Skip to main content

Full text of "Żywot Adama Mickiewicza [microform] : podług zebranych przez siebie materyałów : oraz z własnych wspomnień"

See other formats


Google 


This  is  a  digital  copy  of  a  book  that  was  prcscrvod  for  gcncrations  on  library  shclvcs  bcforc  it  was  carcfully  scannod  by  Google  as  part  of  a  projcct 

to  make  the  world's  books  discoverablc  onlinc. 

It  has  survived  long  enough  for  the  copyright  to  cxpirc  and  thc  book  to  cntcr  thc  public  domain.  A  public  domain  book  is  one  that  was  never  subjcct 

to  copyright  or  whose  legał  copyright  term  has  expircd.  Whcthcr  a  book  is  in  thc  public  domain  may  vary  country  to  country.  Public  domain  books 

are  our  gateways  to  the  past,  representing  a  wealth  of  history,  cultuie  and  knowledge  that's  often  difficult  to  discovcr. 

Marks,  notations  and  other  maiginalia  present  in  the  original  volume  will  appear  in  this  file  -  a  reminder  of  this  book's  long  journcy  from  thc 

publishcr  to  a  library  and  finally  to  you. 

Usage  guidelines 

Google  is  proud  to  partner  with  libraries  to  digitize  public  domain  materials  and  make  them  widely  accessible.  Public  domain  books  belong  to  the 
public  and  we  are  merely  their  custodians.  Nevertheless,  this  work  is  expensive,  so  in  order  to  keep  providing  this  resource,  we  have  taken  steps  to 
prevent  abuse  by  commercial  partics,  including  placing  technical  rcstrictions  on  automatcd  querying. 
We  also  ask  that  you: 

+  Make  non-commercial  use  ofthefiles  We  designcd  Google  Book  Search  for  use  by  individuals,  and  we  request  that  you  use  these  files  for 
person  al,  non-commercial  purposes. 

+  Refrainfrom  automated  ąuerying  Do  not  send  automatcd  queries  of  any  sort  to  Google's  system:  If  you  are  conducting  rcsearch  on  machinę 
translation,  optical  character  recognition  or  other  areas  where  access  to  a  laigc  amount  of  text  is  hclpful,  pleasc  contact  us.  We  cncourage  the 
use  of  public  domain  materials  for  these  purposes  and  may  be  able  to  help. 

+  Maintain  attributłonTht  Goog^s  "watermark"  you  see  on  each  file  is  essential  for  in  forming  peopleabout  this  project  andhelping  them  lind 
additional  materials  through  Google  Book  Search.  Please  do  not  remove  it. 

+  Keep  it  legał  WhatCYcr  your  use,  remember  that  you  are  responsible  for  ensuring  that  what  you  are  doing  is  legał.  Do  not  assumc  that  just 
becausc  we  believc  a  book  is  in  the  public  domain  for  users  in  the  United  States,  that  the  work  is  also  in  the  public  domain  for  users  in  other 
countries.  Whcthcr  a  book  is  still  in  copyright  varies  from  country  to  country,  and  we  can'l  offcr  guidancc  on  whcthcr  any  specific  use  of 
any  specific  book  is  allowed.  Please  do  not  assume  that  a  book's  appearance  in  Google  Book  Search  means  it  can  be  used  in  any  manner 
anywhere  in  the  world.  Copyright  infringement  liabili^  can  be  quite  severe. 

About  Google  Book  Search 

Google's  mission  is  to  organize  the  world's  information  and  to  make  it  universally  accessible  and  useful.   Google  Book  Search  helps  rcaders 
discoYcr  the  world's  books  while  helping  authors  and  publishers  reach  new  audiences.  You  can  search  through  the  fuli  icxi  of  this  book  on  the  web 

at|http  :  //books  .  google  .  com/| 


Google 


Jest  to  cyfrowa  wersja  książki,  która  przez  pokolenia  przechowywana  była  na  bibliotecznydi  pólkach,  zanim  została  troskliwie  zeska^ 

nowana  przez  Google  w  ramach  projektu  światowej  bibhoteki  sieciowej. 

Prawa  autorskie  do  niej  zdążyły  już  wygasnąć  i  książka  stalą  się  częścią  powszechnego  dziedzictwa.  Książka  należąca  do  powszechnego 

dziedzictwa  to  książka  nigdy  nie  objęta  prawami  autorskimi  lub  do  której  prawa  te  wygasły.    Zaliczenie  książki  do  powszechnego 

dziedzictwa  zależy  od  kraju.    Książki  należące  do  powszechnego  dziedzictwa  to  nasze  wrota  do  przeszłości.    Stanowią  nieoceniony 

dorobek  historyczny  i  kulturowy  oraz  źródło  cennej  wiedzy. 

Uwagi,  notatki  i  inne  zapisy  na  marginesach,  obecne  w  oryginalnym  wolumenie,  znajdują  się  również  w  tym  pliku  -  przypominając 

długą  podróż  tej  książki  od  wydawcy  do  bibhoteki,  a  wreszcie  do  Ciebie. 

Zasady  uźytkowEinia 

Google  szczyci  się  współpracą  z  bibliotekami  w  ramach  projektu  digitalizacji  materiałów  będących  powszechnym  dziedzictwem  oraz  ich 
upubliczniania.  Książki  będące  takim  dziedzictwem  stanowią  własność  publiczną,  a  my  po  prostu  staramy  się  je  zachować  dla  przyszłych 
pokoleń.  Niemniej  jednak,  prEice  takie  są  kosztowne.  W  związku  z  tym,  aby  nadal  móc  dostEu^czać  te  materiały,  podjęliśmy  środki, 
takie  jak  np.  ograniczenia  techniczne  zapobiegające  automatyzacji  zapytań  po  to,  aby  zapobiegać  nadużyciom  ze  strony  podmiotów 
komercyjnych. 
Prosimy  również  o; 

•  Wykorzystywanie  tych  phków  jedynie  w  celach  niekomercyjnych 

Google  Book  Search  to  usługa  przeznaczona  dla  osób  prywatnych,  prosimy  o  korzystanie  z  tych  plików  jedynie  w  nickomcrcyjnycti 
celach  prywatnych. 

•  Nieautomatyzowanie  zapytań 

Prosimy  o  niewysylanie  zautomatyzowanych  zapytań  jakiegokolwiek  rodzaju  do  systemu  Google.  W  przypadku  prowadzenia 
badań  nad  tlumaczeniEimi  maszynowymi,  optycznym  rozpoznawaniem  znaków  łub  innymi  dziedzinami,  w  których  przydatny  jest 
dostęp  do  dużych  ilości  telfstu,  prosimy  o  kontakt  z  nami.  Zachęcamy  do  korzystania  z  materiałów  będących  powszechnym 
dziedzictwem  do  takich  celów.  Możemy  być  w  tym  pomocni. 

•  Zachowywanie  przypisań 

Znak  wodny"Googłe  w  łsażdym  pliku  jest  niezbędny  do  informowania  o  tym  projekcie  i  ułatwiania  znajdowania  dodatkowyeti 
materiałów  za  pośrednictwem  Google  Book  Search.  Prosimy  go  nie  usuwać. 


Hganie  prawa 

W  ItEiżdym  przypadku  użytkownik  ponosi  odpowiedzialność  za  zgodność  swoich  działań  z  prawem.  Nie  wolno  przyjmować,  że 
skoro  dana  łisiążka  została  uznana  za  część  powszecłmego  dziedzictwa  w  Stanach  Zjednoczonych,  to  dzieło  to  jest  w  ten  sam 
sposób  tralrtowane  w  innych  krajach.  Ochrona  praw  autorskich  do  danej  książki  zależy  od  przepisów  poszczególnych  lirajów,  a 
my  nie  możemy  ręczyć,  czy  dany  sposób  użytkowania  którejkolwiek  książki  jest  dozwolony.  Prosimy  nie  przyjmować,  że  dostępność 
jakiejkolwiek  książki  w  Google  Book  Search  oznacza,  że  można  jej  użj'wać  w  dowolny  sposób,  w  każdym  miejscu  świata.  Kary  za 
naruszenie  praw  autorskich  mogą  być  bardzo  dotkliwe. 

Informacje  o  usłudze  Google  Book  Search 

Misją  Google  jest  uporządkowanie  światowych  zasobów  informacji,  aby  stały  się  powszechnie  dostępne  i  użyteczne.  Google  Book 
Search  ułatwia  czytelnikom  znajdowanie  książek  z  całego  świata,  a  autorom  i  wydawcom  dotarcie  do  nowych  czytelników.  Cały  tekst 
tej  książki  można  przeszukiwać  w  Internecie  pod  adresem  [http :  //books .  google .  comT] 


I 


i 


•i 


u. 


r 


■  •' •  •  •  •.•^-*^*;:— 


ŻYWOT 

ADAMA  MICKIEWICZA. 

ZEBRANYCH   PRZEZ  SIEBIE  MATERYAŁÓW 

ORAZ    Z    WŁASNYCH    WSPOMNIEŃ 
i>iiiujui/.i.\t, 

WtADVStAW  HICIIIEWICZ. 
TOSI  II. 


W  POZNANIU 


ŻYWOT 

ADAMA  MICKIEWICZA. 

PODŁUa 

ZEBRANYCH    PRZEZ  SIEBIE  HATERYAŁÓW 

ORAZ    Z   WŁASHYCH    "WSPOMHIElł 

OPOWIEDZUŁ 

WŁADYSŁAW  MICKIEWICZ. 
'/ 

TOM  n. 


w  POZNANIU 

w    DRUKARNI    DZIENNIKA   POZNAŃSKIEGO, 
W  PMjto  Q  iDton  7  nu 
1892. 


Wnienia  Mickiewicza  przy  opuszczeniu  Roisyi.    Podróż  po 
Niemozeoli  i  pobyt  w  Berlinie. 

Hołdy  gieninszowi  poety  wskutek  jego  wyjazdu.  Swobodne  ode- 
tchnięcie  na  wyjezdnem  z  Kronstadtu.  Wylądowanie  w  Trave- 
munde.  Pierwszy  rzut  oka  na  miasta  niemieckie  i  picn\'sze  donie- 
Bienia  o  sobie  przyjaciołom  pozostałym  w  Petersburgu.  Niezado- 
wolenie z  Berlina.  Zaznajomienie  eię  z  Mcndelssolmem  i  2  Zelterem. 
Spotkanie  się  z  Bazy  lim  żakowskim.  Prożba  do  BuUiaryna 
O  wstawienie  się  za  zesłanymi  Filaretami.  Przyjęcie  Mickiewicza 
przez  kolonia  polaka  nad  Sprewą.  Krytyka  heRlomanii  i  ztąd 
oburzenie  rwolennik<'iw  filozofii  niemieckiL-j.  Zażalenia  na  Mickie- 
wicza przed  Lelewelem  i  obrona  Malewskiego.  Uczty  na  cześii 
AdAtna,  jeg;o  improwizacye,  wierezo  Eulogiu^za  Zakrzewskiego 
i  wystąpienie  publiczne  profesora  Cianso.  Wpływ  na  Stefana  Oar' 
czyńskiego.  Ostatnie  spory  z  powodu  artykułu  do  recenzentów 
warszawskich. 


Przyjaciele  Mickiewicza,  tak  Polacy  jak  Rossyanie,  cie- 
szyli się  z  jego  odjazdu.  Fakt,  te  odetchnie  wolnera  powie- 
trzem, osładzał  2alc  rozstania.  Wszyscy  myśliic  o  nim,  za- 
pominali o  sobie.  Rozjątrzonym  na  Adama  klassykom  Rząd 
zamknął  usta,  warszawscy  przyjaciele  poety  też  odezwać  sig 
nie  mogli.    Za  to,  w  Telegrafie  moshemskim^)   Polewoj  pod- 


')  Artykuł  ten  ogłoszony  został  w  Marcu  na  pierwsza  wia- 
domość, że  poecie  pasportu  nie  odmówiono  i  że  gotuje  sii;  do 
drop. 

2»K»t  Aitma  i/irhttiieim.    Tom  II.  i 


niósł  głos  w  imieniu  literatów  rossjjskicłi:  „Mickiewicz,  pisał 
Polewoj ,  opuszcza  w  tśj  chwili  Rossy^  i  udaje  sig  do  Włoch. 
Nowe  natchnienia  czekają  go  na  ruinach  Rzymu  i  na  gro- 
bach wielkich  ludzi.  Rodacy  jego  i  odlegli  przyjaciele  ocze- 
kiwać bgd%  od  niego  nowych  pieśni  i  dalszego  ciągu  znako- 
mitych j^o  utworów.  Oprócz  gieniuszu,  posiada  on  nadzwy- 
czajne wykształcenie  i  zadziwiającą  znajomość  wszelkich 
literatur."  Cały  ten  artykuł  jest  pełen  werwy  i  ciepła.  Mó- 
wiąc o  znikomości  pochwał,  które  się  sypią  nieraz  autorom 
współczesnym,  a  którjcb  nie  uznaje  potomność,  Polewoj  do- 
daje, iż  taki  sąd  nie  może  być  udziałem  Mickiewicza.  „Nie 
mówimy  tego  z  grzeczności,  ale  jesteśmy  przekonani,  że 
chwalą  Mickiewicza  będzie  trwała  i  nie  przez  dziecinny  za- 
p^  nazywamy  go  wielkim  poetą  :  głos  poważny  krjtyki  przy- 
znaje mu  wieniec  nieśmiertelności.  Gdy  zamilkł  Goethe, 
a  Byron  zeszedł  z  pola,  Mickiewicz,  bądźmy  z  tego  dumni, 
zostaje  nietylko  pierwszym  poetą  Polski,  ale  niemal  pierws/yni 
ze  wszystkich  dziś  istniejących  poetów.  Jlallettrod,  Dziadij, 
Sonety,  Farys,  są  to  płody  twórczćj  wyobraźni,  którćj  nic 
równego  przeciwstawić  nie  może  żaden  z  teraźniejszych  poe- 
tów Anglii,  Niemiec,  Francyi  i  Włoch.  Niech  Opatrzność  bło- 
gosławi temu  młodemu  orłowi,  który  w  locie  swym  wznosi 
sig  pod  niebiosa."  Polewoj  kończy  wyrażeniem  życzenia,  aliy 
wyborną  przedmowg  edycyi  petersburskiej  przetłumaczono  na 
język  rossyjski,  ponieważ  klassycy  są  wszędzie  jednacy,  ró- 
wnie ciaśui,  przesądni,  i  dodaje :  „Jeden  sarkazm  wyższe;^'0 
umysłu  wystarcza,  aby  obalić  to  plemię,  które  raiei^zy  łokciem 
talent  i  gieniusz.  Pociesznie  widzieć,  jak  w  upadku  chwytają 
sig  Listom  do  PUonÓHf  i  Sztuki  Rymolitórczej  Boileau."  Pod 
taką  wróżbą  podążał  Adam  ku  nowym  swym  przeznaczeniom. 
Gdy  grono  jego  wielbicieli  winszowało  mu  głośno,  że 
Petersbui^  zamienia  na  Rzym,  jakżeby  sam  Mickiewicz  nie 
miał  się  cieszyć  z  cudownój  swój  ucieczki  z  nad  Newy?  Pra- 
wie każdy, 'kto  opuszcza  gianice  państwa  rossyjskiogo,  do- 
znaje uczucia  ulgi,  wielki  cigżar  spada  mu  z  piersi,  wie,  że 
odzyskał  piawo  objawiania  swobodnie  swój  myśli,  i  że  bidzie 


czytał  niecenzurowane  książki  i  dzienniki.  Rozkoszniejszera 
jeszcze  musiało  bjć  to  wrażenie  Mickiewiczowi  po  więzieniach, 
śledztwach  i  prześladowaniach.  Zamiast  marnować,  jak  tylu 
biednych  towarzyszy,  zdolność  swą  w  przymusowćj  bezczyn- 
ności i  zostawać  na  Sybcryi  niemym  świadkiem  ucisku  współ- 
braci i  naduż}ć  władz  rossyjskich,  mógł  bujać  po  Europie, 
poznawać  jćj  zoakomitych  mgżów,  podziwiać  arcydzieła  sztuki. 
Dotychczas  krępowały  go  wymagania  cenzury,  odtąd  nic  nie 
miało  tamować  jego  natchnień.  Kadował  sig,  bo  nie  przewi- 
dywał, że  niezależność  słowa  ogłoszonego  drukiem  lub  wy- 
powiedzianego z  katedry  okupi  dożywotniem  wygnaniem.  „Od- 
pływając z  Krousladtu  instynktowo  prawie  chowałem  si§  pod 
pokładem,  opowiadał  Aleksandrowi  Biergielowi,  A  na  pełucm 
morzu,  gdy  byłem  jui  pewny,  że  mnie  nie  schwycą,  wstąpiłem 
na  pokład  i  wrzucałem  w  morze  drobne  pieniądze  z  wizerau- 
kiem  orła  rossyjskiego." ')  Fatyga  i  wzruszenie  nabawiły  go 
bólu  głowy.  Po  dwudziestu  czterech  godzinach  odzyskał 
zdrowie  i  nawet  oczy  praestały  mu  dokuczaj  Wylądował 
w  Gravcnmunde  l^o  Junii,  zaraz  ruszył  do  Lubeki,  zkąd 
po  noclegu,  wybrał  sig  do  Hamburga.  Z  Hamburga  pierwsze 
listy  wysiał  do  Szymanowskiej  i  do  Malewskiego.  Ponieważ 
koledzy  jego  wiecniie  wątpili,  aby  sam  sobie  dał  radg,  chwa- 
lił się  przed  Panem  Franciszkiem,  że  liczy  marki  i  szylingi 
i  robi  redukcyą  monet  „z  całą  zimną  krwią  bankierską"^) 
i  że  wszystko  zwiedza  z  sumiennością  angielskiego  turysty. 
Przyznawał  mu  sig,  że  go  podróż  bawi,  ale,  wśród  mnogich 
wrażeu,  w  najpigkniejszćj  porze  roku  i  nieznanym  mu  kraju, 
odzywała  sig  tęsknota  do  przyjaciół  i  humorystycznie  zape- 
wniał Panią  Szymanowską,  że  gdyby  nie  wstyd,  toby  w>Tzekl 
się  wież  gotyckich  i  powróciłby  do  Petersburga,  aby  „potem 
z  łyżką  w  kieszeni  nie  proszony  u  drzwi  Pientcszcwa^)  za- 
dzwonić. "*). 


■)  Z  opowiutlnń  A.  ISicrgiela  atarszemu  synowi  Adama. 
*)  Korespondencya  A.  Mickiemcza  t,  I.  str.  -i~\ 
')  Mieszkanie  Szymanowskiej  w  Petersburgu. 
*)  JCorespoiiilairya  A.  Mkkiemieza  t  I,  str.  4', 


Po  paru  dniach ,  spędzonych  w  Hamburgu  zwrócił 
drogę  ku  Berlinowi,  gdzie  stanął  6-go  Czerwca.  Widzie- 
liśmy, że  wielbicielka  jego  w  Moskwie  przetłumaczyła  Wal- 
lenroda wierszem  na  język  niemiecki. ')  Wyjście  z  druku 
tego  przekładu  zdarzyło  się  właśnie  na  wstępie  podróży 
Adama  po  Niemczech.  8-go  Czerwca  C.  Daszkiewicz  zapo- 
wiadał z  Moskwy  Lelewelowi,  że  mu  powierzy  rękopi.sm 
panny  Karoliny  Jaenisch.  „Przyślę,  pisał  do  niego,  Panu  po 
niemiecku  przełożony  urywek  Wallenroda,  którego  czyby  wy- 
drukować nie  można  było  w  gazetach  niemieckich  i  war- 
szawskich. Autor,  panna  mfoda,  piękna  i  moja  elewa,  po 
polsku  nauczyła  się  wyśmienicie,  wigc  już  teraz  wszystkiemi 
Europy  mówi  językami,"  Panna  Jaenisch  wydala  pracę 
swoje  w  myśli  przyczynienia  się  tym  sposobem  do  dobrego 
przyjęcia  poety  w  jćj  ojczyźnie  i  rzeczywiście  ten  przekład, 
umieszczony  w  bardzo  rozpowszechnionym  przeglądzie  lip- 
skim, rozniósł  nazwisko  autora  po  kolach  literackich  od 
Elby  do  Renu. 

Łatwo  sobie  wyobrazić,  jaką  próżnię  wyjazd  Mickiewi- 
cza zostawił  w  gronie  jego  petersburgskich  przyjaciół  i  jak 
wielce  osierocił  jego  tyloletniego  towarzysza.  „Oto,  pisze 
Malewski  1/13-go  Czerwca  do  sióstr,  wyjechał  Adam,  zosta- 
wił mi  swoje  intercsa,  musiałem  w  różne  strony  pisać,  lic;!y(', 
a  to  wszystko  przy  smutnym  z  tego  rozstania  humorze.  Acli 
Adam,  Adam!  Z  jego  odjazdem  zdaje  mi  się,  że  mię  do- 
bry duch  odleciał.  Nie  mogę  przywyknąć  do  samotnych 
śniadań,  obiadów."  Z  innego  hstu  Malewskiego  pod  datą, 
6-go  lipca  dowiadujemy  się,  jak  wyglądał  pokój  Adama 
w  Petersburgu:  „Pozostałe,  pisze  on,  po  Adamie  sprzęty 
i  rysunki  zapełniły  moje  dwa  pokoiki  bardzo  ładnie  i  wy- 
godnie. Nad  moim  stolikiem  portret  Papy,  Lelewela,  księcia 
"Wiaziemskiego,  wielki  portret  okjny  Adama '^)  Turek,  ntliofy 


')  Żyifot  Adama  Miekiemicza  t.  1.  str.  271. 
*>  Pi.^dzla  Olcszkicwiczn,  dzi^  w  Muzeum  Narodowcm  v 
ko  wie. 


Orłowskiego  nad  kanapą  służącą  za  łóżko,  portret  Krasic- 
kiego, drugi  Mickiewicza,')  kilka  widoków,  jeden  olgny 
obraz  na  drugiej  ścianie.  To  wszystko  leżało  zwalone,  za- 
kryte i  pewnie  byłbym  nie  wydobył  nic  z  paki  i  pyłu,  gdyby 
mnie  raz  nie  odwiedziły  damy  (_pani  Szymanowska  z  familią). 
Tak  mif  złajały,  zakrzyczały,  że  musiałem  wszystko  poroz- 
wieszać. Czasami  też  to  i  smutek  robi,  przypominając  ko- 
chanego Adama." 

Berlin,  który  i  dziś  przykre  sprawia  wrażenie  na  każ- 
dym cudzoziemcu,  nie  podobał  się  Mickiewiczowi.  „Osobli- 
wości tutejsze,  pisał  on  do  Szymanowskiej  12-go  Czerwca, 
strasznie  mig  nudz%.  Jeżeli  wszgdzic  tyle  tylko,  ile.tu  znajdę 
ciekawych  przedmiotów,  nie  miałem  poco  z  domu  Jochima 
z  takim  kłopotem,  biedą  i  nudą  uciekać."  ^  Listy  poleca- 
jące pani  Szymanowskiej  wręczył  Mendelssohnowi  i  staremu 
Zeltcrowi.  Zelter,  architekt  i  muzyk,  a  przedewszystkiem 
przyjaciel  i  korespondent  Goethego,  oświadczył  Adamowi, 
że  pani  Szymanowska  napisała  o  nim,  że  wielki  poeta,  co 
dla  niego  dużo  znaczy,  bo  to  osoba  bystrego  umysłu,  i  zdolna 
sądzić  o  tem  jako  będąca  w  stosunkach  z  Goethcm.  *)  Nic 
był  widać  zadowolnioiiy  z  tego  Mickiewicz,  skoro  sig  nawet 
nie  zgłosił  do  staruszka  po  obiecany  list  polecający  do  Goe- 
thego. Zelter  12-go  Czerwca  zapowiedział  Groethemu  odwie- 
dziny Mickiewicza.  Pisał  do  niego:  „Nasza  przyjaciółka, 
pani  Szymanowska  poleca  pełnego  talentu  współrodaka 
i  poetę,  tobie  osobliwie  jako  księciu  poetów,  nazywa  się 
Mickiewicz  i  chce  odbyć  podróż  do  Włoch.  Młody  to  czło- 
wiek, mówi  dość  dobrze  po  niemiecku,  lleszty  dowiesz  się 
od  niego  samego."  Goethe  mu  doniósł  18-go  Lipca,  że  pol- 
ski poeta  odwiedził  go  w  towarzystwie  księżny  Wołkońskiej, 
nie  wyrzekł  ani  słowa  i  nie  wpadł  na  pomysł  przedstawienia 
się  osobno,    ale  w  kilka  dni  potem  tłumaczy   Zelterowi,  że 


')  Rjsunek  "Wańkowicza  tówaiei  w  Muzeum  Krakowakiem. 
•)  Korespondeticya  Ailatna  Mickiewicza  t.  I.  etr.  IG — 1". 
')  Ibid.  t.  I.  Btr.  47. 


wziął  za  Mickiewicza  jakiegoś  Rosjanina.  Był  to  prawdo- 
podobnie towarzyszący  Wolkoiiskićj  Szewyrew,  grzeszi^cy 
zbytnią  nieśmiałością. 

Jeżeli  Mickiewiczowi  znajomość  z  Zeltercm  nic  przy- 
padła do  smaku,  to  zawitał  dość  miły  gość  ze  świty  car- 
skiej. Po  koronacyi  w  Warszawie,  Mikołaj  wybrał  się  do 
Berłina,  a  w  orszaku  jego  znajdował  sig  przjjacieł  Adama. 
Bazyli  Żukowski,  nauczyciel  następcy  tronu.  Mickiewicz 
użalał  sig  w  liście  z  12-go  Czerwca  do  Lelewela,  iż  nie 
udało  mu  się  go  odszukać.  ^)  Obaj  poeci  zeszli  sig  wkrótce 
i  Adam  przesłał  przez  Żukowskiego  list  do  Lelewela.  ,Po- 
wróciłem,  pisze  Adam,  do  domu  o  dwunastćj,  a  Żukowski 
wyjeżdża  o  siódmtj  z  rana  jutro."  *)  Serdecznie  go  pole- 
cał panu  Joachimowi,  mówiąc  o  nim :  „Jest  to  zacny  mąż 
i  niepospolity  poeta."  *)  Lelewelowi  poruczał  zaznajomić 
Żukowskiego  z  Bohdanem  Zaleskim  za  pośrednictwem  Wit- 
wickiego.  *) 


')  Jiorespondeneya  Mama  ilickieiiicza  t.  III.  str.  201. 

•)  Ibid.  »Łr.  295. 

»J  Ibid. 

*)  Żukowski  obezedl  się  bez  Witwickicgo  i  wprost  zapukał 
do  pokoiku  Bohdana  Zaleskiego,  który  mu  aam  drzwi  otworzywszy 
pomyślał  iobie  na  widok  orderowego  paan,  że  g03u  ten  o  piętro 
się  omylit,  poniewnż  iiii£^  mieszkała  Jakaś  urzędowa  figura.  Zn- 
czynat  mu  więc  to  tłumaczyć,  lecz  Żiikowaki  przerwał  mu,  zapc- 
vroiaii|C,  te  przyjechał  odazukau  nic  ^Inii  eksccIcDcyą ,  aln  ukraiń- 
skiego pienci;,  zachwalonego  mu  przez  Mickiewicza.  IZ  opowiailau 
Bohdana  Zaleskiego  titarszcmu  syuowi  Adamn).  1t>ła  to  chwila 
naigorętHzych  uczuó  Żukowskiego  dla  1'olBki.  Mianowano  jcfjo 
i  Wiaziemskiego  członkami  Towarzystwa  Warszawskiego  Przyjaciilit 
Nauk,  a  3-go  Kwicttiin  1S'2<.>  r.  Żukowski  pisał  <lo  jednc;;o  z  naj- 
bliższych powierników  cesarza  Mikoluja  list,  w  którym  mówił,  ,,Ke 
przysztefio  władzcę  polskiego  trzeba  zapoznać  z  Polski)  i  zmusić 
do  pokochania  jC-j.  Trzeba,  aby  jii  widział  taką,  .jaku  jest,  bez 
nprzedzcii,  bez  stronniczości,  trzeba,  żeby  on  wiedział  czem  jest 
ona  obecnie,  czego  jej  brak,  co  mieć  powinna,  trzeba,  Żeby  pozna- 
wszy ji'-j  przeszłość  i  leraźniejsza4i'',  mógt  on  pokochać  ji^  przy- 
szłość." (Ob.  t.  VI.  s^tr.  373  dzieł  Żukowskiego.)    Takie  zdrowe  po- 


żukowski  w  Petersburgu  chętnie  wygnańcom  polskim 
życzliwość  swoję  okazywał,  ale  nie  odważyłby  się  przemówić 
za  Sybirczykami.  Los  Zana,  Czeczota,  Kowalewskiego  naj- 
bardziej trapił  Mickiewicza.  Przekonał  się  był,  że  jedyny 
mo2c  Tadeusz  Biiłharyn  mógł  dalekim  przyjaciołom  poety 
przysłużyć  się,  a  to  dzięki  zażyłości  swojćj  z  Maksymilia- 
nem von  Fockiem,  który  jako  prawa  ręka  hr.  Benkendorfa, 
stał  na  czele  tajnój  policyi.  Mickiewicz  wystosował  więc  do 
Bułharyna  list  pisany,  jak  listy  kobiece,  dla  post  scriplum. 
Zaczynał  od  doniesienia  mu,  że  odebrał  z  Warszawy  wia- 
domość o  koronacyi  i  pełne  entuzyazmu  opisy  uczt  i  zabaw. 
„Ja  tam,  dodawał,  nic  byłem.  Podzielam  tylko  z  daleka 
szczęście  moich  spólrodaków.  Chciałem  zrazu  przesiać  tobie 
w  oryginałach  i  prozaiczne  i  poetyczne  Warszawianów  i  Li- 
twinów płody,  ale  musisz  je  mieć  od  dawna,  a  przynajmnićj 
słyszeć  o  nich  musiałeś."  ') .  Mickiewicz  wiedział,  że  te  za- 
chwyty nakazane  są  prasie  polskii''j,  gorszyło  go  jednak,  2e 
się  ZDigdują  pisarze,  płaszczący  się  uizko  choćby  i  za  grube 
pieniądze.  Kończył,  odwołując  się  do  znanego  mu  wpływu 
Bułbaryna  i  polecając  mu  Filaretów,  osiedlonych  na  Syberyi. 

Ledwie  gruchnęła  w  Berlinie  wieść  o  przybyciu  Mic- 
kiewicza, rodacy  pospieszyli  odwiedzić  go,  niektórzy  powo- 
dowani samą  ciekawością,  lecz  większa  część  współczuciem 
i  czcią.  Dla  zdania  sobie  sprawy  z  usposobienia  ówczesnego 
kolonii  polskiej  w  Berlinie,  trzeba  sobie  przypomnieć,  że 
w  Maju  1820  roku  chciano  w  Warszawie  skorzystać  ze  zjazdu 
obywateli  na  obchód  koronacyjny  i  z  mal^j  liczby  pułków 
rosyjskich,  konsystiyących  w  Polsce,   aby  dać  hasto  do  po- 


jęcia o  obowiązkacli  cesnrzewicza  zawdzięczał  Żukowski  n-plywowi 
Mickiewicza  i  starał  »ię  je  wpoić  swojouiu  uczniowi.  Moie  stara- 
niom tym  nalely  przypisać  słalie  porywy  Aleksanilra  II-go  w  po- 
czątkach panowania  ku  polspazeniu  \>yVa  Polski. 

')  Krytyków,  ktńrzyby  aiij  kusili  brać  tę  ironia,  za  crcilo  po- 
litjcsne,  odsyłamy  do  li^jtu  pijanego  w  podobnych  okoliczno.^ ciach 
i  2Ł^  samą  ironią  20  marca  ll^JU  do  paci  It.  Zaleski<'j. 


wstania  przez  zamach  na  życie  Mikołaja.  Posłowie  Trzciński 
i  Żurkowski  obradowali  z  Piotrem  Wysockim  nad  oznacze- 
niem chwili  wybuchu.  Wielu  Poznańczyków  (między  nimi 
hrabia  Tytus  Dzialyński)  hyło  wtajemniczonych  w  zamiary 
patryotów  warszawskich.  Datę  powstania  odroczono  z  na- 
mowy wpływowych  posłów,  ale  Polacy  w  Berlinie  wiedzieli, 
co  się  kryło  pod  oficyaln%  pompą  uroczystości  koronacyjnych, 
nie  jeden  z  nich  iświadomy  był  niebezpieczeństwa  jakie  gro- 
ziło Mikołajowi. 

Ziomkowie  Adama  w  Berlinie  serca  mieli  gorące,  pol- 
skie, ale  głowy  obałamucone  niemieckiemi  teorjami.  Kolonia 
polska  nad  Sprewij  składała  sig  prawie  wyłącznie  z  Poznau- 
czyków,  poznał  więc  Mickiewicz  przedstawicieli  części  kraju 
bezpośrednio  wystawionej  na  wpływ  pruski.  Rodacy  wypra- 
wili mu  obiad  u  Jaegra  pod  Lipami,  hucznie  pili  jego  zdro- 
wie i  objawiali  mu  swe  sympatye,  ale  gdy  na  biesiadach  pol- 
skich wydawanych  poecie  w  Moskwie  i  w  Petei-sburgu  pano- 
wała zupełna  niezależność  od  ducha  rossyjskiego,  tu  przeci- 
wnie duch  niemiecki  niemile  się  dawał  uczuć.  Słuchano 
improwizacyi  Adama  z  uniesieniem,  zapytywano  ro  o  stan 
Litwy.  Chlubiono  się  z  tego,  że  Poznańczycy  idą  ręka 
w  rękę  z  Warszawą,  lecz  wracano  zawsze  do  mglistych  ab- 
atrakcyi  ideologów  teutofiskich,  zatapiano  sig  w  niezrozu- 
miałych ich  formułach  i  balano,  co  wieszcz  mniema  o  sub- 
telnych definicyacb,  któremi  głośni  ówcześni  profesorowie 
owładnęli  uczącą  się  młodzież.  O  ile  cieszyła  go  serdeczność 
Poznańczyków,  o  tyle  martwiło  ich  korzenie  się  przed  filo- 
zofią niemiecką:  „FilozoAa,  pisze  12-go  Czerwca  Mickiewicz, 
tu  pozawracała  łby ;  Igkam  sig,  abym  nie  przeszedł  na  stronę 
Śniadeckiego,  tak  mnie  nudzą  Hegliści.  Cliadzam  na  Hegla. 
Dwie  lekcye  zajęła  różnica  między  J'ermai/i  i  Verstand.''^) 
Wtenczas  bardzićj  jeszcze  utwierdził  się  Adam  w  niekorzy- 
stnym  swym  sądzie  o    wartości   umysłowej    pracy  Niemców 


')    Kori!sponileucija  Aifama  MkkieKicta  t.  I.  Btr.  4(j. 


i  t^o  przekonania  nic  nigdy  zachwiać  nie  zdołało.  Z  pó- 
źniejszych zdań  jego  o  bałamuctwach  mędrków  germańskich 
można  sobie  wyubrazić,  jak  jego  napomnienia  gorsz}'ty  mło- 
dzież odurzoną  gr^  słów  swycli  psendo  mistrzów  i  zamykającą 
oczy  na  icłi  próżnią  moralną.  Według  Mickiewicza  „tilozotia 
nieioiecka  chciałaby  zatrzymać  wszelki  ruch  ducha  ludzkiego 
tolo  jego  słońca  i  wbić  go  całkiem  w  ziemię,  zatrzymała 
nawet  postęp  nauk  ścisłych  w  Niemczech.  Możnaby  powie- 
dzieć, 2e  sama  myśl  u  nich  zapomniała  już  drogi,  kgdy  nie- 
gdyś puszczała  sig  ku  ciałom  niebieskim.  Materyalizm  uczo- 
nych francazkich  daleko  w  tćj  mierze  jest  odważniejszy,  wig- 
c^  dociekający,  niż  filozofia  niemiecka.  We  Francyi  robią 
przynajmniej  domysły  co  być  może  na  księżycu,*  w  Niemczech 
cała  rzecz  kończy  się  na  definicyach  próżnych.  II^cl  na 
przykład  mówiąc  o  kornelach  powiada,  że  fo  zanos:;enia  się 
na  wod{.  I  czegóż  sig  ztąd  dowia<Iujemy  ?  Wiele  razy  za- 
cznie rozprawiać  o  gwiazdach,  o  słońcu,  zawsze  zbywa  wszy> 
stko  podobnemi  wyrażeniami  jak  śmiatło  bierne  albo  czynne, 
jednia  siły,  cifikości  i  ciepła  i  t.  d.  Ale  co  tam  dzieje  sig 
na  tych  gwiazdach,  na  tern  słońcu'?  —  to  go  nie  zastanawia. 
Od  chwili,  jak  Niemcy  wyrzekli,  że  Bóg  objawia  się  tylko 
■w  człowieku,  że  myśl  ludzka  jest  szczytem  wszystkiego  na 
świecie,  nie  masz  dla  nich  żadoych  jestestw  duchowych  na 
wszystkich  globach  świata.  Niezliczone  gwiazdy,  księżyce, 
komety  stały  sig  u  nich  świecidełkami  przyczepionemi  do 
2iemi:  chcą  oni  dać  obrót  światu  nie  około  słotica,  ale  około 
katedry  filozofii  swojćj  "  *) 

Heglistom  poznańskim  ten  zdrowy  litewski  rozum  \)0- 
]ączony  z  bystrem  ocenieniem  ostatecznych  wyników  wykła- 
danych im  prawideł  zdał  się  dziwactwem,  przestrogi  Adama 
drażniły  miłość  własną  ludzi  uważających  sig  za  Platonów 
nowego.  Sokratesa  z  nad  Sprewy.  Niektórzy  z  nich  rozpisali 
się   do.  prz^aciół  Warszawskicli,   upokorzeni,    że    ich  uczo- 


')    Lileraliira  Shnńaiiska  t.  III  str.  i'5J— 2ó'i. 


—    10    — 

nośr  nie  olśniła  wcale  Mickiewicza  i  że  on  otwarcie  ganił 
mozolne  ich  ^Igczenie  nad  terminologią  kryjącą  według  nicłi 
aksiomata  moralne  a  według  niego  absolutną  nicość.  Lele- 
wel miał  bibtiograńczną  słabość  do  wszelkich  druków.  Ogro- 
mne foliały  niemieckie  i  sława  ich  autorów  imponowały  mu 
nieco,  życzył  Mickiewiczowi  więcej  uległości  dla  modnych 
doktryn  i  dla  dyalektyki  ziomków.  Po  części  dzieląc  kwasy 
filozofujących  Poznauczyków,  zaczepił  nie  poetę,  lecz  Malew- 
skiego, który  mu  na  to  odpowiedział  11-go  Września  1829 
roku:  „Daruj  mi,  kochany  Panie  Joachimie,  jeśli  mijając 
chronologiczny  porządek,  od  ostatniego  listu  odpowiedź  moje 
zacznę.  Odebrałem  go  współcześnie  z  listem  Adama  z  Dre- 
zna do  mnie  pisanym,  długo  myślałem  i  po  tern  długiem 
myśleniu  muszę  wziąć  obrong  Adama  przeciwko  tobie  nawet, 
najdroższy,  naj szanownie szy  Panie  Joachimie.  Najprzód  urc- 
czam  honorem  i  życiem,  żem  w  ciągu  długoletniego  obco- 
wania z  Adamem  nigdy  nic  od  niego  nieposłyszał ,  nigdym 
nic  nie  dostrzegł,  coby  komukolwiek  z  ziomków  mogło  dać 
prawo  do  wykrzyknienia:  Me  dla  nas  Adam!  Po  tem  urc- 
czenin,  choć  wiem,  że  słowo  honoru  w  historyi  nie  wielkiej 
jest  wagi,  mogę  Cię,  Szanowny  Panie  Joachimie,  prosić, 
abyś  otrzymane  doniesienia  wziął  pod  krjtyczną  rozwagę 
i  rozpatrzył  jak  faktum  historyczne  potrzebujące  wielostron- 
nego sprawdzenia.  Z  kilku  słów,  bo  obszernego  listu  jeszcze 
nic  miałem,  wiem,  co  było  w  Berlinie,  przenoszę  się  w  stan 
duszy  naszego  podróżnika.  Znam  młodzież  Poznańską,  znam 
ją  z  własnego  na  miejscu  doświadczenia.  Niepohamowany 
entuzyazm  ze  szlacbetnych  w  gruncie  pochodzących  pobudek, 
ale  tak  na  siebie  niebaczny,  że  się  z  najgorętszą  skwapliwo- 
ścią  chwyta  za  coś  sobie  pochlebne,  nie  pomny,  że  i  pod 
względem  nauki  i  pod  wzglądem  uczucia  zaprzedaje  się 
w  obce  dla  siebie,  podobno  najzgubniejsze  ręce.  Za  dni  moich, 
po  szale  Szleglowskim  nastąpił  szał  Heglowski.  Nie  rozu- 
miałem dziesięciu  lekcyi,  ale  com  na  jedenastćj  mógł  zrozu- 
mieć, przekonało  mię,  że  kursu  słuchać  warto,  że  się  go  po- 
tępiać  nie    godzi.    Prawda,   mówiłem,    że  w   Hegiu    nowe 


—  11   - 

zstąpiło  objawienie,  ale  przynajiDnićj,  kiedy  jut  mamy  jurare 
in  verba  przysięgąjmyż,  W7uczyv¥szy  się  wprzód  historyi  na- 
turalnej i  historyi  powszechni  i  t.  d.  i  t.  d.  Adam  znalazł 
rzeczy  w  podobnym  stanie,  z  tą  różnicą,  że  za  moich  cza- 
sów nie  było  nad  kilku  ziomków,  on  ich  zastf^  kilkudziesiąt. 
Upojenie  się  Heglem  nie  było  mu  mile,  nie  mnićj  przypaść 
mu  nie  mogło  do  smaku  i  przejęcie  obcych  zwyczajów  w  za- 
bawach, w  obiedzie  dla  niego  danym.  Te  okoliczności  mogły 
ostudzać  Adama,  który  i  tak  do  pierwszych  znajomości  nigdy 
nie  miał  szczęścia,  lecz  zawsze  zyskiwał  na  przywiązaniu 
przez  dłuższą  zażyłośi!." 

Malewski,  odpierając  zarzuty,  czynione  Mickiewiczowi, 
wyraźnie  był  krępowany  obawą  obrażenia  Lelewela,  Lelewel 
za^  zbyt  łatwowiernie  dowierzał  wszelkim  zażaleniom  swych 
korespondentów  i,  jak  niejeden  z  dzisiejszych  krytyków, 
chętnieby  posądzał  Adama  o  wkroczenie  w  szranki  bez  na- 
leżytej zbroi.  Otóż  wstręt  Mickiewicza  do  filozofii  niemie- 
ckićj  bynajmniój  nie  polegał  na  nieznajomości  jćj  mistrzów,*) 


')  Ka  zasadzie  jednego  frazesu  z  listu  Mickiewicza  z  lK22r, 
{Korespondencya  Ad<tma  IHkkieniita  t.  I.  Btr.  2)  P,  Chmielowski  wy- 
rokuje, że  jego  studya  filozoficzne  ograniczaty  się  w  owf-j  epoce  „na 
czytaniu  jakiejś  rozprawy  Szellinga,  a  następnie  nie  miitt  sposobno- 
ćci  ani  chęti  prowadzenia  ich  Jal^j."  (Zarys  biograficino-tileracki 
t.  II.  sir,  ii)-  W  wyżćj  przytoiiionym  liście,  Mickiewicz  i  Kanta 
wspomina.  Ponieważ  prawie  wszystkie  listy  wileńskie  i  kowieiiskie 
zaginęły,  nie  można  z  pani  ocalałych  bilt^cikfiw  wydać  zdania  sta- 
nowczego o  oczytaniu  poety  w  tych  właśnie  latach.  Blyszatom  od 
Franciszka  Malewskiego,  który  z  Berlina  (ioatarczat  Mickiewiczowi 
najnowszych  utwonjw  w  tym  przedmiocie  i  listownie  mu  dono-^il 
o  sporach  scholastycznycb,  fe  Adam  jui  na  Litwie  przewcrtowat 
nuićatWD  dziel  nierotecliich  filozoficznymi  treści.  Dopisek  iego  na 
bileciku  Malewskiego  do  Polewoja  dowodzi,  że  w  Roasyi  żywe  pro- 
wadził sprzeczki  metafizyczne.  iŻyn'ol  Adama  Mickicivic:a  t.  I.  atr. 
242.)  Nic  Ojczyzna  nie  straciła  na  jego  niepoddaniu  się  prąilom 
aiemieckim,  bo  Niemcy,  chociai  niektórzy  z  ich  pisarzy  zdobyli  sie 
na  pewną  bezstronność  wobec  Policki ,  a  czasem  i  na  częściowe 
nwiględnienie  jśj  zasług  w  przeszłości,    filozofa  broniącego   świc- 


—     12    — 

ale  na  poczuciu  szkodliwości  jej  dla  ducha  polskiego.  Mło- 
dzież poznańska  niarnowak  du2o  czasu  na  zgłębianiu  czczych 
subtelności,  wbijała  się  w  pychę.  Zamiast  wyłącznie  myśleć 
o  Ojczyźnie,  z  niesłychanym  natężeniem  umysłu  oddawała 
się  sofizmatom,  które  ich  twórców  nie  odwodziły  bynHjmnićj 
od  gnębienia  słabszego  sąsiada.  Można  nawet  powiedzieć, 
że  większa  część  sjstematów  filozoficznych  niemieckich  uspra- 
wiedliwiała podział  Polski  i  starała  się  uprannić  podboje 
pruskie.  Słusznie  póżnićj  Mickiewicz  porównał  filozofią  nie- 
miecką do  gęstego  lasn,  w  którego  krzakath  zaczajeni  roz- 
bójnicy czyhają  na  przechodnia. 

Ale  nie  samym  Ileglistom  nie  dogodził  Mickiewicz 
i  w  wyżćj  przytoczonym  liście  z  11-go  Września.  Malewski 
zbija  też  zarzuty  z  innćj  strony  czynione  Adamowi.  Do 
Warszawy  doleciały  zażalenia,  jakoby  Mickiewicz  uchybił 
Muczkowskicmu,  co  Lelewela  tern  żywiej  dotknęło,  że  on 
był  z  nim  traktował  o  wydanie  poznańskie  dzieł  poety 
i  uważał  się  za  osobiście  mu  zobowiązanego.  Wieści  te 
więc  w  ]iierwszych  chwilacli  bardzo  Pana  Joachima  obeszły, 
zaniepokoił  niemi  Malewskiego,  a  ten  znów  owemi  plotkami 
Mickiewicza  samego  turbował,  tak  że  burza  w  szklance  wody 
wywołała  cały  szereg  tłumaczeń.  Dla  tego  też  opisujemy 
ji'}  przebieg.  W  Berlinie,  Mickiewicz  nie  zastał  Józefa  Muez- 
kowskicgo,  wydawcy  zbioru  jego  poezyi,  ale  spotkał  sig 
z  bratem  jego  Antonim.  Kto  nadesłał  Józefowi  Muczkow- 
skieniu  rclacyą  z  Berlina  nie  wiadomo,  fakt  jest,  że  ten 
ostatni  obraził  się  i  że  Lelewel  początkowo  stanął  po  jego 
stronie. 

Malewski,  zagabnięty  pnsez  Lelewela,  nie  czekał  nawet 
na  usprawiedliwienie  się  Adama  i  w  tym  liście  z  11-go  Wrze- 
śnia, prawie  wyłącznie  poświęconym  obronie  przyjaciela,  pisał 
do  Pana  Joachima :  ,,0  nie  dobrem  przyjęciu  Muczkowskiego 
nic  mogę  sądzić,   nie  wiedząc,  jak  był,  jak  jest  Muczkowski, 


loici  sprawy  polskMj  nie  wydały.    Nnpaści  łlartmuiia   : 

8^  oatatnieiii  alowcm  tych  apologistuw  brutnlui'j  siły? 


—    13    — 

kiedy  sig  pokazał,  może  wówczas  zawiązanie  rozmowy  było 
Bieatosowne.  Wyrazy  francuzkie  najwiccćj  mnie  dotkngły, 
ale  przed  kim?  kiedy?  jak  były  wyrzeczone?  jeżeli  były. 
Może  też  Adam  dostrzegł,  że  tg  przysługę  edycyi  za  nadto 
w}'6oko  stawiono,  że  nadto  sig  z  nićj  chlubiono.  Kiedyśmy 
o  tćj  edycyi  z  sobą  roi^mawiali,  wprawdzie  nie  chwaliliśmy 
jćj  wcale  (na  końcu  dla  zrównoważenia  tomów  przydano  wier- 
sse  Góreckiego  i  to  jeszcze  nie  Goreckio^o),  aleśmy  obaj 
wdzięcznie  wspominali  zajgcie  si$  Muczkowskiego,  dokładność 
rachunków.  Pisał  przecież  do  Muczkowskiego  sam  Adam, 
w  te  słowa  własne  niechby  wierzył,  a  nie  w  niepewne  wieści. 
Przydam  jeszcze,  że  w  liście  ostatnim  wspomina,  że  w  Berli- 
nie nad  zamiar  dłużej  zabawił,  znalazł<;zy  wielu  zacnych  Po- 
znańczyków,  z  którjmi  czas  mu  prędko  schodził.  Byli  wigc 
i  tacy,  którym  i  on  i  oni  jemu  do  serca  przypadli.  Musiało 
coś  zajść  z  Muczkowskim  poznańskim,  czego  bez  wysłucha- 
nia i  drugićj  strony  roztrzygać  nie  śmiem." 

Poeta  tem  niewinniejszą;  był  ofiarą  urojonćj  krzywdy 
i  niezasłużonych  posądzeń,  że  nie  tylko  oddawał  zupełną 
sprawiedliwość  szlachetnym  pobudkom,  gorliwym  zabiegom 
i  wzorowćj  akuratności  Muczkowskiego,  aie  chwytał  każdą 
zręczność  wywdzigczenia  się  mu  i  pisał  na  przykład  z  Ber- 
lina 23-go  Czerwca  do  Malinowskiego :  „P.  Muczkowski,  dla 
któr^o,  jak  wiesz,  mam  obowiązki,  ogłosił  pierwszy  tomik 
zbioru  dawnych  poetów.  Tomik  ten  obejmuje  rymy  Sępa. 
liiestety !  to  ptastwo  nie  zbyt  u  nas  popłatne.  Wszakże 
tizeł>a  zachęcać  gorliwość  przedsięwzięcia.  Umyśliłem  więc 
tobie  stadko  Sępów  nastać.  Dziesięć  egzemplarzy  na  moje 
konto  zakup.  Gdyby  nieszczęściem  nic  nic  udało  się  sprze- 
dać, weź  połowę  na  mój  koszt.  ■)."  Kiedy  pó;hiiij  okazała  się 
jakad  pomyłka  w  rachunkach  Muczkowskiego,  Malewski  pisał 
o  tem  do  Lelewela:  „Wracam  do  rachunków.  Muczkowskiego 
pomyłkę  zdaje  mi  się  można  za  nic  uważać.  Adam  nic 
apomni  się  o  to,  biorę  na  moje  odpowiedzialność." 


')  KorespomleiKija  A.  Wckiemkza  t,  I.  -tr.  ■ 


—     14     — 

Józef  Muczkowski,  któremu  Mickiewicza  wystawiono 
jako  lekceważącego  j^o  osobę,  choć  krytykował  jedynie  po- 
prawność poznańskiego  wydania,  wziąwszy  to  do  serca,  po- 
Etanowit  usuQ%ć  się  od  wszystkiego,  tern  bardziej  że  Księstwo 
opuszczał,  i  w  Sierpniu  napisał  do  Lelewela:  „Nim  przez 
zdarzającą  się  sposobność  będę  mógł  z  końcem  tego  miesiąca 
przesłać  W.  P.  Dóbr.  pieniądze  i  sprawę  z  danych  mi  pole- 
ceń i  uskutecznionego  wydania  poezyi  P.  Mickiewicza,  upra- 
szam, byś  W.  P.  Dóbr.,  dla  uwolnienia  mig  od  dalszej  opieki 
nad  pozostałemi  egzemplarzami,  chciał  się  porozumieć  z  któ- 
rym z  księgarzy  warszawskich,  c/yliby  nie  wziął  w  komis 
gotowych  do  podróży,  bo  już  zapakowanych  305  egzemplarzy 
2  nowo  wydanym  piątym  tomikiem.  Jestto  reszta  i  w  Po- 
znaniu ani  jednego  nie  zostawiam,  dla  tego,  2eby  łatwiej  było 
z  jednym  tylko  księgarzem  załatwić  interesy  pieniginc.  Cze- 
kając spiesznćj  odpowiedzi,  bo  z  końcem  tego  miesiąca  wy- 
jeżdżam do  Krakowa,  zostaję  z  najwyższym  szacunkiem  itd." 

W  następnym  łiście  3-go  Września,  Muczkowski  żal 
swój  najwyraźniej  Lelewelowi  wypowiada:  „Przesyłając  W. 
P.  Dóbr.  rachunek  z  zebranych  pieniędzy  za  poezye  Mickie- 
wicza winienem  mu  oświadczyć,  iż  dodatek  w  końcu  rachun- 
ku: trh  maufiiise  edition,  byłem  przymuszony  umieścić  jako 
odwet  autorowi  za  jego  niegrzeczność,  z  którą  się  przed 
kilkoma  obywatelami  w  Berlinie  dał  słyszeć,  naganiając  wy- 
danie poznańskie  jedynie  dla  zadośćuczynienia  woli  W.  P, 
Dóbr.,  nie  bez  małych  zabiegów  dla  korzyści  autora,  przed- 
sięwzięte. P.  Mickiewicz  pokazał  się  i  ztąd  względem  mnie 
dosyć  niegrzecznym,  że  przez  bawiącego  wówczas  w  Berlinie 
brata  mego  nie  raczył  mnie  choć  ustnie  o  sobie  zawiadomić; 
lubo  z  mojego  o  upowszechnienie  poezyi  interesowania  e;g 
powinien  był  osądzić,  że  osoba  jego  i  powodzenie  nie  mogą 
mi  być  obojętne :  a  kiedym  mu  na  list  pisany  z  Petersburga 
nie  odpisał,  to  raczćj  niepewności,  w  jakiej  zostawałem 
względem  jego  miejsca  pobytu,  aniżeli  memu  niedbalstwu 
powinien  był  przypisać.    Po  dziesięcioletnim  pobycie  w  Po- 


—    15    — 

znaniu  opuszczam  Wielkopolskę  i  9-go  b.  in.  wyjeżdżam  do 
Krakowa,  zkąd  może  już  nie  powrócę." 

Bezinteresowność  Kuczkowskiego  zasługiwała  na  uzna- 
nie, którego  mu  wcale  Mickiewicz  nie  odmawiał.  Józef 
Muczkowski  przecenił  doniosłość  uwag  o  kilku  niedorzeczno- 
ściacli  wydania  poznańskiego.  Oskarżenia  jego  doszły  przez 
Petersburg  do  Mickiewicza  we  Włoszech  i  poeta  ttumaczyl 
ich  bezzasadność  w  liście  do  Muczkowskiego  pod  datą  30-go 
Listopada  1829  roku :  „Mnczkowskiego  paszkwilów  przez 
Boga  nie  rozumiem.  Wiesz  dobrze,  że  nigdy  nie  byłem  dla 
rodaków  niegrzeczny  i  pamiętam  nawet,  że  z  bratem  Mucz- 
kowskiego gadałem,  i  że  mu  list  bardzo  grzeczny  do  profe- 
sora wręczyłem.  Coś  mi  się  obiło  o  uszy,  że  go  tam  na  ja- 
kąś fetę  nie  zaproszono,  ale  już  nie  wiem  jak  to  było. 
Wieści  te  rnusz^  być  karą  Bożą  za  jakieś  moje  grzechy. 
Zdarzyć  sig  mogło,  że  o  poznańskiem  wydaniu,  jako  o  źle 
dmkowanem  mówiłem,  ale  o  entrepryzic  i  o  wdzięczności 
dla  Muczkowskiego  rozwodziłem  sig  do  znudzenia.  Pisałem 
nawet  do  Poznaniu  na  ręce  Bernatowicza,  dawnego  kolegi 
Nowogródzkiego  i  Muczkowskieniu  odpowiedziałem  na  jego 
pytania  względem  pieniędzy.  Pozostałe  egzemplarze  zdałem 
na  jego  rozporządzenie,  prosząc,  aby  je  biednym  uczaiom 
rozdarował.  Masz  tedy  nadto  już  długie  wymówki.  Powta- 
rzam, że  brat  Muczkowskiego  musiał  nakłamać  grubo.  Mo- 
gły też  spaść  na  mnie  różne  kłótnie,  które  danym  mnie 
obiadom,  słyszałem,  że  towarzyszyły.    Dość  już  o  tem.-") 

Wkrótce  Lelewel,  zimuićj  już  rzeczy  biorąc,  całą  winę 
składał  na  hypocliondryą  Józefa  Muczkowskiego  i  pisał  do 
Malewskiego :  „Trzeba  wiedzieć,  że  Józef  Muczkowski  stetry- 
czał,  narzeka,  że  Adam  nie  dał  mu  o  sobie  wiedzieć,  że  może 
się  Adam  nań  gniewa,  że  na  list  nie  odpisał  i  za  ofiarowany 
^emplarz  nie  podziękował.''^  Inna  musiała  być  przyczyna 
rozjątrzenia  Józefa  Muczkowskiego  i  tego  też  był  zdania  brat 


M  koresponilimajn  Ailmna  Mkkicn'k:n  t.   I.  sir.  . 
»)  Ibid.  t.  III.  8tr.  4',t. 


—     16     — 

jego  Antoni:  „Przybyły  tutaj  do  Warszawy  Muczkowski,  pi- 
sze datój  Lelewel  6^  Października  1829  r.,  domyśla  si§, 
że  ktoś  musiał  chcieć  jego  brata  Józefowi  złość  wyrządzić, 
dla  t^o  o  Adamie  taką  puścił  plotkg,  a  Józef  temu  uwie- 
rzył. Kto  Adamowi  sig  przysłużył,  dochodzić  będziemy."  ') 
Winowajcy  Lelewel  nie  odkrył,  ale  okazuje  się,  że  to  nie 
brat  Antoni  w  błąd  wprowadził  Józefa  Muczkowskiego,  po- 
nieważ Lelewel  odwoływ^  sig  na  jego  świadectwo,  aby  „za- 
przeczać potwarzom." ')  Antoni,  obecny  na  uczcie  wydanćj 
Mickiewiczowi,  bynajmnićj  sig  na  jego  obejście  nie  użalał : 
„Opowiadał  mi,  pisze  Lelewel  6-go  Października  1829  r.  do 
Malewskiego,  spotkanie  swoje  z  Adamem,  jak  w  kompanii 
licznćj  Adam  dopytywał  sig  o  Józefa  Muczkowskiego,  czy  nie 
spotka  kogo,  coby  go  znał,  bo  mu  wdzięczny  niemało  za  tak 
staranne  wydaniem  w  Poznaniu  zajęcie  sig.  Wskazano  mu 
na  to  oświadczenie,  że  właśnie  jest  jego  brat  i  zaprezento- 
wano, ale  nacisk  nie  dozwolił  Muczkowskiemu  z  Adamem 
rozmawiać,  a  wkrótce  Muczkowski  z  Berlina  wyjechał  i  co 
było  dalćj  nie  wie Upewnia  mig  tedy,  że  co  było  Pola- 
ków, przjnajmnićj  w  pierwszych  dniach  pobytu  Adama, 
z  Adama  kontenci  byli."") 

Nieporozumienia  te  z  Muczkowskim  więcćj  krwi  napsuły 
przyjaciołom  Mickiewicza,  niż  samemu  poecie. 

W  BerliDie  bawili  wówczas  migdzy  innymi:  Włodzimierz 
Wolniewicz,  Stefan  Garczyński,  Karol  Libelt  i  Wojciech  Cy- 
bulski. O  pierwszym  wiemy  tylko  z  słów,  które  wpijał 
24-go  Sierpnia  1880  r.  do  Albumu  pamiątkowego  Mickiewi- 
cza w  Karlsbadzie:  „Przed  laty  pięćdziesiąt  jeden  poznałem 
cię  wieszczu  w  Berlinie.  Ćwierć  wieku  leżysz  w  grobie,  lecz 
pamięć   żyje    wiecznie   o   tobie."  *)     Stefana    Garezyiiskiego 


')  Ibid.  t  m.  8tr.  50. 
')  Ibitl.  t.  Ul.  att.  49. 
')  Ibi'l. 

*)  Ś.  p.  "Włodzimierz  Wolniewicz  byl  właścicielem  w 
f  Poznaiiskicm, 


-     17     — 

wpływ  Mickiewicza  oderwał  od  filozofii  niemieckiej  i  przerzu- 
cił do  poezyi  ojczygtćj.  Libelta  zraził  poeta,  nie  podzielając 
czci  jego  dla  tćj  kuźni  niemieckiej,  wyrabiającej  niesłychaną 
moc  syllogizmów,  Wojciechowi  Cybulskiemu  zawdzięczamy 
najwięcćj  szczegółów  o  pobycie  Adama  w  Berlinie.  „Cała 
młodzież  uniwersytecka,  pisze  Cybulski,  słuchała  łlegla,  mia- 
nowicie Polacy  byli  najgorliwszymi.  Nie  było  zadnio  zebra- 
nia, na  któremby  nie  rozprawiano  o  przedmiotach  filozofi- 
cznych. Wprowadzono,  także  Mickiewicza  na  jeden  z  jego 
odczytów,  a  mianowicie  na  odczyt  z  Ic^ki.  Przedmiotem 
wykładu  był  rozwój  rozumu  i  rozsądku.  Hegel  nie  miał  daru 
wykładów,  trzeba  się  tiylo  do  niego  przyzwyczaić.  Micldewicz 
nie  bardzo  lub  wcale  nie  okazał  wrażenia  i  wyprowadził  tylko 
wniosek,  że  mą2,  który  tak  niejasno  mówi,  tak  się  męczy 
caluteńką  godzinę,  by  rozjaśnić  znaczenie  dwóch  pojęć,  pe- 
wnie się  sam  nie  musi  rozumićć.  Libelt  odpowiedział  na  to, 
że  niepodobna  wystawić  sobie  psychologicznego  stanu  czło- 
wieka przy  zdrowych  zmysłach,  któryby  mógł  mówić  godzinę 
sam  siebie  nie  rozumiejąc  i  wywierał  podoboe  wrażenie  na 
słuchaczy,  których  na  setki  liczono." ')  „Metafizyka  zaczjiia 
sif  tam,  mówił  Yoltaire,  gdzie  profesor  i  uczeii  jeden  dru- 
gi^o  nie  pojmoją,"  co  nie  wyklucza  bynajmniej,  że  obie  strony 
są  ze  siebie  zadowolone.  Powodzenie  niezmierne  w  staro- 
żytności tylu  czczych  sofistów  greckich  świadczy,  że  można 
nie  tylko  całemi  godzinami,  ale  całemi  latami  odurzać  siebie 
i  drugich  rozumowaniami,  których  sensu  nikt  ostatecznie  nie 
donuica  się.  Jużci  nauka  Hegla  strasznie  była  zagmatwana, 
gdy  „po  dziesięciu  leciech  nauczania  filozofii  na  katedrze 
w  Berlinie  zostawił  swoich  słuchaczy  w  wątpliwości  o  tern, 
czy  przypuszczał  bytność  Boga  osobistego,  duszy  nieśmiertel- 
nej i  niewidom^o  świata?  Przecież  wykładał  on  filozofią, 
nie  chemią,  ani  fizykę,  albo  historyą  naturalną.  Jeżeli  nic 
pewo^o  nie  wyrzekł  o  Bc^d,  o  nieśmiertelności  duszy, 
o  ćwiecie  niewidomym,  o  czemże  przez  dziesięć  lat  gadał?"*) 

')  Odciytij  o  poezyi  polskuj  str.  215. 
•)  Literatura  stoniaiiska  Ł  III.  str.  215. 


Sąd  Libelta  był  słuszny,  że  Mickiewicz  „nie  cierpiał 
abstr&kcyi  mcmieckich",  *)  ale  nie  tylko  Hegel,  lecz  i  jego 
buchacze  nie  mni^  go  gorszyli.  Tak  on  oddaje  wrażenie 
jakie  na  nim  wywarli :  „Niechaj  kto  szuka  typu  ludzi  zdol- 
nych czuć  rzeczy  wniosle. , .  Wszedłszy  do  sali  prelekcyi 
w  Niemczech  znajdiye  sig  wpośród  głów  obciążonych  formu- 
łami, posępnych,  zwisłych  ku  ziemi,  jak  gdyby  był  w  ogro- 
dzie maku.  Widać  tam  zaraz,  że  wszystkie  umysły  posku- 
pialy  sig  całkiem  w  czaszkach,  zostawiając  serca  oschle 
i  czułe  tylko  na  wrażenia  życia  zwierzgcego.  Jeżeli  czasem 
na  tych  czołach  przeminie  coś  na  kształt  radości  z  pojgcia 
t^j  lub  owśj  formuły  oderwanćj,  wzruszenie  to,  zadrganie, 
pochodzące  jedynie  z  mózgu,  ze  krwi,  bardzo  jest  podobne 
do  tego,  jakie  można  widzieć  migdzy  grającymi  w  bursę; 
jest  radością  z  zysku,  nic  w  niem  nie  masz  przenikającego 
do  ducha."*) 

Poetg  korciła  myśl,  że  wielu  Poznańczyków,  nasłuchaw- 
szy sig  tych  przygnębiających  doktryn,  stanie  sig  podobnymi 
do  zaroznmiałćj,  a  samolubnćj  młodzieży  niemieckiej.  Zby- 
teczne hołdowanie  Heglianizmowi  nie  wstrzymało  młodzieży 
od  objawów  najżywszćj  dla  Mickiewicza  admiracyi:  „Wszy- 
scy, pisze  Cybulski,  ubiegali  sig  o  to,  by  Mickiewiczowi 
okazać  uwielbienie  lub  ofiarować  usługi.  Co  dzień  miały 
miejsce  zebrania  prywatne  i  obiady,  zwłaszcza,  że  to  była 
chwila  jarmaku  na  wełng,  na  który  wielu  obywateli  z  Po- 
znańskiego przybyło.  Podczas  jednćj  z  tych  uczt,  poeta,  gdy 
już  wstano  i  zaczęło  coś  śpiewać  przy  fortepianie,  nakazał 
milczenie.  Wszyscy  byli  posłuszni.  Poeta  improwizował, 
śpitwąjąc  przy  akompaniamencie  fortepianu  na  nótg:  Za  szu- 
mnym Dniestrem.  Pieśni  tćj,  ponieważ  nie  było  pod  ręką 
ani  papieru,  ani  ołówka,  a  wszyscy  byli  rozochoceni,  nikt 
nie  był  w  stanie  spisać.    Przypominam  sobie  tylko,  że  obu- 

')  Liat  Libelta  do  Bełzy  w  Kronice  z  iywola  Jl!ii-kiewic:a. 
etr.  248. 

')  LiUralma  słomaAska  L  IV.  Btr,  22. 


—  ła- 
dziła wówczas  zapuł  nie^ychany,  równie  jak  druga  pieśti, 
także  improwizowaua ,  którćj  treść  dotyczyła  unii  Litwy 
z  Polską,  tg  już  pisać  się  przygotowano,  lecz  każdy  wolał 
slacłiać  niż  spisywać.  Poeta  śpiewał  na  melodyą  poloneza 
Kościuszki.  Przypominam  sobie  tylko  cztery  wiersze,  które 
sam  zapisałem: 


Czy  to 

z  Litwy,  czy  z  Poznania, 

Ohociaż 

T6iB6  nosim  bronie, 

Nic  nai 

D  bracia  nie  zabraoia 

Wspóin 

e  Bobie  podać  dłonie. ') 

13-go  Maja,  po  innym  takim  obiedzie,  udano  sig  do 
Poznaiiczyka  Eulogiusza  Zakrzewskiego,  który  go  wierszem 
przywitał.  °)  Zdaje  sig,  że  Zakrzewski,  przecliadzając  się 
w  towarzystwie  kilku  kolegów  świadomych,  jak  on,  że  Mic- 
kiewicz musi  już  znajdować  się  w  Berlinie,  pozn^  poetę, 
mówi  mu  bowiem: 

Mickiewicz,  toś  ty  byt!    W»zakżei  sie  nie  mylę. 
Poznotem  cię  za  znakiem,  coś  m^j  duszy  wtłoczył. 
Nie  znanym  ci  był,  alo  ja  znalem  cii;  tyle 
Dawniej ,  nitelim  dc  zoczył ! 


•)  Wojciech  Cybulski.  Oikzylijt  o  poevji  polskWj  t  I.  str.  L'll, 
Poznań  1870. 

•)  Wieraz  ten  przytoczony  w  całości  na  str.  2r)i»  t.  II,  W)'d. 
z  1872  r.  korcspiaidmaji  Adama  Mickiewicza.  Aatograf  Zaltrzewskie- 
go  wierszu  opatrzony  naat^pnym  przypisctii :  „Wiersz  ten  napisany 
do  Adama  Mickiewicza  w  dzień,  kiedy  tcn'c  przyjechał  do  Berlina 
i  aamotnio  wieczorem  przechadzając  się  |ioil  Lipami,  od  rodaków 
poznany  został.  Wiersz  ten  itiiat  mu  być  aninnjme  do  stancyi  prze- 
słany, lecz  gdy  autor  osobiście  miał  szczęście  poznać  te^i)  kcula 
wierazAw,  za  niegodny  poczytał  ton  pidd  Hwcgo  szalu  udzielenia  te- 
muż mężowi.  Lecz  jak  zbytek  radości  z  widzenia  go  w  Berlinie 
ośmieli!  do  napisania  tych  rymów,  tak  uczucie  dla  niego  wyniesione 
do  najwyższego  stopnia  w  dniu  13-go  Maja,  gdy  tenże  improwiza- 
cyami  najpyszniejszenii  przez  cztery  przeszło  go<lziny  wszystkich 
nmysly  rozognił,  przywiodło  do  przeczytania  ich,  tak  jak  hyly 
w  brulionie.  Te  na  rozkaz  tego  trysokiego  wieszcza  zostały  mu 
tutaj  przepisano  i  wn.^zone  dnia  Ii>go  Czerwca.    E.  Z," 


jakiż  dźwięk  czarujący  ji',n'i  glos 
slow  jego !     Eiitu/jnzni  dos/cdl  by 
kiedy  poeta,    cny   to   w   czuciu   be 
czy  w  świadomości  hezwzfitfdnój   w 
czy  też  w  zaininrze,  aby  mlod/ioż, 
i  w  zagraniczni  poezyi  i  titeraturzt 
nia  niż  w  swojój  własnój  znajdującą, 
iiio>szym  dla  krajii  natcluifjł    duchen 
w  chwili  powszeclinego  uniesienia,  lit 
cyą,  wyrzekł  z  całą  duin^  wcwnętrzn 
Móreśmy  wiernie  zachowali  w  paniigt 

Czyś  ty  mi  !<cliillpr  lub  C 
Widiial  rfnviii'go  poetę?") 


')    libelt  inacit?]  sBpnmi^tsl  pier»v9zi 
'  następne  przytacza: 

Nietib  mi  Schiller  albo  ( 
k-Wakaźe  równego  poele! 
W'Jm  Pan  rymów:  silą  duc 
'Wskrzeszam  temu  co  mi 
Z  piersi  mojf^j  pieśii. 
Niejaki  P.  S.  (zapewno  .Skarżyński), 
■   -    ■  ■  Beiaie  U7.rr<-  ■•— 


—    21    — 

„O  nie!  O  nie!  odpowiedziały  glosy.  Ty  wieszcz  nad 
wieszczami!  Ty  wieszcz  z  ramienia  Boga!  Wieszcz  z  ar- 
chanielskiemi  skrzydłami  i  głosem,  dzierżący  w  ręku  miecz 
archanioła!  Ty  Polski,  tyś  naszym  duchem.  Tyś  Polski, 
tyś  naszym  archaniolem-stróżem.  Ty  naród,  jak  nas  w  Łćj 
chwili,  uszczęśliwisz. . .  Oto  wrażenie  jakie  na  słuchaczach 
sprawiły  słowa  Mickiewicza.  Oto  bezpośredni  s%d  o  potgdze 
jego  gieniuszu.  Ludzie  zimni  i  krótkiego  wzroku  nazw^ 
natchnienie  takie  zarozumieniem  i  dumą,  my  nazywamy  ne- 
nmfłrznem  przeiwiadczenićm  ducha,  isltrą,  boską,  która  wszę- 
dzie, gdzie  padnie,  nowe  życie  zapładnia." ') 

Mickiewicz,  jeżeli  Hegla  nie  podziwiał,  to  nie  mi^  do 
Niemców  uprzedzenia  i  z  innym  profesorem  berlińskiego  uni- 
wersytetu zawiązał  serdeczne  stosunki.  „Zapoznano  go,  pi- 
sze Cybulski,  z  Gansem,  który  wkrótce  bardzo  sig  zaprzyja- 
źnił z  poetą  i  na  jego  cześć  dał  obiad,  zapraszając  zarazem 
znaczną  liczbę  Polaków.  Oans  podówczas  miał  swe  znako- 
mite odczyty  o  rewolucyi  francuzkiij.  Cfda  młodzież  uniwer- 
sytecka ich  słuchała.  Największa  sala  nie  starczyła  na  po- 
mieszczenie słuchaczów.  Kreślił  wówczas  historyą  traktatu 
w iedeć sinego,  przyczem  po  mistrzowsku  charakteryzow^ 
rządy,  udział  w  nim  biorące.  Wybornie  przedstawił  nowe 
zapatrywania  na  Rossyą,  dziwiono  się  tym  wybitnym  właści- 
wościom, które  wykazywał.  Nie  wiedziano,  iż  sig  ich  nau- 
czył od  poety  a  niemi  wysoko  podniósł  swoje  odczyty,  lecz 
przy  tój  sposobności  dał  dowód   dla  poety  największego  pu- 


z  21-go  Grudnia  1B74  r.  zaczyna,  od  wyznania,  że  m^o  co  panuctft 
o  pobjcie  Mickiewicza  w  Berlinie,  a  potem  dodaje,  ii.  deklamował 
nędznie,  miał  „głos  slaby,  prawie  piskliwy"  (atr.  223  w  Kromce  z  ty- 
cia Adama  Mickietcicia).  !Moie  głoa  Mickiewicza  byłby  sig  wydi^ 
Libeltowi  dźni^iniejf^zym,  gdyby  spory  filozoficzne  z  poct^  nie  byljr 
go  ^le  usposobiły.  Adam  w  liście  późniejszym  nazywa  Libelta 
„zimnym  filozofem."  (Listy  tlo  Honstanofi  atr.  10,  Poznań   1803  r.) 

')  W  piśmie  Itoh  1845  pod  względem  oświaty,  przemyśla 
i  wypadków  czasowych,  w  artykule  Dr.  Cybubkiego:  Mickiauicza 
morahe  i  poetyckie  stanowisko.  \U1,  34—35. 


—    22    — 

blicznego  uznania.  Mówił  o  dzidach  „stu  dni,*'  wystawiając 
Napoleona  jako  Tytana,  co  raz  jeszcze  wziął  na  swe  barki 
liistoryą  świata.  „Byłaby  to,  dodał  najwspanialsza  treść  do 
epopei  nowożytni,  gdyż  wszelkie  ludy  Europy,  jak  niegdyś 
greckie  szczepy  przed  llionuui,  wystąpiły  do  wspólntj  walki 
przeciw  jednemu  powszechnodziejowemu  ludowi,  przeciwko 
mętowi,  co  stał  na  j^o  czele.  Pomiędzy  żyjącymi  poetami 
znam  jednego  tylko,  zdolnego  opisać  ten  wzniosły  przedmiot. 
Zaszczyca  on  w  t^j  chwili  mój  odczyt,  a  należy  do  narodu, 
który  do  ostatniej  chwili  walczył  przy  boku  bohatera.  Oka- 
zał on  niesłychane  zdolności  w  swych  dotychczasowych 
utworach  ducha  i  dla  tego  sądzg,  te  jest  jedynie  godnym 
opiewać  treść  tak  wzniosłą!"  Oczy  wszystkich  szukały  po 
sali  nienazwanego  poety  i  wkrótce  z  ust  do  ust  przecho- 
dziło imig  jego  podane  przez  znajomych.  Gdy  przy  wyjściu 
wszyscy  koło  niego  sig  kupili,  Gans  podał  mu  ramię  i  wraz 
z  nim  opuścił  audytoryum." ') 

Mickiewicz  spełnił  zapowiedź  Gansa  w  części  przynaj- 
mniL^,  co  sig  odnosi  do  jego  ojczyzny.  Przezeń  Polska  prz)- 
łączyła  hymn  swój  na  cześć  Napoleona  do  natchniefi  innych 
wieszczów,  których  bohater  za  sobą  pociągnął.  Ze  strof 
tych  może  powstanie  kiedyś  prawdziwa  epopeja  Napoleońska, 
jak  Diada   powstała  z  urywków  rapsody!  wszystkich  ludów 


')  Oilezijiy  o  poczyi  iwUkićj  etr.  214,  Gana  urwlzil  sig  w  17',iS 
roku.  '/i  powodu  prciekcyi  o  poet^jiic  w  OBlatnim  piędiiicsi<:cio1cciii, 
nąd  pnislii  zawiciiit  jejro  wykUdy.  Gans  zot^tał  do  kocka,  żyatliwy 
Polakom  i  u  nich  mir  /acfiowat,  umnrł  Ti-go  ilaja  1&J1>  r.,  pogrzeb 
odbył  aip  w-RO  Maja.  „Cały  uniwersytet,  akademicka  m!odxii'ż, 
a  szciegfllniój  Polary,  na  uniwersytecie  w  Berlinie  zostający,  nieśli 
na  barkach  drogie  szczątki  uwielbianeffo  nauczyciela."  I  Ti/;/0'iniA 
literaM,  Poznań,  w  t-ierpniu  ISSU  r.)  „Kuchni  on,  wyrzekł  pro fcsnor 
Marlieineke  nad  jego  grobem,  wolność  nauki,  wolnoii'  duclia,  ^¥ol- 
ność  ludów,  ponieważ  ii'j  istota  była  mitośir,  a  miłośi;  jest  wolnośi', 
wolność  miloHcią.  Kochał  prawdę,  w  ji^j  źriidlc  tylko  szukał  prze- 
konania, nic  zaś  u  mocarzy  ti'go  świata,  aby  podług  ich  zttaiiia 
własny  sąd  nastroić,  gardził  taką  drogą,  kt<'ira  dzi.4  dnpronadza  wielu 
do  chlebai,  pozbawiając  ich  szacunku  innycłi." 


—    23    — 

Hellady.  Już  w  1829  r.  poeta  polski  wyrobił  w  sobie  te 
głębokie  poglądy  o  Napoleonie,  które  wspaniale  rozwinął 
w   ColUge  de  France. 

Silniąjsze  i  trwalsze  wrażenie  niż  na  Gansie  wywarł 
na  dwudziestodwuletnim  Stefanie  Garczyńskim.  Poetyczny 
ogień  zapalony  w  jego  duszy  żywem  słowem  Adama  oczyścił 
ją  z  mętów  heglowskiej  filozofii. 

Garczyński  dozgonną  mu  zachował  wdzięczność,  której 
ślady  znajdują  się  w  jego  dzietacb.  Jeszcze  z  Berlina  ode- 
zwał się  wierszem  do  Mickiewicza: 

. . ,  Tak,  kiedy  czucia  twego  zadiwieczyiy  strony. 
Ja  śpię,  aż  rozpoczynam  od  ciebie  budzony. ') 

Nieśmiały  młodzieniec  długo  ukrywał  przed  Adamem 
tajemnicę  swego  poetycznego  zawodu. 

W  ostatnich  dniach  pobytu  Mickiewicza  w  Berlinie 
młodizież  coraz  bardziej  garnęła  się  do  niego:  „W  Berlinie, 
pisał  sam  Adam  3-go  Listopada  do  Malewskiego,  zdaje  się, 
że  wszyscy  ze  mnie  byli  radzi,  bo  mnie  uczniowie  fetowali 
i  w  nocy  do  powozu  odprowadzili,  a  dla  Poznańczyków 
obywateli  powziąłem  szacunek  i  mam  dowody,  że  mnie  na- 
wzajem lubili  i  najmilej  przyjmowali:  z  nimi  w  Berlinie 
ciągle  żyłem."  *)  Potwierdza  to  Cybulski,  opisiyąc  odjazd 
Adama.  „Na  pożegnanie,  pisze  on,  zgromadzili  się  jego 
znajomi  jeszcze  raz  na  wieczorne  zebranie.  Bawiono  poetę 
śpiewami  patryotycznemi,  narodowemi  i  ludowemi,  o  co 
Bzczególnićj  prosił.     Wiele  rzeczy  nieznanych  zanotował  so- 


')  Z  rękopisu  znajdującego  się  w  Bibliotece  JagieUońskiiij  cy- 
towanego przez  Chmielowskiego.  W  przedmowie  podpisan(?j  13-go 
lipca  1820  r.  Garczyński  pisze:  „Trudniłem  się  juJ  wprawdzie  da- 
wnii^j  poezyą;  zatrudnienie  to  jednakie  nigdy  czasu  mego  nie  pię- 
tnowało. Poznanie  przypadkiem  .A.clama  Mickiewicza  takie  wrażenio 
na  duszy  m^j  wywarło,  ie  od  tego  czaau  gwałtowną  chęć  pisania 
uczułem." 

*)    Korespoiidćnaja  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  "il. 


—    24    — 

bie.  Pożegnał  się  z  towarzystwem  już  późno.  O  północy 
odprowadzono  poetę  do  tiotelu.  Gdy  mu  jego  towarzysz 
podróży,  hrabia  Plater  robił  wyrzuty,  że  go  tak  długo  nie 
było,  wówczas  gdy  konie  pocztowe  już  od  godziny  czekały, 
odpowiedział:  Patrz  na  tych  naszych  braci,  a  Jeśli  masz 
serce  odeślesz  konie,  abyś  sam  w  ich  towarzystwie  moment 
przeżył,  jakich  mało  w  tem  życiu  mieć  bgdziesz,"  ^)  Że 
Mickiewicz  nie  przesadzić  wzniosłości  tych  chwil,  świadczy 
Cybulski:  „Jaki  zaś,  pisze  on,  od  czasu  pobytu  Mickiewicza 
w  Berlinie  aż  do  chwili  powstania  panował  duch  pomigdzy 
młodzieżą  polską  w  tem  mieście,  nie  tu  pora  o  tem  mówić. 
Dosyć  nadmienić,  że  od  lego  czasu  zgoda,  miłość,  brater- 
skość,  zapał  do  nauk,  obyczajność  w  życiu  i  pożyciu,  przy- 
tem  pewien  rodzaj  egzalŁacyi,  przeczucia  i  oczekiwania,  na- 
dzieja i  wiara  w  przyszłość,  ożywiały  wszystkich  umysły 
i  serca.  Zdawało  się,  jakoby  ducli  promienisty  przeniósł  sig 
z  Wilna  do  Berlina.  Całą  tg  przemianę  spraw-  kilkodniowy 
pobyt  Mickiewcza."  ^ 

Jechał  wigc  Mickiewicz  do  Drezna  pod  miłem  wraże- 
niem tego  ciepła  polskiego,  które  mogły  przypniszyć,  ale 
nie  zdołały  zgasić  naleciałości  cudzoziemskie.  W  owyni 
czasie,  cały  transport  wydania  Petersburskiego,  wysłany  do 
Krzemieńca  Aleksandrowi  Mickiewiczowi,  przepadł  w  drodze. 
Malewski  ^^^§~-^,^-"  doniósł  o  tem  I^elewelowi:  „Od  Adama 
dwa  listy  już  miałem  z  Hamburga  i  z  Berlina,  oba  z  data- 
mi ,  dobrze  złożone  i  nieźle  zapieczętowane.  Prosiłbym 
łaskawego  Pana  Joachima,  abyś,  jeśli  to  być  może,  za  po- 
wrotem Edwarda^)  pozwolił  mu  dla  mnie  ze  swoich  ode- 
branych listów  co  ważniejszego  wypisać.  Po  tak  nagłym 
odjeździe,  nie  mogę  jeszcze  przemódz  na  sobie,  abym  nie 
wiedzie  jak  można  najwięcćj  o  wędrowniku.  Cięży  mi  te- 
raz na  sercu  zawód  doznany  ze  sprzedażą  dzieł  jego :   wy- 


')    Oitczyti/  o  poezyi  polskidj  atr.  214. 
■)    Rok  1845,  Btr.  35, 
')    Od>'ńca. 


słane  do  Krzemieńca  w  Kwietniu  egzemplarze  dotąd  tam  nie 
stanęły.  Najmniej  z  1000  r.  na  tem  straty,  a  długo  trzeba 
czekać  nim  się  to  naprawi.  W  przyszłym  roku  powinien 
wydać  coś  nowego  na  zapewnienie  dalszćj  podróży.  Przyłą- 
czam list  do  ni^o,  oddanie  na  pocztę  i  opłata  pada  na  Wa- 
leryana."  *) 

Lelewel  szczerze  był  Adamowi  oddany  i  z  klassykami 
ujadał  sig  o  niego,  ale  żył  z  nimi  i  Przedmowg  petersburską 
uważał  za  zbyt  surową  dla  Warszawy,  na  co  mu  Malewski 
odpowiada:  „Radbym  uwierzył  w  uwagi  nad  Przedmową  i  or- 
tografią, lecz  mam  fakta  po  sobie.  Byrona  i  Walter  Scotta 
nie  było  wprawdzie  za  życia  Dmochowskiego,  lecz  był  Goethe 
w  całi?j  swojćj  wielkości,  był  Schiller,  a  co  najwięk.sza,  był 
Szekspir.  Jeśli  to  było  czytane,  jakże  się  mogło  utaić,  kiedy 
wiadomo,  że  nauka  nie  może  się  utaić.  JMożna  było  ignoro- 
wać wówczas  Niemców  jawnie,  lecz  czytać  w  kącie  zawsze 
■warto  było,  a  podług  czytanego  zawszeby  się  sąd  urozmM- 
cił  i  nie  urósłby  stos  sexternów,  aniby  wychodziły  całe  ge- 
neracye  pełne  takich  uprzedzeń,  z  jakiemi  teraz  walczyć  po- 
trzeba. Nic  byłoby  ludzi,  którzyby  czekali  aż  na  WaZ/enrorfa, 
z  przyznaniem  Adamowi  talentu  i  myśleli,  że  ta  jałmużna 
z  ich  ust  będzie  wielkim  dla  niego  zasiłkiem.  Może  w  roz- 
mowach warszawskich  wigcśj  jest  dobrego ;  w  pismach,  w  ie- 
kcyach,  na  pensyach  brzibią  jeszcze  nie  zużyte  cymbały. 
Wczora  jeszcze  słyszałem  kogoś,  wrócił  z  Warszawy  i  po- 
przywoził  pełno  zdań  Beockich,  mam  wielkie  podejrzenie,  że 
świeJo  słyszanych.  Może  dziś  Towarzystwo  nie  zamierza  ko- 
deksu ortograficznego.  Lecz  to  pewne,  że  dawnićj  zapowia- 
d^o  komissyą  do  ustalenia  pisowni,  a  nawet  przez  byłego 
Prezydtnta  oświadczyło  sig  wyraźnie,  ii  a  i  e  kreskować  nie 
będzie.  Wcale  sig  inaczćj  wydaje  wszelki  krok  Towarzystwa 
na  prowincyi,  niż  w  małćj  izdebce,  w  którój  kiedyś  byłem. 
Mojore  longinąue  remreniia.  Może  nie  mam  racyi ,  lecz  mi 
tego  nie  zaprzeczysz,  Szanowny  Panie  Joachimie,    że  masz 


*J    Knuiuakiego. 


Itologów,  którzy  myślą,  że  to  jest  właśnie  rzecz  Towarzystwa 
napii^ać  stałe  prawidła  pisowoi,  stały  słownik  syDOnimów 
i  stały  słownik  starożytności  polskich,  a  wszystko  raz  na 
zawsze,  bo  wspólną  urzędową  kolegialną  pracą.  Te  słowni- 
kowo  ortograficzne  przedsięwzigcia  przypominają  mi  Szlegla, 
który  akademią  francuzką  z  jćj  słownikami  porównał  do  cy- 
rulika, który  tak  powoli  golił,  że  broda  z  jednój  strony  od- 
rosła, póki  on  drugą  był  zajęty."  '■). 

Na  pierwszą  wieść  o  Lelewelowskich  skrupułach,  Mic- 
kiewicz z  Berlina  12-go  Czerwca  tak  się  mu  tłumaczył : 
„Słyszałem,  żeś  nie  bardzo  rad  z  przedmowy!  Cierpig  nad 
tem.  Myślałem  nieraz  pisząc,  że  cię  do  śmiechu  pobudzi. 
Powiedz,  dla  czego  miałem  oszczędzać  krzyklmif  czeladkę 
Parnasu,  jak  nazywa  Trębecki.  Wielkie  też  oni  zadali  ciosy 
literaturze,  głupiemi  radami  swojemi  zły  smak  zaszczepiając. 
Odyniec  choć  ich  nie  lubi,  jednakże  uległ  nieco  ich  wpły- 
wowi i  głupstwa  niektóre  ledwie  źe  nie  admiruje.  Może 
w  innych  naukach  macie  tam  dobrych  pracowników,  ale 
w  literaturze,  cofniono  się  o  pól  wieku  nawet  od  Rossyi. 
Cokolwiek  będziesz  myślał,  jeszcze  im  dokuczę  nieraz,  niech 
sobłe  co  chcą  na  mnie  piszą  i  jak  chcą  potępiaj ą."'') 

Zapewne,  że  i  Lelewel  niektóre  głupstwa  klassyków 
warszawskich,  ledwie  że  nie  adrairowal,  nie  dał  się  przeko- 
nać, posądzał  Adama  o  zarozumiałość  i  cierpko  się  na  niego 
użalał.  Wywołał  odpowiedź  Malewskiego,  którćj  urywek 
podaliśmy,  a  dokończenie  przytaczamy,  ponieważ  zamyka  się 
na  tem  zawzięta  polemika  warszawskich  klassyków  z  lite- 
wskimi romantykami.  Pan  Franciszek  nie  przewidywał,  że 
spór  literacki  pełen  pozornćj  żywotności  w  samćj  rzeczy  do- 
gorywał :  „Niechby,  pisał  on,  ci  co  pomawiają  o  upojenie 
się  dymem  pochlebstw  i  o  traktowanie  z  góry  przychylnych 
osób,  niechby  świadkami  byli,  jak  Adam  mówi  o  Byronie, 
Moorze,  Goethem,  Skocie,  jak  szanuje  ich  dzieła,  jak  skrom- 

')    List  z  11-go  ■\Vrze«nia  1829, 

'J     Aorćspoiiilciiei/a  J.  Mickieifieia  t.  III.  9tr.  2!)5. 


—     27     — 

nie,  mojem  zdaniem  zbyt  skromnie,  swój  do  nich  stosunek 
ocenia,  jak  go  nigdy  robione  nad  jego  dziełami  postrzelenia 
nie  obruszają,  jak  nawet  do  uwag  sig  nakłania,  a  w  rze- 
czach krajowej  literatur)'  jak  jest  wyrozumiałym  sędzią,  jak 
wszelkie  piękności  podnosi,  z  jakim  zapałem  powtarza  wier- 
sze Zaleskiego,  Niemcewicza.  Nie  skończyłbym,  gdybym 
miał  wyliczać  wszystko,  co  go  różni  od  ludzi  odymanych 
pochlebstwami.  Któż  mu  wreszcie  pochlebiał,  rozumiejąc 
pod  tym  wyrazem  bezwzględną  pochwalę :  rossyjscy  literaci 
i  kobiety.  Ale  są  zdania,  opinie,  reputacye,  którym  Adam 
otwartą  wojnę  wypowiedział  i  to  nie  ze  względu  na  osoby, 
lecz  na  dobro  krajowej  literatury.  Ile  razy  przychodziło 
o  nie  zawadzaf,  prawda,  '/.e  nie  szczędził  wyrazów,  nazywał 
rzeczy  po  nazwisku  i  wyszlifowany  jak  palce  szulerskie  gust 
często  obrażał.  Tu  właśnie  wielu  dostrzega  skutki  pochlebstw, 
widzi  symptomata  zarozumiałości.  Czuli  adoratorowie  Bar- 
bary, przebaczyć  mu  nic  mogą,  że  o  Felińskim,  o  gieoiuszu 
Wołynia  mówi  nie  na  klęczkach:  wieczni  dcklamatorowie 
Cyda,  AUyry,  odchodzą  zgorszeni,  że  Mickiewicz  nie  przestał 
palić  lulki  wśród  ich  extozyi.  Widywałem  osoby  stygnące  po 
takich  pierwszych  spotkaniach.  Podobnie  stygły  przychylne 
osoby,  kiedy  Adam  nie  chciał  po  obiedzie  zaimprowizować, 
kiedy  w  sali  nie  szukał  zręczności  prezentowania  się  pol- 
skiemu hrabiemu!  nic  wpisał  wierszy  do  sztambuchu,  nie  dał 
egzemplarza  swoich  poezyi,  pokazał  wyraźnie,  że  nie  jest 
biednym,  potrzebującym  laski,  zadrwił  nieco  z  protekcyi, 
z  dawanych  mu  instrukcyt,  nasuwanych  do  pisania  przed- 
miotów i  tysiąca  innych  tego  rodzaju  pobudek.  Ale  ta  to 
władnie  niepodległość,  bo  wigcij  nigdy  nic  nie  widziałem, 
d^a  nam  Wallenroda.  Zawczasu  jestem  przygotowany  na 
najsprzeczniejsze  z  mojem  przekonaniem  opinie  o  Adamie,  przy- 
wożone z  zagranicy  przez  własnych  ziomków,  lecz  obok  tego 
mam  mocną  wiarę,  że  najpiękniejszy  jego  charakter  po  nie- 
jakim czasie  wyjdzie  tak  na  jaw,  jak  wyszedł  już  jego  ta- 
lent. Żałować  tylko  będę,  jeśli  jak  przewiduję,  wprzódy  się 
na  nim  obcy  poznają   niż  swoi.    Co  do    tegoczesmfj    naszij 


literatury,  Mickiewicz  już  w  swojćj  przedmowie  wyspowiadał 
się  z  głębi  duszy,  oie  ma  nadziei,  żeby  zdanie  cofnął;  ci 
którzy  go  po  odczytaniu  mieli  za  straconego,  niech  go  już 
mają  na  zawsze,  lecz  niech  się  przygotują  posłyszeć,  że 
w  Adamie  byl  doskonały  kwadrat  serca  i  gieuiu^zu.  Będą 
może  zmuszeni  cenii^  osobę,  nie  cierpiąc  ballad,  nie  nawidząc 
wierszy  nierymowych  i  gniewając  się  za  przedmowę.  Za- 
nadtom  podobno  sig  rozpisał,  ale  mi  szło  bardzo  o  to,  żebyś 
Pan  podzielił  moje  przekonanie  i  nie  bolał  z  powodu  biega- 
jącycli  wieści  o  Adamie,  dla  którego  pewnie  ta  boleść  Pana 
Joachima  byłaby  smutniejszą  i  dotkliwszą  niż  wszystko,  co 
o  nim  było  i  będzie  mówione.  Pomimo  to  wszakże  napiszę 
od  siebie  do  Adama,  powiem  mu  szczerze  moje  myśli,  jestem 
pewny,  że  jeśliby  w  czem  chybił,  to  zaraz  naprawi."  ') 

Wszyscy  oczekiwali  z  jednćj  strony  często  powtarzają- 
cych sig  Szturmów,  a  z  drugićj  zaciętój  obrony.  Ale  wkrótce 
jedni  spostrzegli,  że  nie  mieli  o  co  dobijać  się  do  fortecy, 
która  sobie  zostawiona  nic  mogła  nie  poddać  sig,  a  oblężeni 
tem  bardzićj  upadli  na  ducliu,  że  nieprzyjaciel  nawet  ich 
turbować  nie  raczyŁ  fiewolucya  1830  roku  zagłuszyła  lite- 
rackie kłótnie,  ale  i  bez  wybucłiu  listopadowego  Mickiewicz 
nie  byłby  odnowił  wycieczek  na  krzykliwą  czeladkf  Pamam. 
6-go  Lutego  1830  roku  pisze  on  do  Lelewela:  „A  propos 
literatury,  cliciałem  jeszcze  raz  o  moj^j  przedmowie  do  ciebie 
napisać,  ale  już  miejsca  nie  ma.  Wreszcie  wolę  przyszłcmi 
dziełami  (jeśli  si§  urodzą)  na  zarzuty  odpowiedzieć."  *)  Żadna 
już  napaść  późniejsza  nie  zmieni  tego  zapatrywania  i  do 
końca  życia  Mickiewicz  krytykom  inacz6j  nie  odpowie  jak 
czynami  lub  dziełami. 


■)    Liat  z  n-go  Września  1829  r. 

')    Korespondencja  Adama  Mickiemcza  t.  IIL  etr.  2'Jij. 


II. 

Pobyt  w  Dreźnie,  Pradze  i  Karlsbadzie.    Poznanie  się  z  Goethem 
w  Wejmarze  i  podrói  do  Wtooh. 

Przyjemny  trj'b  życia  w  Dreźnie  i  zawarta  tam  znajomoM^i.  (.'el 
wycieczki  do  Pragi  i  Btosunek  z  Wacławem  Hnnką.  Powzięta  myi*! 
Dspisania  ilrnmatu  o  i^yżce.  Kuracya  w  KarUbadsic  i  połączenie 
się  z  Odyiicem.  Droga  do  Wejjnarii.  Uprzejm* przyjęcie  Goetłipgo. 
Mickiewicz  staje  bIę  codzieDnym  gościom  niemieckiego  poety  i  bie- 
rze udziat  w  uroczystym  obchodzie  jego  imicDio.  Zbli;tenie  eię 
z  Dawidem  d 'Angere,  Wykonanie  przez  tegoż  medalionu  Adama 
i  portret  przez  Szmellera  do  zbiorów  Goethego.  "Widzenie  się 
w  Bonn  z  Wilhelmem  Schleglem.  Droga  przez  Niemcy  i  Szwajca- 
ryii  do  granicy  wtoakii'}. 


Drezno  „chociaż  ciasne  i  ciemne"  ')  wydało  się  Mic- 
kiewiczowi „milszem  daleko"  *)  od  Berlina.  Sławna  galerya 
obrazów  data  mu  przedsmak  arcydzieł  muzeów  włoskich. 
W  Dreźnie  byli  Polacy  liczni  i  dobrze  widziani.  Poeta  po- 
znał jenerała  Kniaziewicza,  miał  więc  żyjącą  kronikę  Le- 
gionów, Bywał  w  kilku  domach  polskich :  ti  Pani  Dobrzy- 
cki(?j,  u  Państwa  r.abcckich  i  donosił  Malewskiemu  że  „tu 
Mazurów  i  Warszawiaków  ledwie  nie  tyle  co  Niemców, 
a  wszystkie  Mazurki  ładne."  ^    Poznajomił  się  Adam  z  Fal- 


■)    Korespondenajn  Adama  Aliekiemaa 

»)    Ibid. 

*)    Ibid.  Btr.  49. 


kcnsteincm,  bibliotekarzem  królewskim,  biografem  Kościuszki, 
i  z  Aleksandrem  Bronikowskim,  autorem  licznych  romansów 
po  niemiecku.  Czas  mu  schodził  przyjemnie.  „Mam,  pisał 
do  Fr.  Malewskiego  15-go  I.ipca,  o  pięćdziesiąt  kroków  Elbę 
i  piękne  przechadzki.  Dzień  mój  tak  się  pospolicie  toczy: 
o  6-t4j,  jeżeli  pogoda,  w  szkole  pływania;  po  8-m<?j  idg  z  ka- 
talogiem w  kieszeni  do  galeryi  obrazów  i  tam  siedzę,  a  ra- 
czój  chodzę  do  J2-ŁĆJ  lub  2-giej  i  potem  z  kochanym  jene- 
rałem gdzieś  na  obiad,  lub  gawędkę,  lub  wizyty."  ') 

Nic  długo  jednak  zatrzymał  sig  w  Dreźnie  i  w  połowie 
Lipca  wybrał  się  w  towarzystwie  Morozewicza  do  Saskji^j 
Szwajcar)!.  Po  kilkudniowej  wycieczce  wśród  uroczćj  natury 
i  gór  wspaniałych  Saksonii  udał  się  do  Czech.  Ciekawy  był 
przypatrzeć  się  widokowi  narodu,  wygrzebującego  się  wla- 
snemi  siłami  z  pod  min  wiekowego  ucisku  i  poznać  ojców 
filologii  słowiański^.  O  ruchu  literackim  w  Czechach  ob* 
szeme  mu  był  przed  laty  przysłał  sprawozdanie  Franciszek 
Malewski,  który  liczne  zawiązał  w  Pradze  stosunki  i  zaprzy- 
jaźnił się  z  Hanką.  W  Sierpniu  1823  roku  Maryan  Piasecki 
zawitawszy  do  stolicy  czeskiój,  dopisywał  się  na  liście  (do 
Malewskiego)  „poczciwego  Hanki,  u  którego  tyle  Pan  umiał 
pozyskać  przewiązania."  Hanka  zaś  swoją  czeską  polszczy- 
zną pisał  do  Malewskiego :  „Kochany  Franciszku,  z  iiie- 
ukoutcntowaniem  serca  wiadomość  ci  dawani,  żem  bardzo 
już  rozgniewanym,  że  do  mnie  żadnego  listu  lak  długo  uie 
posyłasz."  Więc  nic  jako  turysta  zawitał  poeta  polski  do 
ojczyzny  Żyżki.  Wiele  lat  póinićj  ce!  tćj  podróży  tłuma- 
czył: „Umyślnie  po  to  jeździłem  do  Pragi  w  18211  roku, 
abym  ])oznaI  tamecznych  filologów  i  rozpatrzył  się  w  icli 
dziełach.  *}  Jeżeli,  według  słów  Zyżki,  sam  odgłos  bębna 
z  jego  skóry  miał  zmuszać  Niemców  do  ucieczki,  to  do  dziś 
dnia  samo  nazwisko  ich  pogromcy  wywołuje  cały  szereg  ol- 


'I    Korespondi-ncya  Adama  Mickietfieta  t.  L  Htr.  JSI. 
*J    I.iat  z  i!l  Lipca  1S4(J  na  str,  ^_*5  1. 1.  Koreiponiiencji  Ailama 
Mkkitmeza. 


-     31    — 

■brzymich  walk  Czechów  o  niepodległość.  Nic  dziwnego,  że 
taka  postać  bohaterska  obudziła  w  Mickiewiczu  chęć  jćj 
opiewania,  zbierał  o  ni^  szczegóły  historyczne,  w  czem  mu 
Hanka  dopomagał,  ale  zaniechał  dramatu,  ^)  bo  inny  bohater, 
lud  warszawski,  wystąpił  na  scenę  i  gromy  bitew  polskich 
oderwiJy  poetę  od  czeski<^  przeszłości.  Literaci  w  Pradze  od 
dawna  go  znali  z  dzieł  i  z  opowiadań  Malewskiego  i  Piase* 
ckiego.  Przyjęli  go  najserdeczniej,  i  opuszczając  Pragę  24-go 
Lipca  zapisał  się  w  pamiątkowej  ksigdze  Hauki  jako  jeden 
z  jego  wielbicieli.  *)  Mało  pozostało  piśmiennych  śladów 
bytności  poety  w  Pradze,  ale  mile  z  nićj  wywiózł  wspomnie- 
nia. Wyuczył  się  dość  mowy  czeskićj,  aby  o  sobie  powie- 
dzieć „umiem  po  czesku  nie?,le."  ')  Z  wiadomości  zaś  ze- 
branych o  słowiaiiszczyznie  skorzystał  później  przy  wykła- 
dzie literatury  słowiańskićj  w  ColU-ge  de  France. 

Z  Pragi  Mickiewicz  pojechał  do  Karlsbadu,  gdzie  z  Ka- 
likstem  Morozewiczem*)  zamieszkał  na  AlteWiese')   pod 


■)  Wypada  zaliczać  do  przechwałek  mu  zwtkły<.h  tnicrdze- 
nle  Niewiarowicift,  jakoby  poeta  czytał  mu  usti  py  z  dramatu  /i  ika. 
Wprawdzie  w  .^iiryerze  poUkim"  w  Diimorze  z  4  Listopada  IbJO  r 
czytamy:  „Słychać,  że  Adam  Mickiewicz  ukoiiczjł  za  graiiicit  nono 
poema  z  dziejfiw  czeskich  pod  tytułem  ^ytka"  I^ecz  ]cieli  niLnct 
Mickiewicz  poemat  ten  naszkicował,  to  zniszczał  go  zapewne  nra^ 
z  innemi  próbami  tego  rodzaju  w  roku  1S41,  o  czem  będzie  mowa 
niićj. 

*)    iorespoiitleticya  Adama  Mkkuivkza  t,  IV  8tr.  134. 

•)    Ibid.  t.  I  atr.  2^. 

*)  Morozewirz  urodzony  w  Jakiibowcu  w  Liilielnkiom  14-go 
Kwietnia  lTt)9,  liyl  jednym  z  sekretarzy  Bejtnu  polskiego,  podczas 
wojny  1831  r.  dyrektorem  poczty,  w  1848  r.  w  imieniu  17-tu  człon- 
ków byłego  sejmu  polskiego  zuatal  delegowany  do  aejmu  nioiniuc- 
kicgo  w  Frankfurcie,    l'mar(  w  Paryżu  I-go  Kwietnia  ISTL*  r. 

*)  Dom  ten  jest  miejscem  pielgrzymki  dla  gości  kiipielowych 
w  Karlsbadzie,  którzy  zapisują  się  w  hotelu  pod  ^-trznlii  w  ksiinlzo, 
opatrzonej  następnem  objaśnieniem ;  „Polacy,  j>rzebywajiicy  na  kura- 
cyi  w  Karlsbadzie  w  IJpcu  1870  r.,  mając  sobie  wskazany  ten  dom 
ptzez  A.  E.  Odyńca,  który  wtenczas  towarzyszył  w  tern  miejscu 
Midkimriczowi,  poi^tauowili  położyć  na  uim  pamiiitkowii  tablic;,  uii 


«iiniyin,    czPgo    clice.     Cie^zkows 
ale  po  rliwili  odiirtwiedzial  wiers/i 

Bo  gdzież  ma  leciei'  po 
Kto  pn^iiiiil  Iioga  wiclkipf 
I  kochHl  invKa  wi-lkirjro 

Wzruszenie,  z  jakiem  Cieszko 
mowat,  rozdobruchalo  Aiiaina,  w 
i  uszczęśliwi!  dość  dlugii  gawędką. 


waftr  Jidoliiin^ych  domy  i>o<l  Bliilym  l.iibi 
nsni,  w  których  mJcezkali  uicj.tlya  !;fliil 
BicJBi^iii  wmurowaną  została  w  ilumu  pod 
X  oapiwim  „Tu  mieszkał  poil  n-rem  4-tyij 
1829."  Odyuiui:,  AJcktauJcr  Przcźilnierk 
siniyli  iiH  n;ce  wJaśoicieln  domu  nlhiim,  ] 
Micltifu-icna,  aby  «■  nim  przyszli  pticic. 
tuphywnć  mogli.  Z  mnóstwa  n aj  równio) s2 
exeiu  cici  dla  poety,  podoie-my  slowjt 
ojcaystycii:  „WyczytiJpm  z  li.ilii  twoioli 
wal  tego,  it  mnie  nie  po2nale.~,  pi^at  to  li 
irddego  Feliksa  w  Saint- Eticiine,  a  ten 
eaawy.  A  łńcc  ugoda  /  nami.  Pisał  w  Kii 
187!i  r.  Wacław   Aleksander    JlaL^iejow-^ki. 


—    33    — 

Poeta  zastał  licznych  kąpielowych  gości  i  nie  łatwo 
mu  było  obronić  sig  w  tak  małćj  mieścinie  od  natrę- 
tów. Naglił  więc  na  Odyńca,  który  marudził  w  Dreźnie, 
aby  do  niego  przybył  co  prędzój  uwolnić  go  „od  udrę- 
czeń sławy,  która  mu  wody  w  Karlsbadzie  emetykiem  za- 
prawia," O  2  listu  tego  znamy  tylko  ustęp  przytoczony 
przez  Odynca,  ale  inny  list  z  Sierpnia  1829  r.,  również  pi- 
sany z  Karlsbadu,  zdradza  zniecierpliwienie  poety :  „Kochany 
Edwardzie,  listów  twoich  dawniejszych  nie  odebrałem  i  na 
moje  daremnie  czekałem  odpisu.  Wyglądam  tu  ciebie,  tylko 
się  nie  baw  długo,  bo  i  tak  te  kilka  dni  umyślnie  dla  ciebie 
wysiedzieć  muszę."  *)  Najbardzićj  dokuczali  Adamowi  wier- 
szokleci, którzy  nalegali,  aby  oceniał  ich  utwory.  „Vf  Karls- 
badzie, pisał  do  Franciszka  Malewskiego,  30-go  Listopada 
1829  roku,  prawda,  że  od  niektórych  poetów  uciekałem,  bo 
biorąc  wody,  niepodobna  być  w  humorze  słuchania  głupich 
■wierszy,  ale  z  całą  prozą  w  dobrój  byłem  harmonii."*) 

Odyniec  przybył  dopiero  10-go  Sierpnia.  Adam  chciał 
wnet  wjTUBzyć,  zabawił  jednak  parę  dni  dłużej  na  naleganie 


enie  z  MickicH-iczem  bawił  w  Karlsbadzie  Arcybiskup  warszawski  Ick. 
Pawei  Woronicz,  autor  poematu  Sybilla.  Cytra  gości  kupiolowycli 
yrynosiła  4783  osób.  W  liście  gości  kąpielowych  figuruje  i^Uckiewicz 
pod  dniem  24  Lipca  1S2H,  zapisany  jak  następuje:  ,3cit  von  )lic- 
kiewicz,  rusaisch-kaiserlicher  Beaiiiter  aua  St.  Petersburg,  in  Beglei- 
tung  eines  Herm  von  Morozowiez,  Gutsbeaitzet  aua  Lublin,  wolin- 
haft  zum  weiBsen  Pfeil  neue  Wicae."  Szczegóły  te  pudiil  dziennifc 
karlsbadzki  Spnutel  w  Lipcu  18!)0  r. 

')     Lisly  I  podróży  t.  I.  str.  113. 

»)  Poeta  dalśj  pisze:  „Dądż  zdrów.  Paniom  Dobriyckim  i  Pani 
Bielińskiśj  przypomnij  nmie.  Wyszukaj  w  Dreźnie  malarza  llęczko- 
irsldego,  który  wziul  do  oprawy  egzemplarz  poezyi  moich,  i  tu  przy- 
wieź. Dopytaj  Bię  o  p.  Kraszewskiego,  doktora  fitozoiii  na  Krcutzgasao 
Kr.  TSó  czy  Sió.  Ma  on  polecenie  listy  pisane  do  mnie  odbierać, 
mofe  iuf  jakie  odebrał.  Zajrzyj  t^ż,  czy  nie  ma  co  do  mnie  na 
poste-restante.  Adam.  Pytaj  o  mnie  w  Karlsbadzie  na  Neue  Wiese 
2H»i  P/eS."  Liat  ten  Odyniec  ofiarował  do  pamiątkowego  aJbnmn 
Mickiewicza  w  Karlsbadzie, 

*)    KoTespondeH<ya  Adama  Miekiemicza  t,  I.  str.  31. 

Żttul  Adama  ifIcUnrIeta.    Ton  IL  3 


Odyńca  i  bliższych  zuajomych.  Ziomkowie  chcieli  wyprawić 
IDU  pożegnalny  obiad,  ale  wyprosił  się  od  tego,  zrażony  może 
przypomnieniem  niesnasków  wynikłych  na  ucztach  w  Berlinie. 

Wypoczęcie  w  górach  czeskich  orzeźwiło  Mickiewicza 
i  na  kilka  miesięcy  przed  śmiercią,  przypominając  sobie  <Jw 
pobyt,  pisał  do  pani  Wodpol :  „Gdyby  nie  utrudzenia  grani- 
czne, jakże  bym  był  rad  choć  oa  krótko  odwiedzić  Karlsbad) 
Tameczne  wody  bardzo  mi  służyły,  lubo  wówcsas  byłem  zdrów, 
czułem,  że  mi  przydawały  zdrowia."  ') 

Mickiewicz  wyruszywszy  z  Karlsbadu  13-go  Sierpnia, 
zatrzymał  się  w  Marienbadzie,  zapewae,  aby  dać  możnoić 
Odyńcowi  widzenia  się  z  dobrą  przyjaciółką  Panią  Becu,  ktÓra 
tam  się  znajdowt^a  na  kuracyi.  Obaj  podróżni  razem  pra- 
wdopodobnie złożyli  wizytę  matce  Juliusza  Słowackiego.  Z  Ju- 
liuszem Odyniec  niedawno  rozBtał  się  był  w  Warszawie 
i  pragnął  o  nim  powziąć  wiadomość.  Adam  zaś  znał  Słowa- 
ckiego dzieckiem,  lecz  pierwszych  a  słabych  prób  jego  pióra 
nie  czyt^.  Słowacki  w  końcu  Maja  przysłał  był  Odyńcowl, 
bawiącemu  wówczas  w  Petersburgu,  jakąś  powieść,  z  proźb) 
oddania  jćj  po  sąd  Mickiewicza,  ale  list  ten  i  zamączone  wier- 
sze Malewski  odebrał  po  wyjeździe  już  Pana  Edwarda.^)  MSo 
musi^o  być  dwom  Litwinom  pogawędzić  o  Wilnie  z  osobf 
świadomą  wszystkich  tamecznych  stosunków  i  powszechnie 
szanowaną,    pomimo   nie    osobliwćj   reputacyi  jej    drugiego 


')    Korcspoiulenci/a  Adamn  Mickiemeza  t.  II.  str.  108. 

'J  D^iobi  t^j  okoliczności  li*t  6vr  jjozoatai  u  Malewskiego 
i  jest  ogłoszony  iia  str.  61  111  t.  Horesponi/encyi  Adama  SHckiewietM. 
Z  wierazy,  Malewski  coś  iir^^pisal  i  wysłai  Atlamoiri ,  wyraź*}^ 
zttuDic,  ŻQ  „to  nie  su  urj-aiiskie  perły,"  dotączyt  nawet  parodyf 
orycntalnych  poezyi  Juliusza.  Przy  pierH'szcm  epotkanin  się  ns 
euiigracyi  Adam  ,,przypomiiiaż  mi,  pisze  Słowacki,  że  ma  Malewski 
moje  wierezi'  za  granic;  przysłał,"  fJnlinsz  Siorfacki,  jei/o  tycie  i  dóeia, 
w  stoswiku  ilo  Kspółczestiej  efioki,  przez  Antoniego  Małecki^o,  t.  Ł 
Btr.  57.) 


—    35    — 

W  Marienbadzie  widział  Adam  Metternicha,  który  się 
tam  leczył,  „Włosy  białe  a  twarz  czerwona,"  ^)  pisze  Ody- 
niec. Łatwo  wyobrazić  sobie,  jakie  uczucia  widok  najprzewro- 
tDiejsz^o  wroga  wolności  narodów  obudził  w  poecie  tak 
przpjętym  epopeją  napoleońską. 

W  Chebie  (Eger),  Mickiewicz  obejrzał  z  Odyńcem  pa- 
miątki po  Wallensteiuie.  Postaci  tćj  zagadkowi^'  tyle  blasku 
przydf^  Schiller,  że  rozmowa  toczyła  się  o  wpływie  poezyi 
na  dzieje,  bistorya  przez  poezyą  tylko  może  być  mistrzynią 
ludzkości.  „Bez  Iliady,  powiedzif^  Mickiewicz,  Aleksander 
Wielki  nie  miałby  siły  do  podboju  światii.  Nie  bistorya  bo- 
wiem sama,  ale  dopiero  poezya  nadaje  wypadkom  tg  posąguwą 
nieśmiertelną  postać,  pod  którą  je  widzi  potomność."^ 

Adam  15-go  stanął  w  Iraacensbadzie,  chcąc  uścisnąć 
po  drodze  przyjaciela  z  Litwy,  wieczór  spędził  z  Adolfem 
jannszkiewiczem,  który  dla  piersiowćj  choroby  pił  wody 
w  Franceusbadzie.  W  parę  lat  potem  Moskale  zesłali  Janusz- 
kiewicza  na  Sybir  za  udział  w  rewolucyi  polskiój. 

Mickiewicz  16-go  raco  puściwszy  się  w  dalszą  drogę, 
popasał  w  Hof,  w  Bawaryi,  a  nocował  w  Schlciz.  Przyja- 
ciele poety  w  kraju  nie  przestawali  troszczyć  się  o  warunki 
przyszłych  jego  wędrówek.  Franciszek  Malewski  rozpisał 
listy  do  wszystkich  tych,  co  mieli  dzieła  Adama  na  sprzedaż 
i  zdaje  mu  sprawę  11-go  czerwca  1829  r.:  „Pietraszkiewicz 
przysłał  1300  złp.,  Krasiński  1000  złp.,  z  Mińska  300  złp., 
Piotrowski  200  złp.,  zapłaciłem  Maryanowi  800  złp.,  Glau- 
bicz  po  swoje  nie  przyszedł  jeszcze." ")  Przyznawał  się,  że 
sła2ąc^o  Nikifora  nie  miał  serca  odprawić-  „Zapomniał 
się  raz,  pisze  Malewski  do  Adama,  podał  mi  lulkę  z  rana."*) 
FaD  Franciszek  nie  palił.  Wspomina  tćż  o  Szymanowskich. 
„Ileż  te  kobiety  nie  wyliczyły  rzeczy  istotnych,    hez  których 


')  lisly  I  podróiy  t,  I.  atr.  lliS. 

»)  Ibid.  t.  I.  8tr.  137. 

•)  Korespoti/lenci/a  Adama   Mickkwicza  t.  111.  8tr,  112. 

*)  Ibid. 


—    36    — 

^^j^^^  •"  O  Adam  nie  spieszył  się  z  odpowiedzią,  jak  to 
widzimy  z  listu  Malewskiego  do  sióstr  z  21  Sierpnia  1829  r. 
„Zmęczony  wieczorem  id§  do  domu  Szymanowskićj,  proszę 
o  muzykę,  a  ie  mi  nie  odmawiają,  wracam  lepićj  zabawiony 
niż  po  przechadzce  w  salonie  miedzy  wistowemi  stolikami 
i  rozmowie  z  kilku  staremi  damami.  Od  Adama  nie  mam 
iadnćj  wiadomości  już  od  Juuii.  Pisał  mi  Jed:  ak  temi  dniami 
Hanka  z  Pragi,  że  go  widział  w  Pradze,  a  z  gazet  wiem.  że 
już  był  w  Karlsbadzie." 

Nie  zatrzymując  się,  przejechał  Mickiewicz  przez  Jenę, 
zamierzał  bowiem  umyślnie  wybrać  się  z  Wejmaru  na  zwie- 
dzenie miejsca  zwycięztwa,  z  którego  powstało  Wielkie  Księ- 
stwo warszawskie.  Jeżeli  Odyniec  spieszył  do  Wejmaru  jak 
Turek  do  Mekki*),  to  zapewne  Mickiewicz  podzielał  j^o 
niecierpliwość.  Goethe  wznosił  się  nad  całą  plejadą  żyjących 
poetów  i  odbierał  z  Olimpijskim  spokojem  hołdy  bezustannie 
przesuwających  się  wielbicieli. 

Widzieliśmy,  te  Goethego  jeszcze  z  Berljna  uwiadomił 
Zelter  o  przybyciu  Mickiewicza  z  listem  polecającym  pani 
Szymanowskićj.    Goethe  był  wielkim  jćj  wielbicielem,")  cze- 


')     Korespondeiiofa  Adama  Mkkieificza  t.  III.  Htr.  II?. 
*)    Listy  t  ipodrótij  t.  I.  atr.  134. 

*}  Jeżeli  nic  bez  pr/.esftUy  pr7/!<istnn'iono  w  jcdnem  ?.  pi^m 
.n-skich  panii)  Szymanowską  jako  ostntnii;  mitośi'  (loetliego, 
to  rzecz  pewna,  źe  silne  na  nioi  wywarU  wrażenie,  Spotkawazy  się 
z  nią  n  Manenbadzie  iv  1623  r.  zachwyci  siu  jój  gni  i  rozmową 
i  wpiaai  jćj  do  sztambucha  następujący  nieraz: 

Namiętność,  która   totnami  najii  dzwoni. 
Co  uspokoi  w  sercu  zasmueonem? 
Kto  zwróci  chwile  watrzą^ająCL'  lonetii. 
Godziny,  które  prę<lki  ctas  uroni? 
Nieprótnoi  dany  najwznioślejszy  dar, 
Który  E  przed  zmysłów  zciera  smutny  świat. 
Anielskich  dźwięków  gdy  nas  dotknie  czar 
Skłócone  chęci  w  piękny  zbiera  Jad. 
Miliony  dźivięków  z  milionami  wioże, 
Ca)ą  istotę  prsejmuje  i  wzrusza. 


_     37     _ 

mu  po  czgści  Mickiewicz  zawdzięcza,  że  autor  Fausta  tak 
się  star&j  uprzyjemnić  mu  pobyt  w  Wejmarze.  Właśuie 
opuszczali  gu  goście  angielscy  i  w  pierwszćj  chwili  żałował, 
że  Mickiewicz  wcześniej  się  nie  zjawił,  ponieważ  wygodnić 
by  mu  było  podejmować  wszystkich  naraz,  lecz  prędko  po- 
cieszył się,  zobaczywszy  różnicę  migdzy  odjeżdżającymi  An- 
glikami, a  przybyłymi  Polakami.  „Rzadko  się  zdai'zyto,  pi- 
sał Goethe,  być  świadkiem  większego  kontrastu."  *) 


We  wieczną  piękność  czuję  wraz  źe  dążę 
W  łzawćj  tęsknocie  żyje  vk-zniośle  dusza. 
Harmonii  cenę  puznaju  i  tez, 
I  czujo  Bycie  i  znów  kocham  życie, 
Świat  chmuroy,  gorzki  z  oczu  moich  zszedł, 
Powraca  męzkie,  silne  serca  bicie, 
Niechże  ta  chwila  po  wiek  się  nie  prześni, 
WthieczDości  pctcn  także  się  otworzę, 
Żj-je  me  serce  i  żyć  jcsx»;e  może 
Podwójnem  szczęściem  miłości  i  pieśni. 

(TtiiinaczcDio  Teofila  l>enartowicza.) 
Goethe  zaproeit  panią  Si^yiuanowską  do  Wejmaru  i  przema- 
wiajnc  na  pożegnalnym  obiedzie,  tak  sie  wyraził:  „Czyi  nic  czujemy 
#ię  wszyscy  odświeżeni,  lepsi,  szczersi  przez  to  czarujące  zjawisko  ?" 
Fani  Szymanowska  mu  d;'.iękowa)a,  ic  pokrzepił  wiarę  w  siebie  sa- 
mą. {Goethe  iit  Poleii,  dn  Beilrag  zur  alłgtmeiata  ŁiUeratur-GeschichU 
-von  Gustav  Karpelcs,  Berlin  18U0  i  recenzya  tego  dzieta  przez  Za- 
theya  w   C:iasie  N.  05—70  ISllO  r.J 

'}  Dziwi  niektórych  krytyków  pobkich,  że  w  koreepondencyt 
tioethego  nie  ma  innych  wzmianek  o  Mickiewiczu.  Jeśli  dla  Adama 
poznać  osohii^cie  Goethego  było  zdarzeniem  8zcz<;^liwem,  to  odwie- 
dziny polskiego  poety  utanowily  w  żyeiu  tioethego  epizod  nic  nie 
znaczący.  Polską  się  nie  zajmował,  bo  jak  to  sztusznie  zauwaiot 
P.  Zatbey  „to  była  przykra  sprawa,  a  od  systematycznie  odsuwał 
się  od  wszystkiego  co  go  niepokoić  mogło."  Karpeles  przytoczył 
zdanie  niby  wypowiedziane  przez  niego  kanclerzowi  MilUerowi  o  po- 
-dziale  Polski,  ale  chociażby  w  potocznej  rozmowie  Goethe  przyzual 
królom  prawo  niedotrzymania  słowa  a  Prusakom  wyjścia  nie  z  go- 
lemi  rękoma,  gdy  Rt>HSya  i  Auatrya  zabierały,  to  potwierdziło  by 
tjlko  obojętność,  z  jaka  pogladat  na  przewroty  polityczno  w  Europie 


—    38    — 

Adam  stan^  w  Weimarze  I7-go  Sierpnia  o  l-mij  im- 
czorem,  ząjech^  do  hotelu  pod  Słoniem  na  rToku.  Ooetke 
przeniósł  się  był  na  letnie  mieszkanie  tu2  za  miastem,  więc 
dopiero  18-go  Sierpnia  mógł  Adam  wręczyć  pani  Ottilii 
listy  pani  Szymanowskiej,  polecające  go  jćj  i  teściowi/  Sy- 
nowa Goethego,  osoba  bardzo  wykształcona,  świetnie  wywiązy- 
wała sig  z  tnidnćj  roli  gospodyni  salonu,  przez  który  pmso- 
wały  się  znakomitości  całego  świata.  Najuprzejmićj  Midde- 
wicza  przyjęła;  i  ona,  i  mąż  jćj  i  teść  nie  zaniedbali  nic,  aby 
dwaj  Polacy  czas  jak  najmilćj  spędzali.  Nie  trzebaby  pne- 
sadzać  sobie  doniosłości  tych  grzeczności.  Goethe  królowi 
w  Wejmarze,  musiał  też  dźwigać  ciężary  podobnego  panowa> 
nia.  Ustalił  się  byt  pewien  ceremoniał  na  jego  dworze: 
śmiertelników,  którzy  mieli  zaszczyt  mu  być  przedstawieiii 
dzielił  na  różne  katcgoryc.  Dzięki  listom  pani  Szymanow- 
skiej Mickiewicza  i  Oilyńca  przypuścił  do  rzędu  osób  my- 
bardziej  ugaszczanych. ') 

Pani  Ottilia  tegoż  samego  wieczora  zaprosiła  Mickie- 
wicza i  Odyńca  na  herbatę.  Mąż  jćj  „realny  człowiek,  to 
jest  nie  bujający  po  niebie,  ale  wesoło  i  jasno  patrzący  po 
ziemi"*)  spotkał  się  z  Adamem  w  wspólnej  admiracyi  dla 
Napoleona.    Pani  Ottilia  lubiała  się  otaczać  kwiatem  Łowa- 


')  "W  ronnowftch  Goetliego,  spisywanych  przez  Eckermanns 
wzmianki  o  Mickiewiczu  nie  ma,  chocinź  znalazł  sii;  jednocześnie 
z  nim  w  Wejmarze.  Zatliey  przyznaje,  ie  g<)yt)y  nie  li«t  Ottilii 
do  Mickiewicza  to  możnaby  powątpiewać  o  prawtlziwouci  opiro 
Odyńca.  Zdaje  się,  że  przeciwiiiu  ta  Ciąść  Lislóm  z  potłriitij  mciśI^ 
zredagowana  według  notatek  Ówczesnych.  W  Maju  ISW  roku  Mea- 
delsBohn-Bartholdi  te*  Ijawit  dni  kilka  w  Wejmarze,  listy  jego 
najzupełniej  zgadzają  siq  z  i^2czcg''iłan)i,  iwdancmi  przez  Odyńca 
i  wykazują  wielkie  poilobieiistwo  w  traktowaniu  dobrze  widzianych 
o«ób.  (ioethe  Mendelssohnowi  oznajmił,  źe  zapruHil  mnOKtwo  pię- 
kności wejmarakich,  ponieważ  wypadało,  aby  goić  jcpo  źyl  też 
z  młodzieżą,  a  Odyiica,  zapraszając  na  obiad,  ostrz<^gl  podobnie,  źe : 
„Nous  anrons  (]uel<iues  joliea  dames  et  demoisellen,  j'eKpiTe  (|ue  ca. 
TOUB  fera  plaisir,"  {Listy  z  poilróiij  t.  1.  str.  157.) 

*)    IJsty  t  podruUj  t.  1.,  str.  151. 


—     39     — 

raystwa  wąjmarskiego :  pierwszego  wieczora,  oprócz  Ecker- 
nianiia  i  siostry  pani  domu,  znajdowała  Big  panna  Pappen- 
heitn,  praprawnnczka  sławnego  wodza.  Wśród  bardzo  oży- 
wionćj  rozmowy,  bo  Adam  chociai  całe  2ycie  salonów  nie 
łnbił,  nmiał  w  nich  błyszczeć,  kiedy  sobie  trud  ten  zadawał 
oddano  pani  Ottilii  list,  po  przeczytaniu  którego  oznajmiła 
Mickiewiczowi  i  Odyńcowi,  że  ich  Goethe  nazajutrz  przyjmie 
o  dwunastej,  dodała,  że  na  ten  sam  dzień  zaprasza  ich  na 
obiad,  na  którym  i  teść  jćj  będzie. 

Mickiewicz  i  Odyniec  19-go  rano  otrzymali  bilet  wizy- 
towy Goethego,  a  ponieważ  deszcz  padał,  pani  Ottilia  po- 
słała po  nich  swój  powóz.  Kwadrans  wypadło  im  czekać 
na  Goethego.  Słysząc  nareszcie  krok  jego,  Adam  zacytował 
wiersz  Kiszki  Zgierskiego: 

Słychać  chodzenie  i  g<^ni«  stąpanie. 

Goethe  podf^  im  rękę  i  powiedział:  „Przepraszam 
Panów,  te  kazałem  im  czekać  na  siebie.  Bardzo  mi  jest 
miło  widzieć  przyjaciół  pani  Szymanowskiej,  która  zaszczyca 
mię  też  swoją  przyjaźnią.  Jest  ona  równie  roiła  jak  piękna 
i  tak  pełna  wdzięku  jak  jest  mila."  ')  Adamowi  oświadczył, 
że  jest  mu  wiadomo,  iż  stoi  na  czele  nowego  kierunku  lite- 
ratury w  Polsce.  „Wiem  z  doświadczenia,  dodał,  jak  to  jest 
rzecz  tmdna,  jest  to  jak  iść  przeciwko  wiatru."  „My  też 
wiemy  z  doświadczenia  waszćj  Ekscclcncyi,  odpowiedział 
Adam,  jak  wielkie  gicniusze  w  przechodzie  wiatr  ten  zawra- 
cają za  sobą."  Goethe  wyraził  jeszcze  żal,  że  tak  mało  wic 
o  literaturze  połskićj,  „ale  człowiek  ma  tyle  do  czynienia 
w  tem  życiu !"  *)  Po  wymianie  kilku  spostrzeżeń  o  pieśniach 
ludowych,  zakończył  przypominając  gościom,  że  ich  zobaczy 
na  obiedzie  u  synowćj. 

*)  pardon  Sle^Hietirs  ąue  je  vous  ai  fait  alttsmlre.  II  ni'est 
trts  agrćable  de  voir  les  amis  de  Jl-nie  Szymanowska,  qui  m'ho- 
nore  aussi  de  hod  amitić.  Kile  pst  channante  eomruc  clle  est  lielle 
«t  grocieuse  comme  elle  est  charmante." 

■)    i^aia  Hiomine  a  tant  A  faire  dana  cctte  vie." 


—     40     — 

/  powierzchowności  Goethego  najbardzićj  uderz3iy  Ada- 
ma jego  oczy.  „Oczy,  pisze  Odyniec,  piwne,  jasne  i  żywe, 
odznaczają,  się  jeszcze  jakąś  osobliwą  światło-szar% ,  jakby 
emaliowaną  obwódką,  która  obie  tęcze  źrenic  na  około  ota- 
cza.   Adam  przyrównać  j%  do  pierścienia  Saturna.'' ') 

Przy  obiedzie  Goethe  rozpowiadał  o  dawnych  żołnie- 
rzach niemieckich,  których  widywał  za  młodu  w  Strasburgu, 
jak  stojąc  na  wałach  twierdzy,  a  położywszy  na  ziemi  ka- 
rabin, sami  robili  pończochę.  Przy  stole  zasiadało  osób 
szesnaście,  między  innemi  wnuczka  Schillera,  lejb-medyk 
książęcy  ^'ogel  z  żoną  i  t.  d.  Na  twierdzenie  p.  Vogla,  że 
teorya  w  każdej  nauce  musi  poprzedzić  praktykę,  Goethe 
zauważał,  że  praktyka  powinna  zawsze  iść  obok  „bo  nie 
dano  jest  ludziom  tworzyć  duszy  bez  ciała."  Gdy  Goethe 
odszedł  do  swoich  pokojów,  całe  towarzystwo  poszło  na 
przechadzkę  do  parku  i  wróciło  na  herbatę  do  państwa  Vo- 
gel.  Do  sprzyjających  Adamowi  okoliczności  trzeba  zaliczj-ć, 
że  rzadkim  przypadkiem  on  i  Odyniec  byli  przez  dni  kilka 
jedynymi  gośćmi  w  Wejmarze.  Widywali  codzień  Goethego 
„z  parku,  z  ławki  Schillera,  jak  chodzi  po  swoim  ogródku."-) 
Po  proszonych  obiadach,  bo  grzeczni  Niemcy  bardzo  ich  roz- 
rywali, wieczór  kończyli  u  państwa  Goethe.  Często  słuchali 
grającego  Hummla  i  czas  tak  miło  schodził,  że  Adam  zde- 
cydował się  pozostać  aż  do  28-go  Sierpnia,  to  jest  do  ośm- 
dziesiątćj  rocznicy  urodzin  Goethego.  Ze  wszystkich  stron 
Niemiec  miały  przybyć  deputacye  od  uniwersytetów,  teatrów 
i  uczonych  korporacyi. 

Pierwsi  :^awili  się  dwaj  Francuzi:  Wiktor  Pavie,  przy- 
jaciel Wiktora  Hugo,  który  miał  listy  Cousin'a  i  Ampera, 
polecające  go  Goethemu  i  David  d'Angers,  znakomity  rzeź- 
biarz. Zatrzymali  się  też  pod  Sioniem  i  przy  obiedzie  do- 
wiedziawszy się,  że  sąsiadują  z  dwoma  Polakami,  Pa\ie  za- 


')    Lisly  :  iioiliciji  t.  I.,  etr.  15i. 
"J    Ibid  str.  163. 


—    41    — 

pyti^  Adama,  czy  zna  wielkiego  poeŁg  polskiego,  którego 
^ieła  Chodźko  niedawoo  wydał  w  Paryżu.  Adam  odpowie- 
dziawszy, że  mówić  zapewne  chce  o  Krasickim  (Chodźko 
bowiem  też  dzieła  Krasickiego  w  Paryżu  był  wydał)  Pavie 
zaprotestował,  gniewał  sig,  że  Polacy  o  własnćj  sławie  nic 
nie  wiedzą,  ale  dokładnie  nazwiska  przypomnieć  sobie  nie 
mógł.  Gdy  wypiwszy  kawę  Adam  do  swojego  pokoju  po- 
wrócił, Odyniec  zdradził  tajemnicę,  ku  wielkiemu  zdumieniu 
p.  Pavie.  Francuzi  natychmiast  złożyli  wizytg  Adamowi, 
David'a  d'Angers  poglądy  o  sztuce  Mickiewiczowi  podobały 
sig,  David  zaś  prosił  o  pozwolenie  wykonania  jego  meda- 
lionu. Tak  sig  zawiązała  w  Wejmarze  przyjażu  z  Davidem 
d'Anger8,  z  którym  w  blizkich  późnićj  żył  stosunkach  w  Pa- 
ryżu. ') 

')  Wiktor  pRvie  (ur.  26-go  listopada  1808  r,,  umarł  IT-gu 
Sierpnia  1886  r.)  byl  syDem  drukarza  z  Angera,  kolegą  szkolnym  hr. 
FaUonx  i  Gu£ranger'a,  przyjacielem  Davtda  d'Angera,  Wiktora  Hugo 
i  Sainte-BeuYB.  Po  powrocie  z  Wejmaru  ogłosił  w  dzienniku:  Ajfi- 
ehes  d'Angers  No.  21  18-go  paidaiernika  1829  roku,  artykuł  jiod 
tytułem  „Goethe,  son  hiisle  eolossalpar  David  if  Amjers,"  gdzie  wzmianki 
o  Miclciewiczu  nie  ma.  ^V'  1874  r.  wydał  wspomnienia  swoje  wej- 
marskie  pod  tytułem:  Goethe  et  Dachi.  Soimenirs  ifuii  oayage  ii  Ifei- 
mar,  Angers  1874.  ^Icr6cenic  t^j  pracy  ogtoait  dziennik  VArlisle  pod 
tytułem:  Goethe  chez  łiii,  sm  biiste  par  Harid  <f'Anffers  w  zcszj-cio 
z  Września  1874  r.  Całkowicie  za«  przedrukowaną  została  w  Oetiores 
choisUs  de  YietoT  Panie,  prrccd^es  d'une  notice  biographiqiie  par  lieue 
Bazin,  2  voł.  in-lS.  Paris  1887.  Dowiadujemy  się  od  brata  autorii, 
źe  Wipomniema  z  Wijmaru  pisano  dopiero  po  wojnie  1870  roku. 
P.  Wiktor  Favie  posługiwał  sic,  jak  Odyniec,  listami  ówczesncnii 
do  rodzicńw,  ałe  Że  uzupełniał  owe  listy  niezawsze  szczęśliwie,  tego 
dowodzi  n.  p.  twierdzenie,  jakoby  ftan  zdrowia  pewnego  towarzysza- 
wygnańca  aciiignąt  byt  Adama  do  łte.\  w  Pzwajearyi,  zknd  się  iidal  do 
Wejmaru  dla  widzenia  się  z  Goethem.  {Goethe  et  David  fltr,  54.)  Pa»io 
■W  kilku  drobnych  szczegółach  uzupełnia  Odyiica,  ale  ten  ostatni  do- 
kładniejszy od  niego.  Opowiadanie  jego  potwierdza  jednakowo  w  glfi- 
wnych  zarysach  opowiadanie  Odyńca.  W  swoim  nie  wydanym  dzien- 
niku podróiyPaTie  zapisuje  tylko:  „Spotkanie  dziwne  i  nieprztj widziane 
z  poetą  Mickiewiczem,  przed  którym  nic  znając  go,  kaleczyłem  jego 
własne  nazwisko."  W  liście  zaś  nie  drukowanym  do  ojca,  pianym  20 


—    42     - 

Na  wieczorze  n  Goethego  z  powodu  obecności  Davida 
d'Angers  i  nowo  przybyłego  architekta  Coudray  rozmowa 
toczyła  sig  o  pomnikach.  Goethe  wyraził  się,  „że  gdyby 
wieża  Babel  dała  się  dokończyć,  to  według  wszelkicti  praw 
natury  i  sztuki,  musiałaby  się  zakończyć  spiczasto,  to  jest 
jednym  najwyższym,  kulminacyjnym  punktem."  Adam  zwródł 
uwagę  na  podobieństwo  piramid,  odkrytych  w  Ameryce 
z  Egipskiemi.  Goethe  zauważał,  że  oprócz  umysłowego  roz- 
woju sama  także  natura  materyału,  który  artyści  mają  do 
użycia  musi  mieć  wpływ  konieczny  na  ogólny  charakter  ich 
utworów  jak  n.  p.  zbyteczna  twardość  egipskiego  granitn 
należy  bezwątpienia  do  przyczyn,  że  wszystkie  z  niego  wy- 
kute posągi  raąją  zawsze  ręce  przy  ciele. 

25-go  Sierpnia,  przy  obiedzie  na  cześć  Davida,  Goethe 
rozwijał  poglądy  humanitarne.  Zaznaczał,  że  obowiązkiem 
ludzi  wyższych  jest  łagodzić  stosunki  narodów  i  ubolewał 
nad  tern,  że  dotąd  społeczeństwo  międzynarodowe  nie  ma 
pewnych  praw  i  zasad  moralnych,  które  już  w  społeczeń- 
stwach prywatnych  nieskończone  różnice  Indywiduów  zlewają 
w  mniej  więcćj  harmonijną  całość.  Goethe  sądził,  że  wiek 
nasz  nie  jest  po  prostu  dalszym   ciągiem   poprzednich,  lecz, 


J^ierpnia  18:^9  z  Wejmani,  tak  opowiada  zawarcie  zimjomosci  z  Mic- 
kiewiczem: ...„Jeszcze  wzruszenie,  dziś  przy  obiolzic,  bardzo  nie- 
przewiilziane  i  dziwne.  Odszukaj  w  zbiorze  moim  portret  Mickie- 
-wicza,  poety  polskiego,  którego  nic  nigdy  nie  czytałem,  ale  wyraz 
jego  mi  sii;  szczególnie  podobał,  z  gtow%  pochylona  i  z  brodą,  kry- 
jącH  sig  pod  płaszczem.  Podczas  obiadu,  cudzoziemiec  (juź  zgadłeś 
o  kim  mowa,  ale  mniejsza  o  to),  siedząc  obok  przyjaciela,  wmieszał 
eii;  do  naszćj  rozmowy,  napomknął,  źe  jest  l'alakiem  i  odpowiadał 
na  Diehti^re  nasze  pytania,  tyczące  się  literatury  polskiej ,  ktCra 
wzrasta  z  siłą  młodości.  Wymieniam  mu  niewyraźnie  poetę,  któ- 
rego nigdym  nie  mógł  wymćwić  nazwiska.  Un  się  uśmiechnął, 
a  jego  przyjaciel  objaśnia  ntts,  że  ten  autor  to  chluba  poezyi  pol- 
skiej i  okazuje  się ,  iera  rozroawiil  z  oryginałem  mojego  portretu. 
Obaj  mieszkiijii  w  hotelu,  jadą  do  lizymu  i  czekają  tu  na  uroczy- 
stość (ioetlicgo.  I)avid  już  zabiera  eię  do  zostawienia  w  Wejmarze 
jeszcze  jednrj  pamiątki." 


—    43    — 

łe  zdaje  się  być  przeznaczoiiTm  do  rozpoczęcia  jakićjś  nowćj 
ery,  poniewajt  wielkie  wypadki,  jakie  zatrzęsły  światem 
w  pierwszych  j^o  latach,  nie  mogą  pozostać  bez  odpowie- 
dnich im  skutków.  Po  w^^ściu  Goethego,  Odyniec  poszedł 
dowiedzieć  się,  dla  czego  pani  Yogel  na  obiedzie  nie  było, 
„zostawiwszy  Adama  i  reszt§  towarzystwa,  które  David  głó- 
¥rmc  zagajał."  M 

Po  tym  obiedzie  u  Goethego,  D&vid  zabr^  sig  do  lepie- 
nia medalionu  Mickiewicza.  Rzeźbiarz  prosił  poetg  o  prze- 
thimaczenie  mu  choćby  m^ego  urywku  z  swych  poezyi : 
„Wypowiedz  nam,  jedng  z  pieSni  powtarzanych  przez  matki." 
A  on,  chociaż  noga  jego  nigdy  nie  postała  we  Francji,  wy- 
recytował doborem  wyrazów,  kti^regoby  mu  pozazdrościł  naj- 
wysznkańszy  pisarz  francuzki  pierwsze  strofy  Fari/sa."  *)  Wie- 
czorem wszyscy  zeszli  się  u  jednćj  z  Pań  Wejmarskich  pani 
Gerstenberg. 

Już  27-go  Sierpnia  zebrał  sig  był  w  Wejraarze  cały 
tłum  gości  spieszących  na  imieniny  Goethego.  Goethe  z  sy- 
nem i  synową  przyjmował  wieczorem  całe  towarzystwo  Wej- 
marskie  i  przybyłych  z  rói^nych  ^t^0D  wielbicieli,  a  między 
nimi  pana  Quetelet,  Dyrektora  obserwatoryum  astronomicznego 


■)    Zisiff  z  podróiy  t.  I.  str.  176. 

*|  Goethe  et  DiiM  atr.  !}2.  ravie  twierdzi,  że  eiowa  Adama 
BpiRot  Dntjchiniast.  Jak  to  twierdzenie  p.  Pavie  pof^dzić  z  tem, 
fo  pray  roMtaniu  aiq  z  l)avidein  w  Strasburgu  Mickiewicz  ofiaro- 
wał ma  przekład  Faryca  z  następnym  przypiHkiem :  „Przetłumaczone 
I  polskiego  i  darowane  p,  Davidowt  w  dowrtd  przyjaźni  przez  Ada- 
ma Mickiewicza  16-go  Września  1820."  (Traduit  dit  polonais  et 
donn^  ^  M.  David  en  aigne  d'aniiti^  par  Adam  Mickiewicz  15  !^p- 
Łembre  1829.)  David  udzieli!  ów  przekład  pp.  G.  FulgenB'owi 
i  Miaskowskienm,  którzy  utwór  ten  dołączyli  do  wydanego  przez 
nich  w  1830  r.  tłumaczenia  Konrada  Wallcnroila,  z  takim  do  Fa- 
rjBB  przypiskiem:  „Winniśmy  grzeczności  p.  Duvlcia  to  tłumaczenie 
wykonane  przez  samego  poetę,  którego  nanz  znakomity  rzeźbiarz 
jest  od  dawna  przyjacielem.'*  (Nous  devou)<  u  la  complaieance  de  -M. 
Dm-id  cette  tradnction  faite  par  le  poi-te  lui-m<^me  dont  cet  illuatre 
Bculpteur  eat  depuiK  longtemps  l'ami." 


w  Brukselli.  Po  odejściu  Goethego  z  salonu,  Adam  zacieka- 
wił mocno  obecnych  oświadczając,  że  umie  z  oczu  odgadywać 
myśli  i  przenikać  tajemnice  serc  ludzkich.  Na  jego  wezwa- 
nie złożyła  na  tacy  każda  z  dam  najulubieńszy  pierścionek. 
Adam  przeglądał  je  przez  kilka  chftil  i  potem  wrgczał  po 
kolei  kaźdćj  właścicielce  z  uwagami  po  cichu,  które  wpra- 
wiały w  zdumienie  i  zamieszanie  wejmarskie  damy.  Musiało 
być  silne  wrażenie,  wywołane  tym  wesołym,  jak  mniemamy, 
żartem  Adama,  kiedy  obecny  tćj  scenie  poeta  niemiecki 
Karol  Holtei,  opowiadając  o  nićj  w  swych  pamiętnikach  do- 
daje: „Ilekroć!  potem  widziałem  w  pismach  francuzkicb  imig 
jego  połączone  z  najniepodobniejszemi  do  wiary  baśaiami, 
zawsze  mi  stał  w  oczach  ów  blady  wejmarski  czarodziej 
pierścionkowy."  ') 

28-go  Sierpnia  po  południu  Adam  złożył  powinszowa- 
nia swoje  Goethemu.  Tego  dnia  solenizant  obiadował  z  sa- 
memi  tylko  damami  u  Pani  Ottilii,  a  wszyscy  mężczyźni  ze- 
brali się  na  składkowy  obiad  poć  Słoniem.  Cudzoziemcy 
zaproszeni  zostah  bezpłatnie  przez  mieszkańców  Wejmaru. 
Pierwszy  przemówił  kanclerz  Mtlller;  delegowany  uniwersy- 
tetu w  Bonn  odczytał  wiersz  Wilhelma  Schlegla,  Adam 
i  David  podziękowali  po  francuzkii.  Gdy  siadano  do  stołu, 
Adam  i  Odyniec  nie  znajdując  na  żadnera  miejscu  swych 
nazwisk,  zwrócili  się  do  kanclerza  Mallera,  pełniącego  obo- 
wiązki gospodarza.  OkazaJo  się,  że  Niemcy  nie  mogąc  so- 
bie dać  rady  z  polskiemi  nazwiskami,  poprzestali  na  kart- 
kach z  napisem :  der  Pole  A'.  1.  der  Pole  A'.  2. 

29-go  Sierpnia  Goethe  dal  panu  Quetelet  obiad,  na 
który  zaprosił  Adama  z  Odyńcem.  W  rozmowie  o  naukach 
przyrodzonych  uderzyły  Odyńca  aforyzmy  Goethego  i  kilka 
z  nich  sobie  zanotował:  „Natura  ma  powab  i  wdzięk  nie- 
skończoności. Trzebaby  być  tylko  konsekwentnym  w  szuka- 
niu,   a  natura  nie  zawiedzie  nik(^o.    Skarby   natury    są  to 


')     yier:ig  Jahre.  lipsk  18C2  r.  str.  138,  t.  VI. 


—    45    — 

skarby  zaklęte,  które  nietylko  rydel,  ale  i  słowo  otwiera- 
Bfłem  często  w  sporze  z  naturą,  aleiu  zawsze  ją  ostatecznie 
przeprosił,  Kiedy  rozprawiam  z  człowiekiem,  nigdy  całkiem 
pcvniy  nie  jestem,  kto  z  nas  ma  rzeczywiście  słuszność,  ale 
rozprawiając  z  naturą,  wiem  z  góry,  że  słuszność  po  jćj 
stronie. "  ^). 

Wieczorem  wszyscy  zebrali  się  na  przedstawieniu  /"aw- 
sta  w  teatrze.  .,Z  głębi  loży,  ku  którśj  ciągle  zwrócone 
były  oczy  i  aktorów  i  widzów,  Goethe  z  twarzą  nierucbomą 
śledził  bacznie,  jakie  wrażenie  sprawiała  gra  jego  dramatu. 
Faust  liczył  sześćdziesiąt  lat  wypróbowanćj  popularności 
w  chwili,  w  którćj  się  przedstawiał  oklaskom  parteru.  Autor 
żadnego  zdania  nie  odwołał  i  olśniewający  blask  jego  młodo- 
cianych i  zuchwałych  negaeyi  oświecał  przy  zachodzie  żywot 
jego."  *) 

Fo  tern  pamiętnem  przedstawieniu  Odyniec  zachęcał 
Adama  do  napisania  polskiego  Fausta,  Twardowskiego. 
Adam  mu  tłumaczył,  że  polski  Faust  musiałby  być  nawpół 
jowialnym. ') 

Następnego  dnia  t.  j.  30-go  Sierpnia  Goethe  wyświad- 
czył Adamowi  grzeczność,  którą  tylko  wybraiiszym  gościom 
okazywał.  Przysłał  do  Adama  malarza  Schmellera  z  bileci- 
kiem, w  którym  prosił  o  pozwolenie  zdjęcia  jego  portretu 
do  swojćj  kolekcyi.  *) 

Zbliżała  się  godzina  pożegnania  Wejmaru.  31^0  Sier- 
pnia Adam  z  Davidem  d'Angers  i  Wiktorem  Favie  zrobił 
wycieczkę  do  Jeny  i  zwiedził    pole   wiekopomnój   t^  bitwy. 


')    Lisly  i  podróiy  t.  I.  atr.  200—207. 

■)     Goethe  et  Daeid  p.  82, 

')     Listij  z  podniiy  t.  I,  str.  214. 

*)  Portret  ten  zDajduje  się  w  Goethonskiem  muzeum  w  Wej- 
marze  i  jego  reprodukcya  została  zamieszczona  na  czcla  8-go  Bocz- 
nika Pamiętnika  Toiuarzi/stma  literackiego  Imienia  Adama  Mickiewiaa. 
Bilecik  Goethego  ogłoszony  w  8-cim  tomie  Korespondencyi  Adama 
Mickiewicza  etr.  116. 


—    46    — 

W  Dzienniku  swym  Pavie  pisze:  „Zdumiewająca  jeet  szybkodć 
z  jaką  wykonano  myśl  Napoleona.  W  jednaj  nocy  wykuto 
drogę  w  Bkale  i  opanowano  gorg  niedostępną  w  wilią.  Na- 
poleon nąjczgścićj  tworzył  miejscowości  jak  ludzi.  „Dal^ 
znajdujemy  uwagg  zapewne  wypowiedzianą  przez  Davida 
d'Angers:  „!4atura  rzeźbi  miejsca  dla  wiclkicb  wypadków, 
jak  głowy  dla  wielkich  dzi^"  Pogodę  mieli  tę  samą  co 
Napoleon  14-go  Października  1806  r.  Według  Pavięgo,  „złu- 
dzenie było  zupinę,  m^a  jak  w  ów  dzień,  góry  wydawt^ 
się  jak  olbrzymie  groby,  a  chmury  jak  kłęby  dymu."  Darid 
dodaje  Favie,  w  późniejszych  wspomnieniach,  rozmyślić  nad 
poległymi  bez  nazwisk,  którycb  nie  podaje  żaden  głos  ani 
grobowiec.  Mickiewicz  mówił  ze  smutkiem  „o  tak  obfitym, 
a  marnym  wylewie  krwi  bratniej." ')  Dumid  nad  przezna- 
czeniem bohatera,  który  na  tem  polu: 

„Brzydkie  Prus»ctwo  zdepta!" 

i  nad  zagadnieniem  pozornie  bezowocnój,  a  ciągle  powtarza* 
jącćj  się  ofiarności  polskiój.  Wieczorem  Goethe  parę  godzin 
bawił  z  gośćmi.  Odyniec  poproeił  go  o  własnoręczny  podpis 
i  o  dwa  zużyte  pióra,  Adam  dodał,  że  to  będzie  dla  nich 
drogą  pamiątką.  Odchodząc  Goethe  pocałował  Adama  w  czoło, 
a  w  kilka  minut  potem,  wnuk  jego  starszy  przyniósł  Ada- 
mowi gęsie  pióro  zużyte  i  wiersz  drukowany  z  własnoręcznym 
podpisem  Goethego  i  datą  28-go  Sierpnia.-) 


')    Goethe  et  Damd  atr.  70. 

°j  Odyoicc  zlewajuc  w  jedn<;  całość  aoŁiitki  ewojc  podrfiżnu, 
listy  do  przyjaciół  i  późniejsze  wspomnienia,  wielki  trud  zadał  pray- 
ezlytn  biografom  Adama.  N.  p.  w  Ustach  z  [Mifruti/  (t  I.  atr.  LIM) 
ycbmoller  wn^cza  "iS-go  Sierpnia  bilecik  Ooethefro,  który  nosi  w  rze- 
czywistości dati;  30.  {Korespondeiteija  Adama  Mickiemcia  t.  III.  str. 
IIG.I  Pożegnanie  z  Goctbcni  i  wręczenie  wierszy  z  jego  podpisem. 
majii  miejsce  31-go  Sierpnia  (Listij  :  jioiłróiy  t.  I.  str.  244),  a  (lOethe 
podpiaal  na  odbitce  dawniej  iioozyi  z  182i;  r.  dato  2S  aug.  I82D 
(Atelimi/es  jiosl/iuaies  d'.4dam  Mickienicz  t.  I.  Btr.  212.)  Może  antida- 
towal  naumyślnie,  aby  odjeżdźąjącciiiii  Adamowi  przypomnieć  dzicu 


—     47     — 

Czułości  Goethego  bjłj  szczere,  ale  powierzchowne.  Jo- 
wisz wejmarski,  który  uśmiech^  się  do  ludzkości,  ale  z  ludzko- 
ścią nigdy  nie  zapłakał,  przypatrywał  sig  łaskawie  nowym 
generacyom,  lecz  pamigci  swojej  nie  obciążał  postaciami 
szybko  przesuwającemi  sig  przed  nim.  Chociaż  niejednemu 
okazywi^   większe  jeszcze    wzglgdy,')  Mickiewicza    przyj- 


obchodu  aroczystego,  w  którym  brał  udział?    Wiersz  6v/  brzmi  jak 
nftatępiiie : 

Wątek  doi  nasiych  dziwnie  się  mota, 
Jutra  uinpewne  skarby  2ywota, 

Łzy  s  pod  powieki  wyciska  żal. 
Idziesz  samotny  stromą  drużyną, 
Dni  twoje  mamie  płyną  a  płyną, 
Smutno  samemu  poglądać  wdał. 

Gdy  przyjacielska  dloń  cię  powita, 
Błogosławieństwa  dusza  twa  syta, 

Wnet  promyk  ciemną  roajaśni  noc. 
Kiecli  przy  twym  boka  stAnie  ktoś  drogi, 
Podzieli  radość,  trud  i  zasługi, 

Duch  twój  w  potęiną  urasta  moc. 

Skoro  dwa  eerca  drgające  2ywo, 
Święte  braterstwa  sprzęie  ogniwo, 

Patrzcie  bez  trwogi  w  dni  przyszłych  tór, 
Bozmoie  dzielność,  sławę  wzbogaci 
życzliwy  udział  drogich  współbraci, 

To  blyek  słoneczny  wśr6d  życia  chmur. 

(Tłumaczenie  Pani  Seweryny  Du chińskiej.) 
Odyńcowi  dostał  się  następny  cztorowicrsz; 
Chccaz  posłuchać  dobrej  rady, 

Idź,  nie  wstrzymuj  kroku  — 
Pierzchnie  pomrok,  a  zawady 

Zostawisz  na  boku. 

')  Mendelssohnowi  n.  p.  ofiarował  przy  rozstaniu  nie  druko- 
waną poezyą,  ale  ćwiartkę  z  rękopiFtmu  Fausta.  'A  wyjątkiem  Uij 
okoliczności  opowiadanie  Mendelesolina  o  jego  pobycio  w  Wcjmarze 
to  kubek  w  kubek  opowieść  o  bytności  tamie  naszych  dwóch  poe- 
tów.   Mendelasołm  bawił  w  Wejmarze  od  21  do  25  łtfaja  lIjSO:  ,,Lii 


—    48    - 

b&rdzo  dobrze.  O  Adamie  Goethe  powiedział  Dawidoin 
d'Angers :  „Widać  że  to  człowiek  gienialny."  *)  Nad  tem 
zjawiskiem  dłużćj  sig  nie  zastanawia.  Goethe  kanoił  się  ^aw| 
jak  bogowie  greccy  źyh  dymem  kadzideł  i  ofiar.  O  dzidach 
Mickiewicza  z  kilku  drobnych  tłumaczeń,  Goethe  mógł  tylko 
lekkie  powziąć  wyobrażenia.  Cierpień  duchowych  Polaka 
pojąć  nie  był  wstanie.  Odgadł,  że  ma  do  cz}'nienia  z  wy- 
jątkowo obdarzonym  człowiekiem,  i  o  więcćj  nie  pytid.") 
Adama  uderzył  niezmiernie  widok  gienialnego  męjta,  który 
majestatycznie  jak  słońce  zatapiające  się  w  morze,  schodził 
ze  sceny  świata.  Pierwszy  wykrzyknik  Adama  po  wizycie 
u  Goethego:  „Niech  go  licho,  jaki  rozumny  !"  ')  był  zapewne 
i  ostatniem  jego  słowem  przy  opuszczaniu  Wejmaru.  Zmie- 
rzywszy jeden  z  najświetniejszych  i  najpotężniejszych  rozu- 
mów ludzkich,  powtarzał  sobie : 


rdaoD  i|ni  me  fait  prolonger  mon  ^^jonr  h  Weimar,  pisze  on,  n'B 
rien  de  dfsagr<?ttble.  EUe  me  rend  j)resqoe  vaniteu.  Goethe  in'ł 
cnvovii  biur  poar  un  peintre  d'ici  uue  leŁtre  que  je  devaid  r«mettre 
tnoi-inr^nie  et  Oltilie  m'a  confii-  (lue  dans  cette  lettre  it  chargeait  I« 
peintre  de  dewincr  mon  portrait  qu'il  Tcut  joindre  ii  ane  collection 
de  portraitK  de  uee  amis.  Jusqu'  &  pr^sent  j'aj  din^  tous  les  joun 
i  88  tablc...  II  a  convoquĆ  iine  foule  de  beautós  de  Weimar,  paroe 
<|u'il  dit  <|nc  je  dois  Tivre  aussi  avec  la  jeiinesse.  {Mendelssohn,  leilres 
iiiedites  trąd.  par  A.  Rolland.  PariH  1S84). 

■)  'On  voit  <(ne  cest  un  homme  de  g^oici  {Zisly  z  podróiy 
t.  1.  str,  372,) 

')  W  niewydanych  pamiętnikach  Goetbego,  przechowanjch 
w  muzeum  jego  imienia  w  Wejmarze  znajdują  siq  tylko  następu- 
jące wzmianki;  „m-go  Sierpnia.  Po  przytoczeniu  rozmaitych  za- 
rządzeń „Hierauf  die  beiden  Polen"  a  potem:  Zu  Tische  die  bei- 
den  Polen.  24-go  Sierpnia  wieczorem  herbata  n  Goethego  na  któ- 
rej ;  Die  polniscben,  franzosiachen  und  engliscben  Fremden.  27-go 
Sierpnia  wieczorem  herbata  a  przyczem  ogólnikowo  wspomniano: 
Yicle  Einheimische  und  die  Fremden."  31-go  Sierpnia  wieczorem 
znowu  herbata,  przyczem  dodano:  „Die  Polen  nahmea  Abaohied." 
Z  pohijlH  m  fCejmarze  przez  Leopolda  Meyeta  w  Kr.  14  15-go  Łipoft 
1890  r.  dziennika  krakowskiego  Świai). 

')    Listy  z  podróii/  t.  J.  str.  1B7. 


Czucie  i  winra  silniej  mńwi  do  mnie. 

Z  listu  późniejszego  Pani  Ottilii  do  Mickiewicza  widzi- 
my, te  ta  powzięła  dlań  głgbsze  uczucie.  Ostatni  wieczór, 
który  spędził  Adam  w  jćj  domu,  pozostawił  w  ni^j  trwalsze 
wrażenie,  przytacza  w  owym  liście  słowa  Adama  i  przeczy 
jego  zdania,  że  sława  nie  jest  tak  wielkiem  dobrem  na  ziemi. 
List  C£^  tchnie  uczuciem  przyjaźni,  czułości  prawie.  ') 

Mickiewicz  opuścił  Wejmar  I-go  Września  z  rana.  Do 
dyliżansu  odprowadził  go  Dawid  d'Angers.  On  i  Odyniec 
mieli  za  towarzyszy  podróży  Karola  Tijpfera  z  Goettingi, 
dramaturga  i  powieściopisarza  i  barona  Meyendorfa,  Kur- 
landczyka,  urzędnika  z  niinisteryum  finansów.  O  5  po  połu- 
dniu 2-go  Września  stanęli  w  Frankfurcie,  widocznie  nie 
bardzo  znużeni,  bo  tegoż  samego  wieczora  poszli  na  przed- 
stawienie Fidelia  BeethoTcna.  W  Frankfurcie  zmienili  weksle 
na  złoto.  Odyniec  wysypał  dla  zabawki  całe  to  złoto  na 
stół.  Na  ten  widok  Adam  przypomniał  mu  scenę  z  Orlando 
Furioso,  kiedy  on  zobaczywszy  pierwszy  raz  broń  paln%  ^vy- 
wozi  ją  na  morze  i  topi,  przewidując  z  niśj  upadek  odwagi 
i  siły  osobistej :  „Otóż,  dodał,  i  ja  myślę,  2e  jak  skoro  po- 
ezya  zacznie  przynosić  złoto,  to  się  sama  powoli  w  bałwo- 
chwalstwo złota  zamieni."  Do  Moguncyi  udali  się  wod%. 
Patrząc  na  Ren,  Adam  powiedział  Odyńcowi,  że  widzi  Dru- 
idów i  Legiony  Cezara.  W  Moguncyi  i  w  Koblencyi  zwie- 
dził na  prędce  główne  kościoły  i  gmachy.  W  Bonn  stanął 
6-go  Września.  Dzieła  Augusta  Wilhelma  Schlegla  obudziły 
u  Adama  chęć  poznania  osobiście  tego  krytyka  europejskićj 
sławy.  Opatrzył  się  w  listy  rekomendacyjne  do  niego  od 
kanclerza  Mullera  i  barona  Meyendorfa.  Schlegel  ciekawe 
udzielił  mu  szczegóły  o  Schillerze  i  Burgerze,  ale  za  wielkie 
zajmowała  w  jego  życiu  migsce  Pani  Stitel,  żeby  o  nićj  nie 
wspomniał.  Opowiedział  więc  wspólną  podróż  odbytą  z  nią 
do  Szwecyi  i  do  Rossyi  w  1805  r.     Z  komiczną   próżnością 


')    Ob.  Liflt  Pani  Ottilii  w  dodatku  pod 

2>>K)I  Adama  HtckiacHtii.    Tam  IŁ 


—    50    — 

podD03ił,  jak  na  stacyach  pocztowych  w  Rossyi  spotkali  ich 
z  rozkazu  ministra  urzędnicy  miejscowi  w  mundurze  galowym, 
z  odkrytą  glow%  i  ze  szpadą  u  boku.')  Może  ta  próżność 
Schlegla  uatcbnęła  Mickiewiczowi  wiersze  z  3-dćj  częśd 
Dziadów  o  profesorze  niemieckim: 

On  przez  dzień  caJy  chodzi  po  Bpaceracli. 
Albo  prz7  piwie  zasiada  w  orderacłi, 
A  wieczór  pisze,  cara  ataniąc,  póki 
Wystarczą  lipskie  bibuły  i  druki.  ') 

Przy  rozstaniu  się,  Schlegel  ofiarował  Adamowi  z  dedy- 
kacyą :  A  monsieur  Mickiewicz  de  la  part  de  favteur,  wiera 
odczytany  na  obchodzie  urodzin  Goethego. 

Odyniec,  który  obdarzał  znajomych  na  Litwie  mnogiemi 
opisami  i  wierszyki  układał,  nalegał  na  Mickiewicza,  aby 
ten  prowadził  dziennik  podróży.  Adam  7-go  poszedł  za  je^ 
radą  i  pokazał  mu  w  pugilaresie  następne  słowa:  „Hamburg- 
bifsztyk,  Weimar-Goethe,  Bonn-kartofle."  Widocznie  kartofle 
w  Bonn  barfzićj  mu  sig  podobały  niżeli  Schlegel.  Spisywri 
inny  szczegółowy  dziennik  podróży,  lecz  nigdy  jednśj  kartki 
nie  przeczyli^  Odyiicowi. 

Po  drodze  z  Darmstadtu  do  Heidelberga,  Mickiewicz 
i  Odyniec  spotkali  12-go  Września  Davida  d'Angers  i  Wi- 
ktora Pavie  i  w  ich  towarzystwie  zwiedzili  Heidelberg  i  Karls- 
ruhe. 15-go  Września  rozsta'i  się  z  nimi  w  Strasburgu.  De- 
szcze prawie  ciągłe  towarzyszyły  Adamowi  w  przejeździe 
przez  Szwajcaryą.  l3-go  Września  podziwiał  spadek  Renu 
w  Szaffuzie  i  przez  Chur,  Zurych  i  Splugen  dostał  się  do 
Włoch,  głównego  celu  swojśj  podróży. 


')    ,.En  plein  uniforme  de  gala,  chapeau  boa  et  Tep^  au  cAtó," 
•)    Diifia  Adama  Mkkien-iaa  t.  II.  etr.  419. 


m. 

Miokiewioz  we  Włoszech.     Stosunki   jego  i  tryb  iyoia  w  Rzy- 
mie.    Anastazya  Chlustin  i  Henryetta  Anitwiozówna. 

Przeprawa  przez  Alpy  i  ostatni  wiersz  do  Maryli  na  ich  §zcz;cie. 
Urocze  wraienie  muzeOw  i  pomników  miast  włoskich.  Poznanie  się 
z  księciem  Atichałcm  Ogińskim  we  Ftorcncyi.  Wjazd  do  miasta 
wiecznego.  Ksicina  Wolkońaka  i  ksiąie  Ga{:arjn,  Kniądz  Parczc- 
ivBki  i  Wojciech  Stattler.  Rodzina  Chlustinćw  i  poznanie  członków 
familii  Napoleona.    Cicerone  poety  w  Kzymie.  ' 

Mickiewicz  25-go  Września  nad  raoem  zaczął  się  spu- 
szczać ku  Włochom  wśród  mgły  i  deszczu.  Odbył  on  czgści^ 
pieszo,  częścią  powozem  przeprawę  przez  Alpy  wśród  słoty. 
Deszcz  chwilami  ustawał,  słońce  przedzierało  sig  przez  mgły 
i  pozwalało  podziwiać  piękności  tak  zwaiK^j  via  mała,  wyku- 
tĆj  w  skale  i  wijącej  sig  nad  przepaściami.  Adam  wierzył, 
ie  Opatrzność  nastręcza  każdemu  człowiekowi  na  drodze  ży- 
cia zjawiska  najstosowniejsze  dla  jego  nauki  i  jeduo  drobne 
zdarzenie  głęboko  się  wyryło  w  jego  pamięci :  „Ja  w  Alpacti, 
pisał  do  Aleksandra  Chodźki,  raz  widziałem  byka  na  urwi- 
sku góry  walczącego  z  piaskiem,'  który  usuwał  się  i  niósł 
go  w  przepaść.  Walka  trwała  dwie  może  godziny  i  byk 
wytnuął.  Podróżni  przechodzili  mimo.  Odyniec  patrz^  na 
zwierzę  jak  na  aktora,  a  ja  wyciągnąłem  z  jego  ruchów 
naukę,  która  mi  nieraz  była  pomocna,  a  raz  wyrwała  mig 
z  niebezpieczeństwa  moralnego." ') 


Idat  z  I-go  Kwietnia  1S42  i 


—    52     - 

Zbliit^ąc  się  do  Wioch,  poeta  dumał  o  roskoszy  z  ji- 
kąby  zwiedzał  cudną  t§  krainę  z  Marylą,  obnrzał  dg  u 
myśl,  te  niewdzigczna  może  w  t^j  chwili  rej  wiedzie  na  we- 
sołem  zebraniu  i  wnet  zadawał  j^  czułe  pytanie : 

Czy  bvtabyj  szcz<,-śliwa,  g<lyby  moja  miła 
WieriK^  oi  wygnaiica  przygody  dzieliła? 

Maluje  jćj,  czemby  była  przeprawa  z   nią  przez  góiy: 

Ach  jabym  cie  za  rękę  po  tych  skalach  wodził, 
Jabym  trudy  podróżne  piosenkami  ałodził. 

Wiersz  ten  rzucony  na  papier  w  wiosce  Splitgen,  t» 
ostateczne  pożegnanie  pierwszćj  miłości,  to  jakby  wieniec 
z  kwiatów  alpejskich,  zło2ony  na  grobowcu  przeszłokL 
Serce  już  się  namiętnie  nie  burzy,  jak  przed  laty,  ale  na 
szczycie  Alp,  jak  niegdyś  na  szczycie  Czatyrdachu,  gdy  wzro- 
kiem szukał  Litwy,  stanęła  przed  oczyma  poety  TuchanCK 
Więcka  kochanka: 

Na  lodowiskach  widzę  blytszczące  twe  śkdy 
I  głos  twój  slyszi.;  w  ezumic  alpcjśkiij  kaskady. 

Chociaż  tysiączne  drobne  zdarzenia  podróżne  oderwrfj 
poetę  od  dumań  żałosnych,  to  lada  co  przenosiło  go  w  ro- 
dzinne strony,  W  Campo  Dolcino,  pirożki  z  serem  przypo- 
mniały mu  nowogródzką  kuchnią,  ravio/i  lombardzkie  wydidy 
mu  819  tem  samem,  co  domowe  szaitonosy.  Ulewa  prawie  nie 
ustawała,  wezbrana  woda  rzeki  Liro  uszkodziła  drogg.  Adaa 
brnąc  w  t)łocie,  pieszo  (tostał  się  do  Cliiaveimy.  Z  Chiap 
Tenny  dnia  następnego  wyjechi^  ekstra-pocztą,  ale  w  miaste- 
czku Riva  musiał  przesiąść  na  statek  i  przypłynął  do  sam^ 
bramy  pocztowego  domu  w  Domaso,  zkąd  parowcem  Lano 
zawinął  do  Como.  Prawie  całe  miasto  leżało  pod  wod| 
i  czółnem  udał  się  do  katedrj-.  Owoce  południowe,  jak 
świeże  figi  i  winogrona,  sprzedawały  się  po  ulicach,  mimo 
powodzi,  a  27-go  Września,  w  ciąga  odbytćj    drogi  do  Me- 


—    53    — 

d;olanu  odkryła  się  Mickiewiczowi  roślinność  Lombardyi, 
morwowe  drzewa,  przeplatane  girlandami  winnych  latorośli 

yf  Medyolanie  zastał  Adam  śliczna  pogodę.  Spotkał 
pierwsze  z  tych  muzeów,  których  bogactwo  odsłania  widzo- 
wi całą  dziedziog  sztuk  pięknych  i  pobudza  do  badań  wie- 
kowego ich  rozwojn. 

Jeżeli  pierwszy  rzut  oka  na  brzegi  Renu  dał  Mickie- 
wiczowi widzenie  Druidów  i  Rzymskich  Legionów  Cezara, ') 
ileż  wielkich  scen  dziejowych  wywołały  w  jego  umyśle  Wło- 
chy, ta  wspani^a  świątynia  wspomnień?  Z  jak%  roskoszą 
odczytywał  te  karty  przeszłości,  zapisane  na  olbrzymich  ru- 
inach lub  w  arcydziełach  sztuki?  Przypatrywał  się  wszyst- 
kiemn,  najczęściej  nie  objawiając  doznanych  wrażeń,  nie  tyle 
dla  braku  gruntownej  znajomości  technicznej  strony  ogląda- 
nych przezeń  przedmiotów,  jak  to  przypuszcza  jego  biograf,*) 
ile  z  potrzeby  zamknięcia  w  sobie  myśli  i  uczuć  cisnących 
się  Oumnie  na  sam  widok  tych  pamiątek  przeszłości.  Ody- 
niec nieraz  go  męczył,  nalegając,  aby  ideę  ledwie  poczętą, 
wcielił  i  wydał  na  świat.  Adam  pokusie  tćj  opierał  się, 
zbierał  skrzętnie  zasoby  wiedzy,  ale  nie  chcirf  spostrzeżeń 
Gwoich  udzielać  na  prędce  ani  publiczności,  ani  nawet  Odyń- 
cowi,  którego  zbyw^  bądź  milczeniem,  bądź  żartem.  Po- 
dziwiał olbrzymich  rozmiarów  dtiomo  lśniące  od  białego  mar- 
muru.   W  wspaniałym  teatrze  de  la  Scala  śpiewacy   pier- 


')     lisli/  z  podroży  Ł.  I.  str.  270. 

*)  Zanfs  hioyraficmo  -Uuracki  ekrcślił  Piotr  Chmielowati, 
L  II.  atr.  45.  Aotor  wybornie  streniicza  listy  Odyiica,  ale,  zbyt  na 
nich  polegając,  twierdzi,  że  „IV[ickiewicz  do  szcr.egi^łowego  rozpatrze- 
lU  8JQ  w  koMoIach.  galeryacb,  posągacli,  obrazach  i  ciekawościacb 
miejskich  ochoty  wielkidj  nic  miał  i  oglądał  to  wszystko  b&rdziej 
[łla  podróźniowego  znyczAJn,  aniżoli  dla  zadoHĆu czynienia  Hilnćj 
iifetyczn^  potrzebie."  Z  tego  or/eezenia  wypadałoby  posądzać 
Mickiewicza  o  zupełny  l)rak,  w  owym  czasie,  zmyi^tu  estetycznego. 
My  jesteśmy  innego  zdania:  mógł  zmysł  ten  wydoskonalić,  ale  jego 
^najomoJG  starożytności  i  wyższe  poczucie  artystyczne  nie  pozwa< 
ają  przypuszczać,  ieby  Mickiewicz  oglndaJ  obojętnie  Włochy. 


wszorzędni:  Rubini,  Lablache,  wykonywali  opery  Rossiniego, 
balety  odznaczały  się  wielkim  przepychem.  Ale  Rzym  ngcił 
Adama  nadewezystko.  3-go  Października  puścił  sig  w  dal- 
szii  drogę.  W  tej  czĘŚci  podróży  znalazł  rozrywkę  w  do- 
wcipnej rozmowie  bardzo  oczytanej  Włoszki  Signora  Racheli. 
W  Wicenzie  5-go  Października  Odyniec  zauważywszy,  te 
Adam  zabiera  się  oprowadzić  tę  panią  po  mieście,  poszedł 
w  inną  stronę,  aby  nie  narazić  się  na  poetyckie  gromy  rzn- 
cane  w  sonecie  na  natrętnych:')  i 

O  przeklęty  nadziarzii!    Ja  liczę  minuty  ' 

Jak  zbrodniarz,  co  go  czeka  ostatnia  katusza, 
Ty  pleciesz  błahe  dzieje. 

Obawy  Odyiica  były  zapewne  urojone,    lecz  za  usunie    i 
cie  sig  swoje  2adnćj  nie  odebrał  wymówki. 

W  Padwie  6-go  Października,  Włoch  Yizenzio  MozetU, 
z  którjm  Odyniec  zapoznał  się  na  ulicy,  oprowadzał  grze- 
cznie jego  i  Adama  po  mieście  i  pokazał  im  posągi  Stefana  ' 
Batorego  i  Jana  Sobieskiego,  wystawione  byłym  uczniom 
sławnego  uniwersytetu  Padewskiego.  7-go  Października  rano 
w  Fusinie  nad  Brentą,  gdzie  zamożni  Wcnecyanie  mają  swe  le- 
tnie wille,  Adam  i  Odyniec  spotkali  hr.  Gritti,  do  którego  mieU 
list  z  Petersburga.  Tegoż  samego  dnia  wylądowali  w  We- 
necyi  w  oberży  delia  Luni;.  Ale  nie  długo  tam  gościli  i  prze- 
nieśli się  do  prywatnego  mieszkania:  Ponte  dei  Dite  Tom 
Correnta  al  Moro. 

Adam  miał  listy  polecające  od  pani  Szymanowskiej 
i  od  księżny  Wołkońskićj  do  muzyka  Peruchiniego:  „Jestem, 
mówiła  Wolkońska  o  Adamie  w  swym  liście  do  Peruchi- 
niego, przyjaciółką  jego  gieniuszu  i  jego  serca,  nasz  Ricri 
też  go  kocha,  jest  to  jednem  słowem  ogniwo  z  naszego 
przyjacielskiego  łańcucha."  *)    Peruchini  zaprosił   parę  razy 


■)    Lisly  z  podrótij  t.  IV.  Btr.  130. 

')    KorespOttdgnaja  Adama  Hickieiricza  t.  III.  str.  100. 


—    55     — 

llickiewicza  na  muzykalny  wieczór.  Z  przypadkowo  spot- 
kanym Badowskim  z  Królestwa  Polskiego  i  z  Signorą  Ra- 
chelą, Odyniec  i  Mickiewicz  zwiedzili  gondolą  Malamocco, 
Mnrazzi  i  klasztor  Mechitarystów  na  wyspie  ś.  f^azarza. 

W  ciągłym  nicliu  i  roztargnieniu  Adam  nie  spieszył  si§ 
z  udzieleniem  szczczegółów  o  sobie  nawet  swoim  najserdecz- 
niejszym kolegom.  „Od  Adama  pisał  Malewski  do  Lelewela 
18/30-go  Września  1629  roku,  żadnych  późniejszych,  nad  lip- 
cowe drezdeńskie  wiadomości,  dotąd  nie  mam,  łubom  otrzy- 
mał list  z  Pragi,  podług  podyktowanego  przezeń  adresu  na- 
pisany. Niech  mu  Bóg  tego  nie  pamięta,  że  mig  tak  niepo- 
koju nabawia!  Już  wyczerpała  się  cierphwość.  Nie  wiem 
żadnego  adresu."  Odyniec  mniśj  się  zaniedbywał  w  korespou- 
dencyi,  zdaje  się,  że  z  jego  listów  czerpane  były  doniesienia 
o  obrotach  Adama,  które  ukazywały  sig  od  czasu  do  czasu 
w  pismach  warszawskich.  Świadomy,  że  poeta,  pod  względem 
funduszów,  opatrzony  jest  na  kilka  miesięcy,  Malewski  nie 
naglił  przyjaciel,  którzy  wzięli  na  siebie  trud  rozpowszechnie- 
nia petersburgskiego  wydania,"  Nie  ścit)gam,  donosił  Lele- 
welowi w  powyżćj  przytoczonym  liście,  pieniędzy,  bo  aż 
w  nowym  roku  chciałbym  wszystkie  długi  popłacić,  żeby  za- 
ległych żadnych  nie  mieć  rachunków.-'  Prawie  wszyscy,  któ- 
rzy zajmowali  sig  sprzedażą  wydania  petersburgskiego,  przy- 
jęli też  na  skład  odbitki  portretu  poety.  Lekwel  nie  wiedział, 
jak  sobie  poradzić  ze  zbyt  wielką  liczbą  nadesłanych  mu 
egzemplarzy  litografii  Wańkowicza,  zasięgnął  zdania  Malew- 
skiego. „Spekulacye,  odpowiada  mu  Malewski,  na  facyatę 
Adama  tak  dokuczyły,  2e  już  dawno  wszelki^o  do  nich  wda* 
wania  się  zaprzestałem.  Teraz  w  1500  r.  ma  być  tu  w  loteryą 
rozgrywany  ten  sam  wielki  olejny  portret,  z  którego  te 
wszystkie  ćwiartkowe  i  arkuszowe  litografie  rozmnożyły  się. 
Zdaje  mi  się,  że  jeżeli  do  magazynów  oddać  egzemplarzy  nie 
można,  ode^anie  ich  do  komisanta  Wańkowicza  byłoby  naj- 
właściwsze." Litografie,  na  mnogość  których  tak  początkowo 
narzekano,  stały  się  prędko  rzadkością.  Oryginał  zaś  olej- 
n^;o  portretu  Adama  wygrał  br.  Michał  Borch. 


_    56    — 

Gdy  przyfaciele  Adama  byli  tak  niespokojoi  o  j^o 
osobę,  czas  mu  szybko  schodził  w  WcDecyi.  Miasto  to  do 
zadnio  innego  nie  podobne,  przypomniało  mu  żywo  Byrona, 
który  tak  lubił  szukać  natchnienia  na  pustem  wybrzeżu  Lido, 
gdzie  Adam  bgdąc  raz  sam  na  sam  z  Odyiicem,  wpadł  w  zadumg 
i  zapytał:  „Czy  ty  czujesz  kto  tu  jest  z  nami?"  1  jakby 
potrącony  duchem  angielskiego  poety,  zaczął  o  nim  prawić. 
Dla  niego  dwa  imiona  wiek  zapełniały:  Byron  i  Napoleon. 
„Byron,  mówił  on,  rozjątrzył  tylko,  Napoleon  nadeptał  t«  rfe, 
które  obaj  w  ludziacli  czali  i  chcieli  naprawić.  Ale  pr^z^j 
czy  późniój  przyjdą  inni  zesłańcy,  którzy  robotę  ich  d&lćj 
posunę."  1) 

Tak  rozmyślając  w  Lido  nad  posłannictwem  wielkich 
mężów  i  przyszłemi  losami  narodów,  lub  w  kościołach  i  pa- 
łacach weneckicłi  nad  dawną  świetnością  królowćj  Adryatyku, 
Mickiewicz  nie  odzywał  sig  nawet  do  rodzonych  braci,  nie 
sam  więc  Malewski  ubolewał  nad  jego  uporczywem  milcze- 
niem :  „Posyła  ci,  pisał  z  Krzemieńca  8-go  Października 
18*29  roku  do  pana  Franciszka  Aleksander  Mickiewicz,  ukłon 
pani  Zaleska,  którą  tu  za  powrotem  z  Wilna  na  kuracyi 
u  Kaczkowskiego  znalazłem.  W  tych  dniach  powraca  na 
dawne  mieszkanie  do  Białój  Cerkwi,  nie  doznawszy  spodzie- 
wanf'j  pomocy  w  talentach  lekarskich  Kaczkowskiego.  Przy- 
pomina ci  jakiś  iuteres  literacko -drukarski,  który  ci  powie- 
rzyła. Dla  czego  tak  rzadko  do  niój  pisiyesz?  Dla  czego 
Adam  całkiem  zdaje  się  zapominać?  Mało  jest  osób,  które 
równie  z  nią  cenię,  pamięć  jój  powiną  być  dla  nas  droższą 
i  spodziewam  się,  że  tak  jest,  bo  o  rzeczywistości  ide^, 
który  sobie  o  was  wymai-zyłera,  jeszcze  nie  wątpię." 

Mimo  nalegania  brata,  Adam   nie  stał  się    pilniejszym 


'i  Listy  z  poilroty  t.  JI.  str.  17j.  Może  ze  wezystltich  zebra- 
nych w  ksztiilcie  listów  wspoiiinieii  Odyńca,  żadne  iiie  nosi  tak 
■nyrflżaie  piętna  Mickiowiczowekiego,  jak  ston-a,  w  których.  wicsECz 
jiolt-ki  bada  tajouiiiico  tjcli  wielkich  przeznaczeń. 


—     57     — 

korespondentem.  Przebaczali  mu  przyjaciele,  odgadując  z  ja- 
kich pobadek  rzadko  się  do  nieb  zgłaszał.  Do  Rossyi  swo- 
bodnie pisywać  nie  mógł ;  zniechęćmy  go  ostrożności  konie- 
czne przy  wymianie  listów  z  krajem,  w  którym  tajemnicy 
korespondencyi  rząd  nie  szanuje.  Wiedział,  że  jednem  słó- 
wkiem nieoględnem  może  narazić  nie  siebie,  ale  drogie  mu 
osoby,  o  samych  wrażeniach  podróży  pisać  nie  chciał,  głęb- 
szych ncznć  bał  się  wynurzyć.  I  finansowe  względy  miał 
na  uwadze.  Opłacać  listów  za  ca}%  przestrzeń  nie  było  mo- 
żna, taryfa  proporcyonalna  do  odległości  wynosiła  Bummc  zna- 
czną, a  dla  kieszeni  niejednego  z  wygnańców  byłaby  zbyt 
uciążliwą.  Kilka  zresztą  listów  jego  do  Malewskiego,  które 
pan  Franciszek  posłał  Czeczotowi  i  Zanowi  do  Orenburga, 
przepadło,  między  innemi  i  list  jeden  z  Wenecyi.  O  tym 
liście  Malewski  wspominał  ojcu  swojemu  9-go  Listopada 
1829  r.:  „Miałem  temi  czasy  list  od  Mickiewicza  z  Wenecyi. 
Papa  wie  zapewne,  że  sławny  Goethe  żądał  mieć  jego  por- 
tret i  umyślnie  po  to  przysłał  malarza.  Piszę  to  jedynie 
dla  tego,  abym  mego  najłaskawszego  Papg  przekonni,  że  sig 
nie  pomyliłem  w  wyborze  moich  przyjaciół,  o  których  zna- 
jomość pierwsi  dziś  na  świecie  ludzie  ubiegają  się."  Zdaje 
się  więc,  że  w  tym  zatraconym  liście  Adam  nadmienić 
o  swojem  przyjęciu  w  Wejmarze.  Tyle  pan  Franciszek  skru- 
szył kopii  z  ojcem  o  Adama,  że  nie  mógł  oprzeć  się  chęci 
dowiedzenia  ma,  że  miał  słuszność  za  sobą.  „Z  drugićj 
strony,  dodawał  z  dumą  dającą  się  usprawiedliwić,  we^  Papo 
na  uwagę,  że  taki  jak  ja  człowiek,  w  obcym  kraju,  do  któ- 
rego przybyłem  bez  żadnych  rekomendacyi,  nie  mając  300 
I,  sr.  na  rok  opatrzonego  dochodu,  potrafiłem  jednak  zyskać 
dobrą  opinią,  znajomość  uczciwych  ludzi,  zasłużyć  na  ich 
przychylność  i  mieć  przyjaciół,  których  dziś  świat  admiruje, 
a  szczerze  mówiąc,  jest  za  co  dziękować  Bogu!  Daruj  mi, 
drogi  Ojcze,  że  się  tak  z  głębi  duszy  przed  tobą  tłumaczę, 
ale  radbym,  żebyś  uwierzył,  że  twoje  dobrodziejstwa  dotąd 
nie  poszły  na  darmo  i  nadal,  da  Bóg,  nie  pójdą."  Chwała 
]VIickiewicza  wynagradzała   Franciszkowi   Malewskiemu    nic- 


—    58    — 

złomn^  wiarę  w  gwiazdg  poety,  ale  gwiazda  la  tylko  zda- 
Icka  miała  mu  przyświecać. 

W  Wenecyi  prawdopodobnie  otrzymał  Adam  rozczula- 
jący dowód  pamięci  przyjaciół  rosyjskich.  W  numerze  Wrze- 
śniowym Telegrafu  Moskiewskiego  1829  roku  wyszło  tłuma- 
czenie przedmowy  do  petersburgskiego  wydania  dzieł  jego. 
Powtórzywszy  artykuł  o  krytykach  i  recenzentach  warszaw- 
skich, tłumacz  dodawał  nastgpne  uwagi :  „Mickiewicz  jest 
njezaprzeczenie  pierwszym  poetą  Polski  i  jednym  z  pier- 
wszych wszechświata  literackiego.  Podobnie  jak  wszystkie 
gioniusze,  które  sobie  torują  nowe  drogi  w  dziedzinie  poe- 
zji, przyjęty  był  oklaskami  radości  i  podziwienia  przez  lubo- 
wników  sztuki,  a  krytykami  pedantów  klasycznych.  Uczo- 
noś<^,  tych  ostatnich  czuła  się  widocznie  znieważoną.  Jakże 
młody  poeta  śmiał  uwolnić  się  od  prawideł  scholastycznych, 
które  go  pętały  jak  pajęczyna  i  wznieść  się  tak  wysoko  bez 
zezwolenia  obrońców  dawnój  poetyki  ?  Takie  zuchwalstwo 
musiało  byó  ukarane.  Ale  jak  ?  Poeta  wziął  lot  tak  wy- 
soko, 2e  pająki  nic  mogły  już  go  dosięgnąć.  Nie  pozosta- 
wało im,  jak  snuć  nową  pajęczynę  dość  grubą,  aby  przejąć 
światło,  które  mogłoby  innych  wwicść  w  pokuszenie.  Tak 
też  poradzono  sobie.  Dziennikarze  zabrali  się  do  usunięcia 
nowćj  pajęczyny  prawideł  scholastycznych  z  gorliwością  zdu- 
miewającą dla  wszystkich.  Mickiewicz  przez  litość  dla  nich 
postanowił  wykazać  im  wątłość  ich  roboty.  Wydał  wszys- 
tkie swe  dzieła  z  odpowiedzią  szczegółową  i  pouczającą  dla 
swych  krytyków."  Dal^j  oświadcza  tłumacz,  że  pominął 
nazwiska  tych  krytyków  „ponieważ  są  nieznane  w  Rosyi, 
a  ich  nieuctwo  tak  dowiedzione,  że  miał  skrupuł  rozpow- 
szechniać aż  do  Azyi  repuŁacyą,  którćj  w  własnym  kraju 
używają.  Powiem  dla  pociechy  ciekawych,  że  i  w  Rossyi 
mamy  klasyków,  którzy  dzięki  nicowaniu  dziel  wielkich  pi- 
sarzy, nie  mniej  śmiesznie  przyczepili  swoje  nazwiska  do 
nazwisk  Karamzina,  Żukowskiego  t  Puszkina.  Któż  im  za- 
zdrości tego  rozgłosu  ?  Można  ich  porównać  do  węża  w  bajce 
Ezopa,  gryzącego  piłę." 


—    59    — 

Dla  Mickiewicza  to  wystąpienie  mii^o  tylko  wartość 
znaku  czci  przechowanej  dla  niego.  Klasyków  warszawskich 
musiało  to  jeszcze  bardzićj  rozdrażnić. 

Z  Wenecji  Adam  wybrał  się  20-go  Października  przez 
Padwę,  Ferrarę,  Bolonią  do  Florencyi.  Signora  Rachela 
odprowadziła  odjeżdżających  aż  do  brzegu  kanału,  a  p.  Ba- 
dowski  aż  do  Mcstry,  pierwszego  miasta  na  stałym  lądzie. 
Wieczorem  stanęli  w  Padwie  w  oberży  Stella  d'Oro.  Dnia 
następnego  kilka  godzin  poświęcił  Adam  Ferrarze,  zwiedza- 
jąc pamiątki  po  Tassie  i  Arioscie.  W  tera  mieście  uśpio- 
nem  i  pustem,  żaden  objaw  współczesnego  życia  nie  tamuje 
cofnięcia  się  w  przeszłość.  Jak  w  Pompei  starożytność,  tak 
w  Ferrarze  epoka  odrodzenia  bije  w  oczy  na  każdym  kroku. 
I^zy  okazałości  gmachów  i  obfitości  arcydzieł  nie  zwraca 
się  uwagi  na  to,  że  ludzi  nie  widać,  doznaje  się  tego  sa- 
mego uczucia,  eona  scenie  przed  zaczęciem  widowiska:  sala 
pusta,  lecz  ma  się  zapełnić  za  parg  godzin. 

W  Bolonii  Adam  zabawił  od  22  do  25-go  Października. 
Stanął  w  oberży  Aquiia  i\era.  Miał  list  polecający  do  Mezzo- 
fantego,  który  władał  kilkudziesięciu  językami,  a  zaczął  od 
polskiego  w  1800  r ,  kiedy  w  mieście  stał  legion  Dąbrow- 
skiego, ale  nie  udało  się  Mickiewiczowi  zastać  w  domu  tego 
uczonego  Włocha.  Przechadzał  się  więc  pod  arkadami  ulic 
Bolońskich,  zwiedził  stary  uniwersytet,  gdzie  znajdują  się 
herby  Polaków,  którzy  tam  -studya  odbywali,  Piazza  degi- 
ganie,  dwie  krzywe  wieże  Asinelli  i  Garisenda,  finakołeke, 
kościoły  w  mieście  i  kościół  Madonny  di  S.  Luca  za  mia- 
stem. Do  I''lorencyi  jechał  w  jednym  powozie  z  Williamem 
Allanem,  malarzem.  Allan,  rodem  ze  Szkocyi,  przepędził 
niegdyś  półtora  roku  w  Tulczynic,  u  Szczęsnego  Potockiego 
i  umiał  trochę  po  polsku.  Nie  władając  włoskim  językiem, 
zażądał  czegoś  w  karczmie  po  polsku,  przez  co  zwrócił  na 
siebie  uwagę  Adama  i  Odyi'ica  i  wywiązała  się  znajomość. 
Allan  znał  Trembeckiego  w  Tukzynie,  był  przyjacielem  Wal- 
ter Scotta,  prezesem  Akademii  sztuk  pięknych  w  Edymburgu. 
Adam  chętnie  rozprawiał   o    sztuce,    zwiedzał  z  nim  muzea, 


—    60    — 

ale  nie  zdaje  się,  żeby  ich  poglądy  artystyczne  były  zgodae 
i  nic  przyszło  do  ściślejszych  między  nimi  stosunków. 

Droga  z  Bolonii  prowadziła  przez  Apeniny,  te  Alpy 
w  miniaturze.  Florencya  leży  na  równinie,  między  góraini. 
Przybywającemu  do  niój  podróżnemu  przedstawia  się  coras 
w  innym  kształcie.  „Piękność  kraju,  słodycz  obyczajów  jego 
mieszkańców,  były  podziwem  dla  cudzoziemców,  nazywąji- 
cycb  Toskańczyków  kapitalistami." ')  Stolica  Toskanii  jest 
po  Rzymie  miastem  najbogatszem  we  Włoszech  w  arcydzieła 
sztuki,  nie  dziw,  że  Adam  parę  tygodni  potrzcbowi^  dla 
obejrzenia  tylu  skarbów.  W  Duomo  florenckim,  w  Santa- 
Croce,  w  Uffizi,  w  Palazzo  Pitti,  dojrzewały  w  nim  te  po- 
jęcia o  sztuce,  które  rozkwitły  w  Rzymie,  a  plon  wydały 
dopiero  w  Paryżu.  We  Florencyi  posłem  rossyjskim  był 
książę  Gorczakow,  przyjaciel  Puszkina,  dawna  dobra  znajo- 
mość londyńska  Maryi  Szymanowskiej.  „Proszę  go  konie- 
cznie widzieć  i  powiedzieć,  że  się  pamięci  przypominam. 
Należy  on  do  malfj  liczby  ludzi  uczciwych  na  świecie."  *) 
Gorczakow  otworzył  Mickiewiczowi  salony  arystokracyi  wło- 
skićj.  Poeta  mało  korzystał  z  jego  uprzejmości.  Pokazał 
się  jednak  na  świetnym  balu  wydanym  przez  księcia  Baccio- 
chi,  szwagra  Napoleona.  ..Rzadko,  pisał  Odyniec  do  Wit- 
wiekicgo  o  pobycie  we  Florencyi,  bywaliśmy  gdziekolwiek. 
Większa  część  wieCKOrów  przeszła  nam  na  teatrze  del  Coco- 
mero,  gdzie  sławny  aktor  Yestri  doskonale  nas  ubawił." ') 
Z  hotelu  di  San  Luigi  Adam  przeprowadzi!  się  na  Canio 
alle  RonĆini  Nr.  7000  ulica  Pianellai.  Z  polecenia  Lelewela 
wręczył  egzemplarz  jego  historyi  polskiej  Cianipieinu.*)  Ksiądz 
Sebastian  Ciampi,  jako  były  professor  literatury  starożytnej 
w  uniwersytecie  warszawskim,  został  w  stosunkach  z  uczo- 
nymi polskimi.    Osiedlił   się   też   by!   we   Florencyi   książę 


')  biiela  Miana  MkkUmicza  1.  VI.  atr.  liii. 
=J  KiiresiHiHiliHcya  Adama  Mickiewicza  t.  III,  n 
")  Ibid.  t.  I.  str.  m. 
*)  Ibid. 


—     61    — 

Michał  Ogiński,  z  którym  Adam  zawzięcie  grywał  w  Bzachy, 
przysłuchiwać  się  gorliwie  opowiadaniom  człowieka  czynnie' 
wmieszanego  do  wielkich  wstrząśnięć  narodowych  od  ostat- 
nich lat  panowania  Stanisława  Augusta  do  upadku  Napo- 
leona. .  Stary  ksią2e  przekonawszy  się  do  jakiego  stopnia 
Adam  lubował  się  w  muzyce,  grywrf  mu  polonezy  w}asn^ 
kompozycyi,  przeplatając  te  narodowe  melodye  anegdotami 
o  Kościuszce  i  Aleksandrze  I-szym. 

Jeżeli  na  Lido  stanęły  Adamowi  przed  oczyma  postacie 
Kapoleona  i  Byrona,  to  w  Santa-Croce,  w  tym  Panteonie 
włoskim,  wielkie  imiona  Galileusza,  Michała-Anit^a,  Alfierego, 
nie  mogły  nie  wstrząsnąć  silnie  jego  duszą.  „Obchodziliśmy, 
pisze  o  bytności  w  Santa-Croce  Odyniec,  formalne  Dziady."'^) 
Tak  samo  jak  w  Wenecyi,  towarzysz  Adama,  streszcza  roz- 
mowy z  nim  we  Floroncyj  w  sposób  noszący  cechę  wiarogo- 
dności.  „Wieczna  walka,  mówił  Adam,  człowieka  z  niebem 
o  pierwszeństwo  ziemi  nad  słońcem,  tak  w  świecie  natural- 
nym jak  ducha,  jest  jedną  z  wielkich  tajemnic  stworzenia 
i  odkupienia.  Ile  wieków  min§ło,  rte  walk  staczać  było  po- 
trzeba nim  Kopernik  a  za  nim  Galileusz  odkryli  i  przekonali, 
że  ziemia  nie  jest  panią,  ale  sługą  słońca.  W  świecie  ducha, 
^ońce  prawdy  duchowćj  ulega  ciągle  jeszcze  wątpieniu  i  roz- 
trząsaniu każdego  nowego  pokolenia,  które  t§  prawdę  po 
swojemu  przesądza,  a  zawsze  chce  ją  uczynić  satettUą  ziem- 
skiego rozumu.  W  świecie  ducha  ziemia,  którćj  silą  jest 
rozum,  a  grzechem  jest  pycha,  przeważa  dotąd  nad  słońcem, 
którego  światłem  prawda,  a  ciepłem  jest  miłość,"  *J  Poeta 
zastanawiając  się  nad  oporem  stawianym  wielkim  ludziom 
przez  współczesne  im  społeczeństwo,  tłumaczył,  że  wyższość 
ich  w  duchu  razi  „pychę  równych  im  w  ciele,  chyba  że  ich 
matcryalną  potęgą  do  uznania  tćj  wyższości  przymuszą. 
Ludzie  wielcy  i  dla  przyszłych  nawet  pokoleń  stają  się  bo- 
żyszczem,   często  nic  przez  co  innego,  jak   przez  to,  że  im 


')    IasUj  z  podróiij  %.  TL  str.  ! 
')    Ibid.  t  n.  atr.  2m. 


słoią  za  miarę  do  sądzenia  i  poniżania  współżyjących,  a  obok 
tego,  solidarnie  niejako  w  każdym  pychę  ludzką  podnoszą 
i  łechcą," ')  Jest  rzeczą  godną  uwagi,  jak  poglądy  ówcze- 
sne Adama  we  'Włoszech,  o  ile  są  przechowane  dokładnie, 
przypominają  treścią  i  formą  późaiejsze  wykłady  parj-zkie 
w  Collage  de  France. 

Adam  wyruszył  z  Florencyi  14-go  Listopada  w  towa- 
rzystwie Allana,  Anglika  Ryszarda  Templcr,  Izraelity  Isaaka 
Mocatty  i  jakiesjoś  Meksykanina.  Przez  San  Cacciano  i  Ta- 
vemalli,  zajechał  na  noc  do  Poggibonsi,  15-go  Listopada 
zatrzymał  się  w  Sienne,  nocleg  wypadł  w  Torinieri,  16-go 
Listopada  popasywał  w  Radicofani,  a  nocował  w  San  Lo- 
renzo.  Odyniec  spotrzegłszy,  że  Mocatta  jest  bardzo  boja- 
źliwy,  wpadł  na  koncept  nastraszenia  go,  a  namówiwszy  sig 
z  towarzyszami,  zaczęli  opowiadać  o  rozbojacli  i  rozljójni- 
kach,  w  ezero  dopomagał  i  Adam.  Mocatta  przerażony,  za- 
czął chować  pieniądze  w  cholewy.  Ponieważ  Odyniec  za- 
pewniał, że  w  razie  napadu  bronić  si;  będzie  wszelkiemi 
silami,  Mocatta  błagał* Adama,  aby  go  umitygował,  zaręcza- 
jąc, że  zwróci  w  Rzymie,  coby  napastnicy  im  zabrali.  Mi- 
styiikacya  ta  niezmiernie  zaba\Yiła  wszystkicb,  a  Mocatta  na- 
straszony wziął  17-go  Listopada  ckstra-pocztg  do  Rzymu, 
dla  zyskania  na  czasie  i  bezpieczeństwie  nie  podróżując  nocą. 
Po  popasie  w  \iterbo  Adam  nocował  w  Ronciglione,  zkąd 
ruszył  w  dalszą  drogę  18-go  Listopada  o  4  z  rana.  'Wkrótce 
odkryły  się  przed  nim  Campi  A/aladeili,  to  jest  kampania 
rzymska  ogołocona  z  ludzi  z  powodu  febry.  AYidać  było 
tylko  stada  bawołów  i  pastuchów  konno  z  długimi  kijami 
w  poprzek  siodła.  O  trzecićj  po  południu  na  widok  kopuły 
Św.  Piotra,  Adam  zdjął  sam  i  kazał  Odyńcowi  zdjąć  czapkę 
przed  tą  „tyarą  świata."-} 

„Z  uczuciem  i  wzruszeniem,  pisał  Odyniec  do  Witwi- 
ckicgo,  wjeżdżaliśmy  do  Itzymu  dnia  18-go  Listopada  o  4'/ł 


')    LisUj  z  iiodróiij  t.  II.  8tr.  3(8. 
•j    Ibid.  Btr.  886. 


po  polndniu.  Przejeżdżając  most  na  płowym  Tybne,  sławny 
zwycieztwem  Konstantego  nad  Massancyuszem  i  rozparaicty- 
wn|ąc  o  legiach,  postrzegamy  z  zagóry  coś  podobnego  do 
ostrza  dzid,  były  to  uszy  stada  osłów,  kt^re  łachmanami 
malowniczo  udrapowane  Włochy  pgdziły  i  ztąd  rozmowa 
o  togach,  tunikach,  nakoniec  o  konsulach.  Wtem  spotkaliśmy 
trzech  tucznych  abbatów.  Za  każdym  krokiem  odnawiają  się 
podobne  przeciwieństwa  między  wspomnieniami  i  rzeczywi- 
stością.." •) 

Szczególny  urok  miało  dla  Mickiewicza  to  „miejsce  bo- 
skie, gdzie  wszystko  co  znikło  odradza  się,  aby  nam  okazać, 
że  nie  ma  śmierci."*)  Od  ławek  szkolnych  tęsknił  za  Rzy- 
mem, wychowany  wedle  dawnćj  metody  Rzeczypospolltój 
Polski^'.    „Żyliśmy,  pisfJ  Adam,  w  nićj  i  w  Rzymie,"') 

We  Florcncyi  poeta  odebrał  był  list  księżny  Zeneidy 
Wolkoński^,  ponawiającej  dawne  nalegania,  aby  u  rai]  w  Rzy- 
mie zamieszkał:  „Nie  zapominaj,  pisała  do  niego  10-go 
Października,  że  ci  ofiarowałam  zajechać  do  mnie;  nic  krę* 
powalabym  cię  w  niczem,  a  to  nie  jest  czczym  frazesem. 
Wjeżdżając  przez  bramę  dei  Popolo,  zatrzymaj  się  na  placu. 
Jest  to  widok  przecudny,  Toskania  jest  sama  wytwomość, 
wszystko  tam  nosi  cechę  dobrego  smaku.  Brwi  się  marszczą 
przybliżając  się  do  Rzymu,  ale  też  i  myśli  się  rozszerzaji^."  *) 

Poeta  przenosił  swobodę  nad  najserdeczni^szą  gościn- 
ność, ale  pierwsza  jego  wizyta  była  n  Wołkońskićj.  Nim 
przecie  do  nićj  zaszedł,  obrawszy  sobie  kwaterę  w  Albcrgo 
di  Europa  na  Corso,  pobiegł  do  kościoła  Ara  Coch  i  do  są- 
siedniego Kapitolium.  Po  południu,  rzucił  okiem  na  Wa- 
tykan i  kościół  świętego  Piotra,  potem  udał  się  do  PaJazso 
Ferruccl  Via  Monte  de  Briamo  Nr.  20,  gdzie  Wołkońska  ka- 


')    Korespondeneya  A.  Miekietnicza  i.  I.  etr.  56. 
■J    Uefaip  z  Hatu  pod  dstą  12-go  Kwietnia  1830  r.  EonstctŁcna 
do  panny  ChluBtin. 

')    Korespondeiio/a  A.  Mickiemcza  t.  II.  str.  76. 
•)    Ibid.  t.  HI.  atr.  116. 


—    64    — 

zała  przygotować  mu  pokój.  Z  pokoju  nie  skorzysta,  lecę 
dal  się  zatrzymać  na  obiad,  a  księżna  wysłała  Szewyrewt, 
guwernera  J^  syna,  aby  sprowadzić  Odyńca,  który  czeka) 
na  Adama  w  hotelu. 

Niezawodnie,  źe  i  bez  Wołkońskićj,  byłyby  się  otwo- 
rzyły przed  Adamem  salony  kosmopolityczne  stolicy  papież- 
kićj,  ale  nikt  nie  mógł  oezczgdzić  mu  bardziej  przykrości 
pierwszych  chwil  pobytu  pomiędzy  obcymi.  Nie  mógł  te* 
Uickiewicz  przybyć  w  lepsz^  chwili  -  Wołkońska,  która  żyła 
w  wielkićj  zażyłości  z  zacnym  księciem  Gagarynem,  posłem 
rossyjskim,  pośpieszyła  20-go  Listopada  przedstawić  mo 
Adama.  Gagaryn  oświadczył  się  poecie  z  gotowością  uprzy- 
jemnienia mu  pobytu  w  Rzymie,  o  ile  będzie  w  jego  mocy, 
nalegał,  aby  swobodnie  korzystał  z  bogatćj  ksi%2ęcćj  biblio- 
teki i  zaprosił  go  natychmiast  na  obiad.  Prasa  moskiewska 
rozniosła  była  sławę  Mickiewicza  i  pomiędzy  Rossyanami, 
przebywającymi  za  granicą.  Właśnie  w  zeszycie  Łistopador 
wym  1829  r.  lelegra/u  Moskiewskiego,  krytyk,  rozbierając  tłu- 
maczenie Sonetów  Mickiewicza  przez  Kozłowa,  chlubił  się 
z  tego,  że  Rossyanie  sprawiedliwiej  ocenili  poetę  polaki^o 
od  samych  j<^o  ziomków.  Krytyk  zapominał,  że  wielbiciela 
polscy  Mickiewicza  nie  mogli  wyjawiać  swoich  uczuć  dla  niego 
z  tą  samą  swobodą,  co  naprzyklad  Polewoj,  ale  takie  wystą- 
pienie krytyki  rossyjskiej  uie  mnićj  było  dla  ni^  zaszczytne 
i  oddziaływało  na  zachowanie  się  wobec  poety  polskiego 
nawet  figur  rządowych. 

Adam  pożyczył  od  Gagaryna  Liwiusza,  a  na  obiedzie 
poznał  profesorów  uniwersytetu  rzymskiego  Nibby  i  Lanzi, 
malarza  Brulowa  i  księdza  Stanisława  Parczewskiego.  Re- 
prczentacya  Rossyi  przy  Watykanie  podówczas  istniida  tylko 
z  tytułu  spraw  dotyczących  kościoła  katolickiego  w  Polsce. 
Gagaryn  mawiał  żartobliwie,  że  się  uważa  jedynie  za  posła 
króla  polskiego,  Polaków  przyciągał  do  siebie  i  chętnie  ich 
popierał.  W  albumie  Mickiewicza  przecliowała  się  akwarela, 
przedstawiająca  Adama  z  długim  cybuchem  w  ręku,  grają- 
cego w  szachy  z  rudym  Gagarynem.    Sama  Wołkońska  wy- 


dawała  wieczory,  ndńi'  >ii;  ;^hi(.'i-:ily  «>/y-lkic  /llaknlllit^l^|■i 
rzymskie,  duście  jej.  z  ^(ity  liinyed/eni  kim  je^t  Mitkiewie/, 
wyjątkowe  okazywali  mu  wzi;lęiiy,  a  w  182'J  r.  towarzystwo 
w  Uzj-mie  było  i  liczniejsze  i  wybrańsze  ni*  kiedykolwieii, 
Rzym  skupia  każdt'^  prawie  zimy  wybitniejsze  osobistości 
z  całego  świata,  ale  nigdy  nie  było  nad  Tybrem  większego 
doboru  cudzoziemców,  bawiono  się  na  zabój.  Po  wstrząśnie- 
niach  wojen  napoleońskich,  arystokracya  europejska  odnawiała 
tradycye  XVI]I-go  witku,  przerwane  katastrofami  plerwszćj 
rewolucyi  francnzkiej  i  piorunuj iicemi  zwycięztwami  cesarza. 
Spieszono  się  korzystać  z  chwili  wytchnienia.  Adam  wapo- 
minając  o  gorączkowej  wesołości  wyższych  sfer  Swczesnych, 
przypisywał  ją  po  czgści  mętnemu  przeczuciu  blizkich  zmian. 
Jak  w  wilią,  terroryzmu,  tak  w  wilią  dni  lipcowych,  w  przed- 
burzy  odurzano  się  bezustannie  rozrywkami. 

Na  balu  wydanym  28-go  listopada  przez  Gagaryna, 
Mickiewicz  zapoznał  się  z  najznakomitszymi  artystami,  któ- 
rzy bawili  wówczas  w  Itzymie:  z  Comniucinem,  z  Horacyu- 
szem  Yernetem,  z  Thorwaldsenem,  który  wykonał  był  pię- 
kne popiersie  marmurowe  Maryi  Szymanowskiij,  na  tyni?:e 
balu  spotkał  się  z  hrabią,  Aukwiczem  z  Galicyi.  Hrabia 
Ankwicz,  pan  zamożny,  przjjmowal  n  siebie  cale  towarzystwo 
polskie.  Zaraz  na  następny  wieczór  (,2d'go  Listopada),  zapro- 
sił Adama  z  Odyńcem.  Zebrało  się  u  .\nkwiczów  na  Via 
Mercede  ze  trzydzieści  osób,  między  nimi  księitna  Iza  San- 
guszkowa,  książę  Wilhelm  Radziwiłł,  młody  książę  Aleksan- 
der Czartoryski  z  guwernerem  swoim  Strzeleckim,  dziewięć- 
dziesiątletni  Dunin ,  komandor  Maltański  etc,  Mickiewi- 
czowi ból  zębów  nie  pozwolił  być  na  balu.  15-go  Grudnia 
oddał  wizytę  Ankwiczowi,  który  2-go  Grudnia  przyszedł  za- 
prosić go  na  obiad,  na  4-go  Grudnia.  I'o  obiedzie  córka  jego 
Henryeta')  zagrała  na  fortepianie.   Tak  się  zawiązał  ten  sto- 

')    Urodziła  sii;    w  Macliowic   kolo  Pil/.na,  2!i-go    Listopada 
ISIO  r.,  primo   voto    Soltykowa,  seciiiii/o  '■•ilo  Kuczkowska,    umarła 
w  Krasneiu  T-go  Stycznia  18711  r.    Do  zwiRrzeii  jej,  starannie  spisa- 
nym Adama  McUruicia.    Tom  IL  5 


—    66    — 

Eunek,  który  pozostał  długo  niejasnym  dla  przyszłych  bio- 
grafów Adama,  a  może  nie  był  nigdy  Jasnym  i  dla  nich 
samycłi.  Rzeczywistość  nie  odpowiada  późniejszym  domy- 
słom ;  błąkanie  się  po  kwiecistych  ścieżkach,  nawet  bez  ża- 
dnego celu,  ma  wprawdzie  w  sobie  wiele  powabu,  lecz  nie 
należy  nadawać  mu  dokładności  topograficznej,  jak    to  nh 


nych  przez  Panią  Sewerynę  Uuohlńaką ,  nie  moina  przywiązywać 
uajmniojszĆ)  wagi,  jak  tego  dowiódł  ksiądz  Jan  Siemieński  na  zasa- 
dzie i^j  własnych  papierów,  które  mu  się  dostały.  Z  papierów  tych 
okazało  aię,  ie  w  Listach  z  podróiif  opia  stosunku  Adauia  z  Ankwi- 
czarni  Pani  Kuczkowska  ułoiyła  2  Odyticeui.  Talent  Odyiica  nie 
mógł  zarfldrió  jego  wlasnty  nicwiafiomoaci,  a  Pani  Kuczkowska  bai^ 
dzi^j  tro.szczyfa  fi«;  o  wystawienie  siebie  w  poetyczuem  świetle  przed 
potomnością,  niż  o  prawdę.  W  dzienniczkach  j^j,  wzmianki  o  ItUo- 
kiewiczu  są  rsadkie  i  suche,  namiętność  obudzą  się  dopiero,  gdy 
występuje  na  scenę  przyszły  j^j  pierwszy  maż,  hrabia  Sołtyk. 
W  koreapondencyi  Mickiewicza  są  dowody,  ie  OdyńcH  nie  przy- 
puszczał do  roli  konfidenta.  Uwalnia  nas  od  potrzeby  azezegóto- 
wszych  objaśnień  dzieło  ks.  .T.  Sieniieńakicgo  pod  tytułem;  Eimmia, 
gdzie  wykazuje  dostatecznie,  ie  tak  opisy  Odyńca  o  Ewuni ,  jak  j^j 
zwierzenia  nalcłą  do  szeregu  tych  bajeczek,  które  dość  obficie  priy- 
ozepiaJy  się  do  opowiadań  o  Mickiewiczu.  „Wiele  w  nich,  pisze- 
ełusznie  ks.  J.  SiemieńskL  o  zwierzeniach  Ewuni,  jest  fantazya  i  na- 
wet niedokładności  i  nawet  zmyislenia...  Mówiła  przy  herbacie  to, 
co  w  podobnych  razach  mogło  mieć  miejsce,  co  znajduje  sie  w  ro- 
mansach drukowanych,  lecz,  co  prawdopodobnie  w  stosunku  Mic- 
Idewicza  do  ni^j  miejsca  nie  miało."  (Emuiia  str.  258 — 259.)  N,  p. 
opowiadanie,  jakoby  w  Albano  Odyniec  zgubiwszy  śrubkę  od  ołówka 
i  napisawszy  wierszyk  na  ten  temat  w  Albumie  Panny  Henrietty, 
otrzymał  za  to  burę  od  Adama,  który  natychmiast  utwór  przyjar 
dela  zastąpił  wierszem: 

Gdybym  się  zmienił  w  stęgc  złocistą, 
upada  przed  faktem,  ie  wiersz  ów  powstał  jeszcze  w  Odessie.  Pani 
Kuczkowska  wspomina  o  a  potkam  u  się  Malewskiego  w  Pary  £11 
w  1834  r.  z  Mickiewiczem,  a  Malewski  za  iycta  Adama  w  Paryia 
nigdy  nie  był.  Pani  Duchińska  rozczula  się  na  myśl,  co  cierpiało 
serce  Ewuni,  gdy  Celina  Szymanowska  przejeżdżała  przez  Kraków, 
w  drodze  do  Paryia.  Panna  Celina  jechała  na  AVrocław,  w  Kra* 
kowie  nie  była,  a  nikt  o  j^j  projekcie  zam^pójścia  nie  wiedział. 


-     67    — 

bią  Odyniec  i  pani  Buchińska.  Dwudziestoletnia  panienka 
wzdychała  za  ideałem,  poeta  nie  byt  obojgtnTm  na  widok 
podlatującego  ku  niemu  Eerduszka.  Błogie  wahanie  się, 
słodkie  wątpliwości,  czarujące  znaki  zapytania,  trwi^y  dość 
dłogo,  aby  ślad  zostawić  w  poezyacb  Adama. 

Hrabia  Ankiewicz  wybnd  się  hyl  do  Włoch  w  1827  r. 
z  żoną  i  córką  z  przyczyny  wątłego  zdrowia  tćj  ostatniej. 
Opowiadania  księżnćj  Wołkońskiój  o  Mickiewiczu  bardzo 
zaciekawiły  pannę  Ewę  Henryettę  Ankwiczównę,  znalazł 
więc  w  ni^j  poeta  gotową  wielbicielkę.  Ma  wiadomość,  że 
poeta  do  Wioch  się  wybiera,  „panna  Henryetta  Ankwicz, 
mówi  obecny  wówczas  w  Rzymie  Wojciech  Stattler,  drżała 
z  radości,  iż  go  wkrótce  obaczy."') 

Sam  Adam  miłego  doznał  wrażenia,  spotykając  ładną 
panienkę  (acz  nie  była  istotną  pięknością),  wielce  oczytaną, 
bardzo  muzykalną,  obeznaną  z  osobliwościami  Rzymu  i  z  naj- 
nowszą poezyą  francuzką  i  angielską.  Pierwsza  to  była  ro- 
daczka, w  której  dostrzegł  tyle  wiadomości  estety czno-lite- 
rackicb  i  nie  taił  jćj,  jaką  znajdował  przyjemność  w  możności 
traktowania  z  nią  poważnycb  przedmiotów.  Ale  ododość 
nie  zamyka  się  długo  w  przeszłości,  rozmowa  przechodziła 
z  katakumb  rzymskich  do  więzień  rossyjskich.  Panna  Hen- 
ryetta okazywała  najwyższe  współczucie  dla  ofiar  litewskich, 
j^j  religijność  była  raczej  powierzchowna,  chociaż  gorliwie 
broniła  katolicyzmu,  może  pod  wpływem  nieodstępnej  towa- 
rzyszki, krewnćj  Marceliny  EempickićJ,  osohy  wyższśj  i  głę- 
boki^ wiary;  lecz  jeżeli  Łempicka  marzyła  o  niebie  tylko 
i  o  lilasztorze,  to  panna  Henryetta  zdawała  się  być  postacią 
Byronowską.  Rozplywfda  się  nad  dziełami  angielskiego  poety, 
ubolewała,  że  nie  znalazł  godnćj  siebie  pocieszycielki.  Uczony 
YiscoDti  chętnie  skarbami  sw^    erudycyi  obdarzał  młodziu- 

■)  Przypomnienie  starych  tnajomosci  na  pamiąlkĘ  Kletneulynie 
z  Zerbonich  SlatlUr  przez  Wojciecha  Kornela  Stattlera  (Nr.  431  Kiosów 

aOWrlrtnl. J873  j 


chne  cadzoziemki.  „Yisconti,  pisze  w  swoim  dzienniku  13-go 
Grudnia  1829  r.  panna  Chlustin,  oddany  nam  jest,  jak  gdy- 
byśmy były  ruinami."  On  tei  przysposobił  pannę  Ankvi- 
czównę  do  cyceronowania  poecie,  a  jego  spostrzeżenia  nabie* 
rały  szczególncj^o  uroku  w  panieiiskicti  ustach.  Poeta  uwie- 
rzył w  nastrój  poważny  rozpieszczonej  jedynaczki;  „panna 
Henryetta  ceniła  (według  pani  Cłilustiu  ')  nie  człowieka,  ale 
poetę,  kochała  się  w  je^o  sławie  nie  w  jego  osobie.  Oboje 
usiłowali  wmówić  w  siebie  uczucia,  którycti  nie  dozuawalL 
Nie  była  to  miłość.  Nie  przywiązywałam  wielkiej  wagi  do 
podobnych  marzeń  bez  jutra." 

Matka  panny  Ilenryetty  chciała  przedewszystkicm  nie 
sprzeciwiać  się  w  niczem  ubóstwianćj  córze.  Ojciec  zaś 
jćj  był  człowiekiem  praktycznym  i  prozaicznym ,  pełnym 
dumy  rodowej  i  obawy  nu'zaliani>u.  Nie  zdaje  sig,  żeby 
córka  kiedykolwiek  opierała  sig  gwałtownie  woli  ojca.  Nie 
troszcząc  się  zapewne  barłizo  o  mglistą  przyszłość,  trzymała 
się  raczćj  starożytnćj  maksymy:  Oape  diem.  A  dni  scho- 
dziły tak  miłe!  Kolonia  polska  iiyła  łącznie,  w  kilku  do- 
mach  zbierali  się  i  magnaci,  jak :  księstwo  Sanguszkowie, 
hrabiowie  Alfred  i  Artur  Potocki,  książę  Jerzy  Czartoryski 
i  duchowni,  jak :  Parczewski  i  Chołoniewski  i  artyści,  jak : 
Stattler  i  Karczewski.  Mickiewicz  w  Uzymic  prowadził  więc 
życie  nic  mniij   ruchliwe  i  światowe,  jak  w  Moskwie  i  Pe- 


*)  Z  opowiadania  ustno>;o.  Oilc:!ytiiłoin  pnni  (Ihliisliii,  tłu- 
macząo  na  francnzkie,  Lisli/  ;  jioiłnii;/,  i  sąd  s(,ilziwej  przyj aci''ilki 
Adama  zgai\x&l  si^  najzujielui^j  zu  zdattii'i>i,  kti'irc  znajdujem;  da' 
leko  płSźnićj  u  ksii^ny  iSaiigiisKkowilj.  ..Uzccis  była  ci&bawa,  pisał 
hrabia  Stanisław  Tarnowski  w  iiekfoloini  ksi(;;!ny  Izy  z  Liiltouiir- 
flkich  Sangusakowfj,  slyszcó  ksii.-żiii-,  jnk  czyfnjnc  Odyilca,  prosto- 
wała jego  podnnic  i  sprowadzała  du  właściwej  miui-y.  Jako  naowny 
świadek  przyznawała,  że  ive  wszystkitiui  je^t  coś  prawdy,  ale  pra- 
wie zawrze  prawda  pr/osadzona  i  przekaztałcoiia.  —  Wierzcie  mi, 
ie  w  tycli  liatacli  jeat  dużo  poetyckich  amplifikacyi.  Sama  ta  miłośt^ 
Mickiewicza  nio  liyla  nic  wielkiego."  (Odcinpit  Cznsii  ll^-go  Kwietnia 
189(1  r.) 


—     69     — 

sburgu.    Z    Allanem,    a   częściej   z    Stattlereni  zwiedzi 
izea,  z  Ankwicz6wn%  starożytności  i  okoliczne  wille. 

Adam  trafił  na  zimę  dżdżystą  w  Rzymie,  a  że  zawsze 
ł  czuiy  na  zimno  w  mieszkaniu,  mało  siedział  w  domu,  zwie- 
ał  du£o  i  korzystał  z  ciągłycłi  zaproszeń.  Nakoaiec  uciekł 
!ed  zimnem  z  Albergo  dtl  Europa,  Szewyrew  wyszukf^  ma 
>szą  stancyą  na  Via  del  Orso  35  w  pobliżu  palazzo  Ferrucci, 
zie  mieszkała  księżna  Wołkońska.  Niestety  i  na  via  del  Orso 
am  dzwonił  zębami,  a  raz  próbując  ogrzać  się  za  pomocą 
rbonelli,  to  jest  naczynia  z  blachy  z  rozpalonemi  węglami, 
ko  co  się  nie  zaczadził.  Życie  takie,  najnieodpowiedniej- 
!  literackiej  pracy,  uśpiło  jego  muzę,  spotkały  go  tćż 
artwienia,  o  którycłi  pisał  Malewskiemu  pod  dat%  30-go 
itopada  1829  r.  „Odbieram  dziś  list  twój  pełen  nowin  smu- 
■ch  i  zgryźliwych.  Biedny  Sobolewski,  mój  niegdyś  towa- 
sz  u  Bazylianów  i  na  kibitce!  Słowa  twoje,  że  to  pier- 
zy nasz  nieboszczyk  głęboko  utkwiły  mi  w  duszy."*) 
rwszy  to  był  nieboszczyk  z  zastępu  czternastu  Filomatów, 
iyt  kości  swoje  na  zauralskim  cmentarzu  tylu  pokoleń 
skich,  na  Syberyi.  Myśl,  że  może  w  t^  chwili  jedea 
ego  towarzyszy  kona  gdzieś  samotnie,  często  ściski^a  serce 
arna  wśród  wesołego  gwaru  biesiad  i  wieczorów  rzymskich, 
ikał  ukojenia  w  gruzach  miasta  wiecznego  tak  silnie  prze- 
A-iających  do  jego  wyobraźni.  \.  nie  same  kamienie 
adczyły  o  znikomości  najpotężniejszych  mocarstw.  Nad 
łrem  żyła  matka  człowieka,  który  trząsł  światem,  żyła 
odziną  swoją  na  wygnaniu.  Napoleonidzi  poczuli  instyn- 
wo,  że  po  ruinie  ich  losów,  najwłaściwszą  dla  nich  sie- 
>ą  było  miasto  odwiecznych  ruin. 

Księżna  Wołkońska  wspomniała  królowej  Hortensji 
rzybyciu  Mickiewicza,  o  jego  czci  dla  cesarza  i  chęci 
:nania  jego  rodziny.  Mickiewicz  złożył  12-go  Grudnia 
ytę   królowej   Hortensyi.    W  domu  rodzicielskim  czyty- 


')  Korespmidataja  Adama  Mickiewicza  t.  L  str.  51. 


wał  o  ni^  coda  w  opisach  uroczystości  pierwsz^o  cesar- 
stwa i  nieraz  słyszał  jak  zazdroszczono  szczęśliwcom,  którzy 
mogli  podziwiać  j^j  r>'sy.  Przy  wejściu  do  jej  salonu,  mło- 
dociane te  wrażenia  tak  go  silnie  opanowały,  te  gdy  zuniasŁ 
spodziewanej  cudnej  urody  kriilow^j  spostrzegł  osot>g  bei 
żadnych  śladów  piękności,  zapomniał  jeżyka  w  gębie.  ') 
Zmieszanie  to  krótko  tmało.  Adam  wyraził  wiarg  swojg, 
że  gwiazda  Napoleonów  nie  znikła  na  zawsze.  Było  to  też 
przekonaniem  Hortensyi,  wszczepiła  je  może  w  doszę  syna, 
Ifcz  nie  podzielali  go  wszyscy  czIonkoHie  rodziny.  liortfn- 
sya  raczyła  otworzyć  mu  zbinr}'  familijne,  które  pokazywała 
tylko  wybranym.  Był  tam  także  portret  Napoleona  na  ko* 
niu  przez  barona  Gros,  w  historycznm  szarym  sordocie 
Pani  Letycya  złamała  była  sobie  nogę,  więc  j^  widzieć 
nie  mógł.  Hortensya  przypomniała  .\damowi,  że  j4j  brat 
winien  był  ocalenie  życia  jenerałowi  Kickiemu  i  zaprosiła  go 
na  wtorki  i  soboty,  dni.  w  których  przyjmowała, 

Uickiewicz  niebawem  z  jej  zaprosin  skorzystał  i  15-go 
Grudnia  był  u  nićj  na  wielkim  wieczorze.  Przedstawiony 
został  synom  królowćj  Hortensyi.  Przyszły  cesarz  liczył 
wówczas  21-szy  rok  życia,  zdawał  sie  szczególnie  lubować 
w  konnfj  jeździe.  Skończyło  się  z  nim  na  pohicżnćj  znajo- 
mości, chociaż  go  później  spotkał  kilkakrotnie,  gdy  przeci< 
wnie  ze  strjjem  jego  królem  Hieronimem,  zawijały  się 
bliższe  stosunki.  Przy  przedstawieniu  go  nąjmłodszemo 
z  braci  Napoleona,  Adam  przypomniał  sobie,  żewlbia  roku, 
przez  sztachety  ogrodu  rodzicielskiego  domu,  widzi^  króla 
Hieronima  „idącego  przez  szpaler,  salutującego  na  obie  strony 
prezentujących  przed  nim  broń  żołnierzy.  Tłumny  orszak 
lśniących  od  złota,  w  kaszkietacłi  i  kapeluszach  z  piórami, 
szedł  za  nim  i  zatrzymał  się  przed  gankiem,  z  którego  król 
ich  pożegnał.  Gdyby  anioł  zstąpił  z  nieba,  nie  mógłby  go 
przejąć  wigksz%  czcią   i   podniesieniem."  -)    Adam    powziąt 

■)    Z  opowiadań  Adama  Mickiewicza  star^icmu  sanowi. 
*)    Listi/  z  poilriiiij  t.  III.  etr.  j4. 


—     71     — 

wielką  sympatyą  dla  króla  westfalskiego,  ktdry  mu  odpłacał 
najszczerszą  życzliwością. 

W  tymie  samym  miesiącu,  14-go  Grudnia  na  wieczorze 
B  księżnej  Zeneid;  Wołkoński^j  poznał  osobę,  z  którą  za- 
chował stosunek  długotrwałej  przyjaźni,  Rossyankę,  Werę 
CłilustiD,  wdowg  podróżującą  po  Europie  z  córką.  Prostotą 
i  słodyczą  swoją  wznosiła  się  ponad  wszelkie  międzynaro- 
dowe rozterki,  nigdy  zaciętość  walk  polsko-rossyjsklcłi  nie 
zakłóciła  ani  na  chwilę  j6j  przyjaźni  z  Adamem,  na  skargi 
własnych  rodaków  odpowiadała,  że  jeżeli  Adam  na  nich  po- 
wstaje, to  chyba  dla  ich  większego  dobra  i  ie  za  to  należy 
mu  się  od  nich  wdzięczność,  w  żadne  zresztą  dyskusye 
w  tym  przedmiocie  nie  wdawj^a  się.  Najwięksi  panowie 
rossyjscy,  Posłowie  Mikołaja  w  Paryżu,  uszanowali  jćj  nie- 
złomne przekonanie.  Po  kilku  dniach  znajomości,  znalazła 
się  z  Adamem  na  tej  sam^j  stopie,  co  do  końca  jego  życia, 
żadna  chmura  nigdy  nie  zaćmiła  ich  harmonii.  Pani  Chlustin, 
jak  Ankwiczowie,  szukała  pod  pięknem  niebem  włoskiem 
wzmocnienia  delikatnego  zdrowia  swćj  córki.  Córka  ta, 
panna  Anastazya,  trzymała  dzienniczek,  opisuje  w  nim  pier- 
wsze widzenie  się  z  Adamem  „Otóż  mi  dzień  ruchliwy 
Po  nŁ=zćj  mszy  nastąpiły  przedstawienia  wszystkich  nowo- 
przybyłych Rossyanów,  potem  zaszliśmy  do  świętego  Piotra, 
następnie  obiadowaliśmy  n  księcia  Gagaryna  w  małem  kółku.'] 
Jaki  chłód  panował!  Wszystkie  damy  w  jednym  salonie, 
wszyscy  mężczyźni  w  drugim,  podczas  obiadu  ten  sam  roz- 
dział.    Miałam  przy   sobie    nadzwyczajnym    trafem  jenerała 


')  Jest  to  w  sprzeczności  z  Odyńcem,  który  przytacza  nawet 
bilecik  Wotkoóskićj  do  Adama:  „Venez  diner  .')ujourd'hui  chez  moi. 
Anastasie  sera  des  ni'itres"  i  opowiada,  że  piec,  przy  którym  po 
obiedzie  podawano  kawę  i  cygara  ,,tak  wkrótce  obie  strony  roz- 
grzał, że  gdybyśmy  nie  pierwej  poznali  Pannę  Honryettę,  Bóg  wie, 
coby  być  mogin.  Adam  jest  pod  urokiem  t^j  nowej  Armidy."  (Listi/ 
2  podróiy  t  m,  Btr.  74).  W  tych  wszystkich  szczegółach  pamięć 
Odyńcowi  nie  dopisała  widocznie. 


—    72    — 

Winspeare,  który  jest  bardzo  uprzejmy.  Wieczorem  wrbrar 
liśmy  sig  caią,  gromadą  do  ksigżnój  Zeneidy  Wolkoński^ 
osoby  dowcipnćj,  pelnćj  talentów.  Mo2na  tam  słyszeć  wy- 
borną muzykę,  ale  zawsze  wokalną.  Wyznaję,  że  te  piękne 
rulady  nie  wstrząsają  moj^j  duszy,  mały  kawałek  odegrany 
przez  pana  Brockelberga  większe  robi  na  mnie  wrażenie. 
Wszystkie  znakomitości  Rzymu  były  tam  zebrane,  zacząwsiy 
od  sekretarza  stanu  kardynała  Albani,  który  też  układ& 
pieśni,  ale  sądzę,  że  trzebaby  edyktu,  aby  je  kto  wykonaŁ 
Dużo  rozmawiałam  z  Thorwaldsenem,  jest  pełen  naturalno- 
ści i  prostoty  Jakby  sig  nie  domyślał  własDój  cbwały.  Po- 
znałam poetę  polskiego,  którego  Szymon ')  już  był  widzi^. 
Jest  to  Byron  polski,  rozmawialiśmy  o  literaturze  i  wy- 
znaję, że  wieczór  zszedł  mi  mile  między  sztuką  a  literatarą. 
W  żadnym  kraju  cierpieć  nie  mogę  oklepanycłi  komunałów, 
lecz  nie  do  przebaczenia  są  tu  w  Rzymie,  gdzie  tyle  na- 
stręcza się  przedmiotów  do  rozmowy  dla  wszelkiego  rodzaju 
umysłów." 

Panna  Anastazya,  chłodnej  duszy,  ale  przenikliwego 
umysłu,  rzadkiego  wykształcenia  osoba,  całe  życie  gam^ 
do  siebie  wielkie  inteligencye  i  ciekawie  przezierała  skarby 
ich  wiedzy  jak  inni  wertują  książkę.  Wprawdzie  zapisatei 
ona  pod  datą  18-go  Grudnia:  „Wczoraj  poeta  Mickiewicz 
zacłiwycił  mię  swoim  dowcipem,"  lecz  mózg  jźj  a  nie  serce 
podlegało  zachwytom.  Dzięki  trzeźwemu  rozumowi  nie  da- 
wała się  odurzyć  światowością,  chociaż  salonowość  była  j^ 
żywiołem.  Jak  na  balach  tancerze  podziwiali  jćj  dowcip 
i  wesołość,  tak  podziwiali  starsi  archeologowie  j6j  oczyta- 
nie i  inteligencyą.  Otoczona  naj  wybitniej  szemi  osobistościa- 
mi, nie  starała  się  bynajmnićj  zawracać  im  głowy,  cieszyła 
się  z  obfitości  składanych  j^  hołdów  i  z  rozmaitości  obja- 
wianych uwielbień.  W  swoim  dzienniku,  pod  datą  9I-go 
Kwietnia  1830,  pisze  o  sobie:  „Znajdują  mnie  miłą  w  towa- 
rzystwie.   Xie  jest  to  zalotność,  ale  naturalna  skłonność  do 


')    Chluatiu,  brat  P.  AnuBtazyi. 


—    73    - 

zaskarbienia  sobie  życzliwości.  Po  co  ta  żądza  podobania 
się,  ta  chęć  jednania  sobie  sympatyi,  po  co  ten  haracz  na 
rodzaj  ludzki?  Tego  sobie  wytiumaczyć  dotąd  nie  umiem, 
przyjdzie  to  potem.  Nigdy  tyle  się  nie  rozkoszowałam  w  po- 
ezji, wszystko  mi  sig  przedstawia  w  kolorach  ciepłych  i  ży- 
Tvycfa,  poezye  Byrona  zgadzają  się  z  tem  uczuciem.  Nie  je- 
stem melancboliczną,  ale  melancholią  rozumiem,  boję  sig 
żeby  nie  była  moim  udziałem,  gdy  wyjdę  z  życzliwćj  atmo- 
sfery, w  którćj  rozwinęła  się  moja  młodośl^.  Czuję,  że  bę- 
dzie coś  ze  mnie,  jeżeli  trafię  na  serce.  Szczęśliwą  mogę 
być  tylko  przy  zupełnćj  swobodzie  i  wyrobionem  stanowi- 
sku."  Teorya,  według  której  szczęście  polega  na  tem,  aby 
głowa  zawsze  rozkazyw^a  sercu,  zapowiadała  pannie  Ana- 
stazyi  najpomyśIniq'sz%  przyszłość. 

Brat  j^j  Szymon  zupełnie  inacz^  zapatrywał  się  na  ży- 
cie. „Ma  on,  pisała  panna  Anastazya  w  swoim  dzienniku, 
du2o  oryginalności,  piękną,  szlachetną  i  gorącą  duszę,  ale 
bez  jasnego  celu.  Życie  realne  go  nudzi,  zdaje  sig  wszyst- 
kiem  brzydzić.  Gdy  się  chce  każdą  rzecz  rozbierać  i  spro- 
wadzać do  ostatecznych  wyników,  życie  traci  urok.  Moje 
■wesołość  bierze  za  lekkomyślność.  Chciałabym  natychmiast 
pogrążyć  się  w  smutku,  aby  mu  dogodzić.  Ale  nie  mogę." 
W  bracie  mnićj  było  równowagi,  w  siostrze  mni^  ciepła. 

Trójcę  Cblustinów,  jak  ich  żartobliwie  Mickiewicz  na- 
zywał, prędko  polubił  i  dom  ich  upodobał  sobie,  a  chociaż 
wierszem  nie  podzigkow^  pannie  Anastazyi,  za  to  nie  mniój 
go  oprowadz^a  po  Bzymie,  jak  jćj  przyjaciółka  Henryetta 
Ankwiczówna,  którćj  poeta  wdzięczność  swojg  wyraził  jako 
swojemn  cicerone: 

Przez  rzjmskie  bramy,  grahj  i  świątynie 
Tjpj  przewodaiczym  bjla  dla  mnie  aniołem. 
<•  Oprócz  polskich  i  rossyjskich  domów,  Adam  hywat 
jeszcze  u  księżn^  Bietricbstein,  u  hr.  Ksawerostwa  de  Maistre 
i  w  paru  angielskich  kołach.  Ale  pogoda  wciąż  nie  sprzy- 
jała wycieczkom  za  miasto.  „Ciągle  deszcz,  pisze  panna 
Anastazya   w    swoim    dzićnnikii    pod    datą    16-go   Grudnia. 


T-T/.-!  -w-jn^z  'i*   Eiii?- ■*.    laisT"-  -  C-iwifiei^     sw.  Piotr 

-•t«-,  la;  a-j:*-'/.-;  Łi:rł=ŁŁh'  AiiaLŁlbir  Sass^I  i  lady  H»- 
~:"*,r_  Tl  ■■-r.trr--.i  wriia  Łł  l*-r;  GnńŚŁ  _C'5rki  Udj 
Ei.-,;.;7  iiizi;'.:-!!  -ł  rrr4s1i.2=^.  ;si-i  pdsaa  ^ustuyi. 
hty.r..  ziz.^  --i;!z.:z:.  ^■"-•is.y  JiiŁKi-iori.  srządzosT  Dajgin 
■■■■.■*i.ł;.  C--  Tj-i:  .'■*s*  iŁii:-=iT7.i  Ta-irci:«iKi>w  znaUdo 
*;*  'a::!  '-•rz  -r^it^-  W  t-i-ritii:!  Iłł;*:  i^nisu.  nstlok 
i«;iWT7:*,  zi;r-.^z^  :  rcris:-;:  tiłki-elsyca  aże  tU  SKe- 
k'.»^'.T:'[  ;':.-*i'.\  ■^^-."■-■'^r-A  ii-^-zo  GnisiA  był  lu  śnia- 
"iir.:-.  'ii.^ćc.  ;tz~z  hzziryzA  =:■«*=::  f-:j!=i'>»i  inncozkieiin 
li*.  U  f  *rT0i:.i7*.  Ci  k:->*c:  się  z&i]uł.>  ai  :ne^*li  kanlyiu- 
t'i» :  Pi',..*.  AlijiŁi  :  OdesthilihL  I»e  lx  Ferroanaye  pod- 
«4.i  "Tsizra-' ji.  dńEO  przebywał  jak  AiI»Ł  w  TukzyBie.  szczy- 
cił ni^  z:.iy.^'i'.ciA  i  z  Trembeckim  i  B»acz3  Tomaszewskiiii, 
a'-*orijn  T-j  /usifUoniilu.  ktOra  p-jishiżyła  Mickiewiczowi  do 
wj-^ąpi^iiia  r.a  ictr.ie  literacidej  «  r>>li  recenzenta.  Wieczór 
pT7.':p^iizH  poeta  na  (1:3  Mtrctńt.  Naitepneso  dnia.  to  jesl 
Sfl-irr)  wtbrał  rjc  z  Ankwiozami  d<>  Watykann  oglądać  Loggk 
e  nanzt  )Ufa<.-Ia :  po  obiedzie  catc  poUkie  towarzy^wo  udała 
-:c  i\h  ksi^ztwa  r^aniiiszków.  i^-ąa  Grudnia  ksictua  Woł- 
krfń<<ka  zawiozła  Adama  do  willi  Pamphili  i  do  galeryi  Bor- 
(.'b"v-.  ^3-Ko  Orudnia  hył  na  ••biedzie  a  Itadziwilła.  na  ber- 
hA<-Ai:  PI  .Strzel'":kiei:"j. 

Na  wilią.  uc/.ta  odbyła  się  u  Ankwiczów,  całkiem  po 
pol-ikri,  na  .siaoir;  pod  gwiazdą  z  opłatków  i  z  obrzędowemi 
pritrawami.  Zf:brało  się  osób  dwanaście:  Pani  Moszyńska, 
JtTzy  Czartoryski,  Strzelecki,  Stattler.  ksiądz  Zaj%czko\i-ski 
i  k^i^dz  {'arczewiiki  i  t.  d.  Gospodarz  wzniósł  zdronie  soleni- 
zanta, ^■>^cie  odpowiedzieli  zdrowiem  solenizantki,  a  ksiądz  Za- 
jąrzkow.ski  wzniósł  trzeci  wspólny  toast  Adama  i  Ewy.  Pani 
Ankwiczowa,  po  obiedzie,  na  proźbę  Adama,  zagrała  melo- 
(lyj[ :  Anioł  pitUerzom  mówił,  Ale  żadna  z  dam  nie  towa- 
r/yHzyla  Adamowi  na  pasterkę  do  Sania  Maria  Maggiore 
7.  przyczyny  ulewnego  deszczu.  „Papież,  pisze  w  swoim 
dzienniku  panna  Anastazya  pod  datą  25-go  Grudnia,   mit^ 


_    75    — 

odprawić  pasterkę  w  kościele  Santa  Maria  Maggiiire,  ale 
ma  tego  zdrowie  nie  pozwoliło.  Poszliśmy  więc  spać  spo- 
kojnie, zamiast   noc  przepędzić  w  kościele,  jak  tylu    cieka- 

Na  Boie  Narodzenie  Pius  Viii  jeszcze  nie  domag^, 
ale  zastępował  go  kardynał  Pacca  i  ceremonie  odbyły  się 
po  kościołach  rzymskich  z  zwykłą  stolicy  apostolskiej  oka- 
załością. Adam  był  na  mszy  w  kościele  św.  Piotra.  „Na 
nieszpory,  pisze  w  swoim  dzienniku  panna  Anastazya,  wy- 
braliśmy sig  do  Sania  Mana  Maggiore,  gdzie  były  wysta- 
wione prawdziwe  jasełki  Zbawiciela." 

Tego  dnia  Adam  obiadował  u  Sanguszków,  a  26-go 
Grudnia  u  pani  Ghlustiu, ')  jako  w  oktawę  dnia  urodzin 
księżny  WołkońskiĆj. 

Zabawy  1829  r.  zakoiiczył  dla  Adama  wspaniały  raut 
n  Potockich,  w  pałacu  Gregorio.  Adam  ujrzawszy  Ankwi- 
czównę  w  balowym  stroju,  powiedział  j^j ;  „Jabym  pani  dzi- 
siaj nie  poznał,  taka  pani  strojna,  światowa."  *)  Na  tym 
wieczorze  panna  Henryetta  poddawała  się  tylko  wymaganiom 
salonowym  i  zapewne  sam  poeta  dając  jśj    do  zrozumienia, 


*)  Odyniec  zaliczA  Bonstcttena  do  gości  obecnjch  na  tym 
obiedzie  i  podaje  treść  rozmowy  z  nim  Adama,  {Lisbj  z  poilriiiy 
t.  III.  etr.  101 — 107.J  Z  całego  szeregu  listów  BonMettenn  do  Fanny 
Anastazy],  które  przejrzałem,  okaiuje  aie,  że  niezawodnie  ten  zna- 
komity Gecewczyfc  ani  w  Gnidniu  1829,  ani  w  Styczniu  18:^0  r.  nie 
mszył  Bie  z  miejsca.  22-go  Grudnia  182!)  r.  pisze  on  do  panny  Ana- 
stazy! o  zimie  genewskiej :  „Słońce  zjawiło  sig  po  raz  pierwszy  od 
waszego  odjazdu.  Mamy  piękną  Sybcryą  bieluteńką,  zupełnie  za- 
marzła, chociaż  ją  oŚR-ieca  piękne  słońce,  które  walcząc  z  mrozem, 
skrapla  dachy  kilku  kroplami  śniegu,  jak  na  znak  zwjciiy.twa." 
JUówiąc  o  m  próbach  literackich,  twierdzi,  źc  talent  pisarski  pocho- 
dzi z  duszy,  a  *e  kształty  jego  wyrabiają  się  w  towarzystwie.  Do- 
daje: „ZawBze  i  wszędzie  iyłaś  z  tem,  co  jest  wzniosłe,  zacząwszy 
od  najmilszej  z  matek."  Zobaczymy,  że  22-go  Marca  1H30  Bonatet- 
ten  donosi  Pannie  Anastazy!,  ie  cieszy  ai<;  z  perspektywy  poznania 
Mickiewicza,  z  którym  spotka  się  po  raz  pierwszy  w  Genewie. 

')    Lisly  z  podróiij  t.  III.  atr.  UO. 


76 


że  ją  woli  w  codziennej  sukience,  nie  odgadł  jakie  mięj&ce 
Btrój  i  światowość  zajmą  w  2y'ciu  tćj  dotychczas  cich^ 
i  skromnej  panienki. 

Chociaż  Adam  w  Rzymie  nie  brał  się  do  pióra,  Ody- 
niec nie  tracił  przecież  nadziei,  że  zasili  awemi  poezjami 
pisma  warszawskie  i  widocznie  na  jego  doniesieniach  opie- 
rała się  wiadomość,  podana  w  Kuryerze  Warszawskim  z  dnia 
38-go  Listopada  1829  r. .  „Słychać,  że  z  początkiem  rokn 
przyszłego,  równie  jak  w  roku  bieżącym,  wyjdzie  na  widok 
publiczny  noworocznik.  Ma  zawierać  poezye  po  większ^ 
części  młodych  autorów,  a  migdzy  niemi  wiele  innych  nowych 
utworów  Adama  Mickiewicza.  Lubownicy  narodowćj  poezyi 
oczekują  z  niecierpliwością  wyjścia  tegoż."  Tenże  sam  dzien- 
nik 30-go  Listopada  donosił,  że  wyszły  w  Petersburgu  so- 
nety Mickiewicza,  przetłumaczone  na  język  rossyjski  przez 
poetę  Kozłowa. 


IV. 

Nowe  Askahe  wymagania  moskiewskie   z  powodu  procesu  Fila- 
retów.    Nieoględne  wystąpienie  prasy  francuzhiej.    Rozstanie  si^ 
z  Ankwiozami  1  wyjazd  z  Rzymu. 


PrasMi  warazaweka  o  Mickiewiczu.  Uduni(;cie  si<;  Franciazlca  Male- 
wskiego z  tedakcyi  Tygoilińka  PeUrshwskiego.  Salony  rEymskio. 
Oziębi<:nie  stoBiinku  i  Odyńcem.  Pierwsze  glosy  dziennikilw  paryz- 
kich  i  pii?riT!>zo  tłumaczenia  francuzkie.  Alekaoniler  Potocki  i  Stefan 
Garczyu-iki.  Władysław  Zamoyski  i  Wojciech  Stattler.  Wiersze  do 
Heoryetty  AnkwicuJwny  i  Maryi  I^mpickiej.  Zgon  ksiiilza  Par- 
czciYsldego.    Poeta  wybiera  sii;  do  Nenpohi. 


Na  pozór  rok  1830  zaczynał  sig  Mickiewiczowi  w  wa- 
niDkach  pomyślnych.  Byt  matcryalny  miał  chwilowo  zabez- 
pieczony, życie  pędził  wśród  najdobrańszego  towarzystwa, 
w  mieście  wiccznem,  na  tćj  ziemi  włoskićj  tak  uroczij  dla 
dusz  poetyckich,  Ale  nawet  w  zamęcie  salonowych  rozry- 
wek nie  spuszczał  on  z  myśli  towarzyszy,  którzy  się  nic  wyr- 
wali jak  on,  z  pod  rossyjskiego  jarzma.  Zaczynali  oni  ustępo- 
wać z  pola  Jeden  po  drugim,  przypłacając  życiem  długoletnie 
prześladowanie.  Dla  powierzchownych  widzów,  może  i  dla 
Odyiica,  czas  Mickiewiczowi  przyjemnie  schodził,  poeta  nie 
stronił  bowiem  od  ludzi,  błąkał  się  po  ruinach,  zwiedzał 
kościoły,  bywfd  na  balach.  Co  się  działo  w  jego  duszy, 
opowiadania  Odyńca  zajmującego  się  tylko  zewnętrznem  ży- 
dem poety,   nie   di\ją  nam   odgadnąć.    Prawdziwe  uczucia, 


—    78    — 

bUre  miotały  duszą  jego,  przebijają  się  głównie  w  listach 
do  dalekich  przyjaciół.  Jak  na  końcu  1829  r.  śmierć  Sobo- 
lewskiego, tak  na  początku  1830  r.  zakrwawił  mu  serce  zgon 
Cypryana  Daszkiewicza.  Począł  się  obawiać  i  o  ionycli  ko- 
legów. „Ach!  kochany  Józefie,  pisał  on  do  Je2owskiegi> 
w  lutym  1830  r.,  takie  okropne  nowiay  robią  mnie  niespo- 
kojnym   o  was Mam  zaś    taką  naturę,   że  w   oddaleiUD 

jeszcze  więcćj  koctiam."  ')  I  Franciszek  Malewski  podobnie 
u2alał  sig  przed  Lelewelem  1/13  Stycznia :  „Mój  rok  smutnie 
się  zakończył.  Nie  miałem  od  dalekich  przyjaci(U  żadoćj 
wiadomości,  jeden  przeniósł  się  już  nadto  daleko,  na  tam- 
tym już  chyba  świecie  zobaczę  Cypryana,  a  jeden  bliższy 
w  tćj  chwili  odrywa  się  odemnie.  Chodźko  Aleksander 
wyjeżdża  do  Astrachania,  zkąd  ma  [^ynąć  z  darowanemi  dlt 
Abbasa  Mirzy  armatani  do  Baku,  a  ztamtąd  pojectutć  do 
Tyflisu  i  czekać  na  rozkazy  Paszkiewicza."  Żałobne  te  wie- 
ści trapiły  również  Lelewela.  Odpisał  on  29-go  Sierpnia 
Malewskiemu:  „Z  ostatniego  listu  twojego  wyczytiąję  o  zgo- 
nie Cypryana.  Ciężki  to  los  dla  wielu  bardzo  i  dla  mnie 
nie  mniejszy.  Zawszem  miał  nadzieję,  że  zdołam  go  jeszoe 
do  mego  serca  przycisnąć,  podobało  się  niebu  inacz^  I  fi- 
szą mi,  że  Sobolewski^)  w  uiedostatkn  umarł,  że  Czeczot 
jest  tćż  w  niedostatku.  Czyż  to  prawda?"  Lelewel  w  tymże 
samym  liście  dodawał  parę  szczegółów  o  Mickiewiczu:  „So- 
bolewski ')  znajduje  się  w  tycb  czasach  w  Paryżu,  przywiózł 
Adama  listy  z  Rzymu,  żądające  pieniędzy,  o  tern  późnij 
obszerniój  napiszę.  Księgarzom  Szlegnerowi  i  £ermanowi 
skradziono  tom  pierwszy  poezyi  Adama,  wydania  petersburg- 
skiego,  pytają  się,  czyby  nie  mogli  tego  tomu  pierwsz^o 
dla  skompletowania  nabyć  osobno.  Zostawi^ę  resztę  papierń 
na  interes  kolegi  mojego,  o  którym  już  dawniej  z  natchnie- 
nia Adama  do  Ciebie  Fanie  pisałem.    Znany  jest  z  miłośni* 


')    Korespotidaicija  Adama  Mickiemicza  t,  lY.  str.  111. 

■)    Ja-i. 

»}    Nie  wiadomo  nam,  o  którym  tu  Sobolewskim  jest  i 


—     79     — 

ctwa  swego  do  nauk  i  ksiąg,  a  instancya  Adama,  do  której 
i  moje  dołączam  dosUteczD%  będzie  u  was,  abyście  co  mo2e- 
cie  pomogli  i  obcego  w  petersburgskich  robotach  objaSnili." 

Nie  sama  podróż  pochłaniała  dochody  z  wyprzedaży 
dzieł.  Mickiewicz  dopomagi^  rodzeństwa.  Po  części  zape- 
wne z  powodu  poczynionych  wydatków  na  brata  Jerzego, 
a  po  częśd  dla  pokrycia  kosztów  sądowych  filareckićj  sprawy, 
zaciągnione  zostiUy  pożyczki  hipoteczne  na  kamienicę  w  No- 
wogródku. Snmmy  potrzebne  na  opłacenie  procentów  dostar- 
czti  Malewski  z  wpływów  edycyi  petersburskiej;  25-go  Sty- 
cznia poleci  siostrom  poprosić  p.  Pietkiewicza  „aby  z  pie- 
niędzy za  ksią2ki  Adama  150  r.  ass.  posłał  bratu  jego  Fran- 
ciszkowi do  Nowogródka."  W  końcu  Lutego  rząd  rossyjski 
zaczął  dopominać  się  nowych  summ  od  Filaretów  w  dalszym 
ciągu  kosztów  procesu.  Rozporządzeniem  pod  datą  28-go 
Lutego  V.  s.  1830  r.  gubernator  wojenny  ogłosił,  że  od  by- 
łych członków  tajnych  Towarzystw  Filaretów  i  Filomatów, 
a  mianowicie  od  Aleksandra,  Adama  i  Jerzego  Mickiewiczów 
należy  się  do  zwrotu  skarbowi  od  każdego  po  13  r.  8673 
kop.  srebr.  i  po  213  r.  317*  kop.  asygnacyami. ')  Na  tę 
wiadomość,  Franciszek  Mickiewicz  pisał  do  Malewskiego : 
„Konieczne  procenta,  ucięmieżające  nieszczęśliwą  kamienicę 
poopłacałem.  Po  wyjeździe  Adama  za  granicę  w  ogóle  summę 
rubli  assygn.  245  otrzymałem.  W  kuryerze  wyczytałem,  że 
Adam,  Aleksander  i  Jerzy,  bracia  moi,  jako  Filareci  na  za- 
płatę kosztów  monarszych  skazani.  Nie  wiem  co  to  znaczy. 
Wszak  od  lat  dwóch  pohcya  odemnie  należność  takową  uzy- 
skała i  do  kaznaczejstwa  Nowogródzkiego  wniosła,  a  ja  mam 
urzędowe  świadectwo  z  odbioru  tych  pieniędzy." 

Na  tego  rodzaju  nadużycia  w  Rossyi  środków  nie  ma. 
Franciszek  Malewski  załatwiał  te  sprawy  z  funduszów  Ada- 
ma. 7-go  Kwietnia  za  pośrednictwem  swoich  sióstr  znowu 
naglił  o  dochody  ze  sprzedaży  dzieł  poety :    „Z  listów  widzę 


żo  p.  Pietkiewicz  was  odwiedza.  Poproście  go  w  mojem 
imieniu,  aby  przed  końcem  tego  miesiąca  odesłał  mi  co  ic- 
brat  ze  sprzedaży  Mickiewicza.  Trzeba  już  posyłać  mu  pie- 
niądze i  tu  zapłacić.  Dziś  nie  mam  czasu  sam  napisać,  dia 
niech  będzie  tak  dobry  na  list  mój  nie  czeka.  Poproście 
p.  Pietkiewicza  do  siebie,  przeczytajcie  mu  to  z  listu.  Spo- 
dziewam się,  te  daruje  mi,  żem  tak  nieregularny,  zwłaszcza 
kiedy  go  za  brata  pięknie  przeprosicie." 

Wpływy  z  petersburgskiego  wydaaia  miały  wkrótce 
ustać:  „Edycya  Adama,  pisał  Malewski  do  Lelewela  5/17 
Lutfgo,  kończy  się  w  przyszłym  tygodniu,"  W  ciągu  nie- 
spełna roku,  wyczerpała  sig  edycya  petersburska,  mimo  pu- 
szczenia w  obieg,  prawie  w  tymże  samym  czasie,  wydań 
w  Poznaniu  i  w  Paryżu. 

Prassa  krajowa  zajmowała  się  coraz  bardzie  Mickiewi- 
czem, Wieści  o  projektowanych  przez  Adama  dalekicli  wę- 
drówkach po  wscliodzie  niepokoiły  pana  Joachima.  „J^ 
to  źle,  odpisywał  mu  Malewski,  że  o  jego  przejazdacti  mylne 
wiadomości  szerzą."  2ó-go  Kwietnia  v,  a.  Kunjer  Litentki 
powtórzył  z  Guzely  Warszawskiej  następną  o  nim  wzmiankę: 
„Mickiewicz  ciągle  bawi  w  Itzymie.  Widzieć  go  mo2na 
czĘstfl  po  przechadzkach  ze  sławnym  amerykańskim  romaa- 
sistą  Cooperem  i  z  rossyjską  literatką  panną  Chlustin.  Jest 
tam  teraz  wiciu  Polaków.  P.  Artur  Potocki  wyjechał  do 
Paryża."  30-go  Kwietnia  1830  r.  Kuryer  Warszawski  wy- 
drukował szczegóły,  pocłiodzące  widocznie  od  osoby,  mają- 
cej zręczność  widywania  poety.  „W  Gazecie  Lwowskiej ') 
mówi  warszawskie  pismo,  jest  następujący  list,  pisany  z  Rzy- 
mu do  Lwowa:  Wiadomo  ci,  że  Mickiewicz  jest  w  Rzymie 
i  pewnie  go  nam  zasdrościcie.  Należy  sig  spodziewać,  że 
w  tym  miłym  klimacie  natchnięty  pięknościami  tak  zachwy- 
cającogo  kraju,  zbogaci  łiteraturg  ojczystą  stosownemi  poe- 
zyami,  równie  świefnemi  jak  wszystkie  jego  dzieła.  Jakże 
ci  wyrazić  radość,  której  doznajemy,    widząc  go  pośród  nas, 

'J    R-izmailosci  Nr.  17  2:-i-go  Kwietnia  1B:W  r.  str.  IM. 


—  si- 
tem nięcćj,  2e  jako  człowiek  towarzyski  zyskuje  w  poufołem 
zgromadzeniu,  gdzie  i  duch  jego  jest  obecny.  Czssto  się 
zdarza,  (jak  tego  przeRzłćj  zimy  tutaj  doświadczyłam),  że 
ludzie  za  autorów  ogłoszeni,  tracą  na  bliJszem  icłi  poznaniu, 
lecz  przeciwnie,  Mickiewicz  na  pierwszym  wstępie  powa2ny 
i  spokojny,  ale  wszedłszy  z  nim  w  ściślejsze  obcowanie,  mo- 
żna dopiero  poznać  krainę  jego  myśli,  a  każde  słowo  zdra- 
dza V  nim  iskrę  gieniuszu  wielkiego  poety  i  czoła  duszę 
autora  Wallenroda.  Ten  poeta  jest  jeszcze  więc^  godny 
uwielbienia  z  swćj  prostoty  i  skromności,  nigdy  bowiem 
o  swoich  dziełacli  nie  mówi,  chyba  zmuszony  pytaniami,  na 
które  wrodzona  grzeczność  każe  mu  odpowiadać,  a  nieraz 
uważałam,  że  nawet  w  małem  gronie  dziesięcin  osób  zdawał 
się  być  przyćmiony  ich  światłem,  gdyż  jest  tak  małomówiiicy, 
jakby  lękał  się  okazać  swoję  wielkość,  najchętniej  zaś  roz- 
mawia w  cztery  osoby;  chociaż  zazwyczaj  melancholiczny, 
jednak  w  mniejszem  zgromadzeniu  jego  rozmowa  jest  żywa, 
pełna  rozmaitych  ciekawych  rzeczy,  których  mu  dostarcz^ą 
obszerne  wiadomości.  Gdyby  kiedy  mogło  zabraknąć  z  nim 
rozmowy,  możnaby  go  jeszcze  ująć  i  zachwycić  muzyką,  lubi 
ją  równie  jak  poezyą,  wyznając,  że  jest  jego  główną  namięt- 
nością; chociaż  sam  wcale  nie  grywa,  zna  tak  dobrze  mu- 
zykę, jakby  całe  życie  strawił  na  jćj  nauce,  szczególnie  unosi 
8ię  nad  dziełami  Mozarta  i  Rossiniego.  Trzy  razy  w  tygo- 
dniu przyozdabia  on  nasze  małe  wieczorki,  lecz  to  dla  nas 
nigdy  zadosyć,  ażeby  go  widzieć  i  słyszeć  mówiącego;  je- 
dnak wyznam  szczerze,  2e  jeszcze  więci^j  go  lubię  na  prze- 
chadzce po  gruzach  starożytnego  Rzymu,  obok  tegoczesnych 
końd<^ów,  któremi  odwieczna  Ciie  jeszcze  się  szczyci.  Roz- 
prawiając o  tych  cząstkach  nietrwałości  dzieł  ludzkich,  gie- 
nioBz  jego  poezyjny  zmienia  się  w  uwagi  proste  i  zwyczajne, 
leo  r^ttem  zachwycony  staje  się  w  myślach  tak  wielki  1  no- 
-wy,  że  chciałabym  zawsze  pisać  wszystko  co  powiedział, 
ażełiy  nic  z  pamięci  nie  stracić.  Święta  wielkanocne  prze- 
pędzi jeszcze  z  nami,  potem  zamierza  odbyć  wielkie  podróże, 
chce  zwiedzić  Grecyą,  Kair,  Aleksandryą,  Palestynę.    Co  za 

JtKl  Oiltmm  Mttmuua.    Tom  IL  6 


pole  dla  jego  gieniusza!  Z  powrotem  myśli  bjć 
w  Paryżu.  Moie  też  jeszcze  nie  wiecie,  że  Wallenrod  jest 
przetłumaczony  na  rossyjski  język  przez  p.  Szewyrewa,  który 
jest  teraz  także  w  Rzymie.  Mickiewicz  chwali  to  Uumacze- 
nie.  Sławny  tutejszy  malarz  StAttler  zrobił  pyszny  portret 
naszego  poety,  tak  że  wszyscy  tutejsi  znawcy  uczcili  to  dzieło 
swemi  pocfawtUami,  a  br.  Artur  Potocki  kupił  go  i  przezna- 
czył  podobno  do  Krakowa.  Jest  tu  także  przyjaciel  Mickie- 
wicza Odyniec ;  nie  znam  wprawdzie  pism  jego,  ale  mnsz^ 
być  piękne,  równie  jak  on,  w  calem  znalezieniu  sig  jest  we- 
sc^y,  żywy,  rozsądny  i  światły."  ') 

Korespondencya  ta,  może  nie  przeznaczona  do  dnibi, 
pisana  była  niezawodnie  przez  jedne  z  pań  stale  uczęszcza- 
jących na  wieczorki  Ankwiczów.  Przyjaciele  Mickiewicza 
w  krąjn  nie  zadawalniali  się  podobnemi  doniesieniami,  sztor- 
mowali do  Malewskiego,  spragnieni  wieści  o  działalności 
Adama.  Pan  Franciszek  nie  doczekawszy  się  spodziewanych 
prac,  któremi  Adam  miał  zasilać  Tygodnik  Pe/ersbwsAi,  ogło- 
sił w  tem  piśmie  krótkie  wyjątki  z  kilku  listów,  skleiwszy 
je  w  jedne  całość,  o  czem  donosi  Lelewelowi  15/27  Stycznia. 
„List  patiski,  pisze  on,  przez  Rohozińskiego  wczoraj  odebra- 
łem. Z  dawien  dawna  wiedziałem  o  procederze  ŚwidziiS- 
skiego.  Adam  nie  bardzo  mocnych  wskazał  do  sprawy  agen- 
tów. Od  Adama  listy  podrukowalem  temi  dniami."^)  Kole- 
dzy Adama  dopominali  się,  aby  nie  króciutkie  wyjątki,  ale 
listy  w  całości  drukować.  Adam,  który  nie  cierpiał  zajmo- 
wać publiczność  swoją  osobą  nie  byłby  się  na  to  zgodził. 
'Wigksza  część  tych  listów  przepadła,  ponieważ  każdy  odbie- 


')  List  ten  ogtosil  też  Kuryer  Polski  2-ga  Maja  1830.  W}rd- 
oek  (Bil  z  guetjAdam  przechował  w  swoich  papierach,  przez  wzgląd 
mołe  dla  piezącć]  go  z  Rzjmu  osob;^. 

')  ^yn^ki  z  listónt  Adama  Mkkiemcza  pisatiyck  z  Jt^mu  iv  końai 
littopada  i  w  połonie  //rodnia  1839  w  N-rze  1-azym  I-go  Stjcznim. 
1830  r.  Tygodnika  Petersburskkgo  i  w  Korespondencyi  Adama  Uiekie- 
wicza  Ł.  I.  Btr.  52. 


|cy  lada  kartkę  od  Adama,  prz«sjłał  ją  dalszym  jego 
yjaciołom,  nie  wiedzieć  gdzie  zapodzii^a  si^  jego  kores- 
ideDcya  z  owego  czasu.  W  Lutym  redakcyą  Tygodnika 
ersburskiego  objął  Przecławski.  „Zaszła  zmiana  w  moim 
:ie,  pisał  5-go  Lutego  Malewski  do  sióstr,  dla  którć) 
Tygodnikiem  mnszg  się  rozliczyć.  Zostałem  na  rozkaz 
;arza  odkomenderowany  na  pomocnika  redaktora  do  jego 
icelaryi  i  do  redakcyi  praw  polskich,  a  póki  tam  bgdę 
nie  wolno  drukować,  nic  pisać  do  dzienników."  Malew- 
dodawE^  19-go  Lutego:  „Żal  mi  rozstania  się  z  Tygo- 
kiem,  ale  cóż  było  począć?  Miejsce  nowo  przyjgte  było 
o  które  się  dawno  starałem."  Od  usunięcia  się  Malew- 
ego  z  redakcyi  Tygodnika,  żaden  już  list  Mickiewicza 
piśmie  tern  się  nie  ukazał. 

Klassycy  warszawscy,  skruszywszy  kopie  przeciw  Mic- 
wiczowl  upadali  na  duchu  i  przyjęli  dość  przychylnie  to- 
i,  wydany  w  końcu  1829  r.  przed  wyjazdem  do  Persyi, 
ez  Aleksandra  Chodźkę,  co  Lelewel  przypisywał  ich  nie- 
adomości  stosunku  autora  z  Adamem.  „Poezye  Chodźki, 
al  on  do  Malewskiego  3-go  Lutego  1830  r.  podobały  się, 
ie  je  na  pamięć  Dmochowski,  smakuje  w  nich  Kruszyński,, 
dwik  Kamiński,  Witwicki,  Brodziński  (lubo  czegoś  więcĄj 
mi^a  niż  znajduje)  i  wielu  innych,  tylko  Koźmian  się 
'ma,  bo  mu  powiedziano,  że  to  Adama  przyjaciel.  Zdaje 
się,  że  wojna  o  Chodźkę  dopiero  się  rozpoczyna,  a  Ko- 
ian  napsuje  sobie  krwi  wiele,  bo  przy  takich  zdarzeniach 
lowią  się  wspomnienia  o  Adamie." 

Klassycy  wojny  Aleksandrowi  Chodżce  nie  wypowie- 
eli.  Mickiewicz  zaś,  mając  ogrom  Rzymu  do  zbadania, 
brat  się  do  pióra,  często  też  poddawi^  sig  tęsknocie, 
obrzem  widziała  wczorą)  po  twćj  powarzonćj  minie,  pi- 
a  do  niego  panna  Cblustin,  żeś  był  racz^'  smutny  ni2 
)ry.  Znam  przyczynę  twego  żalu  i  wierząj,  że  go  podśfr- 
1  i  pojmuję.  Jeżeli  Cię  to  może  rozerwać,  byłybyśmy 
zęśliwe  przy  t^  pięknćj  pogodzie  znów  opatrywać  ten 


—    84    — 

Rzym  staroż}'tny,  który  jedyny  mocen  rozerwać  albo  nto^ 
zająć  duszg  strapioną.  Posyłam  ci  dwa  dzieła 
z  którycłi  spodziewam  się  będziesz  rad." ')  -Tylko 
przeczytał,  odpowiada  jćj  Mickiewicz,  piękny  poemat  waszego 
genewskiego  przyjaciela.  Jest  niezawodnie  więc^  filozofii 
w  jego  książce,  niż  jćj  znaleźć  można  w  kilku  szk<rfaeh  nie- 
mieckich,  a  więcćj  poezyi,  niż  w  grubych  rymowaoydi  to- 
inacłL  Zawdzięczam  temu  czytaniu  kilka  rozkosznych 
dżin."  *) 

Niewiemy  dokładnie  o  jakich  dzidach  Bonstettena^ 
tu  mowa,  ale  panna  Chlustin  pospieszyła  udzielić  sŁaremn 
swemu  czcicielowi  sąd  o  nim  tak  pochlebny  polskiego  poety. 
Na  wiadomość,  że  Mickiewicz  wysoko  ceni  jego  atworj 
i  niecierpliwy  go  poznać  osobii^cie,  BoDStetten  odpisał  10-gs 
Marca  pannie  Chlustin:  „Cieszę  się,  że  zobaczę  waszfgD 
przyjaciela  Mickiewicza,  chociaż  boję  się  zawrzeć  z  nim  zna- 
jomość. Ma  o  mnie  zbyt  dobrą  opinią,  abym  nie  stracił  za 
ukazaniem  się."    Poeta  nosił  się  z  zamiarem  uciec  do  Szwq- 


■)    Korespondenci/a  Adama  Mickimicza  t  IV,  atr.  372. 

")    Ibid  t.  I.  etr.  (J7. 

*}  Sławnego  tego  Szwajcara,  kWry  urodeiwszy  się  w  1746  r. 
był  żywą  kroniką  schyłku  zeszłego  i  początku  naszego  stnledi, 
Panna  Chluatin  poznała  w  Sierpniu  1828  r.  w  Genewie.  „Uąż,  pisM 
ona  w  snoun  dzieoDiku,  który  poufale  żyt  z  Yoltairem,  Bonii«t«iii, 
Neckerem,  Mathiaeonem,  Gibbonem,  Urayem,  jednem  słowem,  któiy 
przypatrzył  się  wszystkim  znakomitościom  ostatniego  wieku,  obudnl 
moje  ciekawość.  Wiedziałam,  jak  aię  boi  nudów,  byłam  pewoa,  ■• 
go  nie  zdołam  zaciekawić.  Zaczął  od  przytoczenia  mi  anegdoty 
o  bocianach.  Odpowiedziałam  mu:  „W  RosByi  smutno  poglądać  aa 
wędrówkę  ptaków.  Kiedy  nas  opuszczają,  zdaje  się,  łe  to  kraj  bliz- 
ki^j  wojny."  Znalazł  t*;  myśl  oryginalną,  winszował  mi  poetyom^ 
wyobraźni,  rozpoczęła  się  rozmowa,  która  trwała  caluteńki  wieczór. 
Koiumiem,  że  głowy  zawraca,  oltdarzony  jest  bowiem  bystrością 
imaginacyi  i  żywoaci%  rozmowy,  które  rzadko  spotykają  eię  a  łudzi 
jego  wieku.  Pan  Bonstetten  dziwi  się,  że  w  moich  latach  mogf 
smakować  w  czem  innem,  jak  idyllach  i  rozprawiać  zapalczywie 
o  czem  innem,  jak  o  sukniach  i  galganach." 


-    85    — 

caryi  na  czas  upaWw  włoskich.  Panna  ChlustJn,  która 
w  183S  r.  letnie  miesiące  przepędziła  nad  Lemanem,  chwa- 
liła mu  tameczne  towarzystwo,  a  Genewczykom  zalecała 
poetę  polskiego.  Zapewne,  że  w  listach  swoich  czgsto  o  nim 
wspominała,  poniewa2  22-go  Marca  Bonstetten  dodaje:  „Ty- 
siąc przyszłych  życzliwości  Byronowi  polskiemu."  A  22-go 
Kwietnia  pisał  do  niśj :  „Weź  twoje  rószczkę,  aby  mi  przy- 
prowadzić waszego  barda  polskiego." 

Panna  Chlustin  wolała  używać  swojśj  czarodziejskiej 
rószczki,  aby  barda  polskiego  przyciągać  do  salonów,  których 
opis  zostawiła  w  swoim  dzienniku.  Z  magnatów  różnych 
narodowości,  zebranych  w  Rzymie,  najliczniejsi  byli  Anglicy, 
a  z  angielskich  domów  najmilszy  pannie  Anastazyi  dom  lady 
Hamilton.  Z  późniejszego  listu  panny  Chlustin  dowiadujemy 
się,  że  „lady  Russel,  pigkność  nad  pięknościami"  była  wielką 
wielbicielką  Adama,  ale  nie  zdaje  sig,  aby  te  wsz;  stkie  zna- 
jomości z  arystokracyą  angielską  ślad  po  sobie  zostawiły 
w  życiu  poety.  Z  mnogich  opisów  panny  Chlustin  przyto- 
czymy bal  u  posła  rossyjskiego  Gagaryoa,  z  teatrem  ama- 
torskun,  na  którym  występowali  Sanguszkowie:  „I*yszna 
para,  pisze  panna  Chlustin,  księstwo  Sanguszkowie,  odegry- 
wali  rolę  kochanków.  Pani  Menou,  dyrektorka  jeneralna, 
oddawca  doskonale  rolę  staruszki,  w  dowcipnej  przesadzie 
jćj  gry  nie  podobna  było  odgadnąć  jćj  wieku.  Nic  nie  ma 
przebieglejszego,  jak  Francuzka,  gdy  chodzi  o  ukrywanie 
zmarszczek  i  niepowetowanych  krzywd  wieku.  Rozpoczęto 
od  Afame  da  Proverbes,  sztuczki  przyjemniejszej  w  czytaniu 
□iż  na  scenie.  Za  to  Siary  m^i  miał  zupełne  powodzenie. 
Hrabia  Alfred  Potocki  grał  stryja,  p.  Bengnot  Michała.  Ca- 
łośii  wydała  mi  się  chłodną  z  powodu  publiczności,  złożonćj 
z  pięciuset  osób.  Jest  to  zebranie  zbyt  liczne  na  przedsta- 
wienie amatorskie.  Obszerna  sala  zapełniona  przypomina 
wielki  teatr,  widząc  podjętą  kurtynę,  oczekuje  sig  prawdzi- 
wych talentów,  zapomina  się  o  drobnostkach  towarzyskich. 
Po  oklaskach  mni^  wigcćj  zasłużonych,  bal  uwieńczył  ten 
wieczór."    Jeżelh  u  Gagarina  pięciuset  zebrało  się  gości,    to 


następnego  dnia  u  Torlonii  tysiąc  sto  osób,  od  kardynałów 
do  urzędników  bankowych,  od  lordów  do  kupczyków  loo- 
dyiiskich  przesuwało  się  przez  wspaniałe  sale,  przep^iooe 
arcydziełami,  a  służba  roznosiła  „na  karczemnycłi  tacad 
szkaradne  chłodzące  napoje."  5-go  Lutego  kolonia  angiel- 
ska wydała  bal  kostiumowy.  Panna  Anastazya,  udając  sig 
nań,  zaszła  do  Ankmczów,  przebrana  za  damę  z  czasów 
Henryka  III.  „Oczy  Mickiewicza  zapaliły  się,  pisze  w  dzien- 
niku swoim,  oczekuję  co  najnini^  ody  na  cześć  mojc."  Nie 
doczekała  się  ody.  Urządzający  uczty  i  bale,  oa  lEtóre 
uczęszczał,  nie  dziwili  się,  że  poeta  często  nie  podzielał  ogól- 
nćj  wesołości,  chmurne  jego  usposobienie  przypisywali  zape- 
wne byronizmowi.  Mickiewicz  sposępniał  z  innych  zupełnie 
przyczyn.  W  pałacach  rzymskich,  jak  w  celi  więzienni, 
oddawał  się  tym  samym  dumaniom,  a  nie  miał  już  z  kim 
wymieniać  głębszych  uczuć.  Podczas  wygnania  do  Rossyi, 
osładzali  mu  2ycic  nieodstępni  towarzysze.  Bozmowy  z  nimi 
nie  bylyż  poniekąd  dalszym  ciągiem  prac  Filomackich? 
Rozpamiątjwania  o  Litwie  łączyły  się  z  treską  o  jśj  wy- 
zwolenie i  w  otoczeniu  druhów  młodości,  odkrywała  się  poe- 
cie: „Księga  syhylińska  przyszłych  losów  świata." 

Miła  gawędka  z  Odyiicem  uie  była  w  stanie  zastąpif 
związku  z  powiernikami  wszelkich  porywów  j^o  duszj. 
Odyńca  przerażała  zuchwałość  tytanów,  gotowych  jak  Atlat 
dżwiguąć  świat  na  barkach  swoich,  przed  nowymi  zaś  zna- 
jomymi Adam  nie  łatwo  mógł  się  wynurzać.  Pewne  ukoję* 
nie  znajdował  w  towarzystwie  panny  Ankwiczówuy,  ale  po 
kilku  zawodach,  serce  jego  bało  się  prób  nowych.  Odyniec 
czułostkowy  radby  swatać  Adama,  Mickiewicz  musiał  wystrze- 
gać się  jego  gorliwości,  którą  nie  mało  iim  dokuczał.  Żale 
z  tego  powodu  wypowiada  w  kilku')  listach  do  dalekich  kole- 
gów. Najjaskrawszy  zaś  przykład  tego  zniecierpliwienia  znaj- 
dujemy w  liście  Adama  do  Jeżowskiego  (w  Lutym)  :  „Jestem 

*j  SlyHzeiiŚmy  od  Aleksandm  Hickienicza,  że  Adam  i  do 
niego  pisząc,  podobnie  się  wyraził  o  Odyńcu. 


—    87    — 

moralnie  samotny  zupełnie,  bo  towarzysz  mój  dobry  już  calem 
niebem  różni  się  odemnie  i  sposobem  myślenia  i  czucia  i  nie 
mając  między  sobą  języka,  zamknęliśmy  się  w  skompach,  wy- 
jąwszy to,  2e  razem  mieszkamy,  zdaje  się,  żeśmy  daleko  od  sie- 
bie."*) 2-go  Lutego  Malewskiemu  prawie  w  tych  samycli  sło- 
wach to  samo  powtarza:  „Może  w  części  tęsknota  pochodzi 
z  zupełnej  samotności,  bo  mój  towarzysz  zbyt  różni  się  i  wie- 
kiem i  myślami  i  całem  życiem,  nie  ma  więc  między  nami  takich 
związków,  w  jakich  żyó  przywykłem."*)  Nte  można  tych 
kilkakrotnych  utyskiwań  uważać  za  przypadkowy  wybuch 
złego  humoru.  Adam  kładł  widoczny  przycisk  na  rozbrat 
swój  duchowy  z  Odyócem  i  chciał,  aby  grono  najbliższych 
kolegów  o  tym  fakcie  wiedziało,  a  chociaż  jeszcze  rok  pra- 
wie obok  niego  przebędzie,  stosunek  ich  do  końca  nie  zmieni 
sif.  Odyniec  wziął  byt  na  siebie  praktyczną  strong  wspól- 
nego pożycia.  Panna  Anastazya  przezwała  go  la  bonne  de 
M.  Mlckiemicz,  za  co  się  Odyniec  bynajmoiój  nie  gniewał. 
^Nieustanne,  jak  mawiał  Czeczot,  paplotanie  Odyńca"^  nie- 
raz bawiło  Adama,  był  mu  wdzięczny  za  troskliwość  jego 
i  tnidy  około  kawalerskiego  gospodarstwa,  ale  unikał  wyja- 
wiać mu  skrytość  serca  swego,  a  gdy  czasami  Odyniec  co 
odgadywał,  to  nie  śmiał  się  chlubić  przed  Adamem  z  swćj 
domyślności. 

Pomimo  fiskalnych  prześladowań  byłych  Filaretów,  za- 
czynano w  Wilnie  swobodniej  wspominać  o  ich  dziełach 
i  losach.  Widzieliśmy  powyżój,  że  Kuryer  Litewski  powtó- 
rzył wzmiankę  Gazety  Warszawskiej  o  pobycie  i  stosunkach 
Adama  w  Rzymie.  To  samo  urzędowe  pismo  24-go  Marca 
V.  S.  1830  w  nr.  36  donosi,  że  „z  litografii  Uniwersytetu 
Wileńskiego  przez  P.  Przybylskiego  zarządzanej,  wyszedł 
Śpiem  Sirzełca  z  poezyi  Mickiewicza  ułożony  na  gitarę  hisz- 
pańską i  ofiarowany  przez   K.  Kotkowskiego  z  piękną   wi- 


')    Korespowlencija  Adama  Mickiewicza  t  IV,  str.  112. 

*)    Ibid.  t.  I.  sir,  iii. 

*)    Żywot  Adama  Mickiemcza.  t.  1,  str.  XXII. 


nietą  strzelca  konno  wyobrałającą  i  przedaje  sig  w  kaifgani 
Józefa  Zawadzkiego  w  Wilnie  po  r.  sr.  40."  W  Kwietnin, 
Wojciech  Sowiński  *)  dorobił  muzykę  do  ballady  Lilie  i  wy- 
dał z  nutami  nietylko  tekst  polski  owej  ballady,  ale  i  fr«o- 
cuzkie  tłumaczenie  wierszem  pióra  p,  G.  Fulgence.^ 

Ale  p.  Fulgence  podkładając  słowa  francuzkie  pod  pol- 
skie w  jednaj  balladzie,  nie  dotykał  biografii  autora.  Nad' 
chodziła  cliwila,  w  której  zaczęto  z  życiem  Mickiewicza  za- 
poznawać publicjinoSć  zagraniczną,  a  to  tak  niedokładnie 
i  nieoględnie,  że  Mickiewicz  wyrzekłby  się  chętnie  wszel- 
kiego rozgłosu,  byleby  nie  powtarzano  o  nim  tyle  bredni. 
Szereg  podobnycłi  wystąpień  otwiera  artykuł  Joumai  da  Bi- 
bats  pod  datą  2-go  Stycznia  1630  r.  podpisany  J.  J.  ( Juliuu 
Janin).  Janin,  z  powodu  przekładu  l^H/ielma  Meistra  przei 
Tb.  Toussenella  przyznaje  Mickiewiczowi  pierwszeństwo  mie- 
dzy poetami  polskimi  i  opowiada,  że  „był  wygnany  przez 
siedm  lat  na  Syberii  za  to,  że  jak  Włoch  opiewał  z  namięt- 
nością i  łzami  straconą  wolność  swojćj  ojczyzny."  ')  Poeta 
obawiał  się,  aby  kto  nie  przypuścił,  że  z  własnych  jego  prze- 


')  Wojciech  Sowiński  (urodź.  180."i  na  Podolu;  osiadł  byl 
w  Paryiu  w  1828  r.,  umarł  w  teni  inic;kie  2-go  Marca  IS30  r. 

•)  Cliauls  polonais  naiionmu:  el  /Mi/mltiires  apcv  arcotupngittment 
de  piano  et  karpę  par  G.  Ftdijenee  et  de  Frematit.  Eii  dau:  Ucraitons. 
Prix  HO  franci,  a  Paiis,  c/iez  P.  Petit,  ediieur  de  nt»si'/He  me  yivienM 
Paris  1830.  Pierwszy  zeazyt  zawiera  tekst  i  tłumaczenie  ballady 
Lilie  z  luwtępDem  objaśnieniem;  ,.Pieśń  ta,  pochodząca  z  Litwy,  ro- 
zeszła się  od  dawna  w  reszcie  Poliiki.  Czysto  intode  dziewczyny 
sluchajti  tego  sraĘtnego  opowiadania.  P.  Mickiewicz  przywłaszczył 
sobie  ten  temat  i  rozwinął  go,  ule  zachowując  z  rzadkim  talentem 
wszystkie  wyraienia  ludowe.  Muzyka  jest  jclna  z  najdawniejszych 
melodyi,  przechownja.eych  się  w  wi(;kszt'j  części  Słowian azczy z ny." 

')  Adam  Afiekiewicz,  sa  vie  cl  sim  mwrc,  str.  103.  W  pismach 
francuzkich  nazwisko  Mickiewicza  po  raz  pierwszy,  o  ile  nam  wia- 
domo, wymieniła  Reeue  Eiicyclopedii/ue,  donosząc  w  artykule  o  prassie 
polskiej,  te  zaliczają  go  do  „sławnych  żyjących  Polaki')W."  (P.  XXXI 
«tr.  fi'j8,  Wrzeeień  1S20  r.)  Artykuł  ten  podpisany;  M.  P.  (MictuU: 
Podczaszyński.) 


Chwałek  powstała  legenda  o  iDOiemanem  wywiezieniu  jego  na 
Sybir,  a  w  samśj  rzeczy  autor  artykułów  jego  nie  rozróżnić 
wewnętrznych  prowincyi  Rossy!  od  Syberyi.  Ale  co  najży- 
wićj  nbodło  Adama,  to,  że  mu  hołdy  oddając,  oceniano  nie- 
dorzecznie Goethego  w  artykule  zdradzającym  co  najmni^ 
współpracowntctwo  jednego  z  gości  podejmowanych  razem 
z  Mickiewiczem  przez  poetę  niemieckiego  i  że  tg  napaść 
ogłaszał  dziennik  czytywany  w  Wejmarze.  Gniew  Mickie- 
wicza wybuchnął  w  liście  do  Fr.  Malewskiego,  pisanym 
z  Rzymu  pod  datą  2-go  Lutego  1830  r.')  „Musiałeś  czytać 
w  Joumai  des  Debats  niedorzeczny  artykuł  o  Goethein,  gdzie 
i  o  mnie  i  o  moich  podróżach  po  Syberyi  śmiesznie  bre- 
dzono. Wybaczam  głupiemu  cudzoziemcowi,  który  wtenczas 
był  w  Wejmarze  i  przebawiwszy  miesiąc,  synową  Goethego 
bral  za  żonę  i  w  artykule  swoim  troje  dziwów  o  Niemczech 
prawi ;  ale  stokroć  wigc^j  mię  boli,  że  ten  przeklęty  Leo- 
nard Chodźko  *)  w  swoich  jakichś  Rysach  Literatury  polskiej, 
bez  sensu  o  mnie  pisze."  Dwćch  Francuzów  zDajdowało  się 
w  ówczas  w  Wejmarze;  architekt  Coudray  i  Wiktor  Pavie. 
Że  nie  Wiktora  Pavie  posądzał  o  autorstwo  artykułu,  tego 
dowodzi  fakt,  iż  nie  Pavie  „przebawiwszy  miesiąc,  synową 
Goethego  brał  za  iong,"  ponieważ  towarzysz  Dawid'a  d'An- 
gers  w  dzienniczku  swoim  pisze :  „Następnego  dnia  w  ponie- 
działek widzieliśmy  Goethego  chwil  kilka  na  wieczorku  wy- 
danym przez  jego  synową,  panią  Goethe.  Syn  jego  jest 
ciężki  głupiec,  dobry  chłopak,  ale  używający  powszednio 
życia  i  ani  odrobina  rozunm  ojca  nie  przeszła  do  jego  móz- 
gownicy.    Synowa  Goethego  jest  jego  prawdziwą  przedsta- 


')     Korespoiidenaja  Adama  Miekierricza  t.   I  H'r.  fil— (i2. 

^  Leonard  Chodźko  {ur.  16  listopada  1800  r.  w  Oborku, 
w  powiecie  O^zmiań^kim)  kolegon-ał  w  Mołodecznie  z  Tomaszem 
Zanem,  kraj  opnScił  w  1810  r.  jako  sekretarz  księcia  Michała  Ogiń- 
skiego, osiadł  w  1S26  r.  e^łale  w  Paryżu,  podczas  wojny  fraocuzko- 
pruekićj  schronił  sig  do  Poitiers  i  tam  iycie  zakończył  21-fco  MarcR 
1871  r. 


-    90     — 

wicieiką.  To  t^ż  ooa  jest  wszrstkieni  w  domu.  Poeta  ro- 
mantrczD}-  Mickiewicz  znajdował  się  na  t7m  wieczoize. 
Goethe  przTbvł  ze  wsL  pokazał  sig  tylko  i  wrócił  na  noc 
do  swego  wiejskiego  mieszkania.  W  przyszły  piątek  pny- 
pada  80-ta  roc2nica  jego  urodzin.  Nazajutrz  odegrają  Fausta 
po  raz  pierwszy."* 

Te  pobieżne  notatki  uwalniaią  go  od  powytszego  za- 
rzutu, na  który  nie  mógł  t^ż  zasłużyć  p.  Condray,  arcłiitekt 
francuzki,  zamieszkały  w  Wejmarze  i  zaprzyjaźniony  od  da- 
wna  z  Goethem  i  z  jego  rodziną.  Winowajcą  był  astronom 
belgijski  p.  Quetelet,  o  którym  Mickiewicz  nie  zbyt  poclile- 
bne  powziął  wyobrażenie.  List  p.  Qut'telet,  do  p.  JuUiena ') 
dał  pochop  Juliuszowi  Janin  ^przyszłemu  księciu  Icry^ków*' 
do  rozpisania  si«  tak  niefortunnie  o  Wejmarze.  Janin  mó^ 
nawet  dużo  swego  dodać  do  plytkicli  spostrzeżeń  p.  Qućte- 
leta  o  Niemczech,  ale  ustęp  o  wygnaniu  Mickiewicza  na  Sy- 
berii dosłownie  był  wzięty  z  listu  Darid'a  d'Angere,*)  dOi 
którego  Newa  płynęła  za  Uralem. 

Nietaktowne  wyrażania  się  o  nim  rodaka  Litwina  obu- 
rzyły Mickiewicza  więc^  aniżeli  gruba  nieświadomość  cudzo- 
ziemca.   Wszelkie  miał  prawo  czuć  się  obrażonym,  czytając 

')  Marc-ADtonin^  JuUitu  i]e  1'arb  (ur.  1774,  um.  1848  r.J 
za.  mtudfch  lat  przyjaciel  i  ajent  Kobe^pterra,  w  1829  i  1830  r.  byt 
dyrektorem  Rtruć  Emyiiojieili-jiu,  u  po  rewolucji  listopadowej  gor- 
lin-ym  Mt:  okaziit  obroiicH  sprawy  polakii^j. 

*)  „MoD^ieur,  pisał  z  Paryia  24  Października  I821I  r.  D«vid 
d'Angeia  do  P.  Jiillieiia,  U  lettre  dc  M.  Qut'ielet  rend  tr&s  eiacte- 
ment  ce  qtti  8'eat  passe  i  Wetmdr,  le  jour  de  la  fr'tc  da  (ioetho. 
II  parle  da  M.  )Iickiewic£,  jeune  poet«  polonais.  Voua  pourriez 
peiit-utre,  dans  votrc  artiole,  dirc  '[uo  ce  poidle  a  óli'  es  tle  en  SibiEiie 
pendant  ^pt  annees,  parce  qu'il  a  osi  flever  la  voix  pour  raflriui- 
cbii^enient  de  son  pays;  vou9  poiirriez  dire  i|ue  r'eat  le  poetę  le 
pluii  Temartjiiablc  dc  »on  pays,  qu'il  a  publie  di^jA  plusienia  rolu- 
mes  Feiiiplis  de  cette  poćsie  toutc  d'amc. 

,.QuaDd  vouB  ^rirez  H  M.  Qu£telet,  veuillez  avoir  la  bontć  de 
le  remercier  de  aon  boo  eousenir  i  mon  egard,  et  lui  pr^Dter 
mes  complimentB  ałfectueux 

Votre  bien  devoui:  de  coenr." 


—  gi- 
ną miejscu  nąjbardzi^  bijącrm  w  oczy  wielkiej  sztychowanćj 
tablicy  XVI.  szkiców  literatury  polskićj  pod  szumnym  tytu- 
łem: Pomnik  polski:  „Poniższe  dzi^o  jest  podwójnie  godne 
uwagi  i  jako  pierwsza  książka  polska  drukowana  we  Fran- 
cji i  jako  pomnik  poświęcony  cbwale  poety  miłowanego  przez 
swych  rodaków.  Wydanie  dzieł  poetycznych  Adama  Mickie- 
wicza, z  portretem  autora,  w  dwóch  tomach,  drukowane 
a  J.  Pinard  w  1828  r.,  dokonane  zostało  kosztem  szlache- 
chetnćj  i  hojn^  Polki  hrabiny  Ostrowskiój  (Klementyny), 
z  domu  księżniczki  Sanguszkównćj,  z  znakomitego  szczepu 
Jagiellonów.  Dzieło  to  sprzedaje  się  na  korzyść  wygnanego 
poety."  ')  Reklama  ta  wystawiała  Mickiewicza  jako  wygnań- 
ca, gdy  tymczasem  podróżował  on  za  pasportem.  Nie  miłe 
mu  też  było  kadzenie  Ostrowskiej  jego  kosztem,  bo  nigdy 
jój  o  nic  nie  prosił,  a  z  jój  ofiarności  najwięcej  skorzystał 
sam  Chodźko.  Odlane  czcionki  polskie  dla  wydania  Mickie- 
wicza pozwalały  próbować  innych  spekulacyi  i  puszczać 
w  obieg  w  Paryżu  cały  szereg  dzieł  polskich. 

Nie  była  to  jedyna  sprawka  p.  Leonarda,  która  doku- 
czyła poecie.    Chodźko   był   podówczas   prawie  wyłącznem 


')  „Monument  polonais.  L'ouvrage  ci-apr?^s  cet  doiiblcment  re- 
marąuable  eomme  1e  premier  Iivre  polonaia  imprimó  en  France  et 
<!ominB  tm  monument  conaacrć  i  la  gloirc  du  poetę  chSri  <li;  sea 
compatrioŁes.  L'ĆditioD  dea  oeuvres  po(^tii|ues  d' Adam  Mickiewicz, 
avec  le  portr&it  de  I'anteur  en  dciix  volunies  In  IS  impriini;s  ii  l'a- 
ria  cbez  J.  Piaard  en  1828,  a  6t6  publió  aux  frais  d'iinc  noble  et 
g6aireaae  Polonaise,  la  comtesse  Oatrowsbu  (Ci^mentine),  n£c  prin- 
cesse  Sanguszko,  de  la  race  illuatre  des  Jagellons.  Cct  oi]vrflge  sa 
vend  aa  profit  du  poiite  en  exil."  (Esquisse  cIiToiiologUjue  de  la  Utlź- 
rattirc  polonaise  par  A.  J.  de  Mancy  et  L.  Chodźko.)  Esqmsse  \  t.  d. 
■tanowi  ŁablicQ  XVI  bia  25  tablic,  składających  dzieło:  Atlas  histo- 
riguf  et  chrorwloffique  des  Ulteialitres  andennes  el  modenus,  des  scieiices 
et  des  Seaux-Arts  par  A.  Jarry  de  Manaj,  d'apris  la  mOibode  et  sur 
le  plaa  de  r Atlas  de  Lesuge  {Las  Cases)  in  fol.  Paris  1831.  W  przed- 
mowie powiedziano,  ie  Polską  literutun;  opracował  wyłącznie  1a 
Ctiodźko.  Tablica  zaś  XVI  bis  ukazała  sią  w  r.  1829.  Wyjście  \i.\ 
<%Io8Eone  w  Joumal  de  la  Łibrairie  2-go  Maja  18^  r. 


—     92     — 

źródłem  wszystkiego,  co  pisano  o  Polsce  w  prassie  francnz- 
bićj.  Za  jego  natchoieniem  powstały  przekłady  Mickiewicn, 
których  przedmowy  nabawiały  poetę  nie  małego  kłopota. 
Sam  zaś  Chodźko  drukował  w  słownikach  biograficzDTch 
i  encyklopedyach  francnzkich  życiorysy  wybitniąjszych  Pola- 
ków, bez  zachowania  niezbędnych  w  obec  p<^ożenia  kriya 
ostrożności.  Mickiewicz  nie  wiedział,  czy  mu  nie  wypadnie 
do  Rossyi  powrócić,  takie  zaś  artykuły  o  nim  zamyki^  mn 
granicę  państwa.  Narażały  one  ogromnie  wygnańców  gybir- 
ryjskich,  o  których  patryotycznem  dzi^aniu  rozpisywano  się 
bez  najmniejszój  oględności.  Coraz  więc  nowe  miał  Mickie- 
wicz powody  być  niezadowolnionym  z  dzi^alności  Chodźki. 
Od  chwili  zaś,  w  którćj  poeta  dał  Chodźce  do  zrozumienia, 
że  ma  mu  za  złe  wydanie  dzieł  jego  w  Paryża  bez  poprze* 
dniego  z  nim  porozumienia  się,  ten  ostatni  ciągle  użal^  się 
przed  Lelewelem  na  niewdzięczność  Adama.  Pan  Joachim 
czuły  na  skargi  pana  Leonarda,  pisał  3-go  Lutego  1830  r. 
do  Malewskiego:  „Adam  ma  w  Paryżu  różnych  przyjaciół, 
którzy  do  niego  nieco  się  poniechęcili.  Sam  zacny  i  da8E% 
i  ciałem  Leonard  cierpi  od  Adama.  To  wszystko  nie  dobrze, 
oh  wiele  nie  dobrze  !  Sobolewski  rozgłosił,  rozniósł  narzeka- 
nia Adama  na  hrabiny  Ostrowskiej  uczynność. ')  Niewczesna 
i  śmieszna  wielfcomyślność !  Nie,  panie  Franciszku,  nie  prze- 
konasz mię,  jest  Adam  w  swćj  sprawie  winowaL  Mrukiem 
być  dla  swoich  ziomków  tyle  sercem  i  uczuciem  przychyl- 
nych, nie  ładnie.  Zdarzenia  niestety  aż  nadto  częste.  Nie 
wiemy    w  kogo  natrafimy,    a   to  nic   dobrego   nie  zbuduje 


')  Chodźko  w  pierwszej  receuzyi  fmacuzki^j  dziel  Adanui 
w  zeszycie  kwietniowym  Ririie  Ena/clnpfdu/ne,  o  Promienistych  wy- 
rażał sie  oględnie,  mówiąc,  ie  to  byto  towarzystwo  literacko-filantro- 
piczne,  nie  mające  nic  wspólnego  z  niemieokiemi  tajnemi  zwiątkftmi, 
ale  głosił  tirbi  et  orbi  wspaniałomyślność  br.  Oatrowski^j,  pisząc,  le 
wszystkie  egzemplarze  paryzkiego  wydania  Autorowi  darowała,  co 
t«m  cli  wale  bn  lej  Bze,  łc  go  osobiście  nie  zna.  Chwalebniejsze  to  mote, 
ale  źe  antorowi  nie  przyjemniejsze,  to  penna. 


—    93    — 

Adamowi,  to  go  do  celu  nie  doprow&d2i.  Jei:eli  otwarcie 
piszę  do  ciebie,  milczę  ze  wszystkiem  co  żyje,  ale  boleję,  to 
iD02e  nie  mało  ctiwil  Adama  zatruć.  Bodajem  był  złym 
«różb%.  Żąda  Adam  z  Paryża  pieniędzy,  ma  je  Łam  przez 
Życzliwych  1  sławę  jego  ceniących  zgromadzone,  a  z  tego  coś 
mi  Panie  o  funduBzach,  gdy  się  puszczał  w  podróż,  pisał, 
to  mię  dziwuje,  że  tak  prędko  zapotrzebow^  ?  i  trwoży 
mnie  nie  pomału,  ażeby  się  zaprgdko  wszystkie  nie  wyczer- 
pały resursa." 

Leonard  Chodźko  nie  spieszył  się  z  wypłacaniem  Mickie- 
wiczowi dochodów  z  paryzkiego  wydania.  Lelewel  z  daleka 
^m  był  sędzią  gospodarki  pieniężnćj  Adama.  Przedłuża- 
jąc system  zbytniej  opieki  nad  Mickiewiczem,  fundusze  ze 
sprzedaży  dzieł  powierzał  Chodźko  drukarzowi  Barbezafowi, 
u  którego  one  później  przepadły,  gdy  zbankrutował. 

Gderalatwo  Lelewela  mało  obeszło  Mickiewicza,  zbyt 
mu  był  wdzięczny  za  jego  niezachwianą  przyjaźń,  aby  się 
urazić  łatwowiernością,  z  jaką  przyjmował  plotki  berlińskie 
lab  paryzkie.  Ale  nie  mogło  go  nie  obruszyć  przedwczesne 
wyjawienie  faktów,  które  najprostsza  ostrożność  nakazywt^a 
<^go  jeszcze  zachowywać  w  tajemnicy.  Bardzo  był  zwa- 
rzony  artykułem  o  nim  p.  Alfonsa  d'Herbelot. ')  D'Herbe- 
lot,  pisząc  z  notatek  danych  mu  przez  L.  Chodźkę,  taki  sąd 
wydawał  o  pierwszych  poezyach  Adama;  „Był  to  czas, 
w  którym  duch  wolności,  po  wstrząśnieniach  europ^skicb, 
gasł  wszędzie,  przytłumiony  obłudą  lub  gwałtem.  Despotyzm 
po  chwilowem  zachwianiu  się,  powstawał  straszniejszy,  kon- 
stytncye  pad^  jak  trony  przed  trzydziestu  laty.  Oburzony 
takim  widokiem  i  aby  użyć  jego  własnych  wyrażeń,  tchó- 
rzostwem ludzi  dojrzałych,  Mickiewicz  w  swój  szlachetnćj 
boleści,  odezwo  sig  do  młodzieży,  zdając  na  nią  odbudowa- 
nie ołtarza  wolności.  Prześladowania,  wygnania,  kajdany 
młodzieży  wileńskiój   stanowią  najwymowniejszy   komentarz 


')    NoHct  sw  la  vie  et  Us  poesies  dAdam  Mickienncz  na  stronie 
35G— 373  Ł  XLVI  pneglądn  RAme  Encyciop^diipie.    Maj  1830  r. 


_    Ji4    — 

W^'  do  młodości.-'  Dalej  p.  d  Herbelot  twierdzi,  *e  „Wallen- 
rod je^t  czToem  patryotTC2iiyffi.  Tożsamość  p(rfo2eiut  Ii- 
twinaw,  tępionych  przez  Krzyżaków  i  Polaków  pod  jaizmem 
mo-kieikskiem  uderzyła  poetę.'  Adamowi,  którego  noga  ni- 
gdy nie  j-ostata  na  dworze  rossjjskim,  przykro  było  czytaf 
w  artykule  p.  dHerbeiot,  że  ^eiykieU  dworska  nie  zga- 
dzała Eic  z  niepodległością  duszy  Mickiewicza."  Aator  pio^ 
whzego  francuzkiego  tłumaczenia  Konrada  Wallenroda  *)  p. 
Burceaud  des  Marets*)  nie  wiecćj  miał  względów  na  bezpie- 
czeństwo osób.  gdy  w  swej  przedmowie  mówił,  że  „stowa- 
rzyszenia wileńskie  miały  na  celo  rozniecać  w  sztacheta^ 
Polsce  świętą  miłość  ojczyzny  i  wolności,"  o  samym  zii 
autorze  takie  zadawał  sobie  pytanie:  .gdyby  mn  było  daae 
opiewać  ojczyznę  niepodległą  i  oswobodzoną,  jakteżby  nie- 
śmiertelne wydobył  tony  ten.  którego  serce  rozdarte  kies- 
kami kraju  nie  ugiylo  się  na  «Tgnaniu,  ale  wzolodo  d{ 
i  jakby  zatiartowane  nową  walką,  obdarzyło  Polskę  Konra- 
dem Wallenrodem'"' 

W  tym  samym  miesiącu  wyszedł  w  Paryża  inny  prze- 
kład tego2  sarnio  poematu  bez  żadnego  wprawdzie  komen- 
tarza, tylko  ustęp  z  przedmowy  autora,  gdzie  mowa  o  Roś, 
opatrzony  przypiskiem,  ostrzegającym  czytelnika,  że  Roi 
i  Rossya  nie  jest  wcale  jedno  i  to  samo.  *)    Za  to  w  nnme- 


'I  Konrail  Ha/h-nrotl,  romaii  histerigue  Iradmt  du  pelammt,^ 
\*i  <)c  7  feuillef  *,(-  Iin|<riinerie  łie  J.  Tutu,  ches  Osfpuud  Oni 
YolEaire  No.  13  et  A.  .i.  DeDoin  rae  VineDDe  K.  10.  Dzieimik^ 
bUfjrapliie  lie  Ui  France  ogłasza  lo  tłumaczenie  w  N.  23  lui  str,  3GS 
ii  Czerwca  1S30  r. 

*i  LeonanI  Chodźko  podaje  Burg^aud  des  Marets  jako  thi- 
marza  w  katalojra  pod  tytułom :  „Oarrayes  reiab/i  a  l«  Pologtte  |» 
bfWi  en  France  •■(  en  AmjUterre  dqnas  1836."  Tvp<^nplue  d«  P^ 
Dard,  Impriuieiir  du  Comitć  polunai?,  nie  ćCAnjou  Dauphine  No.  8^ 
litr.  8.  w  S-ce.  1'odobDo,  łe  Btu^eaad'oiri  dopom&gł  Jaatn^bdd, 
kt-irt-inu  tet  przrpisrwano  tlumftczeDie. 

■)  Konrad  Jfallenrod ,  recit  historique  tii€  des  AddaIm  d» 
Lithuania  ei   de  I'Tus9e,    Le  Fani,  Sonnata   de    Crimće,  tnduik 


—    95    — 

rae  25-go  Kwietnia  1830  dziennik  Łe  GMe,  zdając  sprawę 
'  z  owego  tłumaczenia,  udzielonego  mu  w  korekcie,  nim  jeszcze 
w  obieg  puszczono  egzemplarze,  po  wzmiance  o  prześlado- 
waniach doznanych  przez  autora,  dodawał,  że  „kara  jakkol- 
wiek okrutna  wydaje  się  ledwie  odpowiednią  zbrodni,  kiedy 
sig  czyta  te  wiersze,  gdzie  zapał  patryotyczny  odmalowany 
w  tak  jaskrawych  kolorach,  niweczy  wszelką  inną  namię- 
Łnoś^,  zwycięża  nawet  cnotę  i  jak  płomień  wszystko  spożywa 
i  świeci  nad  popiołami."  Recenzent  wspomina,  że  autor 
„długo  wygnany  do  Tartaryi,  zamknięty  w  ostrogu,  bez  ognia 
podczas  srogich  zim  rossyjskich,  odpokutował  za  tę  potrzebę 
życia  i  rozwoju,  które  rządy  prześladują  tak  zażarcie  u  lu- 
dów." 

Najnieoględniźj  postąpił  sobie  L.  Chodiko  w  artyku- 
łach o  Mickiewiczu  i  o  Zanie  w  dziele:  Biographie  unher- 
teiie  et  portative  des  conlemporains. ')  Rozżalony  Adam  pisał 
do  Malewskiego:  „W  biografiacti  des  Conlemporains  moje 
2ycie  z  wymienieniem  różnych  domowych  okoliczności  i  z  na- 
zwiskami osób,  umieszczono  za  sprawą  zapewne  tegoż  Chodźki. 
Nie  słusznież  woł^  ów  Wlocb :  „Broń  nas  Boże  od  głupich 


dn  polunaiB  pur  M.  Fćlix  Miaahowski  et  G.  Fulgence,  in  S<*  de  5 
feuillea.  Intprimerie  de  A.  Barbier.  librairie  de  Sódillot.  Bibliographie 
de  ta  France  ogłeszs  to  tłumaczenie  w  aeezycie  26,  str.  416  pod  datą 
2ti  Czerwca  1830  r.  Kwyer  Warsiaieski  z  d.  16  Listopada  1B39  za- 
powiedział bfl  jego  wyjście:  „Jeden  x  ziomków  naazych,  bawit^c;  za 
'  granicą,  który  zna  język  francuzki,  tak  jak  ojczysty,  zajmaje  ai^ 
teraz  pTzeUHdem  Konrada  Wallenroda,  poematu  Adama  Mickiewi- 
cza, na  język  francazki,  z  przydaniem  krótkiej  wiadomości  o  nowszej 
literaturze  dbskćj." 

')  BiographU  uniuerselli!  ei  portatwe  dts  eoiitemporaiits  ou  die- 
tUnmaire  hUtoriąue  da  homniti  tmanti  et  des  hommes  morts  deptds 
1788  fusgu'  a  nos  jmcrs  pubtiee  sous  la  direction  dt  M.  Viahł  de  Bois- 
jodm  4  t.  w  8-ce.  Wydanie  ozdobione  ^0-cin  portretami.  IMerwazy 
K»zji  wyszedł  w  1826  r.,  ostatni  na  samym  początku  1880  r.  W  ar- 
tykule o  Mickiewiczu  (t.  ITI  etr.  694—595)  zapowiedziana  jeat  re- 
Tec«D^a  Wallenroda  w  dodutku,  ftle  w  Supptónenl,  t.  j.  V  tomie, 
iryszłym  w  1834  r.,  wzmianki  nie  ma  o  Mickiewiczu. 


przfjaciółl"  Jeśli  tu  bezwstydna  biografia  dojdzie  kiedy  do 
Litwy,  może  ktoś  poiDjśIi,  że  ja  sam  napisałem."  *) 

Przedewszystkiem  wzdryg^  się  na  podaoBzeoie  go  poi 
niebiosa.  Drżał  tćż  o  ofiary  Nowosilcowa,  tak  niemSosia'- 
nie  wystawione  na  nowe  pociski  wroga.  W  artykule  poświe- 
conym iyciorysoiD  spólczesnych  Mickiewicza,  Chodźko  tbA- 
wił,  2e  Filareci  mieli  na  celu  podtrzymanie  w  całćj  sile 
ducha  narodowego  i  języka  polskiego.  W  artyknle  ai 
o  Zanie*)  Chodźko  kreśli  tak  szczegółowy  opis  FikmiaekiA 
i  Filarcckich  związków,  te  zostaje  to  do  dziś  dnia  doko- 
mentem  pouczającym,  lecz  podobna  szczerość  mogła  szko- 
dliwe mieć  skutki  i  dla  t^o  Mickiewicz  10-go  Lipca  1830  r. 
pisząc  z  Florencyi  do  Leonarda  Chodźki,  przypomina  ma, 
że  oprócz  niego  ^wszyscy  przyjaciele  są  na  wygnaniu  i  łe 
wystawiać  ich  jako  ludzi  niebezpiecznych  jest  to  im  na  za- 
wsze drogę  do  powrotu  zamykać."^).  W  tym  samym  liśde 
Adam  użalał  się  na  część  polityczna  artykała  z  Jlerue  E»- 
cyclopt-dir/tte. 

Tłumaczenia  te  Konrada  Wallenroda  szybko  się  rose- 
szły.  „Z  powodu,  mówi  Tygodnik  Petersbwgski  (w  nnmKa 
9  lipca  1830  r.)  wydanego  tłumaczenia  poezyi  Mickiewicza, 
dzienniki  paryzkie  zamieszczają  rozbiory  dzieł  naszego  poe^, 
wszystkie  na  zuszczyt  na&zćj  literaturze  nużące,  szkoda 
tylko,  że  wiadomości  biograficzne  o  nim  wszędzie  są  liczneiai 
błgdami  skażone."  Kuryer  Warszawski  z  20-go  Sierpnia  o.  s. 
umieszcza  wiadomo.^ć,  że  „poezye  Mickiewicza  przełożose 
na  język  francuzki,  gdy  niedawno  wyszły  z  dmku  w  Paiyta, 
natycliniiast  rozkupiono  wszystkie  egzemplarze."  kurjtr 
Litewtki  w  numerze  18-go  Sierpnia  n.  s.  nowinę  tę  przedru- 
kował dosłownie.    20-go  Sierpnia  Kuryer  PoJski  pisze :  „Poe- 


')    List  z  ■>  Lutego  1830  r.  HorespondeiKija  Adama  i 
Ł  1.  str.  Gl, 

*)    Biographie  tmkerselie  et  portative  des  Coattmporm%$  Ł.  IT|   ' 

*)    Karespwidencija  Adama  MickUwieza  t.  L  ste.  65. 


—     97     — 

zye  Mickiewicza  zwróciły  na  siebie  uwagg  Paryża.  Pierwsze 
wydanie  przekładu  Wallenroda,  uskutecznione  tamże  przez 
p.  p.  Miaskowskiego  i  Fulgence,  rozkupione  zostało  tak 
prędko,  że  księgarze  nie  zdołali  nawet  kilku  egzemplarzy 
takowego  do  Warszawy  przesłać.  Powtórne  wydanie  w  for- 
macie mniejszym  (pierwsze  było  w  duiśj  8-ce)  wyjdzie  wkró- 
tce 2  pod  prasy.  Oprócz  Wallenroda  znajdują  się.  w  pier- 
wszem  wydaniu  Sonety  Krymskie  i  Farys,  przez  samego 
Mickiewicza  dla  znanego  rzeźbiarza  pana  David  przełożony, 
Yfszystko  proz%.  Zaslugujit  na  uwagę  miejsca,  w  których 
Mickiewicz  od  swego  oryginału  odstąpił.  Miało  już  wyjść 
i  inne  tłumaczenie  wierszem."  13-go  Września  Kuryer  Polski 
dodaje :  „Donieśliśmy  czytelnikom  o  rozbiorze  pism  Mickie- 
wicza przez  Niemców.  Dziennik  francuzki  Retme  Encyclope- 
dupie  umieścił  także  obszerny  artykuł  o  naszym  pisarzu. 
Ocenienie  pism  wymowne,  światłe  i  najczęściej  prawdziwe. 
Autorem  artykułu  jest  d'Herbe!of ;  podług  niego  Mickiewicz 
nasz  czerpie  natchnienie  w  miłości  i  patryotyzmie.  Wytłu- 
maczył jego  Ode  do  młodości,  kawałki  z  Dziadów  i  hczy  go 
do  najpierwszych  poetów  dzisiejszego  wieku."  W  lipcowym 
zeszycie  pisma  angielskiego  The  Aew  MontMy  und  London 
magazine,  w  artykule:  Anegdoles  of  Russiit  jest  wzmianka 
o  Mickiewiczu  i  tłumaczenie  dwóch  wyjątków  z  pism  jego: 
z  Wallenroda  i  Sonetów  Krymskich.  5-go  Lipca  Gazeta  Pol- 
ska streszczała  artykuł  o  Mickiewiczu  z  niemieckiego  pisma 
liliitłer  fiir  LlUerarische  Uaterknltunij  z  16-go  Maja,  gdzie 
Icrj-tyk  szczególnie  rozbierając  balladg: /"ani  Twardoteska,  za- 
daje sobie  pytanie  „czy  poeta  nie  miał  na  myśli  znanćj  po- 
wieści Machiavela,  gdzie  także  uporny  djabet  ucieka  przed 
złą  kobietą,  czy  też  AsX  to  zakończenie  z  własnćj  fantazyi 
i  doświadczenia?"  Ostatnie  to  przypuszczenie  tłumaczy  się 
zupełną  nieświadomością  biografii  poety, 

W  początku  Lutego  przybył  do  Rzymu  hr.  Aleksander 
Potocki,  syn  Szczęsnego,  dziedzic  Zofijówki,  gorliwy  Polak, 
trochę  dziwak,  ale  pełen  prostoty  i  ofiarności.  Mickiewicz 
znał  go  z  Odessy.    Wczesna  wiosna  sprzyjała  przejażdżkom 

ŻttH*  Aima  MclUtKktm.    Tom  U.  7 


i  czgsto  Potocki  zajeżdżał  z  rana  powozem  po  AdanuL 
Z  Odyiiccm,  ks.  Parczewskim,  Strzeteckitn  i  Potockim,  zwie- 
dził Adau)  katakumby  iw.  Sebastyaiia,  z  Ankwiczami  grób 
Tassa,  w  kościele  św.  Onufrego,  na  wzgórku  Janicuhim  i  wiUj 
Doria  Pamphili.  W  pigknym  ogrodzie  U'i  willi,  Adam  azbie- 
rai  garstkę  fijolków  dla  panny  Henryetty  za  to,  że  mu  gry- 
wała ulubioną  sztuczkę:  la  iloleiie  Herza,  oua  mu  znląz^t 
bukiecik  z  dwóch  różyczek  i  kilku  liści  laurowych,  które 
Adam  wzbraniał  się  przyjąć,  mówiąc :  „Jedno  zawcześnie, 
drugie  zapóźno." ')  Nazajutrz  zapowiedział  Odyiicowi  wyjazd 
swój  do  Neapolu  z  Potockim.  Wstrzymał  się  z  wyjazdem, 
ale  widocznie  bał  się  zapuścić  za  daleko  w  igraszkach 
z  kwiatami.  Dał  sig  przecież  namówić  w  kilka  dni  późniĆj 
do  towarzyszenia  Ankwiczom  w  zwiedzaniu  Villi  Albani,  JJiels 
i  San  Scverino.  Karnawał  kończył  si§  23  Lutego.  W  Marcu, 
w  licznem  kole  rodaków,  odbyła  się  wycieczka  do  ujścia 
Tybru  i  Fiumicino,  a  „nazajutrz  wszyscy  razem  byli  na  ko- 
pule Św.  Piotra,  zkąd  powróciwszy  Ewunia,  rozentuzyazmo- 
wana  rozmową  artystyczną  z  Adamem,  skreśliła  przypisek  do 
obszernego  opisu  kościoła  św.  Piotra,  z  roku  przeszłego :  Po- 
wracam z  drugićj  wyprawy  na  kopulę  kościoła  św.  Piotra, 
którą  zwiedziłam  w  towarzystwie  dziesiątka  Polaków,  między 
nimi  znajdował"  się  sławny  Mickiewicz,  my  beloved,  zaszczyt 
swego  wieku  i  chwała  Polski.  Bardzo  jest  rzeczą  korzystna 
podziwiać  dzieło  wielkiego  gieniuszu  w  towarzystwie  innego 
gieniuszu  wzniosłego,  chociaż  w  innym  rodzaju.  Wielkie  talenta 
umieją  oceniać  się  wzajemnie,  a  wielki  człowiek  czuje  i  nau- 
cza czuć  otaczających  go  prawdziwi|  wzniosłość  i  prawdziwe 
piękno."  -)  Dziennika  Ankwiczówny  nigdy  nie  znamieuąje 
ani  szczera  namiętność,  ani  zdolność  pisarska. 

')    Uslij  :  podióty  t.  III.  str.  2(i:>— 300. 

*)  Ustoii,  skreślony  po  fraucozkii,  brzuii  w  oryginale  jak  na- 
sti^iiujer  „.lo  reiiens  une  aiUre  fois  dc  la  coiipole  <le  Saint-Kene 
quc  )'ai  yisilf^fi  dans  la  pocit-tć  d'iine  dizoine  de  Polonais^  parmi  les- 
ijubIs  k6  trouvaii  le  eflrbre  Mickiewicz,  my  /'cloreil,  liouneur  de  aon 
tłi('cle    et  gloire  dc    la    Pobij^ae.    II    cst    c\ttt'meDicnt   ayautageuz 


Oczekiwała  Mickie\ncza  w  Rzymie  miła  niespodziaDka. 
3-go  Marca  przybył  do  wiecznego  miasta  Stefan  Garczyuski, 
szukając  ciepłego  nieba  dla  słabych  płuc.  Odyniec  opowia- 
da, ')  2e  przy  pierwszem  spotkaniu  Mickiewicz  zadumany  le- 
dwie poznał  Stefana,  co  tern  bardziój  tego  ostatniego  zmie- 
szało, że  w  Berlinie  wystąpił  jako  jeden  z  gorgtszycb  wiel- 
bicieli Adama  i  zapozna!  go  był  z  profesorem  Gansem. 

Garczyński  o  siedm  lat  młodszy  od  Adama,  całą  ener- 
gią trawił  na  zgłębianie  systematów  filozoficznych  niemiec- 
kicb,  gdy  Adam  oderwał  go  od  spekulacyi  abstrakcyjnych 
i  otworzył  mu  dziedzinę  poezyi,  Bojaźliwie  się  bral  do  nićj 
młodzieniec  z  polszczyzną  skażoną,  przez  wyłączne  używanie 
obcego  języka  i  z  obciążającym  go  w  chodzie  niezmiernym 
balastem  arcyprozaicznych  syllogizmów  i  rozumowań-  Długo 
nie  śmiał  przyznać  sig  Adamowi,  że  wiersze  pisze.  Nie  cał- 
kiem daremnie  lata  najpiękniejsze  spędził  ua  ławach  szkół 
oiemieckich.  Zdobytą  przez  niego  martwą  naukę  ożywiły 
wielkie  myśli,  które  rodzi  sam  widok  IŁzymu.  Mickiewicz 
wykazywał  mu  nicość  oderwanych  teoryi,  zwłaszcza  w  zasto- 
sowaniu do  sprawy  polskiśj  i  radził  mu  badać,  o  ile  każda 
z  nich  jest  zbawienną  dla  ojczyzny.  Maiemane  leki  przeista- 
czały się  w  kuglarstwo  lub  truciznę.  Mickiewicza  zaś,  ten 
hegelista  przesiąkły  ideologią,  lepić']  wtajemniczał  w  dążno- 
ści mistrzów  niemieckich  i  zarazem  odkrywał  mn,  jakie 
w  jego  słowiańskiej  duszy  istniaJy  skarby  pod  naleciałościami 
gcrmańskiemi.  Szczerze  go  pokochał  Mickiewicz,  którego 
dusza  łaknęła  zawsze  obcowania  z  pokrewnemi  duszami, 
przywiązywał  się  coraz  bardziój  do  Stefana.  Dawni  towa- 
rzysze młodości  Adama  byli  od  niego  oddaleni,  żadnego  już 


d'adiiiirer  les  cBiivres  d'un  grand  gfnio  en  coitipagnic  d'un   nuŁre 
gf'Die  ćlcvć,   i)iioiquc  dane  iin   genre  dilfĆTent.    Les   granda  talentu 
(■afent  B'apprĆcie];  mutuellement  et  un  grand  bommc  eent  et  apprend 
Si   sentir   i,  ceux  (^ui  Tcntoureiit   le  vTai  sublime  et  le  VTfti  beau,"    . 
(Emmia  Btr.  33,  34.) 

')    Usit/  z  iiodTÓtij  t.  III,  Btr.  254. 


:■—  i;;:::.  'T^rZ-ż  Garczyństi 
::■",  :^:rr:;:_r—  ii^  zastępie 
-^. ■---:£    Ali-    w    nowej  faiie 

::s;-."™:::  riŁk-TTiiifs.j  jioKie- 
L".  :t  ■,■..:;  -b  RzTcje  z  córką 
r.:---;. .-_.:.  «  juper.  o  sitilm 
":t£  .-■_:  ;-.£  i.^je  europejitą 
i:..;  "  r:i:;  i:Lor>kaH;ki>?  i  tak 
..:-  '\  Z -_  1;.  :z  -.y.Th.  że  w  sa- 
^  ::>■";;:;  j  :.;:v  wii-Ikiepi 
■.-.r:^  :r:.~:.-,  kieJy  jianna 

.k:y'r:.v  ■ '^.L:^^:  ]'chał  Adama 
lTc-  r..-is-i;y  rraj^iu  wątpliwości 
-.  -■  tri  ::.>;zia:i?  >:■?  Oikńca 
:  j  uk  ir..:';:ivej.:-  lu.Iożpnia, 
;■::.;■.:  :.:■;  i  ■  AsiiTTki,  ro  na 
".-.'  kr:-;-;  :,;i.-  ijuigl  myśleć, 
■tka!.  W  iiisrzmióaej  Litwie 
.;;,-. wy  '^yc:?..  rirlinientarjzm 
;l^.>  r-^::i-'u  -ilii  Adama.  Ra- 
I.jyzk:  j  Iz-y  Dojiuuiwamch. 
^Mi^^kitw:.;^.  ^iu-^  w  Paniiv::iika-:i  sw.:.:.:h  Wla:Iy*ław  Za- 
ti,oj-ki.  kt^żry  Kiwil  wowc;::i«  w  I^y::.:e.  .iMx\l  lezwzglęilne 
zaj/^ilzaiiif  bi^-  opozyoyi  Warszawek: t.;T.  w:i..cznie  szakaj^ci^ 
wz'"irów  w  niedowarzoiijiii  farlaiiiiMtaryzmio  irsncuzkini  owych 
cza-r'jw;  ul-łlewal  nal  wa'ką  iiliT..^w:!ą.  iiji-p.idobua,  proica- 
flzącą  do  kl£=ki  nieuniknior.ii.  Za  Iziwiat  mię  sądem  tak 
siiro»7in  i  do  zastanowienia  potiuilzah  źródłem  t^j  politycz- 
n<';j  w  nim  wytra«nońi  była  el<^bi'ka,  izfielna,  sumienna 
inilo.MJ  ojczyzny,  ktijra  wzcledem  sii-bie  i  Imizi  wszechstron- 
ną,  jasnowidzącą  prawie  byia."  'i    PrzL'^wiadc2en^e  o   bez- 


kLia  rzy:i 

;k:  b 

k:. 

:_. 

po-i^u  ]■-.-, 

y ' 

J  -" 

■.   I 

A:.k«;^.^;L: 

•.!■. 

:.■■:■ 

źy»o  y^y-.lr. 

:/L:a 

;    ■, 

i 

:■: :. 

d-.  t^;  i>ai; 

L?;  i 

>y. 

1  ■■■'- 

w  tym  iz^;- 

iz:-. 

■]•■ 

•■'■i.':. 

i   La   :er- .■ 

z.y 

li! 

wy- 

i  V 

jrzeirirMora 

ic  liii 

:vką 

r 

i. 

Wschód.    0 

ncL 

lyni 

■.MO 

w-:e.lzial.  jak: 

:ry  ^ 

■ ..  ta 

ini 

;.  s 

-: 

Ko;sya  Di':  '] 

loż-.^s 

Llńla 

i:a 

ża 

i::--- 

waraawski  ! 

a    !:! 

■■  r.; 

;.^.i 

w  ii 

,;k: 

lii:  ^0  śki..r 

!ia-: 

'.A-l- 

»C! 

,:« 

'j     0<lvni(:'.-    oponiada.    żo    IJ^jro   4irii'łni:i    l^.ł    r,    na    balu 
U  krvlow''j  J Ifcrttn-yi,  Kapuznal  A'laiua  z  -nieio  przybyłym  do  B«j'- 


—    101    — 

skuteczności  krasomówczćj  walki  nie  pochodziło  u  Adama 
z  niewiary  w  siły  narodowe.  Cuda  waleczności  dokonane 
w  1830—31  r.  dowiodły,  że  Polska  mogła  zwyciężyć  wroga 
tak  bez  porównania  mocniejszego  od  nićj  liczebnie,  ale  wąt- 
pił, aby  kierownicy  opinii  publicznćj  w  kraju  byli  duchowo 
na  wysokości  wymagań  nadchodząjCych  wypadków.  To  bo- 
lesne przeczucie  przekazał  nam  Zamoyski. 

Władysław  Zamoyski  nie  długo  bawił  w  Rzymie,  po- 
nieważ 22-go  Kwietnia  1830  r.  J.  Lelewel  pisał  do  Malew- 
skiego: „W  ten  moment,  gdy  ten  list  piszę,  przynosi  mi 
Władysław  Zamoyski  ordynatowicz  list  z  Rzymu  od  Adama 
z  kusyip  Odyiica  przypisem.  Jest  z  daty  6-go  Lutego  '). 
Żali  si§,  że  dawno  z  Petersburga  nie  ma  wiadomości,  czyta 
Łiwiusza,  przerzuca  Niebuhra,  Giiubona,  pali  się  do  historyi, 
radby  jaką  czgSć  wziąć  do  wypracowania,  nadewEzystko  jak% 
cześć  polskićj,  myśli  o  dalszym  ciągu  przedmowy,  pisze,  że 
przeciąga  swój  pobyt  w  Rzymie  dla  ekonomii,  że  jeśli  mu  się 
uda  co  napisać,  coby  pokrzepiło  fundusz,  toby  się  udał  na 
Wschód.  Tyle  jest  słów  jego.  Widzę,  że  o  Paryż  nie  dba. 
Czy  £i§  z  przyszłym  funduszem  do  Judei  czy  do  Arabii  wy- 
bierze, także  nie  wiem,  bo  nie  do  Marokku.  Zimno  mu 
w  Rzymie,  obucha  w  palce  i  pragnie  pory  cicplejszćj.  Niech 
jedzie  z  Rogiem,  gdzie  mu  sig  podoba,  byleby  mu  zdrowie  słu- 
żyło zawsze,  to  wszystko  na  użytek  obrócić  potrafi."  Adam, 
w  powyższym  liście  zamiast  bronić  przedmowy  swojśj,  która 
Lelewelowi  nie  podobała  sig,  lub  zapowiadać  dalszy  jśj  ciąg, 
mówił  mu,  że  woli  „na  zarzuty  przyszłemi  '.dziełami  odpo- 
wiedzieć." Nic  dał  się  tem  ukoić  Lelewel :  „To  mi  się  tylko 
nie  podoba,  donosi  on  Malewskiemu,  że  trzyma  sig  przed- 
mowy swojćj  jak  pijany  płotu.     Nie  ja  sam  upewniam  go,  że 


mu  WladyBlawem  Zamoyskim  (Lisly  z  podroiy  t.  111,  str.  51 — 52), 
ale,  wedtug  świadectwa  samego  Zamoyskiego,  przybył  on  do  Rzyma 
j)0  raz  pierwszy  dopii^ro  iv  Lutym  1831  (Jenerał  Zamoyski,  nekrolog 
przez  Bronisława  Zaleskiego,  atr.  IS,  Paryż  186!).) 

')    Korespondeiicya  A.  Mickićwiaa  t.  111,  str.  2%. 


—     102     — 

jest  jak  w  rogu.  ustnie  mu  to  niejeden  już  powiedział,  ale  npór, 
zaślepienie,  uprzedzenie.  Ś.  p.  Laclinicki,  kiedy  wiete  ^^M>^- 
tóy  JW.  Generał  Gubernatora  o  bractwacłi  wileńskich  poda- 
wał, powtarzał,  że  sam  Generał  Gubernator  Korsaków  nąj- 
lepszym  jest  dowodem  spokojności  miasta,  bowiem  bez  straSj 
śpi  bezpiecznie  i  posila  się  spokojnie.  Tak  coŚ  podobna 
jest  z  Adamem,  wrzeszczy  na  zapowietrzoną,  obarykadowan% 
Warszawę,  a  przecież  w  nićj  znajduje  tłum  czytelników  po- 
ezyi,  że  nie  mówię  admiratorów.  Są  że  tu  obarykadowaui 
ludzie,  bez  gustu,  bez  czucia?  Połowa  Warszawy  z  Niem- 
ców urosła  i  wybornie  po  niemiecku  mówi,  jest  publicznych 
czytelni  niemieckich  wiccćj  i  dawniejsze  niż  francuzkie,  ale 
nasz  pan  Adam  utrzymuje,  że  w  Warszawie  nie  znają  lite- 
ratury niemieckiej,  a  to  dla  tego,  że  p.  Edward ')  dworako- 
wał  przy  ordynacie,  w  bibliotece  jego  żadnćj  niemieckićj 
książki  nie  znalazł,  szukał  po  salouikach  dymku  pochleb- 
nego, tam  sig  nudził,  gdzie  zgromadzenie  mnićj  nim  było 
zajgte,  kłócił  się  bez  potrzeby  z  Osińskim  i  t.  d.,  o  czem 
niesłychanie  wiele  gadać.  1  dobry  Witwicki  nie  wiele  z  tych 
otrębów  wystudzL  Wiele,  nieskończenieby  wiele  było  o-  tem 
gadać,  ale  pewny  jestem,  żeby  to  było  groch  o  ścianę." 
Dalej  Lelewel  znów  powtarza  swe  obawy  rozrzutności  Adama : 
„Odyniec  i  Adam  wielcy  bałamuci.  Może  tam  do  was  do 
Petersburga  coś  wigcój  pisują,  ale  do  Warszawy  bardzo 
mt^o.  Coś  mi  Waleryan ')  wspominał,  że  mu  trzeba  będzie 
pieniędzy  posłać.  Jeżeli  nie  wyjechawszy  z  Rzymu  warsza- 
wski fuodusz  zabiorą,  to  nie  daleko  zajadą  i  nie  długo  koło 
Alp  zagrzeją." 

Lelewel  zżył  się  był  z  Warszawą  i  gromy  ciskane 
w  przedmowie  Mickiewicza  na  klassyków  obraźmy  jego  mi- 
łość  własną  jako  mieszkańca  nadwiślańskićj  stolicy.  Ciągłe 
zaś  jego  obawy  o  stan  kassy  Adama  powodowała  szczera 
życzliwość.     Pielęgnował   on   z   Malewskim  projekt  zebrać 

')    Odyoiec. 
»)    Krasiński. 


—    103    — 

z  kapita)iku,  wpływającego  z  wydania  petersburskiego  fun- 
dusz żelazny,  mający  kiedyś  zapewnić  niezależność  matery- 
alną  poety.  Były  to  pia  desideńa.  Adam  przez  c^e  życie 
wiemy  zostanie  zasadzie,  wypowiedzianej  w  liście  z  Moskwy 
do  Czeczota:  „Kiedy  mam  grosz,  każdy  z  przyjaciół  może 
wziąść  z  niego  trzy  czwarte."  ')  Nie  jest  to  droga  do  ma- 
jątku. Wzbogacał  się  ioaczćj  w  Rzymie,  dni  spędzał  w  nie- 
porównanych muzeacli  miasta  wiecznego,  w  pracowniacłi  naj- 
głośniejszych mistrzów,  znakomici  archeologowie  odczytywali 
z  nim  dzieje  zapisane  wspaniałemi  pomnikami.  Owerbeck 
rozwijał  mu  chrześciańskie  teorye  neo-Rafaeltzmu  a  Yemet 
poglądy  nowszćj  szkoły  francuzki^j.  Szczęśliwym  trafem, 
znalazł  na  samym  wstgpie  rodaka,  z  którego  doświadczenia 
wielce  skorzysta.  Ich  sądy  estetyczne  zgadzały  się  zupełnie. 
Był  to  malarz  Wojciech  Stattler.  ^)  Fachowe  jego  wykształ- 
cenie, długi  pobyt  we  Włoszech  i  gruntowne  obzuąjomienie 
sif  z  arcydziełami  Rzymu  pozwalały  mu  oddać  rzeczywiste 
osługi  poecie,  kroczącemu  nieśmi£^ym  krokiem  po  tym  nie- 
zmiernym labiryncie.  Mickiewicz  lubiał  z  nim  rozprawiać 
o  źródle  i  celu  nauki:  „Otwierają  się  powoli,  pisał  w  Lu- 
tym do  Jeżowskiego,  zmysły  moje  dla  sztuki,  które  oceniać 
i  rozeznawać  poczynam.  Pomaga  ^i  wiele  jeden  artysta 
Polak,  Stattler,  którego  zdania  przemawiają  do  mnie."  ^) 
Stattler  wprowadził  Adama  do  pracowni  Owerbecka:  „Ma 
poruszenie  dzwonka,  pisze  Stattler,  sam  Owerbeck  stan^ 
w  otwartych  drzwiach  przed  nami.  Poeci  zetknęli  się  jak 
Jeden  płomień  Poznali  się  jak  znajome,  odwieczne  duchy. 
Owerbeck  pokazywał  mu  rysunki  obrazów  z  pisma  świętego. 

')    Korespmidencija  Adama  MickUwieza  t.  I.  etr.  2!i. 

*)  Stattler  byl  rodem  z  Galicyi,  banit  we  Włoszech  od  Vx\kxi 
laU  W  1829  r.,  powracając  do  Rzymu,  przejeżdżaj  przez  Drezno, 
gdzie  mu  hr.  Roman  Sottyk  dat  list  polecaji^y  do  Mickiemcza. 
Odmalowi^  portret  poety,  o  którym  eun  przytacza  trafne  zdanie 
hr.  Alfredowi]  Potockiej,  \t  poet&  na  tem  płótnie  wygląda  jak  nobSć 
Veiieio.  Portret  ten  znajduje  aiQ  dziś  w  Weinbaua  około  Wiednia, 
w  galeryi  księcia  Jerzego  Czartoryskiego. 

•)    Korespondencija  A.  MtekićKieza  %.  lY.  atr.  112. 


—     1«_«4     — 

'/jy  ]■".•  2>az!a;t-  ]-jże^i^:i^j  e*.  jian  Adam  iHTTniByiii 
hł/rerii.  iaklr  i-/,;  ł  :d«  fi-rira  przeszkadzało.  powiedzuU: 
>':e  wirdziai-^iu  ta  c<-  lianzeć:  cz>-  na  oiego?  czy  na 
jrtEO  obrazy  r-  '_!  Miwiaj  fi.źiJ^j  o  Owfrbecku.  że  w  dzie- 
lacL  te:;...  ii;:-trza  z^iuwatL-  ma  fie  czytać  pisma  prorł- 
k'^'.  *.  Wymykali  śif  tz^sto  A']am  2  falonów  airstokra- 
tyiiaiiyth  IlzyiD',;,  aby  w  kołku  rodaków  swobodni^  oddj- 
chaiy.  .\V;c-.-z.jii-!L.  j.ifze  .Siatiler.  z  pośpiechem  biegł  ni 
]iKtc  HifZi<u!i>k;  i  znikai  n  uarożnym  domu  (presso  la  Scali- 
nata."  V  '^  Sirzi-iŁ-ckii-so  za^ta«&l  < larczjiiskiego,  Gajer- 
skii-^o.  Par.zi-w-kii-^o.  Nie^cik-wskiego.  Politylłj,  Wodn- 
ckieL'-j.  ./ajniował  kanapkę.  uyi-:ą<ająi-  r^ke  ku  dłagieom 
cybuchowi  z  ttiflkiiii  !'ur?zt>i,em.  \-y  rzucać  dymy  w  pełaycii 
kłębaL-h,  tworząct.'  i'b!i.iki  nad  jr^o  głową.  Tak  przesiady- 
wał cale  wifczoiy.  olniozając  naj.iikawize  rozmowy.  Stne- 
lecki,  tilolo;^  i  zapalony  ^Ur^żymik,  podawał  ku  temu  mate- 
ryal  z  naj>viit-ż>zyoli  t-dkryć  rzyni>kifli.  których  z  oka  nie- 
spuszczał.  St('t'.tii  (jarczyiiiki.  łiiiili^ta.  bronił  stanu  filozofii 
w  Niemczech.  Stanisław  Parczt-wiki,  leolcę  i  romaosopisan, 
stawiał  obrazki  z  d;;wnych  i<liyfzajóvv.  Najmilszą  jednak 
w>ród  tych  przyjaciół  była  dla  pana  Adama  pogadanka 
o  starycli  polskicli  cza-atli,  I'ykieryiki  o  księciu  Panie 
Kochanku,  pobudzały  f;o  do  rad-sufan  .-hichotania.  od  któ- 
rego po»>tizymać  <ię  nie  niu^'!."  'i  lialtj  Siattlcr  przyta- 
tacza  >aii  Slitkifwicza.  z  którtjio  ?if  okazuje  jego  zwykle 
niezadiiwolenii.'  z  własnych  utworów:  _Po  przeczytaniu  Wal- 
lenroda w  tłumaczeniu  trancuzkicui  księżny  Wolkoiiski^ 
rzi-kl  w  najwi^-kszym  niepokoju:  Nigdy  nie  dam  do  druką 
czego  pierwej  w  obcym  jeżyku  uie  zobaczę,  jakby  chciał 
święcie  zobowiązać  się  do  i>aczności   na   czary  mowy  ojczy- 


'  II-I  fnnmiit/tf   KIcmeHlgHit 
/itziernik  1^73  r. 


, 

■rf,' 

nit/'  Siiiitfi: 

5 

Ibi.I. 

» 

II.M, 

* 

Ibi.l. 

—     105    — 

tój,  co  swą  pięknością  zasłoniła  niedostatek  myśli."  *)  Nie 
otrzymt^  w  t^  mierze  i  nie  mógł  dotrzymać  sobie  słowa, 
le  ta  uwaga  cecbuje  wzniosłe  jego  pojęcie  o  powołaniu 
oety. 

Post  położył  koniec  balom  i  amatorskim  przedstawię^ 
iom,  zostały  przechadzki  po  dawnym  Rzymie  i  kazania. 
Ranki,  pisze  panna  Ghlustin  w  swoim  dzienniku  5-go  Lu- 
;go  1830  r.,  bardzo  mile  spędzamy.  Zwiedzamy  z  Mickie- 
'iczem  i  z  p.  Duby  wille  i  galeryp,  słuię  im  za  cycerona. 
Pczoraj  dobrze  dzień  zużytkowaliśmy.  Zaczęliśmy  go  od 
ysłuchania  kazania  O.  Jabolot,^  dominikanina.  Obrał  so- 
ie  za  przedmiot,  szczęście  należenia  do  kościoła  katolickiego, 
iczekiwałam  gromów  przeciw  heretykom,  usłyszałam  tylko 
ardzo  piękne  kazanie  praktyczne,  mogące  zastosować  się 
:  ogóle  do  wszystkich  cbrześcian.  Kilka  uniesień  krasomów- 
zych  podobało  mi  się,  żałowałam  tylko,  że  audytoryum 
łożone  z  kanoników  świętego  Piotra,  było  tak  mało  w  sta- 
le je  oceniać,  spali  spokojnie  z  łokciami  oparteml  aa  krze- 


pi    Frzupomiiitiiie  slan/ch  znajomość'.     Klosy  JS73  t. 

*)  O.  Jabolot,  mimo  swego  francuzkiego  nazwiska,  byt  WIo- 
bem  i  n'  bardzo  nielkiśj  zażyłości  z  księdzem  S.  CholoDiewskini, 
kt<Jrj'm  niirj  będzie  mowa.  Ks.  Chotooiewski  wprowadza  go  na 
;eJiĘ  w  swojem  dziele;  Wieczory  i  przechadzki  rzymskie.  „Kiedym 
nwił  w  Rzymie,  piiize  ks.  Chołoniewski,  dla  studydw  teologicznych 
tak  zwanej  Akademii  cklezyae tycznej,  korzystają  z  przypadają- 
joh  wakacyi  zaszedłem  wieczorem  do  blizkiego  klasztoru  0I.>.  I>0- 
linikanów  Siipra  Htmervani,  w  którym  midom  wielce  na  siebie  la- 
lawego  wielebnego  Ojca  J&łjoJot.  'Włosi,  nie  wiedzieć  po  jakiemu, 
azwisko  jego  wymawiali,  cliociai  on  był  z  Parmy  rodem,  co  mnie, 
ic  wiem  dla  czego,  w  ciekawość  jakąś  n-p^dziło  zapytać  się  o  przy- 
zynę  t^o  dziwnego  wymawiania,  a  on  mnie  sie  przyznał,  że  jogo 
radziad  pono  oriiindus  był  z  Polski  i  z  Marya  Leazczyńakii  do  Pa* 
JŻA  przybył.  A  ojciec  ju£  zfrancuziatj  na  dwfir  kBii'CLu  Pariciy  mq 
istat  i  osiadł  na  zawsze  we  Włoszech  Ja  zaraz  na  myśl  w  pa- 
lem, ie  Włosi  dla  tego  kaleczyli  naznisko  jego,  iz  byto  iiljmkicm 
;yli  korrupcyą  jirzezwiska  polskiego  i  ^e  terazmcjszy  Jabolot  mu- 
nl  być  łriedyś  poprostu  Zabłockim."  {Puma  poiimeitne  ks.  Si  (Ao- 
■Hiewskiego  t.  II.  Lipsk  1B51.) 


—     106    — 

słacli.  Ztamtąd  poszliśmy  opatrywać  iiaczynia  etruskie  i  k]q- 
noty  znalezione  w  wykopaliskach  przez  Lucyana  Bonaputego, 
niegdyś  republikanina,  a  dzisiaj  ksigcia  rzymskiego.  S4  to 
przedmioty  dawniejsze  jeszcze  od  pompejskich,  pochodzą  bo* 
wiem  z  miasta  etruskiego,  które  nawet  BzjTnianom  nie  było 
znane.  Allegorye  i  napisy  wystarczają,  aby  nam  odtworzyć 
całe  dzieje  tego  narodu,  tak  mato  znanego,  a  który  przygo- 
tował Rzymianom  całą  ich  chwałg.  Może  kiedyś  wylcaże  a(, 
2c  ci  wladzcy  świata  mnićj  zdziałali  mi  myślimy.  Nasz  po- 
ranek skończyliśmy  na  Via  Ap/ńa,  na  tćj  ożywionćj  drodie, 
która  nigdzie  nie  prowadzi.  Jedynie  służy  cudzoziemcom, 
podziwiającym  groby,  których  nazwiska  s%  już  przypuszcze- 
niami. Wieczorem  udaliśmy  się  do  hrabiny  Lozzano  slysief 
doskonałą  muzykę  i  widzieć  rzecz  dość  ciekawą:  tow^rty- 
stwo  włoskie  i  Włoszkę  robiącą  honory  domu.  Zupinie 
byłam  zachwycona  wdziękami  pani  GuiccioU.  Przy  nićj  nij- 
piękniejsze  kobiety  zdawały  mi  się  brzydkie,  a  przyn^- 
mnićj  jednostronnie  ładne.  Daje  mi  ona  zrozumieć  ko* 
biety  Rubensa,  których  piękność  zdaje  mi  sig  idealną.  Jaka 
cera !  Jakie  włosy !  Rysy  ma  regularne,  wzrok  dumny 
i  łagodny.  Zdawało  mi  się,  że  cień  Byrona  błąka  sig  ok(do 
nićj,  Bóg  nie  szafuje  na  raz  wszystkiemi  swojemi  darami. 
Obdarzył  ją  sowicie  pod  względem  piękności  i  dowcipu,  ale 
niektóre  fakta  dają  do  myślenia,  że  nie  ma  serca.  Z  mę- 
żem  nie  żyje  i  niejedno  małżeństwo  zakłóca.  Włada  wybor- 
nie angielskim  językiem.  Byron  patrzał  na  jćj  ustal  Ilet 
wspomnień!  Dla  niej  napisał  przepowiednią  Daotego.  Bliż^ 
poznałam  Byrona  polskiego.  Czytałam  przekład  jego  dzi^ 
Znajduję  je  nie  mnJćj  poetyczne,  ale  rzewniejsze  dla  serca. 
Por}'wają  mnie,  unoszą.  Gdyby  sądzić  o  autorze  z  cłiara- 
kteru  nadanego  jego  bohaterce,  Mickiewicz  byłby  aniołeoL 
Aldona  Wallenroda  jest  zupełnie  tKtska,  nie  ma  nic  ludzki^^." 
Zbliżała  się  pora,  w  której  cudzoziemcy  Rzym  opu- 
szczają. Fanny,  podziwiające  z  rana  wymowę  kościelną, 
we  dnie  zabytki  etruskie,  a  wieczorem  powaby  Guiccioli 
projektowały  tć2  uciec  od  brzegów   Tybru  przed   upałami 


—     107     — 

Uickiewicz  zamierz^  paścić  eig  ku  ślicznym  wybrzeżom  nea- 
politauskićj  zatoki.  Ankwiczowie,  korzystając  z  pogodoych 
doi  wiosennych,  2egnali  okolice  wiecznego  miasta.  Adam  to- 
warzyszył im  w  tych  wycieczkach.    20-go  Marca   nocowano 

V  Frascati,  nazajutrz  przez  Grotta  Ferrata  udano  się  do 
AlbsBo,  w  Rzymie  stanigto  o  północy.  Pani  Chlustin  otrzy- 
n^a  pozwolenie  zwiedzenia  rzeźb  Watykańskiego  muzeum 
przy  pochodniach,  zaprosiła  i  polskich  swoich  przyjaciół, 
a  Yisconti  sam  oprowadzał  gości  po  tćj  świątyni  sztuki. 
Postanowiono  2-go  Kwietnia  odbyć  pielgrzymkę  do  Genez- 
zano.  Ankwiczówna,  w  swym  dzienniku  zapisuje,  że  tą  raz% 
„i  mizantrop  Garczyński  dał  sig  namówić."     Nocleg  wypadł 

V  PaleBtrinie.  Do  Genezzano  trafiono  na  nabożeństwo,  pa- 
nie przystępowały  do  św.  Sakramentów.  Okoliczność  ta  nat- 
chnęła Adamowi  wiersz  do  Marcelliny  Łempickićj.  Panna 
Ankwicz  powierzyła  była  poecie  swój  album  z  proźbą  o  na- 
pisanie  w   nim    czego.    Dziękując  jćj    za   cycerowanie   mu 

V  Rzymie,  kończył  zapytaniem : 

Ach  ty  wiesz  może  i  pnyszlość  pielgrzyma?  ') 

Ankwiczówna  nie  wiedziała  jasno,  czy  drogi  jćj  i  Mic- 
kiewicza zejdą  się  kiedyś.  Nie  była  w  stanie  odpowiedzieć 
na  zadane  jćj  pytanie,  jeszcze  niepewniejsza  siebie  niżeli 
poeta. 

\^'ier8z  do  Marcelliny  £empickićj  tchnie  czcią  najwyż- 
szą dla  głębokićj  jćj  pobożności: 

Ty  spuszczasz  oczy,  kUJre  bóstwem  górą, 
Jak  ty  mnie  swoją  przerażasz  pokorą! 

Czyż  W  tem  wyznaniu  mdzieć  trzeba  oznakę  jakićjś 
rewolucyi    wewnętrznej  i    przypisać    wpływowi    Marcelliny 


*)  Odynieo  niby  donosi  24-go  Marca  Korsakowi,  łe  wiersz 
ten  był  napisany  17-go  Marcs,  ale  w  aztambuciiu  Ankwiozówny  da- 
towany z  Kwietnia.  [fJmmia  str.  40.) 


—    108    — 

Łcmpickićj  i  Henryetty  Ankwiciówny  skruchę  poety  i  uwrot 
ku  kościoloui?  Henryetta  (IziaJala  bardzićj  na  wyobrainif 
AdAtiia  niż  na  jego  serce,  a  nie  mogła  mu  udzielić  czego 
sama  nieposiadała,  to  jest  ognistej  wiary.  Płytki  katolicym 
panny  Henryetty  nic  zasługiwał  na  cłiwilg  zastanowienia  ug 
ze  strony  Adama.  Uderzyć  go  owszem  musiał  powa2ny  lu- 
strój  jej  towarzyszki.  Ale  silniej  jeszcze  niż  szczera  religij- 
ność Marcelliny  Łempickiej  Itzym  sam  przez  sig  podzi^ 
na  ożywienie  wiary  Mickiewicza,  pobudzając  potężny  j^ 
umysł  do  zgłębiania  tajemnicy  upadku  pogaAstwa.  ^.Nierat 
pisze  Stattler,  p<^źn!i  nocą,  o  pełni  księżyca  udawaliśmy  sig 
z  nim  na  stare  Forum  do  Colosseum.  Tam  siadał  skronuiie, 
jak  pielgrzym,  pod  drewnianym  krzyżem  na  środku  arnę 
będącym  i  skupiał  się  w  sobie,  jakby  przerażony  widokiem 
lwów  i  tygrysów,  co  pożerały  clirześcian  na  skinieuie  Ne- 
ronów. Potem  podnosił  oczy  w  górę  ku  miejscu  Westalek, 
jakby  im  czynił  wyrzuty,  że  na  to  patrzały!  A  cłicąc  przer- 
wać te  wspomnienia  zwracał  nagle  nasze  uwagę  na  najwyż- 
sze  szczyty  amfiteatru  i  tam  w  czworogrannych  okienkadi 
palcem  wskazywał  nam  szyby,  które  w  nich  upatrywał.  Był 
to  czysty  błękit  nieba."  ') 

A  cóż  w  nim  dopatrywał?  Źródło  siły  moralnćj  Piotr* 
i  Pawia,  „którzy  z  małego  miasteczka  żydowskiego  wycho- 
dząc rozbili  największe  na  świecie  mocarstwo,  większe  nit 
Mikołaja  cesarza  i  zatknęli  na  jego  ruinie  krzyż."  *j  Docho- 
dzenie jak  kończą  się  caryzmy  ukajało  boleść  patryotycznf. 

Wśród  tych  medytacyi,  spotkało  go  nowe  utrapienie. 
Zaprzyjaźnił  się  był  w  Rzymie  z  księdzem  Stanisławem  Par- 
czewskim, którego  widzieliśmy,  że  Stattler  wymienia  w  lio- 
bie  zwykłych  gości  wieczornych  zebrań  u  Strzeleckiego.  .Par- 
czewski, wysłany  za  granicę  kosztem  uniwersytetu  Wileń- 
skiego,  oddawał   się   literaturze   1   pracował  nad  powieśdi 

')    przypomnienie    starych    znajomości,    w    Kłosach    Wrzesień 
Paxilzieniik  1873  t. 

')    KortspondeHCija  Adama  MickieKicza  t.  It.  str.  "6. 


historyczną  ■/.  c/as/j\v  I.c^/lia  llićilriro.  •i\'-'i<\  \k\\'w\\\\a  kirw 
ii(lt'rzy]a  mu  do  [liui',  c^iijai  -ii;  lili/kiiii  koi;ia  ["jilyUtuw.il 
ostatiiiii  swij  wol^.  W  tjiii  toftamencii'.  pijanym  i"gką  Ju- 
liana Karczewskiego,  dnia  2Jt-go  Kwietnia  1830  r.,  a  który 
się  między  papierami  Adama  przechował,  chory,  po  przeka- 
zaniu majątku  siostrze  swojej  Zotii,  dodawał:  „Rgkopisma 
powierzam  Edwardowi  Odyńcowi  i  Adamowi  Mickiewiczowi 
i  po  zdjęciu  z  nich  kopii,  oryginał  matce  moj^j  ma  być 
przesłany.  To  rozporządzenie  dyktowałem  w  obecności  An- 
toniego Strzeleckiego,  Juliana  Karczewskiego,  Franciszka 
Tanhauzera,  Apolinarego  Gajewskiego."  Parczewski  skonał 
I-go  Maja.  ,,Trzeba  było,  opowiada  Stattler,  ułożyć  napis 
na  kamień  grobowy.  Podałem  nm  (Mickiewiczowi)  pióro. 
Napisał: 

W  imię  Ojca  i  Syna  i  Ducha  św. 

Stanit-ław  ks.  Parczewski 

ur.  się  na  Litwie.     Umarł  w  Rzymie  1830  r. 

Pochowany  d.  3  Maja 

Ziomkowi 

Ten  kamień  położyli 

Przyjaciele. ') 

„Nie  od  razu  jednak  ulał  się  ten  napis.  Pierwszy 
wiersz  dopisanym  był  w  końcu  ręką  Strzeleckiego,  na  który 
zgodzono  się  dla  nadania  napisowi  ducha  cbrześciańskiego; 
zaś  po  napisaniu  wiersza  drugiego  i  trzeciego,  pan  Adam 
zmuszonym  byt  zatrzymać  się,  bo  Garczyiiski  prosił  „by  nie 
pominąć  daty  3-go  Maja,  daty  historycznej,  narodowćj!  pod 
którą  Bóg  dozwolił  Parczewskiemu  umrzeć."  Pan  Adam  na- 
pisał ją.  Lecz  gdy  przyszło  powiedzieć:  „Ziomkowi  ten 
kamień  położyli  przyjaciele,"  naraz  ozwało  się  kilka  gło- 
sów: „Przyjaciele!"    A  inni  wołali:    „Przyjaciele  zmarlegol-' 


^)  Imiona,  pisze  t-tuttlcr,  kazałem  wyryć  na  brzegach  tablicj 
grobowej,  zapuszczonymi  w  poHiidzki;  kościelną,  w  kościele  ś.  Stani- 
Btawa.  (Prtj^onmiaiie  starych  znajomości,  w  Kłosach  1873  t.) 


—    110    — 

Fan  Adam  napisał  pierwszy  wyraz,  a  przemazawszy  napiad 
drugi,  który  równic  przemazał  i  zapytał:  „Ozy  wam  konie- 
cznie idzie  o  to,  by  obok  wspomnienia  nieboszczyka  hjli 
i  o  was  wspomnienie?-'  „Nic!  Nic  idzie  o  nasze  imiona* 
odrzekli,  „ale  o  narodowość  tych  co  ten  kamień  połołyU." 
Pan  Adam  zawsze  powolny  dla  pana  Edwarda,  napisał  we- 
dług jego  chęci ;  lecz  znowu  przekreśliwszy,  tę  samą  mjfl 
wyraził  w  swój  sposób: 

Ziomkowi 

Ten  kamień  położyli 

Przyjaciele. 

„Cytując  ten  spór  o  napis  (według  autografu,  któiy 
posiadam)  z  upodobaniem  przypominam  sobie  tego  nielki^ 
wieszcza  z  piórem  w  ręku,  mażącego  wyraz  po  wyrazie,,  ja- 
kiemi  prostą  myśl  wyłożył."  *) 

Z  innym  polskim  księdzem  Stanisławem  CliołoniewskiiB, 
Mickiewicz  serdeczne  w  Rzymie  zawiązał  stosunki;  na  psrc 
lat  przed  przybyciem  poety  do  wiecznego  miasta,  CIiołoDie- 
wski  napisał  był  „zrozpaczonego  wioską  kuchnią  Polaka 
sonet  do  barszczu,  potworna  metamorfoza  sławnego  sa 
Adama  Mickiewicza:   Aiemnie,  domowa  rzeko  moja."^    Pra- 


')     Oto  ów  sonet  do  liaisECzu: 

'Rkb/.czm,  ilomowit  zupo  moja,  gdzież  an  mry, 
'A  których  BZ|)tk  n-)-ci>kalciii  w  iiKta  niemowlęce, 
Kt^irenii  potom,  dzielnu  uzbroiwszy  n'Co, 
Tęsknemu  ^olndkowi  z.ibijatem  kury? 
W  tobie  imlchoa  sloninkti,  cbiul>na  z  swt^j  urody, 
liUliitn  sit;  przegliidni-  w  miłosnych  nszck  gronie, 
Tn  obrft/  jt']  miilowny,  w  srebrniy  misy  łonie, 
Lyżkii  nieraz  mijcileni,  zapaleniec  młody. 
Bnrdzrzii,  domowa  zupol  gdzie  na  smaczno  soje, 
A  z  uionii  tyle  szcz^hcij,  łakoci  tak  wiele? 


—   111   — 

-podobnie  nie  pochwalił  się  przed  Adamem  z  tej  niewin- 
parodyi,  ale,  chociaż  i  fraszki  pisywał,  był  to  wyższy 
ys\  i  Mickiewicz  z  nim  o  Kzymie  chrześciańskim  rozpra- 
.1  jak  z  Yiscontim  i  z  Kibby  o  Rzymie  pogańskim. 

Trzechdniowa  wycieczka  do  Subiaco  zamknęła  szereg 
ti  peregrynacyi,  gdzie  zachwyty  nad  krajobrazami,  kościo- 
li  i  gruzami  zaprawiane  bywały  złudzeniem  miłości,  zwic- 
no  po  drodze  yiUc  Adriana  i  Usticg,  gdzie  wznosiła  się 
a  Horacego.  Ankwiczowie  gotowali  się  już  do  wjjazdu. 
im  ofiarował  na  pamiątkę  pannie  Henryecie  dwa  tomy 
'ch  poezyi  wydania  petersburskiego.  Na  okładce  wpisał 
imię  i  nazwisko,  dalój:  „w  dzień  jej  odjazdu  z  Kzymu 
o  Maja  1830  r.  Adam  Mickiewicz."  Na  pierwszi^j  zaś 
tce  skreśli!  te  słowa:  „W  bramie  del  Popolo.  Wyjeżdża- 
z  Rzymu,  nie  będziemy  płakać  ani  w  dzień  ani  w  nocy, 
Iziemy  w  dobrem  zdrowiu,  do  widzenia."  Jest  to  raozćj 
przestróg  kapryśnemu  dziecku,  niż  żałości  żegnającego 
:hanka.  W  dzienniczku  pisanym  po  francuzku  przez  An- 
iczównę  i  darowanym  Odyńcowi,  od  którego  dostał  go 
im,  panna  Henryetta  zapisuje,  że  rzewnie  płakała,  ale 
ue  te  kartki  nie  zdradzają  głębszego  i  trwalszego  wzru- 
nia.  Na  drugim  tomiku  darowanego  jćj  egzemplarza  dzi^ 
ama,  w  klórym  są  Dziady,  poeta  napisał:  , .Czytać  nic 
Ino!"  Przekonany,  że  całych  Dziadów  panna  się  nie  wy- 
cze,  dużo  ustępów  naznaczał  słowem:  lo^)  Ostrożność 
zawodnie  zbyteczna.  Adam  odprowadził  odjeżdżających 
pierwszego  popasu  w  Storta.  Z  Terni  Ankwiczówna  wy- 
,wiła  Adamowi  obiecany  list,  gdzie  słabiuchno  opisuje 
A'ną  kaskadę. 


Gdzież  milsze  burzliwego  miodku  niepokoje? 
Kijdyi  jest  wódka  moja?    Gdzie  tatarskie  ziele? 
Wszystko  przeszło.    Ach!  czemu  nie  przejdą  Izy  moje? 

(Pisma  pośmiertne  ks.  Si.  Chołoniewskiego  t.  II.  Lipak  1851.) 

')    Emalia  Btr.  51. 


—    112    — 

Adam  6-go  Maja  puścił  się  z  Odyńcem  w  drogę  do 
Neapolu,  Adolf  JniiuszŁiewicz  i  Stefan  Garczyński  po2egDali 
się  z  nimi  w  Albano.  Adam  stanął  8-go  wieczorem  w  Nea- 
polu i  najął  prywatne  mieszkanie  Via  Concezione  nr.  39. 
Płacił  on  z  Odyńcem  za  jeden  wielki  pokój  od  osoby  na 
dohę  po  3  karliny  {car/ino  ncapolitańskie  wynosiło  20  gro- 
szy polskich). 

Tymcasem  Ankwiczowie  jechali  na  Florencyą  do  Pa- 
ryża. ^V  Perugii  zwiedziwszy  kościół  zwany  Porciuncida, 
panna  Henryetta  zapisała  w  swoim  dzienniczku:  „Tam  po- 
modliłam się,  ofiarując  siebie  i  Adama  pod  opiekę  Matki 
Boskiij''  (słowo:  Ailama  przekreśliła  i  zastąpiła  słowami: 
mojego  brata.')  Wchodzący  ludzie  z  ciałem  zmarłego  wy- 
płoszyli ją  z  kościoła.  „Smutne  wrażenie,  pisze  ona,  zostało 
na  cały  dzień.  Chcąc  przerwać  ten  bieg  myśli,  wzięliśmy 
sig  do  poezyi,  i  te  natychmiast  pożądany  skutek  zrobiły, 
zajmując  nas  zupełnie  i  odrywając  od  kaźdćj  inn^j  przykro 
myśli,  za  co  nową  wdzięczność  dla  autora  mamy  i  tak  cią- 
gle nim  zatrudnieni,  przybyliśmy  do  Tybm."  Towarzyszący 
Ankwiczom  w  podróży  Strzelecki,  uczył  panny  jak  czytać 
Pieśń  Wajdeloty  podług  metru.  „Od  granicy  toskańskiej, 
pisze  panna  Henryetta,  niebo  sig  zachmurzyło.  Tak  wszystko 
zdawało  się  łączyć,  aby  mnie  przekonać,  iż  z  Rzymem  po- 
goda wszelka  dla  nas  znikła  i  tam  ją  może  tylko  jeszcze 
zobaczymy."  W  Arezzo  panna  Henryetta  zapisuje,  że  podała 
towarzyszom  projekt  uczenia  się  na  wyścigi  na  pamięć  piosnki 
o  Wilii.  „Marysia  i  ja  wzięłyśmy  się  szczerze  do  tego 
a  z  wielką  moją  radością  ja  najpierwćj  całą  piosnkę  bez 
zmyłki  powiedzieć  mogłam."  W  Chamhćry  panna  Henryetta 
zapisuje,  że  sig  wyuczyła  wiersza  Adama  do  Lelewela. 
W  Lyonie  przcrj-wa  się  Dziennik  Henryetty.  Okazuje  się 
z  tjTh  wzmianek,  że  panna  Henryetta  o  poecie  nte  zapom- 
niała, ale  tćż,  że  bez  wielkich  wysiłków  zastosowyw^a  się 
do  danćj  przez  niego  rady :  nie  płakać  ani  w  dzień  ani  w  nocy. 

')    Ewunia  atr.  53. 


Miokiewioz  w  Neapolu.    Przekład  z  Goethego.    Poeta  udaje  tię 
przez  Rzym  do  Szwajoaryr.    Powrót  do  miasta  wieoznego. 

Projekt  wybrania  się  na  Wachód.  Wycieczka  do  Sycylii.  Prze- 
chadzki po  okolicach  Neapolu  z  Aleksandrem  Potockim,  Wyprawa 
z  Chlustinami  do  zatoki  SalerDy  i  do  Poestum,  a  z  Odyńcem  na 
WeznwiuBz.  Stosunki  te  znakomity  mi  Neapolitaiiczykami.  MickiC' 
wicz  na  ślubie  Stattlera  w  Kzymie.  Wyprawa  do  Szwajcarjri.  Wiersz 
do  Sfatki-Polki.  Zejście  siq  w  Genui  z  Angustcm  Goethe.  Oenew- 
»kie  znajomości.  Wycieczka  do  Obcrlandu  w  towarzystwie  Zy- 
gmunta Krasińskiego.  Poiegnanie  się  z  Odyńcem.  Wiadomość 
o  wybuchu  listopadowego  powstania.  Wptyw  księdza  Chołoniew- 
skiego na  nastrfij  wysoko  religijny  poety. 


W  Neapola  pędził  Mickiewicz  tryb  życia  turysty.  Z  hr. 
Aleksandrem  Potockim  obcował  częściej  jeszcze  mż  w  Rzy- 
mie i  zwiedzi  z  nim  wspólnie  okolice.  Wkrótce  zjawili  sig 
tćż  w  Neapolu  tyle  mu  życzliwi  Chlustinowie.  Zast^  Łćż 
kilka  rodaków,  między  innymi  Władysława  Pusłowskiego 
i  Jaźwióskiego.  Był  to  a  Adama  peryod  niesmaku  i  nieza- 
dowolenia z  siebie.  Głos  wewnętrzny  wyrzucał  mu,  2e  sig 
dał  za  daleko  pociągnąć  w  Rzymie,  nie  przyznawał  sig  może 
do  tego,  lecz  czuł  potrzebę  ucieczki.  W  oddaleniu  łatwićj 
było  odzyskać  zupełną  swobodę,  którą  postradał,  wmawiając 
w  siełrie,  że  BpoŁkał  pokrewną  mu  duszg.  Powątpiewanie, 
kt^e  często  powraca,  jest  bezowocną  męczarnią.  W  walce 
t^  z  sobą  samym  nie  miał  pomocy  w  Odyńcu,  który  w  po- 
dobaycli  zdarzeniach  stawić  zawsze  po  strome  płci  pięknćj. 


—    114    — 

Adam,  miotany  niepokojem,  postanowił  wybrać  się  do 
Sycylii  sam  jeden,  nie  zwierzając  się  towarzyszowi  Bwojemu, 
że  marzy  o  Atenach,  Konstantynopolu  i  Jerozolimie.  Może 
dalby  nam  klucz  do  chwilowego  usposobienia  poety  list  pi- 
sany przezeu  do  Maryi  Szymanowskićj  przćd  projektowana 
wycieczką,  lecz  go  nie  posiadamy.  Wzmiankuje  o  nim  panna 
Helena  Szymanowska  w  swoim  dzienniku  pod  datą  S^go 
Czerwca:  „Mickiewicz  pisał  z  Neapolu,  że  wyjeżdża  do  Sy- 
cylii." Wiadomo  nam  tylko,  że  odpłynął  15-go  Maja.  Z  li- 
stu Odyóca  do  Malewskiego  z  tego2  samego  dnia  okazuje 
się,  że  cierpiał  na  brak  wiadomości  z  kraju:  „Niech  dę  nie 
martwi,  pisze  Odyniec,  ani  obraża  gorzki  nieco  styl  jego  lista 
do  pani  Szymanowskiej.  Nie  wiem,  jakie  mieliście  powody 
do  tak  nadzwyczajnego  długiego  milczenia,  ale  wldzifUem, 
ile  ono  chwil,  ile  dni  Adamowi  zatruło.  Adam  nic  a  mc 
nie  pisał.  Dał  mi  raz  słowo,  że  jeżeli  list  twój  odbierte, 
w  parę  dni  napisze  pierwszą  pieśń  zamierzonego  poematu. 
List  nie  przyszedł  i  poematu  nie  ma.  Mo2e  go  Sycylia 
natchnie."  *) 

Eorespondencya  Polaka  z  zagranicy  do  Kossyi ,  jak 
z  Rossyi  za  granicę,  jest  zawsze  niepewna,  a  wówczas  pro- 
porcya  konfiskowanych  lub  zatraconych  listów  była  znacznie 
większa  ni2  dzisiaj.  Nąjczęścićj  więc  obie  strony  oskarżał; 
się  bezzasadnie,  ale  w  braku  wiadomości  niepokój  przema- 
gal  nad  rozumowaniem.  Sycylia  Adama  nie  natchn^a,  zwie- 
dził jedynie  Palermo  i  Mesaynę,  i  nie  poddając  się  pokusie 
wędrówki  po  wschodzie,  zawitał  24-go  Maja  do  Neapolu. 

Zakątki  roskoszne  zatoki  neapolitańskićj  uprzytomniła 
poetyczne  tradycye  przechowane  w  Eneidzie  i  groźne  sceaj 
Cezaryzmu,  opowiedziane  przez  Tacyta.  Wśród  dziwów  na- 
tury odzwierciedlają  się  w  błękicie  morza  szczątki  świątyfi 
i  pałaców,  które  runęły  pod  ciężarem  wieków  i  zbrodni  Ty- 
beryuszów  i  Neronów.  Adam  umiał  odtwarzać  postade  tych 


')    Korespmdenq/a  Adama  Mtckieimcza  t.  III.  str.  54 — 55. 


—    115    — 

^razecliwładzcńw  świata  na  ich  własnym  teatrze  dzidania. 
Pani  Wera  Chlnstia  stania  sig  odbywać  z  nim  te  pielgrzymki, 
nakłonią  go  więc,  nie  tracąc  czasu,  wybrać  &i§  morzem 
wj^  towarzystwie  do  przylądku  Mizeny.  Mickiewicz  z  Odyii- 
cem  i  rodziną  Chlustinów  płynął  wzdłuż  malowniczych  wysp 
Misidy,  Frocidy  i  lachii,  a  wylądował  w  pobliżu  tak  zwanych 
Cento  Comere,  zwiedził  świątynie  Wenery,  Dyany,  Merkurego, 
kąpiele  Nerona,  groty  Sybilli,  jezioro  Fusaro  i  Avemo '). 
Dnia  następnego  panie  Chlustin,  potrzebi^ąc  wypoczynku, 
zostały  w  Neapolu.  Adam  z  Szymonem  Chlustinem,  Odyii- 
cem  i  Potockim  pojechał  do  Puzzoli,  a  po  drodze  zatrzyni^ 
się  u  grobu  Wirgiliusza  i  wszczęła  sig  rozmowa  o  Niebuhrze 
i  jego  szkole  historycznej ;  przytoczono  opinią  jednego  z  adep- 
tów t^  szkoły,  że  mniemany  griib  autora  Eneidy,  to  proste 
cottanbarium.  „A  czy  on  był  na  pogrzebie?"  spytał  Adam*), 
Wstrętna  mu  była  erudycya  niemiecka,  wiecznie  szukająca 
namacalnych  dowodów  i  za  nic  uważająca  wiekowe  podania. 
W  towarzystwie  pani  Chlustin  i  jój  córki,  jako  też  kilku 
znajomych,  zszedł  Mickiewicz  27-go  Maja  do  Herkulanum, 
a  po  tym  wspaniałym  okazie  cywilizacyi  pogański^,  zwiedził 
98-go  Maja  katakumby  św.  Januarego.  29-go  Maja  po  po- 
łudniu odbyła  się  wyprawa  na  Wezuwiusz. ')  Odyniec  sta- 
nąwszy na  wierzchu  był  zgrzany,  więc  Mickiewicz  jaj^oby 
otulił  go  swoim  płaszczem,  którego  Jaskrawo-czerwona  bar- 
wa, odbijająca  promienie  zachodniego  słońca,  czyniła  go 
istotnie  podobnym,  mówi  Odyniec,  .do  ognistego  płaszcza 
Eliasza."  Ta  czerwona  podszewka  natchn'^ła  ma  wiersz, 
w  którym  mówi: 

I  tw6j  płaszcz  —  od  którego  barw  elońce  jak  [rfomię 
Bito  bliBkiem,  zdał  mi  się,  jak  ów  plaezcs  proraka, 
Fnez  który  du(A  od  mistrza  zszedł  w  Elizeusza.  *} 


■)  Dodatek  pod  numeiem  IIL 

■)  litfy  X  podrói!/  t.  IV.  atr.  61. 

*)  Dodatek  pod  nnmerem  III. 

•)  Lilly  z  podróiy  t  IV.  str.  69-73. 


Adam  i  Odjoiiec  zeszli  aż  do  dna  krateru.  W  jednem 
miejscu  przez  rozpadlinę  dochodził  ogień,  przy  którj^  Adam 
ukląUszy  zapalił  cygaro,  które  Odjrniec  odebrał  mu  i  zacho- 
wał sobie  na  pamiątkę. ') 

Na  Zielone  Świątki  30-go  Maja  Mickiewicz,  Odyniec 
i  rodzina  Chlustinów  obiadowali  u  Arcybiskupa  Tarentu 
z  księciem  Satriano-Filangieri.  Adam  dowodził  gościom,  2e 
Etan  rzeczy  we  Francyi  utrzymać  się  nie  może,  co  trafii^ft 
do  przekonania  gorących  Napoleonistów.  Po  obiedzie  zawióit 
Fiłangieri  Mickiewicza  i  Odyńca  na  pokład  wojennego  ofcrgta 
Capri  i  oprowadził  po  wojennćj  fregacie  Cristina.  Nastę- 
pnego dnia,  31-go  Maja  u  mostu  delia  Maddalena  Adam  z  Po- 
tockim i  Cblustinami  przyglądał  sig  powrotowi  Neapoliłaii- 
czyków  z  pielgrzymki  do  okolicznćj  Madonny  defarco.  Wi- 
dok dwukołowych  Corricoti  neapolitańskich,  mieszczących  po 
kilkanaście  osób  jest  do  dziś  dnia  jedną  z  osobliwości  tćj 
Btolicy.  Nazajutrz  2-go  Lipca,  książę  Fiłangieri  oprowadzi 
Mickiewicza  i  Chlustinów  po  willach  Ricciardi  i  Floridiani. 
Zwiedziło  tćż  całe  towarzystwo  klasztor  Kamedułów  z  jego 
katakumbami  i  klasztor  żcuski  Trenlaire. 

3-go  Czerwca  Mickiewicz  wybrał  się  do  prześliczna 
zatoki  Salerny,  w  niczem  nie  ustępującój  Neapolitańsld^ 
i  do  Poestum,  tćj  europejskii^  Palmiry.  Poprzedniego  roku 
paniom  Chlustin  zabrakło  odwagi  koczować  pod  kolumnami 
Eterczącemi  w  bezludni  krainie,  ponieważ  rozbójnicy  tylko 
co  tam  byli  zamordowali  młode  m^żeństwo.  Ale  towarzy- 
stwo Szymona  Chlustina,  Adama  i  Odyńca  przemogło  nad 
obawą,  wywijaną  strasznym  tym  wypadkiem.  Ziyechawszy 
w  pc^dnic  do  Avellino,  podejmowani  byli  gościnnie  przez 
adwokata  Baf^a  Filidei,  do  którego  Fiłangieri  d^  im  list 
polecający.  Nocowali  w  Salemie.  4-go  Czerwca  w  południe 
hyli  w  Poestum  i  oglądali  świątynie  Neptuna  i  Wenery 
z  prześlicznem  panorama  na  góry,  na  morze  i  na  wyspę  Ca- 


')    Ust!/  z  podruiy  L  IV.  str.  69— 7a 


—     117     — 

pri.  Za  powrotem  do  Salemy,  Adam  z  Odyńcem  i  paniami 
odbyt  jeszcze  przechadzkę  po  ogrodach  wśród  migocącego 
światła  latających  świętojańskich  robaczków.  Przez  Yietri, 
Cava  i  Nocera  dojechawszy  do  Pompei,  raz  jeszcze  zgrzeli 
do  tego  umarłego  miasta,  którego  mury  więc^  przemawiają 
■do  wyobraźni  niź  tłum  uliczny  w  Neapolu.  Adam  lubił  du- 
mać „nad  drogami  w  Pompei,  myśląc  o  kołach,  które  mu- 
siały w  tył  i  w  przód  wyjechać,  nim  tę  koleinę  wygryzły!"') 

Hr.  Aleksander  Potocki  nie  doczekał  się  powrotu  Adama. 
W  obawie,  aby  poeta  nie  znalazł  się  w  pieniężnych  kłopo- 
tacli,  oznajmił  mu  w  liście  pożegnalnym,  że  mu  otworzył 
kredyt  u  swojego  bankiera,  tak  że  Mickiewicz  mógł  już  się 
nie  troszczyć  o  opóźnienie  przesyłek  z  kr^u.  „Asygnowałem 
sto  dukatów  dla  Odyńca  za  napisane  przezeń  wiersze  w  dzień 
moich  imienin.  Odyniec  nie  mógł  wierzyć,  żeby  to  istotnie 
było  prawdą,  mówił  Adam."  ^)  Gdy  wysł^  Odyńca  do  bankiera 
po  sto  dnkatów,  pan  Edward  nieświadomy  kredytu,  otworzo- 
nego przez  Potockiego,  z  niedowierzaniem  zgłosił  się  do 
kasyera,  który  mu  sumkę  wypłacił.  Dopióro  za  powrotem 
z  banku,  Mickiewicz  mu  wytłumaczył,  jakim  sposobem  pod- 
pis jego  nabył  podobnego  finansowego  znaczenia. 

Cuda  przyrody  nie  obudziły  w  Mickiewiczu  natchnienia. 
PrzeUnmaczył  jedynie  z  Goethego: 

Znaaz  li  ten  kraj,  zoaaz  li  o  moja  mil&f 
Tu  byłby  raj,  gdybyś  ty  ze  mną  była. 

Nie  jest  to  już  jęk  boleści,  jaki  mu  się  wyrwał  z  piersi 
•vr  Splagen,  żegnając  na  zawsze  Marylę.  Wspomnienie  An- 
kwiczówny  nic  nie  wywołało  oprócz .  mistrzowski^o  naśla- 
dowania  niemieckiego  poety.") 


')    Korespondencya  Adama  SUckiemeza  Ł  I.  atr.  106. 

')  Z  opowiadań  Mickiewicza  Eustachemu  Jan uszkie wieżowi 
w  1846  r. 

')  Tłumaczenie  to  stało  Bię  wkrCtce  tak  popularne  w  Pobce, 
jak  OTyginal  w  Niemczech.    Po  npadku  powataoia  1831  r.  pn^jadel 


—    118    — 

Zaspokoiwszy  pierwszą  ciekawość  wspanifJycfa  widoków 
tego  wybrzc2a,  Mickiewicz  zaczął  bywać  częstym  gośden 
n  wybitnięjszycti  osobistości  Neapolu.  Żyli  jeszcze  świadko- 
wie krótkotrwałej  rzeczypospolit<'j  Partenopejskiftj,  jenerdft- 
wie  i  mrowie  stanu,  którzy  dobili  się  sławy  pod  orłami 
francuzkiemi  i  żałowali  upadku  odrodziciela  Włoch.  Mickie- 
wicz zbli2ał  Bi§  zawsze  chgtnie  do  uczestników  epopei  Ma- 
poleońskićj.  Widzieliśmy,  że  na  Zielone  Świątki  Adam  olń*- 
dow^  u  Arcybiskupa  Tarentu  z  Filangierim.  Wstęp  do  ^ch 
znakomitości  ułatwili  mu  Chlustinowie.  Poprzednie  lato 
spędziwszy  w  Neapolu,  zaprzyjaźnili  się  z  przedslawictelaim 
świcźominionych  czasów  i  dworów  Józefa  Napoleona  i  Joa- 
chima Murata.  Wymienia  ich  panna  AnasŁazya  w  dziennika 
swoim  z  1829  r.,  zajmujące  o  nich  podając  szczegóły.  Pod 
datą  na  przykład  18-go  Czerwca  1829  r.  zapisuje:  „Kstąłe 
Satriano  zaprowadził  nas  przedwczoraj  do  hrabiego  Ridardi, 
byłego  ministra  sprawiedliwości  za  panowania  Murata.  Zna- 
leźliśmy u  piego  jednego  z  pierwszych  poetów  włoslitch.  Ni- 
gdym  jeszcze  nie  spotkała  człowieka  tak  wytrawnego  jak 
książę  Satriano.  Jest  to  syn  sławnego  Filangieręgo,  którego 
dzieła  tutaj  wysoko  cenią.  Sam  bardzo  przystojoy,  wycho- 
wany we  Francyi,  ma  ducha  czysto  fntncuzkiego.  Był  jui  je- 
nerałem w  trzydziestym  roku  życia.  Posiada  wielkie  dolnt 
w  Sycylii.  Książe  zaprowadził  nns  do  Arcybiskuoa  Tarentu, 
który  mimo  swoich  85-ciu  lat,  niezmiernie  lubi  towarzystwo, 
wszystkie  panie  u  niego  bywają.  Ma  słabość  wielką  do  ko- 
tów, wymaga,  aby  się  z  jego  faworytami  zapoznawano,  przy- 
taczf^,  że  w  Turcyi  mówią :    „Chrześcianic  psy"    a  nie  mó- 


Mickicwioza  K.  Fi  Wodziński,  podnJż.njiic  po  Wtoszech  za  pupor- 
leii]  Francuza,  pisze  w  swoim  dzienniku:  „Znnszli  ten  km]...  Dwie 
Angielki,  obok  kt^rjch  zjeidżałem  z  ^Ve7.uniu^za,  patrzały  na  utaie 
jnk  na  mroga,  gdy,  mniemany  Frnncuz.  deklamowałem  im  z  sapa- 
łem h;  pioanku  po  polaku,  kti^rą  (.'•iicilic  w  Neapolu  Dapiaa),  ■  Mio- 
kiewicz  w  Neapolu  przetłumaczył."  (lispwimUnia  z  wlóczfgi  |W 
Europie.) 


—    119     — 

wi%:     „Chrześcianie  koty."    Przyj-  sas  z  rzadką  i 
ćcią.    Utrzymywał  on  korespondencyą  z  panią  Stael." 

Filangieri  odznaczył  się  pod  Austeriitz  i  zntd  osobiście 
nąjdzielniąjBzych  polskich  jener^ów.  Poezya  opromieniająca 
niegdyś  Paladynów  Karola  Wielkiego  otaczała  nie  mniejszym 
blaskiem  towarzyszy  broni  nowożytnego  Cezara.  Arcybiskup 
Tarentu,  Capece  Latro,  ex-niinister  Józefa  N'apoleona  i  Joa- 
chima Murata,  został  gorącym  wielbicielem  gieniuszu,  na 
którym  pokładał  długo  nadzieję  oswobodzenia  i  zjednoczenia 
swojćj  ojczyzny. 

Naturalnie,  ie  panna  Anastazya  pospieszyła  opowiedzieć 
swoim  wielbicielom  w  Neapolu  o  chwale  Adama,  i  że  zaraz 
go  z  nimi  zapoznała.  Czcią  dla  męczennika  na  wyspie  imę- 
t^  Heleny,  Adam  prędko  zaskarbiał  sobie  względy  wiemyi^ 
t^j  tradycyi.  Nie  jest  nam  wiadomo,  czy  z  margrabią  del 
Carretto  ')  zetknął  się  poeta  w  Neapolu  lub  w  Sycylii,  z  któ- 
rśj  przyszły  ulubieniec  Ferdynanda  II  był  rodem.  Z  trzech 
Włochów,  któi7ch  nazwiska  łączą  się  z  pobytem  Adama 
w  Neapolu,  dwóch  mitdo  si§  sprzeniewierzyć  sprawie  naro- 
dowej i  stać  się  katami  własnych  ziomków. 

Dzięki  piękności  przyrody  prawie  każda  z  miejscowości 
sąsiednich  stolicy  godna  jest  widzenia.  Chlustinowie  wybrali 
się  z  Adamem  9-go  Czerwca  do  Caserto,  gdzie  wznosi  się 
królewska  rezydencya  budowana  na  wzór  wersalskiego  pa- 
łacu, tylko  z  okien  widać  morze.    15-go  Czerwca  Mickiewicz 


')  Filangieri  i  Del  Carretto  zniżyli  się  do  roli  ślepych  oarz^- 
dzi  Ferdynaiida  II.  Del  Carretto  zasłynął  z  okrucieństwa  i  Mickie- 
wici  przypadkowo  byl  świadkiem  grozy,  którij  samo  nazwisko 
bylago  ministra  policyi  Biirbona  Neapolitańskiego  wywoływało  od 
Alp  do  Adryatyku.  „W  podrAfy  naszej  morBki^j,  pi?al  Adam  12-go 
Lutego  1848  r.,  minęliśmy  się  z  okrętem,  który  niósł  zbójcę  Del 
Carretto,  znajomego  mi  jeszcze  x  czasów  pierwszego  pobytu  we  Wło- 
szech." (Korespom/enci/a  Adama  Mickiewicza  t.  IV,  str.  128.)  Okrętu, 
na  którym  uciekał  Del  Carreto  przed  rewolucyą  w  INeapolu,  nie 
przyjęto  w  ładnym  porcie  włoskim  i  znienawidzony  margrabia  wy- 
lądował dopiśro  w  Marsylii. 


—    120    — 

z  Odyńcem,  Jaźwińskim  i  Niegolewskim  puścił  się  do  Sor- 
rento, miasteczka  na  nysokich  skałach  nad  morzem,  z  do- 
mami rozrzuconemi  wśród  lasów  cytrynowych  i  pomarańczo- 
wycb.  Adam  powrócił  przez  Casłellamare,  miasto  zbudowane 
nad  starożytną  stolicą,  która  czeka  pod  popiołami,  aby  j) 
odgrzebano,  jak  Pompeję.  Trochę  czasu  zabrd;  poż^j^nalM 
wizyty  do  arcybiskupa  Tarentu  i  innych  znajomych.  WabSi 
jeszcze  Adama  Pompeja.  Cały  dzień  18-go  Czerwca  pofiwi^- 
cił,  w  towarzystwie  Szymona  Chlustina,  pustym  j^  ulicom 
i  gmachom,  na  obiad  zaproszony  był  do  Chlnstinowćj.  Zł- 
mówił  dla  panny  Anastazyi  serenadę  pod  jćj  oknami.  Ody- 
niec zabrał  sig  do  pakowania.  Nazajutrz  Adam  rozpocz^ 
dzień  od  kąpieli  morskić).  Szymon  Chlustin  z  siostrą  pny- 
szli  pożegnać  odjeżdżających  i  przed  południem  wyrnsiył 
Mickiewicz  ku  Rzymowi. 

Nie  byłby  zapewne  wyrwał  się  tak  prędko  z  rosko- 
sznój  okolicy,  lecz  wypadło  mu  wcześniej  rozstać  sig  z  Nea^ 
polem  niż  pierwotnie  zamierzał,  bo  przyjaciel  jego  StattJer 
zapotrzebował  obecności  jego  w  wiecznem  mieście.  Żenił 
się  on  z  Rzymianką  Klementyną  Zerboni  i  zaprosił  Adamt 
na  świadka. 

Mickiewicz  stanął  w  Rzymie  20-go  Czerwca  wieczorem. 
Garczyński,  Stattłer  i  Gajewski  czekali  na  Adama  a  bramy 
miasta.  Przyjaciele  wynajęli  już  dla  niego  mieszkanie  na 
Bocca  di  Leone  pod  numerem  3-cim.  Nie  wszyscy  znajomi 
opuścili  byli  miasto  a  na  wieść  o  jego  przybyciu  niektóny 
z  nich  powrócili  ze  wsi.  W  liczbie  tycłi  ostatnich  przyje- 
ch^a  go  powitać  księżna  Zeneida  Wołkoóska.  Nie  ol>e8iło 
się  bez  obiadu  u  księcia  Gagarina  i  bez  kilku  wieczordw 
u  kosmopolitycznćj  arystokracyi,  którą  Ezym  co  rok  tak  li- 
cznie przyciąga. 

Ślub  Stattlera  odbył  się  27-go  Czerwca.  „W  niedzielG 
pisze  Stattier,  kreśląc  dla  żony  opis  owych  chwil,  o  godzime 
10-t^  z  rana,  pan  Adam  z  jednćj  strony,  pan  Edward  z  dra- 
gićj,  wiedli  cię  do  kościoła:  mnie  Stefan  Garczyński  i  kozyn 
jego  Gajewski.    O  drugi-  godzinie  był  obiad,  przy  ktdrym 


bicia  ich  serc  były  ojczysterai,  rodzinneiiii  dzwonami,  co  gło- 
siły święto  nasze !" ')  Przy  toaście  na  zdrowie  państwa 
młodych,  Adam  improwizował  o  natchnieniu  i  celach  -sztulii. 
29-go  Czerwca,  w  dzień  śś.  apostołów  Piotra  i  Pawła  poeta 
oglądać  illuminacye  kopuły  św.  Piotra  i  fajerwerk  oa  zamku 
ćw.  Anioła. 

Po  tem  widowisku  już  tylko  dzień  jeden  poświgcił 
Rzymowi  i  przyjaciołom.  30-go  Czerwca  objął  wzrokiem 
z  wieży  Kapitolu  najwspanialsze  szczątki  starego  Ilzymu 
■w  silnem  oświetleniu  włoskiego  słońca,  a  wieczorem  przy 
blasku  księżyca  podziwiał  raz  jeszcze  Colosseum.  Między 
jedną  a  drugą  przechadzką  był  na  grobie  ks.  Parczewskiego. 
Obiecał  się  tego  dnia  na  obiad  do  ksigżny  Wołkoński^. 
Wychodząc  od  ni^  zabiegł  na  chwilkę  do  Stattlerów. 

Weturyno  czekfd  na  Adama  I-go  Lipca  przed  siódmą 
na  placu  del  Popolo.  Od  mieszkania  do  placu  odprowadził 
Stefan  Garczyński.  Poeta,  nim  wsiadł  do  powozu,  zaszedł 
pożegnać  z  Moaie  Pincio  kopułę  ćw.  Pifitra,  która :  „nakryła 
'wszystkie  pamiątki  włoskie"  *)  i  muzeum  watykańskie  „to 
prawdziwe  miasto  posągów,  zawalone  sarkofagami  i  tynko- 
wane inskrypcyami."  ') 

Droga  prowadziła  przez  kampanią  rzymską,  gdzie  spo- 
tyka się  jedynie  ogromne  stada  bawołów.  Pierwszy  nocleg 
wypadł  w  Civila  Castellana,  poeta  i  jego  towarzysz  zwa- 
bieni zielonością  przyległych  miastu  wąwozów  odpoczywali 
sebie  na  murawie,  gdy  zostali  obsypani  mrówkami.  Odyniec 
przypuszcza,  że  epizod  Telimeny  z  mrówkami  w  Farm  Tade- 
uszu mógł  byó  reminiscencyą  tćj  sceny,*)  chociaż  tego  ro- 
dzaja  przygoda  każdemu  nieraz  w  życiu  się  zdarza.  Adam 
stanął  2-go    Lipca  w  Terai,   w  porę,   aby    przypatrzeć  się 


')     ffspomtuaue   starych   znajemoiei   i 
t  Zerbomch  StałlUr.    W  Elosaeh  Kr.  ^33  t. 

*)    Koreipmulmeya  Adama  Mkkiemicia  t.  I.  Btr.  53. 

•)    Ibid. 

*)    JAsly  t  podróty  t.  IV.  str.  160. 


(iaJAC  £■:  l-i-i-:;-:  =:-i-rv»-  :■:■  Nery.  Welhig  Odrńo.  iD^ 
kirniz  ■■.'Tii  7J  pr7-ii=i:-::  rozmowT  Pr>}im«niste^')  mnaił 
w:^.;  Trjo-:-i--  :  ■:■  Pr':z::-e::i=*:T .■£!  i  o  reoryi  Pnmionkd*, 
rak  vrT'e  z^iłzizr;  z  fr:=ż-:Łz«c:;  wileńskiemi  ezasaim. 
>'i.-:r::::^  -W:'  i  ^j^^ai  ■"^  F:lii:n-.  ł-cił  zai  popasał  w  Suts- 
M^ri  -i^-:;!  \z.zi.i.  jizi-;  t-iwirał  pierwazy  klasztor  bnei 
mr.:'-;-z7:b.  zw:-;'izji  w  \:jł:i.  w  k':ściele  ozdobionym  fres- 
kar.:  f:rrjt':;-i'>  :  Oijtty.  £T>>b  święteęo  Fnadżzka.  W  eug- 
i-o."*''.-l-:a:h.  zif.'i  ■-rco  n^dycya  silniej  do  serc  pizemanu, 
cł^r^:-;  P';'if  'iziiUIi-^ić  oweg>>  wie'kieco  cndotwórcy,  *) 
kfir^jio  P'-'ż--"J  "*'  =*"'jic!i  prelekcyach  podniósł  miłość,  z  jak) 
iBij-sLi  *>  z-łierz^M-h.  nazywając  ich  braciszkami  i  ^ostrzjo- 
kan.i  iwemi  -■  Wieoz^Tem  -l-iro  Lipca  zajechawszy  do  Pe- 
n:rii.  Adam  um  przenoconat.  ciekawości  miasta  obiegł  M 
jiT^'l':f  i  5-co  wyruszył  dal-rj.  W  Ursaglii  przekroczył  gr»- 
nic^  To-kafiaka.  Jezioro  Trasimeóskie  żywo  ma  przypo- 
mniało ojiowiadanie  Liwiusza  o  klęsce  Rzymian.  W  nocy 
■stanął  u'  An^zzo  i  zeuni^trznie  tylko  oglądał  dom  rodzinny 
Fł^rrarki.  W  Incizie  »;-co  Lip-a  wykąpał  sie  w  wodadi 
Arno.  o  T-m-rj  «ieiZ'.'ri.-m  odkryła  mu  sie  Florencya.  Z  * 
t/T'/',  S'in  Luigi  A>łam  z  Oclyii>'eni  poszli  zaraz  na  teatr 
//  i.'',mfr''. 

I-lor*:Di"ya  zairzjTnała  Mickiewicza  trzy  dni.  Po  dłu- 
j.'i'łi  ^Mlzinaih  'odzicnnie  spędzonych  w-  Ifizzi  i  w  Pnla:zo  Puti, 
miły  wypnczynek  -stanowiła  dla  niego  gawęda  z  starym  kd^ 
v'\f:m  Michałem  Ogiiiskim  i  przysłuchiwanie  sig  niewyczerpa- 
nym anegdotom  o  powstaniach  narodowych  i  o  legionaek. 
Fnir-d  wyjazdem,  upomniał  listownie,  jak  o  tem  nadmieniliśmy 
wyż^j,  Leonarda  Chodźkę,  aby  mimowolnie  artykułami  dzień* 
nikar^-kiemi  nie  narobił  wiele  szkody  i  tłumaczył  ma,  2e  je- 


'i    r>lon*a   Ail&iua    Mickiewicza.    \Liitra!nra  itoieiaHtta   t.  lY. 
.  17..) 

')    lAteraiiira  Slamańika  t.  IV  Btr.  150. 


—     123     — 

teli  się  do  niego  w  tój  sprawie  wcześnie  nie  odezwał,  to 
dla  tego,  że  podobne  rzeczy  listom  powierzać  nie  lubi.  ') 

W  letnićj  porze  przyjemnićj  podróżować  we  Włoszech 
nocą  mi  dniem.  Adam  wieczorem  10-go  Lipca  wyjechał  do 
Pizzy  i  stanął  na  miejscu  o  6-tćj  z  rana.  Jeden  dzień  mu 
wystarczył  dla  obejrzenia  skupionych  w  małćj  przestrzeni 
Campo  Santo,  Babtisterium,  katedry  i,  jak  zwykle  czynią 
taryści,  zatrzymał  się  przed  pałacem  Lanfrancfai,  pod  oknami 
mieszkania,  zajmowanego  niegdyś  przez  Byrona,  O  pobycie 
w  Fizzie  przyjaciel  Mickiewicza,  Irlandczyk  John  Leonard, 
dyszał  od  niego  następną  anegdotę:  „W  Wejraarze,  mówił 
Adam,  pani  Ottilia  Goethe  powierzyła  mi  list  do  pana  Ro- 
berstona  we  Włoszech.  Zauważałem,  że  nie  było  adresu, 
ale  uspokoiła  mię,  tłumacząc,  że  go  każdy  zna.  Daremnie 
dopytywałem  się  wszędzie  o  niego  i  zapomniałem  listu  w  mo- 
im pugilaresie  Haz  w  Pizzie  znalazłem  się  w  katedrze  pod- 
czas odprawiania  Mszy  żf^obnćj ;  katafalk  wznosił  się  wśród 
kościoła,  dowiedziano  mi,  że  ktoś  leży  w  katafalku,  dowia- 
duję sig  u  zakrystyana,  ten  mi  odpowiada  :  „Musisz  pan  to 
wiedzie)!."  —  nCo?"  „Że  anglik  Roberston  prosił  nas  o  po- 
zwolenie przeleżenia  wewnątrz  katafalku,  aby  przekonać  sig 
jakiego  dozna  wrażenia."  Po  ceremonii  Mickiewicz  podbiegł 
bu  niemu  z  listem  w  ręku,  mówiąc :  „Nie  wiedziałem,  że  mi 
wypadnie  list  doręczyć  nieboszczykowi,"  Trzeba  było  widzieć, 
z  jakim  dowcipem  Mickiewicz  opowiada  to  zdarzenie. 

O  wschodzie  ^ońca  wyruszył  12-go  z  oberży  pod  Hu- 
zarem do  Pietra  Santa,  gdzie  tylko  popasał,  nocował  zaś 
w  Sarcana.  Droga  przez  Spezie  do  Sestri  di  Levante  nie 
mniój  wspaniała  jak  sławna  Riviera  di  Genova.  Z  Levanto 
wyjechawszy  14-go  Lipca  przez  Chiavari,  Rapallo,  Ruta,  do- 
8t^  się  wieczorem  do  Genui. 

Jakim  sposobem  po  tój  śliczn^  drodze  z  Pizzy  do 
Genui,  mając  przed  oczyma  cudny  krajobraz,  przyszło  poecie 


')    Korespondencya  Adama  MickitnHcza  t.  I.  Btr.  I 


—    124    ~ 

wyluć  ten  wiersz  do  Matki  Polki,  tak  bolesny,  jak  los  pokt- 
luń,  które  wyrastają  dla  kata  i  giną  po  więzieniach 
szubienicy?  Może  patrz%c  na  jedno  z  tych  arcydzieł,  gdas 
tak  często  mistrze  włoscy  przedstawiają  Boga  Rodzicf  d^ 
jąc^  dzieciątku  Jezus  bawić  sl§  krzyżem,  zapłakał  na  mjA 
tylu  mieczów  godzących  w  serca  matek  polskich?  Sui 
zgrozą  przejęty,  długo  wahał  się  z  wypowiedzeniem  ^ 
wrogićj  przepowiedni.  Pokazawszy  ją  Odyiicowi,  który  jt 
w  Genewie  Zygmuntowi  powtórzył,  nie  udzielał  jćj  nikonn, 
aż  w  Rzymie,  w  przeddzień  uocy  listopadowój,  znów  mnsig 
okaite  matka  Polka  i  wówczas  poeta  wypowie  światu  knri«% 
przyszłość  narodu,  mającego  kiedyś  być-  odkupionym  prui 
wiarę  w  potęgę  męczeństwa.  ') 


■}  Uóżne  i  sprzeczne  fa  świadectwa  co  do  daty  wienift  B§ 
Maiki  Polki.  Odyniec  opowiada  n-  liMiie  z  Poggibooi  14-go  ListM- 
pada  lt)2!>  r.,  że  w  teni  miasteczku  Adam  wiersz  I>o  Maiki  Palki  m 
czytał.  „Genezą  jego  s>i  Pamiętniki  Ogińskiego  i  rozmów;  s  niH 
Bamym."  {Listy  z  podróży  t.  II.  atr.  305.)  I  Paniiętniki  Ogiaski^a 
i  dykteryjki  jego  nic  wspólnego  nie  mają  z  rozdzierającą  nutą  tegi 
utworu.  Według  T.  I^nartowicita,  słyszał  on  od  Adftma,  ie  łiyl 
uwiadkiem  niepokoju  Szwajcarów,  gdy  zabrakło  im  listów  i  dxiaiot- 
ków  z  Paryża,  nareszcie  dowiadują  się,  że  Burboni  wypędseni.  Adaś 
wycliodzi  ns  spacer,  spotyka  Kretyna,  mówi  do  siebie:  takai  W 
wolność!  i  i>owróciwszy,  pisze  ii'iersz  Do  Maiki  Polki.  (Lislff  o  .Łitmii 
Mickienńciu  str,  "il.)  Mickiewicz  liT,  28  i  29  Lipca  priebywaJ  w  Uar- 
tigny,  C^ol  de  Ralme  i  Cbamouny  wśród  góralów,  a  dopiero  w  Geot- 
wie  I-go  Sierpnia  dowiedział  się  o  wybucha  rewolucji  paryzkj^ 
i  o  ji^j  swycięitwie.  Kr,  Ostrowski  zapewnia,  te  mn  Zygmunt  En- 
eiński  w  łódce  na  Lemanic  wydeklamowal  wiersz  Do  Matki  Palki 
(Przedmowa  I-go  wydania  przekładu  francuzkiego  dziet  łlickiewiezŁ 
Paryż  1>^1  r.)  Na  jednym  z  sztambuchów  Ank^riczówny,  kupianya 
w  Grudniu  1830  r.,  brulion  niersza  Do  Matki  Polki  nosi  zamiast 
podpisu,  wzmiankę:  „Pisałem  w  drodze  do  Genui  1S30."  (Ewumt 
■tr.  70).  Kwestya  zdawałaby  się  rozstrzygnięta.  Ale  29-go  Ijslo- 
pada  184T  t.  Adam  Mickienicz  w  mowie  poiegnalnfj  tak  st;  wyra- 
ził; „W  Rzymie  r.  18%  Listopada  2T.go  piszigc  wiersz  Do  It^U 
Polki  przeczułem  powitanie,  które  za  dni  par);  wybuchło  w  Waran- 
wie."    Podobn^o  szczegółu  Adam  by  tak  stanowczo  nie  przytocajt 


—    125     - 

W  Genui,  gdzie  piętrzą  się  pałace  dawnych  dożów 
f  Szeczypospolitćj,  przepełnione  arcydziełami  sztuki,  Mickie- 
.  wicz  bawił  cztery  dni.  Wieczory  przepędzał  w  teatrze 
iCarlo  Felice.  Porfyszawszy  dźwięk  polskiej  mowy,  Mirecki, 
^dyrektor  orkiestry  tćj  sceny,  przedstawił  się  poecie  i  nama- 
mwi  do  napisania  libretto  opery,  do  której  on  dorobiłby" 
nnzykę.    Przypadkiem  w  tym  samym  łiotelu   co  Mickiewicz 

■  stanął  August  Goethe,  który  podróżował  po  Włoszech  z  Ecker- 
■mannem.  „Byliśmy  przy  śniadaniu,  pisze  on  do  ojca  16-go 
.  Lipca  ISiiO  r.,  aż  służący  mcłduje  dwóch  Polaków.   Kogóż? 

■  Mickiewicza  i  Odyuca.   Jaka  radość  z  obu  stron!    Bezładnie 

■  przypominaliśmy  sobie  strzelanie  do  ptaka,  Dayida  i  We- 
bichta.  W  tem  wchodzi  Stirling  i  Mickiewicz  wywiązał  się 
się  z  polecenia,  z  którem  się  od  tak  dawna  nosił,  składając 
mu  nkłony  pani  Ottilit.  Gawędziliśmy  przyjemnie  przez 
godzinę.^"')  August  Goethe  pisze  zaś  17-go  Lipca:  „Obia- 
dowali u  mnie  Polacy.  Nie  mało  wymieniono  zajmujących 
sądów.  Urządziłem  wycieczkę  morską.  Zwiedziliśmy  naj- 
przód fregatę  amerykaiiską.  Wszystko  nam  pokazano;  po- 
tem pływaliśmy  sobie  jeszcze  z  godzinę  po  morzu.  Dzień 
zapadł  i  powrócihśmy.  Polacy  projektowali  wyruszyć  do- 
pićro  w  poniedziałek.    Ale  o  11  -tćj  w  nocy   przyszli  poże- 


bespodstawcie.  W  Gmdniu  zapewne  darował  Ankwiczdwnie  wieraz 
natchnioDj  mu  w  Lipca,  lecz  któremu  oatatdczDy  kształt  nadał  do- 
piero w  laatopadzie.  Są  Ło  wszakże  tylko  przypuszczenia  i  ntkt  dziś 
iii«  moi*  nsoDąć  wątpliwotei.  W  Pa>m(litffeu  Emigracyi,  y-yA.  przez 
H.  Podczaszyósluego,  w  nomeTze  I-go  Lipca  1332  r.  wiersz  Do  Matki 
Fvlld  ogłoszony  z  datą:  w  Listopadzie  1831  r. niewątplitrie  mylną. 

'}  „Wir  (AngUBt  v.  Q.  und  Ek^ermana)  waren  beim  Fruh* 
Btilck,  da  meldete  der  Cameriere  zwei  Polen.  Wer  war  es?  Mic- 
kiewicz und  Odyniec  I  Welohe  Freude  Ton  beiden  Sełt«n:  Erinne- 
mnKen  an  dos  YogelsobiesBen,  Dańd,  Webioht,  allaa  ging  durch- 
einaader;  da  tr«t  Stirling  dn  und  Mickiewicz  richtete  den  lang 
bawałuten  Gruas  Ton  Ottilien  aua.  Angenełune  Unterhaltnng  eine 
Etnnde  lang." 


—    126    — 

goać  Big.  Jadą  do  Szwajcarjri." ')  Paa  August  opowiednał 
Odyucowi,  te  Ojciec  jego  mawiał  o  Adamie:  „To  mlodzie- 
niec,  który  zapowiada  wielkiego  człowieka ;"  *)  pił  tć2  iet 
zdrowie  tcm  częściej,  te  miał  słabostkę  do  kielicha.  Ciale 
się  rozstali  po  tak  miłycłi  i  długich  pogadankach  o  Wy- 
marzę i  o  gientalnym  starcu,  około  którego  obracało  af 
całe  wejmarskie  towarzystwo.  Nazajutrz  puścił  sig  Wckie- 
wicz  z  Odyiicem  w  dalaz%  podróż. 

Po  popasie  w  Ronco,  Adtim  zajechtd  na  noc  do  Nori 
i  zwiedził  pole  bitwy,  skropione  tak  obficie  krwi^  polską 
legionistów,  którzy  pod  jenerałem  Joubert  do  śmierci  wal- 
czyli przeciw  hordom  Suwarowa.  W  Pavii  przenocowawaty 
Id-go,  Adam  20-go  Lipca  wjechał  do  Medyolanu. 

Jak  Augusta  Goethego  w  Genui,  tak  znów  w  Medyo- 
lanie  Adam  spotkał  Szymona  Chlustina,  który  z  rodziną  od 
dwóch  dni  bawił  w  stolicy  Lombardy!,  w  przejezdne  do 
Szwajcaryi,  Pierwszy  dzień  pochłonęło  zwiedzanie  w  jefo 
towarzystwie  muzeów  i  kościołów.  Drugiego  dnia  Włoch 
Sogni,  któremu  Stattler  polecił  był  Adama  i  OdyAca,  zgłosi 
się  do  nich  i  oprowadzał  po  pracowniach  znakomitych  modj- 


')  „Mittag  waren  die  Polcn  bel  mir  ku  Tisch.  Es  g»b  man- 
cho  gtite  T'nt«rlialtiiiig.  Ich  hattc  eine  Wasserpartic  arrangirt.  Wit 
fuhren  itucrst  an  dic  AmeiikaniBehR  Fregatte,  maa  zeigl«  uiu  Alin 
—  dano  fulircn  wir  nocli  eine  Htiindo  in  das  Meer;  ea  wurde  dos- 
kel  und  wir  kehrteu  zurfick.  Die  Poieu  hatten  geglaubt,  tnt  ib» 
tag  zu  gelien,  und  kamon  aber  ooch  die  Nacht  '/i  12  am  AbHłiM 
zu  oehmeD.    Sic  gehen  in  dic  l^chweiz." 

'j  .,C'est  nn  jeune  horame  qui  promet  d'^tra  (jrand."  {Litll 
X  jiodróty  t.  IV.  str.  IbS.)  Odyniec  opowiada,  że  August  Ooette 
dowicdziawiizy  aiq  z  tablicy  boteloui^j,  źe  Mickiewicz  i  jego  towai^M 
mieszkają  w  tym  i<amyin  hotelu,  otworzył  drzwi  z  impetem  i  wpadł, 
nie  wezcdi;  ie  17-gu  Adam  Ooethego  częstował  wiecsorcm  lodami 
i  herbatą,  i  z  nim  do  Il'tr'j  przebył;  te  I8-go,  po  poi^gnalnem  śnią- 
daniu ,  August  Goetbe  odprowadził  ich  ai  do  bramy  mianta.  Liitf 
Augusta  Cioethego  Die  poewftlajit  przyji^ć  za  dokładne  wssyatkie  te 
szczegóły.  August  Goethe  umart  w  ciągu  tć)  podróży  w  Rsymis 
2S-go  Listopada  i  zwłoki  jego  zluionc  w  piramidzie  Ceetiusa. 


—    127    — 

olaóskich  artystów,  a  na  obiad  zaprosił  ich  do  siebie  z  po- 
etami TommaGo  Grossi  i  Tommaso  Torti.  Zamierzał  nawet 
zawieźć  Adama  na  wieś  do  Manzoniego,  lecz  tylko  Odyniec 
óal  sig  namówić,  a  Mickiewicz  wolał  22'go  Lipca  z  odje2- 
dżającymi  ChlustiDami  czas  spędzić.  Niedługo  po  nich,  bo 
84-go  Lipca,  dyliżansem  Adam  wyruszył  do  Sesto  Calende, 
gdzie  wsiadł  na  parowy  statek,  a  po  przystankach  w  Isola 
Bella  i  Isola  Mądre,  nocował  w  Fariolo. 

Tam  zaczynia  sig  przeprawa  piesza  przez  Alpy.  Wszakże 
w  Yogogna  Adam  i  Odyniec  wsiedli  do  szarabanu  i  tak 
drogę  odbyli  a2  do  Iselle.  Noc  ich  zaskoczyła  we  wsi  Sitn- 
plOD.  Następnego  dnia,  t.j.  S6-go  Lipca,  Adam  doszedł  do 
szczytu  góry  i  zacz^  spuszczać  się  ku  Szwąjcaryi,  o  7-mćj 
wieczorem  w  Brteg  wsiadł  do  dyliżansu  i  po  całonocnćj  je- 
ździe ujrzał  się  nad  rankiem  27-go  w  Sionie,  a  o  południa 
fitanął  w  Martign;.  Z  Martigny  robił  wycieczki  do  kaskady 
Pusvache  i  w  temże  miasteczku  nocował.  28-go  Lipca  ezę- 
icią  pieszo,  częścią  na  mułach,  Mickiewicz  przebył  Col  de 
Balme  i  dostał  się  do  Ghamouny.  Z  Chamouny  29-go  wdra- 
■ptH  się  na  górę  Flćg^re,  z  którćj  szczytu  Mont-Blanc  od- 
krywa się  w  cf^ćj  swćj  okazałości.  30-go  poeta  zwiedził 
morze  lodów,  U  podnóża  ogrodu,  tak  nazywają  małą  oazę 
roślinności  wśród  tycb  lodów,  Odyniec,  bojąc  się  zawrotu 
0owy,  został  w  tyle.  Nadeszli  pasterze  alp^scy,  z  którymi 
się  nakoniec  wybrał,  ale  i  siebie  i  Adama  nie  mało  nabawił 
trwogi,  dla  te^o  to  Mickiewicz  za  powrotem  na  bezpieczną 
powierzchnią,  wpisf^  do  dzienniczka  towarzysza  te  słowa: 
„Bogu  cbWE^l  2e  już  z  powrotem  z  Jardin  na  Montanvers  .'^ 
Po  obiedzie  w  MontanYers,  Adam  i  Odyniec  przenocowawszy 
w  Chamouny,  wyruszyli  31-go  Lipca  do  Genewy,  gdzie  sta- 
nęli o  piąt^  po  południu,  płace  Molard. 

W  Genewie  Chlustinowie  oczekiwali  Adama  z  wiado- 
mością o  wielkich  wypadkach,  zaszłych  podczas  jego  alpej- 
skich peregrynacyi.  nMy,  powiada  Odyniec,  nie  czytając 
wcale  żadnych  gazet  po  drodze,  nie  wiedzieliśmy  tćż  nic 
o  Bo2ym  świecie,  co  się  na  nim  tymczasem  stało.   Dopiero, 


-     128    — 

gdy  wysiadłszy  z  kuryerskićj  bićdy,  weszliśmy  na  próg  donra 
państwa  Chlustinów,  panna  Anastazya,  spostrzegtezy  Adami, 
zamiast  witać  go,  jakby  się  mote  spodziewa,  porwda  ze 
stołu  arkusz  jakiejś  francuzki^j  gazety  i  rozłożywszy  go 
oburącz,  przyklękła  przed  nim,  wołając:  „Cliwała  proroko- 
wi!" ')  W  ten  sposób  dowiedzieliśmy  się  po  raz  pieńmy 
o  tern,  co  się  stało  w  Paryżu  w  ostatnich  dniach  Lipca." 
Runął  tron  francuzkich  Burbonów.  Rządy  wszędzie  przejęte 
były  trwogą,  a  narody  nadzieją.  Sprawdziła  się  przepowie- 
dnia Adama,  że  Burbonów  niechybnie  zmiecie  gniew  lądowy. 
Cała  Genewa  zajęta  była  wypadkami  paryzkiemL  W  liście 
do  Szymona  Chłustina,  który  wybrał  się  był  w  góry,  Adam 
żartował  z  rozgorączkowania  cliłodnych  zwykle  Szwajcarów. 
„Możesz  sobie  wyobrazić,  pisał  on  do  niego,  agitacye  Ge- 
newczyków  przy  każdym  kuryerze.  Biegają,  pytają,  krzyczą, 
spierają  się  z  takim  zapałem,  że  podnieśli  temperaturę  do 
29-ciu  stopni  gorąca.  Odwiedzając  Genewczyka,  widzi^em 
stróża  domu,  który  leżąc  w  koszuli  na  podłodze,  chn4HJ 
przy  szmerze  nowin  politycznych,  czytanych  głośno  prza 
kucharkę  w  szóstym  dodatku  do  Dziennika  Genewskiego.*)'^ 
U  Genewczyków  ciekawość  tylko  była  podnieconą,  dmiesme 
się  więc  wydawała  burza  ta  w  szklance  wody,  ale  każdego 
Polaka  głębiej  zastanawiało  to  przebudzenie  nagłe  Ynncjl 
Jakież  przeczucia  łączyły  się  u  Adama  z  niedowiar- 
stwem w  trw^ość  Restauracyi?  Czy  będąc  w  wieku,  w  któ- 
rym przyszłość  przedstawia  się  człowiekowi  łatwo  w  pi^ 
knych  barwach,  oddawał  się  złotym  nadziejom  z  powodu  Ł^ 
ważnego  naruszenia  kłamliwego  europejskiego  porządku? 
Czy  on,  który  w  ośmnaście  lat  potem  witać  będzie  z  unie- 
sieniem upadek  innego  tronu  we  Francyi,  zaśpiewa  hymn 
radości  ?  Czy  w  walącym  się  jednym  filarze  gmacha  świC' 
tego  przymierza  ujrzy  znak,    że  więzienne  sklepienie  qjan- 


')    „Gloire  au  proph&te."  (Listi/  z  podróly  t  IV.  atr. 
')    Korespontieiici/a  Adama  Mickiemcia  t.  IIL  *tT.  297. 


—     129     — 

mion^j  Polski  wkrótce  runie?  Przeciwnie,  Adam  od  pier- 
wszej chwili,  chociaż  cieszył  sig  z  upadku  alianta,  Rossyi 
i  z  tryumfu  wolności,  Die  dowierzał,  aby  rewolucya  lipcowa 
miała  być  prologiem  rychłego  wyzwolenia  świata.  Przygnę- 
biony Dajsmutniejszemi  myślami,  trawi  je  w  sobie.  A  gdy 
mu  się  odsłoni  widnokrąg  Polski,  zamiast  pieśni  zwyciczkićj, 
wzniesie  hymn  męczeństwa. 

W  najlepszych  znalazł  się  warunkach,  żeby  poznać  do- 
kładnie drobną  rzeczpospolitą  Genewską.  Genewa  szczyciła 
sig  wówczas  osobistościauii  europejskiej  chwały.  A  tych 
uczonych  wyrocznią  była  panna  Auastazya.  Boostetten,  Cau- 
dolle,  Sismondi  przyjęli  Mickiewicza  jak  Byrona  polskiego 
i  dawno  oczekiwanego  gościa.  Zastał  też  w  Genewie  do- 
brych znajomych  z  Rzymu:  De  Luc  i  Duby.  Poznał  bliżej 
z  Anglików  p,  Henryka  Reeve  ')  a  z  Polaków  hr.  Augusta 
Zamoyskiego.  Odyniec,  który  w  salonie  jenerała  Wincentego 
Krasińskiego  tyle  kopii  skruszył  z  klassykami,  przedstawił 
Adamowi  jego  syna  Zygmunta,  bawiącego  wówczas  w  Gene- 
wie z  swoim  mentorem  Jakubowskim.  Zygmunt  w  liście 
pod  datą  11-go  Sierpnia  tak  ojcu  opisuje  pierwsze  spotkanie 
sig  z  Adamem :  nWidzialem  się  z  Odyńcem,  który  mnie  pre- 
zentował Mickiewiczowi,  który  bardzo  grzecznie  mnie  przy- 
jął. Ale  jest  bardzo  blady  i  slaby.  Średniego  wzrostu,  wy- 
chudłej twarzy,  ale  pięknych,  spokojnych,  melancholijnych 
rysów,  Mickiewicz  jest  zinmy,  ponury,  wygląda  na  rozsą- 
dnego bardzo  człowieka.  Ja  myślałem,  2e  wcale  przeciwnie. 
Dziwne  czasem  robimy  sobie  o  ludziach  wyobrażenie,  które 
apada  za  ich  poznaniem.*'  Widocznie  Zygmunt  wywiózł  był 
z  Warszawy  pewne  uprzedzenia,  które  znikły  przy  pierwszem 
zetknięciu  się  z  Adamem,  ale  dziewiętnastoletni  młodzieniec 
nie  prędkoby  doszedł  do  poufalszych  stosunków  z  Mickiewi- 
czem, gdyby  nie  szczęśliwa  okoliczność  wspólnćj  kilkodnio- 
wćj  wycieczki,  którą  sam  wdzięcznie  w  Ustach  do  ojca  opi- 
sał.    Zygmunt    z   Jakubowskim   a  Mickiewicz    z    Odyńcem 

')    P.  Beere  jest  dzisiaj  sekretarzem  królonćj   Wiktoryi. 

i^M(  AUimt  IHeUmiaa.    Tom  II.  9 


—    130    — 

mieli  odbyć  różuemi  drogami  tę  samą  podróż,  ^.ale,  pisze 
Krasiński  14-go  Augusta,  jak  si^  to  najczęściej  po  polska 
dzieje,  rzeczy  już  w  ostatniej  cliwili  się  rozstrzygają.  Wła- 
dnie przed  ruzłiiCKuiiiem  się,  ułożyliśmy  razem  jechać,  do 
czego  iiajwiccij  przyczyniły  się  iialc};ania  Odyńca.  Własu 
moja  chęć  także  nie  inalo,  bo  pragiiijtcm  bardzo  poznać  Mi- 
ckiewicza bliż(''j,  a  teraz  kiedym  go  poznał,  prawdziwie  na-  ', 
zywaiii  szczęśliwą  tę  godzinę,  w  której  na  statku  parowym  ■ 
zdecydowaliśmy,  że  razem  i)oje(lzicmy.  Tego  dnia  nocowa- 
liśmy w  Moiitreux,  iiajiii^kniejszój  wiosce  Szwajcaryi,  nad 
brzegiem  Lemami,  naprzeciwko  skal  Meillerie,  blizko  Chilioń-  . 
skiegu  zamku.'*  Krasiit-^kicgn  i^tyl  ju2  często  zapowia<U 
aiitDra  .\t'fbo.i/^irj  Komrfhji.  Ślicznie  ojiisiije  15-go  Augusta  , 
panoramę  z  wierzchołka  góry,  zwanój  f)tnt  de  Jamratt:  „całe 
jezioro  błękitne,  cale  niebo  błękitne,  wieniec  gór  w  około,  , 
lekkie  żagle  na  jeziorze,  srebrne  chmury  na  niebie  i  ptze-  [ 
strzeń  ogromna,  u^niiecliająca  się,  ciągnąca  się  aż  do  pasma 
gór  .liira,  które  zdawało  się  być  zagrodą  między  ziemia 
a  widnokręgiem:"  dalej  opowiada,  że  kiedy  zabrakło  pię- 
knycłi  widoków,  to  pritypominali  sobie  z  Oilyńcem  „warszaw- 
skie dysputy  z  Ku/niiaueni,  Osińskini  i  obiady,  na  których 
tak  żwawe  bywały  kłótnie."  Jeżeli  się  Adam  tym  reminis- 
ceneyom  przysłuchiwał,  mui-ialy  one  wywoływać  częsty 
uśmiech  na  jego  n^laeli.  rrzeiiocowali  w  Cłititeau  il'Oei 
„wiosce  do.ść  iiędzm'')  pomiędzy  dwiema  skałami."  16-go 
■Sierpnia  deszcz  zaczął  [ladać,  a  „w  górach,  jiisze  Zygmunt, 
piękny  wiilok  wydarty  oczom  naszym  pr/.oz  mgłę  w  smutek 
wprawia,  tak  jak  lica  pięknej  kubiety  welonem  zakryte.  Ale 
rozprawy  z  Odyńcum,  kontemplowanie  Mickiewicza,  bo  mało 
bardzo,  prawie  nic  w  pierwszych  dniach  nie  mówił,  skracały 
mi  nudy  niepogodnego  dnia.'-  Nicjiogoda  i  17-go  Sierpnia 
trwała,  w  Thun  wieczorem  pocieszyło  podróżnych  jawienie 
się  tęczy  przy  zachodzie  słońca.  „Na  czarnem  tle  clunur, 
pisze  Zygmunt,  opierała  się  dwoma  końcami  na  dwóch  ska- 
łach, jakl)y  ntost  przez  powietrze  anielską  ręką  zarzucony." 
Z  Thun  16  Sierpnia  Adam  przeiiłymjwszy  jezioro,   pojechał 


—     131     — 

z  drugiego  brzegu  do  Interiaken,  miasto  przepcłaione  było 
ADglikami.  „Dobrze  i  trafnie,  pisze  Krasiński,  to  Mickiewicz 
porównywa  do  dawnych  wypraw  krzyżowych;  tylko  z  tą  ró- 
tmcą,  że  tam  byl  cel  religijny,  tu  Światowy:  tam  bronili 
pancerz  i  kopia,  tu  gwinee  i  franki."  Dla  słoty  wypadło 
cale  po  południe  przesiedzieć  w  Interiaken.  20-go  Sierpnia 
przez  jezioro  Brienz  wybrał  się  Adam  na  zwiedzenie  kas- 
kady Giessbach.  „Poszliśmy  na  sam  wierzch,  pisze  Krasiń- 
ski, i  pamii^tam,  że  z  powodu  tęczy,  która  zależy  jedynie 
od  położenia  oka  patrzącego,  bardzo  pięknie  rai  mówił 
o  .świecie,  jakimby  się  wydał,  gdyby  w  nim  człowieka  nie 
było."  Za  powrotem  do  Interiaken,  trzej  podróżni  wybrali 
się  na  dolinę  Lauterbruunen.  Jungfrau  zachwyciła  Zy- 
gmunta bardzićj,  niż  Mont  Blanc,  tak,  że  podług  słów  jego, 
moźnaby  się  w  ni^  kochać.  „Kibić  ma  cieńszij  nierównie, 
śniegi  jej  srebrnicjsze,  czoło  bardzićj  zaokrąglone,  wszystkie 
kształty  bardziój  kobiece,  dziewicze."  21-go  Sierpnia,  po 
zwiedzeniu  dalszćj  części  Lauterbrunna,  Krasiński  notuje,  że 
„Mickiewicz  nieco  się  ożywił  i  z  nami  lepićj  zapoznał.  O! 
jakże  fałszywe  sędy  były  o  nim  w  Warszawie!  KozlegiiJ 
on  jest  nauki,  umie  po  polsku,  po  francuzku,  po  włosku,  po 
niemiecku,  po  angielsku,  po  łacinie  i  po  grecku.  Doskonale 
zna  pohtykę  europejską,  liistoryą,  lilozofią,  matematykę,  che- 
mią i  fizykę.  W  literaturze  nikt  może  w  Polsce  tyle  nie 
ma  znajomości.  Słysząc  go  mówiącym,  zdaje  się,  że  każdą 
książkę  czyt^.  Sądy  ma  bardzo  rozsądne,  poważne  o  rze- 
czach. Smutny  zwyczajnie  i  zamyślony ;  nieszczęścia,  już 
mu  zmarszczki  na  trzydziestoletnieui  czole  wyryły.  Zawsze 
spokojny,  cichy,  ale  znać  we  wzroku,  że  rzucona  iskra  zapali 
śpiący  płomień  w  piersiach.  Wydał  mi  sig  być  ideałem 
człowieka  uczonego  i  gieniuszu  pełnego." 

Jak  przyjął  tę  apologią  Mickiewicza  jenerał  Krasiński 
i  czy  na  swoich  obiadach   wspomniał    klassykom  o  zachwy- 
tach syna?    Wyjechawszy  22-go  Sierpnia  z  Lauterbrunnen, ' 
przebył  Adam  Alpy  Wengeru  wśród  gęstej  mgły,  za  to  w  do- 
linie Grindelwald  zabłysło  im  słońce.    23-go  Sierpnia  odpo- 


—    132    — 

czywali  trz^j  turyści  w  dolinie  Obcrhasli.  25'go,  wyszedhzf 
z  Mciringcn  wjechali  w  okolicę  Grimsel,  26-go  Sierpnia  wiln- 
pali  się  na  wierzchołek  furki  i  doszli  do  Aniicrniat,  gdzie 
się  kończy  Obcriand.  Nic  omieszkali  zwiedzić  stawny  most 
Djabła.  Następnego  dnia  pojechali  powozem  do  Altorfa, 
a  ztatntąd  płynąc  jeziorem  Czterech  Kantonów,  wylądowid 
w  Brunnen.  Ztąd  28-go  Sierpnia  udali  się  na  wienEcholek 
Bigi.  30-go  Sierpnia  o  czwarttg  z  rana  podziwiali  wschód 
słońca.  „Słońce  jeszcze  nic  ukazało  się,  pisze  Krasiński, 
ale  złote  chmury  u  Wschodu  czekały  na  pana.  Uyliśmy  nad 
chmurami,  a  chmury  wydawały  się  powierzchnią  zbitą  ze 
ćnicgu  i  lodu.  Lecz  kiedy  weszło  słońce,  ta  powierzchnii 
rozrywać  się  zaczęła  i  przez  otwory  w  mi-j,  coraz  hardzi^' 
się  rozsuwające,  to  przebijał  błękit  jakiego  jeziora,  to  zie- 
loność jakiej  łi^ki  lub  lasu.  Wreszcie,  kiedy  mgła  zupnie 
się  rozsypała,  ujrzeliśmy  krainę  w  około  szeroką,  rozmaita 
daleką:  czternaście  jezior,  gór  tysiące  i  Włochy  i  Niemej 
w  oddali  1"  Przez  jezioro  Czterech  Kantonów,  Adam,  Zyg- 
mund i  Odyniec  dostali  się  do  Ijucerny.  Wyjechawsir 
z  tego  miasta  31-go  Sierpnia  stanęli  I-go  Września  w  Ber- 
nie, a  nazajutrz  nic  zatrzymując  się  ju2,  powrócili  pTza 
Lozannę  do  Genewy,  „W  Lozannie,  opowiadał  Adam,  spot- 
kaliśmy Szemiotową  z  domu  Kowalską  i  panią  Sidorowiczową 
z  domu  Maciewiczówną,  Pierwsza  pragnęła  bardzo  umrzef 
we  Włoszech.  Dla  czego?  Otóż,  że  moieby  późnij  paa 
Odyniec  jakiś  wierszyk  napisał."')  „Ogółem,  pisze  Krasiński, 
podrói  ta  przyjemną  mnie  była,  a  towarzystwo  Mickiewicza 
niezmiernie  pożyteczne.  Nauczyłem  się  od  oiego  zimniej, 
piękniej,  bezstronniej  rzeczy  tego  świata  uważać  i  wielu 
przesądów,  uprzedzeń  i  fałszywych  wyobrażeń  się  pozbyłem 
i  niezawodnie  to  wpływ  będzie  miało  na  dalsze  mtye  życie, 
wpływ  dobry  i  szlachetny,"*) 


■)    z  rozmowy  Adama  siiisanćj    przez  Eaatachcgo  Jftnu»kłS- 
wieik  w  184(1  r. 

*)    W  p<3ŻDiejsEym  liście  z  2J  PiiździcrDika,  Zygmunt  jeeccift 


—     133     — 

4-go  Września,  zawinąwszy  do  Genewy,  Mickiewicz  za- 
raz udał  się  dci  Chlustinów.  Dowiedzia.ł  się,  że  Ankwiczo- 
wie  przybyli  do  Genewy  w  kilka  godzin  po  jego  wyruszenia 
w  góry.  Zaszła  była  u  Chlustinów  zmiana,  która  odebrała 
Adamowi  dawną  swobodę  w  obcowaniu  z  panną  Anastazyą. 
Byłaby  teraz  stokroć  wolała,  ieby  sig  nie  sprawdziła  przepo- 
wiednia Adama  co  do  Burbonów.  Znalazł  ją  zaręczoną 
z  lir,  Adolfem  de  Circourt,  dawnym  sekretarzem  ksigcia  Po- 
lignac,  wypłoszonym  przez  rewolucyą  z  Paryża,  Nadawało 
mu  to  w  oczach  panny  Anastazyi  pewien  urok  prześladowa- 
nego losem  rycerza  i  wiernego  nieszczęśliwej  sprawie  sługi. 
Circourt  był  to  człowiek  niesłychaną  obdarzony  pamięcią, 
lodowatej  duszy  i  rzadkiej  gadatliwości.  Panienkę  bardziej 
inteligentną  niż  uczuciową  olśnił  encyklopedyczną  swoją 
-wiedzą.  Może  póżnićj  dotkliwie  dal  się  jćj  uczuć  brak 
wszelkiego  ciepła  w  tćj  chodzącćj  i  paplącćj  bibliotece, 
ale  wówczas  zdawało  się  jćj,  że  odkryła  drugiego  Hca  z  Mi- 
randoli.  Adamowi  nieznośna  była  wszechwiedza  tego  feno- 
malnego  człowieka,  któremu  przedmiot  rozmowy  był  rzeczą 


pisze  do  ojca  o  Mickiewiczu:  „Ozi;sto  go  widywałem.  Bosmowy 
z  nim  ffliane  oświeciły  mnie  w  wielu  względach  co  do  literatur; 
i  filozofii.  Niech  ojciec  wierzy,  ie  to  nie  stronność,  ale  prawda,  co 
powiadam.  Jest  to  człowiek  zupełnie  nu  rćwni  z  europejską  cywt- 
lizacyą,  umiejący  dziwnie  dobrze  godzić  realność  such^  życia  z  uaj- 
wznioślejazemi  pomysłami  poezyi  i  filozofii  idealn^  i  mający  naj- 
czystsze zamiary  i  chęci;  a  razem  obszernego  umysłu,  sięgającego 
do  wszystkich  nauk  i  sztuk;  wybornego  sądu  o  rzeczach  politycz- 
nych i  Bcyentyficznych;  rozsądku  niezachwianego  w  rzeczach  co- 
dziennych, spokojnego,  cichego  charakteru,  widać,  że  przeszedł  prtei 
szkolę  nieszczera.  Zupełnie  mi  wyperswadował,  że  smutność  jest 
głupstwem,  tak  w  działaniu,  jak  w  mowach,  jak  wpisaniu;  ie  pra- 
wda i  prawda  tylko  może  być  piękną  i  ponętną  w  naszym  wieku, 
śe  wszystkie  ozdóbki,  kwiatki  stylu  są  niczem,  kiedy  myśli  nie  ma; 
że  wszystko  na  t^j  mySli  polega,  i  źe  chcąe  być  czemś  teraz,  trzeba 
ticzyć  siq  i  uczyć  i  uczyć,  i  prawdy  wszędzie  szukać,  nie  dając  się 
nhidzić  przez  błyskotki,  które  kwiecą  przez  czoa  jakiś,  jak  robaczki 
na  trawie  w  maja,  a  potom  gasną  na  wieki.  Spotkanie  się  z  nim 
wiele  mi  dohra  przyniosło." 


—    134    — 

obojętną,  byleby  mógł  o  każdt^j  poruszonej  kwestyi  przyto- 
czyć obszerne,  dokładne,  lecz  bezbarwne  objaśnienia.  Nie 
wypadało  się  bardzo  cieszyć  z  rewolucyi  lipcowej  przed  je- 
dn%  z  j^'j  ofiar.  Mimo  caltj  dobn')  woli  i  nadzwyczajnego 
taktu  panny  Anastazy!,  stosunek  z  niii  z  przyjacielskiej 
stat  się  czysto  konwencyonalriyni  i  byłby  sig  zerwał  zupełniej 
gdyby  nie  cześć  niczacłiwiana  Adama  dla  ji''j  matki. 

Po  CbliisŁinacb  pierwsza  wizyta  Adama  była  do  As- 
kwiczów.  Sam  fakt,  że  wiedząc  o  ich  blizkiem  przybydn 
lio  Genewy,  wybrał  się  w  podrót  pu  Oberlandzie  świadoj 
o  zmienionej  temperaturze  w  stosunku  Adania  z  tą  rodzina 
Ankwiczowic  opowiadali  o  swoich  trwogacli  podczas  doi  li- 
pcowych w  Panżu  i  oznajmili,  że  na  zimę  pojadą  do  Rzymn. 
Zaczgli  przyjmować  u  siebie  całą  kolonią  polską,  Adam  by- 
wał u  nich  częstym  gościem. 

Po  kilkudniowej  słocio  powróciła  pogoda  i  Adam  w  to- 
warzystwie to  Ankwiczów,  to  Clilustinów  odbywał  wycieczki 
za  miasto.  CłilusŁinowie  znajomych  swoich  zaprosiU  u 
śniadanie  pod  namiotem,  w  dolinie  Arwy,  przy  ujściu  ttj 
rzeki  do  Rodanu.  Z  Ankwiczem  wdrapał  sig  Adam  na  gdr; 
Salćve  30-go  Września.  Dzień  przed  tern  Ankwiczowie  d»- 
wali  pożegnalny  wieczór,  na  którym,  między  innymi  gośćmi, 
znajdowali  się  kasztelan  Ostrowski  i  znujomy  Mickiewicu 
z  Petersburga,  liomuald  Hubę. 

Adam  lubiał  szybować  łódką  po  Lemanie,  w  czem  nn 
dogadzał  zapał  do  jeziornej  żeglugi  Zygmunta  Krasińsbieg* 
i  młodego  jego  przyjaciela,  poety  angielskiego,  Henryki 
Reeve,  Ten  ostatni  tak  opisuje  swoje  z  Mickiewiczem  sto- 
sunki;')    „Bardzo  się  zaprzyj a/uiłem  w  latach  1829  i  lB3ł 


1)  P.  Keeve,  uileinlajuc  mi  powyższych  Bzcaagółńw,  piaal  d» 
mDie  13-go  f*tytznia  188!i  r.:  „Ha<l  jestem  dow-jediieć  się,  te  pratn- 
jeiz  n&d  tynotein  twojego  Ojce,,  intercsujiicym  pod  tyla  wzgl^kini. 
Poaylam  Panu  notatkę  o  Htosuiikach,  które  mi»łem  sasit^yt  i  racsf* 
ćcie  zawiązać  z  nim  przed  szeŃćdzieaięciu  Inty!  Zostały  mi  om 
drogie,    liczyłem  ledwie   lat  siedin naście,  gdym  w  1830  r.  pnethi- 


-     135     — 

w  Genewie  z  hr.  Zygmuntem  Krasińskim  i  z  hr.  Augustem 
Zamoyskim  i  z  innymi  Polakami  tam-  przebywającymi.  Pan 
Mickiewicz  zjawił  się  w  tem  mieście  w  1830  r.  z  przyjacie- 
lem swoim  Odyńcem  i  spędzili  tam  parę  miesięcy.  Miałem 
wówczas  przyjemność  ich  poznać.  Przepędziliśmy  dużo  czasu 
razem  na  wycieczkach  po  górach,  na  przechadzkach  po  je- 
ziorze czółnem  i  na  pogadankach.  Pan  Mickiewicz  nazywał 
mię  admirałem,  ponieważ  posiadałem  najlepszą  łódź  i  wozi- 
łem go  czasem  po  jeziorze.  Pamiętam,  że  jednego  wieczora 
Krasiński  chciał  puścić  fajerwerk  ua  Lemanie.  Race  nagro- 
madzone w  jego  czółnie  zapaliły  się  i  wystrzeliły  między 
nogami  jego  przyjaciół.  Na  szczęście  Mickiewicz  znajdował 
się  w  moj^j  łódce  poza  obrębem  ognia.  Zachowałem  ser- 
deczne wspomnienie  poważnych,  nieco  smutnych  rozmów 
Mickiewicza  i  okazanój  mi  przezeń  życzliwości,  chociaż  by- 
łem wówczas  mlodziuchny.  Z  tćj  tćż  epoki  datuje  gorące 
moje  współczucie  dla  Polski  i  ten  był  zarodek  moich  później- 
szych stosunków  z  księciem  Adamem  Czartoryskim,  z  Niem- 
cewiczem i  z  rodziną  Zamoyskich." 

Ankwiczowie  wyjechali  5-go  Października.  Adam  da- 
rował pannie  Henryecie  kryształową  pieczątkę,  a  gdy  zapy- 
tała, co  na  nićj  wyryć,  odpowiedział:  „Oko  Opatrzności 
z  godłem  „Zdajmy  wszystko  na  Pana."') 

Zbliżała  się  godzina  rozstania  z  Odyńcem.  Jeżeli  sam 
sobie  tego  2yczył  Adam,  to  nie  mógł  w  podobnej  chwili  nie 


Tohczyt  Farysa.  Dziii  nie  wywiązałbym  sic  tak  dobrze  z  I«go  zaila- 
Dia.  Przetłumaczyłem  Farysa  z  przekładu  francuzkiego  *) ,  z  egzem- 
plarza, }łxAtj  dotąd  posiadam.  Pracę  moje  ogłoBiłem  w  jednym 
prz^łądzie  aogielakim  w  1833  czy  ]83:i  r.  i  przedrukowałem  w  ma- 
łym tomiku  moich  poezyi,  wydanym  u  Murraya,  w  lts4L'.'' 
')    Listy  z  podióiy  t.  IV,  str.  376. 


*)  Xowk  ta  o  pTHkłidilF  rrancuiklm  far,sa  aamego  Mtckliwifu  (rtr.  67  ćiieli 
Xnr«d  Wattatrri,  rteil  AMon^st  Urc  dn  inD(l.'B  de  Lilhuanle  eC  dc  PnuH.  Ir  Fani: 
BoatuHt  ds  Crimte  Indnltł  du  polanils  par  M.  M.  Fclii  Miubowski  rt  li.  Folgenis 
Futa  U30J 


—     136    — 

być  nieczułym  Da  szczery  żal  Odyńca.  Nikt  zresztą  do  t^ 
stopnia  sobie  nie  wystarcza,  aby  czasem  nie  zapragnąć  to- 
warzysza. ^Ja  znowu,  pisał  Adam  do  Aleksandra  Chodiki, 
w  wilią  swego  wyjazdu,  samotny  jak  kij  na  świecie.')"  Di- 
rował  mu  zapewne  na  jego  proźbg  płaszcz  hiszpański  spra- 
wiony w  Odessie  do  podróży  Krymskićj. ")  „Jutro  o  południu, 
pisze  Odyniec  w  jednym  ocalonym  dzienniczku  podróży,  Adam 
już  wyjeżdża.  Idg  ostatni  raz  pakować  rzeczy  Adama.  Smu- 
tne zatrudnieniu."  Dalćj  zaś:  „10-go  godzina  Srano.  Jezus, 
Jezus!  jak  mi  smutno!  Ani  snu  w  nocy,  ani  cłiwili  spokoj- 
nej. O  południu  wyjedzie.  Boże,  mój  Boże  I  Cóż  jest  szczę- 
ście ludzkie,  co  tak  prędko  przemija!  W  każdem  rozstanin 
się  uczymy  się  niejako  umierać.  On  mnie  chce  pocieszyć; 
gada  mi  o  Litwie,  o  i^^osi,  że  do  nas  kiedyS  przyjedzie. 
Jakby  on  sam  mógł  wiedzieć  co  będzie."  Potem  ręką  Mi- 
ckiewicza wpisano:  „Genewa  10-go  Października.  Do  wi- 
dzenia się  w  Litwie.  Adam."  Pod  tem  zaś  ręką  Odyńca; 
„Pojechał!  nic  tu  pisać,  com  cierpiał.  O  niech^  go  Bóg 
zdrowo  i  szczęśliwie  prowadzi!  Kocham  go  wigcćj  niż  kiedy. 
I  on  płakał."  *)  Obecny  ttj  scenie  Zygmunt  łzy  w  oka 
Adama  nic  dostrzegł,  bo  tak  tę  chwilę  opisuje  ojcu  w  liście 
z  22-go  Października:  „Piawdziwie  było  smutnem  i  rozcza- 
łającem  widzieć,  kiedy  się  żegnał  z  Odyńcem.  Myśl,  te 
może  już  nigdy  się  nie  zobaczą  rzucała  barwg  boleści  na  tą 
chwilę.  Ściskali  sif  długo.  Odyniec  ze  łzami  w  oczach, 
Mickiewicz  ze  stalszą  postawa,  ale  z  twarzą,  na  któr^  znać 
było  najgłębszy  smutek.  Tak  się  rozjechali  i  Odyniec  żalo- 
wi^ go  jak  kochanki " 

W    miesiąc    potem,    w    Listopadzie,    pisze    Adam    do 
Odyńca ,    przez   hr.    Franciszka    Mycielskiego :     „Wraci^em 


')    Korespoiufenaja  Ailaiiia  Mickiewieta  t.  I.  atr.  75, 

■)    Lisly  z  pndróiij  t.  IV.  str.  H7'2. 

•)  Diiemiiezek  podruiy  Antoniego  Eduarda  'idyrica  wyd.  przei 
A.  Pługa  na  iitr.  2C6— 2>3T  trzeciego  rocznika  Pamiętnika  Towanystipa 
Uteraekiego   bniatia  Adama  Mickim'icza  wo  Lwowie  1889  r. 


—    137    — 

przez  Simplon,  smutno  mi  było  w  tjch  miejscach  i  pokojach 
stawać,  gdzieśmy  niegdyź  chichotne,  wesołe  miewali  noclegi, 
bo  niezawodnie  ta  podróż  była  ze  wszystkich  najprzyjem- 
niejsza.'^ ')  Jeśli  Odyniec  nie  zajmował  w  sercu  Adama  ta- 
kiego miejsca,  jak  Zan,  Czeczot,  Jeżowski,  Malewski,  Do- 
meyko,  to  jednak  niewątpliwie  był  mu  bardzo  miły  i  dawał 
mu  dowody  szczerego  przywiązania. 

W  drodze  do  Kzymu  zatrzymał  się  Mickiewicz  w  Mc- 
dyolaoie,  gdzie  zastał  Ankwiczów.  Nie  mile  go  „dotknęło"^) 
co  u  nich  widzie.  Panna  chorowała.  „Nieopatrzni  rodzice, 
pisał  do  Odyćca,  jeden  dziwną,  oziębłością,  druga  zbytnią 
troskliwością  zapewne  ją  domęczą."  *)  Raziły  go  nie  same 
dziwactwa  rodziców,  coraz  widoczniój  znikały  ułudy,  jeśli 
były  jakie  i  względem  panny,  musiała  nastąpić  stanowcza 
zmiana  w  ich  stosunku.  Ułatwił  mu  to  Ankwicz,  zabierając 
rodzinę  swoją  do  Como,  a  późniój  do  Oleggio.  Adam  wy- 
jech^  z  Medyolanu,  nie  czekając  powrotu  Ankwiczów,  a  do 
Odyńca  napisał:  „Opuściłem  Medyolan  chory  i  zgryziony. 
Ale  trzeba  Big  godzić  z  przeznaczeniem.  Afon  parli  esl 
pris."  *)  Nie  jest  to  głos  rozpaczy  zawiedzionego  kochanka. 
Zdaje  się,  2e  i  panna  Henryetta  nie  myślała  walczyć  z  prze> 
znaczeniem.  Uproszony  przez  Ankwiczów,  żeby  wyszukał 
<lla  nich  mieszkanie,  Mickiewicz  zaszedł  do  domu  poprzednio 
przez  nich  zfymowanego  i  donosi  im,  że  dawny  gospodarz 
oczekiye  ich  z  radością:  „Cudzoziemców  bardzo  mało  w  Rzy- 
mie i  domy  stoją  pustkami.'"')  Ankwiczowie  zjawili  się 
■w  ostatnich  dniach  Listopada.  Adam  na  P'ia  Mercede  za- 
chodzi, ale  ja2  spotykali  się  na  powszednim  grancie  znajo- 
mości  salonów^. 


')  Korespondeneyti  Aitania  Miekiemcza  t.  I.  etr.  TO. 

•)  Ibid.  t.  IV.  Btr.  113. 

*t  Ibid.  Btr.  114. 

*)  Ibid. 

■)  Ibid.  t.  II.  Btr.  150. 


—    138    — 

Vła:ŚDie  w  chwili,  ^ilj  się  ten  stosunek  ulatniał,  wieść 
n  nim  doleciała  do  Litwy.  Maryla  niepomna,  że  nie  Mickie- 
wiczowi, ale  jej  zabrakło  stałości,  oskarżyła  go  o  zmiennofć 
przeii  Czeczotem.  Odpisał  jej  8  20  Października  1830  r. 
,.Co  Maryla  powiada  o  ożenienia  pewn^o  j^omościa  z  pe- 
wną pannq.  to  pierwszy  raz  o  tem  słyszę  i  z  niektórjch 
wzsilf (lów  poczjiuję  to  za  rzecz  bajeczna ;  wTeszcie,  gdyby 
tak  było,  może  byłoby  i  dobrze,  ho  trzeba  na  świecie  pe- 
wnego uspokojenia,  i  kiedy  żyć  mamy,  trzeba  go  sznkaó. 
W  rmglćj  boleści  człowiek  do  niczego  niezdatny  i  Życie  jego 
wisi  często  na  włosku,  lada  okoliczność  może  je  o  zgnbf 
przyprawić.  Zdziwisz  się,  Maryo,  że  tak  chcę,  aby  dłngł 
ludzie  dobrzy  żyli,  ale  Mar}'o  pomyśl  sobie,  że  ludzie  dobi^ 
mogą  coś  w  życiu  dobrego  uczynić,  i  nie  będziesz  Eię  dii- 
wić  dla  czego  pragnę,  abyście  żyli  i  mnie  przeźylL  Ale  pro- 
szę Maryi  nie  robić  żarcików  z  gicniuszńw  połączenia ;  dlt 
kogo  mogą  to  być  gieniusze,  a  dla  nas  proste  głowy,  które 
bardzo  dobrze  można  zakręcić."  •) 

Zdaje  się,  że  rady  Czeczota  trafiły  Maryli  do  jKzeko- 
nania.  2.'i-go  Czerwca  .-idam  wysiał  był  z  Rzymn,  ale  u 
Petersburg,  więc  nie  prędko  doszły,  drobne  pamiątki  dli 
ni<''j  i  dla  pani  Wereszczakowćj,  „dla  kazdćj  po  różańcL 
Rijżaike  te  były  poświęcone  od  samego  Papieża"').  Maiylt 
podziękowała  mu  z  Zapola  dopiero  I-go  Listopada.  30-gft 
Października  przyjechała  była  w  odwiedziny  do  Ignaca 
Domeyki:  „Dziś,  donosił  Domeyko  .\damowi  31-go  Paździer- 
nika, uroczystość  Dziadów  była  w  Zapolu,  dziś  oddałem  Ml- 
ryi  przysłany  od  ciebie  różaniec"  ').  Różaniec  z  relikwiurf 
Św.  Józefa,  przeznaczony  dla  pani  Wereszczakow^,  Domeyko 
ciotce  swojćj  od  dawna  był  oddał,*)  ale  widać,  że  różamee 
przeznaczony  dla  Maryli  chciał  jćj    wręczyć  u  sietńe,  aby  jt 


1)0  Jatek  pod  E 

k'orespondeiiq/a  Ailtuna  Mickienicza  Ł 

lbi<l.  [.  111.  str.  1:M. 

Ibi<i.  str.  13)3. 


—     139    — 

nakłonić  do  nysztychowania  Adamowi  własnoręcznego  bile- 
ciku. Fan  Ignacy  wiedział,  jak  to  Adama  uszczęśliwi,  wie- 
dział tśż  zapewne,  że  Maryla  łatwo  do  tego  kroku  da  sig 
nakłonić,  a  znów  wolał,  a2el)y  podobny  list  pisała  z  Zapola 
i  pod  jego  kopertą.  „Od  naszego  rozstania  się,  m<iwi  Ma- 
ryla, ni$;dym  nie  odważyła  się  pisać  do  ciebie.  Otóż,  za- 
chęcona przez  Żegotę,  ośmielam  sig  dołączyć  słów  kilka  do 
jego  listu  i  podziękować  ci  za  różaniec,  który  byłeś  tak 
łaskaw  mi  przystać.  Myślałam,  że  wielki  świat  zatarł  w  two- 
jćj  pamięci  dawną  twoje  znajomą,  podczas  gdy  twoja  postać 
zawsze  obecną  jest  mojemu  ducbowi,  każde  słowo  słyszane 
z  ust  twoich  brzmi  dotąd  w  mojem  sercu,  często  zdaje  mi 
się,  że  cię  widz§  i  słyszę,  ale  są  to  tylko  sny  wyobraźni. 
Ach!  gdybym  raz  jeszcze  mogła  zobaczyć  cię  sama,  będąc 
sama  niewidzialną,  więcej  niczego  nie  żądam.  Może  za  twoim 
powrotem  nie  znajdziesz  mnie  już  w  liczbie  żyjących,  wyryj 
wówczas  krzyż  na  kamieniu  pokrywającym  mój  grób,  każę  się 
pochować  z  różańcem,  z  którym  się  nigdy  nie  rozstaję.  Z  Bo- 
giem, Kapisałam  do  ciebie  więcej,  niż  wypadało  mi  pisać. 
Niech  cię  te  słowa  znajdą  w  najlepszem  zdrowiu  i  tak  za- 
dowolnionego  i  szczęśliwego,  jak  tego  tobie  życzy 

M  a  r  y  a. 
„Spal    tę  bazgraninę.    Błogosławię   Opatrzność,    która 
cię  oddaliła  z  kraju,    gdzie  cholera  morbus    czyni    straszne 
spustoszenia." 

Pod  popiołem  tlił  jeszcze  ogień  i  za  lada  dotknięciem 
sypały  się  iskry.  Adam  na  odwrotnćj  stronie  tego  bileciku 
napisał:  ostatni  list  M.  Słowa  te  dodał  zapewne  po  długich 
latach,  rozczulony  jeszcze  widokiem  tćj  ćwiartki  papieru  i  że- 
gnając uleciała  młodość  swoje.  Jakiego  w  chwili  doznał 
wzruszenia,  o  tem  świadczy  list  pisany  do  Domeyki  już  2-go 
Stycznia  1832  r. :  „Twój  list  dawny,  smutny  odebrałem  w  Rzy- 
mie. Było  tam  kilka  słów  Maryi.  Widok  j^  ręki  tak  mię 
apoił,  że  płakałem  jak  dziecko.  Pierwszy  to  był  płacz  od 
pożegnania  się  z  Czeczotem  i  Zanem.  Nie  będziemy  już 
nigdy  widzieć  się  ze  sobą.    Ale  powiedz  jćj,  że  ona  zawsze 


—    140    — 

Dia  w  sercu  mojem  miejsce,  z  kt<irego  oilct  j^  nigdy  nie 
usunął  i  gdzie  jćj  nikt  nie  zastąpi"  ^).  Nie  jest2e  to  prtj' 
tłumiony,  daleki,  ostatni  odgłos  łkania  Gustawowego? 

W  Rzymie  zastał  dawnych  przyjaciół,  jak  Garezyfi-  i 
skiego,  Gajewskiego,  Chołoniewskiego,  a  wkrótce  przybył 
do  miasta  wiecznego  Heuryk  Rzewuski  z  Soną:  „On,  pistd 
20-go  Listopada  Mickiewicz  <lo  Malewskiego,  tradycyami, 
anegdotami,  szlacheckim  stylem,  ożywił  mnie.  Czujg  niestety 
słuchając  jego  polszczyzny,  jak  wiele  tracę  przez  niedostatek 
książek,  a  co  gorsza,  rozmowy  polskiej  od  lat  tylu"*;.  Ude- 
rzony opowiadaniami  Rzewuskiego,  Adam  wymógł  na  nim, 
że  wziął  sig  do  pióra  i  zaczął  je  spisywać.  „Adam  stworzył 
Rzewuskiego  i  Garczyńskiego,  zachęcając  ich  do  pisania,"^ 
mówi  Aleksander  Chodźko.  Jeżeli  nie  stworzył  icb,  to  wzbo- 
gacił ich  dziełami  literaturg  nasze,  bo  bez  niego  nie  byłol^ 
Dziejim  Wactawa  i  Pamiątek  Soplicy. 

Na  początku  Października  śmierć  znów  zabrała  jednego 
z  najbliższych  Adamowi:  Oleszktewicza.  Opłakując  towarzy- 
szy swoich,  nie  rozpaczał,  ufny,  że  sprawiedliwość  Boża  po- 
liczy Polsce  icb  cierpienia.  Na  początku  1830  roku  pisd: 
„Śmierć  przyjaciół  naszych  przebudziła  mnie  ze  snu  nadzigą. 
Czyż  tylko  bgdziemy  wzdychać  do  Jerozolimy  naszego  po- 
wrotu i  wspólnego  razem  życia,  umierając  po  jednemu?-*') 
Kie  mógł  jaśnićj  pocieszać  wygnańców  i  w  podobnym  ducha 
musiała  być  zatracona  odpowiedź  na  wieść  o  zgonie  tak  dla 
niego  dotkliwym.'^)  „Oleszkiewicz,  pisze  Przecławski,  zapattt 


')    iLorespondćHcya  .Mama  MiekUmcza  t,  II.  str.  151. 

»)    Ibid.  t.  I.  8tr.  77. 

')    7i  Dotatki  Alcksaudr&  Chodźki. 

*)     Korefpondeiicya  Adama  Mickiemcia  t  IV.  atr.  113. 

*)  Odyniec  opowiada  w  Listach  z  podróty  (t.  I.  etr.  52),  ił 
wiadomość,  td  Oleszkien-icz  je^^t  uDiierający,  doszła  Mickiewicia 
w  Genewie  z  listu  P.  Franciszka  Malewskiego.  „Nie  byłem,  pisa* 
on,  w  domu,  kiedy  list  ten  odebrał.  Za  powrotem  znalasłem  go 
dziwnie  zmicoioDym  i  z  zaczermenioDemi  oczyma.    Na  zapytanie,  oo 


—    141    — 

na  podagrę,  połączoną  z  chorobą  wątroby.  Ośmiu  z  jego 
srzyjaciól  zmieniało  się,  aby  go  dozorować.  Przelionaliśmy 
iię  wtenczas  jak  był  lubiany.  Drzwi  jego  uie  zamykały  się 
iniem  ani  nocą.  Cala  arystokracja  przesiadywała  przy  jego 
ikromnem  ł<iżku.  Wiełkie  panie,  panny  z  \vy2szego  świata 
przynosiły  mu  fnikla,  cukierki,  soki,  godzinami  piełęgnowały 
10.  Oleszkiewicz  miał  za  prawidło  nie  targnąć  sig  na  życie 
tadnego  stworzenia.   Panie  wiedząc,  że  płuskw  nigdy  nie  za- 


Tiu  jest,  widoczne  bjło,  ie  odpoiriedzieó  nie  mole,  aby  ^nów  w  so- 
lie  nie  obudzić  irirugzenin.  Domyśliłem  się  jakiegoś  nieszczęścia 
zląkłem  się  o  najbliższych.  Wćwcias  on  powalał  szybko  ?.  kanapy 
idąc  niby  zapalić  fajkę  u  kominR,  n'  przechodzie  wziąt  mię  zn 
■ękę  i  jak  przez  gwałt  wymówii  tylko :  Oleszkiewicz,  poczem  wyszedł 
lo  dnigiego  pokoju.  'Wieczorem  dopiero  dał  mi  do  przeczytania  ów 
ist,  ale  mowy  o  nim  nie  było.  Nazajutrz  obudzit  mi;  wcześaił^j, 
lit.  zwykle,  m<5wiąc,  abym  iię  apieazyt  z  ubraniem  i  razem  x  nim 
zedl  do  kościoła.  Jakoż  trafiliśmy  w  gam  czas  na  mszę,  kt^ra  był 
i'c/oraj  na  intencją  cborego  /junówił.  Udtąd  już  ani  razu  nie  wspo- 
ninat  o  01es7.kiewic!;u,  jak  zwykł  byl  dawniej  w  iartobliwy  sposób, 
,  mówiąc  o  nim,  mówit  już  tylko  zawsze  jako  o  najcuotliwszym 
najświątobliwBzym,  jakiego  znał,  oztowieku."  Szczegóły  powyższe 
mduo  pogodzić  z  datami  cboroby  i  Hmieroi  Oleszktewicza.  8-go 
^a/dziernika,  starego  stylu,  Malewski  pisał  do  sióstr:  „W  tym 
«ku  nie  miałem  czasu  pomyśleć  o  swoich  imieninach.  Na  kilka 
Ini  przedtem  dobry  mój  przyjaciel,  najpoczciwazy  z  ludzi,  Olesz- 
iewicz,  zachorował  mocno  i  nieszczęściem  za  późno  dat  o  sobie 
riedzieć.  Nie  odstępowałem  od  niego,  ile  mogłem  dzieliłem  z  innymi 
locne  jego  pilnowanie:  có£,  kiedy  te  starania  przyjaciół  i  pomoc 
oktora  zeszły  na  niczem,  w  niedzielę  z  rana  umarł.  Alnie  naznai 
zyl  jednym  z  egzekutorów  ostatnii^i  swojśj  woli.  Wczoraj  spuści- 
iśmy  trumnę  do  ziemi."  Imieniny  Vi.  Malewskiego  przypadały  i-go 
'aździernika.  Oleszkiewicz  umarł  5-go  Października,  starego  stylu, 
borował  krótko,  wieść  o  jego  stanie  mogła  dojść  Adama  chyba 
statnich  dni  bytności  przy  nim  Odyńca,  który  rozstał  się  z  nim 
O^go  Października,  nowego  stylu.  Oleszkiewicz,  urodzony  na  żmu- 
.zi,  w  parafii  Szydłowskimi,  był  uczniem  Smuglewioza,  kształcił 
ię  w  160B  r.  w  Paryżu  pod  Ludwikiem  DaTidem  w  sztuce  molat' 
ki^j;  pochowany  w  Petersburga  na  cmentarzu  smoleńskim.  (Nekro- 
Dg  Oleezkiewicza  w  41  n-rze,  czyści  2-gió}  Tygodnika  Peleriburskiego.) 


-     142    - 

bija),  wstręt  swój  przez\vycigżały,  służąc  mu  jak  wizyUi. 
Tłumy  biednych  przychodziły  po  wiadomości.  Oleszkiewia 
znał  swój  stan  i  czekał  z  spokojem  dobrego  sumienia  firn 
uniiersae  caniis.  Z  wielką  przytomnością  rozmawia,  przyjął 
Eakramcnta  i  z<;asł  w  pełnej  świadomości.  Rzeczy  swoje 
rozdał  przed  śmiercią,  pieniądze  podzieli!  na  połowę  między 
starą  służącą  a  biednymi,  według  uczynionego  ich  spisa 
Koty  swoje  rozdał  między  przyjaciółmi.  Jakby  czuły  śmi«ć 
pana,  koty  te  dom  cały  napełniły  swojem  miauczeniem.  Po- 
grzeb jego  przedstawi!  widok  nadzwyczajny.  Trumnę  jego 
nieśli  aż  do  cmentarza  jogo  przyjaciele,  między  którymi 
dużo  woliioniularzy,  za  trumną  postępował  nieskończony 
szereg  karet  pafiskich,  wielu  wielkich  panów  i  pań  szło  pie- 
cliotij,  ale  co  było  najhardzi<i  rozczulającego,  to  mnóstwo 
żebraków,  płaczących  nad  swoim  przyjacielem  i  dobrodzie- 
jem. Ci,  co  znali  nieboszczyka,  mogą  zaręczyn,  że  te  Izy 
zrosiły  drogę,  która  go  doprowadziła  do  wiecznego  szczę-  ' 
ścia."  ') 

Vi  ostatnicli  dniach  Listopada,  Mickiewicza  dręczyło 
przeczucie  ważnych  wypadków  w  kraju.  W  Grudniu  gm- 
chiięła  wiadomość  o  listopadowcm  powstaniu,  radośnie  prze- 
jęta przez  i)rawie  wszystkich  przebywającycli  w  Rzymie  Po- 
laków. Rzewuski  „pełen  uniesienia  oświadczył,  że  pójdzie 
służyć  w  szeregach  obrońców  ojczyzny,"  „Kto  ma  wielki 
majątek,  odpowii-dział  mu  Adam,  nie  tylko  osobą  swoją,  ale 
i  pieniędzmi  powinien  służyć  krajowi."  „Nie  mam  tu  z  sobą 
kapitałów  żadnych,  rzekł  Rzewski,  ale  oto  piszę  ci  rewers 
(kwota  była  znacznal,  że  na  pierwsze  zawezwanie  summc 
tę  obowiązuję  się  złożyć  liządowi  narodowemu."  Micfcicwia 
niezmiernie  żałował,  że  podczas  późniejszych  wędrówek  w  bu- 
r/liwtj  tej  c|)Oce  zatraci!  wymowny  ten  dowód  ówczesnego 
usposobienia  Henryka  Rzewuskiego."  -) 


'I     n-iahija  Slarinii,  Lipiec  1870  r. 

•)     '/.  opowiadań  Mickiewicza  slarazć)  swOj  córce 


—    143    — 

Leonard  Chodźko  składał  dochód  z  wydania  paryzkiego 
n  drukarza  Barbćzat.  Ten  skorzysta!  2  rewolucyi  lipcowśj, 
aby  zbankrutować.  Przyczyniło  się  to  wielce  do  opóźnienia 
wyjazdu  Adama.  30-go  Grudnia  1830  donosił  Szymonowi 
Chlustinowi,  że  w-yjedzie  za  kilka  dni,  kienijąc  sig  ku  Al- 
pom. ^)  Następnego  dnia  pisał  pani  de  Circourt,  że  biega 
c^e  dni  bez  celu,  a  wieczorami  rozmyśla.  „Ucałujcie,  do- 
dawał, ręce  waszej  kochanćj  matki,  którą  czczę  i  kocham 
jak  własną.  Proście  ją  o  jćj  błogosławieństwo,  pewnie  bedg 
go  potrzebował." ") 

■W  takich  moralnych  udrętwieniach  i  przygotowaniach 
skoiiczył  Mickiewicz  rok  1830.  Szczegóhi^j  opieki  Boskiój 
potrzebowała  Polska  w  nowych  niebezpieczeństwach  nicró- 
■wnćj  walki.  I  Mickiewicz  szukał  w  religii  podpory  w  tym 
strasznym  zamęcie.  Pod  wpływem  księdza  Chołoniewskiego 
i  wzruszenia  wywołanego  powstaniem,  poszedł  do  spowiedzi 
i  oa  pamiątkę  dnia  tego  i  jako  wiatyk  na  drogę  dostał  Na- 
Jladowatłie  Chrystusa. ")  Na  egzemplarzu  mu  darowanym, 
pod  słowami  kreślonemi  na  pierwszej  stronnicy,  a  wyję- 
temi  z  pisma  świętego:  „Amicus  fidelis,  mtdicamentiim  vUue 
et  immortalilads  et  (jui  meluunt  Domiman  invenienł  Ui'im'- 
(Eccl.  C.  Vi.  V.  16)  czytamy:  „Tę  ksiijżeczkę  ufiai-uje  ko- 
chanemu panu  A.  Mickiewiczowi  X.  Stanisław  Chołoniewski 
na  pamiątkę  dnia  8-go  Grudnia  r.  1830,  którą  nic  zatracić 
nie  zdoła  w  sercu  jego."  Nic  też  nie  zdołało  zatracić  jij 
■91  sercu  Adama,  który  przyznawał,  że  księdzu  Cholouiew- 
Bkiemu  wiele  winien  „pociechy,  wiele  chwil  szczgśliwycli 
i  nowy  widok  świata,  ludzi  i  nauk."  *) 

W  owym  czasie  pisał  li  tylko  na  tle  religijnem.  Wier- 
sze :    Rozum  i  mara,  Arcijmistrz,  Mędrcy,  Rozmowa  meczonta 


')    Korespoiułe»q/a  Adama  Nichim-kza  t.  I.  atr. 
«)    Ibid.  str.  79. 
')    De  limłatione  Christi  lihri  qiialiioi;  nora  editio  Vi 
A.  ilontarsolo  et  socii.  18S8. 
*)    Korespomlencya  Adama  Mickieieictii  l.  IV.  etr,  115. 


E 


—    14*    — 

i  tlomaczenie  z  Zend  Awesty:  Aryman  i  Oromaz,  tchną  silną 
wiarą,  połączoną  z  g]cbokim  bólem.  Czyż  Ml  nie  tryska 
z  przepowiedni  tych  wspaniałych  strof,  godnych  być  wyrj- 
temi  na  sarkofagu  poety: 


Kiedy  rozmone,  gromowładna  czoło 

Zgiąłem  przed  Panem,  jak  chmurę  przed  elońcem, 

P&n  je  tTzaidst  w  niebo,  jako  t^czj  koło, 
1  umalował  promieni  tysiącem. 

I  bi.-dzie  błyszczeć  na  świadectwo  wierze, 
Ody  luni^  klęski  z  oiebieakiego  stropu; 
I  giy  m<Jj  nan!id  zlęknio  aię  potopu, 
Spojrzy  na  teczt;  —  i  wepomni  przymierze. 


VI. 

Ostatnie  miesiące  w  Rzymie.     Podróż  Icu  Polsce.     Zatrzymanie 

•iq   w   Kti^twie    Poznańskiem.     Pobyt    i    twórczość    poetyczna 

w  Dreźnie.    Wyjazd  do  Paryża. 

Burzliwe  objawy  z  końcem  1830  r.  spotkanie  się  z  Sergiuszem 
Sobolewskim.  Pożegnanie  aię  z  Ankwiczami,  Pobyt  w  Genewie 
i  w  Paryżu.  Wybór  na  cilonka-korespondenta  Towarzystwa  Przy- 
jaciół Nank  w  Warszawie-  Mickiewicz  w  gościnie  u  obywateli  Księ- 
stwa Poznańakiego.  Pani  Konatancyii  Łubieńska.  Pociski  miotane 
na  poetę.  Stan  jego  moralny  w  Dreźnie.  Trzecia  część  l>ziadfiw 
i  Reduta  Ordona.    Poeta  opuszcza  Niemcy,   aby  osiąść  w  Paryżu. 


Roić  1831  groźnie  się  zapowiedział  światu.  Zdaw^o 
się  ogólnie,  że  z  upadkiem  Burbouów,  Francya  rzuci  się  aa 
sąsiednie  mocarstwa,  powołując  ludy  do  wolności.  Według 
słów  Micłciewicza  „wstrz%śnienie,  które  w  dniach  lipcowych 
poruszyło  bruk  paryzki,  podniosło  całą  staropolską  ziemię, 
kule  karabinowe,  które  wyganiały  Karola  X-go,  przeleciawszy 
cicho  przez  Niemcy,  pozamieniały  sig  w  Polsce  w  granaty 
i  bomby."  O  Narody  przysłucHwaly  się  z  biciem  serca  od- 
głosowi opora,  stawianego  przez  bohaterów  północy  hordom 
moskiewskim.  A  krok  w  krok  za  wojskiem  carskiem,  po- 
stępowała cholera,  zapuszczając  się  coraz  bnrdzićj  w  głąb 
Europy.    Salony  we  wszystkich  stolicach  straciły  ochota  do 

>)    literatwa  slowiaiUkei  t.  IV.  str,  162. 

Żwo**  Afma  ItlManaa.    Tom  U.  10 


—    146    — 

zabawy.  Rzym  więc  nie  przedstawiał  ożywienia  poprzedmćj 
zimy. 

Sergiusz  Sobolewski,  przyjaciel  Adama  z  Moskwy,  pray- 
był  do  Rzymu  2-go  Lutego,  nazajutrz  po  wyborze  Grz^o- 
rza  XVI-go,  ua  którego  egzaltacyą  pospieszył  do  kościoła 
Św.  Piotra  i  tam  spotka!  Mickiewicza.  Odtąd  przebywali 
dużo  razem,  zwiedzali  Rzym  i  okolice,  schodzili  się  częGto 
u  Wołkońskićj  i  u  Aleksandra  Galicyna,  żonatego  z  Cliod- 
kiewiczową.  Adam  nie  taił  mu  żalu  swojego,  że  okoliczno- 
ści nie  pozwoliły  mu  dotąd  podążyć  do  Polski.  O  niekt^i- 
rycli  z  tych  okoliczności  wspomina  w  liście  do  Haryi  Szy- 
manowskiej pod  datą  20-go  Lutego:  „Rzym  pełen  trwop. 
Boją  się  wszyscy  gminu  i  Transtewerynów,  którzy  burzycie- 
lów  i  cudzoziemców  za  jedno  mają.  Licho  jakieś  wyniodo 
Grabińskiego  na  dowództwo  w  Bolonii,  co  tytuł  Polaka  źre- 
biło we  Włoszech  niebezpiecznym.  Chodzimy  tu  po  ittiq 
z  pistoletami  w  kieszeni.  Muzea  zaparte,  galerye  puste."") 
Znajdujący  się  jednocześnie  z  Adamem  w  Rzymie  Fdib 
Mendelssohn-Bartholdi  potwierdza  ten  opis,  piaze  łmwim 
I-go  Marca:  „Prawie  wszyscy  moi  znajomi  wyjechali.  LTice 
i  przechadzki  są  puste,  galerye  zamknięte.  Jesteśmy  pra- 
wie zupełnie  pozbawieni  nowin  zewnętrznych.  Zebrań  nil 
ma  żadnych,  lub  prawie  żadnych,  słowem  milczenie  pasiq6 
wszędzie."*) 

Znany  już  kompozytor,  chociaż  ledwie  dwudzieatotrrech- 
letni  Mendelssohn  tęsknił  za  rozrywkami  swojego  wieka 
C^y  oddany  sztuce,  najzupełniej  był  obojętny  na  konwnlsTe 
Europy  i  wojnę  polską.  Przed  rokiem  Mickiewicz  ze  swo- 
jem  głębokiem  poczuciem  muzykalnem  byłby  się  zastanomt 
nad  utworami  niemieckiego  mistrza,  ale  teraz  nie  miał  ud 
oczu  dla  obrazów,  ani  uszu  dla  muzyki.  „Stracę  moie 
a  ciebie  łaskę,  pisał  do  Stattlera  do  Krakowa  19-go  Ewie* 


')    Korespondeneya  Adama  itickiemcza  L  I.  etr.  80. 
')    Lcttres  inediles  de  Me»delssohn,  traduiten  par  A.  BoUud, 
Farifl  1881. 


_.    147    — 

tDia,  kiedy  si§  przyznam,  że  mię  mokry  arkusz  niemiecki^') 
bnidnćj  gazety  wiccśj  teraz  zachwyca,  niż  wszystkie  Vinci 
i  Rafaele.  Moje  muzeum  jest  teraz  na  placu  Colonna  Scutrra 
«  brudnej  jamce,  która  sig  nazywa  gabinetem  lektury." ') 
Tego  nspoEobienia  poety  Mendelssohn  zgoła  pojąć  nie  mógł 
i  pisał  16-go  Marca:  „Zniyduję,  że  Mickiewicz  jest  nudny. 
Ha  ten  rodzaj  obojętności,  z  którą  nudzi  siebie  i  drugich 
-  i  którą  damy  biorą  chętnie  za  melancholią  i  za  piętno  dii- 
s»y  riaman^j.  Mnie  to  wcale  nie  zachwyca.  Jeżeli  patrzy 
na  kościół  św.  Piotra,  to  2ałuje  czasów  hierarchii.  Gdy 
niebo  pogodne,  pragnąłby  chmur,  a  gdy  pochmurne,  ska- 
rży uę  i  twierdzi,  że  mroźno.  Przed  Kolosseum  chcia- 
łoby mu  się  żyć  w  epoce,  którą  pomnik  ten  przypomina. 
Pytam  siebie,  coby  miał  do  życzenia,  gdyby  żył  pod  pano- 
waniem Tytusa?"  ')  Dąsał  się  tak  Mendelssohn,  że  Mickie- 
wicz nie  w  złotym  humorze,  Adam  zaś  z  przyczyny  smutku 
swojego  podobnemu  młokosowi  spowiadać  sig  nie  chciał. 
Sobolewskiemu  wyznawał,  że  jako  poeta  narodowy  tnusi 
trzymać  z  ruchem,  a  ruchowi  nie  dowierza. ')  W  nastroju 
jego  moralnym  leżał  główny  powód  wahania  się  i  ociągania. 
Dotąd  w  ważnych  chwilach  błyskawica  oświecała  mu  widno- 
krąg, spostrzegał  drogę  przed  sobą  i  wskazywał  ją  drugim. 
Ciemności  w  tym  razie  rozproszyć  nie  mógł,  ani  pieśnią  za- 
chęcić rodaków  do  zwycięztwa,  bo  jak  zmora  dusząca  gnio- 
tły mu  serce  złowrogie  przeczucia. 

Czy  nie  było  w  tem  jego  winy  ?  Postanowił  oczyścić  du- 
szę, aby  jaśnićj  w  nićj  wyczytać  obowiązek.  „Wybierając  się 
2  Bxymu  do  Polski,  pisze  ks.  H.  Kajsiewicz,  wyspowiadał 
się  był  na  drogg :  co  większa,  'poczuł  w  sobie  powołanie  do 
stanu  duchownego  (jak  mi  to  sam  powiadf^),  ale  odłożył 
zapewne  tg  myśl  do  ustalenia  się  spraw  krajowych."  *)    Na 


*)    Kor€tpa*dencyti  Adama  Mickiemaa  t.  I.  str.  82. 
•)    Briefe  von  FeUx  MeadeUsohu-Barfholdg.  Leipzig  1869. 
*)    Korapmdencya  Adama  Miekieniicza  t.  III.  atr.  66. 
*)    Pamiętnik  o  poaątkach  zgromadzenia  tmann^cknstuitia  pań' 
10* 


—    148    — 

wiadomość,  że  K^siemcz  wstępuje  do  zakonu,  powieda 
mu  kilka  lat  później :  „I  ja  miałem  powołanie,  alem  je  zna 
Dował."  •)  Kajsiewicz  dodaje,  że  „nie  zdaje  się  jednak,  I 
już  się  wtenczas  był  głębiej  w  nabożeństwo  wdrożył."  *)  1 
znaczy,  że  tylko  przelotnie  postawata  w  jego  duszy  ż^ 
służenia  wyłącznie  Bogu-  Polska  powoływała  wszystki 
swoich  synów.  Mickiewicz  i  Garczyiiski  nie  mieli  po  i 
w  Rzymie  dal<!'j  przesiadywać.  Dwaj  przyjaciele  powzi| 
zdaje  się,  myśl  udania  się  wspólnie  do  Warszawy,  le 
gdy  ich  wszystkie  zasoby  nie  starczyły  nn  to,  Gurcz}'DSi 
mający  zamożnych  krewnych  w  Księstwie  Poznadskia 
umyślił  tam  wyjechać  sam,  zabierając  Adamowi  resztę  got 
wizny.  Zwrócił  niedługo  pożyczkę,  lecz  nie  zwyczajnym  w 
kslem,  jak  się  Adam  spodziewał,  tylko  w  innćj  formie,  kt 
r^j  Adam  nie  zrozumiał ,  przez  co  stracił  dużo  czas 
czekając  na  wezwanie  od  bankiera.  Dopiero  Sobolews 
wytłumaczył,  iż  ma  się  tylko  sam  zgłosić  do  bankiera,  I 
pieniądze  odebrać.  Tak  się  też  st^o.  ^)  Dla  wicltszego  b« 
pieczeństwa  w  czasach  zaburzeń  i  częstych  rozbojów,  Micki 
wicz  postarał  się  w  dość  licznem  towarzystwie  przcpra* 
się  przez  pustą  Rzymską  kampanią.  Nic  obojętnie  rozst 
wał  sig  z  miastem  wiecznem.  „Żal  mi  Rzymu,  pisał  poe 
do  Stattlera.    Smutno  myśleć,  że  podobno  już  go  więcej  i 

skiego,  Btr.  407  w  3-cim  tomie  1'ifiin  Ks.  H.  Kaj^icwicza.  Uerl 
1872  roku. 

")    Ibid.  atr.  410. 

•)  Ibid.  Btr.  407.  Dla  rażacycli  iiicdokładnohci  Zwierzeit  Em 
nie  molemy  przywiązywać-  iadnój  wagi  do  poditnych  przez  i 
BzcMgół&w  o  oatatnidi  miesiącach  pobytu  Ailaina  w  Szymia  Pn 
puBcczając  nawet,  że  rzeczywiście  I-go  htitego  Mickiewicz  komuj 
kowai,  a  ż«  po  półnoey  śnito  sii;  .\nkiviczówiiic,  le  go  wiifzi  w  bit 
bawiącym  a)q  białym  liarackieni  iia  reku,  trudno  temu  itdarza 
przypisać,  jak  to  robi  Odyniec  W  liiJcie  do  Lucyana  t^iemień^kie 
(Studyum  tegoż  pod  tytułem:  Religijnoii  i  mistyka  tv  tyciu  i  pof!y 
Adama  Nickiewicza.  Kraków  1871,  atr.  143),  przeważny  wpływ 
caiy  pćźniejsiy  rozwfij  Adama. 

'')    Moreapondiiia/a  Adama  Mickieii-icza  t.  III  str.  65. 


—     149    - 

obaczc."  ')  Przed  wyjazdem  odniósł  pannie  Ankwicziiwnie 
pożyczony  mu  egzemplarz  dzieł  Byrona  i  na  poż^nanie  za- 
kreślił dwie  pierwsze  strofy  wiersza  Farewel.  *)  Nie  wiedział 
gdzie  go  los  zapędzi,  musif^  na  długo  pożegnać  się  z  myślą 
odbierania  listów  tok  od  przyjaciół  rzymskich,  jak  tćż  i  od 
kolbów  petersburskich.  Chociaż  żadnego  z  listów  pisanycli 
przez  Franciszka  Malewskiego  do  Rzymu  nie  posiadamy, 
nie  mógł  nie  wspomnieć  Adamowi,  przed  wyjazdem  jego, 
o  nowem  tajściu  z  Botwinką,  którego  opis  wyciągamy  z  listu 
pod  datą  18-go  Marca  1831  do  młodsz^  siostry.  „Moja 
Zoaiu,  mówi  Malewski,  już  i  wiosna  i  twoje  urodziny.  Dąj 
Boże,  abyś  na  ten  dzień  była  wesoła,  bo  wam  bliższym  te- 
raz klęsk  wojny  trzeba  wybierać  dni,  w  którychbyście  nie 
radować  się,  ale  przynajmniej  nie  smucić  się  mogły.  '  Nie 
ma  człowiek  na  podobne  nieszczęścia  innĆj  pociechy  tylko 
w  fiogu  i  w  Jego  niezbadanćj  Opatrzności.  Dla  tego  niech 
ci  dzień  twoich  urodzin  tak  zejdzie,  jakbyś  nie  wśród  stra- 
pienia była.  Dziś  Botwinko,  wasz  były  sąsiad,  skarży  się 
wszędzie,  że  ja  mu  przeszkodziłem  wedrzeć  się  do  służby 
w  naszćj  kancelaryi.  Midbym  prawo  i  ja  i  takież  prawo 
miałby  Daniłowicz  przeszkadzać,    bo   on  mig  pozbawił  nie- 


'}    Korespondencya  Jdama  Mkkieivicza  t  I.  etr.  U2. 

*)  ()w  wienz,  nuśladowaDj  z  oryginału,  ogtosiU  Pgni  Sewe- 
ryna Dnchińska  w  Ztneneniach  Ewuni.  Ewunia  opowiedziała  jt^j,  la 
^dam  pnjmieł  wielki  tom  Bjrona  i  dat  go  Ewuni  na  pamiątka." 
4  Ob.  Ewunia  w  Bibliotece  Warszawskiej  etr.  477.)  Ksiądz  J.  Bie- 
mieńald  snalazł  na  tym  egzemplarzu  Bjrrona  napia  ręką  Ankwiozó- 
WUJ,  iwiadccący,  łc  nabjła  go  w  Parjtu  w  Sierpniu  1830  r.  Ewu- 
nia t^  twierdzi,  ie  19-go  Kwietnia  Adam  otworzył  Bajrona,  a  oczy 
Jego  padły  na  stówa  z  dramatu  Sardanapaia:  „I  utracisz  je  obie." 
Ewunia  na  egzemplarzu  Byrona  zakreśliwszy  ten  wiersz,  dopisała 
„February  12.  1831  r."  Nie  moina  przypuszczenia  opierać  na  pro- 
stych podkreśleniach  ołówkiem  pewnych  ustępfiw,  ale  nie  tylko,  te 
w  wiersza  Farend  dwie  strofy  są  zakreślone,  ale  oprócz  tego  w  api- 
ńe  T«eczy  Adam  dopiutł:  April  18.  18.tt  i  dla  tego  moina  uważać 
za  wiarogodny  ten  siczeglM  ze  zwierzeń  zkąd  inąd  arcy-niedokła* 
dnych.    (Emada  przez  Kb.  J.  Siemieńakiego,  atr.  84.) 


—     150    ~ 

słusznie  tego  domowego  szczgścia  a  Danilewicza  domowego, 
pokoju.  Aleśmy  nic  ani  on  ani  ja  nie  n^iwiU.  Ja  t^lko 
miałem  mocne  postanowienie  prosić  o  dymisyą,  gdybym  nuU 
2  nim  służyć.  Aż  nadto  byłem  pewny  i  ufny  w  OpatiznoJf, 
że  ona  znajdzie  swoje  drogi  do  uliarania  tycli  Bprawiediiwit 
Iftórzy  drugich  niesprawieilliwie  skarali.  Ani  jednego  kroka 
na  icłi  szkodę  nie  zrobiłem  i  nie  zrobię." 

Nie  można  godnićj  okazać  łotrowi  zasłużonej    poganlj. 

Mickiewicz  wybrał  się  z  calem  towarzystwem  rosnj- 
^kiem:  z  Sobolewskim,  dwoma  Cialicynami,  księżną  Galicji 
i  Chwoszczyiiskim.  Sobolewski  zapisał  w  swoim  dzieDoiki 
pierwsze  popasy  tćj  wspólnej  podróży.  Wyjechawszy  19-gi 
Kwietnia'),  zwiedzili  w  Civita  Costellana  okoliczne  wąwoij; 
w  Terni  kaskadę,  w  Foligno  obraz  liafaela  w  galeryi  Gre- 
gorio.  „tlalicyn  z  synem  występowali,  pisze  SoboleiRii 
z  patryotyzmcm  moskiewskim,  księżna,  która  miała  dv6A 
synów  (z  pierwszego  nialżeustwa  Chodkiewiczów)  w  wojsh 
polskiem,  wściekała  sig;  ja  z  Chwoszczyiiskim  przerzucali^- 
my  się  z  jednego  do  drugiego  obozu.  Nastawaly  cią^ 
kłótnie  i  pojednania.  W  obozie  polskim  też  były  nieporo- 
rozumienia,  ponieważ  księżna  wierzyła  w  zwycięztwo  Po- 
laków,  a  Mickiewicz  nie  tylko  nie  wierzył,  ale  nawet  wraat 
zwycięztwa  powątpiewał  o  jego  trwałości  i  dobrych  rtot- 
kacb."  ■)  Adam  zostawił  Ankwiczrjw  zatrwożonych  pogło- 
skami o  przegranój  Polaków.  Z  Florcncyi  26-go  Kwietnia 
pospieszył  ich  uspokoić,  późniejsze  urzędowe  depesze  nic 
o  tym  takcie  nie  nadmieniuły,  musiały  to  być  fałszywe  po- 
głoski. 

Jeżeli  Mickiewicz  tak  pilnie  śledzi!  za  każdą  wieścią 
z  Warszawy,  to  i  Warszawa  o  nim  nie  zapomniała.  Na  po- 
siedzeniu 3-go  Maja  Towarzystwa  Przyjaciół  Nauk,  odczytano 


■)  Adam  pUze  19-go  Knietnia  do  ^tnttleni,  że  wyjeżdża  n 
dni  parę.  {Koresponiiencyu  Adama  Mickieiricza  t.  I.  str.  82.)  Zape- 
wne po  wyclaniu  tego  listu  wyjazd  przyspiiisiyj. 

*)    Korespoiułencya  A.  Mkkitivicza  t.  III.  str.  68. 


—    151    — 

Betę  nowo  wybranych  członków.  Na  członka  korespondenta 
postawiono  na  pierwszem  miejscu  Mickiewicza.  Kuryer  Polski 
Usznie  zauważał,  że  to  posiedzenie  należało  do  „najświe- 
tniejszycłi."  Odbyło  się  ono  pod  prezydencyg:  J.  U.  Niem- 
cewicza. Członkami  honorowymi  obrano :  Jana  Skrzyneckiego, 
naczelnego  wodza  wojsk  polskich,  lorda  Eroughama  i  Ma^ 
dtintosha^)  członków  parlamentu,  Bignona,  *)  Anbernona") 
Delavigna. ')    Podobnie  rewolucya    francuzka    nadała  hono- 


*)  Brougham  i  Mackintosh  popierali  wpljwem  awoim  ajen- 
tów pobkich  w  Londynie.  Na  lat  kilka  przed  rewoliicyą  listopa- 
dową, Brougham  ogłosi!  w  Przeglądzie  Edymburskiin  Liatoryą  po- 
działu Polski  1  przetłumaczoną  w  1831  r.  na  fraiicuzki  pod  tytułem: 
Prśds  h.istonq\ie  ilu  Partaf/t  ile  la  Pologne.)  W  tern  dziele  piętnując 
„potworną  tranzakc}'% ,"  dodawał,  że  „hańba,  którą  Katarzyna  była 
doHĆ  bezczelna,  aby  całkowicie  wziąi'  na  siebie,  oczerni  J^j  pamięć 
w  oczach  najod ległej sz^i  potomności," 

*)  Blgnoa  zostawił  najlepsze  wspomnienia  w  Wilnie  i  iv  "War- 
szawie, bronił  sprawy  polskii^j  w  Izbie,  należał  do  komitetu  franko- 
polskiego. 

')  Anbernon  jeat  dzisiaj  zupełnie  zapomniany.  W  1827  r. 
■wyóei  głośną  rozprawę  przeciw  śniętemu  przymierzu:  Bailama  histo- 
ryczne i  poUlycziie  iinil  Rossy/l,  Aiislryą  i  Pitissaoii.  W  tern  dziele 
wyrzncal  łrtocaratwom,  które  rozszarp.ily  Polskę,  „pogwałcenie  wazcl- 
Łich  zasad  do  tego  stopnia,  it  patryotyzm  stał  się  zbrodoią,  zdrada 
cnotą,  a  z  sądownictwa  robiono  narzędzie  do  pozbawienia  najszla- 
chetniejszych obywateli  dObr,  Ojczyzny  i  życia." 

*)  Warszawianka  wnet  przetłumaczoną  została  przez  Karola 
Sienkiewicza  (Prace  literackie  Btr.  327).  W  ti^j  pieśni  Delayigne  od- 
zywał się  w  imienin  Polski  do  własnych  rodaków; 

O  Francuzi!  czyż  bez  ceny 

Rany  nasze  dla  was  są, 

Z  pod  Marengo,  Wagram,  Jeny, 

Drezna,  Lipska,  Waterloo? 

Świat  was  zdradzał  —  my  dotrwali. 

Śmierć  czy  tryumf  —  my  gdzie  wy, 

Braeia!  my  wam  krew  dawali, 

Dzi4  wy  dla  nas  t-  nic,  prócz  Izy. 
Poeta  kończył  stoiczną  maksymą: 

Kto  przeżyje,  wolnym  będzie. 

Kto  umiera,  wolnym  już. 


—    152    — 

rowe  obywatelstwo  Kościuszce,  Faynowi,  Mackintoahon, 
Schillerowi  i  t  d.  lligdzy  cztonkiiini  rossyjskimi  zniydiófl 
się  nazwisko  Michała  Kaczenowskiego,  redaktora  WiettiaJn 
Europy,  gdzie  z  uzDaniem  nyrażał  się  o  Mickiewiczu,')  i  Mi- 
kołaja Polewoja,  najbliższego  z  rossyjskich  przyjaciół  pol- 
skiego poety.  Na  tern  posiedzeniu,  które  było  łabędam 
śpiewem  Towarzystwa  Przyjaciół  Nauk,  Romuald  Hubę,  wy- 
kazał, że  „Konstytucya  3-go  Maja  ciągle  żyła,  cbocial  pne- 
moe  wydarła  życie  narodowi,"  a  Kaźmierz  Brodziuski  wy- 
głosił śliczna  swoje  mowę  o  narodowości  Polaków.*) 

Wybór  Mickiewicza  na  członka  korespondenta  wskazy- 
wała opinia  publiczna,  ale  pewnie  zaszczyt  ten  go  spotkał 
na  wniosek  Lelewela.  Tak  rewolucya  polityczna  rozsŁiz^łi 
wielki  spór  literacki  i  rzec  można,  że  Belwederczycy  przy- 
wiedli klassyków  warszawskich  do  uznania  romaDtyzmu. 

Mickiewicz  rozstał  się  z  Sobolewskim  w  Fioreozaola 
3-go  Maja.  Z  Genewy  16-go  Maja  odezwo  si{  do  Haryi 
Szymanowski<^j,  nie  tając  j^  oburzenia  wywołanego  wyjąt- 
kami z  Tygodnika  Petersburskiego,  podanemi  przez 
niemieckie:  „Mądry  autor,  pisał  Mickiewicz,  nauczył 
rzeczy,  o  których,  chociaż  Litwin,  nigdy  nie 
Nie  mogę  zgadnąć,  myśląc  dniem  i  nocą,  ktoby  się  mó^ 
zdobyć  na  ten  artykuł !  Nie  wiem  nawet,  czy  tyle  razy 
wzmiankowany  artykuł  był  oryginalnie  napisany  po  polsko, 
czy  też  w  naszym  ojczystym  jgzyku,  który,  jak  wiadomo, 
jest  rossjjski."  ^) 

Mickiewicz  nie  byłby  w  najmniejszej  wątpliwości  co  do 
pochodzenia  tego  dokumentu,  gdyby  był  mi^  przed  oczyma 
sam  Tygodnik  Petersburski,  zamiast  wyciągów  podanydi  przei 
prassg  niemiecką.  Prawdopodobnie  pierwszy  lepszy  urzędnik 
moskiewski,  z  polecenia  jednego  z  ministrów  lub  naczelnika 


')    Żynmt  Adama  Mickien-icza,  t.  1.  Btr.  355. 

*)    Dodatek  pod  numerem  V. 

*J    Morespomlencija  Adama  Miekienńcza,  t.  L  itr.  88. 


—    153    — 

toeciego  oddzielenia  kancelaryi  cesarza,  zredagował  inemo- 
ryiU  pTzeznaczoDjr  z  jednćj  strony  aby  dostarczyć  argumeutów 
przeciw  Polsce  płatnym  dzienoikora  niemieckim,  a  z  dnigićj 
edradzać  Litwinom,  aby  szli  za  przykładem  Warszawy.  Ty- 
godnik Petersburski  musiał  z  rozkazu  wyższego  przywłaszczyć 
i  zachwalać  tę  półarzgdową  prozę,  jak  dzisiaj  dzienniki  warsza- 
wskie wciąż  ulegają  podobnćj  konieczności.  Pismo  to  wyszło 
w  Dum.  24  i  25  z  31-go  marca  i  3-go  Kwietnia  1831  roku. 
Franciszek  Malewski  z  początkiem  Lutego  przestaj  należeć 
do  redafccyi  Tygodnika,  jak  widzieliśmy  był  użyty  do  rcdakcyi 
praw  polskich  z  zakazem  pisania  i  drukowania  po  dzienni* 
kacłL  Chociaż  Przecławski  odwagą  cywilną  nie  grzeszył, 
Bie  jego  pióra  zapewne  były  te  kilka  uwag  o  leraźniejszój 
retiohtcyi  poUkieJ  priez  obynratela  Królestwa  Polskiego.  Na  sa- 
mym wstępie  jest  powiedziane,  że  Jeden  z  Polaków  ogłosił 
w  Berlinie  myśli  swoje,  a  kto  inny  z  Królestwa  przedruko- 
wi t§  książeczkę  w  Petersburgu."  Dziełko  to  wyszło  w  Pe- 
tersburgu i  po  francuzku,  widocznie  szło  rządowi  o  najwię- 
ksze rozpowszechnienie  tych  oticyalnych  poglądów.  Redaktor 
icli  odwiadczał,  że  „rokosz  nie  pochodzi  bynajmniej  z  niiej- 
Bcowćj  przyczyny,  lecz  jedynie  jest  skutkiem  rewolucyjnego 
szi^,  który  od  połowy  zeszłego  roku  opanował  niektóre  ludy 
europejskie;"  winszuje  sobie,  że  Opatrzność  nareszcie  zakre- 
śliła granice  między  Litwą  a  Polską.  Sposób  okłamywania 
opinii  publicznćj  różnił  się  trochę  od  dzisiejszego.  Autor 
przypomina,  że  w  XIV.  wieku  Europa  kończyła  się  na  Bugu 
i  Niemnie,  „te  dwie  rzeki  stanowiły  granicę  między  dwoma 
wielkiemi  systematami  politycznemi,  światem  europejskim 
i  światem  mako-mongolskim."  Obwinia  Polskę,  że  pokrzy- 
■wdziła  Litwę,  wciągając  ją  do  systematn  politycznego  Europy 
zachodni^,  i  na  dowód,  jak  Polska  wyzyskiwała  Litwinów, 
przytacza,  że  od  Lwa  Sapiehy  do  Kościuszki,  wszyscy  jćj 
wielcy  ludzie  byli  Litwinami.  Michelet  właśnie  w  wielkich 
ludziach  różnych  części  Polski  upatrywał  j^j  jedność  moralną, 
dla  niego  o  polskości  Prus  Zachodnich  świadczył  Kopernik, 
o  polskości  Litwy  Kościuszko  i  Mickiewicz,  o  polskości  Rusi 


—     164    — 

Sobieski  itd.')  Fseudo-Polak  z  nad  Sprewy,  użyty  do  ga- 
szenia zapału  Litwinów,  kończył  twierdzeniem,  że  „rewolucya 
polska,  rozpoczęta  bez  przyczyny,  rozwinięta  z  bezczeln) 
przewrotnością,  a  popierana  zapamiętałością  jeszcze  występ- 
niejszą,  nie  może  i  nie  powinna  obudzać  w  eercach  naszych 
innego  uczucia  prócz  politowania  nad  niepojętnem  zaślepie- 
niem dawnych  naszych  politycznych  spółbraci."  Czy  obym- 
tel  z  Królestwa  Polskiego,  stał  się  raptownie  Litwinem,  czy 
do  jego  rozumowań  anonim  występujący  w  Tygodniku  dodd 
swoje  z  punktu  litewskiego  dowodzenia,  nad  tern  zastana- 
wiać się  dluż6j  nie  będziemy.  Bardzo  jest  rzeczą  pojętna 
że  Mickiewicz,  który  zamierzał  zasilać  T^godrnk  swąjeim 
pracami,  mocno  ucierpiał,  dowiadując  się  na  jaką  pchnięto 
go  drogę. 

„Przyjechałem  do  Paryża  w  Czerwcu  1831  roku,  pisi^ 
Mickiewicz  do  ministra  Brogiie."  *)  W  Paryża  rząd  polski 
miał  swoich  ajentów,  między  innymi  Kniaziewicza,  kt^irego 
Adam  znał  z  Drezna.  Jeszcze  nie  rozchwiały  się  nadzieje 
czynnej  pomocy  państw  zachodnich,  głośne  wystąpienia  dzies- 
nikarzy  i  mężów  stanu  za  interwencyą  w  Polsce  napełniały 
Kzpalty  gazet,  ale  nad  Sekwaną  Adam  prędko  zostiU  rozcza- 
rowany, tak  co  do  iządu  francuzkiego,  jak  i  co  do  opozycji 
„Ja  oba  te  stronnictwa,  pisał  do  Lelewela,  mam  za  zgraję 
egoistów  zdemoralizowanych  i  nic  na  nich  nie  liczę.  Fraii- 
cya,  podług  mnie,  są  to  Ateny  za  czasów  Demostenesa,  będą 
wrzeszczeć,  odmieniać  mówców  i  wodzów,  ale  się  nie  ule- 
czą, bo  rak  toczy  ich  seica.  Czy  znasz  dzieła  Lamennais? 
Jest  to  jodyny  Francuz,  który  szczerze  płak^  nad  nami, 
jego  łzy  były  jedyne,  którem  widział  w  Paryżu."  *)  Lamen- 
nais  wydawał  wówczas  dziennik  t'Avenir.  „Niech  bohaterska 
i  szlachetna  Polska,  pisał  on  I-go  Lipca,  na  zawsze  droga 
naszym  sercom,  tak  wielka  w  naszem  uwielbieniu,  tak  święta 


')    La  Połogite  Martyr,  str.  VII. 

«)    Adam  MkkieKift  sa  rie,  son  leime,  P*ryż  1888  str.  158. 

*)    A'tirespoHiieiiq/a  Adama  Mickiemna  L  I,  str.  00. 


-     155    — 

w  naszych  wspomnieniach,  wie,  że  to  nie  my  opuściliśmy 
starych  naszych  towarzyszy  broni,  nie  my  winni  jesteśmy 
brwi  jćj  dzieci :  spadnie  krew  ta  na  innych,  piętnując  ich 
wiecznym  znakiem  hańby  i  przekleństwa." ') 

Pola  działalności  dla  siebie  w  Paryżu  nie  widząc, 
Adam  postanowił  na  Drezno  udać  się  do  Księstwa  Poznań- 
skiego. „Mamy  tutaj,  pisali  do  Rządu  narodowego  I-go 
Lipca  1831  r.  Kniaziewicz  i  Plater,  od  pewnego  czasu  pana 
Mickiewicza,  a  od  kilku  dni  Antoniego  Góreckiego,  który 
chciał  się  udać  z  Litwy  do  Warszawy,  a  był  zmuszony  za- 
kręt zrobić  na  Londyn  i  Paryż.  Obydwaj  wyjeżdżają  wkrótce 
do  Warszawy,  Ostatni  jest  deputowanym  litewskim  i  dajemy 
mu  na  koszta  podróży,  pod  warunkiem  zwrotu."  Patryoci 
litewscy  wyprawili  byli  Góreckiego  do  Warszawy,  ale  nie 
mogąc  przekroczyć  kordonu  rossyjskiego,  popłynął  był  do 
Londynu,  aby  przez  Francyą  i  Niemcy  przedostać  się  do 
miejsca  przeznaczenia.  *) 

W  ostatnich  dniach  pobytu  nad  Sekwaną,  Adam  nową 
poniósł  stratę  nad  Newą.  „W  dniu  13/25  Lipca,  pisze  Dr. 
S.  Morawski  w  swych  pamiątkach,  Marya  Szymanowska, 
jeszcze  przed  chwilą  w  oczach  moich  zdrowa,  wesoła  i  hoża, 
nie  przeżyła  kilku  godzin  srogićj  uiBCzarni,  znoszonćj  z  dzi- 
wną odwagą  i  niepodobną  do  wiary  spokojnością."  ZgOD 
j^  pociągnął  za  sobą  uwięzienie  Malewskiego,*)  który  chcąc 


*)    Ouwes  compiites   de  Lamennaa  tom  X.  strona  35B  Paryf 


*)  „l-or  Jnillet  1831.  Nouii  arons  ici  depuis  <]uelque  temps 
M.  Mickiewicz  et  depais  ąiiekiiies  jours  Antoine  Górecki,  i]ui  vou- 
lait  Be  readre  de  Lithuatiie  a  iWsovU  et  a  ^t^  oljligć  de  faire  le 
dćtoDr  de  Londres  et  de  Paris.  lis  parteat  touH  denz  inccsjamment 
ponr  V(trsovte.  Le  premier  eat  clCput^  lil/inamm  et  noas  lui  Bv«ncons 
les  frais  de  roate,  sauf  &  restitution."  (Z  arcbiwu  poselstwa  pol- 
skiego w  Paryżu.)  Wyrnzy  podkreślone  są  pisane  szyfrem.  Wyraz 
premier  przez  pomyłkę  sekretarza,  trzymającego  pióro  napisany  za- 
miast le  lecotid, 

')    O  tym  aresEcie  doniósł  rodzicom  Fr.  Malewskiego  Igoacy 


—    146    — 

zabawy.  Rzym  więc  nie  przedstawiał  ożywienia  poprzedniej 
zimy. 

Sergiusz  Sobolewski,  przjjaciel  Adama  z  Moskwy,  przy- 
był do  Itzymu  2-go  Lutego,  nazajutrz  po  wyborze  Grzego- 
rza XYI-go,  na  którego  egzaltacyą  pospieszył  do  toćdoła 
Św.  Piotra  i  tam  spotkaj  Mickiewicza.  Odt%d  przebywali 
dużo  riizem,  zwiedzali  Rzym  i  okolice,  schodzili  się  często 
u  Wołkouskićj  i  u  Aleksandra  Galicyna,  2onatego  z  Chód- 
kicwiczową.  Adam  nic  taił  mu  żalu  swojego,  te  okoliczno- 
ści nie  pozwolił)'  rau  dotąd  podążyć  do  Polski.  O  niektó- 
rych z  tych  okoliczności  wspomina  w  liście  do  Haryi  Szy- 
manowskiej pod  datą  20-go  Lutego:  „Rzym  pełen  trwogi. 
Boj%  sig  wszyscy  gminu  i  Transtewerynów,  którzy  burzyde- 
lów  i  cudzoziemców  za  jedno  mują.  Licho  jakieś  wyniodo 
Grabińskiego  na  dowództwo  w  Bolonii,  co  tytuł  Polaka  zro- 
biło we  Włoszech  niebezpiecznym.  Chodzimy  tu  po  oli^ 
z  pistoletumi  w  kieszeni.  Muzea  zaparte,  galerye  puste."^ 
Znajdujący  sig  jednocześnie  z  Adamem  w  Rzymie  Fetiki 
Mendel  ssohn-Bartboldi  potwierdza  ten  opis,  pisze  Iwwia 
I-go  Marca:  „Prawie  wszyscy  moi  znajomi  w^echalL  Ulice 
i  przechadzki  są  puste,  galerye  zamknięte.  Jesteśmy  pra- 
wie zupełnie  pozbawieni  nowin  zewnętrznych.  Zebrjuli  ok 
ma  żadnych,  lub  prawie  żadnych,  słowem  milczenie  panige 
wszędzie."^ 

Znany  już  kompozytor,  chociaż  ledwie  dwudziestotrzecb- 
ietni  Mendelssohn  tęsknił  za  rozrywkami  swojego  wieka. 
Cały  oddany  sztuce,  najzupełniej  byt  obojętny  na  konwnlaye 
Europy  i  wojnę  polską.  Przed  rokiem  Mickiewicz  ze  stro- 
jem głębokiem  poczuciem  muzykalnem  byłby  sig  zastanoml 
oad  utworami  niemieckiego  mistrza,  ale  teraz  nie  mu^  am 
oczu  dla  obrazów,  ani  uszu  dla  muzyki.  „Stracę  mole 
u  ciebie  łaskg,  pisał  do  Stattlera  do  Krakowa  I9-go  Kwie- 


•)    Korespondtneya  Adama  AUckienicza  Ł  I.  str.  80. 
•)    Lettrei  ineHiles  de   Mendelssohn,  tritduitea  par   A,  Rollud,  | 
Puis  18S1. 


—    147    — 

toia,  kiedy  stg  przyznam,  że  mię  mokry  arkusz  niemieckićj 
bmdnćj  gazety  wicc6j  teraz  zachwyca,  niż  wszystkie  Vinci 
i  Rafaele.  Moje  muzeum  jest  teraz  na  placu  Colonna  Scioira 
■w  brudnej  jamce,  która  się  nazywa  gabinetem  lektury."  ') 
Tego  usposobienia  poety  Mendelssohn  zgolą  poją^  nie  mógł 
i  pisał  l&-go  Marca:  „Znajduję,  że  Mickiewicz  jest  nudny. 
Ma  ten  rodzaj  obojętności,  z  którą  nudzi  siebie  i  dmgich 
i  którą  damy  biorą  chętnie  za  melancholią  i  za  piętno  du- 
szy złamanej.  Mnie  to  wcale  nie  zachwyca.  Jeżeli  patrzy 
na  kościół  św.  Piotra,  to  żałuje  czasów  hierarchii.  Gdy 
nidw  pogodne,  pragnąłby  chmur,  a  gdy  pochmnme,  ska- 
rży Uf  i  twierdzi,  że  mroźno.  Przed  Kolosseum  chcia- 
łoby mu  się  żyć  w  epoce,  którą  pomnik  ten  przypomina. 
Pytam  siebie,  coby  miał  do  życzenia,  gdyby  żył  pod  pano- 
waniem Tytusa?"  ^  Dąsał  się  tak  Mendelssohn,  że  Mickie- 
wicz nie  w  złotym  humorze,  Adam  zaś  z  przyczyny  smutku 
swojego  podobnemu  młokosowi  spowiadać  sig  nie  chciał. 
Sobolewskiemu  wyznawał,  że  jako  poeta  narodowy  tnusi 
trzymać  z  mchem,  a  ruchowi  nie  dowierza.^)  W  nastroju 
jego  moralnym  leżał  główny  powód  wahania  się  i  ociągania. 
Dotąd  w  ważnych  chwilach  błyskawica  oświecała  mu  widno- 
krąg, spostrzegał  drogg  przed  sobą  i  wskazyw^  ją  drugim. 
<]ieionośd  w  tym  razie  rozproszyć  nie  mógł,  ani  pieśnią  za- 
chęcić rodaków  do  zwycięztwa,  bo  jak  zmora  dusząca  gnio- 
tły ma  serce  złowrogie  przeczucia. 

Czy  nie  było  w  tern  jego  winy  ?  Postanowił  oczyścić  du- 
szę, aby  jaśnićj  w  ni^j  wyczytać  obowiązek.  „Wybierając  się 
z  Bzymu  do  Polski,  pisze  ks.  H.  Kajsiewicz,  wyspowiadał 
się  był  na  drogę :  co  większa,  "poczuł  w  sobie  powołanie  do 
stann  duchownego  (jak  mi  to  sam  powiadał),  ale  oiUożył 
zapewne  tę  myśl  do  ustalenia  się  spraw  krajowych."  *)    Na 


')    Horespmdetuya  Adama  Mickiemcza  t.  I.  Btr.  82. 

*)    Britfe  von  FeUx  Mendelssohi-Biertluiid)/.  Leipiig  1869. 

*)    Koretpondencya  Adama  Mickiemcza  t.  III.  str.  66. 

*)    Pamiffaik  o  początkach  zyromadzema  zmartwychwstania  pań- 

10* 


wiadomość,  2e  Eąjsiewicz  wstępuje  do  zakonu,  poMdti^ 
mu  kilka  latpóźnićj:  „I  ja  miałem  powołanie,  alemjezU'' 
nował." ')  Kajsiewicz  dodaje,  że  „nie  zdaje  się  jediw*- 
już  się  wtenczas  był  głębiśj  w  nabożeństwo  wdrożył."  "* 
znaczy,  2e  tylko  przelotnie  postawała  w  jego  duszy 
słnżenia  wyłącznie  Bogu.  Polska  powoływ^  wszy^' 
swoich  synów.  Mickiewicz  i  Garczyński  nie  mieli  ^ 
w  Rzymie  dalżj  przesiadywać.  Dwaj  przyjaciele  po^ 
zdaje  Sie,  my£l  udania  się  wspólnie  do  Warszawy, 
gdy  icłi  wszystkie  zasoby  nie  starczyły  na  to,  Garcz£ 
mający  zamożnych  krewnych  w  Księstwie  Poznańst- 
nmyślił  tam  wyjechać  sam,  zabierając  Adamowi  resztę  g 
wizny.  Zwrócił  niedługo  pożyczkg,  lecz  nie  zwyczajnym* 
kslem,  jak  się  Adam  spodziewał,  tylko  w  inn^  formie, 
r^  Adam  nie  zrozumiał ,  przez  co  stracił  duto  ce 
czekając  na  wezwanie  od  bankiera.  Dopiero  Sobolet 
wyUnmaczył,  ii  ma  się  tylko  sam  zgłosić  do  bankiera, 
pieniądze  odebrać.  Tak  się  tćż  stało.  *}  Dla  większego  b 
pieczeństwa  w  czasach  zaburzeń  i  częstycli  rozbojów,  inA 
wicz  postarał  się  w  dość  licznem  towarzystwie  przepra 
się  przez  pustą  Rzymską  kampanią.  Nie  obojętnie  roB 
wał  się  z  miastem  wiecznem.  „Żal  mi  Rzymu,  pisał  po 
do  Stattlera.    Smutno  myśleć,  że  podobno  już  go  więcćj 

skiego,  Btr.  407  w  3-cim  tomie  Pism  Kc  IT.  Kajsicwicza.  Bei 
1872  roku. 

■)    Ibid.  str.  410. 

^  Ibid,  str.  407.  Dla  rażących  nietloktodnośoi  Zmerzm  £ 
nie  moiemy  przywiązywać  ża<Iu6j  wagi  Jo  podanych  przoi 
szczegółów  o  ostatnich  miRsiącach  pobytu  Adamn  w  Rzymie.  F 
puezczając  cawet,  ża  rzeczywiście  I-go  Lutego  Mickiewicz  kom 
kowaJ,  8  że  po  pófaocy  aniJo  się  Ankwiczównic,  le  go  widzi  w  b 
bawiącym  aię  białym  barankiem  na  ręku,  trudno  temu  zdars 
przypisać,  jak  to  robi  Odyniec  w  liście  do  Lucyaaa  Siemień^ 
(Studyum  tegoż  pod  tytułem:  ReUgijnośi  i  mistylca  tv  iyciu  i  poez 
Adama  MickUmcia.  Kraków  1671,  atr.  14aj,  przeważny  wpływ 
cały  późniejszy  rozwój  Adama. 

')     Koreupondeneya  Adama  MiekieH!ic:a  t,  III  atr.  65. 


—    147    — 

tnia,  kiedy  się  przyznam,  źe  mię  mokry  arkusz  niemieckiej 
brudnej  gazety  wiccśj  teraz  zachwyca,  niż  wszystkie  Vinci 
i  Rafaele.  Moje  muzeum  jest  teraz  na  placu  Co/onna  Sciarra 
w  brudnej  jamce,  która  się  nazywa  gabinetem  lektury."  ■) 
Tego  usposobienia  poety  Mendelssohn  zgoła  pojąć  nie  mógł 
i  pisał  16-go  Marca:  „Znajduję,  że  Mickiewicz  jest  nudny. 
Ma  ten  rodzaj  obojętności,  z  którą  nudzi  siebie  i  drogich 
•  i  którą  damy  biorą  chętnie  za  melancholią  i  za  piętno  du- 
szy złaman<^j.  Mnie  to  wcale  nie  zachwyca.  Jeżeli  patrzy 
na  kościół  Św.  Piotra,  to  żałuje  czasów  hierarchii.  Gdy 
niebo  pogodne,  pragnąłby  chmur,  a  gdy  pochmurne,  ska- 
rty  uę  i  twierdzi,  że  mroźno.  Przed  Kolossenm  chcia- 
łoby mu  się  żyć  w  epoce,  którą  pomoik  teu  przypomina. 
Pytam  siebie,  coby  miał  do  życzenia,  gdyby  żył  pod  pano- 
waniem Tytusa?"  *)  Dąsał  się  tak  Mendelssohn,  że  Mickie- 
wicz nie  w  złotym  humorze,  Adam  zaś  z  przyczyny  smutku 
swojego  podobnemu  młokosowi  spowiadać  się  nie  chciał. 
Sottolewskiemn  wyznawał,  że  jako  poeta  narodowy  musi 
traymać  z  ruchem,  a  ruchowi  nie  dowierza. ')  W  nastroju 
jego  moralnym  leżał  główny  powód  wahania  się  i  ociągania. 
Dotąd  w  ważnych  chwilach  błyskawica  oświecała  mu  widno- 
krąg, spostrzegał  drogę  przed  sobą  i  wskazywi^  ją  drugim. 
Ciemności  w  tym  razie  rozproszyć  nie  mógł,  ani  pieśnią  za- 
cłiQGić  rodaków  do  zwycięztwa,  bo  jak  zmora  dusząca  gnio- 
tiy  ma  serce  złowrogie  przeczucia. 

Czy  nie  było  w  tem  jego  winy?  Postanowił  oczyścić  du- 
szę, aby  jaśnićj  w  nićj  wyczytać  obowiązek.  „Wybierając  się 
z  Rzymo  do  Polski,  pisze  ks.  H.  Eajsiewicz,  wyspowiada 
się  był  na  drogę :  co  większa,  'poczuł  w  sobie  powołanie  do 
stann  duchownego  (jak  mi  to  sam  powiadał),  ale  odłożył 
zapewne  tę  myśl  do  ustalenia  się  spraw  krajowych."  *)    Na 


*)    Korespmdtncya  Adama  Mickiemcza  t.  1.  str.  82. 
■)    Briefe  von  Felix  Mendebsohn-Bartboldg.  Leipiig  1869. 
^    Koretpondma/a  Adama  Mickiewicza  t.  III.  atr.  66. 
*)    Pmm^mk  o  poaątkach  tgromadzenia  zmartwychKstatua  pań- 
10- 


—     150    — 

słusznie  tego  domowego  szczęścia  a  Danilewicza  domoweg' 
pokoju.  Aleśmy  nic  ani  on  ani  ja  nie  mówili.  J&  tylk 
miałem  mocne  postanowienie  prosić  o  dymisyą,  gdybym  mii 
z  nim  służyć.  Aż  nadto  byłem  pewny  i  ufny  w  OpatnaoJi 
2e  ona  znajdzie  swoje  drogi  do  ukarania  tych  sprawiedliwii 
którzy  drugich  niesprawiedliwie  skarali.  Ani  jednego  imk 
na  ich  szkodę  nie  zrobiłem  i  nie  zrobię," 

Nie  można  godnićj  okazać  łotrowi  zashiżoat^  pogard] 
Mickiewicz  wybrał  si§  z  calem  towarzystwem  rossy 
skiem :  z  Sobolewskim,  dwoma  Galicynami,  ksigżną  Galie; 
i  Chwoszczyńskim.  Sobolewski  zapisał  w  swoim  dziennik 
pierwsze  popasy  tój  wspólnej  podróży.  Wyjechawszy  19-g 
Kwietnia'),  zwiedzili  w  Civitu  Castellana  okoliczne  wąwoij 
w  Terni  kaskadę,  w  Foligno  obraz  Rafaela  w  galeryi  Gn 
gorio.  „Galicyn  z  synem  występowali,  pisze  Sobolewsfc 
z  patryotyzmem  moskiewskim,  księżna,  która  miała  dwud 
synów  (z  pierwszego  małżeństwa  Chodkiewiczów)  w  wojsk 
polskiem,  wściekała  się;  ja  z  Chwoszczyńskim  przerzucalii 
my  się  z  jednego  do  drugiego  obozu,  zastawały  dą^ 
kłótnie  i  pojednania.  W  obozie  polskim  też  byty  nieporo 
rozumienia,  ponieważ  księżna  wierzyła  w  zwycięztwo  Po 
laków,  a  Mickiewicz  nio  tylko  nie  wierzył,  ale  nawet  w  rsiii 
zwycięztwa  powątpiewał  o  jego  trwałości  i  dobrych  skul 
kacb."  *)  Adam  zostawił  Ankwiczów  zatrwożonych  pogło 
skami  o  przegranej  Polaków.  Z  Florencyi  26-go  Kwietni 
pospieszył  ich  uspokoić,  późniejsze  urzędowe  depesze  ni 
o  tym  fakcie  nie  nadmieniały,  musiały  to  być  fałszywe  p« 
głoski. 

Jeżeli  Mickiewicz  tak  pilnie  śledził  za  każdą  wieśd 
z  Warszawy,  to  i  Warszawa  o  nim  nie  zapomniała.  Na  p( 
siedzeniu  3-go  Maja  Towarzystwa  Przyjaciół  Nauk,  odczytań 


')  Adam  piezo  19-go  Kwietnia  do  Staltlera,  że  wyjeżdża  ■ 
dni  pftrę.  {Korespondena/a  Ailama  MkkieKiczn  i.  I.  str.  82.  j  Zap 
inie  po  wysłaniu  tego  listu  wyjazd  przyspiesz;!. 

•J    Korespottdencija  A.  MickieKkza  t.  III.  str.  68. 


—    151    — 

listę  nowo  wybranych  członków.  Na  członka  korespondenta 
postawiono  na  pierwszem  miejscu  Mickiewicza.  Kuryer  Polski 
Usznie  zauważał,  że  to  posiedzenie  należało  ilo  »najświe- 
tniqszych."  Odbyło  się  ono  pod  prezydencyą  J-  U.  Niem- 
cewicza. Członkami  honorowymi  obrano :  Jan.t  Skrzyneckiego, 
naczelnego  wodza  wojsk  polskich,  lorda  Broughama  i  Ma- 
ckintosłia  ^)  członków  parlamentu,  Bignona, ')  Aubemona ") 
I>elavigna. ")    Podobnie  rewolucya    fraocuzka    nadała  hono- 


*)  Brougham  i  Mackintoah  popierali  wpływem  awoim  ajen- 
tów pobkich  w  Londynie.  Na  lat  kilka  przed  rewolucya  listopa- 
dową, Brougham  ogłosił  w  Przeglądzie  Edymburskini  historyą  po- 
działu Polaki  (przetłumaczoną  iv  1881  r.  na  fraiicuzki  pod  tytułem: 
Prilcis  huloriiiie  dn  Parlaf/e  de  la  Palogne.)  W  tem  dziele  piętnując 
„potworną  traozakcy^ ,"  dodawał,  że  „bańba,  któri)  Katarzyna  była 
doać  bezczelna,  aby  całkowicie  wziąć  db  siebie,  oczerni  j€j  pamięć 
w  oczach  najod ległej szćj  potomności." 

*)  Bignon  zostawił  najlepsze  wspomnienin  w  Wilnie  i  w  War- 
szawie, bronił  sprawy  polskićj  w  Izbie,  naiełał  do  komitetu  franko- 
polskiego. 

*)  Anbemon  jest  dziaiaj  zupełnie  zapomniany.  W  1827  r. 
■wydal  głośną  rozprawę  przeciw  świętemu  przymierzu :  Satlaiiia  histo- 
ryczne i  polityczne  nad  Rossyą,  Jusiryii  i  Pfussami.  W  tem  dziele 
wyrzncal  Mocarstwom,  które  rozszarpały  Polskę,  „pogwałcenie  wszel- 
kich zasad  do  tego  stopnia,  ii  patryotjzm  stał  się  zbrodoią,  zdrada 
cnotą,  a  z  sądownictwa  robiono  narzędzie  do  pozbawienia  najszla- 
chetniejszych obywateli  dóbr.  Ojczyzny  i  życia." 

t  yfarszamianka  wnet  przetłumaczoną  została  przez  Karola 
Sienkiewicza  {Prace  Ulerackie  str.  327).  W  tśj  pieśni  Delavigne  od- 
Z7«'al  się  w  imienin  Polski  do  własnych  rodaków: 

O  Francuzi!  czyż  bez  ceny 

Kany  nasze  dla  was  en, 

Z  pod  Marengo,  Wagram,  Jeny, 

Drezna,  Lipska,  Waterloo? 

Świat  was  zdradzał  —  my  dotrwali, 

Śmierć  czy  trynmf  —  my  gdzie  wy, 

Braoial  my  wam  krew  dawali. 

Dziś  wy  dla  nas  :—  nic,  prócz  Izy. 
Poeta  kończył  stoiczną  maksymą; 

Kto  przeiyje,  wolnym  będzie. 

Eto  umiera,  wolnym  jut. 


—    152    — 

rowe  obywatelstwo  Kościuszce,  Paynowi,  Macłdotoshoni, 
Schillerowi  i  t.  d.  Między  człookami  rossyjskiini  ziujdigB 
się  nazwisko  Michała  Eaczenowskiego,  redaktora  fTtetAiite 
Europy,  gdzie  z  uznaniem  wyrażał  sig  o  Mickiewiczu, ')  i  Ifi- 
kołaja  Polewoja,  najbliższego  z  rossyjskich  prz^'aeiół  p(^ 
skiego  poety.  Na  tern  posiedzeniu,  które  było  łabędan 
śpiewem  Towarzystwa  Przyjaciół  Nauk,  Romuald  Hubę,  wy- 
kazał, że  „Eonstytucya  3-go  Maja  ciągle  żyła,  cbociai  prze- 
moc wydarła  życie  narodowi,"  a  Kaźmierz  Brodziński  ny- 
głoBit  śliczną  swojg  mowę  o  narodowości  Polaków.  *) 

Wybór  Mickiewicza  na  członka  korespoDdenta  wakaiy- 
wała  opinia  publiczna,  ale  pewnie  zaszczyt  ten  go  spotk^ 
na  wniosek  Lelewela.  Tak  rewolucya  polityczna  rozatizy^ 
wielki  spór  literacki  i  rzec  można,  że  Belwederczycy  pny- 
wiedli  klassyków  warssawskicb  do  uznania  romaot^zmo. 

Mickiewicz  rozstał  się  z  Sobolewskim  w  Fiorenzuoli 
3-go  Maja.  Z  Genewy  16-go  Maja  odezwo  si$  do  Maiyi 
Szymanowskiej,  nie  tając  jćj  oburzenia  wywołanego  wyjąt- 
kami z  Tygodnika  Petersburskiego,  podanemi  przez  dzienniU 
niemieckie:  „Mądry  autor,  pisał  Mickiewicz,  naaczył  mnie 
rzeczy,  o  których,  chociaż  Litwin,  nigdy  nie  wiedii^em. 
Nie  mogg  zgadnąć,  myśląc  dniem  i  nocą,  ktoby  sig  md^ 
zdobyć  na  ten  artykuł !  Nie  wiem  nawet,  czy  tyle  mj 
wzmiankowany  aitykiił  był  oryginalnie  napisany  po  polsko, 
czy  też  w  naszym  ojczystym  języku,  który,  jak  wiadomo, 
jest  rossyjski."  ^) 

Mickiewicz  nie  byłby  w  najmniejszej  wątpliwości  co  do 
pochodzenia  tego  dokumentu,  gdyby  był  miał  przed  oczyma 
sam  Tygodnik  Petersburski,  zamiast  wyciągów  podanych  przes 
prassę  niemiecką.  Prawdopodobnie  pierwszy  lepszy  urzędiuk 
moskiewski,  z  polecenia  jednego  z  ministrów  lub  naczelmka 


')     Żyniot  Adama  Mkkiemaa,  i.  1.  atr.  355. 

>)    Dodatek  pod  uunicrem  V. 

')    Korespomtencya  Adama  Mickiewicza,  Ł.  L  ■tr.  i 


_    153    — 

trzeciego  oddzielenia  kaocelaryi  cesarza,  zredagował  incmo- 
Tjal  przeznaczony  z  jednćj  strony  aby  dostarczyć  argumentów 
przeciw  Polsce  płatnym  dziennikom  niemieckim,  a  z  driigićj 
odradzać  Litwinom,  aby  szli  za  przykładem  Warszawy.  7V- 
codnik  Petersburski  musi^  z  rozkazu  wyższego  przywłaszczyć 
i  zachwalać  t§  półurzędową  prozg,  jak  dzisiaj  dzienniki  warsza- 
wskie wciąż  ulegfgą  podobnćj  konieczności.  Pismo  to  wyszło 
w  num.  24  i  25  z  31^o  marca  i  3-go  Kwietniii  1831  roku. 
Franciszek  Malewski  z  początkiem  Lutego  przestał  należeć 
do  redakcyi  Tygodnika,  jak  widzieliśmy  był  nżyty  do  redakcyi 
praw  polskich  z  zakazem  pisania  i  drukowania  po  dzienni- 
kach. Chociaż  Przecławski  odwagą  cywilną  nie  grzeszył, 
Hie  jego  pióra  zapewne  były  te  kilka  uwag  o  terainiejszij 
retvoiucyi  polskiej  przez  obywatela  Królestwa  Polskiego.  Na  sa- 
mym wstępie  jest  powiedziane,  że  Jeden  z  Polaków  ogłosił 
w  Berlinie  myśli  swoje,  a  kto  inny  z  Królestwa  przedruko- 
wał tę  książeczkę  w  Petersburgu."  Dziełko  to  wyszło  w  Pe- 
tersburga i  po  Irancuzku,  widocznie  szło  rządowi  o  nąjwig- 
ksze  rozpowszechnienie  tych  oficynlnych  poglądów.  Redaktor 
ich  oświadczał,  że  „rokosz  nie  pochodzi  byniijmnićj  z  miej- 
scowćj  przyczyny,  lecz  jedynie  jest  skutkiem  rewolucyjnego 
szaJn,  który  od  połowy  zeszłego  roku  opanował  niektóre  ludy 
europejskie;"  winszuje  sobie,  że  Opatrzność  nareszcie  zakre- 
ślOa  granice  migdzy  Litwą  a  Polską.  Sposób  okłamywania 
opinii  publicznej  różnił  sig  trochg  od  dzisiejszego.  Autor 
przypomina,  że  w  XIV.  wieku  Europa  kończyła  sig  na  Bugu 
i  Niemnie,  „te  dwie  rzeki  stanowiły  granicg  migdzy  dwoma 
wielkiemi  systematami  politycznemi,  światem  europejskim 
i  światem  nisko- mongolskim."  Obwinia  Polskg,  że  pokrzy- 
wdzUa  Litwg,  wciągając  ją  do  systematu  politycznego  Europy 
zachodni^,  i  na  dowód,  jak  Polska  wyzyskiwała  Litwinów, 
przytacza,  że  od  Lwa  Sapiehy  do  Kościuszki,  wszyscy  j^ 
wielcy  Indzie  byli  Litwinami.  Michelet  właśnie  w  wielkich 
ladziach  różnych  czgści  Polski  upatrywał  jój  jedność  moralną, 
dla  niego  o  polskości  Prus  Zachodnich  świadczył  Kopernik, 
o  polskości  Litwy  Kościuszko  i  Mickiewicz,  o  polskości  Rusi 


Sobieski  itd.')  Fseudo-Polak  z  nad  Sprewy,  użyty  do  ga- 
szenia zapału  Litwinów,  kończył  twierdzeniem,  że  „rewolucya 
polska,  rozpoczęta  bez  przyczyny,  rozwinięta  z  bezczelna 
przewrotnością,  a  popierana  zapamiętałością  jeszcze  występ- 
niejszą,  nie  może  i  nic  powinna  obudzać  w  sercacłi  naszydi 
innego  uczucia  prócz  politowania  nad  niepojętnem  zaślepie- 
niem dawnych  naszych  politycznych  spółbraci."  Czy  obym- 
t«I  z  Królestwa  Polskiego,  stał  się  raptownie  Litwinem,  ay 
do  jego  rozumowań  anonim  występujący  w  Tygodniku  dodd 
swoje  z  punktu  litewskiego  dowodzenia,  nad  tern  zastana- 
wiać  się  dłużej  nie  będziemy.  Bardzo  jest  rzeczą  pojgbi^ 
te  Alickicwicz,  który  zamierzał  zasilać  Tygodnik  swąj^ 
pracami,  mocno  ucierpiał,  dowiadując  sig  na  jaką  pchnięto 
go  drogę. 

„Przyjechałem  do  Paryża  w  Czerwcu  1831  roku,  pis^ 
Mickiewicz  do  ministra  Broglie."  *)  W  Paryżu  rząd  polski 
miał  swoich  ajentów,  między  innymi  Kniaziewicza,  którego 
Adam  znał  z  Drezna.  Jeszcze  nie  rozchwiały  się  nadzieje 
rzynnćj  pomocy  państw  zachodnich,  głośne  wystąpienia  dzien- 
nikarzy i  mężów  stanu  za  interwencyą  w  Polsce  napełoiały 
szpalty  gazet,  ale  nad  Sekwaną  Adam  prędko  został  rozcza^ 
rowany,  tak  co  do  rządu  francuzkiego,  Jak  i  co  do  opozycyL 
„Ja  oba  te  stronnictwa,  pisał  do  Lelewela,  mam  za  zgraję 
egoistów  zdemoralizowanych  i  nic  na  nich  nie  liczę.  Fran- 
cya,  podług  mnie,  są  to  Ateny  za  czasów  Demoatenesa,  będą 
wrzeszczeć,  odmieniać  mówców  i  wodzów,  ale  się  nie  ule- 
czą, bo  rak  toczy  ich  seica.  Czy  znasz  dzieła  Lamennais? 
Jest  to  jedyny  Francuz,  który  szczerze  płakał  nad  nami, 
jego  Izy  były  jedyne,  którem  widział  w  Paryżu."  ■)  Lamm- 
nais  wydawał  wówczas  dziennik  tAfenir.  „Niech  bohaterska 
i  szlachetna  Polska,  pisał  on  I-go  Lipca,  na  zawsze  dn^ 
naszym  sercom,  tak  wielka  w  naszem  uwielbieniu,  tak  święta 


')    La  Paloifiie  lHartyr,  str.  VII. 

*)    .Mam  MickieKict  sa  vie,  son  ainre,  Paryż  1888  str. 

»)    Korespouditicya  Adama  Afickienicza  t.  L  str,  99. 


—     155    — 

w  naszych  wspomDieniach,  wie,  źe  to  nie  my  opuściliśmy 
starych  naszych  towarzyszy  broni,  nie  my  winni  jesteśmy 
krwi  jśj  dzieci :  spadnie  krew  ta  na  innych,  piętnując  ich 
wiecznym  znakiem  hańby  i  przekleństwa."  ') 

Pola  dzi^nlności  dla  siebie  w  Paryżu  nie  widząc, 
Adam  postanowił  na  Drezno  udać  się  do  Księstwa  Poznad- 
skiego.  „Mamy  tutaj,  pisali  do  Rządu  narodowego  I-go 
Lipca  1831  r.  Kniaziewicz  i  Plater,  od  pewnego  czasu  pana 
Mickiewicza,  a  od  kilku  dni  Antouiego  Góreckiego,  ktńry 
chciał  się  udać  z  Litwy  do  Warszawy,  a  był  zmuszony  za- 
kręt zrobić  na  Londyn  i  Paryż.  Obydwaj  wyjeżd^ajij  wkrótce 
do  Warszawy.  Ostatni  jest  deputowanym  litewskim  i  dajemy 
mu  na  koszta  podróży,  pod  warunkiem  zwrotu."  Patryoci 
litewscy  wyprawili  byli  Góreckiego  do  Warszawy,  ale  nie 
mogąc  przekroczyć  kordonu  rossyjgkiego,  popłynął  był  do 
Londynu,  aby  przez  Francyą  i  Niemcy  przedostać  się  do 
miejsca  przeznaczenia.  *) 

W  ostatnich  dniach  pobytu  nad  Sekwaną,  Adam  nową 
poniósł  stratę  nad  Newą.  „W  dniu  13/25  Lipca,  pisze  Dr. 
S.  Morawski  w  swych  pamiątkach,  Marya  Szymanowska, 
Jeszcze  przed  chwilą  w  oczach  moich  zdrowa,  wesoła  i  hoża, 
nie  przeżyła  kilku  godzin  srogićj  męczarni,  znoszonćj  z  dzi- 
wną odwagą  i  niepodobną  do  wiary  spokojnością."  Zgon 
jćj  pociągnął  za  sobą  uwięzienie  Malewskiego,*)  który  chcąc 


')  Oiaires  eomplitti  de  Lametmais  tom  X.  strona  368  Paryi 
1836—1837. 

')  „1-er  Juillet  1831.  Nous  avon8  ici  depnis  <[uelque  temps 
M.  Mickiewicz  et  depnia  quelques  jonrs  Antoine  Górecki,  qnŁ  vou- 
lait  se  rendre  de  Uthumiie  ii  Varsovie  et  a  ćt^  obligś  de  faire  la 
dśtour  de  Londrei  et  de  Paris.  lU  parteot  tous  denx  incesBamment 
pour  Varsovie.  Le  premier  est  di^putć  Uthuanien  et  nous  lui  aYancons 
lea  fraie  de  ronte,  aauf  k  restitution."  (Z  archiwu  poselstwa  pol- 
skiego w  Paryin.)  Wyrary  podkreślone  są  pisane  szyfrem.  Wyraz 
premier  przez  pomyłkę  sekretarza  trzymającego  pióro  napisany  za- 
miast le  leeond. 

•)    O  tym  areszcie  doniósł  rodzicom  Fr.  Malewskiego  Ignacy 


—     166    — 

Obywatele  Księstwa  wyr]'wali  go  sobie,  starali  ^f  za- 
trzymać go  jeszcze  dłużćj,  radząc  mu,  aby  poznał  w&aystkie 
wybitniejsze  osobistości  tćj  dzielnicy  Polski,  a  byli  i  tacj, 
co  pragnęli,  aby  sobie  w  Poznańskiem  upatrzył  żonę.  „Wsp<K  ' 
minf^  Grabowski,  pisała  do  Mickiewicza  Józefa  Bnińska,  ii 
dopiero  za  parę  tygodni  jedziesz  do  Drezna,  £e  myślisz 
osiąść  we  Wloszecli,  niech  to  nie  bgdzie  na  zawsze.  Są  ta 
rodziny,  któreby  sig  cblubiły,  byś  do  nich  należi^;  a  może 
choć  nie  zbyt  powabne,  ale  mile,  rozsądne  i  czułe,  choć  nie 
bogate  może,  nie  ubogie,  twoje  losy  dzielićby  przyszły  córki 
nasze  i  nic  sprawiłoby  ci  to  żadoćj  śmieszności.  Hało  mołe 
poznałeś  te  okolice,  nie  było  tu  tych,  ktiJrzy  ciebie  n^lepi^ 
pojąć  zdolni,  a  tak  Czapski,  jeden  w  świecie  Wallenrodem 
twoim  w  nąjlepszem  znaczeniu  być  zdolny.  Staraj  się  go 
poznać  w  twoich  podróżach,  zrozumiał  dawno  twoje  serety 
wzniósł  się  jeden  tylko  może  ku  twym  chlubnym  marzeniom. 
Nie  poznałeś  Seweryna  Mielżyńskiego,  Karola  Marcinko- 
wskiego, ci  trz^j  braćmi  i  najpoczciwszymi  synami  utraconej 
matki,  poznaj  ich,  ufaj  im,  nie  będziesz  w  ich  towarzystwie 
daleko  od  swoich."  W  tym  samym  liście  znąjdiyemy  echo 
rozpraw  o  przywódzcach  powstania ;  rozpoczgte  w  Księstwie 
tak  hucznie  i  żarliwie,  przedłużą  się  całemi  latami  na  emi- 
gracyi.  „Gdyby  nie  choroba  dziecka  mego,  pisze  pani  Bnin- 
ska,  byłabym  się  starała  widzieć  jeszcze  Pana  w  domu  Po- 
niuskich.  Podług  wyrażeii  towarzyskich  honor  i  zaszciyt 
dU  mnie,  iż  mnie  odwiedzić  raczyłeś  a  podług  nczucia  seret 
powiem,  iż  mię  tą  uprzejmością  uszczęśliwiłeś;  przywitałeś 
nas  od  dawna  do  siebie,  najgodniejszy  z  ludzi,  i  broniłeś  iSt- 
tuszewicza,  boś  utworzył  Wallenroda.  Ja  poznałam  panów 
Żabów,  którzy  mi  o  nim  nie  zbyt  chlubnie  mówili,  mote  to 
było  uprzedzeniem  z  mojśj  strony  przeciw  Matuszewiczowi." 
Wincenty  Matuszewicz,  wziąwszy  w  niewolę  Moskałów,  któ- 
rzy wyrżnęli  byli  mieszkańców  Oszmiany,  pastwiąc  sie  nad 
kobietami  i  nad  dziećmi,    strasznie   się   z  nimi    obszedł  0; 


■)    „15-go  Kwietnia  Wierzulin   wpada  do  Oasmiuiy,   Indautt 


;o  na  emigracyi  toczyły  się  z  tśj  przyczyny  spory,  jak 
iko  rozciąga  się  prawo  odwetu. 

Oskarżenia  namiętne  są  nieodłącznem  następstwem 
Ikich  klęsk  narodowych.  Świadkowie  straconćj  sposo- 
ści  uratowania  ojczyzny,  uczestnicy  błędów  i  uchybień 
sprawie  najświętszej  fatalnych,  wyszukiwali  i  piętnowali 
owajców.  Stefan  Garczyński  25-go  Października  pisał 
Odyńca :  „Ja  żyw  zostidem.  Przecież,  gdybym  byl  wie- 
il,  byłbym  śmierć  przymusił."')  A  5-go  Listopada  do- 
i:  „I^ieszczęście  nasze  ogólne  cięży  prawda  na  sercu 
1  umyśle,  ale  nie  ono  życie  mi  podkopuje.  Poznałem  lu- 
!  Ohydni,  ohydni  t"^  Przez  to  samo,  że  udzii^  w  osta- 
j  walce  nie  brri,  Mickiewicz  pobłażliwiej  s%dził  jćj  ucze- 
ików,  ale  za  to  martwiły  go  waśnie,  których  był  ńwiad- 
n.  W  pożegnalnym,  wyżśj  przytoczonym  liście,  Józefa 
liska  pis^a  do  niego:  „Spostrzegłam  w  twych  wyrazach, 
wćj  mowie  rozjątrzenie  1  boleść ;  jeżeli  się  zobaczymy, 
::h  cig  weselszym  ujrzę,  pozwól  mi,  bym  sercem  matki 
siła  Boga,  by  ci  w  twoich  podróżach  pobłogosławił,  by 
dy  smutek  od  ciebie  oddalił,  Niech  ci  w  każdćj  chwili 
ykrćj  przyjdzie  na  pamigl^  że  niebo  darząc  cię  tak  wyi- 
ni  zdolnościami,  jeszcze  cię  szczęśliwszym  uczyniło,  dając 
posobność  twemi  pismami  uczynić  ludzi  lepszynu.    Moje 

mi  ei<;  do  kościoła,  Moskale  dzieci  wbijają  na  lance,  gwałcą  ko- 
y,  w  godzinę  pada  czterysta  ofiar.  W  Wilnie  sprzedawali  ty- 
L  uBzy  i  palce  kobiece  jeszcze  ozdobione  kolczykami  i  pieiicion- 
li . . .  Matiiszcwicz,  wz.iąnszy  w  niewolę  kilkudziesiociu  tych 
jcćw,  jeszcze  zbrukanych  krwią  dziecinną,  uznał  potrzebę  dać 
azny  przykład  i  kazał  odrzeć  im  akćnj  z  rąk,  zawiązać  za  grsbie- 
I  jak  rękawy,  i  odeałał  ich  do  nieprzyjacielskiego  obozu,  Bkrwa< 
lych  i  obitych.  Srogi  ten  odwet,  sam  przez  aię  okropny,  Bkntek 
-awiedliwit  i  barbarzyńcy,  z  przestrachu  losu,  ktJjry  ich  apotka, 
li  dostaną  się  do  niewoli,  zaniechali  swoich  okrucieńatw."  (fff- 
e  de  la  RevoUition  de  Pologne  depuis  1815  jusgiim  183S  przes 
Iwika  MieiodawBkiego,  Paryż  1838,  t.  IJI,  str.  50.) 

■1     Wspomnienia  :  przeszłości  przez  A.  E.  Odyńca  str.  39Ł 

•>    Ibid.  39.'). 


dzieci  niejedno  ci  chlubne  uczucie  winne  bgd)  a  tw^  prze- 
strogi im  tu  danćj  ściśle  się  trzymając,  nie  zapomną." 

Ośm  miesięcy  Mickiewicz  przepędził  w  Księstwie  Po- 
znańskiem. Jak  w  1824  r.  oddalił  się  bezpowrotaie  z  Litwy, 
tak  w  1832  r.  pożegnał  Polskę  na  zawsze. 

Stefan  Garczyński  uprzedził  Mickiewicza  w  Dreme. 
Adam  zastał  tam  i  Odyńca,  który  dowiedziawszy  się  o  re- 
wolucyi  listopadowt^j  w  Londynie,  puścił  się  do  Drezna 
i  czekał  w  tem  mieście,  jaki  obrót  wezmą  n^padki  w  Pol- 
sce. 7-go  Kwietnia  1832  Odyniec  pisze  do  Korsaka:  „Przy- 
był  do  nas  Mickiewicz.  Mieszkamy  naprzeciw  siebie  przei 
ulicg.  Zdrów  jest  i  pracuje.  Tłumaczy  Giaura.  Wczorq 
spowiedź  jaź  zaczął,  widzisz  wigc  źe  niedaleko  końca..  Mamy 
tu  prawdziwe  Poeu  Corner  jak  w  Westminsterze.  Obok  mnie 
mieszka  Garczyński.  Piękna,  wielka  dusza,  talent  znako- 
mity, charakter  nieskazitelny  i  sam  młody,  piękny,  melan- 
cholijny, romantyczny.  Wczoraj  przybył  zacny  nasz  przj}t- 
ciel  pan  Antoni  (Górecki),  zapewne,  że  także  blizko  nas 
gdzieś  zamieszka.  Zegota  jeden  nocuje  nieco  dalćj,  bo  dm 
i  wieczory  przepędzamy  razem,  ale  nie  możemy  go  namiwif, 
aby  się  do  nas  mieszkaniem  przybliżył." ') 

W  Dreźnie  odebrał  Mickiewicz  list  od  Szymona  Cbln- 
stina,  który  pisany  2S-go  Listopada  1831  r.,  doszedł  go  po 
kUku  miesiącach.  Szymon  wielki  pessymista,  wyrażał  Ada- 
mowi 2al,  że  nie  zginął  w  Polsce:  „Byłby  to  los  godzien 
ciebie.  Życie  dla  nas  to  tylko  wybór  śmierci.  Mi^eś  pię- 
kną sposobność  śmierci,  straciłeś  ją.  Smutno."  *)  Ale  Adam 
nie  podzielał  zdania  Szymona,  że  życie  nam  dane  na  to 
tylko,  aby  je  jak  najjaskrawićj  zakończyć.  Nie  wiemy,  ay 
to  byt  pierwszy  wyrzut,  uczyniony  poecie,  za  niewrięde 
udziału  w  powstaniu  1831  r.  Lecz  gdy  przyjaciel  Ho^ 
ż^uje  pessymistycznie,  że  Adam  nie  zginął  świetnie,  pewne 
głosy  polskie  dotkliwsze  nań  miotają  pociski.    „2e,  pisie 

'     >)    A.  E.  Odytiiec  przez  Adama  Flugfl.  Sloty  Nr.  1061  b  XLI. 
*)    Morespondencya  Adama  ASickietmcza  Ł  III.  att.  14^ 


—    169     - 

Wojdech  Cybulski,  pojmował  Mickiewicz  wojnę  za  wolność 
teoretycznie  nie  pralitycznie,  to  stwierdzają  jego  ^owa  do 
bawiących  w  Dreźnie  emigrantów,  czyniąc  im  wyrzuty,  że 
Icpi^,  aby  się  byli  zagrzebali  pod  gruzami  murów  Warszawy, 
aniżeli  wyszli  za  granicę.  „Rzeczywiście  tak  powinni  byli 
Dczynić,  odpowiedział  mu  stary  wojak,  aby  Pan  miał  jedng 
ruinę  więcćj,  na  którćj  siadłszy,  z  boleścią  mógłbyś  opiewać 
naez  upadek." ')  Prawdopodobnie  w  Dreźnie  tćż  dopiero 
odczytał  Adam  namiętny  wiersz  posądzający  go,  jak  pó- 
źniej Cybulski,  o  teoretyczny  tylko  zapał.  W  tjm  wierszu, 
ogłoszonym  późnićj   w  dziełach  autora  ^.    Manrycy  Gosław- 

1)    Odczi/U/  o  poetyi  poUWj  i.  11.  str.  16a  Poznań  ISTtt 
•)    Po  prsytocMnin  ustępu  z  WaUenrada  zaczynającego  eię  od 
wienia: 

Gdybym  byt  Edoloy  nła«ne  ognie  przelać, 

Goslawski  tak  przemawia  do  Mickiemicza  bawiącego  ni  Rzymie  pod- 
CTits  fcoftoj  narodomej: 

Pierworodne  natchnień  dziecięl 

Wyniosły  synu  swobody  1 

Gdzie  ty,  gdiie  ty  wieszczu  miody? 

U  nas  dziś  tchnienie  swobodne, 

I^ersią  pełne  włada  życie, 

2ycie  górnych  pieśni  godne. 

A  ty  winny,  dotąd  grzeszysz. 

Odetchnąć  niem  nie  pospieszysz! 
Bptesz  —  posą^  diwn^j  stawy. 
Co  wjelkojcią  błyszczą  cudzą, 
Bnym,  mumija  przeszłości,  jak  stary  mie^z  rdzawy 
Już  zamierzchły  —  nie  widne  z  pod  wieków  kurzawy 

Jul  ognistych  natchnień  falą 

Piersi  wieszcza  nie  zapalą, 

Górnych  pieśni  nie  obudzą. 
Spiesz  —  niejeden  mąż  by  moie, 
Z  ty(^,  nad  kt/trych  się  dziwisz  posągami, 
Bzucił  twarde  śmierci  lote, 

I  za  wieńce  Polski  syna 

Odd^  wieńce  Rzymianina, 

B;  w  szeregu  stanął  z  nami. 


Gki^)  gromił  poetę  bez  względu   na.  przeszkody  zewnętrzu 
i  na  proces  duchowy,   który  się    odbyw^   wtedy  w  Mictfe- 


Spiesz!  my  dumni  naszym  rodem, 

TutAJ  każdj:  Wallenrodem.  — 
Spiesz  —  tcD  Rzym  podeptany  gnuśną  nogą  pop», 

Co  przeszłością  świat  zdumiewa; 
Ta  cala  wielliość  jego  —  ta  śpiąca  Europa, 

Nie  warte  jednej  utauslciśj  śpiewki, 

Którą  wolna  dusza  śpiewa; 

Nie  warte  jednfij  polskiej  chorągiewki, 
Co  w  wolnćj  dłoni  powiewa. 

Po  co  Riymy?  po  co  wielu? 

Po  co  gdzieś  na  brzeg  daleki 

Iść  bić  poktoD  cudzym  bo^om? 

Słyszysz  wieszczu  I  jak  do  kola 

Jednym  głosem  ziemia  wota: 

Pokłou  Polsce,  i/merć  jej  wrogom! 
Ona  jedna  z  mieczem  w  dłoni, 
Z  męczeńskim  wieńcom  na  skroni. 
Znieważoną  ludzkość  broni! 

Polska  —  kilka  piędzi  piasku! 

J^j  obroijców  szczupłe  roty. 

A  jakii  Rzym  zdoła  w  blasku. 

Jakie  ziemie,  jakie  czasy 

Dzisiaj  z  Polską  śmią  w  zapasy 
Iść  o  wielkość  i  o  cnoty? 
Wieszczu  czczony!  coś  umiał  ognistemi  słowy 

Do  serc  Ijraci  twoich  strzelać, 
Coś  umiał  włai'nc  ognie  w  bratnie  piersi  przelać, 
^Vieszczu!  świat  twojćj  myśli,  jak  łysk  piorunowy, 

Zajaśniał  ci  pr/.cd  oczyma. 

Czemuż  na  nim  ciebie  niema? 


')  Wodziński  pisał  do  Bohdana  Zaleskiego  o  tycli  peKZytc 
uiana  polskiego:  „Nie  wiem,  jak  wyrzeozesz  o  moim  estetycznym  ^ 
dzie,  ale  ja  tam  nie  dostrzegłem,  mimo  najlepszćj  chęci,  źdźbła  ucn 
cia  poezyi,  interesu,  a  nawet  sensu.  Sądzę,  ie  ty  i  Adam  mu) 
prawo,  a  nawet  obowiązek  powiedzieć  autorowi,  £e  polaka  epotea 
ność  może  się  po  nim  spodziewać  wiele  dobrych  i  poiytecznyd 
rzeczy,  ale  nigdy  i  nigdy  poezyi." 


iczu,  a  którr  nie  mógł  być  wszystkim  znany.    To    pewna, 
e  wbrew  twierdzeniom  nie  tylko  ngdzoycb  pamfleciarzy,  ale 


Uiaiiehyi  iyda  jego  jeden  nie  podzielać  ? 
Zmutwf chetań  I  w  jego  powiciu 

Tfś  ma  nucił,  jak  dziecięciu, 
Śpiewaj  dziś  jego  młodości  lyciu, 

Utul  go  w  twojem  objęciu: 

Dowiedź  i  pieśnią  i  czynem, 

Żei  tćj  wieikićj  ziemi  synem! 
Niechaj  cię  wróg  j6j  pozna  i  w  pieśni  i  w  cięciu  I 
Po  rodzinnych  bagnach  Utwy 
Kr«w  SIĘ  leje  —  i  litłriny 
Na  morderczych  polach  bitwy 
Dowodzą,  te  są  jćj  ayny. 
Na  wieszczej  piersi  Bohdana,  *) 
Co  natchnieniem  tak  d  blizka, 
Na  pierai,  oo  nieskalana, 
Widziszf  złoty  krzyl  połyska? 
Ten  krzyl  słneznie  ją  nzdobit  — 

W  walce  za  kraj,  pieśni  męła 

Jest  ponury  azozęk  oręła. 

Wielkość  przodków  —  duma  własna, 

Jest  natchnienia  tęcza  jaena. 

Wieszcz  bagnetem  laur  zarobił. 
Zbudzony  tó]  wieści  echem, 
Spiesz  —  dalekie  rzucaj  Rzymy, 
Spiesz  —  bo  jeśli  zwycięiymy, 

Watyd  będue  bez  zasługi  polskim  tchnąć  oddechem. 
Jejli  padniem  pod  gruzami. 
Wieszczu  I  wtedy  w  dniach  bole.4ci, 
Nie  wart  grobu  dzielić  z  nami, 
Kto  nie  dzielił  krwie  i  części! 

18  Czerwca  1831  r.    Warszawa. 

(Poezya  Utana  polskiego  poświecona  Polkom. 
M.  G.  w  Parytu.    1833,  str.  10—14.) 


■)    36Ut  Bohdu  Złinki  —  pcett  —  podporacinili  \-gt>  pultu  it 
-  potnij  V3ik  u  Bdm  Mrodowj,  aidabionr  riotrm  knjłemi    (-'ii**' 


—    172    — 

nawet  głośnych  krytyków,  wieszcz  wiccćj  przederpid  u 
ustroniu,  oiż  gdyby  cidą  był  odbył  kampanią. ')  Nieznueni 
boleść  jego  wylała  się  w  pieśniach  tak  rozdzierąjącycli,  jik 
mgczeAstwo  narodowe,  które  je  natchnęło.  Rok  1831  me 
był  dla  Mickiewicza  czasem  wypoczynkn  i  dobierania  17^ 
mów,  czego  nie  pojął  Gosławski,  gdy  w  przedmowie  sw(g^ 
pisanój  I-go  Kwietnia  1832  r.  tłumaczy  z  zjadliwa  ironią, 
f.e  „wielu  2  śpiewaków  naszych,  ci  zwłaszcza,  którym  bum 
i  jęki  narodowćj  wojny,  świetność  naszych  zwycięstw  i  żałobi 
upadku,  nie  mogły  przerwać  spokojnych  zatrudnień  poety* 
nych,  mogli  bez  wątpienia  w  domowem  zaciszu  dać  pismoa 
swoim  cechę  wy2szćj  doskoii^ości." ')  O  stanie  moralnjn 
Mickiewicza  świadczą  dzieła  jego  pisane  lub  rozpoczgte 
w  Dreźnie  i  listy.  Do  Lelewela  pisf^  23-go  Marca  183S  r.: 
„Bóg  nie  pozwolił  mi  być  uczestnikiem  jakimkolwiek  w  tik 
wielkiem  i  płodnem  na  przyszłość  dziele.  Zyjg  tylko  nt- 
dzieją,  2e  bezczynnie  ręki  na  piersiach  w  trumnie  nie  do- 
żę." '*)  Widział  jakby  niełaskę  Bożą  w  fekde,  2e  nie  miłt 
szczęścia  wzięcia  udziału  w  tćj  świętej  walce.  Przeznaczdk 
go  Opatrzność  do  cięższych  prób  ni2  służba  wojskowa.  Frud 
powstaniem  i  podczas  walki  był  zbot^  i  posępny,  toru 
wśród  ogólnych  waśni  czuł  się  pełen  natchnienia  i  wiaiy. 
Za  czasów  Nerona  chrześcianie  na  widok  szaleństwa  Cennt 


')  „Aoi  huk  Bimat,  ani  glos  redosay  natoda  om  chwilę  aa 
potralil  wyrwać  Mickieincza  z  letat^.  Uickiewicz  dnonutl  w  Sty- 
mie,  albo  romaDeował  w  PoEDaiiikiem,  nie  mógł  wjdobyć  ze  swojĄ 
(luBzy  ani  jednego  patry etycznego  pienia,"  iMicktemict  odibmitmf 
i  luniańKczyzna  str.  11  Paryż  1814.)  Wojciech  OybuUki,  •proiamat 
uniwersytetu  wrocławskiego,  z  niemniejazą  goryczą  się  wynJi: 
„Mickiewicz  oie  stanął  na  placu  boju  o  wolność,  błądził  po  gąJKli 
pomarańczowych  i  cytrynowych  we  Włoszech,  albo  ugantiU  ką  a 
niewieścieiui  miłoBtkami  w  Kai^stwie  Poznańskiem."  [Odczyty  o  ft- 
eaji  t.  II.  8tr.  :jU.)  Lichy  paszkwil  Gołębiowskiego  obficie  b^ 
zużytkowany  przez  Cybulskiego  i  czc»to  czerpie  w  nim  i  dzinąsn 
krytyka! 

*)    Poetye  Maurycego  Goaławskiego  str.  VL 

')    Korerpotutmcya  Adama  Miekitwieza  t-  L  str.  98. 


—    173    — 

wątpili,  2e  to  s)  ju2  ostatnie  podrygi  pogaństwa,  a  wie- 
V  potrzeba  było  i  oceanu  krwi  mgczeńskićj,  aby  zatknąć 
yż  na  pomnikach  Rzymu.  I  Mickiewicz,  przepowiadając 
liccie  caryzmu  nie  mógł  ściśle  oznaczyć,  za  ile  lat  i  po 
ich  klęskach  chorąfpew  polska  powiewać  będzie  nad  rui- 
mi  moskiewskiego  wszechwładztwa.  Nastrój  religijny  poety 
owym  czasie  nie  był  wyjątkiem,  prawie  wszyscy  jemu 
tsi  poUadali  swe  nadzieje  na  sprawiedliwości  Bo2ćj  i  na 
lach  Jego  miłosierdzia.     Odyniec  pod  wpływem  Midciewi- 

pisał  do  Korsaka  19-go  Maja  1832:  „Teraz  dopiero 
zynam  widzieć  i  iywą  duszą  pojąłem  prawdziwy  cel  2ycia, 

nie  ziemski,  ale  do  którego  wszystkie  ziemskie  są  tylko 
polami,  a  celem  tym  jest  Bóg,  a  środkiem  dojścia  do 
go  —  uszlachetnienie  duszy.  Oto  masz  małą  sztukę 
!zyi.  Mickiewicz  t^  sztuczkę  bardzo  ceoi,  jest  chrześcija- 
em  wielkiej  wiary,  a  bez  nićj  nikt  nie  będzie  ani  wielkim, 

n2ytecznym,  ani  szczęśliwym.  Górecki  utrzymuje,  że  bez 
dugi  przed  Bogiem  nikt  dobrych  wierszy   nie   napisze."') 

Błogodawione  były  to  miesiące  twórczości.  „Mickie- 
■z  zacz^,  opowiada  Odyniec,  od  wznowienia  przekłada 
tura,  który   kiedyś  przed   laty  rozpoczął   był  w  Kownie, 

gdy  doszedł  do  spowiedzi  Maiajora^  modląc  się  raz  w  ko- 
sie, poczuł,  jak  sam  się  wyrażał,  że  „jakby  bania  z  poe- 
\  rozbiła  się  nad  nim,"  zaniechał  więc  tłumaczenia,  a  wziął 

do  kontynnacyi  Ssiadów."  Nim  Mickiewicz  przystąpił  do 
anią  nowych  Dziadom,  w  których  miłość  ojczyzDy  pochła- 
i  wszelkie  inne  uczucia,  i^rzał  po  raz  ostatni  we  śnie  Ewę. 

Jaki^  vidzi^em  na  albańakiój  górae, 
W  bi^6j  ankieDCe  i  abraD%  w  róże. 

19,  mu  oświadcza,  że  poleci  na  Łitwg  szukać  jego  przy- 
iół: 


E  A.  Fluga.  Kłosy  vi  nr.  1031  tom  XLL. 


Znajdę  ich,  leżą  w  grob&eh  i  po  kościołach. 
A  gdy  poeta  się  przebudził: 

Łzy  jeszcze  płynęły, 
Ccato  po  licach  i  jeszcze  wionęły 
Snieżym  zapachem  i  Włoch  j&śminu 
I  gór  Albaiiskich  i  rOż  l^alatynu.') 

Po  tym  śnie  Drezdeóskira  w  nocy  ^3-go  Marca  1832  r^ 
Adam  zaczął  pisać  trzecią  część  Dziadów  i  odczytywał  chę- 
tnie urywki  bliższym  swym  przyjaciołom.  O  tym  poanade 
Mickiewicz  powiedział:  „Z  /^ziac/aw  cłicę  zrobić  jedyne  dńdt 
moje  warte  czytania."*)  Miały  to  być  dwie  świąljme: 
D^iaihj  Gustawa  poświęcone  osobistym  cicrpieoiom,  Daaii 
Konrada  —  narodowym.  Z  litewskich  SziadÓMt  szkic  pa^ 
wszi^j  części  odnalazł  się,  drugą  i  czwartą  część  o^od^ 
a  nie  dostające  części,  według  słów  autora  do  panny  Ju- 
nisch"),  dokończone  w  rgkopiśmie  zniszczył,  Z  emigra^j- 
iiycli  Dziadów  autor  tylko  część  trzecia  ogłosił,  qos3  dq 
z  myślą  poprzedzenia  tćj  Łrzeciój  części  opisem  porozbioro- 
wycli  katuszy  Polski,  a  w  dalszych  częściach  przystąpić  do 

')  Dzieł  Adama  Mkkiemcza  t.  Y.  itr.  12  i  la  Uoie 
o  tym  śnie,  niedol^ładnie  zapamiętana,  jeit  źródłem 
Udyńca  jakoby  Adam  napisał  w  Dreźnie  w  ciągu  tygodni*  «!( 
czę<^6  liziadón',  obejmującą  pobyt  jego  w  Bsymie,  a  któr^  nie  po- 
kazał zgoła  nikoma.  ( Wspomnienia  z  przesztoid  Htr.  401).  Wydajt 
się  n:iin  to  wbrew  przeciwnem  ówczesnemu  duohowemn  nastrojowi 
poety. 

')    Karesimiideitcya  A/liima  Mickiewicza  Ł  I.  atr.  148. 

>)  Żijmoi  Adama  Mickienieta  t  1.  str.  271.  Z  twierdzeaii«K 
panny  Jaenisch  zgadza  się  po  części  opowiadanie  Łsonatdk 
Chodźki  w  artykule  o  Adamie  w  t.  III.  (atr.  594—591^  daab: 
Siograpliie  Uitiverselli:  d  portutii-e  des  conttmporains  (Paryi  1890  r,} 
„Pierwsze  wydanie,  pisze  Chodźko  o  wydania  wileńakiem  poecji 
poety,  zawiera  poemat  w  czterech  pieśniach:  Dziady;  dwie  tylko 
wyszły  w  tomie  drugim  dziet  jego,  cenzura  nie  zezwoliła  na  ogło- 
szenie dwóch  następujących."  Może  Mickiewicz,  po  tych  trudno- 
ściach cenzuralnych,  odczytawszy  swoje  wiersze,  rzadł  jo  do  ogai^ 
co  nie  miałoby  nic  dziwnego,  ponieważ  był  aurowym  sędsią  dla 
własnych  utworów. 


—    175    — 

świeższych  Mikolajowskich  okrucieóstw.  Byłby  objął  tym 
sposobem  „całą  historyą  prześladowań  i  męczeństwa  naszćj 
Ojczyzny.  Sceny  wileńskie  są  wstgpem  do  więzień  peters- 
kich,  katorżnćj  roboty  i  posilenia  a  Sybirze.  W  jednćj  z  na- 
stępujących części  wprowadzę  niewolnika  konfederata,  który 
w  zamku  petersburskim  przesiedziawszy  całe  tycie,  doczekał 
roku  1825  i  opowiada  nowym  towarzyszom  wigzienie  Ko- 
icinszki  i  Niemcewicza."')  Adam  prosił  Niemcewicza  o  udzie- 
lenie mu  szczegółów  o  swoim  ówczesnym  pobycie  w  f^rieposti. 
"Wstępu  tego,  któryby  stanowił  pierwszą  i  drugą  część  no- 
wych Dziadów,  autor  nie  doprowadził  do  końca  i  spalił 
w  1841  r. 

Skarb  cierpień  wileńskich  nosił  Mickiewicz  w  duszy  od 
I-go  Listopada  1823  r.,  to  jest  od  dnia,  w  którym  Gustaw 
odrodził  się  Konradem.  W  chwili  klęski  dziejowej,  skarb 
ten  wystawił  na  ołtarzu  ojczyzny,  jak  w  czasie  zarazy  wy- 
stawiają relikwie  po  kościołach  dla  przebłagania  Boga  i  po- 
lG'zepienia  nieszczęśliwych.  A  brzydotę  dusz  katowskich  od- 
malował jak  w  obrazach  dawnych  mistrzów  szyderczy  uśmiech 
potępieńców  uwydatnia  anielski  wyraz  ich  ofiar.  Mickiewicz 
wywiózł  z  Wilna  wiarę,  która  go  pobudzała  do  zgłębiania 
tajemnic,  będących  pod  strażą  kościoła.  Potwierdziło  go  w  tym 
kierunku  cudowne  przebudzenie  się  Polski  w  1831  r.,  a  gdy 
sprawa  narodowa  runęła,  c^y  kraj  znalazł  się  narażony  na 
te  same  pokusy  co  Konrad  w  więzieniu.  Nigdy  Mickiewicz 
tak  wysoko  nie  sięgnął,  jak  w  improwizacyi  trzecićj  części 
Dziadów.  Śmiał  upomnieć  się  u  Uoga  o  Polski  katusze, 
zmierzyć  się,  iż  tak  powiemy  z  samym  Bogiem  i  Bóg  mu 
nie  tylko  przebaczył,  lecz  jeszcze  wynagrodził  go  miłością 
wielkiego  narodu.  Oby  to  było  zapowiedzią  łaski  niebios 
dla  narodu. 

Oprócz  trzeci^  części  Dziadiw^  Adam,  pod  wpływem 


>)    Xorespotulenq/a  Adama  Miekiermeza  Ł  II.  str.  187—188. 
*)    Kiedyś  p.  Bnrgand  des  Moreta,  tłumacz  Dziadów,    zapy* 
tftwssy  Mickiewicza  ile  czaau  wymagają  ntwory  poetyckie:    „Czas 


opowiadańpowslańczych,  napisał  w  Dreźnie:  Redutę  Ordona'), 
Ifocleg,  Śmierć  pułkomnika,  Pieiu  iołnierza.  Reduta  Ordna, 
to  nspani^e   loe   Yictoribm: 

Bóg  wyrzekł  elowo  stan  sic,  B'Sg  i  -?<"  wyrzi 

Niemcewicz,  który  pod  względem  formy  siggał  jesioa 
Stanisławo wskicb  czasów,  zachwycał  się  duchem  utworó* 
Mickiewicza,  ale  gorszył  się  nowością  wyrażeń:  „Czytała 
pisał  on  do  ksigcia  Czartoryskiego  20  Października  1S3S  r^ 
Kedutę  Ordona;  zawsze  widzę  w  Mickiewiczu  gieniusz  poety- 
czny, ale  czasem  brak  gustu;  admirując,  nie  lubig  maka- 
ronizmów. Czemu  nic  działabiinie  zamiast  reduty ;  ły^at 
wśród  kolumny;  palisady  zamiast  ostt-okoły  —  cenerat,  tunett 
—  wszystko  nie  polskie.    Ale  proszę  mu    tego    nie   mówić, 

V  tein  nie  ma,  odpowiedział  mu  Adam,  żadnego  zuaczcnik,  n 
tko  zależj  od  siły  natchmenia,  monolog  Konrada  napisałem 
dnćj  nocy.*     (Z  opowiadania  p.    Burgaud  dea   Marets 
synowi  Mickie wicia.) 

')  ['roił  sobie  p.  I^onard  Niedżwiecki,  te  Reduta  OrikM 
jcBt  pi^ira  Garczynakicgo,  nio  Mickiewicza  i  od  czasu  do  CKaan  wy- 
rywa ai>;  s  teni  oiensiBadnlonem  twicrdseniem  w  rófnych  pj 
polskiclł.  Sama  olbriymia  różnica  formy  w  jioeiyacb  Adama  i  Oa- 
czjimkiego,  byłaby  dowodem  doatatecznyin,  a  przypuszczenie,  tt 
Adani  okradł  najlepszego  przyjaciela  e  promyka  należnćj  mu  chwaiy, 
upada  samo  przez  się.  Oiy-ginal  wiersza:  Reduta  Ordima,  ręką 
Adama,  znajduje  »lę  w  jednaj  bil)liotece  we  Lwowie,  bmlioD  %  po- 
prawkami autora  jest  w  naszem  posiadaniu.  Ignai^  Domeyko 
opowiadał  mi,  że  wszedł  do  pokoju  Adama  w  Dreźnie,  gdy  ten 
kreślił  ostatnie  słowa  h')  poezyi  i  odczytał  mu  ciitą,  nie  czekaiąe 
aż  wyschnie  ntrament.  2e  powstała  z  opowiadania  Garosytisldc^ 
to  Mickiewicz  wypiiwiada  w  dopisku,  gdzie  z  t^j  przyczyny  awaia 
wiersz  len  za  wspólną  jego  i  przyjaciela  wtasno^c'.  {Dzielą  Ad^mt 
Mickiemcza  t.  I.  etr.  209.)  W  Uście  do  GarczyAslciego  z  końoi 
Maja  1S33  pisze  o  wydaniu  drugiego  tomu  dzieł  Stefana:  „Podobno 
dodam  na  końcu  Redulf  Ordona."  {fCorespondencya  Jdanta  Mickiem- 
cza  t.  I.  Btr.  119.)  A  Barn  Gatczyński  z  Bazylei  17  Czerwca  183J 
pisze  do  Tumy:  „Do  drugiego  (tomu)  przyłączył  Mickiewicz  awi^fl 
Redtttfi  Ordona."  (Korespondcncya  Adatna  Mickiewieza  wydanie  1873  i; 
t.  II.  str.  :»3.) 


«■- 


—    177    — 

irritabile  genus  vałum.  Namów  go  W.  X.  M.,  by  zamiast 
adom  oapisał  poema  ostatniej  walki  naszćj  i  srogich  zemst 
ikiewskich,  wielkie  pole !  Przesiedlenia,  matki,  dzieci, 
eryjskie  dzicze.     Citr  non  sum  qualis  eram."*^)  Mickiewicz 

pisał,  jak  sobie  tego  Towarzystwo  Warszawskie  przyja- 
■  nauk  mogło  życzyć,  a!e  Językiem  żołnierzy  1831  roku 
iv,ai  ich  czyny,  oddając  i  zapał  ich  i  nastrój  duchowy 
estników  tćj  walki.  W  Noclegu,  nie  jest  to  już  nutaEoer- 
Ei  wzniecająca  jedynie  nienawiść  ku  wrogom.     Wódz  pol- 

wziąwszy  w  niewolę  podłego  Francuza,  który  w  shiżbie 
ikiewskićj,  2one  jego  zarżnął,  a  dzieci  spalił,  na  wieść 
wycięztwie  Skrzyneckiego  wypuszcza  go  na  wolność: 

Jam  dziń  karać  nikogo  nie  zdolny. 

Nie  mógł  Mickiewicz  nie  zaśpiewać  nad  grobem  Emilii 
ter,  t^   Grażyny  w  mundurze  powstańczym.*)     PieiA  ioł- 

■)  Zywoi  Niemcewicza  przez  ka.  Adania  Czartoryskiego  Btr.  39 
i«  ISGO  r. 

*)  Przykład  Adama  zachęcał  jego  braci  w  Apollitiie.  Ody- 
:  tef  pisywał  patryotyczne  wiersze,  z  których  podamy  jeden,  jako 
nrięcon;  Emilii  Plater;  i  o  Mickiewiczu  jest  tam  mowa,  a  znalazł 
n  papierach  po  i.  p.  Fraociszlcu  Mickiewiczu,  z  kf^rego  opowift< 
ia  moie  powatcJ: 

Smug  kowieński 
( Zdarzenie  prawdziwe.) 

W  polu  Bzerokiem  i  polu  warownem 

Dirodziesty  piąty  pułk  stal  pod  Kownem, 

Przed  Karmelitów  bosjeli  klasztorem 

żołnierz  trzy  konie  trzyma)  wieczorem. 

Trzech  oficerów  wyezto  z  klasztoru. 

Jeden  adjntant,  widać  z  obioru. 

Starsi  być  muszą,  z  którymi  jedzie, 

Bo  sam  im  konie  za  cugle  wiedzie. 

Bo  sam  im  na  koń  eiadać  pomaga. 

Jechać  tak  samym  wielka  odwaga . . . 

Pomyślał  b^nierz  —  bo  wie  jak  blizkie 

W  kolo  pikiety  stoją  kirgiskie. 
tt^nt  Aiana  INctfoMcio.   Tom  II.  13 


nierza  oddaje  te  skargi  wiamsów,    którym  Adam  pizy^ 
wd  się  przez  tyle  tygodni: 

Wstaję,  a  ja  w  Fraekićj  ziemi, 
Jak  tam  lepiej  leżeć  w  błocie, 
W  chjodzie,  głodzie  i  d&  stomie, 
Ale  w  Polsce,  między  awemL 

Zwrotka  ta  miała  być  nuconą  kilkadziesiąt  lat  u 
czyznie  t 


Ooi  na  lewo  pędzą  z  obozu 

Do  kowieńskiego  jadi)  wąwozu, 

Jeden  ■/.  nich  widzieć  chciał  go  koniecznie, 

Nie  dbał,  ni  słuchał,  że  niebezpiecznie. 

Wyprzedza  drugich,  słowa  nie  gada. 

Patrzy  ku  niebu,  twarz  jego  blada. 

Twarz  jego  piękna,  dziecięco-mtoda. 

Słychać  mtyn  micie,  ezunii  w  nim  woda. 

Przed  młynem  wszyscy  zsiadają  z  koni. 

Wszystkie  adjutant  wiedzie  w  awśj  dłoni, 

Wiąże  u  płotu  —  drudzy  dwaj  wodze 

Niepewni  drogi,  stojii  na  drodze. 

Młodszy  z  uimieciiem  pogląda  wkoto, 

Śmieje  się  wdzięcznie,  patrzy  wesoło ; 

Starszy  dumając,  patrzy  ku  ziemi, 

Z  rękami  na  krzyż  założonemi. 

'Witam  cię  w  imię  wieszcza  doliny, 

•Siostro!  dziedziczko  męztwa  Graiyuy, 

'Imię  twe  w  dziejadi  Polski  i  Litwy 

•Brzmieć  będzie  wiecznie,  jak  pieśń  śrtfd  błtwy.> 

Tak  rzekł  adjutant.    Ale  rycerza 

Myśl  jakaś  ciężłca  spadła  na  serce. 

Łza  mimowolna  spadla  z  oblicza: 

<T^ś  jest  przyjaciel,  brat  Micldewicza, 

łJeśli  go  jeszcze  kiedy  obacz^^HZ, 

iGdy  sobie  o  mnie  przypomnieć  raczysz, 

•Powiedz,  że  jedna  dziewczyna  młoda, 

łGdy  przeczytała  pieśń  Wallenroda, 


—    179    — 

W  Dreźnie  towarzystwo  polskie  bardzo  było  liczne, 
rodzin  Etale  Łam  mieszkało :  Pani  Ewa  z  Eoszutskicb 
zycka,  państwo  Józefostwo  hr.  Łubieńscy,  pani  jenera- 
Dąbrowska  (wdowa  po  Henryku),  księstwo  Sapiehowie, 
na  Kossakowska,  państwo  Komarowie,  hrabianka  Aniela 


•Wzięta  broń  w  rękę,  nie  ieby  słynąć, 

•I«cz  by  za  Polskę  nalc^yfi  i  zginąć. 

•Wiem,  że  niejeden  za  złe  to  widzi, 

•Wiem,  że  niejeden  ze  mnie  dziś  szydiL 

<Możc,  gdy  umr;,  pod  tą  potwarzą, 

•Juk  Orlcanki  pamięć  znieważą. 

•Lecz  serce  moje  Kg  widzi  w  niebie. 

•Od  mnie,  jak  ojciec,  przyjmie  do  siebie. 

tOn  mnie  choć  ztamtąd  ujrzeć  pozwoli 

•Moje  Ojczyznt>,  wolną  z  niewoli, 

•A  żadna  z  Polek,  żaden  z  Litwinów, 

•Wiem,  że  z  mych  szydzić  nie  będzie  ozynćn.* 

Sttnmione  tkanie  glos  jfj  stłumiło. 

Lice  się  ogniem  zarumieniło. 

Na  ustach  tylko  driaty  modlitwy 

Za  wolność  Polski,  za  wolność  Litwy. 

Adjutant,  Litwin,  czułe  miat  serce. 

Pad)  na  kolana  przy  bohaterce. 

On  się  nie  wstydził,  że  czuł,  że  szlochał. 

Nigdy  on  tyle  Icraju  nie  kochał. 

•O  Polako  nasza,  Litwo  kochana! 

•Bóg  cię  wyzwoli  z  jarzma  tyrana 

•Padnie  przed  lodem  moc  jego  wszelka, 

•Odzie  w  piersiach  niewiast  dusza  tak  wielkal 

•Pdld  litewskie  oerca  w  Litwinach, 

•O  PlaterfSwny  męzlwie  i  czynach 

•Z  czcią  mCwić  będą  ziomkowie  ziomkom, 

•Ojcowie  dzieciom,  dzieci  potomkom. 

•Bóg  go  na  siostrach,  na  córkach  skarze, 

•Ktoby  śmiat  na  cię  rzucać  potwarze, 

•Niech  nie  doczeka  Polski  zbawienia 

•Ktoby  nie  aczcił  twego  iiuienia.> 

1-2* 


Czacka.  Spotkał  tam  Mickiewicz  jedne  przedstawideD 
terackiego  warszawskiego  świata,  panią  Klementynę  i 
skich  Ho&nanową.  która  pod  datą  23-go  Marca  UZi 
sDJe  w  swoich  Pamiętnikach:  „PozDałam  dziś  Micfcie* 
Zastał  nas  przecieJ  i  bawił  przeszło  godzinę;  zupełnie* 
wiedział  mojemu  oczekiwania.  Młody,  twarz  wyrazu  p 
mówi  m^o,  ale  dobrze  i  z  uczuciem.  Ubiór  schludny,  i 
niedbany,  w  oczach  iskra  gieniuszu ;  w  całym  akładzieji 
pewność  a  nie  zarozumienie."" ')  Ale  z  drezdeńskich  a 
mości  w  uwielbieniu  Mickiewicza  pierwsze  migsce  B| 
Klandyna  Potocka.  Jeżeli,  według  słów  Adama,  rew* 
1831  r.  wTdała  poetę  swojego  w  osobie  Garczyóskiego,^ 
w  osobie  Klaudyny  Potockiej  przekazała  przyszłym  ptt 
niom  wzór  Polki.  Klandyna  Potocka,  przejęta  na  K-Ekrot: 
szczęściami  ojczyzny,  oddała  się  usłudze  rozproszonych  B 
ków  swoich  2  poświęceniem  bez  granic.  Widok  j^  c 
budojący  dla  wszystkich,  przejął  Mickiewicza  nąjwyżsita 
28-go  Liutego  1832  r.  Polacy  w  Dreźnie  przebywającj  ł 
rowali  Klaudynie  Potockiej  bransoletkę,  na  któr^"  »Ji 
było  godło  Polski  i  Litwy. 

„Choć  często  bywaliśmy  zapraszani  na  wieczoiy,  f 
Odyniec  o  tych  drezdeńskich  czasach,  zwykle  jednak  rf* 
liśmy  się  o  7-m^j  u  Adama,  który  miał  najobszerniejsni 
szkanie,  lub  u  mnie,  który  Icpićj  przyrządzałem  bal 
i  pogadanka  przeciągała  się  czasem  dobrze  po  póbaej- 
Praylączył  się  był  do  dawniejszego  grona  poetów  poH 
w  Dreźnie  Wincenty  Pol,  którego  weiUug  świadectwaOd^ 
Adam  lubił  „za  to,  że  był  niewyczerpanym  w  opowii* 
różnych  starych  przygód  i  anegdot  szlacheckich."  *) 

Taczanowski  zapraszał  do  siebie  Mickiewicza  i  04 
na  Wielkanoc  do    Horyni.     Adam   odmówił  listem,  ^ 


■)  Pami(ttaki  t.  III.  str.  4.    Berlin  1849. 

*)  Korespomlencya  Adama  .Vickicmcza  t.  L  str.  94. 

')  Wtpommenia  t  przesztosei  etr.  440, 

')  Ibid. 


Ł"- 


—    183    — 

przy   'wielkich  staraniach  i  protekcjach  udi^o  się  dłnższy 
;  czas   na  mi^scu    dotrwać.    Mickiewicz   nie   próbowf^  dalej 
,  V  Dreźnie  gościć.    Miał  już  niezłomne  postanowienie  dzielić 
los  braci  na  tułactwie.     „Ja,   pisał    S9-go  Kwietnia,   nigdy 
pod  rząd  rosyjski  nie  wrócę,  nigdy." ')    Wypadało  mu  więc 
osiąść  w  kraju,    gdzie  najliczniej    przebywali   i   swobodni^ 
dzi^ali    Z  pobudek  swoich  tak  się  przed  Grabowskim  Uu- 
nuczył  16-go  Czerwca:  „Rugują  ztąd  powoli  naszych,  grze- 
cznie wypraszając,  nie  chcę  czekać  nim  na  mnie  kolćj  przyj- 
dzie i  mam  osobiste  powody   posimigcia  sig  ku  Francyi,    bo 
moim  dawnym  opiekunom  nie  ufam,    znając  dobrze  ich  dłu- 
gie ręce.  Puszczam  się  tedy  około  23-go  w  drogę."  *)  Trze- 
cią czgść  Bziadiw  Adam  mógł  ogłosić  tylko  w  Paryżu,  a  po 
jćj  ogłoszeniu  nie  chciał   znaleźć  się   pod  rządem   uległym 
'    rozkazom  z  Petersburga.     Odyniec  31-go  Maja  wyjechał  był 
'    Da  ślcb  do  Królewca.    Najbardzićj  trapiło  Mickiewicza  roz- 
f    stanie  się  z  chorym  Garczyńskim,  lecz  projektowali  połączyć 
nę  znów  w  Paryżu. 


')    Korespondencya  Adama  MckUmcza  t.  I.  sŁt.  97. 
•)    Ibid.  Ł  I.  str.  9a. 


m 

Droga  z  Memiec  do  Paryia.   Sttn  emigracyi  we  Fnncyl    Pn^ 

)ęci«    Mickwwiczł.     Ktięgi    Narodu    pohkiego    i    trzecia  ozfM 

Iiziad-jte.     Sfdy  krytyki  poltkiej  i  francuzkićj. 

Towifzysii?  pwir'-ŹT.  PrCT^laIlki  w  Hwdelbeifu.  Straabugn  i  Cte 
Icioie.  Obiad  Liiwin-*'.  A'ir«^  mloJ>iciv  wileńaki^j.  Odpańdi 
Uickienicza.  Iinpro'Hiz«i;ja  na  ozt^.-  Direniickiego.  Poełiwłly 
i  obelgi  wpri^lmiie  no^ciui  utvomiu  poetv.  Wierne  '  uaJcrrs^M, 
łlickiewicza.  rncetla-l  MoniilembeiTŁ  Wpływ  EsUf  Pielgnpl- 
stwa  □»  Laiar'DDaii'^-o.  Potopienie  dzit'tka  vr  Bcymie.  Eonfiikalł 
kajnieoicT  ni>n<^ródzki^i.  Łrau  ^lo1^ackiego  b  powoda  traed^ 
ci'~ci  bziddtjir.    Auti>lafe  UUlonji  Przyizloici. 


W  1«29  r.  przejeżdżał  Mickiewicz  przez  I^emcy,  jsko 
podróżny,  żądny  poetyckich  wrażeń  i  literackich  znajomości. 
W  1832  r.  puści!  sie  w  drogę  jako  dobrowolny  wygnaniec 
bardzićj  go  zajmowały  wspomnienia  towarzyszy,  „widok  ci|- 
gnących  do  Francri  w  nędzy  i  ubóstwie  oficerów  i  żolnien; 
naszych"*),  lub  oznaki  współczucia  cudzoziemców  dla  Polski, 
niż  zetknięcie  się  ze  znakomitościami  niemiedanu.  „Nie 
była,  pisał  Ignacy  Domeyko,  nudną  tlickiewiczowi  podrtt 
do  Francyi,  siedmiu  nas  emigrantów  jemu  towaraysiyło; 
w  ciągu  podróży  stary  kościuszkowski  żołnierz,  legionisti, 
więzień  Konstantego,    pułkownik   Łagowski,   opowiadał  uB 


>)    ICoresiHindencya  Adama  Mickiewicza  t.  IV.  str,  5. 


—     185    — 

coda  o  Maciejowicach,  o  legionach,  o  więzieniach  i  morze- 
niu głodem  za  rządów  Wielkiego  Księcia'),  major  4-go 
pułku  Slubicki,  o  Grochowie,  Dgbie  Wielkiem  i  kapitan 
2  napoleońskiej  służby,  towarzysz  Napoleona  na  Elbie,  Pan- 
tner  o  Borodynie,  o  Waterloo;  wesoły  poseł  mazowiecki 
Trzciński,  a^jutant  za  młodn  Dąbrowskiego,  szef  I-go  pułku 
Mazurów,  rozweselał  nas  opowiadaniem  pociesznych  scen 
ze  gazdów,  sejmików  i  hulanek  szlacheckich ;  a  w  przerwach 
naczelnicy  powstań,  posłowie  z  ostatniego  sejmu:  Aleksan- 
der Jełowicki,  Żarczyński  i  Nakwaski,  prowadzili  niekiedy 
żarliwie  dalszy  ciąg  długich  dyskusyi  i  interpelacyi  sejmo- 
wych. W  jednym  powozie  jechaliśmy." ")  Jeszcze  z  drogi 
Adam  dopytywał  się  o  zdrowie  Stefana  Garczyuskiego.  „Mi- 
ckiewicz, pisała  Elandyna  Potocka  do  Odyiica,  pisał  z  No- 
rymbergi  do  Garczyuskiego,  którego  zdrowie  mnie  obchodzi. 
Kaszel  ma  gwałtowny,  ból  piersi,  schudł,  zmizerniał.'")  Li- 
stu owego  nie  posiadamy.  O  usposobieniu  ówczesnem  Niem- 
ców wszystkie  świadectwa  brzmią  zgodnie  :  „Rozrzewniająca, 
pisała  12-go  Stycznia  1832  r.  pani  Tańska,  jest  gościnność 
poczciwych  Niemców  w  podejmowaniu  Polaków.  Rozrywają 
ich  miedzy  siebie,  każdy  gospodarz  dopomina  sig  o  swego, 
karmi  go,  zabawia  i  w  wieczór  na  teatr  prowadzi."  *)  W  Hei- 
delbergu, Mickiewicz  spotkał  jeden  z  tych  oddziałów  emi- 
granckich  ciągnących  pomału  nad  Ren.  Zaproszony  na  ucztę 
ofiarowaną  żołnierzom  polskim,  usiadł  skromnie  na  szarym 
końcu  stołu,  obok  jakiegoś   professora  uniwersytetu,  z  któ- 


*)  Piotr  Ludomir  Łagowski,  urodź.  IT74  r.,  umarł  1813  r.; 
iralczjl  w  1793  i  1794  r.,  odb;l  pod  orłami  napoleońakiemi  kampa- 
nie: praską,  auatryacką,  moskiewską,  siedziat  za  Wielkiego  KsięciK 
KonatantegD  w  wiezieniu  w  Warszawie  i  w  Petersburgu  przez  trzy 
lata.  W  1881  r.  zaciągnął  aię  po  raz  ostatni  w  szeregi  narodowe. 
(ŻyrBot  Piotra  Łagowskiego,  pułkonmtka  wojsk  polskidi,  przez  Leonft 
8t«mpowskiego.     W  8-ce:  Paryż  1845  r.) 

*)    Koretpoudeticga  Adama  Mickitmcza  str.  G. 

')    Kłosy  Nr.  1052  t.  XLI. 

*)    Pomniki  t  IIL  Berlin  1849  r. 


rym  rozmowa  przeszła  do  poezyi  łacińskich.  Gdy  wstuo 
od  stołu,  professor  pospieszył  zapytać  dnigiego  swojego  są- 
siada, siertaoŁa  z  kim  to  on  rozmawif^.  Sierżant  nie  zna- 
jąc Mickiewicza,  a  widząc,  te  zajmował  jedno  z  ostatnich 
miejsc,  bo  wyżsi  oficerowie  siedzieli  wyżćj,  odpowiedział  na 
cłiybił  trafił:  „To  kapral."  Professor  pobiegł  do  Mickiewi- 
cza 1  rzeki:  „Do\\iadujc  sig,  panie,  że  jesteś  prostym  ka- 
pralem. Słyszałem,  że  jgzyk  łaciński  bardzo  w  Polsce  roz- 
powszechniony, ale  bez  naszego  zetknięcia  się,  nigdybym 
nie  był  przypuścił,  że  wojskowi  niższego  stopnia  tak  gnin- 
towDie  są  obznajomieni  z  starożytnością."  Mickiewicz  pizy- 
znał  ma  się,  że  wykładał  literaturę  grecką  i  łacińską  w  Ko- 
wnie i  śmiali  się  razem  z  t^j  pomyłki. 

Przyjaciele  paryscy  oczekiwali  niecierpliwie  Adama. 
„Za  dni  kilka,  donosił  16-go  Lipca  1832  Joachim  Lelewel 
K.  E.  Wodzińskiemn,  przybędzie  Adam  Mickiewicz.  Jut  jest 
w  Strasburgu."  O  pobycie  jego  w  Strasburgu  Sozmailoidy 
pismo  wydawane  we  Lwowie,  umieściły  krótką  wzmiutkg 
w  Nr.  34  str.  i!85  z  23-go  Sierpnia  1»32  r. :  „Miło  jest  sły- 
szeć, jak  znakomite  talenta  każdego  narodu  od  ludzi  świa- 
tłycłi  całego  świata  powszechny  i  bezwarunkowy  hołd  odbie- 
rają. Ze  Strasburga  piszą  nam  pod ,  dniem  19-go  Lipca  L  r. 
co  następt^e :  „Adam  Mickiewicz  wyjechał  zŁąd  przed  tne- 
ma  dniami  do  Paryża.  Bawił  on  w  tut^szem  mieście  dni 
cztery.  Podobi^  się  w  ogólności  wszystkim,  a  przez  ^ch, 
którzy  o  jego  pismach  cokolwiek  słyszeli,  był  aważany,  ze 
szczególni  ejszem  natężeniem.  Przez  czas  pobytu  swego  był 
uprzejmy  i  zdawał  sig  być  zupnie  spokojny.  Kobiety  tu- 
tejsze zrobiły  mu  słodkie  rozrzewnienie.  W  salonie  Stras- 
burgskim,  kiedy  sig  ani  spodziewa  usłyszeć  mowy  polski^ 
ozwi^  się  razem  przy  fortepianie  głosy  Idlkn  pisknych 
dziewcząt:  „Wilija,  naszych  strumieni  rodzica"  i  Izy  ma  ag 
potoczyły  po  licu." 

„Od  Strasburga,  pisze  Domeyko,  ja  tytko  zoSttim 
przy  Adamie  i  towarzyszyłem  mu  do  Nancy,  Chalona  i  Pa- 
ryża.   W  Nancy  umarł  nagle  z  cholery  w  tćj  sam^  oberły, 


—    187    — 

do  kMf^j  zajechaliśmy,  jeden  oficer  polski,  a  ten  wypadek, 
widok  cholerycznego  tak  straszne  zrobiły  wrażenie  na  Ada- 
mie, te  to  odjgło  mu  przez  wiele  nocy  sen,  zachmurzyło 
amy^  i  powiedział  mi:  —  obaczysz,  że  umrę  z  cholery. 
I-go  Sierpnia  1832  o  trzecićj  z  rana  przybyliśmy  do  Pary- 
ża." *)  Adam  z  Domeyką  stanęli  rue  du  Mail,  hotel  du 
lHail.  „Prosto  z  dyliżansu,  pisał  Bohdan  Zaleski,  przyszedł 
do  mnie  z  Joachimem  Lelewelem,  który  sam  jeno  cichaczem 
dla  sprawienia  niespodzianki  czekał  na  Adama  w  biurze  mes- 
sażeryL  W  dnin  zaznajomienia  się,  czytał  mi  do  późna 
w  nocy  świeżo  napisaną  przecndowną  swoje  trzecią  część 
StiadAni."*) 

Rząd  francuzki  rozpraszał  emigracyą  po  prowincyi, 
tworząc  tak  zwane  depóts:  *)  w  Poitiers,  w  Besancon,  w  Avi- 
gnou  i  t.  d.  Emigranci  stali  po  tych  miastach  w  koszarach 
z  oficerami  swoimi,  radzi  z  organizacyi  wojskowćj,  która 
zgadzała  się  z  ich  wiarą  wyruszenie  wkrótce  w  pole.  Jene- 
rałom, posłom,  osobistościom  wybitniejszym  lub  zamożniej- 
Bzym  wolno  było  sejmikować  w  Paryżu  i  wówczas  zaczęły 
się  próby  zjednoczenia  wychoditwa  pod  jedną  władzą  i  obra- 
dowania nad  wspólnym  programem  —  te  dwie  Sizyfowe 
skały,  które  emigracyą  miała  toczyć  do  samego  końca  swego 
istnienia.    Każdy  powstający   komitet  wzyw^   rodaków   do 


>)  Koretpondaieya  Adama  Miekwtieza  t.  IV.  str.  6.  Doniesie- 
nie Słowackiego  w  lijcie  31  Lipo,  te  jni  Mickiewicz  przybył  do 
Paryta,  dowoda  jedynie,  ia  ta  pogłoska  rozeszła  się  wśr6d  emigra- 
cyi,  niektórzy  brali,  jak  to  bywa,  zapowiedź  przyjazdu  ^a  fakt  do- 

■)    Soretpondencya  Adama  Mkkieniicza  t.  Ł  Btr.  170. 

*)  Ustawa  Bządowa:  „Ait.  I.  Le  goufemement  eet  autorisć 
i  t^nnir,  daas  une  ou  plusieurs  Tilles  qu'il  dósigaera,  les  ótraa- 
gera  r^gićs  qiii  r^eideront  en  France.  Art.  II.  Le  gonTemement 
poniTS  les  aatreindre  k  ae  rendre  dana  celle  de  oeB  villeB,  qui  leur 
sera  indiąne,  II  pourra  leur  enjoindre  de  aortir  du  Royaume,  B'ils 
ne  oe  rendent  pas  i  cette  deetination,  ou  B'il  juge  leur  prćsence 
saaceptible  de  troubler  rordre  et  la  tranąoillitń  publiąue."  (Uchwala 
Izb  francnzkich  dnia  21  Kwietnia  1832.) 


—    188    — 

posłuszeństwa  i  przeklinał  iDae  liomitety.  Zebrania*  odby- 
wały sig  najczęściej  przy  ulicy  Taranne ')  bardzo  burzliwie. 
Przy  panującem  rozjątrzeniu  umysłów,  nikt  dodatnich  stron 
przeciwnika  nie  uznawał,  a  wpływy  francuzkich  politycznych 
obozów  i  socyalnycti  szkół  powiększał  zamęt  nieuDikniony 
w  tak  strasznćj  rozsypce.  Gdzie2  szukać  busoli  dla  wzbu- 
rzonych żywiołów?  Należało  obudzić  przeświadczenie,  że 
naj\>iększa  przeszkoda  do  odbudowania  ojczyzny,  leży  nie 
w  potędze  wrogów,  ale  w  nas  samycli,  że  w  duszy  wlasn^ 
musimy  rozpalić  ogień,  któryby  stopił  nasze  okowy,  że  na- 
dzieje trzeba  pokładać  na  sprawiedliwości  Bożćj,  nie  zaś  na 
zabiegacłi  dyplomatycznych  lub  ua  formułach  demokraty- 
cznych. Świadkiem  będąc  w  Dreźnie  wzajemnego  oskarża- 
nia się  wychodźców,  Mickiewicz  powziął  myśl  wypowiedze- 
nia im  słowa  zgody.  Paryskie  bezowocne  szamotanie  sif 
ziomków  boleśnie  odczuwał :  „mi^,  pisze  Domeyko,  nocy 
bezsenne,  ni  dnia  wolnego  od  natarczywości  wzywających  go 
do  tego,  jak  nazywano,  ruchu."*)  Odpowiedzią  jego  były: 
Księgi  Xarodti  polskiego  i  P%elgrzymstiva  polskiego. 

Na  pierwszą  wieść  o  jego  przybyciu,  Litwini  wydali 
mu  obiad  4-go  Sierpnia.  Jedyna  wzmianka  o  tćj  uczcie 
przechowała  się  w  listach  Stanisława  Kożmiana,  synowca 
Kajetana  Koźmiana,  który  5-go  Sierpnia  pisał  do  brata  swego 
Jana:  „Wczoraj  przeżyłem  dzień  pigkny  w  życiu,  poznałem 
Mickiewicza.  . . .  Była  to  zachwycająca  chwila,  gdy  Mickiewicz 
prosił  Lelewela  o  temat  i  po  trzy  razy  w  dwie  godziny  im- 
prowizował." ')  7^0  Sierpnia  ze  sto  osób  zebrało  się  u 
przyjęcie  jenen^a  Dwernickiego.  Uczta,  czytamy  w  numerze 


')  Jedna  z  dwóch  sal,  gdzie  obradowałj  wówcaas  stron- 
nictwa emif^acyjne,  Knajdowała  siq  pruj  iiltcj  Taranne,  dmgK  na 
placu  VBuban.  ,.Tara/ine  i  Jauban,  piaze  Bohdan  Zaleaki,  tak  zwały 
aię  dwie  g<^ry,  huczące  naprzeciw  siebie  wfkliaaniauu,  naeie  emi- 
granckic  Hebal  i  Garyzim.''  (LUt  da  syna  Adama  str.  XIV.) 

*)    Koreipondeiieya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  atr.  6. 

'J  Życiorys  Slanislawa  Koimiwut  W  Pnegladztt  pobkim  ISB&  z. 
zeszyt  lipcowy  atr.  44  i  45. 


—    189    — 

18-go  Sierpnia  1832  r.  Pumifinika  emigracyi*),  odbyła  się 
„w  obszeniyn)  ogrodzie  pól  Elizejskich,  na  ustroniu,  w  skrom- 
nym domkn  otoczoDym  zewsząd  drzewami.  Było  to  jak  na 
wsi.  Po  Góreckim  i  kilku  innych  osobach,  różne  glosy  za- 
częły wywoływać  Adama  Mickiewicza,  który  wystąpiwszy  na 
ćrodek  sali  ze  zwykłym  sobie  talentem  improwizował,  pra- 
wie nie  zatrzymując  się ,  wiersz  na  cześć  Dwernickiego, 
oświadczając  zgodne  wszystkich  rodaków  uczucie." 

Młódź  uniwersytetu  wileńskiego  przeważnie  znajdowała 
się  w  Besancon.  Radośnie  powitała  przyjazd  Mickiewicza 
do  Paryża  adresem,  w  którym  mu  dziękowała,  że  przybył 
„ozłocić  gwiazdą  nadziei  tęskniące  za  ojczyzną,  za  rodziną 
serca"  i  ofiarowała  mti  pierścień  z  lirą,  tłumacząc,  z  jakiego 
odlany  złota.  „Wiesz,  pisali  do  niego  8-go  Sierpnia,  jak 
na  ołtarzu  wstającej  z  gruzów  ojczyzny,  niezrównane  nasze 
Polki  składny  najdroższe  upominki  żyjących  lub  zmarłych 
osób;  jak  piei-ścienie  mężów,  kochanków,  wzigły  postać  mo- 
nety na  opłatę  kosztów  wojny  za  ojczyznę,  za  wolność  Pol- 
ski podjftój  ;  jedna  z  tych  starannie  aż  dotąd  strzeżona,  przy- 
biera dawną  postać  na  uczczenie  ciebie  ziomku."  ^  Adres 
ten  podpisali  przeważnie  Litwini,  byli  studenci  uniwersytetu 
wileńskiego  i  to  uznanie  głęboko  wzruszyło  Adama,  który 
„Ziomkom  Litwinom,  tułaczom,  w  Besan^on"   odpowiedział: 

Paris,  me  Richelieu  50.     Sierpień  1832  r. 
Hotel  de  Strasbourg. 

„Kochani  ziomkowie,  Polska,  ojczyzna  nasza,  cliociaż 
sama  uboga  i  znieważona,  nie  przestaje  hojnie  nagradzać 
wszystkich,  którzy  się  dla  ni6j  poświęcali.  Wam  wojowni- 
kom uploUa  wieniec  sławy  szeroki  na  całą  ziemię,  mnie, 
który  za  sprawę  narodową  walczyłem  tylko  uczuciem,  przy- 
syła przez  ręce  rodaków    dar  dla  serc  czułych    najdroższy. 


')  W  broszurze  pod  Dazwiskiem:  Mieczysłw  II.  str.  23 — 24, 
wartykote  pod  tytuJetn:  Pnyjteie  Dwernickiego  m  Paryiu.  Wydawcą 
Pamiętnika  byt  UichtU  Podczaszy  ńeki. 

')    Korespondencya  Adama  Mickiewicza  t.  III.  str.  154, 


_     190    — 

Bierzmy  ztąd  pochop  pokrzepiać  w  sobie  nawzajem  odwsgg 
i  zachęcać  się  nawzajem  do  nowych  poświęceń  się  za  sprawę 
ludu,  którego  żaden  wojownik,  żaden  pisarz,  2adeD  prawy 
obywatel  o  niewdzięczność  oskarżyć  nie  może.  Narody  tj- 
wilizowańsze  i  bogatsze  od  nas  roaj%  poetów,  więhśzych 
odemnie  talentem,  osypanych  Bkarbami  i  pochwf^ami,  ale 
niejeden  z  tych  europejskich  gieniuszów  oddałby  może  miliimy 
złota  i  oklasków  za  jeden  pierścień  darowany  poecie  tuła- 
czowi, od  tułaczćw  wojowników.  Tym  pierścieniem  obr%ż- 
kowym,  ziomkowie  poświadczacie  mnie,  żem  dochował  wiary 
od  dzieciństwa  poślubionej  ojczyźnie,  tym  pierściemem  po- 
wtórnie  z  nią  się  zaślubiam.  Sprawiliście  dla  du&zy  moj^ 
wesele  jubileuszowe,  wesele  złote. 

„Przyjmijcie  odemnie  powtórną  ślubna  przysięgę,  że 
będę  zawsze  ojczyźnie  wiemy  i  że  jćj  sprawy  do  śmierci  nie 
opuszczę. 

Adam  Mickiewic z". 

W  Listopadzie  1832  r.  tak  donosił  Adam  o  sobie  pani 
Chlustin:  „Jestem  oddany  pracom  literackim,  piszg  i  dru- 
kuję z  gorączkowym  zapałem  i  z  ruchami  koDwulsyjnenu, 
inaczójbym  zwaryowal."  *) 

Po  gwarnych  i  kłótliwych  zebraniach  emigracyi,  Mi- 
ckiewicz rzucał  na  papier  przypowieści  swoje  z  Ksiąg  Pld- 
grzymslwa.  Znalazł  był  w  Paryżu  znajomego  z  Drezna  sę- 
dziwego jenerała  Kniaziewicza,  szczerą  tćż  życzliwość  oka- 
zywał mu  ksiąiże  Adam  Czartoryski.  Bohdan  i  Jdzef  Za- 
lescy, Stefan  Witwicki,  Karol  Różycki,  Stefan  Zan,  brat  To- 
masza, stanowili  kółko  nąjbli28zycli  przyjaciół,  którym  nowe 
swoje  utwory  udzielał.  Na  pociski,  które  zaczęto  miotać  na 
niego,  nie  odpowiada.  Ból  jego  musiał  być  niezmierny, 
kiedy  na  zapytanie  Karola  Różyckiego,  jakie  okolicznośd 
powstrzymały  go  od  podążenia  do  Polski,  rozpłakał  się.  *) 


')    KoresiKmdeacya  Adama  Mickumcza  Ł.  I.  atr.  lOŁ 
^)    Z  o]H)wia<Uu  Aleksandra  Biergicla. 


—    191    — 

Wybrał  się  do  Paryża  z  małym  bardzo  funduszem. 
Dbali  o  niego  przyjaciele  w  Księstwie  nadesłali  mu  wpraw- 
dzie za  pośrednictwem  jego  brata  sumkę,  ktdrą  w  Wrześniu 
znalazł  się  już  w  stanie  im  zwrócić,  donosząc  Franciszkowi 
Mickiewiczowi,  że  jest  przy  pieniądzach  i  może  mu  owe  200 
talarów  odesłać.  ^)  W  połowie  Listopada  dokończył  rozpo- 
częte w  Dreźnie  Księgi  pielgrzymslKa  polskiego.  „Dziś,  pisał 
Bohdan  Zaleski  4-go  Grudnia  1832  r.,  *)  wychodzi  z  druku 
broszura  pod  tytułem  Ksifgi  narodu  t  pielgrzymstwa  polskiego 
w  stylu  biblijnym,  wyborne  nauki  dla  ogółu  tułaczów,  co  się 
myślą  poprawić.  „Krasiński,  „drżący  na  myśl  każdćj  próby, 
w  powietrzu  ją  rozumiał,  ale  na  ziemi  sprawiała  mu  rozstrój 
nerwowy"  ^  zachwycał  się  Księgami  pielgrzymstna  bardziej 
jeszcze  od  Bohdana,  ale  wyrażał  obawy,  których  odtąd  ju2 
się  nigdy  nie  pozbędzie  przy  każdem  wystąpieniu  Adama. 
„Pielgrzymstwo,   pisał   on  do  K.  Gaszyńskiego,  jest  tak  głę- 


')    Koresponiłencifa  Adama  Mickiewicza  t.  I,  str.  101. 

'1  Mickiewicz  bliżazym  przyjaciołom  mógł  Księgi  Pielijrzijm- 
fltpa  rozdać  4-go  Grudnia,  ale  dopiero  w  połowią  Grudnia  puHcila  je 
IV  obieg  Księgarnia  polaka.  Czytamy  bowiem  w  numerze  7-go  Gru- 
dnia 1833  Pielcrzynia  polskiego :  „W  tych  dniach  wyjdą  z  druku 
Księgi  narodu  polskiego  i  PiełgnyiHstwa  polskiego,  z  kWiych  umicaz- 
czamy  tu  krótki  n-y)ątek ;  nie  przesądzając  zdania  czytelników, 
śmiało  z  naszem  tak  tylko  odezwać  się  możemy,  ie  równego  użytku 
ksiąłki  dotąd  literatura  polska  nie  ma."  Pielgrzym  polski  li-go  Sty- 
cznia 1833  donosi,  że  u  wydawcy  złożone  zOBtaty  do  sprzedania: 
1"  Poezje  Adama  Mickiewicza  t.  IV.  (fr.  5),  2°  Księgi  narodu  jiol- 
skiejo  (fr.  1.)  Niemało  kłopotu  mieli  Januszkiowicz  i  Jelowicki  z  ze- 
cerami,  którzy  chętnie  zapominali,  ie  i  księgarz  i  drukarz  mut^zą 
zarabiać  aami,  jako  tćż  wynadgraiizać  autora.  W  polemice  zeccrOw 
Feliksa  Napoleona  Niezabitowskiego,  Walent«go  Józefa  .Świerczew- 
skiego i  Frandazka  Mokrzyckiego  z  drukarnią  polaka  czytamy: 
„Egzemplarz  Daadów  Mickiewicza  kosztował  ze  wszyetkicm  Pana 
Jełowickiego  najwięcój  2  fr.,  a  Pan  Jełowicki  dla  dobra  Ojczyzny 
SW0J6J,  która  z  książek  przez  Moskali  odartą  została,  sprzedał  3000 
egzemplarzy  tylko  po  dukacie.  Otói  to  patryota  polski!"  (Odponiedi 
na  kitka  slóm  dntkai-ni  polskie/  18  Września  1835.) 

*)    T.  Lenartowicz,    Zislg  o  JUickiemczu  str.  25. 


_     192     — 

boko  pomyślane,  jak  nie  czfsto  zdarza  się  myśleć  naszemu 
wiekowi,  ale  przez  krewkość  ludzi  będzie  ono  raczej  szko- 
dliwem  niż  użytecznem,  bo  mało  kto  zrozumie  cele  autora, 
cele  najczystsze,  najświętsze,  Mickiewicz  jako  człowiek  jest 
jeszcze  piękniejszym  niż  jako  poeta,  on  jeden  wie  co  poświę- 
cenie, dla  tego  myślę,  2e  źle  mu  jest  pomiędzy  ludźmi,  któ- 
rzy interes  swój  mają  na  celu,  a  słowo  poświęcenie  przycze- 
czepiają  do  siebie  jak  liść  figowy  na  posągach,  by  zakryć 
wiesz  co."  ^)  A  więc  według  Krasińskiego,  można  mieć  my- 
śli szczytne,  cele  najczystsze,  najświętsze,  być  szczerym,  wie- 
dzieć co  jest  poświęcenie  i  być  szkodliwym!  Niepojętym 
tak,  szkodliwym  nigdy.  Krasiiiski  znalazł  licznych  naśla- 
dowców, którzy  z  mniejszą  szczerością  chwalą  Mickiewicza 
w  zasadzie,  a  potępiają  w  zastosowaniu ;  nic  śmiąc  podaf 
w  podejrzenie  pobudki  człowieka,  ubolewają  nad  skutkami 
jego  działań.  Ksift/i  pielgrzymstwa  aą  ze  wszystkictl  dzieł 
Mickiewicza  najbardziej  okolicznościowem  pismem.  Emigra- 
cya,  do  którćj  wyłącznie  prawie  w  niem  przemawia,  była 
roznamiętniona  i  świeźem  jeszcze  wspomnieniem  upadkn 
sprawy  i  odmętem  nowych  wrażeń  i  wyobrażeń,  wśród  któ- 
rych się  znalazła  we  Francyi.  Ztąd  z  jednćj  strony  nauki 
i  przestrogi,  dane  w  zapożyczonej  od  biblii  formie  pielgrzy* 
mom,  z  drugićj  strony,  na  widok  katuszy  pognębionego  na- 
rodu, wznosi  się  poeta  do  tonu  proroków  Starego  Testamentu 
i  ciska  gromy  na  oprawców,  na  ich  czynnych  lub  biernych 
spólników,  na  obojętnych  nawet,  na  mędrków  filozofii  i  mę- 
żów stanu.  Że  męki  Polski  porównywa  do  ukrzyżowania 
Chrystusa,  to  objaw  bólu,  nie  blużnierstwo,  jak  nie  jest  blu- 
żnierstwem,  gdy  matka  tracąca  dziecię  porównywa  boi  śwt^ 
z  bólem  Matki  Boskićj.  Rozćwiartowanie  narodu  jest  taką 
zbrodnią,  że  zabrakło  poecie  porównań  na  ziemi,  szuktU  idi 
w  niebie.  Polska  w  Księgach  pielgrzymstwa  przybiera  ksztf^y 
olbrzymie  l2xaela  Nowego  Zakonu,  dziś  chcianoby  zreduko- 


■)    Korespondencya    Z.  Krasińskiego   i.  I.    liet  z  Bsymu  pod 
datą  16-go  Oradma  1S33  r. 


—     193     — 

wać  j^*  podział  do  pospolitego  zdarzenia,  nieomal  podziwia- 
jąc  politykę  monarchów,  którzy  j^  rozebrali  i  przezorność 
ministrów  francuzktch,  którzy  ją  opuścili.  Polska  nie  upa- 
dła bez  własnej  winy  i  to  sig  ciągli;  uwydatnia  w  Księgach 
Pieigrzymsiwa,  lecz  jakże  nie  miał  autor  napiętnować  tych, 
co  j%  rozszarpali?  Wychodźtwo  przyjęło  Kstęffi  pietgrzym- 
stwa  ze  szczerym  zapałem,  nie  można  jednak  zaznaczyć,  żeby 
poszło  w  dalszem  działaniu  za  zawart£mi  w  nich  radami, 
a  więc  ich  skuteczność  lub  nieskuteczność  nie  została  wy- 
próbowana. Jedynie  zmartwychwstanie  Polski  bgdzie  miarą 
ich  wartości,  wątpimy  jednak,  aby  chłodna  rozwaga  zdolną 
była  rozwiązać  zagadkę  zapędów  biblijnych,  których  nie  sam 
Mickiewicz  doznawał  w  owym  czasie.  Najnowsza  krytyka 
wyroknje,  że  to  dzieło  „wzięte  jako  całość,  jest  jednem 
z  najmędrszych  i  najlepszych  na  tym  świecie,"  ')  przyznaje 
im  ,wysoki,  chrześciański  i  polski  ideał  prawdziwy,  czysty, 
taki,  jaki  być  powinien."  *)  A  jednocześnie  twierdzi,  „Że  ca- 
łość jest  fałszywa,  nie  zgodna  z  rzeczywistością,  ani  co  do 
przeszłości,  ani  co  do  chwili  obecnój,  ani  co  do  Polski,  ani 
co  do  imiych  narodów."  *)  Odmówienie  wszelkićj  pomocy 
Polsce  przez  Kazimierza  Perier  jest  wystawione  jako  „błąd 
do  darowania."  *)  Emigracya  schodzi  do  rzędu  zgrai  zbie- 
gów, gdyż  ,anl  w  pojęciu,  ani  zachowaniu  się  jój  nie  było 
nic  apostolskiego,  nawet  nic  idealnego."  *)  Przypuszczając 
nawet,  że  Micldewicz  przecenił  zasługi  wychodźtwa,  (pytanie 
wszakże,  czy  je  podnosząc,  nie  zamierzał  podnieść  wychodź- 
ców), trzeba  przyznać,  że  krytyka  niemiłosiernie  je  obniża. 
!Niemnićj  surowo  oskarża  ona  Mickiewicza  o  dumę  osobistą 
za  to,  że  śmiał  niektórym   myślom    swoim   przypisywać  po- 


')    Księgi  pidgrzi/nul/va  przez  hr.  S.   Tarnowskiego  str.  43  4-gi> 
BooEiu]ui  Tow.  Uter.  Im.  Adama  Miekiemcza  w  Lwowie  1890_r.  ,    _, 
•)    Ibid.  atr.  65. 
•)    Ibid. 
•)    Ibid.  Btr.  01. 
*■)    Ibid.  atr.  62. 

ir^  Aiuma  itleittma*.    Tom  U.  16 


—    194    — 

chodzenie  „z  laski  Bożlj".  Trzebaby  więc  potgpii  cały  sze- 
reg mężów  natchnionycb,  którzy  mniemali  czerpać  swe  myśli 
z  wyższego  źródła.  Jeżeli  prawda,  że  „świat  europejski 
.stracił  wiarę  w  swoje  odrodzenie,  a  te  wszystkie  namiętne 
pragnienia  i  nadzieje  miłości  i  sprawiedliwości  Cłirześciań- 
8twa  opadły,"  ')  cóż  ludzkości  pozostaje?  Krytyka  upatruje 
w  Księgach  pielgrzymsiwa  „naciągane  tłumaczenia,  zarozu- 
miałość, niesprawiedliwość,  a  w  końcu  jeszcze  okrucieństwo.*)" 
Nam  się  zdaje,  że  w  owj-m  czasie  ani  autor,  ani  czytełnii? 
nie  widzieli  tego  wszystkiego.  W  broszurce  pod  tytułem: 
Dolorzyński  Michał  *)  wydani^  pizez  Józefa  Majznera  w  Be- 
sancon,  czytamy  pod  datij  17-go  Marca  1833  r.,  że  „Sti^^ 
pieigrzymsin/a  były  na  wycliodztwic  znane  powszecłinie  pod 
imieniem  Etvangelii  Mickien-icza."  *)  Wszakże  i  w  piśmieo- 
nictwie  emigracyjneui  niczem  nie  krępowanem,  nie  obeszło 
się  bez  krzyków  oburzenia  na  Księgi  pielgrzymsiwa.  Najbar- 
dziej powstali  przeciw  środkom  podawanym  przez  Mickie- 
wicza ci,  co  sami  zdemoralizowani,  krzewili  demoralizacy) 
wśród  innych.  Wyrzucali  oni  Adamowi  wiarę  jego  w  pra- 
wdy przechowujące  się  w  kościele  katolickim  i  nawet  nawo- 
ływanie ich  do  poprawy  i  do  poświęcenia.  Zanim  przyszło 
do  piśmiennych  napaści  na  niego,  poeta  musiał  znosić  cm- 
pliwie  namiętne  dyskusye  z  przywódzcami  stronnictw  emi- 
gracyi.  Każdy  chciał  poetę  werbować  dla  siebie,  często  go-  ! 
tów  poddać  się  pod  jego  rozkazy,  byleby  to  posłużyło  do 
zwalczenia  przeciwnika.  Ci,  co  mu  winszowali,  że  nie  d^ 
się  pociągnąć  na  lewo,  nic  przebaczali  niti,  że  nie  spieszy  U 
prawo.    Lelewel  upatrywał   prawie   zdradę   starćj  przyjaźid 


')    Księgi  pielgtzymstwa   prz«z   lir.    tj.   Tamowski^o   stt.  U, 
Bocznika  4-go  Tow.  liter.  Im.  Adama  Mickiewicza. 

«)    Ibid.  Btr.  m. 

')    Jak  jedno   piamo   cmigrac^tne    wycłioclzilo  w  Patyłu  pod 
nazwiskami  królów,  a  drugie  znaknmitych  męż6iv,  tak  w  BeB>ii{oi    . 
pod  nazwiskami  żołnierzy,  polegtycli  w  wojnie  1391  r. 

•J    Str.  l(j. 


—    195    — 

Y  tein,  że  Adam  Mickiewicz  bywał  u  księcia  Czartoryskiego, 
a  książę  Czartoryski  w  liście  do  Karola  Sienkiewicza  wyra- 
iai  obawy  swoje,  aby  wieszcz  Litewski  „nie  Lelewelizowal." 
Najbardziej  za  złe  mu  miano,  że  sig  nie  zaciągał  do  żadnego 
otwziku  emigracyjnego.  Mickiewicz  gorzkje  więc  przebył 
cliwile,  zapisane  w  pobieżnych  wzmiankacli  jego  korespon- 
d«icyi.  „Ja  tu  żyję,  pis^  on  po  Odyńca  28-go  Stycznia 
1833  r,  niemile  wśród  żywiołów  obcych,  i  jedni  mnie  niena- 
widzą, drudzy  krzywo  na  mnie  patrzą,  doktrynerzy  mają  za 
waryata:  wszyscy  głupi  solennie,  krzykliwi  i  niedołgżni." ') 
Przi- kona  wszy  się,  że  Mickiewicza  nie  nawrócą,  mężowie 
stsnn  emigracyi  odgrażali  slg,  że  piorunujące  filippiki  \vymie- 
rz%  przeciw  niemu  w  prassic  europejskiej:  „Na  mnie,  pisał 
Adam  5-go  Marca  m33  r.  do  Stefana  Garczyńskicgo,  gotują 
tu  krytyki  straszne  w  pismach  francuzkich  i  niemieckich, 
i  dychaj  że  Gurowski  etc.  chcą  mnie  zdyskredytować,  mają 
dowodzić,  żem  ^upl,  przewidując,  że  Polacy  uwierzą,  kiedy 
wyczytają  taki  s%d  w  pismach  zagranicznych,  a  zagraniczni 
sprawdzić  nie  będą  mogli.  Cala  ta  historya  moich  przyjaciiii 
gniewa,  mnie  śmieszy."-)  Prototypem  przeciwników  Mickie- 
wicza w  owym  czasie  był  hrabia  Adam  Gurowski,^  jeden 
z  najprzewrotniejszych  wichrzycieli  emigracyi,  który  po  wy- 
głaszaniu skrajnych  zasad  i  poduszczaniu  przeciw  zasłużonym 
męiom  wychodźtwa,  został  pierwszym  jego  apostatą.  Po- 
wstawrf  on  przeciw  Mickiewiczowi  w  imieniu  rozumu: 
„Przemysł,  pisf^  on,  praca,  a  z  nich  rozum,  oto  hasła;  nie 
jestem  zatem  stronnikiem  owego  ascetyzmu  umysłowego, 
kbky  Daucza,    by  nic  nie   znajdować  dobrem  u  obcych,  by 

')    Korespotidenej/a  Adama  Mkkkrmcza  t.  I.  str.  108. 

«(    Ibid.  atr.  110. 

■)  Bohdan  Zaleski  opowiadał,  io  pewien  emigrant,  z  ust  któ- 
rego to  tljMAi,  spotkał  Gurowskiego,  gdy  on  po  otrzymania  anine- 
s^  wnid^  do  dyliżansu  Laffitt  et  (iaillard  ndajno  Hic  do  Eossyi. 
FodtH^  do  niego  i  zaczą)  mu  wyrzucać  jego  odstępstwo.  Jednooki 
agitatw  odpart  ma  bezczelnie  z  iiimicchem :  „Narobiłem  wam  błota, 
kąpde  aię  w  niem." 

13- 


—    196    — 

się  w  swojem  ciasnem,  narodowem  zasklepić.  Twienlzę,  że 
w  ow^j  Dauce  i  j^j  rozsiewaczach  nic  ma  dobr^  wiary.  Roz- 
winięcie rozumowe  jest  glównii  ceclij^  naszego  wieku.  Osta- 
tnie nasze  powstanie  nie  zniszczało  dla  braku  poświ  gceń  lub 
środków  materyalnych,  ale  upadło  brakiem  ogólnego  rozsądku. 
wykazującego  potrzeby  momentu  w  jakim  byliśmy."  ')  Ten 
apostoł  rozsądku,  który  wkrótce  zaczął  szkalować  włai^ną 
ojczyznę  i  już  do  końca  życia  nie  przestał  ubóstwiać  wszcch- 
wladztwa  carów,  udawał  wówczas  zaciętego  demokratę.  Je- 
żeli powstawał  gwałtownie  przeciw  llickiewiczowi,  w  imienin 
terorystycznycli  zasad,  na  zebraniach  publicznych,  to  szcze- 
gólnity  starfJ  się  go  podkopać  w  opinii  cudzoziemców. 
W  artykule  „o  stanic  teraźniejszym  literatury  w  Polsce" 
w  dzienniku :  fEuro/ie  lillrraire,  journal  de  lilli-rnlnre  na- 
tiona/e  et  ćtrangere  (nr.  68,  d.  7  Sierpnia  1833  r.)  tak  pisze: 
„Styl  Mickiewicza  jest  pełen  namaszczenia  zuprawion^o 
żółcią,  a  w  jego  czarujących  metaforach  tkwi  krwawa  ironia. 
Jego  pokora  chrześciańska  jest  maską  nienawiści,  mści  sig 
za  swe  cierpienia,  bezczeszcząc  ich  źródló,  posuwa  swoję 
ascetyczną  nienawiść  tak  daleko,  że  przyszłość  ludzkości 
czyni  zawisłą  od  przyszłości  politycznej  Irlandczyków,  Bel- 
gów i  Polaków.  Urazy  poety  nie  mają  nic  przeciwnego  na- 
turze ludzkiej,  ale  człowiek  kłam  zadaje  poecie,  który  chciałby 
objawić  Bię  ludowi  jako  nowy  Messyasz  i  zapomina  szukać 
przyczyny  swych  nieszczęść  w  woH  Bożćj.  Kto  chce  ucho- 
dzić za  proroka,  musi  udowodnić  wprzódy,  że  był  męczenoi- 
kiem."  Takie  szyderstwo  wywołało  niesłychane  oburzenie 
i  koledzy  Adama,  w  młodocianym  zapale,  odgrażali  się  prze- 
ciw t^  gadzinie  tryskającej  jadem  na  poetę.  Garczyiiski, 
który  Ksiąg  pielgrzymslwa  „uczył  się  jak  Ewangelii  na  pa- 
mięć" ')  i  za  złe  miid  Mickiewiczowi,  że  się  na  nich  nic  pod- 
piHJ^,    mitygował  Ignacego   Domeykę,    zapewniając    go,   że 

')    Przedmowa  z  dnia  29-go   Listopada    1833  r.   do    artykalo 
o  Rtickn  Europejskim  w  dzienniku  Przyszłość,  styczeń,  cześć  pierwsta. 
•)    Korespondćncya  Adama  MickUmaa  t.  Ul,  str,  193. 


—     197     — 

„czas  łotrów  wyświeci  i  że  Dziady  i  Księgi  pielgrzyimlna  żyć 
będą,  kiedy  Gurowski  sypką  prochu  będzie  plażował."  ')  Ale 
z  listu  Garczyńskiego  do  Adama  widać,  że  napaści  Guro- 
wskiego  brał  do  serca,  nie  mnićj  od  Domeyki.  „Niechaj  Guro- 
weki,  mówi  on  17-go  Marca  1832  r,,  krzyczy  i  wrzeszczy, 
kulą  gazetową  ptakowi  skrzydła  nie  ustrzeli.  Jak  psa  szcze- 
kanie, tak  ich  głosy  przeminą,  a  żałuję  tylko,  że  mnie  w  Pa- 
ryżu nie  ma,  potraiiłbym  podobno  za  życia  im  jeszcze  usta 
zamurować. . . .  Zresztą  w  glowg  strzelić  jednemu  i  drugie- 
mu, nie  wielka  zasługa."  *) 

Ślepe  małpowanie  rewolucyonistów  francuzkich  z  1793 
roku  bez  posiadania  ich  władzy  i  energii,  zła  wiara,  pyszał- 
kowatość  i  obrzucanie  błotem  nąjzasłużeńszych  rodaków, 
wszystko  to  zapowiadało  smutne  następstwa  i  poeta  omal 
nie  użył  bicza  satyry  dla  osmagania  kusicieli  emigracyi. 
„Wojna  i  wzajemna  kłótnia  między  nami,  pisf^  4-go  Gru- 
dnia 1832  r.  Bohdan  Zaleski  do  Ludwika  Nabielaka.  Mic- 
kiewicz występuje  do  walki  z  demokratami,  to  jest  z  Guro- 
wskim,    Erępowieckiem  ^)  etc,   którzy   w  szale-  francuzkim 


*j  „Rzecz  wiadoma,  jakiego  zgorszenia  Krępowiecki  był  po- 
nudem,  gdj  przy  uroczystoici  2n-go  Listopada  1832  r,  wystąpił  byt 
pod  pozorem  miłości  ludu  z  moną,  czerniącą  naród  polski,  a  unie- 
winniająeą  cara  rossyjahiego  i  jego  poprzedników!  Czyn  t«a  dopeł- 
niony wobec  znakomitych  z  patryotyzmu  i  sympatyi  dla  sprawy 
polekićj  cudzoziemców,  wobec  największego  przyjaciela  Polaków, 
czcigodn^O  jenerała  LnfayeŁta,  na  tem  zgromadzeniu  prezydującego, 
który  w  liście  osobnym,  do  obecnych  w  Faryin  Polaków  pisanym, 
wynarzyl  oburzę^  swoje  i  łal  z  podobnego  wydarzenia,  mogącego 
tylko  uradować  wrogów  sprawy  polskiej,  czyn  ten,  mówimy,  nie 
m&gł  ajać  bezkarnie.  Komit«t  Dwernickiego,  wówczas  jeszcze  w  ca- 
łym prawnym  komplecie  !)  członków  zgromadzony,  uznat  jednomyńl- 
nie  czyn  Krępowieokiego  niegodnym  dobrego  Polaka,  dążenie  jego  ztt 
zgubne  dla  sprawy  narodowój  i  ostrzegł  catą  emigracyą,  aby  nie  da- 
wała się  uwodzić  nieprzyjaciołom  naszym  pod  maską  zasad  cnoty, 
4ikrywa}ącym  się."  (Kromka  irmigracyi  polskiej  7  Lipca  1831  atr.  201-) 


chcieliby  pomagać  Mikołajowi  do  wytępienia  szlachty  pol- 
skićj."  Adam  prędko  poczuł,  że  podobne  objawy  moralne 
należy  traktować  seryo,  lecz  z  chwilowego  jego  usposobienia 
pozostało  kilka  poetycznych  urywków  rzuconych  na  prgdce 
w  seksternie,  na  którym  Księgi  pielgrzymsinia  napisał.  Ury- 
wki te,  nigdy  nie  odczytano,  świadczące  o  zaniechanym  na- 
tychmiast zamiarze,  należą  raczćj  do  biografii  Adama,  niż 
do  jego  dziel  poetycznych.  Miał  w  poezyi  broń  skuteczną, 
nie  osądził,  aby  tacy  przeciwnicy  zasługiwali  na  użycie  prze- 
ciwko nim  szlachetnćj  broni.  Niektóre  z  tych  kawałków  s%  de- 
dykowane p,  Franciszkowi  Grzymale.  Były  krytyk  warsza- 
wski lubili  i  prozą  występować  i  wierszem  na  zebraniach 
emigracyjnych,  obradowi  czynnie  nad  najlepszem  utworze- 
niem najdoskonalszego  z  komitetów,  a  jego  protekcyonalnośt! 
wobec  Mickiewicza  wprawiała  poetę  w  dobry  humor,  ztąd 
żartobliwa  skromność  pierwszych  tych  wierszy : 

Do  Fnincfszkft  Grzymały. 
Franciszku!    Ja  na  morze  publiczni^]  obrailv, 
Jak  IiSdka  za  okrętem  ptynułeni  w  twe  6lady. 
ża^elek  m<i)  z  piipicru  i  liny  z  jedwabiu, 
spotkałem  wroga!  weź  mię  do  twego  korabiu. 
Schowa)  mii;  z  łódką  w  twoje  Azerokie  zanadrze 
Przeciw  Btarozakonućj  wojennej  cnkailrze. 
SJyBzysz,  że  dział  z  Litwy  przywiózł  Kr^powiecki 
1  rdzemiym  strzałem  mierzy  w  cały  stnn  Bzlachecld. 


Tadeusz  Krępowiecki,  członek  Towarzystwa  Dcniokratyczoego  pol- 
skiego, urodzony  w  roku  1798,  umarł  w  Londynie  6-go  Stycznia 
1847  r.  Przed  rcwolucyą  tnidnit  się  stanem  nauczycie Iskim,  z  pł>- 
czątku  wojny  słu2ył  w  artyicryi,  w  korpusie  jenerała  Dwemicki^o, 
za  powrotem  do  Warszawy  przeznaczony  do  korpusu  jenerała  K6- 
iyckiego.  „Nad  opuszczenie  rewolucyjnego  htiinowiska,  powiedńat 
Worcel  nad  jego  grobem,  przeniósł  Krępowiecki  sąd  wojenny  i  j^o 
następstwo ,  nicaławi; ",  czynnie  przyłożył  bvi  do  wypadków  nocy 
15'go  sierpnia,  jenerał  Krukowieeki  mianował  go  swoim  adjutnntem, 
w  ostatnich  latacli  wrócił  na  drogę  poj<;ć  ciirztwciańskich.  (Dtumak 
narodowy  U  Lutego  1847  r.  i  Ditnokrata  polski  21  Lutego  1B47  r.) 


—    199    — 

Choć  nie  mam  prócz  Parnasu  innj^ch  posUcUośd 

I  nadzieja  dochodów  moich  w  potomności, 

Jestem  pono  Briacbciccra,  truchleję  z  obawy 

Przed  bohaterem  Bławnym  z  Litewskiej  wyprawy. 

Jest  aJawiony  w  kantyezkach  rabin  7.  Swiętogrodu, 

Najnieiniejszy  praed  wieki  z  Hebreów  narodu, 

Ktiry  kiedy  Chrystusa  związali  Rzymianie 

I  wystawili  na  śmiech  i  na  biczowanie, 

Smiat  w  synagodze,  zbrojną  wdziawszy  rijkawioę, 

Uderzyć  bezbronnego  Zbawiciela  w  lice. 

Tego  męża  byt  praprawnukiem  naturalnym 

żyd,  który  la  mych  czasów  hyt  w  Mirze  kahaluyiD, 

Stawili  go  z  niezwykłej  ndwagi  niechrzczeni, 

I£  śmiał  Radziwitłuwi  dać  ligę  w  kieszeni. 

Od  tego  iydfl  idzie  mąż  stawny  w  tulactwie. 

Który  etanąwszy  śmiało  w  paryzkieni  opactwie, 

Związanej  od  Aloskali  Polsce  dał  policzek, 

I  związał  na  nią  zdjęty  ze  8W('j  szyi  stryczek. 

Przy  nim  stoi  na  deskach  Puławski  przeczysty 

I  wznosi  rozcznlocy  glos  ewangelisty 

Wota:  Jam  kapłan  prawdy!  Fałszujmy  i  łtyjmy! 

Woła:  Jam  kaptan  zgody!  KlńOmy  się  i  bijmy. 

Jam  zrobił  ślub  czyiitości,  walajmy  si);  w  śmieciach. 

Ja  głoszę  przebaczenie,  mśeijiny  wię  na  dzieciach. 

Ta  głos  jego  oklasków  zagliuzyty  krocie, 

Lecz  on:  Krwi!  Krtii !  kwiczał  jak  uwięzly  w  biocie. 

Na  ten  kwik  towarnych  z  róiiiych  dziur  powstają, 

Z  nadstawianemi  kłami  krwi,  krwi,  krwi  kwikają. 

Dziś  imiona  ks.  Paławskicgo  ')  i  T.  Krępowieckiego  po. 
szły  w  zapomnieule.  Podżegania  ich  przeciw  szlachcie  na- 
prowadzały tułaczy  n&  fałszywo  tory  zajęcia  się  przedewszy- 
stkiem  przyszłem  rządzeniem  ojczyzny,  nie  zaś  środkami  oswo- 
ł>odzenia.  Mickiewicz  równie  wyśmiewał  chłopomanią,  z  któ- 
TĆj  nic  dobrego   dla  chłopa  nie   wynikło,    jak  szlachciców. 


')  Przyjaciel  księdza  Fnlawsldego,  Jan  Ozyński,  opowiadał, 
ie  15-go  Sierpnia  1831  r.  „kiedy  księdzu  Puławskiemu  i  msie,  wrsr- 
cającym  od  Rządu,  doniesiono,  i»  przy  zamku  wieszają:  „Spieszmy, 
sawotalem,  aby  kogo  niewinnego  nie  stracono."  „f^pieszę,  odpowie- 
dział ksiądz  Poiawski,  aby  kogo  winnego  nie  pominięto." 


—    200    — 

któiTiii  Utwićj  było  wyrzec  się  antenatów  niż  przywar  Mko- 
dliwszych  Polsce  od  ich  herbów.  Raz  jeszcze  Mickiewicz  za- 
czepiał redaktora  Sybil/i  tułacfira  polskiego: 

Raz  GrzymBtft  na  Taranie, 
Wzniósł  projekt  pot)  krcsboiranie 
I  rzekł  wymownemi  uatj : 
Obywatele  oszustj ! 
Obywatele  łajdaki! 
ChcĘ  z  was  mieć  poiytek  jaki. 
Z  hrabików,  mędrków  i  popków 
Chcę  porobić  polskich  chłopków. 
Polaka  cała  poklask  dala, 
Wziął  się  do  pracy  Grzymała, 
Dotąd  się  mąż  ivielki  trudzi 
Z  rąk  mozołem,  w  pocie  czoła 
I  dotąd  zrobi  ó  oie  zdoła 
Dobryeh  chłopów  z  kiepskich  ludzi. 

Komary  emigracyjne  strasznie  doknczaty   w    owych  U-    I 
tach. . .    Do  najzaciętszych   należał   ksiądz   Puławski,    drwił 
sobie  poeta  z  jego  bzykania :  i 

I 
Komar  nie  wielkie  licho,  lecz  bardzo  czupnrnc, 
Wyciągnąwszy  pyszczyk  i  alcrzydła  poczwórne 
I  iądełko  krwi  chciwe,  latał  ponad  śpiącym 
I  krwi,  krwi,  krwi  wołał  głosem  bzykającym. 
Drży)  człowieku  1  wybita  ostatnia  godzina, 
Jestem  Marat  owadów,  lotna  gilotyaa, 
Aż  przebudził  się  człowiek,  czatował  po  głosie 
I  za  pierwszem  aktuciem  paf,  zabił  na  nosie. 
Szedł  z  nieboszczykiem  \r  okno,  nie  mógł  znale^ić  śladów 
T^j  dolnój  gilotyny,  Marata  owadów. 
Człowiek  gniotąc  go  w  palcach:  Nie  budź  śpiących  bra<d«, 
Atomie  terroryzmu,  owadów  Maracic. 
Kiedyś  tak  małe  licho,  nie  rób  tyle  Icrzyku, 
A  kiedy  chcesz  ukąsić,  kąaajże  bez  bzyku. 
Jeśli  ci  krwi  potrza,  gdzie  chcesz  nos  mi  wtykaj ; 
Tylko  kiedyś  tak  mały,  kąsaj,  a  nie  bzykaj. 

Po  Gurowskim,  Krępowieckim,  Puławskim,  J.  B,  Ostrów- 


skim  ')  piątą   plagą    ^pską    tulactwa    był   Jan  Czyński. ») 
Czyński  unosił  się  nad   dekabrystami    rossyjskimi,    ponieważ 

')  Jan  Bolesław  Oatrowski,  urodzony  w  Lublinio  1805  roku, 
umarł  w  Meaux  w  1871  roku;  byl  nasatiiprzód  kanccilistą  w  trybu- 
nale labetskuD,  z  kancellisty  dostat  się  na  dyrektora  do  dzieci  Pana 
Homana  Soltyka,  *)  hral  udział  w  spiskach  przedrewolucyjnych,  ale 
„29-go  Listopada,  tak  podczas  samć)  pamiętnik]  nocy,  jak  przez  dn'a 
dni  następne  siedzi-  ukryty  w  lochu,  albowiem  w  darze  od  natury 
otrzymał  w  podobnych  przypadkach  niewypowiedzianą  bojaźliwość 
i  OBtroiność,"  '")  oo  mu  później  wychodźcy,  przez  niego  napastowani, 
wciąż  przypominali;  wykierowat  się  w  Warszawie  na  ackretjirza  ko- 
miasyi  sprawiedliwości,  zaciągnął  się  do  Seo-jakubindw  polskich, 
należał  do  ledakcyi  NojDej  Polski,  wskrzesił  organ  ten  na  eiuigracyi, 
miotając  potwarze  na  wybitniejszych  swych  wapółwygnaJiCÓw. 

')  Jan  Czyński  podczas  rewolucyi  należał  do  redakcyi  war- 
szawakiój  Nom^j  Polski,  wydal  w  tern  piKniia  artykuł  O  poirzehić 
spiesznego  wyroku  na  ittrajeótB  i  szriegów.  (List  !)-go  Września  1834 
atr.  166,  10  Nr.  Postępu.)  Przy  końca  życia  sprzeniewierzywszy  sii; 
w  domu  handlowym,  w  którym  słulyt,  musiał  uciec  do  Lnndynu, 
gdzie  umarł  31-go  stycznia  1867  r.  Poslęfi  założyli  w  Maju  1834  r.: 
Eaezannwaki,  J.  N.  Janowski.  Piotr  Semeneńko  i  Henryk  Niewę- 
głowski. W  S-mjm  numerze  Poslęp  uwiadamia  czytelniki'>w,  że  jego 
ledakcya  powiększona  została  „wejściem  ludzi,  ktdrzy  swoje  praca 
poświęcają  sprawie  ludn,  sprawie  przyszłego  usamonolnienia  społe- 
czeństw. Dzisiejszy  numer  już  wychodzi  pod  wpływem  now6j  re- 
dakcyi, któro]  naczelnym  redaktorem  zastaje  obywatel  Henryk 
Niewęgłowski."  Zmiana  w  redakcyi  polegała  na  tern,  że  Sems' 
neńko  ją  opuszczał,  a  miejsce  jego  zajmował  J.  Czyński.  W  spra- 
wozdaniu 2  powieści  Czyńskiego:  Cesanewia  Kmtsiaiitij  czyli  Jaku- 
Oni  poUey  znajduje  się  przytoczony  długi  przypisek  z  drukującego 
się  czwartego  tomn  tśj  powieści.  Wiadomość,  że  t.  III.  i  IV.  ro- 
mansu Ctiarzenicz  Konstanty  druk  opuściły,  podaje  dopiero  numer  9 
Postępu  8tr  144).  W  artykule  następnym  8-go  numeru  Posl{pu  au- 
tor ubulewa  nad  tem,  że  „u  piersi  matki  ssiemy  skrzywione  wyo- 
braienie"  i  dowodzi,  fe  „samolubna  mniejszość  zmusiła  większość 


•)  Lut  Alukundn  J«ta>lekiłsa,  potłi  pDiriitn  Hłjiriuktega,  pod  dtlf  !3-so 
fTntiiiii  ISM  itr.  ł.  UM  tun  umlut  t^tiihi  noil  nutjpne  ottnrfeniti  „Ktmo  to  w  mno- 
«<ch  (gumpluuch  a*  wtljMkls  panku  Polikl  poiłioe,  pnMjłioij  wBijitklm  redakcjom 
pUm  poiłklch  w  Fujta  i  opn^mf  pcołbf,  łbj  Je  taoim  prenumentocom  lositi  noijlj.* 


„Pestel  przyrzekł  nieszczęśliwym  na  brzegach  Azyi  stworzyć 
Izraulią."     Sami    więc    rewolucyoniści    rossyjscy    naśladąi% 


do  cierpień"  i  opowiada,  że  „różczka  oliwna"  zajaśnieje  „wśród 
potolfu  krwi."  W  dliigiia  zaś  przypisko,  który  jest  raczój  wypo- 
wiedzeniem zdań  awycb,  niż  prostym  przypisliiem,  antor  zastana- 
wia się  nad  trzema  systemami  emigracyi  i  nad  walką  stroDDictw, 
„którą  głupcy  i  łotry  nazywają  szkodliwą  niezgodą,"  gdy  ,Jeat  do- 
wodem wyŻBzego  nsposobienia  umysłowego."  Przystępuje  póituij 
do  Mickiewicza.  „Mickiewicz  uczynił  przysłuttę  wydaniem  Asiaj 
SaroiUi  Ptihkie/jo,  nie  dla  tego,  aby  jego  ewangelia  była  świecą, 
ale,  żt;  katolicyzm,  który  on  chciał  ożywić,  oburzy!  mętów,  co  łą- 
cząc religią  z  łilozoBą,  oie  chcą  eię  kłaniać  nieznajomym  bałwa- 
nom; on  budując  na  wierze  i  miloki  odrodzenie  globu,  pomieszaw- 
szy najwznioślejsze  prawdy  z  najobrzydliwszym  przesądem,  nie  tni- 
lazł  uczniów  na  słuwiańskiój  ziemi,  ale  zwrócił  baczniejszą  uwagę 
na  wrzód,  co  toczy  najpiękniejszą  czę46  północno-wschodniój  krainy. 
Któż  nie  odda  należnśj  czci  tyra  wzaiostym  przekazaniom;  „ubo- 
dzy i  nędzarze  współdziedzicami  mojemi  są,  cudzoziemcy  razem, 
ze  mn.^  wHpót ustawodawcami  są;  „ale  któż  nie  potępi  zarazem  bla- 
źnierstw,  przesądów  i  toj  nieokreślonej  wiary,  co  tyleltroć  dopro- 
wadziła do  ciemnoty  i  niewoli !  Ten  sam  reformator,  co  pized 
chwilą  hołdował  prawdzie  i  sprawiedliwości,  modli  si^  do  „śn,  Sta- 
nisława, do  Św.  Kazimierza,  do  Św.  Józełata.  „Nie  badajcie  jaki, 
mówi,  bidzie  rząd  w  Polsce,  dosyć  wam  wiedzieć,  iż  będzie  teps^, 
niż  wszystkie,  o  których  wiecie."  Dopiero  co  powoly^rol  cudzo- 
ziemców łlo  braterskoSci,  przywodzi  najwznioślejszą  naukę  Chry- 
stusa miłości  bliźniego,  i  wnet  hołdując  dumnej  sekcie,  zachwala 
wojny  krzyżowe  i  prze.tiąkly  przesądami,  podnieca  nienawiść  ko 
atnrozakonnym,  pastwi  się  nad  godnym  lepszego  bytu  Izra«1env 
i  powtarza  szynkowe  przygryzki:  „niówią  żydzi  i  cyganie,  indzie 
z  duszą  żydowską  i  cygańską:  tam  ojczyzna,  gdzie  dobrze.''  Jsatie 
to  autor  Ody  do  młodości,  co  do  szkalowania  trzech  milionów 
ws^iółziomków,  rywalizuje  z  ulicznemi  polisonami?  Moinaż  wy> 
znawcom  Mojżesza  za'zucić  brak  wiary,  brak  wytrwałości?  Któi 
dłużej  przetrwał  w  nadziei,  któż  z  żywazem  upragnieniem  ciakil, 
czeka  na  wybawcę?  Narzeka,  że  u  poganów  czczono  zbrodaie,  b«- 
etye,  a  potem  dr9'.ewa,  kamienie  i  różne  figury  nakreślona,  a  zarmt 
niżt'j  przeklina  Frnecyą,  że  zrzuciła  krzyże  z  wież  stoUoy  besboi- 
nej.  Każe  nam  łączyó  się  z  Belgami,  narodem  najgłapszym  na 
ziemi,  co  na  widok  księdza  pada  na  kolana,  co  strojąc  dńawczysę 
w  ornaty,  czołem  bije  przed  nią,  jako  przed   wyobnti«iiiem  matU 


—    203    — 

tem  cara,  obdarzającego  nieszczęśliwych  temi  pustk&mi 
yatyckiemi,  do  kttirych  samowładztwo  gna  bezustanie  swoje 
ary,  co  wystarczało,  aby  Czyński  głosił,  2e  „od  naszych 
rormatorów  do  Pestla,  jak  od  Mickiewicza  do  Chrystusa, 
i  od  rabina  żydowskiego  do  Mojżesza."  ')  W  dzienniku 
w/f/)  umieścił  rozprawę  przeciw  Mickiewiczowi  pełną,  żółci, 
o  zna  dzieje  emigracyi  przyzna,  że  Jan  Czyński  zasłużył 
bie  na  ten  czterowiersz  poety ; 

Wp6ł  jeat  żydem,  wpół  Polakiem, 
Wp6I  jakabinem,  wpół  żakiem. 
Wpół  cywilnym,  w  p61  żołdakiem*) 
Lecz  za  to  catym  lajdakiem- 

Dążenie  do  równouprawnienia  wszystkich  stanów  obja- 
łło  się  niestety  złorzeczeniem  wzajeranem  osobistości,  które 
ibuj^c  wzięć  w  karby  całe  wychodżtwo,  nie  mogły  się  na- 
;t  między  sobą  zgodzić,  tak,  że  spory  hrabiego  Gurowskiego 
księdzem  Puławskim  natchnęły  poecie  przypowieści: 


ski^j.  I  w  l^j  ewangelii,  obejmującej  przyszłość  świata,  każe  nam 
■ić  ludzi,  CD  Polskę  zamordowali.  „Któż  nie  pozoa  pod  czamarą 
wBtaiiak^  męża,  co  zwyciężył  pod  Wawrem?  co  wyprowadził  woj- 
>  z  Litwy."  O  zaiste  przejdzie  do  późnych  pokoleń  pamięć  Skray- 
:kiego,  oo  wbrew  woli  rządu,  sejmu,  ludn,  frymarczyt  z  Dybi- 
im.  Przejdzie  do  późnych  pokoleń  pamięć  Dembińskiego,  co  po- 
wiouy  na  czele  armii,  zamiast  walczyć  z  wrogiem,  wpadł  do 
jTszawy,  aby  bezbronnych  mordować.  Takim  jest  katolicyzm, 
iślony  piórem  najdowcipniejszego  z  pisarzy,  najgorliwszego  z  ucz- 
iw  księdza  de  Łamennais  Ten  przesąd,  ta  wyłączność,  ta  klątwa 
rozum,  urozmaicone  patryotyzmem,  nauką  moralną,  zarażone  ni- 
■emnem  pochlet>Etwem,  oburzają  rzeczywistych  przyjaciół  ludzko- 
[Postęp  Nr.  8  Btr.  119—121.) 
')    Positp  Nr.  8,  Btr.  127. 

')  Jon  Czyński  pełnił  obowiązki  szefa  sztabu  przy  dowódzcy 
wstania  w  województwie  lubelskiem,  służbę  wojokową  przy  puł- 
irniku,  później  generale  Szeptyckim,  w  końcu  przygotowywał  pro- 
ta  na  sejm  przy  ministrze  wojny.  (List  Czyńskicgo  pod  datą 
:o  Września  1!!^  w  numerze  10-tym  Post^/nt  str.  157.) 


—     204     — 

W  domu  bil  aiq  hrabia  z  popem, 
Kto  t  nich  jest  póczciwszym  chłopem. 
Pies  z  wieprzem  gryzł  się  pod  gankiem. 
Kto  z  nich  jest  lepszym  barankiem. 
Pies  i  wieprz  gryzą  się  z  aobą, 
Kto  z  nich  jest  trzody  ozdobą. 
Gryzła  się  kotka  ze  świnią. 
Kto  s  nich  w  domu  s^spodynią. 

Do  zajadłych  demokratów  jeszcze  Mickiewicz  w  kszt^- 
x;ie  bajki  tak  przemawiał : 

Ludzie  na  czystem  polu  stanili  dom  nowy, 

Opodal  z  ropuchami  kldcily  się  sowy. 

Szekla  sowa:  to  dla  mnie  budują  pokoje, 

A  ropucha  ziewnęła:  moje  to  są,  moje. 

Rzekł  człowiek:  sowy  dotąd  żyły  w  rozwalinach, 

A  ropuchy  w  pognilych  ścianach  i  seczelinach, 

My  budujem  podłogę  czystą  i  dach  nowy, 

A  gdzież  tam  będzie  miejace  dla  żab  i  dla  sovy. 

Powyższe  wiersze  oiectiybiiie  byłby  zniszczył  Mickiemcs, 
gdyby  Die  znajdowały  się  w  rękoptśmie  darowanym  przei 
niego  na  pamiątkę  Ignacemu  Domeyce,  który  go  nam  ofiar 
rowi^. 

Przynosząc  x  miasta  uszy  pełne  stuku, 
Przekleństw  i  kłamstwa,  niewczesnych  zamiarów, 
Zapóźnych  ialdw.  potępieńczych  Bwar6w,  >J 

Zgromiłby  nie  jednio,  lecz  ochłonąwszy  z  gniewa  pnj- 
znawał,  2e  najgorszy  z  tułaczy  miał  za  sobą  okoliczności  łago- 
dzące: 

A  gdy  na  łale  ten  świat  nie  ma  ucho, 

Ody  ich  co  chwila  nowina  przeraża. 

Bijąca  z  Polski  jako  dzwon  cmentarza, 

Gdy  im  prędkiego  zgonu  iyczt  stra2e. 

Wrogi  idi  wabią  zdalu  jak  grabarze, 


*)    Dzieła  Adama  Miekiemeta,  t.  111.  Btr.  S 


—     205    — 

Gdf  'W  niebie  nawet  nndziei  nie  widza... 
Nie  dziw,  że  ludzi,  świat,  siebie  nhydzą. 
Że  utraciwszy  rozum  w  roękacli  dłu)nch, 
Plwają  na  siebie  i  żrą  jedni  drugich! ') 

Dziś  każdy  świstek  pisany  ręką  Mickiewicza ,  który 
uszedł  zniszczenia,  Die  ujdzie  druku.  Wiersze  na  wichrzy- 
cieli emigracyjnych  zdradzają  i  rozdrażnienie  i  boleść  poety, 
uczucia  te  i  w  listach  jego  przebijały.  „Paiyż  tak  obrzydzi- 
łem, pisał  on  do  Odyńca  28-go  Stycznia  1833  r.,  że  ledwo 
już  mogę  wytrzymać."  ^)  Zobaczymy  w  następnym  rozdziale, 
że  Mickiewicz  od  żadnój  poczciwej  i  pożytecznej  roboty  emi- 
gracyJDt^j  nie  usuwał  sig,  ale  narzekano  na  niego  za  to,  że 
urzędowów  tulaczyeh  odmawiał.  „Waleryan, ')  pisał  Mickie- 
wicz 5-go  Marca  1833  do  Stefana  Garczyńskiego,  narzeka  na 
moje  opieszałość  polityczną...  Mówiłem  Lelewelowi,  żeby 
zaraz  si§  usunął,  źle  to  przyjął,  i  teraz  widzi,  żem  dobrze 
radził."  *)  Gniewy  poety  skończyły  sig  dobrodusznym  śmie- 
chem i  gromy  poetyckie  zastąpił  ułamek  z  Gazety  Szawel- 
skiej,  gdzie  w  cudownym  numerze  2-go  Czerwca  roku  pań- 
skiego 1899  podana  jest  wiadomość,  że  pielgrzymstwo  za  po- 
wrotem do  Polski  postanowiło  wszystko,  co  było  napisane 
przeciw  rodakom,  Bpalić  i  zachować  milczenie  o  tern,  co  sig 
między  nimi  za  granicą  działo.  *} 

Do  innych  trosk  j^o  dołączał  się  niepokój  o  brata 
Franciszka,  bał  aif,  aby  go  Prusacy  z  KsigaŁwa  nie  wypło- 
szyli, starał  sig  dzieła  swoje  sprzedać  za  dożywotnią  pensyą 
„małą  wprawdzie,  ale  pewną."  ^  Jeżeli  by  bratu  nie  udało 
sig  do  Litwy  powrócić  lub  w  Esigstwie  utrzymać  sig  „pensy^. 


■)  Dzielą  Adama  Mickicteicza  t.  III.  etr.  350. 

■)  Korespondenq/a  Adama  Mickienńeta  t.  I.  str.  106, 

*]  Pietkiewicz. 

*)  Koretpondeneya  Adama  JHic/deteieza,  Ł  I.  itr.  110. 

*)  I^ętnaatj  pólarkosz   Pielgrzyma  polskiego  pod  datą  28-go 

Czerwca  1ES3  r. 

"]  Korespondencya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  1C9. 


—    206    — 

pisał  do  niego  Adam  15  Lutego  1833  r.,  przeniosę  na  twoje 
dożywocie  i  tobie  całkiem  ustąpię,  bo  ja  sam  znąjdg  jakoi 
sposób  do  ż}'cia,  zresztą  jeszcze  mogę  coś  napisać."^}  Ten 
fakt  maluje  tak  bezinteresowność  Adama,  jak  przywiązanie 
jego  braterskie,  ale  nie  dobił  targu,  z  ktiirego  spodziewał  sif 
rocznćj  intraty  „około  tysiąc  złotych,  może  i  wigcćj."  •) 

Przekład  francuzki  Ksiąg  piełgrzymstipa  z .  obszemf 
i  wojowniczą  przedmową  hr.  Montalemberta  przyjęła  prasa 
francuzka  przychylnie.  Montalembert  zgłosił  sig  do  Mickie- 
wicza, za  powrotem  z  Ilzymu,  z  listem  polecająi^m  pani  An- 
kwiczowćj.")  Adam  bywał  na  zebraniach  młodzieiy  fcalolic- 
kićj,  którą  Montalembert  skupiał  około  siebie.  „Wieczory  . 
dla  młodzieży,  pisał  Fryderyk  Ozaoam  w  liście  pod  datą  6-gł 
Stycznia  1833  r.,  odbywają  się  co  Niedziela  n  Moatalemberta. 
Itozmowa  jest  zwykle  bardzo  żywa  i  urozmaicona;  podają 
puncz  i  ciasteczka,  wraca  &ię  kupami  po  czterech,  lub  piędo. 
Zamierzam  tam  uczęszczać  od  czasu  do  czasn.  Ostatnićj  Nie- 
dzieli spotkałem  pp.  de  Coux,  d'Ault-DumeEml,  Mickiewicza, 
sławnego  litewskiego  poetę;  Feliksa  Mćrode,  któr^o  naród 
belgijski  chciał  obrać  za  króla;  Sainte-Beuve  przychodzi  cza- 
sem na  wieczory,  zwiastują  Ht  bytność  Wiktora  Hugo.  Mi- 
łość cbrześciaóska  i  braterstwo  stanowią  treść  tych  zgroma- 
dzeń. Montalembert  ma  twarz  anielską  i  rozmowg  bardzo 
pouczającą.  Rozprawia  się  o  literaturze,  historyi,  poŁnebad 
klass  ubogich,  postępie  cywilizacyi.  02ywienie  jest  wiel- 
kie, serca  biją  żywiej ,  wychodzi  się  z  stodkiem  lado- 
woleniem,  z  czystą  uciechą,  z  duszą  pewną  siebie  i  z  mg- 
ztwem  na  przyszłość."*)  W  przekładzie  J^siąc  pieigrzgm- 
siwa   dopomfigt  ftlootalembertowi   Bohdan    Jauski.     Z    listi 


'J    KoresiHtndencija  Adama  Mickiemeza  t.  I.  Btr.  1G9. 
')    Ibid. 

*J    Kwtmia  przez  ks.  J.  Sicmicństiego  str.  140. 
*)     Oemres   complites  dc  A.  F.  Ozanam  l.  X.  atr.  59,  w  &«4 
Paryi  1865  r. 


—     207     — 

bez  daty  do  Ankwiczówaćj  dowiadujemy  s\% ,  że  Mickie- 
wicz ofiarował  Montalembertowi  dawać  mu  lekcyc  pol- 
skie języka,  „lecz,  piszo  Montalembert,  nie  chciałem  nad- 
używać jego  uprzejmości.  Czekam,  aż  zntydzie  kogoś ,  który 
często  każe  mi  żałować  niewyczerpanćj  cierpliwości  i  dobroci, 
jaką  Pani  wzgl^em  mnie  okazywała,  gdy  miałem  zaszczyt 
być  Pani  uczniem."  W  liście  pod  datą  22-go  Lutego  1833 
Montalembert  dodaje:  „Czekam  na  okazi-ą,  aby  Pani  posłać 
drugą  paczkę  broszur,  którą  Mickiewicz  przygotował  dla  Pań, 
lecz  okazye  są  rzadkie  i  nie  znam  poczty  prywatnćj,  któraby 
aę  podjgła  transportu  aż  do  Rzymu,  Sądzę,  że  Pani  odbie- 
rzesz wkrótce  4-ty  tom  poezyi  Mickiewicza,  który  dzisiaj 
oddajg  na  pocztę,  stosownie  do  jćj  żądania.  Nie  wątpig,  ie 
Pani  znasz  już  jego  cudowną  książeczkę  w  stylu  biblijnym. 
Na  zapytanie  co  do  mojój  pracy  nad  językiem  polskim,  mam 
wiele  do  doniesienia.  Wkrótce  po  ostatnim  liście  zacząłem 
brać  regularne  lekcye  nie  od  Mickiewicza,  którego  czasu  tak 
kosztownego  nie  chciałem  zabierać,  lecz  od  jego  przyjaciela 
Botidana  Jańskiego,  który  przed  powstaniem  wysłany  był  ko- 
sztem rządu  do  Francyi  na  naukę,  został  wyznawcą  Siiint- 
Simonizmu,  a  późnićj  katolikiem,  dzięki  książkom  księdza 
de  Lamannais  i  księdza  Gerbet.  Spostrzegłem,  że  trudności 
zwiększają  się  zamiast  się  zmniejszać,  tęcz  nie  straciłem  od- 
"Wagi,  przeciwnie  kompromituję  się  przez  wystąpienie  równic 
zarozumiałe  jak  śmieszne,  pozwalając  na  wydrukowanie  na- 
zwiska mojego  jako  tłumacza  cudnych  J^sit/g  pielgrzymstwa. 
W  rzeczywistości  nie  ja  tłumaczyłem,  lecz  tylko  tłumaczenie 
poprawUem  i  przerobiłem.  Pan  Bohdan  Jański  przetłumaczył 
dosłownie,  czego  ja  nie  byłbym  potrafił  uczynić.  Położyłem 
moje  nazwisko,  ateb^  książka  się  rozeszła  trochę  między  ka- 
tolikami liberalnymi,  stronnikami  Aveniru,*)  jedyni,  którzy 
-we  Francyi  cenią  to  dziełko,  potępione  przez  fałszywych 
liberiJów  Kwyera ')   i  absolutystów.    Proszę   zbytecznie   się 


*)    L'm>enir,  piemo  wydawane  przez  Lameimais. 
■)    Le  Courrier  Francmt. 


nie  śmiać  z  mego  szarlatanizmu.  Nie  omieszkam  posłać  pani 
egzemplarzy,  skoro  tylko  druk  się  ukończy." 

Do  puszczenia  w  obieg  przekładu  Ksiąg  Pielgrzymsiwa 
przyczynił  się  Eustachy  Januszkiewicz,  któremu  zawdzięcza- 
my kilka  zajmujących  szczegółów  o  tem  głośnem  wydaniu. 
„Byłem,  pisał  Eustachy  Januszkiewicz,  w  m^  nowej  księ- 
gami na  Quai  Yoltaire,  i  rozmawiałem  z  Szemiothem;  wcho- 
dzi Cezary  Plater  i  powiada,  że  Montalembert  już  wygotował 
tłumaczenie  ftsiijg,  ale  chciałby,  aby  Reuduel,  wówczas  naj- 
modniejszy wydawca,  dał  swoje  imię.  .  Tego  dość  było,  aby 
książka  poszła  w  świat ;  płacono  mu  za  to.  Takim  księga- 
rzem przed  nim  bjł  sławny  Ledoyen;  dziś  mamy  kilku:  He- 
tzel,  Leyy,  Hachette,  Dentu,  ale  już  to  nie  Renduele.  Hr. 
^lontalcmbert  chciał  poniewierać  i  siebie  i  książkę,  prosząc 
o  opiekę  i  dla  tego  przysłał  Platera,  a  koszt  druku  brał  na 
siebie.  Ja  i  Szemioth  odezwaliśmy  się :  —  my  obaj  podej- 
mujemy się  i  Itenduela  skłonić  i  druk  zapłacić.  —  SzemioUi 
żyje,  więc  mam  świadka.  Nie  była  to  wcale  zła  spekulacya. 
Ledwie  wyszła  z  druku  książka,  Mćline  czy  Haumaoii  wy- 
drukował wedle  3-cićj  eprewy  w  maluczkim  formacie,  a  po- 
tem wyszło  2-gie  wydauie  w  formacie,  jak  paryzkie  popraw 
wnc.  Mimo  to  książka  w  rok  rozeszła  się.  Renduel  drugi- 
edycyi  nie  chciał  robić,  mówiąc,  że  to  za  mała  rzecz,  więc^ 
przynosi  kłopotu,  niż  zysku.  Gdyby  to  in  8"  i  w  dwóch 
tomach,  jak  romanse  Sand,  toby  jeszcze  przyj-"  ') 

„Wczoraj,  czytamy  w  szóstym  piMai-kuszu  Pielgrzyms 
pod  datą  16-go  Maja  1833  r ,  wyszło  z  drukarni  p.  Pintrd 
tłumaczenie  francuzkie  Ksiąg  narodu  i  pielgrzymstwa  poUkieg* 
przez  pana  Montalemberta,  Para  Francyi.  Poprzedzone  jest 
przedmową  tłumacza,  z  którą  nie  zaniechamy  poznać  blilij 
naszych  czytelników ;  nadto  dodano  hymn  do  Polski  ks.  de  Lt 
Mennais." ') 


t)    Wyjątki   z  przedmowy   Montalemberta  umieacil  i^wl^rqa 


dla  "la^ciwe^o  oii>ini'iiia  i^kii^ii  il/ii'ia  \v/y\\-.\.  /v\)\  liljcraly 
i  republikanie  racyoiialiści  \v\iYi.'k!i  sie  iticjwlncgo  /  iiawy- 
knień  umysłowych  i  wyobrazili  sobie  na  chwilę,  że  sij  Irland- 
czykami lub  Polakami.  Krytyk  ujmował  się  za  tą  1'rancyą, 
która  nie  zasługuje  na  wyrzuty  poety  i  polecał  go  tym 
wszystkim,  którzy  „chociażby  pod  szatą  mezwykłą  zdołaj% 
pojąć  ideę  przyszłej  wolności."-) 


w  numerach  5  i  12  (.'zerwcii  ls33  r.  Ilymii  do  PoUki  wpieal  ks,  Ln 
Itlennaia  w  Bzymic  do  .\lbuiiiu  tlforyetty  Ankwiczówny.  Wyda- 
nie drugie  ksiąg  Pieiyr^nislifti  ogłasza  Jiiiifnttl  ile  la  librairie  S-gO 
Ccerwca  1833  roku.  W  Paryiii  wyszło  w  Marcu  tluniacxcnie  nie- 
mieckie I.  H.  riaugera,  i  litewskii-,  drukowane  u  PiiiarUa,  którego 
Biblioteka  poUka  w  Parj'żu  posiada  egzemplarz  w  zapisanych  j^j 
dziełach  praez  S.  p.  Karola  P^wanla  Wodzinskicgu. 

')    W  numerze  8-go  Lipca  ISaii  r. 

•)  Pochwały  dane  Jlickie wieżowi  w  dzienniku  „stojącym  na 
czele  rnchn,"  strasznie  ubodły  J.  Ii.  Ostrowskiego  i  odpowiedział 
na  actyknl  iJainte-Beuve  długą  lilipiką.  Obiecywał,  ż<;  pÓKnii^j  po- 
ńwi^i  OBobny  artykuł  dziennikowi  Pirlgrzyiii,  „pozornie  rewolucyj- 
nemu, rzeczywiiicte  na  dnie  i<wći  torby  zn^znie  ukrywającemu  do- 
gnULtyun,  nowe  złagodzone  ujarzmienie  my^li  człowieku,  absolutyzm 
raligijny,  a  następnie  i  polityczny.-'  Go  do  Ssiny  I^elgrzynistwa, 
Ostrowski  twierdzi,  te  ich  autor  nic  pojmuje  „u^amowolnienia  my- 
śli," te  zamyśla  ni  mniej  ni  więcł'j  „odbudować  przeszłość,  przeko- 
nać o  kłamstwo  i  obłąkanie  stuletnia  zwycięzbą  insurekcyą  myśli." 
Ostrowski,  w  czem  aic  zgadza  z  krytyką  najnowszą  fisiąg  Pklgrzijm- 
gbfoa,  powstaje  przeciw  „przesadzonej,  staJ^zowanej  wielkości  Pol- 
ski," i  „obrazie  łudu  Fnmcyi."  Nie  należało,  według  Ostro wskiego, 
wypowiadać  wojny  „wszelkim  nic  u  na.<4  atworzonym  wj'obrafa- 
niom,"  nie  nalaiato  „przyrzec  Polsce,  Europie  odrodzenie  przez  ka- 
tolicyzm." Ostrowski  dodaje :  „i^mieazna  jcet  myśl  nicowania  bisto- 
ryi,  dziwaczna  ogłaszać  siebie  kareiciclem  nowi'j  wiary  ludów,  na- 
prawiaczem, jak  sobie  mówimy,  niebezpieczny  cli  złudzeń  .  . .  WoIno2 
nam  sarauoać  szaleństwo  i  bezrozum  rewolucyom  z  wy  ciężkim  ?  Je- 
ślibyśmy podobnie  rozumować  chcieli,  lepiej  uczynim,  kiedy  nasz 
pielgnymaki  obóz  przeniesiem  do  Kzyinu,  który  poUką  wolnoeó 
wyklina."  {Pfdcrtym  Adam  Mickiewicz  w  czwartym  pólukoszu  ga- 
aaty:  Somi  Polska.) 

ifmtt  Adama  MitUtirlaa.    Tom  tL  14 


—    210    — 

Pisarz  z  obozu  katolickiego,  przyznając,  że  z  dzirf 
Mickiewicza  znał  jedynie  tłumaczenie  Ksi^g  Pie/grzymsiira, 
nazywał  Polskę  Palestyną  północy  i  ^Yz^]iośle  porównywał 
słodycz  i  zdanie  sig  na  wolę  Boż%  wspomnień  wigziennycU 
Silvio  Pcllico  z  świętym  gniewem  Mickiewicza.')  Na  ogiM 
podziw  formy  gardząc^  wszclkiemi  retorycznemi  ozdobami 
góruje  nad  wszystkiem  innem  w  ocenacli  francuzkicli.  Re- 
cenzent dziennika  /e  Sihcie,  =)  przytaczając  liczBC  ustępy 
z  Ksiąg  Pielgrzymstwa  dodaje:  „Słowa  nasze  nie  mogą  dać 
czytelnikom  wyobrażenia  o  dziele  tak  rożnem  od  tego  wszys- 
tkiego, co  się  u  nas  drukuje  w  takiem  mnóstwie*" 

Nie  mniój  zdumiewała  liberałów  francuzkicli  religijność 
autora.  Łe  Temps^  wymawia  Mickiewiczowi,  „że  nadzieje  re- 
ligijne przemawiają  doń  silniej,  niż  wiara  patryotyczna,  że 
jest  bardziej  chrześcianinem  niż  patryotą." 

Zapt^  liberałów  katolickich,  póki  Rzym  sądu  sw^  nie 
wypowiedział,  był  ogromny.  Jeden  z  oajbardzićj  obiecigą- 
cych  przedstawicieli  tego  obozu,  Maurycy  de  Guórin,  którego 
czeki^a  śmierć  przedwczesna,  pisał  16-go  Maja  1833  roku: 
„Adam  Mickiewicz  jest  zdaniem  Feli  *)  największy  poeta  no- 
woczesny. Dzieło  jego  jest  zachwycające.  Jest  to  styl  przy- 
pominający i  proroków  i  ewangelią.  Nigdym  nie'  widzi^ 
bardziej  zdumiewającćj  poezyi."*)  Gućrin  21-go  Czerwca 
pisał  do  siostry :  „Feli  jest  w  uniesieniu.  Nie  znasz  jeszcze 
podobnej  poezyi  ż  wyjątkiem  Biblii.  Co  to  za  naród,  do 
którego  można  dzisiaj  podobnemt  słowy  przemawiać  i  co  to 
za  człowiek,  od  którego  słowa  te  pochodzą ?"") 


')  Artykuł  podpisany:  H.  B.  9tr.  JJO  t  I.  zeszyt  Paidsiw- 
nika  1833  r.  gazety ;  Le  Poloiiais. 

■)  Artykuł  podpisany  X,  B.  w  gazecie:  Ig  Siicle,  Reeue  ai- 
tięie  de  la  UlUrature,  des  sdeiices  et  des  ans  t.  II.  Btr.  406—406. 

•)    Le  Temps,  joumal  du  p^ogr^8,  N.  30  i  Sl-go  Iip«a  1633  r. 

•)    Fł^lidtś  de  I-amennais. 

")    Maurycy  de  Guśrin.    Reliymae.  Paryż  M.  D.  OCC  liŁ 

0)    Ibid. 


—     211     — 

Początkowo  dzienniki  katolickie  milczały.  Za  to  organ 
protestancki  łe  Semeur  powstał  na  zuchwalca,  odmawiając 
Mickiewiczowi  prawa  używania  formy  biblijnej :  „Niech  język 
Ctuinaana  ^nży  tylko  do  przedmiotów  Clianaeńskich,"  pisał 
krytyk,  wyrzucając  poecie,  że  wydziera  kamienie  ze  świątyni 
dla  wzniesienia  budowy  ziemskiej. ')  Czyżby  Ewangelia  nie 
moKła  być  wzorem  stylu,  jak  jest  wzorem  życia? 

W  dziele:  Sprawy  Jizymskie,  pisze  Lamenais:  „Wzią- 
łem z  Pielgrzymstwa  Polskiego  p.  Mickiewicza  myśl  do  Pa- 
Tołes  d'itfi  Croyant."  ^  Papież  Grzegorz  XVI.,  potgpiąjąc 
w  ostrych  słowach  to  pisemko  Lamcnnais'go  w  breve  wyda- 
nym do  biskupa  dyecezyi  Rcnnes,  5-go  Października  ltJ33, 
zawadza  też  i  o  Księgi  Pielyrzymslwa,  „Do  tych  powodów 
boleści  przybywa  jeszcze  inny :  Księgi  Pielgrzijmstma  Po/skief/o, 
ipismo  pełne  zuchwalstwa  i  przewrotności  i  Lamenuais  nie 
indgł  nie  wiedzieć,  co  tam  w  przedmowie  wypowiada  tak 
•obszernie  i  gwałtownie  jeden  z  jego  głównych  uczni  (Monta- 
lembert),  którego  wraz  z  nim  przyjgliśmy  łaskawie  w  roku 
zesrfym."') 

„Co  pan  powiadasz,  pisał  z  Monachium  5-go  Stycznia 
Hontalembert  do  Jańskiego,  o  breve  papieskiem  z  przyczyny 
Ksufff  Pitlgrzymsiwa?  Nie  potrzebuję  mówić  w  jak  głęboką 
boleść  mię  ono  pogrążyło  i  jak  opłakane  następstwa  pocią- 
:gnie  ono  na  resztę  mojego  życia.    Ledwie  oczom  moim  wie- 

1)    Le  Sanew  t.  II.  N.  37  15-t;o  Maja  183^. 

•)  BohcUn  Zaleski  piast  w  18!il  ilo  Kajsiewicza;  „De  IjŁ- 
meiuiaiB  wydal  iwieio  książkę  w  rodzaju  Asiąg  Narmiu:  ParoUs 
rf'Mt  Crouant,  a  raczej  po  prostu  naBlodowanie  Mickiewicza  z  wiciu 
pluginł^'"'  Adam  posiada,  >»  bije  w  niój  pokłon  Molochowi  cze- 
£ciś]  od  niego,  choć  ksiądz  i  w  sutannie:  bardzii;)  mu  się  to  nie  gc- 
dsłło."  {Początki  odrodzenia  na  wijchoditme.  Przegląd  polski  Czerwiec 
1891  r.) 

*)  ...  Altera  subito  aeces»iŁ  ratio  doloris,  commentariolum 
<b  Po^meo  peregrinatore,  plenum  temeritatis  ac  malitiae,  in  (ino 
hand  ipsnm  latet  qnidnam  longo  ac  veliementi  acnnone  praefntus 
faerit  alter  ex  praecipnis  ejus  alumnis,  <|ucm  anno  superiore  una 
-cnm  «odem  ipse  benigne  fueramus  adloquuti. 


—    212    — 

rzyć  zdoJam.  Breve  zwriSciło  uwagę  na  siebie  wszystkich 
szwajcarskich  i  niemieckich  dzienników  broQi%c;ch  absolu- 
tyzmn,  a  szczególniej  Gazeiy  Frank/urisAiiy,  która  mnie  ściga 
fiwemi  denuncjacyami  i  pisze  ogromne  artykuły  o  moich 
podróżach  w  celach  propagandy.  Gazefa  Fryburska,  przyto- 
czywszy kilka  nstgpów  z  mojej  przedmowy,  mówi  z  roskosz% 
pewną,  że  jestem  oslalnin  odmianf^  znnmp  wicieMzwj  liberał' 
nćj.  Nie  myśl  pan,  żeby  to  wszystko  mogło  zachwiać  we  mnie 
miłości  dla  Polski  —  przeciwnie." ') 

Kzym  potępiał  raczój  przedmowę  Montalemberta  niż 
same  Ksii;gi  Pielgr:ymsln:a,  czego  dowodem,  że  podobno 
w  tych  ostatnich  latach  zostały  one  wyjęte  z  pod  indeksu. 
Tusząc  sobie,  że  kościół  odwoła  prędzśj  lub  później  wyrok 
niesłuszny,  Mickiewicz  nie  poszedł  w  ^lady  LaaieQuais'go. 
Szanował  jego  absolutną  szczerość,  lecz  nie  wierzył,  aby  za 
pomocą  rozpraw  filozoficznych  można  było  ratować  społe- 
czeństwo. Czy  to  Ojcowie  kościoła,  czy  założyciele  wielkich 
zakonów  tak  naprawę  kościoła,  jak  poprawę  wiernych  zasa- 
dzali na  łączeniu  się  ludzi  dobrt-j  woli  w  celu  lu-zewienia 
cnót  nadzwycztynych  i  praktykowaniu  ich  w  życiu  codzien* 
nem.  Zobaczymy  późniśj,  że  tę  drogę  poczytywał  Mickiewicz 
za  właściwą  dla   Polaków,  pragnącycli  zbawienia  Ojczyzny. 

W  Rzymie  pierwsze  przyjęcie  Ksiąg  Pielgrzymsfwa  byłu 
dobre.  Ankwiczowa  pisała  do  Mickiewicza,  „że  wszyscy  im 
sprawiedliwość  oddają  i  2o  Yentura  chce  je  po  łacinie  prze- 
łożyć." *)  Nawet  po  breve  papiczkiem  Karol  Edward  Wo- 
dziński, przebywający  w  Rzymie,  zapisuje  w  swoim  dzien- 
onilni :  „Chociaż  papież  Ksi^'iji  Pielgmymstina  Mickiewicu 
potępił,  trzój  zakonnicy  przetłumaczyli  je,  jeden  po  włosko* 
drugi  na  łaciński,  a  trzeci  na  nowo-grecki  język."  *) 


■}  X.  Paweł  Smo Ilkowski.  Początki  odradzana  religipt€}» 
na  nychodżlnne,  podług  /r^ideł  rękopiśmiennych  w  Keuycie  czsrwco- 
■wym  Przfglą'lu  Polskiego  str.  327,  Kraków  1891  r. 

•)    AoresponiUiici/a  Adama  Mickiemcza  t.  III.  str.  179. 

'J     iFsjminnienia  z  włóczęgi  po  Europie. 


—     213     — 

Jeden  z  głębszych  myślicieli  francuzkicli,  Ballanche, 
prjeślicznit!  tłumaczy  wpływ  Mickiewicza  na  Lainennai8'go 
i  w  ogóle  wpływ  nieszczęść  polskicłi  na  piśmiennictwo  frau- 
cuzkie:  „Les  Faroks  d'uii  C>oy«H(  księdza  I^amennais  nie  jest 
dziełem  odosobnionem,  poprzedziły  je  ^stfgi  Pielgrzymsima 
Polskiego,  poety  Adama  Mickiewicza,  prz^ożone  przez  Mon- 
talembcrta.  Trzeba  dobrze  rozważyć  ten  fakt,  mojem  zda- 
niem wiełce  doniosły.  Dla  wielu  osób,  dla  instynktu  nawet 
ludów,  dola  Polski  była  niejako  złowrogą  zapowiedzią  losu 
przeznaczonego  może  całćj  Europie,  Wśród  tłumów  rozna- 
miętnionych,  tak  rzewnie  współczujących  z  podobnemi  klę- 
skami, serca  szlachetne  przejęły  się  najprzód  głęboką  litością 
a  późnićj  niezmierną  trwogą.  Powiedziano  sobie:  Oto  juJi 
zapora  obalona,  nasza  straż  przednia  zginęła,  pozostaje  tylko 
wielki  smętny  grobowiec  między  barbarzyństwem  a  cywiliza- 
cyą.  Wtenczas  wyraz  strasznćj  boleści  wywołań^  niezasła- 
żonemi  klęskami  Polski,  wiekopomn(\j  siostry  naszćj,  stał  sig 
ogólnym  wyrazem  niesłychanej  trwogi  o  nasze  własne  losy. 
zatrwożono  się  o  wszystkie  swobody  w  zarodku  czy  w  roz- 
kwicie. Ludy  ogarnęła  jakaś  gorączkowa  nieufność  do  wła- 
snych rządów  i  zapragnęły  ratować  się  same  pr^ez  się."  ') 


■)  Ri-e^ie  Earopecnne  i.  VIII.  ]^Iaj  IS31.  W  kronice  piama: 
Smwetiirs  de  la  Pohipie,  w  czwartym  kwartale  czytamy:  „Ssifgi  1'iel- 
•jrzymslwa  polskiego  znane  we  Francyi,  dzięki  ttumaczeniu  hrabit^ 
JUontalemberts,  przedrukowują  Hig  po  raz  czwarty  po  polaku,  cho- 
ciaż władze  rosHyjskic  zakazały  ich  czytania  pod  karą  śmieioL 
Dwóch  Niemców  przełożyło  je  po  ninmiocku  i  niedawno  wyszło  tłu- 
maczenie angielskie  w  I^ndynie."  (titr.  ;{25.  183-1  r.)  W  owym  cza- 
sie Kurowski  wydal  portret  litograficzny  Mickiewicza  „poświęcony 
Litwinom,"  Pismo  Soiwaiir  ile  ta  Pohgite  tak  ń%  o  tym  portrecie 
wyrażało:  „Adam  Itfickiewicz,  narodowy  poeta  Polski,  dość  jeflt 
znany  w  caifj  Europie  patryotyczntfj  i  literackiej,  aby  nie  było  po- 
trzeby wymieniać  tutaj  jego  licznych  i  pięknych  utworów,  ogra- 
niczamy HJĘ  na  przytoczeniu  faktu,  że  ostatnie  jego  dzieło:  Księgi 
Pielgrzymitma  poUkiei/o,  którego  cztery  wydania,  odbite  w  dziesięciu 
tysiącach  egzemplarzy,  prawie  zaraz  wyczerpaiętych,  przetłumaczone 
zoetało  na  froacuzki,  angielski  i  niemiecki  i<;zyki  i  że  spntedal  lub 


—     214    ~ 

W  późniejszych  latach  emigracyi  dzienniki  polskie  po- 
wstawidy  na  Asieci  Pielijrzymsima  jako  zbyt  katolickie,  kores- 
pondent emigructji  polskiej,  po  rozbiorze  Nieboskiej  Komedtji 
i  Irydijima,  w  którym  pomawia  aulora  o  jeziiityzm  i  niedo- 
łężne naśladownictwo,  przechodzi  do  Mickiewicza  i  Bro- 
dzińskiego: „Pozostaje  nam  jeszcze  kilka  stów  powiedzieć 
o  dwóch  politycznych  pamttetach:  Księgi  Narodu  polskiego 
i  Głos  z  ziemi  itcisktt.  Obadwa,  starszym  braciom,  sternikom, 
ludziom,  ztwjifcym  sif  na  morzu.  Księciu  zaczarowanemu,  czołem 
biją  i  tułactwo  do  ślepego  im  posłuszeństwa  nakłaiuaj%. 
Przypatrzmy  się  tylko,  ozem  ci  sternicy  zasłużyli  sobie  na 
tak  wielkie  posłuszeństwo?  Ci  ladzie  znający  się  na  mona, 
ci  zawołani  sternicy,  gdzież  narodową  podzieli  nawę?  O!  Pra- 
wdziwie nie  pojmujemy,  jak  można  te  spróchniałe  niedola, 
które  same  spokojności  błagają,  na  wodzów  emigracyi  pro- 
ponować, Jestto  jezuicko-piekielnie  z  nićj  się  naigrawać, 
jestto  nie  widzioó  jak  młodzież  polska,  sama  też  bez  obcfij 
pomocy,  potrafi  się  poświęcić  dla  ojczyzny,  dla  ludu  polskiego. 
Takie  to  pisma,  wraz  ze  zlo/ym  ołtarzykiem  kilku  formatów 
zalewały  dotąd  kraj  nasz,  rozdawano  je  nawet  bezpłatnie"  ') 

Trzecia  część  Dziadów  wyszła  z  druku  w  połowie  Listo- 
pada 1832-go  r.^    Z  listu  Bobdana  Zaleskiego  z  Listopada 


poHiadaDie  czwartej  tomn  jego  poezyi,  zabronione  jeat  pod  karą 
śmierci  w  krajach  poiidnnych  włiulzy  carakićj,  w  których  aator,  di 
lat  kilka  przed  rewolacyą  cicrpiat  prześladowanie  rossyjakic.  Są- 
dzimy, że  odbiciem  portretu,  za  któregr.  podiibińustwo  ręcsyć  mo- 
iemy,  uprzedzamy  życzenie  wszystkich  przyjaciół  sprawy  polski^ 
i  wolności  EuropejskiĄ',  jako  lii  lieznych  wielbicieli  poety  (»tr,  33l.f 

')    Str.  60  i  0.1 

')  Tom  czwarty  poezyi,  zawierający  ii-cią  część  Duadów  ogło-  | 
ozony  jest  w  Juw-iial  lić  ('  Imprimerie  ei  de  ta  llhralrie  w  numene  4ft  ( 
pod  datą  17-go  Listopada  ISlIi  str.  (i(17.  Drufpe  wydanie  ogloMl 
Jdumal  de  I' Iinprimtrie  ćl  lU  la  Uhrairie  12  Października-lSSS  r.  Roi- 
przedat  III  części  Dtiai/m  rozpoczęta  bIi;  w  drukami  polski^  &^  i 
StyczDia  188:-t  r.  (Ob.  PieU/rzym  /miski  pod  tą  datą.)  Recen^  I 
IHelyrzym  polski  ogłodl  i-i-go  Stycznia  ISS^l  Wyjątek  z  pocblebnes    ^ 


—     215     — 

di.i  A.  Uieliiwskicyii  okazuje!  ^itj,  c/imiiii  pr/i'/  ]>r>ltora  niic^iąrii 
iiikuinu  w  rai)v,u  tuii  tum  niu  lijl  znany.  ..Mam  w  tij 
chwili,  pisał  Zaleski,  na  stulikii  calij  tok^  niednikdwanycli 
pism  Mickiewicza,  które  na  kilka  grubych  tomów  wystarczą. 
Obecnie  drukuje  trzecią  część  Dziadńw,  która  zajmuje  cały 
4-ty  tom  etiycyi  Paryzkiij.  Od  nićj  zaczuie  sig  nowa  epoka 
poetycka  Mickiewicza.  Dotąd  znaliście  poezyą  młodzieńczą, 
odtąd  ujrzycie  poezye  męża,  mgża  w  zupełnej  dojrzałości 
i  potgdze  gieniuszu.  Nic  mogę  ci  opisać  treści  Dziadów,  bo 
zobowiąz^em  się  do  tajemnicy  i  oprócz  trzech  osób,  nikt 
więcej  nie  wie  o  tem  w  Paryżu,  ale  za  tygodni  sześć  bę- 
dziecie ju2  mieli  drukowane  we  Lwowie.  Napiszesz  mt  wtedy 
jak  sig  wam  wyda  improwizacya  poety  w  więzieniu  i  różne 
sceny  balowe.  Bojg  sig,  abym  się  nic  wygadał.  W  ogólności 
powiem.  Dziady  będą  naszą  prawdziwą  narodową  epopeją, 
są  to  obszerne  ramy,  które  żywot  narodu  i  wszystkie  światy 
poetyczne  obejmą."  Krasiński  pisał  do  Gaszyńskiego  16-go 
Grudnia  1833-go:  „Iraprowizacya  Konrada  jest  dzielna," 
Wiemy  z  opowiadania  Ignacego  Domeyki,  że  czas  pisania 
Bziadów  był  dla  Adama  epoką  największego  w  życiu  umar- 
twienia, ponieważ  odnowił  mu  się  obraz  przeszłości,  tego  co 
sam  wycierpiał  i  cierpień  narodu.  „Po  napisaniu  icb,  do- 
d^je  Domeyko,  zakwitJa  wiosna  i  zdawało  się,  jakoby  ciężar 
jaki  ogromny  spadł  z  jego  duszy."  ')  Jak  drogie  kamienie 
z  kopalni  poeta  wydobywał  z  ciemności  podziemnych  akta 
męczeńskie  i  widzenie  księdza  Piotra  otacza  aureolą  nowe 
ofiary  carskie. 

Jak  rozszarpanie  Polski  jest  w  dziejach  Europy  zbrodnią 
dotąd  nie  praktykowaną,  tak  i  pastwienie  sig  nad  nią  jest 
bezprzykładne.  Przywłaszczenie  polskich  majątków  stało  się 
n.  p.  dla  Carów  jednym  z  głównych  środków  rządzenia  pod- 
bitym krajem.     W  spisie  skonfiskowanych    majątków,    który 


oceDieniem  ukaza)  się  w  dzienniku;  AgaciiUki  Jó:ef,  iołnitrz,  pod  datą 
3-go  Stycznia  1833  r. 

')    KorerpondejKya  Adama  ifickienricza  t  IV.    atr.  5. 


—    216    — 

ogłosił  3-go  Maja  1833-po  kuryer  liteitski')  jest  nsstgpna 
wzmianka:  ^Franciszek  Mickiewicz  miał  dom  murowany 
w  Nowogródku."-)  Papiery  i  pamiątki  familijne  przepadły, 
samą  kamienicę  pożar  zniszczy!  później. 


')     kiirespottilenfyu  Ailiima  MkkUmaa  tom  IV.  alr.  (i2. 

')  Plenipotencyfl,  wydana  Franciszkowi  Mickiewiczowi  wzglę- 
dem Immienicy  Nowugrudzkii').  dala  pochup  ntitdzom  roMyjskimdo 
jfj  skonfiiikowania,  jakłiy  do  nie^^o  same^  iiależala.  Aleksander 
i  Jcrzj  Mickien-iczon'ie  nie  mogli  nawin  dopomnieć  się  o  swoje 
prawa,  ^(.'hciałcm  przeiUiewziuć  jakie  erodki,  pisał  Aleksander  Mic- 
kiewicz do  brała  1'ranci'^zka,  lecz  oznajmiono  mi,  ±e  bez  obUgćw 
twoich  lu1>  ro^pisek  nu  wzięte  pieiibdzc,  i  to  iirzed  lat  dzieciątkiem 
przynajmniej,  nic  wskurać  niepodobna.  Zostawimy  tedy  i  to  n» 
woIq  OpatrznoŃoi.''  W  lifcie  do  Franciszka  Malewskiego  Aleksan- 
der Mickiewicz  dodaje  inne  objaśnienia:  „Krauciazek  przez  wladM 
miejscowe  byl  publikowany  juko  emigrant,  a  wedle  winy,  połicioii^ 
do  ^-go  rzi^u.  Z  powodu  jego  wydalenia  sio,  kamienica  w  Nowo- 
gródku, po  rodzicach  pozostatii,  byln  seknestrowauą.  Dtugu  nn  ni^ 
niegdyŃ  było  na  HiO  r.  st.  Ten  dług,  Franciszek,  n«  mocy  dant-j  od 
nas  plenipotencyl,  w  Wilnie  przyznanej,  częściami  spłacił  zupelaie. 
Przy  takowych  wypłatach,  zapii^iinych  w  akta  nowogródzkie,  znale- 
ziono imię  Franciszka  i  policzono  tę  fume  na  jego  wytącsuą  wU> 
snosi'-,  a  przehi  należitcii  do  skarbu,  a  opartą  na  kamienicy.  Kamie- 
nica ta  z  zabudowaniami  koi^ztowala  rodziców  3000  r.  sr.  i  zwróciła 
ona  uwagę  jednego  z  kruczków  miejscowycb,  za  jego  staraniem  iro- 
biono  przedstawienie  z  miasta  o  sprzedaż  z  licytacyi  na  dochód 
skarbu,  (KM>ni')no  iiO<)  r.  sr.  (sprzedaż  odbyła  się  w  giibemialaem 
miei<cie  GrotlDie,  gdzie  ^ię  nią  nikt  nie  interesował  i  tenle  kmciek 
kupi)  za  650  r.  sr.  i  dotiid  mieszka.  Działo  się  to  w  czasie  Mroych 
moich  przenosin  z  Kijowa  do  Charkowa  i  ledwie  w  pól  roku  po 
skończonej  sprzcdaity  dowiedziałem  eii;."  Aleksander  Uickiewic^ 
byłby  odkupił  ową  kamienicę,  ale  włazi  mu  w  drogę  Ów  spekulant, 
kUiry  doniesieniem  rzijdowi,  £c  kamienica  niszczeje,  przyspieszył  wy- 
stawienie ji^j  na  sprzedaż,  a  Aleksandra  Mickiewicza  odstręccył  od 
wzięcia  udziału  w  licytacji  zaręezeniem,  że  kupuje  ją  jedynie  dU 
odstąpienia  mu  j<^j  kiedyś.  Aleksander  Mickiewicz,  doczekawszy  siii 
emerytury,  przypomniał  mu  na  piśmie  daną  obietnicę.  „Chytry  na- 
bywca naszego  domu,  mówi  Aleksander  Mickiewicz  w  lijcie  6  wrze- 
śnia lH<i2  r.  do  Franciszka  Mickiewicza,  Już  nie  tyje,  spekalawa^ 
że  tom  postawią  pomnik  dla  Adama  i  cenił  pięć  tysięcy  rubli,  a  ko- 


—     217     — 

Krytyk  francuzki  G.  OIivier,  po  ogłoszeniu  trzeciśj 
części  Dziadów,  tak  się  o  Mickiewiczu  wyrażał:  „Jestło  Misti-z 
tój  Ezkoły,  która  łączy  sztukę  z  odrodzeniem  politycznem. 
Prześladowany  odkąd  zaczął  myśleć,  syn  nieszczęśliwego 
narodu,  przywiązany  do  kraju,  Mickiewicz  w  poezyach  swoicłi 
ma  za  cel  jedyny:  Ojczyznę."')  Ustępy  z  Dziadom  ogłosił 
w  tłumaczeniu  prozą  Burgaud  des  Marets  -)  a  wierszem 
Boyer-Nioche").  Tłumaczenia  mnożą  się.  Kotkowski*)  i  So- 
wiński^) dorabiają  muzykę  do  niektórych  wierszy  Mickie- 
wicza,   a  liczne    przekłady   okazują  się  w  Paryżu  i  na  pro- 


pil  z  licytacyi  przez  intrygi  za  (J50.  Napiaat  do  Cliarkowa,  ża  kupit 
nasi  dom  w  celu  odprzedania  jednemu  z  naa,  tejże  wakacyi  poje*  ' 
chaleni  do  Nowogródka  z  piemedzmi,  wtenczas  zaliczy!  ceoę  w  dwoje 
i  cłtcia)  rzeci  tak  lUożyć,  ażeby  1  pieniądze  wziąć  i  przy  swojeio  zo- 
Btau.  Pan  Ignacy  Zaborski,  wówczas  sędzia,  był  obecny  całej  tij 
sprawie.    Zaosic  skonliBkowano  za  Lucyaua  Sty  pul  ko  wk  kiego." 

')  W  artykule  o  poezyacti  Mickiewicza,  wtr.  221 — 223  prze- 
gląda: VKaropg  Utleraire,  jouniat  de  la  lilleiiituie  iiadoiiaU  et  elrani/ere. 
No.  56  5  KO  Lipca  1838. 

«t  Str.  179—189  t.  I.  dziennika  U  Poionais  atr.  71— 75  i  116— 
120  t.  II-go.    W  osobnym  tomie  1834  r. 

•)  Boyer  Nioche  przetłumaczy!  2-gą  i  3oią  część  Diiadón 
■w  1834  r.    W  1831  wydal  byi  prieklad  wierszem  Ody  do  młodości. 

*)  Le  chatit  dli  chasseur  tirć  des  ]>o<:'sies  d'Adam  Mickienicz  m>ee 
une  chmisonnetU  miisi'/uć  de  Kotkoirski  avec  accomiiagnement  dt  jiiimo, 
Faryt  18BS  r.  Na  tytule  litografowanym  P.  Villain  przedetawit 
myśliwca.  Cena  tego  wydania  wynosiła  fr.  8,  tłumaczenie  fran- 
cuskie dokonał  p.  Lemaitre,  a  muzykę  rytowata  Pani  Lamourette. 

*J  M^hdief  polonaises,  album  lyriąue,  contenant  des  roman- 
c«s,  chanaonnetea  et  mazureka  d  une  ou  plusieura  voix,  parolea 
francaiaea  et  polonsises  par  M.  M.  Bćtoumś,  G.  Fulgence,  S.  Go- 
ezciyński,  £.  Gaaiyńiki,  L.  Lemaitre,  A.  Stowaczyński  et  S.  D.  S., 
miSBB  en  muaiąae  par  Albert  Sowiński,  ornć  d'uiie  litograpbie  par 
M.  Kurowski,  proprietś  de  Tauteur.  Frii:  12  franca.  Paria  1B33. 
W  tern  wydania  znajdują  aię:  Śmierć  jmlkoimdka,  naśladowanie  L. 
LemaitTk,  wieras  poddany  z  lll-ciśj  części  Dsiadóii-,  mazurek  oft 
-fllowa  Mickiewicza:  do  konika  Ki  ąjs  tuto  w  ego,  c/iór  Aniołów  z  Diia- 
^óv  i  pieiA  Kota-ada. 


wincyi. ')  Odzywają  się  też  od  czasu  do  czasu  glosy  niesforna. 
Gurowski,  zanim  wziął  amnestyą  i  do  Petersburga  podążył, 
tak  oceniał  Dziady  w  recenzji  Ahasverusa:  „między  nim 
i.Quinctem)  a  o.  p.  autorem  Dtiadóm  taka  zacłiodzi  różnica 
jak  migdzy  kowieńskim  kurbankiem  a  Cymborasso  I  "  *)  Nie 
Icpiój  traktował  Mickiewicza  Józef  Bolesław  Ostrowski,  który 
strwonił  całe  życie  na  pisaniu  pamfletów.  „Mickiewicz,  pisał 
Ostrowski,  ma  trzy  główne  pobudki:  miłość,  pamięć  prze- 
padną o  swojera  ja  i  uczucie  religijne  albo  raczćj  katolicyzm 
z  jego  pojęciami.  Obawiamy  się  niebezpiecznego  wpływa 
jego  ortodoksyi...  Gieniuszu!  wierz  w  siebie.  Jeżeli  staniesi 
się  niewolnikiem  jednego  dogmatu,  to  przepadnie  i  chwała 
twoja  i  twój  wpływ!"') 

Śmiesznie  dziś  brzmią  napomnienia  dawane  Mickie- 
wiczowi przez  ludzi  takićj  moralnćj  wartości,  jak  Gurowski, 
lub  J.  B.  Ostrowski,  którzy  wówczas  w  małych,  ale  hała- 
śliwych kołach,  rej  wodzili.  Egzemplarze  trzecićj  częici 
Dziadom  przedarły  sig  do  ujarzmionćj  i  skazanćj  na  grotrawfr 


')  w  1831  wyszło:  ,^iu  profit  deB  polonus.  DithyraiiAe  aU 
jiimesse,  traduit  du  poi'te  potonaie  Adam  Mickiewicz  par  iL  B07W- 
Ntoche,  aiitenr  de  fables  philosophiąues  et  politiąues  dćdićes  m 
g^nóral  Lafayette,  ami  de  Kościuszko.  Komniage  ft  \%  jennnst 
des  EcoleH,  w  6-ce.  Ba^e  okIosiI;  Auue  merę  pohiuase,  p«r  11- Ban, 
avoc»t,  Agen  183S  r.  (w  broszurze:  Kocznioa  rewolacyi  polskiej 
29-go  Listopada  1830  r.  obchodzona  przez  Polaków  depirtemeotB 
Lot  i  Garonne.)  W  dziele:  l'Exild  de  U  Potomne  (t  L  w  8-c*, 
Dijon  1833  r.)  znajdują  się  oastępue  przekt&dyi  Jlpukara  trąd.  pu 
J.  Ph.  a.  (atr.  41— 44j  z  dopiskiem,  że  da  wstępie  lewolncyi  liatopa- 
dow^j  oBtatoi^  strofę  t^j  ody  pisano  na  wszyaŁkich  domaob  i  ia 
ją  wszystkie  usta  powtarzaJy.  J.  Ch.  O.,  officier  polonais  an  s«- 
vic<;  belge  (Krystyn  Ostrowski)  w  dziele  Soiwenir  de  la  Pćlegwf 
J833  r.  0((lsBza  przekład  wiersza  do  Matki  Polki,  a  w  tomie  Il-gim 
gazety  le  Polonait  Btr.  167  [834  r.  tłumaczenie  wierszem  Farysa,  ttantft- 
czenie  Parysa  prozą  znajduje  się  w  S-cim  tomie  Anna/es  romanligitet,  n- 
Gueil  dc  morceaus  cłioisis  de  littśrature  contemporaiae.    Pkiis  IGBS. 

•)    Prztjsztnsć,  pismo  miesięczne.  Styczeń  1831  r.  •tr.  2& 

"j    Souvenirs  de  la  Polo/jne  etr.  386.- 391. 


—     219     — 

milczenie  Polski.  Moskale  poznali  się  zaraz  na  doniosłości 
now^o  utworn.  „Czytanie  poezyi  Mickiewicza,  pisał  ów- 
czesny księgarz  Alesander  Jełowicki,  pociąga  tam  (w  pro- 
wincyach  Polskich)  za  Eob%  wygnanie  na  Sybir  albo  wzięcie 
w  soldaty."')  Dzieło  było  tśż  zabronione  w  Prusach  i  w  Au- 
stryi,  ale  rozchodziło  się  tajemnie  w  Księstwie  Poznańskiem 
i  w  Galicyi,  „Wyszłe  niedawno  w  Paryżu,  pisał  dziennik 
Jeszcze  Pohka  nie  zginęła,  poezye  A.  Mickiewicza  przyjęte 
były  w  Krakowie  z  tym  zapałem,  na  jaki  zasługuje  znako- 
mity talent  i  patryotyczne  uczucie  autora.  Na  wezwanie 
konsula  moskiewskiego  robione  były  poszukiwania  w  nie- 
których domach,  ażeby  wynaleźć  główny  skład  tychże  poe- 
zyi; wszelkie  jednak  w  tćj  mierze  śledztwa  okazały  się 
bezskuteczne.  *)  „Jakiemi  słowy,  pisał  Bohdan  Zaleski  do 
Nabielaka  3-go  Listopada  1832  o  3-ciiy  części  Dziadów^  od- 
malować złotą  ni^,  która  przechodzi  przez  środek  tych  róż- 
nych zdarzef^  i  uczuć?  Bohaterami  poematu  są  Bóg  i  sam 
poeta.  Na  klęczkach  czytałem  drukowane  i  niedrukowane 
części  poematu."  W  tym  samym  liście  Bohdan  mówi: 
„Poezye  Słowackiego  nie  wiele  warte.  Mozaika  Mickiewicza 
i  moja,  a  przytem  dużo  własnćj  miki  w  szczelinach.  Duszy 
nigdzie  nie  dojrzysz,  ale  wiersze  ładne,  często  przepyszne, 
ale  tylko  jako  wiersze." 

Trzecia  część  Dziadów  najwyższy  gniew  obudziła  w  du- 
szy już  pałającej  zazdrością  ku  Mickiewiczowi  Juliusza  Sło- 
wackiego. Po  przyjeździe  Mickiewicza  do  Paryża  Słowacki 
donosił  matce,  że  nie  pójdzie  pierwszy  do  niego.  ^)  Spotkanie 
się  z  Adamem  opisuje  matce  w  liście  z  7-go  Sierpnia  1832: 


')    List  otwarty,  piRany  23-ko  Września  liyj-l  r.  atr,  2. 

*)  Pod  rubryką:  Ifiailomości  polskie,  w  8-ce  Paryi  U  Kwie- 
tnia 1883.  Pisnrezy  numer  nosi  tytuł:  Jeszcze  Po/ska  uh  z^n^ht 
dragi:  Pierwej  byli  a  potem  sąilzić  jak  Oj/il:  poirzeha,  trzeci:  Ojcty- 
zfu>  I  Kobiość  i  t.  ó.,  ale  kaiden  numer  ozdobiony  tym  samym  ortem 
polsltim. 

')    Jjsly  Słowackiego  t  I.  str.  60. 


_    220    — 

„Od  kilku  dni  przjjecli^  Mickiewicz  i  iaAea  z  nas  nic 
clicial  zrobić  pierwszego  kroku  do  poznania  się,  a  było 
kiika  osób,  którym  mówił,  że  mnie  chciałby  widzieć,  sta- 
rano się  więc  nas  sprowadzić  gdzie  razem  i  poznać.  Driś 
zeszliśmy  się  na  wielkim  obiedzie.  Mickiewicz  improwizował, 
ale  dość  słabo  i  po  obiedzie  kiedy  chodziło  towarzystwo  po 
ogrodzie,  Mickiewicz  przystąpił  do  mnie  i  zaczęliśmy  sobie 
nawzajem  mówić  komplementa.  Mówił  mnie,  te  mię  znał 
dzieckiem,  przypomniałem  mu  ową  jego  wizytę  u  nas,  gdj 
się  zszedł  tak  nieszczęśliwie  z  Janem  Sniadeckim.  Śmiał  sig 
z  przypomnienia,  potem  przypomniał  mi,  że  mu  Malewski 
moje  wiersze  za  granicę  przysłał.  Kiedyśmy  zabrnęli  w  kom- 
plementa, kiedy  mu  miiwiłem,  że  go  uważam  za  pierwszego 
poetę,  jeden  z  Polaków,  stojący  za  mną  i  podchmielony  za- 
pewne powtarzał  jak  eclio:  Nadto  jesteś  skromny."  *) 

Skromnością  Słowacki  nie  grzeszył ;  pycba  przebijająca 
w  jego  poezyacli  raziła  Adama.  Wkrótce  słowa  Mickiewicza 
powtórzone  Słowackiemu  bardzo  go  ubodly :  „Jeden  z  Po- 
laków, pisał  on  do  matki,  mówił  mi  zdanie,  jakie  dat  Mic- 
kiewicz o  moich  dwóch  tomikach  i  powiedział,  że  moja  poe- 
zya  jest  śliczną,  że  jest  to  gmach  piękną  architekturą  sta- 
wiony jak  wzniosły  kościół,  ale  w  kościele  Boga  nie  ma. 
Prawda,  że  śliczne  i  poetyczne  zdanie.  Podobne  do  jego  so* 
netu  pod  tytułem  :  Rezygnacya."  -) 

W  Jiezygnacyi  poeta  mówi  o  człowieku,  który  nte  k»- 
cha  już,  ale  nie  zdoła  zapomnieć,  że  kocfaał,  iż  ma: 

Serce  podobne  do  dawnćj  świątyni 

SpustoBzalćj  niepogod  i  czBsfiw  koleją, 

Gdzie  bóstwo  nie  chce  mieszkać  a  ludzie  nie  ńmiej^ 

Dowód,  że  sąd  Mickiewicza  nie  był  daleki  od  prawdy 
jest  w  tem,  co  Juliusz  sam  o  sobie  wyraził  w  wierszu,  pisa- 
nym tego  samego  roku: 


—    221    — 

WyobrańiU  zlotemi  rozkwitała  farby, 

I  kładła  się  jak  tęcza  na  ksiąg  biaiej  karcie: 

I^cz  nic  było  w  mij  wiary  w  ezczę^cie  ani  w  Boga. 

Od  w  głębi  duszy  sljszt^c  krzyk  szczęścia  daremny. 

Mścił  si;  i  gmach  budował  niedowiarstwem  ciemny.  ■) 

Słowacki  szczycił  się  z  tego  przed  matk^,  że  jest  wię- 
kszym od  Mickiewitza  elegantem  i  donosił  jśj  4-go  Paździer- 
nika 1832,  ie  na  wieczorze  u  księcia  Czartoryskiego  Adam 
pokazał  się.  z  pomiętym  od  koszuli  kołnierzem  i  we  fraku 
zasmolonym.  Trzecia  część  Dsiadóte  doprowadziła  go  do 
wściekłości.  „Więc  wiecie  o  Adamie  ?  pisze  do  matki  30-go 
Listopada  1833.  Ach,  teraz  dopiero  powiem,  ile  mię  ko- 
sztowało przełamanie  pierwszego  popędu  damy.  Skórom 
pi^cczytał,  chciałem  się  koniecznie  strzelać  z  nim  i  natych- 
miast posłałem  do  Michała  (Skibickiego),  przyjaciela  mego 
niegdyś,  aby  mi  pomocy  swśj  użyczył.  Przyszedł  Michał 
wieczorem  i  różnemi  radami  odwiódł  mię  od  zamiaru.  Była 
to  jedna  z  przyczyn,  dla  czego  do  Genewy  wyjechałem,  te- 
raz nie  uwierzycie  ile  męki  cierpię,  ilekroć  ludzie  chcą  zda- 
nie moje  o  Adamie  sł}'szeć.    Nienawidzę  go."-) 

Znaleźli  się  nawet  poważni  krytycy,  którzy  dają  słuszność 
dziwnemu  wymaganiu,  aby  wieszcz  wspominając  o  Becu 
troszczył  się  nie  o  prawdę,  ale  o  kolligacye  nieboszczyka. 
„W  starciu  się  dwóch  poetów,  pisze  P.  Spasowicz,  wina  jest 
po  stronie  Mickiewicza,  który  w  swym  poemacie,  sposobem 
wcale  niedwuznacznym,  wytykając  prawie  palcem,  przedsta- 
wia ojczyma  Słowackiego,  professora  Becu,  osobę  drogą  dla 
serca  Juliusza  i  ubóstwiana  jego  matki,  jako  jednego  z  naj- 
podlejszych  zauszników  senatora  -  kuratora."  *)  „Jednakże, 
pisze  p.  Mazanowski,  pamiętać  mógł  to,  że  professor  Becu 
już  nie  iył,  a  natomiast  żyła  matka  Juliusza  i  niezwykłe  ro- 


')  Gadzina  myiU.    Pisma  J.  Siowatkiego  t,  L.   str.  25,  wydanie 

*)    listu  Slttwaekiego  t.  atr.  121. 
*J    Dtteje  UUratary  polskiej  str.  363. 


—     222     — 

kujące  nadzieje  syn  j^,  którego  czynem  swoim  stawił  pod 
pręgierz."  ')  Czyż  nieżyjących,  a  złych  Polaków  piętnować 
nie  wolno?  Znaleźli  się  na  emigracyi  Haukowie  i  Różnieccy, 
a  nikomu  nie  przyszło  na  myśl,  że  sig  icłi  stawia  pod  prggien 
wytykając  haniebne  znalezienie  się  ich  ojców.  Poniewal 
Słowacki  napadł  na  Niemcewicza,  wigc  professor  A.  M^ecki 
sądzi  ,.że  Adam  i  Juliusz  mogli  sobie  obaj  podać  teraz  rgkę 
do  zgody."  ^  Jak  gdyby  sprawiedliwe  karcenie  nędznćj  oso- 
bistości Becu  stało  na  równi  z  obelgami  miotanemi  na  nie- 
skazitelną chwalę  Niemcewicza!  Można  przewidzieć,  2e  kiedyt 
podobne  sądy  krytyków  będą  wyglądały  tak  dziwnie  jak  wy- 
stąpienia Osiński^o  i  Koźinianów  przeciw  Mickiewiczowi. 

W  wyżćj  już  przytoczonym  liście  z  3U-go  Listopada 
1833  Słowacki  dodaje:  „Wyjątek  z  mojćj  przedmowy  ca 
{Mickiewicz)  obciął  i  umieścił  w  pisemku,  ale  tak  obciął,  te 
mu  nadał  całkiem  inne  znaczenie,  pozór  jakiejś  uazczypliwośd, 
a  przedmowa  moja  jest  raczćj  mojem  usprawłedliwieniem 
i  wszyscy,  którzy  ją  przeczytają  przyznają,  że  Adam  ze  d| 
wiarą  postąpił,  on  bowiem  o  dziełach  literackich  w  pisemka 
pisał."  ") 

Mickiewicz  nigdy  o  Słowackim  nic  nie  pisał.  W  Pid- 
grzijmie  polskim  jedne  jedyną  ogłosił  recenzyą:  Paauffniia 
pułkii  jazdy  wołyńskiej.  Zresztą  w  przypisywana  Acł&moiń 
wzmiance  o  poezyach  Słowackiego  nie  było  nic,  coby  ospra- 
"wiedliwiało  jego  urazę:  „Autor,  mówi  Pielgrzym  Polski o^Bf 
wackim,  we  wstępie  szydzi  z  krytyków:  „min^  (powiada)  6» 
czas  błogi,  chociaż  mato  korzystny  dla  literatury  nasz^ 
kiedy  Oda  lub  Ballada  nadawały  imię  poety;  nadto  pismt 
czasowe  dzienne  (przed  kilku  laty)  zamglonemi  niemczyzDi 
-okresami,  rzucały  z  paszcz  sfinksowych  zagadkę  sławy  aa- 
torskićj,  szczęśliwy  kto  ją  zrozumiał,  szczęśliwszy  kto  w  po- 
korze ducha  niezrozumianćj  wierzył!   Dziś  dziennikarze,  oiri 


■)    Slosmtki  Mickiewicza,  Słowackiego  i  Krasińskiego  eXr.  IS. 
»)    Juliusz  Slr/wacki  t.  I.,  Btr.  105. 
')    Liitg  Słowackiego  t.  I.,  str.  121. 


—    223    — 

tworzyciele  literackich  królów,  milczą.  Gazeta  ^^arszawska 
umieściła  w  sześciu  Dumerach  caJego  Żmij^  (utwór  autora) 
bez  uwag."  (Czy  autor  teraźniejsze  czasy  uważa  za  lepsze 
czy  gorsze  ?)  Dalćj  napomina  poetów :  „Szanuję  szkolę  reli- 
g^ną,  ową  wieczerzę  pafiską  polskich  poetów,  do  której  za- 
siedli w  Paryżu ;  sądzg  bowiem,  że  wypływa  z  przekonania, 
że  nie  jest  sztucznie  natchniętą  słowami  Frjderyka  Szlegla, 
który  w  chrześciańskićj  religii  źródło  jedyne  poczyi  upatruje. 
Oddaliłem  się  wszelako  od  idących  tą  drogą  poetów,  nie 
wierzę  bowiem,  aby  szkolą  de  la  Menistów  i  natchuięta 
przez  nieb  poezya  była  obrazem  wieku  etc."')  Poezya  Slowa- 
cki^o  jest  obrazem  tych  umysłów,  które  jak  żeglarze  nad- 
powietrzni  bajają  po  przestworzu.  Wystawieni  na  kaprysy 
wiatru,  nie  wiedzą,  gdzie  zarzucą  kotwicę.  Poeta  przezna- 
czony jest  natchnieniem  rozświecać  drogę  człowieka.  Adam 
czekd,  aż  natchnienie  tryśnie  z  wierszy  Słowackiego.  Nie 
upatrywał  natchnień  w  grze  słów  tego  nieporównanego  wir- 
tuoza, ale  zawsze  spodziewał  się,  2e  kiedyś  natchnienie 
wyższe  tony  wydobędzie  z  tego  wspaniałego  instrumentu,  na 
którym  graty  z  szaloną  fantazyą  i  ironią,  naśladownictwo 
i  pycha. 

W  ostatnich  tygodniach  1833  r.  Mickiewicz  dokończył 
zaczętą  w  Petersburgu  Bistoryą  przyszłości,  „albo  raczej  roz- 
woju ludzkości  w  ciągu  wieków.  Świadek,  jak  żyd  wieczny 
tułacz,  klęsk  człowieczeństwa,  opisywi^  jego  coraz  większe 
2be8twieme.*'  *)  Wygórowany  egoizm  warstw  rządzących 
w  Europie  dostarczał  poecie  nie  mnićj  obfity  materyał,  jak 
CerwantC8'owi  i  Swift' owi  zgrzybiałość  rycerstwa  w  Hiszpa- 
nii, lub  obłuda  wyższych  sfer  towarzyskich  w  Anglii.  Mic- 
kiewicz uwydatniał  próżnię  cywilizacyi,  opartćj  na  samem 
bogactwie  i  zakreślającej  ludzkości  za  cel  jedyny  wydosko- 
nalenie środków  m&teryalnych  do  używania  i  zbytku.  W  po- 
czątku 1833  r.  Montalembert  pisał   do  Henrietty  Ankwiczó- 


')    Szósty  póIarkoRZ  IHeigrzyma  Itl-go  Maja  J833  r. 
*)    Ze  wspomnieri  niewydanycli  Jana  Scovazzcgo. 


—     224     — 

imy  o  Mickiewiczu:  „Będzie  on  wkrótce  drukował  po  firan- 
cuzku  pracę,  którą  ja  mam  przejrzeć,  oczekujg  jćj  z  wielka 
niecierpliwością,^  ')  Ale  Montalembert  zbyt  przywitany  był 
do  organizacyi  społecznej,  której  poeta  konanie  z  góry  z  ra- 
dością opowiadał,  aby  nie  odradzić  mu  podobnego  zncłiwal- 
Btwa;  zaczął  mu  więc  tłumaczyć,  że  nie  ma  diiela  mni^ 
na  czasie,  że  rzucona  przez  najgłośniąjszego  z  pisarzy  pol- 
skich rękawica  w  twarz  monarchy,  od  którego  zależał  byt 
materyalny  wycbodźtwa,  może  sprowadzić  zmaiejszeoie  lab 
skasowanie  żołdu  wypłacanego  tułaczom,  a  chociaż  Mickie- 
wicz mniemał,  że  satyra  chyba  jemu  samemu  sprawiłaby 
przykrości  Jakie,  poszedł  za  zdaniem  człowieka  znającego 
lepiej  stosunki  miejscowe.  Wyznawał  w  kilka  lat  późnij 
Janowi  Scovazzemu,  że  zapewne  nie  d^by  się  tak  łatwo 
przelionać,  gdyby  jego  samego  nie  raziła  sprzeczność  zacho- 
dząca między  własną  głęboką  chrześciańską  wiarą  w  lepsx( 
dolę  człowieka,  a  cłiłodnym  opisem  stopniowego  upadku 
i  ostatecznego  upodlenia  społeczeństw  europejskich.^  Z  ob*- 
wy,  aby  pod  parciem  finansowćj  potrzeby,  albo  nalegań  przy- 
jaciół, nie  ogłosił  rękopismu  w  chwili  nieodpowiedni^,  rzu- 
cił w  ogień  owoc  kilkoletniej  pracy.  ^)  Zachował  jedynie 
parę  ćwiartek  brulionu  dla  przepowiedzianego  w  nich  po- 
wrotu Napoleonów  do  władzy.  Chciał,  aby  ślad  tego  takta 
został  w  jego  papierach,  ponieważ  w  jego  przekonaniu  wy- 
padek ten  miał  mieć  wpływ  na  losy  Polski.  Ćwiartki  te 
świadczą,  jak  daleko  sięgał  wzrok  Adama.  Opowiadał  wojnę 
socyalną  we  Francyi,  a  kończył  opisem  konfederacyi  wszy- 
stkich ludów,  obalającćj  potęgę  Prus.  Trzeba  wyznać,  te 
przewidzenia,  które  w  1833  r.  zdawały  się  może  dziwactwem, 
stały  się  dziś  prawdopodobniejsza  Biografowie  Adama,  ude- 
rzeni twierdzeniami   Historyi  przyszłości,    starają  się  udowo- 


Emmia,  przez  ks.  Jftna  Sieraieńskiego,  @tr.  14'2. 

Ze  wspomnień  Jana  Scovszzego. 

Z  opowiadania  tioweryjM  Gałęzowskiego  sturflswma  Bynoiii 


—    225    — 

diiić,  że  musiała  być  w  późniejszych  latach  dokończona,  ale 
Bohdan  Zaleski^)  miał  w  ręku  1833  r.  rgkopism  w  całości; 
nie  skorzystał  z  sposobności  przejrzenia  go  dokładniej,  gdyż 
wiersze  Mickiewicza  bardzićj  go  zajmowały,  niż  proza  fran- 
cuzka  i  odłożył  czytanie  na  później. 

Chociaż  nikt  nie  niszczył  swycli  rękopisniów  tak  łatwo 
jak  Mickiewicz,  szkoda  jednak,  że  owa  liistorya  przyszłości 
pisana  po  francuzku,  przepadła  na  zawsze.  Sam  autor  opo- 
wiada swemu  przyjacielowi  śp.  Sewerynowi  Gidczowskiemu, 
wla*ótce  po  coup  d^Etat  Napoleona  III.,  że  mnóstwo  W7pad- 
ków  dziejących  się  wówczas  przepowiedział  w  swojem  dziele. •) 
Czy  wydanie  jego  byłoby  przeszkodziło  Mickiewiczowi  otrzy- 
mać katedrę  literatury  słowiańskiej,  jak  mniema  pewien 
krytyk?*)  trudno  dziś  rozstrzygnąć.  W  każdym  razie  ksią- 
żka taka,  napisana  po  francuzku,  przystgpna  szerszej  publi- 
czności, byłaby  zrobiła  mu  wybitne  miejsce  w  literaturze 
francuzkiśj.  Było  jakby  przeznaczeniem  Mickiewicza  pozo- 
stać wyłącznie  pisarzem  polskim.  Prawic  wszystkie  jego 
prace  po  francuzku  uległy  zagubią 


')    z    opowiadania   Bohdana   Zaleskiego    atar><zemu    synowi 

*)    Z    opowiadania  Seweryna   Galęzowskiego    atarezemu  sj- . 
noiri  Adama. 

*)    Emenia,  przez  ks,  .7ana  Siemieńskiego,  str.  142. 


«  Mickmiiaa,    Tom  H. 


VIII. 

Udział  Mickiewicza   w  robotach    emigracyjnych,     Artyloiły  poe- 
tyczne.    Wyjazd  do  Bex  na  apotlcanie    Garczyiiakiego.     Towa-    ' 
rzyszenie    mu    do  Avignonu    i  pozostanie  z  nim  ał  do  imieroŁ 
Powrót  do  Paryża. 

ślady  czynności  Mickiewicza  w  towarzystwach  zakładanych  w  Pa-  I 

ryżu.     Wspólpracownictwo    jego   do   dziennika :     Pidgrzym  PMi  j 
i  wynikłe    ztąd  polemiki.     Rad;  udzielane    obywatelom    z  krsja. 

Odezwa  do   nich.     Towarzystwo    liraci    Zjednoczonych.      Chland  i 

o  Mickiewiczu.  Przerwa  Pana  Tadeusza  spowodowana  chorobą  Qv>  \ 

ozyńskiego.    Mickiewicz  przy  umierającym  przyjacielu.    Spotkanie  i 

s\%  w  Lyonie  z  Bohdanem  Zaleskim.  , 


W  trzecićj  części  Dziadów  Mickiewicz  przenikał  proro-    i 
czym  wzrokiem  daleką  przyszłoś*^,  w  Księgach  pieĄfrzjftMt»a   | 
polskiego  wykład&ł  tułaczom,  jak  żyć  na  obczyźnie,   aby  ta-    < 
służyć  na  powrót  do  kraju.    Nie  zostawiał  on  drugim,  ani    ' 
czasowi  stosowania  prawd  głoszonych  przez  siebie,   lecz  nsi-    | 
lował  nastrajać  swe  własne  codzienne  życie  do  prawd  naby-  \ 
tych  w   natchnieniu.     Na    polu    piśmiennictwa   ścier^  sij   ' 
głównie  opinie  emigracyi,  na  tern  polu  zwalczał  Adam  Uhz,   ' 
wiodący  na  rozdroże  ludzi  roznamiętiiionych,   zoiecieipliwio- 
nycb  widokiem  coraz  to  zwigksząjącćj  sig  przepaści  międ^ 
Btanem  Europy  a  ich  pragnieniami.    Rady  udzielane  w  przy- 
powieściach stylem  biblijnym,    rozwijał  obszerniej  w  szeregn 
artykułów  politycznych.     Choć  znał  niebezpieczeństwo  robft 


—     227     — 

tajemnycli  w  Paryf.u  dla  kraju,  któremu  one  groziły  śledz- 
twami, konfiskatami  i  Sybirem,  okazał  jednak  gotowość  po- 
pierania moralnie  kółek  obywatelskich,  tworz^ych  sig  pod 
zaborczemi  rządami  dla  podniecania  i  podtrzymywania  ducha 
Polski.  Nie  usuwał  się  więc  od  prac  emigracyjnycłi,  o  ile 
te  zdawały  mu  się  pożyteczne,  wymagał  tylko,  aby  były  pro- 
wadzone poważnie  i  praktycznie,  ze  ścisłym  obrachunkiem 
sumienia,  z  zaparciem  si§  siebie  i  z  miłością  ojczyzny.  Dla 
tego  też  stronił  niezachwianie  od  komitetów  politycznych 
na  emigracyi.  Mickiewicz  należał  do  nielicznych  emigran- 
tów, którzy  się  ustrzegli  gorączki  komitetowej.  „Przyznam 
się,  pisał  b  Marca  1833  r.  do  Stefana  Garczyńskiego,  że  nie 
lubię  grać  w  liczmany  i  puste  orzechy."  ')  Emigracya  po- 
siadająca tylu  ludzi  wyższych,  tyle  zasobów  wiedzy,  odwagi 
i  poświęcenia,  byłaby  niezawodnie  wigcój  zdziałała  dla  ojczy- 
zny, gdyby  się  była  związała  w  zgodną  jedność,  zamiast 
rozbijania  się  na  zawistne  stronnictwa.  Zamiast  zespolenia 
sił  swoich  w  jedno  ognisko,  prace  swe  zasadzała  niestety  na 
tran,  żeby  dowieść  doskonałości  tego  lub  owego  zewnętrz- 
nego kształtu  budowy  społecznćj.  Jedni  powoływali  zioinków 
do  hołdowania  królewskiemu  majestatowi,  drudzy  spolszczj'- 
wrszy  humanitarne  deklaracye  rewolucyi  francuzki^  i  sklei- 
wszy z  tych  szlachetnych,  ale  ogólnikowych  i  po  części  już 
przestarzałych  maksym  manifest  towarzystwa  demokraty- 
cznego polskiego,  przeżuwali  go  do  przesytu.  Ci,  co  czuli, 
że  nic  Polsce  nie  przybędzie  z  czołobitności  dynastycznych, 
ani  z  neo-Jakubinizmu,  wzdychali  za  nowym  kierunkiem.  Po- 


')  Korespondćtiq/a  Adama  MiehiemUza  t.  I.  atr.  110.  Cz^ato 
on  niego  głosowano  przy  n-yborach  komitetowych,  chociai  z  gi^i? 
oćwiadcial,  że  w  komitecie  politycznym  zasiadać  niemyńli,  W  wy- 
borach do  koinitetn  Adam  Mickiewicz  otreymal  1160  gtosSw.  Je- 
nerał Dwernicki,  który  najwięcej  zebrał  głosów,  miał  ich  za  sobą 
2607,  BołidaD  Zaleaki  827,  Maurycy  Wochnacki  i98.  [Noma  Polska 
meeatMy  pdlarknsz,  str.  62.)  Mickiewicz  w  spisie  mających  naj- 
więcćj  gtoadw  jest  przez  pomyłkę  drukarsku  tytułowany  posłem, 
zsmiut  poetą. 


—    228    — 

mimo  zaciętości  polityczDij,  były  potrzeby,  którym  wTchodź- 
two  zgodnie  zapobiegało.  Xa  gruncie  literatury  i  dobro- 
czynności, monarchiści  i  demokraci  spotykali  się  często.  Na 
tym  gruncie  wyłącznie  Mickiewicz  chętnie  się  spolil  z  je- 
dnymi i  z  drugimi,  nigdy  się  nie  powiodła  żadna  z  prób 
rządzenia  emigracyą  na  zasadzie  wyborOw,  wszystkie  te  wła- 
dze bez  siły  wjkonawczg  zużył)'  marnie  dużo  energii  i  środ- 
ków, gdy  przeciwnie  instytucye  polskie  w  Paryżu  wolne  od 
stronniczjch  celów,  zostawiły  po  sobie  ślad  korzystnej  dzia- 
łalności, a  do  każdtj  z  oich  poeta  należał. 

Pierwsi  zawiązali  się  w  towarzystwo  Litwini  i  ICosini 
dla  wyświecenia  wielkićj  ofiarności  i  niezachwianego  patryo- 
tyzmu  tych  dzielnic  Polski.  Naturalnie,  że  do  swego  grona 
zawezwali  Mickiewicza  zaraz  po  jego  przybyciu  do  Paryża. 
Towarzystwo  litewskie  i  ziem  ruskich,  założone  10-go  Gni- 
dnia  18.^1  r.  uchwaliło  swe  ustawy  10-go  Marca  1832  roku. 
Celem  Towarzystwa  było  najprzód:  zbieranie  materyałdw, 
ściągających  sig  do  powstania  Litwy  i  Ziem  Ruskich,  oru 
opisanie  tegoż  powstania,  powtóre :  opisanie  tych  krajów  sta- 
tystyczne lub  historyczne,  po  trzecie  zajęcie  się  ich  narodo- 
wością. Ponieważ  Towarzystwo  wybrało  na  członków  hono- 
rowych cudzoziemców,  Polsce  sprzyjających,  ustawy  jeg» 
wyszły  jednocześnie  po  polsku  i  po  francuzku. ')  Mickiewicz 
podpisał  odezwę  z  dnia  23-go  Sierpnia   1832   r.,   w  któr^ 


')  Na  otyginale  Uatawy  podpisaoi  s%:  Cezaiy  PUtor,  An- 
toni Praecia;-ewski,  Adam  Kotyazko,  J6zcf  Zienkomcs,  Ludińlr 
Zambraycti,  'Waieryaii  Piettiewica,  Jan  Grotkowski,  Antoni  Hlo- 
flKuiewicz,  Karol  Edward  Wodziński,  Joaohim  Lelewel,  Aleksandr 
Wołodkowicz,  Kazimierz  Potulicki,  J^jzef  Straszewicz,  Jnlinsa  Sło- 
wacki, ^anciszek  SzemioUi,  Antoni  Górecki,  Julinaz  Onuowiki, 
Leonard  Chodźko,  Eoataohy  JanuszkiewicE,  Kajetan  Lesscsyńaki, 
Micłiat  Skibicki.  Ignacy  Chodkiewioz,  Bolesław  Dobrowobki,  Piotr 
Kopczyński,  Józef  Mikolaki,  Ksawery  Orański,  Erazm  BykaCK- 
wski,  Hicha)  WoUowicz,  Łucyan  Kotupaylo,  ^tlichał  Lisiecki,  Woj- 
ciech Sowińoki,  Jan  Kepomncen  Umiiiski,  Henryk  Dmocłiawtfci, 
Edward  Mokrzeoki. 


-     229     — 

■oprócz  celów  wyżój  wytkniętych,  Towarzystwo  zamierza  „uła- 
twiać młodzieży  Baszćj  nieodzowne  ćwiczenie  sig  w  naukach 
i  sztukach."')  W  protokułach  posiedzeń  tego  Towarzystwa 
czytamy  pod  datą,  3-go  Września  1832  r.,  że  z  powodu  zło- 
żenia przez  Podczaszyńskiego  rgkopismu  wyprawy  na  Litwg, 
pióra  pułkownika  Bartmańskiego,  bądź  dla  dania  go  do 
druku,  bądź  dla  zużytkowania  go  do  bistoryi  wojny  z  1831 
r.,  Mickiewicz  głos  zabrał :  „Z  wniesionćj  materyi,  pisze  se- 
kretarz Towarzystwa,  Mickiewicz  jest  zdania,  aby  wszystkie 
Pamiętniki  komunikowane,  mogły  być  osobno  tt7dawane. 
Uważa,  iż  pisanie  historyi  współczesnćj  jest  rzeczą  i  trudną 
i  nader  delikatną,  i  że  toby  powinno  być  raczćj  dziwem 
prywatnego  pisarza,  niżeli  dziełem  niejako  kolekcyjnem 
w  imieniu  Towarzystwa  wydanem.  Uważa  się,  że  nigdyby 
Towarzystwo  nic  było  w  stanic  dostatecznie  obronić  si§  od 
zarzutów,  miotanych  na  takowe  dzieło." 

Początkowe  czynności  Towarzystwa  litewskiego  były 
bardzo  ożywione.  Z  wzmianki  w  numerze  20  Listopada 
1832  r,  dziennika:  Pielgrzym  Polski  widać,  że  członkowie 
■w  różnych  przedmiotach  odczytywali  wypracowane  artylculy. 
^Prezydujący  w  wydziale  literackim  Adam  "Mickiewicz,  obra- 
wszy za  przedmiot:  Gdzie  ducha  narodowego  i  Jak  go  szukać 
należy?  obudził  prawdziwie  interes  słuchaczów  swoiclL" 
W  tym  odczycie  Mickiewicz  powstawał  przeciw  teoryom  oso- 
bistym, przytaczając  przykład  Sieyesa,  kreślącego  na  papie- 
rze „koustytucyą  w  liniach  i  trójkątach,  gdzie  każdemu  urzę- 
dnikowi ruchy  matematyczne  przepisał";  dowodził,  „że 
z  wszystkich  rzeczy  pod  słońcem  najbardzićj  różnią  się  od 
siebie  systemata  od  najrozumniejszych  ludzi  wymyślone," 
nareszcie  przypomini^  tułaczom,  że  uczucie  1  myśl  narodowa 
Jedynie  zdolne  są  związać  ludzi  na  każdem  miejscu  i  w  każ- 
dym czasie,  ale  że  do  zgody  „potrzeba  pewnego  upokorze- 
nia, pewnego  skłonienia  się  pod  prawidła  od  rozumu  wyż- 


>)    Dodatek  pod  numersm  VL 


—     230     — 

sze." ')  Nietrudno  odgadnąć,  że  podobne  napomnienia  nie 
przypadały  wszystkim  do  smaku  w  chwili,  gdy  nadzieje  tyla 
Polaków  oswobodzenia  ojczyzny  polegały  na  własnym  rozu- 
mie i  przeróżnych  systematach.  „Towarzystwo  litewskie 
i  ziem  ruskich  wybiło  medal  na  pamiątkę  prowincyi  oder- 
wanych, *)  zajęło  sig  zebraniem  maturyałów  do  pamiętników 
tych  ziem;  a  gdy  członek  Towarzystwa  Feliks  Wrotnowsfci 
przyjął  na  siebie  ich  układ  i  wydanie,  Towarzystwo  osią- 
gnąwszy zamierzone  cele  zawiesiło  czynności  swoje."  ') 

Drugie  Towarzystwo,  którego  Adam  Mickiewicz  miał 
zostać  późnićj  wice-prezesem,  Towarzystwo  Literackie  polskie 
założone  zostało  29-go  Kwietnia  1832-go  r.  więc  jeszcze  przed 
przybyciem  poety  do  Paryża;  zakreślało  ono  sobie  za  cel 
^zbierać  i  ogłaszać  materyaly  tyczące  się  dawnego  Królestwa 
polskiego,  jego  obecnego  położenia  lub  pomyślności  przyszłćj, 
a  to  w  widoku  zachowania  i  ożywienia  w  opinii  narodów 
spólczucia,  które  dla  Polski  okazywały."  *)  Cudzoziemców 
przypuszczano  do  Towarzystwa  jako   członków    bonorowych 


■)  Odczyt  ten  Mickiewicza  ogłoszony  jest  w  t.  V.  daial, 
8tr.  27— m. 

')  Napis  medalu  jest:  1.  Polonia,  Lillwaiiia,  Retheniteąiie  pro- 
fitiiiai;  a  tgraniiis  Moscoviae  inijne  o/iprcssai;  liberlalem  armis,  ąiuu- 
rebmti  1830—81.  In  rei  memoriam  Litbrano-Rytbenica  aociftU^ 
3.  Nunc  olim  et  giiotiimi/M  ilubunt  sc  temiiorg  mres.  Juliuae  il>towłcbi 
W  imieniu  Towarzystwa  otiarowal  ten  medal  LafayettomL  (Arf- 
gnym  Polski  2'go  Urudnia  16S'^  r.)  ir^luwacki  przemówi!  do  tx- 
fayetta  w  zastępstwie  Mickinwicza,  któremu  zrobiło  siy  ile  i  mu- 
siał wyjść.  (SluKucki,  Listy  do  matki  t.  I.  str.  441 )  Może  tik 
Michiewicz  opuścił  zgromadzenie,  aby  nie  pozbawii  Słowackie)^ 
przyjemności  wystupienia  na  jego  miejsca  z  mową.  Staraniem  To- 
warzystwa litewskiego  i  ziem  niskich  wyszły  nastqpiy'ące  dsieła 
Felisa  Wrotnowskiego:  w  m33  r.:  Rus  ot/ótny  pnwitama  na  Utiae: 
w  183ti  r.:  Zbiór  Pamiętiiikón)  o  poivslaniii  lAliiy  1831  r.;  w  1638  r.: 
Powstanie  na  Jf olytiiti,  Podolu  i  Ukrainie  tv  18'il  r. 

')     Kaktidan  I.O  rok  1838,  str.  70. 

*)  Zdanie  sprawy  z  dzii-si^dolelnich  prac  Tatforzi/slwa  LiUr*- 
f kiego  pelskieco  m  Parytu,  atr.  0.    Paryż  1843  t. 


—    231    — 

i  dla  t^o  artykuł  48  ustawy  omawiał,  że  w  razie  ich  obccnośd 
obrady  mogą  odbywać  się  w  francuzkim  języku.  Członkowie 
dzielili  sig  na  członków  honorowych,  kollaboratorów,  stowa- 
rzyszonych i  korespondentów.  Kollaboratorowie  mieli  glos 
stanowiący  w  wszelkich  postanowieniach,  a  korespondenci 
i  stowarzyszenie  tylko  glos  doradczy.  Mickiewicza  obrano 
koUaboratorem ,  wraz  z  Ignacem  Domeyką  i  Bohdanem 
Jauskim,  Stefan  Garczyński  został  korespondentem,  i  t.  d. 
Na  dzień  zebrań  publicznych  obrano  3-ci  Maja.  Towarzystwo 
przez  to  samo,  że  prezydowane  przez  księcia  Adama  Czar- 
toryskiego, bywało  przedmiotem  częstych  napaści  lub  szyderstw 
pism  rewolucyjnych  emigracyi  i  naprzykJad  dziennik  JVowa 
Polska  znajdował,  że  nudnie  wigczą  Trzeci  31aj  tak  Adam 
Mickiewicz  „przyodzian  pielgrzymskim  kapturem"  jako  też 
i  „tłum  szlachetny  zapewne,  ale  jeszcze  złudzony."  *) 

Gdy  Towarzystwo  literackie  polskie  pracowało  nad 
zebraniem  materyałów  do  dziejów  ojczystych,  Francuzi  tro- 
szczyli się  o  założenie  Biblioteki  polskiej  dla  tułaczów.  Myśl 
tę,  którą  Towarzystwo  literackie  miało  doprowadzić  do 
skutku,  poruszyło  najprzód  Towarzystwo  (francuzkie)  cywi- 
lizacyi.  „Paryzkie  Towarzystwo  cy wilizacyi "-),  pisa!  Pielgrzym 
polski  pt)d  datą  28-go  Listopada  1833-go  r,,  na  przedsta* 
wienie  Dra  Daniel  de  Saint-Antoine  przedsięwzięło  zamiar 
utworzenia,  przez  dary  przyjaciół  wolności  i  cywilizacyi,  wiel- 
kiego muzeum  i  ofiarowania  go  Polsce  w  dniu  jćj  oswobo- 
dzenia. Życzeniem  jest  Towarzystwa  zastijpić  przez  tę  ofiarę 
i  uczynić  mnićj  dolegliwemi  straty  książek,  dzieł  sztuki, 
jakieśmy  ponieśli  przez  kilkakrotne  zabory  moskiewskie. 
Wyznaczona  już  zost^a  komisya  mająca  się  zająć  wyko- 
naniem t^  propozycyi,  w  krotce  ma  ogłosić  stosowną  odezwę 


■)    37  i  88  pńłwkuaz  Nowej  Polski. 

*)  Towarzystwo  to  od  kilku  lat  zawiązane  w  Parjźn  naj- 
mowało sale,  w  których  profeasorowia  niepatentowaDi  przez  nni- 
wers^rtet  wykładali  kursą  w  pizedmiotach,  nie  ol>j<;tych  po  wiqksz6J 
części  progrunem  publicznej  oświaty. 


—     232     — 

do  przyjaciół  Polski  i  cywilizacyi.  Członkami  jćj  są:  Jenerał 
Lafayette,  deputowany  Alex.  Delaborde,  P.  P.  Julliea  de  Paris, 
Daniel  de  Saint-Antoine,  Rcfay  de  Salignan,  Mangeait  i  Bertin. 
Towarzystwo  cywilizacyi  wezwało  czterecli  Polaków  dla  la- 
siągnienia  od  nich  potrzebnycłi  wiadomości,  a  mianowicie; 
Jenerała  Dwernickiego  i  Adama  Mickiewicza."  Mickievici 
zredagował  był  odezwę,  którą  z  małcmi  odmianami  podpisali 
25>go  Listopada  1833  hrabia  Lasteyrie,  zięć  Lafayetta  i  kilka 
znanych  osobistości  francuzkich ;  wyszła  ona  w  numerze  sty- 
czniowym dziennika  Łe  Polonais.  ^j  Poparcie  dane  przez  Mi- 
ckiewicza Towarzystwu  cywilizacyi  wywołało  różne  plotki 
pomiędzy  emigrantami,  o  czcm  Adam  wspomniał  w  liście 
z  Października  IS33  r.  do  H.  Kajsiewicza:  „Muszę  wam 
donieść  jedne  anegdotę.  Jest  tu  Towarzystwo  jakieś  q/»iii- 
zacyi,  które  powzięło  zamiar  założyć  dla  Polaków  Bibliotekg 
i  pisze  więc  appel;  używają,  mnie  dla  podania  noty  o  zabra- 
Dych  przez  Moskałów  z  Polski  Bibliotek,  klepię  tę  not^ 
wlokę  się  z  nią  po  błocie,  wracam  na  hertutę.  Nazajutn 
ruch  między  bracią  paryzką,  o  intrygach  migdzy  komitetea 
a  Towarzystwem  Pomocy  Naukowej,  podobno  kwasy  i  rótni 
różnych  oskarżają  o  akaparowanie  i  eksploatowanie  bitriio- 
teki,  którćj  jeszcze  nie  ma  i  Big  wie  czy  będziel  !I  Widzicie 
tedy,  iż  tu  wszystko  po  dawnemu."  *) 

Mickiewicz  należał  do  założycieli  Towarzystwa  Pomocy 
naukowćj,  o  którem  powyżej  wzmianka  w  jego  lińcie.  Towa-    | 
rzystwo   to   niemałe  oddało    usługi.    Oto   pierwsza    odezwa    ' 
tego  Towarzystwa,   którą  Adam  Mickiewicz  podpisiU,  mote 
i  zredagował : 

„Od  czasu  zajęcia  Polski  przez  wojsko  nieprzyjacielskie,   ' 
wiadomo,  iż  rząd  rossyjski  użył  wszystkich  środków  do  zu- 
szczenią  narodowości  polskićj,  uderzył  najprzód  na  zakłady, 
w  których  młodzież  brała  wychowanie,  zamlinął  szkoły,  roz- 


')    Artykuł  Mickiewicza  ogłoszony  został  we<Uag  kiitognfa 
w  Mitanges  paKlnanes  t.  ET.  atr.  U!). 

')    Korespomierteya  Adama  MickteKicza  t.  I,  str.  185. 


—    233    — 

zal  uniwersytety,  przywłaszczył  fundusze,  wj-wiózl  z  krają 
lioteki  i  wszelkie  naukowe  pomoce. 

„Młodzież  Polska  tuła  sig  po  obcycli  krajach,  pozba- 
na  grodków  utrzymania  się,  mimo  całą  cłigć  doskonalenia 

w  naukacłi,  zmuszona  jest,  albo  w  bezczynności  oczeki- 
■  szczęśliwBzycli  wypadków,  albo  wchodząc  w  obcą  służbg, 

w  cudzoziemskie  instytuta,  zapominać  narodowego  życia, 
odowych  podań,  języka  i  wszystkiego,  co  ją  z  Polską 
zylo. 

„Tułacze  polscy  troskliwi  o  teraźniejsze  położenie  i  przy- 
i  los  młodzieży,  zebrani  w  Paryżu,  wezwali  dnia  21-go 
idnia  1832  roku  osoby  posiadające  zaufanie  powszechne 
itwość  większą  przynoszenia  pomocy  rodakom,  do  zbie- 
lia  funduszów    i   obmyślania    środków  naukowćj   pomocy 

młodzieży  polskićj.  Powołani  książę  Adam  Czartoryski 
\V.,  generałowie  Kniaziewicz  i  Pac  S.  W,,  były  prezes 
du  narodowego  Bonawentura  Niemojowski  i  Ludwik  Plater 
K.,  przybrawszy  do  grona  swego  Cezarego  Platera,  Ale- 
.ndra  Jełowicktego,  postów,  tudzież  Adama  Mickiewicza 
[arola  Marcinkowskiego,  postanowili  zawiązać  sig  w  sto- 
rzyszenie  w  celu  ułatwienia  dla  młodzi  polskićj  sposobów 
:enia  się.  Dopełnili  tego  aktem  z  dnia  29-go  Grudnia 
r.    Za  środki  obrano : 

1.  „Wspieranie  uczniów,  uczęszczających  na  kursą 
insytutach  miejscowych. 

2.  „Staranie  się  o  pomieszczenie  w  zakładach  publi- 
lych  i  prywatnych,  bądź  naukowych,  bądź  sztuk  pięknych, 
Iź   technicznych  i    przemysłowych,  we  Francyi,  w   Anglii 

w  Niemczech. 

„3.  Otworzenie  kursów  oddzielnych  polskich  najpo- 
ebnieJBzych. 

„4,  Urządzenie  z  czasem  instytutu,  w  którymby  mlo- 
eż  polska  narodowe  wychowanie  brać  mogła. 

„Stowarzyszenie  zaczgło  od  zebrania  w  gronie  swojem 
iduszów  i  wzywa  osoby  pokładające  zaafanie  w  członkach 


stowarzyszenia,  aby  raczyły  wspierać  dzifdania  jego  radą, 
pomocą  i  dobrowolnymi  składkami. 

„Stowarzyszenie  zapewnia,  iż  przedsięwzięte  będą  środ- 
ki, aby  zbieraniu  i  administrowanie,  działo  sig  za  wiadomo- 
ścią wszystkich  onego  założycieli,  którzy  zaręczają  ażyde  ich 
stosowne  do  zamierzonego  celu. 

„Zakres  działania  stowarzyszenia  musi  być  umiarko- 
wany według  jego  środków  i  wedle  potrzeb  Łułactwa  pła- 
skiego. Czystość  zamiarów  i  ważność  skutków,  jakie  z  do- 
pełnienia celów  wyniknąć  muszą,  natchnęły  członków  stowa- 
rzyszenia nadzieją,  że  rodacy  i  cudzoziemcy  oceniający  cłu- 
rakter  sprawy  polskiej  i  czujący  obecnie  położenie  narodu 
naszego,  wspierać  stowarzyszenie  zechcą  w  jego  prawddme 
narodowem  przedsięwzięciu, 

„Składki  wpisane  l)ędą  do  księgi  funduszów  i  poświad- 
czone przez  jednego  z  członków  wydziału  funduszow^o. 

„Członkowie  tego  wydziału  są:  lisiąże  Adam  Czarto- 
ryski, generałowie  liniaziewicz  i  hrabia  Pac.  Oprócz  tych 
trzech  członków  nikt  inny  w  imieniu  stowarzyszenia  składek 
przyjmować  i  kwitować  nie  jest  upoważniony. 

„Życzący  przynosić  pomoc  hib  składki,  zechcą  one 
przysyłać  do  Paryża  pod  adresem  generała  Kniaziewicza, 
na  placu  Magdaleny  nr.  3,  albo  do  generała  Paca,  na  alicjr 
Godot  de  Mauroy  nr.  26."  ') 

Z  drugiego  zdania  sprawy  stowarzyszenia  naukowi 
pomocy,  dowiadujemy  się,  że  ono  podzieliło  się  na  dwa  wy- 
działy; wydział  funduszowy,  o  którym  powyżój  była  mowi, 
i  wydział  naukowy,  do  którego  wezwani  zostali:  Ludwik  hr. 
Plater,  Cezary  hr.  Plater,  Adam  Mickiewicz,  książę  Ciet- 
wcrtyiiski,  Ignacy  Domeyko  i  Feliks  Wrotnowski.  Wydzi^ 
ten  trudnił  się  przedmiotami    tyczącemi    się  wybora  nancij* 


')  Odezwa  odbita  drobnemi  czciookamł  jednocześnie  vr  pol- 
skim i  niemieckim  języka,  w  ilrakarni  A.  Pinard,  powtónou 
w    pismach   emigracj^njch  i  w  pierwazem  aprawozdania  Ton- 


—    235    — 

ciclów,  uczniów,  podawaDiem  nauki,  stoennkiem  ze  szkołami 
i  zakładami  Daukoweiui.  Posiedzenia  odbywały  się  w  biblio- 
tece towarzystwa  przy  ul.  de  i' Universite  nr.  45.  Towarzy- 
stwo starało  sig  o  poparcie  cudzoziemców  i  dla  tego  poczęło 
sprawozdania  wydawać  w  języku  francuzkim.  W  pierwszem 
francuzkiem  sprawozdaniu  towarzystwo  zaznacza,  że  dążyć 
będzie  do  utworzenia  szkoły  wyłącznie  polskiej.  Między 
ofiarami  znajdujemy  franków  200  przesłanych  przez  bez- 
imiennego na  ręce  Mickiewicza.') 

„Towarzystwo  słowiańskie  zawiązane  w  r.  1634  miało 
na  celu  wejście  w  stosunki  z  pobratymczemi  narodami  Fol- 
eki.  Do  pierwszycłi  jego  założycieli  należeli:  Adam  Mickie- 
wicz, Bohdan  Zaleski,  Wojciech  Kazimirski,  Stanisław  Ro- 
pelewski,  Eustachy  Januszkiewicz,  K.  E.  Wodziński.''^) 

Wymienić  jeszcze  wypada,  komisyą  funduszów  emigraciji 
polskiej,  która  utworzyła  się  23-go  Kwietnia  1833  r.  na  za- 
sadzie braterskiego  podatku   dla  niesienia  pieniężnćj  zapo- 


')  Cimipte-rendu  de  la  Soci^ld  polnnaise  rlts  etiides,  iSUblie  A 
Fari^,  accompaga^  de  trois  anDexee.  savoir  o)  Adresse  de  la  eo- 
cićtć  polunaise  des  Etudefl  da  10  Janvier  1683,  b)  Composition  de 
U  Borieló,  c)  Listę  nominative  des  donateura.  Brosz,  w  8-ce  1^4 
loku.  W  drugiem  francazlciem  a  prawo  zdani  u,  Bada  oznajmia,  ie 
przybrała  sobie:  Jenerała  Dembińskiego,  Ignacego  Domeykę,  Księ- 
cia Janusza  Cze Cwertjtisk lego,  Feliksa  Wrotnowskiego  i  Jakuba 
Ualinoffskiego.  Nszwiako  Mickiewicza  nie  wymienione  w  sprano* 
zdaniu  z  r.  1837.  Czwarte  sprawozdanie  podaje  nazwiika  czlooidw 
Bady,  z  ktCirych  B.  Kiemojowski  umart  i  nie  był  zastąpiony. 
W  piatem  sprawozdaniu,  wydanem  I-go  Lipca  1840  r.,  otworzony 
jest  konkurs  na  dzieło,  któreby  streściło  wszystko,  co  Polakowi 
niezbędnem  jest  wiedzieć  o  swojej  ojczyźnie  i  stałoby  się  jakby 
pMlręczDikiem  narodowoŃci  polskićj.  O  warunkach  tego  konkursu 
Kasiągnięto  zdania  Mickiewicza.  (Ob.  Diiefa  t.  V.  str.  52j.  Z  9-go 
epranozdania  wydsnego  w  I&45  r.  dowiadujemy  sl^,  ie  Towarzy- 
stwo od  »łoźenia  rozporządzało  summa  85,592  franków.  (Ob.  tM 
Wiadomości  o  Towanystfeie  pomoaj  naukoiv<'i  w  N-rze  z  22-go  Sierpnia 
1833  r.  gazety:  Pielgrzym  polski.') 

•)    Halendart  na  r.  1838  str.  80.    Paryi. 


—    236     — 

-  y...vv.r.  *  potrzebie.  Na  piervi'szćj  odezwie  podpisani 

.<ti<%'  S/iiajde,  J.  Tomaszewski,  Bohdan  Zaleski,  Ja- 

^    ,'.■■«  iTtyński.     Dowiadujemy  się  z  trzeciej  odezwy,  Je 

.-.  ■    lVtiu'yko  byl  jednym  z  poborców  t^że  komisyi,  Mic- 

;,■!  ■     raloial  tylko  do  datkuj|cych.') 

,\"-.Lh  Polski,  zawiązany  w  183G  r.,  a  ostatecznie  zor- 
.....■•»»iiy  w  Kwietniu  1837,  miał  na  celu  „pt^ączenie  ^{ 
.  v.t;tT$ki  związek  jedności,  oraz  uprzyjemnienie  z  oszczf- 
:'i\'>v:ł  chwil  wolnych  od  pracy."  Zabawami  członków 
>>.'> :  tvytanie  dzienników,  pism  i  dzieł;  bilard,  gry  w  karty 
■'■-.c  dyrekcyą  wskazane;  inne  gry  towarzyskie,  za  wyłą- 
.  '.otttiun  bezwarunkowem  gier  hazardowych,  oraz  stołowanie 
v;^>  członków  oszczędne  i  wygodne."  ->  Członkowie  staK 
fładli  wstępnego  fr.  9  i  następnie  corocznie  po  fr.  36.*) 
('.'hnikowie  czasowi  opłacali  miesięcznic  po  fr.  4.  Ad&n 
Mickiewicz  należał  do  członków  czasowych,  w  racłiunkach 
klubu  zapisany  jako  wnoszący  kwartalnie  11  fr.  50  centi- 


')  j.Aumilel  iiarotliiny  eini^raeyi  polskie'/,  zawiązany  'J5-go 
ilziomika  ls:i2  r.,  zakreślając  2ó-gD  Marca  IKH  r.  termin 
Mn-i.iich  d.  15-gD  Staja,  ucbwalit  oplata  od  dnia  1  kwietnia  tSUi  rokn 
liiulalku  hratenkiegi),  ustanowił  koiaissyn  fuiidiisziin)  emigracji  imlski^ 
przepisał  jej  atrybucie,  a  następnie  sam  się  rozwiązał."  [KaleitAas 
iia  i:  18118  str.  tt^.j  Pieni-BZym  prezesem  komieyi  byl  Janusz  Cm- 
twertyiiski,  po  nim  w  1^6  i.  jenerał  Sznajde.  Znajdujemy  na  spi- 
Mie  Iłtografowaiiym  rodaków  zamieszka^ch  w  Paryiu,  ktdrcy  wnie- 
śli ^<kla<lkę  ilo  ka.-i3y  funduszów  emigracyi  w  mieaiącacb  Kwietnia, 
Maju  i  Czerwcu  1^J7  t.:  ,,Mickiev-iczavrie  5  fr.  na  ręce  Biernackit- 
gfi;"  na  spicie  w  miesiącacb  Lipcu,  Sierpniu  i  Wrseinin  1837  r.: 
„Mickiewicz  h  fr.  na  ręce  Parczewskiego."  W  eprawoadaniu  cijb- 
ności  kassy  od  I-go  Kwietnia  do  koóca  Czerwca  1838  r.:  „Iffi^i^ 
czowie  6  franków."  W  sprawozdaniu  z  czynności  kaasy  od  l-f/t 
Lipca  do  końca  września  1S36  r,  „Mickien-icz  Adiun  7  fr."  Hi 
spisie  imiennym  wnosziicycb  podatek  braterski  jako  tei  oBarj  do 
kassy  komis »yi  funduszów  emigracyi  polskiej  1B39  „Hickiewia 
Adam  fr.  4."    Komissya  rozwiązała  się  w  IbOlJ  r. 

'l    Ustawy  Towarzystwa  polskiego  (wydrukowuLe  po  polsbi 
i  francuzku)  art.  i:Ł 

'j    Ibid.  art.  a 


—     237     — 

mów.  Prezydującym  był  Ludwik  Plater.  J[iędzy  członkami 
znajdowali  się:  H.  Dembiński,  Adolf  Cichowski,  Olizar,  Ale- 
ksander Walewski,  Kalikst  Morozewicz,  E.  Januszkiewicz 
i  t.  d.  1) 

Chociaż  czgBto  mu  wymawiano  opieszałość  polityczna  "), 
Towarzystwa,  na  sessye  których  uczęszcza,  dużo  zabierały 
mn  czasu,  za  to  nie  długo  pozostawał  on  na  posiedzeniach 
publicznych,  gdzie  się  emigracya  Uk  spierała,  jak  gdyby  po 
każdem  głosowaniu  miała  do  rozporządzenia  skarb  i  wojsko. 
Dzienniki  polskie,  których  wielka  ilość  nie  odstraszała  czy- 
telników,  ponieważ  każde  stronnictwo  niemal,  każda  koterya 
chciała  mieć  swój  organ,  były  właściwie  dalszym  ciągiem 
tych  zebrań.  Prz^aciele  Mickiewicza  sądzili,  że  pismo,  wy- 
tykające wychodźtwu,  na  jakie  bezdroża  się  zapuszcza,  mo- 
głoby ogół  odwieść  od  bezowocnych  polemik.  Mickiewicz 
Aai  się  namówić  i  wszedł  w  porozumienie  z  Eustachym  Ja- 
noszkiewiczem,  który  całkiem  był  oddany  dziennikarskim 
i  księgarskim  interesom,  a  łączył  do  szczerego  dla  poety 
owielbienia  rzadką  przedsiębiorczość  i  praktyczność.  Wspo- 
mina on,  że  pierwsze  jego  stosunki  literacko-finansowe  z  Ada- 
mem  zaczęły  sig  w  roku  1833.  „Byłem,  pisał  on  24  Lipca 
1874,  od  4-go  Listopada  1832  r.  wydawcą  małego  Piel- 
grzyma;  za  24  ćwiarteczek  prenumerata  kosztowida  5  fran- 
ków, mi^em  500  prenumeratorów.    Eedakcya  nic    nie  ko- 


')  W  1842  r.  Jnliuaa  Słowacki,  wybrany  Da  jednego  z  dw-u- 
naetn  dyrektorów  Uabu,  świadczył  za  zgodność  z  księgami  raportu 
Bady  gospodarczi^j.  W  tymie  samym  roku  rachunkowość  klubu 
irykazuje,  ±e  G-go  Lutego  Słowacki  kazał  aobie  podać  dwie  butelki 
wina  szampańskiego  za  ti.  10,25.  a  28-go  Marca  Mickiewicz  butelkę 
wina  i  butelkę  porteru  za  frantów  li  centymów  50.  Mickiewicz  zwy- 
csi^nie  zachodził  do  klubu  poUkiego  na  święcone  spotkać  się  z  pr^> 
jacifdmi,  których  tylu  liczy)  w  tem  Towarz3rstwie. 

*)  Golembiowski  w  dziesięć  lat  późnić]  ogłosił  jako  dowód 
oJM^ętso^  Adama  dla  spraw  euugracyjnfch,  że  „jedno  tylko  towa* 
rcystwo  literaokie  raczył  przyjęciem  tytułu  jego  członka."  {Mickie- 
Kicz  odtłoniony  i  Towiaństcztjzna.') 


sztowała,  bo  mało  co  było  sen'o,  a  oajwięc^  na  wztfr  Ka- 
rijerka  zawierai  Pielgrzymek  Dowinek  z  emigracji,  krają 
i  Parj'ża.  Emigracja  jeszcze  ciągle  przybywda  i  cbdińe 
pisemko  to  czytała.  Pamiętnik,  wydawany  przez  Podcza- 
szyńskiego  i  Mochnackiego,  znakomide  pisany,  i  połowy  tego 
powodzenia  nie  miał.  Adam  widząc,  że  możnaby  wielki 
wpływ  «7\<i1erać  na  emigracyą  za  pomocą  organu,  od  czte* 
redl  miesięcy  znanego  emigrac}i,  zaproponowid  mi,  ie  z  Boh- 
danem Jańskim  bierze  główną  redakcyą  bezpłatnie,  tylko 
Jańskiemu  nale2^o  stg  coś  od  numeru  za  korektg  i  drobne 
nowiny."  ') 

Mickiewicz  znajdował  się  na  spisie  prenomeratoriw 
małego ,  jak  go  Januszkiewicz  nazy^va ,  Pi^grzymn  % 
W  pierwszym  nawet  numerze  umieścił  artykuł  o  PamiftKit* 
pułku  Jazdy  WołytiskKj  Karola  Ró2yckiego,  w  którym  mówił: 
„Czytaliśmy  pamiętnik  w  kilku...  wszyscy  słucliali  ze  łzaoi 
w  oczach."  Potwierdza  to  Bohdan  Z^eski  w  liśde  do  Na- 
bielaka  pod  datą  3-go  Listopada  1832:  „Płakaliśmy,  czytajte 
go.    Mickiewicz  napisał  piękną   bardzo  recenzyą  tego  Fa- 


■)  Kb  iDiesiąc  przed  biniercią,  Januazkiewics  plsil  do  mnit: 
„Ten  list  tylko  dla  ciebie,  dotyka  on  wielu  szosegótów  iyeia  i  ■(•■ 
suiikiSw  moicli  z  ś.  p.  ojc^m  twoim.  Te  tylko  mki%  interes  dis  d>1 
obu.  Wielu,  co  o  niektórych  szczególacłi  wisdriAto,  jui  nie  tjjfi. 
Jaiiaki,  Witwicki,  Ropelewski,  Kotyasko,  Cezary  Platet  i  t.  d." 
7.  liiitu  te);o  przytaczam  tylko  co  i  szerszii  publiomość  obdłodai 
mote."  Eustachy  Januszkiewicz  był  przad  rewolnoyą  petnomooi- 
kiem  w  Wilnie  maasy  Radsiwittowski^j,  uoiart  on  w  PaiyCa  28-gB 
Sierpnia  1^74  r. 

^j  Na  tym  spisie  dość  licznym,  ponieważ  Pielgrzym  mid 
z  g/iry  zapewnioną  sprzedaż  5C6  egzemplarzy,  czytamy  naswitta 
księcia  Adama  Czartoryskiego,  Michała  rTajkowskiego,  Henryb 
Dembińskiego,  '%nacego  Domeyki,  Józefa  Diremickisgo,  KMistiB- 
tego  (iaszyńskiego,  Bohdana  Jańskiego,  Józefa  Kas^ca,  Kniaziewi' 
cza,  Jana  Ijedóchowskiego,  Joachima  Lelewela,  Mauiyoą^  Hoebii» 
ckicgo,  Karola  Montalemberta,  Teodora  Morawskiego^  B6fyekiegBi 
Romana  Sołtyka,  Franciszka  ^znajdę,  Edwarda  WoduAalu^o,  Sta- 
nisława WoTcla,  Władysława  2^amoyakiego  i  t  d. 


—     239     — 

miętnika  w  tonie  i  stylu  aamego  oryginału."  W  Kwictoiu 
1833,  Pielgrzym  Polski  powiększył  swój  format  i  zaczął  wy- 
cłiodzić  w  broszuracti  pól-arkuszowycli.  Zjawiały  sig  w  jego 
szpaltacłi  artykuły  Mickiewicza  bezimienne.  Adam  myśli 
swoje  rozwijał  z  prostotą  potocznćj  rozmowy,  rzucając  na 
papier  wrażenia  odniesione  z  wieczornycti  pogadanek  w  kółku 
«odziennycłi  gości.  Bolidan  Zaleski,  przysłuchując  się  Ada- 
mowi, szczególniej  pragnął,  aby  pr/ez  dziennik,  cała  emi- 
gracya  mogła  poznać  jego  myśli  i  wyobrażenia.  Wieszcz 
litewski  żył  wówczas  z  lirnikiem  ukraińskim  w  wielkirj  spójni 
iluchowćj.  „Wieczory,  pisał  Bohdan  do  Nabielaku  3-go 
Listopada  1832-go  r.,  przepędzam  sam  na  sani  z  Adamem 
Mickiewiczem.  Kochamy  sig  jak  rodzeni  bracia,  którzyby 
fflę  poznali  dopiero  z  sobą  na  wygnaniu,  w  nieszczęściu  i  sie- 
roctwie. Drogi,  nieoszacowany  nasz  Adam!  Jak  świat  wielki, 
cudowny  poeta  i  człowiek!"  Dalej  Bohdan  opisuje  zamęt, 
■wśród  którego  przychodziło  Adamowi  glos  podnosić:  „Poje- 
dynki, swary,  hałasy,  aż  bolą  uszy,  a  jeszcze  więcćj  serca. 
Drobne,  różnofarbne  stronnictwa,  która  się  już  zarysowały 
w  Warszawie,  jak  pocięty  padalec,  dziś  w  drobniejsze,  coraz 
liczniejsze  krające  się  pierścienie,  skaczą  na  różne  strony, 
a  wszystkie  syczą  i  buchają  nawzajem  na  siebie  jadem.  Pu- 
ławski i  demokraci  na  Lelewela,  Czartoryski  i  arystokraci 
na  Lelewela  i  demokratów,  wojskowi  na  wszystkich,  wszyscy 
na  wojskowych...  Każdy  chce  swój  kształt  Kządu  zapro- 
wadzić w  Polsce,  któr^  nie  ma,  która  sig  jeszcze  nic  urodziła 
a  w  dftwnćj  Polsce,  którą  opłakujemy,  nikt  nic  dobrego  nie 
wpnyśtit.  Męczeńska  Polska,  dająca  się  krzyżować  dla  od- 
kapienia  wolności  europejskiej,  śród  zbestwion^j  cywilizacyi 
materyalnego  wieku  naszego,  tak  bezinteresownie  poświęca- 
jąca sig  za  ludy  gnijące  w  egoizmie  i  upodleniu,  wielka, 
niywiększa  od  czasu  Chrystusa  idea.  Polska  zmartwych- 
wstanie, ale  przez  ludy,  na  ruinie  wszystkich  tron<'iw  i  wszy- 
stkicłt  feudalnych  instytucyi." 

W  tych  wyrazaiA  Zaleskiego,   całkiem  oddanego  wów- 
czas wpłyWowi  Adama,  maluje  się  i  nastrój  tego  ostatniego, 


—     240     — 

pojęcie  jego  stanowiska  Polaków  na  obczj-źnie.  Uważał  od 
panujące  ilynastye  za  bicz  Bo2y,  napędzający  grzeszną  ludz* 
kość  przez  cierpienia  i  upokorzenia  na  dobrą  tbrogę.  We- 
dług niego,  stronnictwa  walczące  z  dynastycznemi  władzami, 
Hą  najczęści^  nie  mnićj  od  nich  przesiąkłe  egoizmem.  Opo- 
zycya  Izb  franciizkich,  rozmiłowana  w  czczej  retoryce,  a- 
filiiguje  na  tg  samą  pogardg ,  co  tchórzowskie  i  na  wskroś 
gifłilowi;  rządy  filipa.  Mickiewicz  pr/yznawf^  działaniom 
najskrajniejszych  rcwolucyonistów  francuzkich  pierwiastek  po- 
święcenia się  dla  bliźniego  i  dążenie  ku  uszczęśliwieniu  Indi- 
koSci,  lecz  był  i)rzckonany,  że  bez  pokory  chrześciański*] 
i  jaśniejszego  pojęcia  tajemnic  zawartych  w  Ewangelii,  cuda 
iiuwi;t  iiiiergii  zlcgo  nie  zgniotą.  Wypadało  więc  tułaczom 
oc/yścić  w  sobie  ducha,  związać  się  spoiną  wiarą  z  dobra- 
nymi, a  dzielącymi  ich  poczucia  towarzyszami,  nie  tracąc 
nadziei,  że  ludzie  dobrej  woli  doczekają  się  sposobnej  chwUi 
i  uimtiitą  ^tosownc  .środki.  Mickiewicz  radził  wystrzegaf 
aię  nuśhiibwnictwa  otaczających,  a  zarażonych  samolabstwon 
spolecznlstw  i  wcale  nie  dbać  o  podtrzymanie  spróclmiałyd 
tilarów  wiili[CCgo  się  porządku  Europy.  Wszystko  to  dn- 
wacznic  wydawało  się  tułaczom.  Rok  1848  dopiero  wyka- 
zał, i<:  Mpozycya  francnzka  nic  nie  chciała  uczynić  dla  Pol- 
ski, że  sknijua  rewolucya  nie  zdolna  była  ruchem  kierować, 
a  dwoiy  od  lat  tylu  zasypywane  memoryalami  dyplomacji 
emigi'acyjni!'j,  nie  zezwalały  na  odwalenie  grobowego  kamie- 
nia Polski,  nie  przez  zaślepienie,  lecz  przez  słuszną  obaw^ 
że  fakt  ten  pociągnie  za  sobą  ich  upadek.') 

Wychodźtwo  brało  artykuły  polityczne  Mickiewicza  n 
poetyczne  fantazye.  W  salonach  polskich  ubolewano  nad 
tem,    że  poeta  nie  poprzestaje  na  wierszach.     „Szkoda,  pi- 


'I  CliocuA  artykuły  Slickiewicsa  ir  Pidgrzymie  poltkim  nit 
nosiły  poclpisn,  iii^mo  Suiirfiirs  ild  la  PkIiu/iu  popiwdzito  ogtonoM 
tltunaczcnic  bilkn  z  nich  zftstrzeżeiiiem,  że  „autor  zbmbj  jmI  n 
Francji  i  kilkn  dziel,  u  szciególnie  z  &'siąg  Ptelgrz^Hstma,  niedłnł 
wydanych."  (t^tr.  SllS.J 


—    241    — 

sala  w  Pamiętniku  swym  Fani  Hofmanowa  Tańska  pod  datą 
8-go  Lipca  1833  r.,  że  Mickiewicz  teraz  na  publicystg  chce 
wjjśł!."  DzieDniki  emigracjjne  nie  wystarczały  już  stronni- 
ctwom emigracji,  walkg  chciano  przenieść  do  pism  francuz- 
fcich,  a  tiiekt<Jre  głosy  domagały  się  udziału  tułaczy  w  wa^ 
ulach  wewnętrznych  Francyi.  Przeciw  tym  ostatnim  powstał 
Ignacy  Domeyko  w  liście  do  dziennika :  la  Tńbu/te,  w  któ- 
rym 22-go  Stycznia  1833  r,  tak  sig  wyraża :  „Nie  migszamy 
uę  do  waszych  spraw  domowych,  i,  chociaż  cięży  nam  bez- 
czynność, ubolewać  będziemy  w  milczeniu  nad  losem  naszym, 
póki  spieracie  się  jedynie  o  słowa  i  frazesa,  przestarzałe 
formy,  drażniąc  i  zmieniając  tylko  księży  i  ministrów."*) 
Pod  tytułem :  Próba  doktryn  Pielgrzyma  polskiego,  jeden 
z  współpracowników  pisemka  emigracyjnego,  -)  nie  grzeszący 
skromnością,  wydrukował  w  dwóch  szpaltach  obok  siebie 
Artykuł  o  ludziach  rozsądnych  i  ludziach  szalonych.  W  pierw- 
szo tekst  Mickiewicza,  w  drugićj,  jak  podług  gazeciarza, 
powuiien  go  był  napisać.  Widocznie  piszący  wyobrażał  so- 
lne, że  Jackiewicz  wielce  straci  na  porównaniu;  sili  się  on 
udowodnić,  że  brak  Fielgrzymowi  polskiemu  jasnych  zasad 
i  że  mógłby  słusznie  o  sobie  powiedzieć :  Meum  principiiun 
nulla  habere  principia.  Zasad  przeciwnika  Mickiewicza  tru- 
dno się  domacać,  nąjmnićj  mu  przebacza  to,  że  ostrzegał 
rodaków  o  niebezpieczeństwie  dania  sig  porwać  czczym  teo- 
ryom  zagranicznym  i  tłumaczy,  że  byłoby  „nierozsądnie  wra- 
cać do  ojczyzny  bez  rozpatrzenia  sig  w  tern,  co  za  granicą 
gocbiem  jest  naśladowania,  nierozsądniej ]ęs,zzzq  pożytecznemi 
poprawami  gardzić."  Że  emigracya  często  wzór  brała  z  tego 
niestety,  co  właśnie  godnem  naśladowania  nie  było,  że  wy- 
chwalała jako  reformy  pożyteczne  dziwolągi,  szkodliwsze  tu- 
łaczom w  rozsypce,  niż  niepodległa  Francyi,    o  tem  świad- 


■)  liat  podpiaan?  J.  D.,  ale  wiem;  od  Domeyki,  fe  jego  bjł 
piór*. 

■)  W  ntunerze  fFszeehwładztnro  Iwlu,  15-go  Czerwca  1833  r, 
(Dodfttek  pod  numerem  VII.) 

ŻKUft  Atamm  MiMt^aa.    Tom  IL  16 


—    242    — 

cz%  jćj  dzieje,  ale  w  1833  r.  jednych  upajało  doktrynerstwo 
orleanizmu,  drugich  omamiafa  frazeologia  rewolucyjna.  Mi^ 
dzy  tymi,  co  gromili  Mickiewicza  w  imig  rozsądku,  byfi 
tacy,  co  zalecali  mu  pilniejsze  czytanie  słownika  Lindego :  ■) 
ponieważ  dowodził^  że  „w  czasach,  kiedy  umysły  chore  itt 
sofisteryą,  pozwalają  sobie  o  wszystkiem  rozprawiać  u 
prawo  i  na  lewo,  rozum  rodu  ludzkiego,  wygnany  z  ksiąłek 
i  z  rozmów,  chowa  sig  w  ostatnim  szańcu:  w  sercach  Indii 
czujących;"  twierdził,  że  „rozsądek,  czyli  wzgląd  na  okoli- 
czności zmienne  życia  codziennego,  nie  jest  tiybumdem  u 
sadzenie  spraw,  tyczących  si§    wieków  i  pokoleń ;"  uważrf 


1}  Z  powodu  artykułu  Mickiewicza  o  ludsiaeh  rostąib^diilf- 
dziach  szalonych,  jedna  t  gazet  polskich  w  Faryłu  ai  w  dwóch  tar 
merach  napadła  na  Hickiewicza.  Każdj  numer  piama,  do  cMgB' 
zmuszało  tułaczy  ówczesne  prawo  prasaowe,  wychodzi  pod  ii 
tytałem.  W  czwartym  numerze:  Ojczyzna  i  mtlnoić  pod  datą  4^ 
Czerwca  1833  r.  czytamy;  ,^eszcze  Ś.  Ai;gnBt}'n  powiedziflł;  Stfiet- 
tia  hamiman  stidtUia  est.  Pielgrzym  pobożny  w  óamym  półarkoW 
wymyślił  do  tego  starego  tematu  dosyć  dźwięcEOO  i  dowcipne  wt- 
ryacye.  Gdyby  to  powstanie  na  rozsądek  ludzi  byto  tylki 
dzie  religijnym,  tobyśmy  ze  achyloną  głową  zamilklL  Ale  kio  ji 
chce  rozciągać  do  światowej  polityki,  temu  przypomiuamy,  tt 
wpada  w  caryzm,  czy  carat,  w  aystemat  katechizmu  drnkowui*. 
w  Wilnie.  Bneso  napisał  dosyć  długą  i  piękną  kaiątkę  o  aakodid^ 
wynikających  z  ksiąiek  i  nank ;  zdaje  się  nam,  ie  i  artykuł 
Pielgrzyma,  ktCrego  zkąd  inąd  wszyscy  kochamy  i  Bzanajemy,  jrt 
tjlko  igraszka  dowcipu  z  nudoty  emigracyjnej  wjkoiioypow«iiy.  Sf 
zdarzenia  rzadkie,  w  których  ludzie  dobrzy  powodują  aię 
uczuciem  i  popisem  serca,  /darzenia  rzadkie.  CBętei^  dalcM 
trzeba  koniecznie  radzić  się  i  słuchać  rozsądku.  Niyczqńci^  f* 
czciwe  uczucie  jest  w  harmonii  ze  zdrowym  i  niespaczonym  i  i\m^ 
kiem.  Zapytujemy  naszego  racyonoklastę  czem  jest?  i  jak  b;W 
«rie  brak  rozsądku  ?  Jeieli  zaś  autor  artykułu  uprse  ef^  n« 
dykcyonarzowi  nazywać  rozsiidkiem  haniebny  czyn  smutnej 
Stanisława  Augusta,  moskiewską  konduitę  żywego  nie  Polaka 
podobne  zgrozy:  to  wart  będzie  skazania  go  na  prze<atytuua  ceł 
dykeyonarza  Lindego  od  deski  do  deski.  Ale  dysputowae  nie  i 
żna,  nie  zgodziwszy  się  na  znaczenie  wyrazćw,  a  i  tak  nie  wH 
chyba  dla  obrony  od  błędu  bardzo  młodocianych  ozytelnikfiir.*' 


-    243    — 

za  iiajpewiiiqsz4  wskazówkg  uczndc  powinności  i  otrzymy- 
wał, że  „wgzelki  zamiar,  o  ile  był  czysty  od  widoków  oso- 
biiitycb,  od  chęci  wyniesienia  się  lub  poniżenia  innych,  o  tyle 
się  uda,  to  jest :  przyniesie  pożytek  sprawie  ojczystej,  zaraz 
lob  w  przyszłości,"  ') 

Dzisi^sza  krytyka  roztrząsa  głównie  poezye  Mickiewi- 
cia,  może  kiedyś  odkryje  ona  w  artykułach  politycznych 
i  prelekcyach  Adama  obfitszą  jeszcze  kopalnią  mądrości  na- 
rodów^. Pielgrzym  polski  mało  znalazł  poparcia  śród  emi- 
gracyi.  ^Dla  czegonie  miał  powodzenia?  pisał  Januszkie- 
-wicz.  A  któż  to  odgadnie.  Nikt  z  nas  nie  zyskfU,  tylko 
sŁradł:  ten  czas,  ów  pieniądze,  a  ja  w  dodatku  po  14-tym 
półarknszu  czyli  po  2-gim  2-go  kwartału,  za  artykuł  Adama 
nicąjący  d'Argout,  wywieziony  zostałem  31-go  Lipca  do 
Belgii."  •) 

Artykidn  nicującego  d'Argout  w  Pielgrzymie  nie  zna- 
leźliśmy. Trudno  przypuścić,  aby  minister  tak  wzi^  do 
serca  krtkk^  o  nim  wzmiankę,  uczynioną  w  numerze  Piel' 
grzyma  pod  datą  31-go  Maja  1833  roku:  ,2e-go  b.  m.  jenerał 
IioEaytte  wystąpił  w  Izbie  deputowanych  w  naazćj  obronie, 
Bzczególniśj  z  powodu  potwarzy  rzuconych  przez  p.  d'Argout 
na  postępowanie  Polaków  w  Bergerac,  i  z  powodu  dodawa- 
nia na  paszportach  dawanych  oddalonym  przez  rząd  z  Fran- 
cyi  wypędzony  (espulsć).  Ale  Izba,  zajęta  wyłącznie  weto- 
waniem coprędzćj  dla  ministrów  nowego  budżetu,  z  tak  nie- 
przyswoitą  niecierpliwością  słuch^a  głosu  za  nami,  że  nasz 
obrońca  zagrozić  ją  aż  musiał,  iż  jeżeli  nie  będzie  ^cha- 
Bjm,  odwoła  się  do  sądu  narodo  migdzy  nim  a  rządem. 
BzeCK  ca}a  skończyła  się  na  kilku  bezwstydnych  wybiegach 
pp.  nunistrów."  Sam  zresztą  Januszkiewicz  przyznaje  się, 
że  nie  same  artykuły  Mickiewicza  naraziły  go  na  prześlado- 
wania rządu:  „Muszę,  pisze  on,  dodać,  a  co  niewłaściwie  po- 


•)    DzUla  Adama  Mictdemeza  i.  VI.  «tr.  9(1. 

*)    Z  liBtn  pod  datą  24  Lipca  1874  r.  do  WladysUwa  Mickie- 


—    244    — 

minąłem,  źe  może  więcej  jak  Pielgrzym,  do  mego  wygnam 
przyczyniła  się  broszurlia  moja:  Polacy  w  Oporlo.  Bząl 
francuzlu  za  pośrednictwem  jenerała  Bema,  cłiciał  skłoniC 
wojskowycti  naszyclt,  aby  wzięli  udział  w  obronie  praw  Ma- 
ryi, córki  don  Pedro,  do  tronu  portugalskiego.  Ja  odmawia- 
łem ró2iiemi  sposobami  i  Polacy  nie  poszli." ') 

Jedncm  z  głównych  zadaii,  nad  rozwiązaniem  którego 
daremnie  pracowało  wychod;itwo,  było :  kogo  słucłiać  w  rOE- 
sypce?  -Jedni  emigranci  przyznawali  władzę  urodzeniu,  na- 
leżała się  więc  ona  ich  zdaniem  księciu  Adamowi  Czarto- 
ryskiemu ;  drudzy  wywodzili  ją  z  wyborów,  ktiire  obalał; 
nazajutrz  mężów  powołanych  wczoraj,  a  w  końcu  wynosiły 
najlichsze  osobistości.  Mickiewicz  popierz  tycłi,  którzy  mnie- 
mali, te  zamiast  gonić  za  nowymi  przewodnikami,  lepi^ 
było  trzymać  się  dawnych  i  ster  zostawić  sejmowi.  Sgn 
przewidział  w  postanowieniach  z  19  i  26-go  Lutego  1831  r^ 
w  jakim  komplecie  mógł  obradować  za  granicą.  Trzydziesto 
trzecb  członków  Izby  stanowiło  legalną  reprezentacją  PolskL 
Żadnej  poważniejszij  władzy  cmigracya  wysadzić  z  siebie 
nie  mogła.  Poglądy  te  Mickiewicz  rozwinął  w  pracy  pod 
tytułem:  Myśli  o  Sejmie  polskim.^)  Przypomina  tutaeam, 
źe  sejm  jest  władzą  prawą  Polski,  Sejmom,  że  pierwsze 
Concilia  zgromadzały  się  w  lochach  i  spokojnie  ostanawia^ 
symbotum,  które  później  świat  wyznawał.  Emigrantom,  któ- 
rzy w  sąjmie  nie  zasiadywali,  zdawało  się,  że  nie  należało 
poddawać  się  sejmowi,  że  czas  przyszedł  na  nich  sejmiko- 
wać i  rządzić,  i  że  lepićj  od  starszyzny  wywiążą  się  z  tego 
obowiązku.  Posłowie  wstydzili  się  obradować  w  lochach  i  jak 
za  rewolucyi  listopadowej,  tak  i  po  j^  upadku  brakło  im , 
wiary  w  siebie.  Nie  poszli  więc  ani  jedni,  ani  drudzy  za  rad% 
Mickiewicza.  Ilząd  francuzki  bojąc  się  komplikacji  z  po- 
woda odbywania  obrad  sejmu  polskiego,  rozkozid  Lelewelowi, 


>)    z  Ustn  pod  dat4  24-go  Lipca  1874  r.  do  WUd/alawa  lli«- 
ki«włcza. 

*j    Dzieła  Adama  Mickiemcta  t.  VI.  str.  71. 


—    245    — 

Zwierkowskiemu,  Przeciszewskiemu,  Hluszniewiczowi  i  Piet- 
Łiewczowi  opuścić  Paryż.  Książe  Czartoryski  uważał  zwo- 
łanie sejmu  za  akt  zbyt  wyzywający  względem  gabioetów 
enrop^skicb.  Towarzystwo  demokratyczne  przcciwniejszu 
jeszcze  było  temu  projektowi,  uważając  się  za  jedynego 
przedstawiciela  emigracyi,  a  emigracyą  za  przedstawicieikg 
calćj  FoIskL  W  niemożności  zwołania  sejmu,  Mickiewicz 
wolał  komitet  wybrany  przez  większość  wychodźtwa,  niż 
samozwańców  próbujących  narzucić  sig  ogółowi.  Ale  2adcn 
Icomitet  utrzymać  sig  nie  mógł,  a  każdy  przez  czas  trwania 
me  siedział  co  przedsięwziąć.  Każdemu  z  nieb  wyrzucano, 
Łe  nie  prawidłowo  obrany,  wobec  tego  zarzutu  członkoiric 
-fiotne  niedowierzali,  mnożyły  się  komitety  odmawiające  jedne 
drogim  wszelkiego  znaczenia,  ciągłe  sprzeczki  o  prawowitość 
urzędów  emigracyjnych  wyradzały  zupełną  niemoc,  a  wicb- 
Tzyctele  w  krańcowych  dziennikadi  francuzkich  silili  się  udo- 
wodnić, że  komitet  narodowy  i  prezes  jego  jener^  Dwer- 
Dicki  szkodzili  sprawie  potskićj.  Stronnictwo  zaś  zachowa- 
wcze wyrażało  się  w  sposób  najnjewłaściwszy  o  eraissaryu- 
sz&cb,  którzy  z  narażeniem  życia  szli  z  propagandą  do  kraju. 
Za  nim  przystąpimy  do  odprawy  danćj  jednym  i  drugim  przez 
Mickiewicza,  zastanówmy  się  nad  zapatrywaniem  się  poety 
na  W7prawy  Łidaczów  bądź  do  Szwajcaryi, ')  bądź  do  Polski') 


')    N«  początku  1883  r.  wybuchły  eaburxeni&  ludowe  w  Frank- 
'  inrcie    nad   Meaem.    Na  pierwszą  wiadomość    o  tych  wypadkach, 
wnłgnuici  z  Besancon  postanowili  wyruszyć  ku  Franku  fortowi  i  dnia 
następnego  380  wychodźców,  pod  komendą  pułkownika  Oborskiego, 
jiizekroczyło  granicę  Szwajcarską  w  Soigne  L^iper  w  kantonie  Ber- 
neńskim.   Kiłkndzłesi^u  tułaczy  z  innych  zakładów  przyłąciyło  si^ 
do  nich.    Wszystko  spełzło  na  niczetn,  bo  zaburzenie  frankfurtskie 
pnytliuniono.    Lecz  rząd  francuski  nie  przyjął  napowrót  emigran- 
tów   zbyt    skorych    do    niesienia   pomocy    mchom    rewolucyjnym 
ii  Szwajcarya  musiaJa  im  dać  przytułek  u  siebie. 
■)    W  Kwietniu   1833  weazto  do   Polski    kongresowej    kilka 
f  -drobnych  oddziałów,  uzbrojonych  w  Oalicyi  i  w  Poznańskiem,  które 
]    prowadzili  Dziewicki,  Zaliwski  i  t.  d.    Po  większej  części  dowódzcy 
;   dostali  si^  w  moskiewskie  ręce  i  zostali  rosBtrzBlanL    Zaliwaki  wy- 


~     246     — 

Wyprawy  te  jątrzyły  rządy  europejskie,  pogarszały  stan  emi- 
gracyi,  wywoływały  w  j(^j  łooie  prawdziwą  wojaę  domow|, 
opłacały  się  życiem  wiele  obiecującycłi  młodzieńców,  a  na 
kraj  ściągały  nowe  klęski,  ninusti''0  bowiem  obywateli  a 
sprawę  emissary  uszów  postradało  wolnoi>ć  i  mienie. 

Mickiewicz  w  liście  pisaDym  w  Kwietoiu  1833  do 
J.  U.  Niemcewicza  tak  mu  zdaje  sprawę  z  poło£enia  wy- 
choditwa  i  z  wla8n(!'j  w  obce  niego  postawy:  „W  emigra^i 
pełno  ructiu  i  dosyć  niezgody.  Nikt  temu  zaradzić  nie  sdoła, 
thyba  sam  Bóg  nieprzewidzianym  cudent.  Tymczasetn,  kiedy 
niekiedy  odzywać  się  do  rodaków,  robić  co  motna,  a  zresili 
nie  mieszając  sig  w  dzienne  zdarzenia,  w  obrady  i  Bfjiniki, 
czekać  przyszłości,  oto,  zdaje  mi  się,  powinien  by  być  id» 
ludzi  uczciwych.  Może  kto  przypadkiem  na  dobr%  drogę  trafi."') 
Mickiewicz  dobrej  drogi  sam  nie  przesądzając,  oburzał  sif 
tych,  którzy  odsądzali  od  czci  i  wiary  niecierpliwszych  bud, 
szukających  punktu  wyjścia  w  najrozmaitszych  kierankadt, 
powodujących  sig  instynktem,  jak  rozbitki  rzuceni  prza 
burzę  na  ląd  im  nieznany,  jedni  nic  wahają  się  przeiwawii 
przez  gurj',  drudzy  wolą  zapuścić  sig  w  głąb  lasów,  a  ot 
trzymają  się  brzegu  i  badają  przestrzeń  w  oczekiwaniu  okt^ 
któryby  ich  zabrał  i  zawiózł  do  ojczyzny.  Pami^fnik  Emigneę, 
wydawany  przez  Michała  Podczaszy  iiskiego,  w  numerze  84-gi> 
Kwietnia  1833  r.,  wyrażał  sig  o  emissarj' uszach  z  urąganieo^ 
lirzytaczając  z  widocznem  zadowoleniem  zdanie :  „Niech  sobie 
,  rewolucyoniści  głowy  porozbijają !"  Mickiewicz  ułożył  dli 
Worcla  odpowiedź,  której  Pamiętni/c  Emigmcyi  nie  umi 
ale  przebijają  się  w  Dii.j  własne  uczucia  poety.  Mówił  o  ps- 
litykacb  drwiących  z  ołiar  Mikołaja,  że  „muszą  mieć  w  bu 

siat  byt  juź  w  1K3L'  r,  emisaryiiszów  tlo  kraju  w  caln  to^km 
CIB  nowfj  Bbrnjn>'j  wnlfci.  ( Ify/iian-a  ilo  P<4slii  w  r.  IKiJ  pr«eł 
dnego  1  flmiBBryuaiijw  (Mirhala  ('liini;!!;^.)  Pary*  183B.)  Pł0« 
ofiary  tój  wyprawy:  A.  Olkowski,  J.  Kiirziamski,  B.  Pnteonki  i 
Bażyński,  śmierć  ponieśli  w  Warszawie  7-go  Maja.  Dsiewidti 
wnież  pojmany  trucizną  odebrał  wibie  życie. 

')     Korexpinu(enaja  Ailama  Uickien-icza  t.  1,  atr.  180. 


—    247    — 

nie  krew  polską,  ale  atrament  tylko," ')  przypominając,  że 
ludzie,  którzy  śród  tylu  niebezpieczeństw  przedzierali  się  na 
ziemię  ojczystą,  byli  ju2  osądzeni  podwójnym  sądem  wojennym, 
sądem  Mikołaja,  jako  najstraszniejsi  j^o  nieprzyjaciele  i  sądem 
przysięgłych,  równych  sobie  duszą  i  powołaniem,  którzy  za- 
zdroszczą ich  ćmierci.  ^  Ponawiające  si$  t^o  rodzaju  napaści 
nakłoniły  dziennik  Pielgrzym  Polski  do  dania  odprawy  Pami{lni- 
koKt  Emigracyi.  Prawdopodobnie  artykuł,  w  Łych  ogłoszony 
okolicznościach,  o  którym  niźćj  będzie  mowa,  był  pióra  sa- 
mego Mickiewicza.  Niektóre  ustępy  przypominają  zupełnie 
list  ułożony  na  intencyą  Worcla :  „Dla  braku  miejsca,  pisał 
Pielgrzym  Polski  w  numerze  5-go  Czerwca  1833  r.  i  uni- 
knienia  powtarzań,  nie  umieszczamy  tu  dosłownie  reklamacyi, 
jakie  nam  nadesłano  z  zakładów  i  od  naszych  kolegów  w  Pa- 
ryżu, przeciw  listom,  jakie  redakcya  Pamiętnika  Emigracyi 
umieściła  w  swojem  piśmie,  na  krzywdg  tulaczów  i  pozo- 
stałych w  kraju  ziomków,  a  mianowicie  przeciw  wiadomościom 
datowanym  z  Krakowa  pod  d.  16-go  Kwietnia  (Ob.  Władysław 
II).  ')  Wierzyć  nam  każą,  że  jakiś  znakomity  emigrant  napisz 
był  niezbyt  znakomicie  o  powstańcach,  którym  się  zamarzyło 
krew  nie  atrament  przelewać  za  Polskę,  i  którzy  wyrżnęli 
650  Moskałów,  kiedy  nam  tu  w  Paryżu  ledwo  się  uda  jaldś 
artykuł  sklecić  na  Moskwę.  „Niech  sobie  rewolucyoniści 
głowy  porozbijają,"  co  za  szlachetne  wyrażeniel  żywcem 
wzięte  z  Figaro.  I  krakowski  korespondent  z  tego  konce- 
ptu odgadł,  że  Moskale  w  niezłćj  komitywie  musieli  być 
z  rewołucyoniitami,  bo  już  o  nich  wiedzieli  pierwśj,  nim  ci 
przyszli,  do  siebie  im  przyjść  pozwolili,  i  na  próbę  swoich 
660  żołnierzy  dali  wyrżnąć  w  zamian  za  kilkunastu  męczen- 
ników. Jeżeli  trzynastu  przybyłym  dziś  z  Francyi,  bezbron* 
n;m,  ud^o  się  wyrżnąć  660,  ile2byśmy  w  stanie  byli  poło- 


')    Korespondeneya  Adama  Htickiemicia  t  I.  atr.  4G. 
•)    Ibid. 

*)    Ealdy  acBzyt  Pamiętnika  Emiyraeyi  noai  zamiast  tytułu  i; 
swiako  jednego  z  królów  polakich. 


źyć  nieprzyjaciela,  kiedyśmy  w  liczbie  piędziesiąt  tysiccm^ 
armii,  z  bronią  w  rgku  przechodzili  granicę  ?  Zadanie  łatwe, 
ale  przykre  do  rozwiązania.  Tymczasem,  ktokolwiek  prze- 
czyta! list  z  Krakowa,  nie  wziął  ani  znakomiieffo  aiucranla 
za  znakomitego,  ani  też  samego  korespondenta  za  godnego 
wiary,  bo  w  tym  liście  nie  znalazł  czci  oależnćj  wszelkiema 
poświęceniu  się  za  kraj  i  jego  niepodległość^.  Nie  mniq  tU 
zagniewał  naszych  tulaczów  korespondent  z  Podola  (Ob.  Mie- 
czysław III),  któremu  się  podobało,  donosząc  nam  o  nie- 
szczęśliwych braciach,  co  z  głębi  Moskwy  uciekali  do  GaU(7i, 
dodać:  dopóki  szli  krajem  moskiewskim,  żaden  kacap  nie 
odmówił  im  chleba  i  dalćj  ich  odprawił,  lecz  kiedy  dostafi 
się  do  Litwy  i  do  naszych  prowinc}'i,  wspanif^omyślnl  ro- 
dacy, niewiadomo  czy  z  bojaźni,  czy  z  innych  przyczyn,  nie- 
tytko  przytułku,  ale  nawet  lichego  posiłku,  kawfUka  chleba 
im  odmawiali.  —  W  ojczyźnie  Kościuszki,  Beytandw,  Korsa- 
ków? Szalona  to  rzecz  pisać  nam  o  rodzinnym  kraju,  jak 
gdybyśmy  z  niego  sto  lat  jak  wyszli.  Dziwi  nas  tylko,  że 
w  jednymże  prawie  czasie  oba  te  listy  spotykają  się  w  re- 
dakcyi  Królów  polskich,  z  nie  zbyt  czułemi  wyrazami  o  wy- 
chodźcach naszych  do  Szwajcaryi :  a  jednak  przyznać  mu- 
simy, że  nie  do  piszących  należy  dziś  sądzić  i  uszczypliwe»m 
wyrazami  ścigać  nasze  młódź  polską,  co  gardzi  próZniaczem 
piórem,  a  orgiem  tylko  pfdzi  czas  i  dzi^e.  21-go  M^a  uka- 
zał się  w  Pamiętniku  emigracyi  jeszcze  jeden  list,  datowany 
z  Krakowa,  z  którego  dość  jest  przytoczyć  następujący  wy- 
jątek dla  pokazania,  jakim  korrespondencyom  daje  wiaif 
i  ogłasza  wydawca:  „Szczególny  tu  zdarzył  się  wypadek: 
dwudziestu  kilku  desperatów  przeprawiło  się  z  broni%  pras 
Wisłę  etc.  Nam  się  zdaje,  że  emissaryusze  mosldewsc^, 
ndając  patryotów  polskich,  namówili  tych  biedaków  fałszem 
i  obietnicą  do  przejścia  granicy,  etc." 

Jeżeli  stronnictwo  zachowawcze  wystawiało  emisBaiyn- 
szów  za  przebranych  Moskali,  to  towarzystwo  demokraty- 
czne szkalowało  Dwernickiego  za  to,  że  jako  prezes  korni* 
tetu  narodowego  powiedział  w  odezwie  17-go  Maja,  te  „wy- 


—     249     — 

strzegąc  się  należy  przedwczesnych,  a  tem  samem  słabych 
Eamachów"  i  przypomina  maksymę,  iż  chybić  celu  w  podo- 
ttnym  razie  na  jednu  wychodzi,  co  trudniejszemi  na  przy- 
szłość uczynić  środki  jego  osiągnienia.  Mickiewicz,  chociaż 
lie  pochwalał  w  całości  redakcyi  odezwy  komitetu,  oburzył 
iic  na  to,  że  przeciwnicy  Dwernickiego  cień  chcieli  rzucić 
la  czystość  jego  zamiarów  i  zaczaili  sig  gdzie?  w  dziennika 
radykalnym  francuzkim :  ia  Tribune.  Wziął  więc  obrong 
iwycięzcy  z  pod  Stoczka  i  w  artykule :  O  starej  łaktyce 
Hronniciw  *)  oświadczył,  że  widzi  „w  tem  oskarżeniu  fran- 
nizkiem  dobre  symptoma :  już  mniemanie  publiczne  w  emi- 
gracyi  polskićj  zaczyna  hyć  szanowane,  kiedy  potwarz  nie 
Śmie  odzywać  się  językiem  ojczystym  i  ucieka,  chowa  sig 
w  cadzoziemcz]'znę." ')  Napaść  na  Dwernickiego  była  bez- 
imienna. Autor  j^,  oburzony  artykułem  Mickiewicza,  nie 
wytrzymał  i  zdjął  maskę.  Autorem  korespondencyi  w  Tribune 
był  ksiądz  Puławski,  który  podpisywał  się  na  innym  liście 
w  t^jże  Tribune  „clubiste  de  VarBovie."    Natura  mętna,  po- 


■)    Daeia  Adama  Mickiewieza  t.  ^1.  str.  41. 

*)  liat  przeciw  Dwernickiema  ukazał  się  beumiennie  w  dzień- 
oikn  ia  Tribwie  2-go  Czerwca  1833  r.,  jakoby  pisany  przM  Polak*, 
prQ'bftego  z  Niemiec  do  Szwajcaj-j'!.  Anonim  tak  odpowiadał  aa 
>dezwę  komitetu  narodowego :  „Oromią  naa,  denuncyiiją  d&b  Euro- 
pie i  naszym  towarzyizom,  mają  nae  ledwie,  że  nie  za  waryatfiw, 
poniewal  ohcemjr  ginąć  na  tćj  ziemi,  którą  miłujemy.  Dwernicki 
Rjdaje  odezwę  przeciw  ludziom,  którzy  wyruizywazy  prawie  nadzy, 
na  lo8  ezcEcicia,  bez  zaopatrzenia  na  dzień  jutrzejszy,  podrńlowali 
zalj  czaa  w  sekrecie  po  wezystkich  drogach,  wśród  rozlicznych 
niebezpieczeństw,  aby  doj^A  gdzie  wojna  i  śmierć  czek^y  na  nich. 
Z  pod  obłudnych  pozorów  przebija  w  tćj  odezwie  chęć  widoczna 
oziębienia  wszędzie  litości  i  współczucia,  które  nasze  przedsięwzię- 
de  musi  wywoływać  w  duszach  szlachetnycłi.  Dajcie  Dwernickie- 
mu do  zrozumienia,  że  zniechęcać  do  tak  chwalebnych  ofiar,JeBt  rzeczą 
niegodziwą.  Krew  wylana  za  wolność  nigdy  nie  jest  straconą." 
W  ntunerze  Tribunt  IT-go  Czerwca,  T.  Erempowiecki  oświadcza,  fa 
ddeli  sposób  widzenia  owego  korespondenta,  dawiąo  się,  że  nie 
podpiaal  swego  listu. 


250 


dobna  do  wielu  tego  rodzaju  postaci  wielkiej  rewdacyi  fran- 
cuzki^j,  ale  na  eniigracyi  ksiądz  Puławski  nikogo  nie  mó^ 
podwieść  pod  nóż  gilotyny.  Wkrótce  został  zamknięty  przez 
rząd  francuzki  w  więzieniu  Sainte- Pelagie,  a  późnij  wyda- 
lony do  Anglii,  tymczasem  czynnie  i  zawzięcie  spełnij  roi; 
oskarżyciela  w  trybunale,  którego  Adam  Gurowski  był  preze- 
sem, a  Czyński  sekretarzem,  tylko  policyi  nie  mieli  na  swoje 
rozkazy  i  Dwernickiego  do  Conciergerie  zamknąć  nie  mo^ 
Ksiądz  Puławski  wystosował  do  redakcyi  Pielgrzyma  poMitgf 
usprawiedliwienie.  Szkoda,  że  Pielgrzym  go  nie  umieściŁ  ByH^ 
to  ciekawy  przyczynek  do  dziejów  wychoditwa.  Poniewit 
apologia  ks.  Puławski^o  wymierzona  była  przeciw  Micfciem- 
czowi,  wolno  przypuszczać,  że  odpowiedź  Pielgrzyma  na  or- 
nione  mu  zarzuty  jest  albo  pióra  Adama,  albo  przynajmniej 
redagowana  według  jego  wskazówek :  „Bedakcya,  mówi  Pid- 
grtym  Polski  w  numerze  28-go  Czerwca  1833  r.,  odebrała  ■ 
kilka  pism  obywatela  Puławskiego,  których  w  cdoSci  umie- 
ścić nie  może,  bo  nie  zgadzają  się  z  duchem  i  dążeniem  na- 
szego pisma:  obcinać  zaś  nie  dmie,  bo  nieraz  za  skrócenia 
podobne  przychodzi  cierpieć  wyrzuty  korespondentów.  Oby- 
watel Puławski  nie  rad  jest,  że  redakcya  uznaje  komitet  nie 
podług  należytych  form  obrany.  Pielgrzym  nie  aznąje  ladn^ 
innćj  władzy  w  Europie,  oprócz  władzy  w  kraju  lab  piel- 
grzymsnuie  ustanowionćj,  a  choćby  uzurpowanćj,  byleby  nie 
narzuconej  przez  cudzoziemców.  Prawidłem  Pielgrzyma  jest 
słuchać  wszelkićj  podobnćj  władzy,  objawiając  wszakże  swo- 
bodnie zdania  o  jćj  działaniach.  Pielgrzym  przekonany  jest, 
że  wszelka  władza  narodowa,  otoczona  poszanowaniem,  wspi»< 
rana  radą  życzliwą,  odpowie  myślom  ogółu;  przekrsona 
i  podkopywana  nic  dobrego  nie  sprawi.  Rodacy  żyj^y  gród 
Europy  rządzonćj  nieprawie,  i  w  którćj  poirazechoa  jest  opo- 
zycja przeciwko  rządom,  często  chcą  naśladować  cudzoaem- 
ców,  myśląc,  że  każdy  nasz  prezes  jest  rodzajem  Mikol^a 
lub  Filipa,  każdy  członek  komitetu  Argutem,  kaidy  krzyk  na 
Dich  dowodem  odwagi  i  niepodległości.  Xam  ai^  zdaje^  żs 
w  pielgrzymslnie  wigcój   potrzeba   odwagi  i  niepodległości  da 


—     251     — 

podparcia  władzy  nh'.  majijcrj  źaiularnuiw,  ani  |)icni^'i!/y  niż 
do  jt-j  obalenia.  Obalono  komitet  pierwszy  dla  lego,  że  sig 
składał  z  Kałiszamm  i  drugi  obaloDO,  podobno  dla  ucliybienia 
fono ;  Da  trzeci  nastają  dla  ti^i2e  przyczyny.  Jakie  to  są 
fermy  ?  Nie  mamy  ich,  i  długo  u&  nie  czekać.  Zresztą  nie 
wszyscy  do  wszystkiąjo  zdolni;  zostawiamy  lepszym  od  nas 
politykom  ustanowienie  tych  form,  my  tylko  słuctiać  umiemy. 
Kiedy  tylu  jest  kandydatów  do  rządzenia,  niecti  te2  będzie 
kto6  i  do  buchania.  Takie  jest  przekonanie  nasze,  któr^o 
nikomu  nie  narzucamy:  wypływa  odo  z  naszćj  niezdolności 
urE£;(IoweRO  rządzenia  i  urzędowania.  Obywatel  Puławski 
podaje  Pielgrzymotm  imiona  rodaków,  którzy  intrygiy*ą  w  za- 
■liaracb  dobru  ogólnema  przeciwnych.  Takiego  zaskarżenia 
Bie  mo2emy  zanosić  bez  dowodów  materyalDych.  Nie  jesteśmy 
pablicznymi  instygatorami.  Musielibyśmy  potem  przyjmować 
Uumaczenia  i  wytaczać  c^y  proces ;  co  nie  odpowiada  celowi 
saazego  pisma.  Obywatel  Puławski  obwinia  nas,  ie  artykuł 
nasz  o  ttąrij  laklycć  stronnicim  byt  wymierzony  przeciwko 
jednćj  osobie.  Zaręczamy,  że  przeciwko  żadnćj  osobie  nie 
wymierzaliśmy  i  nie  wymierzymy,  dopóki  pielgrzymstwo  zo- 
stawać t>gdzie  w  etanie  tytko  obradowania  nie  działania.  Dzia- 
łających według  myśli  naszćj  bronimy,  źle  myślących  lub  ra- 
dzących chcemy  nawrócić,  zostawiamy  innym  obwiniać  ich 
i  sądzić  kaidy  swoje,  pielgrzym  chce  być  tylko  sędzią  po- 
/ioju;  naturalnie  więc  nie  wszystkie  sprawy  do  ni^o  należą. 
Zostawiamy  je  innym  trybunatom."  To  oświadczenie  ukazdo 
«c  w  tym  3am}m  numerze  Pielgrzyma  co  Gazeta  wojemódz- 
łma  szaweUkiego  z  drugiego  Junii  roku  pańskiego  1899,  gdzie 
autor  przedstawia  ostatniego  z  emigrantów,  szczycącego  się 
z  lego,  że  pielgrzymstwo  nic  nie  pisało." 

Emigranci,  jeżeli  nie  szli  za  zdaniem  Mickiewicza,  to 
chętnie  w  ważniejszych  okolicznościach  zasięgali  jego  rady. 
Ka  udzielony  mu  przez  Niemcewicza  program  nowego  dzien- 
nika francuzkiego, ')  obronę  sprawy   polskii!j    mającego  na 


■)    Diieła  Artama  Mickiemcza  t  VI.  i 


—     252    — 

cdo,  Mickiewicz  odpowiedział  zbijaniem  przcłoźonycłi  ma 
dowodzeń,  zaprzeczał  stanowczo,  aby  można  krdli5w  i  mini- 
strów oświecić,  ponieważ  królowie,  ministrowie,  klassy  rzą- 
dzące w  ogóle  trzeba  uważać  jako  zamknięte  w  szpitalu  nie- 
aleczalnych,  „darmo  by  czas  i  leki  trwonić."  Mimo  t^ 
przestrogi  nie  mało  strwoni  się  czasu  i  leków  dla  tćj  sio- 
możebnćj  kuracyi. 

Tymczasem  ze  wszystkich  części  pognębionego  krają 
przychodziły  do  wychodźców  różne  komunikacye  i  zapytania. 
I  tak  odebrał  Mickiewicz  list  pisany  za  kordonem  rossyjskim, 
widocznie  przez  jednego  z  emissarynszów,  datowany  „na  ły- 
8Ćj  górze,  pod  bukiem  żałoby,  narzekania,  płaczu  i  poprzy- 
siężenia  dnia  l5-go  po  uratowaniu  żyda,  18-go  Maja  1833 
roku".')  Że  do  tego  listu  Mickiewicz  przywiązywał  szcz  egóbf 
wagę,  dowodzi  cboćby  samo  jego  przechowanie.  List  na- 
tchnęły widocznie  Ksifgi  pielffrzymstwa.  „Przez  twoje  Ktifgi 
narodu  polskiego,  pisze  anonim,  postawiłeś  się  na  czele  piel- 
grzymów polskich.  Obrałeś  sobie  przeto  sam  wielkie  powo- 
łanie przewodniczenia  ludowi  wybranemu  na  puszczy  i  przy- 
jąłeś obowiązek  wyszukiwania  najkrótszych  i  nąjpewniąjazydi 
dróg  prowadzących  do  zbawienia.  Błogosławię  twojemn  po- 
wołaniu i  temu  duchowi,  który  ci  świątynię  przeznaczeń 
ludzkości  zakrytą  jeszcze  na  długo  dla  wielu  w  odlegtośd 
wskazuje.  Serce  twoje  mieszka  wśród  ucisku  i  nędzy  i  wzrok 
twój  od  krańca  Europy  zbliżonego  do  Afryki  sięga  po  nad 
głowami  naszemi  aż  do  kopalni  sybiryjskich,  gdzie  naai  bra> 
cia  zlewają  swojemi  łzami  ten  sam  kruszec,  którego  car 
używa  na  opłacanie  swoich  służalców  ścigających  nas  wsię- 
dzie.    To  staje  mi  się  powodem,  że  do  ciebie  piszę  i  wyko- 


<)  List  bez  podpisu,  przesłany  nie  poczta,  lecE  przei  ok«sją> 
Ka  kopercie  następujący  dopisek:  „On  voub  supplie,  monsieor,  dV 
voir  la  bontć  de  renvoyer  cette  lettre  i.  M.  Mickiewicz  par  nn  coi^ 
miaBioimaire.  II  voub  en  eera  obligś,  ce  aont  des  souYeUeB  de  aa  b> 
mille  en  Lithuanie."  List  wyprawiony  byl  lapowne  pod  kopertą 
JRkiegcś  bankiera. 


—     253     — 

naiiic  fi  wifikiepo  il/ieiu  iiowierzum.  Wi(lż;i^z.  jak  Ilenid 
północy  moniiiju  i  cnhija  {iziiilki  iia  duchu,  aby  iiiitialil  na 
tycli,  którzy  maji^  być  zbawcami  i  odkuincielami  polskiego 
ludu.  Widząc  to,  jako  dobry  pasterz,  powinieneś  poświgcić 
wszystko,  abyś  przynajmDićj  tych  od  zguby  duchowej  ura- 
tował, których  Bóg  powołuje  na  przyszłych  proroków  i  pra- 
wodawców swojego  ludu.  Wszak  to  już  dziś  prawie  po- 
wszechnem  jest  przekonaDiem,  że  duch  Polski  uszedł  za  gra- 
nicę i  trzeciego  dnia  wróci  do  swojego  ciała.  Wszak  bez 
ducha  wszelkie  ciało  jest  martwe  i  skutków  życia  objawić 
nie  może.  Staraj  się  o  to  wspólnie  z  drugimi,  aby  ten  ra- 
zem z  wami  nietylko  nie  zaginął,  ale  owszem  coraz  wigcćj  wzra- 
stał i  ożywiał  ku  pożytkowi  następnych  pokoleń."  Po  tem  we- 
zwaniu osobistem  następuje  przełożenie  sposobów  poleconycli 
przez  piszącego.  Jest  to  pierwsza  próba  zastosowania  i  wpro- 
wadzenia w  życie  zasad  głoszonych  w  Księgach  pielgrzyntstwa 
i  pierwsze  wypowiedzenie  konieczności  nowego  Zakonu. 

W  dalszym  ciągu  listu  dobitnie  malują  sig  pomysły  często 
posunięte  aż  do  dziwactwa  patryotów  polskich :  „Słychać 
tu,  że  powstanie  wojna  migdzy  Francyą,  a  innemi  sprzymie- 
rzonemi  mocarstwami.  A  co  dziwniejsza,  że  ma  być  tylko 
pozorna  i  w  skutku  porozumienia  sig  obywatela  króla  z  in- 
nymi na  wprowadzenie  wojsk  sprzysiężonych  do  Francyl 
i  wytępienie  do  szczątku  wszystkich  zarodów  rewolucyjnych." 
Dokończenie  listu  wskazuje  Mickiewiczowi,  jaką  drogą  ma 
przesłać  odpowiedź:  „Jakiekolwiek  będzie  twoje  postano- 
wienie względem  podanego  ci  tu  przedsięwzięcia,  racz  mi 
odpisać  w  wyrazach  jak  tylko  może  być  najobojętniej  szych, 
adresując  do  Jerzego  Zielińskiego  w  kopercie  do  księgarza 
Friedleina  w  Krakowie  z  proźbą,  aby  list  zatrzymał,  aż  do 
zgłoszenia  się  mojego.  Racz  mi  przytem  donieść,  co  tylko 
możesz,  o  stanie  naszych  pielgrzymów,  przeciwnościach  ich, 
nadziejach  itp.  Krępowieckiego  jak  najserdeczoićj  pozdrów. 
Odpisując  mi  tak  miarkuj,  żeby  list  twój  doszedł  do  Kra- 
kowa DEypóźnićj  przed  ostatnim  Sierpnia :  bo  w  tym  czasie 
będę  ń%  stand  albo  sam  być  w  Krakowie,  albo  komu  dać 


—     254     — 

zlecenie  do  odebrania.  Bąd^  zdrów  i  w  pracach  poż^te- 
cznych  dla  ludzkości  szczęśliwy.  Twój  przyjaciel  doptild 
dla  dobra  bliźnich  pracować  będziesz.  Dowiesz  się  kUi 
jestem  jak  się  z  sobą  spotkamy.**  Ze  wzmianki  o  Krępa- 
wieckim  przypuszczać  motua.,  że  list  pocliodził  od  ajenti 
najskrajniejszycb  działaczy  emigracyi. 

W  projekcie  tym  widzimy,  jak  zapalony  demokrata  ma- 
rzy, pod  wpływem  nauki  Mickiewicza,  o  utworzeniu  inatytacyi, 
któraby  zarazem  przypominała  i  szkoły  łilozofów  greckich 
i  zakony  chrześciańskie,  nie  troszczy  sig  on  już  o  spisko- 
wanie, ani  o  przyswojenie  Polsce  pryncypiów  pierwszćj  re- 
wolucyi  francuzkiój,  tylko  sposoby  wyrabiania  ludzi  godnych 
dźwignąć  sprawg  narodową.  Ze  względu,  ie  wśród  nfgza- 
żartszych  polskich  Jakubinów  znajdowały  sig  dusze  tak  go- 
rące i  tak  blizkie  dobrćj  drogi,  złagodził  sig  gniew  przeciw 
nim  Mickiewicza.  A  słowo  :aA-on,  silnie  utkwiło  w  jego  da- 
szy  i  często  powtarzał :  „Trzeba  nam  zakonu."  ') 

Bezimienny  korespondent  Mickiewicza  może  nie  docze- 
kawszy się  odpowiedzi  Adama,  albo  po  prostu  dla  porusze- 
nia opinii,  poglądy  swoje  ogłosił  drukiem.  Tak  się  nam 
przynajmnićj  zdaje  z  powodu  tożsamości  myśli  w  wyż  przy- 
toczonym liście  i  w  broszurze  wydanćj  w  Paryżu  w  1833  r. 
pod  tytułem :  Un-agi  o  utyciu  najkorzystniejszem  czasu  »  «b- 
gracyi  wraz  :  projektem  ogólnego  stowarzyszenia  się  wyehth 
dżców  polskich,  przez  jednego  z  posióm.  Autor  wziął  za  godło 
dwa  ustępy  z  Ksiqg  Pielgrzymstwa  :  „Naród  polski  nie  amari, 
ciało  jego  leży  w  grobie,  a  dusza  jego  zstąpiła  z  ziemi,  to 
jest  z  życia  publicznego  do  otchłani,  to  jest  do  życia  domo- 
wego ludów  cierpiących  niewolę  w  kraju  i  za  krajem,  aby 
widzieć  cierpienia  ich.  A  trzeciego  dnia  dusza  wróci  do 
ciała  i    naród  zmartwychwstanie   i  uwolni  wszystkie  ludy 


'}  ^ilam,  patrząc  na  gorącskowc  i  niepłodne  zabiegi  i  n- 
li^itki  emigracyjne  powiadał:  „Na  nio  się  to  wseystko  sdaJo:  Traete 
■dla  rolski  zakonu."  {fami^tnik  historyczmj  o  igromadz€tUH  XX.  Zmv 
twydistmicÓHi  przez  ks.  Hieronima  Kajsiewioza  Btr.  407.^ 


—    255    — 

Europy  z  niewoli. . . .  Wy  powołani  jesteście,  abyście  wró- 
<dU  do  poszanowania  w  kraju  waszym  i  w  calem  chrześciftń- 
atwie  nrząd  i  naukę."  ') 

Gdy  jedDi  przemyśliwali  o  nąjkorzystniejszem  użycia 
czasa  na  emigracjn,  inni  starali  się  o  to2  samo  w  Galicyi, 
czynnie  biorąc  się  do  wskazanćj  im  przez  Mickiewicza  pro- 
pagandy  objętij  w  trzech  punktach:  1)  Wjgaśnić  wszystkim 
klassom  mieszkańców,  iż  sprawa  Polski  jest  sprawą  równo- 
ści i  wolności;  ^)  Unikać  wszelki^'  wewnętrznej  Uótni 
o  arystokracyą  i  demokracyą ;  3)  Popierać  wszelkiego  stanu 
ludzi,  w  których  widzi  się  miłość  Polski  i  o  ile  tylko  mo- 
2na  poprawić  byt  ludo,  pisma  w  dachu  narodowym  rozrzu- 
cać. W  połączeniu  z  tą  dążnością  zost^  wydany  akt  na- 
stępny pod  datą  99-go  Listopada  1833  r. : 

ODEZWA. 

„Ukochani  rodacy  i  bracia!  z  rozwagą  i  zbudowaniem 
wysłuchaliśmy  zdania  sprawy  Józefa  •)  o  dotychczasowych 
owocach  waszśj  patryotycznćj  gorliwości.  Świadomi  już  celu 
i  zasad,  a  przeświadczeni  w  sercu  o  najczystszem  obywatel- 
stwie związkowych  rodaków,  chlubnie  i  ochoczo  jednoczymy 
się  K  wami.  Dłoń  w  dłoni  braterski^'  zapraszamy  się  do 
współuczestnictwa  w  rozpoczętćj  pracy  narodowej,  bo  wie- 
rzymy, iż  Bóg  pol>logosławi  cnotliwemu  dziełu. 

Od  dziś-  dnia  tedy  i  na  zawsze  chciejcie  nas  uważać 
za  braci  i  wsp<^racowników  waszych.  Obowiązków  kores- 
pondencyi  i  spełnienia  wszelkiego  rodzaju  poleceń  waszych 
przyrzekamy  ściśle  pilnować  Rozimiie  sig  samo  przez  się, 
iż  niezbędne  warunki  ostrożności  i  tajemnicy  jak  n^ściślćj 
tiędą  od  nas  strzeżone. 


■)  Projekt  aatav  zftkonn  wychodźców  tego  aaomima  podajemy 
w  dodatku  pod  numerem  VIII.  Powiedziano  jest,  ie  pisany  w  Sty- 
osniu  1883,  ale  musiał  by£  do  dmku  podany  dopiero  w  ostatnick 
'i  tego  roku. 

■)    Zaleskiego. 


—    256     — 
„I  wy  w  ojczyźnie  i  m;  na  tułactwie  wspólny  i  jednaki 


mamy  zak 

I**  Rozpowazechiiieiiie  wiary  naszćj  związków^. 

2"  Gotowość  poświęcenia  się. 

„Z  różnico  jednak  położenia  dzid  naszego  odmieniiff 
mamy  środki. 

„Co  do  pierwszego:  wszyscy  jak  najgorliwićj  i  bez  wyt- 
chnienia powinniśmy  opowiadać  wzniosę  prawdy  nasz^'  na- 
rodowćj  nauki.  Na  stanowisku  naszem  niepodl^ll  i  wolnitja 
od  was,  śmieliij  wigc  i  skutecznićj  w  &J  mierze  pracować 
ztąd  możemy  za  pomocą  druku.  Postaramy  się  wydawać 
dziennik,  tudzież  katechizmy  i  rdżn^o  rodzaju  pisemka,  jft- 
kieby  widokom  związku  naszego  najlepiej  odpowiada. 

„Co  do  drugiego :  Jako  Polacy  i  tułacze,  jest^my  jot 
niejako  ze  chrztu  i  miecza  żołnierzami  świgtćj  sprawy  w<d- 
ności  lud<iw  i  nikt  się  z  nas  tego  czcigodnego  tjtila  nie 
zaprze. 

„W  łonie  czasu  dojrzewające  wielkie  wypadki  zastaną 
i  nas  w  zapełnćj  gotowości.  W  tera  przynajmniej  szczęśliwo 
od  nas  rodacy,  wam  w  dniu  walki  na  ziemi  rodzimi^,  {siy 
meblach  ojców  i  kolebkach  dzieci  waszych,  uroczyścićj  i  mil^ 
będzie  jąć  się  oręża,  bo  tćż  i  serdeczniejsze  pobudki,  tywsie 
i  powszechniejsze  spółczucie  w  około  siebie  znajdziecie.  Uj, 
rozproszeńcy  świata,  widzowie  słabych,  chorowitych  mcbiir 
w  innych  narodach,  porywani  na  prawo  i  na  lewo  wiron  cn- 
dzych  zmąconych  nadziei,  doświadczamy  tylko  codziennie  nie- 
smaków i  zawodu.  Nie  upadamy  jednak  na  duchu.  Naj- 
cięższe próby  nieszczęścia  przemożem  rodowitą  polską  od- 
wagą. Przeminą  złe  kol^e,  przeminą  może  prędz^,  nii  śi 
spodziewamy.    Do  widzenia  się  więc,  Bracia,  w  obozie. 

„Nie  chcemy  was  łudzić  I  Nie  zwiastujemy  ztfd  ża- 
dnych pomyślnych  nowin.  Kiedy  nastąpi  burza  tak  pożądana 
od  Polski  i  wszystkich  lodów,  niepodobna  jeszcze  ściśle  ozoa- 
.czyć  godziny.  Z  lizyonomii  tylko  niebios,  z  jakiąjś  okobi^ 
duszności,  z  jaki^oś  podziemna  łoskotu,  przeczuwamy,  ie 
niepochybnie  nastąpi.  Będziemy  tymczasem  skrupulatnie  n»- 


—     257     — 

pisywali'  dla  was  meteorologiczne  postrzeżenia  z  obscrwato- 
ryum  naszego.  Nie  śmiemy  dawać  rady,  ale  zakończym 
uwagą,  którą  chciejcie  jak  najsumieDnićJ  roztrząsnąć:  nie- 
opatrzna i  niejaho  ukradkowa  wyprawa  Zaliwskiego  pogrą- 
żyła tylko  kng  w  nowćj  żałol)ie,  a  zaostrzyła  czujność  na- 
szych wrogów.  Wiemy  o  katowstwach  Mikołaja  w  głębi 
Itraju,  o  więzieniach  i  prześladowaniu  u  nas.  Zjazdy  w  Cze- 
chach i  zmowy  trzech  ukoronowanych  rozbójników  tyczyły 
się  głównie  Polski.  RozciąRncli  potrójną  sieć,  aby  was 
spólnemi  siłami  pognębić.  Miejcie  się  więc  na  baczności. 
OchroAcie  kraj  od  cząstkowych  powstań,  które  miasto  przy- 
1}liżyć,  oddalą  utęskniony  dzień  narodowego  wesela.  Świa- 
<loini  zresztą  stanu  rzeczy  domowych  z  wszechwzglgdną  mą- 
drością obmyślcie  sami,  rodacy,  najskuteczniejsze  środki  za- 
radzenia złemu. 

„Pisano  w  Paryżu  dnia  2d-go  Listopada  1833  roku, 
w  trzecią  rocznicę  narodowego  polskiego  świgta. 

Pozdrowienie  braterskie. 
Adam  Mickiewicz,  Ignacy  Domeyko,  Karol  Ró2ycki,  Bohdan 
Zaleski,  Józef  Zaleski." ') 
Mimo  całćj  chęci  uniknięcia  niebezpiecznój  organizacyi, 
obywatele  galicyjscy  musieli  nadać  sobie  tytuł  związkowych. 
Mickiewicz  i  kilku  z  nim  zespolonych  przyjaciół  obrali  so- 
bie nazwę,  o  której  będzie  mowa.  W  krajacb,  gdzie  oby- 
watele nie  mają  żadnćj  podstawy  legalnej,  obrona  narodo- 
wości ciągle  zniewala  do  pi-zekraczania  przepisów  obmyślo- 
nych, aby  ją  zatrzeć.  Tym  sposobem  słabe  nawet,  ale  cią- 
głe wysiłki  kn  podtrzymywaniu  polskości,  zakrawają  na  spi- 
sek. Cale  generacye  z  tą  walczyły  trudnością  i  walczyć 
będą,  dopóki  w  i^arzmionej  ojczyźnie  wola  monarchy  depcze 
wszelkie  prawa.  „Rozproszeńcy  świata"  rozciągali  patryo- 
tyzm  8w(^  prawdziwie  nowego  zakonu  do  innycli  tó2  naro- 

')  Archiwisty  i  sekretarza  obowiązki  pełnił  Józef  Zaleski, 
Łis^  i  protokóły  zebrań  dopełnili  może  kiedyś  z  lekka  tylko  nasiki- 
cowftuą  histoTyą  działali  owego  kola. 

trmit  Aś)mt  UteUtmaa.    Tom  IL  17 


—    258    — 

(łów  i  pragngli  być  rycerzami  wolności  świata.  Po  dłogicb 
naradach  i  pracach  całorocznych  nie  założyli  nowego  kółka, 
ale  przybrali  sobie  nowych  członków  i  nadali  przedsięwzięda 
swojemu  charakter  bardziej  religijny.  Akt  ten  brzmi  jak 
Dastępuje : 

Towarzystwo  braci  zjeiinoczonych 

W  imig 

Ojca  i  Syna  i  Ducha  świętego. 

I  poznacie  prawdę,  a  prawda  was  wyswobodzi. 

(u  Jana  św.  roz.  YIII.  §  32.) 
,Na  cześć  i  chwalę  Trójcy  Przenajświętszo",  dusz 
szych  wybawienie,  utrzymanie  i  wyswobodzenie  biednćj  Oj- 
czyzny naszej,  żeby  cała  wolna  i  niepodległa  mogła  jawnie 
służyć  Panu,  my  Chrześcianie  Polacy,  wyznania  rzymsko- 
katolickiego, oddając  się  pod  szczególną  opiekę  Matki  N<j- 
świętszćj,  zaufani  w  te  słowa  Jej  Boskiego  Syna:  „Tego  od 
„do  jnnie  przyjdzie  nie  wyrzucę  precz."')  „Proście,  a  bj- 
„dzie  wam  dano,  szukajcie,  a  znajdziecie,"  *)  „Szukajcie  tedy 
„najprzód  królestwa  Bożego  i  sprawiedliwości  U^o,  a  to 
„wszystko  będzie  wam  przydano," ")  „Tot!  jest  przykazanie 
„moje,  abyście  się  społecznie  miłowali,  tak  jakem  was  mi- 
niował. Większćj  nad  tę  miłość  żaden  nie  raa,  jedno  gdy 
„kto  duszę  położy  za  przyjacioly  swoje.-'  ')  „Zaprawdę  wam 
„powiadam,  jeśli  o  co  prosić  będziecie  Ojca  w  Imię  Moje, 
„da  wam." ')  „Tom  ci  wam  powiedział,  abyście  we  nmie 
„pokój  mieli.  N^a  świecie  uciski  mieć  będziecie,  ale  nfąjdCr 
„Jam  ci  zwyciężył  świat." ")  „Nie  zostawię  was  sierotami, 
„przyjdę  do  was."  ')  „Czujcie  a  módlcie  się,  abyście  nie  we- 


')  U  Jana  K.  ^'I  g  :J7. 

•J  U  Mateusza  R.  VII.  S  7. 

")  U  Mateusza  R.  VI.  S  33. 

*)  U  Jana  R.  XV.  §  12,  l.i. 

'j  U  Jana  K.  XVI,  S  3^ 

•)  U  Jana  R.  XVI.  S  3.1. 

'i  U  Jana  R.  XV. 


„szli  w  pokusę." ')  „Gdzie  są  dwaj  albo  trzej  zgromadzeni 
„w  Imię  moje,  tamem  jest  w  pośrodku  ich."  ^ 

„W  imię  zatem  Święte  Paaa  naszego  Jezusa  Chry- 
stusa, który  widzi  szczerość  myśli  naszych,  prosząc  jego 
Uogosławieństwa  i  opieki,  w  pokorze  serca  i  po  nmyślnem 
ku  temu  odprawieniu  świętej  spowiedzi,  łączymy  się  w  zwią- 
zek pod  nazwaniem  Braci  zjednoczonych.  Modlić  się  codzien- 
nie za  siebie,  Ojczyznę  i  bliźnich,  za  przyjaciół  i  nieprzyja- 
ciół ;  przykazania  pańskie  słowy  i  uczynki  wypełniać  i  przy- 
kładem swym  rodaków  do  tego  zachęcać  i  na  drodze  tćj 
spoiną  siłą  utrzymywać  się,  jak  najmocniej  przedsiębierzemy 
i  postanawiamy. 

„Działo  się  w  Paryżu,  roku  Pańskiego  tysiąc  ośmset 
trzydziestego  czwartego,  dziewiętnastego  Grudnia,  w  dzień 
świętego  Nemezyusza  męczennika. 

Antoni  Górecki,  Adam  Mickiewicz,  Stefan  Witwicki, 
Bohdan  Zaleski,  Cezary  Plater,  Józef  Zaleski." 

Ignacy  Domeyko  i  Bogdan  Jauski  późnićj  przystąpili 
do  tego  bractwa.  *) 

Mamy  tu  nazwiska  najbliższych  Adama  przyjaciół 
w  pierwszych  latach  emigracyi.  Antoni  Górecki,  najstarszy 
z  nich,  kapitan  napoleońskiego  wojska  i  bajkopisarz,  znany 
mu  był  z  Wilna.  Jański,  urodzony  w  1807  roku.  wysłany 
kosztem  rządu  polskiego  w  1827  r.  do  Paryża,  aby  się  spo- 
sobił na  professora  w  przyszlf^j  szkole  politechnicznćj  w  War- 
szawie, zapalił  się  był  do  Saint-Simonizmu,  a  zbadawszy 
próżnię  tćj  doktryny,    wrócił  do  katolicyzmu.    Poeta  Stefan 


•)    TJ  MatensBB  B.  XXVI.  §  41. 

•)    TJ  UAtoiuia  R  XVni.  §  20. 

')  Twierdzenie  Kajsiewicza  jakoby  Mickiewicz,  Domeyko, 
Jański  nie  przyjęli  ,^iln^  formy  zewnętTznćj"  {Pamiętnik  historyczny 
o  zyromadzeniu  XX.  ZmarlieychmslańcÓK  str,  407)  nie  jest  dokładno, 
Nie  Jańeki  Mź  powziął  mj£l  tego  bractwa,  przyjął  ją  od  Mickiewi- 
cza i  dalĆj  fltaraJ  się  ją  przeciągnąć,  gdy  już  Mickiewicz  doszedł 
byt  do  przekoDania,  że  i  bracia  zjednoczeni  nie  eą  w  stanie  podotaó 
wielkiemu  salożeniu. 

17» 


—     260     — 

"Witwicki,  bj!y  urzędnik  w  ministerstwie  oświecenia  w  War- 
szawie, i  Cezary  Plater, ')  poseł  miasta  Wilna,  jedea  z  ni- 
czelnikdw  powstania  na  Litwie  i  pułkownik  strzelców  kon- 
nych, należeli  do  tych  zwolenników  Lamennais,  którzy  go 
porzucili,  gdy  on  się  wyrokom  stolicy  apostolskiej  nie  pod- 
dał. Józef  i  Bohdan  Zalescy,  zrażeni  ciasnotą  demokratów, 
z  którymi  dotąd  trzymali,  chcieli  oprzeć  na  naukach  Ko- 
ścioła przyszłe  działania.  Igoacy  Doraeyko,  powiernik  Ada- 
ma jeszcze  na  Litwie,  uzupełniał  grono,  zamierzające  rozpo- 
cząć od  reformy  moralnśj  wyehodżtwa  odbudowanie  Polski. 
Kady  zaś,  udzielane  przez  Mickiewicza  obywatelom  z  Gali- 
cyi,  mi^y  na  celu  ochronić  ich  od  mrzonek,  któremi  łudziły 
ich  i  siebie  wszystkie  stronnictwa  emigracyjne.  Mickiewicz 
tłumaczył  im,  że  jedna  prowincya  Galicyi  nie  może  podi^aj 
wojnie  przeciw  trzem  mocarstwom,  a  więc  nie  j^  rzeuą 
prowadzić  podobną  wojnę,  że  z  nieporozumień  monarchów 
Polska  nic  dla  siebie  rokować  nie  powinna,  i  te  obiecują- 
cym  pomoc  zagraniczni!  wierzyć  nie  należy.  „Większość" 
emigracyi  polskiej,  pisał  Mickiewicz,  nie  jest  teraz  z^^ 
obmyślaniem  środków  wywalczenia  niepodległości,  czyli  pro- 
ści mówiąc,  wojowania  z  Rossyą,  Austiyą  i  Prasami,  ak 
raczej  zgłębianiem  teoryi  towarzyskich,  organizowania  przy- 
szlćj  Polski  etc.  Wewnątrz  siebie  emigracya  kłóci  a{ 
o  arystokracyą  i  demokracyą,  i  to  pewna,  2e  z  tśj  crf^ 
kłótni  nie  może  Polska  obiecywać  w  przypadku  powstanii 
ani  pułków,  ani  broni,  ani  pieniędzy."  *)  Mickiewicz  twier- 
dził, że  „póki  nie  obalimy  rządu  obcego,  poty  wszelkie 
krzyki  na  tytuły,  na  arystokracyą  etc.  są  głupstwem,"  te 
skoro  wojna  nie  jest  domowa,  ale  zewnętrzna,  Polska  po- 
trzcbiye  równo  książąt,  hrabiów,  chłopów  i  żydów,  a  poDie- 
waż  „wszystkie  siły  i  środki  leżą  w  duchu  narodowym,  który 
wojska  tworzy  i  uzbraja,  ten  duch  rozszerzać  jest  to  na  od- 


')    l.'inarl  t)-go  Lutego  ISWI  r. 

-)     Dzieła  Adama  ilickimicza  t.  VI.  sir,  57— C3. 


—    261     — 

rodzenie  się  Polski  ntgskutecznićj  pracować." ')  Wieszcz 
zacbccf^  do  „ciągłych  i  drobnych  poświęceń"  ^  i  do  zawią- 
zania towarzystwa  migdzy  obywatelami,  bez  żadnego  tytułu, 
nstaw,  znaków  i  haseł."  doświadczenie  uczy,  że  najczęściej 
Łe  mało  pożyteczne  nieformalności  służą  do  wydania  na  jaw 
i  na  zgubę  członków  towarzystwa."  *)  Był  t^ż  zdania,  że 
poznanie  interesów,  dążeń  i  środków  Węgier  i  Włoch  po- 
trzebniejsze jest,  „niż  wszelkie  stosunki  z  dalgzemi  państwami 
Zachodu."  *) 

Poglądy  j^o  wbrew  były  przeciwne  dwom  głównym  prą- 
dom wychodżtwa.  Demokraci  mniemali,  że  Galicya  może 
3ama  walkę  rozpocząć,  błąd  ten  ciężko  Polska  opłaciła  w  1846 
r. ;  arystokraci  liczyli  szczególnie  na  Francyą  i  na  Ai^lią, 
B  ważność  Włoch  i  Węgier  i^awniła  się  dopiero  w  1848  r. 
Z  wszystkich  więc  kółek  emigracyi  bracia  zjednoczeni  byli 
najbliżsi  prawdy.  Zacięci  spiskowcy  patrzali  na  nich  z  poli- 
towaniem. Mickiewicz  w  owćj  fazie  wrócił  do  dzieł  misty- 
cznych, w  których  zasmakował  był  w  Petersburgu:  „Czy- 
tam mało,  pisał  on  do  Odyńca  SO-go  Kwietnia  1833  r.  najwię- 
cćj  dzi^a  Saint-Martin,  ")  teologiczne  Baadera.  Jeśli  gdzie 
znajdziesz  Seherin  von  Preuost,  odczytaj.  Mnie  bardzo  za- 
jęła.^" 

£atwo  pojąć,  że  w  takiem  podniesieniu  ducha,  Mickie- 
wicz, jeżeli  ubolewał  nad  rozterkami  wychodżtwa,  to  nie  zwa- 
ż^  na  osobiste  zaczepki.  Tak  we  Francyi,  jak  po  za  jćj 
granicami  i  w  Polsce,  wyższe  umysły  ciekawie  zwracały   się 


')    Dzielą  Adama  Mickiemcza  t.  VI.  atr.  57— 63. 

■)    Ibid. 

*)    Ibid. 

•)    Ibid. 

*)  Mickiewicz  oprócz  przekładu  wierBzem  zd&ń  Saint-Martina, 
ttumacz^t  prozą  niektóre  urywki  tego  teozofa.  Czytelnik  znajdzie 
w  dodatkn  pod  anmerem  IX.  kilka  kartek  oivego  ttumaozeaii,  które 
Adam  pozwolił  bfl  przepisad  Aleksandrowi  Chodice. 

*)    Korespondertcya  Adama  Mickiemcza  t.  L  atr.  119. 


ku  niemu,  w  prassie  emigracyjni  coraz  częścićj  odzywały  sig 
słowa  uznania. 

W  Grudniu  1833  r.  wiersz  Uhlanda,  chociaż  mia!  wyjść 
dopierft  w  pośmiertnych  dziełach  autora,  wymownie  świaduy, 
żej  uwielbienie  dla  Adama  zniewalt^o  Polsce  i  niemieckie 
duBze: 

u  Buślanych  tani  wybrzeży, 

Honiuona  buczy  burza, 

W  śniftt  łlB.leti  ecbo  bieży, 

O  niemieckie  trąca  wzgAcza. 

Tną  ezablice,  walą  kosy, 

Zastęp  męiiiydi  mknie  do  dzieła, 

Ch6r  uderza  pod  niebioay : 

Jeszcze  Polska  nie  zginęła! 

Bój  skuDczuny,  w  pulu  głucho. 
Nie  zaszcz^knie  ostrze  stali. 
Pieśń  umilkła,  ledwie  w  acbo 
Szam  wi^Uai^j  trąca  fali : 
Orci  ^Tpadl  z  ręki  dzielnej, 
Tylko  z  cicba  brzmi  n-  dolinie, 
Z  jękiem  ofiar  szept  śmiertelny : 
Polska  padła:     I'olskł  j^nie! 

Co  ja  ałyezęl     Wieszcz  natchniony, 
Złotą  lirę  wziął  do  r^ki, 
Coraz  pelnii^j  dzwonią  tony; 
Pot^inemi  on  podźwięfci 
W  martwycli  iskrę  zbudzi  nową, 
Trupy  z  mogił  pchnie   do  dzieła, 
HlyazĘ  twórcze  miatrzft  atowa; 
Jeszcze  Poldka  nie  zginęła!') 

Podobnie  hr.  Caiour  wygłosił  z  mównicy  parlamenta  ] 
w  1848  r.,  że  naród  który  takich  mężów  jak  Mickiewia  i 
wydaje,  powołany  jest  do  wysokich  przeznaczeń.  j 

Pisma  emigracyjne  z  dum%  zapisywały  objawy  żywszego  ! 
zajęcia  si$  cudzoziemców,  których  wygnanie  rzaciło  na  biz^gi 
Sekwany.    Julian  Szotarski  zestawił  pochlebne  sądy   obcydi 


')    Tiamaczenie  Seweryny  DacłuńskiiSj. 


—    263    — 

z  dawnemi  sądami  klassyków  warszawskich :  „Roztrząsając 
•dzieło,  pisze  Szotarski,  o  krytyce  polskiej  przed  rewolncyą 
listopadową,  nie  stawiano  się  na  szczycie  całćj  literatary, 
z  kttir^o  by  dzieło  owe  wskroś  przejrzeć  można  było,  ale 
raczćj  macano  grubym  palcem  po  kartach  i  gdzie  wyraz  jakli 
zadrasnął,  wydrapywano  go  z  wiersza  i  stawiano  z  urwaniem 
pod  pręgierz  opinii  publiczDćj.  Po  poezyi  Mickiewicza  szukano 
plam,  jak  kurzu  po  szlifacb  Napoleona.  Nawet  jego  wielbi- 
ciele, w  takim  braku  wy2szćj  krytyki  nie  umieli  go  ocenić. 
EomDż  z  j^o  najgorętszych  czcicieli  postało  w  głowie,  ie  on 
jest  większym  poetą  jak  Byron,  T.  Moore,  V.  Hugo  ?  A  obcy, 
najznamienitsi  krytycy,  krytycy  jak  Menzel,  co  samemu  Goe- 
thema  nie  jeden  liść  z  wawrzynu  zdarli,  choć  Mickiewicza 
tylko  z  kaleczących  tłumaczeń  znają,  przenoszą  go  nad  tam- 
tych i  wyrzekli,  że  Mickiewicz  jest  pierwszym  poetą  w  świe- 
-cie."  ')  Uznanie  cudzoziemców  częścićj  by  ciskano  w  oczy 
klassykom  polskim,  gdyby  Mickiewicz  nie  powściągiJ  zbyt 
zapalonych  obrońców  swoich,  dowodząc  im,  że  wszystko  co 
się  ściąga  do  walki  klassyków  i  romantyków  „są  to  rzeczy 
małe,  dawno  umarłe  ju2  i  pochowane."  ^) 

Wśród  gwaru  emigracyjn^o  życia  w  Paryżu,  posiedzeń 


')  Rocinik  etmgracyi  jtoUkiej  atr.  76^70,  Odyniec  piaał  9-go 
Marca  1837  do  Uickiewicza:  „W  tych  dniach  w  literackiej  gazecie 
lipski^]:  Bldtler  (^  die  Ulerarisehe  Unlerhałlung  czytałem  pMewy- 
1>om4  recenzyą  des  Berm  Thadeus.  Nikt  w  calśj  Polsc«  nie  mógłby 
lepiej  napisać,  ani  ci  większej  sprawiedliwości  ckldać.  Becenzent 
-cdowiek  mądry.  Oddaje  cześć  gieoinazowi,  unosi  aię  nad  talentem, 
Bad  Dmiarkowaniem  pisarza,  nad  pogodą  i  awobodą  górnego  tonn, 
w  ciem  ci,  zdaniem  jego,  nie  tylko  żaden  z  żyjących,  ale  sam  mistrz 
k&ntlleriicht  Betonnaiheit  tmd  Riihe,  sam  Goethe  by  nie  srównat. 
Koniec  końców  Pan  Tiwfewiijeat  podług  niego:  iMtemalirenałiouidEpos; 
ein  Orgtdidd.  Najlepsze  poema  naszych  czasów,  jak  ty  ich  naj- 
większy poeta.  Becenzya  ta  tem  bardziCj  powinnahy  cię  ucieszyć, 
ie  autorem  jej  jest  p.  Alexig  Willisbald,  wcale  nie  życzliwy  Po- 
lakom."    [^Korespoadenaja  Adama  Mickiewicza  Ł.  III.  str.  217.) 

■)    Horeąiondencya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  157. 


—     264    —  1 

towarzystw,  odwiedzin,  korespondencji  i  dorywczych  literw- 
kich  pr&c,  Mickiewicz  rzadko  znajdow^  czas  dorzudć  kilka- 
dziesiąt wierszy  do  rozpoczętćj  w  J>ukowie  powieści,  jak  ń 
nazwał,  szlacheckiej.  Poczętą  była  z  żalu  wywołanego  mjji|, 
że  wzięcie  Warszawy  wykopało  między  nim  a  Litwą  pnepaśf 
podobną  do  tćj,  ktiira  dzieli  nas  od  tamtego  ćwiata,  a  kti^ 
śmierć  tylko  zapełni.  Bo  cliociaż  Adam  silnie  wierzył  w  po- 
wrót do  świętej  ojczystOj  ziemi,  krwawiło  mn  serce  przyps- 
szczenię,  że  może  nie  dożyje  tćj  godziny.  Gdy  go  wywocow 
do  Petersbui^a,  spodziewał  się  nie  zbyt  długo  wydostać  óf 
z  KoBsyi,  w  najgorszym  razie  mogło  mu  się  udać  jak  Malew- 
skiemu i  Pietraszkiewiczowi  zajrzeć  na  Litwę.  Teraz  md^ 
do  nićj  zawitać  tylko  z  orłami  polskiemi,  potrzebować  jut  nie 
wizy  paszportowćj,  ale  olbrzymiego  europejski^o  wstrząćnie- 
nia,  i  poczuł  tęsknotę  gorszą  od  t^j,  co  go  dławiła,  gdy  opa- 
szczał  Litwę  w  kibitce,  ho  zwiększona  widokiem  tłumów  pę- 
dzonych na  wygnanie.  Duszą  tylko  mógł  iyi  w  Litwie  a  gie- 
niuszem  otworzyć  wygnańcom  jej  wrota  i  siłą  poezyi  wyrwać 
ich  z  morzącej  obcćj  atmosfery,  aby  przenieść  pod  strzedig 
rodzinną.  Tułacz  po  t^j  idealnc^j  wycieczce  do  krają  aaje 
się  rzeźwiejszym.  A  jak  syn,  wpatmjąc  się  w  wizeranek  ojca, 
widzi  go  takim,  jakim  go  uścisnął  przy  nstatniem  potegot- 
niu,  tak  tułacz  widzi  w  Panu  Tadeuszu  Polskę  w  dnia  j^ 
opuszczenia.  Poemat  ten  ze  świeżo  ubiegłćj  przeszłości  —  to 
tialsam  co  goi  głębokie  rany,  uśmierza  ciężkie  bóle  i  czy- 
telnik budząc  się  z  snu  słodkiego,  czuje  się  nie  tylko  pi>- 
krzepionym  na  siłach,  ale  i  wzmocnionym  w  nadziei,  to 
nie  obrazy  bezpowrotnie  minionćj  przeszłości  dla  zabawy 
czytelników,  lecz  żywy  zdrój  rzeczywistego  życia.  Wyma- 
wiano Walter  Scottowi,  że  zbierał  tradycye  szkockie  dU 
rozrywki  angielskich  lordów,  rzucając  stare  klejnoty  sw^ 
ojczyzny  pod  stopy  jćj  zwycięzców  i  zaledwie  okazując  tti, 
że  zniknęły  na  zawsze  opiewane  przezeń  postacie.  Powieści 
Walter  Scotta  nie  są  rzeczywiście  czem  innem  jak  kansito- 
wym  nagrobkiem  wystawionym  zamarłej  przeszłc^ci.  W  po- 
emacie Mickiewicza  pradziady  i  dziady   stoją  obok   kolebti 


i  nikomn  nie  przejdzie  przez    głowg   wątpić  o  patryotyzinie 
prawnnktiw  pana  Tadeusza  i  Zosi. 

W  trzecićj  części  Dz'tadmv  Adam  uprzytomniał  sobie 
katusze  więzienne  i  powięzienne  męki  swych  towarzyszów, 
w  Kiięgtuih  pielgrzymsima  odwodził  braci  od  manowców,  po 
których  U^dziła  emigracya.  W  Panu  Tadeuszu  szukał  dla 
siebie  osłody,  w)-poczynku,  a  że  mu  ciągle  przerywano,  na- 
rzekał na  przeszkody,  które  go  odrywały  od  tego  poematu 
i  z  roskoszą  do  tćj  roboty  powracał.  Wiadomo  z  listu  do 
Odyńca,  że  8-go  Grudnia  1832  r.  „nakropił  już  tysiąc  wier- 
szy z  poematu  „w  rodzaju  Hermann  \  Dorothea  Goethego"  ') ; 
*e  jego  nowy  utwór  bardzo  sig  podobał  „szlachcie  tutąj- 
sz^,  -)  ale  *e  zgryzoty,  bazgraniny,  rozprawy,  projekta,  dużo 
mn  chwil  pochłaniały,  skarżył  się,  że  mu  „dławią  w  pielu- 
chach Tadeusza."  ^)  W  nadziei,  że  oddalając  się  od  centrum 
miasta  mnićj  będzie  odwiedzany,  przeprowadził  się  na  po- 
czątku Marca  z  ulicy  Louis-le- Grand  ns.  Carrefour  defObser- 
raioire  pod  Lusemburgiem.  „Domeyko,  uczeu  szkoły  min, 
miał  mieszkanko  o  kilkadziesiąt  kroków  od  tego  ogrodu, 
,  z  oknami  ns  wsze  strony,  jak  w  latarni,  w  którem  tylko 
[  noclegował."  *i  Cóż,  kiedy  nowa  przykrość  go  tam,  czekała. 
I  Aleksander  Jełowicki,  który  wówczas  księgarnią  polską 
j  w  Paryżu  zawiadował,  nabył,  płacąc  z  góry,  tłumaczenie 
Giaura  Byrona,  wykończone  przez  Adama  jeszcze  w  Dre- 
źnie. Nadchodziła  chwila  drukowania,  a  rgkopismu  Mickie- 
wicz nie  mógł  odszukać,  nie  pozostawało  mu,  jak  Pana  Ta- 
deiuza  znów  odłożyć  na  stronę.  Trapiło  go  to  tern  bardzićj, 
iż  wyobrażał  sobie,  że  nowy  przekład  nie  zawsze  równy  po- 
przedniemu. Więcej  miesiąca  Giaw  mu  zabrał  i  na  Wielka- 
noc oddał  się  znów  pisaniu  Pana  Tadeusza,    przerywając  gO' 


')    Korespondeneya  Adama  MickieKina  t-  I.  str.  105. 
')    Ibid. 

*)    ŁUI  Bohdana  Zaleskiego  do  syna  Adama  Mkkiiwicta  podczas 
pitama  i  drukoteania  Pana  Tadeusza  etr.  XIII. 
*)    Ibid.  itr.  XVII. 


—    265    — 

ta  krótko  >ila  tłorzucsnia  ustępów  dalszych  Dziad-.r.  W  Mijn, 
jan  o  t<.'iii  •^-ff-:*  Garczjii^kiemu  donosi  trzecią  pieió  Aim 
Jfir-iizn  hkoikzT).')  Na  wieczornych  schadzkacłi  Q  Adama 
b}-'ali:  Jfrłowiccy  Edward  i  Aleksaaden.  bimcu  Sobafiscy, 
K&-zyc.  \V>,rcel.  Cezan-  Plater,  generałowie  Dembiński  i  Mń 
Mjcielski.  Fnderyk  Chopin.  Wrotnowski,  Jannszkiewicz,  K. 
\..  Wodziii-^ki.  lEettel.  Semeneuko,  Kajsiewicz,  JańskL  lUnl 
Moutalembert.  lJavid  rzeźbiarz  i  L  d.  Działo  sif  to  w  cza- 
sach bardzo  burzliwych  dla  Paryża,  których  ciekawy  oihs 
zoittawit  nam  iJtjhdaD  Zalefki.  ^Ulubiona  powieiś^,  pisze  on, 
nJirjcdnokrotTiie  szkodowala  i  od  przyiaci^,"'^  którzy  pizyno- 
>ili  do  zakątka  poetr,  rroz!r>vary  z  bruków  paiyzkich  i  od 
ri-jTiiikó*  emiiiracyjnych.'*  '^  Doszło  do  takiego  stanu  roi- 
(for^czkowania,  że  nawet  schadzki  u  Adama  nst^.  Emi- 
(:r»cya  ^podziew^a  %\%  burzy.  „W  barykadach,  mówi  Boh- 
dan Zaleski,  i  pod  oknami  króla  huczała  bez  ustaoku  Mar- 
iifumka  i  T>wemicki  z  kilkoma  generałami  i  całym  sztaben 
przechadzali  si$  w  ogrodzie  Tuleryjskim  w  mundurach  pol- 
«:kich  i  przy  pałaszach."*)  Polacy  zbroili  sig  i  Adamowi  pnj- 
jacielc  zanieśli  w  nocy  karabin  z  bagnetem,  „chociaż  on  nie 
dowierzał  entHzyazmowi  episyerów.-' *)  Skończyło  Eig  na  ni- 
czym, a  rząd  kluby  polskie  rozwiązał,  ruchliwszych  em^ran- 
tów  ]>o  departamentach  rozproszył. 

Ofiarowana  przez  Domeykę  gośclDnośt!  nie  obronSa 
Mickiewicza  przed  natrętami.  Emigracya  zamieszkiwała 
wówczas  dlu  taniości  przeważnie  okolice  ogrodu  Lnsemłnirg- 
skiego,  a  na  drugim  krańcu  stolicy  BatignoUes.  Przekona- 
wszy się,  że  na  oddaleniu  od  centrum  miasta  nic  nie  zyskije, 
Adam  opuścił  Cnrrefour  de  t  (Mtsenmloire  i  najął  sobie  kw»- 
tcrc  przy  ulicy  Saint-Mcolts  d  'Antin  pod  numerem  78.     „Wt*- 


')  KoreipOHiiencija  Adama  Mickiewicza  Ł  L  itr.   llGi. 

*J  IaU  Hiihiłaun  Zaleskit/ju  do  syna  Adam-i  atr.  XIV. 

■;  Ibid. 

*)  Ibid.  str.  XV. 

•)  Ibid. 


—    267    — 

powiada  Bohdan  Zaleski,  pisał  i  stopiędziesiąt  wierszy 
eń  za  jednym  zamachem,  które  nam  odczytywał  wie- 
li jeszcze  nie  zaschłe  na  papierze". ')  Mało  wychodził 
i,  czasem  dla  odpoczynku  zabiegał  na  dzień  lub  dwa 
lidana  Zaleskiego,  który  mieszki^  w  pobliżu  Paryża, 
res,  pod  lasem.  Większa  część  piątćj  księgi  była  już 
aa,  gdy  zaszła  dłuższa    przerwa  w  pisaniu   Pana    Ta- 

'łickiewicz  zostawił  w  Dreźnie  Garczyńskiego  chorego, 
!go  poezyi  i  tern  gorączkowićj,  iż  czuł  że  ma  życie 
Rękopism  Dziejom  1Vacłatva  Adam  otrzymał  za  po- 
:twem  byłego  członka  Rządu  Barzykowskiego  11-go 
ia  1833  r.,  a  nastęgnego  dnia  pisał  do  niego :  „Wię- 
:ez  glowg  twoję  przeszłb  myśli  niż  przez  mojg,  choć 
e  lepićj  wyrobiłem.  Od  dawnych  lat,  od  czasu  kie- 
Z)'tał  Schillera  i  Byrona,  nic  mnie  tak  głęboko  całego 
jęło."  *)  Garczyński  powierzał  Adamowi  wydanie  po- 
woich  w  Paryżu.  Do  zwykłćj  drażliwości  poetów  do- 
i  się  u  Garczyńskiego  niecierpliwość  chorego,  czują- 
5mierć  za  plecami.  Mickiewicz  rękopism  do  druku 
towal.  „Tu  i  owdzie  wyrazy  przestawiam  i  łagodzę,"') 
lo  Odyńca,  Jedna  tylko  drukarnia  Pinarda  posiadała 
ki  polskie.  „Emigracya,  donosił  Adam  Stefanowi  na 
noc,  okropnie  piśmienna.  Autorowie  wyrywają  sobie 
."  *)  Nie  łatwo  tćż  przychodziło  Adamowi  wykładać 
iyjaciela  najmniejszą  sumkę.  Chlubił  się  wprawdzie 
nim,  że  zawsze  może  kilkaset  franków  w  ostatnim  ra- 
życzyć,*)  ale  zdradzony  przez  Domeykę  musiał  mu  je- 
iśnie  wyznać,  że  zastawił  szpilkę,  bo  nie  chcit^o  mu 
Jkać  u  znajomych.*)    Z  tego  wynikały   zwłoki,    ktiire 

)  List  Bobdaiia  Zaleskiego  do  syna  Adama  str.  XVII. 

1  KoTCspondencifa  Adama  Mickiemcza  t.  I.  str.  106. 

)  Ibid.  str.  108. 

)  Ibid.  111. 

)  Ibid.  112. 

)  Ibia.  112. 


wielce  trapiły  Garczyiiskiego,  a  które  Mickiewicz  pojmował, 
„lubo  jako  ojciec  wielu  dzieci,  mówił,  jaż  mniśj  dbam  o  ich 
urodziny  i  chrzciny/  ^)  „Musisz  wiedzieć,  dodawał  Stffe- 
nowi,  że  sam  robiłem  wszystkie  korekty,  czego  dla  wiasn*j 
poezyi  nie  zdołałem  podjąć  się."*)  Wjednem  miejsca  dodil 
wiersz : 

Wsfcoozy  w  rydwan  wyroków  i  lajmie  Biedzenie 

„bo  w  tyra  pięknym  kawałku,  mówił,  jest  wiele  ciemności."') 
Pierwszy  tom  poezyi  Garczyiiskiego  wyszedł  z  pod 
prassy  w  początku  Maja.  Adam  zapowiadał  przyjadełowi 
recenzyą  w  Pielgrzymie  polskim,  *)  oddalenie  się  z  PuyU 
i  choroba  Garczyiiskiego  nie  pozwoliły  mu  dotrzymać  obie- 
tnicy, wiele  lat  póżniój  znajdzie  lepszą  sposobność  wypowie- 
dzenia sądu  swoj^o  o  doniosłości  utworów  Garczyński^ 
Ciążyły  Adamowi  emigracyjne  sprawy,  „które,  pisał  do 
Stefana,  czas  mi  żrą  i  humor  często  psują."  *)  W  stycznia 
1S.S2  już  zamierzał  na  wiosnę  zjechać  się  gdzieś  z  Gaiczjii- 
skim. ")  Na  Wielkanoc  znów  pisał,  że  chciałby  sig  paicif 
gdzie  z  Paryża.  ^  Jeżeli  „bieda  finansowa  i  łigle  demokn- 
tyczne"  **)  mało  go  dotykały,  miał  inne  zgryzoty.  Pani  Ło- 
bicńskićj,  jak  niegdyś  pani  Bonawenturowej  Zaleskićj,  B- 
chciało  się  bawić  w  Egeryą  poety,  lecz  nie  cichą  i  zrezygno- 
waną, jak  j^j  poprzedniczka.     Wyrażając    zbyt    ^ośno  sw(ije 


')  Km-ćS}io«dmcya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  109. 

')  Ibid.  116. 

•)  Ibid.  117. 

«)  Ibid.  Ul.    W  niimerze   31-go  Sierpnia   1833  r.    Pidgr:f» 


Fnłski  umieścił  tylko   zawiadi 
skiegu  wyszły  z  ilrnkn, 
S)new  po  in<i/di'zlime  pud  Slocik. 
poi^iątka  Gradnia  1833  r. 

")    Ibid.  lOe. 

•1    Ibid.  107. 

'I    Ibid.  U2. 

■)    Ibid, 


źe  poezye   Stefana    Garc^i- 

28-go    Września    ogłosi!  itf^- 

Bzienoik  priesta)  wychoddf  na 


uwielbienia,  narażała  siebie  i  mgża  na  złośliwość  ludzką. 
Zerwał  z  panią  Konstancyą  wezelką  korespoDdeocyą,  nie  od 
razu  na  to  przystała,  pisywała  do  niego  przez  różne  okazye 
i  uprzykrzała  się  tem  niezmiernie  Mickiewiczowi.  W  jesieni 
1832  r.  pani  Eonstancya  odbywała  kuracyą  w  Ems,  obawiano 
się,  żeby  nie  zajech^a  do  Paryża.  Była  chwila,  że  Adam 
bat  się,  czy  nie  zakłóci  na  zawsze  spokoju  tego  małżeństwa 
i  tak  wziął  do  serca  całe  to  zajście,  że  sam  zapadł  na  zdro- 
wiu. „Pani  Łubieńska,  pisał  do  Adama  Garczyński  z  Drezna 
25-go  Października  1832  r.,  dopytywała  się  listami  o  twój 
pobyL  Mam  nadzieję  przecie,  że  cię  molestować  nie  będzie.'' 
Powracając  z  Ems,  zatrzymrfa  się  pani  Eonstancya  w  Dre- 
źnie i  Garczyński  doniósł  16-go  Listopada  1832  r.  Adamowi, 
jaką  z  nią  miał  rozprawę :  „Rozstaliśmy  się  bardzo  dobrze, 
chociaż  z  początku  kwaśna  była,  bo  list  twój,  w  którym 
o  chorobie  z  jćj  przyczyny  donosisz,  dotknął  mnie  mocno 
i  nie  żałowałem  prawdy.  Podziękuj  B(^,  kochany  Adamie, 
ie  rzecz  się  tak  z^atwiła.  Miała  ona  myśli  i  różne  i  dzi- 
wne. Zbijałem  je  kategorycznym  sposobem.  Dosyć  powie- 
dzieć, zupełnie  j6j  z  głowy  dawne  wypadły  projekta  i  pod 
koniec  do  dzieci  tylko  wzdychała,  o  tobie,  jak  o  przyjacielu 
dozgonnym  mówiła,  toć  przyrzec  jój  musiałem,  zamieniwszy 
pod  koniec  ton  prawdy  w  słowa  pociechy,  że  i  ty  o  nićj  nie 
zapomnisz,  a  ja,  za  przybyciem  do  Paryża,  portret  twój  nadeślę. 
Otóż  i  pacia  conventa,  kocbany  Adamie.  Ma  mi  z  domu  na- 
pisać, jak  ją  przyjęto."  Z  Księstwa  Pani  Łubieńska  znów 
odezwała  się  do  Adama.  Mickiewicz  tak  się  przed  Garczyń- 
skim  użal^  w  liście  z  5-go  Marca  1833  r. :  „Czgsto  jestem 
zmęczony  moralnie  wiesz  z  jakićj  przyczyny.  Nieszczęściem 
dotąd  nie  mogę  odpokutować  i  widzę  cbgć  wplątania  umie 
znowu  koniecznie,  postanowiłem  nic  nigdy  nic  odpisywać, 
nic  Łćż  o  tem  nie  gadaj  i  nie  pisz  nigdzie."^)  Ciężko  było 
'Mickiewiczowi  pomyśleć,    że  Pani   Konstancya   cierpi  prze- 


Eorespondenci/a  Adama  Mickietvicza  t.  L  str.  lOU. 


—     270     — 

wa2nie  z  własnej,  lecz  trochg  i  z  jego  winy.  Garczyński 
4-go  Kwietnia  1833  r.  pociesza)  go  Łemi  słowy :  „Nie  wiem, 
drogi  mój  Adamie,  jak  sobie  możesz  wyrzuty  robić  sumienia 
z  rzeczy,  która  uawet  ua  pamięć  nie  zasługuje.  Paoi  Ła- 
bieiiskii  jest  to  kobieta,  którą  ka2dy  co  wiersze  pisze  pize- 
wracać  by  mógł  na  prawo  i  na  lewo.  Zresztą  ona  tego 
bigosu  nawarzyła.  Dobrze  robisz  że  nie  pisujesz,  ale  i  mj- 
śloć  o  niój  grzechem,  osobliwie  tobie.  Nikt  j^  pewno  «i(- 
cćj  prawd  nie  nagadał  jak  ja.  Między  ionemi  dowodziłem, 
ie  twego  małego  palca  -  nie  warta.  Jako2  w  rzeczy  saa^ 
tak  jest  a  nie  iuaczój.  Zaklinam  cię  więc,  mój  Adamie,  u 
wszystko,  nie  myśl  o  tem,  bo  widzi  Bóg  nie  warto."  Mie- 
kiewiiz  nie  dał  się  całkiem  przekonać,  czuł  bowiem,  że  po- 
winien by]  przewidzieć  jak  w  sercu  kobiecem  z  małćj  ii- 
kierki  wybucba  łatwo  niebezpieczny  pożar.  Do  pożaru  nie 
doszło,  ogień  nie  podsycony  wygasł.  Ponieważ  Adam  {u- 
sał  wówczas  nowe  poema,  chciano  upatrzyć  w  Tetimenie  nie- 
które rysy  Pani  Konstancyi.  O  tem  przypuszczenia  ■upo- 
mniał kiedyś  Mickiewiczowi  Odyniec.  Adam  uważał  to  a 
śmieszne,  dodając:  „Jakież  tam  może  być  podobieństwo? 
Zresztą  już  do  wielu  osób  stosowano,  a  niektóre  same  da 
siebie  stosowały,  chociaż  w  istocie  o  żadoych  z  nich  nie 
myślałem."  ') 

Jak  w  Neapolu  dla  uwolnienia  sig  od  fałszywego  sto- 
sunku z  Ankwiczówną,  tak  w  Paryżu  dta  rozwiązania  tru- 
dności wynikłych  z  zawodu  pani  f^ubieńskićj,  poeta  man^ł 
o  Wschodzie.  Lecz,  jeśli  w  1830  r.  Adam  byłby  podróiowl 
jak  Chitde- Harold,  w  1833  r.  patrzał  już  na  Wschód  DJe 
ze  stanowiska  poety.  Zaciekawiała  go  postać  Mehemet-Ali, 
który  zagraicU  wówczas  sułtanowi,  a  jemu  samemu  Mikolij. 
Adam  13-go  Kwietnia  1833  r.  badając,  co  wróżą  Polakoa 
wypadki  na  Wschodzie  ostrzegał  rodaków,  że  z  Ańtiii 
gabinetów  europejskich  nic  sig   nie   wywiąże  nowego  i  wid-, 


')    Koresponderteya  Adama  Mickienicza  t  1.  atr.  169. 


—    271     — 

biego,  dodając:  „Cóż  znaczą  giesta,  mina  groźna  i  krzyki 
człowieka,  o  którym  wiemy,  że  jest  w  serca  tchórzem.  Jeden 
tylko  w  calćj  sprawie  wschodniej  jest  pierwiastek  niewiado- 
my, jest  to  Mehemet-Ali,  z  Egiptu  sięga  po  dziedzictwo  Ma- 
hometa. Ten  człowiek  może  mieć  zdrowy  rozum,  tak  rzadki 
teraz  w  Europie.  O  gdybyśmy  w  czasie  wojny  na  czele 
wojska  mieli  jakiego  baszę,  idącego  ciągle  naprzód  i  niedba- 
jącrgo  o  układy!"  O  nim  to  myślał  Mickiewicz,  gdy  6-go 
Maja  1838  pisał  do  Garczynskiego :  „Ja  miałem  projekta  na 
Wschód,  powierzam  tibi  soli  i  Edwardowi, ')  ale  pokój  z  Ibra- 
himem  podobno  mnie  odejmie  sposobność  puszczenia  się 
w  tamte  strony. '•*)  Prawdopodobnie  szukał  Mickiewicz  w  ja- 
kiem literackiem  przedsiębiorstwie  mateiyalnych  środków 
dla  odbycia  tój  podróży,  lecz  byłby  z  nią  połączył,  jak  to 
miało  miejsce  w  wiele  lat  późniój,  cele  zbadania,  czy  nie 
odkrjje  się  tam  pole  działania  dla  Polski,  Polacy  chwy- 
tali sie  każdego  ruchu  w  Europie.  Jeneri^  Bem  organi- 
zował nie  łuirdzo  popularną  na  cmigracyi  wyprawę  do 
Portugalii,  aby  obalić  caryka  don  Miguela.  Dla  wig- 
kszości  wschód  więcćj  miał  powabu.  W  Pielgrzymie  pol- 
skim pod  datą  16-go  Września  1833  r.  czytamy:  „Jenerał 
Dembiński,  kapitan  Szemioth  i  dr.  Hagę  stanęli  szczęśliwie 
Ifi-go  Lipca  w  Aleksandry!.  Szulc  i  Beniowski  znajdują  się 
w  Kairze.  Rodak  nasz  Moszyński  jest  przy  Ibrahimie  adju- 
tantem  i  instruktorem  kawaleryi."  *)    Dwory   chrześciańskie, 


')    Odyniec. 

*)     Korerpondmeya  Adama  3Jickieivicza,  t.  Ł  atr,  IIT. 

*)  „Ibrahim  Pasza,  zw;cięica  Turków  pod  Koniab,  szedł  na 
Kagaroienje  atoUcy  iBlamizmu.  Piętnaście  tysięcy  wojska  i  kilka 
okrętćw  rowyjakich  pospieszyło  w  pomoc  Stambułowi.  Dyplomacya 
europejska  pracowała  e  wytężeniem  nad  ocaleniem  upadającej  Tur- 
cji. Ta  chwila  stanowcza  mignęła  świetną  nadzieją  w  oczach  emi- 
gracji polaki^.  Poznano  całą  waźnońć  porozumienia  aic  z  Ibrabi- 
mcm  Paasą,  jaka  z  beapoćrednim  nieprzyjacielem  Kossji.  Wypadało 
oAwiecić  go  o  sile  Boesjan.  Uczuł  tq  potrzettę  jenerał  Dwernicki 
i,  jako  presee  koiiut«tn  emigracji  połskićj,  postanowU  wysłać  kilka 


które  tyle  razy  w  średnich  wekach  wyprawiały  kracyaty  dlt 
obalenia  sułtana  tureckiego,  połączyły  się,  t%  raz%  z  wyń- 
tkiem  Francyi,  dla  ocalenia  go  i  poczwórne  przymierze  przś- 
wato  bi^  zwycięztw  Mebemeta-AIi  i  rozwiało  pokładast 
w  nim  nadzieje  Polaków,  a  rząd  francazki  usprawiedTiwS 
horoskop  Mickiewicza  o  jego  tchórzliwości. 

W  czasie,  gdy  Mickiewicz  ćledzit,  czy  Wschód  nie  wydi 
jakiego  drugiego  Mahometa  przeznaczon^o  do  zniesienia  Bf- 
zantyj^kicb  Kuropejskich  dworów,  dowiedział  się  od  jenei^ 
Uniiński^o,  kturemu  Garczyński  dawny  j^o  adjutant,  jaśoi^ 
stan  swój  wytłumaczył,  że  choroba  Stefana  wzmaga  się  szybko. 
Zadrżał  na  wieść  o  jego  niebezpieczeństwie  i  zapomniit 
o  Wscliodzie  i  o  Pana  Tadetism.  Nie  wicdzii^  tylko,  jd 
i  gdzie  wyruszyć.  6-go  Maja  napomluął  Grarczyńskieini 
o  trudnościach  połączenia  się  z  nim :  „Trudno  nam  z  mig- . 
Kca  ruszać,  pasportów  nie  ma,  do  Niemiec  nie  puszcz^^ 
a  przekradłszy  sig  trudno  oazad  wrócić.  Fioanse  te2  w  fi- 
cbj-m  stanie." ')    Nawet   miasta   fraDcozkie   graniczne  byłf 

I'ol]łk6w  dv  Ibruliinia  Paszy,  ofiarując  mu  pomoc  einigracjri.  Poi-  ' 
pułkownik  ^zulc,  ja  i  major  Benioweki  otrzYmaUŚmy  tq  musyą... . 
Przybyliśmy  do  .A lokHaiidryi  21-go  Cnerwca  (1833  r.)  ^rłaśnie  w  tij  ' 
chwili,  kiudy  działa  alck^^anirryjekie  witały  przybywającego  Ueł» 
nii.'ta  Ali  z  Kaim  wskutek  zawartych  w  KODstaatyDopolu  nklidi* 
z  Hułtancni. ..  Już  i  junerai  Dembiiiski,  wyprawiony  i  Parj-ia  b^ 
w  drodze  i  iiuprzM  jeszcze  listem  swoim  do  Bogosa-Bey,  miniita 
spraw  zagra nicznycli  przy  Melieniecie  Ali,  oliarowat  HWoje  usłofi.' 
{1'ulncij  w  Kgiiicif  tv  18H3  i  1831  r.  Rolacya  nie  drałowana  OiU- 
ckicgo.,1  Szulc  i  dwaj  jego  towarzysze  mieli  poslucłt&nie  n  Mab^ 
iiitiU  Ali  4-^'u  Ijijica.  W  Alek^sndryi  icjawili  nio  t^t  Ludwik  Byitrw- , 
iiiiwski  i  .Józef  Walewski.  Dembiński  przedstawił  się  Mehemelon  ' 
Ali  w  niuiKlurzo  naczelnego  wodza  polskiego  i  przyjęty  został  te' 
służby  z  i)eusy:i  130,0CO  plastrów  jako  jenerabiy  instruktor  wai«tai, 
odjncliHt  do  tiyryi  z  i^wuil^  azcfeiu  sztabu  ^zeiniothem  i  t  doUr- 
rem  >Iage.  Różno  k<Mk a  posłały  I>embitiskiemu:  Ziemięokiego,  Saw-j 
panowijkicgo,  Kaczanowskiego,  Nowackiego,  Czeczota  i  t.  d.  Wuj^ 
thim  I'olukoni  wypadło  powrócić  do  Frane^-i,  uic  nie  wskóran? 
na  Wschodzie. 

')    KuriiiiumłeHCija  Ailiiiiia  Mickiewicza  t.  I.  sir,  117. 


—    273    — 

Polakom  zabronione.  Gdy  Garczyńskiego  już  doktorzy  wy- 
prawiali ku  cieplejszym  stronom,  Uczył,  2e  zjedzie  sig  z  A<U- 
mem  w  Strasburgu.  „Do  Strasburga  mnie  trudno  ni^ły- 
chanie,  odpisaJ  mu  Adam,  dla  znp^^o  braku  funduszów 
i  Uopotów  pasportowycb.-  Jeżeli  mi  przyjdzie  spodziewany 
w  tych  dniach  sukurs,  będę  się  starał  koniecznie  pojechać 
do  Szwajcaryi,  aby  się  z  tob%  spotkać."  ■)  „Marzyły  mi 
się,  pisze  14-go  Maja  Garczyński,  odbierając  te  objaśnienia, 

dziwy  nie  dziwy Strasburg  niedaleko  Paryża,  myślałem 

sobie,  może  Adam  przyjedzie,  zobaczymy  się,  ożyję  I  Roz- 
chwiałeś mi  wszystko  I"*)  Takie  lamenta  były  rozkazem  dla 
przyjaciela.  Garczyńskiemn  towarzyszyła  w  podróży  pani 
Klaudyna  Potocka.  Garczyński  5-go  Czerwca  doniósł  Adflr 
mówi,  że  jedzie  do  Bazylei,  a  ztamtąd  na  Bem  do  Bex. 
Mickiewiczowi  uddo  się  za  pośrednictwem  hr.  de  Tacher') 
ozyskać  pasport  do  Szwajcaryi  i  w  Bex  stanął  6-go  Lipca. 
Czuwanie  Adama  nad  dogorywającym  przyjacielem,  jest,  we- 
dług ^ów  Ignacego  Domeyki,  „piękny  epizod  z  jego  żyda 
i  maluje   serce  jego."  *)    „Smutne,  pisał  Adam  do  Domeyki, 


■)    Korespoi»deneya  Adama  Mickiemcza  Ł  I.  atr.  119. 

*)    Ibid.  Ł  m.  Btr.  181. 

*j    „A.  łf.  Adam  Mickiewicz,  rue  Saint-Nicolas  No.  73. 

Paria  le  23  Juin  1^3. 
,^  le  comte  de  Tacher  a  bien  touIu,  monsieor,  me 
mettre  la  lettre  qai  toub  iii'ave£  fait  1'hoimeur  de  : 
dana  le  but  d'obteiur  tin  paaseport  francaia  ponr  rejoindre  en 
Snisse  et  accompagner  en  Italie  nn  de  vob  amis  &  qQi  Yktat  de 
■a  aantć  rand  ce  voyage  nócesaaire.  VoaB  poQvcz,  monsieor,  toos 
pr&aenter,  ąnaud  TOna  le  jngerez  k  propos,  ii  la  pr^fecture  de  po- 
lice oA  a's3ecŁae  la  dólivrancB  dea  actea  de  cette  natore.  J^al 
donno  lea  avia  ooaveDBblea  ponr  qn'il  Mt  fait  droit  fi  voŁra  de- 
mande.  Je  tiena  d'aiUenr8  i.  rotre  disposition  le  paaaeport  quB 
ronfl  aTBZ  cm  deToir  me  coinmnmqaer. 

„Agrćez,  monsienr,  raaaurance  de  ma  parfaite  considśratiou. 
Le  pair  de  France 
miniatre  de  l'Int6rieiir  et  dea  ooltea 
Comte   d '  A  r  g  o  n  Ł' 
*}    Korespondauya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  atr.  120. 

Żr^  Adama  Jtlttitwiu*.    Tom  IL  18 


—     274     — 

i  rozdzierające  duszę  było  widzenie  się  nssze.  Patrząc  na 
twarz  Stefana,  tak  blad%  i  smutną,  przewTacało  mi  sig  w  ser- 
cu." ')  W  pielęgnowaniu  Stefana,  dopomagała  Adamowi  Elso- 
dyna  Potocka.  „Ta  kobieta,  mówił  o  nićj  Adam,  godzi  z  ro- 
dzajem ludzkim  i  mo2e  natchnąć  znonn  wiarę  w  cnotf 
i  w  dobroć  na  ziemi.  Zdaje  sig  mi,  że  życia  ma  tylko  ni 
parę  godzin,  a  przecież  znajduje  zawsze  siły  na  służenie 
innym."  ^)  Na  widok  gór  przypomnif^  sobie  Adam  „dawne 
weselsze  lata"  ")  i  zatargi  emigracyjne  zmalały  jeszcze  w  jego 
oczach.  ,.Przyznara  ci  sig,  mówił  Domeyce,  że  politycy  pa- 
ryzcy  jeszcze  głupsi  i  mniejsi  teraz  wydają  się,  niż  przed  ty- 
godniem. Jak  wielkich  ludzi  czas  i  oddalenie  powiększa,  tak 
Liliputów  pomniejsza  i  pożera."  *)  Z  Bex  Adam  przeniosłaś 
z  chorym  do  Genewy,  dopytywał  się  27-go  Lipca  a  Domeyki, 
„na  kogo  teraz  krzyczą ■"*)  w  emigracyi,  bo  doniósł  mu  Witwi- 
cki,  ie  go  „na  Taranne  fatalnie  obracano."^  Z  domu  prawi* 
nie  wychylał  się,  prawie  żadnego  z  szwajcarskich  dobrydi  zna- 
jomych nie  odwiedził,  z  Polaków  widział  tylko  Karola  Edwardi 
Wodzińskiego.  „W  Genewie,  pisze  Wodziński,  zast^em  naszego 
poetę  Adama,  który  tu  przybył  z  Bes  z  Garczyńskim,  takie 
poetą.  Mają  razem  jechać  ztąd  do  południowej  Francji, 
a  może  do  Neapolu,  gdyż  Garczyiiski  chory  na  suchoty,  W^ 
cno  już  zaawansowane,  i  Adam  ma  mało  nadziei  dowieiieBift 
go  na  miejsce.  Naszych  tu  w  Genewie  bawi  nieuiela.  Ut- 
szkają  tu  ciągle  pani  Wodzińska  z  Sandomirskiego  z  całą 
famUią,  którśj  część  poznałem,  Bernardowie  Potoccy,  Jelski, 
Grużewski,  Mokrzecki,  poeta  Słowacki,  Miączyńscy  z  Wirfj- 
nia  i  zresztą  szlachta  emigranci  ciągle  sig  przewleka 
iobejrzawszy  brzegi  Lemanu,  ruszają  w  świat  dalg."') 

')  Korespondciicy<>  A/iama  Mickiewicza  t.  I.  itr,  12L 

')  Ibid. 

»)  Ibid.  atr.  122. 

•)  Ibid. 

»)  Ibid.  Btr.  V1C,. 

••)  Ibid. 

')  Wipomnienia  włóczęgi  po  Euroi>ie. 


—    275    — 

Chor;  coraz  upadał  na  siłach,  często  dziwaczył,  tro< 
szczył  si^  o  drag)  tom  swych  dzieł,  obawiał  gig,  aby  prenu- 
meratorowie  nie  odbierają  go,  nie  posądzili  autora  o  oszu- 
stwo, podąjrzewat  Domeykę,  że  po  wyjeździe  Adama  wszystko 
w  kąt  rzucił.  „Trzeba  zatem,  pisał  Adam  do  pana  Igna- 
cego, kochane  dziecko  uspokoić."  ')  Nie  sposób  było  w  tych 
warunkach  Adamowi  pracować,  z  biedą  przepisał  pieśń 
czwartą  Pana  Tadeusza,  a  29-go  Sierpnia  wyruszył  z  Gene- 
wy do  Lyonu,  a  z  Lyonu  dopłynął  Rodanem  do  Awignonu. 
„Możesz  wystawić  sobie,  pisał  7-go  Września  1833  roku  do 
Domeyki,  biedy  podróży  z  chorym,  którego  na  rgku  z  po- 
jazdu do  mieszkania  dźwigać  trzeba,  w  kraju,  gdzie  oberży- 
ści spojrzawszy  mu  w  oczy  i  widząc  w  nich  niewiele  życia, 
przyjmować  nie  chcą!"')  Tegoż  samego  dnia  Garczyński 
ostatni  list  wyprawił  do  Klaudyny  Potockićj :  „Nie  podobna 
wyrazić,  ile  razy  myśl^em  pisać  do  pani.  W  Lyonie  prze- 
cież niepodobna  było.  Bawiliśmy  tylko  dzień  jeden,  a  to  dla 
zimna,  tak  że  ce^  dzień  przeleżałem  i  dla  stancyi  na  dru- 
giem  piętrze,  z  którego  raz  wszedłszy,  nie  można  było  zejść. 
Podróż  nasza  była  tak  uciążliwa,  osobliwie  dla  Mickiewicza, 
że  już  także  chorować  zaczął.  Tu  stancyą  mamy  najniego- 
4lziwBzą." 

Tymczasem  przyjaciele  Adama  na  wieść,  że  niedomaga, 
postanowili  po^ać  mu  kogoś  na  pomoc.  Bohdan  wziął  to 
na  siebie  i  w  liście  pod  datą  7-go  Września  o  swoim  zamia- 
rze uwiadomił  Domeykę:  „Nie  wdając  sig  (Uużćj  w  żadne 
tai^  z  snmieniem,  jadg  do  Ayignonu,  skoro  tylko  odbierzem 
-wiadomość,  że  męczennicy  nasi  stanęli  na  miejsca.  Istotnie 
w  drużynie  Adama  jam  nąjmożuiejszy  i  nmie  najłatwićj  wy- 
starać sig  o  pasport,  a  zatem  na  mnie  to  przypada  brater- 
ska kol^,  na  mnie  cigży  chrześciański  obowiązek.  Z  natury 
moj^  kozacki^  czuję  w  sobie  powołanie  na  pocieszyciela. 
Dannol  nie  łndźmy  siQ  naszą  modlitwą!    Niema  rady,  Gar- 


<)    Koregpondeneya  Adama  Mic/detncza 
*i    Ibid.  etr.  12». 


—     276     — 

czyński  nasi  kończyć  jak  Kamil  (Mochnacki).  'Wiem  jakf 
zawieruchę  i  rozstrojenie  sprawi  to  nieubłagane  fotam  w  es- 
Uj  organizacyi  Adama,  tak  zbytnie  czuł^  i  drażliwćj.  N*- 
leży  nieuetannle  czuwaC  nad  nim  i  pielggnować  jak  iiajsU- 
ranni^j.  Adam  cudownym  sposobem  odżywił  mój  charakta. 
Kiedy  raz  przeczyłem  realności  nieszczęścia  i  strasznych 
przygód  na  ziemi,  zawoła!  po  żwawych  sporach:  „Tyś  ko- 
zak zapaleniec,  ty  czujesz  płomiennie  i  jak  najiywićj,  ale  jak 
proch  bucliniesz  na  chwilkę,  na  mgnienie  oka  I"  „Prawda, 
odpowiedziałem,  ale  w  tem  wszystkiem  tkwi  jakieś  głębolrie, 
symboliczne  znaczenie !  Prawda,  nie  jestem  płaczliwy  i  nie- 
nawidzę czułostek  i  niż  treny  i  żale,  wolałbym  obwinąć  się 
w  burkg  moję  i  w  łeb  sobie  wypalić.  W  obecnycli  smutnych 
okolicznościach,  w  schizmatyckićj  moji^j  naace  znajdzie  Adaia 
niewątpliwie  wigc^j  mż  w  swojćj  duchowego  obroku  dla 
serca.  Zbytnia  czułaść  jest  rzeczą  zmysłowa  i  niechrzejd- 
ańską.  Mam  cala  zbrojownią  gotowych  pocisków,  które  jik 
kartacze  pękać  będą  na  sto  śmiertelnych  rozłamów.  Zre- 
sztą zawrzasnę  mu  do  ucha  dtimkę  nasze  rusk^: 

Niech  łza  ziemaka,  chociaż  szczera. 
Rajskich  eaów  nie  płoszy  z  powieki 
Plączmy,  gdy  ei^  rodzi  człowiek, 
A  weselmy,  gdy  niniera!"  ') 

Pod  tą  istnie  kozacką  filozofią  kryły  się  u  Bolidana 
braterskie  współczucie  i  rzewność,  które  mogły  Adama  orze- 
źwić i  pocieszyć,  ale  nie  zaraz  się  zeszli.  Adam  nie  zachę- 
cał Bohdana  do  t^  podróży:  „Nic  tu  wesołego,  ani  przyjem- 
nego was  nie  czeka,  pisał  do  Domeyki  12-go  Września.  Stefau 


')  ^V  tym  eamjm  liśelo  Zaleski  dodawał:  ^Wyrwij  ik^d  ^^ 
czij^ć  Dziadów  i  wr^cz  oaobiście  dogorywającemu  Bematowicjawi. 
W  obecności  mojej  obiecał  mn  Adam  Dziady.  Z  cal%  gorycią  sn- 
chotnika  żalił  się  przedemną  na  lekceważenie  starego  kol^  ukoi- 
nego.  Po  prostu  Atlani  zapomniał,  ale  do  nas  nalety  napnirii 
grzech  wzglt^em  brata,   któremu   tem   czynimy   ostatnią  na  aemi. 

udugę." 


—     277     — 

kocłianego  zdrowie  tak  okropnie  zniszczone  1  Nadziei  źa- 
-dnćj." ') 

Zaleakiemn  szło  nie  o  Ste&na,  ale  o  samego  Adama; 
pomimo  tego  listn  puścił  się  w  drogę,  zobaczymy,  że  omal 
się  z  Mickiewiczem  nie  rozminął.  Na  szczęście  przjjacJel 
Garczyńskiego,  Wielkopolanin,  Pągowski,  dopgdził  go  w  AtI- 
gnonie  i  Mickiewicz  mógł  wyjechać  do  Marsylii,  niby  się 
starać  o  pasport  do  Włoch,  dokąd  sig  rwd  biedny  chory. 
'Wybierając  się  12-go  Września  ciaał  do  Domeyki:  „Nie 
nwierzyde,  co  to  jest  patrzeć  ciągle  Da  takie  gaśniecie  miłćj 
osoby!"  ») 

Mickiewicz  wróciwszy  18-go  Września  z  Marsyliij  zna- 
lazł Garczyćsklego  bardzo  zmienionego.  Pani  Elandyna  Po- 
tocka przybyła  w  wilią  do  AvJgnonu  i  konającemu  poecie 
„oriodziła  ostatnie  chwile  na  ziemi."  ')  Garczyński  zasn^ 
■V  Bogu  20-go  Września.  Udzielając  I3-go  Listopada  Odya- 
cowi  szczegóły  o  zgonie  Garczyńskiego,  Adam  jeszcze  podzi- 
wiał Elaudynę  Potocką.  „Nieraz  nawet  Stefanowi  w  czasie 
jego  choroby  nie  mogłem  wstrzymać  sig,  aby  co  przykrego 
nie  powiedzieć,  albo  milczeniem  zagniewanem  karczem  dzi- 
wactwa riabości,  kt^irym  trzeba  przebaczyć.  My  mężczyźni 
nigdy  nie  osiągniemy  doskonałości  moralnćj  w  pobłażaniu 
i  w  przebaczaniu :  przekon^em  się  o  tem,  patrząc  na  Poto- 
cką." *)  Jak  miłość  własna  jest  cechą  mierności,  tak  uwiel- 
bienie dla  wielkośd  drugich  znamienąje  dusze  niepospolite. 
Potocka,  nie  pomna  własnych  trudów  i  poświęceń,  unosiła 
się  nad  Adamem,  pisząc  do  Odyóca;  „Mickiewicz  dzień  i  noc 
nie  odstgpąje  Stefona.  Duszę  jego  w  gieniuszu  przeczułam, 
a  z  podziwieniem  ze  łzami  na  niego  patrzę.  Wyższy  jest 
«d  nas  wszystkich  sercem,  cnotą,  duszą,  jak  jest  i  gteniuszem, 
wyższym  od  wybranych."  *) 


■)  Koretpmdau^a  Admta  Miekieiuieza  t.  I.  Btr.  130. 

»)  IbW. 

*)  Ibid.  str.  131. 

«)  ibid.  8tr.  136. 

*J  Odyniec.     Wsponouenia  t  przesztoid  str.  407. 


—    278    — 

Adam  ułożjł  przyjacielowi  nagrobek  łaciński.  Brzmi 
następnie : 

D.  o.  M. 
Stefanus  Garezyński 

In  bello  contra  MoacoTiae  tyrannuiii 

eąuitum  PosuaDenainm 

Centurio  ni  s  vice  a  geaait 

Vatea 

Polonomin  arma  vircMque  oocinit 

Patria  a  tyrauno  oppressa 

Fjcnl 

Obiit  Avenioiu,  anno  MDCCCXXXIII  Septemhris.  •) 

Mickiewicz  czuł  się  niesłychanie  zmgczony  irozstrojoi^ 
fizycznie  i  moralnie.  „Pągowski  po  tygodniu,  pisi^  od  da 
Domeyki  22-go  Września,  stracił  apetyt  i  sen,  a  ja  bytw 
dwa  miesiące  w  takiem  położeniu."  *)  Pierwotnie  zamiend 
zimg  przepędzić  na  południu,  ale  byt  tak  skołatany,  że  od 
potrzebę  wrócić  do  przyjaciół.  *j  Pojechał  32-go  Wrześnił 
dla  rozrywki  do  Nimes,  jeszcze  zawitał  do  A.vignona  dli 
pokończenia  interesów  i  puścił  się  do  Lyonu. 

Wśród  tych  wycieczek,  Bohdan  Zaleski  dojechawszy  d* 
Avignonu,  tam  już  Adama  nie  zastał,  podążył  do  Mar^Gi, 
gdzie  nie  był  szczęśliwszym  i  tak  donosi  I-go  Paździemiki 
Domeyce  o  swoich  niepowodzeniach:  „Daremny  koszt  i  tmdy. 
Adama  nie  zastałem  w  Avignon  i  rozminęliśmy  aię  gSaii 
pod  Lugdunem."  Dając  za  wygraną,  Bohdan  wracał  do  Pi- 
ry2a  na  Lyon  gdzie  przypadkowo  zdybał  Adama.  „Dtngo- 
śmy  się  nawzajem  szukali,  pisze  Bohdan  o  przygodach  t$ 
podróży.  Dość,  żem  odnalazł  Adama  w  Lyonie;  przechodiąc 
około  jakiegoś  hoteln  zoczyłem  go  w  oknie  z  papierem  w  r{- 


■)  Napis  ten  do  dziś  dnia  czyta  się  na  pełnym  pięknych  dna* 
cmentarzu,  os  tablicy  z  białego  marmuru,  po  lew^j  stronie  od  wchodiw 
pod  murem. 

')    Korespondencya  Adama  Mickiewicza  Ł.  I.  atr.  132. 

•j    Ibid.  atr.  YM. 


—    279    — 

.  Po  wejścia  do  pokoju  zastałem  Adama  co  dosłownie 
:ietrzewionego  nad  Panem  Tadeuszem.  Wieczorem  tego2 
mego  dnia  puściliśmy  się  w  podróż  Iłu  Paryżowi."  *)  W  po- 
6ży  t^j  często  musif^  Adam  wspominać  o  zgasłym  przjja- 
;Iu  i  ecłio  słów  Mickiewicza  odbija  się  w  nieco  późniejszym 
cie  Bohdana  do  Nabielaka,  gdzie  wytłumaczywszy,  2e 
.rczyński  przyswoił  sobie  formę  J)ziadórp,  ale  nie  był  jednak 
>5tym  naśladowcą,  dodaje :  „Nie  był  z  rzędu  owycłi  pstrycłi, 
apieżnych  Odyiiców,  Witwickich,  Słowackich.  Garczyński 
i  duszę  i  duszę  niepospolitą.  Czqje  po  swojemu,  jak  su- 
otnik  gorączkowo,  ale  młodzieńczo  i  rzewnie,  maluje  nie- 
edy  lepiej  jak  Mickiewicz  sny  fantazyi.  Szkoda  nieodża- 
«ana,  że  śmierć  ugodziła  Garczyńskiego  nitgako  w  gnie- 
zie  jeszcze,  kiedy  jak  ptak  porosły  już  w  p^ki,   w  pucli, 

pierze  rozpościerfd  właśnie  skrzydła  do  własnego  lotu . . . 
owacki  jest  to  istotny  indyk,  puszy  się  i  puszy,  lecz  ani 
iewać,  ani  latać  nie  umie.  Wszystko  w  poezyacb  jego  i  cu- 
e  i  ladaco." 

Bohdan  cenił  Odyńca  i  Witwlckiego  jako  ludzi,  nie  zaś 
to  poetów,  w  Słowackim  nie  cenił  ani  poety,  ani  człowieka, 
tak  miłym  towarzyszem  podróży  Iżćj  było  Mickiewiczowi 
trzeć  do  ParyZa,  gdzie  koił  swój  świeży  smutek,  wracając 

przerwań^  pracy  nad  Patiem  Tadeuszem.  Znowu  tedy 
ł  „w  Litwie,  w  lasach,  w  karczmach  ze  szlachtą,  żydami 
E."  *)  i  w  tym  świecie  wspomnień  pozostał  aż  do  skoń- 
enia  poematu. 


>)    Liii  Bohdana  Ztdeskiego  do  syna  Adama  str.  XIX. 
■)    Korespondencja  Adama  JUickienńcza  t.  I.  bŁt.  118. 


IX. 

Miokiewioz  konozy  i  drukuje  Pana  Tadeusza.    Śtub  jego  i  ««/>• 
dowe  miesi^oe. 

Wycieńocenie  moralne  i  fizyczne.  Pan  Tadeust  nkftntje  ń^  u 
widok  pnblicm;.  Napady  spleenu.  Odwieddny  Stwustawa  Ho- 
rawtkiego.  Adam  bierze  poatanowieme  ożenić  Biq.  ZdAuis  pnHJ' 
o  Pimu  Taitmszii.  Chęć  FrancisEka  Aliddewicaa  wybrania  ń%  do 
Francyi  i  zaniechanie  tego  projektu. 

Mickiewicz  ciężko  przypłacił  wytę2enie  fizyczne  i  no- 
ralne  ostatnicli  dwóch  miesięcy.  Nigdy  nie  był  tak  slu^ 
tany,  zbiedzony,  scłiorzały.  I  zdrowie  jego  ucierpif^o  1  bjt 
jego  materyalny  zachwiał  się  bardzie,  niż  kiedykolwiek. 
Przyznawał  sig  do  wielkiego  rozBtroju,  z  którego  sig  otnf- 
eał  pomału,  jak  z  dręczącej  sennej  mai^.  W  k&2dym  nie- 
mai  liście  wymownie  sig  maluje  jego  stan  wewnętrzny.  Dł- 
nosi  Kajsiewiczowi  w  Październiku,  że  przez  c^  czas  od 
wjjazdu  z  Paryia  aż  do  powrotu  nie  tylko  pisać,  ale  i  my- 
śleć odwyki  ')  Pod  niektóremi  względami  znąjdow^  sit 
w  trudniejszem  położeniu  od  braci  tułaczy.  Obfide  sypalj 
eig  składki  dla  wychodźców,  Mickiewicz,  chodak  wyrzekł  ng 

')  Korts^ondencya  Adama  Uickiewicta  t  I.  Btr.  136.  Z  powoda 
Btanii  MickiciricEa  długo  różne  dziwaczne  krąłyly  wieńoi.  „Cłiod^ 
Błuchy,  pi^aJ  Montalembert  do  JańaMego  .'j-go  Stycsnja  1831  r.,  li 
roapacz  Mickiewicza  byta  tak  wielka,  iź  nie  chce  już  łjć  międiy 
ludźmi,  ale  usunął  się  w  niedostępne  mi^sce,  f^dsiei  w  gAry  «lo-' 
skie."  (Poctolki  odrodzenia  religijnego  rw  myehoditwie  przeć  ks.  Smo- 
likowekiego,    l^rzegląd  Polski,  Czerwiec  1S91  r.) 


—    281    — 

powrotu  do  ąjarzmioLĆj  ojczyzny  i  przez  to  samo  dzieląc 
koleje  wygnańców,  naleS^  do  emigracyi,  nie  korzystał  z  tych 
ułatwień,  mniemając,  że  one  wyłącznie  przysługiwały  ucze- 
stnikom wojny  narodowej.  Jak  się  na  te  rzeczy  zapatryw^ 
od  początku,  widzimy  z  tego,  że  jeszcze  bgdąc  w  Dreźnie, 
gdy  mu  brat  Frandszeh,  którego  on  niejednokrotnie  wspie- 
ra, przyda  200  talarów,  odpisał  mu  natychmiast,  że  jeżeli 
to  pieniądze  P.  Grabowskiego,  to  je  zachowa  na  wszelki 
przypadek  jako  pożyczkę,  dodając :  „Ale  jećli  wzi^eś  z  ja- 
kich składek,  albo  broń  Boże  z  komitetu,  proszę  ciebie, 
abyś  mi  oznajmił,  a  ja  zaraz  odeślę,  bo  ja  wsparcia  tako- 
wego i  nie  potrzebiąjg  i  przyjąć  nie  mogę,  bo  nie  mam  do 
niego  prawa,  nie  będąc  wplątany  w  teraźniejszą  rewolu- 
cją."  •)  Pierwsze  pieniądze  wypłacone  mu  były  w  Paryża 
za  przekład  Giaura,  może  część  z  góry  odebrał,  ponieważ 
już  13  Września  1832  r.  pospieszał  uwiadomić  br.  Grabo- 
wski^o,  że  trzyma  do  jego  dyspozycyi  owe  200  talarów.  •) 
Wkrótce  mógł  i  inne  długi  wypłacić  i  uważać  się  za  zabez- 
pieczonego materyaliiie  na  czas  pewien,  dzięki  umowie  za- 
warto] z  byłym  poriem,  a  ówczesnym  księgarzem,  Aleksan- 
drem Jełowickim.  „Na  wiele  miesięcy,  pisze  Bohdan  Zaleski, 
przed  podaniem  P<ata  Tadeusza  do  druku,  Adam  zgłosił  sig 
do  przyszt^o  swego  nakładcy.  Opowiadał,  jak  MUikowski, 
księgarz  ze  Lwowa,  nie  daje  mu  spokoju  w  domu  i  na 
ulicy,  dobij^ąc  targu  o  poemat,  który  nie  jest  jeszcze  napi- 
sany ani  w  połowie  i  2e  mu  za  niego  ońarąje  dwa  tysiące 
franków.  Aleksander  J^owicki  odrzekł  tedy  poecie:  „skoro 
Ci,  Fanie  Adamie,  Hilikowski  daje  za  twój  poemat  dwa  ty- 
siące franków,  ja  dam  z  przyjemnością  i  chlubą  cztery  tysiące. 
A  wi^  szczęść  Boże  w  pracy  i  pospieszaj  ku  końcowi!"  *) 
Poeta  odetdmął  swobodni^  i  bratu  doniósł  9-go  Lipca 
z  Bex,    że  przedawszy  rękopism  nowego   poematu  za  fran- 


■)    KoretpmdeHcya  jidama  Mickiewicza  t.  I.  itr.  96. 

•)    Ibid.  Btr.  101. 

■)    List  Bohdana  Zaleskiego  do  syna  Adama  ati.  XXIII. 


ItÓw  4000  długi  pokrył,  podróż  opłaci  i  ma  znowu  na  rok 
liapitał. ')  Nie  przewidywał,  te  kapitału  tego  ledwo  starczy 
IDU  Da  kilka  tygodni!  7'go  Września  2aUł  się  przed  Do- 
meyką:  „Pieniądze  wszystkie  co  mifdem  wydałem  w  podróty, 
pięć  limes  na  dzień,  i  w  kraju  tak  drogim,  jak  Szwąjcaiyt. 
Faui  Potocka  przysłała  mi  była  pieniądze  do  Paryża,  alej^ 
tu  zwróciłem  i  póki  mam  swoje,  cudzych  nie  clicc."  ■)  Cu- 
dzycłi  nie  przyjął,  ale  tć2  2'2-go  Września  pis^  z  Ańgnonn 
do  Domeyki:  „Jestem  podobny  teraz  do  Francuza  wrac^^- 
cego  z  1812  r.,  zdemoralizowany,  słaby,  obdartos  zupdny, 
bez  butów  prawie."  ")  W  takich  będąc  kłopotach,  nic  nie 
miał  spicszniejszego  za  powrotem,  jak  podzielić  się  ostat- 
kami z  Kajsiewiczem,  który  wraz  z  Rettlem  przebywał  w  ów- 
czas  w  Augers,  gdzie  im  szło  ciężko.  Adam  dopytywał  sig 
o  nich  u  Davida  d'Angers  i  Wiktora  Pavie,  tam  mie6zkqv 
cych,  a  chociaż  ci  mu  wystawiali  ich  położenie  w  różowycll 
kolorach,  z  innych  źródeł  Adam  dowiedział  sig  o  rzec^wi- 
Btym  stanie  rzeczy  i  pisał  do  Kajsiewicza  w  Paździenuki 
1833  r.:  „Miałem  o  was  wiadomości  w  Lyonie  od  Pavie, 
który  mi  położenie  wasze  pigknie  malował . . .  Tymczasen 
dziś,  przyjechawszy  do  Paryża,  słyszę,  że  jecie  marony 
i  chleb.  Jestem  teraz  w  porównaniu  do  was  Krezusem.  Po- 
syłam wam  pożyczki  franków  100,  które  oddacie,  kiedy  bo- 
dziecie w  łepszych  interesach.  Ma  się  rozumieć,  że  czdaf 
mogę  długo"  *],  A  w  dopisku  dodaje:  „Pisałem  w  sobota 
już  było  późno,  w  niedzielę  bióro  zamknione,  a2  dziś  więc 
posyłam.  Jedząc  wczoraj  dobry  obiad,  myślałem  o  wat 
i  cierpka  mi  było  w  brzuchu."  Samo  zestawienie  łych  listów 
Mickiewicza  uwalnia  nas  od  wszelkiego  komentarza. 

Adam,  za  powrotem  do  Paryża,  w  pierw^ych   dniach 
Października  1833,  pojechał  wprost  z  dyliżansu  na  dawniej- 


')  Korespondenq/a  Ailama  Middemna  t.  I.  itr,  123. 

•)  Ibid.  str.  129. 

')  Ibid.  str.  132. 

*)  Ibid.  str.  131. 


mieszkanie  przy  ulicy  Saint-Nicolas  d'Antin.  Po  cier- 
liach  moralDych  i  fizycznych  przy  umierającym  Garczyń- 
B,  jeszcze  caiy  miesiąc   dręczyła   go  choroba,   „chodząc 

zębach,  głowie,  piersiach."  ')  Pomimo  to  „cieszył  się 
lujniejszem  natchnieniem'^  ^)  i  pracował  z  tern  większem 
liłowaniem,  że,  pisał  do  Eąjsiewicza,  „poezya  zawsze 
e  przenosi  w  młodość  i  wyrywa  z  obecn^  biedy."  ■) 
połowie  Listopada  sądził,  te  „wypgdził  wszystko  złe  i  że 

znów  zdrów  i  świeży,  *)  ale  wkrótce  zaczął  niedomagać 
jpiero  w  pcrfowie  Grudnia  kaszel  go  opuścił  i  mógł  się 
ać  nadziei,  że  przyjdzie  do  zdrowia.  ^)  Poematu  nie  za- 
:hał.  „Rymy,  jak  roztopiony  kruszec,  lały  Bię  w  ogromne 
lo,  że  na  skinienie  czarodzieja  posąg,  dzwon  lub  działo, 
ikakiwało  w  mgnieniu  oka,  jak  z  pod  ziemi."  ')  ^Nigdzie 
wie  nie  bywał,  ale  przyjaciele  odwiedzali  go  codziennie, 
ogie,  pisał  Zaleski,  wieczory  zimowe  u  Adama  w  roku 
5  nie  zamierzchną  nigdy  w  pamięci  przyjaciół.  W  uro- 
stych  godzinach  rozprawiał  o  tajemnicach  zaziemskiego 
ia,  o  świecie  dachów  i  hierarchii  ich  wedle  świętego  Dy- 
iego  Aeropagity."  ')    Usposobienie  jego  wymownie  maluje 

w  liście  pod  datą  16-go  Grudnia  do  Kąjsiewicza  i  Rettla. 
irania  un  nazywać  go  nauczycielem,  Jest  to  tytuł  stra- 
y  i  ciężki  na  moje  barki."  ")  Podaje  im  sposób  do  roze- 
nia  dobrych  uczuć  od  złych.  „Kiedy  powezmę  jaką  myśl 
gijną  lub  polityczną,  dochodzę,  czy  w  tym  dniu,  kiedy 
powziąłem,  jestem  zgodny  z  sobą,  czy  nie  zrobiłem  czego 
go,  czy  mową  lub  myślą  bardzo  nie  zgrzeszyłem.    Jeżeli 


')  Koreipondtncya  Adama  Mickieieieza  t.  I.  atr.  136. 

')  Lisi  Bohdana  Zakskifgo  do  syna  Adama  atr.  XIX. 

■l  Korespondencya  Adama  Mickwi-icza  atr.  135. 

*t  Ibid.  Btr.  130. 

»)  Ibid.  Btr.  137. 

*)  list  Bohdana  ZaUskiego  do  syna  Adama  Btr.  XIX. 

')  Ibid.  itr.  XX. 

')  Korespondencya  Adama  Mickiewicza  L  I.  Btr.  137. 


—    284    — 

rachunki  sumienia  ile  stoj^,   pewnie   wtenczas  i  w  głowie 
zamęt.     Sumienie  jest  to  żołądek  duszy."  ') 

Komunikacye  listowne  jego  z  krajem  przerw^  ńc  pn- 
wie  zupełnie,  chociaż  w  1833  r.  wyszło  w  Warszawie  trzech 
tomowe  wydanie  poezyi  nakładem  Merztwcba,  a  Józef  Krzeo- 
kowski  ogłosił  w  1834  r.  w  Wilnie  w  I^oworocznikn  Żma 
ułamek  jego  przekładu  Bon  Karloia.  Życie  tułacze,  wdąt 
zamącone  rozterkami  i  projektami,  czgsto  wyrywało  Adama 
ze  sfer  właściwych  jego  duchowi.  Na  końcn  1833  r.  i  u 
początku  1834  r.  wszczęły  się  na  emigracyi  przygotowsaik 
Aa  nowego  ruchu.  Po  nieudanćj  zeszłoroczna  wjrprawie 
do  Niemiec,  zamierzono  wyprawę  do  Włoch.  Demokracya 
polska  przyrzekła  pomoc  swoje  Mazziniemu *)■  aby  podnieM 
w  Piemoncie  sztandar  młod^  Italii.  Emigracya  polska  .pn- 
g&ęla  poprzeć  usiłowania  innych  wychodźców,  którzy  MX 
mieli  pomścić  się  za  krzywdy  ich  ojczyzny,  chciwa  narańf 
się  na  nowe  ryzyka  dla  rozpoczęcia  przez  oswobodzenie 
Włoch  wielkiego  dzida  emancypacyi  innych  narodów,  któfs 
jęczą  pod  cudzem  jarzmem."  ■)  W  ostatnich  dniacii  Styenui 
prawie  wszyscy  tułacze  rozlokowani  w  Szwąjcaryi  pospiesiylt 
do  Genewy,  27-go  Stycznia  kolumna  Polaków  przedarła  b| 
z  Francyi  do  Sabaudyi  pod  dowództwem  jenerała  Ramorino, 
ale  władze  Piemontskie  trzymały  się  na  pogotowiu,  Pola^ 
musieli  znów  schronić  się  do  Szwąjcaryi,  większa  ich  czgif 
w  Kwietniu  i  w  Maju  dostała  się  napowrót  do  Francyi. 

■)    Koretpondencya  Adama  lUicktemcza  t  I.  str.  137. 

*)  Komitet  narodowy  polaki  6-go  PaidaiernikA  wydal  b]'! 
odezwę  do  Włochów.  W  imieniu  ziomków  swoioh  Hauiiii  odpo 
wiedział,  „te  z  tego  związku  tułaczów  wjIęKnie  ńę  urAd  wielkŃp 
praymieraa  ludów,  bo  ściśnieni  bólem  aa  wzór  konipiimtorów  QnŁtIi, 
zaprzyBię±em;  zwjqzek  nciinionjch  przeciw  zwi^ckowi  dmąorck" 
{Pielgnym  polski  3I-go  Maja  1833  r.) 

'1  Słowa  P.  Jullien  de  Faris,  członka  Towinystwa  pnyjtaót 
nauk  Warszawskiego,  Towarzystwa  literackiego  polskiego  w  PaiTii 
i  t  d.  w  przedmowie  do  dzieła:  Memmretur  Texpiditi<m  det  r0i9>^ 
en  Siiifst  et  en  SavoU  pendant  les  annifes  1833  et  1834  por  X  J.  S*- 
baUki,  I  t,  w  8-<e,  Paryi  1836  r. 


—     285     — 

Zamierzona  knicyata  mnaiałs  skończyć  się  fatalma 
o  pewna,  donosił  Mickiewicz  lO-go  Lutego  1834  r.  Klaa- 
lie  Potockiej,  że  tu  zaczęto  bębnić  o  wypadkach,  które 
o  wielką  tajemnicę  opowiadano  po  kawiarniacti.''  ^)  £atwo 
)ie  wyobrazić  nieozasadnione  nadzieje  jednych,  gorzkie 
rzuty  drugich.  Rząd  francuzki  emigrantom  2otd  zmniej- 
it  lub  odbierał,  ruchliwszycb  wydalin  do  Londynu.  Dwory 
nocne  groziły  Frańcyi  i  Szwajcaryi,  jeżeli  Polaków  nie 
ikromią,  tułacze  rzucali  jedni  na  drugich  odpowiedzialoość 
nowe  te  niepowodzenia.  Elaudyna  Potocka,  która  przed 
awanturą  nalegała  na  Mickiewicza,  aby  schronił  się  do- 
newy  od  przykrości  paryzkich  kłótni,  pisała  do  niego 
iienewy  18-go  Lutego:  „P^owski  miał  panu  opisać  nie< 
zęsną  wyprawę,  po  któr^  mni^j  wigcij  wszyscy  chorujemy, 
dzień  winszią^emy  sobie,  że  pana  tu  nie  było.  Bóg  la- 
łw!  egoistycznćj  proźby  nie  wysłuchał,  a  myślą  j4j  nie 
gardził,  kiedy  pana  daleko  od  nas  i  tutejszych  kłopotów 
Tzymał."  •)  Wśród  ciągłego  więc  burzenia  się  otaczają- 
:h  go  żywiołów,  Mickiewicz  skończył  najpogodniejszy  ze 
t'ch  poematów,  z  daleka  patrząc  na  te  machinacye  „bo 
gdzy  pijanemi  najlepszą  jest  polityką  czekać,  aż  się  wy- 
cźwią."*)  Gryzł  się  nie  mało  ciągłem  ponawianiem  się  tych 
nych  błędów,  mimowolnie  przysłuchiwał  się  czasem  wrzawie 
mików  emigracyjnych,  jak  je  nazywał,  sam  ich  odgłos 
eił  mu  spokój  duchowy,  ztąd  jego  zażalenie,  że  gdyby 
ar  emigracyjny  nie  był  go  zniżył  w  nastroju,  „byłby 
swego  Pana  Tadeusza  podniósł  o  półtonu  wyżćj."  *)  Pi- 
,c  Pana  Tadeusza,  odwrócił  oczy  od  obczyzny  i  wychodz- 
ił cofnął  się  i  pociągnął  innycli  za  sobą  w  niedaleką,  a  tak 
:ną  od  teraźniejszości  przeszłość,  wskrzeszf^  świat  dzie- 
stwa  i  młodości  generacyi,   którćj    los    wszystko    wydarł 


■)  Korespondencya  Adama  Mickiewicza  i.  II.  str.  151. 

»J  Ibid.  t.  ni.,  atr.  189. 

■)  Ibid.  t.  II.  str.  188. 

*)  Lileralura  shmiiańska  Ł.  1.  str.  XII. 


oprócz  wspomnień  i  nadziei.  Po  Wailenrodzie,  któr;  pobo- 
dza  do  walki  z  wrogiem,  po  Konradzie  z  Dziadom  passoj^cym 
się  z  Bogiem,  aby  jękiem  milionów  gniew  jego  przeUa^ 
zamiast  wznieść  sig  znów  do  tych  wy2jn  i  wzrokiem  daUj 
jeszcze  sięgać  w  obłoki,  Mickiewicz  przysiadał  pod  dęben 
litewskim.  Ach  1  geniuszom  jak  narodom  potrz^ny  wypo- 
czynek. Po  każdem  wysileniu,  Polska  znajdąje  w  Paau  Ta- 
deuszu ukojenie.  Adam  prawie  wymawiid  sobie,  jak  dnemkg 
na  pobojowisku,  arcydzieło,  które  nie  tylko  rozrywa,  lea 
i  krzepi  tak  tułaczy,  jak  braci  z  ziemi  ucisku.  Coraz  srot- 
6ze  przytłumienie  życia  polskiego  nadaje  Panu  Tadeunmi 
o  samo  znaczenie  w  kraju  i  za  krajem.  Emigranta  pn»- 
nosi  do  stron  rodzinnych,  krajowcom  pozwala  odetchnąć 
swobodniejszą  atmosferą.  Im  mnićj  Moskwa  toleruje  objawy 
polskości,  tern  bardziej  Pan  Tadeusz  zastępuje  krajowcoa 
wydarte  im  prawa.  Nie  mog%c  inaczćj,  sejmiki^ą,  chwytaji 
się  do  broni  i  taiicują  poloneza  w  poemacie  AGckiewiciŁ 
Nie  domyślając  się  tych  dalekich  skutków,  autor  piaał  da 
Odyńca  w  Lutym  1834  r. :  „Ja  tu  żyję  prawie  samotny, 
z  ludźmi  coraz  mi  trudniój,  a  im  ich  mnićj  widzg,  tern  le- 
piej mnie  Przekonywam  się,  2e  się  nadto  tyło  i  pracow^ 
dla  świata  tylko,  że  nigdy  już  pióra  na  fraszki  nie  aljj^ 
To  tylko  dzieło  warte  czegoś,  z  którego  człowiek  mołe  po- 
prawić się  i  mądrości  nauczyć.  Możebym  Tadeusza  imjo^ 
chał,  ale  już  blizki  końca,  więc  skończyłem  wczoraj  Tłaśnia 
Pieśni  ogromnych  dwanaście,  wiele  mierności,  wiele  tćż  do- 
brego. Co  tam  ni^lepsze,  to  obrazki  z  natury  kreślone  na- 
szego kraju  i  naszych  obyczajów  domowych."') 

Dokończeniu  Pana  Tadeusza  obecnych  było  kilko  pr^ 
jaciół  Adama.  „W  połowie  Lutego  1831  r.,  pisze  Bohdu 
Zaleski,  wieczór  pod  szarą  godzinę,  kiedyśmy  się  ju2  zebnE 
byli  przy  ulicy  Saint-Nicolas  i  po  cichu  gwarzyli,  widne 
gospodarza  w  drugim  pokoju  przy  kominkn  „szparko  nii- 
chąjącego  piórem  po  papierze . . ."  powstał  od  stolika  Adim 


')    Ktiresfuwleiici/a  Adama  Mickicmcza  t.  I,  str.  143. 


—    287    — 

z  rozpromientoną  twarzą  i  zawołał  ku  nam  :  „Głiwała  Bogu  I 
oto  w  tćj  cliwili  podpisałem  pod  Panem  Tadeuszem  wielkie 
/fn»."  Radośnie  za  nim  powtórzyliśmy  „chwała  Bogu!" 
i  wykrzyknęliśmy  trzykrotny  Vivat  1  z  oklaskami  przy  vńn- 
szowaniach  i  uściskach  jak  najserdeczniejszych."  ')  Naza- 
jutrz Adam  w  gronie  bliJszych  przyjaciół  wysłuchał  mszą 
w  kościele  Saint-Lonis  d'Antin,  a  potem  odbył  s\ę  skromny 
emigrancki  obiad  w  Palais  Royal.  Nie  pozostawało  jak  zmie- 
nić w  pierwotnym  tekście  istniejące  imiona  własne,  rodowe 
OBÓb  i  różnych  miejscowości  na  Litwie.  W  zastąpieniu  ich 
wymyślonemi  dopomagali  Adamowi  przyjaciele  a  najgorliwićj 
Domeyko.  Dla  prowadzenia  korekty  Adam  przeniósł  sig 
w  Kwietniu  bliżćj  drukami  me  de  Seine  59  Hotel  de  France^ 
Ale  nie  wymawiając  pokoju  swojego  na  ulicy  St.  Nicolas 
d'AntJn.  Wówczas  Kurowski  *)  wykonał  jego  portret  lito- 
graficzny. Ponieważ  Bohdan  i  Józef  Zalescy  wyjechali  na 
wieś  do  S&yres,  Adam  ikt  wyprowadził  się  wkrótce  z  hotelu  do 
Belleviie  w  ich  sąsiedztwo,  przechadzał  się  dużo,  a  nocami 
pisywał  dalsze  czgSci  Dziadów. 

„Na  Pemu  Tadeuszu,  mówi  Ignacy  Domeyko,  kończy 
ta%  ostatni  okres  poezyi  Adama."  ')  Dalszemu  jego  zawo- 
dowi poetyckiemu  sprzeciwiło  sig  jego  pojgcie  coraz  głgbsze 
znaczenia  i  celu  poezyi.  W  późniejszym  liście  wypowiedzi^ 
uczucie,  które  mu  już  wtenczas  wytrącało  pióro  z  rąk,  gdy 
chciał  opowiedzieć  przygody  syna  Tadeusza.  „Po  ca  poe- 
zya?  pisał  do  Aleksantbra  ChodźkŁ  Czyż  to  nasza  poczya 
pia  być  w  książkach,  a  w  nas  ma  zostać  prozą,  mamyż  jak 
posąg  Memnona  głos  \vydawać  o  Wschodzie,  nie  wiedzieć 
(Ua  czego,  kiedyśmy  martwi  i  nieruchomi  ?  Mamyż  obma- 
lować  życie    dziełami  pigknemi  zewnątrz,   a  wewnątrz  być 


*)    Ii$i  Bohdana  Zaleskiego  do  syna  Adama  str.  XX. 

*)  „M.  Kurowski,  artiate  polonais,  vient  de  temuner  un  por* 
towit  dn  po^  Mickiewicz."  (Dzieimik  U  Polonais  t.  II.  str.  06,  luty 
1834  r.) 

*}    Korespondeneija  Adama  AticUemcza  t  IV.  str.  7. 


—    288    — 

grobami  pelnemi  kości  spróchniałych?  Czas,  brade,  niw 
poezyif.  Tern  tylko  zuTciężTniy  wszysŁkicli  poetów,  a  o  ita 
zrobim,  o  tyle  tylko  zdołamy  zaśpiewać.  Czy  myślisz,  te 
biedny  BtTnn  napisałby  tyle  wielkich  stro^  gdyby  nie  b^ 
gotów  i  lordostwo  i  Londrn  porzacić  dla  Greków?  W  t^  to 
goto^vości  leżał  sekret  jego  siły  pisarski^,  któr^  inni  poeci 
chcieli  wykraść  z  jego  ksiąiek,  a  nie  z  j^o  duszy."  ')  Opie- 
wać własne,  a  nie  cudze  czyny,  robić  poezy^,  wprowadzać  j( 
w  życie,  jest  to  zadanie,  które  mocno  obniża  szkołę,  i^dńą 
zostawić  poezyi  dziedzinę  fantazyi,  a  zachować  prozie,  tft 
jest  sobie,  kierunek  społeczeństw.  Wedłag  Uickiewica, 
poeta  winien  przykładem  stwierdzać  wiersz  każdy,  nie  ros- 
koszować  się  w  niedościgłych  sferach,  ale  pracować  nad  ten^ 
aby  cale  społeczeństwo  górnie  żyło.  Wymagd  więc  od  aełńe 
zb^t  wiele:  nie  natchnienie  go  odstąpiło,  ale  od  sam  wze■^ 
dził  wcielaniem  go  w  wiersze  i  w  życiu  jego  zatem,  w  prde- 
kcyach,  w  próbach  zastosowania  prawd  głoszonych  pnn 
niego,  trzeba  szukać  dalszego  ciągu  jego  poety(^ćJ  t*^ 
czości. 

Gdy  ustało  pisanie  Pana  Tadewza,  które  go  przenoś 
na  Litwę  i  w  czasy  młodości,  terażni^azość  zaczęła  znd* 
dol^linićj  ciążyć.  Wieść  o  jego  ponurem  osposobienin  do- 
szła w  Rz}-mie  do  pani  de  Circourt,  która  w  liście  do  matki 
z  25-go  Marca  1834  r.  pisze:  _Mi^am  ubocznie  wiadomości 
o  bardzie  polskim.  Podobno,  że  jest  głęboko  smutny,  rot 
rizierająco  melancholiczny.  Towarzyszył  do  ATignona  pny* 
jacielowi  choremu  na  suchoty,  stracił  go:  wygnanie  pnj- 
gniotło  go  gorztj  niż  kiedykolwiek.  Taka  dusza  jest  itwo- 
rzona  dla  cierpienia.  Ktoby  nam  powiedzif^,  Ze  dni  szo}- 
śliwę,  które  tobie  zawdzięcza,  będą  ostatniemi  w  jego  żyda." 

7.  Francuzów  widywał  obrońców  sprawy  polskiej  w  i^ 
bach  i  w  dziennikarstwie.  Carrela,  jeaer^a  Lam8rqDe,  U- 
fayetta.    Parę    razy   odwiedził   Lafayetta   w  jego    wigski^ 


Liłi  S-[fo  Luiego  134- 


—    289    — 

sydeocyi,  w  Lagrange.  Lafayette  szczególne  mu  okazywał 
ględy  i  zwykł  zasięgać  od  Mickiewicza  i  Domeyki  wiado- 
ści  o  niesnaskach  tułactwa  polskiego.  Szlachetny  ten 
ż  umarł  21-go  Maja  1834  r.  Zgon  jego  połączył  całą 
igracyą  w  wspólnćj  źi^obie. 

19-go  Kwietnia  1834  r.  wspomina  Adam  Odyńcowi 
splinie  gwałtownym,  który  mu  często  „grajcarem  w  sercu 
3rci."  ')  Dawniej  byłby  szukał  rozrywek  w  towarzystwie, 
z  po  Odessie,  Rzymie  i  Budziszewic  bał  się  pokus  świa- 
vych.  Ale  i  w  samotności  nie  czuł  sig  bezpiecznym: 
iężka  to  jest,  pisał  do  Kajsiewicza,  walka  życia.  Rozko- 
!  i  przyjemności,  które  uciekają  od  nas,  kiedy  gonimy  za 
mi,  skoro  zaczniem  wyrzekać  się  ich,  zaczną  gonić  za 
ni.  Człowiek  może  przyjść  do  tćj  strasznćj  potęgi,  że 
wie  okiem  rzuci  na  błyskotkę,  na  twarz  piękną,  znajdzie 
wnet  przed  sobą;  cisnąć  się  bgdzle  świat  do  niego  przez 
iwl  zamknięte."  *) 

Tak  się  Adam  wyrażał  16-go  Grudnia  1833  r.  Posta- 
wił więc  w  1834  r.  zdecydować  ostatecznie,  czy  ma  się 
lić,  Czy  na  zawsze  pozostać  bezżennym.  ^  Zdarzyła  sig 
}llczność,  która  nakłoniła  go  do  wybrania  łatwiejszego, 
według  słów  własnych,  do  trudniejszego  nie  czuł  w  sobie 
iyć  siły,  1  Igkal  się  niebezpieczeństw,  które  nie  zawsze 
iwało  mu  sig  zwalczać.  Okolicznością  tą  był  przyjazd  do 
ry2a  znanego  mu  z  Fetersbui^a  Dr.  Stanisława  Mora- 
Itiego. 

Poeta  w  Petersburgu  jeszcze  wprowadził  był  Mora- 
klego  do  salonu  Maryi  Szymanowskiej.  „Mickiewicz  i  Ma- 
'ski,  pisze  Morawski,  już  dobrze  od  Moskwy  w  domu  Szy- 
aowskićj  znajomi,  bardzo  sobie  tego  życzyli,  żebym  i  ja 
z  nią  zapoznał.  Kilku  dawnych  kolegów  uniwersytetu, 
łd  lat  trzech  już  ciągłych  mieszkańców  Petersburga,    by- 


')     Korespondencja  Adama  iUckU-n'icza  t.  I.  sit.  144. 
«)    Ibid.  atr.  138. 
')    Ibid.  «tc,  117. 

tyBKi  Mama  MieiinacMa.    Tom  II,  19 


—    290    — 

wało  u  ni^j  i  słów  dobrać  nie  mogło  na  dostateczną  tćj  a 
cnćj  kobiety  pochwi^ę."  ')  Morawski  naiwnie  w^-znaje,  i 
długo  opierał  sig  naleganiom  swych  przyjaciiU.  ^Było  ta 
akurat  pięć  kobiet  -)  na  jednym  punkcie  ciągle  skupionyc 
A  wiedziałem  oddaTtna,  2e  gdzie  się  dożo  tych  miłych  isti 
pod  jedn>in  dachem  znajduje,  tam  dla  mężczyzny  zawa 
mało  nadziei,  żeby  z  tej  znajomości  był  kontent.  Kobiel 
mają  rzadki  i  zadziwiający  talent  utilizowania  mężczyzn,  ji 
wołów  roboczych,  niby  od  niechcenia.  Plotki  więc,  a  różi 
i  ciągłe  polecenia,  a  komisa  są  zawsze  nieodłączną  takii 
stosunków  plagą,  od  którćj  żaden  takt,  żaden  na  świee 
rozsądek  uwolnić  mężczyzny  nie  zdoła.  W  obcym  kr^ 
między  rodakami  i  rodaczkami,  niebezpieczeństwo  było  pi 
dwójne,  bo  się  oni  ściślćj  z  sobą  w  tym  razie  łączyć  sr 
kii,"*)  Surowego  tego  słabostek  niewieścich  cenzora,  Mii] 
Szymanowska  za  pierwszem  widzeniem  się  udobruchała.  „B 
■wody,  pisze  on,  bojaźni  mojej,  w  tem  co  się  Szymanowski 
dotyczy,  płonnemi  były  i  o  tym  domu  zupełnie  innego  ■ 
tychmiast  nabrałem  przekonania,  które  dobra  dalsza  zuf 
mość  bardzii^j  jeszcze  utwierdziła  we  mnie.  Przyjęła  lU 
z  dziwnie  uprzejincm  ujęciem,  z  tą  pełną  polora  natuntal 
ścią,  z  tą  ukształcoiią  prostotą,  która  się  tylko  w  osobu 
wyższego  wychowania  sjiotykać  dają  To  sprawiło,  że( 
pierwszej  chwili  byliśmy  tak,  jak  żebyśmy  się  od  stu  I 
znali.  Obok  niej,  był  rzadkićj  piękności  aniołek,  młoda 
jćj  córka  Celina,*)  prześliczna  i  jak  róża  w  polowie  rozkł 
tła,  wychylająca  się  dopiero  z  pączka,  świeżutka,  z  cai 
wnemi  czarnemi  oczyma  panienka.'*) 

Łtickicwicz  w  Petersburgu  w  imionniku   Celiny  SzjBi 
nowskićj  zapisał : 

')     Wsimmmemn,  poszyt  IV. 

■J    Marya  Szymanowska  mial.i  przy  sobie  dwie  siostry:  Jll 
i  Kazimire  Wołowskie  i  dwie  cńrki. 
')     Uspomiiienia,  jioszyt  IV. 
*)    Trod:!ona  16-go  Lipca  1812  r. 
*J     }f  spomnii-iiia,  poszyt  IV. 


-     291     — 

Zaczyna  się  werbunek.    Widzf;  zdała:  goni 
C^romna  ciżba  pieszych,  butanów,  huzarów, 
Niosąc  imiona  na  kształt  rozwitych  sztandarom; 
Cbcq  VF  albumie  znloiyt  obóz  różnrj  broni, 
8tanie  sio!     B«;dc;  nlenczas  siwym  bohaterem 
I  z  żalem  rozmy.''laj»c  o  myi-h  lat  poranku. 
Opowiem  towarzyszom,  że  na  prawym  flauku. 
Jam  w  Wj  armii  pierwszym  byl  grenadyerem. 

Młodszćj  córeczce,  czasem  kapryśnej,  Mickiewicz  morały 
prawił,  ztąd  wywiązała  się  ściślejsza  znajomośf,  stid  się  po- 
'wiemikiem  dziecinnych  jćj  smutków  i  miłym  mentorem. 
W  dopisku  do  pierwszego  listu  matki  swojej  po  odjeździe 
Adama  dziękowała  mu  za  rady  i  obiecywała  starać  sig  z  nich 
korzystać. ')  Matka  jćj  donosiła  podróżującemu,  że  Celina, 
nie  zdążywszy  na  czas,  aby  go  pożegnać,  mocno  płakała 
nad  zrobioną  jśj  uwagą :  „Ktiż  ci  prawdę  powie  ?"  -) 
'W  pierwszym  liście  z  Hamburga,  Adam  prosił  panng  Celinę, 
aby  darowała  mu  wszystkie  dawne  urazy,  a  o  przestrogacłi 
pamiętna,  bo  pochodziły  ze  szczeri^'  przyjaźni.  ^  Z  Rzymu 
2-go  Lutego  1830  r.,  pisząc  do  Franciszka  Malewskiego, 
Adam  „dobrćj  Pannie  Celinie  rączki  całi^e"  dodając :  „Sły- 
szałem, że  mniój  coraz  bywa  kaprysów,  z  czego  mocno  się 
cieszę."  *)  Młode  dziewczę  dorastało  na  pannę  i  właśnie 
w  1830  r.  pewien  obywatel  prosił  o  pozwolenie  starania  się 
o  j^  rękę.  Czytamy  w  dzienniku  Heleny  Szymanowskiej 
pod  datą  20  Kwietnia  v.  s.  1830  r.  „E.  P.  oświadczył  się 
mamie  o  Celinę  i  został  przyjęty."  O  tym  projekcie  donie- 
siono Adamowi,  który  20-go  Listopada  1830  r.  dopytywał 
się  u  Malewskiego  czy  „piękna  dziwaczka  nasza  już  poszła 
za  mąż  ?^  ")    Gdy  rewolucya  listopadowa  utrudniła  wszelkie 


■)  Korespondencya  Adama  Mickie, 

•)  Ibid. 

•)  Ibid.  t  I.  Btr.  44. 

*)  Ibid.  Btr.  62. 

•)  Ibid.  Btr.  77. 


—    KI2    — 

lUtowne  komniiikacTe,  Adam  iO-go  Lutega  IS31  r.  pisał  do 
Maryi  .Sz^inanowgkiej :  .CelUia  już  zapewne  za  mgżem. 
Nie  wiedziałem,  kiedy  za  jej  zdrowie  wypić.  Zamawiam  5i>- 
bie  do  chrztu  trzymać  j^j  syna,  choćhy  par  procwaiin, 
a  Helenka  z  weselem  na  mnie  czekać  powinna.  Daruj  osi 
Pani  te  pustoty.  Lękam  sie,  aby  razem  z  jakiem!  smutneni 
nowinami  nie  zbiegły  sie,** ')  Narzeczony  paniiy  Celiny  wy- 
dalił się  z  Petersburga  dla  uregulowania  majątkowych  inte- 
resów. Marya  Szymanow>ka  umarła,  śmierć  jej  zmieniała 
położenie  materyalne  ji-j  córek.  P.  E.  P.  przestał  pisjwae, 
a  panna  Celina  żałowała  jedynie,  że  się  na  charakterze  sta- 
rającego się  o  j^  rękę  kawalt-ra,  lepiej  nie  poznała.  Sio- 
stra zaś  jćj  nie  posłucłiała  żartobliwej  rady  Mickiewicza  i  nit 
czekała  na  jego  powrót,  lecz  poszła  za  Franciszka  )Ialev^ 
^kiego.  Po  jij  ślubie  Celina  opuściła  Petersburg  na  poczf- 
tku  Marca  1832  r.  i  zamieszkała  o  krewuycb  w  Warszawie: 

Szczegóły  te  były  Mickiewiczowi  mni^j  więcej  zaose 
w  1834  r.  Ale  Morawski  dokładniłj  wystawił  mit  stan  mo- 
ralny panny  Celiny.  I  ona  i  .4dam  znajdowali  sig  w  podo- 
bnem  bardzo  D.'^posobieDiu :  po  doznanym  zawodzie,  dręczyła 
ich  tęsknota.  Adam  postanowił  szukać  ^pociechy  w  damo- 
wem  szczęściu,  póki  można  być  w  domu;"  -)  oświadczył  nicc 
że  jeżeli  panna  Celina  przyjmie  jego  wezwanie,  to  ją  d» 
ołtarza  poprowadzi.  Daty  podaje  nam  dziennik  Heleny  Ma- 
lewskiśj :  „P.  Morawski  przyjecliał  z  Parj'ża  19-go  Lntegt 
n.  s.  z  wiadomością,  że  Mickiewicz  się  żeni  z  Celiną.  T^oJ 
dnia  list  od  Celiny,  2e  pójdzie  za  Mickiewicza.  2I-go  pisa- 
liśmy do  nitj."  F.  Morawski,  opowiedziawszy,  że  panag 
Helenę  Szymanowską,  wychodzącą  za  przyjaciela  swoj^ 
Franciszka  Malewskiego,  do  ślubu  prowadził  dodaje :  „Nie 
prędko  już  potem  w  Paryżu,  młodszą  jćj  siostrę  Celinę  wy- 
swatałem za  Mickiewicza  wygnańca  i  tym  sposobem  d«d(k 


'j    KoresponiUnaja  Adama  Mickien-icza  i.  I.  str.  80. 
»J    Ibid.  Btr.  UH. 


■    I 


iobych  i  nierozłącznych  przyjaciół  więzami  powinowactwa 
iślój  jeszcze  pomiędzy  sobą  złączyłem."  ') 

Celina  Szymanowska  opuściła  Warszaw-  w  towarzystwie 
zynki  swojćj  Laury  Brzezióskićj.  Dziad  i  babka  jśj,  pod 
ieką  których  żyła  po  zgonie  rodziców,  nie  odważyli  się 
•o%vażnić  jćj  wyraźnie  do  wyjścia  zamąż  za  Adama  Mickie- 
cza,  ale  „polegając  na  znanym  ju2  dojrzałym  rozsadka 
prawym  Fposobie  myślenia  swśj  wnuczki,  oraz  pewni  bę- 
ic.  że  wybór  przez  nią,  męża  padnie  na  osobę,  która  jćj 
zjszle  szczęście  i  przyzwoity  sposób  do  życia  ze  wszech 
iar  ustalić  zdoia,  na  zawarcie  związków  małżeńskich  podług 
yboru  tejże  wnuczki"  z  gÓry  zezwolili.*)  W  sztambuchu 
?liny  Szymanowskiśj  dziad  jij  i  babka  Franciszkostwo  Wo- 
wscy  wpisali  ostatnie  błogosławieństwo  i  życzenia  24-go 
aja  1834  r.  W  Dreźnie  zatrzymała  się  dla  widzenia  sig 
Odyńcem.  W  j^  sztambuchu  Odyniec  znalazł  wiersze  pi- 
ne  14-go  Maja  1829  r.  w  Petersburgu:*) 

Ach!  jali  ezczcŃliwe  dni  rycblo  płyną 

Panno  Celino  1 
Tydzień  jat  temu,  a  zda  eii;  przed  chwilą 

Don  Alonzo  Truchilo 
Miat  szczęście  pozoać  panią,  a  dzisiaj 
We  Wtorek 
Jui  ostatni  wieczorek, 
Który  jeszcze  przepędzam  w  przyiemseiu  pad  kolo, 
Przy  tym  okrągłym  stolo, 
Gdzie  wczoraj  z  Mictiewiczein  do  godziny  pierwszej 
^Y  nocy,  deklamacyą  rozmaitych  wierszy, 
Kie  wiem  czyiimy  bawili,  czy  nudzili  panie; 
Dosyó  teśmy  pełnili  wszystkich  pań  lądanie. 


1)     Wsponutienia,  poszyt  IV. 

♦)    Dodatek  pod  numerem  X. 

'}  Panna  Celina  posiadała  dwa  sztambuchy.  Odyniec  w  Pe- 
rsburgu  zapisał  się  aa  jednym  i  na  drugim.  Jedne  jego  wiersze 
ulaliśmy  w  I.  tomie  atr.  364,  drugich  nie  pomijamy,  poniewa£  rta- 
iwią  dokument  biograficzny. 


SEkoda  tego  wieczorw;  Mickiewicz  w  t<5j  porae, 

3Toie  idę  jni  z  Kronaztadu  wybiera  aa.  morze. 

Niech  gG  Pan  Bóg  Waieclimocny  ma  w  awojćj  opiece^ 

Niech  go  Pirosltaf  azj-bko  niesie  ku  Lulwce. 

Ja  rano  jutro  pocztij  do  Wilna  polecę. 

Kiedyż  sic  obnczymy?    Na  próżno  aic  pytam. 

Nikt  nie  wie,  lecz  nie  piertvćj  skończę  ten  wiersz... 

Antoni   Kdward    Odyniec. 

W  Dreźnie  Odyniec  dopisał  tylko  te  słowa: 

Witam  I !  1 
1834  r.  Czerwca  4-gP  Drezno. 

„Celina  stangła  w  Paryżu  29-go  Czerwca."')  Wysia- 
dła z  dyliżansu  znudzona  drogą,  zakurzona  i  niemało  za- 
kłopotana po  kilkoletniem  nic  widzeniu  się  z  Adamem.  Adam 
zmienił  się  bardzo  od  Petersburga.  Oboje  przywitali  ac 
cliłodni^j,  niż  si§  tego  spodziewfda  towarzyszka  CMiny, 
Laura  Brzezińska.  Panny  Szymanowska  i  Brzezińska  zaje- 
chały do  swych  krewnych  p.  p.  Wołowskich,  *)  Ci  zastąpili 
suknie  niemodnego  kroju  warszawskiego  paryzkiemi  str^jana. 


')    Dziennik  Heleny  Malewskit'). 

')  Franciszek  Wołowski,  urodzony  w  Warszawie  1786  roku, 
wielkiśj  wzictoeci  adwokat  przed  rewolucyu  listopadowa,  po  rewt- 
Incyi  poael  do  Hejmu  „tnech  synów,  jeszcze  niedoroslych  odd&l  do 
wojska  i  wystawił  ditieiui^iu  jeźdźców  z  kompletnym  rynsztakiem 
i  na  pierwszo)  ^esayi  eejmowfj  z  dnia  18-go  Grudnia  1830  r.  ri»- 
Jyl  20,0(XI  »1.  dobrowolni)]  ofiary,"  (Życie  ś.  p.  Franciszka  fft^tm- 
skiego,  drputOKantgo  na  sejm  KrółesMa  Pohkugo,  czytane  na  pom- 
dzeniu  Towarzystwa  literBckiego  poUkiejro  w  Paryiu  dnia  16-fo 
Maja  1844  r,  w  8-cc  Par}'ż  1^44  r.)  Po  upadku  powstania  Fnno- 
Bzek  Wołowski  emigrował  z  całą  rodzina,  W  Paryżu  byl  za  nkcnt- 
plytuowaniem  aejmu  za  granicii.  Należał  do  Kałożydeli  Towanjatn 
literackiego.  Zgasi  12-go  Lutego  lS-14  r.  Koledzy  jego  seimom 
wezwali  rodaków  do  uczczenia  jego  pamięci  pomnikiem,  ktćry  icj' 
stawiony  został  lL'-go  Maja  1844  r.  na  cmentarzu  F&re-1a-Chu« 
z  napisem  ulolonym  przez  Bohdana  Zaleskiego:  „Hpółrudacy,  spól- 
wygnańcy.  Pamiątce  ol)ywatelBkich  polskich  laalug  Francisikim 
Wołowskiemu  XIII  roku  emigracyi,  kamień  ten  położyli." 


anna  Celina  wyładnif^ft' jeszcze  od  wyjazdu  Adama  z  Pe- 
rsburga,  zmieszanie  j6j  nie  dliigo  trwido,  tyle  wspólnych 
spomnieó  łąc2yło  ją  z  Adamem !  Pozostawało  im  prze- 
eż  do  zbadania,  czy  spotkanie  się  nie  zmieni  ich  uczuć 
zajemnych.  Fanna  Celina  wychowana  w  rodzinie  przejętćj 
ijwyiszą  czcią,  dla  Adama,  widziała  w  jego  wezwaniu  wol§ 
eba.  Adam  poszedł  był  za  głosem  wewnętrznym,  wynu- 
lenia  się  ich  potwierdziły  tylko  gotowość  wspólnego  dzie- 
nia  wszelkich  kolei  życia.  Że  Mickiewicz  prędko  wzi^ł  to 
ostanowienie,  o  tem  świadczy  fakt,  że  Pani  Helena  Malewska 
isze  w  swoim  dzienniku :  „Mickiewicz  oświadczył  się  Ce- 
nie drugiego  lipca."  A  że  nie  przystąpił  bez  należnej  roz- 
agi  do  podobnego  oświadczenia,  dowodem  jest  własne  jego 
powiadanie  Eustachemu  Jacuszkiewiczowi :  .Kiedy  pomy- 
ałem  o  małżeństwie  z  Celiną,  zrobiłem  przed  nią  nąj- 
iczersze  z  całego  mojego  życia  wyznania  i  do  takićj  otwar- 
)ści  ją  wezwałem.  Bez  takiej  szczerości  w  życiu  wspólnem 
ie  masz  podobieństwa  jakiegokolwiek  szczęścia."  *) 

Po  t^j  spowiedzi,  Adam  i  Celina  już  się  o  nic  więcej 
ie  troszczyli.  Adam  bywał  codzień  u  Franciszka  Woło- 
skiego, byłego  posła  sejmowego  ;  Celina  Szymanowska  z  ku- 
ynką  swoją  Olesia  Wołowską  grywały  mu  na  fortepianie 
łlemi  wieczorami  i  nie  śpieszył  się  z  oznaczeniem  daty 
łubu.  Ale  Państwo  Wołowscy  przyjmowali  często  rodaków 
siebie,  obecność  Panny  Celiny,  codzienne  wizyty  Adama 
ie  mogły  ujść  uwagi  ciekawych.  Domyśliwszy  się  prawdy, 
iektóre  panie  zaczęły  ubolewać  nad  tera,  że  poeta  łatwo 
nalazłby  świetniejszą  i  bogatszą  partyą.  Księżna  Kune- 
unda  z  Giedroyciów  Białopiotrowiczowa  szukała  już  kogo 
o  zastąpienia  Panny  Celiny,  gdy  dowiedziawszy  się  o  jćj 
lotkach,  p.  Franciszek  Wołowski  napomknął  o  tem  Ada- 
lowi,  zapytując  go,  czy  ma  jakie  powody  do  zwłoki.  Adam 
midi  się  z  gadatliwości  ladzkićj,  która  nie  zostawia  narze- 
zonym  pożądanćj  swobody  i  obrał  na  obrząd  ślubny  dzień 


'}    Z  rozmów  spisanych  przez  E.  Januszkiowicza. 


—    296    — 

32- go  Lipca.  Świadkami  jego  bvli:  Aleksander  Jetowidi 
i  Ignacy  Domeyko.  Do  Domeyki  pisa!  21-go  Lipca:  „Puue 
Ignacy.  Jutro  miii  ^lub.  Masz  tedy  ubrać  się  pięknie  ire 
frak  i  przyjść  o  pól  do  dziewiątćj  z  rana  do  Zana,  a  z  nim 
przed  dziewiątą  do  Wolowskicb,  zkąd  udamy  się  na  ce- 
remonią.   Nie  mów   o  tem  nikomu  i  pamiętaj   nie  spóźnif 

Dał  tego2  dnia  Adam  zabawny  dowód  roztargnienia. 
„Wyszedł,  pisze  Jaiiuszkiewicz,  wcześnie  z  domu  przy  ulicy 
Pćpiniure,  a  cała  rodzina  i  przyjaciele  dali  sobie  rmdet-vo\ii 
w  domu  pani  Tekli  Wolowskiiy,  zk^d  wszyscy  mieli  się  udać 
do  kościoła.  Czekano  nadaremnie  na  Adama,  przygotowano 
mu  wszystko  do  ubrania,  a  ?.e  on  niósł  w  kieszeni  klucz  od 
mieszkania,  gdy  Rodzina  zbliżała  się,  wszyscy  już  bjli  u  Pani 
Wołowskiej.  Adam  wraca  na  me  Pśpiniere,  dzwoni,  nikt 
mu  nie  odpowiada,  a  zapomniawszy,  że  ma  klucz  w  kie- 
szeni, przyjeżdża  do  mnie  na  nie  des  Marais  Saint-Germaio 
i  znajduje  mnie  ubierającego  się.  Ubiera  się  w  mój  frak. 
kamizelkę  i  chustkę  białą  i  jedzie  do  Wołowskich,  ja  natu- 
ralnie już  na  ślubie  być  nie  mogłem."-) 

Ślub  odbył  się  w  kościele  Saint-Louis  d'AntiD  ■)  pny 
ulicy  Canmartin.  Świadkami  panny  mlodćj  byli:  wiy  jij, 
doktor  Stanisław  Wołowski  *)  i  J.  U.  Niemcewicz.  Obrządkn 
ko.4cieInego  dopełnił  ksiądz  Szymon  Skórzyński.  *)    Weselna 

')    Kari-siioiiilenct/a  Ailnma  Mickiettiaa  tom  I.  str.  146. 

°)  /  listu  pod  (latii  21-go  Lipca  IS74  r.  do  WUdf a lair&  Mic- 
kiewicza. 

')    Dodati^k  jiod  numerem  XI. 

*)  Stanisław  \\'olo«-ski  byl  przed  rewoliicyą  naczelojm  Ida- 
rzpin  prz.Y  szpitalu  ^iv.  Diiclia  iv  Warszawie,  a  po  rewoincyi  ntcal-' 
njui  lekaritetn  przy  głównym  sztaliie,  dowodził  alulbą  chirnrgiciDł 
w  lli-tu  bitwach,  ranę  odoiiisl  pod  (.irocliott-em. 

^)  K«iiiidz  ^zymuii  Skorzy  ii  siei,  rodeni  a  Zamościa,  odbft 
kampania  ItJSl  r.  jako  kapelan  legii  litewsko- wołyńskiej,  otnymił 
Łrzyź  zloly  liruiii  mi/iiari.  od  jilaja  ItiJS  r.  znalazł  omieBzcioua 
przy  kościele  Saint  Louis  dAntin  {Kronika  emigracyi  pcltkUj  t.  II 
str.  203.) 


—    297     — 

nczta  odprawiła  się  o  państwa  Wołowskich,  którzy  wówczas 
mieszkali  przy  ulicy  Richelieu  65.  Zajechawszy  do  Wołow- 
ekicb,  Celina  Mickiewicsowa  zawiadomiła  listem  dziadunia 
i  babkę,  że  już  po  ceremonii.    Adam  przypisał  sig  w  kilku 

-  riowach  do  listu  *)  żony : 

i  „Paryż  22-go  Lipca  1834  r. 

[  „Jako  mąż  Celiny,  całiyg  rączki    kochanego  dziadunia 

[  1  drogiej  babuni.    Panny  Julig  i  Kazimirę-)  serdecznie  ^ci- 

I  skarn. 

Ada  m." 

Państwo  Wołowscy  przypisując  się  do  listu  pani  Mic- 
,  kiewiczow^j  dodawali,  że  „weteran  poetów  polskich  J.  U. 
'  Niemcewicz  prowadził  ją  do  ślubu  i  wraz  z  damami  i  kilku 
','  przyiaciołmi  państwa  młodych  za  zdrowie  nowożeńców  toast 
;  spełni. " 


')    Paiyf  22  go  Lipca  18^  r.  o  --git'j  po  południu.    „Mani  so- 
bie la  DajświętsEj  i  najmilszy  obowiązek  doDieśu  imjdrołitzćj  babuni 
'   i  dziadionowi,  łe  w  tćj   chwili   wróciłam  z  kościoła  do    kochanych, 
dobrych  p.  f 'ranclezkAw,  *)  ktCrzy  mi  tutaj  reprezentowali   dom  ro- 
..  dzicielBki.    Oprdcc   hilkn   prijajciól   Adama,  którxy    z  nami    dzień 
[   przepędzą,    innych    gości    nie   b<fdzie.    Idąo  do    ołtarza,   myślałam 
;   O  wazystkich  nieprzytomnych  osobach,  ktdre  z  duszy  kocham,  a  od- 
ebodaąc  o  Eazi**)  i  wazyntkich  naszych  krennych;  kochaną  Julią'") 
X  serca  pozdrawiam  i  podług  jój    życzenia    mieliśmy    po    dukacie, 
«h]eb  i  cukier  przy  sobie.    Juź  czas  odeslad  liet  na  poczti;,  dla  tc{^ 
nie  mc^  dziś  pisać  tak  obszernie  jakbym  chciała,    liaczcie,  kochani 
pkńatwo  przyjąć  zapewnienie  dozgonnśj  wdzięczności  i  przywiązania, 
0^  familią  mamy  i  papy  proszę  uwiadomić  i  z  serca  odemuie    po- 
.   sdiowić.  Helenęt)  i  Romualdaft)  śiiiskam  z  duszy. 

Posłuszna  wnuczka 
Celina  Miokiewiczowa. 


•)    Wolowikich. 

••)    Kulmin  WoKinkł. 

•••)    JnlU  Wolowiki. 

t)    RalMi*  »>l«nkt. 

ikL 

»}    Wołowskie. 

-     2S)8     — 

Wiclkit!  bjlo  zdziwieoie  przyjaciół  Mickiewicza  nieiŁ- 
micszkalycli  w  Paryżu,  którzy  o  jego  postanowienia  dowie- 
dzieli się  dopiero  po  dokonanym  ślubie.  Przed  Eąjsietii- 
czem,  osiadłym  wówczas  w  Anders,  tak  sig  Adam  thunaczyi: 
„Lubiłem  ją,  pisał  o  żonie,  niegdyś  jako  dziecko  dobre, 
żywe  i  wesołe.  KozsŁaliśmy  sig  nie  przeczuwając,  ani  pne- 
widując,  że  sig  kiedyś  spotkamy.  Celina  utraciła  rodziciiir, 
moje  ożenienie  z  inną  osobą  do  skutku  nie  przyszło.  Przy- 
pomnieliśmy sobie  dawną  długą  znajomość^  prz^eclu^  do 
mnie  i  zaraz  poszliśmy  do  ołtarza.  Nikt  o  tern  z  moicb 
przyjaciół  nie  wiedział  do  ostatnićj  cliwili,  możesz  eobie  wy- 
stawia ich  zdziwienie !  Ślub  mój  przez  kilka  dni  przerwrf 
w  Paryżu  dysknsye  polityczne  i  ledwo  nie  tyle  ząjmowtf 
nowiniarzy,  ile  przyjazd  Lubeckiego."') 

O  zdumieniu  emigracyi  świadczy  złośliwa  wzmianki 
w  liście  Słowackiego:  „Prawdziwie  nie  mogłem  wienji 
zrazu,  gdy  mi  o  tern  powiedziano,  bo  ten  Adam  to  czystf 
szczep  sucłiy. . . .  Nie  lubi  nosić  guzików  rzędami  osadio- 
nych  na  sukni,  ale  je  obrywa,  gdy  są  do  pary."-)  yiiiit, 
że  Słowacki  przypisywał  parzystości  guzików  wpływ  de  SffO, 
kobiece. 

Książe  Lubecki  przyjeclial  byl  do  Paryża  w  potomP 
Lipca  dopominać  się  od  rządu  Ludwika  Filipa,  w  imiesa 
Mikołaja,  sum  pożyczonych  Francyi  przez  Wielkie  Ksigitn 
Warszawskie.^)    Cała  prasa  emigracyjna  tylko  o  tern  pis^ 


')    Kares/iuiiiletici/a  Adama  Mickkfmcza  t.  I,  atr,  146. 

»j    List  do  matki  str.  I'j0. 

')  Wielkie  Księstwo  Warszawskie  ponioeto  było  od  IWB  fc: 
(lo  upadku  Napoleona  znaczne  wydatki,  które  cesantwo  fntiicnłh 
zobowiiiznne  było  zwrócić.  Kongres  wiedeński  unat  wainoić  tjA 
zobowiązali,  komianya  ItkwidacyJDa  zajmon^J*  się  tą  Bpr>v%  f 
wyliui/hla  rcnolucya  listopadowa.  Eaiążę  Lubecki  chci&I  dowctI 
mierze  rozpocząć  pertraktacye,  ca  co  gabinet  Toleryjaki  nie  lA 
utai.  {Sur  les  cri'aaces  riidamees  lie  la  France  par  la  Ruttie  mi  N 
(/u  Rii^uiime  ile  Polagtie  przez  N.  Kubalskiego  w  zes^cÓB  XIX  |i 
zety  te  Polonftis,  Paryż  1835.) 


Tedni  proponowali,  aby  domagać  sig  wypłaty  tych  długów 
lie  Łabęckiemu,  lecz  emigracyi,  jako  jedynćj  prawśj  przed- 
tawicielce  kongresowej  Polski,  drudzy  głosili,  że  Łubecki 
lamierza  traktować  z  Czartoryskim  o  amnestyi  dla  tułaczów. 
Przypuszczać  wolno,  że  wieści  rozpuszczane  o  ślubie  Mickie- 
ricza  nie  były  mni^j  nadzwyczajne,  ale  gdy  żadne  pisemko 
migracyjne  ich  nie  powtórzyło,  s%  one  stracone  aa  zawsze 
Ja  historyi  anegdotycznćj  wycbodźtwa. 

Mieszkanko,  do  którego  Adam  żonę  wprowadził  na 
ae  de  la  Pćpimere  pod  Nr.  160,  znajdowało  sig  wówczas 
rawie  na  przedmieściu.  „Mamy,  pisała  Celina  do  siostry 
leleny,  ładny  domek,  gdzie  nikt  nie  mieszka,  tylko  gospo- 
larstwo  i  my.  Mało  bardzo  wychodzg,  ty  wiesz,  że  mój 
*&a  nie  lubi  wizyt,   ani  etykiety,    ale  mamy  przyjaciół,    co 

nas  nie  zapominają,.  Pac  wyjechał  z  córką  na  kilka  mie- 
iccy  do  Włoch,  na  ten  czas  zostawił  nam  swój  fortepian. 
łędę  dużo  muzykować,  tem  przynajmniej  mogę  rozerwać 
:ochanego  Adama."  ')  Mieszkanko  składało  sig  tylko  z  trzech 
lofcoi.  Mickiewiczowa  nigdy  przedtem  domem  nie  zarzij- 
Izała,  w  obcem  dla  nićj  mieście  nowy  ten  obowiązek  musiał 
tyć  kłopotliwy:  „Moje  małe  gospodarstwo,  pisała  ona  2l-go 
lierpnia  do  ciotki  swojśj  Julii  Wolowskićj,  które  z  począ- 
Ini  zawsze  jest  tmdne  do  prowadzenia,  tak  mnie  zajmuje, 
e  większą  czgść  mego  czasu  poświęcam  na  nie.  Nie  mogę 
ię  przyzwyczaić,  żeby  się  rządzić  zupełnie  sobą  i  was  się 
I  radę  nie    pytać,    czasem   wychodzę   do    drugiego  pokoju 

wołam  na  którą.  Mieszkanie  mam  bardzo  przyjemne 
r  ogródku,  ze  ^żą,c^  nie  bardzo  jestem  kontenta,  po  na- 
^ch  tutejsze  wydają  mi  się  wielkie  damy,  wszystko  mi  się 
daje  drogie.  Żyjemy  z  wielką  oszczędnością,  a  jednak  dość 
rydąjemy."  Naturalnie,  że  tęskniła  za  dalekiem  rodzeństwem: 
,Nie  uwierzycie,  jak  mi  bez  was  tęskno,  zdaje  mi  sig,  żeśmy 
iię  już  kilka  lat  Diewidziały."  Listami  zwyczajną  drogą  wysy- 
anemi  bała  się  narazić  krewnych :  „Przez  pocztę  pisywać  nie 

')    Korespondentya  Adama  Mickiewicza  t  I.    atr.  149. 


—     300     — 

sposól),  trzeba  korzystać  z  okazyi,  którą  wam  podałam."  Sie. 
pnYDOść  wszelkich  komunikacji  listowych  z  krajem,  ima- 
sikała  do  iMkoiiiziDu:  „Co  watn  po  szczegółach,  najbardziej 
wam  idzie  o  moje  szczęście,  a.  o  to  możecie  hyć  spokojai. 
Adam  bardzo  sig  wam  kłania,  a  babuni  i  dziaduniowi  całaje 
niczki  wraz  ze  mną."  Adam  o  sobie  nie  mnićj  krótko  do- 
nosił przyjaciołom.  ,.Itozwodzić  sig,  pisał  w  Sierpnia  do 
Odyńra,  nad  tera;!nigszem  szczęściem  jeszcze  zawcześnit 
Tyle  ci  powiem,  że  od  trzech  tygodni  nie  bjlem  ani  razn 
w  kwaśnym  Immorze,  a  często  czułem  się  wesoły  i  pusty, 
jakim  od  dawna  nie  byłem,  życzcie  tylko,  aby  tak  zawsze 
było.  Celina  IH  powiada,  że  jest  zupełnie  szczęśliwa  i  cie- 
szy się  jak  dziecko.  Od  rana  Celina  robi  kawę,  potem  niby 
tu  gospodaruje,  krgci  się,  świegoce  i  i^mieje  się  a2  do  wie- 
czora. Wieczorem  dawna  kompania,  Domeyko  i  parę  iunrch 
osób  czasem  zaglądają  do  nas.  Ale  jeszcze  moi  znajomi  nie 
zupclnif  przywykli  do  mojego  nowego  mebla:  trochę  ieno- 
wani.  I'owoli  jednak  wrócę  do  dawnego  trybu  życia,  zaong 
coś  i-obić,  bo  przez  cały  ten  czas  próżnowałem  i  u2yw^em 
tylko  życia."')  Najzupełniej  tlómaczą  jego  usposobienie  rady, 
których  udzielał  w  Grudniu  1832  r.  Odyócowi  po  jego'Slabi& 
„Gołąbka  twego  słyszałem,  że  trwoży  przyszłość  i  że  ty  san 
się  lękasz  D  nią  i  myślisz  zawi:ze  o  juirze.  Fi  Edwardzie  I 
Nil.'  skorzystałeś  z  mego  towarzystwa.  Czy  mię  widzialei 
kiL-dy  oglądającego  się  na  jutro  ?  Gdybym  miał  kochającą 
żonę,  zdaje  mi  się,  że  nie  myślałbym  nawet  o  następu-  go- 
dzinie i  cały  oddychałbym  teraźniejszością."  *)  W  tym  ss- 
Diym  duchu  pisał  do  brata  Franciszka  o  sobie  i  żonie:  „Cho- 
ciaż oboje  nie  mamy  majątku,  i)óki  żyję  będziemy  mieli  ki- 
wał chleba.  O  przyszłości  wiesz,  że  mało  myślę,  wcale  ni 
to  nie  truje  szczęścia,  że  nie  wiem,  jak  długo  to  szczęjcis 
IHłtrwa.    Celina  jest  żoną  jakiej  szukałem,   śmiała  na  wszy- 


')    Kormiioniićiiaja  AJama  Mickiewicza  t.  L  Mir,  150. 
'J    Ibid.  dtr.  101. 


stkie  przygody,  przestająca  na  małem,  zawsze  wesoła."  ') 
Mickiewicz  uważał  troskę  o  jutro  jako  brak  ufności  w  Opa- 
trzność, prędko  młoda  para  zaczęła  pasować  się  z  trailno- 
ściami  maŁeryulnego  2ycia,  które  nigdy  nie  zdołały  ani  zmie- 
nić poglądu  poety  na  ich  podrzędność,  ani  pozbawić  odwagi 
tę,  którą  wezwał,  aby  dzieliła  jego  „los  niepewny."  ^)  Panią 
Celing  wciągnięto  zaraz  do  dwócli  towarzystw  emigracyjnych: 
do  Towarzystwa  dobroczynności  dam  polskich,  zawiązanego 
l2-go  Marca  1834  r.  pod  prezydencyą  ksigżnój  Czartoryskiły, 
w  którem  do  końca  życia  czynny  brała  udział  *)  i  do  towa- 
rzystwa politechnicznego  polskiego,  które  się  wkrótce,  bo 
w  1836  r.  rozwiąz^o.  *) 

Mickiewicz  żeniąc  się,  nie  posiadał  żadnych  stałych 
dochodów,  zapasu  w  pieniądzach  prawie  nie  miał  a  Celina 
oie  była  bogatsza  od  niego.  Wyprawa  i  klejnoty  po  matce, 
dość  wprawdzie  kosztowne,  stanowiły  całe  jej  mienie.'^) 

Poeta  mniemał,  że  zabezpieczył  sobie  na  kilka  miesięcy 
byt  materyalny.    Z  wydań  warszawskich    i   poznańskich  ze- 


')    Kortspondaneya  Adama  MkkieimcTa  t  I.,  str.  1-lS, 

')    Ibid.  stc.  143 

')  W  pierwezem  sprawozdaniu,  ogłoBzoncm  w  18^j5  r.  pani 
Mickiewiczowa  Knajdujtj  bIij  pomiądzy  o  narodowcami,  wniosła  bowiem 
25  franków,  w  JMlenaatem  sprawozdaniu  z  1H4>;  r.  i  w  iwetępnych 
at  do  dwudziciitegD  pierwazego  ogłoszonego  w  1356  r.  wymieniona 
W  spisie  członków  Towarzystwa. 

*)  Dodatek  pod  numerem  XII.  Towarzystwo  politechniczne 
polskie,  zawiąz&ne  pod  prezydencyą  jenerała  Rema,  rozpoczęło  swe 
czynności  15-go  Marca  183&  r.,  ogłosiło  zdanie  sprawy  w  1836  r., 
miało  na  celn  przyjście  w  pomoc  wychodźcom  przez  wyaiukanie  im 
z»ięć  odpowiednich  ich  zdolnoiciom  i  do  Marca  183<)  r.  rozporządziło 
Kiltnmą  11,480  franków.     {Łe  Połanais    t.  VI.    str.  492). 

"}  Donosząo  rodzicom  o  awoim  zamiarze  ożenienia  się  z  He- 
leną Szymanowaką,  Franciszek  ^lalewski  pisat:  ,JÓj  fundusz  po 
uczynionym  teraz  przez  jenerała  Grabowskiego  podziale  miedzy  jój 
drugą  siostrę  i  brata  wynosi  do  OOO  r.  w  wyprawie,  kobiecycłi 
klejnotach  i  sprzętach."  Celina  mogta  mieć  trochę  więci^j,  poniewai 
ojciec  )^j  zostawił  kamienicę,  przypad^ącą  na  dwoje  dzieci  z  pier- 
wszego, a  troje  z  drugiego  luaŁteństwa, 


—    302    — 

brato  sic  ''•"'^  tysięcy  franków  u  Odyńca,  który  w  DreiiDB 
wziął  był  im  siebie  pienigźae  interesa  Adama.  Odyniec  dh 
oszczędzonia  Mickiewiczowi  kosztów  przesyłki,  powierzył  tn; 
tysii|cu  kilka  set  franków  pcwnomu  wielkiemu  pana,  a  ten 
po  drodze;  zgrawszy  się  w  Niemczech,  grosza  Adamowi  nie 
wypłacił.  Adam  a  konto  tój  sumy  sprawił  sobie  meUe, 
strata  jej  na  samym  wstgpic  pożycia  małżeńskiego  była  do- 
sem  liolegliwszyni  jeszcze,  niż  w  1830  r.  baakructwo  Bańit- 
zaiii  't  Dowiedziawszy  się  o  doznanym  przez  niego  zawodzie, 
książę  Adam  Czartoryski  i  J,  U.  Niemcewicz  porobili  pewne 
kroki,  aby  poruszyć  sumienie  niefortunnego  gracza.  Grosn 
nic  zwrócił  i  Adam  opowiadając  ten  szczogół,  po  dhigui 
latach  nic  chciał  nawet  córce  nazwiska  jego  wymienić. ') 

■\V  Sierpniu  niial  mile  odwiedziny  Bernardostwa  Poto- 
ckich w  przcjeźtlzie  do  wód  pyrcnejskich,  nakazanych  P«m 
Klaudynic  dla  poratowania  wątłego  Jćj  zdrowia.  Poeta  spo- 
ilziewał  się,  że  Pani  Klaiidyna  na  Paryż  WTacać  bcdit 
„Tu,  pisał  do  niój,  bardzo  szczerze  i  mocno  Panią  kochamj, 
może  wiccój,  niż  gdziekolwiek.  Na  rMt  de  ta  Pepiniere  go- 
tiyeniy  wielkie  fety  na  przyjazd  Pani,  bgdzic  żupa  kwaćni, 
kurczęta  i  nawet  dla  Pani  pul  butelki  wina  szampańskiego, 
aby  jii!  rozweselić,  bo  gdzież  teraz  zualcźć  wesołość V "*) 
Donosi  iii]  w  tym  samym  liście  o  burzy,  wywołanig  uległo- 
ścią żuny,  która  za  jego  konceptem  pokazała  sig  w  Icapelo- 
szu  męzkim.  „Familia  żony  przysłała  do  mnie  urzędowi 
depntacyą,  protestując  przeciwko  takim  abuzom  wlad^mt- 
^owskiej-"  -')  I  w  drobnych  rzeczach  mało  dbał  Mickiewio 
u  światowe  przykazania.  Pani  Klaudyna  odpowicdzi^a  ma 
13-go  Września,  żartując  z  bezprzykładnego  mężowskiego 
bzahi,  kazać  żonie  chodzić  w  takim  kapeluszu,  o  któryś 
żurnal  mód  nigdy  nic  pir^ał.  , Przypominam  się  panucd, 
dodawała,    męczennicy  pańskićj,  życzg  jćj,  żeby  sig  nie  zbrt 


'J    'A  oponititluri  Mickiewicza  Htiirazi-j  c^rce. 

")    A'umtpoti'tciici/11  Aitama  Michien-icza  t.  1.  atr.  1G'J, 

')    Ibid. 


cieszyła  tern,  co  w  nićj  chwalić  htd%  i  nie  zważała,  jak  jćj 
doświadczać  przyjdzie,  że  i  ona  wszystkim  dogodzić  nie  po- 
trafi" i  przyrzekała  nauczyć  ją  kapuśniaku  pyrenejskiego, 
jeśli  rzeczywisty  talent  w  niij  postrzeże.  *)  Nie  zdaje  się, 
aby  Pani  Klaudynie  udf^o  się  znów  zawitać  na  rue  dc  la  Pó- 
piniere  i  już  się  poeta  2  nią  nie  spotkał. 

„W  końcu  Czerwca,  pisał  Bohdan  Zaleski,  odbijał  sig 
w  drukarni  ostatni  arkusz  Pana  Tadeusza  i  jednocześnie  ja- 
wiła się  w  Parj'żu  panna  Celina  Szymanowska,  twoja  Wła- 
dysławie i  twego  rodzeństwa  przezacna  i  ukochana  matka, 
a  która  niebawem  po  ożenieniu  się  z  nią  ojca,  stalą  się 
i  nam,  jego  przyjaciołom,  milą  i  drogą  siostrą."  -)  W  po- 
czątku więc  Lipca  rozeszły  się  pierwsze  egzemplarze  nowego 
utworu  Adama.*)  W  Kwietniu  zaś  wyszło  w  osobnym  tomiku 
tłumaczenie  *)  przejrzane  przez  niego  urywków  z  Dziadów, 
o  którem  Dawid  d'Angcr8  pisf^  do  niego :  „Nie  masz  czego 
obawiać  się  tłumaczeń,  bo  gieuiusz  zawsze  może  być  prze- 
łożony na  inny  język,  tylko  płodów  dowcipu  przełożyć  nie 
można."  ^)  Tłumaczenie  to  wywołało  sprawozdanie  w  odcinku 
pizeglądu  le  Cabinei  de  lecłure.  *)  „Kie  dbający  o  chwtdg, 
pisał  recenzent,   przynajmniej   chwilową  chwałg,    Mickiewicz 


')    korespoadeticya  Adama  Mickiemicza  t.  III.  atr  191. 

*)    Lut  BoMana  Zaleskiego  do  syna  Adama  str.  XXV. 

*)  Jmimal  de  la  libraińe  ogłasza  Pana  Tadeusza  „cleiix  yulutiicB 
in  12  ensemble  dea  23  fcailleB  ■/,  plus  DnegruYiire.  Iitipr.  <lc  Pinard 
E  Paria  prix  12  fr.,"  w  numerze  28-go  Cierwca  1834  r. 

*)  Dziady  ou  la  fiie  des  morls,  poi!me  Iraduit  du  potuimi^s 
d'Adam  Mickiewicz.  2-e  et  3-e  parties,  in  10  de  5  fcuillos  3,4  luip.  de 
Fiaard.  A  Parie  chez  Cl^tienne.  Burgaud  des  Slareta  wydal  naj- 
przód flwćj  przekład  w  dzienniku  le  Pulonais.  Mickiewicz  napi«il  dla 
niego  ezkic  przedmowy  do  osobnego  wydania;  tłumaczenie  do  togu 
stopnia  przerobił,  że  Burgeaiid  des  Marets  uważając,  2e  uio  uoże 
przyznać  aic  do  przekładu  nic  podpisał  się.  {Melanges  {losllmmes  t.  II. 
etr.'  211.) 

^)    Korespondenqja  Aitama  MickieKiaa  t.  IQ.  str.  192. 

0}  Nr.  8ó5  0-go  Września  lS3i,  str.  14—16.  Przegląd  ten 
podiU  ^^ciągi  z  owego  tłumaczenia. 


—    304    — 

rozproszył  sv'c  pienia  według  holei  życia  tułaczko,  bnn  po- 
litycznych i  wygnania.  Osiągniemy  nasz  cel,  jeżeli  obudńmj 
w  tych,  którzy  Mickiewicza  nie  czytali,  chęć  poznania  tego 
jedyncgi)  w  swym  rodzaju  poety.  Na  uwielbieniach  potom- 
ności nil.'  hgdzie  mu  zbywało,  ale  miło  nam  oddać  mu  hołd 
wprzuii  nim  sig  olworzą  oczy  tłumu."  Prassa  emigrarnnt 
wyłącznie  znjgta  wewnętrznomi  swarami  altio  pominęła  /*apis 
Tadeusza,  fllbo  oceniła  go  surowo,  ale  poza  sferą  tułaczy  zk- 
hlepionych  korni ti.'tomanią,  wrażenie  było  ogromne.  Słowacki 
w  lińcic  do  matki  pod  datą  18-go  Grudnia  1834  pnyznaje, 
żo  „iieroina  pooniatu,  choć  gęsi  pasie,  ma  jaką^  w  sobie  świe- 
żość dawnych  opisów"  i  chwali  przedewszystkiem  opis  łowca 
dmącL-fio  w  róg  myśliwski  i  żyda  grającego  na  cymbrikach.') 
>^ygmuiit  Krasiński  pisał  30-go  Października  1834  do  Ga- 
szyńskiego, żo  „Pan  Tadeiis:  jest  epopea  drobnćj  BzlacJit]r 
naszój."  -) 

W  pierwszym  wierszu  Pana  Tadeusza  słowa :  Litwo, 
ojczyzno  moja!   wywołały  ze  strony   Stefana  Witwickiego^ 

')    Jtorfffw/ciirya  t.  I.  str.  57,  wyd.  18S2  r. 

't  .,)[ii'kicuicz,  kii'iri^^o  irierszo  cala  nasza  mlodziet  nmie  ni 
piimii;^  i  kl/iry  po  IsiemcoiYtczu,  jflbo  obyczajem  kaplaiiatwa  »ta»- 
źyinydi,  /ostnjc  k  l'o\3xvic  wieiitczem  i  piastunem  narodowym,  I7 
uriikłcm  HAyirli  pieśni  wychował  duolia  w  pokoleniu  nadchodzącem; 
jali/R  iia|irzyl:lail  zaczyna  ustatnie  swoje  dzieło: 
Litwo!  Ojczj-zno  mojal 

„Pniwilziwie  d/iwne  to  poety  roztargnienie,  jakiemu  faden  FuUk 
□io  uwierzył  i  nie  nwitrzy.  Nie  masz  bowiem  z  nas  ladii^;o  cobj 
nie  wicrtziat,  że  ojczyzna  twi'ircy  Gratijny  i  iV'aiUm-oda,  dla  ktćf^ 
on  Oli  nnjtiierws/6J  sw6j  młodości  ponosił  wiezienia,  wygnania  i  diii ' 
cierpi  iiitnetwo,  je^t  nic  ten  lab  ów  kawałek  Polski,  ale  eaia  /Udia 
Nic  mdfrlże  to  .Mickiewicz  zawołać:  Pofstn!  0/ciyzno  moja.'  TakiM 
wylącznem  opa.iywaniein  ti^  litewazczyzni)  grzeszy  on  dwojako:  i» 
jiamprzńd,  że  mimo  swi')  płii?ci  i  wieiizy  zasiewa  śród  braci  kąbl 
prawiDcyałizmii  i  powtórc,  ie  swoim  przykładem  wciąga  do  t^ 
mtodszycli  pisarzy.  Tym  spodobcm  biedna  PoUka  nie  wyjdzie  Bt- 
gdy  z  rozbiorów.    Już  Moskal,  Prusak   i   Auattyak   rozabiali  ją  pv 


(Skarżenie  o  prowincyonalizm.  Niewinna  figura  retoryczna, 
która  brała  część  za  całość,  nie  zasługiwała  na  tyle  krzyku. 
Dla  czegóż  jednemu  Mickiewiczowi  miało  być  wzbronione 
Ożycie  Bynekdochy,  uprawianćj  przez  wszystkich  poetów? 
W  poezyi  powtarza  się  Ło  samo,  co  w  kościele,  gdzie  jedni 
błagają  Zbawiciela,  a  drudzy  modlą  się  wyłącznie  do  Serca 
Jezusowego.  Mickiewicz  upatrywał  w  ukocłianćj  Litwie  serce 
Polski  i  wypowiadfd  jej  miłość  swoje  dla  calćj  i  nierozdziel- 
U^  Ojczyzny. 

Inny  krytyk  oświadczał,  że  „dopiero  autor  Pana  Ta- 
^€tu:a  jest  poeitf  polskim  w  pciaem  znaczeniu  tego  wyrazu; 
tu  umarł  poczyną;ąqj  pisarz  romantyczny,  a  narodził  się 
Ałlsm  Mickiewicz." ')    Ale  krytyk  ów,  który  do  Pana  Taće- 


s^roJBmu;  jeszcze  nie  dostawało,  iuby  sami  Polacy  zaczęli  ją  aiekać 
^  Toibieraó  na  coraz  drobniejsze  cząstki,  na  jakie-  maleńkie  ojczyzny 
*  ^wałeczki.  Kto  wie,  może  nie  za<Uiigo,  który  uowy  poeta,  naśla- 
dując niby  Mickiewicza,  zacznie  jaką  epopeję  od  tych  alCiw:  „O  zie- 
^-*>io  Czerska!  Ujczyzno  moja!  ty  dla  mnie  jesteś  wazystkiem  na 
^"^iecie  i  t.  d,"  albo:  „O  powiecie  Latyezewski!  Ojczyzno  moja!" 
-"Toże  oawet,  chcąc  być  zupełnie  nowym,  napisze  według  nowych  jw- 
^~adal6w:  „O  gubernio  llińaka!''  albo:  „O  gubernio  Kijowska!  Oj- 
^^^syzno  moja!"  i  t.  p.  Chociaż  ja  to  piszę,  być  bard):o  może,  ił  jaki 
-^^cdolak,  Ukrainiec,  czy  Litwin,  dla  tego  jednak  nic  odstąpi  od 
I*Kiyjct«go  zwyczaju  i  owszem  umyślnie  na  dowód,  że  to  nie  jest 
-'^Sc  złego,  będzie  i  na  przyszłość  podawał  za  swoje  ojczyznę  wyłii- 
^^^uie  Podole,  Ukrainki,  albo  Litw^'.  Takiego  godzi  eiq  zan^^zaau 
^^itrzedz,  ie  katdy  czA'telnik  rozsądny  poina  co  slusZnośt',  a  co  upńr, 
*  ie  lepii^j  jest  ras  si^  zapomnieu  przez  mimowolne  aiedopatrzeiiio 
^^^,  aiteli  ciągle  zawiniać  przez  pychq  miłości  własnej  i  chęć  posta- 
^*"Senia  na  awojem."  {Tfienory  Pielgrzyma,  rozmaitości  moralne,  hura- 
'^^cie  i  polityczne.    Zeszyt  dmgi  w  8-ce  Paryż  18£W  str,  50— ótt.) 

■)  List  do  redaktora  Wiadomości  z  powodu  dzieła  P.  JI.  Cir. 
OMichala  Grabowskiego}. pod  napisem:  Lileratuia  i  krylyka  w  Nr.  21 
^*iia  16-go  Sierpnia  1837  r.  gazety  niadomośei  krajomć  i  fiiigracyjne, 
*■*»!»  hitloryczte  i  liUracJrie  str,  SiJ— 01,  Krytyk  napadał  na  szkolę 
^^Muntyciną:  „Mickiewicz  stworzył  n  nas  szkolę:  co  mówi  za  jśj 
^k&jliiośdą,  to  te  naczelnik  wyszedł  na  mi^^trza,  zmieniwszy  kierunek, 
^  nuniowie...    Bo£e  zmiłuj  się.    Uleliśmy    byli  BoiwiailaijiisMeyo, 

JW  JifsH  MieUmitaa.    Tom  IŁ  20 


—     300     —      ■ 

u,i:a  uważał  Mickiewicza  za  pisarza  poczynającego,  przjma- 
wał  tym  początkom  większa  wartość,  niż  ostatniemu  poenu- 
towi ;  przyznając  bowiem,  że  Farys  i  Sonety  Krymskie  są  je- 
diiemi  z  najpiękniejszych  kwiatów  poezyi  polskiej  i  2e&' 
„dal  uam  utwory  arabskie  lepsze,  niż  wszystkie  Moallaki  za- 
wieszone w  Kaabie,"  dodawał :  „Co  dziwniejsza,  Mickiena 
syn  cywilizaeyi  polskiej,  mimo  źc  pisał  dzieła  wyższej  wagi, 
nie  dał  nam  uic  z  polskiego  gruntu,  coby  niosło  na  sobie  tg 
ci^chę  doskonałości,  odbitą  na  Parysie  i  Soyttłacb  KrymkiA, 
uważanych  juko  poezye  wschodnie.  To  tłumaczy  się  nator; 
talentu  Mickiewicza,  który  grzeszy  zawsze  w  rozmiarze,  i 
kowaniu,  a  ^lepi  połyskiem:  niedostatki  i  bogactwa  sUno- 
wiącc  właśnie  cechę  rodzajową  poezyi  wschodu.*' ') 

Cudzoziemcy,  w  braku  tłumaczenia,  nie  byli  w  stule 
ocenić  Pałui  Tadeusza.  Emil  Haag,  pisarz  protestancki,  śli- 
nowi pod  tym  względem  wyjątek,  ale  zaczął  był  zawód  słijj 
od  nauczycielstwa  w  Polsce.  „Bug,  pisał  on,  nie  odmO«3 
daru  gieniuszii  narodowi,  którego  obdarzył  Mickiewiczem... 
Nic  nie  ma  górniejsżego  w  wyrażeniu  boleści  i  botiaterstn 
od  strof  jego  do  Matki  Polki."  *)  Ten  sam  krytyk  dodani 
o  Panu  Tadeuszu:  „Mało  co  mamy  u  nas  i  u  sąsiadów  In 
przeciwstawienia  Panu  Tadeuszowi.  Ale,  aby  nasi  czytelilitl 
nie  posądzali  o  strouność,  zobowiązujemy  się  podać  im  oif 
wki  tego  pięknet;o  poematu  . . .  Zgłębiając  poezye  JliiiSt- 
wicza,  przychodzi  się  powątpiewać,  abyśmy  kiedykoiwii 
mieli  poetę  we  Prancyi.  Jaka  próżnia  w  większej  części  in- 
szych poezyi!    Jaka    suchość   uczuć!    Jaki    styl   mi^y,  ij- 

Zofióti>k(,  Pieśni  Kar/iiiig/iiiyo,  Barharr,  zakazano  nam  je  czvu£  fsd 
klątwu.  (.Vii  nnni  ptidataniuno  na.  ich  miejsce?  Edutunda  t  jnj- 
datkiem  łiallaJ;  Oór^,  poemnt  opiao>vj-,  dranutt  7iwf,  riecłr  « 
dość,I2e  bez  iicKucia  i  fantazyi,  ale  nadto  bez  Ikdu  i  aklado. 
romiintyczuuM  k  Polsce,  opuszczona  przez  naczelnika  kona  wiitf 
tach  i  odach  nierj-mowauych  Szylajskieyo." 

')     Wiwlomiiid  krajowi  i  t'migraeypić  "St.  l&go  Sierpnia  I^< 
«j    Henia  f/tTimiiiiifiu  liiii</ite   Uttnaire  t  XI.  alr.  3S.  1! 
laccnzye  z  iralsldfj  literatiuy  były  piOra  p.  Emil  Haig, 


—      307     — 

luczony,  zniewieściały !  Ile  słów  dla  wydaDia  myśli  ta 
ikowćj  I  Jak  nasz  język  jest  chłodny,  wymuszony,  preten- 
ttnaluy!"  ')  W  recenzyi  bezimieimćj,  ale  polskiego  pióra, 
;ło8zonćj  w  gazecie  le  Folonais^\  krytyk  nie  szczędzi  po- 
wal poecie  za  umiejętne  użycie  jędrnej  i  barwnej  mowy 
itoczno-lndowćj,  ale  w  jego  pochwałach  przebija  pewne 
kceważenie  „gry  na  skrzypcach  grajka  wiejskiego."  Owe 
rzypce  krytyk  nazywa  nawet  ordynamemi,  widocznie  ży- 
ylby  w  duszy  poecie  wykwintniejszego  instrumentu. 
Niemczech  bardziój  zajmowano  się  Mickiewiczem,  niżeli 
!  Francyi. 

„Literatura  polska,  pisał  jeden  z  głównych  organów 
lactwa, ')  coraz  większego  rozgłosu  nabywa  w  Niemczech, 
lody  Mickiewicza  z  upodobaniem  są  Łam  czytane.  102  Du- 
er  (d.  6-go  Października  1834)  dziennika  Liłeratur-Blaii 
ł-dawanego  przez  doktora  Wolfanga  Menzla,  zawiera  w  so- 
e  życie  naszego  poety,  krótko  określone  i  wyjątki  z  dzieła : 
Tmass,  wydawanego  w  Uumaczeniu  i  staraniem  Juliusza 
endelsona*)  w  Heidelbergu.  Romantyczmii,  Pani  Twar- 
wska.  Czaty  i  Trzech  Budrysów  zamieszczono  w  tych  wyjątr 
icb.  Próbki  te  dosyć  piękny  i  wierny  przekład  zwiastują." 
a  Bama  gazeta  nieco  póżnićj  dodaje:  „Pod  tytułem:  Nord- 
thler  wydiodzi  w  Stutgardzie  tłumaczenie  tegoczesnych  po- 
\,ó-w  polskich,  mianowicie  Mickiewicza.  Pierwszy  tomik, 
LWierający:  Farysa,  Wailenroda,  Graiyn^,  wyszedł  z  druku, 
rzekład^  na  wiersz  niemiecki,  z  pomocą  Ludwika  Nabie- 
ka,  J.  B.  Werner,  młody  wierszopis,  znany  już  chlubnie 
kilku  ulotnycli  poezyi."  *) 


')  Ibid.  t,  X.  str.  10—20  Paryż  1887  t.  w  artykule:  TaUtau 
r  la  htl^ature  połottaise,  podpisanym  pncz  p.  Emila  Haag. 

«)    Le  Pokmais  t.  V.  Btr.  441  w  Lipcu  1835  r. 

')    Tyfjodnik  emigracyi  polskiej  Nr,  9-go  Października  1834  r, 

*)  Jnliuaz  Mendelson  byl  ocliotnikiem  z  4-go  putkn  utoDÓw 
olekicłi  (Puignym  polski  z  d.  27-go  5Inja  183;t  r.  str,  82.) 

*)  Nr.  3-go  listopiida  i8..!4  r.  Bolidac  Zaleaki  piaal  z  t^j  oka- 
fi  do  Ludwika  Nabielaka,  4-go  Griidain  1832:  „Mickieincz  napisze 
20* 


Juliusz  Wysłouch  w  zbiorow-ym  łomie,  wydanym  pną 
kilku  emigraniów,  ^i  podał  treść  poematn.  H.  Szotuda, 
w  Rerut  frnnraue  et  elranffere  ')  wychwala  szczególnićj  opi- 
sowość  u  Mickiewicza:  , Wielkie,  pisze  on,  lasy  polskie  wy- 
dają bezustannie  szelest,  huczenie  faliste,  wśród  nawet  naj- 
większego spokoju.  Ciągły  ten  szmer  ma  dla  mieszkańców 
urok  cudowny.  Ucho  myśliwca  rozpoznaje  śliczną  harmonii 
w  szumie  tych  lasów  ciemnych  i  nieznanych,  serce  j^o  poj- 
muje każdy  dźwięk  tej  gry  czarownej.  W  tych  to  lasach 
schroniły  się  dawne  tradycye,  pieśni  ludu,  prześladowana 
wiara  jego  i  historya  wielkich  czynów.  Nieprzebrzmiałą  me- 
lodyą  tych  tradycyi,  pieśni,  dziejów,  Mickiewicz  podslnchd^ 
i  dźwięki  te  zrozumiał.  Każdy  naród  rozpoczyna  swój  u- 
wód  od  poezyi.  Polska  zaczyna  rónTiie  od  poezyi  swojf: 
odrodzenie."  Ten  sam  Szotarski  w  piśmie  emigracrjaoB 
winszował  Brodzińskiemu,  że  się  doczekał  „arki,  w  któr^ 
my  na  toniach  naszego  dzisiejszego  nieszczęścia,  zachowki 
do  przyszłej,  prawdziwie  narodowi-j  poezyi  unosim,  oirfj 
arki,  zamykajacój  w  sobie  tyle  piękności,  naszej,  dziś  Mi}- 
skalem  zalanej  ziemi,  arki,  którą  jij  cieśla  Panem  Tadeutzm 
nazwał.  ') 

Stanisław    Kożmian  *)    ogłosił   w    piśmie    angielskia 
Atheneum ')  rozprawę  „o  literaturze  polskiej  X\lII-go  i  XIX-ffr 


mlbo  nic  n&piszu,  l>o  jest  bardzo  za  Ir  miniona,  triem  jednak,  kt  pro- 
jekt twój  w  zujiclnciści  pocliwiiln,  nie  chce  tylko,  by  JVaBejirod  M 
tłumaczony,  którego  najroniej  n-ni  z  ilzicl  swoich,  raczij  t^n- 
iyif,  Ddatly,  a  iniaDowicic  Dziwly,  w  których  taki  wielki,  a  oijg^ 
nalny  gipniusi  pmta  nasz  roKwinąl." 

')  Pod  t>-tulcm:  La  Bńse  <lu  yord.  Parj-ż  1838  r.  p.  Wj- 
Hloiich,  pr/ytnczBJuc  wyciąg  z  tłumaczenia  p.  K.  Hang  lapomedoit 
£e  wkrótce  przeklnd  ten  całkowicie  ogło^zonjm  będue,  ale  suo*-' 
Tzone  wydnnit-  nie  przyxzlo  do  skiiikii. 

•)    Sr.  3-go  -Marca  1837  r.  atr.  Hi7. 

*)     Racznik  Eiiii'/raci/i  {itiUkiej  sir.  80. 

*)  Dziennik  MMii  Polska  Nr.  29  dnia  20-go  Paidaeniita 
IKW  r. 

'')    Pisma  wydawane  w  Anglii  przez  emigracyą   polaka  wit-- 


stulecia,"  iiór^j  Jietnte  briianni'/ue ')  paryzka  podała  tłuma- 
czenie. Krytyk  odkrył  w  trzeciej  części  Dziadom  brak  cie- 
pła, a  Pana  Tadeusza  potępiał  nie  mnićj  stanowczo,  jak  Ka- 
jetan i  Andrzśj  Kożmianowie  potgpi^i  BaOady  i  Sonety 
krymskie.  „Jest  to  poemat  rozwięzłj,  wspomnienie  prze- 
sdości  bez  iadnego  moralnego  pierwiastka  przyszłości,  jest 
to  podarek  odwadze  umarłych  bez  jednego  słowa  dla  2yj%- 
cycb.    Historyk  pochłania  liryka,  mistyk  poetę." 

Ale  i  w  najbardziej  krańcowym  obozie   emigracyi    Mic- 
kiewia  miał  wielbiciela  w  osobie  Worcla.    Worcel,    wypc- 

■  dzony  z  Francyi,  chował  w  żywćj  pamięci  przyjemne  poga- 
danU  wieczorne  przy  ulicy  Louis-le-Grand  i  przy  placu  Ob- 
serwatoryum,  lecz  był  tak  odosobniony    najprzód  na'  Jersey, 

;-  A  potem  w  Portsmouth,  2e  dopiero  w  Londynie  wpadł  mu 
do  rąk  w  1838  r.  Pan  Tadeusz  „całemu,  jak  pisał  do  Adama 
kwiatu  jq2  wtedy  znajomy."  *)    &zcz^<H  ten  wymownie  świad- 


t  szcziły  pochlebne  wzmianki  o  Mickiewiczu  i  pneklady  z  jego  po«- 
f  j^i.  W  3-ciin  numerze  (Uicnnika:  The  poUsh  Record,  wychodzącego 
F  -w  HaU,  znajdajemj  Songs  of  the  peopte  by  Adam  Mickieroicz,  Gru- 
t  daieu  1H32  t.;  w  nnmerzo  5- tym:  Tribute  of  Ihe  Rustians  to  the  fioUtk 
I  poet  MUkiemci,  Cierwiec  1833  r.;  w  The  polish  Record  Itr.  1,  new 
i  series,  artjknł  o  literaturze  polskiej  nadesłany  z  Chatillon  sur  Seino 
:  podpisanj:  M.  8.  zawiera  biografią  poety,  w  tym  aamym  zeszycie 
J  są  następne  przekłady ;  The  polish  molber  by  Mickiewicz  translaUd 
j  y«Wt  the  fi-eneh  i  Prayer  of  the  paUih  Piłgrim.  W  Edymburgo  łry- 
I;'  chodńlo  inne  piimo  poświęcone  Polsce:  The  poUsh  exUe,  Being  oh 
•    Jmitiinettl,  ttatitticai,  polilicai  and  Uterary  accouat  of  Poland,  interspersed 

mlh  poelieal  Iranslalioiu  Jrom  the  poUxk  poeli'  oriffiiiał  poetry,  musie, 
Lfirsl  guarter  edited  by  JV,  F.  Żaba  and  F.  Zaleski,  second  and  Ihird  by 
J  S.  F.  Żaba,  poUih  re/uyees.  Pismo  to  umieściło  w  Nr.  11  to  the  po- 
t  Jish  Motlw,  by  Adam  Mickiewicz  tramtated  by  J.  Rdd,  15-go  StycBsia 
f  18K  r.,  a  w  numerze  XI.  l&-go  Sierpnia  1833  r.  w  artykule:  LUt- 
i  futurę  of  Poland  przedrukow^o  przektfid  Farysa  z  VII.  numeru  mie- 
\   tf^cznika:    Tlic  Metropolitan,    Musi  to    być    tiumaczenie    Henryka 

Bmto.    Tlomacsenie  Ksiąg  Pielyrzymslma   przez  Lacha  Szyrmę  wy- 
^  0Mio  w  Londynie  1833  r. 
;  ')    We  Wrześniu  1838  r. 

*)    JCorispondencya  Adatna  Mickiewicza  t.  III.  str.  270. 


—     310    — 

czy  o  biedach  tułaczego  życia.  SzczgSIiwsz;  od  Latan&a 
llcnrj'ka  Sienkiewicza,  Worcel  w  Londynie  miał  z  kim  po- 
dzielić swoje  wrażeDia.  „ZDajomym,  donosił  on  Mickiewi* 
czowi,  czytałem  go  głośno,  nieraz  musiałem  czytanie  yntx- 
wać,  tak  mię  wzruszało  całkowite  przeniesienie  ciałem  i  dn- 
sza  na  polskie  ojczyste  nasze  niwy.  .  .  Pozwolili  mi  wydawcy 
MonWy  Magazine  napisać  artykuł  o  twoim  Tadeusat^  o  owjlł 
kamieniu  grobowym,  położonym  rgką  gieniuszu,  aa  star^  Ptl- 
sce  naszi!j,  który  tak  uderzajijcy  obraz  przed  oczyma 
nów  nieboszczki  matki  ich  przedstawia,  że  nietyllto  cał|  i§ 
duszę  wyczytać  w  ni^  mogę,  ale  jeszcze  i  te  rozeznaje  ly^ 
codzienne,  które  w  nichże  samych  przelała  i  które  stason| 
przejście  ze  zmarłego  do  żyjącego  pokolenia,  bratając  \ja 
sposobem  przeszłość  z  przyszłością,  a  wydobywając  z  grobł 
zaród  przyszłego  naszego  życia.  Pierwszy  o  tobie  ar^U 
napisał  w  2-gim  numerze  Monlhly  Magazine ')  Mazzini.  Po- 
między tobą  a  nim,  jakże  wydam  się  małym."  'J 

PoniGważ  wypawnietwo  the  Mmiihly  polish 
BStało  po  drugim  numerze,  więc  Worcel  zapowiedzianćj  re- 
ccnzyi  Paim  Tadeu-iza  nie  ogłosił.  Przypuszczać  wolno, 
ile  był  poinformowany,  przypisując  autorstwo  artykułu  w  dni- 
gim  numerze  Monlhly  magazine  Mazziniemu.  Poglądy  igJ- 
dzają  się  wprawdzie  z  późniejszemi  zdaniami  Mazziniego 
o  Mickiewiczu.  Ale  nawet  w  artykule  bezimiennym  d^obf 
się  poznać  Włocha.  Recenzent  przemawia  ze  stanowiska  ł>fc 
polskiego,  że  niepodobna  wątpić  o  jego  narodowoścL  Wb- 
źdym  razie,  praca  ta  należy  do  ciekawszych  stadydw  o  Ki*- 
mie  Mickiewiczu. ')  Musiał  Mickiewicz  mieć  w  redakcji 


')    w  rńinycli  Monihh/  m/ioadnu  z  1838  r.  nic 
nie  znaleźliśmy,  opr(Jcz  artyknlii  w  2-Kim  omncrze  The  poliik  M 
thly  magazine  z  Listopada  1833  r.  Przegląd  t«ti  wydfc<g«J  Wikw^ 
w  drukami  polskiej  A.  N.  Dybow^^kiego. 

')     Knrespondeiicya  Adama  Mickienicza  t  HI.  etr.  271. 

')  Artyknł  ten  wyszedł  pod  tytułem:  Adam  MickUmai 
wien  przekłady  improwizocyi  z  Dziaióm,  Fan/Mt  i  sooeta:  A 
J>Btockiei  (Nr.  11,  atr.  100-113.) 


—    311    — 

ihb/ Waffazine')  prawdziwego  wielbiciela,  bo  już  w  pierwszym 
zeszycie  tego  pisma  znajdujemy  wzmiankę  o  nim,  na  samym 
bońcu  ogólnego  zarysu  literatury  polskićj.  Autor  wymieni- 
wszy Krasickiego,  Trembeckiego,  Karpińskiego  i  t.  d.,  do- 
dawał: „Są  inni  poeci  równi  im  gieniuszem,  a  wyżsi  patry- 
otyzmem,  wymienimy  pomiędzy  nimi  Mickiewicza.  Utwory 
ich  są  SDigtne,  ile  razy  nie  opiewają  chwały  Polski,"  *) 

Przekonania  demokratyczne  autora  artykułu  umieszczo- 
nego w  drugim  numerze  Monlhly  maga:ine  zaznaczają  sig 
na  samym  wstępie  wypowiedzeniem  zdania,  że  uduszą  poezyi 
Mickiewicza  jest  myśl  socyalna."  Piszący  nie  określa  bli- 
ik}  tego  zbyt  ogólnikowego  twierdzenia  i  mówi  dalćj:  „Jest 
to  więcćj  niż  człowiek,  jest  to  prorok,  jak  prorocy  Izraela. 
Przekazuje  on  narodowi  polskiemu  tradycys  gwałtownie  przy- 
tłumione, a  wiersze  jego  podnoszą  skargi  wszystkich  i  oży- 
wiają wszystkich  nadziąje.  Głos  jego  jest  głosem  milionów, 
które  wołają  jego  ustami,  że  naród  polski  nie  umarł,  że 
Polska  ma  wielkie  posłannictwo,  które  wypełni,  bo  jest  jego 
świadoma.  Głos  ten,  jest  on  rękojmią  naszego  przyszłego 
istnienia  pewniejszą  niż  kłamliwe  obietnice  dyplomacyi.  Nie 
przypadkowo,  nie  dla  stwierdzenia  ostatnich  chwil  Polski, 
dana  nam  była  poezya  narodowa.  Każdy  wiersz  natchniony 
jest  zapowiedzią  przyszłości.  Nagrobki  narodów  piszą  histo- 
rycy, nie  poeci.  Tacyt  nie  Wirgiliusz  zapisuje  ostatnie  pro- 
testacye  wolności.  Nie  stopniowo,  jak  poeci  romantyczni 
w  innych  krajach,  lecz  od  razu  dosiągł  Mickiewicz  szczytu 
chwały.  Wielka  i  święta  idea  przewodniczyła  wcześnie  na- 
tchnieniom Mickiewicza ;  oswobodzenie  i  przyszłe  powołanie 
ojczyzny  były  wiarą  jego  młodości,  idea  ta  towarzyszyła  mu 
na  wygnaniu,  nosił  ją  jak  wychodźcy  garstkę  ziemi  ojczysta 
uniesionćj  z  kraju." 


')  Z««iyt  I  Października  1838  roku  atr.  34,  artykuł  podpi- 
sany J.  H.  K. 

•J  Autor  artykułu  przytacza  przekład  eonetti:  Pulcnym  (ze- 
szyt l-8zy  Btr.  85 — ćl(>.) 


brało  sig  kilka  tysięcy  franków  u  Odyńca,  który  w  Drań 
wiiiil  był  na  siebie  pieniężne  interesa  Adama.  Odyniec  dl 
oszczędzenia  Mickiewiczowi  kosztów  przesyłki,  powierzył  tn 
tysiące  kilka  set  franków  pewnemu  wielkiemu  panu,  a  ti 
po  drodze  zgrawszy  s\%  w  Niemczech,  grosza  Adamowi  d 
wypłacił.  Adam  a  konto  tćj  sumy  sprawił  sobie  mebl 
strata  jćj  na  samym  wstępie  pożycia  m^eńskicgo  była  d 
sem  dolegliwszym  jeszcze,  niż  w  1830  r.  bankructwo  Bań 
zata  'I  Dowiedziawszy  się  o  doznanym  przez  niego  zawodzi 
ksiijże  Adam  Czartoryski  i  J.  U.  Niemcewicz  porobili  pewi 
kroki,  aby  poruszyć  sumienie  niefortunnego  gracza.  Gros 
nic  zwrócił  i  Adam  opowiadając  ten  szczegół,  po  długt 
latach  nie  chciał  nawet  córce  nazwiska  jego  wymienić. ') 

W  Sierpniu  miał  miłe  odwiedziny  Bernardostwa  Fot 
ckicL  w  przejeździe  do  wód  pyrcncy'skich,  nakazanych  Pi 
I^laudynic  dla  poratowania  wątłego  jćj  zdrowia.  Poeta  sp 
tlzicwat  się,  że  Pani  Klaudyna  na  Paryż  wracać  będą 
„Tn,  pisał  do  nićj,  bardzo  szczerze  i  mocno  Panią  kochao 
może  więcćj,  niż  gdziekolwiek.  Na  rne  rfe  la  Pepmiere  g 
tujemy  wielkie  fety  na  przyjazd  Pani,  będzie  zupa  kwadi 
kurczęta  i  nawet  dla  Paui  pół  butelki  wina  szampaiiskieg 
aby  ją  rozweselić,  bo  gdzież  teraz  znaleźć  wesołość '? " 
Uouosi  jćj  w  tym  samym  liście  o  burzy,  wywołaDój  ul^ 
ścią  żony,  która  za  jego  konceptem  pokazała  sig  w  ki^>d 
szu  mczkim.  „l'amilia  żony  przysłała  do  mnie  urzędoi 
deputacyą ,  protestuji^c  przeciwko  takim  abuzom  władzy  n 
żowskićj"  ")  I  w  drobnych  rzeczach  m^o  dbał  Mickiewi 
o  światowe  przykazania.  Pani  Klaudyna  odpowiedziała  i 
13-go  Września,  żartuji^c  z  bezprzykładnego  mcżowskiq 
szału,  kazać  żonie  chodzić  w  takim  kapeluszu,  o  któi7 
żurnal  mód  nigdy  nie  pisał.  „Przypominam  się  pamig 
dodawała,    męczennicy  pańskićj,  życzę  jćj,  żeby  sig  nie  zb 


'J  Z  opuivii)daii  Mickiewicza  sŁarszój  c 
')  KoresjioiKlciioja  Adama  Mickiewicza 
')    Ibid. 


cieszyła  tem,  co  w  ni^  chwalić  będą  i  nie  zwa2ała,  jak  j^j 
doświadczać  przyjdzie,  że  i  ona  wszystkim  dogodzić  nie  po- 
trafi" i  prz}Tzekał&  nauczyć  ją  kapuśniaku  pyrenejskiego, 
jeśli  rzeczywisty  talent  w  ni^  postrzeże.  ^)  Nie  zdaje  się, 
aby  Pani  Klaudynie  udało  się  znów  zawitać  na  rue  de  la  Pć- 
piniere  i  już  sig  poeta  z  nią  nie  spotkał. 

„W  końcu  Czerwca,  pisał  Bohdan  Zaleski,  odbijał  się 
Yf  drukarni  ostatni  arkusz  Pana  Tadeusza  i  jednocześnie  zja- 
wiła się  w  Paryżu  panna  Celina  Szymanowska,  twoja  Wła- 
dysławie i  twego  rodzeństwa  przezacna  i  ukochana  matka, 
a  która  niebawem  po  ożenieniu  sig  z  nią  ojca,  stała  się 
i  nam,  jego  przyjaciołom,  miłą  i  drogą  eiostrą,"  -)  W  po- 
czątku więc  Lipca  rozeszły  sig  pierwsze  egzemplarze  nowego 
utworu  Adama.*)  W  Kwietniu  zaś  wyszło  w  osobnym  tomiku 
tłumaczenie  *)  przejrzane  przez  niego  urywków  z  Dziadów, 
o  którem  Dawid  d'Angers  pisał  do  niego :  „Nie  masz  czego 
obawiać  się  tłumaczeń,  bo  gieniusz  zawsze  może  być  prze- 
łożony na  inny  język,  tylko  płodów  dowcipu  przełożyć  nic 
można."  *)  Tłumaczenie  to  wywołało  sprawozdanie  w  odcinku 
przeglądu  le  Gabinet  de  lecture.  ")  „Nie  dbający  O  chwalę, 
pisał  recenzent,   przynajmnićj   chwilową  chwałę,    Mickiewicz 


>)    Korespimdtnaja  Admua  Mickieieicza  t.  III.  i^tr  l'Jl. 

*)    Ust  BoMana  Zaleskiego  do  syna  Adama  str.  XXV. 

>)  Jounial  de  la  Ubrabie  ogJftsza  Pana  Tadeusza  „deux  Yolitinea 
in  12  Bnsemble  dea  23  fenilles  '/s  pl"s  une  gr.iyure.  Impr.  do  Piiiard 
li  Paria  prix  12  fr.,"  w  numerzi;  28-go  Czerwca  1834  r. 

•)  Dziady  on  ia  file  des  morls,  pocme  traduit  dii  polonais 
d'Adam  Mickiewicz,  2-e  et  3-c  parties,  in  IG  de  5  fcuillcs  3/1  Inip.  de 
Fiaard.  A  Paris  chez  Clótienne.  Burgaud  dca  Mareta  wydal  naj- 
przód HwCj  przekład  w  dzienniku  le  Palunah.  Mickiewicz  napisał  dlu 
niego  Bzkic  przedmowy  do  osobnego  wydania;  tłumaczenie  do  tego 
stopnia  przerobił,  że  Burgeaud  des  Marete  uwiiżajiic,  £e  nio  może 
przy/nać  aię  do  przekładu  nic  podpisał  się.  {Metanges  posthones:  t.  II. 
«tr.  211.) 

')     Eorespondencya  Aaama  Mkkiewicia  t  IQ.  str.  192. 

*)  Nr.  855  9-go  Września  1S31,  str.  14—15.  Przcglud  ttu 
podał  wyciągi  z  owego  tłumaczenia. 


—    3&4    — 

rozproszył  swe  pienia  według  kolei  tjda  tułacze^o,  bon  po- 
lityc/nych  i  wygnania.  Osiągnii'niy  nasz  cel,  jeżeli  obiidótnr 
w  tych,  którzy  Mickiewicza  nie  czytali,  chęć  poznania  tegs 
jeclynegd  w  swym  rodzaju  poety.  Na  uwielbieniach  potonh 
ności  nil'  będzie  mu  zbywało,  ale  miło  nam  oddać  mu  hoU 
wpizód  nim  się  otworzą  uczy  tłumu, "  Prassa  emigiacjjna 
wyłącznie  znjgta  wowngtrzncmi  awarami  allro  pominęła  /"oiu 
Tadeusza,  albo  oceniła  go  surowo,  ale  poza  sferą  tułacz; 
ślepionych  komitftomanią,  wrażenie  było  ogromne.  Słowacld 
w  liScie  do  matki  pod  datą  18-go  Grudnia  1834  przyznaje, 
2e  ,,hi>roina  poomatu,  choć  gęsi  pasie,  ma  jakąś  w  sobie  świe- 
żość dawnych  opisów"  i  cliwali  przedewszystkiem  opis  Iowa 
dmącego  w  róg  myśliwski  i  żyda  grającego  na  cymbałkach.') 
Zygmunt  Krasiński  pisał  SO-go  Października  1834  do  Gtr 
Bzyńskii^go,  ża  „A/m  Tadeusz  jest  epopea  drobnćj  szlachtj 
naszij,"  ■) 

W  pierwszym  wierszu  Ptma  Tadeusza  Błowa :  Litwo, 
ojczyzno  moja!   wywołały  ze  strony   Stefana  Witwickiego *) 

')    h',i,v.ii'tml,-my'i  1. 1,  str.  37,  \vyd.  I8S2  r. 

')     ll>id. 

'I    „^lickiewic;'.,  ktOrcgo  wiersze  cała  nasza  mlodziei 
psimii.-i:  i  który  po  Nicincctriczu,   jako  obyczajem   kapłaństwa  ^Un^' 
;tvinyc'li.  zo^tnje  w  i'ij\%r.rie  wieszczeni  i  piaatunem  narodowym,  t^ 
unikJi.'ni  Hwych  pieiiii  wychowa!  ducha  w  pokoleniu  nadehodiąccm; 
jnkKE  n«pr3;yklad  zaczyna  ostatnie  swoja  dzieło: 
Litwo!  Ojczyzno  moja! 

„Prawdziwie  dziwne  ti)  p»ety  roztargnienie,  jakiemu  £«den  Folak 
nio  nwicrEri  i  nie  itwiiTzy.  Nic  masz  bowiem  z  nas  iadne^  cefay 
nie  wieil^iat,  że  ojczymn  twurcy  Graiyiii/  i  iVaUenroda,  dla  ktili^ 
on  ihI  nnj]>ierwszój  ^w£j  nitoilości  ponosił  więzienia,  wygnaiuA  i  diił 
cierpi  tiiiacŁwo,  je^t  nic  ten  lub  Tiw  kaicałek  Polski,  ale  eala  PMm. 
Sie  mófrlże  to  Alickiiwicz  zanolai':  PoUko!  Ojetyaio  maja!  TaktMi 
wylączneni  opnsywanieni  sifj  litewaiczyzna  grieazy  on  dwojako:  Hp 
namprzi'"},  i.a  mimo  swi'j  cłicci  i  wiedzy  zasiewa  śrAd  braci  k^kił 
prowincyalizmu  i  powti^rc,  ie  i<woim  przykładem  wcdąga  do  ttgA 
mlods/ycli  pisarzy.  Tym  spo^bein  biedna  Polslui  nie  wyjdzie  ^ 
gdy  z  rii/.hiorón-.    Jul  Moskal,  Prusak   i  Aiutryak   n»«bnli  ją  |» 


f  -      317     — 

ł  Pani    Celina    sprzedawała    na    renus    rfc    hknfaisance, 

m        kt«rc  książę  Czartoryski  urządza!  ua  korzyść  emigrantów.    Na 
I        jednój  z  tych  ventes  spostrzegła  Czyczagowa,  który  czasem  by- 
I        wed  u  nich  i  przemówiła  doń  po  rosyjsku,  tytułując  go  admi- 
[        rcLlem.     Odpowiedział  jćj    po  francuzku:     „Pani,  jestem   ju2 
tylko  emigrantem,  jak  wy  Polacy,  odpowiadam  po  francuzku, 
bo  to  wspólny  jfzyk  nieszczęśliwycti,  ale  nie  zapominam,  2e 
rticszczgśłiwycti  obowiązkiem  jest   pomagać  jedni  drugim*  ') 
Starnszek  ten  lubił  powtarzać  Polakom,  że  należał  do  rzad- 
kich Rossyan,  którzy  niezachwianie  przeciwni  byli  podziałowi 
E*«3łski.») 

Zdaje  się,  że  te  pierwsze  cztery  miodowe  miesiące  po- 
cisnęły zasoby  pieniężne  poety.  Urządził  był  swoje  mie- 
^^Klanie  w  przewidzenia  nadejścia  summ,  które,  jak  o  tern 
^'^*"3żfj  wspomniano,  nłotniły  się  w  drodze.  Zawód  ten  po- 
'-^Kągnął  za  sobą  potrzebę  prędkiego  zarobkowania,  skrócił 
'^iogie  chwile  wytchnienia,  W  najmilszej  oazie  musi  od  cza- 
^"*-a  do  czasu  przypomnieć  się  podróżnemu  otaczająca  go  pu- 

Przed  końcem  tegoż  roku  1834  pani  Klaudyna  PotO' 
^^^la,  zawitawszy  znów  do  Avignonu  i  pomodliwszy  si\;  na 
^%~3obie  Garczyńskiego,  oderwała  listek  na  intencyą  Adama 
*■  zawinąwszy  go  w  ćwiartkę  papieru,  przysłała  Mickiewiczowi 
■^^  nadpisem  :  „W  dzień  zaduszny.  Listopad  1834  r.  Avinion." 
-^^Jickiewicz  dołączył  ten  dar  do  pamiątek,  które  przechowy* 
t  do  zgonu. 


\ 


')    Z  opowiadftnift  ś.  p.  Ignacego  Domeyki. 

■)    Ślad  Bilachetnych  uczuć  Czyczagowa  przccliowat  sią  -w  Jego 

-^ami(lnikaeh,  gdzie   aię  tak   wyraża;    ,^Hmaifl    l'amiral    n'approuva 

^'umeiion  de  la  Fologne  ^  la  Ru^aic.    II  peosait  <jiic  cea  deiix  pays 

^diTis^  pac  noa  hoatilitA    traditionnelle,    par    la  religion,    par  la  di- 

4tance  qa'U  7  a  eotre  lluibitude  de  robt^issance  passive  et  la  passion 

^B  la  Ubertó,  ponraient  bien  f'tre  i^udIb  par  la  force,  aouii  tm  mOme 

Boeptre,  mau  ne  ae  fondraient  jamais  l'un  avec  Tautre  ponr  foimct 

une  łenle  aation."    {Memoh-es  mediu  de  Camirał  TcMtchagoff  w  8-ce 

Berlin  1855  r.) 


—     306     —      ■ 

as:a  uważał  Mickiewicza  za  pisarza  poczynającego,  przyin- 
wat  tym  początkom  większą  wartość,  niż  ostatniemu  poou- 
towi;  przyznając  bowiem,  że  Farys  i  Sonety  JCryttukie  S4j^ 
dnemi  z  najpiękniejszych  kwiatów  poezyi  polskiej  i  żente 
„dał  nam  utwory  arabskie  lepsze,  niż  wszystkie  Hoallakitł- 
wieszone  w  Kaabie,'^  dodawał :  „Co  dziwniejsza,  Mickievia 
syn  cywilizacyi  polskiej,  mimo  że  pisal  dzieła  wyżazćj  mp, 
nie  dał  nam  nic  z  polskiego  gruntu,  coby  niosło  na  sobie  t( 
cechę  doskonałości,  odbitą  na  Farysie  i  Sonetach  Kryatkki, 
uważanych  jtii:o  poezye  n-schodnie.  To  tłumaczy  się  nabBf 
talentu  Mickiewicza,  który  grzeszy  zawsze  w  rozmiarze,  Eqr- 
kowaniu,  a  ^lepi  połyskiem;  niedostatki  i  bogactwa  stuio- 
wiące  właśnie  cechę  rodzajową  poezyi  wschodu,"  ') 

Cudzoziemcy,  w  brakli  tłumaczenia,  nie  byli  w  stude 
ocenić  Pana  Tadeusza.  Emil  Haag,  pisarz  protestancki,  śli- 
nowi pod  tym  względem  wyjątek,  ale  zaczął  był  zawód  nf 
od  nauczycielstwa  w  Polsce.  „Bóg,  pisał  on,  nie  adtti 
daru  gieniuszu  narodowi,  którego  obdarzył  MickiewioeiB 
Nic  nie  ma  gómiejsżego  w  wyrażeniu  boleści  i  bohjrtetflto 
od  strof  jego  do  Matki  Polki,"  *)  Ten  sam  krytyk  dodani 
o  Panu  Tadeuszu :  „Mało  co  mamy  u  nas  i  u  sąsiadów  h 
przeciwstawienia  Pami  Tadeuszowi.  Ale,  aby  nasi  czytelniej 
nie  posądzali  o  stronność,  zobowiązujemy  się  podać  im  ury- 
wki tego  piękneRo  poematu  , . .  Zgłębiając  poezye  Micki^ 
wicza,  przychodzi  się  powątpiewać,  abyśmy  kiedykolwidE 
mieli  poetę  we  Francyi,  Jaka  próżnia  w  większej  części 
szych  poezyi!    Jaka    suchość   uczuć!    Jaki    styl    mdfy,  iiy-. 


Zofiówka,  Pkiiii  Kariiiiiskicijo,  ]laiiiaix,  zakazano  nam  je  czrUĆ  pa^ 
blątwłi.  Cół  n&ni  pudstaniono  no  ich  miejsce!^  Ednumda  z 
datkiem  ballad;  Guii,  poemat  opisowy,  dramat  it«-£,  rzeci>  w 
dośćg^ie  bez  uczucia  i  faniazyi,  olo  nadto  bez  ładu  i  sktadii.  Ti 
roiuaiitj'c2nu^ć  w  Pokce,  opuszozona  przez  niLCzelnik&  kona  w  i^^a 
tach  i  odach  nierymowanjcii  Szi/lajskieyo." 

'I     Miailtunośd  krajoii-e  i  einigracijjne  Nr.  16-go  Sierpnia  ISE. 

^)    Renie  gennaiiiijiie  Criiiijun    lill&airć  t.  XI.  etr,  ^   ISiJT  i 
rcCGDzye  z  ]iolskii'j  literatury  były  pióra  p,  Emil  Hau, 


—      307     — 

<ie&czoaj,  znicwieścialy !  Ile  stów  dla  wydania  myśli  tu 
zinkowśj  1  Jak  nasz  język  jest  chłodny,  wymuszony,  preten- 
^onalny ! "  *)  W  recenzyi  bezimicnnćj,  ale  polskiego  pióra, 
-ogtoszonój  w  gazecie  le  Pohnais  *),  krytyk  nie  szczędzi  po- 
chwał poecie  za  umiejętne  użycie  jędrnej  i  banra^j  mowy 
potoczBo-ludowćj,  ale  w  jego  pochwałach  przebija  pewne 
lekceważenie  „gry  ua  skrzypcach  grajka  wiejskiego."  Owe 
skrzypce  krjtyk  nazywa  nawet  ordynarnemi,  widocznie  ży- 
czyłby w  duszy  poecie  wykwiiitniejszego  instrumentu. 
W  Ni^nczech  bardzićj  zajmowano  się  Mickiewiczem,  niżeli 
■we  Francyi. 

„Literatura  pulska,  pisał  jeden  z  głównych  organów 
tołactwa,  *)  coraz  większego  rozgłosu  nabywa  w  Niemczech. 
Płody  Mickiewicza  z  upodobaniem  są  tam  czytane.  102  nu- 
mer (d.  6-go  Października  1934)  dziennika  Literalur-Blalt 
wydawanego  przez  doktora  Wolfanga  Menzla,  zawiera  w  so- 
bie życie  naszego  poety,  krótko  określone  i  wyjątki  z  dzieła : 
Pamats,  wydawanego  w  tłumaczeniu  i  staraniem  Juliusza 
Hendelsona*)  w  Heidelbergu.  Romautycznoić,  Pani  Twar- 
.Mowska,  Czaty  i  Trzech  Budrysów  zamieszczono  w  tych  wyjąt- 
kach. Próbki  te  dosyć  piękny  i  wierny  przekład  zwiastują." 
Ta  sama  gazeta  nieco  późnićj  dodaje:  „Pod  tytułem:  Nord- 
.Ucbier  wychodzi  w  Stutgardzie  tłumaczenie  tegoczcsoych  po- 
etów polskich,  mianowicie  Mickiewicza.  Pierwszy  tomik, 
zawierający:  Farysa,  Wallenroda,  Grażyna,  wyszedł  z  druku. 
Przekladtd  na  wiersz  niemiecki,  z  pomocą  Ludwika  Nabie- 
laka,  J.  B.  Werner,  młody  wierszopis,  znany  już  chlubnie 
•z  kilku  ulotnych  poezyi."  •*) 


>)  Ibid.  L  X.  Btr.  lii— 20  I'aryż  1837  r.  w  artykule:  TabUau 
jU  la  htt&alure  pohaaise,  podpieanym  przez  p.  Emila  Haag. 

»)    Le  PotoiuUs  X.  V.  8tr.  441  w  Lipcu  1836  r. 

•)    Tygodnik  emigracyi  polskiej  Nr.  9-go  PaźdiiemilaŁ  1834  r. 

*)  Jnliufiz  Mendelsos  byl  uchutiiikiem  z  4-go  piilka  ułaauw 
polsUch  (Pielgrcym  polski  z  d.  27-go  3Iaj&  183^1  r.  str.  'd2.) 

■)  Nr.  3-go  ijstopada  m:>4  r.  Bohdan  Zaleski  piaal  z  tuj  oka- 
zyi  do  LndiriH  Kabieli^a,  4-go  Gniduia  1832:  „Mickiewicz  uapisze 

20* 


Juliusz  Wysłouch  w  zbio^o^^7m  tomie,  wydanyin  pnei 
kilku  emigrantów,  >)  podat  treść  poematu.  H.  SzotanU, 
w  Rt-iiie  /'rnni-aise  et  eirangere ')  wychwala  szczegÓlnićj  opi- 
sowosć  u  Mickiewicza:  „Wielkie,  pisze  on,  lasy  polskie  nj- 
A&}%  bezustannie  szelest,  huczenie  faliste,  wśród  nawet  n^ 
wickszŁ'^  spokoju.  Ciągły  ten  szmer  ma  dla  mieszkańców 
urtik  cudowny.  Ucho  myśliwca  rozpoznaje  śliczną  hannoiii^ 
w  szumie  tych  lasów  ciemnych  i  nieznanych,  serce  jegopi^' 
niigi'  każdy  dźwięk  tćj  gry  czarownćj.  W  tych  to  tasarli 
schninily  się  dawne  tradycye,  pieśni  ludu,  prześladowana 
wiara  jego  i  historya  wielkich  czynów.  NieprzebrzmiJ^4  iiK- 
litdy^  tych  tradycyi,  pieśni,  dziejów,  Mickiewicz  podshlChł^ 
i  dźwięki  tct  zruzimiiai.  Każdy  naród  rozpoczyna  swój  n- 
wód  od  poczyi.  Polska  zaczyna  równie  od  poezji  swoje 
odrodzeniłł."  Ten  sam  Szotarski  w  piśmie  emigracyjne! 
winszował  Kroilziiiskiemu,  2e  się  doczekał  „arki,  w  ktdr^ 
my  na  toniiicli  naszego  dzisiejszego  nieszczęścia,  zachoirki 
do  przyszła,  prawdziwie  narodowtj  poezyi  unosim,  o*q 
arki,  zamykającej  w  sobie  tyle  piękności,  naszój,  dziś  -Mo- 
skalem zalanśj  ziemi,  :irki,  którą  jej  cieśla  Panem  Tadeuizta: 
nazwał. ') 

Stanisław  Kożmian  *)  ogłosił  w  piśmie  angielskits 
Mhenettm  ")  rozprawę  „o  literaturze  polskk^j  XVIII-go  i  XIS-g» 


albo  nio  napisze,  bo  'yst  bardzo  zatrudniony,  wiem  jedoak,  ie  pro- 
jekt twój  w  auijetności  pochwala,  nie  chce  tylko,  by  fftdhnrod  brf 
Uiiraaczony,  którego  nnjmnićj  ct^ni  z  dzieł  awoich,  ntaćj  t^n- 
żync,  Daailij,  a  mianowicie  liuadij,  w  których  taki  wielki,  a  or^ 
nalny  gicniusz  poeta  nasz  ro/H-inąl." 

■j  1'ck1  tytułem:  La  Brise  <lu  Xord.  Pai^-ż  1838  r.  p.  Wy 
łitoiich,  przytaczając  wyciajii  z  tłuiiiaczoaia  p.  R  Haag  zapowtedoł^ 
że  wkrótce  przotcłud  ten  całkowicie  ogtoKzonym  będzie,  ale  zanik- 
rzone  wydanit!  nie  przyszło  ilo  skutku, 

•)    Nr.  3-go  Jlarca  1837  r.  str.  J07. 

•)     Roi-mik  Emigracji  pobkiiy  atr,  80. 

*J  Dziennik  AlliK/a  Polska  Kr.  29  dnia  20-go  PaidiienA*' 
1838  r. 

*J    Hsma  wydawane  w  Anglii  przez  emigracyą  polaka  nnń^ 


^ulecia,"  którój  Jievue  brilauni//ue  ')  paryzka  podała  thitn^ 
czenie.  Krytyk  odkrył  w  Łrzecićj  czyści  Dziadom  brak  cie- 
pła, &  Fana  Tadeusza  potępiał  nie  mnićj  stanowczo,  jak  Ka- 
jetan i  Andrzćj  Koźmianowie  potępiali  Baiiady  i  Sonety 
krymskie.  „Jest  Ło  poemat  rozwięzty,  wspomnienie  prze- 
szłości bez  żadnego  moralnego  pierwiastku  przyszłości,  jest 
to  podarek  odwadze  umarłych  bez  jednego  słowa  dla  żyją- 
cych.   Historyk  pocbłania  liryka,  mistyk  poetę." 

Ale  i  w  najbardzićj  krańcowym  obozie  emigracyi  Mic- 
kiewicz miał  wielbiciela  w  osobie  Worcla.  Worcel,  wypę- 
lizoDy  z  Francyi,  chował  w  żywój  pamięci  przyjemne  poga- 
danłd  wieczorne  przy  ulicy  Louis-le-Grand  i  przy  placu  Ob- 
serwatoryum,  lecz  był  tak  odosobniony  najprzód  na'  Jersey, 
a  potem  w  Portsmoutłi,  że  dopiero  w  Londynie  wpadł  nm 
do  rąk  w  1838  r.  Pan  Tadeusz  „całemu,  jak  pisał  do  Adama 
świata  jeż  wtedy  znajomy."  *)    Szcz^ót  ten  wymownie  świad- 


szcutj  pochlebne  wzmianki  o  Mickiewiczu  i  przekłady  z  jogo  poe- 
^i  W  S-cim  numerze  dziennika:  Tltc  polis/i  Record,  wychodzącej^) 
W  Unii,  znajdnjemy  Sonys  of  the  peopU  by  Adam  Mickiewicz,  Gru- 
.dzień  1832  r.;  w  numerze  5-tjin:  Tribute  of  ihe  Rustiaiu  to  the  fioliik 
poet  Atiddeivici,  Czerwiec  1S33  r.;  w  The  poUsh  Reeord  Nr.  J,  new 
senes,  artykuł  o  literaturze  polskiłij  nadealany  z  Chalillon  anr  Beioe 
podpisany:  M.  8.  zawiera  biografią  poety,  w  tym  samym  zeezyde 
są  następne  przekłady ;  The  poUsh  mother  by  Mickiewicz  transUltd 
/rom  the  li-eneh  i  Praijer  o/  the  poHih  Pilgrim.  W  Edymburgu  wy- 
chodaiło  inne  pismo  poiwi^cone  Polsee:  The  poUsh  exiłe,  Setny  an 
iatUirical,  statisticai,  poUtical  and  iiierary  aceoual  o/  Poland,  interspersed 
inth  poetical  trmulaliom  Jrom  the  polish  poett'  originai  poetry,  musie, 
firsl  juarler  edited  by  y.  F.  Żaba  and  F.  Zaleski,  second  and  Ihird  by 
S.  F.  Żaba,  poUth  refugees.  Pismo  to  nmieścito  w  Nr.  11  (o  (Ae  po- 
iith  Mot/ier,  by  Adam  Mickiewic:  tratislated  by  J.  Reid,  16-go  Stycznia 
18S8  r.,  a  w  numerze  XI.  15-go  Sierpnia  lBil3  r.  w  artyknle:  Lite- 
raturę of  Poland  przedrukowało  przekład  Farysa  z  VII.  numeru  mie- 
sięcznika: The  Metropolitan.  Musi  to  być  ttaniBozenie  Henryka 
fieeve.  Tlnmaczeme  Ksii^  JHclyrtyrnslma  przez  I.Acha  Szyrmę  wy- 
fi^o  w  Londynie  1333  r. 

')    W«  Wrześniu  1838  r. 

•)    KoTespondenqia  Adtaua  Mickiewicza  t,  III.  atr,  270. 


—     310     — 

czy  o  biedach  tułaczego  życia.  Szczęśliwszy  od  Laianakit 
Henryka  Sienkiewicza,  Worcel  w  Lond>i)ie  miał  z  kim  po- 
dzielić swoje  wrażenia.  „Znajomym,  donosił  on  Mickien' 
czowi,  czytałem  go  głośno,  nieraz  mnsiałem  czytanie  pncT' 
wać,  tak  mię  wzruszało  całkowite  przeniesienie  ciałem  i  du- 
szą na  polskie  ojczyste  nasze  niwy  . . .  Pozwolili  mi 
Monthhj  Magazine  napisać  artykuł  o  twoim  Tadeuszu,  o 
kamieniu  grobowym,  położonym  ręką  gienluszu,  na  starij  Pol- 
sce naszej,  który  tak  udei-zający  obraz  przed  oczyma  j^  Bj- 
nów  nieboszczki  matki  ich  przedstawia,  2e  nietylko  cdą  j^ 
duszę  wyczytać  w  nićj  mogą,  ale  jeszcze  i  te  rozezniyą  ry^ 
codzienne,  które  w  nichże  samych  przelata  i  które  stanowi) 
przejście  ze  zmarłego  do  żyjącego  pokolenia,  bratając  tj» 
sposobem  przeszłość  z  przyszłością,  a  wydobywając  z  grabo 
zaród  przyszłego  naszego  życia.  Pierwszy  o  tobie  artykid 
napisał  w  2-gim  numerze  Monihly  Magazine  ')  MazzinL  Po- 
między tobą  a  nim,  jakże  W7dam  się  małym."*) 

Ponieważ  wypawnictwo  Ihe  Afonihhj  potitk 
ostało  po  drugim  numerze,  więc  Worcel  zapowiedzianej  n- 
cenzyi  fana  Tadeusza  nie  ogłosił.  Przypuszczać  wolno,  tt 
żle  był  poinformowany,  przypisując  antorstwo  artykułu 
gim  numerze  Sfonthly  magazine  Mazziniema.  Poglądy  zga- 
dzają się  wprawdzie  z  póżniąjszemi  zdaniami  MazziiU(:g» 
o  Mickiewiczu.  Ale  nawet  w  artykule  bezimiennym  didotif 
sie  poznać  Włocha.  Recenzent  przemawia  ze  stanowiska  tik 
polskiego,  że  niepodobna  wątpić  o  jego  narodowości.  Wk»- 
żdym  razie,  praca  ta  należy  do  ciekawszych  studyów  o  Adft- 
mic  Mickiewiczn.*)  Musiał  Mickiewicz  mieć  w  redakcyi  Jtat- 


■)     w  rf-inycli  Mimłhhl  miignzine  a  183S  r.  nic 
nie  znaleźliśmy,  opntcz  artylnilu  w  3-giin  nniiii>n!e  Tfu:  poliA  M 
t/ity  mnijazine  z  Listopada  1833  r.  Przegląd  ten  wydawał  'Wilen*^ 
w  drukami  polskif)  A.  N.  Pybowsltiego. 

■)    Korisjiomtencija  Adama  Mickieińcza  t,  HI.  ati.  2 

■)    Artyknł  len  wyszedł  pod  tytułem;   Adam    Mickienia  i  ■' 

wiera   pneklady  improwizacyi  s   bziiMn),  Fartfsm  i  sonetn:  Gr^ 

J>oloekii/i  (Kr.  łl,  str.  100—113.) 


—    311    — 

My  nfacazitte')  prawdziwego  wielbiciela,  bo  już  w  pierwszym 
zeszycie  tego  pisma  znajdujemy  wzmiankę  o  nim,  na  samym 
końcu  ogólnego  zarysu  literatury  polskićj.  Autor  wymieni- 
wszy Krasickiego,  Trembeckiego,  Karpińskiego  i  t.  d.,  do- 
dawał: „Są  inni  poeci  równi  im  gieniuszem,  a  wyżsi  patry- 
otyzmem,  wymienimy  pomiędzy  nimi  Mickiewicza.  Ctwory 
ich  są  smętne,  ile  razy  nie  opiewają  chwały  Polski."  *) 

Przekonania  demokratyczne  autora  artjkuhi  umieszczo- 
nego w  drugim  numerze  Monlhly  magazine  zaznacztyą  sig 
na  samym  wstępie  wypowiedzeniem  zdania,  że  „duszą  poezyi 
Mickiewicza  jest  myśl  socyalna."  Piszący  nie  określa  bli- 
ż^  tego  zbyt  ogólnikowego  twierdzenia  i  mówi  dal^:  „Jest 
to  wigcćj  niż  człowiek,  jest  to  prorok,  jak  prorocy  Izraela. 
Przekazuje  on  narodowi  polskiemu  tradycye  gwałtownie  przy- 
tiumione,  a  wiersze  jego  podnoszą  skargi  wszystkich  i  oży- 
wiają wszystkich  nadzieje.  Głos  jego  jest  głosem  milionów, 
które  wołają  jego  ustami,  że  naród  polski  nie  umarł,  że 
Polska  ma  wielkie  posłannictwo,  które  wypełni,  bo  jest  jego 
świadoma.  Głos  ten,  jest  on  rękojmią  naszego  przyszłego 
istnienia  pewniejszą  niż  kłamliwe  obietnice  dyplomacyi.  Nie 
przypadkowo,  nie  dta  stwierdzenia  ostatnich  chwil  Polski, 
dana  nam  była  poezya  narodowa.  Każdy  wiersz  natchniony 
jeei  zapowiedzią  przyszłości.  Nagrobki  narodów  piszą  histo- 
rycy, nie  poeci.  Tacyt  nie  Wirgiliusz  zapisuje  ostatnie  pro- 
teatacye  wolności.  Nie  stopniowo,  jak  poeci  romantyczni 
w  innych  krajach,  lecz  od  razu  dosiągł  Mickiewicz  szczytu 
chwały.  Wielka  i  święta  idea  przewodniczyła  wcześnie  na- 
tchnieniom Mickiewicza ;  oswobodzenie  i  przyszłe  powołanie 
ojczyzny  były  wiarą  jego  młodości,  idea  ta  towarzyszyła  mu 
na  wygnaniu,  nosił  ją  jak  wychodźcy  garstkę  ziemi  ojczystej 
nniesiODĆj  z  kraju." 


'J  Zeszyt  z  Października  1838  roku  str.  34,  artykuł  podpi- 
sany J.  H.  K. 

')  Aator  artykułu  przytacza  ptzekt&d  sonetu:  Pielffnym  (le- 
szyt  l-«zy  Btr.  85—30.) 


brało  się  kilka  tysięcy  franków  u  Odyńca,  który  w  Dreźnie 
wzii^ł  był  ua  siebie  pienięSne  interesa  Adama.  Odyniec  dla 
oszczędzenia  Mickiewiczowi  kosztów  przesyłki,  powierzy!  trzy 
tysii|ce  kilka  eet  franków  pewnemu  wielkiemu  panu,  a  ten 
po  drodze  zgrawszy  się  w  Niemczech,  grosza  Adamowi  nie 
'wypłacił.  Adam  a  konto  tćj  sumy  sprawił  sobie  meble, 
strata  }(•■}  na  samym  wstępie  pożycia  małżeńskiego  była  cio- 
som dolegliwszym  jeszcze,  niż  w  1830  r.  bankructwo  Barbe- 
saitt '!  Dowiedziawszy  się  o  doznanym  przez  niego  zawodzie, 
książę  Adam  Czartoryski  i  J.  U.  Niemcewicz  porobili  pewne 
kroki,  aby  poruszyć  sumienie  niefortunnego  gracza.  Grosza 
nie  zwiócil  i  Adam  opowiadając  ten  szczogót,  po  długidi 
latacli  nic  chciał  nawet  córce  nazwiska  jego  wymienić. ') 

W  Sierpniu  miał  mile  odwiedziny  Beraardostwa  Poto- 
ckich w  przejeździe  do  wód  pyrenejskich,  nakazanych  Pani 
Klaudynie  dla  poratowania  wątłego  jćj  zdrowia.  Poeta  spo- 
dziewał się,  że  Pani  Klaudyna  na  Paryż  wTacać  bgd^e. 
„Tu,  pisał  do  ni<^j,  bardzo  szczerze  i  mocno  Panią  kocłtam;, 
może  wigcćj,  niż  gdziekolwiek.  Na  rv.e  de  la  Pćphiiere  go- 
tujemy wielkie  fety  na  przyjazd  Pani,  bgdzie  żupa  kwaśoa, 
knrczgta  i  nawet  dla  Pani  pół  butelki  wina  szampańskiego, 
aby  jł  rozweselić,  bo  gdzież  teraz  znaleźć  wesołość  V "  ^ 
Donosi  jój  w  tym  samym  liście  o  burzy,  wywołamy  uleglo- 
aciij:  żony,  która  za  jego  konceptem  pokazała  sig  w  kapela- 
szu  męzkim.  „1'amilia  żony  przysłała  do  mnie  urzędowi 
dcputacyij,  protestując  przeciwko  takim  abuzom  władzy  mf- 
żowskiej'"  *}  I  w  drobnych  rzeczach  mało  dbał  Micldema 
o  światowe  przykazania.  Pani  Klaudyna  odpowiedziida  na 
ł3-go  Września,  żartując  z  bezprzykładnego  mężowskiegs 
szału,  kazać  żonie  chodzić  w  takim  kapeluszu,  o  którym 
żurnal  mód  nigdy  nic  pii-al.  „Przypominam  się  panufo, 
dodawała,    męczennicy  pańskićj,  życzg  jśj,  żeby  się  nie  zbjl 


'}    z  opuwindHii  MickieiricKii  starszej  córce. 

')    liorcsjmHiliniciju  Ailiuiia  Mickiewicza  L  1.  ntr,  1B2. 

']    ibid. 


—    303    — 

cieszyła  tern,  co  w  nićj  chwalić  bgdą  i  nie  zważała,  jak  jćj 
doświadczać  przyjdzie,  że  i  ona  wszystkim  dogodzić  nie  po- 
trafi" i  przjTzekała  nauczyć  j%  kapuśniaku  pyrcDejskiego, 
jeśli  rzeczywisty  talent  w  ni^  postrzeże. ')  Nie  zdaje  się, 
aby  Pani  Klaudynie  udało  się  znów  zawitać  na  rue  de  la  Pć- 
pini^re  i  już  się  poeta  z  nią  nie  spotkał. 

„W  końcu  Czerwca,  pisał  Bohdan  Zaleski,  odbijał  się 
w  drukarni  ostatni  arkusz  Pana  Tadeusza  i  jednocześnie  zja- 
wiła sig  w  Paryżu  panna  Celina  Szymanowska,  twoja  Wła- 
dysławie i  twego  rodzeństwa  przezacna  i  ukochana  matka, 
a  która  niebawem  po  ożenieniu  się  z  nią  ojca,  stała  sii^ 
i  nam,  jego  przyjaciołom,  miłą  i  drogą  siostrą."  *)  W  po- 
czątku wigc  Lipca  rozeszły  się  pierwsze  egzemplarze  nowego 
utworu  Adama.^  W  Kwietniu  zaś  wyszło  w  osobnym  tomiku 
tłumaczenie  *)  przejrzane  przez  niego  urj-wków  z  Dziadom, 
O  którem  Dawid  d'Angers  pisał  do  niego :  „Nie  masz  czego 
ot)awiać  się  tłumaczeń,  bo  gieniusz  zawsze  może  być  prze- 
łożony na  inny  język,  tylko  płodów  dowcipu  przełożyć  nie 
można."  *)  Tłumaczenie  to  wywołało  sprawozdanie  w  odcinku 
przeglądu  le  Gabinet  de  lecłure.  *)  „Nic  dbający  o  chwałę, 
pis^  recenzent,   przynajmniej   chwilową  chwałę,    Mickiewicz 


>)    Eorespundataja  Adama  Mtckiemcza  t.  III.  str  l'JI. 

*)     List  Bohdana  Zaleskiego  do  syna  Adama  str,  XXV, 

*)  Jonmal  de  la  Ubrmrie  ogłasza  Pana  Taileiista  „deux  vuluiui?s 
in  12  Bnsemble  des  23  feuilles  '/a  p'"s  une  gravure.  Iinpr.  dc  Pinard 
^  Paris  prii  12  ft.,"  w  numerzy  28-go  Czerwca  1834  r. 

*)  Dziady  OD  la  flte  des  tiiorls,  poi-me  traduit  da  polunais 
'd'Adfun  Mickienicz.  2-e  et  3-e  parties,  in  Id  de  5  feuilles  3/4  Imp.  de 
Pinard.  A  Paris  chez  CWtienne.  Burgaud  des  Marets  wjdal  naj- 
przód swój  przekład  w  dzienniku  le  Poloiiais.  Mickiewicz  napisał  dliL 
niego  szkic  przedmowy  do  osobnego  wydania;  tłumaczenie  do  togo 
stopnia  przerobił,  że  Burgeaud  des  Mareta  uważając,  źe  uic  może 
przyainać  się  do  przekładu  nic  podpisał  się.  {Mćlanges  jiusUmmes  t.  II. 
rtr."  211.) 

')    Korespondenaja  Aauma  Mickietvicza  t.  III.  str.  192. 

*)  Nr.  353  St-go  Wricśnia  1834,  att.  14 — 15.  Przegliid  tca 
podał  wyciągi  z  owego  tłumaczenia. 


—     304     — 

rozproszył  swe  pienia  według  kolei  2jda  tułaczko,  ban  pD- 
litycznych  i  wygnania.  Osiągniemy  naaz  cel,  jeżeli  obudainj 
w  tych,  którzy  Mickiewicza  nie  czytali,  chęć  poznania  tego 
jedynego  w  swym  rodzaju  poety.  Na  uwielbieniach  potom- 
ności nie  bfdzie  mu  zbywało,  ale  miło  nam  oddać  mu  hiM 
wpizód  nim  sig  otworzą  oczy  tłumu."  Prassa  emigracjju 
wyłącznie  zajęta  wewnętrzncmi  swarami  albo  pominęła  Panś 
Tadeusza,  albo  oceniła  go  surowo,  ale  poza  sferą  tułaczy  za- 
ślepionych komittjtomanią,  wrażenie  było  ogromne.  Słowadi 
w  liście  do  matki  pod  datą  18-go  Grudnia  1834  przyznaje, 
że  ^lieroina  poematu,  choć  gęsi  pasie,  ma  jakąś  w  sobie  świe- 
żość dawnych  opisów"  i  chwali  przedewszystkiem  opis  łowa 
dmąct-go  w  róg  myśliwski  i  żyda  grającego  na  cymbałkach.') 
Zygmunt  Krasiński  pisał  30-go  Października  1834  do  Gł- 
szyiiskiego,  że  „Pan  Tadeusz  jest  epopea  drobnćj  szlartiy 
nasz('j."  •) 

W  pierwszym    wierszu    Pana    Tadeusza    słowa :    LiŁn, 
ojczyzno  moja!   wywołały  ze  strony   Stefana  Witwickiegł^ 


')    h''ir(s)iowl-:i'cya  t.  I.  str.  57,  wyd.  1882  r. 

E)     lliid. 

°|  „Jlickiewicz,  którego  wiersza  cala  nasza  mTodzieil  n. 
pamioć  i  który  po  Niemcewiczu,  i)Lko  obyczajem  baplaństwa  itin-l 
tTtnycli,  ?:OHtflje  w  i^nWicie  wiear.citem  i  piaatunem  nuodoiryin,  Iffl 
unikiem  HA'y['h  pieśni  wychowa)  ducha  w  pokoleniu  nsdchodittf-] 
jHkiii!  na[ii-zyk!Bi)  zaczj-ha  o^tutnie  awoje  dzieło: 
Litwo!  Ojczyzno  moja! 

„PrawOiiiHie  dziwne  Ui  poety  roztargnienie,  jakiemu  taden FoUl 
nie  Limcrzyl  i  nie  uwierzy.    Nie  masz  bowiem  z  nas  tadn^oeaifl 
nie  n'ie<lział,  że  ojczyzna    twórcy    Gr»iy»y  i   WałUtiroda,  dla  \ 
on  Oli  niijpierwazój  ^■wi)  młodości  ponosił  więzienia,  wyfpianiai^ 
cierpi  tiiloctwo,  jast  nie  ten  lub  <^w  kaiealćk  Poitki,  »le  ccta  Pai 
>'ie  mógtża  to  Mickiewicz  zawołać:   Polsko!  Ojctyzno  moja! 
wyląciinem  opa:iywaniein  sit]  litewszczyzoa  grzeszy  on  dwojako:  < 
naniprzód,  2e  mimo  swój    choci  i  wiedzy  zasiewa  śród    braci  1 
prowincyaIi:rmii  i  powtóre,  ie  ^woim  przykładem  wciąga  do  t 
młodszycłi  jiisarzy.    Tym  spoaobeiii  biedua    PoUka    nie  wyjdzie  4 
g^y  z  ro/biorOw.    Jul  Moskal,  Prusak   i  Auatryak  roacbrali  ją  ^ 


—    315    — 

p^źni^j  dodawał,  znowat  takąż  sumkę,  jeśli  nie  bgdg  mógł 
■więcej.     Żyj  oszczędnie  i  ufaj  Opatrzności," ') 

Wieść,  że  tjh  kolegów  z  Nowogródzkiego  przebywało 
we  Francyi,  pobudzała  Franciszka  Mickiewicza  do  opaszcze- 
nia  Poznańskiego.  Przedłuż^  pobyt  swój  w  Łukowie,  po- 
dając sig  ciągle  za  chorego,  przez  to  samo  nie  śmiał  się 
ruszać  do  najbliższych  okolic.  Obawa,  aby  go  policya  pię- 
knego poranku  nie  zaczepiła  i  osamotnienie  z  przyczyny 
częstycli  wycieczek  brabiego  Grabowskiego  za  granicę,  po- 
grążyły go  w  smutek,  uskarżał  sig  Odyftcowi  na  przykrości 
swojego  położenia,  a  Odyniec,  wtajemniczony  w  lichy  stan 
finansowy  Adama,  starał  się  zatrzymać  pana  Franciszka 
w  ^''nkowie.  W  maju  1834  Odyniec,  donosząc  panu  Fran- 
ciszkowi, że  nadesłane  na  jego  ręce  wiersze  „kiedyś  celu 
Bwego  dojdą"  prosił  go  o  wydostanie  mu  rzeczy  zostawio- 
nych w  Królewcu,  a  między  innemi  bluzy  plóciennćj  „w  któ- 
rćj  z  Adamem  po  Szwajcaryi  chodziłem.  Do  t^j  bluzy  mia- 
nowicie przywięzuję  miłą  pamiątkę."  W  późniejszym  liście 
czytamy :  „Pojmując  aż  nadto,  że  oddalenie  od  wszystkiego 
co  miłe,  nie  osłodzone  nadzieją  blizkiego  złączenia  się,  po- 
łączone z  ciągłą  obawą  i  niepewnością  obecnego  bytu  zdolne 
jest  najsilniejszy  umysł  przytłoczyć,  najweselszy  humor  za- 
sępić, tem  bardzićj,  że  zdrowie  twoje  tak  ci  źle  służyło. 
Ale  wybacz,  kochany  Franciszku,  żęty  sam,  zda  się,  zanadto 
popuszczasz  myśli  smutnej  wyobraźni,  że  za  nadto  się  w  ro- 
zważanie cierpień  obecnych  zagłębiasz,  zapominając  wszy- 
stkiego, co  cię  sprawiedliwie  pocieszać  mogło  i  powinno, 
to  jest  zapominasz,  2e  nie  twoja  wina,  ale  tylko  dopełniona 
powinność  doprowadziła  cię  do  dzisiejszego  stanu,  który  do- 
tąd daleko  jest  lepszym  od  tylu  innych,  a  co  człowiek  z  tak 
sslftcbetnego  powodu  cierpi,  może  się  spodziewać,  że  Bóg 
w  końcu  obróci  na  dobre."  Pan  Franciszek  zostawił  był 
kochankę  na  Litwie.    Odyniec  pocieszał  go  jak  mógł :  „Dzi- 


—     30G     — 

tis:a  uważał  Mickiewicza  za  pisarza  poczjuającego,  przjzoi' 
wał  tym  początkom  większą  wartość,  ni2  ostatniemu  poenur 
towi ;  przyznając  bowiem,  że  Farys  i  Sonety  Krymskie  s%  je- 
dnemi  z  najpiękniejszych  kwiatów  poezyi  polskiej  i  że  autor 
„dał  nam  utwory  arabskie  lepsze,  niż  wszystkie  Moallaki  za- 
wieszone w  Kaabie,"  dodawał :  „Co  dziwniejsza,  Mickiewici 
syn  cywilizacyi  polskiej,  mimo  że  pisał  dzieła  wyższej  w^ 
nie  dał  nam  nic  z  polskiego  gruntu,  coby  niosło  na  sobie  te 
ceclig  doskonałości,  odbitą  na  Farysle  i  Sonetach  A'rt/mtkiti, 
uważanych  jai;o  poezije  mschodnie.  To  tłumaczy  si§  uatur) 
talentu  Mickiewicza,  który  grzeszy  zawsze  w  rozmiarze,  sij- 
kowaniu,  a  ślepi  połyskiem :  niedostatki  i  bogactwa  stano- 
wiące właśnie  cechę  rodzajową  poezyi  wschodu."  ') 

Cudzoziemcy,    w  braku  tłumaczenia,  ule   byli  w  stanie 
ocenić  Pana  Tadeusza.    Eruil  Haag,  pisarz  protestaacki, 
nowi  pod  tym  względem  wyjątek,  ale  zaczął  był  zawód  svifi 
od  nauczycielstwa  w  Polsce.    „Bóg,    pisał  on,    nie  odmói 
daru  gieniuszu  narodo\vi,  którego  obdarzył  Mickiewiczem 
Nic  nie  ma  górniejsżego  w  wyrażeniu  boleści  i  bohatersti 
od  strof  jego  do  Matki  Polki."  -)    Ten  sam  krj'tyk  dodłł 
o  Panu  Tadeuszu:    „Mnlo  co    mamy  u  nas    i  u  sąsiadói* 
przeciwstawienia  Panu  Tadeuszowi.     Ale,  aby  nasi  czyteli 
nie  poaq,dzali  o  stronnośi,  zobowiąziyemy  się  podać  im  orf 
wki  tego  pięknego  poematu  . . .    Zgłębiając    poezye   Mickit 
wicza,    przychodzi    sif    powątpiewać,    abyśmy    kiedykolwid 
mieli  poetg  we  Francyi.    Jaka  próżnia  w  większej  części 
szych  poezyi  1    Jaka    suchość   uczucM    Jaki    styl    mdły, 


Zofiówks,  Pieśni  Karjmskleijo,  Barhar^,  zakazoDO  nam  je  uyUe 
klątwa.  Cdi  nmn  podstaniuno  na  ich  miejsce?  Edmunda  i  p 
datldem  halUd ;  Górę,  poemat  opisowa-,  dramat  Itorj,  neciy 
do£ć,3ie  bez  uczucia  i  fantazyi,  ale  aadto  hw.  lądu  i  aklado. 
Tomantjczność  w  Polsce,  opuszozona  przez  naczebuka  kona  w  « 
tach  i  odach  nierymowanych  Siylajskiego." 

■)     'Wiaiiomoid  krajowe  i  emiffraeypie  Nr.  16-go  Sierpnia  Ktf 

")    Renie  fferiiianiqiie  lYi&jun   lilteraire  t.  XI.  sir.  3S,  ISK  i 

locenzfe  z  polskifj  litatatury  były  pi6ra  p.  Emil  Haag. 


—      307     — 

ńczony,  zniewieścJaly !  Ile  stów  dla  wydania  oijśli  ta 
kowćj !  Jak  nasz  jgzyk  jest  chłodny,  wymuszony,  preten- 
inalny!"  *)  W  recenzyi  bezimiennej,  ale  polsidego  pióra, 
toszonćj  Yi  gazecie  le  Folonais  *),  krytyk  nie  szczędzi  po- 
wał poecie  za  umiejętne  użycie  jędrniej  i  barwnej  mowy 
toczno-ludowćj,  ale  w  jego  pochwałach  przebija  pewne 
;ceważenie  „gry  na  skrzypcach  grajka  wiejskiego."  Owe 
i^ypce  krytyk  nazywa  nawet  ordynaroemi,  widocznie  ży- 
rlby     w    duszy     poecie    wykwintniejszego    instrumentu. 

Niemczech  bardzićj  zajmowano    sig  Mickiewiczem,  niżeli 

Francyi. 

„Literatura  polska,  pisał  jeden  z  głównych  organów 
lactwa, ')  coraz  większego  rozgłosu  nabywa  w  Niemczech, 
ody  Micldewicza  z  upodobaniem  są  tam  czytane.  102  nu- 
!f  (d.  6-go  Października  1834)  dziennika  Literatur-Blatł 
dawanego  przez  doktora  Wolfanga  Menzla,  zawiera  w  so- 
i  życie  naszego  poety,  krótko  określone  i  wyjątki  z  dzieła : 
•mois,  wydawanego  w  tłumaczeniu  i  staraniem  Juliusza 
mdelsona^)  w  Heidelbergu.  RomantycznoU,  Pani  Taiar- 
vska.  Czuty  i  Trzech  Budrysów  zamieszczono  w  tych  wyjąt- 
cb.  Próbki  te  dosyć  piękny  i  wierny  przekład  zwiastują." 
i  sama  gazeta  nieco  późnićj  dodaje:  „Pod  tytułem:  Nord- 
hler  wychodzi  w  Stutgardzie  tłumaczenie  tegoczesnych  po- 
ów  polskich,  mianowicie  Mickiewicza.  Pierwszy  tomik, 
.wierający:  Farysa,  Wallenroda,  Grażyna,  wyszedł  z  druku. 
'zeUadał  na  wiersz  niemiecki,  z  pomocą  Ludwika  Nabie- 
Ita,  J.  B.  Werner,  młody  wierszopis,  znany  już  chlubnie 
kilku  ulotnych  poezyi."  ') 


')  Ibid  t  X  str.  le— 20  Paryż  1837  r.  w  artykule:  TaUiau 
ła  lUl&aiure  polonaise,  podpisBDym  przez  p.  Emila  Haag. 

«)    Ze  Polonais  L  V.  str.  441  w  Lipcu  1835  r. 

■)    Tygodnik  etmgracyi  polskiej  Sr.  9-gO  Października  1834  r. 

*)  Juliusz  Meudelflon  był  ochotnikiem  z  4-go  putkn  ułanów 
ilBkich  (Pielffrzym  polski  z  d.  27-go  Maja  1833  r.  eU.  32.J 

■)  Nr.  3-go  Listopada  1S34  r.  Bohdan  Zaleski  piaat  z  tuj  oka- 
i  do  Ludirika  Nabielaka,  4-go  Grudnia  1832:  .Mickiewicz  napisze 


—     308     — 

Juliusz  Wy&łoucb  w  zbioron7in  tomie,  \irydaii;m  ptiec 
kilku  emigrantów, ')  podat  treść  poematu.  H.  Szotarski, 
w  Reme  fraticaise  et  etrangere  *)  wychwala  szczególnie*  0[»- 
sowość  u  Mickiewicza:  „Wielkie,  pisze  on,  lasy  polsine  wy- 
dają bezustannie  szelest,  huczenie  faliste,  wśród  nawet  naj- 
większego spokoju.  Ciągły  ten  szmer  ma  dla  mieszkańców 
urok  cudowny.  Ucho  myśliwca  rozpoznaje  śliczną  hannoiii| 
w  szumie  tych  lasów  ciemnych  i  nieznanych,  serce  jego  poj> 
muje  ka2dy  dźwięk  tój  gry  czarownćj.  W  tych  to  lasacłi 
schroniły  się  dawne  tradycye,  pieśni  ludu,  prześladowun 
wiara  jego  i  bistorya  wielkich  czynów.  Nieprzebrzmi^ą  nw- 
lodyą  tych  tradycyi,  pieśni,  dziejów,  Mickiewicz  podshctii! 
i  dźwięki  te  zrozumiał.  Każdy  naród  rozpoczyna  swój  za- 
wód od  poezyi.  Polska  zaczyna  rówuie  od  poezyi  swc^e 
odrodzenie."  Ten  sam  Szotarski  w  piśmie  eniigracyjnem 
winszował  Brodzińskiemu,  2e  się  doczekał  „arki,  w  któr^ 
my  na  toniach  naszego  dzisiejszego  nieszczęścia,  zachowki 
do  przyszło],  prawdziwie  narodowej  poezyi  unostm,  o«^ 
arki,  zamykającej  w  sobie  tyle  piękności,  naszój,  dziś  Mo- 
skalem zalan6j  ziemi,  arki,  którą  j<^  cieśla  Panem  Taietutm 
nazwał. ') 

Stanisław    Kożmian  *)    ogłosił   w    pism 
Athenewn ")  rozprawę  „o  literaturze  polskiój  XVin-go  i  XIX-g» 


ftlbo  nie  napisze,  bo  )c3t  bardzo  zatrailoionf,  wiem  jednak,  ie  pro- 
jekt twój  w  zupcinouci  pocliwala,  nie  clice  tylko,  by  W^etved  tni 
tłumaczony,  którego  itRJmnićj  ceni  z  dziel  airoich,  raczij  Cł* 
iyiii,  Daady,  a  mianowicie  Dziady,  w  których  t&ki  wielki,  a  OTIp- 
nalny  gieniuai  poeta  dbbz  rozwinął." 

•;    l'od  tytułem:    La  Brise  ifu  Xor(l.    Paryż  1838   r,   p. 
slouch,  przytaczając  wyciąg  z  tłumaczenia  p.  E.  Haag  lapowiedsiit 
łe  wkrótce  przekład  ten  całkowicie   ogtoszonjm  będzit 
rzone  wydanie  nie  przyszło  do  ekutku. 

•)    Nr.  S-go  Marca  1837  r.  str.  407. 

•)    Rocznik  Emigraeyi  pnUkiej  str.  90. 

*)    Dziennik   Mtwla  Polska   Nr.  29  dnia  20-gf> 
1838  r. 

°)    Pisma  wydawane  w  Anglii  przez  emigracyą   poIak%  ni 


fitalecia,"  którt^  Ilevue  britanniyue ')  paryzka  podała  tłuma- 
czenie. Krytyk  odkrył  w  trzecićj  czgści  Dziadom  brak  cie- 
pła, a  Pana  Tadeusza  potępiał  nie  mnićj  stanowczo,  jak  Ka- 
jetan i  Aadrzćj  Koźmianowie  potępiali  Ballady  i  Sonety 
Arymtkie.  ,^eBt  to  poemat  rozwięzły,  wspomnienie  prze- 
szłości bez  żadnego  moralnego  pierwiastku  przyszłością  jest 
Ło  podarek  odwadze  umarłych  bez  jednego  słowa  dla  żyją- 
cych.   Historyk  pochłania  liryka,  mistyk  poetę." 

Ale  i  w  najbardziej  krańcowym  obozie  emigracyi  Mic- 
kiewicz miał  wielbiciela  w  osobie  Worda.  Worcel,  wypę- 
dzony z  Francy],  chowfd  w  żywćj  pamięci  przyjemne  poga- 
danki wieczorne  przy  ulicy  Louis-le-Grand  i  przy  placu  Ob- 
serwatoryum,  lecz  był  tak  odosobniony  najprzM  na'  Jersey, 
a  potem  w  Portsmouth,  że  dopiero  w  Londynie  wpadł  ma 
do  rąk  w  1838  r.  Pan  Tadeusz  „całemu,  jak  pisał  do  Adama 
.  kwiatu  już  wtedy  znajomy."  ')    Szczegół  ten  wymownie  świad- 


flzczal;  pochlebne  n-Einianki  o  Mickiewiczu  i  przekłady  z  jego  poe- 
sjri  W  3-ciin  numerze  dziennika:  Tiic  poUsh  Record,  wychodzącego 
'n  Hnll,  znajdojemy  Sonijs  of  the  peopU  bu  Adam  Mickiemcz,  Gru- 
dzień 1832  r.,-  w  nomerie  6-tym:  Tribide  of  ihe  Rustiana  to  Ihe  foUsh 
poel  Mkkiemct,  Czerwiec  1B33  r.;  w  The  polish  Reeord  Nr.  J,  new 
serici,  artykuł  o  literaturze  polski^^j  nadesłany  z  Chatillon  bot  Seioe 
podpisany:  M.  6.  zawiera  biografią  poety,  w  tym  samym  zeazyde 
są  naat^pne  przekłady ;  The  polish  mother  by  Mickieteiez  traruUted 
/rmn  the  fyench  i  Prayer  o/  the  poliih  Pil/jrim.  W  Edymbnrgn  wy- 
chodziło  inne  piamo  poświęcone  Polsce;  Tlie  poUsk  ex'de,  Beaig  tm 
Imtiincal,  flalisika/,  poUdcal  and  Uteranj  aceouat  of  Poland,  intersperted 
teitk  poetieal  tratulations  Jrom  the  poUsh  poels'  original  poeiry,  awsie, 
.  fint  quarter  ediled  by  N.  F.  Żaba  and  F.  Zaleski,  seeond  and  third  by 
W.  F,  Żaba,  polish  refugees.  Pismo  to  umieściło  w  Nr,  II  lo  the  po- 
Mfh  MoUter,  by  Adam  Mickiemcz  trtawlaled  by  J.  Reid,  16-go  Stycznia 
WISSA  r^  ft  w  numerze  XI.  15-go  Sierpnia  1S33  r.  w  artykule:  Lite- 
raturę of  Polarid  przedrukowało  przekład  Parysa  z  VII.  numeru  mia- 
sj^cznika:  The  Metrojiolilan.  Muai  to  być  tłumaczenie  Henryka 
BeeTe.  Tłumaczenie  Ksiąi/  Picłgrzymstwa  przez  Lacha  Szyrmę  wy- 
^o  w  Londynie  1833  r. 

')    We  Wrześniu  1838  r. 

■)    Kortspondencya  Adama  Mickiewicza  U  III.  str.  270. 


—     310    — 

czy  o  biedacli  fulaczego  życia.  Szczgśliwszy  od  Latenuta 
Henryka  Sienkiewicza,  Worrel  w  Londynie  miał  z  kim  po- 
dzielić swoje  wrażenia.  „Znajomym,  donosił  od  Mictiein< 
czowi.  czytałem  go  głośno,  nieraz  musiałem  czytanie  przer- 
wać, tak  mię  wzruszało  całkowite  przeniesienie  ciałem  i  du- 
szą na  polskie  ojczyste  nasze  ntwy  ,  .  .  Pozwolili  mi  wydawcy 
Monthly  Magasme  napisać  artykuł  o  twoim  Tadeuszu^  o  owyn 
kamieniu  grobowym,  położonym  rgką  gieniuszu,  na  starćj  Pol' 
sce  nasz(!^,  który  tak  uderzający  obraz  przed  oczyma  jćj  sy- 
nów nieboszczki  matki  icti  przedstawia,  że  nietylko  catf  y% 
duszę  w7czytać  w  nićj  mogą,  ale  jeszcze  i  te  rozeznają  ry^ 
codzienne,  które  w  nichże  samych  przelała  i  kti5re  sŁanowi| 
przejście  ze  zmarłego  do  żyjącego  pokolenia,  bratając  tym 
sposobem  przeszłość  z  przyszłością,  a  wydobywając  z  grota 
zaród  przyszłego  naszego  życia.  Pierwszy  o  tobie  aityknł 
napisał  w  2-gim  numerze  Monthlij  Maijazine  ')  łtfazzini.  Po- 
między tobą  a  nim,  jakże  wydam  się  małym."*) 

Ponieważ  wypawnictwo  ihe  Monthly  polish 
ustało  po  drugim  numerze,  wigc  Worcel  zapowiedzianćj 
cenzyi  Pana  Tadeusza  nie  ogłosił.  Przypuszczać  wolno, 
źle  był  poinformowany,  przypisując  autorstwo  artykułu  w  dnn 
gim  numerze  Monlhly  maijazine  Mazziniemn.  Poglądy  zga- 
dzają się  wprawdzie  z  późniejszemi  zdaniami  łliazziiueg* 
o  Mickiewiczu.  Ale  nawet  w  artykule  bezimiennym  dałaby 
się  poznać  Włocha.  Recenzent  przemawia  ze  stanowiska 
polskiego,  że  niepodobna  wątpić  o  jego  narodowości.  Wki- 
żdym  razie,  praca  ta  należy  do  ciekawszych  atodyów  o  Adii 
mie  Mickiewiczu. ")   Musiał  Mickiewicz  mieć  w  redakcji 


')     W  tiiżnych  IHonlhli/  nagudne  z  1838  r.  nic    o    Hickiewil 
nie  Etialeźli£my,  opr6cz  artykułu  w  2-gim  namerze  The  potith  M 
[/%  macazine  %  Listopada  1833  r.  Przegląd  ten  wydawał  Wilne^dJ 
w  drukarni  polskićj  A.  N.  Dybowi^kicgo. 

*)    Korefpondenaja  Adama  Micki^mkia  t.  HI.  str.  271. 

■)    Artyknł  ten  wyezedt  pod  tytułem:   Adam    Michi^wia  i  * 
Wiera   pneklady  improwizacyi  a   Ihi/idóm,  Fary$a  i  Bonetn: 
J>otockie)  (Nr.  11,  str.  100^113.) 


—    311    — 

thly  Waffazine*)  prawdziwego  wielbiciela,  bo  już  w  pierwszym 
zeszycie  tego  pisma  znajdujemy  wzmiankę  o  nim,  na  samym 
końcu  ogólnego  zarysu  literatur)'  polskiej.  Autor  wymieni- 
wszy Krasickiego,  Trembeckiego,  Karpińskiego  i  t,  d.,  do- 
dawał: „S%  inni  poeci  ró^Mii  im  gieniuszem,  a  wy2si  patry- 
otyzmem,  wymienimy  pomiędzy  nimi  Mickiewicza.  Utwory 
ich  są  smętne,  ile  razy  nie  opiewają  chwały  Polski."  *) 

Przekonania  demokratyczne  autora  artykułu  umieszczo- 
nego w  drugim  numerze  Monthbj  magazine  zaznaczają  Bi§ 
na  samym  wstępie  wypowiedzeniem  zdania,  że  „duszą  poezyi 
Mickiewicza  jest  myśl  socyalna."  Piszący  nie  określa  bli- 
żej tego  zbyt  ogólnikowego  twierdzenia  i  mówi  dal^:  „Jest 
to  więcći  niż  człowiek,  jest  to  prorok,  jak  prorocy  Izraela. 
Przekazuje  on  narodowi  polskiemu  tradycye  gwałtownie  przy- 
tłumione, a  wiersze  jego  podnoszą  skai^i  wszystkich  i  oży- 
iriają  wszystkich  nadzi^e.  Głos  jego  jest  głosem  milionów, 
które  wołają  jego  ustami,  że  naród  polski  nie  umarł,  2c 
Polska  ma  wielkie  posłannictwo,  które  wypełni,  bo  jest  jego 
Świadoma.  Głos  ten,  jest  on  rękojmią  naszego  przyszłego 
istnienia  pewniejszą  niż  kłamliwe  obietnice  dyplomacyi.  Nie 
przypadkowo,  nie  dla  stwierdzenia  ostatnich  chwil  Polski, 
dana  nam  była  poczya  narodowa.  Każdy  wiersz  natchniony 
jest  zapowiedzią  przyszłości.  Nagrobki  narodów  piszą  histo- 
rycy, nie  poeci.  Tacyt  nie  Wirgiliusz  zapisuje  ostatnie  pro- 
testacye  wolności.  Nie  stopniowo,  jak  poeci  romantyczni 
w  innycb  krajach,  lecz  od  razu  dosiągł  Mickiewicz  szczytu 
chwały.  Wielka  i  święta  idea  przewodniczyła  wcześnie  na- 
tchnieniom Mickiewicza ;  oswobodzenie  1  przyszłe  powołanie 
ojczyzny  były  wiarą  jego  młodości,  idea  ta  towarzyszyła  mu 
na  wygnaniu,  nosił  ją  jak  wychodźcy  garstkę  ziemi  ojczystej 
nniesionćj  z  kraju." 


')  Zeaiyt  z  Października  1838  roku  str.  34,  artykuł  podpi- 
sany J.  H.  K. 

')  Autor  artykułu  przytacza  praeUad  Bonetn:  Pielynum  (ze- 
szyt 1-My  atr.  OS— 3a) 


—    312    — 

Ton  tego  artykułu  obudził  gniew  dziennika  DeMAraSt 
j'-/lsk{,  który  zdając  spraw-  z  dwóch  pierwszych  zesz;tóv 
Jfie  polish  Mfmthly  .yhcazim^  tak  sie  wjTazil:  „Uniesienia  u 
Mickiewiczem  są  przesadzone  i  nie  wiem,  gdzie  jest  socyalu 
zasada,  która  przewodniczyć  ma  natchnieniom  zało2ycidi  je- 
ztiicki^j  szkoły  między  pohkimi  wrchodźcami.  Czjlit  eub 
niiesł^cziiik  nie  mówi.  że  Mickiewicz  same  wspomnienia  i  po- 
dania przedstawia?  Czyliż  Jlickiewicz  w  swoim  nąjniero- 
zuniniej  wj-slawionym  Tadetazu  nie  wynurzył  niejako  barba- 
rzyńskiej nienawiści  umysłowemu  mchowi  i  rozwinigciu  Pid- 
bki?  Człowiek  staiu  quo,  a  nawet  cofania,  niewątpliwie  nie 
jest  popieraczem  socyaln^j  zasady.  Wynurzyliśmy  i  powta- 
rzamy słowa,  wzigtość  narodowa  Mickiewicza,  powstała  prza 
i^wiatło,  które  nie  odeń  świeciło,  chociaż  bynajmnićj  nie  za- 
przeczamy Mickiewiczowi  wysokich  i  umiejętnych,  czasanń 
najszczc^Iiwszycb,  prawdziwie  slkOiiczonych  usposobień.  M> 
rzeczy  i  przedstawienia,  których  dalćj  posunąć  nie  moSna."  ') 

Tomkiewicz  i  jemu  podobni  wymagali,  aby  w  katdym 
wierszu  występowała  zasada  socyalna.  Jaka  zasada,  na  to 
nie  mogli  się  i  w  towarzystwie  demokratycznem  zgodzić. 
Zai^ada,  2e  człowiek  jest  na  t^j  ziemi,  aby  jemu  i  dmgiot 
nhyio  jaśniej  i  lepićj,"  -)  którą  Mickiewicz  wyznawał,  jest 
arcysocyalną ;  poezya,  po  przeczytaniu  którćj,  czytelnik  czaję 
się  lepszym  i  pewniejszym  drogi,  nadaje  właściwszy  kierunek 
ruchowi  umysłowemu,  niż  przeżuwanie  pustych  maksym. 

Po  wyjściu  z  druku  Pana  Tademza  ustaje  twóraośó 
poetycka  Mickiewicza.  Zdaje  się,  że  odtąd  uważał  za  wil- 
niąjsze  dla  siebie  zadanie  wpływać  osobiście  na  braci  Łolir 
czy,  na  tych  mianowicie,  na  których  liczył  wiele  w  pracj 
duchowi!^  nad  odrodzeniem  Ojczyzny.  Obszemićj  o  tembf- 
dzic  mowa  w  następnym  rozdziale.  Tymczasem  wróćmy  do 
życia   domowego  Adama.    Parę   szczegółów  o  niem  pod^e 


')    hinnokrntit  polski,  pismo  polemiczne  pod  kierunkiem  Kui- 
mierzti  Tomkiewicza  wydawane  str.  ii.   l'oitiera  J-gg  Grudni*  183i 
'■■j    h'tiiespondeiiqja  A'1-ima  MickicivUza  t.  I.  str.  120, 


—    313    — 

Pani  Celina  w  listach  do  rodziny.  19-go  Października  183ł 
jHSze  do  ciotki  Julii  Wołowskićj :  „Mam  się,  chwała  Bogu, 
zapełnię  dobrze.  Moje  małe  gospodarstwo  dość  dobrze  idzie, 
ale  najtrndnićj  zajmować  sig  kuchnią,  do  tego  polską,  bo 
Adam  francnzkićj  nie  lubi."  Pani  Celina  znalazła  w  Paryżu 
jednego  tylko  znajomego  znad  Newy.  „Karol  Wodziński 
bardzo  ci  się  kłania,  bywa  n  mnie,  lecz  biedny,  słaby  na 
piersi.  Zambrzycki ')  przeszłego  roku  umarł  tu  na  su- 
choty, żal  mi  go  bardzo.  Nie  ma  tu  nikogo  więcćj  z  na* 
azjch  dawnych  znajomych.  Moje  najmilsze  rozmowy  z  Ada- 
mem są  o  dawnych  czasach  petersbarakich,  wspomina  często 
o  tobie  kochana  i  droga  Julciu,  kochamy  cię  i  szanujemy 
jak  matkę.  Przepowiadałaś  i  prosiłaś  Boga  o  szczęście  dla 
mnie,  wysłuchał  Pan  Bóg  twoje  proźby,  gdyż  jestem  zupeł- 
nie szczęśliwa.  Adam  polecił  mi  ucałować  ci  rączki,  co 
2  wdzięcznością  spełniam." 

W  1634  r.  wylądował  był  w  Hawrze  z  cafą  gromadą 
Litwinów  brat  cioteczny  Mickiewicza,  Łncyan  Styputkowski. 
Należał  do  tych  żołnierzy  długo  trzymanych  w  fortecach 
pruskich,  których  rząd  zdecydował  się  ostatecznie  wyprawić 
do  Ameryki.  Udało  się  im  jednakże  w  Europie  pozostać. 
O  odyssei  tćj  garstki  tołaczów  doniósł  Franciszkowi  Mickie- 
wiczowi Nowogrodzianin  Terąjewicz  30-go  Czerwca  1835  r.: 
„Wydobyliśmy  się  przecie,  pisze  on,  z  więzienia  i  tyranii 
naszych  prześladowców."  Ciężka  była  przeprawa  morska 
z  Pomorza  do  Francyi.  Okręt  odpłynął  25-go  Listopada 
183t  r.,  ale  wszczęła  się  burza.  „Szturm  na  moście  okro- 
pny powstał  i  pierwszy  raz  w  życiu  odbywając  morską  drogę, 
nie  mogąc  ustać  na  miejscu,  rzucaliśmy  się  po  całym  okrę- 
cie, 89dzą«|  iż  nadeszła  chwila  rozstrzygnięcia  losów  na- 
szych." Wyprawa  I-go  Grudnia  1834  r.  przybyła  do  Nor- 
wegii i  zawinęła  do  małego  jakiegoś  portu  w  okolicach  Man- 
dol.     „Pozycya  skał  niebotycznych,   pisze  Terąjewicz,    nie- 

))  Lndwik  Zambrzycki,  poseł  litewaki,  umarł  w  Paryża  25-go 
<:;zerwca  1634. 


—     304     — 

rozproszy!  swe  pienia  według  kolei  iycia  lułaczego,  bnn  fi- 
litycznycb  i  wygnania.  Osiągniemy  nasz  cel,  jeżeli  ob 
w  tych,  którzy  Mickiewicza  nie  czytali,  cligć  poznanii  Up 
jedynego  w  sv>-ym  rodzaju  poety.  Na  nwielbieoiach  potifr 
ności  nio  będzie  mu  zbywało,  ale  miło  nam  oddać  mn  iidt 
wpizód  nim  s\ę  ot»'orz%  uczy  tłumu."  Prassa.  emigngjK 
wyłącznie  zajgta  wewngtrzDcnii  swarami  albo  pominęła  ftt 
Tadeusza,  albo  oceniła  go  surowo,  ale  poza  sferą  tnlaay  o- 
ślepionych  komitctomanią,  wrażenie  było  ogromne.  Słowicti 
w  liście  do  matki  pod  datą  18-go  Grudnia  1834  przyzniit, 
że  „heroina  poematu,  choć  gęsi  pasie,  ma  jakąś  w  sobie  iw 
żość  dawnych  opisów"  i  chwali  przedewszystkiem  opis  lora 
dmącego  w  róg  myśliwski  i  żyda  grającego  na  cymbałkadl 
Zygmunt  Krasiński  pisa!  30-go  Października  1834  do  Gi- 
3zyi'iskit'go,  że  „Pan  Tadeusz  jest  cpopea  drobnćj  alitiilj 
nasztj."  -) 

W  pierwszym    wierszu    Pana    Tadeusza   słowa:   Lititł 
ojczyzno  moja!   wywołały  ze  strony    Stefana  Witwickiegsł 


'J    Konsiiowleneya  1. 1,  str.  37,  wyd.  18S2  r. 

«)    lliid. 

■{    „Slickiewicz,  którego  wierszo  cała  •ca.szi  DiTodziei  un 
pnmirć  i  który  po  Niemci.'n'iczii,   jako  obyczajem   tapliuistwft 
iytnycli,  zostaje  w  l'n\s7.cłe  wieszczem  i  piaatunem  narodowym,  ^ 
urokiem  nA'ycłi  pieśni  wychowa)  ducha  w  pokoleniu  nadcbodi^ 
jakże  n&pi-zykind  zaczyna  ostatnie  an-oje  dzieło : 
IJtwo!  Ojczyzno  moja! 

„Prnwilziwie  dziwne  to  poety  roztargnienie,  jalcietnu  ładen  1 
nia  unicrzyJ  i  nie  uwierzy.  Nio  masz  bowiem  z  oas  tadnE^ 
nie  wiedział,  ie  ojczyzną  twórcy  Gratyny  i  WaiUnroda,  dla  \ 
on  ud  najpierwsitój  swS]  młodości  ponosił  więzienia,  wygnania! 
cierpi  tulactwo,  jest  nie  ten  Inb  ów  katcaUk  Polski,  ale  e«la  Pi 
Nic  mógtże  to  Mickiewicz  zawołać':  PuUko!  Ojetyzno  moja!  TłbW 
wylącznem  opasywaniem  *ię  litewsiczjznit  grzoazy  on  dwojako:  i 
Bamprzód,  że  mimo  swO)  chęci  1  wiedzy  zasiewa  aród  braci  ic^ 
prowincyaLizmii  i  powtóre,  fe  ^woim  przykładem  wciąga  do  tq 
młodszych  piaarzy.  Tym  sposobem  biedna  Folsks  nie  wyjdna 
gdy  7.  ro7.biorów.    Jut  Itloskal,  Prusak   i  Austryak   mabnli  H 


-diłfdy  mu  jedynie   ten    zaszczyt   jakiego  doznał,    niemnićj 
-wdzięcznie    ziomkom   dzigkuje.    Zaledwie   dla   nieopisanego 
iiałasu  dosłjszeć  można  było,    gdy  mówit,    że    każdy    toast 
■    wydaje  mu  się  zbyteczn)!!!  w  tćj  chwili  nawet :  Kochajmy  sig  I 
\  „Ci  co  słyszeli,   klaskali.    Przy  czarnój  kawie  i  cyga- 

I  rach,  nacierano  na  Stefana  Witwickiego,  aby  zaimprowizo- 
F-  wal.  Wzbraniał  się  stanowczo,  prawie  Big  gniewał.  Nako- 
|.  nieć,  ulegając  natarczywym  proźbom,  aby  choć  parg  wierszy 
f    powiedział,  powstał: 

Mówił  Ursyn,  mówił  Adam, 
Po  Dich  mówić,  do  nóg  p&dom. 

„Itzekł  i  usiadł.    Brawami  i  śmiechem  odpłacono  kon- 
■cept  poecie." 

Kronika  emigracyi  pi7&A:Jc/' nadmienia,  że  jeszcze  przemó- 
wili: Plater,  jenerał  Dembiński  i  Aleksander  Jełowicki. 
'Wspomnienia  wigc  powyższe  widocznie  były  zredagowane 
'..  -w  wiele  lat  po  uczcie.  Ale  jeżeli  grzeszą  w  niektórych  szcze- 
.  .gółacłi,  zdaje  się,  że  s%  wiarogodne  w  głównycłi  zarysach 
i  praenoszą  czytelników  w  czasy  początkując^  emigracyL 
Była  ona  liczna,  obfitowida  w  ludzi  znakomitych  i  wymo- 
-wiiycłi  i  wielki  gieniusz  jćj  przyświecaŁ 


X. 

Ctątkn  warunki  mat«ryalnego  bytu.    Sfoaunki  z  Awiatem  litaff 

ckim  paryzkim.    Próby   pisania    po   fninouzku  i  łycia   na  mL 

Zwrot  religijny  w  emigraoyi. 

Ogloez«Die  przekładu  Oiaura.  Zaprsriaźnienie  si^  t  panią  Elibwl| 
Sletłay  i  poznaoie  glównycli  pijarzy  stolicy.  Współpraco wnictM* 
w  Recue  <lii  Xorfl  i  powody  zaniecliania  jego.  Urodzenia  i  AimĄ 
córki.  Pobyt  w  llomont.  7.tif.yto^ć  poety  z  Karolem  WodzLbkis^ 
Okazy  uwielbienia  i  życzliwości  Edwarda  Raeiyuskiego.  Nicipti 
dziane  zapomogi  i  netalenie  sic  na  nowo  w  miećcie. 

Mickiewicz  ogłosił  na  początku  1835  r.  wspani^  sif 
przekład    Giaura, ')    przypisany    Julianowi   NiemcewicMfŁ' 


■)    BSiUogrophie  de  la  France  podaje   wyjście  z  drukn   Gmi 
c  <}-go  (irudsiei  1834  r.,  ale  dzieło  puszczono  w  obieg  A 
piero  w  1835  r.    'Widać  ze  wzmianki  dziennika  U  Polonais,  że  pi 
rękopism  Giaura   dał  do   druku   we  ^VrEeflnin   1834  r.  {Le  Pak 
t.  III;.    Jełowicki  i  .Tamiszkienicz  nie  mało  niiali  kłopotu 
rami,  podburzanymi  przeciw  nim  w  imieniu  eocyalistycraych  t 
śmieszna  pamiątkę  tych  zatargdn-    stanowi  wyrok,   -wydany  ) 
gromadę  Onidziąi  na  Aleksandra  Jetowickiego  i    Gnatachc^  J 
nuszkiewicza  na   zeandzie,   że   „podnoszenie   robotników    płacy  JM 
powinnością,   zmniejszenie  Tak  ji'j,   zwłaszcza  w  emigraoyi,  ] 
ludzbOHci  występkiem."    [Ln-i  polski  w  emigraqfi   IS-^CS — lBt6  str.  3 
Jersey.)    Wyroić  ten  uchwalony  na  posiedzeniu  gromady  dnia  U 
IJetopada  1S35  r.  pozbawia!  skazanych  „wszelkich  praw  obyi 
«twa  polskiego,"  w  chwili,  gdy  obce  rządy  iadnych  praw  obyn 


—    327    — 

Niemcewicz  mieszkał  wówczas  i,  rue  du  Colysee,  blizko  Adama 
Kniaziewicz  tćż  blizki  sąsiad  i  Niemcewicz  czgsto  do  poety 
zachodzili,  zapraszali  go  do  siebie,  ich  towarzystwo  nie  jeduę 
mu  osłodziło  chwilę,  wśród  nieustających  swarów  eniigracyi 
i  coraz  cięższych  warunków  życia. 

Można  powiedzieć  o  stolicy  Francyi  jak  o  Rzymie,  że 
wszystkie  drogi  do  uiej  prowadzą.  Przesuwali  się  więc  przez 
Parjż  dawni  znajomi  Mickiewicza  z  Moskwy,  Petersburga, 
Kzymu,  W  Marcu  1835  r.  zawitała  do  Paryża  Pani  de  Cir- 
conrt ;')  milo  było  zapewne  Mickiewiczowi  powziąć  bliższe  wia- 
domości o  jej  matce  i  bracie,  zachodził  czasem  do  nićj ,  ale 
ule  dał  się  zaciągnąć  do  zastępu  znakomitości  różno-naro- 
(iowych,  które  stanowiły  ponętę  wytwornego  salonu  arcy- 
światow^j  Kossyanki, 

Z  inną  cudzoziemką  Irlandką,  a  więc  sympatyczna 
Irlandyi  północy,  jak  wówczas  często  nazywano  Polskę, 
z  panią  Elżbietą  Marlay,  Adam  Mickiewicz  zawiązał  tak 
przyjazne  stosunki,  że  ona  byłaby  trzymała  do  clirztu,  starszą 
jego  córkę,  gdyby  była  na  czas  odebrała  list  Mickiewicza, 
pisany  w  ciągu  podróży  j4j  po  Niemczech. ')  Elżbieta  Mar- 
lay, bardzo  majętna  i  muzykalna  osoba,  Mickiewicza  i  żong 
zabierała  do  loży  swćj  w  konserwatoryum  muzycznem,  lub 
w  teatrze  włoskim,  a  była  to  świetna  epoka  włoskiój  opery 
w  Paryżu. 

Serdeczność  jednych,  uprzejmość  drugich  odrywały  Mic- 
kiewicza od  trosk  codziennych,   ale  coraz  bardzićj  dawał  ma 


ekich  tnlftczom  nie  przyznawały  i  poddawały  ich  kapryiom  ministrów 
i  wlads  policyjnych.  Naturalnie,  że  nikt  tych  platooioznych  wyro- 
ków nie  brat  na  seryo,  oprócz  łych,  którzy  )e  wydawali  i  ogłaszali. 
Czytamy  w  liście  Wodzińskiego  pod  datii  10-go  Lutego  IbSU  r,: 
„Krepowiecti,  odurzywszy  kilkunastu  żołnierzy  z  Portsmouth  założył 
gromadę  Grtidziąt,  która  niedawno  wypaliła  odezwę  do  liraju  i  do 
emigracyi.  Jest  to  arcydzieło  starozakonnego  nierozumu,  nienawiści 
i  azału." 

>)    Koreipondencya  Adama  Mkkieaiczn  t.  111.  str.  103. 

»)    Ibid. 


—    328    — 

Rig  czuć  brak  stałych  doehoduw.  Mato  co  z  dzieł  wf^ynlo, 
trzeba  więc  bv]o  ^orzd'j  jeszcze  ścieśniać  się :  „Bieda,  pisd 
30-go  Kwietnia  1835  r.  Kustacby  Januszkienicz,  zaczyu 
eniigracyi  dokuczać,  a  bgdzie  wstyd  krajowi,  2e  jednego,  je- 
dynego wieszcza  opuścił.  Adam  musiał  odprawić  riniąci 
i  Celina  sama  zawiaduje  i  domem  i  kucłmlą."  ')  Pani  Cel^ 
gotowa  była  wyrzec  się  wTgód,  troclic  przecież  kosztom^ 
ją  musiało  nabranie  wprawy  do  ciężkiej  emigranckićj  go- 
spodarki. 

Gwarne  i  liczne  otoczenie  tułacze,  jeżeli  często  napeł- 
niało goryczą  serce  Adama,  to  też  nieraz  korzystnie  wpły- 
wało na  jego  usposobienie:  „35-go  i\Iarca,  pisze  dalćj  Janosi- 
kiewicz,  miałem  u  siebie,  jako  w  rocznicę  powstania  Litwy, 
kilkunastu  rodaków.  Przy  obiedzie  i  muzyce,  Adam  sig  tro- 
cłię  rozweselił  i  improwizował  długo,  opowiadając,  czego  do- 
znał od  cliwili,  kiedy  nas  i  Wilno  opuścił.  Rozmowy  toczyły 
sig  o  szczeg<)IaL-b  powstania  i  zawsze  o  Litwie,  bo  chcmy 
Adama  skłonić,  aby  dalój  pisał  Tadeusza.  W  wielką  sobolf 
byliśmy  ja  i  Szemioth  z  Adamem  i  nalrącaliśmy  znowu  tj 
myśl.     Bodaj  że  Tadeusza  syn  wyjdzie  na  scenę."  *) 

Mickiewicz  nie  przystąpił  do  dalszego  ciągu  /'ona  Ta- 
deusza. Wydawcy  emigracyjni  byli  pełni  dobrćj  woli,  aie 
bardzo  ograniczeni  w  środkach.  Zdawało  sig  łatwiejszy  przed- 
stawiać zarobek  pisanie  po  francuzku  rzeczy,  mogących  wy- 
chodzić w  przeglądach  paryzkich.  Zachęcało  do  t^o  Mit 
kiewicza    założenie   w    Paryżu   Jfevue    des   Elati  du  Nord.  f 


')  Z  dzicriaiba  Eustachego  J&nu  szkleni  cza.  Ś.  p.  JftuosikK- 
wicz  notował  czasem  aobie  Edavzenia  emigracyjne,  w  p6ŻDieiHyd 
lat&ch  uzupełnił  te  notatlci  wypisami  ciekawszemi  z  listów  Bwiwi 
do  narzeczoni^j  Kiigenii  IjońsB. 

')    Ibid. 

')  Rn  w  des  Elals  du  IVord  el  principalement  rf«  pags  germmi 
gues  foitdee  fmr  J.  S.  Bon/et  de  Mćlz  et  R.  O.  Spaiier,  tU  LeiptiA. 
I*ierwszy  zeszyt  ukazał  si^  w  Marcu  1835  r.  Już  w  prospekcie  is> 
powiedziao}-  był  artykuł  Mickiewicza  „aur  la  peiature  religiausa 
cŁ  modernę  d&i  Allemands."    W  ISlJti  i.  tytuł  uległ  ztniaiiie:   Rtm 


—    329    — 

Wspdłwydawca  tego  pisma,  niemiec  Spazier,  zbierając  zaraz 
po  wzigciu  Warszawy  materyi^  do  historyi  listopadowego 
powstania,  zgłosił  się  o  potrzebne  mu  objaśnienia  do  wybi- 
tniejszych osobistości  rewolacyi,  starał  się  powziąć  wyobra- 
lesie  o  nowoczesnćj  literaturze  polski^',  a  w  1832  r.  prze- 
tiumaczyt  Fart/sa;  w  1836  r.  wydrukował  tłumaczenie  Pana 
Tadeusza  w  Lipsku;  życzył  on  sobie  zasilić  nowy  przegląd 
utworami  Mickiewicza.  Mickiewicz  go  nie  lubił;  dał  mu 
przecież,  jak  się  w  jednym  liście  wyrażał,  kilka  kawjdków 
po  francusku. ')  Pierwszy  kaw£dek  był  u3t§p  do  zamierzo- 
na pracy  o  malarstwie  w  Niemczech  *)  Gazeta  Tygodnik 
emigracyi  polskiej  zaraz  doniosła  o  wspólpracownictwie  Mic- 
kiewicza jak  następuje :  „Dziennik  raz  na  miesiąc  w  Paryżu 
wychodzący,  Beme  du  IVord,  a  wydawany  po  najwigkszćj  czg- 
ici  przez  pisarzów  niemieckich,  zajmuje  sig  gorliwie  rzeczami 
polskiemi :  w  pierwszym  numerze  tego  pisma :  o  malarstwie 
w  Siemaech  (wstęp)  przez  Mickiewicza"  *).  Mickiewicz  do- 
wodził, że  sztuka  nie  jest  rzemiosłem,  nie  polega,  jak  to  dziś 
tylu  malarzy  mniema,  na  wiemem  naśladownictwie  natury, 
ale  wymaga,  aby  szukać  wzorów  w  świecie  nadziemnym  i  da 
się  wskrzesić   nie  oddaniem  formy,    lecz   ożywieniem    ducha. 


tUi  Etałs  du  Hord,  on  cfaoix  d'artio1ea  tradnits  des  iiouvellea  publi- 
catioDs  de  rAllemagne,  la  Suiase,  ta  Belgique,  la  Su&de,  le  Daae- 
marek,  la  Pologne,  la  Uuasie  eW.  sur  la  littńrature...  et  les  pro- 
gres da  Tesprit  humain  chez  lea  peuples  slavBS  et  gennaiiiques  etc 
A\%  naiwisko  Spiziera  znikło  z  okładki,  prawdopodobnie  nsuDięcie 
się  jego  było  ptzyciyną,  że  Mickiemcz  zaniecha!  pracy  Bwojćj  o  ma- 
larstwie. W  1837  I.  przegląd  nazywa  się  po  prostu:  Revuć  du  Hord 
pobli^  aotiH  la  direction  de  J.  J.  O.  Feltion.  W  183S  r.  dyrektor 
Fizeglądo  nie  wymieniony  na  okładce. 

')    Korespemdetuya  Adama  Mkkiemcza  i.  I.  str.  154. 

•)  Beaux-arU.  De  la  pemCure  religieuse  modernę  des  AUeramtds, 
w  teszycie  Marcowym  Recue  dy  Kord  str.  106 — 114  podpisany:  A. 
M.  Przekład  tego  arlykułu  pióra  p,  Józefa  Kallenbacita  wyszedł 
w  PrteglądM  poUkim  w  Styczniu  1891  r. 

*)  Tygodnik  emgracyi  polskiej  Nr.  8,  Częić  V.  Faryt  6-go  Maja 
1886  r.  str.  63-64. 


w  Maju  Mickiewicz  ogłosił   w   tćjże  samćj    Heuue  du  Sari 
tydzień  miodan>!/  rekruta ').     Próbował    sig    Adam    w   rodząJB 
uprawianym  przez  Merim^,    jego    tydzień    miodowy    reknla 
nie  ustępuje  w   niczem  zdofiyciu  reduty   tegoż  aatora.    Ale 
przecłiwalki  Spaziera  zniechęcały  Adama  do  Jlevu£   du  Xord. 
„Czytałeś,  pisał  on  do  Odyiica,  zapewne  tłumaczenie  nkmie- 
ckie  Tadeusza,  albo  słyszałeś    o   niem.     Oszust    Spazier  wy- 
drukował, że  to  ja  gemeittschaftlick  z  nim  pracowałem,  a  jam 
ledwo    początek  słyszał"  *).    Nadmieniał  Odyńcowi    w   Paź-  i 
dzierniku  1835  roku,  że  tworzył  różne  plany  na  przyszłoś^  \ 
„ale,  dodawał,  nie  wcielają  się  i  przesuwają  się  jak  cienie').''  ' 
On,  co  wykładał  artystom,  że  malarstwo  nie  jest  rzemiosłem,  I 


')  Afi/liaii/es .'  St'rnaine  ile  miel  iChh  eoHscriI,  tragment  dtt  nrf- 
moirea  d'uii  aergent  polooais  str.  .'116-  5S8,  bes  podpuu,  ale  m 
nsobnu  wydanym  Smtunaire  il^i  principaiu;  artidet  piililies  dtau  la 
hidls  premiers  miiiieros  znajdujemy  pod  rubryttj :  Beaux-arU :  lur  U 
peintutc  ruligieiise  des  Allciuands  par  Adam  3Iickiewicz,  a  pod  r» 
bryką;  Conies  et  iiowelles:  La  semaine  de  miel  d'un  coDKiit 
-Ailam  Mickiewicz.  Przekład  tego  urywku  wysjwdl  w  V-tyin  t.  Ititl 
str.  i^a 

')  A'oresponiUiie>/ii  Ailama  Mickiewicza  t.  L  str.  160.  Oto  urtę 
>^paztera,  do  kt^ref^o  udaoDi  sii;  list  Mickiewicza :  „Uebrigaua  iit  bn 
Wort  in  der  Jtaarbeitang,  dnss  Mickiewicz  mit  dem  Studium  im- 
sri^r  r^pracho  selbst  Htif  eine  Weiee  vertraut,  dte  mich  achr  eA 
Husserordentlicb  frai>]iierte,  uichts,  ais  die  treueste  Wiedergebmi 
des  ScinigeD  sacrkannt  liiittc.  .Tedes  Biich  ward  vor  ibm  and  ein^ 
Kmse  di^utacher  ond  polnisclicr  Frcundc  gelescn,  erwogen  uud  maii- 
cho  bedeutendc  Aenderuog  von  dem  Dichter  beantra^  tmd  anf  dff 
Stelle  gemaclit.  „l>ic  Jtilder  und  Sprichwiirter  sind  itbendl  jm%»- 
Sndcrt  gdasppn  worden;  die  einiige  Yerttinschung  im  dritten  Buck 
dca  .^rautjunkcrs''  gegeii  „BuchweizenBiiher,"  waa  im  Folnischa 
deii«<'lben  Bogriłl'  bat,  geschab  atif  aasdriicklicbea  YerlAugeu  dei 
Dicbtcra"  —  (Ihrr  ThaiUrms  oder  iler  U-tzle  Sajasdin  Lilkmiat.  Sn* 
.Schlacbtaitz  (iescbichte  aiie  den  Jahren  ISll  und  1612.  IbzwSI 
Biichem.  Aiu  dem  PolniMchen  des  Adam  Mickiewica  io  Gemea- 
scbaft  mit  dem  Dichter  von  R.  U.  Spazier.  ErateF  Band.  Leipofr 
Yerlag  von  Job.  Jacob  AVeber  18*5  Mr.  VIII.  i  XrV.) 

')    Horespoiulencya  Aiiama  Uickiemicza  t.  I.  atr.  1Ó4. 


—    331    — 

nie  mó^  i  literatury  uprawiać  jako  rzemiosło.  A  tego, 
który  żałował,  że  przynajmniej  o  pół  tonu  nie  podniósł  Pana 
Tadeusza,  nie  nęciła  cłiwała  Merimego  lub  Walter  Scotta. 
Od  nowelek  1  estetycznych  rozpraw  odciągały  go  dzielą  mi- 
styczne. „Zdaje  się  przecież,  mówił  Odyńcowi,  że  korzy- 
stałem wiele,  myśląc  i  czytając  kilka  tylko  książek,  które 
dostarczają  zapasu  na  długie  medytacye" ').  I  radził  mu 
czytać  dzieła  Saint-Martina  i  wizyc  mniszki  Emmcrich. 
W  rok  później  wizye  Emmcrich  dał  Dawidowi  d'Anger8, 
który  w  rzeczach  duchowych  bardzićj  ulegał  wpływowi  La- 
mennais'go,  a  w  artystycznych  przejęty  był  poglądami  Ada- 
ma. „Czy  Dawid,  wielki  rzeźbiarz,  pisał  do  Wiktora  Pa- 
Tiego  Kajsiewicz  6-go  Października  1836  roku,  jest  jeszcze 
w  Angers  ?  Gdzież  przebywa  ?  Mickiewicz  dat  mu  do  czy- 
tania siostrę  Emmericb,  znajdiye,  że  to  piękne,  ale  natural- 
nie pod  względem  artystycznym.  Jaka  szkoda,  że  ten  czło- 
wiek nie  jest  Gbrześdaninem.  Bzadko  go  widuję,  bo  mnie 
to  martwi,  często  modlę  się  za  niego." 

Mickiewicz  wypowiedział  swoje  Credo  literackie  w  liście 
do  H.  Kajsiewicza  pod  datą  31-go  Października  1835  r. 
„Mnie  się  zdaje,  że  poemata  historyczne  i  w  ogólności  wszy- 
stkie formy  dawne  są  już  wpół  zgnile  i  tylko  można  je  od- 
żywiać dla  zabawki  czytelników.  Prawdziwa  poezya  naszego 
wieku  jeszcze  może  nie  urodziła  się,  tylko  widać  symptomata 
i^  przyjścia.  Zbyt  wiele  pisaliśmy  dla  zabawy  albo  celów 
2byt  małych:  Przypomnij  sobie  proszę  te  słowa  Saint-Mar- 
tina: On  ne  deirail  ecrire  de  vers  tflCapres  avoir  fait  un  mi- 
rach. Mnie  się  zdaje,  że  wr6cą  czasy  takie,  że  trzeba  bę- 
dzie być  świętym,  żeby  być  poetą,  że  trzeba  będzie  na- 
tchnienia i  wiadomości  z  góry  o  rzeczacb,  których  rozum 
powiedzieć  nie  umie,  żeby  obudzić  w  ludziach  uszanowanie 
dla  sztuki,  która  nadto  dhigo  była  aktorką,  nierządnicą  lub 
polityczną  gazetą.    Te  myśli  często  we  mnie  budzą  żal  i  Ic- 


')     Jiorespondeticya  Adama  Mickiemicza  t.  I.  atr.  154. 


333 


ilwii'  nit'  /}ii'y'*''V'  »A'st'*  zfliije  nii  się,  2e  widzę  ziemię  obie- 
t;m:i  iiin',->i.  jak  Młtjicsz  z  g''>n-.  ale  iziiję,  żem  nie  godzien 
;-iii-r  .ii'  uiij.  Wioiu  jtrzocie  s-Mzie  leży  i  wy  młodzi  patrzcie 
u   tamlt;  >iioiu\"  ') 

\':A\c  .iiimtrywauia  pokrzepiały  moralnie  poetę,  ale 
i:-.-  .!  »uah  iiiatiTyaliiie  jego  interesów.  A  spodziewa!  się 
\»\!.:.-.-  .i.'it'iK:i.  ..Kiizia,  -)  jiisala  6-go  Marca  1835  r.  Ce- 
;  ,-.  \::.kif«io/ł'wa  ilu  Julii  Wolowskiei,  mnsiała  ci  wzmian- 
i,«.i.'  -•  !ii'\it\i  słabości.  Kiody  tak  B6g  zrządził,  to  się 
.  .'^  .■  1  i.ekam  /  odwatią  koiica.  Adam  sobie  życzy  córki, 
w,-.  M  :ak*i'.  iho.iai  inialaiii  inne  pragnienia.  Mam  się 
■..■;,t-  iMiii  i'  iU'ł>r.e  i  j'.;^  wcale  nie  cierpię.  Adam  ścifka 
,  ;^,-.ki."  W  Sierpiiiu  pani  t."el:na  otrzymała  wiadomo^ 
,■  ■i,-.w  iMMii  ^V.«K-\^ski.■;.  .ItLij^iero  oi  dwócb  dni.  pisała 
■  ^,-  S:4i;".::a  l"^'"'  v.  .to  s:  stt}  Heleny  Malew^kićJ,  dowie- 
/■.■.!•,■■:  j-.i-  o  !',''',>:u';  >:r.-,:!e  jr  c--,*  babuni.  To  nieszczę- 
s.  ,■  ;■.■;■..;.■*!  ■■■■;'  *'  i".".: ii-.:.  'tiiAS  :;:?  poddaję  mn  się, 
j;.  V  ■        .  tt    I,  ,;,-,iu;;    -;.::  r.;«:jTaz'i  i  nietylko  o  sii- 

■  .':.-   ,•.•    ■  >-  :vM.      \  :•.-■   Li.  :-:^;  :;::  :a:t  •:•!  tak  dawna, 
;, .  ■   "  '  A"  -':.■■     V,:.i-;    z  :<' :'i:;zi.    sie    odbierając 

«.'     "s-  •■■■*,    ;  'A /rs.i"---.  --li-.i;    z:;    Liresz;ie  p<>- 
»  ,v  ■■.',»■■;  -     "'■  -.  T  ;  w.f'ii:iii.  ^zeai  opędzić 

■  i.'.  ■  ;.v  ■  '.■  *■:;.•■':  itzu  :.-ii-»ifi  *;« ;  .Proszę 
.-.  .-  .1     .    ■■•:  i:i  f    ■;:  . :    z:-iz:±L:-i.     Mam  si{. 

.  "-A  ■   '-■  -;  ■.■■-::      tt.  .;,r;*i3  *■>  szczęśliwie 

•  -  ■  -•  ^  ~  .:'  "•  tj:  ".tij:  ;ir.-*.  ijbry  i  co- 
.     .■  -■     .-■>.-       --.-i.    ii    ;■:    n±:i-i~     '.'iyby   nie 

V  ~    -         '■■'<■  1        ■■-.■■::    :-.7eii;-i.    j.  rjpełnie 

V  ^      ■  ■      V!    .-.   ,;■■::    .   :   .,--,:^  s-j    roj-iro    cieszę. 


—    333    — 

po  milion  razy  z  gigbi  serca  wraz  z  Adamem,  ktdry  się  leni 
napisać,  tak  jak  to  zawsze  bywa." 

I  do  brata  Franciszka  lenił  się  Adam  napisać,  póki  nie 
zaszedł  oczekiwany  wypadek.  Fan  Franciszek  w  takich  ra- 
zach odzywał  się  do  Odyńca.  „Pan  rejent,  odpowiedział  mu 
Odyniec  19-go  Sierpnia  1835  r.,  choć  nie  ma  bardzo  z  czego 
się  radować,  przynajmniej  tćż  i  bardzo  desperować  nie  ma 
przyczyny.  Brat  jego  żyje  i  zdrów,  Bogu  dzięki.  Miałem 
od  niego  wiadomość  z  końca  przeszłego  miesiąca,  pierwszą 
dopiero  w  tym  roku.  Go  chwila  spodziewał  się  potomka, 
do  tćj  pory  mnsisz  być  stryjaszkiem.  Nie  powinieneś  mieć 
mu  za  złe,  2e  nie  często  do  ciebie  pisuje,  wiesz  jak  mu  tru- 
dno do  pióra.  Zakomunikowałem  mu  jednak  twoje  wy- 
mówki." 

Niemcewicz  i  Kniaziewicz  przepędzali  lato  w  Montmo- 
rency.  Mieścina  wznosi  się  nad  jedną  z  najpiękniejszych  do- 
lin w  okolicach  Paryża.  Mało  wówczas  zabudowana,  z  przy- 
ległym lasem,  stała  się  ulubionym  zakątkiem  dwóch  wetera- 
nów, których  męczył  łoskot  wielkićj  stolicy,  miejscem  miłych 
przechadzek  i  gawęd.  Spieszyli  z  Pai^ża  do  nich  rodacy 
nidzi  ich  odwiedzić  i  odetchnąć  wiejskiem  powietrzem,  i  od- 
tąd Montmorency  stanie  się  dla  emigracyi  i  dla  krajowców 
chwilowo  przebywających  w  Paryżu,  miejscem  pielgrzymki. 
Kerwszy  Witwicki  dla  towarzystwa  Niemcewicza  i  Kuiazie- 
wicza  poszedł  za  ich  przykładem  i  przeniósł  się  do  Montmo- 
rency. Z  listu  j^o  bez  daty  widać,  że  ponieważ  panią  Ce- 
linę dłuższe  wycieczki  zbyt  nużyły,  a  Saint-Denis  leż;  na 
pół  drogi  do  Montmorency,  więc  Łam  mif^  się  odbyć  obiad, 
■wydany  przez  Kniaziewicza  przyjaciołom  ze  stolicy:  „Histo- 
rya  dnia  dzisiejszego  jest  taka,  pisze  Witwicki,  z  podróży 
do  Saint-Denis  nic  nie  będzie,  jak  to  już  jenend  pani  po- 
wiedział, ale  wtenczas,  gdy  to  mówił,  nie  wiedzit^  jeszcze, 
czy  ułoży  się  obiad  w  mieście,  teraz  zaprasza  was  na  go- 
dzinę 5-tą  do  siebie,  tu  w  Paryżu  jutro  w  niedzielę,  gdzie 
będzie  ten  sam  obiad,  co  miał  być  w  Saint-Denis  i  ta 
sama  kompania,  oprócz  mnie.    Gdyby  pani  była  chora  i  nie 


—    334    — 

mogła  przyjść,  odpisz  mi  to  zaraz,  ale  jenerałowi  byłobj 
[irzjkro ,  gdybyście  nie  byli ,  więc  bgdziecie  koDiecznie.^ 
W  innym  bileciku  ^Yitwicki  przysyła  lalkę  dla  oczekiwanego 
dziecka : 

6-go  Lipca  1835  r.  z  Montmorency. 
„^Yielmoźna    Mościa    Dobrodziejko,     przy    wydarzono 
okazyi  i  przez    oddawcę   tego  listu,  opatrując    wcześnie  po- 
trzeby spodziey^anej  pupki,  pospieszam  z  przesłaniem  papki 
niniejszej,  z  którą  mam  zaszczyt  zostawać  i  piaać  sig 
■\VWWPani  Dobrodziejki 
najniższy  sługa  i  podnóżek. 

De  Montmorency," 

Ody  Adam  wymagał  koniecznie  pupki,  a  pani  Celioi, 
jak  widzieliśmy,  przestała  obstawać  za  synem,  wigc  już  tylko 
o  córce  była  mowa,  i  stosownie  do  oczekiwania  rodzicdw 
i  bli;iszycli  przyjaciół,  pani  Celina  7-go  Września  „powiła, 
jak  o  tern  doniósł  Odyńconi  Mickiewicz,  bardzo  szczęśUtńe 
córkę.  Możesz  sobie  wystawić,  jaki  w  tern  dziecku  jest  zbidr 
wdzięków,  cnót,  przymiotów  i  zalet.  Matka  codzień  nowe 
odkrywa  i  ja  powoli  tym  odkryciom  wierzyć  zaczynam."  '} 
Cłirzest  odbył  się  w  kościele  Saint-Pbilippe  du  Roule  31-go 
Października.  Niemowlę  trzymali  do  chrztu  w  pierwszo  pa- 
rze Niemcewicz  -}  z  panną  Aleksandryu^'  Wołowską,  z 
pujiicit  nieobecną  Julią,  \Vofowską ,  w  drugićj  paize  zapisano 
l'ranciszka  Malewskiego  i  Elżbietę  Szymanowską,  macocb{ 
pani  Celiny,  dziecię  otrzymało  trzy  imiona  Maryi,  poniewat 
przyszła  na  ćwiat  w  wilii|  narodzenia  Najświętszej  Panny, 
i  Heleny,  na  intencyę  pani  Malewskiój,  a  Julii  na  intencyj 
Julii  Wołowskićj.  Ksiądz  Skórzyiiski,  który  dawał  ślub  Mic- 
kiewiczowi, był  też  obecny  temu  obrządkowi. 

Tajemnica  przyszłości  nai'odowej,  którą  natchnienie  od- 
krywa gicniuszowi  błyskawicznie,  leży  w  liistoryŁ     Historya 


')    KurtiiHiiuleiiaja  Adama  Mickiewicza  t.  L  Btr.  153. 
«J    Jbid.  t.  lU.  su.  l'jr. 


—    óób    — 


jt  nie  tytko  opowieścią  przeszłości,  ale  i  wytknięciem  dróg 
owadzącycli  ku  dziejowym  celom  narodu.  Mickiewicz,  zwi- 
awszy skrzydła  poetyczne,  bo  nie  chciał  bujać  po  znanych 
LI  wysokościach,  a  nie  czuł  w  sobie  siły  dotrzeć  do  sfer 
czytniejszych,  zwrócił  sig  do  badań  dziejowych  i  zaczął 
lierać  materyały  do  napisania  historyi  polskiej,  „Ja  teraz 
jdzę  w  prozie,  pisał  do  Odyńca,  czytam  kroniki."  *)  Wrzawa 
oigracyjna  często  go  rozstrajała.  „U  nas,  donosił  Kajsie* 
.czowi,  ciągłe  kłótnie  i  pojedynki.  Dziś  Jełowicki  ma 
rzelać  się  z  Duninem :  Istna  wieża  Babei  1"  ^)  Bohdan 
deski  uległ  chwilowo  pokusie  pustych  obrad  i  czczych  gło- 
wań.  „On  ciągle,  mówił  o  nim  Adam,  politykuje  i  komi- 
tuje.  Jesteśmy  jak  dwa  instrumenty,  na  których  grać  nie 
ożua  razem,  bo  ka2dy  inaczćj  nastrojony."  ^)  Bozkiełzanie 
nysłów  dawało  się  we  znaki  i  w  literackich  objawach.  Nie- 
:óre  płody  poetyczne  przewj'ższaly  potwornością  najuiedo- 
;eczniejszą  prozę.  Ludwik  Mierosławski  ogłaszał  na  przy- 
:ad  poemat  swój  Szuja')  z  następną dedykacyą :  „Adamowi 


')    Korespimdatcya  Adama  Miektewieta  t.  I.  str.  154. 
«)    Ibid.  Btr.  157. 
»)    Ibid. 

*)    Suija,  wiersz  Ludwika  Mierosławskiego,  nukladem  autom. 
ayt  w  18-ce.    Autor  opist^e  ucztę  w  piekle: 

Mefistofelca  poetom  ją  dawał, 

Słychać  nawet  było  jego  alowa: 

,Jeżeli  kłamiif,  niech  jak  tebrak  gint;; 

„Panie  djabłice  tańcują  na  głowie, 

„Szampan  rozjaśnił  prorockie  oblicze. 

„Święty  Lamartine  liże  Prozerpinę, 

„Manfred  i  Faust  piją  świętycli  zdrowie, 

„Byron  się  z  Goetem  śmieją  z  Mickiewicza, 

,rA  royalistą  zoBtał  Barthelcmy. 

„Ha!  ha!  ha!  ha!  hal  ktoby  aię  spodziewał, 

iJUalibóg,  my  tu  raj  cały  spojemy." 

I  umilkł  djabeł,  bo  kogut  za.'^piewał. 
Po  wyjściu  tego  poematu,  Nabielak,  przechadzając  z  się  Gosz- 
lyilakim,  spotkał  Mierosławskiego,   który  objawił  mu  Życzenie  być 


—     336    — 

Mickiewiczowi,  apostołowi  na  pielgrzymce  w  zakład  hołdą 
poświęca  autor."  Uznanie  apostolstwa  Mickiewicza,  nie  po- 
ciągało za  -sobą  zastosowaoia  się  do  jego  rad  ani  w  czynadi, 
ani  w  pismach,  i  chyba  młodość  autora  łagodzi  wisg  przy- 
pisania wieszczowi  polskiemn  podobnych  ramot. 

W  kolach  francuzkicb  nie  dolatj-wało  przynajmniej  do 
Mickiewicza  przjkre  echo  zaciętych  sporów  wjcboditwa.  L*- 
mennais,  Montak-mbert,  wprowadzili  go  do  grona  liberałuw 
katolickich.  David  d'Anger^  zapoznał  go  z  najgłośniejszymi 
literatami  francuzkimi.  Obowiązki  wdzięczności  zbliżył)'  go 
do  obrońców  sprawy  pobki^j.  Widzieliśmy  że  jenerał  La- 
farettł',  który  w  ostatnich  latach  życia  ciągle  opiekowid  się  wy- 
chodźtwcm,  a  dla  kilku  przyjaciół  Adama,  dla  Domeyki  na 
przykład,  melce  był  łaskaw,  szczególne  okazywał  Mickiem- 
czowi  względy  i  zapraszał  go  do  Lagrange.  Deputowany  Dulong 
i  pierwszy  z  ówczesnych  dziennikarzy  francuzkicb,  Armand 
Cam'l,  ujęli  Adama  szczerością  uczuć  swych  do  Polski.  Z  Be- 
rangurem  łączyło  go  wspólne  uwielbienie  dla  Napoleona. 
Szlachetna  dusza  Alfreda  de  Vigny  odgadła  gieniusz  Mickie- 
wicza, zachęcał  go  do  pisania  po  francuzku,  otiarował  mu  si( 
z  pomocą,  i  ubolewał  nad  niepewuością  jego  emigranckiego 
położenia.  Z  Mussetem  spotkał  się  u  Nodiera  i  u  pani  Sand, 
ale  poety  odczuwając^o  niedolę  caf^o  narodu  nie  mdgt 
zrozumieć  poeta  zasklepiony  w  jedng  namiętności,  nic  nie 
widzący  prócz  kobiety,  roskoszy  i  męczarni  miłosnych. 

Adam  poznał  się  z  Cbateaubriandem  u  pani  Cblostii, 
która  była  zaprzyjaźniona  z  autorem  Gieniuszu  Chrzeieim- 
sima  podczas  jego  ambassady  w  Rzymie.  Zdaje  się,  że  Mic- 
kiewicz, który  się  w  młodości  zachwycał  Chateaubriandem, 
doznał  względem  niego  rozczarowania,  gdy  ten,  doszedłszy 
do  znaczenia,  pomagał  monarchom  uciemiężać  ludy.  Siad 
tych  uczuć  Adama  przechował  się  w  jego  wierszach: 


przedstawionym  poecie  iikraiiiskieiiiu   „Autor    Zamku  Kmtiotedafjt," 
nekl  Nabielak,  ,^utoi  Szid." 


—    337    - 

P«ii  Chatoubriand  mówca  i  poeta 
Był  w  Jeruzalem,  na  Golgocie  siadał, 
Chwalił  Chrystusa  w  państwie  Hahotneta, 

0  męczennikacli  bardzo  pięknie  gadał, 
Lecz  gdy  go  wielkim  ministrem  zrobiono, 
Kiedy  się  wcisn^  mi^y  królów  grono, 
Wnet  Aleksandra  pokochał  szalenie: 

Już  go  i  s  g&zet  i  z  trybuny  wieńczy, 
Joź  męczenników  puścił  w  zapomnienie, 

1  będzie  stawił  cara,  co  nas  dręczy. 

Ale  Da  schyłku  2ycia  Chateaubriand  zupdnie  inaczćj 
na  świat  poglądał,  życzył  ludom  skruszyć  pęta,  nad  wzmo- 
cnieniem którycti  sam  niegdyś  pracował,  zasłużył  przez  to 
na  upuszczenie  t^'  strofy  w  3-cićj  czgści  Dziadów.  Pisał  on 
naprzykład  o  Aleksandrze  I-szym :  „Aleksander  I-szy  był 
(wtatecznie  zgubny  dia  swego  paóatwa.  Zasiał  w  niem  za- 
rodki cywilizacji,  którą  późnićj  chciał  wykorzenić."  O  Gha,- 
teaubriand  był  tak  milczący,  że  zdarzało  się,  iż  Mickiewicz 
cały  wieczór  rozmawiał  u  pani  Chlustin,  nie  usłyszawszy 
z  ust  jego  jednego  zdania.  Chateaubriand  zaprosił  raz  Mic- 
kiewicza na  polowanie.  Adam  nigdy  nie  był  tęgim  myśli- 
wcem, a  teraz  ściągnął  na  siebie  krzyki,  że  dzik  przebiegł 
oki^o  niego,  &  on  nie  dał  wystrz^u.  Dzik  ten  jakoś  tak 
potulnie  wyglądi^,  że  Mickiewicz  zawahał  sig,  czy  to  nie 
prosta  świnia  zabłąkana  w  lesie;  nie  strzelił  z  obawy  skom- 
promitowania się.  ^ 

Lamartine  przyjmował  wszystkich,  tak  znakomitych  jak 
nic  niezoaczących  ludzi  z  równą,  wystudyowaną  uprzejmością 
wielki^o  pana,  pod  którą  ukrywała  sig  zupina  obojgtność 
samolaba.  Fani  de  Circourt,  którą  Lamartine  podziwii^, 
zetkngła  go  z  Mickiewiczem.  Mickiewicza  gniewfdo,  gdy  kto 
chci^  porównać  Lamartlna  z  Byronem.  W  prelekt^ach 
swoich   w  CoUege  de  France  Wilctora  Hugo   wymienił    parę 


')    Cahinet  <U  Uclure  Nr.  5   Maja  1838  r.  atr.  393. 

■)    Z  opowiadania  pani  Chluetin  starszemu  synowi  Adama. 

rMl  Adamm  mMmiaa.    Tom  O.  32 


—    338    — 

razy  pochlebnie,  a  nazwiska  Lamartina  nawet  nie  wspom- 
niał. Gorąca  nienawiść  Lamartina  dla  Napoleona,  długo 
utajona,  ale  żywa  niechęć  jego  dla  Polaków,  która  póżnifj 
miała  sig  tak  jaskrawo  objawić,  nie  pozwalały  stosunkom 
dwóch  poetów    przekroczyć    granic  salonowych    grzecznośd 

Najpopularaiejszy  z  poetów  irancazkich  był  wówcus 
Wiktor  Hugo,  z  nim  cmigracya  chgtnie  porównywała  Mic- 
kiewicza; podziwiano  nietylko  twórczość  poetyczną  Wiktora 
Hugo,  ale  też  i  jego  olymptjskie  czoło;  natnralnie,  że  wid- 
biciełe  polscy  Mickiewicza  utrzymywali,  że  Adam  „daleko 
bardziej  romantyczną  ma  powierzchowność:  wyraz  oczu  jego 
nie  do  określenia  :  pod  jego  wzrokiem  nieraz  obojętnie  przejść 
nie  moJna  :  gdy  to  spojrzenie  z  całą  bystrością  spuści  sit 
na  ciebie,  bądź  pewnym,  iż  sig  wskroś  przeszytym  uczujesŁ 
Niekiedy  przymdlone  sig  błąka, ...  natenczas  widzisz  w  niem 
całą  głębokość  nieobjętych  Bethowena  kompozycyi,  melodyt 
fantastycznych  improwizacyi  Chopena;  czasem  znów  zdaje 
sig  niem  sklepieniu  niebios  przedzierać,  wieki  odgad}'wić, 
przyszłość  zgłębiać,  pojmować.  Wtenczas  widać  w  tych 
oczach,  że  ziemia  z  przed  nich  znikła,  wtenczas  i  tylko 
wtenczas  Mickiewicza  malować  trzeba." ') 

Wiktor  Hugo  nie  prgdko  oceuił  Mickiewicza.  Przy- 
stępowano do  niego,  jak  do  bogów  starożytnych,  z  ktda- 
dlcm  w  ręku.  Adam  nikomu  nie  kadził,  ani  sobie,  ani 
drugim.  IJavid  d'Angers  zaprowadził  Micidcwicza  do  Wi- 
ktora Hugo  w  chwili  najzażartszćj  walki  romantyków  z  klas- 
sykami.  Przypominało  to  Mickiewiczowi  czasy  jego  młodo- 
ści, ale  nic  mógł  przywiązywać  do  zadań  czysto  literackich 
tćj  samój  wagi,  co  zwolennicy  francuzkiego  poety.  Wyzwo- 
lenie stylu  i  pojgć  scenicznych  tak  dalece  zajmowało  Wiktoił 
Hugo  po  183(l-lym  roku,  że  ledwie  kilka  wierszy  z  C/iaidt 
liu  Cn'puscule  poświgcił  Polsce.  Nie  zapłakał  nad  nią,  jik 
Lamennais,    nie  zapalił   sig    dla  jćj    sprawj-,  jak    Laiiyette 

'i  ifspomiikma  iiwje  o  Fruiicyi  przez  T^  z  O.  R.  (z  tiiedicj- 
cuw  llotitenstrauchowł)  atr.  Sriri.    Kraków  1831.'  r. 


—     339     — 

i  Carrel,  i  chociaż  zapisał  się  do  członków  komitetu  franko- 
polskiego,  losy  jcRo  dramatów  obchodziły  go  zbyt  żywo, 
aby  znalazł  czas  dla  dłuższego  zastnnowienia  się  oad  losami 
Europy.  W  salonie  Jego.  przy  Place-Royale  ')  rozprawiano 
przeważnie  o  gienialności  jfgo  własnych  arcydzieł  i  o  śle- 
pocie Łych,  co  nie  czuli  {jigkno:jci  uowćj  szkoły.  Mickiewicz 
uie  nastroił  się  do  panuji{Ccgo  tam  tonu,  a  romantycy  fran- 
cuzcy,  nic  Bzczgdzący  zwykle  pocłiwał  samym  sobie,  uie  byli 
wstanie  pojąć  skromności  jioety  polskiego.  Wiktor  Pavie, 
domownik  Huga,  nadmienił  mu  pewnie  o  sławie  Mickiewi- 
cza, ale  prawdopodobnie,  w  salonie  Place-Royale,  utwory 
Adama  znano  ledwo  z  tytułów.  Pavic  przechował  nam  opis 
pierwszćj  wizyty  Mickiewicza  u  Wiktora  Hugo :  „Boulay- 
Paty  był  na  lym  sławnym  wieczorze  przy  placu  królewskim, 
na  który  David  d'Angers  przyprowadził  Mickiewicza  do  Wi- 
ktora Hugo  i  wieczór  bardziój  si§  odznaczył  dobDrem  oso- 
bisŁofici,  niż  znaczeniem  ich  zejścia  sig.  Komu  na  myśl  nie 
przyjdzie  wspanl^  obraz,  natchniony  poecie  widokiem 
dońca  zachodzącego  w  morzu?  „Zd^o  sig,  że  dwa  słońca 
spotykają  sig  z  sobą,  jak  dwaj  cesarze."  Ale  nie!  Jedno 
się  tylko  mszyło  słońce.  Nasz  cesarz  podniósł  się  z  tronu 
o  tyle  tylko,  aby  obdarzyć  gościa  ukłonem  protekcyjnym 
i  natychmiast  zwrócił  się  ku  iigurantom  wieczoru,  obcym 
i  jemu  i  nam,  dworakom  chwały,  cisnącym  sig  do  jego  ogni- 
ska i  tak  zajętym  scłilebianicm  Wiktorowi  Hugo,  że  wielkie 
imię  Mickiewicza  nie  zrobiło  na  nich  żadnego  wrażenia. 
Kłęby  kadzidła  wijące  się  przed  głową  francuzkiego  poety 
zacłemoialy  mu  sąd  wszelki.  Mickiewicz  zjawił  się  za  pó- 
źno. Ledwie  skazówka  zegara  w  stylu  Ludwika  XIII,  wi- 
szącego nad  kominem,  obiegła  jedne  godzinę,  wielki  poeta 
polski  wymknął  się  równie  niepostrzeżenie,  jak  był  przy- 
szedł. Wychodząc  z  nim  razem,  nie  wiedzieliśmy,  co  więcej 
podziwiać?  czy  nieuwagę  monarchy  placu  królewskiego,  na- 
iwnie pogrążonego  w  swij  wielkości,  czy  prostotę  wygnańca 


*)    Hugo  mieezkat  na  place  RoyaU,  dzisitij    ]ilace  de  VosgC4. 


litewskiego,  który  wracał  do  domu,  nie  podgrzewając  nawet, 
jak  dziwnie  był  przyjęty."  ')  Artykuł  Pani  Sand  o  Mickie- 
wiczu, uwielbienie  dla  niego  Micheleta  i  Quuieta  uderzyły 
późnij  Wiktora  Hago,  *)  lecz  poeta  polski  ju2  się  doń  ni- 
gdy nie  zbliżył.  Nie  umiał  pogodzić  sig  z  panąjącą  u  niego 
atmosferą  dworactwa  i  czołobitności. 

Boulay-Paty,  o  którym  Pavie  wspomina,  przynosił  Ada- 
mowi swoje  dzieła  i  zapraszid  go  do  siebie.  Mickiewia  od- 
wiedził więc  raz  autora  dziś  mało  czytanych  Sonetów  łffdt 
ludzkiego.  Boulay-Paty  pokazał  mu  caiy  szereg  seksterodWr 
mówiąc:  „W  tym  zapisiąjg  zdania,  które  mi  na  myśl  pny- 
chodzą,  w  tym  drugim  wiersze  już  sklejone,  w  tamtym  pół- 
wiersze  itd.  „wszedł  w  najdrobniejsze  szczegóły  co  do  im- 
tody  swojćj  pracowania  i  zapytał:  „A  jak  się  Pan  bierze  do 
roboty?"  —  „Ja,  odpowiedział  mu  Mickiewicz,  gdy  czujb 
chętkę  do  pisania,  chwytam  pierwszy  lepszy  kawałek  papiero, 
zmieniam  wiersz  czy  wyraz  przepisując  brulion,  który  nisza; 
najczęścićj."  „Ach,  wyrzekł  boleSnie  Boulay-Paty,  nic  Pana 
nie  zataiłem,  a  Pan  nie  odwdzięczasz  się  mi  równą  szcze- 
rością." Daremnie  Mickiewicz  zapewniał  go,  że  nie  po^ 
guje  się  zbiorem  dobranych  rymów  lub  myśli,  nie  przekonał 
go,  że  nie  posiada  przygotowanych  zawczasu  sposobików. 


')  Oeiwres  clioisiex  de  1'ielor  Pavie,  prieideei  (Cmte  nolict  (w 
Bene  Btniii  U  11.  str.  IfJ— 160. 

')  Hugo  dokładniej  znuł  działalność  polityctDą  Ta±  poetfcaią 
Mickiewicza,  ale  umiał  go  cenić:  „Pamięć  waszego  ojca,  pisał  20-gi>- 
(■rudnia  ISiri  r.  do  atarazego  syna  .\dtuaa,  jest  jedną  z  najazcz;- 
tfliejszych  w  tym  wieku  i  rzuca  blask  promienny  n&  wsazq  ojcjj- 
znę.  I^rce  moje  nigdy  nie  oziębi  się  dla  waszćj  cieipiąoćj  i  jsuśa^ 
Polski.  Nie  pomin<j  żadnt^j  zręczności,  żeby  wyrzucać  Europie  jej 
zbrodnią,  bo  bezczynność  jest  wspólnictwem.''  W  innym  liMU 
z  1*2-00  Kwietnia  1870  r.  dodawał,  że  jeżeli  duszy  Hickiewiai. 
trzeba  szukać  w  jego  poezyach,  to  jego  serce  ludzkie  cnajdi^  ną 
w  artykułach  politycznych :  „Wysnuwa  z  tcrainiejaaoóci  pr^ule 
losy  z  pewnośdti  wzroku  właściwą  wyższym  umysłom.  Waas  ojow 
panuje  na  horyzoncie,  ^yje  izi&  więcej  niż  kiedykolwiek.  Wieonr 
dach  jego  czuwa  nad  Polską." 


—    341    — 

Karola  Modier  poznał  Mickiewicz  tć£  za  pośrednictwem 
Davi<l'a  d'Angers.  W  salonie  biblioteki  arsenalskiój,  w  któ- 
T^  Adam  mi^  ostatnie  lata  życia  przepędzić,  Nodier  zgro- 
madzi cal%  plejadę  poet<^w  romantycznycli:  Musseta,  An- 
toniego DeschampB,  Teofila  Gautbier  itd.  „Czekam  cię  o  dzie- 
"wiąt^,  pisał  Mickiewicz  do  Dawid'a  d'AngerB,  bardzo  mi 
ni, miło  będzie  poznać  p.  Nodier,  znam  jego  niektóre  dzida."  *) 
Od  czasu  do  czaso  wyjątki  z  dzieł  Mickiewicza  pojawiaJly 
się  w  pismach  fraocozkicl),  ale  te  krótkie  i  prawie  zawsze 
niendolne  przeUady,  *)  słabe  dawały  wyobrażenie  o  jego 
poetjckićj  twórczości. 

Głośnycb  powieśdopisarzy  francozkich  Mickiewicz  uni* 
kał,  gardził  dziełami  pisanemi  dla  zabicia  czasu,  lub  ana- 
tomią skaz  moralnych  dokonywaną  łechtaniem  najniższych 
skłonności  człowieka  dla  wzbogacenia  autora.  Wspomnieliśmy 
Jnż  poprzednio,  że  pani  Sobańska  wyszedłszy  poraź  trzeci 
za  mąż  za  poetę  Juliusza  Lacrois,  osiadła  w  Paryżu.  Z  sio- 
«trą  jćj  ożenił  się  Balzac.  W  nadziei,  ŻG  zaimponuje  zna- 
komitym pisarzom  francuzkim  swoją  znajomością  z  Adamem, 
a  tego  olśni  swemi  stosunkami  literackiemi  w  Paryżu,  za- 
prosiła  go  na  obiad,  na  którym  byli  także  Balzac  i  Fryde- 
ryk Sonlić.  Ci  prosili  Adama,  aby  im  dał  jako  cudzoziemiec 
poznać  swój  sąd  o  nowoczesnćj  literaturze  fraucuzkićj.  Pani 
domu  spodziew^a  się,  że  z  obu  stron  posypią  się  grzeczno- 
ści, świetne  dowcipy  i  i.  p.,  ale  spotkid  ją  zawód  bolesny. 
Uicłdewicz  odpowiedział,   że  gdyby  nowy  Omar  spalił  dwie 


')  „Je  voai  attends  ^  neof  heares,  ti^B-heureui  de  furę  U 
-conouasuice  de  M.  Nodier  dont  je  cwnnais  plusieura  (iuvnge8." 

*)  W  diiele:  JteeM  ftoitigne  du  XIX.  siede,  mt  choix  des  poi- 
siet  C4mtempartanes  imidites  ou  tradmUs  dts  languei  Europiaates  ou 
^trtmghres,  Fu7i  1835  t.  znajduje  t\%  w  tomie  pierwsEym  przekład 
•ceny  >;  3^gj  cEęAci  Daadćn  pOd  tytułem :  Vn  saUm  de  VartmU  en 
1829  (str.  123)  a  na  str.  40S  przekład  eonetu:  Bvrza.  W  zbioue: 
U  liairalew  IMńersel,  publie  par  tme  socUU  de  gem  de  leitret,  n»  atr. 
S*—Si  częjei  dnigići  (Puyż  1836  r.)  znajduje  się  przekład  łmprowi- 
awyi  Konrada  z  Diiadów. 


—    342    — 

trzecie  dnikiyących  się  dzieł  francuzkich,  nie  byłoby  aepi 
żałować.  Goście  francuzcy  wytrzeszczyli  oczy  i  zaczęli  bro- 
nić z  przycinkami  wartości  modnych  powieści.  Rozstali  sig 
l)ez  najmnieJEZt^  chęci  nowego  spotkania.  Pani  domn  bjłł 
mocno  zrażona  znalezieniem  się  Mickiewicza,  Mickiewiczom 
wcale  nie  podobała  sig  jej  światowość  i  przestali  widywaf 
^e  z  sobą. 

Z  całego  literackiei^o  świata  francnzkiego  najlepićj  po- 
jęła go  i  najwięcej  przyczyniła  się  do  oznajomienia  pobli- 
czności  z  jego  dziełami  pani  Sand.  Opowiadała  ona,  te  m 
Chopin  improwizował  u  nićj  na  fortepianie.  Mickienia 
i  pani  Sand  słuchali  go  z  zajęciem.  W  tern  ogień  zapalił 
się  w  kominie,  pani  Sand  wybiegła  po  ratunek,  wledała  strat 
ogniowa,  pożar  przytłumiono  łatwo,  a  Chopin  ciągle  grał, 
u  Mickiewicz  wciąż  słuchał.  Gdy  Chopin  przestał  grać,  on 
i  Klickicwicz  spostrzegli,  że  posadzka  zalana  wodą,  zapytali 
zkąd  to  pochodzi  i  dopiero  wtedy  dowiedziełi  się  z  zadzi- 
wieniem o  początkacb  pożaru.  Cały  rejwach  gaszenia  uszedł 
icli  uwagi. 

Pani  d'AgouIt  powieściopisarka  i  wielka  przyjadołbi 
pani  Sand,  bywała  wówczas  dość  częstym  gościem  w  dema 
Mickiewiczów,  ci  zaś  chodzili  do  niej  słuchać  gry  Liszu. 
Mickiewicz  spotykał  sig  w  salonach  obu  tych  autorek  z  Ste- 
fanem \Vitwickim,  Albertem  Grzymałą  i  t.  d.,  lecz  z  powoda 
kłopotów  finansowych  i  częstych  wyjazdów  z  Paryża  nie 
ł)ardzo  uprawiał  stosunki  ś\Yiatowe  i  poprzestawał  na  odwie- 
dzinach najl)liższych  przyjaciół  współemigrantów. 

W  naszćj  zaś  kolonii  emigracyjnej  nastawata  coraz  ni- 
doczniejsza  zmiana  w  usposobieniach  garstki  młodych  i  go- 
rących wychodźców.  Po  wielu  próbach  zaczęli  dochodzić  do 
przekonania,  że  dyskussye  c/y  to  o  prawach  obywatelskie]), 
czy  o  dynastyi  w  Polsce  do  niczego  nie  prowadzą.  Wypra- 
wy emissaryuszów  do  kraju  w  celu  wywołania  poirstania, 
dostarczały  licznych  ofiar  carowi,  a  nie  zachwiały  bynajmni^ 
jego  potęgi.  Pomoc  niesiona  dziecinnie  obmyślanym  ruchtw- 
kom  we  Włoszech  i  w  Niemczech   świadczyła  o  zapale,  Ica 


—     343     — 

zarazem  i  o  niedojrzałości  naszych  tułaczy.  SpostrzeJono, 
ie  scholastyka  średniowieczna  nie  jest  bardziej  czczą  i  nu- 
dną od  dyskiissyi  towarzystwa  demokratycznego,  pism  ko- 
missyi  korespondencyjnej  w  Poitiers,  okólników,  głosowań, 
przygotowawczych  wyborów  na  członków  idealnego  komitetu, 
mającego  zjednoczyć  emigracyą,  projektów  ustaw  i  t.  d.  Nie- 
którzy z  redaktorów  najgwaltowni  ej  szych  pism  emigracyjnych 
zrozumieli  nareszcie  doniosłość  przestróg  Ksi^c  Pieigrzymsiwa : 
„A  każdy  z  was  w  duszy  swojćj  ma  ziarno  przyszłycłi  praw 
i  miarę  przyszłych  granic,  O  ile  powiększycie  i  polepszycie 
dusze  wasze,  o  tyle  polepszycie  prawa  wasze  i  powiększycie 
granice." ') 

Lecz  łatwiej  rozprawiać  o  wydoskonaleniu  konstytucyi 
przyszłej  Polski,  nii  naprawić  siebie  samego.  Pewni  tuła- 
cze zaczgli  bić  się  w  piersi  i  wyzuawać  publicznie,  że  dotych- 
czas owe  roboty  ich  były  marne  i  uważali  sobie  za  obowiązek 
odwrócić  ziomków  od  bezdroży,  po  których  sami  długo  błą- 
dzili. Podobał  się  Mickiewiczowi  zapal  kilku  z  nich.  Wy- 
znawali  oni  szczerze  {między  nimi  Leonard  Rettel  i  Hiero- 
nim KajsiewiczJ,  że  gdyby  nie  Mickiewicz,  toby  nie  wybrnęli 
z  obłędu. 

Rettel  i  Kajsiewicz  czas  jakiś  przebyli  w  Angers.  Mic- 
kiewicz polecił  byl  ich  Paviemu,  Pavie  zaś  wprowadził  ich 
do  kół  katolickich  w  tem  mieście:  „Rettel  służył  w  pie- 
chocie w  stopniu  oficera.  Bardzo  oczytany,  władający  do- 
brze niemieckim  i  francuzkim  językiem,  wywierał  znaczny 
wpływ  na  ziomków  swoich  mnićj  wykształconych.  W  La- 
val  jak  w  Angers  istniał  tfepoi  polskich  wychodźców.  Rettel 
często  tam  się  pieszo  udawał,  w  długim  tym  marszu  palił 
fajkę  i  posilał  się  jedynie  kawą,  puszczał  się  wieczorem 
W  drogę,  a  stawał  na  miejscu  nad  rankiem.  Spieszył  ze- 
brać w  polu  oczekujących  go  żołnierzy  i  miewał  do  nich 
przemówienia,  przyjmowane  z  uniesieniem.  Mało  udzielał 
się  towarzystwu,    rzadko    bywał   na  batach  i  pilnie  praco- 


')    bzida  Adama  iUckUmieza 


—    344    — 

wal  ■ . .  Były  ułan  Hieronim  (Kąjsiewicz).  wysokiego  wno- 
stu,  silnćj  budowy,  z  twarzą  uśmiechniętą  i  wesołą,  jtx^ 
mował  cłigtnie,  pomimo  szerokiej  szramy  od  oka  do  brodj, 
zaproszenia  i  tańcował  z  polską  zaciętością.  Nie  opiad 
si§  światowym  ponętom  i  w  godzinacli  nabożeństwa  wclndd 
do  katedry  pokazać  się  pigknym  paniom  i  sam  im  się  ptzy- 
patrzyć."  ')  Wkrótce  Kąjsiewicz  wyrzekł  się  tańców  i  pny- 
milania  się  damom  i  zaczął  pomagać  Rettlowi  w  oawnea- 
niu  ziomków. 

Nowy  kierunek  tćj  propagandy  gorszył  i  stromiiWw 
arystokracyi,  która  uważała  podobną  gorliwość  za  zbyte* 
czną,  i  demokratów,  którzy  w  rozbudzeniu  wiary  i  w  tblite- 
niu  się    do    kościoła    chcieli    koniecznie    widzieć    obłudę.*) 


M     ł'iclor  Pavie,  sa  jeunesse  et   ses   reialions  litlerairts,    Angen 
1S87  r.  atr.  I!i7. 

*)  .Tan  Ozyneki  wystąpił  w  swojem  piśmie  Północ  pn*d> 
gPCongregacyi  Kato  Hcko  -  Pap  iezkii^)."  Piant  w  osŁatnun  numemt^ 
gazety:  „otrzymuje my  od  dość  dawnego  czasu  zabawna  ucwgiły 
u  kongregacyi  jer.uicki(:j  zawiązanej  pod  Paryżem,  iicromadiąiąo^ 
się  na  Cbaillot.  l'7.Daie  ona  władzę  papiezką  i  kata  ńę  modlić,  abj 
Folakę  zbawić.  Bylibyśmy  się  śmieli  z  kilku  bigotów  Inb  isano* 
nali  wiarę  ]dlku  obłąkanych,  gdyby  zawiązek  ten  nie  wpływał  u 
słabe  nmysly  i  gdyby  tajnie  uorganizowany  askodliirego  vpljm 
na  kraj  nie  wywierał.  NU  iiaUiymy  do  lej  szlachty,  co  w  ca^  ituki 
ręce,  kfania  sif  i  pochlebia  non-ym  apostołom  ptyiitmu,  »  Co  t»  w? 
sinieje  się  i  uraj/a  umodiącipn  albo  uiDodzonym,  Wytykamy  oaobf 
wskazane  nam  za  przewodników  t^j  kongregacyi  x  dwAoh  powodAw, 
mz,  że  jeżeli  zarzut  jest  płonny,  aby  mylnie  obwinionym  nastt^ciyi 
spoiobnoBŁ-  wytłumaczenia  się  przed  krajem  i  przed  emignc^ 
i  powtóre,  jeJteli  zarzut  jent  rzetelny,  aby  ostrzeds  wepdłbrau. 
dan  Zaleski,  Kąjsiewicz,  Jański  mieli  wziąć  sa  aiebie  ożywienŃ 
papizmu,  z  którym  wieczny  toabrat  uczynili  najgorliwsi  togo  wieka 
katolicy  ŁameiiDais,  0'Connel.  Semeneiiko,  co  miał  n  Polsce  wyi» 
leźć  narodowość  raską,  co  w  Poslipie  ogłaszał,  ie  wiara  powinas 
być  połączona  z  wiedzą,  nawrócił  się  i  jest  jednym  a  najgorliwczy^ 
kaznodziejów  nowego  zakonu.  Lecz  co  nas  izczególnićj  zAdii*i^ 
Karski  i  Ordęga,  ludzie  czerstwi,  zdrowi  i  młodzi,  przejęci  £«ic^ 
Bzemi  ducwiętnastego  wieku  wyobrażeniami  mieli  wpaść   w  ndla 


—    345     — 

Mickiewicz  zacbęcał  rod&ków  do  rachunku  Bumienta  i  przed- 
-WBtępnego  korzeuia  si$  przed  nauką  Chrystusa.  Z  drugiej 
strony  zebrania  braci  jednoczonych  ustawały,  ponieważ  po 
za  ćwiczeniami  ducbowemi  nic  nie  uradzono;  a,  przygoto- 
wawszy się  przez  wejście  w  eiebie  i  modlitwy,  spodziewano 
8i$  począć  organizacyą,  ułatwiającą  Polakowi  i  uwolnienie 
się  od  grzechu  i  wyzwolenie  ojczyzny.  Mickiewicz,  czeka- 
jąc, 82  odsłoni  się,  czy  jemu,  czy  któremu  z  jego  towarzy- 
szy, kszt^t  marzono  organizacyi,  zostawiał  swobodę  dzia- 
łania drugim,  ponieważ  mogU  natrafić  wcześnićj  od  niego 
na  właściwe  tory.  '  Chociaż  gotów  był  przyjść  im  w  pomoc, 
nie  dowierz^.  jednak  ich  prćbom,  przewidywał  niepowodze- 
nia, odradzał  pod^mować  się  przedwcześnie  trudnćj  roli 
przewodników  braci  swoich,  zachęcając,  aby  raczśj  siebie 
ćwiczyli  dalćj,  niż  żeby  zaraz  kierowali  drugimi. 

Jański,  Rettel,  Eąjsiewicz,  mniemali,  że  jak  tylko  znaj- 
dą fundusze  na  rozpoczęcie  żyda  wspóbi^o,  to  przyciągną 
do  siebie  licznych  rodaków,  a  nawrócona  emigracya  wnet 
cudów  dokona.  Szczera  pokora  Mickiewicza  nie  pozwalała 
mu  opierać  eię  żadnym  zamiarom,  wypływającym  z  szlache- 
tnych pobudek.  On,  który  pisał  do  Niemcewicza,  że  wypa- 
di^o  „zostawić  wszystkim  wolność  szukania  środków  czy 
bronią,  czy  konspiracyami,  bo  rzeczywiście,  gdzie  leży  zba- 
wienie nasze  ziemskie,  los  ojczyzny  naszćj,  nie  podobna  od- 
gadnąć" '))  nie  odrzucał  a  priori  prób  acz   nieudolnych  za- 


miatjcjzma,  któiy  dsia  nawet  stare  mitrony  nwieść  by  niepowinien. 
Kie  chcomy  bkwló  czytelników  powtarzając  co  nam  doDoazą  o  klą- 
twscb,  jakie  ta  nowa  inkwizycja  naca  na  diesydentów  i  heretyków, 
to  tylko  dodamy:  Aryatokracya  widz%c  niedoł^tnoić  szlachty  pol- 
skiej i  pntekonana,  łe  płytkie  głowy  jaśnie  wielmolnjch  posłów 
nie  zdołają  zaŁnyinBĆ  postępn  wyobrażeń,  poBtanowila  za.  pomoce 
bigoteryi  i  jezuityzmu  to  odzyskać,  czego  nie  potrafi  zachować  kona- 
jącem  szlaclieotwein.  Niech  to  będzie  prEestrog^  Niech  ci,  co  ty- 
cie poświęcili  dla  Indu,  mimowolnie  nie  stają  Bię  narzędziem  Jego 
najzaciętazych  niepnyjaciół."  (Nr.  IG,  12-go  Października  1835  r.) 
')    Km-espondma/a  Adama  Mkkiemcza  %.  III.  str.  189. 


—    346    — 

knnifcu  polskiego,  a  nawet  ułatwił  zdobycie  pierwszycb, 
zbędnycii  kapitałów.  Sam  nic  w  tej  mierze  nie  mogąc,  Bdd 
się  ilo  księcia  Adama  Czartoryskiego  :  „Mości  Ksią2e.  Mole 
W.  Ks.  Mość  przypomina  sobie,  że  przed  dwoma  laty  i»- 
ciąKnąiem  byl  u  niego  pożyczkę  dla  pewnego  emigranta 
ją  regularnie  wypłacono.  Pochlebiam  sobie,  że  pozyskałem 
niejaki  kredyt  w  kassie  W.  Ks.  Mości.  Śmiem  odezwai-  si{ 
w  podobnym  interesie.  Kilku  moich  znajomych,  młodyrh 
i  zdolnych  Indzi,  postanowiło  nająć  sobie  dom  na  wspólw 
niiefzkaiiie  i  zająć  się  poźytecznemi  pracami.  Brakuje  is 
fundus/ii  na  zapłacenie  z  góry  terminu  sześć-miesięcmego. 
Szukają  pożyczki,  którą  ratami  miesiccznemi,  bez  zamódl 
zwrócą.  Jeślibyś  Książe  przychylił  się  do  mojćj  proźbjr, 
raczył  byś  dać  znać  do  Paryża,  aby  mi  wyliczono  na  m^ 
rewers  franków  sześćset,  ja  zaś  kredytatorów  sam  pilnowi 
będę. 

„Radź  łaskaw  Książe  wybaczyć  mi,  że  go  zajmuję  ti 
lichym  interesem,  a  co  gorsza  pieniężnym  i  kredytowy 
w  czasacb,  gdde  tak  ciężko  o  grosz  i  trudno  o  kredyt. 

W.  Książęcej  Mości 

najobowiązańszy  sługa 

Adam  Mickiewicz." 

Książe  Czartoryski  natychmiast  się  do  proiby  ia| 
chi  lii  i  z  Londynu  15-go  I.utego  odpisał  Mickiewii 
,.K<ichany  I'anie  Mickiewiczu  1  Hzecz  do  którćj  się  inte 
snjesz,  nie  może  nigdy  być  w  moich  oczach  licłią,  istot 
też  nie  jest.  Owszem  jest  godną  zajęcia,  kiedy  mołc 
poniódz  kilku  zacnym  młodym  ludziom  do  wzięcia  si; 
pijżytecznćj  pracy.  Piszę  do  Sienkiewicza,  aby  snmmc  ) 
franków  zaawansował.  O  jej  zwrocie  nie  wątpię,  pń» 
że  trudne  czasy,  trudniejsze  od  ostatniej  naszej  smul 
finaasowOj  katastrofy. '_)     Ale  jeszcze   na    tyle    stanie,  a 


')    Wiidziiiski  piatc  w  ii^^cie  pod  liatu  I3-go  Stycznia  1836. 
„ISaiik  Jelskiefjo  igral  się  na  Hursie  i  ogloail  si^  bankrutem, 
wi^ks/ą  Nuiiiin^  Bimcit  Czart'ir}'sld,  nHJnięc^j,  bo  wszystko 


—    347    — 

do  kredytu,  masz  go  u  mnie  zupełny.  Chcii^  pani  Mickic- 
wiczowćj  złożyć  moje  ukłony  i  wierzyt^  wyrazom  prawdziwego 
ftzacnnkn  i  przyjaźni." 

Tak  powstał  domek  Jafiskiego.  ^)  -Kajsicwicz  pisał 
18-go  Maja  1836  r.  do  Paviego.  „Krą^.y  znów  pogłoska, 
te  oddalą  z  Paryża  co  najmnićj  połowę  przebywających  tam 
Polaków,  prawdopodobnie  i  nas  los  ten  spotka.  Nie  wiem, 
czy  doszło  do  twojćj  wiadomości,  że  15-go  Lutego  bie^ijcego 
roku    sześciu  z  pomiędzy   nas    przyjaciół,    katolików    najęło 


Platei-  i  wielu    paniczOw    emigracji.    .Takk[>Iwiekł»|d;i    ±n\,    że    tak 
maczna  summ.i  7,  tak  już  puHtych  kiuszeti  pi>Iski(-h  wypatlla." 

-|  Jarifki  diciat  wydać  swqjq  spowiedź,  o<l  czego  gii  odwiódł 
Adam,  „Cxy  naicżj,  pisał  Jański  w  swoich  notatkach,  od  razu  zu- 
jiełną  prawdo  odkrywać,  c^y  jak  mówi  Mickiewicz,  jest  kiedy  nic- 
cms  mówić  do  ludzi,  n  obowiązek  milczenia  i  usuni<;cia  się  od  to- 
warzyitwa^'  W  postanowieniach  z  dnia  12-go  I.istopada  183.'>  r. 
taki  aobie  cci  zakreślał:  „Użycia  wszystkich  riI  na  chwała  Botc[v 
i  dobra  bliźniego  bez  żadnego  względu  ziemskiego,  ludzkiego,  sta- 
xając  (tię  nawet,  żeby  wszelkie  dobro,  jukic  zamierzam  lub  które  mi 
Bóg  pozwoli  dopełnić,  pozostało  znpełnie  ukrytem  i  od  ludzi  nie- 
SDttnem."  (X.  I'BWBt  Smolikowski.  Początki  oilroiheuin  religipifgo 
SMT  rmje}\nitżtt€ie ,  podług  źródeł  rękopiśmiennych.  i'izt-;/liiji  fiifski, 
Oterwieo  181ii.)  Janaki  w  itatnch  do  przyjaciół  wspominał  o  swo- 
jem  nawróceniu,  i  pisał  na  przykład  w  Uarcu  1837  r.  do  Alfonsa 
Kropiwnickiego :  „Po  długich  błąkaniacli  911;  jk)  rozmaitych  Blozo- 
fiaeh  i  filantropiach  zwróciłem  sjq  w  zupełności  od  lat  trzech  do  je- 
dności katolickiego  kościoła  Chrystusowego,  tam  znajdując  i  tam 
tylko  wszystko,  w  czcm  miłość  prawdy  i  d<ibrego  pragną  być  za- 
spokojone. Wszystkie  nasze  obłąkania  Hię  pochodziły  jcdyolc  z  naj- 
l^abezój  naszej  nieznajomości  rzeczy  najważniejszy  cli  i  znanych 
pasayi  egoistycznych,"  W  liście  pod  datą  7-go  Czerwca  1837  roku 
podobnie  nic  wyraża:  „Stary  grzesznik,  apostata,  natlnkłszy  się  po 
najkrótszych  i  najdzikszych  bczdroiach  błędu  i  mamony  świata  — 
S  pokorną  wiarą  katolik.  Gdzie  indziój  czuję,  że  nierównie  trudniój, 
praw'ie  niepodobnie  byłoby  wydobyć  sig  z  pod  despotyzmu  łilozo- 
ficenych  przesądów  i  przez  oilzyskanie  prawdziwi')  wiary,  uwiecznić 
prawdziwe  nadzieje."  i  Bogdan  Jailski,  pierwszy  pokutnik  jawny 
i  apostoł  emigracyi  polskiej  we  Francyi  przez  Oallicra.  Poznań 
187C  r.  8tr.  118,  123.) 


—    348    — 

dom  osobny,  aby  mieć  moiność  praktykowania  życia  chne- 
ściańskiegn.  Każdy  z  nas  usługuje  kolejno.  Modliny  są 
i  uczymy  zarazem.  Jako  wyznanie  wiary  i  symbol  naai  n- 
wiesiliśmy  krzyż  na  widowni.  Otóż  policya  się 
[lokoiła.  Wpadła  do  nas  przeszłego  tygodnia.  Ci  puom 
oświadczyli  nam,  że  nie  mogą  wierzyć,  aby  my,  taegijl 
czynni  i  tak  niesforni,  mogli  przejść  na  świętoszków.  Odpo- 
wiedzieliśmy im:  dozierąjcie  nas.  Tymczasem,  dzięki  Bogi, 
ich  się  nie  obawiam,  niech  sobie  robią,  co  im  się  podoba.' 

jański  i  Kajsiewicz  znaleźliby  w  jakimkolwiek  z  istiw- 
jących  zakonów  możność  praktykowania  życia  chrzeŚciłć- 
skiego.  Dla  czegoś  zawiązywali  migdzy  sobą  nowe  sto«» 
rzyazenie?  Zdaje  się,  że  marzyło  im  się  zostać  rycenm' 
przyszłego  zakonu,  mającego  wyzwolić  grób  Polski  z  r^ 
niewiernych,  ale  ograniczyli  sig  na  werbowaniu  kilku  osobi- 
stości, znużonych  bezowocną  walką  stronnictw  i  sposób 
siebie  i  drugich  do  apostolstwa  emigracyi.  Rozwiązali  śfc 
prawie  nic  nie  wskórawszy,  ale  przez  lat  kilka  ostraegiĆ 
wychod/two,  że  samym  rozumem ,  niemiłosierną  poleimk| 
i  ślepem  rachowaniem  na  konieczność  rychlycli  przewrotdv 
europejskich  łudzi  siebie  i  kraj.  Domek  Jańskiego  istiuii 
przy  ulicy  Noire-Dame  des  Ckamps  No.  li,  dwa  lata  póinf 
przeniesiono  go  na  Boulevard  Mont-Pamasse  Mo.  26,  a  » 
stępnie  rve  Yaiin  pod  No.  13.  Gromadka  ta  została  * 
końca  zebraniem  ludzi  dobrćj  woli,  bez  przełożonego, 
ani  ślubu  przed  Bogiem,  Mickiewicz  szukał  im  opiekasz 
którzyby  ich  w  biedzie  ratowali,  ale  do  robót  icłi  nie  raf 
szał  się. 

Na  wstępie  1)^36  roku  o  mało  nie  stracił  dziecin 
„Adam,  pisał  Wodziński  do  Bohdana  Zaleskiego,  odwkdnt 
mię  niedawno,  oboje  zdrowi,  ale  ich  dziecina  przed 
liniami  śmiertelnie  była  zapadła  na  grypę.  NietłezpiecK^ 
stwo  już  zupełnie  minęło."  Wodziński  dodaje  10-go  Lułeg*: 
„Adam  ze  swoją  Ewą  i  swoją  maleńką  Adą  zdrowi. 
Mickiewiczowi  nic  łatwo  było  podołać  rosnącym  wydatkdt 
rodzinnego  pożycia.    Parę  drobnych  kawałków, 


—    349    — 

■ych  «  Sevue  du  Nord,  mało  co  przyniosło,  a  nie  mógł  spo- 
dziewać się  doprowadzić  pr^ko  do  końca  świeżo  rozpoczę- 
li hisŁoryi  polski^.  Terroryzm  Mikotajowski  niesłycłianie 
itrudzf^  krajowcom  przyjęcie  w  pomoc  emigrantom.  Ale- 
ksander Midiiewicz,  któremu  się  materyalnie  nieźle  powo- 
Iziło,  spróbował  był  znaczną  summg  bratu  przesłać,  ale 
ałdś  Moskal,  professor  jak  on  uniwersytecki,  źle  odpowie- 
Iział  jego  zaufaniu,  kwotę  powierzoną  dla  Adama  sobie 
irzywlaszczył.  Aleksander  Mickiewicz  musiał  w  dodatku 
ist  swó)  do  brata  drogo  wykupić  pod  groźbą,  wydania  po- 
icyi  tego  niebezpieczoego  świstku  papieru.  Ta  awantura 
tkropnie  zraziła  Aleksandra  Mickiewicza ,  odtąd  rzadko 
:g]aszi^  sig  do  brata  i  zniezmieroą  ostrożnością,  na  którą 
V  późniejszych  latach  Adam  czasem  narzekał.  „O  bracie 
woim,  pisał  Aleksander  do  Franciszka  Mickiewicza,  28-go 
jtycznia  r.  s.  1836  r.,  wiem  tylko  z  pogłosek  i  o  jego  oże- 
lieniu  niespodziewanem,  któremu  długo  wierzyć  nie  chcia- 
rai  i  o  jego  córce  i  o  powodzeniu  nie  najlepszem.  To 
tBtatnte  bardzo  dla  mnie  bolesne,  Łem  bardziej,  że  wszelka 
totnoc,  na  jakąby  można  było  się  zdobyć,  z  lakierni  połą- 
■zona  jest  trudnościami,  że  sobie  ani  wyobrazić  nie  potra- 
isz.  Przed  dwoma  laty,  sama  próba  takiego  kłopotu  na- 
lawiła  jego  brata,  o  ozem  może  nie  wiesz,  a  ja  słyszałem, 
e  ledwie  a  ledwie  z  niego  się  wyskrobał.  Zapewne  musi 
lyć  potem  uważniejszy,  wątpię  jednak,  żeby  mu  nie  odsyłał 
ego  przynajmnićj  co  winien,  zapewne  środki  znajdzie.  Je- 
eli  będziesz  miał  sposobność,  kłaniaj  mu  odemnie  z  takim 
.fektem,  na  jaki  tylko  zdobyć  się  może  twoje  przywiązanie 
iraterskie." 

Aleksander  wspominał  więc  Frajiciszkowi  o  własnych 
łopotach,  jakby  się  Łrzecićj  osobie  trafiły!  Odważył  się 
irzecież  12-go  Lutego  do  samego  Adama  napisać,  ale  z  jaką 
iględnościąl')     Sumka,    którą  przęsło,  pozwoliła  Adamowi 


')    List  Aleksandra  Mickiewicza  przytoczymy  tu  dla  szczegiS- 
irrt,  które  zawiera  o  braciach  Adama:  „Wielmożny  Mości  Dobro- 


na  cliwilg  odctclinąć,  ale  pani  Celina  nie   widziała  spt 
utrzymać  się  nadal  w  P&r}'żu  i  szukała,  gdzie  by  dla  i 


dzieju,  Zapewne  pan  nie  rozezna  na  pierwsze  wejrzenie  chara 
mojego,  tak  jak  nie  łatwo  rozeznaiemy  od  razu  oblicza  n^ 
Hzego  przyjaciela,  niewidiiaiief^  przez  lat  wieie,  ale  o  obec 
przyjaciela  ostrzega  uaa  dusza  jaśnifg  widząca,  nil  oko,  i  «p( 
wam  eię,  że  każda  litera  mole  powinaa  mieć  moc  wyraicni* ; 
blizkićj  i  przychylnej  mip  ręki  pochodzi.  Trzymając  się  zirji 
przodków  najprzód  zaczynam  od  interesów.  Cliociaż  nie  miaia 
dawna  żadnych  z  panem  stosunków,  główniejsze  wszakże  obi 
ności  życia  jego  wiećć  doniosła  do  mojego  ucha ;  z  kilbn  tu 
słyszanych  umiałem  sam  robić  długie  komentarze  i  tak  mni^ 
ci^j  wiedziałem  o  panu.  Czułem  z  jakiemi  trudnościami  #pot 
eii;  musisz,  a  nawet  pomiiiąwazy  inne  niezliczone,  samo  iitnyn 
się  w  obc^j  stronie  z  rodziną,  jak  jest  trudne!  Pozbawiony  M 
kich  Krodków  i  sposobów  wyrażenia  skutecznio  troskliwo^  ■ 
wzdychałem  tylko  do  opatrzności,  która  mnie  samego  wśrAd  |i 
krych  i  dotkliwych  okoliczności  rOin^o  rodzaju  utnymi^k  i  dl 
zachowuje  ezczQHliwie.  Pamiętając  zawsze,  że  jestem  jians  dU 
kiem,  korzystam  z  pierwszf^j  zręczności,  by  uiścić  się  z  cząstki  <i 
i  odsyłam  mu  własnych  jego  pieniędzy  lOOO  złotych  polskich.  1 
staram  si^  wręczyć  je  oddawcy  zmienione  na  francuzkie  cierff 
abyA  P^y  wydawaniu  nie  miał  żadnej  trudności.  Wiem  jdl 
szczupła  jest  rzecz  przy  licznych  potrzebach  domowego  źycii.i 
teraz  nic  umiem  zdobyć  eią  na  więcój,  racz  przynajmnif)  po^ 
w  dodatku  zapewnienie,  że  znowu  starać  się  będę  skutecznie  tM 
stać  z  pierwszćj  zręczności.  Ponieważ  zręczność  terażniejsit,  ilii 
się  zdaje,  jest  pewna,  dołączam  przeto  i  podarunek  dla  pal*  Ił 
tego  aparatu  fajkowego,  zawierający  fajkę  z  lawy  wezuniii^M 
cybuch  z  cyndału,  bursztyn,  cygamicę,  krzesiwo.  Racz  sobie  lUil 
szy  w  Hwobodnćj  chwili  zapalić  i  patrząc  na  ulatający  djin|M 
pomnieć  i  ulecialych  lat  trzydzieści  i  kilka  blizkićj  nijoBl 
naszi^j.  Muszę  teraz  powiedzieć  panu  cokolwiek  o  sobie  i  b4 
powodzeniu.  Przeszedłszy  różne  kuleje  niepowodzeń,  o  ktn 
mówić  Bzczegóiowio  nie  łatwo,  ustaliłem  się,  jak  się  zdaje  ptfl 
mnićj,  przy  moiin  obowiązku,  który  zabiera  mi  wszystkie  M 
chwile,  niemało  przedstawia  ciągłych  trudności,  połączony  jwt  4 
tego  z  wielu  dotkliwciui  przykrościami,  lecz  ma  i  swoje  dogoW 
a  mii^izy  innemi  daje  sposób  do  życia,  dochód  roczny  Btatjt]4 
rubli  arebrnycli  czyli  40UU  franków,  bo  może  już  z»pomDiłll'| 
chunku  na  tutejsze  monety;  nadto  pewne  tytuły  potmbn«*<| 


—    351    — 

ici  osiąść  w  okolicach  stolicy.  Mickiewicz  jakiś  czas  wabal 
sig  i  nakoniec  zgodził  się  na  ten  projekt,  a  przyjaciel  ich 
■Wodziński,  osiadły  w  ViIlebon  dla  potrzeboego  jego  zdrowiu 
wiejskiego  powietrza,  upatrzył  był  już  tam  dla  nich  mie- 
szkanie.  „Donoszg  z  ukontentowaDiem,  pisała  do  niego  pani 
Celioa,  i^e  Adam  zgadza  sig  przenieść  na  wieś  i  źe  mnie 
upoważnia  prosić  przez  pana  pana  Cassin^j,    żeby  mnie  nic 


stronacli  dla  zapewnienia  na  przyszłość  sobie  i  potomstwu,  jeżeliby 
było,  niektórych  ważnych  priywilejfiw.  Co  do  życia  domowego,  to 
bftrdzo  jest  przykre:  strona  dla  luoie  obca,  otaczają  osoby  obce, 
osierocenie  z  catego  rodzeństwa,  strata  przyjaciół  daje  się  uczuć 
dętko  i  ciągle.  Dotąd  żyjq  samotnie,  na  familijne  życie  jakoś  eię 
nie  zabiera.  Brat  mój  młodszy,  medyk,  dawno  już  się  ożenił,  miał 
kilkoro  dzieci,  lecz  te  wymarły,  jeden  mu  tylko  syn  pozostał,  mu 
imię  Bazyli.  Zona  jego  ma  imię  ]Vlarta,  z  domu  1'upożcuska,  córka 
kapitana  elulby  morskiej.  Nie  zuam  ji^j  i  brata  nie  widziałem  od 
Tozataoia  się  niegdyś  w  Kronsztacie.  Mieszka  on  teraz  v  Krymie, 
Tsadko  do  mnie  pianje  i  radom  moim  nierad  uakłnnia  uclia,  ztąd 
WBzellde  starania  moje  sprowadzenia  go  w  te  strony  stały  aię  bez- 
skutecznemi. 

„zegnam  pana,  żonie  jego  kłaniam  najuniicnićj,  malutką  Ma- 
tylkę  ściskam  serdec2iiie. 

życzliwy  i  najniższy  stuga 
Aleksander    Rymwi  d." 

•)  Eugeniusz  Cassin  urodził  sii;  ll-go  Grndnia  1790;  zarzą- 
dzając kilku  naukowcmi  towarzystwami,  których  posiedzenia  odby- 
\r*ly  aię  rue  Taranne,  mieszkał  w  domu,  gdzie  naiczęścii:j  icjmiku- 
wała  wówczas  emigracya  i  zaprzyjaźni!  się  do  tego  stopnia  z  Pola- 
kami, że  bywał  na  zebraniach  wychodźców  i  gorliwie  zf^uował  się 
icb  sprawami:  ,,Dnia  14-go  b.  m.,  pisał  DzUnnik  narudowij  w  nu- 
merze 151  dnia  24-go  Lutego  1»J4  r.,  zmarł  nagła  śmiercią  w  Pa- 
ryia  p.  Eugeniusz  Cassin,  niegdyś  agent  komitetu  francuzko-pot- 
.  akiego,  człowiek  dobrze  zasłużony  sprawie  cierpiącej.  Cicliy  a  bcz- 
łateresowny,  serdeczny  i  czynny  przyjaciel  Polaki,  przyja.ł  z  nami 
lirataiatwo  kiedyśmy  za  czaatki;  do  udziału  mieli  już  tylko  żal 
i  biedę.  Mnóstwo  wycliodźców  było  z  nim  w  stosunkach,  z  których 
apodzicwamy  nię,  wynieśli  wdzięczne  wspomnienie;  zaś  dla  wielu 
%  DOS  dom  pana  Casfiin  byt  niby  własnym  domem  i  przypominał 
pŁtn  gościnne  sąsiedztwa  zostawione    nad  Wisła.    To    t«ż  w  dzień 


—     352     — 

odmówił  swojej  protekcyi  w  tym  razie.  Znając  jego  dolirof, 
gpodziewam  się,  te  mi  nie  odmówi,  jak  będzie  miał  Idedj 
trochę  wobego  czasu,  pojecłiać  ze  mną  do  YilletMHi,  2ebj  lit 
ułożyć  z  gospodarzem  o  zatrzymanie  mieszkania,  o  ktiirea 
mówiliśmy  wczoraj.  Wkładam  na  pana  obowiązek  wyrobi^ 
nia  mi  tćj  przejażdżki,  a  zarazem  proszg  od  nas  pokłonić  aj 
p.  p.  Cassin.  Życzg  dobrego  zdrowia,  Adam  pozdrawia.' 
>Vodziński  IC-go  Stycznia  1836  r.  odpowiedzi^  pani  Celiiiit: 
„Jeżeli  pani  rada  rozpatrz}'£  sig  jeszcze  w  Yillebon,  p.  C>sai 
oświadcza,  że  najmilej  mu  b^zie  pani  towarzyszyć  w  prij- 
szły  czwartek  lub  inoego  dnia,  którego  z  następnych  tyi^Hliii, 
lecz  jeżeli  rzecz  idzie  tylko  o  ułożenie  Big  z  panem  de  Traej, 
gospodarzem,  mieszka  on  całą  zimę  w  Paryżu  i  można  bgdń 
wszystko  załatwić  bez  przejażdżki  do  Yillelwn.  Oprócz  zu- 
jom^o  już  pani  domku,  jest  tam  w  wielkim  domu 
nie  na  drugiem  piętrze,  równie  obszerae,  wygodne 
i  ile  mi  wiadomo,  tejże  sam^j  ceny,  lecz  ponieważ  bex  ogrd&i 
i  małych  zabudowań  gospodarskich,  sądzg,  £e  gospodan 
żyłby  cenę  do  250  franków.  Możnaby  je  było  z^j^ć  w  t 
gdyby  państwo  Cassin  mieli  zamiar  zatrzymać  dla  sJetne 
mek,  ale  po  wszystkiem  wnosić  mogę,  że  oni  na  lato  t 
inne  projekta  i  radzę  pani  i  Adamowi  trzymać  ag 
w  którym  będzie  mieszkać  osobnićj  i  przyjemniej. 
ulica,  na  którćj  mieszka  właiciciel  YiUebon,  bliższa  jest 
leko  nie  Pepiniere,  jak  rue  Taranne,  proszg  więc  upraedtf 
mnie  kilku  słowy  o  dniu,  w  którym  pani  bgdzie  didA 
z  nim  się  widzieć,  a  w  takim  razie  pani  Cas^  zajdzie  dt 
pani,  zaprowadzi  do  p.  de  Trący  i  pomoże  dokończyć  Il]dld^ 

„Całuję  rączki  i    życzg   dnia  dobr^o   pani,    Adaaoiri^ 
i  maleńkiLJ  Maryli." 

Zdaje  sig,  że  do  układu   przyszło,    gdy2    10-go 
Wodziński  pisał  do  Bohdana  Zaleskiego :    „Mickiewicz 


pogrzebu  tego  r-aenego  człowieka,  Polacy  beU  la  jego  trutnną  jlto 
za  ^półrodaka,  bo  Emarły  byt  oasiiym  Bpótrodftkieni  w  duohiu  I 
jego  trunmą  priemówil  Leonard  Chodźko. 


]}it  na  rok  cały  mały  domek  w  Yillebon,  który  zajmowałem 
przeszłego  roku.  Mickiewiczowie  z  cf^m  bagażem,  to  jest 
żoną  i  córą,  byli  zeszłćj  niedzieli  na  obiedzie  u  pp.  Cas&in 
i  wszyscy  każą  wam  kłaniać  się  nąjpickni^."  Udało  się 
zapewne  zwolnić  z  zobowiązania  co  do  domu  w  Yille- 
bon, jak  się  nadarzyła  zręczność  bezpłatnego  mieszkania. 
Pani  Celinie  łatwiej  było  dawać  znać  o  sobie  siostrze,  za- 
mieszkf^^  w  wielkićj  stolicy  jak  Petersburg,  niż  Adamowi 
bratu  swemu  wykładającemu  w  uniwersytecie  Charkowskim, 
ale  nie  zawsze  odważała  się  posługiwać  pocztą  i  przez  An- 
glików jadących  do  Petersburga  uwiadomiła  panią  Malewska 
że  odebrała  pozostałość  ze  swego  funduszu,  wynoszącą  126 
r.  sr.;  drobna  ta  zapomoga  nie  usuwała  kłopotów,  które 
pani  Celina  tak  siostrze  przekładała  w  liście  pod  datą  24-go 
Lutego  1836  r. :  „Na  wszystkie  twoje  pytania  odpowiadam. 
Mamy  się  wszyscy  troje  zupełnie  dobrze,  z  karmieniem  nie 
miałam  żadnych  trudności.  Piastunki  nie  wzięłam,  gdy2  nam 
i  o  jedne  sługę  trudno.  Grywam  o  ile  mi  czas  pozwoli, 
o  6piewte  zupełnie  zapomnit^am.  Mieszkam  zawsze  w  jednym 
domu  z  Urszulą.*)  Alfons')  najwięc^  kuruje  rodaków,  przy- 
syłają im  na  2ycie  z  domu ...  Ze  znajomych  Mamy,  oprócz 
IJorblina,  nie  ma  żadnego.  Nigdzie  nie  bywam,  i  bywać  nie 
myślę.  Manuskryptów  Mamy  nie  wydaję,  gdyż  nie  mamy 
funduszu.  Polepszenie  waszych  interesów  z  serca  nas  ucie- 
szyło. Go  się  nas  tyczy,  ponieważ  mię  prosisz,  żeby  ci  do- 
nieść otwarcie,  mam  sobie  za  obowiązek  powiedzieć  ci  pra- 
wdę. St^ego  dochodu  nie  mamy  ani  grosza  i  nie  spodzie- 
wamy się  mieć.  Co  się  tyczy  robót  Adama,  jest  ich  dużo, 
ale  jak  je  zbyć?  Żyjemy  jak  można  najskromniej,  ale  żyć 
i  trzeba,  a  znikąd  nam  nie  przybywa.  Co  dalćj  będzie  nie 
k  wiem.  Może  tćż  Pan  Bóg  nam  dopomoże,  w  nim  ci^a  na- 
[  dzieją."  Mickiewicz  widzi^  się  zmuszonym  dopominać  się 
F  u  przyjaciół  o  maJe  należności:     „Pisałam  ci,    mówiła  pani 

■  O    Krjńńaka. 

■)    Doktor  Kryeinski. 

itmt  4dama  MtUnham.    Tom  n.  23 


—     364     — 

Celina  w  po«7ższyin  liście^  już  od  dawna,  że  pan  Rot 
Uube,  bfdąc  w  Rzymie,  pożyczył  od  Adama  dwieścu 
trzysta  franków,  Adam  z  pewnością  nie  pamięta,  ale 
Teodora,')  żeby  mu  o  tem  powiedział  i  koniecznie  wj 
kwował.  Przedalam  wiele  z  moich  rzeczy,  mam  jt 
u  Kazi*)  czarny,  koronkowj  weloD,  który  ci  nadeszlę: 
szę  cię,  jeżeli  nie  możesz  inaczej,  to  sprzedaj  sa  100 
ków.  Nie  myśl,  moja  najdroższa,  że  niedostatek  pieni 
w  kt6r}'m  teraz  jesteśmy,  bardzo  nas  martni  ;  przechod 
ja  przez  większe  nieszczęścia,  a  w  czem  innem  sowicie 
nadgrodzoną  jestem  za  nie :  dzielę  z  najdroższym  Adi 
to,  co  on  ma.  Zmiłuj  sig,  nic  o  tem  nie  wspominaj  do 
ezawy,  bo  to  się  na  nic  nie  przyda  i  byłoby  nam  b 
bolesno,  żeby  kto  wiedział  oprócz  was.  Kasza  drogi 
rylka  była  bardzo  chora,  ale  teraz  ma  si§  zupełnie  d 
i  zdaje  mi  się,  że  wkrótce  dostanie  ząbku  List  mii 
siejszy  nieznośnie  długi  i  smutny,  ale  wierzaj  mi  yw 
malgre  moi,  gdyż  za  każdą  rażą  co  piszę  do  ciebie,  c^ 
tak  wzruszoną,  że  nie  mogę  sensu  schwytać.  Bądźcie  a 
i  szczęśliwi.  Adam  poleca  ci  pozdrowić  z  serca  dn( 
Franciszka." ') 

Emigranci  oswoili  się  z  niepewnością  tułacz^  I 
a  gdy  porównywali  objawianą  im  życzliwość  z  okropni 
tylu  ich  współbraci  zapędzonych  w  głąb  Syberyi,  skargi 
mierała  im  na  ustach.  Położenie  Mickiewicza  trapiło  \M 
francuzkich  jego  przyjaciół  niż  jego  samego.  David  dA| 
ofiarował  mu  domek  swój  letni  w  Domont,  który  ifl 
fitałby  pustkami,  ponieważ  miał  i  podróż  przed  sobą  i  ■ 
stwo  robót  rozpoczętych  w  pracowni  parjzkiej.  Adia 
się  przekonać  i  zaniechał  myśli  przeniesienia  się  do  VilH 
Tracił  sąsiedztwo  Wodzińskiego,  ale  las  go  tylko  oddi 
od  Niemcewicza  i  Kniaziewicza.  W  wiosce  takićj  jak  DN| 


'I  Wołowskiego. 
')  Wołowski  śj. 
*)    Malenakiego. 


—     355     — 

lie  był  narażony  na  natrętów,  uwalniał  się  od  towarzyskich 
>bowi%zków  często  ciężkich  dla  kieszeni  i  od  światowych 
znak  współczucia,  które  dźwignia  żadną  w  kłopotach  nie  s% 
.  dodają  ino  tyle  goryczy. 

Na  wieść  o  zamiarze  Adama  opuszczenia  stolicy,  Ody- 
iec  pisał  do  Franciszka  Mickiewicza  30-go  Maja  1836  r. : 
Od  Adama  samego  dawno  już  bardzo  wiadomości  nie  miałem, 
le  o  nim  wiem  z  niedawnej  daty,  że  zdrów,  wybiera  się  na 
Łto  na  wieś,  w  okolice  miasta  i  bardzo  się  cieszy  ze  swojćj 
latyni.  Nie  prawdaż,  że  to  musi  być  pocieszny  widok  wi- 
zieĆ  Adama  kołyszącego  dziecko  na  ręku,  aibo  też  miuę 
^go,  gdy  płaczu  dziecka  słuchać  musi.  Daj  Boże,  żeby  ta 
farynia  tak  ojeu  jak  stryjaszkowi  wynadgrodzić  mogła  cier- 
ienia  przez  jćj  cioskę  sprawione.  Tem  życzeniem  żegnam  cię." 

Gdy  Odyniec  Panu  ('ranciszkowi  przypomniał  litewską 
[arylę,  Mickiewicz  ju2  więcćj  jak  od  miesiąca  mieszk^ił 
'  Domont.  Przenosiny  odbyły  się  w  Kwietniu.  „Dono./ę 
i,  kochana  Heleno,  pisała  24-go  Kwietnia  pani  Celina  ilo 
ani  Ualewskićj,  że  od  dwóch  tygodni  przenieśliśmy  się  na 
rień.  David,  rzeźbiarz,  przyjaciel  Adama,  dał  mu  swój  dom 
ogrodem,  któr}'  jest  bliziutko  lasu  Montmorency.  Bardzo 
am  tu  dobrze  i  spokojnia  Marynia  zdrowa  jak  rybka, 
lamy  z  nią  tysiąc  pociech,  to  są  nasze  całe  rozrywki,  nie- 
yczerpane,  gdyż  codzień  coś  nowego  przybywa  w  rozumie 
urodzie.  Adam  was  po  milion  razy  ściska  wraz  z  dziećmi." 
tziecbo  częśdćj  ł)awiło,  a  czasem  zasmucało  Adama.  ^Bóg 
rie  czy  ją  wyhoduję,  pis^  on  w  Marcu  do  Stattlera,  bo  wiesz, 
tk  teraz  trudno  liczyć  na  pr/ysźłość." ') 

Mikołaj  mową  swoją  wypowiedzianą  16-go  Października 
836  r.  w  Warszawie,  w  którćj  zagrażrf  ludowi  tiij  stolicy, 
B  jeżeli  się  ruszy,  to  miasto  zniszczy,  a  jużci  nie  on  go  od- 
udiije,  wielką  wywołi^  wrzawę  w  prassie  zagranicznej.  \Vy- 
bodźtwo  więcćj   wagi  jeszcze  przywiązywało    do    wystąpień 


')    Korespondeneya  Adama  Mickiemcza  Ł  I.  str.  : 


—     366     — 

ców ;  dzienniki  francazkie  coraz  mnićj  się  nią  zajmowały, 
a  po  tylu  bezowocDjch  szamotaniach,  ręce  opadły  emigracyi. 
Zapobiegliwy  i  rzadkićj  wśród  emigracyi  praktyczności, 
Eustachy  Januszkiewicz,  bardzo  brał  do  serca  kłopoty  poety: 
„Interesa  pieniężne  naszego  Adama,  pisf^  on  18-go  Siei'pnia 
1836  r.,  są  w  dosyć  złym  stanic.  Pytałem  go,  jakie  są  jego 
resursa?  odpowiedział  mi,  iż  Platon  czy  inny  um  filozof 
grecki  utrzymywał,  że  nic  tak  nie  zabija  duszy,  jak  myśl 
o  jutrze;  potem,  według  słów  Pisma  Św.,  kaz^  mi  patrzeć 
na  ptaki  niebieskie  i  t.  d.  Jego  czcigodna  Celina,  to  drngi 
Adam :  ładna,  ale  jak  on  bezładna,  mało  troskająca  się  o  to, 
co  będzie  za  dwa  lub  trzy  miesiące."  ')  Młoda  mgżatka, 
jak  to  bywa,  spuszczała  się  najprzód  we  wszystkiem  na  męża. 
Konieczność  prędko  ji^  wyuczyła  umiejętnój  gospodarki.  Rzad- 
ko poddawała  się  t^  obawie  jutra,  wstrętnej  jśj  mężowi, 
duto  sobie  odmawiała,  ale  nieraz  nie  wiedziała,  jak  sobie 
dać  radę  nie  z  jutrem,  lecz  z  dniem  dzisiejszym.  „Byłem 
u  nieb,  pisał  dalćj  Jnnuszkiewicz,  w  poniedziałek,  świgto 
małej  córeczki  Maryni.  Adam  z  Zanem  byli  na  przechadzce. 
Ją  zastałem  we  łzach,  pytałem  sig  o  przyczynę :  „Płaczę  nad 
losem  Maryni."  —  „Jakże,  czyż  to  nie  zawczcśnie  kłopoctć 
się  tem,  co  za  lat  szesnaście  wypadnie?"  W  końcu  przy- 
szło do  wyznania,  że  dla  braku  funduszów  musi  opuścić  Pa- 
rjż,  przedać  część  mebli,  i  że  całą  zimę  myślą  mieszkać 
w  Domont  (pod  Montmorency),  w  opuszczonym  i  prawie  pu- 
stym zamczysku  rzeźbiarza  David'a;  że  to  martwi  Adama, 
niepokoi,  do  niczego  się  jąć  nie  może,  zaczętych  prac  nie 
kończy.  Wtem  wszedł  Adam  tęskny  i  ponury.  Wziąłem  na 
stronę  Zana,  a  ten  mi  potwierdził  wyznanie  Celiny  i  propo- 
nował, czyby  się  nie  udało  przedać  rękopisów  Tadeusza  i  in- 
nych wierszy  Adama  V  On  jest  kapryŚTiy  i  wolałby  z  głodu 
umrzeć,  niż  darowiznę  przyjąć,  ale  temu  by  się  zaradziło, 
gdyby  się  znalazł  kto,  coby  dal  200  lub  300  dukatów.  Przy- 
sięgam na  wszystkie  Bogi,  że  kiedyś,  po  śmierci  Adama,  za 


')    Fatnictnik  Kuatacliego  Jaiiuazkiewii'za. 


—     367     — 

fciżd%  ittiartkg  dadzą    dukata,  a  więc  i  kapitał  zwróci  się 
z  procentem.'" ') 

Obeszło  się  bez  spienigieoia  rękopismów,  ale  były  to 
iate,  ciężkie.    /  bilecilni  pani  Celiny    do    Wodziński^o    do- 
wiadajemy  się,  że  w  kofica   Sierpnia  i  Mickiewicz  i  jego  có- 
recaka  jednocześnie  zasłabli :    „Adam,    opowiada  23-go  Sier- 
pnia pani  Celina,  wczoraj    bardzo    był    cierpiący  i  wiele    mi 
nabawił  strachu.    Dziś  już  prawie   dobrze,  i  Marynig  dokto- 
•^y  nie  znaleźli    bardzo  słabą.    Dziękujemy    dobremu    panu 
z%    pamięć  i  książki  dla    /-dania"     Wodziński  otiarował  pŁa- 
s^fei :    „Anglik,   sąsiad  mój  Yilleboński,  przysłał    mi  poczci- 
'^'^czek  kupkę  skowronków,  a  ponieważ  nie  wiem  co  z  niemi 
z«~obić,  więc  przesyłam  pani,  całując  przytem  jćj  rączki.  Dzień 
dtiiiy  Adamowi  i  Mani." 

Eustachy  Januazkiewicz  znów  zajrzał  do  Domont  8-go 
^V'rześnia:  „Odwiedziłem,  pisał  on,  Adama  w  Domont.  Po- 
^ttzywał  mi  przesłany  od  Adolfa  ')  widok  Iszyma,  mieściny 
SybiryjskiSj,  do  którój  zesłany.  Kiedyś  razem  podróżowali 
Po  Włoszech.  Jakby  to  dać  wiedzieć  w  Dzieszynie,  że  ten 
■"ysonek  doszedł  rąk  Adama  V" 

Niedomaganie  córeczki  zaniepokoiło  znowu  rodziców, 
pospieszyli  do  Paryża  po  radę  lekarską  i  omal  nie  wyrzekli 
Big  domku  w  Domont  A  mimo  tylu  niepomyślnych  okoli- 
czności, Mickiewicz  i  Celina  nalegali  na  Wodzińskiego,  aby 
tię  do  nich  przeprowadził.  Wodzińskiemu  coraz  było  gorzój, 
przez  delikatność  chciał  wyprowadzić  się  od  rodziny  fran- 
cozkićj,  przy  którćj  trudnił  się  wychowaniem  dziecka;  pisał 
on  z  Yillebon  do  Bohdana  Zaleskiego  25-go  Sierpnia :  „Wkrótce 
wynoszę  sig  zupełnie  z  domu  Cassinów,  nie  chce  być  im 
dłnżćj  ciężarem;  dotąd  dawałem  ich  malcowi  Ickcye  niemie- 
ckie i  inne,  a  to  połączone  z  matą  kwotą  pieniężną,  którąm 
im  miesięcznie  oj^acał,  wywiązywało  mnie  jako  tako,  ale 
teraz  oni  oddają  swego  syna  zupełnie   na  pensyą,    a  zatem 


■I    z  dziennika  P'uEtachego  Jannszkiewic 
*}    .T&nusEkiewicza. 


—     358    — 

iim.  juk  ludowi  wybranemu  wśród  puszczy,  jedynie  o  dosU- 
iiii'  si\;  tlo  itionii  obiecanój.  '/.olA  wypłacany  emignntoi 
przi'z  r/.i[il  francuzki  pozwalał  iiti  zostawać  wielkim  niepntr- 
wmiYUi  si>jnu-ni,  lipzii:<tannie  obradującym.  JeDerałoine,  pt- 
^ł^>w^^^  poliioruli  znaczni*  pensye,  mogli  oddawać  się  wjl|- 
K-iMiK-  npiHwii'  narodowój,  a  mlod^^za  brać  ani  myśMaosifii 
■/;i  ciauiia  i  kancrowii-iostwo  było  choroba  prawie  aib 
/uan:i.  Odbywały  się  wykłady  sztuki  wojskowej,  drukowiM 
tniktiity  o  wojiiif  party/anckifj,  mało  kto  dbał  o  zapewnie- 
iiii'  sobie  niatcryaliifiio  bytu,  bo  mało  kto  przypuszczał  miK 
jT/cii  !Hil>:j  liliisu'  liUa  wygnania.  Książe  Ogiński  otworri 
lyl  /iikl;ul  iiitniliiiaiiirski,  zamożni  niegdyś  paaowic  bnS 
>;^'  ilo  stolarstwa  lub  iuDyob  rzemió?!  tcm  chętniej,  że  ti 
i:vialv»  w  toh  ('r^i'kt'iiaiuu  knilko  trwai-.  Emigranci  nie 
nuiwali  iiiitfs.'kati  sa  kontraktem,  upatrując  w  tein 
wi^ri  w  rji-hty  powror  ilo  oiczjTny.  2yli  ciągle  w  pog 
w  i;:.  .'i,vi-k:«aU  .'  iiiv!:i  m  tUteii  hasła  wymaszerowuui 
tt  ivtv'.  \l:i-kii.»\'i  lidrvliii'J  jeszcze  oJ  innych  pielgizyiwif 
;!:ial  iv.'ł  »U'i':;u..'  w  Polskę,  ale  władze  francuzkie  ■■ 
.■Elk':j'j  j;i'  lal-c.MÓ  io  wyobo-litwa.  Ody  szło  Adioad 
:  tiiwarijAie:::^  v.'.v;:r.i'4:i!i:'i  liarrzyńskiemu.  to  paspari' 
.'iriyfai  ::a  a^il:'::.  -i  rio  brał  !:'lz:alu  w  walce  1^ 
<-=j>  NaU  cisir^o  ^■.'  ia*,','ięh,  ks:a2e  Adam  Czartoryski  po- 
»:aai.'»'*  >X.i.';j>>:ai."  k  wi-^^^-i.w.  ;ak:e  miał  a  mi11i5truv.1l? 
-tri^Tdc  !--■«!  ei.'";;ra:i.:t;  ij  Mickiewir.-za.  a  nie  przewidiótc 
'^r-ii-.cac  ".'Oii^-wi^  ■.■?l-:'i  iiaiin*em'i  s  wychi>l2ców  nie  o4- 
■'.iN»-ai'\  yotUi*  *.'-^'.'  ','rjrw'.'i  !?3t''  r.  knjttą  notatk; 
>.lŁ-*-:a-*.a  >"a:ji  :.'.  ii.-  -Aitur!:!.  'y  któcvj  przekładał,  *e 
:•;':■.,  "a;  Mcit*'::  i::■l^^^■^al  sie  ze  sprzeiLiiy  siyi 
y^:vi.  .lv"  '.■:  .'d  -^-ii-rsi-ili.  •\---jmkyv  "«  Kr^owie 
"ui  •,:-.-ati^i:v  :-j:rii-ii.jfą  :"s:ai'a  La  i&^aj^k  p'>tskił:h.  lejł 
:f;t  it-\-:\  ■*i.:-:-\f  i<;>.-i<-d  ■  -i-i  Mb*'U.  =1  3Cnist« 
i-i^ii  ywłi    iii:,i   '.-k^'}  ■_":■-!■■*  .a    >iiiil0'VT]i|  MpowLedz:  .1 


sza  Książęca  Mość,  pisał  do  niego  p.  de  Gasparin,  wręczyła 
sa  Dstatnićj  soboty  notatkę  o  p.  Adamie  Mickiewiczu,  który 
potrzebuje  wsparcia  rządowego.  Pospieszyłem  kazać  zrobić 
poszukiwania  w  ministeryum  spraw  wewnętrznych  dla  wyszu- 
kania śladów  przybycia  do  Francyi  i  przyczyn  oddalenia  sig 
'■M  braju  waszego  ziomka.  Przedłożone  mi-dokumenta  prze- 
konały mię,  że  ten  Polak  nie  należy  do  liczby  tych,  którzy 
zmuszeni  byli  wydalić  się  z  powodu  wypadków  warszawskich. 
W  rzeczy  sam^,  podczas  powstania,  podróżował  we  WJo- 
Bzecb  za  pasportem  cesarskim. 

„Jakiekolwiek  były  powody  osobiste  jego  wyjazdu  z  kraju 
w  1823  czy  I8Sd  r.,  pan  Mickiewicz  pozbawiony  jest  w  obec 
admintstracyi  francuzki^J  cechy  politycznego  wygnańca ;  nie 
można  więc  ani  jemu  ani  innym  w  podobnem  znajdującym  się 
położenia  Polakom  przyznać  żołdu  przeznaczonego  przez  Izbę 
wyłącznie  dla  tułaczy  sprowadzonych  na  nasze  territorium 
przez  ostatnią  rewolucyą  polską. 

„Niezmiernie  więc  żałuję,  że  nie  mogę  poprzeć  życzli- 
wości Księcia  dla  rodaka  w  nieszczęściu. 

„Niech  Wasza  Książęca  Mość  zechce  przyjąć  zape- 
wnienie mego  wysokiego  poważania. 

Par  Francyi 
Pod-sekretarz  ministerstwa  spraw  wewnętrznych 
Gasparin."  ^ 

Książe  Czartoryski  odpisał  ministrowi  22-go  Czerwca 
1836  r.,  że  po  wybuchu  rewolucyi  1830  r.  Adam  Mickiewicz 
próbował  przekraść  się  do  Polski  nie  za  rossyjskiem  pas- 
portem; te,  jeżeli  ró2ne  trudności  stały  mu  na  przeszkodzie, 
to  poddał  się  wszelkim  skutkom  upadku  Polski  i  stracił  mo- 
.  2ność  powrotu  do  nićj.  P.  Gasparin  I-go  Sierpnia  odparł 
księciu,  że  trzyma  się  poprzedniego  zdania  *)  na  zasadzie 
listu  Mickiewicza  z  1833  r.    do  ministra  Broglie,  w  którym 


■)    Dodatek  pod  aumerem  XV. 
•)    Dodatek  pod  numerem  XVI. 


—    360    — 

z  wyżój  wypowiedzianych  względów,  zaprzeczał,  aby  polic^ń 
służyło  prawo  obcłiodzenia  się  z  nim  jako  z  emigrantem.  Pi>- 
licya  dokuczała  mu  jako  emigrantowi,  nie  mógł  nigdzie  ni- 
Bzyć  się  bez  j4j  zezwolenia,  i  jedynie,  gdy  szło  o  wsparae 
przyznane  przez  Izbg  Polakom,  zaprzeczała  mu  chamktera 
politycznego  wygnańca.  Widocznie  nazwisko  Mickiewioa 
nigdy  nie  obito  się  o  uszy  pana  Gasparin.  Sainte-BeuTC, 
zdając  w  owym  czasie  sprawę  z  przekładu  Graiyny  przei 
Krystyna  Ostrowskiego,*)  z  współczuciem  wspomniał  poetę, 
„który  ukrywa  między  nami  w  któremś  z  naszycb  przedmieśd 
chwałę  skromną  i  dumną,  chwałę  w  żałobie  jak  przystoi  wy- 
gnaniu."') W  tymże  samym  czasie  wyszło  tłumaczenie 
szem  (Conrada  Wallenrodu,  przez  p.  Loison.  „Jako  LitwiD, 
pisze  tłumacz,  potomek  dawnych  męczenników  i  sam  męczeo- 
nik,  polski  autor  opisał  klęski  ojczyzny  i  marzył  o  zemście. 
Ale  wywołując  przeszłośd,  czyż  poeta  mógł  zapomnieć  o  nip- 
szczęściach  obecnćj  chwih?  Gdyby  chciał  zapomnieć,  to  ślady 
własnych  kajdan,  kurzawa  wygnania,  jęki  konających  braci, 
wszystko  około  niego  glosby  znalazło,  chociażby  milczał,  aby 
go  zachęcić  do  napiętnowania,  pod  zgasłemi  nazwiskami 
tr<A'ąjąccgo  ucisku,  do  biczowania  Kossyi,  smagając  niby  u- 
kon.  Biedna  Litwo !  niegdyś  pogańska,  dziś  katolicka,  a  a- 
wsze  napastowana,  rozdarta.  Dla  niej  niedźwiedź  wschodni 
zastąpił  wiika  północnie ;  po  gwałtach  rycerstwa  średnio- 
wiecznego doczekała  się  gwałtów  polityki  państw  nowocze 
Bnych.''^)    Tłumacz  objaśnia  myśl  autora  Wallenroda  wezws- 

')    W  diielc:  Niiils  <te.xil. 

*)  W  dzienniku:  U  Polonais  str.  444.  Czetwiwc  1836  r. 
'i  Bihiioyiaphie  tle  la  France  podała  wyjście  z  draka  tep 
przekładu  w  uumerze  2^-go  Czerwca  1836  r.:  Conrad  W^tcwi, 
poime  traduit  du  polonais  tfAdam  Mkkieniic:  par  A.  R.  Lotson,  popnt- 
dzooy  wstępem  o  dziejach  £rzj2akón,  który  noei  jako  godto  oart^ 
l>ny  wienz  H.  Moreau: 

Ob!  c'eat  une  biea  vieiI1e  et  bien  noire  cbroniąae. 
Wiersze  Mickiewicza: 

I  nikt  bez  straty  życia  lub  swobody, 
Nic  mógł  przestąpić  zakazantij  wody. 


—    361    — 

niem  djabla,  jeżeli  Bóg  w  pomoc  nie  przjjdzie.  Si  nequeo 
superos,  Acheronta  movebo.  Chęci  pana  Loison  były  najlepsze, 
ale  przekład  jego  tak  dalece  lichy,  że  nie  mógł  publiczności 
francuzki^  dać  i  najriabszego  wyobrażenia  o  Mickiewiczu. 
Mickiewicz,  którt^o  tylko  niewielki  las  przedzielał  od 
Montmorency,  bardzo  często  zaglądał  do  Niemcewicza  i  Knia- 
ziewicza.  Dwaj  weterani  puszczali  się  tćż  czasem  do  ni^o 
na  piechotę,  nie  zawsze  szczęśliwie.  Pewnego  razu  jenerał 
Kniaziewicz,  namęczywszy  się  „cał%  godzinę  po  gliniastej 
drodze"  ')  musii^  „powrócić  ze  wstydem  do  domu."  *)  Do- 
meyko  odbywał  podró2  naukową^  Bohdan  Zaleski  siedział 
w  Strasbui^.  Innych  przyjaciół  odwiedzał  Mickiewicz  od 
czasu  do  czasu,  a  bywało,  że  zagawędziwszy  się,  powracał 
nocą  pieszo  z  Paryża  do  Domont.  Żył  najbardziój  z  Litwi- 
nami, byli  w  Paryżu  Nowogrodzianie,  współpowielnicy,  któ- 
rych Inbiał  towarzystwo,  między  nimi  marszałek  Kaszyc 
i  proboszcz  z  Nowogródka,  ki^iądz  Dłuski,  ")  wielki  oryginał. 
-Przed  kilku  dniami,  pisał  Wodziński  do  Zaleski^o  8-go 
Czerwca,  był  u  mnie  w  Yillebon  i  nocował  ksiądz  Dłuski, 
proboszcz  z  Nowogródka,  któr^o  może  widywałeś  u  Adama, 
nagadał  mi  on  tyle  rzeczy  nadzwyczajnych,  że  ci  muszę  o  tern 
parę  słów  napisać.  Przytaczał  mi  wynalezienie  jakichś  ka- 
szkietów i  pancerzów  z  bibuły,  których  żadna  kula  nie  prze- 
bija.   Ciekawsze  są  j^o  przepowiednie,  że  proboszcz  kościoła 


P.  Loison  tak  oddat: 

Mnlhear  ik  qui  youdrait  franchir  l'oDde  fatale, 
Tant  la  douane  est  ici  soupconneuse  et  brutale! 

Czytelnicy  francuzcj  mogli  myśleć,  źe  Mickiewicz  w  Ńrednio- 
wiecznym  poemacie  mówił  u  komorze  celnej.  Prześcignął  p.  Ixiisoiia 
p.  V.  Leroux,  który  bierze  KrzyiakCw  za  kawalerów  Ilodyjakich 
i  wyobraża  sobie,  że  wypadki  opiewane  przez  poeti!  dzieją  siq  sześ6 
l«t  po  nawróceniu  Litwy  przez  królową  Jadwigi;!  (Falieitrod,  tragedie 
£K  cinq  actis.    Paryż  1891  r.) 

'ł     Korespondencja  Adama  Mickietmcza  i.  IIL  atr.  198. 

»l    Ibid. 

*)    Gaspar  Dłuski,  kapelan  IB-go  pułku  ułanów. 


Saint-Roch  w  Paryżu  zostanie  wkrótce  Papieżem  i  aakałe 
krucjatę  za  Polska,  że  Adam  wkrótce  będzie  w  taJdm  stanie, 
że  zapomni  czytać  i  pisać.  Kie  wiem,  co  mam  o  Dłuskim 
sądzić.  Wiem,  2e  go  szanuje  Adam  i  że  jest  w  cią^ch 
stosunkach  z  naszymi  katolikami  z  rue  Xoire-Dame  des  Champs 
i  słyszałem  z  boku,  2e  rząd  francuzki  miał  go  mianować  bi- 
skupem w  ChinacłL  Będąc  więc  u  Adama  i  w  Faiyżu  za- 
pytam o  to  wszystko."  Biedny  ksiądz  Dłuski  dostał  był  po 
prostu  pomieszania  zmysłów,  na  czem  się  Wodziński  nie  po- 
znał. Wodziński  w  Lipcu  odwiedzał  Mickiewicza  i  pisd  do 
Zaleskich  14-go  tegoż  miesiąca:  „U  Adama  w  Domont  by- 
łem parę  razy.  Mieszka  obszernie  i  pięknie,  wioska  ma 
ładne  okolice,  ale  brak  jćj  ciszy  Yillebońskićj.  Oboje  kazali 
mi  was  obu  nąjmilćj  pozdrowić  i  powiedzieć,  że  Maryla  jot 
bardzo  dowcipna  i  mądra,  ciągle  gada:  bum!  barn!  gul  borni 
dum  I  i  wiele  innycłi  równie  ciekawych  rzeczy,  co  wszystko 
tak  zadziwiło  starego  Niemcewicza,  że  napisał  do  nićj  długą 
odę.')  Adam  z  żoną  i  córą  bawił  cfdy  prawie  przeszły  mie- 
siąc w  Yillebon,  był  z  nimi  Zan  i  prócz  te^to  przypadkim 
zjechała  znajoma  Gassinów  zakonnica  z  prowincyi,  miła  nad 
wyraz  i  słodka  osoba.  Czas  nam  więc  zeszedł  bardzo  przy- 
jemnie i  żal  tylko,  że  was  w  S&vres  nie  było.  Jest  podo- 
bieństwo, że  Adam  aż  do  Nowego  Roku,  a  może  i  całą  zimę 
w  Domont  zabawi." 

Mickiewicz  wybrał  się  był  do  Yillebon  dla  pocieszenia 
Wodzińskiego,  którego  trawiły  suchoty.  Już  w  Styczniu  pi- 
sał on  do  Zaleskiego:  „Morilurm  te  sahUat.'*  10-go  Maifa 
donosząc  o  ciągłych  bólach  w  piersiach  i  krwotokach,  do- 
dawał: „Często  w  jakichś  gorączkowych  marzeniach  zd^je 
mi  się,  że  wyzdrowiałbym  zupełnie,  gdybym  mógł  odetchnąC 
choć  godzinę  polskiem  powietrzem,  gdyby  do  piersi  m(q^ 
dotknęły  polskie  dłonie  matki,  siostry  lub  jaki^  dobr^  da- 
Ezy,  którą  boli  moje  życie  tułacze.     Wzdrygam    uę,    ilekroć 


■)    Koreipmdtncya  Adama  Mickitipicia  t  I.  str.  160. 


—     363     — 

myślę,  że  mo2e  przyjdzie  gnić  w  jednćj  jamie  z  ludźmi,  od 
których  mnie  dzielą  moja  religia,  moje  uczucia,  moja  ojczy- 
zna. Modlf  się  często  i  serdecznie  do  Boga,  aby  mi  po- 
zwolił zamknąć  oczy  w  krainie  mego  serca,  ale  niech  sig  Bta- 
nie  święta  wola  Jego,"  Mickiewicz  i  jego  żona  osładzali, 
o  ile  mogli,  Wodzińskiemu  ric^kie  to  i  powolne  gaśniecie 
na  obczyźnie. 

Na  wypowiedzenie  mieszkania  paryzkiego  zdecydowano 
się.  Pani  Mickiewiczowa  przyjechała  do  Paryża  w  pier- 
wszych dniach  Lipca,  aby  je  opróżnić.  Adam  przemyśliwat, 
czy  nie  wypadnie  mu  przenieść  sig  dali^j  niż  Domont,  w  głę- 
bszą prowincyą.  „Kochane  Heleno,  pisała  6-go  Lipca  1836 
r.  Pani  Celina  do  pani  Malewskićj,  przyjechałam  do  Paryża, 
żeby  wypełnić  twoje  komissa,  a  zarazem,  żeby  wymówić 
stancyą,  gdyż  nadal  nie  pozostaniemy  w  Paryżu.  Adam  ży- 
czyłby sobie  na  zimę  wyjechać  na  prowincyą,  gdyż  życie 
daleko  tańsze,  lecz  to  wtenczas,  jeżeli  nam  nasze  pieniężne 
interesa  pozwolą  zrobić  podróż,  inaczćj  zaś  osiądziemy  zu- 
pełnie na  wsi,  w  Domont.  Mieszkanie  nas  nic  nie  kosztuje, 
a  my  głównie  dążymy  do  oszczędności."  Pani  Celina  przez 
okazyą  przesyła  siostrze  muślin  angielski,  który  jej  pani  Te- 
kla Wołowska  z  Londynu  przywiozła.  „Jest  a  la  modę,  ale 
ja  tego  nosić  nie  będę.  Marynia  I-go  Czerwca  dostała 
ptemszy  ząb  i  nic  nie  chorowała,  zaczyna  także  trochę 
chodzić.  Czy  pojmujesz  nasze  szczęście?  Achl  moja  droga, 
kiedy  my  się  zobaczymy  ?  Coraz  tęsknićj,  a  nadzieja  daleka, 
tylko  mi  tego  brakuje  do  zupełnego  szczęścia." 

Mickiewicz  pragnął  czasowo  osiąść  w  jakiejś  mieścinie 
poJndniowśj  Francyi,  gdzieby  w  zupdnćj  ciszy  mógł  się  swo- 
bodni^ oddać  pracy.  Prędko  przekonał  się,  że  podobna  po- 
drób zbyt  wielkie  koszta  pociągnęłaby  za  sobą,  tw  pani 
Celina  pisała  31-go  Lipca  do  Julii  Wołowskićj :  „Donoszę 
ci,  droga  Julciu,  że  Marynia  pełza  doskonale  i  wstaje  sama. 
Maryni  od  kilku  tygodni  plotę  warkocze,  niedługo  będę  za- 
wijać loki.  Wszyscy  się  dziwią,  że  ma  takie  długie  i  gęste 
włosy.     My    także    chwała    Bogu  jesteśmy    ciągle   zdrowi. 


—     354     — 

Celina  w  powyższym  liśde,  jat  od  dawna,  że  pan  Boi 
Hubę,  będąc  w  Rzymie,  pożyczył  od  Adama  dwieśd 
trzysta  franków,  Adam  z  pewnością  nie  pamięta,  ale 
Teodora,')  2eby  mu  o  tern  powiedział  i  koniecznie  w] 
kwowat.  Przedałam  wiele  z  moich  rzeczy,  mam  j< 
u  Kazi^  czarny,  koronko«7  welon,  który  ci  nadeszl;; 
szę  cię,  jeżeli  nie  możesz  iuaczćj,  to  sprzedaj  za  100 
ków.  Nie  myśl,  moja  najdroższa,  2e  niedostatek  pieni 
w  którym  teraz  jesteśmy,  bardzo  nas  martwi :  przechod 
ja  przez  większe  nieszczęścia,  a  w  czem  innem  sowicie 
nadgrodzoną  jestem  za  nie :  dzielę  z  najdroższym  Adi 
to,  co  on  ma.  Zmiłuj  sig,  nic  o  tern  nie  wspominaj  do 
szawy,  bo  to  się  na  nic  nie  przyda  i  byłoby  nam  bl 
bolesno,  2eby  kto  wiedział  oprócz  was.  Nasza  droga 
rylka  była  bardzo  chora,  ale  teraz  ma  się  zupełnie  di 
i  zdaje  mi  się,  że  wkrótce  dostanie  ząbki.  List  OHJj 
stejszy  nieznośnie  długi  i  smutny,  ale  wierzaj  mi  ^ 
malgr^  moi,  gdyż  za  każdą  rażą  co  piszę  do  ciebie,  oĄ 
tak  wzruszoną,  źe  nie  mogę  sensu  schwytać.  Bądźcie  ri 
i  szczęśliwi.  Adam  poleca  ci  pozdrowić  z  serca  dn)^ 
Franciszka."') 

Emigranci  oswoili  sig  v.  niepewnością  tułacz(co  \ 
a  gdy  porównywali  objawianą  im  życzliwość  z  okropittl 
tylu  ich  współbraci  za])Ędzonych  w  głąb  Syberyi,  Bkargłj 
mierała  im  na  ustach.  Położenie  Mickiewicza  trapiło  h 
francuzkicłi  jego  przyjaciół  niż  jego  sam^o.  Da\id  d'Ai 
ofiarował  mu  domek  swój  letni  w  Domont,  który  i 
stałby  pustkami,  ponieważ  miał  i  podróż  przed  B0b|  i  ■ 
stwo  robót  rozpoczgijch  w  pracowni  paryzkićj.  Adwj 
się  przekonać  i  zaniechał  myśli  przeniesienia  się  do  Villl 
Tracił  sąsiedztwo  Wodzińskiego,  ale  las  go  tylko  ( 
od  Niemcewicza  i  Kniaziewicza.  W  wiosce  takiĆJ  jak  E 


't  Wolowstii'go. 
*)  Wolowskićj. 
*)    Malewskiego. 


—    365    — 

moje  rupiecie  z  Paryża,  gdzie  zostawię  tylko  moje  niern- 
cbomości,  popiersie,  które  znasz.  P.  01ivter  przyrzekł  mi, 
że  zajmie  sig  jego  przeniesieniem  na  ulicę  Xotre  Damę  des 
Champs  pod  nr.  11-ty  do  pana  Jaiiskiego.  Nie  śmiałem 
powierzyć  t^  przeprowadzki  osobom,  któreby  nie  wiedziały, 
jak  się  wziąć  do  tego.  Proszę  p.  01ivier,  aby  popiersie  ka- 
zał zapakować  i  skrzynię  złożył  pod  nr.  11." 

Popiersie  swoje  Mickiewicz  przeznaczał  Klaudynie  Po- 
tocki^: nie  doczekała  się  tego  daru.  „To  popiersie,  pisze 
dalćj  Mickiewicz,  wycłiodzi  na  włóczęgę,  jak  ja.  Osoba, 
która  miała  mu  dać  przytułek  w  Polsce,  pani  Potocka,  jak 
wiecie,  umarła.  Znałeś  ją,  wiesz  wielkość  naszćj  straty. 
A  zacny  ten  Carrel,  ')  pamiętam,  że  byt  waszym  przyjacie- 
lem, był  tćż  przyjacielem  Polaków,  jak  Lafayette,  *)  jak 
Dulong. ')  List  mój  staje  się  zbyt  smutnym  na  dzień  świą- 
teczny.    Oddany  Wam  Adam  Mickiewicz." 

Rzeczywiście,  że  z  Carrelem,  z  Lafayttem,  z  Dulon- 
gem,  polska  sprawa  straciła  najdzielniejszych   swych  obroń- 


')  Armand  Carrel,  urodzony  8-go  Mnja  1800,  bronił  pobkif^j 
sprawy  w  d2denniku  te  Uatimiut,  którego  był  głównym  redaktorem, 
(idy  dzienniki  paryzkje  zaczęty  szukać  podstawy  bytu  swojego 
W  ogłoszeniacli  i  sprzedaj ii ości  bankierom  i  rządom,  CarrcL  nie  taił 
Bwego  oborzeriia  i  przyszło  z  tego  powodn  do  pojedynku  z  Emilem 
de  Uirardin,  w  którym  zoBtał  zabity  24-go  Lipca  183G  r,  Artykuły 
jego  o  Polflce  wydane  zost^y  w  osobnej  broKzurze  pod  tytułem: 
Let  arlicUs  (fArmattd  Carrel  pmir  la  Pologne.   Paryż  1813  r. 

')  Lafayette,  urodzony  (i-go  Września  1757  r.,  umarł  -'0-go 
Maja  1834  r.,  zaprzyjaźnił  się  podczaa  wojny  o  niepodległość  Ame- 
ryki X  Puławskim  i  Kościuszką;  po  rewolucyi  1S80  r.  niezmordo- 
wftnie  zabierał  głos  za  Polską  w  Izbie  i  opiekował  aią  wjckodżtwem. 
^■zemówieiiia  jego  za  Polską  zebrane  zostały  w  broszurze  pod  tytu- 
łem: Ditcours  de  Lafayette  pour  la  Poloctte.    Paryż  1864  r. 

■)  Deputowany  Franciszek  Karol  Dulong,  urodzony  w  1702 
roku,  gdy  jeneml  Bngeaud  rozpowiada  o  biernem  posłuszeństwie, 
odparł,  ie  nie  trzeba  tego  posuwać  bż  do  aromoty,  aź  do  lostania 
dosorcą  więziennym.  Bugeaud,  który  włajśnic  dozorował  księżnę 
Berty  w  wii^eniu  Blaye,  wyzwał  go  na  pojedynek.  Dulong  zginął 
od  kuli  Bugeaad'a  80-go  Stycznia  1834  r. 


ców;  dzienniki  francuzłcie  coraz  mnićj  Big  nią  zajmaw^, 
a  po  tylu  bezowocnych  szamotaniach,  ręce  opadły  emigracyi. 
Zapobiegliwy  i  rzadkićj  wśród  emigracyi  praktyczDośd, 
Eustachy  Januszkiewicz,  bardzo  brał  do  serca  kłopoty  poety: 
„Interesa  picnigine  naszego  Adama,  pisał  on  18-go  Sierpnia 
1836  r.,  są  w  dosyć  złym  stanie.  Pytałem  go,  jakie  s%  jego 
resursa?  odpowiedział  mi,  iż  Platon  czy  inny  tam  filozof 
grecki  utrzymywał,  że  nic  tak  nie  zabija  duszy,  jak  myśl 
o  jutrze;  potem,  według  słów  Pisma  Św.,  kazał  mi  patrzeć 
na  ptaki  niebieskie  i  t.  d.  Jego  czcigodna  Celina,  to  dra^ 
Adam :  ładna,  ale  jak  on  bezładna,  mało  troskająca  się  o  to, 
co  będzie  za  dwa  lub  trzy  miesiące."  ')  Młoda  mężatka, 
jak  to  bywa,  spuszczała  się  najprzód  we  wszystkiem  na  meta. 
Konieczność  prędko  jii  wyuczyła  umiejętnój  gospodarki.  Rzad- 
ko poddawała  sig  tćj  obawie  jiilra,  wstrętnej  jćj  męiowi, 
dużo  sobie  odmawiała,  ale  nieraz  nie  wiedziała,  jak  sobk 
dać  radę  nie  z  jutrem,  lecz  z  dniem  dzisiejszym.  ^^7'^"' 
u  nich,  pisał  dalćj  Januszkiewicz,  w  poniedzi^ek,  świgto 
niałt^  córeczki  MarynL  Adam  z  Zanem  byli  na  przechadzce. 
Ją  zastałem  we  Izach,  pytałem  się  o  przyczynę :  „Płaczę  nad 
losem  Maryni."  —  „Jakże,  czyż  to  nie  zawcześnic  kłopocie 
się  tom,  co  za  lat  szesnaście  wypadnie?"  W  końcu  przy- 
szło do  wyznania,  że  dla  braku  funduszów  musi  opuścić  Pa- 
ryż, przedać  część  mebli,  i  że  całą  zimę  myślą  mieszkać 
w  Doniont  (pod  Montmorency),  w  opuszczonym  j  prawie  pu- 
styni zamczysku  rzeźbiarza  David'a;  że  to  martwi  Adami, 
niepokoi,  do  niczego  się  jąĆ  nie  może,  zaczętych  prac  nie 
kończy.  Wtem  wszedł  Adam  tęskny  i  ponury.  Wziąłem  u 
stionę  Zana,  a  ten  mi  potwierdził  wyznanie  Celiny  i  propo- 
nował, czyby  się  nie  udało  przedać  rękopisów  Tadeutza  i  la- 
nych wierszy  Adama?  On  jest  kapryśny  i  wolałby  z  głodu 
umrzeć,  niż  darowiznę  przjjąć,  ale  temu  by  się  zaradziło, 
gdyby  się  znalazł  kto,  coby  dał  200  lub  300  dukatów.  Przy- 
sięgam na  wszystkie  Bogi,  że  kiedyś,  po  śmierci  Adama,  » 


>)    Famiclnik  EustacLcgo  Januszkiewicza. 


—     367     — 

knżdą  ćwiartkę  dadzą    dukata,  a  więc  i  kapitał  zwróci  si§ 
z  procentem." ') 

Obeszło  się  bez  spieniężenia  rękopismów,  ale  by]y  to 
lata  ciężkie.  Z  bileciku  pani  Celiny  do  Wodzińskiego  do- 
wiadujemy się,  te  w  koucu  Sierpnia  i  Mickiewicz  i  j^o  có- 
reczka jednocześnie  zasłabli:  ,,Adam,  opowiada  :23-go  Sier- 
pnia pani  Celina,  wczoraj  bardzo  byt  cierpiący  i  wiele  mi 
nabawił  strachu.  Dziś  ju2  prawie  dobrze,  i  Marynię  dokto- 
rzy nie  znaleźli  bardzo  słabą.  Dziękujemy  dobremu  panu 
za  pamięć  i  książki  dla  /<dama-"  Wodziński  ofiarował  pta- 
szki :  „Anglik,  sąsiad  mój  Yilleboński,  przysłał  mi  poczci- 
weczek  kupkę  skowronków,  a  ponieważ  nie  wiem  co  z  niemi 
zrobić,  więc  przesyłam  pani,  całując  przytem  jćj  rączkL  Dzień 
dobry  Adamowi  i  Mani." 

Eustachy  Januazkiewicz  znów  zajrzał  do  Domont  8-go 
Września :  „Odwiedziłem,  pisał  on,  Adama  w  Domont.  Po- 
kazywał mi  przesłany  od  Adolfa  ')  widok  Iszyma,  mieściny 
Sybiryjskićj,  do  którój  zesłany.  Kiedyś  razem  podróżowali 
po  Włoszech.  Jakby  to  dać  wiedzieć  w  Dzieszynie,  że  ten 
rysunek  doszedł  rąk  Adama  ?" 

Niedomaganie  córeczki  zaniepokoiło  znowu  rodziców, 
pospieszyli  do  Paryża  po  radę  lekarską  i  omal  nie  wyrzekli 
się  domku  w  Domont  A  mimo  tylu  niepomyślnych  okoli- 
czności, Mickiewicz  i  Celina  nalegali  na  Wodzińskiego,  aby 
«ę  do  nich  przeprowadził.  Wodzińskiemu  coraz  było  gorzćj, 
przez  delikatność  chciał  wyprowadzić  się  od  rodziny  fran- 
cazkićj,  przy  którój  trudnił  się  wychowaniem  dziecka;  pisał 
on  z  Yillebon  do  Bohdana  Zaleskiego  2S-go  Sierpnia :  „Wkrótce 
wynoszę  się  zupełnie  z  domu  Cassinów,  nie  chce  być  im 
dłuż^  ciężarem;  dotąd  dawałem  ich  malcowi  lekcye  niemie- 
ckie i  inne,  a  to  połączone  z  małą  kwotą  pieniężną,  którąm 
im  miesięcznie  opłacał,  wywiązywało  mnie  jako  tako,  ale 
teraz  oni  oddają  swego  syna  zupełnie  na  pensyą,    a  zatem 


■I    '/,  dziennilca  flustachego  Janoszkieinc 
')    .Taniiszkie 


—     358    — 

mil,  jak  ludowi  wybranemu  wśród  puszczy,  jedynie  o 
nie  się  do  ziemi  obiecanśj.  Żołd  wypłacany  emignuitoB 
przez  rząd  francuzki  pozwalał  im  zo^itawać  wielkim  niepnet- 
wanyni  sejmem,  bezustannie  obradąjącym.  Jener^owie,  po- 
słowie, pobierali  znaczne  pensye,  mogli  oddawać  sif)  «^ 
cznie  sprawie  narodowej,  a  młodsza  brać  ani  myśl^aeu^ 
za  granicą  i  karyerowiczostwo  było  chorobą  prawie  me- 
znan^i-  Odbywały  się  wykłady  sztuki  wojskowćj,  drakovu» 
traktaty  o  wojnie  partyzanckiej,  mało  kto  dbał  o  zapewnie- 
nie sobie  materyalnego  bytu,  bo  mato  kto  przypuszczał 
jirzed  sobą  długie  lata  wegnania.  KsiąZe  Ogifiski  otworzył 
hyl  zakład  introligatorski,  zamożni  niegdyś  panowie  bnfi, 
i-ic  do  stolarstwa  lub  innycli  rzemiosł  tem  cbstnićj,  i 
miało  w  ich  przekonaniu  krótko  trwać.  Emigraaci  nie 
inowali  mieszkali  za  kontraktem ,  upatrując  w  tem 
wiary  w  rycbły  powrót  do  ojczyzny.  Żyli  ciągle  w 
wiu,  oczekiwali  z  dnia  na  dzień  hasła  wymaszeronń 
w  pole.  Mickiewicz  bardziej  jeszcze  od  innycli  pielgrzynif 
miaJ  oczy  wlepione  w  Polskę,  ale  władze  francuzkie 
chciały  go  zaliczyć  do  wychodźtwa.  Gdy  szło  Adamem 
o  towarzyszenie  umierającemu  Garczyńskiemu,  to  pa^iol 
otrzymał  na  zasadzie,  iż  nic  bral  udziału  w  walce  1830 
Gdy  bieda  cisnąć  go  zaczęła,  ksiąie  Adam  Czartoryski  ff 
stanowił  skorzystać  ze  względów,  jakie  miał  u  ministrów, 
otrzymać  żołd  emigrancki  dla  Mickiewicza,  a  nie  przewiilqy 
trudnoSci,  ponieważ  żołdu  żadnemu  z  wycłiodzców  nie 
mawiano,  podał  10-go  Czerwca  1836  r.  krótką  notatkf 
sekretarza  stanu  p,  de  Gasparin,  w  którćj  przekładał,  te  ti 
pięciu  lat  Mickiewicz  utrzymywał  się  ze  sprzedaży  biijbI 
dzieł,  ale  że  od  ostatnich  wypadków  w  Krakowie 
tak  szczelnie  zamkniętą  została  dla  książek  polskich,  lefC' 
eta  stracił  wszelki  dochód  z  ich  odbytu.  *)  Minister  pnedd 
księciu  pod  datą  14-go  Czerwca  odmowną  odpowiedź     ~~ 


')    Dodatelc  pod  numerem  XIV. 


_    359    — 

sza  Książęca  Mość,  pisał  do  niego  p.  de  Gasparin,  wręczyła 
BU  ostatnićj  soboty  notatkę  o  p.  Adamie  Mickiewiczu,  który 
potrzebuje  wsparcia  rządowego.  Pospieszyłem  kazać  zrobić 
poszakiwania  w  ministeryum  spraw  wewnętrznych  dla  wyszu- 
kania śladów  przybycia  do  Francyi  i  przyczyn  oddalenia  się 
■  kraju  waszego  ziomka.  Przedłożone  mi  ■  dokumenta  prze- 
konały mię,  źc  ten  Polak  nie  należy  do  liczby  tych,  którzy 
zmuszeni  byli  wydalić  się  z  powodu  wypadków  warszawskich. 
■W  rzeczy  samćj,  podczas  powstania,  podróżował  we  Wło- 
szech za  pasportem  cesarskim. 

„Jakiekolwiek  były  powody  osobiste  jego  wyjazdu  z  kraju 
w  1823  czy  1828  r.,  pan  Mickiewicz  pozbawiony  jest  w  obeo 
administracyi  francuzkit^j  cechy  politycznego  wygnańca ;  nie 
można  więc  ani  jemu  ani  innym  w  podobnem  znajdującym  się 
p<dożemu  Polakom  przyznać  żołdu  przeznaczonego  przez  Izbę 
wyłącznie  dla  tułaczy  sprowadzonych  na  nasze  territoriuro 
przez  ostatnią  rewolucyą  polską. 

„N^iezmiemie  więc  żałuję,  że  nie  mogę  poprzeć  życzli- 
wości Księcia  dla  rodaka  w  nieszczęściu. 

„Niech  Wasza  Książęca  Mość  zechce  przyjąć  zape- 
wnienie mego  wysokiego  poważania. 

Par  Francyi 
Pod-sekretarz  ministerstwa  spraw  wewnętrznych 
G  asp  ar  i  n."  ') 

Książe  Czartoryski  odpisał  ministrowi  22-go  Czerwca 
1836  r.,  że  po  wybuchu  rewolucyi  1830  r.  Adam  Mickiewicz 
próbował  przekraść  się  do  Polski  nie  za  rossyjskiem  pas- 
portem; że,  jeżeli  różne  trudności  stały  mu  na  przeszkodzie, 
to  poddał  się  wszelkim  skntkom  upadku  Polski  i  stracił  mo- 
2D0ŚĆ  powrotu  do  niej.  P.  Gasparin  I-go  Sierpnia  odparł 
'  księciu,  że  trzyma  się  poprzedniego  zdania  ■)  na  zasadzie 
listu  Mickiewicza  z  1833  r.    do  ministra  Broglie,  w  którym 


')    Dodatek  pod  namerem  XV. 
■)    Dodatek  pod  numerem  XVI. 


—     370     — 

koszulce,  bosa  i  z  zakasanemi  rękawkami.  Wszyscy  bywi- 
jiicy  w  ich  domu  kochają  ją  bardzo  a  mianowicie  chrzestny 
ojciec  Niemcewicz,  który  co  dzień  idzie  piechotą  pól  mili, 
żeby  Marynię  zobaczy-.  Bo  musisz  wiedzieć,  że  Adamowstwo 
mieszkają  przez  lato  na  wsi,  u  przyjaciela  swego,  sławnego 
rzeźbiarza  David"a,''  Odyniec  dzielił  się  przjtem  z  Panem 
Franciszkiem  wiadomościami  z  Litwy :  „Kuzyn  wasz  Rostocti 
umarł.  Wiem  od  Adama,  o  ile  Roytocki  przychylny  był  dli 
was  wszystkich."  6- go  Listopada  jakiś  współpowietnik,  który 
przez  ostrożność  listu  swojego  nie  podpisał,  donosił  z  No- 
wogródka Franciszkowi  Mickiewiczowi  co  następuje:  ,Dom 
wasz  zajęty  na  skarb.  Płoński  regent  w  nim  mieszka  la 
naznaczoną  opłatą  skarbowi.  Musisz  wiedziet;,  że  oficjnj 
twego  domu  spaliły  się  i  przybudowania,  do  jego  juryzJyid 
także  zabrane,  z  folwarkami  Zaosie,  Horbatowicze  itd.  Bóg 
wie  co  będzie.  Wystaw  sobie,  że  oprócz  przyjaciół  nic  jnż 
nie  masz." 

I  Adam  oprócz  przyjaciół  prawie  że  już  nic  nie  miał 
i  narzeka)  czasem  na  poezyą.  „Nieraz  mi  powtarzał  Mickie- 
wicz, opowiada  pani  Rautenstrauchowa,  że  gdyby  mn  zosti- 
wionym  był  wybór,  wolałby  tysiijc  razy  być  muzykiem,  nil 
rymotwórcą,  i  pewną  jestem,  iżby  daleko  wigksze  uwielbie- 
nie zjednał.  Ci  bowiem,  co  go  nic  zrozumiawszy,  potępiajt 
teraz,  jedynie  czuciem  uniesieni,  dotykalniejszego  dla  zimnego 
sądu  i  krytyki  szukaliby  przedmiotu."  ')  Ale  przyjaciele 
poety  starali  się  mu  przjjść  w  jiomoc.  Mickie\\1cz  spo- 
strzegł się,  że  lepiejby  do  Paryża  powrócić,  niż  zasiedztef 
się  w  pustym  zimową  porą  Doniont,  lecz  jak  osiąść  na  now 
w  stolicy  V  W  pierwszych  dniach  Października,  jak  Dm 
ex  mac/lina,  zjawił  się  w  Domont  Eustachy  Januszkiewia: 
,,Otrzymalem,  pisze  on  .3-go  Października,  przysłane  od  Hn- 
biego  Wąs.[owicza]  569  franków.  Oddałem  MickiewiotoR 
500,  niby  wjpadające   z    rachunku  wydawnictwa  Pieli/nyna, 

')  Wspoimiienia  iiioji-  z  Fianaji.  prze^  L.  z  G.  U.  str.  SIL 
Kraków  1839  r. 


—     371     — 

za  24  fr.  kupiłem  herbaty,  a  45  fr.  dałem  jego  Icrawcowi 
i  o  tyle  z  rachunku  iimniejazyl.  Jadąc  do  Domont,  rozmi- 
nąlem  się  z  Adamem.  Celina  otrzymawszy  pieniądze  uznała 
■w  tem  ich  przyjściu  dziwną  laskę  Opatrzności,  bo  już 
w  kassie  nie  było  ani  grosza.  Zatrzymała  mnie  na  obiad, 
który  sama  przyrządzała,  bo  kucharka,  nie  mając  co  goto- 
wać, wyszła  prać  bieliznę.  Hyła  tedy  pieczeń  na  zimno  a  sos 
jakiś  się  nie  udał,  mleko  do  makaroni  na  zupę  z  rądla  wy- 
łiiegio.  Wracam  do  Paryża  i  znajdujg  Adama  drzemiącego 
na  mojem  łóżku  z  fajką  w  ustacli.  Uradowany  z  nowiny, 
kazał  nazajutrz  sporządzić  sobie  odzież  a  mnie  dał  tytuł 
jedynego  niydama/,  co  sig  tak  dobrze  z  autorami  rachuje. 
Otóż  i  niezasłużona  pochwala.  Za  to,  że  nam  Eugenia ') 
otrzymała  tg  pomoc,  przyślę  rgkopism  Adama :  Zdania  i  uieagi, 
■j.  dzieł  Bohme  i  Saint-Martin,  które  w  ii-mym  tomie  poezyi 
są  wydrukowane." ') 

Tak  rękopism  Adama  zakoticzył  tranzakcyą  przeprowa- 
dzoną bez  jego  wiedzy.  Mickiewicz  pospieszył  wynająć  so- 
bie mieszkanie  w  Paryżu.  Ale  poniósł  w  owym  czasie  dość 
znaczną  pienigżną  stratę.  Owych  tysiąca  franków  nadesła- 
nych przez  Raczyńskiego  nic  chciał  naruszyć,  nie  wiedząc 
jeszcze  czy  napisze  wiersze,  których  one  miały  być  zapłatą 
z  góry,  czy  też  wróci  summę,  złożył  je  u  kogoś  i  przepadły : 
«Adam,  pisał  Januszkiewicz,  zkądinąd  otrzymał  tysiąc  fran- 
ków i  oddid  je  do  schowania  Panu  W.,  a  ten  je  gdzieś  stra- 
cił, a  Adam  nie  chce,  aby  mu  zwracano.  Od  dwóch  dni  bawi 
u  mnie  i  szukamy  mieszkania.  Chce  wykupić  brylanty  żony 
\  sprzedać  je,  żeby  stratę  wynagrodzić.  Wyrozumował  so- 
bie, że  brylanty  nie  potrzebne  a  może  mieć  Sj,500  franków. 
Mieszkanie  bierze  na  Marais  Saint-Germain,  na  przeciw  iia- 
szćj  księgarni,  za  fi*,  520.    Ja  pod  sekretem  dokładać  będę 


')    PaniiŁ  Eugenia  J^rjss  narzeczona  Jnau^izkiowic 
*)    DzienniJc  Enstachego  Janus^^kienicza. 


—    372    — 

80  franków '),  bo  Adam  uigcej  nad  500  wydać  nie  chciał, 
a  to  mieszkanie  idzie  za  600  franków.  Nie  wyobrażacie  so- 
bie co  to  jest  Adam.  Ja  miłość  moje  dla  niego  posuwam 
do  fanatyzmu  prawie.  Jest  on  dla  mnie  jakąś  istotą,  do 
której  ze  świętym  przystępuje  się  przestracliem.  On  jest 
dla  mnie  jak  to  jest  w  wierszu  do  E.  L, : 

Ula  wątpliwych  pokoleń  świadectwo  o  Boga."-) 
Mickiewiczowie  opuścili  Domont  około  20go  Paździer- 
nika: „Ja  od  dni  kilku,  pisał  Wodziński  do  Zaleskiego,  po- 
wróciłem do  Paryża  z  AdamosŁwem,  którzy  mieszkają  iS  rue 
des  Marais  Sainl- Germain ;  kwatera  ich  nie  bardzo  wygodna; 
daj  Boże,  żeby  była  przynajmniej  spokojna,  o  co  sif  boję. 
myśląc,  ic  na.  przeciw  drukarni  i  księgarni  polskitj.  Od 
powrotu  z  Domont,  mieszkam  na  rue  du  Bac.  Marysia 
Adama  ładna  jak  aniołek,  zdrowa  jak  rybka  i  juź  od  kilku 
tygodni  biegać  poczęła.  Domeyko  w  tych  dniach  spodzie- 
wany." 

W  Listopadzie,  w  przejeździe  do  Rzymn,  ksigżna  Ze- 
neida  Wołkońska  zatrzymała  się  dni  kilka  w  Paryżu.  Ileż 
zmian  nastąpiło  od  icli  rozstania  się  w  wiecznem  mieście 
w  1831  r.  1  Wołkońska  pisała  do  niego,  aby  wierzył,  że 
szczerze  pragnie  mu  powiedzieć,  iż  się  nigdy  nie  zmienia.*) 
niezawodnie  i  Adama  zastała  w  niczmicnionij  dla  ni<^j  przy- 
jaźni. Jeżowskiemu  znów  udało  się  donieść  Mickiewiczowi, 
że  czytał  Fana  Tadeusza.  Nie  taił  mu  tylko  swojego  zadzi- 
wienia, że  gdy  w  tym  utworze  panowała  wiara,  w  listach  jego 
widać  nieufność.  „Tam  otucha,  pisał  do  niego  Jeżowski,  tn 
rozpacz;  możnaby  rzec,  że  to  dzieło,  gdy  je  pisałeś,  niebyło 


<)  Januszkiewicz  n-ćwczaH  sam  cii.ilio  zsr&biał  oa  cbleb. 
Z  ksii^żeczek  rachunknwjcb,  kti'>rc  w  o.statnicli  tygodniach  żvdi 
przepatrywał  i  niszczy),  oknzulo  siij,  że  aiimki  które  wyktadat  nt 
Adama  zwracat  sobie  pi'ł±niśi  z  przychodów  poety,  co  zreaztą  w  ai- 
czetn  zasługi  jego  nio  zmniejsza. 

'j    Dziennik  ICustachego  Januszkiewicza. 

')     Koreątondiucifa  Adama  JJkkieaucza  t,  I.  str.  213. 


-    373    — 

filozofią  ale  poezyą,  nie  brio  dziełem  przekonania,  ale  sztuki."  ') 
Listy  do  Jeżowskiego  z  owćj  epoki  zdaje  się,  2e  przepadły; 
przebijały  się  w  nicti  zapewne  smętne  uczucia  obudzone  sta- 
nem emigracyi.  Adam,  gdy  duch  poetyczny  w  niego  wstę- 
pował, witał  fiat  iux  mające  kiedyś  ciemności  rozproszyć, 
a  w  korespondencyi  prywatnćj  użalał  się  na  zamęt  otaczają- 
cych go  żywiołów,  ale  u  niego  filozofia  nie  była  w  sprzecz- 
ności z  poezyą,  jak  go  o  to  posądzał  Jeżowski.  Z  przeko- 
naniem zapowiadfd  przedświt,  z  przekonaniem  przeklinał  po- 
przedzające go  mroki. 

W  drugićj  połowie  Stycznia  1836  r.,  Mickiewicz  ze- 
zwolił na  ogłoszenie  w  Roczniku  Emigracyi  po/skity,  wydawa- 
nym przez  Aleksandra  Jełowickiego,  wiersza :  Arcy-mUłrz  *), 
który  wchodził  w  skład  drukującego  się  wówczas  ósmego 
tomu  dzieł  jego.  Tom  ten  ukazał  się  dopićro  w  drugićj  po- 
łowie Listopada.  *)  W  pierwszym  numerze  Rocznika  Emigra- 
cji pokkiij  w  doniesieniach  literackich,  znajduje  się  objaśnie- 
nie, że  są  „pod  prassą:  Poezye  Adama  Mickiewicza,  z  po- 
rządku wydania  Faryzkiego  t.  YIII,  zawiert^ący  zupełne  jego 
dopełnienie,  wyjęte  ze  wszystkich  pism  pcryodycznych  i  ulo- 
tnych, z  dodatkiem  niektórych  nowych  poezyi,  in  18  str.  180. 
fr.  4,50  c.  Dla  emigracyi  i  księgarzy  fr.  3."*)  Ale  18-go 
Lipca  1836  r.  Mickiewicz  pisał  do  Odyńca:  „Mnie  dokucza 
drukarnia  o  skompletowanie  tomu  ósmego,  który  jest  tylko 
przedrukiem  dawnych  rzeczy,  ale  mi  trudno  na  kilka  ćwiar- 


•)    Kortspmuiencya  Adama  Alickiervieza  i.  1.  fltr.  2'. 

■J  'WJBTBz  ten  poprzedzony  następnem  objaśni 
ilzimy,  że  czytelnikom  naezyuL  zrobimy  przyjemność,  umieszczając 
ta  jedne  z  nieznanych  doCiid  poezyi  Adama  Mickiewicza,  a  nale- 
żącą do  zapowiedzianego  przez  nas  tomu  VIII,"  (str.  12). 

*)  W  polowie  Listopada  Rneznik  emiijracyi  potskiej  donińsi,  ,^e 
2Sgo  b.  ta.  wyjdzie  na  widok  publiczny:  óamy  tom  poezyi  Adamk 
2klickiewicza.  Oona  jogo  dlu  emigracyi  fr.  3,  z  przesyłką:  franków 
3  c  BO."  (Str.  ll»).  Wyjście  tego  tomu  dziel  Mickiewicza  ogło- 
siła BihUographie  de  la  France    w  numerze    lU-go  Listopada  183G  r. 

*)  Numer  Styczniowy,  str.  4. 


^^^^^■i 


tek  zdobyć  się  i  druk  przez  to  zatrzymał  się  i  spoczywa." ') 
Spoczywa  prawie  rok  cały. 

Wodziński  zaniemógł  znów  cigitko  w  grudniu  i  doszedł 
do  strasznego  osłabieoia.  Z  powodu  zamiaru  Bohdana  i  Jó- 
zefa Zaleskich  wybrania  się  z  Alzacyi  do  Włocli*),  pisał  do 
nich  z  łóżka  9-go  Grudnia;  „Zdaje  mi  się,  jak  gdyłjym  wy- 
padł 2  lodzi  życia  w  spokojne  jakieś  morze,  na  brzegu  wi- 
dzę jasno  dom,  daleką  rodzinę,  przyjaciół  i  to  wszystko  co 
kochałem  i  serce  moje  żywszą,  jeszcze  górze  miłością  jak 
przedtem  i  dobywam  ostatnich  sit,  aby  do  nich  dopłynąć, 
ale  wśród  moich  usiłowań  słabnę  i  znużone  usta  zaledme 
mogą  wymówić  modlitwę,  proszącą  Boga,  abym  myśląc  o  Nim 
zasnął~i  nie  zbudził  się  aż  w  niebie."  Zaleskim  donosił,  że 
Adam  z  rodziną  i  wszyscy  ich  znajomi  w  Paryżu  zdrowi. 

W  1836  r.  zaznajomił  się  z   Adamem  powieścto-pisarz 


'    Kuresponiłencya  Adama  Mickkmkza  t.  I.  atr,  169. 

*)  Ustęp  z  listu  WodziDskie(;o  świadczy  o  trudnościach  ce- 
nionych emigrantom,  którym  wypadało  podróżować  po  EarO[H« : 
„Zaraz  po  odebraniu  listu  twojego,  zaprosiłem  do  siebie  Adsma 
i  przedstawiłem  mu  cały  wasz  interes,  a  cośmy  obaj  nradzilL  to 
ci  bez  zwłoki  donoszi;.  Adam  z  Nuucyuszem  Papiezkim  żadnych 
nie  ma  stosunków,  ale  zna  kogoś  w  Rzymie,  którego  insŁani^» 
do  Nuncyusza  będącego  w  Paryżu  będzie  skuteczQ%;  jedyna  więc 
rzecz,  któri^  Adam  może  wam  zrobić  i  zrobi,  jeżeli  zażądacie,  jeat. 
ie  MuncyuBz  Papiezki  potoży  wizę  nn  paaporcie  Bz^u  fraaciii- 
kiego  do  Ezymti,  co  jeszcze,  jak  łatwo  się  domyślicie,  nie  małe 
zabierze  czasu,  tak  długie  przechodząc  koleje.  Ate,  aby  ta  wiza 
była  na  co  przydatna,  trzeba  mieć  od  Rządu  francnckiego  paspcHl, 
Inbo  Adam  przyrzeka  chętnie  się  starać,  jednakże  nie  ma  najmniej- 
szej nadziei  dostania  go  i,  zastanowiwszy  się  nad  dzisiejszemi  oke- 
licznoiciami,  zdecj'dowaliśn)y,  że  nawet  o  tem  myśleć  nie  warto. 
Montalembert  jest  teraz  we  \V'loszecb,  ale  to  nie  stanie  na  aawa- 
dzie  i  czy  Adam  czy  ja  przez  kogo  ze  znajomych  Caasina  dostanę 
wam  Ust  polecający  do  prefekta  Marsylii.  Rady  zaś  moje  wypły- 
wające z  doświadczenia,  które  komunikowałem  Adamowi  i  które 
on  zatwierdził  —  wziąć  w  Marsylii  paspori  fałszywy  i  w  tan  epoaóh 
n«iadomić  prefekta,  jeżeli  on  jest  z  rzędu  ludzi  nierygoriatów  inift 
tchórzów." 


—    375    — 

rossyjski  Gogol,  którego  biograf  Szenrok  pisze:  ^W  osta- 
tnich tych  czasach,  nic  już,  oprócz  możności  częstego  widy- 
wania Mickiewicza  i  innego  poety  polskiego  Bohdana  Za- 
leskiego, Die  wstrzymywało  Gogola  w  Paryżu.  Mickiewicz 
mieszkał  tego  roku  w  Paryżu,  nie  będąc  jes/cze  professorem 
w  CoUrge  de  France.  Ponieważ  Gogol  nie  znał  polskiego 
języka,  rozmowa  toczyła  się  po  rossyjsku  albo  po  mało- 
rusku."  *). 

Boże  Narodzenie  spędził  Mickiewicz  w  licznem  towa- 
rzystwie rodaków.  „Że  to,  pis^  Januszkiewicz,  był  dzień 
Adama,  Jdowicki  i  ja  dawaliśmy  wieczór  dla  wszystkich  li- 
teratów pod  prezydencyą  J.  U.  Niemcewicza.  Podniód  on 
toast :  Ojcu  poematów  Dziady,  Graiyna,  Wallenrod  a  szcze- 
gólniej nieporównanej  Maryi.  (Jestto  córeczka  Adama).  Za 
ten  dodatek  pochwycił  Adam,  i  w  pocblebnem  dla  Ursyna 
przemówieniu,  wyznał,  że  w  tem  jednem  Nestora  naszego 
potrafił  przewyższyć.  Stary  Julian  tak  był  rozweselony,  że, 
choć  zwykle  bawi  tylko  do  11-tćj  i  idzie  do  spoczynku, 
przesiedzi^  do  pierwszej  w  nocy  i  opowiadał  nam  dziecia- 
kom czasy  cztero-letniego  sejmu.  Nieporównany  Chopin  grał, 
śpiewał,  improwizował,  i  tak  wszyscy  grą  i  serdeczwą  za- 
bawą byli  zajęci,  2e  nikt  nie  widział  zorzy  północnćj,  co 
nam  przez  pół-godziny  przyświecała."  *) 

Mickiewicz  poświęcił  ostatnie  miesiące  1836  r.  napisa- 
niu dramatu:  konfederaci  Barscy.  „Piszę  teraz,  donosił  on 
Odyńcowi  w  Grudniu,  dzieło  po  francuzku;  jeśli  się  uda 
i  podoba  publiczności  (już  napisane),  może  interesa  nasze 
poprawić;  drugie  takie  dziełko  mam  napięte,  jeśli  pierwsze 
dobrze  pójdzie."  ^) 

Adam  był  świadkiem  zapału  wywołanego  w  teatrach 
paryzkich  słowem  Polska  lub  ukazaniem  się  na  deskach 
aktora  w  roli  Napoleona.     Uśmiechała  nm  się  myśl  ożywie- 


■)    Gogol  i  DaniUmki,  w   JFlestnika  Eniroinj  Styczeń  1890  r 

■J    Dńeimik  Eustachego  Januszkiewicza. 

*)    Korespottdmcya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  atr.  165. 


nią  dramatem  słabnącego  współczucia  Francuzów  dla  spraw; 
polskiej.  Dramat  skuteczni^by  podziałał  na  lud  wralliwr 
niż  stosy  rozpraw  politycznych.  Poeta  zamierzał  rozuriDfĆ 
przed  paryzkimi  widzami  sceny  z  dzigów  narodowycli,  wzbro- 
nione teatrom  polskim,  zdobyć  ojczyźnie  wolny  teatr  nad 
Sekwaną. 


XI. 


Myil  przedtławenia  na  loente  paryzki^j  KonfederatiK  Barskich. 
Zaniechanie  tego  zamiaru.    Mioktewioz  o  Pmzkinie.  Postanowie- 
nie osiedlenia  aię  w  Szwajoaryi. 


Mickiewicz  jako  pisarz  dramatyczny.  Poparcie  Alfreda  de  ViKiiy 
i  Pani  Sand.  Odmowa  d3rTekcyi  t«atru  Porte- Saint- Martin.  Poeta 
opuszcza  Domont.  Letni  pobyt  w  Paint-Germain.  Zgon  K.  R.  Wo- 
dzińskiego. Wstawienie  się  księcia  Adama  Czartoryskiego  za  Mic- 
kiewiczem. Objawy  czynnej  życzliwości  li)dwsrda  Baczyńskiego. 
Obawy  wykrycia  zwitku  Braci  Zjednoczonych.  Przyjęcie  na  świat 
i  chrzest  syna.  Starania  o  katedrę  literatury  łacińskiej  w  Lozan- 
nie. Pomyślny  ich  skatek.  Pośpieszny  powrót  do  Paryża  z  po- 
woda ztych  wiadomości  z  doiiin.  Choroba  i  wyzdrowienie  żony. 
Pożegnalny  obiad  wydany  Mickiewiczowi. 


Dyrekcye  wielkich  teatrów  par}'zkich  nie  przyjmują 
dramatn  bez  długich  i  mozolnych  staraA.  Trzeba  wymódz 
na  dyrektorze  teatru,  aby  rgkopism  przeczytał,  wmówić  mu, 
2e  powodzenie  niechybne  i  że  zrobi  majątek  na  tym  drama- 
cie. AuŁorowie  dramatyczni  francuzcy  najcz§ścićj  skromno- 
ścią nie  grzeszą :  chwalą  się,  podnoszą  pod  niebiosa  piękno* 
6ci  własnych  utworów,  zjednywają  sobie  dziennikarzy  i  akto- 
rów. Na  tym  gruncie  była  to  dla  Mickiewicza  walka  ze 
■wBpólzawodnikami  nie  równa.  Prawie  cały  1837  r.  zszedt 
na  wstrętnćj  mu  paAszczyźnie  zasięgania  rady  u  powag  lite- 


rackicli   i   szukania  przedsiębiorcy   teatralnego  dobrej  woli. 
Naturalnie,  że  muza  jego  drzemała  '). 

Odyniec  I-go  Marca  1837  r.  odezwał  sig  do  Pani  Ce- 
liny, list  podpisywał  don  Alonzo,  na  pamiątkę  Petersbarskich 
czasów,  gdy  za  pierwszą,  wizytą  u  Maryi  Szymanowskiej 
przedstawiony  jćj  był  przez  Adama  jako  Hiszpan.  Pan  Edward 
donosił  dwie  wiadomości.  Jedna  wiązała  si§  ze  wspomnie- 
niami włoskićj  podróży :  „Panna  Henryeta  Ankwicz,  pis^ 
Odyniec,  poszła  za  mąż  za  Sołtyka,  zacnego  w  gruncie,  ^e 
jeszcze  bardzo  fantastycznego  i  nieogladzonego  młodde- 
niaszka."  Druga  wiadomość  bliżćj  obeszła  Adama :  „Aleksan- 
der Puszkin  zginął  w  pojedynku  z  własnym  szwagrem  swoim 
z  powodu  podejrzeń  zazdrości."  Dwaj  poeci  miewali  o  sobie 
wiadomości  przez  wspólnych  rossyjskicli  przyjaciół  i  pana  de 
Circourt.  Hrabia  de  Circourt  i  żona  jego  widywali  Puszkina 
w  Petersburgu.  Ze  szczegółów  udzielonych  Mickiewiczoni 
o  jego  duchowym  nastroju,  powziął  był  nadzieję,  że  Pnszbin, 
oziębiony  dworską  atmosferą,  zapali  się  niebawem  kn  noirriD 
ideałom.  Adam  wyraził  żal  swój  po  dawnym  przyjaciela 
i  znakomitym  poecie  w  artykule  rzuconym  na  papier  zape- 
wne w  Marcu.  Puszkin  umarł  bowiem  10-go  Lutego,  ale 
praca  ta  ogłoszona  została  dopiero  w  Maju  *) ;  zdawał  w  oi^ 
na  zasadzie  danych,  które  posiadał,  sprawę  z  usposobiei 
Puszkina  w  ostatnich  miesiącach  życia  :  „Widocznie,  że  ini- 
bywało  się  w  nim  jakieś  przeobrażenie  wewnętrzne.  Co  s; 
dziato  w  jego  duszy?  Spodziewałem  sig,  że  ukaże  s( 
wkrótce  na  scenie  jako  człowiek  nowy  zupinie.  WsijsC 
co  go  znali  dzielili  to  moje  pragnienie.  Jeden  strzał  z  {*■ 
stoletu    zniszczył    te    oczekiwania."  ")     W  obec  śmierci, 


■)    Na  Daleganie  Odyńca  posłał  nierssdo  H.  Ł.,  }ct6rj  ni 
się  w  MeUleli  1837  r.   i    w   Nr.   2-gim  z  dnia  25-go    Lutego  iWt] 
gazety:  Wiailmnosci  krajowe  i  cmiyracjjjue. 

»)    yotici-    biographique   et    Uit&airc    sur  AUxandre  ft"i*S*l 
w  pierwszym  numerze  2r>-go  Uaja  1837  dzieonika:  le  GMe- 

■ij    If:ie/a  Adama  Mickiewicza  t.  V.  etr.  279. 


Nie  bał  sig  Adam  tych  pocisków.  Ukończył  był  dra- 
mat, w  którym  przedstawiał  typ  mnicha  patryoty.  W  sto- 
licy Yolterianizmu,  zamierzał  wystawić  na  scenie  postacie 
ksigdza  i  konfederata,  moskiewskiego  jenerała  i  polskićj  zalo- 
tnicy, szpiega  rosayjskiego  i  ochotnika  Francuza.  Obraz 
walki,  którćj  Pnłaski  był  bohaterem,  odnowiłby  wspomnienia 
niedawnych  zwycigzŁw,  kigsk  i  zawodów.  Zadrgałyby  dusze 
"Widzów.  Francuzi  nie  mni^  jak  emigranci  poczuliby  zgrozg 
tych  scen  dziejowych.  Jeszcze  barbarzyństwo  moskiewskie 
nie  miało  wtedy  żadnego  uroku  dla  Francuzów. 

Mickiewicz  zacz^  od  udzielenia  rgkopismn  dramatu 
swojego  znakomitemu  poecie  Alfredowi  de  Yigny  i  głośnśj 
powieściopisarce  George  Sand.  Yigny  radził  mu,  w  liście 
pod  datą  I-go  Kwietnia  1837  r.,  starać  się  o  przedstawienie 
dramatu,  ale  miał  kilka  ważnych  spostrzeżeń  do  zrobienia'). 
Jakie  to  były  uwagi  i  w  jakićj  mierze  z  nich  Mickiewicz 
skorzystał,  nie  wiemy.  Może  szlachetnemu,  ale  nieco  boja- 
iliw^  natury  poecie  francuzkiemu  pewne  ustępy  dramatu 
zdawały  się  grzeszyć  zbytnią  śmiałością,  może  od  niego  po- 
chodziły poprawki,  których  nie  uznała  pani  Sand.  Według 
nićj,  Mickiewicz  daleko  lepiej  znał  siłg  i  energię  języka  fran- 
«azkiego  niż  ten,  którego  upoważnił  do  robienia  tych  popra- 
wek. „W  miejscach,  pisała  pani  Sand,  gdzie  styl  bierze 
gors  i<id  działaniem,  styl  wydał  mi  się  tak  pięknym,  jak 
styl  którego  z  przedniejazych  naszych  autorów;  tam  zaś, 
gdzie  działanie  musi  koniecznie  mieć  gorg  nad  stylem,  styl 
twój  (z  wyjątkiem  kilku  usterek  łatwych  do  usunięcia),  wy- 
dał mi  się  takim,  jakim  być  powinien,  prócz,  2e  jest  zbyt 
urywany,  szczególniój  w  charakterystycznej  roli  wojewody, 
Jttór^  calsk  enei^a  wyraża  się  właściwie  przez  wypuszczenie 


i){«  cftTt  nad  tfruiią  Bzymn.    Briicia  uzbroją  się  przeciw  braciom, 
odnowią  nię  nesie  religijne;  na  grozach  rodzinnych  orzel  dnrugłony 

zatknie  iwjcięzką  chorągiew.    Boże  niedopaść  tćj  plagi!"    (DzitwUa 

*  $lmneć',  powieść,  Paryż  1837  r.) 

')    horespondimcya  Adama  JUiekien-ieza  t.  III.  Btr.  221. 


—    380    — 

Oboje  z<)rowi  i  ich  infantka  jak  malina.  Niezdecydowani 
jeszcze,  cy.y  w  Domonl.  czy  w  Saint-Germaio,  ale  najdal^  u 
pięć  tygodni  Paryż  na  wieś  zamieniają.  Adam  wiele  pisid 
t^j  zimy,  coś  nawet  po  francuzku". 

Mickiewicz  ostatecznie  wyrzekł  się  domku  w  Domont 
z  obawy,  aby  zajmując  go  dlużćj  nie  narażał  się  Pani  David 
d'Angers.  Zalescy  puścili  się  byli  w  drogf}  do  Wioch.  ,Jak, 
pisał  do  Dohdana  Wodziński  4-go  Kwietnia,  ja  cieszyłem  si^ 
z  waszój  ślicznćj  wędrówki,  to  wypowiedzieć  nie  można,  b» 
nie  tylko  ja,  ale  i  Adam  i  całą  nie  wielka  nas  kupka,  co 
o  tem  wiedzieliśmy.  Adam  was  obu  pozdrawia  i  każe  po- 
wiedzieć, że  córka  jego  tcmi  dniami  okropną  poniosła  strat;, 
bo  ji^  odsądzono.  Dotąd  się  jeszcze  nie  zdecydow^o,  gdde 
oni  lato  przcbędą". 

Adam  nie  spieszył  się  z  dccyzyą  i  dla  braku  fiinda- 
.szów  i  dla  okropnego  stanu  zdrowia  Wodzińskiego,  od  ktit- 
rcgo  oddalać  mu  się  nie  chciało.  W  Kwietniu  doniósł  Bi- 
czyńskieinu,  że  wiersze  których  żądał  nadeśle  mu  wkrótce. 
AV  Czerwcu,  chociaż  si§  tych  wierszy  nic  doczekał,  Raayi- 
ski  zapowiadał  mu,  że  po  świętym  Janie  wyprawi  mu  tr^ 
sta  talarów  7.  uowym  literackim  obstatunkiem.  Tymczasci 
oświadczał  się  z  chęcią  wydawania,  coby  tylko  Adam  napi- 
sał „byle  po  polsku,  o  Polsce  i  byle  tak,  aby  cenzur&  !»■ 
lińska  (dosyć  łaskawa)  przepuściła  dzieło."  ')  ProtesbótCi 
że  ,.i)różno  orłowi  ścieżki  wskazywać" ')  Raczyński  rów 
przedmioty  jioddawał  ]Mickicwiczowi,  chciało  mu  się  pnrft 
wszystkiem  poczyi  obyczajowych,  „coś  takiego,  coby  kod*-' 
nego  Tadeusza  przypomniało."  ")  Przyjaciele  paryzcy  oat- 
kiwali  syna  T'ideiv<zu,  Haczyński  pragnął  dziejów  dziada  O! 
ojca  'ratkux!n,  l'olaka  urodzonego  w  1750,  coby  pozwoBi 
opijać  konfedcracyą  Barską,  Sqm  czteroletni,  walkg  obycn- 


2j     Ibid. 
■'i     IWd. 


—    381    — 

:ą  polszczy^Dj  z  franciizczyzną. ')  ^lickiewicz  coś  podo- 
^go  przedsięwziął,  biorąc  sig  do  pisania  dramatu:  Ja/;alf 
■iński,  albo  dttne  Polski;*)  przedstawiał  tam  walkę  oby- 
jową  szlachty  wychowanej  w  dawnych  tradycyach  z  pa- 
ni wynarodowionymi.  Ale  dramat  ten,  może  nigdy  nie 
Łończony,  pisa!  po  francuzku  i  w  myśli  dania  go  na 
nc.  Pisać  krępując  się  względami  choćby  dość  łagodnćj 
izury  berlińskiej,  nie  było  jego  rzeczą.  Nic  odbierając  od 
ckiewicza  żadnego  rękopismu,  Raczyński  nic  tylko  nie  zra- 
i^ię,  ale  napisał  do  poety:  „Nie  wiem,  czy  Panu  pismem, 
mam  zwyczaj  co  dzim  po  obiedzie,  jakby  na  wety  jakie 
icście  wierszy  Tadeusza  czytać.  Nie  dawno  mi  ktoś  po- 
ddział:—  Czy  wiesz,  że  z  tego  powodu  dłużnikiem  autora 

stałeś?  —  Nie  i-aprzeczam  długu  i  dwieście  talarów 
nu  przesyłam.  Niech  Pan  Bóg  Pana  krzepi."  ")  Ten  AW, 
Jrego  rad  Edward  Raczyński  święcie  się  trzymał,  było  to 
;o  głębokie  poczucie  polskie:  zasłużył  tem  na  zaszczytne 
ejsce  w  zastępie  miłośników  ojczyzny  i  poezyi  narodowej, 
irzy  starali  się  wieszczowi  ułatwić  jego  tak  ciężkie  życic, 
iąże  Adam  Czartoryski  troszczył  się  tóż  o  położenie  Mic- 
;wicza  i  18-go  Czerwca  1837  r.  poda!  notę')  ministrowi 
)ntalivet*):  „Książe  Czartoryski  ma  zaszczyt  polecić  laska- 
j  uwadze  Jego  Ekscelencyi,  ministra  spraw  wewnętrznych, 
itępne  punkta:  P.  Mickiewicz,  który  podziela  losy  emigra- 
,  zasłnguje  pod  każdym  względem  na  zapomogę  rządową." 
mtalivet  nie  spieszył  się  z  odpowiedzią,  więc  książę  Adam 
dał  mu  osobiście  3-go  Lipca  nową  notatkę,  silnie  nalega- 

na  ministra,  aby  nie  odrzucał  dłużćj  słusznej  jego  prożby. 
itatka  brzmiała  jak  następnie:  „Zeszłego  roku,  książę  Czar- 


'J    KorespoiiiUnaja  Adama  Mickienicza  L  III.  str.  222. 
')     Dzida  .Plama  Mickiewkz/i  tom  V.  str:  163. 
*)     Korespondeiicjfa  Adama  Mickieickza  t.  III.  str.  2S5. 
')    Dodatek  pod  numerem  XVIII. 

<■)    MoutaliFet  (Hrabia)  urodzony  1801  r.  hyl  mianowany  w 
trem  spraw  wewnętrznych  15-go  Kwietnia  18B7  r. 


toryski  url^  się  był  do  pana  de  Gaspańn  z  proźbą  o  pnr- 
puszczenie  pana  Mickiewicza  do  2ołdu;  otrzymał  odmowna 
odi)owiedź  na  zasadzie,  2e  pan  Mickiewicz  nie  był  właśuwie 
oniigrantcm  polskim.  Jednakże  p.  Mickiewicz  dzieli  los  e 
yraiyi  od  sześciu  lat  i  nie  mógłby  powrócić  bezpieaaie  do 
kraju:  dzieła  jego  są  tam  srogo  zabronione,  co  go  pozbiińt 
jedynego  środka  utrzj-niania.  Jest  narażony  na  coraz  ci^ 
warunki  życia.  Względy  te,  nie  mówiąc  jnż  o  zu&komttj(fc 
]ir?.vmiuiach,  którcmi  się  odznacza,  zdaje  się,  że  mogą  p 
ważać  powody  zeszłorocznćj  odmowy.  Książe  Czartorr>^ 
pozwala  sobie  odwołać  się  do  życzliwości  i  wzniostycti  n 
paun  mintstni  i  ponawia  swoje  proźbg  za  panem  &nckie«i- 
czem  i  jego  rodziną.'-  'j 

Słowa  ksiifcia  Adama  trafiły  tym  razem  do  przekoat- 
nia  Montałiveta.  Miał  tóż  zapewne  u  niego  uiększe  zada- 
wanie niż  u  pana  dc  Gasparin.  List,  w  którym  mu  c 
inia,  że  uczynił  zadość  jego  naleganiom  świadczy,  że  c 
jioszedł  7.3.  wskazówkami  Czaitoryskicgo,  nigdy  o  poecie  p 
skim  nie  słyszał: 

„Ministeryum 
spraw  wewnętrznycłi. 

Paryż,  27-go  Lipca  1837  r. 

W'a.sza  Książęca  SIość    wręczyła   mi    do  uwzglgdniesl 

kilka  notatek   tyczących    się    wygnańców   polsldcłL 

bzaui  ją  uwiadomić  o  skutkach  tych  przedstAwieii.  Połottrii 

zupełnie    wyjątkowe  p.   Adama  Mickiewicza    obudziło  i 

troskliwość.     Stanie  si§  czego  Wasza  Książęca  Mość  If 

dla  niego.    lVoszę  o  wskazanie  mi  adresu  tego  cudi 

Par  Fraacyi 

Minister  spraw  wewnętrznych 

Montali  ve  t. 

Mickiewicz    mógł    więc   pochwalić   się  humorysCał 

'j     J  Watek  pod  numerem  XliL 


—    383    — 

przed  Domeyką,  że  jest  na  „drodze  zbogacenia  się"^),  donosząc 
mu,  że  otrzymał  od  rządu  „80  franków  pcnsyi  na  miesiąc 
i  jednorazowej  gratyfikacji  franków  tysiąc"-).  Jeszcze  przed 
rozporządzeniem  MonŁaliveta  nadeszła  mu  zapomoga  z  kraju: 
„Pieniądze,  pistJ  IB-go  Lipca  1837  r.  Eustachy  Januszkie- 
■wicz,  z  Wiednia  dla  Adama  przyszły.  Pani  Rautenstrauch 
potrafiła  mu  je  oddać.  A  sądzę,  że  było  3000  franków,  bo 
1500  zło2ył  u  mnie  do  scłiowania  a  lOOO  przeszło  na  wy- 
kupienie brylantów ;  coś  musiał  zatrzymać  na  wydatki  i  długi. 
Zresztą  wczoraj  w  maryasza,  n.  b.  w  karty  polskie,  grajjjc 
po  susie,  wygrał  franków  5 !  To  już  prawdziwe  moje  do 
maryasza  szczęście."*) 

Jeżeli  finansowe  interesa  Mickiewicza  cliwilowo  się  po- 
prawiły, to  moralnie  mocno  był  skołatany,  bo  zbliżał  się 
koniec  Wodzińskiego,  a  Adam  go  coraz  mnićj  odstępował, 
wzmacniając  go  do  ostatniej  przeprawy.  Jemu  szczególniej 
■Wodziński  zawdzięczał  budujący  spokój,  z  którym  poglądał 
na  śmierć  nadchodzącą  szybkim  krokiem.  „Od  początku 
kwietnia,  pisał  on  22-go  Czerwca  do  Zaleskiego,  aż  do  chwili 
obecnej  nie  było  jednego  dnia  bez  ziębienia  i  gorączki  mc- 
czącćj  niesłychanie.  Od  pięciu  zaś  tygodni,  nie  spałem  je- 
dnój  cf^ćj  nocy,  wszystko  to  zrobiło  ze  mnie  pół  szkicleta. 
Dotąd  jednak  nie  jestem  w  łóżku,  wyprowadzają  mnie  cza- 
sem do  ogrodu  Luxemburskiego,  od  którego  mój  hotel  o  kil- 
kanaście kroków.  Ale  co  lepsza  nadewszjstko  to  to,  że 
nigdy,  jak  teraz,  nie  było  tyle  w  duszy  mojśj  pokoju  i  rczy- 
gnacyi  chrzeSciańskićj,  a  w  sercu  moim  miłości  dla  Ojca  nie- 
bieskiego i  dla  tych,  których  pokochałem  na  ziemi.  Cierpię 
moje  wielkie  cierpienia  tak  ciclio,  że  się  sam  sobie  dziwię 
i  mam  jakąś  pewność,  że  tak  będę  w  ostatnią  godzinę,  jeśli 
będę  powołany  do  przyszłej  wiecznćj  ojczyzny  z  ziemi  wy- 
gnania.   Pochwalone   niech    będzie  na   wieki  wieków    imię 


*)  korespotuUiicya  Ailiima  ilickiewictn  t.  I.  str.  164. 

^)  Ibid. 

*)  Dziennik  Eustachego  Januezlcicwicza. 


—    384    — 

Pana,  który  mnie  w  takim  postawił  stanie!  W  zeszła  nie- 
dzielę siiowiadalem  sig  i  pożyłem  chleb  aniołów.  Assystowił 
mi  Adam,  poczciwy  Adam,  który  mnie  nie  odstępi^e.  Nie 
umiem  wam  powiedzieć,  czem  on  jest  dla  mnie  w  ciągu  cho- 
roby- Adam  z  ioną  (która  w  tej  minucie  przyniosła  nu 
miseczkę  poziomek)  najmilej  was  pozdrawiają;  sam  nawet 
miał  kilka  słów  napisać,  które  włożę  w  mój  list  jeśli  przy- 
niesie. Mieszka  na  V'il  de  OrAce  No.  1  i  3,  gdyż  na  wieś 
nieborak  dla  braku  funduszów  i\7brać  się  nie  mógł  Ma 
jednak  teraz  projekt  jednego  dziełka,  które  jeśli  się  uila, 
bardzo  go  we  finansach  podniesie.  W  tych  dniach  ma  »; 
to  rozstrzygniić  a  co  wypadnie,  w  następnym  liście  wam 
donifisĘ." 

!Nic  starczyło  już  sił  Wodzińskiemu  na  list  następny. 
Ciągniil  jeszcze  prawie  miesiąc.  Adam  chciał  dotrwać  przy 
nim  ilo  końca,  więc  na  tydzień  przed  zgonem  Wodziliskiego 
ulokował  swoich  na  wsi,  sam  zostając  w  mieście.  15-go  lipo, 
to  jest  w  dzień  śmierci  WodzińskiegOf  Jannszkie«icz  pisil: 
„Celina  z  dziećmi  wyjechała  już  na  letnie  mieszkanie  do  Suot* 
Germain').  Po  pogrzebie  Wodzińskiego,  Mickiewicz  posfńe- 
szyl   do  Saint-Germain.    Ciężko   był  Wodzińskiego^   stnlł 


■)  Dzii-iinik  iCustacbiigii  Januszkiewicza. 

-ł  1 1  Kgoiiii'  Wo(lzii'iHkiFgD  doniósł  Zaleekieiau  Dyaiii2v  Pi»- 
tronski  lialfui  pod  dalii  29-pu  Lipca:  „Od  polowy  Cze^^vcŁ 
pucliiiii<-  zaczęły,  leilwio  ia.%  lub  dwa  rae;  nn  dzień  iiiógl  prwjić 
prKfK  fokój.  Pomimu  tu,  wolu!  siodzii-  w  kneśtc  niżeli  le£eć  w  tuttc 
do  owlatiiipiĘii  dnia  wnlczyl  z  chorobą.  W  piątek  -wieczorem  li^ 
Lipcn,  o.sinbł  ])ad£n-ycz!i)nio  <  potożył  sir-  w  lóźko,  przez  rai^  nw 
nie  spal,  ciiiglc  r.e  nini!  RoiUt,  naMJntrz  ii:idzwycBiijiue  prcyspieszoif 
oildciiii  tak  go  latygonnt,  ii  calii  aadziejc  ratowania  go  atraciiian]'' 
Do  samego  o>^tatka  mini  zawsze  przytomność;  na  dEieaięć  u 
prz''d  nkonniiiciLi  kazat  sobie  świeca  zapalić  a  za  pięć  minut  pjtil 
mnie,  która  godzina.  Konanie  nie  trwała  jak  p6t  ininutv,  tak  brb 
lekkie  juk  Kdiuuclmiccie  świecy.  Pogrzeb  byl  17-go  po  potndiiii; 
ii)ijprxud  zaprowadził  i :^uiy  eiato  do  końoiota  Samt-Sulpice,  ^if 
ksiiidz  Korycki  miał  mazi;  ipiewaii:|,  a  potem  stoki  łka  dziesięcin  ptT; 
jadól  nilprownilzito  na  cmentarz  Mont-Paruasae.     Nąd  gtobem  J4p 


—    385    — 

dotkniętj  a  lubU  ten  wspaniały  taras,  z  którego  tak  rozległy 
odkrywa  się  widok  na  Paryż  i  okolice.  Montmorency,  Saiut- 
Germain  i  Fontainebleau,  są  trzy  miejscowo-^c),  które  prze- 
kładał nad  inne:  Montmorency  i  Saint-Gennain  dla  panoramy 
dalekiej,  Fontainebleau  dla  olbrzymich  drzew  i  skał  dzikich. 
Kłopoty  Mickiewicza  trapiły  i  jego  francuzkich  przyja- 
ciół. „Potrzebuję  mieć  adres  pana  Mickiewicza,  mój  kocłiany 
Dawidzie,  (pistd  21-go  Lipca  1837  r.')  Alfred  de  Vigny) 
mote  zechcesz  mi  go  udzielić?  Gzy  p.  Mickiewicz  bawi 
jeszcze  w  Saint-Germain?  Powiedziano  mi  w  Londynie,  źe 
dozntd  nowych   trosk.    Byłby  zapewne  rad  z  odwiedzin  je- 


stoi  injt  nienielki  z  n&piaem:  Charlts  Eiiouard  ffoiiuAtkin^łe  4  .Vo- 
vembrt  1807.    Nad  grobem   jego    przemówił  czule  i  po  koleżeńska 
'    IgBBcy  Klukowski  a  w  imieniu  Francuzów  po£egnat  go   p.  Ottavi. 
Na  dowód,  %  jak%  pokorą  podd&wał  się  wyrokowi  Stwórcy,  przyto- 
OEą  wyjątek  z  rozporządzenia    przedśmiertnego,  kt^ry  dla  mnit.  zo- 
stawił, pieany  IS-go  Maja:    „Ty  wiesz,  Dyonizy.  ile  w  mojem  sercu 
było  miłości  dla  tych,  których  kochałem  i  czciłem.   Powiedz  wiec  to 
Bohdanowi,  Adamowi,  Józefowi  i  moim  na  Wołyniu  i  moim  na  ziemi 
wygnania.    Podziękuj   CaBsiuom  za  wszelką  przychylność,  kt^rą  mi 
wyświadczali.    Smutno,   posępnieby  było  zamykać    oczy  tutaj,  da- 
leko od  polakićj,   kochanśj    krainy   i  od   moj^j    biednej,   stęsknionej 
'     rodziny,  ale  mi  ten  smutek   rozpierzcha  błoga,  jasna,  niezachwiana 
wiara  w  Boga  i  przyszłe  lepsze  życie,  obiecane  i  kupione  przez  Zba- 
'     wiciela  Chrystusa.    Od   chwili,  jak    ta  wiara  Bptyaęła  z  nieba  we 
'     mnie,  dusza  moja  i  serce   napełniły  się  nieznanym    dotąd  pokojem, 
I     ^reiygnacyą  i  nadzieją.    Ta  wiara  świeciła  jak  gwiazda  przewodniczka 
i-    oiemnym  dniom   tnłactwa   mego  i  z  nią,  da  Bóg,, zstąpię  cicho  na 
ło£e  wiecznego   spoczynku.    Nigdym    wi^j  jak  teraz   nie  kochał 

I  Boga,  ludzi,  ojczyzny,  rodziny  i  przyjaciół.  Błogosławione  niech 
r   bidzie  na  wieki  Imię  Ojca  niebieskiego,   który  mnie    w  ^m  stania 

II  pozostawii."  Zbiory  swoje  broszur  w  dziesięciu  Łomach  zapisał  To- 
I.  warzystwu  Naukowej  Pomocy  tymczasowo  z  zastrzeżeniem,  aby  byty 
1^;  oddane  po  wskrzeszeniu  Polski  do  Biblioteki  głównój  szkoły  Wo- 
^-^Jynia.  Zbiory  te  złożone  dzisiaj  są  w  Bibliotece  polskiej  w  Paryło. 
[■  <)  Bilecik  ten  przytoczony  pod  datą  1839  r.  w  dziele:  Daoid 
i   ^Jngers,  tes  reladons  UiUrairts,  Correspondtmce  du  Maitre,  publice  par 

Matri  Joum,  w  8-co,  Paryż  1890  r.    Widocznie  wydawca  wziął  1887 
z»  1S89,  ponieważ  w  1839  Adam  w  Saint-Germain  nie  mieszkał. 

ŻfMęt  Adama  mcKtieUia.    Tom  IŁ  25 


a. 


—    386    —  - 

dnego  z  sw^ch  dawnych  przyjaciół  i  z  ndzielenia  mu  szcze* 
gófów  o  prz)j&ciotacb,  których  posiada  w  Anglii'). 
Całkiem  twój  tysiąc  razy 

Ałfred  de  Vigny. 

Od  roku  1836,  w  którym  prowincyą  opuścił,  bratanek  . 
Mickiewicza  Łucyan  Stypułkowski,  którego  siostra  Serafioa^  | 
gospodarowała  w  Zaosiu,  bawił  stale  w  Paryżu.  Stypułko- 
wski zajmował  się  w  fabrjce  deseni  na  suknie.  Vf  końcu 
1836  r.  pisał  do  Franciszka  Mickiewicza ;  „Dotychczas  przy 
]»omocy  utrzymywałem  się.  Teraz  stanąłem  już  na  tym  sto- 
pniu, że  mógłbym  z  raćj  pracy  prawdziwie  emigranckie  pro- 
wdzić  życie.  Ale  Adamowie  są  tój  pretensyi,  aby  i  diii 
jeszcze  obdzielić  mig  kawałkiem  chleba,  mieszkam  teraz  sto- 
sunkowo blizko  od  nich,  obowiązany  jestem  zatem  codzien- 
nie bywać  u  nich  na  obiedzie.  Szkoda,  że  odległość  miejsc 
nie  pozwala  ci  poznać  dobrćj  bratowćj  i  cieszyć  się  z  córki 
Adama.     Ty  masz  kraj  bliżćj,  a  ja  rodzinę,  i  to  słodycz!' 

Pobyt  w  Saint-Germain  o  tyle  zmienił  ten  stosnaek, 
2e  już  liucyan  codzieii  obiadować  u  Mickiewiczów  nie  mógł, 
ale  często  do  nich  dojeżdżał.  „Zawsze  będziesz  miłym  go- 
ściem," pisała  do  niego  z  Saint-Germain  pani  Celina  10-go 
Sierpnia.  Mickiewicz  zresztą  co  tydzień  parę  dui  przepędził 
w  Paryżu  dla  interesów,    często   znów  z  Paryża  sprowadzd 


')  Po  śmierci  Karolu  Itraya,  autora;  Oh  Foecf,  iu  tnenUA  da' 
mor(U  citriiilnies,  iat<l  oh  iliiii  wliicli  is  siippastnl  lo  undtrUe  aU  pidił" 
Mmi  mth  s\)eculalmif  im  .yiiriliiałisiii  antl  ol/ier  abtutnHiiI  coHiiiliim 
i>f  ?iu>i'l,  i:  Psi/cliulogicnl  <m'l  Klhiciil  (lefinitions  mi  a  Phy^ologk^  ktA, 
prasaa  warszawska  wsponini::!;!.  nie  wiadomo  na  jakii^j  zaudn_ 
jakoby  iiic1)0)<7czyk  £yl  w  pr7.yin;iui  z  Alickieniczeui  i  sostawil  W- 
reg  lisflw  śnTa<icziicycli  o  wpł;-ivie  poetj'  polskiego  na  jego  kiero- 
nek  uiiiy^to^'.  W  papieracli  .Mickiewicza  żaden  list  Brtiył  śt 
nic  znalazł. 

^)  I.ucyflii  miał  dwie  eioi^try:  Koraelt;  i  Serafini;.  Sttti^. 
vy*tzta  za  ini^i  w  1:^3^  r.  /a  Ignace^^o  Skiiratowicza,  który  l'S44t 
umarł;  siedzialti  z  dzieckiem   w  Zaosiu  a  eiostra  jój    iyta  w  Bialćh 


—    387     — 

jćj  gośd.  W  czasie  jednego  z  pobytów  w  Paryżu  byt  cier- 
piący. „Ham  sig  nieźle,  pisał  do  nii;j,  po  niedomaganiu 
kilkndniowem  i  zdaje  mi  się,  że  wkrótce  przyjdę  do  Biebie. 
Interes  z  Caisse  ć'epiugne  odłożę  na  potem,  bo  w  sobotg 
będf  w  Saint-Germain.  Witwicki  jedzie  ze  mną.  Jeśli  na 
obiad  dacie  mięso,  Witwicki  prosi,  aby  nie  było  cebuli,  za- 
mawia sobie  także  kartofle.  Może  i  Donieyko  zabierze  się 
z  nami,  ale  go  jeszcze  nie  widziałem.  Bądź  zdrowa.  Misi 
pilnuj." 

Nie  ustawał  ruch  wywołany  przez  Mickiewicza  z  po- 
-wodn  marności   robót  komitetowych.    Adam,  który  w  Gru- 
dniu 1836  r.  donosił  Odyficowi,  że  w  emigracyi  bardzo  sze- 
rzy się  Ewangelia'),  uwiadamiał  Domcykę  w  Wrześniu  1837  r., 
że  z  Cezarym  Platerem  i  Jańskim  był  na  tydzień  w  Amiens 
i  Saint-Acłieuil,  gdzie  zacięci  dawniej  demokraci  „Grotkowscy 
Stefan  i  Jan,   po  rekolekcyach   przeszli  do  kościoła  katolic- 
Łiego.    Jest  to  w  ttj  chwili  nowina  «  lordre  dujoitr  w  emi- 
gracyi.   Mnie  podróż  i  pobyt  w  klasztorze  w  Saint-Acheuil 
bardzo  podoba  się  i  niejako  ożywił."' ^j    Wiedziano  w  Rzy- 
mie o  działaniach  Mickiewicza  i  pomimo  nie   poddania    się 
jego  wyrokowi  Grzegorza  X\'I-go  przeciw  ksągom  Pielgrzym- 
słma,  bardzo  tam  łaskawie  o  nim  sądzono.  „Widziałem  trzy 
razy  Papieża,  pisał  po  powrocie  z  Włoch  Montalembert  do 
■  Ankwiczow^j  28-go  Czerwca  1»37  r.   Mówiłem  mu  o  Polsce 
r.    i  Polakach  z  zupełną  otwartością ;  ])owiedział  mi  o  was  rze- 
^    czy  wyborne  i  dał  mi  swoje  błogosławieństwo,  abym  go  udzie- 
Ą  VA.  wszystkim*  emigrantom  a  w  szczególności  panu  Mickiewi- 
3,  czowi."    Mickiewicz  nie  oczekiwał   zbawienia  Polski  od  ra- 
\  chub  ziemskich.    Wyznawał  Od}'ncowi,   że  „sama  emigracya 
jt  z  zewnątrz  siebie  jeszcze  nie  wypuściła  światła,  któreby  za 
E  jutrzenkę  nadziei  wziąć  można  hyio."^)  Nie  upadałjednakżc 


')  KoresponiUiicija  Ailimia  Mkkii; 
*)  Ibid-  8tr.  ir>4. 
»>  Ibid.  9tt.  Itil. 


na  duchu  i  pisał  do  brata  Franciszka:  „Nie  mam;  pnn 
być  szczęśliwsi  od  c^ego  oaroda."')  Brzydził  się  pos^ 
h^ascm.  Niektórzy  emigranci  bili  sig  w  piersi,  wracając  d» 
kościoła  i  próbowali,  wykorzeniając  w  sobie  pycłię  i  zwadli- 
wość,  trafić  torem  cbrześciaóskim  do  celów,  do  których  ^e 
W7praw,  spisków,  głosowań  i  odezw  o  krok  nie  przybliżyło 
tułactwa. 

Samo  wykazywanie  nicości  robót  politycznych  obunało 
ciasnych  demokratów  wyobrażających  sobie,  że  trójkąt  ró- 
wności mocen  obalić  wszystkie  potggi  starego  świata.  W  iro- 
nie przeciw  Kościołowi,  br^  ich  strach  mierzyć  się  z  takin 
przeciwnikiem  jak  Mickiewicz,  obsypywali  go  więc  pociskami, 
jak  je  Adam  nazywał,  „szpilkowemi  i  iglanemi."*) 


')  Koresiioiulencya  Adama  Mickiemcza  t.  I  atr,  188. 

*)  Karesjionilewya  Aitama  Mickiewicza  t  I.  str.  103.  Jilco  pny 
kład  ow^ch  pociików  szpilkowych  i  igUnych,  przyti>czyiiiy  mty 
J&na  Czyiiskiego:  „Mąi  wymowny  pocieaia  atTKpionyeh  w  rtow*^ 
obrońcy  rzymsko-katolickiego  Końciola,  lióg  was  dotknął  po  dn> 
kroć,  ale  trzecief^j  dnia  waa  pocieszy;  rzucicie  eię  na  pole  walki  ■  i ' 
gwią  matki  dziewicy,  wymordujecie  do  jednego  heretyków,  proteita- 
tów,  Bchyzmatyków  i  niewierny  cli.  l.'6taiicie  panowanie  lizymn  n 
nocy  i  Wschodzie;  aa  gruzach  bezboinych  ludów  eatkniecie  < 
giew  prawdziw*']  winry,  A  mówił  głosem  miłym  i  tak  dźwiiiCiBji^ 
jak  źadeo  z  Polaków.  A  Hlowa  egoizmu  i  pychy  nimlit  boiborf 
wyrazami  nulnici  i  piiiwi^cetiin.  Widzę  jak  oa  to  jego  wołanie  mj- 
mqżniei«i  weezli  do  zakonn  i  odzic^t  rycerską  na  odzież  duchowną 
mienilL  Ciemny  habit  okrył  piei^,  na  którćj  jaśniała  zbroja;  wi^ 
w  którym  przed  ehwili(  ^oził  pałasz,  bagnet  i  lanca,  przeMinfl 
się...  padórld.  Por7.ncili  książki  filozofów,  czytają  pisma  koiei^ 
i  modlą  eię  we  dnie  i  w  nocy.  A  matld  ptaczą,  a  kochanki  pr^ 
wdziewają  żałobę.  O  nieba!  jaki  to  rozruch  na  północy,  krew  *r 
stąpiła  na  twarz  protestantów,  seliyzmatykow  i  niewiernych.  Dt^ 
naście  milionów  prostego  ladii  |,'otowego  przelać  krew  la  niepodl^ 
głość,  wolność,  szczęście  wszystkich,  przysioga  bronić  się  do  oat^l- 
przeciw  tyranom,  co  im  clicą  narzucać  kajdany  aa,  sumieDie,  co  iA 
chcą  zmusił'  <lo  odstąpienia  wiary  przodków.  O  nieba!  Jeżeli  W 
przebiegły  powie;  Ja  bi,dę  szanował  waazę  i«ligią,  ja  wolnośi  f*- 
mienift  biorę  p^  mojq  opieka,   to  oni  uwiedzeni  pnteoiosą  płi 


Nie  bał  się  Adam  tych  pocisków.  Ukończył  był  dra- 
1  w  którym  przedstawiał   typ  mnicha  patryoty.     W  sto- 

YolŁerianizmii,  zamierzał  wystawić  na  Gcenie  postacie 
■dza  i  konfederata,  moskiewskiego  jenerała  i  polskićj  zalo- 
y,  szpiega  rossyjskiego  i  ochotnika  Francuza.  Obraz 
ki,  której  Pułaski  był  bohaterem,  odnowiłby  ¥rspomnienia 
iawnych  zwycicztw,  klęsk  i  zawodów.  Zadrgf^by  dusze 
zów.  Francuzi  nie  mniój  jak  emigranci  poczuliby  zgrozę 
1   scen   dziejowych.    Jeszcze  barbarzyństwo  moskiewskie 

miało  wtedy  żadnego  uroku  dla  Francuzów. 

Mickiewicz  zaczął  od  udzielenia  rękopismu  dramatu 
jego  znakomitemu  poecie  Alfredowi  de  Yigny  i  głośnćj 
.'ieściopisarce  George   Sand.    Vigny  radził  mu,    w  Uście 

datą  I-go  Kwietnia  1837  r.,  starać  się  o  przedstawienie 
matu,  ale  miał  kilka  ważnych  spostrzeżeń  do  zrobienia'). 
ie  to  były  uwagi  i  w  jaki^  mierze  z  nich  Mickiewicz 
rzystał,  nie  wiemy.  Może  szlachetnemu,  ale  nieco  boja- 
'6']  natury  poecie  francuzkiemu  pewne  ustępy  dramatu 
wały  się  grzeszyć  zbytnią  śmiałością,  może  od  niego  pę- 
dziły poprawki,  których  nie  uznała  pani  Sand.  Według 
I,  Mickiewicz  daleko  lepićj  znał  siłę  i  energię  języka  fran- 
iciego  niż  ten,  którego  upowaJnił  do  robienia  tych  popra- 
:.  „W  miejscach,  pisała  pani  Sand,  gdzie  styl  bierze 
e   nad   działaniem,  styl  wyd^  mi  się  tak  pięknym,  jak 

którego  z  przedniejszych  naszych  autorów;  tam  zaś, 
ie  dziidanie  musi  koniecznie  mieć  górę  nad  stylem,  styl 
j  (z  wyjątkiem  kilku  usterek  łatwych  do  usunięcia),  wy- 

mi  się  takim,  jakim  być  powinien,  prócz,  że  jest  zbyt 
waoy,  szczególnićj  w  charakterystycznej  roli  wojewody, 
r^  cała  energia  wyraża  się  właściwie  przez  wypuszczenie 


cara  nad  tynuiią  Re^diu.  Bracia  uzbroją  się  przeciw  bradom, 
)wią  nią  rzezie  retigijne ;  na  gruzach  rodzinnych  onel  dwugłowy 
nie  zwycięską  chorągiew.  Boże  niedopnść  tćj  plagi'."  {Dziemica 
TZ4><f,  powiesi,  Paryż  1837  r.) 

')    korespondencya  Adama  Mickiewicza  t.  ITI.  8tr.  221. 


—     390     — 

wyrażeń:  duch  naszego  języka  nie  znosi  tego  łamanego 
stylu."  Co  do  powodzcniA  draniatn,  nie  mogła  nic  pnevi- 
dziet: :  „Publiczność  francuzka,  dziś  haniebnie  głupia,  przjUir 
skująca  n^śmieszniejszym  tryumfom,  gotow-a  jest  wygwizdać 
nawet  sztukę  Szekspira,  gdyby  ją  przedstawiono  pod  iDnen 
nazwiskiem.  Ja  zaś  tylko  tyle  dodam,  że  jeżeli  to  co  pigbie, 
szczytne  i  silne  zasługuje  na  uwieńczenie,  tedy  dzieło  paś' 
skie  nwieńczonem  być  powinno.*')  Pani  d'Agout  też  przej- 
rzak  dramat,  i  wiedząc,  że  pani  Sand  pisała  co  myśli  o  tern 
dziele,  oświadczała  mu,  że  nie  zna  „szczers^ćj  od  ni^j  osoby.'^ 
Rgkopism  radziła  udzielić  panu  Mallefille,  znanemu  drama- 
turgowi. Mallefille  znalazł  w  sztuce  Mickiewicza  „mnóstwo 
piękności  uczuć  i  myśli""),  ale  niedostatek  „zaprawy  dratu- 
tycznćj"^},  tak  jak  ją  pojmują  we  Francyi.  Rękopism  do- 
stał sig  aktorowi  Bocage,  któremu  Mickiewicz  rolę  Pa- 
ławskiego  przeznaczał.  Bocage  nie  zadał  sobie  zapene- 
trudu  rozpatrzyć  się  w  dramacie  przed  aprobatą  dyrekWri 
teatralnego.  Iłarel,  były  prefekt,  sam  pisarz  dramatyczny, 
miał  rcputacyą  człowieka  bardzo  przedsiębiorczego,  a  talent 
aktorki  panny  Georges  ściągał  widzów  do  Porte  Saint-Martin. 
W  Sierpniu  Mickiewicz  wyrobił,  że  odbyła  sig  lektura  w  dy- 
rekcyi  teatru  Porte  Saint-Martin.*)  Harel,  mocno  zadłu- 
żony, nie  widział  w  dramacie  cudzoziemca  dostatecznej  r{- 
kojmi  pieniężnego  powodzenia.  W  Wrześniu  Mickiewicz  dt>- 
niósł  Domeyce,  że  jego  dramat  dotąd  śpi  i  na  Porte  Saini- 


'I  Knrespoiflciiaja  Adama  Mckiewicta  Ł  III.  str,  ^4,  Tlnuw 
czeoie  listu  pani  Sanil  otitoail  Tygodnik  Uleracki  z  następnem  t)łq»- 
śnieaiem;  ,LiBttój  oajjeiiialniejsz^j  z  kobiet  aatorek  tyoz;  si;  dn- 
matu  Mickiewicza:  Obh;ieiiit:  Krakoifa,  DHpiBanego  w  jc^'kn  fn*- 
ciizkim  i  przcznaczunego  ilo  wystawienia  dei  scenie,  który  jedut 
ilotąd  nie  byt  ani  drukowanym  ani  ivystawion;ni.  OtrsyiaalUi? 
go  od  znakomitfgo  literata."    <Nv.  8  z  d.  21  .Moja  1638  r) 

■-■)  Ibid  sir.  22r.. 

'J  JJziela  Jdama  Mickien-iczn  t.  V.  str.  7fi. 

*)  Aorespandaicya  Adama  Mickitnicza  t,  I.  Btr.  122. 

"J  Ibid. 


—    391     - 

Martin  nie  przyjęty.*)  Zniechęcony  Adam  do  innych  teatrów 
nie  zaptikał  i  zdaje  się,  że  zaniechał  dokończenia  drugiego  dra- 
matu: Jakób  Jasiński.  W  1840  r.  pani  Sand,  za  jego  powrotem 
ze  Szwajcaryi,  przypomniała  sobie  konfederatów  i  radziła  ogło- 
sić. „Pamiętam,  pisała  do  niego,  że  to  było  pigitne.  Po- 
wierz mi.  Dla  czegóż  miałoby  to  spać?  Nic  z  tego  coś 
zrobił  nie  może  być  ani  zbyteczne  ani  obojętne."*)  Autor 
spostrzegł  wtedy  dopiero,  że  rcliopism  zaginął.  Dał  był  go 
do  przepisania  Jańskiemu,  który  załedwie  zdążył  przepisać 
dwa  akty,  bo  Mickiewicz,  nie  mając  innego  egzempłarza, 
dawał  oryginał  do  czytania  Bocage'owi,  Harelowi  i  innym. 
U  kogo  on  przepadł  nie  wiadomo,  dość  że  pozostały  tylko 
dwa  pierwsze  akta  przepisane  przez  JaAskiego.  „Otóż  już 
wiemy,  pisał  br.  Stanisław  Tarnowski,  co  jest  największem 
nieszczęściem  naszćj  poezyi:  oto  nieodżałowane,  niepoweto- 
wane, przeklęte  zatracenie  trzech  następnych  aktów  trage- 
dyi.  Boleśniejszego  nic  nigdy  w  żadnym  teatrze  nie  było. 
Konfederaci  są  rzeczywistością,  tak  żywą,  tak  blizką  serca, 
że  widoku  i  wraicnia  ich  prawie  znieść  nie  można.  Trzeba 
było  dopiero  przedstawienia,  żeby  gieniusz  poety  objawił  się 
w  całym  swoim  blasku  z  t^j  strony  dotąd  nieznanc-j.  Gie- 
niusz dramatyczny  Mickiewicza?  Tak  jest,  i  to  geniusz  pier- 
wszego rzędu.  W  przedstawieniu  odsłania  się  potęga  dra- 
matyczna, taka  jak  a  Schillera  i  u  Goethego,  taka,  że  sam 
Szekspir  mógłby  się  do  ni(''j  przyznać."")  Drugi  recenzent, 
Leon  Kapliński,  pisał  w  podobnym  duchu:  „Konfederaci 
Barscy,  choć  są  tylko  fragmentem,  pozostaną  jako  najznako- 
mitszy utwór  w  naszćj  dramatycznej  literaturze."*) 

>]  Korespondeiieya  Adama  IHiekiemeta  t.  I.  str.  I<I2. 

')  iVelaii;/es  posi/nmes  ifAdam  Mickieifin  t.  I.  atr.  13. 

'I  Przegląd  Polski  Loty  1971  r. 

■■)  Konfederaci  Barscy.  Mickiewicz  na  scenie  kraioifskiij,  w  od- 
cinku Czasu  9-go  tl-tycznia  1872  r.  Dramnt  przedstawiony  byt  po 
raz  pierwBiy  w  sam  dzień  Nowego  Koku  1872  i  grano  go  również 
w  Lipcu  180O  r„  podczas  uroczystości  towarzyszących  przenieeieniii 
zwłok  poety  na  Wawel. 


—     402     — 

chownfj.  Tak  na  przykład  Witwicki,  który  w  tym  przedmio- 
cie i  rad  Mickiewicza  zasięgał,  zajął  się  wyborem  modlitw 
wcliodzącycłi  w  skład  Ołtarzyka  polskiego.  W  Maju  1838  r. 
Adam  pisał  do  Bohdana,  że  z  robót  przedsięwziętych  na 
rzecz  Bractwa  pochwalić  si§  nie  może.  Sam  miał  zamiar 
tłumaczyć  Dyonizyusza  Areopagitę,  radził  tłumaczenie  no- 
wych dzieł  polemicznych  a  między  niemi  historyi  Cabefa. 
DyonizyuBz  Areopagita  pisał  o  teologii  mistycznej  i  o  hier- 
archiach niebieskich.  Cabefa  dzieło  ')  gwałtownie  potępiało 
kierunek  nadany  polityce  francuzkićj  przez  Ludwika  Filipa 
i  namiętnie  broniło  sprawy  polskiej.  Przebija  w  wskazów- 
kach danych  przez  Mickiewicza  różnica  między  jego  po- 
glądami a  reszty  £rad  jednoczonych.  Witwicki,  Zaleski, 
Jafiski  zaciągali  się  ostatecznie  po  prostu  do  szeregów  ka- 
tolickich. Mickiewicz  sięgał  i  wyżśj  i  dal^j  od  nich.  Ze  sfer 
mistycznych  zapuszczał  się  aż  w  dziedzinę  rewolucyjną  i  go- 
tów był  zachęcać  wszelkie  objawy  szczerćj  pogardy  dla  pa- 
nującego egoizmu,  bezinteresownego  współczucia  dla  cier- 
pień narodów  i  silnego  postanowienia  walczyć  z  potęgą 
złego.  A  bractwo,  do  którego  należał,  dzieł  Areopagity 
nie  rozumiało,  dziełami  zaś  Cabefa  gorszyło  się.  Ale,  we- 
dług Mickiewicza,  dom  Jańskiego  przynosił  korzyść  przez 
to  samo,  że  egzystował:  „Słowo  najrozumniej sze  rychło 
przebrzmiewa,  książka  przeczytana  zapomina  się,  ale  insty- 
tucya  żyjąca  wywiera  wpływ  ciągły  i  skuteczniejszy."  -) 
Bracia    Zjednoczeni   przez    .samo    rozproszenie  ich  członków 


')  Cabet,  urodzony  1788  r.  umart  1856  r.  W  iego  dwnto- 
mowiij ;  Histoirć  de  In  Rmtlution  de  1830  maluje  się  żal  i  oburzenie 
BzlachetDieJBzyeh  Francuz<!iw  po  zawiedzionych  w  1631  r.  nadzie- 
jach Polaki  i  całego  świata,  dzirti  maloduainości  i  zaślepieniu  klass 
rządzących  J''rancyi.  Cabet,  u-  pó;fDieJ3z>'ch  latacb,  zalecał  nową 
organizacyą  społeczną,  próbował  w  Stanach  Zjednoczonych  zało- 
żyć wzorowe  państwo;  la  floiwelU  łcaie.  Próba  nie  ndala  się.  Ca- 
bet liczył  micflzy  ^noimi  z\volennikaini  kilku  Polaków,  a  mi^zy 
nimi  filozofa  Ludwika  Króli  ko  wakiego. 

'J    Koresimnilencija  Atlnma  Alickien-ieza  t.  I.  atr.  176. 


-     393    — 

EoiDunikacye  z  krajem  stawały  się  coraz  trudniejsze. 
Adam  nie  dmii^  się  odzywać  do  krewnych  pozostałych  w  po- 
wiecie  Nowogródzkim ;  jednakże  2-go  lipca  1837  r.  dopisał  do 
listo  i^ucyana  Stypułkowskiego  do  matki:  „Eochanćj  cioci 
przypomina  się  dawny  gość  z  Białej  i  Zaosia,  który  zachował 
drogą  pamięć  waszćj  dobroci  i  przychylności.  Najwyższem 
jego  życzeniem  jest  widzieć  raz  jeszcze  strony,  gdzie  prze- 
pędził lata  dziecinne,  uścisnąć  twoje  rączki,  ciociu,  i  ucało- 
wać kochane  siostry,  brata  i  siostrzeńców". 

We  Wrześniu  tegoż  roku,  otworzyło  się  miejsce  w  Chili 
dla  Ignacego  Domejki.  Pertraktacye  o  to  miejsce  ciągnęły 
się  kilka  miesięcy. 

Z  końcem  Września,  Mickiewicz  z  letniego  mieszkania 
w  Saint-GennaJn  powrócił  do  zimowego  w  Paryżu.  Mi^ 
budżet  trochę  lepi^  zrównoważony,  więc  pani  Celina  mogła 
i  futerko  sprowadzić  z  Petersburga  i  grywać  na  lepszym  niż 
-dotąd  fortepianie^  „Proszę  cię,  kochana  Heleno,  pisała  ona 
do  Malewskićj  15-go  Października  1837  r.,  żebyś  mi  kupiła 
sobolowe  boa,  jak  można  najpiękniejsze  i  żebyś  mi  je  naj- 


«za8  ut«lentowanj  24-lettu  młodzieniec,  który  miewa)  wielkie  nawet 
na  BC«nie  powodzenia,  mle  żadna  jego  sztuka  nie  zoat^a  w  repertua- 
Tze  i  wazjstkie  ntwory  zmztj  z  nim  do  fp'obu.  Pani  Sand  w  1863  r. 
piaata  w  n^'lepacći  wierze  do  syna  Adama,  że  „wcale  nie  miała 
■wydać  sąda  o  tym  dramacie,  ale  jedynie  wręczyć  go  Bocage'owi". 
i^MePiuges  posihumes  t,  L  str.  18).  A  list  j^  własny  z  1837  r, 
jwiadoy,  ta  przeciwnie  dramat  odczytała,  osądziła  i  o  zdanie  pro- 
szoną była.  Mallefille  w  18G7  t.  nie  pamiętał  ani  iadnago  ezoze- 
gjdta  z  K<mfederaXÓK,  ani  treści  dramatu,  ani  rozwiązania.  Nie  pa- 
miętał 1^,  Że  po  przeozytania  i  odesłanin  rękopismu,  kaza)  przez 
panią  d'AgoBt  Mickiewiczowi  oświadazyć,  ie  „gotów  zawsze  na  jego 
nsłcgi  tak  co  do  uporządkowania  scen  jak  do  odczytania  w  tea- 
V  Irze".  {Miianges  postkuntes  t.  I.  str.  12).  WoIdo  więc  przypuszczać, 
le  Mallefille  po  prostu  osądzi),  łe  Koti/ederaci  wcale  nie  dorówny- 
wają własnym  jego  utworom  scenicznym  i  nie  mogły  obejść  się  bez 
jejco  WBpółpraeownictwa,  to  tylko  wrażenie  staroazkowi  zost^o  o  prze- 
biegu dawnej  t^j  sprawy.  Mickiewiczowi  zaś  ani  śniło  ei;  z  pomocą 
Mallefllla  dramat  swój  przerabiać. 


f^^^^^m 

_ 

—    394    — 

prędzćj  przysłała.  Nie  trzeba,  aby  przechodziło  cenę  stu  luV 
studwuciziestu  franków.  Od  dawna  do  tego  wzdycham,  tutaj 
wszyscy  je  noszą  i  burdzoby  mi  si§  w  zimie  przydało.  Kie 
wam  nie  zazdroszczę,  tylko  kacawejek,  lecz  niestety  nie 
trzeba  o  fem  myśleć.  My  dzięki  Bogu  zupełnie  zdrowi  je- 
steiśmy;  Marynia  także,  biega  od  bardzo  dawna,  a  od  mie- 
siąca zaczęła  wszystko  mówić,  ale  tylko  po  polsku :  po  &«n- 
cuzku  nic  nie  rozumie.  Adam  kupił  mi  fortepian  carre  ErardSr 
najpierwszego  tu  majstra,  z  czego  niezmiernie  jestem  szof- 
.śliwa,  gdyż  dotąd  miałam  bardzo  zły  najęty.  Powiedz  Fran- 
ciszkowi ■),  że  się  szczerze  wzięłam  do  muzyki.  Nasz  po- 
czciwy Wodziński,  po  dfugiój  chorobie,  skończył  15-go  Lipca, 
powszechnie  żałowany.  Znajomym  za  pamięć  podzięki^j  i 
zdrów  bardzo  odemnie  i  Adama". 

W  Październiku  1837  r.  Aleksander  Jełowicki  pomitt 
myśl  przedrukowania  trzech  pierwszych  tomów  poezyi  Mic- 
kiewicza w  taki  sposób,  aby  z  inneml  utworami  stanówmy  nibr 
to  nowe  całkowite  wydanie.  „Prosiłem  Januszkiewicza,  ptsil 
Jełowicki  z  Wiesbadenu  7-go  Października  1887  r.,  aby  sit. 
z  tobą  ułożył  o  wydrukowanie  r)00  egzemplarzy  pierwszyci 
trzech  tomów,  myśląc,  że  łatwiej  te  rzeczy  ustnie  wytimm- 
czyć,  lecz,  gdy  dla  zdecydowania  się  potrzebujesz  obja^nici 
o  naszćj  dawni>j  umowie,  więc  ci  je  przesyłam,  a  te  ^ 
bardzo  krótkie;  ustąpiłeś  mi  prawo  drukowania  wszystkich 
pism  twoich  w  liczbie  3000  egzemplarzy;  to  prawo  miałi 
służyć  na  lat  trzy,  te  trzy  lata  skończyły  się  w  Marcu  r.  b. 
więc  moje  prawo  upadło.  Pana  Tadeusza  termin  był  Ukte 
tylko  trzyletni  i  także  upłynął  wraz  z  tamtym.  Tylko  GiBur 
jest  moją  dziedziczną  własnością.  „Dal^  Jełowicki  tjumaczjl 
że  zamierzał  przepchnąć  pozostające  mu  egzemplarze 
dawał:  „Dla  tego  teraz,  pod  pokrywką  nowego  wydaoii 
trzech  tomów  pierwszych,  chcę  puścić  i  inne  tomy  za  ti 
cenę,  niby  jako  nowe  zupełnie  wydanie.  Daj  mi  więc  pnm 
przedrukowania  pierwszych    trzech  tomów,    zajmij   sis  ■* 

')    Malewskiemu. 


—    395    — 

oczyszczeniem,  przejrzeniem  i  zastosowaniem  do  dalszych  to- 
mów co  do  układa,  to  jest  porządku;  może  zechcesz  co  do- 
dać, przemienić,  W7rzncić."  Jełowicki  kończył  ponawifyąc 
propozycyą  względem  dodatku  do  Pana  Tadeusza:  „Daj  mi 
nadto  dodatek  do  Pana  Tadeusza,  któryby  się  dodrukował 
na  końcu  Fana  Tadeusza,  ten  dodatek  coś  go  to  mi  chciał 
dać  za  500  franków,  które  mi  winien  Umiński.  Ja,  to  jest 
ksifgamia,  ofiarujemy  ci  za  to  połowg  zysku,  który  minimum 
oznaczamy  na  franków  300;  wypłacimy  ci  nieodmiennie  po 
nowym  roku,  a,  jak  sig  iivyprzeda,  resztg  połowy  zysku,  która 
może  dojść  do  1000  franków,  jeśli  wszystkie  egzemplarze 
przedadzą  się.  Termin  na  ta  prawo  oznaczam  na  l^s  rokn. 
Decyzyą  swoje  zaraz  oświadcz  Januszkiewiczowi,  bo  na  nowy 
rok  potrzebit,  aby  było  wydanie  skończone,  inaczćj  to  prze- 
drukują twoje  pisma  gdzie  indziej,  jak  to  czynią  z  pismami 
Niemcewicza,  kradzionym  sposobem. . .  Przy  t^j  zręczności, 
przyjmij  serrfeane  podziękowanie  za  pożyczenie  1000  fran- 
ków, które  zapewne  wypłacone  ci  zostały". 

Mowa  tu  o  pieśni  Pana  Tadeusza  zatraconćj ')■  Nie 
znamy  powodów,  dla  których  Mickiewicz  dług  Umińskiego 
cłiciał  wziąć  na  siebie,  ani  w  jakiej  okoliczności  chwilowo 
pieniężnie  przysłużył  się  księgarni  polskiej;  przyjął  propo- 
zycye  czynione  mu  przez  Jełowickiego*). 

Kroki  przedsięwzięte  w  celu  przedstawienia  Konfedera- 
ton)  Barskich  na  scenie  paryzkićj  pociągnęły  za  sobą  częstsze 
bywanie  w  kołach  literackich  francuzkich.  Adam  odnowił 
dawne  znajomości,   porobił  nowe.     Trzydziesto-cztero  letni 


')  Dopiero  w  parę  lat  póici^j,  Mickiewicz  dal  za  w^rgraoą. 
Czytamy  bowiem  w  dsienniku  Eustachego  Ja,Quezkiewicza  pod  datą 
13-go  Marca  1641  r.:  „Adani  nia  wyszukał  pieśni  Tadeusza  nie- 
dtukowanfj ;  naUmiiast  posyła  co  innego,  ^^zkoda  wielka,  ie  tamta 
satracona". 

■)  BibUeijraplUe  de  la  France  ogłosiła  w  zaszycie  10-go  Lu- 
tego 1838  r.:  Poezye  Adama  Mickiatteza,  troi»  Yolumes  ia  12  de  2S 
ieuilleB  2/3,  prix:  15  franca". 


wówczas  Edgard  Quinet  dał  był  parę  artykułów  do  driea. 
Dika  VAveiiir,  wydawaocgo  przez  LamenDais,  który  go  lapo- 
znał  z  Mickiewiczem.  QuiQet  już  był  w  blizkich  stosunkach 
z  Micłieletem.  Tak  sig  zawiązała  dozgonna  przyjaźń  tizech 
mężów  wielce  różniącycli  sig  migdzy  sobą,  ale  połączODycIi 
tą  samą  2ądzą  stanowczych  a  zbawiennych  zmian,  które  s^ 
pragnieniem  wszystkich  wyższych  i  szlachetniejszych  umy- 
słów. Z  Micheletcm,  rówiennikiem  swoim,  od  1838  r.  pro- 
fcssorem  w  College  de  France,  Adam  nie  zaraz  przyszedł  do 
poufałej  zażyłości,  serce  Quineta  podbił  sobie  od  pierwszego 
spotkania.  ^Zeszłego  czwartku  poznałem  sławnego  poetę 
Mickiewicza,  pisał  (Juinet  do  matki  23-go  GrrudDia  1837  r. 
Nie  można  mieć  w  ob^ściu  więcćj  zarazem  wdzięku  i  dzi- 
kości; uderza  szczególnie  wysokim  nastrojem  duchowym. 
Zdaje  ml  sig  trochę  mistyk.  Młodo  wygląda  i  jest  peteo 
prostoty,  CU  w  naszym  wieku  nie  jest  rzeczą  zwykłą,  lloi- 
drażniony  jest  przeciw  Francyl.  Ale  mój  Boże!  któryż  Polak 
w  obecnój  chwili  mógłby  nie  być  rozdrażnionym"')-  A  z  po- 
wodu odwiedzin  Heinego  dodaje:  ^Mickiewicz  1  Heine,  oto 
niezawodnie  dwa  antypody  najoddaleńsze,  anlół  i  szatan''. 
W  Maju  1838  r.,  opuszczając  Paryż,  Quinet  pisał  do  Mic- 
kiewicza, że  chce  pozyskać  sobie  jego  przyjaźń:  „Czas  prze- 
chodzi a  nic  jeszcze  nie  umiem  co  umieć  potrzeba.  Pomóż  nu 
wyjść  z  tego  nieuctwa,  lub  też  je  znosić'). 

Publicyści  francuzcy  coraz  rządzi^  poruszali  sprawg 
Polski.  Jeden  Lamennais  przeklinał  caryzm  i  zapowiadał 
rządom  i  klassom  panującym,  że  ciężko  przypłacą  gwałty, 
których  pozwalają  Moskwie  dopuszczać  się  na  podbitym  prza 
nią  narodzie.  „Ludy,  pis^  on,  zniecierpliwione  są  tcro- 
ryzmem  nakształt  1793  r.,  dokonywanym  przez  monardiów. 
Rzućcie  okiem  na  Europę:  któż  dziś  więzi  na  wielką  skalę, 
któż  zadaje  męczarnie,  konfiskuje,  rozstrzeliwa,  sypie  kartir- 
«zc  i  morduje?    Monarchowie  czynią  bez  zgryzoty  sumieiiia 

')    Korespoudenena  Adama  Micki*wicza  t.  III.  str.  256. 


—     397     — 

to,  czego  Bię  Eonwencya  nie  dopuszczała.  Nie  grzebią  ona 
w  głfbi  kopalni  Yeodejczyków  ocalonych  od  rzezi,  nie  na- 
kazywała  kawaleryi  tratować  nieszczęśliwych  szukających 
schronienia  i  błagających,  jako  o  łaskę  jedyną,  aby  ich  nie  wy- 
dano katom ;  nie  wydzierała  dzieci  z  łona  matek,  aby  je 
rozdawać  jak  sztuki  bydła  obcym  i  nie  przesiedlała  do  kra- 
jów dalekich  ludności  całych  okolic,  aby  ją  wszystkiego  po- 
zbawić, nawet  powietrza  i  słońca  ojczystego ;  nie  narzucała 
samowolnie  nowych  sędziów  tym,  których  uniewinniły  ich  try- 
bunały, aby  oddać  ich  głowę  pod  topór;  nie  odmawiała 
ani  żywności,  ani  łóżek,  ani  lekarstw,  ani  rozrywek  jeńcom 
zamkniętym,  lecz  nie  skutym  w  więzieniach.  Walka  rozpo- 
częta będzie  straszna,  sprawiedliwość  weźmie  gćrę,  ponieważ 
sprawiedliwość  to  Bóg.  Niech  królowie  porozumiewają  sig 
przeciw  ludom,  ludy  porozumieją  sig  przeciw  królom.  Nie 
bójcie  się,  przebiją  sobie  drogę,  kilka  tronów  nie  powstrzy- 
ma chodu  ludzkości."  ')  Ale  szlachetne  te  wybuchy  nieusta- 
jącego gniewu  Lamennai&'go  stanowiły  wyjątek,  głos  jego 
nie  obudzić  echa  w  prassie  paryzkićj.  Emigranci  odczuwali  ozię- 
błość Francuzów  a  to  rozczarowanie  rozgoryczało  ich  bardzićj, 
i  dalćj  prowadzili  spory  rozpoczęte  w  pierwszych  dniach  tułactwa. 
Rok  1838  zastał  Mickiewicza  w  głębokiem  rozmyślaniu. 
Żadne  stronnictwo  nie  widziało  jasno  drogi  przed  sobą.  Kaj- 
siewicz  z  Rzymu  udawał  się  o  radę.  Adam  mu  odpisał  2!l-go 
Stycznia,  2e  nąjlepićj  byłoby  nazwać  projektowane  Zgroma- 
dzenie Coiieffe  du  Nord  albo  Irlandskiem  „i  zupełnie  Polaka 
pod  kaptur  schować.  Przyjdzie  czas  wołania,  ale  czekajcie 
a2  głos  wasz  nabierze  mocy."  ^)  Mocy  t^  nie  czując,  Mic- 
kiewicz obawiał  się  nazw  zapowiadających  wtęcćj  niż  dotrzy- 
mać można;  wolał,  żeby  Polaka  schowano  pod  kaptur,  do- 
póki nie  będzie  się  w  możności  okazać  go  w  dostatecznej 
potędze  moralnćj.    Starał  się  zapewnić  zastępom  przyszłych 

')    Przedmowa   do  X-go  toma    dzieł    Lameniiai8'go.    Paryż 
1836-37. 

■)    Koresfondencj/a  Adama  Mckiemicza  t  I.  atr.  167. 


—     393     ~ 

kapłanów  polskich  protekcyą  swoich  przyjaciół  w  Rzymie, 
ale  w  niczem  nie  krępował  ich  swohody,  prosząc,  aby  sif 
nic  zrażali  jego  lękliwością  i  roztropnością  światową,  jeśli  po- 
czują w  sobie  większą  ufność.  „Jestem  dziś  w  smutku,  dodaw^ 
łracg  Domeykg,  starego  i  doznanego  przyjaciela."  >)  Domeyko 
wyruszał  do  LondynU;  zkąd  popłynął  do  Cbili.  „Kto  wie,  pisil 
Domeyko  do  Adama,  może  kiedyś  przez  Antypody  powrócę  do 
Polski."-)  Mickiewicz,  jak  niegdyś  w  Wilnie  Czeczota  i  Zana, 
tak   teraz  w  Paryżu  Domeykę  pożegnał  na  zawsze. 

Gdy  upadła  wszelka  nadzi^a  przedstawienia  dramatów 
polskiój  treści  na  scenach  francuzkicb,  musiał  Mickiewicz  na 
innój  drodze  szukać  chleba  powszedniego.  Tymczasem  żył 
prawie  samotnie.  Witwicki  przebywał  w  Niemczecii,  Józirf 
i  Ijohdan  Zalescy  siedzieli  w  Endoume,  nad  Śródziemnem 
mor/em.  Na  emigracyi  trwały  dalój  sprzeczki  między  stron- 
nikami dynasty!  ki-ńlewskićj  w  Polsce,  a  strAonikami  gmino- 
wladztwa.  Ccntralizacya  demokratyczna  waltzyła  z  Towa- 
rzystwem deniokratycznem,  wszystkie  te  kłótnie  były  dli 
wielu  obojętne,  dla  Adama  bolesne,  przeczuwał  fatalne  ich 
skutki,  dyskussye  przedłużane  całerol  latami  zakraw^y  nt 
byzantyzm.  Wychodźtwo,  gryząc  się  wzajemnie,  marnoKtJo 
s''y,  które  mu  w  stanowczej  chwili  nie  dopiszą. 

W  Marcu  odezwała  się  do  Mickiewicza  Ankwiczowi. 
Odebrała  ona  od  łłenryka  Rzewuskiego  „rękopism  zbioro- 
wych kronik,  których  to  czytaniu  razem  w  Rzymie  byliśn^ 
przytomni."  *)  Rgkopism  wkrótce  po  tym  liście,  nadszedł 
i  starannie  przejrzany  przez  Witwickiego,  wyszedł  pod  tyto- 
łem :  Pamątki  J.  Pana  Seweryna  Soplicy.  *) 

')    Korespondciieya  Adama  Mickiewicza  t-  I.  atr.  1C7. 

=j     Ibid.  Ł  III.  8tr,  233. 

")    Ibid.  a..-.  -239. 

'j  Gazeta;  Młoda  Polska  napadła  początkowo  z  pnyK^jay 
tego  tytułu  na  M'itwi(;lf iogo :  „Po  co  było  dowolnie  nad&wać  tytst 
de  /aiilaise  i  podawać  w  podejrzenie  wierzytelność  dzieta,  nd«jt)C  i* 
z;i  iitwiir  świeży  w  skutek  czytania  Ptinn  Taileiuza  napisuiy?  Ma 
tu  uiinij  nowo -francuski  ego  szarlatani'  nu,  który  nikomu  m:u(j  ei* 


Dsmia  zDigoma  Mickiewicza  i  pani  Celiny,  pani  Ba- 
grejew,  córka  Speraiiskiego,  zapotrzebowała  jakichś  damskich 
sprawunków  w  Paryżu,  ale  prosiła  o  odesłanie  pakunku  za 
pośrednictwem  poselstwa  rossyjskiego.  Pani  Celina  odmówiła 
j6j,  pisząc  15-go  Marca  1838  r.  do  siostry  swojćj  Heleny: 
„Nie  mamy  i  nie  możemy  mieć  stosunków  z  ambassadą." 
Malewscy  ciekawi  byli  szczegółów  o  towarzyskich  stosunkach 
Adama  w  tak  wielkiej  stolicy:  „Chcesz  wiedzieć,  odpowie- 
dzif^a  jćj  Pani  Celina  w  dalszym  ciągu  ^^72ćj  przytoczonego 
l^stu,  gdzie  bywam  i  kto  bywa  u  mnie.  Powiem  ci  tylko, 
że  żjjemy  nie  jak  w  Paryżu,  ale  jak  w  zakącie  na  wsi. 
Oprócz  kościoła  i  Luksemburga,  nigdzie  nie  wychodzę  i  bar- 
dzo mi  z  tem  dobrze ;  u  nas  bywa  kilku  przyjaciół,  ale  bar- 
dzo cicho  i  skromnie.  Oto  sprawozdanie  z  naszego  trybu 
iycia,  nie  jest  to  zapewne  położenie  świetne,  ale  jesteśmy 
szczęśliwi  1  spokojni  i  zmyduję,  że  więcej  w  tem  życiu  nie 
trzeba.  Całiyemy  was  serdecznie,  wraz  z  dziatkami.  Moja 
Misia  zdrowa  i  bardzo  poczciwa  Litwinka.  W  maju  spo- 
dziewam się  gościa.    Dąj  Boże  żeby  szczęśliwie." 

Zapewne  z  przyczyny  spodziewanego  gościa  więcćj 
Mickiewiczowie  przesiadywali  w  domu.  Adam  wciąż  pojjie- 
ral  usiłowania  Jańskiego  i  jego  przyjaciół,  przypuszczał,  że 
może  ZE^ożą  pierwszy  kamień  potężnej  jakiqś  budowy,  ale 
wysilenia  te  dotąd  nie  miały  innego  skutku  jak  wyrwanie 
Z  wiru  emigracyjnego  kilku  osobistości,  które,  ćwicząc  się 
w  pobożnem  życiu,  oczekiwały  dalszych  wskazówek  Opatrz- 
ności. W  prassie  zagranicznej  od  czasu  do  czasu  wspom- 
niano pochlebnie  o  Adamie.  W  jednym  z  Przeglądów 
ówczesnych,')  pewien   krytyk  mówiąc  o  poezyi    Byrona  nie 

przystoi,  jak  człowiekowi  tego  charakteru,  talentu  i  wziętośoi  c  i 
p.  Witwicki."  (Dodatek  do  Kr.  3-go  dnia  3l-go  Stycznia  183!f  r.i 
Ale  w  następnym  snmerze,  MloUa  Polska  odwołuje  ten  zarzut, 
olrzymawazy  czupotno  przekonanie,  że  rękopism  nadestany  panu 
■Witwickieniu  prayazedJ  do  niego  z  nazwą  Pamiętnika  Pana  Siipliei/." 
<Dodatek  do  Nr.  4  z  dn.  15-go  Lutego  1839  r.) 
')    ^oliJi/lol  mayaziiie  Nr.  1.  183«  r.  ' 


—     400     — 

widzi  w  ojczyźnie  jego  nikogo,  coby  mógł  się  porówuE 
z  takimi  poetami  jak  Malczewski  i  Mickiewicz  w  Pol- 
sce. Ale  Mickiewicz  trzyma!  się  poza  kołami  literackiemi 
stolicy. 

W  kwietniu,  list  jenerała  Dwernickiego  z  Londynu  n^ 
niepokoił  trochę  Braci  Z/ednoczonych.  Bracia  ci  zawiązaU 
byli  stosunki  z  krajem.  Moskwa  śledziła  za  każdym  emigra- 
cyjnym  związkiem  i  każde  j^j  odkrycie  groziło  Sybirem  p»- 
tryotom  bgdącym  w  stosunkach  z  wychodźtwem.  Dwernicki 
17-go  Kwietnia  doniósł,  iż  rodacy  w  Londynie  przekonali 
się,  że  niejaki  KompUkiewicz  ')  wydawał  tajemnice  tulactn 
poselstwu  rossyjskiemu.  Dwernicki  pisał  do  Mickiewicza: 
„Zeznania  tego  szpiega,  jakotćż  inna  okoliczność,  zapewne 
nad  wszelkie  twoje  spodziewanie  wiadoma  mi,  powoduje  nmit 
do  skomunikowania  sig  z  tobą."  Okolicznością  tą  były  ny- 
śledzone  szczegóły  o  ^roc/acA  Zjednoczonych:  „Pomiędzy  ity- 
znaniami  lioinplikiewicza,  pisał  dalfj  Dwernicki,  jest  MJ- 
ważniejsze,  że  czytał  w  ambossadzie  raporta  wielu  Polakóir, 
wymienia  osoby,  bo  powiada,  że  na  każdym  raporcie  jest  po- 
łożone nazwisko  podającego,  przez  sekretarza  ambassad; 
Kisielowa  zapisane.  Możnaby  temu  nie  dawać  wiary,  ale 
jest  okoliczność  mnie  tylko  samemu  tutaj  wiadoma,  która 
żadnej  mi  wątpliwości  nie  zostawia  co  do  istnienia  tych  ra- 
portów i  właśnie  w  t^j  okoliczności  piszę  do  ciebie.  Wedłag 
zeznań  Komplikiewicza,  między  wspomnionemi  raportami,  jest 
jeden,  donoszący  ze  wszystkiemi  szczegółami  o  Towarzystiri* 
katolików  we  Francyi  zawiązanem,  o  celach  onego,  o  komu- 
nikowaniu się  z  krajem  za  wpływem  księży  i  o  wielu  innyck 
rzeczach  w  tym  względzie,  o  których  nie  pamięta.  PodiyąiTm 
ten  raport  ma  byfi  młody  ***■),  zupełnie  Komplikiewiaowi 

'J  O  Bpritwie  Komplikiewicza  azf  Kamplikiewioft  jak  g> 
nazywają  dwenniki  e migracyjne  ob.  Dmoh-ata  Polski  s  St* 
Paźd2demika  1&39  gtr.  .'24  i  yoma  PoUka  i.  IV  oddsial  %  póIaiŁoBS- 
21  9tr.  BM. 

')  Nazwisko  pomijamy,  poniewaiE  wiarogodność  Kon^Ukia*' 
wicsa  zdaje  aiq  baidso  podąjnaną. 


-    401    — 

lie  znany.  Ten  młody  człowiek  otrzymał  niedawno  amne- 
tyą  i  wjjecłiiJ  do  Polski  O  ile  ja  wiem,  i  jak  mi  się  zdaje, 
:e  wiem  z  pewnością,  wysłany  został  przez  Towarzystwo  ka- 
olików,  o  czem  wiesz  najlepićj,  do  kraju  jako  emisaryusz 
władnie  w  tym  celu,  jak  raport  objaśnia.  Czyli  więc  rze- 
:zywiście  wysialiście  go,  lul)  też  czy  mylna  jest  moja  w  tym 
vzględzie  wiadomość,  zawsze  wypada  wam  użyć  środków 
istrzegającycli  braci  w  kraju,  którychby  ten  emissaryusz 
nógł  skompromitować,  bo  że  wyjechał  z  Anglii  za  amne!>ty% 
lo  Polski  i  że  raport  o  katolikacti  w  ambassadzie  przez 
liego  podany  znajduje  się,  to  żadnej  kwestyi  nie  podpada, 
^hyba,  że  dla  omamienia  Rządu  moskiewskiego  dostał  od 
nas  instrukcy%  i  że  macie  zupełną  rękojmię  o  jego  chara- 
tterze,  to  co  innego.  Ja  zawsze  dopełniam  powinności,  uwia- 
lamiając  cię  o  tem;  zaręczając,  że  co  do  szczegółu  wysla- 
lia  go  przez  was,  otrzymanćj  amnestyi  i  wyjazdu  do  Polski, 
likt  oprócz  mnie  nie  wie,  więc  z  tćj  strony  możecie  być 
pokojnymi.  Jeżeli  istotnie  jest  wysłany  a  do  podania  po- 
[obnego  raportu  do  ambassady  nie  miał  instrukcyi,  to  sens 
noralny  z  t^  historyi;  nigdy  dosyć  osiroinym  być  nie  moina. 
gapisz  mi  kilka  słów,  czyli  powyższa  okoliczność  dobrze  lub 
:kt  mylnie  jest  mi  wiadoma,  bo  o  tem  koniecznie  potrzebi^ę 
)rzekonać  się,  a  możesz  być  pewny  największego  sekretu 
:  mój  strony  i  żadnego  użytku  sprzecznego  z  waszemi  ^vido- 
tami  (jeżeli  są  jakie)  nie  zrobię,  o  czem  nie  potrzebuję  za- 
pewniać." Dwernicki  kończył  zapraszając  Adama  do  Anglii: 
,\Varto  poznać  Londyn.  Wiele  w  nim  rzeczy  prawdziwie 
}oetycznych.  Przyjedź  na  koronacyą,  ma  to  być  coś  wspa- 
rialego  nad  wszelkie  przygotowania." 

Bracia  jednoczeni  nie  rozwinęli  wielkićj  czynności, 
rzymali  się  w  obec  kraju  wielkich  ostrożności.  Odpowiedzi 
Mickiewicza  Dwernickiemu  nie  mamy,  ale  zdaje  się,  że  Adam 
lie  miał  powodów  wielce  obawiać  się  domysłów  lub  nawet 
ionosów  szpiegów  roasyjskich.  Widocznie  Bracia  Zjednoczeni 
Eeszli  byli  z  pola  propagandy  polityczuo-religijnćj  do  wyłąc- 
znie religijnej  i  ograniczali  się  do  układania  pism  treści  dn- 

Żytot  tiama  Mitkiacitza.    Tom  IL  26 


chowTi^j.  Tak  na  przykład  Witwicki,  który  w  tym  przedmio- 
cie i  rad  Mickiewicza  zasięgał,  zajął  się  wyborem  modlitu 
wcłiodzących  w  skład  Ołiar:yka  polskiego.  W  Maju  1838  r, 
Adam  pisa]  ilo  Botidana,  że  z  robót  przedsięwziętych  na 
rzecz  Bractwa  pochwalić  się  nie  może.  Sam  miał  zamiir 
tłumaczyć  Dyonizyusza  Areopagitę,  radził  tłumaczenie  ni}- 
wych  dziel  polemicznych  a  między  niemi  historyi  CabetŁ 
DyonizyuBZ  Areopagita  pisał  o  teologii  mistycznej  i  o  liier- 
archiach  niebieskich.  Cabefa  dzieło  ')  gwałtcwnie  potępiało 
kierunek  nadany  polityce  francuzkii5j  przez  Ludwika  Filipi 
i  namiętnie  broniło  sprawy  polskićj.  Przebija  w  wskazów- 
kach danych  przez  Mickiewicza  różnica  między  jego  po- 
glądami a  ra^zty  J^raci  ZjednoczoHych.  Witwicki,  Zaieski, 
Jański  zaciągali  liię  ostatecznie  po  prostu  do  szeregów  ka- 
tolickich. Mickiewicz  sięgał  i  wyż^j  i  dal^j  od  niclL  Ze  Ffa 
mistycznych  zapuszczał  się  aż  w  dziedzinę  rewolucyjną  i  go- 
tów byt  zachęcać  wszelkie  objawy  szczerb  pogardy  dla 
Dującego  egoizmu,  bezinteresownego  wspiUczucia  dla  aa- 
pień  narodów  i  silnego  postanowienia  walczyć  z  pot^ 
złego,  A  bractwo,  do  którego  należał,  dzieł  Areopagity 
nie  rozumiało,  dziełami  zaś  Cabefa  gorszyło  się.  Ale.  »(• 
dług  Mickiewicza,  dom  Jnńskiego  przynosił  korzyść  pną 
to  samo,  że  egzystował:  „Słowo  najrozumniejsze  rycldo' 
przebrzmiewa,  książka  przeczytana  zapomina  się,  ale  insty- 
tacya  żyjąca  wywiera  wpływ  ciągły  i  skuteczniejszy.""} 
Bracia    Zjednoczeni   przez    samo    rozproszenie  ich  członki* 


'J  Cabet,  urodzonj-  J788  r.  umarł  1856  r.  W  jego  dwnta- 
mowej :  Hisloirc  ile  In  Itri:.'hilii<n  'ie  1830  malaje  się  ia.\ 
azlachetoiejszyah  Francuzów  po  zawiedzionych  \v  1^1  r.  nad 
JAch  Policki  i  całego  świata.  d^ii.'ki  małoduszności  i  zaślepieniu  ki 
rządzących  Francji.  Caliet,  w  póżniejszrch  latacb,  zalecał  m 
orgftnixacj-ą  społeczną,  próbował  w  Stanach  Zjednoczonych  b 
Żyć  wzorowe  państwo:  la  tioiwflU  learit.  Próba  nie  udała  się. 
bet  liczył  między  swoimi  zwolennikami  Idlku  Polaków,  a  mi;^ 
nimi  fliozofa  Liidivika  Królikowskiego. 

^j    Kurćspoiitlencya  Atliima  Miekiewieza  t,  I.  str.  175, 


—     403     — 

"byli  de  /acto  rozwiązani,  pozostał  tylko  domek  i  działalność 
Jańskiego.  Adam  troszczył  się  o  stan  moralny  emigrantów 
biedujących  w  Algierze,  zachgcał  Józefa  Zaleskiego,  aby  ich 
odwiedził,  marzył  o  założeniu  czegoś  lepszego  jak  bractwo, 
sądził,  że  gdyby  przyszło  do  połączenia  się  w  organizacyą 
i  do  obrania  starszego,  „w  takim  razie  ów  starszy  powi- 
nicnby  albo  w  Irlandyi  albo  w  Afryce  założyć  stolicę.  Wszak- 
że i  to  Towarzystwo  Kawalerów  Szpitalnych  powstało  z  tak 
małych  początków!"^)  ^'ie  tylko  nic  lepszego  nie  di^o  się 
zrobić,  ale  i  bractwo  upadło,  członkowie  jego  wchodzili  do 
Seminarjiim.  Rucb,  któremu  Jański  przewodniczył,  powoli 
ustawi,  mało  już  się  kto  do  niego  przyłączał.  Nowy  organ 
emigracyjny:  Młoda  Polsku,  którj-  podjął  był  obronę  religii, 
wcale  nie  zadawalni^  Mickiewicza,  który  gniewał  się,  że  rozpu- 
szczano wieść,  iż  do  redakcyi  należał:  „Prawdę  mówiąc,  pi- 
s^  on  do  Zaleskiego  o  redaktorach  owego  pisma,  zdaje  mi 
się,  że  oni  sami  dobrze  nie  wiedzą  w  co  wierzą  i  czego 
chcą,  może  pisząc  dowiedzą  się."  Młoda  Polska  zresztą 
na  Mickiewicza  nie  powoływała  się,  ujęła  się  raz  za  jego 
pisownią,^)  zkądinąd  rzadkie  są  w  tym  dzienniku  o  nim 
wzmianki. 


•)     Koresjiondćnaja  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  175. 

*)  Autor  recenzyi  dzieła  Felicyaoa  M'alakiego  o  pisowni, 
t&k  eię  wyrażał:  „Z  pisowni  doti^d  używanych,  pisownia  Mickiewi- 
cza op&rta  na  naturze  głodek,  zdaniem  naszem  stoi  dziś  najwyżej 
na  drodze  postępu.  Lelewel  także  używa  poprawnej  pisowni,  która 
-wszelako  różni  się  od  Mickiewiczowskiej,  i  ma  pewne  osobliwości, 
Ictóre  zanadto  uderzają,  ażeby  tak  pr|dko  przyj^temi  byty.  Prócz 
tego  pisownia  Lelewela  zmieniała  aię  od  czasu  do  czasu.  iMickio- 
wicz  zaś  od  czasu  wyjścia  dwóch  tomików  poezyi  swoich  w  Wilnie 
(1822)  dotąd  pisownią  swoje  niezmienną  zachował.  Wiemy  od 
uczniów  jego,  że  Mickiewicz  byt  nauczycielem  języka  łacińskiego 
-w  Kownie,  greckiego  zaś  słuchał  pod  wielkim  mistrzem.  Oba  za& 
ta  jq^ki  dawane  dobrze  rozpoczynają  si<^  od  wykładu  głosek:  go- 
dziłoby się  wnosić,  że  Alickiewicz  przyjął  ortografią  awoji;  po  mo- 
cnćj  rozwadze.  Głoska  Z.  nie  może  stać  w  brzmieniu  przy  głosce 
F.;  bardzo  więc  właściwie  Mickiewicz  tak  jak  s]wilobać,  pisze  spod 

20- 


—     404     — 

INie  sami  demokraf-i  wyrzucali  Mickiewiczowi  zbytnif 
uległość  kościołowi.  Niemcewicz  lubiał  z  nim  filozofonif 
i  spierać  się,  zaręczając,  le  już  w  Boga  nie  wierzj,  odkfd 
widzi,  2e  n^okropniejsze  zbrodnie  popetniane  przez  Moski- 
lów  w  Polsce  uchodzą  im  bezkarnie.  Pewnego  wieczora 
rozmawiano  o  długiem  konaniu  zaciętego  wroga  Polski  Tallej- 
randa,  i  jeden  z  obecnych  wyraził  zdanie,  że  uważa  za  Die- 
podobieiistwo,  aby  taki  złoczyńca  poŁratił  pogodzić  się  z  ko- 
ściołem. „Znam  tego  filuta,  odparł  Niemcewicz.  Od  i  w  ijn 
przypadku  da  sobie  radę."  Następnego  dnia  Niemcewicz 
wpada  zadyszany  do  Mickiewicza  i  wita  go  temi  słowami: 
„A  cóż?  Czy  nie  miałem  racyi?  Przeczuwałem,  że  Tat-  ' 
leyrand   oszuka    i     Pana    Boga." ')    Na     to     Mickiewia:  ; 


(przez  a  nie  przez  z),  sknrzijstać,  s  korzyścią,  etc,  bo  n  ruta  wjmt* 
wianie  aajczęścićj  jeat  podstawą  pisacU,  i  dla  tego  dech  ma  w  dn- 
gim  przypadku  tc/ni  etc.  W  ogóle  zalecalibyśm;  pisownią  Hickie* 
wiczB.  Wszakże  Mickiewicz  jiif/uWiur  bladnie  pisze  sittmuenit;  Bro- 
dziński i  Kamiński  wyiYodzą  ten  wyraz  od  tonignie;  z  jeat  pnj- 
roatkiem  i  daje  z-iimienie,  czyli  jak  dziś  piszemy  s-umietue;  i  w.vrt- 
zem  Sejm,  toż  samo  zrobiono:  ;-sejni  (od  :;ac  piszemy  i  wymawia- 
my Seim."  (Sr.  29  z  d.  20-go  Października  1838  t.  str.  S39-34IJ.L 
*)  Chateaubriand  tak  opisuje  ostatnie  cbuite  Talleyranda: 
„M.  do  Talleyraiid  a  trahi  tona  lea  gouvernements.  La  comedis 
par  laąuelle  le  prelat  a  coaronnt:  ses  quatre-vlagt-deux  anneM 
est  one  eh  o  ae  pitoyable:  d'aboTd,  pour  faire  preuve  da  force,  i\tA 
a.\\k  pronoDCcr  a  Tlnstitut  Tćloge  commun  d'uDe  pauvre  macfaoif* 
allemande,  dont  ii  se  mo[|uait.  Malgr^  tant  de  apecŁaoles  lioat 
nos  yeoz  ont  ćti^  rassasićs,  od  a  fait  la  haie  poor  voir  sortir  la 
grand  homme;  cnauite  ii  ent  vcnn  mourir  chez  łoi  comme  DioclJ- 
tien  en  se  montrant  ii  rUnivers.  La  foule  a  bayć  A  1'heiire  BuprviM 
de  ce  prince  au.i  troia  tjnarts  pourri,  une  ouvertare  gangreneDM 
au  crite,  la  t<'te  retombant  aur  sa  poitrinc  en  d€pit  da  bandeAU  <jni  U 
Boutenait,  disputant  minutę  k  minutę  sa  reconeiliatioa  avec  łecid, 
sa  nii^ce  jouant  autoar  de  lui  un  riMc  pn-parć  de  loin  entra  un  prttre 
abusć  et  una  petito-iille  trompiie;  ii  a  signć  de  guerre-lasss  'M 
peut-ćtre  n'a-t-il  pas  mi'me  signi^l,  quand  aa  |iarole  allait  s'^ił- 
dre,  le  di'sHveu  dc  aa  premii-re  adhOdion  &  TEgliae  CoDstitutionelia, 
mais  saD»  donner  aucun  signe  dc  repentir,  sans  rćtraotor  lea  imiM- 


—    405    — 

igc  wierzysz  w  Boga  i  wczoraj  udawałeś  tylko  niedo- 
irka." ') 

Mickiewicz  14-go  Czenvca  donosił  Domeyce :  „Żona 
ja  zdrowa,  spodziewa  się  od  miesiąca  połogu  co  chwila.  Cie- 

często  bardzo  wepomina,  bo  teraz,  po  wyjeździe  Witwic- 
go,  zostaliśmy  sami",*)      W  ciągu  Czerwca  narodził   mu 

syn,  oczem  Adam  uwiadomi!  Bohdana  Zaleskiego:  „Żona 
Ja  27-go  Junii  powiła  syna,  który  nazywa  się  Władysław, 

tego  dnia  patronem,  według  kalendarza  polskiego,  jest 
iz  świgty  północny.  O  nowym  obywatelu  tyle  tylko  wiem, 
jest  zdrów,  bardzo  cichy  i  ssie  gorliwie  i  czynnie"'). 

Chrzciny  odbyły  sig  22-go  Lipca  w  kościele  Sainl-Jacgues 
Ilaui-Pas.    Ojcem  chrzestnym  był  ksiąie  Adam  Czartory- 

a  matk%  chrzestną,  pani  Wera  Cblustin.  Podwójny  ten 
bór  świadczył  o  niezależności  moraliićj  poety;  stronnictwu 
howawczemu  solą  było  w  oku  prawosławna,  stronnictwu 
nokratycznemu  Czartoryski;  jedni  i  drudzy  gorszyli  sig, 
Mickiewicz  dawał  publiczny  dowód  czci  swćj  Moskiewce. 
:<ił  za  głosem  sumienia,  nie  dbając  o  chwilowe  prądy, 
Jie  mąciły  opinią  wychodżtwa.  Czując  do  bruku  paryz- 
;;o  „wstręt  niezwyciężony"*)  chciało  mu  się  z  rodziną  prze- 
de sig  do  Eudoume,  miejscowości  w  pobliżu  Marsylii  i  na 
nem  wybrzeżu  Śródziemnego  morza,  gdzie  Zalescy  sie- 
eli  sobie  spokojnie,  daleko  od  wrzawy  emigracyjnćj.  Sam 
ivątpiewal,  aby  z  tój  jiodróży  co  było,  ale  zapewne  za- 
iry te  sprzeciwiły  sig  zadośćuczynieniu  fantazyi  żony,  któ- 

zachcialo  sig  pieska.  Pieska  obiecał  jt^  p.  Konstanty 
-czewski,  skrzypek,   który  grywał  czasami  u  Mickiewicza. 


tćs  et  lea  Hcuidales  de  bb  vic.  Jamftis  Torgucil  ne  B'a 
lUt^r&lile,  radmiraUonsibSte,  la  pii5tó  ai  dupę".  {Hemoirćs 
't).    Talleyrand  zgist  IT-go  Maja  1888  r. 

')    Z  opowiadania  Aleksandra  Biergiela. 

•)    £orespviulciicya  Adama  MtcAiewicza  U  I.  str.  173. 

•)    Ibid. 

')    Ibid.  Btr.  181. 


■J 


—    406     — 

„CeliDa,  pisał  do  niego  Adam,  dziękuje  pann  za  painięf 
i  wielka  by  mii^a  ochotę  na  pieska,  ale  ja  ani  mómć  sobie 
iiie  dam  o  tym  Dowym  przybyszu.  I  żona  też  rozmyśliwszy 
tiię  zgodziła  się  na  to,  iż  nam  teraz  niepodobna  zająć  sig 
edukacyą  pudelka,  kiedy  mamy  dwoje  piastunów."  Widać, 
że  pani  Celina  wkrótce  znów  zatęskniła  za  psem  i  że  Ad&m 
dał  się  t%  rażą  przekonać,  ponieważ  córeczka  jego  cieszyła- 
się  aż  do  wyjazdu  do  Szwajcaryi  jakimś  Azorem,  i  rozśmie- 
szyła ojca  pytaniem :  „Papo,  czy  Azor  Polak  czy  Francuz'*?'). 
Kraj  nieprzestannie  zwracał  oczy  ku  Mickiewiczowi, 
i,  pomimo  ctdcgo  Mikołajewskiego  ucisku,  nawet  publicznie 
odzywał  się  do  niego.  Ksiądz  Krasiński,  który  późnij  jaku  i 
biskup  tak  dłuf^e  miał  znieść  prześladowanie,  nie  wahał  się  j 
z  Petersburga  głos  do  niego  zwracać : 

Leć  WIĘC  jak  orzeł,  jak  błyskawica, 

Tajne  ludzkości  przepuuiacląj  loey. 

Od  gwiazd  ilu  ziemi  niechaj  brzmiit  twe  gtoBy, 

(iranica  twego  lotu  —  natury  gr«nic«! 

Lee  nieściglcmi  gieniiis^u  pióry, 

Tj^  królem  —-  iv  pniistwic  iicKiie,  tneiii  dziełem  iwiat  dudu. 

Niech  pieśni  twoj<'j  ziemia,  niecliaj  przyszłość  aładu'). 

Ale  hołdy  tak  śmiało  mu  składane  nie  dawały  mi 
chleba  powszedniego,  a  ciężary  życia  powiększały  się  z  po- 
mnożeniem rodziny.  Wprawdzie  w  Sierpniu  odebr^  za  po- 
średnictwem Zaleskich  jakąś  zapomogę^j,  ale  nie  pozosU- 
wało  mu  innego  ratunku  jak  szukać  w  obomązkowem  zaję- 
ciu st^ch  dochodów.  Dzienniki  paryzkie  nadmieniały  o  wa- 
kującej katedrze  professora  literatury  łaciliskićj  w  Lozannie. 


'1    Zo  wspomnień  nie  wydanych  Maryi  Góreckiej. 

■)  Tiawnroeznik  literacki,  wydany  przez  księdza  Adama  ^uai- 
«łan&  KrasiuskicKO,  n.  p.  str.  31—82.  Pcteraborg  18%.  Wiemaihy 
do  M.  A.,  ale  kaJIdy  wiedział,  ie  wypadało  litery  prz«stawi6  i  ^ 
Adamowi  Mickiewiczowi  poświccoiiy.   (Dodatek  pod  numerem  XX> 

*J    Korespondtneya  Adama  Mickieiiwza  t.  I.  etr.  178. 


—     407     — 

Stosunki,  które  miał  w  Szwajcarii,  pozwalał;  mu  spodziewać 
się  poparcia  u  władz  kantonu  Wodejskiego.  Pasport  do  Lo- 
zanny wziął  10-go  Października,  ale  dopiero  w  kilka  dni 
pó:^Dićj  z  Paryża  wyruszył.  W  liście  pod  datą  20-go  Paź- 
dziernika doniósł  żonie  swojćj  o  pierwszycli  swycti  staraniach 
o  posadg')-  Spotkał  był  Aleksandra  Potockiego  w  bramie 
Genewy  i  dzień  z  nim  przepędzi!,  wybrał  sig  potem  do  Vevey 
do  Nakwaskiego^),  z  nim  do  Lozanny,  gdzie  stanął  w  mie- 
szkaniu Melegarego,  znanego  mu  z  Paryża  a  który  wykładał 
nad  Lenianem.  Emigranci  włoscy,  zbliżeni  do  Polaków  wspólną 
niedolą  i  wspólną  nienawiścią  do  Austryi,  chętnie  bratali  sig 
z  tułaczami  polskimi.  Prawie  wszyscy  późniejsi  ich  mgżowie 
stanu  przesunęli  się  przez  galon  Mickiewicza.  Terencyusz  Ma- 
nijani,  który  został  ministrem  Piusa  IX  a  umarł  professorem 
przy  Uniwersytecie  Rzymskim  i  senatorem  włoskim,  pisywał 
w  dzienniku:  te  Polonah  i  lubiał  opowiadać,  że  gdy  upadał 
na  duchu,  biegł  do  Mickiewicza,  którego  niezachwiana  wiara 
'  w  konieczny  upadek  ciemięzców  Włoch  dodawtda  mu  otuchy. 
Melpgari  zaczął  od  Paryża  długą  swoje  wędrówkę.  „W  bliz- 
kiej  byłem,  opowiadał,  zażyłości  z  Mickiewiczem.  Mając 
małe  mieszkanie  w  Lozannie,  dałem  mu  je  do  dyspozycyi, 
ale  mi  nie  odpowiedział.  Podróżowałem  po  Niemczech  i  An- 
glii, kiedym  sig  dowiedział,  że  Mickiewicz  stanął  u  mnie. 
Powróciłem  z  Londynu,  nie  zatrzymując  się  w  Paryżu.  Po- 
siadałem pewne  wpływy  w  Lozannie.  Po  niejakim  czasie, 
Mickiewicz  katedrę  otrzymał.  Wielki  tłum  słuchaczów  zebrai 
sig  na  pierwszą  jego  lekcyą""). 

Ale  nie  prędko  mu  przyszło  ową  pierwszą  lekcyą  wy- 
powiedzieć. Z  mieszkania  Melegarego,  Mickiewicz  przeniósł 
^g  wkrótce  do  hotelu  Zioiego  Lwa.    Wprawdzie,  szczęściem 


^)    Korespondencijii  Ailaina  Miekiemcza  L  I.  Btr.  182. 

')  Henryk  NaknaBki,  poael  z  Braclawift  iirod:!ony  1800  r.  umarł 
22-^0  Marc&  IBTfJ  r. 

*)  Z  opowiftdaiii»  Ztlelegarego  starszemu  synowi  Adama.  Me- 
legari  byl  mioistrem  spraw  zewnątrz nycti  wl8T7— IST8. 


—     408     — 

dia  niego,  „Szwajcarzy,  którzy  o  niczem  nie  wiedzą  oprdcz 
ceny  serów  i  wina"')  usljszeli  jakoś  o  nim,  jak  lo  potirier- 
dza  opowiadanie  Jana  ScoYozzego").  ^  Znajdowałem  się,  pi- 
sze Scovazzi,  w  kawiarni  Morand  na  ulicy  Bourg,  przy  ho- 
telu Złotego  Lwa,  gdy  mi  powiedziano,  że  jakiś  Polak  slanrf 
w  tym  liotelu.  Wystarczyło  mi  to.  Od  dzieciństwa  miałem 
współczucie  dla  Polski  i  należałem  do  wyprawy-  Sabaudzki^ 
5834  r.  Na  pierwszą  wieść,  że  Polak  zatrzymał  sig  wlioteln 
Zioiego  Lwa,  pospieszyłem  tam  dla  zaznajomienia  sig  z  DioL 
Przy  powitaniu  powiedziałem  mu,  że  jestem  emigrantem  wło- 
skim, że  z  jego  rodakami  brałem  udział  w  wyprawie  Sa- 
baudzkiej i  że  jeżeli  mogę  mu  wczemkolwiek  służyć,  jestea 
na  jego  rozkazy.  Podziękował  mi  gorącem  uściśnieniem  dłoni, 
i  wytłumaczył,  że  przeczytawszy  w  dziennikacłi,  że  otwierajt 
konkurs  w  Akademii  Lozańskii^J  na  katedrę  łiteratury  łi- 
cii'iskićj,  pragnie  brać  w  nim  udział.  Będąc  w  błizkicli  sio- 
suiikacli  z  rektorem  Monnardem  ofiarowałem  się  go  mu  przed- 
stawić. Wyszliśmy  razem  przejść  się  na  Montbenon,  i  roi- 
staj%c  sig  umówiliśmy  się,  ie  dnia  następnego  wybierzeoT 
się  razem  do  rektora.  Tak  tśż  i  zrobiłiśmy.  Serdecznie 
nas  przyjął.  Mickiewicz  rozpytywać  się  zaczą!  o  warcnki 
i  epokę  konkursu.  Monnard  wiedział  już  o  jego  przybędą 
i  znal  od  dawna  jego  zasługi.  Zdziwiły  mię  wzgłędy,  jati( 
mu  okazywał,  i  gdy  Adam  nalegał  o  oznajmienie  mu  dois 
konkursu,  Monoard  rzekł:  „Jesteś  już  po  egzaminie.  Zbyt 
jest  chlubnem  dla  nas,  że  będziemy  mieli  Adama  Mickiewi- 
cza za  professora  w  nas/ej  Akademii".  Zaprosił  nas  paten 
na  wieczerzę,  spotkałtśmy  tam  kilku  professorów.  Mickie«i- 
cza  uderzyła  serdeczność,  z  jaką  go  przyjmowano.  Zaj)}t  sij 
ze  mną  wyszukaniem  mieszkania,  które  najął  w  jednym  domu 
przy  ulicy  Bourg  obok  lioteiu  Sokola  i  mego  domu.  Mówił  mi: 


'I    h'i"fsi>ii>itfeiiaja  Ailnnm  MtchU-a-iciti  t.  I.  str.  182. 
")    Scoyazzi  uroiizoiiy  2-go  marca  180S,   jest    bibUoiekuKan 
izl>y  depiitowaiij-eh  w  Hzymie. 


—    409    — 

„Jak  swobodnie  oddycha  się  w  tern  mieście!"  Uszczęśliwiony 
Ijyl  z  okazanćj  mu  życzliwości."  ') 

Posada  w  Lozannie  przedstawiała  ma  się  w  warunkach 
korzystnych.  „Godzin  lekcji  na  tydzień,  pisał  do  żony,  sześć 
tylko  czy  siedm.  Pensyi  około  dwóch  tysięcy  ośmset  fran- 
ków. Kraj  piękny  jak  obraz."  ')  Adam  polecał  żonie  wyszu- 
kać mu  co  prędzej  przekłady  z  dzirf  jego  i  artykuły  o  nim, 
któreby  mógł  udzielić  władzom  kantonalnym.  Napisał  tC-i 
20-go  Października  do  księcia  Czartoryskiego,  jako  do  da- 
wnego swego  kuratora,  prosząc  go  o  świadectwo,  że  otrzy- 
mał w  Wilnie  stopień  magistra  z  literatury,  że  był  profcsso- 
rera  w  szkole  Kowieńskiej  i  że  „się  sprawował  trzeźwo, 
uczciwie  i  mernie."  ■)  Czyniąc  zadość  jego  życzeniom,  książę 
Czartor}'ski  odpisał  mu  26-go  Października :  „Pospieszam, 
kochany  panie  Mickiewicz,  przesiać  ci  żądany  attestat.  Cie- 
szyć się  będę,  jeśli  się  to  przyczyni  do  ustalenia  według 
twego  żądania  losu,  który  mnie  i  wszystkich  naszych  ziom- 
ków powinien  tak  mocno  interesować.  Przyznaję  sig  wszak- 
2f.  że  szczerze  żałować  będę,  iż  raczi!^  tu  nie  znalazłeś  po- 
sady i  że  będziemy  rozdzieleni  długą  dość  drogą  przez  re- 
sztę lat  naszego  tulactwa.  Jeżeli  już  się  to  nie  odmieni, 
trzeba  nam  się  pocieszać  myślą,  że  przynajmniej  tym  sposo- 
bem zapewnisz  sobie  i  familii  materyalne  dogodności.  Ja 
zaś  proszę,  abyś  od  czasu  do  czasu  chciał  do  ranie  pisywać, 
donosić  jak  mu  się  powodzi,  udzielać  mi  swoich  postrzeleń 
i  myśli  i  być  zawsze  pewnym,  że  wszystko  co  się  jego  tyczy 
i  od  niego  pochodzi  nie  przestanie  mieć  nigdy  dla  mnie  wy- 
sokiej wartości  i  że  szczęśliwym  będę,  kiedy  mi  się  zdarzy 
sp<  sobność  przekonania  go  o  tyra  rzetelnym  szacunku  i  szcze- 
rćj  przyjaźni,  których  mu  dziś  ponawiam  wyraz." 

Mickiewicz,  nie  pewny  jaki  obrót  sprawa  jego  weźmie 
■w  Lozannie,  spodziewał  sig  przez  chwilę,  że  w  Genewie  ko- 

')    Zi'  rnspomiiieii  Jima  Scovazzego. 

*J     KorgspoHitencya  Adama  Mickii:itiic;a  t.  1.  Btr.  182. 

=j    Ibid.  str.  184. 


—    410    — 

rzystnicjszą  otrzyma  katedrę  i  pisał  do  żony :  „Kiedy  to  pi* 
6zc,  odbieram  wiadomość,  że  w  Genewie  jest  miejsce  pro- 
fessora  <le  lilhralures  compaiees  i  że  ważne  osoby  Rzeczj- 
pospolitój  gadały  o  mnie.  To  miejsce  byłoby  jeszcze  lepsn 
od  Lozańskiego.  W  Poniedzi^ek,  jadę  do  Genewy  dla  riM- 
pytania  się  o  ową  Uttirature  comparee."^  ')  Przez  Idlka  ty- 
godni, Mickiewicz,  wabając  się  między  Lozanną  a  Genen-ą, 
czynił  przygotowawcze  kroki  w  jedaem  i  drugiem  mieśde, 
mając  chętne  mu  osoby  w  obydwu  kantonach.  22-go  Paź- 
dziernika zrobił  podanie  do  C.  Jaquet,  Prezesa  Komissyi 
Akademii  w  Lozannie.  *)  Przełożył  mu,  że  był  mianowanj 
w  1819  r.  professorem  literatury  łacińskićj  w  Kownie  i  te 
od  czasu  wygnania  nigdy  nie  opuścił  zawodu  literackiego. 

Przybył  mu  niespodziewany  sprzymierzeniec  w  osobie 
poety  szwajcarskiego  Juste  01iviev.  Na  statku  parowym, 
plynijc  z  Oucby  do  Genewy,  01ivier,  który  wiedział  o  pny- 
byciu  kandydata  do  katedry  literatury  łacińskiej,  domyślS 
się  widząc  Jegomościa  przechadzającego  się  po  pokładzie,  te 
ma  przed  sobą  Mickiewicza,  wszedł  z  nim  w  rozmowę,  i,  wy- 
ładowując, powiedział  mu :  „Jestem  Olirier  z  Lozanny.  Po- 
zwól mi  służyć  ci  mojemi  stosunkami."  ") 

Mickiewicz  widywał  się  t^ż  w  Genewie  z  Gogolem 
i  zaznajomił  się  z  Danilewskim.  Na  Gogolu  W7warł  *-płnr, 
który  nie  był  trwały,  Z  Jednśj  strony  zraził  Gogola  prze- 
sadzony prozelityzm  Kajsiewicza  i  duchowych  polskich, 
a  z  drugtćj  uległ  pokusie  poprawienia  lichego  stanu  finansów 
swoich  przez  pojednanie  się  z  rządem  rossyjskim.  *) 


')     Koresfiondetiaja  Adama  Mickiemaa  L  I.  str.  182. 

*)    Ibid.  str.  184. 

')     Z  opowiadaniB,  I.  01ivier  starszemu  eynowi  AdMoa. 

')  „Gogol,  plaze  biograt'  jego  Siemrok,  przepędził  ZDÓwjt'. 
sicii  z  Danilewskim  w  Szwajcajyi.  jak  to  widać  z  listu  do  nudi' 
pisRnefro  24-go  Listopada  1837  r.:  „Bardzo  byłem  rad  optucii  G*> 
newe,  K^zie  zresztą  nie  nudziłem  się,  tern  bardziej,  ism  w^ 
szczęście  spotkać  si^    z  Danilewskim  i   tym   sposobem  jesień  m- 


—    411    — 

U  01iviera  poznał  Mickiewicz  bliżej  Sainte-Beuva,  który 
miewał  wykłady  w  Lozannie.  Sainte-Beuvc  zdał  niegdyś 
sprawę  w  dzienniku  le  PołonaU  z  Ksiąg  Pielgrzymsiwa  i  spo- 
tyka Mickiewicza  w  Paryżu.  Opowiedział  Szwajcarom  o  sa- 
lwie poety  polskiego. 

Widzieliśmy  powyżej,  2e  Mickiewicz  znalazł  w  Genewie 
przycłiylność  i  cłigć  wyrobienia  mu  tam  posady  professorskii^j. 
Myśl  tę  poniszyli  zapewne  wspólni  znajomi  Adama  i  pani 
de  Circourt,  która  pospieszyła  poprzeć  icłi  starania  listem 
do  Candolle:  „Przyjeżdżam  w  tćj  chwili,  pisała  do  niego 
pani  de  Circourt  38-go  Października,  i  znajduję,  kochany 
przyjacielu,  miły  wasz  list,  który  czekał  na  mnie,  aby  mi§ 
obdarzyć  uśmiechem  waszćj  przyjaźni.  Biorę  się  natychmiast 
do  pióra,  chociaż  ani  odpowiadam,  ani  dziękuję,  ale  proszę. 
Tak  jest  i  z  zapałem,  jakiego  nie  miał  nigdy  żaden  obrońca, 
ponieważ  chodzi  mi  nie  o  wygranie  procesu,  ale  o  satysfa- 
kcyą  serca.  Wysłuchajcie  mię  więc  łaskawie  i  dajcie  mi 
wasze  poparcie.  Przemawiam  w  tćj  chwili  nie  do  przyja- 
ciela, ale  do  byłego  Rektora  Akademii  Genewskiej." 

Po  tyra  wstępie  pani  de  Circourt  wyluszcza,  że  Mickie* 
wicz  jest  w  całćj  rodzinie   jgzyków   słowiańskich  pierwszym 


Bzła  mi  bardzo  przyjemnie,  „ftlieszkali  razem  w  hotela  de  la  Con- 
rmme.  Między  innymi,  widywali  często  Mickiewicza,  który  sio 
byt  przeniósł  dc  Lozanny,  zkąd  do  Genewy  przyjeżdiBi."  {lioijot 
i  Daiiilervskt.  w  numerze  Styczniowym  1890  r.  ffiesinila  Ewropij). 
Mickiewicz  zbyt  krótko  bawił  w  Suwajcaryi  w  18^18  r.  i  zbyt  za- 
jęty byl  zabiegami  o  posadę  professora,  aby  mógł  wówczas  duio 
chwil  poświęcić  Gogolowi  i  Danilewskiemn.  Gogol  udał  się  pó- 
ćoiój  z  listami  Jego  i  Bohdana  Zaleskiego  do  Rzymu,  K^^zie  zaraz 
Polaków  odszukał,  bratał  się  początkowo  z  nimi,  wkrótce  prze- 
stał ich  widywai::  spotkany  przez  Kajsiewicza  i  zagabnięty  o  to, 
odpowiedział,  że  ponieważ  carewicz  Aleksander  spłaci!  jego  długi,. 
które  niebacznie  Eaci^oął.  nie  pozostawało  mu  nio  innego  jak 
powrócić  do  Kossyi  i  zerwać  stosunki  tu  źle  widzianemi  przez 
Hząd  osobistościami.  (Z  opowiadania  Rohdana  Zaleskiego).  W  pa- 
pierach swoich,  Hohdan  Zaleski  przechowywał  długi  list  Kajsie- 
wicza  donoszący  mu  o  całem  tera  zajSciu  z  Gogolem. 


412 


z  i)oetów  żyjących.  .Żukowski,  mówi  pani  de  Circonrt, 
który  od  śmierci  Puszkina  nie  ma  ju2  prawdziwego  wsp6ł- 
(awodnika,  przyznaje  z  szlachetną  szczerością  wyższość  Mic- 
kiewiczowi." Dakj  pani  de  Circourt  uważa  w  Mickiewicza 
brak  forin  towarzyskich  za  oryginalność  nie  przewidzianą; 
brak  ten  zastąpić  mogły  piękne  oczy  jego  żony;  przypomimU 
swemu  korespondentowi,  że  jeżeli  nie  jest  już  Rektorem,  jest 
zawsze  Candollem. ') 

Candolle,  złamany  wiekiem,  *)  żył  coraz  bardzićj  u 
ustroniu:  przedstawiali  się  zresztą  inni  kandydaci,  z  ktćrjch 
jeden  wszystkim  jego  wymaganiom  odpowiadał.  Ledwie  4-go 
Grudnia  zdał  sprawę  Pani  de  Circourt  z  stanu  rzeczy.  D<h 
s^ło  już  do  niego,  że  Adam  robił  starania  w  Lozannie  i  le 
niejeden  z  wpływowych  Gcnewczyków  krzywo  patrzał  na  j^ 
wybór  w  grodzie  Kalwina.  Pisał  wigc  do  Pani  de  Circonrt: 
^Od  ostatnićj  awantury  Polaków,  to  imię  nie  dobrze  brzna 
w  wielu  uszach,  a  w  stanie  walki  migdzy  dwoma  wyznanitnń, 
trudno  będzie  przywołać  tutaj  katolika,  który  ma  reputacją 
gorliwości."  Candolle  wspominał,  że  drudzy  kandydaci  a- 
mierzaii  dać  się  poznać  publicznemi  prelekcyami,  radził  Mic- 
kiewiczowi pój.';ć  za  ich  i  jiana  Rossi'ego  przykładem  i  do- 
dawał: ^.Jedna  z  przeszkód  do  wyboru  p.  Mickiewicza,  ta 
że  dzielą  ji'go  są  pisane  w  języku,  którego  nikt  nie  rozumie 
tutaj;  siidzę  więc,  że  coby  można  zrobić  najpożyteczniejsza 
dla  niego,  to  ogłosić  w  Bi'/liot/ih/ue  UniverseiU  tłumaczeniB 
z  kilku  wyjiftków" :  obiecywał  poprzeć  go  o  tyle  o  ile  po- 
zwalał tryb  teraźniejszego  jego  życia,  przekładając,  że  pri- 
wie  z  domu  nie  wychodzi  i  tak  się  mało  udziela,  że  lunt 
nie  wiedział,  iż  Mickiewicz  dni  kilka  przepędził  w  Geoetria 
i  że  go  nie  widział.  *)     Odpowiedź  p.  de  Candolle  idecjdo- 


')    l)rn!atek  pod  numerem  XXI. 

=)    Augustyn   Tyramus    de    Candolle  urodsony  4-go  Lntegł 
r.  umarl  w  (.ipne«'ie  0-go   Września  1841  r. 
*)    I>odateb  pod  numerem  XXII. 


—    413    — 

ta  Mickiewicza  starać  się  wyłącznie  o  katedrę  w  Lozannie 
latedrę  w  Genewie  otrzymał  Adolf  Pictet') 

Z  przyjaciół  Szwajcarskich,  którym  pani  Anastazja  de 
■conrt  poleciła  Mickiewicza,  najwiccćj  gotowości  przyslu- 
lia  mu  sig  okazał  Sismondi.  Z  jego  listu  do  poety  pod 
ą  5-go  Listopada  1838  r.  okazuje  sig,  że  go  przestraszał 
chę  charakter  emigranta.  Można  przypuścif,  źe  żadnego 
istatnich  dziel  Mickiewicza  nie  znał  w  tłumaczeniu,  ponie- 
ż  wyrażał  mu  zdanie,  że  list  konfidencyotialny  posła  re- 
skiego KrUdenera,  zapewniający,  2e  przeciwko  wyborowi 
;kiewicza  nic  nie  ma,  zadowolniłby  lękliwych  Szwajcarów. ") 
i  należało  to  do  kategoryi  usług,  których  Mickiewicz  mógł 
lać,  a  pani  de  Circourt  oddać.  Ale  i  bez  tego  nie  bra- 
I  poecie  poparcia.  Na  pierwszą  wieść,  w  jakim  celu  Mic< 
wicz  udał  się  do  Lozanny,  Worcel  przysłał  mu  7-go  Li- 
pada  z  Londynu  list  polecający  do  pana  Mandrofa  °), 
iry,  gdy  polscy  wychodźcy  przekroczyli  dawnićj  granicę 
wajcarską,  odznaczył  sig  czynną  dla  nich  sympatyą.  Nic 
;c  dziwnego,  że  Itada  wychowania  publicznego  kantonu 
)dejskiego  napisała  20-go  Listopada  1838  r.  do  Akademii 
zańskićj:  „Panowie,  p.  Adam  Mickiewicz,  Polak,  ołiaro- 
ł  się  waszej  Badzie  wykładać  w  ciągu  przyszłego  roku 
olnego  kurs  o  niektórych  przedmiotach  literatury  łaciń- 
ćj.  Prosimy  Panów  rozpatrzyć  tę  propozyeyą,  a,  udzie- 
^c  nam  zdania  waszego,  wskazać  nam,  ku  jakićj  specjał- 
gałęzi,  lub  ku  jakiemu  szczególnemu  przedmiotowi  skie- 
^ać  wykłady  pana  Mickiewicza."  *)  Ton  zapytania  nic 
:ostawia  najmniejszej  wątpliwości  o  treści  odpowiedzi, 
■awę  Mickiewicza  wniesiono  na  posiedzeniu  Akademii 
go  Listopada  1838  r.  Po  udzieleniu  wyżćj  przytoczonego 


')  Adolf  Pictet  urodzony  1799  r.  um»rl  187:>. 

*)  Korespondenaja  Adama  Miekieteicza  t.  III.  str.  20(). 

')  Ibid.  t.  lU.  str.  267. 

*)  Dodatek  pod  namerem  XJiIII. 


—    dli 


listu  z  20-go  Listopada  „Rektor  odczyttd  objaśnienia  zawarte 
w  piśmie  21-go  Listopada  Wice-prezesa  Bady,  który  zali- 
czył interesująca  notatkę  p.  Sismondi  odnoszącą  się  do  pana 
Mickiewicza  i  nakoniec  przytoczył  ustęp  z  listu  odebranego 
od  p.  Saint  c-Beuve'a,  a  niemnićj  przychylnego  temu  znato- 
mitemu  uczonemu.  ')  Według  tych  danych,  Akademia  po- 
stanowiła jednogłośnie  przyjąć  propozycyc  p.  Mickiewioi 
i  zażądać  przez  wzgląd  na  okoliczności,  w  których  się  znij- 
dnjti,  aby  przyznano  mu  pensyą  tak  wysoką  jak  tylko  mo- 
żna.** ^) 

Na  zasadnie  tych  obrad,  Akademia  odpowiedziała  34-gD 
Listopada  ISZU  r.  Kadzie  oświecenia  publicznego,  że  jedno- 
głośnie przyjmuje  propozycyą,  aby  p.  Mickiewicza  powołam 
do  wykładania  kursu  łaciny,  /daniem  Akademii  byłoby  do 
życzenia,  aby  można  do  siebie  przywiązać  tak  znakomitego 
uczonego  i  aby  zatem  Itząd  przeznaczył  p.  Mickiewiczoń 
jako  ojcu  rodziny  wynagrodzenie,  któreby  go  skłoniło  do 
przyjęcia  propozycyi  mu  cz}Tiionych,  Rektor  dodaje,  że  rV' 
padałoby  poczekać  na  powrót  p.  Mickiewicza,  nim  się  okr^ 
jakie  przedmioty  będzie  zaproszony  wykładać."  *) 

Mickiewicza  już  wtedy  nie  było  w  Lozannie.  Opnśd 
był  pospiesznie  Szwajcaryą  około  15-go  Listopada  na  vieii, 
że  żona  jego  dostała  pomieszania  zmysłów.  Pani  Celina 
karmiła  synka :  „Powodem  słabości,  pisaka  ona  do  siostiT 
Heleny  po  wyzdrowieniu  w  Kwietniu  1839  r.,  było  mlikł 
które  uderzyło  na  mózg." 

Nieszczęście  to  spotkało  Adama  w  chwili,  w  ktirij 
nmiemał,  że  sobie  i  rodzinie  zapewnił  pogodniejszą  ^- 
stencyą.  „Genewa,  pisiU  on  do  żony,  o  kilka  goitón  drop; 
można  tam  latwiój   dostać  się  niż   od  nas   do  Wołowsidd. 


■)  Pisiua  Siniiiondi'ego  i  S&inte-Beuve'»  nie  daty  nią  odur 
kat'  w  Archiwach  Akademii  Lozańskiej.  Hektor  zapewne  attrtjad 
je  jako  listy  prywatne. 

«)     Dodatek  pod  uumerem  XSIV. 

')    Dodatek  pod  numerem  XXV. 


■Na  Yfakacye  jeździlibyśmy  do  Włoch.  Jeśli  drwa  kupujesz, 
weź  tylko  jedne  sięgę;  może  przecie  da  Bóg  wyrwiemy  się 
2  Paryża."  ') 

Paryż  obraydł  był  Mickiewiczowi.  Wygnanie  uważał 
za  opatrznościową  rekolekcyą;  według  niego,  emigracya  po- 
winna być  szkol%  powstańczą,  a  nawet  zakonem  wyrabiają- 
cym warunki  życiowe  przyszła  Polski.  Wychodźtwo  nie  od- 
powiadało wzniosłemu  ideałowi  poety,  trwoniło  niemałe 
zasoby  wiedzy  i  talentu,  a  tem  samem  skazywało  się  na 
dłuższe  błądzenie  po  puszczy  i  na  wymieranie  daleko  od 
ziemi  obiecanej.  Lżćj  było  patrzeć  z  ustronia  na  zamęt  emi- 
gracyjny niżeli  ścierać  się  daremnie  z  nieuleczalną  uporczy- 
wością przywódzców  stronnictw,  których  złudzenia  czas  chyba 
mógł  rozproszyć.  Troski  tćż  codziennego  żytia  bardziej  mu 
były  dokuczyły  niż  kiedykolwiek,  bo  szło  już  nie  o  niego 
samego.  Otrzymanie  katedry  w  Lozannie  zapowiadało  mu 
folgę ...  aż  tu  klęska  domowa  niweczyła  wszelkie  jego  za- 
miary, nie  pozwalała  mu  przyjąć  żadnych  zobowiązań,  ani 
oddać  się  literackim  robotom.  A  co  gorsza,  nie  mógł  prze- 
widzieć, jak  długo  potrwa  burza,  która  wywróciła  jego  na- 
miot i  miotała  najdroższemi  mu  istotami. 

W  Paryżu  zastf^  Mickiewicz  bliższych  przjjaciół  za- 
trwożonych niebezpiecznym  stanem  i  żony  jego  i  dziecka,  bo 
syn  nagłego  odsądzenia  omal  nie  przypłacił  życiem :  „Znajduję, 
donosił  on  Domeyce,  konsyhum  przy  żonie  i  drugie  kon- 
syhum  przy  synku  małym.  Oprócz  niedostatków  finansowych, 
nie  byłem  w  stanie  ntczem  zająć  się.  Nic  nawet  przez  ten 
czas  czytać  nie  mogłem  a  nawet  czytając  nie  rozumiałem. 
Większą  cierpiałem  biedę  niż  tobie  opisuję."  ^)  Wielka  du- 
sza Adama  wytrzymała  ten  cios  okropny  i  z  podwójną  miło- 
ścią walczył  przeciw  objawom    obłędu. 


'I     Korespotideneya  Adama  Miekiefricta  t.  I.  str.  ISB. 
=)    Ibid.  str,  19<). 


_    416    — 

Z  caJ^j  korespondencji  Adama  z  Witwickim  •)  jeden 
ocalał  bilecik  z  29-go  Listopada  1838  r.  „Bądź,  proszę, 
u  Doktora  Everat,  który  mieszka  Da  rue  Castiglione  No.  3, 
czy  10  czy  12?  Opowiedz  mu  całą.  chorobę  mojśj  ionj. 
Teraz  oita  ma  się  lepiąj,  ale  ustawicznie  woła  o  Everat; 
w  nim  jednyiu  ma  zaufanie.  Trzeba,  żeby  on  był  iaskiir 
widział  ją  raz  i  kazał  brać  lekarstwa.  Idzie  tu  o  jeduę  wi- 
zytę tylko.  Potem  pomyślimy  o  innych  środkach.  Zrób 
to  dziś.     Adam." 

Doktorowie  byli  zdania,  że  nawet  przy  pomocy,  ktfiic 
Adamowi  nieśli  oddani  mu  przjjaciele,  pobyt  chorćj  w  domu 
sprzeciwiał  się  j^j  kuracyi  i  że  prędzćj  wyzdrowieje  oitią- 
czona  od  męża  i  dzieci.  Mickiewicz  nie  zaraz  na  to  przy- 
stał. Tymczasem  sprawa  jego  professorstwa  pomyślny  br^ 
obrc^t  w  Lozannie.  Sainte-Beuve  udzielił  mu  2  I-go  Gnidnit 
wiadomość  odebraną  od  p.  01ivier,  że  Akademia  w  Loan- 
nie  jednogłośnie  postanowiła  przedstawić  go  Radzie  oświe- 
cenia pnbhcznego  na  posadę  professorską  w  najkorzystnig- 
Bzych  warunkach  i  zachęcał  go  do  przyjęcia  tego  wezwani*, 
wychwalając  mu  Lozannę.  -)  W  kilka  dni  późoićj,  znó» 
zgłosił  się  do  niego  z  doniesieniem,  że  Akademia  łv7praiiili 
mu  list  oficyalny,  który  przepadł  może  na  poczcie,  posieirał 
Adam  zaniechał  był  zostawić  swój  adres.  "O 

Mickiewicz  żadnego  nie  móg!  wziąć  postanowieoiL 
Czartoryski,  w  liście  pod  datą  24-go  Grudnia,  wigc  w  sam 
dzień  imienin  poety,  czule  mu  "wymawiał,  że  nie  jemu  có- 
reczkę swoje  powierzył. ')  Tego  roku  w  rozpaczy  spędził 
Mickiewicz  święto,  z  którem  łączyło  się  dla  niego  tyle  dro- 
gich i  wesołych  wspomnień.  Żonę  odwiózł  do  domu  zdro- 
wia   w    Vanves,    córką    opiekowała    się  pani  z  Wołowskich 


'J    o  okoliczności  uch  zEitraty  listów  Adłm«  do  Stefuift  Wit- 
wicldego  ob.  KorespimiUncya  Adama  MickieiDicza  t.  II.  atr.  100. 
')    Koresponik}icya  Adtanu  Mickiemeza  t.  IH.  str.  271. 
')    Ibid.  Btr.  272. 
')    Ibid.  Btr.  278. 


—     417     — 

Faucher,  BjDem  kasztelan  Plater.  Nie  chciało  ma  aig  sa- 
memu zajmować  opustoszać  mieszkanie  aa  Fai  de  Grtke, 
najął  sobie  pokoik  na  tfj  ulicy  Saini-Nicolas  d'Antin,  gdzie 
przed  laty  Pana  Tadeusza  dośpiewał.  Przez  kilka  miesięcy 
dręczył  się  niesłychanie,  rzadko  chwytając  sig  pióra  i  tylko 
dla  pisania  do  2oay  czy  do  Domeyki. 

Boleść  tryska  z  jego  bilecików  do  żony. ')  Zdaje  się, 
że  szereg  ich  rozpoczyna  bilecik  bez  daty,  w  którym  Mic- 
kiewicz nadmienia,  ile  go  kosztowało  przystać  na  rozstanie 
się  z  nią,*)  a  wnet  potem  słówku  nastąpiło  zawiadomie- 
nie, że  mieszka  teraz  w  mieście,  aby  być  bliżćj  dzieci.^) 
Ciągle  zmiany  mamek  tak  pogorszyły  stan  synka,  że  dokto- 
rowie sądzili,  iż  nie  wyjdzie  z  choroby.  Pisząc  do  żony, 
ojciec  mneial  ciągle  zaręczać,  że  syn  zdrów.  W  bileciku 
francuzkim  z  28-go  Grudnia  1638  r.,  Mickiewicz  donosił,  że 
zajęty  ułożeniem  programu  przyszłych  swych  wykładów  *). 
Witwicki  30-go  Grudnia  pisa!  do  Bohdana  Zaleskiego: 
„Adama  kilka  razy  namawiałem,  żeby  na  parę  dni  mszył 
do  Fontainebleau,  jeszcze  się  nie  decyduje,  ale  zapewne,  że 
go  w  końcu  namówię ;  stanął  teraz  na  me  Sainl-lficolas 
d'Antin  nr.  10 ;  prócz  mnie,  Zana  i  Stypułowskiego  nikt 
tego  nie  wie,  bo  Adam  nie  chce,  radby  sig  biedak  ukryć 
zupełnie  przed  całym  Paryżem,  co  bardzo  łatwo  ppjąć.  Ma 
się  dosyć  dobrze,  jak  można,  tylko  niezmiernie  rozdrażniony, 
nocował  u  mnie  trzy  razy  raz  po  raz  i  spał  dosyć,  onegdaj 
przed  wyjściem  z  ostatniego  noclegu  przypomniał  sobie,  a  ra- 
C2Ćj  uroił  jakąś  do  mnie   wielką    urazę  i  powiedzifd  między 


■)  BileciU  te  pierwsi  wydawcy  ogłosili,  nie  troszcząc  się 
o  dironologiczny  porządek.  Niektóre  nie  noazą  iadnćj  wekaiówki, 
imie  OEcaczone  są  dniem  ^Iko  lub  tei  i  mieiląceni.  Jeden  z  tych 
bilecików,  zBCsyiiAJący  lię  od  eliSw:  „EochAna  moja  Celino,  staraj 
się,  aby  w  twojej  duszy..."  {Koresponitattya  t.  I.  str.  192)  umie- 
sscioDy  mylnie  pośród  listów  t.  1838—1889  r.) 

*}    Korespondtncya  Adama  Mickitmcta  t.  I,  etr.  187,  w.  11. 

•)    Ibid. 

*)    Ibid.  Btr.  1^ 

'      Żguft  Adama  UlMnrtaa.    Tom  n.  S7 


-    418    — 

innemi,  żo  on  z  moją  żoną  inaczćjby  i  lepiej  postąpił  i  t  d. 
nicwiedzieć  co,  choO  nic  sobie  nie  mara  do  wyrzuceniŁ 
Zmartwiłem  się,  ale  cóż  robi*^,  chciałbym  o  tem  już  lipo- 
miiieć,  od  dwócłi  dni  nie  był  u  mnie,  ja  byłem,  alem  nie  zi- 
stal."  Micliiewicz  nie  długo  gniewał  się  na  Witwickiego  za 
cierpkie  napomnienia,  dawane  chori''j,  ciągle  oczekiwał  wyzdro- 
wienia żony  i  przeniesienia  sig  do  Lozanny. 

Ponuro  roiipoczął  rok  lS3it,  wobawie,  czy  kiedykolwiek  roz- 
nieci gasnące  ognisko  domowe.  W  liście  francuzkim  pod  ditf 
2  Stycznia  1^39  r.')  przekłada  żonie,  że  jój  choroba  jest  wła- 
ściwie niepikojem;  radzi  jt5j,  aby  zajęła  sig  robótka,  którały 
została  pamiątkii  t^o  rozst.ania.  Doktorowie  Faleret  i  V 
przyrzekali  prędkie  wyzdrowienie :  choroba  przeciągnęła  sig  do 
Marca.  8-go  Stycznia  Adam  pisał  do  Domeyki,  że  żons  le- 
dwo teraz  daje  nadzieje  wyzdrowienia,  że  dzieci  w  obcrdl 
domach  i  że  ,.bardzo  zestarzał  w  duszy.  ^)  Matka  dopomiidł 
się  wciąż  o  dzieci ;  doktorowie  chcieli  rozerwać  ją  sz>'dan 
czytaniem ,  muzyką.  Pani  Celina  poszła  za  ntdą  mftt. 
W  bileciku  z  wtorku  '')  Adam  uwiadamia  ją,  że  posyła  )^ 
robótkę.  Zona  jego  wiedziała,  że  słabości  następujące  ntii 
karmienia  dziecka,  powtarzają  sig  czasem  po  nowym  połogu 
Mąż  ją  uspokajał  na  tym  punkcie ;  dodawał,  że  obmyśla,  jak 
się  nadal  urządzić,  żeby  miała  mało  kłopotu  i  więcej 
body  do  życia  umysłowego  i  moralnego  ;  nakoniec  chwlil 
przysłane  mu  wiersze,  zachęcając  do  dalsz^o  pisania.  Chwa- 
lił błędne  wiersze  tak  samo  jak  pod  datą,  10-go  Styczim 
zaręczał  jój,  że  i  on  i  synek  są  zdrowi, ')  chociaż  saiii  oie- 
domagał,  a  synek  był  między  życiem  a  śmiercią,  ale  chdil 
jćj  oszczędzić  wszelkiego  wzruszenia.  13-go  Stycznia  Stefioi 
Witwicki  pLsal  do  Bohdana  Zaleskiego:  „Adam  jest  siato 
tako;  lepii?j.  Bogu  dzięki,  niżem  się  obawiał.     Projekt  Bfflj- 


')  Kore^iondencya  Adama  Mirkienieia  t.   I. 

")  Ibid.  9tr.  )!I5. 

"j  Ibid.  Rtr.  I!i2. 

*)  Ibid.  str.  ISe. 


—    419    — 

«arski  może  jeszcze  przyjdzie  do  skutku,  z  czegobym  się 
bardzo  dla  niego  cieszył;  właśnie  pisał  do  Lozanny  i  spo- 
<lziev&ć  się,  że  to  się  ułoży.  Tymczasem  nikogo  nie  chce 
widzieć,  nic  teraz  nie  czyta,  niczera  Eig  nie  zajmuje,  chyba 
że  w  szachy  gra  z  Zanem,  albo  je  sam  sobie  ustawia.  Bywa 
także  n  dzieci,  ^ony,  od  czasu  jak  tam  jest,  nie  widział 
ani  razn,  bo  nie  wolno,  miewia  wiadomości  przez  doktora ; 
przed  kilku  dniami  było  gorzój,  wczoraj  mówił  rai  znów  le- 
pićj,  słowem  zmiany  nie  ma,  Adam  wybiera  się  do  was  na  pie- 
chotę z  Zanem,  ale  był  to  raczćj  projekt  Zanika,  który  chci^ 
zrobić  ten  spacer.  Widziałem  sig  na  moment  z  Słowackim, 
ale  zdaje  mi  sig,  że  nic  bardzo  sig  zmienił  i  że  w  tg  mał$ 
8ucb%  strukturkę  żaden  jeszcze  gość  nie  wstąpił."  W  na- 
stępnym liście  pod  datą  25  Stycznia  dodawał:  „Adam  jest 
siako  tako,  był  w  tycłi  dniach  słaby  na  katar  dość  mocny, 
ona  także  nie  źle,  nawet  teraz  ma  być  całkiem  dobrze,  ale 
doktor  każe  czekać  Marca,  wtedy  się  dopiero  ma  pokazać, 
czy  choroba  istotnie  odeszła.  Szwajcarski  interes  zaczyna 
iść  w  zapomnienie,  bo  na  napisanie  programu  nie  może  sig 
Adam  zebrać:"  3-go  Lutego  Witwicki  pisze:  „O  Adamie 
nie  mam  ci  powiedzieć  nic  nowego;  ona  ma  być  wcale 
nieźle  i  pojutrze  ma  do  nl^j  pojechać  doktor  Krysiiiski ; 
będzie  to  pierwsza  wizyta,  jaką  w  tym  domu  odbierze ;  mę- 
żowi nie  chcą  jeszcze  pozwolić,  ale  pisują  do  siebie." 

Z  tćj  smętnćj  korespondencyi  dwa  listy  nie  datowane 
zdają  się  przypadać  na  Luty.  W  pierwszym  francuzkim  ') 
Adam  przypomina  żonie,  że  dla  dobra  jćj  rodziny  Marya 
SsTmanowska  długie  odbywała  podróże  i  że  dużo  matek 
ayje  daleko  od  własnych  dzieci  w  ich  interesie.  W  drugim  bile- 
dkn  po  polsku,  Adam  t^agając  ją  o  cierpliwość,  dodaje:  „Ja 
wiem  co  to  więzienie,  siedziałem  także  w  ciupie  gorszćj  nad 
Łwoję.  Pamiętam,  że  mnie  wtenczas  więzienie  uleczyło  z  po- 
czątków melancholii."  *)    Przyjechała  była  do   Paryża    pani 

■)    Korespondenaja  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  18<.i. 
«)    Ibid.  8tr.  im. 


—     420     — 


Narlay,  Irlaodka,  wielka  Mickiewiczów  przyjaciółka.  Adta 
zapytąję  żonę,  czy  pragnie  ją  zobaczyć:  sam  nie  mii^  ochoty 
widzieć  kogokolwiek. ')  Posyłał  żonie  „francuzkie  błaz»- 
stwa."  *)  Była  to  powieść  Pawła  de  Kock.  Wyprawii^ąe 
jćj  15-go  Lutego  książkę  polską,  zabawną,  dla  rozrywki,  ot- 
pominą  ją  :  „Wszakże  ilekroć  mig  zęby  boli^,  mimo  c^ 
twe  politowanie,  trzeba  było  udać  się  do  dentysty ;  owtt 
udaliśmy  sie  do  doktorów  i  od  nicłi  wszystko  zależy."*) 

Ostatnie  trzy  listy  są  z  Marca.  Doktorowie  oświłd- 
czyli,  że  pani  Celina  już  powróciła  zupełnie  do  zdrowii. 
Farę  tygodni  przetrzymali  ją  jeszcze  dla  większej  pewno^', 
pod  pozorem ,  że  Marzec  jest  miesiącem  Diebezpiecznm  '> 
i  że  trzeba  wybrać  najstosowniejszą  por^  do  jćj  wyjścia,  t« 
bsrdzićj,  że  mowa  była  o  rycbłem  wybraniu  się  w  podróŁ 
„Adam  ma  się  dobrze,  pisał  3-go  Marca  Witwicki  do  Ztle- 
ski^o;  żona  jego  jest  ciągle  od  kilka  niedziel  przy  zuprin^ 
przytomności ;  cały  jednak  jeszcze  Marzec  l>ędzie  tam 
szkać  u  doktorów  dla  ostatnićj  próby.  Adam  jeszcze  n  nUf 
nie  bywa,  tylko  Krysiński  i  Wołowska.  Za  kilkanaście  ia. 
jeśli  tak  zawsze  będzie,  ma  widzieć  się  z  mętem    i  dziećmi' 

Fani  Celina  zdała  sobie  łatwo  sprawę  z  ogromnych  ko- 
sztów, które  choroba  jćj  pociągnęła  za  sobą.  Adam,  ciągle 
jt*]  polecając  cierpliwość,  kazał  j^  nie  troszczyć  się  zbyt  o  ilj 
stan  interesów :  „Opatrzność  nas  nie  opuści,  wróćmy  ^li» 
do  zdrowia." '')  A  można  o  wszystkich  tych  bołesnych  bile- 
cikach powiedzieć,  że  je  pisał,  „maczając   pióro    w  serca."*) 

Datę  powrotu  pani  Celiny  do  męża  podaje  nam  Wit- 
wicki w  liście  do  Zaleskiego  z  23-go  Marca :  „Adam  pnj- 
jeżdża  do  Fontainebleau :  jutro  odbiera  jii2  żonę  z  domo,  ft 


Korcspondencija  Adan. 
Ibid.  fltr.  191. 
Ibid.  str.  19a 
Ibid.  str.  101. 
Ibid.  Btr.  ISS. 
Ibid.  str.  193. 


Micktemcta  i.  I.  str.  192. 


—    421    — 

dwa  dni  zabawią  jeszcze  tutaj,  a  na  wtorek  lub  środę  do 
^'ontainebleau.  Taki  przynajmnićj  projekt  był  wczoraj  wie- 
■CKÓr,  może  tylko  przeszkodzić  temu  Władzio,  bo  podobno  za- 
czął trochg  chorować.  Szkodaby  bardzo,  bo  byłoby  dosko- 
nale u  was,  tam  mógłby  napisać  program  i  dobić  wnet  szwaj- 
carski^o  interesu."  Rozproszoną  rodzing  znów  zebrawszy 
-w  mieszkaniu  swojem  przy  ulicy  Val-de-Grace  Mickiewicz 
nie  zdecydował  aig  do  wyjazdu  na  wieś.  „Moja  najukochań- 
-sza  Heleno,  pisała  pani  Celina  do  Malewskićj  3~go  Kwietnia 
'  1839  r.,  byłam  cig2ko  chora,  ale  się  już  mam  dobrze ;  bądź 
więc  spokojna  o  mnie  i  wierzaj  mi,  2e  się  mam  tak  dobrze, 
Jak  przed  słabością;  już  się  skończyło,  więc  nie  myślmy  już 
-o  tem.  Fani  But[eniew]  była  a  mnie.  Widzi^a  tylko  Adama, 
gdy  ja  byłam  w  Maison  de  Sante.  Od  tygodnia  już  wróciłam, 
Alem  się  dowiedziała,  że  ju2  wyjechała,  cz^o  bardzo  żgJujg. 
Władzia  odsądziłam  w  wielki  piątek,  ma  już  dziewięć  mie- 
Fięcy,  ząbków  jednak  nie  widać,  ale  zdrów,  Marynia  także. 
Adam  was  zawsze  pozdrawia.  Bądźcie  zdrowi  i  szczęśliwi." 
Po  tak  okrutnych  przejściach  Mickiewicz  nie  mógł  za- 
raz pospies'yć  do  Szwajcaryi.  Trzeba  idu  było  postarać  się 
o  Eummg  niezbędną  do  tćj  podróży.  Ale,  uradowany  wy- 
zdrowieniem i  żony  i  synka,  pełen  był  ufuośd,  że  da  sobie 
łatwo  radę  w  Szwajcaryi.  Wszyscy  mu  życzliwi,  którzy  od 
tylu  tygodni  szanując  jego  smutek,  nie  śmieli  mu  się  naprzy- 
krzać, garnęli  się  do  niego.  Tę  porę  wybr^  Słowacki,  aby 
znów  zaczepić  Mickiewicza  i  poetów,  uznających  wyższość 
Adama,  chociaż  mu  nie  o  tych  ostatnich  chodziło,  wielkość 
Adama  dławiła  go  zawiścią.  Anonim ,  podpisujący  Z.  K. 
skrjtykował  był  Juliusza  Słowackiego  w  gazecie  Mtoda  Pol- 
ska- z  którą  Mickiewicz  nie  chciał  mieć  najmniejszej  stycz- 
ności. Zastanawiając  się  nad  poezyami  Stowacki^o,  krytyk 
Dadmieniał,  że  jego  tomiki  mało  się  rozchodzą,  co  ubodło 
miłość  własną  autora.  W  odpowiedzi  swojćj  z  końca  Marca 
1839  r.  Juliusz  Słowacki  zaliczał  do  przyczyn  niepowodzenia 
swojego  „trochę  wyrachowani  obojętności  ze  strony  tych  po- 
-etów    naszych,    którzy   dość    mają    lekko    zrobionćj    ^awy, 


—    432    — 

ten  potwierdzony  zostf^,  Mickiewicz  odnawiał  dawne  i  zawią- 
zywał nowe  Btosnoki  z  wybitniejszemi  osobistościami  Lozanny, 
obiecując  sobie  lżejszą  pracę  w  spokojnćj  mieścinie  i  z  wspa- 
niałym krajobrazem  przed  oczyma.  Okna  z  jego  stancyi 
wychodziły  na  jezioro  Leman  i  na  Alpy,  tylko  żałował,  że 
do  jeziora  daleko  i  wolał  litewskie  krajobrazy  „na  których 
zaraz  nio2na  położyć  się  i  przespać,  niż  te  dalekie  blichtry, 
co  oczy  trudzą  jak  camera  obscura."' ') 

Pani  Celina  odebrała  11-go  Sierpnia  fortepian  i  rzeczy, 
o  czem  Stypnłkowskiego  zawiadomiła  dopiero  6-go  Wrze- 
śnia: „Czuję  się  winną  względem  ciebie,  żem  od  tak  dawna 
nie  odpisE^a,  jednak  zaręczam  ci,  że  to  nie  było  przez  le- 
nistwo. Adam  jeat  głównym  tego  powodem,  gdyż  chciał 
do  ciebie  pisać  i  kazał  mi  czekać  na  siebie,  nareszcie  już 
mi  się  sprzykrzyło,  to  niech  sobie  późnićj  napisze.  Przez 
Akademią  został  jednomyślnie  przyjętym,  teraz  trzeba  tylko 
potwierdzenia  Rady  Stanu."  Stypułkowski,  który  dotyczczas 
był,  według  świadectwa  Januszkiewicza  „zjednoczonym,  scen- 
tralizowanym, należącym  zapewne  do  kilku  gmin  i  ogółów*  *) 
uwiadamiał  Adama  o  zmiauie  zaszłćj  w  jego  zapatrywaniacti, 
jak  mają  najwłaściwiej  zachowywać  się  w  emigracyi:  „Adam^ 
odpowiada  mu  pani  Celina,  bardzo  był  rad  z  tw^o  listu 
i  ja  także ;  dobrze,  źe  się  twój  umysł  zacznie  trudzić  rze- 
czami bardzićj  potrzebnemi  i  które  przynoszą  więcćj  korzyści 
niż  polityka  emigrancka,  która  do  niczego  nie  doprowadzi, 
a  często  kosztuje  wiele  trudu  i  zamieszek  z  rodakami.  Za 
parę  dni,  pojedziemy  z  dziećmi  do  Genewy  na  dni  kilka." 
Chociaż  waśnie  tułaczów  strasznie  Mickiewiczowi  dokuczyły, 
przykrzyło  mu  się,  że  nic  do  niego  nie  dolatywiUo  o  ich 
kłótniach  i  drukach.  „Pisz  do  mnie,  dodawała  pani  Celina 
Stypułkowskiemu ;  mógłbyś  nazbierać  emigranckich  nowin, 
które  tu  nas  zupełnie  nie  dochodzą.  Pozdrawiam  cię  ser- 
decznie za  siebie,   Adama  i  dzieci.    Marynia  jak   tylko  ze- 


')    KorespoHdena/a  Adama  MUkienńeza  t,  L  itr.  I 

■f    Ibid.  t.  IV.  8tr.  161. 


—     423     — 

z  powodu  ustępu  wymierzonego  iia  Mickiewicza,  taką  odpra- 
wę: „P.  J.  Słowacki  zdaje  się  mieć  jakieś  powody  goryczy 
■  względem  ludzi,  których  my  uważamy  za  prawych  naczelni- 
ków polskiego  intellektuatizmu,  których  sławę  mamy  nie  za 
iekko,  ale  za  łatwo  zrobioną,  bo  zdobycze  gieniuszu,  są  tak 
Daturalnego  pozoru,  że  nie  zdają  sig  kosztować  ni  usiłowań, 
ni  trudu.  Otóż  nie  chcielibyśmy,  żeby  czy  to  publiczność  ko- 
chająca imiona  tych  ludzi,  czy  to  oni  sami  sądzili,  iż  umie- 
szczając list  p.  Słowackiego,  bierzemy  na  się  wspóluictwo 
o  narodowśj  ich  sławie  cierpko  i  lekko  wyrzeczonego  sądu.'") 

Słowacki  już  o  głos  uie  prosił.  Emigracya  cała  była  za- 
jęta sprawą  Konarskiego.  Wyrok  wydany  18-go  Kwietnia 
3830  r.  V.  s.  na  Szymona  Konarskiego  i  jego  spóluików  do- 
tykał wielu  przyjaciół  Adama.  „Słychać,  pisał  Mickiewicz 
do  Domeyki,  że  daleko  więcćj  ludzi  wpadło  w  szpony  mo- 
skiewskie, niż  w  czasie  rewolucyi.  Z  naszych  znajomych, 
Uonierowie  młodzi  i  Kozakiewicz  wysiani  na  Sybir,  Dziwne 
przeznaczenie  naszej  generacyi :  Kozakiewicz  tylekroć  wybrnął 
a  na  koniec  musiał  się  spotkać  z  Sybirem."  ^ 

Nadzieja  dziejowego  odwetu  pokrzepiała  Adama  wśród 
wieści  krwawych,  dolatujących  z  Litwy,  a  nie  mógł  nacieszyć 
się  z  odzyskania  doniowego  spokoju.  „Widziałem  się  z  Mic- 
kiewiczową,  pisał  26-go  Kwietnia  ]83f)  r.  Stefan  Grotkowski 
do  brata  swego  Ferdynanda  w  Strasburgu,  która  już  zupełnie 
zdrowa.  On  sam  w  najlepszym  humorze.  Wybierają  się  do 
Szwaj  caryi." 

Przygotowania  do  podróży  zabrały  nieco  czasu.  W  osta- 
tnich tygodniacb  pobytu  w  Paryżu,  Mickiewicz  czynnie  zaj- 
mował sig  przeprowadzeniem  perlraktacyi  z  Edwardem  Ra- 
czyóskim  o  wydanie  poezyi  Bohdana  Zaleskiego.  W  Maju 
dopiero  podał  proźbę  o  pasport  i  wybierał  się  z  pożegnaniem 
do  Bohdana,   któi7  osiadł  był  w  Fontainebleau.     „Przybędę, 


>)    Dodatek  do  Nr.  'J-go  z  d.  3-go   Macca   183!)    r.  dziennika: 
Mło<ła  Polska  str.  31— łj. 

*)    Korespoudencya  Adama  Mkkicific:a  t.  1.  atr.  200. 


XHi^1h9      ^Hi 

—     424     — 

pist^  do  ni^o  S-go  Maja,  statkiem  parowjm.  Goszcsyćski 
t^ż  pono  jedzie  ze  mną.  Biorę  tćż  z  sobą  Mazura  Miero- 
slawski^o,  który  bardzo  chce  ciebie  poznać.  Ja  mim  do 
niego  ^boćĆ. . .  M7  już  pokwaśnieli,  ten  Masor  nam  9{ 
przyda,  bo  jest  okrutny  gawęda.  Tylko  boję  się,  iebyi  na 
ni^o  nie  krzywił  się.  Jeżeli  nie  cbcesz  piżed  nim  czyUi,  j 
to  go  wyprosisz  won,  już  to  Eobie  z  góry  zamówiłem.  Ho> 
2eby  nic  źle  i  jemu  co  przeczytać,  ażeby  na  Mazura  łcbnąć 
lepszym  wiatrem  poetyckim,  inaczćj  zepsieje  do  reszty."  *) 

Projekt  wycieczki  do  Fontainebleau  spełz  na  niczem, 
„Adam,  pisał  Witwicki  do  Zaleskiego  11-go  Maja,  miał  do 
ciebie  jechać  wczoraj,  już  to  było  pewne,  ale  deszcz  i  zmiaoi 
czasu  projekt  zabiły.  Ja  wolę,  że  został  u  żony,  bo  mówiąc 
pod  sekretem  wielkim,  zdrowie  jćj  nie  jest  jeszcze  ze  wszy- 
stkiem  zabezpieczające  i  lepićj,  że  się  ani  na  parę  dii 
z  sob%  nie  rozstaną." 

Domeyko  poruczył  był  na  wyjezdnem  Adamowi  wrdt- 
nie  trzech  map  Polski,  jedne  lasów,  drugą  rzek,  a  irttnĄ 
geologiczną,  przez  niego  wykonanych.  Mickiewicz  nie  zm- 
lazłszy  czasu  dopilnować  tego  interesu,  rzecz  zdał  na  Lu- 
dwika Plfttera. 

W  Maju  wyszły  nowe  przekłady  francuzkie  poeiri 
Adama.  Pani  Karolina  Pawłów,  z  domu  Jienisch,  *)  prze- 
tłumaczyła   Farysa    i   pieśń    Wąjdeloty,   a   Boyer-Nioche  *) 


')    ^oresponiietwya  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str-  19!(. 

*)  Ogłoszeniem  tlumac/eń  pani  Pawłów,  które  noszą  jako  ^• 
tul:  Lis  Preliii/es,  zajiił  się  Aleksander  Turgieniew;  tom  ten  podmr 
jeat  w  numerze  4-go  Maja  183!)  r.  BibUographle  lU  la  Frmue.  Z  nu- 
meru 11^0  Maja  tegoł  samego  pisma  widać,  że  przekład  przez  pł- 
ni)|  Pawlow  wierszem  dokonany  Jnlianny  ifArc  Schillera  drtik  opt- 
ścit  prawie  jednocześnie. 

')  numaczenie  Sonetów  iiyszlo  w  dziele:  la  Pologne  lillirtin, 
traductiona  et  imitations  en  vers  de  Krasicki,  Niemcewicz,  BrodtiD- 
ski,  Mickiewicz,  pi6c6d6ci  d'ua  pn-cis  historiqae  de  Is  littiiratiut 
polonaisc  ancienne  et  modernę.  Tom  ten  podany  w  Nr.  11-go  Miji 
1339  r.  Biblioyra/i/iie  de  la  France.    „Autor,    pisał   daiennikl:  Miai* 


—    425    — 

«onety.  Dziennik :  !^hda  Polska  zbyt  pochlebnie  powiedział 
-o  tym  ostatnim  przekładzie,  że  „Sonety  Mickiewicza,  straciły 
sw%  formę,  nie  moc  oryginału."  *)  Boyer-Nioche  poetą  nie 
był,  ale  pani  Pawłów  nawet  w  obcym  sobie  języku  okazała 
DiepospoUty  talent  i  słusznie  p.  Ludwik  de  Rondiaud  powie- 
dzie :  „Bgdzie  to  dla  czytelników  francnzkicb  prawdziwe 
szczęście,  czytać  w  eleganckiem,  wiemem  i  dźwięcznem  tłuma- 
czeniu wierszem  fragmenta  wielkiego  poety  Adama  Mickie- 
wicza :  nrywki  z  jego  dzi^,  przełożone  w  prozie  mnićj  wię- 
cćj  bezbarwnej,  nawpół  nam  tylko  odsłoniły  gicniusz  ten  ^%- 
boko  poetyczny,"*)  Przekłady  te  wzbudzały  w  publiczności 
zagranicznej  chęć  poznania  jego  utworów  i  ułatwi^  mu 
trochę  odzyskanie  katedry  w  Lozannie.  Zachęcony  dozna- 
nem  w  Szwajcaryi  przyjęciem,  wyjeżdżał  pełen  otuchy.  I-go 
Czerwca  pisał  do  Domeyki,  że  z  żoną  i  z  dwojgiem  dzieci 
puści  się  za  tydzień  do  Szwajcar}'!,  miejsce,  które  mu 
wprzódy  ofiarowano  odszukać.  *)  Opuścił  Paryż  11-go  Czer- 
wca. „Moja  droga  i  kochana  Heleno,  pisała  pani  Celina  do 
Malewskićj  10-go  Czerwca,  jutro  wyjeżdżamy  do  Genewy, 
zk%d  się  udajemy  na  mieszkanie  do  Lozanny.  Adam  ma 
tam  zapewnione  miejsce  professora  literatury  łacińskićj.  My 
zupełnie  zdrowi  i  dzieci  takie.    Teraz    trudno    nam    będzie 


Polska  w  dodatku  do  Nr.  VAffi  z  d.  10-go  Maja  1S39  r.,  Diuiejs^rcm 
'dziełem  nyptaca  dtug  osobisty  naezgj  ojczyźnie.  P.  lioyer-Nioche, 
jeniec  wojeiiDy  po  kampanii  1812  r.,  zostawał  lat  kilka  w  A\'ilDia 
i  tam  znalazł  oaaz  obyczaj  narodowy,  gościnność  spieszącą  na  spo- 
tkanie nieszczęścia.  Wdzięczność  p.  Boyer-Nioche  przjijęta  delika- 
tny, pochlebny  dla  Polski  wyraz.  Kozbit  cesarskif-j  armii,  usiadłszy 
przy  naszem  ognisku,  pokochał  nasz  język,  a  dziś  choć  już  'dwadzie- 
^ia  lat  z  górą  ubiegło  jak  wrócił  do  Francyi  i  do  wiejski^  zagrody, 
jeszcze  wspomnienia  owych  czasów  tyle  go  budzą,  że  uto  używa 
pięknego  talentu  na  przebranie  w  strój  frsncuzki  utworów  pol^kićj 
aztuki." 

■)    Nr.  13  10-go  iUaja  1839  r. 

')    W  przedmowie  do  dzieła:  len  Prfiwh-s, 

*)    KorespondeHCija  Adama  MiekUnicza  L  I.  str.  201. 


—    436    — 

samemu  Bogu.  Według  pani  Sand,  Mickiewicz  tworzył 
obrazy,  którycfaby  nie  wykonali  ani  Goethe,  ani  Byron,  uli 
Dante:  „Od  lez,  pisf^a  pani  Sand,  i  narzekań  proroków  Sy> 
onu,  2aden  głos  nie  podniósł  sig  z  podobną  siłą  dla  opiewa- 
nia tak  wielkiego  przedmiotu,  jak  upadek  narodu.  Wśród 
tego  konania,  djabli  śmieją  sig  i  tryumfują,  aniołowie  modlą 
sig  i  szlocbają,  Bóg  milczy.  Wtem  poeta  wydaje  jęk  roz- 
paczy i  wściekłości,  skupia  wszystkie  potęgi  serca  i  gieniu- 
szu,  aby  wymódz  na  Bogu  ułaskawienie  konającój  ludzkości." 

Mickiewicz,  nadmieniając  8-go  Grudnia  Zaleskiemu  o  tym 
artykule,  dodawał:  „Zgadnitsz,  jak  nasi  dziwią  się,  widząc 
mig  tak  wysoko  posadzonego.  Cieszg  się  tylko,  2e  Sand 
atakuje  mój  katolicyzm."  ^)  Faui  Sand  rzeczywiście  wyrażała 
ial,  że  Polska  jeszcze  nie  przeszła,  jak  Fraacya,  z  filozofii 
chrześciaóskićj  do  wyższćj  filozofii.  Jakaż  mi^a  być  ta  filo- 
zofia wyższa  od  Ewangelii?  Doktryny  społeczne,  którj-m 
hołdowała  pani  Sand,  pochodzące  z  litości  nad  dolą  warstw 
niższych  i  uciśnionych,  zasługiwały,  aby  Mickiewicz  wspomniał 
o  nich  w  późniejszych  swoich  prelekcyach ,  ale  dziś  one  }ut 
przebrzmiały  i  ślad  ich  jedyny  pozost^  w  dziejach  socyologii. 
Jeżeli  pani  Sand  marzycieli  szukających  po  omacku  szczęścia 
ludzkości  brała  za  jasnowidzących,  to  hołd  oddany  przez  nią 
gieniuszowi  Mickiewicza  zwrócił  na  niego  uwagę  Francyt 
myślącćj  i  sławę  jogo  rozniósł  daleko  po  świecie. 

W  życiu  Mickiewicza  rok  1839  był  dla  poezyi  zupeł- 
nie stracony.  Napisał  wprawdzie  Adam  w  Sierpniu  i  w  Wrze- 
śniu ^kilkadziesiąt  wierszy  w  celu  zrobienia  pierwszćj  części 
Dziadom.  Chłopiec  tuła  się  migdzy  mogiłami,  chórem  nad 
nim  nocą  i  piołuny  siwe  i  lebioda  i  ślimaki"  %  ale  nawał 
prozaicznych  zajgć  zbyt  odrywał  Adama  od  poezyi,  aby  po- 
zwolić natchnieniu  rozwinąć  się  swobodnie.  Mfjo  mi^  iH 
czasu   do   poświęcenia   towarzyskiemu   życiu.    Z    przyjaciół 


')    Korespondencja  Adama  Mickiemcza  t.  I.  bŁi.  207. 
*)    Ibid.  t.  I.  atr.  210. 


—     427     — 

niomiu  bgdzie  mi  brakować,  sicdm  lat  prze^lićmy  tak 
sobą,  że  prawie  nie  było  nigdy  dnia,  żebyśmy  się  nie  wi- 
ieli,  a  często  dwa  razy.  Boska  wola!  Może  za  tę  pocic- 
ie straconą  da  mi  inną  jaką  nową." 

Mickiewicz  t6ż  nie  bez  żalu  opuszczał  przyjaciół,  klu- 
y  w  ciężkich  kolejach  tulaczego  życia  dali  mu  tyle  dowo- 
iw  przywiązania.  Chociaż  często  narzekał  na  Polonią  Nad- 
kwańskij,  zapewne,  że  oddalając  się  od  niój  i  od  tfj  mati?j 
itwy,  którą  mu  tworzyli  w  Paryżu  koledzy  uniwersyteccy, 
estcbnął  nad  swem  przeznaczeniem  tułaczem.  Podtrzymy- 
ało  go  przekonanie,  że  nad  Lemanem  Iżij  mu  będzie  utrzy- 
lać  rodzing  i  dziatwę  wychować,  niż  w  Paryżu. 


XII. 

Przeiiedlenie  sic  do  Szwajctryi.    Pobyt  w  Lozannie.    Wykktf 
literatury  łacińskiej.    Mickiewicz  powołany  do  Paryis. 

Xo«e  -starania  o  katedrę  łaciiUldi^j  literatui^-.  Praychrlność  wlidi 
kantonu  n-odejskiega  i  nuAnowanie  Mickiewicza  professorem  nad- 
zwyczajiiym.  Pani  ^and  o  Mickiewicza.  Przyjaciele  wtoscj  i  siv%- 
caracy.  Znajomość  z  JiiodiiUami.  Projekt  kat«di7  siowiAÓski^ 
n'  Paryżu.  Życzliwość  ukazana  Mickiewiczowi  w  Lozaniiie.  Wpro- 
wadzenie go  na  katedrę  jako  profesaora  swyczajnego.  Rozprawy 
o  katedrze  slowiBÓskii']  tv  Izbic  dep  litowany  cli  i  raport  przedat*'' 
wiony  Izbie  Paruw.  (Idwiedziny  /.nleakich.  Wycieczki  w  [rtlij. 
Clioroba  syna  i  żony.  Nadanie  tytułu  pTOfessoT&  honomw^o. 
Poifgiiania  w  i»z3nnie.  IJcena  w}'ktaddw  łacińskich.  Powrót  do 
ł'aryla. 


Podróż,  którą  Mickiewicz  uważał  całe  życie  za  wypo* 
czynok,  odbywała  się  tą  rażą  dyliżansem.  Powolność  jaz^ 
wynagradzały  częste  przystanki  w  ciekawych  i  malowniczy^ 
miejscowościach.  Ładna  pogoda  uprzyjemniała  jeszcze  bar- 
dziej drogę-  P"  tyli  frasunkach,  poeta  potrzebowrf  zmiany, 
Iżój  oddychał  po  za  Paryżem :  lasy,  rzeki  i  góry  snujące  sg 
przcil  jego  oczyma,  orzeźwiały  go.  Pani  Celina  nie  1^ 
bez  obawy  o  synka,  ledwo  dźwigającego  się  z  cigłkićj  dift* 
roby  i  rzeczywiście  nie  zniósł  kilkudniowćj  fatygi  równie 
dobrze,  jak  siostrzyczka.  Adam  stanął  w  Lozannie  17-go 
Czerwca  1839  r. 


—    429     — 

„Donoszę  ci,  mój  kochany  Łucyanie,  pisała  18>go  Czer- 
wca pani  Celina  do  Stypułkowskiego,  te&my  tu  szczęśliwie 
i  zdrowo  przybyli  wczoraj  o  giódmćj  wieczór,  a  co  wigksza, 
że  nie  miałam  ani  części  tego  kłopotu,  com  się  spodziewała 
z  dziećmi."  Nie  jechano  jednym  ciągiem:  „Zatrzymaliśmy 
się,  czytamy  dalćj,  dwa  dni  w  Dijonie,  gdyż  miejsc  nie  było 
można  dostać,  potem  dzień  w  Besansonie,  a  ztamtąd  tutaj." 
Mickiewicz  więcćj  liczył  przyjaciół  w  Genewie,  niż  w  Lozan- 
nie. Wypadło  znów  zażądać  ich  poparcia.  „Do  Genewy, 
mówi  pani  Celina,  może  pojedziemy  na  dni  kilka,  ale  do- 
piero jak  się  zupełnie  urządzimy.  Władzio  znów  trochę 
słaby,  jak  dawnii^j ;  jednakże  dość  wes<^  i  rzeżwy.  Marynia 
trzpiotka,  jak  zazwyczaj,  kazała  ciebie  uściskać.  O  intere- 
sach nic  ci  jeszcze  nie  mogę  napisać,  gdyż  Adam  jeszcze 
nikogo  nie  widział,"  Stypułkowakiemu  powierzone  było  wy- 
prawienie pak  Adama.  „2  rzeczami  na  roulage,  pisała  pani 
Celina,  wstrzymaj  się,  mój  dobry  Łucyanie,  aż  nie  otrzy- 
masz drugiego  listu.  Będziemy  szukać  mieszkania  sn  garni, 
a  dopiero  późnićj  pomyślimy  o  kupieniu  mebli.  Służącej 
jeszcze  nie  mam,  ale  najęłam  dziewczynę  do  pilnowania 
dzieci.  Podróż  mieliśmy  bardzo  przyjemną,  nie  było  bardzo 
gorąco,  i  zacząwszy  od  Dijonu,  śliczny  kraj  i  piękne  wi- 
doki." Córeczka  Adama  wzdychała  za  ogrodem  Luxembur- 
Bkim,  zwyczajnem  miejscem  jej  zabaw,  i  za  domem,  o  czem 
matka  nadmieniała  Stypnłkowskiemu :  „Marynia  przez  całą 
drogę  wybierała  się  do  Luxemburga  na  dót  i  chciała  iść  do 
domu,  wspominała  nieraz  wujaszka,  a  my  daleko  więcćj  od 
niej  cię  wspominamy  i  tęsknimy  za  tobą.  Mam  tćż  nadzieję, 
te  ta  nas  odwiedzisz,  jak  ci  czas  pozwoh,  i  ta  myśl  bardzo 
mię  raduje.  Adam  kazał  cię  serdecznie  pozdrowić."  W  liście 
do  Malewskiej  pod  datą  93-go  Czerwca,  pani  Celina  doda- 
wała, że  chociaż  okolice  czarujące,  żal  jćj  Paryża  dla  do- 
brych znajomych,  których  tam  zostawiła,  a  mianowicie  c&ly 
dom  zacnych  Fr&nciszkowstwa  Wołowskich,  którzy  „byli 
DieskoAczenie  przychylni  i  dla  których  mamy  wiele  wdzię- 
czności." 


—    440    — 

dozwoliła  mu  zatrzymać  się  nad  uroczemi  brzegami  TjemanOf 
gn^a  go  bezustannie,  dla  nićj  wyrzeld  się  te^o,  za  czem 
reszta  ludzi  wzdycha,  ciskał  kwiaty  na  bok,  krwawiąc  Bobie 
stopy  po  ciernistej  drodze. 

Ledwie  Mickiewicz  zdobył  sobie  w  Lozannie  nąjpoią- 
dańsze  stanowisko,  gdy  powstał  projekt  założenia  w  Paryżu 
katedry  literatur  słowiańskich  i  powierzenia  jćj  Adamowi. 
Poeta  pisaJ  8-go  Listopada  1839  r.  do  Domeyki;  „Są  nie- 
jakie nadzieje,  że  może  dostanę  miejsce  w  Paryżu," ')  Ge- 
neza tego  projektu  była  następna.  Aleksandryna  Wołowska, 
kuzynka  pani  Celiny,  wyszła  za  mąż  za  p.  Leoua  Faucher, 
który  został  w  1839  roku  redaktorem  naczelnym  dziennika : 
Le  Courrier  Francais.  Faucher  cieszył  się  szczególnemi  wzglę- 
dami Thiersa  i  Cousina,  którzy  byli  w  trakcie  dostania  się 
do  władzy.  Zanim  jeszcze  Cousin  otrzymał  tekę  ministra 
oświecenia  publicznego,  Faucher  w  przewidzeniu,  że  ten  osta- 
tni niechybnie  wejdzie  w  skład  przyszłego  gabinetu,  napom- 
knął mu  o  Mickiewiczu  i  przekonał  go,  że  trzeba  założyć 
w  Paryżu  katedrę  literatury  słowiaiiskićj.*) 

Mickiewicz  nie  miał  prawa  wahać  się  pomiędzy  baka- 
łarzenicm  studentom  szwajcarskim,  a  stanowiskiem,  dającem 
mu  możność  odzywania  się  z  mównicy,  którćj  rozgłos  jest 
europejski.  Kończył  więc  rok  1839  zadowolniony  z  po- 
wszechnie okazywanćj  mu  przez  Szwajcarów  przychylności 
i  pełen  nadziei,  że  wkrótce  przemieni  wodqskie  professorstwo 
na  katedrę  paryzką  i  że  prawić  będzie  już  nie  o  staroży- 
tnościach, ale  o  najżywotniejszy  cii  zadaniach  wieku.  Ma  pa- 
miątkę pobytu  nad  Lemanem  zamierzał  ogłosić  wykłady 
swoje.  „Od  Adama,  pisc^  Witwicki  do  Zaleskiego  18-go 
Stycznia,  miałem  list  także.  W  liście  do  ranie  jest  dobrego  hu- 
moru i  już  drugi  raz  mię  zapewnia,  że  z  czasem  wyda  pewnie 
kurs  swój.  Stoją  teraz  w  jednym  domu  z  familią  Jundziłłów; 
pisze  mi  Adam,  że  Marysia  przesiaduje  u  Jundziłłów  po  ca- 

')    Koresi>oileiicija  Adama  Mickiewicza  t.  I.  str.  207. 
«)    Ibid.  t.  IV.  Btr.  ISit. 


—    431    — 

■chylnych  sobie  ') ;  musiał  się  wprawdzie  powtórnie  podawać 
■do-  kandydatury,  ale  była  to  czcza  formalność,  zwolniono 
go  nawet  od  egzaminu.  Mickiewicz  odebrał  od  członka  Rady 
Stanu  zaproszenie  na  obiad.  Po  obiedzie  wszczęła  sig  roz- 
prawa o  literaturze  lacińskićj.  Adam  żywy  w  nićj  wziął  udział. 
Zamknął  j%  gospodarz  mówiąc  mu:  „Egzamen  paliski  świe- 
tnie  sif  udał,"  —  „Jaki  egzamen  ?'  —  „Goście  moi  są  pro- 
fessorowie  uniwersytetu  i  doskonale  pan  odpowiedział  na 
zadane  mu  pytania  i  wyrok  ich  wypad!  pomyślnie  dla  pana." 
Mickiewicz  wyznawał,  że  gdyby  z  góry  byl  wiedział  o  co 
szło,  byłby  czuł  zakłopotanie,  którego  mu  ten  delikatny  spo- 
sób postępowania  oszczędził.  ^)  Nie  stanowiło  to  w  rzeczy 
sam^j  egzaminu,  profcssorowie  użyli  raczój  tego  wykrętu, 
aby  mu  dać  poznać,  źe  się  bez  egzaminu  obejdą. 

Niepewność  Mickiewicza  nie  dlngo  zresztą  trwać  miała. 
Świeżo  obrani  przewódzcy  kantonu  okazali  mu  nie  mnićj 
dobrą  wolę  jak  ich  poprzednicy.  Wypadało  tylko  przepro- 
'wadzić  niezbędne  porozumienie  między  kilkoma  władzami, 
od  których  rzecz  zależała.  Pierwsza  odezwała  sig  Akademia, 
która,  gdy  przyszło  do  ułożenia  porządku  wykładów  nad- 
chodzi^cego  roku  szkolnego,  przełożyła  31-go  Lipca  183!)  r. 
Badzie  Stanu,  że  co  do  katedry  literatury  łacińskićj,  „po- 
nieważ Mickiewicz  osiadł  w  Lozannie,  najstosowniejszem  się 
jij  wj'daje  uchwałę  powziętą  względem  niego  uważać  za 
ważną  na  rok  bieżący  i  zażądać  od  niego  tak  wykładów  hi- 
etoryi  literatury  łacińskićj,  jak  tłumaczenia  autorów  przez 
trzy  lub  cztery  godziny  na  tydzień."  *)  Rada  Stanu,  zasto- 
sowi^ąc  się  do  zdania  Akademii,  wypracowała  24-go  Wrze- 
śnia program  przyszłych  lekcyi  nowego  professora.  •)  Adnin 
uwiadomiony  o  tych  postanowieniach,  doniósł  11-go  Sierpnia 
Laskowiczowi,    że  go   Akademia   wybrała. ")    Zanim  wjbór 

')  Korespondtncya  Adamit  MickieKteza  t<im  I.  Mt.^fSl. 

*)  Z  opowiadania  ArlaiiiB  Aleksandrowi  Bicrgielowi. 

•>  Dwlatek  pod  numerem  XXVII. 

•)  Ibid. 

•J  Korespowteneya  Adama  Mickiewicza  t.  I,  rtr.  a)l. 


—    442    — 

Inda  rzymskiego,  dar  wymowy  w  obcym  języka  i  nAtchiiienie 
poetyczDe.  Professor  zjcdn^  sobie  młodzież ;  liczba  dnclu- 
czy  wzrastała.  ^)  W  roalem  mieście  jak  Lozamia,  opinia 
Akademii  o  Adamie  nie  mogła  zostać  długo  tajemnica  i  pani 
Celina,  prosząc  I&-go  Lutego  StypiJkowskiego  o  wypłatę- 
rachunku  księgarskiego  u  Januszkiewicza,  donosiła,  że  mąż 
jćj  wkrótce  ma  być  mianowany  professorem  zwyczaJDym,  2e 
mu  praca  dość  służy  i  że  pomału  przywyka  „do  swego  ja- 
rzma." Znalazła  była  za  tą  samą  cenę  mieszkanie  daleko 
Ippsze,  z  dużym  ogrodem,  „co  mi  jest,  mówiła  pani  Celina, 
bardzo  dogodnem  dla  dzieci.**  Dyrektor  zaś  kollegium  kan- 
tonu zd^  26-go  Lutego  1S40  r.  rektorowi  Akademii  o  wy- 
kładach Mickiewicza  w  Gimnazyam  raport,  w  którym  podzi- 
wiał oryginalność  poglądów  professora  i  stanowczo  oświadczał 
się  za  jego  wyborem.  *)  Natychmiast  Akademia  postanowiła 
jednogłośnie  polecić  Radzie  stanu  mianowanie  Mickiewicza 
professorem  zwyczajnym  literatury  łactńskićj,  *)  a  S7-go  Lu- 
tego rektor  Monnard  to  samo  zdanie  wyrażając  Badzie 
oświecenia  publicznego,  wychwali  u  Mickiewicza  nie  tylka 
budzenie  zapału  młodzieży,  ale  gruntowną  naukg  i  czyste 
przytaczanie  z  pamięci  długich  ustępów  z  autorów  łaciń- 
skich. *)  Rada  oświecenia  publicznego,  podzielając  najzu- 
pełnićj  powyższe  ocenienie,  uczyniła  6-go  Marca  uwagę,  że 
prawo  wymagało,  aby  zamianowanie  Mickiewicza  jako  pro- 
fessora zwyczajnego  nastąpiło  nie  wcześniój,  jak  20-go  Czer- 
wca, to  jest  nie  podczas  jego  wykładów,  lecz  po  zamknięciu 
roku  szkolnego.  ^) 

Gdy  się  tak  wszystko  dobrze  składi^o,  gdy  zadowole- 
nie młodzieży,  rodziców  i  *ładz  uniwersyteckich  wynagra- 
dzało Mickiewiczowi  trudy  lekcyi  nucących  często  aż  do  wy- 


■)  Dod&tek:  pod  numerem  XXXIV. 

'J  Ibid.  pod  numerem  XXXV. 

•)  Ibid.  pod  numerem  XXXVr. 

*|  Ibid.  pod  numerem  XXXVII. 

>)  Ibid.  pod  numerem  XXXVIir. 


—     433     — 

ije  zabawkę,  to  j^j  przychodzisz  na  mjśl,  a  ja  często, 
dy  mam  kłopoty  domowe,  a  nie  ma  komu  mi  pomódz. 
dzisz  jak  to  na  tym  świecie  zawsze  jesteśmy  interesowani, 
Inak  gdybyśmy  cię  mogli  tu  uściskać,  tobym  si§  i  tego 
rzekła." 

Mickiewiczowi  przyznano  tylko  tytuł  professora  nadzwy- 
jnego.  Otwierając  mu  pole,  na  którem  mógł  dać  się  oce- 
,  nie  brano  względem  niego  2adnych  zobowiązań.  Wy- 
(lami  i  konkursem  musiał  zdobyć  sobie  stanowisko  profes- 
a  zwyczajnego.  Rozpatrzywszy  się  w  programie  udjaelo- 
n  mu  przez  Radę  Stanu,  zobowiązującym  go  do  wykładów 

Akademii  i  w  Gimnazyum,  Adam  przystał  6-go  Paidzier- 
a  na  podane  mu  warunki,  z  wyjątkiem  liczby  godzio; 
isił,  aby  mu  więcćj  zostawiono   chwil  wolnych  dla  pozna- 

słuchaczów  w  pierwszym  roku  i  dla  przysposobienia  się 

konkursu  na  professora  zwyczajnego.') 

Dziennik :  U  JVouve//isle  Yaudois  podał  15^0  Paźdśer- 
a  wiadomość,  że  „poeta  polski  Mickiewicz  mianowany  zo> 
t  na  rok  professorem  literatury  łacińskiej  w  Akademii 
ińskii^J."  ')  Tegoż  samego  dnia,  Rada  oświecenia  publi- 
ego,  zgadzając  się  na  żądania  Mickiewicza,  tak  określiła 
Izie  stanu  przyszłe  jego  czynności:  miał  on  wykładać 
)■  czy  cztery  godziny  na  tydzień  w  Akademii  historyą  lite- 
ary  łacińskićj  i  Uumaczyć  autorów,  a  w  gimnazyum  cztery 
ziny  na  tydzień  historyą  literatury  starożytnej  i  tłuma- 
ć  autorów.  Gdyby  dawał  lekcye  w  obydwóch  zakładach, 
la  przyznawała  mu  1000  &anków  wynagrodzenia  na  pół 
u;  w  razie  wykładu  jedynie  w  Akademii,  otrzynudby  1300 
ików  rocznie,  lecz  700  franków,  gdyby  lekcye  trwały  tylko 
10    półrocze ;    w    razie   nareszcie   całorocznego    wykłada 

Akademii  i  w  Gimnazyum,  płaconoby  mu  1800  &anków. 
la  oświecenia  publicznego,  ,przycliyl^ąc  się  do  jego  pro- 
,  redukowała  liczbę  godzin  do  sześciu  na  tydzień:  cztery 

■)    KorespottdeJicya  Adama  Mickiewicia  t.  II.    Btr.  190. 
•)    Dodatek  pod  numerem  XXVni. 

^ywel  Adaina  Mickimii^.    Tom  U,  28 


—    434    — 


godziny  w  Gimnazyum,  dwie  godziny  w  AkaderaiL')  Preiis 
Rady  Stanu  zgodził  się  16-go  Października  na  wniosek  BtdT 
Oświecenia. ")  Chociaż  sprawa  tak  pomyślny  obrót  ve)^ 
Mickiewicz  nie  byl  bez  pewnych  obaw,  mógt  jeszcze  hyi  wy- 
pędzony, „albo  przez  ambassadę  rossyjską,  albo  przez  reiro- 
lucyą,^  i  pisał  do  Witwickiego,  te  ambassada  moskiewski 
mieszała  się  podobno  do  tego  intereao.*)  Jeżeli  poseł  rossjj- 
ski  starał  się  rzeczywiście  mu  zaszkodzić,  to  nic  nie  wskó- 
rał. Do  nowćj  rewolucyi  w  Lozannie  nie  przyszło  i  Mickit 
wicz  12-go  I^istopada  rozpoczął  wykłady  swoje.  WitwicK 
donosił  Zaleskiemu,  że  miał  list  od  Adama  „nazajutrz  po 
pierwszej  lekcyi,  z  której,  widać,  zupełnie  jest  kontent,  a  soi- 
sem  poszedł,  przyniósł  napisane,  a  jak  zobaczył  pnblicznotó. 
zapalił  się  i  zamiast  czytaC,  zaczął  gadać  i  gad^  c^ 
lekcyą." 

Jeżeli  ta  pierwsza  publiczna  lekcya  powiodła  się,  to 
nabawiła  go  niemałego  strachu.  „Mickiewicz,  opowiada 
J.  01ivier,  mówił  mi  w  dzień  pierwszśj  lekcyi  w  Lozamue: 
—  Zdaje  mi  się,  że  idę  na  rusztowanie.  —  Ale  jak  raz  wstą- 
pił na  katedrę,  nic  z  tego  w  nim  nie  przebrało.  Był  bi' 
opeń,  który  ledwo  rozpalony  płonął  i  błyszczał  sam  z  sieliiF, 
buchał,  grzmiał  czasem,  ale  nie  zatrzymywał  się  nigdy.'*) 
Młodzież  po  tćj  lekcyi  data  mu  serenadę.*)  „Pracę  mut 
wielką,  pisał  Adiiiii  do  Bohdana  Zaleskiego  2-go  Łistopidi. 
dni  całe  nie  wstaję  od  stołu,  a  często  do  pierwszćj  w  dkj 
rozbieram  jaki  trudny  metr  łaciński.  O  siódmćj  ron£zę  brr 
na  nogach  w  dni  lekcyi.  ^rę  tedy  łacinę  i  plpję  frIlIlCH^ 
szczyzną.    Nie  prędko    będę   mógł    spotkać  się   z  tobą  u 


>l  DoiUtok  pod  numerem  XXIX. 

'I  Ibiil  pod  numerem  XXX. 

')  £ores/ioiiiliiu!/a  Mima  Mickiemcza  t.  L,  sto.  207. 

*)  Ibid. 

*)  SaiiiU--lkuKf   n  Lauaaiiiii-  vi  ilan»  sa  /twuste,    dHaiU  hiafi 
phi'/iii!f,  iii-^ilils  tUhtiiillibjHe  UHhvrselk  el  Revue  Suitse,  Genewa  1S7'' r, 

'V  AmesjiOHiloicya  Ailama  Atickiemcza  t.  L  str.  S07. 


—    435    — 

Jiię."  ')  Często  żywo  mu  stawały  w  pamięci  uniwersytec- 
e  wileńskie  czasy,  ale  chwile  jego  całkiem  pochłaniało 
zygotowywanie  lekcyi." 

Podczas   gdy  Mickiewicz  tak    sig   mozolił    baliałarząc 

Lozannie,  pani  Sand  ogłoszą  w  Revue  des  Beux-Monćes 
akomite  studyum  o  trzecićj  części  Dziadom.  *)  W  rozma- 
ch z  Uickiewiczem  odgadła  j^o  gieniu^z,  oceniła  wartość 
;o  dramatów  francuzkich,  uderzyłu  ją  uwielbienie  dla  niego 
iłaków,  których  widywała,  ale  prawdziwie  poznała  go  z  tłu- 
łczenia  Burgaud  des  Marets,  jak  świat  literacki  cudzoziem- 
i  poznał  go  ze  studyum  pani  Sand.  Może  t^  objaśnienia 
bopina  ułatwiły  ji^j  pojęcie  górności  poety  polskl^o.  Z  szczę- 
ścia i  z  odwagą  wypowiedzenia  przekonań  swoich,  które  ją 

rzadkim  stopniu  cechowały,  wyprzedziła  sąd  nietylko  kry- 
ki  zagranicznej,  z  wyjątkiem  paru  recenzentów  niemieckich, 
e  nawet  i  krytyki  polskićj.  Porównywając  siłg  natchnienia 
oethego,  Byrona  i  Mickiewicza,  temu  ostatniemu  przyznaje 
erwazeństwo.  Nie  zaciekała  się  w  źródłach,  w  analizie 
tztałtów  zewnętrznych  i  w  wyświecaniu  drobnych  okolicz- 
>ści,  towarzyszących  tworzeniu  arcydzieł.  A  chociaż  rozmi- 
wana  była  w  szlachetnych,  lecz  mglistych  teoryach  Piotra 
?rou8,  wieizyła  w  doniosłość  tilozohcznycb  rozumowań  La- 
eDnais'go,  a  gorszyła  się  nieco  wiarą  Mickiewicza,  opłaku- 
c  jego  katolicyzm,  nikt  jednak  może  wznioślćj  i  dobitniej 
e  wykazał  tak  pokrewieństwa  duchowego  Mickiewicza  z  naj- 
yższymi  przedstawicielami  poezyi  nowoczesnćj,  jak  niezró- 
oanćj  wyższości  jego  lotu.  Przekładała  Konrada  Mickiewi- 
!a  nad  Fausta  i  nad  Manfreda,  ponieważ  Fanst  zaspakaja 
j  chłodnym  panteizmem,  a  Manfred,  wyobrażając  sobie,  że 
aierć  jest  koniecznym  warunkiem  objawienia  Boga,  unice- 
wia  się,  oczekując  grożn^  tćj  tajemnicy.  Konrad  o  Bogu 
e  wątpi:  aby  wierzyć  w  B(^  nie  potrzebąje  badać  ani 
rzyrodzenia,  ani  sumienia  własnego,    pytania   swoje   zadaje 

')    Korespontlenq/a  Adama  Mickienicza  t  I.  i>-iT.  'Mi. 
*)    Numer  I-go  Grudnia. 


—    436     — 

samemu  Bogu.  Według  pani  Sand,  Mickiewicz  twotq( 
obrazy,  którycbby  nie  wykooali  ani  Goethe,  ani  Byron,  m 
Dante :  „Od  lez,  pisała  pani  Sand,  i  narzekań  proroków  Sy- 
onu,  żaden  głos  nie  podniósł  się  z  podobna  siłą  dla  opiewk- 
nia  tak  wielkiego  przedmiotu,  jak  upadek  narodu.  Wśród 
tego  konania,  djabli  śmieją  sig  i  tryumfują^  aniołowie  modlą 
sig  i  szlochają,  Bóg  milczy.  Wtem  poeta  wydaje  jęk  roz> 
paczy  i  wściekłości,  skupia  wszystkie  potęgi  serca  i  gienin- 
szu,  aby  wymódz  na  Bc^u  ułaskawienie  konaj^j  ludzkoścL' 

Mickiewicz,  nadmieniając  8-go  Grudnia  Zaleskiemu  o  tym 
artykule,  dodawał:  „Zgadnii^Bz,  jak  nasi  dziwią  się,  widząc 
mię  tak  wysoko  posadzonego.  Cieszę  się  tylko,  że  Sand 
atakuje  mój  katolicyzm."  ^)  Pani  Sand  rzeczywiście  wyrazi 
żal,  te  Polska  jeszcze  nie  przeszła,  jak  Francya,  z  filozofii 
chrześciańskićj  do  wyższćj  filozofii.  Jakaż  mij^  być  ta  filo- 
zofia wyższa  od  Ewangelii?  Doktryny  społeczne,  któijin 
holdow^a  pani  Sand,  pochodzące  z  litości  nad  dolą  irarstw 
niższych  i  uciśnionych,  zasługiwały,  aby  Mickiewicz  wspomni^ 
o  nich  w  późniejszych  swoich  prelekcyach ,  ale  dziś  one  jut 
przebrzmiały  i  ślad  ich  jedyny  pozostf^  w  dziejach  socyologn. 
Jeżeli  pani  Sand  marzycieli  szukających  po  omacku  szczęścił 
ludzkości  brała  za  jasnowidzących,  to  bołd  oddany  przez  Di| 
gieniuszowi  Mickiewicza  zwrócił  na  niego  uwagę  Francji 
niySlącój  i  sławę  jego  rozniósł  daleko  po  świecie. 

W  życiu  Mickiewicza  rok  1839  był  dla  poezyi  zupi- 
nie stracony.  Napisc^  wprawdzie  Adam  w  Sierpniu  i  w  Wrze- 
śniu (kilkadziesiąt  wierszy  w  celu  zrobienia  pierwszćj  aęśd 
Dziadów.  Chłopiec  tuła  się  między  mogiłami,  chórem  nad 
nim  nocą  i  piołuny  siwe  i  lebioda  i  ślimaki"  '),  ale  namt 
prozaicznych  zajęć  zbyt  odrywał  Adama  od  poezyi,  aby  po- 
zwolić'  natchnieniu  rozwinąć  się  swobodnie.  Mało  miał  t£t 
czasu    do   poświęcenia   towarzyskiemu    życiu.     Z    przyjadA 


■>    Korespoitdeneya  Adama  Mickiewicza  t,  L  str.  207. 
*)    Ibid.  Ł  I.  etr.  210. 


Lozańskich,  stali  mu  się  najbliższymi  państwo  OIivier, ')  ser- 
■deczne  stosunki  zawiązał  z  rektorem  C.  Monnard,  *)  ale  naj- 
milsze mo2e  chwile  przepędzał  u  dwóch  Włochów,  tułaczów 
Jak  on,  professonijących  jak  on  w  Szwajcarii,  bo  ojczyzna 
była:  im  zamknięta,  a  o  których  wyżćj  jii2  wspomnieliśmy : 
n  Melegarego  i  u  Scovazzego.  „Pamiętam,  pisze  ten  osta- 
tni,  że  zrobiliśmy  wycieczkę  w  towarzystwie  de  Ludra  i  wa- 
szych rodziców  na  Col  de  Balme,  zkąd  widać  Mont-Blanc 
w  całćj  okazałości.  Przypominam  sobie,  że  najdroższa  pani 
-Celina  ofiarowała  się  nam  przygotować  piwną  zupę,  a  pan 
Adam  poglądając  na  Mont-Blanc,  wytykał  śmieszność  pisarzy, 
którzy  udają  egzaltacyą  bez  przeniknienia  głębokości  tych 
tajemnic."  ')  Wszyscy  wspólnie  przeklinali  tych  samych  wro- 
gów i  żywili  podobne  nadzieje,  przed  nimi  rozwijał  Adam 
swoje  spostrzeżenia  nad  niedolą  narodów  i  wzmacniał  ich 
wiarę  w  upadek  ciemięzców  wolności.  Włoscy  przjjaciele 
Mickiewicza,  szczęśliwsi  pod  tym  względem  od  niego,  docze- 
kali się  oswobodzenia  ojczyzny,  które  im  zapowiadał.  W  po- 
czątkach, nikt  z  Polaków  nie  przebywał  w  Lozannie.  Wkró- 
tce jednak  poeta  znulazł  z  kim  gawędzić  o  Litwie. 

Godzina  Jundziłłów  przyjechała  z  Fryburga  do  Lozanny 
i  zast^a  Mickiewicza  już  professorem.    Jundziłłowie  zamie- 


')  Juste  Daniel  01ivicr  (urodzony  w  180"  r.  umarł  w  1871  r.) 
pioeta  i  profesBor  literatury  w  Akadeni  Iiozaństićj;  opuścił  Szwaj- 
(sryą  z  powodu  zaborzeń  politycznych  i  przeniósł  fiię  w  1842  r.  do 
Paryża.  (Ob.  Oeuur/s  ckotsies  piililiets  par  sts  amis  2  t,  w  8-ce  Lo- 
zannna  1879  r.)  ż^ona  ji^go,  z  donia  Rnchet,  zasilała  przegli(dy 
HiwąjaarBltie  wierszem  i  prozie. 

*)  Monnard,  TiToA-umj  w  1 700  r.  umarł  w  1805  r. ;  był  prostym 
posłagaczem  w  kawiarni,  gdy  przyszła  myśl  kilku  protestantom  ło- 
-żyć  lUi  jego  wykształcenie,  odbył  atndya  teologiczne,  został  pasto- 
rem ewangielickim,  prezesem  Wielkiej  Kady,  deputowanym  na  sejm; 
w  ISitS  wpłynął  na  postanowienie  Szwajcaryi  nie  zgodzić  aie  na  wy- 
pędzenie  Lndwika  Napoleona.  Monnard  po  rewolucyi  1846  r.  zost^ 
profeeeorem  w  Bonn  i  liczył  pomiędzy  swoimi  uczniami  prayszlegw 
cesarza  Fryderyka. 

*)    Ze  wspomnień  Jana  Scomziego. 


.—    448    — 

wćj  prozie,  rzekłem  do  niego:  —  Pójdźoo  aa  chwOg  do 
2ony  —  i  zredagowałem  mu  list,  litóry  przyj-  z  uśmiecliem 
i  przepisał  na  czysto."  ') 

List  trafił  do  przekonania  ministra  i  Faucher,  otrzy* 
mawszy  od  niego  zapewnienie,  te  jest  zdecydowany  otworzyć 
katedrę  literatury  slawiaiiskićj,  prosił  księcia  Czartoryskie© 
o  ułożenie  mu  memoriału  w  tgj  sprawie  dla  Cousina.  Czar- 
toryski w  tym  dokumencie  wykazywał  szczególnie  doniosłość 
polityczna  podobnej  katedry.  Faucher  sam  zredagował  drag^ 
notatkg  o  korzyściach  literackich,  która  posłużyła  do  zreda- 
gowania raportu  przedstawionego  królowi."  ■) 

'  Przyjaciele  Mickiewicza  w  Paryżu  cieszyli  się ,  że 
wkrótce  do  nich  powróci,  a  jednocześnie  Szwajcarzy  winszo- 
wali sobie,  2e  kraj  ich  zwerbował  taką  znakomitość.  Widać 
z  artykułu  27-go  Marca  gazety:  Courrier  Suisse,  że  wszystkie 
dzienniki  szwajcarskie  zajęły  sig  powołaniem  Mickiewicza  na 
katedrę  w  Lozannie.  Courrier  Suisse,  z  powodu  mianowania  go 
professorem  sypał  pochwały  Radzie  Stanu  za  to,  że  umiała  po- 
jąć ważność  wyższój  nauki.')  Naturalnie,  że  projekt  katedry  pa- 
ryzkićj,  pomimo  dobrćj  woli  ministra,  mógł  ostatecznie  być 
odrzucony  przez  króla  lub  przez  Izby;  wiedzif^  o  tem  Mic- 
kiewicz, wiedziały  i  władze  kantonu  Wodejskiego,  więc  z  je- 
dnćj  i  z  drugiej  strony  postępowano,  jakby  ten  projekt  nigdy 
nie  mif^  przyjść  do  skutku.  Akademia  Lozańska  doniosła 
3-go  Kwietnia  Radzie  oświecenia  publicznego,  że  Mickiewicz 
przyjął  posadg  professora  zwyczajnego,  i  że  instalacya  j^ 
mc^łaby  się  odbyć  w  Maju.  *) 

Mickiewicz,  dziękując  za  udzieloną  mu  professurg,  wy- 
powiedział zdanie,  że  gdyby  nie  pochlebne  dla  niego  wyrazy 
listu  Rady  Stanu,    toby  wahfJ  się   przyjąć  wyjątkowe  korzy- 


■)  z  opowiadania  Helegarego  etarszemu  synowi  Aduna. 

*)  korespondeiieya  Adama  Mtcidemcza  t.  IV.  str.  195—6. 

')  Dodatek  pod  ouinerem  XLIX. 

*)  Ibid.  pod  n 


—    439    — 

mu  i  Januszkiewiczowi  poniczył  wyręczyć  go  na  ślubie, 
ib  się  odbył  w  Październiku.  Eustachy  Januszkiewicz 
I  drużbą  w  zastępstwie  Mickiewicza:  „A  takenf  z  tego 
Dony,  pis^  15-go  Października  do  Adaina,  że  mię  chętka 
rze  pochwalić  się  nawet  przed  tobą.  Już  w  sobotę  by- 
ny  w  Maine,  a  jutro  będziemy  w  kościele  i  na  śniadaniu, 
aieważ  tedy  ja  ciebie  reprezentuję,  więc  o  biesiadzie  bę- 
esz  mógł  powiedzieć:  miód,  wino  piłem,  a  w  gębie  nie 
to."^) 

Położenie  Mickiewicza  zdawiJo  się  być  draźliwem,  jako 
ierwszego  katolika-profeasora"')  od  czasu  założenia  arc}'pro- 
.tanckićj  akademii.  Prostotą  i  szczerością  qiął  sobie  Yi-szyst- 
:h,  nie  tając  nigdy  swych  przekonać,  ale  nic  wtrącał  się 
miejscowe  spory,  gdzie  tylko  osobiste  widoki  rolę  odgry- 
ją.  Stało  sig,  że,  pomimo  wzajemnych  nienawiści,  wszyscy 
azali  mu  życzliwość,  która  u  wielu  zamieniła  się  wkrótce 
gorącą  przyjaźń.  „Sezstronnie,  pisf^  Adam,  wszystkim 
Łwdę  mogę  mówić,  kiedy  i  ilekroć  mię  zaczepią."  ')  Trzy- 
.ł  si§  zasady  sam  z  nikim  bez  potrzeby  nie  zadzierać, 
zielając  się  chgtnie  tym,  którzy  poważnie  zdania  jego  za< 
gali 

Zapowiadały  mu  się  dni  pogodne,  przyszłość  materyal- 
'.  zapewniona  i  nie  bez  moralnych  pociech.  Wodejczycy  już 
:  nim  szczycili,  upatrując  w  Mickiewiczu  jednego  z  tych 
izoziemców,  którzy,  jak  Gibbon,  samą  obecnością  są  chlubą 
asta.  Adam  przeświadczony  był,  że  nigdzie  nie  spotka 
runków  pomyślniejszych,  słodszego  wygnania.  Z  t^o  bez- 
^cznego  portu  byłby  nie  wyt^ynął  znów  na  burzliwe  morze, 
yby  mu  wolno  było  kotwicę  zarzucić  gdzie  indzićj  jak 
Polsce.  Póki  żyć  musiał  na  tułactwie,  ojczyzna  jego  była 
!  tam,  gdzie  jemu  lub  rodzinie  lepićj,  lecz  gdzie  korzyst- 
j  ^użył  sprawie.    Sprawa  ta  jedynie   nim    kierowała,  nie 


■)    ^oTfSpomieticya  Aiiama  Mickienńcza  t  III.  str.  164. 
•)    Ibid.  t.  I.  «tr.  217. 
»J    Ibid. 


—    440    — 

dozwoliła  mu  zatrzymać  sig  nad  uroczemi  brzegami  riemann, 
gnała  go  bezustannie,  dla  nićj  wTrzelcł  się  tego,  za  czem 
reszta  ludzi  wzdycha,  ciskał  kwiaty  na  bok,  krwawiąc  sobie 
stopy  po  ciernistej  drodze. 

Ledwie  Mickiewicz  zdobył  sobie  w  Lozannie  najpol)- 
dańsze  stanowisko,  gdy  powstał  projekt  założenia  w  Paryta 
katedry  literatur  słowiańskich  i  powierzenia  jćj  Adamowi 
Poeta  pisał  8-go  Listopada  1839  r.  do  Domeyki:  „Są  nie- 
jakie nadzieje,  że  może  dostanę  miejsce  w  Paryżu.'*')  Ge- 
neza tego  projektu  była  następna.  Aleksandryna  Wołowska, 
kuzynka  pani  Celiny,  wyszła  za  mąż  za  p.  Leona  Faucher, 
który  został  w  1839  roku  redaktorem  naczelnym  dziennika: 
Le  Courrier  Francais.  Faucher  cieszył  sig  szczególnemi  wzglę- 
dami Thiersa  i  Cousina,  którzy  byli  w  trakcie  dostania  sig 
do  władzy.  Zanim  jeszcze  Cousin  otrzymał  tekę  mini^ra  ' 
oświecenia  publicznego,  Faucher  w  przewidzeniu,  2e  ten  osta- 
tni niechybnie  wejdzie  w  skład  przyszłego  gabinetu,  napom- 
knął mu  o  Mickiewiczu  i  przekonał  go,  że  trzeba  z^ożyi 
w  Paryżu  katedrę  literatury  słowiańskiej.*) 

Mickiewicz  nie  miał  prawa  wahać  sig  pomiędzy  bakt- 
łarzentem  studentom  szwajcarskim,  a  stanowiskiem,  dąjącem 
mu  możność  odzywania  sig  z  mównicy,  którćj  rozgłos  jest 
europejski.  Kończył  więc  rok  1839  zadowolniony  i  po- 
wszechnie okazywanćj  mu  przez  Szwajcarów  przychylności 
i  pełen  nadziei,  że  wkrótce  przemieni  wodejskie  professorst^o 
na  katedrę  paryzką  i  że  prawić  będzie  już  nie  o  staroży- 
tnoćciach,  ale  o  najżywotniejszycli  zadaniach  wieku.  Na  p»- 
miątkę  pobytu  nad  Lemanem  zamierzał  ogłosić  wykłady 
swoje.  „Od  Adama,  pisał  Witwicki  do  Zaleskiego  I8-go 
Stycznia,  miałem  list  także.  W  liście  do  mnie  jest  dobrego  hn- 
moru  i  już  drugi  raz  mię  zapewnia,  że  z  czasem  wyda  pennie 
kurs  swój.  Stoją  teraz  w  jednym  domu  z  familią  Jundziłlów;  ■ 
pisze  mi  Adam,  że  Marysia  przesiaduje  u  Jundziłłów  po  ca- 


')    Korespo-fciicya  Aiiama  Mickiewicza  t.  I.  str.  207. 
«)    Ibid.  t.  IV.  itr.  ISa 


—    441    — 

iych  dniach  jakby  na  pensyi,  że  umie  już  syllabizowaC,  mó- 
vi  cały  pacierz  i  prosi  także  o  moje  zdrowie:  na  tę  modli- 
wC  wiele  liczę." 

W  pierwszych  dniach  Stycznia,  pani  Celina  dowiedziała 
;ig  o  śmiertelnej  chorobie  swego  brata  Romualda,  który  wy- 
lany nft  Kaukaz  za  ułatwienie  wigźniom  politycznym  cyta- 
leli  kijowskićj  stosunków  z  miastem,  zapadł  ua  febrę.  „Gdy- 
>y  Bóg  dobrotliwy,  pisała  6-go  Stycznia  1840  r.  pani  Celina 
lo  siostry  Heleny,  odwrócił  od  nas  to  nieszczęście,  a  z  innćj 
itrony  nas  próbował,  tobyćmy  mu  dzięki  złożyli.  Adam  was 
iFOsi,  żebyście  mu  niezwłocznie  od  nas  posłali  dwieście 
ranków."  Strapiona  pani  Celina  oczekiw^a  właśnie  powię- 
kszenia rodziny  :  „Spodziewam  się  w  Maju,  dodawała,  zresztą 
ak  mam  zbolałe  serce,  że  ci  o  niczem  nie  mogę  pisać.  Mój 
idres:  a  Beause-Jour,  a  la  ćescente  d'Ouchy.  Życzę,  aby  ten 
ok  był  dla  was  tak  pomyślny,  jak  my  dla  was  żądamy 
prosimy." 

Wśród  tych  familijnych  frasunków,  wypadało  już  poe- 
ie  powoli  przygotowywać  się  do  wycofania  się  ku  Paryżowi. 
Ńajniewinniejsze  ruchy  Polaków  obudzały  wówczas  podejrzli- 
vość  rządów.  Dla  przekroczenia  granicy  francuzkiój,  tułacz 
ausiał  starać  się  najprzód  o  zewotenie  ministra  spraw 
wewnętrznych  w  Paryżu,  co  zwyczajnie  pociągało  za  sobą 
Iługie  zwłoki.  Adam  w  przewidzeniu  powrotu  nad  brzegi 
jekwany,  zażądał  od  posła  francuzkiego  w  Bemie  nowego 
lasportu;  ten,  za  którym  wyruszył  z  Paryża,  był  już  prze- 
lawniony.  Hrabia  Mortier  doniósł  mu  27-go  Stycznia  1840  r., 
e  upoważniony  jest  zadość  uczynić  jego  proźbie, ') 

Chociaż  Mickiewicz  nie  myśhił  poświęcać  się  nadal  li- 
eraturze  laciiiskićj,  wykładał  ją  nie  mnićj  gorliwie  i  z  coraz 
vigkszem  powodzeniem.  Akademia  Lozańska  wydała  o  jego 
irelekcyach  15-go  Lutego  sąd  najpochlebniejszy;  przyznawała 
nu  wielki  talent  krytyczny,  znajomość  życia    wewnętrznego 


■)    Dodatek  pod  numerem  XXXIII. 


—     442     — 

ludtt  rzymskiego,  dar  wymowy  w  obejm  językn  i  natchniaue 
poetyczne.  Professor  zjednał  sobie  młodzież ;  liczba  ahdu- 
czy  wzrastała. ')  W  małem  mieście  jak  Lozanna,  opinii. 
Altademii  o  Adamie  nie  m^^Ia  zostać  dingo  tajemnicą  i  pani 
Celina,  prosząc  15-go  Lutego  Stypnłkowskiego  o  wypłatę 
rachunku  księgarskiego  u  Januszkiewicza,  donosiła,  ie  mąt 
jćj  wkrtitce  ma  być  mianowany  professorem  zwyczajnym,  ie 
mu  praca  dość  służy  i  2e  pomału  przywyka  „do  swego  ja- 
rzma." Znalazła  była  za  tę  samą  cenę  mieszkanie  daldTO' 
Ifpsze,  z  dużym  ogrodem,  „co  mi  jest,  mówiła  paid  Celiu, 
bardzo  dogodnem  dla  dzieci."  Dyrektor  zań  koll^um  ku* 
tonu  zdał  26-go  Lutego  1840  r.  rektorowi  Akademii  o  wy- 
kładach Mickiewicza  w  Gimnazyam  raport,  w  którym  poda- 
wiał  oryginalność  poglądów  professora  i  stanowczo  oświadct^ 
się  za  jego  wyborem.  *)  Natychmiast  Akademia  postanowilt 
jednogłośnie  polecić  Radzie  atann  mianowanie  Mickiewiat 
professorem  zwyczajnym  literatury  łacińskićj,  *)  a  37-go  Lh 
tego  rektor  Monnard  to  samo  zdanie  wyrażiyąc  Badat 
oświecenia  publicznego,  wychwali  u  Mickiewicza  nie  tylko 
budzenie  zapału  młodzieży,  ale  gruntowna  naukę  i  atsie 
przytaczanie  z  pamięci  długich  ustępów  z  autorów  łada- 
skich. ')  Rada  oświecenia  publicznego,  podzielając  najzi- 
pełnićj  powyższe  ocenienie,  uczyniła  6-go  Marca  awagf,  te 
prawo  wymagało,  aby  zamianowanie  Mickiewicza  jako  pro- 
fessora zwyczajnego  nastąpiło  nie  wcześoi^j,  jak  20-go  Cwt- 
wca,  to  jest  nie  podczas  jego  wykładów,  lecz  po  zamknisdl 
roku  szkolnego.  '*) 

Gdy  się  tak  wszystko  dobrze  składfdo,  gdy  zadowok- 
nte  młodzieży,  rodziców  i  Władz  nniwersyteckicłi  wynagt** 
dzało  Mickiewiczowi  trudy  lekcyi  nnżących  często  aż  do  *y- 


')  Iłodatek  pod  numerem  XXXIV. 

*)  Ibid.  pod  numerem  XXXV. 

•)  Ibid.  pod  numerem  XXXVI. 

')  Ibid.  pod  numerem  XXXVII. 

*)  Ibid.  |>ad  numerem  XXXVnŁ 


-    443    — 

czerpania  sił,  spadła  na  dom  j^o  nowa  2ałoba  i  pani  Celina 
dowiedziała  si$  o  podwójni  stracie:  „Po  odebraniu  twego 
pierwszego  listu,  pisała  ona  10-go  Marca  do  Malewskićj, 
byłam  tak  boleśnie  przerażoną,  że  sądziłam,  że  nasz  drogi 
Bomoald  *)  już  nie  żyje,  lecz  poczciwy  Adam  tak  mnie  po- 
cieszał i  przekonywał,  że  to  być  nie  może,  że  nadzieja  za- 
błysła znowu  w  mem  sercu.  Dopiero  od  dwóch  dni  zawia- 
domiono mig  o  nieszczęściu,  które  mię  spotkało.  Wczoraj 
odbyła  się  msza  żałobna  za  niego.  O  śmierci  dziadunia  do- 
piero się  od  ciebie  dowiedziałam,  a  więc  dwie  żałoby  na  nas 
razem  spadły.  Iłądź  spokojna  o  moje  zdrowie,  sama  się  dzi- 
wię, żem  nie  odchorowała  tćj  chwili,  ale  Bóg  dał  mi  moc, 
za  którą  mu  pokornie  dziękuję.  Adam  i  dzieci  zupełnie 
zdrowi.    Adam  pozdrawia  z  serca   Tomasza  -)    i  Budrysa. ')" 

Jeżeli  pani  Celina  dziwiła  się  swemu  zdrowiu,  to  mąż 
j^  nie  był  bez  obawy  o  nią  i  nie  śmiał  myśleć  o  podróży  do 
Paryża  przed  jój  rozwiązaniem.  Podróży  tći  wszakże  wyma- 
gali promotorowie  katedry  słowiańskiej.  Im  bardziej  Szwaj- 
carzy starali  się  uprzyjemnić  Mickiewiczowi  pobyt  u  siebie, 
tem  mocttićj  czuł  się  on  obowiązanym  ich  uprzedzić  że  przyj- 
dae  mu  prawdopodobnie  pożegnać  wkrótce  Lozannę.  Wo- 
dęjczycy  jak  najkorzystntćj  usposobieni  dla  niego,  dowiadując 
df,  że  mogą  go  stracić,  nie  zaniechali  niczego,  żeby  go  za- 
chować dla  SzwBjcaryi.  Spodziewali  się  zresztą,  że  może 
albo  projekt  paryzki  nie  przyjdzie  do  skutku,  albo  że  ko- 
fsyBtne  warunki,  ołiarowane  Mickiewiczowi,  zatrzymają  go 
w  Lozannie. 

Najhiiżćj  to  obchodziło  słuchaczy  Mickiewicza.  Posta- 
nowili udać  się  do  Rady  Stanu,  aby  wyrazić  żal  swój  z  po- 
wodu, że  ich  professor  może  opuścić  Lozannę,  do  którćj  pra- 
gnęliby go  przywiązać  na  zawsze.  *)    Wystąpienie  młodzieży 


■)  SsTinuiowski. 

■)  Zana. 

')  Budrewicza. 

*)  Dodatek  pod  numerem  XXXIX. 


—    444    — 

z  podaniem,  noszącem  datę  9-go  Marca,  przyspieszyło  mote 
jeszcze  rezolucyą,  Rady  Stanu,  która  oznajmiła  11-go  Marca 
Radzie  oświecenia  publicznego,  2e  zamianowała  Micłdewioca 
professorem  zwyczajnym.')  Tegoż  samego  dnia,  wiceprezes 
Rady  stanu,  podpisał  nomioacy)  Mickiewicza.*)  Rada  oświe- 
cenia publicznego,  powołana  do  obradowania  nad  poisy), 
Jaką  mu  wyznaczyć  wypadało,  oświadczyła  się  l3-go  Maica 
za  ofiarowaniem  mu  korzyści,  mogących  iść  w  porównaniu 
z  temi,  które  rząd  francuzki  zapowiadał,  a  to  w  celu  zacho- 
wania Lozannie  tak  znakomitego  męża.^)  Nie  tracąc  czasie 
Rada  stanu  wyznaczyła  Mickiewiczowi  3000  franków  szwaj- 
carskich, to  jest  4000  franków  francuzkich  pensyi,  o  aaa 
Radzie  oświecenia  doniosła.*) 

Jest  coś  niezwykłego  w  okazach  tak  jcdDomyśloój  dó- 
br^ woli  niedawno  przybyłemu  cudzoziemcowi  Akta  prze- 
chowywane w  archiwach  lozańskich  świadczą  wymownie,  tt 
Szwajcarzy  poznah  sig  na  Mickiewiczu,  pokochali  go  i  go- 
rąco pragnąc,  aby  wśród  nich  pozostał,  nte  zaniechali  ni- 
czego, aby  go  odwieść  od  szukania  w  innym  kraju  dogo- 
dniejszych warunków.  Tak  wysokićj  pensyi  żadnemu  innemi 
professorowi  nie  płacili.  „P.  Mickiewicz,  pisała  gazeta: 
Xourellisle  Vmtdois,  zasobny  w  poglądy  głębokie,  bystre  i  «^ 
tworne,  łączy  obszerną  wiedzg  z  gruntownem  doświadoe- 
niem  ludzi  i  rzeczy ;  podniósł  on  naukę  literatury  łaciński^ 
do  wysokości  filozohcznego  badania  ducha  i  charaktera  Inta 
rzymskiego."*)  Gazeta  kończyła  wyrażeniem  życzenia,  ,il? 
pan  Mickiewicz,  który  używa  reputacyi  europejskiój,  ^d>r 
na  świetne  propozycye  czynione  mu  zkąd  inąd,  dał 
wszcństwo  matćj  Itzeczypospolitćj,  gdzie  jest  kochany  i  «• 


■)    Dodatek  pod  iiuitierem  XL. 
=1    Ibid.  i>od  numerem  XLI. 
')    Ibid.  pod  numerem  X1,II. 
*)     Iliid.  pod  numerem  KLIII. 
ro  Marca. 


_    445    — 

niony  i  która  go  pierwsza  wezwała."  ')  Pozostawało  jeszcze 
władzom  szwajcarskim  wyznaczyć  dzień  installacyi  Mickiewi- 
cza, jako  professora  zwyczajnego.  Rada  wychowania  publi- 
cznego postanowiła  Id-go  Marca  czekać  oa  jego  odpowiedź 
co  do  daty  mu  nąjdogodnieJBZt^J.^)  Akademia  zaś  uwiadomiła 
go '  oticyalnie  20-go  Marca  o  mianowaniu  go  przez  Radę 
stanu  professorem  zwyczajnym.*)  Mickiewicz  odpisał  dnia 
następnego  Radzie  stanu,  że  przyjmuje  ofiarowaną  mu  po- 
5adg.*)  Nie  chciał  sig  zrzec  professorstwa  w  Lozannie,  piiki 
projekt  francuzki  nie  przyjdzie  do  skutku.  Rada  stanu  do- 
niosła 24-go  Marca  Radzie  oświecenia  publicznego,  że  wrę- 
czyła Mickiewiczowi  dekret  nominacyi.*) 

W  Paryżu  p.  Faucher  nie  zasypiał  sprawy.  I-go 
Uarca  Tbiers  został  prezesem  gabinetu,  a  Cousin  ministrem 
oświecenia  publicznego.  P.  Faucher  zaczął  Big  obawiać,  aby 
Mickiewicz  nie  uległ  naleganiom  Szwajcarów  i  w  liście  pod 
dat^  7-go  Marca  przedstawiło  mu,  że  w  Lozannie  na  chleb 
zarabia  w  pocie  czoła,  2c  nie  zostaje  mu  dość  czasu  do  po- 
czyi,  i  że  nie  znajduje  się  na  godnój  siebie  scenie ;  w  College  de 
France  miałby  tylko  siedm  miesigcy  wykładów  i  dwie  lekcyc 
na  tydzień.  Utworzenie  katedry  słowiańskićj  sUłoby  się  fa- 
ktem wielkićj  doniosłości;  wygnańcy  polscy  znaleźliby  punkt 
skupienia  się  i  „w  braku  ojczyzny  politycznćj  ojczyznę  lite- 
racką."") 


')  Dodatek  pod  nmnerem  XLIV,  Wyjątek  z  tego  artykułu 
dzictmika  NotwiUisU  Vaudois  amieściła  Młoda  1'utska  z  naatępnem 
objaśnieniem:  „W  chwili,  kiedy  zdaje  aiq  być  rzeczą  niezawodou, 
ie  dzisiejszy  minister  oświecenia,  ma  zamiar  utworzyć  katedrę  j^zy- 
kćw  słowiańskich  i  powoUć  do  ich  wykładu  Adama  Mickiewicza, 
nie  będzie  rzeozq  obojętną  dla  czytelników  naszych  wiedzieć,  jakie 
pizyjęoie  wieszcz  nasz  znajdnje  w  Szwajcaryi  i  jakiego  nwielbienia 
jeit  przedmiotem."    (Nr.  10-go  Kwietnia  1840  atr.  150 — 156.) 

<J    Ibid.  pod  numerem  XLV. 

»)    Ibid.  pod  numerem  XLVL 

*)    Ibid.  pod  numerem  XLVII. 

>)    Ibid.  pod  numerem  XLV1IL 
I  ')    Korespondtneya  Adama  Miekiemcza  t.  rV  atr.  189. 


—     446     — 

„Mickiewicz,  pisze  T.  Scovazzi,  2yt  w  spokoja  w  Łft- 
zannie,  uwielbiany  przez  wszystkich.  Pani  Celios  neUt  do 
niego  w  mojćj  obecności:  Hl)rogi  Adamie,  pojmuję,  tett 
nam  bardzo  dobrze,  ale  w  Paryżu  będziesz  m<tgł  odda6jest- 
cze  usługi  naszej  Polsce,  a  tu  2yj^z  jak  pustelnik."  Adam  j^ 
odpowiedział:  „Masz  słuszność  i  myślę  przyjąć  wezwanie."  O 

Mickiewicz  znał  emigracyą,  wiedział  jak  mu  trndBO 
będzie  skupionych  około  j^o  katedry  tułaczy  przejąć  swoia 
duchem  i  zjednoczyć  w  spólnem  działania ;  wiedziai,  2e  ro- 
zwój piśmiennictwa  wcale  nie  zastopuje  narodowi  praw  poli- 
tycznych, i  nie  szło  mu  o  rzucanie  kwiatów  krasomówojd 
na  grób  żywcem  pogrzebanej  Polski.  Ale  rozumiał,  że  po- 
niekąd otworzy  usta  skazani  na  niemota  ojczyźnie,  że  sŁn- 
szne  skargi  jćj  rozniesie  po  świecie,  jeżeli  uda  mu  się  pr» 
mówić  z  wolnój  katedry  w  Paryżu,  powołując  sig  na  ar^- 
dzieła  bratnich  literatur,  jako  na  zwiastunów  lepszć)  pn?- 
szłości,  a  Europę  wtajemniczając  w  skarby  moralne,  w  bt- 
leści  i  nadzieje  słowiańskich  ludów.  Gdy  miał  umysł  zajtł 
podobnemi  zapatrywaniami,  otrzymfd  z  Paryża  napomnieiai 
przyjaciela,  który,  wychodząc  z  zupełnie  odmiennego  stuw- 
Aviska,  dochodził  do  wbrew  przeciwnych  wniosków. 

Witwicki,  dowiedziawszy  się  o  projekcie  paryzkim,  prt- 
wdopudobnie  od  Wołowskich,  najmocniej  odradzić  Adaminri 
przyjęcie  propozycyi  pana  Faucher.  „W  Paryżu,  pistd  dl 
niego  15-go  Marca,  większe  pole  do  sławy,  ale  na  co  U 
tobie  V  Gdzie  indzićj  mnićj  trzeba  pieniędzy,  żeby  żj-ć  wt- 
godnie,  mniój  cnoty  żeby  żyć  zbawiennie...  A  nawet  co  dł 
samćj  sławy,  w  małych  miasteczkach  dłuższa  n  ładzi  pamis^ 
wsiąka  nawet  niejako  w  cegły  domów,  w  kamienie  braku;  w  h^ 
ryżu  codzieii  wszystko  wymiotą,  wyskrobią,  odnowią."  ')  Jik 
Aleksander  Wielki,  cdrzucając  propozycye  Dar)'usza  dodaml; 
że  przyjąłby  je,  gdyby  był  Parmenionem, '  tak  zapewne  Ifie- 
kicwicz  pomyślał  sobie,  że  poszedłby  za  radą  ma  daną,  gdftf 


■)     '/,  wspotnnien  Jana  !^covazzego. 

")    Korcfiiouileiuija  Jdattia  MU-kiemiza  t.  IV.  atr.  194. 


^v 


—    447     — 

Itył  Witwickim.  Ale  wszystkie  drobne  w^lędy  ustępowały 
przed  wyższym  od  oich  obowiizkiem.  W  Lozannie  Mickie- 
wicz pracow^  wyłącznie  dla  rodziny  i  nauki ;  w  Paryżu  słu- 
żył przeważnie  ojczystój  sprawie.  Wybór  był  prosty,  cho- 
^&2  stawić  go  w  drażliwem  położeniu  w  obec  Szwajcarów, 
którzy  mniemali,  is  ich  serdeczność  przemoce  nad  pokusami 
^wietniejszćj  karyery.  Niektórzy  z  nich  doskonale  pojmowali 
prawdziwe  pobadki  Adama ;  inni  przypuszczali,  że  kieruje  si§ 
pTftktycznemi  względami,  jedni  i  drodzy  nie  chcieli  go  wy- 
pościć i  nie  tracili  nadziei,  że  ostatecznie  postawią  na  swojem. 
Takby  się  t^ż  było  st^o,  gdyby  Mickiewicza  ngciła  do  Pa- 
ryża próżność,  chgć  pokazania  się  na  okazalszym  teatrze, 
w  takim  razie  ostatecznie  korzyści  otiarowane  mu  w  Lo- 
zannie przemogłyby  nad  perspektywą  satysiiikcyi  miłości  wla- 
SDĆj,  ale,  ponieważ  Adam  nie  szedł  za  podszeptami  ambicyi, 
lecz  za  głosem  sumienia,  więc  go  nic  zachwiać  nie  potratiło ; 
odpisał  9-go  Marca  panu  Faucber,  że  postanowił  przyjąć  ka- 
tedrę i  zachęci  go  nawet,  aby  swym  wpływem  dopomógł 
t^  twórczćj  rubocie.  ')  Fan  Faucher  szturmował  do  mi- 
nistra; minister,  któremu  projekt  ten  pochlebiał,  napisał 
do  Mickiewicza;  obawiał  się  jedynie,  aby  przyszły  profes- 
gor  nie  nadał  katedrze  cechy  zbyt  polityczoój.  Mickie- 
wicz nie  zaraz  mu  odpisał;  wziąwszy  się  do  pióra,  za- 
q>okoił  go,  ale  bardzo  oględnie. '-)  Listu  t(^o  nie  po- 
siadamy, przyczynę  jego  pozornego  wahania  się  i  ostro- 
żności łatwo  odgadnąć.  Hie  zamierzał  politykować  e.i: 
cathedra,  ale  wysoko  cenił  niezależność  swaję,  nic  chciał 
więc  z  góry  krępować  się  zbytniemi  obietnicami.  Taki  zre- 
sztą miał  wstręt  do  wszelkich  korespondtncyi  ołicyalnych, 
te  w  tym  przypadku  Mclegari  posłuż)'ł  mu  za  sekretarza: 
„Ja  to  napisałem  odpowiedź  jego  Cousinowi,  mówił  Mele- 
gari.  Kiedym  przyszedł,  zabazgrał  był  siedm  czy  oSm 
ćwiartek  papieru;   widząc  go   zakłopotanego    w  tćj  urzędo- 

')    Korespimdenaja  Ailai»a  Mie/neniau  t.  I.  '■tr.  -*15. 


-    458    — 

zmiernie  malowniczy  i  oryginalny.  Za  uczonym  widać  za- 
wsze wielkiego  poetę  i  człowieka  myślącego  głęboko.  Jeszcze 
raz  powtarzamy,  że  szczęśliwa  młodzież,  która  będzie  mo- 
gła korzystać  z  jego  nauk,  szczęśliwe  grono  literackie,  które 
w  liczbie  swych  członków  będzie  posiadało  tego  męża." ') 

Przemówienia  la  Harpa  i  Monnarda  do  Mickiewicza  *) 
były  właściwie  pożegnaniem  Szwajcaryi  i  słuchacze  nie  mieli 
pod  tym  względem  złudzenia.  Oświadczenie  Mickiewicza 
potwierdziło  ich  w  mniemaniu,  że  nie  da  się  ubłagat?.  Choć 
nie  ulegał  ich  proźł)om,  ognist£  słowa  Jego  rozpaliły  chłodne 
Wodejczyków  dusze:  porwani  tą  siłą,  która  mif^a  niezadługo 
cuda  dokazywać  w  Paryżu,  dobrodusznie  spowiadali  mu  się 
z  roskoszy  po  raz  pierwszy  doznanych  wra2eń.  Zeznania 
ich  i  gorącość  rozczulały  Adama,  i  dobitniej  przekonywały 
go,  że  brzemię  lżejsze  zamienia  na  cięższe ;  donosił  2-go  lA' 
pca  Zaleskiemu,  że  rozprawę  jego  arcy-dobrze  przyjęto.  „Bę- 
dzie, dodawał,  żal  mi  Lozanny.  Katedra  słowiańska  jeszcze 
nie  przeszła  przez  Izbę  Parów.  Będę  ją  musiał  przyjąć, 
2eby  Niemiec  jaki  nie  wlazł  i  na  nas  ztamtąd  nie  szczekał."  *> 
Zaleskich  zapraszał  do  siebie  na  ostatnie  wakacye,  które 
wypadało  mu  przepędzić  nad  brzegami  Lemanu. 


'}  NouvelUsle  fawloa  nr.  30-go  CzerwcA.  Comritr  Suisst  idat 
rńwnie  sprawę  z  insUllaoyi  Mickiewicza.  (Dodat«k  pod  numa- 
rera  LVII  I.) 

')  Discours  prononces  a  FuutallatioH  de  M.  A.  ^ickUnnct  ctmmt 
jirofessiur  oriUnaire  de  Ulleratiire  lataie  ii  PAcademie  de  Laustome  k 
36  Juitt  1840  par  M.  M.  dt  la  Harjie,  Pr<fsideul  dti  Conseil  de  tlnstryt- 
tion  publiipie;  C  Monnard,  Reeteur  de  FAtaddmie;  A.  MtckiarKt,  t£eipie>r 
daire.  W  l^zannie  w  8-cb  1B40  r.  Bro»Eura  ta  odbitj|  eoatałi 
w  małej  liczbie  egsempi&rzy,  z  zastrzeżeniem  następ&em  na  okładce: 
„].a  iliscDiirs  prononcu  par  H.  Mickiewicz  ft  son  inetallation  at 
celui  que  le  Conseiłler  d'Etat  Mnret  a  prononc^  en  ijualitó  de  Pri- 
aident  du  Conseil  dc  rinstruction  pub3ique  %  l'iiiatallatioD  ds 
1[.  M.  Ztiodet  et  PMouard  Sect^tan  ii'ont  pae  (Ak  leroiB  pat  lenn 
■uteurs  pour  rimpresaioa."    (Dodatek  pod  nnmerem  LIX.) 

»)    KorespaiuUncya  Adama  MuhitreUza  t.  L  str.  322. 


—    449     — 

id  zmniejszenia  liczby  lekcyi  i  powiększenia  pensyi.  Wice- 
prezes Rady  stanu  odpowiedział  na  to  4-go  Kwietnia,  win- 
szując sobie,  że  mógł  zastosować  w  tym  przypadku  dwa  para-- 
grafy  prawa  tyczące  sig  okoliczności  nadzwyczajnych'),  j  t^o2 
samego  dnia  odpowiedź  tg  udzielił  Radzie  oświecenia  publi- 
cznego-). Władze  kantonu  wodejskiego  nie  chciały,  nawet 
w  przypuszczeniu,  że  Mickiewicz  nie  oprze  się  ponętom  pa- 
ryzkiego  projektu,  mieć  sobie  nic  do  wyrzucenia,  a  Gazeia 
Lozańska  ogłaszała,  że  Mickiewicz  prawdopodobnie  propozycyi 
rzijdu  francozkiego  nie  przyjmie").  Cousin  z  swojiij  strony, 
czynnie  przeprowadzając  projekt  katedry  słowiaiisldćj  przez 
cały  szereg  niezbgdnych  formalności,  nic  przestawał  troszczyć 
się  o  to,  czy  Mickiewicz  okaże  sig  dość  umiarkowanym,  i  pi- 
sząc do  niego  10-go  Kwietnia,  że  jego  stanowisko  na  podobnej 
katedrze  będzie  samo  przez  sig  wypadkiem  politycznym  wiel- 
kiój  wagi,  polecał  mu,  aby  zachował  swojemu  wykładowi  cecitę 
wyłącznie  literacką,  kończył  zaś  oświadczeniem,  że  uważa  za 
zaszczyt  dla  siebie,  iż  dla  Francyi  pozyskał  taki^o  męża*). 
Cousin  wiedział,  że  parlamentaryzm  prgdko  pożera  ministrów 
a  powołanie  Mickiewicza  na  katedrę  słowiańską  zostanie  je- 
dną z  pigknych  kart  jego  urzgdowania.  A  ponieważ  nie  two- 
rzy się  nowćj  kateciry  bez  obciążenia  budżetu,  porozumiał  się 
przedewszystkiem  z  ministrem  finansów.  Pan  Faucher,  dono- 
sząc 11-go  Kwietnia  Mickiewiczowi,  że  ów  minister  nie  sprze- 
ciwia się  temu  wydatkowi,  kładł  nacisk  na  to,  że  szło 
o  „unarodowienie  Polski  we  Francyi"*),  że  katedra  słowiań- 
ska będzie  miała  .cechg  polityczną"*"),  i  że  tak  wzniosły  cel 
wymaga,  aby  się  nie  wałiał  połączyć  w  8wojt5j  osobie  imiona 
Francyi  i  Polski'). 


')  Dodatek  pod  Dgmercm  LL 

»)  Ibid.  pod  numerem  LII. 

■)  Ibid.  pod  numerem  LIII. 

*)  KoresponiUnaja  Adama  MickUwicia  t.  IV.  atr.  2U:{. 

»)  Ibid.  str.  »Ł 

•)  Ibid. 

')  Ibid. 

ifwat  Adama  Hiekinilcia.    Tom  IŁ  29 


-    460    — 

Jak  żołnierz,  który  zajmuje  posterunek  nie  Ilajbezpi^ 
czDJejszy,  ale  ten,  który  mn  wódz  wskazuje,  tak  Mickieińa 
cate  życie  nic  szuk^  swojej  dt^odności,  ale  bad^,  co  mn 
Opatrzność  przeznacza.  Żywiej  jeszcze  nił  p.  Faacber  ciul 
w  swojćj  polskiój  duszy,  że  powołany  jest  służyć  ojczymie 
bronią,  którą  potężnie  władał,  to  jest  słowem.')  A  jfdoakie 
wzdragał  się  trochę,  przypominając  sobie  „co  to  jest  pobyt 
w  Paryżu  i  na  łonie  emigracyi."  *)  Wtenczas  pani  CeUoi 
prawiła  mu  o  cliorobie  gardła  (goitre),  która  tak  cz^to  szpad 
dziewczęta  w  Lozannie.-  Adam  po  części  podzielał  olnwy 
swojej  żony  i  przytaczał  je  w  obronie  od  natarczywości  przy- 
jaciół i  kolegów  odra  i  za  jacy  cli  mu  wj-jazd.  A  gdy  Melegui 
wymawia!  mu  uległość  kobiecie,  Adam  odpowiedzi^:  „Co 
ctice^z!  Przypomniałem  sobie,  iem  czytał,  iż  Cezar  zgia^ 
ponieważ  nie  UBłuchał  żony."  —  „Ale,  odparł  mu  Melegui, 
jest  przykład  dobitniejszy  niż  Cezara,  to  przykład  twego  imien- 
nika, naszego  pierwszego  ojca,  któremu  zgubna  była  rada  żoDy' 
Adam  parsknął  ze  śmiechu,^)  ale  nie  dał  się  przekonać.  Jol 
tylko  odrzucenie  projektu  Cousina  przez  parlament  francoiU 
mogło  Mickiewicza  zatrzymać  w  Lozannie. 

Projekt  ten  utworzenia  kstedry  słowiańskiój  bjł  już  wr- 
pracowany  przez  ministra  i  podany  Izbie  deputowanych.  £i-' 
pose  /Ids  moli/s  ogłoszone  zostało  w  Monileur  Utiiterscl z  2(^go 
i  21  Kwietnia  1840  r.  W  tym  dokumencie  pr^jpominam, 
że  Słowianie  stanowią  prawie  trzecią  część  ludności  Europj 
i  nadmieniano  pobieżnie  o  ruchu  literackim  w  głównych  kra- 
jacli  słowiańskich.^)  Mickiewicz  widział  w  tem  F.rposr.  It 
zbyt  wielką  dawano  w  niem  przewagę  językowi  rossyjskiema.') 
P.  Vójux,  w  imieniu  komiss)i  Izby,  zdał  raport,  w  któria 
twierdził,  że  wykłady  w  fWiUje  ile  France  o  literaturze  slo- 


')  KurespoiitUiiciia  .Marna  Mickiewicza  t.  IV.  atr.  138. 

")  Ibid.  1.  L  str.  224. 

*)  Z  [] powiadaniu  Melegarego  ^tarszcma  ajuowi  Aduni. 

'}  Dodatek  pod  numereLii  LR'. 

')  hiTesjioiiiIatciia  Ailama  MicJiiewicza  {.  L  sir.  221. 


_    461    — 

wiaiigki^  będą  miały  doniosłość  nietylko  narodowa  ale  euro- 
pejską.') A  dziennik  Trzeci  Maj,  wielkie  sobie  z  wyboru 
Mickiewicza  rokując  nadzieje,  tak  donosił  emigracyi  o  powo- 
łaniu go  na  professom:  „Zdaje  sig,  że  Adam  Mickiewicz, 
niezawodnie  otrzyma  katedrę  języków  i  literatury  słowiań- 
skiej w  kolegium  francuzkiem  {CoUvge  će  France).  Zdarze- 
nie to  będzie  ważne.  Polak  tak  znanego  patryotyzmu,  tak 
wielkićj  nauki  i  natchnienia,  ma  w  stolicy  cywilizowanego 
świata  odkrywać,  tłumaczyć  i  nauczać  co  to  jest  Słowiań- 
szczyzna. Wielki  wieszcz  często  jest  nie  tylko  nauczycielem, 
ale  i  prorokiem:  może  on  bgdzie  zachodnim  ludom  nie  tylko 
przeszłe,  ale  i  przyszłe  skarby  tych  ludów  odkrywał,  równie 
wszystkich  razem  jak  każdego  z  osobna."  °)  Jeszcze  przed 
powstaniem  projektu  katedry  słowiański(^j,  anonim  wołi^  do 
Mickiewicza : 

Obal^'  twoJ4  pieśnią  przesąd  zastarzały, 

Ktńry  każe  p<^ard/ać  dziety  fitowiaiiskiemi, 

I  ludy,  co  DAS  dotąd  cenić  nie  umiaty, 

Sprowadź  w  hotd  nam  łańcuchy  z  twych  pism  eplecionemi.') 

-Powołanie  Mickiewicza  do  Paryża  spotęgowało  podobne 
nadzieje. 

Mickiewicz  pochlebne  postanowienia  względem  niego 
władz  szwajcaiBkich  udzielił  przyjaciołom  paryzkim.  ^Ode- 
br^em  on^aj,  pistd  Witwicki  do  Zaleskiego  19-go  Maja, 
kilka  ^ów  od  Adama,  dobrze  mu  się  dzięki  Bogu  powodzi. 


>)    Dodatek  pod  numerem  LV. 

■)  W  numerze  26-go  Kwietnia.  JUioila  Polska  t6i  podała 
wiadomość,  „że  miniater  oświecenia  p.  Cousin  zażądał  od  Izby 
depntowanych  sześciu  tysięcy  franków  kredytu,  na  utraymauie 
pr^  kolleginni  francuzkiem  katedry  literatury  jijzyków  słowiań- 
skieh.  Wiadomo,  że  głos  powniechności  i  wybór  ministra  prze- 
znaczają to  mieJBce  dla' Adama  Mickiewicza."  (Dodatek  do  nr.  13 
z  diua  2D  Kwietnia  1310,  etr.  48). 

")  TygodnUt  Uteracki  nr.  51  18-go  marca  1839  r.  Sonet  pod- 
pisany St.  Jasz. 


—     452     — 

kazał  ci  zakomunikować  pismo,  które  tu  sałączam,  prędko 
mi  tylko  odeszlij,  bo  je  mam  także  pokazać  Sty pułkowskiemo. 
Prócz  tego  {ale  to  jeszcze  sekret)  otrzymał  propozycy^  z  Pi- 
r>'ża  od  nowejjo  ministra  Cousina  objęcia  tutaj  katedr)'  liten- 
tur  słowiańskich  z  pensyą  5000  franków,  dwie  godziny  u 
tydzień,  nie  wie  jeszcze  jak  sig  zdecydować,  mnie  się  zdaje, 
że  zostanie  w  Lozannie  i  tak  mu  nawet  radziłem,  chyba, 
dodałem,  gdyby  sądził,  iż  podniesieniem  Słowiańszczyzny 
w  Lakiem  mieście  jak  Paryż  mógłby  sprawie  ojczyste]  usłu- 
żyć. Co  do  pensyi,  sam  pisze,  że  to  co  mu  teraz  dają  w  Lo- 
zannie wiccój  znaczy,  niż  gdyby  w  Paryżu  miał  8000  franków ; 
za  Paryżem  więcej  jest  wprawdzie  pozoru,  ale  za  Lo^anD; 
wiccćj  istoty." 

Zanim  projekt  katedry  słowiańskiej  doczekał  się  po-  | 
rządku  dzienunego,  urodziła  się  24-go  Maja  Mickiewiczowi 
córka,  którćj  dal  na  imię  Helena.  Clirzest  odbyt  się  4-go 
Czerwca  w  kościele  katolickim  lozańskim.  Ojcem  chrzestnm 
hył  Wiktor  Jundzilł,  matką  chrzestnii  córka  jego  Helena. 
Adama  niepokoiło  tylko,  że  wbrew  jego  i  doktora  naleganioD 
pani  Celina  uparła  się  sama  karmić  dziecko,  co  lekarze  sa- 
dzili ryzykownem  dla  jfj  zdrowia.')  24-go  Maja  Bohdan  'l*.- 
leski  donosił  Adamowi  o  pogłoskach  krążących  o  nim  w  Pa- 
ryżu: „Co  ja  o  trj  katedrze  nie  nasłuchałem  się  między 
Polonią  paryitką!  ale  wszyscy  bez  względu  na  swoje  koterjjti 
polityczne,  życzliwie  cię  oczekują.  Są  i  tacy  co  się  po  cichu 
przyznają,  że  to  z  ich  protekcyi  spotkał  cię  ten  zaszczyt; 
są  znowu  insi,  co  chcą  konkurować  jako :  Jastrzębski,  Miero- 
sławski, Eońkowski;  z  jednych  i  drugich  naśmieliśmy  sij 
z  Witwickim  dowoli,  ze  wszystkiego  atoli  pokazuje  si^  ti 
katedra  twoja  słowiańska  arcy-wielce  znaczy  na  świecie,  bo 
mniejsza,  że  zaprząta  głowy  naszój  różnogwarnćj  drużyny,  ale 
i  po  dziennikach  niemieckich  o  niój  buk.  Umyślnie  zachodzi- 
łem do  Palais-Hoyal,  gdzie  jest  z  parę  tuzinów  tych  balamo- 

')     Jioinpoiii/ifnci/a  -Mama  Miekienicza  t.  L  str.  221. 


—     453     — 

łów.  Glos  na  głosie,  jeden  jak  drugi  przemawiają  wszyscj' 
za  Słowiańszczyzną  i  za  tobą,  i  ucieszyłem  się  tern  nie  po- 
mału. Zgniewałem  się  jeno  bai'dzo  na  gazetę  lipską,  która 
z  powodu  katedry,  umieściła  twoje  biografią,  pełną  kłamstw, 
acz  kniciuclmą.  W  tejże  sam^j  gazecie  jest  inszy  znowu 
list,  wyraźnie  moskiewski,  grozi  TliiiTsowi  i  Cousioowi  pro- 
testacyą  Falilena,  jeśli  Polak  i  Polak  nieprzychylny  najpo- 
tężniejszemu mocarstwo  w  Słowiańszczyznie,  zajmie  takie  wa- 
żne miejsce  i  t.  p.  Ztąd  to  zapewne  biegała  wieść,  że  Paris, 
7.  biblioteki  królewskićj,  Schnitzler  i  jakiś  tam  trzeci  tłumacz 
Karamzina  forytowani  od  Pahlena,  spólubiegać  sig  z  tobą  mają." 
Rozprawy  o  utworzeniu  katedry  slowiańskićj  w  Collćije 
de  France  przyszły  przed  Izbę  12-go  Czerwca.')  Głównym 
przeciwDikicm  projektu  był  deputowany  Auguis.-)  Mierny 
ten,  ale  płodny  pisarz,  który  do  lichi^j  historyi  rossj^skićj 
Lćvgque'a  tom  o  panowaniu  Katarzyny  Il-gićj  dorobił  i  był 
autorem  przedmowy  do  jednego  z  wydaii  dzieła  Uulbiera 
o  Polsce,  zaprzeczał,  aby  języki  słowiańskie  mogły  sig  szczy- 
cić płodami  nosząccmi  piętno  oryginalności.  Auguis  wystę- 
pował tuirdzićj  jeszcze  pr/eciw  Mickiewiczowi  i  Polsce,  niżeli 
przeciw  samćj  katedrze  slowiańskit^j.  Trudno  dziS  odgadnąć, 
jakie  miał  pobudki  i  czyjem  był  narzędziem.  Może  wypy- 
chało go  naprzód  poselstwo  rossyjskie,  które  i  wówczas  miało 
na  żołdzie  pewnych  deputowanych  i  dziennikarzy:  „Wiem, 
zawołał  p.  Auguis  z  mównicy,  dla  kogo  żądacie  katedry,  ale 
upewniam,  że  godność  narodowa  nie  pozwala  powierzyć  fran- 
tuzkićj  kadedry  cudzoziemcowi,  szczególnie  kiedy  ten  cudzo- 


')    DodRtek  pod  numerem  I,\X 

*)  P.  Augiiii,  który  omul  nie  zwyciężył,  byl  członkiem  To- 
■warzyntwft  arlykwarzy  i  wapfiłpraoownikiem  jednego  z  wieltich 
dwczesnycli  przeglądów  literackich,  n  którym  skrytykował  Boshit 
Komediją,  widząc  jedynie  w  dziele  łlantego  „rozmowy  u  ies  ko  liczone, 
rozprawy  jedna  orl  dnigiig  subtcliuejszc"  i  twierdził,  że  gdyby 
chciał  wytbnąć  wszystkie  dziwactwa  i  śmieszności  te^^o  utworu 
..miałby  za  wiele  do  roboty."  (Fraiia  littdriure  t.  XVIII.  Paryż 
aSSÓr.) 


—    454    — 


ziemiec  może  być  zDakomitym  poetą  w  swoim  językn,  a  nu£ 
je(I;yiiie  jedno  z  narzeczy  słowiańskich.  Przyzm^cie  wi^c,  te 
chcecie  założyć  katedrę  polski^o  języka  i  że  b^.ą  pol- 
skie prelekcye,  ale  w  takim  razie  załóżcie  katedry  języków 
Basków  i  Bretouczyków."  Pan  Cousin  zbyt  był  doświadoo- 
nym  szermierzem  parlamentarnym,  żeby  zejść  na  pole  siregfr 
przeciwnika,  puścił  mimo  uszu  wycieczki  p.  Auguis,  me  wspo- 
mniał o  Mickiewiczu  i  o  Polsce,  przełożył  tylko  Izbie,  że  gdy 
w  College  de  France  istnieją  już  wykłady  języków  żyjącydi, 
naprzykład  tureckiego  i  chińskiego,  dla  czegożby  miano  nie 
zbadać  mowy  ich  groźnego  sąsiada,  tego  ludu,  któr^o  przy- 
szłość jest  tajemnicą,  ale  który  jednę  rgkc  wyciągnął  jo*  hi 
Konstantynopolowi  a  drugą  sięga  o  mur  chiński?"  Deputo- 
wany Denis  przemówił  w  tym  samym  duchu  co  miniater,  m- 
wodząc  sig  głównie  nad  bogactwem  literackiem  krajów  do- 
wiańskicb.  Faucher  doniósł  Mickiewiczowi,  że  przez  chwiłg 
panowała  wątpliwość,  czy  prawo  przejdzie  i  że  jakiś  darnio- 
wany odpowiedział  Władysławowi  Zamoyskiemu,  obecnenn 
na  posiedzeniu  i  zdradzającemu  niepokój:  „Nie  macie  oe^ 
się  obawiać,  jest  to  prawo  popierane  przez  dziennik  le  (km- 
rier  Francais,  więc  zostanie  przyjęte."  ')  P.  Faacber  większy 
wpływ  wywierał  na  obowiązanych  sobie  Thiersa  i  GoDSiu 
ni2  na  Izbę.  Nie  płonne  więc  były  obaw;  o  tę  katedrę  Polaków, 
którzy  w  jój  utworzeniu  i  w  powołaniu  na  nią  Mickiewtcia, 
widzieli  tryumf  emigracyi.  Ale  na  239-ciu  głosujących  (konie- 
czną większość  stanowiło  120  głosów),  198-miu  oświadczyb 
się  za  projektem,  a  przeciw  zfdożeniu  nowćj  katedry  91 
głosów.  *) 


')     Koresptmdeneya  Adama  MicMermna  t.  lY.  itr.  216. 

*)  „W  Izbie  deputowanych,  n&  posiedzenia  dnia  17  b.  m. 
przedłużono  moc  prawa  wyjątkowego  o  wychodźcach  do  koćn 
1810  roku.  Na  temże  poBtedzeniu.  większością  atu  ośmdBBsitcia 
gloaów  przeciw  czterdziestu,  uchwalono  założenie  katedry  jf^Ł* 
1  lileratury  słowiańskie/  przy  kollegium  franoozkiem  pomimo,  i* 
projekt  był   żwawo    atakowany  przez  carozumiałą  niewiadomoUt 


—    455     — 

Po  tein  ciężko  zdobytem  zwyci^ztwie,  była  jat  pewność, 
że  wkrótce  Mickiewicz  znów  zajmie  wśród  emigracji  opró- 
żnione od  roku  miejsce  Pobyt  w  Lozannie  przerwał  był 
zupełnie  czynności  emigracyjne  poety  a  właśnie  w  t^  chwili 
Towarzystwo  naukowćj  pomocy,  którego  Mickiewicz  był  crfon- 
kiem,  zapotrzebowało  zasięgnąć  j^o  rady.  Ksi^e  Czarto- 
ryski uwiadomił  Mickiewicza,  że  Towarzystwo  „przelęknione 
szybkością  z  jaką  wiadomość  rzeczy  narodowych  zaciera  sig 
w  emigracyi,  szcz^ólnie  między  dorastającą  młodzieżą" ')  przed- 
sięwzięło wydać  książkę,  któraby  złemu  zaradziła.  Program 
konkursu  skreślił  Witwicki.  Czartoryski  ciekawy  był  zapa- 
trywań Mickiewicza  i  pragnął,  aby  on  się  podjął  tćj  pracy. 
Adam  nie  dowierzał,  „aby  jakie  dzieło  pożyteczne  urodziło 
się  z  programu ; "  ^)  nadmienił  o  chętce  „stanąć  między  kon- 
kurentami, co  do  części  historyczni^"  *),  ale  bez  wielkiśj  na- 
dziei wywiązania  sig  z  tego  zadania,  ponieważ  w  Lozannie 
prawie  nie  miał  chwili  wolnćj  a  przewidywał,  że  w  Paryżu 
nowe   wykłady  wymagać  będą  od   niego   niezmierna   wy- 


Gdy  się  jego  myśli  już  zwracały  ku  Paryżowi  i  słowiań- 
skim literaturom,  następowała  w  Lozannie  jego  installacya. 
Gazeta:  le  Courrier  Suisse,  donosząc  23-go  Czerwca,  że  ce- 
remonia ta  odbędzie  się  w  piątek  o  jedenastćj,  dodawała, 
że  opóźniona  została  rodzinnemi  okolicznościami.*)  Miała 
rzeczywiście  odbyć  sig  w  Maju,  ale  urodzenie  córki  spowo- 
dowało odłożenie  tćj  uroczystości.  „Przez  kilka  dni,  opowia- 
da Scovazzi,  Adam  przyspasabiał  sig  do  przemówienia,  i  czci- 
godna   pani  Celina   powiedziała  mi;     „Mąż  mój  praciije,  ale 


a  broniony  słabo  i  bez  nuceniK  najmniej pzego  światła  ba  kwoHtyąt 
przez  minietra  oświecenia  i  pana  Denis."  {Mtoita  Polska,  dodatek  do 
nr.  17  z  i.  20-go  Czerwca  1840  r.  Btr.  68). 

')    Korespotulencya  Adama  Mkkiemtza  i.  IV.  atr.  217. 

•)    Ibid.  Ł  I.  Btr.  223. 

')    Ibid. 

*)    Dodatek  pod  numerem  LvlL 


—    46S    — 

niżeniu  Francyi  pod  rządami  Ludwilui  Filipa"').  Tymczasem 
Cousin  niecierpliwie  wyglądał  przybycia  Mickiewicza  i  uwia- 
damiając go  7-go  Września,  że  go  mianował  professorem 
nadzwyczajnym,  cieszył  sig  z  jego  postanowienia  rycUego 
stanięcia  w  Paryżu-);  podpisał  8-go  Września  reskrypt  no- 
minacyi  Mickiewicza,  jako  professora  tymczasowego  literatury 
sluwiańskii^');  obiecywał  mu  nadać  tytuł  professora  zwy- 
czajnego po  naturalizacyi,  a  dla  powiększenia  jego  dochodów, 
przeznaczał  mu  tysiąc  ii-anków  rocznego  wyuadgrodzeoia  za 
katalogowanie  rgkopisniów  słowiańskich  w  Bibliotece  kró- 
lewskićj*). 

Pisma  emigracyjne  zaczęły  ogłaszać  wieści  krążące 
o  przyszłtij  katedrze  i  przyszłym  profesorze.  „Z  prawdziwą 
przyjemnością,  pisał  dziennik  i^loda  Polska,  douosimy  naszym 
czytelnikom,  i2  król  przed  kilkoma  dniami  podpisał  małą 
naturalizacyą  i  nominacyą  na  professora  języków  i  literatury 
słowiańskićj  dla  Adama  Mickiewicza.  Naturalizacyą  stosownie 
do  praw  krajowych  była  koniecznie  potrzebną  mającemu  spra- 
wiać obowiązki  professora  cudzoziemcowi.  W  biuletynie  praw 
ogłoszono  postanowienie  Izb  względem  utworzenia  katedry 
słowiańskiój  w  kollegiiim  francuzkiem  z  sankcyą  królewską. 
Mickiewicz  spodziewany  jest  w  Paryżu  w  koucu  bieżącego 
miesiąca"^).  Wiadomość  o  nadaniu  naturalizacyi  Mickiewi- 
czowi była  bezpodstawną,  rząd  francuzki  nie  zwalniał  nowego 
professora  z  żadnych  prawem  wymaganych  formalności  i  ter- 
minów. 

Adam  prawdopodobnie  powrócił  do  Lozanny  na  uro> 
dżiny  starszły  córki,  to  jest  8-go  Września.  Synowi  pogor- 
szyło się  było,  a  pani  Celina,  znużona  pielęgnowaniem  dziecka, 
tćż  zaniemogła.  „Żona  moja,  pisał  Mickiewicz  do  Zaleskiego 


')  Ztj  wspomnieli  Janii  f?covazzego. 

»)  KoresponiUncya  Adama  Mickieteieza  t.  rV.  9tr.  226. 

■)  Dodatek  pod  numerem  LW7. 

*)  Ibid.  pod  Dum«rem  LXY. 

")  Młoda  Polska,  dodatek  do  ur.  24  z  d.  31-go  Sierpni 


—     457     — 

kiewicz  jak  ich  kraj  wysoce  go  uwie!bia  i  gorąco  pragnie 
zatrzymać  n  siebie. 

„Iinprowizacya  pełna  wdzięku  i  zajmująca,  jeszcze  tein 
uwieńczona  usiłowaniem,  przez  jakie  nowy  nauczyciel  zwy- 
ciężał ciągle  trudności  nie  ojczystego  języka,  była  odpowie- 
'  dzią  p.  Mickiewicza.  Oświadczył  w  nićj  wdzięczność  oso- 
Ihhd  co  go  przyjęły,  a  mianowicie  słuchaczom,  których  za- 
cbęcaniom  przypisał  swoje  powodzenie.  Dawało  się  widzieć 
2  jego  mowy,  że  uczucia  i  skłonności  osobiste  przywiązują  go 
■do  kantonu  Wodejskiego;  ale,  jak  się  sam  wyraził,  jtjśli  fiig 
zdarza,  że  los  nieprzeparty  całe  plemiona  ludzkie  przenosi 
w  dalekie  strony  od  ulubionćj  im  ziemi,  tern  bardzićj  czło- 
wiek pojedynczy  znaleść  się  może  w  wyjątkowem  położeniu, 
które  nie  dozwala  mu  iść  za  życzeniem  wlasncm.  Istotnie, 
bywa  taki  zbieg  okoliczności,  że  człowiek  nic  należy  do  sie- 
bie samego,  ale  do  sprawy  narodowtj,  do  myśli,  które  re- 
prezentuje, którycli  jest  organem  i  wyrazem;  a  bezwątpienia 
w  podobnym  przypadku  znajduje  się  teraz  p.  Mickiewicz. 

„Sądząc  słusznie,  iż  najlepszy  sposób  inaugurowania 
katedry  będzie  dać  nadzwyczaj  zgromadzonym  słuchaczom 
■wyobrażenie  swojćj  metody  uczenia,  sławny  nasz  cudzozie- 
miec, porzucając  natychmiast  względy  osobiste,  wszedł  na 
ogólne  pole  i  odbył  przepyszną  lekcyą  literatury  lacińskiijj 
z  pierwszych  czasów  chrześciaństwa.  Wydobył  on  tu  na 
j&w  kilka  skarbów  tak  długo  zarzuconych  i  ukrytych  w  dzie- 
łach pierwszych  poetów  chrześcian,  którzy  na  gruzach  po- 
gańskiego Rzymu,  wznieśli  tryumf  męczenników  i  napiętno- 
wali ich  prześladowców.  Kiedy  po  skreśleniu  obrazu  mę- 
czeństwa sześcioletniego  dziecka,  które  za  wiarę  rodziców 
skazane,  sama  matka  podała  katowi,  niepodobne  do  opisania 
współczucie  objawiło  się  między  słuchaczami  a  mówcą,  a  on 
zatrzymał  się  i  rzekł :  —  Darujcie  mi  to  wzruszenie,  ja  by- 
łem świadkiem  podobnych  rzeczy. . ,  —  natenczas  cały  dra- 
mat nieszczęśliwa  Polski  rozwinął  się  przed  oczyma  obecnych. 

„Erudycyą  p.  Mickiewicza  od  erudycyi  pospolitej,  za- 
msze prawie  suchćj  i  bez  kolorów,   odróżnia  charakter  nie- 


—    45»    — 

zmiemie  malowniczy  i  orygiualny.  Za  uczonym  nidaf 
wsze  wielkiego  poetę  i  człowieka  myślącego  głęboko.  Jesicie 
rnz  powtarzamy,  że  szczęśliwa  młodzież,  która  będzie  mo- 
gła korzystać  z  jego  nauk,  szczgśltwe  grono  literackie,  ktńre 
w  liczbie  swych  członltów  będzie  posiadało  tego  męża."  *) 

Przemówienia  la  Harpa  i  Monnarda  do  Mickiewic2&^ 
były  właściwie  pożegnaniem  Szwajcaryi  i  słuchacze  nie  du^ 
pod  tym  względem  złudzenia.  Oświadczenie  Mickiewicza 
potwierdziło  icti  w  mniemaniu,  że  nie  da  się  ubłagać.  Cbot 
nie  ulegał  icłi  prożbom,  ogniste  słowa  jego  rozpaliły  chłodne 
Wodejczykfiw  dusze;  porwani  tą  sil^  która  miała  niezadłi^ 
cuda  dokazywać  w  Paryżu,  dobrodusznie  spowiadałi  mu  ag 
z  roskoszy  po  raz  pier^^■szy  doznanych  wrażeń.  Zeznamy 
ich  i  gorącość  rozczulały  Adama,  i  dobitniój  przekonywalf 
go,  że  brzemię  lżejsze  zamienia  na  cięższe ;  donosił  2-go  Ii-] 
pca  Zaleskiemu,  że  rozprawę  jego  arcy-dobrze  przyjęto.  ,B)- 
dzie,  dodawał,  żal  mi  Lozanny.  Katedra  słowiańska  je 
nie  przeszła  przez  Izbę  Parów.  Będę  ją  musiał  przijt^ 
żeby  Niemiec  jaki  nie  wlazł  i  na  nas  ztamtąd  iiie  szczekał."^ 
Zaleskich  zapraszał  do  siebie  na  ostatnie  wakacye, 
wypadało  mu  przepędzi*!  nad  brzegami  LemaniL 


')  NowtlUste  yawiois  nr.  30-go  Cierwca.  Cnurrier  Smsttiii 
równie  sprawi:  z  insiallaoyi  Mickiewicza.  (Dodatek  pod  wm 
rem  LVUI.) 

*)  DincotiTt  firanonars  a  Fiiulallalion  de  M.  A.  Alickiemci  <•• 
profisstur  nrdinairi;  /te  lilteralHre  łiiliiie  a  i' Aeadrtinit  df  Lennamt 
26  Jnin  1840  pitr  M.  M.  de  la  Harpe,  President  du  Conseil  de  ~ 
don  pubUipie;  C  Monnard,  Recteur  de  VAcademie;  A.  Mkkienicz, 
tioire.  W  I^zannie  w  8-ce  1S40  r.  BroeEora  ta  odbitą  lOitiA 
w  malśj  liczbie  egzemplarzy,  %  zastrzeżeniem  nasŁępnem  oa  oklsdct: 
„I.e  'liBCotirs  pronoDcti  par  M.  Slickiewicz  &  eon  insiallatioB  it- 
celni  ąue  le  Conseiller  d'Ktat  Murat  a  proDoacć  en  qualitś  dePr^ 
Bident  du  Conseil  de  rinatruction  publi<]ua  il  rinatallati 
JI.  M.  Zaodel   et  Mouard  Secr^tan   n'ont  paa  ćtó  remis  pai 

a  pour  l'imprea8ion."    (Dodatek  pod  nnmerem  I.IS.) 

')    Koresjioiulentya  Adama  Mukiemtza  t.  L  atr.  222. 


—    459    - 

Zanim  się  Zalescy  w  drogę  wybrali,  prawo  tycEą.ce  się 
tedry  słowiaiiskiśj  przeszło  z  Izby  deputowanych  do  Izby 
rów.    Pan  de  Gćrando  zdał  7-go  Lipca  w  imieniu  komi- 

raport  przychylny:  „Ważność  badań,  mówił  p.  de  Gi- 
ido,  które  oświecić  i  upowszechnić  ma  katedra  literatury 
'wiańskićj,  długo  nie  była  poznaną  u  nas;  ale  z  początkiem 
gżącego  wieku  uderzyła  ludzi  uczonych,  dziś  z  biegiem 
źnych  okoliczności  przedstawia  sig  nam  już  pod  polity- 
lemi,  już  pod  naukowemi  i  literackicmi  względami.  W  zc- 
ym  roku  zostf^a  ona  wyświecona  wśród  nas  przez  uczo- 
50  autora  Porótmania  językom  europejskic/i  z  językami  Indyi, 
t  Niemcy  otworzyli  byli  zawód:  w  roku  1836,  w  Budzie, 
lafTarzyk  ogłosił  swojg  faistoryą  języka  i  literatury  słowiań- 
ii'j.  Ta  Polska,  którą  jśj  nieszczęścia  czynią  nam  podwój- 
;  drogą,  Polska  W  tych  badaniach  odszukiwała  swą  wła- 
ą  historyę  i  swoją  literaturę,  i  na  szczęście  miała  za  przc- 
)dnika  na  tćj  drodze  świetnego  historyka  i  poetę,  towarzysza 
iściuszki,  męża  zacnego  charakterem,  wiekiem,  odwagą, 
órego  Francya  z  chlubą  do  siebie  przyjęła,  w  czasie  nic- 
:zęść  jego  ojczyzny."  Utworzenie  katedry  słowiański^ 
fwołalo  więc  hołd  publiczny  oddany  zasługom  sędziwego 

U.  Niemcewicza;  poczem  pan  de  Gćrando  daK-j  rozwijał 
ój  przedmiot:  „Józef  Dubrowski,  autor  historyi  języka 
?skiogo  i  Ełymologicona,  ogłosił  w  Wiedniu  swoje  Ustawtf 
■yka  słowiańskiego.  Szlachetne  spółzawodnictwo  obudziło 
!  pomiędzy  narodami,  których  podania  i  mowa  wiążąc  się 
I  wspólnego  początku,  dają  im  nazwę  familii  słowiański^." 
tn  de  Gćraudo,  skreśliwszy  granice  obszarów  zamieszka- 
eh  przez  słowiańską  rodzinę,  tak  rzecz  prowadzi:  „Te 
ostrzenia  jeograłiczne  już  są  dostateczne,  aby  dać  poznać, 
{ich  korzyści  politycznych  Francya  ma  się  spodziewać  na 
zysztość  z  uprawy  tych  języków.  Ułatwi  to  nasze  stosunki 
tylu  narodami.  W  tych  różnych  dyalektach  przechowuje 
;  mnóstwo  dokumentów  do  historyi  religijnćj,  politycznćj, 
iwet  do  mytologii  starożytnej:  gieniusz  poetycki  słucha  Łam 
nnych  natchnień,  inne  kształty  przybiera,   najczęściej   na- 


—    460    — 

cechowany  jest  szczerą  oryginalnością,  co  wszA'5tko  nie  I 
dzic  bez  w]>ływu  na  rozninotenie  a  nas  źródeł  iDven 
Rodowód  tycli  narzeczy,  porównanie  ich  z  jęzj-kami  Eon 
zachodniej,  rozszerzą  sferę  filologii,  gramatyki  powszech 
i  porównawczój ,  sanuj  nawet  filozofii  przyniosą  pewną  i 
ning.  Nowy  zawód  się  otworzy,  nowy  ruch  nadany  b{d 
stosunkom  różnorodnych  intelligencn." 

Mówca,  po  wyliczeniu  narzeczy  słowiańskich  i  oznac 
niu  pokrótce  ich  ważności  historycznej  lub  naubowćj  wyks 
jącćj  użyteczność  wykładu,  który  odsłoni  Francyi  skari^ 
terackic  prawie  nieznane  dotąd,  uważał  że  „będą  one  on 
szczególną  wartość,  dziś,  kiedy  ludzie  oddają  się  z  pod« 
nym  zapałem  ]>oszukiwaniom  historycznym,  dziś,  kiedy  łnl 
rya  odnawia  się  niejako,  radząc  się  starych  podań  przed 
wanych  w  legendach  i  pieśniach  gminnych;  dziś,  kiedy  I 
ratiira  nasza  doświadczając  pewnego  wysilenia,  chciałaliyi 
odświeżyć  w  pierwotnych,  oryginalnych  utworach,*'  Pai 
O^rando  kończył  wjrażeniem  nadziei,  iż  „ustanowienie  ) 
tedry  slowiańskićj  jost  tylko  początkiem  i  że  kolejno  «H 
Ktkic  języki  i  literatury  europejskie  znajdą  dla  siebie  tła 
czów  i  mównice.  Tak  dopełniony  będzie  godnie  poM 
wzniesiony  przez  Franciszka  I-go:  kollegium  franctizkie  sta 
się  cuiopejskiem."  ') 

W  Izbie  Parów  nie  znalazł  się  żaden  Auguis,  ii 
sprzeciwiać  się  przejściu  prawa  o  katedrze  słowtausjn^  i  hi 
kluzye  raportu  p,  de  (ićrando  przyjęte  zostały  bez  dysku 
przez  Ii4  głosów  przeciw  27  na  !I8  wotujących,*) 

Mickiewicz  9-go  Lipca  zasiadł  po  raz  pierwszy  w  $ 
nic  profesi-orów  zwyczajnych  Akademii  Lozański ćj."}  Nl4 
piły  wakacye  i  Adam  doczekał  się  odwiedzin  bobdana  i  | 


')  Dodattk   pod    uutnerem    I^.    Raport  pana  de  (^n 

Bttcśtila  ,y/«'/«  J-iiIskii  w  numerze  10-go  Lipca  1810.  str.  TS-T* 

-)  Dodatek  poil  puuierem  LXI, 

'I  Ibid.  pod  numerem  LXII. 


—    461    - 

la  Zaleskich;  gościli  a  niego  przeszło  miesiąc  i  odbyli 
nim  razem  pieszo  podrób  na  Mont-Blanc  i  po  okolicach 
wajcarskich. 

Układy  dalej  się  prowadziły  o  katedrę  paryzł(%.  Mic- 
ewicz  był  bez  wahania  się,  ale  i  bez  cntuzyazmu.  Gdyby 
rl  upatrzył  ziomka  mogącego  zastąpić  go  w  Colteye  de  France, 
yrzcklby  się  zapewne  Paryża,  lecz  niewątpliwie,  w  razie 
[imowy  z  jego  strony  dostołoby  się  jnkiemu  wrogowi  Polski 
k  ważne  stanowisko,  i  17-go  Lipca  powtarzał  księciu  Czar- 
ipyskiemu  myśl,  którą  wyraził  był  2-go  Lipca  Bohdanowi 
ileskiemu,  że  katedrę  ową  przyjmie  „szczególnie  w  tym 
ilu,  aby  to  naukowe  stanowisko  obronić  od  spekulacyi  Niem- 
n\  sprawie  nnszój  nieprzychylnych."  ')  Wielbiciele  i  pvzy- 
ciele  Adama  po  wickszćj  części  nie  rozumieli,  dla  czego 
ę  ociągał  i  ze  smutkiem  przyjmował,  co  ich  l)ezwarunkowo 
eszyło.  Adam,  świadomy  trudności  zadania  i  pamiętny 
esmaków  życia  pomiędzy  wciąż  szamocącą  się  emigracją 
I'aryżu,  uważał  katedrę  słowiańską  jako  ciężki  krzyż  dla 
ebic,  a  cięższym  stał  się  on  rzeczywiście  nad  wszelkie  je^o 
■ze  widzenia. 

Książe  Adam  Czartoryski  optymistycznie  na  rzecz  po- 
ądal,  samo  sprowadzenie  poety  do  Parjża  bardzo  mu  się 
imiechalo,  mniemał,  że  pobyt  w  Lozannie  był  podwójneni 
ygnaniem,  że  miejsce  Mickiewicza  jest  wśród  wychodźców 
naglił  na  ministra;  24-go  Lipca  zdał  sprawę  Adamowi 
rozmowy  z  Cousinem.  Cousin  nie  życzył  sobie  narazić  się 
\  skargi  posłów  austryackiego  i  rossyjskiego  i  na  wjTzuty 
rola  Filipa  „nader  lękliwego  w  tych  matmach."  -)  Czarto- 
'ski  zaręczał  ministrowi,  że  Mickiewicz  nie  będzie  „się  ba- 
ił  palnemi  i  drażliwemi  materyami."  ^)  Minister  dał  do  zro- 
imienia,  że  pragnie,  aby  Mickiewicz  wykłady   swoje  rozpo- 


')     Koiespoudencya  Adama  iliikiemc^a  t.  I.  str.  S 
■l     roid.  t.  IV.  alr.  222. 
•)    Ibid. 


—    462    — 

czi|ł  od  rysu  htstoryi  literatur  słowiańskich  '),  a  wi^  odło 
na  późniój  ocenę  nowszych  polskich  utworów.  A  poińe* 
w  Izbic  zarzucił  p.  Auguis,  że  kandydat  do  katedry  nie 
dzie  dostatecznie  obznąjmiony  z  literatura  pobratymn; 
narodów  "),  na  dowód,  że  ona  obcą  wcale  mu  nie  jest,  Ad 
w  odpowiedzi  Czartoryskiemu,  pod  datą  31^o  lipca-,  pr 
toczył  podróż  swoje  w  182S)  r.  do  Pragi,  a  na  dowód  li 
stronnoiści  względem  Rossyan  rozprawkę  aatchnioną  mu  śmi 
cią  Puszkina.  A  chociaż  miał  zamiar  z  obrębu  właśdw 
nic  W}'cboiizić,  odmówił  jednak  ministrowi  wszelkich  zapewi 
i  zaręczeń.  *)  Czartoryski  wziął  na  siebie  w  liście  pod  i 
5-go  Sierpnia  dać  ministrowi  rękojmią,  że  w  2adnym  razie 
pożałuji!  wyboru  Mickiewicza.*)  Cousin  10-go  Sierpniami 
domił  Adama,  że  po  otrzymaniu  zapewnienia,  iż  przyjmie  i 
zwanie  rządu  francuzkiego,  zaproponuje  jego  nuanomi 
królowi.") 

Król  wabał  sig.  Posiedzenie  Rady  ministrów,  na  U 
rem  Cousin  wnieść  miał  wybór  Mickiewicza  było  bnrd 
i  ledwo,  że  się  nie  skończyło  przesileniem  gabinetowem.  i 
usunięciu  kilku  drażliwych  punktów,  król  znużony  nd 
—  Spodziewam  się,  że  nie  ma  już  o  co  spierać  się? 
Owszem  —  odparł  Cousin,  jeden  punkt  nie  załatwiony. 
A  jakiż?  —  zapytał  król  zdziwiony.  —  Mianowanie  {■ 
Mickiewicza.  —  No,  nie  chcę  już  wznawiać  kwestyi  gabiad 
wej  —  odpowiedział  król,  zgadzając  się  na  podanie  mioisk 
Pochlebiło  Mickiewiczowi,  który  Ludwika  Filipa  cierpieć  l 
mógł,  że  król  się  instynktowo  wzbraniiJ  go  powołać. 

Bohdana  Zaleskiego  odwiedziny  w  Lipcu  uprzyjead 
mu  wakacye.  Itaz,  gdy  z  nim  wieczorem  mówił  cuś  o  poo] 

')  KorespiMileiiciiii  .lilnmi  Vi<-kiewi.-za  t.  IV.  Blr.  222. 

*)  Ibid.  t  I.  str.  224.  ' 

")  Ibid.  atr.  22,-.. 

')  Ibid. 

■■■)  Dodatek  pod  numerem  1,XI1L 

•)  kWesimiiilctifya  Ailmtia  ilickienicia  U  IV,  itr.  KI, 


—    463    — 

^^i  sobie  nucić:  Idzie  iotnierz  borem,  lasem,  przymierając 
•łodu  czasem.  Nim  doszedł  do  kotica,  córeczka  jego  roz- 
żala się  rzewnie.  „Otdź  widzisz,  rzekł  Adam  do  przyja- 
la,  jak  silnie  działa  poezya  ludowa"*).  Bołidan  Zaleski 
miadij  o  wycieczce  tćj  następną  anegdotę:     „Z  Józefem 

Mickiewiczem  puściliśmy  się  we  trzech  w  wgdrówkg  po 
\ajcaryi.  Gdyśmy  idąc  ku  Mont-BIanc  rozłożyli  się  na 
•ze  odpoczywając,  poczęliśmy  śpiewać  polskie  i  litewskie 
śni.  Mickiewicz  je  lubił  bardzo,  więc  każdy  sobie  coś 
:ypomniał.  Wtem  przechodzi  niedaleko  od  nas  jakiś 
iozora  Szwajcar,  figura  okrągła,  protestancka,  a  ten  także 
izyna  jakąś  pieśń  litewską  na  glos  zawodzić:  „Pan  Polak"? 

tak.    A  panowie  także.  Jaka  godność"?    Powiedzieliśmy 

ize  nazwiska,  pylał  Mickiewicza  i  nas  zkąd  rodem  i  czem 

trudnimy.    Był    on    professorem    w  Szwajcaryi.    Razem 

Fczuitami  opuścił  Bitdoniś,    osiadł  w  Szwajcaryi,  trudniąc 

nauczycielstwem  i  dobrze  mu  się  wiodło,  bo  sobie  dość 
tczny  kapitalik  uciułał.  Człowiek  książkowy,  na  pół  lite- 
.,  bo  i  wiersze  pisał  po  polsku  i  po  francuzku,  ale  Mic- 
;wicza  nic  nic  znał.  „O!  widzisz  Bohdanie,  rzecze  Adam, 
:  głośne  nasze  imię.  Nam  się  zdawało,  że  wszyscy  nas 
Europie  znają,  atu  Polak  nic  nie  słyszał"').  Zalescy  opu- 
li  Lozannę  w  połowie  wakacyi.  „Mówił  mi  Cezary"), 
ial  do  Mickiewicza  Zaleski  27-go  Sierpnia  z  Fontainebleau, 

Zygmunt  Krasińki  wybierał  sig  w  odwiedziny  do  ciebie, 
y  t^ż  był  w  Lozannie?  Polonia  tu  szaleje,  tak  pewna  już 
ijny."  Krasiński  do  Adama  nie  zajechał,  ale  w  owym 
isie  ślicznie  oceniał  go  w  liście  z  Rzymu  do  Romana  Za- 
tkiego*). 


■i  tyspomnicnia  u  Adamie  MicAign/iczu  przez  Maryij  Guretkę. 
ydnnie  drugie  str.  13.    Kraków  lt(89  r. 

')  Z  'iponiaiiwiia  Bolulma  Zalfskier/o  w  HyfT&i  12-t'O  Maja 
r;i  r.  opisanego  przez  księilza  Waicryana  Kalinkę. 

'I    Plater. 

*)    ,.W  diicliu  Mickiewicza  prMwngii  na  strony  indynidualiziiiu, 


—     464    — 

Mickiewicz  sam  przedsięwziął  nown  wycieczkę.  Pisał  on 
7.  InttTlaken  I-go  Września  do  Bohdana  Zaleskiego:  .Po 
waszym  wyjeździe,  wyruszyłem  znowu  ku  górom  i  przez  do- 
lin^', ktfjriiśmy  przeszli,  wlazłem  na  lewo  w  Oberland:  ztąd 
może  zahrnę  aż  do  Ziirycbu.  Bardzo  mi  to  służy  na  zdrowie 
i  czuję  się  tak  rzeźwy,  że  aż  mi  sig  na  wiersze  zbiera'). 

ł';dy  Adam  wędrowni  sobie  zanosiło  się  u  iiiepo  w  domo 
na  nowa  biedę.  Syn  jego  „zawsze  biedny  i  słabiutki"')  cij- 


ouiibnik-R.  wiary  uiwoliia wpoili'],  enerpi,  skupienia,  środka,  co  w  &•■_ 
»s/,ystki(*  zphriil  ]jri>iiiti!ijie  ukr;;;!).  Mickiewicza  postacie  sh  rziiirl^ 
u- ii[i(ii?L'  Z{!rHiiitił,  ollirzytiiic  su,  srclii tektoniczne,  n-itniosle.  F.  Adin 
X  iiirhn  Vvii.a  z^tli.-iHiwiiiJ  Hwoim  i  titk  je  dłutem  przybija  rio  zi«roi. 
Hg  Kniii  sii;  uniatiii  i  na  nii'j  posiigitwo  zontanii  na  zawsze.  \V  nwł^ 
liliirntur/(t  ktiuii-c/nnśi-  liyla  Admua.  .Mickiewicz  ua  ziiwazp  zw«i' «f 
I<i;ii7.ie  Hlwńrni:  OD  imihIhI  di:iO'^,  on  r/ekt  wnasE>'>j  literaturze:  .J-»ii- 
lln  sini'i  sil.'",  iiy  K  riizirrwiinrcli  i  sa.niDpas  cliodzącycb  ainuŃn:  ri^ 
stwiir<yó  i  iiksztaltowtu':,  Ir/.elia  tej  siły  wszystko  do  -roiika  Łiern- 
l\V''\.  wi-Kyfltkit  iiBHilzajiici-j  iia  dół,  wszystko  co  płynne  /inieiiiaiv 
Cl')  w  krya/.tiil.  Muwin,  ie  7.  wyiyn.  atmosfery,  bliikające  sii^  ęi'J 
njinilly  na  zieTiiii;  w  k^ztIL)«e  griiiiitowych  skal:  to  kości  piaście 
jiidni  jrj,  pnorpa  ji'j.  Tern  Bniiieiu  Adam  w  świecie  duchowym  Polali; 
w  nim  "^iliL  Tyiańska.  to  .Michał  Ani<'it  nasz.' W  oczach  posągu  łloj- 
żc-smi.    któremu    rnztliikl   kulana  Mii'hał  Aui'M,   mówiąc:     ,.AHe9>o 

purlu!''  —  ,jr:!4t  co>  przypominającego  oczy  Miokiewicza Im  tw- 

dzii''i  /Hpatrnji.-  sii;  iia  literutnri-  poUkii,  tern  barc!Kii'j  sii;  przekuny- 
wuiii,  żn  w  r<iwiii  *v  ti'zymii.  co  do  poczyi,  s  reutą  Kiiropy-  ')aeA 
Bufipcjski  lud  i\-f\k  nw  ma  laki-'-]  epopei  jak  Paa  Tadentz.  Oden- 
tatom  ^1  iiiediiwuD.  Hun  Kiszot  sir  lam  zlał,  z  Iliada.  Poeta  itil 
m:i  prz>'.imyku  mi<;dzy  zniknjiicem  tam  plemieniem  ludzi,  a  mi^ 
nmiii!  Nim  uuiiirli,  widziiił  ich,  a  teraz  ich  juf  nie  ma.  U'laśiueu 
Jest  .-tanowisko  cpi  ipi;ii-^ne.  llokonat  tego  Adaoi  po  misirzciwikn: 
In  ]il(?mił;  iimartc  uwiec/.uil,  ono  już  nie  zaginie.  Temu  lat  sif* 
czytjijnc  l'awt  Jaiłewzii  nic  pojmowntem  nalej  jego  wielkości,  ih^ 
bij-:  c/.olem  i  niAwi^ :  to  jest  epopi.*.  Więci-j  powiedsieilziei!-  —  ni 
można  ni  potr/oba".    (I.iat  z  13-ijo  Maja  1S40  r.), 

'i    K-ir<'!ii"'nili!nvyii  .l-/anin  Mickicmcza  tom  I.  strona '-'iN 

'-)    Ibid. 


-    465    — 

żko  zapadł.  Pani  Celina  pis^a  do  mętu.  2>go  Września: 
„Mój  drogi  Adamie,  Wtadzio  trochę  lepiej;  o  12-tćj  rano 
zrobiłam  konsylium  z  Felisem  i  Ferotem,  którzy  mnie  nad' 
zwyczajnie  uspokoili;  r^zą  honorem,  2e  nie  ma  najmniej* 
szego  niebezpieczeństwa,  jednem  słowem  nie  tak  źle  jakeśmy 
sobie  wystawiali.  Zresztą  Helenka  tyje  &  Marynia  psoci.  Nic 
nowego.  Ja  zdrowa.  Nominacyi  jeszcze  nie  ma.  Nie 
pojadę  do  Echichens')  td  po  urodzinach  Misi,  bo  nie  warto 
się  wyrwać  na  parę  dni.  Jeżeli  się  dobrze  bawisz,  mój 
Adalku,  to  siedź  jak  chcesz,  tylko  mi  się  sprawuj  trzeźwo 
i  uczciwie,  Całoję  ci  rączki  i  buzię.  Dzieci  jeszcze  o  tobie 
mówią,  osobliwie  Władzio.  Helenka  widocznie  myśli  o  tobie 
i  turbnje  się.  Bądź  zdrów  i  spokojny,  bo  Bóg  z  nami.  Nie 
bój  się  o  mnie,  kiedy  ja  o  ciebie  się  nie  boję!  Dowidzenia, 
jeśli  można  na  urodziny  Misi,  gdyż  wyprawiam  bal  grandiote. 
P.  Grużewskiego  pozdrów  odemnie". 

Widać,  że  Juliusz  Grużewski  bawił  w  Interlaken.  Gru- 
źewski*),  jeden  z  dowódzców  powstania  na  Litwie,  osiaiU 
w  Genewie  i  założył  tam  fabrykę  zegarków  w  spółce  z  Cze- 
cłiem  Czapkiem;  często  do  Lozanny  dojeżdżfd.  Bawił  tćż 
przez  jakiś  czas  w  Lozannie  gitarzysta  Szczepanowski.  Adam 
„rad  ^cbał  jego  muzyki  i  szczególnie  lubił  hiszpańską  Ca- 
chucha^^).  „Różni  rodacy,  przeważnie  z  Galicyi,  odwiedzali 
Mickiewicza.  Często  przepędzał  ze  mną  wieczór  u  emigranta 
francuzkiego  hrabiego  de  Ludre,  z  Nancy,  jakotćż  n  adwo- 
kata Mandrota,  który  dawał  u  siebie  przytułek  jakiemuś  wy- 
chodźcy polskiemu,  z  wyprawy  Sabaudzkićj  z  IS34  r.  Pułko- 
wnik Karol  de  Lndre  był  dawnym  adjutantem  jenerała  La- 
inarque.  Rozmowa  toczyła  się  nąjczęściój  o  Wschodzie  i  o  po- 


■)    Wioska  w  dlicznem  poloieniu  w  okolicach  miasta  Horgeo. 

*)    Grulevald  nmarl  w  Puyźn  3-go  Listopada  1865  r. 

')  Wspotmuema  o  Adamie  Mickiemieat  opowiedziaiie  nąjinlod- 
ssema  bratu  prtez  Haryą  Górecką.  Wydania  drogie  atr.  16.  Kraków 
1889  r. 

Żtmt  Mama  lUiUtmaa.    Tom  IŁ  30 


—     4(iia     — 

niżeniu  Franc}i  pod  rządami  Ładwika  Filipa"').  Tymczasem 
Cousin  niecierpliwie  wyglądał  przybycia  Mickiewicza  i  nwii- 
damiąjąc  go  7-go  Września,  że  go  miauow^  profesEorem 
nadzwyczajnym,  cieszył  się  z  jego  postanowienia  rychłego 
stanięcia  w  Paryżu*j;  podpisał  8-go  Września  reskrypt  iw- 
minacyi  Mickiewicza,  jako  professora  tymczasowego  literatury 
slowiańskii^j*);  obiecywał  mu  nadać  tytuł  professora  zwy- 
czajnego po  naturalizacyi,  a  dla  powiększenia  jego  dochodów, 
przeznaczał  mu  tysiąc  franków  rocznego  wyiiadgrodzenia  za 
katalogowanie  rękopismów  słowiańskich  w  Bibliotece  km- 
lewskićj*). 

Pisma  emigracyjne  zaczęły  ogłaszać  wieści  krążące 
o  przyszłćj  katedrze  i  przyszłym  profesorze.  „Z  prawdziwą 
przyjemnością,  pisał  dziennik  Młoda  Polska,  donosimy  nasiym 
czytelnikom,  iż  król  przed  kilkoma  dniami  podpisał  m^ 
naturalizacyą  i  iiominacyą  na  professora  języków  i  literatury 
słowiańskiej  dla  Adama  Mickiewicza.  Katuralizacya  stosownie 
do  praw  krajowych  by!a  koniecznie  potrzebnij  mającemu  pra- 
wiąc obowiąjiki  professora  cudzoziemcowi.  W  biuletynie  praw 
ogłoszono  postanowienie  Izb  wzgigdem  utworzenia  katedry 
słowiańskićj  w  kollegium  francuzkiem  z  sankcyą  królewską. 
Mickiewicz  spodziewany  jest  w  Paryżu  w  końcu  bieżącego 
miesiąca"").  Wiadomość  o  nadaniu  naturalizacyi  Mickiewi- 
czowi była  bezpodstawną,  rząd  francuzki  nie  zwalniał  now^ 
professora  z  żadnycli  prawem  wymaganych  formalności  i  ter- 
minów. 

Adam  prawdopodobnie  powrócił  do  Lozanny  na  uro- 
dziny staiszćj  córki,  to  jest  8-go  Września.  Synowi  po!;or- 
szyło  się  było,  a  pani  Celina,  znużona  pielęgnowaniem  dziecka, 
tć2  zaniemogła,  „^ona  moja,  pisnł  Mickiewicz  do  Zaleskiego 


')  Ze  wspomnień  Jan:i  f?covazzegO. 

')  Korespondeiicya  Adama  Mickiewicza  t.  IV.  str.  226. 

")  Dodfttek  pod  numerem   I.KR'. 

*)  Ibid.  pod  Dumereiu  IjXV. 

«;  moda  Polska,  dodatek  do  nr.  24  2  d.  31-go  Sierpnia. 


—     467     — 

Itl-go  Września,  była  dę2ko  chora.  Synek  ledwo  uszedł 
śmierci,  miał  zapalenie  mózgu.  Byliśmy  znowu  rozbici, 
ja  z  Soną  na  wsi,  dziecko  jedno  w  domu,  drugie  u  Jun- 
<lziłłów"*). 

Głioroba  2ony  i  dziecka  pociągngła  za  iiobą,  inny  nie- 
przewidziany i  przykry  skutek,  zniewoliła  Adama  ilo  zanie- 
ctiania  publikacyi  poniekąd  obowiązkowej.  Gazeta  Courrier 
Suisse  podała  do  wiadomości,  żu  Rada  Stanu  upoważutla  Radg 
oświecenia  publicznego  do  ogłoszenia  mów  wypowiedzianycli 
przy  installacyi  Mickiewicza').  Adam,  który  miał  zamiar,  sto- 
sując się  do  przyjętego  zwyczaju,  wydać  rozprawg  o  poetach 
chi-ześciafiskich^,  musiał  uwiadomić  23-go  Września  Prezesa 
Itady  Stanu,  że  kłopoty  domowe  nie  pozwoliły  mu  uporząd- 
kować notatek  swoich  i  przytrotowuć  do  dniku*).  Gdyby  zo- 
stawał w  Lozannie,  prosiłby  o  zwłokę  i  wykoiiczylby  pracg, 
która  tią  dochowała  w  urywkowym  stanie,  ale  dłu^ćj  bawić 
w  Szwajcaryi  nic  mógł  i  23-go  Września  posłał  swojg  dy- 
niissyą,  tłumacząc,  że  opinia  ziomków  powierzała  mu  stano- 
wisko, które  interes  sprawy  narodowćj  nakazuje  mu  przyjąć 
a  zarazem  wyrzekał  ńę  przyznanćj  mu  peusyi  professora 
zwyczajnego*)  i  wyrażał  życzenie,  aby  go  nie  pozbawiono  ty- 
tułu professora  zwyczajnego.  Wydział  spraw  wewnętrznych 
oświadczył  się  26-go  Września  Radzie  stanu  zu  odrzuceniem 
propozycyi  Mickiewicza  ograniczenia  się  do  pensyi  professora 
nadzwyczajnego  a  za  nadaniem  mu  tytułu  professora  hono- 
rowego*). Tegoż  samego  dnia.  Rada  stanu  kantonu  Wodej- 
skiego,  przyjmując  daną  dymissyą  i  przyznając  Mickiewiczowi 
pensy^  professora  zwyczajnego,  wyraziła  mu  swoje  wdzi^ 
czuość  za  oddane  przez  niego  usługi   w  wychowaniu  publi- 


')  Korćspoiidetwya  Adama  Mickiemcza  t.  I.  str.  22<J. 

*)  Numer  S-go  IJpca.   Dodatek  pod  numerom  LXVL 

*)  lioTćspondmcya  Atlanta  Mickiewicza  t.  I.  atr.  'i2'Ł 

*)  Ibid.  t.  II.  Btr.  1LI2. 

»},  Ibid.  str.  193. 

')  Dodatek  pod  numerem  LXVII. 


cznem').  Treść  tćj  odpowiedzi  zakumunikowała  Radzie 
oświecenia  publicznego*),  która  29-go  Września  prosiła  At*- 
demią  o  raport  w  tyra  przedmiocie*).  Mickiewicz  pisał  4-go 
Paidziernika  do  Rektora,  że  jeżeli  kiedyś  prace  jego  zyskajł 
aprobatę  ciał  naukowych,  to  spodziewa  sig,  że  Akademii 
przypomni  sobie  wówczas,  iż  życzeniem  jego  jest  otrzjinać 
kiedyś  zaszczytny  dla  niego  tytuł  professora  honorowego*). 
Wśród  tój  wymiany  dowodów  życzliwości  i  wyrazó* 
wdzięczności,  Mickiewicz  pożegnał  Lozannę,  gdzie  był  jak  się 
sam  wyraził  „na  końcu  pobytu  zepsutem  dzieckiem  i  Eządo 
i  Akademii""*),  i  którą,  gdyby  nie  choroba  powtórna  żony 
i  dzieci,  wspominałby  Jak  raj"").  Przewidywał  wprawdzie 
wybuch,  który  obalił  stronnictwo  będące  wówczas  u  stera 
władzy  i  powtarzał  przychylnym  mu  członkom  Kządu,  źe 
nawet  mały  kanton  szwajcarski  nie  można  bezkarnie  chcieć 
utrzymać  w  nieruchomości.  „Na  proszonym  obiedzie,  opo- 
wiada Scovazzi,  u  pewnego  radcy  arystokraty,  gdy  ten  wy- 
raził  mu  obawę,  aby  rewolucya  nie  wybuchła,  Mickiewia 
porwał  szklankę  i  rozbił  ją  o  ścianę  mówiąc,  że  rewolucya 
obali  wszelkie  zapory  jak  on  stłukł  tę  szklankę"^.  Gospo- 
darz widział  jedynie  w  tern  uniesieniu  gwałtowną  żądzę  Po- 
laka wstrząśnień  powszechnych.  Na  albumie  podanym  ma 
przez  Jundziłla,  Mickiewicz  napisał:  '  „Adam  Mickiewicz, 
w  dzień  odjazdu  z  Lozanny  poczciwej  do  Paryża,  który 
wcale  niepodobny  do  Lozanny*.  Wir  paryzki  po  spokoju  lo- 
zańskim zasępiał  Adama.  Na  egzemplarzu  Ksiąg  Pielgntfm- 
słtva  napisał:     „Jundziłłowi   na   pamiątkę  drogidj  dla  mnie 


■)    Dodatek  pod  numerem  LKYIII. 

«)    Ibid.  pod  numerem  LXIX. 

*)    Ibid.  pod  numerem  LXX. 

')  Koresjiondencya  Ailama  Mickieimcza  t.  IV.  str.  121.  List 
mylnie  podany  w  koreapondencji  jako  pisany  I-go  FaźdeierDika. 

>)  Ibid.  t.  1.  str.  22G.  Lwi  mylnie  podany  }ako  z  I-go  Listo- 
pada lS4i).  Jest  bez  daty. 

«)    Ibid. 

•)    Ze  H-spomiiicD  Jana  ScovaMego. 


—    4159     — 

jego  przyjaźai  Adam  Mickiewicz.  Lozanna  5-go  Oktobra 
1840  r."').  Zdaje  się,  że  puścił  się  w  drogę  7-go  Paździer- 
nika. Dyliżans  powoli  wlókł  się  po  drodze  górzystej.  Pani 
Celina  siedziała  z  dziatwą  a  Adam  jeszcze  u2ywał  prze* 
«liadzki.  ^Towarzyszyłem  mu  pieszo  przez  trzy  godziny, 
pisze  J.  Scovazzi.  Nie  mogę  wypowiedzieć,  ile  mię  koszto- 
wało rozstanie  się  z  nim!"*)  9-go  Października  dziennik: 
le  Courńer  Suisse  poświęcił  Mickiewiczowi  artykuł,  który 
przecłiował  się  wjego  papieracli:  „Mickiewicz,  pisał  Courrier 
Siiisse,  nas  opuszcza,  ale  jeżeli  usługi  tego  znakomitego  mgża 
przestaje  do  nas  należeć^,  nazwisko  jego  nam  zostaje,  w  czem 
poeta  oddaje  nam  ostatnią  i  wielką  przysługę.  Nazwisko  to, 
zachowane  na  spisie  professorów,  powinno  być  dla  Dicli  i  dla 
nas  napomnieniem  wiecznem.  W  dnia,  w  ktÓT^'m  zakład 
miałby  się  staC  niewiernym  obietnicom,  musi^by  przez  cześć 
i  pudor  wymazać  wielkie  to  nazwisko",  Courrier  dodaw^, 
2e  Mickiewicz  z  żalem  opuszcza  Lozannę  i  że  go  Polska 
odbiera  Szwajcaryi'').  Dziennik:  ie  A'ouve/lłsle  faudois  poświę- 
cił jego  oddaleniu  artykuł  w  podobnym  duchu,*)  A  gdy  od- 
dalał się  Z  Lozanny,  dzienniki  paryzkie  z  10-go  Paździer- 
nika umieściły  następną  wzmiankę:  „Minister  oświecenia  pu- 
blicznego reskryptem  swoim  z  dnia  8-go  Września  katedrę 
Języka  i  literatury  słowiańskiej,  nowo  utworzoną  w  kollegium 
francuzkiem,  powierza  panu  Adamowi  Mickiewiczowi,  sprawu- 
jącemu dotąd  obowiązki  professora  języków  starożytnych 
w  Akademii  Lozańskićj". 

Jak  wykłady  Mickiewicza  mogły  w  tak  krótkim  czasie 
zdobyć  mu  tyle  sympatyi  w  Lozannie?  Z  notatek  pozosta- 
łycłi  w  jego  papierach,  można  łatwo  zdać  sobie  sprawę 
z  lekcyi  jego  o  literaturze  starożytna. 


')    Ksifgi  Pielgrzymsłwa,  h'otvy  Job  i  słoma  wieszcze,  wyA  Alek- 
sBUdra  Jotowichicgo.   Paryi  1834  r.    Cena  zip.  5. 
*)    Zb  iTspcmnieii  >Iaaa  Rcovazze)cu. 
>)    Dodatek  pod  numerem  LXXI. 
*)    Ibid.  pod  numerem  LXXII. 


—     470     — 

Eamiąc  się  z  trudnością  ciągłego  przekładu  na  język  fran- 
cuzki  poetów  łacińskich,  porównywał  ich  arcydzieła  pozbawio- 
ne właściwej  im  szaty,  do  posągów  starożytnych  Grecyi  i  Rzy- 
mu stawianych  na  tie  chmurnego  nicha  północy.  Ale  umiał 
zapalać  pochodnie,  przy  świetle  których  posągi  te  ożywiały 
się  jak  pod  promieniami  słońca  Wioch  lub  Hellady.  Pro- 
fessor  mówił  o  czasach  średniowiecznych,  kiedy  zabytkom 
piśmiennictwa  Greków  i  Rzymian  groził  los  podobny  temu, 
jaki  spotkd  papirusy  egipskie.  Przebudzony  w  XV  wieko 
klassycyzm  ocalił  je  od  zagłady,  lecz  miłośnicy  jego  byli 
widmem  tylko  staroiiytnych  Rzymian,  jak  Rzym  nowożytny 
pozostał  widmem  da\\'n(>j  Itomy,  i  dążność  ich  objawiła  »ę 
raz  jeszcze  w  Rcwolucyi  francuzkićj,  przepełnionej  Katonami, 
Brutusami,  Ivarakallami.  Na  samym  wstgpie  poeta  wyka- 
zuje jak  arcydzirfa  starożytne  stykają  się  z  utworami  nowo- 
żytnemi :  n.  p.  Korsarz  Hyrona,  to  istne  podobieństwo  z  wo- 
dzem barbarzyńskim  Joniandesa. 

„Wynalazek  dniku,  mówił  Mickiewicz,  zamyka  ów  pe- 
ryod,  w  którym  starożytność  była  jedynem  źródłem  natchnień. 
Pomijając  i  bieg  czasu  i  ideo,  które  Rzymianie  wyrabiali 
stopniowo,  uczeni  zawołali:  „Do  roboty!  Naprawmy  klęski 
barbarzyńców,  otrząśnijmy  popiół  tłumiący  ogień  święty  da- 
wnego Rzymu;  ogień  ten  nie  zgasł,  rozniećmy,  porwijmy 
go."  Wszystko  staje  się  pogańskiem  ;  cześć  formy  jest  bo- 
żyszczem, któremu  wszystko  poświęcone.  Człowiek  bierze 
miejsce  Boga,  pogaństwo  przywłaszcza  sobie  sztukę,  naukę, 
filozofią.  Wszyscy  hołdują  pogańskim  pojęciom,  nawet  idi 
nie  podzielając.  Ale  w  literaturze  bardziój  niż  gdzieindziej, 
co  się  raz  dokonało  nie  powtarza  się.  Czas  biegnie  a  duch 
w  ślad  za  nim.  Dante  poczuł,  że  wypadało  budować  na 
podstawach  żywych,  nie  na  gruzach.  Jest  on  łącznikiem  da- 
cha  pogańskiego  dawnego  Rzymu  z  duchem  wschodnim  R2y- 
mu  nowożytnego,  ogniwem  między  wiekami  średniemi  i  lite- 
raturą nowożytną.  Wyprzedził  swoje  generacyą.  Wieki 
uwielbiały  a  nie  rozumiały  tego  wielkiego  człowieka." 


—    471     — 

Mickiewicz  wychodził  z  zasady,  że  żadna  literatura  no- 
woczesna nie  może  bezkarnie  lekceważyć  spuścizny  Rzymu 
i  tratlycyi  chrześciańskii']:  „Z  literatur  nowożytnych,  mówił, 
te  które  pominęły  Rzym  wydały  organizmy  niekompletne. 
Zdawałoby  się,  że  Niebelungi  i  Heldenbucłi  powinnyby  was 
obchodzić  więct^j  niż  Iliada  i  Eneida.  To  wasze  spadkobier- 
stwo,  są  to  tytuły  chwały  waszych  przodków,  płody  waszśj 
ziemi.  Może  mjgdzy  piewcami  Heldenbucłiu  byli  i  Szwajca- 
rzy, to  pewna,  że  śpiewano  zeń  w  Helwecyi.  Tak  blizkie 
was  zamki  nadreńskic  były  świadkami  średniowiecznych 
igrzysk  olimpijskich  i  istmicznych,  Minesingcrowie  śpiewali 
u  stołów  Biskupów  i  Abbatów  świętego  Galla.  Trubadury 
posługiwali  się  dyalektem,  którego  używacie.  Dla  czegóż  ich 
poemata  wpadły  w  takie  zapomnienie,  że  ledwo  się  je  czyta 
i  przytacza?  Niemcy  założyli  katedry  dla  wykładania  Ilel- 
denbuchu,  spodziewając  się  zastąpić  nim  Iliadę.  Zgorszeni 
są,  że  poeci  średniowieczni  chcieli  udowodnić  swoje  pokre- 
wieństwo z  Eneaszem  i  Hektorem,  sami  woleliby  pochodzić 
w  prostej  linii  od  sanskrytu,  ale  ta  genealogia  nie  utrzymała 
się.  Dla  czegóż  poeci  średniowieczni  nie  sij,  uniwersalni? 
Oto,  że  między  nimi  jedni  zapoznawah  lub  całkiem  odrzu- 
cali wielki  cel  socjalny:  chrześcianizm,  a  drudzy,  przyjmując 
go,  zapoznawali  lub  odrzucali  Państwo  Rzymskie.  Nie  umieli 
korzystać  z  odkryć  artystycznych,  architektonicznych,  techni- 
cznych Rzymian,  ani  przyswoić  sobie  ich  zalet  krasomów- 
czych i  stylu." 

Pobieżne  szkice  autorów  starożytnych  pozwalają,  nam 
odgadnąć,  jak  je  Mickiewicz  rozwijał  przed  słuchaczami. 
Weźmy  naprzykład  co  powiada  o  Terencyuszu:  „Styl  Teren- 
cyusza  jest  wyrazem  życia  domowego  wyższego  towarzystwa 
rzymskiego.  Scypion  i  Leliusz  tak  rozmawiali  między  sobą. 
Pisarz  jakiś  z  czasów  Pliniusza  robi  uwagę,  że  kobiety  nie 
idąc  za  postępem  idei  z  powodu  życia  zamkniętego,  mówiły 
stylem  Plauta  i  Terencyusza.  Pierwszy  zachował  nam  tok 
1DOW7  prostego  ludu,  drugi  klas  wyższych.    Xa  nich  kończy 


łe  jest  prawie  niepodobieństwem  iegnać  się  z  kim  bez  wzm- 
Ezeoia,  cboćby  ał  dotąd  byl  nam  obojętaym. 

Nie  żegnamy  się  z  człowiekiem  samym  tylko,  ale  przypo- 
ininaJ4  się  nam  echa,  powtarzające  te  samo  słowo,  coraz  dabićj 
i  słabićj.  W  ten  sposób  słyszy  się  słowo  pożegnania  pnei 
wszystlrie  lata  iycia  wstecz  at  do  niejasnego  dzieciństwa  i  przycho- 
dzi przy  kaidem  „Bądź  zdrów"  zmartwychwstanie  wszystkich 
tiólów,  jakich  się  kiedykolwiek  w  tycin  przy  rozstanin  doznawało. 
Myśl  bowiem:  jaka  przyszłość  czeka  rozłączającego  Bię  z  nami? 
ciemność  otaczqj%ca  ją  a  połączona  z  pytaniem,  czy  i  kiedy  się 
zobaczymy?  wywołuje  wzruszenie,  które  prędko  pokonywa  tysiączne 
względy,  dotychczas  dwojgu  ludziom  stojące  na  przeszkodzie. 
SmuUii  Pańskić]  doli  były  mi  znane  tylko  w  lekkich  zarysach 
(owszem  i  teraz  jeszcze  mało  mi  są  znane),  obawa  zaś,  teby 
mimowołi  nie  dotknąć  struny,  która  w  duszy  Fana  mogła  wydać 
dźwięk  bolesny,  robiła  mię  niepewną,  mo2e  nawet  zmieszaną. 
Nawet  tego,  co  mi  się  w  tyciu  Pana  na  pewne  szczęściem  wy- 
dawało, podziwiania  dla  pańskich  dzieł,  łedwo  śmiałam  dotknąć; 
bo  gdy  się  doszło  moich  lat,  to  już  wiemy,  ie  to,  co  niejednemu 
wydaje  się  kwiatem  zdobiącym  czyjeś  Życic,  jest  właściwie  cieiv 
ni  cm  kolącym. 

O  poezyi  Pańskićj  w  EzczególDOŚci  nie  mogłam  mówić.  Im 
są  to  dla  mnie  same  bóstwa  zasłonięte  i  czułam  bardzo  dobrze, 
że  mówienie  o  tern  uważałbyś  Pan  bądź  za  natrętną  ciekawość 
bądź  tćż  za  próżność  zarozumiałą.  Mówisz  Pan,  że  oczekiyest 
mię  w  Rzymie,  a  to,  co  wypowiedziałeś  żartem,  omal  nie  stało 
Bię  prawdą.  Całą  zimę  chorowałam  tak,  że  nie  mogłam  nigdzie 
bywać,  —  i  była  chwila,  w  którćj  lekarz  wymówił  słowo  ^Italia". 
A  chociaż  dotąd  wcale  nie  jest  mi  Iepi4j,  i  on  i  ja  uznaliśmy, 
że  jest  to  niemożliwe,  i  ustłaję  teraz  za  pomocą  rozsądku  bu- 
rzyć wszystkie  zamld  powietrzne,  które  już  wcale  pokaźnie  się 
wznosiły, 

2łój  teść,  dzięki  Bogu,  ma  się  zapełnię  dobrze,  i  bardzo 
zajęty  dni(;ą  częścią  Fausta;  każe  mi  nie  tylko  posłać  nąjser- 
deczni^sze  pozdrowienie  dla  Pana,  ale  prosi  także,  żebyś  był 
łaskaw  podziękować  księżnej  Wołkońskićj  za  list  i  za  upominek, 
który  jako  dowód  pamięci  ucieszył  go  i  zaszczycił.  Odemnis 
proszę  dodać  szczere  ubolewanie,  że  tylko  tak  przelotnie  widzieć 
ją  mogłam. 

Co  do  Anglików,  zawsze  jeszcze  mam  dla  nich  sympatyą, 
a  zwłaszcza  dla  przyjaciół  moich  Irlandczyków.  Gdzie  były  PaA- 
Bkie  oczy,  gdzie  poetyczna  fantazya,  że  te  szlachetne  postacie 
wrażenia  nie  zrobiły  na  Panu?     Pisząc  to,  nie  miałam  na  myŚU 


—    473    — 

Improwizacya  na  obchodzie  inątallacji  Mickiewicza  jako 
professora  zwyczajnego  nie  przebrzmiała  zupełnie  bez  śladu. 
Mamy  o  ni^J  i  wzmianki  w  dziennikacłi  szwąjcarskicłi  i  wła- 
sne notatki  professora,  rzucone  na  papier  po  łekcyi  w  za- 
miarze przysposobienia  jćj  do  druku.  Obrał  sobie  za  przed- 
miot poetów  chrześciańsklch  łaciÓBkich,  badaiąc  dzieło  Pru- 
dencyusza:  Peristefanon.  Prokonsul  rzymski  zawsze  zajmuje 
pierwsze  miejsce.  Straszniejszy  on  od  Lubdacidów  i  Atridów. 
Tacy  byli  wielcy  dygnitarze  rzymscy  w  ow4j  epoce:  ponurzy 
i  gwałtowni,  lub  weseli  i  niedbali,  ale  zawsze  pyszni,  dowci- 
pni i  zimni.  Gdy  palono  na  powolnym  ogniu  świętego  Wh- 
■wrzyiiea,  prokonsul  rzekł  doń :  „Starcze,  może  nasza  niy- 
tologia  jest  fikcyą,  ale  co  sądzisz  o  Wulkanie?  Spodziewam 
się,  że  zaczynasz  wierzyć  w  jego  istnienie?" 

Znajomość  Rossyi  wielce  dopomogła  Mickiewiczowi  do 
zbadania  tajemnic  duchowych  Nowosilcowów  starożytnych.  ') 

Po  tych  krótkich  wyciągach  nie  można  sig  dziwić  za- 
cliwytom  młodzieży,  staraniom  władz  Szwajcarskich  o  zacho- 
wanie Mickiewicza  dla  Lozanny.  Poeta  iH  był  przeświad- 
czony, że  łatwićjby  mu  szło  odkrywać  pigkności  starożytne 
przed  szwajcarską  młodzieżą,  aniżeli  rozstrząsać  najżywot- 
niejsze, ale  i  najdraźliwsze  kwestye  przed  wybredną  publi- 
cznością stolicy  świata.  Ale  nie  było  jego  dolą  oddawać 
się  sucbćj  enidycyi,  ślęcząc  jak  uczony  niemiecki  nad  folia- 
łami. Stać  go  było  z  pewnością  na  to,  żeby  nad  tem  sa- 
mem jeziorem,  nad  którem  Gibbon  napisz  historyą  upadku 
Rzymu,  wydał  szereg  dzieł  o  wpływie  chrześciaństwa  na  li- 
teraturę i  L  p.,  lecz  bardzićj  go  obchodziły  najnowsze  prądy, 
badanie  przyszłości,  przedewszystkim  o  ile  to  tyczyło  jego 
ojczyzny.  Dla  tego  to  opuścił  gościnną  Szwajcaryą  i  wziął 
się  do  opowiadania  dziejów  słowiańskich,  w  których  Polska 
■odgrywa  tak  przeważną,  bynajmnićj  nieskończoną  rolg,  Fran- 


')    Niektóre  fragmenta  prelekcji  w  Loiannie  wyszły  w  RevM 
UniMrseUe  {Nra  16-go  Grudnia  18S4  r.  i  IC-go  Stycznia  1883  r.) 


IV 

slcowsbiiii,  Mikolsjoni  Eoilowsłciemu,  Stanisławowi  Kozakiewiczowi, 
Karolowi  Kamióskiomu,  Gracyanowi  Krasickiemu,  Hilaremu  Łu- 
kaszewskiemu, Teodorowi  Łozińskiemu,  Stanisławowi  Macieje- 
wskiemu, Karolowi  i  Mikołajowi  Malinowskim,  Franciszkowi 
Moite,  Janowi  Hiszkielowi,  Aleksandrowi,  Adamowi  i  Jerzema 
Hlekiewiczom,  Janowi  Mich  ale  wieżowi,  Teodorowi  Milakowskiemn, 
Karolowi  Mikulski emn,  Edwardowi  Odjćcowi,  Eliaszowi  Osta- 
szewskiemu, Ju  Sty  nowi  Romualdowi  Polowi,  Franciszkowi  Pio- 
trowskiemu, Józefowi  Platerowi,  Ounfrema  Pietraszkiewiczowi, 
Janowi  Popcyce,  Kajetanowi  Przeciszewskiemo,  Ludwikowi  Pa- 
prockiemu, Hen  łykowi  Romerowi,  Mikołajowi  Rod  kie  wieżowi, 
Adamowi  Sosinowi,  Leopoldowi  Sosnowskiemn,  Janowi  Solwle- 
wskiemn,  Tadeuszowi  Slezanowsbiemn,  Wincentemu  Szydłowskiemu, 
Konstantemu  Tolióskiemo,  Ignacemu  Terleckiemu,  Janowi  Wier- 
nikowkienu,  Michałowi  Wlerzholowiczowi,  Konstantemu  Zale- 
skiemu, Antoniemu  Zienowiczowi,  Tadeuszowi  Zilińskiemu,  Józe- 
fowi Zarzeckiemu,  Tomaszowi,  Stefanowi  i  Ignacemu  Zanom, 
Serafinowi  Zahorskiemu,  Iklarcinowi  Żylińskiemu,  Tadeuszowi  Że- 
browskiemu, Dominikowi  Chodźce,  Kazimierzowi  Chrzctonowi- 
czowi,  Józefowi  Chodorowiczowi,  Janowi  Chrapo  wiekiem  u.  liby 
oni,  dla  niewiadomofci  teraźniejszego  ich  miejsca  pobytu,  niepd* 
miennie  w  ciqgu  dwóch  miesięcy,  licząc  od  dnia  pierwszego  wy- 
drnkowania  niniejszego  ogłoszenia  w  gazetach,  przysłali  wyl^ 
wyrażone  przypadające  od  nich  summy  prosto  od  siebie  do  Wi- 
leńskiego Powiatowego  kaznacząjstwa,  w  przeciwnym  bowiem  razie 
zmuszeni  będą  do  tego  surową  policyjną  egzekncyą  i  natenczas 
summy  te  uzyskane  od  nich  będą  jako  za  skarbową  niedoimkę  z  przy- 
padająeemi  procentami  co  miesiąc  po  jednćj  kopiejce  od  mbla. 
Sowietnik 
Otto  Anderson. 
Wilno  dnia  28  lutego  v.  s.  1830  r. 
(Dodatek  dmgi  do  ,Kuryera  litewskiego'  nr.  26). 

III. 

Notatka  wtunor^czna  Pani  Wery  Chlustin. 

Naples.  Mai  1830. 
25  Mai.  Mardi.  Avec  Mickiewicz,  Odyniec,  Simon  en  ba- 
tean,  Tćcole  de  Yirgile,  Ile  Nisida,  Procida,  Ischia,  descendu  an 
cap  dc  Misćne.  Piscine  admirable,  cento  Camere.  Temples 
d«  Yćnus,  Mercuore,  Dianę,  Lac  B^UBaro,  Aveme,  bains  da  Nóron, 
antre  de  la  Sibylle. 


—    475    — 

'  niż  przed  podróżą.  Złoto,  które  miałem  od  ciebie.  Panie 
szanowny,  dowiozłem  na  miejsce,  z  czego  cieszę  się,  bo  tu 
roi  teraz  potrzebne.  Szukamy  teraz  mieszkania  i  meblów. 
Ja  cały  dzień  biegam  i  widzę,  te  odwykłem  od  odleg}o.4ci 
paryzkich,  takem  znużony.  Po  gazetach  już  drwią  ze  mnie 
i  łają,  że  przyjechałem  itabierać  pieniądze,  liędzie  tego  wię- 
cćj.  Znalazłem  emigraeyą  podstarzałą,  nie  ruchawą  i  bu- 
rzącą się.  Owóż  nowiny.  Rzucam  ten  listek,  ieby  donieść, 
żeśmy  do  lądu  przybyli-    Wasz  sJuga,  Adam  Mickiewicz." 

Z  powodu  powołania  Mickiewicza  na  katedrę  paryzką 
napadł  na  niego  Józef  Bolesław  Ostrowski,  który  zacząwszy 
od  Niemcewicza  i  Alochnackiego    a  skoiiczywszy  na  Heltma- 

■  nie  i  Worclu,  miotał  obelgami  na  wszystkich  wybitniejszych 
członków  emigi-acyi.  W  organie  swoim  i\'onia  Polska  *)  opła- 
kiwał, że  Mickiewicz  siebie  jedynie  widział,  osobiste  wynie- 
sienie, że  moskiewskiemi  sposobami,  podstępem,  skrytem  usi- 
łowaniem, wyrobił  sobie  katedrę,  zamiast  wejść  do  mf)  przez 
konkurs  i  wychwalał  odpowiedniejszych,  według  niego,  kan- 
dydatów: Lelewela,  Szafarzyka,  łlankę,  Jungmana,  Kollara. 
Lelewela  wydalonego  z  Francyi  przez  nzi^d,  Cousin  by  nie- 
zawodnie nie  wybrał,  o  czem  J.  B.  Ostrowski  doskonale 
wiedział,  a  za  to  wcale  nie  wiedział,  czy  Hanka,  Szafarzyk, 
Jnngman  i  Kollar  umieli  po  francuzku  i  gotowi  byli  prze- 
nieść się    do  Paryża.     „Nie  jest-że   pan  Mickiewicz,  wolał 

•  J.  B.  Ostrowski,  posiadaczem  katedry  ?  To  rzecz  najważniej- 
sza.   Nasamprzód  „ja  i  »iy  i  nasi.-^  ^) 

Nie  było  okrzyczańszej  osobistości  na  wychodżtwie  od 
J.  B.  Ostrowskiego.  „Gdybyśmy  żyli,  pisał  szkalowany  przez 
niego  Ludwik  Mierosławski,  w  towarzystwie  normalnem,  w  któ- 
remby  oszczercy  odpowiadali  swoją  osobą  za  psoty  swojego 
języka . . .  Ale  od  czasu  jak  Pan  Bóg  dał  tchórzom  druk 
i  dyliżans,  ażeby  to  plwali  z  daleka,  czego  w  oczy  powiedzieć 


')    Attykuł  pod  tytułem:  Pan  Ailmn  Micklenic:  t  Sftimimiszcii/- 
a  Btr.  603-604.    Tom  lY.  tMAziai  III.  PÓJarkuss  31. 
•)    Dodatek  pod  numerem  IJ£XX. 


VI 

Wilna,  któł  Łam  nszyje?  Znalazłem  ta  Polkę,  tę  mnsidem  pro- 
sić: a  kiedy  Zosia  podrośnie  i  szyć  będzie  umi^a,  to  Ja  nie 
będ@  w  kłopocie,  napiszę  i  Zosia  wszystko  mi  aszyje.  Proszę 
sobie  nie  łartować  z  tych  moich  projektów,  ja  robię  się  diiad- 
kiem,  a  dziadkowi  wszystko  wolno,  dziadkowi  powinny  miJe 
dtiewczęta  osłagiwać  i  w  jeRo  starości  pomagać.  Otół  proszą 
pilnie  hodować  i  dopatrywać  Żusię,  którćj  i  teraz  posyłam  W  i  ą- 
zanie  dla  Helenki,  ksiąłeczkę.  Mołe  j<i2  i  czyta? 
Wszakie  mama  niedbała  nie  donosi,  więc  pewnie  nie  czyta.  Pro- 
szę tedy  zacząć  j%  uczyć.  Bardzo  piękae  to  wiązanie  Helenki, 
jak  tam  ona  rezonuje,  te  oczka  do  patrzania,  rączki  do  pracy 
dał  Pan  Bóg.  Staś  dobry  pójdzie  kiedyś  z  nami  na  polowanie, 
będzie  bsiąikę  czyti^,  a  my  posłachamy.  Proszę  pamiętać  o  Sta- 
siu. Widać,  ie  Marya  zapamnials,  albo  raczój  ani  wierszem  ani 
prozą  prawione  kazania  nie  pomagają:  wszak  to:  żona,  a  nie 
gospodyni  —  Pana  Boga  się  nie  boi.  —  I  dal^:  narodowi  krzy- 
wdę czynL  Proszę  tedy  i  Pana  Boga  bać  się  i  narodowi  krzywdy 
nie  czynić.  Bieda  z  tem  przekonaniem,  te  się  jnż  poprawić  nie 
moina.  Hoina,  byleby  się  tylko  łyczyto.  Doprawdy  warto  by* 
toby  do  tego  buduaru,  do  tćj  biblioteczki,  choć  z  parę  ksiąłek 
o  gospodarstwie,  o  warzywie,  o  chowie  ptastwa,  i  choć  niewinnych 
owieczek.  Dobrze  by  to  bjto  wyobrazić  sobie  Maryą  zajętą  go- 
spodarstwem, liczącą  i  doglądającą  swoje  trzody  i  dzieci  nciące 
się  przy  oićj  być  poiytecznemi  krajowi.  Co  bądJ,  trzeba  się 
choć  ir  dziesiąta  części  poprawić  a  zdrowie  bardzo  szanować, 
bo  zawsze  dodkie  rączki  Maryi  pragniemy  i  mamy  nadziejit 
ciJować. 

Co  Marya  powiada  o  oienienin  pewnego  Jegomości  s  pewną 
panną,  to  pierwszy  raz  o  tem  słyszę  i  z  niektórych  względów 
poczytuję  to  za  rzecz  bajeczną  i  wreszcie  gdyby  tak  było,  mołe 
byłoby  i  dobrze,  bo  trzeba  na  świecie  pewnego  uspokojenia, 
i  kiedy  tyć  mamy,  trzeba  go  szokać.  W  ciągłej  boleści  czło- 
wiek do  niczego  nie  zdatny  i  łycie  jego  wisi  często  na  włosko, 
lada  okoliczność  mole  je  o  zgubę  przyprawić.  Zdziwisz  się  Maryo, 
łe  tak  chcę  aby  długo  ladzie  dobrzy  iyli,  ala  Maryo  pomyśl  Bot>ie, 
fe  ladzie  dobrzy-  mogą  coś  w  życin  dobrego  uczynić,  i  me  bę- 
dziesz się  dziwić  dla  czego  pragnę,  abyście  iyli  i  mnie  przełyli. 
Ale  prosię  Maryi  nie  robić  łarcików  z  gienioszów  połączenia; 
dla  kogo  mogą  to  być  gieniusze,  a  dla  nas  proste  głowy,  które 
bardzo  dobrze  mołna  zakręcić. 

Stypułkowskiego  znam.  Znalem  jego  rodziców  i  w  ich  doma 
bywałem,  będąc  jeszcze  dzieckiem,  pamiętam  ich  dobrze  i  późnij 
widywałem  matkę  i  córki.     Franusia  nie  znalem,  terazem  go  nj- 


—     477     — 

i  nigdy  tych  słów,  ^dam  Mickiewicz,  skreślić  nie  pozwo- 
ly*.  ')    Na  nieszczęście  dla  siebie  słowa  tego  nie  dotrzymał. 

Owa  polemika  przypomniałaby  Mickiewiczowi,  gdyby 
tein  mógł  zapomnieć,  źe  minął  dla  niego  czas  mozolnej 
i  spokojnej  pracy,  że  nie  otoczony  już  samą  przychylnością, 
E  nad  Lcmanem,  że  będzie  miał  do  walczenia  nie  tylko 
)boj$tnoScią  Francnzów,  ale  z  chorobami  emigracyi.  Z  tych 
arób  wyśmiewano  sig  dowcipnie  w  dziennikach  polskich 
Paryiu  a  w  przeglądzie  /kronika  emiijracyi  pohkU-J  ano- 
n  podpisujący  się:  Doktor  Pigułka,  drwił  sobie  z  brater- 
coraanii,  komitetomanii,  dyplomacyomanii,  republikomanii, 
ntralizomanii,  klubomanii,  religiomanii  i  pamigtnikomanii.') 
estety  owe  manie  dochodziły  czasem  do  wścieklizny. 

Tymczasem  10-go  Paidsieroika  Courrier  Francais  po- 
larzał  następne  obwieszczenie  z  urzędow^o  Moniienr 
mrersel:  „Rozporządzeniem  pana  ministra  wychowania  pu- 
icznego,  pod  datą  8-go  Września,  p.  Adamowi  Mickiewi- 
Mwi,  byłema  professerowi  języków  starożytnych  Akademii 
ozańskićj,  powierzoną  została  katedra  języka  i  literatury 
Cwiańskićj  świeżo  utworzona  w  Cotlćge  de  France.  Wybór 
m  odpowiada  najzupełniej  widokom  liberalnym  Izb.  P.  Mic- 
icwicz,  urodzony  na  Litwie  na  początku  tego  wieku,  2.vł 
Bgo  w  Rosyi  i  gruntownie  zna  wszystkie  języki  lub  narze- 
a  Błowiańskif^j  rodziny.  Wielkie  jego  bohaterskie  poemata 
ol^ły  mu  zasłużoną  sławę  w  calćj  Europie;  przezwano  go 
Uznie  Byronem  kalolickim  Polski.  P.  minister  wyctiowa- 
•■  publicznego  pospieszyłby  przedstawić  królowi  jego  mia- 
Wanie  ostateczne,  gdyby  formalności  konieczne  dla  natu- 
'izacyi  cudzoziemców  nie  wymagały  przynajmniej  rocznego 
'bytu  we  Francyi".  W  przypisku  dodawano  „że  p.  Mickie- 
Cz  żył  już  lat  sześć  w  Paryżu  i  włada  frsncuzkiem  j^zy- 
Bin  z  największą  łatwością". 


■)    Aoiea  Polska  i.  IV.  OddziBl  :j,  pótarkiwz  82,  str.  600— C07. 
'odktek  pod  numerem  LXXXI). 

')    Nr.  15-go  Caerwca  1834  r.  str.  21)1. 


—    47«    — 

W  Lozannie  wciąż  się  zajmowano  Mictdewiczem.  V 
kacye  troctię  opóźniły  przebij  spraw;  mianowania  go  profc 
sorem  liODorowym').  Akademia  odczytała  zaledwie  O- 
Października  list  Itady  oświecenia  publicznego  w  tym  pnt 
miocie^);  27-go  postanowiła  przyznać  mu  ten  tytu!'),  j 
o  tern  w  parg  dni  późnićj  doniosła  Radzie  oświecenia  pid 
czncgo').  Ta  ostatnia  udzieliła  tą  wiadomość  30-go  Wydi 
łowi  spraw  wewnętrznych"*).  Prezes  Rady  stanu  podpisał  S- 
Listopada  ów  dokument*'),  polecając  Radzie  oświecenia  pał 
cznego  przesłanie  go  Mickiewiczowi^.  Rada  oświecenia  | 
blicznt^o  zawiadomiła  4-go  Listopada  Mickiewicza,  2c  miai 
wany  został  professorem  honorowym  Akademii  Lozański 
u  uczyniła  to,  że  użyjemy  wyrazów  gazety  Iltioda  PoU 
która  akt  teu  i>odała  „reskryptem  arcy-cłużeściańskim,  i 
żniącyni  się  zupełnie  od  zwykłego  rządow^o  stylu"^).  3lh 
Polska  dodawała,  źe  akt  ten  czyni  zaszczyt  władzy,  od  U 
rej  pochodzi  i  ziomkowi,  który  podobne  uczucia  uatchnąff 
tratił;  powtarzamy  go  jako  epilog  professorski^o  zawd 
Mickiewicza  w  Lozannie. 

„Kanion   ffodiyski. 

„Itada  oświecenia  publicznego  do  pana  Mickiewicza,  po 
fessora  języka  i  literatury  słowiańskićj  w  Paryżu. 

„Panic,  donosząc  Kadzie  Stanu,  te  wyższe  powinntl 
nakazują  ci  pożegnać  naiszę  Akademią  i  kraj  nasz  opoti 
wyraziłeś  zarazem,  2e  życzeniem  twojem  było  zacboa 
z  nami  pewne  stosunki,  jakiś  zaldad  owycli  zbyt  si^ 
ubiegłych  czasów,   kiedyś  żył  z  nami  jako   współobjml 

')  Dodatek  ikmJ  uumerem  LXXIII.  ] 

>)  Ibid.  pod  mimcrom  I.XXIV.  J 

')  Ibid.  pod  iiuni^reni  IAXV.  j 

*)  Ibid.  pod  nuuK^rem  LXXVI.  1 

'•)  Iliid.  |)od  numerem  LXXVII.  J 

•)  Ibid.  pod  numerem  LXXVIII.  I 

')  Ibid.  i)0d  numerem  LXXIX. 

")  Kumcr  2ó-go  listopada  1B40  r.  atr.  406— łOfJ.  i 


—    479     — 

z  i  przyjaciel.  To  uczucie  b;ło  nam  zbyt  miłe,  aby  nie 
iło  wywołać  od  nas  wzajemności.  My  tak2e,  panie,  ży- 
my  sobie,  aby  kanton  Wodejslii,  j^o  ustawy  republikafi- 
e,  nadewszystko  jego  oświecenie  publiczne,  któreś  rozjaśnił 
:  żywym  a  na  nieszczęście  tak  przelotnym  blaskiem,  mogły 
kiedy  przypomnieć  się  tkliwie  twćj  pamięci.  W  tem  spo- 
ewaniu,  o&arajemy  ci  tytuł  professora  honorowego  przy 
;zej  Akademii,  na  co  przysyłamy  ci  brewet  wydany  przez 
dg  stanu.  Nie  będzie  on  dla  ciebie  czcz%  kart%  papieru, 
ypomni  ci  maty  zakątek  ziemi,  gdzie  sig  radowano  posia- 
liem  ciebie  przez  dni  kilka;  gdzie  umiauo  ocenić  twój  s/la> 
tny  charakter;  gdzie  twój  wykład  głgbokj  a  wymowny  zo- 
wił  niestarte  ślady.  Miłość  nasza  i  uwielbienie  towarzy- 
ć  ci  będą,  panie,  w  twoim  nowym  zawodzie  a  życzenia 
;ze  o  twoje  szaęście  iść  będą  za  tobą,  gdziekolwiek  Boska 
Ltrzność  powiedzie  twoje  kroki  Przyjm,  panie,  zapewnie- 
naszego  wysokiego  szacunku  i  głębokiego  poważania. 

Prezydent: 

F.  Muret 

Sekretarz: 

Ludwik  de  V  a  1 1  i  t  r  c  s". 

Czule  się  Szwajcarzy  rostawali  z  Mickiewiczem,  i  ich 
atnie  rzewne  słowa  dochodziły  go  wśród  obudzonych  zawi- 
pyszałków  sądzących  się  goduiejszymi  od  niego  do  zajęcia 
:edry  słowiańskiej')  i  wśród  niechęci  stronnictw  śledzących, 


'}  „Nie  obojiitiui  b^dzit  Polakom  wiadoiuońć,  pisał  Demokrata 
iki,  iż  rząd  franciizki,  ceniąc  tAlenta  znakomitego  poety  naszego 
;kiewic/a,  nie  ledwie  dla  niego  utworzy!  katedrę  w  Paryżu  .ji^zy- 
V  i  literatury  atowiańskii-j ;  lecz  kiedy  poeta  waha  się,  siiiuiennia 
ierw  własne  chcąc  obrachować  siły,  dwóch  strasznych  najMityka 
>ólzawod alków,  którzy  śmielsi  od  niego  szturtiieni  o  to  miejsce, 
zczególniś)  o  pensyą  do  niego  przywiiizani)  dobijaji)  aię.  Jeden 
dch  waleczny  doktor  łilozofli  i  uczony  utaa  rewolucyjny,  swa 
zaprzeczone  prawo  zasadza  na  kilku  artykułach  w  Rcmu:  i>lavi: 
icezczonych;  drugi  z  nich,  ie  n  tłumaczeniu  dawno  już  zapomnia- 


—    4S0    — 

które  z  nich  Adam  popierać  zechce.  Sługa  ojczrzny  jedinie 
i  ji-j  tylko  oddany,  Mickiewicz  gotował  się  do  przyszhcii 
prelekcyi  jak  żolnitrz  do  boju,  a  Lozannę  w  której  zcaliil 
wytchnienie  przed  walką,   zachował  oa  zawsze    w  wdzigczn^ 


nem,  wlasoemi  wicrBEami  zastępował  wiersze  Mickiewicza,  mniema, 
i£  również  Francuzom  i  ta  rażą  na  katedrze  zastąpić  go  puinfi. 
Napastowani  o  protekcją  parowie  FrancTi,  krok  ten  jak  i  mj,  n 
coś  więc*']  nif.  prostą  niedelikatność  zapewne  nwaiaĆ  zechcą",  (t.  OL 
ciąie  Ii.  str.  87).  Hiriie  Siave,  która  przestała  wychodzić  po  pa- 
wszjm  zeszycie.  Redaktorem  był  doktor  prawa  Hieronim  Napoltoa 
Bońkowski,  przed  rewolucją  profe^«or  w  gymnazyum  -warszawstian, 
a  pijżnićj  kapitan  legii  litewskiej.  Drogi  współzawodnik  Mickini- 
cza,  Krystyn  Oatrowsbi,  służył  podczas  kampanii  w  stopniu  podpo- 
rucznika artylleryi.  Bońkowski  i  Ostrowski  poczęli  starania  w  pnf- 
puszczeniu,  że  Mickiewicz  katedry  sIowiauBki^j  nie  przyjmie.  Boś' 
kowski  i  o  katedrze  w  Lozannie  zamyślał:  „Co  do  moich  nadńi 
przeniesienia  się  do  Lozanny,  pisał  on  do  Adama  17-go  Paździeno- 
ka  1839  r.,  nie  roszczę  sobie  żadnego  prawa,  albowiem  warankoffl, 
jakich  oni  wymagają  nie  mogę  zadoŚć-uczyniĆ,  bo  jak  polskie  prif- 
ałonie  niesie,  Icpićj  trzymać  niż  gonić.  Ale  zadziwia  mnie  niooiii 
ie  p.  Jacquet  nie  odesłał  mi  dotąd  moich  papierów.  Daruj  mi  Pi^ 
to  się  ośmielam  zatrudnić  go  mojenii  sprawami  i  t.  d-"  Bońkowdl 
został  późnili  przyjacielem  Mickiewicza,  Ostrowski  miał  dn^  tu 
jeszcze  dobijać  się  o  posadę  Adama. 


EOSISO  TOKU  n. 


DODATEK. 


Weim-nr  3-go  kwietnia  1830  r. 

Miałeś  Pan  zupełną  słnsznośó,  nierząi*,  2e  Fni^skie  imię  tyje 
■w  Daszym  domu  otoczone  nietylko  szacunkiem,  ale  i  przywiąza- 
niem, i  z  pewnością  nie  zawiedziesz  się  Pan,  jeieli  będziesz  prze- 
koDBDj',  te  te  uczucia  dla  Pana  nigdy  nie  ulegną  zmianie.  Moie 
Paa  zatem  sam  ocenić,  jak  raiłyby  mi  był  list  Fański  —  nawet 
gdybyś  Pan  nie  byt  sławnym  człowiekiem  — ,  co  w  ogólności 
nie  jest  dla  mnie  obojętne.  Nie  śmiej  się  Pan  z  mego  w}'zna- 
nia  —  podzielam  zdanie  Schillera:  „Z  dóbr  Łćj  ziemi  najwic- 
kfizem  przeciet  sława."  A  gdybyś  Pan  tak  jak  ja  widział  na- 
tchniony wzrok,  z  jakiem  pewien  młody  Polak  Pański  portret 
oglądał,  to  przekonałbyś  się  Pan,  2e  najpiękniejszym  i  nąjnie- 
dmierteluiejszym  węzłem,  jaki  człowieka  z  ojczyzną  i  narodem 
przez  wszystkie  pokolenia  łączy,  jest  sława.  Byłabym  bardzo 
pragnęła,  byś  Pan  widział  był  owego  młodego  rodaka,  bo  byłbyl 
Fan  prędko  przyjął  moje  opinią,  którą  ostatniego  wieczora  tafe 
ływo  zwalczałeś.  I  ucieszyłby  Pana  wieniec  wawrzynowy,  którym 
pański  naród  Pana  ozdabia.  —  Właściwie  tylko  ostatniemu  dniowi 
Pańskiego  pobytn  list  Pański  zawdzięczam.  Często  tak  mi  si^ 
idanalo,  ie  dopiero  w  chwili  rozłączenia  znajdowano  mię  i  ro- 
zomiano;  a  to  przecież  wszystko  jedno,  dopóki  niepoznani  prze- 
chodzimy obok  siebie,  nie  istniejemy  dla  siebie.  Może  to  dla 
tego,  ie  na  tym  świecie  każde  szczęście  poznaje  się  tylko  na  to, 
aieby  zaraz  się  dowiedzieć,  że  potrzeba  się  go  wyrzec  —  albo 
tćł,  jeśli  ręka  sądzi,  ie  wolno  jśj  zerwać  ten  niebieski  kwiat. 
Dozwolone  to  tylko  na  czas  krótki  i  przelotni,  ażeby  człowiek 
polem  myślał,  ie  to  był  tylko  sen  i  ie  się  nigdy  go  nie  posia- 
daJo.  Sądzę,  ie  zbliżenie  się  w  chwili  rozłączenia  przez  to  powstf^e^ 

,    Tom  IL  a 


n 

ie  jest    prawie    niepodobieństwem  iegnać  się  z  \dm    bei  wm- 
Ezenia,  choćby  ai  dotąd  bjł  nam  obojętnym. 

Nie  żegnamy  si§  z  człowiekiem  samym  tyllco,  ale  pujpo- 
minaj4  &\%  nam  echo,  powtarzające  te  same  słowa,  cons  dabi^j 
i  slabićj.  W  ten  sposób  styszy  się  słowo  poiegnania  pnei 
wszystkie  lata  iycia  wstecz  ał  do  niejasnego  dzieciiistwa  i  przydio- 
dzi  przy  kaźdem  „B%di  zdrów"  z martwycti wstanie  wsiystkiek 
bólów,  jakicli  się  kiedykolwiek  w  iycin  przy  rozstaniu  dozniwito. 
Mjśl  bowiem:  jaka  przyszłość  czeka  rozłączającego  się  t  t 
ciemność  otaczająca  ją  a  połączona  z  pytaniem,  czy  i  kiedy  ś; 
zobaczymy?  wywołuje  wzruszenie,  które  prędko  pokonywa  tysiąooe 
wzglgdy,  dotychczas  dwojgu  ludziom  stitjące  na  przeszboJiiŁ 
Smutki  Pańskićj  doli  byty  mt  znane  tylko  w  lekkich  zaryuefc 
(owszem  i  teraz  jeszcze  mało  mi  są  znane),  obawa  zaś,  tetij 
niimowoli  nie  dotknąć  struny,  która  w  duszy  Pana  mogła  wf<!iii 
dźwięk  bolesny,  robiła  mię  niepewną,  mo2e  nawet  zmiesuof. 
Kawet  tego,  co  mi  się  w  iyciu  Pana  na  pewne  szczęściem  wy- 
dawało, podziwienia  dla  pańskich  dzieł,  ledwo  śmiałam  dotknij 
bo  gdy  się  doszło  moich  łat,  to  jat  wiemy,  2e  to,  co  ni^ednem 
wydaje  się  kwiatem  zdobiącjni  czyjeś  życie,  jest  wtaćdwie  cii 
niem  kolącym. 

O  poezyi  Pańskićj  w  szctególności  nie  mogłam  mówić,  bi 
są  to  dla  mnie  same  bóstwa  zasłonięte  i  czułam  bardzo  dolH^ 
2e  mówienie  o  tern  uważ^byś  Pan  bądź  za  natrętną  ciektwoi^ 
bądź  t6ż  za  próźnO!>ć  zarozumiałą.  Mówisz  Pan,  te  oczelnijesi 
mię  w  Rzymie,  a  to,  co  wypowiedziałeś  iartem,  omal  nie 
się  prawdą.  Całą  zimę  chorowałam  tak,  te  nie  mogłam  nigliii 
bywać,  —  i  była  chwila,  w  którćj  lekarz  wymówił  ałowo  Blt»li**' 
A  chociaż  dotąd  wcale  nie  jest  mi  łepićj,  i  on  i  ja  uzntlifnT, 
że  jest  to  niemożliwe,  i  usiłuję  teraz  za  pomocą  rozsądkn  bfr 
rzyć  wszystkie  zamki  powietrzne,  które  już  wcale  pokaźnit 
wznosiły. 

Mój  teść,  dzięki  Bogu,  ma  się  zupełnie  dobrze,  i  bardn 
zajęty  drugą  częścią  Fausta;  każe  mi  nie  tylko  posłać  n 
deczniejsze  pozdrowienie  dla  Pana,  ale  prosi  tabże,  łebyś  ifi 
łaskaw  podziękować  księżnej  Wołkońskićj  za  list  i  za  iipomiB^ 
który  jako  dowód  pamięci  ucieszył  go  i  zaszczycił.  Odi 
proszę  dodać  szczere  ubolewanie,  że  tyllco  tak  przelotnie  widocJ 
ją  mogłam.  • 

Go  do  Anglików,  zawsze  jeszcze  mam  dla  nich  symptin 
a  zwłaszcza  dla  przyjaciół  moich  Irlandczyków.  Gdzie  były  Fi^ 
akie  oczy,  gdzie  poetyczna  fantazya,  że  te  szlachetne  posba) 
wrażenia  nie  zrobiły  na  Panu?     Pisząc  to,  nie  mt^m  si  ajfi 


ni 

irłaśnie  Robinsona  —  mimo  to  pozdrów  go  Pao,  je^li  go  Pan 
zobaczf,  serdecznie  i  nie  przestraszaj  się  długością  moj^  epi- 
fitotf.  Spieszę  z  zakończeniem.  A  nic  zapomnij  Pan  o  moim 
przyjacielu  Stirlingo  w  Genui  — ,  bo  cbociaż  wtedy  był  bardzo 
miody,  przekonaną  jestem,  te  wyleczy  Pana  z  wszelkich  uprze- 
dzeń, jakie  byś  mógt  mieć  do  Irlandczyków.  Żegnam  Pana,  ser- 
decznie ł^nam;  mój  miji  i  moja  siostra  kaią  mi  dołączyć  od 
nich  ffiele  pozdrowień.  Byłoby  baidzo  ładnie,  gdybyście  Pano- 
wie t.  j.  Pan  i  p.  Odyniec  zechcieli  przysłać  co  dla  .Chaosu", 
Proszg  się  nic  dziwić,  łe  o  Rzymie  ani  słówkiem  nie  wspomnia- 
łam ;  z  moj6j  strony  biłoby  to  dziwną  zarozumiałością  wobec 
Pana  mówić,  ozem  Jest  Rzym  — ,  więc  wołg  skromnie  milczeć. 
Gty  Fan  pracuje?     Uam   jeszcze  Pańskie    nuty,    czy  przyjedzie 

Pan,  ieby  je  odebrać?  n . .  - 1 1  r<      .  ł 

'       ^  OttilievonGoethe. 

II. 

Ogłoszenie. 
Na  mocy  postanowionia  Wileńskiego  gobernialnogo  Rządu, 
■  czasowśj  ekspedycyi,  l3-go  Sierpnia  roku  przeszłego,  uczynionego 
V  przedmiocie  prędszego  uzyskania  od  byłych  członków  tajnych 
towarzystw  Filaretów  i  Filomatów  należących  sig  do  zwrotu 
skarbowi  wydatków  poniesionych  podczas  odbywanego  z  nieb 
śledztwa,  takowe  wydatki  po  ró2oćj  części  rozdzielone  były  do 
opłacenia  od  każdego  po  U  r.  54  kop.  srebrem  i  po  177  rubli 
75 '/i  kop.  asygnacyami,  ale  Łeruz  po  wyłączeniu  z  ogólnego 
Gpisu  20  pomówionych  w  czasie  śledztwa  o  nałożenie  do  tych 
towarzystw  nieprzekonanych  o  to  osób,  po  nowo  zrobion^  roz- 
kładce  liczy  się  od  każdego  po  13  r.  86'/'j  kcp.  asygnacyami, 
Zaczem  i  ogłasza  się  niżój  wyrażonym  do  tych  towarzystw  nale- 
żącym osobom  a  mianowicie:  Herkulaaowi  Abramowiczowi,  Kaje- 
tanowi JózeFa  synowi  Adamowiczowi,  Wincentemu  Budrewiczowi, 
"Wincentemu  Bobińskiemu,  Tomaszowi  Butkiewiczowi,  Janowi  Cwi- 
klisowi,  Janowi  Czeczotowi,  Justynowi  Ciecierskiemu,  Hipolitowi 
i  Wiktorowi  Drzewieckim,  Michałowi  Dompyce,  Cypry  ano  wi 
Daszkiewiczowi,  Antoniemu  Dudinowi,  Mikołajowi  Dziekońskiemu, 
AdryauDwi  Eytminoni,  Jauowi  Jermolowiczowi,  Karolowi  Jeńcowi, 
Jerzemu  Frąckiewiczowi,  Janowi  Ilorainowi,  Mikołajowi  Ilamil- 
kiewiczowi,  Augustowi  i  Tadeuszowi  Ilryhozowiczom,  Wiktorowi 
Gintotowi,  Ignacemu  Januszewskiemu,  Janowi  Jankowskiemu,  Win- 
centemu Ihnatowiczowi,  Jakubowi  Jagielle,  Rufinowi  Jundził- 
łowi,  Janowi  Klukowskicmu,  Dyonizcmu  Koczauowi,  Janowi  Kr}- 
Dickiema,  Józefowi  Kowalewskiemu,   Tomaszowi  i  Józefowi  Kra- 


IV 

skowskim,  Mikołajowi  Eazlowsbiemu,  SUaisIawowi  Kozaldewiczoiri, 
Karolowi  Kamińskipmu,  Gracjanowi  Erasickicmu,  Hilaremu  Łn- 
kaszewskiemu,  Teodorowi  Eozińskipmu ,  Stanisławowi  ilacieje- 
wskiema,  Karolowi  i  Mikołajowi  Malinowskim,  Franci  sikom 
Morte,  Janowi  Miszkielowi,  Aleksandrowi,  Adamowi  i  Jeneon 
Mickiewiczom,  Janowi  Michale  wieżowi,  Teodorowi  Milakowskiemn, 
Karolowi  MiknUkiemn,  Edwardowi  Odyńcowi,  Eliaszowi  OsU- 
szewskiemu,  Jnst;nowi  Romnaldowi  Polowi,  FraaciBikowi  Ko- 
lio wskiemn,  Józefowi  Platerowi,  Onufrema  Pietraszkiewiczowi, 
Janowi  Popcfce,  Kajetanowi  Przeciszewakiemu,  Ludwikowi  Pa- 
prockiemu, Henrykowi  Homerowi,  Mikołajowi  Rodkiewiczovi. 
Adamowi  Sazinowi,  Leopoldowi  Sosnowskiemu,  Janowi  Sobole- 
wskiemu, Tadeuszowi  Slezanowskiemu,  Wincentemu  Szydło  wskiema, 
Konstantemu  Tołińskiemn,  Ignacemu  Terleckiemu,  Janowi  Vie^ 
nikowkiemo,  Michałowi  Wierztiołowiczowi,  Eonstautemu  Zale- 
skiemu, Antoniemu  Zienowiczowi,  Tadeuszowi  ZiliiJskiema,  Józe- 
fowi Zarzeckiemu,  Tomaszowi,  Stefanowi  i  Ignacemu  Zanom, 
Serafinowi  Załiorskiemu,  Marcinowi  Żylińskiemu,  Tadeuszowi  Że- 
browskiemu, Dominikowi  Chodźcn,  Kazimierzowi  ChrzeiODOni- 
czowi,  Józefowi  Chodorowiczowi,  Jonowi  Chrapowickiemu.  iHf 
oni,  dla  niewiadomości  tera^.niejszego  ich  miejsca  pobyto,  nieod- 
miennie w  ciqgu  dwóch  miesięcy,  licząc  od  dnia  pierwszego  wy- 
drukowania niniejszego  ogłoszenia  w  gazetach,  przysłali  lrJ^^ 
wyralone  przypadające  od  nicłi  summy  prosto  od  siebie  do  Wi- 
leńskiego Powiatowego  kaznaczejstwa,  w  przeciwnym  bowiem  mit 
zmuszeni  bgdą  do  tego  surową  policyjną  egzekucyą  i  natencui 
snmmy  te  uzyskane  od  nich  będą  jako  za  skarbowa  niedoimkę  z  pn}- 
padającemi  procentami  co  miesiąc  po  jednćj  kopiejce  od  nhli 
Sowietoik 
Otto  Anderson. 
Wilno  dnia  28  lutego  v.  s.  1830  r. 
(Dodatek  dmgi  do  ,Euryera  litewskiego*  nr.  36). 

III. 

Notatka  wtasnorączna  Pani  Wery  Ctilustiii. 

Naples.  Mai  1830. 
25  Hai.  Mardi.  Avec  Mickiewicz,  Odyniec,  Simon  en  ht- 
teau,  rćcole  de  Tirgile,  Ile  Nisida,  Pcocida,  Ischia,  descendn  u 
cap  de  Mis^ne.  Pisoine  admirable,  cento  Camere.  Templs 
de  YćnuB,  Mercuore,  Dianę,  Lac  Fusaro,  Avema,  bains  de  Hinn, 
utre  de  la  Sibylle. 


26.  Simon  avcc  Potocki,  Mickiewicz,  Odyniec  partent  ponr 
PouzoUes. 

27.  Jendi.  Course  d'Hcrculaniiii]. 

28.  Yendredi.  Catacombes  de  St  Janvier. 

29.  Simon  est  allć  au  Yćsuve. 

Juin  1830. 

3.  Partie  pour  Avellino,  coucher  k  Salerne. 

4.  Pestum. 

5.  Pompeia.     BevenQe  ik  Naples. 

7.  Fresqa8s  de  Pompeia. 

8.  Bronzes  et  meubtes. 
18.  Pompeia. 

IV. 

'JO 
—y- Października  1830. 

Odebrałem  najprzód  książki,  a  potem  list,  chociat  przed  kaiął- 
Icami  pisany.  Z  kartki,  która  bfła  przy  książkach,  dowiedzialeoi 
sic,  ie  Marya  była  chora,  a  teraz  nie  wiem,  czy  zdrowa.  Bora- 
tyński zajął  czas  jakiś  dobrze,  ale  posyłać  tak  daleko  romanse, 
gdyby  często,  toby  było  szkoda  pieniędzy  najprzód  na  kupno,  po- 
tem na  przesłanie.  Dla  tego  z  mojij  strony,  nic  z  katalogu  nie 
irybrałem,  obaczę,  pomówię  z  Tomaszem:  bo  czy  vi«  Harya, 
aiam  nadzieję  z  nim  się  obaczyć.  Dozwolono  mi  obrać  miejsce 
pobytu,  gdzie  zat^dam,  ale  w  guberniach  rossyjskicb,  nie  pol- 
akich.  Uyślę  po  nowym  roku  ruszyć  do  Petersburga,  i  będę  po 
ilrodze  n  Tomasza.  Marya  nic  się  nia  zmienia,  zawsze  niedbała, 
zawsze  zdrowie  traci:  a  kto  wie,  mote  będziem  szczęśliwi,  moia 
Gię  kiedy  obaczym.  Dziękuję  za  łaskę,  kiedy  Marya  udręczy  aig 
1  zgaśnie  przed  naszym  przyjazdem!  Uchowaj  mię  Boie,  na  to 
nie  zezwolę.  Proszę  i  błagam  Mar}'^,  aby  się  starała  poprawić, 
aby  nie  jeździła  po  lasach  dni  całe,  nie  dziczała,  ale  uczyła  swqję 
2oBię  i  Stasia,  Dotąd  icb  jeszcze  nie  pozdrowiłem  i  ui«  wspo- 
minałem. Biorę  ich  teraz  do  serca  moj^o.  Pozdrawiam  ta  ma- 
leńkie stworzenia,  których  wychowanie  i  BzczQdcie  powinno  być 
Jedynem  staraniem  ich  mamy.  Mama  ta  nic  do  rzeczy,  nie  od- 
powiada na  dowcipne  zapytania  Zosi,  a  kt^s  nas  pocieszy,  któt 
oam  sprzyjać  będzie,  kiedy  Zosia  niekochana  od  mamy,  nanczf 
się  i  nas  wszystkich  nie  kochać?  Proszę  Zosię  pielęgnować,  bo 
choć  ooa  moją  toną  nie  będzie,  będzie  moją  naprzytdad  SEwactk^, 
moją  przyjaciółką.  Nie  wiasz,  Maryo  Dobrodziko,  jaki  miałem 
Uopot,  trzeba  mi  było  uszyć  kilka  prześcieradd,  pisać  po  to  d» 


TI 

Wilna,  któł  tam  aszyje?  Zoalaztem  ta  Polkę,  1%  modałem  pn- 
sić:  a  kiedy  Zosia  podrośnie  i  szyć  będzie  umiała,  to  ja  nit 
będę  w  kłopocie,  DSpiszę  i  Zosia  wszystko  mi  aszyje.  Proł^f 
Eobie  nie  żarlować  z  tych  moich  projektów,  ja  robi^  się  diiad- 
kiem,  a  dziadkowi  wszystko  wolno,  d/iadkowi  powinny  małe 
dziewczęta  usługiwać  i  w  jgko  starości  pomagać.  Otit  i 
pilnie  hodować  i  dopatrywać  Zusię,  którćj  i  leraz  posyłam  W  i  %• 
zanie  dla  Helenki,  książeczkę.  Mo£e  jni  i  c 
Wszakie  mama  niedbała  nie  donosi,  wigc  pewnie  nie  czyta.  Pro- 
szę tedy  zacząć  j^  uczyć.  Bardzo  pięhae  to  wiązanie  Hetenki, 
jalć  tam  ona  rezonuje,  te  oczka  do  patrzania,  rączki  do  praiy 
dał  Pan  Bóg.  Staś  dobry  pójdzie  kiedyś  z  nami  na  polonaoie, 
będzie  książkę  czytał,  a  my  posłuchamy.  Proszę  pamiętać  < 
siu.  Widać,  łe  Marya  zapomniała,  albo  raczćj  ani  wierszem  lai 
prozą  prawione  kazania  nie  pomagają:  wszak  to:  Żona,  a  nie 
gospodyni  —  Pana  Boga  się  nie  boi.  —  1  dal^:  narodowi  kny- 
wdę  czyni.  Proszę  tedy  i  Pana  Boga  bać  się  i  narodowi  krzywdy 
nie  czynić.  Bieda  z  tern  przekonaniem,  2e  się  jd2  poprawin 
można.  Można,  byleby  się  tylko  życzyło.  Doprawdy  warto  b^ 
łoby  do  tego  buduaru,  do  tćj  biblioteczki,  cboć  z  parę  Iciiątd^ 
o  gospodarstwie,  o  warzywie,  o  chowie  ptastwa,  i  choć  niewinnyck 
owieczek.  Dobrze  by  to  bjlo  wyobrazić  sobie  Harją  zajętą  g> 
spodarstwem,  liczącą  i  doglądającą  swoje  trzody  i  dzieci  t 
się  przy  nićj  być  poźytecznemi  krajowi.  Co  bądź,  tneba  nf 
choć  w  dziesiątćj  części  poprawić  a  zdrowie  bardzo  szanowi^ 
bo  zawsze  słodkie  rączki  Maryi  pragniemy  i  mamy  nadiieR 
chować. 

Co  Marya  powiada  o  ożenienia  pewnego  Jegomości  z  ] 
panną,  to  pierwszy  raz  o  tem  słyszę  i  z  niekt&rych  WE|^ędi« 
poczytuję  to  za  rzecz  bajeczną  i  wreszcie  gdyby  tak  było, 
byłoby  i  dobrze,  bo  trzeba  na  Świecie  pewnego  uapokojeaii, 
i  kiedy  żyć  mamy,  trzeba  go  szukać.  W  ciąglój  boleści  t^ 
wiek  do  niczego  nie  zdalny  i  życie  jego  wisi  często  na  włoski, 
lada  okoliczność  może  je  o  zgubę  przyprawić.  Zdziwisz  się  HiiTiii 
że  tak  chcę  aby  dluuo  ludzie  dobrzy  żyli,  ale  Maryo  pomj^l  nbit, 
że  ladzie  dobrzy  mogą  coś  w  życia  dobrego  uczjoić,  i  Die  b^ 
dziesE  sig  dziwić  dla  czego  pragnę,  abyście  żyli  i  mnie  pintr^L 
Ale  proszę  Maryi  nie  robić  żarcików  z  gieninszów  policzeoii; 
dla  kogo  mogą  to  być  gieniusze,  a  dla  nas  proste  głowy, 
bardzo  dobrze  można  zakręcić. 

Stypułkowsktego  znam.   Znałem  jego  rodziców  i  w  ich 
bywałem,  będąc  jeszcze  dzieckiem,  pamiętam  ich  dobrze  i  p^>^ 
widywałem  matkę  i  córki.     Fraiiusia  nie  znatem,  terazem  goY 


VII 

izał,  jak  przeje2diał  przez  Uf;.  Przypomina  ojca  i  z  twarzy 
i  z  mowy.  Bardzo  dobry  chłopolc  Wielce  akuratny.  Jak  do- 
świadczyłem, pieniędzy  pożyczać  nie  lubi,  kiedy  winien,  oddać 
stara  się,  zegarka  taniego  a  złego  nie  kapuje,  chc^c  zebrać  pie- 
niądze na  dobry.  Stateczny  i  w  nance  pilny,  pragnie  sig  wydo- 
skonalić w  językach,  siedząc  w  tutęjszćj  pustyni;  tmdzi  się  bie- 
dny, czasem  do  niego  pisuję.  Ma  tu  w  Ufie  kolegę  Euczab- 
Bkiego,  z  którym  przyjechał  i  z  którym  zarazem  w  Wilnie  kwa- 
terował; z  tym  jest  w  przyjaźni  i  to  dobry  człowiek.  Franui 
powinien  zostać  nieco  wyższym  człowiekiem,  a  jest  już  wartym 
przychylności.  Proszę  go  przyjąć  za  swego  pazia,  paziowie  roją 
mi  się  w  głowie  po  czytaniu  Boratyńskiego.  Pisząc  do  tego 
pazia,  powiem  mu  o  troskliwości  o  niego  drogiej  jego  pani,  i  spo- 
dziewam się,  że  te  ełowa  utkwią  w  sercu  jego  i  będą  stróżami 
jego  od  złego. 

Mam  do  Mar}-i  jedne  pretensyą,  z  którą  i  z  samego  począ- 
iku  listu  chciałem  wystąpić  i  teraz  mi  się  nasuwa.  Ta  preten- 
syą jest,  za  co  mnie  Marya  z  koclianego  Pana  Jan£  przezwała 
Szanownym  w  liście  swoim  terainiąjszym  i  karteczce  przy  Bora- 
tyńskim? Za  co  mię  tak  zdegradowano:  z  kochanego  robić  Sza- 
nownym? Proszę  mi  przywrócić  dawny  tytnł,  bo  inaczćj  będę 
trochę  smutny  i  będę  się  gniewał.  Bardzo  mi  to  słodko  było, 
2e  mnie  nazywano  kochanym  panem  Janem,  chwaliłem  się  lem 
przed  Onufrym  i  Mmkawym,  a  teraz  będę  się  mnsiiU  chwalić, 
te  mnie  nazywają  Szanownym!  bardzo  tego  nie  chc^  proszę  mi 
mój  tytuł  przywrócić. 

Równie  nie  lubię  tego,  Że  Marya  od  dorobienia  muzyki 
iiymawia  się  i  zostawitje  ją  wielkim  talentom.  Ja  nie  chcę 
wielkich  talentów,  chcę  tylko,  żeby  to  była  muzyka  Harj-i,  i  ńie 
gotów  jestem  odstąpić  od  mego  przedsięwzięcia,  chyba,  ie  te 
dpiewki  bez  mnzyki  zostaną.  Mówiłem  kiedyś,  żo  jestem  rycerz 
bez  pardonu,  i  wziąłem  te  słowa  w  sensie  przeciwnym,  alei  bar- 
dzo co  do  siebie  wziąłem  w  sensie  właściwym;  rycerz  bez  par- 
donu, nie  prosi  oA,  lecz  dać  go  może,  a  ja  i  nie  proszę  i  nie 
d4ję.  Nie  proszę,  bo  nie  znam  się  na  tych  delikatności  ach,  iż- 
bym się  nie  uprzykrzył,  i  nie  daję,  bo  choćbym  się  uprzykrzył, 
to  zawsze  prosić  będę,  aby  mój  greczyn  i  sierota  muzykę  od 
Uaryi  dostali.  Proszę  tylko,  siadając  kiedy  do  fortepianu,  przy- 
pomnieć sobie  o  grekach  i  o  sierotach,  a  muzyka  kiedyś  z  serca 
się  Maryi  dobędzie. 

Nie  mam  zd^e  się  o  czem  dłuićj  pisać.  W  Boratyńskim 
rzeczy  wielkie,  wspaniałe  i  bardzo  malowne.  Łącki  nieco  stam- 
Bzek  gawędzi,  a  niepotrzebnie  autor  zadeU  się  tak  za  tym  Bas- 


vm 

Eaaem  i  cyganką,  ie  ich  od  początku  życia  al  do  tmiera  w  opo- 
wiadania swojem  pilnuje;  te  brzydkie  figury  tutą  i  obirydnaia 
w  czytaniu  sprawują.  Zresztą  polszczyzna  w  tlamacnnin  w  tit- 
których  miejscach  świetna  i  szczęśliwa,  ale  czasem  zaniedbiu 
haniebnie  ai  do  niezroznmienia. 

Miłćj  i  dobr^  Ludwice  proszę,  odemnie  pisząc  kiedy,  oitiad- 
czyć  najprzycbylnicjsze  ukłony,  czy  nie  zdarzy  się  kdsdy  iia| 
widzieć  tnojćj,  czyli  raczćj  naszć],  bo  mam  ją  za  taką,  nkoch^ 
nćj  Litewki  ?  Proszę  tedy  ją  odemnie  pozdrowić.  Pnut  o  ni^ 
coś  do  nas  napisać. 

Proszą  pisać  o  dworca  czy  o  Platynach,  gdzie  mama  mi^ 
Ezka  z  Mich^em.  Loreusowi  kłaniam  gie,  nie  pnymoasaai  p 
do  pisanik;  kiedy  nie  znalazł  dotąd  czego  o  swojćj  pajneid 
i  o  papierze  napisać,  to  na  cóż  go  mam  naglić  do  tak  tradaigo 
dlań  pisania? 

Frosz;  Maryi  ukarać  mię  znown  i  naprzykrzyć  si;  dłng^ 
jak  się  to  nazywa,  bazgraniną,  ja  mojQ  chdt^bym  skrócić  nn^ 
ślnie,  aby  zasłużyć  na  większe  jeszcze  ukaranie.  Proszę  mi  dih 
nieść  o  swojem  drągiem  dla  nas  zdrowiu,  proszę  powiedzieć,  ar 
Zosia  umie  sylabizować?  Czy  powrócił  Ignacy?  a  więc^  awig- 
c^,  choć  ze  trzy  arkusze,  bardzo  będę  szczęśliwy  z  tćj  kuT- 
Życzę  Maryi  zdrowia  i  poprawy  i  gospodarności  i  byĆ  dobtą 
i  przykładną  mamunią  —  i  całuję  jśj  drogie,  dodkie  rączki. 
Jan    Cseciot 


Lepel,-j^  Marca  1836  r. 

Zacna  MBr)'o,  juzem  podobno  dwa  razy  stąd  do  Haryi  na- 
pisali a  żadni)  nic  mam  odpowiedzi.  Nie  wiem,  czemn  to  foj- 
pisać,  chciałbym  jednak  wiedzieć  o  Boi  dennikach,  co  ńę  laa 
dzitye.  Nikt  mi  o  tem  nie  powie.  Nie  mam  przyjaciela  i  w  ^* 
nie,  któryby  mi  doniósł  z  łaski  i  dobroci  o  miłych  moich.  Hf 
Bzę  o  to  prosić,  i  tak  skutek  błahy.  Jeszcze  ru  udaję  ii| 
2  profbami.  Może  tam  list  dojdzie.  Prossę  odpowiedzieć  i  do- 
trzymać obietaicy  w  przysłaniu  wizerunków  naakowych.  htgd 
w  Witebskićj  gubemii,  pytałem  się  gdzie  w  t^że  gubernii  ai** 
Ezka  Ludwika,  bo  się  zdaje,  te  się  do  tćj  przenioda.  SMif 
śliwy  człowiek,  który  na  tem  przestaje,  co  ma;  ale  pewno  ait 
masz  bogacza,  któryby  ze  smutkiem  nie  wspomina  DtraaOBep 
bogactwa.  W  takim  razie  ja  jestem  nhogi  I  tebr»k  x  nienułep 
niegdyś  pana.  Ponieważ  nie  wiem,  czy  listy  moje  do  Maiyi  d^ 
chodzą,  więc   nie  nam  ochoty  pisać  obszerolćj.    Łepel  mój  ail 


IX 

ogromnem  jeziorem,  rzeka  płynie  przed  domem.  Pias czyste 
wzgórki  najbliłsze.  Gaj  daleko,  raz  albo  dwa  aa  rak  trzeba 
«hodzić  Dmyśtnie.  Skowronki  jut  dawno  ćpiewać  zaczęły,  dni 
piękne,  znpetay  początek  wiosny,  mojej  dziewicy.  Ileż  to  mnie 
zostaje  razy  obaczyć  wiosng !  Może  to  ostatnia.  Jut  sig  zna- 
cznie kn  starości  posuwa,  a  ustawiczne  troski  i  życie  cierpkie 
i  jałowe,  jeazcze  bardzićj  posuwają  do  grobu.  Ka  cót  te  smutne 
myćli  wielkopiątkowe,  myślmy  lepiój  o  wielkanocnych  pierogach. 
84  tu  przecież  dobre  gospodynie,  które  mnie  niemi  częstować 
będ^.  Są  tu  maleńkie  i  wigksze  nawet  dziewczęta,  które  mi 
na  fortepianie  grają.  Nie  mogę  jednak  czuć  tu  powabów  życia 
niebieskiego.  Układam  sobie  więcćj  uiywsć  przechadzki  w  tym 
rokn  i  chodzić  do  sąsiednich  wiosek  o  niilg  i  więcćj,  ale  tam 
mogą  być  tylko  wypoczynki,  a  ntcspodziewać  się  wielkich  przy- 
jemności, bo  nie  ma  Bolcienickich  gospodarzy.  Bądźcie  zdrowi, 
Sianowni  gospodarze,  a  powiedzcie  o  sobie  i  dziatwie  i  gospo- 
-darstwie  swojem.     Cali^ę  rączki  Marji  Dobrodziki. 

Jan   Czeczot. 

Lepel,  32-go  maja  1336. 

List  Maryi,  29  marca  pisany,  a  13  kwietnia  przez  po- 
cztę wysłany  z  Wilna,  w  dni  zapewne  dziewięć,  jak  zwyczajnie 
bywa,  odebrałem;  przeto  więc  npłynąt  już  miesiąc,  a  nie  odpi- 
suję. Kie  mam  ni  humoru,  ni  zdrowia  zupełnego,  jestem  zng- 
Itany  drobnemi,  ale  dokuczającemi  zatrudnieniami  slnżby,  całeoi 
pożyciem  i  chwi^ącem  się  a  upadaj ącem  zdrowiem.  Wesoła 
myśl  słnży  zawsze  lepićj  rozmowie  i  pisaniu;  przy  takich  my- 
-ślach,  jakiemi  pospolicie  trapiony  jestem,  nąjpożądańsze  milcze- 
nie. NtpróJDO  mię  Stefania  i  Pani  Fałewiczowa  kawą  dóbr) 
czatują,  próżno  mi  dziewczęta  mniejsze  i  większe  na  fortepianie 
grają;  mało  to  pomaga,  bo  za  dawnymi  znajomymi  i  fortepia- 
nami wzdycham,  a  nie  wiem,  czyby  i  ci  i  te  potrafiły  już  zasta- 
rzała chorobę  smutku  i  dolegliwości  serca  wyleczyć.  Cieciora 
amotuo-miłe  przypomni^a  mnie  czasy  dawniejsze.  Za  każdem 
widzeniem  się,  prawie  grywa  mi  ją  panna  Stefania.  Prosiłem 
pięknie  ta  piszących  kawałerów,  aby  dla  nićj  i  dla  Izabelki 
Falewiczówny  pięknie  przepisali  i  wylitografowali.  Nazw^em 
'warjacye  Rozmaitkami.  W  rzeczy  samćj  ■  jest  to  nrozmaicenie 
•  i^BD  a  nazwisko  Waijacie  tak  coi  nigdy  dobrze  nie  wpadają 
w  ucho.  Autorkę  nazwałem  Maryą  z  Tuhaaowicz.  Jeszcze  my- 
Aę  się  przysłużyć  egzemplarzami  Rozmaitek  moj^  drogićj  dzie- 
wic; i  bardzo  Szaaownćj  Pani  Teressie  Kozłowski^,  mieazkąjfcĆj 


X 

teraz  na  Todola.  Prosiłbym  Maryą  Dobrodzilię  o  przysUme 
wiccśj  nót  własnej  kompozji^yi.  Jeśli  Marya  zechce  przydać  olue- 
caoe  DÓty  na  cztery  ręce  i  będzie  mogła  być  v  Wilme  kob 
Świętego  Piotra,  to  będzie  łaskawa  kaJe  poszukać  Paul  Enzmt 
Ossolińskiego,  medyka  mieszkającego  u  adwokata  Wer>*hy  w  dom 
Dejbclów  i  mającego  po  Świętym  Piętrze  przyjechać  tn  n«  w^ 
kacye.  Przez  niego  będzie  mcgta  obdarzyć  mię  swojem  pisamenu 
Gdy  zaś  tę  okazją  opuści,  proszę  się  zatrzymać,  aż  powtórnie  sam  oł- 
pis/^-.  Priłszę  tafcie  nie  narażać  zdrowia  swego  na  podrół  choć  nis 
daleką  do  Wilna  jeśli  droga  fatyguje,  lub  nie  pomaga  na  zdrowie, 
Teraz  latem  więcej  się  będzie  chodzić,  alt  siedzieć  przy  foitł- 
pianie,  więc  i  uóty  mnićj  są  potrzebne  nit  jesienią  lab  SBI4. 
Zirouo  wprawdzie  aż  dotąd,  mrozy  tu  jeszcze  bywają;  nie  wiem, 
kiedy  ciepło  nastąpi,  wszakłe  jui  powinno  być  cieplćj.  Dziębnjt 
Maryi  za  przysłanie  sześciu  numerów  Wizerunków  naukowych, 
cztery  sn  z  roku  1834,  a  piąty  i  szósty  z  loku  1S35,  mnsiiiM 
Big  pomylić  w  księgarni  Jednak  ponieważ  odrębne,  nie  mi 
«  tern  szkody.     Bardzo  dobre. 

Myślę  sobie,  myślę,  coby  ta  więc^  napisać,  szkoda  papioi 
czystego  wysyłać;  ale  i  to  wiem,  że  odebranie  wiadomości  ol 
znajomych,  nie  na  wielości  pisania  zaleiy.  Proszę  więc  prz^tii 
na  tero  krótkiem  odezwania  się,  bo  w  głowie  mi  Ezumi,  myfli 
OcięZałe  choć  podlatują  w  różne  strony,  ale  je  zebrać  i  sptsii 
po  prostu  mówiąc,  trudno.  Coś  mię  zdrowie  znacznie  oposmi 
co  za  dziw,  już  się  trzydziestydziewiąty  rok  życia  kończy.  Prosi; 
Boga,  żeby  na  starość  pozwolił  lat  kilka  szczęśtiwycłi  w  dom 
przepędzić  i  Maryą  z  dziatkami  j^  widzieć.  Życzę  zdrowia  i  po- 
myślności. 

Jan    CieczoL 

Panu  Lorenzowi  proszę  oświadczyć  moje  akloay  i  powi^ 
dzieć,  Że  bardzo  dobrze  o  nim  pamiętam. 

Panna  Stefania  prosiła  mię  oświadczyć^Pani  jęj  uszanowiaift 


Oatatnie  posiedzenie  Towarzystwa  Przyjaciół  nauk. 
Odbyte  wczoraj  posiedzenie  Towarzystwa  Przyjacifd  nank, 
na  uczczenie  pamiątki  3  Maja,  należy  do  najświetniejszych.  —  Pnei 
wzgląd  na  stan  zdrowia  stolicy,  rozdano  stosowną  iloić  biletów, 
i  unikoiono  tym  sposobem  natłoku.  Szanowny  Prezes  Nienoewin 
zagaił  posiedzenie;  czytał  potem  uczoną  roprawg  professor  Ro- 
muald llnbe,    w  którćj    rozebrał    kardynalne  zasady  konstyUcTi 


XI 

3  Usjo,  dowióitt,  łe  wypłynęła  z  potrzeby  ducha  i  czasn,  i  jest 
nąjpięfaniąJEZjin  pomDikiem  apadającśj  Ojczyzny;  przeszedł  nastę- 
pnie do  pbiaieiszych  ustaw  rządowych  i  okazał,  te  dobrodziejstwa 
z  nich  pozyskane  winniśmy  konstjtncyi  3  Maja,  która  przygoto> 
wata  liberalno  i  porządne  wyobrażenie,  która  ciągle  iyła,  cho- 
ciat  przemoc  wydarła  2ycie  narodowi.  Radził,  aby  w  ustawie 
nowćj  tak  pojąć  czas  i  naród,  jak  pojęli  nieśmiertelni  autorowio 
boDBtytucyi  3-go  Kaja;  umocnić  władzę  królewską,  zaprowadzić 
prawa  municypalne,  i  przede  wszy  stkiem  nadać  chłopom  własnodć 
sjemi.  Zabrał  potem  głos  profesor  Eaziminrz  Brodziński  i  ob- 
fizernie  z  wielką  wymową,  czuciem  i  fantazyą,  mówił  o  narodo- 
wości. Prawdziwie  wyborny  ten  głos,  pełen  nowych  i  uderzają 
cych  myśli,  pełen  t^  serdeczności  i  tkliwćj  prostoty,  która  wszy- 
stkie autora  pisma  cechuje,  może  posłużyć  za  wzór  do  wielkich 
mów  akademickich,  jakich  dotąd  prawiefmy  nie  znali.  Zewszech- 
tpiar  godzien  jest  upowszechnienia  za  granicą;  poniesie  on  tam 
wyjaśnienia  uczuć  polskich  i  wiele  prawd,  których  Europa  nie 
tna  i  dotąd,  wśród  naszćj  nędzy  i  ucisku,  znał  nie  mogła.  Prze- 
biegłszy, ie  tak  powiem,  dzieje  narodowości  polskićj,  objawił  tę 
wielką  prawdę,  któr^  my  w  piśmie  naszem  od  samego  pociątkn 
okazywać  nie  przestawaliśmy;  iż  powstanie  Polaki  nie  jest  ia- 
dnem  naśladownictwem,  ani  wypływem  obcych  wyobrażeń,  ałe 
wyrodzilo  się  z  potrzeby  "domowśj,  z  potrzeby  serca  narodowego. 
Jełeli  rewolucyą  nasze  uważać  będziemy  materyalnie,  jest  ona 
dalszym  ciągiem  powstania  Kościuszki,  jełeli  moralnie,  jest  dal- 
szym ci^iem  tak  szczęśliwie  nazywani  rewolucyi  3  Hąja.  — 
Howę  tę  wbrew  przyjętemu  dotąd  zwyczajowi,  ale  z  przepełnie- 
niem uczuć  i  radości,  przyjęto  z  hucznemi,  długo  powtarzanemi 
oklaskamL  Zakoiiczył  posiedzenie  profesor  Ludwik  Osiński,  od- 
ctytaniem  dwóch  wyjątków  i  poezyi  czcigodnego  Niemcewicza.  — 
(Knryer  Polski  z  dnia  4  Maja  1831  r.  Nr.  499). 

Towarzystwo  przyjaciół  nauk  na  tegorocznych  wyborach 
posunęło  z  przybranych  członków  swoich  na  czynnych:  księdza 
Chissini,  Elsnera,  Adryana  Krzyżanowskiego,  doktora  Malcra 
i  Krystyana  Lacha  Szyrmę;  nowo  obrany  został  Wincenty  Kie- 
mojowski. 

Na  prz}brBuych  wezwani  zostali:  Przewuski  Stanisław; 
Chrzanowstii  Wojciech,  Prądzjński  Ignacy,  jenerałowie  brygady, 
Kołaczkowski  Klemens,  pułkownik  z  korpusu  inżynierów,  Paszko- 
wski Józef,  podpułkownik,  profesor  artyleryi  w  szkole  aplikacyj- 
ni; Pasch  urzędnik  i  professor  szkoły  górniczej;  Maciejowski 
Aleksander,  professor  uniwersytetu  warszawskiego. 

Na  członków  honorowych:   Jan  Skrzynecki  wódz   naczelny. 


xn 

Lord  Brougham,    Sir  James  Mackintosti,  BigDon,  Auberaon,  De- 
Iavigne. 

Na  korespondenlćff :  Mickiewicz  Adam,  Bruno  hribii  Ki- 
ciński: Gffalbert  Pawlikowski  poświęca  się  literatarze,  posiadło 
pięknego  zbioru  numizmatów  polskich;  Sierawski  palkowDik; 
Girard  Filip  urzędnik  gómicz}',  wynalazca  macbia  do  przędzenia 
lnu  i  chronometru ;  Zejdler  Leonard  doktór  obojga  prawa,  Un- 
raacz  na  język  włoski  rozprawy  Saiadeckicgo  o  Eoperoikn;  Jaka 
Bowring  wjdawca  autologii  i  poetów  polskich;  Oken  profesor  zoo> 
logii  n  uniwersytecie  w  Monachium;  Riemer  Fryd.  Wilh.  pro- 
fessor  przy  bibliotece;  Kacis  Wejneer;  G&ttliog  Karl  Wilh.  po- 
fessor  i  bibliotekarz  w  Jenie;  przez  Guthcgo  polecony;  S<dlii 
professor  i  kaznodzieja  w  Badzie;  Jakób  Gruf  berg  de  Hemsse,  wy- 
dawca wielu  pism  dotyczących  starożytności  ludón  północnjck; 
Koiujdowicz  dzielący  prace  naukowe  kancel.  Rumieucowa;  Sin- 
jew,  katalogu  bibl.  hrabiego  Tołstoj  wydawca,  dzieła  polskie  d»- 
woi^J  na  ruski  język  przekładane  oceniaji^cy;  Trofimowtcz  Michil; 
Kaczenowski  tłumacz  niektórych  pism  polskich,  badacz  starała 
toości  słowiańskich;  Bołbowityoów  Eugeni  metropolita  k^awlt^ 
znawca  i  miłośnik  literatur^' polskićj;  Polewoj,  kopiec  w  Hoslnrili 
redaktor  pisma  pcryod.  telegraf  Moskiewski;  Wlad.  SudlemowiU 
raalo-rosyanin  prof,  język,  i  literat  pol.  w  nniwer.  Charków.  — 
(Gazeta  Polska  z  data  C  Maja  1S31  r.  Nr.  122.) 

Towarzystwo  warszawskie  przyjaciół  nauk  wybrało  czynnja. 
swoim  i'/lohkieiii  Wincentego  Nieraojowskiego. 

Członkami  przybranymi:  Stanisława  Przewuskiego  por.  ir> 
tjleryi:  jenerałów  brygad  Chrzanowski^o  i  Prądzyńskjego;  K^ 
łaczkowskiego  Klemensa,  pułkowuilut  intynierAw;  PaszkowUieia 
Józefa  podpułkownika:  Puscb  nrzfd.  górniczego  i  professora  m 
wersytetu  Maciejowskiego.  Członkami  faODorowrnii :  Jana  Skn^ 
neckiego  naczel.  wodza  wojsk  polskich,  Lorda  Brougham:  członki 
parlamentu  angielskiego  Mackintosb,  Ładziei  panów  Bignen,  At 
bernon  i  Delarigne. 

Członkami  korespondentami  zostali:  Mickiewicz  Adam;  BnuD 
hr.  Kiciński;  Gwalbert  Pawlikowski;  pułkownik  Sabin  Sieraw^;, 
urzędnik  górniczy  Filip  Girard,  —  Zejdler  Leonard  z  Florencji; 
literat  angielski  Bowring,  —  prof.  zoologii  Oken.  —  BibliclA- 
karz  ks.  Weimar,  Riemer;  bibliotekarz  w  Jenie  Gotbling,  — sta- 
wny słowiański  pisarz  w  Budzie-Kollar:  badacz  starotytności  północ 
Giejberg  de  Sternsee,  tudzież  uczeni  Rosyanie,  Kołajdom^. 
Strojcw,  Trofimowicz  Michał,  Kaczenowski,  Bolhowityaów  Eii^ 
niasz  metropolita  kijowski,  Polewoy  red.  Telegrafu  i  ATtamow.'tt 
z  Charkowa.  —  (Nowa  Polaka  z  dnia  7  Mtya  1831  r.  Nr.  lil^ 


Towanystwo  litewskie  i  Ziem  Ruekicii. 

Bracia! 

Jeszcze  raz  hraioa  nasza  przedstawia  okropny  obraz  spu- 
szenia  i  na  pastwę  wrogom  naszym  odilaoą  została,  jeszcze  raz 
icia  v>asi  niepokalane  prawa  i  bonor  swojego  narodu  z  sob^ 
as^ac,  opuścili  rodzinną  ziemię,  abj  pomnaZać  liczbę  mielcie- 
1  iiBS7}'cb,  aby  krzywdy  nasze  dojrzewającemu  śniatn  ogtosiif, 
:by  wszystkie  spręiyny  odrodzenia  naszego  zarazem  poruszać. 
zwarnnkowe  usiłowania  i  ofiary  nasze  chociaż  haniebnie 
araowane,  korzystne  wszakże  wydały  owoce.  Emigracya  oaro- 
na  jest  tem  wspaniałem  dziełem  powstania  narodowego.  S^m 
lojsko  opuściły  ukocbaną  ojczyznę;  wkrótce  Sejm  usłyszycie 
rojsko  jak  z  ojczyzny  wyprowadzonem  zostało,  tak  do  niśj 
^wątpliwie  wróci,  wróci  z  bronią  w  ręku. 

Brzęk  na  nowo  narzuconych  wam  kajdan,  jęki  porywanych 
eai,  przeklęstwa  matek  naszych,  wywołają  pomstę  świata.  Nie- 
:zęścia,  zasługi  i  prawa  nasze  obudziły  interes  Indów  dla  oa- 
!j  sprawy,  interes,  który  się  na  drogach  popularnych  i  orzę- 
vych  coraz  mocnićj  olijawia.  Nasz  przykład  i  wasze  nieszczę- 
e,  obudziły  w  narodach  samych  siebie  uczucie,  uczucie  godno- 
i  siły,  żądze  wolności  i  samoistnienia.  Nasza  walka  i  nasz 
idek  są  tylko  krwawem  wypowiedzeniem  walki  na  śmierć 
Iności  z  despotyzmem,  walki,  którćj  ładna  taktyka  dyplomaty- 
ła  odwrócić  nie  zdoła. 

Tak  jest,  bracia  nasi,  chwila  zemsty  nie  daleka.  Tymcza* 
a  emigracya  narodowa  jest  dalszym  ciągiem  naszego  polity- 
ego  życia  i  emigranci  są  apostołami  naszymi,  apost<^ami  naszej 
iry  politycznej-  Ażaby  trafniej  i  skuteczni^  swojemu  odponia- 
i  powołaniu,  emigranci  nie  poprzestają  na  osobnych  i  pojedyń- 
eh  usiłowaniach  i  dzt^ania  ich  są  narodowe,  a  zatem  wspól- 
ni być  muszą.  Oto  są  powody  dla  których  Litwini  zgroma- 
ini  we  Francyi  założyli  Towarzystwo  Litewskie  i  Ziem  Bo- 
cb.  I  kiedy  wy  wpośród  cierpień  waszych  nieustraszeni  okra- 
fistwem  tyrana,  pielęgnujecie  nasze  narodowość  i  uczuciami  pol- 
emi  nowe  zapalacie  pokolenie:  Towarzystwo  Litewskie  i  Ziem 
skich  ma  na  celu  zajmować  się  losem  nieszczęśliwych  tuła- 
iw,  ułatwiać  młodzieży  nasz^  nieodzowne  ćwiczenie  siQ  w  nau- 
ib  i  szkołach;  wyjaśniać  dzieje  ostatniego  powstania;  wyka- 
rać    Europie    prawa  nasze  do  oiepodle^ości;    upominać   si) 


xrv 

wszetkinmi  drogami  o  wolność,  całośC  i  niepodległość  dawnej  PolsK 
i  dawać  istotne  Kyobrałeaia  o  naturze  naszego  kraju;  przygoto- 
wywać się  do  korzystania  ze  wszelkich  odmian,  kióreby  wśiritcia 
politycznym  nastąpić  mogły;  a  mianowicie  wszystkie  usiłowania 
nasze  z  waszemi  poleczyć. 

Młodzie-  wasza,  nie  dala  się  uwieść  powabom  dalekich  wy- 
praw, któremi  naa  cliytrość  gabinetów  rozproszyć,  a  spraw;  na! 
uwikłać  chciała,  wzgardziła  hojnością  rang  i  ioldu,  przestając  : 
lichom  wsparciu,   byle  tylko  dni  swoje  dla  ojczyzny  zachowiiL 

Urocz)-ście  święciliśmy  rocznicę  powstania  Litwy  i  Etri, 
temu  narodowemu  obchodowi  pobłogosławił  najstarszy  przyjadd 
Kościuszki,  przyjaciel  Indów  LaCayetto  i  dla  uwiecznienia  osSih 
wań  powstającćj  Litwy  i  Rusi,  za  staraniein  naszem,  stosowa^ 
medal  wybitym  tó£  będzie. 

Lecz  kiedy  car  moskiewski  wydziera  nam  wszystkie  Sroffli 
nabywania  potrzebnych  wiadomości,  młodzieł  wasza  najwięcej  iek' 
zbierać  nsiluje,  aieby  wydać  z  pośród  siebie  w  kaidćj  piffi 
zdolnych  do  posług  krajowych.  Usiłowania  jćj  ntradnia  jedyniij 
tylko  niedostatek  zupełny  funduszów  pozbawiający  ją,  ponij^lt 
wszelkie  potrzeby  fizyczne,  wszelkich  środków  usposobienia  n} 
wyższego.  Niedostatek  ten  wszakże  da  się  zapełnić  hojao^ 
waszą. 

Ani  poniesione  straty,  ani  nowe  prześladowania  i  męcuniil 
nie  utłumią  w  Polakach  ognia  miłości  ojczyzny;  serca  waste  d>> 
ostygły  z  Łój  radości,  którą  was  niesione  dla  ojczyzny  priĘslj 
ofiar}'-  I  dopóki  taką  miłością  ojczyzny  zagrzani  Polacy 
dowc  cnoty  hartować,  zspał  wzmacniać,  nadzieję  krzepić  i  oiir 
składać  nie  poprzestaną,  dopóty  Polska  nie  zgbieta. 

Bracia!  milo  nam  was  pozdrowić  i  upewnić,  te  clioJ  nt 
mija  od  nieszczęsnego  upadku  naszego,  nadzieje  w  nas  nsi^ 
wytrwałość  się  wzmaga.  Clotowi  cierpieć  i  umrzeć,  pjcęnf 
tylko  chcemy,  ojczyzny  i  waszego  szczęścia. 

Paryi,  23  Sierpnia  1832. 

Prezes  towarzystwa;    Cezary  Plater. 
Sekretarz  towarzystwa:    Leonard  Chodibi. 

Członkowie :  Joachim  Lotewel,  Samuel  Róiycki,  I.  Ł 
Umiiiski,  Ezechiel  Staniewicz,  Aleksander  Jełowicki,  Sta  ' ' 
Worcell,  Józef  Tomaszewski,  Franciszek  Szemioth,  Antoni  Gó- 
recki, Adam  Mickiewicz,  Antoni  Przeciszewski,  Adam  Eolyiił^ 
Ludwik  Zambtzycki,  Jósef  Siraazewicz  etc  etc.  etc. 


Próba  doktryn  Pielgrzyma  Polakieso. 

Niektórzy  z  czj-telnikóy  oskarżają  Pielgrzyma  o  brak  za- 
,  bo  w  czwartym  półarkujzu  oskarżał  Bezpolitykuwców  (meum 
nćipium,  nitlla  habere  principia)  a  w  piflym  potgpiał  wszelkie 
prawy  itd.'   (Siódmy  pólarknsz  Pielgrzyma.) 

O  ludziach  rozsfdnych  i  ludziach  szalonych.*) 


ktryna  Pielgrzyma. 

.Pierwsze  zjawienie  się  hi- 
ryczDe  w  Polsce  ludzi  na  u- 
d  rozsądnych  i  z  profesyi 
ilomatów,  przypada  oa  czasy 
rwszego  rozbiorą  Rrzcczypo- 
ilitćj.  Kiedy  baniebuemn  sęj- 
wi  Ponińskicgo  radzono  pod- 
ać akt  samobójstwa,  nie  śmia- 
jui  do  Polaków  przemawiać 
jkiem  starym,  wzywać  ich  w 
ię  Boga,  w  imię  pominnoici, 
eba  było  tworzyć  język  nowy; 
iprawiano  wigc  o  okoliczno- 
ach  czitsu,  miejsca,  o  tru- 
ościach,  o  nadziejach,  nare- 
ie  zaklinano  obywateli  w 
ie  rozsądku,  aby  przestali 
LĆ  po  obywatelsko.  Gdzieś 
:s4dek,  wołano,  chdeć  opie- 
;  się  woli  trzech  dworów? 
zie  s%  środki  oparcia  się? 
y  jest  czas  po  temu?  C13 
;  !epi^  czfść  poSwigcić,  aby 
t:tf  zachować?  ze  skolata- 
go  statku  Rzeczypospolitej  vry- 
iicić  dla  ulżenia  mu,  kilka 
ijewództw?   od  chorego  ciała 


Jej   Próba. 

Nie  pierwsze  zjawienie  się, 
ale  dojrzałość  przesądów  i  nie- 
rządu w  Polsce  przypada  na 
czasy  pierwszego  rozbioru  Bze- 
czypospolitćj.  Kiedy  haniebne- 
mu Sejmowi  Fonióskiego  ra- 
dzono podpisać  akt  samobój- 
stwa, nie  znano  jut  w  Polscu 
języka  Btarego,  języka  światłego 
wieka  ZygmnntW,  nie  wzywa- 
no Polaków  w  imię  Boga,  w 
imię  powinności,  ale,  jako  do 
ciemnych  uczniów  Jezuickich, 
mówiono  językiem  Scholastyki, 
rozprawiano  więc  o  okoHczno- 
iciach  czasu,  miejscu,  o  Iru- 
dnoiciach,  o  nadziejach,  nare- 
szcie zaklinano  obywateli  w  imię 
Boga,  aby  mu  poświęcili  rzeczy 
doczesne,  aby  przestali  czuć  po 
obywatelsku.  Gdzież  przesąd, 
wołano,  nie  chcieć  opierać  aię 
woli  trzech  dworów?  gdzież  są 
środki  oparcia  się?  czy  jest 
czas  po  temu?  czy  nie  Icpićj 
częić  poświęcić,  aby  resztę  za- 
chować? ze  skołatanego  statku 


*)    Obacz  6amy  ji^ilBrknaz  Piet-ingma. 


Rzeczypospolitśj  dać  odci^iS  czą- 
stkę, której  niepodobDEt  uzdro- 
wić? etc.  etc.  etc.  Tak  Bprawa 
ojczysta  wpadta  od  Ićj  chwili 
na  języki  solistów. 

„Poczciwi  posłowie,  azciegól- 
niuj  z  głębi  prowincyi  przybyli, 
słuchali  z  podziwieaiem  nowych 
dla  Polaka  roznmowań,  nie  n- 
mieli,  nie  chcieli  nawet  wdawać 
£iQ  w  rozprawy,  zatykali  uszy 
na  podobne  blniźnierstwa  i  pol- 
Ekim  rozumem,  polskicm  sercem, 
nie  mogli  poj^ć  ani  nczuć,  jak 
to  Sejm  miałby  Rzeczpospolita 
rozdzierać,  bliinich  swoich,  sjiól- 
obywateli  w  niewole  zaprzeda- 
wai';.  Odpowiedziano  im,  że  Sejm 
posiada  !a  Soiwerainelć '.  Przy- 
biegli na  pomoc  ludziom  ro:s'f- 
tlmjm  dyplomaci,  zbrojni  w  obo- 
sieczne słowa  aliansów,  gwaran- 
cyj.  traktatów,  kartonów,  neu- 
tralności, i  nareszcie  wzbogacili 
słownik  nasz  wyrazem  kordon, 
nad  którym  niegdyś  tak  dumali 
politycy  nasi,  jak  potem  nad  in- 
terwencyą  i  nieinterwencyą.  Z  gra- 
ją głopców  i  ludzi  bezdusznych 
wstydziła  się  przyznać.  Że  tych 
wyrazów  nie  rozumie,  rada  była 
popisać  się  z  nauk;,  szcrmqjąc 
niemi.  Rejtan  po  raz  ostatni 
przemówił  starym  JĘzykiem,  za- 
klinał na  runy  boskie,  aby  ta- 
kiej zbrodni  nie  popełniać;  — 
ludzie  rozsądni  okrzyknęli  Rey- 
taua  głupcem  i  szalonym,  na- 
ród nazwał  go  wielkim,  —  po- 
tomność sąd  narodu  zatwierdziła. 


Rzeczypospolitćj  wynucić  dli 
ulżenia  mu,  kilka  województt 
etc.  etc.  etc.  Tak  sprawa  oj- 
czysta upadła  skatkiem  dira 
blizko  wieków  ciemnotj  i  nie- 
rządu! 

Poczciwi,  ale  ciemni  Posło- 
Ezczególnićj  z  głębi  pni- 
incyi  przybyli,  bez  podriwie- 
ia  słuchaU  nie  nowych  jaż  (u 
ieszczgście !)  dla  Polaka  rozn- 
mowai^;  nie  umieli,  nie  cbcidi 
nawet  wdawać  się  w  rozpnay, 
ani  zatykali  uszów  na  podabM 
bluinierstwa ;  Polska  mer^fiem 
stoi,  mówili,  i  dla  tego  nie 
gli  pojąć  ani  czuć,  jakby  ii| 
można  oprzeć  potędze  niepn?- 
jaciela,albo  przynajmnićj 
w  obronie  ojczyzny.  Kie  wdł 
wano  się  też  w  długie  z 
rozprawy,  bo  nie  by" 
dnyck  Osieckicłi,  UodrzewskiD 
Groickich,  Herburtów  i  t^m  ff 
dobnych  mężów,  z  którjiAf 
się  w  politykę  wdawać  było » 
żna;  ale  po  prostu  zabrano 
się  komu  podobno.  Pnjhie^ 
na  pomoc  zdrajcom  so£Jci  i  ■>■ 
stycy,  zbrojni  w  obosieczne 
wa  aliansów,  gnarancyi  et&, 
nareszcie  wzbogacili 
nasz  wyrazem  kordon,  nad 
rym  tak  dumali  Scholastyer 
si,  jak  niegdyd  ich  przei 
cy,  owi  teologowie  bizani 
nad  Lransubstancyacyą 
zagłady  Państwa  wschodnia 
Patryoci  wstydzili  się  u  dfr 
mnotę  i  znikczenmienie  i  ' 
kie^o  narodu.  Reytan,  po 
ostatni,  przemówi!  starym  ji 
kiem,  zaUinąJtc   w  imi;  i 


lionfederaci  Barscy 
uieśli,  znaczna  część 
odzielala  ich  uczucia, 
ick  i  polityka  tak  się 
:a  między  szlachtą,  ie 
siadania  na  koń,  zaczę- 
ai,  czy  sposobna  była 
.ekiwać  odpowiedzi  z 
[losilbów  z  Francji  etc. 

konfedentci  napadli 
n  Augusta  i  krzykiiio- 
damili  bonor  narodo- 
jnfederatów  potępiODO 
lonych  affaDturników; 
loloniność  inny  wydały 
frok. 

na  Sejmie  cztcrole- 
sak,  w  kaidą  matcryą 
ffa  słowa:  Skarb  i  woj- 
isko  i  skarbi  zaklina- 
rków,  aby  zamiast  tyło- 
ego  rozprawiania  o  pra- 
[lynaloych,  zaczęli  od 
ich  czynem,  7vojną! 
{Sądni  za  to  że  Kos- 
^to  parłam  en  tarskicłi 
rzestrzegał,  nazwali  go 
tronnicy  Mosliwy  sza- 


Ko£ciuBzko  stanął  na 
odu,   kiedy  Warszawę 


sądkn,  i^czyzny  i  Boga,  aby 
takiej  zbrodni  nie  popełniać, 
ciemnota  opniciła  samotnego 
prawie  Rejtana  —  naród  łepi^ 
oświecony  nazwał  go  póinićj 
wiełkim  —  potomność  sąd  na- 
rodu zatwierdziła. 

Kiedy  konfederaci  Barscy 
broń  podnieśli,  znaczna  czgść 
narodu  podzielała  ich  uczucie, 
bo  patryotyzm  jest  wrodzoną 
cnotą  Polakowi;  ale  ciemnota  i 
jśj  owoce  tak  się  już  były  roz- 
szerzyły między  szlachtą,  że 
zamiast  wsiadania  na  koń,  za- 
częto rozważać,  czy  sposobna 
była  pora,  oczekiwać  pomocy  z 
Wiednia,  z  Francji  etc.  Nare- 
szcie konfederaci  napadli  Sta- 
nisława Augusta;  krzykniono,  że 
obrazili  Boga  król  obój  stwe  ml — 
konfederatów  potępiono;  naród 
ani  potomność  nie  nazwała  icłi 
szalonymi  awantnmikami. 

Kiedy  na  Sejmie  czterole- 
tnim, rozsądny  Korsak,  w  każ- 
dą materją  wtrącał  dwa  słowa: 
Skarb  i  wojsko!  Wojsko  i  skarbi 
zaklinając  ziomków,  co  kilka 
lat  pierw,  na  proponowaną  przez 
jednego  z  reformatorów  eman- 
cypacją włościan  nie  pozKOlili^ 
aby  zamiast  tylomiesięcznego 
rozprawiania  o  źrenicy  wolno- 
ici,  zaczęli  od  poparcia  jćj  czy- 
nem, wojną,  ludzie  ciemni,  za 
to,  że  Kors^  nie  zważał  na  icłi 
instrukcyą,  aby  na  podatki  me 
pozwalać,  nazwali  go  mędrkiem: 
stronnicy  Hoskwy  reformato- 
rem. 

Kiedy  Kościuszko,  wróciwszy 
1  zamorzów,  stan^  na  czele  aa- 


oswobodzono;  Stanisław  Angnst, 
prznnii(J4c  dcputacyą  rewolucjj- 
J19,  rzekł  na  p6łz  i^accem:  To 
jest  wsiystko  pięknie!  Cesi  su- 
blimel  Ale  MoSci  DobrodziĘJe, 
czyi  to  rozsądnie?  C6i  z  tego 
będzie  I  —  Kościuszko  amart  na 
wygnanin,  ale  zwłoki  Jego  zło- 
2;ł  naród  w  grobach  królów 
naszych.  Stanisław  August,  roz- 
Htlny,*  pochowany  był  z  hono- 
rami krolewskiemi  w  Peters- 
burga. 


Kiedy  w  czasie  tworzenia  się 
legionów,  młodzie!  polska  opusz- 
czając krewnych,  wyrzekając  się 
dóbr,  przekrad^a  się  pod  cho- 
rągwie Dąbrowskiego  i  Eniazie- 
wicza,  krzyczano  na  tych  zbie- 
gów, obwołano  ich  za  szalefi- 
ców.  Dąbrowski  i  Kniaziewicz 
w  ówczesnych  pismach  niemiec- 
kich, wystawieni  byli  jako  sza- 
leni awanturnicy.  Znajdow^  sig 
między  awantnrnikami,  zbiegły 
od  rodziny,  Wincenty  Krasiń- 
ski, który  pófnićj  stał  się  roz- 
sądoifijszym. 


roda,  kiedy  nie  przestając,  jak 
niegdyi  Jan  Kaźmierz  na  ple- 
ceniu ojczyzny  Hatce  B(»ki^ 
częstochowskiej,  oręża  Batorydi 
dobył  i  Warszawę  oswobodumo, 
lekkomyślny  Stanisław  Aogujt, 
któremu  Katarzyna  jut  była  re- 
formy obrzydziła,  przebudzony 
przez  Ryxa,  rzekł  na  pół  z  pła- 
czem: Bogdąj  ich  djabli  po^ 
wali!  Kościuszko  umaH  na  wy- 
gnaniu, ale  zwłoki  jego  ilo^ 
naród  w  grobach  kr61dw  oi- 
Bzych.  Stanidaw  August 
Ze  słuchał  Targowiczan,  niepny 
jaciół  rozsądnej  reformy, 
chowany  był  z  honorami  b^ 
lewskicmi  w  Petersbni^ 

Kiedy  w  czasie  twonsnia  «| 
legionów,  młodzieł  polska,  wy< 
chowana  jut  pod  okiem  roai^ 
dnych  reformatorów,  co  ," 
tów  znieśli,  kommissyą  eduŁi- 
cyjn^  postanowili  i  roitądną  r»- 
fonną  3»°  maja  uwieńczyli  grtt 
nieszczęśliwej  Polski,  kiedy  » 
puszczając  krewnych,  wyiwb- 
jąc  się  dóbr,  przekradali  n; 
pod  chorągwie  Kniatiewiat  i 
tego  Dąbrowskiego,  co  równi* 
jak  Józef  Poniatowski,  nie 
dzit  się  za  granicą  ćwietji  w 
sztuce  wojowania  prawie  jnł  ok- 
c^j  wówczas  nąjmęinJ^iieBi  ( 
narodów,  nie  lózyoano  jnl  M 
tych  zbirów,  ani  obwc^pn". 
ich  za  szaleńców.  D^irmiU 
i  Kniaziewicz  tylko  w  ^m^ 
niemieckich  wystawieni  byti^ 
ko  szaleni  awanturnicy,  a  Bi 
jni  w  mowach  własnych  w^A" 
ziomków.  Jak  ich  bracia  Ban? 
za  jesnickich  czis6w.  Ni*  af' 


,0  ruzeądnycb  ludziach  re- 
-wolncfi  oatatDięj  zostawiamy  sąd 
pokoleniom. 


dowat  się  mi^izj  nieawantarai- 
kami  Winceaty  Kraiińeki,  któ> 
rego  nikt  i  nigdy  o  zbytek  roz- 
sądku ais  ob  win  i  Ł 

O  rozsądnych  i  nierozsąd- 
nych Indziach  rewolucyi  ostat- 
niej zostawiamy  sąd  pokoleaiora. 


,Co  E  tego  wszystkiego  wnosimy?'  zapytaje  się  nakoniec 
Pielgrzym,  Co  wnosimy?  Nie  to  bynajmniej,  jakoby  rozsądek 
polegał  na  wyparcia  s\ą  przodków  i  ich  wiary,  ale  wnosimy:  ii 
rozsądnie  jest  unikać  wszelkiej  przesady,  to  jest  cicifi  Boga, 
lecz  DIB  po  jezaickn  —  nie  słowy,  ale  postępkami;  czcić  naro- 
dowość, lecz  w  cnotach  tylko,  nie  zaś  w  przesądach  przodków 
oaszycb.  WnoBimy;  łe  jeśli  szaieAstwem  jest  z  za  granic  przywo- 
zić do  krsja  bezbożność  i  wzgardę  narodowości,  nierozsądnie 
byłoby  takłe  czekać  z  opaszczonemi  rękami,  zamiast  uczyć  sig 
i  korzystać  z  odpoczynku;  nierozsądnie  wracać  do  ojczyzny  bez 
rozpatrzenia  się  w  tern,  co  za  granicą  godnem  jest  naśladowania, 
nierozsądnie]  jeszcze  pożyteczDemi  poprawami  gardzić.  Tak  mnie- 
mali rozsądni  przodkowie  nasi,  kiedy  kwitła  potęga  narodowa, 
tak  mniemali  rozsądni  reformat  o  rowie  wiekopomnego  Sejmu,  tak 
i  ów  ich  poprzednik,  pierwszy  n  ostatnim  wieku  reformator  na- 
rodowości nast^,  mąt  nieśmiertelny,  którego  zasługę  współcześni 
i  potomność  uczciła  pamiętnemi  słowy:  Sapere  auso  .... 

(Wszecbwładztwo  luda.  Str.  13—16.  N.  15-go  Czerwca  1833  r.) 

THI. 

Projekt  założenia  Zakonu  Wychodźców. 

(Zdaje  mi  się,  łe  w  dzisiejszych  okolicznościach  ten  cel 
mole  być  oelągoięty  tylko  przez  zupełne  i  doskonałe  stowarzy- 
szenie 20  granicą  Polski  tn^iów  mających  w  sobie  j4j  iycie.  To 
fltowuzysienie  możeby  się  dało  nąjłatwiśj  uskutecznić  w  nastf- 
pq]%CT  sposób ;  1"  Utworzy  sig  Zakon  dzieci  polskich  ze  mzy- 
fltkkh  Polaków,  bawiących  za  granicą,  zdolnych  kształcić  ciągle 
sjelńe  i  drugich.  2"  Do  niego  będą  przypuszczeni  Indzie  wszel- 
hleh  wj^znaA  a  nawet  i  cudzoziemcy,  którzy  przyjmą  jego  sposób 
łyda  i  okałą  niepospolite  zdolności  do  wzniesienia  Z^onu. 
3*  Katdy  wchodzący  do  Zakonu  wyrzeka  się  wtasn^  rodziny 
i  świata,  wniesie  cały  majątek  przez  siebie  posiadany  i  obowią- 
UU17  będzie  poświęcać  ciągle  wszystkie  chwile  swojego  tycia  na 
-cflla  Zakonu.    4"  W  tym    Zakonie    nie    będzie    iadnych   ludzi 


XX 

olcych  ani  Btnłącjch,  nie  będzie  ostatniego,  a  pierwszym  podhg 
zasad  bsi|g  naszego  narodu  będzie  ten,  kto  się  najwięcej  po- 
ćwięci  dla  sprawy  ludzkości  i  najumiejętni^j  wszystJnm  będzie 
8tDfył.  Prócz  ^abowitycb  i  chorych,  wszystkich  będzie  jedna- 
Iiowy  sposób  tycia,  b"  ZakODuicza  surowość  £ycia,  dobrowolne 
ubÓBtwo  i  niezmordowana  pracowitość  zwrócona  do  kształcenia 
siebie  i  drogich  będzie  przymiotem  każdego  syna  polskiego.  Każdy 
będzie  mógł  byó  oddalony  w  kald;m  czasie  za  zgodq  połowy 
pr/ynajmni^j  braci  składających  całe  zgromadzenie.  A  kto  zo- 
stanie oddalony  Inb  dobrowolnie  wyjdzie,  co  kaMemn  bez  «t- 
niia,  prócz  nie  mającym  jeszcze  lat  18,  będzie  dozwolonem,  bę- 
dzie mógł  być  nazad  do  zakonu  przyjętym  tylko  za  jedDomySlD% 
zgod)  wszystkich  braci.  6"  Cały  czas  i  zdolności  każdego  będ^ 
poświęcone  głównie  na  prace  naukowe;  ćwiczenie  zaś  ciała,  tae 
potrzebne  dla  utrzymania  zdrowia,  zostanie  zwrócone  do  uprany 
roli  i  rzemiosł.  7"  Gdyby  który  z  braci  miał  Żonę  przed  wg- 
6c\em  do  zakonu,  ta  zostanie  pozyjęta  do  zakonn,  jeżeli  przysta- 
nie na  prowadzenie  iycia  podług  jego  zasad.  Bracia,  którzy  we- 
szli do  zakonn  bezżenni,  będłt  mcgii  wchodzić  w  związki  malłeń- 
sbie  za  radą  lub  zezwoleniem  przynąjmnićj  połowy  brad  całego 
zgromadzenia,  lecz  żony  ich  będą  prowadzi^  życie  zakonne.  S*^ 
Za  największe  nawet  zasługi  żaden  syn  Polski  nie  będzie  na- 
gradzany materyalnie.  Mqi  godny  uwielbienia,  gdy  ma  pożywie- 
nie, odzienie  i  pomieszkanie,  więcśj  nie  potrzebuje.  Najwyłui 
jego  nagroda  jest  w  nim  samym  a  różnica  w  sposobie  2yda  jest 
dla  niego  utrapieniem.  9°  Liczba  zakonników  jest  nieognni- 
czona,  bo  pracowici  a  przytem  surowe  prowadzący  życie  n^j- 
więcój  mają  środków  do  uszczęśliwienia  siebie  i  drugich.  10*  Za- 
konnicy Gwoję  pracę  iizyczną  będą  poświęcali  tylko  na  wydawania 
płodów  pien\'3zych  potrzeb.  1\°  Dzieci  tak  płci  męzbićj  jak 
tćż  płci  żeńskiśj  (gdy  w  zgromadzeniu  będą  się  znajdowały  sio- 
stry zdolne  do  kształcenia  młodzieży)  będą  przyjmowane  do  za- 
konn i  podług  jego  zasad  kształcoue.  Dzieci  majętnych  rodziców 
nie  będą  przyjmowane  bez  opłaty.  Dzieci  ubogie  będą  kszt^cone 
za  danno.  Mlodste  nad  lat  pięć  nie  będą  przyjmowane.  Do  lit 
18-ta  młodzież  ucząca  się,  a  inn^j  w  zakonie  być  nie  moża,  bę- 
dzie nazywana  niemowlętami  polskiemu  12°  Itftodzież  polsb 
będzie  miała  pierwszeństwo  w  przyjęcia  na  naukę  przed  mlo- 
dzieżą  cudzoziemską.  13''  W  kształceniu  młodzieży  szcsegóbem 
będzie  usiłowaniem  zakonu  zwracać  wcześnie  każdego  młodogo 
do  takiego  powołania,  w  którcm  mógłby  się  stać  nejpotytectnio- 
Bzym  dla  ludzkości.  Rodzice,  a  nawet  i  ci,  którzy  będą  oi^anli 
itychowanie  swoich  dzieci,  będą  mogli  tylko  radzić,    ale  nie  sta- 


XXI 

nowić  względem  ich  wjkszłidccDia.  14"  Zakon  w  miarę  swojego 
wzrostu  będzie  się  zajmował  wszelkiego  rodzaju  tcsitiUcenlem 
młodzieif.  Wszystkie  naaki,  sztuki  i  rzemiosła,  bgdą  przedraiotsia 
jego  badań,  prac  i  nauczania.  Nauki,  i  rzemiosła  m^^c  tililszy 
stosunek  z  pierwszemi  i  powszecłiacmi  potrzebami  ludzkości,  bcd( 
raislf  zawsze  pierwszeństwo  przed  innemi.  Abj  to  wszystko  os i^- 
gnąf,  porozumiesz  się  najprzód  z  ziomkami  nąj szlachetniej  myśl^ 
cymr.  i  gotowymi  do  wszelkich  poświęceń  a  potem  z  cndzoiiem- 
cami  zdolnymi  do  osobistego  poświęcenia  się  tśj  sprawie.  Nio 
przyjmoj  ładnego,  w  ktoregoby  życiu  była  jaka  plama.  Wyszukaj 
przedewszystkiem  na  początek  takich,  którzy  mają  europ^skio 
Imię.  Staraj  się  do  tego  nakłonid  jeieli  moina  Ta b b 6  do 
LameunaiB.  Utół  tak  zasady  zakonu,  aby  i  milionowe  nawet 
zgromadzenie  wygodnie  obj^d  mogły.  Rzeczy  mogące  wzbndzać 
jakie  podejrzenie  u  rządów  ukryj  i  oiiót  do  wewnętranycli  urzą- 
dzeń. W  początkowćj  liście  pierwszych  zakonników  nie  kładź 
imion  nienawistnych  moderantów.  Gdy  to  uczynisz,  opisz  dolda- 
dnie  cel  i  sasady  zakonu;  zapisz  Lafayeta,  Lafitts,  Chateau- 
brianda,  księdza  Lamennais,  lub  inne  osoby  mające  u  wizy- 
stkicb  stronnictw  większość,  aby  raczyły  zaj^d  się  doprowadź cuieia 
do  skutku  tego  projektu  i  przyjaó  opiekę  nad  Zakonem,  dopóki 
nic  wzrośnie  do  liczby  50-ciu  braci.  Poniewał  emigracja,  a  przy* 
□ajmnićj  ta  j^  część,  która  jest  zdolna  do  podobnego  przedsię- 
wzięcia, jest  gola,  a  podobny  zakład  wymaga  znacznych  sum,  n*- 
łeły  przeto  ogłosić  we  wszystkich  krajach,  gdzie  się  to  da  nskn- 
tecznić,  składkę  na  ten  ceł.  Zdaje  mi  się,  2e  wszyscy  przyja- 
ciele Polaków  i  sprawy  ludów  chętnie  do  ni^  nnłeżeó  zechcą: 
mianowicie,  ił  będą  mieli  pewność,  iż  zebrany  fandusz  może  mg- 
kortystniój  w  świecie  zostanie  użyty.  Gdy  fundusz,  chociaż  na 
szczupły  wystarczający  zakład,  t)ędzie  gotowy,  wypadnie  najprzód 
postarać  się  u  rządu  francuzkiego,  aby  za  darmo  oddfU  Zako- 
nowi jaki  stary  klasztor  łub  zamek  zkawałluem  gruntn;  a  gdyby 
się  to  nie  ndalo,  wypadłoby  sig  jaką  włość  w  okolicy,  gdzie 
ziemia  jest  tania,  zakupić.  Nadcwszystko  trzeba  się  postarać  o  po- 
zwolenie ciała  prawodawczego  na  podobny  zakład,  łeby  późnij 
lada  minister  nie  wypędził  zakonu  z  kraju.  Gdyby  się  Lo  nie 
dało  zrobić  we  Francyi,  należałoby  się  starać  o  to  w  Anglii 
lub  Szwąjcaryi.  A  nawet  mołeby  było  nie  od  rzeczy  postarać 
Bię  o  to  we  wszystkich  trzech  krajach  i  w  kałdym  z^ołyć  taki 
Zakon  i  wciągnąć  do  niego  największą  liczbę  ziomków.  Eałdy 
powinien  by  to  przekładać  nad  łycie  z  jałmużny  Inb  służt>ę  woj- 
skową w  Algierze  lub  u  Don  Fedra.  Zdaje  się  Hawet,  ii  rządy 
które  ndziełąją  wapaiYiia  Polakom,  powinny  się  tego  chirycić  a  za- 


palem;  bo  tfin  sposobem  mogłyby  sig  uwolnić  od  cifUn  ieb 
ntrzfmynftDift.  Klimat  ciepły,  grunta  nrodząjne,  blizko  bi^cb 
gościńców  lub  nek  splawnjch  przy  i^ielliicb  miastacii,  byle  nie 
fortecach,  należy  pnonosii;  nad  inne.  Wypadałoby  mieć  irzjlfd 
i  na  to,  ieby  zakład  mógł  się  łatwo  powiększyć.  Gdyby  nawet 
wkrótce  po  zaprowadzeaiu  tego  zakonn,  ojczyzna  mogła  pnyi(£ 
na  swoje  loco  wszystkich  swoicli  synów,  zakład  podobny  mó^by 
Bię  stać  bardzo  poijtecznym  dla  wszystkich  tnlaczów,  któnyzTf- 
padków  politycznych  stracili  swoję  ojczyznę.  Zastanów  si;  i  ni- 
radf  nad  tym  pomysłem  i  nie  odrzncaj  go;  ale  raczćj,  jełeli  ei 
Bie  zdaje  nie  doskonały,  staraj  go  się  urloskonalić.  Od  niepaait- 
toych  czasów  umieli  ludzie  cz}-nić  nieograniczone  poiwięceoia 
i  zdobywali  się  na  bohaterElde  cnoty  dla  honom,  dla  oliaianii 
wiemoici  swoim  monarchom  lab  dla  mniemanćj  doskonałoki, 
z  któr^  nic  pożytecznego  dla  bliźnich  nie  wyniknęło;  motnautoi 
byó  pewnym,  te  dziś  tysiące  powinny  się  znaleźć  gotoojch  dt 
wejścia  do  podobnego  zakonu.  Kotdy  z  naszych  pielgrzymów  na- 
lazłby  na  jego  łonie  tymczasową  ojczyznę  a  mlodsież  nabywaliby 
moie  najlepszego  w  świecie  wykształccniB.  Kto  tylko  w  Polsce 
mógłby  się  zdobyó  na  odwiezienie  lub  przesłanie  swtyego  dii»- 
cięcia  do  tak  pożądanegc  Zakonu,  wszclkichby  usilnoóci  dokłidil, 
aby  to  uskutecznił.  Nie  wątpię  nawet,  iłby  się  znaleźli  cadio- 
siencj,  którzyby  swoje  majątki  zapisywali  lub  z  ciałem  i  dasią 
do  niego  wchodzili.  Wielu  zdatnych  professorów,  którzy  dni 
w  Polsce  żyją  w  nędzy  i  nieczynni,  mogliby  się  w  nim  sllf 
bardzo  pożytecznymi.  Gdyby  Tabbó  de  Lamennais  nie  chciil 
wejść  zapełnię  do  tego  Zakonu,  staraj  się  go  nakłonić,  tebypny- 
najmni^  poszedł  dla  nadania  ma  początku:  wszak  kaldeoi 
wolno  wystąpić  kaidego  czasu.  Wszak  błądzących  na  lepaą 
naprowadzać  drogę,  nieumiejętnych  uczyć,  wątpliwym  dobne 
radzić,  jest  powinnością  kaidego  prawego  Chrzęści  ani  na,  nie  po- 
winien więc  odmawiać  swojej  pomocy  w  tak  świctój  iprawii. 
O!  gdybym  z  Iobi(  mógł  osobiście  się  porozumieć!  Zdaje  mi  sift 
ieby  było  rzeczą  niepodobną,  abym  cię  nie  oływił  mojem  przekli- 
naniem. Użyteczność  podobnego  zakładu  jest  niewątpliwa  a  no- 
toość  zaprowadzenia  go  zdaje  się  zupełna.  Gdyby  się  to  ait 
dato  w  laden  sposób  uskutecznić  we  Froncyi,  cói  mote  przeszka- 
dzać w  Anglii  lub  nareszcie  w  Belgii?  Jeżeli  chodzi  o  faudnsi, 
wszak  tyle  już  hylo  składek  na  błahe  cele;  motnał  więc  przy- 
puścić, żeby  ludzie  nie  chcieli  się  przyłożyć  do  poiyteczniejsiega  ^ 
Nie  zrażaj  się  nlczem.  Chcącemu  nie  masz  nic  tmdnego.  Roiirał 
tylko  dostatecznie,  jakie  byłyby  korzyści  z  podobnego  Zaklsdi 
m  jestem  pewny,  że  między  innemi,  których  tu  nie  dotko^em  Inb 


XXUI 

sam  nie  przewidoję,  dostnełesz  tę  lujważnlejezą,  te  młodzie! 
wychodząca  z  niego  miidBbj  tak  doskon^e  wyaztalcenie,  jakiego 
doŁ^d  w  żadnym  instytucie  przykładu  nie  było,  bo  rodzice  nie 
mielibj  na  niego  widywu  a  wszystkie  inna  okoliczności  byłyby 
przyjainiejaze  jak  gdziekolwiek  bądź*. 


IX. 

Wyjątki  z  Sainł-Hartln. 

Pacierz  Hiszpana:  Jtfój  Boże,  brm  mnie  odemnie,  ijexj  9\% 
bardzo  zbawiennego  wzruszenia,  gdy  go  w  Bobie  ncznf  zdołamy, 
to  jest  gdy  nczDjemy  ieśmy  sobie  jedynym  na  ziemi  wrogiem, 
Którego  lękać  się  powinniśmy,  wówczas  gdy  Bóg  lęka  się  tylko 
tego,  co  nie  jest  nim.  Bo  przytoczonego  pacierza  moinaby  do- 
łączyć następny:  Mój  Soże!  racz  mi  pomagać  w  przeszkoćzc 
niu,  abym  ciebie  nie  zamordował,  Ale  wyłszym  jeBzcze  pacie> 
rzem  będzie  czuć,  że  najskuteczniejszą  modlitwą,  którą  jedynie 
powinniśmy  czynić,  jest  nieustanna  praca  i  czuwanie  na  tem,  aby 
nie  przeszkodzić  modlić  się  w  uas  temu,  który  nie  mole  prze- 
stać modlić  się  to  za  nas,  to  w  nas,  to  zewnątrz  nas,  gdyż  on 
w  nas  najlepićj  lubi  modlić  się,  jesteśmy  jego  oratorium,  lecz 
ilekolwiek  bronimy  jemu  przystępu  do  siebie,  idzie  modlić  się 
zewnątrz  nas  i  unosi  z  sobą  pokój  swój. 


Aby  czynić  postępy  w  zawodzie  prawdy,    trzeba   sobie  ła- 
mać nie  głowę,  lecz  serce. 


Łacno  jest  dostrzedz,  że  w  uciechach  naszego  ciida  nie  my 
szczęśliwi  jesteśmy,  lecz  nasza  zwierzęcość. 


Człowieka,  cbceszli  postąpić  na  drodze  prawdy  i  mądrości  ? 
Nie  wchodź  na  nią  pierwćj,  ażbyś  nie  zdepttd  pod  nogami  twemi 
świata  c^ego  niby  pluskwę. 


Cbceszli   aby   dach  twój    radowi    się?    Zrób  aby  i 
twoja  była  w  smntkn. 


Powtarzając  nieustanoie:    .Ojcze   naszl'    spodziewaj mj  dg 
usłyszeć  oakoniec  odpowiedź:  .Synu  mój!' 


Nie  Daleialoby  pisać  wierszy,  tylko   po   zrobienia  cuda  ji- 
kiego,  gdyi  to  tylko  powinnoby  być  przedmiotem  poezyi. 


Wszystko  próż}ioi£,  rzekł  Salomon.  Nie  rozciągajmy  waiaUa 
t^j  nauki  ai  do  męztwa,  miłości  i  cnoty.  Owszem,  podnośmy  sig 
wyićj  i  wyżćj,  do  tych  wzniosłych  rzeczy,  abyśmy  nakoniec  po- 
wiedzieć mogli:  wszystko  jest  prawdq,  wszystko  jest  m^aki% 
wszystko  jest  szczęściem. 


Mężczyzna  jest  duchem  kobiety.  Kobieta  jest  dnsz^  mfl- 
czyzny  i  wszystko  łączy  się  we  wspólnym  wodzu:  tam  kobi«U 
wiąie  się  do  ducLa  czystego,  a  mężczyzna  znajduje  duszę  czysta 
Oto  prawdziwe  małżeństwo. 

Mężczyzna  ma  dar  działali,  a  kobieta  dar  modlitwy.  Mo- 
dlitwa sprowadza  na  /.\eja\%  zlitowanie  się,  działanie  wprowada 
ogień.  Zlitowanie  się  panuje  nad  wszystkiem,  bez  niego  ogiiA 
byłby  piorunującym. 


Starajmy  się  wszędzie  otrzymać  żądzę  Boga,  Aby  dopiąi 
tego  celu,  pracujmy  nad  zwyciężeniem  otaczających  nas  potordw, 
nad  uczuciem  nędzy  naszej,  Ale  nadewszystko  usiłujmy  wsiędiie 
nosić  z  sobą  tę  myśl,  te  obecnośu  wiernego  przyjaciela  nam  to- 
warzyszy, prowadzi  nas,  karmi  itas  i  wspiera  aa  każdym  krokL 
Uczyni  to  nas  cierpliwymi  i  zaufaDyml  I  Da  nam  mądrość  i  sit| 
zarazem.  Czegóż  nam  zabraknie,  gdy  te  dwie  cnot;  b^ą  nu 
bezustannie  ożywiać? 


Jeśli  masz  miłość  Boga,  nie  doznasz  nigdy  priykioici,  ili 
miłość  rzetelną,  szczerą,  ciepłą,  nieustraszoną,  która  daje  ci 
współczucie    ku    ludziom,   politowanie,   odwagę,   azczodrsblitoli 


XXY 

Z  taką  miłością  będzie  Bię  zawsze  wielkim,  zawsze  pobożnym, 
^wsze  szczęśliwym;  z  taką  miłością  kocba  się  wszystko,  nie  ko- 
chając  niczego,  to  jest  koclia  się  tylko  dobre  i  prawdziwe,  nie 
wiążąc  sią  dO  niczego,  co  znikome. 


Człowiek   wierzący  w  Boga   nie    moie  nigdy  wpafió  w  roz- 
CE,  a  kochający  jego  nie    może    przebyć    chwil,    bez  jęczenia. 


Nie  ma  człowiekowi  szczęlcia,  dopóki  w  nim  nie  zapałł 
flif  pochodnia  boleści  żywśj.  Wtedy  tylko  zaczynają  się  jego 
oiódziny  duchowne.  Wtedy  to,  jak  prorocy,  woła  od  ranka  do 
wieczora  i  płacze  nad  łosem  swoim  i  bliźnich.  Kładzie  się  przy 
weEtchnienia,  przepgdza  noc  we  łzach,  wstaje  płacząc  jeszcze  i  c^ 
dzień  nosi  gorycz  w  serco.  Tyle  to  twarda  próba,  przez  któr) 
człowiek  prawdy  prząjść  musi!  Póki  nie  przeszedł,  nie  wolno 
no  nwalać  siebie  za  urodzonego. 


Jakiż  postęp  uczynić  możemy?  czego  się  mamy  spodzie- 
mć,  przedtem  aż  nie  otrzymamy  chrztu  ducha  ?  Przyroda  mdleje, 
(dy  pozbawiona  żywego  ciepła  słońca  swojego.  Rób  się  dro- 
bnym, malćj,  sknpiąj  się,  chwytaj  się  twego  promienia,  nie 
paszczaj  go  na  złe  i  dobre,  a  niebawem  nczojesz  w  sobie  wstę- 
pujące życie   podług  miary  czystości  i  stałości  Łwoj6j. 


Większa  część  ustanowień  religijnych  są  tyląi  dobrodziej- 
-stwami  zesłanemi  człowiekowi  przez  łaskę  boską.  Tak  naprzj* 
khd  spowiedź  na  ucho.  Przedtem  człowiek  spowiadał  sis 
%  grzechów  swoich  sercem:  dziś  może  to  czynić  ustami.  O  ile 
.  przymnoży  narzędzi  pokory  i  wyznania  swych  l>tędów,  o  tyle 
przybliży  się  do  zgody. 


Śmierć  1  nieszczęścia  kładą  człowieka  pod  ręką  sprawiodli- 
iroścl  Boga.     Oto  przyczyna,  dla  którój  trupy  i  nieszczęśliwi  s% 


XX\1 

E^acowani.  Po  pierworodnym  grzechu,  człowiek  przjizeS 
liemic  cierpieć,  ale  tei  razem  i  aby  śnieci!  w  ciemnolciach  i  prw- 
ćtadonał,  karcił  nieprzyjaciel  a  prawdy.  Bóg  sig  nad  nim 
wprzód  zlituje,  nie  wprzód  odda  mu  dawny  jego  nrz^d  i  1 
jc^o  w  ręce,  aż  męztwem  i  eiłą  nieagictu,  stanie  się  godajm; 
faula  i  zdejmie  le2%ce   na  sobie  podejrzenie  niemci^twa. 


Dzieła  Boga  wychodzą  na  jaw  spokojnie,  a  icłi  poci|tA 
zostaje  niewidomym,  Bierz  zt%d  wzór  dla  mądrości  twc^^,  Vt- 
waj  jii  poznawać  tylko  przez  slodyci  j^j  owoców;  drop  ł>- 
godne  5%  drogami  skrjtemi. 


Gdy  serce  twoje  pełne,  módl  się  modlitwą  stotown^  bti— 
ona  wówczas  wyrazem  docha,  jak  zawsze  być  powinnu  G^T 
fierce  twoje  Eiiclie  i  próżne,  módl  się  modlitwą  niemą  i  ttaf 
centrowaną;  ona  to  da  twojemu  sercu  czas  i  sposoby  ogrzani* !i^ 
i  napełnienia. 


Akt  usamowolnienia  Celiny  Szymanowskiej. 

W  Imieniu  Najjaśniejszego  Mikolajit  I-go  Cesarza  Wsnck 
Bossji,  Króla  Polskiego,  etc.  elc.  Wazem  wobec  komu 
wiedzieć  należy  wiadomo  się  czyni,  ił  przed  Regentem  Woje- 
itództwa  ^Mazowieckiego  zeznany  został  akt  osnowy  następnjtc^ 

Działo  się  w  Warszawie  w  domu  przy  ulicy  Dłngi^j  pd 
liczbą  543,  dnia  ośmnastego  lipca  tysiąc  ośmset  trzydiiesttp 
czwartego  roku. 

Przodi.'mnii  Janem  Wincentym  Ostrowskim,  Regentem  Ku- 
cellaryi  Ziemiańskiej  Województwa  Mazowieckiego,  w  Warsawi*, 
w  domu  wyźćj  wyrażonym  w  niniejszym  akcie  zamieszkaljo 
i  tamże  swą  kaEcellary.i  utrzymującym,  stawili  się  osobiście  Frta- 
ciszek  i  Barbara  z  Wołowskich,  małżonkowie  Wołowscy,  wtkci- 
ciele  domu  oran  innych  nieruchomości  pod  numerem  1109  pnj 
ulicy  Waliców  w  Warszawie  położonych,  taniże  zamiesibl^ 
z  osób  i  zdolnofici  do  prawnych  działań  znani,  żadnemu  wj!^*- 
niu  nieulegli,  którzy  jawnie,  dobrowolnie  i  rozmyślnie  oiwiid- 
czyli:  że  gdy  wnuczka  ich  Felicya  Celina  Franciszka  JózflGi^ 
czterech  imion  Szymanowska,  według  aktu  urodzenia  pnn  ^ 
zefa  Zacharkiewicza,    urzęduika    stanu   cywilnego  gminy 


XXVII 

PBkięj  spisanego  w  dnin  32  lipca  1812  r.  urodzona,  te  zatem 
|bC  pełnoletnia,  dotąd  w  stanie  panieńskim  zostsjąca,  teraz  w  Pa- 
rysa zamieszkuje  a  mo2e  się  Jój  wydarzfć  wejió  w  związki  mai- 
ietiskie;  przeto  atawąjący  z  powodu,  ie  matka  jćj  Maiya  Agata 
I  Wołowskich  Szymanowska,  córka  zezniuącfch  na  d.  25  lipca 
^iąc  ośmset  trzydziestego  pierwszego  roku  w  Petersburgu ;  ojciec 
m&  onćjźe  Franciszek  Szymanowski,  obywatel  tutejszy  i  właściciel 
lomn  przy  ulicy  Tłomackie  pod  Nr.  600  w  Warszawie  połoio- 
lego,  na  d.  6  lipca  1832  r.  życie  zakończyli,  niemnićj,  że  ro- 
Isice  tego  ostatniego,  Franciszek  i  Agata  małżonkowie  Szyma- 
BOWBCy,  już  ^mierciij,  sną  syna  rodzonego,  Józefa  Szymanowskiego 
a  ojca  wnuczki  zeznających,  uprzedzili,  zat«m  ciż  jako  respectiee 
Dsiadek  i  Babka  Felicyi  Celiny  Szymanowshićj,  polegając  na 
cnanym  JDż  dojrz^ym  rozsądku  i  prawym  sposobie  myślenia  tćjłe 
ni^  wnuczki,  oraz  pewnymi  będąc,  że  wybór  przez  nią  męża 
padnie  na  osobę,  która  j^  przyszłe  szczęście  i  przyzwoity  sposób 
ło  życia  ze  wszech  miar  ustalić  zdoła,  niniejszym  aktom,  stoso- 
irnie  do  artykułu  73  kodeksu  cywilnego,  na  zawarcie  związków 
nałżeńskich,  podług  wyboru  t^że  wnuczki  swśj,  Felicyi  Celiny 
Szymanowskiej,  chętnie  zezwalają,  adzielając  jćj  przyteui,  tak 
«  imienin  snem,  jahoteż  w  zastępstwie  zmarłych  jćj  rodziców 
Franciszka  i  Maryi  Agaty,  midłonków  Szymanowskich,  rodziciel- 
■kie  na  małżeński  związek  błogosławieństwo. 

Foczem  akt  niniejszy  w  obec  dwóch  wiarogodnych  świad- 
ków, jakoto:  Jana  Gostowskiego  i  Kacpra  Drylla,  w  Warszawie 
n  mieszkały  cli,  przeczytany,  przez  sławiących,  ile  z  ich  wolą 
zgodny,  przyjęty  i  w  dowód  akceptacyi  własnoręcznie  jak  na- 
itępnie,  podpisany  został. 

(podpisano)  Franciszek  Wołowski, 

Barbara  Wołowska, 

Kacper  Dryll, 

Jan  Gostowski, 

Ostrowski., 

XI. 

Akt  ślubny  Adama  Mickiewicza. 

Łe  Mardi  22  Juillet  1834,  toutes  les  formalitós  remplies, 
ont  Ćtó  fiancós  et  ont  reca  la  bćnódiction  nuptiale:  Adam  Mic- 
kiewicz, homme  de  lettres,  demeurant  rue  Saint-Nicolas  No.  73, 
de  cette  paroisse;  fils  majenr  de  Nicolas  Mickiewicz  et  de  Barbe 
UąiewBka,  son  ćpouse,  tous  deDx  dćcódćs,  d'nne  part: 


xsvni 

Et  Celinę  Francoisc  Jose|)!iinc  SzymaDOWska,  ilnmeurant  nf 
dc  Riclielicu  No.  65,  paroisse  Saint  Roch:  filie  majeure  ile  lo- 
seiih  Szj-manowski  et  dc  Mariannę  Agathc  Wolowiki,  son  dpoos^ 
tous  deiis  Ućcśilóa,  irautre  part. 

£n  prćscnce  dc  Julieu  Urtiia  Niemcewicz,  Sćnatenr  du  Ko- 
]ranme  de  Fologae,  demeurant  h  Montmoreacy;  Stonislas  Wołon^ 
mćileoiu,  dcineurnnt  rue  Ncuve  Saint-Augustin  No.  55;  Alei 
Jclowieki,  dśputś  polonais,  demoiirant  Ayenue  de  Neailly  Ko.  M; 
lgnące  Domcyko,  hommc  dc  lettrcs,  demeurant  Carrefour  de  I'0^ 
seryatoire  No.  36. 

Adam  Mickiewicz, 

Clćine  Szymanowska, 

Julian  Ursin  Niemcewicz,  Senite^ 

Stauislas  Wołowski, 

Alesandre  Jelowicki, 

lgnące  Domcyko. 

Francois  Wołowski, 

Tabbś  Skórzyóski, 

J,  Ticiier  01ivier.») 


Nr.  146.  Paryż  dnia  &go  Sicri>uia  I83t 

rue  d'Alger  No,  6. 

Towirzystwo  Politechniczne  Polskie. 

Priccsylając  ustawy  swoje  wraz  z  innemi  papierami,  ktireU" 
i  zamiary  jego  ilostatecznic  wykazuje,  Tuwarzyatwo  politeclmicai 
polskie  zaprasza  niuiejszcm  Wną  Pani%  Mickiewicz,  aby  ^ 
opiekunki  (Patroncsse)  tegoż  Towarzystwa  przyj.^ć  i  swoim  iplf 
weni  do  dalszego  rozwinięciu  się  celów  jego  łaskawie  pnycrfBl 
si§  raczyła. 

Oczekując  odimwiedzi.  Towarzystwo  ma  honor   złoiyi 
swego  wysokiego  szacunku  i  powalania. 

Sekretarz  Prezes 

Woroniecki  J.  Bem. 

Do  Wn^  Mickie wieżowej. 


*;  Ostatni  podpis  jest  ksi^dsa,  ktAry  akt  t«n  spis^. 


XXXIX 

fit  i>onr  nonrrir  le  pcu  d'activitć  qui  me  restc  daos  re8))rit 
u  pcinc  vais>jo  1o  soir  chcrcber  (lueltjne  distraction  do  cau- 
ic  on  Bociitć.     J'śvitp  8vec  soin  de  me  mt-ler  d'aucnne  affeirc, 

je  tronvr!  que  lorsiiu'on  ne  iiay c  plns  dc  sa  personne  on  ii'i 
le  droit  de  cbr;rch<?r  ii  iafiucacer;  sjontez  fi  tout  cela  les 
3rmplionB  forcśes  i|ui  rÓBultent  de  tempa  en  tempa  dos  Tisites 
'  la  coutte  yjent  m^  rondre  et  vous  comprendrcz  fi  qncl  point 
GDJs  obli^ć  dc  me  ri^tiror  de  tont.  —  Yoiis  anrez  sans  doute 
)ris  avec  iitiel<iiio  imjne  la  mort  dc  M.  Bntini...    Je  psnse  qDe 

Circoiirt  traYdillc  u  faire  Bon  ourragc  pendant  ces  mois  od 
iL'y  a  Tlas  de  promenadę  et  ras  eneore    de  monde.     Yeuillez 

ra))eller  k  son  sinuenir.  Croyi'z  je  voas  pric  i  tont  le  mień 
a^recz  TassurancG  d'ani;  amitić  iiui,  pour  fitrc  rieille,  n'en,  est 
1  moius  vive.     Adiou, 

Candolle. 

XXIII. 

Ln  CoDseil  de  rinstruction  publiąac  i  TAcadćmic 
Łausanne  20  Novfmbre  1838. 
Mcssiours,  M.  Adam  Mickiewicz,  Polonais,  a  oflfcrt  k  notro 
isril    de  dooncr,    pendant    le  conrant    do    la  prochaine  anaid 
.demi(|uo,  nn  cours  :jur  quek|ne  brancbe  dc  la  littćrature  latine. 
Notis  voiis  prions,  Mossieurs,    d'e\aminer  crtte  proposition, 
en  nous  faicant  connaitre  Yotrc  Bvig,  voii3  Yoiidrez  bien  nous 
i<iucr   (|iielle   sorait  la  brancbe  speciale  ou    Tobjet  particnlier 
lpquel  ii  voiis    parsltrait    convTnable    qup  Tenseiginemcnt   de 
Mickiewicz  i&t  diri);6. 
Ai^rćez  Ptc. 

Le  Prćsident 

Audró    Gindron. 

Le  Sccićtaire 

Schleicber. 

XXiV. 

£xtrait  des  ]>roc^s-Terbaux  de  TAcadćmic. 

Sćance  du  23  Novombrc  1838. 
Lecons  do  latin. 
Le  Conseil    dc   rinstruction    publiqae    4crit   1c    20  de   ce 
is  quc  M.  Aiiam  Mickiewicz,  savaut  polonais,  offre  de  douncr. 


xxx 

patriotos.  Pendant  toiiŁ  ce  tcmps,  ii  a  i>u,  bu  moyen  dc  ses  ecńtt 
qui  soiil  acidommcat  lus  en  Pologne,  nioncr  unc  csistcnec  inii- 
pciidantc.  MaJE,  <k)iius  Ics  deniiers  ćvt.-uemeDts  dc  Crai-orie,  les 
fronticros  dc  la  Pologne,  ćtaiit  hcTinótiqueiiient  fcnnfes  et  t<rat 
cc  qm  s'iiiii>rimo  en  polooais  en  PYancc  (m^me  Ics  lin¥j  de 
pri^rc)  sĆYiiremoiit  ilófcodu,  iL  MickJcwkz  ca  a  ih  son&ir  -len- 
Biblcmcnt.  £t  on  eSet,  ii  Bc  trouTC  dans  ud<?  positioD  trus  gćnśe. 
Lc  princG  Czartoryski  B'iut6r(?ssaiit  viveraent  au  sort  do  ce  com- 
jiatriotG  trJ?a-estimabIc  sous  tous  Ips  rapports,  iaformć  des  diffi- 
cu1Ł6s  oii  ii  so  trouv<?,  D'h6sitc  pas  dc  lc  rccommaoder  <1' 
iiinnicrc  toutc  partiL-uIićrc  u  rattcntion  bicarcillante  dc  M.  le 
ministrc  et  (lc  le  pricr  dc  Yoitloir  bicn  idmcttrc  M.  Hict3^ 
yfk//.,  avei'  sa  ferome  et  son  eofant,  au  bćnćfice  des  subsiiUi 
allonćs  Bux  Polonais. 

[II  cst  vrai  <lc  dirc  quc,  iiroprcmeut  parlaat,  M.  Hidit- 
wicz  uaiiparlioiit  pas  aux  rófngićs  politiąucs,  e\paŁrićs  par  Tś 
dc  la  dornicro  Ri!^volution  dc  Polegać,  pendant  laqnclle  ii 
troiivait  en  lUlie.  Mais  ii  ii'en  ćtait  pas  moins  victime  di  i 
patriotismc.  II  ei,l  uii  dc  ccdx  qDi  ont  les  premien  nol 
la  iiersścution  iiissc  pcodant  raffairc  de  rUmverBiW  de  T8 
H.  Mickiowii:/^  iirofcsscar  en  Lithuanic,  suspecŁ  et  dii^ 
eommc  patriotę  et  commc  potite,  avait  ćt6  destituć  de  sa  {1 
et  ćxiló  ii  Moscou;  et  i^e  nc  fat  ąnepar  unc  gorłc  de 
qti'il  obtiDt  la  pcmiission  do  voyager  cu  Italie.  Wrac^  mdi 
o  Ecwolucyi').  Les  ćcrilB  dc  M.  Mickiewicz  out  bcancoop  « 
łribiió  łi  ćycillcr  rcathousiasmc  patriottąuc  en  Pologne.  Di 
soiit  s£vcreniGnt  dśtcndus  et  KL  llickiewicz  nc  pourrait  eo  a 
cunc  manierę  rentrcr  dana  eon  paysj*). 

Gricc  u  rhospilalitś  d'nn  FrancaiB,  M.  Hickicwici  s*e5l 
ćtabll  deruicrcmcnt  anx  environs  ds  Paris,  h,  Domont  prtt  Mnt 
morcncy. 


]Unc  sommc  dc  cent  francs  par  nois  alloaće  par 
dinairo    u  M.  Hickicwici;    scrait   un    actc    de    gćnórositj 

placśc]^}. 


Adam   Czartoryski 


■}  SlowH  po  polsku  dopisBoe  ns  bruliotue. 

')   Słowa  między  [  1   przekreślone  na  bmlionie. 

')  Słowa  miedzy  [  J  przekreślone  na  brulionie. 


XV. 

M.  le  Princa  Adnm  Czartoryski. 

Miniaturę  de  rintćńeor 
biiiet  <lu  SooE-Secrćtaire  d'£tat. 
Bćtugićs. 
If.  Adam  Mickiewicz. 

Parie,  le  14  Juin  1836. 
Prince,  Yods  m'aTei  remis,  samedi  deriiier,  uae  notę  sur 
Adam  Mtclciewicz  qui  se  troarerait  dans  la  nćcessitć  de  re- 
rir  a  Tassistance  du  goDveniemeikt.  Je  me  suis  empressć  de 
liercher  £'il  esistait  an  minist^re  de  rintćrieur  des  traces  de 
rivće  en  France  et  des  motifs  de  l'expaŁriatioii  de  votre 
i|)atriote.  Les  docnnients  mis  sous  mes  yeiuc  m'oat  fatt  re- 
iiuitre  que  ce  Polonais  n'eGt  pas  da  nombre  de  cenx  qtii  oiit 
s'ex])atriflr  k  la  suitę  des  6vćnements  de  Varsovle.  En  cfTet, 
ćpoąue  de  rinsnrrecŁion,  U  voyageaiŁ  gd  Italie  avec  nn  pas- 
ort  impćrial. 

QDeIles  qa'aieDt  6t£  les  caases  personoelles  de  la  sortie 
son  paja  en  1833  ou  1828,  H.  Mickiewicz  n'a  point  vis  & 
de  radministration  francaise  le  caractćre  d'un  rófngió  poli- 
ic;  Oli  ue  sanrait  par  consćąneent  lui  allouer,  pas  plus  qu' 
'autrcs  Polouais  placćs  dans  une  position  analogue  ^  la  sienne, 
Eubsides  que  les  Chambres  ont  Totćs  spściaLemcut  en  favcur 
proEcrits  qac  la  demi^re  rćvolutiou  de  Polognc  a  amcDĆs  sur 
re  territoire. 

Je  rcgrette  donc  infinimcnt,  Prince,   de  ne  ponroir  secoa- 
le   bieuTeiUant   intórćt   qae   voas  inspire    uq    coinpatrioto 
Ihcureus. 

Agrćez,  Prince,  Tassurance  de  ma  considćratioa  distiu- 
e. 

Le  Pair  de  France 

Soos-secrćtaire  d'Etat  Ji  rintćricur 

G  a  g  p  a  r  i  n. 

XTI. 

A.  M.  de  Gasparin. 

Paris  32  Juin  1836. 
Monsienr,  J'ai  eu  Tbonneur  de  receroir  la  Icttre  par  laąuclle 
is  ni'anaoncez  quc  M.  Mickiewicz  n'ayant  pas,  d'apr&s  les  do- 


xxxn 

cumpnts    quo   l'on  a  mis  soua  vos  yeux,   le  caraot^re  de  refngift 
jiolitiąiip,  on  re  snurait  lui  aŁtdbut^r  de  subsides. 

Si  j'ai  pris  la  libertś  d'intcrc^der  aupr^s  de  tous  en  (ttyem 
do  M.  Mickiewicz,  c'ćtait  dans  l'otiti^re  coDvictiou  qn'il  BTott 
Je  droil  de  participcr  aux  secours  dn  gODTernement  francai?,  rt 
j'ai  tout  licu  de  snppoEor  qae  les  docanieuts  sur  U.  Mickiewicz, 
qiii  peuveiit  sc  trouver  au  ministSre,  no  sont  pas  complets,  pnii- 
qu'il9  conduispnt  h  iia  r^snltat  contraire.  Pemiettoz-moi  d'f 
EU|>|>lćor  par  quolqucs  dćtails  dont  je  garantis  Tosactitude. 

M,  Mickiewicz,  comme  śtndiant  i  Yihia  et  encore  plu 
commc  profcsBear  u  Kowuo,  dcviiit  l'objet  des  persćcutiousnisses; 
ii  fiit,  par  Tactc  lo  jilus  arbitraire,  priTÓ  de  sa  place  et  ail^ 
CH  1823,  ii  Moscon,  Dans  cet  cxil,  ii  paryint  ^  coaquśrii 
eortc  de  poimlarilć  parmi  les  Russes,  et,  cbosc  ćtrauge,  i  f»i« 
jmprinirr  ii  Pctcrsbonrg  an  poijme  (|ui,  muni  de  l'i  mp  r  i  nutnf 
do  la  ceiisuTe,  respirait  le  patriotisme  le  jilas  exaltć.  Cesi  i,  ca 
circoastances  qQ'il  fuut  atlribuer  la  permission  qii'il  obtint  es 
1829  (ie  se  rendre  en  Italie.  Aprfcs  resplosioii  dc  1830,  U 
B"empressa  de  reveiur  dans  sa  patrie,  et  ce  ne  fut  pas  &  ¥  " 
d'un  passeport  imperial  qu'il  tenta  de  lo  faire.  EatraTĆ  ju 
inaiutes  difficultćs,  ii  n'atteignit  la  fronti^re  de  Polegnę  qa'a 
momcat  de  la  chbto  de  YarsoYie;  de  ]k  ii  fnt  obligć  de  se  retira 
8vcc  scs  coccitoyecs  rffugiśs  en  Franco. 

Dćja,  en  1823,  victime  de  la  persścution  msse  etmalnotl, 
h  canse  dc  80a  patriotisme  et  da  zj;le  qa'il  mit  h  le  pr&cher,  U 
Mickiewicz,  qaoiqne  snrpris  h  TĆIrangcr  par  rinsnrrection  de  1830, 
ii'en  a  pas  moins  souffort  toutes  les  cousćqnence3  de  ea  malheareiw 
issue  et  n'en  falt  pas  moins  partie  de  rćmigration  polonaise.  II 
n  pcrdu  tonte  possibilitć  Je  retoumer  dans  son  pars,  et,  par  ki 
d^fcnscs  rigourcnscs  qu'  on  a  mises  it  la  circulation  de  ses  onTiscei 
GD  Pologuc,  ii  a  4tć  iirivć  du  moyen  de  Bubsistanco  qne  Im 
sssurait  son  grand  talent.  Je  ne  crois  pas  me  troiiiper  ea  >ffi^ 
mant  qae  la  g^nćrcnsc  loi  d'hospitalitś  avait  poor  objet  en  Fr»n» 
de  secourir  un  Polouais  qui  se  trouve  dans  de  paroiUes  drcoB- 
sŁancGs. 

Yeuillez,  monaiear,  peser  dans  Totre  fiqail4  ces  motifs,  Ą 
B'ils  voua  paraisscnt,  comme  je  rcsp&re,  justes  et  convainquii>ti| 
accćder  ^  la  dcmande  qnc  je  tohs  ai  port^e  en  faTcur  de  IŁ 
Mickiewicz.  Personnc  d'entrG  mes  compatrioles  ne  m6rite  pM 
qne  lui  la  protection  et  la  bienveiliance  du  gouYernemenl. 

Agrćez,    mongicur,   respression    de   ma    consJdĆraŁion  trb 

Adam  Czartoryski      / 


Mmist^re  de  riutóripur. 

CabJDet 
da  Soas-sćcrćtniro  d'£tat. 

A.  U.  le  prince   Adam  Czartoiyski. 

PariB.  1  Aofit  1836. 

Monsieur,  j'ai  fait  cxamiiier  de  iionveau  TaSaire  de  M. 
ickiewicz  et  nc  puis  quc  vous  faire  connaltre  l'in]pos3ibilit£  de 
,  Bllouer  des  subaides,  atteodu  quo  Ig  cól^bre  poetc  polonais  ne 
■st  point  rćfugiś  en  France  pour  cauac  politiątie. 

Vous  insistcz  pour  obtcnir  en  sa  favcar  Igs  sabsides 
cord^s  aiix  rćfugi^a,  parce  qiie  YOtre  compatriote  a  Ćt4  izilfi 
Moscou  en  1823  et  qite  ses  auvrages  lui  auraicnt  ferm6  U 
rte  do  sa  patrie.  Jo  ne  saurais  vous  rćpondre  mieui  qii'en 
pportant  Teztrait  d'uno  Icttre  de  U.  Uickiewicz  k  TŁ  ia 
'Oglic,  mimstre  dos  aSaires  ótrangćres  en  1833: 

,Je  yoyageaia  en  Italie  (a^ec  un  passeport  russe)  k  l'śpo- 

0  do  la  BÓTolution   de  Fologoe.     J'arrivaia   i,  Paris   en  1831, 
mois  de  Jnin.     Commc  je   ne  pria  aacune  part  aux  deruiers 

tnements  politiques  survenus  dane  la  Pologne,  je  ne  me  tronTS 
s  dans  la  catćgorie  des  rćfugićs'. 

On  ne  peut  donc  en  prśaence  des  faits,  et,  aprćs  cette 
claration  formelle,  regarder  M.  Mickiewicz  comme  on  rćtngić 
litique,  et  jo  nc  pnia  propoaor  it  M.  le  ministre  de  Ini  accorder 

1  Gubsides  que  vous  rćclamez  pour  lui. 

Agrćcz,  Uonaieur,  Teiprcsaion  de  ma  considćration  distingnóe. 
Le  Pair  de  France,  aous-aecrśture  dTut  de  rintćrienr. 

G  a  s  p  a  r  i  n. 

Paris.  18  Jnin  1837. 

Le  prince  Czartoryski  a  l'honnear  de  recommander  k  U 
:nveillance  de  S.  E.  Monsienr  le  ministre  de  rintćrieor  Ut 
ints  Bnirants: 

. . .  M.  Mickiewicz,  qni  parłage  le  sort  de  rćmigratfon,  nifaite, 
15  tons  les  rapports,  d'avoir  part  anx  BnbTentions  da  gonra^ 
ment. 

Źgvel  Aitima  MicUttdaa,  Tam  U.  O 


Paris  3  JuUlet  1837. 

Le  iirinro  Gzartor}'ski  B'ćtait  adrossó  rannie  passie 
M.  de  Oospariii,  sous-secrćtnire  d'£tat,  ]>our  liii  dcmaiu 
<l'iiccordor  des  aiibsides  fi  M.  Mickiewicz.  II  a  obtenu  uae  i 
poiise  nćgative  bas^e  tur  ce  que  M.  Mickiewifz  ii'ćtiiit  p 
h  propremeiit  parler,  un  rćfugić  poloiiais.  Cepeiidaiit  M.  Hick 
wicz  partage  le  sort  de  rómigration  liepuis  six  ans  et  uesaiu 
retoiirner  dans  le  i>aye  saiig  danger;  ses  ourrages  y  • 
s^vfercment  dćfeiidus,  re  (jtu  le  jiriYC  de  son  aniąue  moyen 
sub^istaiice.  II  est  de  pliia  en  plus  cx]iosć  i  des  privatii 
trf'!  pśiiibles.  Ces  cousidśratiOHs,  saiis  parler  des  iiiialites  tl 
ncntes  (|«i  l^*  distiiigiient,  semblciit  de  iiaturc  iipouroirbalu 
lei  nmtifs  du  refas  de  ranućc  pnssśe.  Le  princc  Gzartoif 
preiid  la  liberio  d'eii  appeler  fi  la  b)CDV9itlaiice  et  aiix  M 
mcnts  ilerie  de  M.  le  niiuistre  et  rśittre  sa  demande  en  fa« 
de  H.  Mickiewicz  et  dc  sa  pctite  familie. 

XX. 

Do     M.    A. 

Odzie  moja  mji\  nie  wjtleci,   mój  duch  się  uic  wziiiede, 

Odzie  tron  Getych,  Bąjroiiów,  za  marzoii  obłokiem, 

W  kadzmyslów  państw  zakresie; 

Tam  —  ducłi  twój  pospolitem   nie  dojrzany  okiem, 

Prędzój  niż  piorun,  mi  oka  mgnienie. 

Przebiega  wielkie  niebios  sklepienie, 

I  coraz  wy£^,  wyiij  się  wznosi, 

Jak  wyobrainia,  na  skr/ydlach  myili, 

Dalój  niż  słońce,  inija  obie  £wiata  osi; 

I  kiedy  mu  granicę  samo  bóstwo  kreSli, 

W  glgbszem  niż  Oceanu  bezdenne  otchłauie, 

Burzliwszeni  niż  zliukanc  wichrów  panowanie, 

W  sercu  człowieka,  w  uczuć  krainie, 

Twój  ducli  założył  świątynię. 

Ja  patrzę   —   nic  nic  widzę,    słucham  —  nic  nic  słysi^ 
Wiftr/yk  fali  nie  zmarszczy,  listka  nie  kołysze   — 
A  w  twojijj  duszy  —  by^  pioruny, 


świat  się  trzęsie  w  posadach,  drią  oba  bippiny, 
ZbawioDJa  słońuc  czanie  rozpędza  c-aliiiiy, 
Brzinif  niebir^kićj  muzyki  najg6riiiejszF  struny. 

Zgrzytnął  zębem  samolub,  złość  go  wście)<ln  pali. 
Twój  się  ^icniitsz  wznosi  i  zagłębia  dalćj! 
Soichła  cala  nalnra,  ród  łudzili  się  idłumiał, 
.   Tyi  języłc  łudzili  boskiem  nauhnipnioin  ;;rozumiał; 
Tyj  ^03  iiutary  odkryć  się  ośmielił, 
Nadzieję  złotem  odział  malowidłem, 

Kajnyitój   ze    ^m'ertolnycb    wzniósł   się    ueziie    Ekrzydlem, 
Okiem  duszy  —  w  niebo  strzelił. 

Lei-  więc  jak  orzeł,  juk  błyskawica, 

Tajne  ludzkości  prze|iowiadaj  łosy. 

Od  gwiazd  do  ziemi  niccbaj  brzmią  twe  głosy, 

■Granica  twego  lotu  —   natury  gran'cu. 

Leć  nieścigłcmi  gieniuszu  pióry, 

Tyń  królem  —  w  jiaństwic  uczuć,   twem  dziełem  Świat  ducha. 

Zgłębiaj  bezdenność  serca;  zmierz  wielkość  natury, 

Niedi  pieśni  twojćj  ziemia,  niechaj  przyszłość  słucha. 

Hatko  Polko!   On  kocha  cię  za  miliony, 
Bła  ciebie  tylko  bije  to  serce  olbrzymie. 
Na  jego  fkroni  kwitnie  laur,  wieniec  zielony. 
To  król  jwlskich  poetów,  gieiiinsz  mu  imię!*) 


Do  Pana  de  Candolle,  w  Genewie. 

Paris  28  Octobre  1838 
11  ruc  des  Sauseaycs. 
J'arnve  en  ce  moment,  et  je  trouve  une  Icttrc  charmante 
t«  Tona,  cber  ami,  qui  m'attcndait  ici  iiour  me  donner  uu  sourire 
^«  boDM  amitić;  je  prends  la  ])lume  immćdiatement  non  ]>onr 
'*kiis  rćpondre  ni  pour  yous  remercier,  mais  jionr  sollicUer.  Oui, 
*ftineiit  et  cela  ayec  une  cbaleur  que  janiais  n'eut  ancuue  płai 


*)  Ostatnią  strofę  cenzura  wyrzuciła.   łSiskup  Krasiński  urodź. 
'^iO  r.  siKaal  w  Krakowie  &-go  Maja  18'JI  r. 


Paris  3  JuilleŁ  1837. 

Le  princc  Czartonski  6'ótait  adress^  TaDiićc  i>as!£e 
ti.  de  Gosparin,  sous-secrćtaire  d'Etat,  jiour  lui  demu 
d'iiccordcr  dos  siiisides  h  M.  Mickiewicz.  II  a  obteno  une 
poiise  nćgaŁive  bas^e  sur  ce  qiic  M.  Mickiewicz  ii'ćŁaU  ] 
A  proprement  parler,  uii  rófngić  poloiiais.  Cepeiidaut  M.  Hid 
wieź  partage  le  sort  de  reroigratioii  depuis  six  ans  et  ne  sn 
retounter  dans  le  pays  sans  daiiger;  ses  ouvrages  j  i 
siv6remeiit  dófoudu^i,  le  (pii  le  privc  de  son  nniqiie  moyes 
subsistance.  II  cst  de  plus  en  plus  expos6  h  des  priviti 
tr^s  pćntbles.  Ces  coiiF^idćrationi,  ^aiis  parler  des  ijiialitćs  i 
iiciites,  (jui  le  distinguent,  scmblent  de  naturę  ii  pouroir  bidu 
lei  niotifs  du  rrfus  dc  raiiiićc  pa^sće.  Le  prJuce  CzartMI 
prend  la  llbert^  d'en  apjieler  H  la  bieuYcilUace  et  ani  la 
meots  61cvĆ8  de  M.  le  ministre  et  rćitcre  sa  demande  ea  GnI 
dc  H.  Mickiewicz  et  de  sa  petito  familie. 

XX. 

Do     M.     A. 

Gdzie  moja  myil  nie  wzięci,   mój  duch  się  nic  wzniesie, 

Odzie  tron  Getych,  Bą}ron6w,  :(a  marzeń  obłokiem, 

W  Badzmyslów  państw  zakresie; 

Tam  —  ducb  twój  pospolltem   nie  dojrzany  okiem, 

PrgdzŚj  niit  piorun,  niż  oka  mgnienie, 

Pr/cbicga  wielkie  niebios  sklepienie, 

I  coraz  wyż^,  wyż^j  8ię  wznosi, 

Jak  wyobra^.uia,  na  skrzydłach  myjli,  | 

Dal^j  niż  słońce,  mija  obie  świata  osi;  { 

I  kiedy  mn  granicę  samo  bóstwo  kreśli, 

W  gt^bszcm  niż  Oceanu  bezdeune  otcblanie, 

Burzliwszem  ni^  zhukane  wichrów  panowanie, 

W  sercu  człowieka,  w  uczuć  krainie. 

Twój  ducłi  założył  świątynię. 

Ja  patrzę   —   nic  nie  widzę,    słucham  —  ule  nie  djsifr- 
"Wietrzyk  fali  nie  zmarszczy.  Ustka  nie  kołysze  — 
A  w  twojćj  duszy  —  biJĄ  pioruny, 


xLvn 

enŁrevue  avec  M.  Gai*).  Nous  1e  troui-Smcs  on  ne  pcut  plas  ainable 

et  complaiBKDt   Je  peasc  que  nous  deyoas  cette  complaisancc  ii  Va- 

miti6qn'il  a  pour  vous.    II  acri?pte  nos  propositions.    II  ne  s'agit 

pląs  que  de  Jes  rćdiger,  de  faire  enfin  on  pelit  coutrat.  Aariez-vous, 

ASoDSieur  le  Comte,  Testr^ine  bontć  de  vous  ca  chargcr,    car  je 

n''ai  malheureusement  aacime    ideć    de  cette  sortc  d'ecrit.    Vous 

counaissez  les  condilions.     Nous  dćsirous  avoir  les  chambres  (|iie 

Yoos  Bavez  au  prix    de   frois    lonis  cŁ   demi  par  mois.     J'csp<Te 

qu'oD  nom  foumira  en  mcubles  et  ustensiles  ce  qui  est  nćcessairc 

jtour  un  appartemeut  Roml     Nona  serons   tenus  dc  dćcampcr  si 

31.   Gai  loue  sa  maiGon  on  s'il  y  fait  fairc   des  r^paratious.     Je 

lićsire  par-deisua  tout   ąne  M,  Gai  na  8'occap9   pas  trop  dc  i-cs 

TĆparations,  qu'il  y  pense  Ic  plus  Łard   possible,  mais  cette  der- 

ni^re  clanse  troavera  difficillement  place  dau3  nn  coiitrat. 

Je  me  fixe  i  Lausanne,  Je  tilcherai  de  loger  dans  mes 
meubles,  je  preiidrai  alors  probablement  Tappartement  (jui  sc  trouve 
dans  la  maison  en  constrnction  aa  bas  de  BeaDS^jouT.  Mais  jc 
ne  peui  contracter  aucnne  obligation  k  cet  ćgard,  car  mon  sć- 
jour  k  LiusauDS  et  la  natura  de  fappartement  et  des  menblos 
dont  j'»urai  plus  Łard  besoin  dćpendent  de  circonstanccs  qu'il  iD'est 
impossible  ile  pićvoir. 

Agrćez,  Housicnr  le  Comte,  Tassurance  dc  mes  ssnUmeuts 
disŁingućs. 

Adam    Uickicwicz. 

XXXII. 

A.  H.  le  comte  Jundziłł. 

Lansanne,  39  Ao6t  1839. 
Bue  Sainl-Pierre  No.  16. 

Je  vuUE  prie,  Monsieur  le  Comte,  de  Youlojr  biou  comiiiu- 
niquer  ces  quelques  notes  u  la  pcr^oiuie  qui  me  ilcniaiidc  iles 
renseignements  Gur  H.  Lucien  St]  palkowski. 

Ce  jenne  homme  est  nć  ea  Lithuanie  <laiis  le  gouveinc- 
meat  de  Grodno,  de  parents  nobles.  Ayaot  pris  part  k  la  der- 
nićre  iuBurrection,  ii  a  Guivi  les  dśbris  de  Tarmóe  uationalc 
k  l'6traDger.  Depuis  qu'il  babite  la  Frunce,  ii  ii'a  ccssć  dc 
traTailler   comme  ouvrier  dans  le  but  de  se  cróer  nne  esistcucc 


*)  Imię  właściciela  domu  w  Lausanue. 


xLvin 

inilćpeiidantc.  Son  bonnEtctś,  sa  probitć  et  sa  rie  laborien^ 
fiobt  coanues  tło  ees  compatriotes  et  lui  Yalnrent  uM  estm. 
gćnćrale.  Dc  ma  part,  je  D'ajoutcrai  rien  k 
łionorabic  quc  TopiDion  des  Polon&ls  rend  k  mon  cousin,  < 
je  me  troDYc  b.  sou  ćgard  dane  une  pośtion  particuli^re. 
LucJen  Stypitikowski  n'est  paj  seulement  mon  consin,  ii  e^s-  ^t 
mon  moileur  nmi.  II  m'a  rendu  dei  serrices  qni  lui  donnenn^cat 
des  droits  fi  ma  reconnaisBaoce.  Les  liens  qui  nous  nnissm^iKnt 
■ont  trop  intimes  ponr  quc  je  painse  dire  aur  son  compte  toi^^^nt 
ee  que  je  ponse,  sans  Stre  sonpconnś  d'une  certaine  esagóratio^E  n. 
Ag^Će^,  Monsieur  le  Coiute,  Teipreasion  dei  sentiment^M^ 
Ms  distingućs  avec  Iesquel8  j'ai  Thonneur  d'6tre  votre  trfes  b 
ble  et  trti  obćissant  seryiteur 


Adam  Mickiewicz. 


Ambassade  de  France 
en  Snisse. 

Berae  27  Janiner  1840. 

Monsieur,  Je  me  auia  empressć  de  demander  au  goorenie- 
ment  dii  Roi  des  instructions  relatiTement  aa  H^t  qne  voii» 
ni'avez  fait  exprimeT  par  li.  le  Syndic  de  Lausonne  d'obteiiir 
nn  passeport  valable  pour  BĆjonrner  et  yoyager  en  Snisse  et. 
rentrer  en  France. 

Je  Tiens  de  receTOir  l'autorisation  de  tous  dóliTrer  nn 
passeport  pour  B^oumer  en  Snisse,  ainsi  que  de  Tons  accorder 
nn  Yisa  pour  revcnir  en  France,  dans  le  cas  oti  tous  me  le  de- 
manderiez  plus  tard. 

En  consćquence,  je  TOns  prie  de  m'enT07er  le  passeport 
qui  vou3  a  iti  dólivT6  par  le  Prćfet  de  Police  le  10  Octobrft 
1838  et  quc  le  6  Dócembre  dernier  j'ai  prolongć  ponr  trois 
mois.  Je  ne  tarderai  pas  de  vons  euTOjer  en  ćcbange  de  ce 
docnment  le  passeport  qui  vou9  est  nćcessaire,  afin  de  r^nla- 
riser  Yotre  s^'onr  en  Snisse. 

ReceTCz,  Monsienr,  Tassnrance  de  ma  contid&ratton  di> 
Btingn^. 

L'ambftssadenr  de  France 
Comte  U  o  r  t  i  e  r. 


( 


XLIX 

XXXIV. 

Obcirations  particuli^res  sur  ijucUjucs  branches  des  ćtudea. 

Facnltś  des  Icttres. 

L'Acadćmif   ne   se  permettm  pas  de  sortir  tle  Bes  attribu- 

t.ions    au   poiot   de   B'ćriger   en   jiigc  des  cours  qul  ae  donoeiit. 

Sdais  cllc  croirait  iiiaDiiiicr  k  son  devoir,  si  clle  nc  dćposait  pas 

-dana    ce  rapport,    Teipression    dc    sa   reconnaiasance  envers  los 

aiitoritćs   supćrieures   ^  Toccasion  dc  la  vocatioii  adrsasćc  h  U. 

ilickiemcz.     Lapparition    il'un    des    premiero    ginies   poitiąues 

dans  une  chairc  de  TAcadćmie  dc  Lausutinc,  leclat  qiie  sa  gloire 

£uropócnno  rćpand  sur  nos  institutionB,  sont  ud  órćnemeDt  trop 

iiitportant,  trop  honorable  pour  ne  pas  le  salner  avco  joie.   Des 

lo9   preniiercs  lecons  dc  M.  Mickiewicz,  scs  uuditciirs  out  recoiiim 

cbez  lui  un  grand  talent  de  cnŁi<iue  littćraire  ipie  colui  de  poetfl 

ne  donnę  pas  toi^ours,  jnais  qu'il  soaticnt,  qu'ii  iiispire  et  dont 

ii  agranilit  Thorizon.  La  connaissanec  de  U  nc  iiitime  du  peuple 

TOiiiuiii   en   rapport  avec  les  arts  et  les  lettres,    la  contiaiasanre 

de  Tcsprit  de  la  languo  latine  et  de  celuL  des  po^tes  et  des  ora- 

teiirs  anxqucl8    clle    a  scrvi  d"instniment,    une  śtonnaiite  perspi- 

cacitć    h.  pćnćtrer  leur  caracifTC  iQdividuel  allić  k  TinTestigation 

de  leuro  ćcrits,  des  Tap])rochcitieats  heiirGux  entrc  la  Tieillelittć- 

ratare  de  Roine  et  les  direrses  littćratures   modernei,  le  talent 

de    la   parole   dans   unc   languc  ćtrang^re,    enGn  Tint^rSt  de  la 

nouveantó  donnć   k  une  matiere  <|ui  semblait  ćpniBŚe  et  rinspi- 

ration    d'uiie  ilme  dc  po^te  vivifiant    ces    dons  de  la  naturę  et 

ces  fruits  du  travail,  voiIa,  aux  yeux  de  rauditoirc  de  M.  Mio 

kicwicz,    les   cuuscs   du  Bucres  croissant  d'un  coure  qai  captive 

Ics  jeones  gens,    attire  de  jour   eu  jour  plus   d'auditeur8  et 

charme  le  plus  cenx  qui  sont  le  iiiieux  eu  ^t  d'en  joger.  Si  le 

dćsir   dcpuis   longteinps    formć  de  raviver  dans  nos  insUtutions 

caiitoiialcs    d'inBtnictioa   les    fortes    ćtiules   claBsiques  a  prćsidć 

aux    ńeax   lois    du   3]    dćcembre    1837,    on  ne  saurait  trop  se 

fćliciter    et    B'4tonner    du    bouheur   singulier   de    notre  canton 

d'avoir   trouv6    ponr   couronner    les    ćtades  si  bien  commeDcSes 

dans  le  Gymiiase  cette  alliance  dc  Yastes  couiiaisaances  littćraires 

et  dn  gńnie  poćtique. 

XXXV. 

Rapport  du  Collage  cantonal. 

Le  Directcnr  du  Collage  cantonal  au  Rccteur  de  rAcadómie, 

Laitsannc  le  26  Fśvrier  1840. 

Monsieur  le  Kecteur.  Dana  votre  lettre  du  25  fćvrier,  vous 

in'aTez  demand^  mon  opiiiion  snr  leaseignement  de  H.  Mickie- 

irnrf  Mama  MiHatUta.    Tom  II.  d 


xxx 

paŁriotcs.  Pendant  tout  ce  temps,  ii  a  |iu,  au  moycn  de  Sfs  ćcrili 
qui  soiit  ayidcmmcDt  Iu3  en  Pologne,  lucDcr  unc  esisteacc  mit- 
pciidaDtc.  Mais,  d<^)>uis  l(?s  demiers  ĆTćncmeots  do  CracoTie,  1« 
frontićrcs  dc  la  Polognc,  ótant  hcrm^tiqueiiiont  fennćes  et  lont 
cc  qui  s'iniiirimc  en  iiolonais  ea  France  (mćme  Ics  litres  de 
prićrp)  sćvtTBraciit  drfcndu,  M.  Mickiewicz  en  a  du  souffrir  sea- 
sibbmcnt.  Et  en  eftet,  ii  sc  troiivc  dana  udo  position  tr^s  ginie, 
Lc  princc  C/ortoryski  s'intśrcssaiit  viveraeat  au  sort  de  cc  com- 
patriotc  tri'3-estimablc  rdiis  toiis  Irs  rapports,  informć  des  iliffl- 
cult£s  oii  ii  se  trouvc,  ii'hćsitc  pas  de  lo  rccomroandct  d'iuw 
manii.TC  toutc  jiarticulifrc  ii  rattcntion  bicntciUantc  de  )Ł 
ministrc  et  dn  le  prior  dc  voiiIoir  bica  admcttrc  BI.  Uictie- 
vicx,  avei'  sa  fsmme  et  suit  esfant,  nu  bónśfice  des  subsida 
allonćs  siix  Polonais. 

[n  cst  vrai  de  dirc  qiie,  iiroprcmcat  parlanŁ,  M.  Hickf» 
■wicz  ii'apparticut  i)as  auJt  rśfagića  ]ioliliqiic5,  p\patriÓ5  par  Feft' 
dc  la  dernicrc  Rćvol<[tion  do  Pologac,  pendant  Iaqaelle  ii  I 
trouvait  uii  Italio.  Uais  ii  it'cn  ćtait  pas  nioius  YictimB  da  u 
patriotismc.  II  est  lui  do  icus  qai  out  les  premiers  i 
la  pcrsćcuŁion  nis90  pendant  1'alfatrc  dc  rUnirersiti  de  Titn 
H.  Mickiewicz,  proCcsBcar  ca  Lithuanie,  suspect  et  daogwfl 
comnie  patriotę  et  commo  poctc,  avitit  ćtó  dostituó  de  sa  y 
et  ćxil6  &  Muscou;  et  cc  nc  fat  qae  par  nnc  sortc  de  distnctin 
qii'il  obtint  la  permission  de  voyager  on  Italie.  Wracat  narin' 
o  Rcwolucyi').  Los  ćerits  do  M.  Mickiewicz  ont  boancoap  m 
tribus  fi  4veiller  reatliousiasme  patriol,ique  en  Pologne.  Ds 
BOnt  sĆT^rement  dófcndus  ot  M.  Mickiewicz  ne  poiirrait  en  ii 
CUDO  manierę  rentrcr  dans  son  pays|*). 

Grace  ii  riiospitalitś  d'un  Francais,  M.  Mickiewicz  s'«l 
ćŁabli  demióremcnt  aux  environs  de  Paris,  h.  Doraont  pr5s  Mod' 
morcncy. 

[Unc  sommc  de  cent  franca  par  nois  allouće  par 
diuairc    ii   M.  Mitkiewicz    eerait   iin    actc    de    gćośrositĆ 

placścJ^J. 

Adam    CzartorjBkL 


')  Słowa  po  polsku  dui)isane  na  brulionie. 

')  Stówa  njiĘdzy  [  ]  przekreślone  aa  brulionie. 

'j  Słowa  miąday  [  ]  przekreślone  na  brulionie. 


XT. 

M.  le  Prince  Adam  Czartoryski. 

Minist^re  de  riutćrieur 
biiiet  du  Sons-Secrćtaira  irEtat. 
Rśfugićs. 
M.  Adam  Mickiewicz. 

Parig,  le  14  Jnin  1836. 
Prince,  Voas  in'avez  remis,  samedi  deruier,  uoe  notę  snr 
Adam  Ulckiewicz  qiu  se  troaverait  dans  la  nćcesaitć  de  re- 
rir  ik  Tassistance  du  gooTemement.  Je  me  suis  empressó  de 
liercher  6'il  esistait  an  miutst^re  de  rintćrieur  des  traces  de 
rivś8  eii  France  et  des  motifs  de  TespatrUtioa  de  votre 
ipatriote.  Les  docaments  mis  sons  mes  yeax  m'oDŁ  fait  re- 
naitre  ąne  ce  PolODais  ii'eBt  pas  dn  nombre  de  cenx  qui  ont 
s'expaU'ier  k  la  snite  des  6v^iieiiieiits  de  Varsovie.  En  cffet, 
'ć]joque  de  rinstirrecŁion,  ii  Tojageait  en  Italie  aTec  un  jias- 
ort  impćriaL 

Qiielles  qa'aient  ćtó  les  caasea  persounelles  ds  la  Bortie 
son  pays  en  1823  on  1828,  M.  Mickiewicz  ii'a  point  ris  ji 
de  radminiatration  francaise  le  caractćre  d'im  rófngić  poli- 
ic;  on  ne  sanrait  par  consśąttcent  lui  allouer,  pas  plus  c|u' 
'autres  Polonus  placćs  dans  nne  poaition  analogue  £t  la  sienne, 
sabsides  que  les  Chambres  ont  vot68  spćcialemcnt  en  favcur 
proscrits  qae  la  dernićre  rćvoIution  de  Pologne  a  amenćs  sur 
rc  territoire. 

Je  regrette  donc  Infioimont,  Prince,   de  ne  pouvoir  accon- 
le   bienveillant   intćrćt   qne   voas  inspire    un     compatriotc 
llieiircux. 

AgrÓGz,  Prince,   Tassurance    de    ma   considóratioa    distiu- 

Le  Pair  de  Franco 

Sons-secrćtaire  d'EUŁ  i.  rintćrieur 

Oasparin. 

XVI. 

A.  M.  de  Gasparin. 

Paris  22  Juin  1836. 
Monsicnr,  J'ai  eu  Thonncur  de  recevoir  la  lettre  par  laqueUo 
LS  m'annoncez  que  M.  Mickiewicz  u'a7ant  pas,  d'apTĆa  les  da- 


xxxn 

cumcnts    qa<>    Ton  a  mis  sons  tos  vcdx,  \e  caract^re  de  refugie 
politiąnp,  on  no  saurait  lul  attribupr  de  subsides. 

Si  i'ai  pris  la  libertć  d'iiitercćder  anpres  de  Tons  en  favenr 
de  M.  Mickiewicz,  c'ćtait  dans  Tenti^re  convictioii  qu'il  avatt 
]e  droit  dc  participer  aux  secoura  dn  gonYernement  francais,  et 
i'ai  toat  licu  de  sappoEcr  qae  Ics  docameuts  sur  H.  Mickiewicz, 
qui  peuYcnt  sc  troaver  au  miinstćre,  ne  soiit  pas  coniplets,  pnis- 
qn'ils  coDduisrtit  ii  un  rósultat  contraire.  Pcnnettez-moi  •!> 
siipplśer  par  quel<|ue3  dćtails  dont  je  garantis  Teiactitude. 

M.  Mickiewicz,  coiiimc  ćtudiant  k  Yllna  et  encore  jilu 
comnie  professcDr  i  Kowno,  deviiit  Tobjet  des  persścutions  russes; 
ii  łut,  ]iar  l'acte  le  ]ilus  arbitraire,  privi  de  sa  place  et  eiili, 
CII  1823,  k  Moscon.  Dam  cet  exil,  ii  paryint  k  C0Dqućrir  une 
sorte  cle  popolaritć  parmi  lea  Russes,  et,  chose  ćtrange,  i  fiire 
imprimcr  k  Fetersbonrg  nn  po<?nic  ąui,  mimi  de  Ti  ra  p  r  i  m  a  t  a  t 
dc  la  coiisitrc,  resplrait  Ic  patriotismc  Ic  plus  eialtć.  Cest  a  ces 
circoustancos  qu'il  faut  altribuer  la  pennission  qu'il  obtiiit  en 
1829  dc  se  reudrc  en  Italie.  Aprćs  l'explosion  de  1830,  ii 
B'cin))rcssa  de  revenir  dans  sa  patrie,  et  ce  ne  fot  pas  k  Yniie 
d'un  passeport  impćrial  qii'il  teiita  de  le  faire.  EntFavć  pir 
naintcs  difGcaltćs,  ii  n'attcigDit  la  froutićre  de  Pologne  qu'ia 
monicDt  de  la  chftte  de  YarsoTie;  de  \k  U  fot  obligć  de  le  retinr 
STCC  scs  concitoyens  rćfugićs  en  France. 

D^fi,  en  1823,  Tictime  de  la  peraćcntion  rnsse  etmainoti 
&  canse  de  son  patriotismc  et  da  zMe  qu'il  mit  k  le  prMier,  IŁ 
Mickiewicz,  ąnoiąue  snrpria  k  r^tranger  par  rinsnrrcction  de  1830, 
s'ei>  a  pas  muins  souffert  toates  les  consćquences  de  sa  malheaTeust 
issae  et  n'en  fait  pas  moins  partie  de  r6migration  polonaise.  D 
a  jierdu  toute  possibilitć  dc  rctoarner  dans  son  pays,  et,  par  la 
dćfenses  rigoureuses  qu'  on  a  mises  k  la  circulation  de  ses  ouTragM 
en  Folognc,  ii  a  ćtć  priv6  du  moyea  de  subsistance  qDe  hii 
asBurait  son  grand  talent.  Je  ne  croia  pas  me  tromper  en  affir- 
mant  que  la  gćiićrcnsc  loi  d'hOEpitalit6  ayait  poor  objet  en  Franca 
de  secourir  uu  Polonaii  qai  se  tronve  dans  de  pareilles  ciicon- 
Btances. 

YeaiUez,  monsieur,  pcscr  dans  Totre  Ćqnit6  ces  motifs,  fi, 
B'ils  Tous  paraissent,  comrae  je  Tcsp^re,  justes  et  coDTainquiDti, 
accćder  k  la  dcmandc  quc  je  roiis  ai  portće  en  faTeur  de  H. 
Mickiewicz.  Fersonne  d'entre  mes  compatriotes  ne  mMŁe  ptot 
que  lui  la  protection  et  la  bicnveillance  da  gouveniemenŁ 

Agrćez,  monsieor,  Teipression  de  ma  considćratioii  trts 
distinguće.. 

Adam  Czartoryski 


Minist^re  de  )'intćricur. 

Cabinet 
da  8oas-sćcrćtairc  d'£ttit. 

A.  K.  le  prince   Adnm  Czartoryski. 

Paris.  1  Aoflt  1836. 

MoDSieur,  j'ai  fait  czamiacr  de  nouvcau  Taffaire  de  M. 
Ifickiewicit  et  ne  puis  ąnc  voiis  fairc  connaltrc  rimpossibilitć  de 
hi  ftllouer  des  subaides,  atteadu  que  Ic  cćl^bre  poetę  polonais  De 
s'est  poiDt  rćfugić  en  Frani^e  pour  caiise  politiąiic. 

Yous  insistcz  pour  obtcnir  en  sa  fareur  Ics  sabsides 
accordćs  «nx  rSfugi^S,  parce  ąiic  votre  compatriote  a  Ćt6  tzili 
k  Moscon  en  1823  et  que  ses  ouyragcs  lui  aurticnt  fcnn^  la 
porte  do  sa  patric.  Je  ne  saurais  tous  rćpondre  mieuz  qn'en 
rapportant  l'extrait  d'nnc  lettrc  de  H.  Mickiewicz  ii  H.  de 
Broglie,  ministre  des  afFaires  ćtrang^res  en  1833: 

,Je  Toyageais  en  Italie  (avec  nn  passeport  russe)  k  l*ćpo- 
qne  de  la  R^Tolntion  de  Pologne.  J'arnvats  k  Paris  en  1831, 
an  mois  de  Juin.  Commc  je  ne  pris  aucuoe  part  aux  demiera 
£¥inemeats  politiąnes  surycnus  dass  la  Pologne,  je  ne  me  tronTe 
pas  dana  la  catśgoric  dea  rćfugićs*. 

On  no  pcut  donc  en  prćsence  des  faits,  et,  aprćs  cette 
dćclaratlon  fonnelle,  regarder  H.  Mickiewicz  comme  nn  r^gić 
politiąne,  et  je  nc  puis  proposer  &  M.  le  ministre  dc  Ini  accorder 
lei  snbaldes  qne  tous  rćclamez  pour  Ini. 

Agrćez,  Honsieur,  ^esprGt^sion  de  ma  considćration  disUngańe. 

Le  Pair  de  France,  sous-secrćtairc  d'£tat  de  rintćrienr. 

G  a  s  p  a  r  i  n. 

Paris.  18  Jnia  1837. 

Le  prince  Czartoryski  a  Thonnenr  de  recommander  jl  U 
UenTelUance  de  S.  E,  Uonsienr  le  ministre  de  riutćrleur  lei 
pcAits  BnirantB: 

...Itf.  Mickiewicz,  qnl  parlage  le Bort  de  r^migration,  mfiilte, 
soos  tona  les  rapporta,    d'aroir  part  anx  Bubrentions  dn  gonrsr^ 


/f«M  J<«u  MicUtKieit.   Tom  L 


xxxn 

cnments    quc    Ton  a  mis  sous  vos  yens,   Ic  caract^re  de  refugie 
politiąiie,  on  nc  saiirait  lui  aUribner  de  subaides. 

Si  j'ai  pris  la  libertć  d'iuterc^der  aupr^a  de  vous  en  favenr 
dc  M.  Mickiewicz,  c'ćUit  dans  Tentitre  conyiction  qu'ii  iTait 
le  droit  dc  participer  aus  sccoura  da  gouTernemeDt  francai;,  et 
j'ai  toat  lieu  de  suppofcr  ąne  les  docunienta  sur  M.  Mickiewiu, 
qui  peuvent  sc  troaver  au  ministSre,  ne  sont  pas  complets,  poit- 
qu'il9  conduisent  k  iin  r^sultat  contraire,  Permetlez-moi  d> 
Eupplćer  }>ar  qiielques  dśCaiJs  dont  je  garantis  Tesactitude. 

M.  Mickiewicz,  commc  ćtudiant  k  Yilna  et  eccore  plu 
commc  profcasonr  k  Kowno,  dcvint  Tobjet  des  persćcutions  nisifs; 
ii  fiit,  par  Tacte  le  plus  arbitraire,  privć  dc  sa  place  et  ciiW, 
en  1823,  ft  Moscou.  Dan;  cct  eiil,  ii  parvint  &  coDqućrir 
Borte  dc  popciaritć  parini  Ics  Busses,  et,  chose  ótrangc,  i  fsire 
imprimcr  h  Fetcrsbourg  un  poćme  qui,  munt  de  Ti  m  p  r  i  ni 
de  la  ccnsnre,  respirtit  le  patriotiGme  le  pląs  exsltć.  Cest  i  ca 
circoiistances  qu*il  faut  attribucr  la  permission  qn'il  cbtinE  a 
1829  dc  se  rcndrc  en  Italie.  Ayirhs  TeipIosioD  de  1830,  3 
B^emprcssa  dc  reycnir  dnns  sa  patric,  et  ce  ne  fnt  pas  k  Taide. 
d'iin  passcport  impćrial  qu'il  tenta  de  le  faire.  £ntravi  ps 
Oiaintes  difficultća,  ii  n'attcignit  la  fronti^re  de  Pologne  qn'l 
moment  de  la  chCite  de  Yarsovie;  de  \k  11  fut  obligś  de  te  relira 
avcc  ses  concitoyens  rćfugićs  en  France. 

Dćj&,  en  1823,  Tictime  de  la  persćcntion  rasse  etnalaolf: 
i  cause  de  son  patriotisme  et  du  zćle  qD'iI  mit  k  le  pr^chcr,  Hi 
Mickiewicz,  qaoiquc  snrpris  k  Tótranger  par  l'in8nTTecŁion  dc  183(\ 
D'en  a  pas  moins  souffert  toates  les  consćqnences  de  sa  malhenreiM 
issue  et  n'en  fait  pas  moins  partie  de  PćmigratioD  polonaise.  D 
a  perdn  tonte  possibilitś  de  retoomer  dans  son  pays,  et,  par  la' 
dćfcuses  rigDureusesqn' on  amjses  £t  la  circulation  de  sea  onnapi 
en  PoIognc,  ii  a  Hi  priv£  du  moyen  de  subsistance  qne  lid 
asBurait  son  grand  talent.  Je  ne  crois  pas  ne  tromper  en  afG^ 
mant  que  U  gćnćrcuEC  loi  d'haBpJtaIitć  avait  ponr  objet  en  Franct 
de  eecourir  un  Polonaia  qui  Ee  troure  dans  de  parcilles  circon- 
Btances. 

Yeuillez,  monsicur,  peser  dans  Totre  £quit6  ces  motifs,  tt, 
B'ils  vous  paraissent,  comme  je  Tcspćre,  jnstes  et  convamq□■[lt^ 
accćder  i  la  demande  quc  jo  tous  ai  portće  en  favcar  de  TL 
Mickiewicz.  Personne  d'entre  mes  compatrjotes  ne  mćiite  fM 
que  Ini  la  protection  et  la  bienveillance  da  gouTemement. 

Agrćez,  monsicur,  Teipression  de  aut  considćratioo  trłł 
distinguće,. 

Adam  Czartoryski. 


LV 

'  de  seconde  majo,  qii'il  l'a  puisć  Don  senlement  dans  les 
69  ćcrits  sur  la  litt^rature  latine,  mais  dans  T^tade  des  ćcri- 
is  romains  eui-m^mes  secondś  par  cette  intuitlon  dn  gteie 
voit  d'uii  coup  d'oeil  ce  <jue  d'autres  raisemblent  ou  dMai- 
:   avcc  leoteur. 

M.  Mickiewicz  ne  poss^de  paa  uae  coniwissance  moins 
de  de  la  langue  latine.  Sa  pronoDciation  na  pen  itnaghn 
fre  aacnne  difficultć  am  auditeurs  Bccootamćs  ii  la  pronon* 
ion  fraDęBise  on  allemande  du  latin;  >a  lectnre  est  proso- 
ifl  et  n'a  rien  da  dćfant  rcprochć,  sona  ce  rapport,  ii  la  nt- 
polonaise.  II  cite,  de  mćmoire,  des  fragmenta,  soavent  assez 
',s,  des  antcors  latins,  les  compare  avec  d'antres  et  les  ana- 
,  Cli  fait  ressortir  les  partie  al aritćs  de  lesicologie,  de  eon* 
ictioo,  de  syntase,  ii  ezpliąne  la  strnctnre  savaiite  des  pćriodes 
les  autres  beautśs  littóraires  de  la  langue.  Ponr  exposer  les 
itcs  du  langage  et  de  la  poisie,  ii  improviae  nne  tradnction 
prosG  latine  des  vera  d'aa  poetę  et  montre  les  procćd6s  et  les 
ources  de  ridi5me  poćtiąue. 

Eofin  M.  Mickiewicz  connalC  les  travaiix  des  philologues 
iens  et  plus  rścents,  les  travanx  des  Hotlandaia,  des  Allemands 
jes  ADRlais;  ii  en  jirofite,  mais  eo  homnie  sapćrieur,  doat  le 
sens  fonne  un  eontraste  pifiuaat  et  instructif  arac  l'ćrndition 
i  eochaotće  d'ellc-m{!'iiie  <ine  des  oeavres  du  gćnie. 

S'il  n'iniprov-ise  pas  eocore  avec  eDtralnement,  dn  moins 
<arle  le  fraucais  sain  einbams,  mJ^me  avec  fadlitć  et  giai- 
^mcnt  d'ane  manićre  correcte;  quand  ii  traduit  nn  psssagfl 
n  ou  qu'il  juge  nne  tradnction  imprimće,  11  appr^e  avec 
C3se  et  prćcision  ro^me  lei  fioessei  de  notre  langue. 

En  Uli  met,  tout  renseignement  acad6mjqne  de  M.  Hickie* 
z  porte  le  caractćre  d'uQ  esprit  d'uD  ordre  &evi,  et  al  son 
iciat  porte  ce  caract^re,  qae  ne  doit-on  paa  attendre  de 
aienir? 

Le  professeur  de  littirałure  latine  est  appelć  i.  donner  des 
tns  a  la  premierę  vol6c  dn  Gymnase;  nous  laisserona  parler 
cette  partie  de  sa  tńcbc  M.  le  Directeur  du  Collage  canto- 
dont  nons  a^ous  Thonneitr  de  vou3  transmettre  le  próavis 
la  proposition  que  nous  faisons  ^  cette  henre. 

Comme  homme  M.  Mickiewicz  ii'est  pas  moine  estiinsble 
comme  profcsseor  ]>ar  son  caracł^re,  par  sa  moralitć,  par 
mode^tic,  et  par  un  dśvouement  exemplaire  £t  son  devoir. 

Si  Ton  bćsitait  ou  si  Ton  tardait  £i  lui  adresser  nne  voca- 
I,  qu'il  paralt  disposć  ii  accepter,  sa  position  Tobligeralt  k  ne 
refoser  des  offres  qui  dćjti  Ini  ont  6tć  faites  aillears  et  qQi  ne 


Paris  3  Juillet  1S37. 

Lc  iirincp  Cznrtorjski  sY-tait  adress^'  raiiiiśe  passóe  i 
M.  Je  Gasparin,  sous-secrćtuire  ii'Etat,  poiir  luj  dcm m der 
d*;iccordpr  des  subsidfs  ii  M,  Mickipwicz.  II  a  oblenu  nne  te- 
poiisc  nógativc  basi-e  Eiir  co  quc  U.  Hickiowicz  u'ćtait  psA, 
a  iiroprcnient  parler,  uu  rćfugić  iiolonais.  Ceiieiidaut  M-  Mickie- 
wicz partagc  Ip  sort  dc  Temigration  deiniis  si:c  uns  et  ne  siunit 
Tctonrner  dana  le  jinys  e<iii8  danger;  ses  ouTrages  y  som 
sć\'6rcniriit  dćfeiidus,  cc  (iiii  le  pri^e  de  son  uiiiqtie  moyen 
su  b:i  i  sta  u  co.  U  eat  di?  plus  cu  )j1u3  i<x|>ds6  ii  des  printioia 
trr?  jićiiiblos.  Cns  O0]isld6ration%  sajis  i)arler  ilps  qualites 
iiciites,  łjni  In  ilistinguenŁ,  sembieut  lie  naturę  a  pouvoir  baUuni 
lei  nintil'3  dii  refus  de  Tanućc  iiassćo.  Le  priuce  Czartoirtti 
prcnd  la  libertf  d'eu  appeler  a  la  bipiivcillancc  et  aui 
menls  61i'vĆ8  de  M.  lemiuistre  et  rćitóre  sa  dcmande  en  faveir 
dc  M.  Mickiewicz  et  de  tsa  petite  familie. 


Do    M.     A. 

Gdzie  moja  niy^l  nie  wzięci,   mój  ducli  się 

Gduie  tron  Getjeb,  Bąjronów,  za  i]iar7cfi  obłokiem, 

W  nadzmyslów  imiistw  zakresie; 

Tam  —  dncli  twój  j)ospolitcm   nie  dojrzauj-  okiem, 

Prędzśj  n\i  pionin,  ni 2  oka  mgnienie. 

Przebiega  wielkie  niebios  sklepienie, 

I  coraz  wyżij,  nyżśj  się  wznosi. 

Jak  n'}'obra2)iin,  na  skrzydłach  myśli, 

Dalśj  niż  słońce,  mija  obie.  dwiata  osi; 

I  kiedy  mu  granicę  samo  bóstwo  kreśli, 

W  głgbazem  niż  Occauu  bezdenne  otclilauie, 

BnrzliwHzem  niż  zhukane  wichrów  panowanie, 

W  aercn  człowieka,  w  uczuć  krainie. 

Twój  diicb  założył  świątynię. 


Ja  patrzę   —   nie  nie  widzę,    słucham  —  nic  nie  sljsifr- 
Wietrzyk  fali  nie  zmarezizy,  listka  nie  kołysze  —  , 

A  w  twojuj  duszy  —  bij^  iiioruuy,  ■filii 


at  się  tr/csio  w  posiiriuch,  drżą  oba  bieguny, 

wiruia  słońce  rwanie  rozpędza  całuny, 

nią  niebteiki^  muzyki  iKij  górni  ej  szo  struny. 

(jtnąl  zębom  sainobib,  złość  go  wścieŁla  pali. 
ij  się  ^iniiiisz  w/nosi  i  zagłębia  ilnlej ! 
:łiłu  cała  iiutiira,  ród  Imlzki  się  Kiiumiał, 

j^zyli  luiłzlii  baskiem  uaKlniienieui  zrozumiał; 

glos  natury  Oilkryć  iię  ośmielił, 
zieję  złotem  oilziul  mulowidlem, 

*'j?.ój    ze    śnrerti'lnyfb    Hzuióst    się    utzuł^    Elvrz}'dlem, 
cm  duszy  —  w  niebo  strzelił. 

więc  jak  orze],  jak  błyskawica, 
ne  ludzkości  ]irze)ioiviadiij  losy, 

gwazd  do  ziemi  uiecbaj  brzmią  twe  glosy, 
nira  twego  lotu  —   natury  grairca. 

nieścigłemi  gieniuszu  pióry, 

krółoiu  —  w  państwie  uczuć,  twem  dziełem  świat  duclia, 
jbiaj  bezdcnuość  serca;  zmierz  wielkość  natury, 
cłi  pieśni  twojćj  ziemia,  niecbaj  przyszłość  ałucbo. 

ko  Polko!   Ou  kocba  cię  za  miliony, 
ciebie  tylko  bije  to  serce  olbrzymie, 
jego  Fkroni  kwitnie  laur,  wieniec  zielony, 
król  łiuhkich  poetów,  gieiiiusz  mu  imię!*) 

A.     S.     K. 

XXt. 

Do  Pana  de  Candolle,  w  Geocwie. 

Paiis  38  Octobrc  1833 
11  me  des  Sanssayes. 
J'arrive  en  ce  moment,  et  je  trouve  nne  lettre  charmante 
is,  cher  ami,  ((ui  m'attendait  ici  pour  mo  donner  un  sourire 
une  amitić;  je  ]>rends  la  plume  immćdiatemeat  non  jiour 
rć|>ODdre  ni  jionr  vous  remercjer,  roais  iiour  solliciter.  Oui, 
;ut  et  cela  avee  unc  cbalfur  quc  jamais  D'eut  ancune  plai 


')  Ostatnią  strofę  cenzura  wyrzuciła.  Biskup  Krasiński  urodź. 
:.  zgaal  w  Krakowie  B-go  Maja  It^fil.  t. 


Lvm 

bandon.  La  loi,  srticle  18,  defnaade  d'iii)e  manierę  p^prcs&^an 
et  rigourease,  des  Cours.  Or  ici,  dods  ii'avnns  pas  de  coiir^^^^, 
mais  des  portions,  des  commencements  de  coari. 

La  nominatioa  des  profe^scors  par  Tocatioa  est  on  mod»-  J« 
eKceptionnel  d'ćlectioii;  or,  uae  eiception  db  doit  (tre  eiitendn»  ^aa 
que  daus  le  seoB  exact  et  dgoureui  des  tennes  qDi  rćnotttieAt.^^1; 
donner  a  l'exceptiOD  one  extensiOD  (lae  les  termea  de  U  lo^czij 
n'autoriseiit  pas,  c'est  sćcarter  d'iiDe  volont^  qui  doit  £tre  80(^k=i- 
veraine;  c'est  se  jeter  daos  cet  arbitraire  qni,  Baos  pooToir  tj-^—^^- 
sister,  finit  par  faire  des  exceptioDs  bux  exception3  ttUes-m^iM^B=a, 

Nous  ne  poutons  dont  pas,  Hessienrs,  BsnctJonaer  p^^Rr 
ootre  vote  ce  modę  d'appliquer  la  loi,  et  nons  demaadoiu  qiL.^« 
rexamea  dc  la  questioa  concernant  la  vocation  k  adrssser  k  ł^E~ 
Hickienicz  soit  aa  moias  ajoarnća  Jasitu'^  respiration  de  1^ 
piuaeote  aonća  collćgialc,  savoir  au  20  Juin. 

La  loi  sera  reapectće ;  aucnn  exemple  fnneite  ne  sera  donoć 
et  U.  Mickiewicz  łui-mfme  ne  perdra,  d'ici  k  ce  temie  si  m^ 
prochu,  ancuD  des  titres  brillants  rjui  le  recommandent  aitjoiinl' 
bui.  Car,  Messienrs,  et  nons  ćpronvons  le  basofn  de  le  róp^ter 
en  terminaDt,  Topinion  dilatoire  qne  nons  ómettons  avec  qaelqDe 
insistance  daos  ce  moment,  u'est  en  aucnne  manierę  nne  atteinte 
a  la  personne  et  aa  mćrite  de  Tillnstre  ćtranger.  Nona  esti- 
merons  toojonrs  glorieux  ponr  notre  pays  et  ponr  notre  Ac»- 
dćmie  de  possćiler  Tbomme  'lann  critiąoe  dloqaent  ćl^re,  par 
nne  noble  fraternitt:  de  gćoie,  k  l'ugal  de  Goethe  et  Bfroa. 

Agrćez,  MoBsieur  le  I^sident  et  Hessienrs,  rhomnuga 
dc  notre  respect. 

Le  Prćsidsnt: 

E.  de    la  Harpfl. 

Le  SAcrćtaire: 

Lonis    ds   yallićre. 

X3CXIX. 

Pćtition  des  ćtadiaots. 

Lausanne,  luodi  9  Hars  1810. 
Honsiear  le  Prćsident  et  Hessienrs  les  membres  da  Caa- 
Ecil  d'Eut. 

Lis  ćtndiants  qui  snivent  le  conra  de  H.  Hickiewiet  aytaŁ 
appńs  qiie  vou3  vous  occupez  de  Tappel  d^finitif  de  ee  Uttćra- 
teor  distiogoŁ'  ii  la  cbaire  de  litt^ratare  latioe,  considćrent  comma 
nn  devoir  de  justice  k  Ini  rendre   et   oomme  nne  obligation  ea- 


Ters  leur  patrie  d"exprimer  Icurs  Mru\  daa'  uoe  circoastaijce 
qu'ils  rcgardnit  eomme  si  imiiortaote.  lis  iioiit  poiut  la  pri'" 
teation  de  juger  d'uue  mauuTe  compltte  et  absolue  iin  mi'rite 
Bi  Bupi^ieur  et  si  vanL-;  qu'il  leur  soit  seulement  perinis,  Mes- 
sienrs,  de  voas  ^-numćrer  <łue1cjues'unes  des  nombreaaes  qua]itćs 
ąni  ressorteDt  ponr  eux,  et  de  jonr  ea  Jour  plus  brillaatcs,  de 
renseigDement  de  ce  professeiir.  Uiie  clart^,  une  prćcisioD  mes, 
It  penaće  apparaissa&t  touiours  nette  et  saillante,  simple  et 
(Ugagće,  beaaooup  de  vie  dans  TcspositioD,  voil^  les  qaalitćs  qiii 
lerrent  de  formę  k  la  science  ^tendiie  et  profonde  de  H.  Mic- 
kiewicz, k  ses  Tgetea  connaissances  IlttćraireB,  philolDgiqnes  et 
bistoriąues,  coDDaissances  acąuises  et  trarailićes  par  un  csprit 
ńgODrens,  original,  d'iiii  gotit  sflr  et  d'ati  jugemeot  bbid.  Ua 
lien  ptiilosophique  enchatne  toutes  ses  idćes.  La  littóratare  la- 
łine,  depułs  son  commeiiceineiit  jnsąu'  k  l'ćpoqne  qiii  est  1'objet 
de  reDseignement,  nona  apparalt  comme  nu  organisme  qai  nalt 
et  Be  dćveIoppe  au  milieu  des  circonstancea  extćrieiires ;  aacuoc 
des  ioSueaces  de  cea  dernićres  ne  nous  eat  iDConnae,  ch8que 
•atenr  a  son  caract^re  panicnller  et  bien  dćfini;  toutes  Ics 
grandes  questions  Utteraires  et  liistonque9  soat  abordócs,  les 
d^ils  pućrils  d'uDe  ćmdition  oisense  BOignemeot  ćcartćs.  Aussi 
tout  s'anime  par  nne  pareille  route;  le  vague  du  passe  dispa* 
ralt,  tout  se  montre  daas  son  indtyidnalit^,  le  passo  ressuscite 
et  apparalt  vivaiit  derant  nos  jeux. 

Ce  n'egt  point  ici  le  lieu  d'en  dire  dayant^e;  d'ailleur3 
des  tćntoignages  nombrcux  confirmeut  ce  que  nons  venons  de 
dire;  mais  la  vive  peine  que  nous  fait  ćproQver  la  scule 
penaće  de  voir  M.  Mickiewicz  qaitter  Lansanne,  Ic  dćsir  que 
DOBS  avoni  de  le  possćder  toujonrs  au  milieu  de  nons,  le  bc- 
8oin  qae  nous  aentons  de  son  enseignement,  nona  ont  bit  fairo 
cette  dćmarche  auprbs  de  vous. 

Agrćez,  Hessienrs,  rexpression  de  notre  profond  respect. 

(SuiTent  vingt  slgnatures). 

Łe  Pićsident  dn  Conseil  d'£tat   aa  Conseil  de  Tinstruction 
pabliqse. 

Lansanne  11  Hars  It)40. 

Heasienrs,  le  Conseil  d'Etat  a  In  avec  an  trfes  Tif  intćrftt 
Iw  rapports   da   Directeur    dn  Collf'ge   cantonal   de  TAcadćmie 


xxviii 

Et  Cćline  Francolse  Joseiiliine  Szymanowska,  dcmcnnud 
de  Riclielieu  No.  65,  paroisse  Saint  Roch:  filie  majeure  de 
seph  Szfmaiionski  et  dc  Marianue  Agatbc  Wolairski,  soa  ip 
tous  deus  dścśdćs,  d'autre  part. 

Ea  i)rćsence  de  JiiUen  Ursio  Niemcewicz,  Sśniitcnr  da 
yaume  de  Pologae,  demeurant  k  Mont  morę  ncy;  Stanislas  Wołoi 
mśdecin,  demcurant  me  Neuve  Saint-Augustin  No.  55;  Alen 
Jelowicki,  dćputć  polonais,  demcurant  Aveuue  dc  Neailly  No. 
lgnące  Domeyko,  bomme  de  lettrcs,  demetirant  Garrefoar  de  1 
serratoire  No.  36. 

Adam  I^Iickiewicz, 

Clćine  Szymanowska, 

Julian  Ursin  Niemcewicz,  Sćul 

Stanislas  Wołowski, 

Alesandre  Jelowicki, 

lgnące  Pomeyko, 

Francois  Wołowski,  . 

Tabbó  Skórzyński,  i 

J.  Tiexicr  01ivier.*) 


Nr.  146.  Paryż  dnia  Sgo  Sierpnia  ISl 

rue  d'Alger  No.  6. 

Towanyatwo  Politechnlozna  Polskie. 

Przesyłając  ustawy  swoje  wraz  z  inncmi  papioranti,  któnł 
i  zamiary  jego  dostatecznie  wykazują.  Towarzystwo  politcclmitl 
polskie  zaprasza  niaiejszcm  Wn%  Panią  Mickiewicz,  aby  ql 
opiekunki  (Patrouesse)  tegoż  Towarzystwa  przyj-  t  swoim  *|| 
wem  do  dalszego  rozwinięcia  się  cel6w  jogo  łaskawie  pnjc^i 
sig  raczyła. 

Oczekując  odpowiedzi,  Towarzystwo  raa  Iionor  złoiji  ijl 
swego  wysokiego  szacunku  i  powalania. 

Sekretarz  Prezes 

Woroniecki  J.  Bem.  I 

Do  Wnćj  Mickicwiczowij.  1 


*j  Ostatni  podpis  jest  księdza,  kt^ry  akt  tea  spisU. 


XXXIX 

fit  ponr  nonrrir  lo  j>eo  d'RCtiv1t4  qui  me  rcste  dans  Tesprit 
ii  peinc  vai5-je  )e  soir  chercher  <(uelque  diatraction  de  cau- 
i(?  en  scci4t6.     J'ćvit?  Bvec  Boin  de  me  m^Ier  d'aucune  affaire, 

je  trouYC  que  lorsqD'oii  oe  psy e  plus  dc  sa  personDe  on  n'a 

le  droit  de  chercher  h  inflDeacer;  ajontez  i*!  tout  cela  les 
srraptions  forcćcs  ąni  rĆBultent  de  tem))3  en  tcmjts  des  Tisites 
■  la  gontte  vient  mo  rcndre  et  vous  comprendrez  .\  qucl  point 
suis  obligć  de  me  retirer  de  tout.  —  Yous  aurez  sans  doute 
iris  avec  ąuelnue  peine  la  mort  de  M,  Batini...    Je  panse  ąue 

Circourt  travdillc  ii  faire  son  ODYrage  pendant  ces  ntois  ob 
iTy  a  y^cs  de  promenadę  et  pas  encore    de  monde.     Teaillez 

rapeller  ii  son  souveDir.  Croyez  je  vons  prie  ii  tont  le  mień 
ajirćez  l'a3surance  d'anc  amitić  iiui,  pour  Stre  vieille,  n'en,  est 
i  moius  vive.     Adieu. 

CandoUe. 

3EXIII. 

Lc  Conseil  de  Tltistniction  pnhliąuc  !i  TAcadćmie. 
Laasanuc   30  NoYonibre  1838. 
Uessienrs,  M.  Adam  Mickiewicz,  Polooais,  a  offcrt  k  notre 
iseil    de  donner,    pendant    le  courant    de   la  prochaine  annćc 
idćniique,  un  cours  sur  que]q»Q  braoche  de  la  littórature  latine. 
Nous  vous  prions,  Messieurs,    d'examiner  cctte  proposition, 
en  nous  fai^ant  conneltre  votre  avis,  yous  voudrez  bien  nous 
.iquer   quelle   scrait  la  braiiche  speciale  ou    Tobjet  particulier 
lequel  ii  vous    paraltraiŁ    convenable    que  renseiguemcnt    de 
Micbiewicz  fftt  dirigć. 
AgrĆez  etc. 

Le  Pr^sidcnt 

Andrć    Gindron. 

Le  Secićtaire 

Schleicher. 

XXIV. 

Eitrait  des  proc^s-verbaux  de  TAcadćmie. 

Sćance  du  23  Novcmbre  1838. 
Lecons  de  latin. 
Le  Conseil    dc   rinstrnction    publiqne    ćcrit   le    20  ds   ce 
18  que  H.  Adam  Mictdewiez,  Bavant  polonaia,  qSt«  4.«  touiu^T, 


xxx 

patriotos.  Pendant  tout  ce  tomps,  ii  a  ]iu,  aii  moycn  de  scs  ecriti 
qui  soiit  avi(lpramoQt  lus  en  Polognc,  lupncr  unc  esistencc  inde- 
pGnilgatc.  Mais,  <.lc|)ui3  Ics  deniiers  6v6DemeDts  dc  GraioTie,  In 
froiitićrcs  dc  la  Polognc,  ćtant  hcnntitiąucnicnt  fcrmćcs  et  tont 
cc  qni  s'jm]>ritnc  ca  imlonais  eu  France  (m^me  Ics  livres  de 
jiri^rc)  sĆYcremont  dćfcndu,  TtŁ  Mickiewicz  ca  a  dd  souBirir  len- 
siblcmcnt.  Et  en  elfet,  ii  se  trouvc  dana  unc  position  tres  giait. 
Lc  princG  Czartoryski  B'int6rossaut  vivcmcQt  au  sort  de  ce  loh- 
patriotc  trćs-estimablc  sous  tous  les  raj>|)orta,  informć  des  (iiffi- 
cultćs  ob  ii  se  tronve,  D'h6sitc  pas  dc  k  rccomniaoder  <l'iiu 
manierę  toute  particulicrc  ii  Tattcation  bienreillante  dc  3L  lc 
miaistrc  et  de  le  pricr  dc  vouloir  bica  admctlrc  BI.  Hii^kit- 
wicz,  a^ee  sa  femme  et  son  cnfant,  au  binóSce  des  Bubudes 
allonćs  aux  Polonais. 

[U  est  vrai  <lc  dire  que,  proprcment  parlant,  M.  Hickifr 
-wicz  n'a|)|iarticut  pas  anK  rćfngićs  i>olitiquGS,  cxpatrićs  par  VfiS 
dc  la  derntcrc  Rćv[)lutfon  dc  Polognc,  pendant  laqaells  ii  w 
trouvait  en  Italie.  Mais  ii  n'cn  ćtait  pas  moins  victime  de 
patriotisme.  II  est  lui  dc  ccnx  qDi  ont  les  premiers  sonflert 
la  pcrsćcution  russe  pendant  Taffaire  dc  rUolyersit^  de  Vilia 
H.  Mickiewicz,  ])rofcsscDr  en  ŁiŁhuanic,  suspect  et  daagcitil 
commc  patriotę  et  comme  pocte,  avait  etó  dcstitnć  de  sa  plM 
et  &xi\i  li  Uoscou;  et  cc  nc  fnt  qne  par  nnc  sortc  de  distnctia 
qu'il  obtint  la  jicrmission  dc  Yoyager  en  Italie.  Wrac^  na  slnth 
o  Bcwolucyi').  Les  ćcrits  dc  H.  Mickiewicz  ont  beaacoap  «■• 
tribuć  i  óvciller  Tentbousiasmc  patriotiqtie  en  Pologae.  ~ 
BOiit  sĆYcremcnt  dćfcndus  et  M.  Mickieiricz  oe  poamit 
cuno  tuaniórc  rentrcr  dans  son  paysj*). 

Grśicc    3.  Tbospitalitó   d'nn   Francaia,   U.  Hiekiowici  %'ci 
ćŁabli  deruiórcmcnt  aux  environB  de  Paris,  i  Domont  pr^ 
morcncy. 

[Unc  Eonune  dc  cent  francs  par  mois  allouÓG  par 
diniurc    h  M.  Mickiewicz    scrait   un    acte    da    gćaćrositć 

placśej^). 

Adam    Czartoryski. 


')  Słowa  po  poliłku  dopisane  na  brulionio, 

')  Stówa  miedzy  [  1  przekreślone  na  bmlionie. 

■')  Słowa  między  [  J  przekreślone  na  brulionie. 


XV. 

A.  H.  la  Prince  Ailam  Czartor}'akI. 

Ministćre  de  rintćrieur 
Gabinet  dn  Sons-SccrćŁaire  <l'Ktat. 
Refugićs. 
łf.  Adam  Mickiewicz. 

PariB,  le  14  Jain  1836. 
Prince,  Tons  m'avei  remis,  samedt  deruier,  une  notę  sur 
M.  Adam  Uickiewicz  qui  se  troaverait  dans  la  nćcessitś  de  re> 
courir  k  rassistance  du  gouvememeiit.  Jo  me  suis  einpresaś  de 
TBcbercher  s'il  esistait  au  minist^re  de  rintćrieur  des  traces  de 
l'arrivće  en  France  et  des  motifs  de  respatriation  de  votre 
compatriote.  Łes  docnments  mis  soas  mes  yeiix  m'ont  fait  re- 
conoaitre  que  ce  Polonais  n'eGt  pas  dn  nombre  de  ceiu  qui  ont 
dft  s'expatrier  ^  la  snite  des  ćvćnemeuts  de  VaFsovie.  En  effet, 
k  rćpoqae  de  1'inBiirrecŁion,  ii  Toyageait  eu  Italie  avec  uu  pas- 
seport  impćrial. 

Queltes  qn'aient  €t&  les  caasee  personnelles  de  la  sortie 
de  son  pays  en  1833  on  1828,  M.  Mickiewicz  u'a  point  vis  \ 
Tis  de  Tadministration  francaise  le  caract6re  d'un  rifugiś  jtoli- 
tiqne;  on  nc  aanrait  par  consćqueent  lui  alloucr,  pas  pląs  qu' 
&  d'aiitres  Polonais  placćs  dans  nne  position  analogae  b.  la  sienne, 
des  snbsides  que  les  Chambres  ont  votćs  apćciulcmcut  en  favGur 
des  proBcrits  ąoe  la  derni^rc  rćvolution  de  Pologne  a  amcnćs  sur 
notre  territoire. 

Je  regrette  donc  infiniment,  Prince,  de  ue  pouvoir  sccon- 
der  le  bicnveillaiit  intirSt  qae  Toas  inspire  on  compatriote 
malhenreuz. 

Agróez,  Prince,  Tassurance  de  ma  consid^ration  distin- 
gaie. 

Le  Pair  de  France 

Soos-secrćtaire  d'Etat  a  rintĆricur 

Q  a  8  p  a  r  i  n. 

XVI. 

A  M.  de  Gasporin. 

Paris  22  Juin  1836. 
Monsienr,  J'ai  eu  Thonnenr  de  receroir  la  lottrc  par  laquclle 
TOUS  in'anDOucez  qne  H.  Mickiewicz  n'afaDt  pas,  d'apr5s  les  do- 


pojmowaniu  ponzji  inięilzy  Polsli^  u  panem  Slowackiin,  Łiedy 
mimo  tirocx4  świetuośi- foinif,  nic  prz>'ją]  się  lepiej  oa  j^  gmocic. 
Przcr.ież  Pobka  inalo  dotąd  minia  pisiirzy,  mało  stvlów  w  pa«;'i 
i  jiik  dziec}>0  łahomii  jo*t  zewnętrznego  połysku.  Trzy  nowp  po- 
rmiita  p.  Slowiickicgo  świndczą  jn^  o  uznanej  piękności  sI.vId, 
»  i'it  nsposoliieiiic!  mirodowc  ku  utworom  poctjr  nie  tjle  wpłjna, 
ile  mybyśmy  życzyli.  Pierwszy  poemat  Ojciec  zadijtmmtjck 
K  K(~.4rish  (El-Arisz)  jest  ustępem  iywym  i  zi)jmują(7ni  wpra- 
wdzie, ali<  tylko  ustępem:  a  to  do  pomysłu,  jestto  przerysowinie 
owego  zni>wu  ustępu,  który  |i.  Słowacki  na  pamięć  umie: 

La  boi'i'n  sollovo  ilal  fiero  pasto 
Et  pei-cator  ptc.  ftc. 

Jodnab/P  Ojciec  zadiiimionych  jest  nalepszym  zo  trzech 
poematów.  Drugi  pod  napisem:  W  Szmajcariji,  mileZj  do  1^ 
osnbliwćj  poezyj.  która  ^dy  nie  jest  wyrazem  typn  t-zasowetn, 
skrcSIonym  ręt^  fiinniuszu,  albii  jest  żródłero  jakichś  nowycli  li'T- 
OKDyili  natihnieó,  zajmuje  zwykle  więcój  samego  pisarza,  uiż  oiy- 
telników.  Ostatni  poemat  Wacław,  w  umiemnoiii  autorOi  Davel 
potrzebował  usprawiedliwienia;  ładnie  pijany,  jak  wszystko  ib 
pJK/p  p.  Slowaiki,  nie  tlDiiiaczy  jednak' poety  ani  z  zaufania,  U 
się  pohnsit  robii^  dalszy  ciąg  Maryi  Mu  tczewskie  go,  sni  szc;cegil- 
niój  z  braku  ailystowskiego  uezucia,  ie  ehcial  zdzierać  tę  L-zaro- 
wną  zasłonę,  którą  Hakzewski  zarzui-it  w  końca  na  główne  osoby 
swego  poematu.  Poemat  o  piekle  nie  nosi  nazwiska  anton: 
ostrożnośi'  bardzo  na  miejscu.  Nie  wiemy,  kto  się  doptijcii  Ufo 
rnductwa,  czy  jaki  człowiek  talentu  napisał  to  na  iari,  dla  wy- 
próbowania pułdiczDości,  czy  tó2  ktoś  w  ilobrój  wierze  popadł 
w  błąd  taki.  W  pierwszym  razie  ostrzegamy,  że  nie  łatwo  nas 
zlepsć;  jeśli  zaś  nasz  antor  jest  dobra  dnsza,  radzimy  ma,  iby 
tytułów,  jakte  mieć  mo^.e  do  poczciwości,  nie  wyiNieniał  na  1)1111 
śmiesznego  poetv.  Z.  K,  (Dodatek  do  nr.  8  Młodej  Polski  sir, 
50—32). 

Kilka  stów  odpowiedzi  na  artykuł  Pana  K.  Z.  o  poezyach  iuiiitsza 
Słowackiego. 
Wolv  prosto  w  piśmie  Młoda  Polska  na  artykiit  pana  Z.  t 
o  poematach  moich  odpowiedzieć,  a\},  odpowiedź  tę  zostawiać  da 
zapełnienia  kart  wstę]>nych  jakiego  przyszłego  dzieta,  jeleli  ml 
na  nowe  prace  Bóg  dosyć  żyeis,  a  publiczność  zniecbęcajaci, 
dosyć  cierpliwości  i  zapało  zostawi.  Ostatni  krytyk  trzech  po- 
ematów   dotknął    najgłębszej   struny  sumienia  mego  zapytanieii: 


XV. 

u.  le  Prince  Adam  Czartoryski. 

Miaist^re  cle  rintćrienr 
siiiet  ilu  Sons-Secrćtaire  d'EtaŁ. 
RćfngiAs. 
M.  Adam  Mickiewicz. 

Patie,  le  14  Jnin  1836. 
Prince,  Yoas  m'avez  remis,  samedi  deruier,  une  notę  sur 
Adam  Mickiewicz  qui  se  trouverait  dana  la  nćcessitć  de  re* 
rir  a.  Tassistaiice  du  gouyernement.  Je  me  suis  empressó  de 
lercłier  s'il  esiEtait  ao  ministóre  de  rintćrieur  des  Łraces  de 
rivee  en  France  et  des  motifs  de  TespatriatioD  de  votre 
iliatriote.  Les  documents  mta  sona  mes  yens  in'0Dt  fait  re- 
naitre  que  ce  Folosais  n'est  pas  da  nombre  de  ceiut  qui  ont 
s'exj>atrier  k  la  soite  des  4v6Demeuts  da  Varsovie.  Ea  cffet, 
ćpoque  de  riuanrrection,  U  Toyageait  en  Italie  arec  un  pas- 
ort  impćriaL 

Quelles  qii'aient  6t6  les  caasea  persotmelles  de  la  sortie 
son  pays  en  1823  on  1828,  H.  Mickiewicz  u'a  point  vis  h 
dc  Tadministration  francaise  le  caract^re  d'iui  rófngić  poli- 
le;  on  ne  saarait  par  consćqneent  lui  allouer,  pas  ])lus  qu* 
'aatres  Polonaia  ptacćs  dans  nne  positiou  analoguo  h  la  sienne, 
sobsides  que  les  Chambrcs  ont  vot6s  spćcialement  en  favcur 
proBcrits  que  la  demićre  rćvolution  de  Pologiic  a  amcnćs  sur 
rc  territoire. 

Je  regrette  donc  Infioiment,  Prince,  de  ae  pouvoir  sccoa- 
le  bienTeillant  intórSt  qae  voiu  inspire  on  coiiipatńoto 
heureux, 

AgrĆez,  Prince,  Tassurancc  de  ma  considćration  distiu- 
e. 

Le  Pair  de  France 

SoQS>Eecrótaire  d'Etat  i  rintćricur 

6  a  8  p  a  r  i  n. 

XYI. 

A.  M.  de  Gasparin. 

Paris  22  Jnin  1836. 
MoDSiear,  J'al  cu  Tkonneur  de  receroir  la  lettrc  par  laqucllo 
3  in'annoncez  que  M.  Mickiewicz  irayant  pas,  d'apr63  les  do- 


xuv 

uaprółno  wf chodzi  z  ciała  i  po  stupie  światła  bsięiycowego 
wraca  do  ojczyzny,  myfląc,  Ic  ją  tam  imznają  i  przyjmą  ze  Izami, 
dla  czego  nareszcie  biały  Auhelli  i  ciemny  Ojciec  ladżamio- 
uych  1  Nimfa  Szwajcarska  i  Wacław  z  Eolioaem  będą  jeszcze 
długo,  długo  figurami  niezrozumialemi  dla  duizy  narodu,  aż  mole 
jaka  nagła  blyeliawica  oświeci  oblicza  tych  tworów  i  pokaże  je 
przezroczyste  mi  aż  do  głębi  serca,  ociom  narodowym. 

Cołliolwick  bądź,  sumicuio  mt  powiada,  że  przez  ojm  lot 
pracowałem  bez  iadućj  zaclięty  dła  tego  ourodu,  w  litórym  cpi- 
demiciną  jest  chorobą  u  wic  Ib  ic  Di  e,  epidemiczną  chorobą  oziębłość, 
i  pracowałem  jedynie  dla  tego,  aby  literaturę  nasze,  ilejestwmo- 
j^  mocy,  silniejszą  i  tnidniejstą  do  złamania  wichrom  północnyn 
nczyiiii:.  Kordyan  świadczy,  żem  jest  rycerzem  ttj  nadpowictrzo^ 
walki,  która  się  o  narodowość  naszg  toczy.  Przez  osiem  lat 
kiiżdą  chwilę  tycia  mojego  wyrywałem  roztargnieniom,  osobislcma 
staraniu  o  szczęście,  abym  ją  temu  jedynie  poświęcił  celowi,.- 
A  jcźelim  go  nie  osiąsnąl,  to  dla  tego,  ie  mi  Bóg  dał  wi;c^ 
woli,  niż  zdolności  —  że  cliciat,  aby  poświęcenie  się  moje  bezsku- 
teczne przydane  bylo  do  liczby  tjch  większych  ofiar,  które  Po- 
lacy na  grób  ojczyzny  składają;  a^  wyniszczywszy  wszystkie  ^ 
duszy  i  całą  moc  indywidualnej  woli  uapróżuo,  muszą  iść  na 
spoczynek  w  ziemi,  strudzeni  i  smutni,  że  miecz  ich  uic  był 
piorunem,  a  słowo  nie  było  hasłem  zmartwychwstania. 

Juliusz    S. 

(Dodatek  do  nr.  9  go  dnin  30-go  marca  1839  r.  Młodej 
Polski  str.  35—36). 

XXVII. 

L'Acad£mic  au  Conseil  de  ł'iustruction  publiqae. 

Progranime  des  cours.   Littórature  latine. 

31  Jnillet  1839. 

M.  Mickiewicz  ćlant  domicilić  ii  Laasanne,  ii  conriendrut 
de  maintenir  pour  la  prochaine  aauee  la  dścisiou  prise  k  son 
-ćgard  pour  la  prósente  et  de  lui  demander  na  courB  d'fusloirt 
de  la  litterature  latine  et  un  cours  d'esplicatiou  d'auteurs  k  trois 
on  ąuaire  heures  par  semaine. 

XXYUI. 

Lc  poetę  polonais  Mickiewicz  a  Ót4  nommj  pour  nn  aa 
piofesseur  de  littórature  latine  h,  TAcadimie  dc  Lausaaoe.  (.Vou- 
teUisie  raudois  No.  39,  15  Octobre  1839J. 


Łe  Conseil  d«  llnstractioii  publique  an  Coiiseil  il'EŁat. 
15  Octobre  1839. 

llonsicor  Ic  Presideot  et  Hessieurs,  dana  vutre  Bćaoce  du 
24  Sęptembre  ścoiilć,  voaa  avez  rigU  le  progrsmme,  les  traite- 
nietits  et  les  indeniDitćs  des  professeurs  ordiDaires  et  estra- 
ordiuaires  ponr  la  prochabe  annee  acad4miqae. 

Daiis  la  Facultć  dea  tettres  et  scieoces,  vous  avcz  Iix4 
comme  suit  ce  qui  concerne  H.  Mickieiricz.  professeur  extra> 
oidinaire: 

A  TAcndćmie,  histoire  de  la  littćratitre  latine  et  esplicatioa 
d'aiitenrs  trois  ou  quatre  heures  par  semafne; 

Au  Ojmnase,  bistoire  littóraire  ancienae  et  esplication 
d'auteurs  qiiatre  heures  par  eemaine; 

S'il  n'est  employć  que  pour  un  semestre,  ii  receTra  une 
indemnitć  de  1000  francs; 

S'il  D'esŁ  empłofć  que  poar  TAcadSmie,  ii  rccGvra  pour 
les  deDx  ecmestres  fr.  1200; 

idem  pour  on  semestre  fr.  700. 

Si  enfin  ii  donnę  les  deux  semestres  h  TAcadćmie  et  au 
GyinnaBe,  łut  le  piod  indiqać,  ii  receyra  fr.  1800.  Va  Timpor- 
tance  d'avoir  ii  TAcadćmie  et  au  Gymnase  no  professeur  de  latin, 
nons  aTDDB  proposć  k  M.  Mickiewicz  dc  se  charger  des  lecons 
&  donner  dans  les  denx  ćtablisBements  sur  le  pied  indiquć 
ci-desaas  et  ponr  les  deux  sćmestres. 

M.  Hichiewicz  nous  k  rśiKindu  qQ'iI  acceptait  nos  proposi- 
lioDS  et  qu'il  promettait  solennellement  de  remplir  arec  z^ls  les 
foDCtions  Basquel]es  on  Tappelait.  H.  Uickiewicz  nons  a  ce- 
peudant  fait  obseirer  que  le  nonbre  des  lecons  k  donner  an 
Cymnue  et  k  TAcadćmie  serait  prnr  lui  accablant  et  compro- 
mettrait  sa  candidature  au  prot^ain  concours.  U  ąjoute  qu'Qn 
professenr  ćtranger,  dans  la  premierę  annće  de  sa  carrićre, 
(out  eu  enseignant,  doit  en  mgme  temps  apprendre  k  connal- 
tre  son  auditoire;  qu'il  ne  lui  snffira  pas  d'aTOir  prćparć  les 
matćrisui  de  son  cours,  ii  lui  faudra  en  airanger  les  parties  de 
nanićre  k  adapter  le  tout  buz  ezigesces  du  poblic  qui,  dans 
cbaqne  pa;s,  a  des  besoins  et  des  goflts  diffćrents.  Dans  ce  tra- 
T>il  d'Bpplic«tion,  on  se  ŁrouTe  aouTent  obligć  de  modifier  son 
plan  primitif,  d'abandoiuier  certaines  parties    d'enseignement   qni 


XLVI 

ptraissaient  essentielles  et  d'en  aborder  d'aiitrea  dont  od  tccod- 
n&it  immMBtemcDt  rimportaiicc.  Aiusi  daiis  cptte  pn-micre  sonie, 
on  crie  ii»n  sculcment  son  cours,  mais  chacitiie  dc  ses  le^ouset 
sepŁ  ii  buit  heuros  de  lecon  par  semaine  ii'ua  tel  cours  suppo- 
£<?ut  des  efforts  (iiii  absorbersient  toui  set  tostaiits  et  ne  lui  laisse- 
raient  pas  le  Łemps  de  aa  jirćparcr  ii  l'exBmeii  ginćral  ni  d'ćl^» 
rer  aa  disscrtation.  D'Bpres  ces  niotifs,  H.  Mickiewicz  pric  (inOD 
lódnise  le  iiombre  de  gcs  le^oos  u  Gix  heurei  par  semaine. 

Nons  pensons,  Mossicuts,  <łu'on  pi?nŁ  accorder  a  U.  Hickie- 
ntcz  la  rćduction  iiu'il  demandc ,  mais  dana  ce  sens  qn'il  don- 
tierait  quatrc  hriirea  de  Ic^on  par  semaiu')  aii  Gymiiaso  ot  ileui 
h  rAeailśmic  Nous  mettoni  iin  grand  intćrCt  a  cc  quc  Ic  Gj- 
mnase  recoivc  ce  iiombre  d'hcures  de  le^ons.  D'abord  Ics  £>ć- 
\ci  Gout  ptus  noinbrcux  ijur  dans  la  FaciiUĆ  de^  leitres  et  scioii' 
cos,  et  11  est  n^cesssire  iiu'th  aient  nu  maitre,  babile  qul  kur 
doiine  le  giottt  de  la  littćrature  aiideiine. 

Agrćez,  Uonsieiir  lis  Frćaident  et  Meesieurs,  rhominacc  de 
notre  resjiect. 

Le  PrćsideiiŁ 

£.  dc  la  H  ■  r  p  e. 

Lo  Secrćtaire 

Louis   tle   Yallicre. 


Lc  PrćsidenŁ  dn  Conseil  d'£tat    du  GaotOD  de  Yand  au  Coit<ei 
dc  rinstruction  publiiiiie. 

16  Octobrc  1839. 

Ucsaieiirs,    lc  Coiisetl  d'£taŁ,   adoptant   lc  prćavis  eonie 
dans  voŁre  Icttre  d'bicr,  a   conscDti  a  rćduirc  h  sis  bcurcs  pir 
semaine  les  Ic^ons  (jne  tlevra  donncr  M.  Uickiewic?.,  dcmt  qułli* 
heurcs  ao  (ijmiiase  rt  dritx  ii  TAcadćmic. 
Ajirćcz  ra^siirance  de  ma  coiisiileratioii. 

Lc  Prćsidciit  dn  ConscJl  d'Eti( 
A.  J  a  ■!  u  c  t 

XXXI. 

A  M.  lo  cumtc  JnDd/.ill,  a  Bcausójour.  Laosuw- 
MoDsicur  Vc  Comte,  ti'Ł\fti]&  ^  -iiii  v"lć  de  uotrc  doi''! 


XLVII 

eDtrcvue  avec  M.  Gai*).  Nous  le  troiiviimes  ou  oe  pout  plus  aimable 
et  complaisant.  Je  peose  que  nous  dcvoii3  cette  complaisaiicc  ii  Ta- 
mitió  qn'il  a  pour  vous,  II  acrepte  nos  projiositions,  II  iie  8'agit 
plus  quc  de  les  rćdiger,  ćie  faire  enlin  oii  petit  contrat.  Aurioz-vous, 
Honsiour  Ic  Comte,  l'extr&me  boiitś  de  vous  en  chargcr,  car  je 
n'ai  malheurensement  aacuiie  iiieś  de  cette  sorto  d"ćcrit,  Vous 
connaisscz  les  coiiditioiis.  Nous  desirons  avoir  les  chambros  ipic 
voas  Bavez  au  prix  de  trois  touls  et  dem)  par  mois.  Jospore 
qQ'oD  sous  founiira  ca  meubles  et  usteiisiles  cv.  i|ui  est  iićccssairc 
pour  un  appartemeut  ^aniL  Nous  serons  Łeims  de  dScamper  si 
H.  Gai  louc  sa  niaisou  oo  s'il  y  fait  faire  des  rćparatious.  Je 
dćsire  par-dcjsus  tout  qae  M.  Gai  iie  s'uccups  pas  trop  de  cos 
riparations,  qu'il  y  pensa  le  plus  tard  possible,  mais  cette  der- 
niere  clause  troavera  difficillemput  place  daaa  nii  contrat. 

Je  me  fixe  a  Lausanne.  Je  tilcherai  de.  loi;er  daiis  mes 
meubles,  je  prcudrai  alorg  probablemeitt  rappartcmeut  ąul  sc  trouve 
dans  la  maiaon  eu  construction  an  bas  de  Beausćjour.  Mais  jn 
ne  peiix  coiiŁracter  aucunc  obliy:atioii  ii  cet  ćgard,  car  mou  gu- 
Jour  ii  Lausanne  et  la  naturę  de  rappartemcnt  et  des  meubles 
dotiŁ  j'»urai  plus  tard  besoin  dependent  de  circooGtances  <iu'il  in'e^t 
imposaible  de  pićvoir. 

Agr4ez,  Monsieur  le  Comte,  Tassuranec  dc  mes  sBiitimeiits 
-  ^fitingućs. 

Adam    Hiciciewicz. 

XXXII. 

A.  H.  le  comte  Jundzilt. 

Latisaimc,  39  Aobt  1839. 
Rue  Saiiil-Pierro  No.  16. 

Je  von8  prie,  Mousienr  le  Comte,  dc  vouloir  biea  comniu- 
sfqaer  ces  (iuelques  uotes  ii  la  perioiiiie  (|ui  me  (lejiiajidc  iles 
renseignements  sur  M.  Lucieu  St}  )>ulkowski. 

Ce  jeuue  bomme  est  n4  en  Litbnauie  <Ians  Ic  gO(iveiiic- 
meat  de  Grodno,  de  parents  nobles.  Ayimt  pris  part  ii  la  der- 
BiAre  insurrection,  ii  a  suivi  les  dćbris  de  raiiiióe  nutioniile 
A  l'6tranger.  Depuis  qu'il  habite  la  France,  ii  ii'a  cessć  de 
•łayailler    eomnie  ouTrier  dana  le  but  dc  sc  crćer  nne  ex!stcuce 


*)  Imię  właściciela  domu  w  Lauaauue. 


XLVin 

iDdćpcndaatc.  Sod  bonoftcle,  sa  proliitć  et  sa  \le  laborien^ 
soot  connnes  i\e  sca  compalriotes  et  liii  yalurent  im^  estrae 
gśn^rale.  De  ma  part,  je  E'ajonterai  rien  h  ce  tśmoignage 
honurnblc  qu(?-  l'optDioD  des  Pohnals  read  k  mon  cciusin, 
je  me  tronvo  h  son  ^ganl  dana  une  position  particulićrc  M. 
Liiciea  Styi>u)kowski  DVst  paa  seiilemont  mon  coosin,  ił 
mon  meilcur  ami.  II  m'a  rendu  dei  scrvices  qui  Ini  doDunit 
ili's  óroits  k  ma  reconnaissance.  Les  liens  qui  nons  anisMnt 
iODt  trop  intimes  poar  ąue  je  paiiise  dire  sar  son  compb?  toU 
ce  (jue  je  pcoBe,  sans  ftre  Bonpcoiinć  d'uiie  certaine  esag^rstiiA 
Agrćez,  Monsieur  le  Coiiite,  Tespression  de?  sentinieBB 
tn'5  distingiiŚB  avee  lesiiuels  j'ai  rbonncur  d'§tre  votre  tres  ioc 
ble  Pt  tr^3  ob^issant  seryiteur 

Adam  Mickiewicz. 


Ambassade  de  France 
en  Suisse. 

Beroe  27  Janvier  1840. 

MoDsieur,  Je  me  Buis  empresse  de  demandor  au  gosTerw- 
ment  du  Roi  des  instructions  relatiyement  au  dćsir  qae 
m^uTCz  fait  expriiner  par  M.  le  Syudic  de  Lau^anne  d^obtoiir 
un  paBseport  yalable  pour  sśjoumer  et  voyager  en  Suisse  A 
rcntrer  eu  France. 

Je  viens  de  recevoir  l'8iitori8ation  de  vons  dćliTrer  on 
passcport  pour  Ećjoiirner  en  Suisse,  ainsi  que  de  tous  accordtr 
un  Tisa  ponr  revenir  en  France,  dans  le  cas  oń  vous  me  le  ie- 
manderiez  plus  tani. 

En  consćquence,  jo  vons  prie  de  m"envoyer  le  passeport 
qui  von3  a  6t6  d61ivr6  par  le  Prśfet  de  Police  le  lO  Octolire 
1838  et  qHC  le  6  Dśccmbre  dernier  j'ai  prolonge  pour  troii 
mois.  Je  ne  tarderai  pas  de  vous  envoyer  en  ćchange  de  a 
docnment  le  passcport  qui  vou3  est  nlccssaire,  afin  de  r^gnla- 
riser  yotre  sśjour  en  Siiisac, 

Rcccyez,  Monsieur,  Tasenrance  de  aa  considćratJon  di- 
Btinguće. 

Ł'ambass.idenr  de  France 
Comte  M  o  r  t  i  e  r. 


XLIX 

XXXIY. 

ObeiratioDB  particulidres  sur  ąuoliiiies  branckes  des  ćtudes. 
Facnltó  des  IcttrGS. 
L'Acadćmie  no  sc  permcŁtra  pai  de  sortir  de  aes  attribu- 
tions  an  point  de  s'ćrigi>r  ca  jiign  ilcs  conrs  quł  Be  donoeiit. 
Haia  ellc  croirait  maniiuer  ^  aon  devoir,  si  clle  ne  d^posait  i>as 
dana  ce  rapport,  rexprcssioii  dc  sa  reconnaissance  envc«  les 
autoritćs  Eupórieurcs  a  focpiision  de  la  vocation  adresBĆe  h  M. 
Mickiewicz.  L'aiipariŁioD  d'uu  des  premiera  g£nies  poćtiques 
dans  une  cbairc  de  lAcaiiSmie  de  Lnusanne,  l'eclat  ąiie  sa  gloire 
Euroi)ćeDae  rćpand  sur  nos  institutions,  sont  un  ćienement  trop 
important,  trop  lioiiorable  poiir  nc  pits  le  saluer  avec  joie.  Des 
les  premi^res  lecoiis  dc  M.  Mickiewicz,  scs  auditcurs  ont  reconnu 
chez  lui  un  grand  talent  de  critique  littóraire  i^ue  cclui  de  po^te 
ne  donno  pas  toigours,  niais  ąu'il  soutient,  qu'il  iiispire  et  dont 
ii  agrandit  Thorizon.  La  connaissanee  dc  la  vie  intime  du  penple 
roniain  en  rapport  a^ec  los  arts  et  los  lettres,  la  connaissanee 
dfl  Tesprit  de  la  langue  laŁine  et  de  celni  des  po^tes  et  des  ora- 
teun  auxquclE  elle  a  scrvi  d'instminont,  uno  ćtonnaute  perspi- 
cacitć  a.  pśnćtrar  Icnr  caraclere  indiyidiiel  alliś  a  1'inTestigation 
de  leurs  ćcrits,  des  rapprocheDieots  ]ieureux  entre  la  vleille  Uttd- 
ratnre  de  Romę  et  lea  diverses  littćratures  modernes,  le  talent 
-de  la  parole  dans  nnc  langue  ćtraogere,  enfin  TintśrSt  de  la 
nouveBut6  donnć  a  nne  matićre  qni  semblait  ćpuigće  et  Tlnspi- 
ration  d'une  Ame  do  po^te  vivifiant  ces  dons  de  la  naturę  et 
cee  fruits  du  travail,  yoilft,  aux  yeux  de  Tauditoire  de  M.  Mic- 
kiewicz, les  caiises  du  succćs  croissant  d'an  cours  qui  captive 
les  je  unos  gens,  attire  de  jour  en  jour  plns  d'auditeure  et 
cbarme  le  plus  cenx  qni  sont  lo  mieux  en  ĆŁat  d'cn  jnger.  Si  le 
dćsir  dcpuis  longtemps  formo  de  ravjver  dana  nos  insUtutioni 
cantonales  d'inBtrnction  lea  fortea  ćtudcs  claBsiqiiea  a  prćsidó 
aux  deux  lois  dn  21  dćcembre  1837,  on  ne  saurait  trop  se 
fćliciter  et  s'ćtonner  du  bonhetir  singnlier  de  notre  canton 
d'avoir  trouvć  pour  couronncr  les  ótndes  si  bien  commencćea 
dana  le  Gymnase  cette  alliance  dc  vastea  connaissances  Uttćrairea 
-et  dn  gMe  po6tiqoc. 

XXXV. 

Rapport  du  Collage  cantonal. 

Le  Direetenr  du  College  cantonal  au  Recteur  de  TAcadćmie. 

Laiisanne  lo  26  FŚYricr  1840. 

Monaieur  le  Recteur.  Dans  votre  lettre  da  25  Kvrier,  vous 

]ii'aTez  demandć  mon'  opinion  anr  reoselgnement  de  M.  Mickie- 


(Moniteur  Universel  des  lundi  20  et  mardi  SI  arril  1840 
p.  749  col.  3). 


S4aBC6  dfl  la  Cbambre  dei  dćpatćg  dn  30  msi  1840. 

U.  Yójus.  MeBsienrs,  łe  tninlstre  de  rinstraction  pabliqiu 
A  prćseató  na  prcyet  de  loi  portaDt  demande  de  crĆdiŁa  addt- 
tioanels  aa  bndget  ds  1'iaEtnictioD  pnbliqne  bot  Tesercice  I84I 
poni  la  crćatioa:  I"""  d'ane  cbaira  de  littćrature  et  de  laagoei 
filaTea. 

Fćaótrće  de  l'iaiportaace  et  de  la  sincćritć  de  ce  pn>- 
jat  de  loi,  votre  commissioa  a  nommó  ua  rapportear  spteisl 
ponr  vou9  rendre  compte  de  sod  esamen. 

I™°.  Gbaire  de  laogne  et  de  liltóratnra  slave  aa  Collage 
de  Fraace. 

Totre  comniissian  a  partagć  Topiiiion  du  goaveniement  Bur 
cette  crćatiOD. 

Si  en  effet  ii  est  dans  la  peosće  qQi  a  prósidć  k  la  fon- 
dation  da  Collage  de  Fraace  d'ouvrir  incessammeat  des  cbairet 
noaYelles  k  tonte  science  qui  a  rece  des  dćreloppemeats  assei 
coosidćrables  et  qai  rćpond  a  des  besoias  asaez  gćnćraiix  ponr 
donner  Iiea  k  an  enseigaement  pnblic;  si  la  sdeacs  d'institn- 
tioD  noavellB  doit  Hia  d'an  int^rGt  oational  et  mSoae  earopćea, 
on  doit  C0Dvenir  qae  la  Cb&ire  de  langae  et  littóratare  slarei 
rempUt  au  plas  bant  degrć  ces  conditioas.  L'Rnpire  rnsse  est 
6lave,  TAntnche  a  ąainze  millioni  de  sigets  slares,  la  Pmsse 
en  a  trois,  la  Tarqaie  en  a  deax.  Ainsi:  pr^3  de  Boixaate-dit 
nillions  d'hommss,  avaB  lesqaelB  uoas  avoa3  de  coatiaaelles  rela- 
tions,  parleot  les  diffśrents  dialectes  de  cette  langoe. 

A  ne  considćrer  qae  Timportance  poUtiqae,  ii  en  est  pea 
dont  rćtnde  nons  aoit  plns  atile. 

Soas  le  rapport  scientifiqDe,  elle  ne  Test  pas  moina.  Li 
pbilologie  y  rencoDtrera  lea  rapports  mnltiptes  qai  lient  ses  for- 
mes  grammaticales  a  celles  des  principales  langnea  anoiennei 
et  modemes  de  TEarope  et  de  TAsie.  La  critiąne  litt^mire  j 
admirera  la  ricbesse  et  la  donceur  de  ces  diffćrents  dialectes, 
dont  lea  principaDx  Bont  l'esclavon  prioiitif,  le  rassa,  le  bobć- 
miea  et  le  lerbe.  {Moniteur  Unwersel  dn  31  mai  1840  p.  1231 
«0L  3). 


u 

Les  conditions  k  rempUr  par  le  professenr  nn  Gyinnaig  BOnt 
Bn  peu  diffćrentes  do  cellcs  que  reąniert  Tenseigiiemeat  dans 
TAcadćmie.  An  GfmDase,  le  professear  de  littćrature  latine  aera 
totąlotm  chargd  de  renseignement  de  Thlstoire  ancienne  littó- 
nfre,  et  anssi  d'iin  cours  de  langne  ou  de  tradnction.  M.  Mic- 
kiewicz s'est  Bcąnittć  jusqn'£i  es  moment  de  cette  fonction  d'aii8 
manierę  trćs  satisfaiEante.  Son  SEposition  de  1'hiBtoire  ancienne 
litUraire  eat  nu  rćsumć  bieo  fait,  dont  les  matćnaux  sont  biea 
ehoiaifl,  ofi  les  yucb  m'ont  parn  tonjours  Baines  et  la  proportion 
des  parties  bien  gardśes.  Les  Ć16ve9  ont  toajoan  pn  prendra 
des  notes  dans  ce  conra  avec  une  grandę  facilt4,  grftce  h  U 
settetó  et  k  renchaloement  des  idim, 

UaJ9  on  ponmit  Be  demander,  si  ce  n'e3t  pas  un  grand 
Jnconv4nient  qne  d'aTOir  poor  enselgner  le  UUn  an  Gjmnase 
dans  la  cUbsc  sopśrienre,  nn  professear  dont  la  langne  mater- 
nelle  ne  soit  pas  la  francaise.  La  ąnsstion  esŁ  graTe:  et,  ponr 
ma  part,  je  ravone,  ce  n'est  pas  sans  regrit  ąae  Je  seas  noi 
Al^Tes  forcćs  d'enŁendTe  un  asgez  grand  nombre  de  nultres  ha- 
liitaĆB  i  dea  langues  ćtrangćres.  On  a  soDTent  fait  remarcuer 
ąne  les  ćtadiaoŁs  du  Canton  de  Yaud  ne  posBÓdaient  pas  lenr 
langne  &  un  degró  snffisant.  La  nonvelle  Institation,  en  augmea> 
tant  le  nombre  deg  lecons  de  langne  matemelle,  a  yoola  porter 
rem&de  k  cet  ćtat  de  chose,  et  elle  j  aurait  sans  doute  rćnssi 
■ł  lei  lecons  oii  Ton  ne  peut  s'attendre  k  co  qn'ilB  ćcontent  na 
francais  irrćprochable,  n'avaieQt  pas  ćtć  anssl  angmentćes.  En 
nn  moi,  n'est-il  pas  k  craindre  qno  l'ćlćment  ótranger,  si  pr4- 
deni  k  tant  d'4Kard8  dans  noB  ćtndes,  ne  defienne  ponrtant 
irop  prćpondórant,  et  que  ta  cnlture  supórienre  k  laąuelle  nona 
tendons  et  ani  ne  devient  ce  qn'elle  doit  itn  que  lorBqne,  dani 
renieigDement,  lea  pensćes  B'bannoiiieent  Bvec  la  langage,  et  lei 
pensćeB  et  le  langage  avec  les  moeurs  et  lea  inatltations,  n* 
aoaffre  róellement  d'etre  remiae  k  un  trop  grand  nombre  d'hommei 
dont  1'inflnence  ne  sanrait  B'exercer  arec  cette  harmonie. 

Cette  coDSidśration  serait  grave  k  mes  yenx  contrę  la  no* 
mination  de  TA,  Mickiewicz,  si  son  incontOBłable  snpćrioritj  nt 
prdsentait  Am  avsntages  assez  dócidĆB  pour  qne  cet  inconyćnlent 
paraliae  preeqne  nnl  en  comparaison.  D'aiUenrB  M.  MicUewIcs 
ll'appartenant  pas  proprement  k  la  civiliaation  allemande,  c'egt 
ii(ik  nne  benrense  diverBitA  apportće  dans  Tćlement  ćtranger. 
De  plus,  ii  a  s^onmó  plnaienrs  anndes  k  Paris,  et  11  a  acqnla 
dana  aes  rappors  afec  des  hommes  diyeraement  connns,  nntt 
science  des  peraonnes  et  des  choses  qui  ne  pent  qn'exercer  nne 
bearease  influence  sur  aes  lecons.    Ufa  apprii,  enfin,   k  na 


dcgrń  rcmarqu&blc,    la   connaisEanco    de  la  langiie  dana  laąnellB 
ii  doit  professer  chei  nous. 

Ce  D'est  pas  que,  a  cct  ćgard,  it  irćchappe  ąacląoes  futa 
i  ce  profeeseur.  Mais  son  laiigage  reed  ai  clairement,  je  dinl 
ei  cbaiidemeiit  sa  pensće,  qae  les  incorrections  de  di^Łail  dispi^ 
raJEseut  sous  la  jiiste  appllcation  des  mots  et  rćaergie 
emploi.  Et  ąuand  ii  s'Hgit  de  traduirc  ua  antcor,  M.  Mickiewia 
est  d'uDC  rigui;Dr  i|iii  aiiiiouci>  une  rare  intelligence  de  U  laope 
frani;aise,  et  ini'on  ne  trou\'erait  peut-tłtre  pas  tonjours  cho 
d'aiitre3  profesaeurs  qui  auraiont  une  connaissance  plm 
rells  de  noŁre  langue.  En  traduisauC  l'Arl  poelique  d'Horact, 
par  cxemple,  ii  cxi^'e  non  sealenient  une  versioD  claire  et  fidele, 
mais  11  la  reot  concise,  colorće,  po4tique  comnie  le  tniml  d< 
Tauteur,  et  s'il  E'agit  de  quelqiie  morceau  d'an  coniiqae  tel  (gna 
Plaate  ou  Tćrencc,  11  appr^cie  avec  un  tacŁ  si  fin  les  locntioiis 
faroili^Tes  qui,  dana  notre  langue  peDvent  rendre  ccUes  do  Ittii 
qii'£t  cette  seule  ^prcuve  dćja  on  ponrrait  le  jagcr  littórateor  it 
plus  Iiaut  nićrite. 

II  reste  ud  dernier  point-de-Yne  sous  leąuel  renscigDemal 
de  M.  Mickiewicz  doit  ftre  lonsidćrć,  c'est  le  point-de-vDe  dii- 
ciplinaire.  Au  Gymnase,  le  professeur  doit  veiller  d  Tassidnid 
des  ólcres,  ii  doit  les  intfrroger  frćquemment,  ii  doit  faire  da 
obsenations  sur  leurs  talents,  sar  leur  appUcation,  sur  leoi 
duite.  Je  ne  saurais  donner  de  grands  renseignement  sar  IL 
Mickiewicz  a  cet  ćgard,  parceque  la  olasse  qui  cntend  ses  le^wi 
maintenant  cst  pau  nombreuse  i^t  qu'elle  est  composće,  en  gi- 
nćrat,  d'41&ves  api>liqućs.  II  est  toul-il-fait  it  croire  cependiM 
qDc  Ic  caract^re  gya.\-a  da  professeur,  sa  bienyeillance  saas  br 
miliariti^  et  son  empressement  ^  se  cooformer  k  tont  ce  qu  ftf 
dfi  Ini  demander  sous  ce  poiDt-de-vue,  sont  des  garanties 
rśes  du  respcct  des  ^Ities  jiour  ga  ])ersonne  et  de  Tordie  qQ'il 
Baura  mainteuir  parmi  eux. 

Je  jieiise  donc,  Monsieur  le  Rectcur,  (jue  comme  la  prfeena 
Aa  M.  MicUiewicz  peut  ajouter  nu  vrai  lustre  u  nos  ćtablissemetitt 
d'instniction  EupiJrieurs,  comme  ii  jiaralt  offrir  touŁes  les  qnilitii 
d'un  BavaBt  et  habile  jirofesacur;  comme,  eafin,  ii  nc  serait  pil 
pDssible  de  le  connaltre  et  de  Tappresier  plus  ampleinent  pir 
des  ópreuYcs  ijubliquca,  it  y  a  licu  de  lui  appliquer  Tarticle  li 
de  la  loi  sur  TAcadćmie  et  Tarticle  24  de  la  loi  sur  les  Colleni, 
qui  pannettcnt  d'ap]ieler  k  Tenseignement  des  honunes  avanug» 
semcnt  connus  par  des  ouyrages  on  par  des  coors  publics 
ł'obJct  a  enseigner.  Je  doane  avec  empressement  mon  idbńśa 
ii  la  pioposition   que  TAcadćmie   tera  en  faveur  de  H. 


UH 

iricz  et  je  dćsire  viYement  quc  le  bieofait  de  g«  Domination  soit 
accord6  ptr  le  goaverDement  k  nos  ćtablissetnents  d'instructton 
pnbliąae  sapćrienre. 

Yoi\ii,  MoDBieur,  ce  que  j'ai  dfi  voub  dire  avec  qDe)qae 
prćcipitBtion  sans  doute,  mais  en  Buite  d'niie  conyiction  aoBsi 
coDBciencieuse  qiie  bies  arrStće. 

Agróei,  Hoasieur  le  Recteur,  Tassarance  da  na  considćni- 
tion  la  plus  disŁinguće. 

S  o  1  o  III  i  a  c,  Directeur. 

XXXVI. 

ExŁrait  des  Procćs-verbaDx  de  rAcadSmie. 

Siance  da  26  Fśvrier  1840. 

L'Acadćniie    dćcide  unanimemcnt    de   proposer  an  Cooseil 

de  rinstnictioit  publique  que  le  Couseil  d'£taŁ  adresie  one  voca* 

tioD   de'  professenr  ordinaire  de  la  cbaire  de  littćratare  latine 

i  H.  Mickiefricz. 

XXXYII. 

Rapport  de  rAcadŚinis. 
I<'Acad6mie  de  Lansanne  aa  Conseil    de   riastruction   pabliqae. 

Lansanne  27  Fćvrier  1840. 

Messienrs.  Yous  dous  aveE  communiąuó,  par  votre  lettre 
dn  SI  de  ce  mois,  les  deiiisions  prises  par  le  Conseil  d'£tat  au 
anjet  de  plusienrs  des  chairea  acadćmiąuea  actoellenieot  vaciu- 
tes  et  yoos  nous  ioYJtez  i.  vous  adresser  les  propositions,  qne 
aous  pourrions  avoir  ;\  faire.  II  en  est  une  aeule,  maig  impor- 
Unte,  que  TAcadćmle  rćunie  au  complet  a  decidó  &  runanimitó 
de  YOUB  soomettre.  Ceat  d'adres3er  en  vertu  de  rarticle  18  de 
la  łoi  sar  TAcadśmie  b>  H.  Mickiewicz  une  Yocation,  comme  pro- 
fessenr  ordinaire  de  littóratnre  latine. 

Nons  nous  r£fórons  d'abord  poar  Tefiet  prodait  par  les 
conn  de  ce  professcur  sur  son  auditoire  au  rapport  gćnćral  qaB 
aous  T0Q8  avons  adressć  le  15  de  ce  moi.  Hala,  depuis  noB 
dćlibćraticns  rćlatives  ii  ce  rapport,  comme  anparavant  d6j&,  pla- 
■iears  membres  de  notre  corps  ayant  assistć  iuk  lecons  de  Mi, 
Mickiewicz  et  le  trouvant  parfaitement  d'accord  dans  le  jngement 
qti'ils  en  portent,  nous  pouvoiis  appnyer  sur  les  considóratioua 
aiiivanteB  la  proposition  qoe  nons  avons  rhonnenr  de  vcu3  f^re. 


Si  le  tempa  depuis  ]equel  M.  Mickiewicz  donnę  ges  lecou 
h  l'Acad^-mie  peat  pareitre  assez  court  pour  qu'uae  tocMIh 
semble  un  peu  prćmatDiće,  (Yau  autre  c6tć  plusieurs  moii  d'u 
enseigoeiDeDt  qui  fi'est  soutenu  ii  la  mi-me  hauteur  ^qairilflat 
pour  le  nioias  aux  ćpreuves  prćicrites  ąuaad,  an  concoun  nt 
ouverL  Comme  ii  8'agit  d'iia  etrangcr,  ii  Q'y  a  pas  lieu  de  u 
teuir  en  gardę  contrę  les  preveiition^  trop  fa^orables  ąm  peavat 
Dsltre  des  relations  personnelles  ot  des  relatioas  de  fimiUe; 
Eofin  ToD  a  bcsoin  de  moins  de  temps  pour  recoDnaitre  la  n- 
pćnoriti^  d'un  homnie  de  gi?Qie  que  pour  constater  les  Benicet 
que  leudrs  un  csprit  ilune  trempe  ordinaire. 

Nou3  parlons  de  gonie:  relui  du  poi-t£>  Adam  Mickiewio, 
cći^brś  daas  tous  los  pays  uii  les  lettres  sont  en  hoaaeur,  o'e9t 
contcit^  par  personne.  Au  Upu  de  uous  iinir  ici  ;i  ce  coDcat 
d'ćlogGS,  nous  cherchoDS  et  uous  trouvonE  dau3  une  ai  baute  intelU- 
genco  poćtiqae  la  garantic  ic  ce  sentiment  littćraire,  de  cet  eathof 
siasnie  du  beau  est  du  bon  qui  dśc;ouvrent  et  rśvelent  les  plni 
bcaux  sccrets  de  ri1mo  et  du  tnteat  des  ^rand,  ćcrivaiiiH  ćl^vat 
lapensćcdc  lajeunesse  Btudieuse  cl  lui  communitiuent  le  fen  stać. 

Ce  Berait  pourtant  uue  erreur  de  croire  reoseigDCEBeat  * 
M.  Mickiewicz  lont  brillant  d'imagination,  tnut  entrainul  dc 
verve.  S'il  peoóire  bu  fond  des  beaut^e  littiraires  et  les  fiit 
aimer,  si  la  clialear  de  la  vie  se  fait  sentir  dans  sa  parole,  k 
caract6re  dominant  de  ses  Ic^odb,  c'e3t  la  solidil6  de  rinstmctioii, 
la  sagesse,  le  bon  sens,  un  gofit  fermę  autant  que  d^licat,  des 
apercus  uenfs  mais  toujours  justes,  des  idSes  iug^nieuses,  nib 
DOD  cberchćes:  dans  lon  origiualitó  la  lionne  foi  dun'e:prit  qDi 
aspire  au  \rai  et  soublie  lui-mOme. 

Iiidćpendeniment  du  talent  et  des  ijualit^s  inteltectuellMi 
Bons  avoiis  dli  porter  notre  attention  sur  les  couditions  de  s»air 
et  d'eradition.  M.  Mickiewicz  a  constainment  fait  preave  d'iitil 
connaiasance  a)>profoudie  do  Thistoire  et  de  la  littćrature  Ittim 
dans  ses  rapport  avec  le  caractere  et  le  dćyeloppement  de  \'t*- 
prit  romain;  ses  vues  gćiićrale^  ouvrent  ud  vaste  łiorisoo;  In 
dćtailB,  cboisis  avet'  eagacitś  sont  iostructifs ;  la  niarche  ot' 
fermę,  et  chaqne  auteur  occupe  prścist-ment  la  place  qiii  li 
appartient  dans  le  momement  littóraire  et  nationale  de  rancieoiM 
Romę.  Cc^t  avee  nne  śtonnaute  perspicacitć  que  le  jirofessne 
reconiiait  rindivjdualitć  de  ohacun  dea  grands  6criv'ains  de  Bom^ 
qa'il  met  en  sniliie  lo  trait  caractćri^tique  de  sa  vic  et  de 
talent,  et  qu']l  choisit  les  momeuts  principauK  et  les  fiiivrsieE 
qui  signalent  lea  phases  de  aon  d^veloppenient.  On  seui 
Ton  peut  s'a8siirer  qae  U.  Uickiewjci  na  tient  pas  tout  sob  st* 


LV 

Toir  de  seconde  main,  qn'il  Ta  paiać  non  senlement  dans  les 
livrei  ćcrits  sur  la  littćrature  latine,  mais  daas  Tćtnde  des  iaU 
-vains  romains  eas-m&mes  secondć  par  cette  intuition  da  g^nie 
41111  voit  d'un  coup  d'(£il  ce  (lue  d'auŁras  raiseinblent  ou  d6dai- 
eent  avec  lenteur. 

H.  Mickiefricz  ne  poss^de  pas  uoe  coDDklsunce  moins 
solide  de  la  langue  latine.  Sa  prononciation  un  p«n  ćtrang^re 
n'ofire  aucnne  difficnlŁ4  aiix  suditeurs  accontunićs  k  la  pronon- 
dition  francaiBe  on  sllemande  da  latin;  aa  lecture  est  proso- 
tUąua  et  n'a  Hen  du  dćfaut  reprochć,  sous  ce  rapport,  k  la  na- 
tjon  polonaise.  II  cite,  de  mćmoire,  des  fragmetits,  sonvent  aasez 
longs,  des  antenrs  latins,  les  compare  avec  d'aDtres  et  les  ana- 
lyse,  en  fait  ressortir  les  part!colarit6s  de  lexico1ogie,  de  eon- 
BtractiOD,  de  s}^taxe,  ii  ezpliąne  la  stracture  sarante  des  pćrlodes 
et  les  Butres  beautćs  litŁóraires  de  la  langue.  Ponr  esposer  les 
m^ritea  da  langage  et  dc  la  poćsie,  ii  improvi8e  one  traduction 
«n  prose  latiue  des  vers  d'on  poetę  et  moutre  les  procćdćs  et  IsB 
ressources  de  Tididme  pośtiąue. 

Eafin  H.  Mickiewicz  connait  les  travaux  des  phJlologuci 
anciens  et  plus  rćcents,  les  traraas  dea  Hollandais,  des  Allemands 
et  des  Auglais;  ii  en  profite,  mais  eD  homme  sopćrieur,  doat  le 
bon  sens  formę  un  contraste  piąuant  et  instractif  avec  rćrnditioa 
plns  encbaoióe  d'elle-in6me  cjue  des  oeQvre9  du  gonie. 

S'il  n'iniprovi8e  pas  eacore  avec  entrainement,  dn  moins 
ii  parie  le  francais  saiis  embarras,  m^mc  Bvec  facilitó  ot  gćnć- 
nlement  d'une  manierę  correcte;  ąuand  ii  traduit  un  passage 
Ifttin  ou  qn'il  juge  one  tradaction  imprimće,  ii  apprócie  avec 
joatesse  et  prćcisiou  mfme  Ici  finessei  de  notre  langue. 

En  un  mot,  tout  reoseignement  acad6mlqne  de  H.  Hickie* 
wica  port«  Ib  caractćre  d'un  esjint  d'un  ordre  6]ev&,  et  si  son 
noTiciat  porte  ce  canct^re,  ąae  ne  doit-on  pas  attendre  de 
•OB  arenir? 

Le  professeur  de  littćrature  latine  est  appelć  &  donnerdes 
lecous  i.  la  premierę  vu1će  do  Gymnase;  nous  lusserons  parler 
Enr  cette  partie  de  sa  tEichc  H.  le  Directeur  du  GoU^ge  canto- 
nal,  dont  nous  avons  Tbonneur  de  rous  transmettre  le  pr6aviB 
sar  la  proposition  ijue  nous  faisons  u  cette  benre. 

Comme  bomme  M.  Mickiewicz  D'est  pas  moins  estimable 
ąae  comme  professeor  par  son  caract^re,  par  sa  moralitć,  par 
sa  modestic,  et  par  an  dćiouement  exeniplaire  ii  son  deroir. 

Si  Ton  hćsitait  ou  ai  Ton  tardait  k  lui  adresser  one  Toca- 
tion,  <iu'il  paralt  disposć  a  accepter.  sa  position  Tobligenut  k  ne 
pas  refoser  des  offres  qui  d6j£k  loi  ont  ótć  faites  aitlears  et  qui  ne 


LVI 

Tnanqaeraieiit  pas  de  lui  Hn  faites  probablement  assez  pr£)  ia 
BOiu.  Nous  souhaitous  potir  rhonneor  ilu  canton  de  Yand  comiiu 
pour  l'int6r^t  des  haiites  ćtudei,  qu'on  ds  l&isse  pas  ćthapper 
sne  da  cos  occasions  qui  ne  se  prĆsDutent  pas  tons  les  ń^t^ei 
dc  Bxer  au  ii.i1ieu  de  nous  une  grandę  cćlćbrite  Uttćraire,  dont 
le  Beal  nom  a  d^;^  rópandii  sur  nos  institutions  nn  ćclat  stliir 
taire  u  la  jeunossa  stodieuse  et  bonorable  pour  le  pays. 

Afin  (fattoindre  en  but,  nous  osons  damander  avec  insUnce 
'iue  le  Cooscil  d'Etat  vcuillG  bien  u^er  de  la  latitade  tiw  la 
loi  Ini  accoitle  poar  faire  a  M.  Mickiewioz  une  position  pe«- 
niairc  digne  de  tou  mćrite  et  de  ba  rcnomniće  et  rendue  nćcest- 
aire,  nous  le  crojons,  par  sa  (jualitć  de  pere  de  familie. 

Nous  Dous  tlatUins,  Messieurs,  ąac  la  double  propositioa 
ijue  nons  avoas  ThonDcur  de  voqb  soomettre  obticodra  non  senle- 
ment  votre  aBsentimcnt  mais  encore  votre  appui. 

Agrćez,  Hcssieurs,  rassuraucc  de  notro  considćration  la  pin 
distiuguće. 

Le  Recteor: 

C.   Mounard. 

Le  Sćcr4taire: 

A.  C  u  r  t  a  t. 

XXXVIU. 

Le  Cojiseil  de  riaatiuctioii  piiblique  au  Consicil  d'Eiat. 
Lausaonc  6  Mars  1840. 
Monsienr  Ic  PrĆBident  et  Messieur!',  nous  arons  honiiesr  i6 
YOas  transmettre  une  lettre  TAcadómie,  en  datę  du  27  fevrier. 
et  une  lettre  <le  M.  le  Directcor  ihi  CoU^iie,  en  datę  du  25  fc- 
Yrier.  Ces  deux  Icttres  ont  nn  mC'me  objet.  L'Academie  ajut 
decidó  ile  proposer  ((uil  Boit  adresse,  eo  yertu  de  rarticle  W 
de  la  toi  sur  TAcademie,  ii  M.  Adam  Mickiewici  une  voeatioB, 
comme  profe^scur  ordinaire  do  littćrature  latine,  a  prósentć  u  boW 
Consoil  un  rapport  dćtaille  sur  lei  titres  de  cel  hotnme  celebra. 
Et,  comme  le  professenr  de  littćrature  latine  est  appel6  &  donnff 
des  let^oDs  k  la  premiero  vol6e  ilu  Gymnase,  TAcadćmie  a  pIŁ 
JS..  le  Dirertcur  du  CoJli-ge  de  faire  connaltre  son  opiniou  et 
clle    nons  1'b  transmise    avec   son  proprr  rapport. 

C"cst  avcc  nn  lr^s-vjf  intśret,  Messieurs,  que  nons 
EOmmes  ocenpćs  de  la  proposition  de  ^A(^adćmie:  la  cćlćbntl 
cnropćenne  du  graud  poi^te  polonais  repandra  sur  nos  iusUtutiOBł 
littćraircs  un  Instre  nui  sera  bien  nouveau.  Les  telatioos  qo'il 
entrctieiidra  dans  notte  \ille,  soit  avec  les  hommea  vaa^  a  t'i- 


e,  soit  avec  les  jeunes  ćl&ves.de  notre  Acadcmic  et  de  notre 
Dłiiase,  ponrronŁ  donner  k  tous  nne  grandę  et  belle  impnlsioD. 

AsBurćmeDt,  Uessieurs,  sons  ce  point-de-^nic  gćnóral,  le  poćte 
;kicwicz  Aoroit  droit  i.  un  accaeil  empressó  noa  aculemcnt  dans 
modcste  Acadcmic  de  notre  petit  pays,  mais  dans  ces  grandes 
vcrsitćs  qDi  rópandent  au  loin  Tćclat  des  lettres  et  des  sdcnce» 
qui  attirent  daos  leurs  chaircB  les  hommes  les  plus  ćminonts, 
iUnstrations  scientifiąoes. 

Sous  le  point-de-vue  particnlier  de  reiiBeignement  de  lA 
ćrature  latioe,  le  rapport  de  TAcadćmie,  tinsi  qae  la  consnl- 
iOD  de  H.  le  Directear  do  Collage,  tćmoignent  qDe  M.  Mic- 
wicz  possćde  k  nn  haut  dćgró  la  pinpart  des  mćrites  dont 
rćuoion,  impossible  pent-^tre  dans  tine  mesnre  enti^re  et 
ine,  coDstitae  le  professeur  accompli:  connaissance  approfoDdie 
la  langue  dea  RomaJos,  seotimeat  vif  et  profond  de  la  Iitt4- 
ure  et  de  toute  la  vie  intellectaelle  de  ce  penple,  gottt 
me,  óclairć  et  sfir,  ćlocution  claire,  animće,  qtielqnefoiB 
lianie  et  eatatlnante,  telles  sont  les  qnalit^s  dont  on  a  troiiv6 
npreinte  dans  les  lecons  du  professeur,  et  qni  attirent  antonr 
lui  DOR  Eculemeot  les  ćtndiants,  auxqnels  ses  lecons  sont 
itinóes,  mais  encore  assez  frć^nement  des  auditenra  amis  des 
tres  et  d6sireiix  de  voir  et  d^admirer  nne  des  gloires  littóraires 
notre  £poqae. 

Ceux  d'eDłre  Ica  membres  du  Conseil  de  Tinstruction  pn- 
que  qui  ont  assistć  ii  qaelqueB  unes  des  lecona  de  M.  Mic- 
nicz,  s'associent  de  coenr  ii  ces  hommages:  iis  n'oDŁ  den  k  en 
rancher.  Uois  aassi  (jnel<ines  nns  des  membres  de  notre 
Dseil  se  font  un  devoir  de  dćposer  ici  le  regriit  de  n'avoir  pu 
»>re  entendre  ses  lecona;  ce  n'eBt  ni  rinditTćrence  ni  les  con< 
lances  personnelles,  mais  des  occnpatibns  obligatoires  imposćes 
r  des  fonctions  officielles,  qui  en  ont  ^tć  les  empSchements. 
fant  dire  aussi  ijue  la  proposition  de  TAcadćmie  sest  pr4- 
itće  d'une  manióre  inattendue  et  ud  pen  soodaine.  Yotre 
Dseil  ne  doatait  pas  aans  donte  <iae  U.  Uickiewicz  D'<^pronvłtt 
d^9ir  de  ae  fixer  an  milieu  de  nous,  lai-mGme  nona  avait 
loncć  finteation  da  se  prćsentcr  an  concoura  ])our  la  cbaire 
aqDelle  on  propoae  aojonrd'  bai  de  Tappeler.  Hais  nous  ne 
isioDS  pas  iine  la  proposition  d')inc  nominstion  par  vocatioo 
git  i&ih.  lei,  Mesaieurs,  en  effet  notre  Conseil  ne  sanrait 
lager  lea  vnes  de  TAcadćmie;  d'accord  avec  elle  snr  lei 
■es  4miDents  du  Candidat,  ii  ne  peut  entendre  comme  elle 
sens  de  la  loi  (|U)  doit  Stre  notre  rćgle  infiexible,  alora  m^me 
)  des  motifs  auxqnela  on  aimerait  k  cćder   en  sollicitant  1V 


Lł  ml.   aaiam  3. 


koi.     Cm.  3fcjii>ML  e  mm   :jwn  ii  fe  taHK  ^  k  i 


iMr>«A   to^Mn   iWnod    rotr  mcm    ii^f  s 
d''   KUC  mfCCŁ 


E.  de    la   Harrc. 

Łe  TWi  I  Jlaiif 

LoaiB   da   Talliere. 

P^-titioD  des  Ćtndiuit^ 

L4DUiiDe,  Inodi  9  ICan   1940. 
Mouienr  łe  Prfłident  et  Hessicnrs   les  membres  da 
i><;il  d^Itał. 

I.^  ćtndianta  'lui  BDiveDt  le  conrs  de  U.  Hickiewia  i. 
ap|>rii  't<ie  vodi  vous  oc^upez  de  Tappel  dćGoitif  de  ce  lioi 
Iflur  iliitŁingti';  ii  la  cboire  de  liŁtórktare  Utiae,  cooiiderent 
uii  dcvolr  de  Justice  a  łoi  reodre    et   oomme  ime  obligatiu 


LK 

Ten  lear  patrIe  d'exprimeF  lenn  vceax  daos  uiie  drconstance 
4u'ili  regwleDt  comme  st  importante.  Da  n'0Dt  point  la  prć- 
tentioD  de  jnger  d'iiiie  miiiićre  complćŁe  et  absolne  un  mórite 
Bi  snpćrieur  et  sl  vari^;  qa'il  lear  Boit  senlemeut  permis,  Uet- 
flienn,  de  vom  ĆDDmćrer  que]queB'uDBs  des  nombrensea  ąuolitćs 
ąm  ressorteot  poar  eas,  et  de  jonr  en  jour  ping  brillantcs,  de 
{'enselgnement  de  ce  professeor.  Une  cUrtć,  une  prćcision  rares, 
Ift  penafe  appanussant  toujonrs  nette  et  saillante,  Bimple  et 
d^agóe,  beanoonp  de  vie  dans  TeipoBition,  Toil^  les  qaalitÓ3  qai 
Mrvent  de  forma  £t  la  ściance  ótendae  et  profonde  de  M.  Mic- 
kiewicz, JL  BBB  Taetea  coDDaissancea  llttćraires,  philologiąnes  et 
łiistoriąnes,  connaiBsonces  acąiiisea  et  travai11ćes  par  un  esprit 
rigonreni,  original,  d'an  godt  sflr  et  d'nn  jugement  aain.  Un 
lien  pbiIoBOpbiqae  encbalae  tontes  ses  idćes.  La  littćratnre  la- 
tine,  depnis  son  commencement  jnsqu'  k  rćpoqae  qni  est  l'objct 
de  reDseigneraeDt,  nona  apparalt  comme  nu  organisme  qDi  oalt 
Bt  se  dćveloppe  au  milieu  dea  circonstances  extćriei]res ;  ancune 
des  infiuences  de  ces  dernićres  ne  nous  est  iDConnue,  chaqne 
mtenr  a  son  caractćre  particnUer  et  bien  dćfioi;  tontes  les 
grandes  qneations  litteraires  et  hiitoriques  sont  abordćes,  les 
dćtails  pućrils  d'ime  ćrndltion  oisense  soignemeDt  ćcartćs.  Aussi 
tont  s'anln]e  par  nne  pareille  route;  te  vBgue  du  passe  dispa- 
ralŁ,  lont  ae  montre  dans  aon  !Ddivldualitć,  le  paasć  »ssuscite 
et  apparatt  vivani  devant  nos  yeux. 

Ce  n'eBt  point  ici  le  lieu  d'en  dire  darantage;  d'ai)Ieurs 
dsi  tćmoignages  nombrcux  confirtnent  ce  que  nons  venona  de 
dire;  mais  la  vive  peine  que  nous  fait  ćpronver  la  scule 
penaće  de  voir  M.  Mickienicz  qaitter  Lausanne,  Ic  dćsir  que 
nons  avons  de  le  poss^der  tonjouTa  au  milien  da  nous,  le  be- 
sołn  qne  nous  aentons  de  son  enseigiiement,  nons  ont  fait  fairc 
cette  dćmarcbe  anpr^s  de  vous. 

AgTĆez,  Messienrs,  Tespression  de  notre  profond  respect. 

(8ulvent  vingt  algnaturea). 

XŁ. 

Le  Prćsldent  dn  Conseil  d'Etat  an  Conscil  de  rinstruction 
publiąne. 

Lans&nne  II  Ugrs  1340. 

Uessienrs,  le  Conseil  d'Etat  a  In  avec  nn  tr^s  vif  int^ćt 
lei  rapports  du  Directenr   dn  Collage  cantonal  de  rAcadćmia 


LX 

et  de  Totre  Conseil  nir  VeiueignaBeBŁ  de  U.  Hłckiswicz  du» 
lei  cours  de  litćratnra  latine  qii'il  donnę  k  rAodeiaie  et  ta. 
Gynmue,  et  en  gćnćnl  mr  lea  mćrites  ćmine&ts  de  ce  littfn- 
teur  distingać. 

DL-libćrut  en  vertn  de  Tuticle  18  de  U  loi  snr  TAcide- 
mie,  le  Gonseil  d'EUt  a  confćrć  h.  M.  Adun  IGckiewiet  le  titn 
de  professenr  ordiniira  de  littćratnre  latine  k  TAcadćmie; 

Conformćmeat  ^  Tarticle  68  de  1k  m£tne  lol,  łe  CobkS 
d'Etat  voas  invite,  Hessieors,  k  łoi  donoer  votra  pr^ris  lu  la 
traitement  fntnr  de  ce  profeasenr. 

Agr^i  etc 

Le  Pr^sideat  dn  Coiutil  d'£taŁ 
A.  Jaq  Bet. 

XLI. 

Canten  de  Yand. 
Libert^'  et  Patrie. 

Le  Conseil  d'Etat  dn  Canton'de  Tand: 

Od!  les  rapports  du  Directeur  dn  Collage  cantonal,  dl 
rAcadćmie  et  du  Conseil  de  riniŁruction  publiqne; 

Vn  1'arUcle  18  de  loi  dn  21  dćcembre  1837  sar  1'Aa- 
d^-mie : 

ArrOte: 

Article  I-er.  H,  Adam  Mickiewicz  est  nommć  proftneir 
ordinaire  de  litt^rature  latine  a  l'Acadćinie  de  Laasun& 

11  remplira  les  devoin  de  cette  place  et  jooin  dn  tnó- 
teroeot  <iui  ;  est  attacbó. 

Article  3.  Le  pr^sent  arr^tć  sera  traumis  an  ConuA 
dc  rinstmction  pnbliine  ponr  Stre  remis  k  U.  Uickie*ia  <t 
Ini  Bervir  de  brevet. 

Donnć  h.  Lansanne  le  U  Han  1840. 

Le  Yice-Prćsident  dn  Conseil  d'Etat 

Van  Hu^dea. 

Łe  Chancelier 

Ga,. 


Le  Conaeil  de  rioBtructiOD  publiąue  aa  Gonseil  d^£Utt 

Łansanne  13  Mars  1840. 

Uonsieur  le  Prisident  et  Hessieun,  Tous  nous  avei  fait 
)nneur  de  nona  annoncer,  par  votre  lettre  dn  U  Mars  con- 
t,  ąae  le  Conseil  d'EtBt,  dólib^rant  en  verta  da  Tarticle  IS 
la  loi  sar  rAcadimie,  a  confórć  k  M.  Adam  Mickiewicz  le 
e  de  professenr  ordinaire  de  littóratnre  latine  &  TAcadćmie. 
De  ploB,  Measienrs,  conformćmcnt  &  l'article  €8  de  la 
me  loi,  vene  ioritez  notre    Conseil  &  rons  donner  on  prćavlB 

le  traitement  fatur  de  ce  professenr. 

NooB  pensODs,  Messieura,  qu'il  j  a  lien  de  faire  &l'6gard 
M.  Mickiewicz  Tapplication  de  la  disposltion  contenne  daos 
troisi^me  par^raphe  et  aiasi  concne: 

,Le  Conseil  d'£tat  peat,    aprćs    avsir   enteadu  le  Conseil 

rinstmction  publiąae,  porter  le  traitement  jusqa'&  trois  mille 
nos,  poar  appeler  on  retenir  des  professears  tr^s-distingnŚB.* 
ABsnrćmeot,  Messienn,  on  peut  croire  qa'il  se  próaentera 
ement  des  circonstancei  dans  lesąnellee  les  intentiODB  gćaś- 
ises  dn  l^ialatenr  pnissent  6tre  plns  henreusemeDt  remplies 
a  par  la  nemination  de  Thomme  illnstre  que  rotre  dicision 
Dt  d'appelar  k  prendra  place  dans  votre  enseignement  bu- 
-ieur.  Nons  pengons  m^me  que  les  detu  motife  iodiqućs  par 
loi  ponr   antoriser    le   Conseil   d'£Ut  k  porter  le  triutement 

profeasenr  i  nn  tanz  tont-a-fait  esceptionnel  dans  notre  sj- 
me  financier,  se  róunisseot  ici  k  T^tpui  de  la  proposition 
3  nona  avDns  l'honneur  de  vons  sonmettre. 

En  effet,  Measieurs,  nous  devonB  appeler  M.  ^licktewicz, 
ist-a-dire  Ini  offrir  aa  milien  de  nons  an  aort  qai  Tengage  a 
jepter  la  nominadon  qut  Ini  a  6Ł6  confćrće.  Maia  cela  ne  se- 
t  pas  escore  aasez:  nons  devonB   de  plns,  Buivant  reipreasion 

la  łoi,  le  retenir,  en  lui  prÓBentant  des  avantages  qoi  pnissent, 
as  trop  de  d6favenr,  Bnppoiter  la  comparaison  avec  les  offrea 
illantes  qai  loi  seront  faites  bten  probablement  de  la  part  des 
avemements  qai,  comme  noaa,  tiendront  i  rbonnenr  de  donner 
leurs  insŁitatioDB  scientifiqueB  le  lustre  attacbó  a  la  prćsence 
in  homme  d'nn  gćnie  ansai  4mineot. 


Lxir 

Agriet,  Monsienr  la  Prćsidest  et  Messienn,  1'b 
nołre  respect. 

Le  Prćsident 
£.    de    la   Harpei 

Le  Sćcrćuire 
Lasis  da  Talli^re. 

xŁnr. 

Le  Prćsident  da  CoDseil  d'£tat   aa  Cooseil    de  rinsŁrndioa  p» 
b!i'iue. 

13  Mars  1840. 

Me^siears,  Je  vous  annonce,  qD'en   suitę   de  rotie  pria^ii 
le  Conseil  a  fixć  au  iiiaxtniam  Ićgal  de  fr.  3000*)   le  tntiteMit 
de  M.  Mickiewicz  comiue  professeor  ordioaire. 
Agrśez  etc. 

Le  Prćsident  da  Cooseil  d'£tłt 
A.  Jaqaet. 

Lausanne  17   Mats  1840. 

Le  Conseil  d'£taŁ  vieiit  d*appeler  k  la  chaire  de  littin- 
tarę  latine  de  TAcadómie  de  Lausanoe  comme  profesBaor  mdł- 
naire  ou  permaneat,  M.  Ailain  Mickiewicz  qui  y  enseigae  ptvtI- 
soirement  ainai  qu'  aa  Gfmnase,  en  suitę  de  la  vocation  qui  lii 
a  61Ć  adressóe  Tann^e  derni^re.  Prćcód^  4  Lansanne  pu-  dm 
immense  rćpatition  litteraire,  1'illastre  Polonaia  D'a  pas  tii4t 
a  dćpasser  i'eap6rance  qQe  Ton  avait  placce  en  lui ;  tom  ceni  ani 
Tont  entendii  ont  ćtć  frappćs  de  Ttncontestable  et  rare  snpćrio- 
ritć  de  son  enseignement.  Abondant  en  raes  profondes,  origin*- 
iialea  et  jnates,  en  apercas  fins  et  dćlicats,  asBOCiant  on  nsU 
Gavoir  ^  une  grandę  expćńence  des  hommes  et  d«8  choaes,  tw 
joors  animć  de  nobles  pensćes  ąw  s'allient  an  tact  le  phu 
quis,  M.  Mickiewicz  a  eleró  Tenseigneinent  de  la  littńratute  li- 
tine  au  reng  d'»De  ćtude  philo30pbique  de  Tesprit  et  du  ci- 
ract^re  du  peuple  romain.  Cet  enseignament,  ąiii  se  disungot 
par  bien  d'aatres  qaal)tćs  trop  longues  a  ćnnmćrer,  ne  IsiM 
d^ailleufB  rien  i.  dćsirer  sous  le  point-de-vue    de  la  lociditi,  it 


')  1  franc  Boiaee  fait  1  b.  4&  centimes  ea  monnaie  iiis^iiM 


jssni 

prćcisiOD  et  d'une  rlgonrense  proprttti  d»tniB«s,  I0  cćl^bra 
fessenr  ayast  sannoBt^  d«  U  Mmi6r9  la  plus  heurease  les 
icalićs  que  lui  fr^BMtirit  la  Uopie  francaise.  Cest  au  point 
I  Ton  ouUla  iń«B  vite  ce  ąae  sa  pronoDciation,  qui  n'a  pour- 
t  ri«a  ds  germanfąne,  peut  eocore  conserver  d'ótrtnKer  i  noa 
lUes.  Auiai  lea  ćl&vei  dn  Gymnase,  les  ćtudiants,  le  Directear 
ColIJige,  TAcadćmie  et  le  Consełl  de  rinstractioa  publiqBS 
-ils  iii  unanimes  pour  rendre  un  tćmaiguga  fałatant  an  m^ 
I  ćmineoŁ  da  M.  Mickiewicz,  et  l9  GanwII  d'Etat,  qni  avBit 
i  rinitiative,  na  pas  htśti  i.  łoi  admser  ona  Yocation  en 
tent  son  tiaitnMat  aa  mazimnin  de  ce  qn4  la  loi  pennet  de 
e  ponr  ^psler  on  retenir  des  professeun  tr^s  distingućs, 
it-i-dira  i  3000  franca  cle  Suisae.  Ce  traiteraent  tout-i-fait 
eptionnel,  que  ne  percoit  ancun  de  nos  profeaaenrs,  ąui  sont 
!  lea  limitea  de  1800—2100  franc!,  eat  »n  effet  rćservi 
r  drs  ces  rares  et  extraordtiiairea.  II  ne  nons  reste  plus 
i  dćsirer  que,  sourd  aus  propositiona  brillantes  qui  lal  sont 
ea  ailleun,  Mickiewicz,  dont  la  rćpatation  ast  enropćenne, 
Dr<łe  la  prćfćrence  k  la  petite  Kćpublique  oii  U  est  aimć  et 
'Tieii  et  qtii  loi  a  adressś  le  premier  appal.  U  enseignera 
si  au  GjmnaEo  (Nouvelliste   faudoisj. 

XŁT. 

Eitrait  dea  Proc^s-Yerbans  1'AcRd^aiie. 

Sóance  da  19  Han  1840. 

Le  Gonseil  de  rinstmction  publiąue  ócrit  le  17  qne  le 
iseil  d'Etat,  d'apr£s  ranłcle  18  de  la  loi,  a  confórń  k  U. 
skiewics  le  titre  de  professenr  ordinaire  de  littórature  latine 
s  TAcadćmie  de  Lansanne,  aveo  le  traltament  de  3000 
ics.  L'Acadćmie  eit  inritće  k  donner  ayis  de  la  nomination 
1.  Mickiewicz,  ce  qai  aera  eićcntć. 

Bćlativement  an  Jonr  de  Tinstallation,  dont  la  lettre  parle 
si,  rAcadómie  dćcide  qa'elle  atteadra  la  rćpoase  de  H.  Hic- 
•ict,  avant  d^toire  k  ee  aujet  an  Conseil  de  ł'instniction 
'liqne. 

XI.TI. 

Lettre  de  TAcadćmia  k  IŁ  Mickiewicz. 

Monsletir,  Nona  Tenom  de  receroir  da  Conseil  de  finatmo- 
1  pabllqae  la  nouTelle  qae  le  Conseil  d'Etat  toob  a  nomm6 


LXIV 

professear  ordinaire  de  liUSrature  iBtine  de  notre  AcsdŚmie,  et 
qa'il  vons  allone  le  maximum  du  tr&itement  que  U  loi  aoooH^ 
c'egt-a'dłre  trois  mitle  francs  de  Soisse.  Nous  sommei  chirg^ 
de  Yoiis  annoDcer  officiettement  cctte  %ocatioiL  II  B'eitt  pu  ilt 
possible  de  BouB  doimer  une  commiseton  qu'il  noas  fat  plas  tgr^ 
able  de  remplir.  Noiis  sentons  viveinent  rhonaear  que  TAci- 
demic  de  ŁaDEaane  rei;oit  de  voŁre  uomination,  ^lonsienr;  adot 
sommes  fiera  do  reflit  de  votre  gloire  ąiii  tombe  stir  elle,  et  de 
rilliisŁration  igiie  votrc  iioiri  lui  donnera.  Mais  noas  ne  gommn 
jias  moins  heareux  par  Tidće  de  riaSuence  qiie  votre  easeigne- 
ment  eserccra  siir  la  Jcunease  de  ce  canton  fi  la'[uelle  vas  l^ 
^'ODB,  comme  vos  śirits,  iDspircroDt  toujonrs  Tamour  de  toat  ce 
qiii  ennoblit  riiuiTiaaitć. 

Vos  noDvaaD\  collógues,  Moosieur,  recoanaissaiits  de 
association  h  raeu\re  a  laqueUe  ils  se  dĆYoueDt,  chercberoU 
toutes  les  occasiooB  de  voas  t^moigner  leor  gratitude  affectneoa 
et  B'eiforc4?ront  de  voii3  fairc  troDver  los  dcmceitrs  d'uQe  secondł 
patrie  sur  un  sol  oft  la  Bcience  et  les  lettres  se  CDltiveDt  uu 
la  protection  et  au  profit  de  la  libertć. 

Agrćez,  Monsieiir  le  Profeaseur,    l'assuraace  de  notre  < 
sidćratioa  la  plus  distingućo  et  dc  notre  affection  dĆYooć*. 

Le  Rectenr  de  rAcadómie 

C.  Monnard. 

Le  Sócrćtaira 

A.  Cartat. 


A.  M.  le  Prćaident  da  Conseil  d'£tat,  h.  Lausanae 

Lausanne  le  31  Uars  1840. 
Monaienr   Ic    Prćsident,     c^eat   avec    reconnaissance 
j'acccpte   la   vocaŁion   >jue   le   Conseil   d'Ktat  in'a  fait  rboni 
ńo  m'adresser.    Je  sena  la  gravitó  des  devoirs  qa'elle  m'tinp«e, 
et,  si  re^trcme  bienveiUance  ayec  la<itie1Ie  on  a  jtigć  mes 
dana  la  carriiTe  de  reDseignemeut,   et  tout  ce  qu'ont  ponr  M 
d'bonorable   et   de    Hatteur   les    termcs   de   votre  lettre  ne  my 
cncoiirageaient,   co    n'auraiŁ    ŚŁĆ    qn'avcc    bćsitatioa    i]ue  je 
serais  dćcidó    k  accepter    la  position   exceptionelle  ąm  me  feot 
dans  TAcadćmio  ua    nonibre    limitć    de  lei^ons  ot  un  tnuiemot 
e^traordinaire.  Vcuillcz  donc  bien,  Monsieur  le  PrćsideDt, 


aupr^s  du  Conseil  d'EUt  l'interpr6te  da  mes  sentimants  et  sgrćez 
TasBuraiice  de  ma  haute  considćratioo. 

Yotte  tifes-humble  et  tr6s-obdissant  servitenr 

Adam    Mickiewicz. 


Łe  PrćsideDt  du  Conseil   d'Etat  du  Canton  de   Yaud  bu  CouBeil 
de  lUostructioa  publiqua. 

LausauDe  le  24  Mara  1840. 

Heaiieurs,  M.  Mickiewicz  arant  umoncó  au  Conseil  d'Etat 
par  sa  lettre  du  31  courant  riu'il  accspte  la  vocaŁion  qui  lui 
a  ćtś  adressĆe  pour  la  place  de  professcur  ordinaire  de  littóra- 
ture  latioe,  j'ai  TboDneur  de  vous  transmettre  ci-joiut  Bon  brevet. 

Reccvez  Tassurance  de  ma  conaidćratioD. 

Le  Vice-Pr6sident  du  Conseil  d'£hat 
Yan  M  u  f  d  e  n. 


Le  27  Mars  1840. 
Les  journaux  de  toute  la  Siiisse  ont  dćj^  rctenti  de  la 
nomination  de  M.  Adam  Mickiewicz  fi  la  chairo  do  liilćratoro 
latine  de  notre  Acadćmie.  Tandis  que  des  cćUbritćs  ćtrang&res 
qaitteiit  des  Uniyeraitćs  de  Saisse,  ćrigćea  daus  les  plus  granile3 
proportions,  i!  est  intśressant  dc  voir  le  premier  pośta  de  TEu- 
rope  actiielle  attacher  son  nom  k  nos  institutions  plus  modestes 
et  prśfćrer  notre  sol  hospitalier  aux  offres  ayautagcusea  et  bnllao- 
tes  qui  lui  sont  faites  ailleurs.  Rieu  ne  pouTait  honorer  mieux 
nos  ćtablissements  rćorganisós  que  Tappel  de  celui  que  des 
jogea  compótents  et  dćsiatćressós  placent  k  c5tó  de  Goethe  et 
dfl  Byron.  Comme  d'aiUeurB  Tenseignement  public  dont  11  a  snbi 
l'4pieuTe  rćpond  ii  une  si  haute  renommóe  par  la  solidltś  du 
savoir,  la  soaveautć  des  apercus,  la  profondeur  des  vueB  d'en- 
semble  et  la  $in6naitó  des  idćes,  TAcadćmie  a'eat  empressće  de 
.demander  le  36  fevrier  dernier  qn'une  vocation  fut  adress6e 
i.  M.  Mickiewicz  et  le  gouTernement  apr^s  aroir  entendu  le  con- 
seil de  l'instraction  pabliqne,  B'est  empressś  de  satisfaire  ca  Yoeu. 
En  portaot  aa  maslmum  que  la  loi  permet  le  traitement  'da 
aonrean   profaaseur,    le  Conseil  d'£tat  a  falt  Toir  qn'il  compre- 

^Mf  Atttina  MlUnclaa.    Tom  IŁ  B 


nut  et  rimportance  du  hauŁ  e  aseignement  et  le  pris  de  rbouieu 
littćraire  pour  un  petit  pays.  (Coitrrier  suisse.  I-ere  atmće  et  I-er 
nnmćro  A'eiidi  de  ce  jouraal). 


L'Acadćniii?  de  Liiusanne  nu  Conseil  de linstmctioa  publiqii& 
Lausanne  3  Avril  1&40. 

Messicurs,  nou3  avons  riionneiir  da  vous  iofomier  que  M 
Mickiewicz  3.  acci^ptfi  la  \  ocation  do  Profcsseiir  ordinaire  <iDi  Ini 
a,  6t6  adressće  par  1q  Conseil  d'£iat. 

Api^s  en  ft\oir  conferć  avec  M.  Mickiewici,  nous  ayons  penri 
qne  la  £n  dn  mois  de  Mai  serait  uue  ćpaąue  couveaable  poiir 
instaltatioa,  cl  ai  vcm3  jgrśez  ee  prt^aria,  nous  pourrons  en  te  _ 
et  lieu  noiij  eiiteudre  avec  M.  le  Professeur  Mickiewicz  pou 
fi.ter  le  jour  el  Theiiro  de  la  cerćmoDie  de  manierę  a  nons  sccor- 
der  ayfc  vos  coiiyenaaces. 

Agrćez,  Messieura,  Tassumnce  de  notre  considćratioo  di- 
itinguśe. 

Le  Recleur: 
C.  ^I  o  n  a  r  d. 
Le  Sforćtaire: 
A.  C  u  r  t  a  t. 


A  M.  Adam  Mickiewicz. 

Lausanne  4  Avril  Ib40. 

J'ai    fait   part    aa  Coaseil    d'£lat   de    la    lettre   que  vo 
in'avez  adrcssće  sous  datę  dii  21  Mars  deroier. 

En  apprenaDt  a\eL  une  veritable  satislactioa,  MoDsiem. 
qu6  vous  aviez  accepl^  la  place  de  Professeur  ordinaire  4n'3 
Tons  a  confĆTŚe,  le  CoDseil  irEtat  a  remarijuć  dana  \oUq  Ittst 
one  phrase  ijui  lui  a  paru  e.xiger  (iuelqiies  explications,  afin  it 
prĆTenir  tout  maleotendu. 

Vous  rappelez,  Monsieitr,  la  position  exceptionneUe  tiui  tdb 
Ł  ótć  faite,  par  un  traitement  extraordinaire  et  par 
łimilc  de  lecons. 

La  marche  i|iie  Ic  Conseil  d"Etat  a  suiTie  a  6tć  esceptionndlĄ 
en  eilet,    sous  deoN  poiuts-de-rue:    le  modę  de  votre  ni 
«Ł  la  fi:):atiou  de  votre  traitement.     Ccpendant,   ces  dei 


LXTn 

ions  ont  4tć  foadćes  sur  des  dispositloos  formellas  de  U  loi  Bur 
'Acadćmie  tiu^il  est  importaut  de  rappelcr. 

La  rógle  gćućrale  est  qae  Ics  places  de  professenr  eont 
lises  au  coDcours  6t  iiue  les  aspiranta  aoot  soumia  ^  des 
l>reuves  do  capucit^.  Toutcfois  Tarticlc  18  de  la  loi  statuę  que 
des  hommes  atantageusement  contius  par  des  omrages  oii  par 
'es  cours  publics  sur  1'ohjet  u  enseigner,  peueent  elre  appelćs 
ans  examen  aux  places  de  professeurs  ordinaires". 

QuaDt  aux  traitemcots  des  protesseurs,  larticle  68  de  U  loi 
es  rigle,  en  gćnćtal,  dans  les  limitcs  de  1800  fr.  a  2100  fr,, 
oais  le  mume  article  ajoute  <juc  „/e  Coiiseił  d'Etat  peul  porter 
e  irailemettl  jusi/u'  a  3000  francs  pour  appeler  ou  retenir  des 
•ro/'esseurs  Ires-dislingucs^^. 

Le  GoDseil  d'Etat  s^est  felicitć  de  l'occasioa  prćciease  ([oi 
.'est  rencoDtree  de  faire  Tapplicatioa  de  ces  deuK  dispositioas 
:xceptioiinelles  de  la  łoi, 

QuaDt  au  Dombre  des  le^ons,  la  loi  est  impćrative,  en 
:e  sens  qu'elle  n'autonse  pas  d'cxccptioa  en  dessous  de  la  limite 
[uelle  a  posće.  L^article  12  s'exprimG  ainsi  „Les  professeurs 
irdinaires  donneni  au  moins  six  heures  de  lecoiis  par  semaine; 
Is  peui-ent  elre  tenus  d'en  donner  Jusi/a'  ii  douze'\  Ainsi,  Mon- 
ieur,  11  n'a  pas  ćtś  an  pDuvoir  du  Conscil  d'Etat  de  vous  faire 
inc  positioa  esccptioonelle  dans  le  sens  d'uDe  dSrogatiou  h  cette 
lisposition  espresse  de  la  loi. 

Dn  reste,  Mońsieur,  le  Gonseil  d'Etat  ne  donte  pas  qiie, 
lans  le  reglemeut  de  vos  fonctioDS,  on  ne  paTrienne  aiaćment 
i  concilier  ce  i{ui  est  dU  aux  exigcnces  de  la  loi  et  besoins  de 
'instruction,  avec  son  dćsir  d'entrer,  dans  Ics  menagements  hm 
louiTODt  rćclainer  vos  circonstauces  et  vos  conyeoances  person- 
el les. 

Agrćez,  Munsieur,  Tassuraiice  de  ma  conaidóratioo  tres- 
[istinguće. 

Le  Vice-Prćiident  da  Conseil  d'£tat. 
Van  M  u  y  d  e  n. 

ŁII. 

Le  Prćaident  du  Conseil  d'Etat  du  Cantoo  de  Vaud  au  Consell 
de  1'inGtniction  publiąae. 

Lausaone  4  Avnl  1840. 
Mesieun,  Je  voqs  commtmi<iue  ci>joiat  copie  d'uue  Icttre 
[ue  le  CoDseil  a  cm  devoir  icńre  ii  M.  Mickiewicz,  en  rćponse 


h  cella  par  laąnelle  ii  annonce  <iu'il  accepte  la  vocation  de  pro- 
fessenr  ordiaaire. 

Agr£ez  l'assDru)ce  de  ma  coDsidćration. 

Le  Tice-Prćsident  du  Conseil  d'Etat. 
Van  Mnrdeo. 

LIII.  i 

Łe  c6\hhi6  po6te  Adam  Mickiewicz  Tient  d^ćltra  aommft^ 
professeni  de  littćratnre  latine  fi  uotre  Acsdćmia  Des  propo- 
sitioas  lui  avaient  it6  faites  par  la  France,  anasi  hoDorable^ 
poaF  le  gou^'erDement  fraD<;ais  iiui  les  f;iit  que  pour  l'iliu<tn 
prcBCrit  qai  en  est  l'objet  Le  goiiyernement  fraacais  avaitpoar 
objet  d'attacfaer  le  po^te  de  la  Pologae  k  la  France  et  de  lui 
ofirir  UD  asile  daos  le  baut  enseignement,  mais  ii  ne  paraiipB 
que  ces  propositiuns  lient  ćtó  accepŁćes.  {Gazetle  de  LausauM 
dn  mardi   7  Avril  1840. 

Ł.IV. 

Chambre  des  Dćputós. 

M.  Cousin,  micislre  de  1'iiistructioD  publiąae:  J'ai  l'lioiuwir 
de  pr6senter  k  la  Chambre  ud  projct  de  loi  portant  demaade  da 
crMita  additionnels  au  budget  de  rinstmcŁioa  publi<iue,  uerciM 
de  1841. 

Expaae  das  moti& 
Chnire  de  lancue  et  de  litlerature  slave  au  College  de  France. 

Le  premier  de  ces  crćdits.  (|ui  se  monU  Ł  5000  francs, 
formerait  la  dotation  d'uDe  Douvelle  cbaire  ii  iostitner  au  Colli- 
ge  de  France  pour  reoseigncment  de  U  langne  et  de  la  liUi- 
ratare  Blave. 

Cela  a  Ćl6  lapensće  mf-me  quia  prósidó  i.  la  fondation  da 
ColK'gc  de  France  d'ouvnr  inceesemment  des  chaires  nooTelte* 
ii  toute  science  qiu  a  ttqa  des  developpemenU  assoz  conaidin- 
bles  et  qui  rśpoDd  4  des  besoins  asses  gónćraus  poar  donner 
lieu  k  un  enseignement  pablic  Ponr  ne  parler  qae  de  caa 
demierB  temps,  nous  avoD3  tu  le  nombre  des  chaires  du  Coll^ 
ge  de  France  s'ćlever  en  1814  4  viDgt  et  un  et  en  1831  k. 
Tłogt-quatre,  qui  est  le  chiffre  actaeL    Mais  Iw  crćatione  [aita» 


jasqu'ici  ont  dń  VHn  et  Toat  6ti  h  une  condition  ąal  rend 
TabHs  impOBSible,  ii  Bavoir  que  la  science  d'iiistitntion  iiOQveUe 
fut  d'un  caract^re  national  et  mCme  europćen,  car  le  Collage  de 
France,  comme  toutes  nos  grandes  ćcules  de  Piris,  dans  notre 
Biecle  ainsi  qii'aD  moyen  &ge,  est  frćąuentć  par  des  ćtrangers 
de  tcute  ration  et  on  peut  dire  avec  vćrit6,  comme  arec  un 
juste  orgueil,  qne  fauditoire  do  Collage  de  France  ge  recmte 
dans  TEurope  enti^re. 

La  chaire  de  langue  et  de  littórature  slave  remplit  cette 
condition  d'intdret  gćnćral  plus  complótement  peut-Ctre  qa'ancut) 
-antro  easeignement  du  jatme  ordre.  Prćs  de  soixante  millions 
d'hommes  parlent  los  diffórents  dialectes  de  cette  laagne.  Cest 
pr6s  d'an  tlers  de  la  population  curopćeone.  Tout  TEmpire 
russe  est  Blave.  L'AuŁriche  a  quinze  millions  de  snjats  slares, 
la  PrusBB  en  a  trois,  la  Tnrquie  en  a  deux.  La  langne  Blave 
est  en  n^age  dsng  tont  Test  de  TEurope  et  snr  nn  tiers  de  sa 
snrface,  <iepniB  les  Carpatbes  jnsqu'i  TOnral,  depuis  VAdriatique 
jQsqu  a  la  mer  glaciale. 

A  ne  considćrer  ąae  l'importance  politiqae  de  cet  Idi&me, 
11  n'y  en  a  pas  dont  Tćtiide  nons  Eoit  plus  utile.  La  tialx  nous 
permet  enfin  de  rechercher  dans  les  langues  et  littćratures  qui 
relient  entre  ellea  toutes  les  brancbes  de  la  mSme  sonche  Tesprit 
national,  les  sourenirs,  les  tendaoces  commnnes  d'ane  race  chez 
■<|ui,  depais  Łaut  de  siecles,  la  cbilne  dei  traditions  de  la  vie 
hćr«ique  n'a  pas  encore  śtS  interrompne.  II  importa  aa  plus 
faant  degrś  de  pón&trer  le  foud  bomogf^ae  de  ces  peuples  dont 
1'aTeiiir  est  inconnu,  mais  ąui  ne  penvent  rester  ćtrangera  i  nos 
destio^s. 

Si  nous  ^cartons  toute  antre  considćration  pour  noui  atta- 
•cher  ik  Tintćrfit  8cientlfiqne  qai  est  ici  notre  Tćritable  oltjet, 
nons  reconnattrons  qne  pen  de  langues  soot  plus  curieuses  i 
tons  ćgards  qDe  U  langne  slave.  La  pbilologie  y  rencontrera 
ces  rapports  multiplićj  et  frappants  qui  lient  ses  formes  gram- 
maticales  k  celles  des  priacipalos  langues  ancienoes  et  modemes 
de  TEurope  et  de  TAsie.  La  critiąue  littćraire  y  admirera  la 
richesse  et  la  doucenr  de  ses  diffórenta  dialectes,  la  gr&ce  des 
iaversions,  la  vanćtt  et  la  pr^cision  des  rytlimas,  qui  se  prć- 
tent  k  tons  les  sentiments  et  k  toutes  les  idćes;  enfin  ce  poćtiqaa 
m^lange  dn  gćnie  asiatique  et  da  gćnie  enrppćen  qai  est  le  caractf^re 
distinctif  et  original  de  la    litt^ratore   et  de  la  race  des  SlareB. 

S'il  a  jamais  existć  une  langne  commuae  k  tons  les  penples 
de  cette  grandę  familie,  elle  a  pćri.  On  n'en  connalt  plus 
^ne    les    nombrens    dialectes,    dont    plusieurs    r^uoisseat    tous 


rnWlm         mm 

LXX 

les  caractćres  ani  L'I6veDt  un  idiume  aa  ru>g  et  4  la  digoiU  d* 
Jangne  litteraire. 

L'eiiEeigiieiiieiit  de  la  la  langne  gtava  devrait  ea  coninn- 
dre  an  moios  les  cioą  dialectes  priiicipaiix:  1'esclaTOD  primitif 
on  langue  ucrće,  le  rnsse,  le  polonais,  le  bohćmien  et  le  Mrtci 

LescIaYon  primitif  est  au)Ourd'bui  ane  langne  morte.  Jnsąau  ^ 
X\1I^  sitde,  Tescla^on    a   H€  la  lacgue    litt^raire  et  sacrće  de   ! 
la  Bussie.    Lea  plns  aiitiqaes  aunalcs  de  ce  pays  ont  €t€  óciiti    ' 
dana    cette  langue  par  le  moine  Nestor.     Cc  monument   est  da   j 
XII''  Bificle.  A  cette  ćpaqae,  Ic  nissc  proprcment  dit  renait  de  ntl*  j 
tre    et    rexpt:dition    digor    iospirait  k  un   anteur   contemporain 
nne  aorta  de  poćme  en  proae  cadencće.   Au  XVII''  siecle,  Pierre- 
le-Grand    fonde  la   nation  et  constituc  la  langue.     Catherineli 
lixe  par  des  vocabalaires  et    des  grammaires    et    cr6a  one  Aea- 
darnie  pouT  en  arrćter  tes  r^glea  et   en  conaeryer  les  tradiUou 
Bepuis    lora   rimpulsion   donnće  ix  la  litlćrature    rnssc    ne  seit 
point  sffaiblie.     Elle   se   nanifeste   en   ce    moment    mfime   pir 
de  noinbreuses  fondationa  d'ćcole3,  de  gymnaaca,  de  biblieŁli6qiies, 
d'Acadćmies,  ąm   font  de  la  Russie  le  centrę  d'an  mouTenetf 
litturaire  digne  d'attention. 

De  tou3  les  dialectea  Blavcs  le  plus  parló,  mprH  le  ruM^ 
c'est  le  połonais.  Les  premii^res  traces  de  cet  idiAme  ont  tti 
recoonnes  au  X"  ai^cle.  Dta  le  XIU^,  la  Pologne  compte  de  gnndi 
poćtes,  des  orateurs  sacrśs  et  politiques,  des  hiatoiiens,  d'habilei 
traductenrs  des  auteurs  anciens.  Gest  aniiout  dana  les  Łrado^ 
tions  que  ae  montre  la  richesse  des  dialectes  slaves,  lenr  fo»- 
plesse,  la  nćlodie  de  leur  rytbmes.  De  bclles  yersions  de 
1'Iliaóe  EOLt  ćcrites  en  russe  et  en  polonaia. 

Les  po^siGs  ópii|Des  et  Ifriąues  du  X'  siacie,  qne1ques  chaDt* 
natioDBUK  du  YIII^  aif'clc,  dont  les  heros  sont  payens,  na  f«> 
nent  pas  toute  la  part  da  dialecte  des  Bohćmes.  Qnoiqae  la 
BobSme  put  se  contenter  dc  la  gloire  de  ses  poósies  oii  n* 
critiąne  mime  dćpouillće  de  toute  illusion  patnotiqne,  peat  wi- 
mirer  la  gr:1ce  de  la  po<JBie  grecijue  unie  ii  Tinergie  scandiiaTe, 
le  dialecte  bubime  a  dóploji^-  toutes  ses  beantds  au  XII*  si^e 
dans  des  poiitncs  notnbreuN,  au  XIV°  siecle  dans  les  6critB  a 
prose  de  Jean  Huss  et  de  Jćrume  de  Pragnę.  L'inspintioa 
littćraire,  (^touffśe  au  KYH"  et  au  XVIII''  si^cles  par  U  gnerrt, 
est  ranimće  dans  ces  demitres  annćes  sous  Tinfluence  de  la  paiŁ 
La  WUe  de  Pragnę,  par  le  nombre  et  les  trayaas  de  ses  poitai, 
de  ses  philosophes,  de  ses  archti-ologues,  est  derenue  comiM  la 
jnćtropole  littćraire  des  peuples  bIsycs  tUns  le  passt^ 


i;xxi 

Le  plDS  riche  de  tons  les  dialectes  slaves  est  le  scrbe,  ąni 
est  parl^  dans  la  Servie,  la  Dalmatie,  la  Croatie,  par  ane  popo- 
latioa  de  quatre  millions  d'i\iiies.  Des  monamsats  curieDS  tnar- 
quent  la  Buite  de  cette  langue  au  TKr,  XIP,  XIH*  et  XrV"  sldcle. 
C'e3t  sur  la  fin  de  ce  siacie  .qa'avec  la  nation  serbe,  ud  moment  si 
grandę  sous  Lasare,  B'ćteignit  en  1389  la  langue  nationale  rain- 
cne  avec  Lezare  dana  les  plaincs  de  Cossowo,  ou  les  Ottomans 
ćcrns^rent  dans  la  mdme  bataille  les  rois  de  Bułgarie,  de  Bośnie 
et  le  prince  d'dlbanie  ligućs  avec  le  bćros  senien.  Ca  qui  ne 
pćrit  )ias  alors  du  dialecte  serbe  se  rśfiigia  dans  les  montagnea, 
ob  se  formirent  des  rei:ri'ts  de  la  patrie  perdiie  et  de  )a  halne 
de  sea  oppresseiirs,  des  cbasts  populaires  comparables,  selon  des 
cntiques  coDipćtents,  .\  ce  qiie  nous  offre  ile  plus  beau  en  ca 
genre  la  Or^ce  modernę. 

II  suffit  de  ct?t  apcrcu  pmir  faire  apprćcicr  Tiitilitć  d'an 
euseignemeDt  spćcial,  iirofondómeiit  philosophique  et  litlóraire,  qut 
initierait  un  auditoire  frani^ais  ii  la  ooimaissaiicr  dc  ces  richessea 
ignoróes. 

II  y  a  CII  ce  moment  dans  tous  les  pays  <Ic  race  Blave,  oii 
rćmditioii  est  librp,  uiie  sortu  de  mourpniont  ile  rciiBissance,  Lcs 
liantes  4tude3  phiIo1ogii|iies  qui  ont  provoi|iić  cc  moiivement  sur 
Ulic  si  vaste  portion  du  territoirc  ouropćoii,  la  communautć  do 
SOuTonirB  ou  tous  les  enfants  de  race  slave  sc  reconnaissent  et 
se  rencontrent,  plusicurs  lilteraturcs  dont  <jiielques'  unes  ćtaient 
dója  fiorissantcs  a  Tepo^ue  oii  la  ni^trc  se  dćbrouillait  £l  peine, 
CCS  poćBiPs  primitives  mar^uecs  de  la  grandour  et  de  la  nalyetó 
des  ratpurs  hćroiqiteB,  des  ćpopćcs,  des  odes,  des  pificos  de  th6- 
&trc,  tous  lcs  gcnres  qui  sotit  cultivćs  bux  grandcs  ćpoqocs 
littćraires;  des  annales,  oii  Bont  retracćcs  la  plupart  des  gucrres 
qni  ont  amenć  la  oonstitntion  dc  TEuropc  modcmc,  lcs  traditions 
des  Bcbismei  rćiigieux  qui  ont  rango  sous  TEglisc  grecquc  les 
Slaves  de  TOrient  et  du  Nord  et  sous  TEglisc  latine  les  Slaves 
de  rOćcideot,  uu  passf  plcin  de  grandes  cbosos  ot  de  grands 
noms:  IvBn  HI,  Lazare,  Hiiciadc,  Eticnne  Batory,  Sobieski, 
Fierre-lc-Grand,  toat  cela  formerait  la  matićrc  d'nn  enseigne- 
inenl  tel  qu'il  convicnt  d'en  doter  Ic  Collćge  do  France,  riche 
de  faits  nouvcanx,  qui  inleressc  au  mfnie  degrć  la  France  et 
TEnrope  et  quo  de  longnes  annćes  d'śtu(le   ne   pourront  ćpnlser. 

Ii  serait  digne  des  libćralitćs  des  Chambres,  au  vote  de»- 
qnelles  le  ColUge  de  France  a  AU  en  1631  la  fondation  de 
trois  chaires  nouvelles,  d'ouvrir  an^  nationaus  et  anx  ćtran- 
gers  ce  iioavel  horizon  litlćraire  et  Ecientifiqne. 


(Jl/oniteur  Uiuverseł  des  łuodi  20  et  mardi  21  ayiil  1840 
p.  749  col.  3). 


Sśauce  da  la  Cbambra  des  dćpntćs  do  30  mai  1840. 

M.  VĆJDX.  Messienrs,  le  miaistrc  de  rinstruction  pnbliqiH 
a  prósentś  nn  projet  de  loi  purtant  demande  de  crćdiU  iddi- 
tionnels  ao  bodget  de  iMnstrnctioa  pobliąue  sur  Tesemce  1811 
ponr  la  cru-atioo:  I*""  d'une  cbaire  de  littćrature  et  de  Uogaei 
staves. 

Penśtrśe  de  rimportance  et  de  U  sincćritś  de  ce  pro- 
jet de  loi,  Yolre  commiBEioa  a  nomoić  ua  rspportear  gpj>ciil 
ponr  vou9  remlre  conipte  de  son  e\ainen. 

1"'°.  Cbaire  de  langne  et  de  lilteratDre  slave  aa  Collt'gi 
de  France. 

Yotre  commission  a  partagć  ropinion  du  gouyer&ement  sar 
<:ette  crćalioa. 

Si  eo  effet  ii  est  dans  U  peosće  qiii  a  prćsidć  k  la  In- 
dation  du  College  de  Fraace  d'uiivrir  incessammeot  des  chaim 
iiouvelles  a  toate  science  ąm  a  reca  des  dĆTeloppemeaU  ana 
considćrables  et  qui  n^-pond  a  des  besoias  assez  gćoćraDS  poir 
donner  hen  a  qd  en^eigneraent  poblic;  si  la  scienca  d'iDitit»- 
tion  nonvetle  doit  f'tre  d'uD  iati-^r^t  nattoaal  et  m^me  enrap4«i| 
on  doit  coiivenir  ijue  la  Cbaire  de  latigas  et  littćratare  slarei 
remplit  au  plus  haut  degrć-  ces  conditions.  L'Empire  riissa  nt 
Elave,  TAutricbe  a  iiuinze  millioni  da  sajets  slaves,  la  Pnsse 
en  B  trois,  la  Tarąuie  en  a  deu^.  Ainsi:  pri-j  de  soiiante-dii 
millions  d'hoinmes,  aves  lesquels  noas  avoas  de  contianalles  relt- 
tions,  fiarlent  les  ditlerents  dialectes  de  cette  langne. 

A  ne  considćrer  ijue  Timportance  politiąue,  U  en  est  pen 
dont  Tśtade  noas  soit  plus  ntile. 

Sous  le  rapport  scientifiąue,  elle  ne  Test  pu  moins.  U 
philologie  y  rencontrera  les  rap{>arts  niultiples  q(ti  lieat  aes  for- 
mes  grammaticales  a  celles  des  priacipales  langnes  anciennn 
et  modernes  de  lEarope  et  de  TAsie.  La  criti^ue  litt^rwre  f ' 
admirera  la  richessc  et  la  doucear  de  ces  diS<^ranŁB  dialecte\. 
dont  les  principaux  sont  ^e5cIa^on  prioitif,  le  msBs,  le  bohe- 
mien  et  le  ierbe.  {Jt/onitew  Unii-erscl  da  31  mai  1840  p.  1231 
col.  3). 


Cbambre  des  'D6potós.    Sćsnce  du  Jendi  12  Juia  1840. 

Monsieur  le  President:  L'ordre  du  jonr  appelle  It  diica- 
ion  da  projet  de  loi  relatif  it  la  crćatlon  d'DDe  cbaire  de  littó- 
atnre  slave  aa  College  de  France. 

Af.  Cousin,  minislre  de  Finstruclion  publigue.  Messieurs! 
jC  projet  Eur  lequel  voub  allez  dćlib^rer  ee  compose  de  trois 
Tticics,  dont  deux  oat  6l6  adoptćs  &  runanimiti  par  votre  Com- 
liasion.  et  noua  oeods  espórer  qu'ils  ne  reocontreront  pas  do  diffi- 
altćs  dans  le  seiii  de  la  Cbambre. 

(La  Cbambre  dćcide  qu'clle  va  paaser  k  la  discassioa  dos 
rticles). 

L'article  I"*  est  ainst  concn: 

,11  est  ODvcrt  au  mioistre  dc  rinstraction  pnbtiąuc,  od 
dditioD  au  bndget  de  rexercice  1841, 

I""-  Un  crWit  de  5000  fraacs  poor  crćation  d'une  chaire 
le  laiigue  et  de  littiratnre  slares  bu  College  dc  France*. 

La  discussioa  va  s'ouvrir  d'nbord  aur  ce  premier  para- 
rapbe. 

M.  Auguis.  Je  voulais  Eeulemeat  demander  k  MoDsicur  lo 
gioistre  de  rimtiuction  publiąoe  si,  dans  Tćtat  prćacDt  dc^  eon- 
aissances  liDguistiques,  Jl  eat  bica  convĆDable  qu'on  fonde  au 
!olU^ge  dc  France  one  ebaire  ćtabtie  ponr  easeigacr  la  Itngue 
lave, 

D'abord,  me  reportant  ft  TEspoió  des  motifs,  je  rcleverai 
uelques  eireurs  qui  me  semblent  trśs-grandes.  Oq  a  compris, 
aos  les  populations  qui  composent  TEmpiro  de  Russie  et  qnl 
arlCDt  la  langue  8lave,  des  populationa  qui  appartiennent  aas 
imilles  gennaniques  et  qQi  par  coQBĆqaent  sout  ćtrangćros 
cette  langue  dc  la  Livonie. 

D^on  autre  cM,  si  vDus  admettei  qua  reuseigucment  de 
I  langue  Blave  soit  an  enseigaemeat  scientifiąue,  je  rćpoadrai 
our  mon  compte  que  ce  o'est  pas  une  langue  litt6raire  ii  pro- 
iremcDt  parler. 

Qn'est-ce  qn'aDe  langue  littćraire?  Cest  une  langue  qiii, 
ans  EflB  diver8  dialectes,  a  de  monumeaŁa  littćraircs  asscz  im- 
lortants  pour  que  Tćtude  en  soit  faite  avec  sola. 

Eh  bieal  quand  je  suis  avec  attention  Ics  payi,  je  ne  diral 
as  oii  cctte  langue  est  parlće,  mais  oti  elle  conservc  des  mo- 
nments  ćcrits,  des  monoments  anciens  qai  porteot  un  canctcro 


d'onginalitó,  qiii  affectcnt  łi  lotir  littćralnre  unc  siiecialit^  Mt 
Butrn  ąne  cellc  des  autres  i<af 9,  j'avoQe  ponr  ma  i>art  ąoe  ^u  ^ 
la  pciDO  ii  lo  reconnaitre. 

En  ofTct,  je  demanderai  k  la  Cliambre  qneli  soot  les  o^ 
niimniits  IJttentircs  ćrits  en  langae  5lavc  (reiiiarqu(^E-le  iŃn: 
rn  langae  slayo),  qnels  soiit  Ic*  monnmeats  litterairea  de  U?o- 
logne,  de  la  Russie,  de  la  I.ithuanie,  d<?  la  Bohemę,  de  la  Hon- 
grio,  de  la  Dalmatie,  dc  laStjrie,  dc  laCamiole,  de  laCarinlUfc 

Mossicars,  ii  n~y  a  pas  de  Uoutc  qae  dans  ces  diTnsa 
provinces  dont  je  viens  de  vous  preientnr  rćnumćmtioii,  ii 
parlć  un  dialccte  des  langues  slBves,  mais  je  dćclare  ąnanat. 
de  ca  payg  ne  possudc  dc  moniinieiits  soit  litt4raires  soit  tiisU- 
Tii|iics  assez  import.iots,  enrtouŁ  soas  le  rapj)ort  de  la  pens^ 
dn  stjle,  iiour  qa'Dne  chaire  soit  foudie  {Inas  ud  ^ŁablisEemeit 
de  la  spćrialitć  dn  College  de  France. 

Effi?ctiveinont,  lorsgue  le  roi  Francois  I"  eut  la  pcnsfcik 
foiider  le  Collego  de  France,  ii  entendit  qu'on  y  easeignut  la 
Isngncs  faites,  les  langues  qui  avaieat  des  moDiiincnts  qiii  deniot 
Ptrc  ćludićs  par  la  gćnMtion  prtsente  poiir  kur  fonuer  le 
et  les  initicr  ii  la  connaissiiuce  des  śtudes  de  Tantiąuitć  chez  Id 
differents  peojiles. 

Aujourd'fani  que  voii3  propose-t-on?  On  propose  d'euUf 
au  Colli'ge  de  France  une  cliaire  de  langae  slare  oii  Ton  easti- 
gnera  Ics  languea  parlćos,  lea  langues  ścrites. 

Si   cc   sDDt   des  langues  ćcrites  qu'oD  entend  y  eoseigner, 
jo  dis  ąne  los  raonnroents  qui  CKistent  dans  ces  languei  ne 
pss  assez  importanis,  ne  porteot  pas  on  caractere  assez  ort| 
pour  ('tre  nn  objet  d'eti5eignemeat  particiilicr. 

Voiis  avcz  a  Paris  nn  autre  ćtablissement  oii  les  laogneł 
sont  enscigDĆes,  alors  nifme  ({oe  ces  laognes  ne  sont  pas 
A-tait  littóraires  et  scientifiqiics.  Jentcnds  parler  dc  TEcole  dea 
langncs  orientales  ćtnblie  pr^s  de  la  Bibliolheque  royalc.  Li  « 
enseigoe  ces  langues  qiii  u'o]it  pas  un  caraci^re  littćraire  4  pro- 
]>rcment  parlcr.  Cost  ainsi  qiie  rioilonstani  ii'esŁ  pas  dn  lOft 
UDO  langne  littćraire,  quoi(iu'on  ait  voutu  le  dire;  c'est  une  laii|H 
commercialc,  ane  langne  usaclle,  j'CD  coDviens,  ponr  le  commem, 
mais  ii  n'cxiste  ilans  cctte  langiie  aucun  monument  littćraire  assa 
intćressant  pour  qu'on  s'ea  occnpe  d'uDe  maDi(>re  Rpćciaia. 

II  en  cst  ainni  des  diver8  dialectes  des  laugucs  slaTM  dw 
divers  pciiples  quc  j'ai  citfs.  lis  ont  des  monuments  fort  inte- 
ressaiits,  msis  cea  raiinumentB  sont  ćcrils  en  latin  et  tout  ce  qd 
a  iiti  carantere  original  est  niie  traduction  plus  ou  moins  bita 
faite   il'ouvragos  qui  appartiennent  £i  la  France  on  4  la  GermaoJt. 


LXXV 

Ainsi  ce  scrait  poiir  apprcndre  unc  Isn^c  diiis  laquclle  bc- 
nicnt  trailnits  des  ourrages  dont  nona  Eommcs  nssez  heurcux 
ponr  posBĆder  les  origiiiftux  qu'on  voudrnit  fonder  dnos  un  ćta- 
bliBScment  tout-^-fait   sp^al  une  cb&ire  qui    devrnit  ^tre  placce 

Je  rcconnais  que  les  lan^nics  Glavcs  sont  psrlćos  clioz  di- 
ven  peuples,  mais  non  pas  chcz  tous  ceax  ilont  ii  cst  iiucstioti 
dana  Tcsposć  dos  motifs,  car  j'ai  fait  une  dśfalcatioii  dc  laijuclle 
11  rćsnItG,  par  excnip]c,  que  <iuiind  on  a  dit  iiue  Ic  penple  msse 
Ćtait  tout  eutier  slave,  on  ii'.t  pas  eatenda  sau^  dontc  que  la 
LJTonie,  la  Courlaiide  et  la  Finlaiide,  <{ui  sont  de  la  familie 
gennaniąue,  apiiartieanoot  ans  langoes  slaves  et  jiourtant  ellcs 
ont  des  monuments  commc  les  autres. 

On  a'a  pas  yduIu  egalenient  parler  de  la  Russie  asiatique, 
des  provrnccs  Caucasicnnes,  dc  la  0<^orgii?,  da  rismćritie,  dii 
Dagestan,  du  Scbirvaa,  de  rArmójiie,  des  Tartare^,  des  Uongols, 
des  Esqi[inianx,  des  Samoludes,  des  Mantcbonx,  des  TndicDS,  dea 
Kamtchadales,  des  Lettons,  des  Juifa  et  des  Cfainois. 

Yons  vo;cz,  lorsque  vous  ayez  fait  ccttc  dćfalc.ation  sur 
lontes  les  populations  'jn'0Q  a  prćtendu  iiui  parlaient  la  lan-rnc 
8lavc,  iiu'on  a  commis  Doe  erreur  qu'il  fant  rectifier. 

Eh  bicn!  Aprts  cctte  d^falcalion,  les  populations  qui  par- 
leDt  la  languc  s]ave  sont  nombreuses,  j'cQ  conviens,  mais  Iciirs 
inoiiuincnts  litleraires  ne  sont  pas  assez  importaitts  pour  (jiie 
Tous  fondiez  dans  ud  ćtablissement  aussi  seientjfique  que  le 
Collage  de    France    une  chaire    qtii  devrajt  <;tra  placce  ailleurs. 

Je  ne  conteste  pas  Tutilitó  de  la  cbairc,  mais  je  conteste 
la  place  qu'on  veut  lal  doimer. 

Ałnsi,  quand  vous  Toudrez  qu'on  voo9  enseigne  ces  divcn 
dialectes  qai  no  coniportent  pas  lout  l'intśret  q«'on  vent  lenr 
donner,  au  liea  oii  sont  consignśes  les  langues  les  mienie  faites 
qni  BerveDt  de  type  pour  śtuilier  les  autres  qui  sont  riches  en 
monuments  que  nous  śtadions  tous  les  jours,  c>st  aniioncer  que 
procbainemant  on  viendra  vons  demamler  la  fondatiod  d'ane 
chaire  de  limousin,  de  gascon,  de  ronergat,  d'auTergnat,  de  lan- 
guedocien  el  de  prorencal. 

II  y  aurait  pent-ćtre  plus  do  patriotisme  fi  fonder  les  cbai- 
res  dout  je  parle.  (On  rit). 

Je  vous  BTOae  franchement  qno  le  riro,  qui  a'41eve  sur 
certaini  bancs  de  cotte  Chambre  me  paralt  extraordinairi>. 

Eh  bien  I  Je  le  dćclare  en  mon  ilme  et  conscience,  la  chaire 
qiii  Eerait  fond4e  pour  comparcr  entre  eux  les  difFćrents  dia- 
lectes dont  je  vicna  dc  prćsenter  rćnumćration,  n'aurait  rieu  do 


LXXVI 

plu^  prósent.  rien  ile  jłlui  ridicule  ąae.  celle  qai  vous  ( 

le  stfriw,    le  cAniiole,    Is    dalmale,   et  autres  langues  de  cMU 

Youi  tTCi  «n  Un^nedociFU.  voui  svez  en  limongn,  Tan 
•Tfz  an  runer^jit.  cu  layeniaat,  des  moDumcati  littersiTfi,  qid 
lu:  sont  pas  ««us  ioier^L 

l'a  de  tu»  ciillegass  me  tlisait  ava]it  de  monter  a  U  Uh 
hnan:  .Mai9voat  oe  SM^fi  doDc  pas  qne  ces  direrses  popnlt- 
tuiui  doot  vou$  partei  cnt  des  cbanti  natJonaax.'  Maił  lei  fi^ 
\tiK\'i  d«  Fraace  -tae  jć  v:eii3  de  citer  ont  aassi  Icars  cbutf 
sp«v'uim.  lears  tliuti  panknlien. 

AtDfi  ii  y  B  idpudtć.  C^inBea^ons  par  £tre  cationau  i^ 
\-Mmm^  jt  le  ili>ais  tom  a  rkm.  d'«]1odg  pas  je'er  aa  milica 
liuu  «ubti>-emi<iit  EciemJfi<|iH.  le  premier  ćtabtisEement  d'Earop 
ou  un;  les  peuple^  vienucai  k [•fn'«irtioniier  dans  la  conuaisunoe 
■l,-i  ]i':tn5.  dni  Gciences,  Q'alk«§  pas  y  etablir  une  cbaire  ii 
Ut^ie  ~lavf.  Si  cllc  a  de  Tiiaponaiice,  mettons  la  a  TEcsIl 
de*  langups  orieiilulcs.  Ainsi  c'e*l  la  qn'oD  voo8  ense^gne  11^ 
ik>u«iiiiu  ijiii  n'a  ricn  de  ljtterain>:  cest  la  qu'oD  vods  esseip 
rArmćiiieD,  ^ui  ii'a  (lutre  de  ii)ODiiaient&,  si  ce  n'esc  Molie  I 
KLorenne,  ąni  cst  uii  Lislorien  Irra-recommaiidable. 

Yoicz  Uli  foDd  dei^tiać  a  eette  cbaire,  inais  ii^allez  pai  dl 
primc  abord  dćciarer  ijuc  vous  fondez  an  College  de  Fraace  I 
cbaire  de  langne  slave,  ^unout  quand  on  rćflOchit  qne  i'aa  : 
sait  pas  eacore  h  i\m  ceite  cbaire  devra  ttre  conGćo.  Je  luł 
biea  pour  fiui  la  dcmaude  a  etć  faite,  mais  je  dis  q<i'il  B'es 
pas  de  la  digititć  iluiie  Dation  d'allei  donner  uoe  cbaire  dins ni 
^lablissemeot  francai^  a  ua  ćtranger,  BarloDt  quaiłd  cet  etraiig* 
peiit  ttrc  UD  pD^  disiingać  dacis  soa  pays,  mais  qu'il  oe  co^ 
iiait  iiirtm  de  ces  dialcclcs.  Di(e«  donc  qae  tous  voalcz  fo«dcr 
Ulic  cbaire  de  poloaais  et  ijuil  ;  aara  na  enseigaemeat  de  U 
langue  polooaise.  Mais  alors  je  demanderai  par  amendemeit 
'qu'ua  foude  uoe  cbaire  dc  biisque  et  de  bas-bretou. 

M.  Denis,  (du  Yard).     Je  demaodc  la  parole. 

M.  le  Ministre  de  riastractiun  pabliąae.  Saos  fatipier  la 
Chambre  d'uoc  eroditioo  qui  serait  ici  superłiae  et  dćplacće^je 
crois  deroir  rćpondre  qiiel<iues  mots  ans  objections  que  ^' 
prćsenter  le  respectable  H.  Aiiguis.  (Od  rit), 

II  a  prćtenda  q']0  la  laoinifl  slavs  ne  contient  (lae  dn 
didlcctes  bnrbares  oii  ne  se  trouvent  guere  que  des  tradoctitM 
d'onvrnges  latins  et  point  de  grands  moDnmeDis  orł):inaux.  J'H 
deniande  ben  jiardoa  ii  M.  Aaguis,  mais  toutes  scs  aisertiołi 
soDt  auUiiit  d'errL<ur«.     S'il  veut  bien    jeter  les  jeiu  sur  nu  oa- 


Lxxvn 

Trage  publik  rćcemment  par  ua  dc  1103  compatriotes  sur  la  ]an- 
gae  et  la  littćrature  des  Slavcs,  ii  verra  ({ue  Ic  slave  est  one 
langue  -  mhn  divisćG  gd  (|iiatre  grands  dielectes  priQcip3ux : 
:  le  ms^e,  le  polonais,  le  bohemę  et  !e  serve,  dout  cb.teun  a  .le 
>  paractore  et  la  digaitć  d'une  laD(,nie  littóraire,  richs  en  moiiu- 
[■  ments  ćcrits  de  touie  esp6ce,  appartenant  i  des  ages  diyers  dc 
I  la  Givitisatioii  et  cotnpo^iant  dan^  leur  ensemble  uiie  littćralure 
F  hnmcase  et  Yariśe,  depuis  Ja  chronique  jusqu'i  U  grandę  histoire, 
f  depnis  les  chants  populaircs  Ics  pltis  nalfs  jusqu'8u;[  dćveloppe- 
[  meuŁs  les  pin*  rnflinós  de  Tart.  L'E\pDsć  dei  motJłj  contient  fi 
''  <»t  ćgard  des  renscignement^  iia'il  est  iniitilc  de  rappeler  et 
'    Impossible  de  contester. 

I  Parce  (jue  le3  dnerscs  laogucs    slaves   bodŁ  cocorc  parlćes 

f  an}oiird'bui,  M.  Atiguis  eti  conclut  <iu'il  nc  fsut  pas  lei  eosei^aer 

:    au  Collage  de  France.  Maia  aii  Colloj^e  de  France  en  ensei|nie  plus 

d*tine  langue  vivante,  par  excmple  le  turcet  le  clunois.  Pourąuoi 

ilonr,  a  c5tć  de  ce3deiix  laogues,  n'cnscigiierait-OD  pit3  anssi  cclle 

de  leur  formidabie  Yoisia,  ilc  ce  peuple,  clont  ravenir  est  inconnu, 

BiaiB  qui  8  dćj&    une   main    sur    Constantinopole    et    de  Taiitre 

tocclie  h  la  rauraille  dc  la  Cbino.  (Approbatioa).  UoDseignemeat 

noDTcau  que  dous  yuui  proposons  de   crĆcr    aura  donc  sa  plaro 

l^gitinic  parmi    Ic3    autres   enseij^nement    du-ColIt^gc  de  France. 

D  produira  d'beureux,  peut  Otre   mrme   dc    grands  rćsullat;.     II 

nons  mcttra  en  communication    intellectuelle    avec  une  race  <iut 

eompte  Boixante  millions  d'habił!iiits   enlrc   la  mer  Adriatifjuc  ot 

la  mer  Glaciale,  entre  les  monts  Carpathos  et  les  nionts  Ourals. 

II  est  diKDC  de  la  France  de  tout  connaitre  pour  tout  appre- 

der,  elle  est  assez  riche  pour    ne  rcdoutcr   siicune  comparaisoD. 

;    II  faut  qu'ellc  fasse  comparnitre  devant    cIlc    toutcs  les  gruudei 

littćratiires  pour  les  juger  avec  sa   raisoa,    paur  les  rćpandre  ii 

'    Taide  de  sa  langue  Diiivcraelle  Eur  la    surface  dc  l'Enrope  et  du 

monde  afia  de  continuer    le    noble    role,    qui  lal  sppartient,  de 

propagatricc  dca  lumićres  dc   la  civi1isution.   (Marquc9  gćnćrales 

d'asseiitimeDt).     Oui,    Messtenrs,    renseignement    que  nons  vou9 

;    proposona  est,  ii  est  vrai,  nau  inaovation,  mais  c'cst  uoe  iniiovB- 

.  tłon  ntile  et  fóconde. 

(Trfes-bien,  tr6s  hien !) 

M.  Denis.  Ja  ne  prćtends  pa3  luttcr  avec  ^I.  Auguis  en 
natićre  d'ćrudition,  et  surtont  en  matióre  d'6ruditiou  patois.e, 
mais  dans  les  abservation3  qne  je  prćsettterai  ^  U  Chambre  je 
Bfl  parlerai  que  de  cc  qae  je  crois  p03sćder  peut-ćtic  aasai  bion 
qae  mon  honorable  collćgue. 


LXXVIU 

II  me  parait  ()uc  \g  grand  point  dn  U  questioii  est  dc  tt- 
Yoir  E'il  eKKie  ou  E'il  n'existc  pas  des  monunients  de  Tancieaiw 
laiigiio  el  dl!  1&  littćrature  slavcs.  M.  Auguis  croil  qu'il  n'ai 
CKJste  [loiot,  et  moi  ((ui  m'eii  snis  un  pcu  occnpć,  je  maintiens 
tlui:  M.  Auguis  sc  tritmiiG.  D'aLord  ii  pourrait  savuir,  ce  im 
Boiiible,  (|D'on  a  signaló  dans  la  biblUithisąue  EjtLodialc  dc  Hoscoa, 
plus  dc  dcux-i;ents  citiquaiitc  ouvrages  de  thćologie,  d'hi£toin 
et  de  littśratiirc,  d'i)u  Ton  peut  tirer  dc  i)rćcicux  docnmenU 
pour  rhiBtoirc  des  doctrines,  des  usagcs,  dcB  moeurs  de  Tuł- 
cioniic  rai-e  slavc,  qiii  a  cicistć  en  coT]ts  de  natiuu  jusqu'aii  hub 
tiiima  Du  neuvićmG  Bii:de  et  qui,  a  cclte  ćpuąiie,  s'cst  B^partt 
CU  iiatioiis  diverses  v.l  dont  Thistoira  rćellc  ne  datę  guin  qu 
de  ictte  <jpO(jiic.  L'houorablc  M.  Augais  sait  ii  coup  Btir  qn'Q 
csiete  aiissi  ea  nncieci  slaye  un  ouvrage  tr6s-curiciix  qui,  *i  f« 
boiiiic  mćmoire,  cst  du  oiizi^mc  siccio,  nionumcDt  ifunc  huiU 
import  anie,  i:'est  un  uode  des  loU  slaves  et  qn'on  a  raison  d'iU 
tribuer  h  Jaruslaw,  duc  dc  Ktovie, 

Co  laoimment  ścrit,  qui  a  6tu  traduit  ca  allemand,  adonni 
des  notions  nouvcllc3  sur  les  iDStituiioas  doa  peuplcs  dc  raw 
iiiilo-geniiBiiiijuc  car  on  trouve  dans  le  slavc  un  grand  aombn' 
de  radicaux  ajipartcnaut  !i  la  laugue  sanscrite.  Et  k  cc  pnfCŁ 
ilii'i!  mc  suit  perrois  une  lógf.TC  disgressiou.  Ccst  cncore  a  Uit 
que  M.  Augids  assure  k  la  Chainbre  que  Tlndoustaoi  net, 
qu'iine  langiic  jiurcmctit  conimarciale  et  iodastrielle.  Je  dii 
moi  qireUc  cst  cela  et  i]u'e]lc  cst  aussi  languc  littćraii^ 
car,  langue  caniposćc  d'uii  mćlange  dc  bcngali  o  u  dc  su^' 
crit,  d'arabc  et  dc  jicrsan,  cile  comptc,  sinon  iine  littćratun: 
tout-a-1'ait  uriginale,  clle  compte,  dis-je,  iiu  grand  nombrc  d'ou- 
\ragcs  triiduits  du  sauscrit  ou  du  pcrsan.  Mais  je  rcyieai  U 
blavc,  et  j'iuoute  !t  ue  quc  j'ai  cu  Tlionucur  dc  dire  ii  la  Chuibn 
quo  Tou  a  tuiU  rćccmmuut  trouvć  a  Eocntginhoff  cu  Bohćrne  no 
mamiacrit  prćcicux  des  liuitióme  et  dixićme  si^clcs:  ce  sont  des 
chaiits  ćpiipies  et  l.vriqucs.  Je  iie  parle  pas  sculemcut  dc  ri>ii- 
vragc  iutituló:  Cltanl  de  rKcpiletitioti  )i'Jgor,  ([ui  n'eit  qiie  di 
doii/iciiic  sit-clc,  itiiiis  qtii  n'oii  est  pas  moins  rcmurqn»ble  comae 
ti-ace  d'unB  langue  qui  coniinentait  a  a'altćrcr.  Eufin,  Messieon, 
sur  i'es  dialcctes  uoiubrcux  dći'ivćs  de  rancicn  s1avD,  je  mainiiee 
qu'un  ]jcut  1'aire  d'iuturcsGantes  ćtudes:  cllcs  Hout  suivics  av«c 
Goiu  dans  ijuclques  parties  de  rAlleniague. 

Puur  donncr  iL  la  Cbambrc  unc  idće  de  l'iiiterćt  que  pei- 
veiit  avoir  cca  ćludes,  je  lui  ai>prcndrai  ua  fait  asBcz  rtccuL 

Uu  FoKioats,  iiumiuć  Kontarski  (dc)  a  trouvć  dans  itu 
ex>;aviitiou  unc  iustriiition  en  uaractf^rea  runiques  qu'il  ii'eit ]>ii^ 


Tena  h  dćchiffrer  'qu'^  I'aide  de  la  counussance  qu'il  avait  ds 
r&ncien  slave.  Yous  Toyez  donc  que  Tśtudc  de  cpttc  limgue, 
dont  iBB  ancicns  monumeats  sont  terits  en  caractercs  cvriltiqucs 
composśs  de  caractćrea  dont  les  forniea  rappelleiit  les  caractćres 
grecs  et  annśniens,  vous  voycz  que  Tśtude  de  cette  languc  ne 
aera  point  inatile;  au  contraire  clle  ne  fcra  ąae  jetcr  ua  iilus 
gnnd  iustre  Gur  le  haut  easeigaement  qii'oQ  domie  au  Colluga 
de  France,  enscignement  qui  fait  radminition  de  rEurope.  Jo 
TOte  pour  rereetion  dc  la  chaire  proposśe  par  MonsiRur  Ic  Mi- 
nistre  de  rinstruction  pnbltque.  (jUarques  nombrcuses  d'ad- 
mintiou). 

La  Gbambre  a  adoptó  le  projet  ile  loi  par  198  voix 
contrę  91.  (A/onifeut-  Unmrsel  du  19  Juiu  1840  p.  1487  col.  2 
et  p.  1488  col.  1). 

LVII. 

LMnstallation  de  M.  Uickiciricz  comme  professeur  de  littć- 
ratnre  latine  dans  notre  Acadćmic,  retardćc  par  des  circoiistaii- 
«e8  de  familie,  aura  Ueti  Ycndredi  prochaia  ^11  beurcs.  Huu- 
Teusemcnt  le  dSlai  qu'a  ćprouvó  cette  cćrómonie  u'a  ni  rctardć 
ni  fiuspendu  renscignemeat  si  dUtinguś  dc  ce  savaDt,  qui  n'a 
pas  discoutinuć  de  professer  depuis  Ic  commenccment  de  l'aunćd 
Acadćmiąue  actuelle.    (Courrier  stiisse  n^dn  23  Juin  1840). 

ŁYIII. 

Installation  dc  M.  Adam  Mickicnicz. 

L'insŁallation  du  nouvcau  et  illustre  professeur  dc  littć- 
Tature  latine  k  rAcadćmie  de  Lausaunc  a  eu  licu  Ycudrcdi  26 
.de  ce  mois,  dans  la  grandę  salle  de  la  BibIioth^quc. 

D&3  onze  heures  la  salle  4tait  plcine,  Lc  nombrc  et  rcm- 
jiressement  des  euditeurs  tćmoignaient  de  Tintórćt  quc  Fon  por- 
tait  aa  professeur  et  <le  Timportance  qu'ttn  attacliait  ft  sa  no- 
aiination. 

Quand  le  Cooseil  dc  Tinstruction  publiąue,  rAcaderaie,  avec 
IŁ  JA.  les  profcssears  e\traordinaircs  et  houoraircs,  out  ćtć  rću- 
nis,  M.  Emmanuot  de  la  Hari'e,  Prśsidcnt  du  Conscil  dc  rinstruc- 
tion publique,  a  pris  la  parole  [lour  rcmercier  Tillustrc  cxil6, 
aa  nom  du  iiays  et  dos  ćtudiants  des  services  qu'it  letir  a  ren- 
dns  et  ds  la  rćsolution  qa'il  a  prise  do  remplir  la  oliaire  de 
litlćratiire  latine  it  l~AcBdćmic  de  Lausanno, 


LXXX 

L'ortteur  s'est  ćtenilu  sur  Tutilitć  et  ragrćment  de  letudt 
des  lettres.") 

H.  Ic  prof<.'ssear  Monnard  a  ensailc  pris  la  pirole.**) 

Aprós  le  discoors  de  SŁ  le  Rectour,  Al.  Afickiawicz  m 
en  ch&iro.  II  rumercie  ses  ćl^yes  de  rassidnitó  avec  liąnelb 
ils  ont  SQivi  scs  lecons  et  de  rindalgence  qu"ils  ont  mo 
pour  les  fautes  oti  le  fait  tomber  de  temps  en  temps  la  HB- 
culŁÓ  qa'n  ^proiiYC  h  reiidre  ies  idćes  dans  une  laogue  ftras- 
giTe.  II  a  fait  Ic  rćcit  de  la  peine  <ia'il  a  euc  ii  se  r 
nialtrc  du  gćaic  de  cetle  languc  rebelia  et  indocile  „Tamiit 
ii,  aii  [iioniRBt  oii  je  croyais  le  saisir,  ii  3'envolait  loia  de  moi, 
pareil  a  une  ilamme  Ićgćre;  taolilt  <]UBDd  je  ravais  ^aisi,  ii 
gljiisait  entiD  mes  mains  et  sYchappait  semblable  ii  un  drtgoc 
aus  ócailles  luisantes.  Mais  les  eDcouragcments  et  la  bieaTeil- 
lance  lic  mc9  auditeurs  iii'oDt  Eoutenu  daus  la  pćiiible  liitte 
i'ai  dń  entreprendre :  grace  i  eus,  jeo  Buis  aorti  vaiinnienr. 
Si  citmine  la  dit  ud  aociea,  lej  peasśes  vienneiit  dn  c«ear,  je 
crois  que  rc\pressioD  doat  on  rev^t  ses  pensćes  est  duc  ea  gian^ 
partie  aux  jiereonnea  !i  qui  l'on  s'«drosse." 

Abordant  la  ąiiestion  rć1ative  £t  reDseignement  de  la  litl^ 
rature  latiiie,  M.  Mickiewicz  a  annoncć  qtt'il  ne  se  bamerait  ^. 
&.  la  littćrature  du  siacie  de  Yirgile  et  de  cclai  de  Jnruii^ 
son  inteotioD  est  de  parconrir  aiisei  Ićpo^ue  pea  connue  óe  k> 
Ćecadence,  si  un  tel  mot  peut  ótre  applifjue  a  nn  temps  si  ft- 
cond  en  ĆY^nements  de  tous  geiires,  en  granda  bommes  et ea 
grandes  choses !  Ce  ii'ć[ait  point  1&  la  dćcadeace  d^nn  penpk: 
cutait  l'al1iance  du  nord  avec  le  miii',  d'ime  race  iiauvelle  anc 
UQO  race  ancienne,  c'śtait  le  mćlange  de  deur  ćlćmeots  dirm 
SC    combinant    pour  former  ua  ćlćmeuŁ  uouveBu. 

M.  Mickiewicz,  loin  dc  se  reiifermcr  daus  les  limites  itcnius 
d'uD  discours  acadćrDique  lie  circonstance,  a  donno  dans  one 
iniprovisatiou  pleine  dc  vie  d'onginalil6,  un  ezemple  adtoinbic 
do  son  enscignemeDt  Le  poMc  cbritien  Pnidcnce  est  le  snj«t 
qu'i1  avait  choisi,  siyet  neuf  malgró  30n  ancieonett^,  et  de  U  (i* 
coiiditć  ta  pliis  saisissaiite.  Les  iuspiratioos  pnissammeot  ort- 
ginalcs  du  po^ta  latiu  ont  ćt6  comprises,  analysóea,  reudues  n- 
vautc3  par  le  po^te  moderae,  qni  peut-6tre  a  Iq  pląs  de  rippott 


')  Następnji)  wyciągi  z  mowy  pana  de  1»  Harpe,  kt<'in 
talnik  w  całości  ;!Daid7.ic  pod  namerem  LIX. 

"•j  HlrenKcrenJB  mowy  p.  Jlonnard  opuszczamy,  prcyti 
ją  bowiem  całkowicie  pod  numerem  LIX. 


LXXXI 

ftTec  ce  qu'il  r  b  de  profoud  et  d'6GlBtaiil:  dam  le  gśoie  peu 
ćtndić.  lió  choix  des  morceans,  leur  rapprochemeat,  Tart  de  les 
faire  sentir,  ont  inoDtrć  dans  toute  sa  lumićre  et  sa  grilce  le 
talent  litt^raire  si  esquig  et  si  pur  da  professenr  qai  rient 
d'£tre  acqqis  ii  uotre  Acadćmie.  Ce  disconrs  oii  taut  de 
joBtesee  et  de  bon  sens  s'alliait  ^  des  ąnalitśs  si  brillantes, 
a  prodait  sar  toat  TaDditojre  noe  impresBion  profoade.  U  a  Iaiss6 
cfaacDD  des  assiitants  sous  le  cliarme  de  cettte  ćlcąuence  Qeuve 
et  nonrrie.  U  ii'y  pas  jnsqu'k  l'uccent  ćtranger  du  professeur 
qai  n'ait  donno  de  l'itttrait  k  sa  iiarole  toi^oars  jaste,  prćcise  et 
facile.     (Conrrier  Soisse  du  30  Juin  1840). 


Oiscours  de  M.  de  la  Harpe. 

Moiisieor  le  Professenr,  soyez  le  bienrenu  aa  milteu 
de  noas. 

Si  vons  u'aTez  pas  trouvó  un  pea  restreinta  la  sph^re 
d'actiTiŁ6  qae  voas  offre  I'enseignement  de  la .  littćratare  latine 
k  ]'Acadimie  de  Lansanne,  nons,  rcpresentant  Topinion  da  pays 
et  de  Bon  iut^ressante  jeunesse,  ćlectrisóe  d6j^  par  va9  ezcelleata 
coars  de  Thlyer  dernier,  noas  ne  poavoas  que  nous  fćliciter  de 
la  dóŁerminatiou  qne  tous  avez  prise,  de  venir  habiter  cette  terra 
de  libert^ 

Yons  y  serez  accaeilli  comme  an  des  fils  de  la  patrie. 

Nos  enfaots,  nos  neveux,  vos  tigves  chercberont  &  mćriter 
Totre  bienreillance  et  vctre  affection,  trop  benreax  s'ih  rtnssi- 
sent,  non  &  vous  faire  oublier  Thóroiąne  Pologne,  mais  k  voua 
faire  considśrer  notre  cantou  comme  nn  asilc  de  pais  et  d'ind6- 
pendance  scientifique. 

Lenrs  parents  yerront  eu  tous  rtiomme  qal  doit  initier 
la  g^ćration  uoavelle  dana  la  connaisaance  des  beaatćs  de 
la  Uttóratnre  da  plus  grand  peuple  de  rantiqaitó:  iU  ne  tai- 
deront  sans  doate  pas  ii  se  rćjooir  des  progres  de  leors  fils. 

Łes  ćtndes  clas3iqaea  ont  constamment  ćtć  indispensables, 
dans  tontea  les  brancbes  releTĆes  des  connaissances  humainea: 
.Elles  ont,  avec  les  arts  libóranx  en  gónćral,  comme  le  dit 
Oic6ron*),  tm  lien  comman  constitoant  poor  unsi  dire  une  seule 
familie  ayec  eax.' 


•)  Citóron:  Pro  Arohia.   Ch.  II. 

Żfitft  Adama  itiekiaiiaa.   Tom  U. 


T.yxyn 

AinBi  Ir  mćdeciii,  1p  jurisconsulte,  le  pliilosopbe,  inplon- 
toiir  de  lu  naturę,  le  ministre  He  la  religiuu,  tool  bomme  qn 
aspire  fi  un  (i>^'\  eloppement  scientifitpie,  doit  prćliminaiiPmeBt 
SG  familiariser  a^cc  la  laiigoe  dc  b^auK  gćnlee  de  rastiąnitc. 

Celal  'tui  ('uldve  la  littórature  par  go&t  seuleineDl,  on 
mSme  par  simple  dehissemeiit,  iie  peiiŁ  se  passer  de  ces  ćttidK. 
Ellea  font  le  boulieur  de  la  vie  entićre. 

,Les  Uttres  nourissent  k  jeunesso  et  rccrćent  Tage  nut: 
olles  sont  Tornenient  do  la  prosii6ril6  et  nous  offreot  nu 
et  dci  cotisolaŁioiH  dnns  le  maltieur;  ellos  dous  rćjoiuESPiit  A  la 
maison,  et  ne  nous  importunent  jamaia  au  dehors :  ellcs  ibrf- 
gcut  nos  Ycillos,  nous  a  co  om  pa  gn  en  t  daus  iikjs  Yoyages  et  uou 
suivent  bd\  chanips."^  Ces  paroles  du  grand  oraienr 
i|ue  Yous  avez  si  bien  peint  dans  voi  pr^oćdenles  lecons,  ren- 
incnt  tout  ce  i|ue  1  oa  pcut  dire  sur  la  DĆccssttć  de  forte)  itaiti, 
et  sintruliereiuent  de  la  litteraturs  latine,  d'ou  la  nOŁrfl  ett  ii 
en  Bi  grandę  partie  du  moiiis. 

Mais  si  tos  v6ntĆB  sont  de  tous  les  temp;,  elles  recoiTNt 
nu    dcgrś    d'ćviilence  de  plus   eucore  de    celni  dans  Ieqnel 
YiTOns. 

Cliaquc  si^dc  en    effet    a    sea    tendanccs  et  son 
particulier :    aiusi,  d^s  la  fin  du  'juinzieme    et    pendant  le 
du  sciziłime,  Ton  n'eDtend  parler qiie  tle dćcouiertes  ave&tureiiM^ 
de  la  Intte  et  de  r^mancipation  des  crojances  rćligieuses :  le  < 
Beptieme  est  sigualć  |isr  Tćclat  quc  le  regne    de    Louis  SIT 
pand    Bur    TEurope    entii-ie;    au    di\-huitienie,    c'est  le  dni 
rincrćdulitć,  un  certain  relficbcment  de  mo^ars  (lui  dnmineał;  n- 
l&cbemeiii  bicii  ćloiguć  de  iious  par  boubeur  et   qnj  arcompigie 
ordinaircment  le  mćpris  des  cboses  saintes. 

Le  dix-nenvii.'me  siecle  suit   unc   voie    inconnoe  on  i 
pr5s  juE<iQei^  Ii  lui :    c'ost  celni  do  la  prodnction    matćriello 
mesnre,  de  la  raińditć  des  transport?,  de  Timpatience  des  p*iirits, 
le  siacie    da    mćcani^mo,  en    un    mot.     On  ne    s'informo  piM 
d'un  bommc  s'il  a  dc  Tesprit,  de  rinstnicŁion,  s"il  est  litićntar 
on  Bavant,  mais    5'il    constniit  ia   mieux  nu    cbcmin   de  fer 
nno  macliinc  ń  tisser  et  fi'il   8'est   enriclii   dans    sa   nouTcDe  !&• 
dustrie. 

On  nc  se  dcniande  point  E'il  est  philosophe  ou  po^le.  ibk» 
combioD  de  malheureui  parias  ii  nonrrit  dans  ses  opulentet  o^ 


')  CSciton:  Pro  Archia.  Cb.  VU. 


LXXXIII 

ziofactares,  en  leur  donnaut  jusie  dc  qaoi  Ics  empScher  de  mou- 
rir  de  faim,  gardant  tout  Ic  rcitc  pour  lai. 

Je  DG  prćŁcuds  pO'nt  faire  le  proces  &  ces  prodiges  d'iDduS' 
tric,  mais  je  les  crois  trop  esclusifs  et  ii  me  parsit  nĆcessairc 
de  donoer  k  cettc  direction  e\agir^e  ua  contre-poids,  sous  pcinc 
<le  voir  bicoi&t  )'espriŁ  humaiii  sc  Ućrormer,  E'abAtardir  et  se  ru- 
valer  ioseusiblemeiU  a  ile  simplee  op£ratioii4  pratiąuns  et  routi- 
nićrcs.  Ce  conire-poida  nc  jieut  se  trouvcr  que  dans  de  vigou- 
rearscj  ćtudes  littćiaircs  et  scieuttfifiucł.  Cest  ea  Sxant  l'attea- 
tioii  de  la  jeunesse  sur  les  profoudcs  pensćes  des  beaux  genies 
qu'on  la  rel6vc  a  ses  proprcs  vcax,  c'eBt  en  riiiitiant  anx  seorets 
de  Kart,  c'eit  en  lui  faisaat  aimerla  morale,  la  vertu  et  dśtestcr 
le  vice,  qae  le  poetę,  riiisloriea,  le  philosophe  crćcut  de  bons 
citorena  cl  forment  dns  hommps  meJlIeurs,  Cest  en  eotretenant 
la  fen  sacrć  des  hautes  connaissaaces,  quc  le  savant,  non  sen* 
lament  emp^che  qn'ellcs  nc  sc  pcrdent  dins  nne  monotonc  pra- 
tique,  mais  fait  sans  cesse  de  uouvelles  et  de  grandcs  dćcon- 
Tertofl. 

Far  ces  commuricationa  avec  les  illnstres  morts,  lei  viYlnts, 
les  jennes  hommea  surtont,  E'identifient  avec  cette  ćmineote  pen- 
sće  morale  et  rćligienae,  que  notre  destination  snr  cetta  tarre 
ii'esŁ  pas  aenlement  de  modifier  la  mati^re,  mais  consiste  avaat 
tODt  k  nons  rapprocher  de  notre  Crćateur  par  la  cultore  de 
rótincelle  c61este  qn'il  a  misę  en  nons,  G'est-ii-dire  par  le  per- 
fectionnement  et  la  purification  de  notre  intelligence. 

Dans  TOS  entreticns  aycu  la  jeunesse,  vou3  ne  perdrez  pas 
de  Tue  ce  point  ć1śt6  et  dominant  de  tout  bon  syst^mc  d'£du- 
cation;  ainsi  tous  ourrirez  son  cotur  aux  plus  douces  ómotions 
en  Ini  espliquanŁ  YirgUe. 

JuTÓoal  sera  le  fer  bifilant  avcc  Iequeł  tous  stigniatisercz 
toutes  les  tnrpitudea  de  la  tlćbauche  et  de  la  corniption. 

Arec  Horace,  yous  aiguiserez  Tesprit  de  yos  ćl^Tes:  ils 
pniseront  chez  cel  aimable  antcnr  des  lecoaa  de  gobt  et  la  eon- 
naiassiicc  dn  cceur  łinmain. 

Vona  leur  donnerez  des  Iccons  de  patriotisme  en  Icur  ra- 
contant  la  yie  de  Citóron,  et  des  lecons  d'e!oqueEce  en  mou- 
trant  le  Consul  ócrasant  le  coujiablc  Catiliua  de  aa  fondrofante 
-parole. 

Tacite,  gr^ce  ii  tous,  dcviendra  par  la  suitę  le  manuel 
du  maf^trat,  de  Tliomme  public:  son  4nergiqae  indjgnation 
contrę  rarbitraire,  les  cruantćs,  les  inramies  de  tonte  csp6ce  des 
emperenn  et  de  leur  entourage,  sera  Ic  meilleur  i-ours  de  ])oli- 
tiqac  libćralc  quc  uottc  jcunesse  puisse  reccvoir. 


LXXSIV 

Cesi,  MoMsieur  le  Professenr,  dans  la  conviction  tle  rwr 
bientfit  se  rćaliser  toutea  ces  cspćrancea  aa  profit  de  mes  liien 
et  bien-aimćs  jeuncs  compatriotes  que  je  me  hilte  de  xom  rt- 
nicttre  le  brcyct  d<3  votre  iioitiiniititiii.  eu  fatsaot  bieo  de  viFai 
poor  qiie  vous  en  jonissiez  de  longucs  auDĆes,  YiTont  henmi 
dana  iiotre  bontie  patrio  suisse. 

Diacours  de  M.  Cli.  Monaard. 

MoDsiDor  et  tr^s-cher  ^ollógue,  Ccst  un  bcau  jour  poiir 
l'Acadćmic  do  Lausanne  ąac  celui  od  cl!e  volt  s'aseoir  lo  mi- 
lieu  d'elle  le  poćte,  dont  la  reiiomraće  rivatifie  arec  cfUe  it 
Goethe  et  ilc  Byron.  II  cst  donc  bien  vrai  qu'elle  pent  e.Tin 
Bur  la  listę  de  ses  niembres  le  nom  si  eQvić  d'Adam  Uicloe^iii, 
iia'ello  poat  Yons  douner,  Monsieur.  un  titrc  qiii  D'ajouiera  pu 
h  YotTc  gloire,  mais  iiui  fera  lojailtir  sur  ello-ni^mc  on  vjf  ectu! 
Ce  n'est  donc  i>as  un  tt'vc  troublć  par  la  craiate  da  reTeil!  Dr- 
puis  plusieuTS  mois  lo  dósir  de  voas  retcnir  et  rapprebeocoi 
de  TOns  perdrc  ont  dćroutć  au  fond  dc  nos  anics  Lont  un  dnM 
d'e3pćraiice3  et  ile  craintcs.  Vou9  ravsz  ignorć  pcut-fitre,  i  i 
que  Toiis  ne  Tayez  ccnipria  par  remptGsaement  <le  rAcademi 
i  demander  votrc  Yocalion,  par  lumpressemeut  ćclairć  da  Ccnsd 
d'£tat  a  voDS  ladresser  a\&c  toute  rinstance  qae  la  łoi  fiini 
et  penncŁ,  cnfin  par  la  joic  dc  la  jruncaae  stodieuse  i  la 
Telle  de  ce  double  fait,  bientut  couronn^  par  uii  6veueiiient:  fota 
accepttition  1 

Votrn  iiom,  Monsieur  et  olier  collćgiie,  est  un  riche  tnlrat 
que  vous  accoTiJez  a  nos  inatiiutious ;  iious  le  recerons  iirei' re-' 
pect  et  fivec  recojinaissance.  A  lui  ecuI  ii  constituerait  ci\  notre 
favciir  nn  bjenfatt  bors  de  prix;  maJe  on  voas  demandc  et  trwe 
rcndez  d'antrea  senices  encore:  dans  ud  pays  aussi  profonJł- 
ment  rćpnbljcain  que  le  uCtre,  ue  pouvBnt  eiciger  rćgaUte']ii  u- 
lent  on  du  iićnie,  on  exige  une  sorle  d^ćgaliió  dans  TactiTiti 
toaterieliement  apprŚciable  et  Ton  somble  craindre  ąae  b  gloire 
ne  soit  une  ain^cure.  Uois  vous  ne  Tentendez  point  ain^:  1*^ 
dćvouemeQt  qne  vons  a]iportez  :i  1'enseignement  de  la  tittćreinn 
latine,  la  soliilitć  iln  savoir,  letendue  des  recberctaes,  les  hm 
ćloYĆcs  et  ingcnicusos  tout  ensemble,  les  bcureux  rapprocbemeDti 
entre  ces  Jittćratures  diverses  qui  vous  sont  famili^res,  la  fia^ 
tration  intime  dans  la  vie  des  peuples,  riotuition  profonde  i» 
Vhn\e  dc  loote  chose,  coup  d'ceil  dn  grand  po^te,  lous  ces  miń- 
tes  ont  fecoDiIć  les  Ie<,'ODs,  dont  le  charme  et  rntilite  ■tlimit 
et  captiYcnt  un  uombrex  auditoire. 


LXXXT 

II  semble  au  premier  coup  d't£i1  qu'une  Httćratiire  renfermće 
dsas  des  bonies  circonscritcs  et  jmmuables,  ii'offre  pas  un  champ 
Assez  vaste  h  la  pensće  modernę,  fi  un  esprit  ąua  sod  essor 
m  portć  pląs  haut  et  plus  loia,  mais  qael  est  le  champ  doot  te 
gonie  oe  recule  les  limites  et  ąoc  sa  muia  ne  fertilise?  II  s'eit 
fant  d'aillenrs  que  la  littćrature  latinc,  dćdaigaće  pendant  un 
tainps  par  lea  prćtcntians  d'une  modę  liŁtńraire,  reseirs  dans  od 
eepacc  ćtroit  Ica  recherches  do  savant  on  les  ćlucubratioos  do 
penseur.  Les  Romains,  ii  est  vrai,  n'6taient  rien  moins  qu'uii 
peuple  de  littćraleura  et  d'artiBtes.  Dans  la  plus  bellc  ćpoqne 
■de  lenr  culture  intellectuelle,  ceux  qui  sc  plac^rent  au  premier 
fang  coDviiircnt,  eaus  effort  et  sana  fausse  modestie,  de  Is  awpi- 
rloritć  d'aatre9  peuples  et  Burtoat  des  Grecs: 

Grajis  ingeninm,  Grajia  dedit  oro  rotundo 
Masa  loąui, 
dit  Horace  |,A.  P.  323,334},  le  pląs  heureoK  rival  de  la  poósie 
grecque,  et  jamais  Yirgile  n'a  6crit  des  Tcrs  plus  inspirćs  qae 
«eDX  oii  ii  cślebre  ce  gćale  des  beaax  arts  et  dc  l'ćloqaenee 
■qD),  bicu  mieux  dans  Ath^oes  qu'u  Borne  plaidait  une  cause,  ani- 
mait  le  marbre,  et  donnait  u  Tairaia  la  mollesse  des  formes  et 
l'&me  qui  rcspire.     (Enćido  VL   847—849). 

Mais  ii  y  avait  de  la  fiertś  dans  cetta  abnśgation:  l'hnmi- 
Utć  faaataine  du  poetę  rcvendique  pour  Romę,  comme  compensa- 
tion  des  lauriers  du  Pinde,  Tempire  des  nations,  la  pitić  pour 
les  vaineQ8,  la  vict.oire  sur  les  supcrbes.  Tel  fut,  en  effel,  1« 
caracićre  du  peuple  romain,  peuple  d'action  plus  quc  de  medi- 
tation,  peuple  de  gucrricrs  et  non  dc  philosophes  ou  de  poetes, 
peuple  dont  lea  jeux  mćmes  utaieni  des  combats,  qui  pr6Krait  le 
gang  des  gladiatears  aux  ćmotions  de  la  trag^ie  et  pour  qui  le 
plus  beau  spectade  ćtait  ]c  triomphe.  Oa  ue  doit  pas  8'śtonner 
^u'uDe  nation  forte  et  concentrćc  dans  une  idće  graude  et  con- 
-qućran1c  ait  longtemps  v6cu  sans  avoir  une  littśratnre,  i.  moins 
qu'on  ne  venille  appelcr  de  ce  nom  la  littśrature  lateote  qne  la 
ficience  ingćnicuae  de  Nicbuhr  a  s.onpconnće  dans  les  anciens 
tempi  de  Romę,  mais  dont  clln  Q'a  pas  encore  produit  un  autre 
document  que  rhiatoiro  de  Tite  Live. 

Lorque  la  pensće,  ii  qai  demeure  touionra  la  derni^re  Yie- 
toire,  vient  h  dompter  des  forces  matćrielles  si  puiBsantes,  et 
■4D'elle  met  un  peuple  tonjDura  armó  en  contact  avec  un  peuple 
riche  des  prodactions  de  Tart  et  du  gćnie,  ii  prendra  peut-f^tre 
cetui-  ci  poar  modele,  ii  adoiitera  quelqaes  formes  ćtrangSres, 
11  imitera.  Mais  sa  nationalitć  sera  trop  forte,  son  intelligeuco' 
trop  couatamment  trempće  aux  sources  d'uoe  vie  ćaergique  pour 


LXXX\1 

in"ii  se  rćilatsc  au  rfile  de  copiste;  sa  riguenr  fera  son  oii^ 
Ealitć.  Nou3  veiion3  de  rćsamer  (i'un  mot  la  tardive  hiiu^ 
littćrafre  des  Liitins.  On  a  souveDt  fxag6re  les  eropnuts  faitł 
par  ea\  ii  la  Gri^co:  la  littćrature  de  Romę  a'est  pas  i> 
cslqae,  elle  est  la  littćrature  de  Bome.  Les  maitres  du  monds 
plagtaires!  La  naturę  s'y  serait  ojiposóe.  Trouvez*Toas,  pir 
e\eiiiple,  dana  les  Travait.r  ec  les  Jnurs  d'Hesiode,  pre^ends 
modele  des  G^orgi(iues,  qnelque  chose  qui  ressemble  i  la  potóe 
mililaire  da  pląs  jiarfaiŁ  des  cbefs-d'(euvre  dc  la  latioitćy  N'est>ce 
pas  pour  accoutumer  les  yfitśrans  de  Pompce  et  de  C4sar  et  Im 
soldats  d' Anglistę  ai!x  travaux  pacifiąnes  des  chainps  qu'uae  nnue 
toate  romitine,  le  ca^ipe  snr  la  tete  et  Ic  glaiTe  daas  la  drohe, 
lenr  montre  daas  le  travail  nne  codiurte  de  l'hoiiime  sar  l> 
icrre,  dana  la  bfche  et  la  serpe  des  armn^,  daiis  les  pUnta 
parasitea  des  oDitemts,  chei  les  animan^  des  barncs,  des  rin- 
litós  et  des  combats.')  N'est-ce  pas  pour  dono«r  le  ebingt 
au  patriotisme  belliqacax  des  Ićgionnaires  cicatricćs  qu'il  leir 
rappcllc,  au  mJlien  dos  campugncs  convortes  de  bić,  le  saog  duK 
ils  out  iDOndć  d'antrcs  plaines? 

Scilicet  et  tempus  yenitt,  cum  finibus  illis 
Agricola,  iDcaria  terram  molitus  aratro, 
Exesa  inveQlet  scabra  nibigine  pila. 
Ant  gravibus  rastris  galeas  pulfabit  iasnea 
Grandiaąae  clfossis  mirabitur  ossa  sepnlchri^. 
I.  493—497. 

L'Enade  aiissi  que  Ton  regurde  assez  g^neralement  coniBł 
une  pale  copie  des  poemes  d'Honi^re,  n^eo  diff^re  pas  Benlenmt 
du  tout  au  toiit  par  ses  Jmperfections,  raais  encore  par  son  ca- 
raotere.  Si  les  iroperfeetiona  a  p  parli  en  n  ant  au  po^te  <jni,  mon- 
rant,  condamna  son  ćpopće  au  feu,  k  caract^re  est  celni  d> 
Pome.  Une  teinte  le  plus  sonvent  sombrc,  la  guerre,  le  bmit 
des  armes,  la  gloire  militaire  on  doniiuatrice  des  Romsins,  voili 
ce  <jui  a  remplacć  rette  sćrćnitć  de  jennesse,  cette  varićte  de  U 
uatnre  ijui  iious  cliarmaient  dans  Homere,  et  m£me  fallnre  plu 
juYeuile  de  ses  lióros  et  de  lenrs  exploits. 

En  dćpit  dea  parall^Ies  convenns  entre  les  poćtes,  les  hi- 
storiens  et  les  orateurs  des  Urecs  et  des  Latins,  gueląue  analogia 
dn  style  n'efl'ace  pas  les  diffSrences  fondanientales.    Salloste  ot 


*)  VojM  entre  autrea  Georg.  IV,  C7— S7, 


LXXXVII 

Bomain  par  la  philosophie  bistoriqae  non  moins  ąae  par  le  lan- 
gige;  Tite-Live  fat  selon  l'e\pressioii  d'Auguste  le  dernier  Bo- 
main, et  la  poćsiG  lyriąae  de  cet  Uorace,  si  verE<ł  dans  la  łittć- 
ratDl«  grecąue  qD'ii  conseillait  d'óludier  Doit  et  joor*),  D'a  ga^re 
de  rapport  arec  celle  de  Pindare;  les  passanis  qiii  se  le  mont- 
raient  eD  chncfaottant  sod  nom,  admiraient  en  Ini  noo  seulement 
le  po^te,  mais  encore  le  pocte  romain: 

MoDStror  digito  printereuntium 
Romana  fidicen  Ijrie. 

L.  IV,  O.  III,  22,  23. 

S'il  rendit  la  satire  enjouće,  chez  les  autres  satiriqaes 
elle  fut  plus  BOQvent  grave,  i\cre,  belliąoeiiBe,  parce  <iD'elle  ćtait 
toate  romaine.  comme  la  dit  QaiDtilieii*'),  les  Grecs  n^ea  SYaient 
potDt  laisać  de  modele;  si  Calas  Lucilins,  qni  n'oDvrit  pas  la 
carri^re  comine  on  Va  sonvent  lópćtó  pour  avoir  mai  compris 
ce  qu'en  disent  Quintilien  et  Pline  le  natnralists  t)'<  ^i  cet  ami 
de  Scipion  TAfricam  et  de  Lćlias  porte  dans  la  satire  Thameur 
railleuse  dont  ii  assaisonnait  la  familiaritć  de  son  commerce 
avec  ces  hommes  cćlebres,  ce  qai  caractćrise  plns  encore  ses 
nombreoz  fragments,  (r'est  o&e  mde  franchise.  A  pen  d'ezcep- 
tions  pr^s,  depn  s  les  vers  si  parfaitemeiit  romaiits  d'Ennins  jas- 
ąa'h  ta  prose  de  Tacite,  aans  modnie,  qnoiqu'on  dise,  sortie  tont 
armće  d'Dne  Ame  ulcćrće  par  la  tyrannie,  qnelqac  part  qae  voos 
frappiez  snr  In  Itttćrature  de  Romę  vou9  crojez  entendre  le  Fon 
dn  fer.  Cest  qiie  nócessairement  la  force  d'nn  peaple  passe 
dana  ses  ćcrits  et  le  ririncipe  de  sa  vie  anime  ce  r6samć  de 
l'existence  iiationale  qD'on  appelle  la  litt^ratare. 


late  manu,  ver3ate  diunia. 
A.  P.  2IW,  2i>9. 
•*)  „Satyra  qnidem  Wita  nostra  est".    Inst.  orat.  I.  X.  C.  L 
t)  QnintiL  L  C,:  ,Jii  qu»    (satyra)  primus   inaignam   łandem 
adeptus  eat  Luciliiu."    II  B'agit  dana  ce  passage  et  dans  le  auivast 
du  commeacement  de  la  gloire  et  non  dn  coni  men  cement  da  genre. 
PliHiiis.  yaliiral.  Hisl.  1,  1,  Fraefatlo:    ,,Quod   ai   hoo   Łuciliii!>,    qui 
primus  condidit  stili  nasnni,  dicendum  sibi  puŁavit.'' 


Lxxxnn 

Dans  Yos  le^ons.  MonEienr,  vos  euditenra  et  sartont  la 
plii^  ayanrćs  oa  m^ine  les  plus  Bavaiits,  ont  admirć  łs  piriaiU 
iiitolligeDce  de  ce  genie  iln  peuple  romaiD  qui  a  fait  son  hisldre 
et  ses  cliefs-d'o?uvre  littćraires;  vous  Eavez  iajtier  vos  ćleta 
daDS  les  iti^stćrcs  primitifs  dc  la  nationatitć,  et  fain  pM- 
trer  des  rayons  de  lutni^re  dnns  les  profocdeun  de  Y^me  de 
cette  Romę 

[TeiiTe  d'un  pcaple-roi,  mats  rdnc  eiicore  du  monde,*)]  pir 
ses  grandB  6crivains  et  par  sa  langue  originale  on  transfomie. 
,Le  gćnie  sait  toat"  lUsiiit  iiiie  femine  d'Bsprit,  et  ponr  com- 
plśter  rapplication  de  ce  mot,  nous  ajouterons :  ,le  grand  foU* 
comprend  tout.' 

S'il  fallait  noe  autre  preuve  encore  de  Torigiiulitć  dn 
Icttres  romaiaes,  digne  objct  de  móditatioDS  d'Dn  esprit  supćtien^ 
Bous  la  trouyerions,  apres  leur  caracicre  intrinG£que,  dans  l't 
dant  qu'elles  oiil  cxercć.  Loio  de  nous  la  propensioa  h  v 
li?  saint  du  joar  aux  dćpeas  des  aiitres!  Loio,  bicn  loio  de  W 
pensśes  et  de  nos  sffections  d'imnioler  a  l'honneur  de  i 
aiieune  des  parties  de  la  gloire  littćraire  de  la  Gr^ce! 
pur  Tetendui!  et  la  dorće  de  la  domtoatioii  des  Romains,  qH 
lenr  le^slation  a  eontinuće  aprcs  eux  ou  par  Tanalagie  de 
cnlture  romaine  avee  celle  do  uotre  Oceident  ou  par  la  paieote  i 
la  langae  latiiie  avec  les  idiomes  d'Qiic  gnmde  partie  de  TEurapt. 
ou  par  Tempire  pontifical  de  la  Eome  du  moyen-age,  on 
par  Taction  de  tontes  ces  canses  rfnuies,  la  force  littćrature  det 
Bomains  est  deienue,  avec  le  ehristiaoisme,  la  priacipale  ćcole  de 
la  cDiture  europeennn.  Cest  de  la  essentiellement  <|oe 
sortia  les  liommes  vigoureuK  par  le  talent,  par  la  p< 
par  le  caraeli^TC,  'tui  ont  cousolidć,  rigin^ri,  illnstrć  TEtit, 
TEglisc,  la  science  et  les  lettres.  Pendant  une  longue  soite  ds 
fiiecles,  la  langue  laline  fut  la  seule  d^positaire  des  idćes 
poDsenrs,  des  recherehes  des  savants,  et  m^me  des  confidencH 
et  des  eftosions  des  iinies  teudres  on  sublimcs.  Bień  pins,  de- 
puis  qiie  la  poćsie  ent  ^[evś  les  jargons  ynlgaires  aa  uiTeaa  da 
besoins  de  Tesprit,  le  latin  resta  fort  longtemps  encore  une  " 
gue  privil£)!ićc  et  jasque  dans  le  seizieme  aićcle,  nous  la  vo;ou 
Bervir  a  la  composition  d'ouvrages  du  premier  ordre,  B^rieo 
ou  plaisants,  et  ii  ces  correspondences  immenses  qiii  foreni 
le;    journauK     de    ró]>oque.      La    saveur    et     la    salubritć  da 


LXXXIX 

iDt  de  fmita,  attestent    la  vigueiir    nBtive    de   cet  arbre   de  Is 
iience. 

Vons  ne  voDa  conientenz  pas,  Monsienr  et  cher  collćgue, 
e  considćrer  la  vie  littćra<re  des  Romains  dani  ses  rapports 
ivers  avec  lenr  vie  poliŁiqne,  et  d'eii  embrasseer  r^tendne  et 
I  profondenr.  Vou3  planerez  plus  bant,  et,  cliantre  glorieux 
e  la  libertć  moderoe  et  de  la  cirilisation  chrćtieane,  proph^te 
e  1'aTeair  de  la  aocićtć,  gaide  d'uDe  jeunesse  rćpnblicaine,  vous 
li  apprendrei  &  jnger  seloa  la  rigneur  de  la  vóritć,  le  patrio- 
sme  ćgolate  des  RomaiLE,  leur  libćrtć  oppressiTe,  la  place  faite 
Bns  leur  ótat  social  &  I'esclavaKe,  partout  riatćr@t  Datlonal  et 
ulle  part  celui  de  ThumaDitć,  la  cause  da  Romę  ne  &'ślevaiit 
n%  encore  k  la  hiutear  d'uDG  caDsa  commmie  de«  peoples ;  au- 
essoiis  de  TOlympe,  ąue  la  politiqae  peupla  de  tous  les  dieoK 
iia{]ueurs  on  yaincDS,  Romę  la  seule  vraie  idole  de  Romę. 

Si  nous  n'avioDs  pas  ua  gage  de  U  haatear  de  vos  prin- 
ipes,  de  lagćnćroBitódeYos  senUmcDts,  de  votre  libćralisme  com- 
rehensif  et  civJliBBteur  dans  ces  chants  immorteU  qui  consolent 
exil,  rei^yent  le  coarage  sooflrant  et  font  e^pćrer  en  l'aveuir 
a  genre  huniaiu,  nous  trooTcrions  la  preuve  de  la  largear  da 
js  idśes  et  de  votre  ilme  dana  votre  foi  k  la  republiąue  des 
tttres.  Ni  les  soUicitations  les  plus  lionorables,  ni  les  sćductions 
D  plus  vaste  et  du  plui  brillant  des  thś^tres  littćraires,  ne 
]ns  ont  dćtournć  d'accepter  panni  aons  une  position  plus  humble 
:,  de  plus  rtides  conditions  de  trayall.  Loin  de  vous  plier  ^  ce 
espotisme  de  ceDtralisation  qui  chsoge  la  rćpublique  des  lettres 
Q  monarchie,  vous  arez  honoró  par  TOtre  d£vouement  Jl  nos 
lEtiiutions,  la  crojance  qu'ancDDe  province  du  domaine  de  la  pen- 
ie ne  peut  €tre  misę  ii  Tinterdit.  Ponr  un  dĆYoneinent  si  no- 
lement  entendu,  Monsieur  et  cher  collćgoe,  comptez  k  jamais 
ir  notre  reconnaissance,  qai  puisse-t-elle  vous  offrir  une  com- 
ansation ! 

En  ćcbange  de  tout  ce  que  tous  nous  apportez,  acceptes 
3  que  nous  aroiis :  une  patrie  librę  et  des  cocurs  aimants, 
oyez  ca  veat  qni  80ut^ve  des  tourmentes  sur  la  moutagne  ou 
de  le  lac  et  enfle  les  Toiles,  ou  nons  apporte  tes  parfums  des 
ois  et  nous  rafralcbit  apr^s  lea  chalenrs  da  jour:  c'est  le  sonffle 
e  la  libertć.  Yoyez  ces  hommcs  qQi  rćcoltent  la  moiaEon  ou 
echent  les  vignes,  cnltivent  les  arts  nćcessaires  k  la  vie  ou 
1  science,  atimcnt  de  Tilitie,  śl&vent  la  jennesse  ponr  ]'avenir 
u  pa; s  ou  gauyerneiit  lenrs  ćgans  sous  Tautoritć  du  senl  maltre, 
i  loi;  ce  penple,  c'est  une  familie.  Yoyez  ces  prairiea  farti- 
sćes  par  Tart,    ces  cbamps  labonrćs  avec  tant  de  coostance, 


ces  cDllioes  opnleDles  in-iice  it  on  Uib<>ar  udent,  łont  ipputint 
:i  des  bommea  qui  travulleat  et  recneillent,  h  des  horanes  qB 
sont  ciloyens,  Łoat  cela  est  nne  patrie.  Non*;  vous  l'offniiH  eo 
meme  temps  lae  TaffectioD  dc  nos  ilmes.  Air^tes  sur  Dotre  iol, 
heiireas  par  la  libertć,  votrG  Łonte  YOfajtense,  batltie  pu  ron|f; 
(IDc  voŁre  familie  troure  sous  le  ciel  da  Cutoo  de  Tiad  la 
iwii  et  le  bonbear.     Sojei  notre  frere 

Chambre  des  Pairs. 

Sćanca  dn  7  Jnillet  1840. 

iWonsieur  le  baron  de  Ci-rando.  Meuienrs.  Ua  pnjit 
•Ip  loi,  d^ft  edoptć  par  laCbambre  des  d^pntćs,  et  qui  est  ttn- 
mh  ii  YiiŁre  dćlibćration,  a  pour  objet  d  eriger  ao  Coll^  te 
FrsDce  one  cbaire  de  laii^oe  et  de  liltćrature  slayes.  La  ChunkR 
des  Pairs  applaiidit  h.  toates  les  mcjures  qai  tendeoŁ,  soit  k  pro- 
curer  los  progii-s  des  coiiDaissatioes  bnmariies,  soit  &  propifNt 
rinstnictioD  daos  toutes  lea  dasses  de  la  koc  ćtć.  Elle  tA 
avec  une  vive  latiefartion  les  efforts  eonsunts  de  radministntiot 
poar  atteindre  ii  ce  double  bot;  elle  se  fćlicite,  lorsąnelle  «C! 
Bjipeiće  k  j  coDCOurir. 

Quaique  le  projet  de  loi  sor  leqiiel  yobs  dtes  en  et 
ment  appel^s  k  detibćrcr  se  prćseote  sous  la  fortne  d'nDe  ( 
sition  fiiiancifre,  ii  a  ponr  objet  dd  r^el  inlćr^t  scieutifiąae.  Ii 
ne  E.'agit  qiiQ  d'uDe  modesie  dćpense  ile  treote  mille  francs 
łoat.  mais  ii  est  questioii  de  cr^er  de  noavel]ea  brancbes  d'e^ 
seignemcDt;  a:nsi  la  somuie  dennindĆe  ^ł  pen  d^importauce,  bki 
la  but  auqupl  elle  est  appliqaee  prćseute  one  ntilitć  rtelle  poir 
le  progres  des  lumierea.  Sous  ce  rapport,  ce  projet  sera  doK 
par  vcus  aecneitli  arec  faveur-,  ii  exige  nu  e\ameD  sćrieoi  et 
noua  impose  le  devoir  d'entrer  dans  qiietqQe3  details  pour  appre- 
cier  SQCcesivemeQt  l'utilit4  des  deux  ćtablissemerits*)  qa'an 
propose  de  form  er. 

jmn.  Crćatioo  d'uDe  cbaire  <lc  langae  et  de  littćratare  sUtW 
la  Coltóge  de  France. 

Ancnn  donte  oe  Bauvait  sV'lever  a»joiird'bui  sur  Tatilite 
Topportanite  de  Ti^rectioa  de  cette  cbaire. 


*)  C'e  pntjet  de   łoi    comportait  ^galement    T^rectioa  d'aH 
faculti^  des  aciences  \  TAcadćmie  de  Bennea. 


XCI 

Ca  n'est  paa  ąiie  Timportance  des  ćtades  qa'eUe  a  pour 
bnt  d'ćclairer  et  de  rópandre  ii'ait  fitś  longtcmps  mćconoue  panni 
noas;  mais  dspuis  )e  commencement  de  cc  siMe  elle  a  com- 
mencS  h  se  rSlerer  ans  yeDx  des  hommes  instrnits;  elle  se  pn>- 
duit  mamtenant  k  nos  jeus,  fant  eoug  le  rapport  ))o!itiqne  qae  sona 
la  rapport,  scicntifiąue  et  littśraire  par  le  conconra  de  dherses  cir- 
constances.  L'sD!]će  doroićre  elle  a  śtć  misę  dana  Łout  son  jonr,  aa 
milieu  de  nons,  par  le  sarant  anteor  des  Paral&les  tJes  langues 
de  ł'Europe  et  de  l'Asie^),  auqDel  it  appartenait  si  bieii  d'appeler 
sur  ces  ftudea  rattention  gśnćrale  et  d'en  faire  apcrceyoir  toate 
la  richesse.^)  D^^  ta  studieuse  Allcmagae  avait  oovert  la  carrióre. 
Schaffarick  avait  publić  &  Bade  eo  1826  sod  Histoire  de  la  langue 
et  de  la  litterature  slave.^)  La  Pologne,  cettc  Pologne  que  bm 
malłienrs  noas  Tcndent  doublement  cbćre,  qni,  dam  ces  ćtudes, 
retrouYait  sa  propre  histoire  et  sa  propre  littSratare,  sy  livrait 
et  elle  avalt  le  boDhenr  d'j  trouver  poar  ^oide  ud  histoireD, 
an  po6te,  illostra  &  ces  deDx  titres,  le  compagnon  de  Kościuszko, 
T4DĆrable  par  sod  caracif^re,  bod  age,  bod  coursite;  qne  la  France 
B'honore  d'avoir  accneilli,  lors  des  dć^asires  de  sa  patrie.*) 

Joseph  Dubrotfski  Tautenr  de  Phisloirt  de  la  langue  Bo- 
hemienne  et  de  t' Eiymologicon  avait  publić  h.  YicoDe  ses  Insii- 
tutiom  de  la  langue  slave,  i\xa  ont  dćtermiDŚ  les  bases  de  sa 
grammaire.'^)  Uoe  lonablc  ćmulation  &'ćtait  ainsi  prednite  panni 
In  DatioDS  doDt  les  traditioDS  corame  les  ididmes  ae  rattaclient 
k  nne  commune  origine  "oiii  le  nom  de  fimille  slive. 

Cette  familia  iinmense  occupe  tont  TEst  de  TEurope,  depni3 
les  monts  Carpathes  juEqD'ft  TOural,  depais  rAdriatique  jusqu'iL 
U  mer  glaciale  et,  travcrsant  encore  toat  le  nord  de  l'A3ie,  elle 


')    M.  EicbofT,  biblioth^aire  de  S.  M.  la  reine  des  Francais, 

L'eBtiinable  H.  Schnitzler,  auquel  ses  Łravaux  stati3tiqucs  ont 
Talt)  dc  jastM  uloges,  avait  pr^sent^  Bur  ce  sujet  d'utilcs  rechercbee 
dana  sea  publications  Bur  la  Kussie,  la  Fologae  et  la  Fialande. 

')  Voyea  eon  histoire  de  la  langue  et  de  la  lillerafure  des  Slaves, 
Rusies,  Serbet,  Bohltnes,  Pohnais  et  Lellons,  cmsidereet  daiis  teiir 
origiiie  aneteniie,  leurs  anciens  monumenls  et  leur  etat  presenl.  Paria 
1889  in  4"* 

')  L'orgine  et  la  grammaire  de  cette  langnc  ont  oecapćUie- 
leke,  Raek,  Pott,  Dnnker,  Dankorszky,  Anton,  etc. 

*)     LVditflur  des  chanta  histnriqaes,  M.  de  Niemcewicz. 

"J  Un  doit  aignaler  ansBi  lea  BerviceB  rendua  dans  cette 
canitre  par  Kopilar,  Orecz,  de  Tahy,  de  Hanka,  de  Khćsa. 


xcu 


embrasse  pląs  d'ua  tiers  dc  cettc  pramuTe  partia  da  monde; 
elle  peaple  le  vasto  empire  de  Hussie,  la  Pologoe,  la  Sarvie,  U 
Dalmaiie.  la  Croatie,  la  Cariiitbie,  la  Caroiole,  la  Bohemę,  li 
Lusace,  la  Moravie,  la  Bolgarie,  ime  partie  de  la  Pmsse  oiiCD- 
lale,  la  Lithiianie,  la  Livoaie,  la  Courlaii'le,  etc.,  prorioces,  dtud 
uDc  partie  dćpcnd  de  Tempire  lurc,  une  autre  de  celai  de  la 
Biissie,  utic  BDtre  de  rAntriche. 

Ces  apercus  gćograi>bi<{nes  suffiBent  poar  faire  apprćcier 
les  ayactages  i>olitii|ues  'jae  la  France  peut  se  pronieitre  dant 
raveuir  par  la  cuHore  des  idiumes  qui  rendront  dob  com- 
muaications  plus  faciles  et  plus  intimea  avec  des  nations  aoHi 
nombrense^.  Nous  n'en  recueilleroas  pas  des  aTantagea  nniBi 
prćcieux  sous  les  rapports  sctentifiqueE  et  littćraires.  Daos  en 
diffćrcDts  łlialectc^  sc  coDsenent  uue  foule  de  documeats  poor 
Tbistoire  rcligieuse  et  civite,  poor  la  mytfaotogie  aucienae  dle> 
uii'me;  le  genie  poeti(]ue,  obeissant  h  d'auti-es  inspiratioDS  nr^ 
tissiiat  d'autreB  foniics,  le  plus  souvent  s^empreint  d'Dne  ori- 
ginalite  oaive,  dont  )e  cbantie  D'e3t  jias  saos  efficacJte  pcw 
tecuDder  purmi  nous  les  sources  de  rinventioiL*}  La  gćoi- 
alogit'  de  ces  idiTimes,  leur  comparaison  avec  ceus  de  rEuropt 
occidoiital,  ćtendront  le  domaiue  de  ta  pbilologie,  de  la  grtm- 
maire  Riiićrale  et  compar^e  et  apporterout  en  mSme  temps  ■ 
tribiu  i^  U  pbJlosuphie  elle-mćme.  Ainsi  sera  oiivert  ud  nm- 
Yean  cbamp.  sera  imprimć  ud  noinel  ćlaa  an  Doble  commarM 
dcł  inlelliscnces. 

Ces  iltalectes,  liśs  eutre  eux  par  une  ćtroite  consaognioit^ 
nB  rattacheut  maiiifestenicnt  ii  iiae  tiga  commune.  On  leur  re- 
connait  une  ortgine  indlenur  et  ąneliiue  aftinitó  avec  le  sani- 
crit,  comme,  daas  les  ancicnues  croyauces  des  peuples  qui  la 
parlent,  on  rctrouve  les  troces  de  hi  tlićo^^oaie  indienne.  Ł'Ci- 
c1avon  igue  Voa  a  cru  longCeraps  t^tre  !a  merę  de  Tidiijme  sUfSi 
neu  esi  ijue  la  Ea'ur  ainćo;  it^iiumoins,  et,  ąuoiąu'  aD}oiird'bBi 
ii  ne  suit  plus  łju'uae  langue  morie,  sou  ćtude  escite  emiore  u- 
jourd'  lini  un  v'eritable  intśrtlt.  Laugue  liinrgiąue,  consaeite 
BU  culie  religiens  chez  la  portion  des  natioa  s!aves  soo- 
miss  u  TEglise  grecijue  d'Onent,  elle  y  est  ^  la  fois  rorciut 
de  TEglise  et  dos  lois.  Disciplinće  et  fisśe  au  IS""  ait-cle  p«r 
Cyrille  et  Mćtbode,  iiui  porlćrent  chez   ces  penples    le  flambeaii 


'I  II  suflirait  de  rappeler  lea  cbants  populairea  de  la  Sarntt 
traduits  en  Hllcriiand  par  Talvy,  en  angUia  par  Bowiag,  en  (ran^ 
])ur  Madame  Yuyart. 


xcin 

dn  Christisnisme,  elle  fut  d^3  lors  et  par  lears  Eoins  employće 
k  la  tradDCtioD  de  rEcritare  saiote;  deux  si^clc9  apres,  elle 
ncut  le  dćpdt  da  plna  aociens  des  codes  nisses,  et  vera  le  cum- 
mencencenient  dn  XII™  siacie,  le  pere  de  Thistoire  russe,  Nestor, 
lui  confia  les  anaales  d>  cet  Empire  coniiauiies  Jusqn'eii  1226 
par  Simon  de  Sonzdul  et  ses  atitrea  snccessaiirE.  Les  Serbes 
orienUiiK  doivent  i  ce  dialecte  la  chrow/ue  de  t'Ei'eqve  Daniel, 
le  Codę  de  his  du  tsar  Dusan,  moDDment  du  XIV""'  siacie  prii- 
cieni  pour  rbistoire. 

Les  diaJectea  viYants,  sortia  avec  resclavon  d'iiu  |j:erme 
nniąae  et  primitif,  B'ils  ont  moiDS  d'aDcieiinet6,  possedent  des 
richesBes  qni  lenr  sont  propres.  Le  masę,  (|uoiqu'  idl6me  po- 
pnlaire  h  eon  bercesu,  exc]u  longtemps  de  la  littóratnre  Gavante, 
•  Beivi  cependant  de  canal  aux  vieilles  tradiiions  nationales, 
a  en  ses  bardea  tels  que  la  Bolaa,  dont  les  chanta  sont  devenus 
la  EOnrce  de  nombreaaea  Ićgendes ;  ii  a  eu  ses  ćpopćes  on  plu- 
tflt  ses  Ti^cits  poćtiąues,  tels  qae  CKrpi-dition  d'lgor,  ^  la  fin 
da  XI1°"'  siacie;  ii  a  ea  ses  poćtes  Ijriąues,  tels  que  LorooBosof^ 
an  si^le  demier.  La  coDnaisaaiice  de  la  langue  ruase  eat  d'ail- 
leurs  nćceasaire  pour  coasulter  les  onvrai^cs  ąul  sont  publiós  soit 
k  Petersbonrg,  soit  k  Casao  et  qai  aont  rćlatifs  a  Tćtude  des 
dialectes  moogols,  thib^taios,  chinois  et  surtout  h  celui  dti  tnrc 
oriental.  La  littćrature  serbe  coDBerve  dans  ses  chants  lyriques 
les  BODTenirs  itationaus  recueJIIis  et  ppbli6s  par  Vulk  Stephano- 
wicz,  aaquel  on  doit  le  dictionnaire  et  la  grammaire  de  cette 
langae.  La  littćratnre  bohćmienue  est  nfie  daos  des  tempa  plus 
reculćs;  ses  cbacts  nationaos,  sea  pocmes  hćro]']ueB  remoiitent 
jnBqn'  au  YIII""'  aiil^le,  c'es^ft-dire  jnsqu'  au  paganiame;  elle 
poEs^e  aossi  des  chroiiiques  qui  dateot  du  KI?"'"  ai^cle;  di^s 
cette  ć]ioquc,  rUniversitć  de  Prawne  imprimait  aax  idćcs  ua 
essor  rapide  cbez  les  peuples  qai  la  parlent  Les  prodoctioDS 
<|ai  se  muUiplient  dana  TidiAme  national,  cmpreintes  d'iin  talent 
originat,  respirent  anssi  le  patriotisme.  La  littórature  polooaise, 
ei  BOn  berceau  ne  se  rattacbe  pas  ii  dea  ćpo<iucs  aassi  ancicnDea, 
brille  aa  moina  d'un  ćclat  reii]arqnable  et  se  parę  d'une  foule 
de  noms  cćl&bres.  Elle  s'ćveilla  au  Xyi°  siacie,  aax  sons  de  la  lyre 
poćtiqne,  aux  aocenta  de  rćlftquence  r^tigieuse.  Elle  affccte  nno  aorta 
de  consangninitć  btcc  la  littćrature  francaise,  comme  la  noble  nation 
qui  la  parle  escite  en  France  les  pins  viveB  sympathies,  et,  triomp- 
hant  des  śv^DeinentB  politlqueB,  elle  perpćtnera  avec  de  glorieu^  boi- 
Tenirs  nne  nationalitć  qui  a  recu  de  ai  cruclles  atteintes.  Sar  les  rivG3 
de  la  6altiqiie,  dans  la  rćgion  qu'babjtćrent  jadis  les  Hórnles, 
ont  r^nó  on  rćgnent  trois  dialectes  qu'uno  affioitć  intime  onit 


XCIV 

•X  TosclaYon,  mais  qui  se  font  remarquer  aussi  par  leur  asaloóe 
a^GC  Ic  grec  et  le  latia;  1'ud  est  ce  vieux  prussien,  dont  \'eM 
a  poblić  UD  moaumcDt  et  dont  ii  a  doanć  uae  annały se  gramst- 
ticale*);  le  secouil  est  la  lan;j;ue  curieuse  des  Lilhuanes,  qui  a 
Ges  chants  nationau^**},  dont  iiiic  pirtie  se  rapporte  aa  ^ipr 
nisme;  )c  Iroisii  ae  est  la  laogue  Mimie,  alliće  ii  laugtie  aU^ 
maadc,  iiui  a  k\t  cultisćc  Bvec  babilitó  par  plusicars  ćcnvaiH 
et  iiui  B  śtć  tisće  par  Maniel***)  ii  la  fio  da  KYI"" 
Ainsi  se  jastifie  l'utilitć  d'u[i  enseigneiuent  qiii  iiiettra  la  Fraoet 
eii  possessioii  de  ecs  richosscs  Uttóraires  jusqu'fi  ces  joars  pnugoe 
inioacnes;  elles  anrout  un  prix  tout  particulier,  Biijour<l'bLii  tjie 
les  faonimcs  studieiix  >e  livrent  panni  nous  avec  un  redoobleneit 
dardear,  aux  recherches  Listoriiiues,  aiyourJ'hui  (lue  rht&toin>M 
reDouvi?lle  cti  <|tielque  sorte  en  consultant  les  vieil!cs  traditJOD^  «a- 
sigaćeB  doDS  lc9 Ićgeodea  et  les  cbaDts  populaires ;  aujonrdbai qae 
pcut-Btre  notre  litlćrature,  6iirouvant  une  sortc  d'6puisemeiit, 
cberche  ii  se  rajcuoir  ilans  les  productioas  ori^cinalcs  et  primitjva. 
Ainsi  se  justilie  ógiileiiient  la  dJspositien  ąui  place  u 
Collage  de  France  la  chairi!  dont  rćrection  est  propos^ 
Cettc  chaire  est  appciće  par  analogie,  daus  le  vastc  ćlablisse- 
iiient  oii  s'enMigaent  d^a  avec  Tóloąicnco  grccque  et  latioe,  let 
laugues  et  littćratures  hćbraląue,  cbaldćenne,  syriaąue,  ambe,  pff- 
sanę,  tiu-ijue,  cbinoise,  tsrtare,  et  la  langue  sacrće  de  Tlnde^ 
sourcc  commiine  de  taut  d'łdti)ines.  Situć  bors  de  la  spb^rc  dei 
Facultćs  Uiiiversitaires,  le  Collage  de  France  embra^e,  t>QD3  Ił 
rappurt  de  la  pbilologie  uii  borizon  plus  ćteudu.  gueląnes  bi»i 
esprits  peasent  ({uc  ta  cLaire  de  slBve  serait  mieas  i^  sa  place 
dans  rócole  des  langues  oricDtales  vivantes,  a  la  spćcialit^  di 
la<]uella  cctte  chuirc  semble  en  effet  appartenir  par  rorigiae  et 
le  uaract^re  des  langues  qu'elle  aura  pour  objet,  et  cette  opinien 
serait  fondńc  pcut-6tre,  sl  rćrection  de  la  chaire  da  slate  u 
Colli^gc  de  France  n'ćtBit  pas  la  pierre  d^attcnte  d'aDe  crćalMii 
plus  ćtcnduc. 


-)    Uriuiswick  1821. 

■■]    Recueillis  et  piiblias  par  Bht-ea. 

*"}  !^tendor  ii  Witau  et  lloaenbergar  en  1830  ont  donnę  as 
le>ique  et  unc  grainmaire  de  ca  dialeote. 

Le  docteur  Eicliotf,  auijuel  nous  avoQs  cmprance  \a.  pluptit 
de  ces  di-tails,  a  fait  connakre  auasi  en  France,  par  one  iU^lguU 
tradnction,  un  ancien  cbant  boh^micn,  la  pri^re  d'Adalben,  chut 
belliqueux  de  In  Polognc,  TE^pi^dition  d'Igor,  la  balaille  dc  Zm-_ 
aovOj  cliaot  scrbe,  deux  cbaute  litlmaniejia  sur  rastronomie,  el& 


xcv 

Maia  rćtablissement  qu'on  propose  en  ce  moment  est-il  en 
«ffeŁ  nofl  crćation  compl^te?  L'en3eignenieiit  de  la  langue  et  dc 
la  littćrature  slave  doit-il  G'iDtroduire  au  Gollege  de  France  par 
nne  mesnre  isolee  comme  iiae  exccption?  Doit-il  obtenir  le  pas 
et  la  pFĆfćrcnce  sur  celui  des  sutres  littćratares  de  TEurope?  Ne 
fait-il  pas  nćcessaircmeat  partie  d'un  systeme  plag  vaste,  plus 
TĆgulier  et  par-lA  mćime  plus  utile? 

Cetie  ąuesttoo,  Messieurs,  tous  les  hoinmea  lAtruits  ae  la 
«ont  adresBŚe  et  nous  mgme  manąuerioiiB  k  nos  dCToirs,  ai  nous 
Ud  chcrchions  pas  k  j  repoudre. 

Lorsqu'on  se  demande  ai,  parmi  les  direrses  littćrstnres 
de  TEarope,  celle  de  la  taninie  slave  a  (Jfoit  d'obte]ur  une  fx- 
ceptiou,  une  sorte  de  pri^ilćge,  la  pensće  se  rapporte  d'aboFd 
rers  les  languos  dn  nord,  Ters  cettc  langue  teatonique,  foiiche 
commune  de  ]'al]emand,  du  sućdois,  du  danoia,  du  bollandaiii,  <le 
ces  dialectes  qni  rćgnćrcnŁ  depuia  la  Scandinayie  ju4qu'aiix  Atpes 
et  doDt  Tua  se  psrle  encore  sur  une  portion  du  territoire  fran- 
^aia.  Cctte  vieille  langue  fut  celle  dc  nos  ancCtres,  elle  a  versć 
des  tributs  dans  notre  langne,  elle-mSme  elle  eat  parlće  chez  les 
penples  qui  nous  avoisinGDŁ  sur  la  moitiś  de  nos  fronti^res,  ctiez 
les  peuples  avec  lespuels  nous  entretenona,  avec  une  mutuelle 
bienveitlance,  les  rapporta  lei  plus  ótroits  et  les  plus  continua, 
.  aiixqnel3  nous  sommes  uois  par  nne  aocienoe  parentó  comme  par 
des  allianccs  r^centea.  Ses  monuments  ont  une  plus  haute  anti- 
quit6  que  ceux  des  langues  Blavonnes,  ils  nous  ram^nent  jua- 
qu'fi  Upliilas  qui,  aous  TEmperenr  Julieu  et  sous  Yalentiuien  I-er, 
traduisit  l'£cnture  Bainte  en  teutouique  on  nićsogothi^ue.  Sea 
trćaora  anssi  aont  beaucoup  plus  abondants,  ils  embrasaent  une 
sph^re  bciiucoup  plus  ^tendue.  Lu  langue  des  Klopstocks,  des 
Scbilleni,  des  Ooethes  a  sur  les  langues  de  TEst  de  ]'Europe 
rarantuge  d'oSFir  dans  les  productiona  auzquelle8  elle  a  seni 
d'organc,  des  matćriaux  ccdŁ  foia  plus  fćconds,  ponr  les  counais- 
satices  les  plna  relćv6es  et  les  plus  utiles,  comme  ccUe  <lu  droit, 
des  eciences  natarelles,  des  suieaces  exactes,  de  tontc;  les  bran- 
ches  de  rćrndltion,  pour  U  philosopbie,  reiiie  des  connaissances 
hnmaines. 

La  connuiasanco  de  la  langue  allemande  est  devenue  pres- 
qae  nćceasaire  k  ceux  qui  se  livrent  eux  ćtudes  sćricusea  et  veu- 
lent  les  approfondir.  Ausai,  depuis  quelriue  tempa,  elle  est  cul- 
tjvóe  avec  ardeur  par  la  Jcunessc  de  nos  ćcoles. 

&'il  g'agi8Sait  d'6tablir  un  pnvil6ge,  la  plupart  d'cotrc 
TOus,  Uesaieurs,  privei)ant  notre  pensćc,  ne  le  i^lameraicnt-ils 
pas  en  faveur  de  la  langne  et  de  la  littćratura  auglaiscs,  langue 


XCVI 

qni,  biea  qne  derivće  en  grandę  partie  do  la  tige  teutoDJ-łU,. 
bien  ąae  sólant  fisśe  plus  tard,  a  acquiB  un  si  puissnot  « <■ 
nagiiifiąue  dL-veloi)pcn)eiit;  (joi  se  glorifie  de  (aot  de  cb«f!-d'i£D' 
Trc;  (jiii  verEe  tant  de  lumieres  sar  TEurope;  qiii  r^goe  d^jan 
Ulic  partie  du  iioaveaa  monde  et  (jui  va  s'ĆŁeDdant  jnsa'aux  eitri- 
mitćs  du  glob^;  ceUe  littćrature,  sous  uae  foula  de  rapports, 
interesse  pkis  vivem(<nt  ({iie  celle  des  familles  s)avea,  elle  e 
en  D0I13  de  plu3  profondes  BympailueB.  La  langite  qai  ini  setti 
d'instnimeDt  est,  pour  beaiicougi  d'eiitre  nous,  d'uQ  usage  pres^nr 
nćcessaire  et  le  deyjeut  dayantat^p  chH<i[ie  jour. 

Enfiu  et  surtoiii,  le  privilegc  serait  reveiidiquć  a  diTmj 
titre^  ]iur  les  langues  du  midi  ile  lEiirope,  et  comme  se  ntt>> 
cbant  immćdiatement  su  laŁin  et  comme  a]?ant  avec  le  fru^als 
une  intime  cousanguiiiiić.  aaissant  avec  lui  d'une  raSme  ^ane, 
ayant  subi  lee  mdiiies  jiliases,  aysnt  partagć  ayec  lui  les  mii- 
tioits  de  cette  lant^ue  romans  que  des  tr&viiux  rćcent^  vi«a 
de  mettre  dans  nn  si  grand  jour  et  qu'ils  ont  eoYiroDiiee  de 
de  churme;  en  Borte  qiio  ceite  óEude  devient  comme  uae  bnncb* 
dc  natrę  propre  histoire  littćraire. 

Renianiuez  d'^1leurs,  Messieurs,  que  l'eiiseignement  p»- 
ti'|Ue  des  laufiiiea  modenies  est  admis  fi  prendre  place  ai]JQiini'l»i 
dans  aoi  coll^ges  ro,vaux.  Cette  beureuse  institution  appell^ 
dana  le  baut  easeigaement,  un  foyer  ąni  lui  rćponde,  lui  pr^^idi^ 
lui  conferc  tonie  son  utilitś. 

Mais  ce  n'est  point  na  priyil^ge  que  nous  demandons;  naus 
ćloignons  au  coutraire  toute  prćiereuce.  Ce  que  nous  desiroiu, 
c'est  i^ue  les  grandes  littćratitres  ćmnies  et  diyerses,  qui  se  di- 
ploieut  aii  Nord,  aa  Jlidi,  i  TEst,  a  TOuest  de  la  France,  tfr 
i;oivent  aa  France  la  meme  bospitalitó;  (^ue  cbacane  delles 
sa  chairc  propre,  paraileleuicnt  atis  autras;  qne  tontes  euseoibia 
□joiitent  au  College  dc  France  tnie  Douvelle  branche  d'ensciinie- 
meut  parfaitemeut  lić  ainsi  dans  ses  diyisionB;  qae  cet  euwigue- 
ment  iiouveaii  vienne  s'y  rallier  a  Tenseignement  des  langues  s»- 
vautes  de  la  Grćce,  dc  Romę,  de  Tlnde,  de  TAsie  enti^re,  formut 
avec  cet  enseignement  d^a  en  vigueur  un  ensemble  comitiet, 
un  sfsŁśme  vraimeDt  ntile,  rćnnissant  Tharmonie  k  la  graadcar. 
Alors  dans  ce  bel  ćtablissemeot,  se  dćploieront  comme  nne  sorts 
de  Mnsśe  des  langnes  et  des  littśratures  de  tous  les  tem. 
et  de  tou.s  les  peuples,  une  galerie  universelle  de  toutes  1« 
formes  sous  lesquellefi  s'esl  produit  le  gŚuie  hnmain.  Les 
paraisons  j  seraient  d'antant  plos  fócoudes  qu'eUe9  seraient  pin 
ćteadnes,  les  diverses  ćtndes  s'6claircireraient  les  uues  les  aatm 
La  France  possćderait  un  ótablissement  uniqiie  ea  Enrope, 


XCVII 

Jonissant  d'nii  honneur  qiii  Ini  appartient  sous  tons  les  rapports; 
bmtes  les  nttioos  y  seraient  en  qnelque  manierę  reprćsentćes  dans 
m  Doble  Congrćs,  dans  ud  col1oque  pcrmaDeat  ouTert  et  entre- 
trau  par  la  science.  Elle  serait  comme  elle  doit  T^tre,  la  mćdia- 
tricfl  d'iuie  grandę  alliance  intellectnełle,  le  centrę  du  commerce 
•cientifiqne  et  litt6raire  entrc  toales  les  nations  ciyilisćes,  belle 
prćrogatlTe,  qiu  serait  utile  ii  toutes  et  qm  lui  in4riterait  teur 
commnne  bien  rei  Hance. 

La  pensće,  dont  noua  ne  BODimes  ici  que  les  oi^uies,  est 
la  Toeu  ananime  de  nos  savants  les  plus  diatinguós;  nous  aimona 
i  le  dire,  nous  j  sommes  autorisćs;  elle  ne  sera  pas  dósaronće 
par  le  ministre,  qui  occupe  lui-mgine  un  si  haut  rang  parmi  eux 
et  qaj,  iia  qu'tl  en  aura  les  moyens,  se  fćlicitera  de  l'ex6cnter. 

Ce  plan  ne  saurait  Bonlever  la  moindre  difficnltć  sous  le 
[  nq>port  ćconomiąue.  Tingt  mille  francs  Euffiraient  k  la  dćpen8& 
'  Jl  poumtit  mdme,  d^s  ce  moment,  se  rćaliser  presqtie  sans  fraio. 

Dans  tout  les  cas,  le  Collage  de  France  qui  Jonit  d4Jit  par 
le    caractfere   encyclopćdiąue  de  son  ensoignemeot,   d'nn  premier 
^genre  d'uniTerBalitś,    en  obtiendra  un  second  par  ses  liens  arec 
^  la  littćratare  de  tous  les  peuples. 

Z  Nons    considćrons   dooc   Tórection    de   la  chaire  de  slave 

2  eoDune  un  com  men  cement  d'ex4cutioQ;  c'eBt  sous  ce  point-da-Tue 
>  qiie  nooB  le  votons  anjourd'liiii.  Elle  sera  une  promesse,  un  pró- 
gi~lnde^  un  engagement  pour  compl6ter  la  crćation  dśsirśe;  elle  ne 
t' eoiutituera  point  une  pr^furence,  elle  se  rattachera  &  un  grand 
Ę,  principo;  elle  acb£vera  dignement  le  beau  monument  ile-H  par 
-  I^SDCois  I" .  Le  Collśga  de  France  deviendra  en  m€me  tempa 
'S  m  Collćge  enropćen. 

Cest  dans  cet  esprit  ąae  nous  tous  proposons  d'adopter 
'^'futicle  I"  du  projet  de  łoi*).  {MmtUeur  Vniversel  du  8  Juillet 
,'1840  p.  1636  col  3  et  p.  1637  col.  1,  2,  3). 


■r  *)    11  eńate,  ił  est  vrai,  dans  la  FacoltS  des  lettreB  de  Paria, 

jjillie  chśire  de  littiraŁuTes  ćtrang&res.  Mais,  qnoiqne  can£óe  &  un  de 
^Boa  aaTants  du  plns  ćminent  mórite  et  remplie  de  la  manierę  lą 
^plna  dJstiogn^  elle  ne  pent  satiafaire  an  bnt  que  nona  Tenona  d'in- 
^^diqner,  o'eHt-&-dire  d'embra8acr  k  la  fois  toatea  les  brancbea  ^i 
AnombreoBea,  ai  Yarióes  et  si  ótenduea,  dea  Utt^ratnres  des  diffśrenta 
r^^penplea  de  rEnrope. 

irwt  AimtM,  IKciUiHeia.    Tom  n,  £ 


Chambre  dnsPalre. 

Stańce  dn  9  Juillet  1B40. 

Mtmsieur  le  Ckancelier.  L'orde  du  joor  appelle  la  discastioil 
dli  piojeŁ  de  loi  <iui  ouvre  au  ministre  de  riastniction  pobliąB 
deiix  OTĆdits  ailditioDDeh  pour  la  cróation  d'uae  chaire  an  Collt| 
de  France  el  d'une  Faculti^  des  scieuces  dans  la  tiIIb  de  Renufl 
Si  persoDBo  ne  demande  la  parole,  je  mots  aQx  volx  les  (^iMiti 

Article  1'"  II  esŁ  ouvert  au  minist^re  de  l'instraction  p 
bliqae  en  addition  au  biidget  de  Vexercice  184]: 

I=">  Uo  credit  de  5000  fraiics  pour  la  crćatiOD  d'Qnecli»i 
de  langae  et  de  litti^-rature  slares  au  Collćge  de  France. 

Articte  2"  U  sera  pDurvn  aux  dćpenses  antoris^es  pv| 
pri!'sente  loi  a.\\  moyen  des  resaources  accordćes  pour  les  besdi 
de  l'exeroice  1841. 

11  est  prociidć  an  scrutin  sur  rensemble  du  projet  de  U 
Nombre  des  voŁans:  98.  Boules  blancbes  64,  noires  S7.  I 
Cbambre  «  adopti^-.  i^Monileur  Unitrrse/  Aa  10  Juillet  1840 
1655,  col.  3). 

ŁXU. 

Extrait  des  proces-verbaux  de  rAcademie. 

Sćauce  du  9  Juillet  1340. 
M.  le  professeur  Micktewic>^,    installó    le    26    de  lien 
prend  sćance. 

LXIII. 

Uat  do  P.  Cousin.  ministra  oświecenia. 

Paris  5  Aofit  1640. 
IMonsieur  Mickiewicz,  auquel  j'at  fait  part  de  la  dnoii 
ConTerBatiou  quc  j'ai  en  l'avanUge  d^aroir  avec  voua  ^  Eon  M 
me  confirme  dans  une  lettre  <jue  je  vieii8  de  recevoir  de  sap 
ce  que  je  sayais  du  reste  et  ce  que  je  mYtais  empre?!^£  de  *1 
dire,  h  savoir  qu"i!  parle  le  russd  comme  le  polonais  etqn^il' 
parfaitemeut   aa  fait  de  la  langue  et  de  la  littćratore  b^U 


XGIX 

n  s  mfime  fait  im  voyage  et  s^onnić  a  Pragae  ponr  y  oduŁtsc- 
ter  une  conoBissaDca  persoDDelle  avec  les  litt^ntsun  les  plus  di- 
stiogaĆB  de  la  Bobinie.  Avec  ces  trois  dialectes,  Mickiewicz 
approfondira  facilement  la  littćraŁare  sIavo-illrrieane  dont  U  B'est 

d^  OCGUp^ 

II  m'eavDifl  Tarticle  qu'il  a  poblić  dons  nn  ^rit  pJriodique 
«iir  lea  poćsies  de  Paachbine  et  me  dcmande  de  voub  le  com- 
omniąiier:  .non,  mc  dit-il,  ąne  cet  artide  ait  ancuii  mdrite  littć- 
raire,  mais  ponr  faire  jogcr  k  tS..  le  miaistre  daus  qucl  asprit 
Ja  doonerai  mon  cours.'  Mickiewicz  attend  TinTitation  officielle 
goe  YooB  vou9  proposez  de  iai  faire. 

Les  circonstaoces  qni  Yienoent  <Ic  ae  dćvetopper  dans  ce 
moment  mćme  rendent  sa  nominutioa  cncore  plus  convenabIe.  Je 
crois  pouYOir  garaatir  qae,  daos  aucnn  caa,  toub  ii'anrez  lieu  de 
Ja  regretter. 

Veuillez,  Monsienr  !e  Ministre,  agr6er  Tassurance  de  ma 
.liante  coDsiddratlon. 

Adam  Czartoryski 

LXIV. 

Le  ministre  sócrutaire  d'Eut  an  dćpartemeat  de  Tinstrac- 
tioD  pnbliąue. 

Vu  la  loi  du  15  Juillet  1840,  portant  cr^ation  d'une  cbaire 
de  langue  et  de  litt^ratnre  8lavG  an  Collage  de  France. 
ArrSte: 

Artide  I*"^  M.  Adam  Mickiewicz,  ez-profesaeor  de  langnea 
anciennes  4  TAcadćmie  de  LausanDe,  autenr  de  plnsieurB  oavra< 
ges  cćl^bres,  est  cbargć,  ii  titre  provisoire,  de  la  chaire  de  langue 
et  littćrature  slave  au  Collćge  de  France. 

2"  Le  traitement  affectś  ii  cette  chfure  sera  alionć  ii  M. 
Adam  Mickiewicz  it  partir  du  jour  de  son  installation. 

Fait  h.  PariB  le  8  Septembre  1840. 
C  o  u  s  i  n. 
LXV. 


rinstruction  pabliquc 

Nona  Ministre  sćcrćtaire  d'£tat  au  dćpartement  de  Tlnfitruc- 
.  tion  publiqne,  Grand  Maitre  de  TUniiersitć  de  France, 
Airćtons  ce  qui  suit: 


Article  I"-  M.  Adam  Bfickiewicz,  chargć  da  coure  de  lingw 
et  de  littćrature  slave  tu  Collśge  de  France,  rćdigera  le 
io^e  des  aauuEcrits  s]aves,  en  difftjreots  dialectes,  qai  Eont  i  1> 
Bibiioth&que  du  Roi. 

Article  IP-  Un  rspport  sur  Ic  rC-sultat    de  ce  travait 
sera  sdresEL-,  tous  les  six  mois,  par  M.  Mickiewicz. 

Article  Ul"-  II  Ecra  allou^  a  H.  Mickiewicz,  g  partir  d* 
I"  NoYembre  1840,  une  ii)<Jemnitć  annnelle  de  mille  francs  snr 
le  fond  de  secotirs  et  d'eDcoiiragG[Qeat  aux  scienceg  et 
lettres. 

Paris  le  8  Septembre  1840. 
V.  Cousin. 

Ponr  amplificatioD. 
Le  chef  (tu  sćcrćtariat  et  do  CabintŁ 
M  e  r  r  u  a  u. 

Yendredi  3  JnUlet  184a 
Łe  Conseil  d'Etat  a  autoris6  le  Cotiseil  de  Tlnstructioc  pn- 
bliąne  a  faire  impriiner  les  troie  discours  prononces  a  TiD^tiili^ 
tion  de  M.  Mickiewicz  {Courrier  Suisse). 


Le  dćpartemesŁ  de  l'Iiitórieur  au  Conseil  d'Etat. 

26  Septembre  1810. 

Le  Conseil  d'Etat  ayant  renYoyt  an  dćpartement  di  rif 
iLTicur  la  lettre  par  laquelle  Adam  Mickiewicz  amionce  qu'il  est 
dans  la  nćcussitć  de  se  d^mettrc  des  fonctions  de  proft 
h  TAcad^mie  de  Langanne,  qa'il  n'eiitend  toncber  qae  le  tnitt- 
mcnt  de  professeur  estraordinaire  et  qu'tl  dćsire  garder  son  bie- 
vet  de  j>rofesBeur  oniinaire  commc  sonyenir,  le  DćptrtaiMt 
h  l'hoiineur  de  proposer  an  Conseil  d'EtBt  de  rćpondre  i  H. 
Uickiewicz : 

L  QQ'il  rcgrette  infiniment  qne  U.  Mlckieiricz  se  trom 
dans  ta  nćcessitć  de  se  demettre  des  fonctions  de  professeur 
h  l'Acadćmie  de  Lausanue  et  lui  tćmoigne  Ba  Tive  reconnaissuci 
pour  les  Gervii',eE  ćmineats  qti'i!  a  rendus  &  rinGtraction  t 
rieure  de  notre  canton; 


C3I 

II.  Qiie  tout  en  apprćciant  rextr6ine  d^licatesse  de  ees 
intenłions,  le  Coasoil  d^Etat  ne  sturait  congentir  k  ce  qn'il  ae 
touche  <]De  les  appointements  de  professeur  eztraordinaire  pour 
■J'anD69  qui  vieat  de  B'6couler  et  le  prie  de  ncevołr  le  Łnute- 
toeot  de  professeur  ordinaire  conforaiśmeDŁ  k  farr^tś  da  13 
Mars  1840,  que  des  ordres  sont  doanćsencoDsćąaeDCe; 

m.  Que  le  Conseil  d'Etat  voit  avec  infiniment  de  plaisir 
■qu'il  coii3ervQ  son  brevet  de  professeur  ordinaire,  te  prix,  qne 
IiI.  Hicidewicz  attache  k  ce  aonrenir  ćtaat  fort  hoDorable  ponr 
notra  pays  qui  B'e3tinie  beureux  d'avoir  possćdć  pendant  quelqae 
temps  rhomme  qui  porte  un  nom  si  justement  cćlćbre. 

De  plus  le  dćpartement  propose:  I.  de  cominuQiqner  la  d6- 
mission  de  M.  Mickiewicz  et  la  dócisioa  du  Conseil  d'Etat  aa 
Conseil  de  rinstruction  pKbliąue  et  par  loi  k  rAcadómie,  en  les 
priaDt  de  donner  nu  rapport  aussi  prompt  que  possible  sar  la 
nomioation  de  M.  Mickiewicz  comme  professeur  honoraire  k  l'Aca- 
d^mie  de  Lausanne.  II.  d'aTifier  le  dćpartentent  des  fioances  de 
ce  qui  tieot  au  traitemeut  en  le  chargeant  de  donner  ses  ordres 
ponr  que  M.  Mickiewicz  touche  le  traitcment  sur  le  pled  de  la 
dćciaion  du  13  Mars  1840  et  qu'il  n'y  ait  point  de  malentenda 
ii  cet  ćgard. 

A  M.  Adam  Mickiewicz. 

Lansanne  36  Septembre  1840. 

Monsicur,  le  Conseil  d'Etat  n'a  pu  entendre  sans  un  pro- 
fond  regret  la  lecture  de  la  lettre  qac  vo»s  m'avez  fait  rhonneur 
de  in'ćcrire  le  23  de  ce  mois,  par  laquelle  voub  m'annoncez  qne 
vous  vons  troovez  dana  la.  nćcesaitó  de  tous  dćmettre  dea  fonc- 
tions  de  professeur  a  l'Acadśiiiie  de  Lausanne.  II  in'a  chargi 
4fl  TonB  exprimer  sa  Tive  reconnaissance  pour  les  serrices  ćmi- 
nenta  qae  vona  aTez  rendns  a  rinstruction  snpćńeure  dana  ce 
-ctiiton. 

Tent  en  appróciant  l'extr&me  dćlicatesse  de  TintentioD  qne 
Tons  manifestez  au  eiyet  du  rdglement  de  votre  traitement,  le 
Coaseil  d'£tat  ne  saurait  consentir,  Monsieur,  ii  ce  qae  Tons  no 
toncblez  que  les  appotntements  dc  professeur  estraordinaire  ponr 
Tannóe  acad£-niique  qQi  vJent  de  s'ćcoaler,  et  ii  tous  prie  de 
receyoir  le  traitement  de  professeur  ordinaire,  conformóment 
^  rarr^tć  du  13  Mars  1840,  Des  ordrea  sont  donnćs  en  con- 
8ćqnence. 


ni 

Le  Conseil  dTtat  roit  a.\ec  infinimaot    de   plaisir,  Moi- 
Eienr,  q[ie   voiu   eonsernez  voŁre  brevet  de  profesaenr  ordii 
le  pm  que  voiib  BtŁicha  &  cet  Kte,  comiiie  sosTeoir^    est 
honomblc   pour  notre  pays  qnl  s'eitime  henreiuc  d'avotr  ponUf 
pendant    qDelqne  temps  1'faomme  qiii  porte  im  nora  si  jastetnefll 
cćl^brc. 

Aąritz,   Honsiesr,  rsssarMice  de  ma  eonsidentioii  Ii  fia 
distingu^e. 

Le  Prćsidcnt  da  Conseil  i^M 
Van  M  o  f  d  e  n. 

Le  Prfsident  <1a  Conseil  d'£tat  du  Canton   de  Viuid  an  Cuiteil 
dc  l'lQstrucŁion  publiąae. 

Lsasanne  26  Septerabra  1840. 

Uoiisiear.  le  Conseil  d'EUt  a  recu  de  H.  Btickiewiei  ae 
lettrc    par   laqDeile  ii  anoonce  qu'il  se  troure  dan^ 
de   se   <l^-mettre   des    fonctiona    de  professeor    k  L'Acadćiiu 
Łansanne. 

Le  CoDseil  a  repondu  k  M.  Mickiewicz  ponr  lai  espriss 
Ips  regrets  profondi^meDt  seotia  ąue  fait  ćprouver  M  retnfH. 
Et  comma  ii  expriinait  le  dŁ'Sir  de  poavoir  garder,  k  titre  ' 
souYenir,  Bon  brcvet  de  professenr  ordinaire,  le  Conseil  a  aii 
fcste  le  pliiisir  que  lui  fuisait  <;proDvcr  ce  sentiment  da  K.  U 
liipwicz. 

Voug  6tes  iDYltós,  Messiears,  et  par  vous  rAcadómie,  i  bi 
an  Conseil  d'Etat  ini  rapport  auasi  pronipt  que  possible  nir 
questiOD  da  saroir  E'il  n'y  a  pas  Ueu  de  confćrer  jL  U.  ICek 
wicz  le  titre  de  professeur  honoraire  k  rAcadćinie. 

Agr^z  i'assurance  de  ma  consideration. 

Le  Prt^siilent  da  Conseil  d'EUt. 
Yaa  Ulajd  en. 

Le  CuDseil  de  riDStruction  publiąne  h  TAcadenUe; 

Lausanne  29  Septembre  1840. 

^Messieurs,   le  Conseil  d'£tat  noas  a  annonce  qiie  JL  Hi 

kiewicz  avait  doonc!'  sa  dćmission  de  professeor  dans  t' 

de  Lausanne. 


cm 

Le  Gonseil  d'£tat  nona  8  chai^ćs  de  lai  fair«  nn  npport 
Kiissi  prompt  que  poasible  but  Ib  ąuestion  de  savoir  8'il  n'y  &  pas 
lisn  de  confćrer  h  JA.  Mickiewicz  le  Łitre  de  professenr  honorure 
i  rAcAdćmie.  YeuiUez  nons  donner  aa  pins  tdt  votre  prćavi8 
k  cet  ^gard. 

YoiiB  Yondrez  bien  DOiia  donner  pląs  tard  votre  opinion  sur 
la  manierę  de  pourvoir  &  renseigDemeDt  de  la  litt^turc  ładne 
ponr  Taonóe  prochaine. 

Agrćez,  Klesienra,  raasurance  de  ootre  consid^ration. 

Le  Prćsident 

J.  M  n  r  e  t 

Le  S4crćtaire 

Schleicher. 

LXXI. 

M.  lK<^ewicz  nous  ąnitte;  mais  si  les  services  de  cet  homme 
^minetit  ne  peuYent  plus  noiis  sppartsDir,  bod  nom  du  moins  nona 
restera;  et  en  nous  le  laissant,  le  grand  pointę  nons  reod  nn  der- 
nier  et  durable  service.  Ce  nom,  inscńt  dans  la  listę  de  noB  pro- 
fessenrs,  sera  pour  ens  et  ponr  lenrs  ćl^iea  nn  avertissement  et 
nne  estaortation  perpetuelle;  car,  le  jour  oii  Tinstitution  nonvelle 
urait  dćcid^ment  infid^le  k  ses  promesses,  ii  faudrait  par  respect 
et  par  pudenr,  qu'etle  effacilt  ce  grand  nom.  £lle  ne  pent  B'en 
d^rer  inatilement  on  impun^ment  Au  reste,  si  rapide  qu'ait 
£tć  le  pBssage  de  U,  Mickiewicz  an  milien  de  nous,  ii  t'eu  fant 
qne  son  nom  BoiŁ  le  seul  prćsent  qu'il  nons  nit  Sait,  et  nons  do 
ponrrions  dire  sans  une  esp^ce  d'iiigratittide :  Oslendentnt  nobis 
hunc  tanium  fata.  On  bb  Eouyicndra  longtempB  parmi  nons  de 
cet  enseignement  si  grave  it  la  foia  et  si  attrayen^  omć  d'une  si 
noble  aimplicitć,  de  cette  critique  en  que1qnB  aortę  iDtniŁive,  iD- 
spirće,  oii  Tanalyse  ćtait  prćcćd6e  on  domingo  par  la  syntb^sa, 
nons  TOuIonB  dire  par  un  sentimeat  aussi  prompt  qHe  di^licat 
des  beaut^B  de  Fart;  de  ces  conrs  de  littórature  latine,  oti  toutes 
les  litt^ratureB  bo  donnaient  rendez-vons,  ii  la  voiic  d'ua  profea- 
aear  k  ąni  toutes  ^tuent  connnes  et  pluaieurs  familićires;  de  cea 
apercua  f^onds  et  de  ces  vues  nenveB  ąni  jailUssaient  a  Timpro- 
vi9te  de  chBque  partie  d'un  snjet;  de  ces  lecons  de  gofit  qni 
ćtaient  souTeut  das  lecons  de  morale;  de  cette  parole  subsŁan- 
tielle  et  transparente,  de  ce  style  solide,  mar(iiić  aa  coin  de  l'an- 
tique;  enfin  de  ce  bon  sens  si  ^Iev^  qu'on  l'ebt  pris  pour  la  plns 
belle   imagination,  et  de   cette  imagination  si  parę  qa'on  l'e&Ł 


crv 

prisa  poor  le  plus  noble  bon  sens.     H.  Ukkiewia  a  Uissi. 
rcspńrons,  Doe  tnae  ątu  ae    s'eSBcera  point;    et  qai  sait  a 

eD^eigaement   ii'a  point  dćtermuie,   cbei  qaelqa'aa  de  sei  i 

tenrs,  ane  Tocation  encon  incertaine,  et  preparć  de  łoin  qidq| 
ensaignctoent  destioe  k  nons  rendn  an  jow  mte  putie  df  i 
qae  nons  eiil6ve  la  retrait«  de  ^L  Mckiewicz? 

Qael  que  fut  notre  jagemeat  sur  le  parti  qD'il  ńeot  I 
prendre,  nons  ne  lui  ea  deTiong  pas  nioins  TbOBunage  qiie  nN 
łui  rendons  anjoaTd'hnL  Uais  nous  tenoas  k  dire  ąae  les  al 
tifs  qiii  ont  dćtenninń  H.  Uicidewicz  ne  p«nTent  qo'«)<»li 
k  notre  estime  ponr  Jin  caract^re  dont  noos  arons  en  Kea  ii 
occasions  d'apprćcier  la  droiture  et  Tćlóysdon.  ^fons  cnjM 
00  rien  basarder  en  disant  qne  H.  Hicbjewici  noos  qaitleią 
gret,  et  qn'uii  Bentiment  impćrienx  de  deroir  a  dictć  sa  tM 
Intion.  Cest  sa  patrie  qm  nons  le  redemande;  non  pis  bSti 
poor  le  recoeillir  dans  son  sein,  elle  ne  pent  rappeler  ancna  | 
ses  fils,  elle  peut  seulemeDt  les  enrojer  14  oii  ils  ponrruDt  mil 
la  seiTir.  Le  poste  que  ML  Mickiewicz  va  occuper  en  Fia 
est  comme  use  ambaesade  morale  et  littóraire  de  la  Połoi 
aupris  de  TEnrope  ocddeotale.  II  ne  fallait  pas,  dn  moim, 
ce  poste  fut  occupć  par  nn  adTorsaire  des  intćrćts  polofl 
Cette  considćratiou  qui  paralt  aroir  dćtermiuć  rillastn 
ne  permet  pas  qDe  la  moindre  •mertome  se  m^le  a  nos  li 
justes  regrets;  et  H.  Mickiewicz  doit  emporter  arec  nos  m 
aSectueuz  tonte  Testinie  et  tont  le  lespect  qu'il  a  trouT^s  ' 
notre  pajs. 

Ne  peut-OD  pas  espćrer  de  roir  bicnt&t  parałtre  le 
conrs  d'instalIation  de  M.  Mickiewicz,  dont  Timpression  a  < 
demandće  par  le  Cooseil  de  1'Instniction  publiqDe? 
demment  du  mórite  de  cette  belle  lecoo  car  c'Qtait  tme  le? 
rimpression  de  ces  discours  nous  semble  de  droit.  Bs  :  " 
le  seul  rapport  direct  de  TAcadćmie  avec  le  public;  ce 
plus  des  actes  de  TAcadśmif,  ses  roonuments  et  ses  tómoignsg 
Ces  puMications  seraient  d'auŁaDt  plus  intćressantes  que  le  _ 
Ternemeut  inter^en&ot  et  parlant  dans  la  solennitć  des  instd 
tiODS,  caractfrise  k  cette  occasion  !es  rapports  du  pouvi 
avec  la  science  et  rinstniction  publique. 

{Courrier  Suńse  Jeudi  9  Oclobre  1840). 

Adam  Miclciewicz   quitte   dćcidement    TAcadćmie  da  IJ 
sasne  pour  remplir  k  Paris  la  cłuure  de  littćrature  alare  qu  I 


ofire  le  gouvemement  fnnęais.  Cest  ]k  une  pertę  irrćparabls 
et  qui  sera  nnanimemont  dćplorće  par  toas  ceax  qui  g'iDtćresseDt 
Ji  rinstructioii  sapćrieure  dans  notre  payB.  Si  le  grand  pofete 
polonais  n'e£kt  consoltó  ąue  ees  goflts  peraonnels,  ii  aurait  prć- 
fćr4  deraeurer  au  railieu  de  nons,  raais  des  coosidórationi  tr^s* 
graves,  dfls  conBidćrations  de  dĆYOuement  natioDal  lui  out  fait 
aa  deToir  sacró  d'accepter  le  poflte  qut  Ini  est  offert.  En  effet, 
les  Polonab  et  les  Russes,  qui  forment  eneemble  la  race  slave, 
regardent  cetto  chaire  commc  nnc  poaition  littćraire  d'aufl  haute 
importancG  dans  lea  circonstances  actuelles.  Dćjil  chacun  de  ces 
penples  chercbe  k  s'en  aunrer  dans  bod  intćrSL  Les  Polonaia 
craignent  avec  raison  que  dans  le  cas  ot  Uickiewicz  refniemt 
l'offre  dn  ministóre  francais,  ua  ćtraoger  ce  soit  appolć  k  cet 
enseignemeut  et  R'y  appoiie  uii  espńt  hostile  k  leur  nationalitć, 
Mickienici  a  donc  dtt  accepter  ud  poste  que  lui  propose  Ic  gou- 
renieinent  d'uT]e  nation  amie  des  Folonais  et  que  ropinion  de  sea 
compatriotes  lui  con£e  dans  Tintórfit  de  leur  cause  nationale. 

En  annoncant  au  Conseil  d'EtaŁ  qu'il  a  le  profond  regret 
de  se  trourer  dans  U  nćcessitó  de  se  dćmettrc  des  fonctions  de 
professenr  &  TAcadómie  de  Lausanne,  1'illustre  proscrit  le  prie 
de  raatoriser  k  garder  son  brevet.  ,Ce  sera,  djt-il,  pour  moi 
UD  souvenir  prćcieuK  de  mon  sójour  dans  le  pays  de  Yaud,  oii 
yaX  recu  tant  de  tćmoignages  de  bienreillance  et  de  sympathis 
de  la  part  du  gouvernement  et  <Iu  public'  Par  nn  cxc6s  de 
dćlicatesse,  Mickiewicz  ne  voulait  pas  toucher  le  traitement  de 
3000  francs  de  Snisse  qu'on  lui  assigna  lorsqu'il  fut  nommś  pro- 
fesseuT  ordinaire  et  se  bomer  k  celui  de  1800  francs  qui  lu! 
avait  d'abord  6t6  fix6  lorsqu'iI  coromenca  k  enseigaer. 

Loiu  d'accepter  cetto  offre,  le  Coaseil  d'Etat  exprima  k  Mic- 
kiewicz tout  le  regret  que  lui  cauae  sa  d^DiiBBion,  et  en  le  re- 
merciant  des  Eer\-iceB  qu'il  a  reDdus  k  Tinstniction  supćrieore 
dana  TAcadćmie,  ii  yoit  avec  infiniment  de  plaisir  qu'il  conscrre 
SOD  brerct,  le  prix  que  cet  homme  si  juatement  cćlćbre  attache 
^  ce  souveiiir  śtant  infiniment  honorabłe  pour  notre  canton. 
XNouvelłiste   Vaudois  du  Mardi  29  Septembre  1840). 

Łxxin. 

Łe  Couseil  de  rinstniction  piibliqae  au  dćpartement  de  1'Intćrienr. 
Lausanne  7  Octobre  1840. 
MesBieurs,    M.  le  Prósident    du    Conseil    d'Etat,   en    uous 
rAnnoncaut  que  M.  Uickiewicz  vient  dc  donner  ea  dćmisiion  da 


łt  płaco  dc  professenr  orilin^re  dans  TAcadćiiiie  dc  T.fti^aiin*. 
a  domuidó  ft  notre  Conseil  god  opinion  snr  la  conTenance  ia 
confórcr  h  M.  Mickiewicz  le  titre  de  professeur  hoDonure. 

H.  \e  Prósiileot  da  CoDEeit  d'Etat  ooas  inyitait  en  mEne 
tonps  ii  dcinsiider  h  TAcademie  son   próa^is  sur  le  oeme  lujeŁ 

Nous  Dous  Eommes  empresBĆs  de  saŁisfaire  h,  cette  inń- 
tation.  U.  le  Pro-Recteiir  de  TAcad^mie  ricnt  de  qods  rćpcmdra 
tpie  Tabseuce  de  pre!quo  tous  les  professeors  ordinaires  de  TAca- 
łliniie  uo  Ini  pennet  pas  de  la  consulter.  M.  le  Pro-Bectenr 
ajoiito  łiu'il  esp&re  ecpendant  que  cette  circonstaace  ii'en]p$cbeTł 
point  le  CoDseil  d^tat  d'accorder  h  M.  Mickiewics  le  tćmoign^ 
de  bante  eatime  qu'il  mińu  h  si  juate  titre. 

Dans  cette  poaitioa,  Messieurs,  notre  Conseil  pense  qne,  tII 
lii  pr^-ision  de  la  Icd  et  da  i^glement  snr  la  part  qae  rAcadimis 
dk>tt  pn'ndr«  i  la  nominatiaa  dos  professeim  honoraires,  ii  fiat 
aitendre  topo>tue  ou  roarertnre  des  cours  ram^nera  a  LaoEanM 
ie^  yf\}iiKsea.n  ąm  soat  actaellemeat  abgcnts. 

l\iiir  ce  qni  cooceme  notre  Conseil,  nona  sommei  iH 
X  pr^rnt  d^teminćs  a  doaaer  le  prćaris  le  plus  favorable  poar 
tMiiierer  a  M.  Mirtaewies  le  titre  dont  ii  s'agiŁ,  aSn  de  coasener 
aiusi  an  Hen  boiiorable  entre  notre  Acad4mie  et  cet  Lomme  ćminent 

Altćcz,  Messieurs,  lacsarance  de  notre  respecu 

Le  Vice-Pr4gident 

Andri  G  i  n  d  r  o  n. 

Le  S^crćtaire 

Louis  de  V  a  1 1  i  e  r  e. 

ŁXX1V. 

Extrałt  iłea  Pr«cea-*ertaBX  de  TAcademle. 

Sesoce  dn  33  Octobre  1840. 
On  lit  nno  lettre   dii  Conseil  de  rinstmction   publigue  m 
datę   dli    29  Septembre  qui  demande  on  rapport  aur  la  ąnestiM 
dc  conferor  ^  M.  Mickieirii-z  le  titre  de  professenr  honoraiie.... 

LXXV. 

Estrait  dis  Pn>c»s-vertatix  de  rAoademie. 

S4tuce  do  27  Octobre  1840. 
On  fern  i'oniiiiitre  aa  Conseil  de  riastmctiou  pnbliqae  qts 
rAradóiaie,    ilćsimnt   iiu'nn    licu  nttacbe  encore  IŁ  Mickiewia 


lOtre  pays,  Terra  RTec  Batisfaction  lui  confśrer  le  titro  d& 
fessenr  ordinaire,  C0DsćqueDCe  natnrelle  dc  sa  nomlnation  en 
litć  de  professenr  estraordinaire. 

LAcadimie  de  Uimuins  au  Consal)  ds  rintraotioa  publique. 

29  Octobre  1840. 
Mesaieors,  votre  lettre  du  29  de  Tćconló  noas  demande  un 
avts  siir  la  question  de  confórer  fi  H.  Mickiewicz  le  titre 
professenr  honoraire  h  rAcadćmie  de  Lausanne.  Noas  n'aT0D3 
rćpoudre  plus  tdt  k  cette  qiiestioii,  l'Acadćmie  ćUdŁ  en  ts- 
ces. 

Noas  pensons,  Messienrs,  que  le  titre  de  professenr  hono- 
re  doit  €tre  accordć  £i  M.  Mickiewicz  comme  consiąuence  na- 
e))e  de  sa  nomination  en  ąualitś  de  professenr  hoooraire ;  nous 
Tons  avec  satisfaction  qu'DD  lien  ratlache  encore  cet  honorable 
ifesseur  k  Dotre  Acadćmie. 

Noas  voDs  prósentODs,  Messieurs.  l'lioiDmage  dc  notre 
pect. 

Le  Recteur 
C.  M  o  n  n  a  r  d. 


Conseil  de  rinstructioD  pnblique  aa  dśpartement  de  riutćrieur. 

Lansanne  30  Octobre  1840. 

Messieurs,  comme  complómcnt  h  notre  communication  du 
Octobre  courant,  l'Acsdśmie  vient  de  tous  ćcrire  qa'elle  penso 
i;  le  titre  de  professenr  lionoiaire  doit  Gtre  iccordó  h.  M.  Mic- 
iwicz  comme  conaćąuence  natnrelle  de  sa  nomination  en  qua- 
;  de  professenr  ordinairc.  UAcadŚmic  verra  avec  satisfaction 
nn  lien  rattacbe  encofe  cet  honorable  professenr   k  son  corps. 

Agrćez,  Mes»eurs,  rassurance  de  Dotre  respect. 

Le  Vice-Prćsident 
Andr4  Gindron. 

Le  S4crfltaire 
Louis  de  V  a  1 1  i  ^  r  e. 


Lo  Prćsiilent  du  Gonseil  d'£Ut  ta  Conseil  dc  TliiitnidiK 
publiqne. 

3  Movembre  1610. 

Mcssienrs,  K'  diputemeDt  <lc  riolćrieur  a  mis  sous  li 
foui  ilu  Conscil  U'£Ut  votre  lottre  du  7  da  moia  dernier 
cbatit  la  coiivciiance  dc  conf4rcr  a  M.  Mickiewicz  le  titre  ii 
jirufes&cur  hoiiorairc  a  TAcadćmie  dc  Laosannc. 

Vu  votre  i)reavis  ii  ce  siyel  et  celui  de  rAcAdcBiie,  Ii 
Conscil  d'Eut  ii  dćcidó  d'accorder  ik  U.  Mickiewicz  \c  b 
dont  ii  s'agit,  Voiis  trouvcrez  doiic  ce  brevet  ci-joint  et 
Yondrez  biec  Ic  faire  parvcDir  a  M.  Uickiewicz  comme  iin  U 
^lagc  lic  la  haute  estinie  qu'il  s'eBt  scquifle  fi  Lausanae  pei 
Ic  sćjDiir,  tnalheareiiseiDGiit  trop  coiirt,  qii'il  j  a  fait  en  cflM 
tli;  profcsscur  onlitiairc  a  rAcadćmio. 

Agrćcz,  etc. 

Lg  PrćsidcDt  du  OoDseil  d'£tat 
Van  Mu  yde  n. 

I.XXIX. 

Le  CoDseil  d'£tat  du  Oaaton  dc  Yaud. 

\a  les  articlcs  19  et  20  dc  U  loi  da  21  DĆcembre  lUf 
sur  rAcadćmic; 

Ai>i'L'S  nvoir  cntcndii  les  prćavi8  de  TAcadómle  et  da  O* 
scil  do  rinstruction  pnbliąue; 

Anttc: 

Articlo  I"  M.  Adam  Mickiewicz,  ancien  professenr  de  Utt^ 
raturc  latine  a  TAcadćmii?  dc  Lau^anuc,  cst  nommi  ProfeiM 
hoiioraire  de  la  ditc  Acadeniic. 

Anicie  2.  Lb  present  arrćte  sera  transmis  k  M.  RCctó 
wiCK  pour  lui  aenir  do  brcvet, 

Donnś  a  Lausantio,  le  3  Novcmbrc  1840. 

Le  Prćsidcnt  da  Conscil  a'Etat 

Vaa  M  u  f  d  e  n. 

Le  ChuicGlier 

G.7. 


Pin  Adam  MIckiewfci  i  Słowlanucmna. 

B»td  fraocDzki  z^otjł  katedrę  literatory  słowiański^  i  Jq- 
Sfbów  Błowiańskicb.  Myśl  szcigiliwa,  głęboka,  prawdziwie  poN 
A»,  albowiem  przypuściwszy,  źe  kiedy  dojdzie  katedry  człowiek 
siąjący  wysokie  pojmowanie  przeszłości  i  przyszłości  Słowian,  — 
Słowiańszczyzna  teraz  itjarzmioDa,  znajdzie  swoje  rozu mające 
■wwobienie  —  rzecznika  i  obronicicla  swoich  wyobrażeń.    Katedra 

'  Bteratury  i  języków,  powinna  wyrównać  katedrze  politycznśj  — 
cynować  jćj  miejsce,  dopóki  Sto^viańszczyzna  nie  zdobędzie  swo- 

,  itj  samoistnoścL  Jakie  niezmierzone  uczyni  wrażenie  między  na- 
szymi wiadomość,  ie  Słowiańszczyzna  przez  pośrednictwo  Polski 
usysk^a  glos  niepodletjlyl  Moie  żadna  katedra,  nigdy,  nie  miała 
itysiofilejszycb  przeznaczeń. 

Katedra  jest  powierzona  panu  Adamowi  Mickiewiczowi. 
I  zaraz  musimy  naznaczyć  skrzywienie  piękiiój,  polskićj,  najpoli- 
tyczniejszćj  m}-śli  —  musimy  nijako  opłakiwać,  że  pan  Mic- 
'Idewicz,  siebie  jedynie  widział,  osobiste  wyniesienie  —  kiedy 
podobno  wyniośląjsze  widoki  naleialo  rozebrać.  Bząda  Francy! 
nie  obwiniamy  —  i  co  do  t6j  katedry,  nie  oszczędzamy  dlań 
'  naszej  n  ajzu  pełni  ej  szćj  wdzięczności.  Lecz  jestźe  surowość  za 
wielka  dla  tycb,  którzy  c/yn  narodowy,  bardzo  ważny,  sprowa- 
dzili do  nąjnędznicjszycli  rozmiarów  osobista  próżności,  ł>łysz- 
czenia  —  nie  rozważywszy,  czyli  powołaniu  odjiowiada  wewnętrzna 
zasługa.  Nasamprzód  zapytujem,  dla  czego  pan  A.  Mickiewicz 
do  Francyi  wnosi  moskiewskie  zwyczaje  —  drogami,  które  znamy, 
których  wymieniać  nie  clicemy,  wyrabia  sobie  katedry?  Jeżeli 
pan  A.  Mickiewicz  jest  jenialnym  człowiekiem,  a  przynajmniej, 
jeieli  mniema,  że  jest  jenialnym  człowiekiem,  dla  czego  przez 
konkurs  nie  wchodzi  do  katedry  —  dla  czego  niczem  niezatarte 
zOBtawia  domniemanie,  że  więc^  ufa  podstępom,  zakrytym  usiło- 
waniom, aniżeli  potęgom  swojego  rozumu.  Katedra  powinna  być 
następstwem  dowiedzionych  zdolności.  Tycłi  zdolności  pan  A.  Mic- 
kiewicz czemźe  dowodzi?  Poematami,  wierszami  —  którym  przy- 
znawszy wiele,  nąjwięcój,  wszystko,  —  prosimy,  wynikaż  Że  pan 
A.  Mickiewicz  jest  dokładnym,  jest  właściwym  wyUadaczem  lite- 
ratury i  języków  Słowian?  Niestety!  pan  A.  ^Gckiewicz  dostar- 
■  tecznie  przekonał,  że  Słowiańszczyzny  nie  zrozumiał,  że  nigdy  jćj 
nie  zroznmie  —  że  nawet  do  naszt^  narodowćj  historyl  przywiązał 


ex 

mniemsaia  fatszyne.  I  przeto  katedra  Jest  powierzoaa  ctlowickinń, 
do  nić-j  najmniej  usposobionemu.  Biedna,  prBw<tzin~ie  przesiliło- 
waoa  SlowiańsiczyzDa,  do  klórćj  pan  A-  Micldewiii  przeinawiii 
będzie,  nąjmniój  boskim  i  biator^cznfin  językiem  katolicyzmu  — 
na  której  będzie  wykładane  posłuszeństwo  arystokratycznym  im»- 
narcl licznym  pojęciom  —  rzeciom,  najdalszym  przesdości  i  pnii- 
znaczenia  SlowlaiJszczyzDy.  Gdyby  pan  A.  Mickiewicz  by)  ucnd 
ważność  katedry  —  gdyby  byl  raczył  rozmierzyć  swoje  silj, 
swoje  religijne  i  polityczne  pra-widzeBia  —  byłby  może  pn^ 
piijcil  domniemanie,  że  nie  jest  najzdolniejszym  —  byłby  pnM 
przez  konkurs  azokid,  czyli  mięilzy  Sloniauami  nie  ma  tiJntrt 
Ezej,  dowiedzione)  i  prawdzinćj  zdolności  —  nsprzyktad:  Huta, 
Szaffarzyb,  Jangman,  Kollar  —  i  uakooiec,  Joachim  LgleKC^ 
o  którym,  jeżeli  koma,  panu  Mickiewiczowi  nie  nalebUo  upmi> 
Dać  —  który,  jako  aczony,  a  nawet,  jako  człowiek  polit^a^ 
przed  panem  Mickiewiczem  ma  naj wyraźniejsze  pierwsieditw^ 
nieporównane  zasługi.  Lecz  zostawioaem  było  panu  UidcinK 
czowi  zrobił'  jedynie  osobisty  rachunek  —  a  poniewa2  zrobił  — 
jioniewai  cokolwiek  wznioślćj,  cokolwiek  £więcii^'j,  ani  cnć  td 
myśleć  nie  umia)  —  niechiyJe  raczy  odtąd  przynujmniej  »■ 
wspominać  —  czemu  świat  dał  nazwiska  —  poświęcenia,  npH* 
cia  siebie,  cnoty  i  natchnienia,  —  odstąpienia  osobistymi  irid^ 
ków,  gdzieby  przemówiły  ogólniejsze  i  narodowe  poninności.  Lm 
do  tych  powiiiDOŚci,  pan  Mickiewicz  wł>  swoim,  dlań  tfłko  ria- 
ćciwym  katolicyzmie,  nie  znalazł  ani  nauki,  ani  uatchnienia.  O) 
D!e  zadziwia  nas.  Albowiem  gdybyśmy  przypomnieli,  o»lH<ti 
i  polityczne,  przeszłe  czyny  pana  Mickiewicza,  mielibyśmy  dowód, 
że  puo  A.  Mickiewicz  jest  wieruym  sobie,  ma  luiczne  poslępon^ 
nie.  Lecz  my.  którym  pan  A.  Mickiewicz  ze  swymi  mAwł,  łt 
nic  jesteśmy  katolikami  —  czyny  nąjoplakańsze,  zasłaniamy  oil- 
czeniem  miłości  i  pokory  —  zasmuceni,  że  pan  A.  Mieldeno 
jasności  swojego  ducha  niiidy  zachować  nie  lunioł  —  te  do  ut- 
któr}'ch  dosyć  świetnych  poet>cznych  usposobień,  sam  swoim  wy- 
borem przyniieszal  ogromne  zboczenia  —  fałszywe  widoki  — 
i  zasady,  dla  których  teraźniejsze  człowieczeństwo  nie  mi  ■■ 
wiary,  ani  poświęcenia.  I.ecz  cóż  to  wsz^*sŁko  ma  znaczyć!  Nis 
jei-tże  pan  A.  Mickiewicz  posiadaczem  katedry?  To  rzeci  naj- 
ważniejsza. Nasamprzód  ja,  i  my  —  i  nasi.  Co  illa  wiary  czło- 
wieczeństwa uczynić  należy  —  póżnićj  zobaczymy!  I  ostauu<i 
sceny  nieboski^  komedyi  pana  A.  Mickiewicza  nie  śmiemy  pne* 
powiadać,  cliociaż  mamy  j^  najwyraźoiejsze  widzenie. 

(\oiv<i    Polsku    t.  IV.    oddział   III,   pólarkusz    31.  sir.  SI. 
atr.  603—604). 


LXXXI. 

Nasze  uwag!  o  panu  Mickiewiczu,  jak  widno,  zrobiły  sw<J9 
wraienie:  Mioda  Polska  chce  Je  znieść  szfealowaniami,  znpdnie 
odpowiedniemi  j6J  mniemanemu  katolickiemu  powołaniu.  Co  Nowa 
Polska  zazdrościć  ma  panu  Mickiewiczowi  ?  Więdn^cćj  poe- 
tycznej korony  nigdy  nie  zamierzała  wydzieraĄ  Lecz  byłoby 
^niesinie,  przyznawać  pann  Mickiewiczowi  znajomofić  narodów^ 
i  riowiaÓEki^  tiistoryi  —  ■  osoba,  do  któr6j  Młoda  Polska 
przymierza  gwoje  poboczne  szkalowanie,  z  tym  .naszym  profetso- 
rem'  nie  pr/yjmuje  nawet  i)0r6wnanla.  Trzeba  nadzwycząjnój 
ćmiałoici,  albo  niepomierzonćj  gtnpoty,  aby  powiedzieć,  £e  przed 
panem  Mickiewiczem  College  de  France,  uczuć  i  my^li  wznio- 
^oh  nigdy  nie  znało.  Jestto  i  grzeczność  i  wdzięczność  fran- 
-  cutkiemn  i  narodowi  i  rządowi.  Pierwszym  wielkim  history- 
kiem we  Fraucyi,  ma  być  czyli  nawet  jeit  pan  Mickiewicz  I  My 
ćmiało  mówimy,  pan  Mickiewicz,  dawnie  człowisk  poezyi,  nigdy 
Elf  nie  zblij^  do  Micheleta,  którego  prawdziwie  wzniosie  uczucia 
i  myjli.  Nowa  Polska  głęboko  powala.  Pan  Mickiewicz  dat 
próby  ewoj^  historycznej  wzniosłości.  Jakie  nieszczęśliwe !  Ja- 
kie fatalne  i  przeciwne  duchowi  naszćj  przeszłości.  Fan  Mickie- 
wicz nie  wzuiesie  sig  nad  Naniszewicza  i  Lelewela.  Młoda 
Polska  prace  filologiczne  ogłasza  drobnościami,  właściwemi  me- 
trowi języków.  Pan  Mickiewicz  nauczyciel  literatury  Słowian, 
nie  potrzebuje  znać  języka  Słowian.  To  uędzność,  któraby 
przeazkadziUa  rozwinieniu  wzniosłych  uczuć  i  myśli.  Hanka, 
Dobrowski,  Szaffarzyk,  Eopitar  —  to  metrowie  języków!  Je- 
nialny  Rapp,  któremu  winniśmy  piękne  odkrycie  powinowactwa 
mowy  ludów.  Germanów,  Greków  i  Słowian,  metr  Języków!  Sacy, 
naprzykład  takte  metr  języków.  Pan  Mickiewicz  takim  nikcze- 
mnym professorem  nie  będzie.  Niecliąj  Młoda  Polska  nie  przy- 
mawia  nieszczęśliwym  Słowianom  uczonym  1  ujarzmionym  przez 
Niemców.  To  jest  ironia  godna  szatanizmu,  która  Afłoda  Polska 
katolicyzmem  j^j,  i  dla  nićj  jedynie  ogłasza.  Dobrowsld,  Hanka 
i  Szaffarzyk,  moźnaby  powiedzieć,  po n tomie  stworzyli  naród 
Czechów  —  pielmy,  równie  jako  i  Polska,  traiczny  odcień  ro- 
dziny Słowian.  I  tylko  Młodej  Polsce  —  tym  najzasłułeńszym 
badaczom,  wolno  zarzucać  oczyszczanie  końcówek.  Jeżeliby  Młoda 
Polska  cłiciała  rozumieć  spodlenie  osobiste  i  polityczne  moiikie- 
wskicli  i  austryackich  uczonych  —  nasamprzód  trzeba  złożyć  do- 
wody —  a  powtóre,  trudno  przewyższyć  osobiste  i  polityczne  spo- 
dlenie samego  ]>ai]a  Mickiewicza.     Nie  wiemy  gdzie  p.  I^Iickiowicz 


Tfcterpał  pnckonanis,  łe  ICfccdąi,  car  Moakwj  jest  Ojcom  Ał^>. 
Takie  wTrałenie  podpisał  Polak.  Czylił  nie  pan  SGckiena 
jaśniał  u  podwigacli  Doakłewski^  wtośkićj  i  reński^  aTTStckn- 
(Ti?  Toaz  gdtia  jeat?  Gsyli  pny  Indzie  i  tjtia  eaicncTi 
Pan  Mickiewicz  zyiknja  taszcqrt  ipoaoby  lapelnie  moakieTEkieai 
Jest  jeda  jesteze  mgl^d,  Maj  pann  Mickieiriezowi  akannnł 
prawdzivie  nikczemne  zabierania  katedry.  Wzgląd  stai 
i  okropny,  lecz  nie  widziany  przez  gomienie  pan*  Mickiewicza. 
Lecz  człowiekowi,  ktćiy  widzieć  nie  cbdal  polskiej  wojn.T  — 
motet,  motet  być  pojfty  honor  Polaki  i  Enugiacyi  Witr^t, 
wstyd  i  zgroza  łamie  nasze  pióro,  któremn  odtąd,  nig'jy  ijd 
słów  Adam  Afickiewicz,  akrańlić  nie  pozwolimy. 

(Jfowa  Polska  t.  lY.  odAńti  m,  pUarknsz  32  str.  6Qi). 


-*MM*- 


TREŚĆ. 


I. 

Wrtienia  Miokiewioza  przy  oputzozeniu  Rotiyi.  Podról  po 
Niemozeoh  i  pobyt  w  Berilnie. 
Hołdy  gieniaSEOwi  poety  w  skutek  jego  wyjazdu.  Swobodne  ode- 
tcbnięde  n»  wyjezdnem  z  Kronstadtu.  Wylądowmie  w  Tnive- 
tnunde.  Pierwszy  rzut  oka  na  miaata  niemieckie  i  pienreie  donie- 
aieniA  o  Bobie  przyjaciołom  pozoatal^m  w  Petersburgu.  Nieudo- 
wolenie  z  Berlina.  ZazDajomienie  się  z  Mendelssohnem  i  z  Zelterem. 
Spotkani«  siq  2  Bazylim  Żukowskim.  Proiba  do  Bułharyna 
o  wstawienie  się  za  zesłanymi  Filaretami.  Przyjęcie  Mickiewicza 
pnes  kolonią  polską  nad  Sprewą.  Krytyka  Ikeglomanii  i  ctąd 
obunmie  zwolenniktiw  filozofii  niemieckiej.  Zażalenia  na  Miolde- 
wicza  przed  Lelewelem  i  obrona  Malewskiego.  TTczty  na  cześć 
Adsma,  jego  improwizacye,  wiersze  Eali^ussa  Zakrzewskiego 
i  wystąpienie  publiczne  profesora  Gansa.  Wpływ  na  Stefana  Gar- 
czyiSskiego.  Ostatnie  spory  z  powodn  artykutn  do  recenzentów 
warazAwakicb Strona  1 

II. 

Pobyt  w  Dreźnie,  Pradze  i  Karlsbadzie.    Poznanie  eic  z  Goethem 

w  Wejmarze  i  podróż  do  Włoch. 
Pizjjnnny  tryb  tyda  w  Dreinie  i  zawarte  tam  znajomoścL  Cel 
wydeczki  do  Pragi  i  stosunek  z  Wacławem  Hanką.  Powzięta  myśl 
napisania  dramatu  o  Żytce.  Euracya  w  Karlsbadzie  i  połączenie 
eię  z  Odyńcem.  Droga  do  Wejrnaru.  Uprzejme  przn'qcie  Goethego. 
Mickiewicz  stige  się  codziennym  gośdem  niemieckiego  poety  i  bie- 
rze  udział  w  uroczystym  obchodzie  jego  imienin.  Zbliżenie  się 
z  Dawidem  d'Angers.  Wykonanie  przez  tegoi  medalionu  Adama 
i  ':  portret  przez  Szmellera  do  zbiorów  Goetbego.  Widzenie  się 
w  Bonn  z  Wilhelmem  t^chleglem.  Droga  przez  Niem^  i  Szwajca- 
ryą  do  granicy  włoskiej Strona  2d> 


CXIV 

III. 

Mickiewicz  we  Włoszech.     Stosunki  jego  i  tryb  życia  w  Rzy- 
mie.   Anaitazya  Ciiiustin  i  Henryetts  Ankwiozówna. 
Przeprawa  przez  Alpy  i  ostatni  wiersz   do  Jtaryli  d»  icit  szc7.vciQ. 
Urocze  wraienie  miize('>w  i  pomników  tnia<Ł  włoskich.     Poznimie  się 

z  księciem  Michfttcm  Ojiińakiin  we  Florerieyi.  Wjaad  tlii  niUaia 
wiecznego.  Kr>icźQa  Wiiłkouska  i  k!>iaic  Gajiaryn,  K»iqdz  Pan-zi^- 
WBki  i  Wojciech  Stottler.  Kodzina  Chi  ust  ind  w  i  poznanie  cz!i>nki'iff 
familii  Napoleona.    Cicerone  poety  w  llzymio Si  runu  51 

IV. 

Nowe  fiskalne  wymagania  moskiewskie  z  powodu  procesu  Fila- 
retów.    Nieoględne  wystąpienie  prasy  francuzkie).    Rozstanie  się 

z  Ankwiczami  i  wyjazd  z  Rzymu. 
FmBSft  warszawskii  o  Mickiewicza.    Usunięcie   eic  Franciszka  Mals- 

wakiego    z   rediikoyi    Tii-iniliiika    PfUishurskiriin.      Salony    rzjiiiakie, 
Ozifjbionie  atofuiiliu   z  Odyiiteni,     Pierwiize  fr'"*y  dzjeaników  \nti\i- 
kich  i  pierwiize  tlumaczeiiiu  francuzkie.   Alcksan<icr  Potocki  i  Biefaa 
Gorczyński.    Władysław  Zamoyski  i  ^\'lljci^;ch  Htattler.    Wiersii-  Jo    i 
Henryetty   Ankwiczńwny    i    Maryi    Ij^mpickiej.     Zgon  księdza  Tar-    i 
czewskiego.    Poeta  wyl>icra  «ii'  do  Xe;ipiilu Strona  '.'i    1 

^'-  1 

Mickiewicz  w  Neapolu.     Przekład  z  Goełiiego.    Poeta  udaje  tą  \ 
przez  Rzym  do  Szwajcaryi.    Powrót  do  miasta  wiecznego.      ' 

Projekt  wybrania  sii;  na  Wacliód.  Wycieczka  do  Sycylii.  Pi 
chadzki  po  <ikolicach  Neapolu  z  Aleksandrem  Potockim.  \\'ypr*ira  ■ 
z  Chliislinanii  tto  zatoki  Salcrny  i  do  Poestum,  a  z  Odyiiceni  im 
Wezuwiusz.  Stosunki  ze  znakomitymi  Nea pol itańczyk atut.  Miikia- 
wicz  ua  ślubio  Statllera  w  llzymie.  Wyprawa  do  Szwajcaryi.  Wierss 
do  Matki-Polki.  Zejście  fią  w  (ienui  /,  Augustem  Goethe  Genew- 
skie znajomości.  Wycieczka  do  Olierlandu  w  towawystwie  Zy- 
gmunta Krasiuj^ kiego.  Pożegnanie  aię  z  Odyńccm.  Wiail<.>uioić 
O  wybuchu  liatopadfiweg<i  powstani.i.  \V'plyw  kdi^za  Chołoniew- 
skiego na  nnstri)]  wyeuko  ri.'ligijnv  poetv Strona  ll3 

VI. 

Ostatnie  miesiące  w  Rzymie.  Podróż  ku  Polsce.  Zatrzymanie 
słf  w   Księstwie    Poznańskiem.     Pobyt   i    twórczość    poetyczna 

w  Dreźnie.    Wyjazd  do  Paryża. 
Burzliwe  objawy   z   końcem  1830  r.    Spotkanie    się   z    Sergioszeoi 


cxv 

Soljolew skini.  Pożejnianic  sic?  z  Aiiliwicw»nii.  Pobyt  w  Gonewio 
i  w  l'aryiu.  Wybór  na  cilnnltji-korfsiionilfnta  Towarzystwa  Przy- 
jiifiól  Nauk  w  WftrMawic.  JIiokii'H-ica  w  giiśi-iiiie  u  iiliywateli  Kai^ 
Kiwa  l'(izuiii'iskiegi).  I'»ni  Konatancya  Lnliicńiikii.  Pociski  miotane 
na  i>octQ.  Stim  jngo  moralny  w  IfrpT^riic.  Tritecia  część  Dziadów 
i  lieiluta  Ordona.  Poeta  opiis/.cza  Niemcy,  aby  oaiiinć  w  Pa- 
ryżu   Strona  14.'> 

YII. 

Droga  z  Niemiec  do  Paryia.    Stan  emigracyi  we  Franoyi.    Przy- 
jęcie   Mickiewicza.     Księgi    Narodu    polskiego    i   trzecia   częió 
Dziiiduw.     Sędy  krytyki  polskiej  i  franouzkićj. 

Townrzyszo  poilr''iż,y.  Praystimki  w  lIeiilplbiT!;u,  Strasburpu  i  Clia- 
loiiie.  Oliiail  Litwi»<'iiv.  Adres  młodzieży  wilońskic^j.  (.Idpowicdi 
M iekiewicza.  Inipro«i:iacya  na  czeSć  Dwernickiego.  Pochwały 
i  olielgi  wywołano  nowcini  ntworami  poety.  Wieri^zo  ftatyryczoe 
Miekiewicza.  Przekład  Iłonlalcmlicrtn.  Wpływ  Kaia^  PicłgrEym- 
«Iwu  na  Lamcntiais').'').  I'otę]>icnio  dziełka  w  Kzymie.  KonAskata 
kiiniienicy  nowofrródzkiej.  Uraza  ^luwuekiego  z  powodu  trzeciej 
CY.<:-K\  Inia-l-m:    Autodiifo  IIiHor>il  PnysJoid   ....    Strona  lb4 

vrii. 

Udział  Mickiewicza   w  robotach    emigracyjnych.     Artykuły  poK- 
tyczne.     Wyjazd  do  Bex  na  spotkanie   Garczyńskiego.     Towa- 
rzyszenie   mu    do  Ayignonu    i  pozostanie  z  nim  ai  do  imieroi. 
Powrót  do  Paryia. 

f^kdy  czynności  Mickiewiiiza  w  towarzystwach  zakładanych  w  Pa- 
ryżu. Wspótpracownictwo  jego  do  dziennika :  l'k'li/r:ijin  Polsh 
i  wynikło  ztijd  polemiki.  Itudy  ndzielane  obywatełom  z  kiaju, 
Odf^zwa  do  nich.  Towarzystwo  Jtraci  Zjediioczonycli.  Ubland 
o  Sfiekiewiczii.  l'rzerwa  1'aiiii  T'ii(fu':n  spowodowana  chorobą  G.ii;- 
czyńskiego.  JMicbiewicz  przy  uuiiuraj^cym  przyjaciela,  spotkanie 
się  w  Lyonie  z  Itohdanom  Znleskiiii Strona  'J^T 

IX. 

Mickiewicz  końozy  i  drukuje  Pana  Tadeusza.    Ślub  jego  i  mio- 
dowe miesięce. 

Wycieńczenie  moralne  i  fizyczne.  Pan  Tadctisz  ukazuje  się  na 
widok  piildieziiy.  Napady  spleenu.  Odwiedainy  Stanisława  Mo- 
rawakieKO.  Adam  bierzo  podlani  iwiente  ożenić  się.  Zdania  prassy 
o  Parni  Taitciiszii.  Ch'^ć  Franciszka  Wickienicza  wyłirania  się  do 
Prancyi  i  zaniechanie  tego  projektu Strona  2S0 


CXVI 

X. 

Ciętide  wirunki  materyilncgo  bytu.     StoMinki  z  Awiałem  litef^ 

oUm  paryzkim.     Próby    piunia    po    fnnoiizku  i  fyoii    na  wii. 

Zwrot  reKgijny  w  amlgnoyi. 

Ocłoezenie  przekładu  Giawa.  Z&pnjiiinieDiB  się  z  panią  Elżbietą 
Mulsv  i  pozn&nie  glównycli  pisaizj  Blolicy.  WspórptRCOwnictwo 
w  Rmte  tiu  Xord  i  powody  uuiiectuuua  jego.  Urodzenie  i  chnest 
cńrki.  Pobjt  w  Domont.  Zażyłość  poety  x  Karolem  WodzińekLm. 
Okazy  uwielbienia  i  i^-czliwości  Edwarda  BacayiiBkiego.  Nieepo- 
dziane  zapomogi  i  lutalenie  sir  oa  nowo  w  mieśde  .    .    Strona  SSS 

XI. 

Myil  przedatawienia  na  aoenie  paryzkiój  Konfederatów  Barskich,    j 

Zaniechanie  tego  zamiaru.    Mlolciewioz  o  Puszkinie.  Postanowię* 

nie  osiedlenia  się  w  Szwsjcaryi 

3Iickiewicz  jako  pisans  dramatyczny.  Poparcie  Alfreda  de  Ti|;t>T  ' 
i  Pani  Sandl  Odmowa  djrekcyi  t«atra  Porte-Saint-Martin.  Poełi 
opuszcza  Domont.  Letni  pobyt  w  Saint-Germain.  Zf^on  K.  £- Wo-  ' 
dzićskiego.  Watawienie  bip  księcia  Adama  Czartoryskiego  za  Mio- 
kiewiczem.  Objawy  czynnćj  życzliwości  Edwarda  Kaczyńskiego. 
Obawy  wykrycia  związku  Braci  Zjednoczonych-  Przyjście  na  świat 
i  cbrzest  syna.  Starania  o  katedrę  literatury  łacińskićj  w  IjOion- 
nie.  Pomyślny  ich  skutek.  Pośpieszny  powrót  do  Paryża  i  po- 
wodu złych  wiadomości  z  diimu.  Choroba  i  wyzdrowienie  żraiy- 
Pożegnalnv  obiad  wydany  Mickiewiczowi Strona  877 

Xli. 

Przesiedlenie  się  do  Szwsjcaryi.    Pobyt  w  Lozannie.    Wykhdy 

literstury  łacińskiej.  Mickiewicz  powołany  do  Paryia. 
Nowe  starania  o  katedrę  laciiiski'^)  literatury.  Przychylność  władz 
kantonu  wodejakiego  i  mianowimie  Mickiewicza  profa^soram  nad- 
zwyczajnym. r'ani  Sand  o  Mickiewiczu.  Przyjaciele  wtoscy  i  szwaj- 
carscy. ZDB)omiifC  z  Jimdzillami.  Projekt  katedr;  słowiańiski^j 
w  Paryżn.  Życzliwość  okazana  Mickiewiczowi  w  Lozannie.  Wpro- 
wadzenie go  na  katedrą  jako  professora  zn^czajoego.  Rozprawy 
o  katedrze  «l<)Wi8ń»kii'j  w  Izbie  deputowanych  i  raport  przedsta- 
wiony Izbie  Porów,  I  )dwiedzlny  Zaleskich.  Wycieczki  w  giry. 
Choroba  syna  i  żony.  Nadanie  tytułu  professora  honorowego. 
Pożegnania  w  Lozannie.  Ocena  wykładów  łacińskich.  Pownit  do 
Parj-ża Strona  42S 


SKOROWIDZ. 


KB.  Liczba  oznacza  etroniiicę;  liczba  grubszemi  czcionl^ami  podana 
wskazuje  wainiejsze  ustępy.  Liczby  rzymskie  podaje  atroDDicd 
.podatku." 


Alibaad,  35C 

Allan  William,  59, 

Ankwicz  br.,  65. 

AnkwicEÓwna  Henryetta,  ATi— GB, 

98,  111,  112,  185,  137, 149,  173, 

8T8. 
Anguis,  403,  LXXIU— LXXVr. 
Ballatiche,  213. 
B«cu  Salomeą,  34. 
Bełdkowski  Adom,  802. 
Bełza  Wł.,  163, 
Bernatowicz,  27G. 
Biergiel  Aleksander,  190. 
Bninaka  Józefa.  IGS. 
Bońkowaki  Hieronim,  480. 
Bonetetlen,  84. 
Bonlay-Paty,  340. 
BoycrNioohe,  217,  425. 
Brodziński  Kazimierz,  162. 
.  BoJharyn  Tadeusz,  7. 
Borgaud  tlea  Jlnrets,  04,  175,  217. 
CalEer,  347. 
Cabet,  402. 

Candolle  de,  412,  XXXIX. 
Carrel  Armand,  8<i5. 
Cbateaubriand,  IISG— 7. 
Chliutin  ADastazya,   08,  71—74, 

84— H7,  la-)— (5,    VJ8,    i:i3,  337, 

411,  XXXV-V1L 

—  Szymon,  168. 

—  Wiera,  4()5. 
Chmielowski  Piotr,  II,  5S. 
Chodźko  Aleksander.  8H,  ir^S. 


Chodźko  Leonard,  89,  91— S,  96, 

143,  174. 
Chołoniewski  StanisUw  X.,  IIOl 

143. 
Ciampi  Sebastyan  X.,  60. 
Cieszlcowski  Angoat,  32. 
Cooper  Fenimor,  lOa 
Cousin,  niinistcr  o^w.  we   Fran- 

cyi,  44t),  454,  4G2,  LXVIII— 

LXXVII,  XCIX. 
Cybulski    Woiciech,    10—22,  24, 

169,  172. 
CzartoryBki   Adam,   19B,    346-7, 

858-9,  381—2,  405,    409.  410, 

426,  465,  4iil,  XXX— XXXIV, 

XCVIU— IX. 
Czeczot  Jan.  138,  VIH— X. 
Cziczagow,  317. 
Czynaki  Jan,  2a3,  344,  .TSS. 
Danilewakij,  410-11. 
Daszkiewicz,  C.  4,  78. 
DaTid  d'AnEcrB,   40—50,  i 


[^  C.   151. 


),  354. 


Delavi: 

Dembiński  i  en  e  rai,  272. 
Denis,  LXXVII-IX. 
Dluaki,  ksiądz,  361-2. 
Domeyko  Ignacy,   138,  ICi,  241, 

296,  39K,  424. 
Duchińska  Seweiyna,  60- T,  149. 
Dweroicki  ieneml,  249,  400. 
FaiKlier    Leon,    410,  445,  ^47- 

449. 
Gagaryn  ksi^,  G4. 


t  litlęirou-ski  >ewfTvn,  2".'4. 

lintr/yiiiiki    S;<-i>n.    1-..    21     99. 

»;a#i.aric.  i*T  Fnir-ni.  a'A 

<  'it-iri^Ti'.  k^i--i!>&  Kiii.(rzuu4a  157. 
G-..-:::e'.  -.  36-Sa  u:'. 


u  b.  r.-;,  i.xxxi- 


,  41'4. 


,In.-i,i><li   K; 

.Imiiiu  .1..  ^h. 

.I;iii-ki    ri<,h<liiii,  -Jiy.-T.  817. 

.Ii.iiiis/ki.<wi<'/.  A<li>lf,  B5. 

-       i:uHi»i;l,v,   \-«.  1!H.  iXe,  2J3, 

318.  i(Hi!-7,  ;(7I)-I,  383. 
J'|.-wi<-ki    A\rk~.,    l'.il,    aJl,  219, 

liii.-,.  2IHi,   !}91. 

.rcKowi-Iti  .ir-wf,  mi.  S72. 
.Iim<li(ill, -i;!7-8,  ItW,  171,XLVn 
-VIII. 

KfiJMiewii'/  X.,  117  -  H,   -274,  2J!>, 

;(41,  .HÓ7. 
KulIciiłiHch  .I6xef,  :iJ!). 
Kunbroki  K.,  158  i  im. 


KiiinKiowiuz  jciirraJ,   21',  i'>i—b, 

:m. 
Kołianki  Kzvinon.  423. 
Kiiźmiiin  Slnńislaw,  lUS,  308-9. 
idfi  hr.  A1uk.'4an(ler,  S2. 


y-^ 


KraaińsLi    Ziltuutit.    IJl.   1»- 

133,  i;i2,  215.  :!") 
Lamennaia,    VA.    J.'~.    ^*^.  iU, 

I>«lewłl Joacliim.  1  j, W-S  I-l-i 

1!>4. 
Libeit  Karol,  Iti— 17. 
Loi'on,  .\.  R.  :»■. 
I.iidre,  K»rol  de.  4'i'i. 
I^OWnki  Piotr  Ludomir.  181 
Ijempicka  Marcelina.  •■'.  l','7._ 
l.ahieńska  z  Boiaiiow^kidi  Kim- 

■lancja,  160,  "iS— 27a 
Łaszczew^ki  Adam,  :t2-4 
Macie}ov.ski  W,  A_  :-ti 
MalewBki  Fran<4azeb.4.I0. 1X1% 

24-28,  35—55,  57,  7v.  tS,  lĄ 

156. 
Ualletille,  BnO— 393. 
Małecki  Antoni  222. 
Mandroi.  41^'). 
Marlay  Klżbiet*.  «■'" 
MataszewicE  Wti 
)Iazanow3ki   A.  ■J'Jl. 
Ueh«met-Ali,  271. 
Mricpari,  407,  44'ł. 
MnideUsobn  -  Itart  lioldi     FcUk^ 

14H— 7. 
Mickiewicz  Adam.  P<»r.  spis  tiń 

Tnzdzialuw  poszczeetSinjch. 
Mickiewicz    Alekaanoer,  i!4,  3S, 

21i>,  31!ł— 3.=>1. 

—  Franciszek,  7!1,  Hi2-3,  216, 
315. 

—  Władysław.  4a5. 
MickiawitMuwiia  Helena,  4.'>2. 

—  Maiya,  354,  3t». 
Slieroslawski  L..  ^135- -'I 
Uilikowski,  ksii^garz  2S1. 
Monnard.    40B,    437,     443,   4S& 

ixxxrv-xv. 

MonUtemb«rt  hr,  20ij-->B,  2^ 

387. 
Morawski  Stanisław,  :><'.>— 9U 
MorozewicE  Kalikat,  31 
Muczkowski  Józef,  12—16. 
Napoleon  I.  2*2. 
Napoleon  III.  70. 
Niedźwiedzki  Iieonard,  17'i. 
Niemcewicz  J.  U.    l.'il,  ITii,  a\ 

322—24,  362,  87&,  404. 
Odyniec  A.  E.,  65—7,  W-7, 117, 


i;i: 


-7,  H«,  17:i,  177,  20:i, 


li.  ks.  Michnt.  61,  rJ2. 
k-wiM.  1411—142. 
■  .1.  IMT,  410,  43^1,  4:17. 
i.ski  .1.  H.  209,  'UH,  175. 
i-ski  Krystyn,  4KU. 
II  P'rydervk,  LOli. 
usiki  Kc.i»»tanty,  40ri, 
uski  Stanisław  X.,  lllS-O. 
V.,  4(1. 


■i,   1-2. 

.;.   Klaudyna,  im,  277,302, 

:i  lir.  Aleksa ndrr,  113,   117. 
-ki  ksiatlK,  'rM. 

11  .\.,  :i:a-y. 

iiiitTiiwa  Miiryii,    5".',  i:is— 

:  TMit'ard.  :Hi(!. 

u-ki  Kilwurd,  niH,  380. 

il.-iirvk.   1211,'  Wl— 5. 

1,..  :(i![. 
ki  Kiiml.  JiK. 
>ki  Henryk,    lin,  14-2. 
.\nIoiii.-,   Danie!  de,  231. 
-Ilnuf.   -Ml,  -.'.HO,  411.    IKi. 
>[:iriin,2<il,XXm— XXVI. 

iioi-^ea,  :^40,  :U2,  :ib!j— :«ii, 

s^k<)iva,  ksir-żna  Iza,  118. 
.■1  .\.  W.,  4!i-.-ni. 
■/.i  Jiin.  22::,   Ida,  437. 
<iiko  riolr,  JUl. 
li-ki  .łan  X.,  m.- 


Słowacki  Juliusz.    S4,    219-223. 
298.  -.m,  421-23,  XL-XLIV. 
Smolikowaki  Paweł  X.,  2\i. 
Pobiilewski  Sergiusz,  14H  -  7,  1 


Solon 


yU 


t<owiński  Albert,  217. 
Spaaowioz  W.,  221. 
Siiazior,  l{.  C».,  :[2<)-a0. 
Stattler.  W.  K..  i;7.    l(Ki-4.  VJii. 
Slypulkowati  1..  ;!Hi;,  «S— !i. 
SzyinaiiowRkn   Ucljiia.    2!)0-2!l7, 

■i-2i>--M). ■id-iiin,  XXVI  vir. 

—  JUleiia,   I  U. 

-  3Iarva.  Vm. 
TalleyraiKi.  4UI. 
Tarnowski  Stanistaw,  1!I3.  .SiU. 
Towarzystwo    litCl'a<^kio    iiulskic, 

2:W.   ' 
Towarzystwo  litewskie  i  ziem  ru- 

skinli,  2*i. 
ToiyarKystwci  Pomocy  Naokow.'), 

232 -vi-,, 
riiland,  -Jiii 
Yitn  -Miiyden.  Cf-CHI. 
Yigny  Alfred    dc,  33U,   :)■'<:>,  .SS9. 
Werner  J.   !t.  ;J07. 
Witwlcki    Stefan.    2(iO,    304-5, 

3:^0,  40L',  417—19,  4  Ki. 
Wodziński    K.  K,  212.  274,   350, 

Sm-i,  3(i7-S,  a74,  37il,  .'ISS— 4. 
Woluiewici  Wtudzimierz,  10. 
Wotkiińska  k^it^żna,  ."il,  fi!(,   ;i72. 
Wołowska  AIeksnndrvna,2!)5,a:i4. 
WoioH-Bki  Franciszek,  21)1. 
Worcel,  310. 
Wrotnowski  Feliks,  2!!0. 
/.akrzeWKki  Kulof^iuBZ,   l!l. 
Zaleski  llolidan,  ti,  1S7,  l!il,   lO.l, 

L'll,  21.-).  -lid,  225,  2:!8,  2ii<i-r, 

2n-  276.  2t;!.  •IÓ2. 
Zamoyski  Władysław  lOU. 
Zełter,  arcliitekt  i  niii/.yk,  fi. 
Zerlioni  Klementyna,  120. 
Żukowski  ituzyłi,  li-7. 


f^m      TPT 


Dostrzeżone  omyłki  diuku. 


8tr.          Wieni 

Złoilut 

M.  bri. 

16     |.g«,y 

JIuczkowBkiego 

Malewskiego 

stAsunek 

stosunek 

2B      6        ", 

Die  nftwidiąc 

nienawidząc 

SS    25        „ 

Moro70«icz 

Morozewicz 

37      4        „ 

yjsodtui 

wygodni^ 

41    13        „ 

stósonak 

6e    27       „ 

ponina 

powinna 

58    22       „ 

usunięcia 

OBnuda 

65    18       „ 

Commucinem 

Cammucinem 

&■)    29    .    „ 

15-KO 

I-go 

66    23        „ 

fiŁDtazya  i 

fantazyi  a 

67      6        - 

AiikiewicB 

A  n  kwicz 

Tl     14       „ 

l'o9towie 

posłowie 
byl  dla  ranie 

7:i    31        „ 

była  dla  mnie 

78    15 

aniiataaiai 

armatami 

78    19        „ 

to  los 

to  cioa 

&i    81 

lilizkiej 

blizki 

86    19        „ 

Itozpnm  iątywania 
artykulC'W  jego  nie 

Kozpnn  li^t  }-w  anią 
artykułu  nie 

M9      2       ., 

94      9        „ 

Burgcaud 

Burgftud 

94    29        „ 

Burgeaiid 

Burgaiid 

102    20        „ 

klóre 

którą 

104    U 

Polityllo 

Poletylło 

106      4       „ 
112    27 

Maryeia 

SĘSi"'"^ 

116    U        „ 

Arco 

123      7        „ 

Pabtisterium 

Baptisterium 

132    19        „ 

Zypmond 

ZynnuDt 
paplajit&Sj 

133    16 

paplącej 

133    31        „ 

wpisaniu 

w  pisaniu 

142    27        „ 

Rzewskt 

Kzewuaki 

155    25       „ 

()uvre8 

Oeurres 

IłiO    31        „ 

Honoraty 

Honoraty 

1IJ3      1 

pierwszy  nie  ruszy t 

pierwszy  mszył 

173    14 

mal^ 

całą 

grobach,  po  kolcitAwli 

174      1 

grobach  i  po  kościotaoh 
I  Wtocli  jaśmin- 

174      5       „ 

i  Wlocli  1  jaśminu 

176    34        „ 

.Morets 

Wwete 

ISi!    13  ■  gArj- 

omiali 

■mieli 

IS7    U       .. 

indinue 

miianim 

1>.U    W       „ 

4-go 

»-p> 

i!<ł  aa     » 

ł-BC 

Ho 

i>.tt  M 

dual 

dnala 

ii»  a: 

towarnrch 

toirarzTazo 

!>V    W         , 

d..lMi 

lotn«'i ' 

Ł*V^     .«          - 

IK^tnk 

I)ot«eba 

AV-     13       .. 

«riciowv-w 

urx>;dów 

i«..;  w      ^ 

K<>E^=«'.e 

pom^z 
KenduAl 

3'^    u        - 

:•.;  as     - 

dzienniku 

1V.     U<        - 

w:-X3a 

meiiezą 

;-*?    Ł-        .. 

=x   :;:?. 

nie  iyje: 

i-*.-   i: 

czejM  Die 

**.■  »     - 

:■-*-..-£---::■.-=>-: 

Fraalifuitoni 

1V     » 

-.1^.  L  s:.r 

Saint-U^ntT 

s^-  s. 

:.:  •  raniv 

iiiet>rawnie 

L^A         .4.              - 

ArJ!-.-rii 

Argrtutcm 

-.    .    A' 

-■■.■  j-i-l.-rzj-m.-nir; 

ż^    picIgrzTmslwo 

»^r.:d 

lU-rod        ■ 

H^-ff, 

.lego 

-■v-    ■^J'         - 

]irzydaałi 

przydane 

.^*    ii        .. 

■I>(jte<-znie 

społecznie 

A>    i-i       .. 

jak-: tli  wa* 

iakeni  ja  was 

.-fi   ■ii       .. 

'I-'.i.i  ci 

Toinci 

i  ^    *.^       .- 

U.  VI  r 

K,  VI 

.-y*  S4      „ 

it.  XVI  i  ?^ 

R.  XIV  §  18 

■;*  :    81        „ 

l;iTj  nahre 

cin  wabres 

LW    16       „ 

/wi.;k«z..na 

zRK.ksioną 

•>•:   12      „ 

iia:'(i;L'nego 

EiJWpiieM) 

-i:   17      ,, 

HZCKf^JIlMj 

szozegi>li>w 

->TS      4        „ 

Sii>(»iiis 

d!>:   18      „ 

dziudiiuowi 

dzludunioiri 

»8    2.)        „ 

<lft^ 

de 

»«    36       „ 

i';inil 

Kmila 

UlT    29        „ 

ii>i<i. 

/;  IW  Oermmiijue 

310    18       „ 

wyiirawiiictwo 

wYilaH-nictwo 

SIS      6        „ 

zriail 

z  "nad 

■6lb    10        „ 

l'ojmnjac 

Pojmuj.; 

3I<!    17        „ 

C!i^-ta.-  niogi; 

czvt«o  nic  mog^ 

BS      6 

0]Z'>tl!IU 

iTuizoteiu 

SS4    28       „ 

i  ll..li'nv 

II,-U-ny 

S'.i&    U        „ 

Hozk).-tza]iio 

Iiczkii'tzuanie 

em    9 

wstanie 

w  latanie 

341      6       „ 

S49    lii       „ 

Kiiiczniicrmi 

z  niezuiierDEt 

8B1    -.i-J        „ 

trujrrfdk 

trac.Vlie 
makarunu 

371      8        „ 

375    21 

serdecjiwą 

n'rdei'zu% 

883    26 

sittlzie 

sie.i/ieć 

■    26z 

góry    Irlandckiem 

1    33 

„       DmokraU 

:       2fi 

>      7 
t    26 

„       machoire 

„       zualad 

1      1 

«•  }» 

[      3 

„       lekcji" 

t    13 

„       przekonać 
„        Beauad — jour 

.    16 

.    22 

„        ze  wolenie 

1    34 

,,       aiiekiewicza 

1    27 

„        Kfldediy 

i    10 

„        laciński^ój 

t      7 

„        z  biegiem 

t    30 

„         i  innych 

1    32 

„        "ii 

!      9 

„       hosfinabls 

!    32 

„       nieskoticioną 

i    11 

1    11 

„        KCBzycie.  Ked 

Irlandzkiem 
Demokrata 
mflchoire 


lekcri, 

zezwolenie 

Miokiowicza 

katedty 

łacińskiej  w  AkademIL 

zbiegiem 

innych 

74  (Dodatek  do  Nr.  19.) 

fashionable 

nie  skończoną 

Bessy  cie,  redaktorem 


DODATEK. 

sir. 

Wicn 

Ztmlut 

Ml  bjri; 

I 

IV 

2fiz 
89 

gćry  prelotni 

ESr 

xn 

13 

„       de  Hemese 

of  HeinsoB 

XII 

40 

„       Oiejaberg  de  Słrensee 

Grif^berg  of  llemsca 

XXVIII 

12 

;.       Cl.<ine 

Cólino 

XXXII 

23 

„       chnte 

eh  Ute 

XXXIV 

22 

nadzmystowych 

XXXVI 

4 

„       ex-rśctenr 

ex-recteur 

XXXVII 

5 

„       m'avantDre 

m'aventaro 

:xxviii 

30 

II      j*i 

j'ai 

XL 

3 

„      qu'elle 

auelle 

będzieli  naresztaeT 

XLI 

1 

.,       będzie  U  nareszcie. 

XU 

3 

„       Mam^ 

I  mamy 

XLI 

11 

„      księgi  rodiaja 

Księgi  Rodzaju 

xu 

12 

„       księgi  wyjścia 

Księgi  Wyjścia 

XI.I 

18 

tę  nutQ 

je  nuta 

XLI 

21 

;;  ar- 

wczplowiu 

XLII 

3 

Sty  W  w 
albo  też 

XLII 

16 

„       albo  jeat 

XLIII 

„       puematćw 

poematów  i  krótką  kry- 
tykę trzech  poematów. 

XLIU 

8 

„       Już  to 

Jiii  te 

XLIII 

17 

„       je  pisał 

ja  pisa! 

XLI  [I 

34 

"       It"^" 

dwÓDia 

XLIII 

39 

XUV 

a 

'J       ośm 

osiem 

.xuv 

liz 

p5iy  nuM 

naazą 

XLV 

34 

„      a^eatn 

-  XLVIII 

„      meUetir 

meillenr 

xux 

2 

„      Obermions 

ObMmtioiu 

L 

3) 

„      uiwranto-ciiig 
„      de  companuEoiui 

iioarante-cuiii 
des  comparu£«Di 

L 

40 

L 

43  , 

.  ■<      uu 

U 

41 

„      rmpport 

rappons 

Ul 

24 

„      ren-eumement 

rensei^emenU 
poiot  de  viiB 

LII 

30 

n       point-3e-vue 

UV 

18 

„       dun"  (aprit 

grand  s  ecriywnł 
d'an  esprit 

uv 

37 

LIV 

29 

n       ind^pendemment 

LIV 

38 

"       *">* 

LV 

8 

eas-memes. 

LV 

18 

"„      idiOme 

idiotce 

LVII 

4 

auiail; 

LVII 

41 

^'      Candidat 

caadidat 

I.  VII 

41 

„      jollicitant 

solliciMnt 

L    TI 

S 

„      wkiftrter 

aecarter 

13 

„      rigooreiLK 

vigoureax 

i..XI 

21 

„      litter&iTe 

litl^raire 

]   CI 

28 

„      tout 

toiw 

L.in 

21 

„      (i>-mM« 

Gviiiiiase. 

J„XI\ 

S 

„      rtflćt 

re'flet 

],XVI1 

28 

„      entrer, 

entrer 

LXIX 

„      idionie 

idiome 

LX  IX 

•>- 

„      b^  roili  ue 

heroiijue 

LXX 

„      idiOme 

idiome 

LXXX 

„      Javensł 

.1i]v.:Dal 

LXXX 

K 

„        \V) 

vie, 

JJtXXI 

26 

„      heroin  ne 

hćrolłiue 

LXXXII 

„      .leptieaie 

septir-me 

IJCXXIV 

9 

,,      B'aseoiT 

LXXXIV 

41 

„      iiombrcx 

LXXXV 

„      re?«rre 

LXXXVI 

a-. 

„      jiirenile 

iuvenile 

des  mcditatioM 

J£  XX  VIII 

14 

„      de  mSditations 

j{:xxvn[ 

23 

.,      idiAme 

idioiue 

LXXX  LX 

8 

„      emliraasacr 

XC 

„      fivre 

iii-n. 

X(;i 

li 

rapport. 

rapport 

X(;i 

24 

.,      idi..ni68 

idioniea 

XCII 

10 

„      idir,ines 

idiomea 

xcir 

XCII 

:ti 

„      inspiration* 

iospirations, 

idiome 

XCII 

:-i2 

„      *iaie 

ainre 

XCII 

40 

.,      llowing 

Bowriog 

XCIII 

12 

„      idiAme 

idiume 

XCIII 

S2 

„      idiAme 

idiomu 

XCI\' 

12 

„      noiis 

DOUS, 

XCIV 

24 

„      idi<>mes 

idioiues 

Btr. 

Wiem 

Zudut 

M4bj*. 

c 

26i 

gfirj 

Adun 

H.  Adam 

c 

29 

BoDYenir 

aouveiiir 

c 

20 

',\ 

d^putunent 
oroinaire 

dśpartement 
urainaire. 

cai 

cm 

34 

familifeirea 

familtórea 

CIV 

7 

fot 

Kit 

CIV 

22 

consid^ration 

CIV 

80 

lef on  car  c'etwt 

lefon,  car  c'ćŁait 

ov 

30 

regrtt 

regret 

CVI 

13 

vń 

vn 

CVII 

S 

extraordinaire 

ordinaire 

CV  I 

14 

ordinairo 

cvm 

29 

„ 

direto 

airm 

n 


iiillilii 

3   tlDS   015   OHO   3bfl 


PO 
7158 
.MSl.Mf 
v.2 


CECIL  H   GREEN  LIBRARY 

STANFORD  UNIYERSITY  LIBRARIE5 

STANFORD,  CALIFORNIA  94305-60(1 

(650)  723-1493 

grncin:@slan(ord,edu 


W^ 


m 


_A/