach nad morzem, z do-
mami rozrzuconemi wśród lasów cytrynowych i pomarańczo-
wycb. Adam powrócił przez Casłellamare, miasto zbudowane
nad starożytną stolicą, która czeka pod popiołami, aby j)
odgrzebano, jak Pompeję. Trochę czasu zabrd; poż^j^nalM
wizyty do arcybiskupa Tarentu i innych znajomych. WabSi
jeszcze Adama Pompeja. Cały dzień 18-go Czerwca pofiwi^-
cił, w towarzystwie Szymona Chlustina, pustym j^ ulicom
i gmachom, na obiad zaproszony był do Chlnstinowćj. Zł-
mówił dla panny Anastazyi serenadę pod jćj oknami. Ody-
niec zabrał sig do pakowania. Nazajutrz Adam rozpocz^
dzień od kąpieli morskić). Szymon Chlustin z siostrą pny-
szli pożegnać odjeżdżających i przed południem wyrnsiył
Mickiewicz ku Rzymowi.
Nie byłby zapewne wyrwał się tak prędko z rosko-
sznój okolicy, lecz wypadło mu wcześniej rozstać sig z Nea^
polem niż pierwotnie zamierzał, bo przyjaciel jego StattJer
zapotrzebował obecności jego w wiecznem mieście. Żenił
się on z Rzymianką Klementyną Zerboni i zaprosił Adamt
na świadka.
Mickiewicz stanął w Rzymie 20-go Czerwca wieczorem.
Garczyński, Stattłer i Gajewski czekali na Adama a bramy
miasta. Przyjaciele wynajęli już dla niego mieszkanie na
Bocca di Leone pod numerem 3-cim. Nie wszyscy znajomi
opuścili byli miasto a na wieść o jego przybyciu niektóny
z nich powrócili ze wsi. W liczbie tycłi ostatnich przyje-
ch^a go powitać księżna Zeneida Wołkoóska. Nie ol>e8iło
się bez obiadu u księcia Gagarina i bez kilku wieczordw
u kosmopolitycznćj arystokracyi, którą Ezym co rok tak li-
cznie przyciąga.
Ślub Stattlera odbył się 27-go Czerwca. „W niedzielG
pisze Stattier, kreśląc dla żony opis owych chwil, o godzime
10-t^ z rana, pan Adam z jednćj strony, pan Edward z dra-
gićj, wiedli cię do kościoła: mnie Stefan Garczyński i kozyn
jego Gajewski. O drugi- godzinie był obiad, przy ktdrym
bicia ich serc były ojczysterai, rodzinneiiii dzwonami, co gło-
siły święto nasze !" ') Przy toaście na zdrowie państwa
młodych, Adam improwizował o natchnieniu i celach -sztulii.
29-go Czerwca, w dzień śś. apostołów Piotra i Pawła poeta
oglądać illuminacye kopuły św. Piotra i fajerwerk oa zamku
ćw. Anioła.
Po tem widowisku już tylko dzień jeden poświgcił
Rzymowi i przyjaciołom. 30-go Czerwca objął wzrokiem
z wieży Kapitolu najwspanialsze szczątki starego Ilzymu
■w silnem oświetleniu włoskiego słońca, a wieczorem przy
blasku księżyca podziwiał raz jeszcze Colosseum. Między
jedną a drugą przechadzką był na grobie ks. Parczewskiego.
Obiecał się tego dnia na obiad do ksigżny Wołkoński^.
Wychodząc od ni^ zabiegł na chwilkę do Stattlerów.
Weturyno czekfd na Adama I-go Lipca przed siódmą
na placu del Popolo. Od mieszkania do placu odprowadził
Stefan Garczyński. Poeta, nim wsiadł do powozu, zaszedł
pożegnać z Moaie Pincio kopułę ćw. Pifitra, która : „nakryła
'wszystkie pamiątki włoskie" *) i muzeum watykańskie „to
prawdziwe miasto posągów, zawalone sarkofagami i tynko-
wane inskrypcyami." ')
Droga prowadziła przez kampanią rzymską, gdzie spo-
tyka się jedynie ogromne stada bawołów. Pierwszy nocleg
wypadł w Civila Castellana, poeta i jego towarzysz zwa-
bieni zielonością przyległych miastu wąwozów odpoczywali
sebie na murawie, gdy zostali obsypani mrówkami. Odyniec
przypuszcza, że epizod Telimeny z mrówkami w Farm Tade-
uszu mógł byó reminiscencyą tćj sceny,*) chociaż tego ro-
dzaja przygoda każdemu nieraz w życiu się zdarza. Adam
stanął 2-go Lipca w Terai, w porę, aby przypatrzeć się
') ffspomtuaue starych znajemoiei i
t Zerbomch StałlUr. W Elosaeh Kr. ^33 t.
*) Koreipmulmeya Adama Mkkiemicia t. I. Btr. 53.
•) Ibid.
*) JAsly t podróty t. IV. str. 160.
(iaJAC £■: l-i-i-:;-: =:-i-rv»- :■:■ Nery. Welhig Odrńo. iD^
kirniz ■■.'Tii 7J pr7-ii=i:-:: rozmowT Pr>}im«niste^') mnaił
w:^.; Trjo-:-i-- : ■:■ Pr':z::-e::i=*:T .■£! i o reoryi Pnmionkd*,
rak vrT'e z^iłzizr; z fr:=ż-:Łz«c:; wileńskiemi ezasaim.
>'i.-:r::::^ -W:' i ^j^^ai ■"^ F:lii:n-. ł-cił zai popasał w Suts-
M^ri -i^-:;! \z.zi.i. jizi-; t-iwirał pierwazy klasztor bnei
mr.:'-;-z7:b. zw:-;'izji w \:jł:i. w k':ściele ozdobionym fres-
kar.: f:rrjt':;-i'> : Oijtty. £T>>b święteęo Fnadżzka. W eug-
i-o."*''.-l-:a:h. zif.'i ■-rco n^dycya silniej do serc pizemanu,
cł^r^:-; P';'if 'iziiUIi-^ić oweg>> wie'kieco cndotwórcy, *)
kfir^jio P'-'ż--"J "*' =*"'jic!i prelekcyach podniósł miłość, z jak)
iBij-sLi *> z-łierz^M-h. nazywając ich braciszkami i ^ostrzjo-
kan.i iwemi -■ Wieoz^Tem -l-iro Lipca zajechawszy do Pe-
n:rii. Adam um przenoconat. ciekawości miasta obiegł M
jiT^'l':f i 5-co wyruszył dal-rj. W Ursaglii przekroczył gr»-
nic^ To-kafiaka. Jezioro Trasimeóskie żywo ma przypo-
mniało ojiowiadanie Liwiusza o klęsce Rzymian. W nocy
■stanął u' An^zzo i zeuni^trznie tylko oglądał dom rodzinny
Fł^rrarki. W Incizie »;-co Lip-a wykąpał sie w wodadi
Arno. o T-m-rj «ieiZ'.'ri.-m odkryła mu sie Florencya. Z *
t/T'/', S'in Luigi A>łam z Oclyii>'eni poszli zaraz na teatr
// i.'',mfr''.
I-lor*:Di"ya zairzjTnała Mickiewicza trzy dni. Po dłu-
j.'i'łi ^Mlzinaih 'odzicnnie spędzonych w- Ifizzi i w Pnla:zo Puti,
miły wypnczynek -stanowiła dla niego gawęda z starym kd^
v'\f:m Michałem Ogiiiskim i przysłuchiwanie sig niewyczerpa-
nym anegdotom o powstaniach narodowych i o legionaek.
Fnir-d wyjazdem, upomniał listownie, jak o tem nadmieniliśmy
wyż^j, Leonarda Chodźkę, aby mimowolnie artykułami dzień*
nikar^-kiemi nie narobił wiele szkody i tłumaczył ma, 2e je-
'i r>lon*a Ail&iua Mickiewicza. \Liitra!nra itoieiaHtta t. lY.
. 17..)
') lAteraiiira Slamańika t. IV Btr. 150.
— 123 —
teli się do niego w tój sprawie wcześnie nie odezwał, to
dla tego, że podobne rzeczy listom powierzać nie lubi. ')
W letnićj porze przyjemnićj podróżować we Włoszech
nocą mi dniem. Adam wieczorem 10-go Lipca wyjechał do
Pizzy i stanął na miejscu o 6-tćj z rana. Jeden dzień mu
wystarczył dla obejrzenia skupionych w małćj przestrzeni
Campo Santo, Babtisterium, katedry i, jak zwykle czynią
taryści, zatrzymał się przed pałacem Lanfrancfai, pod oknami
mieszkania, zajmowanego niegdyś przez Byrona, O pobycie
w Fizzie przyjaciel Mickiewicza, Irlandczyk John Leonard,
dyszał od niego następną anegdotę: „W Wejraarze, mówił
Adam, pani Ottilia Goethe powierzyła mi list do pana Ro-
berstona we Włoszech. Zauważałem, że nie było adresu,
ale uspokoiła mię, tłumacząc, że go każdy zna. Daremnie
dopytywałem się wszędzie o niego i zapomniałem listu w mo-
im pugilaresie Haz w Pizzie znalazłem się w katedrze pod-
czas odprawiania Mszy żf^obnćj ; katafalk wznosił się wśród
kościoła, dowiedziano mi, że ktoś leży w katafalku, dowia-
duję sig u zakrystyana, ten mi odpowiada : „Musisz pan to
wiedzie)!." — nCo?" „Że anglik Roberston prosił nas o po-
zwolenie przeleżenia wewnątrz katafalku, aby przekonać sig
jakiego dozna wrażenia." Po ceremonii Mickiewicz podbiegł
bu niemu z listem w ręku, mówiąc : „Nie wiedziałem, że mi
wypadnie list doręczyć nieboszczykowi," Trzeba było widzieć,
z jakim dowcipem Mickiewicz opowiada to zdarzenie.
O wschodzie ^ońca wyruszył 12-go z oberży pod Hu-
zarem do Pietra Santa, gdzie tylko popasał, nocował zaś
w Sarcana. Droga przez Spezie do Sestri di Levante nie
mniój wspaniała jak sławna Riviera di Genova. Z Levanto
wyjechawszy 14-go Lipca przez Chiavari, Rapallo, Ruta, do-
8t^ się wieczorem do Genui.
Jakim sposobem po tój śliczn^ drodze z Pizzy do
Genui, mając przed oczyma cudny krajobraz, przyszło poecie
') Korespondencya Adama MickitnHcza t. I. Btr. I
— 124 ~
wyluć ten wiersz do Matki Polki, tak bolesny, jak los pokt-
luń, które wyrastają dla kata i giną po więzieniach
szubienicy? Może patrz%c na jedno z tych arcydzieł, gdas
tak często mistrze włoscy przedstawiają Boga Rodzicf d^
jąc^ dzieciątku Jezus bawić sl§ krzyżem, zapłakał na mjA
tylu mieczów godzących w serca matek polskich? Sui
zgrozą przejęty, długo wahał się z wypowiedzeniem ^
wrogićj przepowiedni. Pokazawszy ją Odyiicowi, który jt
w Genewie Zygmuntowi powtórzył, nie udzielał jćj nikonn,
aż w Rzymie, w przeddzień uocy listopadowój, znów mnsig
okaite matka Polka i wówczas poeta wypowie światu knri«%
przyszłość narodu, mającego kiedyś być- odkupionym prui
wiarę w potęgę męczeństwa. ')
■} Uóżne i sprzeczne fa świadectwa co do daty wienift B§
Maiki Polki. Odyniec opowiada n- liMiie z Poggibooi 14-go ListM-
pada lt)2!> r., że w teni miasteczku Adam wiersz I>o Maiki Palki m
czytał. „Genezą jego s>i Pamiętniki Ogińskiego i rozmów; s niH
Bamym." {Listy z podróży t. II. atr. 305.) I Paniiętniki Ogiaski^a
i dykteryjki jego nic wspólnego nie mają z rozdzierającą nutą tegi
utworu. Według T. I^nartowicita, słyszał on od Adftma, ie łiyl
uwiadkiem niepokoju Szwajcarów, gdy zabrakło im listów i dxiaiot-
ków z Paryża, nareszcie dowiadują się, że Burboni wypędseni. Adaś
wycliodzi ns spacer, spotyka Kretyna, mówi do siebie: takai W
wolność! i i>owróciwszy, pisze ii'iersz Do Maiki Polki. (Lislff o .Łitmii
Mickienńciu str, "il.) Mickiewicz liT, 28 i 29 Lipca priebywaJ w Uar-
tigny, C^ol de Ralme i Cbamouny wśród góralów, a dopiero w Geot-
wie I-go Sierpnia dowiedział się o wybucha rewolucji paryzkj^
i o ji^j swycięitwie. Kr, Ostrowski zapewnia, te mn Zygmunt En-
eiński w łódce na Lemanic wydeklamowal wiersz Do Matki Palki
(Przedmowa I-go wydania przekładu francuzkiego dziet łlickiewiezŁ
Paryż 1>^1 r.) Na jednym z sztambuchów Ank^riczówny, kupianya
w Grudniu 1830 r., brulion niersza Do Matki Polki nosi zamiast
podpisu, wzmiankę: „Pisałem w drodze do Genui 1S30." (Ewumt
■tr. 70). Kwestya zdawałaby się rozstrzygnięta. Ale 29-go Ijslo-
pada 184T t. Adam Mickienicz w mowie poiegnalnfj tak st; wyra-
ził; „W Rzymie r. 18% Listopada 2T.go piszigc wiersz Do It^U
Polki przeczułem powitanie, które za dni par); wybuchło w Waran-
wie." Podobn^o szczegółu Adam by tak stanowczo nie przytocajt
— 125 -
W Genui, gdzie piętrzą się pałace dawnych dożów
f Szeczypospolitćj, przepełnione arcydziełami sztuki, Mickie-
. wicz bawił cztery dni. Wieczory przepędzał w teatrze
iCarlo Felice. Porfyszawszy dźwięk polskiej mowy, Mirecki,
^dyrektor orkiestry tćj sceny, przedstawił się poecie i nama-
mwi do napisania libretto opery, do której on dorobiłby"
nnzykę. Przypadkiem w tym samym łiotelu co Mickiewicz
■ stanął August Goethe, który podróżował po Włoszech z Ecker-
■mannem. „Byliśmy przy śniadaniu, pisze on do ojca 16-go
. Lipca ISiiO r., aż służący mcłduje dwóch Polaków. Kogóż?
■ Mickiewicza i Odyuca. Jaka radość z obu stron! Bezładnie
■ przypominaliśmy sobie strzelanie do ptaka, Dayida i We-
bichta. W tem wchodzi Stirling i Mickiewicz wywiązał się
się z polecenia, z którem się od tak dawna nosił, składając
mu nkłony pani Ottilit. Gawędziliśmy przyjemnie przez
godzinę.^"') August Goethe pisze zaś 17-go Lipca: „Obia-
dowali u mnie Polacy. Nie mało wymieniono zajmujących
sądów. Urządziłem wycieczkę morską. Zwiedziliśmy naj-
przód fregatę amerykaiiską. Wszystko nam pokazano; po-
tem pływaliśmy sobie jeszcze z godzinę po morzu. Dzień
zapadł i powrócihśmy. Polacy projektowali wyruszyć do-
pićro w poniedziałek. Ale o 11 -tćj w nocy przyszli poże-
bespodstawcie. W Gmdniu zapewne darował Ankwiczdwnie wieraz
natchnioDj mu w Lipca, lecz któremu oatatdczDy kształt nadał do-
piero w laatopadzie. Są Ło wszakże tylko przypuszczenia i ntkt dziś
iii« moi* nsoDąć wątpliwotei. W Pa>m(litffeu Emigracyi, y-yA. przez
H. Podczaszyósluego, w nomeTze I-go Lipca 1332 r. wiersz Do Matki
Fvlld ogłoszony z datą: w Listopadzie 1831 r. niewątplitrie mylną.
'} „Wir (AngUBt v. Q. und Ek^ermana) waren beim Fruh*
Btilck, da meldete der Cameriere zwei Polen. Wer war es? Mic-
kiewicz und Odyniec I Welohe Freude Ton beiden Sełt«n: Erinne-
mnKen an dos YogelsobiesBen, Dańd, Webioht, allaa ging durch-
einaader; da tr«t Stirling dn und Mickiewicz richtete den lang
bawałuten Gruas Ton Ottilien aua. Angenełune Unterhaltnng eine
Etnnde lang."
— 126 —
goać Big. Jadą do Szwajcarjri." ') Paa August opowiednał
Odyucowi, te Ojciec jego mawiał o Adamie: „To mlodzie-
niec, który zapowiada wielkiego człowieka ;" *) pił tć2 iet
zdrowie tcm częściej, te miał słabostkę do kielicha. Ciale
się rozstali po tak miłycłi i długich pogadankach o Wy-
marzę i o gientalnym starcu, około którego obracało af
całe wejmarskie towarzystwo. Nazajutrz puścił sig Wckie-
wicz z Odyiicem w dalaz% podróż.
Po popasie w Ronco, Adtim zajechtd na noc do Nori
i zwiedził pole bitwy, skropione tak obficie krwi^ polską
legionistów, którzy pod jenerałem Joubert do śmierci wal-
czyli przeciw hordom Suwarowa. W Pavii przenocowawaty
Id-go, Adam 20-go Lipca wjechał do Medyolanu.
Jak Augusta Goethego w Genui, tak znów w Medyo-
lanie Adam spotkał Szymona Chlustina, który z rodziną od
dwóch dni bawił w stolicy Lombardy!, w przejezdne do
Szwajcaryi, Pierwszy dzień pochłonęło zwiedzanie w jefo
towarzystwie muzeów i kościołów. Drugiego dnia Włoch
Sogni, któremu Stattler polecił był Adama i OdyAca, zgłosi
się do nich i oprowadzał po pracowniach znakomitych modj-
') „Mittag waren die Polcn bel mir ku Tisch. Es g»b man-
cho gtite T'nt«rlialtiiiig. Ich hattc eine Wasserpartic arrangirt. Wit
fuhren itucrst an dic AmeiikaniBehR Fregatte, maa zeigl« uiu Alin
— dano fulircn wir nocli eine Htiindo in das Meer; ea wurde dos-
kel und wir kehrteu zurfick. Die Poieu hatten geglaubt, tnt ib»
tag zu gelien, und kamon aber ooch die Nacht '/i 12 am AbHłiM
zu oehmeD. Sic gehen in dic l^chweiz."
'j .,C'est nn jeune horame qui promet d'^tra (jrand." {Litll
X jiodróty t. IV. str. IbS.) Odyniec opowiada, że August Ooette
dowicdziawiizy aiq z tablicy boteloui^j, źe Mickiewicz i jego towai^M
mieszkają w tym i<amyin hotelu, otworzył drzwi z impetem i wpadł,
nie wezcdi; ie 17-gu Adam Ooethego częstował wiecsorcm lodami
i herbatą, i z nim do Il'tr'j przebył; te I8-go, po poi^gnalnem śnią-
daniu , August Goetbe odprowadził ich ai do bramy mianta. Liitf
Augusta Cioethego Die poewftlajit przyji^ć za dokładne wssyatkie te
szczegóły. August Goethe umart w ciągu tć) podróży w Rsymis
2S-go Listopada i zwłoki jego zluionc w piramidzie Ceetiusa.
— 127 —
olaóskich artystów, a na obiad zaprosił ich do siebie z po-
etami TommaGo Grossi i Tommaso Torti. Zamierzał nawet
zawieźć Adama na wieś do Manzoniego, lecz tylko Odyniec
óal sig namówić, a Mickiewicz wolał 22'go Lipca z odje2-
dżającymi ChlustiDami czas spędzić. Niedługo po nich, bo
84-go Lipca, dyliżansem Adam wyruszył do Sesto Calende,
gdzie wsiadł na parowy statek, a po przystankach w Isola
Bella i Isola Mądre, nocował w Fariolo.
Tam zaczynia sig przeprawa piesza przez Alpy. Wszakże
w Yogogna Adam i Odyniec wsiedli do szarabanu i tak
drogę odbyli a2 do Iselle. Noc ich zaskoczyła we wsi Sitn-
plOD. Następnego dnia, t.j. S6-go Lipca, Adam doszedł do
szczytu góry i zacz^ spuszczać się ku Szwąjcaryi, o 7-mćj
wieczorem w Brteg wsiadł do dyliżansu i po całonocnćj je-
ździe ujrzał się nad rankiem 27-go w Sionie, a o południa
fitanął w Martign;. Z Martigny robił wycieczki do kaskady
Pusvache i w temże miasteczku nocował. 28-go Lipca ezę-
icią pieszo, częścią na mułach, Mickiewicz przebył Col de
Balme i dostał się do Ghamouny. Z Chamouny 29-go wdra-
■ptH się na górę Flćg^re, z którćj szczytu Mont-Blanc od-
krywa się w cf^ćj swćj okazałości. 30-go poeta zwiedził
morze lodów, U podnóża ogrodu, tak nazywają małą oazę
roślinności wśród tycb lodów, Odyniec, bojąc się zawrotu
0owy, został w tyle. Nadeszli pasterze alp^scy, z którymi
się nakoniec wybrał, ale i siebie i Adama nie mało nabawił
trwogi, dla te^o to Mickiewicz za powrotem na bezpieczną
powierzchnią, wpisf^ do dzienniczka towarzysza te słowa:
„Bogu cbWE^l 2e już z powrotem z Jardin na Montanvers .'^
Po obiedzie w MontanYers, Adam i Odyniec przenocowawszy
w Chamouny, wyruszyli 31-go Lipca do Genewy, gdzie sta-
nęli o piąt^ po południu, płace Molard.
W Genewie Chlustinowie oczekiwali Adama z wiado-
mością o wielkich wypadkach, zaszłych podczas jego alpej-
skich peregrynacyi. nMy, powiada Odyniec, nie czytając
wcale żadnych gazet po drodze, nie wiedzieliśmy tćż nic
o Bo2ym świecie, co się na nim tymczasem stało. Dopiero,
- 128 —
gdy wysiadłszy z kuryerskićj bićdy, weszliśmy na próg donra
państwa Chlustinów, panna Anastazya, spostrzegtezy Adami,
zamiast witać go, jakby się mote spodziewa, porwda ze
stołu arkusz jakiejś francuzki^j gazety i rozłożywszy go
oburącz, przyklękła przed nim, wołając: „Cliwała proroko-
wi!" ') W ten sposób dowiedzieliśmy się po raz pieńmy
o tern, co się stało w Paryżu w ostatnich dniach Lipca."
Runął tron francuzkich Burbonów. Rządy wszędzie przejęte
były trwogą, a narody nadzieją. Sprawdziła się przepowie-
dnia Adama, że Burbonów niechybnie zmiecie gniew lądowy.
Cała Genewa zajęta była wypadkami paryzkiemL W liście
do Szymona Chłustina, który wybrał się był w góry, Adam
żartował z rozgorączkowania cliłodnych zwykle Szwajcarów.
„Możesz sobie wyobrazić, pisał on do niego, agitacye Ge-
newczyków przy każdym kuryerze. Biegają, pytają, krzyczą,
spierają się z takim zapałem, że podnieśli temperaturę do
29-ciu stopni gorąca. Odwiedzając Genewczyka, widzi^em
stróża domu, który leżąc w koszuli na podłodze, chn4HJ
przy szmerze nowin politycznych, czytanych głośno prza
kucharkę w szóstym dodatku do Dziennika Genewskiego.*)'^
U Genewczyków ciekawość tylko była podnieconą, dmiesme
się więc wydawała burza ta w szklance wody, ale każdego
Polaka głębiej zastanawiało to przebudzenie nagłe Ynncjl
Jakież przeczucia łączyły się u Adama z niedowiar-
stwem w trw^ość Restauracyi? Czy będąc w wieku, w któ-
rym przyszłość przedstawia się człowiekowi łatwo w pi^
knych barwach, oddawał się złotym nadziejom z powodu Ł^
ważnego naruszenia kłamliwego europejskiego porządku?
Czy on, który w ośmnaście lat potem witać będzie z unie-
sieniem upadek innego tronu we Francyi, zaśpiewa hymn
radości ? Czy w walącym się jednym filarze gmacha świC'
tego przymierza ujrzy znak, że więzienne sklepienie qjan-
') „Gloire au proph&te." (Listi/ z podróly t IV. atr.
') Korespontieiici/a Adama Mickiemcia t. IIL *tT. 297.
— 129 —
mion^j Polski wkrótce runie? Przeciwnie, Adam od pier-
wszej chwili, chociaż cieszył sig z upadku alianta, Rossyi
i z tryumfu wolności, Die dowierzał, aby rewolucya lipcowa
miała być prologiem rychłego wyzwolenia świata. Przygnę-
biony Dajsmutniejszemi myślami, trawi je w sobie. A gdy
mu się odsłoni widnokrąg Polski, zamiast pieśni zwyciczkićj,
wzniesie hymn męczeństwa.
W najlepszych znalazł się warunkach, żeby poznać do-
kładnie drobną rzeczpospolitą Genewską. Genewa szczyciła
sig wówczas osobistościauii europejskiej chwały. A tych
uczonych wyrocznią była panna Auastazya. Boostetten, Cau-
dolle, Sismondi przyjęli Mickiewicza jak Byrona polskiego
i dawno oczekiwanego gościa. Zastał też w Genewie do-
brych znajomych z Rzymu: De Luc i Duby. Poznał bliżej
z Anglików p, Henryka Reeve ') a z Polaków hr. Augusta
Zamoyskiego. Odyniec, który w salonie jenerała Wincentego
Krasińskiego tyle kopii skruszył z klassykami, przedstawił
Adamowi jego syna Zygmunta, bawiącego wówczas w Gene-
wie z swoim mentorem Jakubowskim. Zygmunt w liście
pod datą 11-go Sierpnia tak ojcu opisuje pierwsze spotkanie
sig z Adamem : nWidzialem się z Odyńcem, który mnie pre-
zentował Mickiewiczowi, który bardzo grzecznie mnie przy-
jął. Ale jest bardzo blady i slaby. Średniego wzrostu, wy-
chudłej twarzy, ale pięknych, spokojnych, melancholijnych
rysów, Mickiewicz jest zinmy, ponury, wygląda na rozsą-
dnego bardzo człowieka. Ja myślałem, 2e wcale przeciwnie.
Dziwne czasem robimy sobie o ludziach wyobrażenie, które
apada za ich poznaniem.*' Widocznie Zygmunt wywiózł był
z Warszawy pewne uprzedzenia, które znikły przy pierwszem
zetknięciu się z Adamem, ale dziewiętnastoletni młodzieniec
nie prędkoby doszedł do poufalszych stosunków z Mickiewi-
czem, gdyby nie szczęśliwa okoliczność wspólnćj kilkodnio-
wćj wycieczki, którą sam wdzięcznie w Ustach do ojca opi-
sał. Zygmunt z Jakubowskim a Mickiewicz z Odyńcem
') P. Beere jest dzisiaj sekretarzem królonćj Wiktoryi.
i^M( AUimt IHeUmiaa. Tom II. 9
— 130 —
mieli odbyć różuemi drogami tę samą podróż, ^.ale, pisze
Krasiński 14-go Augusta, jak si^ to najczęściej po polska
dzieje, rzeczy już w ostatniej cliwili się rozstrzygają. Wła-
dnie przed ruzłiiCKuiiiem się, ułożyliśmy razem jechać, do
czego iiajwiccij przyczyniły się iialc};ania Odyńca. Własu
moja chęć także nie inalo, bo pragiiijtcm bardzo poznać Mi-
ckiewicza bliż(''j, a teraz kiedym go poznał, prawdziwie na- ',
zywaiii szczęśliwą tę godzinę, w której na statku parowym ■
zdecydowaliśmy, że razem i)oje(lzicmy. Tego dnia nocowa-
liśmy w Moiitreux, iiajiii^kniejszój wiosce Szwajcaryi, nad
brzegiem Lemami, naprzeciwko skal Meillerie, blizko Chilioń- .
skiegu zamku.'* Krasiit-^kicgn i^tyl ju2 często zapowia<U
aiitDra .\t'fbo.i/^irj Komrfhji. Ślicznie ojiisiije 15-go Augusta ,
panoramę z wierzchołka góry, zwanój f)tnt de Jamratt: „całe
jezioro błękitne, cale niebo błękitne, wieniec gór w około, ,
lekkie żagle na jeziorze, srebrne chmury na niebie i ptze- [
strzeń ogromna, u^niiecliająca się, ciągnąca się aż do pasma
gór .liira, które zdawało się być zagrodą między ziemia
a widnokręgiem:" dalej opowiada, że kiedy zabrakło pię-
knycłi widoków, to pritypominali sobie z Oilyńcem „warszaw-
skie dysputy z Ku/niiaueni, Osińskini i obiady, na których
tak żwawe bywały kłótnie." Jeżeli się Adam tym reminis-
ceneyom przysłuchiwał, mui-ialy one wywoływać częsty
uśmiech na jego n^laeli. rrzeiiocowali w Cłititeau il'Oei
„wiosce do.ść iiędzm'') pomiędzy dwiema skałami." 16-go
■Sierpnia deszcz zaczął [ladać, a „w górach, jiisze Zygmunt,
piękny wiilok wydarty oczom naszym pr/.oz mgłę w smutek
wprawia, tak jak lica pięknej kubiety welonem zakryte. Ale
rozprawy z Odyńcum, kontemplowanie Mickiewicza, bo mało
bardzo, prawie nic w pierwszych dniach nie mówił, skracały
mi nudy niepogodnego dnia.'- Nicjiogoda i 17-go Sierpnia
trwała, w Thun wieczorem pocieszyło podróżnych jawienie
się tęczy przy zachodzie słońca. „Na czarnem tle clunur,
pisze Zygmunt, opierała się dwoma końcami na dwóch ska-
łach, jakl)y ntost przez powietrze anielską ręką zarzucony."
Z Thun 16 Sierpnia Adam przeiiłymjwszy jezioro, pojechał
— 131 —
z drugiego brzegu do Interiaken, miasto przepcłaione było
ADglikami. „Dobrze i trafnie, pisze Krasiński, to Mickiewicz
porównywa do dawnych wypraw krzyżowych; tylko z tą ró-
tmcą, że tam byl cel religijny, tu Światowy: tam bronili
pancerz i kopia, tu gwinee i franki." Dla słoty wypadło
cale po południe przesiedzieć w Interiaken. 20-go Sierpnia
przez jezioro Brienz wybrał się Adam na zwiedzenie kas-
kady Giessbach. „Poszliśmy na sam wierzch, pisze Krasiń-
ski, i pamii^tam, że z powodu tęczy, która zależy jedynie
od położenia oka patrzącego, bardzo pięknie rai mówił
o .świecie, jakimby się wydał, gdyby w nim człowieka nie
było." Za powrotem do Interiaken, trzej podróżni wybrali
się na dolinę Lauterbruunen. Jungfrau zachwyciła Zy-
gmunta bardzićj, niż Mont Blanc, tak, że podług słów jego,
moźnaby się w ni^ kochać. „Kibić ma cieńszij nierównie,
śniegi jej srebrnicjsze, czoło bardzićj zaokrąglone, wszystkie
kształty bardziój kobiece, dziewicze." 21-go Sierpnia, po
zwiedzeniu dalszćj części Lauterbrunna, Krasiński notuje, że
„Mickiewicz nieco się ożywił i z nami lepićj zapoznał. O!
jakże fałszywe sędy były o nim w Warszawie! KozlegiiJ
on jest nauki, umie po polsku, po francuzku, po włosku, po
niemiecku, po angielsku, po łacinie i po grecku. Doskonale
zna pohtykę europejską, liistoryą, lilozofią, matematykę, che-
mią i fizykę. W literaturze nikt może w Polsce tyle nie
ma znajomości. Słysząc go mówiącym, zdaje się, że każdą
książkę czyt^. Sądy ma bardzo rozsądne, poważne o rze-
czach. Smutny zwyczajnie i zamyślony ; nieszczęścia, już
mu zmarszczki na trzydziestoletnieui czole wyryły. Zawsze
spokojny, cichy, ale znać we wzroku, że rzucona iskra zapali
śpiący płomień w piersiach. Wydał mi sig być ideałem
człowieka uczonego i gieniuszu pełnego."
Jak przyjął tę apologią Mickiewicza jenerał Krasiński
i czy na swoich obiadach wspomniał klassykom o zachwy-
tach syna? Wyjechawszy 22-go Sierpnia z Lauterbrunnen, '
przebył Adam Alpy Wengeru wśród gęstej mgły, za to w do-
linie Grindelwald zabłysło im słońce. 23-go Sierpnia odpo-
— 132 —
czywali trz^j turyści w dolinie Obcrhasli. 25'go, wyszedhzf
z Mciringcn wjechali w okolicę Grimsel, 26-go Sierpnia wiln-
pali się na wierzchołek furki i doszli do Aniicrniat, gdzie
się kończy Obcriand. Nic omieszkali zwiedzić stawny most
Djabła. Następnego dnia pojechali powozem do Altorfa,
a ztatntąd płynąc jeziorem Czterech Kantonów, wylądowid
w Brunnen. Ztąd 28-go Sierpnia udali się na wienEcholek
Bigi. 30-go Sierpnia o czwarttg z rana podziwiali wschód
słońca. „Słońce jeszcze nic ukazało się, pisze Krasiński,
ale złote chmury u Wschodu czekały na pana. Uyliśmy nad
chmurami, a chmury wydawały się powierzchnią zbitą ze
ćnicgu i lodu. Lecz kiedy weszło słońce, ta powierzchnii
rozrywać się zaczęła i przez otwory w mi-j, coraz hardzi^'
się rozsuwające, to przebijał błękit jakiego jeziora, to zie-
loność jakiej łi^ki lub lasu. Wreszcie, kiedy mgła zupnie
się rozsypała, ujrzeliśmy krainę w około szeroką, rozmaita
daleką: czternaście jezior, gór tysiące i Włochy i Niemej
w oddali 1" Przez jezioro Czterech Kantonów, Adam, Zyg-
mund i Odyniec dostali się do Ijucerny. Wyjechawsir
z tego miasta 31-go Sierpnia stanęli I-go Września w Ber-
nie, a nazajutrz nic zatrzymując się ju2, powrócili pTza
Lozannę do Genewy, „W Lozannie, opowiadał Adam, spot-
kaliśmy Szemiotową z domu Kowalską i panią Sidorowiczową
z domu Maciewiczówną, Pierwsza pragnęła bardzo umrzef
we Włoszech. Dla czego? Otóż, że moieby późnij paa
Odyniec jakiś wierszyk napisał."') „Ogółem, pisze Krasiński,
podrói ta przyjemną mnie była, a towarzystwo Mickiewicza
niezmiernie pożyteczne. Nauczyłem się od oiego zimniej,
piękniej, bezstronniej rzeczy tego świata uważać i wielu
przesądów, uprzedzeń i fałszywych wyobrażeń się pozbyłem
i niezawodnie to wpływ będzie miało na dalsze mtye życie,
wpływ dobry i szlachetny,"*)
■) z rozmowy Adama siiisanćj przez Eaatachcgo Jftnu»kłS-
wieik w 184(1 r.
*) W p<3ŻDiejsEym liście z 2J PiiździcrDika, Zygmunt jeeccift
— 133 —
4-go Września, zawinąwszy do Genewy, Mickiewicz za-
raz udał się dci Chlustinów. Dowiedzia.ł się, że Ankwiczo-
wie przybyli do Genewy w kilka godzin po jego wyruszenia
w góry. Zaszła była u Chlustinów zmiana, która odebrała
Adamowi dawną swobodę w obcowaniu z panną Anastazyą.
Byłaby teraz stokroć wolała, ieby sig nie sprawdziła przepo-
wiednia Adama co do Burbonów. Znalazł ją zaręczoną
z lir, Adolfem de Circourt, dawnym sekretarzem ksigcia Po-
lignac, wypłoszonym przez rewolucyą z Paryża, Nadawało
mu to w oczach panny Anastazyi pewien urok prześladowa-
nego losem rycerza i wiernego nieszczęśliwej sprawie sługi.
Circourt był to człowiek niesłychaną obdarzony pamięcią,
lodowatej duszy i rzadkiej gadatliwości. Panienkę bardziej
inteligentną niż uczuciową olśnił encyklopedyczną swoją
-wiedzą. Może póżnićj dotkliwie dal się jćj uczuć brak
wszelkiego ciepła w tćj chodzącćj i paplącćj bibliotece,
ale wówczas zdawało się jćj, że odkryła drugiego Hca z Mi-
randoli. Adamowi nieznośna była wszechwiedza tego feno-
malnego człowieka, któremu przedmiot rozmowy był rzeczą
pisze do ojca o Mickiewiczu: „Ozi;sto go widywałem. Bosmowy
z nim ffliane oświeciły mnie w wielu względach co do literatur;
i filozofii. Niech ojciec wierzy, ie to nie stronność, ale prawda, co
powiadam. Jest to człowiek zupełnie nu rćwni z europejską cywt-
lizacyą, umiejący dziwnie dobrze godzić realność such^ życia z uaj-
wznioślejazemi pomysłami poezyi i filozofii idealn^ i mający naj-
czystsze zamiary i chęci; a razem obszernego umysłu, sięgającego
do wszystkich nauk i sztuk; wybornego sądu o rzeczach politycz-
nych i Bcyentyficznych; rozsądku niezachwianego w rzeczach co-
dziennych, spokojnego, cichego charakteru, widać, że przeszedł prtei
szkolę nieszczera. Zupełnie mi wyperswadował, że smutność jest
głupstwem, tak w działaniu, jak w mowach, jak wpisaniu; ie pra-
wda i prawda tylko może być piękną i ponętną w naszym wieku,
śe wszystkie ozdóbki, kwiatki stylu są niczem, kiedy myśli nie ma;
że wszystko na t^j mySli polega, i źe chcąe być czemś teraz, trzeba
ticzyć siq i uczyć i uczyć, i prawdy wszędzie szukać, nie dając się
nhidzić przez błyskotki, które kwiecą przez czoa jakiś, jak robaczki
na trawie w maja, a potom gasną na wieki. Spotkanie się z nim
wiele mi dohra przyniosło."
— 134 —
obojętną, byleby mógł o każdt^j poruszonej kwestyi przyto-
czyć obszerne, dokładne, lecz bezbarwne objaśnienia. Nie
wypadało się bardzo cieszyć z rewolucyi lipcowej przed je-
dn% z j^'j ofiar. Mimo caltj dobn') woli i nadzwyczajnego
taktu panny Anastazy!, stosunek z niii z przyjacielskiej
stat się czysto konwencyonalriyni i byłby sig zerwał zupełniej
gdyby nie cześć niczacłiwiana Adama dla ji''j matki.
Po CbliisŁinacb pierwsza wizyta Adama była do As-
kwiczów. Sam fakt, że wiedząc o ich blizkiem przybydn
lio Genewy, wybrał się w podrót pu Oberlandzie świadoj
o zmienionej temperaturze w stosunku Adania z tą rodzina
Ankwiczowic opowiadali o swoich trwogacli podczas doi li-
pcowych w Panżu i oznajmili, że na zimę pojadą do Rzymn.
Zaczgli przyjmować u siebie całą kolonią polską, Adam by-
wał u nich częstym gościem.
Po kilkudniowej słocio powróciła pogoda i Adam w to-
warzystwie to Ankwiczów, to Clilustinów odbywał wycieczki
za miasto. CłilusŁinowie znajomych swoich zaprosiU u
śniadanie pod namiotem, w dolinie Arwy, przy ujściu ttj
rzeki do Rodanu. Z Ankwiczem wdrapał sig Adam na gdr;
Salćve 30-go Września. Dzień przed tern Ankwiczowie d»-
wali pożegnalny wieczór, na którym, między innymi gośćmi,
znajdowali się kasztelan Ostrowski i znujomy Mickiewicu
z Petersburga, liomuald Hubę.
Adam lubiał szybować łódką po Lemanie, w czem nn
dogadzał zapał do jeziornej żeglugi Zygmunta Krasińsbieg*
i młodego jego przyjaciela, poety angielskiego, Henryki
Reeve, Ten ostatni tak opisuje swoje z Mickiewiczem sto-
sunki;') „Bardzo się zaprzyj a/uiłem w latach 1829 i lB3ł
1) P. Keeve, uileinlajuc mi powyższych Bzcaagółńw, piaal d»
mDie 13-go f*tytznia 188!i r.: „Ha<l jestem dow-jediieć się, te pratn-
jeiz n&d tynotein twojego Ojce,, intercsujiicym pod tyla wzgl^kini.
Poaylam Panu notatkę o Htosuiikach, które mi»łem sasit^yt i racsf*
ćcie zawiązać z nim przed szeŃćdzieaięciu Inty! Zostały mi om
drogie, liczyłem ledwie lat siedin naście, gdym w 1830 r. pnethi-
- 135 —
w Genewie z hr. Zygmuntem Krasińskim i z hr. Augustem
Zamoyskim i z innymi Polakami tam- przebywającymi. Pan
Mickiewicz zjawił się w tem mieście w 1830 r. z przyjacie-
lem swoim Odyńcem i spędzili tam parę miesięcy. Miałem
wówczas przyjemność ich poznać. Przepędziliśmy dużo czasu
razem na wycieczkach po górach, na przechadzkach po je-
ziorze czółnem i na pogadankach. Pan Mickiewicz nazywał
mię admirałem, ponieważ posiadałem najlepszą łódź i wozi-
łem go czasem po jeziorze. Pamiętam, że jednego wieczora
Krasiński chciał puścić fajerwerk ua Lemanie. Race nagro-
madzone w jego czółnie zapaliły się i wystrzeliły między
nogami jego przyjaciół. Na szczęście Mickiewicz znajdował
się w moj^j łódce poza obrębem ognia. Zachowałem ser-
deczne wspomnienie poważnych, nieco smutnych rozmów
Mickiewicza i okazanój mi przezeń życzliwości, chociaż by-
łem wówczas mlodziuchny. Z tćj tćż epoki datuje gorące
moje współczucie dla Polski i ten był zarodek moich później-
szych stosunków z księciem Adamem Czartoryskim, z Niem-
cewiczem i z rodziną Zamoyskich."
Ankwiczowie wyjechali 5-go Października. Adam da-
rował pannie Henryecie kryształową pieczątkę, a gdy zapy-
tała, co na nićj wyryć, odpowiedział: „Oko Opatrzności
z godłem „Zdajmy wszystko na Pana."')
Zbliżała się godzina rozstania z Odyńcem. Jeżeli sam
sobie tego 2yczył Adam, to nie mógł w podobnej chwili nie
Tohczyt Farysa. Dziii nie wywiązałbym sic tak dobrze z I«go zaila-
Dia. Przetłumaczyłem Farysa z przekładu francuzkiego *) , z egzem-
plarza, }łxAtj dotąd posiadam. Pracę moje ogłoBiłem w jednym
prz^łądzie aogielakim w 1833 czy ]83:i r. i przedrukowałem w ma-
łym tomiku moich poezyi, wydanym u Murraya, w lts4L'.''
') Listy z podióiy t. IV, str. 376.
*) Xowk ta o pTHkłidilF rrancuiklm far,sa aamego Mtckliwifu (rtr. 67 ćiieli
Xnr«d Wattatrri, rteil AMon^st Urc dn inD(l.'B de Lilhuanle eC dc PnuH. Ir Fani:
BoatuHt ds Crimte Indnltł du polanils par M. M. Fclii Miubowski rt li. Folgenis
Futa U30J
— 136 —
być nieczułym Da szczery żal Odyńca. Nikt zresztą do t^
stopnia sobie nie wystarcza, aby czasem nie zapragnąć to-
warzysza. ^Ja znowu, pisał Adam do Aleksandra Chodiki,
w wilią swego wyjazdu, samotny jak kij na świecie.')" Di-
rował mu zapewne na jego proźbg płaszcz hiszpański spra-
wiony w Odessie do podróży Krymskićj. ") „Jutro o południu,
pisze Odyniec w jednym ocalonym dzienniczku podróży, Adam
już wyjeżdża. Idg ostatni raz pakować rzeczy Adama. Smu-
tne zatrudnieniu." Dalćj zaś: „10-go godzina Srano. Jezus,
Jezus! jak mi smutno! Ani snu w nocy, ani cłiwili spokoj-
nej. O południu wyjedzie. Boże, mój Boże I Cóż jest szczę-
ście ludzkie, co tak prędko przemija! W każdem rozstanin
się uczymy się niejako umierać. On mnie chce pocieszyć;
gada mi o Litwie, o i^^osi, że do nas kiedyS przyjedzie.
Jakby on sam mógł wiedzieć co będzie." Potem ręką Mi-
ckiewicza wpisano: „Genewa 10-go Października. Do wi-
dzenia się w Litwie. Adam." Pod tem zaś ręką Odyńca;
„Pojechał! nic tu pisać, com cierpiał. O niech^ go Bóg
zdrowo i szczęśliwie prowadzi! Kocham go wigcćj niż kiedy.
I on płakał." *) Obecny ttj scenie Zygmunt łzy w oka
Adama nic dostrzegł, bo tak tę chwilę opisuje ojcu w liście
z 22-go Października: „Piawdziwie było smutnem i rozcza-
łającem widzieć, kiedy się żegnał z Odyńcem. Myśl, te
może już nigdy się nie zobaczą rzucała barwg boleści na tą
chwilę. Ściskali sif długo. Odyniec ze łzami w oczach,
Mickiewicz ze stalszą postawa, ale z twarzą, na któr^ znać
było najgłębszy smutek. Tak się rozjechali i Odyniec żalo-
wi^ go jak kochanki "
W miesiąc potem, w Listopadzie, pisze Adam do
Odyńca , przez hr. Franciszka Mycielskiego : „Wraci^em
') Korespoiufenaja Ailaiiia Mickiewieta t. I. atr. 75,
■) Lisly z pndróiij t. IV. str. H7'2.
•) Diiemiiezek podruiy Antoniego Eduarda 'idyrica wyd. przei
A. Pługa na iitr. 2C6— 2>3T trzeciego rocznika Pamiętnika Towanystipa
Uteraekiego bniatia Adama Mickim'icza wo Lwowie 1889 r.
— 137 —
przez Simplon, smutno mi było w tjch miejscach i pokojach
stawać, gdzieśmy niegdyź chichotne, wesołe miewali noclegi,
bo niezawodnie ta podróż była ze wszystkich najprzyjem-
niejsza.'^ ') Jeśli Odyniec nie zajmował w sercu Adama ta-
kiego miejsca, jak Zan, Czeczot, Jeżowski, Malewski, Do-
meyko, to jednak niewątpliwie był mu bardzo miły i dawał
mu dowody szczerego przywiązania.
W drodze do Kzymu zatrzymał się Mickiewicz w Mc-
dyolaoie, gdzie zastał Ankwiczów. Nie mile go „dotknęło"^)
co u nich widzie. Panna chorowała. „Nieopatrzni rodzice,
pisał do Odyćca, jeden dziwną, oziębłością, druga zbytnią
troskliwością zapewne ją domęczą." *) Raziły go nie same
dziwactwa rodziców, coraz widoczniój znikały ułudy, jeśli
były jakie i względem panny, musiała nastąpić stanowcza
zmiana w ich stosunku. Ułatwił mu to Ankwicz, zabierając
rodzinę swoją do Como, a późniój do Oleggio. Adam wy-
jech^ z Medyolanu, nie czekając powrotu Ankwiczów, a do
Odyńca napisał: „Opuściłem Medyolan chory i zgryziony.
Ale trzeba Big godzić z przeznaczeniem. Afon parli esl
pris." *) Nie jest to głos rozpaczy zawiedzionego kochanka.
Zdaje się, 2e i panna Henryetta nie myślała walczyć z prze>
znaczeniem. Uproszony przez Ankwiczów, żeby wyszukał
<lla nich mieszkanie, Mickiewicz zaszedł do domu poprzednio
przez nich zfymowanego i donosi im, że dawny gospodarz
oczekiye ich z radością: „Cudzoziemców bardzo mało w Rzy-
mie i domy stoją pustkami.'"') Ankwiczowie zjawili się
■w ostatnich dniach Listopada. Adam na P'ia Mercede za-
chodzi, ale ja2 spotykali się na powszednim grancie znajo-
mości salonów^.
') Korespondeneyti Aitania Miekiemcza t. I. etr. TO.
•) Ibid. t. IV. Btr. 113.
*t Ibid. Btr. 114.
*) Ibid.
■) Ibid. t. II. Btr. 150.
— 138 —
Vła:ŚDie w chwili, ^ilj się ten stosunek ulatniał, wieść
n nim doleciała do Litwy. Maryla niepomna, że nie Mickie-
wiczowi, ale jej zabrakło stałości, oskarżyła go o zmiennofć
przeii Czeczotem. Odpisał jej 8 20 Października 1830 r.
,.Co Maryla powiada o ożenienia pewn^o j^omościa z pe-
wną pannq. to pierwszy raz o tem słyszę i z niektórjch
wzsilf (lów poczjiuję to za rzecz bajeczna ; wTeszcie, gdyby
tak było, może byłoby i dobrze, ho trzeba na świecie pe-
wnego uspokojenia, i kiedy żyć mamy, trzeba go sznkaó.
W rmglćj boleści człowiek do niczego niezdatny i Życie jego
wisi często na włosku, lada okoliczność może je o zgnbf
przyprawić. Zdziwisz się, Maryo, że tak chcę, aby dłngł
ludzie dobrzy żyli, ale Mar}'o pomyśl sobie, że ludzie dobi^
mogą coś w życiu dobrego uczynić, i nie będziesz Eię dii-
wić dla czego pragnę, abyście żyli i mnie przeźylL Ale pro-
szę Maryi nie robić żarcików z gicniuszńw połączenia ; dlt
kogo mogą to być gieniusze, a dla nas proste głowy, które
bardzo dobrze można zakręcić." •)
Zdaje się, że rady Czeczota trafiły Maryli do jKzeko-
nania. 2.'i-go Czerwca .-idam wysiał był z Rzymn, ale u
Petersburg, więc nie prędko doszły, drobne pamiątki dli
ni<''j i dla pani Wereszczakowćj, „dla kazdćj po różańcL
Rijżaike te były poświęcone od samego Papieża"'). Maiylt
podziękowała mu z Zapola dopiero I-go Listopada. 30-gft
Października przyjechała była w odwiedziny do Ignaca
Domeyki: „Dziś, donosił Domeyko .\damowi 31-go Paździer-
nika, uroczystość Dziadów była w Zapolu, dziś oddałem Ml-
ryi przysłany od ciebie różaniec" '). Różaniec z relikwiurf
Św. Józefa, przeznaczony dla pani Wereszczakow^, Domeyko
ciotce swojćj od dawna był oddał,*) ale widać, że różamee
przeznaczony dla Maryli chciał jćj wręczyć u sietńe, aby jt
1)0 Jatek pod E
k'orespondeiiq/a Ailtuna Mickienicza Ł
lbi<l. [. 111. str. 1:M.
Ibi<i. str. 13)3.
— 139 —
nakłonić do nysztychowania Adamowi własnoręcznego bile-
ciku. Fan Ignacy wiedział, jak to Adama uszczęśliwi, wie-
dział tśż zapewne, że Maryla łatwo do tego kroku da sig
nakłonić, a znów wolał, a2el)y podobny list pisała z Zapola
i pod jego kopertą. „Od naszego rozstania się, m<iwi Ma-
ryla, ni$;dym nie odważyła się pisać do ciebie. Otóż, za-
chęcona przez Żegotę, ośmielam sig dołączyć słów kilka do
jego listu i podziękować ci za różaniec, który byłeś tak
łaskaw mi przystać. Myślałam, że wielki świat zatarł w two-
jćj pamięci dawną twoje znajomą, podczas gdy twoja postać
zawsze obecną jest mojemu ducbowi, każde słowo słyszane
z ust twoich brzmi dotąd w mojem sercu, często zdaje mi
się, że cię widz§ i słyszę, ale są to tylko sny wyobraźni.
Ach! gdybym raz jeszcze mogła zobaczyć cię sama, będąc
sama niewidzialną, więcej niczego nie żądam. Może za twoim
powrotem nie znajdziesz mnie już w liczbie żyjących, wyryj
wówczas krzyż na kamieniu pokrywającym mój grób, każę się
pochować z różańcem, z którym się nigdy nie rozstaję. Z Bo-
giem, Kapisałam do ciebie więcej, niż wypadało mi pisać.
Niech cię te słowa znajdą w najlepszem zdrowiu i tak za-
dowolnionego i szczęśliwego, jak tego tobie życzy
M a r y a.
„Spal tę bazgraninę. Błogosławię Opatrzność, która
cię oddaliła z kraju, gdzie cholera morbus czyni straszne
spustoszenia."
Pod popiołem tlił jeszcze ogień i za lada dotknięciem
sypały się iskry. Adam na odwrotnćj stronie tego bileciku
napisał: ostatni list M. Słowa te dodał zapewne po długich
latach, rozczulony jeszcze widokiem tćj ćwiartki papieru i że-
gnając uleciała młodość swoje. Jakiego w chwili doznał
wzruszenia, o tem świadczy list pisany do Domeyki już 2-go
Stycznia 1832 r. : „Twój list dawny, smutny odebrałem w Rzy-
mie. Było tam kilka słów Maryi. Widok j^ ręki tak mię
apoił, że płakałem jak dziecko. Pierwszy to był płacz od
pożegnania się z Czeczotem i Zanem. Nie będziemy już
nigdy widzieć się ze sobą. Ale powiedz jćj, że ona zawsze
— 140 —
Dia w sercu mojem miejsce, z kt<irego oilct j^ nigdy nie
usunął i gdzie jćj nikt nie zastąpi" ^). Nie jest2e to prtj'
tłumiony, daleki, ostatni odgłos łkania Gustawowego?
W Rzymie zastał dawnych przyjaciół, jak Garezyfi- i
skiego, Gajewskiego, Chołoniewskiego, a wkrótce przybył
do miasta wiecznego Heuryk Rzewuski z Soną: „On, pistd
20-go Listopada Mickiewicz <lo Malewskiego, tradycyami,
anegdotami, szlacheckim stylem, ożywił mnie. Czujg niestety
słuchając jego polszczyzny, jak wiele tracę przez niedostatek
książek, a co gorsza, rozmowy polskiej od lat tylu"*;. Ude-
rzony opowiadaniami Rzewuskiego, Adam wymógł na nim,
że wziął sig do pióra i zaczął je spisywać. „Adam stworzył
Rzewuskiego i Garczyńskiego, zachęcając ich do pisania,"^
mówi Aleksander Chodźko. Jeżeli nie stworzył icb, to wzbo-
gacił ich dziełami literaturg nasze, bo bez niego nie byłol^
Dziejim Wactawa i Pamiątek Soplicy.
Na początku Października śmierć znów zabrała jednego
z najbliższych Adamowi: Oleszktewicza. Opłakując towarzy-
szy swoich, nie rozpaczał, ufny, że sprawiedliwość Boża po-
liczy Polsce icb cierpienia. Na początku 1830 roku pisd:
„Śmierć przyjaciół naszych przebudziła mnie ze snu nadzigą.
Czyż tylko bgdziemy wzdychać do Jerozolimy naszego po-
wrotu i wspólnego razem życia, umierając po jednemu?-*')
Kie mógł jaśnićj pocieszać wygnańców i w podobnym ducha
musiała być zatracona odpowiedź na wieść o zgonie tak dla
niego dotkliwym.'^) „Oleszkiewicz, pisze Przecławski, zapattt
') iLorespondćHcya .Mama MiekUmcza t, II. str. 151.
») Ibid. t. I. 8tr. 77.
') 7i Dotatki Alcksaudr& Chodźki.
*) Korefpondeiicya Adama Mickiemcia t IV. atr. 113.
*) Odyniec opowiada w Listach z podróty (t. I. etr. 52), ił
wiadomość, td Oleszkien-icz je^^t uDiierający, doszła Mickiewicia
w Genewie z listu P. Franciszka Malewskiego. „Nie byłem, pisa*
on, w domu, kiedy list ten odebrał. Za powrotem znalasłem go
dziwnie zmicoioDym i z zaczermenioDemi oczyma. Na zapytanie, oo
— 141 —
na podagrę, połączoną z chorobą wątroby. Ośmiu z jego
srzyjaciól zmieniało się, aby go dozorować. Przelionaliśmy
iię wtenczas jak był lubiany. Drzwi jego uie zamykały się
iniem ani nocą. Cala arystokracja przesiadywała przy jego
ikromnem ł<iżku. Wiełkie panie, panny z \vy2szego świata
przynosiły mu fnikla, cukierki, soki, godzinami piełęgnowały
10. Oleszkiewicz miał za prawidło nie targnąć sig na życie
tadnego stworzenia. Panie wiedząc, że płuskw nigdy nie za-
Tiu jest, widoczne bjło, ie odpoiriedzieó nie mole, aby ^nów w so-
lie nie obudzić irirugzenin. Domyśliłem się jakiegoś nieszczęścia
zląkłem się o najbliższych. Wćwcias on powalał szybko ?. kanapy
idąc niby zapalić fajkę u kominR, n' przechodzie wziąt mię zn
■ękę i jak przez gwałt wymówii tylko : Oleszkiewicz, poczem wyszedł
lo dnigiego pokoju. 'Wieczorem dopiero dał mi do przeczytania ów
ist, ale mowy o nim nie było. Nazajutrz obudzit mi; wcześaił^j,
lit. zwykle, m<5wiąc, abym iię apieazyt z ubraniem i razem x nim
zedl do kościoła. Jakoż trafiliśmy w gam czas na mszę, kt^ra był
i'c/oraj na intencją cborego /junówił. Udtąd już ani razu nie wspo-
ninat o 01es7.kiewic!;u, jak zwykł byl dawniej w iartobliwy sposób,
, mówiąc o nim, mówit już tylko zawsze jako o najcuotliwszym
najświątobliwBzym, jakiego znał, oztowieku." Szczegóły powyższe
mduo pogodzić z datami cboroby i Hmieroi Oleszktewicza. 8-go
^a/dziernika, starego stylu, Malewski pisał do sióstr: „W tym
«ku nie miałem czasu pomyśleć o swoich imieninach. Na kilka
Ini przedtem dobry mój przyjaciel, najpoczciwazy z ludzi, Olesz-
iewicz, zachorował mocno i nieszczęściem za późno dat o sobie
riedzieć. Nie odstępowałem od niego, ile mogłem dzieliłem z innymi
locne jego pilnowanie: có£, kiedy te starania przyjaciół i pomoc
oktora zeszły na niczem, w niedzielę z rana umarł. Alnie naznai
zyl jednym z egzekutorów ostatnii^i swojśj woli. Wczoraj spuści-
iśmy trumnę do ziemi." Imieniny Vi. Malewskiego przypadały i-go
'aździernika. Oleszkiewicz umarł 5-go Października, starego stylu,
borował krótko, wieść o jego stanie mogła dojść Adama chyba
statnich dni bytności przy nim Odyńca, który rozstał się z nim
O^go Października, nowego stylu. Oleszkiewicz, urodzony na żmu-
.zi, w parafii Szydłowskimi, był uczniem Smuglewioza, kształcił
ię w 160B r. w Paryżu pod Ludwikiem DaTidem w sztuce molat'
ki^j; pochowany w Petersburga na cmentarzu smoleńskim. (Nekro-
Dg Oleezkiewicza w 41 n-rze, czyści 2-gió} Tygodnika Peleriburskiego.)
- 142 -
bija), wstręt swój przez\vycigżały, służąc mu jak wizyUi.
Tłumy biednych przychodziły po wiadomości. Oleszkiewia
znał swój stan i czekał z spokojem dobrego sumienia firn
uniiersae caniis. Z wielką przytomnością rozmawia, przyjął
Eakramcnta i z<;asł w pełnej świadomości. Rzeczy swoje
rozdał przed śmiercią, pieniądze podzieli! na połowę między
starą służącą a biednymi, według uczynionego ich spisa
Koty swoje rozdał między przyjaciółmi. Jakby czuły śmi«ć
pana, koty te dom cały napełniły swojem miauczeniem. Po-
grzeb jego przedstawi! widok nadzwyczajny. Trumnę jego
nieśli aż do cmentarza jogo przyjaciele, między którymi
dużo woliioniularzy, za trumną postępował nieskończony
szereg karet pafiskich, wielu wielkich panów i pań szło pie-
cliotij, ale co było najhardzi<i rozczulającego, to mnóstwo
żebraków, płaczących nad swoim przyjacielem i dobrodzie-
jem. Ci, co znali nieboszczyka, mogą zaręczyn, że te Izy
zrosiły drogę, która go doprowadziła do wiecznego szczę- '
ścia." ')
Vi ostatnicli dniach Listopada, Mickiewicza dręczyło
przeczucie ważnych wypadków w kraju. W Grudniu gm-
chiięła wiadomość o listopadowcm powstaniu, radośnie prze-
jęta przez i)rawie wszystkich przebywającycli w Rzymie Po-
laków. Rzewuski „pełen uniesienia oświadczył, że pójdzie
służyć w szeregach obrońców ojczyzny," „Kto ma wielki
majątek, odpowii-dział mu Adam, nie tylko osobą swoją, ale
i pieniędzmi powinien służyć krajowi." „Nie mam tu z sobą
kapitałów żadnych, rzekł Rzewski, ale oto piszę ci rewers
(kwota była znacznal, że na pierwsze zawezwanie summc
tę obowiązuję się złożyć liządowi narodowemu." Micfcicwia
niezmiernie żałował, że podczas późniejszych wędrówek w bu-
r/liwtj tej c|)Oce zatraci! wymowny ten dowód ówczesnego
usposobienia Henryka Rzewuskiego." -)
'I n-iahija Slarinii, Lipiec 1870 r.
•) '/. opowiadań Mickiewicza slarazć) swOj córce
— 143 —
Leonard Chodźko składał dochód z wydania paryzkiego
n drukarza Barbćzat. Ten skorzysta! 2 rewolucyi lipcowśj,
aby zbankrutować. Przyczyniło się to wielce do opóźnienia
wyjazdu Adama. 30-go Grudnia 1830 donosił Szymonowi
Chlustinowi, że w-yjedzie za kilka dni, kienijąc sig ku Al-
pom. ^) Następnego dnia pisał pani de Circourt, że biega
c^e dni bez celu, a wieczorami rozmyśla. „Ucałujcie, do-
dawał, ręce waszej kochanćj matki, którą czczę i kocham
jak własną. Proście ją o jćj błogosławieństwo, pewnie bedg
go potrzebował." ")
■W takich moralnych udrętwieniach i przygotowaniach
skoiiczył Mickiewicz rok 1830. Szczegóhi^j opieki Boskiój
potrzebowała Polska w nowych niebezpieczeństwach nicró-
■wnćj walki. I Mickiewicz szukał w religii podpory w tym
strasznym zamęcie. Pod wpływem księdza Chołoniewskiego
i wzruszenia wywołanego powstaniem, poszedł do spowiedzi
i oa pamiątkę dnia tego i jako wiatyk na drogę dostał Na-
Jladowatłie Chrystusa. ") Na egzemplarzu mu darowanym,
pod słowami kreślonemi na pierwszej stronnicy, a wyję-
temi z pisma świętego: „Amicus fidelis, mtdicamentiim vUue
et immortalilads et (jui meluunt Domiman invenienł Ui'im'-
(Eccl. C. Vi. V. 16) czytamy: „Tę ksiijżeczkę ufiai-uje ko-
chanemu panu A. Mickiewiczowi X. Stanisław Chołoniewski
na pamiątkę dnia 8-go Grudnia r. 1830, którą nic zatracić
nie zdoła w sercu jego." Nic też nie zdołało zatracić jij
■91 sercu Adama, który przyznawał, że księdzu Cholouiew-
Bkiemu wiele winien „pociechy, wiele chwil szczgśliwycli
i nowy widok świata, ludzi i nauk." *)
W owym czasie pisał li tylko na tle religijnem. Wier-
sze : Rozum i mara, Arcijmistrz, Mędrcy, Rozmowa meczonta
') Korespoiułe»q/a Adama Nichim-kza t. I. atr.
«) Ibid. str. 79.
') De limłatione Christi lihri qiialiioi; nora editio Vi
A. ilontarsolo et socii. 18S8.
*) Korespomlencya Adama Mickieieictii l. IV. etr, 115.
E
— 14* —
i tlomaczenie z Zend Awesty: Aryman i Oromaz, tchną silną
wiarą, połączoną z g]cbokim bólem. Czyż Ml nie tryska
z przepowiedni tych wspaniałych strof, godnych być wyrj-
temi na sarkofagu poety:
Kiedy rozmone, gromowładna czoło
Zgiąłem przed Panem, jak chmurę przed elońcem,
P&n je tTzaidst w niebo, jako t^czj koło,
1 umalował promieni tysiącem.
I bi.-dzie błyszczeć na świadectwo wierze,
Ody luni^ klęski z oiebieakiego stropu;
I giy m<Jj nan!id zlęknio aię potopu,
Spojrzy na teczt; — i wepomni przymierze.
VI.
Ostatnie miesiące w Rzymie. Podróż Icu Polsce. Zatrzymanie
•iq w Kti^twie Poznańskiem. Pobyt i twórczość poetyczna
w Dreźnie. Wyjazd do Paryża.
Burzliwe objawy z końcem 1830 r. spotkanie się z Sergiuszem
Sobolewskim. Pożegnanie aię z Ankwiczami, Pobyt w Genewie
i w Paryżu. Wybór na cilonka-korespondenta Towarzystwa Przy-
jaciół Nank w Warszawie- Mickiewicz w gościnie u obywateli Księ-
stwa Poznańakiego. Pani Konatancyii Łubieńska. Pociski miotane
na poetę. Stan jego moralny w Dreźnie. Trzecia część l>ziadfiw
i Reduta Ordona. Poeta opuszcza Niemcy, aby osiąść w Paryżu.
Roić 1831 groźnie się zapowiedział światu. Zdaw^o
się ogólnie, że z upadkiem Burbouów, Francya rzuci się aa
sąsiednie mocarstwa, powołując ludy do wolności. Według
słów Micłciewicza „wstrz%śnienie, które w dniach lipcowych
poruszyło bruk paryzki, podniosło całą staropolską ziemię,
kule karabinowe, które wyganiały Karola X-go, przeleciawszy
cicho przez Niemcy, pozamieniały sig w Polsce w granaty
i bomby." O Narody przysłucHwaly się z biciem serca od-
głosowi opora, stawianego przez bohaterów północy hordom
moskiewskim. A krok w krok za wojskiem carskiem, po-
stępowała cholera, zapuszczając się coraz bnrdzićj w głąb
Europy. Salony we wszystkich stolicach straciły ochota do
>) literatwa slowiaiUkei t. IV. str, 162.
Żwo** Afma ItlManaa. Tom U. 10
— 146 —
zabawy. Rzym więc nie przedstawiał ożywienia poprzedmćj
zimy.
Sergiusz Sobolewski, przyjaciel Adama z Moskwy, pray-
był do Rzymu 2-go Lutego, nazajutrz po wyborze Grz^o-
rza XVI-go, ua którego egzaltacyą pospieszył do kościoła
Św. Piotra i tam spotka! Mickiewicza. Odtąd przebywali
dużo razem, zwiedzali Rzym i okolice, schodzili się częGto
u Wołkońskićj i u Aleksandra Galicyna, żonatego z Cliod-
kiewiczową. Adam nie taił mu żalu swojego, że okoliczno-
ści nie pozwoliły mu dotąd podążyć do Polski. O niekt^i-
rycli z tych okoliczności wspomina w liście do Haryi Szy-
manowskiej pod datą 20-go Lutego: „Rzym pełen trwop.
Boją się wszyscy gminu i Transtewerynów, którzy burzycie-
lów i cudzoziemców za jedno mają. Licho jakieś wyniodo
Grabińskiego na dowództwo w Bolonii, co tytuł Polaka źre-
biło we Włoszech niebezpiecznym. Chodzimy tu po ittiq
z pistoletami w kieszeni. Muzea zaparte, galerye puste."")
Znajdujący się jednocześnie z Adamem w Rzymie Fdib
Mendelssohn-Bartholdi potwierdza ten opis, piaze łmwim
I-go Marca: „Prawie wszyscy moi znajomi wyjechali. LTice
i przechadzki są puste, galerye zamknięte. Jesteśmy pra-
wie zupełnie pozbawieni nowin zewnętrznych. Zebrań nil
ma żadnych, lub prawie żadnych, słowem milczenie pasiq6
wszędzie."*)
Znany już kompozytor, chociaż ledwie dwudzieatotrrech-
letni Mendelssohn tęsknił za rozrywkami swojego wieka
C^y oddany sztuce, najzupełniej był obojętny na konwnlsTe
Europy i wojnę polską. Przed rokiem Mickiewicz ze swo-
jem głębokiem poczuciem muzykalnem byłby się zastanomt
nad utworami niemieckiego mistrza, ale teraz nie miał ud
oczu dla obrazów, ani uszu dla muzyki. „Stracę moie
a ciebie łaskę, pisał do Stattlera do Krakowa 19-go Ewie*
') Korespondeneya Adama itickiemcza L I. etr. 80.
') Lcttres inediles de Me»delssohn, traduiten par A. BoUud,
Farifl 1881.
_. 147 —
tDia, kiedy si§ przyznam, że mię mokry arkusz niemiecki^')
bnidnćj gazety wiccśj teraz zachwyca, niż wszystkie Vinci
i Rafaele. Moje muzeum jest teraz na placu Colonna Scutrra
« brudnej jamce, która sig nazywa gabinetem lektury." ')
Tego nspoEobienia poety Mendelssohn zgoła pojąć nie mógł
i pisał 16-go Marca: „Zniyduję, że Mickiewicz jest nudny.
Ha ten rodzaj obojętności, z którą nudzi siebie i drugich
- i którą damy biorą chętnie za melancholią i za piętno dii-
s»y riaman^j. Mnie to wcale nie zachwyca. Jeżeli patrzy
na kościół św. Piotra, to 2ałuje czasów hierarchii. Gdy
niebo pogodne, pragnąłby chmur, a gdy pochmurne, ska-
rży uę i twierdzi, że mroźno. Przed Kolosseum chcia-
łoby mu się żyć w epoce, którą pomnik ten przypomina.
Pytam siebie, coby miał do życzenia, gdyby żył pod pano-
waniem Tytusa?" ') Dąsał się tak Mendelssohn, że Mickie-
wicz nie w złotym humorze, Adam zaś z przyczyny smutku
swojego podobnemu młokosowi spowiadać sig nie chciał.
Sobolewskiemu wyznawał, że jako poeta narodowy tnusi
trzymać z ruchem, a ruchowi nie dowierza. ') W nastroju
jego moralnym leżał główny powód wahania się i ociągania.
Dotąd w ważnych chwilach błyskawica oświecała mu widno-
krąg, spostrzegał drogę przed sobą i wskazywał ją drugim.
Ciemności w tym razie rozproszyć nie mógł, ani pieśnią za-
chęcić rodaków do zwycięztwa, bo jak zmora dusząca gnio-
tły mu serce złowrogie przeczucia.
Czy nie było w tem jego winy ? Postanowił oczyścić du-
szę, aby jaśnićj w nićj wyczytać obowiązek. „Wybierając się
2 Bxymu do Polski, pisze ks. H. Kajsiewicz, wyspowiadał
się był na drogg : co większa, 'poczuł w sobie powołanie do
stanu duchownego (jak mi to sam powiadf^), ale odłożył
zapewne tg myśl do ustalenia się spraw krajowych." *) Na
*) Kor€tpa*dencyti Adama Mickiemaa t. I. str. 82.
•) Briefe von FeUx MeadeUsohu-Barfholdg. Leipzig 1869.
*) Korapmdencya Adama Miekieniicza t. III. atr. 66.
*) Pamiętnik o poaątkach zgromadzenia tmann^cknstuitia pań'
10*
— 148 —
wiadomość, że K^siemcz wstępuje do zakonu, powieda
mu kilka lat później : „I ja miałem powołanie, alem je zna
Dował." •) Kajsiewicz dodaje, że „nie zdaje się jednak, I
już się wtenczas był głębiej w nabożeństwo wdrożył." *) 1
znaczy, że tylko przelotnie postawata w jego duszy ż^
służenia wyłącznie Bogu- Polska powoływała wszystki
swoich synów. Mickiewicz i Garczyiiski nie mieli po i
w Rzymie dal<!'j przesiadywać. Dwaj przyjaciele powzi|
zdaje się, myśl udania się wspólnie do Warszawy, le
gdy ich wszystkie zasoby nie starczyły nn to, Gurcz}'DSi
mający zamożnych krewnych w Księstwie Poznadskia
umyślił tam wyjechać sam, zabierając Adamowi resztę got
wizny. Zwrócił niedługo pożyczkę, lecz nie zwyczajnym w
kslem, jak się Adam spodziewał, tylko w innćj formie, kt
r^j Adam nie zrozumiał , przez co stracił dużo czas
czekając na wezwanie od bankiera. Dopiero Sobolews
wytłumaczył, iż ma się tylko sam zgłosić do bankiera, I
pieniądze odebrać. Tak się też st^o. ^) Dla wicltszego b«
pieczeństwa w czasach zaburzeń i częstych rozbojów, Micki
wicz postarał się w dość licznem towarzystwie przcpra*
się przez pustą Rzymską kampanią. Nic obojętnie rozst
wał sig z miastem wiecznem. „Żal mi Rzymu, pisał poe
do Stattlera. Smutno myśleć, że podobno już go więcej i
skiego, Btr. 407 w 3-cim tomie 1'ifiin Ks. H. Kaj^icwicza. Uerl
1872 roku.
") Ibid. atr. 410.
•) Ibid. Btr. 407. Dla rażacycli iiicdokładnohci Zwierzeit Em
nie molemy przywiązywać- iadnój wagi do poditnych przez i
BzcMgół&w o oatatnidi miesiącach pobytu Ailaina w Szymia Pn
puBcczając nawet, że rzeczywiście I-go htitego Mickiewicz komuj
kowai, a ż« po półnoey śnito sii; .\nkiviczówiiic, le go wiifzi w bit
bawiącym a)q białym liarackieni iia reku, trudno temu itdarza
przypisać, jak to robi Odyniec W liiJcie do Lucyana t^iemień^kie
(Studyum tegoż pod tytułem: Religijnoii i mistyka tv tyciu i pof!y
Adama Nickiewicza. Kraków 1871, atr. 143), przeważny wpływ
caiy pćźniejsiy rozwfij Adama.
'') Moreapondiiia/a Adama Mickieii-icza t. III str. 65.
— 149 -
obaczc." ') Przed wyjazdem odniósł pannie Ankwicziiwnie
pożyczony mu egzemplarz dzieł Byrona i na poż^nanie za-
kreślił dwie pierwsze strofy wiersza Farewel. *) Nie wiedział
gdzie go los zapędzi, musif^ na długo pożegnać się z myślą
odbierania listów tok od przyjaciół rzymskich, jak tćż i od
kolbów petersburskich. Chociaż żadnego z listów pisanycli
przez Franciszka Malewskiego do Rzymu nie posiadamy,
nie mógł nie wspomnieć Adamowi, przed wyjazdem jego,
o nowem tajściu z Botwinką, którego opis wyciągamy z listu
pod datą 18-go Marca 1831 do młodsz^ siostry. „Moja
Zoaiu, mówi Malewski, już i wiosna i twoje urodziny. Dąj
Boże, abyś na ten dzień była wesoła, bo wam bliższym te-
raz klęsk wojny trzeba wybierać dni, w którychbyście nie
radować się, ale przynajmniej nie smucić się mogły. ' Nie
ma człowiek na podobne nieszczęścia innĆj pociechy tylko
w fiogu i w Jego niezbadanćj Opatrzności. Dla tego niech
ci dzień twoich urodzin tak zejdzie, jakbyś nie wśród stra-
pienia była. Dziś Botwinko, wasz były sąsiad, skarży się
wszędzie, że ja mu przeszkodziłem wedrzeć się do służby
w naszćj kancelaryi. Midbym prawo i ja i takież prawo
miałby Daniłowicz przeszkadzać, bo on mig pozbawił nie-
'} Korespondencya Jdama Mkkieivicza t I. etr. U2.
*) ()w wienz, nuśladowaDj z oryginału, ogtosiU Pgni Sewe-
ryna Dnchińska w Ztneneniach Ewuni. Ewunia opowiedziała jt^j, la
^dam pnjmieł wielki tom Bjrona i dat go Ewuni na pamiątka."
4 Ob. Ewunia w Bibliotece Warszawskiej etr. 477.) Ksiądz J. Bie-
mieńald snalazł na tym egzemplarzu Bjrrona napia ręką Ankwiozó-
WUJ, iwiadccący, łc nabjła go w Parjtu w Sierpniu 1830 r. Ewu-
nia t^ twierdzi, ie 19-go Kwietnia Adam otworzył Bajrona, a oczy
Jego padły na stówa z dramatu Sardanapaia: „I utracisz je obie."
Ewunia na egzemplarzu Byrona zakreśliwszy ten wiersz, dopisała
„February 12. 1831 r." Nie moina przypuszczenia opierać na pro-
stych podkreśleniach ołówkiem pewnych ustępfiw, ale nie tylko, te
w wiersza Farend dwie strofy są zakreślone, ale oprócz tego w api-
ńe T«eczy Adam dopiutł: April 18. 18.tt i dla tego moina uważać
za wiarogodny ten siczeglM ze zwierzeń zkąd inąd arcy-niedokła*
dnych. (Emada przez Kb. J. Siemieńakiego, atr. 84.)
— 150 ~
słusznie tego domowego szczgścia a Danilewicza domowego,
pokoju. Aleśmy nic ani on ani ja nie n^iwiU. Ja t^lko
miałem mocne postanowienie prosić o dymisyą, gdybym nuU
2 nim służyć. Aż nadto byłem pewny i ufny w OpatiznoJf,
że ona znajdzie swoje drogi do uliarania tycli Bprawiediiwit
Iftórzy drugich niesprawieilliwie skarali. Ani jednego kroka
na icłi szkodę nie zrobiłem i nie zrobię."
Nie można godnićj okazać łotrowi zasłużonej poganlj.
Mickiewicz wybrał się z calem towarzystwem rosnj-
^kiem: z Sobolewskim, dwoma Cialicynami, księżną Galicji
i Chwoszczyiiskim. Sobolewski zapisał w swoim dzieDoiki
pierwsze popasy tćj wspólnej podróży. Wyjechawszy 19-gi
Kwietnia'), zwiedzili w Civita Costellana okoliczne wąwoij;
w Terni kaskadę, w Foligno obraz liafaela w galeryi Gre-
gorio. „tlalicyn z synem występowali, pisze SoboleiRii
z patryotyzmcm moskiewskim, księżna, która miała dv6A
synów (z pierwszego nialżeustwa Chodkiewiczów) w wojsh
polskiem, wściekała sig; ja z Chwoszczyiiskim przerzucali^-
my się z jednego do drugiego obozu. Nastawaly cią^
kłótnie i pojednania. W obozie polskim też były nieporo-
rozumienia, ponieważ księżna wierzyła w zwycięztwo Po-
laków, a Mickiewicz nie tylko nie wierzył, ale nawet wraat
zwycięztwa powątpiewał o jego trwałości i dobrych rtot-
kacb." ■) Adam zostawił Ankwiczrjw zatrwożonych pogło-
skami o przegranój Polaków. Z Florcncyi 26-go Kwietnia
pospieszył ich uspokoić, późniejsze urzędowe depesze nic
o tym takcie nie nadmieniuły, musiały to być fałszywe po-
głoski.
Jeżeli Mickiewicz tak pilnie śledzi! za każdą wieścią
z Warszawy, to i Warszawa o nim nie zapomniała. Na po-
siedzeniu 3-go Maja Towarzystwa Przyjaciół Nauk, odczytano
■) Adam pUze 19-go Knietnia do ^tnttleni, że wyjeżdża n
dni parę. {Koresponiiencyu Adama Mickieiricza t. I. str. 82.) Zape-
wne po wyclaniu tego listu wyjazd przyspiiisiyj.
*) Korespoiułencya A. Mkkitivicza t. III. str. 68.
— 151 —
Betę nowo wybranych członków. Na członka korespondenta
postawiono na pierwszem miejscu Mickiewicza. Kuryer Polski
Usznie zauważał, że to posiedzenie należało do „najświe-
tniejszycłi." Odbyło się ono pod prezydencyg: J. U. Niem-
cewicza. Członkami honorowymi obrano : Jana Skrzyneckiego,
naczelnego wodza wojsk polskich, lorda Eroughama i Ma^
dtintosha^) członków parlamentu, Bignona, *) Anbernona")
Delavigna. ') Podobnie rewolucya francuzka nadała hono-
*) Brougham i Mackintosh popierali wpljwem awoim ajen-
tów pobkich w Londynie. Na lat kilka przed rewoliicyą listopa-
dową, Brougham ogłosi! w Przeglądzie Edymburskiin Liatoryą po-
działu Polski 1 przetłumaczoną w 1831 r. na fraiicuzki pod tytułem:
Prśds h.istonq\ie ilu Partaf/t ile la Pologne.) W tern dziele piętnując
„potworną tranzakc}'% ," dodawał, że „hańba, którą Katarzyna była
doHĆ bezczelna, aby całkowicie wziąi' na siebie, oczerni J^j pamięć
w oczach najod ległej sz^i potomności,"
*) Blgnoa zostawił najlepsze wspomnienia w Wilnie i iv "War-
szawie, bronił sprawy polskii^j w Izbie, należał do komitetu franko-
polskiego.
') Anbernon jeat dzisiaj zupełnie zapomniany. W 1827 r.
■wyóei głośną rozprawę przeciw śniętemu przymierzu: Bailama histo-
ryczne i poUlycziie iinil Rossy/l, Aiislryą i Pitissaoii. W tern dziele
wyrzncal łrtocaratwom, które rozszarp.ily Polskę, „pogwałcenie wazcl-
Łich zasad do tego stopnia, it patryotyzm stał się zbrodoią, zdrada
cnotą, a z sądownictwa robiono narzędzie do pozbawienia najszla-
chetniejszych obywateli dObr, Ojczyzny i życia."
*) Warszawianka wnet przetłumaczoną została przez Karola
Sienkiewicza (Prace literackie Btr. 327). W ti^j pieśni Delayigne od-
zywał się w imienin Polski do własnych rodaków;
O Francuzi! czyż bez ceny
Rany nasze dla was są,
Z pod Marengo, Wagram, Jeny,
Drezna, Lipska, Waterloo?
Świat was zdradzał — my dotrwali.
Śmierć czy tryumf — my gdzie wy,
Braeia! my wam krew dawali,
Dzi4 wy dla nas t- nic, prócz Izy.
Poeta kończył stoiczną maksymą:
Kto przeżyje, wolnym będzie.
Kto umiera, wolnym już.
— 152 —
rowe obywatelstwo Kościuszce, Faynowi, Mackintoahon,
Schillerowi i t d. lligdzy cztonkiiini rossyjskimi zniydiófl
się nazwisko Michała Kaczenowskiego, redaktora WiettiaJn
Europy, gdzie z uzDaniem nyrażał się o Mickiewiczu,') i Mi-
kołaja Polewoja, najbliższego z rossyjskich przyjaciół pol-
skiego poety. Na tern posiedzeniu, które było łabędam
śpiewem Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Romuald Hubę, wy-
kazał, że „Konstytucya 3-go Maja ciągle żyła, cbocial pne-
moe wydarła życie narodowi," a Kaźmierz Brodziuski wy-
głosił śliczna swoje mowę o narodowości Polaków.*)
Wybór Mickiewicza na członka korespondenta wskazy-
wała opinia publiczna, ale pewnie zaszczyt ten go spotkał
na wniosek Lelewela. Tak rewolucya polityczna rozsŁiz^łi
wielki spór literacki i rzec można, że Belwederczycy przy-
wiedli klassyków warszawskich do uznania romaDtyzmu.
Mickiewicz rozstał się z Sobolewskim w Fioreozaola
3-go Maja. Z Genewy 16-go Maja odezwo si{ do Haryi
Szymanowski<^j, nie tając j^ oburzenia wywołanego wyjąt-
kami z Tygodnika Petersburskiego, podanemi przez
niemieckie: „Mądry autor, pisał Mickiewicz, nauczył
rzeczy, o których, chociaż Litwin, nigdy nie
Nie mogę zgadnąć, myśląc dniem i nocą, ktoby się mó^
zdobyć na ten artykuł ! Nie wiem nawet, czy tyle razy
wzmiankowany artykuł był oryginalnie napisany po polsko,
czy też w naszym ojczystym jgzyku, który, jak wiadomo,
jest rossjjski." ^)
Mickiewicz nie byłby w najmniejszej wątpliwości co do
pochodzenia tego dokumentu, gdyby był mi^ przed oczyma
sam Tygodnik Petersburski, zamiast wyciągów podanydi przei
prassg niemiecką. Prawdopodobnie pierwszy lepszy urzędnik
moskiewski, z polecenia jednego z ministrów lub naczelnika
') Żynmt Adama Mickien-icza, t. 1. Btr. 355.
*) Dodatek pod numerem V.
*J Morespomlencija Adama Miekienńcza, t. L itr. 88.
— 153 —
toeciego oddzielenia kancelaryi cesarza, zredagował inemo-
ryiU pTzeznaczoDjr z jednćj strony aby dostarczyć argumeutów
przeciw Polsce płatnym dzienoikora niemieckim, a z dnigićj
edradzać Litwinom, aby szli za przykładem Warszawy. Ty-
godnik Petersburski musiał z rozkazu wyższego przywłaszczyć
i zachwalać tę półarzgdową prozę, jak dzisiaj dzienniki warsza-
wskie wciąż ulegają podobnćj konieczności. Pismo to wyszło
w Dum. 24 i 25 z 31-go marca i 3-go Kwietnia 1831 roku.
Franciszek Malewski z początkiem Lutego przestaj należeć
do redafccyi Tygodnika, jak widzieliśmy był użyty do rcdakcyi
praw polskich z zakazem pisania i drukowania po dzienni*
kacłL Chociaż Przecławski odwagą cywilną nie grzeszył,
Bie jego pióra zapewne były te kilka uwag o leraźniejszój
retiohtcyi poUkieJ priez obynratela Królestwa Polskiego. Na sa-
mym wstępie jest powiedziane, że Jeden z Polaków ogłosił
w Berlinie myśli swoje, a kto inny z Królestwa przedruko-
wi t§ książeczkę w Petersburgu." Dziełko to wyszło w Pe-
tersburgu i po francuzku, widocznie szło rządowi o najwię-
ksze rozpowszechnienie tych oticyalnych poglądów. Redaktor
icli odwiadczał, że „rokosz nie pochodzi bynajmniej z niiej-
Bcowćj przyczyny, lecz jedynie jest skutkiem rewolucyjnego
szi^, który od połowy zeszłego roku opanował niektóre ludy
europejskie;" winszuje sobie, że Opatrzność nareszcie zakre-
śliła granice między Litwą a Polską. Sposób okłamywania
opinii publicznćj różnił się trochę od dzisiejszego. Autor
przypomina, że w XIV. wieku Europa kończyła się na Bugu
i Niemnie, „te dwie rzeki stanowiły granicę między dwoma
wielkiemi systematami politycznemi, światem europejskim
i światem mako-mongolskim." Obwinia Polskę, że pokrzy-
■wdziła Litwę, wciągając ją do systematn politycznego Europy
zachodni^, i na dowód, jak Polska wyzyskiwała Litwinów,
przytacza, że od Lwa Sapiehy do Kościuszki, wszyscy jćj
wielcy ludzie byli Litwinami. Michelet właśnie w wielkich
ludziach różnych części Polski upatrywał j^j jedność moralną,
dla niego o polskości Prus Zachodnich świadczył Kopernik,
o polskości Litwy Kościuszko i Mickiewicz, o polskości Rusi
— 164 —
Sobieski itd.') Fseudo-Polak z nad Sprewy, użyty do ga-
szenia zapału Litwinów, kończył twierdzeniem, że „rewolucya
polska, rozpoczęta bez przyczyny, rozwinięta z bezczeln)
przewrotnością, a popierana zapamiętałością jeszcze występ-
niejszą, nie może i nie powinna obudzać w eercach naszych
innego uczucia prócz politowania nad niepojętnem zaślepie-
niem dawnych naszych politycznych spółbraci." Czy obym-
tel z Królestwa Polskiego, stał się raptownie Litwinem, czy
do jego rozumowań anonim występujący w Tygodniku dodd
swoje z punktu litewskiego dowodzenia, nad tern zastana-
wiać się dluż6j nie będziemy. Bardzo jest rzeczą pojętna
że Mickiewicz, który zamierzał zasilać T^godrnk swąjeim
pracami, mocno ucierpiał, dowiadując się na jaką pchnięto
go drogę.
„Przyjechałem do Paryża w Czerwcu 1831 roku, pisi^
Mickiewicz do ministra Brogiie." *) W Paryża rząd polski
miał swoich ajentów, między innymi Kniaziewicza, kt^irego
Adam znał z Drezna. Jeszcze nie rozchwiały się nadzieje
czynnej pomocy państw zachodnich, głośne wystąpienia dzies-
nikarzy i mężów stanu za interwencyą w Polsce napełniały
Kzpalty gazet, ale nad Sekwaną Adam prędko zostiU rozcza-
rowany, tak co do iządu francuzkiego, jak i co do opozycji
„Ja oba te stronnictwa, pisał do Lelewela, mam za zgraję
egoistów zdemoralizowanych i nic na nich nie liczę. Fraii-
cya, podług mnie, są to Ateny za czasów Demostenesa, będą
wrzeszczeć, odmieniać mówców i wodzów, ale się nie ule-
czą, bo rak toczy ich seica. Czy znasz dzieła Lamennais?
Jest to jodyny Francuz, który szczerze płak^ nad nami,
jego łzy były jedyne, którem widział w Paryżu." *) Lamen-
nais wydawał wówczas dziennik t'Avenir. „Niech bohaterska
i szlachetna Polska, pisał on I-go Lipca, na zawsze droga
naszym sercom, tak wielka w naszem uwielbieniu, tak święta
') La Połogite Martyr, str. VII.
«) Adam MkkieKift sa rie, son leime, P*ryż 1888 str. 158.
*) A'tirespoHiieiiq/a Adama Mickiemna L I, str. 00.
- 155 —
w naszych wspomnieniach, wie, że to nie my opuściliśmy
starych naszych towarzyszy broni, nie my winni jesteśmy
brwi jćj dzieci : spadnie krew ta na innych, piętnując ich
wiecznym znakiem hańby i przekleństwa." ')
Pola działalności dla siebie w Paryżu nie widząc,
Adam postanowił na Drezno udać się do Księstwa Poznań-
skiego. „Mamy tutaj, pisali do Rządu narodowego I-go
Lipca 1831 r. Kniaziewicz i Plater, od pewnego czasu pana
Mickiewicza, a od kilku dni Antoniego Góreckiego, który
chciał się udać z Litwy do Warszawy, a był zmuszony za-
kręt zrobić na Londyn i Paryż. Obydwaj wyjeżdżają wkrótce
do Warszawy, Ostatni jest deputowanym litewskim i dajemy
mu na koszta podróży, pod warunkiem zwrotu." Patryoci
litewscy wyprawili byli Góreckiego do Warszawy, ale nie
mogąc przekroczyć kordonu rossyjskiego, popłynął był do
Londynu, aby przez Francyą i Niemcy przedostać się do
miejsca przeznaczenia. *)
W ostatnich dniach pobytu nad Sekwaną, Adam nową
poniósł stratę nad Newą. „W dniu 13/25 Lipca, pisze Dr.
S. Morawski w swych pamiątkach, Marya Szymanowska,
jeszcze przed chwilą w oczach moich zdrowa, wesoła i hoża,
nie przeżyła kilku godzin srogićj uiBCzarni, znoszonćj z dzi-
wną odwagą i niepodobną do wiary spokojnością." ZgOD
j^ pociągnął za sobą uwięzienie Malewskiego,*) który chcąc
*) Ouwes compiites de Lamennaa tom X. strona 35B Paryf
*) „l-or Jnillet 1831. Nouii arons ici depuis <]uelque temps
M. Mickiewicz et depais ąiiekiiies jours Antoine Górecki, i]ui vou-
lait Be readre de Lithuatiie a iWsovU et a ^t^ oljligć de faire le
dćtoDr de Londres et de Paris. lis parteat touH denz inccsjamment
ponr V(trsovte. Le premier eat clCput^ lil/inamm et noas lui Bv«ncons
les frais de roate, sauf & restitution." (Z arcbiwu poselstwa pol-
skiego w Paryżu.) Wyrnzy podkreślone są pisane szyfrem. Wyraz
premier przez pomyłkę sekretarza, trzymającego pióro napisany za-
miast le lecotid,
') O tym aresEcie doniósł rodzicom Fr. Malewskiego Igoacy
— 146 —
zabawy. Rzym więc nie przedstawiał ożywienia poprzedniej
zimy.
Sergiusz Sobolewski, przjjaciel Adama z Moskwy, przy-
był do Itzymu 2-go Lutego, nazajutrz po wyborze Grzego-
rza XYI-go, na którego egzaltacyą pospieszył do toćdoła
Św. Piotra i tam spotkaj Mickiewicza. Odt%d przebywali
dużo riizem, zwiedzali Rzym i okolice, schodzili się często
u Wołkouskićj i u Aleksandra Galicyna, 2onatego z Chód-
kicwiczową. Adam nic taił mu żalu swojego, te okoliczno-
ści nie pozwolił)' rau dotąd podążyć do Polski. O niektó-
rych z tych okoliczności wspomina w liście do Haryi Szy-
manowskiej pod datą 20-go Lutego: „Rzym pełen trwogi.
Boj% sig wszyscy gminu i Transtewerynów, którzy burzyde-
lów i cudzoziemców za jedno mują. Licho jakieś wyniodo
Grabińskiego na dowództwo w Bolonii, co tytuł Polaka zro-
biło we Włoszech niebezpiecznym. Chodzimy tu po oli^
z pistoletumi w kieszeni. Muzea zaparte, galerye puste."^
Znajdujący sig jednocześnie z Adamem w Rzymie Fetiki
Mendel ssohn-Bartboldi potwierdza ten opis, pisze Iwwia
I-go Marca: „Prawie wszyscy moi znajomi w^echalL Ulice
i przechadzki są puste, galerye zamknięte. Jesteśmy pra-
wie zupełnie pozbawieni nowin zewnętrznych. Zebrjuli ok
ma żadnych, lub prawie żadnych, słowem milczenie panige
wszędzie."^
Znany już kompozytor, chociaż ledwie dwudziestotrzecb-
ietni Mendelssohn tęsknił za rozrywkami swojego wieka.
Cały oddany sztuce, najzupełniej byt obojętny na konwnlaye
Europy i wojnę polską. Przed rokiem Mickiewicz ze stro-
jem głębokiem poczuciem muzykalnem byłby sig zastanoml
oad utworami niemieckiego mistrza, ale teraz nie mu^ am
oczu dla obrazów, ani uszu dla muzyki. „Stracę mole
u ciebie łaskg, pisał do Stattlera do Krakowa I9-go Kwie-
•) Korespondtneya Adama AUckienicza Ł I. str. 80.
•) Lettrei ineHiles de Mendelssohn, tritduitea par A, Rollud, |
Puis 18S1.
— 147 —
toia, kiedy stg przyznam, że mię mokry arkusz niemieckićj
bmdnćj gazety wicc6j teraz zachwyca, niż wszystkie Vinci
i Rafaele. Moje muzeum jest teraz na placu Colonna Scioira
■w brudnej jamce, która się nazywa gabinetem lektury." ')
Tego usposobienia poety Mendelssohn zgolą poją^ nie mógł
i pisał l&-go Marca: „Znajduję, że Mickiewicz jest nudny.
Ma ten rodzaj obojętności, z którą nudzi siebie i dmgich
i którą damy biorą chętnie za melancholią i za piętno du-
szy złamanej. Mnie to wcale nie zachwyca. Jeżeli patrzy
na kościół św. Piotra, to żałuje czasów hierarchii. Gdy
nidw pogodne, pragnąłby chmur, a gdy pochmnme, ska-
rży Uf i twierdzi, że mroźno. Przed Kolosseum chcia-
łoby mu się żyć w epoce, którą pomnik ten przypomina.
Pytam siebie, coby miał do życzenia, gdyby żył pod pano-
waniem Tytusa?" ^ Dąsał się tak Mendelssohn, że Mickie-
wicz nie w złotym humorze, Adam zaś z przyczyny smutku
swojego podobnemu młokosowi spowiadać sig nie chciał.
Sobolewskiemu wyznawał, że jako poeta narodowy tnusi
trzymać z mchem, a ruchowi nie dowierza.^) W nastroju
jego moralnym leżał główny powód wahania się i ociągania.
Dotąd w ważnych chwilach błyskawica oświecała mu widno-
krąg, spostrzegał drogg przed sobą i wskazyw^ ją drugim.
<]ieionośd w tym razie rozproszyć nie mógł, ani pieśnią za-
chęcić rodaków do zwycięztwa, bo jak zmora dusząca gnio-
tły ma serce złowrogie przeczucia.
Czy nie było w tern jego winy ? Postanowił oczyścić du-
szę, aby jaśnićj w ni^j wyczytać obowiązek. „Wybierając się
z Bzymu do Polski, pisze ks. H. Kajsiewicz, wyspowiadał
się był na drogę : co większa, "poczuł w sobie powołanie do
stann duchownego (jak mi to sam powiadał), ale oiUożył
zapewne tę myśl do ustalenia się spraw krajowych." *) Na
') Horespmdetuya Adama Mickiemcza t. I. Btr. 82.
*) Britfe von FeUx Mendelssohi-Biertluiid)/. Leipiig 1869.
*) Koretpondencya Adama Mickiemcza t. III. str. 66.
*) Pamiffaik o początkach zyromadzema zmartwychwstania pań-
10*
wiadomość, 2e Eąjsiewicz wstępuje do zakonu, poMdti^
mu kilka latpóźnićj: „I ja miałem powołanie, alemjezU''
nował." ') Kajsiewicz dodaje, że „nie zdaje się jediw*-
już się wtenczas był głębiśj w nabożeństwo wdrożył." "*
znaczy, 2e tylko przelotnie postawała w jego duszy
słnżenia wyłącznie Bogu. Polska powoływ^ wszy^'
swoich synów. Mickiewicz i Garczyński nie mieli ^
w Rzymie dalżj przesiadywać. Dwaj przyjaciele po^
zdaje Sie, my£l udania się wspólnie do Warszawy,
gdy icłi wszystkie zasoby nie starczyły na to, Garcz£
mający zamożnych krewnych w Księstwie Poznańst-
nmyślił tam wyjechać sam, zabierając Adamowi resztę g
wizny. Zwrócił niedługo pożyczkg, lecz nie zwyczajnym*
kslem, jak się Adam spodziewał, tylko w inn^ formie,
r^ Adam nie zrozumiał , przez co stracił duto ce
czekając na wezwanie od bankiera. Dopiero Sobolet
wyUnmaczył, ii ma się tylko sam zgłosić do bankiera,
pieniądze odebrać. Tak się tćż stało. *} Dla większego b
pieczeństwa w czasach zaburzeń i częstycli rozbojów, inA
wicz postarał się w dość licznem towarzystwie przepra
się przez pustą Rzymską kampanią. Nie obojętnie roB
wał się z miastem wiecznem. „Żal mi Rzymu, pisał po
do Stattlera. Smutno myśleć, że podobno już go więcćj
skiego, Btr. 407 w 3-cim tomie Pism Kc IT. Kajsicwicza. Bei
1872 roku.
■) Ibid. str. 410.
^ Ibid, str. 407. Dla rażących nietloktodnośoi Zmerzm £
nie moiemy przywiązywać ża<Iu6j wagi Jo podanych przoi
szczegółów o ostatnich miRsiącach pobytu Adamn w Rzymie. F
puezczając cawet, ża rzeczywiście I-go Lutego Mickiewicz kom
kowaJ, 8 że po pófaocy aniJo się Ankwiczównic, le go widzi w b
bawiącym aię białym barankiem na ręku, trudno temu zdars
przypisać, jak to robi Odyniec w liście do Lucyaaa Siemień^
(Studyum tegoż pod tytułem: ReUgijnośi i mistylca tv iyciu i poez
Adama MickUmcia. Kraków 1671, atr. 14aj, przeważny wpływ
cały późniejszy rozwój Adama.
') Koreupondeneya Adama MiekieH!ic:a t, III atr. 65.
— 147 —
tnia, kiedy się przyznam, źe mię mokry arkusz niemieckiej
brudnej gazety wiccśj teraz zachwyca, niż wszystkie Vinci
i Rafaele. Moje muzeum jest teraz na placu Co/onna Sciarra
w brudnej jamce, która się nazywa gabinetem lektury." ■)
Tego usposobienia poety Mendelssohn zgoła pojąć nie mógł
i pisał 16-go Marca: „Znajduję, że Mickiewicz jest nudny.
Ma ten rodzaj obojętności, z którą nudzi siebie i drogich
• i którą damy biorą chętnie za melancholią i za piętno du-
szy złaman<^j. Mnie to wcale nie zachwyca. Jeżeli patrzy
na kościół Św. Piotra, to żałuje czasów hierarchii. Gdy
niebo pogodne, pragnąłby chmur, a gdy pochmurne, ska-
rty uę i twierdzi, że mroźno. Przed Kolossenm chcia-
łoby mu się żyć w epoce, którą pomoik teu przypomina.
Pytam siebie, coby miał do życzenia, gdyby żył pod pano-
waniem Tytusa?" *) Dąsał się tak Mendelssohn, że Mickie-
wicz nie w złotym humorze, Adam zaś z przyczyny smutku
swojego podobnemu młokosowi spowiadać się nie chciał.
Sottolewskiemn wyznawał, że jako poeta narodowy musi
traymać z ruchem, a ruchowi nie dowierza. ') W nastroju
jego moralnym leżał główny powód wahania się i ociągania.
Dotąd w ważnych chwilach błyskawica oświecała mu widno-
krąg, spostrzegał drogę przed sobą i wskazywi^ ją drugim.
Ciemności w tym razie rozproszyć nie mógł, ani pieśnią za-
cłiQGić rodaków do zwycięztwa, bo jak zmora dusząca gnio-
tiy ma serce złowrogie przeczucia.
Czy nie było w tem jego winy? Postanowił oczyścić du-
szę, aby jaśnićj w nićj wyczytać obowiązek. „Wybierając się
z Rzymo do Polski, pisze ks. H. Eajsiewicz, wyspowiada
się był na drogę : co większa, 'poczuł w sobie powołanie do
stann duchownego (jak mi to sam powiadał), ale odłożył
zapewne tę myśl do ustalenia się spraw krajowych." *) Na
*) Korespmdtncya Adama Mickiemcza t. 1. str. 82.
■) Briefe von Felix Mendebsohn-Bartboldg. Leipiig 1869.
^ Koretpondma/a Adama Mickiewicza t. III. atr. 66.
*) Pmm^mk o poaątkach tgromadzenia zmartwychKstatua pań-
10-
— 150 —
słusznie tego domowego szczęścia a Danilewicza domoweg'
pokoju. Aleśmy nic ani on ani ja nie mówili. J& tylk
miałem mocne postanowienie prosić o dymisyą, gdybym mii
z nim służyć. Aż nadto byłem pewny i ufny w OpatnaoJi
2e ona znajdzie swoje drogi do ukarania tych sprawiedliwii
którzy drugich niesprawiedliwie skarali. Ani jednego imk
na ich szkodę nie zrobiłem i nie zrobię,"
Nie można godnićj okazać łotrowi zashiżoat^ pogard]
Mickiewicz wybrał si§ z calem towarzystwem rossy
skiem : z Sobolewskim, dwoma Galicynami, ksigżną Galie;
i Chwoszczyńskim. Sobolewski zapisał w swoim dziennik
pierwsze popasy tój wspólnej podróży. Wyjechawszy 19-g
Kwietnia'), zwiedzili w Civitu Castellana okoliczne wąwoij
w Terni kaskadę, w Foligno obraz Rafaela w galeryi Gn
gorio. „Galicyn z synem występowali, pisze Sobolewsfc
z patryotyzmem moskiewskim, księżna, która miała dwud
synów (z pierwszego małżeństwa Chodkiewiczów) w wojsk
polskiem, wściekała się; ja z Chwoszczyńskim przerzucalii
my się z jednego do drugiego obozu, zastawały dą^
kłótnie i pojednania. W obozie polskim też byty nieporo
rozumienia, ponieważ księżna wierzyła w zwycięztwo Po
laków, a Mickiewicz nio tylko nie wierzył, ale nawet w rsiii
zwycięztwa powątpiewał o jego trwałości i dobrych skul
kacb." *) Adam zostawił Ankwiczów zatrwożonych pogło
skami o przegranej Polaków. Z Florencyi 26-go Kwietni
pospieszył ich uspokoić, późniejsze urzędowe depesze ni
o tym fakcie nie nadmieniały, musiały to być fałszywe p«
głoski.
Jeżeli Mickiewicz tak pilnie śledził za każdą wieśd
z Warszawy, to i Warszawa o nim nie zapomniała. Na p(
siedzeniu 3-go Maja Towarzystwa Przyjaciół Nauk, odczytań
') Adam piezo 19-go Kwietnia do Staltlera, że wyjeżdża ■
dni pftrę. {Korespondena/a Ailama MkkieKiczn i. I. str. 82. j Zap
inie po wysłaniu tego listu wyjazd przyspiesz;!.
•J Korespottdencija A. MickieKkza t. III. str. 68.
— 151 —
listę nowo wybranych członków. Na członka korespondenta
postawiono na pierwszem miejscu Mickiewicza. Kuryer Polski
Usznie zauważał, że to posiedzenie należało ilo »najświe-
tniqszych." Odbyło się ono pod prezydencyą J- U. Niem-
cewicza. Członkami honorowymi obrano : Jan.t Skrzyneckiego,
naczelnego wodza wojsk polskich, lorda Broughama i Ma-
ckintosłia ^) członków parlamentu, Bignona, ') Aubemona ")
I>elavigna. ") Podobnie rewolucya fraocuzka nadała hono-
*) Brougham i Mackintoah popierali wpływem awoim ajen-
tów pobkich w Londynie. Na lat kilka przed rewolucya listopa-
dową, Brougham ogłosił w Przeglądzie Edymburskini historyą po-
działu Polaki (przetłumaczoną iv 1881 r. na fraiicuzki pod tytułem:
Prilcis huloriiiie dn Parlaf/e de la Palogne.) W tem dziele piętnując
„potworną traozakcy^ ," dodawał, że „bańba, któri) Katarzyna była
doać bezczelna, aby całkowicie wziąć db siebie, oczerni j€j pamięć
w oczach najod ległej szćj potomności."
*) Bignon zostawił najlepsze wspomnienin w Wilnie i w War-
szawie, bronił sprawy polskićj w Izbie, naiełał do komitetu franko-
polskiego.
*) Anbemon jest dziaiaj zupełnie zapomniany. W 1827 r.
■wydal głośną rozprawę przeciw świętemu przymierzu : Satlaiiia histo-
ryczne i polityczne nad Rossyą, Jusiryii i Pfussami. W tem dziele
wyrzncal Mocarstwom, które rozszarpały Polskę, „pogwałcenie wszel-
kich zasad do tego stopnia, ii patryotjzm stał się zbrodoią, zdrada
cnotą, a z sądownictwa robiono narzędzie do pozbawienia najszla-
chetniejszych obywateli dóbr. Ojczyzny i życia."
t yfarszamianka wnet przetłumaczoną została przez Karola
Sienkiewicza {Prace Ulerackie str. 327). W tśj pieśni Delavigne od-
Z7«'al się w imienin Polski do własnych rodaków:
O Francuzi! czyż bez ceny
Kany nasze dla was en,
Z pod Marengo, Wagram, Jeny,
Drezna, Lipska, Waterloo?
Świat was zdradzał — my dotrwali,
Śmierć czy trynmf — my gdzie wy,
Braoial my wam krew dawali.
Dziś wy dla nas :— nic, prócz Izy.
Poeta kończył stoiczną maksymą;
Kto przeiyje, wolnym będzie.
Eto umiera, wolnym jut.
— 152 —
rowe obywatelstwo Kościuszce, Paynowi, Macłdotoshoni,
Schillerowi i t. d. Między człookami rossyjskiini ziujdigB
się nazwisko Michała Eaczenowskiego, redaktora fTtetAiite
Europy, gdzie z uznaniem wyrażał sig o Mickiewiczu, ') i Ifi-
kołaja Polewoja, najbliższego z rossyjskich prz^'aeiół p(^
skiego poety. Na tern posiedzeniu, które było łabędan
śpiewem Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Romuald Hubę, wy-
kazał, że „Eonstytucya 3-go Maja ciągle żyła, cbociai prze-
moc wydarła życie narodowi," a Kaźmierz Brodziński ny-
głoBit śliczną swojg mowę o narodowości Polaków. *)
Wybór Mickiewicza na członka korespoDdenta wakaiy-
wała opinia publiczna, ale pewnie zaszczyt ten go spotk^
na wniosek Lelewela. Tak rewolucya polityczna rozatizy^
wielki spór literacki i rzec można, że Belwederczycy pny-
wiedli klassyków warssawskicb do uznania romaot^zmo.
Mickiewicz rozstał się z Sobolewskim w Fiorenzuoli
3-go Maja. Z Genewy 16-go Maja odezwo si$ do Maiyi
Szymanowskiej, nie tając jćj oburzenia wywołanego wyjąt-
kami z Tygodnika Petersburskiego, podanemi przez dzienniU
niemieckie: „Mądry autor, pisał Mickiewicz, naaczył mnie
rzeczy, o których, chociaż Litwin, nigdy nie wiedii^em.
Nie mogg zgadnąć, myśląc dniem i nocą, ktoby sig md^
zdobyć na ten artykuł ! Nie wiem nawet, czy tyle mj
wzmiankowany aitykiił był oryginalnie napisany po polsko,
czy też w naszym ojczystym języku, który, jak wiadomo,
jest rossyjski." ^)
Mickiewicz nie byłby w najmniejszej wątpliwości co do
pochodzenia tego dokumentu, gdyby był miał przed oczyma
sam Tygodnik Petersburski, zamiast wyciągów podanych przes
prassę niemiecką. Prawdopodobnie pierwszy lepszy urzędiuk
moskiewski, z polecenia jednego z ministrów lub naczelmka
') Żyniot Adama Mkkiemaa, i. 1. atr. 355.
>) Dodatek pod uunicrem V.
') Korespomtencya Adama Mickiewicza, Ł. L ■tr. i
_ 153 —
trzeciego oddzielenia kaocelaryi cesarza, zredagował incmo-
Tjal przeznaczony z jednćj strony aby dostarczyć argumentów
przeciw Polsce płatnym dziennikom niemieckim, a z driigićj
odradzać Litwinom, aby szli za przykładem Warszawy. 7V-
codnik Petersburski musi^ z rozkazu wyższego przywłaszczyć
i zachwalać t§ półurzędową prozg, jak dzisiaj dzienniki warsza-
wskie wciąż ulegfgą podobnćj konieczności. Pismo to wyszło
w num. 24 i 25 z 31^o marca i 3-go Kwietniii 1831 roku.
Franciszek Malewski z początkiem Lutego przestał należeć
do redakcyi Tygodnika, jak widzieliśmy był nżyty do redakcyi
praw polskich z zakazem pisania i drukowania po dzienni-
kach. Chociaż Przecławski odwagą cywilną nie grzeszył,
Hie jego pióra zapewne były te kilka uwag o terainiejszij
retvoiucyi polskiej przez obywatela Królestwa Polskiego. Na sa-
mym wstępie jest powiedziane, że Jeden z Polaków ogłosił
w Berlinie myśli swoje, a kto inny z Królestwa przedruko-
wał tę książeczkę w Petersburgu." Dziełko to wyszło w Pe-
tersburga i po Irancuzku, widocznie szło rządowi o nąjwig-
ksze rozpowszechnienie tych oficynlnych poglądów. Redaktor
ich oświadczał, że „rokosz nie pochodzi byniijmnićj z miej-
scowćj przyczyny, lecz jedynie jest skutkiem rewolucyjnego
szaJn, który od połowy zeszłego roku opanował niektóre ludy
europejskie;" winszuje sobie, że Opatrzność nareszcie zakre-
ślOa granice migdzy Litwą a Polską. Sposób okłamywania
opinii publicznej różnił sig trochg od dzisiejszego. Autor
przypomina, że w XIV. wieku Europa kończyła sig na Bugu
i Niemnie, „te dwie rzeki stanowiły granicg migdzy dwoma
wielkiemi systematami politycznemi, światem europejskim
i światem nisko- mongolskim." Obwinia Polskg, że pokrzy-
wdzUa Litwg, wciągając ją do systematu politycznego Europy
zachodni^, i na dowód, jak Polska wyzyskiwała Litwinów,
przytacza, że od Lwa Sapiehy do Kościuszki, wszyscy j^
wielcy Indzie byli Litwinami. Michelet właśnie w wielkich
ladziach różnych czgści Polski upatrywał jój jedność moralną,
dla niego o polskości Prus Zachodnich świadczył Kopernik,
o polskości Litwy Kościuszko i Mickiewicz, o polskości Rusi
Sobieski itd.') Fseudo-Polak z nad Sprewy, użyty do ga-
szenia zapału Litwinów, kończył twierdzeniem, że „rewolucya
polska, rozpoczęta bez przyczyny, rozwinięta z bezczelna
przewrotnością, a popierana zapamiętałością jeszcze występ-
niejszą, nie może i nic powinna obudzać w sercacłi naszydi
innego uczucia prócz politowania nad niepojętnem zaślepie-
niem dawnych naszych politycznych spółbraci." Czy obym-
t«I z Królestwa Polskiego, stał się raptownie Litwinem, ay
do jego rozumowań anonim występujący w Tygodniku dodd
swoje z punktu litewskiego dowodzenia, nad tern zastana-
wiać się dłużej nie będziemy. Bardzo jest rzeczą pojgbi^
te Alickicwicz, który zamierzał zasilać Tygodnik swąj^
pracami, mocno ucierpiał, dowiadując sig na jaką pchnięto
go drogę.
„Przyjechałem do Paryża w Czerwcu 1831 roku, pis^
Mickiewicz do ministra Broglie." *) W Paryżu rząd polski
miał swoich ajentów, między innymi Kniaziewicza, którego
Adam znał z Drezna. Jeszcze nie rozchwiały się nadzieje
rzynnćj pomocy państw zachodnich, głośne wystąpienia dzien-
nikarzy i mężów stanu za interwencyą w Polsce napełoiały
szpalty gazet, ale nad Sekwaną Adam prędko został rozcza^
rowany, tak co do rządu francuzkiego, Jak i co do opozycyL
„Ja oba te stronnictwa, pisał do Lelewela, mam za zgraję
egoistów zdemoralizowanych i nic na nich nie liczę. Fran-
cya, podług mnie, są to Ateny za czasów Demoatenesa, będą
wrzeszczeć, odmieniać mówców i wodzów, ale się nie ule-
czą, bo rak toczy ich seica. Czy znasz dzieła Lamennais?
Jest to jedyny Francuz, który szczerze płakał nad nami,
jego Izy były jedyne, którem widział w Paryżu." ■) Lamm-
nais wydawał wówczas dziennik tAfenir. „Niech bohaterska
i szlachetna Polska, pisał on I-go Lipca, na zawsze dn^
naszym sercom, tak wielka w naszem uwielbieniu, tak święta
') La Paloifiie lHartyr, str. VII.
*) .Mam MickieKict sa vie, son ainre, Paryż 1888 str.
») Korespouditicya Adama Afickienicza t. L str, 99.
— 155 —
w naszych wspomDieniach, wie, źe to nie my opuściliśmy
starych naszych towarzyszy broni, nie my winni jesteśmy
krwi jśj dzieci : spadnie krew ta na innych, piętnując ich
wiecznym znakiem hańby i przekleństwa." ')
Pola dzi^nlności dla siebie w Paryżu nie widząc,
Adam postanowił na Drezno udać się do Księstwa Poznad-
skiego. „Mamy tutaj, pisali do Rządu narodowego I-go
Lipca 1831 r. Kniaziewicz i Plater, od pewnego czasu pana
Mickiewicza, a od kilku dni Antouiego Góreckiego, ktńry
chciał się udać z Litwy do Warszawy, a był zmuszony za-
kręt zrobić na Londyn i Paryż. Obydwaj wyjeżd^ajij wkrótce
do Warszawy. Ostatni jest deputowanym litewskim i dajemy
mu na koszta podróży, pod warunkiem zwrotu." Patryoci
litewscy wyprawili byli Góreckiego do Warszawy, ale nie
mogąc przekroczyć kordonu rossyjgkiego, popłynął był do
Londynu, aby przez Francyą i Niemcy przedostać się do
miejsca przeznaczenia. *)
W ostatnich dniach pobytu nad Sekwaną, Adam nową
poniósł stratę nad Newą. „W dniu 13/25 Lipca, pisze Dr.
S. Morawski w swych pamiątkach, Marya Szymanowska,
Jeszcze przed chwilą w oczach moich zdrowa, wesoła i hoża,
nie przeżyła kilku godzin srogićj męczarni, znoszonćj z dzi-
wną odwagą i niepodobną do wiary spokojnością." Zgon
jćj pociągnął za sobą uwięzienie Malewskiego,*) który chcąc
') Oiaires eomplitti de Lametmais tom X. strona 368 Paryi
1836—1837.
') „1-er Juillet 1831. Nous avon8 ici depnis <[uelque temps
M. Mickiewicz et depnia quelques jonrs Antoine Górecki, qnŁ vou-
lait se rendre de Uthumiie ii Varsovie et a ćt^ obligś de faire la
dśtour de Londrei et de Paris. lU parteot tous denx incesBamment
pour Varsovie. Le premier est di^putć Uthuanien et nous lui aYancons
lea fraie de ronte, aauf k restitution." (Z archiwu poselstwa pol-
skiego w Paryin.) Wyrary podkreślone są pisane szyfrem. Wyraz
premier przez pomyłkę sekretarza trzymającego pióro napisany za-
miast le leeond.
•) O tym areszcie doniósł rodzicom Fr. Malewskiego Ignacy
— 166 —
Obywatele Księstwa wyr]'wali go sobie, starali ^f za-
trzymać go jeszcze dłużćj, radząc mu, aby poznał w&aystkie
wybitniejsze osobistości tćj dzielnicy Polski, a byli i tacj,
co pragnęli, aby sobie w Poznańskiem upatrzył żonę. „Wsp<K '
minf^ Grabowski, pisała do Mickiewicza Józefa Bnińska, ii
dopiero za parę tygodni jedziesz do Drezna, £e myślisz
osiąść we Wloszecli, niech to nie bgdzie na zawsze. Są ta
rodziny, któreby sig cblubiły, byś do nich należi^; a może
choć nie zbyt powabne, ale mile, rozsądne i czułe, choć nie
bogate może, nie ubogie, twoje losy dzielićby przyszły córki
nasze i nic sprawiłoby ci to żadoćj śmieszności. Hało mołe
poznałeś te okolice, nie było tu tych, ktiJrzy ciebie n^lepi^
pojąć zdolni, a tak Czapski, jeden w świecie Wallenrodem
twoim w nąjlepszem znaczeniu być zdolny. Staraj się go
poznać w twoich podróżach, zrozumiał dawno twoje serety
wzniósł się jeden tylko może ku twym chlubnym marzeniom.
Nie poznałeś Seweryna Mielżyńskiego, Karola Marcinko-
wskiego, ci trz^j braćmi i najpoczciwszymi synami utraconej
matki, poznaj ich, ufaj im, nie będziesz w ich towarzystwie
daleko od swoich." W tym samym liście znąjdiyemy echo
rozpraw o przywódzcach powstania ; rozpoczgte w Księstwie
tak hucznie i żarliwie, przedłużą się całemi latami na emi-
gracyi. „Gdyby nie choroba dziecka mego, pisze pani Bnin-
ska, byłabym się starała widzieć jeszcze Pana w domu Po-
niuskich. Podług wyrażeii towarzyskich honor i zaszciyt
dU mnie, iż mnie odwiedzić raczyłeś a podług nczucia seret
powiem, iż mię tą uprzejmością uszczęśliwiłeś; przywitałeś
nas od dawna do siebie, najgodniejszy z ludzi, i broniłeś iSt-
tuszewicza, boś utworzył Wallenroda. Ja poznałam panów
Żabów, którzy mi o nim nie zbyt chlubnie mówili, mote to
było uprzedzeniem z mojśj strony przeciw Matuszewiczowi."
Wincenty Matuszewicz, wziąwszy w niewolę Moskałów, któ-
rzy wyrżnęli byli mieszkańców Oszmiany, pastwiąc sie nad
kobietami i nad dziećmi, strasznie się z nimi obszedł 0;
■) „15-go Kwietnia Wierzulin wpada do Oasmiuiy, Indautt
;o na emigracyi toczyły się z tśj przyczyny spory, jak
iko rozciąga się prawo odwetu.
Oskarżenia namiętne są nieodłącznem następstwem
Ikich klęsk narodowych. Świadkowie straconćj sposo-
ści uratowania ojczyzny, uczestnicy błędów i uchybień
sprawie najświętszej fatalnych, wyszukiwali i piętnowali
owajców. Stefan Garczyński 25-go Października pisał
Odyńca : „Ja żyw zostidem. Przecież, gdybym byl wie-
il, byłbym śmierć przymusił."') A 5-go Listopada do-
i: „I^ieszczęście nasze ogólne cięży prawda na sercu
1 umyśle, ale nie ono życie mi podkopuje. Poznałem lu-
! Ohydni, ohydni t"^ Przez to samo, że udzii^ w osta-
j walce nie brri, Mickiewicz pobłażliwiej s%dził jćj ucze-
ików, ale za to martwiły go waśnie, których był ńwiad-
n. W pożegnalnym, wyżśj przytoczonym liście, Józefa
liska pis^a do niego: „Spostrzegłam w twych wyrazach,
wćj mowie rozjątrzenie 1 boleść ; jeżeli się zobaczymy,
::h cig weselszym ujrzę, pozwól mi, bym sercem matki
siła Boga, by ci w twoich podróżach pobłogosławił, by
dy smutek od ciebie oddalił, Niech ci w każdćj chwili
ykrćj przyjdzie na pamigl^ że niebo darząc cię tak wyi-
ni zdolnościami, jeszcze cię szczęśliwszym uczyniło, dając
posobność twemi pismami uczynić ludzi lepszynu. Moje
mi ei<; do kościoła, Moskale dzieci wbijają na lance, gwałcą ko-
y, w godzinę pada czterysta ofiar. W Wilnie sprzedawali ty-
L uBzy i palce kobiece jeszcze ozdobione kolczykami i pieiicion-
li . . . Matiiszcwicz, wz.iąnszy w niewolę kilkudziesiociu tych
jcćw, jeszcze zbrukanych krwią dziecinną, uznał potrzebę dać
azny przykład i kazał odrzeć im akćnj z rąk, zawiązać za grsbie-
I jak rękawy, i odeałał ich do nieprzyjacielskiego obozu, Bkrwa<
lych i obitych. Srogi ten odwet, sam przez aię okropny, Bkntek
-awiedliwit i barbarzyńcy, z przestrachu losu, ktJjry ich apotka,
li dostaną się do niewoli, zaniechali swoich okrucieńatw." (fff-
e de la RevoUition de Pologne depuis 1815 jusgiim 183S przes
Iwika MieiodawBkiego, Paryż 1838, t. IJI, str. 50.)
■1 Wspomnienia : przeszłości przez A. E. Odyńca str. 39Ł
•> Ibid. 39.').
dzieci niejedno ci chlubne uczucie winne bgd) a tw^ prze-
strogi im tu danćj ściśle się trzymając, nie zapomną."
Ośm miesięcy Mickiewicz przepędził w Księstwie Po-
znańskiem. Jak w 1824 r. oddalił się bezpowrotaie z Litwy,
tak w 1832 r. pożegnał Polskę na zawsze.
Stefan Garczyński uprzedził Mickiewicza w Dreme.
Adam zastał tam i Odyńca, który dowiedziawszy się o re-
wolucyi listopadowt^j w Londynie, puścił się do Drezna
i czekał w tem mieście, jaki obrót wezmą n^padki w Pol-
sce. 7-go Kwietnia 1832 Odyniec pisze do Korsaka: „Przy-
był do nas Mickiewicz. Mieszkamy naprzeciw siebie przei
ulicg. Zdrów jest i pracuje. Tłumaczy Giaura. Wczorq
spowiedź jaź zaczął, widzisz wigc źe niedaleko końca.. Mamy
tu prawdziwe Poeu Corner jak w Westminsterze. Obok mnie
mieszka Garczyński. Piękna, wielka dusza, talent znako-
mity, charakter nieskazitelny i sam młody, piękny, melan-
cholijny, romantyczny. Wczoraj przybył zacny nasz przj}t-
ciel pan Antoni (Górecki), zapewne, że także blizko nas
gdzieś zamieszka. Zegota jeden nocuje nieco dalćj, bo dm
i wieczory przepędzamy razem, ale nie możemy go namiwif,
aby się do nas mieszkaniem przybliżył." ')
W Dreźnie odebrał Mickiewicz list od Szymona Cbln-
stina, który pisany 2S-go Listopada 1831 r., doszedł go po
kUku miesiącach. Szymon wielki pessymista, wyrażał Ada-
mowi 2al, że nie zginął w Polsce: „Byłby to los godzien
ciebie. Życie dla nas to tylko wybór śmierci. Mi^eś pię-
kną sposobność śmierci, straciłeś ją. Smutno." *) Ale Adam
nie podzielał zdania Szymona, że życie nam dane na to
tylko, aby je jak najjaskrawićj zakończyć. Nie wiemy, ay
to byt pierwszy wyrzut, uczyniony poecie, za niewrięde
udziału w powstaniu 1831 r. Lecz gdy przyjaciel Ho^
ż^uje pessymistycznie, że Adam nie zginął świetnie, pewne
głosy polskie dotkliwsze nań miotają pociski. „2e, pisie
' >) A. E. Odytiiec przez Adama Flugfl. Sloty Nr. 1061 b XLI.
*) Morespondencya Adama ASickietmcza Ł III. att. 14^
— 169 -
Wojdech Cybulski, pojmował Mickiewicz wojnę za wolność
teoretycznie nie pralitycznie, to stwierdzają jego ^owa do
bawiących w Dreźnie emigrantów, czyniąc im wyrzuty, że
Icpi^, aby się byli zagrzebali pod gruzami murów Warszawy,
aniżeli wyszli za granicę. „Rzeczywiście tak powinni byli
Dczynić, odpowiedział mu stary wojak, aby Pan miał jedng
ruinę więcćj, na którćj siadłszy, z boleścią mógłbyś opiewać
naez upadek." ') Prawdopodobnie w Dreźnie tćż dopiero
odczytał Adam namiętny wiersz posądzający go, jak pó-
źniej Cybulski, o teoretyczny tylko zapał. W tjm wierszu,
ogłoszonym późnićj w dziełach autora ^. Manrycy Gosław-
1) Odczi/U/ o poetyi poUWj i. 11. str. 16a Poznań ISTtt
•) Po prsytocMnin ustępu z WaUenrada zaczynającego eię od
wienia:
Gdybym byt Edoloy nła«ne ognie przelać,
Goslawski tak przemawia do Mickiemicza bawiącego ni Rzymie pod-
CTits fcoftoj narodomej:
Pierworodne natchnień dziecięl
Wyniosły synu swobody 1
Gdzie ty, gdiie ty wieszczu miody?
U nas dziś tchnienie swobodne,
I^ersią pełne włada życie,
2ycie górnych pieśni godne.
A ty winny, dotąd grzeszysz.
Odetchnąć niem nie pospieszysz!
Bptesz — posą^ diwn^j stawy.
Co wjelkojcią błyszczą cudzą,
Bnym, mumija przeszłości, jak stary mie^z rdzawy
Już zamierzchły — nie widne z pod wieków kurzawy
Jul ognistych natchnień falą
Piersi wieszcza nie zapalą,
Górnych pieśni nie obudzą.
Spiesz — niejeden mąż by moie,
Z ty(^, nad kt/trych się dziwisz posągami,
Bzucił twarde śmierci lote,
I za wieńce Polski syna
Odd^ wieńce Rzymianina,
B; w szeregu stanął z nami.
Gki^) gromił poetę bez względu na. przeszkody zewnętrzu
i na proces duchowy, który się odbyw^ wtedy w Mictfe-
Spiesz! my dumni naszym rodem,
TutAJ każdj: Wallenrodem. —
Spiesz — tcD Rzym podeptany gnuśną nogą pop»,
Co przeszłością świat zdumiewa;
Ta cala wielliość jego — ta śpiąca Europa,
Nie warte jednej utauslciśj śpiewki,
Którą wolna dusza śpiewa;
Nie warte jednfij polskiej chorągiewki,
Co w wolnćj dłoni powiewa.
Po co Riymy? po co wielu?
Po co gdzieś na brzeg daleki
Iść bić poktoD cudzym bo^om?
Słyszysz wieszczu I jak do kola
Jednym głosem ziemia wota:
Pokłou Polsce, i/merć jej wrogom!
Ona jedna z mieczem w dłoni,
Z męczeńskim wieńcom na skroni.
Znieważoną ludzkość broni!
Polska — kilka piędzi piasku!
J^j obroijców szczupłe roty.
A jakii Rzym zdoła w blasku.
Jakie ziemie, jakie czasy
Dzisiaj z Polską śmią w zapasy
Iść o wielkość i o cnoty?
Wieszczu czczony! coś umiał ognistemi słowy
Do serc Ijraci twoich strzelać,
Coś umiał włai'nc ognie w bratnie piersi przelać,
^Vieszczu! świat twojćj myśli, jak łysk piorunowy,
Zajaśniał ci pr/.cd oczyma.
Czemuż na nim ciebie niema?
') Wodziński pisał do Bohdana Zaleskiego o tycli peKZytc
uiana polskiego: „Nie wiem, jak wyrzeozesz o moim estetycznym ^
dzie, ale ja tam nie dostrzegłem, mimo najlepszćj chęci, źdźbła ucn
cia poezyi, interesu, a nawet sensu. Sądzę, ie ty i Adam mu)
prawo, a nawet obowiązek powiedzieć autorowi, £e polaka epotea
ność może się po nim spodziewać wiele dobrych i poiytecznyd
rzeczy, ale nigdy i nigdy poezyi."
iczu, a którr nie mógł być wszystkim znany. To pewna,
e wbrew twierdzeniom nie tylko ngdzoycb pamfleciarzy, ale
Uiaiiehyi iyda jego jeden nie podzielać ?
Zmutwf chetań I w jego powiciu
Tfś ma nucił, jak dziecięciu,
Śpiewaj dziś jego młodości lyciu,
Utul go w twojem objęciu:
Dowiedź i pieśnią i czynem,
Żei tćj wieikićj ziemi synem!
Niechaj cię wróg j6j pozna i w pieśni i w cięciu I
Po rodzinnych bagnach Utwy
Kr«w SIĘ leje — i litłriny
Na morderczych polach bitwy
Dowodzą, te są jćj ayny.
Na wieszczej piersi Bohdana, *)
Co natchnieniem tak d blizka,
Na pierai, oo nieskalana,
Widziszf złoty krzyl połyska?
Ten krzyl słneznie ją nzdobit —
W walce za kraj, pieśni męła
Jest ponury azozęk oręła.
Wielkość przodków — duma własna,
Jest natchnienia tęcza jaena.
Wieszcz bagnetem laur zarobił.
Zbudzony tó] wieści echem,
Spiesz — dalekie rzucaj Rzymy,
Spiesz — bo jeśli zwycięiymy,
Watyd będue bez zasługi polskim tchnąć oddechem.
Jejli padniem pod gruzami.
Wieszczu I wtedy w dniach bole.4ci,
Nie wart grobu dzielić z nami,
Kto nie dzielił krwie i części!
18 Czerwca 1831 r. Warszawa.
(Poezya Utana polskiego poświecona Polkom.
M. G. w Parytu. 1833, str. 10—14.)
■) 36Ut Bohdu Złinki — pcett — podporacinili \-gt> pultu it
- potnij V3ik u Bdm Mrodowj, aidabionr riotrm knjłemi (-'ii**'
— 172 —
nawet głośnych krytyków, wieszcz wiccćj przederpid u
ustroniu, oiż gdyby cidą był odbył kampanią. ') Nieznueni
boleść jego wylała się w pieśniach tak rozdzierąjącycli, jik
mgczeAstwo narodowe, które je natchnęło. Rok 1831 me
był dla Mickiewicza czasem wypoczynkn i dobierania 17^
mów, czego nie pojął Gosławski, gdy w przedmowie sw(g^
pisanój I-go Kwietnia 1832 r. tłumaczy z zjadliwa ironią,
f.e „wielu 2 śpiewaków naszych, ci zwłaszcza, którym bum
i jęki narodowćj wojny, świetność naszych zwycięstw i żałobi
upadku, nie mogły przerwać spokojnych zatrudnień poety*
nych, mogli bez wątpienia w domowem zaciszu dać pismoa
swoim cechę wy2szćj doskoii^ości." ') O stanie moralnjn
Mickiewicza świadczą dzieła jego pisane lub rozpoczgte
w Dreźnie i listy. Do Lelewela pisf^ 23-go Marca 183S r.:
„Bóg nie pozwolił mi być uczestnikiem jakimkolwiek w tik
wielkiem i płodnem na przyszłość dziele. Zyjg tylko nt-
dzieją, 2e bezczynnie ręki na piersiach w trumnie nie do-
żę." '*) Widział jakby niełaskę Bożą w fekde, 2e nie miłt
szczęścia wzięcia udziału w tćj świętej walce. Przeznaczdk
go Opatrzność do cięższych prób ni2 służba wojskowa. Frud
powstaniem i podczas walki był zbot^ i posępny, toru
wśród ogólnych waśni czuł się pełen natchnienia i wiaiy.
Za czasów Nerona chrześcianie na widok szaleństwa Cennt
') „Aoi huk Bimat, ani glos redosay natoda om chwilę aa
potralil wyrwać Mickieincza z letat^. Uickiewicz dnonutl w Sty-
mie, albo romaDeował w PoEDaiiikiem, nie mógł wjdobyć ze swojĄ
(luBzy ani jednego patry etycznego pienia," iMicktemict odibmitmf
i luniańKczyzna str. 11 Paryż 1814.) Wojciech OybuUki, •proiamat
uniwersytetu wrocławskiego, z niemniejazą goryczą się wynJi:
„Mickiewicz oie stanął na placu boju o wolność, błądził po gąJKli
pomarańczowych i cytrynowych we Włoszech, albo ugantiU ką a
niewieścieiui miłoBtkami w Kai^stwie Poznańskiem." [Odczyty o ft-
eaji t. II. 8tr. :jU.) Lichy paszkwil Gołębiowskiego obficie b^
zużytkowany przez Cybulskiego i czc»to czerpie w nim i dzinąsn
krytyka!
*) Poetye Maurycego Goaławskiego str. VL
') Korerpotutmcya Adama Miekitwieza t- L str. 98.
— 173 —
wątpili, 2e to s) ju2 ostatnie podrygi pogaństwa, a wie-
V potrzeba było i oceanu krwi mgczeńskićj, aby zatknąć
yż na pomnikach Rzymu. I Mickiewicz, przepowiadając
liccie caryzmu nie mógł ściśle oznaczyć, za ile lat i po
ich klęskach chorąfpew polska powiewać będzie nad rui-
mi moskiewskiego wszechwładztwa. Nastrój religijny poety
owym czasie nie był wyjątkiem, prawie wszyscy jemu
tsi poUadali swe nadzieje na sprawiedliwości Bo2ćj i na
lach Jego miłosierdzia. Odyniec pod wpływem Midciewi-
pisał do Korsaka 19-go Maja 1832: „Teraz dopiero
zynam widzieć i iywą duszą pojąłem prawdziwy cel 2ycia,
nie ziemski, ale do którego wszystkie ziemskie są tylko
polami, a celem tym jest Bóg, a środkiem dojścia do
go — uszlachetnienie duszy. Oto masz małą sztukę
!zyi. Mickiewicz t^ sztuczkę bardzo ceoi, jest chrześcija-
em wielkiej wiary, a bez nićj nikt nie będzie ani wielkim,
n2ytecznym, ani szczęśliwym. Górecki utrzymuje, że bez
dugi przed Bogiem nikt dobrych wierszy nie napisze."')
Błogodawione były to miesiące twórczości. „Mickie-
■z zacz^, opowiada Odyniec, od wznowienia przekłada
tura, który kiedyś przed laty rozpoczął był w Kownie,
gdy doszedł do spowiedzi Maiajora^ modląc się raz w ko-
sie, poczuł, jak sam się wyrażał, że „jakby bania z poe-
\ rozbiła się nad nim," zaniechał więc tłumaczenia, a wziął
do kontynnacyi Ssiadów." Nim Mickiewicz przystąpił do
anią nowych Dziadom, w których miłość ojczyzDy pochła-
i wszelkie inne uczucia, i^rzał po raz ostatni we śnie Ewę.
Jaki^ vidzi^em na albańakiój górae,
W bi^6j ankieDCe i abraD% w róże.
19, mu oświadcza, że poleci na Łitwg szukać jego przy-
iół:
E A. Fluga. Kłosy vi nr. 1031 tom XLL.
Znajdę ich, leżą w grob&eh i po kościołach.
A gdy poeta się przebudził:
Łzy jeszcze płynęły,
Ccato po licach i jeszcze wionęły
Snieżym zapachem i Włoch j&śminu
I gór Albaiiskich i rOż l^alatynu.')
Po tym śnie Drezdeóskira w nocy ^3-go Marca 1832 r^
Adam zaczął pisać trzecią część Dziadów i odczytywał chę-
tnie urywki bliższym swym przyjaciołom. O tym poanade
Mickiewicz powiedział: „Z /^ziac/aw cłicę zrobić jedyne dńdt
moje warte czytania."*) Miały to być dwie świąljme:
D^iaihj Gustawa poświęcone osobistym cicrpieoiom, Daaii
Konrada — narodowym. Z litewskich SziadÓMt szkic pa^
wszi^j części odnalazł się, drugą i czwartą część o^od^
a nie dostające części, według słów autora do panny Ju-
nisch"), dokończone w rgkopiśmie zniszczył, Z emigra^j-
iiycli Dziadów autor tylko część trzecia ogłosił, qos3 dq
z myślą poprzedzenia tćj Łrzeciój części opisem porozbioro-
wycli katuszy Polski, a w dalszych częściach przystąpić do
') Dzieł Adama Mkkiemcza t. Y. itr. 12 i la Uoie
o tym śnie, niedol^ładnie zapamiętana, jeit źródłem
Udyńca jakoby Adam napisał w Dreźnie w ciągu tygodni* «!(
czę<^6 liziadón', obejmującą pobyt jego w Bsymie, a któr^ nie po-
kazał zgoła nikoma. ( Wspomnienia z przesztoid Htr. 401). Wydajt
się n:iin to wbrew przeciwnem ówczesnemu duohowemn nastrojowi
poety.
') Karesimiideitcya A/liima Mickiewicza Ł I. atr. 148.
>) Żijmoi Adama Mickienieta t 1. str. 271. Z twierdzeaii«K
panny Jaenisch zgadza się po części opowiadanie Łsonatdk
Chodźki w artykule o Adamie w t. III. (atr. 594—591^ daab:
Siograpliie Uitiverselli: d portutii-e des conttmporains (Paryi 1890 r,}
„Pierwsze wydanie, pisze Chodźko o wydania wileńakiem poecji
poety, zawiera poemat w czterech pieśniach: Dziady; dwie tylko
wyszły w tomie drugim dziet jego, cenzura nie zezwoliła na ogło-
szenie dwóch następujących." Może Mickiewicz, po tych trudno-
ściach cenzuralnych, odczytawszy swoje wiersze, rzadł jo do ogai^
co nie miałoby nic dziwnego, ponieważ był aurowym sędsią dla
własnych utworów.
— 175 —
świeższych Mikolajowskich okrucieóstw. Byłby objął tym
sposobem „całą historyą prześladowań i męczeństwa naszćj
Ojczyzny. Sceny wileńskie są wstgpem do więzień peters-
kich, katorżnćj roboty i posilenia a Sybirze. W jednćj z na-
stępujących części wprowadzę niewolnika konfederata, który
w zamku petersburskim przesiedziawszy całe tycie, doczekał
roku 1825 i opowiada nowym towarzyszom wigzienie Ko-
icinszki i Niemcewicza."') Adam prosił Niemcewicza o udzie-
lenie mu szczegółów o swoim ówczesnym pobycie w f^rieposti.
"Wstępu tego, któryby stanowił pierwszą i drugą część no-
wych Dziadów, autor nie doprowadził do końca i spalił
w 1841 r.
Skarb cierpień wileńskich nosił Mickiewicz w duszy od
I-go Listopada 1823 r., to jest od dnia, w którym Gustaw
odrodził się Konradem. W chwili klęski dziejowej, skarb
ten wystawił na ołtarzu ojczyzny, jak w czasie zarazy wy-
stawiają relikwie po kościołach dla przebłagania Boga i po-
lG'zepienia nieszczęśliwych. A brzydotę dusz katowskich od-
malował jak w obrazach dawnych mistrzów szyderczy uśmiech
potępieńców uwydatnia anielski wyraz ich ofiar. Mickiewicz
wywiózł z Wilna wiarę, która go pobudzała do zgłębiania
tajemnic, będących pod strażą kościoła. Potwierdziło go w tym
kierunku cudowne przebudzenie się Polski w 1831 r., a gdy
sprawa narodowa runęła, c^y kraj znalazł się narażony na
te same pokusy co Konrad w więzieniu. Nigdy Mickiewicz
tak wysoko nie sięgnął, jak w improwizacyi trzecićj części
Dziadów. Śmiał upomnieć się u Uoga o Polski katusze,
zmierzyć się, iż tak powiemy z samym Bogiem i Bóg mu
nie tylko przebaczył, lecz jeszcze wynagrodził go miłością
wielkiego narodu. Oby to było zapowiedzią łaski niebios
dla narodu.
Oprócz trzeci^ części Dziadiw^ Adam, pod wpływem
>) Xorespotulenq/a Adama Miekiermeza Ł II. str. 187—188.
*) Kiedyś p. Bnrgand des Moreta, tłumacz Dziadów, zapy*
tftwssy Mickiewicza ile czaau wymagają ntwory poetyckie: „Czas
opowiadańpowslańczych, napisał w Dreźnie: Redutę Ordona'),
Ifocleg, Śmierć pułkomnika, Pieiu iołnierza. Reduta Ordna,
to nspani^e loe Yictoribm:
Bóg wyrzekł elowo stan sic, B'Sg i -?<" wyrzi
Niemcewicz, który pod względem formy siggał jesioa
Stanisławo wskicb czasów, zachwycał się duchem utworó*
Mickiewicza, ale gorszył się nowością wyrażeń: „Czytała
pisał on do ksigcia Czartoryskiego 20 Października 1S3S r^
Kedutę Ordona; zawsze widzę w Mickiewiczu gieniusz poety-
czny, ale czasem brak gustu; admirując, nie lubig maka-
ronizmów. Czemu nic działabiinie zamiast reduty ; ły^at
wśród kolumny; palisady zamiast ostt-okoły — cenerat, tunett
— wszystko nie polskie. Ale proszę mu tego nie mówić,
V tein nie ma, odpowiedział mu Adam, żadnego zuaczcnik, n
tko zależj od siły natchmenia, monolog Konrada napisałem
dnćj nocy.* (Z opowiadania p. Burgaud dea Marets
synowi Mickie wicia.)
') ['roił sobie p. I^onard Niedżwiecki, te Reduta OrikM
jcBt pi^ira Garczynakicgo, nio Mickiewicza i od czasu do CKaan wy-
rywa ai>; s teni oiensiBadnlonem twicrdseniem w rófnych pj
polskiclł. Sama olbriymia różnica formy w jioeiyacb Adama i Oa-
czjimkiego, byłaby dowodem doatatecznyin, a przypuszczenie, tt
Adani okradł najlepszego przyjaciela e promyka należnćj mu chwaiy,
upada samo przez się. Oiy-ginal wiersza: Reduta Ordima, ręką
Adama, znajduje »lę w jednaj bil)liotece we Lwowie, bmlioD % po-
prawkami autora jest w naszem posiadaniu. Ignai^ Domeyko
opowiadał mi, że wszedł do pokoju Adama w Dreźnie, gdy ten
kreślił ostatnie słowa h') poezyi i odczytał mu ciitą, nie czekaiąe
aż wyschnie ntrament. 2e powstała z opowiadania Garosytisldc^
to Mickiewicz wypiiwiada w dopisku, gdzie z t^j przyczyny awaia
wiersz len za wspólną jego i przyjaciela wtasno^c'. {Dzielą Ad^mt
Mickiemcza t. I. etr. 209.) W Uście do GarczyAslciego z końoi
Maja 1S33 pisze o wydaniu drugiego tomu dzieł Stefana: „Podobno
dodam na końcu Redulf Ordona." {fCorespondencya Jdanta Mickiem-
cza t. I. Btr. 119.) A Barn Gatczyński z Bazylei 17 Czerwca 183J
pisze do Tumy: „Do drugiego (tomu) przyłączył Mickiewicz awi^fl
Redtttfi Ordona." (Korespondcncya Adatna Mickiewieza wydanie 1873 i;
t. II. str. :»3.)
«■-
— 177 —
irritabile genus vałum. Namów go W. X. M., by zamiast
adom oapisał poema ostatniej walki naszćj i srogich zemst
ikiewskich, wielkie pole ! Przesiedlenia, matki, dzieci,
eryjskie dzicze. Citr non sum qualis eram."*^) Mickiewicz
pisał, jak sobie tego Towarzystwo Warszawskie przyja-
■ nauk mogło życzyć, a!e Językiem żołnierzy 1831 roku
iv,ai ich czyny, oddając i zapał ich i nastrój duchowy
estników tćj walki. W Noclegu, nie jest to już nutaEoer-
Ei wzniecająca jedynie nienawiść ku wrogom. Wódz pol-
wziąwszy w niewolę podłego Francuza, który w shiżbie
ikiewskićj, 2one jego zarżnął, a dzieci spalił, na wieść
wycięztwie Skrzyneckiego wypuszcza go na wolność:
Jam dziń karać nikogo nie zdolny.
Nie mógł Mickiewicz nie zaśpiewać nad grobem Emilii
ter, t^ Grażyny w mundurze powstańczym.*) PieiA ioł-
■) Zywoi Niemcewicza przez ka. Adania Czartoryskiego Btr. 39
i« ISGO r.
*) Przykład Adama zachęcał jego braci w Apollitiie. Ody-
: tef pisywał patryotyczne wiersze, z których podamy jeden, jako
nrięcon; Emilii Plater; i o Mickiewiczu jest tam mowa, a znalazł
n papierach po i. p. Fraociszlcu Mickiewiczu, z kf^rego opowift<
ia moie powatcJ:
Smug kowieński
( Zdarzenie prawdziwe.)
W polu Bzerokiem i polu warownem
Dirodziesty piąty pułk stal pod Kownem,
Przed Karmelitów bosjeli klasztorem
żołnierz trzy konie trzyma) wieczorem.
Trzech oficerów wyezto z klasztoru.
Jeden adjntant, widać z obioru.
Starsi być muszą, z którymi jedzie,
Bo sam im konie za cugle wiedzie.
Bo sam im na koń eiadać pomaga.
Jechać tak samym wielka odwaga . . .
Pomyślał b^nierz — bo wie jak blizkie
W kolo pikiety stoją kirgiskie.
tt^nt Aiana INctfoMcio. Tom II. 13
nierza oddaje te skargi wiamsów, którym Adam pizy^
wd się przez tyle tygodni:
Wstaję, a ja w Fraekićj ziemi,
Jak tam lepiej leżeć w błocie,
W chjodzie, głodzie i d& stomie,
Ale w Polsce, między awemL
Zwrotka ta miała być nuconą kilkadziesiąt lat u
czyznie t
Ooi na lewo pędzą z obozu
Do kowieńskiego jadi) wąwozu,
Jeden ■/. nich widzieć chciał go koniecznie,
Nie dbał, ni słuchał, że niebezpiecznie.
Wyprzedza drugich, słowa nie gada.
Patrzy ku niebu, twarz jego blada.
Twarz jego piękna, dziecięco-mtoda.
Słychać mtyn micie, ezunii w nim woda.
Przed młynem wszyscy zsiadają z koni.
Wszystkie adjutant wiedzie w awśj dłoni,
Wiąże u płotu — drudzy dwaj wodze
Niepewni drogi, stojii na drodze.
Młodszy z uimieciiem pogląda wkoto,
Śmieje się wdzięcznie, patrzy wesoło ;
Starszy dumając, patrzy ku ziemi,
Z rękami na krzyż założonemi.
'Witam cię w imię wieszcza doliny,
•Siostro! dziedziczko męztwa Graiyuy,
'Imię twe w dziejadi Polski i Litwy
•Brzmieć będzie wiecznie, jak pieśń śrtfd błtwy.>
Tak rzekł adjutant. Ale rycerza
Myśl jakaś ciężłca spadła na serce.
Łza mimowolna spadla z oblicza:
<T^ś jest przyjaciel, brat Micldewicza,
łJeśli go jeszcze kiedy obacz^^HZ,
iGdy sobie o mnie przypomnieć raczysz,
•Powiedz, że jedna dziewczyna młoda,
łGdy przeczytała pieśń Wallenroda,
— 179 —
W Dreźnie towarzystwo polskie bardzo było liczne,
rodzin Etale Łam mieszkało : Pani Ewa z Eoszutskicb
zycka, państwo Józefostwo hr. Łubieńscy, pani jenera-
Dąbrowska (wdowa po Henryku), księstwo Sapiehowie,
na Kossakowska, państwo Komarowie, hrabianka Aniela
•Wzięta broń w rękę, nie ieby słynąć,
•I«cz by za Polskę nalc^yfi i zginąć.
•Wiem, że niejeden za złe to widzi,
•Wiem, że niejeden ze mnie dziś szydiL
<Możc, gdy umr;, pod tą potwarzą,
•Juk Orlcanki pamięć znieważą.
•Lecz serce moje Kg widzi w niebie.
•Od mnie, jak ojciec, przyjmie do siebie.
tOn mnie choć ztamtąd ujrzeć pozwoli
•Moje Ojczyznt>, wolną z niewoli,
•A żadna z Polek, żaden z Litwinów,
•Wiem, że z mych szydzić nie będzie ozynćn.*
Sttnmione tkanie glos jfj stłumiło.
Lice się ogniem zarumieniło.
Na ustach tylko driaty modlitwy
Za wolność Polski, za wolność Litwy.
Adjutant, Litwin, czułe miat serce.
Pad) na kolana przy bohaterce.
On się nie wstydził, że czuł, że szlochał.
Nigdy on tyle Icraju nie kochał.
•O Polako nasza, Litwo kochana!
•Bóg cię wyzwoli z jarzma tyrana
•Padnie przed lodem moc jego wszelka,
•Odzie w piersiach niewiast dusza tak wielkal
•Pdld litewskie oerca w Litwinach,
•O PlaterfSwny męzlwie i czynach
•Z czcią mCwić będą ziomkowie ziomkom,
•Ojcowie dzieciom, dzieci potomkom.
•Bóg go na siostrach, na córkach skarze,
•Ktoby śmiat na cię rzucać potwarze,
•Niech nie doczeka Polski zbawienia
•Ktoby nie aczcił twego iiuienia.>
1-2*
Czacka. Spotkał tam Mickiewicz jedne przedstawideD
terackiego warszawskiego świata, panią Klementynę i
skich Ho&nanową. która pod datą 23-go Marca UZi
sDJe w swoich Pamiętnikach: „PozDałam dziś Micfcie*
Zastał nas przecieJ i bawił przeszło godzinę; zupełnie*
wiedział mojemu oczekiwania. Młody, twarz wyrazu p
mówi m^o, ale dobrze i z uczuciem. Ubiór schludny, i
niedbany, w oczach iskra gieniuszu ; w całym akładzieji
pewność a nie zarozumienie."" ') Ale z drezdeńskich a
mości w uwielbieniu Mickiewicza pierwsze migsce B|
Klandyna Potocka. Jeżeli, według słów Adama, rew*
1831 r. wTdała poetę swojego w osobie Garczyóskiego,^
w osobie Klaudyny Potockiej przekazała przyszłym ptt
niom wzór Polki. Klandyna Potocka, przejęta na K-Ekrot:
szczęściami ojczyzny, oddała się usłudze rozproszonych B
ków swoich 2 poświęceniem bez granic. Widok j^ c
budojący dla wszystkich, przejął Mickiewicza nąjwyżsita
28-go Liutego 1832 r. Polacy w Dreźnie przebywającj ł
rowali Klaudynie Potockiej bransoletkę, na któr^" »Ji
było godło Polski i Litwy.
„Choć często bywaliśmy zapraszani na wieczoiy, f
Odyniec o tych drezdeńskich czasach, zwykle jednak rf*
liśmy się o 7-m^j u Adama, który miał najobszerniejsni
szkanie, lub u mnie, który Icpićj przyrządzałem bal
i pogadanka przeciągała się czasem dobrze po póbaej-
Praylączył się był do dawniejszego grona poetów poH
w Dreźnie Wincenty Pol, którego weiUug świadectwaOd^
Adam lubił „za to, że był niewyczerpanym w opowii*
różnych starych przygód i anegdot szlacheckich." *)
Taczanowski zapraszał do siebie Mickiewicza i 04
na Wielkanoc do Horyni. Adam odmówił listem, ^
■) Pami(ttaki t. III. str. 4. Berlin 1849.
*) Korespomlencya Adama .Vickicmcza t. L str. 94.
') Wtpommenia t przesztosei etr. 440,
') Ibid.
Ł"-
— 183 —
przy 'wielkich staraniach i protekcjach udi^o się dłnższy
; czas na mi^scu dotrwać. Mickiewicz nie próbowf^ dalej
, V Dreźnie gościć. Miał już niezłomne postanowienie dzielić
los braci na tułactwie. „Ja, pisał S9-go Kwietnia, nigdy
pod rząd rosyjski nie wrócę, nigdy." ') Wypadało mu więc
osiąść w kraju, gdzie najliczniej przebywali i swobodni^
dzi^ali Z pobudek swoich tak się przed Grabowskim Uu-
nuczył 16-go Czerwca: „Rugują ztąd powoli naszych, grze-
cznie wypraszając, nie chcę czekać nim na mnie kolćj przyj-
dzie i mam osobiste powody posimigcia sig ku Francyi, bo
moim dawnym opiekunom nie ufam, znając dobrze ich dłu-
gie ręce. Puszczam się tedy około 23-go w drogę." *) Trze-
cią czgść Bziadiw Adam mógł ogłosić tylko w Paryżu, a po
jćj ogłoszeniu nie chciał znaleźć się pod rządem uległym
' rozkazom z Petersburga. Odyniec 31-go Maja wyjechał był
' Da ślcb do Królewca. Najbardzićj trapiło Mickiewicza roz-
f stanie się z chorym Garczyńskim, lecz projektowali połączyć
nę znów w Paryżu.
') Korespondencya Adama MckUmcza t. I. sŁt. 97.
•) Ibid. Ł I. str. 9a.
m
Droga z Memiec do Paryia. Sttn emigracyi we Fnncyl Pn^
)ęci« Mickwwiczł. Ktięgi Narodu pohkiego i trzecia ozfM
Iiziad-jte. Sfdy krytyki poltkiej i francuzkićj.
Towifzysii? pwir'-ŹT. PrCT^laIlki w Hwdelbeifu. Straabugn i Cte
Icioie. Obiad Liiwin-*'. A'ir«^ mloJ>iciv wileńaki^j. Odpańdi
Uickienicza. Iinpro'Hiz«i;ja na ozt^.- Direniickiego. Poełiwłly
i obelgi wpri^lmiie no^ciui utvomiu poetv. Wierne ' uaJcrrs^M,
łlickiewicza. rncetla-l MoniilembeiTŁ Wpływ EsUf Pielgnpl-
stwa □» Laiar'DDaii'^-o. Potopienie dzit'tka vr Bcymie. Eonfiikalł
kajnieoicT ni>n<^ródzki^i. Łrau ^lo1^ackiego b powoda traed^
ci'~ci bziddtjir. Auti>lafe UUlonji Przyizloici.
W 1«29 r. przejeżdżał Mickiewicz przez I^emcy, jsko
podróżny, żądny poetyckich wrażeń i literackich znajomości.
W 1832 r. puści! sie w drogę jako dobrowolny wygnaniec
bardzićj go zajmowały wspomnienia towarzyszy, „widok ci|-
gnących do Francri w nędzy i ubóstwie oficerów i żolnien;
naszych"*), lub oznaki współczucia cudzoziemców dla Polski,
niż zetknięcie się ze znakomitościami niemiedanu. „Nie
była, pisał Ignacy Domeyko, nudną tlickiewiczowi podrtt
do Francyi, siedmiu nas emigrantów jemu towaraysiyło;
w ciągu podróży stary kościuszkowski żołnierz, legionisti,
więzień Konstantego, pułkownik Łagowski, opowiadał uB
>) ICoresiHindencya Adama Mickiewicza t. IV. str, 5.
— 185 —
coda o Maciejowicach, o legionach, o więzieniach i morze-
niu głodem za rządów Wielkiego Księcia'), major 4-go
pułku Slubicki, o Grochowie, Dgbie Wielkiem i kapitan
2 napoleońskiej służby, towarzysz Napoleona na Elbie, Pan-
tner o Borodynie, o Waterloo; wesoły poseł mazowiecki
Trzciński, a^jutant za młodn Dąbrowskiego, szef I-go pułku
Mazurów, rozweselał nas opowiadaniem pociesznych scen
ze gazdów, sejmików i hulanek szlacheckich ; a w przerwach
naczelnicy powstań, posłowie z ostatniego sejmu: Aleksan-
der Jełowicki, Żarczyński i Nakwaski, prowadzili niekiedy
żarliwie dalszy ciąg długich dyskusyi i interpelacyi sejmo-
wych. W jednym powozie jechaliśmy." ") Jeszcze z drogi
Adam dopytywał się o zdrowie Stefana Garczyuskiego. „Mi-
ckiewicz, pisała Elandyna Potocka do Odyiica, pisał z No-
rymbergi do Garczyuskiego, którego zdrowie mnie obchodzi.
Kaszel ma gwałtowny, ból piersi, schudł, zmizerniał.'") Li-
stu owego nie posiadamy. O usposobieniu ówczesnem Niem-
ców wszystkie świadectwa brzmią zgodnie : „Rozrzewniająca,
pisała 12-go Stycznia 1832 r. pani Tańska, jest gościnność
poczciwych Niemców w podejmowaniu Polaków. Rozrywają
ich miedzy siebie, każdy gospodarz dopomina sig o swego,
karmi go, zabawia i w wieczór na teatr prowadzi." *) W Hei-
delbergu, Mickiewicz spotkał jeden z tych oddziałów emi-
granckich ciągnących pomału nad Ren. Zaproszony na ucztę
ofiarowaną żołnierzom polskim, usiadł skromnie na szarym
końcu stołu, obok jakiegoś professora uniwersytetu, z któ-
*) Piotr Ludomir Łagowski, urodź. IT74 r., umarł 1813 r.;
iralczjl w 1793 i 1794 r., odb;l pod orłami napoleońakiemi kampa-
nie: praską, auatryacką, moskiewską, siedziat za Wielkiego KsięciK
KonatantegD w wiezieniu w Warszawie i w Petersburgu przez trzy
lata. W 1881 r. zaciągnął aię po raz ostatni w szeregi narodowe.
(ŻyrBot Piotra Łagowskiego, pułkonmtka wojsk polskidi, przez Leonft
8t«mpowskiego. W 8-ce: Paryż 1845 r.)
*) Koretpoudeticga Adama Mickitmcza str. G.
') Kłosy Nr. 1052 t. XLI.
*) Pomniki t IIL Berlin 1849 r.
rym rozmowa przeszła do poezyi łacińskich. Gdy wstuo
od stołu, professor pospieszył zapytać dnigiego swojego są-
siada, siertaoŁa z kim to on rozmawif^. Sierżant nie zna-
jąc Mickiewicza, a widząc, te zajmował jedno z ostatnich
miejsc, bo wyżsi oficerowie siedzieli wyżćj, odpowiedział na
cłiybił trafił: „To kapral." Professor pobiegł do Mickiewi-
cza 1 rzeki: „Do\\iadujc sig, panie, że jesteś prostym ka-
pralem. Słyszałem, że jgzyk łaciński bardzo w Polsce roz-
powszechniony, ale bez naszego zetknięcia się, nigdybym
nie był przypuścił, że wojskowi niższego stopnia tak gnin-
towDie są obznajomieni z starożytnością." Mickiewicz pizy-
znał ma się, że wykładał literaturę grecką i łacińską w Ko-
wnie i śmiali się razem z t^j pomyłki.
Przyjaciele paryscy oczekiwali niecierpliwie Adama.
„Za dni kilka, donosił 16-go Lipca 1832 Joachim Lelewel
K. E. Wodzińskiemn, przybędzie Adam Mickiewicz. Jut jest
w Strasburgu." O pobycie jego w Strasburgu Sozmailoidy
pismo wydawane we Lwowie, umieściły krótką wzmiutkg
w Nr. 34 str. i!85 z 23-go Sierpnia 1»32 r. : „Miło jest sły-
szeć, jak znakomite talenta każdego narodu od ludzi świa-
tłycłi całego świata powszechny i bezwarunkowy hołd odbie-
rają. Ze Strasburga piszą nam pod , dniem 19-go Lipca L r.
co następt^e : „Adam Mickiewicz wyjechał zŁąd przed tne-
ma dniami do Paryża. Bawił on w tut^szem mieście dni
cztery. Podobi^ się w ogólności wszystkim, a przez ^ch,
którzy o jego pismach cokolwiek słyszeli, był aważany, ze
szczególni ejszem natężeniem. Przez czas pobytu swego był
uprzejmy i zdawał sig być zupnie spokojny. Kobiety tu-
tejsze zrobiły mu słodkie rozrzewnienie. W salonie Stras-
burgskim, kiedy sig ani spodziewa usłyszeć mowy polski^
ozwi^ się razem przy fortepianie głosy Idlkn pisknych
dziewcząt: „Wilija, naszych strumieni rodzica" i Izy ma ag
potoczyły po licu."
„Od Strasburga, pisze Domeyko, ja tytko zoSttim
przy Adamie i towarzyszyłem mu do Nancy, Chalona i Pa-
ryża. W Nancy umarł nagle z cholery w tćj sam^ oberły,
— 187 —
do kMf^j zajechaliśmy, jeden oficer polski, a ten wypadek,
widok cholerycznego tak straszne zrobiły wrażenie na Ada-
mie, te to odjgło mu przez wiele nocy sen, zachmurzyło
amy^ i powiedział mi: — obaczysz, że umrę z cholery.
I-go Sierpnia 1832 o trzecićj z rana przybyliśmy do Pary-
ża." *) Adam z Domeyką stanęli rue du Mail, hotel du
lHail. „Prosto z dyliżansu, pisał Bohdan Zaleski, przyszedł
do mnie z Joachimem Lelewelem, który sam jeno cichaczem
dla sprawienia niespodzianki czekał na Adama w biurze mes-
sażeryL W dnin zaznajomienia się, czytał mi do późna
w nocy świeżo napisaną przecndowną swoje trzecią część
StiadAni."*)
Rząd francuzki rozpraszał emigracyą po prowincyi,
tworząc tak zwane depóts: *) w Poitiers, w Besancon, w Avi-
gnou i t. d. Emigranci stali po tych miastach w koszarach
z oficerami swoimi, radzi z organizacyi wojskowćj, która
zgadzała się z ich wiarą wyruszenie wkrótce w pole. Jene-
rałom, posłom, osobistościom wybitniejszym lub zamożniej-
Bzym wolno było sejmikować w Paryżu i wówczas zaczęły
się próby zjednoczenia wychoditwa pod jedną władzą i obra-
dowania nad wspólnym programem — te dwie Sizyfowe
skały, które emigracyą miała toczyć do samego końca swego
istnienia. Każdy powstający komitet wzyw^ rodaków do
>) Koretpondaieya Adama Miekwtieza t. IV. str. 6. Doniesie-
nie Słowackiego w lijcie 31 Lipo, te jni Mickiewicz przybył do
Paryta, dowoda jedynie, ia ta pogłoska rozeszła się wśr6d emigra-
cyi, niektórzy brali, jak to bywa, zapowiedź przyjazdu ^a fakt do-
■) Soretpondencya Adama Mkkieniicza t. Ł Btr. 170.
*) Ustawa Bządowa: „Ait. I. Le goufemement eet autorisć
i t^nnir, daas une ou plusieurs Tilles qu'il dósigaera, les ótraa-
gera r^gićs qiii r^eideront en France. Art. II. Le gonTemement
poniTS les aatreindre k ae rendre dana celle de oeB villeB, qui leur
sera indiąne, II pourra leur enjoindre de aortir du Royaume, B'ils
ne oe rendent pas i cette deetination, ou B'il juge leur prćsence
saaceptible de troubler rordre et la tranąoillitń publiąue." (Uchwala
Izb francnzkich dnia 21 Kwietnia 1832.)
— 188 —
posłuszeństwa i przeklinał iDae liomitety. Zebrania* odby-
wały sig najczęściej przy ulicy Taranne ') bardzo burzliwie.
Przy panującem rozjątrzeniu umysłów, nikt dodatnich stron
przeciwnika nie uznawał, a wpływy francuzkich politycznych
obozów i socyalnycti szkół powiększał zamęt nieuDikniony
w tak strasznćj rozsypce. Gdzie2 szukać busoli dla wzbu-
rzonych żywiołów? Należało obudzić przeświadczenie, że
naj\>iększa przeszkoda do odbudowania ojczyzny, leży nie
w potędze wrogów, ale w nas samycli, że w duszy wlasn^
musimy rozpalić ogień, któryby stopił nasze okowy, że na-
dzieje trzeba pokładać na sprawiedliwości Bożćj, nie zaś na
zabiegacłi dyplomatycznych lub ua formułach demokraty-
cznych. Świadkiem będąc w Dreźnie wzajemnego oskarża-
nia się wychodźców, Mickiewicz powziął myśl wypowiedze-
nia im słowa zgody. Paryskie bezowocne szamotanie sif
ziomków boleśnie odczuwał : „mi^, pisze Domeyko, nocy
bezsenne, ni dnia wolnego od natarczywości wzywających go
do tego, jak nazywano, ruchu."*) Odpowiedzią jego były:
Księgi Xarodti polskiego i P%elgrzymstiva polskiego.
Na pierwszą wieść o jego przybyciu, Litwini wydali
mu obiad 4-go Sierpnia. Jedyna wzmianka o tćj uczcie
przechowała się w listach Stanisława Kożmiana, synowca
Kajetana Koźmiana, który 5-go Sierpnia pisał do brata swego
Jana: „Wczoraj przeżyłem dzień pigkny w życiu, poznałem
Mickiewicza. . . . Była to zachwycająca chwila, gdy Mickiewicz
prosił Lelewela o temat i po trzy razy w dwie godziny im-
prowizował." ') 7^0 Sierpnia ze sto osób zebrało się u
przyjęcie jenen^a Dwernickiego. Uczta, czytamy w numerze
') Jedna z dwóch sal, gdzie obradowałj wówcaas stron-
nictwa emif^acyjne, Knajdowała siq pruj iiltcj Taranne, dmgK na
placu VBuban. ,.Tara/ine i Jauban, piaze Bohdan Zaleaki, tak zwały
aię dwie g<^ry, huczące naprzeciw siebie wfkliaaniauu, naeie emi-
granckic Hebal i Garyzim.'' (LUt da syna Adama str. XIV.)
*) Koreipondeiieya Adama Mickiewicza t. I. atr. 6.
'J Życiorys Slanislawa Koimiwut W Pnegladztt pobkim ISB& z.
zeszyt lipcowy atr. 44 i 45.
— 189 —
18-go Sierpnia 1832 r. Pumifinika emigracyi*), odbyła się
„w obszeniyn) ogrodzie pól Elizejskich, na ustroniu, w skrom-
nym domkn otoczoDym zewsząd drzewami. Było to jak na
wsi. Po Góreckim i kilku innych osobach, różne glosy za-
częły wywoływać Adama Mickiewicza, który wystąpiwszy na
ćrodek sali ze zwykłym sobie talentem improwizował, pra-
wie nie zatrzymując się , wiersz na cześć Dwernickiego,
oświadczając zgodne wszystkich rodaków uczucie."
Młódź uniwersytetu wileńskiego przeważnie znajdowała
się w Besancon. Radośnie powitała przyjazd Mickiewicza
do Paryża adresem, w którym mu dziękowała, że przybył
„ozłocić gwiazdą nadziei tęskniące za ojczyzną, za rodziną
serca" i ofiarowała mti pierścień z lirą, tłumacząc, z jakiego
odlany złota. „Wiesz, pisali do niego 8-go Sierpnia, jak
na ołtarzu wstającej z gruzów ojczyzny, niezrównane nasze
Polki składny najdroższe upominki żyjących lub zmarłych
osób; jak piei-ścienie mężów, kochanków, wzigły postać mo-
nety na opłatę kosztów wojny za ojczyznę, za wolność Pol-
ski podjftój ; jedna z tych starannie aż dotąd strzeżona, przy-
biera dawną postać na uczczenie ciebie ziomku." ^ Adres
ten podpisali przeważnie Litwini, byli studenci uniwersytetu
wileńskiego i to uznanie głęboko wzruszyło Adama, który
„Ziomkom Litwinom, tułaczom, w Besan^on" odpowiedział:
Paris, me Richelieu 50. Sierpień 1832 r.
Hotel de Strasbourg.
„Kochani ziomkowie, Polska, ojczyzna nasza, cliociaż
sama uboga i znieważona, nie przestaje hojnie nagradzać
wszystkich, którzy się dla ni6j poświęcali. Wam wojowni-
kom uploUa wieniec sławy szeroki na całą ziemię, mnie,
który za sprawę narodową walczyłem tylko uczuciem, przy-
syła przez ręce rodaków dar dla serc czułych najdroższy.
') W broszurze pod Dazwiskiem: Mieczysłw II. str. 23 — 24,
wartykote pod tytuJetn: Pnyjteie Dwernickiego m Paryiu. Wydawcą
Pamiętnika byt UichtU Podczaszy ńeki.
') Korespondencya Adama Mickiewicza t. III. str. 154,
_ 190 —
Bierzmy ztąd pochop pokrzepiać w sobie nawzajem odwsgg
i zachęcać się nawzajem do nowych poświęceń się za sprawę
ludu, którego żaden wojownik, żaden pisarz, 2adeD prawy
obywatel o niewdzięczność oskarżyć nie może. Narody tj-
wilizowańsze i bogatsze od nas roaj% poetów, więhśzych
odemnie talentem, osypanych Bkarbami i pochwf^ami, ale
niejeden z tych europejskich gieniuszów oddałby może miliimy
złota i oklasków za jeden pierścień darowany poecie tuła-
czowi, od tułaczćw wojowników. Tym pierścieniem obr%ż-
kowym, ziomkowie poświadczacie mnie, żem dochował wiary
od dzieciństwa poślubionej ojczyźnie, tym pierściemem po-
wtórnie z nią się zaślubiam. Sprawiliście dla du&zy moj^
wesele jubileuszowe, wesele złote.
„Przyjmijcie odemnie powtórną ślubna przysięgę, że
będę zawsze ojczyźnie wiemy i że jćj sprawy do śmierci nie
opuszczę.
Adam Mickiewic z".
W Listopadzie 1832 r. tak donosił Adam o sobie pani
Chlustin: „Jestem oddany pracom literackim, piszg i dru-
kuję z gorączkowym zapałem i z ruchami koDwulsyjnenu,
inaczójbym zwaryowal." *)
Po gwarnych i kłótliwych zebraniach emigracyi, Mi-
ckiewicz rzucał na papier przypowieści swoje z Ksiąg Pld-
grzymslwa. Znalazł był w Paryżu znajomego z Drezna sę-
dziwego jenerała Kniaziewicza, szczerą tćż życzliwość oka-
zywał mu ksiąiże Adam Czartoryski. Bohdan i Jdzef Za-
lescy, Stefan Witwicki, Karol Różycki, Stefan Zan, brat To-
masza, stanowili kółko nąjbli28zycli przyjaciół, którym nowe
swoje utwory udzielał. Na pociski, które zaczęto miotać na
niego, nie odpowiada. Ból jego musiał być niezmierny,
kiedy na zapytanie Karola Różyckiego, jakie okolicznośd
powstrzymały go od podążenia do Polski, rozpłakał się. *)
') KoresiKmdeacya Adama Mickumcza Ł. I. atr. lOŁ
^) Z o]H)wia<Uu Aleksandra Biergicla.
— 191 —
Wybrał się do Paryża z małym bardzo funduszem.
Dbali o niego przyjaciele w Księstwie nadesłali mu wpraw-
dzie za pośrednictwem jego brata sumkę, ktdrą w Wrześniu
znalazł się już w stanie im zwrócić, donosząc Franciszkowi
Mickiewiczowi, że jest przy pieniądzach i może mu owe 200
talarów odesłać. ^) W połowie Listopada dokończył rozpo-
częte w Dreźnie Księgi pielgrzymslKa polskiego. „Dziś, pisał
Bohdan Zaleski 4-go Grudnia 1832 r., *) wychodzi z druku
broszura pod tytułem Ksifgi narodu t pielgrzymstwa polskiego
w stylu biblijnym, wyborne nauki dla ogółu tułaczów, co się
myślą poprawić. „Krasiński, „drżący na myśl każdćj próby,
w powietrzu ją rozumiał, ale na ziemi sprawiała mu rozstrój
nerwowy" ^ zachwycał się Księgami pielgrzymstna bardziej
jeszcze od Bohdana, ale wyrażał obawy, których odtąd ju2
się nigdy nie pozbędzie przy każdem wystąpieniu Adama.
„Pielgrzymstwo, pisał on do K. Gaszyńskiego, jest tak głę-
') Koresponiłencifa Adama Mickiewicza t. I, str. 101.
'1 Mickiewicz bliżazym przyjaciołom mógł Księgi Pielijrzijm-
fltpa rozdać 4-go Grudnia, ale dopiero w połowią Grudnia puHcila je
IV obieg Księgarnia polaka. Czytamy bowiem w numerze 7-go Gru-
dnia 1833 Pielcrzynia polskiego : „W tych dniach wyjdą z druku
Księgi narodu polskiego i PiełgnyiHstwa polskiego, z kWiych umicaz-
czamy tu krótki n-y)ątek ; nie przesądzając zdania czytelników,
śmiało z naszem tak tylko odezwać się możemy, ie równego użytku
ksiąłki dotąd literatura polska nie ma." Pielgrzym polski li-go Sty-
cznia 1833 donosi, że u wydawcy złożone zOBtaty do sprzedania:
1" Poezje Adama Mickiewicza t. IV. (fr. 5), 2° Księgi narodu jiol-
skiejo (fr. 1.) Niemało kłopotu mieli Januszkiowicz i Jelowicki z ze-
cerami, którzy chętnie zapominali, ie i księgarz i drukarz mut^zą
zarabiać aami, jako tćż wynadgraiizać autora. W polemice zeccrOw
Feliksa Napoleona Niezabitowskiego, Walent«go Józefa .Świerczew-
skiego i Frandazka Mokrzyckiego z drukarnią polaka czytamy:
„Egzemplarz Daadów Mickiewicza kosztował ze wszyetkicm Pana
Jełowickiego najwięcój 2 fr., a Pan Jełowicki dla dobra Ojczyzny
SW0J6J, która z książek przez Moskali odartą została, sprzedał 3000
egzemplarzy tylko po dukacie. Otói to patryota polski!" (Odponiedi
na kitka slóm dntkai-ni polskie/ 18 Września 1835.)
*) T. Lenartowicz, Zislg o JUickiemczu str. 25.
_ 192 —
boko pomyślane, jak nie czfsto zdarza się myśleć naszemu
wiekowi, ale przez krewkość ludzi będzie ono raczej szko-
dliwem niż użytecznem, bo mało kto zrozumie cele autora,
cele najczystsze, najświętsze, Mickiewicz jako człowiek jest
jeszcze piękniejszym niż jako poeta, on jeden wie co poświę-
cenie, dla tego myślę, 2e źle mu jest pomiędzy ludźmi, któ-
rzy interes swój mają na celu, a słowo poświęcenie przycze-
czepiają do siebie jak liść figowy na posągach, by zakryć
wiesz co." ^) A więc według Krasińskiego, można mieć my-
śli szczytne, cele najczystsze, najświętsze, być szczerym, wie-
dzieć co jest poświęcenie i być szkodliwym! Niepojętym
tak, szkodliwym nigdy. Krasiiiski znalazł licznych naśla-
dowców, którzy z mniejszą szczerością chwalą Mickiewicza
w zasadzie, a potępiają w zastosowaniu ; nic śmiąc podaf
w podejrzenie pobudki człowieka, ubolewają nad skutkami
jego działań. Ksift/i pielgrzymstwa aą ze wszystkictl dzieł
Mickiewicza najbardziej okolicznościowem pismem. Emigra-
cya, do którćj wyłącznie prawie w niem przemawia, była
roznamiętniona i świeźem jeszcze wspomnieniem upadkn
sprawy i odmętem nowych wrażeń i wyobrażeń, wśród któ-
rych się znalazła we Francyi. Ztąd z jednćj strony nauki
i przestrogi, dane w zapożyczonej od biblii formie pielgrzy*
mom, z drugićj strony, na widok katuszy pognębionego na-
rodu, wznosi się poeta do tonu proroków Starego Testamentu
i ciska gromy na oprawców, na ich czynnych lub biernych
spólników, na obojętnych nawet, na mędrków filozofii i mę-
żów stanu. Że męki Polski porównywa do ukrzyżowania
Chrystusa, to objaw bólu, nie blużnierstwo, jak nie jest blu-
żnierstwem, gdy matka tracąca dziecię porównywa boi śwt^
z bólem Matki Boskićj. Rozćwiartowanie narodu jest taką
zbrodnią, że zabrakło poecie porównań na ziemi, szuktU idi
w niebie. Polska w Księgach pielgrzymstwa przybiera ksztf^y
olbrzymie l2xaela Nowego Zakonu, dziś chcianoby zreduko-
■) Korespondencya Z. Krasińskiego i. I. liet z Bsymu pod
datą 16-go Oradma 1S33 r.
— 193 —
wać j^* podział do pospolitego zdarzenia, nieomal podziwia-
jąc politykę monarchów, którzy j^ rozebrali i przezorność
ministrów francuzktch, którzy ją opuścili. Polska nie upa-
dła bez własnej winy i to sig ciągli; uwydatnia w Księgach
Pieigrzymsiwa, lecz jakże nie miał autor napiętnować tych,
co j% rozszarpali? Wychodźtwo przyjęło Kstęffi pietgrzym-
stwa ze szczerym zapałem, nie można jednak zaznaczyć, żeby
poszło w dalszem działaniu za zawart£mi w nich radami,
a więc ich skuteczność lub nieskuteczność nie została wy-
próbowana. Jedynie zmartwychwstanie Polski bgdzie miarą
ich wartości, wątpimy jednak, aby chłodna rozwaga zdolną
była rozwiązać zagadkę zapędów biblijnych, których nie sam
Mickiewicz doznawał w owym czasie. Najnowsza krytyka
wyroknje, że to dzieło „wzięte jako całość, jest jednem
z najmędrszych i najlepszych na tym świecie," ') przyznaje
im ,wysoki, chrześciański i polski ideał prawdziwy, czysty,
taki, jaki być powinien." *) A jednocześnie twierdzi, „Że ca-
łość jest fałszywa, nie zgodna z rzeczywistością, ani co do
przeszłości, ani co do chwili obecnój, ani co do Polski, ani
co do imiych narodów." *) Odmówienie wszelkićj pomocy
Polsce przez Kazimierza Perier jest wystawione jako „błąd
do darowania." *) Emigracya schodzi do rzędu zgrai zbie-
gów, gdyż ,anl w pojęciu, ani zachowaniu się jój nie było
nic apostolskiego, nawet nic idealnego." *) Przypuszczając
nawet, że Micldewicz przecenił zasługi wychodźtwa, (pytanie
wszakże, czy je podnosząc, nie zamierzał podnieść wychodź-
ców), trzeba przyznać, że krytyka niemiłosiernie je obniża.
!Niemnićj surowo oskarża ona Mickiewicza o dumę osobistą
za to, że śmiał niektórym myślom swoim przypisywać po-
') Księgi pidgrzi/nul/va przez hr. S. Tarnowskiego str. 43 4-gi>
BooEiu]ui Tow. Uter. Im. Adama Miekiemcza w Lwowie 1890_r. , _,
•) Ibid. atr. 65.
•) Ibid.
•) Ibid. Btr. 01.
*■) Ibid. atr. 62.
ir^ Aiuma itleittma*. Tom U. 16
— 194 —
chodzenie „z laski Bożlj". Trzebaby więc potgpii cały sze-
reg mężów natchnionycb, którzy mniemali czerpać swe myśli
z wyższego źródła. Jeżeli prawda, że „świat europejski
.stracił wiarę w swoje odrodzenie, a te wszystkie namiętne
pragnienia i nadzieje miłości i sprawiedliwości Cłirześciań-
8twa opadły," ') cóż ludzkości pozostaje? Krytyka upatruje
w Księgach pielgrzymsiwa „naciągane tłumaczenia, zarozu-
miałość, niesprawiedliwość, a w końcu jeszcze okrucieństwo.*)"
Nam się zdaje, że w owj-m czasie ani autor, ani czytełnii?
nie widzieli tego wszystkiego. W broszurce pod tytułem:
Dolorzyński Michał *) wydani^ pizez Józefa Majznera w Be-
sancon, czytamy pod datij 17-go Marca 1833 r., że „Sti^^
pieigrzymsin/a były na wycliodztwic znane powszecłinie pod
imieniem Etvangelii Mickien-icza." *) Wszakże i w piśmieo-
nictwie emigracyjneui niczem nie krępowanem, nie obeszło
się bez krzyków oburzenia na Księgi pielgrzymsiwa. Najbar-
dziej powstali przeciw środkom podawanym przez Mickie-
wicza ci, co sami zdemoralizowani, krzewili demoralizacy)
wśród innych. Wyrzucali oni Adamowi wiarę jego w pra-
wdy przechowujące się w kościele katolickim i nawet nawo-
ływanie ich do poprawy i do poświęcenia. Zanim przyszło
do piśmiennych napaści na niego, poeta musiał znosić cm-
pliwie namiętne dyskusye z przywódzcami stronnictw emi-
gracyi. Każdy chciał poetę werbować dla siebie, często go- !
tów poddać się pod jego rozkazy, byleby to posłużyło do
zwalczenia przeciwnika. Ci, co mu winszowali, że nie d^
się pociągnąć na lewo, nic przebaczali niti, że nie spieszy U
prawo. Lelewel upatrywał prawie zdradę starćj przyjaźid
') Księgi pielgtzymstwa prz«z lir. tj. Tamowski^o stt. U,
Bocznika 4-go Tow. liter. Im. Adama Mickiewicza.
«) Ibid. Btr. m.
') Jak jedno piamo cmigrac^tne wycłioclzilo w Patyłu pod
nazwiskami królów, a drugie znaknmitych męż6iv, tak w BeB>ii{oi .
pod nazwiskami żołnierzy, polegtycli w wojnie 1391 r.
•J Str. l(j.
— 195 —
Y tein, że Adam Mickiewicz bywał u księcia Czartoryskiego,
a książę Czartoryski w liście do Karola Sienkiewicza wyra-
iai obawy swoje, aby wieszcz Litewski „nie Lelewelizowal."
Najbardziej za złe mu miano, że sig nie zaciągał do żadnego
otwziku emigracyjnego. Mickiewicz gorzkje więc przebył
cliwile, zapisane w pobieżnych wzmiankacli jego korespon-
d«icyi. „Ja tu żyję, pis^ on po Odyńca 28-go Stycznia
1833 r, niemile wśród żywiołów obcych, i jedni mnie niena-
widzą, drudzy krzywo na mnie patrzą, doktrynerzy mają za
waryata: wszyscy głupi solennie, krzykliwi i niedołgżni." ')
Przi- kona wszy się, że Mickiewicza nie nawrócą, mężowie
stsnn emigracyi odgrażali slg, że piorunujące filippiki \vymie-
rz% przeciw niemu w prassic europejskiej: „Na mnie, pisał
Adam 5-go Marca m33 r. do Stefana Garczyńskicgo, gotują
tu krytyki straszne w pismach francuzkich i niemieckich,
i dychaj że Gurowski etc. chcą mnie zdyskredytować, mają
dowodzić, żem ^upl, przewidując, że Polacy uwierzą, kiedy
wyczytają taki s%d w pismach zagranicznych, a zagraniczni
sprawdzić nie będą mogli. Cala ta historya moich przyjaciiii
gniewa, mnie śmieszy."-) Prototypem przeciwników Mickie-
wicza w owym czasie był hrabia Adam Gurowski,^ jeden
z najprzewrotniejszych wichrzycieli emigracyi, który po wy-
głaszaniu skrajnych zasad i poduszczaniu przeciw zasłużonym
męiom wychodźtwa, został pierwszym jego apostatą. Po-
wstawrf on przeciw Mickiewiczowi w imieniu rozumu:
„Przemysł, pisf^ on, praca, a z nich rozum, oto hasła; nie
jestem zatem stronnikiem owego ascetyzmu umysłowego,
kbky Daucza, by nic nie znajdować dobrem u obcych, by
') Korespotidenej/a Adama Mkkkrmcza t. I. str. 108.
«( Ibid. atr. 110.
■) Bohdan Zaleski opowiadał, io pewien emigrant, z ust któ-
rego to tljMAi, spotkał Gurowskiego, gdy on po otrzymania anine-
s^ wnid^ do dyliżansu Laffitt et (iaillard ndajno Hic do Eossyi.
FodtH^ do niego i zaczą) mu wyrzucać jego odstępstwo. Jednooki
agitatw odpart ma bezczelnie z iiimicchem : „Narobiłem wam błota,
kąpde aię w niem."
13-
— 196 —
się w swojem ciasnem, narodowem zasklepić. Twienlzę, że
w ow^j Dauce i j^j rozsiewaczach nic ma dobr^ wiary. Roz-
winięcie rozumowe jest glównii ceclij^ naszego wieku. Osta-
tnie nasze powstanie nie zniszczało dla braku poświ gceń lub
środków materyalnych, ale upadło brakiem ogólnego rozsądku.
wykazującego potrzeby momentu w jakim byliśmy." ') Ten
apostoł rozsądku, który wkrótce zaczął szkalować włai^ną
ojczyznę i już do końca życia nie przestał ubóstwiać wszcch-
wladztwa carów, udawał wówczas zaciętego demokratę. Je-
żeli powstawał gwałtownie przeciw llickiewiczowi, w imienin
terorystycznycli zasad, na zebraniach publicznych, to szcze-
gólnity starfJ się go podkopać w opinii cudzoziemców.
W artykule „o stanic teraźniejszym literatury w Polsce"
w dzienniku : fEuro/ie lillrraire, journal de lilli-rnlnre na-
tiona/e et ćtrangere (nr. 68, d. 7 Sierpnia 1833 r.) tak pisze:
„Styl Mickiewicza jest pełen namaszczenia zuprawion^o
żółcią, a w jego czarujących metaforach tkwi krwawa ironia.
Jego pokora chrześciańska jest maską nienawiści, mści sig
za swe cierpienia, bezczeszcząc ich źródló, posuwa swoję
ascetyczną nienawiść tak daleko, że przyszłość ludzkości
czyni zawisłą od przyszłości politycznej Irlandczyków, Bel-
gów i Polaków. Urazy poety nie mają nic przeciwnego na-
turze ludzkiej, ale człowiek kłam zadaje poecie, który chciałby
objawić Bię ludowi jako nowy Messyasz i zapomina szukać
przyczyny swych nieszczęść w woH Bożćj. Kto chce ucho-
dzić za proroka, musi udowodnić wprzódy, że był męczenoi-
kiem." Takie szyderstwo wywołało niesłychane oburzenie
i koledzy Adama, w młodocianym zapale, odgrażali się prze-
ciw t^ gadzinie tryskającej jadem na poetę. Garczyiiski,
który Ksiąg pielgrzymslwa „uczył się jak Ewangelii na pa-
mięć" ') i za złe miid Mickiewiczowi, że się na nich nic pod-
piHJ^, mitygował Ignacego Domeykę, zapewniając go, że
') Przedmowa z dnia 29-go Listopada 1833 r. do artykalo
o Rtickn Europejskim w dzienniku Przyszłość, styczeń, cześć pierwsta.
•) Korespondćncya Adama MickUmaa t. Ul, str, 193.
— 197 —
„czas łotrów wyświeci i że Dziady i Księgi pielgrzyimlna żyć
będą, kiedy Gurowski sypką prochu będzie plażował." ') Ale
z listu Garczyńskiego do Adama widać, że napaści Guro-
wskiego brał do serca, nie mnićj od Domeyki. „Niechaj Guro-
weki, mówi on 17-go Marca 1832 r,, krzyczy i wrzeszczy,
kulą gazetową ptakowi skrzydła nie ustrzeli. Jak psa szcze-
kanie, tak ich głosy przeminą, a żałuję tylko, że mnie w Pa-
ryżu nie ma, potraiiłbym podobno za życia im jeszcze usta
zamurować. . . . Zresztą w glowg strzelić jednemu i drugie-
mu, nie wielka zasługa." *)
Ślepe małpowanie rewolucyonistów francuzkich z 1793
roku bez posiadania ich władzy i energii, zła wiara, pyszał-
kowatość i obrzucanie błotem nąjzasłużeńszych rodaków,
wszystko to zapowiadało smutne następstwa i poeta omal
nie użył bicza satyry dla osmagania kusicieli emigracyi.
„Wojna i wzajemna kłótnia między nami, pisf^ 4-go Gru-
dnia 1832 r. Bohdan Zaleski do Ludwika Nabielaka. Mic-
kiewicz występuje do walki z demokratami, to jest z Guro-
wskim, Erępowieckiem ^) etc, którzy w szale- francuzkim
*j „Rzecz wiadoma, jakiego zgorszenia Krępowiecki był po-
nudem, gdj przy uroczystoici 2n-go Listopada 1832 r, wystąpił byt
pod pozorem miłości ludu z moną, czerniącą naród polski, a unie-
winniająeą cara rossyjahiego i jego poprzedników! Czyn t«a dopeł-
niony wobec znakomitych z patryotyzmu i sympatyi dla sprawy
polekićj cudzoziemców, wobec największego przyjaciela Polaków,
czcigodn^O jenerała LnfayeŁta, na tem zgromadzeniu prezydującego,
który w liście osobnym, do obecnych w Faryin Polaków pisanym,
wynarzyl oburzę^ swoje i łal z podobnego wydarzenia, mogącego
tylko uradować wrogów sprawy polskiej, czyn ten, mówimy, nie
m&gł ajać bezkarnie. Komit«t Dwernickiego, wówczas jeszcze w ca-
łym prawnym komplecie !) członków zgromadzony, uznat jednomyńl-
nie czyn Krępowieokiego niegodnym dobrego Polaka, dążenie jego ztt
zgubne dla sprawy narodowój i ostrzegł catą emigracyą, aby nie da-
wała się uwodzić nieprzyjaciołom naszym pod maską zasad cnoty,
4ikrywa}ącym się." (Kromka irmigracyi polskiej 7 Lipca 1831 atr. 201-)
chcieliby pomagać Mikołajowi do wytępienia szlachty pol-
skićj." Adam prędko poczuł, że podobne objawy moralne
należy traktować seryo, lecz z chwilowego jego usposobienia
pozostało kilka poetycznych urywków rzuconych na prgdce
w seksternie, na którym Księgi pielgrzymsinia napisał. Ury-
wki te, nigdy nie odczytano, świadczące o zaniechanym na-
tychmiast zamiarze, należą raczćj do biografii Adama, niż
do jego dziel poetycznych. Miał w poezyi broń skuteczną,
nie osądził, aby tacy przeciwnicy zasługiwali na użycie prze-
ciwko nim szlachetnćj broni. Niektóre z tych kawałków s% de-
dykowane p, Franciszkowi Grzymale. Były krytyk warsza-
wski lubili i prozą występować i wierszem na zebraniach
emigracyjnych, obradowi czynnie nad najlepszem utworze-
niem najdoskonalszego z komitetów, a jego protekcyonalnośt!
wobec Mickiewicza wprawiała poetę w dobry humor, ztąd
żartobliwa skromność pierwszych tych wierszy :
Do Fnincfszkft Grzymały.
Franciszku! Ja na morze publiczni^] obrailv,
Jak IiSdka za okrętem ptynułeni w twe 6lady.
ża^elek m<i) z piipicru i liny z jedwabiu,
spotkałem wroga! weź mię do twego korabiu.
Schowa) mii; z łódką w twoje Azerokie zanadrze
Przeciw Btarozakonućj wojennej cnkailrze.
SJyBzysz, że dział z Litwy przywiózł Kr^powiecki
1 rdzemiym strzałem mierzy w cały stnn Bzlachecld.
Tadeusz Krępowiecki, członek Towarzystwa Dcniokratyczoego pol-
skiego, urodzony w roku 1798, umarł w Londynie 6-go Stycznia
1847 r. Przed rcwolucyą tnidnit się stanem nauczycie Iskim, z pł>-
czątku wojny słu2ył w artyicryi, w korpusie jenerała Dwemicki^o,
za powrotem do Warszawy przeznaczony do korpusu jenerała K6-
iyckiego. „Nad opuszczenie rewolucyjnego htiinowiska, powiedńat
Worcel nad jego grobem, przeniósł Krępowiecki sąd wojenny i j^o
następstwo , nicaławi; ", czynnie przyłożył bvi do wypadków nocy
15'go sierpnia, jenerał Krukowieeki mianował go swoim adjutnntem,
w ostatnich latacli wrócił na drogę poj<;ć ciirztwciańskich. (Dtumak
narodowy U Lutego 1847 r. i Ditnokrata polski 21 Lutego 1B47 r.)
— 199 —
Choć nie mam prócz Parnasu innj^ch posUcUośd
I nadzieja dochodów moich w potomności,
Jestem pono Briacbciccra, truchleję z obawy
Przed bohaterem Bławnym z Litewskiej wyprawy.
Jest aJawiony w kantyezkach rabin 7. Swiętogrodu,
Najnieiniejszy praed wieki z Hebreów narodu,
Ktiry kiedy Chrystusa związali Rzymianie
I wystawili na śmiech i na biczowanie,
Smiat w synagodze, zbrojną wdziawszy rijkawioę,
Uderzyć bezbronnego Zbawiciela w lice.
Tego męża byt praprawnukiem naturalnym
żyd, który la mych czasów hyt w Mirze kahaluyiD,
Stawili go z niezwykłej ndwagi niechrzczeni,
I£ śmiał Radziwitłuwi dać ligę w kieszeni.
Od tego iydfl idzie mąż stawny w tulactwie.
Który etanąwszy śmiało w paryzkieni opactwie,
Związanej od Aloskali Polsce dał policzek,
I związał na nią zdjęty ze 8W('j szyi stryczek.
Przy nim stoi na deskach Puławski przeczysty
I wznosi rozcznlocy glos ewangelisty
Wota: Jam kapłan prawdy! Fałszujmy i łtyjmy!
Woła: Jam kaptan zgody! KlńOmy się i bijmy.
Jam zrobił ślub czyiitości, walajmy si); w śmieciach.
Ja głoszę przebaczenie, mśeijiny wię na dzieciach.
Ta głos jego oklasków zagliuzyty krocie,
Lecz on: Krwi! Krtii ! kwiczał jak uwięzly w biocie.
Na ten kwik towarnych z róiiiych dziur powstają,
Z nadstawianemi kłami krwi, krwi, krwi kwikają.
Dziś imiona ks. Paławskicgo ') i T. Krępowieckiego po.
szły w zapomnieule. Podżegania ich przeciw szlachcie na-
prowadzały tułaczy n& fałszywo tory zajęcia się przedewszy-
stkiem przyszłem rządzeniem ojczyzny, nie zaś środkami oswo-
ł>odzenia. Mickiewicz równie wyśmiewał chłopomanią, z któ-
TĆj nic dobrego dla chłopa nie wynikło, jak szlachciców.
') Przyjaciel księdza Fnlawsldego, Jan Ozyński, opowiadał,
ie 15-go Sierpnia 1831 r. „kiedy księdzu Puławskiemu i msie, wrsr-
cającym od Rządu, doniesiono, i» przy zamku wieszają: „Spieszmy,
sawotalem, aby kogo niewinnego nie stracono." „f^pieszę, odpowie-
dział ksiądz Poiawski, aby kogo winnego nie pominięto."
— 200 —
któiTiii Utwićj było wyrzec się antenatów niż przywar Mko-
dliwszych Polsce od ich herbów. Raz jeszcze Mickiewicz za-
czepiał redaktora Sybil/i tułacfira polskiego:
Raz GrzymBtft na Taranie,
Wzniósł projekt pot) krcsboiranie
I rzekł wymownemi uatj :
Obywatele oszustj !
Obywatele łajdaki!
ChcĘ z was mieć poiytek jaki.
Z hrabików, mędrków i popków
Chcę porobić polskich chłopków.
Polaka cała poklask dala,
Wziął się do pracy Grzymała,
Dotąd się mąż ivielki trudzi
Z rąk mozołem, w pocie czoła
I dotąd zrobi ó oie zdoła
Dobryeh chłopów z kiepskich ludzi.
Komary emigracyjne strasznie doknczaty w owych U- I
tach. . . Do najzaciętszych należał ksiądz Puławski, drwił
sobie poeta z jego bzykania : i
I
Komar nie wielkie licho, lecz bardzo czupnrnc,
Wyciągnąwszy pyszczyk i alcrzydła poczwórne
I iądełko krwi chciwe, latał ponad śpiącym
I krwi, krwi, krwi wołał głosem bzykającym.
Drży) człowieku 1 wybita ostatnia godzina,
Jestem Marat owadów, lotna gilotyaa,
Aż przebudził się człowiek, czatował po głosie
I za pierwszem aktuciem paf, zabił na nosie.
Szedł z nieboszczykiem \r okno, nie mógł znale^ić śladów
T^j dolnój gilotyny, Marata owadów.
Człowiek gniotąc go w palcach: Nie budź śpiących bra<d«,
Atomie terroryzmu, owadów Maracic.
Kiedyś tak małe licho, nie rób tyle Icrzyku,
A kiedy chcesz ukąsić, kąaajże bez bzyku.
Jeśli ci krwi potrza, gdzie chcesz nos mi wtykaj ;
Tylko kiedyś tak mały, kąsaj, a nie bzykaj.
Po Gurowskim, Krępowieckim, Puławskim, J. B, Ostrów-
skim ') piątą plagą ^pską tulactwa był Jan Czyński. »)
Czyński unosił się nad dekabrystami rossyjskimi, ponieważ
') Jan Bolesław Oatrowski, urodzony w Lublinio 1805 roku,
umarł w Meaux w 1871 roku; byl nasatiiprzód kanccilistą w trybu-
nale labetskuD, z kancellisty dostat się na dyrektora do dzieci Pana
Homana Soltyka, *) hral udział w spiskach przedrewolucyjnych, ale
„29-go Listopada, tak podczas samć) pamiętnik] nocy, jak przez dn'a
dni następne siedzi- ukryty w lochu, albowiem w darze od natury
otrzymał w podobnych przypadkach niewypowiedzianą bojaźliwość
i OBtroiność," '") oo mu później wychodźcy, przez niego napastowani,
wciąż przypominali; wykierowat się w Warszawie na ackretjirza ko-
miasyi sprawiedliwości, zaciągnął się do Seo-jakubindw polskich,
należał do ledakcyi NojDej Polski, wskrzesił organ ten na eiuigracyi,
miotając potwarze na wybitniejszych swych wapółwygnaJiCÓw.
') Jan Czyński podczas rewolucyi należał do redakcyi war-
szawakiój Nom^j Polski, wydal w tern piKniia artykuł O poirzehić
spiesznego wyroku na ittrajeótB i szriegów. (List !)-go Września 1834
atr. 166, 10 Nr. Postępu.) Przy końca życia sprzeniewierzywszy sii;
w domu handlowym, w którym słulyt, musiał uciec do Lnndynu,
gdzie umarł 31-go stycznia 1867 r. Poslęfi założyli w Maju 1834 r.:
Eaezannwaki, J. N. Janowski. Piotr Semeneńko i Henryk Niewę-
głowski. W S-mjm numerze Poslęp uwiadamia czytelniki'>w, że jego
ledakcya powiększona została „wejściem ludzi, ktdrzy swoje praca
poświęcają sprawie ludn, sprawie przyszłego usamonolnienia społe-
czeństw. Dzisiejszy numer już wychodzi pod wpływem now6j re-
dakcyi, któro] naczelnym redaktorem zastaje obywatel Henryk
Niewęgłowski." Zmiana w redakcyi polegała na tern, że Sems'
neńko ją opuszczał, a miejsce jego zajmował J. Czyński. W spra-
wozdaniu 2 powieści Czyńskiego: Cesanewia Kmtsiaiitij czyli Jaku-
Oni poUey znajduje się przytoczony długi przypisek z drukującego
się czwartego tomn tśj powieści. Wiadomość, że t. III. i IV. ro-
mansu Ctiarzenicz Konstanty druk opuściły, podaje dopiero numer 9
Postępu 8tr 144). W artykule następnym 8-go numeru Posl{pu au-
tor ubulewa nad tem, że „u piersi matki ssiemy skrzywione wyo-
braienie" i dowodzi, fe „samolubna mniejszość zmusiła większość
•) Lut Alukundn J«ta>lekiłsa, potłi pDiriitn Hłjiriuktega, pod dtlf !3-so
fTntiiiii ISM itr. ł. UM tun umlut t^tiihi noil nutjpne ottnrfeniti „Ktmo to w mno-
«<ch (gumpluuch a* wtljMkls panku Polikl poiłioe, pnMjłioij wBijitklm redakcjom
pUm poiłklch w Fujta i opn^mf pcołbf, łbj Je taoim prenumentocom lositi noijlj.*
„Pestel przyrzekł nieszczęśliwym na brzegach Azyi stworzyć
Izraulią." Sami więc rewolucyoniści rossyjscy naśladąi%
do cierpień" i opowiada, że „różczka oliwna" zajaśnieje „wśród
potolfu krwi." W dliigiia zaś przypisko, który jest raczój wypo-
wiedzeniem zdań awycb, niż prostym przypisliiem, antor zastana-
wia się nad trzema systemami emigracyi i nad walką stroDDictw,
„którą głupcy i łotry nazywają szkodliwą niezgodą," gdy ,Jeat do-
wodem wyŻBzego nsposobienia umysłowego." Przystępuje póituij
do Mickiewicza. „Mickiewicz uczynił przysłuttę wydaniem Asiaj
SaroiUi Ptihkie/jo, nie dla tego, aby jego ewangelia była świecą,
ale, żt; katolicyzm, który on chciał ożywić, oburzy! mętów, co łą-
cząc religią z łilozoBą, oie chcą eię kłaniać nieznajomym bałwa-
nom; on budując na wierze i miloki odrodzenie globu, pomieszaw-
szy najwznioślejsze prawdy z najobrzydliwszym przesądem, nie tni-
lazł uczniów na słuwiańskiój ziemi, ale zwrócił baczniejszą uwagę
na wrzód, co toczy najpiękniejszą czę46 północno-wschodniój krainy.
Któż nie odda należnśj czci tyra wzaiostym przekazaniom; „ubo-
dzy i nędzarze współdziedzicami mojemi są, cudzoziemcy razem,
ze mn.^ wHpót ustawodawcami są; „ale któż nie potępi zarazem bla-
źnierstw, przesądów i toj nieokreślonej wiary, co tyleltroć dopro-
wadziła do ciemnoty i niewoli ! Ten sam reformator, co pized
chwilą hołdował prawdzie i sprawiedliwości, modli si^ do „śn, Sta-
nisława, do Św. Kazimierza, do Św. Józełata. „Nie badajcie jaki,
mówi, bidzie rząd w Polsce, dosyć wam wiedzieć, iż będzie teps^,
niż wszystkie, o których wiecie." Dopiero co powoly^rol cudzo-
ziemców łlo braterskoSci, przywodzi najwznioślejszą naukę Chry-
stusa miłości bliźniego, i wnet hołdując dumnej sekcie, zachwala
wojny krzyżowe i prze.tiąkly przesądami, podnieca nienawiść ko
atnrozakonnym, pastwi się nad godnym lepszego bytu Izra«1env
i powtarza szynkowe przygryzki: „niówią żydzi i cyganie, indzie
z duszą żydowską i cygańską: tam ojczyzna, gdzie dobrze.'' Jsatie
to autor Ody do młodości, co do szkalowania trzech milionów
ws^iółziomków, rywalizuje z ulicznemi polisonami? Moinaż wy>
znawcom Mojżesza za'zucić brak wiary, brak wytrwałości? Któi
dłużej przetrwał w nadziei, któż z żywazem upragnieniem ciakil,
czeka na wybawcę? Narzeka, że u poganów czczono zbrodaie, b«-
etye, a potem dr9'.ewa, kamienie i różne figury nakreślona, a zarmt
niżt'j przeklina Frnecyą, że zrzuciła krzyże z wież stoUoy besboi-
nej. Każe nam łączyó się z Belgami, narodem najgłapszym na
ziemi, co na widok księdza pada na kolana, co strojąc dńawczysę
w ornaty, czołem bije przed nią, jako przed wyobnti«iiiem matU
— 203 —
tem cara, obdarzającego nieszczęśliwych temi pustk&mi
yatyckiemi, do kttirych samowładztwo gna bezustanie swoje
ary, co wystarczało, aby Czyński głosił, 2e „od naszych
rormatorów do Pestla, jak od Mickiewicza do Chrystusa,
i od rabina żydowskiego do Mojżesza." ') W dzienniku
w/f/) umieścił rozprawę przeciw Mickiewiczowi pełną, żółci,
o zna dzieje emigracyi przyzna, że Jan Czyński zasłużył
bie na ten czterowiersz poety ;
Wp6ł jeat żydem, wpół Polakiem,
Wp6I jakabinem, wpół żakiem.
Wpół cywilnym, w p61 żołdakiem*)
Lecz za to catym lajdakiem-
Dążenie do równouprawnienia wszystkich stanów obja-
łło się niestety złorzeczeniem wzajeranem osobistości, które
ibuj^c wzięć w karby całe wychodżtwo, nie mogły się na-
;t między sobą zgodzić, tak, że spory hrabiego Gurowskiego
księdzem Puławskim natchnęły poecie przypowieści:
ski^j. I w l^j ewangelii, obejmującej przyszłość świata, każe nam
■ić ludzi, CD Polskę zamordowali. „Któż nie pozoa pod czamarą
wBtaiiak^ męża, co zwyciężył pod Wawrem? co wyprowadził woj-
> z Litwy." O zaiste przejdzie do późnych pokoleń pamięć Skray-
:kiego, oo wbrew woli rządu, sejmu, ludn, frymarczyt z Dybi-
im. Przejdzie do późnych pokoleń pamięć Dembińskiego, co po-
wiouy na czele armii, zamiast walczyć z wrogiem, wpadł do
jTszawy, aby bezbronnych mordować. Takim jest katolicyzm,
iślony piórem najdowcipniejszego z pisarzy, najgorliwszego z ucz-
iw księdza de Łamennais Ten przesąd, ta wyłączność, ta klątwa
rozum, urozmaicone patryotyzmem, nauką moralną, zarażone ni-
■emnem pochlet>Etwem, oburzają rzeczywistych przyjaciół ludzko-
[Postęp Nr. 8 Btr. 119—121.)
') Positp Nr. 8, Btr. 127.
') Jon Czyński pełnił obowiązki szefa sztabu przy dowódzcy
wstania w województwie lubelskiem, służbę wojokową przy puł-
irniku, później generale Szeptyckim, w końcu przygotowywał pro-
ta na sejm przy ministrze wojny. (List Czyńskicgo pod datą
:o Września 1!!^ w numerze 10-tym Post^/nt str. 157.)
— 204 —
W domu bil aiq hrabia z popem,
Kto t nich jest póczciwszym chłopem.
Pies z wieprzem gryzł się pod gankiem.
Kto z nich jest lepszym barankiem.
Pies i wieprz gryzą się z aobą,
Kto z nich jest trzody ozdobą.
Gryzła się kotka ze świnią.
Kto s nich w domu s^spodynią.
Do zajadłych demokratów jeszcze Mickiewicz w kszt^-
x;ie bajki tak przemawiał :
Ludzie na czystem polu stanili dom nowy,
Opodal z ropuchami kldcily się sowy.
Szekla sowa: to dla mnie budują pokoje,
A ropucha ziewnęła: moje to są, moje.
Rzekł człowiek: sowy dotąd żyły w rozwalinach,
A ropuchy w pognilych ścianach i seczelinach,
My budujem podłogę czystą i dach nowy,
A gdzież tam będzie miejace dla żab i dla sovy.
Powyższe wiersze oiectiybiiie byłby zniszczył Mickiemcs,
gdyby Die znajdowały się w rękoptśmie darowanym przei
niego na pamiątkę Ignacemu Domeyce, który go nam ofiar
rowi^.
Przynosząc x miasta uszy pełne stuku,
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapóźnych ialdw. potępieńczych Bwar6w, >J
Zgromiłby nie jednio, lecz ochłonąwszy z gniewa pnj-
znawał, 2e najgorszy z tułaczy miał za sobą okoliczności łago-
dzące:
A gdy na łale ten świat nie ma ucho,
Ody ich co chwila nowina przeraża.
Bijąca z Polski jako dzwon cmentarza,
Gdy im prędkiego zgonu iyczt stra2e.
Wrogi idi wabią zdalu jak grabarze,
*) Dzieła Adama Miekiemeta, t. 111. Btr. S
— 205 —
Gdf 'W niebie nawet nndziei nie widza...
Nie dziw, że ludzi, świat, siebie nhydzą.
Że utraciwszy rozum w roękacli dłu)nch,
Plwają na siebie i żrą jedni drugich! ')
Dziś każdy świstek pisany ręką Mickiewicza , który
uszedł zniszczenia, Die ujdzie druku. Wiersze na wichrzy-
cieli emigracyjnych zdradzają i rozdrażnienie i boleść poety,
uczucia te i w listach jego przebijały. „Paiyż tak obrzydzi-
łem, pisał on do Odyńca 28-go Stycznia 1833 r., że ledwo
już mogę wytrzymać." ^) Zobaczymy w następnym rozdziale,
że Mickiewicz od żadnój poczciwej i pożytecznej roboty emi-
gracyJDt^j nie usuwał sig, ale narzekano na niego za to, że
urzędowów tulaczyeh odmawiał. „Waleryan, ') pisał Mickie-
wicz 5-go Marca 1833 do Stefana Garczyńskiego, narzeka na
moje opieszałość polityczną... Mówiłem Lelewelowi, żeby
zaraz si§ usunął, źle to przyjął, i teraz widzi, żem dobrze
radził." *) Gniewy poety skończyły sig dobrodusznym śmie-
chem i gromy poetyckie zastąpił ułamek z Gazety Szawel-
skiej, gdzie w cudownym numerze 2-go Czerwca roku pań-
skiego 1899 podana jest wiadomość, że pielgrzymstwo za po-
wrotem do Polski postanowiło wszystko, co było napisane
przeciw rodakom, Bpalić i zachować milczenie o tern, co sig
między nimi za granicą działo. *}
Do innych trosk j^o dołączał się niepokój o brata
Franciszka, bał aif, aby go Prusacy z KsigaŁwa nie wypło-
szyli, starał sig dzieła swoje sprzedać za dożywotnią pensyą
„małą wprawdzie, ale pewną." ^ Jeżeli by bratu nie udało
sig do Litwy powrócić lub w Esigstwie utrzymać sig „pensy^.
■) Dzielą Adama Mickicteicza t. III. etr. 350.
■) Korespondenq/a Adama Mickienńeta t. I. str. 106,
*] Pietkiewicz.
*) Koretpondeneya Adama JHic/deteieza, Ł I. itr. 110.
*) I^ętnaatj pólarkosz Pielgrzyma polskiego pod datą 28-go
Czerwca 1ES3 r.
"] Korespondencya Adama Mickiewicza t. I. str. 1C9.
— 206 —
pisał do niego Adam 15 Lutego 1833 r., przeniosę na twoje
dożywocie i tobie całkiem ustąpię, bo ja sam znąjdg jakoi
sposób do ż}'cia, zresztą jeszcze mogę coś napisać."^} Ten
fakt maluje tak bezinteresowność Adama, jak przywiązanie
jego braterskie, ale nie dobił targu, z ktiirego spodziewał sif
rocznćj intraty „około tysiąc złotych, może i wigcćj." •)
Przekład francuzki Ksiąg piełgrzymstipa z . obszemf
i wojowniczą przedmową hr. Montalemberta przyjęła prasa
francuzka przychylnie. Montalembert zgłosił sig do Mickie-
wicza, za powrotem z Ilzymu, z listem polecająi^m pani An-
kwiczowćj.") Adam bywał na zebraniach młodzieiy fcalolic-
kićj, którą Montalembert skupiał około siebie. „Wieczory .
dla młodzieży, pisał Fryderyk Ozaoam w liście pod datą 6-gł
Stycznia 1833 r., odbywają się co Niedziela n Moatalemberta.
Itozmowa jest zwykle bardzo żywa i urozmaicona; podają
puncz i ciasteczka, wraca &ię kupami po czterech, lub piędo.
Zamierzam tam uczęszczać od czasu do czasn. Ostatnićj Nie-
dzieli spotkałem pp. de Coux, d'Ault-DumeEml, Mickiewicza,
sławnego litewskiego poetę; Feliksa Mćrode, któr^o naród
belgijski chciał obrać za króla; Sainte-Beuve przychodzi cza-
sem na wieczory, zwiastują Ht bytność Wiktora Hugo. Mi-
łość cbrześciaóska i braterstwo stanowią treść tych zgroma-
dzeń. Montalembert ma twarz anielską i rozmowg bardzo
pouczającą. Rozprawia się o literaturze, historyi, poŁnebad
klass ubogich, postępie cywilizacyi. 02ywienie jest wiel-
kie, serca biją żywiej , wychodzi się z stodkiem lado-
woleniem, z czystą uciechą, z duszą pewną siebie i z mg-
ztwem na przyszłość."*) W przekładzie J^siąc pieigrzgm-
siwa dopomfigt ftlootalembertowi Bohdan Jauski. Z listi
'J KoresiHtndencija Adama Mickiemeza t. I. Btr. 1G9.
') Ibid.
*J Kwtmia przez ks. J. Sicmicństiego str. 140.
*) Oemres complites dc A. F. Ozanam l. X. atr. 59, w &«4
Paryi 1865 r.
— 207 —
bez daty do Ankwiczówaćj dowiadujemy s\% , że Mickie-
wicz ofiarował Montalembertowi dawać mu lekcyc pol-
skie języka, „lecz, piszo Montalembert, nie chciałem nad-
używać jego uprzejmości. Czekam, aż zntydzie kogoś , który
często każe mi żałować niewyczerpanćj cierpliwości i dobroci,
jaką Pani wzgl^em mnie okazywała, gdy miałem zaszczyt
być Pani uczniem." W liście pod datą 22-go Lutego 1833
Montalembert dodaje: „Czekam na okazi-ą, aby Pani posłać
drugą paczkę broszur, którą Mickiewicz przygotował dla Pań,
lecz okazye są rzadkie i nie znam poczty prywatnćj, któraby
aę podjgła transportu aż do Rzymu, Sądzę, że Pani odbie-
rzesz wkrótce 4-ty tom poezyi Mickiewicza, który dzisiaj
oddajg na pocztę, stosownie do jćj żądania. Nie wątpig, ie
Pani znasz już jego cudowną książeczkę w stylu biblijnym.
Na zapytanie co do mojój pracy nad językiem polskim, mam
wiele do doniesienia. Wkrótce po ostatnim liście zacząłem
brać regularne lekcye nie od Mickiewicza, którego czasu tak
kosztownego nie chciałem zabierać, lecz od jego przyjaciela
Botidana Jańskiego, który przed powstaniem wysłany był ko-
sztem rządu do Francyi na naukę, został wyznawcą Siiint-
Simonizmu, a późnićj katolikiem, dzięki książkom księdza
de Lamannais i księdza Gerbet. Spostrzegłem, że trudności
zwiększają się zamiast się zmniejszać, tęcz nie straciłem od-
"Wagi, przeciwnie kompromituję się przez wystąpienie równic
zarozumiałe jak śmieszne, pozwalając na wydrukowanie na-
zwiska mojego jako tłumacza cudnych J^sit/g pielgrzymstwa.
W rzeczywistości nie ja tłumaczyłem, lecz tylko tłumaczenie
poprawUem i przerobiłem. Pan Bohdan Jański przetłumaczył
dosłownie, czego ja nie byłbym potrafił uczynić. Położyłem
moje nazwisko, ateb^ książka się rozeszła trochę między ka-
tolikami liberalnymi, stronnikami Aveniru,*) jedyni, którzy
-we Francyi cenią to dziełko, potępione przez fałszywych
liberiJów Kwyera ') i absolutystów. Proszę zbytecznie się
*) L'm>enir, piemo wydawane przez Lameimais.
■) Le Courrier Francmt.
nie śmiać z mego szarlatanizmu. Nie omieszkam posłać pani
egzemplarzy, skoro tylko druk się ukończy."
Do puszczenia w obieg przekładu Ksiąg Pielgrzymsiwa
przyczynił się Eustachy Januszkiewicz, któremu zawdzięcza-
my kilka zajmujących szczegółów o tem głośnem wydaniu.
„Byłem, pisał Eustachy Januszkiewicz, w m^ nowej księ-
gami na Quai Yoltaire, i rozmawiałem z Szemiothem; wcho-
dzi Cezary Plater i powiada, że Montalembert już wygotował
tłumaczenie ftsiijg, ale chciałby, aby Reuduel, wówczas naj-
modniejszy wydawca, dał swoje imię. . Tego dość było, aby
książka poszła w świat ; płacono mu za to. Takim księga-
rzem przed nim bjł sławny Ledoyen; dziś mamy kilku: He-
tzel, Leyy, Hachette, Dentu, ale już to nie Renduele. Hr.
^lontalcmbert chciał poniewierać i siebie i książkę, prosząc
o opiekę i dla tego przysłał Platera, a koszt druku brał na
siebie. Ja i Szemioth odezwaliśmy się : — my obaj podej-
mujemy się i Itenduela skłonić i druk zapłacić. — SzemioUi
żyje, więc mam świadka. Nie była to wcale zła spekulacya.
Ledwie wyszła z druku książka, Mćline czy Haumaoii wy-
drukował wedle 3-cićj eprewy w maluczkim formacie, a po-
tem wyszło 2-gie wydauie w formacie, jak paryzkie popraw
wnc. Mimo to książka w rok rozeszła się. Renduel drugi-
edycyi nie chciał robić, mówiąc, że to za mała rzecz, więc^
przynosi kłopotu, niż zysku. Gdyby to in 8" i w dwóch
tomach, jak romanse Sand, toby jeszcze przyj-" ')
„Wczoraj, czytamy w szóstym piMai-kuszu Pielgrzyms
pod datą 16-go Maja 1833 r , wyszło z drukarni p. Pintrd
tłumaczenie francuzkie Ksiąg narodu i pielgrzymstwa poUkieg*
przez pana Montalemberta, Para Francyi. Poprzedzone jest
przedmową tłumacza, z którą nie zaniechamy poznać blilij
naszych czytelników ; nadto dodano hymn do Polski ks. de Lt
Mennais." ')
t) Wyjątki z przedmowy Montalemberta umieacil i^wl^rqa
dla "la^ciwe^o oii>ini'iiia i^kii^ii il/ii'ia \v/y\\-.\. /v\)\ liljcraly
i republikanie racyoiialiści \v\iYi.'k!i sie iticjwlncgo / iiawy-
knień umysłowych i wyobrazili sobie na chwilę, że sij Irland-
czykami lub Polakami. Krytyk ujmował się za tą 1'rancyą,
która nie zasługuje na wyrzuty poety i polecał go tym
wszystkim, którzy „chociażby pod szatą mezwykłą zdołaj%
pojąć ideę przyszłej wolności."-)
w numerach 5 i 12 (.'zerwcii ls33 r. Ilymii do PoUki wpieal ks, Ln
Itlennaia w Bzymic do .\lbuiiiu tlforyetty Ankwiczówny. Wyda-
nie drugie ksiąg Pieiyr^nislifti ogłasza Jiiiifnttl ile la librairie S-gO
Ccerwca 1833 roku. W Paryiii wyszło w Marcu tluniacxcnie nie-
mieckie I. H. riaugera, i litewskii-, drukowane u PiiiarUa, którego
Biblioteka poUka w Parj'żu posiada egzemplarz w zapisanych j^j
dziełach praez S. p. Karola P^wanla Wodzinskicgu.
') W numerze 8-go Lipca ISaii r.
•) Pochwały dane Jlickie wieżowi w dzienniku „stojącym na
czele rnchn," strasznie ubodły J. Ii. Ostrowskiego i odpowiedział
na actyknl iJainte-Beuve długą lilipiką. Obiecywał, ż<; pÓKnii^j po-
ńwi^i OBobny artykuł dziennikowi Pirlgrzyiii, „pozornie rewolucyj-
nemu, rzeczywiiicte na dnie i<wći torby zn^znie ukrywającemu do-
gnULtyun, nowe złagodzone ujarzmienie my^li człowieku, absolutyzm
raligijny, a następnie i polityczny.-' Go do Ssiny I^elgrzynistwa,
Ostrowski twierdzi, te ich autor nic pojmuje „u^amowolnienia my-
śli," te zamyśla ni mniej ni więcł'j „odbudować przeszłość, przeko-
nać o kłamstwo i obłąkanie stuletnia zwycięzbą insurekcyą myśli."
Ostrowski, w czem aic zgadza z krytyką najnowszą fisiąg Pklgrzijm-
gbfoa, powstaje przeciw „przesadzonej, staJ^zowanej wielkości Pol-
ski," i „obrazie łudu Fnmcyi." Nie należało, według Ostro wskiego,
wypowiadać wojny „wszelkim nic u na.<4 atworzonym wj'obrafa-
niom," nie nalaiato „przyrzec Polsce, Europie odrodzenie przez ka-
tolicyzm." Ostrowski dodaje : „i^mieazna jcet myśl nicowania bisto-
ryi, dziwaczna ogłaszać siebie kareiciclem nowi'j wiary ludów, na-
prawiaczem, jak sobie mówimy, niebezpieczny cli złudzeń . . . WoIno2
nam sarauoać szaleństwo i bezrozum rewolucyom z wy ciężkim ? Je-
ślibyśmy podobnie rozumować chcieli, lepiej uczynim, kiedy nasz
pielgnymaki obóz przeniesiem do Kzyinu, który poUką wolnoeó
wyklina." {Pfdcrtym Adam Mickiewicz w czwartym pólukoszu ga-
aaty: Somi Polska.)
ifmtt Adama MitUtirlaa. Tom tL 14
— 210 —
Pisarz z obozu katolickiego, przyznając, że z dzirf
Mickiewicza znał jedynie tłumaczenie Ksi^g Pie/grzymsiira,
nazywał Polskę Palestyną północy i ^Yz^]iośle porównywał
słodycz i zdanie sig na wolę Boż% wspomnień wigziennycU
Silvio Pcllico z świętym gniewem Mickiewicza.') Na ogiM
podziw formy gardząc^ wszclkiemi retorycznemi ozdobami
góruje nad wszystkiem innem w ocenacli francuzkicli. Re-
cenzent dziennika /e Sihcie, =) przytaczając liczBC ustępy
z Ksiąg Pielgrzymstwa dodaje: „Słowa nasze nie mogą dać
czytelnikom wyobrażenia o dziele tak rożnem od tego wszys-
tkiego, co się u nas drukuje w takiem mnóstwie*"
Nie mniój zdumiewała liberałów francuzkicli religijność
autora. Łe Temps^ wymawia Mickiewiczowi, „że nadzieje re-
ligijne przemawiają doń silniej, niż wiara patryotyczna, że
jest bardziej chrześcianinem niż patryotą."
Zapt^ liberałów katolickich, póki Rzym sądu sw^ nie
wypowiedział, był ogromny. Jeden z oajbardzićj obiecigą-
cych przedstawicieli tego obozu, Maurycy de Guórin, którego
czeki^a śmierć przedwczesna, pisał 16-go Maja 1833 roku:
„Adam Mickiewicz jest zdaniem Feli *) największy poeta no-
woczesny. Dzieło jego jest zachwycające. Jest to styl przy-
pominający i proroków i ewangelią. Nigdym nie' widzi^
bardziej zdumiewającćj poezyi."*) Gućrin 21-go Czerwca
pisał do siostry : „Feli jest w uniesieniu. Nie znasz jeszcze
podobnej poezyi ż wyjątkiem Biblii. Co to za naród, do
którego można dzisiaj podobnemt słowy przemawiać i co to
za człowiek, od którego słowa te pochodzą ?"")
') Artykuł podpisany: H. B. 9tr. JJO t I. zeszyt Paidsiw-
nika 1833 r. gazety ; Le Poloiiais.
■) Artykuł podpisany X, B. w gazecie: Ig Siicle, Reeue ai-
tięie de la UlUrature, des sdeiices et des ans t. II. Btr. 406—406.
•) Le Temps, joumal du p^ogr^8, N. 30 i Sl-go Iip«a 1633 r.
•) Fł^lidtś de I-amennais.
") Maurycy de Guśrin. Reliymae. Paryż M. D. OCC liŁ
0) Ibid.
— 211 —
Początkowo dzienniki katolickie milczały. Za to organ
protestancki łe Semeur powstał na zuchwalca, odmawiając
Mickiewiczowi prawa używania formy biblijnej : „Niech język
Ctuinaana ^nży tylko do przedmiotów Clianaeńskich," pisał
krytyk, wyrzucając poecie, że wydziera kamienie ze świątyni
dla wzniesienia budowy ziemskiej. ') Czyżby Ewangelia nie
moKła być wzorem stylu, jak jest wzorem życia?
W dziele: Sprawy Jizymskie, pisze Lamenais: „Wzią-
łem z Pielgrzymstwa Polskiego p. Mickiewicza myśl do Pa-
Tołes d'itfi Croyant." ^ Papież Grzegorz XVI., potgpiąjąc
w ostrych słowach to pisemko Lamcnnais'go w breve wyda-
nym do biskupa dyecezyi Rcnnes, 5-go Października ltJ33,
zawadza też i o Księgi Pielyrzymslwa, „Do tych powodów
boleści przybywa jeszcze inny : Księgi Pielgrzijmstma Po/skief/o,
ipismo pełne zuchwalstwa i przewrotności i Lamenuais nie
indgł nie wiedzieć, co tam w przedmowie wypowiada tak
•obszernie i gwałtownie jeden z jego głównych uczni (Monta-
lembert), którego wraz z nim przyjgliśmy łaskawie w roku
zesrfym."')
„Co pan powiadasz, pisał z Monachium 5-go Stycznia
Hontalembert do Jańskiego, o breve papieskiem z przyczyny
Ksufff Pitlgrzymsiwa? Nie potrzebuję mówić w jak głęboką
boleść mię ono pogrążyło i jak opłakane następstwa pocią-
:gnie ono na resztę mojego życia. Ledwie oczom moim wie-
1) Le Sanew t. II. N. 37 15-t;o Maja 183^.
•) BohcUn Zaleski piast w 18!il ilo Kajsiewicza; „De IjŁ-
meiuiaiB wydal iwieio książkę w rodzaju Asiąg Narmiu: ParoUs
rf'Mt Crouant, a raczej po prostu naBlodowanie Mickiewicza z wiciu
pluginł^'"' Adam posiada, >» bije w niój pokłon Molochowi cze-
£ciś] od niego, choć ksiądz i w sutannie: bardzii;) mu się to nie gc-
dsłło." {Początki odrodzenia na wijchoditme. Przegląd polski Czerwiec
1891 r.)
*) ... Altera subito aeces»iŁ ratio doloris, commentariolum
<b Po^meo peregrinatore, plenum temeritatis ac malitiae, in (ino
hand ipsnm latet qnidnam longo ac veliementi acnnone praefntus
faerit alter ex praecipnis ejus alumnis, <|ucm anno superiore una
-cnm «odem ipse benigne fueramus adloquuti.
— 212 —
rzyć zdoJam. Breve zwriSciło uwagę na siebie wszystkich
szwajcarskich i niemieckich dzienników broQi%c;ch absolu-
tyzmn, a szczególniej Gazeiy Frank/urisAiiy, która mnie ściga
fiwemi denuncjacyami i pisze ogromne artykuły o moich
podróżach w celach propagandy. Gazefa Fryburska, przyto-
czywszy kilka nstgpów z mojej przedmowy, mówi z roskosz%
pewną, że jestem oslalnin odmianf^ znnmp wicieMzwj liberał'
nćj. Nie myśl pan, żeby to wszystko mogło zachwiać we mnie
miłości dla Polski — przeciwnie." ')
Kzym potępiał raczój przedmowę Montalemberta niż
same Ksii;gi Pielgr:ymsln:a, czego dowodem, że podobno
w tych ostatnich latach zostały one wyjęte z pod indeksu.
Tusząc sobie, że kościół odwoła prędzśj lub później wyrok
niesłuszny, Mickiewicz nie poszedł w ^lady LaaieQuais'go.
Szanował jego absolutną szczerość, lecz nie wierzył, aby za
pomocą rozpraw filozoficznych można było ratować społe-
czeństwo. Czy to Ojcowie kościoła, czy założyciele wielkich
zakonów tak naprawę kościoła, jak poprawę wiernych zasa-
dzali na łączeniu się ludzi dobrt-j woli w celu lu-zewienia
cnót nadzwycztynych i praktykowaniu ich w życiu codzien*
nem. Zobaczymy późniśj, że tę drogę poczytywał Mickiewicz
za właściwą dla Polaków, pragnącycli zbawienia Ojczyzny.
W Rzymie pierwsze przyjęcie Ksiąg Pielgrzymsfwa byłu
dobre. Ankwiczowa pisała do Mickiewicza, „że wszyscy im
sprawiedliwość oddają i 2o Yentura chce je po łacinie prze-
łożyć." *) Nawet po breve papiczkiem Karol Edward Wo-
dziński, przebywający w Rzymie, zapisuje w swoim dzien-
onilni : „Chociaż papież Ksi^'iji Pielgmymstina Mickiewicu
potępił, trzój zakonnicy przetłumaczyli je, jeden po włosko*
drugi na łaciński, a trzeci na nowo-grecki język." *)
■} X. Paweł Smo Ilkowski. Początki odradzana religipt€}»
na nychodżlnne, podług /r^ideł rękopiśmiennych w Keuycie czsrwco-
■wym Przfglą'lu Polskiego str. 327, Kraków 1891 r.
•) AoresponiUiici/a Adama Mickiemcza t. III. str. 179.
'J iFsjminnienia z włóczęgi po Europie.
— 213 —
Jeden z głębszych myślicieli francuzkicli, Ballanche,
prjeślicznit! tłumaczy wpływ Mickiewicza na Lainennai8'go
i w ogóle wpływ nieszczęść polskicłi na piśmiennictwo frau-
cuzkie: „Les Faroks d'uii C>oy«H( księdza I^amennais nie jest
dziełem odosobnionem, poprzedziły je ^stfgi Pielgrzymsima
Polskiego, poety Adama Mickiewicza, prz^ożone przez Mon-
talembcrta. Trzeba dobrze rozważyć ten fakt, mojem zda-
niem wiełce doniosły. Dla wielu osób, dla instynktu nawet
ludów, dola Polski była niejako złowrogą zapowiedzią losu
przeznaczonego może całćj Europie, Wśród tłumów rozna-
miętnionych, tak rzewnie współczujących z podobnemi klę-
skami, serca szlachetne przejęły się najprzód głęboką litością
a późnićj niezmierną trwogą. Powiedziano sobie: Oto juJi
zapora obalona, nasza straż przednia zginęła, pozostaje tylko
wielki smętny grobowiec między barbarzyństwem a cywiliza-
cyą. Wtenczas wyraz strasznćj boleści wywołań^ niezasła-
żonemi klęskami Polski, wiekopomn(\j siostry naszćj, stał sig
ogólnym wyrazem niesłychanej trwogi o nasze własne losy.
zatrwożono się o wszystkie swobody w zarodku czy w roz-
kwicie. Ludy ogarnęła jakaś gorączkowa nieufność do wła-
snych rządów i zapragnęły ratować się same pr^ez się." ')
■) Ri-e^ie Earopecnne i. VIII. ]^Iaj IS31. W kronice piama:
Smwetiirs de la Pohipie, w czwartym kwartale czytamy: „Ssifgi 1'iel-
•jrzymslwa polskiego znane we Francyi, dzięki ttumaczeniu hrabit^
JUontalemberts, przedrukowują Hig po raz czwarty po polaku, cho-
ciaż władze rosHyjskic zakazały ich czytania pod karą śmieioL
Dwóch Niemców przełożyło je po ninmiocku i niedawno wyszło tłu-
maczenie angielskie w I^ndynie." (titr. ;{25. 183-1 r.) W owym cza-
sie Kurowski wydal portret litograficzny Mickiewicza „poświęcony
Litwinom," Pismo Soiwaiir ile ta Pohgite tak ń% o tym portrecie
wyrażało: „Adam Itfickiewicz, narodowy poeta Polski, dość jeflt
znany w caifj Europie patryotyczntfj i literackiej, aby nie było po-
trzeby wymieniać tutaj jego licznych i pięknych utworów, ogra-
niczamy HJĘ na przytoczeniu faktu, że ostatnie jego dzieło: Księgi
Pielgrzymitma poUkiei/o, którego cztery wydania, odbite w dziesięciu
tysiącach egzemplarzy, prawie zaraz wyczerpaiętych, przetłumaczone
zoetało na froacuzki, angielski i niemiecki i<;zyki i że spntedal lub
— 214 ~
W późniejszych latach emigracyi dzienniki polskie po-
wstawidy na Asieci Pielijrzymsima jako zbyt katolickie, kores-
pondent emigructji polskiej, po rozbiorze Nieboskiej Komedtji
i Irydijima, w którym pomawia aulora o jeziiityzm i niedo-
łężne naśladownictwo, przechodzi do Mickiewicza i Bro-
dzińskiego: „Pozostaje nam jeszcze kilka stów powiedzieć
o dwóch politycznych pamttetach: Księgi Narodu polskiego
i Głos z ziemi itcisktt. Obadwa, starszym braciom, sternikom,
ludziom, ztwjifcym sif na morzu. Księciu zaczarowanemu, czołem
biją i tułactwo do ślepego im posłuszeństwa nakłaiuaj%.
Przypatrzmy się tylko, ozem ci sternicy zasłużyli sobie na
tak wielkie posłuszeństwo? Ci ladzie znający się na mona,
ci zawołani sternicy, gdzież narodową podzieli nawę? O! Pra-
wdziwie nie pojmujemy, jak można te spróchniałe niedola,
które same spokojności błagają, na wodzów emigracyi pro-
ponować, Jestto jezuicko-piekielnie z nićj się naigrawać,
jestto nie widzioó jak młodzież polska, sama też bez obcfij
pomocy, potrafi się poświęcić dla ojczyzny, dla ludu polskiego.
Takie to pisma, wraz ze zlo/ym ołtarzykiem kilku formatów
zalewały dotąd kraj nasz, rozdawano je nawet bezpłatnie" ')
Trzecia część Dziadów wyszła z druku w połowie Listo-
pada 1832-go r.^ Z listu Bobdana Zaleskiego z Listopada
poHiadaDie czwartej tomn jego poezyi, zabronione jeat pod karą
śmierci w krajach poiidnnych włiulzy carakićj, w których aator, di
lat kilka przed rewolacyą cicrpiat prześladowanie rossyjakic. Są-
dzimy, że odbiciem portretu, za któregr. podiibińustwo ręcsyć mo-
iemy, uprzedzamy życzenie wszystkich przyjaciół sprawy polski^
i wolności EuropejskiĄ', jako lii lieznych wielbicieli poety (»tr, 33l.f
') Str. 60 i 0.1
') Tom czwarty poezyi, zawierający ii-cią część Duadów ogło- |
ozony jest w Juw-iial lić (' Imprimerie ei de ta llhralrie w numene 4ft (
pod datą 17-go Listopada ISlIi str. (i(17. Drufpe wydanie ogloMl
Jdumal de I' Iinprimtrie ćl lU la Uhrairie 12 Października-lSSS r. Roi-
przedat III części Dtiai/m rozpoczęta bIi; w drukami polski^ &^ i
StyczDia 188:-t r. (Ob. PieU/rzym /miski pod tą datą.) Recen^ I
IHelyrzym polski ogłodl i-i-go Stycznia ISS^l Wyjątek z pocblebnes ^
— 215 —
di.i A. Uieliiwskicyii okazuje! ^itj, c/imiiii pr/i'/ ]>r>ltora niic^iąrii
iiikuinu w rai)v,u tuii tum niu lijl znany. ..Mam w tij
chwili, pisał Zaleski, na stulikii calij tok^ niednikdwanycli
pism Mickiewicza, które na kilka grubych tomów wystarczą.
Obecnie drukuje trzecią część Dziadńw, która zajmuje cały
4-ty tom etiycyi Paryzkiij. Od nićj zaczuie sig nowa epoka
poetycka Mickiewicza. Dotąd znaliście poezyą młodzieńczą,
odtąd ujrzycie poezye męża, mgża w zupełnej dojrzałości
i potgdze gieniuszu. Nic mogę ci opisać treści Dziadów, bo
zobowiąz^em się do tajemnicy i oprócz trzech osób, nikt
więcej nie wie o tem w Paryżu, ale za tygodni sześć bę-
dziecie ju2 mieli drukowane we Lwowie. Napiszesz mt wtedy
jak sig wam wyda improwizacya poety w więzieniu i różne
sceny balowe. Bojg sig, abym się nic wygadał. W ogólności
powiem. Dziady będą naszą prawdziwą narodową epopeją,
są to obszerne ramy, które żywot narodu i wszystkie światy
poetyczne obejmą." Krasiński pisał do Gaszyńskiego 16-go
Grudnia 1833-go: „Iraprowizacya Konrada jest dzielna,"
Wiemy z opowiadania Ignacego Domeyki, że czas pisania
Bziadów był dla Adama epoką największego w życiu umar-
twienia, ponieważ odnowił mu się obraz przeszłości, tego co
sam wycierpiał i cierpień narodu. „Po napisaniu icb, do-
d^je Domeyko, zakwitJa wiosna i zdawało się, jakoby ciężar
jaki ogromny spadł z jego duszy." ') Jak drogie kamienie
z kopalni poeta wydobywał z ciemności podziemnych akta
męczeńskie i widzenie księdza Piotra otacza aureolą nowe
ofiary carskie.
Jak rozszarpanie Polski jest w dziejach Europy zbrodnią
dotąd nie praktykowaną, tak i pastwienie sig nad nią jest
bezprzykładne. Przywłaszczenie polskich majątków stało się
n. p. dla Carów jednym z głównych środków rządzenia pod-
bitym krajem. W spisie skonfiskowanych majątków, który
oceDieniem ukaza) się w dzienniku; AgaciiUki Jó:ef, iołnitrz, pod datą
3-go Stycznia 1833 r.
') KorerpondejKya Adama ifickienricza t IV. atr. 5.
— 216 —
ogłosił 3-go Maja 1833-po kuryer liteitski') jest nsstgpna
wzmianka: ^Franciszek Mickiewicz miał dom murowany
w Nowogródku."-) Papiery i pamiątki familijne przepadły,
samą kamienicę pożar zniszczy! później.
') kiirespottilenfyu Ailiima MkkUmaa tom IV. alr. (i2.
') Plenipotencyfl, wydana Franciszkowi Mickiewiczowi wzglę-
dem Immienicy Nowugrudzkii'). dala pochup ntitdzom roMyjskimdo
jfj skonfiiikowania, jakłiy do nie^^o same^ iiależala. Aleksander
i Jcrzj Mickien-iczon'ie nie mogli nawin dopomnieć się o swoje
prawa, ^(.'hciałcm przeiUiewziuć jakie erodki, pisał Aleksander Mic-
kiewicz do brała 1'ranci'^zka, lecz oznajmiono mi, ±e bez obUgćw
twoich lu1> ro^pisek nu wzięte pieiibdzc, i to iirzed lat dzieciątkiem
przynajmniej, nic wskurać niepodobna. Zostawimy tedy i to n»
woIq OpatrznoŃoi.'' W lifcie do Franciszka Malewskiego Aleksan-
der Mickiewicz dodaje inne objaśnienia: „Krauciazek przez wladM
miejscowe byl publikowany juko emigrant, a wedle winy, połicioii^
do ^-go rzi^u. Z powodu jego wydalenia sio, kamienica w Nowo-
gródku, po rodzicach pozostatii, byln seknestrowauą. Dtugu nn ni^
niegdyŃ było na HiO r. st. Ten dług, Franciszek, n« mocy dant-j od
nas plenipotencyl, w Wilnie przyznanej, częściami spłacił zupelaie.
Przy takowych wypłatach, zapii^iinych w akta nowogródzkie, znale-
ziono imię Franciszka i policzono tę fume na jego wytącsuą wU>
snosi'-, a przehi należitcii do skarbu, a opartą na kamienicy. Kamie-
nica ta z zabudowaniami koi^ztowala rodziców 3000 r. sr. i zwróciła
ona uwagę jednego z kruczków miejscowycb, za jego staraniem iro-
biono przedstawienie z miasta o sprzedaż z licytacyi na dochód
skarbu, (KM>ni')no iiO<) r. sr. (sprzedaż odbyła się w giibemialaem
miei<cie GrotlDie, gdzie ^ię nią nikt nie interesował i tenle kmciek
kupi) za 650 r. sr. i dotiid mieszka. Działo się to w czasie Mroych
moich przenosin z Kijowa do Charkowa i ledwie w pól roku po
skończonej sprzcdaity dowiedziałem eii;." Aleksander Uickiewic^
byłby odkupił ową kamienicę, ale włazi mu w drogę Ów spekulant,
kUiry doniesieniem rzijdowi, £c kamienica niszczeje, przyspieszył wy-
stawienie ji^j na sprzedaż, a Aleksandra Mickiewicza odstręccył od
wzięcia udziału w licytacji zaręezeniem, że kupuje ją jedynie dU
odstąpienia mu j<^j kiedyś. Aleksander Mickiewicz, doczekawszy siii
emerytury, przypomniał mu na piśmie daną obietnicę. „Chytry na-
bywca naszego domu, mówi Aleksander Mickiewicz w lijcie 6 wrze-
śnia lH<i2 r. do Franciszka Mickiewicza, Już nie tyje, spekalawa^
że tom postawią pomnik dla Adama i cenił pięć tysięcy rubli, a ko-
— 217 —
Krytyk francuzki G. OIivier, po ogłoszeniu trzeciśj
części Dziadów, tak się o Mickiewiczu wyrażał: „Jestło Misti-z
tój Ezkoły, która łączy sztukę z odrodzeniem politycznem.
Prześladowany odkąd zaczął myśleć, syn nieszczęśliwego
narodu, przywiązany do kraju, Mickiewicz w poezyach swoicłi
ma za cel jedyny: Ojczyznę."') Ustępy z Dziadom ogłosił
w tłumaczeniu prozą Burgaud des Marets -) a wierszem
Boyer-Nioche"). Tłumaczenia mnożą się. Kotkowski*) i So-
wiński^) dorabiają muzykę do niektórych wierszy Mickie-
wicza, a liczne przekłady okazują się w Paryżu i na pro-
pil z licytacyi przez intrygi za (J50. Napiaat do Cliarkowa, ża kupit
nasi dom w celu odprzedania jednemu z naa, tejże wakacyi poje* '
chaleni do Nowogródka z piemedzmi, wtenczas zaliczy! ceoę w dwoje
i cłtcia) rzeci tak lUożyć, ażeby 1 pieniądze wziąć i przy swojeio zo-
Btau. Pan Ignacy Zaborski, wówczas sędzia, był obecny całej tij
sprawie. Zaosic skonliBkowano za Lucyaua Sty pul ko wk kiego."
') W artykule o poezyacti Mickiewicza, wtr. 221 — 223 prze-
gląda: VKaropg Utleraire, jouniat de la lilleiiituie iiadoiiaU et elrani/ere.
No. 56 5 KO Lipca 1838.
«t Str. 179—189 t. I. dziennika U Poionais atr. 71— 75 i 116—
120 t. II-go. W osobnym tomie 1834 r.
•) Boyer Nioche przetłumaczy! 2-gą i 3oią część Diiadón
■w 1834 r. W 1831 wydal byi prieklad wierszem Ody do młodości.
*) Le chatit dli chasseur tirć des ]>o<:'sies d'Adam Mickienicz m>ee
une chmisonnetU miisi'/uć de Kotkoirski avec accomiiagnement dt jiiimo,
Faryt 18BS r. Na tytule litografowanym P. Villain przedetawit
myśliwca. Cena tego wydania wynosiła fr. 8, tłumaczenie fran-
cuskie dokonał p. Lemaitre, a muzykę rytowata Pani Lamourette.
*J M^hdief polonaises, album lyriąue, contenant des roman-
c«s, chanaonnetea et mazureka d une ou plusieura voix, parolea
francaiaea et polonsises par M. M. Bćtoumś, G. Fulgence, S. Go-
ezciyński, £. Gaaiyńiki, L. Lemaitre, A. Stowaczyński et S. D. S.,
miSBB en muaiąae par Albert Sowiński, ornć d'uiie litograpbie par
M. Kurowski, proprietś de Tauteur. Frii: 12 franca. Paria 1B33.
W tern wydania znajdują aię: Śmierć jmlkoimdka, naśladowanie L.
LemaitTk, wieras poddany z lll-ciśj części Dsiadóii-, mazurek oft
-fllowa Mickiewicza: do konika Ki ąjs tuto w ego, c/iór Aniołów z Diia-
^óv i pieiA Kota-ada.
wincyi. ') Odzywają się też od czasu do czasu glosy niesforna.
Gurowski, zanim wziął amnestyą i do Petersburga podążył,
tak oceniał Dziady w recenzji Ahasverusa: „między nim
i.Quinctem) a o. p. autorem Dtiadóm taka zacłiodzi różnica
jak migdzy kowieńskim kurbankiem a Cymborasso I " *) Nie
Icpiój traktował Mickiewicza Józef Bolesław Ostrowski, który
strwonił całe życie na pisaniu pamfletów. „Mickiewicz, pisał
Ostrowski, ma trzy główne pobudki: miłość, pamięć prze-
padną o swojera ja i uczucie religijne albo raczćj katolicyzm
z jego pojęciami. Obawiamy się niebezpiecznego wpływa
jego ortodoksyi... Gieniuszu! wierz w siebie. Jeżeli staniesi
się niewolnikiem jednego dogmatu, to przepadnie i chwała
twoja i twój wpływ!"')
Śmiesznie dziś brzmią napomnienia dawane Mickie-
wiczowi przez ludzi takićj moralnćj wartości, jak Gurowski,
lub J. B. Ostrowski, którzy wówczas w małych, ale hała-
śliwych kołach, rej wodzili. Egzemplarze trzecićj częici
Dziadom przedarły sig do ujarzmionćj i skazanćj na grotrawfr
') w 1831 wyszło: ,^iu profit deB polonus. DithyraiiAe aU
jiimesse, traduit du poi'te potonaie Adam Mickiewicz par iL B07W-
Ntoche, aiitenr de fables philosophiąues et politiąues dćdićes m
g^nóral Lafayette, ami de Kościuszko. Komniage ft \% jennnst
des EcoleH, w 6-ce. Ba^e okIosiI; Auue merę pohiuase, p«r 11- Ban,
avoc»t, Agen 183S r. (w broszurze: Kocznioa rewolacyi polskiej
29-go Listopada 1830 r. obchodzona przez Polaków depirtemeotB
Lot i Garonne.) W dziele: l'Exild de U Potomne (t L w 8-c*,
Dijon 1833 r.) znajdują się oastępue przekt&dyi Jlpukara trąd. pu
J. Ph. a. (atr. 41— 44j z dopiskiem, że da wstępie lewolncyi liatopa-
dow^j oBtatoi^ strofę t^j ody pisano na wszyaŁkich domaob i ia
ją wszystkie usta powtarzaJy. J. Ch. O., officier polonais an s«-
vic<; belge (Krystyn Ostrowski) w dziele Soiwenir de la Pćlegwf
J833 r. 0((lsBza przekład wiersza do Matki Polki, a w tomie Il-gim
gazety le Polonait Btr. 167 [834 r. tłumaczenie wierszem Farysa, ttantft-
czenie Parysa prozą znajduje się w S-cim tomie Anna/es romanligitet, n-
Gueil dc morceaus cłioisis de littśrature contemporaiae. Pkiis IGBS.
•) Prztjsztnsć, pismo miesięczne. Styczeń 1831 r. •tr. 2&
"j Souvenirs de la Polo/jne etr. 386.- 391.
— 219 —
milczenie Polski. Moskale poznali się zaraz na doniosłości
now^o utworn. „Czytanie poezyi Mickiewicza, pisał ów-
czesny księgarz Alesander Jełowicki, pociąga tam (w pro-
wincyach Polskich) za Eob% wygnanie na Sybir albo wzięcie
w soldaty."') Dzieło było tśż zabronione w Prusach i w Au-
stryi, ale rozchodziło się tajemnie w Księstwie Poznańskiem
i w Galicyi, „Wyszłe niedawno w Paryżu, pisał dziennik
Jeszcze Pohka nie zginęła, poezye A. Mickiewicza przyjęte
były w Krakowie z tym zapałem, na jaki zasługuje znako-
mity talent i patryotyczne uczucie autora. Na wezwanie
konsula moskiewskiego robione były poszukiwania w nie-
których domach, ażeby wynaleźć główny skład tychże poe-
zyi; wszelkie jednak w tćj mierze śledztwa okazały się
bezskuteczne. *) „Jakiemi słowy, pisał Bohdan Zaleski do
Nabielaka 3-go Listopada 1832 o 3-ciiy części Dziadów^ od-
malować złotą ni^, która przechodzi przez środek tych róż-
nych zdarzef^ i uczuć? Bohaterami poematu są Bóg i sam
poeta. Na klęczkach czytałem drukowane i niedrukowane
części poematu." W tym samym liście Bohdan mówi:
„Poezye Słowackiego nie wiele warte. Mozaika Mickiewicza
i moja, a przytem dużo własnćj miki w szczelinach. Duszy
nigdzie nie dojrzysz, ale wiersze ładne, często przepyszne,
ale tylko jako wiersze."
Trzecia część Dziadów najwyższy gniew obudziła w du-
szy już pałającej zazdrością ku Mickiewiczowi Juliusza Sło-
wackiego. Po przyjeździe Mickiewicza do Paryża Słowacki
donosił matce, że nie pójdzie pierwszy do niego. ^) Spotkanie
się z Adamem opisuje matce w liście z 7-go Sierpnia 1832:
') List otwarty, piRany 23-ko Września liyj-l r. atr, 2.
*) Pod rubryką: Ifiailomości polskie, w 8-ce Paryi U Kwie-
tnia 1883. Pisnrezy numer nosi tytuł: Jeszcze Po/ska uh z^n^ht
dragi: Pierwej byli a potem sąilzić jak Oj/il: poirzeha, trzeci: Ojcty-
zfu> I Kobiość i t. ó., ale kaiden numer ozdobiony tym samym ortem
polsltim.
') Jjsly Słowackiego t I. str. 60.
_ 220 —
„Od kilku dni przjjecli^ Mickiewicz i iaAea z nas nic
clicial zrobić pierwszego kroku do poznania się, a było
kiika osób, którym mówił, że mnie chciałby widzieć, sta-
rano się więc nas sprowadzić gdzie razem i poznać. Driś
zeszliśmy się na wielkim obiedzie. Mickiewicz improwizował,
ale dość słabo i po obiedzie kiedy chodziło towarzystwo po
ogrodzie, Mickiewicz przystąpił do mnie i zaczęliśmy sobie
nawzajem mówić komplementa. Mówił mnie, te mię znał
dzieckiem, przypomniałem mu ową jego wizytę u nas, gdj
się zszedł tak nieszczęśliwie z Janem Sniadeckim. Śmiał sig
z przypomnienia, potem przypomniał mi, że mu Malewski
moje wiersze za granicę przysłał. Kiedyśmy zabrnęli w kom-
plementa, kiedy mu miiwiłem, że go uważam za pierwszego
poetę, jeden z Polaków, stojący za mną i podchmielony za-
pewne powtarzał jak eclio: Nadto jesteś skromny." *)
Skromnością Słowacki nie grzeszył ; pycba przebijająca
w jego poezyacli raziła Adama. Wkrótce słowa Mickiewicza
powtórzone Słowackiemu bardzo go ubodly : „Jeden z Po-
laków, pisał on do matki, mówił mi zdanie, jakie dat Mic-
kiewicz o moich dwóch tomikach i powiedział, że moja poe-
zya jest śliczną, że jest to gmach piękną architekturą sta-
wiony jak wzniosły kościół, ale w kościele Boga nie ma.
Prawda, że śliczne i poetyczne zdanie. Podobne do jego so*
netu pod tytułem : Rezygnacya." -)
W Jiezygnacyi poeta mówi o człowieku, który nte k»-
cha już, ale nie zdoła zapomnieć, że kocfaał, iż ma:
Serce podobne do dawnćj świątyni
SpustoBzalćj niepogod i czBsfiw koleją,
Gdzie bóstwo nie chce mieszkać a ludzie nie ńmiej^
Dowód, że sąd Mickiewicza nie był daleki od prawdy
jest w tem, co Juliusz sam o sobie wyraził w wierszu, pisa-
nym tego samego roku:
— 221 —
WyobrańiU zlotemi rozkwitała farby,
I kładła się jak tęcza na ksiąg biaiej karcie:
I^cz nic było w mij wiary w ezczę^cie ani w Boga.
Od w głębi duszy sljszt^c krzyk szczęścia daremny.
Mścił si; i gmach budował niedowiarstwem ciemny. ■)
Słowacki szczycił się z tego przed matk^, że jest wię-
kszym od Mickiewitza elegantem i donosił jśj 4-go Paździer-
nika 1832, ie na wieczorze u księcia Czartoryskiego Adam
pokazał się. z pomiętym od koszuli kołnierzem i we fraku
zasmolonym. Trzecia część Dsiadóte doprowadziła go do
wściekłości. „Więc wiecie o Adamie ? pisze do matki 30-go
Listopada 1833. Ach, teraz dopiero powiem, ile mię ko-
sztowało przełamanie pierwszego popędu damy. Skórom
pi^cczytał, chciałem się koniecznie strzelać z nim i natych-
miast posłałem do Michała (Skibickiego), przyjaciela mego
niegdyś, aby mi pomocy swśj użyczył. Przyszedł Michał
wieczorem i różnemi radami odwiódł mię od zamiaru. Była
to jedna z przyczyn, dla czego do Genewy wyjechałem, te-
raz nie uwierzycie ile męki cierpię, ilekroć ludzie chcą zda-
nie moje o Adamie sł}'szeć. Nienawidzę go."-)
Znaleźli się nawet poważni krytycy, którzy dają słuszność
dziwnemu wymaganiu, aby wieszcz wspominając o Becu
troszczył się nie o prawdę, ale o kolligacye nieboszczyka.
„W starciu się dwóch poetów, pisze P. Spasowicz, wina jest
po stronie Mickiewicza, który w swym poemacie, sposobem
wcale niedwuznacznym, wytykając prawie palcem, przedsta-
wia ojczyma Słowackiego, professora Becu, osobę drogą dla
serca Juliusza i ubóstwiana jego matki, jako jednego z naj-
podlejszych zauszników senatora - kuratora." *) „Jednakże,
pisze p. Mazanowski, pamiętać mógł to, że professor Becu
już nie iył, a natomiast żyła matka Juliusza i niezwykłe ro-
') Gadzina myiU. Pisma J. Siowatkiego t, L. str. 25, wydanie
*) listu Slttwaekiego t. atr. 121.
*J Dtteje UUratary polskiej str. 363.
— 222 —
kujące nadzieje syn j^, którego czynem swoim stawił pod
pręgierz." ') Czyż nieżyjących, a złych Polaków piętnować
nie wolno? Znaleźli się na emigracyi Haukowie i Różnieccy,
a nikomu nie przyszło na myśl, że sig icłi stawia pod prggien
wytykając haniebne znalezienie się ich ojców. Poniewal
Słowacki napadł na Niemcewicza, wigc professor A. M^ecki
sądzi ,.że Adam i Juliusz mogli sobie obaj podać teraz rgkę
do zgody." ^ Jak gdyby sprawiedliwe karcenie nędznćj oso-
bistości Becu stało na równi z obelgami miotanemi na nie-
skazitelną chwalę Niemcewicza! Można przewidzieć, 2e kiedyt
podobne sądy krytyków będą wyglądały tak dziwnie jak wy-
stąpienia Osiński^o i Koźinianów przeciw Mickiewiczowi.
W wyżćj już przytoczonym liście z 3U-go Listopada
1833 Słowacki dodaje: „Wyjątek z mojćj przedmowy ca
{Mickiewicz) obciął i umieścił w pisemku, ale tak obciął, te
mu nadał całkiem inne znaczenie, pozór jakiejś uazczypliwośd,
a przedmowa moja jest raczćj mojem usprawłedliwieniem
i wszyscy, którzy ją przeczytają przyznają, że Adam ze d|
wiarą postąpił, on bowiem o dziełach literackich w pisemka
pisał." ")
Mickiewicz nigdy o Słowackim nic nie pisał. W Pid-
grzijmie polskim jedne jedyną ogłosił recenzyą: Paauffniia
pułkii jazdy wołyńskiej. Zresztą w przypisywana Acł&moiń
wzmiance o poezyach Słowackiego nie było nic, coby ospra-
"wiedliwiało jego urazę: „Autor, mówi Pielgrzym Polski o^Bf
wackim, we wstępie szydzi z krytyków: „min^ (powiada) 6»
czas błogi, chociaż mato korzystny dla literatury nasz^
kiedy Oda lub Ballada nadawały imię poety; nadto pismt
czasowe dzienne (przed kilku laty) zamglonemi niemczyzDi
-okresami, rzucały z paszcz sfinksowych zagadkę sławy aa-
torskićj, szczęśliwy kto ją zrozumiał, szczęśliwszy kto w po-
korze ducha niezrozumianćj wierzył! Dziś dziennikarze, oiri
■) Slosmtki Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego eXr. IS.
») Juliusz Slr/wacki t. I., Btr. 105.
') Liitg Słowackiego t. I., str. 121.
— 223 —
tworzyciele literackich królów, milczą. Gazeta ^^arszawska
umieściła w sześciu Dumerach caJego Żmij^ (utwór autora)
bez uwag." (Czy autor teraźniejsze czasy uważa za lepsze
czy gorsze ?) Dalćj napomina poetów : „Szanuję szkolę reli-
g^ną, ową wieczerzę pafiską polskich poetów, do której za-
siedli w Paryżu ; sądzg bowiem, że wypływa z przekonania,
że nie jest sztucznie natchniętą słowami Frjderyka Szlegla,
który w chrześciańskićj religii źródło jedyne poczyi upatruje.
Oddaliłem się wszelako od idących tą drogą poetów, nie
wierzę bowiem, aby szkolą de la Menistów i natchuięta
przez nieb poezya była obrazem wieku etc."') Poezya Slowa-
cki^o jest obrazem tych umysłów, które jak żeglarze nad-
powietrzni bajają po przestworzu. Wystawieni na kaprysy
wiatru, nie wiedzą, gdzie zarzucą kotwicę. Poeta przezna-
czony jest natchnieniem rozświecać drogę człowieka. Adam
czekd, aż natchnienie tryśnie z wierszy Słowackiego. Nie
upatrywał natchnień w grze słów tego nieporównanego wir-
tuoza, ale zawsze spodziewał się, 2e kiedyś natchnienie
wyższe tony wydobędzie z tego wspaniałego instrumentu, na
którym graty z szaloną fantazyą i ironią, naśladownictwo
i pycha.
W ostatnich tygodniach 1833 r. Mickiewicz dokończył
zaczętą w Petersburgu Bistoryą przyszłości, „albo raczej roz-
woju ludzkości w ciągu wieków. Świadek, jak żyd wieczny
tułacz, klęsk człowieczeństwa, opisywi^ jego coraz większe
2be8twieme.*' *) Wygórowany egoizm warstw rządzących
w Europie dostarczał poecie nie mnićj obfity materyał, jak
CerwantC8'owi i Swift' owi zgrzybiałość rycerstwa w Hiszpa-
nii, lub obłuda wyższych sfer towarzyskich w Anglii. Mic-
kiewicz uwydatniał próżnię cywilizacyi, opartćj na samem
bogactwie i zakreślającej ludzkości za cel jedyny wydosko-
nalenie środków m&teryalnych do używania i zbytku. W po-
czątku 1833 r. Montalembert pisał do Henrietty Ankwiczó-
') Szósty póIarkoRZ IHeigrzyma Itl-go Maja J833 r.
*) Ze wspomnieri niewydanycli Jana Scovazzcgo.
— 224 —
imy o Mickiewiczu: „Będzie on wkrótce drukował po firan-
cuzku pracę, którą ja mam przejrzeć, oczekujg jćj z wielka
niecierpliwością,^ ') Ale Montalembert zbyt przywitany był
do organizacyi społecznej, której poeta konanie z góry z ra-
dością opowiadał, aby nie odradzić mu podobnego zncłiwal-
Btwa; zaczął mu więc tłumaczyć, że nie ma diiela mni^
na czasie, że rzucona przez najgłośniąjszego z pisarzy pol-
skich rękawica w twarz monarchy, od którego zależał byt
materyalny wycbodźtwa, może sprowadzić zmaiejszeoie lab
skasowanie żołdu wypłacanego tułaczom, a chociaż Mickie-
wicz mniemał, że satyra chyba jemu samemu sprawiłaby
przykrości Jakie, poszedł za zdaniem człowieka znającego
lepiej stosunki miejscowe. Wyznawał w kilka lat późnij
Janowi Scovazzemu, że zapewne nie d^by się tak łatwo
przelionać, gdyby jego samego nie raziła sprzeczność zacho-
dząca między własną głęboką chrześciańską wiarą w lepsx(
dolę człowieka, a cłiłodnym opisem stopniowego upadku
i ostatecznego upodlenia społeczeństw europejskich.^ Z ob*-
wy, aby pod parciem finansowćj potrzeby, albo nalegań przy-
jaciół, nie ogłosił rękopismu w chwili nieodpowiedni^, rzu-
cił w ogień owoc kilkoletniej pracy. ^) Zachował jedynie
parę ćwiartek brulionu dla przepowiedzianego w nich po-
wrotu Napoleonów do władzy. Chciał, aby ślad tego takta
został w jego papierach, ponieważ w jego przekonaniu wy-
padek ten miał mieć wpływ na losy Polski. Ćwiartki te
świadczą, jak daleko sięgał wzrok Adama. Opowiadał wojnę
socyalną we Francyi, a kończył opisem konfederacyi wszy-
stkich ludów, obalającćj potęgę Prus. Trzeba wyznać, te
przewidzenia, które w 1833 r. zdawały się może dziwactwem,
stały się dziś prawdopodobniejsza Biografowie Adama, ude-
rzeni twierdzeniami Historyi przyszłości, starają się udowo-
Emmia, przez ks. Jftna Sieraieńskiego, @tr. 14'2.
Ze wspomnień Jana Scovszzego.
Z opowiadania tioweryjM Gałęzowskiego sturflswma Bynoiii
— 225 —
diiić, że musiała być w późniejszych latach dokończona, ale
Bohdan Zaleski^) miał w ręku 1833 r. rgkopism w całości;
nie skorzystał z sposobności przejrzenia go dokładniej, gdyż
wiersze Mickiewicza bardzićj go zajmowały, niż proza fran-
cuzka i odłożył czytanie na później.
Chociaż nikt nie niszczył swycli rękopisniów tak łatwo
jak Mickiewicz, szkoda jednak, że owa liistorya przyszłości
pisana po francuzku, przepadła na zawsze. Sam autor opo-
wiada swemu przyjacielowi śp. Sewerynowi Gidczowskiemu,
wla*ótce po coup d^Etat Napoleona III., że mnóstwo W7pad-
ków dziejących się wówczas przepowiedział w swojem dziele. •)
Czy wydanie jego byłoby przeszkodziło Mickiewiczowi otrzy-
mać katedrę literatury słowiańskiej, jak mniema pewien
krytyk?*) trudno dziś rozstrzygnąć. W każdym razie ksią-
żka taka, napisana po francuzku, przystgpna szerszej publi-
czności, byłaby zrobiła mu wybitne miejsce w literaturze
francuzkiśj. Było jakby przeznaczeniem Mickiewicza pozo-
stać wyłącznie pisarzem polskim. Prawic wszystkie jego
prace po francuzku uległy zagubią
') z opowiadania Bohdana Zaleskiego atar><zemu synowi
*) Z opowiadania Seweryna Galęzowskiego atarezemu sj- .
noiri Adama.
*) Emenia, przez ks, .7ana Siemieńskiego, str. 142.
« Mickmiiaa, Tom H.
VIII.
Udział Mickiewicza w robotach emigracyjnych, Artyloiły poe-
tyczne. Wyjazd do Bex na apotlcanie Garczyiiakiego. Towa- '
rzyszenie mu do Avignonu i pozostanie z nim ał do imieroŁ
Powrót do Paryża.
ślady czynności Mickiewicza w towarzystwach zakładanych w Pa- I
ryżu. Wspólpracownictwo jego do dziennika : Pidgrzym PMi j
i wynikłe ztąd polemiki. Rad; udzielane obywatelom z krsja.
Odezwa do nich. Towarzystwo liraci Zjednoczonych. Chland i
o Mickiewiczu. Przerwa Pana Tadeusza spowodowana chorobą Qv> \
ozyńskiego. Mickiewicz przy umierającym przyjacielu. Spotkanie i
s\% w Lyonie z Bohdanem Zaleskim. ,
W trzecićj części Dziadów Mickiewicz przenikał proro- i
czym wzrokiem daleką przyszłoś*^, w Księgach pieĄfrzjftMt»a |
polskiego wykład&ł tułaczom, jak żyć na obczyźnie, aby ta- <
służyć na powrót do kraju. Nie zostawiał on drugim, ani '
czasowi stosowania prawd głoszonych przez siebie, lecz nsi- |
lował nastrajać swe własne codzienne życie do prawd naby- \
tych w natchnieniu. Na polu piśmiennictwa ścier^ sij '
głównie opinie emigracyi, na tern polu zwalczał Adam Uhz, '
wiodący na rozdroże ludzi roznamiętiiionych, zoiecieipliwio-
nycb widokiem coraz to zwigksząjącćj sig przepaści międ^
Btanem Europy a ich pragnieniami. Rady udzielane w przy-
powieściach stylem biblijnym, rozwijał obszerniej w szeregn
artykułów politycznych. Choć znał niebezpieczeństwo robft
— 227 —
tajemnycli w Paryf.u dla kraju, któremu one groziły śledz-
twami, konfiskatami i Sybirem, okazał jednak gotowość po-
pierania moralnie kółek obywatelskich, tworz^ych sig pod
zaborczemi rządami dla podniecania i podtrzymywania ducha
Polski. Nie usuwał się więc od prac emigracyjnycłi, o ile
te zdawały mu się pożyteczne, wymagał tylko, aby były pro-
wadzone poważnie i praktycznie, ze ścisłym obrachunkiem
sumienia, z zaparciem si§ siebie i z miłością ojczyzny. Dla
tego też stronił niezachwianie od komitetów politycznych
na emigracyi. Mickiewicz należał do nielicznych emigran-
tów, którzy się ustrzegli gorączki komitetowej. „Przyznam
się, pisał b Marca 1833 r. do Stefana Garczyńskiego, że nie
lubię grać w liczmany i puste orzechy." ') Emigracya po-
siadająca tylu ludzi wyższych, tyle zasobów wiedzy, odwagi
i poświęcenia, byłaby niezawodnie wigcój zdziałała dla ojczy-
zny, gdyby się była związała w zgodną jedność, zamiast
rozbijania się na zawistne stronnictwa. Zamiast zespolenia
sił swoich w jedno ognisko, prace swe zasadzała niestety na
tran, żeby dowieść doskonałości tego lub owego zewnętrz-
nego kształtu budowy społecznćj. Jedni powoływali zioinków
do hołdowania królewskiemu majestatowi, drudzy spolszczj'-
wrszy humanitarne deklaracye rewolucyi francuzki^ i sklei-
wszy z tych szlachetnych, ale ogólnikowych i po części już
przestarzałych maksym manifest towarzystwa demokraty-
cznego polskiego, przeżuwali go do przesytu. Ci, co czuli,
że nic Polsce nie przybędzie z czołobitności dynastycznych,
ani z neo-Jakubinizmu, wzdychali za nowym kierunkiem. Po-
') Korespondćtiq/a Adama MiehiemUza t. I. atr. 110. Cz^ato
on niego głosowano przy n-yborach komitetowych, chociai z gi^i?
oćwiadcial, że w komitecie politycznym zasiadać niemyńli, W wy-
borach do koinitetn Adam Mickiewicz otreymal 1160 gtosSw. Je-
nerał Dwernicki, który najwięcej zebrał głosów, miał ich za sobą
2607, BołidaD Zaleaki 827, Maurycy Wochnacki i98. [Noma Polska
meeatMy pdlarknsz, str. 62.) Mickiewicz w spisie mających naj-
więcćj gtoadw jest przez pomyłkę drukarsku tytułowany posłem,
zsmiut poetą.
— 228 —
mimo zaciętości polityczDij, były potrzeby, którym wTchodź-
two zgodnie zapobiegało. Xa gruncie literatury i dobro-
czynności, monarchiści i demokraci spotykali się często. Na
tym gruncie wyłącznie Mickiewicz chętnie się spolil z je-
dnymi i z drugimi, nigdy się nie powiodła żadna z prób
rządzenia emigracyą na zasadzie wyborOw, wszystkie te wła-
dze bez siły wjkonawczg zużył)' marnie dużo energii i środ-
ków, gdy przeciwnie instytucye polskie w Paryżu wolne od
stronniczjch celów, zostawiły po sobie ślad korzystnej dzia-
łalności, a do każdtj z oich poeta należał.
Pierwsi zawiązali się w towarzystwo Litwini i ICosini
dla wyświecenia wielkićj ofiarności i niezachwianego patryo-
tyzmu tych dzielnic Polski. Naturalnie, że do swego grona
zawezwali Mickiewicza zaraz po jego przybyciu do Paryża.
Towarzystwo litewskie i ziem ruskich, założone 10-go Gni-
dnia 18.^1 r. uchwaliło swe ustawy 10-go Marca 1832 roku.
Celem Towarzystwa było najprzód: zbieranie materyałdw,
ściągających sig do powstania Litwy i Ziem Ruskich, oru
opisanie tegoż powstania, powtóre : opisanie tych krajów sta-
tystyczne lub historyczne, po trzecie zajęcie się ich narodo-
wością. Ponieważ Towarzystwo wybrało na członków hono-
rowych cudzoziemców, Polsce sprzyjających, ustawy jeg»
wyszły jednocześnie po polsku i po francuzku. ') Mickiewicz
podpisał odezwę z dnia 23-go Sierpnia 1832 r., w któr^
') Na otyginale Uatawy podpisaoi s%: Cezaiy PUtor, An-
toni Praecia;-ewski, Adam Kotyazko, J6zcf Zienkomcs, Ludińlr
Zambraycti, 'Waieryaii Piettiewica, Jan Grotkowski, Antoni Hlo-
flKuiewicz, Karol Edward Wodziński, Joaohim Lelewel, Aleksandr
Wołodkowicz, Kazimierz Potulicki, J^jzef Straszewicz, Jnlinsa Sło-
wacki, ^anciszek SzemioUi, Antoni Górecki, Julinaz Onuowiki,
Leonard Chodźko, Eoataohy JanuszkiewicE, Kajetan Lesscsyńaki,
Micłiat Skibicki. Ignacy Chodkiewioz, Bolesław Dobrowobki, Piotr
Kopczyński, Józef Mikolaki, Ksawery Orański, Erazm BykaCK-
wski, Hicha) WoUowicz, Łucyan Kotupaylo, ^tlichał Lisiecki, Woj-
ciech Sowińoki, Jan Kepomncen Umiiiski, Henryk Dmocłiawtfci,
Edward Mokrzeoki.
- 229 —
■oprócz celów wyżój wytkniętych, Towarzystwo zamierza „uła-
twiać młodzieży Baszćj nieodzowne ćwiczenie sig w naukach
i sztukach."') W protokułach posiedzeń tego Towarzystwa
czytamy pod datą, 3-go Września 1832 r., że z powodu zło-
żenia przez Podczaszyńskiego rgkopismu wyprawy na Litwg,
pióra pułkownika Bartmańskiego, bądź dla dania go do
druku, bądź dla zużytkowania go do bistoryi wojny z 1831
r., Mickiewicz głos zabrał : „Z wniesionćj materyi, pisze se-
kretarz Towarzystwa, Mickiewicz jest zdania, aby wszystkie
Pamiętniki komunikowane, mogły być osobno tt7dawane.
Uważa, iż pisanie historyi współczesnćj jest rzeczą i trudną
i nader delikatną, i że toby powinno być raczćj dziwem
prywatnego pisarza, niżeli dziełem niejako kolekcyjnem
w imieniu Towarzystwa wydanem. Uważa się, że nigdyby
Towarzystwo nic było w stanic dostatecznie obronić si§ od
zarzutów, miotanych na takowe dzieło."
Początkowe czynności Towarzystwa litewskiego były
bardzo ożywione. Z wzmianki w numerze 20 Listopada
1832 r, dziennika: Pielgrzym Polski widać, że członkowie
■w różnych przedmiotach odczytywali wypracowane artylculy.
^Prezydujący w wydziale literackim Adam "Mickiewicz, obra-
wszy za przedmiot: Gdzie ducha narodowego i Jak go szukać
należy? obudził prawdziwie interes słuchaczów swoiclL"
W tym odczycie Mickiewicz powstawał przeciw teoryom oso-
bistym, przytaczając przykład Sieyesa, kreślącego na papie-
rze „koustytucyą w liniach i trójkątach, gdzie każdemu urzę-
dnikowi ruchy matematyczne przepisał"; dowodził, „że
z wszystkich rzeczy pod słońcem najbardzićj różnią się od
siebie systemata od najrozumniejszych ludzi wymyślone,"
nareszcie przypomini^ tułaczom, że uczucie 1 myśl narodowa
Jedynie zdolne są związać ludzi na każdem miejscu i w każ-
dym czasie, ale że do zgody „potrzeba pewnego upokorze-
nia, pewnego skłonienia się pod prawidła od rozumu wyż-
>) Dodatek pod numersm VL
— 230 —
sze." ') Nietrudno odgadnąć, że podobne napomnienia nie
przypadały wszystkim do smaku w chwili, gdy nadzieje tyla
Polaków oswobodzenia ojczyzny polegały na własnym rozu-
mie i przeróżnych systematach. „Towarzystwo litewskie
i ziem ruskich wybiło medal na pamiątkę prowincyi oder-
wanych, *) zajęło sig zebraniem maturyałów do pamiętników
tych ziem; a gdy członek Towarzystwa Feliks Wrotnowsfci
przyjął na siebie ich układ i wydanie, Towarzystwo osią-
gnąwszy zamierzone cele zawiesiło czynności swoje." ')
Drugie Towarzystwo, którego Adam Mickiewicz miał
zostać późnićj wice-prezesem, Towarzystwo Literackie polskie
założone zostało 29-go Kwietnia 1832-go r. więc jeszcze przed
przybyciem poety do Paryża; zakreślało ono sobie za cel
^zbierać i ogłaszać materyaly tyczące się dawnego Królestwa
polskiego, jego obecnego położenia lub pomyślności przyszłćj,
a to w widoku zachowania i ożywienia w opinii narodów
spólczucia, które dla Polski okazywały." *) Cudzoziemców
przypuszczano do Towarzystwa jako członków bonorowych
■) Odczyt ten Mickiewicza ogłoszony jest w t. V. daial,
8tr. 27— m.
') Napis medalu jest: 1. Polonia, Lillwaiiia, Retheniteąiie pro-
fitiiiai; a tgraniiis Moscoviae inijne o/iprcssai; liberlalem armis, ąiuu-
rebmti 1830—81. In rei memoriam Litbrano-Rytbenica aociftU^
3. Nunc olim et giiotiimi/M ilubunt sc temiiorg mres. Juliuae il>towłcbi
W imieniu Towarzystwa otiarowal ten medal LafayettomL (Arf-
gnym Polski 2'go Urudnia 16S'^ r.) ir^luwacki przemówi! do tx-
fayetta w zastępstwie Mickinwicza, któremu zrobiło siy ile i mu-
siał wyjść. (SluKucki, Listy do matki t. I. str. 441 ) Może tik
Michiewicz opuścił zgromadzenie, aby nie pozbawii Słowackie)^
przyjemności wystupienia na jego miejsca z mową. Staraniem To-
warzystwa litewskiego i ziem niskich wyszły nastqpiy'ące dsieła
Felisa Wrotnowskiego: w m33 r.: Rus ot/ótny pnwitama na Utiae:
w 183ti r.: Zbiór Pamiętiiikón) o poivslaniii lAliiy 1831 r.; w 1638 r.:
Powstanie na Jf olytiiti, Podolu i Ukrainie tv 18'il r.
') Kaktidan I.O rok 1838, str. 70.
*) Zdanie sprawy z dzii-si^dolelnich prac Tatforzi/slwa LiUr*-
f kiego pelskieco m Parytu, atr. 0. Paryż 1843 t.
— 231 —
i dla t^o artykuł 48 ustawy omawiał, że w razie ich obccnośd
obrady mogą odbywać się w francuzkim języku. Członkowie
dzielili sig na członków honorowych, kollaboratorów, stowa-
rzyszonych i korespondentów. Kollaboratorowie mieli glos
stanowiący w wszelkich postanowieniach, a korespondenci
i stowarzyszenie tylko glos doradczy. Mickiewicza obrano
koUaboratorem , wraz z Ignacem Domeyką i Bohdanem
Jauskim, Stefan Garczyński został korespondentem, i t. d.
Na dzień zebrań publicznych obrano 3-ci Maja. Towarzystwo
przez to samo, że prezydowane przez księcia Adama Czar-
toryskiego, bywało przedmiotem częstych napaści lub szyderstw
pism rewolucyjnych emigracyi i naprzykJad dziennik JVowa
Polska znajdował, że nudnie wigczą Trzeci 31aj tak Adam
Mickiewicz „przyodzian pielgrzymskim kapturem" jako też
i „tłum szlachetny zapewne, ale jeszcze złudzony." *)
Gdy Towarzystwo literackie polskie pracowało nad
zebraniem materyałów do dziejów ojczystych, Francuzi tro-
szczyli się o założenie Biblioteki polskiej dla tułaczów. Myśl
tę, którą Towarzystwo literackie miało doprowadzić do
skutku, poruszyło najprzód Towarzystwo (francuzkie) cywi-
lizacyi. „Paryzkie Towarzystwo cy wilizacyi "-), pisa! Pielgrzym
polski pt)d datą 28-go Listopada 1833-go r,, na przedsta*
wienie Dra Daniel de Saint-Antoine przedsięwzięło zamiar
utworzenia, przez dary przyjaciół wolności i cywilizacyi, wiel-
kiego muzeum i ofiarowania go Polsce w dniu jćj oswobo-
dzenia. Życzeniem jest Towarzystwa zastijpić przez tę ofiarę
i uczynić mnićj dolegliwemi straty książek, dzieł sztuki,
jakieśmy ponieśli przez kilkakrotne zabory moskiewskie.
Wyznaczona już zost^a komisya mająca się zająć wyko-
naniem t^ propozycyi, w krotce ma ogłosić stosowną odezwę
■) 37 i 88 pńłwkuaz Nowej Polski.
*) Towarzystwo to od kilku lat zawiązane w Parjźn naj-
mowało sale, w których profeasorowia niepatentowaDi przez nni-
wers^rtet wykładali kursą w pizedmiotach, nie ol>j<;tych po wiqksz6J
części progrunem publicznej oświaty.
— 232 —
do przyjaciół Polski i cywilizacyi. Członkami jćj są: Jenerał
Lafayette, deputowany Alex. Delaborde, P. P. Julliea de Paris,
Daniel de Saint-Antoine, Rcfay de Salignan, Mangeait i Bertin.
Towarzystwo cywilizacyi wezwało czterecli Polaków dla la-
siągnienia od nich potrzebnycłi wiadomości, a mianowicie;
Jenerała Dwernickiego i Adama Mickiewicza." Mickievici
zredagował był odezwę, którą z małcmi odmianami podpisali
25>go Listopada 1833 hrabia Lasteyrie, zięć Lafayetta i kilka
znanych osobistości francuzkich ; wyszła ona w numerze sty-
czniowym dziennika Łe Polonais. ^j Poparcie dane przez Mi-
ckiewicza Towarzystwu cywilizacyi wywołało różne plotki
pomiędzy emigrantami, o czcm Adam wspomniał w liście
z Października IS33 r. do H. Kajsiewicza: „Muszę wam
donieść jedne anegdotę. Jest tu Towarzystwo jakieś q/»iii-
zacyi, które powzięło zamiar założyć dla Polaków Bibliotekg
i pisze więc appel; używają, mnie dla podania noty o zabra-
Dych przez Moskałów z Polski Bibliotek, klepię tę not^
wlokę się z nią po błocie, wracam na hertutę. Nazajutn
ruch między bracią paryzką, o intrygach migdzy komitetea
a Towarzystwem Pomocy Naukowej, podobno kwasy i rótni
różnych oskarżają o akaparowanie i eksploatowanie bitriio-
teki, którćj jeszcze nie ma i Big wie czy będziel !I Widzicie
tedy, iż tu wszystko po dawnemu." *)
Mickiewicz należał do założycieli Towarzystwa Pomocy
naukowćj, o którem powyżej wzmianka w jego lińcie. Towa- |
rzystwo to niemałe oddało usługi. Oto pierwsza odezwa '
tego Towarzystwa, którą Adam Mickiewicz podpisiU, mote
i zredagował :
„Od czasu zajęcia Polski przez wojsko nieprzyjacielskie, '
wiadomo, iż rząd rossyjski użył wszystkich środków do zu-
szczenią narodowości polskićj, uderzył najprzód na zakłady,
w których młodzież brała wychowanie, zamlinął szkoły, roz-
') Artykuł Mickiewicza ogłoszony został we<Uag kiitognfa
w Mitanges paKlnanes t. ET. atr. U!).
') Korespomierteya Adama MickteKicza t. I, str. 185.
— 233 —
zal uniwersytety, przywłaszczył fundusze, wj-wiózl z krają
lioteki i wszelkie naukowe pomoce.
„Młodzież Polska tuła sig po obcycli krajach, pozba-
na grodków utrzymania się, mimo całą cłigć doskonalenia
w naukacłi, zmuszona jest, albo w bezczynności oczeki-
■ szczęśliwBzycli wypadków, albo wchodząc w obcą służbg,
w cudzoziemskie instytuta, zapominać narodowego życia,
odowych podań, języka i wszystkiego, co ją z Polską
zylo.
„Tułacze polscy troskliwi o teraźniejsze położenie i przy-
i los młodzieży, zebrani w Paryżu, wezwali dnia 21-go
idnia 1832 roku osoby posiadające zaufanie powszechne
itwość większą przynoszenia pomocy rodakom, do zbie-
lia funduszów i obmyślania środków naukowćj pomocy
młodzieży polskićj. Powołani książę Adam Czartoryski
\V., generałowie Kniaziewicz i Pac S. W,, były prezes
du narodowego Bonawentura Niemojowski i Ludwik Plater
K., przybrawszy do grona swego Cezarego Platera, Ale-
.ndra Jełowicktego, postów, tudzież Adama Mickiewicza
[arola Marcinkowskiego, postanowili zawiązać sig w sto-
rzyszenie w celu ułatwienia dla młodzi polskićj sposobów
:enia się. Dopełnili tego aktem z dnia 29-go Grudnia
r. Za środki obrano :
1. „Wspieranie uczniów, uczęszczających na kursą
insytutach miejscowych.
2. „Staranie się o pomieszczenie w zakładach publi-
lych i prywatnych, bądź naukowych, bądź sztuk pięknych,
Iź technicznych i przemysłowych, we Francyi, w Anglii
w Niemczech.
„3. Otworzenie kursów oddzielnych polskich najpo-
ebnieJBzych.
„4, Urządzenie z czasem instytutu, w którymby mlo-
eż polska narodowe wychowanie brać mogła.
„Stowarzyszenie zaczgło od zebrania w gronie swojem
iduszów i wzywa osoby pokładające zaafanie w członkach
stowarzyszenia, aby raczyły wspierać dzifdania jego radą,
pomocą i dobrowolnymi składkami.
„Stowarzyszenie zapewnia, iż przedsięwzięte będą środ-
ki, aby zbieraniu i administrowanie, działo sig za wiadomo-
ścią wszystkich onego założycieli, którzy zaręczają ażyde ich
stosowne do zamierzonego celu.
„Zakres działania stowarzyszenia musi być umiarko-
wany według jego środków i wedle potrzeb Łułactwa pła-
skiego. Czystość zamiarów i ważność skutków, jakie z do-
pełnienia celów wyniknąć muszą, natchnęły członków stowa-
rzyszenia nadzieją, że rodacy i cudzoziemcy oceniający cłu-
rakter sprawy polskiej i czujący obecnie położenie narodu
naszego, wspierać stowarzyszenie zechcą w jego prawddme
narodowem przedsięwzięciu,
„Składki wpisane l)ędą do księgi funduszów i poświad-
czone przez jednego z członków wydziału funduszow^o.
„Członkowie tego wydziału są: lisiąże Adam Czarto-
ryski, generałowie liniaziewicz i hrabia Pac. Oprócz tych
trzech członków nikt inny w imieniu stowarzyszenia składek
przyjmować i kwitować nie jest upoważniony.
„Życzący przynosić pomoc hib składki, zechcą one
przysyłać do Paryża pod adresem generała Kniaziewicza,
na placu Magdaleny nr. 3, albo do generała Paca, na alicjr
Godot de Mauroy nr. 26." ')
Z drugiego zdania sprawy stowarzyszenia naukowi
pomocy, dowiadujemy się, że ono podzieliło się na dwa wy-
działy; wydział funduszowy, o którym powyżój była mowi,
i wydział naukowy, do którego wezwani zostali: Ludwik hr.
Plater, Cezary hr. Plater, Adam Mickiewicz, książę Ciet-
wcrtyiiski, Ignacy Domeyko i Feliks Wrotnowski. Wydzi^
ten trudnił się przedmiotami tyczącemi się wybora nancij*
') Odezwa odbita drobnemi czciookamł jednocześnie vr pol-
skim i niemieckim języka, w ilrakarni A. Pinard, powtónou
w pismach emigracj^njch i w pierwazem aprawozdania Ton-
— 235 —
ciclów, uczniów, podawaDiem nauki, stoennkiem ze szkołami
i zakładami Daukoweiui. Posiedzenia odbywały się w biblio-
tece towarzystwa przy ul. de i' Universite nr. 45. Towarzy-
stwo starało sig o poparcie cudzoziemców i dla tego poczęło
sprawozdania wydawać w języku francuzkim. W pierwszem
francuzkiem sprawozdaniu towarzystwo zaznacza, że dążyć
będzie do utworzenia szkoły wyłącznie polskiej. Między
ofiarami znajdujemy franków 200 przesłanych przez bez-
imiennego na ręce Mickiewicza.')
„Towarzystwo słowiańskie zawiązane w r. 1634 miało
na celu wejście w stosunki z pobratymczemi narodami Fol-
eki. Do pierwszycłi jego założycieli należeli: Adam Mickie-
wicz, Bohdan Zaleski, Wojciech Kazimirski, Stanisław Ro-
pelewski, Eustachy Januszkiewicz, K. E. Wodziński.''^)
Wymienić jeszcze wypada, komisyą funduszów emigraciji
polskiej, która utworzyła się 23-go Kwietnia 1833 r. na za-
sadzie braterskiego podatku dla niesienia pieniężnćj zapo-
') Cimipte-rendu de la Soci^ld polnnaise rlts etiides, iSUblie A
Fari^, accompaga^ de trois anDexee. savoir o) Adresse de la eo-
cićtć polunaise des Etudefl da 10 Janvier 1683, b) Composition de
U Borieló, c) Listę nominative des donateura. Brosz, w 8-ce 1^4
loku. W drugiem francazlciem a prawo zdani u, Bada oznajmia, ie
przybrała sobie: Jenerała Dembińskiego, Ignacego Domeykę, Księ-
cia Janusza Cze Cwertjtisk lego, Feliksa Wrotnowskiego i Jakuba
Ualinoffskiego. Nszwiako Mickiewicza nie wymienione w sprano*
zdaniu z r. 1837. Czwarte sprawozdanie podaje nazwiika czlooidw
Bady, z ktCirych B. Kiemojowski umart i nie był zastąpiony.
W piatem sprawozdaniu, wydanem I-go Lipca 1840 r., otworzony
jest konkurs na dzieło, któreby streściło wszystko, co Polakowi
niezbędnem jest wiedzieć o swojej ojczyźnie i stałoby się jakby
pMlręczDikiem narodowoŃci polskićj. O warunkach tego konkursu
Kasiągnięto zdania Mickiewicza. (Ob. Diiefa t. V. str. 52j. Z 9-go
epranozdania wydsnego w I&45 r. dowiadujemy sl^, ie Towarzy-
stwo od »łoźenia rozporządzało summa 85,592 franków. (Ob. tM
Wiadomości o Towanystfeie pomoaj naukoiv<'i w N-rze z 22-go Sierpnia
1833 r. gazety: Pielgrzym polski.')
•) Halendart na r. 1838 str. 80. Paryi.
— 236 —
- y...vv.r. * potrzebie. Na piervi'szćj odezwie podpisani
.<ti<%' S/iiajde, J. Tomaszewski, Bohdan Zaleski, Ja-
^ ,'.■■« iTtyński. Dowiadujemy się z trzeciej odezwy, Je
.-. ■ lVtiu'yko byl jednym z poborców t^że komisyi, Mic-
;,■! ■ raloial tylko do datkuj|cych.')
,\"-.Lh Polski, zawiązany w 183G r., a ostatecznie zor-
.....■•»»iiy w Kwietniu 1837, miał na celu „pt^ączenie ^{
. v.t;tT$ki związek jedności, oraz uprzyjemnienie z oszczf-
:'i\'>v:ł chwil wolnych od pracy." Zabawami członków
>>.'> : tvytanie dzienników, pism i dzieł; bilard, gry w karty
■'■-.c dyrekcyą wskazane; inne gry towarzyskie, za wyłą-
. '.otttiun bezwarunkowem gier hazardowych, oraz stołowanie
v;^> członków oszczędne i wygodne." -> Członkowie staK
fładli wstępnego fr. 9 i następnie corocznie po fr. 36.*)
('.'hnikowie czasowi opłacali miesięcznic po fr. 4. Ad&n
Mickiewicz należał do członków czasowych, w racłiunkach
klubu zapisany jako wnoszący kwartalnie 11 fr. 50 centi-
') j.Aumilel iiarotliiny eini^raeyi polskie'/, zawiązany 'J5-go
ilziomika ls:i2 r., zakreślając 2ó-gD Marca IKH r. termin
Mn-i.iich d. 15-gD Staja, ucbwalit oplata od dnia 1 kwietnia tSUi rokn
liiulalku hratenkiegi), ustanowił koiaissyn fuiidiisziin) emigracji imlski^
przepisał jej atrybucie, a następnie sam się rozwiązał." [KaleitAas
iia i: 18118 str. tt^.j Pieni-BZym prezesem komieyi byl Janusz Cm-
twertyiiski, po nim w 1^6 i. jenerał Sznajde. Znajdujemy na spi-
Mie Iłtografowaiiym rodaków zamieszka^ch w Paryiu, ktdrcy wnie-
śli ^<kla<lkę ilo ka.-i3y funduszów emigracyi w mieaiącacb Kwietnia,
Maju i Czerwcu 1^J7 t.: ,,Mickiev-iczavrie 5 fr. na ręce Biernackit-
gfi;" na spicie w miesiącacb Lipcu, Sierpniu i Wrseinin 1837 r.:
„Mickiewicz h fr. na ręce Parczewskiego." W eprawoadaniu cijb-
ności kassy od I-go Kwietnia do koóca Czerwca 1838 r.: „Iffi^i^
czowie 6 franków." W sprawozdaniu z czynności kaasy od l-f/t
Lipca do końca września 1S36 r, „Mickien-icz Adiun 7 fr." Hi
spisie imiennym wnosziicycb podatek braterski jako tei oBarj do
kassy komis »yi funduszów emigracyi polskiej 1B39 „Hickiewia
Adam fr. 4." Komissya rozwiązała się w IbOlJ r.
'l Ustawy Towarzystwa polskiego (wydrukowuLe po polsbi
i francuzku) art. i:Ł
'j Ibid. art. a
— 237 —
mów. Prezydującym był Ludwik Plater. J[iędzy członkami
znajdowali się: H. Dembiński, Adolf Cichowski, Olizar, Ale-
ksander Walewski, Kalikst Morozewicz, E. Januszkiewicz
i t. d. 1)
Chociaż czgBto mu wymawiano opieszałość polityczna "),
Towarzystwa, na sessye których uczęszcza, dużo zabierały
mn czasu, za to nie długo pozostawał on na posiedzeniach
publicznych, gdzie się emigracya Uk spierała, jak gdyby po
każdem głosowaniu miała do rozporządzenia skarb i wojsko.
Dzienniki polskie, których wielka ilość nie odstraszała czy-
telników, ponieważ każde stronnictwo niemal, każda koterya
chciała mieć swój organ, były właściwie dalszym ciągiem
tych zebrań. Prz^aciele Mickiewicza sądzili, że pismo, wy-
tykające wychodźtwu, na jakie bezdroża się zapuszcza, mo-
głoby ogół odwieść od bezowocnych polemik. Mickiewicz
Aai się namówić i wszedł w porozumienie z Eustachym Ja-
noszkiewiczem, który całkiem był oddany dziennikarskim
i księgarskim interesom, a łączył do szczerego dla poety
owielbienia rzadką przedsiębiorczość i praktyczność. Wspo-
mina on, że pierwsze jego stosunki literacko-finansowe z Ada-
mem zaczęły sig w roku 1833. „Byłem, pisał on 24 Lipca
1874, od 4-go Listopada 1832 r. wydawcą małego Piel-
grzyma; za 24 ćwiarteczek prenumerata kosztowida 5 fran-
ków, mi^em 500 prenumeratorów. Eedakcya nic nie ko-
') W 1842 r. Jnliuaa Słowacki, wybrany Da jednego z dw-u-
naetn dyrektorów Uabu, świadczył za zgodność z księgami raportu
Bady gospodarczi^j. W tymie samym roku rachunkowość klubu
irykazuje, ±e G-go Lutego Słowacki kazał aobie podać dwie butelki
wina szampańskiego za ti. 10,25. a 28-go Marca Mickiewicz butelkę
wina i butelkę porteru za frantów li centymów 50. Mickiewicz zwy-
csi^nie zachodził do klubu poUkiego na święcone spotkać się z pr^>
jacifdmi, których tylu liczy) w tem Towarz3rstwie.
*) Golembiowski w dziesięć lat późnić] ogłosił jako dowód
oJM^ętso^ Adama dla spraw euugracyjnfch, że „jedno tylko towa*
rcystwo literaokie raczył przyjęciem tytułu jego członka." {Mickie-
Kicz odtłoniony i Towiaństcztjzna.')
sztowała, bo mało co było sen'o, a oajwięc^ na wztfr Ka-
rijerka zawierai Pielgrzymek Dowinek z emigracji, krają
i Parj'ża. Emigracja jeszcze ciągle przybywda i cbdińe
pisemko to czytała. Pamiętnik, wydawany przez Podcza-
szyńskiego i Mochnackiego, znakomide pisany, i połowy tego
powodzenia nie miał. Adam widząc, że możnaby wielki
wpływ «7\<i1erać na emigracyą za pomocą organu, od czte*
redl miesięcy znanego emigrac}i, zaproponowid mi, ie z Boh-
danem Jańskim bierze główną redakcyą bezpłatnie, tylko
Jańskiemu nale2^o stg coś od numeru za korektg i drobne
nowiny." ')
Mickiewicz znajdował się na spisie prenomeratoriw
małego , jak go Januszkiewicz nazy^va , Pi^grzymn %
W pierwszym nawet numerze umieścił artykuł o PamiftKit*
pułku Jazdy WołytiskKj Karola Ró2yckiego, w którym mówił:
„Czytaliśmy pamiętnik w kilku... wszyscy słucliali ze łzaoi
w oczach." Potwierdza to Bohdan Z^eski w liśde do Na-
bielaka pod datą 3-go Listopada 1832: „Płakaliśmy, czytajte
go. Mickiewicz napisał piękną bardzo recenzyą tego Fa-
■) Kb iDiesiąc przed biniercią, Januazkiewics plsil do mnit:
„Ten list tylko dla ciebie, dotyka on wielu szosegótów iyeia i ■(•■
suiikiSw moicli z ś. p. ojc^m twoim. Te tylko mki% interes dis d>1
obu. Wielu, co o niektórych szczególacłi wisdriAto, jui nie tjjfi.
Jaiiaki, Witwicki, Ropelewski, Kotyasko, Cezary Platet i t. d."
7. liiitu te);o przytaczam tylko co i szerszii publiomość obdłodai
mote." Eustachy Januszkiewicz był przad rewolnoyą petnomooi-
kiem w Wilnie maasy Radsiwittowski^j, uoiart on w PaiyCa 28-gB
Sierpnia 1^74 r.
^j Na tym spisie dość licznym, ponieważ Pielgrzym mid
z g/iry zapewnioną sprzedaż 5C6 egzemplarzy, czytamy naswitta
księcia Adama Czartoryskiego, Michała rTajkowskiego, Henryb
Dembińskiego, '%nacego Domeyki, Józefa Diremickisgo, KMistiB-
tego (iaszyńskiego, Bohdana Jańskiego, Józefa Kas^ca, Kniaziewi'
cza, Jana Ijedóchowskiego, Joachima Lelewela, Mauiyoą^ Hoebii»
ckicgo, Karola Montalemberta, Teodora Morawskiego^ B6fyekiegBi
Romana Sołtyka, Franciszka ^znajdę, Edwarda WoduAalu^o, Sta-
nisława WoTcla, Władysława 2^amoyakiego i t d.
— 239 —
miętnika w tonie i stylu aamego oryginału." W Kwictoiu
1833, Pielgrzym Polski powiększył swój format i zaczął wy-
cłiodzić w broszuracti pól-arkuszowycli. Zjawiały sig w jego
szpaltacłi artykuły Mickiewicza bezimienne. Adam myśli
swoje rozwijał z prostotą potocznćj rozmowy, rzucając na
papier wrażenia odniesione z wieczornycti pogadanek w kółku
«odziennycłi gości. Bolidan Zaleski, przysłuchując się Ada-
mowi, szczególniej pragnął, aby pr/ez dziennik, cała emi-
gracya mogła poznać jego myśli i wyobrażenia. Wieszcz
litewski żył wówczas z lirnikiem ukraińskim w wielkirj spójni
iluchowćj. „Wieczory, pisał Bohdan do Nabielaku 3-go
Listopada 1832-go r., przepędzam sam na sani z Adamem
Mickiewiczem. Kochamy sig jak rodzeni bracia, którzyby
fflę poznali dopiero z sobą na wygnaniu, w nieszczęściu i sie-
roctwie. Drogi, nieoszacowany nasz Adam! Jak świat wielki,
cudowny poeta i człowiek!" Dalej Bohdan opisuje zamęt,
■wśród którego przychodziło Adamowi glos podnosić: „Poje-
dynki, swary, hałasy, aż bolą uszy, a jeszcze więcćj serca.
Drobne, różnofarbne stronnictwa, która się już zarysowały
w Warszawie, jak pocięty padalec, dziś w drobniejsze, coraz
liczniejsze krające się pierścienie, skaczą na różne strony,
a wszystkie syczą i buchają nawzajem na siebie jadem. Pu-
ławski i demokraci na Lelewela, Czartoryski i arystokraci
na Lelewela i demokratów, wojskowi na wszystkich, wszyscy
na wojskowych... Każdy chce swój kształt Kządu zapro-
wadzić w Polsce, któr^ nie ma, która sig jeszcze nic urodziła
a w dftwnćj Polsce, którą opłakujemy, nikt nic dobrego nie
wpnyśtit. Męczeńska Polska, dająca się krzyżować dla od-
kapienia wolności europejskiej, śród zbestwion^j cywilizacyi
materyalnego wieku naszego, tak bezinteresownie poświęca-
jąca sig za ludy gnijące w egoizmie i upodleniu, wielka,
niywiększa od czasu Chrystusa idea. Polska zmartwych-
wstanie, ale przez ludy, na ruinie wszystkich tron<'iw i wszy-
stkicłt feudalnych instytucyi."
W tych wyrazaiA Zaleskiego, całkiem oddanego wów-
czas wpłyWowi Adama, maluje się i nastrój tego ostatniego,
— 240 —
pojęcie jego stanowiska Polaków na obczj-źnie. Uważał od
panujące ilynastye za bicz Bo2y, napędzający grzeszną ludz*
kość przez cierpienia i upokorzenia na dobrą tbrogę. We-
dług niego, stronnictwa walczące z dynastycznemi władzami,
Hą najczęści^ nie mnićj od nich przesiąkłe egoizmem. Opo-
zycya Izb franciizkich, rozmiłowana w czczej retoryce, a-
filiiguje na tg samą pogardg , co tchórzowskie i na wskroś
gifłilowi; rządy filipa. Mickiewicz pr/yznawf^ działaniom
najskrajniejszych rcwolucyonistów francuzkich pierwiastek po-
święcenia się dla bliźniego i dążenie ku uszczęśliwieniu Indi-
koSci, lecz był i)rzckonany, że bez pokory chrześciański*]
i jaśniejszego pojęcia tajemnic zawartych w Ewangelii, cuda
iiuwi;t iiiiergii zlcgo nie zgniotą. Wypadało więc tułaczom
oc/yścić w sobie ducha, związać się spoiną wiarą z dobra-
nymi, a dzielącymi ich poczucia towarzyszami, nie tracąc
nadziei, że ludzie dobrej woli doczekają się sposobnej chwUi
i uimtiitą ^tosownc .środki. Mickiewicz radził wystrzegaf
aię nuśhiibwnictwa otaczających, a zarażonych samolabstwon
spolecznlstw i wcale nie dbać o podtrzymanie spróclmiałyd
tilarów wiili[CCgo się porządku Europy. Wszystko to dn-
wacznic wydawało się tułaczom. Rok 1848 dopiero wyka-
zał, i<: Mpozycya francnzka nic nie chciała uczynić dla Pol-
ski, że sknijua rewolucya nie zdolna była ruchem kierować,
a dwoiy od lat tylu zasypywane memoryalami dyplomacji
emigi'acyjni!'j, nie zezwalały na odwalenie grobowego kamie-
nia Polski, nie przez zaślepienie, lecz przez słuszną obaw^
że fakt ten pociągnie za sobą ich upadek.')
Wychodźtwo brało artykuły polityczne Mickiewicza n
poetyczne fantazye. W salonach polskich ubolewano nad
tem, że poeta nie poprzestaje na wierszach. „Szkoda, pi-
'I CliocuA artykuły Slickiewicsa ir Pidgrzymie poltkim nit
nosiły poclpisn, iii^mo Suiirfiirs ild la PkIiu/iu popiwdzito ogtonoM
tltunaczcnic bilkn z nich zftstrzeżeiiiem, że „autor zbmbj jmI n
Francji i kilkn dziel, u szciególnie z &'siąg Ptelgrz^Hstma, niedłnł
wydanych." (t^tr. SllS.J
— 241 —
sala w Pamiętniku swym Fani Hofmanowa Tańska pod datą
8-go Lipca 1833 r., że Mickiewicz teraz na publicystg chce
wjjśł!." DzieDniki emigracjjne nie wystarczały już stronni-
ctwom emigracji, walkg chciano przenieść do pism francuz-
fcich, a tiiekt<Jre głosy domagały się udziału tułaczy w wa^
ulach wewnętrznych Francyi. Przeciw tym ostatnim powstał
Ignacy Domeyko w liście do dziennika : la Tńbu/te, w któ-
rym 22-go Stycznia 1833 r, tak sig wyraża : „Nie migszamy
uę do waszych spraw domowych, i, chociaż cięży nam bez-
czynność, ubolewać będziemy w milczeniu nad losem naszym,
póki spieracie się jedynie o słowa i frazesa, przestarzałe
formy, drażniąc i zmieniając tylko księży i ministrów."*)
Pod tytułem : Próba doktryn Pielgrzyma polskiego, jeden
z współpracowników pisemka emigracyjnego, -) nie grzeszący
skromnością, wydrukował w dwóch szpaltach obok siebie
Artykuł o ludziach rozsądnych i ludziach szalonych. W pierw-
szo tekst Mickiewicza, w drugićj, jak podług gazeciarza,
powuiien go był napisać. Widocznie piszący wyobrażał so-
lne, że Jackiewicz wielce straci na porównaniu; sili się on
udowodnić, że brak Fielgrzymowi polskiemu jasnych zasad
i że mógłby słusznie o sobie powiedzieć : Meum principiiun
nulla habere principia. Zasad przeciwnika Mickiewicza tru-
dno się domacać, nąjmnićj mu przebacza to, że ostrzegał
rodaków o niebezpieczeństwie dania sig porwać czczym teo-
ryom zagranicznym i tłumaczy, że byłoby „nierozsądnie wra-
cać do ojczyzny bez rozpatrzenia sig w tern, co za granicą
gocbiem jest naśladowania, nierozsądniej ]ęs,zzzq pożytecznemi
poprawami gardzić." Że emigracya często wzór brała z tego
niestety, co właśnie godnem naśladowania nie było, że wy-
chwalała jako reformy pożyteczne dziwolągi, szkodliwsze tu-
łaczom w rozsypce, niż niepodległa Francyi, o tem świad-
■) liat podpiaan? J. D., ale wiem; od Domeyki, fe jego bjł
piór*.
■) W ntunerze fFszeehwładztnro Iwlu, 15-go Czerwca 1833 r,
(Dodfttek pod numerem VII.)
ŻKUft Atamm MiMt^aa. Tom IL 16
— 242 —
cz% jćj dzieje, ale w 1833 r. jednych upajało doktrynerstwo
orleanizmu, drugich omamiafa frazeologia rewolucyjna. Mi^
dzy tymi, co gromili Mickiewicza w imig rozsądku, byfi
tacy, co zalecali mu pilniejsze czytanie słownika Lindego : ■)
ponieważ dowodził^ że „w czasach, kiedy umysły chore itt
sofisteryą, pozwalają sobie o wszystkiem rozprawiać u
prawo i na lewo, rozum rodu ludzkiego, wygnany z ksiąłek
i z rozmów, chowa sig w ostatnim szańcu: w sercach Indii
czujących;" twierdził, że „rozsądek, czyli wzgląd na okoli-
czności zmienne życia codziennego, nie jest tiybumdem u
sadzenie spraw, tyczących si§ wieków i pokoleń ;" uważrf
1} Z powodu artykułu Mickiewicza o ludsiaeh rostąib^diilf-
dziach szalonych, jedna t gazet polskich w Faryłu ai w dwóch tar
merach napadła na Hickiewicza. Każdj numer piama, do cMgB'
zmuszało tułaczy ówczesne prawo prasaowe, wychodzi pod ii
tytałem. W czwartym numerze: Ojczyzna i mtlnoić pod datą 4^
Czerwca 1833 r. czytamy; ,^eszcze Ś. Ai;gnBt}'n powiedziflł; Stfiet-
tia hamiman stidtUia est. Pielgrzym pobożny w óamym półarkoW
wymyślił do tego starego tematu dosyć dźwięcEOO i dowcipne wt-
ryacye. Gdyby to powstanie na rozsądek ludzi byto tylki
dzie religijnym, tobyśmy ze achyloną głową zamilklL Ale kio ji
chce rozciągać do światowej polityki, temu przypomiuamy, tt
wpada w caryzm, czy carat, w aystemat katechizmu drnkowui*.
w Wilnie. Bneso napisał dosyć długą i piękną kaiątkę o aakodid^
wynikających z ksiąiek i nank ; zdaje się nam, ie i artykuł
Pielgrzyma, ktCrego zkąd inąd wszyscy kochamy i Bzanajemy, jrt
tjlko igraszka dowcipu z nudoty emigracyjnej wjkoiioypow«iiy. Sf
zdarzenia rzadkie, w których ludzie dobrzy powodują aię
uczuciem i popisem serca, /darzenia rzadkie. CBętei^ dalcM
trzeba koniecznie radzić się i słuchać rozsądku. Niyczqńci^ f*
czciwe uczucie jest w harmonii ze zdrowym i niespaczonym i i\m^
kiem. Zapytujemy naszego racyonoklastę czem jest? i jak b;W
«rie brak rozsądku ? Jeieli zaś autor artykułu uprse ef^ n«
dykcyonarzowi nazywać rozsiidkiem haniebny czyn smutnej
Stanisława Augusta, moskiewską konduitę żywego nie Polaka
podobne zgrozy: to wart będzie skazania go na prze<atytuua ceł
dykeyonarza Lindego od deski do deski. Ale dysputowae nie i
żna, nie zgodziwszy się na znaczenie wyrazćw, a i tak nie wH
chyba dla obrony od błędu bardzo młodocianych ozytelnikfiir.*'
- 243 —
za iiajpewiiiqsz4 wskazówkg uczndc powinności i otrzymy-
wał, że „wgzelki zamiar, o ile był czysty od widoków oso-
biiitycb, od chęci wyniesienia się lub poniżenia innych, o tyle
się uda, to jest : przyniesie pożytek sprawie ojczystej, zaraz
lob w przyszłości," ')
Dzisi^sza krytyka roztrząsa głównie poezye Mickiewi-
cia, może kiedyś odkryje ona w artykułach politycznych
i prelekcyach Adama obfitszą jeszcze kopalnią mądrości na-
rodów^. Pielgrzym polski mało znalazł poparcia śród emi-
gracyi. ^Dla czegonie miał powodzenia? pisał Januszkie-
-wicz. A któż to odgadnie. Nikt z nas nie zyskfU, tylko
sŁradł: ten czas, ów pieniądze, a ja w dodatku po 14-tym
półarknszu czyli po 2-gim 2-go kwartału, za artykuł Adama
nicąjący d'Argout, wywieziony zostałem 31-go Lipca do
Belgii." •)
Artykidn nicującego d'Argout w Pielgrzymie nie zna-
leźliśmy. Trudno przypuścić, aby minister tak wzi^ do
serca krtkk^ o nim wzmiankę, uczynioną w numerze Piel'
grzyma pod datą 31-go Maja 1833 roku: ,2e-go b. m. jenerał
IioEaytte wystąpił w Izbie deputowanych w naazćj obronie,
Bzczególniśj z powodu potwarzy rzuconych przez p. d'Argout
na postępowanie Polaków w Bergerac, i z powodu dodawa-
nia na paszportach dawanych oddalonym przez rząd z Fran-
cyi wypędzony (espulsć). Ale Izba, zajęta wyłącznie weto-
waniem coprędzćj dla ministrów nowego budżetu, z tak nie-
przyswoitą niecierpliwością słuch^a głosu za nami, że nasz
obrońca zagrozić ją aż musiał, iż jeżeli nie będzie ^cha-
Bjm, odwoła się do sądu narodo migdzy nim a rządem.
BzeCK ca}a skończyła się na kilku bezwstydnych wybiegach
pp. nunistrów." Sam zresztą Januszkiewicz przyznaje się,
że nie same artykuły Mickiewicza naraziły go na prześlado-
wania rządu: „Muszę, pisze on, dodać, a co niewłaściwie po-
•) DzUla Adama Mictdemeza i. VI. «tr. 9(1.
*) Z liBtn pod datą 24 Lipca 1874 r. do WladysUwa Mickie-
— 244 —
minąłem, źe może więcej jak Pielgrzym, do mego wygnam
przyczyniła się broszurlia moja: Polacy w Oporlo. Bząl
francuzlu za pośrednictwem jenerała Bema, cłiciał skłoniC
wojskowycti naszyclt, aby wzięli udział w obronie praw Ma-
ryi, córki don Pedro, do tronu portugalskiego. Ja odmawia-
łem ró2iiemi sposobami i Polacy nie poszli." ')
Jedncm z głównych zadaii, nad rozwiązaniem którego
daremnie pracowało wychod;itwo, było : kogo słucłiać w rOE-
sypce? -Jedni emigranci przyznawali władzę urodzeniu, na-
leżała się więc ona ich zdaniem księciu Adamowi Czarto-
ryskiemu ; drudzy wywodzili ją z wyborów, ktiire obalał;
nazajutrz mężów powołanych wczoraj, a w końcu wynosiły
najlichsze osobistości. Mickiewicz popierz tycłi, którzy mnie-
mali, te zamiast gonić za nowymi przewodnikami, lepi^
było trzymać się dawnych i ster zostawić sejmowi. Sgn
przewidział w postanowieniach z 19 i 26-go Lutego 1831 r^
w jakim komplecie mógł obradować za granicą. Trzydziesto
trzecb członków Izby stanowiło legalną reprezentacją PolskL
Żadnej poważniejszij władzy cmigracya wysadzić z siebie
nie mogła. Poglądy te Mickiewicz rozwinął w pracy pod
tytułem: Myśli o Sejmie polskim.^) Przypomina tutaeam,
źe sejm jest władzą prawą Polski, Sejmom, że pierwsze
Concilia zgromadzały się w lochach i spokojnie ostanawia^
symbotum, które później świat wyznawał. Emigrantom, któ-
rzy w sąjmie nie zasiadywali, zdawało się, że nie należało
poddawać się sejmowi, że czas przyszedł na nich sejmiko-
wać i rządzić, i że lepićj od starszyzny wywiążą się z tego
obowiązku. Posłowie wstydzili się obradować w lochach i jak
za rewolucyi listopadowej, tak i po j^ upadku brakło im ,
wiary w siebie. Nie poszli więc ani jedni, ani drudzy za rad%
Mickiewicza. Ilząd francuzki bojąc się komplikacji z po-
woda odbywania obrad sejmu polskiego, rozkozid Lelewelowi,
>) z Ustn pod dat4 24-go Lipca 1874 r. do WUd/alawa lli«-
ki«włcza.
*j Dzieła Adama Mickiemcta t. VI. str. 71.
— 245 —
Zwierkowskiemu, Przeciszewskiemu, Hluszniewiczowi i Piet-
Łiewczowi opuścić Paryż. Książe Czartoryski uważał zwo-
łanie sejmu za akt zbyt wyzywający względem gabioetów
enrop^skicb. Towarzystwo demokratyczne przcciwniejszu
jeszcze było temu projektowi, uważając się za jedynego
przedstawiciela emigracyi, a emigracyą za przedstawicieikg
calćj FoIskL W niemożności zwołania sejmu, Mickiewicz
wolał komitet wybrany przez większość wychodźtwa, niż
samozwańców próbujących narzucić sig ogółowi. Ale 2adcn
Icomitet utrzymać sig nie mógł, a każdy przez czas trwania
me siedział co przedsięwziąć. Każdemu z nieb wyrzucano,
Łe nie prawidłowo obrany, wobec tego zarzutu członkoiric
-fiotne niedowierzali, mnożyły się komitety odmawiające jedne
drogim wszelkiego znaczenia, ciągłe sprzeczki o prawowitość
urzędów emigracyjnych wyradzały zupełną niemoc, a wicb-
Tzyctele w krańcowych dziennikadi francuzkich silili się udo-
wodnić, że komitet narodowy i prezes jego jener^ Dwer-
Dicki szkodzili sprawie potskićj. Stronnictwo zaś zachowa-
wcze wyrażało się w sposób najnjewłaściwszy o eraissaryu-
sz&cb, którzy z narażeniem życia szli z propagandą do kraju.
Za nim przystąpimy do odprawy danćj jednym i drugim przez
Mickiewicza, zastanówmy się nad zapatrywaniem się poety
na W7prawy Łidaczów bądź do Szwajcaryi, ') bądź do Polski')
') N« początku 1883 r. wybuchły eaburxeni& ludowe w Frank-
' inrcie nad Meaem. Na pierwszą wiadomość o tych wypadkach,
wnłgnuici z Besancon postanowili wyruszyć ku Franku fortowi i dnia
następnego 380 wychodźców, pod komendą pułkownika Oborskiego,
jiizekroczyło granicę Szwajcarską w Soigne L^iper w kantonie Ber-
neńskim. Kiłkndzłesi^u tułaczy z innych zakładów przyłąciyło si^
do nich. Wszystko spełzło na niczetn, bo zaburzenie frankfurtskie
pnytliuniono. Lecz rząd francuski nie przyjął napowrót emigran-
tów zbyt skorych do niesienia pomocy mchom rewolucyjnym
ii Szwajcarya musiaJa im dać przytułek u siebie.
■) W Kwietniu 1833 weazto do Polski kongresowej kilka
f -drobnych oddziałów, uzbrojonych w Oalicyi i w Poznańskiem, które
] prowadzili Dziewicki, Zaliwski i t. d. Po większej części dowódzcy
; dostali si^ w moskiewskie ręce i zostali rosBtrzBlanL Zaliwaki wy-
~ 246 —
Wyprawy te jątrzyły rządy europejskie, pogarszały stan emi-
gracyi, wywoływały w j(^j łooie prawdziwą wojaę domow|,
opłacały się życiem wiele obiecującycłi młodzieńców, a na
kraj ściągały nowe klęski, ninusti''0 bowiem obywateli a
sprawę emissary uszów postradało wolnoi>ć i mienie.
Mickiewicz w liście pisaDym w Kwietoiu 1833 do
J. U. Niemcewicza tak mu zdaje sprawę z poło£enia wy-
choditwa i z wla8n(!'j w obce niego postawy: „W emigra^i
pełno ructiu i dosyć niezgody. Nikt temu zaradzić nie sdoła,
thyba sam Bóg nieprzewidzianym cudent. Tymczasetn, kiedy
niekiedy odzywać się do rodaków, robić co motna, a zresili
nie mieszając sig w dzienne zdarzenia, w obrady i Bfjiniki,
czekać przyszłości, oto, zdaje mi się, powinien by być id»
ludzi uczciwych. Może kto przypadkiem na dobr% drogę trafi."')
Mickiewicz dobrej drogi sam nie przesądzając, oburzał sif
tych, którzy odsądzali od czci i wiary niecierpliwszych bud,
szukających punktu wyjścia w najrozmaitszych kierankadt,
powodujących sig instynktem, jak rozbitki rzuceni prza
burzę na ląd im nieznany, jedni nic wahają się przeiwawii
przez gurj', drudzy wolą zapuścić sig w głąb lasów, a ot
trzymają się brzegu i badają przestrzeń w oczekiwaniu okt^
któryby ich zabrał i zawiózł do ojczyzny. Pami^fnik Emigneę,
wydawany przez Michała Podczaszy iiskiego, w numerze 84-gi>
Kwietnia 1833 r., wyrażał sig o emissarj' uszach z urąganieo^
lirzytaczając z widocznem zadowoleniem zdanie : „Niech sobie
, rewolucyoniści głowy porozbijają !" Mickiewicz ułożył dli
Worcla odpowiedź, której Pamiętni/c Emigmcyi nie umi
ale przebijają się w Dii.j własne uczucia poety. Mówił o ps-
litykacb drwiących z ołiar Mikołaja, że „muszą mieć w bu
siat byt juź w 1K3L' r, emisaryiiszów tlo kraju w caln to^km
CIB nowfj Bbrnjn>'j wnlfci. ( Ify/iian-a ilo P<4slii w r. IKiJ pr«eł
dnego 1 flmiBBryuaiijw (Mirhala ('liini;!!;^.) Pary* 183B.) Pł0«
ofiary tój wyprawy: A. Olkowski, J. Kiirziamski, B. Pnteonki i
Bażyński, śmierć ponieśli w Warszawie 7-go Maja. Dsiewidti
wnież pojmany trucizną odebrał wibie życie.
') Korexpinu(enaja Ailama Uickien-icza t. 1, atr. 180.
— 247 —
nie krew polską, ale atrament tylko," ') przypominając, że
ludzie, którzy śród tylu niebezpieczeństw przedzierali się na
ziemię ojczystą, byli ju2 osądzeni podwójnym sądem wojennym,
sądem Mikołaja, jako najstraszniejsi j^o nieprzyjaciele i sądem
przysięgłych, równych sobie duszą i powołaniem, którzy za-
zdroszczą ich ćmierci. ^ Ponawiające si$ t^o rodzaju napaści
nakłoniły dziennik Pielgrzym Polski do dania odprawy Pami{lni-
koKt Emigracyi. Prawdopodobnie artykuł, w Łych ogłoszony
okolicznościach, o którym niźćj będzie mowa, był pióra sa-
mego Mickiewicza. Niektóre ustępy przypominają zupełnie
list ułożony na intencyą Worcla : „Dla braku miejsca, pisał
Pielgrzym Polski w numerze 5-go Czerwca 1833 r. i uni-
knienia powtarzań, nie umieszczamy tu dosłownie reklamacyi,
jakie nam nadesłano z zakładów i od naszych kolegów w Pa-
ryżu, przeciw listom, jakie redakcya Pamiętnika Emigracyi
umieściła w swojem piśmie, na krzywdg tulaczów i pozo-
stałych w kraju ziomków, a mianowicie przeciw wiadomościom
datowanym z Krakowa pod d. 16-go Kwietnia (Ob. Władysław
II). ') Wierzyć nam każą, że jakiś znakomity emigrant napisz
był niezbyt znakomicie o powstańcach, którym się zamarzyło
krew nie atrament przelewać za Polskę, i którzy wyrżnęli
650 Moskałów, kiedy nam tu w Paryżu ledwo się uda jaldś
artykuł sklecić na Moskwę. „Niech sobie rewolucyoniści
głowy porozbijają," co za szlachetne wyrażeniel żywcem
wzięte z Figaro. I krakowski korespondent z tego konce-
ptu odgadł, że Moskale w niezłćj komitywie musieli być
z rewołucyoniitami, bo już o nich wiedzieli pierwśj, nim ci
przyszli, do siebie im przyjść pozwolili, i na próbę swoich
660 żołnierzy dali wyrżnąć w zamian za kilkunastu męczen-
ników. Jeżeli trzynastu przybyłym dziś z Francyi, bezbron*
n;m, ud^o się wyrżnąć 660, ile2byśmy w stanie byli poło-
') Korespondeneya Adama Htickiemicia t I. atr. 4G.
•) Ibid.
*) Ealdy acBzyt Pamiętnika Emiyraeyi noai zamiast tytułu i;
swiako jednego z królów polakich.
źyć nieprzyjaciela, kiedyśmy w liczbie piędziesiąt tysiccm^
armii, z bronią w rgku przechodzili granicę ? Zadanie łatwe,
ale przykre do rozwiązania. Tymczasem, ktokolwiek prze-
czyta! list z Krakowa, nie wziął ani znakomiieffo aiucranla
za znakomitego, ani też samego korespondenta za godnego
wiary, bo w tym liście nie znalazł czci oależnćj wszelkiema
poświęceniu się za kraj i jego niepodległość^. Nie mniq tU
zagniewał naszych tulaczów korespondent z Podola (Ob. Mie-
czysław III), któremu się podobało, donosząc nam o nie-
szczęśliwych braciach, co z głębi Moskwy uciekali do GaU(7i,
dodać: dopóki szli krajem moskiewskim, żaden kacap nie
odmówił im chleba i dalćj ich odprawił, lecz kiedy dostafi
się do Litwy i do naszych prowinc}'i, wspanif^omyślnl ro-
dacy, niewiadomo czy z bojaźni, czy z innych przyczyn, nie-
tytko przytułku, ale nawet lichego posiłku, kawfUka chleba
im odmawiali. — W ojczyźnie Kościuszki, Beytandw, Korsa-
ków? Szalona to rzecz pisać nam o rodzinnym kraju, jak
gdybyśmy z niego sto lat jak wyszli. Dziwi nas tylko, że
w jednymże prawie czasie oba te listy spotykają się w re-
dakcyi Królów polskich, z nie zbyt czułemi wyrazami o wy-
chodźcach naszych do Szwajcaryi : a jednak przyznać mu-
simy, że nie do piszących należy dziś sądzić i uszczypliwe»m
wyrazami ścigać nasze młódź polską, co gardzi próZniaczem
piórem, a orgiem tylko pfdzi czas i dzi^e. 21-go M^a uka-
zał się w Pamiętniku emigracyi jeszcze jeden list, datowany
z Krakowa, z którego dość jest przytoczyć następujący wy-
jątek dla pokazania, jakim korrespondencyom daje wiaif
i ogłasza wydawca: „Szczególny tu zdarzył się wypadek:
dwudziestu kilku desperatów przeprawiło się z broni% pras
Wisłę etc. Nam się zdaje, że emissaryusze mosldewsc^,
ndając patryotów polskich, namówili tych biedaków fałszem
i obietnicą do przejścia granicy, etc."
Jeżeli stronnictwo zachowawcze wystawiało emisBaiyn-
szów za przebranych Moskali, to towarzystwo demokraty-
czne szkalowało Dwernickiego za to, że jako prezes korni*
tetu narodowego powiedział w odezwie 17-go Maja, te „wy-
— 249 —
strzegąc się należy przedwczesnych, a tem samem słabych
Eamachów" i przypomina maksymę, iż chybić celu w podo-
ttnym razie na jednu wychodzi, co trudniejszemi na przy-
szłość uczynić środki jego osiągnienia. Mickiewicz, chociaż
lie pochwalał w całości redakcyi odezwy komitetu, oburzył
iic na to, że przeciwnicy Dwernickiego cień chcieli rzucić
la czystość jego zamiarów i zaczaili sig gdzie? w dziennika
radykalnym francuzkim : ia Tribune. Wziął więc obrong
iwycięzcy z pod Stoczka i w artykule : O starej łaktyce
Hronniciw *) oświadczył, że widzi „w tem oskarżeniu fran-
nizkiem dobre symptoma : już mniemanie publiczne w emi-
gracyi polskićj zaczyna hyć szanowane, kiedy potwarz nie
Śmie odzywać się językiem ojczystym i ucieka, chowa sig
w cadzoziemcz]'znę." ') Napaść na Dwernickiego była bez-
imienna. Autor j^, oburzony artykułem Mickiewicza, nie
wytrzymał i zdjął maskę. Autorem korespondencyi w Tribune
był ksiądz Puławski, który podpisywał się na innym liście
w t^jże Tribune „clubiste de VarBovie." Natura mętna, po-
■) Daeia Adama Mickiewieza t. ^1. str. 41.
*) liat przeciw Dwernickiema ukazał się beumiennie w dzień-
oikn ia Tribwie 2-go Czerwca 1833 r., jakoby pisany przM Polak*,
prQ'bftego z Niemiec do Szwajcaj-j'!. Anonim tak odpowiadał aa
>dezwę komitetu narodowego : „Oromią naa, denuncyiiją d&b Euro-
pie i naszym towarzyizom, mają nae ledwie, że nie za waryatfiw,
poniewal ohcemjr ginąć na tćj ziemi, którą miłujemy. Dwernicki
Rjdaje odezwę przeciw ludziom, którzy wyruizywazy prawie nadzy,
na lo8 ezcEcicia, bez zaopatrzenia na dzień jutrzejszy, podrńlowali
zalj czaa w sekrecie po wezystkich drogach, wśród rozlicznych
niebezpieczeństw, aby doj^A gdzie wojna i śmierć czek^y na nich.
Z pod obłudnych pozorów przebija w tćj odezwie chęć widoczna
oziębienia wszędzie litości i współczucia, które nasze przedsięwzię-
de musi wywoływać w duszach szlachetnycłi. Dajcie Dwernickie-
mu do zrozumienia, że zniechęcać do tak chwalebnych ofiar,JeBt rzeczą
niegodziwą. Krew wylana za wolność nigdy nie jest straconą."
W ntunerze Tribunt IT-go Czerwca, T. Erempowiecki oświadcza, fa
ddeli sposób widzenia owego korespondenta, dawiąo się, że nie
podpiaal swego listu.
250
dobna do wielu tego rodzaju postaci wielkiej rewdacyi fran-
cuzki^j, ale na eniigracyi ksiądz Puławski nikogo nie mó^
podwieść pod nóż gilotyny. Wkrótce został zamknięty przez
rząd francuzki w więzieniu Sainte- Pelagie, a późnij wyda-
lony do Anglii, tymczasem czynnie i zawzięcie spełnij roi;
oskarżyciela w trybunale, którego Adam Gurowski był preze-
sem, a Czyński sekretarzem, tylko policyi nie mieli na swoje
rozkazy i Dwernickiego do Conciergerie zamknąć nie mo^
Ksiądz Puławski wystosował do redakcyi Pielgrzyma poMitgf
usprawiedliwienie. Szkoda, że Pielgrzym go nie umieściŁ ByH^
to ciekawy przyczynek do dziejów wychoditwa. Poniewit
apologia ks. Puławski^o wymierzona była przeciw Micfciem-
czowi, wolno przypuszczać, że odpowiedź Pielgrzyma na or-
nione mu zarzuty jest albo pióra Adama, albo przynajmniej
redagowana według jego wskazówek : „Bedakcya, mówi Pid-
grtym Polski w numerze 28-go Czerwca 1833 r., odebrała ■
kilka pism obywatela Puławskiego, których w cdoSci umie-
ścić nie może, bo nie zgadzają się z duchem i dążeniem na-
szego pisma: obcinać zaś nie dmie, bo nieraz za skrócenia
podobne przychodzi cierpieć wyrzuty korespondentów. Oby-
watel Puławski nie rad jest, że redakcya uznaje komitet nie
podług należytych form obrany. Pielgrzym nie aznąje ladn^
innćj władzy w Europie, oprócz władzy w kraju lab piel-
grzymsnuie ustanowionćj, a choćby uzurpowanćj, byleby nie
narzuconej przez cudzoziemców. Prawidłem Pielgrzyma jest
słuchać wszelkićj podobnćj władzy, objawiając wszakże swo-
bodnie zdania o jćj działaniach. Pielgrzym przekonany jest,
że wszelka władza narodowa, otoczona poszanowaniem, wspi»<
rana radą życzliwą, odpowie myślom ogółu; przekrsona
i podkopywana nic dobrego nie sprawi. Rodacy żyj^y gród
Europy rządzonćj nieprawie, i w którćj poirazechoa jest opo-
zycja przeciwko rządom, często chcą naśladować cudzoaem-
ców, myśląc, że każdy nasz prezes jest rodzajem Mikol^a
lub Filipa, każdy członek komitetu Argutem, kaidy krzyk na
Dich dowodem odwagi i niepodległości. Xam ai^ zdaje^ żs
w pielgrzymslnie wigcój potrzeba odwagi i niepodległości da
— 251 —
podparcia władzy nh'. majijcrj źaiularnuiw, ani |)icni^'i!/y niż
do jt-j obalenia. Obalono komitet pierwszy dla lego, że sig
składał z Kałiszamm i drugi obaloDO, podobno dla ucliybienia
fono ; Da trzeci nastają dla ti^i2e przyczyny. Jakie to są
fermy ? Nie mamy ich, i długo u& nie czekać. Zresztą nie
wszyscy do wszystkiąjo zdolni; zostawiamy lepszym od nas
politykom ustanowienie tych form, my tylko słuctiać umiemy.
Kiedy tylu jest kandydatów do rządzenia, niecti te2 będzie
kto6 i do buchania. Takie jest przekonanie nasze, któr^o
nikomu nie narzucamy: wypływa odo z naszćj niezdolności
urE£;(IoweRO rządzenia i urzędowania. Obywatel Puławski
podaje Pielgrzymotm imiona rodaków, którzy intrygiy*ą w za-
■liaracb dobru ogólnema przeciwnych. Takiego zaskarżenia
Bie mo2emy zanosić bez dowodów materyalDych. Nie jesteśmy
pablicznymi instygatorami. Musielibyśmy potem przyjmować
Uumaczenia i wytaczać c^y proces ; co nie odpowiada celowi
saazego pisma. Obywatel Puławski obwinia nas, ie artykuł
nasz o ttąrij laklycć stronnicim byt wymierzony przeciwko
jednćj osobie. Zaręczamy, że przeciwko żadnćj osobie nie
wymierzaliśmy i nie wymierzymy, dopóki pielgrzymstwo zo-
stawać t>gdzie w etanie tytko obradowania nie działania. Dzia-
łających według myśli naszćj bronimy, źle myślących lub ra-
dzących chcemy nawrócić, zostawiamy innym obwiniać ich
i sądzić kaidy swoje, pielgrzym chce być tylko sędzią po-
/ioju; naturalnie więc nie wszystkie sprawy do ni^o należą.
Zostawiamy je innym trybunatom." To oświadczenie ukazdo
«c w tym 3am}m numerze Pielgrzyma co Gazeta wojemódz-
łma szaweUkiego z drugiego Junii roku pańskiego 1899, gdzie
autor przedstawia ostatniego z emigrantów, szczycącego się
z lego, że pielgrzymstwo nic nie pisało."
Emigranci, jeżeli nie szli za zdaniem Mickiewicza, to
chętnie w ważniejszych okolicznościach zasięgali jego rady.
Ka udzielony mu przez Niemcewicza program nowego dzien-
nika francuzkiego, ') obronę sprawy polskii!j mającego na
■) Diieła Artama Mickiemcza t VI. i
— 252 —
cdo, Mickiewicz odpowiedział zbijaniem przcłoźonycłi ma
dowodzeń, zaprzeczał stanowczo, aby można krdli5w i mini-
strów oświecić, ponieważ królowie, ministrowie, klassy rzą-
dzące w ogóle trzeba uważać jako zamknięte w szpitalu nie-
aleczalnych, „darmo by czas i leki trwonić." Mimo t^
przestrogi nie mało strwoni się czasu i leków dla tćj sio-
możebnćj kuracyi.
Tymczasem ze wszystkich części pognębionego krają
przychodziły do wychodźców różne komunikacye i zapytania.
I tak odebrał Mickiewicz list pisany za kordonem rossyjskim,
widocznie przez jednego z emissarynszów, datowany „na ły-
8Ćj górze, pod bukiem żałoby, narzekania, płaczu i poprzy-
siężenia dnia l5-go po uratowaniu żyda, 18-go Maja 1833
roku".') Że do tego listu Mickiewicz przywiązywał szcz egóbf
wagę, dowodzi cboćby samo jego przechowanie. List na-
tchnęły widocznie Ksifgi pielffrzymstwa. „Przez twoje Ktifgi
narodu polskiego, pisze anonim, postawiłeś się na czele piel-
grzymów polskich. Obrałeś sobie przeto sam wielkie powo-
łanie przewodniczenia ludowi wybranemu na puszczy i przy-
jąłeś obowiązek wyszukiwania najkrótszych i nąjpewniąjazydi
dróg prowadzących do zbawienia. Błogosławię twojemn po-
wołaniu i temu duchowi, który ci świątynię przeznaczeń
ludzkości zakrytą jeszcze na długo dla wielu w odlegtośd
wskazuje. Serce twoje mieszka wśród ucisku i nędzy i wzrok
twój od krańca Europy zbliżonego do Afryki sięga po nad
głowami naszemi aż do kopalni sybiryjskich, gdzie naai bra>
cia zlewają swojemi łzami ten sam kruszec, którego car
używa na opłacanie swoich służalców ścigających nas wsię-
dzie. To staje mi się powodem, że do ciebie piszę i wyko-
<) List bez podpisu, przesłany nie poczta, lecE przei ok«sją>
Ka kopercie następujący dopisek: „On voub supplie, monsieor, dV
voir la bontć de renvoyer cette lettre i. M. Mickiewicz par nn coi^
miaBioimaire. II voub en eera obligś, ce aont des souYeUeB de aa b>
mille en Lithuanie." List wyprawiony byl lapowne pod kopertą
JRkiegcś bankiera.
— 253 —
naiiic fi wifikiepo il/ieiu iiowierzum. Wi(lż;i^z. jak Ilenid
północy moniiiju i cnhija {iziiilki iia duchu, aby iiiitialil na
tycli, którzy maji^ być zbawcami i odkuincielami polskiego
ludu. Widząc to, jako dobry pasterz, powinieneś poświgcić
wszystko, abyś przynajmDićj tych od zguby duchowej ura-
tował, których Bóg powołuje na przyszłych proroków i pra-
wodawców swojego ludu. Wszak to już dziś prawie po-
wszechnem jest przekonaDiem, że duch Polski uszedł za gra-
nicę i trzeciego dnia wróci do swojego ciała. Wszak bez
ducha wszelkie ciało jest martwe i skutków życia objawić
nie może. Staraj się o to wspólnie z drugimi, aby ten ra-
zem z wami nietylko nie zaginął, ale owszem coraz wigcćj wzra-
stał i ożywiał ku pożytkowi następnych pokoleń." Po tem we-
zwaniu osobistem następuje przełożenie sposobów poleconycli
przez piszącego. Jest to pierwsza próba zastosowania i wpro-
wadzenia w życie zasad głoszonych w Księgach pielgrzyntstwa
i pierwsze wypowiedzenie konieczności nowego Zakonu.
W dalszym ciągu listu dobitnie malują sig pomysły często
posunięte aż do dziwactwa patryotów polskich : „Słychać
tu, że powstanie wojna migdzy Francyą, a innemi sprzymie-
rzonemi mocarstwami. A co dziwniejsza, że ma być tylko
pozorna i w skutku porozumienia sig obywatela króla z in-
nymi na wprowadzenie wojsk sprzysiężonych do Francyl
i wytępienie do szczątku wszystkich zarodów rewolucyjnych."
Dokończenie listu wskazuje Mickiewiczowi, jaką drogą ma
przesłać odpowiedź: „Jakiekolwiek będzie twoje postano-
wienie względem podanego ci tu przedsięwzięcia, racz mi
odpisać w wyrazach jak tylko może być najobojętniej szych,
adresując do Jerzego Zielińskiego w kopercie do księgarza
Friedleina w Krakowie z proźbą, aby list zatrzymał, aż do
zgłoszenia się mojego. Racz mi przytem donieść, co tylko
możesz, o stanie naszych pielgrzymów, przeciwnościach ich,
nadziejach itp. Krępowieckiego jak najserdeczoićj pozdrów.
Odpisując mi tak miarkuj, żeby list twój doszedł do Kra-
kowa DEypóźnićj przed ostatnim Sierpnia : bo w tym czasie
będę ń% stand albo sam być w Krakowie, albo komu dać
— 254 —
zlecenie do odebrania. Bąd^ zdrów i w pracach poż^te-
cznych dla ludzkości szczęśliwy. Twój przyjaciel doptild
dla dobra bliźnich pracować będziesz. Dowiesz się kUi
jestem jak się z sobą spotkamy.** Ze wzmianki o Krępa-
wieckim przypuszczać motua., że list pocliodził od ajenti
najskrajniejszycb działaczy emigracyi.
W projekcie tym widzimy, jak zapalony demokrata ma-
rzy, pod wpływem nauki Mickiewicza, o utworzeniu inatytacyi,
któraby zarazem przypominała i szkoły łilozofów greckich
i zakony chrześciańskie, nie troszczy sig on już o spisko-
wanie, ani o przyswojenie Polsce pryncypiów pierwszćj re-
wolucyi francuzkiój, tylko sposoby wyrabiania ludzi godnych
dźwignąć sprawg narodową. Ze względu, ie wśród nfgza-
żartszych polskich Jakubinów znajdowały sig dusze tak go-
rące i tak blizkie dobrćj drogi, złagodził sig gniew przeciw
nim Mickiewicza. A słowo :aA-on, silnie utkwiło w jego da-
szy i często powtarzał : „Trzeba nam zakonu." ')
Bezimienny korespondent Mickiewicza może nie docze-
kawszy się odpowiedzi Adama, albo po prostu dla porusze-
nia opinii, poglądy swoje ogłosił drukiem. Tak się nam
przynajmnićj zdaje z powodu tożsamości myśli w wyż przy-
toczonym liście i w broszurze wydanćj w Paryżu w 1833 r.
pod tytułem : Un-agi o utyciu najkorzystniejszem czasu » «b-
gracyi wraz : projektem ogólnego stowarzyszenia się wyehth
dżców polskich, przez jednego z posióm. Autor wziął za godło
dwa ustępy z Ksiqg Pielgrzymstwa : „Naród polski nie amari,
ciało jego leży w grobie, a dusza jego zstąpiła z ziemi, to
jest z życia publicznego do otchłani, to jest do życia domo-
wego ludów cierpiących niewolę w kraju i za krajem, aby
widzieć cierpienia ich. A trzeciego dnia dusza wróci do
ciała i naród zmartwychwstanie i uwolni wszystkie ludy
'} ^ilam, patrząc na gorącskowc i niepłodne zabiegi i n-
li^itki emigracyjne powiadał: „Na nio się to wseystko sdaJo: Traete
■dla rolski zakonu." {fami^tnik historyczmj o igromadz€tUH XX. Zmv
twydistmicÓHi przez ks. Hieronima Kajsiewioza Btr. 407.^
— 255 —
Europy z niewoli. . . . Wy powołani jesteście, abyście wró-
<dU do poszanowania w kraju waszym i w calem chrześciftń-
atwie nrząd i naukę." ')
Gdy jedDi przemyśliwali o nąjkorzystniejszem użycia
czasa na emigracjn, inni starali się o to2 samo w Galicyi,
czynnie biorąc się do wskazanćj im przez Mickiewicza pro-
pagandy objętij w trzech punktach: 1) Wjgaśnić wszystkim
klassom mieszkańców, iż sprawa Polski jest sprawą równo-
ści i wolności; ^) Unikać wszelki^' wewnętrznej Uótni
o arystokracyą i demokracyą ; 3) Popierać wszelkiego stanu
ludzi, w których widzi się miłość Polski i o ile tylko mo-
2na poprawić byt ludo, pisma w dachu narodowym rozrzu-
cać. W połączeniu z tą dążnością zost^ wydany akt na-
stępny pod datą 99-go Listopada 1833 r. :
ODEZWA.
„Ukochani rodacy i bracia! z rozwagą i zbudowaniem
wysłuchaliśmy zdania sprawy Józefa •) o dotychczasowych
owocach waszśj patryotycznćj gorliwości. Świadomi już celu
i zasad, a przeświadczeni w sercu o najczystszem obywatel-
stwie związkowych rodaków, chlubnie i ochoczo jednoczymy
się K wami. Dłoń w dłoni braterski^' zapraszamy się do
współuczestnictwa w rozpoczętćj pracy narodowej, bo wie-
rzymy, iż Bóg pol>logosławi cnotliwemu dziełu.
Od dziś- dnia tedy i na zawsze chciejcie nas uważać
za braci i wsp<^racowników waszych. Obowiązków kores-
pondencyi i spełnienia wszelkiego rodzaju poleceń waszych
przyrzekamy ściśle pilnować Rozimiie sig samo przez się,
iż niezbędne warunki ostrożności i tajemnicy jak n^ściślćj
tiędą od nas strzeżone.
■) Projekt aatav zftkonn wychodźców tego aaomima podajemy
w dodatku pod numerem VIII. Powiedziano jest, ie pisany w Sty-
osniu 1883, ale musiał by£ do dmku podany dopiero w ostatnick
'i tego roku.
■) Zaleskiego.
— 256 —
„I wy w ojczyźnie i m; na tułactwie wspólny i jednaki
mamy zak
I** Rozpowazechiiieiiie wiary naszćj związków^.
2" Gotowość poświęcenia się.
„Z różnico jednak położenia dzid naszego odmieniiff
mamy środki.
„Co do pierwszego: wszyscy jak najgorliwićj i bez wyt-
chnienia powinniśmy opowiadać wzniosę prawdy nasz^' na-
rodowćj nauki. Na stanowisku naszem niepodl^ll i wolnitja
od was, śmieliij wigc i skutecznićj w &J mierze pracować
ztąd możemy za pomocą druku. Postaramy się wydawać
dziennik, tudzież katechizmy i rdżn^o rodzaju pisemka, jft-
kieby widokom związku naszego najlepiej odpowiada.
„Co do drugiego : Jako Polacy i tułacze, jest^my jot
niejako ze chrztu i miecza żołnierzami świgtćj sprawy w<d-
ności lud<iw i nikt się z nas tego czcigodnego tjtila nie
zaprze.
„W łonie czasu dojrzewające wielkie wypadki zastaną
i nas w zapełnćj gotowości. W tera przynajmniej szczęśliwo
od nas rodacy, wam w dniu walki na ziemi rodzimi^, {siy
meblach ojców i kolebkach dzieci waszych, uroczyścićj i mil^
będzie jąć się oręża, bo tćż i serdeczniejsze pobudki, tywsie
i powszechniejsze spółczucie w około siebie znajdziecie. Uj,
rozproszeńcy świata, widzowie słabych, chorowitych mcbiir
w innych narodach, porywani na prawo i na lewo wiron cn-
dzych zmąconych nadziei, doświadczamy tylko codziennie nie-
smaków i zawodu. Nie upadamy jednak na duchu. Naj-
cięższe próby nieszczęścia przemożem rodowitą polską od-
wagą. Przeminą złe kol^e, przeminą może prędz^, nii śi
spodziewamy. Do widzenia się więc, Bracia, w obozie.
„Nie chcemy was łudzić I Nie zwiastujemy ztfd ża-
dnych pomyślnych nowin. Kiedy nastąpi burza tak pożądana
od Polski i wszystkich lodów, niepodobna jeszcze ściśle ozoa-
.czyć godziny. Z lizyonomii tylko niebios, z jakiąjś okobi^
duszności, z jaki^oś podziemna łoskotu, przeczuwamy, ie
niepochybnie nastąpi. Będziemy tymczasem skrupulatnie n»-
— 257 —
pisywali' dla was meteorologiczne postrzeżenia z obscrwato-
ryum naszego. Nie śmiemy dawać rady, ale zakończym
uwagą, którą chciejcie jak najsumieDnićJ roztrząsnąć: nie-
opatrzna i niejaho ukradkowa wyprawa Zaliwskiego pogrą-
żyła tylko kng w nowćj żałol)ie, a zaostrzyła czujność na-
szych wrogów. Wiemy o katowstwach Mikołaja w głębi
Itraju, o więzieniach i prześladowaniu u nas. Zjazdy w Cze-
chach i zmowy trzech ukoronowanych rozbójników tyczyły
się głównie Polski. RozciąRncli potrójną sieć, aby was
spólnemi siłami pognębić. Miejcie się więc na baczności.
OchroAcie kraj od cząstkowych powstań, które miasto przy-
1}liżyć, oddalą utęskniony dzień narodowego wesela. Świa-
<loini zresztą stanu rzeczy domowych z wszechwzglgdną mą-
drością obmyślcie sami, rodacy, najskuteczniejsze środki za-
radzenia złemu.
„Pisano w Paryżu dnia 2d-go Listopada 1833 roku,
w trzecią rocznicę narodowego polskiego świgta.
Pozdrowienie braterskie.
Adam Mickiewicz, Ignacy Domeyko, Karol Ró2ycki, Bohdan
Zaleski, Józef Zaleski." ')
Mimo całćj chęci uniknięcia niebezpiecznój organizacyi,
obywatele galicyjscy musieli nadać sobie tytuł związkowych.
Mickiewicz i kilku z nim zespolonych przyjaciół obrali so-
bie nazwę, o której będzie mowa. W krajacb, gdzie oby-
watele nie mają żadnćj podstawy legalnej, obrona narodo-
wości ciągle zniewala do pi-zekraczania przepisów obmyślo-
nych, aby ją zatrzeć. Tym sposobem słabe nawet, ale cią-
głe wysiłki kn podtrzymywaniu polskości, zakrawają na spi-
sek. Cale generacye z tą walczyły trudnością i walczyć
będą, dopóki w i^arzmionej ojczyźnie wola monarchy depcze
wszelkie prawa. „Rozproszeńcy świata" rozciągali patryo-
tyzm 8w(^ prawdziwie nowego zakonu do innycli tó2 naro-
') Archiwisty i sekretarza obowiązki pełnił Józef Zaleski,
Łis^ i protokóły zebrań dopełnili może kiedyś z lekka tylko nasiki-
cowftuą histoTyą działali owego kola.
trmit Aś)mt UteUtmaa. Tom IL 17
— 258 —
(łów i pragngli być rycerzami wolności świata. Po dłogicb
naradach i pracach całorocznych nie założyli nowego kółka,
ale przybrali sobie nowych członków i nadali przedsięwzięda
swojemu charakter bardziej religijny. Akt ten brzmi jak
Dastępuje :
Towarzystwo braci zjeiinoczonych
W imig
Ojca i Syna i Ducha świętego.
I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi.
(u Jana św. roz. YIII. § 32.)
,Na cześć i chwalę Trójcy Przenajświętszo", dusz
szych wybawienie, utrzymanie i wyswobodzenie biednćj Oj-
czyzny naszej, żeby cała wolna i niepodległa mogła jawnie
służyć Panu, my Chrześcianie Polacy, wyznania rzymsko-
katolickiego, oddając się pod szczególną opiekę Matki N<j-
świętszćj, zaufani w te słowa Jej Boskiego Syna: „Tego od
„do jnnie przyjdzie nie wyrzucę precz."') „Proście, a bj-
„dzie wam dano, szukajcie, a znajdziecie," *) „Szukajcie tedy
„najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości U^o, a to
„wszystko będzie wam przydano," ") „Tot! jest przykazanie
„moje, abyście się społecznie miłowali, tak jakem was mi-
niował. Większćj nad tę miłość żaden nie raa, jedno gdy
„kto duszę położy za przyjacioly swoje.-' ') „Zaprawdę wam
„powiadam, jeśli o co prosić będziecie Ojca w Imię Moje,
„da wam." ') „Tom ci wam powiedział, abyście we nmie
„pokój mieli. N^a świecie uciski mieć będziecie, ale nfąjdCr
„Jam ci zwyciężył świat." ") „Nie zostawię was sierotami,
„przyjdę do was." ') „Czujcie a módlcie się, abyście nie we-
') U Jana K. ^'I g :J7.
•J U Mateusza R. VII. S 7.
") U Mateusza R. VI. S 33.
*) U Jana R. XV. § 12, l.i.
'j U Jana K. XVI, S 3^
•) U Jana R. XVI. S 3.1.
'i U Jana R. XV.
„szli w pokusę." ') „Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni
„w Imię moje, tamem jest w pośrodku ich." ^
„W imię zatem Święte Paaa naszego Jezusa Chry-
stusa, który widzi szczerość myśli naszych, prosząc jego
Uogosławieństwa i opieki, w pokorze serca i po nmyślnem
ku temu odprawieniu świętej spowiedzi, łączymy się w zwią-
zek pod nazwaniem Braci zjednoczonych. Modlić się codzien-
nie za siebie, Ojczyznę i bliźnich, za przyjaciół i nieprzyja-
ciół ; przykazania pańskie słowy i uczynki wypełniać i przy-
kładem swym rodaków do tego zachęcać i na drodze tćj
spoiną siłą utrzymywać się, jak najmocniej przedsiębierzemy
i postanawiamy.
„Działo się w Paryżu, roku Pańskiego tysiąc ośmset
trzydziestego czwartego, dziewiętnastego Grudnia, w dzień
świętego Nemezyusza męczennika.
Antoni Górecki, Adam Mickiewicz, Stefan Witwicki,
Bohdan Zaleski, Cezary Plater, Józef Zaleski."
Ignacy Domeyko i Bogdan Jauski późnićj przystąpili
do tego bractwa. *)
Mamy tu nazwiska najbliższych Adama przyjaciół
w pierwszych latach emigracyi. Antoni Górecki, najstarszy
z nich, kapitan napoleońskiego wojska i bajkopisarz, znany
mu był z Wilna. Jański, urodzony w 1807 roku. wysłany
kosztem rządu polskiego w 1827 r. do Paryża, aby się spo-
sobił na professora w przyszlf^j szkole politechnicznćj w War-
szawie, zapalił się był do Saint-Simonizmu, a zbadawszy
próżnię tćj doktryny, wrócił do katolicyzmu. Poeta Stefan
•) TJ MatensBB B. XXVI. § 41.
•) TJ UAtoiuia R XVni. § 20.
') Twierdzenie Kajsiewicza jakoby Mickiewicz, Domeyko,
Jański nie przyjęli ,^iln^ formy zewnętTznćj" {Pamiętnik historyczny
o zyromadzeniu XX. ZmarlieychmslańcÓK str, 407) nie jest dokładno,
Nie Jańeki Mź powziął mj£l tego bractwa, przyjął ją od Mickiewi-
cza i dalĆj fltaraJ się ją przeciągnąć, gdy już Mickiewicz doszedł
byt do przekoDania, że i bracia zjednoczeni nie eą w stanie podotaó
wielkiemu salożeniu.
17»
— 260 —
"Witwicki, bj!y urzędnik w ministerstwie oświecenia w War-
szawie, i Cezary Plater, ') poseł miasta Wilna, jedea z ni-
czelnikdw powstania na Litwie i pułkownik strzelców kon-
nych, należeli do tych zwolenników Lamennais, którzy go
porzucili, gdy on się wyrokom stolicy apostolskiej nie pod-
dał. Józef i Bohdan Zalescy, zrażeni ciasnotą demokratów,
z którymi dotąd trzymali, chcieli oprzeć na naukach Ko-
ścioła przyszłe działania. Igoacy Doraeyko, powiernik Ada-
ma jeszcze na Litwie, uzupełniał grono, zamierzające rozpo-
cząć od reformy moralnśj wyehodżtwa odbudowanie Polski.
Kady zaś, udzielane przez Mickiewicza obywatelom z Gali-
cyi, mi^y na celu ochronić ich od mrzonek, któremi łudziły
ich i siebie wszystkie stronnictwa emigracyjne. Mickiewicz
tłumaczył im, że jedna prowincya Galicyi nie może podi^aj
wojnie przeciw trzem mocarstwom, a więc nie j^ rzeuą
prowadzić podobną wojnę, że z nieporozumień monarchów
Polska nic dla siebie rokować nie powinna, i te obiecują-
cym pomoc zagraniczni! wierzyć nie należy. „Większość"
emigracyi polskiej, pisał Mickiewicz, nie jest teraz z^^
obmyślaniem środków wywalczenia niepodległości, czyli pro-
ści mówiąc, wojowania z Rossyą, Austiyą i Prasami, ak
raczej zgłębianiem teoryi towarzyskich, organizowania przy-
szlćj Polski etc. Wewnątrz siebie emigracya kłóci a{
o arystokracyą i demokracyą, i to pewna, 2e z tśj crf^
kłótni nie może Polska obiecywać w przypadku powstanii
ani pułków, ani broni, ani pieniędzy." *) Mickiewicz twier-
dził, że „póki nie obalimy rządu obcego, poty wszelkie
krzyki na tytuły, na arystokracyą etc. są głupstwem," te
skoro wojna nie jest domowa, ale zewnętrzna, Polska po-
trzcbiye równo książąt, hrabiów, chłopów i żydów, a poDie-
waż „wszystkie siły i środki leżą w duchu narodowym, który
wojska tworzy i uzbraja, ten duch rozszerzać jest to na od-
') l.'inarl t)-go Lutego ISWI r.
-) Dzieła Adama ilickimicza t. VI. sir, 57— C3.
— 261 —
rodzenie się Polski ntgskutecznićj pracować." ') Wieszcz
zacbccf^ do „ciągłych i drobnych poświęceń" ^ i do zawią-
zania towarzystwa migdzy obywatelami, bez żadnego tytułu,
nstaw, znaków i haseł." doświadczenie uczy, że najczęściej
Łe mało pożyteczne nieformalności służą do wydania na jaw
i na zgubę członków towarzystwa." *) Był t^ż zdania, że
poznanie interesów, dążeń i środków Węgier i Włoch po-
trzebniejsze jest, „niż wszelkie stosunki z dalgzemi państwami
Zachodu." *)
Poglądy j^o wbrew były przeciwne dwom głównym prą-
dom wychodżtwa. Demokraci mniemali, że Galicya może
3ama walkę rozpocząć, błąd ten ciężko Polska opłaciła w 1846
r. ; arystokraci liczyli szczególnie na Francyą i na Ai^lią,
B ważność Włoch i Węgier i^awniła się dopiero w 1848 r.
Z wszystkich więc kółek emigracyi bracia zjednoczeni byli
najbliżsi prawdy. Zacięci spiskowcy patrzali na nich z poli-
towaniem. Mickiewicz w owćj fazie wrócił do dzieł misty-
cznych, w których zasmakował był w Petersburgu: „Czy-
tam mało, pisał on do Odyńca SO-go Kwietnia 1833 r. najwię-
cćj dzi^a Saint-Martin, ") teologiczne Baadera. Jeśli gdzie
znajdziesz Seherin von Preuost, odczytaj. Mnie bardzo za-
jęła.^"
£atwo pojąć, że w takiem podniesieniu ducha, Mickie-
wicz, jeżeli ubolewał nad rozterkami wychodżtwa, to nie zwa-
ż^ na osobiste zaczepki. Tak we Francyi, jak po za jćj
granicami i w Polsce, wyższe umysły ciekawie zwracały się
') Dzielą Adama Mickiemcza t. VI. atr. 57— 63.
■) Ibid.
*) Ibid.
•) Ibid.
*) Mickiewicz oprócz przekładu wierBzem zd&ń Saint-Martina,
ttumacz^t prozą niektóre urywki tego teozofa. Czytelnik znajdzie
w dodatkn pod anmerem IX. kilka kartek oivego ttumaozeaii, które
Adam pozwolił bfl przepisad Aleksandrowi Chodice.
*) Korespondertcya Adama Mickiemcza t. L atr. 119.
ku niemu, w prassie emigracyjni coraz częścićj odzywały sig
słowa uznania.
W Grudniu 1833 r. wiersz Uhlanda, chociaż mia! wyjść
dopierft w pośmiertnych dziełach autora, wymownie świaduy,
żej uwielbienie dla Adama zniewalt^o Polsce i niemieckie
duBze:
u Buślanych tani wybrzeży,
Honiuona buczy burza,
W śniftt łlB.leti ecbo bieży,
O niemieckie trąca wzgAcza.
Tną ezablice, walą kosy,
Zastęp męiiiydi mknie do dzieła,
Ch6r uderza pod niebioay :
Jeszcze Polska nie zginęła!
Bój skuDczuny, w pulu głucho.
Nie zaszcz^knie ostrze stali.
Pieśń umilkła, ledwie w acbo
Szam wi^Uai^j trąca fali :
Orci ^Tpadl z ręki dzielnej,
Tylko z cicba brzmi n- dolinie,
Z jękiem ofiar szept śmiertelny :
Polska padła: I'olskł j^nie!
Co ja ałyezęl Wieszcz natchniony,
Złotą lirę wziął do r^ki,
Coraz pelnii^j dzwonią tony;
Pot^inemi on podźwięfci
W martwycli iskrę zbudzi nową,
Trupy z mogił pchnie do dzieła,
HlyazĘ twórcze miatrzft atowa;
Jeszcze Poldka nie zginęła!')
Podobnie hr. Caiour wygłosił z mównicy parlamenta ]
w 1848 r., że naród który takich mężów jak Mickiewia i
wydaje, powołany jest do wysokich przeznaczeń. j
Pisma emigracyjne z dum% zapisywały objawy żywszego !
zajęcia si$ cudzoziemców, których wygnanie rzaciło na biz^gi
Sekwany. Julian Szotarski zestawił pochlebne sądy obcydi
') Tiamaczenie Seweryny DacłuńskiiSj.
— 263 —
z dawnemi sądami klassyków warszawskich : „Roztrząsając
•dzieło, pisze Szotarski, o krytyce polskiej przed rewolncyą
listopadową, nie stawiano się na szczycie całćj literatary,
z kttir^o by dzieło owe wskroś przejrzeć można było, ale
raczćj macano grubym palcem po kartach i gdzie wyraz jakli
zadrasnął, wydrapywano go z wiersza i stawiano z urwaniem
pod pręgierz opinii publiczDćj. Po poezyi Mickiewicza szukano
plam, jak kurzu po szlifacb Napoleona. Nawet jego wielbi-
ciele, w takim braku wy2szćj krytyki nie umieli go ocenić.
EomDż z j^o najgorętszych czcicieli postało w głowie, ie on
jest większym poetą jak Byron, T. Moore, V. Hugo ? A obcy,
najznamienitsi krytycy, krytycy jak Menzel, co samemu Goe-
thema nie jeden liść z wawrzynu zdarli, choć Mickiewicza
tylko z kaleczących tłumaczeń znają, przenoszą go nad tam-
tych i wyrzekli, że Mickiewicz jest pierwszym poetą w świe-
-cie." ') Uznanie cudzoziemców częścićj by ciskano w oczy
klassykom polskim, gdyby Mickiewicz nie powściągiJ zbyt
zapalonych obrońców swoich, dowodząc im, że wszystko co
się ściąga do walki klassyków i romantyków „są to rzeczy
małe, dawno umarłe ju2 i pochowane." ^)
Wśród gwaru emigracyjn^o życia w Paryżu, posiedzeń
') Rocinik etmgracyi jtoUkiej atr. 76^70, Odyniec piaał 9-go
Marca 1837 do Uickiewicza: „W tych dniach w literackiej gazecie
lipski^]: Bldtler (^ die Ulerarisehe Unlerhałlung czytałem pMewy-
1>om4 recenzyą des Berm Thadeus. Nikt w calśj Polsc« nie mógłby
lepiej napisać, ani ci większej sprawiedliwości ckldać. Becenzent
-cdowiek mądry. Oddaje cześć gieoinazowi, unosi aię nad talentem,
Bad Dmiarkowaniem pisarza, nad pogodą i awobodą górnego tonn,
w ciem ci, zdaniem jego, nie tylko żaden z żyjących, ale sam mistrz
k&ntlleriicht Betonnaiheit tmd Riihe, sam Goethe by nie srównat.
Koniec końców Pan Tiwfewiijeat podług niego: iMtemalirenałiouidEpos;
ein Orgtdidd. Najlepsze poema naszych czasów, jak ty ich naj-
większy poeta. Becenzya ta tem bardziCj powinnahy cię ucieszyć,
ie autorem jej jest p. Alexig Willisbald, wcale nie życzliwy Po-
lakom." [^Korespoadenaja Adama Mickiewicza Ł. III. str. 217.)
■) Horeąiondencya Adama Mickiewicza t. I. str. 157.
— 264 — 1
towarzystw, odwiedzin, korespondencji i dorywczych literw-
kich pr&c, Mickiewicz rzadko znajdow^ czas dorzudć kilka-
dziesiąt wierszy do rozpoczętćj w J>ukowie powieści, jak ń
nazwał, szlacheckiej. Poczętą była z żalu wywołanego mjji|,
że wzięcie Warszawy wykopało między nim a Litwą pnepaśf
podobną do tćj, ktiira dzieli nas od tamtego ćwiata, a kti^
śmierć tylko zapełni. Bo cliociaż Adam silnie wierzył w po-
wrót do świętej ojczystOj ziemi, krwawiło mn serce przyps-
szczenię, że może nie dożyje tćj godziny. Gdy go wywocow
do Petersbui^a, spodziewał się nie zbyt długo wydostać óf
z KoBsyi, w najgorszym razie mogło mu się udać jak Malew-
skiemu i Pietraszkiewiczowi zajrzeć na Litwę. Teraz md^
do nićj zawitać tylko z orłami polskiemi, potrzebować jut nie
wizy paszportowćj, ale olbrzymiego europejski^o wstrząćnie-
nia, i poczuł tęsknotę gorszą od t^j, co go dławiła, gdy opa-
szczał Litwę w kibitce, ho zwiększona widokiem tłumów pę-
dzonych na wygnanie. Duszą tylko mógł iyi w Litwie a gie-
niuszem otworzyć wygnańcom jej wrota i siłą poezyi wyrwać
ich z morzącej obcćj atmosfery, aby przenieść pod strzedig
rodzinną. Tułacz po t^j idealnc^j wycieczce do krają aaje
się rzeźwiejszym. A jak syn, wpatmjąc się w wizeranek ojca,
widzi go takim, jakim go uścisnął przy nstatniem potegot-
niu, tak tułacz widzi w Panu Tadeuszu Polskę w dnia j^
opuszczenia. Poemat ten ze świeżo ubiegłćj przeszłości — to
tialsam co goi głębokie rany, uśmierza ciężkie bóle i czy-
telnik budząc się z snu słodkiego, czuje się nie tylko pi>-
krzepionym na siłach, ale i wzmocnionym w nadziei, to
nie obrazy bezpowrotnie minionćj przeszłości dla zabawy
czytelników, lecz żywy zdrój rzeczywistego życia. Wyma-
wiano Walter Scottowi, że zbierał tradycye szkockie dU
rozrywki angielskich lordów, rzucając stare klejnoty sw^
ojczyzny pod stopy jćj zwycięzców i zaledwie okazując tti,
że zniknęły na zawsze opiewane przezeń postacie. Powieści
Walter Scotta nie są rzeczywiście czem innem jak kansito-
wym nagrobkiem wystawionym zamarłej przeszłc^ci. W po-
emacie Mickiewicza pradziady i dziady stoją obok kolebti
i nikomn nie przejdzie przez głowg wątpić o patryotyzinie
prawnnktiw pana Tadeusza i Zosi.
W trzecićj części Dz'tadmv Adam uprzytomniał sobie
katusze więzienne i powięzienne męki swych towarzyszów,
w Kiięgtuih pielgrzymsima odwodził braci od manowców, po
których U^dziła emigracya. W Panu Tadeuszu szukał dla
siebie osłody, w)-poczynku, a że mu ciągle przerywano, na-
rzekał na przeszkody, które go odrywały od tego poematu
i z roskoszą do tćj roboty powracał. Wiadomo z listu do
Odyńca, że 8-go Grudnia 1832 r. „nakropił już tysiąc wier-
szy z poematu „w rodzaju Hermann \ Dorothea Goethego" ') ;
*e jego nowy utwór bardzo sig podobał „szlachcie tutąj-
sz^, -) ale *e zgryzoty, bazgraniny, rozprawy, projekta, dużo
mn chwil pochłaniały, skarżył się, że mu „dławią w pielu-
chach Tadeusza." ^) W nadziei, że oddalając się od centrum
miasta mnićj będzie odwiedzany, przeprowadził się na po-
czątku Marca z ulicy Louis-le- Grand ns. Carrefour defObser-
raioire pod Lusemburgiem. „Domeyko, uczeu szkoły min,
miał mieszkanko o kilkadziesiąt kroków od tego ogrodu,
, z oknami ns wsze strony, jak w latarni, w którem tylko
[ noclegował." *i Cóż, kiedy nowa przykrość go tam, czekała.
I Aleksander Jełowicki, który wówczas księgarnią polską
j w Paryżu zawiadował, nabył, płacąc z góry, tłumaczenie
Giaura Byrona, wykończone przez Adama jeszcze w Dre-
źnie. Nadchodziła chwila drukowania, a rgkopismu Mickie-
wicz nie mógł odszukać, nie pozostawało mu, jak Pana Ta-
deiuza znów odłożyć na stronę. Trapiło go to tern bardzićj,
iż wyobrażał sobie, że nowy przekład nie zawsze równy po-
przedniemu. Więcej miesiąca Giaw mu zabrał i na Wielka-
noc oddał się znów pisaniu Pana Tadeusza, przerywając gO'
') Korespondeneya Adama MickieKina t- I. str. 105.
') Ibid.
*) ŁUI Bohdana Zaleskiego do syna Adama Mkkiiwicta podczas
pitama i drukoteania Pana Tadeusza etr. XIII.
*) Ibid. itr. XVII.
— 265 —
ta krótko >ila tłorzucsnia ustępów dalszych Dziad-.r. W Mijn,
jan o t<.'iii •^-ff-:* Garczjii^kiemu donosi trzecią pieió Aim
Jfir-iizn hkoikzT).') Na wieczornych schadzkacłi Q Adama
b}-'ali: Jfrłowiccy Edward i Aleksaaden. bimcu Sobafiscy,
K&-zyc. \V>,rcel. Cezan- Plater, generałowie Dembiński i Mń
Mjcielski. Fnderyk Chopin. Wrotnowski, Jannszkiewicz, K.
\.. Wodziii-^ki. lEettel. Semeneuko, Kajsiewicz, JańskL lUnl
Moutalembert. lJavid rzeźbiarz i L d. Działo sif to w cza-
sach bardzo burzliwych dla Paryża, których ciekawy oihs
zoittawit nam iJtjhdaD Zalefki. ^Ulubiona powieiś^, pisze on,
nJirjcdnokrotTiie szkodowala i od przyiaci^,"'^ którzy pizyno-
>ili do zakątka poetr, rroz!r>vary z bruków paiyzkich i od
ri-jTiiikó* emiiiracyjnych.'* '^ Doszło do takiego stanu roi-
(for^czkowania, że nawet schadzki u Adama nst^. Emi-
(:r»cya ^podziew^a %\% burzy. „W barykadach, mówi Boh-
dan Zaleski, i pod oknami króla huczała bez ustaoku Mar-
iifumka i T>wemicki z kilkoma generałami i całym sztaben
przechadzali si$ w ogrodzie Tuleryjskim w mundurach pol-
«:kich i przy pałaszach."*) Polacy zbroili sig i Adamowi pnj-
jacielc zanieśli w nocy karabin z bagnetem, „chociaż on nie
dowierzał entHzyazmowi episyerów.-' *) Skończyło Eig na ni-
czym, a rząd kluby polskie rozwiązał, ruchliwszych em^ran-
tów ]>o departamentach rozproszył.
Ofiarowana przez Domeykę gośclDnośt! nie obronSa
Mickiewicza przed natrętami. Emigracya zamieszkiwała
wówczas dlu taniości przeważnie okolice ogrodu Lnsemłnirg-
skiego, a na drugim krańcu stolicy BatignoUes. Przekona-
wszy się, że na oddaleniu od centrum miasta nic nie zyskije,
Adam opuścił Cnrrefour de t (Mtsenmloire i najął sobie kw»-
tcrc przy ulicy Saint-Mcolts d 'Antin pod numerem 78. „Wt*-
') KoreipOHiiencija Adama Mickiewicza Ł L itr. llGi.
*J IaU Hiihiłaun Zaleskit/ju do syna Adam-i atr. XIV.
■; Ibid.
*) Ibid. str. XV.
•) Ibid.
— 267 —
powiada Bohdan Zaleski, pisał i stopiędziesiąt wierszy
eń za jednym zamachem, które nam odczytywał wie-
li jeszcze nie zaschłe na papierze". ') Mało wychodził
i, czasem dla odpoczynku zabiegał na dzień lub dwa
lidana Zaleskiego, który mieszki^ w pobliżu Paryża,
res, pod lasem. Większa część piątćj księgi była już
aa, gdy zaszła dłuższa przerwa w pisaniu Pana Ta-
'łickiewicz zostawił w Dreźnie Garczyńskiego chorego,
!go poezyi i tern gorączkowićj, iż czuł że ma życie
Rękopism Dziejom 1Vacłatva Adam otrzymał za po-
:twem byłego członka Rządu Barzykowskiego 11-go
ia 1833 r., a nastęgnego dnia pisał do niego : „Wię-
:ez glowg twoję przeszłb myśli niż przez mojg, choć
e lepićj wyrobiłem. Od dawnych lat, od czasu kie-
Z)'tał Schillera i Byrona, nic mnie tak głęboko całego
jęło." *) Garczyński powierzał Adamowi wydanie po-
woich w Paryżu. Do zwykłćj drażliwości poetów do-
i się u Garczyńskiego niecierpliwość chorego, czują-
5mierć za plecami. Mickiewicz rękopism do druku
towal. „Tu i owdzie wyrazy przestawiam i łagodzę,"')
lo Odyńca, Jedna tylko drukarnia Pinarda posiadała
ki polskie. „Emigracya, donosił Adam Stefanowi na
noc, okropnie piśmienna. Autorowie wyrywają sobie
." *) Nie łatwo tćż przychodziło Adamowi wykładać
iyjaciela najmniejszą sumkę. Chlubił się wprawdzie
nim, że zawsze może kilkaset franków w ostatnim ra-
życzyć,*) ale zdradzony przez Domeykę musiał mu je-
iśnie wyznać, że zastawił szpilkę, bo nie chcit^o mu
Jkać u znajomych.*) Z tego wynikały zwłoki, ktiire
) List Bobdaiia Zaleskiego do syna Adama str. XVII.
1 KoTCspondencifa Adama Mickiemcza t. I. str. 106.
) Ibid. str. 108.
) Ibid. 111.
) Ibid. 112.
) Ibia. 112.
wielce trapiły Garczyiiskiego, a które Mickiewicz pojmował,
„lubo jako ojciec wielu dzieci, mówił, jaż mniśj dbam o ich
urodziny i chrzciny/ ^) „Musisz wiedzieć, dodawał Stffe-
nowi, że sam robiłem wszystkie korekty, czego dla wiasn*j
poezyi nie zdołałem podjąć się."*) Wjednem miejsca dodil
wiersz :
Wsfcoozy w rydwan wyroków i lajmie Biedzenie
„bo w tyra pięknym kawałku, mówił, jest wiele ciemności."')
Pierwszy tom poezyi Garczyiiskiego wyszedł z pod
prassy w początku Maja. Adam zapowiadał przyjadełowi
recenzyą w Pielgrzymie polskim, *) oddalenie się z PuyU
i choroba Garczyiiskiego nie pozwoliły mu dotrzymać obie-
tnicy, wiele lat póżniój znajdzie lepszą sposobność wypowie-
dzenia sądu swoj^o o doniosłości utworów Garczyński^
Ciążyły Adamowi emigracyjne sprawy, „które, pisał do
Stefana, czas mi żrą i humor często psują." *) W stycznia
1S.S2 już zamierzał na wiosnę zjechać się gdzieś z Gaiczjii-
skim. ") Na Wielkanoc znów pisał, że chciałby sig paicif
gdzie z Paryża. ^ Jeżeli „bieda finansowa i łigle demokn-
tyczne" **) mało go dotykały, miał inne zgryzoty. Pani Ło-
bicńskićj, jak niegdyś pani Bonawenturowej Zaleskićj, B-
chciało się bawić w Egeryą poety, lecz nie cichą i zrezygno-
waną, jak j^j poprzedniczka. Wyrażając zbyt ^ośno sw(ije
') Km-ćS}io«dmcya Adama Mickiewicza t. I. str. 109.
') Ibid. 116.
•) Ibid. 117.
«) Ibid. Ul. W niimerze 31-go Sierpnia 1833 r. Pidgr:f»
Fnłski umieścił tylko zawiadi
skiegu wyszły z ilrnkn,
S)new po in<i/di'zlime pud Slocik.
poi^iątka Gradnia 1833 r.
") Ibid. lOe.
•1 Ibid. 107.
'I Ibid. U2.
■) Ibid,
źe poezye Stefana Garc^i-
28-go Września ogłosi! itf^-
Bzienoik priesta) wychoddf na
uwielbienia, narażała siebie i mgża na złośliwość ludzką.
Zerwał z panią Konstancyą wezelką korespoDdeocyą, nie od
razu na to przystała, pisywała do niego przez różne okazye
i uprzykrzała się tem niezmiernie Mickiewiczowi. W jesieni
1832 r. pani Eonstancya odbywała kuracyą w Ems, obawiano
się, żeby nie zajech^a do Paryża. Była chwila, że Adam
bat się, czy nie zakłóci na zawsze spokoju tego małżeństwa
i tak wziął do serca całe to zajście, że sam zapadł na zdro-
wiu. „Pani Łubieńska, pisał do Adama Garczyński z Drezna
25-go Października 1832 r., dopytywała się listami o twój
pobyL Mam nadzieję przecie, że cię molestować nie będzie.''
Powracając z Ems, zatrzymrfa się pani Eonstancya w Dre-
źnie i Garczyński doniósł 16-go Listopada 1832 r. Adamowi,
jaką z nią miał rozprawę : „Rozstaliśmy się bardzo dobrze,
chociaż z początku kwaśna była, bo list twój, w którym
o chorobie z jćj przyczyny donosisz, dotknął mnie mocno
i nie żałowałem prawdy. Podziękuj B(^, kochany Adamie,
ie rzecz się tak z^atwiła. Miała ona myśli i różne i dzi-
wne. Zbijałem je kategorycznym sposobem. Dosyć powie-
dzieć, zupełnie j6j z głowy dawne wypadły projekta i pod
koniec do dzieci tylko wzdychała, o tobie, jak o przyjacielu
dozgonnym mówiła, toć przyrzec jój musiałem, zamieniwszy
pod koniec ton prawdy w słowa pociechy, że i ty o nićj nie
zapomnisz, a ja, za przybyciem do Paryża, portret twój nadeślę.
Otóż i pacia conventa, kocbany Adamie. Ma mi z domu na-
pisać, jak ją przyjęto." Z Księstwa Pani Łubieńska znów
odezwała się do Adama. Mickiewicz tak się przed Garczyń-
skim użal^ w liście z 5-go Marca 1833 r. : „Czgsto jestem
zmęczony moralnie wiesz z jakićj przyczyny. Nieszczęściem
dotąd nie mogę odpokutować i widzę cbgć wplątania umie
znowu koniecznie, postanowiłem nic nigdy nic odpisywać,
nic Łćż o tem nie gadaj i nie pisz nigdzie."^) Ciężko było
'Mickiewiczowi pomyśleć, że Pani Konstancya cierpi prze-
Eorespondenci/a Adama Mickietvicza t. L str. lOU.
— 270 —
wa2nie z własnej, lecz trochg i z jego winy. Garczyński
4-go Kwietnia 1833 r. pociesza) go Łemi słowy : „Nie wiem,
drogi mój Adamie, jak sobie możesz wyrzuty robić sumienia
z rzeczy, która uawet ua pamięć nie zasługuje. Paoi Ła-
bieiiskii jest to kobieta, którą ka2dy co wiersze pisze pize-
wracać by mógł na prawo i na lewo. Zresztą ona tego
bigosu nawarzyła. Dobrze robisz że nie pisujesz, ale i mj-
śloć o niój grzechem, osobliwie tobie. Nikt j^ pewno «i(-
cćj prawd nie nagadał jak ja. Między ionemi dowodziłem,
ie twego małego palca - nie warta. Jako2 w rzeczy saa^
tak jest a nie iuaczój. Zaklinam cię więc, mój Adamie, u
wszystko, nie myśl o tem, bo widzi Bóg nie warto." Mie-
kiewiiz nie dał się całkiem przekonać, czuł bowiem, że po-
winien by] przewidzieć jak w sercu kobiecem z małćj ii-
kierki wybucba łatwo niebezpieczny pożar. Do pożaru nie
doszło, ogień nie podsycony wygasł. Ponieważ Adam {u-
sał wówczas nowe poema, chciano upatrzyć w Tetimenie nie-
które rysy Pani Konstancyi. O tem przypuszczenia ■upo-
mniał kiedyś Mickiewiczowi Odyniec. Adam uważał to a
śmieszne, dodając: „Jakież tam może być podobieństwo?
Zresztą już do wielu osób stosowano, a niektóre same da
siebie stosowały, chociaż w istocie o żadoych z nich nie
myślałem." ')
Jak w Neapolu dla uwolnienia sig od fałszywego sto-
sunku z Ankwiczówną, tak w Paryżu dta rozwiązania tru-
dności wynikłych z zawodu pani f^ubieńskićj, poeta man^ł
o Wschodzie. Lecz, jeśli w 1830 r. Adam byłby podróiowl
jak Chitde- Harold, w 1833 r. patrzał już na Wschód DJe
ze stanowiska poety. Zaciekawiała go postać Mehemet-Ali,
który zagraicU wówczas sułtanowi, a jemu samemu Mikolij.
Adam 13-go Kwietnia 1833 r. badając, co wróżą Polakoa
wypadki na Wschodzie ostrzegał rodaków, że z Ańtiii
gabinetów europejskich nic sig nie wywiąże nowego i wid-,
') Koresponderteya Adama Mickienicza t 1. atr. 169.
— 271 —
biego, dodając: „Cóż znaczą giesta, mina groźna i krzyki
człowieka, o którym wiemy, że jest w serca tchórzem. Jeden
tylko w calćj sprawie wschodniej jest pierwiastek niewiado-
my, jest to Mehemet-Ali, z Egiptu sięga po dziedzictwo Ma-
hometa. Ten człowiek może mieć zdrowy rozum, tak rzadki
teraz w Europie. O gdybyśmy w czasie wojny na czele
wojska mieli jakiego baszę, idącego ciągle naprzód i niedba-
jącrgo o układy!" O nim to myślał Mickiewicz, gdy 6-go
Maja 1838 pisał do Garczynskiego : „Ja miałem projekta na
Wschód, powierzam tibi soli i Edwardowi, ') ale pokój z Ibra-
himem podobno mnie odejmie sposobność puszczenia się
w tamte strony. '•*) Prawdopodobnie szukał Mickiewicz w ja-
kiem literackiem przedsiębiorstwie mateiyalnych środków
dla odbycia tój podróży, lecz byłby z nią połączył, jak to
miało miejsce w wiele lat późniój, cele zbadania, czy nie
odkrjje się tam pole działania dla Polski, Polacy chwy-
tali sie każdego ruchu w Europie. Jeneri^ Bem organi-
zował nie łuirdzo popularną na cmigracyi wyprawę do
Portugalii, aby obalić caryka don Miguela. Dla wig-
kszości wschód więcćj miał powabu. W Pielgrzymie pol-
skim pod datą 16-go Września 1833 r. czytamy: „Jenerał
Dembiński, kapitan Szemioth i dr. Hagę stanęli szczęśliwie
Ifi-go Lipca w Aleksandry!. Szulc i Beniowski znajdują się
w Kairze. Rodak nasz Moszyński jest przy Ibrahimie adju-
tantem i instruktorem kawaleryi." *) Dwory chrześciańskie,
') Odyniec.
*) Korerpondmeya Adama 3Jickieivicza, t. Ł atr, IIT.
*) „Ibrahim Pasza, zw;cięica Turków pod Koniab, szedł na
Kagaroienje atoUcy iBlamizmu. Piętnaście tysięcy wojska i kilka
okrętćw rowyjakich pospieszyło w pomoc Stambułowi. Dyplomacya
europejska pracowała e wytężeniem nad ocaleniem upadającej Tur-
cji. Ta chwila stanowcza mignęła świetną nadzieją w oczach emi-
gracji polaki^. Poznano całą waźnońć porozumienia aic z Ibrabi-
mcm Paasą, jaka z beapoćrednim nieprzyjacielem Kossji. Wypadało
oAwiecić go o sile Boesjan. Uczuł tq potrzettę jenerał Dwernicki
i, jako presee koiiut«tn emigracji połskićj, postanowU wysłać kilka
które tyle razy w średnich wekach wyprawiały kracyaty dlt
obalenia sułtana tureckiego, połączyły się, t% raz% z wyń-
tkiem Francyi, dla ocalenia go i poczwórne przymierze przś-
wato bi^ zwycięztw Mebemeta-AIi i rozwiało pokładast
w nim nadzieje Polaków, a rząd francazki usprawiedTiwS
horoskop Mickiewicza o jego tchórzliwości.
W czasie, gdy Mickiewicz ćledzit, czy Wschód nie wydi
jakiego drugiego Mahometa przeznaczon^o do zniesienia Bf-
zantyj^kicb Kuropejskich dworów, dowiedział się od jenei^
Uniiński^o, kturemu Garczyński dawny j^o adjutant, jaśoi^
stan swój wytłumaczył, że choroba Stefana wzmaga się szybko.
Zadrżał na wieść o jego niebezpieczeństwie i zapomniit
o Wscliodzie i o Pana Tadetism. Nie wicdzii^ tylko, jd
i gdzie wyruszyć. 6-go Maja napomluął Grarczyńskieini
o trudnościach połączenia się z nim : „Trudno nam z mig- .
Kca ruszać, pasportów nie ma, do Niemiec nie puszcz^^
a przekradłszy sig trudno oazad wrócić. Fioanse te2 w fi-
cbj-m stanie." ') Nawet miasta fraDcozkie graniczne byłf
I'ol]łk6w dv Ibruliinia Paszy, ofiarując mu pomoc einigracjri. Poi- '
pułkownik ^zulc, ja i major Benioweki otrzYmaUŚmy tq musyą... .
Przybyliśmy do .A lokHaiidryi 21-go Cnerwca (1833 r.) ^rłaśnie w tij '
chwili, kiudy działa alck^^anirryjekie witały przybywającego Ueł»
nii.'ta Ali z Kaim wskutek zawartych w KODstaatyDopolu nklidi*
z Hułtancni. .. Już i junerai Dembiiiski, wyprawiony i Parj-ia b^
w drodze i iiuprzM jeszcze listem swoim do Bogosa-Bey, miniita
spraw zagra nicznycli przy Melieniecie Ali, oliarowat HWoje usłofi.'
{1'ulncij w Kgiiicif tv 18H3 i 1831 r. Rolacya nie drałowana OiU-
ckicgo.,1 Szulc i dwaj jego towarzysze mieli poslucłt&nie n Mab^
iiitiU Ali 4-^'u Ijijica. W Alek^sndryi icjawili nio t^t Ludwik Byitrw- ,
iiiiwski i .Józef Walewski. Dembiński przedstawił się Mehemelon '
Ali w niuiKlurzo naczelnego wodza polskiego i przyjęty został te'
służby z i)eusy:i 130,0CO plastrów jako jenerabiy instruktor wai«tai,
odjncliHt do tiyryi z i^wuil^ azcfeiu sztabu ^zeiniothem i t doUr-
rem >Iage. Różno k<Mk a posłały I>embitiskiemu: Ziemięokiego, Saw-j
panowijkicgo, Kaczanowskiego, Nowackiego, Czeczota i t. d. Wuj^
thim I'olukoni wypadło powrócić do Frane^-i, uic nie wskóran?
na Wschodzie.
') KuriiiiumłeHCija Ailiiiiia Mickiewicza t. I. sir, 117.
— 273 —
Polakom zabronione. Gdy Garczyńskiego już doktorzy wy-
prawiali ku cieplejszym stronom, Uczył, 2e zjedzie sig z A<U-
mem w Strasburgu. „Do Strasburga mnie trudno ni^ły-
chanie, odpisaJ mu Adam, dla znp^^o braku funduszów
i Uopotów pasportowycb.- Jeżeli mi przyjdzie spodziewany
w tych dniach sukurs, będę się starał koniecznie pojechać
do Szwajcaryi, aby się z tob% spotkać." ■) „Marzyły mi
się, pisze 14-go Maja Garczyński, odbierając te objaśnienia,
dziwy nie dziwy Strasburg niedaleko Paryża, myślałem
sobie, może Adam przyjedzie, zobaczymy się, ożyję I Roz-
chwiałeś mi wszystko I"*) Takie lamenta były rozkazem dla
przyjaciela. Garczyńskiemn towarzyszyła w podróży pani
Klaudyna Potocka. Garczyński 5-go Czerwca doniósł Adflr
mówi, że jedzie do Bazylei, a ztamtąd na Bem do Bex.
Mickiewiczowi uddo się za pośrednictwem hr. de Tacher')
ozyskać pasport do Szwajcaryi i w Bex stanął 6-go Lipca.
Czuwanie Adama nad dogorywającym przyjacielem, jest, we-
dług ^ów Ignacego Domeyki, „piękny epizod z jego żyda
i maluje serce jego." *) „Smutne, pisał Adam do Domeyki,
■) Korespoi»deneya Adama Mickiemcza Ł I. atr. 119.
*) Ibid. Ł m. Btr. 181.
*j „A. łf. Adam Mickiewicz, rue Saint-Nicolas No. 73.
Paria le 23 Juin 1^3.
,^ le comte de Tacher a bien touIu, monsieor, me
mettre la lettre qai toub iii'ave£ fait 1'hoimeur de :
dana le but d'obteiur tin paaseport francaia ponr rejoindre en
Snisse et accompagner en Italie nn de vob amis & qQi Yktat de
■a aantć rand ce voyage nócesaaire. VoaB poQvcz, monsieor, toos
pr&aenter, ąnaud TOna le jngerez k propos, ii la pr^fecture de po-
lice oA a's3ecŁae la dólivrancB dea actea de cette natore. J^al
donno lea avia ooaveDBblea ponr qn'il Mt fait droit fi voŁra de-
mande. Je tiena d'aiUenr8 i. rotre disposition le paaaeport quB
ronfl aTBZ cm deToir me coinmnmqaer.
„Agrćez, monsienr, raaaurance de ma parfaite considśratiou.
Le pair de France
miniatre de l'Int6rieiir et dea ooltea
Comte d ' A r g o n Ł'
*} Korespondauya Adama Mickiewicza t. I. atr. 120.
Żr^ Adama Jtlttitwiu*. Tom IL 18
— 274 —
i rozdzierające duszę było widzenie się nssze. Patrząc na
twarz Stefana, tak blad% i smutną, przewTacało mi sig w ser-
cu." ') W pielęgnowaniu Stefana, dopomagała Adamowi Elso-
dyna Potocka. „Ta kobieta, mówił o nićj Adam, godzi z ro-
dzajem ludzkim i mo2e natchnąć znonn wiarę w cnotf
i w dobroć na ziemi. Zdaje sig mi, że życia ma tylko ni
parę godzin, a przecież znajduje zawsze siły na służenie
innym." ^) Na widok gór przypomnif^ sobie Adam „dawne
weselsze lata" ") i zatargi emigracyjne zmalały jeszcze w jego
oczach. ,.Przyznara ci sig, mówił Domeyce, że politycy pa-
ryzcy jeszcze głupsi i mniejsi teraz wydają się, niż przed ty-
godniem. Jak wielkich ludzi czas i oddalenie powiększa, tak
Liliputów pomniejsza i pożera." *) Z Bex Adam przeniosłaś
z chorym do Genewy, dopytywał się 27-go Lipca a Domeyki,
„na kogo teraz krzyczą ■"*) w emigracyi, bo doniósł mu Witwi-
cki, ie go „na Taranne fatalnie obracano."^ Z domu prawi*
nie wychylał się, prawie żadnego z szwajcarskich dobrydi zna-
jomych nie odwiedził, z Polaków widział tylko Karola Edwardi
Wodzińskiego. „W Genewie, pisze Wodziński, zast^em naszego
poetę Adama, który tu przybył z Bes z Garczyńskim, takie
poetą. Mają razem jechać ztąd do południowej Francji,
a może do Neapolu, gdyż Garczyiiski chory na suchoty, W^
cno już zaawansowane, i Adam ma mało nadziei dowieiieBift
go na miejsce. Naszych tu w Genewie bawi nieuiela. Ut-
szkają tu ciągle pani Wodzińska z Sandomirskiego z całą
famUią, którśj część poznałem, Bernardowie Potoccy, Jelski,
Grużewski, Mokrzecki, poeta Słowacki, Miączyńscy z Wirfj-
nia i zresztą szlachta emigranci ciągle sig przewleka
iobejrzawszy brzegi Lemanu, ruszają w świat dalg."')
') Korespondciicy<> A/iama Mickiewicza t. I. itr, 12L
') Ibid.
») Ibid. atr. 122.
•) Ibid.
») Ibid. Btr. V1C,.
••) Ibid.
') Wipomnienia włóczęgi po Euroi>ie.
— 275 —
Chor; coraz upadał na siłach, często dziwaczył, tro<
szczył si^ o drag) tom swych dzieł, obawiał gig, aby prenu-
meratorowie nie odbierają go, nie posądzili autora o oszu-
stwo, podąjrzewat Domeykę, że po wyjeździe Adama wszystko
w kąt rzucił. „Trzeba zatem, pisał Adam do pana Igna-
cego, kochane dziecko uspokoić." ') Nie sposób było w tych
warunkach Adamowi pracować, z biedą przepisał pieśń
czwartą Pana Tadeusza, a 29-go Sierpnia wyruszył z Gene-
wy do Lyonu, a z Lyonu dopłynął Rodanem do Awignonu.
„Możesz wystawić sobie, pisał 7-go Września 1833 roku do
Domeyki, biedy podróży z chorym, którego na rgku z po-
jazdu do mieszkania dźwigać trzeba, w kraju, gdzie oberży-
ści spojrzawszy mu w oczy i widząc w nich niewiele życia,
przyjmować nie chcą!"') Tegoż samego dnia Garczyński
ostatni list wyprawił do Klaudyny Potockićj : „Nie podobna
wyrazić, ile razy myśl^em pisać do pani. W Lyonie prze-
cież niepodobna było. Bawiliśmy tylko dzień jeden, a to dla
zimna, tak że ce^ dzień przeleżałem i dla stancyi na dru-
giem piętrze, z którego raz wszedłszy, nie można było zejść.
Podróż nasza była tak uciążliwa, osobliwie dla Mickiewicza,
że już także chorować zaczął. Tu stancyą mamy najniego-
4lziwBzą."
Tymczasem przyjaciele Adama na wieść, że niedomaga,
postanowili po^ać mu kogoś na pomoc. Bohdan wziął to
na siebie i w liście pod datą 7-go Września o swoim zamia-
rze uwiadomił Domeykę: „Nie wdając sig (Uużćj w żadne
tai^ z snmieniem, jadg do Ayignonu, skoro tylko odbierzem
-wiadomość, że męczennicy nasi stanęli na miejsca. Istotnie
w drużynie Adama jam nąjmożuiejszy i nmie najłatwićj wy-
starać sig o pasport, a zatem na mnie to przypada brater-
ska kol^, na mnie cigży chrześciański obowiązek. Z natury
moj^ kozacki^ czuję w sobie powołanie na pocieszyciela.
Dannol nie łndźmy siQ naszą modlitwą! Niema rady, Gar-
<) Koregpondeneya Adama Mic/detncza
*i Ibid. etr. 12».
— 276 —
czyński nasi kończyć jak Kamil (Mochnacki). 'Wiem jakf
zawieruchę i rozstrojenie sprawi to nieubłagane fotam w es-
Uj organizacyi Adama, tak zbytnie czuł^ i drażliwćj. N*-
leży nieuetannle czuwaC nad nim i pielggnować jak iiajsU-
ranni^j. Adam cudownym sposobem odżywił mój charakta.
Kiedy raz przeczyłem realności nieszczęścia i strasznych
przygód na ziemi, zawoła! po żwawych sporach: „Tyś ko-
zak zapaleniec, ty czujesz płomiennie i jak najiywićj, ale jak
proch bucliniesz na chwilkę, na mgnienie oka I" „Prawda,
odpowiedziałem, ale w tem wszystkiem tkwi jakieś głębolrie,
symboliczne znaczenie ! Prawda, nie jestem płaczliwy i nie-
nawidzę czułostek i niż treny i żale, wolałbym obwinąć się
w burkg moję i w łeb sobie wypalić. W obecnycli smutnych
okolicznościach, w schizmatyckićj moji^j naace znajdzie Adaia
niewątpliwie wigc^j mż w swojćj duchowego obroku dla
serca. Zbytnia czułaść jest rzeczą zmysłowa i niechrzejd-
ańską. Mam cala zbrojownią gotowych pocisków, które jik
kartacze pękać będą na sto śmiertelnych rozłamów. Zre-
sztą zawrzasnę mu do ucha dtimkę nasze rusk^:
Niech łza ziemaka, chociaż szczera.
Rajskich eaów nie płoszy z powieki
Plączmy, gdy ei^ rodzi człowiek,
A weselmy, gdy niniera!" ')
Pod tą istnie kozacką filozofią kryły się u Bolidana
braterskie współczucie i rzewność, które mogły Adama orze-
źwić i pocieszyć, ale nie zaraz się zeszli. Adam nie zachę-
cał Bohdana do t^ podróży: „Nic tu wesołego, ani przyjem-
nego was nie czeka, pisał do Domeyki 12-go Września. Stefau
') ^V tym eamjm liśelo Zaleski dodawał: ^Wyrwij ik^d ^^
czij^ć Dziadów i wr^cz oaobiście dogorywającemu Bematowicjawi.
W obecności mojej obiecał mn Adam Dziady. Z cal% gorycią sn-
chotnika żalił się przedemną na lekceważenie starego kol^ ukoi-
nego. Po prostu Atlani zapomniał, ale do nas nalety napnirii
grzech wzglt^em brata, któremu tem czynimy ostatnią na aemi.
udugę."
— 277 —
kocłianego zdrowie tak okropnie zniszczone 1 Nadziei źa-
-dnćj." ')
Zaleakiemn szło nie o Ste&na, ale o samego Adama;
pomimo tego listn puścił się w drogę, zobaczymy, że omal
się z Mickiewiczem nie rozminął. Na szczęście przjjacJel
Garczyńskiego, Wielkopolanin, Pągowski, dopgdził go w AtI-
gnonie i Mickiewicz mógł wyjechać do Marsylii, niby się
starać o pasport do Włoch, dokąd sig rwd biedny chory.
'Wybierając się 12-go Września ciaał do Domeyki: „Nie
nwierzyde, co to jest patrzeć ciągle Da takie gaśniecie miłćj
osoby!" »)
Mickiewicz wróciwszy 18-go Września z Marsyliij zna-
lazł Garczyćsklego bardzo zmienionego. Pani Elandyna Po-
tocka przybyła w wilią do AvJgnonu i konającemu poecie
„oriodziła ostatnie chwile na ziemi." ') Garczyński zasn^
■V Bogu 20-go Września. Udzielając I3-go Listopada Odya-
cowi szczegóły o zgonie Garczyńskiego, Adam jeszcze podzi-
wiał Elaudynę Potocką. „Nieraz nawet Stefanowi w czasie
jego choroby nie mogłem wstrzymać sig, aby co przykrego
nie powiedzieć, albo milczeniem zagniewanem karczem dzi-
wactwa riabości, kt^irym trzeba przebaczyć. My mężczyźni
nigdy nie osiągniemy doskonałości moralnćj w pobłażaniu
i w przebaczaniu : przekon^em się o tem, patrząc na Poto-
cką." *) Jak miłość własna jest cechą mierności, tak uwiel-
bienie dla wielkośd drugich znamienąje dusze niepospolite.
Potocka, nie pomna własnych trudów i poświęceń, unosiła
się nad Adamem, pisząc do Odyóca; „Mickiewicz dzień i noc
nie odstgpąje Stefona. Duszę jego w gieniuszu przeczułam,
a z podziwieniem ze łzami na niego patrzę. Wyższy jest
«d nas wszystkich sercem, cnotą, duszą, jak jest i gteniuszem,
wyższym od wybranych." *)
■) Koretpmdau^a Admta Miekieiuieza t. I. Btr. 130.
») IbW.
*) Ibid. str. 131.
«) ibid. 8tr. 136.
*J Odyniec. Wsponouenia t przesztoid str. 407.
— 278 —
Adam ułożjł przyjacielowi nagrobek łaciński. Brzmi
następnie :
D. o. M.
Stefanus Garezyński
In bello contra MoacoTiae tyrannuiii
eąuitum PosuaDenainm
Centurio ni s vice a geaait
Vatea
Polonomin arma vircMque oocinit
Patria a tyrauno oppressa
Fjcnl
Obiit Avenioiu, anno MDCCCXXXIII Septemhris. •)
Mickiewicz czuł się niesłychanie zmgczony irozstrojoi^
fizycznie i moralnie. „Pągowski po tygodniu, pisi^ od da
Domeyki 22-go Września, stracił apetyt i sen, a ja bytw
dwa miesiące w takiem położeniu." *) Pierwotnie zamiend
zimg przepędzić na południu, ale byt tak skołatany, że od
potrzebę wrócić do przyjaciół. *j Pojechał 32-go Wrześnił
dla rozrywki do Nimes, jeszcze zawitał do A.vignona dli
pokończenia interesów i puścił się do Lyonu.
Wśród tych wycieczek, Bohdan Zaleski dojechawszy d*
Avignonu, tam już Adama nie zastał, podążył do Mar^Gi,
gdzie nie był szczęśliwszym i tak donosi I-go Paździemiki
Domeyce o swoich niepowodzeniach: „Daremny koszt i tmdy.
Adama nie zastałem w Avignon i rozminęliśmy aię gSaii
pod Lugdunem." Dając za wygraną, Bohdan wracał do Pi-
ry2a na Lyon gdzie przypadkowo zdybał Adama. „Dtngo-
śmy się nawzajem szukali, pisze Bohdan o przygodach t$
podróży. Dość, żem odnalazł Adama w Lyonie; przechodiąc
około jakiegoś hoteln zoczyłem go w oknie z papierem w r{-
■) Napis ten do dziś dnia czyta się na pełnym pięknych dna*
cmentarzu, os tablicy z białego marmuru, po lew^j stronie od wchodiw
pod murem.
') Korespondencya Adama Mickiewicza Ł. I. atr. 132.
•j Ibid. atr. YM.
— 279 —
. Po wejścia do pokoju zastałem Adama co dosłownie
:ietrzewionego nad Panem Tadeuszem. Wieczorem tego2
mego dnia puściliśmy się w podróż Iłu Paryżowi." *) W po-
6ży t^j często musif^ Adam wspominać o zgasłym przjja-
;Iu i ecłio słów Mickiewicza odbija się w nieco późniejszym
cie Bohdana do Nabielaka, gdzie wytłumaczywszy, 2e
.rczyński przyswoił sobie formę J)ziadórp, ale nie był jednak
>5tym naśladowcą, dodaje : „Nie był z rzędu owycłi pstrycłi,
apieżnych Odyiiców, Witwickich, Słowackich. Garczyński
i duszę i duszę niepospolitą. Czqje po swojemu, jak su-
otnik gorączkowo, ale młodzieńczo i rzewnie, maluje nie-
edy lepiej jak Mickiewicz sny fantazyi. Szkoda nieodża-
«ana, że śmierć ugodziła Garczyńskiego nitgako w gnie-
zie jeszcze, kiedy jak ptak porosły już w p^ki, w pucli,
pierze rozpościerfd właśnie skrzydła do własnego lotu . . .
owacki jest to istotny indyk, puszy się i puszy, lecz ani
iewać, ani latać nie umie. Wszystko w poezyacb jego i cu-
e i ladaco."
Bohdan cenił Odyńca i Witwlckiego jako ludzi, nie zaś
to poetów, w Słowackim nie cenił ani poety, ani człowieka,
tak miłym towarzyszem podróży Iżćj było Mickiewiczowi
trzeć do ParyZa, gdzie koił swój świeży smutek, wracając
przerwań^ pracy nad Patiem Tadeuszem. Znowu tedy
ł „w Litwie, w lasach, w karczmach ze szlachtą, żydami
E." *) i w tym świecie wspomnień pozostał aż do skoń-
enia poematu.
>) Liii Bohdana Ztdeskiego do syna Adama str. XIX.
■) Korespondencja Adama JUickienńcza t. I. bŁt. 118.
IX.
Miokiewioz konozy i drukuje Pana Tadeusza. Śtub jego i ««/>•
dowe miesi^oe.
Wycieńocenie moralne i fizyczne. Pan Tadeust nkftntje ń^ u
widok pnblicm;. Napady spleenu. Odwieddny Stwustawa Ho-
rawtkiego. Adam bierze poatanowieme ożenić Biq. ZdAuis pnHJ'
o Pimu Taitmszii. Chęć FrancisEka Aliddewicaa wybrania ń% do
Francyi i zaniechanie tego projektu.
Mickiewicz ciężko przypłacił wytę2enie fizyczne i no-
ralne ostatnicli dwóch miesięcy. Nigdy nie był tak slu^
tany, zbiedzony, scłiorzały. I zdrowie jego ucierpif^o 1 bjt
jego materyalny zachwiał się bardzie, niż kiedykolwiek.
Przyznawał sig do wielkiego rozBtroju, z którego sig otnf-
eał pomału, jak z dręczącej sennej mai^. W k&2dym nie-
mai liście wymownie sig maluje jego stan wewnętrzny. Dł-
nosi Kajsiewiczowi w Październiku, że przez c^ czas od
wjjazdu z Paryia aż do powrotu nie tylko pisać, ale i my-
śleć odwyki ') Pod niektóremi względami znąjdow^ sit
w trudniejszem położeniu od braci tułaczy. Obfide sypalj
eig składki dla wychodźców, Mickiewicz, chodak wyrzekł ng
') Korts^ondencya Adama Uickiewicta t I. Btr. 136. Z powoda
Btanii MickiciricEa długo różne dziwaczne krąłyly wieńoi. „Cłiod^
Błuchy, pi^aJ Montalembert do JańaMego .'j-go Stycsnja 1831 r., li
roapacz Mickiewicza byta tak wielka, iź nie chce już łjć międiy
ludźmi, ale usunął się w niedostępne mi^sce, f^dsiei w gAry «lo-'
skie." (Poctolki odrodzenia religijnego rw myehoditwie przeć ks. Smo-
likowekiego, l^rzegląd Polski, Czerwiec 1S91 r.)
— 281 —
powrotu do ąjarzmioLĆj ojczyzny i przez to samo dzieląc
koleje wygnańców, naleS^ do emigracyi, nie korzystał z tych
ułatwień, mniemając, że one wyłącznie przysługiwały ucze-
stnikom wojny narodowej. Jak się na te rzeczy zapatryw^
od początku, widzimy z tego, że jeszcze bgdąc w Dreźnie,
gdy mu brat Frandszeh, którego on niejednokrotnie wspie-
ra, przyda 200 talarów, odpisał mu natychmiast, że jeżeli
to pieniądze P. Grabowskiego, to je zachowa na wszelki
przypadek jako pożyczkę, dodając : „Ale jećli wzi^eś z ja-
kich składek, albo broń Boże z komitetu, proszę ciebie,
abyś mi oznajmił, a ja zaraz odeślę, bo ja wsparcia tako-
wego i nie potrzebiąjg i przyjąć nie mogę, bo nie mam do
niego prawa, nie będąc wplątany w teraźniejszą rewolu-
cją." •) Pierwsze pieniądze wypłacone mu były w Paryża
za przekład Giaura, może część z góry odebrał, ponieważ
już 13 Września 1832 r. pospieszał uwiadomić br. Grabo-
wski^o, że trzyma do jego dyspozycyi owe 200 talarów. •)
Wkrótce mógł i inne długi wypłacić i uważać się za zabez-
pieczonego materyaliiie na czas pewien, dzięki umowie za-
warto] z byłym poriem, a ówczesnym księgarzem, Aleksan-
drem Jełowickim. „Na wiele miesięcy, pisze Bohdan Zaleski,
przed podaniem P<ata Tadeusza do druku, Adam zgłosił sig
do przyszt^o swego nakładcy. Opowiadał, jak MUikowski,
księgarz ze Lwowa, nie daje mu spokoju w domu i na
ulicy, dobij^ąc targu o poemat, który nie jest jeszcze napi-
sany ani w połowie i 2e mu za niego ońarąje dwa tysiące
franków. Aleksander J^owicki odrzekł tedy poecie: „skoro
Ci, Fanie Adamie, Hilikowski daje za twój poemat dwa ty-
siące franków, ja dam z przyjemnością i chlubą cztery tysiące.
A wi^ szczęść Boże w pracy i pospieszaj ku końcowi!" *)
Poeta odetdmął swobodni^ i bratu doniósł 9-go Lipca
z Bex, że przedawszy rękopism nowego poematu za fran-
■) KoretpmdeHcya jidama Mickiewicza t. I. itr. 96.
•) Ibid. Btr. 101.
■) List Bohdana Zaleskiego do syna Adama ati. XXIII.
ItÓw 4000 długi pokrył, podróż opłaci i ma znowu na rok
liapitał. ') Nie przewidywał, te kapitału tego ledwo starczy
IDU Da kilka tygodni! 7'go Września 2aUł się przed Do-
meyką: „Pieniądze wszystkie co mifdem wydałem w podróty,
pięć limes na dzień, i w kraju tak drogim, jak Szwąjcaiyt.
Faui Potocka przysłała mi była pieniądze do Paryża, alej^
tu zwróciłem i póki mam swoje, cudzych nie clicc." ■) Cu-
dzycłi nie przyjął, ale tć2 2'2-go Września pis^ z Ańgnonn
do Domeyki: „Jestem podobny teraz do Francuza wrac^^-
cego z 1812 r., zdemoralizowany, słaby, obdartos zupdny,
bez butów prawie." ") W takich będąc kłopotach, nic nie
miał spicszniejszego za powrotem, jak podzielić się ostat-
kami z Kajsiewiczem, który wraz z Rettlem przebywał w ów-
czas w Augers, gdzie im szło ciężko. Adam dopytywał sig
o nich u Davida d'Angers i Wiktora Pavie, tam mie6zkqv
cych, a chociaż ci mu wystawiali ich położenie w różowycll
kolorach, z innych źródeł Adam dowiedział sig o rzec^wi-
Btym stanie rzeczy i pisał do Kajsiewicza w Paździenuki
1833 r.: „Miałem o was wiadomości w Lyonie od Pavie,
który mi położenie wasze pigknie malował . . . Tymczasen
dziś, przyjechawszy do Paryża, słyszę, że jecie marony
i chleb. Jestem teraz w porównaniu do was Krezusem. Po-
syłam wam pożyczki franków 100, które oddacie, kiedy bo-
dziecie w łepszych interesach. Ma się rozumieć, że czdaf
mogę długo" *], A w dopisku dodaje: „Pisałem w sobota
już było późno, w niedzielę bióro zamknione, a2 dziś więc
posyłam. Jedząc wczoraj dobry obiad, myślałem o wat
i cierpka mi było w brzuchu." Samo zestawienie łych listów
Mickiewicza uwalnia nas od wszelkiego komentarza.
Adam, za powrotem do Paryża, w pierw^ych dniach
Października 1833, pojechał wprost z dyliżansu na dawniej-
') Korespondenq/a Ailama Middemna t. I. itr, 123.
•) Ibid. str. 129.
') Ibid. str. 132.
*) Ibid. str. 131.
mieszkanie przy ulicy Saint-Nicolas d'Antin. Po cier-
liach moralDych i fizycznych przy umierającym Garczyń-
B, jeszcze caiy miesiąc dręczyła go choroba, „chodząc
zębach, głowie, piersiach." ') Pomimo to „cieszył się
lujniejszem natchnieniem'^ ^) i pracował z tern większem
liłowaniem, że, pisał do Eąjsiewicza, „poezya zawsze
e przenosi w młodość i wyrywa z obecn^ biedy." ■)
połowie Listopada sądził, te „wypgdził wszystko złe i że
znów zdrów i świeży, *) ale wkrótce zaczął niedomagać
jpiero w pcrfowie Grudnia kaszel go opuścił i mógł się
ać nadziei, że przyjdzie do zdrowia. ^) Poematu nie za-
:hał. „Rymy, jak roztopiony kruszec, lały Bię w ogromne
lo, że na skinienie czarodzieja posąg, dzwon lub działo,
ikakiwało w mgnieniu oka, jak z pod ziemi." ') ^Nigdzie
wie nie bywał, ale przyjaciele odwiedzali go codziennie,
ogie, pisał Zaleski, wieczory zimowe u Adama w roku
5 nie zamierzchną nigdy w pamięci przyjaciół. W uro-
stych godzinach rozprawiał o tajemnicach zaziemskiego
ia, o świecie dachów i hierarchii ich wedle świętego Dy-
iego Aeropagity." ') Usposobienie jego wymownie maluje
w liście pod datą 16-go Grudnia do Kąjsiewicza i Rettla.
irania un nazywać go nauczycielem, Jest to tytuł stra-
y i ciężki na moje barki." ") Podaje im sposób do roze-
nia dobrych uczuć od złych. „Kiedy powezmę jaką myśl
gijną lub polityczną, dochodzę, czy w tym dniu, kiedy
powziąłem, jestem zgodny z sobą, czy nie zrobiłem czego
go, czy mową lub myślą bardzo nie zgrzeszyłem. Jeżeli
') Koreipondtncya Adama Mickieieieza t. I. atr. 136.
') Lisi Bohdana Zakskifgo do syna Adama atr. XIX.
■l Korespondencya Adama Mickwi-icza atr. 135.
*t Ibid. Btr. 130.
») Ibid. Btr. 137.
*) list Bohdana ZaUskiego do syna Adama Btr. XIX.
') Ibid. itr. XX.
') Korespondencya Adama Mickiewicza L I. Btr. 137.
— 284 —
rachunki sumienia ile stoj^, pewnie wtenczas i w głowie
zamęt. Sumienie jest to żołądek duszy." ')
Komunikacye listowne jego z krajem przerw^ ńc pn-
wie zupełnie, chociaż w 1833 r. wyszło w Warszawie trzech
tomowe wydanie poezyi nakładem Merztwcba, a Józef Krzeo-
kowski ogłosił w 1834 r. w Wilnie w I^oworocznikn Żma
ułamek jego przekładu Bon Karloia. Życie tułacze, wdąt
zamącone rozterkami i projektami, czgsto wyrywało Adama
ze sfer właściwych jego duchowi. Na końcn 1833 r. i u
początku 1834 r. wszczęły się na emigracyi przygotowsaik
Aa nowego ruchu. Po nieudanćj zeszłoroczna wjrprawie
do Niemiec, zamierzono wyprawę do Włoch. Demokracya
polska przyrzekła pomoc swoje Mazziniemu *)■ aby podnieM
w Piemoncie sztandar młod^ Italii. Emigracya polska .pn-
g&ęla poprzeć usiłowania innych wychodźców, którzy MX
mieli pomścić się za krzywdy ich ojczyzny, chciwa narańf
się na nowe ryzyka dla rozpoczęcia przez oswobodzenie
Włoch wielkiego dzida emancypacyi innych narodów, któfs
jęczą pod cudzem jarzmem." ■) W ostatnich dniacii Styenui
prawie wszyscy tułacze rozlokowani w Szwąjcaryi pospiesiylt
do Genewy, 27-go Stycznia kolumna Polaków przedarła b|
z Francyi do Sabaudyi pod dowództwem jenerała Ramorino,
ale władze Piemontskie trzymały się na pogotowiu, Pola^
musieli znów schronić się do Szwąjcaryi, większa ich czgif
w Kwietniu i w Maju dostała się napowrót do Francyi.
■) Koretpondencya Adama lUicktemcza t I. str. 137.
*) Komitet narodowy polaki 6-go PaidaiernikA wydal b]'!
odezwę do Włochów. W imieniu ziomków swoioh Hauiiii odpo
wiedział, „te z tego związku tułaczów wjIęKnie ńę urAd wielkŃp
praymieraa ludów, bo ściśnieni bólem aa wzór konipiimtorów QnŁtIi,
zaprzyBię±em; zwjqzek nciinionjch przeciw zwi^ckowi dmąorck"
{Pielgnym polski 3I-go Maja 1833 r.)
'1 Słowa P. Jullien de Faris, członka Towinystwa pnyjtaót
nauk Warszawskiego, Towarzystwa literackiego polskiego w PaiTii
i t d. w przedmowie do dzieła: Memmretur Texpiditi<m det r0i9>^
en Siiifst et en SavoU pendant les annifes 1833 et 1834 por X J. S*-
baUki, I t, w 8-<e, Paryi 1836 r.
— 285 —
Zamierzona knicyata mnaiałs skończyć się fatalma
o pewna, donosił Mickiewicz lO-go Lutego 1834 r. Klaa-
lie Potockiej, że tu zaczęto bębnić o wypadkach, które
o wielką tajemnicę opowiadano po kawiarniacti.'' ^) £atwo
)ie wyobrazić nieozasadnione nadzieje jednych, gorzkie
rzuty drugich. Rząd francuzki emigrantom 2otd zmniej-
it lub odbierał, ruchliwszycb wydalin do Londynu. Dwory
nocne groziły Frańcyi i Szwajcaryi, jeżeli Polaków nie
ikromią, tułacze rzucali jedni na drugich odpowiedzialoość
nowe te niepowodzenia. Elaudyna Potocka, która przed
awanturą nalegała na Mickiewicza, aby schronił się do-
newy od przykrości paryzkich kłótni, pisała do niego
iienewy 18-go Lutego: „P^owski miał panu opisać nie<
zęsną wyprawę, po któr^ mni^j wigcij wszyscy chorujemy,
dzień winszią^emy sobie, że pana tu nie było. Bóg la-
łw! egoistycznćj proźby nie wysłuchał, a myślą j4j nie
gardził, kiedy pana daleko od nas i tutejszych kłopotów
Tzymał." •) Wśród ciągłego więc burzenia się otaczają-
:h go żywiołów, Mickiewicz skończył najpogodniejszy ze
t'ch poematów, z daleka patrząc na te machinacye „bo
gdzy pijanemi najlepszą jest polityką czekać, aż się wy-
cźwią."*) Gryzł się nie mało ciągłem ponawianiem się tych
nych błędów, mimowolnie przysłuchiwał się czasem wrzawie
mików emigracyjnych, jak je nazywał, sam ich odgłos
eił mu spokój duchowy, ztąd jego zażalenie, że gdyby
ar emigracyjny nie był go zniżył w nastroju, „byłby
swego Pana Tadeusza podniósł o półtonu wyżćj." *) Pi-
,c Pana Tadeusza, odwrócił oczy od obczyzny i wychodz-
ił cofnął się i pociągnął innycli za sobą w niedaleką, a tak
:ną od teraźniejszości przeszłość, wskrzeszf^ świat dzie-
stwa i młodości generacyi, którćj los wszystko wydarł
■) Korespondencya Adama Mickiewicza i. II. str. 151.
»J Ibid. t. ni., atr. 189.
■) Ibid. t. II. str. 188.
*) Lileralura shmiiańska Ł. 1. str. XII.
oprócz wspomnień i nadziei. Po Wailenrodzie, któr; pobo-
dza do walki z wrogiem, po Konradzie z Dziadom passoj^cym
się z Bogiem, aby jękiem milionów gniew jego przeUa^
zamiast wznieść sig znów do tych wy2jn i wzrokiem daUj
jeszcze sięgać w obłoki, Mickiewicz przysiadał pod dęben
litewskim. Ach 1 geniuszom jak narodom potrz^ny wypo-
czynek. Po każdem wysileniu, Polska znajdąje w Paau Ta-
deuszu ukojenie. Adam prawie wymawiid sobie, jak dnemkg
na pobojowisku, arcydzieło, które nie tylko rozrywa, lea
i krzepi tak tułaczy, jak braci z ziemi ucisku. Coraz srot-
6ze przytłumienie życia polskiego nadaje Panu Tadeunmi
o samo znaczenie w kraju i za krajem. Emigranta pn»-
nosi do stron rodzinnych, krajowcom pozwala odetchnąć
swobodniejszą atmosferą. Im mnićj Moskwa toleruje objawy
polskości, tern bardziej Pan Tadeusz zastępuje krajowcoa
wydarte im prawa. Nie mog%c inaczćj, sejmiki^ą, chwytaji
się do broni i taiicują poloneza w poemacie AGckiewiciŁ
Nie domyślając się tych dalekich skutków, autor piaał da
Odyńca w Lutym 1834 r. : „Ja tu żyję prawie samotny,
z ludźmi coraz mi trudniój, a im ich mnićj widzg, tern le-
piej mnie Przekonywam się, 2e się nadto tyło i pracow^
dla świata tylko, że nigdy już pióra na fraszki nie aljj^
To tylko dzieło warte czegoś, z którego człowiek mołe po-
prawić się i mądrości nauczyć. Możebym Tadeusza imjo^
chał, ale już blizki końca, więc skończyłem wczoraj Tłaśnia
Pieśni ogromnych dwanaście, wiele mierności, wiele tćż do-
brego. Co tam ni^lepsze, to obrazki z natury kreślone na-
szego kraju i naszych obyczajów domowych."')
Dokończeniu Pana Tadeusza obecnych było kilko pr^
jaciół Adama. „W połowie Lutego 1831 r., pisze Bohdu
Zaleski, wieczór pod szarą godzinę, kiedyśmy się ju2 zebnE
byli przy ulicy Saint-Nicolas i po cichu gwarzyli, widne
gospodarza w drugim pokoju przy kominkn „szparko nii-
chąjącego piórem po papierze . . ." powstał od stolika Adim
') Ktiresfuwleiici/a Adama Mickicmcza t. I, str. 143.
— 287 —
z rozpromientoną twarzą i zawołał ku nam : „Głiwała Bogu I
oto w tćj cliwili podpisałem pod Panem Tadeuszem wielkie
/fn»." Radośnie za nim powtórzyliśmy „chwała Bogu!"
i wykrzyknęliśmy trzykrotny Vivat 1 z oklaskami przy vńn-
szowaniach i uściskach jak najserdeczniejszych." ') Naza-
jutrz Adam w gronie bliJszych przyjaciół wysłuchał mszą
w kościele Saint-Lonis d'Antin, a potem odbył s\ę skromny
emigrancki obiad w Palais Royal. Nie pozostawało jak zmie-
nić w pierwotnym tekście istniejące imiona własne, rodowe
OBÓb i różnych miejscowości na Litwie. W zastąpieniu ich
wymyślonemi dopomagali Adamowi przyjaciele a najgorliwićj
Domeyko. Dla prowadzenia korekty Adam przeniósł sig
w Kwietniu bliżćj drukami me de Seine 59 Hotel de France^
Ale nie wymawiając pokoju swojego na ulicy St. Nicolas
d'AntJn. Wówczas Kurowski *) wykonał jego portret lito-
graficzny. Ponieważ Bohdan i Józef Zalescy wyjechali na
wieś do S&yres, Adam ikt wyprowadził się wkrótce z hotelu do
Belleviie w ich sąsiedztwo, przechadzał się dużo, a nocami
pisywał dalsze czgSci Dziadów.
„Na Pemu Tadeuszu, mówi Ignacy Domeyko, kończy
ta% ostatni okres poezyi Adama." ') Dalszemu jego zawo-
dowi poetyckiemu sprzeciwiło sig jego pojgcie coraz głgbsze
znaczenia i celu poezyi. W późniejszym liście wypowiedzi^
uczucie, które mu już wtenczas wytrącało pióro z rąk, gdy
chciał opowiedzieć przygody syna Tadeusza. „Po ca poe-
zya? pisał do Aleksantbra ChodźkŁ Czyż to nasza poczya
pia być w książkach, a w nas ma zostać prozą, mamyż jak
posąg Memnona głos \vydawać o Wschodzie, nie wiedzieć
(Ua czego, kiedyśmy martwi i nieruchomi ? Mamyż obma-
lować życie dziełami pigknemi zewnątrz, a wewnątrz być
*) Ii$i Bohdana Zaleskiego do syna Adama str. XX.
*) „M. Kurowski, artiate polonais, vient de temuner un por*
towit dn po^ Mickiewicz." (Dzieimik U Polonais t. II. str. 06, luty
1834 r.)
*} Korespondeneija Adama AticUemcza t IV. str. 7.
— 288 —
grobami pelnemi kości spróchniałych? Czas, brade, niw
poezyif. Tern tylko zuTciężTniy wszysŁkicli poetów, a o ita
zrobim, o tyle tylko zdołamy zaśpiewać. Czy myślisz, te
biedny BtTnn napisałby tyle wielkich stro^ gdyby nie b^
gotów i lordostwo i Londrn porzacić dla Greków? W t^ to
goto^vości leżał sekret jego siły pisarski^, któr^ inni poeci
chcieli wykraść z jego ksiąiek, a nie z j^o duszy." ') Opie-
wać własne, a nie cudze czyny, robić poezy^, wprowadzać j(
w życie, jest to zadanie, które mocno obniża szkołę, i^dńą
zostawić poezyi dziedzinę fantazyi, a zachować prozie, tft
jest sobie, kierunek społeczeństw. Wedłag Uickiewica,
poeta winien przykładem stwierdzać wiersz każdy, nie ros-
koszować się w niedościgłych sferach, ale pracować nad ten^
aby cale społeczeństwo górnie żyło. Wymagd więc od aełńe
zb^t wiele: nie natchnienie go odstąpiło, ale od sam wze■^
dził wcielaniem go w wiersze i w życiu jego zatem, w prde-
kcyach, w próbach zastosowania prawd głoszonych pnn
niego, trzeba szukać dalszego ciągu jego poety(^ćJ t*^
czości.
Gdy ustało pisanie Pana Tadewza, które go przenoś
na Litwę i w czasy młodości, terażni^azość zaczęła znd*
dol^linićj ciążyć. Wieść o jego ponurem osposobienin do-
szła w Rz}-mie do pani de Circourt, która w liście do matki
z 25-go Marca 1834 r. pisze: _Mi^am ubocznie wiadomości
o bardzie polskim. Podobno, że jest głęboko smutny, rot
rizierająco melancholiczny. Towarzyszył do ATignona pny*
jacielowi choremu na suchoty, stracił go: wygnanie pnj-
gniotło go gorztj niż kiedykolwiek. Taka dusza jest itwo-
rzona dla cierpienia. Ktoby nam powiedzif^, Ze dni szo}-
śliwę, które tobie zawdzięcza, będą ostatniemi w jego żyda."
7. Francuzów widywał obrońców sprawy polskiej w i^
bach i w dziennikarstwie. Carrela, jeaer^a Lam8rqDe, U-
fayetta. Parę razy odwiedził Lafayetta w jego wigski^
Liłi S-[fo Luiego 134-
— 289 —
sydeocyi, w Lagrange. Lafayette szczególne mu okazywał
ględy i zwykł zasięgać od Mickiewicza i Domeyki wiado-
ści o niesnaskach tułactwa polskiego. Szlachetny ten
ż umarł 21-go Maja 1834 r. Zgon jego połączył całą
igracyą w wspólnćj źi^obie.
19-go Kwietnia 1834 r. wspomina Adam Odyńcowi
splinie gwałtownym, który mu często „grajcarem w sercu
3rci." ') Dawniej byłby szukał rozrywek w towarzystwie,
z po Odessie, Rzymie i Budziszewic bał się pokus świa-
vych. Ale i w samotności nie czuł sig bezpiecznym:
iężka to jest, pisał do Kajsiewicza, walka życia. Rozko-
! i przyjemności, które uciekają od nas, kiedy gonimy za
mi, skoro zaczniem wyrzekać się ich, zaczną gonić za
ni. Człowiek może przyjść do tćj strasznćj potęgi, że
wie okiem rzuci na błyskotkę, na twarz piękną, znajdzie
wnet przed sobą; cisnąć się bgdzle świat do niego przez
iwl zamknięte." *)
Tak się Adam wyrażał 16-go Grudnia 1833 r. Posta-
wił więc w 1834 r. zdecydować ostatecznie, czy ma się
lić, Czy na zawsze pozostać bezżennym. ^ Zdarzyła sig
}llczność, która nakłoniła go do wybrania łatwiejszego,
według słów własnych, do trudniejszego nie czuł w sobie
iyć siły, 1 Igkal się niebezpieczeństw, które nie zawsze
iwało mu sig zwalczać. Okolicznością tą był przyjazd do
ry2a znanego mu z Fetersbui^a Dr. Stanisława Mora-
Itiego.
Poeta w Petersburgu jeszcze wprowadził był Mora-
klego do salonu Maryi Szymanowskiej. „Mickiewicz i Ma-
'ski, pisze Morawski, już dobrze od Moskwy w domu Szy-
aowskićj znajomi, bardzo sobie tego życzyli, żebym i ja
z nią zapoznał. Kilku dawnych kolegów uniwersytetu,
łd lat trzech już ciągłych mieszkańców Petersburga, by-
') Korespondencja Adama iUckU-n'icza t. I. sit. 144.
«) Ibid. atr. 138.
') Ibid. «tc, 117.
tyBKi Mama MieiinacMa. Tom II, 19
— 290 —
wało u ni^j i słów dobrać nie mogło na dostateczną tćj a
cnćj kobiety pochwi^ę." ') Morawski naiwnie w^-znaje, i
długo opierał sig naleganiom swych przyjaciiU. ^Było ta
akurat pięć kobiet -) na jednym punkcie ciągle skupionyc
A wiedziałem oddaTtna, 2e gdzie się dożo tych miłych isti
pod jedn>in dachem znajduje, tam dla mężczyzny zawa
mało nadziei, żeby z tej znajomości był kontent. Kobiel
mają rzadki i zadziwiający talent utilizowania mężczyzn, ji
wołów roboczych, niby od niechcenia. Plotki więc, a różi
i ciągłe polecenia, a komisa są zawsze nieodłączną takii
stosunków plagą, od którćj żaden takt, żaden na świee
rozsądek uwolnić mężczyzny nie zdoła. W obcym kr^
między rodakami i rodaczkami, niebezpieczeństwo było pi
dwójne, bo się oni ściślćj z sobą w tym razie łączyć sr
kii,"*) Surowego tego słabostek niewieścich cenzora, Mii]
Szymanowska za pierwszem widzeniem się udobruchała. „B
■wody, pisze on, bojaźni mojej, w tem co się Szymanowski
dotyczy, płonnemi były i o tym domu zupełnie innego ■
tychmiast nabrałem przekonania, które dobra dalsza zuf
mość bardzii^j jeszcze utwierdziła we mnie. Przyjęła lU
z dziwnie uprzejincm ujęciem, z tą pełną polora natuntal
ścią, z tą ukształcoiią prostotą, która się tylko w osobu
wyższego wychowania sjiotykać dają To sprawiło, że(
pierwszej chwili byliśmy tak, jak żebyśmy się od stu I
znali. Obok niej, był rzadkićj piękności aniołek, młoda
jćj córka Celina,*) prześliczna i jak róża w polowie rozkł
tła, wychylająca się dopiero z pączka, świeżutka, z cai
wnemi czarnemi oczyma panienka.'*)
Łtickicwicz w Petersburgu w imionniku Celiny SzjBi
nowskićj zapisał :
') Wsimmmemn, poszyt IV.
■J Marya Szymanowska mial.i przy sobie dwie siostry: Jll
i Kazimire Wołowskie i dwie cńrki.
') Uspomiiienia, jioszyt IV.
*) Trod:!ona 16-go Lipca 1812 r.
*J }f spomnii-iiia, poszyt IV.
- 291 —
Zaczyna się werbunek. Widzf; zdała: goni
C^romna ciżba pieszych, butanów, huzarów,
Niosąc imiona na kształt rozwitych sztandarom;
Cbcq VF albumie znloiyt obóz różnrj broni,
8tanie sio! B«;dc; nlenczas siwym bohaterem
I z żalem rozmy.''laj»c o myi-h lat poranku.
Opowiem towarzyszom, że na prawym flauku.
Jam w Wj armii pierwszym byl grenadyerem.
Młodszćj córeczce, czasem kapryśnej, Mickiewicz morały
prawił, ztąd wywiązała się ściślejsza znajomośf, stid się po-
'wiemikiem dziecinnych jćj smutków i miłym mentorem.
W dopisku do pierwszego listu matki swojej po odjeździe
Adama dziękowała mu za rady i obiecywała starać sig z nich
korzystać. ') Matka jćj donosiła podróżującemu, że Celina,
nie zdążywszy na czas, aby go pożegnać, mocno płakała
nad zrobioną jśj uwagą : „Ktiż ci prawdę powie ?" -)
'W pierwszym liście z Hamburga, Adam prosił panng Celinę,
aby darowała mu wszystkie dawne urazy, a o przestrogacłi
pamiętna, bo pochodziły ze szczeri^' przyjaźni. ^ Z Rzymu
2-go Lutego 1830 r., pisząc do Franciszka Malewskiego,
Adam „dobrćj Pannie Celinie rączki całi^e" dodając : „Sły-
szałem, że mniój coraz bywa kaprysów, z czego mocno się
cieszę." *) Młode dziewczę dorastało na pannę i właśnie
w 1830 r. pewien obywatel prosił o pozwolenie starania się
o j^ rękę. Czytamy w dzienniku Heleny Szymanowskiej
pod datą 20 Kwietnia v. s. 1830 r. „E. P. oświadczył się
mamie o Celinę i został przyjęty." O tym projekcie donie-
siono Adamowi, który 20-go Listopada 1830 r. dopytywał
się u Malewskiego czy „piękna dziwaczka nasza już poszła
za mąż ?^ ") Gdy rewolucya listopadowa utrudniła wszelkie
■) Korespondencya Adama Mickie,
•) Ibid.
•) Ibid. t I. Btr. 44.
*) Ibid. Btr. 62.
•) Ibid. Btr. 77.
— KI2 —
lUtowne komniiikacTe, Adam iO-go Lutega IS31 r. pisał do
Maryi .Sz^inanowgkiej : .CelUia już zapewne za mgżem.
Nie wiedziałem, kiedy za jej zdrowie wypić. Zamawiam 5i>-
bie do chrztu trzymać j^j syna, choćhy par procwaiin,
a Helenka z weselem na mnie czekać powinna. Daruj osi
Pani te pustoty. Lękam sie, aby razem z jakiem! smutneni
nowinami nie zbiegły sie,** ') Narzeczony paniiy Celiny wy-
dalił się z Petersburga dla uregulowania majątkowych inte-
resów. Marya Szymanow>ka umarła, śmierć jej zmieniała
położenie materyalne ji-j córek. P. E. P. przestał pisjwae,
a panna Celina żałowała jedynie, że się na charakterze sta-
rającego się o j^ rękę kawalt-ra, lepiej nie poznała. Sio-
stra zaś jćj nie posłucłiała żartobliwej rady Mickiewicza i nit
czekała na jego powrót, lecz poszła za Franciszka )Ialev^
^kiego. Po jij ślubie Celina opuściła Petersburg na poczf-
tku Marca 1832 r. i zamieszkała o krewuycb w Warszawie:
Szczegóły te były Mickiewiczowi mni^j więcej zaose
w 1834 r. Ale Morawski dokładniłj wystawił mit stan mo-
ralny panny Celiny. I ona i .4dam znajdowali sig w podo-
bnem bardzo D.'^posobieDiu : po doznanym zawodzie, dręczyła
ich tęsknota. Adam postanowił szukać ^pociechy w damo-
wem szczęściu, póki można być w domu;" -) oświadczył nicc
że jeżeli panna Celina przyjmie jego wezwanie, to ją d»
ołtarza poprowadzi. Daty podaje nam dziennik Heleny Ma-
lewskiśj : „P. Morawski przyjecliał z Parj'ża 19-go Lntegt
n. s. z wiadomością, że Mickiewicz się żeni z Celiną. T^oJ
dnia list od Celiny, 2e pójdzie za Mickiewicza. 2I-go pisa-
liśmy do nitj." F. Morawski, opowiedziawszy, że panag
Helenę Szymanowską, wychodzącą za przyjaciela swoj^
Franciszka Malewskiego, do ślubu prowadził dodaje : „Nie
prędko już potem w Paryżu, młodszą jćj siostrę Celinę wy-
swatałem za Mickiewicza wygnańca i tym sposobem d«d(k
'j KoresponiUnaja Adama Mickien-icza i. I. str. 80.
»J Ibid. Btr. UH.
■ I
iobych i nierozłącznych przyjaciół więzami powinowactwa
iślój jeszcze pomiędzy sobą złączyłem." ')
Celina Szymanowska opuściła Warszaw- w towarzystwie
zynki swojćj Laury Brzezióskićj. Dziad i babka jśj, pod
ieką których żyła po zgonie rodziców, nie odważyli się
•o%vażnić jćj wyraźnie do wyjścia zamąż za Adama Mickie-
cza, ale „polegając na znanym ju2 dojrzałym rozsadka
prawym Fposobie myślenia swśj wnuczki, oraz pewni bę-
ic. że wybór przez nią, męża padnie na osobę, która jćj
zjszle szczęście i przyzwoity sposób do życia ze wszech
iar ustalić zdoia, na zawarcie związków małżeńskich podług
yboru tejże wnuczki" z gÓry zezwolili.*) W sztambuchu
?liny Szymanowskiśj dziad jij i babka Franciszkostwo Wo-
wscy wpisali ostatnie błogosławieństwo i życzenia 24-go
aja 1834 r. W Dreźnie zatrzymała się dla widzenia sig
Odyńcem. W j^ sztambuchu Odyniec znalazł wiersze pi-
ne 14-go Maja 1829 r. w Petersburgu:*)
Ach! jali ezczcŃliwe dni rycblo płyną
Panno Celino 1
Tydzień jat temu, a zda eii; przed chwilą
Don Alonzo Truchilo
Miat szczęście pozoać panią, a dzisiaj
We Wtorek
Jui ostatni wieczorek,
Który jeszcze przepędzam w przyiemseiu pad kolo,
Przy tym okrągłym stolo,
Gdzie wczoraj z Mictiewiczein do godziny pierwszej
^Y nocy, deklamacyą rozmaitych wierszy,
Kie wiem czyiimy bawili, czy nudzili panie;
Dosyó teśmy pełnili wszystkich pań lądanie.
1) Wsponutienia, poszyt IV.
♦) Dodatek pod numerem X.
'} Panna Celina posiadała dwa sztambuchy. Odyniec w Pe-
rsburgu zapisał się aa jednym i na drugim. Jedne jego wiersze
ulaliśmy w I. tomie atr. 364, drugich nie pomijamy, poniewa£ rta-
iwią dokument biograficzny.
SEkoda tego wieczorw; Mickiewicz w t<5j porae,
3Toie idę jni z Kronaztadu wybiera aa. morze.
Niech gG Pan Bóg Waieclimocny ma w awojćj opiece^
Niech go Pirosltaf azj-bko niesie ku Lulwce.
Ja rano jutro pocztij do Wilna polecę.
Kiedyż sic obnczymy? Na próżno aic pytam.
Nikt nie wie, lecz nie piertvćj skończę ten wiersz...
Antoni Kdward Odyniec.
W Dreźnie Odyniec dopisał tylko te słowa:
Witam I ! 1
1834 r. Czerwca 4-gP Drezno.
„Celina stangła w Paryżu 29-go Czerwca."') Wysia-
dła z dyliżansu znudzona drogą, zakurzona i niemało za-
kłopotana po kilkoletniem nic widzeniu się z Adamem. Adam
zmienił się bardzo od Petersburga. Oboje przywitali ac
cliłodni^j, niż si§ tego spodziewfda towarzyszka CMiny,
Laura Brzezińska. Panny Szymanowska i Brzezińska zaje-
chały do swych krewnych p. p. Wołowskich, *) Ci zastąpili
suknie niemodnego kroju warszawskiego paryzkiemi str^jana.
') Dziennik Heleny Malewskit').
') Franciszek Wołowski, urodzony w Warszawie 1786 roku,
wielkiśj wzictoeci adwokat przed rewolucyu listopadowa, po rewt-
Incyi poael do Hejmu „tnech synów, jeszcze niedoroslych odd&l do
wojska i wystawił ditieiui^iu jeźdźców z kompletnym rynsztakiem
i na pierwszo) ^esayi eejmowfj z dnia 18-go Grudnia 1830 r. ri»-
Jyl 20,0(XI »1. dobrowolni)] ofiary," (Życie ś. p. Franciszka fft^tm-
skiego, drputOKantgo na sejm KrółesMa Pohkugo, czytane na pom-
dzeniu Towarzystwa literBckiego poUkiejro w Paryiu dnia 16-fo
Maja 1844 r, w 8-cc Par}'ż 1^44 r.) Po upadku powstania Fnno-
Bzek Wołowski emigrował z całą rodzina, W Paryżu byl za nkcnt-
plytuowaniem aejmu za granicii. Należał do Kałożydeli Towanjatn
literackiego. Zgasi 12-go Lutego lS-14 r. Koledzy jego seimom
wezwali rodaków do uczczenia jego pamięci pomnikiem, ktćry icj'
stawiony został lL'-go Maja 1844 r. na cmentarzu F&re-1a-Chu«
z napisem ulolonym przez Bohdana Zaleskiego: „Hpółrudacy, spól-
wygnańcy. Pamiątce ol)ywatelBkich polskich laalug Francisikim
Wołowskiemu XIII roku emigracyi, kamień ten położyli."
anna Celina wyładnif^ft' jeszcze od wyjazdu Adama z Pe-
rsburga, zmieszanie j6j nie dliigo trwido, tyle wspólnych
spomnieó łąc2yło ją z Adamem ! Pozostawało im prze-
eż do zbadania, czy spotkanie się nie zmieni ich uczuć
zajemnych. Fanna Celina wychowana w rodzinie przejętćj
ijwyiszą czcią, dla Adama, widziała w jego wezwaniu wol§
eba. Adam poszedł był za głosem wewnętrznym, wynu-
lenia się ich potwierdziły tylko gotowość wspólnego dzie-
nia wszelkich kolei życia. Że Mickiewicz prędko wzi^ł to
ostanowienie, o tem świadczy fakt, że Pani Helena Malewska
isze w swoim dzienniku : „Mickiewicz oświadczył się Ce-
nie drugiego lipca." A że nie przystąpił bez należnej roz-
agi do podobnego oświadczenia, dowodem jest własne jego
powiadanie Eustachemu Jacuszkiewiczowi : .Kiedy pomy-
ałem o małżeństwie z Celiną, zrobiłem przed nią nąj-
iczersze z całego mojego życia wyznania i do takićj otwar-
)ści ją wezwałem. Bez takiej szczerości w życiu wspólnem
ie masz podobieństwa jakiegokolwiek szczęścia." *)
Po t^j spowiedzi, Adam i Celina już się o nic więcej
ie troszczyli. Adam bywał codzień u Franciszka Woło-
skiego, byłego posła sejmowego ; Celina Szymanowska z ku-
ynką swoją Olesia Wołowską grywały mu na fortepianie
łlemi wieczorami i nie śpieszył się z oznaczeniem daty
łubu. Ale Państwo Wołowscy przyjmowali często rodaków
siebie, obecność Panny Celiny, codzienne wizyty Adama
ie mogły ujść uwagi ciekawych. Domyśliwszy się prawdy,
iektóre panie zaczęły ubolewać nad tera, że poeta łatwo
nalazłby świetniejszą i bogatszą partyą. Księżna Kune-
unda z Giedroyciów Białopiotrowiczowa szukała już kogo
o zastąpienia Panny Celiny, gdy dowiedziawszy się o jćj
lotkach, p. Franciszek Wołowski napomknął o tem Ada-
lowi, zapytując go, czy ma jakie powody do zwłoki. Adam
midi się z gadatliwości ladzkićj, która nie zostawia narze-
zonym pożądanćj swobody i obrał na obrząd ślubny dzień
'} Z rozmów spisanych przez E. Januszkiowicza.
— 296 —
32- go Lipca. Świadkami jego bvli: Aleksander Jetowidi
i Ignacy Domeyko. Do Domeyki pisa! 21-go Lipca: „Puue
Ignacy. Jutro miii ^lub. Masz tedy ubrać się pięknie ire
frak i przyjść o pól do dziewiątćj z rana do Zana, a z nim
przed dziewiątą do Wolowskicb, zkąd udamy się na ce-
remonią. Nie mów o tem nikomu i pamiętaj nie spóźnif
Dał tego2 dnia Adam zabawny dowód roztargnienia.
„Wyszedł, pisze Jaiiuszkiewicz, wcześnie z domu przy ulicy
Pćpiniure, a cała rodzina i przyjaciele dali sobie rmdet-vo\ii
w domu pani Tekli Wolowskiiy, zk^d wszyscy mieli się udać
do kościoła. Czekano nadaremnie na Adama, przygotowano
mu wszystko do ubrania, a ?.e on niósł w kieszeni klucz od
mieszkania, gdy Rodzina zbliżała się, wszyscy już bjli u Pani
Wołowskiej. Adam wraca na me Pśpiniere, dzwoni, nikt
mu nie odpowiada, a zapomniawszy, że ma klucz w kie-
szeni, przyjeżdża do mnie na nie des Marais Saint-Germaio
i znajduje mnie ubierającego się. Ubiera się w mój frak.
kamizelkę i chustkę białą i jedzie do Wołowskich, ja natu-
ralnie już na ślubie być nie mogłem."-)
Ślub odbył się w kościele Saint-Louis d'AntiD ■) pny
ulicy Canmartin. Świadkami panny mlodćj byli: wiy jij,
doktor Stanisław Wołowski *) i J. U. Niemcewicz. Obrządkn
ko.4cieInego dopełnił ksiądz Szymon Skórzyński. *) Weselna
') Kari-siioiiilenct/a Ailnma Mickiettiaa tom I. str. 146.
°) / listu pod (latii 21-go Lipca IS74 r. do WUdf a lair& Mic-
kiewicza.
') Dodati^k jiod numerem XI.
*) Stanisław \\'olo«-ski byl przed rewoliicyą naczelojm Ida-
rzpin prz.Y szpitalu ^iv. Diiclia iv Warszawie, a po rewoincyi ntcal-'
njui lekaritetn przy głównym sztaliie, dowodził alulbą chirnrgiciDł
w lli-tu bitwach, ranę odoiiisl pod (.irocliott-em.
^) K«iiiidz ^zymuii Skorzy ii siei, rodeni a Zamościa, odbft
kampania ItJSl r. jako kapelan legii litewsko- wołyńskiej, otnymił
Łrzyź zloly liruiii mi/iiari. od jilaja ItiJS r. znalazł omieBzcioua
przy kościele Saint Louis dAntin {Kronika emigracyi pcltkUj t. II
str. 203.)
— 297 —
nczta odprawiła się o państwa Wołowskich, którzy wówczas
mieszkali przy ulicy Richelieu 65. Zajechawszy do Wołow-
ekicb, Celina Mickiewicsowa zawiadomiła listem dziadunia
i babkę, że już po ceremonii. Adam przypisał sig w kilku
- riowach do listu *) żony :
i „Paryż 22-go Lipca 1834 r.
[ „Jako mąż Celiny, całiyg rączki kochanego dziadunia
[ 1 drogiej babuni. Panny Julig i Kazimirę-) serdecznie ^ci-
I skarn.
Ada m."
Państwo Wołowscy przypisując się do listu pani Mic-
, kiewiczow^j dodawali, że „weteran poetów polskich J. U.
' Niemcewicz prowadził ją do ślubu i wraz z damami i kilku
',' przyiaciołmi państwa młodych za zdrowie nowożeńców toast
; spełni. "
') Paiyf 22 go Lipca 18^ r. o --git'j po południu. „Mani so-
bie la DajświętsEj i najmilszy obowiązek doDieśu imjdrołitzćj babuni
' i dziadionowi, łe w tćj chwili wróciłam z kościoła do kochanych,
dobrych p. f 'ranclezkAw, *) ktCrzy mi tutaj reprezentowali dom ro-
.. dzicielBki. Oprdcc hilkn prijajciól Adama, którxy z nami dzień
[ przepędzą, innych gości nie b<fdzie. Idąo do ołtarza, myślałam
; O wazystkich nieprzytomnych osobach, ktdre z duszy kocham, a od-
ebodaąc o Eazi**) i wazyntkich naszych krennych; kochaną Julią'")
X serca pozdrawiam i podług jój życzenia mieliśmy po dukacie,
«h]eb i cukier przy sobie. Juź czas odeslad liet na poczti;, dla tc{^
nie mc^ dziś pisać tak obszernie jakbym chciała, liaczcie, kochani
pkńatwo przyjąć zapewnienie dozgonnśj wdzięczności i przywiązania,
0^ familią mamy i papy proszę uwiadomić i z serca odemuie po-
. sdiowić. Helenęt) i Romualdaft) śiiiskam z duszy.
Posłuszna wnuczka
Celina Miokiewiczowa.
•) Wolowikich.
••) Kulmin WoKinkł.
•••) JnlU Wolowiki.
t) RalMi* »>l«nkt.
ikL
»} Wołowskie.
- 2S)8 —
Wiclkit! bjlo zdziwieoie przyjaciół Mickiewicza nieiŁ-
micszkalycli w Paryżu, którzy o jego postanowienia dowie-
dzieli się dopiero po dokonanym ślubie. Przed Eąjsietii-
czem, osiadłym wówczas w Anders, tak sig Adam thunaczyi:
„Lubiłem ją, pisał o żonie, niegdyś jako dziecko dobre,
żywe i wesołe. KozsŁaliśmy sig nie przeczuwając, ani pne-
widując, że sig kiedyś spotkamy. Celina utraciła rodziciiir,
moje ożenienie z inną osobą do skutku nie przyszło. Przy-
pomnieliśmy sobie dawną długą znajomość^ prz^eclu^ do
mnie i zaraz poszliśmy do ołtarza. Nikt o tern z moicb
przyjaciół nie wiedział do ostatnićj cliwili, możesz eobie wy-
stawia ich zdziwienie ! Ślub mój przez kilka dni przerwrf
w Paryżu dysknsye polityczne i ledwo nie tyle ząjmowtf
nowiniarzy, ile przyjazd Lubeckiego."')
O zdumieniu emigracyi świadczy złośliwa wzmianki
w liście Słowackiego: „Prawdziwie nie mogłem wienji
zrazu, gdy mi o tern powiedziano, bo ten Adam to czystf
szczep sucłiy. . . . Nie lubi nosić guzików rzędami osadio-
nych na sukni, ale je obrywa, gdy są do pary."-) yiiiit,
że Słowacki przypisywał parzystości guzików wpływ de SffO,
kobiece.
Książe Lubecki przyjeclial byl do Paryża w potomP
Lipca dopominać się od rządu Ludwika Filipa, w imiesa
Mikołaja, sum pożyczonych Francyi przez Wielkie Ksigitn
Warszawskie.^) Cała prasa emigracyjna tylko o tern pis^
') Kares/iuiiiletici/a Adama Mickkfmcza t. I, atr, 146.
»j List do matki str. I'j0.
') Wielkie Księstwo Warszawskie ponioeto było od IWB fc:
(lo upadku Napoleona znaczne wydatki, które cesantwo fntiicnłh
zobowiiiznne było zwrócić. Kongres wiedeński unat wainoić tjA
zobowiązali, komianya ItkwidacyJDa zajmon^J* się tą Bpr>v% f
wyliui/hla rcnolucya listopadowa. Eaiążę Lubecki chci&I dowctI
mierze rozpocząć pertraktacye, ca co gabinet Toleryjaki nie lA
utai. {Sur les cri'aaces riidamees lie la France par la Ruttie mi N
(/u Rii^uiime ile Polagtie przez N. Kubalskiego w zes^cÓB XIX |i
zety te Polonftis, Paryż 1835.)
Tedni proponowali, aby domagać sig wypłaty tych długów
lie Łabęckiemu, lecz emigracyi, jako jedynćj prawśj przed-
tawicielce kongresowej Polski, drudzy głosili, że Łubecki
lamierza traktować z Czartoryskim o amnestyi dla tułaczów.
Przypuszczać wolno, że wieści rozpuszczane o ślubie Mickie-
ricza nie były mni^j nadzwyczajne, ale gdy żadne pisemko
migracyjne ich nie powtórzyło, s% one stracone aa zawsze
Ja historyi anegdotycznćj wycbodźtwa.
Mieszkanko, do którego Adam żonę wprowadził na
ae de la Pćpimere pod Nr. 160, znajdowało sig wówczas
rawie na przedmieściu. „Mamy, pisała Celina do siostry
leleny, ładny domek, gdzie nikt nie mieszka, tylko gospo-
larstwo i my. Mało bardzo wychodzg, ty wiesz, że mój
*&a nie lubi wizyt, ani etykiety, ale mamy przyjaciół, co
nas nie zapominają,. Pac wyjechał z córką na kilka mie-
iccy do Włoch, na ten czas zostawił nam swój fortepian.
łędę dużo muzykować, tem przynajmniej mogę rozerwać
:ochanego Adama." ') Mieszkanko składało sig tylko z trzech
lofcoi. Mickiewiczowa nigdy przedtem domem nie zarzij-
Izała, w obcem dla nićj mieście nowy ten obowiązek musiał
tyć kłopotliwy: „Moje małe gospodarstwo, pisała ona 2l-go
lierpnia do ciotki swojśj Julii Wolowskićj, które z począ-
Ini zawsze jest tmdne do prowadzenia, tak mnie zajmuje,
e większą czgść mego czasu poświęcam na nie. Nie mogę
ię przyzwyczaić, żeby się rządzić zupełnie sobą i was się
I radę nie pytać, czasem wychodzę do drugiego pokoju
wołam na którą. Mieszkanie mam bardzo przyjemne
r ogródku, ze ^żą,c^ nie bardzo jestem kontenta, po na-
^ch tutejsze wydają mi się wielkie damy, wszystko mi się
daje drogie. Żyjemy z wielką oszczędnością, a jednak dość
rydąjemy." Naturalnie, że tęskniła za dalekiem rodzeństwem:
,Nie uwierzycie, jak mi bez was tęskno, zdaje mi sig, żeśmy
iię już kilka lat Diewidziały." Listami zwyczajną drogą wysy-
anemi bała się narazić krewnych : „Przez pocztę pisywać nie
') Korespondentya Adama Mickiewicza t I. atr. 149.
— 300 —
sposól), trzeba korzystać z okazyi, którą wam podałam." Sie.
pnYDOść wszelkich komunikacji listowych z krajem, ima-
sikała do iMkoiiiziDu: „Co watn po szczegółach, najbardziej
wam idzie o moje szczęście, a. o to możecie hyć spokojai.
Adam bardzo sig wam kłania, a babuni i dziaduniowi całaje
niczki wraz ze mną." Adam o sobie nie mnićj krótko do-
nosił przyjaciołom. ,.Itozwodzić sig, pisał w Sierpnia do
Odyńra, nad tera;!nigszem szczęściem jeszcze zawcześnit
Tyle ci powiem, że od trzech tygodni nie bjlem ani razn
w kwaśnym Immorze, a często czułem się wesoły i pusty,
jakim od dawna nie byłem, życzcie tylko, aby tak zawsze
było. Celina IH powiada, że jest zupełnie szczęśliwa i cie-
szy się jak dziecko. Od rana Celina robi kawę, potem niby
tu gospodaruje, krgci się, świegoce i i^mieje się a2 do wie-
czora. Wieczorem dawna kompania, Domeyko i parę iunrch
osób czasem zaglądają do nas. Ale jeszcze moi znajomi nie
zupclnif przywykli do mojego nowego mebla: trochę ieno-
wani. I'owoli jednak wrócę do dawnego trybu życia, zaong
coś i-obić, bo przez cały ten czas próżnowałem i u2yw^em
tylko życia."') Najzupełniej tlómaczą jego usposobienie rady,
których udzielał w Grudniu 1832 r. Odyócowi po jego'Slabi&
„Gołąbka twego słyszałem, że trwoży przyszłość i że ty san
się lękasz D nią i myślisz zawi:ze o juirze. Fi Edwardzie I
Nil.' skorzystałeś z mego towarzystwa. Czy mię widzialei
kiL-dy oglądającego się na jutro ? Gdybym miał kochającą
żonę, zdaje mi się, że nie myślałbym nawet o następu- go-
dzinie i cały oddychałbym teraźniejszością." *) W tym ss-
Diym duchu pisał do brata Franciszka o sobie i żonie: „Cho-
ciaż oboje nie mamy majątku, i)óki żyję będziemy mieli ki-
wał chleba. O przyszłości wiesz, że mało myślę, wcale ni
to nie truje szczęścia, że nie wiem, jak długo to szczęjcis
IHłtrwa. Celina jest żoną jakiej szukałem, śmiała na wszy-
') Kormiioniićiiaja AJama Mickiewicza t. L Mir, 150.
'J Ibid. dtr. 101.
stkie przygody, przestająca na małem, zawsze wesoła." ')
Mickiewicz uważał troskę o jutro jako brak ufności w Opa-
trzność, prędko młoda para zaczęła pasować się z trailno-
ściami maŁeryulnego 2ycia, które nigdy nie zdołały ani zmie-
nić poglądu poety na ich podrzędność, ani pozbawić odwagi
tę, którą wezwał, aby dzieliła jego „los niepewny." ^) Panią
Celing wciągnięto zaraz do dwócli towarzystw emigracyjnych:
do Towarzystwa dobroczynności dam polskich, zawiązanego
l2-go Marca 1834 r. pod prezydencyą ksigżnój Czartoryskiły,
w którem do końca życia czynny brała udział *) i do towa-
rzystwa politechnicznego polskiego, które się wkrótce, bo
w 1836 r. rozwiąz^o. *)
Mickiewicz żeniąc się, nie posiadał żadnych stałych
dochodów, zapasu w pieniądzach prawie nie miał a Celina
oie była bogatsza od niego. Wyprawa i klejnoty po matce,
dość wprawdzie kosztowne, stanowiły całe jej mienie.'^)
Poeta mniemał, że zabezpieczył sobie na kilka miesięcy
byt materyalny. Z wydań warszawskich i poznańskich ze-
') Kortspondaneya Adama MkkieimcTa t I., str. 1-lS,
') Ibid. stc. 143
') W pierwezem sprawozdaniu, ogłoBzoncm w 18^j5 r. pani
Mickiewiczowa Knajdujtj bIij pomiądzy o narodowcami, wniosła bowiem
25 franków, w JMlenaatem sprawozdaniu z 1H4>; r. i w iwetępnych
at do dwudziciitegD pierwazego ogłoszonego w 1356 r. wymieniona
W spisie członków Towarzystwa.
*) Dodatek pod numerem XII. Towarzystwo politechniczne
polskie, zawiąz&ne pod prezydencyą jenerała Rema, rozpoczęło swe
czynności 15-go Marca 183& r., ogłosiło zdanie sprawy w 1836 r.,
miało na celn przyjście w pomoc wychodźcom przez wyaiukanie im
z»ięć odpowiednich ich zdolnoiciom i do Marca 183<) r. rozporządziło
Kiltnmą 11,480 franków. {Łe Połanais t. VI. str. 492).
"} Donosząo rodzicom o awoim zamiarze ożenienia się z He-
leną Szymanowaką, Franciszek ^lalewski pisat: ,JÓj fundusz po
uczynionym teraz przez jenerała Grabowskiego podziale miedzy jój
drugą siostrę i brata wynosi do OOO r. w wyprawie, kobiecycłi
klejnotach i sprzętach." Celina mogta mieć trochę więci^j, poniewai
ojciec )^j zostawił kamienicę, przypad^ącą na dwoje dzieci z pier-
wszego, a troje z drugiego luaŁteństwa,
— 302 —
brato sic ''•"'^ tysięcy franków u Odyńca, który w DreiiDB
wziął był im siebie pienigźae interesa Adama. Odyniec dh
oszczędzonia Mickiewiczowi kosztów przesyłki, powierzył tn;
tysii|cu kilka set franków pcwnomu wielkiemu pana, a ten
po drodze; zgrawszy się w Niemczech, grosza Adamowi nie
wypłacił. Adam a konto tój sumy sprawił sobie meUe,
strata jej na samym wstgpic pożycia małżeńskiego była do-
sem liolegliwszyni jeszcze, niż w 1830 r. baakructwo Bańit-
zaiii 't Dowiedziawszy się o doznanym przez niego zawodzie,
książę Adam Czartoryski i J, U. Niemcewicz porobili pewne
kroki, aby poruszyć sumienie niefortunnego gracza. Grosn
nic zwrócił i Adam opowiadając ten szczogół, po dhigui
latach nic chciał nawet córce nazwiska jego wymienić. ')
■\V Sierpniu niial mile odwiedziny Bernardostwa Poto-
ckich w przcjeźtlzie do wód pyrcnejskich, nakazanych P«m
Klaudynic dla poratowania wątłego Jćj zdrowia. Poeta spo-
ilziewał się, że Pani Klaiidyna na Paryż WTacać bcdit
„Tu, pisał do niój, bardzo szczerze i mocno Panią kochamj,
może wiccój, niż gdziekolwiek. Na rMt de ta Pepiniere go-
tiyeniy wielkie fety na przyjazd Pani, bgdzic żupa kwaćni,
kurczęta i nawet dla Pani pul butelki wina szampańskiego,
aby jii! rozweselić, bo gdzież teraz zualcźć wesołość V "*)
Donosi iii] w tym samym liście o burzy, wywołanig uległo-
ścią żuny, która za jego konceptem pokazała sig w Icapelo-
szu męzkim. „Familia żony przysłała do mnie urzędowi
depntacyą, protestując przeciwko takim abuzom wlad^mt-
^owskiej-" -') I w drobnych rzeczach mało dbał Mickiewio
u światowe przykazania. Pani Klaudyna odpowicdzi^a ma
13-go Września, żartując z bezprzykładnego mężowskiego
bzahi, kazać żonie chodzić w takim kapeluszu, o któryś
żurnal mód nigdy nic pir^ał. , Przypominam się panucd,
dodawała, męczennicy pańskićj, życzg jćj, żeby sig nie zbrt
'J 'A oponititluri Mickiewicza Htiirazi-j c^rce.
") A'umtpoti'tciici/11 Aitama Michien-icza t. 1. atr. 1G'J,
') Ibid.
cieszyła tern, co w nićj chwalić htd% i nie zważała, jak jćj
doświadczać przyjdzie, że i ona wszystkim dogodzić nie po-
trafi" i przyrzekała nauczyć ją kapuśniaku pyrenejskiego,
jeśli rzeczywisty talent w niij postrzeże. *) Nie zdaje się,
aby Pani Klaudynie udf^o się znów zawitać na rue dc la Pó-
piniere i już się poeta 2 nią nie spotkał.
„W końcu Czerwca, pisał Bohdan Zaleski, odbijał sig
w drukarni ostatni arkusz Pana Tadeusza i jednocześnie ja-
wiła się w Parj'żu panna Celina Szymanowska, twoja Wła-
dysławie i twego rodzeństwa przezacna i ukochana matka,
a która niebawem po ożenieniu się z nią ojca, stalą się
i nam, jego przyjaciołom, milą i drogą siostrą." -) W po-
czątku więc Lipca rozeszły się pierwsze egzemplarze nowego
utworu Adama.*) W Kwietniu zaś wyszło w osobnym tomiku
tłumaczenie *) przejrzane przez niego urywków z Dziadów,
o którem Dawid d'Angcr8 pisf^ do niego : „Nie masz czego
obawiać się tłumaczeń, bo gieuiusz zawsze może być prze-
łożony na inny język, tylko płodów dowcipu przełożyć nie
można." ^) Tłumaczenie to wywołało sprawozdanie w odcinku
pizeglądu le Cabinei de lecłure. *) „Kie dbający o chwtdg,
pisał recenzent, przynajmniej chwilową chwałg, Mickiewicz
') korespoadeticya Adama Mickiemicza t. III. atr 191.
*) Lut BoMana Zaleskiego do syna Adama str. XXV.
*) Jmimal de la libraińe ogłasza Pana Tadeusza „cleiix yulutiicB
in 12 ensemble dea 23 fcailleB ■/, plus DnegruYiire. Iitipr. <lc Pinard
E Paria prix 12 fr.," w numerze 28-go Cierwca 1834 r.
*) Dziady ou la fiie des morls, poi!me Iraduit du potuimi^s
d'Adam Mickiewicz. 2-e et 3-e parties, in 10 de 5 fcuillos 3,4 luip. de
Fiaard. A Parie chez Cl^tienne. Burgaud des Slareta wydal naj-
przód flwćj przekład w dzienniku le Pulonais. Mickiewicz napi«il dla
niego ezkic przedmowy do osobnego wydania; tłumaczenie do togu
stopnia przerobił, że Burgeaiid des Marets uważając, 2e uio uoże
przyznać aic do przekładu nic podpisał się. {Melanges {losllmmes t. II.
etr.' 211.)
^) Korespondenqja Aitama MickieKiaa t. IQ. str. 192.
0} Nr. 8ó5 0-go Września lS3i, str. 14—16. Przegląd ten
podiU ^^ciągi z owego tłumaczenia.
— 304 —
rozproszył sv'c pienia według holei życia tułaczko, bnn po-
litycznych i wygnania. Osiągniemy nasz cel, jeżeli obudńmj
w tych, którzy Mickiewicza nie czytali, chęć poznania tego
jedyncgi) w swym rodzaju poety. Na uwielbieniach potom-
ności nil.' hgdzie mu zbywało, ale miło nam oddać mu hołd
wprzuii nim sig olworzą oczy tłumu." Prassa emigrarnnt
wyłącznie znjgta wewnętrznomi swarami altio pominęła /*apis
Tadeusza, fllbo oceniła go surowo, ale poza sferą tułaczy zk-
hlepionych korni ti.'tomanią, wrażenie było ogromne. Słowacki
w lińcic do matki pod datą 18-go Grudnia 1834 pnyznaje,
żo „iieroina pooniatu, choć gęsi pasie, ma jaką^ w sobie świe-
żość dawnych opisów" i chwali przedewszystkiem opis łowca
dmącL-fio w róg myśliwski i żyda grającego na cymbrikach.')
>^ygmuiit Krasiński pisał 30-go Października 1834 do Ga-
szyńskiego, żo „Pan Tadeiis: jest epopea drobnćj BzlacJit]r
naszój." -)
W pierwszym wierszu Pana Tadeusza słowa : Litwo,
ojczyzno moja! wywołały ze strony Stefana Witwickiego^
') Jtorfffw/ciirya t. I. str. 57, wyd. 18S2 r.
't .,)[ii'kicuicz, kii'iri^^o irierszo cala nasza mlodziet nmie ni
piimii;^ i kl/iry po IsiemcoiYtczu, jflbo obyczajem kaplaiiatwa »ta»-
źyinydi, /ostnjc k l'o\3xvic wieiitczem i piastunem narodowym, I7
uriikłcm HAyirli pieśni wychował duolia w pokoleniu nadchodzącem;
jali/R iia|irzyl:lail zaczyna ustatnie swoje dzieło:
Litwo! Ojczj-zno mojal
„Pniwilziwie d/iwne to poety roztargnienie, jakiemu faden FuUk
□io uwierzył i nie nwitrzy. Nie masz bowiem z nas ladii^;o cobj
nie wicrtziat, że ojczyzna twi'ircy Gratijny i iV'aiUm-oda, dla ktćf^
on Oli nnjtiierws/6J sw6j młodości ponosił wiezienia, wygnania i diii '
cierpi iiitnetwo, je^t nic ten lab ów kawałek Polski, ale eaia /Udia
Nic mdfrlże to .Mickiewicz zawołać: Pofstn! 0/ciyzno moja.' TakiM
wylącznem opa.iywaniein ti^ litewazczyzni) grzeszy on dwojako: i»
jiamprzńd, że mimo swi') płii?ci i wieiizy zasiewa śród braci kąbl
prawiDcyałizmii i powtórc, ie swoim przykładem wciąga do t^
mtodszycli pisarzy. Tym spodobcm biedna PoUka nie wyjdzie Bt-
gdy z rozbiorów. Już Moskal, Prusak i Auattyak rozabiali ją pv
(Skarżenie o prowincyonalizm. Niewinna figura retoryczna,
która brała część za całość, nie zasługiwała na tyle krzyku.
Dla czegóż jednemu Mickiewiczowi miało być wzbronione
Ożycie Bynekdochy, uprawianćj przez wszystkich poetów?
W poezyi powtarza się Ło samo, co w kościele, gdzie jedni
błagają Zbawiciela, a drudzy modlą się wyłącznie do Serca
Jezusowego. Mickiewicz upatrywał w ukocłianćj Litwie serce
Polski i wypowiadfd jej miłość swoje dla calćj i nierozdziel-
U^ Ojczyzny.
Inny krytyk oświadczał, że „dopiero autor Pana Ta-
^€tu:a jest poeitf polskim w pciaem znaczeniu tego wyrazu;
tu umarł poczyną;ąqj pisarz romantyczny, a narodził się
Ałlsm Mickiewicz." ') Ale krytyk ów, który do Pana Taće-
s^roJBmu; jeszcze nie dostawało, iuby sami Polacy zaczęli ją aiekać
^ Toibieraó na coraz drobniejsze cząstki, na jakie- maleńkie ojczyzny
* ^wałeczki. Kto wie, może nie za<Uiigo, który uowy poeta, naśla-
dując niby Mickiewicza, zacznie jaką epopeję od tych alCiw: „O zie-
^-*>io Czerska! Ujczyzno moja! ty dla mnie jesteś wazystkiem na
^"^iecie i t. d," albo: „O powiecie Latyezewski! Ojczyzno moja!"
-"Toże oawet, chcąc być zupełnie nowym, napisze według nowych jw-
^~adal6w: „O gubernio llińaka!'' albo: „O gubernio Kijowska! Oj-
^^^syzno moja!" i t. p. Chociaż ja to piszę, być bard):o może, ił jaki
-^^cdolak, Ukrainiec, czy Litwin, dla tego jednak nic odstąpi od
I*Kiyjct«go zwyczaju i owszem umyślnie na dowód, że to nie jest
-'^Sc złego, będzie i na przyszłość podawał za swoje ojczyznę wyłii-
^^^uie Podole, Ukrainki, albo Litw^'. Takiego godzi eiq zan^^zaau
^^itrzedz, ie katdy czA'telnik rozsądny poina co slusZnośt', a co upńr,
* ie lepii^j jest ras si^ zapomnieu przez mimowolne aiedopatrzeiiio
^^^, aiteli ciągle zawiniać przez pychq miłości własnej i chęć posta-
^*"Senia na awojem." {Tfienory Pielgrzyma, rozmaitości moralne, hura-
'^^cie i polityczne. Zeszyt dmgi w 8-ce Paryż 18£W str, 50— ótt.)
■) List do redaktora Wiadomości z powodu dzieła P. JI. Cir.
OMichala Grabowskiego}. pod napisem: Lileratuia i krylyka w Nr. 21
^*iia 16-go Sierpnia 1837 r. gazety niadomośei krajomć i fiiigracyjne,
*■*»!» hitloryczte i liUracJrie str, SiJ— 01, Krytyk napadał na szkolę
^^Muntyciną: „Mickiewicz stworzył n nas szkolę: co mówi za jśj
^k&jliiośdą, to te naczelnik wyszedł na mi^^trza, zmieniwszy kierunek,
^ nuniowie... Bo£e zmiłuj się. Uleliśmy byli BoiwiailaijiisMeyo,
JW JifsH MieUmitaa. Tom IŁ 20
— 300 — ■
u,i:a uważał Mickiewicza za pisarza poczynającego, przjma-
wał tym początkom większa wartość, niż ostatniemu poenu-
towi ; przyznając bowiem, że Farys i Sonety Krymskie są je-
diiemi z najpiękniejszych kwiatów poezyi polskiej i 2e&'
„dal uam utwory arabskie lepsze, niż wszystkie Moallaki za-
wieszone w Kaabie," dodawał : „Co dziwniejsza, Mickiena
syn cywilizaeyi polskiej, mimo źc pisał dzieła wyższej wagi,
nie dał nam uic z polskiego gruntu, coby niosło na sobie tg
ci^chę doskonałości, odbitą na Parysie i Soyttłacb KrymkiA,
uważanych juko poezye wschodnie. To tłumaczy się nator;
talentu Mickiewicza, który grzeszy zawsze w rozmiarze, i
kowaniu, a ^lepi połyskiem: niedostatki i bogactwa sUno-
wiącc właśnie cechę rodzajową poezyi wschodu.*' ')
Cudzoziemcy, w braku tłumaczenia, nie byli w stule
ocenić Pałui Tadeusza. Emil Haag, pisarz protestancki, śli-
nowi pod tym względem wyjątek, ale zaczął był zawód słijj
od nauczycielstwa w Polsce. „Bug, pisał on, nie odmO«3
daru gieniuszii narodowi, którego obdarzył Mickiewiczem...
Nic nie ma górniejsżego w wyrażeniu boleści i botiaterstn
od strof jego do Matki Polki." *) Ten sam krytyk dodani
o Panu Tadeuszu: „Mało co mamy u nas i u sąsiadów In
przeciwstawienia Panu Tadeuszowi. Ale, aby nasi czytelilitl
nie posądzali o strouność, zobowiązujemy się podać im oif
wki tego pięknet;o poematu . . . Zgłębiając poezye JliiiSt-
wicza, przychodzi się powątpiewać, abyśmy kiedykoiwii
mieli poetę we Prancyi. Jaka próżnia w większej części in-
szych poezyi! Jaka suchość uczuć! Jaki styl mi^y, ij-
Zofióti>k(, Pieśni Kar/iiiig/iiiyo, Barharr, zakazano nam je czvu£ fsd
klątwu. (.Vii nnni ptidataniuno na. ich miejsce? Edutunda t jnj-
datkiem łiallaJ; Oór^, poemnt opiao>vj-, dranutt 7iwf, riecłr «
dość,I2e bez iicKucia i fantazyi, ale nadto bez Ikdu i aklado.
romiintyczuuM k Polsce, opuszczona przez naczelnika kona wiitf
tach i odach nierj-mowauych Szylajskieyo."
') Wiwlomiiid krajowi i t'migraeypić "St. l&go Sierpnia I^<
«j Henia f/tTimiiiiifiu liiii</ite Uttnaire t XI. alr. 3S. 1!
laccnzye z iralsldfj literatiuy były piOra p. Emil Haig,
— 307 —
luczony, zniewieściały ! Ile słów dla wydaDia myśli ta
ikowćj I Jak nasz język jest chłodny, wymuszony, preten-
ttnaluy!" ') W recenzyi bezimieimćj, ale polskiego pióra,
;ło8zonćj w gazecie le Folonais^\ krytyk nie szczędzi po-
wal poecie za umiejętne użycie jędrnej i barwnej mowy
itoczno-lndowćj, ale w jego pochwałach przebija pewne
kceważenie „gry na skrzypcach grajka wiejskiego." Owe
rzypce krytyk nazywa nawet ordynamemi, widocznie ży-
ylby w duszy poecie wykwintniejszego instrumentu.
Niemczech bardziój zajmowano się Mickiewiczem, niżeli
! Francyi.
„Literatura polska, pisał jeden z głównych organów
lactwa, ') coraz większego rozgłosu nabywa w Niemczech,
lody Mickiewicza z upodobaniem są Łam czytane. 102 Du-
er (d. 6-go Października 1834) dziennika Liłeratur-Blaii
ł-dawanego przez doktora Wolfanga Menzla, zawiera w so-
e życie naszego poety, krótko określone i wyjątki z dzieła :
Tmass, wydawanego w Uumaczeniu i staraniem Juliusza
endelsona*) w Heidelbergu. Romantyczmii, Pani Twar-
wska. Czaty i Trzech Budrysów zamieszczono w tych wyjątr
icb. Próbki te dosyć piękny i wierny przekład zwiastują."
a Bama gazeta nieco póżnićj dodaje: „Pod tytułem: Nord-
thler wydiodzi w Stutgardzie tłumaczenie tegoczesnych po-
\,ó-w polskich, mianowicie Mickiewicza. Pierwszy tomik,
LWierający: Farysa, Wailenroda, Graiyn^, wyszedł z druku,
rzekład^ na wiersz niemiecki, z pomocą Ludwika Nabie-
ka, J. B. Werner, młody wierszopis, znany już chlubnie
kilku ulotnycli poezyi." *)
') Ibid. t, X. str. 10—20 Paryż 1887 t. w artykule: TaUtau
r la htl^ature połottaise, podpisanym pncz p. Emila Haag.
«) Le Pokmais t. V. Btr. 441 w Lipcu 1835 r.
') Tyfjodnik emigracyi polskiej Nr, 9-go Października 1834 r,
*) Jnliuaz Mendelson byl ocliotnikiem z 4-go putkn utoDÓw
olekicłi (Puignym polski z d. 27-go 5Inja 183;t r. str, 82.)
*) Nr. 3-go listopiida i8..!4 r. Bolidac Zaleaki piaal z t^j oka-
fi do Ludwika Nabielaka, 4-go Griidain 1832: „Mickieincz napisze
20*
Juliusz Wysłouch w zbiorow-ym łomie, wydanym pną
kilku emigraniów, ^i podał treść poematn. H. Szotuda,
w Rerut frnnraue et elranffere ') wychwala szczególnićj opi-
sowość u Mickiewicza: , Wielkie, pisze on, lasy polskie wy-
dają bezustannie szelest, huczenie faliste, wśród nawet naj-
większego spokoju. Ciągły ten szmer ma dla mieszkańców
urok cudowny. Ucho myśliwca rozpoznaje śliczną harmonii
w szumie tych lasów ciemnych i nieznanych, serce j^o poj-
muje każdy dźwięk tej gry czarownej. W tych to lasach
schroniły się dawne tradycye, pieśni ludu, prześladowana
wiara jego i historya wielkich czynów. Nieprzebrzmiałą me-
lodyą tych tradycyi, pieśni, dziejów, Mickiewicz podslnchd^
i dźwięki te zrozumiał. Każdy naród rozpoczyna swój u-
wód od poezyi. Polska zaczyna rónTiie od poezyi swojf:
odrodzenie." Ten sam Szotarski w piśmie emigracrjaoB
winszował Brodzińskiemu, że się doczekał „arki, w któr^
my na toniach naszego dzisiejszego nieszczęścia, zachowki
do przyszłej, prawdziwie narodowi-j poezyi unosim, oirfj
arki, zamykajacój w sobie tyle piękności, naszej, dziś Mi}-
skalem zalanej ziemi, arki, którą jij cieśla Panem Tadeutzm
nazwał. ')
Stanisław Kożmian *) ogłosił w piśmie angielskia
Atheneum ') rozprawę „o literaturze polskiej X\lII-go i XIX-ffr
mlbo nic n&piszu, l>o jest bardzo za Ir miniona, triem jednak, kt pro-
jekt twój w zujiclnciści pocliwiiln, nie chce tylko, by JVaBejirod M
tłumaczony, którego najroniej n-ni z ilzicl swoich, raczij t^n-
iyif, Ddatly, a iniaDowicic Dziwly, w których taki wielki, a oijg^
nalny gipniusi pmta nasz roKwinąl."
') Pod t>-tulcm: La Bńse <lu yord. Parj-ż 1838 r. p. Wj-
Hloiich, pr/ytnczBJuc wyciąg z tłumaczenia p. K. Hang lapomedoit
£e wkrótce przeklnd ten całkowicie ogło^zonjm będue, ale suo*-'
Tzone wydnnit- nie przyxzlo do skiiikii.
•) Sr. 3-go -Marca 1837 r. atr. Hi7.
*) Racznik Eiiii'/raci/i {itiUkiej sir. 80.
*) Dziennik MMii Polska Nr. 29 dnia 20-go Paidaeniita
IKW r.
'') Pisma wydawane w Anglii przez emigracyą polaka wit--
stulecia," iiór^j Jietnte briianni'/ue ') paryzka podała tłuma-
czenie. Krytyk odkrył w trzeciej części Dziadom brak cie-
pła, a Pana Tadeusza potępiał nie mnićj stanowczo, jak Ka-
jetan i Andrzśj Kożmianowie potgpi^i BaOady i Sonety
krymskie. „Jest to poemat rozwięzłj, wspomnienie prze-
sdości bez iadnego moralnego pierwiastka przyszłości, jest
to podarek odwadze umarłych bez jednego słowa dla 2yj%-
cycb. Historyk pochłania liryka, mistyk poetę."
Ale i w najbardziej krańcowym obozie emigracyi Mic-
kiewia miał wielbiciela w osobie Worcla. Worcel, wypc-
■ dzony z Francyi, chował w żywćj pamięci przyjemne poga-
danU wieczorne przy ulicy Louis-le-Grand i przy placu Ob-
serwatoryum, lecz był tak odosobniony najprzód na' Jersey,
;- A potem w Portsmouth, 2e dopiero w Londynie wpadł mu
do rąk w 1838 r. Pan Tadeusz „całemu, jak pisał do Adama
kwiatu jq2 wtedy znajomy." *) &zcz^<H ten wymownie świad-
t szcziły pochlebne wzmianki o Mickiewiczu i pneklady z jego po«-
f j^i. W 3-ciin numerze (Uicnnika: The poUsh Record, wychodzącego
F -w HaU, znajdajemj Songs of the peopte by Adam Mickieroicz, Gru-
t daieu 1H32 t.; w nnmerzo 5- tym: Tribute of Ihe Rustians to the fioUtk
I poet MUkiemci, Cierwiec 1833 r.; w The polish Record Itr. 1, new
i series, artjknł o literaturze polskiej nadesłany z Chatillon sur Seino
: podpisanj: M. 8. zawiera biografią poety, w tym aamym zeszycie
J są następne przekłady ; The polish molber by Mickiewicz translaUd
j y«Wt the fi-eneh i Prayer of the paUih Piłgrim. W Edymburgo łry-
I;' chodńlo inne piimo poświęcone Polsce: The poUsh exUe, Being oh
• Jmitiinettl, ttatitticai, polilicai and Uterary accouat of Poland, interspersed
mlh poelieal Iranslalioiu Jrom the poUxk poeli' oriffiiiał poetry, musie,
Lfirsl guarter edited by JV, F. Żaba and F. Zaleski, second and Ihird by
J S. F. Żaba, poUih re/uyees. Pismo to umieściło w Nr. 11 to the po-
t Jish Motlw, by Adam Mickiewicz tramtated by J. Rdd, 15-go StycBsia
f 18K r., a w numerze XI. l&-go Sierpnia 1833 r. w artykule: LUt-
i futurę of Poland przedrukow^o przektfid Farysa z VII. numeru mie-
\ tf^cznika: Tlic Metropolitan, Musi to być tiumaczenie Henryka
Bmto. Tlomacsenie Ksiąg Pielyrzymslma przez Lacha Szyrmę wy-
^ 0Mio w Londynie 1833 r.
; ') We Wrześniu 1838 r.
*) JCorispondencya Adatna Mickiewicza t. III. str. 270.
— 310 —
czy o biedach tułaczego życia. SzczgSIiwsz; od Latan&a
llcnrj'ka Sienkiewicza, Worcel w Londynie miał z kim po-
dzielić swoje wrażeDia. „ZDajomym, donosił on Mickiewi*
czowi, czytałem go głośno, nieraz musiałem czytanie yntx-
wać, tak mię wzruszało całkowite przeniesienie ciałem i dn-
sza na polskie ojczyste nasze niwy. . . Pozwolili mi wydawcy
MonWy Magazine napisać artykuł o twoim Tadeusat^ o owjlł
kamieniu grobowym, położonym rgką gieniuszu, aa star^ Ptl-
sce naszi!j, który tak uderzajijcy obraz przed oczyma
nów nieboszczki matki ich przedstawia, że nietyllto cał| i§
duszę wyczytać w ni^ mogę, ale jeszcze i te rozeznaje ly^
codzienne, które w nichże samych przelała i które stason|
przejście ze zmarłego do żyjącego pokolenia, bratając \ja
sposobem przeszłość z przyszłością, a wydobywając z grobł
zaród przyszłego naszego życia. Pierwszy o tobie ar^U
napisał w 2-gim numerze Monlhly Magazine ') Mazzini. Po-
między tobą a nim, jakże wydam się małym." 'J
PoniGważ wypawnietwo the Mmiihly polish
BStało po drugim numerze, więc Worcel zapowiedzianćj re-
ccnzyi Paim Tadeu-iza nie ogłosił. Przypuszczać wolno,
ile był poinformowany, przypisując autorstwo artykułu w dni-
gim numerze Monlhly magazine Mazziniemu. Poglądy igJ-
dzają się wprawdzie z późniejszemi zdaniami Mazziniego
o Mickiewiczu. Ale nawet w artykule bezimiennym d^obf
się poznać Włocha. Recenzent przemawia ze stanowiska ł>fc
polskiego, że niepodobna wątpić o jego narodowoścL Wb-
źdym razie, praca ta należy do ciekawszych stadydw o Ki*-
mie Mickiewiczu. ') Musiał Mickiewicz mieć w redakcji
') w rńinycli Monihh/ m/ioadnu z 1838 r. nic
nie znaleźliśmy, opr(Jcz artyknlii w 2-Kim omncrze The poliik M
thly magazine z Listopada 1833 r. Przegląd t«ti wydfc<g«J Wikw^
w drukami polskiej A. N. Dybow^^kiego.
') Knrespondeiicya Adama Mickienicza t HI. etr. 271.
') Artyknł ten wyszedł pod tytułem: Adam MickUmai
wien przekłady improwizocyi z Dziaióm, Fan/Mt i sooeta: A
J>Btockiei (Nr. 11, atr. 100-113.)
— 311 —
ihb/ Waffazine') prawdziwego wielbiciela, bo już w pierwszym
zeszycie tego pisma znajdujemy wzmiankę o nim, na samym
bońcu ogólnego zarysu literatury polskićj. Autor wymieni-
wszy Krasickiego, Trembeckiego, Karpińskiego i t. d., do-
dawał: „Są inni poeci równi im gieniuszem, a wyżsi patry-
otyzmem, wymienimy pomiędzy nimi Mickiewicza. Utwory
ich są SDigtne, ile razy nie opiewają chwały Polski," *)
Przekonania demokratyczne autora artykułu umieszczo-
nego w drugim numerze Monlhly maga:ine zaznaczają sig
na samym wstępie wypowiedzeniem zdania, że uduszą poezyi
Mickiewicza jest myśl socyalna." Piszący nie określa bli-
ik} tego zbyt ogólnikowego twierdzenia i mówi dalćj: „Jest
to więcćj niż człowiek, jest to prorok, jak prorocy Izraela.
Przekazuje on narodowi polskiemu tradycys gwałtownie przy-
tłumione, a wiersze jego podnoszą skargi wszystkich i oży-
wiają wszystkich nadziąje. Głos jego jest głosem milionów,
które wołają jego ustami, że naród polski nie umarł, że
Polska ma wielkie posłannictwo, które wypełni, bo jest jego
świadoma. Głos ten, jest on rękojmią naszego przyszłego
istnienia pewniejszą niż kłamliwe obietnice dyplomacyi. Nie
przypadkowo, nie dla stwierdzenia ostatnich chwil Polski,
dana nam była poezya narodowa. Każdy wiersz natchniony
jest zapowiedzią przyszłości. Nagrobki narodów piszą histo-
rycy, nie poeci. Tacyt nie Wirgiliusz zapisuje ostatnie pro-
testacye wolności. Nie stopniowo, jak poeci romantyczni
w innych krajach, lecz od razu dosiągł Mickiewicz szczytu
chwały. Wielka i święta idea przewodniczyła wcześnie na-
tchnieniom Mickiewicza ; oswobodzenie i przyszłe powołanie
ojczyzny były wiarą jego młodości, idea ta towarzyszyła mu
na wygnaniu, nosił ją jak wychodźcy garstkę ziemi ojczysta
uniesionćj z kraju."
') Z««iyt I Października 1838 roku atr. 34, artykuł podpi-
sany J. H. K.
•J Autor artykułu przytacza przekład eonetti: Pulcnym (ze-
szyt l-8zy Btr. 85 — ćl(>.)
brało sig kilka tysięcy franków u Odyńca, który w Drań
wiiiil był na siebie pieniężne interesa Adama. Odyniec dl
oszczędzenia Mickiewiczowi kosztów przesyłki, powierzył tn
tysiące kilka set franków pewnemu wielkiemu panu, a ti
po drodze zgrawszy s\% w Niemczech, grosza Adamowi d
wypłacił. Adam a konto tćj sumy sprawił sobie mebl
strata jćj na samym wstępie pożycia m^eńskicgo była d
sem dolegliwszym jeszcze, niż w 1830 r. bankructwo Bań
zata 'I Dowiedziawszy się o doznanym przez niego zawodzi
ksiijże Adam Czartoryski i J. U. Niemcewicz porobili pewi
kroki, aby poruszyć sumienie niefortunnego gracza. Gros
nic zwrócił i Adam opowiadając ten szczegół, po długt
latach nie chciał nawet córce nazwiska jego wymienić. ')
W Sierpniu miał miłe odwiedziny Bernardostwa Fot
ckicL w przejeździe do wód pyrcncy'skich, nakazanych Pi
I^laudynic dla poratowania wątłego jćj zdrowia. Poeta sp
tlzicwat się, że Pani Klaudyna na Paryż wracać będą
„Tn, pisał do nićj, bardzo szczerze i mocno Panią kochao
może więcćj, niż gdziekolwiek. Na rne rfe la Pepmiere g
tujemy wielkie fety na przyjazd Pani, będzie zupa kwadi
kurczęta i nawet dla Paui pół butelki wina szampaiiskieg
aby ją rozweselić, bo gdzież teraz znaleźć wesołość '? "
Uouosi jćj w tym samym liście o burzy, wywołaDój ul^
ścią żony, która za jego konceptem pokazała sig w ki^>d
szu mczkim. „l'amilia żony przysłała do mnie urzędoi
deputacyą , protestuji^c przeciwko takim abuzom władzy n
żowskićj" ") I w drobnych rzeczach m^o dbał Mickiewi
o światowe przykazania. Pani Klaudyna odpowiedziała i
13-go Września, żartuji^c z bezprzykładnego mcżowskiq
szału, kazać żonie chodzić w takim kapeluszu, o któi7
żurnal mód nigdy nie pisał. „Przypominam się pamig
dodawała, męczennicy pańskićj, życzę jćj, żeby sig nie zb
'J Z opuivii)daii Mickiewicza sŁarszój c
') KoresjioiKlciioja Adama Mickiewicza
') Ibid.
cieszyła tem, co w ni^ chwalić będą i nie zwa2ała, jak j^j
doświadczać przyjdzie, że i ona wszystkim dogodzić nie po-
trafi" i prz}Tzekał& nauczyć ją kapuśniaku pyrenejskiego,
jeśli rzeczywisty talent w ni^ postrzeże. ^) Nie zdaje się,
aby Pani Klaudynie udało się znów zawitać na rue de la Pć-
piniere i już sig poeta z nią nie spotkał.
„W końcu Czerwca, pisał Bohdan Zaleski, odbijał się
Yf drukarni ostatni arkusz Pana Tadeusza i jednocześnie zja-
wiła się w Paryżu panna Celina Szymanowska, twoja Wła-
dysławie i twego rodzeństwa przezacna i ukochana matka,
a która niebawem po ożenieniu sig z nią ojca, stała się
i nam, jego przyjaciołom, miłą i drogą eiostrą," -) W po-
czątku więc Lipca rozeszły sig pierwsze egzemplarze nowego
utworu Adama.*) W Kwietniu zaś wyszło w osobnym tomiku
tłumaczenie *) przejrzane przez niego urywków z Dziadów,
o którem Dawid d'Angers pisał do niego : „Nie masz czego
obawiać się tłumaczeń, bo gieniusz zawsze może być prze-
łożony na inny język, tylko płodów dowcipu przełożyć nic
można." *) Tłumaczenie to wywołało sprawozdanie w odcinku
przeglądu le Gabinet de lecture. ") „Nie dbający O chwalę,
pisał recenzent, przynajmnićj chwilową chwałę, Mickiewicz
>) Korespimdtnaja Admua Mickieieicza t. III. i^tr l'Jl.
*) Ust BoMana Zaleskiego do syna Adama str. XXV.
>) Jounial de la Ubrabie ogJftsza Pana Tadeusza „deux Yolitinea
in 12 Bnsemble dea 23 fenilles '/s pl"s une gr.iyure. Impr. do Piiiard
li Paria prix 12 fr.," w numerzi; 28-go Czerwca 1834 r.
•) Dziady on ia file des morls, pocme traduit dii polonais
d'Adam Mickiewicz, 2-e et 3-c parties, in IG de 5 fcuillcs 3/1 Inip. de
Fiaard. A Paris chez Clótienne. Burgaud dca Mareta wydal naj-
przód HwCj przekład w dzienniku le Palunah. Mickiewicz napisał dlu
niego Bzkic przedmowy do osobnego wydania; tłumaczenie do tego
stopnia przerobił, że Burgeaud des Marete uwiiżajiic, £e nio może
przy/nać aię do przekładu nic podpisał się. {Metanges posthones: t. II.
«tr. 211.)
') Eorespondencya Aaama Mkkiewicia t IQ. str. 192.
*) Nr. 855 9-go Września 1S31, str. 14—15. Przcglud ttu
podał wyciągi z owego tłumaczenia.
— 3&4 —
rozproszył swe pienia według kolei tjda tułacze^o, bon po-
lityc/nych i wygnania. Osiągnii'niy nasz cel, jeżeli obiidótnr
w tych, którzy Mickiewicza nie czytali, chęć poznania tegs
jeclynegd w swym rodzaju poety. Na uwielbieniach potonh
ności nil' będzie mu zbywało, ale miło nam oddać mu hoU
wpizód nim się otworzą uczy tłumu, " Prassa emigiacjjna
wyłącznie znjgta wowngtrzncmi awarami allro pominęła /"oiu
Tadeusza, albo oceniła go surowo, ale poza sferą tułacz;
ślepionych komitftomanią, wrażenie było ogromne. Słowacld
w liScie do matki pod datą 18-go Grudnia 1834 przyznaje,
2e ,,hi>roina poomatu, choć gęsi pasie, ma jakąś w sobie świe-
żość dawnych opisów" i cliwali przedewszystkiem opis Iowa
dmącego w róg myśliwski i żyda grającego na cymbałkach.')
Zygmunt Krasiński pisał SO-go Października 1834 do Gtr
Bzyńskii^go, ża „A/m Tadeusz jest epopea drobnćj szlachtj
naszij," ■)
W pierwszym wierszu Ptma Tadeusza Błowa : Litwo,
ojczyzno moja! wywołały ze strony Stefana Witwickiego *)
') h',i,v.ii'tml,-my'i 1. 1, str. 37, \vyd. I8S2 r.
') ll>id.
'I „^lickiewic;'., ktOrcgo wiersze cała nasza mlodziei
psimii.-i: i który po Nicincctriczu, jako obyczajem kapłaństwa ^Un^'
;tvinyc'li. zo^tnje w i'ij\%r.rie wieszczeni i piaatunem narodowym, t^
unikJi.'ni Hwych pieiiii wychowa! ducha w pokoleniu nadehodiąccm;
jnkKE n«pr3;yklad zaczyna ostatnie swoja dzieło:
Litwo! Ojczyzno moja!
„Prawdziwie dziwne ti) p»ety roztargnienie, jakiemu £«den Folak
nio nwicrEri i nie itwiiTzy. Nic masz bowiem z nas iadne^ cefay
nie wieil^iat, że ojczymn twurcy Graiyiii/ i iVaUenroda, dla ktili^
on ihI nnj]>ierwszój ^w£j nitoilości ponosił więzienia, wygnaiuA i diił
cierpi tiiiacŁwo, je^t nic ten lub Tiw kaicałek Polski, ale eala PMm.
Sie mófrlże to Alickiiwicz zanolai': PoUko! Ojetyaio maja! TaktMi
wylączneni opnsywanieni sifj litewaiczyzna grieazy on dwojako: Hp
namprzi'"}, i.a mimo swi'j cłicci i wiedzy zasiewa śrAd braci k^kił
prowincyalizmu i powti^rc, ie i<woim przykładem wcdąga do ttgA
mlods/ycli pisarzy. Tym spo^bein biedna Polslui nie wyjdzie ^
gdy z rii/.hiorón-. Jul Moskal, Prusak i Aiutryak n»«bnli ją |»
f - 317 —
ł Pani Celina sprzedawała na renus rfc hknfaisance,
m kt«rc książę Czartoryski urządza! ua korzyść emigrantów. Na
I jednój z tych ventes spostrzegła Czyczagowa, który czasem by-
I wed u nich i przemówiła doń po rosyjsku, tytułując go admi-
[ rcLlem. Odpowiedział jćj po francuzku: „Pani, jestem ju2
tylko emigrantem, jak wy Polacy, odpowiadam po francuzku,
bo to wspólny jfzyk nieszczęśliwycti, ale nie zapominam, 2e
rticszczgśłiwycti obowiązkiem jest pomagać jedni drugim* ')
Starnszek ten lubił powtarzać Polakom, że należał do rzad-
kich Rossyan, którzy niezachwianie przeciwni byli podziałowi
E*«3łski.»)
Zdaje się, że te pierwsze cztery miodowe miesiące po-
cisnęły zasoby pieniężne poety. Urządził był swoje mie-
^^Klanie w przewidzenia nadejścia summ, które, jak o tern
^'^*"3żfj wspomniano, nłotniły się w drodze. Zawód ten po-
'-^Kągnął za sobą potrzebę prędkiego zarobkowania, skrócił
'^iogie chwile wytchnienia, W najmilszej oazie musi od cza-
^"*-a do czasu przypomnieć się podróżnemu otaczająca go pu-
Przed końcem tegoż roku 1834 pani Klaudyna PotO'
^^^la, zawitawszy znów do Avignonu i pomodliwszy si\; na
^%~3obie Garczyńskiego, oderwała listek na intencyą Adama
*■ zawinąwszy go w ćwiartkę papieru, przysłała Mickiewiczowi
■^^ nadpisem : „W dzień zaduszny. Listopad 1834 r. Avinion."
-^^Jickiewicz dołączył ten dar do pamiątek, które przechowy*
t do zgonu.
\
') Z opowiadftnift ś. p. Ignacego Domeyki.
■) Ślad Bilachetnych uczuć Czyczagowa przccliowat sią -w Jego
-^ami(lnikaeh, gdzie aię tak wyraża; ,^Hmaifl l'amiral n'approuva
^'umeiion de la Fologne ^ la Ru^aic. II peosait <jiic cea deiix pays
^diTis^ pac noa hoatilitA traditionnelle, par la religion, par la di-
4tance qa'U 7 a eotre lluibitude de robt^issance passive et la passion
^B la Ubertó, ponraient bien f'tre i^udIb par la force, aouii tm mOme
Boeptre, mau ne ae fondraient jamais l'un avec Tautre ponr foimct
une łenle aation." {Memoh-es mediu de Camirał TcMtchagoff w 8-ce
Berlin 1855 r.)
— 306 — ■
as:a uważał Mickiewicza za pisarza poczynającego, przyin-
wat tym początkom większą wartość, niż ostatniemu poou-
towi; przyznając bowiem, że Farys i Sonety JCryttukie S4j^
dnemi z najpiękniejszych kwiatów poezyi polskiej i żente
„dał nam utwory arabskie lepsze, niż wszystkie Hoallakitł-
wieszone w Kaabie,'^ dodawał : „Co dziwniejsza, Mickievia
syn cywilizacyi polskiej, mimo że pisal dzieła wyżazćj mp,
nie dał nam nic z polskiego gruntu, coby niosło na sobie t(
cechę doskonałości, odbitą na Farysie i Sonetach Kryatkki,
uważanych jtii:o poezye n-schodnie. To tłumaczy się nabBf
talentu Mickiewicza, który grzeszy zawsze w rozmiarze, Eqr-
kowaniu, a ^lepi połyskiem; niedostatki i bogactwa stuio-
wiące właśnie cechę rodzajową poezyi wschodu," ')
Cudzoziemcy, w brakli tłumaczenia, nie byli w stude
ocenić Pana Tadeusza. Emil Haag, pisarz protestancki, śli-
nowi pod tym względem wyjątek, ale zaczął był zawód nf
od nauczycielstwa w Polsce. „Bóg, pisał on, nie adtti
daru gieniuszu narodowi, którego obdarzył MickiewioeiB
Nic nie ma gómiejsżego w wyrażeniu boleści i bohjrtetflto
od strof jego do Matki Polki," *) Ten sam krytyk dodani
o Panu Tadeuszu : „Mało co mamy u nas i u sąsiadów h
przeciwstawienia Pami Tadeuszowi. Ale, aby nasi czytelniej
nie posądzali o stronność, zobowiązujemy się podać im ury-
wki tego piękneRo poematu , . . Zgłębiając poezye Micki^
wicza, przychodzi się powątpiewać, abyśmy kiedykolwidE
mieli poetę we Francyi, Jaka próżnia w większej części
szych poezyi! Jaka suchość uczuć! Jaki styl mdfy, iiy-.
Zofiówka, Pkiiii Kariiiiiskicijo, ]laiiiaix, zakazano nam je czrUĆ pa^
blątwłi. Cół n&ni pudstaniono no ich miejsce!^ Ednumda z
datkiem ballad; Guii, poemat opisowy, dramat it«-£, rzeci> w
dośćg^ie bez uczucia i faniazyi, olo nadto bez ładu i sktadii. Ti
roiuaiitj'c2nu^ć w Pokce, opuszozona przez niLCzelnik& kona w i^^a
tach i odach nierymowanjcii Szi/lajskieyo."
'I Miailtunośd krajoii-e i einigracijjne Nr. 16-go Sierpnia ISE.
^) Renie gennaiiiijiie Criiiijun lill&airć t. XI. etr, ^ ISiJT i
rcCGDzye z ]iolskii'j literatury były pióra p, Emil Hau,
— 307 —
<ie&czoaj, znicwieścialy ! Ile stów dla wydania myśli tu
zinkowśj 1 Jak nasz język jest chłodny, wymuszony, preten-
^onalny ! " *) W recenzyi bezimicnnćj, ale polskiego pióra,
-ogtoszonój w gazecie le Pohnais *), krytyk nie szczędzi po-
chwał poecie za umiejętne użycie jędrnej i banra^j mowy
potoczBo-ludowćj, ale w jego pochwałach przebija pewne
lekceważenie „gry ua skrzypcach grajka wiejskiego." Owe
skrzypce krjtyk nazywa nawet ordynarnemi, widocznie ży-
czyłby w duszy poecie wykwiiitniejszego instrumentu.
W Ni^nczech bardzićj zajmowano się Mickiewiczem, niżeli
■we Francyi.
„Literatura pulska, pisał jeden z głównych organów
tołactwa, *) coraz większego rozgłosu nabywa w Niemczech.
Płody Mickiewicza z upodobaniem są tam czytane. 102 nu-
mer (d. 6-go Października 1934) dziennika Literalur-Blalt
wydawanego przez doktora Wolfanga Menzla, zawiera w so-
bie życie naszego poety, krótko określone i wyjątki z dzieła :
Pamats, wydawanego w tłumaczeniu i staraniem Juliusza
Hendelsona*) w Heidelbergu. Romautycznoić, Pani Twar-
.Mowska, Czaty i Trzech Budrysów zamieszczono w tych wyjąt-
kach. Próbki te dosyć piękny i wierny przekład zwiastują."
Ta sama gazeta nieco późnićj dodaje: „Pod tytułem: Nord-
.Ucbier wychodzi w Stutgardzie tłumaczenie tegoczcsoych po-
etów polskich, mianowicie Mickiewicza. Pierwszy tomik,
zawierający: Farysa, Wallenroda, Grażyna, wyszedł z druku.
Przekladtd na wiersz niemiecki, z pomocą Ludwika Nabie-
laka, J. B. Werner, młody wierszopis, znany już chlubnie
•z kilku ulotnych poezyi." •*)
>) Ibid. L X. Btr. lii— 20 I'aryż 1837 r. w artykule: TabUau
jU la htt&alure pohaaise, podpieanym przez p. Emila Haag.
») Le PotoiuUs X. V. 8tr. 441 w Lipcu 1836 r.
•) Tygodnik emigracyi polskiej Nr. 9-go PaźdiiemilaŁ 1834 r.
*) Jnliufiz Mendelsos byl uchutiiikiem z 4-go piilka ułaauw
polsUch (Pielgrcym polski z d. 27-go 3Iaj& 183^1 r. str. 'd2.)
■) Nr. 3-go ijstopada m:>4 r. Bohdan Zaleski piaal z tuj oka-
zyi do LndiriH Kabieli^a, 4-go Gniduia 1832: „Mickiewicz uapisze
20*
Juliusz Wysłouch w zbio^o^^7m tomie, wydanyin pnei
kilku emigrantów, >) podat treść poematu. H. SzotanU,
w Rt-iiie /'rnni-aise et eirangere ') wychwala szczegÓlnićj opi-
sowosć u Mickiewicza: „Wielkie, pisze on, lasy polskie nj-
A&}% bezustannie szelest, huczenie faliste, wśród nawet n^
wickszŁ'^ spokoju. Ciągły ten szmer ma dla mieszkańców
urtik cudowny. Ucho myśliwca rozpoznaje śliczną hannoiii^
w szumie tych lasów ciemnych i nieznanych, serce jegopi^'
niigi' każdy dźwięk tćj gry czarownćj. W tych to tasarli
schninily się dawne tradycye, pieśni ludu, prześladowana
wiara jego i historya wielkich czynów. NieprzebrzmiJ^4 iiK-
litdy^ tych tradycyi, pieśni, dziejów, Mickiewicz podshlChł^
i dźwięki tct zruzimiiai. Każdy naród rozpoczyna swój n-
wód od poczyi. Polska zaczyna równie od poezji swoje
odrodzeniłł." Ten sam Szotarski w piśmie emigracyjne!
winszował Kroilziiiskiemu, 2e się doczekał „arki, w ktdr^
my na toniiicli naszego dzisiejszego nieszczęścia, zachoirki
do przyszła, prawdziwie narodowtj poezyi unosim, o*q
arki, zamykającej w sobie tyle piękności, naszój, dziś -Mo-
skalem zalanśj ziemi, :irki, którą jej cieśla Panem Tadeuizta:
nazwał. ')
Stanisław Kożmian *) ogłosił w piśmie angielskits
Mhenettm ") rozprawę „o literaturze polskk^j XVIII-go i XIS-g»
albo nio napisze, bo 'yst bardzo zatrudniony, wiem jedoak, ie pro-
jekt twój w auijetności pochwala, nie chce tylko, by fftdhnrod brf
Uiiraaczony, którego nnjmnićj ct^ni z dzieł awoich, ntaćj t^n-
żync, Daailij, a mianowicie liuadij, w których taki wielki, a or^
nalny gicniusz poeta nasz ro/H-inąl."
■j 1'ck1 tytułem: La Brise <lu Xord. Pai^-ż 1838 r. p. Wy
łitoiich, przytaczając wyciajii z tłuiiiaczoaia p. R Haag zapowtedoł^
że wkrótce przotcłud ten całkowicie ogtoKzonym będzie, ale zanik-
rzone wydanit! nie przyszło ilo skutku,
•) Nr. 3-go Jlarca 1837 r. str. J07.
•) Roi-mik Emigracji pobkiiy atr, 80.
*J Dziennik AlliK/a Polska Kr. 29 dnia 20-go PaidiienA*'
1838 r.
*J Hsma wydawane w Anglii przez emigracyą polaka nnń^
^ulecia," którój Jievue brilauni//ue ') paryzka podała thitn^
czenie. Krytyk odkrył w Łrzecićj czyści Dziadom brak cie-
pła, & Fana Tadeusza potępiał nie mnićj stanowczo, jak Ka-
jetan i Andrzćj Koźmianowie potępiali Baiiady i Sonety
krymskie. „Jest Ło poemat rozwięzty, wspomnienie prze-
szłości bez żadnego moralnego pierwiastku przyszłości, jest
to podarek odwadze umarłych bez jednego słowa dla żyją-
cych. Historyk pocbłania liryka, mistyk poetę."
Ale i w najbardzićj krańcowym obozie emigracyi Mic-
kiewicz miał wielbiciela w osobie Worcla. Worcel, wypę-
lizoDy z Francyi, chował w żywój pamięci przyjemne poga-
danłd wieczorne przy ulicy Louis-le-Grand i przy placu Ob-
serwatoryum, lecz był tak odosobniony najprzód na' Jersey,
a potem w Portsmoutłi, że dopiero w Londynie wpadł nm
do rąk w 1838 r. Pan Tadeusz „całemu, jak pisał do Adama
świata jeż wtedy znajomy." *) Szcz^ót ten wymownie świad-
szcutj pochlebne wzmianki o Mickiewiczu i przekłady z jogo poe-
^i W S-cim numerze dziennika: Tltc polis/i Record, wychodzącej^)
W Unii, znajdnjemy Sonys of the peopU by Adam Mickiewicz, Gru-
.dzień 1832 r.; w numerze 5-tjin: Tribute of ihe Rustiaiu to the fioliik
poet Atiddeivici, Czerwiec 1S33 r.; w The poUsh Reeord Nr. J, new
senes, artykuł o literaturze polskiłij nadealany z Chalillon anr Beioe
podpisany: M. 8. zawiera biografią poety, w tym samym zeezyde
są następne przekłady ; The poUsh mother by Mickiewicz transUltd
/rom the li-eneh i Praijer o/ the poHih Pilgrim. W Edymburgu wy-
chodaiło inne pismo poiwi^cone Polsee: The poUsh exiłe, Setny an
iatUirical, statisticai, poUtical and iiierary aceoual o/ Poland, interspersed
inth poetical trmulaliom Jrom the polish poett' originai poetry, musie,
firsl juarler edited by y. F. Żaba and F. Zaleski, second and Ihird by
S. F. Żaba, poUth refugees. Pismo to nmieścito w Nr. 11 (o (Ae po-
iith Mot/ier, by Adam Mickiewic: tratislated by J. Reid, 16-go Stycznia
18S8 r., a w numerze XI. 15-go Sierpnia lBil3 r. w artyknle: Lite-
raturę of Poland przedrukowało przekład Farysa z VII. numeru mie-
sięcznika: The Metropolitan. Musi to być ttaniBozenie Henryka
fieeve. Tlnmaczeme Ksii^ JHclyrtyrnslma przez I.Acha Szyrmę wy-
fi^o w Londynie 1333 r.
') W« Wrześniu 1838 r.
•) KoTespondenqia Adtaua Mickiewicza t, III. atr, 270.
— 310 —
czy o biedach tułaczego życia. Szczęśliwszy od Laianakit
Henryka Sienkiewicza, Worcel w Lond>i)ie miał z kim po-
dzielić swoje wrażenia. „Znajomym, donosił on Mickien'
czowi, czytałem go głośno, nieraz mnsiałem czytanie pncT'
wać, tak mię wzruszało całkowite przeniesienie ciałem i du-
szą na polskie ojczyste nasze niwy . . . Pozwolili mi
Monthhj Magazine napisać artykuł o twoim Tadeuszu, o
kamieniu grobowym, położonym ręką gienluszu, na starij Pol-
sce naszej, który tak udei-zający obraz przed oczyma j^ Bj-
nów nieboszczki matki ich przedstawia, 2e nietylko cdą j^
duszę wyczytać w nićj mogą, ale jeszcze i te rozezniyą ry^
codzienne, które w nichże samych przelata i które stanowi)
przejście ze zmarłego do żyjącego pokolenia, bratając tj»
sposobem przeszłość z przyszłością, a wydobywając z grabo
zaród przyszłego naszego życia. Pierwszy o tobie artykid
napisał w 2-gim numerze Monihly Magazine ') MazzinL Po-
między tobą a nim, jakże W7dam się małym."*)
Ponieważ wypawnictwo Ihe Afonihhj potitk
ostało po drugim numerze, więc Worcel zapowiedzianej n-
cenzyi fana Tadeusza nie ogłosił. Przypuszczać wolno, tt
żle był poinformowany, przypisując antorstwo artykułu
gim numerze Sfonthly magazine Mazziniema. Poglądy zga-
dzają się wprawdzie z póżniąjszemi zdaniami MazziiU(:g»
o Mickiewiczu. Ale nawet w artykule bezimiennym didotif
sie poznać Włocha. Recenzent przemawia ze stanowiska tik
polskiego, że niepodobna wątpić o jego narodowości. Wk»-
żdym razie, praca ta należy do ciekawszych studyów o Adft-
mic Mickiewiczn.*) Musiał Mickiewicz mieć w redakcyi Jtat-
■) w rf-inycli Mimłhhl miignzine a 183S r. nic
nie znaleźliśmy, opntcz artylnilu w 3-giin nniiii>n!e Tfu: poliA M
t/ity mnijazine z Listopada 1833 r. Przegląd ten wydawał 'Wilen*^
w drukami polskif) A. N. Pybowsltiego.
■) Korisjiomtencija Adama Mickieińcza t, HI. ati. 2
■) Artyknł len wyszedł pod tytułem; Adam Mickienia i ■'
wiera pneklady improwizacyi s bziiMn), Fartfsm i sonetn: Gr^
J>oloekii/i (Kr. łl, str. 100—113.)
— 311 —
My nfacazitte') prawdziwego wielbiciela, bo już w pierwszym
zeszycie tego pisma znajdujemy wzmiankę o nim, na samym
końcu ogólnego zarysu literatury polskićj. Autor wymieni-
wszy Krasickiego, Trembeckiego, Karpińskiego i t. d., do-
dawał: „Są inni poeci równi im gieniuszem, a wyżsi patry-
otyzmem, wymienimy pomiędzy nimi Mickiewicza. Ctwory
ich są smętne, ile razy nie opiewają chwały Polski." *)
Przekonania demokratyczne autora artjkuhi umieszczo-
nego w drugim numerze Monlhly magazine zaznacztyą sig
na samym wstępie wypowiedzeniem zdania, że „duszą poezyi
Mickiewicza jest myśl socyalna." Piszący nie określa bli-
ż^ tego zbyt ogólnikowego twierdzenia i mówi dal^: „Jest
to wigcćj niż człowiek, jest to prorok, jak prorocy Izraela.
Przekazuje on narodowi polskiemu tradycye gwałtownie przy-
tiumione, a wiersze jego podnoszą skargi wszystkich i oży-
wiają wszystkich nadzieje. Głos jego jest głosem milionów,
które wołają jego ustami, że naród polski nie umarł, że
Polska ma wielkie posłannictwo, które wypełni, bo jest jego
świadoma. Głos ten, jest on rękojmią naszego przyszłego
istnienia pewniejszą niż kłamliwe obietnice dyplomacyi. Nie
przypadkowo, nie dta stwierdzenia ostatnich chwil Polski,
dana nam była poezya narodowa. Każdy wiersz natchniony
jeei zapowiedzią przyszłości. Nagrobki narodów piszą histo-
rycy, nie poeci. Tacyt nie Wirgiliusz zapisuje ostatnie pro-
teatacye wolności. Nie stopniowo, jak poeci romantyczni
w innych krajach, lecz od razu dosiągł Mickiewicz szczytu
chwały. Wielka i święta idea przewodniczyła wcześnie na-
tchnieniom Mickiewicza ; oswobodzenie i przyszłe powołanie
ojczyzny były wiarą jego młodości, idea ta towarzyszyła mu
na wygnaniu, nosił ją jak wychodźcy garstkę ziemi ojczystej
nniesiODĆj z kraju."
'J Zeszyt z Października 1838 roku str. 34, artykuł podpi-
sany J. H. K.
') Aator artykułu przytacza ptzekt&d sonetu: Pielffnym (le-
szyt l-«zy Btr. 85—30.)
brało się kilka tysięcy franków u Odyńca, który w Dreźnie
wzii^ł był ua siebie pienięSne interesa Adama. Odyniec dla
oszczędzenia Mickiewiczowi kosztów przesyłki, powierzy! trzy
tysii|ce kilka eet franków pewnemu wielkiemu panu, a ten
po drodze zgrawszy się w Niemczech, grosza Adamowi nie
'wypłacił. Adam a konto tćj sumy sprawił sobie meble,
strata }(•■} na samym wstępie pożycia małżeńskiego była cio-
som dolegliwszym jeszcze, niż w 1830 r. bankructwo Barbe-
saitt '! Dowiedziawszy się o doznanym przez niego zawodzie,
książę Adam Czartoryski i J. U. Niemcewicz porobili pewne
kroki, aby poruszyć sumienie niefortunnego gracza. Grosza
nie zwiócil i Adam opowiadając ten szczogót, po długidi
latacli nic chciał nawet córce nazwiska jego wymienić. ')
W Sierpniu miał mile odwiedziny Beraardostwa Poto-
ckich w przejeździe do wód pyrenejskich, nakazanych Pani
Klaudynie dla poratowania wątłego jćj zdrowia. Poeta spo-
dziewał się, że Pani Klaudyna na Paryż wTacać bgd^e.
„Tu, pisał do ni<^j, bardzo szczerze i mocno Panią kocłtam;,
może wigcćj, niż gdziekolwiek. Na rv.e de la Pćphiiere go-
tujemy wielkie fety na przyjazd Pani, bgdzie żupa kwaśoa,
knrczgta i nawet dla Pani pół butelki wina szampańskiego,
aby jł rozweselić, bo gdzież teraz znaleźć wesołość V " ^
Donosi jój w tym samym liście o burzy, wywołamy uleglo-
aciij: żony, która za jego konceptem pokazała sig w kapela-
szu męzkim. „1'amilia żony przysłała do mnie urzędowi
dcputacyij, protestując przeciwko takim abuzom władzy mf-
żowskiej'" *} I w drobnych rzeczach mało dbał Micldema
o światowe przykazania. Pani Klaudyna odpowiedziida na
ł3-go Września, żartując z bezprzykładnego mężowskiegs
szału, kazać żonie chodzić w takim kapeluszu, o którym
żurnal mód nigdy nic pii-al. „Przypominam się panufo,
dodawała, męczennicy pańskićj, życzg jśj, żeby się nie zbjl
'} z opuwindHii MickieiricKii starszej córce.
') liorcsjmHiliniciju Ailiuiia Mickiewicza L 1. ntr, 1B2.
'] ibid.
— 303 —
cieszyła tern, co w nićj chwalić bgdą i nie zważała, jak jćj
doświadczać przyjdzie, że i ona wszystkim dogodzić nie po-
trafi" i przjTzekała nauczyć j% kapuśniaku pyrcDejskiego,
jeśli rzeczywisty talent w ni^ postrzeże. ') Nie zdaje się,
aby Pani Klaudynie udało się znów zawitać na rue de la Pć-
pini^re i już się poeta z nią nie spotkał.
„W końcu Czerwca, pisał Bohdan Zaleski, odbijał się
w drukarni ostatni arkusz Pana Tadeusza i jednocześnie zja-
wiła sig w Paryżu panna Celina Szymanowska, twoja Wła-
dysławie i twego rodzeństwa przezacna i ukochana matka,
a która niebawem po ożenieniu się z nią ojca, stała sii^
i nam, jego przyjaciołom, miłą i drogą siostrą." *) W po-
czątku wigc Lipca rozeszły się pierwsze egzemplarze nowego
utworu Adama.^ W Kwietniu zaś wyszło w osobnym tomiku
tłumaczenie *) przejrzane przez niego urj-wków z Dziadom,
O którem Dawid d'Angers pisał do niego : „Nie masz czego
ot)awiać się tłumaczeń, bo gieniusz zawsze może być prze-
łożony na inny język, tylko płodów dowcipu przełożyć nie
można." *) Tłumaczenie to wywołało sprawozdanie w odcinku
przeglądu le Gabinet de lecłure. *) „Nic dbający o chwałę,
pis^ recenzent, przynajmniej chwilową chwałę, Mickiewicz
>) Eorespundataja Adama Mtckiemcza t. III. str l'JI.
*) List Bohdana Zaleskiego do syna Adama str, XXV,
*) Jonmal de la Ubrmrie ogłasza Pana Taileiista „deux vuluiui?s
in 12 Bnsemble des 23 feuilles '/a p'"s une gravure. Iinpr. dc Pinard
^ Paris prii 12 ft.," w numerzy 28-go Czerwca 1834 r.
*) Dziady OD la flte des tiiorls, poi-me traduit da polunais
'd'Adfun Mickienicz. 2-e et 3-e parties, in Id de 5 feuilles 3/4 Imp. de
Pinard. A Paris chez CWtienne. Burgaud des Marets wjdal naj-
przód swój przekład w dzienniku le Poloiiais. Mickiewicz napisał dliL
niego szkic przedmowy do osobnego wydania; tłumaczenie do togo
stopnia przerobił, że Burgeaud des Mareta uważając, źe uic może
przyainać się do przekładu nic podpisał się. {Mćlanges jiusUmmes t. II.
rtr." 211.)
') Korespondenaja Aauma Mickietvicza t. III. str. 192.
*) Nr. 353 St-go Wricśnia 1834, att. 14 — 15. Przegliid tca
podał wyciągi z owego tłumaczenia.
— 304 —
rozproszył swe pienia według kolei 2jda tułaczko, ban pD-
litycznych i wygnania. Osiągniemy naaz cel, jeżeli obudainj
w tych, którzy Mickiewicza nie czytali, chęć poznania tego
jedynego w swym rodzaju poety. Na uwielbieniach potom-
ności nie bfdzie mu zbywało, ale miło nam oddać mu hiM
wpizód nim sig otworzą oczy tłumu." Prassa emigracjju
wyłącznie zajęta wewnętrzncmi swarami albo pominęła Panś
Tadeusza, albo oceniła go surowo, ale poza sferą tułaczy za-
ślepionych komittjtomanią, wrażenie było ogromne. Słowadi
w liście do matki pod datą 18-go Grudnia 1834 przyznaje,
że ^lieroina poematu, choć gęsi pasie, ma jakąś w sobie świe-
żość dawnych opisów" i chwali przedewszystkiem opis łowa
dmąct-go w róg myśliwski i żyda grającego na cymbałkach.')
Zygmunt Krasiński pisał 30-go Października 1834 do Gł-
szyiiskiego, że „Pan Tadeusz jest epopea drobnćj szlartiy
nasz('j." •)
W pierwszym wierszu Pana Tadeusza słowa : LiŁn,
ojczyzno moja! wywołały ze strony Stefana Witwickiegł^
') h''ir(s)iowl-:i'cya t. I. str. 57, wyd. 1882 r.
E) lliid.
°| „Jlickiewicz, którego wiersza cala nasza mTodzieil n.
pamioć i który po Niemcewiczu, i)Lko obyczajem baplaństwa itin-l
tTtnycli, ?:OHtflje w i^nWicie wiear.citem i piaatunem nuodoiryin, Iffl
unikiem HA'y['h pieśni wychowa) ducha w pokoleniu nsdchodittf-]
jHkiii! na[ii-zyk!Bi) zaczj-ha o^tutnie awoje dzieło:
Litwo! Ojczyzno moja!
„PrawOiiiHie dziwne Ui poety roztargnienie, jakiemu taden FoUl
nie Limcrzyl i nie uwierzy. Nie masz bowiem z nas tadn^oeaifl
nie n'ie<lział, że ojczyzna twórcy Gr»iy»y i WałUtiroda, dla \
on Oli niijpierwazój ^■wi) młodości ponosił więzienia, wyfpianiai^
cierpi tiiloctwo, jast nie ten lub <^w kaiealćk Poitki, »le ccta Pai
>'ie mógtża to Mickiewicz zawołać: Polsko! Ojctyzno moja!
wyląciinem opa:iywaniein sit] litewszczyzoa grzeszy on dwojako: <
naniprzód, 2e mimo swój choci i wiedzy zasiewa śród braci 1
prowincyaIi:rmii i powtóre, ie ^woim przykładem wciąga do t
młodszycłi jiisarzy. Tym spoaobeiii biedua PoUka nie wyjdzie 4
g^y z ro/biorOw. Jul Moskal, Prusak i Auatryak roacbrali ją ^
— 315 —
p^źni^j dodawał, znowat takąż sumkę, jeśli nie bgdg mógł
■więcej. Żyj oszczędnie i ufaj Opatrzności," ')
Wieść, że tjh kolegów z Nowogródzkiego przebywało
we Francyi, pobudzała Franciszka Mickiewicza do opaszcze-
nia Poznańskiego. Przedłuż^ pobyt swój w Łukowie, po-
dając sig ciągle za chorego, przez to samo nie śmiał się
ruszać do najbliższych okolic. Obawa, aby go policya pię-
knego poranku nie zaczepiła i osamotnienie z przyczyny
częstycli wycieczek brabiego Grabowskiego za granicę, po-
grążyły go w smutek, uskarżał sig Odyftcowi na przykrości
swojego położenia, a Odyniec, wtajemniczony w lichy stan
finansowy Adama, starał się zatrzymać pana Franciszka
w ^''nkowie. W maju 1834 Odyniec, donosząc panu Fran-
ciszkowi, że nadesłane na jego ręce wiersze „kiedyś celu
Bwego dojdą" prosił go o wydostanie mu rzeczy zostawio-
nych w Królewcu, a między innemi bluzy plóciennćj „w któ-
rćj z Adamem po Szwajcaryi chodziłem. Do t^j bluzy mia-
nowicie przywięzuję miłą pamiątkę." W późniejszym liście
czytamy : „Pojmując aż nadto, że oddalenie od wszystkiego
co miłe, nie osłodzone nadzieją blizkiego złączenia się, po-
łączone z ciągłą obawą i niepewnością obecnego bytu zdolne
jest najsilniejszy umysł przytłoczyć, najweselszy humor za-
sępić, tem bardzićj, że zdrowie twoje tak ci źle służyło.
Ale wybacz, kochany Franciszku, żęty sam, zda się, zanadto
popuszczasz myśli smutnej wyobraźni, że za nadto się w ro-
zważanie cierpień obecnych zagłębiasz, zapominając wszy-
stkiego, co cię sprawiedliwie pocieszać mogło i powinno,
to jest zapominasz, 2e nie twoja wina, ale tylko dopełniona
powinność doprowadziła cię do dzisiejszego stanu, który do-
tąd daleko jest lepszym od tylu innych, a co człowiek z tak
sslftcbetnego powodu cierpi, może się spodziewać, że Bóg
w końcu obróci na dobre." Pan Franciszek zostawił był
kochankę na Litwie. Odyniec pocieszał go jak mógł : „Dzi-
— 30G —
tis:a uważał Mickiewicza za pisarza poczjuającego, przjzoi'
wał tym początkom większą wartość, ni2 ostatniemu poenur
towi ; przyznając bowiem, że Farys i Sonety Krymskie s% je-
dnemi z najpiękniejszych kwiatów poezyi polskiej i że autor
„dał nam utwory arabskie lepsze, niż wszystkie Moallaki za-
wieszone w Kaabie," dodawał : „Co dziwniejsza, Mickiewici
syn cywilizacyi polskiej, mimo że pisał dzieła wyższej w^
nie dał nam nic z polskiego gruntu, coby niosło na sobie te
ceclig doskonałości, odbitą na Farysle i Sonetach A'rt/mtkiti,
uważanych jai;o poezije mschodnie. To tłumaczy si§ uatur)
talentu Mickiewicza, który grzeszy zawsze w rozmiarze, sij-
kowaniu, a ślepi połyskiem : niedostatki i bogactwa stano-
wiące właśnie cechę rodzajową poezyi wschodu." ')
Cudzoziemcy, w braku tłumaczenia, ule byli w stanie
ocenić Pana Tadeusza. Eruil Haag, pisarz protestaacki,
nowi pod tym względem wyjątek, ale zaczął był zawód svifi
od nauczycielstwa w Polsce. „Bóg, pisał on, nie odmói
daru gieniuszu narodo\vi, którego obdarzył Mickiewiczem
Nic nie ma górniejsżego w wyrażeniu boleści i bohatersti
od strof jego do Matki Polki." -) Ten sam krj'tyk dodłł
o Panu Tadeuszu: „Mnlo co mamy u nas i u sąsiadói*
przeciwstawienia Panu Tadeuszowi. Ale, aby nasi czyteli
nie poaq,dzali o stronnośi, zobowiąziyemy się podać im orf
wki tego pięknego poematu . . . Zgłębiając poezye Mickit
wicza, przychodzi sif powątpiewać, abyśmy kiedykolwid
mieli poetg we Francyi. Jaka próżnia w większej części
szych poezyi 1 Jaka suchość uczucM Jaki styl mdły,
Zofiówks, Pieśni Karjmskleijo, Barhar^, zakazoDO nam je uyUe
klątwa. Cdi nmn podstaniuno na ich miejsce? Edmunda i p
datldem halUd ; Górę, poemat opisowa-, dramat Itorj, neciy
do£ć,3ie bez uczucia i fantazyi, ale aadto hw. lądu i aklado.
Tomantjczność w Polsce, opuszozona przez naczebuka kona w «
tach i odach nierymowanych Siylajskiego."
■) 'Wiaiiomoid krajowe i emiffraeypie Nr. 16-go Sierpnia Ktf
") Renie fferiiianiqiie lYi&jun lilteraire t. XI. sir. 3S, ISK i
locenzfe z polskifj litatatury były pi6ra p. Emil Haag.
— 307 —
ńczony, zniewieścJaly ! Ile stów dla wydania oijśli ta
kowćj ! Jak nasz jgzyk jest chłodny, wymuszony, preten-
inalny!" *) W recenzyi bezimiennej, ale polsidego pióra,
toszonćj Yi gazecie le Folonais *), krytyk nie szczędzi po-
wał poecie za umiejętne użycie jędrniej i barwnej mowy
toczno-ludowćj, ale w jego pochwałach przebija pewne
;ceważenie „gry na skrzypcach grajka wiejskiego." Owe
i^ypce krytyk nazywa nawet ordynaroemi, widocznie ży-
rlby w duszy poecie wykwintniejszego instrumentu.
Niemczech bardzićj zajmowano sig Mickiewiczem, niżeli
Francyi.
„Literatura polska, pisał jeden z głównych organów
lactwa, ') coraz większego rozgłosu nabywa w Niemczech,
ody Micldewicza z upodobaniem są tam czytane. 102 nu-
!f (d. 6-go Października 1834) dziennika Literatur-Blatł
dawanego przez doktora Wolfanga Menzla, zawiera w so-
i życie naszego poety, krótko określone i wyjątki z dzieła :
•mois, wydawanego w tłumaczeniu i staraniem Juliusza
mdelsona^) w Heidelbergu. RomantycznoU, Pani Taiar-
vska. Czuty i Trzech Budrysów zamieszczono w tych wyjąt-
cb. Próbki te dosyć piękny i wierny przekład zwiastują."
i sama gazeta nieco późnićj dodaje: „Pod tytułem: Nord-
hler wychodzi w Stutgardzie tłumaczenie tegoczesnych po-
ów polskich, mianowicie Mickiewicza. Pierwszy tomik,
.wierający: Farysa, Wallenroda, Grażyna, wyszedł z druku.
'zeUadał na wiersz niemiecki, z pomocą Ludwika Nabie-
Ita, J. B. Werner, młody wierszopis, znany już chlubnie
kilku ulotnych poezyi." ')
') Ibid t X str. le— 20 Paryż 1837 r. w artykule: TaUiau
ła lUl&aiure polonaise, podpisBDym przez p. Emila Haag.
«) Ze Polonais L V. str. 441 w Lipcu 1835 r.
■) Tygodnik etmgracyi polskiej Sr. 9-gO Października 1834 r.
*) Juliusz Meudelflon był ochotnikiem z 4-go putkn ułanów
ilBkich (Pielffrzym polski z d. 27-go Maja 1833 r. eU. 32.J
■) Nr. 3-go Listopada 1S34 r. Bohdan Zaleski piaat z tuj oka-
i do Ludirika Nabielaka, 4-go Grudnia 1832: .Mickiewicz napisze
— 308 —
Juliusz Wy&łoucb w zbioron7in tomie, \irydaii;m ptiec
kilku emigrantów, ') podat treść poematu. H. Szotarski,
w Reme fraticaise et etrangere *) wychwala szczególnie* 0[»-
sowość u Mickiewicza: „Wielkie, pisze on, lasy polsine wy-
dają bezustannie szelest, huczenie faliste, wśród nawet naj-
większego spokoju. Ciągły ten szmer ma dla mieszkańców
urok cudowny. Ucho myśliwca rozpoznaje śliczną hannoiii|
w szumie tych lasów ciemnych i nieznanych, serce jego poj>
muje ka2dy dźwięk tój gry czarownćj. W tych to lasacłi
schroniły się dawne tradycye, pieśni ludu, prześladowun
wiara jego i bistorya wielkich czynów. Nieprzebrzmi^ą nw-
lodyą tych tradycyi, pieśni, dziejów, Mickiewicz podshctii!
i dźwięki te zrozumiał. Każdy naród rozpoczyna swój za-
wód od poezyi. Polska zaczyna rówuie od poezyi swc^e
odrodzenie." Ten sam Szotarski w piśmie eniigracyjnem
winszował Brodzińskiemu, 2e się doczekał „arki, w któr^
my na toniach naszego dzisiejszego nieszczęścia, zachowki
do przyszło], prawdziwie narodowej poezyi unostm, o«^
arki, zamykającej w sobie tyle piękności, naszój, dziś Mo-
skalem zalan6j ziemi, arki, którą j<^ cieśla Panem Taietutm
nazwał. ')
Stanisław Kożmian *) ogłosił w pism
Athenewn ") rozprawę „o literaturze polskiój XVin-go i XIX-g»
ftlbo nie napisze, bo )c3t bardzo zatrailoionf, wiem jednak, ie pro-
jekt twój w zupcinouci pocliwala, nie clice tylko, by W^etved tni
tłumaczony, którego itRJmnićj ceni z dziel airoich, raczij Cł*
iyiii, Daady, a mianowicie Dziady, w których t&ki wielki, a OTIp-
nalny gieniuai poeta dbbz rozwinął."
•; l'od tytułem: La Brise ifu Xor(l. Paryż 1838 r, p.
slouch, przytaczając wyciąg z tłumaczenia p. E. Haag lapowiedsiit
łe wkrótce przekład ten całkowicie ogtoszonjm będzit
rzone wydanie nie przyszło do ekutku.
•) Nr. S-go Marca 1837 r. str. 407.
•) Rocznik Emigraeyi pnUkiej str. 90.
*) Dziennik Mtwla Polska Nr. 29 dnia 20-gf>
1838 r.
°) Pisma wydawane w Anglii przez emigracyą poIak% ni
fitalecia," którt^ Ilevue britanniyue ') paryzka podała tłuma-
czenie. Krytyk odkrył w trzecićj czgści Dziadom brak cie-
pła, a Pana Tadeusza potępiał nie mnićj stanowczo, jak Ka-
jetan i Aadrzćj Koźmianowie potępiali Ballady i Sonety
Arymtkie. ,^eBt to poemat rozwięzły, wspomnienie prze-
szłości bez żadnego moralnego pierwiastku przyszłością jest
Ło podarek odwadze umarłych bez jednego słowa dla żyją-
cych. Historyk pochłania liryka, mistyk poetę."
Ale i w najbardziej krańcowym obozie emigracyi Mic-
kiewicz miał wielbiciela w osobie Worda. Worcel, wypę-
dzony z Francy], chowfd w żywćj pamięci przyjemne poga-
danki wieczorne przy ulicy Louis-le-Grand i przy placu Ob-
serwatoryum, lecz był tak odosobniony najprzM na' Jersey,
a potem w Portsmouth, że dopiero w Londynie wpadł ma
do rąk w 1838 r. Pan Tadeusz „całemu, jak pisał do Adama
. kwiatu już wtedy znajomy." ') Szczegół ten wymownie świad-
flzczal; pochlebne n-Einianki o Mickiewiczu i przekłady z jego poe-
sjri W 3-ciin numerze dziennika: Tiic poUsh Record, wychodzącego
'n Hnll, znajdojemy Sonijs of the peopU bu Adam Mickiemcz, Gru-
dzień 1832 r.,- w nomerie 6-tym: Tribide of ihe Rustiana to Ihe foUsh
poel Mkkiemct, Czerwiec 1B33 r.; w The polish Reeord Nr. J, new
serici, artykuł o literaturze polski^^j nadesłany z Chatillon bot Seioe
podpisany: M. 6. zawiera biografią poety, w tym samym zeazyde
są naat^pne przekłady ; The polish mother by Mickieteiez traruUted
/rmn the fyench i Prayer o/ the poliih Pil/jrim. W Edymbnrgn wy-
chodziło inne piamo poświęcone Polsce; Tlie poUsk ex'de, Beaig tm
Imtiincal, flalisika/, poUdcal and Uteranj aceouat of Poland, intersperted
teitk poetieal tratulations Jrom the poUsh poels' original poeiry, awsie,
. fint quarter ediled by N. F. Żaba and F. Zaleski, seeond and third by
W. F, Żaba, polish refugees. Pismo to umieściło w Nr, II lo the po-
Mfh MoUter, by Adam Mickiemcz trtawlaled by J. Reid, 16-go Stycznia
WISSA r^ ft w numerze XI. 15-go Sierpnia 1S33 r. w artykule: Lite-
raturę of Polarid przedrukowało przekład Parysa z VII. numeru mia-
sj^cznika: The Metrojiolilan. Muai to być tłumaczenie Henryka
BeeTe. Tłumaczenie Ksiąi/ Picłgrzymstwa przez Lacha Szyrmę wy-
^o w Londynie 1833 r.
') We Wrześniu 1838 r.
■) Kortspondencya Adama Mickiewicza U III. str. 270.
— 310 —
czy o biedacli fulaczego życia. Szczgśliwszy od Latenuta
Henryka Sienkiewicza, Worrel w Londynie miał z kim po-
dzielić swoje wrażenia. „Znajomym, donosił od Mictiein<
czowi. czytałem go głośno, nieraz musiałem czytanie przer-
wać, tak mię wzruszało całkowite przeniesienie ciałem i du-
szą na polskie ojczyste nasze ntwy , . . Pozwolili mi wydawcy
Monthly Magasme napisać artykuł o twoim Tadeuszu^ o owyn
kamieniu grobowym, położonym rgką gieniuszu, na starćj Pol'
sce nasz(!^, który tak uderzający obraz przed oczyma jćj sy-
nów nieboszczki matki icti przedstawia, że nietylko catf y%
duszę w7czytać w nićj mogą, ale jeszcze i te rozeznają ry^
codzienne, które w nichże samych przelała i kti5re sŁanowi|
przejście ze zmarłego do żyjącego pokolenia, bratając tym
sposobem przeszłość z przyszłością, a wydobywając z grota
zaród przyszłego naszego życia. Pierwszy o tobie aityknł
napisał w 2-gim numerze Monthlij Maijazine ') łtfazzini. Po-
między tobą a nim, jakże wydam się małym."*)
Ponieważ wypawnictwo ihe Monthly polish
ustało po drugim numerze, wigc Worcel zapowiedzianćj
cenzyi Pana Tadeusza nie ogłosił. Przypuszczać wolno,
źle był poinformowany, przypisując autorstwo artykułu w dnn
gim numerze Monlhly maijazine Mazziniemn. Poglądy zga-
dzają się wprawdzie z późniejszemi zdaniami łliazziiueg*
o Mickiewiczu. Ale nawet w artykule bezimiennym dałaby
się poznać Włocha. Recenzent przemawia ze stanowiska
polskiego, że niepodobna wątpić o jego narodowości. Wki-
żdym razie, praca ta należy do ciekawszych atodyów o Adii
mie Mickiewiczu. ") Musiał Mickiewicz mieć w redakcji
') W tiiżnych IHonlhli/ nagudne z 1838 r. nic o Hickiewil
nie Etialeźli£my, opr6cz artykułu w 2-gim namerze The potith M
[/% macazine % Listopada 1833 r. Przegląd ten wydawał Wilne^dJ
w drukarni polskićj A. N. Dybowi^kicgo.
*) Korefpondenaja Adama Micki^mkia t. HI. str. 271.
■) Artyknł ten wyezedt pod tytułem: Adam Michi^wia i *
Wiera pneklady improwizacyi a Ihi/idóm, Fary$a i Bonetn:
J>otockie) (Nr. 11, str. 100^113.)
— 311 —
thly Waffazine*) prawdziwego wielbiciela, bo już w pierwszym
zeszycie tego pisma znajdujemy wzmiankę o nim, na samym
końcu ogólnego zarysu literatur)' polskiej. Autor wymieni-
wszy Krasickiego, Trembeckiego, Karpińskiego i t, d., do-
dawał: „S% inni poeci ró^Mii im gieniuszem, a wy2si patry-
otyzmem, wymienimy pomiędzy nimi Mickiewicza. Utwory
ich są smętne, ile razy nie opiewają chwały Polski." *)
Przekonania demokratyczne autora artykułu umieszczo-
nego w drugim numerze Monthbj magazine zaznaczają Bi§
na samym wstępie wypowiedzeniem zdania, że „duszą poezyi
Mickiewicza jest myśl socyalna." Piszący nie określa bli-
żej tego zbyt ogólnikowego twierdzenia i mówi dal^: „Jest
to więcći niż człowiek, jest to prorok, jak prorocy Izraela.
Przekazuje on narodowi polskiemu tradycye gwałtownie przy-
tłumione, a wiersze jego podnoszą skai^i wszystkich i oży-
iriają wszystkich nadzi^e. Głos jego jest głosem milionów,
które wołają jego ustami, że naród polski nie umarł, 2c
Polska ma wielkie posłannictwo, które wypełni, bo jest jego
Świadoma. Głos ten, jest on rękojmią naszego przyszłego
istnienia pewniejszą niż kłamliwe obietnice dyplomacyi. Nie
przypadkowo, nie dla stwierdzenia ostatnich chwil Polski,
dana nam była poczya narodowa. Każdy wiersz natchniony
jest zapowiedzią przyszłości. Nagrobki narodów piszą histo-
rycy, nie poeci. Tacyt nie Wirgiliusz zapisuje ostatnie pro-
testacye wolności. Nie stopniowo, jak poeci romantyczni
w innycb krajach, lecz od razu dosiągł Mickiewicz szczytu
chwały. Wielka i święta idea przewodniczyła wcześnie na-
tchnieniom Mickiewicza ; oswobodzenie 1 przyszłe powołanie
ojczyzny były wiarą jego młodości, idea ta towarzyszyła mu
na wygnaniu, nosił ją jak wychodźcy garstkę ziemi ojczystej
nniesionćj z kraju."
') Zeaiyt z Października 1838 roku str. 34, artykuł podpi-
sany J. H. K.
') Autor artykułu przytacza praeUad Bonetn: Pielynum (ze-
szyt 1-My atr. OS— 3a)
— 312 —
Ton tego artykułu obudził gniew dziennika DeMAraSt
j'-/lsk{, który zdając spraw- z dwóch pierwszych zesz;tóv
Jfie polish Mfmthly .yhcazim^ tak sie wjTazil: „Uniesienia u
Mickiewiczem są przesadzone i nie wiem, gdzie jest socyalu
zasada, która przewodniczyć ma natchnieniom zało2ycidi je-
ztiicki^j szkoły między pohkimi wrchodźcami. Czjlit eub
niiesł^cziiik nie mówi. że Mickiewicz same wspomnienia i po-
dania przedstawia? Czyliż Jlickiewicz w swoim nąjniero-
zuniniej wj-slawionym Tadetazu nie wynurzył niejako barba-
rzyńskiej nienawiści umysłowemu mchowi i rozwinigciu Pid-
bki? Człowiek staiu quo, a nawet cofania, niewątpliwie nie
jest popieraczem socyaln^j zasady. Wynurzyliśmy i powta-
rzamy słowa, wzigtość narodowa Mickiewicza, powstała prza
i^wiatło, które nie odeń świeciło, chociaż bynajmnićj nie za-
przeczamy Mickiewiczowi wysokich i umiejętnych, czasanń
najszczc^Iiwszycb, prawdziwie slkOiiczonych usposobień. M>
rzeczy i przedstawienia, których dalćj posunąć nie moSna." ')
Tomkiewicz i jemu podobni wymagali, aby w katdym
wierszu występowała zasada socyalna. Jaka zasada, na to
nie mogli się i w towarzystwie demokratycznem zgodzić.
Zai^ada, 2e człowiek jest na t^j ziemi, aby jemu i dmgiot
nhyio jaśniej i lepićj," -) którą Mickiewicz wyznawał, jest
arcysocyalną ; poezya, po przeczytaniu którćj, czytelnik czaję
się lepszym i pewniejszym drogi, nadaje właściwszy kierunek
ruchowi umysłowemu, niż przeżuwanie pustych maksym.
Po wyjściu z druku Pana Tademza ustaje twóraośó
poetycka Mickiewicza. Zdaje się, że odtąd uważał za wil-
niąjsze dla siebie zadanie wpływać osobiście na braci Łolir
czy, na tych mianowicie, na których liczył wiele w pracj
duchowi!^ nad odrodzeniem Ojczyzny. Obszemićj o tembf-
dzic mowa w następnym rozdziale. Tymczasem wróćmy do
życia domowego Adama. Parę szczegółów o niem pod^e
') hinnokrntit polski, pismo polemiczne pod kierunkiem Kui-
mierzti Tomkiewicza wydawane str. ii. l'oitiera J-gg Grudni* 183i
'■■j h'tiiespondeiiqja A'1-ima MickicivUza t. I. str. 120,
— 313 —
Pani Celina w listach do rodziny. 19-go Października 183ł
jHSze do ciotki Julii Wołowskićj : „Mam się, chwała Bogu,
zapełnię dobrze. Moje małe gospodarstwo dość dobrze idzie,
ale najtrndnićj zajmować sig kuchnią, do tego polską, bo
Adam francnzkićj nie lubi." Pani Celina znalazła w Paryżu
jednego tylko znajomego znad Newy. „Karol Wodziński
bardzo ci się kłania, bywa n mnie, lecz biedny, słaby na
piersi. Zambrzycki ') przeszłego roku umarł tu na su-
choty, żal mi go bardzo. Nie ma tu nikogo więcćj z na*
azjch dawnych znajomych. Moje najmilsze rozmowy z Ada-
mem są o dawnych czasach petersbarakich, wspomina często
o tobie kochana i droga Julciu, kochamy cię i szanujemy
jak matkę. Przepowiadałaś i prosiłaś Boga o szczęście dla
mnie, wysłuchał Pan Bóg twoje proźby, gdyż jestem zupeł-
nie szczęśliwa. Adam polecił mi ucałować ci rączki, co
2 wdzięcznością spełniam."
W 1634 r. wylądował był w Hawrze z cafą gromadą
Litwinów brat cioteczny Mickiewicza, Łncyan Styputkowski.
Należał do tych żołnierzy długo trzymanych w fortecach
pruskich, których rząd zdecydował się ostatecznie wyprawić
do Ameryki. Udało się im jednakże w Europie pozostać.
O odyssei tćj garstki tołaczów doniósł Franciszkowi Mickie-
wiczowi Nowogrodzianin Terąjewicz 30-go Czerwca 1835 r.:
„Wydobyliśmy się przecie, pisze on, z więzienia i tyranii
naszych prześladowców." Ciężka była przeprawa morska
z Pomorza do Francyi. Okręt odpłynął 25-go Listopada
183t r., ale wszczęła się burza. „Szturm na moście okro-
pny powstał i pierwszy raz w życiu odbywając morską drogę,
nie mogąc ustać na miejscu, rzucaliśmy się po całym okrę-
cie, 89dzą«| iż nadeszła chwila rozstrzygnięcia losów na-
szych." Wyprawa I-go Grudnia 1834 r. przybyła do Nor-
wegii i zawinęła do małego jakiegoś portu w okolicach Man-
dol. „Pozycya skał niebotycznych, pisze Terąjewicz, nie-
)) Lndwik Zambrzycki, poseł litewaki, umarł w Paryża 25-go
<:;zerwca 1634.
— 304 —
rozproszy! swe pienia według kolei iycia lułaczego, bnn fi-
litycznycb i wygnania. Osiągniemy nasz cel, jeżeli ob
w tych, którzy Mickiewicza nie czytali, cligć poznanii Up
jedynego w sv>-ym rodzaju poety. Na nwielbieoiach potifr
ności nio będzie mu zbywało, ale miło nam oddać mn iidt
wpizód nim s\ę ot»'orz% uczy tłumu." Prassa. emigngjK
wyłącznie zajgta wewngtrzDcnii swarami albo pominęła ftt
Tadeusza, albo oceniła go surowo, ale poza sferą tnlaay o-
ślepionych komitctomanią, wrażenie było ogromne. Słowicti
w liście do matki pod datą 18-go Grudnia 1834 przyzniit,
że „heroina poematu, choć gęsi pasie, ma jakąś w sobie iw
żość dawnych opisów" i chwali przedewszystkiem opis lora
dmącego w róg myśliwski i żyda grającego na cymbałkadl
Zygmunt Krasiński pisa! 30-go Października 1834 do Gi-
3zyi'iskit'go, że „Pan Tadeusz jest cpopea drobnćj alitiilj
nasztj." -)
W pierwszym wierszu Pana Tadeusza słowa: Lititł
ojczyzno moja! wywołały ze strony Stefana Witwickiegsł
'J Konsiiowleneya 1. 1, str. 37, wyd. 18S2 r.
«) lliid.
■{ „Slickiewicz, którego wierszo cała •ca.szi DiTodziei un
pnmirć i który po Niemci.'n'iczii, jako obyczajem tapliuistwft
iytnycli, zostaje w l'n\s7.cłe wieszczem i piaatunem narodowym, ^
urokiem nA'ycłi pieśni wychowa) ducha w pokoleniu nadcbodi^
jakże n&pi-zykind zaczyna ostatnie an-oje dzieło :
IJtwo! Ojczyzno moja!
„Prnwilziwie dziwne to poety roztargnienie, jalcietnu ładen 1
nia unicrzyJ i nie uwierzy. Nio masz bowiem z oas tadnE^
nie wiedział, ie ojczyzną twórcy Gratyny i WaiUnroda, dla \
on ud najpierwsitój swS] młodości ponosił więzienia, wygnania!
cierpi tulactwo, jest nie ten Inb ów katcaUk Polski, ale e«la Pi
Nic mógtże to Mickiewicz zawołać': PuUko! Ojetyzno moja! TłbW
wylącznem opasywaniem *ię litewsiczjznit grzoazy on dwojako: i
Bamprzód, że mimo swO) chęci 1 wiedzy zasiewa aród braci ic^
prowincyaLizmii i powtóre, fe ^woim przykładem wciąga do tq
młodszych piaarzy. Tym sposobem biedna Folsks nie wyjdna
gdy 7. ro7.biorów. Jut Itloskal, Prusak i Austryak mabnli H
-diłfdy mu jedynie ten zaszczyt jakiego doznał, niemnićj
-wdzięcznie ziomkom dzigkuje. Zaledwie dla nieopisanego
iiałasu dosłjszeć można było, gdy mówit, że każdy toast
■ wydaje mu się zbyteczn)!!! w tćj chwili nawet : Kochajmy sig I
\ „Ci co słyszeli, klaskali. Przy czarnój kawie i cyga-
I rach, nacierano na Stefana Witwickiego, aby zaimprowizo-
F- wal. Wzbraniał się stanowczo, prawie Big gniewał. Nako-
|. nieć, ulegając natarczywym proźbom, aby choć parg wierszy
f powiedział, powstał:
Mówił Ursyn, mówił Adam,
Po Dich mówić, do nóg p&dom.
„Itzekł i usiadł. Brawami i śmiechem odpłacono kon-
■cept poecie."
Kronika emigracyi pi7&A:Jc/' nadmienia, że jeszcze przemó-
wili: Plater, jenerał Dembiński i Aleksander Jełowicki.
'Wspomnienia wigc powyższe widocznie były zredagowane
'.. -w wiele lat po uczcie. Ale jeżeli grzeszą w niektórych szcze-
. .gółacłi, zdaje się, że s% wiarogodne w głównycłi zarysach
i praenoszą czytelników w czasy początkując^ emigracyL
Była ona liczna, obfitowida w ludzi znakomitych i wymo-
-wiiycłi i wielki gieniusz jćj przyświecaŁ
X.
Ctątkn warunki mat«ryalnego bytu. Sfoaunki z Awiatem litaff
ckim paryzkim. Próby pisania po fninouzku i łycia na mL
Zwrot religijny w emigraoyi.
Ogloez«Die przekładu Oiaura. Zaprsriaźnienie si^ t panią Elibwl|
Sletłay i poznaoie glównycli pijarzy stolicy. Współpraco wnictM*
w Recue <lii Xorfl i powody zaniecliania jego. Urodzenia i AimĄ
córki. Pobyt w llomont. 7.tif.yto^ć poety z Karolem WodzLbkis^
Okazy uwielbienia i życzliwości Edwarda Raeiyuskiego. Nicipti
dziane zapomogi i netalenie sic na nowo w miećcie.
Mickiewicz ogłosił na początku 1835 r. wspani^ sif
przekład Giaura, ') przypisany Julianowi NiemcewicMfŁ'
■) BSiUogrophie de la France podaje wyjście z drukn Gmi
c <}-go (irudsiei 1834 r., ale dzieło puszczono w obieg A
piero w 1835 r. 'Widać ze wzmianki dziennika U Polonais, że pi
rękopism Giaura dał do druku we ^VrEeflnin 1834 r. {Le Pak
t. III;. Jełowicki i .Tamiszkienicz nie mało niiali kłopotu
rami, podburzanymi przeciw nim w imieniu eocyalistycraych t
śmieszna pamiątkę tych zatargdn- stanowi wyrok, -wydany )
gromadę Onidziąi na Aleksandra Jetowickiego i Gnatachc^ J
nuszkiewicza na zeandzie, że „podnoszenie robotników płacy JM
powinnością, zmniejszenie Tak ji'j, zwłaszcza w emigraoyi, ]
ludzbOHci występkiem." [Ln-i polski w emigraqfi IS-^CS — lBt6 str. 3
Jersey.) Wyroić ten uchwalony na posiedzeniu gromady dnia U
IJetopada 1S35 r. pozbawia! skazanych „wszelkich praw obyi
«twa polskiego," w chwili, gdy obce rządy iadnych praw obyn
— 327 —
Niemcewicz mieszkał wówczas i, rue du Colysee, blizko Adama
Kniaziewicz tćż blizki sąsiad i Niemcewicz czgsto do poety
zachodzili, zapraszali go do siebie, ich towarzystwo nie jeduę
mu osłodziło chwilę, wśród nieustających swarów eniigracyi
i coraz cięższych warunków życia.
Można powiedzieć o stolicy Francyi jak o Rzymie, że
wszystkie drogi do uiej prowadzą. Przesuwali się więc przez
Parjż dawni znajomi Mickiewicza z Moskwy, Petersburga,
Kzymu, W Marcu 1835 r. zawitała do Paryża Pani de Cir-
conrt ;') milo było zapewne Mickiewiczowi powziąć bliższe wia-
domości o jej matce i bracie, zachodził czasem do nićj , ale
ule dał się zaciągnąć do zastępu znakomitości różno-naro-
(iowych, które stanowiły ponętę wytwornego salonu arcy-
światow^j Kossyanki,
Z inną cudzoziemką Irlandką, a więc sympatyczna
Irlandyi północy, jak wówczas często nazywano Polskę,
z panią Elżbietą Marlay, Adam Mickiewicz zawiązał tak
przyjazne stosunki, że ona byłaby trzymała do clirztu, starszą
jego córkę, gdyby była na czas odebrała list Mickiewicza,
pisany w ciągu podróży j4j po Niemczech. ') Elżbieta Mar-
lay, bardzo majętna i muzykalna osoba, Mickiewicza i żong
zabierała do loży swćj w konserwatoryum muzycznem, lub
w teatrze włoskim, a była to świetna epoka włoskiój opery
w Paryżu.
Serdeczność jednych, uprzejmość drugich odrywały Mic-
kiewicza od trosk codziennych, ale coraz bardzićj dawał ma
ekich tnlftczom nie przyznawały i poddawały ich kapryiom ministrów
i wlads policyjnych. Naturalnie, że nikt tych platooioznych wyro-
ków nie brat na seryo, oprócz łych, którzy )e wydawali i ogłaszali.
Czytamy w liście Wodzińskiego pod datii 10-go Lutego IbSU r,:
„Krepowiecti, odurzywszy kilkunastu żołnierzy z Portsmouth założył
gromadę Grtidziąt, która niedawno wypaliła odezwę do liraju i do
emigracyi. Jest to arcydzieło starozakonnego nierozumu, nienawiści
i azału."
>) Koreipondencya Adama Mkkieaiczn t. 111. str. 103.
») Ibid.
— 328 —
Rig czuć brak stałych doehoduw. Mato co z dzieł wf^ynlo,
trzeba więc bv]o ^orzd'j jeszcze ścieśniać się : „Bieda, pisd
30-go Kwietnia 1835 r. Kustacby Januszkienicz, zaczyu
eniigracyi dokuczać, a bgdzie wstyd krajowi, 2e jednego, je-
dynego wieszcza opuścił. Adam musiał odprawić riniąci
i Celina sama zawiaduje i domem i kucłmlą." ') Pani Cel^
gotowa była wyrzec się wTgód, troclic przecież kosztom^
ją musiało nabranie wprawy do ciężkiej emigranckićj go-
spodarki.
Gwarne i liczne otoczenie tułacze, jeżeli często napeł-
niało goryczą serce Adama, to też nieraz korzystnie wpły-
wało na jego usposobienie: „35-go i\Iarca, pisze dalćj Janosi-
kiewicz, miałem u siebie, jako w rocznicę powstania Litwy,
kilkunastu rodaków. Przy obiedzie i muzyce, Adam sig tro-
cłię rozweselił i improwizował długo, opowiadając, czego do-
znał od cliwili, kiedy nas i Wilno opuścił. Rozmowy toczyły
sig o szczeg<)IaL-b powstania i zawsze o Litwie, bo chcmy
Adama skłonić, aby dalój pisał Tadeusza. W wielką sobolf
byliśmy ja i Szemioth z Adamem i nalrącaliśmy znowu tj
myśl. Bodaj że Tadeusza syn wyjdzie na scenę." *)
Mickiewicz nie przystąpił do dalszego ciągu /'ona Ta-
deusza. Wydawcy emigracyjni byli pełni dobrćj woli, aie
bardzo ograniczeni w środkach. Zdawało sig łatwiejszy przed-
stawiać zarobek pisanie po francuzku rzeczy, mogących wy-
chodzić w przeglądach paryzkich. Zachęcało do t^o Mit
kiewicza założenie w Paryżu Jfevue des Elati du Nord. f
') Z dzicriaiba Eustachego J&nu szkleni cza. Ś. p. JftuosikK-
wicz notował czasem aobie Edavzenia emigracyjne, w p6ŻDieiHyd
lat&ch uzupełnił te notatlci wypisami ciekawszemi z listów Bwiwi
do narzeczoni^j Kiigenii IjońsB.
') Ibid.
') Rn w des Elals du IVord el principalement rf« pags germmi
gues foitdee fmr J. S. Bon/et de Mćlz et R. O. Spaiier, tU LeiptiA.
I*ierwszy zeszyt ukazał si^ w Marcu 1835 r. Już w prospekcie is>
powiedziao}- był artykuł Mickiewicza „aur la peiature religiausa
cŁ modernę d&i Allemands." W ISlJti i. tytuł uległ ztniaiiie: Rtm
— 329 —
Wspdłwydawca tego pisma, niemiec Spazier, zbierając zaraz
po wzigciu Warszawy materyi^ do historyi listopadowego
powstania, zgłosił się o potrzebne mu objaśnienia do wybi-
tniejszych osobistości rewolacyi, starał się powziąć wyobra-
lesie o nowoczesnćj literaturze polski^', a w 1832 r. prze-
tiumaczyt Fart/sa; w 1836 r. wydrukował tłumaczenie Pana
Tadeusza w Lipsku; życzył on sobie zasilić nowy przegląd
utworami Mickiewicza. Mickiewicz go nie lubił; dał mu
przecież, jak się w jednym liście wyrażał, kilka kawjdków
po francusku. ') Pierwszy kaw£dek był u3t§p do zamierzo-
na pracy o malarstwie w Niemczech *) Gazeta Tygodnik
emigracyi polskiej zaraz doniosła o wspólpracownictwie Mic-
kiewicza jak następuje : „Dziennik raz na miesiąc w Paryżu
wychodzący, Beme du IVord, a wydawany po najwigkszćj czg-
ici przez pisarzów niemieckich, zajmuje sig gorliwie rzeczami
polskiemi : w pierwszym numerze tego pisma : o malarstwie
w Siemaech (wstęp) przez Mickiewicza" *). Mickiewicz do-
wodził, że sztuka nie jest rzemiosłem, nie polega, jak to dziś
tylu malarzy mniema, na wiemem naśladownictwie natury,
ale wymaga, aby szukać wzorów w świecie nadziemnym i da
się wskrzesić nie oddaniem formy, lecz ożywieniem ducha.
tUi Etałs du Hord, on cfaoix d'artio1ea tradnits des iiouvellea publi-
catioDs de rAllemagne, la Suiase, ta Belgique, la Su&de, le Daae-
marek, la Pologne, la Uuasie eW. sur la littńrature... et les pro-
gres da Tesprit humain chez lea peuples slavBS et gennaiiiques etc
A\% naiwisko Spiziera znikło z okładki, prawdopodobnie nsuDięcie
się jego było ptzyciyną, że Mickiemcz zaniecha! pracy Bwojćj o ma-
larstwie. W 1837 I. przegląd nazywa się po prostu: Revuć du Hord
pobli^ aotiH la direction de J. J. O. Feltion. W 183S r. dyrektor
Fizeglądo nie wymieniony na okładce.
') Korespemdetuya Adama Mkkiemcza i. I. str. 154.
•) Beaux-arU. De la pemCure religieuse modernę des AUeramtds,
w teszycie Marcowym Recue dy Kord str. 106 — 114 podpisany: A.
M. Przekład tego arlykułu pióra p, Józefa Kallenbacita wyszedł
w PrteglądM poUkim w Styczniu 1891 r.
*) Tygodnik emgracyi polskiej Nr. 8, Częić V. Faryt 6-go Maja
1886 r. str. 63-64.
w Maju Mickiewicz ogłosił w tćjże samćj Heuue du Sari
tydzień miodan>!/ rekruta '). Próbował sig Adam w rodząJB
uprawianym przez Merim^, jego tydzień miodowy reknla
nie ustępuje w niczem zdofiyciu reduty tegoż aatora. Ale
przecłiwalki Spaziera zniechęcały Adama do Jlevu£ du Xord.
„Czytałeś, pisał on do Odyiica, zapewne tłumaczenie nkmie-
ckie Tadeusza, albo słyszałeś o niem. Oszust Spazier wy-
drukował, że to ja gemeittschaftlick z nim pracowałem, a jam
ledwo początek słyszał" *). Nadmieniał Odyńcowi w Paź- i
dzierniku 1835 roku, że tworzył różne plany na przyszłoś^ \
„ale, dodawał, nie wcielają się i przesuwają się jak cienie').'' '
On, co wykładał artystom, że malarstwo nie jest rzemiosłem, I
') Afi/liaii/es .' St'rnaine ile miel iChh eoHscriI, tragment dtt nrf-
moirea d'uii aergent polooais str. .'116- 5S8, bes podpuu, ale m
nsobnu wydanym Smtunaire il^i principaiu; artidet piililies dtau la
hidls premiers miiiieros znajdujemy pod rubryttj : Beaux-arU : lur U
peintutc ruligieiise des Allciuands par Adam 3Iickiewicz, a pod r»
bryką; Conies et iiowelles: La semaine de miel d'un coDKiit
-Ailam Mickiewicz. Przekład tego urywku wysjwdl w V-tyin t. Ititl
str. i^a
') A'oresponiUiie>/ii Ailama Mickiewicza t. L str. 160. Oto urtę
>^paztera, do kt^ref^o udaoDi sii; list Mickiewicza : „Uebrigaua iit bn
Wort in der Jtaarbeitang, dnss Mickiewicz mit dem Studium im-
sri^r r^pracho selbst Htif eine Weiee vertraut, dte mich achr eA
Husserordentlicb frai>]iierte, uichts, ais die treueste Wiedergebmi
des ScinigeD sacrkannt liiittc. .Tedes Biich ward vor ibm and ein^
Kmse di^utacher ond polnisclicr Frcundc gelescn, erwogen uud maii-
cho bedeutendc Aenderuog von dem Dichter beantra^ tmd anf dff
Stelle gemaclit. „l>ic Jtilder und Sprichwiirter sind itbendl jm%»-
Sndcrt gdasppn worden; die einiige Yerttinschung im dritten Buck
dca .^rautjunkcrs'' gegeii „BuchweizenBiiher," waa im Folnischa
deii«<'lben Bogriłl' bat, geschab atif aasdriicklicbea YerlAugeu dei
Dicbtcra" — (Ihrr ThaiUrms oder iler U-tzle Sajasdin Lilkmiat. Sn*
.Schlacbtaitz (iescbichte aiie den Jahren ISll und 1612. IbzwSI
Biichem. Aiu dem PolniMchen des Adam Mickiewica io Gemea-
scbaft mit dem Dichter von R. U. Spazier. ErateF Band. Leipofr
Yerlag von Job. Jacob AVeber 18*5 Mr. VIII. i XrV.)
') Horespoiulencya Aiiama Uickiemicza t. I. atr. 1Ó4.
— 331 —
nie mó^ i literatury uprawiać jako rzemiosło. A tego,
który żałował, że przynajmniej o pół tonu nie podniósł Pana
Tadeusza, nie nęciła cłiwała Merimego lub Walter Scotta.
Od nowelek 1 estetycznych rozpraw odciągały go dzielą mi-
styczne. „Zdaje się przecież, mówił Odyńcowi, że korzy-
stałem wiele, myśląc i czytając kilka tylko książek, które
dostarczają zapasu na długie medytacye" '). I radził mu
czytać dzieła Saint-Martina i wizyc mniszki Emmcrich.
W rok później wizye Emmcrich dał Dawidowi d'Anger8,
który w rzeczach duchowych bardzićj ulegał wpływowi La-
mennais'go, a w artystycznych przejęty był poglądami Ada-
ma. „Czy Dawid, wielki rzeźbiarz, pisał do Wiktora Pa-
Tiego Kajsiewicz 6-go Października 1836 roku, jest jeszcze
w Angers ? Gdzież przebywa ? Mickiewicz dat mu do czy-
tania siostrę Emmericb, znajdiye, że to piękne, ale natural-
nie pod względem artystycznym. Jaka szkoda, że ten czło-
wiek nie jest Gbrześdaninem. Bzadko go widuję, bo mnie
to martwi, często modlę się za niego."
Mickiewicz wypowiedział swoje Credo literackie w liście
do H. Kajsiewicza pod datą 31-go Października 1835 r.
„Mnie się zdaje, że poemata historyczne i w ogólności wszy-
stkie formy dawne są już wpół zgnile i tylko można je od-
żywiać dla zabawki czytelników. Prawdziwa poezya naszego
wieku jeszcze może nie urodziła się, tylko widać symptomata
i^ przyjścia. Zbyt wiele pisaliśmy dla zabawy albo celów
2byt małych: Przypomnij sobie proszę te słowa Saint-Mar-
tina: On ne deirail ecrire de vers tflCapres avoir fait un mi-
rach. Mnie się zdaje, że wr6cą czasy takie, że trzeba bę-
dzie być świętym, żeby być poetą, że trzeba będzie na-
tchnienia i wiadomości z góry o rzeczacb, których rozum
powiedzieć nie umie, żeby obudzić w ludziach uszanowanie
dla sztuki, która nadto dhigo była aktorką, nierządnicą lub
polityczną gazetą. Te myśli często we mnie budzą żal i Ic-
') Jiorespondeticya Adama Mickiemicza t. I. atr. 154.
333
ilwii' nit' /}ii'y'*''V' »A'st'* zfliije nii się, 2e widzę ziemię obie-
t;m:i iiin',->i. jak Młtjicsz z g''>n-. ale iziiję, żem nie godzien
;-iii-r .ii' uiij. Wioiu jtrzocie s-Mzie leży i wy młodzi patrzcie
u tamlt; >iioiu\" ')
\':A\c .iiimtrywauia pokrzepiały moralnie poetę, ale
i:-.- .! »uah iiiatiTyaliiie jego interesów. A spodziewa! się
\»\!.:.-.- .i.'it'iK:i. ..Kiizia, -) jiisala 6-go Marca 1835 r. Ce-
; ,-. \::.kif«io/ł'wa ilu Julii Wolowskiei, mnsiała ci wzmian-
i,«.i.' -• !ii'\it\i słabości. Kiody tak B6g zrządził, to się
. .'^ .■ 1 i.ekam / odwatią koiica. Adam sobie życzy córki,
w,-. M :ak*i'. iho.iai inialaiii inne pragnienia. Mam się
■..■;,t- iMiii i' iU'ł>r.e i j'.;^ wcale nie cierpię. Adam ścifka
, ;^,-.ki." W Sierpiiiu pani t."el:na otrzymała wiadomo^
,■ ■i,-.w iMMii ^V.«K-\^ski.■;. .ItLij^iero oi dwócb dni. pisała
■ ^,- S:4i;".::a l"^'"' v. .to s: stt} Heleny Malew^kićJ, dowie-
/■.■.!•,■■: j-.i- o !',''',>:u'; >:r.-,:!e jr c--,* babuni. To nieszczę-
s. ,■ ;■.■;■..;.■*! ■■■■;' *' i".".: ii-.:. 'tiiAS :;:? poddaję mn się,
j;. V ■ . tt I, ,;,-,iu;; -;.:: r.;«:jTaz'i i nietylko o sii-
■ .':.- ,•.• ■ >- :vM. \ :•.-■ Li. :-:^; :;:: :a:t •:•! tak dawna,
;, . ■ " ' A" -':.■■ V,:.i-; z :<' :'i:;zi. sie odbierając
«.' "s- •■■■*, ; 'A /rs.i"---. --li-.i; z:; Liresz;ie p<>-
» ,v ■■.',»■■; - "'■ -. T ; w.f'ii:iii. ^zeai opędzić
■ i.'. ■ ;.v ■ '.■ *■:;.•■': itzu :.-ii-»ifi *;« ; .Proszę
.-. .- .1 . ■■•: i:i f ■;: . : z:-iz:±L:-i. Mam si{.
. "-A ■ '-■ -; ■.■■-:: tt. .;,r;*i3 *■> szczęśliwie
• - ■ -• ^ ~ .:' "• tj: ".tij: ;ir.-*. ijbry i co-
. .■ -■ .-■>.- --.-i. ii ;■: n±:i-i~ '.'iyby nie
V ~ - '■■'<■ 1 ■■-.■■:: :-.7eii;-i. j. rjpełnie
V ^ ■ ■ V! .-. ,;■■:: . : .,--,:^ s-j roj-iro cieszę.
— 333 —
po milion razy z gigbi serca wraz z Adamem, ktdry się leni
napisać, tak jak to zawsze bywa."
I do brata Franciszka lenił się Adam napisać, póki nie
zaszedł oczekiwany wypadek. Fan Franciszek w takich ra-
zach odzywał się do Odyńca. „Pan rejent, odpowiedział mu
Odyniec 19-go Sierpnia 1835 r., choć nie ma bardzo z czego
się radować, przynajmniej tćż i bardzo desperować nie ma
przyczyny. Brat jego żyje i zdrów, Bogu dzięki. Miałem
od niego wiadomość z końca przeszłego miesiąca, pierwszą
dopiero w tym roku. Go chwila spodziewał się potomka,
do tćj pory mnsisz być stryjaszkiem. Nie powinieneś mieć
mu za złe, 2e nie często do ciebie pisuje, wiesz jak mu tru-
dno do pióra. Zakomunikowałem mu jednak twoje wy-
mówki."
Niemcewicz i Kniaziewicz przepędzali lato w Montmo-
rency. Mieścina wznosi się nad jedną z najpiękniejszych do-
lin w okolicach Paryża. Mało wówczas zabudowana, z przy-
ległym lasem, stała się ulubionym zakątkiem dwóch wetera-
nów, których męczył łoskot wielkićj stolicy, miejscem miłych
przechadzek i gawęd. Spieszyli z Pai^ża do nich rodacy
nidzi ich odwiedzić i odetchnąć wiejskiem powietrzem, i od-
tąd Montmorency stanie się dla emigracyi i dla krajowców
chwilowo przebywających w Paryżu, miejscem pielgrzymki.
Kerwszy Witwicki dla towarzystwa Niemcewicza i Kuiazie-
wicza poszedł za ich przykładem i przeniósł się do Montmo-
rency. Z listu j^o bez daty widać, że ponieważ panią Ce-
linę dłuższe wycieczki zbyt nużyły, a Saint-Denis leż; na
pół drogi do Montmorency, więc Łam mif^ się odbyć obiad,
■wydany przez Kniaziewicza przyjaciołom ze stolicy: „Histo-
rya dnia dzisiejszego jest taka, pisze Witwicki, z podróży
do Saint-Denis nic nie będzie, jak to już jenend pani po-
wiedział, ale wtenczas, gdy to mówił, nie wiedzit^ jeszcze,
czy ułoży się obiad w mieście, teraz zaprasza was na go-
dzinę 5-tą do siebie, tu w Paryżu jutro w niedzielę, gdzie
będzie ten sam obiad, co miał być w Saint-Denis i ta
sama kompania, oprócz mnie. Gdyby pani była chora i nie
— 334 —
mogła przyjść, odpisz mi to zaraz, ale jenerałowi byłobj
[irzjkro , gdybyście nie byli , więc bgdziecie koDiecznie.^
W innym bileciku ^Yitwicki przysyła lalkę dla oczekiwanego
dziecka :
6-go Lipca 1835 r. z Montmorency.
„^Yielmoźna Mościa Dobrodziejko, przy wydarzono
okazyi i przez oddawcę tego listu, opatrując wcześnie po-
trzeby spodziey^anej pupki, pospieszam z przesłaniem papki
niniejszej, z którą mam zaszczyt zostawać i piaać sig
■\VWWPani Dobrodziejki
najniższy sługa i podnóżek.
De Montmorency,"
Ody Adam wymagał koniecznie pupki, a pani Celioi,
jak widzieliśmy, przestała obstawać za synem, wigc już tylko
o córce była mowa, i stosownie do oczekiwania rodzicdw
i bli;iszycli przyjaciół, pani Celina 7-go Września „powiła,
jak o tern doniósł Odyńconi Mickiewicz, bardzo szczęśUtńe
córkę. Możesz sobie wystawić, jaki w tern dziecku jest zbidr
wdzięków, cnót, przymiotów i zalet. Matka codzień nowe
odkrywa i ja powoli tym odkryciom wierzyć zaczynam." '}
Cłirzest odbył się w kościele Saint-Pbilippe du Roule 31-go
Października. Niemowlę trzymali do chrztu w pierwszo pa-
rze Niemcewicz -} z panną Aleksandryu^' Wołowską, z
pujiicit nieobecną Julią, \Vofowską , w drugićj paize zapisano
l'ranciszka Malewskiego i Elżbietę Szymanowską, macocb{
pani Celiny, dziecię otrzymało trzy imiona Maryi, poniewat
przyszła na ćwiat w wilii| narodzenia Najświętszej Panny,
i Heleny, na intencyę pani Malewskiój, a Julii na intencyj
Julii Wołowskićj. Ksiądz Skórzyiiski, który dawał ślub Mic-
kiewiczowi, był też obecny temu obrządkowi.
Tajemnica przyszłości nai'odowej, którą natchnienie od-
krywa gicniuszowi błyskawicznie, leży w liistoryŁ Historya
') KurtiiHiiuleiiaja Adama Mickiewicza t. L Btr. 153.
«J Jbid. t. lU. su. l'jr.
— óób —
jt nie tytko opowieścią przeszłości, ale i wytknięciem dróg
owadzącycli ku dziejowym celom narodu. Mickiewicz, zwi-
awszy skrzydła poetyczne, bo nie chciał bujać po znanych
LI wysokościach, a nie czuł w sobie siły dotrzeć do sfer
czytniejszych, zwrócił sig do badań dziejowych i zaczął
lierać materyały do napisania historyi polskiej, „Ja teraz
jdzę w prozie, pisał do Odyńca, czytam kroniki." *) Wrzawa
oigracyjna często go rozstrajała. „U nas, donosił Kajsie*
.czowi, ciągłe kłótnie i pojedynki. Dziś Jełowicki ma
rzelać się z Duninem : Istna wieża Babei 1" ^) Bohdan
deski uległ chwilowo pokusie pustych obrad i czczych gło-
wań. „On ciągle, mówił o nim Adam, politykuje i komi-
tuje. Jesteśmy jak dwa instrumenty, na których grać nie
ożua razem, bo ka2dy inaczćj nastrojony." ^) Bozkiełzanie
nysłów dawało się we znaki i w literackich objawach. Nie-
:óre płody poetyczne przewj'ższaly potwornością najuiedo-
;eczniejszą prozę. Ludwik Mierosławski ogłaszał na przy-
:ad poemat swój Szuja') z następną dedykacyą : „Adamowi
') Korespimdatcya Adama Miektewieta t. I. str. 154.
«) Ibid. Btr. 157.
») Ibid.
*) Suija, wiersz Ludwika Mierosławskiego, nukladem autom.
ayt w 18-ce. Autor opist^e ucztę w piekle:
Mefistofelca poetom ją dawał,
Słychać nawet było jego alowa:
,Jeżeli kłamiif, niech jak tebrak gint;;
„Panie djabłice tańcują na głowie,
„Szampan rozjaśnił prorockie oblicze.
„Święty Lamartine liże Prozerpinę,
„Manfred i Faust piją świętycli zdrowie,
„Byron się z Goetem śmieją z Mickiewicza,
,rA royalistą zoBtał Barthelcmy.
„Ha! ha! ha! ha! hal ktoby aię spodziewał,
iJUalibóg, my tu raj cały spojemy."
I umilkł djabeł, bo kogut za.'^piewał.
Po wyjściu tego poematu, Nabielak, przechadzając z się Gosz-
lyilakim, spotkał Mierosławskiego, który objawił mu Życzenie być
— 336 —
Mickiewiczowi, apostołowi na pielgrzymce w zakład hołdą
poświęca autor." Uznanie apostolstwa Mickiewicza, nie po-
ciągało za -sobą zastosowaoia się do jego rad ani w czynadi,
ani w pismach, i chyba młodość autora łagodzi wisg przy-
pisania wieszczowi polskiemn podobnych ramot.
W kolach francuzkicb nie dolatj-wało przynajmniej do
Mickiewicza przjkre echo zaciętych sporów wjcboditwa. L*-
mennais, Montak-mbert, wprowadzili go do grona liberałuw
katolickich. David d'Anger^ zapoznał go z najgłośniejszymi
literatami francuzkimi. Obowiązki wdzięczności zbliżył)' go
do obrońców sprawy pobki^j. Widzieliśmy że jenerał La-
farettł', który w ostatnich latach życia ciągle opiekowid się wy-
chodźtwcm, a dla kilku przyjaciół Adama, dla Domeyki na
przykład, melce był łaskaw, szczególne okazywał Mickiem-
czowi względy i zapraszał go do Lagrange. Deputowany Dulong
i pierwszy z ówczesnych dziennikarzy francuzkicb, Armand
Cam'l, ujęli Adama szczerością uczuć swych do Polski. Z Be-
rangurem łączyło go wspólne uwielbienie dla Napoleona.
Szlachetna dusza Alfreda de Vigny odgadła gieniusz Mickie-
wicza, zachęcał go do pisania po francuzku, otiarował mu si(
z pomocą, i ubolewał nad niepewuością jego emigranckiego
położenia. Z Mussetem spotkał się u Nodiera i u pani Sand,
ale poety odczuwając^o niedolę caf^o narodu nie mdgt
zrozumieć poeta zasklepiony w jedng namiętności, nic nie
widzący prócz kobiety, roskoszy i męczarni miłosnych.
Adam poznał się z Cbateaubriandem u pani Cblostii,
która była zaprzyjaźniona z autorem Gieniuszu Chrzeieim-
sima podczas jego ambassady w Rzymie. Zdaje się, że Mic-
kiewicz, który się w młodości zachwycał Chateaubriandem,
doznał względem niego rozczarowania, gdy ten, doszedłszy
do znaczenia, pomagał monarchom uciemiężać ludy. Siad
tych uczuć Adama przechował się w jego wierszach:
przedstawionym poecie iikraiiiskieiiiu „Autor Zamku Kmtiotedafjt,"
nekl Nabielak, ,^utoi Szid."
— 337 -
P«ii Chatoubriand mówca i poeta
Był w Jeruzalem, na Golgocie siadał,
Chwalił Chrystusa w państwie Hahotneta,
0 męczennikacli bardzo pięknie gadał,
Lecz gdy go wielkim ministrem zrobiono,
Kiedy się wcisn^ mi^y królów grono,
Wnet Aleksandra pokochał szalenie:
Już go i s g&zet i z trybuny wieńczy,
Joź męczenników puścił w zapomnienie,
1 będzie stawił cara, co nas dręczy.
Ale Da schyłku 2ycia Chateaubriand zupdnie inaczćj
na świat poglądał, życzył ludom skruszyć pęta, nad wzmo-
cnieniem którycti sam niegdyś pracował, zasłużył przez to
na upuszczenie t^' strofy w 3-cićj czgści Dziadów. Pisał on
naprzykład o Aleksandrze I-szym : „Aleksander I-szy był
(wtatecznie zgubny dia swego paóatwa. Zasiał w niem za-
rodki cywilizacji, którą późnićj chciał wykorzenić." O Gha,-
teaubriand był tak milczący, że zdarzało się, iż Mickiewicz
cały wieczór rozmawiał u pani Chlustin, nie usłyszawszy
z ust jego jednego zdania. Chateaubriand zaprosił raz Mic-
kiewicza na polowanie. Adam nigdy nie był tęgim myśli-
wcem, a teraz ściągnął na siebie krzyki, że dzik przebiegł
oki^o niego, & on nie dał wystrz^u. Dzik ten jakoś tak
potulnie wyglądi^, że Mickiewicz zawahał sig, czy to nie
prosta świnia zabłąkana w lesie; nie strzelił z obawy skom-
promitowania się. ^
Lamartine przyjmował wszystkich, tak znakomitych jak
nic niezoaczących ludzi z równą, wystudyowaną uprzejmością
wielki^o pana, pod którą ukrywała sig zupina obojgtność
samolaba. Fani de Circourt, którą Lamartine podziwii^,
zetkngła go z Mickiewiczem. Mickiewicza gniewfdo, gdy kto
chci^ porównać Lamartlna z Byronem. W prelekt^ach
swoich w CoUege de France Wilctora Hugo wymienił parę
') Cahinet <U Uclure Nr. 5 Maja 1838 r. atr. 393.
■) Z opowiadania pani Chluetin starszemu synowi Adama.
rMl Adamm mMmiaa. Tom O. 32
— 338 —
razy pochlebnie, a nazwiska Lamartina nawet nie wspom-
niał. Gorąca nienawiść Lamartina dla Napoleona, długo
utajona, ale żywa niechęć jego dla Polaków, która póżnifj
miała sig tak jaskrawo objawić, nie pozwalały stosunkom
dwóch poetów przekroczyć granic salonowych grzecznośd
Najpopularaiejszy z poetów irancazkich był wówcus
Wiktor Hugo, z nim cmigracya chgtnie porównywała Mic-
kiewicza; podziwiano nietylko twórczość poetyczną Wiktora
Hugo, ale też i jego olymptjskie czoło; natnralnie, że wid-
biciełe polscy Mickiewicza utrzymywali, że Adam „daleko
bardziej romantyczną ma powierzchowność: wyraz oczu jego
nie do określenia : pod jego wzrokiem nieraz obojętnie przejść
nie moJna : gdy to spojrzenie z całą bystrością spuści sit
na ciebie, bądź pewnym, iż sig wskroś przeszytym uczujesŁ
Niekiedy przymdlone sig błąka, ... natenczas widzisz w niem
całą głębokość nieobjętych Bethowena kompozycyi, melodyt
fantastycznych improwizacyi Chopena; czasem znów zdaje
sig niem sklepieniu niebios przedzierać, wieki odgad}'wić,
przyszłość zgłębiać, pojmować. Wtenczas widać w tych
oczach, że ziemia z przed nich znikła, wtenczas i tylko
wtenczas Mickiewicza malować trzeba." ')
Wiktor Hugo nie prgdko oceuił Mickiewicza. Przy-
stępowano do niego, jak do bogów starożytnych, z ktda-
dlcm w ręku. Adam nikomu nie kadził, ani sobie, ani
drugim. IJavid d'Angers zaprowadził Micidcwicza do Wi-
ktora Hugo w chwili najzażartszćj walki romantyków z klas-
sykami. Przypominało to Mickiewiczowi czasy jego młodo-
ści, ale nic mógł przywiązywać do zadań czysto literackich
tćj samój wagi, co zwolennicy francuzkiego poety. Wyzwo-
lenie stylu i pojgć scenicznych tak dalece zajmowało Wiktoił
Hugo po 183(l-lym roku, że ledwie kilka wierszy z C/iaidt
liu Cn'puscule poświgcił Polsce. Nie zapłakał nad nią, jik
Lamennais, nie zapalił sig dla jćj sprawj-, jak Laiiyette
'i ifspomiikma iiwje o Fruiicyi przez T^ z O. R. (z tiiedicj-
cuw llotitenstrauchowł) atr. Sriri. Kraków 1831.' r.
— 339 —
i Carrel, i chociaż zapisał się do członków komitetu franko-
polskiego, losy jcRo dramatów obchodziły go zbyt żywo,
aby znalazł czas dla dłuższego zastnnowienia się oad losami
Europy. W salonie Jego. przy Place-Royale ') rozprawiano
przeważnie o gienialności jfgo własnych arcydzieł i o śle-
pocie Łych, co nie czuli {jigkno:jci uowćj szkoły. Mickiewicz
uie nastroił się do panuji{Ccgo tam tonu, a romantycy fran-
cuzcy, nic Bzczgdzący zwykle pocłiwał samym sobie, uie byli
wstanie pojąć skromności jioety polskiego. Wiktor Pavie,
domownik Huga, nadmienił mu pewnie o sławie Mickiewi-
cza, ale prawdopodobnie, w salonie Place-Royale, utwory
Adama znano ledwo z tytułów. Pavic przechował nam opis
pierwszćj wizyty Mickiewicza u Wiktora Hugo : „Boulay-
Paty był na lym sławnym wieczorze przy placu królewskim,
na który David d'Angers przyprowadził Mickiewicza do Wi-
ktora Hugo i wieczór bardziój si§ odznaczył dobDrem oso-
bisŁofici, niż znaczeniem ich zejścia sig. Komu na myśl nie
przyjdzie wspanl^ obraz, natchniony poecie widokiem
dońca zachodzącego w morzu? „Zd^o sig, że dwa słońca
spotykają sig z sobą, jak dwaj cesarze." Ale nie! Jedno
się tylko mszyło słońce. Nasz cesarz podniósł się z tronu
o tyle tylko, aby obdarzyć gościa ukłonem protekcyjnym
i natychmiast zwrócił się ku iigurantom wieczoru, obcym
i jemu i nam, dworakom chwały, cisnącym sig do jego ogni-
ska i tak zajętym scłilebianicm Wiktorowi Hugo, że wielkie
imię Mickiewicza nie zrobiło na nich żadnego wrażenia.
Kłęby kadzidła wijące się przed głową francuzkiego poety
zacłemoialy mu sąd wszelki. Mickiewicz zjawił się za pó-
źno. Ledwie skazówka zegara w stylu Ludwika XIII, wi-
szącego nad kominem, obiegła jedne godzinę, wielki poeta
polski wymknął się równie niepostrzeżenie, jak był przy-
szedł. Wychodząc z nim razem, nie wiedzieliśmy, co więcej
podziwiać? czy nieuwagę monarchy placu królewskiego, na-
iwnie pogrążonego w swij wielkości, czy prostotę wygnańca
*) Hugo mieezkat na place RoyaU, dzisitij ]ilace de VosgC4.
litewskiego, który wracał do domu, nie podgrzewając nawet,
jak dziwnie był przyjęty." ') Artykuł Pani Sand o Mickie-
wiczu, uwielbienie dla niego Micheleta i Quuieta uderzyły
późnij Wiktora Hago, *) lecz poeta polski ju2 się doń ni-
gdy nie zbliżył. Nie umiał pogodzić sig z panąjącą u niego
atmosferą dworactwa i czołobitności.
Boulay-Paty, o którym Pavie wspomina, przynosił Ada-
mowi swoje dzieła i zapraszid go do siebie. Mickiewia od-
wiedził więc raz autora dziś mało czytanych Sonetów łffdt
ludzkiego. Boulay-Paty pokazał mu caiy szereg seksterodWr
mówiąc: „W tym zapisiąjg zdania, które mi na myśl pny-
chodzą, w tym drugim wiersze już sklejone, w tamtym pół-
wiersze itd. „wszedł w najdrobniejsze szczegóły co do im-
tody swojćj pracowania i zapytał: „A jak się Pan bierze do
roboty?" — „Ja, odpowiedział mu Mickiewicz, gdy czujb
chętkę do pisania, chwytam pierwszy lepszy kawałek papiero,
zmieniam wiersz czy wyraz przepisując brulion, który nisza;
najczęścićj." „Ach, wyrzekł boleSnie Boulay-Paty, nic Pana
nie zataiłem, a Pan nie odwdzięczasz się mi równą szcze-
rością." Daremnie Mickiewicz zapewniał go, że nie po^
guje się zbiorem dobranych rymów lub myśli, nie przekonał
go, że nie posiada przygotowanych zawczasu sposobików.
') Oeiwres clioisiex de 1'ielor Pavie, prieideei (Cmte nolict (w
Bene Btniii U 11. str. IfJ— 160.
') Hugo dokładniej znuł działalność polityctDą Ta± poetfcaią
Mickiewicza, ale umiał go cenić: „Pamięć waszego ojca, pisał 20-gi>-
(■rudnia ISiri r. do atarazego syna .\dtuaa, jest jedną z najazcz;-
tfliejszych w tym wieku i rzuca blask promienny n& wsazq ojcjj-
znę. I^rce moje nigdy nie oziębi się dla waszćj cieipiąoćj i jsuśa^
Polski. Nie pomin<j żadnt^j zręczności, żeby wyrzucać Europie jej
zbrodnią, bo bezczynność jest wspólnictwem.'' W innym liMU
z 1*2-00 Kwietnia 1870 r. dodawał, że jeżeli duszy Hickiewiai.
trzeba szukać w jego poezyach, to jego serce ludzkie cnajdi^ ną
w artykułach politycznych : „Wysnuwa z tcrainiejaaoóci pr^ule
losy z pewnośdti wzroku właściwą wyższym umysłom. Waas ojow
panuje na horyzoncie, ^yje izi& więcej niż kiedykolwiek. Wieonr
dach jego czuwa nad Polską."
— 341 —
Karola Modier poznał Mickiewicz tć£ za pośrednictwem
Davi<l'a d'Angers. W salonie biblioteki arsenalskiój, w któ-
T^ Adam mi^ ostatnie lata życia przepędzić, Nodier zgro-
madzi cal% plejadę poet<^w romantycznycli: Musseta, An-
toniego DeschampB, Teofila Gautbier itd. „Czekam cię o dzie-
"wiąt^, pisał Mickiewicz do Dawid'a d'AngerB, bardzo mi
ni, miło będzie poznać p. Nodier, znam jego niektóre dzida." *)
Od czasu do czaso wyjątki z dzieł Mickiewicza pojawiaJly
się w pismach fraocozkicl), ale te krótkie i prawie zawsze
niendolne przeUady, *) słabe dawały wyobrażenie o jego
poetjckićj twórczości.
Głośnycb powieśdopisarzy francozkich Mickiewicz uni*
kał, gardził dziełami pisanemi dla zabicia czasu, lub ana-
tomią skaz moralnych dokonywaną łechtaniem najniższych
skłonności człowieka dla wzbogacenia autora. Wspomnieliśmy
Jnż poprzednio, że pani Sobańska wyszedłszy poraź trzeci
za mąż za poetę Juliusza Lacrois, osiadła w Paryżu. Z sio-
«trą jćj ożenił się Balzac. W nadziei, ŻG zaimponuje zna-
komitym pisarzom francuzkim swoją znajomością z Adamem,
a tego olśni swemi stosunkami literackiemi w Paryżu, za-
prosiła go na obiad, na którym byli także Balzac i Fryde-
ryk Sonlić. Ci prosili Adama, aby im dał jako cudzoziemiec
poznać swój sąd o nowoczesnćj literaturze fraucuzkićj. Pani
domu spodziew^a się, że z obu stron posypią się grzeczno-
ści, świetne dowcipy i i. p., ale spotkid ją zawód bolesny.
Uicłdewicz odpowiedział, że gdyby nowy Omar spalił dwie
') „Je voai attends ^ neof heares, ti^B-heureui de furę U
-conouasuice de M. Nodier dont je cwnnais plusieura (iuvnge8."
*) W diiele: JteeM ftoitigne du XIX. siede, mt choix des poi-
siet C4mtempartanes imidites ou tradmUs dts languei Europiaates ou
^trtmghres, Fu7i 1835 t. znajduje t\% w tomie pierwsEym przekład
•ceny >; 3^gj cEęAci Daadćn pOd tytułem : Vn saUm de VartmU en
1829 (str. 123) a na str. 40S przekład eonetu: Bvrza. W zbioue:
U liairalew IMńersel, publie par tme socUU de gem de leitret, n» atr.
S*—Si częjei dnigići (Puyż 1836 r.) znajduje się przekład łmprowi-
awyi Konrada z Diiadów.
— 342 —
trzecie dnikiyących się dzieł francuzkich, nie byłoby aepi
żałować. Goście francuzcy wytrzeszczyli oczy i zaczęli bro-
nić z przycinkami wartości modnych powieści. Rozstali sig
l)ez najmnieJEZt^ chęci nowego spotkania. Pani domn bjłł
mocno zrażona znalezieniem się Mickiewicza, Mickiewiczom
wcale nie podobała sig jej światowość i przestali widywaf
^e z sobą.
Z całego literackiei^o świata francnzkiego najlepićj po-
jęła go i najwięcej przyczyniła się do oznajomienia pobli-
czności z jego dziełami pani Sand. Opowiadała ona, te m
Chopin improwizował u nićj na fortepianie. Mickienia
i pani Sand słuchali go z zajęciem. W tern ogień zapalił
się w kominie, pani Sand wybiegła po ratunek, wledała strat
ogniowa, pożar przytłumiono łatwo, a Chopin ciągle grał,
u Mickiewicz wciąż słuchał. Gdy Chopin przestał grać, on
i Klickicwicz spostrzegli, że posadzka zalana wodą, zapytali
zkąd to pochodzi i dopiero wtedy dowiedziełi się z zadzi-
wieniem o początkacb pożaru. Cały rejwach gaszenia uszedł
icli uwagi.
Pani d'AgouIt powieściopisarka i wielka przyjadołbi
pani Sand, bywała wówczas dość częstym gościem w dema
Mickiewiczów, ci zaś chodzili do niej słuchać gry Liszu.
Mickiewicz spotykał sig w salonach obu tych autorek z Ste-
fanem \Vitwickim, Albertem Grzymałą i t. d., lecz z powoda
kłopotów finansowych i częstych wyjazdów z Paryża nie
ł)ardzo uprawiał stosunki ś\Yiatowe i poprzestawał na odwie-
dzinach najl)liższych przyjaciół współemigrantów.
W naszćj zaś kolonii emigracyjnej nastawata coraz ni-
doczniejsza zmiana w usposobieniach garstki młodych i go-
rących wychodźców. Po wielu próbach zaczęli dochodzić do
przekonania, że dyskussye c/y to o prawach obywatelskie]),
czy o dynastyi w Polsce do niczego nie prowadzą. Wypra-
wy emissaryuszów do kraju w celu wywołania poirstania,
dostarczały licznych ofiar carowi, a nie zachwiały bynajmni^
jego potęgi. Pomoc niesiona dziecinnie obmyślanym ruchtw-
kom we Włoszech i w Niemczech świadczyła o zapale, Ica
— 343 —
zarazem i o niedojrzałości naszych tułaczy. SpostrzeJono,
ie scholastyka średniowieczna nie jest bardziej czczą i nu-
dną od dyskiissyi towarzystwa demokratycznego, pism ko-
missyi korespondencyjnej w Poitiers, okólników, głosowań,
przygotowawczych wyborów na członków idealnego komitetu,
mającego zjednoczyć emigracyą, projektów ustaw i t. d. Nie-
którzy z redaktorów najgwaltowni ej szych pism emigracyjnych
zrozumieli nareszcie doniosłość przestróg Ksi^c Pieigrzymsiwa :
„A każdy z was w duszy swojćj ma ziarno przyszłycłi praw
i miarę przyszłych granic, O ile powiększycie i polepszycie
dusze wasze, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie
granice." ')
Lecz łatwiej rozprawiać o wydoskonaleniu konstytucyi
przyszłej Polski, nii naprawić siebie samego. Pewni tuła-
cze zaczgli bić się w piersi i wyzuawać publicznie, że dotych-
czas owe roboty ich były marne i uważali sobie za obowiązek
odwrócić ziomków od bezdroży, po których sami długo błą-
dzili. Podobał się Mickiewiczowi zapal kilku z nich. Wy-
znawali oni szczerze {między nimi Leonard Rettel i Hiero-
nim KajsiewiczJ, że gdyby nie Mickiewicz, toby nie wybrnęli
z obłędu.
Rettel i Kajsiewicz czas jakiś przebyli w Angers. Mic-
kiewicz polecił byl ich Paviemu, Pavie zaś wprowadził ich
do kół katolickich w tem mieście: „Rettel służył w pie-
chocie w stopniu oficera. Bardzo oczytany, władający do-
brze niemieckim i francuzkim językiem, wywierał znaczny
wpływ na ziomków swoich mnićj wykształconych. W La-
val jak w Angers istniał tfepoi polskich wychodźców. Rettel
często tam się pieszo udawał, w długim tym marszu palił
fajkę i posilał się jedynie kawą, puszczał się wieczorem
W drogę, a stawał na miejscu nad rankiem. Spieszył ze-
brać w polu oczekujących go żołnierzy i miewał do nich
przemówienia, przyjmowane z uniesieniem. Mało udzielał
się towarzystwu, rzadko bywał na batach i pilnie praco-
') bzida Adama iUckUmieza
— 344 —
wal ■ . . Były ułan Hieronim (Kąjsiewicz). wysokiego wno-
stu, silnćj budowy, z twarzą uśmiechniętą i wesołą, jtx^
mował cłigtnie, pomimo szerokiej szramy od oka do brodj,
zaproszenia i tańcował z polską zaciętością. Nie opiad
si§ światowym ponętom i w godzinacli nabożeństwa wclndd
do katedry pokazać się pigknym paniom i sam im się ptzy-
patrzyć." ') Wkrótce Kąjsiewicz wyrzekł się tańców i pny-
milania się damom i zaczął pomagać Rettlowi w oawnea-
niu ziomków.
Nowy kierunek tćj propagandy gorszył i stromiiWw
arystokracyi, która uważała podobną gorliwość za zbyte*
czną, i demokratów, którzy w rozbudzeniu wiary i w tblite-
niu się do kościoła chcieli koniecznie widzieć obłudę.*)
M ł'iclor Pavie, sa jeunesse et ses reialions litlerairts, Angen
1S87 r. atr. I!i7.
*) .Tan Ozyneki wystąpił w swojem piśmie Północ pn*d>
gPCongregacyi Kato Hcko - Pap iezkii^)." Piant w osŁatnun numemt^
gazety: „otrzymuje my od dość dawnego czasu zabawna ucwgiły
u kongregacyi jer.uicki(:j zawiązanej pod Paryżem, iicromadiąiąo^
się na Cbaillot. l'7.Daie ona władzę papiezką i kata ńę modlić, abj
Folakę zbawić. Bylibyśmy się śmieli z kilku bigotów Inb isano*
nali wiarę ]dlku obłąkanych, gdyby zawiązek ten nie wpływał u
słabe nmysly i gdyby tajnie uorganizowany askodliirego vpljm
na kraj nie wywierał. NU iiaUiymy do lej szlachty, co w ca^ ituki
ręce, kfania sif i pochlebia non-ym apostołom ptyiitmu, » Co t» w?
sinieje się i uraj/a umodiącipn albo uiDodzonym, Wytykamy oaobf
wskazane nam za przewodników t^j kongregacyi x dwAoh powodAw,
mz, że jeżeli zarzut jest płonny, aby mylnie obwinionym nastt^ciyi
spoiobnoBŁ- wytłumaczenia się przed krajem i przed emignc^
i powtóre, jeJteli zarzut jent rzetelny, aby ostrzeds wepdłbrau.
dan Zaleski, Kąjsiewicz, Jański mieli wziąć sa aiebie ożywienŃ
papizmu, z którym wieczny toabrat uczynili najgorliwsi togo wieka
katolicy ŁameiiDais, 0'Connel. Semeneiiko, co miał n Polsce wyi»
leźć narodowość raską, co w Poslipie ogłaszał, ie wiara powinas
być połączona z wiedzą, nawrócił się i jest jednym a najgorliwczy^
kaznodziejów nowego zakonu. Lecz co nas izczególnićj zAdii*i^
Karski i Ordęga, ludzie czerstwi, zdrowi i młodzi, przejęci £«ic^
Bzemi ducwiętnastego wieku wyobrażeniami mieli wpaść w ndla
— 345 —
Mickiewicz zacbęcał rod&ków do rachunku Bumienta i przed-
-WBtępnego korzeuia si$ przed nauką Chrystusa. Z drugiej
strony zebrania braci jednoczonych ustawały, ponieważ po
za ćwiczeniami ducbowemi nic nie uradzono; a, przygoto-
wawszy się przez wejście w eiebie i modlitwy, spodziewano
8i$ począć organizacyą, ułatwiającą Polakowi i uwolnienie
się od grzechu i wyzwolenie ojczyzny. Mickiewicz, czeka-
jąc, 82 odsłoni się, czy jemu, czy któremu z jego towarzy-
szy, kszt^t marzono organizacyi, zostawiał swobodę dzia-
łania drugim, ponieważ mogU natrafić wcześnićj od niego
na właściwe tory. ' Chociaż gotów był przyjść im w pomoc,
nie dowierz^. jednak ich prćbom, przewidywał niepowodze-
nia, odradzał pod^mować się przedwcześnie trudnćj roli
przewodników braci swoich, zachęcając, aby raczśj siebie
ćwiczyli dalćj, niż żeby zaraz kierowali drugimi.
Jański, Rettel, Eąjsiewicz, mniemali, że jak tylko znaj-
dą fundusze na rozpoczęcie żyda wspóbi^o, to przyciągną
do siebie licznych rodaków, a nawrócona emigracya wnet
cudów dokona. Szczera pokora Mickiewicza nie pozwalała
mu opierać eię żadnym zamiarom, wypływającym z szlache-
tnych pobudek. On, który pisał do Niemcewicza, że wypa-
di^o „zostawić wszystkim wolność szukania środków czy
bronią, czy konspiracyami, bo rzeczywiście, gdzie leży zba-
wienie nasze ziemskie, los ojczyzny naszćj, nie podobna od-
gadnąć" ')) nie odrzucał a priori prób acz nieudolnych za-
miatjcjzma, któiy dsia nawet stare mitrony nwieść by niepowinien.
Kie chcomy bkwló czytelników powtarzając co nam doDoazą o klą-
twscb, jakie ta nowa inkwizycja naca na diesydentów i heretyków,
to tylko dodamy: Aryatokracya widz%c niedoł^tnoić szlachty pol-
skiej i pntekonana, łe płytkie głowy jaśnie wielmolnjch posłów
nie zdołają zaŁnyinBĆ postępn wyobrażeń, poBtanowila za. pomoce
bigoteryi i jezuityzmu to odzyskać, czego nie potrafi zachować kona-
jącem szlaclieotwein. Niech to będzie prEestrog^ Niech ci, co ty-
cie poświęcili dla Indu, mimowolnie nie stają Bię narzędziem Jego
najzaciętazych niepnyjaciół." (Nr. IG, 12-go Października 1835 r.)
') Km-espondma/a Adama Mkkiemcza %. III. str. 189.
— 346 —
knnifcu polskiego, a nawet ułatwił zdobycie pierwszycb,
zbędnycii kapitałów. Sam nic w tej mierze nie mogąc, Bdd
się ilo księcia Adama Czartoryskiego : „Mości Ksią2e. Mole
W. Ks. Mość przypomina sobie, że przed dwoma laty i»-
ciąKnąiem byl u niego pożyczkę dla pewnego emigranta
ją regularnie wypłacono. Pochlebiam sobie, że pozyskałem
niejaki kredyt w kassie W. Ks. Mości. Śmiem odezwai- si{
w podobnym interesie. Kilku moich znajomych, młodyrh
i zdolnych Indzi, postanowiło nająć sobie dom na wspólw
niiefzkaiiie i zająć się poźytecznemi pracami. Brakuje is
fundus/ii na zapłacenie z góry terminu sześć-miesięcmego.
Szukają pożyczki, którą ratami miesiccznemi, bez zamódl
zwrócą. Jeślibyś Książe przychylił się do mojćj proźbjr,
raczył byś dać znać do Paryża, aby mi wyliczono na m^
rewers franków sześćset, ja zaś kredytatorów sam pilnowi
będę.
„Radź łaskaw Książe wybaczyć mi, że go zajmuję ti
lichym interesem, a co gorsza pieniężnym i kredytowy
w czasacb, gdde tak ciężko o grosz i trudno o kredyt.
W. Książęcej Mości
najobowiązańszy sługa
Adam Mickiewicz."
Książe Czartoryski natychmiast się do proiby ia|
chi lii i z Londynu 15-go I.utego odpisał Mickiewii
,.K<ichany I'anie Mickiewiczu 1 Hzecz do którćj się inte
snjesz, nie może nigdy być w moich oczach licłią, istot
też nie jest. Owszem jest godną zajęcia, kiedy mołc
poniódz kilku zacnym młodym ludziom do wzięcia si;
pijżytecznćj pracy. Piszę do Sienkiewicza, aby snmmc )
franków zaawansował. O jej zwrocie nie wątpię, pń»
że trudne czasy, trudniejsze od ostatniej naszej smul
finaasowOj katastrofy. '_) Ale jeszcze na tyle stanie, a
') Wiidziiiski piatc w ii^^cie pod liatu I3-go Stycznia 1836.
„ISaiik Jelskiefjo igral się na Hursie i ogloail si^ bankrutem,
wi^ks/ą Nuiiiin^ Bimcit Czart'ir}'sld, nHJnięc^j, bo wszystko
— 347 —
do kredytu, masz go u mnie zupełny. Chcii^ pani Mickic-
wiczowćj złożyć moje ukłony i wierzyt^ wyrazom prawdziwego
ftzacnnkn i przyjaźni."
Tak powstał domek Jafiskiego. ^) -Kajsicwicz pisał
18-go Maja 1836 r. do Paviego. „Krą^.y znów pogłoska,
te oddalą z Paryża co najmnićj połowę przebywających tam
Polaków, prawdopodobnie i nas los ten spotka. Nie wiem,
czy doszło do twojćj wiadomości, że 15-go Lutego bie^ijcego
roku sześciu z pomiędzy nas przyjaciół, katolików najęło
Platei- i wielu paniczOw emigracji. .Takk[>Iwiekł»|d;i ±n\, że tak
maczna summ.i 7, tak już puHtych kiuszeti pi>Iski(-h wypatlla."
-| Jarifki diciat wydać swqjq spowiedź, o<l czego gii odwiódł
Adam, „Cxy naicżj, pisał Jański w swoich notatkach, od razu zu-
jiełną prawdo odkrywać, c^y jak mówi Mickiewicz, jest kiedy nic-
cms mówić do ludzi, n obowiązek milczenia i usuni<;cia się od to-
warzyitwa^' W postanowieniach z dnia 12-go I.istopada 183.'> r.
taki aobie cci zakreślał: „Użycia wszystkich riI na chwała Botc[v
i dobra bliźniego bez żadnego względu ziemskiego, ludzkiego, sta-
xając (tię nawet, żeby wszelkie dobro, jukic zamierzam lub które mi
Bóg pozwoli dopełnić, pozostało znpełnie ukrytem i od ludzi nie-
SDttnem." (X. I'BWBt Smolikowski. Początki oilroiheuin religipifgo
SMT rmje}\nitżtt€ie , podług źródeł rękopiśmiennych. i'izt-;/liiji fiifski,
Oterwieo 181ii.) Janaki w itatnch do przyjaciół wspominał o swo-
jem nawróceniu, i pisał na przykład w Uarcu 1837 r. do Alfonsa
Kropiwnickiego : „Po długich błąkaniacli 911; jk) rozmaitych Blozo-
fiaeh i filantropiach zwróciłem sjq w zupełności od lat trzech do je-
dności katolickiego kościoła Chrystusowego, tam znajdując i tam
tylko wszystko, w czcm miłość prawdy i d<ibrego pragną być za-
spokojone. Wszystkie nasze obłąkania Hię pochodziły jcdyolc z naj-
l^abezój naszej nieznajomości rzeczy najważniejszy cli i znanych
pasayi egoistycznych," W liście pod datą 7-go Czerwca 1837 roku
podobnie nic wyraża: „Stary grzesznik, apostata, natlnkłszy się po
najkrótszych i najdzikszych bczdroiach błędu i mamony świata —
S pokorną wiarą katolik. Gdzie indziój czuję, że nierównie trudniój,
praw'ie niepodobnie byłoby wydobyć sig z pod despotyzmu łilozo-
ficenych przesądów i przez oilzyskanie prawdziwi') wiary, uwiecznić
prawdziwe nadzieje." i Bogdan Jailski, pierwszy pokutnik jawny
i apostoł emigracyi polskiej we Francyi przez Oallicra. Poznań
187C r. 8tr. 118, 123.)
— 348 —
dom osobny, aby mieć moiność praktykowania życia chne-
ściańskiegn. Każdy z nas usługuje kolejno. Modliny są
i uczymy zarazem. Jako wyznanie wiary i symbol naai n-
wiesiliśmy krzyż na widowni. Otóż policya się
[lokoiła. Wpadła do nas przeszłego tygodnia. Ci puom
oświadczyli nam, że nie mogą wierzyć, aby my, taegijl
czynni i tak niesforni, mogli przejść na świętoszków. Odpo-
wiedzieliśmy im: dozierąjcie nas. Tymczasem, dzięki Bogi,
ich się nie obawiam, niech sobie robią, co im się podoba.'
jański i Kajsiewicz znaleźliby w jakimkolwiek z istiw-
jących zakonów możność praktykowania życia chrzeŚciłć-
skiego. Dla czegoś zawiązywali migdzy sobą nowe sto«»
rzyazenie? Zdaje się, że marzyło im się zostać rycenm'
przyszłego zakonu, mającego wyzwolić grób Polski z r^
niewiernych, ale ograniczyli sig na werbowaniu kilku osobi-
stości, znużonych bezowocną walką stronnictw i sposób
siebie i drugich do apostolstwa emigracyi. Rozwiązali śfc
prawie nic nie wskórawszy, ale przez lat kilka ostraegiĆ
wychod/two, że samym rozumem , niemiłosierną poleimk|
i ślepem rachowaniem na konieczność rychlycli przewrotdv
europejskich łudzi siebie i kraj. Domek Jańskiego istiuii
przy ulicy Noire-Dame des Ckamps No. li, dwa lata póinf
przeniesiono go na Boulevard Mont-Pamasse Mo. 26, a »
stępnie rve Yaiin pod No. 13. Gromadka ta została *
końca zebraniem ludzi dobrćj woli, bez przełożonego,
ani ślubu przed Bogiem, Mickiewicz szukał im opiekasz
którzyby ich w biedzie ratowali, ale do robót icłi nie raf
szał się.
Na wstępie 1)^36 roku o mało nie stracił dziecin
„Adam, pisał Wodziński do Bohdana Zaleskiego, odwkdnt
mię niedawno, oboje zdrowi, ale ich dziecina przed
liniami śmiertelnie była zapadła na grypę. NietłezpiecK^
stwo już zupełnie minęło." Wodziński dodaje 10-go Lułeg*:
„Adam ze swoją Ewą i swoją maleńką Adą zdrowi.
Mickiewiczowi nic łatwo było podołać rosnącym wydatkdt
rodzinnego pożycia. Parę drobnych kawałków,
— 349 —
■ych « Sevue du Nord, mało co przyniosło, a nie mógł spo-
dziewać się doprowadzić pr^ko do końca świeżo rozpoczę-
li hisŁoryi polski^. Terroryzm Mikotajowski niesłycłianie
itrudzf^ krajowcom przyjęcie w pomoc emigrantom. Ale-
ksander Midiiewicz, któremu się materyalnie nieźle powo-
Iziło, spróbował był znaczną summg bratu przesłać, ale
ałdś Moskal, professor jak on uniwersytecki, źle odpowie-
Iział jego zaufaniu, kwotę powierzoną dla Adama sobie
irzywlaszczył. Aleksander Mickiewicz musiał w dodatku
ist swó) do brata drogo wykupić pod groźbą, wydania po-
icyi tego niebezpieczoego świstku papieru. Ta awantura
tkropnie zraziła Aleksandra Mickiewicza , odtąd rzadko
:g]aszi^ sig do brata i zniezmieroą ostrożnością, na którą
V późniejszych latach Adam czasem narzekał. „O bracie
woim, pisał Aleksander do Franciszka Mickiewicza, 28-go
jtycznia r. s. 1836 r., wiem tylko z pogłosek i o jego oże-
lieniu niespodziewanem, któremu długo wierzyć nie chcia-
rai i o jego córce i o powodzeniu nie najlepszem. To
tBtatnte bardzo dla mnie bolesne, Łem bardziej, że wszelka
totnoc, na jakąby można było się zdobyć, z lakierni połą-
■zona jest trudnościami, że sobie ani wyobrazić nie potra-
isz. Przed dwoma laty, sama próba takiego kłopotu na-
lawiła jego brata, o ozem może nie wiesz, a ja słyszałem,
e ledwie a ledwie z niego się wyskrobał. Zapewne musi
lyć potem uważniejszy, wątpię jednak, żeby mu nie odsyłał
ego przynajmnićj co winien, zapewne środki znajdzie. Je-
eli będziesz miał sposobność, kłaniaj mu odemnie z takim
.fektem, na jaki tylko zdobyć się może twoje przywiązanie
iraterskie."
Aleksander wspominał więc Frajiciszkowi o własnych
łopotach, jakby się Łrzecićj osobie trafiły! Odważył się
irzecież 12-go Lutego do samego Adama napisać, ale z jaką
iględnościąl') Sumka, którą przęsło, pozwoliła Adamowi
') List Aleksandra Mickiewicza przytoczymy tu dla szczegiS-
irrt, które zawiera o braciach Adama: „Wielmożny Mości Dobro-
na cliwilg odctclinąć, ale pani Celina nie widziała spt
utrzymać się nadal w P&r}'żu i szukała, gdzie by dla i
dzieju, Zapewne pan nie rozezna na pierwsze wejrzenie chara
mojego, tak jak nie łatwo rozeznaiemy od razu oblicza n^
Hzego przyjaciela, niewidiiaiief^ przez lat wieie, ale o obec
przyjaciela ostrzega uaa dusza jaśnifg widząca, nil oko, i «p(
wam eię, że każda litera mole powinaa mieć moc wyraicni* ;
blizkićj i przychylnej mip ręki pochodzi. Trzymając się zirji
przodków najprzód zaczynam od interesów. Cliociaż nie miaia
dawna żadnych z panem stosunków, główniejsze wszakże obi
ności życia jego wiećć doniosła do mojego ucha ; z kilbn tu
słyszanych umiałem sam robić długie komentarze i tak mni^
ci^j wiedziałem o panu. Czułem z jakiemi trudnościami #pot
eii; musisz, a nawet pomiiiąwazy inne niezliczone, samo iitnyn
się w obc^j stronie z rodziną, jak jest trudne! Pozbawiony M
kich Krodków i sposobów wyrażenia skutecznio troskliwo^ ■
wzdychałem tylko do opatrzności, która mnie samego wśrAd |i
krych i dotkliwych okoliczności rOin^o rodzaju utnymi^k i dl
zachowuje ezczQHliwie. Pamiętając zawsze, że jestem jians dU
kiem, korzystam z pierwszf^j zręczności, by uiścić się z cząstki <i
i odsyłam mu własnych jego pieniędzy lOOO złotych polskich. 1
staram si^ wręczyć je oddawcy zmienione na francuzkie cierff
abyA P^y wydawaniu nie miał żadnej trudności. Wiem jdl
szczupła jest rzecz przy licznych potrzebach domowego źycii.i
teraz nic umiem zdobyć eią na więcój, racz przynajmnif) po^
w dodatku zapewnienie, że znowu starać się będę skutecznie tM
stać z pierwszćj zręczności. Ponieważ zręczność terażniejsit, ilii
się zdaje, jest pewna, dołączam przeto i podarunek dla pal* Ił
tego aparatu fajkowego, zawierający fajkę z lawy wezuniii^M
cybuch z cyndału, bursztyn, cygamicę, krzesiwo. Racz sobie lUil
szy w Hwobodnćj chwili zapalić i patrząc na ulatający djin|M
pomnieć i ulecialych lat trzydzieści i kilka blizkićj nijoBl
naszi^j. Muszę teraz powiedzieć panu cokolwiek o sobie i b4
powodzeniu. Przeszedłszy różne kuleje niepowodzeń, o ktn
mówić Bzczegóiowio nie łatwo, ustaliłem się, jak się zdaje ptfl
mnićj, przy moiin obowiązku, który zabiera mi wszystkie M
chwile, niemało przedstawia ciągłych trudności, połączony jwt 4
tego z wielu dotkliwciui przykrościami, lecz ma i swoje dogoW
a mii^izy innemi daje sposób do życia, dochód roczny Btatjt]4
rubli arebrnycli czyli 40UU franków, bo może już z»pomDiłll'|
chunku na tutejsze monety; nadto pewne tytuły potmbn«*<|
— 351 —
ici osiąść w okolicach stolicy. Mickiewicz jakiś czas wabal
sig i nakoniec zgodził się na ten projekt, a przyjaciel ich
■Wodziński, osiadły w ViIlebon dla potrzeboego jego zdrowiu
wiejskiego powietrza, upatrzył był już tam dla nich mie-
szkanie. „Donoszg z ukontentowaDiem, pisała do niego pani
Celioa, i^e Adam zgadza sig przenieść na wieś i źe mnie
upoważnia prosić przez pana pana Cassin^j, żeby mnie nic
stronacli dla zapewnienia na przyszłość sobie i potomstwu, jeżeliby
było, niektórych ważnych priywilejfiw. Co do życia domowego, to
bftrdzo jest przykre: strona dla luoie obca, otaczają osoby obce,
osierocenie z catego rodzeństwa, strata przyjaciół daje się uczuć
dętko i ciągle. Dotąd żyjq samotnie, na familijne życie jakoś eię
nie zabiera. Brat mój młodszy, medyk, dawno już się ożenił, miał
kilkoro dzieci, lecz te wymarły, jeden mu tylko syn pozostał, mu
imię Bazyli. Zona jego ma imię ]Vlarta, z domu 1'upożcuska, córka
kapitana elulby morskiej. Nie zuam ji^j i brata nie widziałem od
Tozataoia się niegdyś w Kronsztacie. Mieszka on teraz v Krymie,
Tsadko do mnie pianje i radom moim nierad uakłnnia uclia, ztąd
WBzellde starania moje sprowadzenia go w te strony stały aię bez-
skutecznemi.
„zegnam pana, żonie jego kłaniam najuniicnićj, malutką Ma-
tylkę ściskam serdec2iiie.
życzliwy i najniższy stuga
Aleksander Rymwi d."
•) Eugeniusz Cassin urodził sii; ll-go Grndnia 1790; zarzą-
dzając kilku naukowcmi towarzystwami, których posiedzenia odby-
\r*ly aię rue Taranne, mieszkał w domu, gdzie naiczęścii:j icjmiku-
wała wówczas emigracya i zaprzyjaźni! się do tego stopnia z Pola-
kami, że bywał na zebraniach wychodźców i gorliwie zf^uował się
icb sprawami: ,,Dnia 14-go b. m., pisał DzUnnik narudowij w nu-
merze 151 dnia 24-go Lutego 1»J4 r., zmarł nagła śmiercią w Pa-
ryia p. Eugeniusz Cassin, niegdyś agent komitetu francuzko-pot-
. akiego, człowiek dobrze zasłużony sprawie cierpiącej. Cicliy a bcz-
łateresowny, serdeczny i czynny przyjaciel Polaki, przyja.ł z nami
lirataiatwo kiedyśmy za czaatki; do udziału mieli już tylko żal
i biedę. Mnóstwo wycliodźców było z nim w stosunkach, z których
apodzicwamy nię, wynieśli wdzięczne wspomnienie; zaś dla wielu
% DOS dom pana Casfiin byt niby własnym domem i przypominał
pŁtn gościnne sąsiedztwa zostawione nad Wisła. To t«ż w dzień
— 352 —
odmówił swojej protekcyi w tym razie. Znając jego dolirof,
gpodziewam się, te mi nie odmówi, jak będzie miał Idedj
trochę wobego czasu, pojecłiać ze mną do YilletMHi, 2ebj lit
ułożyć z gospodarzem o zatrzymanie mieszkania, o ktiirea
mówiliśmy wczoraj. Wkładam na pana obowiązek wyrobi^
nia mi tćj przejażdżki, a zarazem proszg od nas pokłonić aj
p. p. Cassin. Życzg dobrego zdrowia, Adam pozdrawia.'
>Vodziński IC-go Stycznia 1836 r. odpowiedzi^ pani Celiiiit:
„Jeżeli pani rada rozpatrz}'£ sig jeszcze w Yillebon, p. C>sai
oświadcza, że najmilej mu b^zie pani towarzyszyć w prij-
szły czwartek lub inoego dnia, którego z następnych tyi^Hliii,
lecz jeżeli rzecz idzie tylko o ułożenie Big z panem de Traej,
gospodarzem, mieszka on całą zimę w Paryżu i można bgdń
wszystko załatwić bez przejażdżki do Yillelwn. Oprócz zu-
jom^o już pani domku, jest tam w wielkim domu
nie na drugiem piętrze, równie obszerae, wygodne
i ile mi wiadomo, tejże sam^j ceny, lecz ponieważ bex ogrd&i
i małych zabudowań gospodarskich, sądzg, £e gospodan
żyłby cenę do 250 franków. Możnaby je było z^j^ć w t
gdyby państwo Cassin mieli zamiar zatrzymać dla sJetne
mek, ale po wszystkiem wnosić mogę, że oni na lato t
inne projekta i radzę pani i Adamowi trzymać ag
w którym będzie mieszkać osobnićj i przyjemniej.
ulica, na którćj mieszka właiciciel YiUebon, bliższa jest
leko nie Pepiniere, jak rue Taranne, proszg więc upraedtf
mnie kilku słowy o dniu, w którym pani bgdzie didA
z nim się widzieć, a w takim razie pani Cas^ zajdzie dt
pani, zaprowadzi do p. de Trący i pomoże dokończyć Il]dld^
„Całuję rączki i życzg dnia dobr^o pani, Adaaoiri^
i maleńkiLJ Maryli."
Zdaje sig, że do układu przyszło, gdy2 10-go
Wodziński pisał do Bohdana Zaleskiego : „Mickiewicz
pogrzebu tego r-aenego człowieka, Polacy beU la jego trutnną jlto
za ^półrodaka, bo Emarły byt oasiiym Bpótrodftkieni w duohiu I
jego trunmą priemówil Leonard Chodźko.
]}it na rok cały mały domek w Yillebon, który zajmowałem
przeszłego roku. Mickiewiczowie z cf^m bagażem, to jest
żoną i córą, byli zeszłćj niedzieli na obiedzie u pp. Cas&in
i wszyscy każą wam kłaniać się nąjpickni^." Udało się
zapewne zwolnić z zobowiązania co do domu w Yille-
bon, jak się nadarzyła zręczność bezpłatnego mieszkania.
Pani Celinie łatwiej było dawać znać o sobie siostrze, za-
mieszkf^^ w wielkićj stolicy jak Petersburg, niż Adamowi
bratu swemu wykładającemu w uniwersytecie Charkowskim,
ale nie zawsze odważała się posługiwać pocztą i przez An-
glików jadących do Petersburga uwiadomiła panią Malewska
że odebrała pozostałość ze swego funduszu, wynoszącą 126
r. sr.; drobna ta zapomoga nie usuwała kłopotów, które
pani Celina tak siostrze przekładała w liście pod datą 24-go
Lutego 1836 r. : „Na wszystkie twoje pytania odpowiadam.
Mamy się wszyscy troje zupełnie dobrze, z karmieniem nie
miałam żadnych trudności. Piastunki nie wzięłam, gdy2 nam
i o jedne sługę trudno. Grywam o ile mi czas pozwoli,
o 6piewte zupełnie zapomnit^am. Mieszkam zawsze w jednym
domu z Urszulą.*) Alfons') najwięc^ kuruje rodaków, przy-
syłają im na 2ycie z domu ... Ze znajomych Mamy, oprócz
IJorblina, nie ma żadnego. Nigdzie nie bywam, i bywać nie
myślę. Manuskryptów Mamy nie wydaję, gdyż nie mamy
funduszu. Polepszenie waszych interesów z serca nas ucie-
szyło. Go się nas tyczy, ponieważ mię prosisz, żeby ci do-
nieść otwarcie, mam sobie za obowiązek powiedzieć ci pra-
wdę. St^ego dochodu nie mamy ani grosza i nie spodzie-
wamy się mieć. Co się tyczy robót Adama, jest ich dużo,
ale jak je zbyć? Żyjemy jak można najskromniej, ale żyć
i trzeba, a znikąd nam nie przybywa. Co dalćj będzie nie
k wiem. Może tćż Pan Bóg nam dopomoże, w nim ci^a na-
[ dzieją." Mickiewicz widzi^ się zmuszonym dopominać się
F u przyjaciół o maJe należności: „Pisałam ci, mówiła pani
■ O Krjńńaka.
■) Doktor Kryeinski.
itmt 4dama MtUnham. Tom n. 23
— 364 —
Celina w po«7ższyin liście^ już od dawna, że pan Rot
Uube, bfdąc w Rzymie, pożyczył od Adama dwieścu
trzysta franków, Adam z pewnością nie pamięta, ale
Teodora,') żeby mu o tem powiedział i koniecznie wj
kwował. Przedalam wiele z moich rzeczy, mam jt
u Kazi*) czarny, koronkowj weloD, który ci nadeszlę:
szę cię, jeżeli nie możesz inaczej, to sprzedaj sa 100
ków. Nie myśl, moja najdroższa, że niedostatek pieni
w kt6r}'m teraz jesteśmy, bardzo nas martni ; przechod
ja przez większe nieszczęścia, a w czem innem sowicie
nadgrodzoną jestem za nie : dzielę z najdroższym Adi
to, co on ma. Zmiłuj sig, nic o tem nie wspominaj do
ezawy, bo to się na nic nie przyda i byłoby nam b
bolesno, żeby kto wiedział oprócz was. Kasza drogi
rylka była bardzo chora, ale teraz ma si§ zupełnie d
i zdaje mi się, że wkrótce dostanie ząbku List mii
siejszy nieznośnie długi i smutny, ale wierzaj mi yw
malgre moi, gdyż za każdą rażą co piszę do ciebie, c^
tak wzruszoną, że nie mogę sensu schwytać. Bądźcie a
i szczęśliwi. Adam poleca ci pozdrowić z serca dn(
Franciszka." ')
Emigranci oswoili się z niepewnością tułacz^ I
a gdy porównywali objawianą im życzliwość z okropni
tylu ich współbraci zapędzonych w głąb Syberyi, skargi
mierała im na ustach. Położenie Mickiewicza trapiło \M
francuzkich jego przyjaciół niż jego samego. David dA|
ofiarował mu domek swój letni w Domont, który ifl
fitałby pustkami, ponieważ miał i podróż przed sobą i ■
stwo robót rozpoczętych w pracowni parjzkiej. Adia
się przekonać i zaniechał myśli przeniesienia się do VilH
Tracił sąsiedztwo Wodzińskiego, ale las go tylko oddi
od Niemcewicza i Kniaziewicza. W wiosce takićj jak DN|
'I Wołowskiego.
') Wołowski śj.
*) Malenakiego.
— 355 —
lie był narażony na natrętów, uwalniał się od towarzyskich
>bowi%zków często ciężkich dla kieszeni i od światowych
znak współczucia, które dźwignia żadną w kłopotach nie s%
. dodają ino tyle goryczy.
Na wieść o zamiarze Adama opuszczenia stolicy, Ody-
iec pisał do Franciszka Mickiewicza 30-go Maja 1836 r. :
Od Adama samego dawno już bardzo wiadomości nie miałem,
le o nim wiem z niedawnej daty, że zdrów, wybiera się na
Łto na wieś, w okolice miasta i bardzo się cieszy ze swojćj
latyni. Nie prawdaż, że to musi być pocieszny widok wi-
zieĆ Adama kołyszącego dziecko na ręku, aibo też miuę
^go, gdy płaczu dziecka słuchać musi. Daj Boże, żeby ta
farynia tak ojeu jak stryjaszkowi wynadgrodzić mogła cier-
ienia przez jćj cioskę sprawione. Tem życzeniem żegnam cię."
Gdy Odyniec Panu ('ranciszkowi przypomniał litewską
[arylę, Mickiewicz ju2 więcćj jak od miesiąca mieszk^ił
' Domont. Przenosiny odbyły się w Kwietniu. „Dono./ę
i, kochana Heleno, pisała 24-go Kwietnia pani Celina ilo
ani Ualewskićj, że od dwóch tygodni przenieśliśmy się na
rień. David, rzeźbiarz, przyjaciel Adama, dał mu swój dom
ogrodem, któr}' jest bliziutko lasu Montmorency. Bardzo
am tu dobrze i spokojnia Marynia zdrowa jak rybka,
lamy z nią tysiąc pociech, to są nasze całe rozrywki, nie-
yczerpane, gdyż codzień coś nowego przybywa w rozumie
urodzie. Adam was po milion razy ściska wraz z dziećmi."
tziecbo częśdćj ł)awiło, a czasem zasmucało Adama. ^Bóg
rie czy ją wyhoduję, pis^ on w Marcu do Stattlera, bo wiesz,
tk teraz trudno liczyć na pr/ysźłość." ')
Mikołaj mową swoją wypowiedzianą 16-go Października
836 r. w Warszawie, w którćj zagrażrf ludowi tiij stolicy,
B jeżeli się ruszy, to miasto zniszczy, a jużci nie on go od-
udiije, wielką wywołi^ wrzawę w prassie zagranicznej. \Vy-
bodźtwo więcćj wagi jeszcze przywiązywało do wystąpień
') Korespondeneya Adama Mickiemcza Ł I. str. :
— 366 —
ców ; dzienniki francazkie coraz mnićj się nią zajmowały,
a po tylu bezowocDjch szamotaniach, ręce opadły emigracyi.
Zapobiegliwy i rzadkićj wśród emigracyi praktyczności,
Eustachy Januszkiewicz, bardzo brał do serca kłopoty poety:
„Interesa pieniężne naszego Adama, pisf^ on 18-go Siei'pnia
1836 r., są w dosyć złym stanic. Pytałem go, jakie są jego
resursa? odpowiedział mi, iż Platon czy inny um filozof
grecki utrzymywał, że nic tak nie zabija duszy, jak myśl
o jutrze; potem, według słów Pisma Św., kaz^ mi patrzeć
na ptaki niebieskie i t. d. Jego czcigodna Celina, to drngi
Adam : ładna, ale jak on bezładna, mało troskająca się o to,
co będzie za dwa lub trzy miesiące." ') Młoda mgżatka,
jak to bywa, spuszczała się najprzód we wszystkiem na męża.
Konieczność prędko ji^ wyuczyła umiejętnój gospodarki. Rzad-
ko poddawała się t^ obawie jutra, wstrętnej jśj mężowi,
duto sobie odmawiała, ale nieraz nie wiedziała, jak sobie
dać radę nie z jutrem, lecz z dniem dzisiejszym. „Byłem
u nieb, pisał dalćj Jnnuszkiewicz, w poniedziałek, świgto
małej córeczki Maryni. Adam z Zanem byli na przechadzce.
Ją zastałem we łzach, pytałem sig o przyczynę : „Płaczę nad
losem Maryni." — „Jakże, czyż to nie zawczcśnie kłopoctć
się tem, co za lat szesnaście wypadnie?" W końcu przy-
szło do wyznania, że dla braku funduszów musi opuścić Pa-
rjż, przedać część mebli, i że całą zimę myślą mieszkać
w Domont (pod Montmorency), w opuszczonym i prawie pu-
stym zamczysku rzeźbiarza David'a; że to martwi Adama,
niepokoi, do niczego się jąć nie może, zaczętych prac nie
kończy. Wtem wszedł Adam tęskny i ponury. Wziąłem na
stronę Zana, a ten mi potwierdził wyznanie Celiny i propo-
nował, czyby się nie udało przedać rękopisów Tadeusza i in-
nych wierszy Adama V On jest kapryŚTiy i wolałby z głodu
umrzeć, niż darowiznę przyjąć, ale temu by się zaradziło,
gdyby się znalazł kto, coby dal 200 lub 300 dukatów. Przy-
sięgam na wszystkie Bogi, że kiedyś, po śmierci Adama, za
') Fatnictnik Kuatacliego Jaiiuazkiewii'za.
— 367 —
fciżd% ittiartkg dadzą dukata, a więc i kapitał zwróci się
z procentem.'" ')
Obeszło się bez spienigieoia rękopismów, ale były to
iate, ciężkie. / bilecilni pani Celiny do Wodziński^o do-
wiadajemy się, że w kofica Sierpnia i Mickiewicz i jego có-
recaka jednocześnie zasłabli : „Adam, opowiada 23-go Sier-
pnia pani Celina, wczoraj bardzo był cierpiący i wiele mi
nabawił strachu. Dziś już prawie dobrze, i Marynig dokto-
•^y nie znaleźli bardzo słabą. Dziękujemy dobremu panu
z% pamięć i książki dla /-dania" Wodziński otiarował pŁa-
s^fei : „Anglik, sąsiad mój Yilleboński, przysłał mi poczci-
'^'^czek kupkę skowronków, a ponieważ nie wiem co z niemi
z«~obić, więc przesyłam pani, całując przytem jćj rączki. Dzień
dtiiiy Adamowi i Mani."
Eustachy Januazkiewicz znów zajrzał do Domont 8-go
^V'rześnia: „Odwiedziłem, pisał on, Adama w Domont. Po-
^ttzywał mi przesłany od Adolfa ') widok Iszyma, mieściny
SybiryjskiSj, do którój zesłany. Kiedyś razem podróżowali
Po Włoszech. Jakby to dać wiedzieć w Dzieszynie, że ten
■"ysonek doszedł rąk Adama V"
Niedomaganie córeczki zaniepokoiło znowu rodziców,
pospieszyli do Paryża po radę lekarską i omal nie wyrzekli
Big domku w Domont A mimo tylu niepomyślnych okoli-
czności, Mickiewicz i Celina nalegali na Wodzińskiego, aby
tię do nich przeprowadził. Wodzińskiemu coraz było gorzój,
przez delikatność chciał wyprowadzić się od rodziny fran-
cozkićj, przy którćj trudnił się wychowaniem dziecka; pisał
on z Yillebon do Bohdana Zaleskiego 25-go Sierpnia : „Wkrótce
wynoszę sig zupełnie z domu Cassinów, nie chce być im
dłnżćj ciężarem; dotąd dawałem ich malcowi Ickcye niemie-
ckie i inne, a to połączone z matą kwotą pieniężną, którąm
im miesięcznie oj^acał, wywiązywało mnie jako tako, ale
teraz oni oddają swego syna zupełnie na pensyą, a zatem
■I z dziennika P'uEtachego Jannszkiewic
*} .T&nusEkiewicza.
— 358 —
iim. juk ludowi wybranemu wśród puszczy, jedynie o dosU-
iiii' si\; tlo itionii obiecanój. '/.olA wypłacany emignntoi
przi'z r/.i[il francuzki pozwalał iiti zostawać wielkim niepntr-
wmiYUi si>jnu-ni, lipzii:<tannie obradującym. JeDerałoine, pt-
^ł^>w^^^ poliioruli znaczni* pensye, mogli oddawać się wjl|-
K-iMiK- npiHwii' narodowój, a mlod^^za brać ani myśMaosifii
■/;i ciauiia i kancrowii-iostwo było choroba prawie aib
/uan:i. Odbywały się wykłady sztuki wojskowej, drukowiM
tniktiity o wojiiif party/anckifj, mało kto dbał o zapewnie-
iiii' sobie niatcryaliifiio bytu, bo mało kto przypuszczał miK
jT/cii !Hil>:j liliisu' liUa wygnania. Książe Ogiński otworri
lyl /iikl;ul iiitniliiiaiiirski, zamożni niegdyś paaowic bnS
>;^' ilo stolarstwa lub iuDyob rzemió?! tcm chętniej, że ti
i:vialv» w toh ('r^i'kt'iiaiuu knilko trwai-. Emigranci nie
nuiwali iiiitfs.'kati sa kontraktem, upatrując w tein
wi^ri w rji-hty powror ilo oiczjTny. 2yli ciągle w pog
w i;:. .'i,vi-k:«aU .' iiiv!:i m tUteii hasła wymaszerowuui
tt ivtv'. \l:i-kii.»\'i lidrvliii'J jeszcze oJ innych pielgizyiwif
;!:ial iv.'ł »U'i':;u..' w Polskę, ale władze francuzkie ■■
.■Elk':j'j j;i' lal-c.MÓ io wyobo-litwa. Ody szło Adioad
: tiiwarijAie:::^ v.'.v;:r.i'4:i!i:'i liarrzyńskiemu. to paspari'
.'iriyfai ::a a^il:'::. -i rio brał !:'lz:alu w walce 1^
<-=j> NaU cisir^o ^■.' ia*,','ięh, ks:a2e Adam Czartoryski po-
»:aai.'»'* >X.i.';j>>:ai." k wi-^^^-i.w. ;ak:e miał a mi11i5truv.1l?
-tri^Tdc !--■«! ei.'";;ra:i.:t; ij Mickiewir.-za. a nie przewidiótc
'^r-ii-.cac ".'Oii^-wi^ ■.■?l-:'i iiaiin*em'i s wychi>l2ców nie o4-
■'.iN»-ai'\ yotUi* *.'-^'.' ','rjrw'.'i !?3t'' r. knjttą notatk;
>.lŁ-*-:a-*.a >"a:ji :.'. ii.- -Aitur!:!. 'y któcvj przekładał, *e
:•;':■., "a; Mcit*':: i::■l^^^■^al sie ze sprzeiLiiy siyi
y^:vi. .lv" '.■: .'d -^-ii-rsi-ili. •\---jmkyv "« Kr^owie
"ui •,:-.-ati^i:v :-j:rii-ii.jfą :"s:ai'a La i&^aj^k p'>tskił:h. lejł
:f;t it-\-:\ ■*i.:-:-\f i<;>.-i<-d ■ -i-i Mb*'U. =1 3Cnist«
i-i^ii ywłi iii:,i '.-k^'} ■_":■-!■■* .a >iiiil0'VT]i| MpowLedz: .1
sza Książęca Mość, pisał do niego p. de Gasparin, wręczyła
sa Dstatnićj soboty notatkę o p. Adamie Mickiewiczu, który
potrzebuje wsparcia rządowego. Pospieszyłem kazać zrobić
poszukiwania w ministeryum spraw wewnętrznych dla wyszu-
kania śladów przybycia do Francyi i przyczyn oddalenia sig
'■M braju waszego ziomka. Przedłożone mi-dokumenta prze-
konały mię, że ten Polak nie należy do liczby tych, którzy
zmuszeni byli wydalić się z powodu wypadków warszawskich.
W rzeczy sam^, podczas powstania, podróżował we WJo-
Bzecb za pasportem cesarskim.
„Jakiekolwiek były powody osobiste jego wyjazdu z kraju
w 1823 czy I8Sd r., pan Mickiewicz pozbawiony jest w obec
admintstracyi francuzki^J cechy politycznego wygnańca ; nie
można więc ani jemu ani innym w podobnem znajdującym się
położenia Polakom przyznać żołdu przeznaczonego przez Izbę
wyłącznie dla tułaczy sprowadzonych na nasze territorium
przez ostatnią rewolucyą polską.
„Niezmiernie więc żałuję, że nie mogę poprzeć życzli-
wości Księcia dla rodaka w nieszczęściu.
„Niech Wasza Książęca Mość zechce przyjąć zape-
wnienie mego wysokiego poważania.
Par Francyi
Pod-sekretarz ministerstwa spraw wewnętrznych
Gasparin." ^
Książe Czartoryski odpisał ministrowi 22-go Czerwca
1836 r., że po wybuchu rewolucyi 1830 r. Adam Mickiewicz
próbował przekraść się do Polski nie za rossyjskiem pas-
portem; te, jeżeli ró2ne trudności stały mu na przeszkodzie,
to poddał się wszelkim skutkom upadku Polski i stracił mo-
. 2ność powrotu do nićj. P. Gasparin I-go Sierpnia odparł
księciu, że trzyma się poprzedniego zdania *) na zasadzie
listu Mickiewicza z 1833 r. do ministra Broglie, w którym
■) Dodatek pod aumerem XV.
•) Dodatek pod numerem XVI.
— 360 —
z wyżój wypowiedzianych względów, zaprzeczał, aby polic^ń
służyło prawo obcłiodzenia się z nim jako z emigrantem. Pi>-
licya dokuczała mu jako emigrantowi, nie mógł nigdzie ni-
Bzyć się bez j4j zezwolenia, i jedynie, gdy szło o wsparae
przyznane przez Izbg Polakom, zaprzeczała mu chamktera
politycznego wygnańca. Widocznie nazwisko Mickiewioa
nigdy nie obito się o uszy pana Gasparin. Sainte-BeuTC,
zdając w owym czasie sprawę z przekładu Graiyny przei
Krystyna Ostrowskiego,*) z współczuciem wspomniał poetę,
„który ukrywa między nami w któremś z naszycb przedmieśd
chwałę skromną i dumną, chwałę w żałobie jak przystoi wy-
gnaniu."') W tymże samym czasie wyszło tłumaczenie
szem (Conrada Wallenrodu, przez p. Loison. „Jako LitwiD,
pisze tłumacz, potomek dawnych męczenników i sam męczeo-
nik, polski autor opisał klęski ojczyzny i marzył o zemście.
Ale wywołując przeszłośd, czyż poeta mógł zapomnieć o nip-
szczęściach obecnćj chwih? Gdyby chciał zapomnieć, to ślady
własnych kajdan, kurzawa wygnania, jęki konających braci,
wszystko około niego glosby znalazło, chociażby milczał, aby
go zachęcić do napiętnowania, pod zgasłemi nazwiskami
tr<A'ąjąccgo ucisku, do biczowania Kossyi, smagając niby u-
kon. Biedna Litwo ! niegdyś pogańska, dziś katolicka, a a-
wsze napastowana, rozdarta. Dla niej niedźwiedź wschodni
zastąpił wiika północnie ; po gwałtach rycerstwa średnio-
wiecznego doczekała się gwałtów polityki państw nowocze
Bnych.''^) Tłumacz objaśnia myśl autora Wallenroda wezws-
') W diielc: Niiils <te.xil.
*) W dzienniku: U Polonais str. 444. Czetwiwc 1836 r.
'i Bihiioyiaphie tle la France podała wyjście z draka tep
przekładu w uumerze 2^-go Czerwca 1836 r.: Conrad W^tcwi,
poime traduit du polonais tfAdam Mkkieniic: par A. R. Lotson, popnt-
dzooy wstępem o dziejach £rzj2akón, który noei jako godto oart^
l>ny wienz H. Moreau:
Ob! c'eat une biea vieiI1e et bien noire cbroniąae.
Wiersze Mickiewicza:
I nikt bez straty życia lub swobody,
Nic mógł przestąpić zakazantij wody.
— 361 —
niem djabla, jeżeli Bóg w pomoc nie przjjdzie. Si nequeo
superos, Acheronta movebo. Chęci pana Loison były najlepsze,
ale przekład jego tak dalece lichy, że nie mógł publiczności
francuzki^ dać i najriabszego wyobrażenia o Mickiewiczu.
Mickiewicz, którt^o tylko niewielki las przedzielał od
Montmorency, bardzo często zaglądał do Niemcewicza i Knia-
ziewicza. Dwaj weterani puszczali się tćż czasem do ni^o
na piechotę, nie zawsze szczęśliwie. Pewnego razu jenerał
Kniaziewicz, namęczywszy się „cał% godzinę po gliniastej
drodze" ') musii^ „powrócić ze wstydem do domu." *) Do-
meyko odbywał podró2 naukową^ Bohdan Zaleski siedział
w Strasbui^. Innych przyjaciół odwiedzał Mickiewicz od
czasu do czasu, a bywało, że zagawędziwszy się, powracał
nocą pieszo z Paryża do Domont. Żył najbardziój z Litwi-
nami, byli w Paryżu Nowogrodzianie, współpowielnicy, któ-
rych Inbiał towarzystwo, między nimi marszałek Kaszyc
i proboszcz z Nowogródka, ki^iądz Dłuski, ") wielki oryginał.
-Przed kilku dniami, pisał Wodziński do Zaleski^o 8-go
Czerwca, był u mnie w Yillebon i nocował ksiądz Dłuski,
proboszcz z Nowogródka, któr^o może widywałeś u Adama,
nagadał mi on tyle rzeczy nadzwyczajnych, że ci muszę o tern
parę słów napisać. Przytaczał mi wynalezienie jakichś ka-
szkietów i pancerzów z bibuły, których żadna kula nie prze-
bija. Ciekawsze są j^o przepowiednie, że proboszcz kościoła
P. Loison tak oddat:
Mnlhear ik qui youdrait franchir l'oDde fatale,
Tant la douane est ici soupconneuse et brutale!
Czytelnicy francuzcj mogli myśleć, źe Mickiewicz w Ńrednio-
wiecznym poemacie mówił u komorze celnej. Prześcignął p. Ixiisoiia
p. V. Leroux, który bierze KrzyiakCw za kawalerów Ilodyjakich
i wyobraża sobie, że wypadki opiewane przez poeti! dzieją siq sześ6
l«t po nawróceniu Litwy przez królową Jadwigi;! (Falieitrod, tragedie
£K cinq actis. Paryż 1891 r.)
'ł Korespondencja Adama Mickietmcza i. IIL atr. 198.
»l Ibid.
*) Gaspar Dłuski, kapelan IB-go pułku ułanów.
Saint-Roch w Paryżu zostanie wkrótce Papieżem i aakałe
krucjatę za Polska, że Adam wkrótce będzie w taJdm stanie,
że zapomni czytać i pisać. Kie wiem, co mam o Dłuskim
sądzić. Wiem, 2e go szanuje Adam i że jest w cią^ch
stosunkach z naszymi katolikami z rue Xoire-Dame des Champs
i słyszałem z boku, 2e rząd francuzki miał go mianować bi-
skupem w ChinacłL Będąc więc u Adama i w Faiyżu za-
pytam o to wszystko." Biedny ksiądz Dłuski dostał był po
prostu pomieszania zmysłów, na czem się Wodziński nie po-
znał. Wodziński w Lipcu odwiedzał Mickiewicza i pisd do
Zaleskich 14-go tegoż miesiąca: „U Adama w Domont by-
łem parę razy. Mieszka obszernie i pięknie, wioska ma
ładne okolice, ale brak jćj ciszy Yillebońskićj. Oboje kazali
mi was obu nąjmilćj pozdrowić i powiedzieć, że Maryla jot
bardzo dowcipna i mądra, ciągle gada: bum! barn! gul borni
dum I i wiele innycłi równie ciekawych rzeczy, co wszystko
tak zadziwiło starego Niemcewicza, że napisał do nićj długą
odę.') Adam z żoną i córą bawił cfdy prawie przeszły mie-
siąc w Yillebon, był z nimi Zan i prócz te^to przypadkim
zjechała znajoma Gassinów zakonnica z prowincyi, miła nad
wyraz i słodka osoba. Czas nam więc zeszedł bardzo przy-
jemnie i żal tylko, że was w S&vres nie było. Jest podo-
bieństwo, że Adam aż do Nowego Roku, a może i całą zimę
w Domont zabawi."
Mickiewicz wybrał się był do Yillebon dla pocieszenia
Wodzińskiego, którego trawiły suchoty. Już w Styczniu pi-
sał on do Zaleskiego: „Morilurm te sahUat.'* 10-go Maifa
donosząc o ciągłych bólach w piersiach i krwotokach, do-
dawał: „Często w jakichś gorączkowych marzeniach zd^je
mi się, że wyzdrowiałbym zupełnie, gdybym mógł odetchnąC
choć godzinę polskiem powietrzem, gdyby do piersi m(q^
dotknęły polskie dłonie matki, siostry lub jaki^ dobr^ da-
Ezy, którą boli moje życie tułacze. Wzdrygam uę, ilekroć
■) Koreipmdtncya Adama Mickitipicia t I. str. 160.
— 363 —
myślę, że mo2e przyjdzie gnić w jednćj jamie z ludźmi, od
których mnie dzielą moja religia, moje uczucia, moja ojczy-
zna. Modlf się często i serdecznie do Boga, aby mi po-
zwolił zamknąć oczy w krainie mego serca, ale niech sig Bta-
nie święta wola Jego," Mickiewicz i jego żona osładzali,
o ile mogli, Wodzińskiemu ric^kie to i powolne gaśniecie
na obczyźnie.
Na wypowiedzenie mieszkania paryzkiego zdecydowano
się. Pani Mickiewiczowa przyjechała do Paryża w pier-
wszych dniach Lipca, aby je opróżnić. Adam przemyśliwat,
czy nie wypadnie mu przenieść sig dali^j niż Domont, w głę-
bszą prowincyą. „Kochane Heleno, pisała 6-go Lipca 1836
r. Pani Celina do pani Malewskićj, przyjechałam do Paryża,
żeby wypełnić twoje komissa, a zarazem, żeby wymówić
stancyą, gdyż nadal nie pozostaniemy w Paryżu. Adam ży-
czyłby sobie na zimę wyjechać na prowincyą, gdyż życie
daleko tańsze, lecz to wtenczas, jeżeli nam nasze pieniężne
interesa pozwolą zrobić podróż, inaczćj zaś osiądziemy zu-
pełnie na wsi, w Domont. Mieszkanie nas nic nie kosztuje,
a my głównie dążymy do oszczędności." Pani Celina przez
okazyą przesyła siostrze muślin angielski, który jej pani Te-
kla Wołowska z Londynu przywiozła. „Jest a la modę, ale
ja tego nosić nie będę. Marynia I-go Czerwca dostała
ptemszy ząb i nic nie chorowała, zaczyna także trochę
chodzić. Czy pojmujesz nasze szczęście? Achl moja droga,
kiedy my się zobaczymy ? Coraz tęsknićj, a nadzieja daleka,
tylko mi tego brakuje do zupełnego szczęścia."
Mickiewicz pragnął czasowo osiąść w jakiejś mieścinie
poJndniowśj Francyi, gdzieby w zupdnćj ciszy mógł się swo-
bodni^ oddać pracy. Prędko przekonał się, że podobna po-
drób zbyt wielkie koszta pociągnęłaby za sobą, tw pani
Celina pisała 31-go Lipca do Julii Wołowskićj : „Donoszę
ci, droga Julciu, że Marynia pełza doskonale i wstaje sama.
Maryni od kilku tygodni plotę warkocze, niedługo będę za-
wijać loki. Wszyscy się dziwią, że ma takie długie i gęste
włosy. My także chwała Bogu jesteśmy ciągle zdrowi.
— 354 —
Celina w powyższym liśde, jat od dawna, że pan Boi
Hubę, będąc w Rzymie, pożyczył od Adama dwieśd
trzysta franków, Adam z pewnością nie pamięta, ale
Teodora,') 2eby mu o tern powiedział i koniecznie w]
kwowat. Przedałam wiele z moich rzeczy, mam j<
u Kazi^ czarny, koronko«7 welon, który ci nadeszl;;
szę cię, jeżeli nie możesz iuaczćj, to sprzedaj za 100
ków. Nie myśl, moja najdroższa, 2e niedostatek pieni
w którym teraz jesteśmy, bardzo nas martwi : przechod
ja przez większe nieszczęścia, a w czem innem sowicie
nadgrodzoną jestem za nie : dzielę z najdroższym Adi
to, co on ma. Zmiłuj sig, nic o tern nie wspominaj do
szawy, bo to się na nic nie przyda i byłoby nam bl
bolesno, 2eby kto wiedział oprócz was. Nasza droga
rylka była bardzo chora, ale teraz ma się zupełnie di
i zdaje mi się, że wkrótce dostanie ząbki. List OHJj
stejszy nieznośnie długi i smutny, ale wierzaj mi ^
malgr^ moi, gdyż za każdą rażą co piszę do ciebie, oĄ
tak wzruszoną, źe nie mogę sensu schwytać. Bądźcie ri
i szczęśliwi. Adam poleca ci pozdrowić z serca dn)^
Franciszka."')
Emigranci oswoili sig v. niepewnością tułacz(co \
a gdy porównywali objawianą im życzliwość z okropittl
tylu ich współbraci za])Ędzonych w głąb Syberyi, Bkargłj
mierała im na ustach. Położenie Mickiewicza trapiło h
francuzkicłi jego przyjaciół niż jego sam^o. Da\id d'Ai
ofiarował mu domek swój letni w Domont, który i
stałby pustkami, ponieważ miał i podróż przed B0b| i ■
stwo robót rozpoczgijch w pracowni paryzkićj. Adwj
się przekonać i zaniechał myśli przeniesienia się do Villl
Tracił sąsiedztwo Wodzińskiego, ale las go tylko (
od Niemcewicza i Kniaziewicza. W wiosce takiĆJ jak E
't Wolowstii'go.
*) Wolowskićj.
*) Malewskiego.
— 365 —
moje rupiecie z Paryża, gdzie zostawię tylko moje niern-
cbomości, popiersie, które znasz. P. 01ivter przyrzekł mi,
że zajmie sig jego przeniesieniem na ulicę Xotre Damę des
Champs pod nr. 11-ty do pana Jaiiskiego. Nie śmiałem
powierzyć t^ przeprowadzki osobom, któreby nie wiedziały,
jak się wziąć do tego. Proszę p. 01ivier, aby popiersie ka-
zał zapakować i skrzynię złożył pod nr. 11."
Popiersie swoje Mickiewicz przeznaczał Klaudynie Po-
tocki^: nie doczekała się tego daru. „To popiersie, pisze
dalćj Mickiewicz, wycłiodzi na włóczęgę, jak ja. Osoba,
która miała mu dać przytułek w Polsce, pani Potocka, jak
wiecie, umarła. Znałeś ją, wiesz wielkość naszćj straty.
A zacny ten Carrel, ') pamiętam, że byt waszym przyjacie-
lem, był tćż przyjacielem Polaków, jak Lafayette, *) jak
Dulong. ') List mój staje się zbyt smutnym na dzień świą-
teczny. Oddany Wam Adam Mickiewicz."
Rzeczywiście, że z Carrelem, z Lafayttem, z Dulon-
gem, polska sprawa straciła najdzielniejszych swych obroń-
') Armand Carrel, urodzony 8-go Mnja 1800, bronił pobkif^j
sprawy w d2denniku te Uatimiut, którego był głównym redaktorem,
(idy dzienniki paryzkje zaczęty szukać podstawy bytu swojego
W ogłoszeniacli i sprzedaj ii ości bankierom i rządom, CarrcL nie taił
Bwego oborzeriia i przyszło z tego powodn do pojedynku z Emilem
de Uirardin, w którym zoBtał zabity 24-go Lipca 183G r, Artykuły
jego o Polflce wydane zost^y w osobnej broKzurze pod tytułem:
Let arlicUs (fArmattd Carrel pmir la Pologne. Paryż 1813 r.
') Lafayette, urodzony (i-go Września 1757 r., umarł -'0-go
Maja 1834 r., zaprzyjaźnił się podczaa wojny o niepodległość Ame-
ryki X Puławskim i Kościuszką; po rewolucyi 1S80 r. niezmordo-
wftnie zabierał głos za Polską w Izbie i opiekował aią wjckodżtwem.
^■zemówieiiia jego za Polską zebrane zostały w broszurze pod tytu-
łem: Ditcours de Lafayette pour la Poloctte. Paryż 1864 r.
■) Deputowany Franciszek Karol Dulong, urodzony w 1702
roku, gdy jeneml Bngeaud rozpowiada o biernem posłuszeństwie,
odparł, ie nie trzeba tego posuwać bż do aromoty, aź do lostania
dosorcą więziennym. Bugeaud, który włajśnic dozorował księżnę
Berty w wii^eniu Blaye, wyzwał go na pojedynek. Dulong zginął
od kuli Bugeaad'a 80-go Stycznia 1834 r.
ców; dzienniki francuzłcie coraz mnićj Big nią zajmaw^,
a po tylu bezowocnych szamotaniach, ręce opadły emigracyi.
Zapobiegliwy i rzadkićj wśród emigracyi praktyczDośd,
Eustachy Januszkiewicz, bardzo brał do serca kłopoty poety:
„Interesa picnigine naszego Adama, pisał on 18-go Sierpnia
1836 r., są w dosyć złym stanie. Pytałem go, jakie s% jego
resursa? odpowiedział mi, iż Platon czy inny tam filozof
grecki utrzymywał, że nic tak nie zabija duszy, jak myśl
o jutrze; potem, według słów Pisma Św., kazał mi patrzeć
na ptaki niebieskie i t. d. Jego czcigodna Celina, to dra^
Adam : ładna, ale jak on bezładna, mało troskająca się o to,
co będzie za dwa lub trzy miesiące." ') Młoda mężatka,
jak to bywa, spuszczała się najprzód we wszystkiem na meta.
Konieczność prędko jii wyuczyła umiejętnój gospodarki. Rzad-
ko poddawała sig tćj obawie jiilra, wstrętnej jćj męiowi,
dużo sobie odmawiała, ale nieraz nie wiedziała, jak sobk
dać radę nie z jutrem, lecz z dniem dzisiejszym. ^^7'^"'
u nich, pisał dalćj Januszkiewicz, w poniedzi^ek, świgto
niałt^ córeczki MarynL Adam z Zanem byli na przechadzce.
Ją zastałem we Izach, pytałem się o przyczynę : „Płaczę nad
losem Maryni." — „Jakże, czyż to nie zawcześnic kłopocie
się tom, co za lat szesnaście wypadnie?" W końcu przy-
szło do wyznania, że dla braku funduszów musi opuścić Pa-
ryż, przedać część mebli, i że całą zimę myślą mieszkać
w Doniont (pod Montmorency), w opuszczonym j prawie pu-
styni zamczysku rzeźbiarza David'a; że to martwi Adami,
niepokoi, do niczego się jąĆ nie może, zaczętych prac nie
kończy. Wtem wszedł Adam tęskny i ponury. Wziąłem u
stionę Zana, a ten mi potwierdził wyznanie Celiny i propo-
nował, czyby się nie udało przedać rękopisów Tadeutza i la-
nych wierszy Adama? On jest kapryśny i wolałby z głodu
umrzeć, niż darowiznę przjjąć, ale temu by się zaradziło,
gdyby się znalazł kto, coby dał 200 lub 300 dukatów. Przy-
sięgam na wszystkie Bogi, że kiedyś, po śmierci Adama, »
>) Famiclnik EustacLcgo Januszkiewicza.
— 367 —
knżdą ćwiartkę dadzą dukata, a więc i kapitał zwróci si§
z procentem." ')
Obeszło się bez spieniężenia rękopismów, ale by]y to
lata ciężkie. Z bileciku pani Celiny do Wodzińskiego do-
wiadujemy się, te w koucu Sierpnia i Mickiewicz i j^o có-
reczka jednocześnie zasłabli: ,,Adam, opowiada :23-go Sier-
pnia pani Celina, wczoraj bardzo byt cierpiący i wiele mi
nabawił strachu. Dziś ju2 prawie dobrze, i Marynię dokto-
rzy nie znaleźli bardzo słabą. Dziękujemy dobremu panu
za pamięć i książki dla /<dama-" Wodziński ofiarował pta-
szki : „Anglik, sąsiad mój Yilleboński, przysłał mi poczci-
weczek kupkę skowronków, a ponieważ nie wiem co z niemi
zrobić, więc przesyłam pani, całując przytem jćj rączkL Dzień
dobry Adamowi i Mani."
Eustachy Januazkiewicz znów zajrzał do Domont 8-go
Września : „Odwiedziłem, pisał on, Adama w Domont. Po-
kazywał mi przesłany od Adolfa ') widok Iszyma, mieściny
Sybiryjskićj, do którój zesłany. Kiedyś razem podróżowali
po Włoszech. Jakby to dać wiedzieć w Dzieszynie, że ten
rysunek doszedł rąk Adama ?"
Niedomaganie córeczki zaniepokoiło znowu rodziców,
pospieszyli do Paryża po radę lekarską i omal nie wyrzekli
się domku w Domont A mimo tylu niepomyślnych okoli-
czności, Mickiewicz i Celina nalegali na Wodzińskiego, aby
«ę do nich przeprowadził. Wodzińskiemu coraz było gorzćj,
przez delikatność chciał wyprowadzić się od rodziny fran-
cazkićj, przy którój trudnił się wychowaniem dziecka; pisał
on z Yillebon do Bohdana Zaleskiego 2S-go Sierpnia : „Wkrótce
wynoszę się zupełnie z domu Cassinów, nie chce być im
dłuż^ ciężarem; dotąd dawałem ich malcowi lekcye niemie-
ckie i inne, a to połączone z małą kwotą pieniężną, którąm
im miesięcznie opłacał, wywiązywało mnie jako tako, ale
teraz oni oddają swego syna zupełnie na pensyą, a zatem
■I '/, dziennilca flustachego Janoszkieinc
') .Taniiszkie
— 358 —
mil, jak ludowi wybranemu wśród puszczy, jedynie o
nie się do ziemi obiecanśj. Żołd wypłacany emignuitoB
przez rząd francuzki pozwalał im zo^itawać wielkim niepnet-
wanyni sejmem, bezustannie obradąjącym. Jener^owie, po-
słowie, pobierali znaczne pensye, mogli oddawać sif) «^
cznie sprawie narodowej, a młodsza brać ani myśl^aeu^
za granicą i karyerowiczostwo było chorobą prawie me-
znan^i- Odbywały się wykłady sztuki wojskowćj, drakovu»
traktaty o wojnie partyzanckiej, mało kto dbał o zapewnie-
nie sobie materyalnego bytu, bo mato kto przypuszczał
jirzed sobą długie lata wegnania. KsiąZe Ogifiski otworzył
hyl zakład introligatorski, zamożni niegdyś panowie bnfi,
i-ic do stolarstwa lub innycli rzemiosł tem cbstnićj, i
miało w ich przekonaniu krótko trwać. Emigraaci nie
inowali mieszkali za kontraktem , upatrując w tem
wiary w rycbły powrót do ojczyzny. Żyli ciągle w
wiu, oczekiwali z dnia na dzień hasła wymaszeronń
w pole. Mickiewicz bardziej jeszcze od innycli pielgrzynif
miaJ oczy wlepione w Polskę, ale władze francuzkie
chciały go zaliczyć do wychodźtwa. Gdy szło Adamem
o towarzyszenie umierającemu Garczyńskiemu, to pa^iol
otrzymał na zasadzie, iż nic bral udziału w walce 1830
Gdy bieda cisnąć go zaczęła, ksiąie Adam Czartoryski ff
stanowił skorzystać ze względów, jakie miał u ministrów,
otrzymać żołd emigrancki dla Mickiewicza, a nie przewiilqy
trudnoSci, ponieważ żołdu żadnemu z wycłiodzców nie
mawiano, podał 10-go Czerwca 1836 r. krótką notatkf
sekretarza stanu p, de Gasparin, w którćj przekładał, te ti
pięciu lat Mickiewicz utrzymywał się ze sprzedaży biijbI
dzieł, ale że od ostatnich wypadków w Krakowie
tak szczelnie zamkniętą została dla książek polskich, lefC'
eta stracił wszelki dochód z ich odbytu. *) Minister pnedd
księciu pod datą 14-go Czerwca odmowną odpowiedź ~~
') Dodatelc pod numerem XIV.
_ 359 —
sza Książęca Mość, pisał do niego p. de Gasparin, wręczyła
BU ostatnićj soboty notatkę o p. Adamie Mickiewiczu, który
potrzebuje wsparcia rządowego. Pospieszyłem kazać zrobić
poszakiwania w ministeryum spraw wewnętrznych dla wyszu-
kania śladów przybycia do Francyi i przyczyn oddalenia się
■ kraju waszego ziomka. Przedłożone mi ■ dokumenta prze-
konały mię, źc ten Polak nie należy do liczby tych, którzy
zmuszeni byli wydalić się z powodu wypadków warszawskich.
■W rzeczy samćj, podczas powstania, podróżował we Wło-
szech za pasportem cesarskim.
„Jakiekolwiek były powody osobiste jego wyjazdu z kraju
w 1823 czy 1828 r., pan Mickiewicz pozbawiony jest w obeo
administracyi francuzkit^j cechy politycznego wygnańca ; nie
można więc ani jemu ani innym w podobnem znajdującym się
p<dożemu Polakom przyznać żołdu przeznaczonego przez Izbę
wyłącznie dla tułaczy sprowadzonych na nasze territoriuro
przez ostatnią rewolucyą polską.
„N^iezmiemie więc żałuję, że nie mogę poprzeć życzli-
wości Księcia dla rodaka w nieszczęściu.
„Niech Wasza Książęca Mość zechce przyjąć zape-
wnienie mego wysokiego poważania.
Par Francyi
Pod-sekretarz ministerstwa spraw wewnętrznych
G asp ar i n." ')
Książe Czartoryski odpisał ministrowi 22-go Czerwca
1836 r., że po wybuchu rewolucyi 1830 r. Adam Mickiewicz
próbował przekraść się do Polski nie za rossyjskiem pas-
portem; że, jeżeli różne trudności stały mu na przeszkodzie,
to poddał się wszelkim skntkom upadku Polski i stracił mo-
2D0ŚĆ powrotu do niej. P. Gasparin I-go Sierpnia odparł
' księciu, że trzyma się poprzedniego zdania ■) na zasadzie
listu Mickiewicza z 1833 r. do ministra Broglie, w którym
') Dodatek pod namerem XV.
■) Dodatek pod numerem XVI.
— 370 —
koszulce, bosa i z zakasanemi rękawkami. Wszyscy bywi-
jiicy w ich domu kochają ją bardzo a mianowicie chrzestny
ojciec Niemcewicz, który co dzień idzie piechotą pól mili,
żeby Marynię zobaczy-. Bo musisz wiedzieć, że Adamowstwo
mieszkają przez lato na wsi, u przyjaciela swego, sławnego
rzeźbiarza David"a,'' Odyniec dzielił się przjtem z Panem
Franciszkiem wiadomościami z Litwy : „Kuzyn wasz Rostocti
umarł. Wiem od Adama, o ile Roytocki przychylny był dli
was wszystkich." 6- go Listopada jakiś współpowietnik, który
przez ostrożność listu swojego nie podpisał, donosił z No-
wogródka Franciszkowi Mickiewiczowi co następuje: ,Dom
wasz zajęty na skarb. Płoński regent w nim mieszka la
naznaczoną opłatą skarbowi. Musisz wiedziet;, że oficjnj
twego domu spaliły się i przybudowania, do jego juryzJyid
także zabrane, z folwarkami Zaosie, Horbatowicze itd. Bóg
wie co będzie. Wystaw sobie, że oprócz przyjaciół nic jnż
nie masz."
I Adam oprócz przyjaciół prawie że już nic nie miał
i narzeka) czasem na poezyą. „Nieraz mi powtarzał Mickie-
wicz, opowiada pani Rautenstrauchowa, że gdyby mn zosti-
wionym był wybór, wolałby tysiijc razy być muzykiem, nil
rymotwórcą, i pewną jestem, iżby daleko wigksze uwielbie-
nie zjednał. Ci bowiem, co go nic zrozumiawszy, potępiajt
teraz, jedynie czuciem uniesieni, dotykalniejszego dla zimnego
sądu i krytyki szukaliby przedmiotu." ') Ale przyjaciele
poety starali się mu przjjść w jiomoc. Mickie\\1cz spo-
strzegł się, że lepiejby do Paryża powrócić, niż zasiedztef
się w pustym zimową porą Doniont, lecz jak osiąść na now
w stolicy V W pierwszych dniach Października, jak Dm
ex mac/lina, zjawił się w Domont Eustachy Januszkiewia:
,,Otrzymalem, pisze on .3-go Października, przysłane od Hn-
biego Wąs.[owicza] 569 franków. Oddałem MickiewiotoR
500, niby wjpadające z rachunku wydawnictwa Pieli/nyna,
') Wspoimiienia iiioji- z Fianaji. prze^ L. z G. U. str. SIL
Kraków 1839 r.
— 371 —
za 24 fr. kupiłem herbaty, a 45 fr. dałem jego Icrawcowi
i o tyle z rachunku iimniejazyl. Jadąc do Domont, rozmi-
nąlem się z Adamem. Celina otrzymawszy pieniądze uznała
■w tem ich przyjściu dziwną laskę Opatrzności, bo już
w kassie nie było ani grosza. Zatrzymała mnie na obiad,
który sama przyrządzała, bo kucharka, nie mając co goto-
wać, wyszła prać bieliznę. Hyła tedy pieczeń na zimno a sos
jakiś się nie udał, mleko do makaroni na zupę z rądla wy-
łiiegio. Wracam do Paryża i znajdujg Adama drzemiącego
na mojem łóżku z fajką w ustacli. Uradowany z nowiny,
kazał nazajutrz sporządzić sobie odzież a mnie dał tytuł
jedynego niydama/, co sig tak dobrze z autorami rachuje.
Otóż i niezasłużona pochwala. Za to, że nam Eugenia ')
otrzymała tg pomoc, przyślę rgkopism Adama : Zdania i uieagi,
■j. dzieł Bohme i Saint-Martin, które w ii-mym tomie poezyi
są wydrukowane." ')
Tak rękopism Adama zakoticzył tranzakcyą przeprowa-
dzoną bez jego wiedzy. Mickiewicz pospieszył wynająć so-
bie mieszkanie w Paryżu. Ale poniósł w owym czasie dość
znaczną pienigżną stratę. Owych tysiąca franków nadesła-
nych przez Raczyńskiego nic chciał naruszyć, nie wiedząc
jeszcze czy napisze wiersze, których one miały być zapłatą
z góry, czy też wróci summę, złożył je u kogoś i przepadły :
«Adam, pisał Januszkiewicz, zkądinąd otrzymał tysiąc fran-
ków i oddid je do schowania Panu W., a ten je gdzieś stra-
cił, a Adam nie chce, aby mu zwracano. Od dwóch dni bawi
u mnie i szukamy mieszkania. Chce wykupić brylanty żony
\ sprzedać je, żeby stratę wynagrodzić. Wyrozumował so-
bie, że brylanty nie potrzebne a może mieć Sj,500 franków.
Mieszkanie bierze na Marais Saint-Germain, na przeciw iia-
szćj księgarni, za fi*, 520. Ja pod sekretem dokładać będę
') PaniiŁ Eugenia J^rjss narzeczona Jnau^izkiowic
*) DzienniJc Enstachego Janus^^kienicza.
— 372 —
80 franków '), bo Adam uigcej nad 500 wydać nie chciał,
a to mieszkanie idzie za 600 franków. Nie wyobrażacie so-
bie co to jest Adam. Ja miłość moje dla niego posuwam
do fanatyzmu prawie. Jest on dla mnie jakąś istotą, do
której ze świętym przystępuje się przestracliem. On jest
dla mnie jak to jest w wierszu do E. L, :
Ula wątpliwych pokoleń świadectwo o Boga."-)
Mickiewiczowie opuścili Domont około 20go Paździer-
nika: „Ja od dni kilku, pisał Wodziński do Zaleskiego, po-
wróciłem do Paryża z AdamosŁwem, którzy mieszkają iS rue
des Marais Sainl- Germain ; kwatera ich nie bardzo wygodna;
daj Boże, żeby była przynajmniej spokojna, o co sif boję.
myśląc, ic na. przeciw drukarni i księgarni polskitj. Od
powrotu z Domont, mieszkam na rue du Bac. Marysia
Adama ładna jak aniołek, zdrowa jak rybka i juź od kilku
tygodni biegać poczęła. Domeyko w tych dniach spodzie-
wany."
W Listopadzie, w przejeździe do Rzymn, ksigżna Ze-
neida Wołkońska zatrzymała się dni kilka w Paryżu. Ileż
zmian nastąpiło od icli rozstania się w wiecznem mieście
w 1831 r. 1 Wołkońska pisała do niego, aby wierzył, że
szczerze pragnie mu powiedzieć, iż się nigdy nie zmienia.*)
niezawodnie i Adama zastała w niczmicnionij dla ni<^j przy-
jaźni. Jeżowskiemu znów udało się donieść Mickiewiczowi,
że czytał Fana Tadeusza. Nie taił mu tylko swojego zadzi-
wienia, że gdy w tym utworze panowała wiara, w listach jego
widać nieufność. „Tam otucha, pisał do niego Jeżowski, tn
rozpacz; możnaby rzec, że to dzieło, gdy je pisałeś, niebyło
<) Januszkiewicz n-ćwczaH sam cii.ilio zsr&biał oa cbleb.
Z ksii^żeczek rachunknwjcb, kti'>rc w o.statnicli tygodniach żvdi
przepatrywał i niszczy), oknzulo siij, że aiimki które wyktadat nt
Adama zwracat sobie pi'ł±niśi z przychodów poety, co zreaztą w ai-
czetn zasługi jego nio zmniejsza.
'j Dziennik ICustachego Januszkiewicza.
') Koreątondiucifa Adama JJkkieaucza t, I. str. 213.
- 373 —
filozofią ale poezyą, nie brio dziełem przekonania, ale sztuki." ')
Listy do Jeżowskiego z owćj epoki zdaje się, 2e przepadły;
przebijały się w nicti zapewne smętne uczucia obudzone sta-
nem emigracyi. Adam, gdy duch poetyczny w niego wstę-
pował, witał fiat iux mające kiedyś ciemności rozproszyć,
a w korespondencyi prywatnćj użalał się na zamęt otaczają-
cych go żywiołów, ale u niego filozofia nie była w sprzecz-
ności z poezyą, jak go o to posądzał Jeżowski. Z przeko-
naniem zapowiadfd przedświt, z przekonaniem przeklinał po-
przedzające go mroki.
W drugićj połowie Stycznia 1836 r., Mickiewicz ze-
zwolił na ogłoszenie w Roczniku Emigracyi po/skity, wydawa-
nym przez Aleksandra Jełowickiego, wiersza : Arcy-mUłrz *),
który wchodził w skład drukującego się wówczas ósmego
tomu dzieł jego. Tom ten ukazał się dopićro w drugićj po-
łowie Listopada. *) W pierwszym numerze Rocznika Emigra-
cji pokkiij w doniesieniach literackich, znajduje się objaśnie-
nie, że są „pod prassą: Poezye Adama Mickiewicza, z po-
rządku wydania Faryzkiego t. YIII, zawiert^ący zupełne jego
dopełnienie, wyjęte ze wszystkich pism pcryodycznych i ulo-
tnych, z dodatkiem niektórych nowych poezyi, in 18 str. 180.
fr. 4,50 c. Dla emigracyi i księgarzy fr. 3."*) Ale 18-go
Lipca 1836 r. Mickiewicz pisał do Odyńca: „Mnie dokucza
drukarnia o skompletowanie tomu ósmego, który jest tylko
przedrukiem dawnych rzeczy, ale mi trudno na kilka ćwiar-
•) Kortspmuiencya Adama Alickiervieza i. 1. fltr. 2'.
■J 'WJBTBz ten poprzedzony następnem objaśni
ilzimy, że czytelnikom naezyuL zrobimy przyjemność, umieszczając
ta jedne z nieznanych doCiid poezyi Adama Mickiewicza, a nale-
żącą do zapowiedzianego przez nas tomu VIII," (str. 12).
*) W polowie Listopada Rneznik emiijracyi potskiej donińsi, ,^e
2Sgo b. ta. wyjdzie na widok publiczny: óamy tom poezyi Adamk
2klickiewicza. Oona jogo dlu emigracyi fr. 3, z przesyłką: franków
3 c BO." (Str. ll»). Wyjście tego tomu dziel Mickiewicza ogło-
siła BihUographie de la France w numerze lU-go Listopada 183G r.
*) Numer Styczniowy, str. 4.
^^^^^■i
tek zdobyć się i druk przez to zatrzymał się i spoczywa." ')
Spoczywa prawie rok cały.
Wodziński zaniemógł znów cigitko w grudniu i doszedł
do strasznego osłabieoia. Z powodu zamiaru Bohdana i Jó-
zefa Zaleskich wybrania się z Alzacyi do Włocli*), pisał do
nich z łóżka 9-go Grudnia; „Zdaje mi się, jak gdyłjym wy-
padł 2 lodzi życia w spokojne jakieś morze, na brzegu wi-
dzę jasno dom, daleką rodzinę, przyjaciół i to wszystko co
kochałem i serce moje żywszą, jeszcze górze miłością jak
przedtem i dobywam ostatnich sit, aby do nich dopłynąć,
ale wśród moich usiłowań słabnę i znużone usta zaledme
mogą wymówić modlitwę, proszącą Boga, abym myśląc o Nim
zasnął~i nie zbudził się aż w niebie." Zaleskim donosił, że
Adam z rodziną i wszyscy ich znajomi w Paryżu zdrowi.
W 1836 r. zaznajomił się z Adamem powieścto-pisarz
' Kuresponiłencya Adama Mickkmkza t. I. atr, 169.
*) Ustęp z listu WodziDskie(;o świadczy o trudnościach ce-
nionych emigrantom, którym wypadało podróżować po EarO[H« :
„Zaraz po odebraniu listu twojego, zaprosiłem do siebie Adsma
i przedstawiłem mu cały wasz interes, a cośmy obaj nradzilL to
ci bez zwłoki donoszi;. Adam z Nuucyuszem Papiezkim żadnych
nie ma stosunków, ale zna kogoś w Rzymie, którego insŁani^»
do Nuncyusza będącego w Paryżu będzie skuteczQ%; jedyna więc
rzecz, któri^ Adam może wam zrobić i zrobi, jeżeli zażądacie, jeat.
ie MuncyuBz Papiezki potoży wizę nn paaporcie Bz^u fraaciii-
kiego do Ezymti, co jeszcze, jak łatwo się domyślicie, nie małe
zabierze czasu, tak długie przechodząc koleje. Ate, aby ta wiza
była na co przydatna, trzeba mieć od Rządu francnckiego paspcHl,
Inbo Adam przyrzeka chętnie się starać, jednakże nie ma najmniej-
szej nadziei dostania go i, zastanowiwszy się nad dzisiejszemi oke-
licznoiciami, zdecj'dowaliśn)y, że nawet o tem myśleć nie warto.
Montalembert jest teraz we \V'loszecb, ale to nie stanie na aawa-
dzie i czy Adam czy ja przez kogo ze znajomych Caasina dostanę
wam Ust polecający do prefekta Marsylii. Rady zaś moje wypły-
wające z doświadczenia, które komunikowałem Adamowi i które
on zatwierdził — wziąć w Marsylii paspori fałszywy i w tan epoaóh
n«iadomić prefekta, jeżeli on jest z rzędu ludzi nierygoriatów inift
tchórzów."
— 375 —
rossyjski Gogol, którego biograf Szenrok pisze: ^W osta-
tnich tych czasach, nic już, oprócz możności częstego widy-
wania Mickiewicza i innego poety polskiego Bohdana Za-
leskiego, Die wstrzymywało Gogola w Paryżu. Mickiewicz
mieszkał tego roku w Paryżu, nie będąc jes/cze professorem
w CoUrge de France. Ponieważ Gogol nie znał polskiego
języka, rozmowa toczyła się po rossyjsku albo po mało-
rusku." *).
Boże Narodzenie spędził Mickiewicz w licznem towa-
rzystwie rodaków. „Że to, pis^ Januszkiewicz, był dzień
Adama, Jdowicki i ja dawaliśmy wieczór dla wszystkich li-
teratów pod prezydencyą J. U. Niemcewicza. Podniód on
toast : Ojcu poematów Dziady, Graiyna, Wallenrod a szcze-
gólniej nieporównanej Maryi. (Jestto córeczka Adama). Za
ten dodatek pochwycił Adam, i w pocblebnem dla Ursyna
przemówieniu, wyznał, że w tem jednem Nestora naszego
potrafił przewyższyć. Stary Julian tak był rozweselony, że,
choć zwykle bawi tylko do 11-tćj i idzie do spoczynku,
przesiedzi^ do pierwszej w nocy i opowiadał nam dziecia-
kom czasy cztero-letniego sejmu. Nieporównany Chopin grał,
śpiewał, improwizował, i tak wszyscy grą i serdeczwą za-
bawą byli zajęci, 2e nikt nie widział zorzy północnćj, co
nam przez pół-godziny przyświecała." *)
Mickiewicz poświęcił ostatnie miesiące 1836 r. napisa-
niu dramatu: konfederaci Barscy. „Piszę teraz, donosił on
Odyńcowi w Grudniu, dzieło po francuzku; jeśli się uda
i podoba publiczności (już napisane), może interesa nasze
poprawić; drugie takie dziełko mam napięte, jeśli pierwsze
dobrze pójdzie." ^)
Adam był świadkiem zapału wywołanego w teatrach
paryzkich słowem Polska lub ukazaniem się na deskach
aktora w roli Napoleona. Uśmiechała nm się myśl ożywie-
■) Gogol i DaniUmki, w JFlestnika Eniroinj Styczeń 1890 r
■J Dńeimik Eustachego Januszkiewicza.
*) Korespottdmcya Adama Mickiewicza t. I. atr. 165.
nią dramatem słabnącego współczucia Francuzów dla spraw;
polskiej. Dramat skuteczni^by podziałał na lud wralliwr
niż stosy rozpraw politycznych. Poeta zamierzał rozuriDfĆ
przed paryzkimi widzami sceny z dzigów narodowycli, wzbro-
nione teatrom polskim, zdobyć ojczyźnie wolny teatr nad
Sekwaną.
XI.
Myil przedtławenia na loente paryzki^j KonfederatiK Barskich.
Zaniechanie tego zamiaru. Mioktewioz o Pmzkinie. Postanowie-
nie osiedlenia aię w Szwajoaryi.
Mickiewicz jako pisarz dramatyczny. Poparcie Alfreda de ViKiiy
i Pani Sand. Odmowa d3rTekcyi t«atru Porte- Saint- Martin. Poeta
opuszcza Domont. Letni pobyt w Paint-Germain. Zgon K. R. Wo-
dzińskiego. Wstawienie się księcia Adama Czartoryskiego za Mic-
kiewiczem. Objawy czynnej życzliwości li)dwsrda Baczyńskiego.
Obawy wykrycia zwitku Braci Zjednoczonych. Przyjęcie na świat
i chrzest syna. Starania o katedrę literatury łacińskiej w Lozan-
nie. Pomyślny ich skatek. Pośpieszny powrót do Paryża z po-
woda ztych wiadomości z doiiin. Choroba i wyzdrowienie żony.
Pożegnalny obiad wydany Mickiewiczowi.
Dyrekcye wielkich teatrów par}'zkich nie przyjmują
dramatn bez długich i mozolnych staraA. Trzeba wymódz
na dyrektorze teatru, aby rgkopism przeczytał, wmówić mu,
2e powodzenie niechybne i że zrobi majątek na tym drama-
cie. AuŁorowie dramatyczni francuzcy najcz§ścićj skromno-
ścią nie grzeszą : chwalą się, podnoszą pod niebiosa piękno*
6ci własnych utworów, zjednywają sobie dziennikarzy i akto-
rów. Na tym gruncie była to dla Mickiewicza walka ze
■wBpólzawodnikami nie równa. Prawie cały 1837 r. zszedt
na wstrętnćj mu paAszczyźnie zasięgania rady u powag lite-
rackicli i szukania przedsiębiorcy teatralnego dobrej woli.
Naturalnie, że muza jego drzemała ').
Odyniec I-go Marca 1837 r. odezwał sig do Pani Ce-
liny, list podpisywał don Alonzo, na pamiątkę Petersbarskich
czasów, gdy za pierwszą, wizytą u Maryi Szymanowskiej
przedstawiony jćj był przez Adama jako Hiszpan. Pan Edward
donosił dwie wiadomości. Jedna wiązała si§ ze wspomnie-
niami włoskićj podróży : „Panna Henryeta Ankwicz, pis^
Odyniec, poszła za mąż za Sołtyka, zacnego w gruncie, ^e
jeszcze bardzo fantastycznego i nieogladzonego młodde-
niaszka." Druga wiadomość bliżćj obeszła Adama : „Aleksan-
der Puszkin zginął w pojedynku z własnym szwagrem swoim
z powodu podejrzeń zazdrości." Dwaj poeci miewali o sobie
wiadomości przez wspólnych rossyjskicli przyjaciół i pana de
Circourt. Hrabia de Circourt i żona jego widywali Puszkina
w Petersburgu. Ze szczegółów udzielonych Mickiewiczoni
o jego duchowym nastroju, powziął był nadzieję, że Pnszbin,
oziębiony dworską atmosferą, zapali się niebawem kn noirriD
ideałom. Adam wyraził żal swój po dawnym przyjaciela
i znakomitym poecie w artykule rzuconym na papier zape-
wne w Marcu. Puszkin umarł bowiem 10-go Lutego, ale
praca ta ogłoszona została dopiero w Maju *) ; zdawał w oi^
na zasadzie danych, które posiadał, sprawę z usposobiei
Puszkina w ostatnich miesiącach życia : „Widocznie, że ini-
bywało się w nim jakieś przeobrażenie wewnętrzne. Co s;
dziato w jego duszy? Spodziewałem sig, że ukaże s(
wkrótce na scenie jako człowiek nowy zupinie. WsijsC
co go znali dzielili to moje pragnienie. Jeden strzał z {*■
stoletu zniszczył te oczekiwania." ") W obec śmierci,
■) Na Daleganie Odyńca posłał nierssdo H. Ł., }ct6rj ni
się w MeUleli 1837 r. i w Nr. 2-gim z dnia 25-go Lutego iWt]
gazety: Wiailmnosci krajowe i cmiyracjjjue.
») yotici- biographique et Uit&airc sur AUxandre ft"i*S*l
w pierwszym numerze 2r>-go Uaja 1837 dzieonika: le GMe-
■ij If:ie/a Adama Mickiewicza t. V. etr. 279.
Nie bał sig Adam tych pocisków. Ukończył był dra-
mat, w którym przedstawiał typ mnicha patryoty. W sto-
licy Yolterianizmu, zamierzał wystawić na scenie postacie
ksigdza i konfederata, moskiewskiego jenerała i polskićj zalo-
tnicy, szpiega rosayjskiego i ochotnika Francuza. Obraz
walki, którćj Pnłaski był bohaterem, odnowiłby wspomnienia
niedawnych zwycigzŁw, kigsk i zawodów. Zadrgałyby dusze
"Widzów. Francuzi nie mni^ jak emigranci poczuliby zgrozg
tych scen dziejowych. Jeszcze barbarzyństwo moskiewskie
nie miało wtedy żadnego uroku dla Francuzów.
Mickiewicz zacz^ od udzielenia rgkopismn dramatu
swojego znakomitemu poecie Alfredowi de Yigny i głośnśj
powieściopisarce George Sand. Yigny radził mu, w liście
pod datą I-go Kwietnia 1837 r., starać się o przedstawienie
dramatu, ale miał kilka ważnych spostrzeżeń do zrobienia').
Jakie to były uwagi i w jakićj mierze z nich Mickiewicz
skorzystał, nie wiemy. Może szlachetnemu, ale nieco boja-
iliw^ natury poecie francuzkiemu pewne ustępy dramatu
zdawały się grzeszyć zbytnią śmiałością, może od niego po-
chodziły poprawki, których nie uznała pani Sand. Według
nićj, Mickiewicz daleko lepiej znał siłg i energię języka fran-
«azkiego niż ten, którego upoważnił do robienia tych popra-
wek. „W miejscach, pisała pani Sand, gdzie styl bierze
gors i<id działaniem, styl wydał mi się tak pięknym, jak
styl którego z przedniejazych naszych autorów; tam zaś,
gdzie działanie musi koniecznie mieć gorg nad stylem, styl
twój (z wyjątkiem kilku usterek łatwych do usunięcia), wy-
dał mi się takim, jakim być powinien, prócz, 2e jest zbyt
urywany, szczególniój w charakterystycznej roli wojewody,
Jttór^ calsk enei^a wyraża się właściwie przez wypuszczenie
i){« cftTt nad tfruiią Bzymn. Briicia uzbroją się przeciw braciom,
odnowią nię nesie religijne; na grozach rodzinnych orzel dnrugłony
zatknie iwjcięzką chorągiew. Boże niedopaść tćj plagi!" (DzitwUa
* $lmneć', powieść, Paryż 1837 r.)
') horespondimcya Adama JUiekien-ieza t. III. Btr. 221.
— 380 —
Oboje z<)rowi i ich infantka jak malina. Niezdecydowani
jeszcze, cy.y w Domonl. czy w Saint-Germaio, ale najdal^ u
pięć tygodni Paryż na wieś zamieniają. Adam wiele pisid
t^j zimy, coś nawet po francuzku".
Mickiewicz ostatecznie wyrzekł się domku w Domont
z obawy, aby zajmując go dlużćj nie narażał się Pani David
d'Angers. Zalescy puścili się byli w drogf} do Wioch. ,Jak,
pisał do Dohdana Wodziński 4-go Kwietnia, ja cieszyłem si^
z waszój ślicznćj wędrówki, to wypowiedzieć nie można, b»
nie tylko ja, ale i Adam i całą nie wielka nas kupka, co
o tem wiedzieliśmy. Adam was obu pozdrawia i każe po-
wiedzieć, że córka jego tcmi dniami okropną poniosła strat;,
bo ji^ odsądzono. Dotąd się jeszcze nie zdecydow^o, gdde
oni lato przcbędą".
Adam nie spieszył się z dccyzyą i dla braku fiinda-
.szów i dla okropnego stanu zdrowia Wodzińskiego, od ktit-
rcgo oddalać mu się nie chciało. W Kwietniu doniósł Bi-
czyńskieinu, że wiersze których żądał nadeśle mu wkrótce.
AV Czerwcu, chociaż si§ tych wierszy nic doczekał, Raayi-
ski zapowiadał mu, że po świętym Janie wyprawi mu tr^
sta talarów 7. uowym literackim obstatunkiem. Tymczasci
oświadczał się z chęcią wydawania, coby tylko Adam napi-
sał „byle po polsku, o Polsce i byle tak, aby cenzur& !»■
lińska (dosyć łaskawa) przepuściła dzieło." ') ProtesbótCi
że ,.i)różno orłowi ścieżki wskazywać" ') Raczyński rów
przedmioty jioddawał ]Mickicwiczowi, chciało mu się pnrft
wszystkiem poczyi obyczajowych, „coś takiego, coby kod*-'
nego Tadeusza przypomniało." ") Przyjaciele paryzcy oat-
kiwali syna T'ideiv<zu, Haczyński pragnął dziejów dziada O!
ojca 'ratkux!n, l'olaka urodzonego w 1750, coby pozwoBi
opijać konfedcracyą Barską, Sqm czteroletni, walkg obycn-
2j Ibid.
■'i IWd.
— 381 —
:ą polszczy^Dj z franciizczyzną. ') ^lickiewicz coś podo-
^go przedsięwziął, biorąc sig do pisania dramatu: Ja/;alf
■iński, albo dttne Polski;*) przedstawiał tam walkę oby-
jową szlachty wychowanej w dawnych tradycyach z pa-
ni wynarodowionymi. Ale dramat ten, może nigdy nie
Łończony, pisa! po francuzku i w myśli dania go na
nc. Pisać krępując się względami choćby dość łagodnćj
izury berlińskiej, nie było jego rzeczą. Nic odbierając od
ckiewicza żadnego rękopismu, Raczyński nic tylko nie zra-
i^ię, ale napisał do poety: „Nie wiem, czy Panu pismem,
mam zwyczaj co dzim po obiedzie, jakby na wety jakie
icście wierszy Tadeusza czytać. Nie dawno mi ktoś po-
ddział:— Czy wiesz, że z tego powodu dłużnikiem autora
stałeś? — Nie i-aprzeczam długu i dwieście talarów
nu przesyłam. Niech Pan Bóg Pana krzepi." ") Ten AW,
Jrego rad Edward Raczyński święcie się trzymał, było to
;o głębokie poczucie polskie: zasłużył tem na zaszczytne
ejsce w zastępie miłośników ojczyzny i poezyi narodowej,
irzy starali się wieszczowi ułatwić jego tak ciężkie życic,
iąże Adam Czartoryski troszczył się tóż o położenie Mic-
;wicza i 18-go Czerwca 1837 r. poda! notę') ministrowi
)ntalivet*): „Książe Czartoryski ma zaszczyt polecić laska-
j uwadze Jego Ekscelencyi, ministra spraw wewnętrznych,
itępne punkta: P. Mickiewicz, który podziela losy emigra-
, zasłnguje pod każdym względem na zapomogę rządową."
mtalivet nie spieszył się z odpowiedzią, więc książę Adam
dał mu osobiście 3-go Lipca nową notatkę, silnie nalega-
na ministra, aby nie odrzucał dłużćj słusznej jego prożby.
itatka brzmiała jak następnie: „Zeszłego roku, książę Czar-
'J KorespoiiiUnaja Adama Mickienicza L III. str. 222.
') Dzida .Plama Mickiewkz/i tom V. str: 163.
*) Korespondeiicjfa Adama Mickieickza t. III. str. 2S5.
') Dodatek pod numerem XVIII.
<■) MoutaliFet (Hrabia) urodzony 1801 r. hyl mianowany w
trem spraw wewnętrznych 15-go Kwietnia 18B7 r.
toryski url^ się był do pana de Gaspańn z proźbą o pnr-
puszczenie pana Mickiewicza do 2ołdu; otrzymał odmowna
odi)owiedź na zasadzie, 2e pan Mickiewicz nie był właśuwie
oniigrantcm polskim. Jednakże p. Mickiewicz dzieli los e
yraiyi od sześciu lat i nie mógłby powrócić bezpieaaie do
kraju: dzieła jego są tam srogo zabronione, co go pozbiińt
jedynego środka utrzj-niania. Jest narażony na coraz ci^
warunki życia. Względy te, nie mówiąc jnż o zu&komttj(fc
]ir?.vmiuiach, którcmi się odznacza, zdaje się, że mogą p
ważać powody zeszłorocznćj odmowy. Książe Czartorr>^
pozwala sobie odwołać się do życzliwości i wzniostycti n
paun mintstni i ponawia swoje proźbg za panem &nckie«i-
czem i jego rodziną.'- 'j
Słowa ksiifcia Adama trafiły tym razem do przekoat-
nia Montałiveta. Miał tóż zapewne u niego uiększe zada-
wanie niż u pana dc Gasparin. List, w którym mu c
inia, że uczynił zadość jego naleganiom świadczy, że c
jioszedł 7.3. wskazówkami Czaitoryskicgo, nigdy o poecie p
skim nie słyszał:
„Ministeryum
spraw wewnętrznycłi.
Paryż, 27-go Lipca 1837 r.
W'a.sza Książęca SIość wręczyła mi do uwzglgdniesl
kilka notatek tyczących się wygnańców polsldcłL
bzaui ją uwiadomić o skutkach tych przedstAwieii. Połottrii
zupełnie wyjątkowe p. Adama Mickiewicza obudziło i
troskliwość. Stanie si§ czego Wasza Książęca Mość If
dla niego. lVoszę o wskazanie mi adresu tego cudi
Par Fraacyi
Minister spraw wewnętrznych
Montali ve t.
Mickiewicz mógł więc pochwalić się humorysCał
'j J Watek pod numerem XliL
— 383 —
przed Domeyką, że jest na „drodze zbogacenia się"^), donosząc
mu, że otrzymał od rządu „80 franków pcnsyi na miesiąc
i jednorazowej gratyfikacji franków tysiąc"-). Jeszcze przed
rozporządzeniem MonŁaliveta nadeszła mu zapomoga z kraju:
„Pieniądze, pistJ IB-go Lipca 1837 r. Eustachy Januszkie-
■wicz, z Wiednia dla Adama przyszły. Pani Rautenstrauch
potrafiła mu je oddać. A sądzę, że było 3000 franków, bo
1500 zło2ył u mnie do scłiowania a lOOO przeszło na wy-
kupienie brylantów ; coś musiał zatrzymać na wydatki i długi.
Zresztą wczoraj w maryasza, n. b. w karty polskie, grajjjc
po susie, wygrał franków 5 ! To już prawdziwe moje do
maryasza szczęście."*)
Jeżeli finansowe interesa Mickiewicza cliwilowo się po-
prawiły, to moralnie mocno był skołatany, bo zbliżał się
koniec Wodzińskiego, a Adam go coraz mnićj odstępował,
wzmacniając go do ostatniej przeprawy. Jemu szczególniej
■Wodziński zawdzięczał budujący spokój, z którym poglądał
na śmierć nadchodzącą szybkim krokiem. „Od początku
kwietnia, pisał on 22-go Czerwca do Zaleskiego, aż do chwili
obecnej nie było jednego dnia bez ziębienia i gorączki mc-
czącćj niesłychanie. Od pięciu zaś tygodni, nie spałem je-
dnój cf^ćj nocy, wszystko to zrobiło ze mnie pół szkicleta.
Dotąd jednak nie jestem w łóżku, wyprowadzają mnie cza-
sem do ogrodu Luxemburskiego, od którego mój hotel o kil-
kanaście kroków. Ale co lepsza nadewszjstko to to, że
nigdy, jak teraz, nie było tyle w duszy mojśj pokoju i rczy-
gnacyi chrzeSciańskićj, a w sercu moim miłości dla Ojca nie-
bieskiego i dla tych, których pokochałem na ziemi. Cierpię
moje wielkie cierpienia tak ciclio, że się sam sobie dziwię
i mam jakąś pewność, że tak będę w ostatnią godzinę, jeśli
będę powołany do przyszłej wiecznćj ojczyzny z ziemi wy-
gnania. Pochwalone niech będzie na wieki wieków imię
*) korespotuUiicya Ailiima ilickiewictn t. I. str. 164.
^) Ibid.
*) Dziennik Eustachego Januezlcicwicza.
— 384 —
Pana, który mnie w takim postawił stanie! W zeszła nie-
dzielę siiowiadalem sig i pożyłem chleb aniołów. Assystowił
mi Adam, poczciwy Adam, który mnie nie odstępi^e. Nie
umiem wam powiedzieć, czem on jest dla mnie w ciągu cho-
roby- Adam z ioną (która w tej minucie przyniosła nu
miseczkę poziomek) najmilej was pozdrawiają; sam nawet
miał kilka słów napisać, które włożę w mój list jeśli przy-
niesie. Mieszka na V'il de OrAce No. 1 i 3, gdyż na wieś
nieborak dla braku funduszów i\7brać się nie mógł Ma
jednak teraz projekt jednego dziełka, które jeśli się uila,
bardzo go we finansach podniesie. W tych dniach ma »;
to rozstrzygniić a co wypadnie, w następnym liście wam
donifisĘ."
!Nic starczyło już sił Wodzińskiemu na list następny.
Ciągniil jeszcze prawie miesiąc. Adam chciał dotrwać przy
nim ilo końca, więc na tydzień przed zgonem Wodziliskiego
ulokował swoich na wsi, sam zostając w mieście. 15-go lipo,
to jest w dzień śmierci WodzińskiegOf Jannszkie«icz pisil:
„Celina z dziećmi wyjechała już na letnie mieszkanie do Suot*
Germain'). Po pogrzebie Wodzińskiego, Mickiewicz posfńe-
szyl do Saint-Germain. Ciężko był Wodzińskiego^ stnlł
■) Dzii-iinik iCustacbiigii Januszkiewicza.
-ł 1 1 Kgoiiii' Wo(lzii'iHkiFgD doniósł Zaleekieiau Dyaiii2v Pi»-
tronski lialfui pod dalii 29-pu Lipca: „Od polowy Cze^^vcŁ
pucliiiii<- zaczęły, leilwio ia.% lub dwa rae; nn dzień iiiógl prwjić
prKfK fokój. Pomimu tu, wolu! siodzii- w kneśtc niżeli le£eć w tuttc
do owlatiiipiĘii dnia wnlczyl z chorobą. W piątek -wieczorem li^
Lipcn, o.sinbł ])ad£n-ycz!i)nio < potożył sir- w lóźko, przez rai^ nw
nie spal, ciiiglc r.e nini! RoiUt, naMJntrz ii:idzwycBiijiue prcyspieszoif
oildciiii tak go latygonnt, ii calii aadziejc ratowania go atraciiian]''
Do samego o>^tatka mini zawsze przytomność; na dEieaięć u
prz''d nkonniiiciLi kazat sobie świeca zapalić a za pięć minut pjtil
mnie, która godzina. Konanie nie trwała jak p6t ininutv, tak brb
lekkie juk Kdiuuclmiccie świecy. Pogrzeb byl 17-go po potndiiii;
ii)ijprxud zaprowadził i :^uiy eiato do końoiota Samt-Sulpice, ^if
ksiiidz Korycki miał mazi; ipiewaii:|, a potem stoki łka dziesięcin ptT;
jadól nilprownilzito na cmentarz Mont-Paruasae. Nąd gtobem J4p
— 385 —
dotkniętj a lubU ten wspaniały taras, z którego tak rozległy
odkrywa się widok na Paryż i okolice. Montmorency, Saiut-
Germain i Fontainebleau, są trzy miejscowo-^c), które prze-
kładał nad inne: Montmorency i Saint-Gennain dla panoramy
dalekiej, Fontainebleau dla olbrzymich drzew i skał dzikich.
Kłopoty Mickiewicza trapiły i jego francuzkich przyja-
ciół. „Potrzebuję mieć adres pana Mickiewicza, mój kocłiany
Dawidzie, (pistd 21-go Lipca 1837 r.') Alfred de Vigny)
mote zechcesz mi go udzielić? Gzy p. Mickiewicz bawi
jeszcze w Saint-Germain? Powiedziano mi w Londynie, źe
dozntd nowych trosk. Byłby zapewne rad z odwiedzin je-
stoi injt nienielki z n&piaem: Charlts Eiiouard ffoiiuAtkin^łe 4 .Vo-
vembrt 1807. Nad grobem jego przemówił czule i po koleżeńska
' IgBBcy Klukowski a w imieniu Francuzów po£egnat go p. Ottavi.
Na dowód, % jak% pokorą podd&wał się wyrokowi Stwórcy, przyto-
OEą wyjątek z rozporządzenia przedśmiertnego, kt^ry dla mnit. zo-
stawił, pieany IS-go Maja: „Ty wiesz, Dyonizy. ile w mojem sercu
było miłości dla tych, których kochałem i czciłem. Powiedz wiec to
Bohdanowi, Adamowi, Józefowi i moim na Wołyniu i moim na ziemi
wygnania. Podziękuj CaBsiuom za wszelką przychylność, kt^rą mi
wyświadczali. Smutno, posępnieby było zamykać oczy tutaj, da-
leko od polakićj, kochanśj krainy i od moj^j biednej, stęsknionej
' rodziny, ale mi ten smutek rozpierzcha błoga, jasna, niezachwiana
wiara w Boga i przyszłe lepsze życie, obiecane i kupione przez Zba-
' wiciela Chrystusa. Od chwili, jak ta wiara Bptyaęła z nieba we
' mnie, dusza moja i serce napełniły się nieznanym dotąd pokojem,
I ^reiygnacyą i nadzieją. Ta wiara świeciła jak gwiazda przewodniczka
i- oiemnym dniom tnłactwa mego i z nią, da Bóg,, zstąpię cicho na
ło£e wiecznego spoczynku. Nigdym wi^j jak teraz nie kochał
I Boga, ludzi, ojczyzny, rodziny i przyjaciół. Błogosławione niech
r bidzie na wieki Imię Ojca niebieskiego, który mnie w ^m stania
II pozostawii." Zbiory swoje broszur w dziesięciu Łomach zapisał To-
I. warzystwu Naukowej Pomocy tymczasowo z zastrzeżeniem, aby byty
1^; oddane po wskrzeszeniu Polski do Biblioteki głównój szkoły Wo-
^-^Jynia. Zbiory te złożone dzisiaj są w Bibliotece polskiej w Paryło.
[■ <) Bilecik ten przytoczony pod datą 1839 r. w dziele: Daoid
i ^Jngers, tes reladons UiUrairts, Correspondtmce du Maitre, publice par
Matri Joum, w 8-co, Paryż 1890 r. Widocznie wydawca wziął 1887
z» 1S89, ponieważ w 1839 Adam w Saint-Germain nie mieszkał.
ŻfMęt Adama mcKtieUia. Tom IŁ 25
a.
— 386 — -
dnego z sw^ch dawnych przyjaciół i z ndzielenia mu szcze*
gófów o prz)j&ciotacb, których posiada w Anglii').
Całkiem twój tysiąc razy
Ałfred de Vigny.
Od roku 1836, w którym prowincyą opuścił, bratanek .
Mickiewicza Łucyan Stypułkowski, którego siostra Serafioa^ |
gospodarowała w Zaosiu, bawił stale w Paryżu. Stypułko-
wski zajmował się w fabrjce deseni na suknie. Vf końcu
1836 r. pisał do Franciszka Mickiewicza ; „Dotychczas przy
]»omocy utrzymywałem się. Teraz stanąłem już na tym sto-
pniu, że mógłbym z raćj pracy prawdziwie emigranckie pro-
wdzić życie. Ale Adamowie są tój pretensyi, aby i diii
jeszcze obdzielić mig kawałkiem chleba, mieszkam teraz sto-
sunkowo blizko od nich, obowiązany jestem zatem codzien-
nie bywać u nich na obiedzie. Szkoda, że odległość miejsc
nie pozwala ci poznać dobrćj bratowćj i cieszyć się z córki
Adama. Ty masz kraj bliżćj, a ja rodzinę, i to słodycz!'
Pobyt w Saint-Germain o tyle zmienił ten stosnaek,
2e już liucyan codzieii obiadować u Mickiewiczów nie mógł,
ale często do nich dojeżdżał. „Zawsze będziesz miłym go-
ściem," pisała do niego z Saint-Germain pani Celina 10-go
Sierpnia. Mickiewicz zresztą co tydzień parę dui przepędził
w Paryżu dla interesów, często znów z Paryża sprowadzd
') Po śmierci Karolu Itraya, autora; Oh Foecf, iu tnenUA da'
mor(U citriiilnies, iat<l oh iliiii wliicli is siippastnl lo undtrUe aU pidił"
Mmi mth s\)eculalmif im .yiiriliiałisiii antl ol/ier abtutnHiiI coHiiiliim
i>f ?iu>i'l, i: Psi/cliulogicnl <m'l Klhiciil (lefinitions mi a Phy^ologk^ ktA,
prasaa warszawska wsponini::!;!. nie wiadomo na jakii^j zaudn_
jakoby iiic1)0)<7czyk £yl w pr7.yin;iui z Alickieniczeui i sostawil W-
reg lisflw śnTa<icziicycli o wpł;-ivie poetj' polskiego na jego kiero-
nek uiiiy^to^'. W papieracli .Mickiewicza żaden list Brtiył śt
nic znalazł.
^) I.ucyflii miał dwie eioi^try: Koraelt; i Serafini;. Sttti^.
vy*tzta za ini^i w 1:^3^ r. /a Ignace^^o Skiiratowicza, który l'S44t
umarł; siedzialti z dzieckiem w Zaosiu a eiostra jój iyta w Bialćh
— 387 —
jćj gośd. W czasie jednego z pobytów w Paryżu byt cier-
piący. „Ham sig nieźle, pisał do nii;j, po niedomaganiu
kilkndniowem i zdaje mi się, że wkrótce przyjdę do Biebie.
Interes z Caisse ć'epiugne odłożę na potem, bo w sobotg
będf w Saint-Germain. Witwicki jedzie ze mną. Jeśli na
obiad dacie mięso, Witwicki prosi, aby nie było cebuli, za-
mawia sobie także kartofle. Może i Donieyko zabierze się
z nami, ale go jeszcze nie widziałem. Bądź zdrowa. Misi
pilnuj."
Nie ustawał ruch wywołany przez Mickiewicza z po-
-wodn marności robót komitetowych. Adam, który w Gru-
dniu 1836 r. donosił Odyficowi, że w emigracyi bardzo sze-
rzy się Ewangelia'), uwiadamiał Domcykę w Wrześniu 1837 r.,
że z Cezarym Platerem i Jańskim był na tydzień w Amiens
i Saint-Acłieuil, gdzie zacięci dawniej demokraci „Grotkowscy
Stefan i Jan, po rekolekcyach przeszli do kościoła katolic-
Łiego. Jest to w ttj chwili nowina « lordre dujoitr w emi-
gracyi. Mnie podróż i pobyt w klasztorze w Saint-Acheuil
bardzo podoba się i niejako ożywił."' ^j Wiedziano w Rzy-
mie o działaniach Mickiewicza i pomimo nie poddania się
jego wyrokowi Grzegorza X\'I-go przeciw ksągom Pielgrzym-
słma, bardzo tam łaskawie o nim sądzono. „Widziałem trzy
razy Papieża, pisał po powrocie z Włoch Montalembert do
■ Ankwiczow^j 28-go Czerwca 1»37 r. Mówiłem mu o Polsce
r. i Polakach z zupełną otwartością ; ])owiedział mi o was rze-
^ czy wyborne i dał mi swoje błogosławieństwo, abym go udzie-
Ą VA. wszystkim* emigrantom a w szczególności panu Mickiewi-
3, czowi." Mickiewicz nie oczekiwał zbawienia Polski od ra-
\ chub ziemskich. Wyznawał Od}'ncowi, że „sama emigracya
jt z zewnątrz siebie jeszcze nie wypuściła światła, któreby za
E jutrzenkę nadziei wziąć można hyio."^) Nie upadałjednakżc
') KoresponiUiicija Ailimia Mkkii;
*) Ibid- 8tr. ir>4.
»> Ibid. 9tt. Itil.
na duchu i pisał do brata Franciszka: „Nie mam; pnn
być szczęśliwsi od c^ego oaroda."') Brzydził się pos^
h^ascm. Niektórzy emigranci bili sig w piersi, wracając d»
kościoła i próbowali, wykorzeniając w sobie pycłię i zwadli-
wość, trafić torem cbrześciaóskim do celów, do których ^e
W7praw, spisków, głosowań i odezw o krok nie przybliżyło
tułactwa.
Samo wykazywanie nicości robót politycznych obunało
ciasnych demokratów wyobrażających sobie, że trójkąt ró-
wności mocen obalić wszystkie potggi starego świata. W iro-
nie przeciw Kościołowi, br^ ich strach mierzyć się z takin
przeciwnikiem jak Mickiewicz, obsypywali go więc pociskami,
jak je Adam nazywał, „szpilkowemi i iglanemi."*)
') Koresiioiulencya Adama Mickiemcza t. I atr, 188.
*) Karesjionilewya Aitama Mickiewicza t I. str. 103. Jilco pny
kład ow^ch pociików szpilkowych i igUnych, przyti>czyiiiy mty
J&na Czyiiskiego: „Mąi wymowny pocieaia atTKpionyeh w rtow*^
obrońcy rzymsko-katolickiego Końciola, lióg was dotknął po dn>
kroć, ale trzecief^j dnia waa pocieszy; rzucicie eię na pole walki ■ i '
gwią matki dziewicy, wymordujecie do jednego heretyków, proteita-
tów, Bchyzmatyków i niewierny cli. l.'6taiicie panowanie lizymn n
nocy i Wschodzie; aa gruzach bezboinych ludów eatkniecie <
giew prawdziw*'] winry, A mówił głosem miłym i tak dźwiiiCiBji^
jak źadeo z Polaków. A Hlowa egoizmu i pychy nimlit boiborf
wyrazami nulnici i piiiwi^cetiin. Widzę jak oa to jego wołanie mj-
mqżniei«i weezli do zakonn i odzic^t rycerską na odzież duchowną
mienilL Ciemny habit okrył piei^, na którćj jaśniała zbroja; wi^
w którym przed ehwili( ^oził pałasz, bagnet i lanca, przeMinfl
się... padórld. Por7.ncili książki filozofów, czytają pisma koiei^
i modlą eię we dnie i w nocy. A matld ptaczą, a kochanki pr^
wdziewają żałobę. O nieba! jaki to rozruch na północy, krew *r
stąpiła na twarz protestantów, seliyzmatykow i niewiernych. Dt^
naście milionów prostego ladii |,'otowego przelać krew la niepodl^
głość, wolność, szczęście wszystkich, przysioga bronić się do oat^l-
przeciw tyranom, co im clicą narzucać kajdany aa, sumieDie, co iA
chcą zmusił' <lo odstąpienia wiary przodków. O nieba! Jeżeli W
przebiegły powie; Ja bi,dę szanował waazę i«ligią, ja wolnośi f*-
mienift biorę p^ mojq opieka, to oni uwiedzeni pnteoiosą płi
Nie bał się Adam tych pocisków. Ukończył był dra-
1 w którym przedstawiał typ mnicha patryoty. W sto-
YolŁerianizmii, zamierzał wystawić na Gcenie postacie
■dza i konfederata, moskiewskiego jenerała i polskićj zalo-
y, szpiega rossyjskiego i ochotnika Francuza. Obraz
ki, której Pułaski był bohaterem, odnowiłby ¥rspomnienia
iawnych zwycicztw, klęsk i zawodów. Zadrgf^by dusze
zów. Francuzi nie mniój jak emigranci poczuliby zgrozę
1 scen dziejowych. Jeszcze barbarzyństwo moskiewskie
miało wtedy żadnego uroku dla Francuzów.
Mickiewicz zaczął od udzielenia rękopismu dramatu
jego znakomitemu poecie Alfredowi de Yigny i głośnćj
.'ieściopisarce George Sand. Vigny radził mu, w Uście
datą I-go Kwietnia 1837 r., starać się o przedstawienie
matu, ale miał kilka ważnych spostrzeżeń do zrobienia').
ie to były uwagi i w jaki^ mierze z nich Mickiewicz
rzystał, nie wiemy. Może szlachetnemu, ale nieco boja-
'6'] natury poecie francuzkiemu pewne ustępy dramatu
wały się grzeszyć zbytnią śmiałością, może od niego pę-
dziły poprawki, których nie uznała pani Sand. Według
I, Mickiewicz daleko lepićj znał siłę i energię języka fran-
iciego niż ten, którego upowaJnił do robienia tych popra-
:. „W miejscach, pisała pani Sand, gdzie styl bierze
e nad działaniem, styl wyd^ mi się tak pięknym, jak
którego z przedniejszych naszych autorów; tam zaś,
ie dziidanie musi koniecznie mieć górę nad stylem, styl
j (z wyjątkiem kilku usterek łatwych do usunięcia), wy-
mi się takim, jakim być powinien, prócz, że jest zbyt
waoy, szczególnićj w charakterystycznej roli wojewody,
r^ cała energia wyraża się właściwie przez wypuszczenie
cara nad tynuiią Re^diu. Bracia uzbroją się przeciw bradom,
)wią nią rzezie retigijne ; na gruzach rodzinnych onel dwugłowy
nie zwycięską chorągiew. Boże niedopnść tćj plagi'." {Dziemica
TZ4><f, powiesi, Paryż 1837 r.)
') korespondencya Adama Mickiewicza t. ITI. 8tr. 221.
— 390 —
wyrażeń: duch naszego języka nie znosi tego łamanego
stylu." Co do powodzcniA draniatn, nie mogła nic pnevi-
dziet: : „Publiczność francuzka, dziś haniebnie głupia, przjUir
skująca n^śmieszniejszym tryumfom, gotow-a jest wygwizdać
nawet sztukę Szekspira, gdyby ją przedstawiono pod iDnen
nazwiskiem. Ja zaś tylko tyle dodam, że jeżeli to co pigbie,
szczytne i silne zasługuje na uwieńczenie, tedy dzieło paś'
skie nwieńczonem być powinno.*') Pani d'Agout też przej-
rzak dramat, i wiedząc, że pani Sand pisała co myśli o tern
dziele, oświadczała mu, że nie zna „szczers^ćj od ni^j osoby.'^
Rgkopism radziła udzielić panu Mallefille, znanemu drama-
turgowi. Mallefille znalazł w sztuce Mickiewicza „mnóstwo
piękności uczuć i myśli""), ale niedostatek „zaprawy dratu-
tycznćj"^}, tak jak ją pojmują we Francyi. Rękopism do-
stał sig aktorowi Bocage, któremu Mickiewicz rolę Pa-
ławskiego przeznaczał. Bocage nie zadał sobie zapene-
trudu rozpatrzyć się w dramacie przed aprobatą dyrekWri
teatralnego. Iłarel, były prefekt, sam pisarz dramatyczny,
miał rcputacyą człowieka bardzo przedsiębiorczego, a talent
aktorki panny Georges ściągał widzów do Porte Saint-Martin.
W Sierpniu Mickiewicz wyrobił, że odbyła sig lektura w dy-
rekcyi teatru Porte Saint-Martin.*) Harel, mocno zadłu-
żony, nie widział w dramacie cudzoziemca dostatecznej r{-
kojmi pieniężnego powodzenia. W Wrześniu Mickiewicz dt>-
niósł Domeyce, że jego dramat dotąd śpi i na Porte Saini-
'I Knrespoiflciiaja Adama Mckiewicta Ł III. str, ^4, Tlnuw
czeoie listu pani Sanil otitoail Tygodnik Uleracki z następnem t)łq»-
śnieaiem; ,LiBttój oajjeiiialniejsz^j z kobiet aatorek tyoz; si; dn-
matu Mickiewicza: Obh;ieiiit: Krakoifa, DHpiBanego w jc^'kn fn*-
ciizkim i przcznaczunego ilo wystawienia dei scenie, który jedut
ilotąd nie byt ani drukowanym ani ivystawion;ni. OtrsyiaalUi?
go od znakomitfgo literata." <Nv. 8 z d. 21 .Moja 1638 r)
■-■) Ibid sir. 22r..
'J JJziela Jdama Mickien-iczn t. V. str. 7fi.
*) Aorespandaicya Adama Mickitnicza t, I. Btr. 122.
"J Ibid.
— 391 -
Martin nie przyjęty.*) Zniechęcony Adam do innych teatrów
nie zaptikał i zdaje się, że zaniechał dokończenia drugiego dra-
matu: Jakób Jasiński. W 1840 r. pani Sand, za jego powrotem
ze Szwajcaryi, przypomniała sobie konfederatów i radziła ogło-
sić. „Pamiętam, pisała do niego, że to było pigitne. Po-
wierz mi. Dla czegóż miałoby to spać? Nic z tego coś
zrobił nie może być ani zbyteczne ani obojętne."*) Autor
spostrzegł wtedy dopiero, że rcliopism zaginął. Dał był go
do przepisania Jańskiemu, który załedwie zdążył przepisać
dwa akty, bo Mickiewicz, nie mając innego egzempłarza,
dawał oryginał do czytania Bocage'owi, Harelowi i innym.
U kogo on przepadł nie wiadomo, dość że pozostały tylko
dwa pierwsze akta przepisane przez JaAskiego. „Otóż już
wiemy, pisał br. Stanisław Tarnowski, co jest największem
nieszczęściem naszćj poezyi: oto nieodżałowane, niepoweto-
wane, przeklęte zatracenie trzech następnych aktów trage-
dyi. Boleśniejszego nic nigdy w żadnym teatrze nie było.
Konfederaci są rzeczywistością, tak żywą, tak blizką serca,
że widoku i wraicnia ich prawie znieść nie można. Trzeba
było dopiero przedstawienia, żeby gieniusz poety objawił się
w całym swoim blasku z t^j strony dotąd nieznanc-j. Gie-
niusz dramatyczny Mickiewicza? Tak jest, i to geniusz pier-
wszego rzędu. W przedstawieniu odsłania się potęga dra-
matyczna, taka jak a Schillera i u Goethego, taka, że sam
Szekspir mógłby się do ni(''j przyznać."") Drugi recenzent,
Leon Kapliński, pisał w podobnym duchu: „Konfederaci
Barscy, choć są tylko fragmentem, pozostaną jako najznako-
mitszy utwór w naszćj dramatycznej literaturze."*)
>] Korespondeiieya Adama IHiekiemeta t. I. str. I<I2.
') iVelaii;/es posi/nmes ifAdam Mickieifin t. I. atr. 13.
'I Przegląd Polski Loty 1971 r.
■■) Konfederaci Barscy. Mickiewicz na scenie kraioifskiij, w od-
cinku Czasu 9-go tl-tycznia 1872 r. Dramnt przedstawiony byt po
raz pierwBiy w sam dzień Nowego Koku 1872 i grano go również
w Lipcu 180O r„ podczas uroczystości towarzyszących przenieeieniii
zwłok poety na Wawel.
— 402 —
chownfj. Tak na przykład Witwicki, który w tym przedmio-
cie i rad Mickiewicza zasięgał, zajął się wyborem modlitw
wcliodzącycłi w skład Ołtarzyka polskiego. W Maju 1838 r.
Adam pisał do Bohdana, że z robót przedsięwziętych na
rzecz Bractwa pochwalić si§ nie może. Sam miał zamiar
tłumaczyć Dyonizyusza Areopagitę, radził tłumaczenie no-
wych dzieł polemicznych a między niemi historyi Cabefa.
DyonizyuBz Areopagita pisał o teologii mistycznej i o hier-
archiach niebieskich. Cabefa dzieło ') gwałtownie potępiało
kierunek nadany polityce francuzkićj przez Ludwika Filipa
i namiętnie broniło sprawy polskiej. Przebija w wskazów-
kach danych przez Mickiewicza różnica między jego po-
glądami a reszty £rad jednoczonych. Witwicki, Zaleski,
Jafiski zaciągali się ostatecznie po prostu do szeregów ka-
tolickich. Mickiewicz sięgał i wyżśj i dal^j od nich. Ze sfer
mistycznych zapuszczał się aż w dziedzinę rewolucyjną i go-
tów był zachęcać wszelkie objawy szczerćj pogardy dla pa-
nującego egoizmu, bezinteresownego współczucia dla cier-
pień narodów i silnego postanowienia walczyć z potęgą
złego. A bractwo, do którego należał, dzieł Areopagity
nie rozumiało, dziełami zaś Cabefa gorszyło się. Ale, we-
dług Mickiewicza, dom Jańskiego przynosił korzyść przez
to samo, że egzystował: „Słowo najrozumniej sze rychło
przebrzmiewa, książka przeczytana zapomina się, ale insty-
tucya żyjąca wywiera wpływ ciągły i skuteczniejszy." -)
Bracia Zjednoczeni przez .samo rozproszenie ich członków
') Cabet, urodzony 1788 r. umart 1856 r. W iego dwnto-
mowiij ; Histoirć de In Rmtlution de 1830 maluje się żal i oburzenie
BzlachetDieJBzyeh Francuz<!iw po zawiedzionych w 1631 r. nadzie-
jach Polaki i całego świata, dzirti maloduainości i zaślepieniu klass
rządzących J''rancyi. Cabet, u- pó;fDieJ3z>'ch latacb, zalecał nową
organizacyą społeczną, próbował w Stanach Zjednoczonych zało-
żyć wzorowe państwo; la floiwelU łcaie. Próba nie ndala się. Ca-
bet liczył micflzy ^noimi z\volennikaini kilku Polaków, a mi^zy
nimi filozofa Ludwika Króli ko wakiego.
'J Koresimnilencija Atlnma Alickien-ieza t. I. atr. 176.
- 393 —
EoiDunikacye z krajem stawały się coraz trudniejsze.
Adam nie dmii^ się odzywać do krewnych pozostałych w po-
wiecie Nowogródzkim ; jednakże 2-go lipca 1837 r. dopisał do
listo i^ucyana Stypułkowskiego do matki: „Eochanćj cioci
przypomina się dawny gość z Białej i Zaosia, który zachował
drogą pamięć waszćj dobroci i przychylności. Najwyższem
jego życzeniem jest widzieć raz jeszcze strony, gdzie prze-
pędził lata dziecinne, uścisnąć twoje rączki, ciociu, i ucało-
wać kochane siostry, brata i siostrzeńców".
We Wrześniu tegoż roku, otworzyło się miejsce w Chili
dla Ignacego Domejki. Pertraktacye o to miejsce ciągnęły
się kilka miesięcy.
Z końcem Września, Mickiewicz z letniego mieszkania
w Saint-GennaJn powrócił do zimowego w Paryżu. Mi^
budżet trochę lepi^ zrównoważony, więc pani Celina mogła
i futerko sprowadzić z Petersburga i grywać na lepszym niż
-dotąd fortepianie^ „Proszę cię, kochana Heleno, pisała ona
do Malewskićj 15-go Października 1837 r., żebyś mi kupiła
sobolowe boa, jak można najpiękniejsze i żebyś mi je naj-
«za8 ut«lentowanj 24-lettu młodzieniec, który miewa) wielkie nawet
na BC«nie powodzenia, mle żadna jego sztuka nie zoat^a w repertua-
Tze i wazjstkie ntwory zmztj z nim do fp'obu. Pani Sand w 1863 r.
piaata w n^'lepacći wierze do syna Adama, że „wcale nie miała
■wydać sąda o tym dramacie, ale jedynie wręczyć go Bocage'owi".
i^MePiuges posihumes t, L str. 18). A list j^ własny z 1837 r,
jwiadoy, ta przeciwnie dramat odczytała, osądziła i o zdanie pro-
szoną była. Mallefille w 18G7 t. nie pamiętał ani iadnago ezoze-
gjdta z K<mfederaXÓK, ani treści dramatu, ani rozwiązania. Nie pa-
miętał 1^, Że po przeozytania i odesłanin rękopismu, kaza) przez
panią d'AgoBt Mickiewiczowi oświadazyć, ie „gotów zawsze na jego
nsłcgi tak co do uporządkowania scen jak do odczytania w tea-
V Irze". {Miianges postkuntes t. I. str. 12). WoIdo więc przypuszczać,
le Mallefille po prostu osądzi), łe Koti/ederaci wcale nie dorówny-
wają własnym jego utworom scenicznym i nie mogły obejść się bez
jejco WBpółpraeownictwa, to tylko wrażenie staroazkowi zost^o o prze-
biegu dawnej t^j sprawy. Mickiewiczowi zaś ani śniło ei; z pomocą
Mallefllla dramat swój przerabiać.
f^^^^^m
_
— 394 —
prędzćj przysłała. Nie trzeba, aby przechodziło cenę stu luV
studwuciziestu franków. Od dawna do tego wzdycham, tutaj
wszyscy je noszą i burdzoby mi si§ w zimie przydało. Kie
wam nie zazdroszczę, tylko kacawejek, lecz niestety nie
trzeba o fem myśleć. My dzięki Bogu zupełnie zdrowi je-
steiśmy; Marynia także, biega od bardzo dawna, a od mie-
siąca zaczęła wszystko mówić, ale tylko po polsku : po &«n-
cuzku nic nie rozumie. Adam kupił mi fortepian carre ErardSr
najpierwszego tu majstra, z czego niezmiernie jestem szof-
.śliwa, gdyż dotąd miałam bardzo zły najęty. Powiedz Fran-
ciszkowi ■), że się szczerze wzięłam do muzyki. Nasz po-
czciwy Wodziński, po dfugiój chorobie, skończył 15-go Lipca,
powszechnie żałowany. Znajomym za pamięć podzięki^j i
zdrów bardzo odemnie i Adama".
W Październiku 1837 r. Aleksander Jełowicki pomitt
myśl przedrukowania trzech pierwszych tomów poezyi Mic-
kiewicza w taki sposób, aby z inneml utworami stanówmy nibr
to nowe całkowite wydanie. „Prosiłem Januszkiewicza, ptsil
Jełowicki z Wiesbadenu 7-go Października 1887 r., aby sit.
z tobą ułożył o wydrukowanie r)00 egzemplarzy pierwszyci
trzech tomów, myśląc, że łatwiej te rzeczy ustnie wytimm-
czyć, lecz, gdy dla zdecydowania się potrzebujesz obja^nici
o naszćj dawni>j umowie, więc ci je przesyłam, a te ^
bardzo krótkie; ustąpiłeś mi prawo drukowania wszystkich
pism twoich w liczbie 3000 egzemplarzy; to prawo miałi
służyć na lat trzy, te trzy lata skończyły się w Marcu r. b.
więc moje prawo upadło. Pana Tadeusza termin był Ukte
tylko trzyletni i także upłynął wraz z tamtym. Tylko GiBur
jest moją dziedziczną własnością. „Dal^ Jełowicki tjumaczjl
że zamierzał przepchnąć pozostające mu egzemplarze
dawał: „Dla tego teraz, pod pokrywką nowego wydaoii
trzech tomów pierwszych, chcę puścić i inne tomy za ti
cenę, niby jako nowe zupełnie wydanie. Daj mi więc pnm
przedrukowania pierwszych trzech tomów, zajmij sis ■*
') Malewskiemu.
— 395 —
oczyszczeniem, przejrzeniem i zastosowaniem do dalszych to-
mów co do układa, to jest porządku; może zechcesz co do-
dać, przemienić, W7rzncić." Jełowicki kończył ponawifyąc
propozycyą względem dodatku do Pana Tadeusza: „Daj mi
nadto dodatek do Pana Tadeusza, któryby się dodrukował
na końcu Fana Tadeusza, ten dodatek coś go to mi chciał
dać za 500 franków, które mi winien Umiński. Ja, to jest
ksifgamia, ofiarujemy ci za to połowg zysku, który minimum
oznaczamy na franków 300; wypłacimy ci nieodmiennie po
nowym roku, a, jak sig iivyprzeda, resztg połowy zysku, która
może dojść do 1000 franków, jeśli wszystkie egzemplarze
przedadzą się. Termin na ta prawo oznaczam na l^s rokn.
Decyzyą swoje zaraz oświadcz Januszkiewiczowi, bo na nowy
rok potrzebit, aby było wydanie skończone, inaczćj to prze-
drukują twoje pisma gdzie indziej, jak to czynią z pismami
Niemcewicza, kradzionym sposobem. . . Przy t^j zręczności,
przyjmij serrfeane podziękowanie za pożyczenie 1000 fran-
ków, które zapewne wypłacone ci zostały".
Mowa tu o pieśni Pana Tadeusza zatraconćj ')■ Nie
znamy powodów, dla których Mickiewicz dług Umińskiego
cłiciał wziąć na siebie, ani w jakiej okoliczności chwilowo
pieniężnie przysłużył się księgarni polskiej; przyjął propo-
zycye czynione mu przez Jełowickiego*).
Kroki przedsięwzięte w celu przedstawienia Konfedera-
ton) Barskich na scenie paryzkićj pociągnęły za sobą częstsze
bywanie w kołach literackich francuzkich. Adam odnowił
dawne znajomości, porobił nowe. Trzydziesto-cztero letni
') Dopiero w parę lat póici^j, Mickiewicz dal za w^rgraoą.
Czytamy bowiem w dsienniku Eustachego Ja,Quezkiewicza pod datą
13-go Marca 1641 r.: „Adani nia wyszukał pieśni Tadeusza nie-
dtukowanfj ; naUmiiast posyła co innego, ^^zkoda wielka, ie tamta
satracona".
■) BibUeijraplUe de la France ogłosiła w zaszycie 10-go Lu-
tego 1838 r.: Poezye Adama Mickiatteza, troi» Yolumes ia 12 de 2S
ieuilleB 2/3, prix: 15 franca".
wówczas Edgard Quinet dał był parę artykułów do driea.
Dika VAveiiir, wydawaocgo przez LamenDais, który go lapo-
znał z Mickiewiczem. QuiQet już był w blizkich stosunkach
z Micłieletem. Tak sig zawiązała dozgonna przyjaźń tizech
mężów wielce różniącycli sig migdzy sobą, ale połączODycIi
tą samą 2ądzą stanowczych a zbawiennych zmian, które s^
pragnieniem wszystkich wyższych i szlachetniejszych umy-
słów. Z Micheletcm, rówiennikiem swoim, od 1838 r. pro-
fcssorem w College de France, Adam nie zaraz przyszedł do
poufałej zażyłości, serce Quineta podbił sobie od pierwszego
spotkania. ^Zeszłego czwartku poznałem sławnego poetę
Mickiewicza, pisał (Juinet do matki 23-go GrrudDia 1837 r.
Nie można mieć w ob^ściu więcćj zarazem wdzięku i dzi-
kości; uderza szczególnie wysokim nastrojem duchowym.
Zdaje ml sig trochę mistyk. Młodo wygląda i jest peteo
prostoty, CU w naszym wieku nie jest rzeczą zwykłą, lloi-
drażniony jest przeciw Francyl. Ale mój Boże! któryż Polak
w obecnój chwili mógłby nie być rozdrażnionym"')- A z po-
wodu odwiedzin Heinego dodaje: ^Mickiewicz 1 Heine, oto
niezawodnie dwa antypody najoddaleńsze, anlół i szatan''.
W Maju 1838 r., opuszczając Paryż, Quinet pisał do Mic-
kiewicza, że chce pozyskać sobie jego przyjaźń: „Czas prze-
chodzi a nic jeszcze nie umiem co umieć potrzeba. Pomóż nu
wyjść z tego nieuctwa, lub też je znosić').
Publicyści francuzcy coraz rządzi^ poruszali sprawg
Polski. Jeden Lamennais przeklinał caryzm i zapowiadał
rządom i klassom panującym, że ciężko przypłacą gwałty,
których pozwalają Moskwie dopuszczać się na podbitym prza
nią narodzie. „Ludy, pis^ on, zniecierpliwione są tcro-
ryzmem nakształt 1793 r., dokonywanym przez monardiów.
Rzućcie okiem na Europę: któż dziś więzi na wielką skalę,
któż zadaje męczarnie, konfiskuje, rozstrzeliwa, sypie kartir-
«zc i morduje? Monarchowie czynią bez zgryzoty sumieiiia
') Korespoudenena Adama Micki*wicza t. III. str. 256.
— 397 —
to, czego Bię Eonwencya nie dopuszczała. Nie grzebią ona
w głfbi kopalni Yeodejczyków ocalonych od rzezi, nie na-
kazywała kawaleryi tratować nieszczęśliwych szukających
schronienia i błagających, jako o łaskę jedyną, aby ich nie wy-
dano katom ; nie wydzierała dzieci z łona matek, aby je
rozdawać jak sztuki bydła obcym i nie przesiedlała do kra-
jów dalekich ludności całych okolic, aby ją wszystkiego po-
zbawić, nawet powietrza i słońca ojczystego ; nie narzucała
samowolnie nowych sędziów tym, których uniewinniły ich try-
bunały, aby oddać ich głowę pod topór; nie odmawiała
ani żywności, ani łóżek, ani lekarstw, ani rozrywek jeńcom
zamkniętym, lecz nie skutym w więzieniach. Walka rozpo-
częta będzie straszna, sprawiedliwość weźmie gćrę, ponieważ
sprawiedliwość to Bóg. Niech królowie porozumiewają sig
przeciw ludom, ludy porozumieją sig przeciw królom. Nie
bójcie się, przebiją sobie drogę, kilka tronów nie powstrzy-
ma chodu ludzkości." ') Ale szlachetne te wybuchy nieusta-
jącego gniewu Lamennai&'go stanowiły wyjątek, głos jego
nie obudzić echa w prassie paryzkićj. Emigranci odczuwali ozię-
błość Francuzów a to rozczarowanie rozgoryczało ich bardzićj,
i dalćj prowadzili spory rozpoczęte w pierwszych dniach tułactwa.
Rok 1838 zastał Mickiewicza w głębokiem rozmyślaniu.
Żadne stronnictwo nie widziało jasno drogi przed sobą. Kaj-
siewicz z Rzymu udawał się o radę. Adam mu odpisał 2!l-go
Stycznia, 2e nąjlepićj byłoby nazwać projektowane Zgroma-
dzenie Coiieffe du Nord albo Irlandskiem „i zupełnie Polaka
pod kaptur schować. Przyjdzie czas wołania, ale czekajcie
a2 głos wasz nabierze mocy." ^) Mocy t^ nie czując, Mic-
kiewicz obawiał się nazw zapowiadających wtęcćj niż dotrzy-
mać można; wolał, żeby Polaka schowano pod kaptur, do-
póki nie będzie się w możności okazać go w dostatecznej
potędze moralnćj. Starał się zapewnić zastępom przyszłych
') Przedmowa do X-go toma dzieł Lameniiai8'go. Paryż
1836-37.
■) Koresfondencj/a Adama Mckiemicza t I. atr. 167.
— 393 ~
kapłanów polskich protekcyą swoich przyjaciół w Rzymie,
ale w niczem nie krępował ich swohody, prosząc, aby sif
nic zrażali jego lękliwością i roztropnością światową, jeśli po-
czują w sobie większą ufność. „Jestem dziś w smutku, dodaw^
łracg Domeykg, starego i doznanego przyjaciela." >) Domeyko
wyruszał do LondynU; zkąd popłynął do Cbili. „Kto wie, pisil
Domeyko do Adama, może kiedyś przez Antypody powrócę do
Polski."-) Mickiewicz, jak niegdyś w Wilnie Czeczota i Zana,
tak teraz w Paryżu Domeykę pożegnał na zawsze.
Gdy upadła wszelka nadzi^a przedstawienia dramatów
polskiój treści na scenach francuzkicb, musiał Mickiewicz na
innój drodze szukać chleba powszedniego. Tymczasem żył
prawie samotnie. Witwicki przebywał w Niemczecii, Józirf
i Ijohdan Zalescy siedzieli w Endoume, nad Śródziemnem
mor/em. Na emigracyi trwały dalój sprzeczki między stron-
nikami dynasty! ki-ńlewskićj w Polsce, a strAonikami gmino-
wladztwa. Ccntralizacya demokratyczna waltzyła z Towa-
rzystwem deniokratycznem, wszystkie te kłótnie były dli
wielu obojętne, dla Adama bolesne, przeczuwał fatalne ich
skutki, dyskussye przedłużane całerol latami zakraw^y nt
byzantyzm. Wychodźtwo, gryząc się wzajemnie, marnoKtJo
s''y, które mu w stanowczej chwili nie dopiszą.
W Marcu odezwała się do Mickiewicza Ankwiczowi.
Odebrała ona od łłenryka Rzewuskiego „rękopism zbioro-
wych kronik, których to czytaniu razem w Rzymie byliśn^
przytomni." *) Rgkopism wkrótce po tym liście, nadszedł
i starannie przejrzany przez Witwickiego, wyszedł pod tyto-
łem : Pamątki J. Pana Seweryna Soplicy. *)
') Korespondciieya Adama Mickiewicza t- I. atr. 1C7.
=j Ibid. Ł III. 8tr, 233.
") Ibid. a..-. -239.
'j Gazeta; Młoda Polska napadła początkowo z pnyK^jay
tego tytułu na M'itwi(;lf iogo : „Po co było dowolnie nad&wać tytst
de /aiilaise i podawać w podejrzenie wierzytelność dzieta, nd«jt)C i*
z;i iitwiir świeży w skutek czytania Ptinn Taileiuza napisuiy? Ma
tu uiinij nowo -francuski ego szarlatani' nu, który nikomu m:u(j ei*
Dsmia zDigoma Mickiewicza i pani Celiny, pani Ba-
grejew, córka Speraiiskiego, zapotrzebowała jakichś damskich
sprawunków w Paryżu, ale prosiła o odesłanie pakunku za
pośrednictwem poselstwa rossyjskiego. Pani Celina odmówiła
j6j, pisząc 15-go Marca 1838 r. do siostry swojćj Heleny:
„Nie mamy i nie możemy mieć stosunków z ambassadą."
Malewscy ciekawi byli szczegółów o towarzyskich stosunkach
Adama w tak wielkiej stolicy: „Chcesz wiedzieć, odpowie-
dzif^a jćj Pani Celina w dalszym ciągu ^^72ćj przytoczonego
l^stu, gdzie bywam i kto bywa u mnie. Powiem ci tylko,
że żjjemy nie jak w Paryżu, ale jak w zakącie na wsi.
Oprócz kościoła i Luksemburga, nigdzie nie wychodzę i bar-
dzo mi z tem dobrze ; u nas bywa kilku przyjaciół, ale bar-
dzo cicho i skromnie. Oto sprawozdanie z naszego trybu
iycia, nie jest to zapewne położenie świetne, ale jesteśmy
szczęśliwi 1 spokojni i zmyduję, że więcej w tem życiu nie
trzeba. Całiyemy was serdecznie, wraz z dziatkami. Moja
Misia zdrowa i bardzo poczciwa Litwinka. W maju spo-
dziewam się gościa. Dąj Boże żeby szczęśliwie."
Zapewne z przyczyny spodziewanego gościa więcćj
Mickiewiczowie przesiadywali w domu. Adam wciąż pojjie-
ral usiłowania Jańskiego i jego przyjaciół, przypuszczał, że
może ZE^ożą pierwszy kamień potężnej jakiqś budowy, ale
wysilenia te dotąd nie miały innego skutku jak wyrwanie
Z wiru emigracyjnego kilku osobistości, które, ćwicząc się
w pobożnem życiu, oczekiwały dalszych wskazówek Opatrz-
ności. W prassie zagranicznej od czasu do czasu wspom-
niano pochlebnie o Adamie. W jednym z Przeglądów
ówczesnych,') pewien krytyk mówiąc o poezyi Byrona nie
przystoi, jak człowiekowi tego charakteru, talentu i wziętośoi c i
p. Witwicki." (Dodatek do Kr. 3-go dnia 3l-go Stycznia 183!f r.i
Ale w następnym snmerze, MloUa Polska odwołuje ten zarzut,
olrzymawazy czupotno przekonanie, że rękopism nadestany panu
■Witwickieniu prayazedJ do niego z nazwą Pamiętnika Pana Siipliei/."
<Dodatek do Nr. 4 z dn. 15-go Lutego 1839 r.)
') ^oliJi/lol mayaziiie Nr. 1. 183« r. '
— 400 —
widzi w ojczyźnie jego nikogo, coby mógł się porówuE
z takimi poetami jak Malczewski i Mickiewicz w Pol-
sce. Ale Mickiewicz trzyma! się poza kołami literackiemi
stolicy.
W kwietniu, list jenerała Dwernickiego z Londynu n^
niepokoił trochę Braci Z/ednoczonych. Bracia ci zawiązaU
byli stosunki z krajem. Moskwa śledziła za każdym emigra-
cyjnym związkiem i każde j^j odkrycie groziło Sybirem p»-
tryotom bgdącym w stosunkach z wychodźtwem. Dwernicki
17-go Kwietnia doniósł, iż rodacy w Londynie przekonali
się, że niejaki KompUkiewicz ') wydawał tajemnice tulactn
poselstwu rossyjskiemu. Dwernicki pisał do Mickiewicza:
„Zeznania tego szpiega, jakotćż inna okoliczność, zapewne
nad wszelkie twoje spodziewanie wiadoma mi, powoduje nmit
do skomunikowania sig z tobą." Okolicznością tą były ny-
śledzone szczegóły o ^roc/acA Zjednoczonych: „Pomiędzy ity-
znaniami lioinplikiewicza, pisał dalfj Dwernicki, jest MJ-
ważniejsze, że czytał w ambossadzie raporta wielu Polakóir,
wymienia osoby, bo powiada, że na każdym raporcie jest po-
łożone nazwisko podającego, przez sekretarza ambassad;
Kisielowa zapisane. Możnaby temu nie dawać wiary, ale
jest okoliczność mnie tylko samemu tutaj wiadoma, która
żadnej mi wątpliwości nie zostawia co do istnienia tych ra-
portów i właśnie w t^j okoliczności piszę do ciebie. Wedłag
zeznań Komplikiewicza, między wspomnionemi raportami, jest
jeden, donoszący ze wszystkiemi szczegółami o Towarzystiri*
katolików we Francyi zawiązanem, o celach onego, o komu-
nikowaniu się z krajem za wpływem księży i o wielu innyck
rzeczach w tym względzie, o których nie pamięta. PodiyąiTm
ten raport ma byfi młody ***■), zupełnie Komplikiewiaowi
'J O Bpritwie Komplikiewicza azf Kamplikiewioft jak g>
nazywają dwenniki e migracyjne ob. Dmoh-ata Polski s St*
Paźd2demika 1&39 gtr. .'24 i yoma PoUka i. IV oddsial % póIaiŁoBS-
21 9tr. BM.
') Nazwisko pomijamy, poniewaiE wiarogodność Kon^Ukia*'
wicsa zdaje aiq baidso podąjnaną.
- 401 —
lie znany. Ten młody człowiek otrzymał niedawno amne-
tyą i wjjecłiiJ do Polski O ile ja wiem, i jak mi się zdaje,
:e wiem z pewnością, wysłany został przez Towarzystwo ka-
olików, o czem wiesz najlepićj, do kraju jako emisaryusz
władnie w tym celu, jak raport objaśnia. Czyli więc rze-
:zywiście wysialiście go, lul) też czy mylna jest moja w tym
vzględzie wiadomość, zawsze wypada wam użyć środków
istrzegającycli braci w kraju, którychby ten emissaryusz
nógł skompromitować, bo że wyjechał z Anglii za amne!>ty%
lo Polski i że raport o katolikacti w ambassadzie przez
liego podany znajduje się, to żadnej kwestyi nie podpada,
^hyba, że dla omamienia Rządu moskiewskiego dostał od
nas instrukcy% i że macie zupełną rękojmię o jego chara-
tterze, to co innego. Ja zawsze dopełniam powinności, uwia-
lamiając cię o tem; zaręczając, że co do szczegółu wysla-
lia go przez was, otrzymanćj amnestyi i wyjazdu do Polski,
likt oprócz mnie nie wie, więc z tćj strony możecie być
pokojnymi. Jeżeli istotnie jest wysłany a do podania po-
[obnego raportu do ambassady nie miał instrukcyi, to sens
noralny z t^ historyi; nigdy dosyć osiroinym być nie moina.
gapisz mi kilka słów, czyli powyższa okoliczność dobrze lub
:kt mylnie jest mi wiadoma, bo o tem koniecznie potrzebi^ę
)rzekonać się, a możesz być pewny największego sekretu
: mój strony i żadnego użytku sprzecznego z waszemi ^vido-
tami (jeżeli są jakie) nie zrobię, o czem nie potrzebuję za-
pewniać." Dwernicki kończył zapraszając Adama do Anglii:
,\Varto poznać Londyn. Wiele w nim rzeczy prawdziwie
}oetycznych. Przyjedź na koronacyą, ma to być coś wspa-
rialego nad wszelkie przygotowania."
Bracia jednoczeni nie rozwinęli wielkićj czynności,
rzymali się w obec kraju wielkich ostrożności. Odpowiedzi
Mickiewicza Dwernickiemu nie mamy, ale zdaje się, że Adam
lie miał powodów wielce obawiać się domysłów lub nawet
ionosów szpiegów roasyjskich. Widocznie Bracia Zjednoczeni
Eeszli byli z pola propagandy polityczuo-religijnćj do wyłąc-
znie religijnej i ograniczali się do układania pism treści dn-
Żytot tiama Mitkiacitza. Tom IL 26
chowTi^j. Tak na przykład Witwicki, który w tym przedmio-
cie i rad Mickiewicza zasięgał, zajął się wyborem modlitu
wcłiodzących w skład Ołiar:yka polskiego. W Maju 1838 r,
Adam pisa] ilo Botidana, że z robót przedsięwziętych na
rzecz Bractwa pochwalić się nie może. Sam miał zamiir
tłumaczyć Dyonizyusza Areopagitę, radził tłumaczenie ni}-
wych dziel polemicznych a między niemi historyi CabetŁ
DyonizyuBZ Areopagita pisał o teologii mistycznej i o liier-
archiach niebieskich. Cabefa dzieło ') gwałtcwnie potępiało
kierunek nadany polityce francuzkii5j przez Ludwika Filipi
i namiętnie broniło sprawy polskićj. Przebija w wskazów-
kach danych przez Mickiewicza różnica między jego po-
glądami a ra^zty J^raci ZjednoczoHych. Witwicki, Zaieski,
Jański zaciągali liię ostatecznie po prostu do szeregów ka-
tolickich. Mickiewicz sięgał i wyż^j i dal^j od niclL Ze Ffa
mistycznych zapuszczał się aż w dziedzinę rewolucyjną i go-
tów byt zachęcać wszelkie objawy szczerb pogardy dla
Dującego egoizmu, bezinteresownego wspiUczucia dla aa-
pień narodów i silnego postanowienia walczyć z pot^
złego, A bractwo, do którego należał, dzieł Areopagity
nie rozumiało, dziełami zaś Cabefa gorszyło się. Ale. »(•
dług Mickiewicza, dom Jnńskiego przynosił korzyść pną
to samo, że egzystował: „Słowo najrozumniejsze rycldo'
przebrzmiewa, książka przeczytana zapomina się, ale insty-
tacya żyjąca wywiera wpływ ciągły i skuteczniejszy.""}
Bracia Zjednoczeni przez samo rozproszenie ich członki*
'J Cabet, urodzonj- J788 r. umarł 1856 r. W jego dwnta-
mowej : Hisloirc ile In Itri:.'hilii<n 'ie 1830 malaje się ia.\
azlachetoiejszyah Francuzów po zawiedzionych \v 1^1 r. nad
JAch Policki i całego świata. d^ii.'ki małoduszności i zaślepieniu ki
rządzących Francji. Caliet, w póżniejszrch latacb, zalecał m
orgftnixacj-ą społeczną, próbował w Stanach Zjednoczonych b
Żyć wzorowe państwo: la tioiwflU learit. Próba nie udała się.
bet liczył między swoimi zwolennikami Idlku Polaków, a mi;^
nimi fliozofa Liidivika Królikowskiego.
^j Kurćspoiitlencya Atliima Miekiewieza t, I. str. 175,
— 403 —
"byli de /acto rozwiązani, pozostał tylko domek i działalność
Jańskiego. Adam troszczył się o stan moralny emigrantów
biedujących w Algierze, zachgcał Józefa Zaleskiego, aby ich
odwiedził, marzył o założeniu czegoś lepszego jak bractwo,
sądził, że gdyby przyszło do połączenia się w organizacyą
i do obrania starszego, „w takim razie ów starszy powi-
nicnby albo w Irlandyi albo w Afryce założyć stolicę. Wszak-
że i to Towarzystwo Kawalerów Szpitalnych powstało z tak
małych początków!"^) ^'ie tylko nic lepszego nie di^o się
zrobić, ale i bractwo upadło, członkowie jego wchodzili do
Seminarjiim. Rucb, któremu Jański przewodniczył, powoli
ustawi, mało już się kto do niego przyłączał. Nowy organ
emigracyjny: Młoda Polsku, którj- podjął był obronę religii,
wcale nie zadawalni^ Mickiewicza, który gniewał się, że rozpu-
szczano wieść, iż do redakcyi należał: „Prawdę mówiąc, pi-
s^ on do Zaleskiego o redaktorach owego pisma, zdaje mi
się, że oni sami dobrze nie wiedzą w co wierzą i czego
chcą, może pisząc dowiedzą się." Młoda Polska zresztą
na Mickiewicza nie powoływała się, ujęła się raz za jego
pisownią,^) zkądinąd rzadkie są w tym dzienniku o nim
wzmianki.
•) Koresjiondćnaja Adama Mickiewicza t. I. str. 175.
*) Autor recenzyi dzieła Felicyaoa M'alakiego o pisowni,
t&k eię wyrażał: „Z pisowni doti^d używanych, pisownia Mickiewi-
cza op&rta na naturze głodek, zdaniem naszem stoi dziś najwyżej
na drodze postępu. Lelewel także używa poprawnej pisowni, która
-wszelako różni się od Mickiewiczowskiej, i ma pewne osobliwości,
Ictóre zanadto uderzają, ażeby tak pr|dko przyj^temi byty. Prócz
tego pisownia Lelewela zmieniała aię od czasu do czasu. iMickio-
wicz zaś od czasu wyjścia dwóch tomików poezyi swoich w Wilnie
(1822) dotąd pisownią swoje niezmienną zachował. Wiemy od
uczniów jego, że Mickiewicz byt nauczycielem języka łacińskiego
-w Kownie, greckiego zaś słuchał pod wielkim mistrzem. Oba za&
ta jq^ki dawane dobrze rozpoczynają si<^ od wykładu głosek: go-
dziłoby się wnosić, że Alickiewicz przyjął ortografią awoji; po mo-
cnćj rozwadze. Głoska Z. nie może stać w brzmieniu przy głosce
F.; bardzo więc właściwie Mickiewicz tak jak s]wilobać, pisze spod
20-
— 404 —
INie sami demokraf-i wyrzucali Mickiewiczowi zbytnif
uległość kościołowi. Niemcewicz lubiał z nim filozofonif
i spierać się, zaręczając, le już w Boga nie wierzj, odkfd
widzi, 2e n^okropniejsze zbrodnie popetniane przez Moski-
lów w Polsce uchodzą im bezkarnie. Pewnego wieczora
rozmawiano o długiem konaniu zaciętego wroga Polski Tallej-
randa, i jeden z obecnych wyraził zdanie, że uważa za Die-
podobieiistwo, aby taki złoczyńca poŁratił pogodzić się z ko-
ściołem. „Znam tego filuta, odparł Niemcewicz. Od i w ijn
przypadku da sobie radę." Następnego dnia Niemcewicz
wpada zadyszany do Mickiewicza i wita go temi słowami:
„A cóż? Czy nie miałem racyi? Przeczuwałem, że Tat- '
leyrand oszuka i Pana Boga." ') Na to Mickiewia: ;
(przez a nie przez z), sknrzijstać, s korzyścią, etc, bo n ruta wjmt*
wianie aajczęścićj jeat podstawą pisacU, i dla tego dech ma w dn-
gim przypadku tc/ni etc. W ogóle zalecalibyśm; pisownią Hickie*
wiczB. Wszakże Mickiewicz jiif/uWiur bladnie pisze sittmuenit; Bro-
dziński i Kamiński wyiYodzą ten wyraz od tonignie; z jeat pnj-
roatkiem i daje z-iimienie, czyli jak dziś piszemy s-umietue; i w.vrt-
zem Sejm, toż samo zrobiono: ;-sejni (od :;ac piszemy i wymawia-
my Seim." (Sr. 29 z d. 20-go Października 1838 t. str. S39-34IJ.L
*) Chateaubriand tak opisuje ostatnie cbuite Talleyranda:
„M. do Talleyraiid a trahi tona lea gouvernements. La comedis
par laąuelle le prelat a coaronnt: ses quatre-vlagt-deux anneM
est one eh o ae pitoyable: d'aboTd, pour faire preuve da force, i\tA
a.\\k pronoDCcr a Tlnstitut Tćloge commun d'uDe pauvre macfaoif*
allemande, dont ii se mo[|uait. Malgr^ tant de apecŁaoles lioat
nos yeoz ont ćti^ rassasićs, od a fait la haie poor voir sortir la
grand homme; cnauite ii ent vcnn mourir chez łoi comme DioclJ-
tien en se montrant ii rUnivers. La foule a bayć A 1'heiire BuprviM
de ce prince au.i troia tjnarts pourri, une ouvertare gangreneDM
au crite, la t<'te retombant aur sa poitrinc en d€pit da bandeAU <jni U
Boutenait, disputant minutę k minutę sa reconeiliatioa avec łecid,
sa nii^ce jouant autoar de lui un riMc pn-parć de loin entra un prttre
abusć et una petito-iille trompiie; ii a signć de guerre-lasss 'M
peut-ćtre n'a-t-il pas mi'me signi^l, quand aa |iarole allait s'^ił-
dre, le di'sHveu dc aa premii-re adhOdion & TEgliae CoDstitutionelia,
mais saD» donner aucun signe dc repentir, sans rćtraotor lea imiM-
— 405 —
igc wierzysz w Boga i wczoraj udawałeś tylko niedo-
irka." ')
Mickiewicz 14-go Czenvca donosił Domeyce : „Żona
ja zdrowa, spodziewa się od miesiąca połogu co chwila. Cie-
często bardzo wepomina, bo teraz, po wyjeździe Witwic-
go, zostaliśmy sami",*) W ciągu Czerwca narodził mu
syn, oczem Adam uwiadomi! Bohdana Zaleskiego: „Żona
Ja 27-go Junii powiła syna, który nazywa się Władysław,
tego dnia patronem, według kalendarza polskiego, jest
iz świgty północny. O nowym obywatelu tyle tylko wiem,
jest zdrów, bardzo cichy i ssie gorliwie i czynnie"').
Chrzciny odbyły sig 22-go Lipca w kościele Sainl-Jacgues
Ilaui-Pas. Ojcem chrzestnym był ksiąie Adam Czartory-
a matk% chrzestną, pani Wera Cblustin. Podwójny ten
bór świadczył o niezależności moraliićj poety; stronnictwu
howawczemu solą było w oku prawosławna, stronnictwu
nokratycznemu Czartoryski; jedni i drudzy gorszyli sig,
Mickiewicz dawał publiczny dowód czci swćj Moskiewce.
:<ił za głosem sumienia, nie dbając o chwilowe prądy,
Jie mąciły opinią wychodżtwa. Czując do bruku paryz-
;;o „wstręt niezwyciężony"*) chciało mu się z rodziną prze-
de sig do Eudoume, miejscowości w pobliżu Marsylii i na
nem wybrzeżu Śródziemnego morza, gdzie Zalescy sie-
eli sobie spokojnie, daleko od wrzawy emigracyjnćj. Sam
ivątpiewal, aby z tój jiodróży co było, ale zapewne za-
iry te sprzeciwiły sig zadośćuczynieniu fantazyi żony, któ-
zachcialo sig pieska. Pieska obiecał jt^ p. Konstanty
-czewski, skrzypek, który grywał czasami u Mickiewicza.
tćs et lea Hcuidales de bb vic. Jamftis Torgucil ne B'a
lUt^r&lile, radmiraUonsibSte, la pii5tó ai dupę". {Hemoirćs
't). Talleyrand zgist IT-go Maja 1888 r.
') Z opowiadania Aleksandra Biergiela.
•) £orespviulciicya Adama MtcAiewicza U I. str. 173.
•) Ibid.
') Ibid. Btr. 181.
■J
— 406 —
„CeliDa, pisał do niego Adam, dziękuje pann za painięf
i wielka by mii^a ochotę na pieska, ale ja ani mómć sobie
iiie dam o tym Dowym przybyszu. I żona też rozmyśliwszy
tiię zgodziła się na to, iż nam teraz niepodobna zająć sig
edukacyą pudelka, kiedy mamy dwoje piastunów." Widać,
że pani Celina wkrótce znów zatęskniła za psem i że Ad&m
dał się t% rażą przekonać, ponieważ córeczka jego cieszyła-
się aż do wyjazdu do Szwajcaryi jakimś Azorem, i rozśmie-
szyła ojca pytaniem : „Papo, czy Azor Polak czy Francuz'*?').
Kraj nieprzestannie zwracał oczy ku Mickiewiczowi,
i, pomimo ctdcgo Mikołajewskiego ucisku, nawet publicznie
odzywał się do niego. Ksiądz Krasiński, który późnij jaku i
biskup tak dłuf^e miał znieść prześladowanie, nie wahał się j
z Petersburga głos do niego zwracać :
Leć WIĘC jak orzeł, jak błyskawica,
Tajne ludzkości przepuuiacląj loey.
Od gwiazd ilu ziemi niechaj brzmiit twe gtoBy,
(iranica twego lotu — natury gr«nic«!
Lee nieściglcmi gieniiis^u pióry,
Tj^ królem —- iv pniistwic iicKiie, tneiii dziełem iwiat dudu.
Niech pieśni twoj<'j ziemia, niecliaj przyszłość aładu').
Ale hołdy tak śmiało mu składane nie dawały mi
chleba powszedniego, a ciężary życia powiększały się z po-
mnożeniem rodziny. Wprawdzie w Sierpniu odebr^ za po-
średnictwem Zaleskich jakąś zapomogę^j, ale nie pozosU-
wało mu innego ratunku jak szukać w obomązkowem zaję-
ciu st^ch dochodów. Dzienniki paryzkie nadmieniały o wa-
kującej katedrze professora literatury łaciliskićj w Lozannie.
'1 Zo wspomnień nie wydanych Maryi Góreckiej.
■) Tiawnroeznik literacki, wydany przez księdza Adama ^uai-
«łan& KrasiuskicKO, n. p. str. 31—82. Pcteraborg 18%. Wiemaihy
do M. A., ale kaJIdy wiedział, ie wypadało litery prz«stawi6 i ^
Adamowi Mickiewiczowi poświccoiiy. (Dodatek pod numerem XX>
*J Korespondtneya Adama Mickieiiwza t. I. etr. 178.
— 407 —
Stosunki, które miał w Szwajcarii, pozwalał; mu spodziewać
się poparcia u władz kantonu Wodejskiego. Pasport do Lo-
zanny wziął 10-go Października, ale dopiero w kilka dni
pó:^Dićj z Paryża wyruszył. W liście pod datą 20-go Paź-
dziernika doniósł żonie swojćj o pierwszycli swycti staraniach
o posadg')- Spotkał był Aleksandra Potockiego w bramie
Genewy i dzień z nim przepędzi!, wybrał sig potem do Vevey
do Nakwaskiego^), z nim do Lozanny, gdzie stanął w mie-
szkaniu Melegarego, znanego mu z Paryża a który wykładał
nad Lenianem. Emigranci włoscy, zbliżeni do Polaków wspólną
niedolą i wspólną nienawiścią do Austryi, chętnie bratali sig
z tułaczami polskimi. Prawie wszyscy późniejsi ich mgżowie
stanu przesunęli się przez galon Mickiewicza. Terencyusz Ma-
nijani, który został ministrem Piusa IX a umarł professorem
przy Uniwersytecie Rzymskim i senatorem włoskim, pisywał
w dzienniku: te Polonah i lubiał opowiadać, że gdy upadał
na duchu, biegł do Mickiewicza, którego niezachwiana wiara
' w konieczny upadek ciemięzców Włoch dodawtda mu otuchy.
Melpgari zaczął od Paryża długą swoje wędrówkę. „W bliz-
kiej byłem, opowiadał, zażyłości z Mickiewiczem. Mając
małe mieszkanie w Lozannie, dałem mu je do dyspozycyi,
ale mi nie odpowiedział. Podróżowałem po Niemczech i An-
glii, kiedym sig dowiedział, że Mickiewicz stanął u mnie.
Powróciłem z Londynu, nie zatrzymując się w Paryżu. Po-
siadałem pewne wpływy w Lozannie. Po niejakim czasie,
Mickiewicz katedrę otrzymał. Wielki tłum słuchaczów zebrai
sig na pierwszą jego lekcyą"").
Ale nie prędko mu przyszło ową pierwszą lekcyą wy-
powiedzieć. Z mieszkania Melegarego, Mickiewicz przeniósł
^g wkrótce do hotelu Zioiego Lwa. Wprawdzie, szczęściem
^) Korespondencijii Ailaina Miekiemcza L I. Btr. 182.
') Henryk NaknaBki, poael z Braclawift iirod:!ony 1800 r. umarł
22-^0 Marc& IBTfJ r.
*) Z opowiftdaiii» Ztlelegarego starszemu synowi Adama. Me-
legari byl mioistrem spraw zewnątrz nycti wl8T7— IST8.
— 408 —
dia niego, „Szwajcarzy, którzy o niczem nie wiedzą oprdcz
ceny serów i wina"') usljszeli jakoś o nim, jak lo potirier-
dza opowiadanie Jana ScoYozzego"). ^ Znajdowałem się, pi-
sze Scovazzi, w kawiarni Morand na ulicy Bourg, przy ho-
telu Złotego Lwa, gdy mi powiedziano, że jakiś Polak slanrf
w tym liotelu. Wystarczyło mi to. Od dzieciństwa miałem
współczucie dla Polski i należałem do wyprawy- Sabaudzki^
5834 r. Na pierwszą wieść, że Polak zatrzymał sig wlioteln
Zioiego Lwa, pospieszyłem tam dla zaznajomienia sig z DioL
Przy powitaniu powiedziałem mu, że jestem emigrantem wło-
skim, że z jego rodakami brałem udział w wyprawie Sa-
baudzkiej i że jeżeli mogę mu wczemkolwiek służyć, jestea
na jego rozkazy. Podziękował mi gorącem uściśnieniem dłoni,
i wytłumaczył, że przeczytawszy w dziennikacłi, że otwierajt
konkurs w Akademii Lozańskii^J na katedrę łiteratury łi-
cii'iskićj, pragnie brać w nim udział. Będąc w błizkicli sio-
suiikacli z rektorem Monnardem ofiarowałem się go mu przed-
stawić. Wyszliśmy razem przejść się na Montbenon, i roi-
staj%c sig umówiliśmy się, ie dnia następnego wybierzeoT
się razem do rektora. Tak tśż i zrobiłiśmy. Serdecznie
nas przyjął. Mickiewicz rozpytywać się zaczą! o warcnki
i epokę konkursu. Monnard wiedział już o jego przybędą
i znal od dawna jego zasługi. Zdziwiły mię wzgłędy, jati(
mu okazywał, i gdy Adam nalegał o oznajmienie mu dois
konkursu, Monoard rzekł: „Jesteś już po egzaminie. Zbyt
jest chlubnem dla nas, że będziemy mieli Adama Mickiewi-
cza za professora w nas/ej Akademii". Zaprosił nas paten
na wieczerzę, spotkałtśmy tam kilku professorów. Mickie«i-
cza uderzyła serdeczność, z jaką go przyjmowano. Zaj)}t sij
ze mną wyszukaniem mieszkania, które najął w jednym domu
przy ulicy Bourg obok lioteiu Sokola i mego domu. Mówił mi:
'I h'i"fsi>ii>itfeiiaja Ailnnm MtchU-a-iciti t. I. str. 182.
") Scoyazzi uroiizoiiy 2-go marca 180S, jest bibUoiekuKan
izl>y depiitowaiij-eh w Hzymie.
— 409 —
„Jak swobodnie oddycha się w tern mieście!" Uszczęśliwiony
Ijyl z okazanćj mu życzliwości." ')
Posada w Lozannie przedstawiała ma się w warunkach
korzystnych. „Godzin lekcji na tydzień, pisał do żony, sześć
tylko czy siedm. Pensyi około dwóch tysięcy ośmset fran-
ków. Kraj piękny jak obraz." ') Adam polecał żonie wyszu-
kać mu co prędzej przekłady z dzirf jego i artykuły o nim,
któreby mógł udzielić władzom kantonalnym. Napisał tC-i
20-go Października do księcia Czartoryskiego, jako do da-
wnego swego kuratora, prosząc go o świadectwo, że otrzy-
mał w Wilnie stopień magistra z literatury, że był profcsso-
rera w szkole Kowieńskiej i że „się sprawował trzeźwo,
uczciwie i mernie." ■) Czyniąc zadość jego życzeniom, książę
Czartor}'ski odpisał mu 26-go Października : „Pospieszam,
kochany panie Mickiewicz, przesiać ci żądany attestat. Cie-
szyć się będę, jeśli się to przyczyni do ustalenia według
twego żądania losu, który mnie i wszystkich naszych ziom-
ków powinien tak mocno interesować. Przyznaję sig wszak-
2f. że szczerze żałować będę, iż raczi!^ tu nie znalazłeś po-
sady i że będziemy rozdzieleni długą dość drogą przez re-
sztę lat naszego tulactwa. Jeżeli już się to nie odmieni,
trzeba nam się pocieszać myślą, że przynajmniej tym sposo-
bem zapewnisz sobie i familii materyalne dogodności. Ja
zaś proszę, abyś od czasu do czasu chciał do ranie pisywać,
donosić jak mu się powodzi, udzielać mi swoich postrzeleń
i myśli i być zawsze pewnym, że wszystko co się jego tyczy
i od niego pochodzi nie przestanie mieć nigdy dla mnie wy-
sokiej wartości i że szczęśliwym będę, kiedy mi się zdarzy
sp< sobność przekonania go o tyra rzetelnym szacunku i szcze-
rćj przyjaźni, których mu dziś ponawiam wyraz."
Mickiewicz, nie pewny jaki obrót sprawa jego weźmie
■w Lozannie, spodziewał sig przez chwilę, że w Genewie ko-
') Zi' rnspomiiieii Jima Scovazzego.
*J KorgspoHitencya Adama Mickii:itiic;a t. 1. Btr. 182.
=j Ibid. str. 184.
— 410 —
rzystnicjszą otrzyma katedrę i pisał do żony : „Kiedy to pi*
6zc, odbieram wiadomość, że w Genewie jest miejsce pro-
fessora <le lilhralures compaiees i że ważne osoby Rzeczj-
pospolitój gadały o mnie. To miejsce byłoby jeszcze lepsn
od Lozańskiego. W Poniedzi^ek, jadę do Genewy dla riM-
pytania się o ową Uttirature comparee."^ ') Przez Idlka ty-
godni, Mickiewicz, wabając się między Lozanną a Genen-ą,
czynił przygotowawcze kroki w jedaem i drugiem mieśde,
mając chętne mu osoby w obydwu kantonach. 22-go Paź-
dziernika zrobił podanie do C. Jaquet, Prezesa Komissyi
Akademii w Lozannie. *) Przełożył mu, że był mianowanj
w 1819 r. professorem literatury łacińskićj w Kownie i te
od czasu wygnania nigdy nie opuścił zawodu literackiego.
Przybył mu niespodziewany sprzymierzeniec w osobie
poety szwajcarskiego Juste 01iviev. Na statku parowym,
plynijc z Oucby do Genewy, 01ivier, który wiedział o pny-
byciu kandydata do katedry literatury łacińskiej, domyślS
się widząc Jegomościa przechadzającego się po pokładzie, te
ma przed sobą Mickiewicza, wszedł z nim w rozmowę, i, wy-
ładowując, powiedział mu : „Jestem Olirier z Lozanny. Po-
zwól mi służyć ci mojemi stosunkami." ")
Mickiewicz widywał się t^ż w Genewie z Gogolem
i zaznajomił się z Danilewskim. Na Gogolu W7warł *-płnr,
który nie był trwały, Z Jednśj strony zraził Gogola prze-
sadzony prozelityzm Kajsiewicza i duchowych polskich,
a z drugtćj uległ pokusie poprawienia lichego stanu finansów
swoich przez pojednanie się z rządem rossyjskim. *)
') Koresfiondetiaja Adama Mickiemaa L I. str. 182.
*) Ibid. str. 184.
') Z opowiadaniB, I. 01ivier starszemu eynowi AdMoa.
') „Gogol, plaze biograt' jego Siemrok, przepędził ZDÓwjt'.
sicii z Danilewskim w Szwajcajyi. jak to widać z listu do nudi'
pisRnefro 24-go Listopada 1837 r.: „Bardzo byłem rad optucii G*>
newe, K^zie zresztą nie nudziłem się, tern bardziej, ism w^
szczęście spotkać si^ z Danilewskim i tym sposobem jesień m-
— 411 —
U 01iviera poznał Mickiewicz bliżej Sainte-Beuva, który
miewał wykłady w Lozannie. Sainte-Beuvc zdał niegdyś
sprawę w dzienniku le PołonaU z Ksiąg Pielgrzymsiwa i spo-
tyka Mickiewicza w Paryżu. Opowiedział Szwajcarom o sa-
lwie poety polskiego.
Widzieliśmy powyżej, 2e Mickiewicz znalazł w Genewie
przycłiylność i cłigć wyrobienia mu tam posady professorskii^j.
Myśl tę poniszyli zapewne wspólni znajomi Adama i pani
de Circourt, która pospieszyła poprzeć icłi starania listem
do Candolle: „Przyjeżdżam w tćj chwili, pisała do niego
pani de Circourt 38-go Października, i znajduję, kochany
przyjacielu, miły wasz list, który czekał na mnie, aby mi§
obdarzyć uśmiechem waszćj przyjaźni. Biorę się natychmiast
do pióra, chociaż ani odpowiadam, ani dziękuję, ale proszę.
Tak jest i z zapałem, jakiego nie miał nigdy żaden obrońca,
ponieważ chodzi mi nie o wygranie procesu, ale o satysfa-
kcyą serca. Wysłuchajcie mię więc łaskawie i dajcie mi
wasze poparcie. Przemawiam w tćj chwili nie do przyja-
ciela, ale do byłego Rektora Akademii Genewskiej."
Po tyra wstępie pani de Circourt wyluszcza, że Mickie*
wicz jest w całćj rodzinie jgzyków słowiańskich pierwszym
Bzła mi bardzo przyjemnie, „ftlieszkali razem w hotela de la Con-
rmme. Między innymi, widywali często Mickiewicza, który sio
byt przeniósł dc Lozanny, zkąd do Genewy przyjeżdiBi." {lioijot
i Daiiilervskt. w numerze Styczniowym 1890 r. ffiesinila Ewropij).
Mickiewicz zbyt krótko bawił w Suwajcaryi w 18^18 r. i zbyt za-
jęty byl zabiegami o posadę professora, aby mógł wówczas duio
chwil poświęcić Gogolowi i Danilewskiemn. Gogol udał się pó-
ćoiój z listami Jego i Bohdana Zaleskiego do Rzymu, K^^zie zaraz
Polaków odszukał, bratał się początkowo z nimi, wkrótce prze-
stał ich widywai:: spotkany przez Kajsiewicza i zagabnięty o to,
odpowiedział, że ponieważ carewicz Aleksander spłaci! jego długi,.
które niebacznie Eaci^oął. nie pozostawało mu nio innego jak
powrócić do Kossyi i zerwać stosunki tu źle widzianemi przez
Hząd osobistościami. (Z opowiadania Rohdana Zaleskiego). W pa-
pierach swoich, Hohdan Zaleski przechowywał długi list Kajsie-
wicza donoszący mu o całem tera zajSciu z Gogolem.
412
z i)oetów żyjących. .Żukowski, mówi pani de Circonrt,
który od śmierci Puszkina nie ma ju2 prawdziwego wsp6ł-
(awodnika, przyznaje z szlachetną szczerością wyższość Mic-
kiewiczowi." Dakj pani de Circourt uważa w Mickiewicza
brak forin towarzyskich za oryginalność nie przewidzianą;
brak ten zastąpić mogły piękne oczy jego żony; przypomimU
swemu korespondentowi, że jeżeli nie jest już Rektorem, jest
zawsze Candollem. ')
Candolle, złamany wiekiem, *) żył coraz bardzićj u
ustroniu: przedstawiali się zresztą inni kandydaci, z ktćrjch
jeden wszystkim jego wymaganiom odpowiadał. Ledwie 4-go
Grudnia zdał sprawę Pani de Circourt z stanu rzeczy. D<h
s^ło już do niego, że Adam robił starania w Lozannie i le
niejeden z wpływowych Gcnewczyków krzywo patrzał na j^
wybór w grodzie Kalwina. Pisał wigc do Pani de Circonrt:
^Od ostatnićj awantury Polaków, to imię nie dobrze brzna
w wielu uszach, a w stanie walki migdzy dwoma wyznanitnń,
trudno będzie przywołać tutaj katolika, który ma reputacją
gorliwości." Candolle wspominał, że drudzy kandydaci a-
mierzaii dać się poznać publicznemi prelekcyami, radził Mic-
kiewiczowi pój.';ć za ich i jiana Rossi'ego przykładem i do-
dawał: ^.Jedna z przeszkód do wyboru p. Mickiewicza, ta
że dzielą ji'go są pisane w języku, którego nikt nie rozumie
tutaj; siidzę więc, że coby można zrobić najpożyteczniejsza
dla niego, to ogłosić w Bi'/liot/ih/ue UniverseiU tłumaczeniB
z kilku wyjiftków" : obiecywał poprzeć go o tyle o ile po-
zwalał tryb teraźniejszego jego życia, przekładając, że pri-
wie z domu nie wychodzi i tak się mało udziela, że lunt
nie wiedział, iż Mickiewicz dni kilka przepędził w Geoetria
i że go nie widział. *) Odpowiedź p. de Candolle idecjdo-
') l)rn!atek pod numerem XXI.
=) Augustyn Tyramus de Candolle urodsony 4-go Lntegł
r. umarl w (.ipne«'ie 0-go Września 1841 r.
*) I>odateb pod numerem XXII.
— 413 —
ta Mickiewicza starać się wyłącznie o katedrę w Lozannie
latedrę w Genewie otrzymał Adolf Pictet')
Z przyjaciół Szwajcarskich, którym pani Anastazja de
■conrt poleciła Mickiewicza, najwiccćj gotowości przyslu-
lia mu sig okazał Sismondi. Z jego listu do poety pod
ą 5-go Listopada 1838 r. okazuje sig, że go przestraszał
chę charakter emigranta. Można przypuścif, źe żadnego
istatnich dziel Mickiewicza nie znał w tłumaczeniu, ponie-
ż wyrażał mu zdanie, że list konfidencyotialny posła re-
skiego KrUdenera, zapewniający, 2e przeciwko wyborowi
;kiewicza nic nie ma, zadowolniłby lękliwych Szwajcarów. ")
i należało to do kategoryi usług, których Mickiewicz mógł
lać, a pani de Circourt oddać. Ale i bez tego nie bra-
I poecie poparcia. Na pierwszą wieść, w jakim celu Mic<
wicz udał się do Lozanny, Worcel przysłał mu 7-go Li-
pada z Londynu list polecający do pana Mandrofa °),
iry, gdy polscy wychodźcy przekroczyli dawnićj granicę
wajcarską, odznaczył sig czynną dla nich sympatyą. Nic
;c dziwnego, że Itada wychowania publicznego kantonu
)dejskiego napisała 20-go Listopada 1838 r. do Akademii
zańskićj: „Panowie, p. Adam Mickiewicz, Polak, ołiaro-
ł się waszej Badzie wykładać w ciągu przyszłego roku
olnego kurs o niektórych przedmiotach literatury łaciń-
ćj. Prosimy Panów rozpatrzyć tę propozyeyą, a, udzie-
^c nam zdania waszego, wskazać nam, ku jakićj specjał-
gałęzi, lub ku jakiemu szczególnemu przedmiotowi skie-
^ać wykłady pana Mickiewicza." *) Ton zapytania nic
:ostawia najmniejszej wątpliwości o treści odpowiedzi,
■awę Mickiewicza wniesiono na posiedzeniu Akademii
go Listopada 1838 r. Po udzieleniu wyżćj przytoczonego
') Adolf Pictet urodzony 1799 r. um»rl 187:>.
*) Korespondenaja Adama Miekieteicza t. III. str. 20().
') Ibid. t. lU. str. 267.
*) Dodatek pod namerem XJiIII.
— dli
listu z 20-go Listopada „Rektor odczyttd objaśnienia zawarte
w piśmie 21-go Listopada Wice-prezesa Bady, który zali-
czył interesująca notatkę p. Sismondi odnoszącą się do pana
Mickiewicza i nakoniec przytoczył ustęp z listu odebranego
od p. Saint c-Beuve'a, a niemnićj przychylnego temu znato-
mitemu uczonemu. ') Według tych danych, Akademia po-
stanowiła jednogłośnie przyjąć propozycyc p. Mickiewioi
i zażądać przez wzgląd na okoliczności, w których się znij-
dnjti, aby przyznano mu pensyą tak wysoką jak tylko mo-
żna.** ^)
Na zasadnie tych obrad, Akademia odpowiedziała 34-gD
Listopada ISZU r. Kadzie oświecenia publicznego, że jedno-
głośnie przyjmuje propozycyą, aby p. Mickiewicza powołam
do wykładania kursu łaciny, /daniem Akademii byłoby do
życzenia, aby można do siebie przywiązać tak znakomitego
uczonego i aby zatem Itząd przeznaczył p. Mickiewiczoń
jako ojcu rodziny wynagrodzenie, któreby go skłoniło do
przyjęcia propozycyi mu cz}Tiionych, Rektor dodaje, że rV'
padałoby poczekać na powrót p. Mickiewicza, nim się okr^
jakie przedmioty będzie zaproszony wykładać." *)
Mickiewicza już wtedy nie było w Lozannie. Opnśd
był pospiesznie Szwajcaryą około 15-go Listopada na vieii,
że żona jego dostała pomieszania zmysłów. Pani Celina
karmiła synka : „Powodem słabości, pisaka ona do siostiT
Heleny po wyzdrowieniu w Kwietniu 1839 r., było mlikł
które uderzyło na mózg."
Nieszczęście to spotkało Adama w chwili, w ktirij
nmiemał, że sobie i rodzinie zapewnił pogodniejszą ^-
stencyą. „Genewa, pisiU on do żony, o kilka goitón drop;
można tam latwiój dostać się niż od nas do Wołowsidd.
■) Pisiua Siniiiondi'ego i S&inte-Beuve'» nie daty nią odur
kat' w Archiwach Akademii Lozańskiej. Hektor zapewne attrtjad
je jako listy prywatne.
«) Dodatek pod uumerem XSIV.
') Dodatek pod numerem XXV.
■Na Yfakacye jeździlibyśmy do Włoch. Jeśli drwa kupujesz,
weź tylko jedne sięgę; może przecie da Bóg wyrwiemy się
2 Paryża." ')
Paryż obraydł był Mickiewiczowi. Wygnanie uważał
za opatrznościową rekolekcyą; według niego, emigracya po-
winna być szkol% powstańczą, a nawet zakonem wyrabiają-
cym warunki życiowe przyszła Polski. Wychodźtwo nie od-
powiadało wzniosłemu ideałowi poety, trwoniło niemałe
zasoby wiedzy i talentu, a tem samem skazywało się na
dłuższe błądzenie po puszczy i na wymieranie daleko od
ziemi obiecanej. Lżćj było patrzeć z ustronia na zamęt emi-
gracyjny niżeli ścierać się daremnie z nieuleczalną uporczy-
wością przywódzców stronnictw, których złudzenia czas chyba
mógł rozproszyć. Troski tćż codziennego żytia bardziej mu
były dokuczyły niż kiedykolwiek, bo szło już nie o niego
samego. Otrzymanie katedry w Lozannie zapowiadało mu
folgę ... aż tu klęska domowa niweczyła wszelkie jego za-
miary, nie pozwalała mu przyjąć żadnych zobowiązań, ani
oddać się literackim robotom. A co gorsza, nie mógł prze-
widzieć, jak długo potrwa burza, która wywróciła jego na-
miot i miotała najdroższemi mu istotami.
W Paryżu zastf^ Mickiewicz bliższych przjjaciół za-
trwożonych niebezpiecznym stanem i żony jego i dziecka, bo
syn nagłego odsądzenia omal nie przypłacił życiem : „Znajduję,
donosił on Domeyce, konsyhum przy żonie i drugie kon-
syhum przy synku małym. Oprócz niedostatków finansowych,
nie byłem w stanie ntczem zająć się. Nic nawet przez ten
czas czytać nie mogłem a nawet czytając nie rozumiałem.
Większą cierpiałem biedę niż tobie opisuję." ^) Wielka du-
sza Adama wytrzymała ten cios okropny i z podwójną miło-
ścią walczył przeciw objawom obłędu.
'I Korespotideneya Adama Miekiefricta t. I. str. ISB.
=) Ibid. str, 19<).
_ 416 —
Z caJ^j korespondencji Adama z Witwickim •) jeden
ocalał bilecik z 29-go Listopada 1838 r. „Bądź, proszę,
u Doktora Everat, który mieszka Da rue Castiglione No. 3,
czy 10 czy 12? Opowiedz mu całą. chorobę mojśj ionj.
Teraz oita ma się lepiąj, ale ustawicznie woła o Everat;
w nim jednyiu ma zaufanie. Trzeba, żeby on był iaskiir
widział ją raz i kazał brać lekarstwa. Idzie tu o jeduę wi-
zytę tylko. Potem pomyślimy o innych środkach. Zrób
to dziś. Adam."
Doktorowie byli zdania, że nawet przy pomocy, ktfiic
Adamowi nieśli oddani mu przjjaciele, pobyt chorćj w domu
sprzeciwiał się j^j kuracyi i że prędzćj wyzdrowieje oitią-
czona od męża i dzieci. Mickiewicz nie zaraz na to przy-
stał. Tymczasem sprawa jego professorstwa pomyślny br^
obrc^t w Lozannie. Sainte-Beuve udzielił mu 2 I-go Gnidnit
wiadomość odebraną od p. 01ivier, że Akademia w Loan-
nie jednogłośnie postanowiła przedstawić go Radzie oświe-
cenia pnbhcznego na posadę professorską w najkorzystnig-
Bzych warunkach i zachęcał go do przyjęcia tego wezwani*,
wychwalając mu Lozannę. -) W kilka dni późoićj, znó»
zgłosił się do niego z doniesieniem, że Akademia łv7praiiili
mu list oficyalny, który przepadł może na poczcie, posieirał
Adam zaniechał był zostawić swój adres. "O
Mickiewicz żadnego nie móg! wziąć postanowieoiL
Czartoryski, w liście pod datą 24-go Grudnia, wigc w sam
dzień imienin poety, czule mu "wymawiał, że nie jemu có-
reczkę swoje powierzył. ') Tego roku w rozpaczy spędził
Mickiewicz święto, z którem łączyło się dla niego tyle dro-
gich i wesołych wspomnień. Żonę odwiózł do domu zdro-
wia w Vanves, córką opiekowała się pani z Wołowskich
'J o okoliczności uch zEitraty listów Adłm« do Stefuift Wit-
wicldego ob. KorespimiUncya Adama MickieiDicza t. II. atr. 100.
') Koresponik}icya Adtanu Mickiemeza t. IH. str. 271.
') Ibid. Btr. 272.
') Ibid. Btr. 278.
— 417 —
Faucher, BjDem kasztelan Plater. Nie chciało ma aig sa-
memu zajmować opustoszać mieszkanie aa Fai de Grtke,
najął sobie pokoik na tfj ulicy Saini-Nicolas d'Antin, gdzie
przed laty Pana Tadeusza dośpiewał. Przez kilka miesięcy
dręczył się niesłychanie, rzadko chwytając sig pióra i tylko
dla pisania do 2oay czy do Domeyki.
Boleść tryska z jego bilecików do żony. ') Zdaje się,
że szereg ich rozpoczyna bilecik bez daty, w którym Mic-
kiewicz nadmienia, ile go kosztowało przystać na rozstanie
się z nią,*) a wnet potem słówku nastąpiło zawiadomie-
nie, że mieszka teraz w mieście, aby być bliżćj dzieci.^)
Ciągle zmiany mamek tak pogorszyły stan synka, że dokto-
rowie sądzili, iż nie wyjdzie z choroby. Pisząc do żony,
ojciec mneial ciągle zaręczać, że syn zdrów. W bileciku
francuzkim z 28-go Grudnia 1638 r., Mickiewicz donosił, że
zajęty ułożeniem programu przyszłych swych wykładów *).
Witwicki 30-go Grudnia pisa! do Bohdana Zaleskiego:
„Adama kilka razy namawiałem, żeby na parę dni mszył
do Fontainebleau, jeszcze się nie decyduje, ale zapewne, że
go w końcu namówię ; stanął teraz na me Sainl-lficolas
d'Antin nr. 10 ; prócz mnie, Zana i Stypułowskiego nikt
tego nie wie, bo Adam nie chce, radby sig biedak ukryć
zupełnie przed całym Paryżem, co bardzo łatwo ppjąć. Ma
się dosyć dobrze, jak można, tylko niezmiernie rozdrażniony,
nocował u mnie trzy razy raz po raz i spał dosyć, onegdaj
przed wyjściem z ostatniego noclegu przypomniał sobie, a ra-
C2Ćj uroił jakąś do mnie wielką urazę i powiedzifd między
■) BileciU te pierwsi wydawcy ogłosili, nie troszcząc się
o dironologiczny porządek. Niektóre nie noazą iadnćj wekaiówki,
imie OEcaczone są dniem ^Iko lub tei i mieiląceni. Jeden z tych
bilecików, zBCsyiiAJący lię od eliSw: „EochAna moja Celino, staraj
się, aby w twojej duszy..." {Koresponitattya t. I. str. 192) umie-
sscioDy mylnie pośród listów t. 1838—1889 r.)
*} Korespondtncya Adama Mickitmcta t. I, etr. 187, w. 11.
•) Ibid.
*) Ibid. Btr. 1^
' Żguft Adama UlMnrtaa. Tom n. S7
- 418 —
innemi, żo on z moją żoną inaczćjby i lepiej postąpił i t d.
nicwiedzieć co, choO nic sobie nie mara do wyrzuceniŁ
Zmartwiłem się, ale cóż robi*^, chciałbym o tem już lipo-
miiieć, od dwócłi dni nie był u mnie, ja byłem, alem nie zi-
stal." Micliiewicz nie długo gniewał się na Witwickiego za
cierpkie napomnienia, dawane chori''j, ciągle oczekiwał wyzdro-
wienia żony i przeniesienia sig do Lozanny.
Ponuro roiipoczął rok lS3it, wobawie, czy kiedykolwiek roz-
nieci gasnące ognisko domowe. W liście francuzkim pod ditf
2 Stycznia 1^39 r.') przekłada żonie, że jój choroba jest wła-
ściwie niepikojem; radzi jt5j, aby zajęła sig robótka, którały
została pamiątkii t^o rozst.ania. Doktorowie Faleret i V
przyrzekali prędkie wyzdrowienie : choroba przeciągnęła sig do
Marca. 8-go Stycznia Adam pisał do Domeyki, że żons le-
dwo teraz daje nadzieje wyzdrowienia, że dzieci w obcrdl
domach i że ,.bardzo zestarzał w duszy. ^) Matka dopomiidł
się wciąż o dzieci ; doktorowie chcieli rozerwać ją sz>'dan
czytaniem , muzyką. Pani Celina poszła za ntdą mftt.
W bileciku z wtorku '') Adam uwiadamia ją, że posyła )^
robótkę. Zona jego wiedziała, że słabości następujące ntii
karmienia dziecka, powtarzają sig czasem po nowym połogu
Mąż ją uspokajał na tym punkcie ; dodawał, że obmyśla, jak
się nadal urządzić, żeby miała mało kłopotu i więcej
body do życia umysłowego i moralnego ; nakoniec chwlil
przysłane mu wiersze, zachęcając do dalsz^o pisania. Chwa-
lił błędne wiersze tak samo jak pod datą, 10-go Styczim
zaręczał jój, że i on i synek są zdrowi, ') chociaż saiii oie-
domagał, a synek był między życiem a śmiercią, ale chdil
jćj oszczędzić wszelkiego wzruszenia. 13-go Stycznia Stefioi
Witwicki pLsal do Bohdana Zaleskiego: „Adam jest siato
tako; lepii?j. Bogu dzięki, niżem się obawiał. Projekt Bfflj-
') Kore^iondencya Adama Mirkienieia t. I.
") Ibid. 9tr. )!I5.
"j Ibid. Rtr. I!i2.
*) Ibid. str. ISe.
— 419 —
«arski może jeszcze przyjdzie do skutku, z czegobym się
bardzo dla niego cieszył; właśnie pisał do Lozanny i spo-
<lziev&ć się, że to się ułoży. Tymczasem nikogo nie chce
widzieć, nic teraz nie czyta, niczera Eig nie zajmuje, chyba
że w szachy gra z Zanem, albo je sam sobie ustawia. Bywa
także n dzieci, ^ony, od czasu jak tam jest, nie widział
ani razn, bo nie wolno, miewia wiadomości przez doktora ;
przed kilku dniami było gorzój, wczoraj mówił rai znów le-
pićj, słowem zmiany nie ma, Adam wybiera się do was na pie-
chotę z Zanem, ale był to raczćj projekt Zanika, który chci^
zrobić ten spacer. Widziałem sig na moment z Słowackim,
ale zdaje mi sig, że nic bardzo sig zmienił i że w tg mał$
8ucb% strukturkę żaden jeszcze gość nie wstąpił." W na-
stępnym liście pod datą 25 Stycznia dodawał: „Adam jest
siako tako, był w tycłi dniach słaby na katar dość mocny,
ona także nie źle, nawet teraz ma być całkiem dobrze, ale
doktor każe czekać Marca, wtedy się dopiero ma pokazać,
czy choroba istotnie odeszła. Szwajcarski interes zaczyna
iść w zapomnienie, bo na napisanie programu nie może sig
Adam zebrać:" 3-go Lutego Witwicki pisze: „O Adamie
nie mam ci powiedzieć nic nowego; ona ma być wcale
nieźle i pojutrze ma do nl^j pojechać doktor Krysiiiski ;
będzie to pierwsza wizyta, jaką w tym domu odbierze ; mę-
żowi nie chcą jeszcze pozwolić, ale pisują do siebie."
Z tćj smętnćj korespondencyi dwa listy nie datowane
zdają się przypadać na Luty. W pierwszym francuzkim ')
Adam przypomina żonie, że dla dobra jćj rodziny Marya
SsTmanowska długie odbywała podróże i że dużo matek
ayje daleko od własnych dzieci w ich interesie. W drugim bile-
dkn po polsku, Adam t^agając ją o cierpliwość, dodaje: „Ja
wiem co to więzienie, siedziałem także w ciupie gorszćj nad
Łwoję. Pamiętam, że mnie wtenczas więzienie uleczyło z po-
czątków melancholii." *) Przyjechała była do Paryża pani
■) Korespondenaja Adama Mickiewicza t. I. str. 18<.i.
«) Ibid. 8tr. im.
— 420 —
Narlay, Irlaodka, wielka Mickiewiczów przyjaciółka. Adta
zapytąję żonę, czy pragnie ją zobaczyć: sam nie mii^ ochoty
widzieć kogokolwiek. ') Posyłał żonie „francuzkie błaz»-
stwa." *) Była to powieść Pawła de Kock. Wyprawii^ąe
jćj 15-go Lutego książkę polską, zabawną, dla rozrywki, ot-
pominą ją : „Wszakże ilekroć mig zęby boli^, mimo c^
twe politowanie, trzeba było udać się do dentysty ; owtt
udaliśmy sie do doktorów i od nicłi wszystko zależy."*)
Ostatnie trzy listy są z Marca. Doktorowie oświłd-
czyli, że pani Celina już powróciła zupełnie do zdrowii.
Farę tygodni przetrzymali ją jeszcze dla większej pewno^',
pod pozorem , że Marzec jest miesiącem Diebezpiecznm '>
i że trzeba wybrać najstosowniejszą por^ do jćj wyjścia, t«
bsrdzićj, że mowa była o rycbłem wybraniu się w podróŁ
„Adam ma się dobrze, pisał 3-go Marca Witwicki do Ztle-
ski^o; żona jego jest ciągle od kilka niedziel przy zuprin^
przytomności ; cały jednak jeszcze Marzec l>ędzie tam
szkać u doktorów dla ostatnićj próby. Adam jeszcze n nUf
nie bywa, tylko Krysiński i Wołowska. Za kilkanaście ia.
jeśli tak zawsze będzie, ma widzieć się z mętem i dziećmi'
Fani Celina zdała sobie łatwo sprawę z ogromnych ko-
sztów, które choroba jćj pociągnęła za sobą. Adam, ciągle
jt*] polecając cierpliwość, kazał j^ nie troszczyć się zbyt o ilj
stan interesów : „Opatrzność nas nie opuści, wróćmy ^li»
do zdrowia." '') A można o wszystkich tych bołesnych bile-
cikach powiedzieć, że je pisał, „maczając pióro w serca."*)
Datę powrotu pani Celiny do męża podaje nam Wit-
wicki w liście do Zaleskiego z 23-go Marca : „Adam pnj-
jeżdża do Fontainebleau : jutro odbiera jii2 żonę z domo, ft
Korcspondencija Adan.
Ibid. fltr. 191.
Ibid. str. 19a
Ibid. str. 101.
Ibid. Btr. ISS.
Ibid. str. 193.
Micktemcta i. I. str. 192.
— 421 —
dwa dni zabawią jeszcze tutaj, a na wtorek lub środę do
^'ontainebleau. Taki przynajmnićj projekt był wczoraj wie-
■CKÓr, może tylko przeszkodzić temu Władzio, bo podobno za-
czął trochg chorować. Szkodaby bardzo, bo byłoby dosko-
nale u was, tam mógłby napisać program i dobić wnet szwaj-
carski^o interesu." Rozproszoną rodzing znów zebrawszy
-w mieszkaniu swojem przy ulicy Val-de-Grace Mickiewicz
nie zdecydował aig do wyjazdu na wieś. „Moja najukochań-
-sza Heleno, pisała pani Celina do Malewskićj 3~go Kwietnia
' 1839 r., byłam cig2ko chora, ale się już mam dobrze ; bądź
więc spokojna o mnie i wierzaj mi, 2e się mam tak dobrze,
Jak przed słabością; już się skończyło, więc nie myślmy już
-o tem. Fani But[eniew] była a mnie. Widzi^a tylko Adama,
gdy ja byłam w Maison de Sante. Od tygodnia już wróciłam,
Alem się dowiedziała, że ju2 wyjechała, cz^o bardzo żgJujg.
Władzia odsądziłam w wielki piątek, ma już dziewięć mie-
Fięcy, ząbków jednak nie widać, ale zdrów, Marynia także.
Adam was zawsze pozdrawia. Bądźcie zdrowi i szczęśliwi."
Po tak okrutnych przejściach Mickiewicz nie mógł za-
raz pospies'yć do Szwajcaryi. Trzeba idu było postarać się
o Eummg niezbędną do tćj podróży. Ale, uradowany wy-
zdrowieniem i żony i synka, pełen był ufuośd, że da sobie
łatwo radę w Szwajcaryi. Wszyscy mu życzliwi, którzy od
tylu tygodni szanując jego smutek, nie śmieli mu się naprzy-
krzać, garnęli się do niego. Tę porę wybr^ Słowacki, aby
znów zaczepić Mickiewicza i poetów, uznających wyższość
Adama, chociaż mu nie o tych ostatnich chodziło, wielkość
Adama dławiła go zawiścią. Anonim , podpisujący Z. K.
skrjtykował był Juliusza Słowackiego w gazecie Mtoda Pol-
ska- z którą Mickiewicz nie chciał mieć najmniejszej stycz-
ności. Zastanawiając się nad poezyami Stowacki^o, krytyk
Dadmieniał, że jego tomiki mało się rozchodzą, co ubodło
miłość własną autora. W odpowiedzi swojćj z końca Marca
1839 r. Juliusz Słowacki zaliczał do przyczyn niepowodzenia
swojego „trochę wyrachowani obojętności ze strony tych po-
-etów naszych, którzy dość mają lekko zrobionćj ^awy,
— 432 —
ten potwierdzony zostf^, Mickiewicz odnawiał dawne i zawią-
zywał nowe Btosnoki z wybitniejszemi osobistościami Lozanny,
obiecując sobie lżejszą pracę w spokojnćj mieścinie i z wspa-
niałym krajobrazem przed oczyma. Okna z jego stancyi
wychodziły na jezioro Leman i na Alpy, tylko żałował, że
do jeziora daleko i wolał litewskie krajobrazy „na których
zaraz nio2na położyć się i przespać, niż te dalekie blichtry,
co oczy trudzą jak camera obscura."' ')
Pani Celina odebrała 11-go Sierpnia fortepian i rzeczy,
o czem Stypnłkowskiego zawiadomiła dopiero 6-go Wrze-
śnia: „Czuję się winną względem ciebie, żem od tak dawna
nie odpisE^a, jednak zaręczam ci, że to nie było przez le-
nistwo. Adam jeat głównym tego powodem, gdyż chciał
do ciebie pisać i kazał mi czekać na siebie, nareszcie już
mi się sprzykrzyło, to niech sobie późnićj napisze. Przez
Akademią został jednomyślnie przyjętym, teraz trzeba tylko
potwierdzenia Rady Stanu." Stypułkowski, który dotyczczas
był, według świadectwa Januszkiewicza „zjednoczonym, scen-
tralizowanym, należącym zapewne do kilku gmin i ogółów* *)
uwiadamiał Adama o zmiauie zaszłćj w jego zapatrywaniacti,
jak mają najwłaściwiej zachowywać się w emigracyi: „Adam^
odpowiada mu pani Celina, bardzo był rad z tw^o listu
i ja także ; dobrze, źe się twój umysł zacznie trudzić rze-
czami bardzićj potrzebnemi i które przynoszą więcćj korzyści
niż polityka emigrancka, która do niczego nie doprowadzi,
a często kosztuje wiele trudu i zamieszek z rodakami. Za
parę dni, pojedziemy z dziećmi do Genewy na dni kilka."
Chociaż waśnie tułaczów strasznie Mickiewiczowi dokuczyły,
przykrzyło mu się, że nic do niego nie dolatywiUo o ich
kłótniach i drukach. „Pisz do mnie, dodawała pani Celina
Stypułkowskiemu ; mógłbyś nazbierać emigranckich nowin,
które tu nas zupełnie nie dochodzą. Pozdrawiam cię ser-
decznie za siebie, Adama i dzieci. Marynia jak tylko ze-
') KorespoHdena/a Adama MUkienńeza t, L itr. I
■f Ibid. t. IV. 8tr. 161.
— 423 —
z powodu ustępu wymierzonego iia Mickiewicza, taką odpra-
wę: „P. J. Słowacki zdaje się mieć jakieś powody goryczy
■ względem ludzi, których my uważamy za prawych naczelni-
ków polskiego intellektuatizmu, których sławę mamy nie za
iekko, ale za łatwo zrobioną, bo zdobycze gieniuszu, są tak
Daturalnego pozoru, że nie zdają sig kosztować ni usiłowań,
ni trudu. Otóż nie chcielibyśmy, żeby czy to publiczność ko-
chająca imiona tych ludzi, czy to oni sami sądzili, iż umie-
szczając list p. Słowackiego, bierzemy na się wspóluictwo
o narodowśj ich sławie cierpko i lekko wyrzeczonego sądu.'")
Słowacki już o głos uie prosił. Emigracya cała była za-
jęta sprawą Konarskiego. Wyrok wydany 18-go Kwietnia
3830 r. V. s. na Szymona Konarskiego i jego spóluików do-
tykał wielu przyjaciół Adama. „Słychać, pisał Mickiewicz
do Domeyki, że daleko więcćj ludzi wpadło w szpony mo-
skiewskie, niż w czasie rewolucyi. Z naszych znajomych,
Uonierowie młodzi i Kozakiewicz wysiani na Sybir, Dziwne
przeznaczenie naszej generacyi : Kozakiewicz tylekroć wybrnął
a na koniec musiał się spotkać z Sybirem." ^
Nadzieja dziejowego odwetu pokrzepiała Adama wśród
wieści krwawych, dolatujących z Litwy, a nie mógł nacieszyć
się z odzyskania doniowego spokoju. „Widziałem się z Mic-
kiewiczową, pisał 26-go Kwietnia ]83f) r. Stefan Grotkowski
do brata swego Ferdynanda w Strasburgu, która już zupełnie
zdrowa. On sam w najlepszym humorze. Wybierają się do
Szwaj caryi."
Przygotowania do podróży zabrały nieco czasu. W osta-
tnich tygodniacb pobytu w Paryżu, Mickiewicz czynnie zaj-
mował sig przeprowadzeniem perlraktacyi z Edwardem Ra-
czyóskim o wydanie poezyi Bohdana Zaleskiego. W Maju
dopiero podał proźbę o pasport i wybierał się z pożegnaniem
do Bohdana, któi7 osiadł był w Fontainebleau. „Przybędę,
>) Dodatek do Nr. 'J-go z d. 3-go Macca 183!) r. dziennika:
Mło<ła Polska str. 31— łj.
*) Korespoudencya Adama Mkkicific:a t. 1. atr. 200.
XHi^1h9 ^Hi
— 424 —
pist^ do ni^o S-go Maja, statkiem parowjm. Goszcsyćski
t^ż pono jedzie ze mną. Biorę tćż z sobą Mazura Miero-
slawski^o, który bardzo chce ciebie poznać. Ja mim do
niego ^boćĆ. . . M7 już pokwaśnieli, ten Masor nam 9{
przyda, bo jest okrutny gawęda. Tylko boję się, iebyi na
ni^o nie krzywił się. Jeżeli nie cbcesz piżed nim czyUi, j
to go wyprosisz won, już to Eobie z góry zamówiłem. Ho>
2eby nic źle i jemu co przeczytać, ażeby na Mazura łcbnąć
lepszym wiatrem poetyckim, inaczćj zepsieje do reszty." *)
Projekt wycieczki do Fontainebleau spełz na niczem,
„Adam, pisał Witwicki do Zaleskiego 11-go Maja, miał do
ciebie jechać wczoraj, już to było pewne, ale deszcz i zmiaoi
czasu projekt zabiły. Ja wolę, że został u żony, bo mówiąc
pod sekretem wielkim, zdrowie jćj nie jest jeszcze ze wszy-
stkiem zabezpieczające i lepićj, że się ani na parę dii
z sob% nie rozstaną."
Domeyko poruczył był na wyjezdnem Adamowi wrdt-
nie trzech map Polski, jedne lasów, drugą rzek, a irttnĄ
geologiczną, przez niego wykonanych. Mickiewicz nie zm-
lazłszy czasu dopilnować tego interesu, rzecz zdał na Lu-
dwika Plfttera.
W Maju wyszły nowe przekłady francuzkie poeiri
Adama. Pani Karolina Pawłów, z domu Jienisch, *) prze-
tłumaczyła Farysa i pieśń Wąjdeloty, a Boyer-Nioche *)
') ^oresponiietwya Adama Mickiewicza t. I. str- 19!(.
*) Ogłoszeniem tlumac/eń pani Pawłów, które noszą jako ^•
tul: Lis Preliii/es, zajiił się Aleksander Turgieniew; tom ten podmr
jeat w numerze 4-go Maja 183!) r. BibUographle lU la Frmue. Z nu-
meru 11^0 Maja tegoł samego pisma widać, że przekład przez pł-
ni)| Pawlow wierszem dokonany Jnlianny ifArc Schillera drtik opt-
ścit prawie jednocześnie.
') numaczenie Sonetów iiyszlo w dziele: la Pologne lillirtin,
traductiona et imitations en vers de Krasicki, Niemcewicz, BrodtiD-
ski, Mickiewicz, pi6c6d6ci d'ua pn-cis historiqae de Is littiiratiut
polonaisc ancienne et modernę. Tom ten podany w Nr. 11-go Miji
1339 r. Biblioyra/i/iie de la France. „Autor, pisał daiennikl: Miai*
— 425 —
«onety. Dziennik : !^hda Polska zbyt pochlebnie powiedział
-o tym ostatnim przekładzie, że „Sonety Mickiewicza, straciły
sw% formę, nie moc oryginału." *) Boyer-Nioche poetą nie
był, ale pani Pawłów nawet w obcym sobie języku okazała
DiepospoUty talent i słusznie p. Ludwik de Rondiaud powie-
dzie : „Bgdzie to dla czytelników francnzkicb prawdziwe
szczęście, czytać w eleganckiem, wiemem i dźwięcznem tłuma-
czeniu wierszem fragmenta wielkiego poety Adama Mickie-
wicza : nrywki z jego dzi^, przełożone w prozie mnićj wię-
cćj bezbarwnej, nawpół nam tylko odsłoniły gicniusz ten ^%-
boko poetyczny,"*) Przekłady te wzbudzały w publiczności
zagranicznej chęć poznania jego utworów i ułatwi^ mu
trochę odzyskanie katedry w Lozannie. Zachęcony dozna-
nem w Szwajcaryi przyjęciem, wyjeżdżał pełen otuchy. I-go
Czerwca pisał do Domeyki, że z żoną i z dwojgiem dzieci
puści się za tydzień do Szwajcar}'!, miejsce, które mu
wprzódy ofiarowano odszukać. *) Opuścił Paryż 11-go Czer-
wca. „Moja droga i kochana Heleno, pisała pani Celina do
Malewskićj 10-go Czerwca, jutro wyjeżdżamy do Genewy,
zk%d się udajemy na mieszkanie do Lozanny. Adam ma
tam zapewnione miejsce professora literatury łacińskićj. My
zupełnie zdrowi i dzieci takie. Teraz trudno nam będzie
Polska w dodatku do Nr. VAffi z d. 10-go Maja 1S39 r., Diuiejs^rcm
'dziełem nyptaca dtug osobisty naezgj ojczyźnie. P. lioyer-Nioche,
jeniec wojeiiDy po kampanii 1812 r., zostawał lat kilka w A\'ilDia
i tam znalazł oaaz obyczaj narodowy, gościnność spieszącą na spo-
tkanie nieszczęścia. Wdzięczność p. Boyer-Nioche przjijęta delika-
tny, pochlebny dla Polski wyraz. Kozbit cesarskif-j armii, usiadłszy
przy naszem ognisku, pokochał nasz język, a dziś choć już 'dwadzie-
^ia lat z górą ubiegło jak wrócił do Francyi i do wiejski^ zagrody,
jeszcze wspomnienia owych czasów tyle go budzą, że uto używa
pięknego talentu na przebranie w strój frsncuzki utworów pol^kićj
aztuki."
■) Nr. 13 10-go iUaja 1839 r.
') W przedmowie do dzieła: len Prfiwh-s,
*) KorespondeHCija Adama MiekUnicza L I. str. 201.
— 436 —
samemu Bogu. Według pani Sand, Mickiewicz tworzył
obrazy, którycfaby nie wykonali ani Goethe, ani Byron, uli
Dante: „Od lez, pisf^a pani Sand, i narzekań proroków Sy>
onu, 2aden głos nie podniósł sig z podobną siłą dla opiewa-
nia tak wielkiego przedmiotu, jak upadek narodu. Wśród
tego konania, djabli śmieją sig i tryumfują, aniołowie modlą
sig i szlocbają, Bóg milczy. Wtem poeta wydaje jęk roz-
paczy i wściekłości, skupia wszystkie potęgi serca i gieniu-
szu, aby wymódz na Bogu ułaskawienie konającój ludzkości."
Mickiewicz, nadmieniając 8-go Grudnia Zaleskiemu o tym
artykule, dodawał: „Zgadnitsz, jak nasi dziwią się, widząc
mig tak wysoko posadzonego. Cieszg się tylko, 2e Sand
atakuje mój katolicyzm." ^) Faui Sand rzeczywiście wyrażała
ial, że Polska jeszcze nie przeszła, jak Fraacya, z filozofii
chrześciaóskićj do wyższćj filozofii. Jakaż mi^a być ta filo-
zofia wyższa od Ewangelii? Doktryny społeczne, którj-m
hołdowała pani Sand, pochodzące z litości nad dolą warstw
niższych i uciśnionych, zasługiwały, aby Mickiewicz wspomniał
o nich w późniejszych swoich prelekcyach , ale dziś one }ut
przebrzmiały i ślad ich jedyny pozost^ w dziejach socyologii.
Jeżeli pani Sand marzycieli szukających po omacku szczęścia
ludzkości brała za jasnowidzących, to hołd oddany przez nią
gieniuszowi Mickiewicza zwrócił na niego uwagę Francyt
myślącćj i sławę jogo rozniósł daleko po świecie.
W życiu Mickiewicza rok 1839 był dla poezyi zupeł-
nie stracony. Napisał wprawdzie Adam w Sierpniu i w Wrze-
śniu ^kilkadziesiąt wierszy w celu zrobienia pierwszćj części
Dziadom. Chłopiec tuła się migdzy mogiłami, chórem nad
nim nocą i piołuny siwe i lebioda i ślimaki" % ale nawał
prozaicznych zajgć zbyt odrywał Adama od poezyi, aby po-
zwolić natchnieniu rozwinąć się swobodnie. Mfjo mi^ iH
czasu do poświęcenia towarzyskiemu życiu. Z przyjaciół
') Korespondencja Adama Mickiemcza t. I. bŁi. 207.
*) Ibid. t. I. atr. 210.
— 427 —
niomiu bgdzie mi brakować, sicdm lat prze^lićmy tak
sobą, że prawie nie było nigdy dnia, żebyśmy się nie wi-
ieli, a często dwa razy. Boska wola! Może za tę pocic-
ie straconą da mi inną jaką nową."
Mickiewicz t6ż nie bez żalu opuszczał przyjaciół, klu-
y w ciężkich kolejach tulaczego życia dali mu tyle dowo-
iw przywiązania. Chociaż często narzekał na Polonią Nad-
kwańskij, zapewne, że oddalając się od niój i od tfj mati?j
itwy, którą mu tworzyli w Paryżu koledzy uniwersyteccy,
estcbnął nad swem przeznaczeniem tułaczem. Podtrzymy-
ało go przekonanie, że nad Lemanem Iżij mu będzie utrzy-
lać rodzing i dziatwę wychować, niż w Paryżu.
XII.
Przeiiedlenie sic do Szwajctryi. Pobyt w Lozannie. Wykktf
literatury łacińskiej. Mickiewicz powołany do Paryis.
Xo«e -starania o katedrę łaciiUldi^j literatui^-. Praychrlność wlidi
kantonu n-odejskiega i nuAnowanie Mickiewicza professorem nad-
zwyczajiiym. Pani ^and o Mickiewicza. Przyjaciele wtoscj i siv%-
caracy. Znajomość z JiiodiiUami. Projekt kat«di7 siowiAÓski^
n' Paryżu. Życzliwość ukazana Mickiewiczowi w Lozaniiie. Wpro-
wadzenie go na katedrę jako profesaora swyczajnego. Rozprawy
o katedrze slowiBÓskii'] tv Izbic dep litowany cli i raport przedat*''
wiony Izbie Paruw. (Idwiedziny /.nleakich. Wycieczki w [rtlij.
Clioroba syna i żony. Nadanie tytułu pTOfessoT& honomw^o.
Poifgiiania w i»z3nnie. IJcena w}'ktaddw łacińskich. Powrót do
ł'aryla.
Podróż, którą Mickiewicz uważał całe życie za wypo*
czynok, odbywała się tą rażą dyliżansem. Powolność jaz^
wynagradzały częste przystanki w ciekawych i malowniczy^
miejscowościach. Ładna pogoda uprzyjemniała jeszcze bar-
dziej drogę- P" tyli frasunkach, poeta potrzebowrf zmiany,
Iżój oddychał po za Paryżem : lasy, rzeki i góry snujące sg
przcil jego oczyma, orzeźwiały go. Pani Celina nie 1^
bez obawy o synka, ledwo dźwigającego się z cigłkićj dift*
roby i rzeczywiście nie zniósł kilkudniowćj fatygi równie
dobrze, jak siostrzyczka. Adam stanął w Lozannie 17-go
Czerwca 1839 r.
— 429 —
„Donoszę ci, mój kochany Łucyanie, pisała 18>go Czer-
wca pani Celina do Stypułkowskiego, te&my tu szczęśliwie
i zdrowo przybyli wczoraj o giódmćj wieczór, a co wigksza,
że nie miałam ani części tego kłopotu, com się spodziewała
z dziećmi." Nie jechano jednym ciągiem: „Zatrzymaliśmy
się, czytamy dalćj, dwa dni w Dijonie, gdyż miejsc nie było
można dostać, potem dzień w Besansonie, a ztamtąd tutaj."
Mickiewicz więcćj liczył przyjaciół w Genewie, niż w Lozan-
nie. Wypadło znów zażądać ich poparcia. „Do Genewy,
mówi pani Celina, może pojedziemy na dni kilka, ale do-
piero jak się zupełnie urządzimy. Władzio znów trochę
słaby, jak dawnii^j ; jednakże dość wes<^ i rzeżwy. Marynia
trzpiotka, jak zazwyczaj, kazała ciebie uściskać. O intere-
sach nic ci jeszcze nie mogę napisać, gdyż Adam jeszcze
nikogo nie widział," Stypułkowakiemu powierzone było wy-
prawienie pak Adama. „2 rzeczami na roulage, pisała pani
Celina, wstrzymaj się, mój dobry Łucyanie, aż nie otrzy-
masz drugiego listu. Będziemy szukać mieszkania sn garni,
a dopiero późnićj pomyślimy o kupieniu mebli. Służącej
jeszcze nie mam, ale najęłam dziewczynę do pilnowania
dzieci. Podróż mieliśmy bardzo przyjemną, nie było bardzo
gorąco, i zacząwszy od Dijonu, śliczny kraj i piękne wi-
doki." Córeczka Adama wzdychała za ogrodem Luxembur-
Bkim, zwyczajnem miejscem jej zabaw, i za domem, o czem
matka nadmieniała Stypnłkowskiemu : „Marynia przez całą
drogę wybierała się do Luxemburga na dót i chciała iść do
domu, wspominała nieraz wujaszka, a my daleko więcćj od
niej cię wspominamy i tęsknimy za tobą. Mam tćż nadzieję,
te ta nas odwiedzisz, jak ci czas pozwoh, i ta myśl bardzo
mię raduje. Adam kazał cię serdecznie pozdrowić." W liście
do Malewskiej pod datą 93-go Czerwca, pani Celina doda-
wała, że chociaż okolice czarujące, żal jćj Paryża dla do-
brych znajomych, których tam zostawiła, a mianowicie c&ly
dom zacnych Fr&nciszkowstwa Wołowskich, którzy „byli
DieskoAczenie przychylni i dla których mamy wiele wdzię-
czności."
— 440 —
dozwoliła mu zatrzymać się nad uroczemi brzegami TjemanOf
gn^a go bezustannie, dla nićj wyrzeld się te^o, za czem
reszta ludzi wzdycha, ciskał kwiaty na bok, krwawiąc Bobie
stopy po ciernistej drodze.
Ledwie Mickiewicz zdobył sobie w Lozannie nąjpoią-
dańsze stanowisko, gdy powstał projekt założenia w Paryżu
katedry literatur słowiańskich i powierzenia jćj Adamowi.
Poeta pisaJ 8-go Listopada 1839 r. do Domeyki; „Są nie-
jakie nadzieje, że może dostanę miejsce w Paryżu," ') Ge-
neza tego projektu była następna. Aleksandryna Wołowska,
kuzynka pani Celiny, wyszła za mąż za p. Leoua Faucher,
który został w 1839 roku redaktorem naczelnym dziennika :
Le Courrier Francais. Faucher cieszył się szczególnemi wzglę-
dami Thiersa i Cousina, którzy byli w trakcie dostania się
do władzy. Zanim jeszcze Cousin otrzymał tekę ministra
oświecenia publicznego, Faucher w przewidzeniu, że ten osta-
tni niechybnie wejdzie w skład przyszłego gabinetu, napom-
knął mu o Mickiewiczu i przekonał go, że trzeba założyć
w Paryżu katedrę literatury słowiaiiskićj.*)
Mickiewicz nie miał prawa wahać się pomiędzy baka-
łarzenicm studentom szwajcarskim, a stanowiskiem, dającem
mu możność odzywania się z mównicy, którćj rozgłos jest
europejski. Kończył więc rok 1839 zadowolniony z po-
wszechnie okazywanćj mu przez Szwajcarów przychylności
i pełen nadziei, że wkrótce przemieni wodqskie professorstwo
na katedrę paryzką i że prawić będzie już nie o staroży-
tnościach, ale o najżywotniejszy cii zadaniach wieku. Ma pa-
miątkę pobytu nad Lemanem zamierzał ogłosić wykłady
swoje. „Od Adama, pisc^ Witwicki do Zaleskiego 18-go
Stycznia, miałem list także. W liście do ranie jest dobrego hu-
moru i już drugi raz mię zapewnia, że z czasem wyda pewnie
kurs swój. Stoją teraz w jednym domu z familią Jundziłłów;
pisze mi Adam, że Marysia przesiaduje u Jundziłłów po ca-
') Koresi>oileiicija Adama Mickiewicza t. I. str. 207.
«) Ibid. t. IV. Btr. ISit.
— 431 —
■chylnych sobie ') ; musiał się wprawdzie powtórnie podawać
■do- kandydatury, ale była to czcza formalność, zwolniono
go nawet od egzaminu. Mickiewicz odebrał od członka Rady
Stanu zaproszenie na obiad. Po obiedzie wszczęła sig roz-
prawa o literaturze lacińskićj. Adam żywy w nićj wziął udział.
Zamknął j% gospodarz mówiąc mu: „Egzamen paliski świe-
tnie sif udał," — „Jaki egzamen ?' — „Goście moi są pro-
fessorowie uniwersytetu i doskonale pan odpowiedział na
zadane mu pytania i wyrok ich wypad! pomyślnie dla pana."
Mickiewicz wyznawał, że gdyby z góry byl wiedział o co
szło, byłby czuł zakłopotanie, którego mu ten delikatny spo-
sób postępowania oszczędził. ^) Nie stanowiło to w rzeczy
sam^j egzaminu, profcssorowie użyli raczój tego wykrętu,
aby mu dać poznać, źe się bez egzaminu obejdą.
Niepewność Mickiewicza nie dlngo zresztą trwać miała.
Świeżo obrani przewódzcy kantonu okazali mu nie mnićj
dobrą wolę jak ich poprzednicy. Wypadało tylko przepro-
'wadzić niezbędne porozumienie między kilkoma władzami,
od których rzecz zależała. Pierwsza odezwała sig Akademia,
która, gdy przyszło do ułożenia porządku wykładów nad-
chodzi^cego roku szkolnego, przełożyła 31-go Lipca 183!) r.
Badzie Stanu, że co do katedry literatury łacińskićj, „po-
nieważ Mickiewicz osiadł w Lozannie, najstosowniejszem się
jij wj'daje uchwałę powziętą względem niego uważać za
ważną na rok bieżący i zażądać od niego tak wykładów hi-
etoryi literatury łacińskićj, jak tłumaczenia autorów przez
trzy lub cztery godziny na tydzień." *) Rada Stanu, zasto-
sowi^ąc się do zdania Akademii, wypracowała 24-go Wrze-
śnia program przyszłych lekcyi nowego professora. •) Adnin
uwiadomiony o tych postanowieniach, doniósł 11-go Sierpnia
Laskowiczowi, że go Akademia wybrała. ") Zanim wjbór
') Korespondtncya Adamit MickieKteza t<im I. Mt.^fSl.
*) Z opowiadania ArlaiiiB Aleksandrowi Bicrgielowi.
•> Dwlatek pod numerem XXVII.
•) Ibid.
•J Korespowteneya Adama Mickiewicza t. I, rtr. a)l.
— 442 —
Inda rzymskiego, dar wymowy w obcym języka i nAtchiiienie
poetyczDe. Professor zjcdn^ sobie młodzież ; liczba dnclu-
czy wzrastała. ^) W roalem mieście jak Lozamia, opinia
Akademii o Adamie nie mogła zostać długo tajemnica i pani
Celina, prosząc I&-go Lutego StypiJkowskiego o wypłatę-
rachunku księgarskiego u Januszkiewicza, donosiła, że mąż
jćj wkrótce ma być mianowany professorem zwyczaJDym, 2e
mu praca dość służy i że pomału przywyka „do swego ja-
rzma." Znalazła była za tą samą cenę mieszkanie daleko
Ippsze, z dużym ogrodem, „co mi jest, mówiła pani Celina,
bardzo dogodnem dla dzieci.** Dyrektor zaś kollegium kan-
tonu zd^ 26-go Lutego 1S40 r. rektorowi Akademii o wy-
kładach Mickiewicza w Gimnazyam raport, w którym podzi-
wiał oryginalność poglądów professora i stanowczo oświadczał
się za jego wyborem. *) Natychmiast Akademia postanowiła
jednogłośnie polecić Radzie stanu mianowanie Mickiewicza
professorem zwyczajnym literatury łactńskićj, *) a S7-go Lu-
tego rektor Monnard to samo zdanie wyrażając Badzie
oświecenia publicznego, wychwali u Mickiewicza nie tylka
budzenie zapału młodzieży, ale gruntowną naukg i czyste
przytaczanie z pamięci długich ustępów z autorów łaciń-
skich. *) Rada oświecenia publicznego, podzielając najzu-
pełnićj powyższe ocenienie, uczyniła 6-go Marca uwagę, że
prawo wymagało, aby zamianowanie Mickiewicza jako pro-
fessora zwyczajnego nastąpiło nie wcześniój, jak 20-go Czer-
wca, to jest nie podczas jego wykładów, lecz po zamknięciu
roku szkolnego. ^)
Gdy się tak wszystko dobrze składi^o, gdy zadowole-
nie młodzieży, rodziców i *ładz uniwersyteckich wynagra-
dzało Mickiewiczowi trudy lekcyi nucących często aż do wy-
■) Dod&tek: pod numerem XXXIV.
'J Ibid. pod numerem XXXV.
•) Ibid. pod numerem XXXVr.
*| Ibid. pod numerem XXXVII.
>) Ibid. pod numerem XXXVIir.
— 433 —
ije zabawkę, to j^j przychodzisz na mjśl, a ja często,
dy mam kłopoty domowe, a nie ma komu mi pomódz.
dzisz jak to na tym świecie zawsze jesteśmy interesowani,
Inak gdybyśmy cię mogli tu uściskać, tobym si§ i tego
rzekła."
Mickiewiczowi przyznano tylko tytuł professora nadzwy-
jnego. Otwierając mu pole, na którem mógł dać się oce-
, nie brano względem niego 2adnych zobowiązań. Wy-
(lami i konkursem musiał zdobyć sobie stanowisko profes-
a zwyczajnego. Rozpatrzywszy się w programie udjaelo-
n mu przez Radę Stanu, zobowiązującym go do wykładów
Akademii i w Gimnazyum, Adam przystał 6-go Paidzier-
a na podane mu warunki, z wyjątkiem liczby godzio;
isił, aby mu więcćj zostawiono chwil wolnych dla pozna-
słuchaczów w pierwszym roku i dla przysposobienia się
konkursu na professora zwyczajnego.')
Dziennik : U JVouve//isle Yaudois podał 15^0 Paźdśer-
a wiadomość, że „poeta polski Mickiewicz mianowany zo>
t na rok professorem literatury łacińskiej w Akademii
ińskii^J." ') Tegoż samego dnia, Rada oświecenia publi-
ego, zgadzając się na żądania Mickiewicza, tak określiła
Izie stanu przyszłe jego czynności: miał on wykładać
)■ czy cztery godziny na tydzień w Akademii historyą lite-
ary łacińskićj i Uumaczyć autorów, a w gimnazyum cztery
ziny na tydzień historyą literatury starożytnej i tłuma-
ć autorów. Gdyby dawał lekcye w obydwóch zakładach,
la przyznawała mu 1000 &anków wynagrodzenia na pół
u; w razie wykładu jedynie w Akademii, otrzynudby 1300
ików rocznie, lecz 700 franków, gdyby lekcye trwały tylko
10 półrocze ; w razie nareszcie całorocznego wykłada
Akademii i w Gimnazyum, płaconoby mu 1800 &anków.
la oświecenia publicznego, ,przycliyl^ąc się do jego pro-
, redukowała liczbę godzin do sześciu na tydzień: cztery
■) KorespottdeJicya Adama Mickiewicia t. II. Btr. 190.
•) Dodatek pod numerem XXVni.
^ywel Adaina Mickimii^. Tom U, 28
— 434 —
godziny w Gimnazyum, dwie godziny w AkaderaiL') Preiis
Rady Stanu zgodził się 16-go Października na wniosek BtdT
Oświecenia. ") Chociaż sprawa tak pomyślny obrót ve)^
Mickiewicz nie byl bez pewnych obaw, mógt jeszcze hyi wy-
pędzony, „albo przez ambassadę rossyjską, albo przez reiro-
lucyą,^ i pisał do Witwickiego, te ambassada moskiewski
mieszała się podobno do tego intereao.*) Jeżeli poseł rossjj-
ski starał się rzeczywiście mu zaszkodzić, to nic nie wskó-
rał. Do nowćj rewolucyi w Lozannie nie przyszło i Mickit
wicz 12-go I^istopada rozpoczął wykłady swoje. WitwicK
donosił Zaleskiemu, że miał list od Adama „nazajutrz po
pierwszej lekcyi, z której, widać, zupełnie jest kontent, a soi-
sem poszedł, przyniósł napisane, a jak zobaczył pnblicznotó.
zapalił się i zamiast czytaC, zaczął gadać i gad^ c^
lekcyą."
Jeżeli ta pierwsza publiczna lekcya powiodła się, to
nabawiła go niemałego strachu. „Mickiewicz, opowiada
J. 01ivier, mówił mi w dzień pierwszśj lekcyi w Lozamue:
— Zdaje mi się, że idę na rusztowanie. — Ale jak raz wstą-
pił na katedrę, nic z tego w nim nie przebrało. Był bi'
opeń, który ledwo rozpalony płonął i błyszczał sam z sieliiF,
buchał, grzmiał czasem, ale nie zatrzymywał się nigdy.'*)
Młodzież po tćj lekcyi data mu serenadę.*) „Pracę mut
wielką, pisał Adiiiii do Bohdana Zaleskiego 2-go Łistopidi.
dni całe nie wstaję od stołu, a często do pierwszćj w dkj
rozbieram jaki trudny metr łaciński. O siódmćj ron£zę brr
na nogach w dni lekcyi. ^rę tedy łacinę i plpję frIlIlCH^
szczyzną. Nie prędko będę mógł spotkać się z tobą u
>l DoiUtok pod numerem XXIX.
'I Ibiil pod numerem XXX.
') £ores/ioiiiliiu!/a Mima Mickiemcza t. L, sto. 207.
*) Ibid.
*) SaiiiU--lkuKf n Lauaaiiiii- vi ilan» sa /twuste, dHaiU hiafi
phi'/iii!f, iii-^ilils tUhtiiillibjHe UHhvrselk el Revue Suitse, Genewa 1S7'' r,
'V AmesjiOHiloicya Ailama Atickiemcza t. L str. S07.
— 435 —
Jiię." ') Często żywo mu stawały w pamięci uniwersytec-
e wileńskie czasy, ale chwile jego całkiem pochłaniało
zygotowywanie lekcyi."
Podczas gdy Mickiewicz tak sig mozolił baliałarząc
Lozannie, pani Sand ogłoszą w Revue des Beux-Monćes
akomite studyum o trzecićj części Dziadom. *) W rozma-
ch z Uickiewiczem odgadła j^o gieniu^z, oceniła wartość
;o dramatów francuzkich, uderzyłu ją uwielbienie dla niego
iłaków, których widywała, ale prawdziwie poznała go z tłu-
łczenia Burgaud des Marets, jak świat literacki cudzoziem-
i poznał go ze studyum pani Sand. Może t^ objaśnienia
bopina ułatwiły ji^j pojęcie górności poety polskl^o. Z szczę-
ścia i z odwagą wypowiedzenia przekonań swoich, które ją
rzadkim stopniu cechowały, wyprzedziła sąd nietylko kry-
ki zagranicznej, z wyjątkiem paru recenzentów niemieckich,
e nawet i krytyki polskićj. Porównywając siłg natchnienia
oethego, Byrona i Mickiewicza, temu ostatniemu przyznaje
erwazeństwo. Nie zaciekała się w źródłach, w analizie
tztałtów zewnętrznych i w wyświecaniu drobnych okolicz-
>ści, towarzyszących tworzeniu arcydzieł. A chociaż rozmi-
wana była w szlachetnych, lecz mglistych teoryach Piotra
?rou8, wieizyła w doniosłość tilozohcznycb rozumowań La-
eDnais'go, a gorszyła się nieco wiarą Mickiewicza, opłaku-
c jego katolicyzm, nikt jednak może wznioślćj i dobitniej
e wykazał tak pokrewieństwa duchowego Mickiewicza z naj-
yższymi przedstawicielami poezyi nowoczesnćj, jak niezró-
oanćj wyższości jego lotu. Przekładała Konrada Mickiewi-
!a nad Fausta i nad Manfreda, ponieważ Fanst zaspakaja
j chłodnym panteizmem, a Manfred, wyobrażając sobie, że
aierć jest koniecznym warunkiem objawienia Boga, unice-
wia się, oczekując grożn^ tćj tajemnicy. Konrad o Bogu
e wątpi: aby wierzyć w B(^ nie potrzebąje badać ani
rzyrodzenia, ani sumienia własnego, pytania swoje zadaje
') Korespontlenq/a Adama Mickienicza t I. i>-iT. 'Mi.
*) Numer I-go Grudnia.
— 436 —
samemu Bogu. Według pani Sand, Mickiewicz twotq(
obrazy, którycbby nie wykooali ani Goethe, ani Byron, m
Dante : „Od lez, pisała pani Sand, i narzekań proroków Sy-
onu, żaden głos nie podniósł się z podobna siłą dla opiewk-
nia tak wielkiego przedmiotu, jak upadek narodu. Wśród
tego konania, djabli śmieją sig i tryumfują^ aniołowie modlą
sig i szlochają, Bóg milczy. Wtem poeta wydaje jęk roz>
paczy i wściekłości, skupia wszystkie potęgi serca i gienin-
szu, aby wymódz na Bc^u ułaskawienie konaj^j ludzkoścL'
Mickiewicz, nadmieniając 8-go Grudnia Zaleskiemu o tym
artykule, dodawał: „Zgadnii^Bz, jak nasi dziwią się, widząc
mię tak wysoko posadzonego. Cieszę się tylko, że Sand
atakuje mój katolicyzm." ^) Pani Sand rzeczywiście wyrazi
żal, te Polska jeszcze nie przeszła, jak Francya, z filozofii
chrześciańskićj do wyższćj filozofii. Jakaż mij^ być ta filo-
zofia wyższa od Ewangelii? Doktryny społeczne, któijin
holdow^a pani Sand, pochodzące z litości nad dolą irarstw
niższych i uciśnionych, zasługiwały, aby Mickiewicz wspomni^
o nich w późniejszych swoich prelekcyach , ale dziś one jut
przebrzmiały i ślad ich jedyny pozostf^ w dziejach socyologn.
Jeżeli pani Sand marzycieli szukających po omacku szczęścił
ludzkości brała za jasnowidzących, to bołd oddany przez Di|
gieniuszowi Mickiewicza zwrócił na niego uwagę Francji
niySlącój i sławę jego rozniósł daleko po świecie.
W życiu Mickiewicza rok 1839 był dla poezyi zupi-
nie stracony. Napisc^ wprawdzie Adam w Sierpniu i w Wrze-
śniu (kilkadziesiąt wierszy w celu zrobienia pierwszćj aęśd
Dziadów. Chłopiec tuła się między mogiłami, chórem nad
nim nocą i piołuny siwe i lebioda i ślimaki" '), ale namt
prozaicznych zajęć zbyt odrywał Adama od poezyi, aby po-
zwolić' natchnieniu rozwinąć się swobodnie. Mało miał t£t
czasu do poświęcenia towarzyskiemu życiu. Z przyjadA
■> Korespoitdeneya Adama Mickiewicza t, L str. 207.
*) Ibid. Ł I. etr. 210.
Lozańskich, stali mu się najbliższymi państwo OIivier, ') ser-
■deczne stosunki zawiązał z rektorem C. Monnard, *) ale naj-
milsze mo2e chwile przepędzał u dwóch Włochów, tułaczów
Jak on, professonijących jak on w Szwajcarii, bo ojczyzna
była: im zamknięta, a o których wyżćj jii2 wspomnieliśmy :
n Melegarego i u Scovazzego. „Pamiętam, pisze ten osta-
tni, że zrobiliśmy wycieczkę w towarzystwie de Ludra i wa-
szych rodziców na Col de Balme, zkąd widać Mont-Blanc
w całćj okazałości. Przypominam sobie, że najdroższa pani
-Celina ofiarowała się nam przygotować piwną zupę, a pan
Adam poglądając na Mont-Blanc, wytykał śmieszność pisarzy,
którzy udają egzaltacyą bez przeniknienia głębokości tych
tajemnic." ') Wszyscy wspólnie przeklinali tych samych wro-
gów i żywili podobne nadzieje, przed nimi rozwijał Adam
swoje spostrzeżenia nad niedolą narodów i wzmacniał ich
wiarę w upadek ciemięzców wolności. Włoscy przjjaciele
Mickiewicza, szczęśliwsi pod tym względem od niego, docze-
kali się oswobodzenia ojczyzny, które im zapowiadał. W po-
czątkach, nikt z Polaków nie przebywał w Lozannie. Wkró-
tce jednak poeta znulazł z kim gawędzić o Litwie.
Godzina Jundziłłów przyjechała z Fryburga do Lozanny
i zast^a Mickiewicza już professorem. Jundziłłowie zamie-
') Juste Daniel 01ivicr (urodzony w 180" r. umarł w 1871 r.)
pioeta i profesBor literatury w Akadeni Iiozaństićj; opuścił Szwaj-
(sryą z powodu zaborzeń politycznych i przeniósł fiię w 1842 r. do
Paryża. (Ob. Oeuur/s ckotsies piililiets par sts amis 2 t, w 8-ce Lo-
zannna 1879 r.) ż^ona ji^go, z donia Rnchet, zasilała przegli(dy
HiwąjaarBltie wierszem i prozie.
*) Monnard, TiToA-umj w 1 700 r. umarł w 1805 r. ; był prostym
posłagaczem w kawiarni, gdy przyszła myśl kilku protestantom ło-
-żyć lUi jego wykształcenie, odbył atndya teologiczne, został pasto-
rem ewangielickim, prezesem Wielkiej Kady, deputowanym na sejm;
w ISitS wpłynął na postanowienie Szwajcaryi nie zgodzić aie na wy-
pędzenie Lndwika Napoleona. Monnard po rewolucyi 1846 r. zost^
profeeeorem w Bonn i liczył pomiędzy swoimi uczniami prayszlegw
cesarza Fryderyka.
*) Ze wspomnień Jana Scomziego.
.— 448 —
wćj prozie, rzekłem do niego: — Pójdźoo aa chwOg do
2ony — i zredagowałem mu list, litóry przyj- z uśmiecliem
i przepisał na czysto." ')
List trafił do przekonania ministra i Faucher, otrzy*
mawszy od niego zapewnienie, te jest zdecydowany otworzyć
katedrę literatury slawiaiiskićj, prosił księcia Czartoryskie©
o ułożenie mu memoriału w tgj sprawie dla Cousina. Czar-
toryski w tym dokumencie wykazywał szczególnie doniosłość
polityczna podobnej katedry. Faucher sam zredagował drag^
notatkg o korzyściach literackich, która posłużyła do zreda-
gowania raportu przedstawionego królowi." ■)
' Przyjaciele Mickiewicza w Paryżu cieszyli się , że
wkrótce do nich powróci, a jednocześnie Szwajcarzy winszo-
wali sobie, 2e kraj ich zwerbował taką znakomitość. Widać
z artykułu 27-go Marca gazety: Courrier Suisse, że wszystkie
dzienniki szwajcarskie zajęły sig powołaniem Mickiewicza na
katedrę w Lozannie. Courrier Suisse, z powodu mianowania go
professorem sypał pochwały Radzie Stanu za to, że umiała po-
jąć ważność wyższój nauki.') Naturalnie, że projekt katedry pa-
ryzkićj, pomimo dobrćj woli ministra, mógł ostatecznie być
odrzucony przez króla lub przez Izby; wiedzif^ o tem Mic-
kiewicz, wiedziały i władze kantonu Wodejskiego, więc z je-
dnćj i z drugiej strony postępowano, jakby ten projekt nigdy
nie mif^ przyjść do skutku. Akademia Lozańska doniosła
3-go Kwietnia Radzie oświecenia publicznego, że Mickiewicz
przyjął posadg professora zwyczajnego, i że instalacya j^
mc^łaby się odbyć w Maju. *)
Mickiewicz, dziękując za udzieloną mu professurg, wy-
powiedział zdanie, że gdyby nie pochlebne dla niego wyrazy
listu Rady Stanu, toby wahfJ się przyjąć wyjątkowe korzy-
■) z opowiadania Helegarego etarszemu synowi Aduna.
*) korespondeiieya Adama Mtcidemcza t. IV. str. 195—6.
') Dodatek pod ouinerem XLIX.
*) Ibid. pod n
— 439 —
mu i Januszkiewiczowi poniczył wyręczyć go na ślubie,
ib się odbył w Październiku. Eustachy Januszkiewicz
I drużbą w zastępstwie Mickiewicza: „A takenf z tego
Dony, pis^ 15-go Października do Adaina, że mię chętka
rze pochwalić się nawet przed tobą. Już w sobotę by-
ny w Maine, a jutro będziemy w kościele i na śniadaniu,
aieważ tedy ja ciebie reprezentuję, więc o biesiadzie bę-
esz mógł powiedzieć: miód, wino piłem, a w gębie nie
to."^)
Położenie Mickiewicza zdawiJo się być draźliwem, jako
ierwszego katolika-profeasora"') od czasu założenia arc}'pro-
.tanckićj akademii. Prostotą i szczerością qiął sobie Yi-szyst-
:h, nie tając nigdy swych przekonać, ale nic wtrącał się
miejscowe spory, gdzie tylko osobiste widoki rolę odgry-
ją. Stało sig, że, pomimo wzajemnych nienawiści, wszyscy
azali mu życzliwość, która u wielu zamieniła się wkrótce
gorącą przyjaźń. „Sezstronnie, pisf^ Adam, wszystkim
Łwdę mogę mówić, kiedy i ilekroć mię zaczepią." ') Trzy-
.ł si§ zasady sam z nikim bez potrzeby nie zadzierać,
zielając się chgtnie tym, którzy poważnie zdania jego za<
gali
Zapowiadały mu się dni pogodne, przyszłość materyal-
'. zapewniona i nie bez moralnych pociech. Wodejczycy już
: nim szczycili, upatrując w Mickiewiczu jednego z tych
izoziemców, którzy, jak Gibbon, samą obecnością są chlubą
asta. Adam przeświadczony był, że nigdzie nie spotka
runków pomyślniejszych, słodszego wygnania. Z t^o bez-
^cznego portu byłby nie wyt^ynął znów na burzliwe morze,
yby mu wolno było kotwicę zarzucić gdzie indzićj jak
Polsce. Póki żyć musiał na tułactwie, ojczyzna jego była
! tam, gdzie jemu lub rodzinie lepićj, lecz gdzie korzyst-
j ^użył sprawie. Sprawa ta jedynie nim kierowała, nie
■) ^oTfSpomieticya Aiiama Mickienńcza t III. str. 164.
•) Ibid. t. I. «tr. 217.
»J Ibid.
— 440 —
dozwoliła mu zatrzymać sig nad uroczemi brzegami riemann,
gnała go bezustannie, dla nićj wTrzelcł się tego, za czem
reszta ludzi wzdycha, ciskał kwiaty na bok, krwawiąc sobie
stopy po ciernistej drodze.
Ledwie Mickiewicz zdobył sobie w Lozannie najpol)-
dańsze stanowisko, gdy powstał projekt założenia w Paryta
katedry literatur słowiańskich i powierzenia jćj Adamowi
Poeta pisał 8-go Listopada 1839 r. do Domeyki: „Są nie-
jakie nadzieje, że może dostanę miejsce w Paryżu.'*') Ge-
neza tego projektu była następna. Aleksandryna Wołowska,
kuzynka pani Celiny, wyszła za mąż za p. Leona Faucher,
który został w 1839 roku redaktorem naczelnym dziennika:
Le Courrier Francais. Faucher cieszył sig szczególnemi wzglę-
dami Thiersa i Cousina, którzy byli w trakcie dostania sig
do władzy. Zanim jeszcze Cousin otrzymał tekę mini^ra '
oświecenia publicznego, Faucher w przewidzeniu, 2e ten osta-
tni niechybnie wejdzie w skład przyszłego gabinetu, napom-
knął mu o Mickiewiczu i przekonał go, że trzeba z^ożyi
w Paryżu katedrę literatury słowiańskiej.*)
Mickiewicz nie miał prawa wahać sig pomiędzy bakt-
łarzentem studentom szwajcarskim, a stanowiskiem, dąjącem
mu możność odzywania sig z mównicy, którćj rozgłos jest
europejski. Kończył więc rok 1839 zadowolniony i po-
wszechnie okazywanćj mu przez Szwajcarów przychylności
i pełen nadziei, że wkrótce przemieni wodejskie professorst^o
na katedrę paryzką i że prawić będzie już nie o staroży-
tnoćciach, ale o najżywotniejszycli zadaniach wieku. Na p»-
miątkę pobytu nad Lemanem zamierzał ogłosić wykłady
swoje. „Od Adama, pisał Witwicki do Zaleskiego I8-go
Stycznia, miałem list także. W liście do mnie jest dobrego hn-
moru i już drugi raz mię zapewnia, że z czasem wyda pennie
kurs swój. Stoją teraz w jednym domu z familią Jundziłlów; ■
pisze mi Adam, że Marysia przesiaduje u Jundziłłów po ca-
') Korespo-fciicya Aiiama Mickiewicza t. I. str. 207.
«) Ibid. t. IV. itr. ISa
— 441 —
iych dniach jakby na pensyi, że umie już syllabizowaC, mó-
vi cały pacierz i prosi także o moje zdrowie: na tę modli-
wC wiele liczę."
W pierwszych dniach Stycznia, pani Celina dowiedziała
;ig o śmiertelnej chorobie swego brata Romualda, który wy-
lany nft Kaukaz za ułatwienie wigźniom politycznym cyta-
leli kijowskićj stosunków z miastem, zapadł ua febrę. „Gdy-
>y Bóg dobrotliwy, pisała 6-go Stycznia 1840 r. pani Celina
lo siostry Heleny, odwrócił od nas to nieszczęście, a z innćj
itrony nas próbował, tobyćmy mu dzięki złożyli. Adam was
iFOsi, żebyście mu niezwłocznie od nas posłali dwieście
ranków." Strapiona pani Celina oczekiw^a właśnie powię-
kszenia rodziny : „Spodziewam się w Maju, dodawała, zresztą
ak mam zbolałe serce, że ci o niczem nie mogę pisać. Mój
idres: a Beause-Jour, a la ćescente d'Ouchy. Życzę, aby ten
ok był dla was tak pomyślny, jak my dla was żądamy
prosimy."
Wśród tych familijnych frasunków, wypadało już poe-
ie powoli przygotowywać się do wycofania się ku Paryżowi.
Ńajniewinniejsze ruchy Polaków obudzały wówczas podejrzli-
vość rządów. Dla przekroczenia granicy francuzkiój, tułacz
ausiał starać się najprzód o zewotenie ministra spraw
wewnętrznych w Paryżu, co zwyczajnie pociągało za sobą
Iługie zwłoki. Adam w przewidzeniu powrotu nad brzegi
jekwany, zażądał od posła francuzkiego w Bemie nowego
lasportu; ten, za którym wyruszył z Paryża, był już prze-
lawniony. Hrabia Mortier doniósł mu 27-go Stycznia 1840 r.,
e upoważniony jest zadość uczynić jego proźbie, ')
Chociaż Mickiewicz nie myśhił poświęcać się nadal li-
eraturze laciiiskićj, wykładał ją nie mnićj gorliwie i z coraz
vigkszem powodzeniem. Akademia Lozańska wydała o jego
irelekcyach 15-go Lutego sąd najpochlebniejszy; przyznawała
nu wielki talent krytyczny, znajomość życia wewnętrznego
■) Dodatek pod numerem XXXIII.
— 442 —
ludtt rzymskiego, dar wymowy w obejm językn i natchniaue
poetyczne. Professor zjednał sobie młodzież ; liczba ahdu-
czy wzrastała. ') W małem mieście jak Lozanna, opinii.
Altademii o Adamie nie m^^Ia zostać dingo tajemnicą i pani
Celina, prosząc 15-go Lutego Stypnłkowskiego o wypłatę
rachunku księgarskiego u Januszkiewicza, donosiła, ie mąt
jćj wkrtitce ma być mianowany professorem zwyczajnym, ie
mu praca dość służy i 2e pomału przywyka „do swego ja-
rzma." Znalazła była za tę samą cenę mieszkanie daldTO'
Ifpsze, z dużym ogrodem, „co mi jest, mówiła paid Celiu,
bardzo dogodnem dla dzieci." Dyrektor zań koll^um ku*
tonu zdał 26-go Lutego 1840 r. rektorowi Akademii o wy-
kładach Mickiewicza w Gimnazyam raport, w którym poda-
wiał oryginalność poglądów professora i stanowczo oświadct^
się za jego wyborem. *) Natychmiast Akademia postanowilt
jednogłośnie polecić Radzie atann mianowanie Mickiewiat
professorem zwyczajnym literatury łacińskićj, *) a 37-go Lh
tego rektor Monnard to samo zdanie wyrażiyąc Badat
oświecenia publicznego, wychwali u Mickiewicza nie tylko
budzenie zapału młodzieży, ale gruntowna naukę i atsie
przytaczanie z pamięci długich ustępów z autorów łada-
skich. ') Rada oświecenia publicznego, podzielając najzi-
pełnićj powyższe ocenienie, uczyniła 6-go Marca awagf, te
prawo wymagało, aby zamianowanie Mickiewicza jako pro-
fessora zwyczajnego nastąpiło nie wcześoi^j, jak 20-go Cwt-
wca, to jest nie podczas jego wykładów, lecz po zamknisdl
roku szkolnego. '*)
Gdy się tak wszystko dobrze składfdo, gdy zadowok-
nte młodzieży, rodziców i Władz nniwersyteckicłi wynagt**
dzało Mickiewiczowi trudy lekcyi nnżących często aż do *y-
') Iłodatek pod numerem XXXIV.
*) Ibid. pod numerem XXXV.
•) Ibid. pod numerem XXXVI.
') Ibid. pod numerem XXXVII.
*) Ibid. |>ad numerem XXXVnŁ
- 443 —
czerpania sił, spadła na dom j^o nowa 2ałoba i pani Celina
dowiedziała si$ o podwójni stracie: „Po odebraniu twego
pierwszego listu, pisała ona 10-go Marca do Malewskićj,
byłam tak boleśnie przerażoną, że sądziłam, że nasz drogi
Bomoald *) już nie żyje, lecz poczciwy Adam tak mnie po-
cieszał i przekonywał, że to być nie może, że nadzieja za-
błysła znowu w mem sercu. Dopiero od dwóch dni zawia-
domiono mig o nieszczęściu, które mię spotkało. Wczoraj
odbyła się msza żałobna za niego. O śmierci dziadunia do-
piero się od ciebie dowiedziałam, a więc dwie żałoby na nas
razem spadły. Iłądź spokojna o moje zdrowie, sama się dzi-
wię, żem nie odchorowała tćj chwili, ale Bóg dał mi moc,
za którą mu pokornie dziękuję. Adam i dzieci zupełnie
zdrowi. Adam pozdrawia z serca Tomasza -) i Budrysa. ')"
Jeżeli pani Celina dziwiła się swemu zdrowiu, to mąż
j^ nie był bez obawy o nią i nie śmiał myśleć o podróży do
Paryża przed jój rozwiązaniem. Podróży tći wszakże wyma-
gali promotorowie katedry słowiańskiej. Im bardziej Szwaj-
carzy starali się uprzyjemnić Mickiewiczowi pobyt u siebie,
tem mocttićj czuł się on obowiązanym ich uprzedzić że przyj-
dae mu prawdopodobnie pożegnać wkrótce Lozannę. Wo-
dęjczycy jak najkorzystntćj usposobieni dla niego, dowiadując
df, że mogą go stracić, nie zaniechali niczego, żeby go za-
chować dla SzwBjcaryi. Spodziewali się zresztą, że może
albo projekt paryzki nie przyjdzie do skutku, albo że ko-
fsyBtne warunki, ołiarowane Mickiewiczowi, zatrzymają go
w Lozannie.
Najhiiżćj to obchodziło słuchaczy Mickiewicza. Posta-
nowili udać się do Rady Stanu, aby wyrazić żal swój z po-
wodu, że ich professor może opuścić Lozannę, do którćj pra-
gnęliby go przywiązać na zawsze. *) Wystąpienie młodzieży
■) SsTinuiowski.
■) Zana.
') Budrewicza.
*) Dodatek pod numerem XXXIX.
— 444 —
z podaniem, noszącem datę 9-go Marca, przyspieszyło mote
jeszcze rezolucyą, Rady Stanu, która oznajmiła 11-go Marca
Radzie oświecenia publicznego, 2e zamianowała Micłdewioca
professorem zwyczajnym.') Tegoż samego dnia, wiceprezes
Rady stanu, podpisał nomioacy) Mickiewicza.*) Rada oświe-
cenia publicznego, powołana do obradowania nad poisy),
Jaką mu wyznaczyć wypadało, oświadczyła się l3-go Maica
za ofiarowaniem mu korzyści, mogących iść w porównaniu
z temi, które rząd francuzki zapowiadał, a to w celu zacho-
wania Lozannie tak znakomitego męża.^) Nie tracąc czasie
Rada stanu wyznaczyła Mickiewiczowi 3000 franków szwaj-
carskich, to jest 4000 franków francuzkich pensyi, o aaa
Radzie oświecenia doniosła.*)
Jest coś niezwykłego w okazach tak jcdDomyśloój dó-
br^ woli niedawno przybyłemu cudzoziemcowi Akta prze-
chowywane w archiwach lozańskich świadczą wymownie, tt
Szwajcarzy poznah sig na Mickiewiczu, pokochali go i go-
rąco pragnąc, aby wśród nich pozostał, nte zaniechali ni-
czego, aby go odwieść od szukania w innym kraju dogo-
dniejszych warunków. Tak wysokićj pensyi żadnemu innemi
professorowi nie płacili. „P. Mickiewicz, pisała gazeta:
Xourellisle Vmtdois, zasobny w poglądy głębokie, bystre i «^
tworne, łączy obszerną wiedzg z gruntownem doświadoe-
niem ludzi i rzeczy ; podniósł on naukę literatury łaciński^
do wysokości filozohcznego badania ducha i charaktera Inta
rzymskiego."*) Gazeta kończyła wyrażeniem życzenia, ,il?
pan Mickiewicz, który używa reputacyi europejskiój, ^d>r
na świetne propozycye czynione mu zkąd inąd, dał
wszcństwo matćj Itzeczypospolitćj, gdzie jest kochany i «•
■) Dodatek pod iiuitierem XL.
=1 Ibid. i>od numerem XLI.
') Ibid. pod numerem X1,II.
*) Iliid. pod numerem KLIII.
ro Marca.
_ 445 —
niony i która go pierwsza wezwała." ') Pozostawało jeszcze
władzom szwajcarskim wyznaczyć dzień installacyi Mickiewi-
cza, jako professora zwyczajnego. Rada wychowania publi-
cznego postanowiła Id-go Marca czekać oa jego odpowiedź
co do daty mu nąjdogodnieJBZt^J.^) Akademia zaś uwiadomiła
go ' oticyalnie 20-go Marca o mianowaniu go przez Radę
stanu professorem zwyczajnym.*) Mickiewicz odpisał dnia
następnego Radzie stanu, że przyjmuje ofiarowaną mu po-
5adg.*) Nie chciał sig zrzec professorstwa w Lozannie, piiki
projekt francuzki nie przyjdzie do skutku. Rada stanu do-
niosła 24-go Marca Radzie oświecenia publicznego, że wrę-
czyła Mickiewiczowi dekret nominacyi.*)
W Paryżu p. Faucher nie zasypiał sprawy. I-go
Uarca Tbiers został prezesem gabinetu, a Cousin ministrem
oświecenia publicznego. P. Faucher zaczął Big obawiać, aby
Mickiewicz nie uległ naleganiom Szwajcarów i w liście pod
dat^ 7-go Marca przedstawiło mu, że w Lozannie na chleb
zarabia w pocie czoła, 2c nie zostaje mu dość czasu do po-
czyi, i że nie znajduje się na godnój siebie scenie ; w College de
France miałby tylko siedm miesigcy wykładów i dwie lekcyc
na tydzień. Utworzenie katedry słowiańskićj sUłoby się fa-
ktem wielkićj doniosłości; wygnańcy polscy znaleźliby punkt
skupienia się i „w braku ojczyzny politycznćj ojczyznę lite-
racką."")
') Dodatek pod nmnerem XLIV, Wyjątek z tego artykułu
dzictmika NotwiUisU Vaudois amieściła Młoda 1'utska z naatępnem
objaśnieniem: „W chwili, kiedy zdaje aiq być rzeczą niezawodou,
ie dzisiejszy minister oświecenia, ma zamiar utworzyć katedrę j^zy-
kćw słowiańskich i powoUć do ich wykładu Adama Mickiewicza,
nie będzie rzeozq obojętną dla czytelników naszych wiedzieć, jakie
pizyjęoie wieszcz nasz znajdnje w Szwajcaryi i jakiego nwielbienia
jeit przedmiotem." (Nr. 10-go Kwietnia 1840 atr. 150 — 156.)
<J Ibid. pod numerem XLV.
») Ibid. pod numerem XLVL
*) Ibid. pod numerem XLVII.
>) Ibid. pod numerem XLV1IL
I ') Korespondtneya Adama Miekiemcza t. rV atr. 189.
— 446 —
„Mickiewicz, pisze T. Scovazzi, 2yt w spokoja w Łft-
zannie, uwielbiany przez wszystkich. Pani Celios neUt do
niego w mojćj obecności: Hl)rogi Adamie, pojmuję, tett
nam bardzo dobrze, ale w Paryżu będziesz m<tgł odda6jest-
cze usługi naszej Polsce, a tu 2yj^z jak pustelnik." Adam j^
odpowiedział: „Masz słuszność i myślę przyjąć wezwanie." O
Mickiewicz znał emigracyą, wiedział jak mu trndBO
będzie skupionych około j^o katedry tułaczy przejąć swoia
duchem i zjednoczyć w spólnem działania ; wiedziai, 2e ro-
zwój piśmiennictwa wcale nie zastopuje narodowi praw poli-
tycznych, i nie szło mu o rzucanie kwiatów krasomówojd
na grób żywcem pogrzebanej Polski. Ale rozumiał, że po-
niekąd otworzy usta skazani na niemota ojczyźnie, że sŁn-
szne skargi jćj rozniesie po świecie, jeżeli uda mu się pr»
mówić z wolnój katedry w Paryżu, powołując sig na ar^-
dzieła bratnich literatur, jako na zwiastunów lepszć) pn?-
szłości, a Europę wtajemniczając w skarby moralne, w bt-
leści i nadzieje słowiańskich ludów. Gdy miał umysł zajtł
podobnemi zapatrywaniami, otrzymfd z Paryża napomnieiai
przyjaciela, który, wychodząc z zupełnie odmiennego stuw-
Aviska, dochodził do wbrew przeciwnych wniosków.
Witwicki, dowiedziawszy się o projekcie paryzkim, prt-
wdopudobnie od Wołowskich, najmocniej odradzić Adaminri
przyjęcie propozycyi pana Faucher. „W Paryżu, pistd dl
niego 15-go Marca, większe pole do sławy, ale na co U
tobie V Gdzie indzićj mnićj trzeba pieniędzy, żeby żj-ć wt-
godnie, mniój cnoty żeby żyć zbawiennie... A nawet co dł
samćj sławy, w małych miasteczkach dłuższa n ładzi pamis^
wsiąka nawet niejako w cegły domów, w kamienie braku; w h^
ryżu codzieii wszystko wymiotą, wyskrobią, odnowią." ') Jik
Aleksander Wielki, cdrzucając propozycye Dar)'usza dodaml;
że przyjąłby je, gdyby był Parmenionem, ' tak zapewne Ifie-
kicwicz pomyślał sobie, że poszedłby za radą ma daną, gdftf
■) '/, wspotnnien Jana !^covazzego.
") Korcfiiouileiuija Jdattia MU-kiemiza t. IV. atr. 194.
^v
— 447 —
Itył Witwickim. Ale wszystkie drobne w^lędy ustępowały
przed wyższym od oich obowiizkiem. W Lozannie Mickie-
wicz pracow^ wyłącznie dla rodziny i nauki ; w Paryżu słu-
żył przeważnie ojczystój sprawie. Wybór był prosty, cho-
^&2 stawić go w drażliwem położeniu w obec Szwajcarów,
którzy mniemali, is ich serdeczność przemoce nad pokusami
^wietniejszćj karyery. Niektórzy z nich doskonale pojmowali
prawdziwe pobadki Adama ; inni przypuszczali, że kieruje si§
pTftktycznemi względami, jedni i drodzy nie chcieli go wy-
pościć i nie tracili nadziei, że ostatecznie postawią na swojem.
Takby się t^ż było st^o, gdyby Mickiewicza ngciła do Pa-
ryża próżność, chgć pokazania się na okazalszym teatrze,
w takim razie ostatecznie korzyści otiarowane mu w Lo-
zannie przemogłyby nad perspektywą satysiiikcyi miłości wla-
SDĆj, ale, ponieważ Adam nie szedł za podszeptami ambicyi,
lecz za głosem sumienia, więc go nic zachwiać nie potratiło ;
odpisał 9-go Marca panu Faucber, że postanowił przyjąć ka-
tedrę i zachęci go nawet, aby swym wpływem dopomógł
t^ twórczćj rubocie. ') Fan Faucher szturmował do mi-
nistra; minister, któremu projekt ten pochlebiał, napisał
do Mickiewicza; obawiał się jedynie, aby przyszły profes-
gor nie nadał katedrze cechy zbyt polityczoój. Mickie-
wicz nie zaraz mu odpisał; wziąwszy się do pióra, za-
q>okoił go, ale bardzo oględnie. '-) Listu t(^o nie po-
siadamy, przyczynę jego pozornego wahania się i ostro-
żności łatwo odgadnąć. Hie zamierzał politykować e.i:
cathedra, ale wysoko cenił niezależność swaję, nic chciał
więc z góry krępować się zbytniemi obietnicami. Taki zre-
sztą miał wstręt do wszelkich korespondtncyi ołicyalnych,
te w tym przypadku Mclegari posłuż)'ł mu za sekretarza:
„Ja to napisałem odpowiedź jego Cousinowi, mówił Mele-
gari. Kiedym przyszedł, zabazgrał był siedm czy oSm
ćwiartek papieru; widząc go zakłopotanego w tćj urzędo-
') Korespimdenaja Ailai»a Mie/neniau t. I. '■tr. -*15.
- 458 —
zmiernie malowniczy i oryginalny. Za uczonym widać za-
wsze wielkiego poetę i człowieka myślącego głęboko. Jeszcze
raz powtarzamy, że szczęśliwa młodzież, która będzie mo-
gła korzystać z jego nauk, szczęśliwe grono literackie, które
w liczbie swych członków będzie posiadało tego męża." ')
Przemówienia la Harpa i Monnarda do Mickiewicza *)
były właściwie pożegnaniem Szwajcaryi i słuchacze nie mieli
pod tym względem złudzenia. Oświadczenie Mickiewicza
potwierdziło ich w mniemaniu, że nie da się ubłagat?. Choć
nie ulegał ich proźł)om, ognist£ słowa Jego rozpaliły chłodne
Wodejczyków dusze: porwani tą siłą, która mif^a niezadługo
cuda dokazywać w Paryżu, dobrodusznie spowiadali mu się
z roskoszy po raz pierwszy doznanych wra2eń. Zeznania
ich i gorącość rozczulały Adama, i dobitniej przekonywały
go, że brzemię lżejsze zamienia na cięższe ; donosił 2-go lA'
pca Zaleskiemu, że rozprawę jego arcy-dobrze przyjęto. „Bę-
dzie, dodawał, żal mi Lozanny. Katedra słowiańska jeszcze
nie przeszła przez Izbę Parów. Będę ją musiał przyjąć,
2eby Niemiec jaki nie wlazł i na nas ztamtąd nie szczekał." *>
Zaleskich zapraszał do siebie na ostatnie wakacye, które
wypadało mu przepędzić nad brzegami Lemanu.
'} NouvelUsle fawloa nr. 30-go CzerwcA. Comritr Suisst idat
rńwnie sprawę z insUllaoyi Mickiewicza. (Dodat«k pod numa-
rera LVII I.)
') Discours prononces a FuutallatioH de M. A. ^ickUnnct ctmmt
jirofessiur oriUnaire de Ulleratiire lataie ii PAcademie de Laustome k
36 Juitt 1840 par M. M. dt la Harjie, Pr<fsideul dti Conseil de tlnstryt-
tion publiipie; C Monnard, Reeteur de FAtaddmie; A. MtckiarKt, t£eipie>r
daire. W l^zannie w 8-cb 1B40 r. Bro»Eura ta odbitj| eoatałi
w małej liczbie egsempi&rzy, z zastrzeżeniem następ&em na okładce:
„].a iliscDiirs prononcu par H. Mickiewicz ft son inetallation at
celui que le Conseiłler d'Etat Mnret a prononc^ en ijualitó de Pri-
aident du Conseil dc rinstruction pub3ique % l'iiiatallatioD ds
1[. M. Ztiodet et PMouard Sect^tan ii'ont pae (Ak leroiB pat lenn
■uteurs pour rimpresaioa." (Dodatek pod nnmerem LIX.)
») KorespaiuUncya Adama MuhitreUza t. L str. 322.
— 449 —
id zmniejszenia liczby lekcyi i powiększenia pensyi. Wice-
prezes Rady stanu odpowiedział na to 4-go Kwietnia, win-
szując sobie, że mógł zastosować w tym przypadku dwa para--
grafy prawa tyczące sig okoliczności nadzwyczajnych'), j t^o2
samego dnia odpowiedź tg udzielił Radzie oświecenia publi-
cznego-). Władze kantonu wodejskiego nie chciały, nawet
w przypuszczeniu, że Mickiewicz nie oprze się ponętom pa-
ryzkiego projektu, mieć sobie nic do wyrzucenia, a Gazeia
Lozańska ogłaszała, że Mickiewicz prawdopodobnie propozycyi
rzijdu francozkiego nie przyjmie"). Cousin z swojiij strony,
czynnie przeprowadzając projekt katedry słowiaiisldćj przez
cały szereg niezbgdnych formalności, nic przestawał troszczyć
się o to, czy Mickiewicz okaże sig dość umiarkowanym, i pi-
sząc do niego 10-go Kwietnia, że jego stanowisko na podobnej
katedrze będzie samo przez sig wypadkiem politycznym wiel-
kiój wagi, polecał mu, aby zachował swojemu wykładowi cecitę
wyłącznie literacką, kończył zaś oświadczeniem, że uważa za
zaszczyt dla siebie, iż dla Francyi pozyskał taki^o męża*).
Cousin wiedział, że parlamentaryzm prgdko pożera ministrów
a powołanie Mickiewicza na katedrę słowiańską zostanie je-
dną z pigknych kart jego urzgdowania. A ponieważ nie two-
rzy się nowćj kateciry bez obciążenia budżetu, porozumiał się
przedewszystkiem z ministrem finansów. Pan Faucher, dono-
sząc 11-go Kwietnia Mickiewiczowi, że ów minister nie sprze-
ciwia się temu wydatkowi, kładł nacisk na to, że szło
o „unarodowienie Polski we Francyi"*), że katedra słowiań-
ska będzie miała .cechg polityczną"*"), i że tak wzniosły cel
wymaga, aby się nie wałiał połączyć w 8wojt5j osobie imiona
Francyi i Polski').
') Dodatek pod Dgmercm LL
») Ibid. pod numerem LII.
■) Ibid. pod numerem LIII.
*) KoresponiUnaja Adama MickUwicia t. IV. atr. 2U:{.
») Ibid. str. »Ł
•) Ibid.
') Ibid.
ifwat Adama Hiekinilcia. Tom IŁ 29
- 460 —
Jak żołnierz, który zajmuje posterunek nie Ilajbezpi^
czDJejszy, ale ten, który mn wódz wskazuje, tak Mickieińa
cate życie nic szuk^ swojej dt^odności, ale bad^, co mn
Opatrzność przeznacza. Żywiej jeszcze nił p. Faacber ciul
w swojćj polskiój duszy, że powołany jest służyć ojczymie
bronią, którą potężnie władał, to jest słowem.') A jfdoakie
wzdragał się trochę, przypominając sobie „co to jest pobyt
w Paryżu i na łonie emigracyi." *) Wtenczas pani CeUoi
prawiła mu o cliorobie gardła (goitre), która tak cz^to szpad
dziewczęta w Lozannie.- Adam po części podzielał olnwy
swojej żony i przytaczał je w obronie od natarczywości przy-
jaciół i kolegów odra i za jacy cli mu wj-jazd. A gdy Melegui
wymawia! mu uległość kobiecie, Adam odpowiedzi^: „Co
ctice^z! Przypomniałem sobie, iem czytał, iż Cezar zgia^
ponieważ nie UBłuchał żony." — „Ale, odparł mu Melegui,
jest przykład dobitniejszy niż Cezara, to przykład twego imien-
nika, naszego pierwszego ojca, któremu zgubna była rada żoDy'
Adam parsknął ze śmiechu,^) ale nie dał się przekonać. Jol
tylko odrzucenie projektu Cousina przez parlament francoiU
mogło Mickiewicza zatrzymać w Lozannie.
Projekt ten utworzenia kstedry słowiańskiój bjł już wr-
pracowany przez ministra i podany Izbie deputowanych. £i-'
pose /Ids moli/s ogłoszone zostało w Monileur Utiiterscl z 2(^go
i 21 Kwietnia 1840 r. W tym dokumencie pr^jpominam,
że Słowianie stanowią prawie trzecią część ludności Europj
i nadmieniano pobieżnie o ruchu literackim w głównych kra-
jacli słowiańskich.^) Mickiewicz widział w tem F.rposr. It
zbyt wielką dawano w niem przewagę językowi rossyjskiema.')
P. Vójux, w imieniu komiss)i Izby, zdał raport, w któria
twierdził, że wykłady w fWiUje ile France o literaturze slo-
') KurespoiitUiiciia .Marna Mickiewicza t. IV. atr. 138.
") Ibid. 1. L str. 224.
*) Z [] powiadaniu Melegarego ^tarszcma ajuowi Aduni.
'} Dodatek pod numereLii LR'.
') hiTesjioiiiIatciia Ailama MicJiiewicza {. L sir. 221.
_ 461 —
wiaiigki^ będą miały doniosłość nietylko narodowa ale euro-
pejską.') A dziennik Trzeci Maj, wielkie sobie z wyboru
Mickiewicza rokując nadzieje, tak donosił emigracyi o powo-
łaniu go na professom: „Zdaje sig, że Adam Mickiewicz,
niezawodnie otrzyma katedrę języków i literatury słowiań-
skiej w kolegium francuzkiem {CoUvge će France). Zdarze-
nie to będzie ważne. Polak tak znanego patryotyzmu, tak
wielkićj nauki i natchnienia, ma w stolicy cywilizowanego
świata odkrywać, tłumaczyć i nauczać co to jest Słowiań-
szczyzna. Wielki wieszcz często jest nie tylko nauczycielem,
ale i prorokiem: może on bgdzie zachodnim ludom nie tylko
przeszłe, ale i przyszłe skarby tych ludów odkrywał, równie
wszystkich razem jak każdego z osobna." °) Jeszcze przed
powstaniem projektu katedry słowiański(^j, anonim wołi^ do
Mickiewicza :
Obal^' twoJ4 pieśnią przesąd zastarzały,
Ktńry każe p<^ard/ać dziety fitowiaiiskiemi,
I ludy, co DAS dotąd cenić nie umiaty,
Sprowadź w hotd nam łańcuchy z twych pism eplecionemi.')
-Powołanie Mickiewicza do Paryża spotęgowało podobne
nadzieje.
Mickiewicz pochlebne postanowienia względem niego
władz szwajcaiBkich udzielił przyjaciołom paryzkim. ^Ode-
br^em on^aj, pistd Witwicki do Zaleskiego 19-go Maja,
kilka ^ów od Adama, dobrze mu się dzięki Bogu powodzi.
>) Dodatek pod numerem LV.
■) W numerze 26-go Kwietnia. JUioila Polska t6i podała
wiadomość, „że miniater oświecenia p. Cousin zażądał od Izby
depntowanych sześciu tysięcy franków kredytu, na utraymauie
pr^ kolleginni francuzkiem katedry literatury jijzyków słowiań-
skieh. Wiadomo, że głos powniechności i wybór ministra prze-
znaczają to mieJBce dla' Adama Mickiewicza." (Dodatek do nr. 13
z diua 2D Kwietnia 1310, etr. 48).
") TygodnUt Uteracki nr. 51 18-go marca 1839 r. Sonet pod-
pisany St. Jasz.
— 452 —
kazał ci zakomunikować pismo, które tu sałączam, prędko
mi tylko odeszlij, bo je mam także pokazać Sty pułkowskiemo.
Prócz tego {ale to jeszcze sekret) otrzymał propozycy^ z Pi-
r>'ża od nowejjo ministra Cousina objęcia tutaj katedr)' liten-
tur słowiańskich z pensyą 5000 franków, dwie godziny u
tydzień, nie wie jeszcze jak sig zdecydować, mnie się zdaje,
że zostanie w Lozannie i tak mu nawet radziłem, chyba,
dodałem, gdyby sądził, iż podniesieniem Słowiańszczyzny
w Lakiem mieście jak Paryż mógłby sprawie ojczyste] usłu-
żyć. Co do pensyi, sam pisze, że to co mu teraz dają w Lo-
zannie wiccój znaczy, niż gdyby w Paryżu miał 8000 franków ;
za Paryżem więcej jest wprawdzie pozoru, ale za Lo^anD;
wiccćj istoty."
Zanim projekt katedry słowiańskiej doczekał się po- |
rządku dzienunego, urodziła się 24-go Maja Mickiewiczowi
córka, którćj dal na imię Helena. Clirzest odbyt się 4-go
Czerwca w kościele katolickim lozańskim. Ojcem chrzestnm
hył Wiktor Jundzilł, matką chrzestnii córka jego Helena.
Adama niepokoiło tylko, że wbrew jego i doktora naleganioD
pani Celina uparła się sama karmić dziecko, co lekarze sa-
dzili ryzykownem dla jfj zdrowia.') 24-go Maja Bohdan 'l*.-
leski donosił Adamowi o pogłoskach krążących o nim w Pa-
ryżu: „Co ja o trj katedrze nie nasłuchałem się między
Polonią paryitką! ale wszyscy bez względu na swoje koterjjti
polityczne, życzliwie cię oczekują. Są i tacy co się po cichu
przyznają, że to z ich protekcyi spotkał cię ten zaszczyt;
są znowu insi, co chcą konkurować jako : Jastrzębski, Miero-
sławski, Eońkowski; z jednych i drugich naśmieliśmy sij
z Witwickim dowoli, ze wszystkiego atoli pokazuje si^ ti
katedra twoja słowiańska arcy-wielce znaczy na świecie, bo
mniejsza, że zaprząta głowy naszój różnogwarnćj drużyny, ale
i po dziennikach niemieckich o niój buk. Umyślnie zachodzi-
łem do Palais-Hoyal, gdzie jest z parę tuzinów tych balamo-
') Jioinpoiii/ifnci/a -Mama Miekienicza t. L str. 221.
— 453 —
łów. Glos na głosie, jeden jak drugi przemawiają wszyscj'
za Słowiańszczyzną i za tobą, i ucieszyłem się tern nie po-
mału. Zgniewałem się jeno bai'dzo na gazetę lipską, która
z powodu katedry, umieściła twoje biografią, pełną kłamstw,
acz kniciuclmą. W tejże sam^j gazecie jest inszy znowu
list, wyraźnie moskiewski, grozi TliiiTsowi i Cousioowi pro-
testacyą Falilena, jeśli Polak i Polak nieprzychylny najpo-
tężniejszemu mocarstwo w Słowiańszczyznie, zajmie takie wa-
żne miejsce i t. p. Ztąd to zapewne biegała wieść, że Paris,
7. biblioteki królewskićj, Schnitzler i jakiś tam trzeci tłumacz
Karamzina forytowani od Pahlena, spólubiegać sig z tobą mają."
Rozprawy o utworzeniu katedry slowiańskićj w Collćije
de France przyszły przed Izbę 12-go Czerwca.') Głównym
przeciwDikicm projektu był deputowany Auguis.-) Mierny
ten, ale płodny pisarz, który do lichi^j historyi rossj^skićj
Lćvgque'a tom o panowaniu Katarzyny Il-gićj dorobił i był
autorem przedmowy do jednego z wydaii dzieła Uulbiera
o Polsce, zaprzeczał, aby języki słowiańskie mogły sig szczy-
cić płodami nosząccmi piętno oryginalności. Auguis wystę-
pował tuirdzićj jeszcze pr/eciw Mickiewiczowi i Polsce, niżeli
przeciw samćj katedrze slowiańskit^j. Trudno dziS odgadnąć,
jakie miał pobudki i czyjem był narzędziem. Może wypy-
chało go naprzód poselstwo rossyjskie, które i wówczas miało
na żołdzie pewnych deputowanych i dziennikarzy: „Wiem,
zawołał p. Auguis z mównicy, dla kogo żądacie katedry, ale
upewniam, że godność narodowa nie pozwala powierzyć fran-
tuzkićj kadedry cudzoziemcowi, szczególnie kiedy ten cudzo-
') DodRtek pod numerem I,\X
*) P. Augiiii, który omul nie zwyciężył, byl członkiem To-
■warzyntwft arlykwarzy i wapfiłpraoownikiem jednego z wieltich
dwczesnycli przeglądów literackich, n którym skrytykował Boshit
Komediją, widząc jedynie w dziele łlantego „rozmowy u ies ko liczone,
rozprawy jedna orl dnigiig subtcliuejszc" i twierdził, że gdyby
chciał wytbnąć wszystkie dziwactwa i śmieszności te^^o utworu
..miałby za wiele do roboty." (Fraiia littdriure t. XVIII. Paryż
aSSÓr.)
— 454 —
ziemiec może być zDakomitym poetą w swoim językn, a nu£
je(I;yiiie jedno z narzeczy słowiańskich. Przyzm^cie wi^c, te
chcecie założyć katedrę polski^o języka i że b^.ą pol-
skie prelekcye, ale w takim razie załóżcie katedry języków
Basków i Bretouczyków." Pan Cousin zbyt był doświadoo-
nym szermierzem parlamentarnym, żeby zejść na pole siregfr
przeciwnika, puścił mimo uszu wycieczki p. Auguis, me wspo-
mniał o Mickiewiczu i o Polsce, przełożył tylko Izbie, że gdy
w College de France istnieją już wykłady języków żyjącydi,
naprzykład tureckiego i chińskiego, dla czegożby miano nie
zbadać mowy ich groźnego sąsiada, tego ludu, któr^o przy-
szłość jest tajemnicą, ale który jednę rgkc wyciągnął jo* hi
Konstantynopolowi a drugą sięga o mur chiński?" Deputo-
wany Denis przemówił w tym samym duchu co miniater, m-
wodząc sig głównie nad bogactwem literackiem krajów do-
wiańskicb. Faucher doniósł Mickiewiczowi, że przez chwiłg
panowała wątpliwość, czy prawo przejdzie i że jakiś darnio-
wany odpowiedział Władysławowi Zamoyskiemu, obecnenn
na posiedzeniu i zdradzającemu niepokój: „Nie macie oe^
się obawiać, jest to prawo popierane przez dziennik le (km-
rier Francais, więc zostanie przyjęte." ') P. Faacber większy
wpływ wywierał na obowiązanych sobie Thiersa i GoDSiu
ni2 na Izbę. Nie płonne więc były obaw; o tę katedrę Polaków,
którzy w jój utworzeniu i w powołaniu na nią Mickiewtcia,
widzieli tryumf emigracyi. Ale na 239-ciu głosujących (konie-
czną większość stanowiło 120 głosów), 198-miu oświadczyb
się za projektem, a przeciw zfdożeniu nowćj katedry 91
głosów. *)
') Koresptmdeneya Adama MicMermna t. lY. itr. 216.
*) „W Izbie deputowanych, n& posiedzenia dnia 17 b. m.
przedłużono moc prawa wyjątkowego o wychodźcach do koćn
1810 roku. Na temże poBtedzeniu. większością atu ośmdBBsitcia
gloaów przeciw czterdziestu, uchwalono założenie katedry jf^Ł*
1 lileratury słowiańskie/ przy kollegium franoozkiem pomimo, i*
projekt był żwawo atakowany przez carozumiałą niewiadomoUt
— 455 —
Po tein ciężko zdobytem zwyci^ztwie, była jat pewność,
że wkrótce Mickiewicz znów zajmie wśród emigracji opró-
żnione od roku miejsce Pobyt w Lozannie przerwał był
zupełnie czynności emigracyjne poety a właśnie w t^ chwili
Towarzystwo naukowćj pomocy, którego Mickiewicz był crfon-
kiem, zapotrzebowało zasięgnąć j^o rady. Ksi^e Czarto-
ryski uwiadomił Mickiewicza, że Towarzystwo „przelęknione
szybkością z jaką wiadomość rzeczy narodowych zaciera sig
w emigracyi, szcz^ólnie między dorastającą młodzieżą" ') przed-
sięwzięło wydać książkę, któraby złemu zaradziła. Program
konkursu skreślił Witwicki. Czartoryski ciekawy był zapa-
trywań Mickiewicza i pragnął, aby on się podjął tćj pracy.
Adam nie dowierzał, „aby jakie dzieło pożyteczne urodziło
się z programu ; " ^) nadmienił o chętce „stanąć między kon-
kurentami, co do części historyczni^" *), ale bez wielkiśj na-
dziei wywiązania sig z tego zadania, ponieważ w Lozannie
prawie nie miał chwili wolnćj a przewidywał, że w Paryżu
nowe wykłady wymagać będą od niego niezmierna wy-
Gdy się jego myśli już zwracały ku Paryżowi i słowiań-
skim literaturom, następowała w Lozannie jego installacya.
Gazeta: le Courrier Suisse, donosząc 23-go Czerwca, że ce-
remonia ta odbędzie się w piątek o jedenastćj, dodawała,
że opóźniona została rodzinnemi okolicznościami.*) Miała
rzeczywiście odbyć sig w Maju, ale urodzenie córki spowo-
dowało odłożenie tćj uroczystości. „Przez kilka dni, opowia-
da Scovazzi, Adam przyspasabiał sig do przemówienia, i czci-
godna pani Celina powiedziała mi; „Mąż mój praciije, ale
a broniony słabo i bez nuceniK najmniej pzego światła ba kwoHtyąt
przez minietra oświecenia i pana Denis." {Mtoita Polska, dodatek do
nr. 17 z i. 20-go Czerwca 1840 r. Btr. 68).
') Korespotulencya Adama Mkkiemtza i. IV. atr. 217.
•) Ibid. Ł I. Btr. 223.
') Ibid.
*) Dodatek pod numerem LvlL
— 46S —
niżeniu Francyi pod rządami Ludwilui Filipa"'). Tymczasem
Cousin niecierpliwie wyglądał przybycia Mickiewicza i uwia-
damiając go 7-go Września, że go mianował professorem
nadzwyczajnym, cieszył sig z jego postanowienia rycUego
stanięcia w Paryżu-); podpisał 8-go Września reskrypt no-
minacyi Mickiewicza, jako professora tymczasowego literatury
sluwiańskii^'); obiecywał mu nadać tytuł professora zwy-
czajnego po naturalizacyi, a dla powiększenia jego dochodów,
przeznaczał mu tysiąc ii-anków rocznego wyuadgrodzeoia za
katalogowanie rgkopisniów słowiańskich w Bibliotece kró-
lewskićj*).
Pisma emigracyjne zaczęły ogłaszać wieści krążące
o przyszłtij katedrze i przyszłym profesorze. „Z prawdziwą
przyjemnością, pisał dziennik i^loda Polska, douosimy naszym
czytelnikom, i2 król przed kilkoma dniami podpisał małą
naturalizacyą i nominacyą na professora języków i literatury
słowiańskićj dla Adama Mickiewicza. Naturalizacyą stosownie
do praw krajowych była koniecznie potrzebną mającemu spra-
wiać obowiązki professora cudzoziemcowi. W biuletynie praw
ogłoszono postanowienie Izb względem utworzenia katedry
słowiańskiój w kollegiiim francuzkiem z sankcyą królewską.
Mickiewicz spodziewany jest w Paryżu w koucu bieżącego
miesiąca"^). Wiadomość o nadaniu naturalizacyi Mickiewi-
czowi była bezpodstawną, rząd francuzki nie zwalniał nowego
professora z żadnych prawem wymaganych formalności i ter-
minów.
Adam prawdopodobnie powrócił do Lozanny na uro>
dżiny starszły córki, to jest 8-go Września. Synowi pogor-
szyło się było, a pani Celina, znużona pielęgnowaniem dziecka,
tćż zaniemogła. „Żona moja, pisał Mickiewicz do Zaleskiego
') Ztj wspomnieli Janii f?covazzego.
») KoresponiUncya Adama Mickieteieza t. rV. 9tr. 226.
■) Dodatek pod numerem LW7.
*) Ibid. pod Dum«rem LXY.
") Młoda Polska, dodatek do ur. 24 z d. 31-go Sierpni
— 457 —
kiewicz jak ich kraj wysoce go uwie!bia i gorąco pragnie
zatrzymać n siebie.
„Iinprowizacya pełna wdzięku i zajmująca, jeszcze tein
uwieńczona usiłowaniem, przez jakie nowy nauczyciel zwy-
ciężał ciągle trudności nie ojczystego języka, była odpowie-
' dzią p. Mickiewicza. Oświadczył w nićj wdzięczność oso-
Ihhd co go przyjęły, a mianowicie słuchaczom, których za-
cbęcaniom przypisał swoje powodzenie. Dawało się widzieć
2 jego mowy, że uczucia i skłonności osobiste przywiązują go
■do kantonu Wodejskiego; ale, jak się sam wyraził, jtjśli fiig
zdarza, że los nieprzeparty całe plemiona ludzkie przenosi
w dalekie strony od ulubionćj im ziemi, tern bardzićj czło-
wiek pojedynczy znaleść się może w wyjątkowem położeniu,
które nie dozwala mu iść za życzeniem wlasncm. Istotnie,
bywa taki zbieg okoliczności, że człowiek nic należy do sie-
bie samego, ale do sprawy narodowtj, do myśli, które re-
prezentuje, którycli jest organem i wyrazem; a bezwątpienia
w podobnym przypadku znajduje się teraz p. Mickiewicz.
„Sądząc słusznie, iż najlepszy sposób inaugurowania
katedry będzie dać nadzwyczaj zgromadzonym słuchaczom
■wyobrażenie swojćj metody uczenia, sławny nasz cudzozie-
miec, porzucając natychmiast względy osobiste, wszedł na
ogólne pole i odbył przepyszną lekcyą literatury lacińskiijj
z pierwszych czasów chrześciaństwa. Wydobył on tu na
j&w kilka skarbów tak długo zarzuconych i ukrytych w dzie-
łach pierwszych poetów chrześcian, którzy na gruzach po-
gańskiego Rzymu, wznieśli tryumf męczenników i napiętno-
wali ich prześladowców. Kiedy po skreśleniu obrazu mę-
czeństwa sześcioletniego dziecka, które za wiarę rodziców
skazane, sama matka podała katowi, niepodobne do opisania
współczucie objawiło się między słuchaczami a mówcą, a on
zatrzymał się i rzekł : — Darujcie mi to wzruszenie, ja by-
łem świadkiem podobnych rzeczy. . , — natenczas cały dra-
mat nieszczęśliwa Polski rozwinął się przed oczyma obecnych.
„Erudycyą p. Mickiewicza od erudycyi pospolitej, za-
msze prawie suchćj i bez kolorów, odróżnia charakter nie-
— 45» —
zmiemie malowniczy i orygiualny. Za uczonym nidaf
wsze wielkiego poetę i człowieka myślącego głęboko. Jesicie
rnz powtarzamy, że szczęśliwa młodzież, która będzie mo-
gła korzystać z jego nauk, szczgśltwe grono literackie, ktńre
w liczbie swych członltów będzie posiadało tego męża." *)
Przemówienia la Harpa i Monnarda do Mickiewic2&^
były właściwie pożegnaniem Szwajcaryi i słuchacze nie du^
pod tym względem złudzenia. Oświadczenie Mickiewicza
potwierdziło icti w mniemaniu, że nie da się ubłagać. Cbot
nie ulegał icłi prożbom, ogniste słowa jego rozpaliły chłodne
Wodejczykfiw dusze; porwani tą sil^ która miała niezadłi^
cuda dokazywać w Paryżu, dobrodusznie spowiadałi mu ag
z roskoszy po raz pier^^■szy doznanych wrażeń. Zeznamy
ich i gorącość rozczulały Adama, i dobitniój przekonywalf
go, że brzemię lżejsze zamienia na cięższe ; donosił 2-go Ii-]
pca Zaleskiemu, że rozprawę jego arcy-dobrze przyjęto. ,B)-
dzie, dodawał, żal mi Lozanny. Katedra słowiańska je
nie przeszła przez Izbę Parów. Będę ją musiał przijt^
żeby Niemiec jaki nie wlazł i na nas ztamtąd iiie szczekał."^
Zaleskich zapraszał do siebie na ostatnie wakacye,
wypadało mu przepędzi*! nad brzegami LemaniL
') NowtlUste yawiois nr. 30-go Cierwca. Cnurrier Smsttiii
równie sprawi: z insiallaoyi Mickiewicza. (Dodatek pod wm
rem LVUI.)
*) DincotiTt firanonars a Fiiulallalion de M. A. Alickiemci <••
profisstur nrdinairi; /te lilteralHre łiiliiie a i' Aeadrtinit df Lennamt
26 Jnin 1840 pitr M. M. de la Harpe, President du Conseil de ~
don pubUipie; C Monnard, Recteur de VAcademie; A. Mkkienicz,
tioire. W I^zannie w 8-ce 1S40 r. BroeEora ta odbitą lOitiA
w malśj liczbie egzemplarzy, % zastrzeżeniem nasŁępnem oa oklsdct:
„I.e 'liBCotirs pronoDcti par M. Slickiewicz & eon insiallatioB it-
celni ąue le Conseiller d'Ktat Murat a proDoacć en qualitś dePr^
Bident du Conseil de rinatruction publi<]ua il rinatallati
JI. M. Zaodel et Mouard Secr^tan n'ont paa ćtó remis pai
a pour l'imprea8ion." (Dodatek pod nnmerem I.IS.)
') Koresjioiulentya Adama Mukiemtza t. L atr. 222.
— 459 -
Zanim się Zalescy w drogę wybrali, prawo tycEą.ce się
tedry słowiaiiskiśj przeszło z Izby deputowanych do Izby
rów. Pan de Gćrando zdał 7-go Lipca w imieniu komi-
raport przychylny: „Ważność badań, mówił p. de Gi-
ido, które oświecić i upowszechnić ma katedra literatury
'wiańskićj, długo nie była poznaną u nas; ale z początkiem
gżącego wieku uderzyła ludzi uczonych, dziś z biegiem
źnych okoliczności przedstawia sig nam już pod polity-
lemi, już pod naukowemi i literackicmi względami. W zc-
ym roku zostf^a ona wyświecona wśród nas przez uczo-
50 autora Porótmania językom europejskic/i z językami Indyi,
t Niemcy otworzyli byli zawód: w roku 1836, w Budzie,
lafTarzyk ogłosił swojg faistoryą języka i literatury słowiań-
ii'j. Ta Polska, którą jśj nieszczęścia czynią nam podwój-
; drogą, Polska W tych badaniach odszukiwała swą wła-
ą historyę i swoją literaturę, i na szczęście miała za przc-
)dnika na tćj drodze świetnego historyka i poetę, towarzysza
iściuszki, męża zacnego charakterem, wiekiem, odwagą,
órego Francya z chlubą do siebie przyjęła, w czasie nic-
:zęść jego ojczyzny." Utworzenie katedry słowiański^
fwołalo więc hołd publiczny oddany zasługom sędziwego
U. Niemcewicza; poczem pan de Gćrando daK-j rozwijał
ój przedmiot: „Józef Dubrowski, autor historyi języka
?skiogo i Ełymologicona, ogłosił w Wiedniu swoje Ustawtf
■yka słowiańskiego. Szlachetne spółzawodnictwo obudziło
! pomiędzy narodami, których podania i mowa wiążąc się
I wspólnego początku, dają im nazwę familii słowiański^."
tn de Gćraudo, skreśliwszy granice obszarów zamieszka-
eh przez słowiańską rodzinę, tak rzecz prowadzi: „Te
ostrzenia jeograłiczne już są dostateczne, aby dać poznać,
{ich korzyści politycznych Francya ma się spodziewać na
zysztość z uprawy tych języków. Ułatwi to nasze stosunki
tylu narodami. W tych różnych dyalektach przechowuje
; mnóstwo dokumentów do historyi religijnćj, politycznćj,
iwet do mytologii starożytnej: gieniusz poetycki słucha Łam
nnych natchnień, inne kształty przybiera, najczęściej na-
— 460 —
cechowany jest szczerą oryginalnością, co wszA'5tko nie I
dzic bez w]>ływu na rozninotenie a nas źródeł iDven
Rodowód tycli narzeczy, porównanie ich z jęzj-kami Eon
zachodniej, rozszerzą sferę filologii, gramatyki powszech
i porównawczój , sanuj nawet filozofii przyniosą pewną i
ning. Nowy zawód się otworzy, nowy ruch nadany b{d
stosunkom różnorodnych intelligencn."
Mówca, po wyliczeniu narzeczy słowiańskich i oznac
niu pokrótce ich ważności historycznej lub naubowćj wyks
jącćj użyteczność wykładu, który odsłoni Francyi skari^
terackic prawie nieznane dotąd, uważał że „będą one on
szczególną wartość, dziś, kiedy ludzie oddają się z pod«
nym zapałem ]>oszukiwaniom historycznym, dziś, kiedy łnl
rya odnawia się niejako, radząc się starych podań przed
wanych w legendach i pieśniach gminnych; dziś, kiedy I
ratiira nasza doświadczając pewnego wysilenia, chciałaliyi
odświeżyć w pierwotnych, oryginalnych utworach,*' Pai
O^rando kończył wjrażeniem nadziei, iż „ustanowienie )
tedry slowiańskićj jost tylko początkiem i że kolejno «H
Ktkic języki i literatury europejskie znajdą dla siebie tła
czów i mównice. Tak dopełniony będzie godnie poM
wzniesiony przez Franciszka I-go: kollegium franctizkie sta
się cuiopejskiem." ')
W Izbie Parów nie znalazł się żaden Auguis, ii
sprzeciwiać się przejściu prawa o katedrze słowtausjn^ i hi
kluzye raportu p, de (ićrando przyjęte zostały bez dysku
przez Ii4 głosów przeciw 27 na !I8 wotujących,*)
Mickiewicz 9-go Lipca zasiadł po raz pierwszy w $
nic profesi-orów zwyczajnych Akademii Lozański ćj."} Nl4
piły wakacye i Adam doczekał się odwiedzin bobdana i |
') Dodattk pod uutnerem I^. Raport pana de (^n
Bttcśtila ,y/«'/« J-iiIskii w numerze 10-go Lipca 1810. str. TS-T*
-) Dodatek poil puuierem LXI,
'I Ibid. pod numerem LXII.
— 461 -
la Zaleskich; gościli a niego przeszło miesiąc i odbyli
nim razem pieszo podrób na Mont-Blanc i po okolicach
wajcarskich.
Układy dalej się prowadziły o katedrę paryzł(%. Mic-
ewicz był bez wahania się, ale i bez cntuzyazmu. Gdyby
rl upatrzył ziomka mogącego zastąpić go w Colteye de France,
yrzcklby się zapewne Paryża, lecz niewątpliwie, w razie
[imowy z jego strony dostołoby się jnkiemu wrogowi Polski
k ważne stanowisko, i 17-go Lipca powtarzał księciu Czar-
ipyskiemu myśl, którą wyraził był 2-go Lipca Bohdanowi
ileskiemu, że katedrę ową przyjmie „szczególnie w tym
ilu, aby to naukowe stanowisko obronić od spekulacyi Niem-
n\ sprawie nnszój nieprzychylnych." ') Wielbiciele i pvzy-
ciele Adama po wickszćj części nie rozumieli, dla czego
ę ociągał i ze smutkiem przyjmował, co ich l)ezwarunkowo
eszyło. Adam, świadomy trudności zadania i pamiętny
esmaków życia pomiędzy wciąż szamocącą się emigracją
I'aryżu, uważał katedrę słowiańską jako ciężki krzyż dla
ebic, a cięższym stał się on rzeczywiście nad wszelkie je^o
■ze widzenia.
Książe Adam Czartoryski optymistycznie na rzecz po-
ądal, samo sprowadzenie poety do Parjża bardzo mu się
imiechalo, mniemał, że pobyt w Lozannie był podwójneni
ygnaniem, że miejsce Mickiewicza jest wśród wychodźców
naglił na ministra; 24-go Lipca zdał sprawę Adamowi
rozmowy z Cousinem. Cousin nie życzył sobie narazić się
\ skargi posłów austryackiego i rossyjskiego i na wjTzuty
rola Filipa „nader lękliwego w tych matmach." -) Czarto-
'ski zaręczał ministrowi, że Mickiewicz nie będzie „się ba-
ił palnemi i drażliwemi materyami." ^) Minister dał do zro-
imienia, że pragnie, aby Mickiewicz wykłady swoje rozpo-
') Koiespoudencya Adama iliikiemc^a t. I. str. S
■l roid. t. IV. alr. 222.
•) Ibid.
— 462 —
czi|ł od rysu htstoryi literatur słowiańskich '), a wi^ odło
na późniój ocenę nowszych polskich utworów. A poińe*
w Izbic zarzucił p. Auguis, że kandydat do katedry nie
dzie dostatecznie obznąjmiony z literatura pobratymn;
narodów "), na dowód, że ona obcą wcale mu nie jest, Ad
w odpowiedzi Czartoryskiemu, pod datą 31^o lipca-, pr
toczył podróż swoje w 182S) r. do Pragi, a na dowód li
stronnoiści względem Rossyan rozprawkę aatchnioną mu śmi
cią Puszkina. A chociaż miał zamiar z obrębu właśdw
nic W}'cboiizić, odmówił jednak ministrowi wszelkich zapewi
i zaręczeń. *) Czartoryski wziął na siebie w liście pod i
5-go Sierpnia dać ministrowi rękojmią, że w 2adnym razie
pożałuji! wyboru Mickiewicza.*) Cousin 10-go Sierpniami
domił Adama, że po otrzymaniu zapewnienia, iż przyjmie i
zwanie rządu francuzkiego, zaproponuje jego nuanomi
królowi.")
Król wabał sig. Posiedzenie Rady ministrów, na U
rem Cousin wnieść miał wybór Mickiewicza było bnrd
i ledwo, że się nie skończyło przesileniem gabinetowem. i
usunięciu kilku drażliwych punktów, król znużony nd
— Spodziewam się, że nie ma już o co spierać się?
Owszem — odparł Cousin, jeden punkt nie załatwiony.
A jakiż? — zapytał król zdziwiony. — Mianowanie {■
Mickiewicza. — No, nie chcę już wznawiać kwestyi gabiad
wej — odpowiedział król, zgadzając się na podanie mioisk
Pochlebiło Mickiewiczowi, który Ludwika Filipa cierpieć l
mógł, że król się instynktowo wzbraniiJ go powołać.
Bohdana Zaleskiego odwiedziny w Lipcu uprzyjead
mu wakacye. Itaz, gdy z nim wieczorem mówił cuś o poo]
') KorespiMileiiciiii .lilnmi Vi<-kiewi.-za t. IV. Blr. 222.
*) Ibid. t I. str. 224. '
") Ibid. atr. 22,-..
') Ibid.
■■■) Dodatek pod numerem 1,XI1L
•) kWesimiiilctifya Ailmtia ilickienicia U IV, itr. KI,
— 463 —
^^i sobie nucić: Idzie iotnierz borem, lasem, przymierając
•łodu czasem. Nim doszedł do kotica, córeczka jego roz-
żala się rzewnie. „Otdź widzisz, rzekł Adam do przyja-
la, jak silnie działa poezya ludowa"*). Bołidan Zaleski
miadij o wycieczce tćj następną anegdotę: „Z Józefem
Mickiewiczem puściliśmy się we trzech w wgdrówkg po
\ajcaryi. Gdyśmy idąc ku Mont-BIanc rozłożyli się na
•ze odpoczywając, poczęliśmy śpiewać polskie i litewskie
śni. Mickiewicz je lubił bardzo, więc każdy sobie coś
:ypomniał. Wtem przechodzi niedaleko od nas jakiś
iozora Szwajcar, figura okrągła, protestancka, a ten także
izyna jakąś pieśń litewską na glos zawodzić: „Pan Polak"?
tak. A panowie także. Jaka godność"? Powiedzieliśmy
ize nazwiska, pylał Mickiewicza i nas zkąd rodem i czem
trudnimy. Był on professorem w Szwajcaryi. Razem
Fczuitami opuścił Bitdoniś, osiadł w Szwajcaryi, trudniąc
nauczycielstwem i dobrze mu się wiodło, bo sobie dość
tczny kapitalik uciułał. Człowiek książkowy, na pół lite-
., bo i wiersze pisał po polsku i po francuzku, ale Mic-
;wicza nic nic znał. „O! widzisz Bohdanie, rzecze Adam,
: głośne nasze imię. Nam się zdawało, że wszyscy nas
Europie znają, atu Polak nic nie słyszał"'). Zalescy opu-
li Lozannę w połowie wakacyi. „Mówił mi Cezary"),
ial do Mickiewicza Zaleski 27-go Sierpnia z Fontainebleau,
Zygmunt Krasińki wybierał sig w odwiedziny do ciebie,
y t^ż był w Lozannie? Polonia tu szaleje, tak pewna już
ijny." Krasiński do Adama nie zajechał, ale w owym
isie ślicznie oceniał go w liście z Rzymu do Romana Za-
tkiego*).
■i tyspomnicnia u Adamie MicAign/iczu przez Maryij Guretkę.
ydnnie drugie str. 13. Kraków lt(89 r.
') Z 'iponiaiiwiia Bolulma Zalfskier/o w HyfT&i 12-t'O Maja
r;i r. opisanego przez księilza Waicryana Kalinkę.
'I Plater.
*) ,.W diicliu Mickiewicza prMwngii na strony indynidualiziiiu,
— 464 —
Mickiewicz sam przedsięwziął nown wycieczkę. Pisał on
7. InttTlaken I-go Września do Bohdana Zaleskiego: .Po
waszym wyjeździe, wyruszyłem znowu ku górom i przez do-
lin^', ktfjriiśmy przeszli, wlazłem na lewo w Oberland: ztąd
może zahrnę aż do Ziirycbu. Bardzo mi to służy na zdrowie
i czuję się tak rzeźwy, że aż mi sig na wiersze zbiera').
ł';dy Adam wędrowni sobie zanosiło się u iiiepo w domo
na nowa biedę. Syn jego „zawsze biedny i słabiutki"') cij-
ouiibnik-R. wiary uiwoliia wpoili'], enerpi, skupienia, środka, co w &•■_
»s/,ystki(* zphriil ]jri>iiiti!ijie ukr;;;!). Mickiewicza postacie sh rziiirl^
u- ii[i(ii?L' Z{!rHiiitił, ollirzytiiic su, srclii tektoniczne, n-itniosle. F. Adin
X iiirhn Vvii.a z^tli.-iHiwiiiJ Hwoim i titk je dłutem przybija rio zi«roi.
Hg Kniii sii; uniatiii i na nii'j posiigitwo zontanii na zawsze. \V nwł^
liliirntur/(t ktiuii-c/nnśi- liyla Admua. .Mickiewicz ua ziiwazp zw«i' «f
I<i;ii7.ie Hlwńrni: OD imihIhI di:iO'^, on r/ekt wnasE>'>j literaturze: .J-»ii-
lln sini'i sil.'", iiy K riizirrwiinrcli i sa.niDpas cliodzącycb ainuŃn: ri^
stwiir<yó i iiksztaltowtu':, Ir/.elia tej siły wszystko do -roiika Łiern-
l\V''\. wi-Kyfltkit iiBHilzajiici-j iia dół, wszystko co płynne /inieiiiaiv
Cl') w krya/.tiil. Muwin, ie 7. wyiyn. atmosfery, bliikające sii^ ęi'J
njinilly na zieTiiii; w k^ztIL)«e griiiiitowych skal: to kości piaście
jiidni jrj, pnorpa ji'j. Tern Bniiieiu Adam w świecie duchowym Polali;
w nim "^iliL Tyiańska. to .Michał Ani<'it nasz.' W oczach posągu łloj-
żc-smi. któremu rnztliikl kulana Mii'hał Aui'M, mówiąc: ,.AHe9>o
purlu!'' — ,jr:!4t co> przypominającego oczy Miokiewicza Im tw-
dzii''i /Hpatrnji.- sii; iia literutnri- poUkii, tern barc!Kii'j sii; przekuny-
wuiii, żn w r<iwiii *v ti'zymii. co do poczyi, s reutą Kiiropy- ')aeA
Bufipcjski lud i\-f\k nw ma laki-'-] epopei jak Paa Tadentz. Oden-
tatom ^1 iiiediiwuD. Hun Kiszot sir lam zlał, z Iliada. Poeta itil
m:i prz>'.imyku mi<;dzy zniknjiicem tam plemieniem ludzi, a mi^
nmiii! Nim uuiiirli, widziiił ich, a teraz ich juf nie ma. U'laśiueu
Jest .-tanowisko cpi ipi;ii-^ne. llokonat tego Adaoi po misirzciwikn:
In ]il(?mił; iimartc uwiec/.uil, ono już nie zaginie. Temu lat sif*
czytjijnc l'awt Jaiłewzii nic pojmowntem nalej jego wielkości, ih^
bij-: c/.olem i niAwi^ : to jest epopi.*. Więci-j powiedsieilziei!- — ni
można ni potr/oba". (I.iat z 13-ijo Maja 1S40 r.),
'i K-ir<'!ii"'nili!nvyii .l-/anin Mickicmcza tom I. strona '-'iN
'-) Ibid.
- 465 —
żko zapadł. Pani Celina pis^a do mętu. 2>go Września:
„Mój drogi Adamie, Wtadzio trochę lepiej; o 12-tćj rano
zrobiłam konsylium z Felisem i Ferotem, którzy mnie nad'
zwyczajnie uspokoili; r^zą honorem, 2e nie ma najmniej*
szego niebezpieczeństwa, jednem słowem nie tak źle jakeśmy
sobie wystawiali. Zresztą Helenka tyje & Marynia psoci. Nic
nowego. Ja zdrowa. Nominacyi jeszcze nie ma. Nie
pojadę do Echichens') td po urodzinach Misi, bo nie warto
się wyrwać na parę dni. Jeżeli się dobrze bawisz, mój
Adalku, to siedź jak chcesz, tylko mi się sprawuj trzeźwo
i uczciwie, Całoję ci rączki i buzię. Dzieci jeszcze o tobie
mówią, osobliwie Władzio. Helenka widocznie myśli o tobie
i turbnje się. Bądź zdrów i spokojny, bo Bóg z nami. Nie
bój się o mnie, kiedy ja o ciebie się nie boję! Dowidzenia,
jeśli można na urodziny Misi, gdyż wyprawiam bal grandiote.
P. Grużewskiego pozdrów odemnie".
Widać, że Juliusz Grużewski bawił w Interlaken. Gru-
źewski*), jeden z dowódzców powstania na Litwie, osiaiU
w Genewie i założył tam fabrykę zegarków w spółce z Cze-
cłiem Czapkiem; często do Lozanny dojeżdżfd. Bawił tćż
przez jakiś czas w Lozannie gitarzysta Szczepanowski. Adam
„rad ^cbał jego muzyki i szczególnie lubił hiszpańską Ca-
chucha^^). „Różni rodacy, przeważnie z Galicyi, odwiedzali
Mickiewicza. Często przepędzał ze mną wieczór u emigranta
francuzkiego hrabiego de Ludre, z Nancy, jakotćż n adwo-
kata Mandrota, który dawał u siebie przytułek jakiemuś wy-
chodźcy polskiemu, z wyprawy Sabaudzkićj z IS34 r. Pułko-
wnik Karol de Lndre był dawnym adjutantem jenerała La-
inarque. Rozmowa toczyła się nąjczęściój o Wschodzie i o po-
■) Wioska w dlicznem poloieniu w okolicach miasta Horgeo.
*) Grulevald nmarl w Puyźn 3-go Listopada 1865 r.
') Wspotmuema o Adamie Mickiemieat opowiedziaiie nąjinlod-
ssema bratu prtez Haryą Górecką. Wydania drogie atr. 16. Kraków
1889 r.
Żtmt Mama lUiUtmaa. Tom IŁ 30
— 4(iia —
niżeniu Franc}i pod rządami Ładwika Filipa"'). Tymczasem
Cousin niecierpliwie wyglądał przybycia Mickiewicza i nwii-
damiąjąc go 7-go Września, że go miauow^ profesEorem
nadzwyczajnym, cieszył się z jego postanowienia rychłego
stanięcia w Paryżu*j; podpisał 8-go Września reskrypt iw-
minacyi Mickiewicza, jako professora tymczasowego literatury
slowiańskii^j*); obiecywał mu nadać tytuł professora zwy-
czajnego po naturalizacyi, a dla powiększenia jego dochodów,
przeznaczał mu tysiąc franków rocznego wyiiadgrodzenia za
katalogowanie rękopismów słowiańskich w Bibliotece km-
lewskićj*).
Pisma emigracyjne zaczęły ogłaszać wieści krążące
o przyszłćj katedrze i przyszłym profesorze. „Z prawdziwą
przyjemnością, pisał dziennik Młoda Polska, donosimy nasiym
czytelnikom, iż król przed kilkoma dniami podpisał m^
naturalizacyą i iiominacyą na professora języków i literatury
słowiańskiej dla Adama Mickiewicza. Katuralizacya stosownie
do praw krajowych by!a koniecznie potrzebnij mającemu pra-
wiąc obowiąjiki professora cudzoziemcowi. W biuletynie praw
ogłoszono postanowienie Izb wzgigdem utworzenia katedry
słowiańskićj w kollegium francuzkiem z sankcyą królewską.
Mickiewicz spodziewany jest w Paryżu w końcu bieżącego
miesiąca""). Wiadomość o nadaniu naturalizacyi Mickiewi-
czowi była bezpodstawną, rząd francuzki nie zwalniał now^
professora z żadnycli prawem wymaganych formalności i ter-
minów.
Adam prawdopodobnie powrócił do Lozanny na uro-
dziny staiszćj córki, to jest 8-go Września. Synowi po!;or-
szyło się było, a pani Celina, znużona pielęgnowaniem dziecka,
tć2 zaniemogła, „^ona moja, pisnł Mickiewicz do Zaleskiego
') Ze wspomnień Jan:i f?covazzegO.
') Korespondeiicya Adama Mickiewicza t. IV. str. 226.
") Dodfttek pod numerem I.KR'.
*) Ibid. pod Dumereiu IjXV.
«; moda Polska, dodatek do nr. 24 2 d. 31-go Sierpnia.
— 467 —
Itl-go Września, była dę2ko chora. Synek ledwo uszedł
śmierci, miał zapalenie mózgu. Byliśmy znowu rozbici,
ja z Soną na wsi, dziecko jedno w domu, drugie u Jun-
<lziłłów"*).
Głioroba 2ony i dziecka pociągngła za iiobą, inny nie-
przewidziany i przykry skutek, zniewoliła Adama ilo zanie-
ctiania publikacyi poniekąd obowiązkowej. Gazeta Courrier
Suisse podała do wiadomości, żu Rada Stanu upoważutla Radg
oświecenia publicznego do ogłoszenia mów wypowiedzianycli
przy installacyi Mickiewicza'). Adam, który miał zamiar, sto-
sując się do przyjętego zwyczaju, wydać rozprawg o poetach
chi-ześciafiskich^, musiał uwiadomić 23-go Września Prezesa
Itady Stanu, że kłopoty domowe nie pozwoliły mu uporząd-
kować notatek swoich i przytrotowuć do dniku*). Gdyby zo-
stawał w Lozannie, prosiłby o zwłokę i wykoiiczylby pracg,
która tią dochowała w urywkowym stanie, ale dłu^ćj bawić
w Szwajcaryi nic mógł i 23-go Września posłał swojg dy-
niissyą, tłumacząc, że opinia ziomków powierzała mu stano-
wisko, które interes sprawy narodowćj nakazuje mu przyjąć
a zarazem wyrzekał ńę przyznanćj mu peusyi professora
zwyczajnego*) i wyrażał życzenie, aby go nie pozbawiono ty-
tułu professora zwyczajnego. Wydział spraw wewnętrznych
oświadczył się 26-go Września Radzie stanu zu odrzuceniem
propozycyi Mickiewicza ograniczenia się do pensyi professora
nadzwyczajnego a za nadaniem mu tytułu professora hono-
rowego*). Tegoż samego dnia. Rada stanu kantonu Wodej-
skiego, przyjmując daną dymissyą i przyznając Mickiewiczowi
pensy^ professora zwyczajnego, wyraziła mu swoje wdzi^
czuość za oddane przez niego usługi w wychowaniu publi-
') Korćspoiidetwya Adama Mickiemcza t. I. str. 22<J.
*) Numer S-go IJpca. Dodatek pod numerom LXVL
*) lioTćspondmcya Atlanta Mickiewicza t. I. atr. 'i2'Ł
*) Ibid. t. II. Btr. 1LI2.
»}, Ibid. str. 193.
') Dodatek pod numerem LXVII.
cznem'). Treść tćj odpowiedzi zakumunikowała Radzie
oświecenia publicznego*), która 29-go Września prosiła At*-
demią o raport w tyra przedmiocie*). Mickiewicz pisał 4-go
Paidziernika do Rektora, że jeżeli kiedyś prace jego zyskajł
aprobatę ciał naukowych, to spodziewa sig, że Akademii
przypomni sobie wówczas, iż życzeniem jego jest otrzjinać
kiedyś zaszczytny dla niego tytuł professora honorowego*).
Wśród tój wymiany dowodów życzliwości i wyrazó*
wdzięczności, Mickiewicz pożegnał Lozannę, gdzie był jak się
sam wyraził „na końcu pobytu zepsutem dzieckiem i Eządo
i Akademii""*), i którą, gdyby nie choroba powtórna żony
i dzieci, wspominałby Jak raj""). Przewidywał wprawdzie
wybuch, który obalił stronnictwo będące wówczas u stera
władzy i powtarzał przychylnym mu członkom Kządu, źe
nawet mały kanton szwajcarski nie można bezkarnie chcieć
utrzymać w nieruchomości. „Na proszonym obiedzie, opo-
wiada Scovazzi, u pewnego radcy arystokraty, gdy ten wy-
raził mu obawę, aby rewolucya nie wybuchła, Mickiewia
porwał szklankę i rozbił ją o ścianę mówiąc, że rewolucya
obali wszelkie zapory jak on stłukł tę szklankę"^. Gospo-
darz widział jedynie w tern uniesieniu gwałtowną żądzę Po-
laka wstrząśnień powszechnych. Na albumie podanym ma
przez Jundziłla, Mickiewicz napisał: ' „Adam Mickiewicz,
w dzień odjazdu z Lozanny poczciwej do Paryża, który
wcale niepodobny do Lozanny*. Wir paryzki po spokoju lo-
zańskim zasępiał Adama. Na egzemplarzu Ksiąg Pielgntfm-
słtva napisał: „Jundziłłowi na pamiątkę drogidj dla mnie
■) Dodatek pod numerem LKYIII.
«) Ibid. pod numerem LXIX.
*) Ibid. pod numerem LXX.
') Koresjiondencya Ailama Mickieimcza t. IV. str. 121. List
mylnie podany w koreapondencji jako pisany I-go FaźdeierDika.
>) Ibid. t. 1. str. 22G. Lwi mylnie podany }ako z I-go Listo-
pada lS4i). Jest bez daty.
«) Ibid.
•) Ze H-spomiiicD Jana ScovaMego.
— 4159 —
jego przyjaźai Adam Mickiewicz. Lozanna 5-go Oktobra
1840 r."'). Zdaje się, że puścił się w drogę 7-go Paździer-
nika. Dyliżans powoli wlókł się po drodze górzystej. Pani
Celina siedziała z dziatwą a Adam jeszcze u2ywał prze*
«liadzki. ^Towarzyszyłem mu pieszo przez trzy godziny,
pisze J. Scovazzi. Nie mogę wypowiedzieć, ile mię koszto-
wało rozstanie się z nim!"*) 9-go Października dziennik:
le Courńer Suisse poświęcił Mickiewiczowi artykuł, który
przecłiował się wjego papieracli: „Mickiewicz, pisał Courrier
Siiisse, nas opuszcza, ale jeżeli usługi tego znakomitego mgża
przestaje do nas należeć^, nazwisko jego nam zostaje, w czem
poeta oddaje nam ostatnią i wielką przysługę. Nazwisko to,
zachowane na spisie professorów, powinno być dla Dicli i dla
nas napomnieniem wiecznem. W dnia, w ktÓT^'m zakład
miałby się staC niewiernym obietnicom, musi^by przez cześć
i pudor wymazać wielkie to nazwisko", Courrier dodaw^,
2e Mickiewicz z żalem opuszcza Lozannę i że go Polska
odbiera Szwajcaryi''). Dziennik: ie A'ouve/lłsle faudois poświę-
cił jego oddaleniu artykuł w podobnym duchu,*) A gdy od-
dalał się Z Lozanny, dzienniki paryzkie z 10-go Paździer-
nika umieściły następną wzmiankę: „Minister oświecenia pu-
blicznego reskryptem swoim z dnia 8-go Września katedrę
Języka i literatury słowiańskiej, nowo utworzoną w kollegium
francuzkiem, powierza panu Adamowi Mickiewiczowi, sprawu-
jącemu dotąd obowiązki professora języków starożytnych
w Akademii Lozańskićj".
Jak wykłady Mickiewicza mogły w tak krótkim czasie
zdobyć mu tyle sympatyi w Lozannie? Z notatek pozosta-
łycłi w jego papierach, można łatwo zdać sobie sprawę
z lekcyi jego o literaturze starożytna.
') Ksifgi Pielgrzymsłwa, h'otvy Job i słoma wieszcze, wyA Alek-
sBUdra Jotowichicgo. Paryi 1834 r. Cena zip. 5.
*) Zb iTspcmnieii >Iaaa Rcovazze)cu.
>) Dodatek pod numerem LXXI.
*) Ibid. pod numerem LXXII.
— 470 —
Eamiąc się z trudnością ciągłego przekładu na język fran-
cuzki poetów łacińskich, porównywał ich arcydzieła pozbawio-
ne właściwej im szaty, do posągów starożytnych Grecyi i Rzy-
mu stawianych na tie chmurnego nicha północy. Ale umiał
zapalać pochodnie, przy świetle których posągi te ożywiały
się jak pod promieniami słońca Wioch lub Hellady. Pro-
fessor mówił o czasach średniowiecznych, kiedy zabytkom
piśmiennictwa Greków i Rzymian groził los podobny temu,
jaki spotkd papirusy egipskie. Przebudzony w XV wieko
klassycyzm ocalił je od zagłady, lecz miłośnicy jego byli
widmem tylko staroiiytnych Rzymian, jak Rzym nowożytny
pozostał widmem da\\'n(>j Itomy, i dążność ich objawiła »ę
raz jeszcze w Rcwolucyi francuzkićj, przepełnionej Katonami,
Brutusami, Ivarakallami. Na samym wstgpie poeta wyka-
zuje jak arcydzirfa starożytne stykają się z utworami nowo-
żytnemi : n. p. Korsarz Hyrona, to istne podobieństwo z wo-
dzem barbarzyńskim Joniandesa.
„Wynalazek dniku, mówił Mickiewicz, zamyka ów pe-
ryod, w którym starożytność była jedynem źródłem natchnień.
Pomijając i bieg czasu i ideo, które Rzymianie wyrabiali
stopniowo, uczeni zawołali: „Do roboty! Naprawmy klęski
barbarzyńców, otrząśnijmy popiół tłumiący ogień święty da-
wnego Rzymu; ogień ten nie zgasł, rozniećmy, porwijmy
go." Wszystko staje się pogańskiem ; cześć formy jest bo-
żyszczem, któremu wszystko poświęcone. Człowiek bierze
miejsce Boga, pogaństwo przywłaszcza sobie sztukę, naukę,
filozofią. Wszyscy hołdują pogańskim pojęciom, nawet idi
nie podzielając. Ale w literaturze bardziój niż gdzieindziej,
co się raz dokonało nie powtarza się. Czas biegnie a duch
w ślad za nim. Dante poczuł, że wypadało budować na
podstawach żywych, nie na gruzach. Jest on łącznikiem da-
cha pogańskiego dawnego Rzymu z duchem wschodnim R2y-
mu nowożytnego, ogniwem między wiekami średniemi i lite-
raturą nowożytną. Wyprzedził swoje generacyą. Wieki
uwielbiały a nie rozumiały tego wielkiego człowieka."
— 471 —
Mickiewicz wychodził z zasady, że żadna literatura no-
woczesna nie może bezkarnie lekceważyć spuścizny Rzymu
i tratlycyi chrześciańskii']: „Z literatur nowożytnych, mówił,
te które pominęły Rzym wydały organizmy niekompletne.
Zdawałoby się, że Niebelungi i Heldenbucłi powinnyby was
obchodzić więct^j niż Iliada i Eneida. To wasze spadkobier-
stwo, są to tytuły chwały waszych przodków, płody waszśj
ziemi. Może mjgdzy piewcami Heldenbucłiu byli i Szwajca-
rzy, to pewna, że śpiewano zeń w Helwecyi. Tak blizkie
was zamki nadreńskic były świadkami średniowiecznych
igrzysk olimpijskich i istmicznych, Minesingcrowie śpiewali
u stołów Biskupów i Abbatów świętego Galla. Trubadury
posługiwali się dyalektem, którego używacie. Dla czegóż ich
poemata wpadły w takie zapomnienie, że ledwo się je czyta
i przytacza? Niemcy założyli katedry dla wykładania Ilel-
denbuchu, spodziewając się zastąpić nim Iliadę. Zgorszeni
są, że poeci średniowieczni chcieli udowodnić swoje pokre-
wieństwo z Eneaszem i Hektorem, sami woleliby pochodzić
w prostej linii od sanskrytu, ale ta genealogia nie utrzymała
się. Dla czegóż poeci średniowieczni nie sij, uniwersalni?
Oto, że między nimi jedni zapoznawah lub całkiem odrzu-
cali wielki cel socjalny: chrześcianizm, a drudzy, przyjmując
go, zapoznawali lub odrzucali Państwo Rzymskie. Nie umieli
korzystać z odkryć artystycznych, architektonicznych, techni-
cznych Rzymian, ani przyswoić sobie ich zalet krasomów-
czych i stylu."
Pobieżne szkice autorów starożytnych pozwalają, nam
odgadnąć, jak je Mickiewicz rozwijał przed słuchaczami.
Weźmy naprzykład co powiada o Terencyuszu: „Styl Teren-
cyusza jest wyrazem życia domowego wyższego towarzystwa
rzymskiego. Scypion i Leliusz tak rozmawiali między sobą.
Pisarz jakiś z czasów Pliniusza robi uwagę, że kobiety nie
idąc za postępem idei z powodu życia zamkniętego, mówiły
stylem Plauta i Terencyusza. Pierwszy zachował nam tok
1DOW7 prostego ludu, drugi klas wyższych. Xa nich kończy
łe jest prawie niepodobieństwem iegnać się z kim bez wzm-
Ezeoia, cboćby ał dotąd byl nam obojętaym.
Nie żegnamy się z człowiekiem samym tylko, ale przypo-
ininaJ4 się nam echa, powtarzające te samo słowo, coraz dabićj
i słabićj. W ten sposób słyszy się słowo pożegnania pnei
wszystlrie lata iycia wstecz at do niejasnego dzieciństwa i przycho-
dzi przy kaidem „Bądź zdrów" zmartwychwstanie wszystkich
tiólów, jakich się kiedykolwiek w tycin przy rozstanin doznawało.
Myśl bowiem: jaka przyszłość czeka rozłączającego Bię z nami?
ciemność otaczqj%ca ją a połączona z pytaniem, czy i kiedy się
zobaczymy? wywołuje wzruszenie, które prędko pokonywa tysiączne
względy, dotychczas dwojgu ludziom stojące na przeszkodzie.
SmuUii Pańskić] doli były mi znane tylko w lekkich zarysach
(owszem i teraz jeszcze mało mi są znane), obawa zaś, teby
mimowołi nie dotknąć struny, która w duszy Fana mogła wydać
dźwięk bolesny, robiła mię niepewną, mo2e nawet zmieszaną.
Nawet tego, co mi się w tyciu Pana na pewne szczęściem wy-
dawało, podziwiania dla pańskich dzieł, łedwo śmiałam dotknąć;
bo gdy się doszło moich lat, to już wiemy, ie to, co niejednemu
wydaje się kwiatem zdobiącym czyjeś Życic, jest właściwie cieiv
ni cm kolącym.
O poezyi Pańskićj w EzczególDOŚci nie mogłam mówić. Im
są to dla mnie same bóstwa zasłonięte i czułam bardzo dobrze,
że mówienie o tern uważałbyś Pan bądź za natrętną ciekawość
bądź tćż za próżność zarozumiałą. Mówisz Pan, że oczekiyest
mię w Rzymie, a to, co wypowiedziałeś żartem, omal nie stało
Bię prawdą. Całą zimę chorowałam tak, że nie mogłam nigdzie
bywać, — i była chwila, w którćj lekarz wymówił słowo ^Italia".
A chociaż dotąd wcale nie jest mi Iepi4j, i on i ja uznaliśmy,
że jest to niemożliwe, i ustłaję teraz za pomocą rozsądku bu-
rzyć wszystkie zamld powietrzne, które już wcale pokaźnie się
wznosiły,
2łój teść, dzięki Bogu, ma się zapełnię dobrze, i bardzo
zajęty dni(;ą częścią Fausta; każe mi nie tylko posłać nąjser-
deczni^sze pozdrowienie dla Pana, ale prosi także, żebyś był
łaskaw podziękować księżnej Wołkońskićj za list i za upominek,
który jako dowód pamięci ucieszył go i zaszczycił. Odemnis
proszę dodać szczere ubolewanie, że tylko tak przelotnie widzieć
ją mogłam.
Co do Anglików, zawsze jeszcze mam dla nich sympatyą,
a zwłaszcza dla przyjaciół moich Irlandczyków. Gdzie były PaA-
Bkie oczy, gdzie poetyczna fantazya, że te szlachetne postacie
wrażenia nie zrobiły na Panu? Pisząc to, nie miałam na myŚU
— 473 —
Improwizacya na obchodzie inątallacji Mickiewicza jako
professora zwyczajnego nie przebrzmiała zupełnie bez śladu.
Mamy o ni^J i wzmianki w dziennikacłi szwąjcarskicłi i wła-
sne notatki professora, rzucone na papier po łekcyi w za-
miarze przysposobienia jćj do druku. Obrał sobie za przed-
miot poetów chrześciańsklch łaciÓBkich, badaiąc dzieło Pru-
dencyusza: Peristefanon. Prokonsul rzymski zawsze zajmuje
pierwsze miejsce. Straszniejszy on od Lubdacidów i Atridów.
Tacy byli wielcy dygnitarze rzymscy w ow4j epoce: ponurzy
i gwałtowni, lub weseli i niedbali, ale zawsze pyszni, dowci-
pni i zimni. Gdy palono na powolnym ogniu świętego Wh-
■wrzyiiea, prokonsul rzekł doń : „Starcze, może nasza niy-
tologia jest fikcyą, ale co sądzisz o Wulkanie? Spodziewam
się, że zaczynasz wierzyć w jego istnienie?"
Znajomość Rossyi wielce dopomogła Mickiewiczowi do
zbadania tajemnic duchowych Nowosilcowów starożytnych. ')
Po tych krótkich wyciągach nie można sig dziwić za-
cliwytom młodzieży, staraniom władz Szwajcarskich o zacho-
wanie Mickiewicza dla Lozanny. Poeta iH był przeświad-
czony, że łatwićjby mu szło odkrywać pigkności starożytne
przed szwajcarską młodzieżą, aniżeli rozstrząsać najżywot-
niejsze, ale i najdraźliwsze kwestye przed wybredną publi-
cznością stolicy świata. Ale nie było jego dolą oddawać
się sucbćj enidycyi, ślęcząc jak uczony niemiecki nad folia-
łami. Stać go było z pewnością na to, żeby nad tem sa-
mem jeziorem, nad którem Gibbon napisz historyą upadku
Rzymu, wydał szereg dzieł o wpływie chrześciaństwa na li-
teraturę i L p., lecz bardzićj go obchodziły najnowsze prądy,
badanie przyszłości, przedewszystkim o ile to tyczyło jego
ojczyzny. Dla tego to opuścił gościnną Szwajcaryą i wziął
się do opowiadania dziejów słowiańskich, w których Polska
■odgrywa tak przeważną, bynajmnićj nieskończoną rolg, Fran-
') Niektóre fragmenta prelekcji w Loiannie wyszły w RevM
UniMrseUe {Nra 16-go Grudnia 18S4 r. i IC-go Stycznia 1883 r.)
IV
slcowsbiiii, Mikolsjoni Eoilowsłciemu, Stanisławowi Kozakiewiczowi,
Karolowi Kamióskiomu, Gracyanowi Krasickiemu, Hilaremu Łu-
kaszewskiemu, Teodorowi Łozińskiemu, Stanisławowi Macieje-
wskiemu, Karolowi i Mikołajowi Malinowskim, Franciszkowi
Moite, Janowi Hiszkielowi, Aleksandrowi, Adamowi i Jerzema
Hlekiewiczom, Janowi Mich ale wieżowi, Teodorowi Milakowskiemn,
Karolowi Mikulski emn, Edwardowi Odjćcowi, Eliaszowi Osta-
szewskiemu, Ju Sty nowi Romualdowi Polowi, Franciszkowi Pio-
trowskiemu, Józefowi Platerowi, Ounfrema Pietraszkiewiczowi,
Janowi Popcyce, Kajetanowi Przeciszewskiemo, Ludwikowi Pa-
prockiemu, Hen łykowi Romerowi, Mikołajowi Rod kie wieżowi,
Adamowi Sosinowi, Leopoldowi Sosnowskiemn, Janowi Solwle-
wskiemn, Tadeuszowi Slezanowsbiemn, Wincentemu Szydłowskiemu,
Konstantemu Tolióskiemo, Ignacemu Terleckiemu, Janowi Wier-
nikowkienu, Michałowi Wlerzholowiczowi, Konstantemu Zale-
skiemu, Antoniemu Zienowiczowi, Tadeuszowi Zilińskiemu, Józe-
fowi Zarzeckiemu, Tomaszowi, Stefanowi i Ignacemu Zanom,
Serafinowi Zahorskiemu, Iklarcinowi Żylińskiemu, Tadeuszowi Że-
browskiemu, Dominikowi Chodźce, Kazimierzowi Chrzctonowi-
czowi, Józefowi Chodorowiczowi, Janowi Chrapo wiekiem u. liby
oni, dla niewiadomofci teraźniejszego ich miejsca pobytu, niepd*
miennie w ciqgu dwóch miesięcy, licząc od dnia pierwszego wy-
drnkowania niniejszego ogłoszenia w gazetach, przysłali wyl^
wyrażone przypadające od nich summy prosto od siebie do Wi-
leńskiego Powiatowego kaznacząjstwa, w przeciwnym bowiem razie
zmuszeni będą do tego surową policyjną egzekncyą i natenczas
summy te uzyskane od nich będą jako za skarbową niedoimkę z przy-
padająeemi procentami co miesiąc po jednćj kopiejce od mbla.
Sowietnik
Otto Anderson.
Wilno dnia 28 lutego v. s. 1830 r.
(Dodatek dmgi do ,Kuryera litewskiego' nr. 26).
III.
Notatka wtunor^czna Pani Wery Chlustin.
Naples. Mai 1830.
25 Mai. Mardi. Avec Mickiewicz, Odyniec, Simon en ba-
tean, Tćcole de Yirgile, Ile Nisida, Procida, Ischia, descendu an
cap dc Misćne. Piscine admirable, cento Camere. Temples
d« Yćnus, Mercuore, Dianę, Lac B^UBaro, Aveme, bains da Nóron,
antre de la Sibylle.
— 475 —
' niż przed podróżą. Złoto, które miałem od ciebie. Panie
szanowny, dowiozłem na miejsce, z czego cieszę się, bo tu
roi teraz potrzebne. Szukamy teraz mieszkania i meblów.
Ja cały dzień biegam i widzę, te odwykłem od odleg}o.4ci
paryzkich, takem znużony. Po gazetach już drwią ze mnie
i łają, że przyjechałem itabierać pieniądze, liędzie tego wię-
cćj. Znalazłem emigraeyą podstarzałą, nie ruchawą i bu-
rzącą się. Owóż nowiny. Rzucam ten listek, ieby donieść,
żeśmy do lądu przybyli- Wasz sJuga, Adam Mickiewicz."
Z powodu powołania Mickiewicza na katedrę paryzką
napadł na niego Józef Bolesław Ostrowski, który zacząwszy
od Niemcewicza i Alochnackiego a skoiiczywszy na Heltma-
■ nie i Worclu, miotał obelgami na wszystkich wybitniejszych
członków emigi-acyi. W organie swoim i\'onia Polska *) opła-
kiwał, że Mickiewicz siebie jedynie widział, osobiste wynie-
sienie, że moskiewskiemi sposobami, podstępem, skrytem usi-
łowaniem, wyrobił sobie katedrę, zamiast wejść do mf) przez
konkurs i wychwalał odpowiedniejszych, według niego, kan-
dydatów: Lelewela, Szafarzyka, łlankę, Jungmana, Kollara.
Lelewela wydalonego z Francyi przez nzi^d, Cousin by nie-
zawodnie nie wybrał, o czem J. B. Ostrowski doskonale
wiedział, a za to wcale nie wiedział, czy Hanka, Szafarzyk,
Jnngman i Kollar umieli po francuzku i gotowi byli prze-
nieść się do Paryża. „Nie jest-że pan Mickiewicz, wolał
• J. B. Ostrowski, posiadaczem katedry ? To rzecz najważniej-
sza. Nasamprzód „ja i »iy i nasi.-^ ^)
Nie było okrzyczańszej osobistości na wychodżtwie od
J. B. Ostrowskiego. „Gdybyśmy żyli, pisał szkalowany przez
niego Ludwik Mierosławski, w towarzystwie normalnem, w któ-
remby oszczercy odpowiadali swoją osobą za psoty swojego
języka . . . Ale od czasu jak Pan Bóg dał tchórzom druk
i dyliżans, ażeby to plwali z daleka, czego w oczy powiedzieć
') Attykuł pod tytułem: Pan Ailmn Micklenic: t Sftimimiszcii/-
a Btr. 603-604. Tom lY. tMAziai III. PÓJarkuss 31.
•) Dodatek pod numerem IJ£XX.
VI
Wilna, któł Łam nszyje? Znalazłem ta Polkę, tę mnsidem pro-
sić: a kiedy Zosia podrośnie i szyć będzie umi^a, to Ja nie
będ@ w kłopocie, napiszę i Zosia wszystko mi aszyje. Proszę
sobie nie łartować z tych moich projektów, ja robię się diiad-
kiem, a dziadkowi wszystko wolno, dziadkowi powinny miJe
dtiewczęta osłagiwać i w jeRo starości pomagać. Otół proszą
pilnie hodować i dopatrywać Żusię, którćj i teraz posyłam W i ą-
zanie dla Helenki, ksiąłeczkę. Mołe j<i2 i czyta?
Wszakie mama niedbała nie donosi, więc pewnie nie czyta. Pro-
szę tedy zacząć j% uczyć. Bardzo piękae to wiązanie Helenki,
jak tam ona rezonuje, te oczka do patrzania, rączki do pracy
dał Pan Bóg. Staś dobry pójdzie kiedyś z nami na polowanie,
będzie bsiąikę czyti^, a my posłachamy. Proszę pamiętać o Sta-
siu. Widać, ie Marya zapamnials, albo raczój ani wierszem ani
prozą prawione kazania nie pomagają: wszak to: żona, a nie
gospodyni — Pana Boga się nie boi. — I dal^: narodowi krzy-
wdę czynL Proszę tedy i Pana Boga bać się i narodowi krzywdy
nie czynić. Bieda z tem przekonaniem, te się jnż poprawić nie
moina. Hoina, byleby się tylko łyczyto. Doprawdy warto by*
toby do tego buduaru, do tćj biblioteczki, choć z parę ksiąłek
o gospodarstwie, o warzywie, o chowie ptastwa, i choć niewinnych
owieczek. Dobrze by to bjto wyobrazić sobie Maryą zajętą go-
spodarstwem, liczącą i doglądającą swoje trzody i dzieci nciące
się przy oićj być poiytecznemi krajowi. Co bądJ, trzeba się
choć ir dziesiąta części poprawić a zdrowie bardzo szanować,
bo zawsze dodkie rączki Maryi pragniemy i mamy nadziejit
ciJować.
Co Marya powiada o oienienin pewnego Jegomości s pewną
panną, to pierwszy raz o tem słyszę i z niektórych względów
poczytuję to za rzecz bajeczną i wreszcie gdyby tak było, mołe
byłoby i dobrze, bo trzeba na świecie pewnego uspokojenia,
i kiedy tyć mamy, trzeba go szokać. W ciągłej boleści czło-
wiek do niczego nie zdatny i łycie jego wisi często na włosko,
lada okoliczność mole je o zgubę przyprawić. Zdziwisz się Maryo,
łe tak chcę aby długo ladzie dobrzy iyli, ala Maryo pomyśl Bot>ie,
fe ladzie dobrzy- mogą coś w życin dobrego uczynić, i me bę-
dziesz się dziwić dla czego pragnę, abyście iyli i mnie przełyli.
Ale prosię Maryi nie robić łarcików z gienioszów połączenia;
dla kogo mogą to być gieniusze, a dla nas proste głowy, które
bardzo dobrze mołna zakręcić.
Stypułkowskiego znam. Znalem jego rodziców i w ich doma
bywałem, będąc jeszcze dzieckiem, pamiętam ich dobrze i późnij
widywałem matkę i córki. Franusia nie znalem, terazem go nj-
— 477 —
i nigdy tych słów, ^dam Mickiewicz, skreślić nie pozwo-
ly*. ') Na nieszczęście dla siebie słowa tego nie dotrzymał.
Owa polemika przypomniałaby Mickiewiczowi, gdyby
tein mógł zapomnieć, źe minął dla niego czas mozolnej
i spokojnej pracy, że nie otoczony już samą przychylnością,
E nad Lcmanem, że będzie miał do walczenia nie tylko
)boj$tnoScią Francnzów, ale z chorobami emigracyi. Z tych
arób wyśmiewano sig dowcipnie w dziennikach polskich
Paryiu a w przeglądzie /kronika emiijracyi pohkU-J ano-
n podpisujący się: Doktor Pigułka, drwił sobie z brater-
coraanii, komitetomanii, dyplomacyomanii, republikomanii,
ntralizomanii, klubomanii, religiomanii i pamigtnikomanii.')
estety owe manie dochodziły czasem do wścieklizny.
Tymczasem 10-go Paidsieroika Courrier Francais po-
larzał następne obwieszczenie z urzędow^o Moniienr
mrersel: „Rozporządzeniem pana ministra wychowania pu-
icznego, pod datą 8-go Września, p. Adamowi Mickiewi-
Mwi, byłema professerowi języków starożytnych Akademii
ozańskićj, powierzoną została katedra języka i literatury
Cwiańskićj świeżo utworzona w Cotlćge de France. Wybór
m odpowiada najzupełniej widokom liberalnym Izb. P. Mic-
icwicz, urodzony na Litwie na początku tego wieku, 2.vł
Bgo w Rosyi i gruntownie zna wszystkie języki lub narze-
a Błowiańskif^j rodziny. Wielkie jego bohaterskie poemata
ol^ły mu zasłużoną sławę w calćj Europie; przezwano go
Uznie Byronem kalolickim Polski. P. minister wyctiowa-
•■ publicznego pospieszyłby przedstawić królowi jego mia-
Wanie ostateczne, gdyby formalności konieczne dla natu-
'izacyi cudzoziemców nie wymagały przynajmniej rocznego
'bytu we Francyi". W przypisku dodawano „że p. Mickie-
Cz żył już lat sześć w Paryżu i włada frsncuzkiem j^zy-
Bin z największą łatwością".
■) Aoiea Polska i. IV. OddziBl :j, pótarkiwz 82, str. 600— C07.
'odktek pod numerem LXXXI).
') Nr. 15-go Caerwca 1834 r. str. 21)1.
— 47« —
W Lozannie wciąż się zajmowano Mictdewiczem. V
kacye troctię opóźniły przebij spraw; mianowania go profc
sorem liODorowym'). Akademia odczytała zaledwie O-
Października list Itady oświecenia publicznego w tym pnt
miocie^); 27-go postanowiła przyznać mu ten tytu!'), j
o tern w parg dni późnićj doniosła Radzie oświecenia pid
czncgo'). Ta ostatnia udzieliła tą wiadomość 30-go Wydi
łowi spraw wewnętrznych"*). Prezes Rady stanu podpisał S-
Listopada ów dokument*'), polecając Radzie oświecenia pał
cznego przesłanie go Mickiewiczowi^. Rada oświecenia |
blicznt^o zawiadomiła 4-go Listopada Mickiewicza, 2c miai
wany został professorem honorowym Akademii Lozański
u uczyniła to, że użyjemy wyrazów gazety Iltioda PoU
która akt teu i>odała „reskryptem arcy-cłużeściańskim, i
żniącyni się zupełnie od zwykłego rządow^o stylu"^). 3lh
Polska dodawała, źe akt ten czyni zaszczyt władzy, od U
rej pochodzi i ziomkowi, który podobne uczucia uatchnąff
tratił; powtarzamy go jako epilog professorski^o zawd
Mickiewicza w Lozannie.
„Kanion ffodiyski.
„Itada oświecenia publicznego do pana Mickiewicza, po
fessora języka i literatury słowiańskićj w Paryżu.
„Panic, donosząc Kadzie Stanu, te wyższe powinntl
nakazują ci pożegnać naiszę Akademią i kraj nasz opoti
wyraziłeś zarazem, 2e życzeniem twojem było zacboa
z nami pewne stosunki, jakiś zaldad owycli zbyt si^
ubiegłych czasów, kiedyś żył z nami jako współobjml
') Dodatek ikmJ uumerem LXXIII. ]
>) Ibid. pod mimcrom I.XXIV. J
') Ibid. pod iiuni^reni IAXV. j
*) Ibid. pod nuuK^rem LXXVI. 1
'•) Iliid. |)od numerem LXXVII. J
•) Ibid. pod numerem LXXVIII. I
') Ibid. i)0d numerem LXXIX.
") Kumcr 2ó-go listopada 1B40 r. atr. 406— łOfJ. i
— 479 —
z i przyjaciel. To uczucie b;ło nam zbyt miłe, aby nie
iło wywołać od nas wzajemności. My tak2e, panie, ży-
my sobie, aby kanton Wodejslii, j^o ustawy republikafi-
e, nadewszystko jego oświecenie publiczne, któreś rozjaśnił
: żywym a na nieszczęście tak przelotnym blaskiem, mogły
kiedy przypomnieć się tkliwie twćj pamięci. W tem spo-
ewaniu, o&arajemy ci tytuł professora honorowego przy
;zej Akademii, na co przysyłamy ci brewet wydany przez
dg stanu. Nie będzie on dla ciebie czcz% kart% papieru,
ypomni ci maty zakątek ziemi, gdzie sig radowano posia-
liem ciebie przez dni kilka; gdzie umiauo ocenić twój s/la>
tny charakter; gdzie twój wykład głgbokj a wymowny zo-
wił niestarte ślady. Miłość nasza i uwielbienie towarzy-
ć ci będą, panie, w twoim nowym zawodzie a życzenia
;ze o twoje szaęście iść będą za tobą, gdziekolwiek Boska
Ltrzność powiedzie twoje kroki Przyjm, panie, zapewnie-
naszego wysokiego szacunku i głębokiego poważania.
Prezydent:
F. Muret
Sekretarz:
Ludwik de V a 1 1 i t r c s".
Czule się Szwajcarzy rostawali z Mickiewiczem, i ich
atnie rzewne słowa dochodziły go wśród obudzonych zawi-
pyszałków sądzących się goduiejszymi od niego do zajęcia
:edry słowiańskiej') i wśród niechęci stronnictw śledzących,
'} „Nie obojiitiui b^dzit Polakom wiadoiuońć, pisał Demokrata
iki, iż rząd franciizki, ceniąc tAlenta znakomitego poety naszego
;kiewic/a, nie ledwie dla niego utworzy! katedrę w Paryżu .ji^zy-
V i literatury atowiańskii-j ; lecz kiedy poeta waha się, siiiuiennia
ierw własne chcąc obrachować siły, dwóch strasznych najMityka
>ólzawod alków, którzy śmielsi od niego szturtiieni o to miejsce,
zczególniś) o pensyą do niego przywiiizani) dobijaji) aię. Jeden
dch waleczny doktor łilozofli i uczony utaa rewolucyjny, swa
zaprzeczone prawo zasadza na kilku artykułach w Rcmu: i>lavi:
icezczonych; drugi z nich, ie n tłumaczeniu dawno już zapomnia-
— 4S0 —
które z nich Adam popierać zechce. Sługa ojczrzny jedinie
i ji-j tylko oddany, Mickiewicz gotował się do przyszhcii
prelekcyi jak żolnitrz do boju, a Lozannę w której zcaliil
wytchnienie przed walką, zachował oa zawsze w wdzigczn^
nem, wlasoemi wicrBEami zastępował wiersze Mickiewicza, mniema,
i£ również Francuzom i ta rażą na katedrze zastąpić go puinfi.
Napastowani o protekcją parowie FrancTi, krok ten jak i mj, n
coś więc*'] nif. prostą niedelikatność zapewne nwaiaĆ zechcą", (t. OL
ciąie Ii. str. 87). Hiriie Siave, która przestała wychodzić po pa-
wszjm zeszycie. Redaktorem był doktor prawa Hieronim Napoltoa
Bońkowski, przed rewolucją profe^«or w gymnazyum -warszawstian,
a pijżnićj kapitan legii litewskiej. Drogi współzawodnik Mickini-
cza, Krystyn Oatrowsbi, służył podczas kampanii w stopniu podpo-
rucznika artylleryi. Bońkowski i Ostrowski poczęli starania w pnf-
puszczeniu, że Mickiewicz katedry sIowiauBki^j nie przyjmie. Boś'
kowski i o katedrze w Lozannie zamyślał: „Co do moich nadńi
przeniesienia się do Lozanny, pisał on do Adama 17-go Paździeno-
ka 1839 r., nie roszczę sobie żadnego prawa, albowiem warankoffl,
jakich oni wymagają nie mogę zadoŚć-uczyniĆ, bo jak polskie prif-
ałonie niesie, Icpićj trzymać niż gonić. Ale zadziwia mnie niooiii
ie p. Jacquet nie odesłał mi dotąd moich papierów. Daruj mi Pi^
to się ośmielam zatrudnić go mojenii sprawami i t. d-" Bońkowdl
został późnili przyjacielem Mickiewicza, Ostrowski miał dn^ tu
jeszcze dobijać się o posadę Adama.
EOSISO TOKU n.
DODATEK.
Weim-nr 3-go kwietnia 1830 r.
Miałeś Pan zupełną słnsznośó, nierząi*, 2e Fni^skie imię tyje
■w Daszym domu otoczone nietylko szacunkiem, ale i przywiąza-
niem, i z pewnością nie zawiedziesz się Pan, jeieli będziesz prze-
koDBDj', te te uczucia dla Pana nigdy nie ulegną zmianie. Moie
Paa zatem sam ocenić, jak raiłyby mi był list Fański — nawet
gdybyś Pan nie byt sławnym człowiekiem — , co w ogólności
nie jest dla mnie obojętne. Nie śmiej się Pan z mego w}'zna-
nia — podzielam zdanie Schillera: „Z dóbr Łćj ziemi najwic-
kfizem przeciet sława." A gdybyś Pan tak jak ja widział na-
tchniony wzrok, z jakiem pewien młody Polak Pański portret
oglądał, to przekonałbyś się Pan, 2e najpiękniejszym i nąjnie-
dmierteluiejszym węzłem, jaki człowieka z ojczyzną i narodem
przez wszystkie pokolenia łączy, jest sława. Byłabym bardzo
pragnęła, byś Pan widział był owego młodego rodaka, bo byłbyl
Fan prędko przyjął moje opinią, którą ostatniego wieczora tafe
ływo zwalczałeś. I ucieszyłby Pana wieniec wawrzynowy, którym
pański naród Pana ozdabia. — Właściwie tylko ostatniemu dniowi
Pańskiego pobytn list Pański zawdzięczam. Często tak mi si^
idanalo, ie dopiero w chwili rozłączenia znajdowano mię i ro-
zomiano; a to przecież wszystko jedno, dopóki niepoznani prze-
chodzimy obok siebie, nie istniejemy dla siebie. Może to dla
tego, ie na tym świecie każde szczęście poznaje się tylko na to,
aieby zaraz się dowiedzieć, że potrzeba się go wyrzec — albo
tćł, jeśli ręka sądzi, ie wolno jśj zerwać ten niebieski kwiat.
Dozwolone to tylko na czas krótki i przelotni, ażeby człowiek
polem myślał, ie to był tylko sen i ie się nigdy go nie posia-
daJo. Sądzę, ie zbliżenie się w chwili rozłączenia przez to powstf^e^
, Tom IL a
n
ie jest prawie niepodobieństwem iegnać się z \dm bei wm-
Ezenia, choćby ai dotąd bjł nam obojętnym.
Nie żegnamy si§ z człowiekiem samym tyllco, ale pujpo-
minaj4 &\% nam echo, powtarzające te same słowa, cons dabi^j
i slabićj. W ten sposób styszy się słowo poiegnania pnei
wszystkie lata iycia wstecz ał do niejasnego dzieciiistwa i przydio-
dzi przy kaźdem „B%di zdrów" z martwycti wstanie wsiystkiek
bólów, jakicli się kiedykolwiek w iycin przy rozstaniu dozniwito.
Mjśl bowiem: jaka przyszłość czeka rozłączającego się t t
ciemność otaczająca ją a połączona z pytaniem, czy i kiedy ś;
zobaczymy? wywołuje wzruszenie, które prędko pokonywa tysiąooe
wzglgdy, dotychczas dwojgu ludziom stitjące na przeszboJiiŁ
Smutki Pańskićj doli byty mt znane tylko w lekkich zaryuefc
(owszem i teraz jeszcze mało mi są znane), obawa zaś, tetij
niimowoli nie dotknąć struny, która w duszy Pana mogła wf<!iii
dźwięk bolesny, robiła mię niepewną, mo2e nawet zmiesuof.
Kawet tego, co mi się w iyciu Pana na pewne szczęściem wy-
dawało, podziwienia dla pańskich dzieł, ledwo śmiałam dotknij
bo gdy się doszło moich łat, to jat wiemy, 2e to, co ni^ednem
wydaje się kwiatem zdobiącjni czyjeś życie, jest wtaćdwie cii
niem kolącym.
O poezyi Pańskićj w szctególności nie mogłam mówić, bi
są to dla mnie same bóstwa zasłonięte i czułam bardzo dolH^
2e mówienie o tern uważ^byś Pan bądź za natrętną ciektwoi^
bądź t6ż za próźnO!>ć zarozumiałą. Mówisz Pan, te oczelnijesi
mię w Rzymie, a to, co wypowiedziałeś iartem, omal nie
się prawdą. Całą zimę chorowałam tak, te nie mogłam nigliii
bywać, — i była chwila, w którćj lekarz wymówił ałowo Blt»li**'
A chociaż dotąd wcale nie jest mi łepićj, i on i ja uzntlifnT,
że jest to niemożliwe, i usiłuję teraz za pomocą rozsądkn bfr
rzyć wszystkie zamki powietrzne, które już wcale pokaźnit
wznosiły.
Mój teść, dzięki Bogu, ma się zupełnie dobrze, i bardn
zajęty drugą częścią Fausta; każe mi nie tylko posłać n
deczniejsze pozdrowienie dla Pana, ale prosi tabże, łebyś ifi
łaskaw podziękować księżnej Wołkońskićj za list i za iipomiB^
który jako dowód pamięci ucieszył go i zaszczycił. Odi
proszę dodać szczere ubolewanie, że tyllco tak przelotnie widocJ
ją mogłam. •
Go do Anglików, zawsze jeszcze mam dla nich symptin
a zwłaszcza dla przyjaciół moich Irlandczyków. Gdzie były Fi^
akie oczy, gdzie poetyczna fantazya, że te szlachetne posba)
wrażenia nie zrobiły na Panu? Pisząc to, nie mt^m si ajfi
ni
irłaśnie Robinsona — mimo to pozdrów go Pao, je^li go Pan
zobaczf, serdecznie i nie przestraszaj się długością moj^ epi-
fitotf. Spieszę z zakończeniem. A nic zapomnij Pan o moim
przyjacielu Stirlingo w Genui — , bo cbociaż wtedy był bardzo
miody, przekonaną jestem, te wyleczy Pana z wszelkich uprze-
dzeń, jakie byś mógt mieć do Irlandczyków. Żegnam Pana, ser-
decznie ł^nam; mój miji i moja siostra kaią mi dołączyć od
nich ffiele pozdrowień. Byłoby baidzo ładnie, gdybyście Pano-
wie t. j. Pan i p. Odyniec zechcieli przysłać co dla .Chaosu",
Proszg się nic dziwić, łe o Rzymie ani słówkiem nie wspomnia-
łam ; z moj6j strony biłoby to dziwną zarozumiałością wobec
Pana mówić, ozem Jest Rzym — , więc wołg skromnie milczeć.
Gty Fan pracuje? Uam jeszcze Pańskie nuty, czy przyjedzie
Pan, ieby je odebrać? n . . - 1 1 r< . ł
' ^ OttilievonGoethe.
II.
Ogłoszenie.
Na mocy postanowionia Wileńskiego gobernialnogo Rządu,
■ czasowśj ekspedycyi, l3-go Sierpnia roku przeszłego, uczynionego
V przedmiocie prędszego uzyskania od byłych członków tajnych
towarzystw Filaretów i Filomatów należących sig do zwrotu
skarbowi wydatków poniesionych podczas odbywanego z nieb
śledztwa, takowe wydatki po ró2oćj części rozdzielone były do
opłacenia od każdego po U r. 54 kop. srebrem i po 177 rubli
75 '/i kop. asygnacyami, ale Łeruz po wyłączeniu z ogólnego
Gpisu 20 pomówionych w czasie śledztwa o nałożenie do tych
towarzystw nieprzekonanych o to osób, po nowo zrobion^ roz-
kładce liczy się od każdego po 13 r. 86'/'j kcp. asygnacyami,
Zaczem i ogłasza się niżój wyrażonym do tych towarzystw nale-
żącym osobom a mianowicie: Herkulaaowi Abramowiczowi, Kaje-
tanowi JózeFa synowi Adamowiczowi, Wincentemu Budrewiczowi,
"Wincentemu Bobińskiemu, Tomaszowi Butkiewiczowi, Janowi Cwi-
klisowi, Janowi Czeczotowi, Justynowi Ciecierskiemu, Hipolitowi
i Wiktorowi Drzewieckim, Michałowi Dompyce, Cypry ano wi
Daszkiewiczowi, Antoniemu Dudinowi, Mikołajowi Dziekońskiemu,
AdryauDwi Eytminoni, Jauowi Jermolowiczowi, Karolowi Jeńcowi,
Jerzemu Frąckiewiczowi, Janowi Ilorainowi, Mikołajowi Ilamil-
kiewiczowi, Augustowi i Tadeuszowi Ilryhozowiczom, Wiktorowi
Gintotowi, Ignacemu Januszewskiemu, Janowi Jankowskiemu, Win-
centemu Ihnatowiczowi, Jakubowi Jagielle, Rufinowi Jundził-
łowi, Janowi Klukowskicmu, Dyonizcmu Koczauowi, Janowi Kr}-
Dickiema, Józefowi Kowalewskiemu, Tomaszowi i Józefowi Kra-
IV
skowskim, Mikołajowi Eazlowsbiemu, SUaisIawowi Kozaldewiczoiri,
Karolowi Kamińskipmu, Gracjanowi Erasickicmu, Hilaremu Łn-
kaszewskiemu, Teodorowi Eozińskipmu , Stanisławowi ilacieje-
wskiema, Karolowi i Mikołajowi Malinowskim, Franci sikom
Morte, Janowi Miszkielowi, Aleksandrowi, Adamowi i Jeneon
Mickiewiczom, Janowi Michale wieżowi, Teodorowi Milakowskiemn,
Karolowi MiknUkiemn, Edwardowi Odyńcowi, Eliaszowi OsU-
szewskiemu, Jnst;nowi Romnaldowi Polowi, FraaciBikowi Ko-
lio wskiemn, Józefowi Platerowi, Onufrema Pietraszkiewiczowi,
Janowi Popcfce, Kajetanowi Przeciszewakiemu, Ludwikowi Pa-
prockiemu, Henrykowi Homerowi, Mikołajowi Rodkiewiczovi.
Adamowi Sazinowi, Leopoldowi Sosnowskiemu, Janowi Sobole-
wskiemu, Tadeuszowi Slezanowskiemu, Wincentemu Szydło wskiema,
Konstantemu Tołińskiemn, Ignacemu Terleckiemu, Janowi Vie^
nikowkiemo, Michałowi Wierztiołowiczowi, Eonstautemu Zale-
skiemu, Antoniemu Zienowiczowi, Tadeuszowi ZiliiJskiema, Józe-
fowi Zarzeckiemu, Tomaszowi, Stefanowi i Ignacemu Zanom,
Serafinowi Załiorskiemu, Marcinowi Żylińskiemu, Tadeuszowi Że-
browskiemu, Dominikowi Chodźcn, Kazimierzowi ChrzeiODOni-
czowi, Józefowi Chodorowiczowi, Jonowi Chrapowickiemu. iHf
oni, dla niewiadomości tera^.niejszego ich miejsca pobyto, nieod-
miennie w ciqgu dwóch miesięcy, licząc od dnia pierwszego wy-
drukowania niniejszego ogłoszenia w gazetach, przysłali lrJ^^
wyralone przypadające od nicłi summy prosto od siebie do Wi-
leńskiego Powiatowego kaznaczejstwa, w przeciwnym bowiem mit
zmuszeni bgdą do tego surową policyjną egzekucyą i natencui
snmmy te uzyskane od nich będą jako za skarbowa niedoimkę z pn}-
padającemi procentami co miesiąc po jednćj kopiejce od nhli
Sowietoik
Otto Anderson.
Wilno dnia 28 lutego v. s. 1830 r.
(Dodatek dmgi do ,Euryera litewskiego* nr. 36).
III.
Notatka wtasnorączna Pani Wery Ctilustiii.
Naples. Mai 1830.
25 Hai. Mardi. Avec Mickiewicz, Odyniec, Simon en ht-
teau, rćcole de Tirgile, Ile Nisida, Pcocida, Ischia, descendn u
cap de Mis^ne. Pisoine admirable, cento Camere. Templs
de YćnuB, Mercuore, Dianę, Lac Fusaro, Avema, bains de Hinn,
utre de la Sibylle.
26. Simon avcc Potocki, Mickiewicz, Odyniec partent ponr
PouzoUes.
27. Jendi. Course d'Hcrculaniiii].
28. Yendredi. Catacombes de St Janvier.
29. Simon est allć au Yćsuve.
Juin 1830.
3. Partie pour Avellino, coucher k Salerne.
4. Pestum.
5. Pompeia. BevenQe ik Naples.
7. Fresqa8s de Pompeia.
8. Bronzes et meubtes.
18. Pompeia.
IV.
'JO
—y- Października 1830.
Odebrałem najprzód książki, a potem list, chociat przed kaiął-
Icami pisany. Z kartki, która bfła przy książkach, dowiedzialeoi
sic, ie Marya była chora, a teraz nie wiem, czy zdrowa. Bora-
tyński zajął czas jakiś dobrze, ale posyłać tak daleko romanse,
gdyby często, toby było szkoda pieniędzy najprzód na kupno, po-
tem na przesłanie. Dla tego z mojij strony, nic z katalogu nie
irybrałem, obaczę, pomówię z Tomaszem: bo czy vi« Harya,
aiam nadzieję z nim się obaczyć. Dozwolono mi obrać miejsce
pobytu, gdzie zat^dam, ale w guberniach rossyjskicb, nie pol-
akich. Uyślę po nowym roku ruszyć do Petersburga, i będę po
ilrodze n Tomasza. Marya nic się nia zmienia, zawsze niedbała,
zawsze zdrowie traci: a kto wie, mote będziem szczęśliwi, moia
Gię kiedy obaczym. Dziękuję za łaskę, kiedy Marya udręczy aig
1 zgaśnie przed naszym przyjazdem! Uchowaj mię Boie, na to
nie zezwolę. Proszę i błagam Mar}'^, aby się starała poprawić,
aby nie jeździła po lasach dni całe, nie dziczała, ale uczyła swqję
2oBię i Stasia, Dotąd icb jeszcze nie pozdrowiłem i ui« wspo-
minałem. Biorę ich teraz do serca moj^o. Pozdrawiam ta ma-
leńkie stworzenia, których wychowanie i BzczQdcie powinno być
Jedynem staraniem ich mamy. Mama ta nic do rzeczy, nie od-
powiada na dowcipne zapytania Zosi, a kt^s nas pocieszy, któt
oam sprzyjać będzie, kiedy Zosia niekochana od mamy, nanczf
się i nas wszystkich nie kochać? Proszę Zosię pielęgnować, bo
choć ooa moją toną nie będzie, będzie moją naprzytdad SEwactk^,
moją przyjaciółką. Nie wiasz, Maryo Dobrodziko, jaki miałem
Uopot, trzeba mi było uszyć kilka prześcieradd, pisać po to d»
TI
Wilna, któł tam aszyje? Zoalaztem ta Polkę, 1% modałem pn-
sić: a kiedy Zosia podrośnie i szyć będzie umiała, to ja nit
będę w kłopocie, DSpiszę i Zosia wszystko mi aszyje. Proł^f
Eobie nie żarlować z tych moich projektów, ja robi^ się diiad-
kiem, a dziadkowi wszystko wolno, d/iadkowi powinny małe
dziewczęta usługiwać i w jgko starości pomagać. Otit i
pilnie hodować i dopatrywać Zusię, którćj i leraz posyłam W i %•
zanie dla Helenki, książeczkę. Mo£e jni i c
Wszakie mama niedbała nie donosi, wigc pewnie nie czyta. Pro-
szę tedy zacząć j^ uczyć. Bardzo pięhae to wiązanie Hetenki,
jalć tam ona rezonuje, te oczka do patrzania, rączki do praiy
dał Pan Bóg. Staś dobry pójdzie kiedyś z nami na polonaoie,
będzie książkę czytał, a my posłuchamy. Proszę pamiętać <
siu. Widać, łe Marya zapomniała, albo raczćj ani wierszem lai
prozą prawione kazania nie pomagają: wszak to: Żona, a nie
gospodyni — Pana Boga się nie boi. — 1 dal^: narodowi kny-
wdę czyni. Proszę tedy i Pana Boga bać się i narodowi krzywdy
nie czynić. Bieda z tern przekonaniem, 2e się jd2 poprawin
można. Można, byleby się tylko życzyło. Doprawdy warto b^
łoby do tego buduaru, do tćj biblioteczki, cboć z parę Iciiątd^
o gospodarstwie, o warzywie, o chowie ptastwa, i choć niewinnyck
owieczek. Dobrze by to bjlo wyobrazić sobie Harją zajętą g>
spodarstwem, liczącą i doglądającą swoje trzody i dzieci t
się przy nićj być poźytecznemi krajowi. Co bądź, tneba nf
choć w dziesiątćj części poprawić a zdrowie bardzo szanowi^
bo zawsze słodkie rączki Maryi pragniemy i mamy nadiieR
chować.
Co Marya powiada o ożenienia pewnego Jegomości z ]
panną, to pierwszy raz o tem słyszę i z niekt&rych WE|^ędi«
poczytuję to za rzecz bajeczną i wreszcie gdyby tak było,
byłoby i dobrze, bo trzeba na Świecie pewnego uapokojeaii,
i kiedy żyć mamy, trzeba go szukać. W ciąglój boleści t^
wiek do niczego nie zdalny i życie jego wisi często na włoski,
lada okoliczność może je o zgubę przyprawić. Zdziwisz się HiiTiii
że tak chcę aby dluuo ludzie dobrzy żyli, ale Maryo pomj^l nbit,
że ladzie dobrzy mogą coś w życia dobrego uczjoić, i Die b^
dziesE sig dziwić dla czego pragnę, abyście żyli i mnie pintr^L
Ale proszę Maryi nie robić żarcików z gieninszów policzeoii;
dla kogo mogą to być gieniusze, a dla nas proste głowy,
bardzo dobrze można zakręcić.
Stypułkowsktego znam. Znałem jego rodziców i w ich
bywałem, będąc jeszcze dzieckiem, pamiętam ich dobrze i p^>^
widywałem matkę i córki. Fraiiusia nie znatem, terazem goY
VII
izał, jak przeje2diał przez Uf;. Przypomina ojca i z twarzy
i z mowy. Bardzo dobry chłopolc Wielce akuratny. Jak do-
świadczyłem, pieniędzy pożyczać nie lubi, kiedy winien, oddać
stara się, zegarka taniego a złego nie kapuje, chc^c zebrać pie-
niądze na dobry. Stateczny i w nance pilny, pragnie sig wydo-
skonalić w językach, siedząc w tutęjszćj pustyni; tmdzi się bie-
dny, czasem do niego pisuję. Ma tu w Ufie kolegę Euczab-
Bkiego, z którym przyjechał i z którym zarazem w Wilnie kwa-
terował; z tym jest w przyjaźni i to dobry człowiek. Franui
powinien zostać nieco wyższym człowiekiem, a jest już wartym
przychylności. Proszę go przyjąć za swego pazia, paziowie roją
mi się w głowie po czytaniu Boratyńskiego. Pisząc do tego
pazia, powiem mu o troskliwości o niego drogiej jego pani, i spo-
dziewam się, że te ełowa utkwią w sercu jego i będą stróżami
jego od złego.
Mam do Mar}-i jedne pretensyą, z którą i z samego począ-
iku listu chciałem wystąpić i teraz mi się nasuwa. Ta preten-
syą jest, za co mnie Marya z koclianego Pana Jan£ przezwała
Szanownym w liście swoim terainiąjszym i karteczce przy Bora-
tyńskim? Za co mię tak zdegradowano: z kochanego robić Sza-
nownym? Proszę mi przywrócić dawny tytnł, bo inaczćj będę
trochę smutny i będę się gniewał. Bardzo mi to słodko było,
2e mnie nazywano kochanym panem Janem, chwaliłem się lem
przed Onufrym i Mmkawym, a teraz będę się mnsiiU chwalić,
te mnie nazywają Szanownym! bardzo tego nie chc^ proszę mi
mój tytuł przywrócić.
Równie nie lubię tego, Że Marya od dorobienia muzyki
iiymawia się i zostawitje ją wielkim talentom. Ja nie chcę
wielkich talentów, chcę tylko, żeby to była muzyka Harj-i, i ńie
gotów jestem odstąpić od mego przedsięwzięcia, chyba, ie te
dpiewki bez mnzyki zostaną. Mówiłem kiedyś, żo jestem rycerz
bez pardonu, i wziąłem te słowa w sensie przeciwnym, alei bar-
dzo co do siebie wziąłem w sensie właściwym; rycerz bez par-
donu, nie prosi oA, lecz dać go może, a ja i nie proszę i nie
d4ję. Nie proszę, bo nie znam się na tych delikatności ach, iż-
bym się nie uprzykrzył, i nie daję, bo choćbym się uprzykrzył,
to zawsze prosić będę, aby mój greczyn i sierota muzykę od
Uaryi dostali. Proszę tylko, siadając kiedy do fortepianu, przy-
pomnieć sobie o grekach i o sierotach, a muzyka kiedyś z serca
się Maryi dobędzie.
Nie mam zd^e się o czem dłuićj pisać. W Boratyńskim
rzeczy wielkie, wspaniałe i bardzo malowne. Łącki nieco stam-
Bzek gawędzi, a niepotrzebnie autor zadeU się tak za tym Bas-
vm
Eaaem i cyganką, ie ich od początku życia al do tmiera w opo-
wiadania swojem pilnuje; te brzydkie figury tutą i obirydnaia
w czytaniu sprawują. Zresztą polszczyzna w tlamacnnin w tit-
których miejscach świetna i szczęśliwa, ale czasem zaniedbiu
haniebnie ai do niezroznmienia.
Miłćj i dobr^ Ludwice proszę, odemnie pisząc kiedy, oitiad-
czyć najprzycbylnicjsze ukłony, czy nie zdarzy się kdsdy iia|
widzieć tnojćj, czyli raczćj naszć], bo mam ją za taką, nkoch^
nćj Litewki ? Proszę tedy ją odemnie pozdrowić. Pnut o ni^
coś do nas napisać.
Proszą pisać o dworca czy o Platynach, gdzie mama mi^
Ezka z Mich^em. Loreusowi kłaniam gie, nie pnymoasaai p
do pisanik; kiedy nie znalazł dotąd czego o swojćj pajneid
i o papierze napisać, to na cóż go mam naglić do tak tradaigo
dlań pisania?
Frosz; Maryi ukarać mię znown i naprzykrzyć si; dłng^
jak się to nazywa, bazgraniną, ja mojQ chdt^bym skrócić nn^
ślnie, aby zasłużyć na większe jeszcze ukaranie. Proszę mi dih
nieść o swojem drągiem dla nas zdrowiu, proszę powiedzieć, ar
Zosia umie sylabizować? Czy powrócił Ignacy? a więc^ awig-
c^, choć ze trzy arkusze, bardzo będę szczęśliwy z tćj kuT-
Życzę Maryi zdrowia i poprawy i gospodarności i byĆ dobtą
i przykładną mamunią — i całuję jśj drogie, dodkie rączki.
Jan Cseciot
Lepel,-j^ Marca 1836 r.
Zacna MBr)'o, juzem podobno dwa razy stąd do Haryi na-
pisali a żadni) nic mam odpowiedzi. Nie wiem, czemn to foj-
pisać, chciałbym jednak wiedzieć o Boi dennikach, co ńę laa
dzitye. Nikt mi o tem nie powie. Nie mam przyjaciela i w ^*
nie, któryby mi doniósł z łaski i dobroci o miłych moich. Hf
Bzę o to prosić, i tak skutek błahy. Jeszcze ru udaję ii|
2 profbami. Może tam list dojdzie. Prossę odpowiedzieć i do-
trzymać obietaicy w przysłaniu wizerunków naakowych. htgd
w Witebskićj gubemii, pytałem się gdzie w t^że gubernii ai**
Ezka Ludwika, bo się zdaje, te się do tćj przenioda. SMif
śliwy człowiek, który na tem przestaje, co ma; ale pewno ait
masz bogacza, któryby ze smutkiem nie wspomina DtraaOBep
bogactwa. W takim razie ja jestem nhogi I tebr»k x nienułep
niegdyś pana. Ponieważ nie wiem, czy listy moje do Maiyi d^
chodzą, więc nie nam ochoty pisać obszerolćj. Łepel mój ail
IX
ogromnem jeziorem, rzeka płynie przed domem. Pias czyste
wzgórki najbliłsze. Gaj daleko, raz albo dwa aa rak trzeba
«hodzić Dmyśtnie. Skowronki jut dawno ćpiewać zaczęły, dni
piękne, znpetay początek wiosny, mojej dziewicy. Ileż to mnie
zostaje razy obaczyć wiosng ! Może to ostatnia. Jut sig zna-
cznie kn starości posuwa, a ustawiczne troski i życie cierpkie
i jałowe, jeazcze bardzićj posuwają do grobu. Ka cót te smutne
myćli wielkopiątkowe, myślmy lepiój o wielkanocnych pierogach.
84 tu przecież dobre gospodynie, które mnie niemi częstować
będ^. Są tu maleńkie i wigksze nawet dziewczęta, które mi
na fortepianie grają. Nie mogę jednak czuć tu powabów życia
niebieskiego. Układam sobie więcćj uiywsć przechadzki w tym
rokn i chodzić do sąsiednich wiosek o niilg i więcćj, ale tam
mogą być tylko wypoczynki, a ntcspodziewać się wielkich przy-
jemności, bo nie ma Bolcienickich gospodarzy. Bądźcie zdrowi,
Sianowni gospodarze, a powiedzcie o sobie i dziatwie i gospo-
-darstwie swojem. Cali^ę rączki Marji Dobrodziki.
Jan Czeczot.
Lepel, 32-go maja 1336.
List Maryi, 29 marca pisany, a 13 kwietnia przez po-
cztę wysłany z Wilna, w dni zapewne dziewięć, jak zwyczajnie
bywa, odebrałem; przeto więc npłynąt już miesiąc, a nie odpi-
suję. Kie mam ni humoru, ni zdrowia zupełnego, jestem zng-
Itany drobnemi, ale dokuczającemi zatrudnieniami slnżby, całeoi
pożyciem i chwi^ącem się a upadaj ącem zdrowiem. Wesoła
myśl słnży zawsze lepićj rozmowie i pisaniu; przy takich my-
-ślach, jakiemi pospolicie trapiony jestem, nąjpożądańsze milcze-
nie. NtpróJDO mię Stefania i Pani Fałewiczowa kawą dóbr)
czatują, próżno mi dziewczęta mniejsze i większe na fortepianie
grają; mało to pomaga, bo za dawnymi znajomymi i fortepia-
nami wzdycham, a nie wiem, czyby i ci i te potrafiły już zasta-
rzała chorobę smutku i dolegliwości serca wyleczyć. Cieciora
amotuo-miłe przypomni^a mnie czasy dawniejsze. Za każdem
widzeniem się, prawie grywa mi ją panna Stefania. Prosiłem
pięknie ta piszących kawałerów, aby dla nićj i dla Izabelki
Falewiczówny pięknie przepisali i wylitografowali. Nazw^em
'warjacye Rozmaitkami. W rzeczy samćj ■ jest to nrozmaicenie
• i^BD a nazwisko Waijacie tak coi nigdy dobrze nie wpadają
w ucho. Autorkę nazwałem Maryą z Tuhaaowicz. Jeszcze my-
Aę się przysłużyć egzemplarzami Rozmaitek moj^ drogićj dzie-
wic; i bardzo Szaaownćj Pani Teressie Kozłowski^, mieazkąjfcĆj
X
teraz na Todola. Prosiłbym Maryą Dobrodzilię o przysUme
wiccśj nót własnej kompozji^yi. Jeśli Marya zechce przydać olue-
caoe DÓty na cztery ręce i będzie mogła być v Wilme kob
Świętego Piotra, to będzie łaskawa kaJe poszukać Paul Enzmt
Ossolińskiego, medyka mieszkającego u adwokata Wer>*hy w dom
Dejbclów i mającego po Świętym Piętrze przyjechać tn n« w^
kacye. Przez niego będzie mcgta obdarzyć mię swojem pisamenu
Gdy zaś tę okazją opuści, proszę się zatrzymać, aż powtórnie sam oł-
pis/^-. Priłszę tafcie nie narażać zdrowia swego na podrół choć nis
daleką do Wilna jeśli droga fatyguje, lub nie pomaga na zdrowie,
Teraz latem więcej się będzie chodzić, alt siedzieć przy foitł-
pianie, więc i uóty mnićj są potrzebne nit jesienią lab SBI4.
Zirouo wprawdzie aż dotąd, mrozy tu jeszcze bywają; nie wiem,
kiedy ciepło nastąpi, wszakłe jui powinno być cieplćj. Dziębnjt
Maryi za przysłanie sześciu numerów Wizerunków naukowych,
cztery sn z roku 1834, a piąty i szósty z loku 1S35, mnsiiiM
Big pomylić w księgarni Jednak ponieważ odrębne, nie mi
« tern szkody. Bardzo dobre.
Myślę sobie, myślę, coby ta więc^ napisać, szkoda papioi
czystego wysyłać; ale i to wiem, że odebranie wiadomości ol
znajomych, nie na wielości pisania zaleiy. Proszę więc prz^tii
na tero krótkiem odezwania się, bo w głowie mi Ezumi, myfli
OcięZałe choć podlatują w różne strony, ale je zebrać i sptsii
po prostu mówiąc, trudno. Coś mię zdrowie znacznie oposmi
co za dziw, już się trzydziestydziewiąty rok życia kończy. Prosi;
Boga, żeby na starość pozwolił lat kilka szczęśtiwycłi w dom
przepędzić i Maryą z dziatkami j^ widzieć. Życzę zdrowia i po-
myślności.
Jan CieczoL
Panu Lorenzowi proszę oświadczyć moje akloay i powi^
dzieć, Że bardzo dobrze o nim pamiętam.
Panna Stefania prosiła mię oświadczyć^Pani jęj uszanowiaift
Oatatnie posiedzenie Towarzystwa Przyjaciół nauk.
Odbyte wczoraj posiedzenie Towarzystwa Przyjacifd nank,
na uczczenie pamiątki 3 Maja, należy do najświetniejszych. — Pnei
wzgląd na stan zdrowia stolicy, rozdano stosowną iloić biletów,
i unikoiono tym sposobem natłoku. Szanowny Prezes Nienoewin
zagaił posiedzenie; czytał potem uczoną roprawg professor Ro-
muald llnbe, w którćj rozebrał kardynalne zasady konstyUcTi
XI
3 Usjo, dowióitt, łe wypłynęła z potrzeby ducha i czasn, i jest
nąjpięfaniąJEZjin pomDikiem apadającśj Ojczyzny; przeszedł nastę-
pnie do pbiaieiszych ustaw rządowych i okazał, te dobrodziejstwa
z nich pozyskane winniśmy konstjtncyi 3 Maja, która przygoto>
wata liberalno i porządne wyobrażenie, która ciągle iyła, cho-
ciat przemoc wydarła 2ycie narodowi. Radził, aby w ustawie
nowćj tak pojąć czas i naród, jak pojęli nieśmiertelni autorowio
boDBtytucyi 3-go Kaja; umocnić władzę królewską, zaprowadzić
prawa municypalne, i przede wszy stkiem nadać chłopom własnodć
sjemi. Zabrał potem głos profesor Eaziminrz Brodziński i ob-
fizernie z wielką wymową, czuciem i fantazyą, mówił o narodo-
wości. Prawdziwie wyborny ten głos, pełen nowych i uderzają
cych myśli, pełen t^ serdeczności i tkliwćj prostoty, która wszy-
stkie autora pisma cechuje, może posłużyć za wzór do wielkich
mów akademickich, jakich dotąd prawiefmy nie znali. Zewszech-
tpiar godzien jest upowszechnienia za granicą; poniesie on tam
wyjaśnienia uczuć polskich i wiele prawd, których Europa nie
tna i dotąd, wśród naszćj nędzy i ucisku, znał nie mogła. Prze-
biegłszy, ie tak powiem, dzieje narodowości polskićj, objawił tę
wielką prawdę, któr^ my w piśmie naszem od samego pociątkn
okazywać nie przestawaliśmy; iż powstanie Polaki nie jest ia-
dnem naśladownictwem, ani wypływem obcych wyobrażeń, ałe
wyrodzilo się z potrzeby "domowśj, z potrzeby serca narodowego.
Jełeli rewolucyą nasze uważać będziemy materyalnie, jest ona
dalszym ciągiem powstania Kościuszki, jełeli moralnie, jest dal-
szym ci^iem tak szczęśliwie nazywani rewolucyi 3 Hąja. —
Howę tę wbrew przyjętemu dotąd zwyczajowi, ale z przepełnie-
niem uczuć i radości, przyjęto z hucznemi, długo powtarzanemi
oklaskamL Zakoiiczył posiedzenie profesor Ludwik Osiński, od-
ctytaniem dwóch wyjątków i poezyi czcigodnego Niemcewicza. —
(Knryer Polski z dnia 4 Maja 1831 r. Nr. 499).
Towarzystwo przyjaciół nauk na tegorocznych wyborach
posunęło z przybranych członków swoich na czynnych: księdza
Chissini, Elsnera, Adryana Krzyżanowskiego, doktora Malcra
i Krystyana Lacha Szyrmę; nowo obrany został Wincenty Kie-
mojowski.
Na prz}brBuych wezwani zostali: Przewuski Stanisław;
Chrzanowstii Wojciech, Prądzjński Ignacy, jenerałowie brygady,
Kołaczkowski Klemens, pułkownik z korpusu inżynierów, Paszko-
wski Józef, podpułkownik, profesor artyleryi w szkole aplikacyj-
ni; Pasch urzędnik i professor szkoły górniczej; Maciejowski
Aleksander, professor uniwersytetu warszawskiego.
Na członków honorowych: Jan Skrzynecki wódz naczelny.
xn
Lord Brougham, Sir James Mackintosti, BigDon, Auberaon, De-
Iavigne.
Na korespondenlćff : Mickiewicz Adam, Bruno hribii Ki-
ciński: Gffalbert Pawlikowski poświęca się literatarze, posiadło
pięknego zbioru numizmatów polskich; Sierawski palkowDik;
Girard Filip urzędnik gómicz}', wynalazca macbia do przędzenia
lnu i chronometru ; Zejdler Leonard doktór obojga prawa, Un-
raacz na język włoski rozprawy Saiadeckicgo o Eoperoikn; Jaka
Bowring wjdawca autologii i poetów polskich; Oken profesor zoo>
logii n uniwersytecie w Monachium; Riemer Fryd. Wilh. pro-
fessor przy bibliotece; Kacis Wejneer; G&ttliog Karl Wilh. po-
fessor i bibliotekarz w Jenie; przez Guthcgo polecony; S<dlii
professor i kaznodzieja w Badzie; Jakób Gruf berg de Hemsse, wy-
dawca wielu pism dotyczących starożytności ludón północnjck;
Koiujdowicz dzielący prace naukowe kancel. Rumieucowa; Sin-
jew, katalogu bibl. hrabiego Tołstoj wydawca, dzieła polskie d»-
woi^J na ruski język przekładane oceniaji^cy; Trofimowtcz Michil;
Kaczenowski tłumacz niektórych pism polskich, badacz starała
toości słowiańskich; Bołbowityoów Eugeni metropolita k^awlt^
znawca i miłośnik literatur^' polskićj; Polewoj, kopiec w Hoslnrili
redaktor pisma pcryod. telegraf Moskiewski; Wlad. SudlemowiU
raalo-rosyanin prof, język, i literat pol. w nniwer. Charków. —
(Gazeta Polska z data C Maja 1S31 r. Nr. 122.)
Towarzystwo warszawskie przyjaciół nauk wybrało czynnja.
swoim i'/lohkieiii Wincentego Nieraojowskiego.
Członkami przybranymi: Stanisława Przewuskiego por. ir>
tjleryi: jenerałów brygad Chrzanowski^o i Prądzyńskjego; K^
łaczkowskiego Klemensa, pułkowuilut intynierAw; PaszkowUieia
Józefa podpułkownika: Puscb nrzfd. górniczego i professora m
wersytetu Maciejowskiego. Członkami faODorowrnii : Jana Skn^
neckiego naczel. wodza wojsk polskich, Lorda Brougham: członki
parlamentu angielskiego Mackintosb, Ładziei panów Bignen, At
bernon i Delarigne.
Członkami korespondentami zostali: Mickiewicz Adam; BnuD
hr. Kiciński; Gwalbert Pawlikowski; pułkownik Sabin Sieraw^;,
urzędnik górniczy Filip Girard, — Zejdler Leonard z Florencji;
literat angielski Bowring, — prof. zoologii Oken. — BibliclA-
karz ks. Weimar, Riemer; bibliotekarz w Jenie Gotbling, — sta-
wny słowiański pisarz w Budzie-Kollar: badacz starotytności północ
Giejberg de Sternsee, tudzież uczeni Rosyanie, Kołajdom^.
Strojcw, Trofimowicz Michał, Kaczenowski, Bolhowityaów Eii^
niasz metropolita kijowski, Polewoy red. Telegrafu i ATtamow.'tt
z Charkowa. — (Nowa Polaka z dnia 7 Mtya 1831 r. Nr. lil^
Towanystwo litewskie i Ziem Ruekicii.
Bracia!
Jeszcze raz hraioa nasza przedstawia okropny obraz spu-
szenia i na pastwę wrogom naszym odilaoą została, jeszcze raz
icia v>asi niepokalane prawa i bonor swojego narodu z sob^
as^ac, opuścili rodzinną ziemię, abj pomnaZać liczbę mielcie-
1 iiBS7}'cb, aby krzywdy nasze dojrzewającemu śniatn ogtosiif,
:by wszystkie spręiyny odrodzenia naszego zarazem poruszać.
zwarnnkowe usiłowania i ofiary nasze chociaż haniebnie
araowane, korzystne wszakże wydały owoce. Emigracya oaro-
na jest tem wspaniałem dziełem powstania narodowego. S^m
lojsko opuściły ukocbaną ojczyznę; wkrótce Sejm usłyszycie
rojsko jak z ojczyzny wyprowadzonem zostało, tak do niśj
^wątpliwie wróci, wróci z bronią w ręku.
Brzęk na nowo narzuconych wam kajdan, jęki porywanych
eai, przeklęstwa matek naszych, wywołają pomstę świata. Nie-
:zęścia, zasługi i prawa nasze obudziły interes Indów dla oa-
!j sprawy, interes, który się na drogach popularnych i orzę-
vych coraz mocnićj olijawia. Nasz przykład i wasze nieszczę-
e, obudziły w narodach samych siebie uczucie, uczucie godno-
i siły, żądze wolności i samoistnienia. Nasza walka i nasz
idek są tylko krwawem wypowiedzeniem walki na śmierć
Iności z despotyzmem, walki, którćj ładna taktyka dyplomaty-
ła odwrócić nie zdoła.
Tak jest, bracia nasi, chwila zemsty nie daleka. Tymcza*
a emigracya narodowa jest dalszym ciągiem naszego polity-
ego życia i emigranci są apostołami naszymi, apost<^ami naszej
iry politycznej- Ażaby trafniej i skuteczni^ swojemu odponia-
i powołaniu, emigranci nie poprzestają na osobnych i pojedyń-
eh usiłowaniach i dzt^ania ich są narodowe, a zatem wspól-
ni być muszą. Oto są powody dla których Litwini zgroma-
ini we Francyi założyli Towarzystwo Litewskie i Ziem Bo-
cb. I kiedy wy wpośród cierpień waszych nieustraszeni okra-
fistwem tyrana, pielęgnujecie nasze narodowość i uczuciami pol-
emi nowe zapalacie pokolenie: Towarzystwo Litewskie i Ziem
skich ma na celu zajmować się losem nieszczęśliwych tuła-
iw, ułatwiać młodzieży nasz^ nieodzowne ćwiczenie siQ w nau-
ib i szkołach; wyjaśniać dzieje ostatniego powstania; wyka-
rać Europie prawa nasze do oiepodle^ości; upominać si)
xrv
wszetkinmi drogami o wolność, całośC i niepodległość dawnej PolsK
i dawać istotne Kyobrałeaia o naturze naszego kraju; przygoto-
wywać się do korzystania ze wszelkich odmian, kióreby wśiritcia
politycznym nastąpić mogły; a mianowicie wszystkie usiłowania
nasze z waszemi poleczyć.
Młodzie- wasza, nie dala się uwieść powabom dalekich wy-
praw, któremi naa cliytrość gabinetów rozproszyć, a spraw; na!
uwikłać chciała, wzgardziła hojnością rang i ioldu, przestając :
lichom wsparciu, byle tylko dni swoje dla ojczyzny zachowiiL
Urocz)-ście święciliśmy rocznicę powstania Litwy i Etri,
temu narodowemu obchodowi pobłogosławił najstarszy przyjadd
Kościuszki, przyjaciel Indów LaCayetto i dla uwiecznienia osSih
wań powstającćj Litwy i Rusi, za staraniein naszem, stosowa^
medal wybitym tó£ będzie.
Lecz kiedy car moskiewski wydziera nam wszystkie Sroffli
nabywania potrzebnych wiadomości, młodzieł wasza najwięcej iek'
zbierać nsiluje, aieby wydać z pośród siebie w kaidćj piffi
zdolnych do posług krajowych. Usiłowania jćj ntradnia jedyniij
tylko niedostatek zupełny funduszów pozbawiający ją, ponij^lt
wszelkie potrzeby fizyczne, wszelkich środków usposobienia n}
wyższego. Niedostatek ten wszakże da się zapełnić hojao^
waszą.
Ani poniesione straty, ani nowe prześladowania i męcuniil
nie utłumią w Polakach ognia miłości ojczyzny; serca waste d>>
ostygły z Łój radości, którą was niesione dla ojczyzny priĘslj
ofiar}'- I dopóki taką miłością ojczyzny zagrzani Polacy
dowc cnoty hartować, zspał wzmacniać, nadzieję krzepić i oiir
składać nie poprzestaną, dopóty Polska nie zgbieta.
Bracia! milo nam was pozdrowić i upewnić, te clioJ nt
mija od nieszczęsnego upadku naszego, nadzieje w nas nsi^
wytrwałość się wzmaga. Clotowi cierpieć i umrzeć, pjcęnf
tylko chcemy, ojczyzny i waszego szczęścia.
Paryi, 23 Sierpnia 1832.
Prezes towarzystwa; Cezary Plater.
Sekretarz towarzystwa: Leonard Chodibi.
Członkowie : Joachim Lotewel, Samuel Róiycki, I. Ł
Umiiiski, Ezechiel Staniewicz, Aleksander Jełowicki, Sta ' '
Worcell, Józef Tomaszewski, Franciszek Szemioth, Antoni Gó-
recki, Adam Mickiewicz, Antoni Przeciszewski, Adam Eolyiił^
Ludwik Zambtzycki, Jósef Siraazewicz etc etc. etc.
Próba doktryn Pielgrzyma Polakieso.
Niektórzy z czj-telnikóy oskarżają Pielgrzyma o brak za-
, bo w czwartym półarkujzu oskarżał Bezpolitykuwców (meum
nćipium, nitlla habere principia) a w piflym potgpiał wszelkie
prawy itd.' (Siódmy pólarknsz Pielgrzyma.)
O ludziach rozsfdnych i ludziach szalonych.*)
ktryna Pielgrzyma.
.Pierwsze zjawienie się hi-
ryczDe w Polsce ludzi na u-
d rozsądnych i z profesyi
ilomatów, przypada oa czasy
rwszego rozbiorą Rrzcczypo-
ilitćj. Kiedy baniebuemn sęj-
wi Ponińskicgo radzono pod-
ać akt samobójstwa, nie śmia-
jui do Polaków przemawiać
jkiem starym, wzywać ich w
ię Boga, w imię pominnoici,
eba było tworzyć język nowy;
iprawiano wigc o okoliczno-
ach czitsu, miejsca, o tru-
ościach, o nadziejach, nare-
ie zaklinano obywateli w
ie rozsądku, aby przestali
LĆ po obywatelsko. Gdzieś
:s4dek, wołano, chdeć opie-
; się woli trzech dworów?
zie s% środki oparcia się?
y jest czas po temu? C13
; !epi^ czfść poSwigcić, aby
t:tf zachować? ze skolata-
go statku Rzeczypospolitej vry-
iicić dla ulżenia mu, kilka
ijewództw? od chorego ciała
Jej Próba.
Nie pierwsze zjawienie się,
ale dojrzałość przesądów i nie-
rządu w Polsce przypada na
czasy pierwszego rozbioru Bze-
czypospolitćj. Kiedy haniebne-
mu Sejmowi Fonióskiego ra-
dzono podpisać akt samobój-
stwa, nie znano jut w Polscu
języka Btarego, języka światłego
wieka ZygmnntW, nie wzywa-
no Polaków w imię Boga, w
imię powinności, ale, jako do
ciemnych uczniów Jezuickich,
mówiono językiem Scholastyki,
rozprawiano więc o okoHczno-
iciach czasu, miejscu, o Iru-
dnoiciach, o nadziejach, nare-
szcie zaklinano obywateli w imię
Boga, aby mu poświęcili rzeczy
doczesne, aby przestali czuć po
obywatelsku. Gdzież przesąd,
wołano, nie chcieć opierać aię
woli trzech dworów? gdzież są
środki oparcia się? czy jest
czas po temu? czy nie Icpićj
częić poświęcić, aby resztę za-
chować? ze skołatanego statku
*) Obacz 6amy ji^ilBrknaz Piet-ingma.
Rzeczypospolitśj dać odci^iS czą-
stkę, której niepodobDEt uzdro-
wić? etc. etc. etc. Tak Bprawa
ojczysta wpadta od Ićj chwili
na języki solistów.
„Poczciwi posłowie, azciegól-
niuj z głębi prowincyi przybyli,
słuchali z podziwieaiem nowych
dla Polaka roznmowań, nie n-
mieli, nie chcieli nawet wdawać
£iQ w rozprawy, zatykali uszy
na podobne blniźnierstwa i pol-
Ekim rozumem, polskicm sercem,
nie mogli poj^ć ani nczuć, jak
to Sejm miałby Rzeczpospolita
rozdzierać, bliinich swoich, sjiól-
obywateli w niewole zaprzeda-
wai';. Odpowiedziano im, że Sejm
posiada !a Soiwerainelć '. Przy-
biegli na pomoc ludziom ro:s'f-
tlmjm dyplomaci, zbrojni w obo-
sieczne słowa aliansów, gwaran-
cyj. traktatów, kartonów, neu-
tralności, i nareszcie wzbogacili
słownik nasz wyrazem kordon,
nad którym niegdyś tak dumali
politycy nasi, jak potem nad in-
terwencyą i nieinterwencyą. Z gra-
ją głopców i ludzi bezdusznych
wstydziła się przyznać. Że tych
wyrazów nie rozumie, rada była
popisać się z nauk;, szcrmqjąc
niemi. Rejtan po raz ostatni
przemówił starym JĘzykiem, za-
klinał na runy boskie, aby ta-
kiej zbrodni nie popełniać; —
ludzie rozsądni okrzyknęli Rey-
taua głupcem i szalonym, na-
ród nazwał go wielkim, — po-
tomność sąd narodu zatwierdziła.
Rzeczypospolitćj wynucić dli
ulżenia mu, kilka województt
etc. etc. etc. Tak sprawa oj-
czysta upadła skatkiem dira
blizko wieków ciemnotj i nie-
rządu!
Poczciwi, ale ciemni Posło-
Ezczególnićj z głębi pni-
incyi przybyli, bez podriwie-
ia słuchaU nie nowych jaż (u
ieszczgście !) dla Polaka rozn-
mowai^; nie umieli, nie cbcidi
nawet wdawać się w rozpnay,
ani zatykali uszów na podabM
bluinierstwa ; Polska mer^fiem
stoi, mówili, i dla tego nie
gli pojąć ani czuć, jakby ii|
można oprzeć potędze niepn?-
jaciela,albo przynajmnićj
w obronie ojczyzny. Kie wdł
wano się też w długie z
rozprawy, bo nie by"
dnyck Osieckicłi, UodrzewskiD
Groickich, Herburtów i t^m ff
dobnych mężów, z którjiAf
się w politykę wdawać było »
żna; ale po prostu zabrano
się komu podobno. Pnjhie^
na pomoc zdrajcom so£Jci i ■>■
stycy, zbrojni w obosieczne
wa aliansów, gnarancyi et&,
nareszcie wzbogacili
nasz wyrazem kordon, nad
rym tak dumali Scholastyer
si, jak niegdyd ich przei
cy, owi teologowie bizani
nad Lransubstancyacyą
zagłady Państwa wschodnia
Patryoci wstydzili się u dfr
mnotę i znikczenmienie i '
kie^o narodu. Reytan, po
ostatni, przemówi! starym ji
kiem, zaUinąJtc w imi; i
lionfederaci Barscy
uieśli, znaczna część
odzielala ich uczucia,
ick i polityka tak się
:a między szlachtą, ie
siadania na koń, zaczę-
ai, czy sposobna była
.ekiwać odpowiedzi z
[losilbów z Francji etc.
konfedentci napadli
n Augusta i krzykiiio-
damili bonor narodo-
jnfederatów potępiODO
lonych affaDturników;
loloniność inny wydały
frok.
na Sejmie cztcrole-
sak, w kaidą matcryą
ffa słowa: Skarb i woj-
isko i skarbi zaklina-
rków, aby zamiast tyło-
ego rozprawiania o pra-
[lynaloych, zaczęli od
ich czynem, 7vojną!
{Sądni za to że Kos-
^to parłam en tarskicłi
rzestrzegał, nazwali go
tronnicy Mosliwy sza-
Ko£ciuBzko stanął na
odu, kiedy Warszawę
sądkn, i^czyzny i Boga, aby
takiej zbrodni nie popełniać,
ciemnota opniciła samotnego
prawie Rejtana — naród łepi^
oświecony nazwał go póinićj
wiełkim — potomność sąd na-
rodu zatwierdziła.
Kiedy konfederaci Barscy
broń podnieśli, znaczna czgść
narodu podzielała ich uczucie,
bo patryotyzm jest wrodzoną
cnotą Polakowi; ale ciemnota i
jśj owoce tak się już były roz-
szerzyły między szlachtą, że
zamiast wsiadania na koń, za-
częto rozważać, czy sposobna
była pora, oczekiwać pomocy z
Wiednia, z Francji etc. Nare-
szcie konfederaci napadli Sta-
nisława Augusta; krzykniono, że
obrazili Boga król obój stwe ml —
konfederatów potępiono; naród
ani potomność nie nazwała icłi
szalonymi awantnmikami.
Kiedy na Sejmie czterole-
tnim, rozsądny Korsak, w każ-
dą materją wtrącał dwa słowa:
Skarb i wojsko! Wojsko i skarbi
zaklinając ziomków, co kilka
lat pierw, na proponowaną przez
jednego z reformatorów eman-
cypacją włościan nie pozKOlili^
aby zamiast tylomiesięcznego
rozprawiania o źrenicy wolno-
ici, zaczęli od poparcia jćj czy-
nem, wojną, ludzie ciemni, za
to, że Kors^ nie zważał na icłi
instrukcyą, aby na podatki me
pozwalać, nazwali go mędrkiem:
stronnicy Hoskwy reformato-
rem.
Kiedy Kościuszko, wróciwszy
1 zamorzów, stan^ na czele aa-
oswobodzono; Stanisław Angnst,
prznnii(J4c dcputacyą rewolucjj-
J19, rzekł na p6łz i^accem: To
jest wsiystko pięknie! Cesi su-
blimel Ale MoSci DobrodziĘJe,
czyi to rozsądnie? C6i z tego
będzie I — Kościuszko amart na
wygnanin, ale zwłoki Jego zło-
2;ł naród w grobach królów
naszych. Stanisław August, roz-
Htlny,* pochowany był z hono-
rami krolewskiemi w Peters-
burga.
Kiedy w czasie tworzenia się
legionów, młodzie! polska opusz-
czając krewnych, wyrzekając się
dóbr, przekrad^a się pod cho-
rągwie Dąbrowskiego i Eniazie-
wicza, krzyczano na tych zbie-
gów, obwołano ich za szalefi-
ców. Dąbrowski i Kniaziewicz
w ówczesnych pismach niemiec-
kich, wystawieni byli jako sza-
leni awanturnicy. Znajdow^ sig
między awantnrnikami, zbiegły
od rodziny, Wincenty Krasiń-
ski, który pófnićj stał się roz-
sądoifijszym.
roda, kiedy nie przestając, jak
niegdyi Jan Kaźmierz na ple-
ceniu ojczyzny Hatce B(»ki^
częstochowskiej, oręża Batorydi
dobył i Warszawę oswobodumo,
lekkomyślny Stanisław Aogujt,
któremu Katarzyna jut była re-
formy obrzydziła, przebudzony
przez Ryxa, rzekł na pół z pła-
czem: Bogdąj ich djabli po^
wali! Kościuszko umaH na wy-
gnaniu, ale zwłoki jego ilo^
naród w grobach kr61dw oi-
Bzych. Stanidaw August
Ze słuchał Targowiczan, niepny
jaciół rozsądnej reformy,
chowany był z honorami b^
lewskicmi w Petersbni^
Kiedy w czasie twonsnia «|
legionów, młodzieł polska, wy<
chowana jut pod okiem roai^
dnych reformatorów, co ,"
tów znieśli, kommissyą eduŁi-
cyjn^ postanowili i roitądną r»-
fonną 3»° maja uwieńczyli grtt
nieszczęśliwej Polski, kiedy »
puszczając krewnych, wyiwb-
jąc się dóbr, przekradali n;
pod chorągwie Kniatiewiat i
tego Dąbrowskiego, co równi*
jak Józef Poniatowski, nie
dzit się za granicą ćwietji w
sztuce wojowania prawie jnł ok-
c^j wówczas nąjmęinJ^iieBi (
narodów, nie lózyoano jnl M
tych zbirów, ani obwc^pn".
ich za szaleńców. D^irmiU
i Kniaziewicz tylko w ^m^
niemieckich wystawieni byti^
ko szaleni awanturnicy, a Bi
jni w mowach własnych w^A"
ziomków. Jak ich bracia Ban?
za jesnickich czis6w. Ni* af'
,0 ruzeądnycb ludziach re-
-wolncfi oatatDięj zostawiamy sąd
pokoleniom.
dowat się mi^izj nieawantarai-
kami Winceaty Kraiińeki, któ>
rego nikt i nigdy o zbytek roz-
sądku ais ob win i Ł
O rozsądnych i nierozsąd-
nych Indziach rewolucyi ostat-
niej zostawiamy sąd pokoleaiora.
,Co E tego wszystkiego wnosimy?' zapytaje się nakoniec
Pielgrzym, Co wnosimy? Nie to bynajmniej, jakoby rozsądek
polegał na wyparcia s\ą przodków i ich wiary, ale wnosimy: ii
rozsądnie jest unikać wszelkiej przesady, to jest cicifi Boga,
lecz DIB po jezaickn — nie słowy, ale postępkami; czcić naro-
dowość, lecz w cnotach tylko, nie zaś w przesądach przodków
oaszycb. WnoBimy; łe jeśli szaieAstwem jest z za granic przywo-
zić do krsja bezbożność i wzgardę narodowości, nierozsądnie
byłoby takłe czekać z opaszczonemi rękami, zamiast uczyć sig
i korzystać z odpoczynku; nierozsądnie wracać do ojczyzny bez
rozpatrzenia się w tern, co za granicą godnem jest naśladowania,
nierozsądnie] jeszcze pożyteczDemi poprawami gardzić. Tak mnie-
mali rozsądni przodkowie nasi, kiedy kwitła potęga narodowa,
tak mniemali rozsądni reformat o rowie wiekopomnego Sejmu, tak
i ów ich poprzednik, pierwszy n ostatnim wieku reformator na-
rodowości nast^, mąt nieśmiertelny, którego zasługę współcześni
i potomność uczciła pamiętnemi słowy: Sapere auso ....
(Wszecbwładztwo luda. Str. 13—16. N. 15-go Czerwca 1833 r.)
THI.
Projekt założenia Zakonu Wychodźców.
(Zdaje mi się, łe w dzisiejszych okolicznościach ten cel
mole być oelągoięty tylko przez zupełne i doskonałe stowarzy-
szenie 20 granicą Polski tn^iów mających w sobie j4j iycie. To
fltowuzysienie możeby się dało nąjłatwiśj uskutecznić w nastf-
pq]%CT sposób ; 1" Utworzy sig Zakon dzieci polskich ze mzy-
fltkkh Polaków, bawiących za granicą, zdolnych kształcić ciągle
sjelńe i drugich. 2" Do niego będą przypuszczeni Indzie wszel-
hleh wj^znaA a nawet i cudzoziemcy, którzy przyjmą jego sposób
łyda i okałą niepospolite zdolności do wzniesienia Z^onu.
3* Katdy wchodzący do Zakonu wyrzeka się wtasn^ rodziny
i świata, wniesie cały majątek przez siebie posiadany i obowią-
UU17 będzie poświęcać ciągle wszystkie chwile swojego tycia na
-cflla Zakonu. 4" W tym Zakonie nie będzie iadnych ludzi
XX
olcych ani Btnłącjch, nie będzie ostatniego, a pierwszym podhg
zasad bsi|g naszego narodu będzie ten, kto się najwięcej po-
ćwięci dla sprawy ludzkości i najumiejętni^j wszystJnm będzie
8tDfył. Prócz ^abowitycb i chorych, wszystkich będzie jedna-
Iiowy sposób tycia, b" ZakODuicza surowość £ycia, dobrowolne
ubÓBtwo i niezmordowana pracowitość zwrócona do kształcenia
siebie i drogich będzie przymiotem każdego syna polskiego. Każdy
będzie mógł byó oddalony w kald;m czasie za zgodq połowy
pr/ynajmni^j braci składających całe zgromadzenie. A kto zo-
stanie oddalony Inb dobrowolnie wyjdzie, co kaMemn bez «t-
niia, prócz nie mającym jeszcze lat 18, będzie dozwolonem, bę-
dzie mógł być nazad do zakonu przyjętym tylko za jedDomySlD%
zgod) wszystkich braci. 6" Cały czas i zdolności każdego będ^
poświęcone głównie na prace naukowe; ćwiczenie zaś ciała, tae
potrzebne dla utrzymania zdrowia, zostanie zwrócone do uprany
roli i rzemiosł. 7" Gdyby który z braci miał Żonę przed wg-
6c\em do zakonu, ta zostanie pozyjęta do zakonn, jeżeli przysta-
nie na prowadzenie iycia podług jego zasad. Bracia, którzy we-
szli do zakonn bezżenni, będłt mcgii wchodzić w związki malłeń-
sbie za radą lub zezwoleniem przynąjmnićj połowy brad całego
zgromadzenia, lecz żony ich będą prowadzi^ życie zakonne. S*^
Za największe nawet zasługi żaden syn Polski nie będzie na-
gradzany materyalnie. Mqi godny uwielbienia, gdy ma pożywie-
nie, odzienie i pomieszkanie, więcśj nie potrzebuje. Najwyłui
jego nagroda jest w nim samym a różnica w sposobie 2yda jest
dla niego utrapieniem. 9° Liczba zakonników jest nieognni-
czona, bo pracowici a przytem surowe prowadzący życie n^j-
więcój mają środków do uszczęśliwienia siebie i drugich. 10* Za-
konnicy Gwoję pracę iizyczną będą poświęcali tylko na wydawania
płodów pien\'3zych potrzeb. 1\° Dzieci tak płci męzbićj jak
tćż płci żeńskiśj (gdy w zgromadzeniu będą się znajdowały sio-
stry zdolne do kształcenia młodzieży) będą przyjmowane do za-
konn i podług jego zasad kształcoue. Dzieci majętnych rodziców
nie będą przyjmowane bez opłaty. Dzieci ubogie będą kszt^cone
za danno. Mlodste nad lat pięć nie będą przyjmowane. Do lit
18-ta młodzież ucząca się, a inn^j w zakonie być nie moża, bę-
dzie nazywana niemowlętami polskiemu 12° Itftodzież polsb
będzie miała pierwszeństwo w przyjęcia na naukę przed mlo-
dzieżą cudzoziemską. 13'' W kształceniu młodzieży szcsegóbem
będzie usiłowaniem zakonu zwracać wcześnie każdego młodogo
do takiego powołania, w którcm mógłby się stać nejpotytectnio-
Bzym dla ludzkości. Rodzice, a nawet i ci, którzy będą oi^anli
itychowanie swoich dzieci, będą mogli tylko radzić, ale nie sta-
XXI
nowić względem ich wjkszłidccDia. 14" Zakon w miarę swojego
wzrostu będzie się zajmował wszelkiego rodzaju tcsitiUcenlem
młodzieif. Wszystkie naaki, sztuki i rzemiosła, bgdą przedraiotsia
jego badań, prac i nauczania. Nauki, i rzemiosła m^^c tililszy
stosunek z pierwszemi i powszecłiacmi potrzebami ludzkości, bcd(
raislf zawsze pierwszeństwo przed innemi. Abj to wszystko os i^-
gnąf, porozumiesz się najprzód z ziomkami nąj szlachetniej myśl^
cymr. i gotowymi do wszelkich poświęceń a potem z cndzoiiem-
cami zdolnymi do osobistego poświęcenia się tśj sprawie. Nio
przyjmoj ładnego, w ktoregoby życiu była jaka plama. Wyszukaj
przedewszystkiem na początek takich, którzy mają europ^skio
Imię. Staraj się do tego nakłonid jeieli moina Ta b b 6 do
LameunaiB. Utół tak zasady zakonu, aby i milionowe nawet
zgromadzenie wygodnie obj^d mogły. Rzeczy mogące wzbndzać
jakie podejrzenie u rządów ukryj i oiiót do wewnętranycli urzą-
dzeń. W początkowćj liście pierwszych zakonników nie kładź
imion nienawistnych moderantów. Gdy to uczynisz, opisz dolda-
dnie cel i sasady zakonu; zapisz Lafayeta, Lafitts, Chateau-
brianda, księdza Lamennais, lub inne osoby mające u wizy-
stkicb stronnictw większość, aby raczyły zaj^d się doprowadź cuieia
do skutku tego projektu i przyjaó opiekę nad Zakonem, dopóki
nic wzrośnie do liczby 50-ciu braci. Poniewał emigracja, a przy*
□ajmnićj ta j^ część, która jest zdolna do podobnego przedsię-
wzięcia, jest gola, a podobny zakład wymaga znacznych sum, n*-
łeły przeto ogłosić we wszystkich krajach, gdzie się to da nskn-
tecznić, składkę na ten ceł. Zdaje mi się, 2e wszyscy przyja-
ciele Polaków i sprawy ludów chętnie do ni^ nnłeżeó zechcą:
mianowicie, ił będą mieli pewność, iż zebrany fandusz może mg-
kortystniój w świecie zostanie użyty. Gdy fundusz, chociaż na
szczupły wystarczający zakład, t)ędzie gotowy, wypadnie najprzód
postarać się u rządu francuzkiego, aby za darmo oddfU Zako-
nowi jaki stary klasztor łub zamek zkawałluem gruntn; a gdyby
się to nie ndalo, wypadłoby sig jaką włość w okolicy, gdzie
ziemia jest tania, zakupić. Nadcwszystko trzeba się postarać o po-
zwolenie ciała prawodawczego na podobny zakład, łeby późnij
lada minister nie wypędził zakonu z kraju. Gdyby się Lo nie
dało zrobić we Francyi, należałoby się starać o to w Anglii
lub Szwąjcaryi. A nawet mołeby było nie od rzeczy postarać
Bię o to we wszystkich trzech krajach i w kałdym z^ołyć taki
Zakon i wciągnąć do niego największą liczbę ziomków. Eałdy
powinien by to przekładać nad łycie z jałmużny Inb służt>ę woj-
skową w Algierze lub u Don Fedra. Zdaje się Hawet, ii rządy
które ndziełąją wapaiYiia Polakom, powinny się tego chirycić a za-
palem; bo tfin sposobem mogłyby sig uwolnić od cifUn ieb
ntrzfmynftDift. Klimat ciepły, grunta nrodząjne, blizko bi^cb
gościńców lub nek splawnjch przy i^ielliicb miastacii, byle nie
fortecach, należy pnonosii; nad inne. Wypadałoby mieć irzjlfd
i na to, ieby zakład mógł się łatwo powiększyć. Gdyby nawet
wkrótce po zaprowadzeaiu tego zakonn, ojczyzna mogła pnyi(£
na swoje loco wszystkich swoicli synów, zakład podobny mó^by
Bię stać bardzo poijtecznym dla wszystkich tnlaczów, któnyzTf-
padków politycznych stracili swoję ojczyznę. Zastanów si; i ni-
radf nad tym pomysłem i nie odrzncaj go; ale raczćj, jełeli ei
Bie zdaje nie doskonały, staraj go się urloskonalić. Od niepaait-
toych czasów umieli ludzie cz}-nić nieograniczone poiwięceoia
i zdobywali się na bohaterElde cnoty dla honom, dla oliaianii
wiemoici swoim monarchom lab dla mniemanćj doskonałoki,
z któr^ nic pożytecznego dla bliźnich nie wyniknęło; motnautoi
byó pewnym, te dziś tysiące powinny się znaleźć gotoojch dt
wejścia do podobnego zakonu. Kotdy z naszych pielgrzymów na-
lazłby na jego łonie tymczasową ojczyznę a mlodsież nabywaliby
moie najlepszego w świecie wykształccniB. Kto tylko w Polsce
mógłby się zdobyó na odwiezienie lub przesłanie swtyego dii»-
cięcia do tak pożądanegc Zakonu, wszclkichby usilnoóci dokłidil,
aby to uskutecznił. Nie wątpię nawet, iłby się znaleźli cadio-
siencj, którzyby swoje majątki zapisywali lub z ciałem i dasią
do niego wchodzili. Wielu zdatnych professorów, którzy dni
w Polsce żyją w nędzy i nieczynni, mogliby się w nim sllf
bardzo pożytecznymi. Gdyby Tabbó de Lamennais nie chciil
wejść zapełnię do tego Zakonu, staraj się go nakłonić, tebypny-
najmni^ poszedł dla nadania ma początku: wszak kaldeoi
wolno wystąpić kaidego czasu. Wszak błądzących na lepaą
naprowadzać drogę, nieumiejętnych uczyć, wątpliwym dobne
radzić, jest powinnością kaidego prawego Chrzęści ani na, nie po-
winien więc odmawiać swojej pomocy w tak świctój iprawii.
O! gdybym z Iobi( mógł osobiście się porozumieć! Zdaje mi sift
ieby było rzeczą niepodobną, abym cię nie oływił mojem przekli-
naniem. Użyteczność podobnego zakładu jest niewątpliwa a no-
toość zaprowadzenia go zdaje się zupełna. Gdyby się to ait
dato w laden sposób uskutecznić we Froncyi, cói mote przeszka-
dzać w Anglii lub nareszcie w Belgii? Jeżeli chodzi o faudnsi,
wszak tyle już hylo składek na błahe cele; motnał więc przy-
puścić, żeby ludzie nie chcieli się przyłożyć do poiyteczniejsiega ^
Nie zrażaj się nlczem. Chcącemu nie masz nic tmdnego. Roiirał
tylko dostatecznie, jakie byłyby korzyści z podobnego Zaklsdi
m jestem pewny, że między innemi, których tu nie dotko^em Inb
XXUI
sam nie przewidoję, dostnełesz tę lujważnlejezą, te młodzie!
wychodząca z niego miidBbj tak doskon^e wyaztalcenie, jakiego
doŁ^d w żadnym instytucie przykładu nie było, bo rodzice nie
mielibj na niego widywu a wszystkie inna okoliczności byłyby
przyjainiejaze jak gdziekolwiek bądź*.
IX.
Wyjątki z Sainł-Hartln.
Pacierz Hiszpana: Jtfój Boże, brm mnie odemnie, ijexj 9\%
bardzo zbawiennego wzruszenia, gdy go w Bobie ncznf zdołamy,
to jest gdy nczDjemy ieśmy sobie jedynym na ziemi wrogiem,
Którego lękać się powinniśmy, wówczas gdy Bóg lęka się tylko
tego, co nie jest nim. Bo przytoczonego pacierza moinaby do-
łączyć następny: Mój Soże! racz mi pomagać w przeszkoćzc
niu, abym ciebie nie zamordował, Ale wyłszym jeBzcze pacie>
rzem będzie czuć, że najskuteczniejszą modlitwą, którą jedynie
powinniśmy czynić, jest nieustanna praca i czuwanie na tem, aby
nie przeszkodzić modlić się w uas temu, który nie mole prze-
stać modlić się to za nas, to w nas, to zewnątrz nas, gdyż on
w nas najlepićj lubi modlić się, jesteśmy jego oratorium, lecz
ilekolwiek bronimy jemu przystępu do siebie, idzie modlić się
zewnątrz nas i unosi z sobą pokój swój.
Aby czynić postępy w zawodzie prawdy, trzeba sobie ła-
mać nie głowę, lecz serce.
Łacno jest dostrzedz, że w uciechach naszego ciida nie my
szczęśliwi jesteśmy, lecz nasza zwierzęcość.
Człowieka, cbceszli postąpić na drodze prawdy i mądrości ?
Nie wchodź na nią pierwćj, ażbyś nie zdepttd pod nogami twemi
świata c^ego niby pluskwę.
Cbceszli aby dach twój radowi się? Zrób aby i
twoja była w smntkn.
Powtarzając nieustanoie: .Ojcze naszl' spodziewaj mj dg
usłyszeć oakoniec odpowiedź: .Synu mój!'
Nie Daleialoby pisać wierszy, tylko po zrobienia cuda ji-
kiego, gdyi to tylko powinnoby być przedmiotem poezyi.
Wszystko próż}ioi£, rzekł Salomon. Nie rozciągajmy waiaUa
t^j nauki ai do męztwa, miłości i cnoty. Owszem, podnośmy sig
wyićj i wyżćj, do tych wzniosłych rzeczy, abyśmy nakoniec po-
wiedzieć mogli: wszystko jest prawdq, wszystko jest m^aki%
wszystko jest szczęściem.
Mężczyzna jest duchem kobiety. Kobieta jest dnsz^ mfl-
czyzny i wszystko łączy się we wspólnym wodzu: tam kobi«U
wiąie się do ducLa czystego, a mężczyzna znajduje duszę czysta
Oto prawdziwe małżeństwo.
Mężczyzna ma dar działali, a kobieta dar modlitwy. Mo-
dlitwa sprowadza na /.\eja\% zlitowanie się, działanie wprowada
ogień. Zlitowanie się panuje nad wszystkiem, bez niego ogiiA
byłby piorunującym.
Starajmy się wszędzie otrzymać żądzę Boga, Aby dopiąi
tego celu, pracujmy nad zwyciężeniem otaczających nas potordw,
nad uczuciem nędzy naszej, Ale nadewszystko usiłujmy wsiędiie
nosić z sobą tę myśl, te obecnośu wiernego przyjaciela nam to-
warzyszy, prowadzi nas, karmi itas i wspiera aa każdym krokL
Uczyni to nas cierpliwymi i zaufaDyml I Da nam mądrość i sit|
zarazem. Czegóż nam zabraknie, gdy te dwie cnot; b^ą nu
bezustannie ożywiać?
Jeśli masz miłość Boga, nie doznasz nigdy priykioici, ili
miłość rzetelną, szczerą, ciepłą, nieustraszoną, która daje ci
współczucie ku ludziom, politowanie, odwagę, azczodrsblitoli
XXY
Z taką miłością będzie Bię zawsze wielkim, zawsze pobożnym,
^wsze szczęśliwym; z taką miłością kocba się wszystko, nie ko-
chając niczego, to jest koclia się tylko dobre i prawdziwe, nie
wiążąc sią dO niczego, co znikome.
Człowiek wierzący w Boga nie moie nigdy wpafió w roz-
CE, a kochający jego nie może przebyć chwil, bez jęczenia.
Nie ma człowiekowi szczęlcia, dopóki w nim nie zapałł
flif pochodnia boleści żywśj. Wtedy tylko zaczynają się jego
oiódziny duchowne. Wtedy to, jak prorocy, woła od ranka do
wieczora i płacze nad łosem swoim i bliźnich. Kładzie się przy
weEtchnienia, przepgdza noc we łzach, wstaje płacząc jeszcze i c^
dzień nosi gorycz w serco. Tyle to twarda próba, przez któr)
człowiek prawdy prząjść musi! Póki nie przeszedł, nie wolno
no nwalać siebie za urodzonego.
Jakiż postęp uczynić możemy? czego się mamy spodzie-
mć, przedtem aż nie otrzymamy chrztu ducha ? Przyroda mdleje,
(dy pozbawiona żywego ciepła słońca swojego. Rób się dro-
bnym, malćj, sknpiąj się, chwytaj się twego promienia, nie
paszczaj go na złe i dobre, a niebawem nczojesz w sobie wstę-
pujące życie podług miary czystości i stałości Łwoj6j.
Większa część ustanowień religijnych są tyląi dobrodziej-
-stwami zesłanemi człowiekowi przez łaskę boską. Tak naprzj*
khd spowiedź na ucho. Przedtem człowiek spowiadał sis
% grzechów swoich sercem: dziś może to czynić ustami. O ile
. przymnoży narzędzi pokory i wyznania swych l>tędów, o tyle
przybliży się do zgody.
Śmierć 1 nieszczęścia kładą człowieka pod ręką sprawiodli-
iroścl Boga. Oto przyczyna, dla którój trupy i nieszczęśliwi s%
XX\1
E^acowani. Po pierworodnym grzechu, człowiek przjizeS
liemic cierpieć, ale tei razem i aby śnieci! w ciemnolciach i prw-
ćtadonał, karcił nieprzyjaciel a prawdy. Bóg sig nad nim
wprzód zlituje, nie wprzód odda mu dawny jego nrz^d i 1
jc^o w ręce, aż męztwem i eiłą nieagictu, stanie się godajm;
faula i zdejmie le2%ce na sobie podejrzenie niemci^twa.
Dzieła Boga wychodzą na jaw spokojnie, a icłi poci|tA
zostaje niewidomym, Bierz zt%d wzór dla mądrości twc^^, Vt-
waj jii poznawać tylko przez slodyci j^j owoców; drop ł>-
godne 5% drogami skrjtemi.
Gdy serce twoje pełne, módl się modlitwą stotown^ bti—
ona wówczas wyrazem docha, jak zawsze być powinnu G^T
fierce twoje Eiiclie i próżne, módl się modlitwą niemą i ttaf
centrowaną; ona to da twojemu sercu czas i sposoby ogrzani* !i^
i napełnienia.
Akt usamowolnienia Celiny Szymanowskiej.
W Imieniu Najjaśniejszego Mikolajit I-go Cesarza Wsnck
Bossji, Króla Polskiego, etc. elc. Wazem wobec komu
wiedzieć należy wiadomo się czyni, ił przed Regentem Woje-
itództwa ^Mazowieckiego zeznany został akt osnowy następnjtc^
Działo się w Warszawie w domu przy ulicy Dłngi^j pd
liczbą 543, dnia ośmnastego lipca tysiąc ośmset trzydiiesttp
czwartego roku.
Przodi.'mnii Janem Wincentym Ostrowskim, Regentem Ku-
cellaryi Ziemiańskiej Województwa Mazowieckiego, w Warsawi*,
w domu wyźćj wyrażonym w niniejszym akcie zamieszkaljo
i tamże swą kaEcellary.i utrzymującym, stawili się osobiście Frta-
ciszek i Barbara z Wołowskich, małżonkowie Wołowscy, wtkci-
ciele domu oran innych nieruchomości pod numerem 1109 pnj
ulicy Waliców w Warszawie położonych, taniże zamiesibl^
z osób i zdolnofici do prawnych działań znani, żadnemu wj!^*-
niu nieulegli, którzy jawnie, dobrowolnie i rozmyślnie oiwiid-
czyli: że gdy wnuczka ich Felicya Celina Franciszka JózflGi^
czterech imion Szymanowska, według aktu urodzenia pnn ^
zefa Zacharkiewicza, urzęduika stanu cywilnego gminy
XXVII
PBkięj spisanego w dnin 32 lipca 1812 r. urodzona, te zatem
|bC pełnoletnia, dotąd w stanie panieńskim zostsjąca, teraz w Pa-
rysa zamieszkuje a mo2e się Jój wydarzfć wejió w związki mai-
ietiskie; przeto atawąjący z powodu, ie matka jćj Maiya Agata
I Wołowskich Szymanowska, córka zezniuącfch na d. 25 lipca
^iąc ośmset trzydziestego pierwszego roku w Petersburgu ; ojciec
m& onćjźe Franciszek Szymanowski, obywatel tutejszy i właściciel
lomn przy ulicy Tłomackie pod Nr. 600 w Warszawie połoio-
lego, na d. 6 lipca 1832 r. życie zakończyli, niemnićj, że ro-
Isice tego ostatniego, Franciszek i Agata małżonkowie Szyma-
BOWBCy, już ^mierciij, sną syna rodzonego, Józefa Szymanowskiego
a ojca wnuczki zeznających, uprzedzili, zat«m ciż jako respectiee
Dsiadek i Babka Felicyi Celiny Szymanowshićj, polegając na
cnanym JDż dojrz^ym rozsądku i prawym sposobie myślenia tćjłe
ni^ wnuczki, oraz pewnymi będąc, że wybór przez nią męża
padnie na osobę, która j^ przyszłe szczęście i przyzwoity sposób
ło życia ze wszech miar ustalić zdoła, niniejszym aktom, stoso-
irnie do artykułu 73 kodeksu cywilnego, na zawarcie związków
nałżeńskich, podług wyboru t^że wnuczki swśj, Felicyi Celiny
Szymanowskiej, chętnie zezwalają, adzielając jćj przyteui, tak
« imienin snem, jahoteż w zastępstwie zmarłych jćj rodziców
Franciszka i Maryi Agaty, midłonków Szymanowskich, rodziciel-
■kie na małżeński związek błogosławieństwo.
Foczem akt niniejszy w obec dwóch wiarogodnych świad-
ków, jakoto: Jana Gostowskiego i Kacpra Drylla, w Warszawie
n mieszkały cli, przeczytany, przez sławiących, ile z ich wolą
zgodny, przyjęty i w dowód akceptacyi własnoręcznie jak na-
itępnie, podpisany został.
(podpisano) Franciszek Wołowski,
Barbara Wołowska,
Kacper Dryll,
Jan Gostowski,
Ostrowski.,
XI.
Akt ślubny Adama Mickiewicza.
Łe Mardi 22 Juillet 1834, toutes les formalitós remplies,
ont Ćtó fiancós et ont reca la bćnódiction nuptiale: Adam Mic-
kiewicz, homme de lettres, demeurant rue Saint-Nicolas No. 73,
de cette paroisse; fils majenr de Nicolas Mickiewicz et de Barbe
UąiewBka, son ćpouse, tous deDx dćcódćs, d'nne part:
xsvni
Et Celinę Francoisc Jose|)!iinc SzymaDOWska, ilnmeurant nf
dc Riclielicu No. 65, paroisse Saint Roch: filie majeure ile lo-
seiih Szj-manowski et dc Mariannę Agathc Wolowiki, son dpoos^
tous deiis Ućcśilóa, irautre part.
£n prćscnce dc Julieu Urtiia Niemcewicz, Sćnatenr du Ko-
]ranme de Fologae, demeurant h Montmoreacy; Stonislas Wołon^
mćileoiu, dcineurnnt rue Ncuve Saint-Augustin No. 55; Alei
Jclowieki, dśputś polonais, demoiirant Ayenue de Neailly Ko. M;
lgnące Domcyko, hommc dc lettrcs, demeurant Carrefour de I'0^
seryatoire No. 36.
Adam Mickiewicz,
Clćine Szymanowska,
Julian Ursin Niemcewicz, Senite^
Stauislas Wołowski,
Alesandre Jelowicki,
lgnące Domcyko.
Francois Wołowski,
Tabbś Skórzyóski,
J, Ticiier 01ivier.»)
Nr. 146. Paryż dnia &go Sicri>uia I83t
rue d'Alger No, 6.
Towirzystwo Politechniczne Polskie.
Priccsylając ustawy swoje wraz z innemi papierami, ktireU"
i zamiary jego ilostatecznic wykazuje, Tuwarzyatwo politeclmicai
polskie zaprasza niuiejszcm Wną Pani% Mickiewicz, aby ^
opiekunki (Patroncsse) tegoż Towarzystwa przyj.^ć i swoim iplf
weni do dalszego rozwinięciu się celów jego łaskawie pnycrfBl
si§ raczyła.
Oczekując odimwiedzi. Towarzystwo ma honor złoiyi
swego wysokiego szacunku i powalania.
Sekretarz Prezes
Woroniecki J. Bem.
Do Wn^ Mickie wieżowej.
*; Ostatni podpis jest ksi^dsa, ktAry akt t«n spis^.
XXXIX
fit i>onr nonrrir le pcu d'activitć qui me restc daos re8))rit
u pcinc vais>jo 1o soir chcrcber (lueltjne distraction do cau-
ic on Bociitć. J'śvitp 8vec soin de me mt-ler d'aucnne affeirc,
je tronvr! que lorsiiu'on ne iiay c plns dc sa personne on ii'i
le droit de cbr;rch<?r ii iafiucacer; sjontez fi tout cela les
3rmplionB forcśes i|ui rÓBultent de tempa en tempa dos Tisites
' la coutte yjent m^ rondre et vous comprendrcz fi qncl point
GDJs obli^ć dc me ri^tiror de tont. — Yoiis anrez sans doute
)ris avec iitiel<iiio imjne la mort dc M. Bntini... Je psnse qDe
Circoiirt traYdillc u faire Bon ourragc pendant ces mois od
iL'y a Tlas de promenadę et ras eneore de monde. Yeuillez
ra))eller k son sinuenir. Croyi'z je voas pric i tont le mień
a^recz TassurancG d'ani; amitić iiui, pour fitrc rieille, n'en, est
1 moius vive. Adiou,
Candolle.
XXIII.
Ln CoDseil de rinstruction publiąac i TAcadćmic
Łausanne 20 Novfmbre 1838.
Mcssiours, M. Adam Mickiewicz, Polonais, a oflfcrt k notro
isril de dooncr, pendant le conrant do la prochaine anaid
.demi(|uo, nn cours :jur quek|ne brancbe dc la littćrature latine.
Notis voiis prions, Mossieurs, d'e\aminer crtte proposition,
en nous faicant connaitre Yotrc Bvig, voii3 Yoiidrez bien nous
i<iucr (|iielle sorait la brancbe speciale ou Tobjet particnlier
lpquel ii voiis parsltrait convTnable qup Tenseiginemcnt de
Mickiewicz i&t diri);6.
Ai^rćez Ptc.
Le Prćsident
Audró Gindron.
Le Sccićtaire
Schleicber.
XXiV.
£xtrait des ]>roc^s-Terbaux de TAcadćmic.
Sćance du 23 Novombrc 1838.
Lecons do latin.
Le Conseil dc rinstruction publiqae 4crit 1c 20 de ce
is quc M. Aiiam Mickiewicz, savaut polonais, offre de douncr.
xxx
patriotos. Pendant toiiŁ ce tcmps, ii a i>u, bu moyen dc ses ecńtt
qui soiil acidommcat lus en Pologne, nioncr unc csistcnec inii-
pciidantc. MaJE, <k)iius Ics deniiers ćvt.-uemeDts dc Crai-orie, les
fronticros dc la Pologne, ćtaiit hcTinótiqueiiient fcnnfes et t<rat
cc qm s'iiiii>rimo en polooais en PYancc (m^me Ics lin¥j de
pri^rc) sĆYiiremoiit ilófcodu, iL MickJcwkz ca a ih son&ir -len-
Biblcmcnt. £t on eSet, ii Bc trouTC dans ud<? positioD trus gćnśe.
Lc princG Czartoryski B'iut6r(?ssaiit viveraent au sort do ce com-
jiatriotG trJ?a-estimabIc sous tous Ips rapports, iaformć des diffi-
cu1Ł6s oii ii so trouv<?, D'h6sitc pas dc lc rccommaoder <1'
iiinnicrc toutc partiL-uIićrc u rattcntion bicarcillante dc M. le
ministrc et (lc le pricr dc Yoitloir bicn idmcttrc M. Hict3^
yfk//., avei' sa ferome et son eofant, au bćnćfice des subsiiUi
allonćs Bux Polonais.
[II cst vrai <lc dirc quc, iiroprcmeut parlaat, M. Hidit-
wicz uaiiparlioiit pas aux rófngićs politiąucs, e\paŁrićs par Tś
dc la dornicro Ri!^volution dc Polegać, pendant laqnclle ii
troiivait en lUlie. Mais ii ii'en ćtait pas moins victime di i
patriotismc. II ei,l uii dc ccdx qDi ont les premien nol
la iiersścution iiissc pcodant raffairc de rUmverBiW de T8
H. Mickiowii:/^ iirofcsscar en Lithuanic, suspecŁ et dii^
eommc patriotę et commc potite, avait ćt6 destituć de sa {1
et ćxiló ii Moscou; et i^e nc fat ąnepar unc gorłc de
qti'il obtiDt la pcmiission do voyager cu Italie. Wrac^ mdi
o Ecwolucyi'). Les ćcrilB dc M. Mickiewicz out bcancoop «
łribiió łi ćycillcr rcathousiasmc patriottąuc en Pologne. Di
soiit s£vcreniGnt dśtcndus et KL llickiewicz nc pourrait eo a
cunc manierę rentrcr dana eon paysj*).
Gricc u rhospilalitś d'nn FrancaiB, M. Hickicwici s*e5l
ćtabll deruicrcmcnt anx environs ds Paris, h, Domont prtt Mnt
morcncy.
]Unc sommc dc cent francs par nois alloaće par
dinairo u M. Hickicwici; scrait un actc de gćnórositj
placśc]^}.
Adam Czartoryski
■} SlowH po polsku dopisBoe ns bruliotue.
') Słowa między [ 1 przekreślone na bmlionie.
') Słowa miedzy [ J przekreślone na brulionie.
XV.
M. le Princa Adnm Czartoryski.
Miniaturę de rintćńeor
biiiet <lu SooE-Secrćtaire d'£tat.
Bćtugićs.
If. Adam Mickiewicz.
Parie, le 14 Juin 1836.
Prince, Yods m'aTei remis, samedi deriiier, uae notę sur
Adam Mtclciewicz qui se troarerait dans la nćcessitć de re-
rir a Tassistance du goDveniemeikt. Je me suis empressć de
liercher £'il esistait an minist^re de rintćrieur des traces de
rivće en France et des motifs de l'expaŁriatioii de votre
i|)atriote. Les docnnients mis sous mes yeiuc m'oat fatt re-
iiuitre que ce Polonais n'eGt pas da nombre de cenx qtii oiit
s'ex])atriflr k la suitę des 6vćnements de Varsovle. En cfTet,
ćpoąue de rinsnrrecŁion, U voyageaiŁ gd Italie avec nn pas-
ort impćrial.
QDeIles qa'aieDt 6t£ les caases personoelles de la sortie
son paja en 1833 ou 1828, H. Mickiewicz n'a point vis &
de radministration francaise le caractćre d'un rófngió poli-
ic; Oli ue sanrait par consćąneent lui allouer, pas plus qu'
'autrcs Polouais placćs dans une position analogue ^ la sienne,
Eubsides que les Chambres ont Totćs spściaLemcut en favcur
proEcrits qac la demi^re rćvolutiou de Polognc a amcDĆs sur
re territoire.
Je rcgrette donc infinimcnt, Prince, de ne ponroir secoa-
le bieuTeiUant intórćt qae voas inspire uq coinpatrioto
Ihcureus.
Agrćez, Prince, Tassurance de ma considćratioa distiu-
e.
Le Pair de France
Soos-secrćtaire d'Etat Ji rintćricur
G a g p a r i n.
XTI.
A. M. de Gasparin.
Paris 32 Juin 1836.
Monsienr, J'ai eu Tbonneur de receroir la Icttre par laąuclle
is ni'anaoncez quc M. Mickiewicz n'ayant pas, d'apr&s les do-
xxxn
cumpnts quo l'on a mis soua vos yeux, le caraot^re de refngift
jiolitiąiip, on re snurait lui aŁtdbut^r de subsides.
Si j'ai pris la libertś d'intcrc^der aupr^s de tous en (ttyem
do M. Mickiewicz, c'ćtait dans l'otiti^re coDvictiou qn'il BTott
Je droil de participcr aux secours dn gODTernement francai?, rt
j'ai tout licu de snppoEor qae les docanieuts sur U. Mickiewicz,
qiii peuveiit sc trouver au ministSre, no sont pas complets, pnii-
qu'il9 conduispnt h iia r^snltat contraire. Pemiettoz-moi d'f
EU|>|>lćor par quolqucs dćtails dont je garantis Tosactitude.
M, Mickiewicz, comme śtndiant i Yihia et encore plu
commc profcsBear u Kowuo, dcviiit l'objet des persćcutiousnisses;
ii fiit, par Tactc lo jilus arbitraire, priTÓ de sa place et ail^
CH 1823, ii Moscon, Dans cet cxil, ii paryint ^ coaquśrii
eortc de poimlarilć parmi les Russes, et, cbosc ćtrauge, i f»i«
jmprinirr ii Pctcrsbonrg an poijme (|ui, muni de l'i mp r i nutnf
do la ceiisuTe, respirait le patriotisme le jilas exaltć. Cesi i, ca
circoastances qQ'il fuut atlribuer la permission qii'il obtint es
1829 (ie se rendre en Italie. Aprfcs resplosioii dc 1830, U
B"empressa de reveiur dans sa patrie, et ce ne fut pas & ¥ "
d'un passeport imperial qu'il tenta de lo faire. EatraTĆ ju
inaiutes difficultćs, ii n'atteignit la fronti^re de Polegnę qa'a
momcat de la chbto de YarsoYie; de ]k ii fnt obligć de se retira
8vcc scs coccitoyecs rffugiśs en Franco.
Dćja, en 1823, victime de la persścution msse etmalnotl,
h canse dc 80a patriotisme et da zj;le qa'il mit h le pr&cher, U
Mickiewicz, qaoiqne snrpris h TĆIrangcr par rinsnrrection de 1830,
ii'en a pas moins souffort toutes les cousćqnence3 de ea malheareiw
issue et n'en falt pas moins partie de rćmigration polonaise. II
n pcrdu tonte possibilitć Je retoumer dans son pars, et, par ki
d^fcnscs rigourcnscs qu' on a mises it la circulation de ses onTiscei
GD Pologuc, ii a 4tć iirivć du moyen de Bubsistanco qne Im
sssurait son grand talent. Je ne crois pas me troiiiper ea >ffi^
mant qae la g^nćrcnsc loi d'hospitalitś avait poor objet en Fr»n»
de secourir un Polouais qui se trouve dans de paroiUes drcoB-
sŁancGs.
Yeuillez, monaiear, peser dans Totre fiqail4 ces motifs, Ą
B'ils voua paraisscnt, comme je rcsp&re, justes et convainquii>ti|
accćder ^ la dcmande qnc je tohs ai port^e en faTcur de IŁ
Mickiewicz. Personnc d'entrG mes compatrioles ne m6rite pM
qne lui la protection et la bienveiliance du gouYernemenl.
Agrćez, mongicur, respression de ma consJdĆraŁion trb
Adam Czartoryski /
Mmist^re de riutóripur.
CabJDet
da Soas-sćcrćtniro d'£tat.
A. U. le prince Adam Czartoiyski.
PariB. 1 Aofit 1836.
Monsieur, j'ai fait cxamiiier de iionveau TaSaire de M.
ickiewicz et nc puis quc vous faire connaltre l'in]pos3ibilit£ de
, Bllouer des subaides, atteodu quo Ig cól^bre poetc polonais ne
■st point rćfugiś en France pour cauac politiątie.
Vous insistcz pour obtcnir en sa favcar Igs sabsides
cord^s aiix rćfugi^a, parce qiie YOtre compatriote a Ćt4 izilfi
Moscou en 1823 et qite ses auvrages lui auraicnt ferm6 U
rte do sa patrie. Jo ne saurais vous rćpondre mieui qii'en
pportant Teztrait d'uno Icttre de U. Uickiewicz k TŁ ia
'Oglic, mimstre dos aSaires ótrangćres en 1833:
,Je yoyageaia en Italie (a^ec un passeport russe) k l'śpo-
0 do la BÓTolution de Fologoe. J'arrivaia i, Paris en 1831,
mois de Jnin. Commc je ne pria aacune part aux deruiers
tnements politiques survenus dane la Pologne, je ne me tronTS
s dans la catćgorie des rćfugićs'.
On ne peut donc en prśaence des faits, et, aprćs cette
claration formelle, regarder M. Mickiewicz comme on rćtngić
litique, et jo nc pnia propoaor it M. le ministre de Ini accorder
1 Gubsides que vous rćclamez pour lui.
Agrćcz, Uonaieur, Teiprcsaion de ma considćration distingnóe.
Le Pair de France, aous-aecrśture dTut de rintćrienr.
G a s p a r i n.
Paris. 18 Jnin 1837.
Le prince Czartoryski a l'honnear de recommander k U
:nveillance de S. E. Monsienr le ministre de rintćrieor Ut
ints Bnirants:
. . . M. Mickiewicz, qni parłage le sort de rćmigratfon, nifaite,
15 tons les rapports, d'avoir part anx BnbTentions da gonra^
ment.
Źgvel Aitima MicUttdaa, Tam U. O
Paris 3 JuUlet 1837.
Le iirinro Gzartor}'ski B'ćtait adrossó rannie passie
M. de Oospariii, sous-secrćtnire d'£tat, ]>our liii dcmaiu
<l'iiccordor des aiibsides fi M. Mickiewicz. II a obtenu uae i
poiise nćgative bas^e tur ce que M. Mickiewifz ii'ćtiiit p
h propremeiit parler, un rćfugić poloiiais. Cepeiidaiit M. Hick
wicz partage le sort de rómigration liepuis six ans et uesaiu
retoiirner dans le i>aye saiig danger; ses ourrages y •
s^vfercment dćfeiidus, re (jtu le jiriYC de son aniąue moyen
sub^istaiice. II est de pliia en plus cx]iosć i des privatii
trf'! pśiiibles. Ces cousidśratiOHs, saiis parler des iiiialites tl
ncntes (|«i l^* distiiigiient, semblciit de iiaturc iipouroirbalu
lei nmtifs du refas de ranućc pnssśe. Le princc Gzartoif
preiid la liberio d'eii appeler fi la b)CDV9itlaiice et aiix M
mcnts ilerie de M. le niiuistre et rśittre sa demande en fa«
de H. Mickiewicz et dc sa pctite familie.
XX.
Do M. A.
Odzie moja mji\ nie wjtleci, mój duch się uic wziiiede,
Odzie tron Getych, Bąjroiiów, za marzoii obłokiem,
W kadzmyslów państw zakresie;
Tam — ducłi twój pospolitem nie dojrzany okiem,
Prędzój niż piorun, mi oka mgnienie.
Przebiega wielkie niebios sklepienie,
I coraz wy£^, wyiij się wznosi,
Jak wyobrainia, na skr/ydlach myili,
Dalój niż słońce, inija obie £wiata osi;
I kiedy mu granicę samo bóstwo kreSli,
W glgbszem niż Oceanu bezdenne otchłauie,
Burzliwszeni niż zliukanc wichrów panowanie,
W sercu człowieka, w uczuć krainie,
Twój ducli założył świątynię.
Ja patrzę — nic nic widzę, słucham — nic nic słysi^
Wiftr/yk fali nie zmarszczy, listka nie kołysze —
A w twojijj duszy — by^ pioruny,
świat się trzęsie w posadach, drią oba bippiny,
ZbawioDJa słońuc czanie rozpędza c-aliiiiy,
Brzinif niebir^kićj muzyki najg6riiiejszF struny.
Zgrzytnął zębem samolub, złość go wście)<ln pali.
Twój się ^icniitsz wznosi i zagłębia dalćj!
Soichła cala nalnra, ród łudzili się idłumiał,
. Tyi języłc łudzili boskiem nauhnipnioin ;;rozumiał;
Tyj ^03 iiutary odkryć się ośmielił,
Nadzieję złotem odział malowidłem,
Kajnyitój ze ^m'ertolnycb wzniósł się ueziie Ekrzydlem,
Okiem duszy — w niebo strzelił.
Lei- więc jak orzeł, juk błyskawica,
Tajne ludzkości prze|iowiadaj łosy.
Od gwiazd do ziemi niccbaj brzmią twe głosy,
■Granica twego lotu — natury gran'cu.
Leć nieścigłcmi gieniuszu pióry,
Tyń królem — w jiaństwic uczuć, twem dziełem Świat ducha.
Zgłębiaj bezdenność serca; zmierz wielkość natury,
Niedi pieśni twojćj ziemia, niechaj przyszłość słucha.
Hatko Polko! On kocha cię za miliony,
Bła ciebie tylko bije to serce olbrzymie.
Na jego fkroni kwitnie laur, wieniec zielony.
To król jwlskich poetów, gieiiinsz mu imię!*)
Do Pana de Candolle, w Genewie.
Paris 28 Octobre 1838
11 ruc des Sauseaycs.
J'arnve en ce moment, et je trouve une Icttrc charmante
t« Tona, cber ami, qui m'attcndait ici iiour me donner uu sourire
^« boDM amitić; je prends la ])lume immćdiatement non ]>onr
'*kiis rćpondre ni pour yous remercier, mais jionr sollicUer. Oui,
*ftineiit et cela ayec une cbaleur que janiais n'eut ancuue płai
*) Ostatnią strofę cenzura wyrzuciła. łSiskup Krasiński urodź.
'^iO r. siKaal w Krakowie &-go Maja 18'JI r.
Paris 3 JuilleŁ 1837.
Le princc Czartonski 6'ótait adress^ TaDiićc i>as!£e
ti. de Gosparin, sous-secrćtaire d'Etat, jiour lui demu
d'iiccordcr dos siiisides h M. Mickiewicz. II a obteno une
poiise nćgaŁive bas^e sur ce qiic M. Mickiewicz ii'ćŁaU ]
A proprement parler, uii rófngić poloiiais. Cepeiidaut M. Hid
wieź partage le sort de reroigratioii depuis six ans et ne sn
retounter dans le pays sans daiiger; ses ouvrages j i
siv6remeiit dófoudu^i, le (pii le privc de son nniqiie moyes
subsistance. II cst de plus en plus expos6 h des priviti
tr^s pćntbles. Ces coiiF^idćrationi, ^aiis parler des ijiialitćs i
iiciites, (jui le distinguent, scmblent de naturę ii pouroir bidu
lei niotifs du rrfus dc raiiiićc pa^sće. Le prJuce CzartMI
prend la llbert^ d'en apjieler H la bieuYcilUace et ani la
meots 61cvĆ8 de M. le ministre et rćitcre sa demande ea GnI
dc H. Mickiewicz et de sa petito familie.
XX.
Do M. A.
Gdzie moja myil nie wzięci, mój duch się nic wzniesie,
Odzie tron Getych, Bą}ron6w, :(a marzeń obłokiem,
W Badzmyslów państw zakresie;
Tam — ducb twój pospolltem nie dojrzany okiem,
PrgdzŚj niit piorun, niż oka mgnienie,
Pr/cbicga wielkie niebios sklepienie,
I coraz wyż^, wyż^j 8ię wznosi,
Jak wyobra^.uia, na skrzydłach myjli, |
Dal^j niż słońce, mija obie świata osi; {
I kiedy mn granicę samo bóstwo kreśli,
W gt^bszcm niż Oceanu bezdeune otcblanie,
Burzliwszem ni^ zhukane wichrów panowanie,
W sercu człowieka, w uczuć krainie.
Twój ducłi założył świątynię.
Ja patrzę — nic nie widzę, słucham — ule nie djsifr-
"Wietrzyk fali nie zmarszczy. Ustka nie kołysze —
A w twojćj duszy — biJĄ pioruny,
xLvn
enŁrevue avec M. Gai*). Nous 1e troui-Smcs on ne pcut plas ainable
et complaiBKDt Je peasc que nous deyoas cette complaisancc ii Va-
miti6qn'il a pour vous. II acri?pte nos propositions. II ne s'agit
pląs que de Jes rćdiger, de faire enfin on pelit coutrat. Aariez-vous,
ASoDSieur le Comte, Testr^ine bontć de vous ca chargcr, car je
n''ai malheureusement aacime ideć de cette sortc d'ecrit. Vous
counaissez les condilions. Nous dćsirous avoir les chambres (|iie
Yoos Bavez au prix de frois lonis cŁ demi par mois. J'csp<Te
qu'oD nom foumira en mcubles et ustensiles ce qui est nćcessairc
jtour un appartemeut Roml Nona serons tenus dc dćcampcr si
31. Gai loue sa maiGon on s'il y fait fairc des r^paratious. Je
lićsire par-deisua tout ąne M, Gai na 8'occap9 pas trop dc i-cs
TĆparations, qu'il y pense Ic plus Łard possible, mais cette der-
ni^re clanse troavera difficillement place dau3 nn coiitrat.
Je me fixe i Lausanne, Je tilcherai de loger dans mes
meubles, je preiidrai alors probablement Tappartement (jui sc trouve
dans la maison en constrnction aa bas de BeaDS^jouT. Mais jc
ne peui contracter aucnne obligation k cet ćgard, car mon sć-
jour k LiusauDS et la natura de fappartement et des menblos
dont j'»urai plus Łard besoin dćpendent de circonstanccs qu'il iD'est
impossible ile pićvoir.
Agrćez, Housicnr le Comte, Tassurance dc mes ssnUmeuts
disŁingućs.
Adam Uickicwicz.
XXXII.
A. H. le comte Jundziłł.
Lansanne, 39 Ao6t 1839.
Bue Sainl-Pierre No. 16.
Je vuUE prie, Monsieur le Comte, de Youlojr biou comiiiu-
niquer ces quelques notes u la pcr^oiuie qui me ilcniaiidc iles
renseignements Gur H. Lucien St] palkowski.
Ce jenne homme est nć ea Lithuanie <laiis le gouveinc-
meat de Grodno, de parents nobles. Ayaot pris part k la der-
nićre iuBurrection, ii a Guivi les dśbris de Tarmóe uationalc
k l'6traDger. Depuis qu'il babite la Frunce, ii ii'a ccssć dc
traTailler comme ouvrier dans le but de se cróer nne esistcucc
*) Imię właściciela domu w Lausanue.
xLvin
inilćpeiidantc. Son bonnEtctś, sa probitć et sa rie laborien^
fiobt coanues tło ees compatriotes et lui Yalnrent uM estm.
gćnćrale. Dc ma part, je D'ajoutcrai rien k
łionorabic quc TopiDion des Polon&ls rend k mon cousin, <
je me troDYc b. sou ćgard dane une pośtion particuli^re.
LucJen Stypitikowski n'est paj seulement mon consin, ii e^s- ^t
mon moileur nmi. II m'a rendu dei serrices qni lui donnenn^cat
des droits fi ma reconnaisBaoce. Les liens qui nous nnissm^iKnt
■ont trop intimes ponr quc je painse dire aur son compte toi^^^nt
ee que je ponse, sans Stre sonpconnś d'une certaine esagóratio^E n.
Ag^Će^, Monsieur le Coiute, Teipreasion dei sentiment^M^
Ms distingućs avec Iesquel8 j'ai Thonneur d'6tre votre trfes b
ble et trti obćissant seryiteur
Adam Mickiewicz.
Ambassade de France
en Snisse.
Berae 27 Janiner 1840.
Monsieur, Je me auia empressć de demander au goorenie-
ment dii Roi des instructions relatiTement aa H^t qne voii»
ni'avez fait exprimeT par li. le Syndic de Lausonne d'obteiiir
nn passeport valable pour BĆjonrner et yoyager en Snisse et.
rentrer en France.
Je Tiens de receTOir l'autorisation de tous dóliTrer nn
passeport pour B^oumer en Snisse, ainsi que de Tons accorder
nn Yisa pour revcnir en France, dans le cas oti tous me le de-
manderiez plus tard.
En consćquence, je TOns prie de m'enT07er le passeport
qui vou3 a iti dólivT6 par le Prćfet de Police le 10 Octobrft
1838 et quc le 6 Dócembre dernier j'ai prolongć ponr trois
mois. Je ne tarderai pas de vons euTOjer en ćcbange de ce
docnment le passeport qui vou9 est nćcessaire, afin de r^nla-
riser Yotre s^'onr en Snisse.
ReceTCz, Monsienr, Tassnrance de ma contid&ratton di>
Btingn^.
L'ambftssadenr de France
Comte U o r t i e r.
(
XLIX
XXXIV.
Obcirations particuli^res sur ijucUjucs branches des ćtudea.
Facnltś des Icttres.
L'Acadćmif ne se permettm pas de sortir tle Bes attribu-
t.ions au poiot de B'ćriger en jiigc des cours qul ae donoeiit.
Sdais cllc croirait iiiaDiiiicr k son devoir, si clle nc dćposait pas
-dana ce rapport, Teipression dc sa reconnaiasance envers los
aiitoritćs supćrieures ^ Toccasion dc la vocatioii adrsasćc h U.
ilickiemcz. Lapparition il'un des premiero ginies poitiąues
dans une chairc de TAcadćmie dc Lausutinc, leclat qiie sa gloire
£uropócnno rćpand sur nos institutionB, sont ud órćnemeDt trop
iiitportant, trop honorable pour ne pas le salner avco joie. Des
lo9 preniiercs lecons dc M. Mickiewicz, scs uuditciirs out recoiiim
cbez lui un grand talent de cnŁi<iue littćraire ipie colui de poetfl
ne donnę pas toi^ours, jnais qu'il soaticnt, qu'ii iiispire et dont
ii agranilit Thorizon. La connaissanec de U nc iiitime du peuple
TOiiiuiii en rapport avec les arts et les lettres, la contiaiasanre
de Tcsprit de la languo latine et de celuL des po^tes et des ora-
teiirs anxqucl8 clle a scrvi d"instniment, une śtonnaiite perspi-
cacitć h. pćnćtrer leur caracifTC iQdividuel allić k TinTestigation
de leuro ćcrits, des Tap])rochcitieats heiirGux entrc la Tieillelittć-
ratare de Roine et les direrses littćratures modernei, le talent
de la parole dans unc languc ćtrang^re, enGn Tint^rSt de la
nouveantó donnć k une matiere <|ui semblait ćpniBŚe et rinspi-
ration d'uiie ilme dc po^te vivifiant ces dons de la naturę et
ces fruits du travail, voiIa, aux yeux de rauditoirc de M. Mio
kicwicz, les cuuscs du Bucres croissant d'un coure qai captive
Ics jeones gens, attire de jour eu jour plus d'auditeur8 et
charme le plus cenx qui sont le iiiieux eu ^t d'en joger. Si le
dćsir dcpuis longteinps formć de raviver dans nos insUtutions
caiitoiialcs d'inBtnictioa les fortes ćtiules claBsiques a prćsidć
aux ńeax lois du 3] dćcembre 1837, on ne saurait trop se
fćliciter et B'4tonner du bouheur singulier de notre canton
d'avoir trouv6 ponr couronner les ćtades si bien commeDcSes
dans le Gymiiase cette alliance dc Yastes couiiaisaances littćraires
et dn gńnie poćtique.
XXXV.
Rapport du Collage cantonal.
Le Directcnr du Collage cantonal au Rccteur de rAcadómie,
Laitsannc le 26 Fśvrier 1840.
Monsieur le Kecteur. Dana votre lettre du 25 fćvrier, vous
in'aTez demand^ mon opiiiion snr leaseignement de H. Mickie-
irnrf Mama MiHatUta. Tom II. d
xxx
paŁriotcs. Pendant tout ce temps, ii a |iu, au moycn de Sfs ćcrili
qui soiit ayidcmmcDt Iu3 en Pologne, lucDcr unc esisteacc mit-
pciidaDtc. Mais, d<^)>uis l(?s demiers ĆTćncmeots do CracoTie, 1«
frontićrcs dc la Polognc, ótant hcrm^tiqueiiiont fennćes et lont
cc qui s'iniiirimc en iiolonais ea France (mćme Ics litres de
prićrp) sćvtTBraciit drfcndu, M. Mickiewicz en a du souffrir sea-
sibbmcnt. Et en eftet, ii sc troiivc dana udo position tr^s ginie,
Lc princc C/ortoryski s'intśrcssaiit viveraeat au sort de cc com-
patriotc tri'3-estimablc rdiis toiis Irs rapports, informć des iliffl-
cult£s oii ii se trouvc, ii'hćsitc pas de lo rccomroandct d'iuw
manii.TC toutc jiarticulifrc ii rattcntion bicntciUantc de )Ł
ministrc et dn le prior dc voiiIoir bica admcttrc BI. Uictie-
vicx, avei' sa fsmme et suit esfant, nu bónśfice des subsida
allonćs siix Polonais.
[n cst vrai de dirc qiie, iiroprcmcat parlanŁ, M. Hickf»
■wicz ii'apparticut i)as auJt rśfagića ]ioliliqiic5, p\patriÓ5 par Feft'
dc la dernicrc Rćvol<[tion do Pologac, pendant Iaqaelle ii I
trouvait uii Italio. Uais ii it'cn ćtait pas nioius YictimB da u
patriotismc. II est lui do icus qai out les premiers i
la pcrsćcuŁion nis90 pendant 1'alfatrc dc rUnirersiti de Titn
H. Mickiewicz, proCcsBcar ca Lithuanie, suspect et daogwfl
comnie patriotę et commo poctc, avitit ćtó dostituó de sa y
et ćxil6 & Muscou; et cc nc fat qae par nnc sortc de distnctin
qii'il obtint la permission de voyager on Italie. Wracat narin'
o Rcwolucyi'). Los ćerits do M. Mickiewicz ont boancoap m
tribus fi 4veiller reatliousiasme patriol,ique en Pologne. Ds
BOnt sĆT^rement dófcndus ot M. Mickiewicz ne poiirrait en ii
CUDO manierę rentrcr dans son pays|*).
Grace ii riiospitalitś d'un Francais, M. Mickiewicz s'«l
ćŁabli demióremcnt aux environs de Paris, h. Doraont pr5s Mod'
morcncy.
[Unc sommc de cent franca par nois allouće par
diuairc ii M. Mitkiewicz eerait iin actc de gćośrositĆ
placścJ^J.
Adam CzartorjBkL
') Słowa po polsku dui)isane na brulionie.
') Stówa njiĘdzy [ ] przekreślone aa brulionie.
'j Słowa miąday [ ] przekreślone na brulionie.
XT.
M. le Prince Adam Czartoryski.
Minist^re de riutćrieur
biiiet du Sons-Secrćtaira irEtat.
Rśfugićs.
M. Adam Mickiewicz.
Parig, le 14 Jnin 1836.
Prince, Voas in'avez remis, samedi deruier, uoe notę snr
Adam Ulckiewicz qiu se troaverait dans la nćcesaitć de re-
rir ik Tassistance du gooTemement. Je me suis empressó de
liercher 6'il esistait an miutst^re de rintćrieur des traces de
rivś8 eii France et des motifs de TespatrUtioa de votre
ipatriote. Les docaments mis sons mes yeax m'oDŁ fait re-
naitre ąne ce PolODais ii'eBt pas dn nombre de cenx qui ont
s'expaU'ier k la snite des 6v^iieiiieiits de Varsovie. En cffet,
'ć]joque de rinstirrecŁion, ii Tojageait en Italie aTec un jias-
ort impćriaL
Qiielles qa'aient ćtó les caasea persounelles ds la Bortie
son pays en 1823 on 1828, M. Mickiewicz ii'a point ris ji
de radminiatration francaise le caractćre d'im rófngić poli-
ic; on ne sanrait par consśąttcent lui allouer, pas plus c|u'
'autres Polonus placćs dans nne poaition analogue £t la sienne,
sabsides que les Chambres ont vot68 spćcialemcnt en favcur
proscrits qae la dernićre rćvoIution de Pologne a amenćs sur
rc territoire.
Je regrette donc Infioimont, Prince, de ne pouvoir accon-
le bienveillant intćrćt qne voas inspire un compatriotc
llieiircux.
AgrÓGz, Prince, Tassurance de ma considóratioa distiu-
Le Pair de Franco
Sons-secrćtaire d'EUŁ i. rintćrieur
Oasparin.
XVI.
A. M. de Gasparin.
Paris 22 Juin 1836.
Monsicnr, J'ai eu Thonncur de recevoir la lettre par laqueUo
LS m'annoncez que M. Mickiewicz u'a7ant pas, d'apTĆa les da-
xxxn
cumcnts qa<> Ton a mis sons tos vcdx, \e caract^re de refugie
politiąnp, on no saurait lul attribupr de subsides.
Si i'ai pris la libertć d'iiitercćder anpres de Tons en favenr
de M. Mickiewicz, c'ćtait dans Tenti^re convictioii qu'il avatt
]e droit dc participer aux secoura dn gonYernement francais, et
i'ai toat licu de sappoEcr qae Ics docameuts sur H. Mickiewicz,
qui peuYcnt sc troaver au miinstćre, ne soiit pas coniplets, pnis-
qn'ils coDduisrtit ii un rósultat contraire. Pcnnettez-moi •!>
siipplśer par quel<|ue3 dćtails dont je garantis Teiactitude.
M. Mickiewicz, coiiimc ćtudiant k Yllna et encore jilu
comnie professcDr i Kowno, deviiit Tobjet des persścutions russes;
ii łut, ]iar l'acte le ]ilus arbitraire, privi de sa place et eiili,
CII 1823, k Moscon. Dam cet exil, ii paryint k C0Dqućrir une
sorte cle popolaritć parmi lea Russes, et, chose ćtrange, i fiire
imprimcr k Fetersbonrg nn po<?nic ąui, mimi de Ti ra p r i m a t a t
dc la coiisitrc, resplrait Ic patriotismc Ic plus eialtć. Cest a ces
circoustancos qu'il faut altribuer la pennission qu'il obtiiit en
1829 dc se reudrc en Italie. Aprćs l'explosion de 1830, ii
B'cin))rcssa de revenir dans sa patrie, et ce ne fot pas k Yniie
d'un passeport impćrial qii'il teiita de le faire. EntFavć pir
naintcs difGcaltćs, ii n'attcigDit la froutićre de Pologne qu'ia
monicDt de la chftte de YarsoTie; de \k U fot obligć de le retinr
STCC scs concitoyens rćfugićs en France.
D^fi, en 1823, Tictime de la peraćcntion rnsse etmainoti
& canse de son patriotismc et da zMe qu'il mit k le prMier, IŁ
Mickiewicz, ąnoiąue snrpria k r^tranger par rinsnrrcction de 1830,
s'ei> a pas muins souffert toates les consćquences de sa malheaTeust
issae et n'en fait pas moins partie de r6migration polonaise. D
a jierdu toute possibilitć dc rctoarner dans son pays, et, par la
dćfenses rigoureuses qu' on a mises k la circulation de ses ouTragM
en Folognc, ii a ćtć priv6 du moyea de subsistance qDe hii
asBurait son grand talent. Je ne croia pas me tromper en affir-
mant que la gćiićrcnsc loi d'hOEpitalit6 ayait poor objet en Franca
de secourir uu Polonaii qai se tronve dans de pareilles ciicon-
Btances.
YeaiUez, monsieur, pcscr dans Totre Ćqnit6 ces motifs, fi,
B'ils Tous paraissent, comrae je Tcsp^re, justes et coDTainquiDti,
accćder k la dcmandc quc je roiis ai portće en faTeur de H.
Mickiewicz. Fersonne d'entre mes compatriotes ne mMŁe ptot
que lui la protection et la bicnveillance da gouveniemenŁ
Agrćez, monsieor, Teipression de ma considćratioii trts
distinguće..
Adam Czartoryski
Minist^re de )'intćricur.
Cabinet
da 8oas-sćcrćtairc d'£ttit.
A. K. le prince Adnm Czartoryski.
Paris. 1 Aoflt 1836.
MoDSieur, j'ai fait czamiacr de nouvcau Taffaire de M.
Ifickiewicit et ne puis ąnc voiis fairc connaltrc rimpossibilitć de
hi ftllouer des subaides, atteadu que Ic cćl^bre poetę polonais De
s'est poiDt rćfugić en Frani^e pour caiise politiąiic.
Yous insistcz pour obtcnir en sa fareur Ics sabsides
accordćs «nx rSfugi^S, parce ąiic votre compatriote a Ćt6 tzili
k Moscon en 1823 et que ses ouyragcs lui aurticnt fcnn^ la
porte do sa patric. Je ne saurais tous rćpondre mieuz qn'en
rapportant l'extrait d'nnc lettrc de H. Mickiewicz ii H. de
Broglie, ministre des afFaires ćtrang^res en 1833:
,Je Toyageais en Italie (avec nn passeport russe) k l*ćpo-
qne de la R^Tolntion de Pologne. J'arnvats k Paris en 1831,
an mois de Juin. Commc je ne pris aucuoe part aux demiera
£¥inemeats politiąnes surycnus dass la Pologne, je ne me tronTe
pas dana la catśgoric dea rćfugićs*.
On no pcut donc en prćsence des faits, et, aprćs cette
dćclaratlon fonnelle, regarder H. Mickiewicz comme nn r^gić
politiąne, et je nc puis proposer & M. le ministre dc Ini accorder
lei snbaldes qne tous rćclamez pour Ini.
Agrćez, Honsieur, ^esprGt^sion de ma considćration disUngańe.
Le Pair de France, sous-secrćtairc d'£tat de rintćrienr.
G a s p a r i n.
Paris. 18 Jnia 1837.
Le prince Czartoryski a Thonnenr de recommander jl U
UenTelUance de S. E, Uonsienr le ministre de riutćrleur lei
pcAits BnirantB:
...Itf. Mickiewicz, qnl parlage le Bort de r^migration, mfiilte,
soos tona les rapporta, d'aroir part anx Bubrentions dn gonrsr^
/f«M J<«u MicUtKieit. Tom L
xxxn
cnments quc Ton a mis sous vos yens, Ic caract^re de refugie
politiąiie, on nc saiirait lui aUribner de subaides.
Si j'ai pris la libertć d'iuterc^der aupr^a de vous en favenr
dc M. Mickiewicz, c'ćUit dans Tentitre conyiction qu'ii iTait
le droit dc participer aus sccoura da gouTernemeDt francai;, et
j'ai toat lieu de suppofcr ąne les docunienta sur M. Mickiewiu,
qui peuvent sc troaver au ministSre, ne sont pas complets, poit-
qu'il9 conduisent k iin r^sultat contraire, Permetlez-moi d>
Eupplćer }>ar qiielques dśCaiJs dont je garantis Tesactitude.
M. Mickiewicz, commc ćtudiant k Yilna et eccore plu
commc profcasonr k Kowno, dcvint Tobjet des persćcutions nisifs;
ii fiit, par Tacte le plus arbitraire, privć dc sa place et ciiW,
en 1823, ft Moscou. Dan; cct eiil, ii parvint & coDqućrir
Borte dc popciaritć parini Ics Busses, et, chose ótrangc, i fsire
imprimcr h Fetcrsbourg un poćme qui, munt de Ti m p r i ni
de la ccnsnre, respirtit le patriotiGme le pląs exsltć. Cest i ca
circoiistances qu*il faut attribucr la permission qn'il cbtinE a
1829 dc se rcndrc en Italie. Ayirhs TeipIosioD de 1830, 3
B^emprcssa dc reycnir dnns sa patric, et ce ne fnt pas k Taide.
d'iin passcport impćrial qu'il tenta de le faire. £ntravi ps
Oiaintes difficultća, ii n'attcignit la fronti^re de Pologne qn'l
moment de la chCite de Yarsovie; de \k 11 fut obligś de te relira
avcc ses concitoyens rćfugićs en France.
Dćj&, en 1823, Tictime de la persćcntion rasse etnalaolf:
i cause de son patriotisme et du zćle qD'iI mit k le pr^chcr, Hi
Mickiewicz, qaoiquc snrpris k Tótranger par l'in8nTTecŁion dc 183(\
D'en a pas moins souffert toates les consćqnences de sa malhenreiM
issue et n'en fait pas moins partie de PćmigratioD polonaise. D
a perdn tonte possibilitś de retoomer dans son pays, et, par la'
dćfcuses rigDureusesqn' on amjses £t la circulation de sea onnapi
en PoIognc, ii a Hi priv£ du moyen de subsistance qne lid
asBurait son grand talent. Je ne crois pas ne tromper en afG^
mant que U gćnćrcuEC loi d'haBpJtaIitć avait ponr objet en Franct
de eecourir un Polonaia qui Ee troure dans de parcilles circon-
Btances.
Yeuillez, monsicur, peser dans Totre £quit6 ces motifs, tt,
B'ils vous paraissent, comme je Tcspćre, jnstes et convamq□■[lt^
accćder i la demande quc jo tous ai portće en favcar de TL
Mickiewicz. Personne d'entre mes compatrjotes ne mćiite fM
que Ini la protection et la bienveillance da gouTemement.
Agrćez, monsicur, Teipression de aut considćratioo trłł
distinguće,.
Adam Czartoryski.
LV
' de seconde majo, qii'il l'a puisć Don senlement dans les
69 ćcrits sur la litt^rature latine, mais dans T^tade des ćcri-
is romains eui-m^mes secondś par cette intuitlon dn gteie
voit d'uii coup d'oeil ce <jue d'autres raisemblent ou dMai-
: avcc leoteur.
M. Mickiewicz ne poss^de paa uae coniwissance moins
de de la langue latine. Sa pronoDciation na pen itnaghn
fre aacnne difficultć am auditeurs Bccootamćs ii la pronon*
ion fraDęBise on allemande du latin; >a lectnre est proso-
ifl et n'a rien da dćfant rcprochć, sona ce rapport, ii la nt-
polonaise. II cite, de mćmoire, des fragmenta, soavent assez
',s, des antcors latins, les compare avec d'antres et les ana-
, Cli fait ressortir les partie al aritćs de lesicologie, de eon*
ictioo, de syntase, ii ezpliąne la strnctnre savaiite des pćriodes
les autres beautśs littóraires de la langue. Ponr exposer les
itcs du langage et de la poisie, ii improviae nne tradnction
prosG latine des vera d'aa poetę et montre les procćd6s et les
ources de ridi5me poćtiąue.
Eofin M. Mickiewicz connalC les travaiix des philologues
iens et plus rścents, les travanx des Hotlandaia, des Allemands
jes ADRlais; ii en jirofite, mais eo homnie sapćrieur, doat le
sens fonne un eontraste pifiuaat et instructif arac l'ćrndition
i eochaotće d'ellc-m{!'iiie <ine des oeavres du gćnie.
S'il n'iniprov-ise pas eocore avec eDtralnement, dn moins
<arle le fraucais sain einbams, mJ^me avec fadlitć et giai-
^mcnt d'ane manićre correcte; quand ii traduit nn psssagfl
n ou qu'il juge nne tradnction imprimće, 11 appr^e avec
C3se et prćcision ro^me lei fioessei de notre langue.
En Uli met, tout renseignement acad6mjqne de M. Hickie*
z porte le caractćre d'uQ esprit d'uD ordre &evi, et al son
iciat porte ce caract^re, qae ne doit-on paa attendre de
aienir?
Le professeur de littirałure latine est appelć i. donner des
tns a la premierę vol6c dn Gymnase; nous laisserona parler
cette partie de sa tńcbc M. le Directeur du Collage canto-
dont nons a^ous Thonneitr de vou3 transmettre le próavis
la proposition que nous faisons ^ cette henre.
Comme homme M. Mickiewicz ii'est pas moine estiinsble
comme profcsseor ]>ar son caracł^re, par sa moralitć, par
mode^tic, et par un dśvouement exemplaire £t son devoir.
Si Ton bćsitait ou si Ton tardait £i lui adresser nne voca-
I, qu'il paralt disposć ii accepter, sa position Tobligeralt k ne
refoser des offres qui dćjti Ini ont 6tć faites aillears et qQi ne
Paris 3 Juillet 1S37.
Lc iirincp Cznrtorjski sY-tait adress^' raiiiiśe passóe i
M. Je Gasparin, sous-secrćtuire ii'Etat, poiir luj dcm m der
d*;iccordpr des subsidfs ii M, Mickipwicz. II a oblenu nne te-
poiisc nógativc basi-e Eiir co quc U. Hickiowicz u'ćtait psA,
a iiroprcnient parler, uu rćfugić iiolonais. Ceiieiidaut M- Mickie-
wicz partagc Ip sort dc Temigration deiniis si:c uns et ne siunit
Tctonrner dana le jinys e<iii8 danger; ses ouTrages y som
sć\'6rcniriit dćfeiidus, cc (iiii le pri^e de son uiiiqtie moyen
su b:i i sta u co. U eat di? plus cu )j1u3 i<x|>ds6 ii des printioia
trr? jićiiiblos. Cns O0]isld6ration% sajis i)arler ilps qualites
iiciites, łjni In ilistinguenŁ, sembieut lie naturę a pouvoir baUuni
lei nintil'3 dii refus de Tanućc iiassćo. Le priuce Czartoirtti
prcnd la libertf d'eu appeler a la bipiivcillancc et aui
menls 61i'vĆ8 de M. lemiuistre et rćitóre sa dcmande en faveir
dc M. Mickiewicz et de tsa petite familie.
Do M. A.
Gdzie moja niy^l nie wzięci, mój ducli się
Gduie tron Getjeb, Bąjronów, za i]iar7cfi obłokiem,
W nadzmyslów imiistw zakresie;
Tam — dncli twój j)ospolitcm nie dojrzauj- okiem,
Prędzśj n\i pionin, ni 2 oka mgnienie.
Przebiega wielkie niebios sklepienie,
I coraz wyżij, nyżśj się wznosi.
Jak n'}'obra2)iin, na skrzydłach myśli,
Dalśj niż słońce, mija obie. dwiata osi;
I kiedy mu granicę samo bóstwo kreśli,
W głgbazem niż Occauu bezdenne otclilauie,
BnrzliwHzem niż zhukane wichrów panowanie,
W aercn człowieka, w uczuć krainie.
Twój diicb założył świątynię.
Ja patrzę — nie nie widzę, słucham — nic nie sljsifr-
Wietrzyk fali nie zmarezizy, listka nie kołysze — ,
A w twojuj duszy — bij^ iiioruuy, ■filii
at się tr/csio w posiiriuch, drżą oba bieguny,
wiruia słońce rwanie rozpędza całuny,
nią niebteiki^ muzyki iKij górni ej szo struny.
(jtnąl zębom sainobib, złość go wścieŁla pali.
ij się ^iniiiisz w/nosi i zagłębia ilnlej !
:łiłu cała iiutiira, ród Imlzki się Kiiumiał,
j^zyli luiłzlii baskiem uaKlniienieui zrozumiał;
glos natury Oilkryć iię ośmielił,
zieję złotem oilziul mulowidlem,
*'j?.ój ze śnrerti'lnyfb Hzuióst się utzuł^ Elvrz}'dlem,
cm duszy — w niebo strzelił.
więc jak orze], jak błyskawica,
ne ludzkości ]irze)ioiviadiij losy,
gwazd do ziemi uiecbaj brzmią twe glosy,
nira twego lotu — natury grairca.
nieścigłemi gieniuszu pióry,
krółoiu — w państwie uczuć, twem dziełem świat duclia,
jbiaj bezdcnuość serca; zmierz wielkość natury,
cłi pieśni twojćj ziemia, niecbaj przyszłość ałucbo.
ko Polko! Ou kocba cię za miliony,
ciebie tylko bije to serce olbrzymie,
jego Fkroni kwitnie laur, wieniec zielony,
król łiuhkich poetów, gieiiiusz mu imię!*)
A. S. K.
XXt.
Do Pana de Candolle, w Geocwie.
Paiis 38 Octobrc 1833
11 me des Sanssayes.
J'arrive en ce moment, et je trouve nne lettre charmante
is, cher ami, ((ui m'attendait ici pour mo donner un sourire
une amitić; je ]>rends la plume immćdiatemeat non jiour
rć|>ODdre ni jionr vous remercjer, roais iiour solliciter. Oui,
;ut et cela avee unc cbalfur quc jamais D'eut ancune plai
') Ostatnią strofę cenzura wyrzuciła. Biskup Krasiński urodź.
:. zgaal w Krakowie B-go Maja It^fil. t.
Lvm
bandon. La loi, srticle 18, defnaade d'iii)e manierę p^prcs&^an
et rigourease, des Cours. Or ici, dods ii'avnns pas de coiir^^^^,
mais des portions, des commencements de coari.
La nominatioa des profe^scors par Tocatioa est on mod»- J«
eKceptionnel d'ćlectioii; or, uae eiception db doit (tre eiitendn» ^aa
que daus le seoB exact et dgoureui des tennes qDi rćnotttieAt.^^1;
donner a l'exceptiOD one extensiOD (lae les termea de U lo^czij
n'autoriseiit pas, c'est sćcarter d'iiDe volont^ qui doit £tre 80(^k=i-
veraine; c'est se jeter daos cet arbitraire qni, Baos pooToir tj-^—^^-
sister, finit par faire des exceptioDs bux exception3 ttUes-m^iM^B=a,
Nous ne poutons dont pas, Hessienrs, BsnctJonaer p^^Rr
ootre vote ce modę d'appliquer la loi, et nons demaadoiu qiL.^«
rexamea dc la questioa concernant la vocation k adrssser k ł^E~
Hickienicz soit aa moias ajoarnća Jasitu'^ respiration de 1^
piuaeote aonća collćgialc, savoir au 20 Juin.
La loi sera reapectće ; aucnn exemple fnneite ne sera donoć
et U. Mickiewicz łui-mfme ne perdra, d'ici k ce temie si m^
prochu, ancuD des titres brillants rjui le recommandent aitjoiinl'
bui. Car, Messienrs, et nons ćpronvons le basofn de le róp^ter
en terminaDt, Topinion dilatoire qne nons ómettons avec qaelqDe
insistance daos ce moment, u'est en aucnne manierę nne atteinte
a la personne et aa mćrite de Tillnstre ćtranger. Nona esti-
merons toojonrs glorieux ponr notre pays et ponr notre Ac»-
dćmie de possćiler Tbomme 'lann critiąoe dloqaent ćl^re, par
nne noble fraternitt: de gćoie, k l'ugal de Goethe et Bfroa.
Agrćez, MoBsieur le I^sident et Hessienrs, rhomnuga
dc notre respect.
Le Prćsidsnt:
E. de la Harpfl.
Le SAcrćtaire:
Lonis ds yallićre.
X3CXIX.
Pćtition des ćtadiaots.
Lausanne, luodi 9 Hars 1810.
Honsiear le Prćsident et Hessienrs les membres da Caa-
Ecil d'Eut.
Lis ćtndiants qui snivent le conra de H. Hickiewiet aytaŁ
appńs qiie vou3 vous occupez de Tappel d^finitif de ee Uttćra-
teor distiogoŁ' ii la cbaire de litt^ratare latioe, considćrent comma
nn devoir de justice k Ini rendre et oomme nne obligation ea-
Ters leur patrie d"exprimer Icurs Mru\ daa' uoe circoastaijce
qu'ils rcgardnit eomme si imiiortaote. lis iioiit poiut la pri'"
teation de juger d'uue mauuTe compltte et absolue iin mi'rite
Bi Bupi^ieur et si vanL-; qu'il leur soit seulement perinis, Mes-
sienrs, de voas ^-numćrer <łue1cjues'unes des nombreaaes qua]itćs
ąni ressorteDt ponr eux, et de jonr ea Jour plus brillaatcs, de
renseigDement de ce professeiir. Uiie clart^, une prćcisioD mes,
It penaće apparaissa&t touiours nette et saillante, simple et
(Ugagće, beaaooup de vie dans TcspositioD, voil^ les qaalitćs qiii
lerrent de formę k la science ^tendiie et profonde de H. Mic-
kiewicz, k ses Tgetea connaissances IlttćraireB, philolDgiqnes et
bistoriąues, coDDaissances acąuises et trarailićes par un csprit
ńgODrens, original, d'iiii gotit sflr et d'ati jugemeot bbid. Ua
lien ptiilosophique enchatne toutes ses idćes. La littóratare la-
łine, depułs son commeiiceineiit jnsąu' k l'ćpoqne qiii est 1'objet
de reDseignement, nona apparalt comme nu organisme qai nalt
et Be dćveIoppe au milieu des circonstancea extćrieiires ; aacuoc
des ioSueaces de cea dernićres ne nous eat iDConnae, ch8que
•atenr a son caract^re panicnller et bien dćfini; toutes Ics
grandes questions Utteraires et liistonque9 soat abordócs, les
d^ils pućrils d'uDe ćmdition oisense BOignemeot ćcartćs. Aussi
tout s'anime par nne pareille route; le vague du passe dispa*
ralt, tout se montre daas son indtyidnalit^, le passo ressuscite
et apparalt vivaiit derant nos jeux.
Ce n'egt point ici le lieu d'en dire dayant^e; d'ailleur3
des tćntoignages nombrcux confirmeut ce que nons venons de
dire; mais la vive peine que nous fait ćproQver la scule
penaće de voir M. Mickiewicz qaitter Lansanne, Ic dćsir que
DOBS avoni de le possćder toujonrs au milieu de nons, le bc-
8oin qae nous aentons de son enseignement, nona ont bit fairo
cette dćmarche auprbs de vous.
Agrćez, Hessienrs, rexpression de notre profond respect.
(SuiTent vingt slgnatures).
Łe Pićsident dn Conseil d'£tat aa Conseil de Tinstruction
pabliqse.
Lansanne 11 Hars It)40.
Heasienrs, le Conseil d'Etat a In avec an trfes Tif intćrftt
Iw rapports da Directeur dn Collf'ge cantonal de TAcadćmie
xxviii
Et Cćline Francolse Joseiiliine Szymanowska, dcmcnnud
de Riclielieu No. 65, paroisse Saint Roch: filie majeure de
seph Szfmaiionski et dc Marianue Agatbc Wolairski, soa ip
tous deus dścśdćs, d'autre part.
Ea i)rćsence de JiiUen Ursio Niemcewicz, Sśniitcnr da
yaume de Pologae, demeurant k Mont morę ncy; Stanislas Wołoi
mśdecin, demcurant me Neuve Saint-Augustin No. 55; Alen
Jelowicki, dćputć polonais, demcurant Aveuue dc Neailly No.
lgnące Domeyko, bomme de lettrcs, demetirant Garrefoar de 1
serratoire No. 36.
Adam I^Iickiewicz,
Clćine Szymanowska,
Julian Ursin Niemcewicz, Sćul
Stanislas Wołowski,
Alesandre Jelowicki,
lgnące Pomeyko,
Francois Wołowski, .
Tabbó Skórzyński, i
J. Tiexicr 01ivier.*)
Nr. 146. Paryż dnia Sgo Sierpnia ISl
rue d'Alger No. 6.
Towanyatwo Politechnlozna Polskie.
Przesyłając ustawy swoje wraz z inncmi papioranti, któnł
i zamiary jego dostatecznie wykazują. Towarzystwo politcclmitl
polskie zaprasza niaiejszcm Wn% Panią Mickiewicz, aby ql
opiekunki (Patrouesse) tegoż Towarzystwa przyj- t swoim *||
wem do dalszego rozwinięcia się cel6w jogo łaskawie pnjc^i
sig raczyła.
Oczekując odpowiedzi, Towarzystwo raa Iionor złoiji ijl
swego wysokiego szacunku i powalania.
Sekretarz Prezes
Woroniecki J. Bem. I
Do Wnćj Mickicwiczowij. 1
*j Ostatni podpis jest księdza, kt^ry akt tea spisU.
XXXIX
fit ponr nonrrir lo j>eo d'RCtiv1t4 qui me rcste dans Tesprit
ii peinc vai5-je )e soir chercher <(uelque diatraction de cau-
i(? en scci4t6. J'ćvit? Bvec Boin de me m^Ier d'aucune affaire,
je trouYC que lorsqD'oii oe psy e plus dc sa personDe on n'a
le droit de chercher h inflDeacer; ajontez i*! tout cela les
srraptions forcćcs ąni rĆBultent de tem))3 en tcmjts des Tisites
■ la gontte vient mo rcndre et vous comprendrez .\ qucl point
suis obligć de me retirer de tout. — Yous aurez sans doute
iris avec ąuelnue peine la mort de M, Batini... Je panse ąue
Circourt travdillc ii faire son ODYrage pendant ces ntois ob
iTy a y^cs de promenadę et pas encore de monde. Teaillez
rapeller ii son souveDir. Croyez je vons prie ii tont le mień
ajirćez l'a3surance d'anc amitić iiui, pour Stre vieille, n'en, est
i moius vive. Adieu.
CandoUe.
3EXIII.
Lc Conseil de Tltistniction pnhliąuc !i TAcadćmie.
Laasanuc 30 NoYonibre 1838.
Uessienrs, M. Adam Mickiewicz, Polooais, a offcrt k notre
iseil de donner, pendant le courant de la prochaine annćc
idćniique, un cours sur que]q»Q braoche de la littórature latine.
Nous vous prions, Messieurs, d'examiner cctte proposition,
en nous fai^ant conneltre votre avis, yous voudrez bien nous
.iquer quelle scrait la braiiche speciale ou Tobjet particulier
lequel ii vous paraltraiŁ convenable que renseiguemcnt de
Micbiewicz fftt dirigć.
AgrĆez etc.
Le Pr^sidcnt
Andrć Gindron.
Le Secićtaire
Schleicher.
XXIV.
Eitrait des proc^s-verbaux de TAcadćmie.
Sćance du 23 Novcmbre 1838.
Lecons de latin.
Le Conseil dc rinstrnction publiqne ćcrit le 20 ds ce
18 que H. Adam Mictdewiez, Bavant polonaia, qSt« 4.« touiu^T,
xxx
patriotos. Pendant tout ce tomps, ii a ]iu, aii moycn de scs ecriti
qui soiit avi(lpramoQt lus en Polognc, lupncr unc esistencc inde-
pGnilgatc. Mais, <.lc|)ui3 Ics deniiers 6v6DemeDts dc GraioTie, In
froiitićrcs dc la Polognc, ćtant hcnntitiąucnicnt fcrmćcs et tont
cc qni s'jm]>ritnc ca imlonais eu France (m^me Ics livres de
jiri^rc) sĆYcremont dćfcndu, TtŁ Mickiewicz ca a dd souBirir len-
siblcmcnt. Et en elfet, ii se trouvc dana unc position tres giait.
Lc princG Czartoryski B'int6rossaut vivcmcQt au sort de ce loh-
patriotc trćs-estimablc sous tous les raj>|)orta, informć des (iiffi-
cultćs ob ii se tronve, D'h6sitc pas dc k rccomniaoder <l'iiu
manierę toute particulicrc ii Tattcation bienreillante dc 3L lc
miaistrc et de le pricr dc vouloir bica admctlrc BI. Hii^kit-
wicz, a^ee sa femme et son cnfant, au binóSce des Bubudes
allonćs aux Polonais.
[U est vrai <lc dire que, proprcment parlant, M. Hickifr
-wicz n'a|)|iarticut pas anK rćfngićs i>olitiquGS, cxpatrićs par VfiS
dc la derntcrc Rćv[)lutfon dc Polognc, pendant laqaells ii w
trouvait en Italie. Mais ii n'cn ćtait pas moins victime de
patriotisme. II est lui dc ccnx qDi ont les premiers sonflert
la pcrsćcution russe pendant Taffaire dc rUolyersit^ de Vilia
H. Mickiewicz, ])rofcsscDr en ŁiŁhuanic, suspect et daagcitil
commc patriotę et comme pocte, avait etó dcstitnć de sa plM
et &xi\i li Uoscou; et cc nc fnt qne par nnc sortc de distnctia
qu'il obtint la jicrmission dc Yoyager en Italie. Wrac^ na slnth
o Bcwolucyi'). Les ćcrits dc H. Mickiewicz ont beaacoap «■•
tribuć i óvciller Tentbousiasmc patriotiqtie en Pologae. ~
BOiit sĆYcremcnt dćfcndus et M. Mickieiricz oe poamit
cuno tuaniórc rentrcr dans son paysj*).
Grśicc 3. Tbospitalitó d'nn Francaia, U. Hiekiowici %'ci
ćŁabli deruiórcmcnt aux environB de Paris, i Domont pr^
morcncy.
[Unc Eonune dc cent francs par mois allouÓG par
diniurc h M. Mickiewicz scrait un acte da gćaćrositć
placśej^).
Adam Czartoryski.
') Słowa po poliłku dopisane na brulionio,
') Stówa miedzy [ 1 przekreślone na bmlionie.
■') Słowa między [ J przekreślone na brulionie.
XV.
A. H. la Prince Ailam Czartor}'akI.
Ministćre de rintćrieur
Gabinet dn Sons-SccrćŁaire <l'Ktat.
Refugićs.
łf. Adam Mickiewicz.
PariB, le 14 Jain 1836.
Prince, Tons m'avei remis, samedt deruier, une notę sur
M. Adam Uickiewicz qui se troaverait dans la nćcessitś de re>
courir k rassistance du gouvememeiit. Jo me suis einpresaś de
TBcbercher s'il esistait au minist^re de rintćrieur des traces de
l'arrivće en France et des motifs de respatriation de votre
compatriote. Łes docnments mis soas mes yeiix m'ont fait re-
conoaitre que ce Polonais n'eGt pas dn nombre de ceiu qui ont
dft s'expatrier ^ la snite des ćvćnemeuts de VaFsovie. En effet,
k rćpoqae de 1'inBiirrecŁion, ii Toyageait eu Italie avec uu pas-
seport impćrial.
Queltes qn'aient €t& les caasee personnelles de la sortie
de son pays en 1833 on 1828, M. Mickiewicz u'a point vis \
Tis de Tadministration francaise le caract6re d'un rifugiś jtoli-
tiqne; on nc aanrait par consćqueent lui alloucr, pas pląs qu'
& d'aiitres Polonais placćs dans nne position analogae b. la sienne,
des snbsides que les Chambres ont votćs apćciulcmcut en favGur
des proBcrits ąoe la derni^rc rćvolution de Pologne a amcnćs sur
notre territoire.
Je regrette donc infiniment, Prince, de ue pouvoir sccon-
der le bicnveillaiit intirSt qae Toas inspire on compatriote
malhenreuz.
Agróez, Prince, Tassurance de ma consid^ration distin-
gaie.
Le Pair de France
Soos-secrćtaire d'Etat a rintĆricur
Q a 8 p a r i n.
XVI.
A M. de Gasporin.
Paris 22 Juin 1836.
Monsienr, J'ai eu Thonnenr de receroir la lottrc par laquclle
TOUS in'anDOucez qne H. Mickiewicz n'afaDt pas, d'apr5s les do-
pojmowaniu ponzji inięilzy Polsli^ u panem Slowackiin, Łiedy
mimo tirocx4 świetuośi- foinif, nic prz>'ją] się lepiej oa j^ gmocic.
Przcr.ież Pobka inalo dotąd minia pisiirzy, mało stvlów w pa«;'i
i jiik dziec}>0 łahomii jo*t zewnętrznego połysku. Trzy nowp po-
rmiita p. Slowiickicgo świndczą jn^ o uznanej piękności sI.vId,
» i'it nsposoliieiiic! mirodowc ku utworom poctjr nie tjle wpłjna,
ile mybyśmy życzyli. Pierwszy poemat Ojciec zadijtmmtjck
K K(~.4rish (El-Arisz) jest ustępem iywym i zi)jmują(7ni wpra-
wdzie, ali< tylko ustępem: a to do pomysłu, jestto przerysowinie
owego zni>wu ustępu, który |i. Słowacki na pamięć umie:
La boi'i'n sollovo ilal fiero pasto
Et pei-cator ptc. ftc.
Jodnab/P Ojciec zadiiimionych jest nalepszym zo trzech
poematów. Drugi pod napisem: W Szmajcariji, mileZj do 1^
osnbliwćj poezyj. która ^dy nie jest wyrazem typn t-zasowetn,
skrcSIonym ręt^ fiinniuszu, albii jest żródłero jakichś nowycli li'T-
OKDyili natihnieó, zajmuje zwykle więcój samego pisarza, uiż oiy-
telników. Ostatni poemat Wacław, w umiemnoiii autorOi Davel
potrzebował usprawiedliwienia; ładnie pijany, jak wszystko ib
pJK/p p. Slowaiki, nie tlDiiiaczy jednak' poety ani z zaufania, U
się pohnsit robii^ dalszy ciąg Maryi Mu tczewskie go, sni szc;cegil-
niój z braku ailystowskiego uezucia, ie ehcial zdzierać tę L-zaro-
wną zasłonę, którą Hakzewski zarzui-it w końca na główne osoby
swego poematu. Poemat o piekle nie nosi nazwiska anton:
ostrożnośi' bardzo na miejscu. Nie wiemy, kto się doptijcii Ufo
rnductwa, czy jaki człowiek talentu napisał to na iari, dla wy-
próbowania pułdiczDości, czy tó2 ktoś w ilobrój wierze popadł
w błąd taki. W pierwszym razie ostrzegamy, że nie łatwo nas
zlepsć; jeśli zaś nasz antor jest dobra dnsza, radzimy ma, iby
tytułów, jakte mieć mo^.e do poczciwości, nie wyiNieniał na 1)1111
śmiesznego poetv. Z. K, (Dodatek do nr. 8 Młodej Polski sir,
50—32).
Kilka stów odpowiedzi na artykuł Pana K. Z. o poezyach iuiiitsza
Słowackiego.
Wolv prosto w piśmie Młoda Polska na artykiit pana Z. t
o poematach moich odpowiedzieć, a\}, odpowiedź tę zostawiać da
zapełnienia kart wstę]>nych jakiego przyszłego dzieta, jeleli ml
na nowe prace Bóg dosyć żyeis, a publiczność zniecbęcajaci,
dosyć cierpliwości i zapało zostawi. Ostatni krytyk trzech po-
ematów dotknął najgłębszej struny sumienia mego zapytanieii:
XV.
u. le Prince Adam Czartoryski.
Miaist^re cle rintćrienr
siiiet ilu Sons-Secrćtaire d'EtaŁ.
RćfngiAs.
M. Adam Mickiewicz.
Patie, le 14 Jnin 1836.
Prince, Yoas m'avez remis, samedi deruier, une notę sur
Adam Mickiewicz qui se trouverait dana la nćcessitć de re*
rir a. Tassistaiice du gouyernement. Je me suis empressó de
lercłier s'il esiEtait ao ministóre de rintćrieur des Łraces de
rivee en France et des motifs de TespatriatioD de votre
iliatriote. Les documents mta sona mes yens in'0Dt fait re-
naitre que ce Folosais n'est pas da nombre de ceiut qui ont
s'exj>atrier k la soite des 4v6Demeuts da Varsovie. Ea cffet,
ćpoque de riuanrrection, U Toyageait en Italie arec un pas-
ort impćriaL
Quelles qii'aient 6t6 les caasea persotmelles de la sortie
son pays en 1823 on 1828, H. Mickiewicz u'a point vis h
dc Tadministration francaise le caract^re d'iui rófngić poli-
le; on ne saarait par consćqneent lui allouer, pas ])lus qu*
'aatres Polonaia ptacćs dans nne positiou analoguo h la sienne,
sobsides que les Chambrcs ont vot6s spćcialement en favcur
proBcrits que la demićre rćvolution de Pologiic a amcnćs sur
rc territoire.
Je regrette donc Infioiment, Prince, de ae pouvoir sccoa-
le bienTeillant intórSt qae voiu inspire on coiiipatńoto
heureux,
AgrĆez, Prince, Tassurancc de ma considćration distiu-
e.
Le Pair de France
SoQS>Eecrótaire d'Etat i rintćricur
6 a 8 p a r i n.
XYI.
A. M. de Gasparin.
Paris 22 Jnin 1836.
MoDSiear, J'al cu Tkonneur de receroir la lettrc par laqucllo
3 in'annoncez que M. Mickiewicz irayant pas, d'apr63 les do-
xuv
uaprółno wf chodzi z ciała i po stupie światła bsięiycowego
wraca do ojczyzny, myfląc, Ic ją tam imznają i przyjmą ze Izami,
dla czego nareszcie biały Auhelli i ciemny Ojciec ladżamio-
uych 1 Nimfa Szwajcarska i Wacław z Eolioaem będą jeszcze
długo, długo figurami niezrozumialemi dla duizy narodu, aż mole
jaka nagła blyeliawica oświeci oblicza tych tworów i pokaże je
przezroczyste mi aż do głębi serca, ociom narodowym.
Cołliolwick bądź, sumicuio mt powiada, że przez ojm lot
pracowałem bez iadućj zaclięty dła tego ourodu, w litórym cpi-
demiciną jest chorobą u wic Ib ic Di e, epidemiczną chorobą oziębłość,
i pracowałem jedynie dla tego, aby literaturę nasze, ilejestwmo-
j^ mocy, silniejszą i tnidniejstą do złamania wichrom północnyn
nczyiiii:. Kordyan świadczy, żem jest rycerzem ttj nadpowictrzo^
walki, która się o narodowość naszg toczy. Przez osiem lat
kiiżdą chwilę tycia mojego wyrywałem roztargnieniom, osobislcma
staraniu o szczęście, abym ją temu jedynie poświęcił celowi,.-
A jcźelim go nie osiąsnąl, to dla tego, ie mi Bóg dał wi;c^
woli, niż zdolności — że cliciat, aby poświęcenie się moje bezsku-
teczne przydane bylo do liczby tjch większych ofiar, które Po-
lacy na grób ojczyzny składają; a^ wyniszczywszy wszystkie ^
duszy i całą moc indywidualnej woli uapróżuo, muszą iść na
spoczynek w ziemi, strudzeni i smutni, że miecz ich uic był
piorunem, a słowo nie było hasłem zmartwychwstania.
Juliusz S.
(Dodatek do nr. 9 go dnin 30-go marca 1839 r. Młodej
Polski str. 35—36).
XXVII.
L'Acad£mic au Conseil de ł'iustruction publiqae.
Progranime des cours. Littórature latine.
31 Jnillet 1839.
M. Mickiewicz ćlant domicilić ii Laasanne, ii conriendrut
de maintenir pour la prochaine aauee la dścisiou prise k son
-ćgard pour la prósente et de lui demander na courB d'fusloirt
de la litterature latine et un cours d'esplicatiou d'auteurs k trois
on ąuaire heures par semaine.
XXYUI.
Lc poetę polonais Mickiewicz a Ót4 nommj pour nn aa
piofesseur de littórature latine h, TAcadimie dc Lausaaoe. (.Vou-
teUisie raudois No. 39, 15 Octobre 1839J.
Łe Conseil d« llnstractioii publique an Coiiseil il'EŁat.
15 Octobre 1839.
llonsicor Ic Presideot et Hessieurs, dana vutre Bćaoce du
24 Sęptembre ścoiilć, voaa avez rigU le progrsmme, les traite-
nietits et les indeniDitćs des professeurs ordiDaires et estra-
ordiuaires ponr la prochabe annee acad4miqae.
Daiis la Facultć dea tettres et scieoces, vous avcz Iix4
comme suit ce qui concerne H. Mickieiricz. professeur extra>
oidinaire:
A TAcndćmie, histoire de la littćratitre latine et esplicatioa
d'aiitenrs trois ou quatre heures par semafne;
Au Ojmnase, bistoire littóraire ancienae et esplication
d'auteurs qiiatre heures par eemaine;
S'il n'est employć que pour un semestre, ii receTra une
indemnitć de 1000 francs;
S'il D'esŁ empłofć que poar TAcadSmie, ii rccGvra pour
les deDx ecmestres fr. 1200;
idem pour on semestre fr. 700.
Si enfin ii donnę les deux semestres h TAcadćmie et au
GyinnaBe, łut le piod indiqać, ii receyra fr. 1800. Va Timpor-
tance d'avoir ii TAcadćmie et au Gymnase no professeur de latin,
nons aTDDB proposć k M. Mickiewicz dc se charger des lecons
& donner dans les denx ćtablisBements sur le pied indiquć
ci-desaas et ponr les deux sćmestres.
M. Hichiewicz nous k rśiKindu qQ'iI acceptait nos proposi-
lioDS et qu'il promettait solennellement de remplir arec z^ls les
foDCtions Basquel]es on Tappelait. H. Uickiewicz nons a ce-
peudant fait obseirer que le nonbre des lecons k donner an
Cymnue et k TAcadćmie serait prnr lui accablant et compro-
mettrait sa candidature au prot^ain concours. U ąjoute qu'Qn
professenr ćtranger, dans la premierę annće de sa carrićre,
(out eu enseignant, doit en mgme temps apprendre k connal-
tre son auditoire; qu'il ne lui snffira pas d'aTOir prćparć les
matćrisui de son cours, ii lui faudra en airanger les parties de
nanićre k adapter le tout buz ezigesces du poblic qui, dans
cbaqne pa;s, a des besoins et des goflts diffćrents. Dans ce tra-
T>il d'Bpplic«tion, on se ŁrouTe aouTent obligć de modifier son
plan primitif, d'abandoiuier certaines parties d'enseignement qni
XLVI
ptraissaient essentielles et d'en aborder d'aiitrea dont od tccod-
n&it immMBtemcDt rimportaiicc. Aiusi daiis cptte pn-micre sonie,
on crie ii»n sculcment son cours, mais chacitiie dc ses le^ouset
sepŁ ii buit heuros de lecon par semaine ii'ua tel cours suppo-
£<?ut des efforts (iiii absorbersient toui set tostaiits et ne lui laisse-
raient pas le Łemps de aa jirćparcr ii l'exBmeii ginćral ni d'ćl^»
rer aa disscrtation. D'Bpres ces niotifs, H. Mickiewicz pric (inOD
lódnise le iiombre de gcs le^oos u Gix heurei par semaine.
Nons pensons, Mossicuts, <łu'on pi?nŁ accorder a U. Hickie-
ntcz la rćduction iiu'il demandc , mais dana ce sens qn'il don-
tierait quatrc hriirea de Ic^on par semaiu') aii Gymiiaso ot ileui
h rAeailśmic Nous mettoni iin grand intćrCt a cc quc Ic Gj-
mnase recoivc ce iiombre d'hcures de le^ons. D'abord Ics £>ć-
\ci Gout ptus noinbrcux ijur dans la FaciiUĆ de^ leitres et scioii'
cos, et 11 est n^cesssire iiu'th aient nu maitre, babile qul kur
doiine le giottt de la littćrature aiideiine.
Agrćez, Uonsieiir lis Frćaident et Meesieurs, rhominacc de
notre resjiect.
Le PrćsideiiŁ
£. dc la H ■ r p e.
Lo Secrćtaire
Louis tle Yallicre.
Lc PrćsidenŁ dn Conseil d'£tat du GaotOD de Yand au Coit<ei
dc rinstruction publiiiiie.
16 Octobrc 1839.
Ucsaieiirs, lc Coiisetl d'£taŁ, adoptant lc prćavis eonie
dans voŁre Icttre d'bicr, a conscDti a rćduirc h sis bcurcs pir
semaine les Ic^ons (jne tlevra donncr M. Uickiewic?., dcmt qułli*
heurcs ao (ijmiiase rt dritx ii TAcadćmic.
Ajirćcz ra^siirance de ma coiisiileratioii.
Lc Prćsidciit dn ConscJl d'Eti(
A. J a ■! u c t
XXXI.
A M. lo cumtc JnDd/.ill, a Bcausójour. Laosuw-
MoDsicur Vc Comte, ti'Ł\fti]& ^ -iiii v"lć de uotrc doi''!
XLVII
eDtrcvue avec M. Gai*). Nous le troiiviimes ou oe pout plus aimable
et complaisant. Je peose que nous dcvoii3 cette complaisaiicc ii Ta-
mitió qn'il a pour vous, II acrepte nos projiositions, II iie 8'agit
plus quc de les rćdiger, ćie faire enlin oii petit contrat. Aurioz-vous,
Honsiour Ic Comte, l'extr&me boiitś de vous en chargcr, car je
n'ai malheurensement aacuiie iiieś de cette sorto d"ćcrit, Vous
connaisscz les coiiditioiis. Nous desirons avoir les chambros ipic
voas Bavez au prix de trois touls et dem) par mois. Jospore
qQ'oD sous founiira ca meubles et usteiisiles cv. i|ui est iićccssairc
pour un appartemeut ^aniL Nous serons Łeims de dScamper si
H. Gai louc sa niaisou oo s'il y fait faire des rćparatious. Je
dćsire par-dcjsus tout qae M. Gai iie s'uccups pas trop de cos
riparations, qu'il y pensa le plus tard possible, mais cette der-
niere clause troavera difficillemput place daaa nii contrat.
Je me fixe a Lausanne. Je tilcherai de. loi;er daiis mes
meubles, je prcudrai alorg probablemeitt rappartcmeut ąul sc trouve
dans la maiaon eu construction an bas de Beausćjour. Mais jn
ne peiix coiiŁracter aucunc obliy:atioii ii cet ćgard, car mou gu-
Jour ii Lausanne et la naturę de rappartemcnt et des meubles
dotiŁ j'»urai plus tard besoin dependent de circooGtances <iu'il in'e^t
imposaible de pićvoir.
Agr4ez, Monsieur le Comte, Tassuranec dc mes sBiitimeiits
- ^fitingućs.
Adam Hiciciewicz.
XXXII.
A. H. le comte Jundzilt.
Latisaimc, 39 Aobt 1839.
Rue Saiiil-Pierro No. 16.
Je von8 prie, Mousienr le Comte, dc vouloir biea comniu-
sfqaer ces (iuelques uotes ii la perioiiiie (|ui me (lejiiajidc iles
renseignements sur M. Lucieu St} )>ulkowski.
Ce jeuue bomme est n4 en Litbnauie <Ians Ic gO(iveiiic-
meat de Grodno, de parents nobles. Ayimt pris part ii la der-
BiAre insurrection, ii a suivi les dćbris de raiiiióe nutioniile
A l'6tranger. Depuis qu'il habite la France, ii ii'a cessć de
•łayailler eomnie ouTrier dana le but dc sc crćer nne ex!stcuce
*) Imię właściciela domu w Lauaauue.
XLVin
iDdćpcndaatc. Sod bonoftcle, sa proliitć et sa \le laborien^
soot connnes i\e sca compalriotes et liii yalurent im^ estrae
gśn^rale. De ma part, je E'ajonterai rien h ce tśmoignage
honurnblc qu(?- l'optDioD des Pohnals read k mon cciusin,
je me tronvo h son ^ganl dana une position particulićrc M.
Liiciea Styi>u)kowski DVst paa seiilemont mon coosin, ił
mon meilcur ami. II m'a rendu dei scrvices qui Ini doDunit
ili's óroits k ma reconnaissance. Les liens qui nons anisMnt
iODt trop intimes poar ąue je paiiise dire sar son compb? toU
ce (jue je pcoBe, sans ftre Bonpcoiinć d'uiie certaine esag^rstiiA
Agrćez, Monsieur le Coiiite, Tespression de? sentinieBB
tn'5 distingiiŚB avee lesiiuels j'ai rbonncur d'§tre votre tres ioc
ble Pt tr^3 ob^issant seryiteur
Adam Mickiewicz.
Ambassade de France
en Suisse.
Beroe 27 Janvier 1840.
MoDsieur, Je me Buis empresse de demandor au gosTerw-
ment du Roi des instructions relatiyement au dćsir qae
m^uTCz fait expriiner par M. le Syudic de Lau^anne d^obtoiir
un paBseport yalable pour sśjoumer et voyager en Suisse A
rcntrer eu France.
Je viens de recevoir l'8iitori8ation de vons dćliTrer on
passcport pour Ećjoiirner en Suisse, ainsi que de tous accordtr
un Tisa ponr revenir en France, dans le cas oń vous me le ie-
manderiez plus tani.
En consćquence, jo vons prie de m"envoyer le passeport
qui von3 a 6t6 d61ivr6 par le Prśfet de Police le lO Octolire
1838 et qHC le 6 Dśccmbre dernier j'ai prolonge pour troii
mois. Je ne tarderai pas de vous envoyer en ćchange de a
docnment le passcport qui vou3 est nlccssaire, afin de r^gnla-
riser yotre sśjour en Siiisac,
Rcccyez, Monsieur, Tasenrance de aa considćratJon di-
Btinguće.
Ł'ambass.idenr de France
Comte M o r t i e r.
XLIX
XXXIY.
ObeiratioDB particulidres sur ąuoliiiies branckes des ćtudes.
Facnltó des IcttrGS.
L'Acadćmie no sc permcŁtra pai de sortir de aes attribu-
tions an point de s'ćrigi>r ca jiign ilcs conrs quł Be donoeiit.
Haia ellc croirait maniiuer ^ aon devoir, si clle ne d^posait i>as
dana ce rapport, rexprcssioii dc sa reconnaissance envc« les
autoritćs Eupórieurcs a focpiision de la vocation adresBĆe h M.
Mickiewicz. L'aiipariŁioD d'uu des premiera g£nies poćtiques
dans une cbairc de lAcaiiSmie de Lnusanne, l'eclat ąiie sa gloire
Euroi)ćeDae rćpand sur nos institutions, sont un ćienement trop
important, trop lioiiorable poiir nc pits le saluer avec joie. Des
les premi^res lecoiis dc M. Mickiewicz, scs auditcurs ont reconnu
chez lui un grand talent de critique littóraire i^ue cclui de po^te
ne donno pas toigours, niais ąu'il soutient, qu'il iiispire et dont
ii agrandit Thorizon. La connaissanee dc la vie intime du penple
roniain en rapport a^ec los arts et los lettres, la connaissanee
dfl Tesprit de la langue laŁine et de celni des po^tes et des ora-
teun auxquclE elle a scrvi d'instminont, uno ćtonnaute perspi-
cacitć a. pśnćtrar Icnr caraclere indiyidiiel alliś a 1'inTestigation
de leurs ćcrits, des rapprocheDieots ]ieureux entre la vleille Uttd-
ratnre de Romę et lea diverses littćratures modernes, le talent
-de la parole dans nnc langue ćtraogere, enfin TintśrSt de la
nouveBut6 donnć a nne matićre qni semblait ćpuigće et Tlnspi-
ration d'une Ame do po^te vivifiant ces dons de la naturę et
cee fruits du travail, yoilft, aux yeux de Tauditoire de M. Mic-
kiewicz, les caiises du succćs croissant d'an cours qui captive
les je unos gens, attire de jour en jour plns d'auditeure et
cbarme le plus cenx qni sont lo mieux en ĆŁat d'cn jnger. Si le
dćsir dcpuis longtemps formo de ravjver dana nos insUtutioni
cantonales d'inBtrnction lea fortea ćtudcs claBsiqiiea a prćsidó
aux deux lois dn 21 dćcembre 1837, on ne saurait trop se
fćliciter et s'ćtonner du bonhetir singnlier de notre canton
d'avoir trouvć pour couronncr les ótndes si bien commencćea
dana le Gymnase cette alliance dc vastea connaissances Uttćrairea
-et dn gMe po6tiqoc.
XXXV.
Rapport du Collage cantonal.
Le Direetenr du College cantonal au Recteur de TAcadćmie.
Laiisanne lo 26 FŚYricr 1840.
Monaieur le Recteur. Dans votre lettre da 25 Kvrier, vous
]ii'aTez demandć mon' opinion anr reoselgnement de M. Mickie-
(Moniteur Universel des lundi 20 et mardi SI arril 1840
p. 749 col. 3).
S4aBC6 dfl la Cbambre dei dćpatćg dn 30 msi 1840.
U. Yójus. MeBsienrs, łe tninlstre de rinstraction pabliqiu
A prćseató na prcyet de loi portaDt demande de crĆdiŁa addt-
tioanels aa bndget ds 1'iaEtnictioD pnbliqne bot Tesercice I84I
poni la crćatioa: I""" d'ane cbaira de littćrature et de laagoei
filaTea.
Fćaótrće de l'iaiportaace et de la sincćritć de ce pn>-
jat de loi, votre commissioa a nommó ua rapportear spteisl
ponr vou9 rendre compte de sod esamen.
I™°. Gbaire de laogne et de liltóratnra slave aa Collage
de Fraace.
Totre comniissian a partagć Topiiiion du goaveniement Bur
cette crćatiOD.
Si en effet ii est dans la peosće qQi a prósidć k la fon-
dation da Collage de Fraace d'ouvrir incessammeat des cbairet
noaYelles k tonte science qui a rece des dćreloppemeats assei
coosidćrables et qai rćpond a des besoias asaez gćnćraiix ponr
donner Iiea k an enseigaement pnblic; si la sdeacs d'institn-
tioD noavellB doit Hia d'an int^rGt oational et mSoae earopćea,
on doit C0Dvenir qae la Cb&ire de langae et littóratare slarei
rempUt au plas bant degrć ces conditioas. L'Rnpire rnsse est
6lave, TAntnche a ąainze millioni de sigets slares, la Pmsse
en a trois, la Tarqaie en a deax. Ainsi: pr^3 de Boixaate-dit
nillions d'hommss, avaB lesqaelB uoas avoa3 de coatiaaelles rela-
tions, parleot les diffśrents dialectes de cette langoe.
A ne considćrer qae Timportance poUtiqae, ii en est pea
dont rćtnde nons aoit plns atile.
Soas le rapport scientifiqDe, elle ne Test pas moina. Li
pbilologie y rencoDtrera lea rapports mnltiptes qai lient ses for-
mes grammaticales a celles des principales langnea anoiennei
et modemes de TEarope et de TAsie. La critiąne litt^mire j
admirera la ricbesse et la donceur de ces diffćrents dialectes,
dont lea principaDx Bont l'esclavon prioiitif, le rassa, le bobć-
miea et le lerbe. {Moniteur Unwersel dn 31 mai 1840 p. 1231
«0L 3).
u
Les conditions k rempUr par le professenr nn Gyinnaig BOnt
Bn peu diffćrentes do cellcs que reąniert Tenseigiiemeat dans
TAcadćmie. An GfmDase, le professear de littćrature latine aera
totąlotm chargd de renseignement de Thlstoire ancienne littó-
nfre, et anssi d'iin cours de langne ou de tradnction. M. Mic-
kiewicz s'est Bcąnittć jusqn'£i es moment de cette fonction d'aii8
manierę trćs satisfaiEante. Son SEposition de 1'hiBtoire ancienne
litUraire eat nu rćsumć bieo fait, dont les matćnaux sont biea
ehoiaifl, ofi les yucb m'ont parn tonjours Baines et la proportion
des parties bien gardśes. Les Ć16ve9 ont toajoan pn prendra
des notes dans ce conra avec une grandę facilt4, grftce h U
settetó et k renchaloement des idim,
UaJ9 on ponmit Be demander, si ce n'e3t pas un grand
Jnconv4nient qne d'aTOir poor enselgner le UUn an Gjmnase
dans la cUbsc sopśrienre, nn professear dont la langne mater-
nelle ne soit pas la francaise. La ąnsstion esŁ graTe: et, ponr
ma part, je ravone, ce n'est pas sans regrit ąae Je seas noi
Al^Tes forcćs d'enŁendTe un asgez grand nombre de nultres ha-
liitaĆB i dea langues ćtrangćres. On a soDTent fait remarcuer
ąne les ćtadiaoŁs du Canton de Yaud ne posBÓdaient pas lenr
langne & un degró snffisant. La nonvelle Institation, en augmea>
tant le nombre deg lecons de langne matemelle, a yoola porter
rem&de k cet ćtat de chose, et elle j aurait sans doute rćnssi
■ł lei lecons oii Ton ne peut s'attendre k co qn'ilB ćcontent na
francais irrćprochable, n'avaieQt pas ćtć anssl angmentćes. En
nn moi, n'est-il pas k craindre qno l'ćlćment ótranger, si pr4-
deni k tant d'4Kard8 dans noB ćtndes, ne defienne ponrtant
irop prćpondórant, et que ta cnlture supórienre k laąuelle nona
tendons et ani ne devient ce qn'elle doit itn que lorBqne, dani
renieigDement, lea pensćes B'bannoiiieent Bvec la langage, et lei
pensćeB et le langage avec les moeurs et lea inatltations, n*
aoaffre róellement d'etre remiae k un trop grand nombre d'hommei
dont 1'inflnence ne sanrait B'exercer arec cette harmonie.
Cette coDSidśration serait grave k mes yenx contrę la no*
mination de TA, Mickiewicz, si son incontOBłable snpćrioritj nt
prdsentait Am avsntages assez dócidĆB pour qne cet inconyćnlent
paraliae preeqne nnl en comparaison. D'aiUenrB M. MicUewIcs
ll'appartenant pas proprement k la civiliaation allemande, c'egt
ii(ik nne benrense diverBitA apportće dans Tćlement ćtranger.
De plus, ii a s^onmó plnaienrs anndes k Paris, et 11 a acqnla
dana aes rappors afec des hommes diyeraement connns, nntt
science des peraonnes et des choses qui ne pent qn'exercer nne
bearease influence sur aes lecons. Ufa apprii, enfin, k na
dcgrń rcmarqu&blc, la connaisEanco de la langiie dana laąnellB
ii doit professer chei nous.
Ce D'est pas que, a cct ćgard, it irćchappe ąacląoes futa
i ce profeeseur. Mais son laiigage reed ai clairement, je dinl
ei cbaiidemeiit sa pensće, qae les incorrections de di^Łail dispi^
raJEseut sous la jiiste appllcation des mots et rćaergie
emploi. Et ąuand ii s'Hgit de traduirc ua antcor, M. Mickiewia
est d'uDC rigui;Dr i|iii aiiiiouci> une rare intelligence de U laope
frani;aise, et ini'on ne trou\'erait peut-tłtre pas tonjours cho
d'aiitre3 profesaeurs qui auraiont une connaissance plm
rells de noŁre langue. En traduisauC l'Arl poelique d'Horact,
par cxemple, ii cxi^'e non sealenient une versioD claire et fidele,
mais 11 la reot concise, colorće, po4tique comnie le tniml d<
Tauteur, et s'il E'agit de quelqiie morceau d'an coniiqae tel (gna
Plaate ou Tćrencc, 11 appr^cie avec un tacŁ si fin les locntioiis
faroili^Tes qui, dana notre langue peDvent rendre ccUes do Ittii
qii'£t cette seule ^prcuve dćja on ponrrait le jagcr littórateor it
plus Iiaut nićrite.
II reste ud dernier point-de-Yne sous leąuel renscigDemal
de M. Mickiewicz doit ftre lonsidćrć, c'est le point-de-vDe dii-
ciplinaire. Au Gymnase, le professeur doit veiller d Tassidnid
des ólcres, ii doit les intfrroger frćquemment, ii doit faire da
obsenations sur leurs talents, sar leur appUcation, sur leoi
duite. Je ne saurais donner de grands renseignement sar IL
Mickiewicz a cet ćgard, parceque la olasse qui cntend ses le^wi
maintenant cst pau nombreuse i^t qu'elle est composće, en gi-
nćrat, d'41&ves api>liqućs. II est toul-il-fait it croire cependiM
qDc Ic caract^re gya.\-a da professeur, sa bienyeillance saas br
miliariti^ et son empressement ^ se cooformer k tont ce qu ftf
dfi Ini demander sous ce poiDt-de-vue, sont des garanties
rśes du respcct des ^Ities jiour ga ])ersonne et de Tordie qQ'il
Baura mainteuir parmi eux.
Je jieiise donc, Monsieur le Rectcur, (jue comme la prfeena
Aa M. MicUiewicz peut ajouter nu vrai lustre u nos ćtablissemetitt
d'instniction EupiJrieurs, comme ii jiaralt offrir touŁes les qnilitii
d'un BavaBt et habile jirofesacur; comme, eafin, ii nc serait pil
pDssible de le connaltre et de Tappresier plus ampleinent pir
des ópreuYcs ijubliquca, it y a licu de lui appliquer Tarticle li
de la loi sur TAcadćmie et Tarticle 24 de la loi sur les Colleni,
qui pannettcnt d'ap]ieler k Tenseignement des honunes avanug»
semcnt connus par des ouyrages on par des coors publics
ł'obJct a enseigner. Je doane avec empressement mon idbńśa
ii la pioposition que TAcadćmie tera en faveur de H.
UH
iricz et je dćsire viYement quc le bieofait de g« Domination soit
accord6 ptr le goaverDement k nos ćtablissetnents d'instructton
pnbliąae sapćrienre.
Yoi\ii, MoDBieur, ce que j'ai dfi voub dire avec qDe)qae
prćcipitBtion sans doute, mais en Buite d'niie conyiction aoBsi
coDBciencieuse qiie bies arrStće.
Agróei, Hoasieur le Recteur, Tassarance da na considćni-
tion la plus disŁinguće.
S o 1 o III i a c, Directeur.
XXXVI.
ExŁrait des Procćs-verbaDx de rAcadSmie.
Siance da 26 Fśvrier 1840.
L'Acadćniie dćcide unanimemcnt de proposer an Cooseil
de rinstnictioit publique que le Couseil d'£taŁ adresie one voca*
tioD de' professenr ordinaire de la cbaire de littćratare latine
i H. Mickiefricz.
XXXYII.
Rapport de rAcadŚinis.
I<'Acad6mie de Lansanne aa Conseil de riastruction pabliqae.
Lansanne 27 Fćvrier 1840.
Messienrs. Yous dous aveE communiąuó, par votre lettre
dn SI de ce mois, les deiiisions prises par le Conseil d'£tat au
anjet de plusienrs des chairea acadćmiąuea actoellenieot vaciu-
tes et yoos nous ioYJtez i. vous adresser les propositions, qne
aous pourrions avoir ;\ faire. II en est une aeule, maig impor-
Unte, que TAcadćmle rćunie au complet a decidó & runanimitó
de YOUB soomettre. Ceat d'adres3er en vertu de rarticle 18 de
la łoi sar TAcadśmie b> H. Mickiewicz une Yocation, comme pro-
fessenr ordinaire de littóratnre latine.
Nons nous r£fórons d'abord poar Tefiet prodait par les
conn de ce professcur sur son auditoire au rapport gćnćral qaB
aous T0Q8 avons adressć le 15 de ce moi. Hala, depuis noB
dćlibćraticns rćlatives ii ce rapport, comme anparavant d6j&, pla-
■iears membres de notre corps ayant assistć iuk lecons de Mi,
Mickiewicz et le trouvant parfaitement d'accord dans le jngement
qti'ils en portent, nous pouvoiis appnyer sur les considóratioua
aiiivanteB la proposition qoe nons avons rhonnenr de vcu3 f^re.
Si le tempa depuis ]equel M. Mickiewicz donnę ges lecou
h l'Acad^-mie peat pareitre assez court pour qu'uae tocMIh
semble un peu prćmatDiće, (Yau autre c6tć plusieurs moii d'u
enseigoeiDeDt qui fi'est soutenu ii la mi-me hauteur ^qairilflat
pour le nioias aux ćpreuves prćicrites ąuaad, an concoun nt
ouverL Comme ii 8'agit d'iia etrangcr, ii Q'y a pas lieu de u
teuir en gardę contrę les preveiition^ trop fa^orables ąm peavat
Dsltre des relations personnelles ot des relatioas de fimiUe;
Eofin ToD a bcsoin de moins de temps pour recoDnaitre la n-
pćnoriti^ d'un homnie de gi?Qie que pour constater les Benicet
que leudrs un csprit ilune trempe ordinaire.
Nou3 parlons de gonie: relui du poi-t£> Adam Mickiewio,
cći^brś daas tous los pays uii les lettres sont en hoaaeur, o'e9t
contcit^ par personne. Au Upu de uous iinir ici ;i ce coDcat
d'ćlogGS, nous cherchoDS et uous trouvonE dau3 une ai baute intelU-
genco poćtiqae la garantic ic ce sentiment littćraire, de cet eathof
siasnie du beau est du bon qui dśc;ouvrent et rśvelent les plni
bcaux sccrets de ri1mo et du tnteat des ^rand, ćcrivaiiiH ćl^vat
lapensćcdc lajeunesse Btudieuse cl lui communitiuent le fen stać.
Ce Berait pourtant uue erreur de croire reoseigDCEBeat *
M. Mickiewicz lont brillant d'imagination, tnut entrainul dc
verve. S'il peoóire bu fond des beaut^e littiraires et les fiit
aimer, si la clialear de la vie se fait sentir dans sa parole, k
caract6re dominant de ses Ic^odb, c'e3t la solidil6 de rinstmctioii,
la sagesse, le bon sens, un gofit fermę autant que d^licat, des
apercus uenfs mais toujours justes, des idSes iug^nieuses, nib
DOD cberchćes: dans lon origiualitó la lionne foi dun'e:prit qDi
aspire au \rai et soublie lui-mOme.
Iiidćpendeniment du talent et des ijualit^s inteltectuellMi
Bons avoiis dli porter notre attention sur les couditions de s»air
et d'eradition. M. Mickiewicz a constainment fait preave d'iitil
connaiasance a)>profoudie do Thistoire et de la littćrature Ittim
dans ses rapport avec le caractere et le dćyeloppement de \'t*-
prit romain; ses vues gćiićrale^ ouvrent ud vaste łiorisoo; In
dćtailB, cboisis avet' eagacitś sont iostructifs ; la niarche ot'
fermę, et chaqne auteur occupe prścist-ment la place qiii li
appartient dans le momement littóraire et nationale de rancieoiM
Romę. Cc^t avee nne śtonnaute perspicacitć que le jirofessne
reconiiait rindivjdualitć de ohacun dea grands 6criv'ains de Bom^
qa'il met en sniliie lo trait caractćri^tique de sa vic et de
talent, et qu']l choisit les momeuts principauK et les fiiivrsieE
qui signalent lea phases de aon d^veloppenient. On seui
Ton peut s'a8siirer qae U. Uickiewjci na tient pas tout sob st*
LV
Toir de seconde main, qn'il Ta paiać non senlement dans les
livrei ćcrits sur la littćrature latine, mais daas Tćtnde des iaU
-vains romains eas-m&mes secondć par cette intuition da g^nie
41111 voit d'un coup d'(£il ce (lue d'auŁras raiseinblent ou d6dai-
eent avec lenteur.
H. Mickiefricz ne poss^de pas uoe coDDklsunce moins
solide de la langue latine. Sa prononciation un p«n ćtrang^re
n'ofire aucnne difficnlŁ4 aiix suditeurs accontunićs k la pronon-
dition francaiBe on sllemande da latin; aa lecture est proso-
tUąua et n'a Hen du dćfaut reprochć, sous ce rapport, k la na-
tjon polonaise. II cite, de mćmoire, des fragmetits, sonvent aasez
longs, des antenrs latins, les compare avec d'aDtres et les ana-
lyse, en fait ressortir les part!colarit6s de lexico1ogie, de eon-
BtractiOD, de s}^taxe, ii ezpliąne la stracture sarante des pćrlodes
et les Butres beautćs litŁóraires de la langue. Ponr esposer les
m^ritea da langage et dc la poćsie, ii improvi8e one traduction
«n prose latiue des vers d'on poetę et moutre les procćdćs et IsB
ressources de Tididme pośtiąue.
Eafin H. Mickiewicz connait les travaux des phJlologuci
anciens et plus rćcents, les traraas dea Hollandais, des Allemands
et des Auglais; ii en profite, mais eD homme sopćrieur, doat le
bon sens formę un contraste piąuant et instractif avec rćrnditioa
plns encbaoióe d'elle-in6me cjue des oeQvre9 du gonie.
S'il n'iniprovi8e pas eacore avec entrainement, dn moins
ii parie le francais saiis embarras, m^mc Bvec facilitó ot gćnć-
nlement d'une manierę correcte; ąuand ii traduit un passage
Ifttin ou qn'il juge one tradaction imprimće, ii apprócie avec
joatesse et prćcisiou mfme Ici finessei de notre langue.
En un mot, tout reoseignement acad6mlqne de H. Hickie*
wica port« Ib caractćre d'un esjint d'un ordre 6]ev&, et si son
noTiciat porte ce canct^re, ąae ne doit-on pas attendre de
•OB arenir?
Le professeur de littćrature latine est appelć & donnerdes
lecous i. la premierę vu1će do Gymnase; nous lusserons parler
Enr cette partie de sa tEichc H. le Directeur du GoU^ge canto-
nal, dont nous avons Tbonneur de rous transmettre le pr6aviB
sar la proposition ijue nous faisons u cette benre.
Comme bomme M. Mickiewicz D'est pas moins estimable
ąae comme professeor par son caract^re, par sa moralitć, par
sa modestic, et par an dćiouement exeniplaire ii son deroir.
Si Ton hćsitait ou ai Ton tardait k lui adresser one Toca-
tion, <iu'il paralt disposć a accepter. sa position Tobligenut k ne
pas refoser des offres qui d6j£k loi ont ótć faites aitlears et qui ne
LVI
Tnanqaeraieiit pas de lui Hn faites probablement assez pr£) ia
BOiu. Nous souhaitous potir rhonneor ilu canton de Yand comiiu
pour l'int6r^t des haiites ćtudei, qu'on ds l&isse pas ćthapper
sne da cos occasions qui ne se prĆsDutent pas tons les ń^t^ei
dc Bxer au ii.i1ieu de nous une grandę cćlćbrite Uttćraire, dont
le Beal nom a d^;^ rópandii sur nos institutions nn ćclat stliir
taire u la jeunossa stodieuse et bonorable pour le pays.
Afin (fattoindre en but, nous osons damander avec insUnce
'iue le Cooscil d'Etat vcuillG bien u^er de la latitade tiw la
loi Ini accoitle poar faire a M. Mickiewioz une position pe«-
niairc digne de tou mćrite et de ba rcnomniće et rendue nćcest-
aire, nous le crojons, par sa (jualitć de pere de familie.
Nous Dous tlatUins, Messieurs, ąac la double propositioa
ijue nons avoas ThonDcur de voqb soomettre obticodra non senle-
ment votre aBsentimcnt mais encore votre appui.
Agrćez, Hcssieurs, rassuraucc de notro considćration la pin
distiuguće.
Le Recteor:
C. Mounard.
Le Sćcr4taire:
A. C u r t a t.
XXXVIU.
Le Cojiseil de riaatiuctioii piiblique au Consicil d'Eiat.
Lausaonc 6 Mars 1840.
Monsienr Ic PrĆBident et Messieur!', nous arons honiiesr i6
YOas transmettre une lettre TAcadómie, en datę du 27 fevrier.
et une lettre <le M. le Directcor ihi CoU^iie, en datę du 25 fc-
Yrier. Ces deux Icttres ont nn mC'me objet. L'Academie ajut
decidó ile proposer ((uil Boit adresse, eo yertu de rarticle W
de la toi sur TAcademie, ii M. Adam Mickiewici une voeatioB,
comme profe^scur ordinaire do littćrature latine, a prósentć u boW
Consoil un rapport dćtaille sur lei titres de cel hotnme celebra.
Et, comme le professenr de littćrature latine est appel6 & donnff
des let^oDs k la premiero vol6e ilu Gymnase, TAcadćmie a pIŁ
JS.. le Dirertcur du CoJli-ge de faire connaltre son opiniou et
clle nons 1'b transmise avec son proprr rapport.
C"cst avcc nn lr^s-vjf intśret, Messieurs, que nons
EOmmes ocenpćs de la proposition de ^A(^adćmie: la cćlćbntl
cnropćenne du graud poi^te polonais repandra sur nos iusUtutiOBł
littćraircs un Instre nui sera bien nouveau. Les telatioos qo'il
entrctieiidra dans notte \ille, soit avec les hommea vaa^ a t'i-
e, soit avec les jeunes ćl&ves.de notre Acadcmic et de notre
Dłiiase, ponrronŁ donner k tous nne grandę et belle impnlsioD.
AsBurćmeDt, Uessieurs, sons ce point-de-^nic gćnóral, le poćte
;kicwicz Aoroit droit i. un accaeil empressó noa aculemcnt dans
modcste Acadcmic de notre petit pays, mais dans ces grandes
vcrsitćs qDi rópandent au loin Tćclat des lettres et des sdcnce»
qui attirent daos leurs chaircB les hommes les plus ćminonts,
iUnstrations scientifiąoes.
Sous le point-de-vue particnlier de reiiBeignement de lA
ćrature latioe, le rapport de TAcadćmie, tinsi qae la consnl-
iOD de H. le Directear do Collage, tćmoignent qDe M. Mic-
wicz possćde k nn haut dćgró la pinpart des mćrites dont
rćuoion, impossible pent-^tre dans tine mesnre enti^re et
ine, coDstitae le professeur accompli: connaissance approfoDdie
la langue dea RomaJos, seotimeat vif et profond de la Iitt4-
ure et de toute la vie intellectaelle de ce penple, gottt
me, óclairć et sfir, ćlocution claire, animće, qtielqnefoiB
lianie et eatatlnante, telles sont les qnalit^s dont on a troiiv6
npreinte dans les lecons du professeur, et qni attirent antonr
lui DOR Eculemeot les ćtndiants, auxqnels ses lecons sont
itinóes, mais encore assez frć^nement des auditenra amis des
tres et d6sireiix de voir et d^admirer nne des gloires littóraires
notre £poqae.
Ceux d'eDłre Ica membres du Conseil de Tinstruction pn-
que qui ont assistć ii qaelqueB unes des lecona de M. Mic-
nicz, s'associent de coenr ii ces hommages: iis n'oDŁ den k en
rancher. Uois aassi (jnel<ines nns des membres de notre
Dseil se font un devoir de dćposer ici le regriit de n'avoir pu
»>re entendre ses lecona; ce n'eBt ni rinditTćrence ni les con<
lances personnelles, mais des occnpatibns obligatoires imposćes
r des fonctions officielles, qui en ont ^tć les empSchements.
fant dire aussi ijue la proposition de TAcadćmie sest pr4-
itće d'une manióre inattendue et ud pen soodaine. Yotre
Dseil ne doatait pas aans donte <iae U. Uickiewicz D'<^pronvłtt
d^9ir de ae fixer an milieu de nous, lai-mGme nona avait
loncć finteation da se prćsentcr an concoura ])our la cbaire
aqDelle on propoae aojonrd' bai de Tappeler. Hais nous ne
isioDS pas iine la proposition d')inc nominstion par vocatioo
git i&ih. lei, Mesaieurs, en effet notre Conseil ne sanrait
lager lea vnes de TAcadćmie; d'accord avec elle snr lei
■es 4miDents du Candidat, ii ne peut entendre comme elle
sens de la loi (|U) doit Stre notre rćgle infiexible, alora m^me
) des motifs auxqnela on aimerait k cćder en sollicitant 1V
Lł ml. aaiam 3.
koi. Cm. 3fcjii>ML e mm :jwn ii fe taHK ^ k i
iMr>«A to^Mn iWnod rotr mcm ii^f s
d'' KUC mfCCŁ
E. de la Harrc.
Łe TWi I Jlaiif
LoaiB da Talliere.
P^-titioD des Ćtndiuit^
L4DUiiDe, Inodi 9 ICan 1940.
Mouienr łe Prfłident et Hessicnrs les membres da
i><;il d^Itał.
I.^ ćtndianta 'lui BDiveDt le conrs de U. Hickiewia i.
ap|>rii 't<ie vodi vous oc^upez de Tappel dćGoitif de ce lioi
Iflur iliitŁingti'; ii la cboire de liŁtórktare Utiae, cooiiderent
uii dcvolr de Justice a łoi reodre et oomme ime obligatiu
LK
Ten lear patrIe d'exprimeF lenn vceax daos uiie drconstance
4u'ili regwleDt comme st importante. Da n'0Dt point la prć-
tentioD de jnger d'iiiie miiiićre complćŁe et absolne un mórite
Bi snpćrieur et sl vari^; qa'il lear Boit senlemeut permis, Uet-
flienn, de vom ĆDDmćrer que]queB'uDBs des nombrensea ąuolitćs
ąm ressorteot poar eas, et de jonr en jour ping brillantcs, de
{'enselgnement de ce professeor. Une cUrtć, une prćcision rares,
Ift penafe appanussant toujonrs nette et saillante, Bimple et
d^agóe, beanoonp de vie dans TeipoBition, Toil^ les qaalitÓ3 qai
Mrvent de forma £t la ściance ótendae et profonde de M. Mic-
kiewicz, JL BBB Taetea coDDaissancea llttćraires, philologiąnes et
łiistoriąnes, connaiBsonces acąiiisea et travai11ćes par un esprit
rigonreni, original, d'an godt sflr et d'nn jugement aain. Un
lien pbiIoBOpbiqae encbalae tontes ses idćes. La littćratnre la-
tine, depnis son commencement jnsqu' k rćpoqae qni est l'objct
de reDseigneraeDt, nona apparalt comme nu organisme qDi oalt
Bt se dćveloppe au milieu dea circonstances extćriei]res ; ancune
des infiuences de ces dernićres ne nous est iDConnue, chaqne
mtenr a son caractćre particnUer et bien dćfioi; tontes les
grandes qneations litteraires et hiitoriques sont abordćes, les
dćtails pućrils d'ime ćrndltion oisense soignemeDt ćcartćs. Aussi
tont s'anln]e par nne pareille route; te vBgue du passe dispa-
ralŁ, lont ae montre dans aon !Ddivldualitć, le paasć »ssuscite
et apparatt vivani devant nos yeux.
Ce n'eBt point ici le lieu d'en dire darantage; d'ai)Ieurs
dsi tćmoignages nombrcux confirtnent ce que nons venona de
dire; mais la vive peine que nous fait ćpronver la scule
penaće de voir M. Mickienicz qaitter Lausanne, Ic dćsir que
nons avons de le poss^der tonjouTa au milien da nous, le be-
sołn qne nous aentons de son enseigiiement, nons ont fait fairc
cette dćmarcbe anpr^s de vous.
AgTĆez, Messienrs, Tespression de notre profond respect.
(8ulvent vingt algnaturea).
XŁ.
Le Prćsldent dn Conseil d'Etat an Conscil de rinstruction
publiąne.
Lans&nne II Ugrs 1340.
Uessienrs, le Conseil d'Etat a In avec nn tr^s vif int^ćt
lei rapports du Directenr dn Collage cantonal de rAcadćmia
LX
et de Totre Conseil nir VeiueignaBeBŁ de U. Hłckiswicz du»
lei cours de litćratnra latine qii'il donnę k rAodeiaie et ta.
Gynmue, et en gćnćnl mr lea mćrites ćmine&ts de ce littfn-
teur distingać.
DL-libćrut en vertn de Tuticle 18 de U loi snr TAcide-
mie, le Gonseil d'EUt a confćrć h. M. Adun IGckiewiet le titn
de professenr ordiniira de littćratnre latine k TAcadćmie;
Conformćmeat ^ Tarticle 68 de 1k m£tne lol, łe CobkS
d'Etat voas invite, Hessieors, k łoi donoer votra pr^ris lu la
traitement fntnr de ce profeasenr.
Agr^i etc
Le Pr^sideat dn Coiutil d'£taŁ
A. Jaq Bet.
XLI.
Canten de Yand.
Libert^' et Patrie.
Le Conseil d'Etat dn Canton'de Tand:
Od! les rapports du Directeur dn Collage cantonal, dl
rAcadćmie et du Conseil de riniŁruction publiqne;
Vn 1'arUcle 18 de loi dn 21 dćcembre 1837 sar 1'Aa-
d^-mie :
ArrOte:
Article I-er. H, Adam Mickiewicz est nommć proftneir
ordinaire de litt^rature latine a l'Acadćinie de Laasun&
11 remplira les devoin de cette place et jooin dn tnó-
teroeot <iui ; est attacbó.
Article 3. Le pr^sent arr^tć sera traumis an ConuA
dc rinstmction pnbliine ponr Stre remis k U. Uickie*ia <t
Ini Bervir de brevet.
Donnć h. Lansanne le U Han 1840.
Le Yice-Prćsident dn Conseil d'Etat
Van Hu^dea.
Łe Chancelier
Ga,.
Le Conaeil de rioBtructiOD publiąue aa Gonseil d^£Utt
Łansanne 13 Mars 1840.
Uonsieur le Prisident et Hessieun, Tous nous avei fait
)nneur de nona annoncer, par votre lettre dn U Mars con-
t, ąae le Conseil d'EtBt, dólib^rant en verta da Tarticle IS
la loi sar rAcadimie, a confórć k M. Adam Mickiewicz le
e de professenr ordinaire de littóratnre latine & TAcadćmie.
De ploB, Measienrs, conformćmcnt & l'article €8 de la
me loi, vene ioritez notre Conseil & rons donner on prćavlB
le traitement fatur de ce professenr.
NooB pensODs, Messieura, qu'il j a lien de faire &l'6gard
M. Mickiewicz Tapplication de la disposltion contenne daos
troisi^me par^raphe et aiasi concne:
,Le Conseil d'£tat peat, aprćs avsir enteadu le Conseil
rinstmction publiąae, porter le traitement jusqa'& trois mille
nos, poar appeler on retenir des professears tr^s-distingnŚB.*
ABsnrćmeot, Messienn, on peut croire qa'il se próaentera
ement des circonstancei dans lesąnellee les intentiODB gćaś-
ises dn l^ialatenr pnissent 6tre plns henreusemeDt remplies
a par la nemination de Thomme illnstre que rotre dicision
Dt d'appelar k prendra place dans votre enseignement bu-
-ieur. Nons pengons m^me que les detu motife iodiqućs par
loi ponr antoriser le Conseil d'£Ut k porter le triutement
profeasenr i nn tanz tont-a-fait esceptionnel dans notre sj-
me financier, se róunisseot ici k T^tpui de la proposition
3 nona avDns l'honneur de vons sonmettre.
En effet, Measieurs, nous devonB appeler M. ^licktewicz,
ist-a-dire Ini offrir aa milien de nons an aort qai Tengage a
jepter la nominadon qut Ini a 6Ł6 confćrće. Maia cela ne se-
t pas escore aasez: nons devonB de plns, Buivant reipreasion
la łoi, le retenir, en lui prÓBentant des avantages qoi pnissent,
as trop de d6favenr, Bnppoiter la comparaison avec les offrea
illantes qai loi seront faites bten probablement de la part des
avemements qai, comme noaa, tiendront i rbonnenr de donner
leurs insŁitatioDB scientifiqueB le lustre attacbó a la prćsence
in homme d'nn gćnie ansai 4mineot.
Lxir
Agriet, Monsienr la Prćsidest et Messienn, 1'b
nołre respect.
Le Prćsident
£. de la Harpei
Le Sćcrćuire
Lasis da Talli^re.
xŁnr.
Le Prćsident da CoDseil d'£tat aa Cooseil de rinsŁrndioa p»
b!i'iue.
13 Mars 1840.
Me^siears, Je vous annonce, qD'en suitę de rotie pria^ii
le Conseil a fixć au iiiaxtniam Ićgal de fr. 3000*) le tntiteMit
de M. Mickiewicz comiue professeor ordioaire.
Agrśez etc.
Le Prćsident da Cooseil d'£tłt
A. Jaqaet.
Lausanne 17 Mats 1840.
Le Conseil d'£taŁ vieiit d*appeler k la chaire de littin-
tarę latine de TAcadómie de Lausanoe comme profesBaor mdł-
naire ou permaneat, M. Ailain Mickiewicz qui y enseigae ptvtI-
soirement ainai qu' aa Gfmnase, en suitę de la vocation qui lii
a 61Ć adressóe Tann^e derni^re. Prćcód^ 4 Lansanne pu- dm
immense rćpatition litteraire, 1'illastre Polonaia D'a pas tii4t
a dćpasser i'eap6rance qQe Ton avait placce en lui ; tom ceni ani
Tont entendii ont ćtć frappćs de Ttncontestable et rare snpćrio-
ritć de son enseignement. Abondant en raes profondes, origin*-
iialea et jnates, en apercas fins et dćlicats, asBOCiant on nsU
Gavoir ^ une grandę expćńence des hommes et d«8 choaes, tw
joors animć de nobles pensćes ąw s'allient an tact le phu
quis, M. Mickiewicz a eleró Tenseigneinent de la littńratute li-
tine au reng d'»De ćtude philo30pbique de Tesprit et du ci-
ract^re du peuple romain. Cet enseignament, ąiii se disungot
par bien d'aatres qaal)tćs trop longues a ćnnmćrer, ne IsiM
d^ailleufB rien i. dćsirer sous le point-de-vue de la lociditi, it
') 1 franc Boiaee fait 1 b. 4& centimes ea monnaie iiis^iiM
jssni
prćcisiOD et d'une rlgonrense proprttti d»tniB«s, I0 cćl^bra
fessenr ayast sannoBt^ d« U Mmi6r9 la plus heurease les
icalićs que lui fr^BMtirit la Uopie francaise. Cest au point
I Ton ouUla iń«B vite ce ąae sa pronoDciation, qui n'a pour-
t ri«a ds germanfąne, peut eocore conserver d'ótrtnKer i noa
lUes. Auiai lea ćl&vei dn Gymnase, les ćtudiants, le Directear
ColIJige, TAcadćmie et le Consełl de rinstractioa publiqBS
-ils iii unanimes pour rendre un tćmaiguga fałatant an m^
I ćmineoŁ da M. Mickiewicz, et l9 GanwII d'Etat, qni avBit
i rinitiative, na pas htśti i. łoi admser ona Yocation en
tent son tiaitnMat aa mazimnin de ce qn4 la loi pennet de
e ponr ^psler on retenir des professeun tr^s distingućs,
it-i-dira i 3000 franca cle Suisae. Ce traiteraent tout-i-fait
eptionnel, que ne percoit ancun de nos profeaaenrs, ąui sont
! lea limitea de 1800—2100 franc!, eat »n effet rćservi
r drs ces rares et extraordtiiairea. II ne nons reste plus
i dćsirer que, sourd aus propositiona brillantes qui lal sont
ea ailleun, Mickiewicz, dont la rćpatation ast enropćenne,
Dr<łe la prćfćrence k la petite Kćpublique oii U est aimć et
'Tieii et qtii loi a adressś le premier appal. U enseignera
si au GjmnaEo (Nouvelliste faudoisj.
XŁT.
Eitrait dea Proc^s-Yerbans 1'AcRd^aiie.
Sóance da 19 Han 1840.
Le Gonseil de rinstmction publiąue ócrit le 17 qne le
iseil d'Etat, d'apr£s ranłcle 18 de la loi, a confórń k U.
skiewics le titre de professenr ordinaire de littórature latine
s TAcadćmie de Lansanne, aveo le traltament de 3000
ics. L'Acadćmie eit inritće k donner ayis de la nomination
1. Mickiewicz, ce qai aera eićcntć.
Bćlativement an Jonr de Tinstallation, dont la lettre parle
si, rAcadómie dćcide qa'elle atteadra la rćpoase de H. Hic-
•ict, avant d^toire k ee aujet an Conseil de ł'instniction
'liqne.
XI.TI.
Lettre de TAcadćmia k IŁ Mickiewicz.
Monsletir, Nona Tenom de receroir da Conseil de finatmo-
1 pabllqae la nouTelle qae le Conseil d'Etat toob a nomm6
LXIV
professear ordinaire de liUSrature iBtine de notre AcsdŚmie, et
qa'il vons allone le maximum du tr&itement que U loi aoooH^
c'egt-a'dłre trois mitle francs de Soisse. Nous sommei chirg^
de Yoiis annoDcer officiettement cctte %ocatioiL II B'eitt pu ilt
possible de BouB doimer une commiseton qu'il noas fat plas tgr^
able de remplir. Noiis sentons viveinent rhonaear que TAci-
demic de ŁaDEaane rei;oit de voŁre uomination, ^lonsienr; adot
sommes fiera do reflit de votre gloire ąiii tombe stir elle, et de
rilliisŁration igiie votrc iioiri lui donnera. Mais noas ne gommn
jias moins heareux par Tidće de riaSuence qiie votre easeigne-
ment eserccra siir la Jcunease de ce canton fi la'[uelle vas l^
^'ODB, comme vos śirits, iDspircroDt toujonrs Tamour de toat ce
qiii ennoblit riiuiTiaaitć.
Vos noDvaaD\ collógues, Moosieur, recoanaissaiits de
association h raeu\re a laqueUe ils se dĆYoueDt, chercberoU
toutes les occasiooB de voas t^moigner leor gratitude affectneoa
et B'eiforc4?ront de voii3 fairc troDver los dcmceitrs d'uQe secondł
patrie sur un sol oft la Bcience et les lettres se CDltiveDt uu
la protection et au profit de la libertć.
Agrćez, Monsieiir le Profeaseur, l'assuraace de notre <
sidćratioa la plus distingućo et dc notre affection dĆYooć*.
Le Rectenr de rAcadómie
C. Monnard.
Le Sócrćtaira
A. Cartat.
A. M. le Prćaident da Conseil d'£tat, h. Lausanae
Lausanne le 31 Uars 1840.
Monaienr Ic Prćsident, c^eat avec reconnaissance
j'acccpte la vocaŁion >jue le Conseil d'Ktat in'a fait rboni
ńo m'adresser. Je sena la gravitó des devoirs qa'elle m'tinp«e,
et, si re^trcme bienveiUance ayec la<itie1Ie on a jtigć mes
dana la carriiTe de reDseignemeut, et tout ce qu'ont ponr M
d'bonorable et de Hatteur les termcs de votre lettre ne my
cncoiirageaient, co n'auraiŁ ŚŁĆ qn'avcc bćsitatioa i]ue je
serais dćcidó k accepter la position exceptionelle ąm me feot
dans TAcadćmio ua nonibre limitć de lei^ons ot un tnuiemot
e^traordinaire. Vcuillcz donc bien, Monsieur le PrćsideDt,
aupr^s du Conseil d'EUt l'interpr6te da mes sentimants et sgrćez
TasBuraiice de ma haute considćratioo.
Yotte tifes-humble et tr6s-obdissant servitenr
Adam Mickiewicz.
Łe PrćsideDt du Conseil d'Etat du Canton de Yaud bu CouBeil
de lUostructioa publiqua.
LausauDe le 24 Mara 1840.
Heaiieurs, M. Mickiewicz arant umoncó au Conseil d'Etat
par sa lettre du 31 courant riu'il accspte la vocaŁion qui lui
a ćtś adressĆe pour la place de professcur ordinaire de littóra-
ture latioe, j'ai TboDneur de vous transmettre ci-joiut Bon brevet.
Reccvez Tassurance de ma conaidćratioD.
Le Vice-Pr6sident du Conseil d'£hat
Yan M u f d e n.
Le 27 Mars 1840.
Les journaux de toute la Siiisse ont dćj^ rctenti de la
nomination de M. Adam Mickiewicz fi la chairo do liilćratoro
latine de notre Acadćmie. Tandis que des cćUbritćs ćtrang&res
qaitteiit des Uniyeraitćs de Saisse, ćrigćea daus les plus granile3
proportions, i! est intśressant dc voir le premier pośta de TEu-
rope actiielle attacher son nom k nos institutions plus modestes
et prśfćrer notre sol hospitalier aux offres ayautagcusea et bnllao-
tes qui lui sont faites ailleurs. Rieu ne pouTait honorer mieux
nos ćtablissements rćorganisós que Tappel de celui que des
jogea compótents et dćsiatćressós placent k c5tó de Goethe et
dfl Byron. Comme d'aiUeurB Tenseignement public dont 11 a snbi
l'4pieuTe rćpond ii une si haute renommóe par la solidltś du
savoir, la soaveautć des apercus, la profondeur des vueB d'en-
semble et la $in6naitó des idćes, TAcadćmie a'eat empressće de
.demander le 36 fevrier dernier qn'une vocation fut adress6e
i. M. Mickiewicz et le gouTernement apr^s aroir entendu le con-
seil de l'instraction pabliqne, B'est empressś de satisfaire ca Yoeu.
En portaot aa maslmum que la loi permet le traitement 'da
aonrean profaaseur, le Conseil d'£tat a falt Toir qn'il compre-
^Mf Atttina MlUnclaa. Tom IŁ B
nut et rimportance du hauŁ e aseignement et le pris de rbouieu
littćraire pour un petit pays. (Coitrrier suisse. I-ere atmće et I-er
nnmćro A'eiidi de ce jouraal).
L'Acadćniii? de Liiusanne nu Conseil de linstmctioa publiqii&
Lausanne 3 Avril 1&40.
Messicurs, nou3 avons riionneiir da vous iofomier que M
Mickiewicz 3. acci^ptfi la \ ocation do Profcsseiir ordinaire <iDi Ini
a, 6t6 adressće par 1q Conseil d'£iat.
Api^s en ft\oir conferć avec M. Mickiewici, nous ayons penri
qne la £n dn mois de Mai serait uue ćpaąue couveaable poiir
instaltatioa, cl ai vcm3 jgrśez ee prt^aria, nous pourrons en te _
et lieu noiij eiiteudre avec M. le Professeur Mickiewicz pou
fi.ter le jour el Theiiro de la cerćmoDie de manierę a nons sccor-
der ayfc vos coiiyenaaces.
Agrćez, Messieura, Tassumnce de notre considćratioo di-
itinguśe.
Le Recleur:
C. ^I o n a r d.
Le Sforćtaire:
A. C u r t a t.
A M. Adam Mickiewicz.
Lausanne 4 Avril Ib40.
J'ai fait part aa Coaseil d'£lat de la lettre que vo
in'avez adrcssće sous datę dii 21 Mars deroier.
En apprenaDt a\eL une veritable satislactioa, MoDsiem.
qu6 vous aviez accepl^ la place de Professeur ordinaire 4n'3
Tons a confĆTŚe, le CoDseil irEtat a remarijuć dana \oUq Ittst
one phrase ijui lui a paru e.xiger (iuelqiies explications, afin it
prĆTenir tout maleotendu.
Vous rappelez, Monsieitr, la position exceptionneUe tiui tdb
Ł ótć faite, par un traitement extraordinaire et par
łimilc de lecons.
La marche i|iie Ic Conseil d"Etat a suiTie a 6tć esceptionndlĄ
en eilet, sous deoN poiuts-de-rue: le modę de votre ni
«Ł la fi:):atiou de votre traitement. Ccpendant, ces dei
LXTn
ions ont 4tć foadćes sur des dispositloos formellas de U loi Bur
'Acadćmie tiu^il est importaut de rappelcr.
La rógle gćućrale est qae Ics places de professenr eont
lises au coDcours 6t iiue les aspiranta aoot soumia ^ des
l>reuves do capucit^. Toutcfois Tarticlc 18 de la loi statuę que
des hommes atantageusement contius par des omrages oii par
'es cours publics sur 1'ohjet u enseigner, peueent elre appelćs
ans examen aux places de professeurs ordinaires".
QuaDt aux traitemcots des protesseurs, larticle 68 de U loi
es rigle, en gćnćtal, dans les limitcs de 1800 fr. a 2100 fr,,
oais le mume article ajoute <juc „/e Coiiseił d'Etat peul porter
e irailemettl jusi/u' a 3000 francs pour appeler ou retenir des
•ro/'esseurs Ires-dislingucs^^.
Le GoDseil d'Etat s^est felicitć de l'occasioa prćciease ([oi
.'est rencoDtree de faire Tapplicatioa de ces deuK dispositioas
:xceptioiinelles de la łoi,
QuaDt au Dombre des le^ons, la loi est impćrative, en
:e sens qu'elle n'autonse pas d'cxccptioa en dessous de la limite
[uelle a posće. L^article 12 s'exprimG ainsi „Les professeurs
irdinaires donneni au moins six heures de lecoiis par semaine;
Is peui-ent elre tenus d'en donner Jusi/a' ii douze'\ Ainsi, Mon-
ieur, 11 n'a pas ćtś an pDuvoir du Conscil d'Etat de vous faire
inc positioa esccptioonelle dans le sens d'uDe dSrogatiou h cette
lisposition espresse de la loi.
Dn reste, Mońsieur, le Gonseil d'Etat ne donte pas qiie,
lans le reglemeut de vos fonctioDS, on ne paTrienne aiaćment
i concilier ce i{ui est dU aux exigcnces de la loi et besoins de
'instruction, avec son dćsir d'entrer, dans Ics menagements hm
louiTODt rćclainer vos circonstauces et vos conyeoances person-
el les.
Agrćez, Munsieur, Tassuraiice de ma conaidóratioo tres-
[istinguće.
Le Vice-Prćiident da Conseil d'£tat.
Van M u y d e n.
ŁII.
Le Prćaident du Conseil d'Etat du Cantoo de Vaud au Consell
de 1'inGtniction publiąae.
Lausaone 4 Avnl 1840.
Mesieun, Je voqs commtmi<iue ci>joiat copie d'uue Icttre
[ue le CoDseil a cm devoir icńre ii M. Mickiewicz, en rćponse
h cella par laąnelle ii annonce <iu'il accepte la vocation de pro-
fessenr ordiaaire.
Agr£ez l'assDru)ce de ma coDsidćration.
Le Tice-Prćsident du Conseil d'Etat.
Van Mnrdeo.
LIII. i
Łe c6\hhi6 po6te Adam Mickiewicz Tient d^ćltra aommft^
professeni de littćratnre latine fi uotre Acsdćmia Des propo-
sitioas lui avaient it6 faites par la France, anasi hoDorable^
poaF le gou^'erDement fraD<;ais iiui les f;iit que pour l'iliu<tn
prcBCrit qai en est l'objet Le goiiyernement fraacais avaitpoar
objet d'attacfaer le po^te de la Pologae k la France et de lui
ofirir UD asile daos le baut enseignement, mais ii ne paraiipB
que ces propositiuns lient ćtó accepŁćes. {Gazetle de LausauM
dn mardi 7 Avril 1840.
Ł.IV.
Chambre des Dćputós.
M. Cousin, micislre de 1'iiistructioD publiąae: J'ai l'lioiuwir
de pr6senter k la Chambre ud projct de loi portant demaade da
crMita additionnels au budget de rinstmcŁioa publi<iue, uerciM
de 1841.
Expaae das moti&
Chnire de lancue et de litlerature slave au College de France.
Le premier de ces crćdits. (|ui se monU Ł 5000 francs,
formerait la dotation d'uDe Douvelle cbaire ii iostitner au Colli-
ge de France pour reoseigncment de U langne et de la liUi-
ratare Blave.
Cela a Ćl6 lapensće mf-me quia prósidó i. la fondation da
ColK'gc de France d'ouvnr inceesemment des chaires nooTelte*
ii toute science qiu a ttqa des developpemenU assoz conaidin-
bles et qui rśpoDd 4 des besoins asses gónćraus poar donner
lieu k un enseignement pablic Ponr ne parler qae de caa
demierB temps, nous avoD3 tu le nombre des chaires du Coll^
ge de France s'ćlever en 1814 4 viDgt et un et en 1831 k.
Tłogt-quatre, qui est le chiffre actaeL Mais Iw crćatione [aita»
jasqu'ici ont dń VHn et Toat 6ti h une condition ąal rend
TabHs impOBSible, ii Bavoir que la science d'iiistitntion iiOQveUe
fut d'un caract^re national et mCme europćen, car le Collage de
France, comme toutes nos grandes ćcules de Piris, dans notre
Biecle ainsi qii'aD moyen &ge, est frćąuentć par des ćtrangers
de tcute ration et on peut dire avec vćrit6, comme arec un
juste orgueil, qne fauditoire do Collage de France ge recmte
dans TEurope enti^re.
La chaire de langue et de littórature slave remplit cette
condition d'intdret gćnćral plus complótement peut-Ctre qa'ancut)
-antro easeignement du jatme ordre. Prćs de soixante millions
d'hommes parlent los diffórents dialectes de cette laagne. Cest
pr6s d'an tlers de la population curopćeone. Tout TEmpire
russe est Blave. L'AuŁriche a quinze millions de snjats slares,
la PrusBB en a trois, la Tnrquie en a deux. La langne Blave
est en n^age dsng tont Test de TEurope et snr nn tiers de sa
snrface, <iepniB les Carpatbes jnsqu'i TOnral, depuis VAdriatique
jQsqu a la mer glaciale.
A ne considćrer ąae l'importance politiqae de cet Idi&me,
11 n'y en a pas dont Tćtiide nons Eoit plus utile. La tialx nous
permet enfin de rechercher dans les langues et littćratures qui
relient entre ellea toutes les brancbes de la mSme sonche Tesprit
national, les sourenirs, les tendaoces commnnes d'ane race chez
■<|ui, depais Łaut de siecles, la cbilne dei traditions de la vie
hćr«ique n'a pas encore śtS interrompne. II importa aa plus
faant degrś de pón&trer le foud bomogf^ae de ces peuples dont
1'aTeiiir est inconnu, mais ąui ne penvent rester ćtrangera i nos
destio^s.
Si nous ^cartons toute antre considćration pour noui atta-
•cher ik Tintćrfit 8cientlfiqne qai est ici notre Tćritable oltjet,
nons reconnattrons qne pen de langues soot plus curieuses i
tons ćgards qDe U langne slave. La pbilologie y rencontrera
ces rapports multiplićj et frappants qui lient ses formes gram-
maticales k celles des priacipalos langues ancienoes et modemes
de TEurope et de TAsie. La critiąue littćraire y admirera la
richesse et la doucenr de ses diffórenta dialectes, la gr&ce des
iaversions, la vanćtt et la pr^cision des rytlimas, qui se prć-
tent k tons les sentiments et k toutes les idćes; enfin ce poćtiqaa
m^lange dn gćnie asiatique et da gćnie enrppćen qai est le caractf^re
distinctif et original de la litt^ratore et de la race des SlareB.
S'il a jamais existć une langne commuae k tons les penples
de cette grandę familie, elle a pćri. On n'en connalt plus
^ne les nombrens dialectes, dont plusieurs r^uoisseat tous
rnWlm mm
LXX
les caractćres ani L'I6veDt un idiume aa ru>g et 4 la digoiU d*
Jangne litteraire.
L'eiiEeigiieiiieiit de la la langne gtava devrait ea coninn-
dre an moios les cioą dialectes priiicipaiix: 1'esclaTOD primitif
on langue ucrće, le rnsse, le polonais, le bohćmien et le Mrtci
LescIaYon primitif est au)Ourd'bui ane langne morte. Jnsąau ^
X\1I^ sitde, Tescla^on a H€ la lacgue litt^raire et sacrće de !
la Bussie. Lea plns aiitiqaes aunalcs de ce pays ont €t€ óciiti '
dana cette langue par le moine Nestor. Cc monument est da j
XII'' Bificle. A cette ćpaqae, Ic nissc proprcment dit renait de ntl* j
tre et rexpt:dition digor iospirait k un anteur contemporain
nne aorta de poćme en proae cadencće. Au XVII'' siecle, Pierre-
le-Grand fonde la nation et constituc la langue. Catherineli
lixe par des vocabalaires et des grammaires et cr6a one Aea-
darnie pouT en arrćter tes r^glea et en conaeryer les tradiUou
Bepuis lora rimpulsion donnće ix la litlćrature rnssc ne seit
point sffaiblie. Elle se nanifeste en ce moment mfime pir
de noinbreuses fondationa d'ćcole3, de gymnaaca, de biblieŁli6qiies,
d'Acadćmies, ąm font de la Russie le centrę d'an mouTenetf
litturaire digne d'attention.
De tou3 les dialectea Blavcs le plus parló, mprH le ruM^
c'est le połonais. Les premii^res traces de cet idiAme ont tti
recoonnes au X" ai^cle. Dta le XIU^, la Pologne compte de gnndi
poćtes, des orateurs sacrśs et politiques, des hiatoiiens, d'habilei
traductenrs des auteurs anciens. Gest aniiout dana les Łrado^
tions que ae montre la richesse des dialectes slaves, lenr fo»-
plesse, la nćlodie de leur rytbmes. De bclles yersions de
1'Iliaóe EOLt ćcrites en russe et en polonaia.
Les po^siGs ópii|Des et Ifriąues du X' siacie, qne1ques chaDt*
natioDBUK du YIII^ aif'clc, dont les heros sont payens, na f«>
nent pas toute la part da dialecte des Bohćmes. Qnoiqae la
BobSme put se contenter dc la gloire de ses poósies oii n*
critiąne mime dćpouillće de toute illusion patnotiqne, peat wi-
mirer la gr:1ce de la po<JBie grecijue unie ii Tinergie scandiiaTe,
le dialecte bubime a dóploji^- toutes ses beantds au XII* si^e
dans des poiitncs notnbreuN, au XIV° siecle dans les 6critB a
prose de Jean Huss et de Jćrume de Pragnę. L'inspintioa
littćraire, (^touffśe au KYH" et au XVIII'' si^cles par U gnerrt,
est ranimće dans ces demitres annćes sous Tinfluence de la paiŁ
La WUe de Pragnę, par le nombre et les trayaas de ses poitai,
de ses philosophes, de ses archti-ologues, est derenue comiM la
jnćtropole littćraire des peuples bIsycs tUns le passt^
i;xxi
Le plDS riche de tons les dialectes slaves est le scrbe, ąni
est parl^ dans la Servie, la Dalmatie, la Croatie, par ane popo-
latioa de quatre millions d'i\iiies. Des monamsats curieDS tnar-
quent la Buite de cette langue au TKr, XIP, XIH* et XrV" sldcle.
C'e3t sur la fin de ce siacie .qa'avec la nation serbe, ud moment si
grandę sous Lasare, B'ćteignit en 1389 la langue nationale rain-
cne avec Lezare dana les plaincs de Cossowo, ou les Ottomans
ćcrns^rent dans la mdme bataille les rois de Bułgarie, de Bośnie
et le prince d'dlbanie ligućs avec le bćros senien. Ca qui ne
pćrit )ias alors du dialecte serbe se rśfiigia dans les montagnea,
ob se formirent des rei:ri'ts de la patrie perdiie et de )a halne
de sea oppresseiirs, des cbasts populaires comparables, selon des
cntiques coDipćtents, .\ ce qiie nous offre ile plus beau en ca
genre la Or^ce modernę.
II suffit de ct?t apcrcu pmir faire apprćcicr Tiitilitć d'an
euseignemeDt spćcial, iirofondómeiit philosophique et litlóraire, qut
initierait un auditoire frani^ais ii la ooimaissaiicr dc ces richessea
ignoróes.
II y a CII ce moment dans tous les pays <Ic race Blave, oii
rćmditioii est librp, uiie sortu de mourpniont ile rciiBissance, Lcs
liantes 4tude3 phiIo1ogii|iies qui ont provoi|iić cc moiivement sur
Ulic si vaste portion du territoirc ouropćoii, la communautć do
SOuTonirB ou tous les enfants de race slave sc reconnaissent et
se rencontrent, plusicurs lilteraturcs dont <jiielques' unes ćtaient
dója fiorissantcs a Tepo^ue oii la ni^trc se dćbrouillait £l peine,
CCS poćBiPs primitives mar^uecs de la grandour et de la nalyetó
des ratpurs hćroiqiteB, des ćpopćcs, des odes, des pificos de th6-
&trc, tous lcs gcnres qui sotit cultivćs bux grandcs ćpoqocs
littćraires; des annales, oii Bont retracćcs la plupart des gucrres
qni ont amenć la oonstitntion dc TEuropc modcmc, lcs traditions
des Bcbismei rćiigieux qui ont rango sous TEglisc grecquc les
Slaves de TOrient et du Nord et sous TEglisc latine les Slaves
de rOćcideot, uu passf plcin de grandes cbosos ot de grands
noms: IvBn HI, Lazare, Hiiciadc, Eticnne Batory, Sobieski,
Fierre-lc-Grand, toat cela formerait la matićrc d'nn enseigne-
inenl tel qu'il convicnt d'en doter Ic Collćge do France, riche
de faits nouvcanx, qui inleressc au mfnie degrć la France et
TEnrope et quo de longnes annćes d'śtu(le ne pourront ćpnlser.
Ii serait digne des libćralitćs des Chambres, au vote de»-
qnelles le ColUge de France a AU en 1631 la fondation de
trois chaires nouvelles, d'ouvrir an^ nationaus et anx ćtran-
gers ce iioavel horizon litlćraire et Ecientifiqne.
(Jl/oniteur Uiuverseł des łuodi 20 et mardi 21 ayiil 1840
p. 749 col. 3).
Sśauce da la Cbambra des dćpntćs do 30 mai 1840.
M. VĆJDX. Messienrs, le miaistrc de rinstruction pnbliqiH
a prósentś nn projet de loi purtant demande de crćdiU iddi-
tionnels ao bodget de iMnstrnctioa pobliąue sur Tesemce 1811
ponr la cru-atioo: I*"" d'une cbaire de littćrature et de Uogaei
staves.
Penśtrśe de rimportance et de U sincćritś de ce pro-
jet de loi, Yolre commiBEioa a nomoić ua rspportear gpj>ciil
ponr vou9 remlre conipte de son e\ainen.
1"'°. Cbaire de langne et de lilteratDre slave aa Collt'gi
de France.
Yotre commission a partagć ropinion du gouyer&ement sar
<:ette crćalioa.
Si eo effet ii est dans U peosće qiii a prćsidć k la In-
dation du College de Fraace d'uiivrir incessammeot des chaim
iiouvelles a toate science ąm a reca des dĆTeloppemeaU ana
considćrables et qui n^-pond a des besoias assez gćoćraDS poir
donner hen a qd en^eigneraent poblic; si la scienca d'iDitit»-
tion nonvetle doit f'tre d'uD iati-^r^t nattoaal et m^me enrap4«i|
on doit coiivenir ijue la Cbaire de latigas et littćratare slarei
remplit au plus haut degrć- ces conditions. L'Empire riissa nt
Elave, TAutricbe a iiuinze millioni da sajets slaves, la Pnsse
en B trois, la Tarąuie en a deu^. Ainsi: pri-j de soiiante-dii
millions d'hoinmes, aves lesquels noas avoas de contianalles relt-
tions, fiarlent les ditlerents dialectes de cette langne.
A ne considćrer ijue Timportance politiąue, U en est pen
dont Tśtade noas soit plus ntile.
Sous le rapport scientifiąue, elle ne Test pu moins. U
philologie y rencontrera les rap{>arts niultiples q(ti lieat aes for-
mes grammaticales a celles des priacipales langnes anciennn
et modernes de lEarope et de TAsie. La criti^ue litt^rwre f '
admirera la richessc et la doucear de ces diS<^ranŁB dialecte\.
dont les principaux sont ^e5cIa^on prioitif, le msBs, le bohe-
mien et le ierbe. {Jt/onitew Unii-erscl da 31 mai 1840 p. 1231
col. 3).
Cbambre des 'D6potós. Sćsnce du Jendi 12 Juia 1840.
Monsieur le President: L'ordre du jonr appelle It diica-
ion da projet de loi relatif it la crćatlon d'DDe cbaire de littó-
atnre slave aa College de France.
Af. Cousin, minislre de Finstruclion publigue. Messieurs!
jC projet Eur lequel voub allez dćlib^rer ee compose de trois
Tticics, dont deux oat 6l6 adoptćs & runanimiti par votre Com-
liasion. et noua oeods espórer qu'ils ne reocontreront pas do diffi-
altćs dans le seiii de la Cbambre.
(La Cbambre dćcide qu'clle va paaser k la discassioa dos
rticles).
L'article I"* est ainst concn:
,11 est ODvcrt au mioistre dc rinstraction pnbtiąuc, od
dditioD au bndget de rexercice 1841,
I""- Un crWit de 5000 fraacs poor crćation d'une chaire
le laiigue et de littiratnre slares bu College dc France*.
La discussioa va s'ouvrir d'nbord aur ce premier para-
rapbe.
M. Auguis. Je voulais Eeulemeat demander k MoDsicur lo
gioistre de rimtiuction publiąoe si, dans Tćtat prćacDt dc^ eon-
aissances liDguistiques, Jl eat bica convĆDable qu'on fonde au
!olU^ge dc France one ebaire ćtabtie ponr easeigacr la Itngue
lave,
D'abord, me reportant ft TEspoió des motifs, je rcleverai
uelques eireurs qui me semblent trśs-grandes. Oq a compris,
aos les populations qui composent TEmpiro de Russie et qnl
arlCDt la langue 8lave, des populationa qui appartiennent aas
imilles gennaniques et qQi par coQBĆqaent sout ćtrangćros
cette langue dc la Livonie.
D^on autre cM, si vDus admettei qua reuseigucment de
I langue Blave soit an enseigaemeat scientifiąue, je rćpoadrai
our mon compte que ce o'est pas une langue litt6raire ii pro-
iremcDt parler.
Qn'est-ce qn'aDe langue littćraire? Cest une langue qiii,
ans EflB diver8 dialectes, a de monumeaŁa littćraircs asscz im-
lortants pour que Tćtude en soit faite avec sola.
Eh bieal quand je suis avec attention Ics payi, je ne diral
as oii cctte langue est parlće, mais oti elle conservc des mo-
nments ćcrits, des monoments anciens qai porteot un canctcro
d'onginalitó, qiii affectcnt łi lotir littćralnre unc siiecialit^ Mt
Butrn ąne cellc des autres i<af 9, j'avoQe ponr ma i>art ąoe ^u ^
la pciDO ii lo reconnaitre.
En ofTct, je demanderai k la Cliambre qneli soot les o^
niimniits IJttentircs ćrits en langae 5lavc (reiiiarqu(^E-le iŃn:
rn langae slayo), qnels soiit Ic* monnmeats litterairea de U?o-
logne, de la Russie, de la I.ithuanie, d<? la Bohemę, de la Hon-
grio, de la Dalmatie, dc laStjrie, dc laCamiole, de laCarinlUfc
Mossicars, ii n~y a pas de Uoutc qae dans ces diTnsa
provinces dont je viens de vous preientnr rćnumćmtioii, ii
parlć un dialccte des langues slBves, mais je dćclare ąnanat.
de ca payg ne possudc dc moniinieiits soit litt4raires soit tiisU-
Tii|iics assez import.iots, enrtouŁ soas le rapj)ort de la pens^
dn stjle, iiour qa'Dne chaire soit foudie {Inas ud ^ŁablisEemeit
de la spćrialitć dn College de France.
Effi?ctiveinont, lorsgue le roi Francois I" eut la pcnsfcik
foiider le Collego de France, ii entendit qu'on y easeignut la
Isngncs faites, les langues qui avaieat des moDiiincnts qiii deniot
Ptrc ćludićs par la gćnMtion prtsente poiir kur fonuer le
et les initicr ii la connaissiiuce des śtudes de Tantiąuitć chez Id
differents peojiles.
Aujourd'fani que voii3 propose-t-on? On propose d'euUf
au Colli'ge de France une cliaire de langae slare oii Ton easti-
gnera Ics languea parlćos, lea langues ścrites.
Si cc sDDt des langues ćcrites qu'oD entend y eoseigner,
jo dis ąne los raonnroents qui CKistent dans ces languei ne
pss assez importanis, ne porteot pas on caractere assez ort|
pour ('tre nn objet d'eti5eignemeat particiilicr.
Voiis avcz a Paris nn autre ćtablissement oii les laogneł
sont enscigDĆes, alors nifme ({oe ces laognes ne sont pas
A-tait littóraires et scientifiqiics. Jentcnds parler dc TEcole dea
langncs orientales ćtnblie pr^s de la Bibliolheque royalc. Li «
enseigoe ces langues qiii u'o]it pas un caraci^re littćraire 4 pro-
]>rcment parlcr. Cost ainsi qiie rioilonstani ii'esŁ pas dn lOft
UDO langne littćraire, quoi(iu'on ait voutu le dire; c'est une laii|H
commercialc, ane langne usaclle, j'CD coDviens, ponr le commem,
mais ii n'cxiste ilans cctte langiie aucun monument littćraire assa
intćressant pour qu'on s'ea occnpe d'uDe maDi(>re Rpćciaia.
II en cst ainni des diver8 dialectes des laugucs slaTM dw
divers pciiples quc j'ai citfs. lis ont des monuments fort inte-
ressaiits, msis cea raiinumentB sont ćcrils en latin et tout ce qd
a iiti carantere original est niie traduction plus ou moins bita
faite il'ouvragos qui appartiennent £i la France on 4 la GermaoJt.
LXXV
Ainsi ce scrait poiir apprcndre unc Isn^c diiis laquclle bc-
nicnt trailnits des ourrages dont nona Eommcs nssez heurcux
ponr posBĆder les origiiiftux qu'on voudrnit fonder dnos un ćta-
bliBScment tout-^-fait sp^al une cb&ire qui devrnit ^tre placce
Je rcconnais que les lan^nics Glavcs sont psrlćos clioz di-
ven peuples, mais non pas chcz tous ceax ilont ii cst iiucstioti
dana Tcsposć dos motifs, car j'ai fait une dśfalcatioii dc laijuclle
11 rćsnItG, par excnip]c, que <iuiind on a dit iiue Ic penple msse
Ćtait tout eutier slave, on ii'.t pas eatenda sau^ dontc que la
LJTonie, la Courlaiide et la Finlaiide, <{ui sont de la familie
gennaniąue, apiiartieanoot ans langoes slaves et jiourtant ellcs
ont des monuments commc les autres.
On a'a pas yduIu egalenient parler de la Russie asiatique,
des provrnccs Caucasicnnes, dc la 0<^orgii?, da rismćritie, dii
Dagestan, du Scbirvaa, de rArmójiie, des Tartare^, des Uongols,
des Esqi[inianx, des Samoludes, des Mantcbonx, des TndicDS, dea
Kamtchadales, des Lettons, des Juifa et des Cfainois.
Yons vo;cz, lorsque vous ayez fait ccttc dćfalc.ation sur
lontes les populations 'jn'0Q a prćtendu iiui parlaient la lan-rnc
8lavc, iiu'on a commis Doe erreur qu'il fant rectifier.
Eh bicn! Aprts cctte d^falcalion, les populations qui par-
leDt la languc s]ave sont nombreuses, j'cQ conviens, mais Iciirs
inoiiuincnts litleraires ne sont pas assez importaitts pour (jiie
Tous fondiez dans ud ćtablissement aussi seientjfique que le
Collage de France une chaire qtii devrajt <;tra placce ailleurs.
Je ne conteste pas Tutilitó de la cbairc, mais je conteste
la place qu'on veut lal doimer.
Ałnsi, quand vous Toudrez qu'on voo9 enseigne ces divcn
dialectes qai no coniportent pas lout l'intśret q«'on vent lenr
donner, au liea oii sont consignśes les langues les mienie faites
qni BerveDt de type pour śtuilier les autres qui sont riches en
monuments que nous śtadions tous les jours, c>st aniioncer que
procbainemant on viendra vons demamler la fondatiod d'ane
chaire de limousin, de gascon, de ronergat, d'auTergnat, de lan-
guedocien el de prorencal.
II y aurait pent-ćtre plus do patriotisme fi fonder les cbai-
res dout je parle. (On rit).
Je vous BTOae franchement qno le riro, qui a'41eve sur
certaini bancs de cotte Chambre me paralt extraordinairi>.
Eh bien I Je le dćclare en mon ilme et conscience, la chaire
qiii Eerait fond4e pour comparcr entre eux les difFćrents dia-
lectes dont je vicna dc prćsenter rćnumćration, n'aurait rieu do
LXXVI
plu^ prósent. rien ile jłlui ridicule ąae. celle qai vous (
le stfriw, le cAniiole, Is dalmale, et autres langues de cMU
Youi tTCi «n Un^nedociFU. voui svez en limongn, Tan
•Tfz an runer^jit. cu layeniaat, des moDumcati littersiTfi, qid
lu: sont pas ««us ioier^L
l'a de tu» ciillegass me tlisait ava]it de monter a U Uh
hnan: .Mai9voat oe SM^fi doDc pas qne ces direrses popnlt-
tuiui doot vou$ partei cnt des cbanti natJonaax.' Maił lei fi^
\tiK\'i d« Fraace -tae jć v:eii3 de citer ont aassi Icars cbutf
sp«v'uim. lears tliuti panknlien.
AtDfi ii y B idpudtć. C^inBea^ons par £tre cationau i^
\-Mmm^ jt le ili>ais tom a rkm. d'«]1odg pas je'er aa milica
liuu «ubti>-emi<iit EciemJfi<|iH. le premier ćtabtisEement d'Earop
ou un; les peuple^ vienucai k [•fn'«irtioniier dans la conuaisunoe
■l,-i ]i':tn5. dni Gciences, Q'alk«§ pas y etablir une cbaire ii
Ut^ie ~lavf. Si cllc a de Tiiaponaiice, mettons la a TEcsIl
de* langups orieiilulcs. Ainsi c'e*l la qn'oD voo8 ense^gne 11^
ik>u«iiiiu ijiii n'a ricn de ljtterain>: cest la qu'oD vods esseip
rArmćiiieD, ^ui ii'a (lutre de ii)ODiiaient&, si ce n'esc Molie I
KLorenne, ąni cst uii Lislorien Irra-recommaiidable.
Yoicz Uli foDd dei^tiać a eette cbaire, inais ii^allez pai dl
primc abord dćciarer ijuc vous fondez an College de Fraace I
cbaire de langne slave, ^unout quand on rćflOchit qne i'aa :
sait pas eacore h i\m ceite cbaire devra ttre conGćo. Je luł
biea pour fiui la dcmaude a etć faite, mais je dis q<i'il B'es
pas de la digititć iluiie Dation d'allei donner uoe cbaire dins ni
^lablissemeot francai^ a ua ćtranger, BarloDt quaiłd cet etraiig*
peiit ttrc UD pD^ disiingać dacis soa pays, mais qu'il oe co^
iiait iiirtm de ces dialcclcs. Di(e« donc qae tous voalcz fo«dcr
Ulic cbaire de poloaais et ijuil ; aara na enseigaemeat de U
langue polooaise. Mais alors je demanderai par amendemeit
'qu'ua foude uoe cbaire dc biisque et de bas-bretou.
M. Denis, (du Yard). Je demaodc la parole.
M. le Ministre de riastractiun pabliąae. Saos fatipier la
Chambre d'uoc eroditioo qui serait ici superłiae et dćplacće^je
crois deroir rćpondre qiiel<iues mots ans objections que ^'
prćsenter le respectable H. Aiiguis. (Od rit),
II a prćtenda q']0 la laoinifl slavs ne contient (lae dn
didlcctes bnrbares oii ne se trouvent guere que des tradoctitM
d'onvrnges latins et point de grands moDnmeDis orł):inaux. J'H
deniande ben jiardoa ii M. Aaguis, mais toutes scs aisertiołi
soDt auUiiit d'errL<ur«. S'il veut bien jeter les jeiu sur nu oa-
Lxxvn
Trage publik rćcemment par ua dc 1103 compatriotes sur la ]an-
gae et la littćrature des Slavcs, ii verra ({ue Ic slave est one
langue - mhn divisćG gd (|iiatre grands dielectes priQcip3ux :
: le ms^e, le polonais, le bohemę et !e serve, dout cb.teun a .le
> paractore et la digaitć d'une laD(,nie littóraire, richs en moiiu-
[■ ments ćcrits de touie esp6ce, appartenant i des ages diyers dc
I la Givitisatioii et cotnpo^iant dan^ leur ensemble uiie littćralure
F hnmcase et Yariśe, depuis Ja chronique jusqu'i U grandę histoire,
f depnis les chants populaircs Ics pltis nalfs jusqu'8u;[ dćveloppe-
[ meuŁs les pin* rnflinós de Tart. L'E\pDsć dei motJłj contient fi
'' <»t ćgard des renscignement^ iia'il est iniitilc de rappeler et
' Impossible de contester.
I Parce (jue le3 dnerscs laogucs slaves bodŁ cocorc parlćes
f an}oiird'bui, M. Atiguis eti conclut <iu'il nc fsut pas lei eosei^aer
: au Collage de France. Maia aii Colloj^e de France en ensei|nie plus
d*tine langue vivante, par excmple le turcet le clunois. Pourąuoi
ilonr, a c5tć de ce3deiix laogues, n'cnscigiierait-OD pit3 anssi cclle
de leur formidabie Yoisia, ilc ce peuple, clont ravenir est inconnu,
BiaiB qui 8 dćj& une main sur Constantinopole et de Taiitre
tocclie h la rauraille dc la Cbino. (Approbatioa). UoDseignemeat
noDTcau que dous yuui proposons de crĆcr aura donc sa plaro
l^gitinic parmi Ic3 autres enseij^nement du-ColIt^gc de France.
D produira d'beureux, peut Otre mrme dc grands rćsullat;. II
nons mcttra en communication intellectuelle avec une race <iut
eompte Boixante millions d'habił!iiits enlrc la mer Adriatifjuc ot
la mer Glaciale, entre les monts Carpathos et les nionts Ourals.
II est diKDC de la France de tout connaitre pour tout appre-
der, elle est assez riche pour ne rcdoutcr siicune comparaisoD.
; II faut qu'ellc fasse comparnitre devant cIlc toutcs les gruudei
littćratiires pour les juger avec sa raisoa, paur les rćpandre ii
' Taide de sa langue Diiivcraelle Eur la surface dc l'Enrope et du
monde afia de continuer le noble role, qui lal sppartient, de
propagatricc dca lumićres dc la civi1isution. (Marquc9 gćnćrales
d'asseiitimeDt). Oui, Messtenrs, renseignement que nons vou9
; proposona est, ii est vrai, nau inaovation, mais c'cst uoe iniiovB-
. tłon ntile et fóconde.
(Trfes-bien, tr6s hien !)
M. Denis. Ja ne prćtends pa3 luttcr avec ^I. Auguis en
natićre d'ćrudition, et surtont en matióre d'6ruditiou patois.e,
mais dans les abservation3 qne je prćsettterai ^ U Chambre je
Bfl parlerai que de cc qae je crois p03sćder peut-ćtic aasai bion
qae mon honorable collćgue.
LXXVIU
II me parait ()uc \g grand point dn U questioii est dc tt-
Yoir E'il eKKie ou E'il n'existc pas des monunients de Tancieaiw
laiigiio el dl! 1& littćrature slavcs. M. Auguis croil qu'il n'ai
CKJste [loiot, et moi ((ui m'eii snis un pcu occnpć, je maintiens
tlui: M. Auguis sc tritmiiG. D'aLord ii pourrait savuir, ce im
Boiiible, (|D'on a signaló dans la biblUithisąue EjtLodialc dc Hoscoa,
plus dc dcux-i;ents citiquaiitc ouvrages de thćologie, d'hi£toin
et de littśratiirc, d'i)u Ton peut tirer dc i)rćcicux docnmenU
pour rhiBtoirc des doctrines, des usagcs, dcB moeurs de Tuł-
cioniic rai-e slavc, qiii a cicistć en coT]ts de natiuu jusqu'aii hub
tiiima Du neuvićmG Bii:de et qui, a cclte ćpuąiie, s'cst B^partt
CU iiatioiis diverses v.l dont Thistoira rćellc ne datę guin qu
de ictte <jpO(jiic. L'houorablc M. Augais sait ii coup Btir qn'Q
csiete aiissi ea nncieci slaye un ouvrage tr6s-curiciix qui, *i f«
boiiiic mćmoire, cst du oiizi^mc siccio, nionumcDt ifunc huiU
import anie, i:'est un uode des loU slaves et qn'on a raison d'iU
tribuer h Jaruslaw, duc dc Ktovie,
Co laoimment ścrit, qui a 6tu traduit ca allemand, adonni
des notions nouvcllc3 sur les iDStituiioas doa peuplcs dc raw
iiiilo-geniiBiiiijuc car on trouve dans le slavc un grand aombn'
de radicaux ajipartcnaut !i la laugue sanscrite. Et k cc pnfCŁ
ilii'i! mc suit perrois une lógf.TC disgressiou. Ccst cncore a Uit
que M. Augids assure k la Chainbre que Tlndoustaoi net,
qu'iine langiic jiurcmctit conimarciale et iodastrielle. Je dii
moi qireUc cst cela et i]u'e]lc cst aussi languc littćraii^
car, langue caniposćc d'uii mćlange dc bcngali o u dc su^'
crit, d'arabc et dc jicrsan, cile comptc, sinon iine littćratun:
tout-a-1'ait uriginale, clle compte, dis-je, iiu grand nombrc d'ou-
\ragcs triiduits du sauscrit ou du pcrsan. Mais je rcyieai U
blavc, et j'iuoute !t ue quc j'ai cu Tlionucur dc dire ii la Chuibn
quo Tou a tuiU rćccmmuut trouvć a Eocntginhoff cu Bohćrne no
mamiacrit prćcicux des liuitióme et dixićme si^clcs: ce sont des
chaiits ćpiipies et l.vriqucs. Je iie parle pas sculemcut dc ri>ii-
vragc iutituló: Cltanl de rKcpiletitioti )i'Jgor, ([ui n'eit qiie di
doii/iciiic sit-clc, itiiiis qtii n'oii est pas moins rcmurqn»ble comae
ti-ace d'unB langue qui coniinentait a a'altćrcr. Eufin, Messieon,
sur i'es dialcctes uoiubrcux dći'ivćs de rancicn s1avD, je mainiiee
qu'un ]jcut 1'aire d'iuturcsGantes ćtudes: cllcs Hout suivics av«c
Goiu dans ijuclques parties de rAlleniague.
Puur donncr iL la Cbambrc unc idće de l'iiiterćt que pei-
veiit avoir cca ćludes, je lui ai>prcndrai ua fait asBcz rtccuL
Uu FoKioats, iiumiuć Kontarski (dc) a trouvć dans itu
ex>;aviitiou unc iustriiition en uaractf^rea runiques qu'il ii'eit ]>ii^
Tena h dćchiffrer 'qu'^ I'aide de la counussance qu'il avait ds
r&ncien slave. Yous Toyez donc que Tśtudc de cpttc limgue,
dont iBB ancicns monumeats sont terits en caractercs cvriltiqucs
composśs de caractćrea dont les forniea rappelleiit les caractćres
grecs et annśniens, vous voycz que Tśtude de cette languc ne
aera point inatile; au contraire clle ne fcra ąae jetcr ua iilus
gnnd iustre Gur le haut easeigaement qii'oQ domie au Colluga
de France, enscignement qui fait radminition de rEurope. Jo
TOte pour rereetion dc la chaire proposśe par MonsiRur Ic Mi-
nistre de rinstruction pnbltque. (jUarques nombrcuses d'ad-
mintiou).
La Gbambre a adoptó le projet ile loi par 198 voix
contrę 91. (A/onifeut- Unmrsel du 19 Juiu 1840 p. 1487 col. 2
et p. 1488 col. 1).
LVII.
LMnstallation de M. Uickiciricz comme professeur de littć-
ratnre latine dans notre Acadćmic, retardćc par des circoiistaii-
«e8 de familie, aura Ueti Ycndredi prochaia ^11 beurcs. Huu-
Teusemcnt le dSlai qu'a ćprouvó cette cćrómonie u'a ni rctardć
ni fiuspendu renscignemeat si dUtinguś dc ce savaDt, qui n'a
pas discoutinuć de professer depuis Ic commenccment de l'aunćd
Acadćmiąue actuelle. (Courrier stiisse n^dn 23 Juin 1840).
ŁYIII.
Installation dc M. Adam Mickicnicz.
L'insŁallation du nouvcau et illustre professeur dc littć-
Tature latine k rAcadćmie de Lausaunc a eu licu Ycudrcdi 26
.de ce mois, dans la grandę salle de la BibIioth^quc.
D&3 onze heures la salle 4tait plcine, Lc nombrc et rcm-
jiressement des euditeurs tćmoignaient de Tintórćt quc Fon por-
tait aa professeur et <le Timportance qu'ttn attacliait ft sa no-
aiination.
Quand le Cooseil dc Tinstruction publiąue, rAcaderaie, avec
IŁ JA. les profcssears e\traordinaircs et houoraircs, out ćtć rću-
nis, M. Emmanuot de la Hari'e, Prśsidcnt du Conscil dc rinstruc-
tion publique, a pris la parole [lour rcmercier Tillustrc cxil6,
aa nom du iiays et dos ćtudiants des services qu'it letir a ren-
dns et ds la rćsolution qa'il a prise do remplir la oliaire de
litlćratiire latine it l~AcBdćmic de Lausanno,
LXXX
L'ortteur s'est ćtenilu sur Tutilitć et ragrćment de letudt
des lettres.")
H. Ic prof<.'ssear Monnard a ensailc pris la pirole.**)
Aprós le discoors de SŁ le Rectour, Al. Afickiawicz m
en ch&iro. II rumercie ses ćl^yes de rassidnitó avec liąnelb
ils ont SQivi scs lecons et de rindalgence qu"ils ont mo
pour les fautes oti le fait tomber de temps en temps la HB-
culŁÓ qa'n ^proiiYC h reiidre ies idćes dans une laogue ftras-
giTe. II a fait Ic rćcit de la peine <ia'il a euc ii se r
nialtrc du gćaic de cetle languc rebelia et indocile „Tamiit
ii, aii [iioniRBt oii je croyais le saisir, ii 3'envolait loia de moi,
pareil a une ilamme Ićgćre; taolilt <]UBDd je ravais ^aisi, ii
gljiisait entiD mes mains et sYchappait semblable ii un drtgoc
aus ócailles luisantes. Mais les eDcouragcments et la bieaTeil-
lance lic mc9 auditeurs iii'oDt Eoutenu daus la pćiiible liitte
i'ai dń entreprendre : grace i eus, jeo Buis aorti vaiinnienr.
Si citmine la dit ud aociea, lej peasśes vienneiit dn c«ear, je
crois que rc\pressioD doat on rev^t ses pensćes est duc ea gian^
partie aux jiereonnea !i qui l'on s'«drosse."
Abordant la ąiiestion rć1ative £t reDseignement de la litl^
rature latiiie, M. Mickiewicz a annoncć qtt'il ne se bamerait ^.
&. la littćrature du siacie de Yirgile et de cclai de Jnruii^
son inteotioD est de parconrir aiisei Ićpo^ue pea connue óe k>
Ćecadence, si un tel mot peut ótre applifjue a nn temps si ft-
cond en ĆY^nements de tous geiires, en granda bommes et ea
grandes choses ! Ce ii'ć[ait point 1& la dćcadeace d^nn penpk:
cutait l'al1iance du nord avec le miii', d'ime race iiauvelle anc
UQO race ancienne, c'śtait le mćlange de deur ćlćmeots dirm
SC combinant pour former ua ćlćmeuŁ uouveBu.
M. Mickiewicz, loin dc se reiifermcr daus les limites itcnius
d'uD discours acadćrDique lie circonstance, a donno dans one
iniprovisatiou pleine dc vie d'onginalil6, un ezemple adtoinbic
do son enscignemeDt Le poMc cbritien Pnidcnce est le snj«t
qu'i1 avait choisi, siyet neuf malgró 30n ancieonett^, et de U (i*
coiiditć ta pliis saisissaiite. Les iuspiratioos pnissammeot ort-
ginalcs du po^ta latiu ont ćt6 comprises, analysóea, reudues n-
vautc3 par le po^te moderae, qni peut-6tre a Iq pląs de rippott
') Następnji) wyciągi z mowy pana de 1» Harpe, kt<'in
talnik w całości ;!Daid7.ic pod namerem LIX.
"•j HlrenKcrenJB mowy p. Jlonnard opuszczamy, prcyti
ją bowiem całkowicie pod numerem LIX.
LXXXI
ftTec ce qu'il r b de profoud et d'6GlBtaiil: dam le gśoie peu
ćtndić. lió choix des morceans, leur rapprochemeat, Tart de les
faire sentir, ont inoDtrć dans toute sa lumićre et sa grilce le
talent litt^raire si esquig et si pur da professenr qai rient
d'£tre acqqis ii uotre Acadćmie. Ce disconrs oii taut de
joBtesee et de bon sens s'alliait ^ des ąnalitśs si brillantes,
a prodait sar toat TaDditojre noe impresBion profoade. U a Iaiss6
cfaacDD des assiitants sous le cliarme de cettte ćlcąuence Qeuve
et nonrrie. U ii'y pas jnsqu'k l'uccent ćtranger du professeur
qai n'ait donno de l'itttrait k sa iiarole toi^oars jaste, prćcise et
facile. (Conrrier Soisse du 30 Juin 1840).
Oiscours de M. de la Harpe.
Moiisieor le Professenr, soyez le bienrenu aa milteu
de noas.
Si vons u'aTez pas trouvó un pea restreinta la sph^re
d'actiTiŁ6 qae voas offre I'enseignement de la . littćratare latine
k ]'Acadimie de Lansanne, nons, rcpresentant Topinion da pays
et de Bon iut^ressante jeunesse, ćlectrisóe d6j^ par va9 ezcelleata
coars de Thlyer dernier, noas ne poavoas que nous fćliciter de
la dóŁerminatiou qne tous avez prise, de venir habiter cette terra
de libert^
Yons y serez accaeilli comme an des fils de la patrie.
Nos enfaots, nos neveux, vos tigves chercberont & mćriter
Totre bienreillance et vctre affection, trop benreax s'ih rtnssi-
sent, non & vous faire oublier Thóroiąne Pologne, mais k voua
faire considśrer notre cantou comme nn asilc de pais et d'ind6-
pendance scientifique.
Lenrs parents yerront eu tous rtiomme qal doit initier
la g^ćration uoavelle dana la connaisaance des beaatćs de
la Uttóratnre da plus grand peuple de rantiqaitó: iU ne tai-
deront sans doate pas ii se rćjooir des progres de leors fils.
Łes ćtndes clas3iqaea ont constamment ćtć indispensables,
dans tontea les brancbes releTĆes des connaissances humainea:
.Elles ont, avec les arts libóranx en gónćral, comme le dit
Oic6ron*), tm lien comman constitoant poor unsi dire une seule
familie ayec eax.'
•) Citóron: Pro Arohia. Ch. II.
Żfitft Adama itiekiaiiaa. Tom U.
T.yxyn
AinBi Ir mćdeciii, 1p jurisconsulte, le pliilosopbe, inplon-
toiir de lu naturę, le ministre He la religiuu, tool bomme qn
aspire fi un (i>^'\ eloppement scientifitpie, doit prćliminaiiPmeBt
SG familiariser a^cc la laiigoe dc b^auK gćnlee de rastiąnitc.
Celal 'tui ('uldve la littórature par go&t seuleineDl, on
mSme par simple dehissemeiit, iie peiiŁ se passer de ces ćttidK.
Ellea font le boulieur de la vie entićre.
,Les Uttres nourissent k jeunesso et rccrćent Tage nut:
olles sont Tornenient do la prosii6ril6 et nous offreot nu
et dci cotisolaŁioiH dnns le maltieur; ellos dous rćjoiuESPiit A la
maison, et ne nous importunent jamaia au dehors : ellcs ibrf-
gcut nos Ycillos, nous a co om pa gn en t daus iikjs Yoyages et uou
suivent bd\ chanips."^ Ces paroles du grand oraienr
i|ue Yous avez si bien peint dans voi pr^oćdenles lecons, ren-
incnt tout ce i|ue 1 oa pcut dire sur la DĆccssttć de forte) itaiti,
et sintruliereiuent de la litteraturs latine, d'ou la nOŁrfl ett ii
en Bi grandę partie du moiiis.
Mais si tos v6ntĆB sont de tous les temp;, elles recoiTNt
nu dcgrś d'ćviilence de plus eucore de celni dans Ieqnel
YiTOns.
Cliaquc si^dc en effet a sea tendanccs et son
particulier : aiusi, d^s la fin du 'juinzieme et pendant le
du sciziłime, Ton n'eDtend parler qiie tle dćcouiertes ave&tureiiM^
de la Intte et de r^mancipation des crojances rćligieuses : le <
Beptieme est sigualć |isr Tćclat quc le regne de Louis SIT
pand Bur TEurope entii-ie; au di\-huitienie, c'est le dni
rincrćdulitć, un certain relficbcment de mo^ars (lui dnmineał; n-
l&cbemeiii bicii ćloiguć de iious par boubeur et qnj arcompigie
ordinaircment le mćpris des cboses saintes.
Le dix-nenvii.'me siecle suit unc voie inconnoe on i
pr5s juE<iQei^ Ii lui : c'ost celni do la prodnction matćriello
mesnre, de la raińditć des transport?, de Timpatience des p*iirits,
le siacie da mćcani^mo, en un mot. On ne s'informo piM
d'un bommc s'il a dc Tesprit, de rinstnicŁion, s"il est litićntar
on Bavant, mais 5'il constniit ia mieux nu cbcmin de fer
nno macliinc ń tisser et fi'il 8'est enriclii dans sa nouTcDe !&•
dustrie.
On nc se dcniande point E'il est philosophe ou po^le. ibk»
combioD de malheureui parias ii nonrrit dans ses opulentet o^
') CSciton: Pro Archia. Cb. VU.
LXXXIII
ziofactares, en leur donnaut jusie dc qaoi Ics empScher de mou-
rir de faim, gardant tout Ic rcitc pour lai.
Je DG prćŁcuds pO'nt faire le proces & ces prodiges d'iDduS'
tric, mais je les crois trop esclusifs et ii me parsit nĆcessairc
de donoer k cettc direction e\agir^e ua contre-poids, sous pcinc
<le voir bicoi&t )'espriŁ humaiii sc Ućrormer, E'abAtardir et se ru-
valer ioseusiblemeiU a ile simplee op£ratioii4 pratiąuns et routi-
nićrcs. Ce conire-poida nc jieut se trouvcr que dans de vigou-
rearscj ćtudes littćiaircs et scieuttfifiucł. Cest ea Sxant l'attea-
tioii de la jeunesse sur les profoudcs pensćes des beaux genies
qu'on la rel6vc a ses proprcs vcax, c'eBt en riiiitiant anx seorets
de Kart, c'eit en lui faisaat aimerla morale, la vertu et dśtestcr
le vice, qae le poetę, riiisloriea, le philosophe crćcut de bons
citorena cl forment dns hommps meJlIeurs, Cest en eotretenant
la fen sacrć des hautes connaissaaces, quc le savant, non sen*
lament emp^che qn'ellcs nc sc pcrdent dins nne monotonc pra-
tique, mais fait sans cesse de uouvelles et de grandcs dćcon-
Tertofl.
Far ces commuricationa avec les illnstres morts, lei viYlnts,
les jennes hommea surtont, E'identifient avec cette ćmineote pen-
sće morale et rćligienae, que notre destination snr cetta tarre
ii'esŁ pas aenlement de modifier la mati^re, mais consiste avaat
tODt k nons rapprocher de notre Crćateur par la cultore de
rótincelle c61este qn'il a misę en nons, G'est-ii-dire par le per-
fectionnement et la purification de notre intelligence.
Dans TOS entreticns aycu la jeunesse, vou3 ne perdrez pas
de Tue ce point ć1śt6 et dominant de tout bon syst^mc d'£du-
cation; ainsi tous ourrirez son cotur aux plus douces ómotions
en Ini espliquanŁ YirgUe.
JuTÓoal sera le fer bifilant avcc Iequeł tous stigniatisercz
toutes les tnrpitudea de la tlćbauche et de la corniption.
Arec Horace, yous aiguiserez Tesprit de yos ćl^Tes: ils
pniseront chez cel aimable antcnr des lecoaa de gobt et la eon-
naiassiicc dn cceur łinmain.
Vona leur donnerez des Iccons de patriotisme en Icur ra-
contant la yie de Citóron, et des lecons d'e!oqueEce en mou-
trant le Consul ócrasant le coujiablc Catiliua de aa fondrofante
-parole.
Tacite, gr^ce ii tous, dcviendra par la suitę le manuel
du maf^trat, de Tliomme public: son 4nergiqae indjgnation
contrę rarbitraire, les cruantćs, les inramies de tonte csp6ce des
emperenn et de leur entourage, sera Ic meilleur i-ours de ])oli-
tiqac libćralc quc uottc jcunesse puisse reccvoir.
LXXSIV
Cesi, MoMsieur le Professenr, dans la conviction tle rwr
bientfit se rćaliser toutea ces cspćrancea aa profit de mes liien
et bien-aimćs jeuncs compatriotes que je me hilte de xom rt-
nicttre le brcyct d<3 votre iioitiiniititiii. eu fatsaot bieo de viFai
poor qiie vous en jonissiez de longucs auDĆes, YiTont henmi
dana iiotre bontie patrio suisse.
Diacours de M. Cli. Monaard.
MoDsiDor et tr^s-cher ^ollógue, Ccst un bcau jour poiir
l'Acadćmic do Lausanne ąac celui od cl!e volt s'aseoir lo mi-
lieu d'elle le poćte, dont la reiiomraće rivatifie arec cfUe it
Goethe et ilc Byron. II cst donc bien vrai qu'elle pent e.Tin
Bur la listę de ses niembres le nom si eQvić d'Adam Uicloe^iii,
iia'ello poat Yons douner, Monsieur. un titrc qiii D'ajouiera pu
h YotTc gloire, mais iiui fera lojailtir sur ello-ni^mc on vjf ectu!
Ce n'est donc i>as un tt'vc troublć par la craiate da reTeil! Dr-
puis plusieuTS mois lo dósir de voas retcnir et rapprebeocoi
de TOns perdrc ont dćroutć au fond dc nos anics Lont un dnM
d'e3pćraiice3 et ile craintcs. Vou9 ravsz ignorć pcut-fitre, i i
que Toiis ne Tayez ccnipria par remptGsaement <le rAcademi
i demander votrc Yocalion, par lumpressemeut ćclairć da Ccnsd
d'£tat a voDS ladresser a\&c toute rinstance qae la łoi fiini
et penncŁ, cnfin par la joic dc la jruncaae stodieuse i la
Telle de ce double fait, bientut couronn^ par uii 6veueiiient: fota
accepttition 1
Votrn iiom, Monsieur et olier collćgiie, est un riche tnlrat
que vous accoTiJez a nos inatiiutious ; iious le recerons iirei' re-'
pect et fivec recojinaissance. A lui ecuI ii constituerait ci\ notre
favciir nn bjenfatt bors de prix; maJe on voas demandc et trwe
rcndez d'antrea senices encore: dans ud pays aussi profonJł-
ment rćpnbljcain que le uCtre, ue pouvBnt eiciger rćgaUte']ii u-
lent on du iićnie, on exige une sorle d^ćgaliió dans TactiTiti
toaterieliement apprŚciable et Ton somble craindre ąae b gloire
ne soit une ain^cure. Uois vous ne Tentendez point ain^: 1*^
dćvouemeQt qne vons a]iportez :i 1'enseignement de la tittćreinn
latine, la soliilitć iln savoir, letendue des recberctaes, les hm
ćloYĆcs et ingcnicusos tout ensemble, les bcureux rapprocbemeDti
entre ces Jittćratures diverses qui vous sont famili^res, la fia^
tration intime dans la vie des peuples, riotuition profonde i»
Vhn\e dc loote chose, coup d'ceil dn grand po^te, lous ces miń-
tes ont fecoDiIć les Ie<,'ODs, dont le charme et rntilite ■tlimit
et captiYcnt un uombrex auditoire.
LXXXT
II semble au premier coup d't£i1 qu'une Httćratiire renfermće
dsas des bonies circonscritcs et jmmuables, ii'offre pas un champ
Assez vaste h la pensće modernę, fi un esprit ąua sod essor
m portć pląs haut et plus loia, mais qael est le champ doot te
gonie oe recule les limites et ąoc sa muia ne fertilise? II s'eit
fant d'aillenrs que la littćrature latinc, dćdaigaće pendant un
tainps par lea prćtcntians d'une modę liŁtńraire, reseirs dans od
eepacc ćtroit Ica recherches do savant on les ćlucubratioos do
penseur. Les Romains, ii est vrai, n'6taient rien moins qu'uii
peuple de littćraleura et d'artiBtes. Dans la plus bellc ćpoqne
■de lenr culture intellectuelle, ceux qui sc plac^rent au premier
fang coDviiircnt, eaus effort et sana fausse modestie, de Is awpi-
rloritć d'aatre9 peuples et Burtoat des Grecs:
Grajis ingeninm, Grajia dedit oro rotundo
Masa loąui,
dit Horace |,A. P. 323,334}, le pląs heureoK rival de la poósie
grecque, et jamais Yirgile n'a 6crit des Tcrs plus inspirćs qae
«eDX oii ii cślebre ce gćale des beaax arts et dc l'ćloqaenee
■qD), bicu mieux dans Ath^oes qu'u Borne plaidait une cause, ani-
mait le marbre, et donnait u Tairaia la mollesse des formes et
l'&me qui rcspire. (Enćido VL 847—849).
Mais ii y avait de la fiertś dans cetta abnśgation: l'hnmi-
Utć faaataine du poetę rcvendique pour Romę, comme compensa-
tion des lauriers du Pinde, Tempire des nations, la pitić pour
les vaineQ8, la vict.oire sur les supcrbes. Tel fut, en effel, 1«
caracićre du peuple romain, peuple d'action plus quc de medi-
tation, peuple de gucrricrs et non dc philosophes ou de poetes,
peuple dont lea jeux mćmes utaieni des combats, qui pr6Krait le
gang des gladiatears aux ćmotions de la trag^ie et pour qui le
plus beau spectade ćtait ]c triomphe. Oa ue doit pas 8'śtonner
^u'uDe nation forte et concentrćc dans une idće graude et con-
-qućran1c ait longtemps v6cu sans avoir une littśratnre, i. moins
qu'on ne venille appelcr de ce nom la littśrature lateote qne la
ficience ingćnicuae de Nicbuhr a s.onpconnće dans les anciens
tempi de Romę, mais dont clln Q'a pas encore produit un autre
document que rhiatoiro de Tite Live.
Lorque la pensće, ii qai demeure touionra la derni^re Yie-
toire, vient h dompter des forces matćrielles si puiBsantes, et
■4D'elle met un peuple tonjDura armó en contact avec un peuple
riche des prodactions de Tart et du gćnie, ii prendra peut-f^tre
cetui- ci poar modele, ii adoiitera quelqaes formes ćtrangSres,
11 imitera. Mais sa nationalitć sera trop forte, son intelligeuco'
trop couatamment trempće aux sources d'uoe vie ćaergique pour
LXXX\1
in"ii se rćilatsc au rfile de copiste; sa riguenr fera son oii^
Ealitć. Nou3 veiion3 de rćsamer (i'un mot la tardive hiiu^
littćrafre des Liitins. On a souveDt fxag6re les eropnuts faitł
par ea\ ii la Gri^co: la littćrature de Romę a'est pas i>
cslqae, elle est la littćrature de Bome. Les maitres du monds
plagtaires! La naturę s'y serait ojiposóe. Trouvez*Toas, pir
e\eiiiple, dana les Travait.r ec les Jnurs d'Hesiode, pre^ends
modele des G^orgi(iues, qnelque chose qui ressemble i la potóe
mililaire da pląs jiarfaiŁ des cbefs-d'(euvre dc la latioitćy N'est>ce
pas pour accoutumer les yfitśrans de Pompce et de C4sar et Im
soldats d' Anglistę ai!x travaux pacifiąnes des chainps qu'uae nnue
toate romitine, le ca^ipe snr la tete et Ic glaiTe daas la drohe,
lenr montre daas le travail nne codiurte de l'hoiiime sar l>
icrre, dana la bfche et la serpe des armn^, daiis les pUnta
parasitea des oDitemts, chei les animan^ des barncs, des rin-
litós et des combats.') N'est-ce pas pour dono«r le ebingt
au patriotisme belliqacax des Ićgionnaires cicatricćs qu'il leir
rappcllc, au mJlien dos campugncs convortes de bić, le saog duK
ils out iDOndć d'antrcs plaines?
Scilicet et tempus yenitt, cum finibus illis
Agricola, iDcaria terram molitus aratro,
Exesa inveQlet scabra nibigine pila.
Ant gravibus rastris galeas pulfabit iasnea
Grandiaąae clfossis mirabitur ossa sepnlchri^.
I. 493—497.
L'Enade aiissi que Ton regurde assez g^neralement coniBł
une pale copie des poemes d'Honi^re, n^eo diff^re pas Benlenmt
du tout au toiit par ses Jmperfections, raais encore par son ca-
raotere. Si les iroperfeetiona a p parli en n ant au po^te <jni, mon-
rant, condamna son ćpopće au feu, k caract^re est celni d>
Pome. Une teinte le plus sonvent sombrc, la guerre, le bmit
des armes, la gloire militaire on doniiuatrice des Romsins, voili
ce <jui a remplacć rette sćrćnitć de jennesse, cette varićte de U
uatnre ijui iious cliarmaient dans Homere, et m£me fallnre plu
juYeuile de ses lióros et de lenrs exploits.
En dćpit dea parall^Ies convenns entre les poćtes, les hi-
storiens et les orateurs des Urecs et des Latins, gueląue analogia
dn style n'efl'ace pas les diffSrences fondanientales. Salloste ot
*) VojM entre autrea Georg. IV, C7— S7,
LXXXVII
Bomain par la philosophie bistoriqae non moins ąae par le lan-
gige; Tite-Live fat selon l'e\pressioii d'Auguste le dernier Bo-
main, et la poćsiG lyriąae de cet Uorace, si verE<ł dans la łittć-
ratDl« grecąue qD'ii conseillait d'óludier Doit et joor*), D'a ga^re
de rapport arec celle de Pindare; les passanis qiii se le mont-
raient eD chncfaottant sod nom, admiraient en Ini noo seulement
le po^te, mais encore le pocte romain:
MoDStror digito printereuntium
Romana fidicen Ijrie.
L. IV, O. III, 22, 23.
S'il rendit la satire enjouće, chez les autres satiriqaes
elle fut plus BOQvent grave, i\cre, belliąoeiiBe, parce <iD'elle ćtait
toate romaine. comme la dit QaiDtilieii*'), les Grecs n^ea SYaient
potDt laisać de modele; si Calas Lucilins, qni n'oDvrit pas la
carri^re comine on Va sonvent lópćtó pour avoir mai compris
ce qu'en disent Quintilien et Pline le natnralists t)'< ^i cet ami
de Scipion TAfricam et de Lćlias porte dans la satire Thameur
railleuse dont ii assaisonnait la familiaritć de son commerce
avec ces hommes cćlebres, ce qai caractćrise plns encore ses
nombreoz fragments, (r'est o&e mde franchise. A pen d'ezcep-
tions pr^s, depn s les vers si parfaitemeiit romaiits d'Ennins jas-
ąa'h ta prose de Tacite, aans modnie, qnoiqu'on dise, sortie tont
armće d'Dne Ame ulcćrće par la tyrannie, qnelqac part qae voos
frappiez snr In Itttćrature de Romę vou9 crojez entendre le Fon
dn fer. Cest qiie nócessairement la force d'nn peaple passe
dana ses ćcrits et le ririncipe de sa vie anime ce r6samć de
l'existence iiationale qD'on appelle la litt^ratare.
late manu, ver3ate diunia.
A. P. 2IW, 2i>9.
•*) „Satyra qnidem Wita nostra est". Inst. orat. I. X. C. L
t) QnintiL L C,: ,Jii qu» (satyra) primus inaignam łandem
adeptus eat Luciliiu." II B'agit dana ce passage et dans le auivast
du commeacement de la gloire et non dn coni men cement da genre.
PliHiiis. yaliiral. Hisl. 1, 1, Fraefatlo: ,,Quod ai hoo Łuciliii!>, qui
primus condidit stili nasnni, dicendum sibi puŁavit.''
Lxxxnn
Dans Yos le^ons. MonEienr, vos euditenra et sartont la
plii^ ayanrćs oa m^ine les plus Bavaiits, ont admirć łs piriaiU
iiitolligeDce de ce genie iln peuple romaiD qui a fait son hisldre
et ses cliefs-d'o?uvre littćraires; vous Eavez iajtier vos ćleta
daDS les iti^stćrcs primitifs dc la nationatitć, et fain pM-
trer des rayons de lutni^re dnns les profocdeun de Y^me de
cette Romę
[TeiiTe d'un pcaple-roi, mats rdnc eiicore du monde,*)] pir
ses grandB 6crivains et par sa langue originale on transfomie.
,Le gćnie sait toat" lUsiiit iiiie femine d'Bsprit, et ponr com-
plśter rapplication de ce mot, nous ajouterons : ,le grand foU*
comprend tout.'
S'il fallait noe autre preuve encore de Torigiiulitć dn
Icttres romaiaes, digne objct de móditatioDS d'Dn esprit supćtien^
Bous la trouyerions, apres leur caracicre intrinG£que, dans l't
dant qu'elles oiil cxercć. Loio de nous la propensioa h v
li? saint du joar aux dćpeas des aiitres! Loio, bicn loio de W
pensśes et de nos sffections d'imnioler a l'honneur de i
aiieune des parties de la gloire littćraire de la Gr^ce!
pur Tetendui! et la dorće de la domtoatioii des Romains, qH
lenr le^slation a eontinuće aprcs eux ou par Tanalagie de
cnlture romaine avee celle do uotre Oceident ou par la paieote i
la langae latiiie avec les idiomes d'Qiic gnmde partie de TEurapt.
ou par Tempire pontifical de la Eome du moyen-age, on
par Taction de tontes ces canses rfnuies, la force littćrature det
Bomains est deienue, avec le ehristiaoisme, la priacipale ćcole de
la cDiture europeennn. Cest de la essentiellement <|oe
sortia les liommes vigoureuK par le talent, par la p<
par le caraeli^TC, 'tui ont cousolidć, rigin^ri, illnstrć TEtit,
TEglisc, la science et les lettres. Pendant une longue soite ds
fiiecles, la langue laline fut la seule d^positaire des idćes
poDsenrs, des recherehes des savants, et m^me des confidencH
et des eftosions des iinies teudres on sublimcs. Bień pins, de-
puis qiie la poćsie ent ^[evś les jargons ynlgaires aa uiTeaa da
besoins de Tesprit, le latin resta fort longtemps encore une "
gue privil£)!ićc et jasque dans le seizieme aićcle, nous la vo;ou
Bervir a la composition d'ouvrages du premier ordre, B^rieo
ou plaisants, et ii ces correspondences immenses qiii foreni
le; journauK de ró]>oque. La saveur et la salubritć da
LXXXIX
iDt de fmita, attestent la vigueiir nBtive de cet arbre de Is
iience.
Vons ne voDa conientenz pas, Monsienr et cher collćgue,
e considćrer la vie littćra<re des Romains dani ses rapports
ivers avec lenr vie poliŁiqne, et d'eii embrasseer r^tendne et
I profondenr. Vou3 planerez plus bant, et, cliantre glorieux
e la libertć moderoe et de la cirilisation chrćtieane, proph^te
e 1'aTeair de la aocićtć, gaide d'uDe jeunesse rćpnblicaine, vous
li apprendrei & jnger seloa la rigneur de la vóritć, le patrio-
sme ćgolate des RomaiLE, leur libćrtć oppressiTe, la place faite
Bns leur ótat social & I'esclavaKe, partout riatćr@t Datlonal et
ulle part celui de ThumaDitć, la cause da Romę ne &'ślevaiit
n% encore k la hiutear d'uDG caDsa commmie de« peoples ; au-
essoiis de TOlympe, ąue la politiqae peupla de tous les dieoK
iia{]ueurs on yaincDS, Romę la seule vraie idole de Romę.
Si nous n'avioDs pas ua gage de U haatear de vos prin-
ipes, de lagćnćroBitódeYos senUmcDts, de votre libćralisme com-
rehensif et civJliBBteur dans ces chants immorteU qui consolent
exil, rei^yent le coarage sooflrant et font e^pćrer en l'aveuir
a genre huniaiu, nous trooTcrions la preuve de la largear da
js idśes et de votre ilme dana votre foi k la republiąue des
tttres. Ni les soUicitations les plus lionorables, ni les sćductions
D plus vaste et du plui brillant des thś^tres littćraires, ne
]ns ont dćtournć d'accepter panni aons une position plus humble
:, de plus rtides conditions de trayall. Loin de vous plier ^ ce
espotisme de ceDtralisation qui chsoge la rćpublique des lettres
Q monarchie, vous arez honoró par TOtre d£vouement Jl nos
lEtiiutions, la crojance qu'ancDDe province du domaine de la pen-
ie ne peut €tre misę ii Tinterdit. Ponr un dĆYoneinent si no-
lement entendu, Monsieur et cher collćgoe, comptez k jamais
ir notre reconnaissance, qai puisse-t-elle vous offrir une com-
ansation !
En ćcbange de tout ce que tous nous apportez, acceptes
3 que nous aroiis : une patrie librę et des cocurs aimants,
oyez ca veat qni 80ut^ve des tourmentes sur la moutagne ou
de le lac et enfle les Toiles, ou nons apporte tes parfums des
ois et nous rafralcbit apr^s lea chalenrs da jour: c'est le sonffle
e la libertć. Yoyez ces hommcs qQi rćcoltent la moiaEon ou
echent les vignes, cnltivent les arts nćcessaires k la vie ou
1 science, atimcnt de Tilitie, śl&vent la jennesse ponr ]'avenir
u pa; s ou gauyerneiit lenrs ćgans sous Tautoritć du senl maltre,
i loi; ce penple, c'est une familie. Yoyez ces prairiea farti-
sćes par Tart, ces cbamps labonrćs avec tant de coostance,
ces cDllioes opnleDles in-iice it on Uib<>ar udent, łont ipputint
:i des bommea qui travulleat et recneillent, h des horanes qB
sont ciloyens, Łoat cela est nne patrie. Non*; vous l'offniiH eo
meme temps lae TaffectioD dc nos ilmes. Air^tes sur Dotre iol,
heiireas par la libertć, votrG Łonte YOfajtense, batltie pu ron|f;
(IDc voŁre familie troure sous le ciel da Cutoo de Tiad la
iwii et le bonbear. Sojei notre frere
Chambre des Pairs.
Sćanca dn 7 Jnillet 1840.
iWonsieur le baron de Ci-rando. Meuienrs. Ua pnjit
•Ip loi, d^ft edoptć par laCbambre des d^pntćs, et qui est ttn-
mh ii YiiŁre dćlibćration, a pour objet d eriger ao Coll^ te
FrsDce one cbaire de laii^oe et de liltćrature slayes. La ChunkR
des Pairs applaiidit h. toates les mcjures qai tendeoŁ, soit k pro-
curer los progii-s des coiiDaissatioes bnmariies, soit & propifNt
rinstnictioD daos toutes lea dasses de la koc ćtć. Elle tA
avec une vive latiefartion les efforts eonsunts de radministntiot
poar atteindre ii ce double bot; elle se fćlicite, lorsąnelle «C!
Bjipeiće k j coDCOurir.
Quaique le projet de loi sor leqiiel yobs dtes en et
ment appel^s k detibćrcr se prćseote sous la fortne d'nDe (
sition fiiiancifre, ii a ponr objet dd r^el inlćr^t scieutifiąae. Ii
ne E.'agit qiiQ d'uDe modesie dćpense ile treote mille francs
łoat. mais ii est questioii de cr^er de noavel]ea brancbes d'e^
seignemcDt; a:nsi la somuie dennindĆe ^ł pen d^importauce, bki
la but auqupl elle est appliqaee prćseute one ntilitć rtelle poir
le progres des lumierea. Sous ce rapport, ce projet sera doK
par vcus aecneitli arec faveur-, ii exige nu e\ameD sćrieoi et
noua impose le devoir d'entrer dans qiietqQe3 details pour appre-
cier SQCcesivemeQt l'utilit4 des deux ćtablissemerits*) qa'an
propose de form er.
jmn. Crćatioo d'uDe cbaire <lc langae et de littćratare sUtW
la Coltóge de France.
Ancnn donte oe Bauvait sV'lever a»joiird'bui sur Tatilite
Topportanite de Ti^rectioa de cette cbaire.
*) C'e pntjet de łoi comportait ^galement T^rectioa d'aH
faculti^ des aciences \ TAcadćmie de Bennea.
XCI
Ca n'est paa ąiie Timportance des ćtades qa'eUe a pour
bnt d'ćclairer et de rópandre ii'ait fitś longtcmps mćconoue panni
noas; mais dspuis )e commencement de cc siMe elle a com-
mencS h se rSlerer ans yeDx des hommes instrnits; elle se pn>-
duit mamtenant k nos jeus, fant eoug le rapport ))o!itiqne qae sona
la rapport, scicntifiąue et littśraire par le conconra de dherses cir-
constances. L'sD!]će doroićre elle a śtć misę dana Łout son jonr, aa
milieu de nons, par le sarant anteor des Paral&les tJes langues
de ł'Europe et de l'Asie^), auqDel it appartenait si bieii d'appeler
sur ces ftudea rattention gśnćrale et d'en faire apcrceyoir toate
la richesse.^) D^^ ta studieuse Allcmagae avait oovert la carrióre.
Schaffarick avait publić & Bade eo 1826 sod Histoire de la langue
et de la litterature slave.^) La Pologne, cettc Pologne que bm
malłienrs noas Tcndent doublement cbćre, qni, dam ces ćtudes,
retrouYait sa propre histoire et sa propre littSratare, sy livrait
et elle avalt le boDhenr d'j trouver poar ^oide ud histoireD,
an po6te, illostra & ces deDx titres, le compagnon de Kościuszko,
T4DĆrable par sod caracif^re, bod age, bod coursite; qne la France
B'honore d'avoir accneilli, lors des dć^asires de sa patrie.*)
Joseph Dubrotfski Tautenr de Phisloirt de la langue Bo-
hemienne et de t' Eiymologicon avait publić h. YicoDe ses Insii-
tutiom de la langue slave, i\xa ont dćtermiDŚ les bases de sa
grammaire.'^) Uoe lonablc ćmulation &'ćtait ainsi prednite panni
In DatioDS doDt les traditioDS corame les ididmes ae rattaclient
k nne commune origine "oiii le nom de fimille slive.
Cette familia iinmense occupe tont TEst de TEurope, depni3
les monts Carpathes juEqD'ft TOural, depais rAdriatique jusqu'iL
U mer glaciale et, travcrsant encore toat le nord de l'A3ie, elle
') M. EicbofT, biblioth^aire de S. M. la reine des Francais,
L'eBtiinable H. Schnitzler, auquel ses Łravaux stati3tiqucs ont
Talt) dc jastM uloges, avait pr^sent^ Bur ce sujet d'utilcs rechercbee
dana sea publications Bur la Kussie, la Fologae et la Fialande.
') Voyea eon histoire de la langue et de la lillerafure des Slaves,
Rusies, Serbet, Bohltnes, Pohnais et Lellons, cmsidereet daiis teiir
origiiie aneteniie, leurs anciens monumenls et leur etat presenl. Paria
1889 in 4"*
') L'orgine et la grammaire de cette langnc ont oecapćUie-
leke, Raek, Pott, Dnnker, Dankorszky, Anton, etc.
*) LVditflur des chanta histnriqaes, M. de Niemcewicz.
"J Un doit aignaler ansBi lea BerviceB rendua dans cette
canitre par Kopilar, Orecz, de Tahy, de Hanka, de Khćsa.
xcu
embrasse pląs d'ua tiers dc cettc pramuTe partia da monde;
elle peaple le vasto empire de Hussie, la Pologoe, la Sarvie, U
Dalmaiie. la Croatie, la Cariiitbie, la Caroiole, la Bohemę, li
Lusace, la Moravie, la Bolgarie, ime partie de la Pmsse oiiCD-
lale, la Lithiianie, la Livoaie, la Courlaii'le, etc., prorioces, dtud
uDc partie dćpcnd de Tempire lurc, une autre de celai de la
Biissie, utic BDtre de rAntriche.
Ces apercus gćograi>bi<{nes suffiBent poar faire apprćcier
les ayactages i>olitii|ues 'jae la France peut se pronieitre dant
raveuir par la cuHore des idiumes qui rendront dob com-
muaications plus faciles et plus intimea avec des nations aoHi
nombrense^. Nous n'en recueilleroas pas des aTantagea nniBi
prćcieux sous les rapports sctentifiqueE et littćraires. Daos en
diffćrcDts łlialectc^ sc coDsenent uue foule de documeats poor
Tbistoire rcligieuse et civite, poor la mytfaotogie aucienae dle>
uii'me; le genie poeti(]ue, obeissant h d'auti-es inspiratioDS nr^
tissiiat d'autreB foniics, le plus souvent s^empreint d'Dne ori-
ginalite oaive, dont )e cbantie D'e3t jias saos efficacJte pcw
tecuDder purmi nous les sources de rinventioiL*} La gćoi-
alogit' de ces idiTimes, leur comparaison avec ceus de rEuropt
occidoiital, ćtendront le domaiue de ta pbilologie, de la grtm-
maire Riiićrale et compar^e et apporterout en mSme temps ■
tribiu i^ U pbJlosuphie elle-mćme. Ainsi sera oiivert ud nm-
Yean cbamp. sera imprimć ud noinel ćlaa an Doble commarM
dcł inlelliscnces.
Ces iltalectes, liśs eutre eux par une ćtroite consaognioit^
nB rattacheut maiiifestenicnt ii iiae tiga commune. On leur re-
connait une ortgine indlenur et ąneliiue aftinitó avec le sani-
crit, comme, daas les ancicnues croyauces des peuples qui la
parlent, on rctrouve les troces de hi tlićo^^oaie indienne. Ł'Ci-
c1avon igue Voa a cru longCeraps t^tre !a merę de Tidiijme sUfSi
neu esi ijue la Ea'ur ainćo; it^iiumoins, et, ąuoiąu' aD}oiird'bBi
ii ne suit plus łju'uae langue morie, sou ćtude escite emiore u-
jourd' lini un v'eritable intśrtlt. Laugue liinrgiąue, consaeite
BU culie religiens chez la portion des natioa s!aves soo-
miss u TEglise grecijue d'Onent, elle y est ^ la fois rorciut
de TEglise et dos lois. Disciplinće et fisśe au IS"" ait-cle p«r
Cyrille et Mćtbode, iiui porlćrent chez ces penples le flambeaii
'I II suflirait de rappeler lea cbants populairea de la Sarntt
traduits en Hllcriiand par Talvy, en angUia par Bowiag, en (ran^
])ur Madame Yuyart.
xcin
dn Christisnisme, elle fut d^3 lors et par lears Eoins employće
k la tradDCtioD de rEcritare saiote; deux si^clc9 apres, elle
ncut le dćpdt da plna aociens des codes nisses, et vera le cum-
mencencenient dn XII™ siacie, le pere de Thistoire russe, Nestor,
lui confia les anaales d> cet Empire coniiauiies Jusqn'eii 1226
par Simon de Sonzdul et ses atitrea snccessaiirE. Les Serbes
orienUiiK doivent i ce dialecte la chrow/ue de t'Ei'eqve Daniel,
le Codę de his du tsar Dusan, moDDment du XIV""' siacie prii-
cieni pour rbistoire.
Les diaJectea viYants, sortia avec resclavon d'iiu |j:erme
nniąae et primitif, B'ils ont moiDS d'aDcieiinet6, possedent des
richesBes qni lenr sont propres. Le masę, (|uoiqu' idl6me po-
pnlaire h eon bercesu, exc]u longtemps de la littóratnre Gavante,
• Beivi cependant de canal aux vieilles tradiiions nationales,
a en ses bardea tels que la Bolaa, dont les chanta sont devenus
la EOnrce de nombreaaea Ićgendes ; ii a eu ses ćpopćes on plu-
tflt ses Ti^cits poćtiąues, tels qae CKrpi-dition d'lgor, ^ la fin
da XI1°"' siacie; ii a ea ses poćtes Ijriąues, tels que LorooBosof^
an si^le demier. La coDnaisaaiice de la langue ruase eat d'ail-
leurs nćceasaire pour coasulter les onvrai^cs ąul sont publiós soit
k Petersbonrg, soit k Casao et qai aont rćlatifs a Tćtude des
dialectes moogols, thib^taios, chinois et surtout h celui dti tnrc
oriental. La littćrature serbe coDBerve dans ses chants lyriques
les BODTenirs itationaus recueJIIis et ppbli6s par Vulk Stephano-
wicz, aaquel on doit le dictionnaire et la grammaire de cette
langae. La littćratnre bohćmienue est nfie daos des tempa plus
reculćs; ses cbacts nationaos, sea pocmes hćro]']ueB remoiitent
jnBqn' au YIII""' aiil^le, c'es^ft-dire jnsqu' au paganiame; elle
poEs^e aossi des chroiiiques qui dateot du KI?"'" ai^cle; di^s
cette ć]ioquc, rUniversitć de Prawne imprimait aax idćcs ua
essor rapide cbez les peuples qai la parlent Les prodoctioDS
<|ai se muUiplient dana TidiAme national, cmpreintes d'iin talent
originat, respirent anssi le patriotisme. La littórature polooaise,
ei BOn berceau ne se rattacbe pas ii dea ćpo<iucs aassi ancicnDea,
brille aa moina d'un ćclat reii]arqnable et se parę d'une foule
de noms cćl&bres. Elle s'ćveilla au Xyi° siacie, aax sons de la lyre
poćtiqne, aux aocenta de rćlftquence r^tigieuse. Elle affccte nno aorta
de consangninitć btcc la littćrature francaise, comme la noble nation
qui la parle escite en France les pins viveB sympathies, et, triomp-
hant des śv^DeinentB politlqueB, elle perpćtnera avec de glorieu^ boi-
Tenirs nne nationalitć qui a recu de ai cruclles atteintes. Sar les rivG3
de la 6altiqiie, dans la rćgion qu'babjtćrent jadis les Hórnles,
ont r^nó on rćgnent trois dialectes qu'uno affioitć intime onit
XCIV
•X TosclaYon, mais qui se font remarquer aussi par leur asaloóe
a^GC Ic grec et le latia; 1'ud est ce vieux prussien, dont \'eM
a poblić UD moaumcDt et dont ii a doanć uae annały se gramst-
ticale*); le secouil est la lan;j;ue curieuse des Lilhuanes, qui a
Ges chants nationau^**}, dont iiiic pirtie se rapporte aa ^ipr
nisme; )c Iroisii ae est la laogue Mimie, alliće ii laugtie aU^
maadc, iiui a k\t cultisćc Bvec babilitó par plusicars ćcnvaiH
et iiui B śtć tisće par Maniel***) ii la fio da KYI""
Ainsi se jastifie l'utilitć d'u[i enseigneiuent qiii iiiettra la Fraoet
eii possessioii de ecs richosscs Uttóraires jusqu'fi ces joars pnugoe
inioacnes; elles anrout un prix tout particulier, Biijour<l'bLii tjie
les faonimcs studieiix >e livrent panni nous avec un redoobleneit
dardear, aux recherches Listoriiiues, aiyourJ'hui (lue rht&toin>M
reDouvi?lle cti <|tielque sorte en consultant les vieil!cs traditJOD^ «a-
sigaćeB doDS lc9 Ićgeodea et les cbaDts populaires ; aujonrdbai qae
pcut-Btre notre litlćrature, 6iirouvant une sortc d'6puisemeiit,
cberche ii se rajcuoir ilans les productioas ori^cinalcs et primitjva.
Ainsi se justilie ógiileiiient la dJspositien ąui place u
Collage de France la chairi! dont rćrection est propos^
Cettc chaire est appciće par analogie, daus le vastc ćlablisse-
iiient oii s'enMigaent d^a avec Tóloąicnco grccque et latioe, let
laugues et littćratures hćbraląue, cbaldćenne, syriaąue, ambe, pff-
sanę, tiu-ijue, cbinoise, tsrtare, et la langue sacrće de Tlnde^
sourcc commiine de taut d'łdti)ines. Situć bors de la spb^rc dei
Facultćs Uiiiversitaires, le Collage de France embra^e, t>QD3 Ił
rappurt de la pbilologie uii borizon plus ćteudu. gueląnes bi»i
esprits peasent ({uc ta cLaire de slBve serait mieas i^ sa place
dans rócole des langues oricDtales vivantes, a la spćcialit^ di
la<]uella cctte chuirc semble en effet appartenir par rorigiae et
le uaract^re des langues qu'elle aura pour objet, et cette opinien
serait fondńc pcut-6tre, sl rćrection de la chaire da slate u
Colli^gc de France n'ćtBit pas la pierre d^attcnte d'aDe crćalMii
plus ćtcnduc.
-) Uriuiswick 1821.
■■] Recueillis et piiblias par Bht-ea.
*"} !^tendor ii Witau et lloaenbergar en 1830 ont donnę as
le>ique et unc grainmaire de ca dialeote.
Le docteur Eicliotf, auijuel nous avoQs cmprance \a. pluptit
de ces di-tails, a fait connakre auasi en France, par one iU^lguU
tradnction, un ancien cbant boh^micn, la pri^re d'Adalben, chut
belliqueux de In Polognc, TE^pi^dition d'Igor, la balaille dc Zm-_
aovOj cliaot scrbe, deux cbaute litlmaniejia sur rastronomie, el&
xcv
Maia rćtablissement qu'on propose en ce moment est-il en
«ffeŁ nofl crćation compl^te? L'en3eignenieiit de la langue et dc
la littćrature slave doit-il G'iDtroduire au Gollege de France par
nne mesnre isolee comme iiae exccption? Doit-il obtenir le pas
et la pFĆfćrcnce sur celui des sutres littćratares de TEurope? Ne
fait-il pas nćcessaircmeat partie d'un systeme plag vaste, plus
TĆgulier et par-lA mćime plus utile?
Cetie ąuesttoo, Messieurs, tous les hoinmea lAtruits ae la
«ont adresBŚe et nous mgme manąuerioiiB k nos dCToirs, ai nous
Ud chcrchions pas k j repoudre.
Lorsqu'on se demande ai, parmi les direrses littćrstnres
de TEarope, celle de la taninie slave a (Jfoit d'obte]ur une fx-
ceptiou, une sorte de pri^ilćge, la pensće se rapporte d'aboFd
rers les languos dn nord, Ters cettc langue teatonique, foiiche
commune de ]'al]emand, du sućdois, du danoia, du bollandaiii, <le
ces dialectes qni rćgnćrcnŁ depuia la Scandinayie ju4qu'aiix Atpes
et doDt Tua se psrle encore sur une portion du territoire fran-
^aia. Cctte vieille langue fut celle dc nos ancCtres, elle a versć
des tributs dans notre langne, elle-mSme elle eat parlće chez les
penples qui nous avoisinGDŁ sur la moitiś de nos fronti^res, ctiez
les peuples avec lespuels nous entretenona, avec une mutuelle
bienveitlance, les rapporta lei plus ótroits et les plus continua,
. aiixqnel3 nous sommes uois par nne aocienoe parentó comme par
des allianccs r^centea. Ses monuments ont une plus haute anti-
quit6 que ceux des langues Blavonnes, ils nous ram^nent jua-
qu'fi Upliilas qui, aous TEmperenr Julieu et sous Yalentiuien I-er,
traduisit l'£cnture Bainte en teutouique on nićsogothi^ue. Sea
trćaora anssi aont beaucoup plus abondants, ils embrasaent une
sph^re bciiucoup plus ^tendue. Lu langue des Klopstocks, des
Scbilleni, des Ooethes a sur les langues de TEst de ]'Europe
rarantuge d'oSFir dans les productiona auzquelle8 elle a seni
d'organc, des matćriaux ccdŁ foia plus fćconds, ponr les counais-
satices les plna relćv6es et les plus utiles, comme ccUe <lu droit,
des eciences natarelles, des suieaces exactes, de tontc; les bran-
ches de rćrndltion, pour U philosopbie, reiiie des connaissances
hnmaines.
La connuiasanco de la langue allemande est devenue pres-
qae nćceasaire k ceux qui se livrent eux ćtudes sćricusea et veu-
lent les approfondir. Ausai, depuis quelriue tempa, elle est cul-
tjvóe avec ardeur par la Jcunessc de nos ćcoles.
&'il g'agi8Sait d'6tablir un pnvil6ge, la plupart d'cotrc
TOus, Uesaieurs, privei)ant notre pensćc, ne le i^lameraicnt-ils
pas en faveur de la langne et de la littćratura auglaiscs, langue
XCVI
qni, biea qne derivće en grandę partie do la tige teutoDJ-łU,.
bien ąae sólant fisśe plus tard, a acquiB un si puissnot « <■
nagiiifiąue dL-veloi)pcn)eiit; (joi se glorifie de (aot de cb«f!-d'i£D'
Trc; (jiii verEe tant de lumieres sar TEurope; qiii r^goe d^jan
Ulic partie du iioaveaa monde et (jui va s'ĆŁeDdant jnsa'aux eitri-
mitćs du glob^; ceUe littćrature, sous uae foula de rapports,
interesse pkis vivem(<nt ({iie celle des familles s)avea, elle e
en D0I13 de plu3 profondes BympailueB. La langite qai ini setti
d'instnimeDt est, pour beaiicougi d'eiitre nous, d'uQ usage pres^nr
nćcessaire et le deyjeut dayantat^p chH<i[ie jour.
Enfiu et surtoiii, le privilegc serait reveiidiquć a diTmj
titre^ ]iur les langues du midi ile lEiirope, et comme se ntt>>
cbant immćdiatement su laŁin et comme a]?ant avec le fru^als
une intime cousanguiiiiić. aaissant avec lui d'une raSme ^ane,
ayant subi lee mdiiies jiliases, aysnt partagć ayec lui les mii-
tioits de cette lant^ue romans que des tr&viiux rćcent^ vi«a
de mettre dans nn si grand jour et qu'ils ont eoYiroDiiee de
de churme; en Borte qiio ceite óEude devient comme uae bnncb*
dc natrę propre histoire littćraire.
Renianiuez d'^1leurs, Messieurs, que l'eiiseignement p»-
ti'|Ue des laufiiiea modenies est admis fi prendre place ai]JQiini'l»i
dans aoi coll^ges ro,vaux. Cette beureuse institution appell^
dana le baut easeigaement, un foyer ąni lui rćponde, lui pr^^idi^
lui conferc tonie son utilitś.
Mais ce n'est point na priyil^ge que nous demandons; naus
ćloignons au coutraire toute prćiereuce. Ce que nous desiroiu,
c'est i^ue les grandes littćratitres ćmnies et diyerses, qui se di-
ploieut aii Nord, aa Jlidi, i TEst, a TOuest de la France, tfr
i;oivent aa France la meme bospitalitó; (^ue cbacane delles
sa chairc propre, paraileleuicnt atis autras; qne tontes euseoibia
□joiitent au College dc France tnie Douvelle branche d'ensciinie-
meut parfaitemeut lić ainsi dans ses diyisionB; qae cet euwigue-
ment iiouveaii vienne s'y rallier a Tenseignement des langues s»-
vautes de la Grćce, dc Romę, de Tlnde, de TAsie enti^re, formut
avec cet enseignement d^a en vigueur un ensemble comitiet,
un sfsŁśme vraimeDt ntile, rćnnissant Tharmonie k la graadcar.
Alors dans ce bel ćtablissemeot, se dćploieront comme nne sorts
de Mnsśe des langnes et des littśratures de tous les tem.
et de tou.s les peuples, une galerie universelle de toutes 1«
formes sous lesquellefi s'esl produit le gŚuie hnmain. Les
paraisons j seraient d'antant plos fócoudes qu'eUe9 seraient pin
ćteadnes, les diverses ćtndes s'6claircireraient les uues les aatm
La France possćderait un ótablissement uniqiie ea Enrope,
XCVII
Jonissant d'nii honneur qiii Ini appartient sous tons les rapports;
bmtes les nttioos y seraient en qnelque manierę reprćsentćes dans
m Doble Congrćs, dans ud col1oque pcrmaDeat ouTert et entre-
trau par la science. Elle serait comme elle doit T^tre, la mćdia-
tricfl d'iuie grandę alliance intellectnełle, le centrę du commerce
•cientifiqne et litt6raire entrc toales les nations ciyilisćes, belle
prćrogatlTe, qiu serait utile ii toutes et qm lui in4riterait teur
commnne bien rei Hance.
La pensće, dont noua ne BODimes ici que les oi^uies, est
la Toeu ananime de nos savants les plus diatinguós; nous aimona
i le dire, nous j sommes autorisćs; elle ne sera pas dósaronće
par le ministre, qui occupe lui-mgine un si haut rang parmi eux
et qaj, iia qu'tl en aura les moyens, se fćlicitera de l'ex6cnter.
Ce plan ne saurait Bonlever la moindre difficnltć sous le
[ nq>port ćconomiąue. Tingt mille francs Euffiraient k la dćpen8&
' Jl poumtit mdme, d^s ce moment, se rćaliser presqtie sans fraio.
Dans tout les cas, le Collage de France qui Jonit d4Jit par
le caractfere encyclopćdiąue de son ensoignemeot, d'nn premier
^genre d'uniTerBalitś, en obtiendra un second par ses liens arec
^ la littćratare de tous les peuples.
Z Nons considćrons dooc Tórection de la chaire de slave
2 eoDune un com men cement d'ex4cutioQ; c'eBt sous ce point-da-Tue
> qiie nooB le votons anjourd'liiii. Elle sera une promesse, un pró-
gi~lnde^ un engagement pour compl6ter la crćation dśsirśe; elle ne
t' eoiutituera point une pr^furence, elle se rattachera & un grand
Ę, principo; elle acb£vera dignement le beau monument ile-H par
- I^SDCois I" . Le Collśga de France deviendra en m€me tempa
'S m Collćge enropćen.
Cest dans cet esprit ąae nous tous proposons d'adopter
'^'futicle I" du projet de łoi*). {MmtUeur Vniversel du 8 Juillet
,'1840 p. 1636 col 3 et p. 1637 col. 1, 2, 3).
■r *) 11 eńate, ił est vrai, dans la FacoltS des lettreB de Paria,
jjillie chśire de littiraŁuTes ćtrang&res. Mais, qnoiqne can£óe & un de
^Boa aaTants du plns ćminent mórite et remplie de la manierę lą
^plna dJstiogn^ elle ne pent satiafaire an bnt que nona Tenona d'in-
^^diqner, o'eHt-&-dire d'embra8acr k la fois toatea les brancbea ^i
AnombreoBea, ai Yarióes et si ótenduea, dea Utt^ratnres des diffśrenta
r^^penplea de rEnrope.
irwt AimtM, IKciUiHeia. Tom n, £
Chambre dnsPalre.
Stańce dn 9 Juillet 1B40.
Mtmsieur le Ckancelier. L'orde du joor appelle la discastioil
dli piojeŁ de loi <iui ouvre au ministre de riastniction pobliąB
deiix OTĆdits ailditioDDeh pour la cróation d'uae chaire an Collt|
de France el d'une Faculti^ des scieuces dans la tiIIb de Renufl
Si persoDBo ne demande la parole, je mots aQx volx les (^iMiti
Article 1'" II esŁ ouvert au minist^re de l'instraction p
bliqae en addition au biidget de Vexercice 184]:
I="> Uo credit de 5000 fraiics pour la crćatiOD d'Qnecli»i
de langae et de litti^-rature slares au Collćge de France.
Articte 2" U sera pDurvn aux dćpenses antoris^es pv|
pri!'sente loi a.\\ moyen des resaources accordćes pour les besdi
de l'exeroice 1841.
11 est prociidć an scrutin sur rensemble du projet de U
Nombre des voŁans: 98. Boules blancbes 64, noires S7. I
Cbambre « adopti^-. i^Monileur Unitrrse/ Aa 10 Juillet 1840
1655, col. 3).
ŁXU.
Extrait des proces-verbaux de rAcademie.
Sćauce du 9 Juillet 1340.
M. le professeur Micktewic>^, installó le 26 de lien
prend sćance.
LXIII.
Uat do P. Cousin. ministra oświecenia.
Paris 5 Aofit 1640.
IMonsieur Mickiewicz, auquel j'at fait part de la dnoii
ConTerBatiou quc j'ai en l'avanUge d^aroir avec voua ^ Eon M
me confirme dans une lettre <jue je vieii8 de recevoir de sap
ce que je sayais du reste et ce que je mYtais empre?!^£ de *1
dire, h savoir qu"i! parle le russd comme le polonais etqn^il'
parfaitemeut aa fait de la langue et de la littćratore b^U
XGIX
n s mfime fait im voyage et s^onnić a Pragae ponr y oduŁtsc-
ter une conoBissaDca persoDDelle avec les litt^ntsun les plus di-
stiogaĆB de la Bobinie. Avec ces trois dialectes, Mickiewicz
approfondira facilement la littćraŁare sIavo-illrrieane dont U B'est
d^ OCGUp^
II m'eavDifl Tarticle qu'il a poblić dons nn ^rit pJriodique
«iir lea poćsies de Paachbine et me dcmande de voub le com-
omniąiier: .non, mc dit-il, ąne cet artide ait ancuii mdrite littć-
raire, mais ponr faire jogcr k tS.. le miaistre daus qucl asprit
Ja doonerai mon cours.' Mickiewicz attend TinTitation officielle
goe YooB vou9 proposez de iai faire.
Les circonstaoces qni Yienoent <Ic ae dćvetopper dans ce
moment mćme rendent sa nominutioa cncore plus convenabIe. Je
crois pouYOir garaatir qae, daos aucnn caa, toub ii'anrez lieu de
Ja regretter.
Veuillez, Monsienr !e Ministre, agr6er Tassurance de ma
.liante coDsiddratlon.
Adam Czartoryski
LXIV.
Le ministre sócrutaire d'Eut an dćpartemeat de Tinstrac-
tioD pnbliąue.
Vu la loi du 15 Juillet 1840, portant cr^ation d'une cbaire
de langue et de litt^ratnre 8lavG an Collage de France.
ArrSte:
Artide I*"^ M. Adam Mickiewicz, ez-profesaeor de langnea
anciennes 4 TAcadćmie de LausanDe, autenr de plnsieurB oavra<
ges cćl^bres, est cbargć, ii titre provisoire, de la chaire de langue
et littćrature slave au Collćge de France.
2" Le traitement affectś ii cette chfure sera alionć ii M.
Adam Mickiewicz it partir du jour de son installation.
Fait h. PariB le 8 Septembre 1840.
C o u s i n.
LXV.
rinstruction pabliquc
Nona Ministre sćcrćtaire d'£tat au dćpartement de Tlnfitruc-
. tion publiqne, Grand Maitre de TUniiersitć de France,
Airćtons ce qui suit:
Article I"- M. Adam Bfickiewicz, chargć da coure de lingw
et de littćrature slave tu Collśge de France, rćdigera le
io^e des aauuEcrits s]aves, en difftjreots dialectes, qai Eont i 1>
Bibiioth&que du Roi.
Article IP- Un rspport sur Ic rC-sultat de ce travait
sera sdresEL-, tous les six mois, par M. Mickiewicz.
Article Ul"- II Ecra allou^ a H. Mickiewicz, g partir d*
I" NoYembre 1840, une ii)<Jemnitć annnelle de mille francs snr
le fond de secotirs et d'eDcoiiragG[Qeat aux scienceg et
lettres.
Paris le 8 Septembre 1840.
V. Cousin.
Ponr amplificatioD.
Le chef (tu sćcrćtariat et do CabintŁ
M e r r u a u.
Yendredi 3 JnUlet 184a
Łe Conseil d'Etat a autoris6 le Cotiseil de Tlnstructioc pn-
bliąne a faire impriiner les troie discours prononces a TiD^tiili^
tion de M. Mickiewicz {Courrier Suisse).
Le dćpartemesŁ de l'Iiitórieur au Conseil d'Etat.
26 Septembre 1810.
Le Conseil d'Etat ayant renYoyt an dćpartement di rif
iLTicur la lettre par laquelle Adam Mickiewicz amionce qu'il est
dans la nćcussitć de se d^mettrc des fonctions de proft
h TAcad^mie de Langanne, qa'il n'eiitend toncber qae le tnitt-
mcnt de professeur estraordinaire et qu'tl dćsire garder son bie-
vet de j>rofesBeur oniinaire commc sonyenir, le DćptrtaiMt
h l'hoiineur de proposer an Conseil d'EtBt de rćpondre i H.
Uickiewicz :
L QQ'il rcgrette infiniment qne U. Mlckieiricz se trom
dans ta nćcessitć de se demettre des fonctions de professeur
h l'Acadćmie de Lausanue et lui tćmoigne Ba Tive reconnaissuci
pour les Gervii',eE ćmineats qti'i! a rendus & rinGtraction t
rieure de notre canton;
C3I
II. Qiie tout en apprćciant rextr6ine d^licatesse de ees
intenłions, le Coasoil d^Etat ne sturait congentir k ce qn'il ae
touche <]De les appointements de professeur eztraordinaire pour
■J'anD69 qui vieat de B'6couler et le prie de ncevołr le Łnute-
toeot de professeur ordinaire conforaiśmeDŁ k farr^tś da 13
Mars 1840, que des ordres sont doanćsencoDsćąaeDCe;
m. Que le Conseil d'Etat voit avec infiniment de plaisir
■qu'il coii3ervQ son brevet de professeur ordinaire, te prix, qne
IiI. Hicidewicz attache k ce aonrenir ćtaat fort hoDorable ponr
notra pays qui B'e3tinie beureux d'avoir possćdć pendant quelqae
temps rhomme qui porte un nom si justement cćlćbre.
De plus le dćpartement propose: I. de cominuQiqner la d6-
mission de M. Mickiewicz et la dócisioa du Conseil d'Etat aa
Conseil de rinstruction pKbliąue et par loi k rAcadómie, en les
priaDt de donner nu rapport aussi prompt que possible sar la
nomioation de M. Mickiewicz comme professeur honoraire k l'Aca-
d^mie de Lausanne. II. d'aTifier le dćpartentent des fioances de
ce qui tieot au traitemeut en le chargeant de donner ses ordres
ponr que M. Mickiewicz touche le traitcment sur le pled de la
dćciaion du 13 Mars 1840 et qu'il n'y ait point de malentenda
ii cet ćgard.
A M. Adam Mickiewicz.
Lansanne 36 Septembre 1840.
Monsicur, le Conseil d'Etat n'a pu entendre sans un pro-
fond regret la lecture de la lettre qac vo»s m'avez fait rhonneur
de in'ćcrire le 23 de ce mois, par laquelle voub m'annoncez qne
vous vons troovez dana la. nćcesaitó de tous dćmettre dea fonc-
tions de professeur a l'Acadśiiiie de Lausanne. II in'a chargi
4fl TonB exprimer sa Tive reconnaissance pour les serrices ćmi-
nenta qae vona aTez rendns a rinstruction snpćńeure dana ce
-ctiiton.
Tent en appróciant l'extr&me dćlicatesse de TintentioD qne
Tons manifestez au eiyet du rdglement de votre traitement, le
Coaseil d'£tat ne saurait consentir, Monsieur, ii ce qae Tons no
toncblez que les appotntements dc professeur estraordinaire ponr
Tannóe acad£-niique qQi vJent de s'ćcoaler, et ii tous prie de
receyoir le traitement de professeur ordinaire, conformóment
^ rarr^tć du 13 Mars 1840, Des ordrea sont donnćs en con-
8ćqnence.
ni
Le Conseil dTtat roit a.\ec infinimaot de plaisir, Moi-
Eienr, q[ie voiu eonsernez voŁre brevet de profesaenr ordii
le pm que voiib BtŁicha & cet Kte, comiiie sosTeoir^ est
honomblc pour notre pays qnl s'eitime henreiuc d'avotr ponUf
pendant qDelqne temps 1'faomme qiii porte im nora si jastetnefll
cćl^brc.
Aąritz, Honsiesr, rsssarMice de ma eonsidentioii Ii fia
distingu^e.
Le Prćsidcnt da Conseil i^M
Van M o f d e n.
Le Prfsident <1a Conseil d'£tat du Canton de Viuid an Cuiteil
dc l'lQstrucŁion publiąae.
Lsasanne 26 Septerabra 1840.
Uoiisiear. le Conseil d'EUt a recu de H. Btickiewiei ae
lettrc par laqDeile ii anoonce qu'il se troure dan^
de se <l^-mettre des fonctiona de professeor k L'Acadćiiu
Łansanne.
Le CoDseil a repondu k M. Mickiewicz ponr lai espriss
Ips regrets profondi^meDt seotia ąue fait ćprouver M retnfH.
Et comma ii expriinait le dŁ'Sir de poavoir garder, k titre '
souYenir, Bon brcvet de professenr ordinaire, le Conseil a aii
fcste le pliiisir que lui fuisait <;proDvcr ce sentiment da K. U
liipwicz.
Voug 6tes iDYltós, Messiears, et par vous rAcadómie, i bi
an Conseil d'Etat ini rapport auasi pronipt que possible nir
questiOD da saroir E'il n'y a pas Ueu de confćrer jL U. ICek
wicz le titre de professeur honoraire k rAcadćinie.
Agr^z i'assurance de ma consideration.
Le Prt^siilent da Conseil d'EUt.
Yaa Ulajd en.
Le CuDseil de riDStruction publiąne h TAcadenUe;
Lausanne 29 Septembre 1840.
^Messieurs, le Conseil d'£tat noas a annonce qiie JL Hi
kiewicz avait doonc!' sa dćmission de professeor dans t'
de Lausanne.
cm
Le Gonseil d'£tat nona 8 chai^ćs de lai fair« nn npport
Kiissi prompt que poasible but Ib ąuestion de savoir 8'il n'y & pas
lisn de confćrer h JA. Mickiewicz le Łitre de professenr honorure
i rAcAdćmie. YeuiUez nons donner aa pins tdt votre prćavi8
k cet ^gard.
YoiiB Yondrez bien DOiia donner pląs tard votre opinion sur
la manierę de pourvoir & renseigDemeDt de la litt^turc ładne
ponr Taonóe prochaine.
Agrćez, Klesienra, raasurance de ootre consid^ration.
Le Prćsident
J. M n r e t
Le S4crćtaire
Schleicher.
LXXI.
M. lK<^ewicz nous ąnitte; mais si les services de cet homme
^minetit ne peuYent plus noiis sppartsDir, bod nom du moins nona
restera; et en nous le laissant, le grand pointę nons reod nn der-
nier et durable service. Ce nom, inscńt dans la listę de noB pro-
fessenrs, sera pour ens et ponr lenrs ćl^iea nn avertissement et
nne estaortation perpetuelle; car, le jour oii Tinstitution nonvelle
urait dćcid^ment infid^le k ses promesses, ii faudrait par respect
et par pudenr, qu'etle effacilt ce grand nom. £lle ne pent B'en
d^rer inatilement on impun^ment Au reste, si rapide qu'ait
£tć le pBssage de U, Mickiewicz an milien de nous, ii t'eu fant
qne son nom BoiŁ le seul prćsent qu'il nons nit Sait, et nons do
ponrrions dire sans une esp^ce d'iiigratittide : Oslendentnt nobis
hunc tanium fata. On bb Eouyicndra longtempB parmi nons de
cet enseignement si grave it la foia et si attrayen^ omć d'une si
noble aimplicitć, de cette critique en que1qnB aortę iDtniŁive, iD-
spirće, oii Tanalyse ćtait prćcćd6e on domingo par la syntb^sa,
nons TOuIonB dire par un sentimeat aussi prompt qHe di^licat
des beaut^B de Fart; de ces conrs de littórature latine, oti toutes
les litt^ratureB bo donnaient rendez-vons, ii la voiic d'ua profea-
aear k ąni toutes ^tuent connnes et pluaieurs familićires; de cea
apercua f^onds et de ces vues nenveB ąni jailUssaient a Timpro-
vi9te de chBque partie d'un snjet; de ces lecons de gofit qni
ćtaient souTeut das lecons de morale; de cette parole subsŁan-
tielle et transparente, de ce style solide, mar(iiić aa coin de l'an-
tique; enfin de ce bon sens si ^Iev^ qu'on l'ebt pris pour la plns
belle imagination, et de cette imagination si parę qa'on l'e&Ł
crv
prisa poor le plus noble bon sens. H. Ukkiewia a Uissi.
rcspńrons, Doe tnae ątu ae s'eSBcera point; et qai sait a
eD^eigaement ii'a point dćtermuie, cbei qaelqa'aa de sei i
tenrs, ane Tocation encon incertaine, et preparć de łoin qidq|
ensaignctoent destioe k nons rendn an jow mte putie df i
qae nons eiil6ve la retrait« de ^L Mckiewicz?
Qael que fut notre jagemeat sur le parti qD'il ńeot I
prendre, nons ne lui ea deTiong pas nioins TbOBunage qiie nN
łui rendons anjoaTd'hnL Uais nous tenoas k dire ąae les al
tifs qiii ont dćtenninń H. Uicidewicz ne p«nTent qo'«)<»li
k notre estime ponr Jin caract^re dont noos arons en Kea ii
occasions d'apprćcier la droiture et Tćlóysdon. ^fons cnjM
00 rien basarder en disant qne H. Hicbjewici noos qaitleią
gret, et qn'uii Bentiment impćrienx de deroir a dictć sa tM
Intion. Cest sa patrie qm nons le redemande; non pis bSti
poor le recoeillir dans son sein, elle ne pent rappeler ancna |
ses fils, elle peut seulemeDt les enrojer 14 oii ils ponrruDt mil
la seiTir. Le poste que ML Mickiewicz va occuper en Fia
est comme use ambaesade morale et littóraire de la Połoi
aupris de TEnrope ocddeotale. II ne fallait pas, dn moim,
ce poste fut occupć par nn adTorsaire des intćrćts polofl
Cette considćratiou qui paralt aroir dćtermiuć rillastn
ne permet pas qDe la moindre •mertome se m^le a nos li
justes regrets; et H. Mickiewicz doit emporter arec nos m
aSectueuz tonte Testinie et tont le lespect qu'il a trouT^s '
notre pajs.
Ne peut-OD pas espćrer de roir bicnt&t parałtre le
conrs d'instalIation de M. Mickiewicz, dont Timpression a <
demandće par le Cooseil de 1'Instniction publiqDe?
demment du mórite de cette belle lecoo car c'Qtait tme le?
rimpression de ces discours nous semble de droit. Bs : "
le seul rapport direct de TAcadćmie avec le public; ce
plus des actes de TAcadśmif, ses roonuments et ses tómoignsg
Ces puMications seraient d'auŁaDt plus intćressantes que le _
Ternemeut inter^en&ot et parlant dans la solennitć des instd
tiODS, caractfrise k cette occasion !es rapports du pouvi
avec la science et rinstniction publique.
{Courrier Suńse Jeudi 9 Oclobre 1840).
Adam Miclciewicz quitte dćcidement TAcadćmie da IJ
sasne pour remplir k Paris la cłuure de littćrature alare qu I
ofire le gouvemement fnnęais. Cest ]k une pertę irrćparabls
et qui sera nnanimemont dćplorće par toas ceax qui g'iDtćresseDt
Ji rinstructioii sapćrieure dans notre payB. Si le grand pofete
polonais n'e£kt consoltó ąue ees goflts peraonnels, ii aurait prć-
fćr4 deraeurer au railieu de nons, raais des coosidórationi tr^s*
graves, dfls conBidćrations de dĆYOuement natioDal lui out fait
aa deToir sacró d'accepter le poflte qut Ini est offert. En effet,
les Polonab et les Russes, qui forment eneemble la race slave,
regardent cetto chaire commc nnc poaition littćraire d'aufl haute
importancG dans lea circonstances actuelles. Dćjil chacun de ces
penples chercbe k s'en aunrer dans bod intćrSL Les Polonaia
craignent avec raison que dans le cas ot Uickiewicz refniemt
l'offre dn ministóre francais, ua ćtraoger ce soit appolć k cet
enseignemeut et R'y appoiie uii espńt hostile k leur nationalitć,
Mickienici a donc dtt accepter ud poste que lui propose Ic gou-
renieinent d'uT]e nation amie des Folonais et que ropinion de sea
compatriotes lui con£e dans Tintórfit de leur cause nationale.
En annoncant au Conseil d'EtaŁ qu'il a le profond regret
de se trourer dans U nćcessitó de se dćmettrc des fonctions de
professenr & TAcadómie de Lausanne, 1'illustre proscrit le prie
de raatoriser k garder son brevet. ,Ce sera, djt-il, pour moi
UD souvenir prćcieuK de mon sójour dans le pays de Yaud, oii
yaX recu tant de tćmoignages de bienreillance et de sympathis
de la part du gouvernement et <Iu public' Par nn cxc6s de
dćlicatesse, Mickiewicz ne voulait pas toucher le traitement de
3000 francs de Snisse qu'on lui assigna lorsqu'il fut nommś pro-
fesseuT ordinaire et se bomer k celui de 1800 francs qui lu!
avait d'abord 6t6 fix6 lorsqu'iI coromenca k enseigaer.
Loiu d'accepter cetto offre, le Coaseil d'Etat exprima k Mic-
kiewicz tout le regret que lui cauae sa d^DiiBBion, et en le re-
merciant des Eer\-iceB qu'il a reDdus k Tinstniction supćrieore
dana TAcadćmie, ii yoit avec infiniment de plaisir qu'il conscrre
SOD brerct, le prix que cet homme si juatement cćlćbre attache
^ ce souveiiir śtant infiniment honorabłe pour notre canton.
XNouvelłiste Vaudois du Mardi 29 Septembre 1840).
Łxxin.
Łe Couseil de rinstniction piibliqae au dćpartement de 1'Intćrienr.
Lausanne 7 Octobre 1840.
MesBieurs, M. le Prósident du Conseil d'Etat, en uous
rAnnoncaut que M. Uickiewicz vient dc donner ea dćmisiion da
łt płaco dc professenr orilin^re dans TAcadćiiiie dc T.fti^aiin*.
a domuidó ft notre Conseil god opinion snr la conTenance ia
confórcr h M. Mickiewicz le titre de professeur hoDonure.
H. \e Prósiileot da CoDEeit d'Etat ooas inyitait en mEne
tonps ii dcinsiider h TAcademie son próa^is sur le oeme lujeŁ
Nous Dous Eommes empresBĆs de saŁisfaire h, cette inń-
tation. U. le Pro-Recteiir de TAcad^mie ricnt de qods rćpcmdra
tpie Tabseuce de pre!quo tous les professeors ordinaires de TAca-
łliniie uo Ini pennet pas de la consulter. M. le Pro-Bectenr
ajoiito łiu'il esp&re ecpendant que cette circonstaace ii'en]p$cbeTł
point le CoDseil d^tat d'accorder h M. Mickiewics le tćmoign^
de bante eatime qu'il mińu h si juate titre.
Dans cette poaitioa, Messieurs, notre Conseil pense qne, tII
lii pr^-ision de la Icd et da i^glement snr la part qae rAcadimis
dk>tt pn'ndr« i la nominatiaa dos professeim honoraires, ii fiat
aitendre topo>tue ou roarertnre des cours ram^nera a LaoEanM
ie^ yf\}iiKsea.n ąm soat actaellemeat abgcnts.
l\iiir ce qni cooceme notre Conseil, nona sommei iH
X pr^rnt d^teminćs a doaaer le prćaris le plus favorable poar
tMiiierer a M. Mirtaewies le titre dont ii s'agiŁ, aSn de coasener
aiusi an Hen boiiorable entre notre Acad4mie et cet Lomme ćminent
Altćcz, Messieurs, lacsarance de notre respecu
Le Vice-Pr4gident
Andri G i n d r o n.
Le S^crćtaire
Louis de V a 1 1 i e r e.
ŁXX1V.
Extrałt iłea Pr«cea-*ertaBX de TAcademle.
Sesoce dn 33 Octobre 1840.
On lit nno lettre dii Conseil de rinstmction publigue m
datę dli 29 Septembre qui demande on rapport aur la ąnestiM
dc conferor ^ M. Mickieirii-z le titre de professenr honoraiie....
LXXV.
Estrait dis Pn>c»s-vertatix de rAoademie.
S4tuce do 27 Octobre 1840.
On fern i'oniiiiitre aa Conseil de riastmctiou pnbliqae qts
rAradóiaie, ilćsimnt iiu'nn licu nttacbe encore IŁ Mickiewia
lOtre pays, Terra RTec Batisfaction lui confśrer le titro d&
fessenr ordinaire, C0DsćqueDCe natnrelle dc sa nomlnation en
litć de professenr estraordinaire.
LAcadimie de Uimuins au Consal) ds rintraotioa publique.
29 Octobre 1840.
Mesaieors, votre lettre du 29 de Tćconló noas demande un
avts siir la question de confórer fi H. Mickiewicz le titre
professenr honoraire h rAcadćmie de Lausanne. Noas n'aT0D3
rćpoudre plus tdt k cette qiiestioii, l'Acadćmie ćUdŁ en ts-
ces.
Noas pensons, Messienrs, que le titre de professenr hono-
re doit €tre accordć £i M. Mickiewicz comme consiąuence na-
e))e de sa nomination en ąualitś de professenr hoooraire ; nous
Tons avec satisfaction qu'DD lien ratlache encore cet honorable
ifesseur k Dotre Acadćmie.
Noas voDs prósentODs, Messieurs. l'lioiDmage dc notre
pect.
Le Recteur
C. M o n n a r d.
Conseil de rinstructioD pnblique aa dśpartement de riutćrieur.
Lansanne 30 Octobre 1840.
Messieurs, comme complómcnt h notre communication du
Octobre courant, l'Acsdśmie vient de tous ćcrire qa'elle penso
i; le titre de professenr lionoiaire doit Gtre iccordó h. M. Mic-
iwicz comme conaćąuence natnrelle de sa nomination en qua-
; de professenr ordinairc. UAcadŚmic verra avec satisfaction
nn lien rattacbe encofe cet honorable professenr k son corps.
Agrćez, Mes»eurs, rassurance de Dotre respect.
Le Vice-Prćsident
Andr4 Gindron.
Le S4crfltaire
Louis de V a 1 1 i ^ r e.
Lo Prćsiilent du Gonseil d'£Ut ta Conseil dc TliiitnidiK
publiqne.
3 Movembre 1610.
Mcssienrs, K' diputemeDt <lc riolćrieur a mis sous li
foui ilu Conscil U'£Ut votre lottre du 7 da moia dernier
cbatit la coiivciiance dc conf4rcr a M. Mickiewicz le titre ii
jirufes&cur hoiiorairc a TAcadćmie dc Laosannc.
Vu votre i)reavis ii ce siyel et celui de rAcAdcBiie, Ii
Conscil d'Eut ii dćcidó d'accorder ik U. Mickiewicz \c b
dont ii s'agit, Voiis trouvcrez doiic ce brevet ci-joint et
Yondrez biec Ic faire parvcDir a M. Uickiewicz comme iin U
^lagc lic la haute estinie qu'il s'eBt scquifle fi Lausanae pei
Ic sćjDiir, tnalheareiiseiDGiit trop coiirt, qii'il j a fait en cflM
tli; profcsscur onlitiairc a rAcadćmio.
Agrćcz, etc.
Lg PrćsidcDt du OoDseil d'£tat
Van Mu yde n.
I.XXIX.
Le CoDseil d'£tat du Oaaton dc Yaud.
\a les articlcs 19 et 20 dc U loi da 21 DĆcembre lUf
sur rAcadćmic;
Ai>i'L'S nvoir cntcndii les prćavi8 de TAcadómle et da O*
scil do rinstruction pnbliąue;
Anttc:
Articlo I" M. Adam Mickiewicz, ancien professenr de Utt^
raturc latine a TAcadćmii? dc Lau^anuc, cst nommi ProfeiM
hoiioraire de la ditc Acadeniic.
Anicie 2. Lb present arrćte sera transmis k M. RCctó
wiCK pour lui aenir do brcvet,
Donnś a Lausantio, le 3 Novcmbrc 1840.
Le Prćsidcnt da Conscil a'Etat
Vaa M u f d e n.
Le ChuicGlier
G.7.
Pin Adam MIckiewfci i Słowlanucmna.
B»td fraocDzki z^otjł katedrę literatory słowiański^ i Jq-
Sfbów Błowiańskicb. Myśl szcigiliwa, głęboka, prawdziwie poN
A», albowiem przypuściwszy, źe kiedy dojdzie katedry człowiek
siąjący wysokie pojmowanie przeszłości i przyszłości Słowian, —
Słowiańszczyzna teraz itjarzmioDa, znajdzie swoje rozu mające
■wwobienie — rzecznika i obronicicla swoich wyobrażeń. Katedra
' Bteratury i języków, powinna wyrównać katedrze politycznśj —
cynować jćj miejsce, dopóki Sto^viańszczyzna nie zdobędzie swo-
, itj samoistnoścL Jakie niezmierzone uczyni wrażenie między na-
szymi wiadomość, ie Słowiańszczyzna przez pośrednictwo Polski
usysk^a glos niepodletjlyl Moie żadna katedra, nigdy, nie miała
itysiofilejszycb przeznaczeń.
Katedra jest powierzona panu Adamowi Mickiewiczowi.
I zaraz musimy naznaczyć skrzywienie piękiiój, polskićj, najpoli-
tyczniejszćj m}-śli — musimy nijako opłakiwać, że pan Mic-
'Idewicz, siebie jedynie widział, osobiste wyniesienie — kiedy
podobno wyniośląjsze widoki naleialo rozebrać. Bząda Francy!
nie obwiniamy — i co do t6j katedry, nie oszczędzamy dlań
' naszej n ajzu pełni ej szćj wdzięczności. Lecz jestźe surowość za
wielka dla tycb, którzy c/yn narodowy, bardzo ważny, sprowa-
dzili do nąjnędznicjszycli rozmiarów osobista próżności, ł>łysz-
czenia — nie rozważywszy, czyli powołaniu odjiowiada wewnętrzna
zasługa. Nasamprzód zapytujem, dla czego pan A. Mickiewicz
do Francyi wnosi moskiewskie zwyczaje — drogami, które znamy,
których wymieniać nie clicemy, wyrabia sobie katedry? Jeżeli
pan A. Mickiewicz jest jenialnym człowiekiem, a przynajmniej,
jeieli mniema, że jest jenialnym człowiekiem, dla czego przez
konkurs nie wchodzi do katedry — dla czego niczem niezatarte
zOBtawia domniemanie, że więc^ ufa podstępom, zakrytym usiło-
waniom, aniżeli potęgom swojego rozumu. Katedra powinna być
następstwem dowiedzionych zdolności. Tycłi zdolności pan A. Mic-
kiewicz czemźe dowodzi? Poematami, wierszami — którym przy-
znawszy wiele, nąjwięcój, wszystko, — prosimy, wynikaż Że pan
A. Mickiewicz jest dokładnym, jest właściwym wyUadaczem lite-
ratury i języków Słowian? Niestety! pan A. ^Gckiewicz dostar-
■ tecznie przekonał, że Słowiańszczyzny nie zrozumiał, że nigdy jćj
nie zroznmie — że nawet do naszt^ narodowćj historyl przywiązał
ex
mniemsaia fatszyne. I przeto katedra Jest powierzoaa ctlowickinń,
do nić-j najmniej usposobionemu. Biedna, prBw<tzin~ie przesiliło-
waoa SlowiańsiczyzDa, do klórćj pan A- Micldewiii przeinawiii
będzie, nąjmniój boskim i biator^cznfin językiem katolicyzmu —
na której będzie wykładane posłuszeństwo arystokratycznym im»-
narcl licznym pojęciom — rzeciom, najdalszym przesdości i pnii-
znaczenia SlowlaiJszczyzDy. Gdyby pan A. Mickiewicz by) ucnd
ważność katedry — gdyby byl raczył rozmierzyć swoje silj,
swoje religijne i polityczne pra-widzeBia — byłby może pn^
piijcil domniemanie, że nie jest najzdolniejszym — byłby pnM
przez konkurs azokid, czyli mięilzy Sloniauami nie ma tiJntrt
Ezej, dowiedzione) i prawdzinćj zdolności — nsprzyktad: Huta,
Szaffarzyb, Jangman, Kollar — i uakooiec, Joachim LgleKC^
o którym, jeżeli koma, panu Mickiewiczowi nie nalebUo upmi>
Dać — który, jako aczony, a nawet, jako człowiek polit^a^
przed panem Mickiewiczem ma naj wyraźniejsze pierwsieditw^
nieporównane zasługi. Lecz zostawioaem było panu UidcinK
czowi zrobił' jedynie osobisty rachunek — a poniewa2 zrobił —
jioniewai cokolwiek wznioślćj, cokolwiek £więcii^'j, ani cnć td
myśleć nie umia) — niechiyJe raczy odtąd przynujmniej »■
wspominać — czemu świat dał nazwiska — poświęcenia, npH*
cia siebie, cnoty i natchnienia, — odstąpienia osobistymi irid^
ków, gdzieby przemówiły ogólniejsze i narodowe poninności. Lm
do tych powiiiDOŚci, pan Mickiewicz wł> swoim, dlań tfłko ria-
ćciwym katolicyzmie, nie znalazł ani nauki, ani uatchnienia. O)
D!e zadziwia nas. Albowiem gdybyśmy przypomnieli, o»lH<ti
i polityczne, przeszłe czyny pana Mickiewicza, mielibyśmy dowód,
że puo A. Mickiewicz jest wieruym sobie, ma luiczne poslępon^
nie. Lecz my. którym pan A. Mickiewicz ze swymi mAwł, łt
nic jesteśmy katolikami — czyny nąjoplakańsze, zasłaniamy oil-
czeniem miłości i pokory — zasmuceni, że pan A. Mieldeno
jasności swojego ducha niiidy zachować nie lunioł — te do ut-
któr}'ch dosyć świetnych poet>cznych usposobień, sam swoim wy-
borem przyniieszal ogromne zboczenia — fałszywe widoki —
i zasady, dla których teraźniejsze człowieczeństwo nie mi ■■
wiary, ani poświęcenia. I.ecz cóż to wsz^*sŁko ma znaczyć! Nis
jei-tże pan A. Mickiewicz posiadaczem katedry? To rzeci naj-
ważniejsza. Nasamprzód ja, i my — i nasi. Co illa wiary czło-
wieczeństwa uczynić należy — póżnićj zobaczymy! I ostauu<i
sceny nieboski^ komedyi pana A. Mickiewicza nie śmiemy pne*
powiadać, cliociaż mamy j^ najwyraźoiejsze widzenie.
(\oiv<i Polsku t. IV. oddział III, pólarkusz 31. sir. SI.
atr. 603—604).
LXXXI.
Nasze uwag! o panu Mickiewiczu, jak widno, zrobiły sw<J9
wraienie: Mioda Polska chce Je znieść szfealowaniami, znpdnie
odpowiedniemi j6J mniemanemu katolickiemu powołaniu. Co Nowa
Polska zazdrościć ma panu Mickiewiczowi ? Więdn^cćj poe-
tycznej korony nigdy nie zamierzała wydzieraĄ Lecz byłoby
^niesinie, przyznawać pann Mickiewiczowi znajomofić narodów^
i riowiaÓEki^ tiistoryi — ■ osoba, do któr6j Młoda Polska
przymierza gwoje poboczne szkalowanie, z tym .naszym profetso-
rem' nie pr/yjmuje nawet i)0r6wnanla. Trzeba nadzwycząjnój
ćmiałoici, albo niepomierzonćj gtnpoty, aby powiedzieć, £e przed
panem Mickiewiczem College de France, uczuć i my^li wznio-
^oh nigdy nie znało. Jestto i grzeczność i wdzięczność fran-
- cutkiemn i narodowi i rządowi. Pierwszym wielkim history-
kiem we Fraucyi, ma być czyli nawet jeit pan Mickiewicz I My
ćmiało mówimy, pan Mickiewicz, dawnie człowisk poezyi, nigdy
Elf nie zblij^ do Micheleta, którego prawdziwie wzniosie uczucia
i myjli. Nowa Polska głęboko powala. Pan Mickiewicz dat
próby ewoj^ historycznej wzniosłości. Jakie nieszczęśliwe ! Ja-
kie fatalne i przeciwne duchowi naszćj przeszłości. Fan Mickie-
wicz nie wzuiesie sig nad Naniszewicza i Lelewela. Młoda
Polska prace filologiczne ogłasza drobnościami, właściwemi me-
trowi języków. Pan Mickiewicz nauczyciel literatury Słowian,
nie potrzebuje znać języka Słowian. To uędzność, któraby
przeazkadziUa rozwinieniu wzniosłych uczuć i myśli. Hanka,
Dobrowski, Szaffarzyk, Eopitar — to metrowie języków! Je-
nialny Rapp, któremu winniśmy piękne odkrycie powinowactwa
mowy ludów. Germanów, Greków i Słowian, metr Języków! Sacy,
naprzykład takte metr języków. Pan Mickiewicz takim nikcze-
mnym professorem nie będzie. Niecliąj Młoda Polska nie przy-
mawia nieszczęśliwym Słowianom uczonym 1 ujarzmionym przez
Niemców. To jest ironia godna szatanizmu, która Afłoda Polska
katolicyzmem j^j, i dla nićj jedynie ogłasza. Dobrowsld, Hanka
i Szaffarzyk, moźnaby powiedzieć, po n tomie stworzyli naród
Czechów — pielmy, równie jako i Polska, traiczny odcień ro-
dziny Słowian. I tylko Młodej Polsce — tym najzasłułeńszym
badaczom, wolno zarzucać oczyszczanie końcówek. Jeżeliby Młoda
Polska cłiciała rozumieć spodlenie osobiste i polityczne moiikie-
wskicli i austryackich uczonych — nasamprzód trzeba złożyć do-
wody — a powtóre, trudno przewyższyć osobiste i polityczne spo-
dlenie samego ]>ai]a Mickiewicza. Nie wiemy gdzie p. I^Iickiowicz
Tfcterpał pnckonanis, łe ICfccdąi, car Moakwj jest Ojcom Ał^>.
Takie wTrałenie podpisał Polak. Czylił nie pan SGckiena
jaśniał u podwigacli Doakłewski^ wtośkićj i reński^ aTTStckn-
(Ti? Toaz gdtia jeat? Gsyli pny Indzie i tjtia eaicncTi
Pan Mickiewicz zyiknja taszcqrt ipoaoby lapelnie moakieTEkieai
Jest jeda jesteze mgl^d, Maj pann Mickieiriezowi akannnł
prawdzivie nikczemne zabierania katedry. Wzgląd stai
i okropny, lecz nie widziany przez gomienie pan* Mickiewicza.
Lecz człowiekowi, ktćiy widzieć nie cbdal polskiej wojn.T —
motet, motet być pojfty honor Polaki i Enugiacyi Witr^t,
wstyd i zgroza łamie nasze pióro, któremn odtąd, nig'jy ijd
słów Adam Afickiewicz, akrańlić nie pozwolimy.
(Jfowa Polska t. lY. odAńti m, pUarknsz 32 str. 6Qi).
-*MM*-
TREŚĆ.
I.
Wrtienia Miokiewioza przy oputzozeniu Rotiyi. Podról po
Niemozeoh i pobyt w Berilnie.
Hołdy gieniaSEOwi poety w skutek jego wyjazdu. Swobodne ode-
tcbnięde n» wyjezdnem z Kronstadtu. Wylądowmie w Tnive-
tnunde. Pierwszy rzut oka na miaata niemieckie i pienreie donie-
aieniA o Bobie przyjaciołom pozoatal^m w Petersburgu. Nieudo-
wolenie z Berlina. ZazDajomienie się z Mendelssohnem i z Zelterem.
Spotkani« siq 2 Bazylim Żukowskim. Proiba do Bułharyna
o wstawienie się za zesłanymi Filaretami. Przyjęcie Mickiewicza
pnes kolonią polską nad Sprewą. Krytyka Ikeglomanii i ctąd
obunmie zwolenniktiw filozofii niemieckiej. Zażalenia na Miolde-
wicza przed Lelewelem i obrona Malewskiego. TTczty na cześć
Adsma, jego improwizacye, wiersze Eali^ussa Zakrzewskiego
i wystąpienie publiczne profesora Gansa. Wpływ na Stefana Gar-
czyiSskiego. Ostatnie spory z powodn artykutn do recenzentów
warazAwakicb Strona 1
II.
Pobyt w Dreźnie, Pradze i Karlsbadzie. Poznanie eic z Goethem
w Wejmarze i podróż do Włoch.
Pizjjnnny tryb tyda w Dreinie i zawarte tam znajomoścL Cel
wydeczki do Pragi i stosunek z Wacławem Hanką. Powzięta myśl
napisania dramatu o Żytce. Euracya w Karlsbadzie i połączenie
eię z Odyńcem. Droga do Wejrnaru. Uprzejme przn'qcie Goethego.
Mickiewicz stige się codziennym gośdem niemieckiego poety i bie-
rze udział w uroczystym obchodzie jego imienin. Zbliżenie się
z Dawidem d'Angers. Wykonanie przez tegoi medalionu Adama
i ': portret przez Szmellera do zbiorów Goetbego. Widzenie się
w Bonn z Wilhelmem t^chleglem. Droga przez Niem^ i Szwajca-
ryą do granicy włoskiej Strona 2d>
CXIV
III.
Mickiewicz we Włoszech. Stosunki jego i tryb życia w Rzy-
mie. Anaitazya Ciiiustin i Henryetts Ankwiozówna.
Przeprawa przez Alpy i ostatni wiersz do Jtaryli d» icit szc7.vciQ.
Urocze wraienie miize('>w i pomników tnia<Ł włoskich. Poznimie się
z księciem Michfttcm Ojiińakiin we Florerieyi. Wjaad tlii niUaia
wiecznego. Kr>icźQa Wiiłkouska i k!>iaic Gajiaryn, K»iqdz Pan-zi^-
WBki i Wojciech Stottler. Kodzina Chi ust ind w i poznanie cz!i>nki'iff
familii Napoleona. Cicerone poety w llzymio Si runu 51
IV.
Nowe fiskalne wymagania moskiewskie z powodu procesu Fila-
retów. Nieoględne wystąpienie prasy francuzkie). Rozstanie się
z Ankwiczami i wyjazd z Rzymu.
FmBSft warszawskii o Mickiewicza. Usunięcie eic Franciszka Mals-
wakiego z rediikoyi Tii-iniliiika PfUishurskiriin. Salony rzjiiiakie,
Ozifjbionie atofuiiliu z Odyiiteni, Pierwiize fr'"*y dzjeaników \nti\i-
kich i pierwiize tlumaczeiiiu francuzkie. Alcksan<icr Potocki i Biefaa
Gorczyński. Władysław Zamoyski i ^\'lljci^;ch Htattler. Wiersii- Jo i
Henryetty Ankwiczńwny i Maryi Ij^mpickiej. Zgon księdza Tar- i
czewskiego. Poeta wyl>icra «ii' do Xe;ipiilu Strona '.'i 1
^'- 1
Mickiewicz w Neapolu. Przekład z Goełiiego. Poeta udaje tą \
przez Rzym do Szwajcaryi. Powrót do miasta wiecznego. '
Projekt wybrania sii; na Wacliód. Wycieczka do Sycylii. Pi
chadzki po <ikolicach Neapolu z Aleksandrem Potockim. \\'ypr*ira ■
z Chliislinanii tto zatoki Salcrny i do Poestum, a z Odyiiceni im
Wezuwiusz. Stosunki ze znakomitymi Nea pol itańczyk atut. Miikia-
wicz ua ślubio Statllera w llzymie. Wyprawa do Szwajcaryi. Wierss
do Matki-Polki. Zejście fią w (ienui /, Augustem Goethe Genew-
skie znajomości. Wycieczka do Olierlandu w towawystwie Zy-
gmunta Krasiuj^ kiego. Pożegnanie aię z Odyńccm. Wiail<.>uioić
O wybuchu liatopadfiweg<i powstani.i. \V'plyw kdi^za Chołoniew-
skiego na nnstri)] wyeuko ri.'ligijnv poetv Strona ll3
VI.
Ostatnie miesiące w Rzymie. Podróż ku Polsce. Zatrzymanie
słf w Księstwie Poznańskiem. Pobyt i twórczość poetyczna
w Dreźnie. Wyjazd do Paryża.
Burzliwe objawy z końcem 1830 r. Spotkanie się z Sergioszeoi
cxv
Soljolew skini. Pożejnianic sic? z Aiiliwicw»nii. Pobyt w Gonewio
i w l'aryiu. Wybór na cilnnltji-korfsiionilfnta Towarzystwa Przy-
jiifiól Nauk w WftrMawic. JIiokii'H-ica w giiśi-iiiie u iiliywateli Kai^
Kiwa l'(izuiii'iskiegi). I'»ni Konatancya Lnliicńiikii. Pociski miotane
na i>octQ. Stim jngo moralny w IfrpT^riic. Tritecia część Dziadów
i lieiluta Ordona. Poeta opiis/.cza Niemcy, aby oaiiinć w Pa-
ryżu Strona 14.'>
YII.
Droga z Niemiec do Paryia. Stan emigracyi we Franoyi. Przy-
jęcie Mickiewicza. Księgi Narodu polskiego i trzecia częió
Dziiiduw. Sędy krytyki polskiej i franouzkićj.
Townrzyszo poilr''iż,y. Praystimki w lIeiilplbiT!;u, Strasburpu i Clia-
loiiie. Oliiail Litwi»<'iiv. Adres młodzieży wilońskic^j. (.Idpowicdi
M iekiewicza. Inipro«i:iacya na czeSć Dwernickiego. Pochwały
i olielgi wywołano nowcini ntworami poety. Wieri^zo ftatyryczoe
Miekiewicza. Przekład Iłonlalcmlicrtn. Wpływ Kaia^ PicłgrEym-
«Iwu na Lamcntiais').''). I'otę]>icnio dziełka w Kzymie. KonAskata
kiiniienicy nowofrródzkiej. Uraza ^luwuekiego z powodu trzeciej
CY.<:-K\ Inia-l-m: Autodiifo IIiHor>il PnysJoid .... Strona lb4
vrii.
Udział Mickiewicza w robotach emigracyjnych. Artykuły poK-
tyczne. Wyjazd do Bex na spotkanie Garczyńskiego. Towa-
rzyszenie mu do Ayignonu i pozostanie z nim ai do imieroi.
Powrót do Paryia.
f^kdy czynności Mickiewiiiza w towarzystwach zakładanych w Pa-
ryżu. Wspótpracownictwo jego do dziennika : l'k'li/r:ijin Polsh
i wynikło ztijd polemiki. Itudy ndzielane obywatełom z kiaju,
Odf^zwa do nich. Towarzystwo Jtraci Zjediioczonycli. Ubland
o Sfiekiewiczii. l'rzerwa 1'aiiii T'ii(fu':n spowodowana chorobą G.ii;-
czyńskiego. JMicbiewicz przy uuiiuraj^cym przyjaciela, spotkanie
się w Lyonie z Itohdanom Znleskiiii Strona 'J^T
IX.
Mickiewicz końozy i drukuje Pana Tadeusza. Ślub jego i mio-
dowe miesięce.
Wycieńczenie moralne i fizyczne. Pan Tadctisz ukazuje się na
widok piildieziiy. Napady spleenu. Odwiedainy Stanisława Mo-
rawakieKO. Adam bierzo podlani iwiente ożenić się. Zdania prassy
o Parni Taitciiszii. Ch'^ć Franciszka Wickienicza wyłirania się do
Prancyi i zaniechanie tego projektu Strona 2S0
CXVI
X.
Ciętide wirunki materyilncgo bytu. StoMinki z Awiałem litef^
oUm paryzkim. Próby piunia po fnnoiizku i fyoii na wii.
Zwrot reKgijny w amlgnoyi.
Ocłoezenie przekładu Giawa. Z&pnjiiinieDiB się z panią Elżbietą
Mulsv i pozn&nie glównycli pisaizj Blolicy. WspórptRCOwnictwo
w Rmte tiu Xord i powody uuiiectuuua jego. Urodzenie i chnest
cńrki. Pobjt w Domont. Zażyłość poety x Karolem WodzińekLm.
Okazy uwielbienia i i^-czliwości Edwarda BacayiiBkiego. Nieepo-
dziane zapomogi i lutalenie sir oa nowo w mieśde . . Strona SSS
XI.
Myil przedatawienia na aoenie paryzkiój Konfederatów Barskich, j
Zaniechanie tego zamiaru. Mlolciewioz o Puszkinie. Postanowię*
nie osiedlenia się w Szwsjcaryi
3Iickiewicz jako pisans dramatyczny. Poparcie Alfreda de Ti|;t>T '
i Pani Sandl Odmowa djrekcyi t«atra Porte-Saint-Martin. Poełi
opuszcza Domont. Letni pobyt w Saint-Germain. Zf^on K. £- Wo- '
dzićskiego. Watawienie bip księcia Adama Czartoryskiego za Mio-
kiewiczem. Objawy czynnćj życzliwości Edwarda Kaczyńskiego.
Obawy wykrycia związku Braci Zjednoczonych- Przyjście na świat
i cbrzest syna. Starania o katedrę literatury łacińskićj w IjOion-
nie. Pomyślny ich skutek. Pośpieszny powrót do Paryża i po-
wodu złych wiadomości z diimu. Choroba i wyzdrowienie żraiy-
Pożegnalnv obiad wydany Mickiewiczowi Strona 877
Xli.
Przesiedlenie się do Szwsjcaryi. Pobyt w Lozannie. Wykhdy
literstury łacińskiej. Mickiewicz powołany do Paryia.
Nowe starania o katedrę laciiiski'^) literatury. Przychylność władz
kantonu wodejakiego i mianowimie Mickiewicza profa^soram nad-
zwyczajnym. r'ani Sand o Mickiewiczu. Przyjaciele wtoscy i szwaj-
carscy. ZDB)omiifC z Jimdzillami. Projekt katedr; słowiańiski^j
w Paryżn. Życzliwość okazana Mickiewiczowi w Lozannie. Wpro-
wadzenie go na katedrą jako professora zn^czajoego. Rozprawy
o katedrze «l<)Wi8ń»kii'j w Izbie deputowanych i raport przedsta-
wiony Izbie Porów, I )dwiedzlny Zaleskich. Wycieczki w giry.
Choroba syna i żony. Nadanie tytułu professora honorowego.
Pożegnania w Lozannie. Ocena wykładów łacińskich. Pownit do
Parj-ża Strona 42S
SKOROWIDZ.
KB. Liczba oznacza etroniiicę; liczba grubszemi czcionl^ami podana
wskazuje wainiejsze ustępy. Liczby rzymskie podaje atroDDicd
.podatku."
Alibaad, 35C
Allan William, 59,
Ankwicz br., 65.
AnkwicEÓwna Henryetta, ATi— GB,
98, 111, 112, 185, 137, 149, 173,
8T8.
Anguis, 403, LXXIU— LXXVr.
Ballatiche, 213.
B«cu Salomeą, 34.
Bełdkowski Adom, 802.
Bełza Wł., 163,
Bernatowicz, 27G.
Biergiel Aleksander, 190.
Bninaka Józefa. IGS.
Bońkowaki Hieronim, 480.
Bonetetlen, 84.
Bonlay-Paty, 340.
BoycrNioohe, 217, 425.
Brodziński Kazimierz, 162.
. BoJharyn Tadeusz, 7.
Borgaud tlea Jlnrets, 04, 175, 217.
CalEer, 347.
Cabet, 402.
Candolle de, 412, XXXIX.
Carrel Armand, 8<i5.
Cbateaubriand, IISG— 7.
Chliutin ADastazya, 08, 71—74,
84— H7, la-)— (5, VJ8, i:i3, 337,
411, XXXV-V1L
— Szymon, 168.
— Wiera, 4()5.
Chmielowski Piotr, II, 5S.
Chodźko Aleksander. 8H, ir^S.
Chodźko Leonard, 89, 91— S, 96,
143, 174.
Chołoniewski StanisUw X., IIOl
143.
Ciampi Sebastyan X., 60.
Cieszlcowski Angoat, 32.
Cooper Fenimor, lOa
Cousin, niinistcr o^w. we Fran-
cyi, 44t), 454, 4G2, LXVIII—
LXXVII, XCIX.
Cybulski Woiciech, 10—22, 24,
169, 172.
CzartoryBki Adam, 19B, 346-7,
858-9, 381—2, 405, 409. 410,
426, 465, 4iil, XXX— XXXIV,
XCVIU— IX.
Czeczot Jan. 138, VIH— X.
Cziczagow, 317.
Czynaki Jan, 2a3, 344, .TSS.
Danilewakij, 410-11.
Daszkiewicz, C. 4, 78.
DaTid d'AnEcrB, 40—50, i
[^ C. 151.
), 354.
Delavi:
Dembiński i en e rai, 272.
Denis, LXXVII-IX.
Dluaki, ksiądz, 361-2.
Domeyko Ignacy, 138, ICi, 241,
296, 39K, 424.
Duchińska Seweiyna, 60- T, 149.
Dweroicki ieneml, 249, 400.
FaiKlier Leon, 410, 445, ^47-
449.
Gagaryn ksi^, G4.
t litlęirou-ski >ewfTvn, 2".'4.
lintr/yiiiiki S;<-i>n. 1-.. 21 99.
»;a#i.aric. i*T Fnir-ni. a'A
< 'it-iri^Ti'. k^i--i!>& Kiii.(rzuu4a 157.
G-..-:::e'. -. 36-Sa u:'.
u b. r.-;, i.xxxi-
, 41'4.
,In.-i,i><li K;
.Imiiiu .1.. ^h.
.I;iii-ki ri<,h<liiii, -Jiy.-T. 817.
.Ii.iiiis/ki.<wi<'/. A<li>lf, B5.
- i:uHi»i;l,v, \-«. 1!H. iXe, 2J3,
318. i(Hi!-7, ;(7I)-I, 383.
J'|.-wi<-ki A\rk~., l'.il, aJl, 219,
liii.-,. 2IHi, !}91.
.rcKowi-Iti .ir-wf, mi. S72.
.Iim<li(ill, -i;!7-8, ItW, 171,XLVn
-VIII.
KfiJMiewii'/ X., 117 - H, -274, 2J!>,
;(41, .HÓ7.
KulIciiłiHch .I6xef, :iJ!).
Kunbroki K., 158 i im.
KiiinKiowiuz jciirraJ, 21', i'>i—b,
:m.
Kołianki Kzvinon. 423.
Kiiźmiiin Slnńislaw, lUS, 308-9.
idfi hr. A1uk.'4an(ler, S2.
y-^
KraaińsLi Ziltuutit. IJl. 1»-
133, i;i2, 215. :!")
Lamennaia, VA. J.'~. ^*^. iU,
I>«lewłl Joacliim. 1 j, W-S I-l-i
1!>4.
Libeit Karol, Iti— 17.
Loi'on, .\. R. :»■.
I.iidre, K»rol de. 4'i'i.
I^OWnki Piotr Ludomir. 181
Ijempicka Marcelina. •■'. l','7._
l.ahieńska z Boiaiiow^kidi Kim-
■lancja, 160, "iS— 27a
Łaszczew^ki Adam, :t2-4
Macie}ov.ski W, A_ :-ti
MalewBki Fran<4azeb.4.I0. 1X1%
24-28, 35—55, 57, 7v. tS, lĄ
156.
Ualletille, BnO— 393.
Małecki Antoni 222.
Mandroi. 41^').
Marlay Klżbiet*. «■'"
MataszewicE Wti
)Iazanow3ki A. ■J'Jl.
Ueh«met-Ali, 271.
Mricpari, 407, 44'ł.
MnideUsobn - Itart lioldi FcUk^
14H— 7.
Mickiewicz Adam. P<»r. spis tiń
Tnzdzialuw poszczeetSinjch.
Mickiewicz Alekaanoer, i!4, 3S,
21i>, 31!ł— 3.=>1.
— Franciszek, 7!1, Hi2-3, 216,
315.
— Władysław. 4a5.
MickiawitMuwiia Helena, 4.'>2.
— Maiya, 354, 3t».
Slieroslawski L.. ^135- -'I
Uilikowski, ksii^garz 2S1.
Monnard. 40B, 437, 443, 4S&
ixxxrv-xv.
MonUtemb«rt hr, 20ij-->B, 2^
387.
Morawski Stanisław, :><'.>— 9U
MorozewicE Kalikat, 31
Muczkowski Józef, 12—16.
Napoleon I. 2*2.
Napoleon III. 70.
Niedźwiedzki Iieonard, 17'i.
Niemcewicz J. U. l.'il, ITii, a\
322—24, 362, 87&, 404.
Odyniec A. E., 65—7, W-7, 117,
i;i:
-7, H«, 17:i, 177, 20:i,
li. ks. Michnt. 61, rJ2.
k-wiM. 1411—142.
■ .1. IMT, 410, 43^1, 4:17.
i.ski .1. H. 209, 'UH, 175.
i-ski Krystyn, 4KU.
II P'rydervk, LOli.
usiki Kc.i»»tanty, 40ri,
uski Stanisław X., lllS-O.
V., 4(1.
■i, 1-2.
.;. Klaudyna, im, 277,302,
:i lir. Aleksa ndrr, 113, 117.
-ki ksiatlK, 'rM.
11 .\., :i:a-y.
iiiitTiiwa Miiryii, 5".', i:is—
: TMit'ard. :Hi(!.
u-ki Kilwurd, niH, 380.
il.-iirvk. 1211,' Wl— 5.
1,.. :(i![.
ki Kiiml. JiK.
>ki Henryk, lin, 14-2.
.\nIoiii.-, Danie! de, 231.
-Ilnuf. -Ml, -.'.HO, 411. IKi.
>[:iriin,2<il,XXm— XXVI.
iioi-^ea, :^40, :U2, :ib!j— :«ii,
s^k<)iva, ksir-żna Iza, 118.
.■1 .\. W., 4!i-.-ni.
■/.i Jiin. 22::, Ida, 437.
<iiko riolr, JUl.
li-ki .łan X., m.-
Słowacki Juliusz. S4, 219-223.
298. -.m, 421-23, XL-XLIV.
Smolikowaki Paweł X., 2\i.
Pobiilewski Sergiusz, 14H - 7, 1
Solon
yU
t<owiński Albert, 217.
Spaaowioz W., 221.
Siiazior, l{. C»., :[2<)-a0.
Stattler. W. K.. i;7. l(Ki-4. VJii.
Slypulkowati 1.. ;!Hi;, «S— !i.
SzyinaiiowRkn Ucljiia. 2!)0-2!l7,
■i-2i>--M). ■id-iiin, XXVI vir.
— JUleiia, I U.
- 3Iarva. Vm.
TalleyraiKi. 4UI.
Tarnowski Stanistaw, 1!I3. .SiU.
Towarzystwo litCl'a<^kio iiulskic,
2:W. '
Towarzystwo litewskie i ziem ru-
skinli, 2*i.
ToiyarKystwci Pomocy Naokow.'),
232 -vi-,,
riiland, -Jiii
Yitn -Miiyden. Cf-CHI.
Yigny Alfred dc, 33U, :)■'<:>, .SS9.
Werner J. !t. ;J07.
Witwlcki Stefan. 2(iO, 304-5,
3:^0, 40L', 417—19, 4 Ki.
Wodziński K. K, 212. 274, 350,
Sm-i, 3(i7-S, a74, 37il, .'ISS— 4.
Woluiewici Wtudzimierz, 10.
Wotkiińska k^it^żna, ."il, fi!(, ;i72.
Wołowska AIeksnndrvna,2!)5,a:i4.
WoioH-Bki Franciszek, 21)1.
Worcel, 310.
Wrotnowski Feliks, 2!!0.
/.akrzeWKki Kulof^iuBZ, l!l.
Zaleski llolidan, ti, 1S7, l!il, lO.l,
L'll, 21.-). -lid, 225, 2:!8, 2ii<i-r,
2n- 276. 2t;!. •IÓ2.
Zamoyski Władysław lOU.
Zełter, arcliitekt i niii/.yk, fi.
Zerlioni Klementyna, 120.
Żukowski ituzyłi, li-7.
f^m TPT
Dostrzeżone omyłki diuku.
8tr. Wieni
Złoilut
M. bri.
16 |.g«,y
JIuczkowBkiego
Malewskiego
stAsunek
stosunek
2B 6 ",
Die nftwidiąc
nienawidząc
SS 25 „
Moro70«icz
Morozewicz
37 4 „
yjsodtui
wygodni^
41 13 „
stósonak
6e 27 „
ponina
powinna
58 22 „
usunięcia
OBnuda
65 18 „
Commucinem
Cammucinem
&■) 29 . „
15-KO
I-go
66 23 „
fiŁDtazya i
fantazyi a
67 6 -
AiikiewicB
A n kwicz
Tl 14 „
l'o9towie
posłowie
byl dla ranie
7:i 31 „
była dla mnie
78 15
aniiataaiai
armatami
78 19 „
to los
to cioa
&i 81
lilizkiej
blizki
86 19 „
Itozpnm iątywania
artykulC'W jego nie
Kozpnn li^t }-w anią
artykułu nie
M9 2 .,
94 9 „
Burgcaud
Burgftud
94 29 „
Burgeaiid
Burgaiid
102 20 „
klóre
którą
104 U
Polityllo
Poletylło
106 4 „
112 27
Maryeia
SĘSi"'"^
116 U „
Arco
123 7 „
Pabtisterium
Baptisterium
132 19 „
Zypmond
ZynnuDt
paplajit&Sj
133 16
paplącej
133 31 „
wpisaniu
w pisaniu
142 27 „
Rzewskt
Kzewuaki
155 25 „
()uvre8
Oeurres
IłiO 31 „
Honoraty
Honoraty
1IJ3 1
pierwszy nie ruszy t
pierwszy mszył
173 14
mal^
całą
grobach, po kolcitAwli
174 1
grobach i po kościotaoh
I Wtocli jaśmin-
174 5 „
i Wlocli 1 jaśminu
176 34 „
.Morets
Wwete
ISi! 13 ■ gArj-
omiali
■mieli
IS7 U ..
indinue
miianim
1>.U W „
4-go
»-p>
i!<ł aa »
ł-BC
Ho
i>.tt M
dual
dnala
ii» a:
towarnrch
toirarzTazo
!>V W ,
d..lMi
lotn«'i '
Ł*V^ .« -
IK^tnk
I)ot«eba
AV- 13 ..
«riciowv-w
urx>;dów
i«..; w ^
K<>E^=«'.e
pom^z
KenduAl
3'^ u -
:•.; as -
dzienniku
1V. U< -
w:-X3a
meiiezą
;-*? Ł- ..
=x :;:?.
nie iyje:
i-*.- i:
czejM Die
**.■ » -
:■-*-..-£---::■.-=>-:
Fraalifuitoni
1V »
-.1^. L s:.r
Saint-U^ntT
s^- s.
:.: • raniv
iiiet>rawnie
L^A .4. -
ArJ!-.-rii
Argrtutcm
-. . A'
-■■.■ j-i-l.-rzj-m.-nir;
ż^ picIgrzTmslwo
»^r.:d
lU-rod ■
H^-ff,
.lego
-■v- ■^J' -
]irzydaałi
przydane
.^* ii ..
■I>(jte<-znie
społecznie
A> i-i ..
jak-: tli wa*
iakeni ja was
.-fi ■ii ..
'I-'.i.i ci
Toinci
i ^ *.^ .-
U. VI r
K, VI
.-y* S4 „
it. XVI i ?^
R. XIV § 18
■;* : 81 „
l;iTj nahre
cin wabres
LW 16 „
/wi.;k«z..na
zRK.ksioną
•>•: 12 „
iia:'(i;L'nego
EiJWpiieM)
-i: 17 ,,
HZCKf^JIlMj
szozegi>li>w
->TS 4 „
Sii>(»iiis
d!>: 18 „
dziudiiuowi
dzludunioiri
»8 2.) „
<lft^
de
»« 36 „
i';inil
Kmila
UlT 29 „
ii>i<i.
/; IW Oermmiijue
310 18 „
wyiirawiiictwo
wYilaH-nictwo
SIS 6 „
zriail
z "nad
■6lb 10 „
l'ojmnjac
Pojmuj.;
3I<! 17 „
C!i^-ta.- niogi;
czvt«o nic mog^
BS 6
0]Z'>tl!IU
iTuizoteiu
SS4 28 „
i ll..li'nv
II,-U-ny
S'.i& U „
Hozk).-tza]iio
Iiczkii'tzuanie
em 9
wstanie
w latanie
341 6 „
S49 lii „
Kiiiczniicrmi
z niezuiierDEt
8B1 -.i-J „
trujrrfdk
trac.Vlie
makarunu
371 8 „
375 21
serdecjiwą
n'rdei'zu%
883 26
sittlzie
sie.i/ieć
■ 26z
góry Irlandckiem
1 33
„ DmokraU
: 2fi
> 7
t 26
„ machoire
„ zualad
1 1
«• }»
[ 3
„ lekcji"
t 13
„ przekonać
„ Beauad — jour
. 16
. 22
„ ze wolenie
1 34
,, aiiekiewicza
1 27
„ Kfldediy
i 10
„ laciński^ój
t 7
„ z biegiem
t 30
„ i innych
1 32
„ "ii
! 9
„ hosfinabls
! 32
„ nieskoticioną
i 11
1 11
„ KCBzycie. Ked
Irlandzkiem
Demokrata
mflchoire
lekcri,
zezwolenie
Miokiowicza
katedty
łacińskiej w AkademIL
zbiegiem
innych
74 (Dodatek do Nr. 19.)
fashionable
nie skończoną
Bessy cie, redaktorem
DODATEK.
sir.
Wicn
Ztmlut
Ml bjri;
I
IV
2fiz
89
gćry prelotni
ESr
xn
13
„ de Hemese
of HeinsoB
XII
40
„ Oiejaberg de Słrensee
Grif^berg of llemsca
XXVIII
12
;. Cl.<ine
Cólino
XXXII
23
„ chnte
eh Ute
XXXIV
22
nadzmystowych
XXXVI
4
„ ex-rśctenr
ex-recteur
XXXVII
5
„ m'avantDre
m'aventaro
:xxviii
30
II j*i
j'ai
XL
3
„ qu'elle
auelle
będzieli naresztaeT
XLI
1
., będzie U nareszcie.
XU
3
„ Mam^
I mamy
XLI
11
„ księgi rodiaja
Księgi Rodzaju
xu
12
„ księgi wyjścia
Księgi Wyjścia
XI.I
18
tę nutQ
je nuta
XLI
21
;; ar-
wczplowiu
XLII
3
Sty W w
albo też
XLII
16
„ albo jeat
XLIII
„ puematćw
poematów i krótką kry-
tykę trzech poematów.
XLIU
8
„ Już to
Jiii te
XLIII
17
„ je pisał
ja pisa!
XLI [I
34
" It"^"
dwÓDia
XLIII
39
XUV
a
'J ośm
osiem
.xuv
liz
p5iy nuM
naazą
XLV
34
„ a^eatn
- XLVIII
„ meUetir
meillenr
xux
2
„ Obermions
ObMmtioiu
L
3)
„ uiwranto-ciiig
„ de companuEoiui
iioarante-cuiii
des comparu£«Di
L
40
L
43 ,
. ■< uu
U
41
„ rmpport
rappons
Ul
24
„ ren-eumement
rensei^emenU
poiot de viiB
LII
30
n point-3e-vue
UV
18
„ dun" (aprit
grand s ecriywnł
d'an esprit
uv
37
LIV
29
n ind^pendemment
LIV
38
" *">*
LV
8
eas-memes.
LV
18
"„ idiOme
idiotce
LVII
4
auiail;
LVII
41
^' Candidat
caadidat
I. VII
41
„ jollicitant
solliciMnt
L TI
S
„ wkiftrter
aecarter
13
„ rigooreiLK
vigoureax
i..XI
21
„ litter&iTe
litl^raire
] CI
28
„ tout
toiw
L.in
21
„ (i>-mM«
Gviiiiiase.
J„XI\
S
„ rtflćt
re'flet
],XVI1
28
„ entrer,
entrer
LXIX
„ idionie
idiome
LX IX
•>-
„ b^ roili ue
heroiijue
LXX
„ idiOme
idiome
LXXX
„ Javensł
.1i]v.:Dal
LXXX
K
„ \V)
vie,
JJtXXI
26
„ heroin ne
hćrolłiue
LXXXII
„ .leptieaie
septir-me
IJCXXIV
9
,, B'aseoiT
LXXXIV
41
„ iiombrcx
LXXXV
„ re?«rre
LXXXVI
a-.
„ jiirenile
iuvenile
des mcditatioM
J£ XX VIII
14
„ de mSditations
j{:xxvn[
23
., idiAme
idioiue
LXXX LX
8
„ emliraasacr
XC
„ fivre
iii-n.
X(;i
li
rapport.
rapport
X(;i
24
., idi..ni68
idioniea
XCII
10
„ idir,ines
idiomea
xcir
XCII
:ti
„ inspiration*
iospirations,
idiome
XCII
:-i2
„ *iaie
ainre
XCII
40
., llowing
Bowriog
XCIII
12
„ idiAme
idiume
XCIII
S2
„ idiAme
idiomu
XCI\'
12
„ noiis
DOUS,
XCIV
24
„ idi<>mes
idioiues
Btr.
Wiem
Zudut
M4bj*.
c
26i
gfirj
Adun
H. Adam
c
29
BoDYenir
aouveiiir
c
20
',\
d^putunent
oroinaire
dśpartement
urainaire.
cai
cm
34
familifeirea
familtórea
CIV
7
fot
Kit
CIV
22
consid^ration
CIV
80
lef on car c'etwt
lefon, car c'ćŁait
ov
30
regrtt
regret
CVI
13
vń
vn
CVII
S
extraordinaire
ordinaire
CV I
14
ordinairo
cvm
29
„
direto
airm
n
iiillilii
3 tlDS 015 OHO 3bfl
PO
7158
.MSl.Mf
v.2
CECIL H GREEN LIBRARY
STANFORD UNIYERSITY LIBRARIE5
STANFORD, CALIFORNIA 94305-60(1
(650) 723-1493
grncin:@slan(ord,edu
W^
m
_A/